8276

Szczegóły
Tytuł 8276
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8276 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8276 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8276 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

edward stachura FABULA RASA (rzecz o egoizmie) Pojezierze �Olsztyn 1985 Nota do czytelnika Ta ksi��ka nie jest do przeczytania. Ta ksi��ka jest do odkrycia. Co jest w tej ksi��ce do odkrycia? To mi�dzy innymi, ale przede wszystkim, �e ka�da ksi��ka jest zawsze tylko ksi��k�; �e wszystkie s�owa s� zawsze tylko s�owami, nigdy nie s� tym, co - z mniejszym lub wi�kszym popisem � usi�uj� opisa�. Ta ksi��ka jest opisem czego�, co jest. To co� to nie�miertelnie �ywe �ycie. Mo�esz to odkry�, je�eli nie utkniesz na s�owach, je�eli nie zach�y�niesz si� s�owami, nie zadusisz s�owami i nie spoczniesz na s�owie jak w trumnie. Je�eli zawieruszysz si� dalej, poza s�owo, poza gr�b. Komu w drog�, temu teraz. - Kim jestem? - Ty� jest swoim Ja. Ty� nazwiskiem. Podpisem na papierze. Wizyt�wk� na drzwiach, inicja�ami na sygnecie, imieniem na kartce kalendarza. Pr�nym s�owem. Such� sylab�. Martw� liter�. - Niczym wi�cej? - Niczym mniej. - Kim jestem? Inaczej. - Jest rzeka. Pi�kna, niepor�wnywalna, niepowtarzalna, zawsze nowa a nieprzemijaj�ca. Rzeka �ycia. Rzeka-�ycie. Na rzece jest most. Arcydziwaczny. Most, kt�ry nie wie, sk�d wzi�� si�, nie wie te�, po co wzi�� si�, nie wie, czym jest, nie wie nad czym, nie wie nic, a wszystko wydaje mu si�. Nie widzi ani nawet nie domy�la si� p�yn�cej pod nim rzeki �ycia. Wydaje mu si�, �e on jest rzek� �ycia. Ty jeste� tym mostem. - Kim jestem? Jeszcze inaczej. - Jest wi�zienie. W celi jest wi�zie�, na wie�y stra�niczej jest stra�nik. Ci dwaj s� jedn� osob�. Wi�zie� jest jednocze�nie swoim w�asnym stra�nikiem, stra�nik jest jednocze�nie swoim w�asnym wi�niem. Ale ci dwaj, wi�zie� i stra�nik, nie widz�, �e ka�dy z nich jest jednocze�nie jednym i drugim. Nie widz� tego, �e s� jedn� osob�, bo s� rozdzieleni, a s� rozdzieleni, bo nie widz�, �e s� jedn� osob�. Sytuacja i�cie arcywi�zienna, bezwyj�ciowa. Bo kiedy nawet od czasu do czasu zdarza si� wi�niowi uciec z celi i z gmachu wi�zienia, to ucieka on ze swoim niewidzialnym stra�nikiem na karku i w konsekwencji to, co wydawa�o mu si� by� wolno�ci�, okazuje si� by� jedynie inn� form� wi�zienia. Tak samo stra�nik wracaj�cy po s�u�bie do domu w miasteczku zabiera pod czapk� niewidzialnego wi�nia i noc� budzi si� spocony i przestraszony, bo �ni mu si� to, co mo�e �ni� si� stra�nikowi, to mianowicie, �e wi�zie� czmychn�� z wi�zienia. I cho� m�g�by kto� powiedzie�, �e - pomimo wszystko - jeden jest bardziej nieszcz�liwy (wi�zie�), a drugi mniej (stra�nik), to nie ma pomi�dzy nimi istotnej, jako�ciowej, prawdziwej r�nicy, jako �e zar�wno jeden, jak i drugi nie s� szcz�liwi. Ty jeste� tym wi�niem i tym stra�nikiem, cel� i wie�� stra�nicz�, ca�ym gmachem wi�zienia i ca�� tak zwan� wolno�ci�. - Jak powsta� �wiat? - �wiat nie powsta�. Gdyby powsta�, by�oby to poronienie, czyli przedwczesne wydanie na �wiat martwego p�odu. �wiat nie powsta� raz, raz na zawsze. �wiat powstaje. Ale to nie jest proces. �wiat powstaje codziennie, codziennie na nowo, codziennie ca�kowicie wr�cz na nowo. �wiat-kt�ry-powsta�, to �wiat-kt�ry-nie-powsta� i to jest w�a�nie tw�j �wiat, z gruntu fa�szywy, od samych korzeni. �wiat prawdziwy powstaje. Powstanie �wiata jest wiecznym powstawaniem �wiata. - Czy tajemniczy p�askowy� Nazca w Andach peruwia�skich z olbrzymich rozmiar�w rysunkami zwierz�t i ptak�w widocznymi z du�ej wysoko�ci by�, a mo�e ci�gle jest l�dowiskiem dla przybysz�w z kosmosu? - Twoje szerokie czo�o wraz z zakolami skroniowymi by�o-jest-b�dzie l�dowiskiem dla przybysz�w z kosmosu. Wszyscy przybysze z kosmosu, kt�rzy l�dowali-l�duj�-l�dowa� b�d� na tym l�dowisku, startowali-startuj�-startowa� b�d� z tego l�dowiska. - Jaka jest najwi�ksza tajemnica? - Najwi�ksza tajemnica jest ta, �e nie ma �adnej tajemnicy. W rzeczywisto�ci wszystko jest jawne, wszystko jest jasne, wszystko jest czyste, wszystko jest absolutnie przepi�knie przejrzyste. Oto najpe�niejsza odpowied� na najbardziej puste i pr�ne pytanie. - Czym jest samotno��? - Samotno�� jest prawo�ci�. Samotno�� najpierw jest prawo�ci�, potem jest oczywisto�ci�. Jest naturalnym odsuni�ciem si� od iluzji. Jest u�wiadomieniem sobie iluzji i naturalnym odrzuceniem ka�dej iluzji. Jest stani�ciem oko w oko z czarn� dziur�. Jest przera�eniem i wyzwoleniem od przera�enia. Jest tunelem do �ycia. Nie zna smaku prawdziwego �ycia, kto przez tunel samotno�ci si� nie przeczo�ga�. Samotno�� najpierw jest tunelem do �ycia, potem jest ca�� bezgraniczn� polan� �ycia. Tylko to, co samotne, mo�e prawdziwie istnie�, egzystowa�, by�. Tylko to, co samotne, mo�e by� i by� zarazem niesamotne. Tylko to, co absolutnie sieroce, mo�e by� i by� zarazem absolutnie niesieroce, bo jest otwarte na wszystko, bo nie jest w �adnym klanie, rodzinnym uwi�zione; jest lotne jak ptak, jest �ywe, bo nie jest w �adnym grobowcu rodzinnym zakopane. To dom bez �cian, same okna, i wszystkie otwarte na o�cie�. Tylko to, co samotne, a wi�c prawdziwe, a wi�c samowystarczalne, a wi�c nic dla siebie nie potrzebuj�ce jest bezinteresowne, a wi�c promieniuj�ce mi�o�ci�, a wi�c prawdziwie spo�eczne. Cz�owiek samotny jest jak woda. Cz�owiek samotny jest wod�. Woda jest samotna i dlatego jest, i jest spo�eczna. Woda nie potrzebuje siebie pi� i dlatego mog� pi� j� wszyscy i wszystko. Cz�owiek samotny jest drzewem. Drzewo jest samotne i dlatego jest, i jest spo�eczne, gdziekolwiek jest: czy to w miejskim parku, czy to w wiejskim lesie, czy w otwartym polu, czy na brzegu rzeki, czy na skraju drogi, czy na szczytach g�rskich: wsz�dzie. Tak�e oczywi�cie splecione korzeniami i ga��ziami z drugim samotnym drzewem (ale gdzie, o bezimienne ojczematko absolutnych sierot, gdzie znale�� drugie, prawdziwie samotne, prawdziwie wolne drzewo?). To, co samotne, jest spo�eczne nawet w swoim znikaniu ze spo�eczno�ci. Bo tylko to, co samotne, mo�e znikn��, mo�e umrze� i nikomu si� przez to krzywda nie staje. Za tym, co samotne, wyp�akiwa� oczu nie potrzeba. A je�eli kto� wyp�akuje oczy, je�eli kto� wylewa �zy, to wylewa je nad sob�. Bo nie jest cz�owiekiem samotnym. Jest cz�owiekiem osamotnionym, na osamotnienie siebie samego skazuj�cym. - Czym jest pustynia? - Wersji odpowiedzi mo�e by� kilka, ale odpowied� jest zawsze jedna. Jedn� z wersji odpowiedzi jest, �e pustynia to miejsce, gdzie nic nie dzieje si�. - A je�eli na pustyni �yje cz�owiek, pustelnik, anachoreta, �wi�ty, czy kto� w tym rodzaju. - Nic nie dzieje si�. - Ale ten cz�owiek tam �yje, egzystuje, dzieje si� jego egzystencja. - Egzystencja nie dzieje si�. Egzystencja egzystuje, �ycie �yje. Pustynia kipi od �ycia, kipi od egzystencji. - Ale ten cz�owiek my�li. My�li, wi�c jest. Dziej� si� jego my�li. - My�li, wi�c nie jest. My�li, wi�c nie rozumie. Nie rozumie, czym jest by� i czym jest dzia� si�. Co za� tyczy si� jego my�li, to niew�tpliwie dziej� si�. - Co si� zatem musi wydarzy�, �eby si� co� zacz�o dzia�? Poza dziej�cymi si� my�lami tego cz�owieka. - �eby co� zacz�o dzia� si�, musi w�a�nie co� wydarzy� si�. Cokolwiek wydarzy si�, to w�a�nie b�dzie dzianiem si�. Cokolwiek b�dzie dzia� si�, to w�a�nie b�dzie wydarzaniem si�. Bo wydarzanie si� i dzianie si� - to jest to samo. Trzeba wi�c zapyta� po prostu tak: co musi wydarzy� si�, �eby wydarzy�o si�? Albo: co musi zacz�� dzia� si�, �eby zacz�o dzia� si�? - Tak wi�c pytam: co musi zacz�� dzia� si�, �eby zacz�o dzia� si�? - Musi pojawi� si� drugi cz�owiek. - I wtedy si� dzieje? - Wtedy dzieje si�. - Co dzieje si�? - Dzieje si� to, co dzieje si� pomi�dzy nimi. - Czym jest to, co dzieje si� pomi�dzy nimi? - Wsp�istnieniem, spo�ecze�stwem, ludzko�ci�, �yciem �wiatowym. - �ycie �wiatowe na pustyni to brzmi bardzo oryginalnie, ale nie ca�kiem powa�nie. - Dla ciebie brzmi nie ca�kiem powa�nie. Dla ciebie zabrzmi nie ca�kiem powa�nie to, co jest najpowa�niejsze, to mianowicie, �e prawdziwe �ycie �wiatowe to tak zwane szare �ycie codzienne: w domu, na klatce schodowej z s�siadem, na podw�rzu z bawi�cymi si� tam dzie�mi, na ulicy z nieznajomymi, w fabryce z towarzyszami pracy, w sklepie, w autobusie, w poci�gu, w drodze. - Czym jest wolno��? - Wolno�ci� od wyboru. Wolno�ci� od my�lenia. Wolno�� jest rozumieniem. Kto rozumie, jest wolny. - A ten, kto nie rozumie? - Kto nie rozumie, musi my�le�. Jest kator�nikiem my�lenia. - Czy to ma znaczy�, �e rozumienie jest bezmy�lno�ci�? - Rozumienie jest wyzwoleniem od tego, o czym si� nie my�li, bo si� to rozumie. Bezmy�lno�� za� nie ma czego� takiego. S� ludzie mniej my�l�cy i ludzie bardziej my�l�cy, ale bezmy�lnych nie ma. Ka�dy �miertelnik jest chorob� my�lenia zara�ony. - Co znaczy rozumie�? - Nie wybiela�. Nie oczernia�. Nie koloryzowa�. - Co to znaczy? - Nie wymy�la�. Nie spekulowa�. Nie kombinowa�. By� faktem i konstatowa� fakty. - Czy ja mog� rozumie�? - Ty� jest swoim Ja. Ty nie mo�esz rozumie�. - Kto mo�e rozumie�? - Nikt rozumie. - Nikt nie mo�e zrozumie�? - Nikt rozumie. Cz�owiek-nikt rozumie. - Ale nikt to przecie� nie istnieje! - Kto mo�e powiedzie�, �e nikt nie istnieje? Nikt nie mo�e. Kto mo�e powiedzie�, �e nikt istnieje? Nikt mo�e. Cz�owiek-nikt mo�e. - Kim jest cz�owiek-nikt? - Cz�owiek-nikt nie jest kim�. Ja jest kim�. Ja jest zmuszone by� kim�. Ty� jest swoim Ja. Ty jeste� kim�. Ty jeste� zmuszony by� kim�. - Kim? - Kim� wyr�niaj�cym si�, odbijaj�cym, odcinaj�cym si� od t�a; kim� osobnym, oddzielnym. - Na przyk�ad? - Najch�tniej ksi�ciem udzielnym. Milordem. Person�. S�awnym naukowcem. Wzi�tym aktorem filmowym. G�o�nym muzykiem. Poczytnym pisarzem. I tak dalej - A je�eli jestem ostatnim z n�dzarzy? - To jeste� ostatnim z n�dzarzy. Jeste� kim�. Ty musisz by� kim�. Kimkolwiek, ale zawsze kim�. Dla ciebie, dla Ja, kt�rym jeste�, jest zupe�nie t� sam� esencj� powiedzie�: �jestem ostatnim n�dzarzem", co powiedzie�: �jestem pierwszorz�dnym malarzem". Tak w jednym przypadku, jak i w drugim jeste� kim�. A to tylko dla ciebie liczy si�, to jest tw�j kapitalny kapita�: by� kim�. Ale najcz�ciej umiejscawiasz si� po�rodku, gdzie najg�ciej, gdzie najt�umniej, gdzie najbezpieczniej. I jeste� wtedy kim� pomi�dzy. Pomi�dzy naj- i naj-. Pomi�dzy najlepszym i najgorszym, najwy�szym i najni�szym, najpierwszym i najostatnim. - Je�eli jestem po�rodku, pomi�dzy naj- i naj-, to znaczy, �e si�, wtedy nie wyr�niam. - To nie znaczy, �e nie wyr�niasz si�. Wyr�niasz si�. Jeste� zmuszony wyr�nia� si�. Jeste� kator�nikiem wyr�niania si�. W tym przypadku rzecz przedstawia si� nast�puj�co: poniewa� nie chcesz, bo l�kasz si� kra�cowo wyr�ni� si� albo nie mo�esz, bo nie masz po temu kwalifikacji, w�adzy, talentu, tupetu, bezwstydu i temu podobne - to wyr�niasz si� tak zwan� przeci�tno�ci�. �Ja jestem cz�owiek przeci�tny, cz�owiek zwyczajny, cz�owiek szary" wtedy m�wisz, nie bez swoistej zarozumia�o�ci. I swoiste swoje korzy�ci - z bycia szarym, z bycia przeci�tnym - wyci�gasz. Na przyk�ad maj�c uciech�, kiedy zlatuj� ze �wiecznika ci, kt�rym nie mo�esz, jawnie lub skrycie, nie zazdro�ci�, bo to s� ci, kt�rzy wyr�niaj�c si� bardziej, sprawiaj� tym samym, �e ty wyr�niasz si� mniej. Wi�c ich, kiedy s� na �wieczniku, dla swojej przyjemno�ci oklaskujesz, a kiedy z niego zlatuj� - dla swojej przyjemno�ci zadeptujesz. - Ale cz�owiek-nikt. Nie kim jest, lecz czym jest lub co to jest? - Cz�owiek-nikt to cz�owiek-kt�ry-rozumie, cz�owiek-kt�ry-jest-stanem-tw�rczym, cz�owiek- czyn, cz�owiek-trzy, cz�owiek-tu, cz�owiek-teraz, cz�owiek-fakt, cz�owiek-kwiat, cz�owiek-ptak, cz�owiek-s�o�ce, cz�owiek-in-flagranti, cz�owiek-rado��, cz�owiek-zado��, cz�owiek-kt�ry-nie-potrzebuje-nic. - Bardzo �adnie, bardzo �adnie, ale cz�owiek, kt�ry nic nie potrzebuje, to cz�owiek martwy. Cz�owiek �ywy, cz�owiek-�yw zawsze czego� potrzebuje, l wymy�la cuda, �eby swoje potrzeby zaspokoi�. Potrzeba jest motorem �ycia. Potrzeba jest matk� wynalazku. - Co si� tyczy ostatniego zdania, mo�na tak powiedzie�. Na kt�rym� tam miejscu z rz�du potrzeba jest matk� wynalazku. Mo�na to te� odwr�ci�: wynalazek jest matk� (czy ojcem) potrzeby. Ale pochylmy si� nad tym spokojnie i uwa�nie, i spr�bujmy przypatrzy� si� temu z bliska, a mo�e zobaczysz, �e potrzeba jest przede wszystkim, na pierwszym miejscu z rz�du, matk� potrzasku i mo�e zobaczysz, �e ten potrzask jest r�wnie� wynalazkiem i autorem tego wynalazku. Zobaczy�by� wtedy, �e potrzeba, wynalazek, wynalazca i potrzask - s� tym samym, jednym ustrojem, jedn� struktur�. Pos�uchaj. Potrzeba nie mo�e by� nigdy do ko�ca zaspokojona, bo �zaspokojona" potrzeba wywleka z siebie kolejne potrzeby niezaspokojone. To jest reakcja �a�cuchowa. To jest �a�cuch. Coraz d�u�szy i coraz pokr�tniejszy, i kt�ry nie mo�e nigdy si� od- �a�cuszy�. Kto potrzebuje, zawsze b�dzie potrzebowa�. Na samym ko�cu b�dzie jeszcze potrzebowa� lekarza, �eby ten przed�u�y� jego agoni�, a kiedy bezsilny cofnie si� lekarz, b�dzie potrzebowa�, �eby przyst�pi� do� ksi�dz, a kiedy cofnie si� ksi�dz, b�dzie potrzebowa� stolarza, a kiedy cofnie si� stolarz, b�dzie potrzebowa� grabarza, a kiedy cofnie si� grabarz, b�dzie potrzebowa� kamieniarza, a kiedy cofnie si� kamieniarz, b�dzie potrzebowa� �ez i �alu potomnych, i oby jak najd�u�szego trwania w ich pami�ci. A poza tym wszystkim i ponad tym wszystkim b�dzie potrzebowa� Boga, �eby go B�g kiedy� tam, w ko�cu ko�c�w, wskrzesi�. Wskrzesi� pod t� sam� postaci�, nieco mo�e zmodyfikowan�, ulepszon�, ale jednak t� sam�. Oto jak my�li, bo nie mo�e inaczej, ten kto potrzebuje. Czyli ty. Bo ty� jest swoim Ja i to ty potrzebujesz. I tylko takiego Boga mo�esz sobie wyobrazi� i tylko takiego uznajesz i adorujesz, kt�ry ci� wskrzesi pod t� sam� postaci�. Potrzebuj�ce Ja nie potrzebuje Boga- wskrzesiciela nie Ja. Ja potrzebuje wskrzeszenia Ja. Tylko takiego Boga potrzebuje i tylko po to, tylko w tym celu, tylko w tym interesie z nim handluje: �Ja w ciebie, Bo�e, wierz� z ca�ych si�; ja do ciebie naj�arliwiej modl� si�; ja ci� mi�uj� nad w�asne �ycie (a ty za to, kiedy umr�, moje �ycie kiedy� wskrzesisz; b�d� taki sam, ale inny, ale taki sam, ale dobry pi�kny czysty i b�d� �y� ca�y czas, ca�y czas, bez trosk, k�opot�w, zmartwie� cierpie� i z dala od tego strasznego pado�u)". Oto jak my�li Ja, bo nie mo�e inaczej. Ale ten B�g, w kt�rego wierzy Ja, jest tylko przed�u�eniem Ja, jego autoprojekcj�, w kt�r� Ja wierzy, �e jest czym� innym ni� Ja. B�g Ja to jest dalej Ja, to jest Ja idealne, Ja doskona�e, Ja boskie. Ale Ja to konflikt, to nieszcz�cie, to chaos, to wojna i Ja zdaje sobie niekiedy z tego spraw� i dlatego wymy�la przeciwie�stwa w postaci przymiotnik�w: idealny, doskona�y, boski. Wystarczy podstawi� pod Ja to, czym Ja jest (i z czego sobie niekiedy jednostronnie, cz�ciowo, p�ytko zdaje spraw�), a wi�c: konflikt, nieszcz�cie, chaos, �eby zobaczy�, jak to tragicznie absurdalnie wygl�da: konflikt idealny, nieszcz�cie doskona�e, chaos boski. Ale Ja tego nie widzi. Nie widzi, �e dwa to jeden. Nie widzi, �e Ja i nieJa, czyli on i jego B�g - to jest to samo: mentalno�� przebieraj�ca si� w werbalno�� i przebieraj�ca si� w moralno��, i przebieraj�ca si�, oczywi�cie, w niemora�no��. Bo to, co m�wi o sobie, �e jest moralne, jest tak samo niemoralne jak to, co nigdy nie powie o sobie, �e jest niemoralne, lecz zawsze o innych. I tak to Ja handluje z Ja, a przedmiotem, podmiotem targ�w i przetarg�w jest, rzecz ciemna, te� Ja. Bo czy da si� handlowa� z prawd�, z wieczno�ci�, z rzeczywistym, z nieznanym (niewa�ne, jak si� to nazwie, �adna nazwa tego nie jest tym; ka�da nazwa, ka�de s�owo jest nieuchronnie literatur�, czyli nie tym)? Z nieznanym, rzecz jasna, nie da si� handlowa�, w nieznane nie da si� wierzy� ani nie wierzy�, nieznanego nie da si� wyobrazi� sobie ani ba� si� tego, ani to lubi�, ani do tego zbli�a� si�, ani od tego oddala� si�, do nieznanego nie mo�na modli� si� ani pisa� wierszy, o nieznanym nie da si� marzy�, �ni� ani w og�le przylepi� do tego jakiejkolwiek my�li. Co za� tyczy si� cz�owieka-nikt, to nie jest tak, �e jest to cz�owiek martwy, dlatego �e nic nie potrzebuje. Ca�kowicie wr�cz inaczej. Cz�owiek-nikt to jest w�a�nie dok�adnie cz�owiek-�yw. On nie potrzebuje potrzeby jako motoru �ycia. On nie potrzebuje �y�. On �yje. - Mo�e. Ale �yje sam dla siebie. Jest zamkni�ty w kokonie w�asnego �ycia. - M�wisz: ��yje sam dla siebie", ale to jest zwrot, kt�rego nie da si� zastosowa� do cz�owieka-nikt. To jest zwrot, kt�ry daje si� zastosowa� wy��cznie do ciebie. M�wisz: �jest zamkni�ty w kokonie w�asnego �ycia" i to jest tak�e zwrot, kt�ry daje si� zastosowa� tylko i wy��cznie do ciebie. Cz�owiek-nikt nie ma nic, absolutnie nic, co by uznawa� za w�asne, za swoje. Cokolwiek �ma", ma to w spos�b niew�asny, ma to w spos�b niemaj�cy. Dlatego �pi spokojnie. Bo si� nie l�ka utraci� tego, czego naprawd� nie ma. Gdyby inaczej, nie by�by tym, czym jest. On nie ma nic w�asnego. On nie ma nic. On nie ma. On nie. Nie potrzebuje mie�. Inaczej m�wi�c, w cz�owieku-nikt w�a�ciciel jest pozbawiony w�asno�ci, jest wyzuty z wszelkiego posiadania. A tam gdzie nie ma posiadania, nie ma t i posiadacza. Nie da si� by� posiadaczem niczego. - Za��my. Ale cz�owiek, kt�ry nic nie potrzebuje, nie potrzebuje r�wnie� pomocy, czy� nie tak? - Nie potrzebuje nic. - Wi�c dobrze. Wi�c zapytuj�: czy cz�owiek, kt�ry nie potrzebuje pomocy, mo�e jej udzieli� drugiemu cz�owiekowi, kt�ry w�a�nie pomocy potrzebuje? Zapytuj�: �eby udzieli� komu� pomocy, czy� nie trzeba w jaki� spos�b samemu jej potrzebowa�, to znaczy rozumie�, czym jest pomoc i rozumie�, �e mo�na jej potrzebowa�? - Si� nie pochwali ci� za to, co� przed chwil� powiedzia�, gdy� nazbyt dobrze si� wie, jak bardzo niebezpieczne w konsekwencjach s� tego rodzaju praktyki normatywne, jak bardzo pochwa�a determinuje pochwalonego, jak bardzo go zwodzi, jak bardzo mu szkodzi, jak bardzo odwraca jego uwag� od poznawania siebie. Si� b�dzie w tym wzgl�dzie uwa�nym ca�y czas w ci�gu tych rozm�w. Ten, co go masz przed sob�, nie da ci cukierk�w do ssania, gumy do �ucia, ciasteczek do ciamkania. Da ci do jedzenia gwo�dzie, no�e, �yletki, roztopiony o��w, monstrualnie wielkie puszki konserw wype�nione po brzegi wszelkiego rodzaju nieczysto�ciami pochodz�cymi ze wszystkich cywilizacji wszystkich czas�w. Dlaczego? Bo wie dlaczego. Do ciebie nale�y prze�kn�� to wszystko lub nie. Je�eli b�dziesz s�ucha� uwa�nie, mo�esz to wszystko prze�kn�� ca�kowicie bezbole�nie. Pos�uchaj. Kto potrzebuje pomocy, nie rozumie sam siebie i wszystkiego, co za tym kryje si�. Nie rozumie zatem r�wnie�, czym jest pomoc, prawdziwa pomoc, tak jak niewidomy od urodzenia nie mo�e zrozumie�, co znaczy naocznie widzie�. Niewidomy mo�e sobie wyobra�a�, jak to jest, ale b�dzie to zawsze opis widzenia, nigdy bezpo�rednie prze�ycie. Niewidomy od urodzenia mo�e �widzie�" dotykiem, s�uchem, powonieniem, smakiem, ale nie mo�e widzie� oczami. Gdyby cho� raz w �yciu przejrza� na przeci�g jednej cho�by sekundy, to by zrozumia�, co znaczy widzie� oczami i ju� odt�d, b�d�c dalej �niewidomym", rozumia�by to wci��. W rzeczywisto�ci ten cz�owiek nie by�by ju� niewidomym. Naprawd� to nie mo�na wr�ci� do �lepoty. Nigdy. - Chwileczk�. Dlaczego ten, kto potrzebuje pomocy, ma by� niewidomym od urodzenia? Za��my, �e jest niewidomym w momencie, kiedy pomocy potrzebuje, ale to nie znaczy, �e od urodzenia pomocy potrzebowa�; to nie znaczy, �e nigdy nie widzia� na oczy, �e nie wie, �e nie pami�ta, jak to jest. kiedy si� widzi, czyli kiedy pomocy si� nie potrzebuje. - Kto potrzebuje pomocy, zawsze jej przedtem potrzebowa�, ca�y, ca�y czas, a jedynie sobie tego nie u�wiadamia�. Gdyby cho� raz w �yciu na przeci�g niesko�czonego u�amka sekundy nie potrzebowa� pomocy i u�wiadomi� to sobie w pe�ni, i by� stanem- niepotrzebuj�cym- pomocy, nigdy wi�cej pomocy by nie potrzebowa� i rozumia�by, czym jest prawdziwa pomoc. Temu, kto sam pomocy potrzebuje, mo�e wydawa� si�, �e rozumie, czym jest prawdziwa pomoc, i na pewno wydaje mu si� to, ale naprawd� nie rozumie i to w�a�nie dlatego, �e sam pomocy potrzebuje. Pochylmy si� nad tym i przypatrzmy si�, co cz�owiek potrzebuj�cy pomocy rozumie przez pomoc: s�owa wsp�czucia, wyrazy solidarno�ci, dobra rada, wszelkie tak zwane moralne wsparcie, pomoc fizyczna, pomoc finansowa, to znaczy pieni�na po�yczka lub pieni�ny dar, lub dar w innej najrozmaitszej postaci. - A czy� to nie jest pomoc? Jak mo�na bardziej pom�c? - Oczywi�cie, �e to jest pomoc. Ale m�wisz te�: �Jak mo�na bardziej pom�c?", co w jaki� spos�b �wiadczy o tym, �e zauwa�asz lub wyczuwasz niewystarczalno�� tej pomocy. Pytanie twoje dopuszcza mo�liwo�� wi�kszej pomocy, ale nie dopuszcza, nie przypuszcza, �e istnieje inna pomoc, radykalnie inna, fundamentalnie inna. Dopuszczasz: wi�cej wsp�czucia, wi�cej solidarno�ci, wi�cej wysi�ku, wi�cej po�wi�cenia, wi�cej dar�w, ale nie przypuszczasz, �e istnieje inna pomoc, co nie jest chwilowa, co nie jest czasowa, ulotna, przelotna, przemijalna. Co jest prawdziwa. Trwa�a. Niezniszczalna. - Nie rozumiem. C� wi�c by�oby prawdziw� pomoc� udzielon� drugiemu cz�owiekowi? - Uwolnienie go raz na zawsze od wszystkich jego l�k�w i ca�ego cierpienia. - To niemo�liwe. Zgadzam si�, �e by�aby to prawdziwa pomoc, najprawdziwsza, mo�na powiedzie�: wieczne w ramach czasowego �ycia zbawienie, ale to mit, to utopia, to po prostu niemo�liwe. Bo pytam: kto m�g�by drugiemu cz�owiekowi takiej pomocy udzieli�? Kto m�g�by mnie takiej pomocy udzieli�, �ebym ja z kolei m�g� udzieli� jej drugiemu cz�owiekowi, a on trzeciemu, a ja ju� czwartemu, a trzeci ju� pi�temu, a drugi ju� sz�stemu i tak dalej fali�cie i promieni�cie. Pytam: kto? - Nikt. Nikt ci� (nie) mo�e uwolni� raz na zawsze od wszystkich twoich l�k�w i ca�ego cierpienia. - No wi�c w�a�nie. M�wi�em, �e to niemo�liwe. C� to za rewelacja, �e nikt nie mo�e mnie uwolni� raz na zawsze od wszystkich moich l�k�w i ca�ego cierpienia! Tyle to i ja wiem. - Ot� pos�uchaj. Tyle to ty nie wiesz. Chodzi o to, �e w�a�nie nie wiesz. Nigdy naprawd� do samej g��bi i w ca�ej pe�ni, a raczej w ca�ej pr�ni sobie tego nie u�wiadomi�e�. Nigdy nie poszed�e� t� drog� do samego ko�ca. - Tak... by� mo�e... to jest bardzo mo�liwe, �e nigdy nie u�wiadomi�em sobie tego do samej g��bi. A... gdybym sobie to u�wiadomi�, to co? - Gdyby� to sobie w pe�ni u�wiadomi�, przesta�by� szuka� tanich, wulgarnych lub drogich, wyszukanych, wyrafinowanych pociech, uciech i ukoje�. Przesta�by� zag�usza� si� bezustannie i w k�ko byle czym i byle wszystkim, przesta�by� miota� si� na lewo, na prawo i po�rodku; spr�bowa�by� zatrzyma� si�, spr�bowa�by� stan�� nieruchomo oko w oko, twarz� w twarz z ca�ym �wiatem, nie oczekuj�c niczego od kogokolwiek i �adnego z nieba ratunku, i zada� sobie jedno pytanie. - Jakie pytanie? - To pytanie: je�eli nikt i nic nie mo�e mnie uwolni� raz na zawsze, ostatecznie, bezpowrotnie od ca�ego mojego cierpienia i od wszystkich moich l�k�w, i od l�ku przed �mierci� przede wszystkim - to mo�e ja sam mog� od tego wszystkiego uwolni� si�? To pytanie. I to pytanie (i wszystko, co si� w odpowiedzi na to pytanie kryje) mo�e ci podpowiedzie� cz�owiek-nikt. I to ju� nale�y do prawdziwej pomocy. Pokaza� drugiemu cz�owiekowi, unaoczni� mu jasno, prosto i dok�adnie, �e nikt i nic nie mo�e mu prawdziwie pom�c, to znaczy uwolni� go raz na zawsze od wszystkiego, co go m�czy, dr�czy, torturuje i - wcze�niej czy p�niej - morduje. Nikt i nic, a wi�c nie pozostaje nic innego i nikt inny, jak zda� si� na samego siebie. Obr�ci� si� do siebie. Bo wtedy, by� mo�e. Prawdziwie wi�c pom�c mo�na tylko negatywnie, nie pozytywnie. Pozytywnie mo�na komu� z�o�y� kondolencje, mo�na podarowa� Armii Zbawienia milion dolar�w, je�eli by�o si� tak nieuwa�nym, czyli tak nie�ywym, �e dopu�ci�o si� do zgromadzenia u siebie takiej sumy, kt�ra w taki czy owaki spos�b musi pochodzi� z eksploatacji bli�nich. Pozytywnie mo�na komu� dotrzyma� towarzystwa w ci�kiej chwili, ust�pi� miejsca w autobusie, przeprowadzi� �lepca przez ruchliw� ulic�, w razie jakiego� nag�ego wypadku udzieli� komu� pierwszej pomocy (znaj�c si� na rzeczy), zanim nadjedzie pogotowie, ratowa� ludzi i dobytek w czasie po�aru i sto tysi�cy innych rzeczy ma�ych i du�ych. I jest oczywiste, �e nale�y tak post�powa�, w ten naturalny, wr�cz organiczny spos�b. Wsp�czu� ludziom i dzieli� si� z nimi wszystkim, co ma si� za du�o. A macie tyle rzeczy za du�o! Nie wyobra�asz sobie nawet ile. Cz�owiek, kt�ry przy�apuje si� na tym, �e ma w szafie dwadzie�cia koszul i kt�ry nie rozdaje przynajmniej pi�tnastu w�r�d znajomych czy nieznajomych, o kt�rych mu wiadomo lub co do kt�rych mo�e domy�li� si�, �e s� biedni i �e maj� po jednej koszuli lub po p�torej - jest cz�owiekiem zgubionym. Tak zgubionym jak nie u�ywana bezcielesna koszula w czelu�ciach szafy. Ta koszula, jak i jej w�a�ciciel s�u�� jedynie do tego, �eby by� zjedzeni przez mole. To wszystko jest oczywiste. Rozwodzi� si� nad tym, to babra� si�, to m�ci� czyst� wod�. Wi�c jest pomoc pozytywna i jest pomoc negatywna. Nic nie ujmuj�c tej pierwszej trzeba powiedzie�, �e ta druga jest prawdziwa, gdy� w intencji swojej wykracza poza czasowo��. Pozytywnie mo�e pom�c ka�dy, oczywi�cie r�wnie� ka�dy cz�owiek-nikt. Negatywnie natomiast pom�c mog� tylko ludzie-nikt. Wy��cznie oni. I to jest odpowied� na twoje pytanie, czy cz�owiek-nikt, kt�ry sam pomocy nie potrzebuje, mo�e jej udzieli� drugiemu cz�owiekowi. Cz�owiek-nikt to jest w�a�nie cz�owiek-pomoc, pomoc chodz�ca, pomoc w�druj�ca, pomoc promieniuj�ca, rycerz pomocy. Mo�e pom�c i tak i tak, pozytywnie i negatywnie. Mo�e nawet pom�c pozytywnie i negatywnie jednocze�nie. - W jaki spos�b? - Pomagaj�c pozytywnie mo�e jednocze�nie obja�ni� czasowo��, a wi�c przemijalno��, u�amkowo��, u�omno�� swojej pomocy pozytywnej i w og�le wszelkiej pomocy pozytywnej, i dlaczego tak jest. Mo�e obja�ni� drugiemu cz�owiekowi, �e w wielu wypadkach naprawd� wcale nie potrzebuje on pomocy pozytywnej; spokojnie i precyzyjnie mo�e mu wyja�ni�, pokaza�, zdemaskowa�, zdemontowa� w nim te o�rodki, kt�re pomocy potrzebuj� i dlaczego jej potrzebuj�. - Dlaczego jej potrzebuj�? - Dlatego �eby m�c dalej wzywa� pomocy i dalej, i dalej, i bez ko�ca. Cz�owiek- nikt mo�e wyt�umaczy� drugiemu cz�owiekowi, �e udzielana tym o�rodkom pomoc pozytywna niczego raz na zawsze nie za�atwia, nie wykorzenia problemu, a jest jedynie pojeniem czego� czego istot� jest nienasycono��, jest nalewaniem wody do beczki bez dna, jest wr�cz podlewaniem chwastu, jest gaszeniem niszczycielskiego po�aru oliw�, a wi�c jest zaognianiem problemu. To wszystko mo�e obja�ni� cz�owiek-nikt drugiemu cz�owiekowi i to obja�nienie jest pomoc� negatywn� udzielan� mu jednocze�nie z pomoc� pozytywn�. Jest wy��czn� spraw� drugiego cz�owieka czy w takich wypadkach zadowoli si� on pomoc� pozytywn� (przynosz�c� mu niew�tpliwie kr�tkotrwa�� ulg�) i pu�ci grzecznie mimo uszu ca�� reszt�, czy te� nie, to znaczy, czy nastawi uszu i uwa�nie ws�ucha si� w obja�nienia cz�owieka-nikt. To obja�nianie jest te� negatywne. - Co to znaczy obja�nianie negatywne? - To co jest jasne, jest jasne. Jasno�ci nie da si� obja�ni�, obja�ni� dodatkowo. Jasno�� jest jasno�ci� i to wszystko. Cz�owiek-nikt mo�e obja�ni� mrok, negatywnie obja�ni� mrok. - Co to znaczy negatywnie obja�ni� mrok? - W nocy lub w pochmurny dzie� wszystko jest jednakowo pomazane czerni� lub szaro�ci�. Kiedy jest s�o�ce i kiedy nie jest przes�oni�te chmurami, wida� dok�adnie blask i cie�, wida� dok�adnie, czym jest jedno i czym jest drugie i gdzie jest jedno, i gdzie jest drugie. Wida� wyra�nie, �e tam, gdzie jedno, nie ma drugiego i odwrotnie. Tym s�o�cem i niesko�czonym lazurem nieba obsianym cudownymi bia�ymi ob�okami - jest rozumienie. To rozumienie to nie jest kaganiec o�wiaty. Cz�owiek rozumiej�cy nie mo�e go przekaza� cz�owiekowi nierozumiej�cemu. To jest rzecz nieprzekazywalna. - Dlaczego nieprzekazywalna? - Bo to rozumienie nie istnieje dla cz�owieka nierozumiej�cego. Gdyby dla niego istnia�o, ten cz�owiek wiedzia�by o tym, a wi�c by�by tym, by�by rozumieniem, by�by rozumny. Cz�owiek rozumiej�cy mo�e przekaza�, mo�e pokaza� cz�owiekowi nierozumiej�cemu, gdzie rozumienia nie ma, gdzie jest cie�, gdzie jest mrok, gdzie s� �lepe zau�y, b��dne ko�a, labirynty bez wyj�cia, gdzie jest samo j�dro ciemno�ci. Cz�owiek rozumiej�cy nie mo�e z cz�owiekiem nierozumiej�cym porozumiewa� si� blaskiem, jasno�ci�, a to dlatego, �e cz�owiek nierozumiej�cy jest w mroku i tylko w mroku, i jasno�� w og�le dla niego nie Istnieje. Jasno�� jest poza obr�cz�, poza zasi�giem mroku. Cz�owiek rozumiej�cy mo�e porozumie� si� z cz�owiekiem nierozumiej�cym wy��cznie w �wiecie tego drugiego, czyli w �wiecie mroku, czyli w g�uchych ciemno�ciach, czyli w nocy psychologicznej. W tej nocy psychologicznej cz�owiek rozumiej�cy, cz�owiek-nikt, jest tym, czym s� ksi�yc, gwiazdy, planety, komety i wszystko, co jarzy si� w nocy natury. W tej nocy psychologicznej negatywne obja�nianie tej nocy polega na tym, �eby pokaza� cz�owiekowi nierozumiej�cemu, cz�owiekowi-Ja, �e to, co jest czarne (a co cz�owiekowi-Ja wydaje si� by� nie ca�kiem czarne lub szare, lub wr�cz r�owe, lub wr�cz bia�e), jest naprawd� czarne. I cz�owiek-Ja, cz�owiek-Mrok mo�e to zobaczy�. I to wystarczy. - Wystarczy, �e cz�owiek nierozumiej�cy zobaczy mrok, mrok psychologiczny? - Ca�kowicie wystarczy. Wystarczy, �e zobaczy mrok. �e sam zobaczy. �e w sobie zobaczy. I wtedy, tylko wtedy obejmie go jasno��, rzeczywisto��, to-co-jest. Wielkie zdumienie staje si� wielkim ol�niewaj�cym, cudotw�rczym spokojem, a wielki ol�niewaj�cy, cudotw�rczy spok�j i solenno�� staj� si� prawdziw� tw�rczo�ci�, tw�rczo�ci� pocz�wszy od tego, co nie zosta�o stworzone, tw�rczo�ci� pocz�wszy od pocz�tku. Tak samo jest z mi�o�ci�. �eby sta�a si� mi�o��, wystarczy zobaczy�, czym mi�o�� nie jest. - Czym nie jest mi�o��? - Mi�o�� nie jest idealna, platoniczna, tragiczna, �lepa, szalona, boska, przyjacielska, rodzicielska, synowska, braterska, ma��e�ska. Mi�o�� nie jest afektem, emocj�, sentymentem. Mi�o�� nie jest brutalnym ani subtelnym, ani jakimkolwiek posiadaniem. Mi�o�� nie jest wulgarn� ani wyszukan� przyjemno�ci�. Mi�o�� nie jest czym�, czym mo�na handlowa�. Mi�o�ci nie mo�na sobie zaskarbi� ani jej tanio lub drogo, za bajo�sk� sum� kupi�, naby� na w�asno�� i zamkn�� pod kluczem. Mi�o�� nie jest czyja�. Mi�o�� nie nak�ada obr�czki i nie �ci�ga obr�czki. Mi�o�� nie po�lubia ani si� nie rozwodzi. Mi�o�� nie w��czy si� po s�dach. Mi�o�� si� nie procesuje. Mi�o�� nie przysi�ga i nie krzywoprzysi�ga. Mi�o�� nie potrzebuje zapewnie� o lojalno�ci, wierno�ci, wzajemno�ci. Mi�o�� nie potrzebuje wdzi�czno�ci. Mi�o�� nie dzieli si� na osobow� i bezosobow�. Mi�o�� nie jest rozdarciem pomi�dzy jednym a drugim ani pomi�dzy jednym a wszystkim. Mi�o�� nie jest wyborem. Mi�o�� nie jest powtarzaniem. Mi�o�� nie jest nawykiem. Mi�o�� nie jest pami�ci�, wspomnieniem, marzeniem. Mi�o�� nie jest fotografi�, wizerunkiem, obrazem, rze�b�, p�askorze�b�, �adnym przedstawieniem plastycznym. Mi�o�� nie jest my�l�. Mi�o�� nie jest �wiadomo�ci� mi�o�ci. Mi�o�� nie jest wyznaniem mi�o�ci. Mi�o�� nie jest opisem mi�o�ci. Mi�o�� nie jest zaprzeczeniem seksu. Mi�o�� nie jest zaprzeczeniem niewinno�ci. Mi�o�� nie jest po��dliwo�ci�, lubie�no�ci�. Mi�o�� nie jest wstrzemi�liwo�ci�, umartwianiem si�, ascez�. Mi�o�� nie jest nakazem, rozkazem, zakazem. Mi�o�� nie jest skutkiem przyczyny ani przyczyn� skutku. Mi�o�� nie jest zawi�ci�, zazdro�ci�, m�ciwo�ci�. Mi�o�� nie jest cierpieniem. Mi�o�� nie jest przede wszystkim s�owem. �adnym s�owem. Ani tym co na pseudopocz�tku, ani tym, co tutaj. Gdyby mi�o�� by�a s�owem, zosta�aby zaduszona pod lawin� znacze�, interpretacji, spekulacji, kombinacji, kt�re - na to s�owo zwalaj� si�. Tak w�a�nie zduszone, zd�awione, zmia�d�one jest s�owo mi�o��. W �wiecie s��w s�owo mi�o�� nie znaczy nic. M�wi�c inaczej, znaczy to, co komu podoba si�, co kto chce, co komu �lina na j�zyk. W �wiecie s��w, czyli w �wiecie ludzi-s��w s�owo mi�o�� ocieka posiadaniem, po��daniem, chciwo�ci� tych, co chc�. Ale mi�o��, rzecz jasna, nie jest s�owem. Mi�o�� jest spontanicznym, bezinteresownym czynieniem mi�o�ci, tak, jak s�once jest spontanicznym, bezinteresownym promieniowaniem s�oneczno�ci. S�o�ce jest s�o�cem w �wiecie heliosowym, mi�o�� jest s�o�cem w �wiecie ksi�ycowym. S�o�ce jest s�o�cem w �wiecie jasno�ci, mi�o�� jest s�o�cem w �wiecie ciemno�ci. - Jaki ma sens cierpienie, je�eli ma sens? - Pos�uchaj. Gdyby cierpienie nie mia�o sensu, jedna jedyna �za zala�aby najwi�ksze piramidy, najbardziej wyg�rowane panteony, najwy�sze w najwy�sze w najwy�szych g�rach po�o�one obserwatoria astronomiczne. I prawdziwie ci si� m�wi: jedna jedyna ludzka �za zalewa to wszystko. Ale nie dlatego, �e nie ma ona sensu, lecz dlatego, �e ma ona sens, to wszystko za� prawdziwego sensu nie ma. Bo sens zalewa bezsens. Nie odwrotnie. Patrz, tysi�ce lat cywilizacji, najwi�ksze osi�gni�cia kulturowe, naukowe, techniczne i tak dalej nie wymaza�y ludzkiej �zy. Dlaczego? Dlaczego? Po trzykro�: dlaczego? Gdyby mog�y j� wymaza�, ju� dawno by j� wymaza�y. Ju� dawno. Ale nie wymaza�y. I prawdziwie ci si� m�wi: nigdy nie wyma��. Ta �za jest jedynym kamieniem w�gielnym, na kt�rym stoi ca�e kr�lestwo szcz�cia cz�owieka t� �z� roni�cego. Ten cz�owiek mo�e siebie pozna�, mo�e pozna�, dlaczego p�acze i tylko wtedy przestanie p�aka�. Zap�acze w�wczas ostatni raz, ale z niewymownej i nie ko�cz�cej si� rado�ci. Cierpienie ma g��boki sens. Cierpienie ma taki sens jak rzeka, co nagle przecina ci w poprzek drog�. Nie ma mostu, nie ma brodu, nie ma promu, nie ma materia�u ni narz�dzi do zbudowania tratwy. Ty masz dosta� si� na drugi brzeg, �eby i�� dalej. Masz to zrobi�, wszak rzeka przeci�a ci drog�, zatem twoja droga nie ko�czy si� na tym brzegu, tu nie jest meta, bo wtedy si� nie m�wi�oby, �e rzeka przeci�a ci drog�. Wi�c twoja droga prowadzi przez rzek� i dalej, ju� po tamtej stronie. Nie mo�esz zrobi� nic innego, jak rzek� przeby�. - Czy nie ma sposobu na omini�cie rzeki, to znaczy na unikni�cie bezpo�redniego kontaktu z wod�? Czy nie mog� i�� w bok, w lewo czy w prawo, a� do napotkania mostu lub przewo�nika z �odzi�? - Rzeka przeci�a ci drog�. Je�eli ta rzeka jest na twojej drodze, to znaczy, �e ta rzeka jest twoj� drog�. Przebycie tej rzeki nale�y do twojej drogi. Je�eli wykonasz obr�t o dziewi��dziesi�t stopni i p�jdziesz w bok, w lewo czy w prawo, to znaczy, �e z drogi zbaczasz. Je�eli obr�cisz si� na pi�cie o sto osiemdziesi�t stopni i ruszysz, to znaczy, �e z drogi zawracasz. Je�eli usi�dziesz na brzegu, na tym brzegu i zaczniesz liczy� sekundy, to znaczy, �e twoja droga urywa si�. Ta droga to droga do �ycia. Wi�c albo idziesz do �ycia, albo nie. Je�eli tak, musisz rzeke przeby�. Musisz cierpienie przecierpie�. Tylko tak je przekroczysz i zostawisz na zawsze za sob�. - A je�eli nie umiem p�ywa�? - Gdyby� umia� p�ywa� i mo�e jeszcze jak ryba, jakim cierpieniem by�oby dla ciebie przep�yni�cie rzeki? By�oby to dla ciebie tym samym, co spacerowanie po ziemi, po ��ce pe�nej kwiat�w. Gdzie tu wtedy m�wi� o cierpieniu? Gdzie tu wtedy pyta�, czym jest cierpienie i jaki ma sens? - Wi�c mam wej�� do wody, nie umiej�c p�ywa�? - Czy mo�esz nauczy� si� p�ywa� bez wody? - Ale przecie� mog� si� utopi�! - Utopi� si� mo�esz stoj�c na brzegu i nie skacz�c do wody. I zaiste, wtedy topisz si�, wtedy toniesz. - Kiedy? - Kiedy stoisz na brzegu i nie skaczesz do wody. - Nie rozumiem. - Kiedy skoczysz naprawd� do wody, oczywi�cie ju� nie b�dzie ci� wtedy na brzegu. Ju� nie b�dzie: "Ja i woda", nie b�dzie: "tu i tam", nie b�dzie: "Ja tu na brzegu - a tam woda". Ciebie ju� nie b�dzie. B�dzie tylko woda. Kto mia�by wtedy utopi� si�? W wodzie wszystko jest wod�. W ogniu wszystko jest ogniem. W cierpieniu wszystko jest cierpieniem. Wchodz�c naprawd� w cierpienie, przestajesz by� sob�, stajesz si� cierpieniem, stanem cierpienia: wtedy ju� nie ma z jednej strony cierpienia, a z drugiej strony: "mnie, kt�ry cierpi�". Jest tylko cierpienie. Ale czy cierpienie istnieje niezale�nie, oddzielnie od osoby cierpi�cej? Nie istnieje. A wi�c je�eli nie ma osoby cierpi�cej, to i cierpienia wtedy nie ma. - Dlaczego z jednej strony jest �ycie wewn�trzne, a z drugiej strony �ycie zewn�trzne? I czy m�g�by cz�owiek wewn�trzny i cz�owiek zewn�trzny by� jednym, jak marzy� o tym Sokrates? - Nie musi o tym marzy� si�. Ca�kowicie wr�cz inaczej. Mo�na to zobaczy�. Mo�na to skonstatowa�. Cz�owiek wewn�trzny i cz�owiek zewn�trzny jest jednym. To jest fakt. Ale kto�, kto o tym marzy, nie mo�e tego zobaczy�. Nie mo�e tego skonstatowa�. Nie mo�e by� jednym. Marzeniem swoim tworzy podzia� i stawia po�rodku wysoki i nie do przebicia g�ow� i sercem mur. - Ale ten podzia� istnieje obiektywnie, Ten mur to jest co� obiektywnego. Widzi si� go. A� s�yszy si� go. Raz po raz na niego si� nadziewam i obijam, obt�ukuje on g�ow� i serce. - O tym. co jest obiektywne, ty nie mo�esz nic powiedzie�. Ty mo�esz porusza� si� wy��cznie w �wiecie subiektywnym. - A to dlaczego? Dlaczego mog� porusza� si� wy��cznie w �wiecie subiektywnym? - Dlatego, �e mo�esz operowa� jedynie poczynaj�c od centrum, od osi, od o�rodka, wok� kt�rego wszystko si� kr�ci. Tym o�rodkiem, tym �rodkiem, tym p�pkiem �wiata jeste� oczywi�cie ty. I tak dla ciebie wszystko jest subiektywne, poniewa� tam, gdzie jest centrum, wszystko jest do tego centrum sprowadzone. Tam, gdzie jest centrum, okr�g nie istnieje; tam, gdzie jest centrum, to centrum jest wsz�dzie. - Ale� to jest dok�adnie to, co m�wi� Pascal o Bogu: centrum wsz�dzie, okr�g nigdzie. - Wierz�c, �e m�wi o Bogu, m�wi� o sobie (i o tobie), m�wi� o Ja. Wierz�c, �e m�wi o obiektywnym, m�wi� o subiektywnym, z nadzwyczaj rzadko spotykan� precyzj�. M�wi�c inaczej, tam, gdzie jest podmiot, nie ma przedmiotu, nie ma obiektu. Tam, gdzie subiektywno��, nie ma obiektywno�ci. I odwrotnie. Obiektywno�� jest tam, gdzie nie ma centrum. �adnego centrum. Obiektywno�� to wolno��, r�wno�� i braterstwo. Ale te prawdziwe. Tobie nieznane. W �wiecie obiektywnym podzia� na �ycie wewn�trzne i �ycie zewn�trzne nie istnieje. Nie istnieje ten mur ani �aden inny. Mur istnieje w twoim �wiecie. Mur pomi�dzy tob� a reszt� �wiata. Ty� jest swoim Ja. Istot� twoj�, twoj� zasad� konstytutywn� jest podzia�. Ty jeste� dzielaczem. Ty wszystko dzielisz, bo ka�dy podzia� ci� mno�y. Ty podzieli�e� cz�owieka na wewn�trznego i zewn�trznego, a ludzi na kolory, odcienie, klasy, kasty, klany, stany, narody nie zjednoczone, warstwy, poziomy, tarasy, wyznania, uznania, rozeznania, orientacje, sekty i co tam jeszcze zosta�o. Ty podzieli�e� glob na posiad�o�ci wiejskie, miejskie, podmiejskie, zamorskie, konkwistadorskie, kolonialne, neokolonialne, latyfundia, maj�tki, posesje, rancza, pola, p�lka, poletka, parcele, place i co tam jeszcze zosta�o, prawie ju� nic nie zosta�o, nawet lody Antarktydy posz�y pod n�. Ty wymy�li�e� dwunastomilow� stref� tak zwanych w�d terytorialnych (wody terytorialne!), �eby j� rozci�gn�� do pi��dziesi�ciu mil, a obecnie ju� do dwustu i na tym nie poprzestaniecie. Ty postawi�e� bariery, szlabany, parkany, parawany, s�upy, tablice, p�oty z kamieni, pali, sztachet, bambus�w, kaktus�w, drutu zwyk�ego, drutu kolczastego, drutu elektrycznego, �elazne kurtyny, wszystkie przeszkody pomi�dzy cz�owiekiem i cz�owiekiem oraz pomi�dzy cz�owiekiem i natur�. Ty oddzieli�e� z��czonych w mi�osnym obj�ciu m�czyzn� i kobiet�, ty odgrodzi�e� ziemi� od nieba, ty pomiesza�e� j�zyki. Ty wszystko pomiesza�e�, pom�ci�e�, podzieli�e�. �ycie nawet, podzieli�e� je na �ycie i �mier�. - Czy jest jakie �ycie po �mierci? - �ycie po �mierci jest dla tych, kt�rzy umieraj� przed �mierci�, kt�rzy umieraj� za �ycia. - Nie rozumiem. - Nie rozumiesz, ale nie mo�esz tego powiedzie�. - Czego? - Tego, �e nie rozumiesz. - Dlaczego? - Dlatego �e nie wiesz, czego nie rozumiesz, wi�c jak mo�esz powiedzie�, �e tego nie rozumiesz? Nie mo�esz tego powiedzie�. �eby m�c powiedzie�, �e si� czego� nie rozumie, jest nieodzowne wiedzie�, o co chodzi, jest nieodzowne wiedzie�, w czym rzecz. Ale kiedy si� wie, w czym rzecz, to ju� si� tym samym rozumie. Tak wi�c tak: kiedy si� rozumie, mo�na powiedzie�, �e si� rozumie, kiedy za� nie rozumie si�, nie mo�na nawet powiedzie�, �e nie rozumie si�. Nie mo�na nic. �ycie po �mierci jest dla tych, kt�rzy umieraj� przed �mierci�, to znaczy kt�rzy umieraj� za �ycia. Albo to jest dla ciebie jasne, albo nie jest; albo to rozumiesz, albo nie. Innych, kompromisowych rozstrzygni�� nie ma. Je�eli rozumiesz - rozumiesz; je�eli nie rozumiesz - nie mo�esz nawet powiedzie�, �e nie rozumiesz. Nie mo�esz powiedzie�, �e nie rozumiesz, w�a�nie dlatego, �e nie rozumiesz, �e nie wiesz, o co chodzi, �e nie wiesz, w czym rzecz. - Wi�c co mam powiedzie�? - A czy trzeba zawsze co� powiedzie�? Czy trzeba zawsze ha�asowa�? Kiedy nie ma si� nic do powiedzenia, co mo�na powiedzie�? - Jakie jest to �ycie po �mierci, co jest dla tych, kt�rzy umieraj� przed �mierci�, to znaczy kt�rzy umieraj� za �ycia? - Daremne pytanie, puste, pr�ne. �adne pytanie. Ale ci si� odpowie, bo mo�e przez to zdasz sobie spraw�, jak bardzo twoje pytanie jest daremne. �ycie po �mierci dla tych, kt�rzy umieraj� przed �mierci� - to �ycie wieczne. To wieczno��. - Wieczne trwanie? - Trwanie jest czasem. Trwanie jest przemijaniem. Trwanie jest rozk�adem. Wieczno�� nie jest rozk�adem. Nie jest gniciem. - Czym jest wieczno��? - Dla ciebie wieczno�� jest czasem. Ty� jest swoim Ja. Ty poza czas nie si�gasz. Ty z kot�a czasu wyj�� nie mo�esz. Dla ciebie wszystko jest czasem. Bo ty� jest czasem, a czas jest tob�. Dla ciebie nawet wieczno��, kt�r� przeciwstawiasz czasowi, jest czasem. - Czy� wieczno�� nie jest przeciwie�stwem czasu? - Wieczno�� nie jest przeciwie�stwem niczego. - Wi�c czym jest? - Dla ciebie jest przeciwie�stwem czasu, wi�c jest czasem. - Ale czym jest naprawd�? - Naprawd� jest tym-co-jest. - Czym jest to-co-jest? - Tym, czym jest. - Ale jakie jest? Jakiego rodzaju? - Nie jest jakie�. Nie jest jakiego� rodzaju. - Wi�c nijakie? - Nijakie te� jest jakie�. - Wi�c nie jest jakie�? - Nie jest jakie�. - Nie jest pi�kne? - To jest pi�kno. Nie m�wi si� o pi�knie, �e jest pi�kne, o jasno�ci, �e jest jasna, o m�dro�ci, �e jest m�dra. Nie m�wi si� o gwie�dzie, �e gwie�dzista, o promieniu, �e promienny, o li�ciu, �e li�ciasty, o wodzie �e wodnista. Pi�kno jest pi�knem, jasno�� jasno�ci�, gwiazda gwiazd�, promie� promieniem, li�� li�ciem, a woda wod�. Nawet powiedzie�: woda jest wod�, to powiedzie� za du�o. Nawet powiedzie�: woda, to powiedzie� za du�o. Bo s�owo �woda" oczywi�cie nie jest wod�. To, co prawdziwe, to fakt: woda. Wszystko inne, co jest �o wodzie", ��cznie ze s�owem �woda" - jest fa�szywe, jest poza wod�. I poza l�dem. - Jednym chocia� s�owem, jak mo�na by okre�li� to-co-jest? - Niewys�owione. Nie da si� �adnym s�owem tego okre�li�. Ka�de s�owo nieuchronnie jest literatur�. Lepsz� czy gorsz�, grafoma�sk� czy genialn� - tylko literatur�. Czyli nie tym. Nie da si� wy�piewa� najpi�kniejszej piosenki. - Co jest najpi�kniejsz� piosenk�? - Dlaczego powtarzasz si�? Chcesz s��w? Oto je masz: najpi�kniejsza piosenka to piosenka najpe�niejsza i kt�ra zarazem nigdy nie jest najpe�niejsza, i dlatego jest wieczna, i dlatego nie da si� jej wy�piewa�. Najpi�kniejsza piosenka to �piewaj�ca si� za ka�dym razem inna, nowa, najpe�niejsza i najpi�kniejsza piosenka, i dlatego nie da si� jej zapisa� ani na papierze nutowym, ani na ta�mie nagraniowej, ani na ta�mie pami�ciowej. Wszystko co zapisze si�, co zarejestruje si�, jest ju� stare, a piosenka jest ju� m�oda. Nie da si� jej wy�piewa�. Da si� ni� by�. I �piewa�. Ka�da �ywa rzecz ni� jest. I �piewa. Ale to s� tylko s�owa. Najpi�kniejsza piosenka jest bez s��w. - Je�eli to-co-jest jest wieczno�ci�, a wieczno�� nie jest trwaniem, to znaczy �e to-co-jest nie jest trwaniem. - To znaczy. - Wi�c to-co-jest nie trwa? - To-co-jest nie trwa. To, co trwa, nie jest trwa�e, przemija, wi�c naprawd� wcale nie jest. To, co nie jest, musi trwa�. To-co-jest nie musi trwa�, nie musi nic; nie musi nawet by�. To-co-jest jest, ale nie musi by�. To-co-jest jest. I to jest wieczno��. Wieczno�� jest. Wieczno�� nie trwa i dlatego jest, i dlatego jest trwa�a. Nieprzemijalna. - Czy teraz jest wieczno��? - Oczywi�cie. - A w tej chwili? - W tej chwili oczywi�cie nie. - A teraz? - Teraz oczywi�cie jest. - Wi�c jak to jest? Czy to jest jednym z atrybut�w wieczno�ci, �e w jednej chwili jest, a w drugiej chwili nie jest? - Wieczno�� nie ma atrybut�w. O tym przed chwil� m�wili�my. Widzisz, jak s�uchasz? S�yszysz, jak s�uchasz? W jednej chwili ani w drugiej chwili wieczno�ci nie ma. Chwila to czas. Czas to przesz�o��. Teraz to nie chwila, to nie czas, to nie przesz�o��. Teraz to wieczno��. I teraz. I teraz. I �adne teraz nie jest skutkiem poprzednich teraz-�w ani przyczyn� nast�pnych. Wieczno�� to wiecznie nowe teraz. - Czym jest prawda? - Prawda jest prawd�. Niczym wi�cej, niczym mniej. Prawda jest faktem. - Czy jest jedna prawda, czy wi�cej prawd? - Prawda jest jedna i zawsze nowa. Prawda jest �ywa. �ycie si� nieustannie zmienia i wszystko, co �yje w �yciu, �yje zawsze po raz pierwszy w �yciu. Prawda jest jednorazowa. Prawda si� nie powtarza. Prawda jest niepowtarzalna. I uwaga: prawda jest niepowtarzalna i zarazem jest nieprzemijalna. Oto jak �a�o�nie wygl�da, jak �a�o�nie brzmi usi�owa� wyrazi� to s�owami. - Czy mo�na pozna� prawd�? � je�eli tak, to jak? - Prawd� mo�na poznawa�. Jak? W biegu, w ruchu. To znaczy by� tym biegiem, by� tym ruchem. Kto�, kto jest tak nieruchomy jak ca�a nauka, nie mo�e poznawa� ruchu. Nieruchome �poznaje" nieruchome. Z poznawaniem prawdy to nie ma nic wsp�lnego. Prawda jest zawsze nowa, jest poza czasem, nie da si� jej unieruchomi� i dlatego nie reaguje na metod� do�wiadczaln�. Prawd� mo�na by� i si� poznawa�. To poznawanie jest �ywe i jest niesko�czone. - Czy prawda jest wieczna? - Si� widzi, si� s�yszy, �e nie chcesz zaniecha� daremnych pyta�. Daremnych, bo odpowiedzi na te pytania nie mog� do ciebie dociera�. Czy prawda jest wieczna? Prawda jest wieczno�ci�. - I wieczno�� nie jest przeciwie�stwem czasu? - Wieczno�� nie jest przeciwie�stwem niczego. - Wynika z tego logicznie, �e prawda nie jest tak�e przeciwie�stwem k�amstwa. - Prawda, oczywi�cie, nie jest przeciwie�stwem k�amstwa. - To co w takim razie jest przeciwie�stwem k�amstwa? - Nic nie jest przeciwie�stwem k�amstwa, bo-s�owo k�amstwo nic nie oznacza. Czego� takiego jak k�amstwo w og�le nie ma. Ani - rzecz jasna - w porz�dku �ycia, ani � rzecz ciemna � w chaosie s��w. - Nie ma k�amstwa? - Nie ma. - Ludzie nie k�ami�? - Nie k�ami�. - Ale jak�e� to? Ja sam, wyznaj� ze wstydem, niejednokrotnie sk�ama�em. - Nie sk�ama�e�. K�amstwo musia�oby negowa� fakt. Prawda jest faktem, K�amstwo musia�oby zatem negowa� prawd�. C� by to by�a za prawda, kt�r� mo�na by zanegowa�! To by nie by�a prawda. Prawdy nie da si� zanegowa�. Faktu nie da si� zanegowa�. - Kiedy m�wi�, �e co� by�o, a tego nie by�o albo odwrotnie: kiedy m�wi�, �e czego� nie by�o, a to by�o, albo kiedy m�wi�, �e co� by�o tak, a w rzeczywisto�ci by�o inaczej - czy� to wszystko nie s� k�amstwa? - To wszystko s� wymys�y. Ty� jest swoim Ja. Ty wymy�lasz. Ty jeste� wymy�laczem. Istot� twoj� jest wymys�. Wzi��e� si� z tego. To, co ty nazywasz k�amstwem, jest czym� niesko�czenie gorszym, ni� to ci si� wydaje. Jest brakiem powagi, jest brakiem wra�liwo�ci, jest przejawem l�ku, jest stwarzaniem chaosu, wi�c powi�kszaniem chaosu panuj�cego, jest prowadzeniem wojny �ycia codziennego, kt�ra przebiera si�, wcze�niej czy p�niej, w wojn� og�lno�wiatow�: totaln� masakr�. Oto czym jest tak zwane k�amstwo i co wielu ludzi poczytuje za rzecz niekiedy wr�cz humanitarn�. - Czym jest fakt? - Fakt jest oczywisto�ci�. Fakt jest konstatacj� faktu. - Czy fakt nieskonstatowany jest faktem? - Nie da si� powiedzie�: fakt nieskonstatowany. Jedno s�owo wyklucza drugie. - Co to znaczy, �e faktu nie da si� zanegowa�? - Jest fakt. Na przyk�ad drzewo. Drzewo mo�na nazwa�: d�b, lipa, sosna, brzoza; drzewo mo�na narysowa�, namalowa�, nawet wyrze�bi� (co jest ju� jawn� perwersj�), o drzewie mo�na napisa� wiersz, drzewo mo�na sfotografowa�, mo�na zmierzy� jego wysoko��, obw�d pnia, mo�na ustali� jego tak zwany wiek (drzewo oczywi�cie wieku nie ma); wok� drzewa mo�na biega�, pod drzewem mo�na si� zdrzemn�� lub schroni� przed deszczem (w czasie burzy z piorunam