8265
Szczegóły |
Tytuł |
8265 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8265 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8265 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8265 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Jerzy Rzymowski
Gdzie diabe� m�wi dobranoc
Jerzy Rzymowski (1975) � Z r�nym powodzeniem studiowa� bibliotekoznawstwo,
dziennikarstwo oraz
reklam�. Wsp�tworzy� r�wnie� dla TVP1 cykl program�w dla dzieci �owcy przyg�d i
wsp�prowadzi� audycj�
�Dzikie Pola� na antenie Radiostacji. Jest maniakiem muzyki filmowej.
Opowiadanie Gdzie diabe� m�wi dobranoc zaczyna si� tak, jak radzi� Alfred
Hitchcock: od trz�sienia ziemi. W
ka�dym razie na pewno trz�sieniem ziemi w ameryka�skim miasteczku mo�na nazwa�
msz�, w czasie kt�rej
pastor przebija swe d�onie gwo�dziami! A potem jest r�wnie ciekawie...
Podzi�kowania dla Ma�ka
Jurewicza za wszystkie bezcenne
uwagi do tekstu
Springville, SC; niedziela, godz. 9:16
Wielebny Chadwick by� elokwentnym kaznodziej� � to mu trzeba przyzna�. Fakt, �e
jego kazania trafia�y w pr�ni�, nie wynika�,
zdaniem Powella, ze szczeg�lnej zatwardzia�o�ci grzesznik�w w mie�cie. Po prostu
mieszka�cy Springville osi�gn�li ten poziom
r�wnowagi, gdzie wypleniaj�c jeden grzech powszedni, wpadasz z braku lepszego
zaj�cia w inn� rutyn�. Rzucasz palenie � zaczynasz
si� ob�era�. Masz dosy� lenistwa � zaczynasz si� k��ci� z s�siadami. Szeryf
wiedzia�, �e kiedy nabo�e�stwo si� sko�czy, pastor b�dzie
�wi�ci� dzie� �wi�ty przybijaniem obluzowanych desek na dachu starego ko�ci�ka.
Zanim drobny, wczesnojesienny deszczyk przerodzi
si� w co� powa�niejszego i wierni zaczn� przychodzi� do �wi�tyni w
nadmuchiwanych mankietach. M�otek i gwo�dzie le�a�y na
ambonie, tu� obok Pisma �wi�tego.
Wielebny by� chyba jednak �wiadomy stanu rzeczy w mie�cie, gdy� kazanie by�o
w�a�nie o rutynie. Powell zauwa�y�, �e pastor
wyg�asza je z wyj�tkowym o�ywieniem � brak post�p�w w duchowym udoskonalaniu
Springville chyba da� mu si� we znaki.
� Wydaje wam si�, �e drobne potkni�cia s� bez znaczenia � m�wi�. � �e ma�e
grzeszki nie obchodz� Boga. �e mo�na przymkn��
oko, bezkarnie troch� si� zaniedba�, przesta� czuwa�. Czy tak w�a�nie uwa�acie?
Ot� jeste�cie w b��dzie. Ka�dy wasz grzech jest
zdrad�, kt�ra b�dzie wam policzona. Ka�dego dnia Chrystus cierpi za wasze winy,
gdy wy beztrosko przybijacie Go codziennie na nowo
do krzy�a. Ka�dy wasz grzech jest jak uderzenie m�otkiem w gw�d� wbijany w Jego
cia�o...
Powell wpatrywa� si� w pastora w os�upieniu i dopiero po chwili dotar�o do niego
znaczenie tego, co widzi. Poderwa� si� z miejsca i
zacz�� biec w stron� ambony, wiedz�c ju�, �e nie zd��y.
� BANG! � d�ugi gw�d� wbi� si� w d�o� siwow�osego duchownego jak w mas�o. �
BANG! � drugi krzyk i drugie uderzenie
m�otka � To s� wasze grzechy! BANG! � trzeci cios, z pe�nego rozmachu. Krew
�cieka po d�oni na le��c� obok Bibli�. Ludzie
krzycz� i podrywaj� si� z miejsc � Krzy�ujecie swego Boga! BANG! BANG!
Dobieg� wreszcie i wyrwa� m�otek z r�ki wielebnego. To by�o wr�cz nierealne,
jakby dzia�o si� gdzie� poza nim. Chadwick zastyg� jak
posta� z obrazu religijnego � z szeroko otwartymi oczami, jedn� r�k� opart� o
ambon�, a drug� w g�rze jak w kaznodziejskim
uniesieniu. Chryste, to przecie� w�a�nie by�o kazanie. Ale bohaterowie
religijnych obraz�w raczej nie przybijali si� do ambon...
� Chadwick! Wielebny! � Powell chwyci� pastora za ramiona i bezceremonialnie nim
potrz�sn��. � Prosz� na mnie spojrze�. Co si�
dzieje? � rozejrza� si� po ludziach i wy�owi� z otaczaj�cego go �cisku sylwetk�
miejscowego lekarza � Jacob, zr�b co� z tym. On
krwawi. Na lito�� Bosk�, ludzie zr�bcie troch� miejsca! Chadwick, czy wielebny
mnie s�yszy?
Rozszerzone �renice pastora zogniskowa�y si� na twarzy szeryfa. P�niej
spojrzenie powoli przenios�o si� na zakrwawion� d�o�.
Wielebny Chadwick zacz�� krzycze�.
Tyle w kwestii rutyny. Ostatni przypadek, kiedy Powell mia� w Springville
cokolwiek wi�cej do roboty, przydarzy� si� kilka �adnych lat
temu. Nie �eby narzeka�, ale u�wiadomi� sobie, �e teraz, kiedy trzeba by�o
zadzia�a�, brak mu dla odmiany innych nawyk�w � tych,
kt�re pozwalaj� str�owi prawa sprawnie dzia�a� w sytuacji kryzysowej.
Jacob przepchn�� si� przez st�oczonych ludzi i zaopiekowa� si� pastorem. Szeryf
musia� upora� si� z wiernymi. Gdy t�umaczy� im
zas�yszanym w filmach tonem, �e �prosz� si� rozej��, prosz� nie robi�
zbiegowiska, tu nie ma nic do ogl�dania�, patrzy� na znajome
twarze i zastanawia� si� mimowolnie, ile jest w nich wsp�czucia dla wielebnego,
a ile gapiowskiej ��dzy sensacji. Najp�niej za
godzin� o zdarzeniu dowie si� ca�e miasto. Ciekawe, na jak d�ugo wystarczy
tematu do rozm�w?
Krzyk za plecami przeszed� w monotonny j�k. �Rozejd�cie si�, przepu��cie ich do
zakrystii�. R�k� trzeba si� szybko zaj��. Co mu
odbi�o? Za du�o my�l�. Tak si� to zaczyna. Ludzie w ma�ych miasteczkach takich
jak Springville, gdzie diabe� m�wi �dobranoc�, �yj�
tym samym rytmem przez d�ugie lata, a� pewnego dnia kto� ma dosy� i strzela
sobie w �eb albo zabija siekier� ca�� rodzin�.
Stoj�c obok ambony, Powell dostrzeg� nad g�owami rozchodz�cych si� niech�tnie
ludzi, jak z jednej z ostatnich �awek podnosi si�
pojedyncza posta� � jedyna, kt�ra przez ca�y czas nie ruszy�a si� z miejsca � i
kieruje si� do wyj�cia. W �wietle wpadaj�cym przez
drzwi widzia� tylko szczup�� sylwetk�, lekki, do�� d�ugi p�aszcz, jaki�
przedmiot na pasku przewieszony przez rami�. Zastanowi� si�
przez chwil� i stwierdzi� z zaskoczeniem, �e nie potrafi dopasowa� sobie do
postaci nikogo z miejscowych. A zatem obcy.
Czego tu szuka? Akurat musia�o si� co� takiego przydarzy�. P�niej wr�ci do
siebie i rozpowie znajomym, jak to odbija redneckom.
Powell westchn�� i ruszy� do wyj�cia, Na razie i tak niewiele mo�e tu zdzia�a�.
Pastorem zaj�� si� kto� bardziej kompetentny; pora na
pytania przyjdzie, kiedy Chadwick wyjdzie z szoku. A nic zaszkodzi �ykn�� troch�
�wie�ego powietrza i dowiedzie� si�, czego
ktokolwiek z zewn�trz mo�e szuka� w takiej dziurze.
Nieznajomy w�a�nie opar� si� o pami�taj�cego lepsze czasy niebieskiego forda i
zabiera� si� do zapalania papierosa. Przedmiotem na
ramieniu okaza� si� zapakowany w futera� sporych rozmiar�w aparat fotograficzny.
M�czy�ni obrzucili si� badawczymi spojrzeniami.
Byli podobnego wzrostu, cho� obcy wyra�nie ust�powa� Powellowi mas�. Z jego
poci�g�ej, przystojnej twarzy nie da�o si� nic wyczyta�.
� Zgaduj�, �e jest pan miejscowym str�em prawa � odezwa� si� pierwszy, gdy
Powell w�a�nie zamierza� zacz�� rozmow�. Skin��
r�k� z papierosem w stron� ko�cio�a. � Czy wasz pastor co tydzie� daje taki
pokaz?
� Szeryf Malcolm Powell � nie podejmie tematu, jeszcze nie. � Pan u kogo� z
wizyt�, panie...?
� Nie. Nie mam tu �adnej rodziny. A nazywam si� d�Elvis � w�o�y� papierosa w
k�cik ust i wyci�gn�� r�k� do Powella. Mia� silny,
pewny u�cisk d�oni.
� Dziwne nazwisko.
� Z Luizjany. Znam chyba wszystkie mo�liwe �arty na jego temat.
� Je�li zatem mo�na wiedzie�, co pan robi w naszym miasteczku � zupe�nie
odruchowo Powell lekko zaakcentowa� s�owo �naszym�.
� Fotografuj� � d�Elvis wskaza� na wisz�cy aparat. � Je�d�� po okolicy i
fotografuj� przyrod�. Springville akurat by�o mi po drodze.
Czy to jaki� problem?
� Nie ma problemu � wyja�nienie brzmia�o logicznie. � Po prostu trafi� pan na
niecodzienn� sytuacj�.
� Czyli przygwa�d�anie si� duchowie�stwa do ambon nie nale�y jednak do
tutejszych obyczaj�w? � przybysz m�wi� o
najdziwniejszym zdarzeniu ostatnich lat, jakby komentowa� prognoz� pogody.
� Nie szokuje pana to, co si� sta�o?
D�Elvis wzruszy� ramionami.
� Bywa�o si� tu i �wdzie. Widzia�em, jak na Filipinach w Wielki Pi�tek krzy�uje
si� ludzi, kt�rzy chc� w ten spos�b prze�ywa� m�k�
swego Boga. Jeden gw�d� przy tym to drobiazg. By� mo�e kiedy� poka�� panu
zdj�cia. Za�o�� si�, �e pana zainteresuj�...
� Ma pan mocne nerwy.
� Rutyna � fotograf rzuci� niedopa�ek na ziemi�. � Czy jeszcze w czym� mog�
pom�c?
� Jedno, ostatnie pytanie. Gdzie si� pan zatrzyma�? Mo�e potrzebne b�d� pa�skie
zeznania w sprawie tego, co zdarzy�o si� w ko�ciele.
� Wynajmuj� pok�j u pa�stwa Peters.
� U Peters�w... Dobrze. Zapami�tam.
Podobnie, jak tablic� rejestracyjn� jego wozu.
� Zawsze jeste�cie tacy nieufni w stosunku do obcych? � d�Elvis spojrza� za
ramieniem szeryfa. Ten odwr�ci� si� i zobaczy�
kilkana�cie jard�w dalej paru miejscowych, kt�rzy po wyj�ciu z ko�cio�a
przygl�dali si� rozmowie i wymieniali mi�dzy sob� jakie�
uwagi.
� Rzadko ich tu miewamy.
� Jasne � przybysz wsiad� do forda, uruchomi� go, czemu towarzyszy�y dziwne
zgrzyty pod mask� i odjecha�. Od stoj�cej nieopodal
grupki od��czy� si� zwalisty, rudow�osy osobnik i podszed� do Powella.
� A ten czego tu szuka? � zapyta�, wskazuj�c g�ow� w stron� oddalaj�cego si�
samochodu. � Podobno kr�ci si� po okolicy od paru
dni.
� Fotografuje przyrod�.
� Mamy tu naszego fotografa.
� Jezu, Connors, zachowujesz si� jak jaki� dzikus � Malcolm skrzywi� si�. �
Boisz si�, �e zrobi ci zdj�cie i skradnie dusz�?
Connors obruszy� si�, wymamrota� co� niezrozumia�ego pod nosem i odszed�. By�
troch� jak du�e dziecko. Tak � ponad
dwustufuntowe dziecko z �apami jak bochny.
Niewa�ne. Pora sprawdzi�, co u wielebnego.
Co za cholerny, cholerny dzie�.
Poniedzia�ek, godz. 12:45
Relacja wielebnego oczywi�cie na niewiele si� zda�a. Ostatnie co pami�ta�, to
przygotowania do nabo�e�stwa. Owszem, mia� wtedy ze
sob� narz�dzia � zgodnie z przypuszczeniami Powella zamierza� p�niej zabra� si�
za napraw� dachu. Nie umia� ju� jednak wyja�ni�,
dlaczego zabra� ze sob� m�otek i gwo�dzie, wychodz�c do wiernych. Gdzie� w tym
miejscu jego pami�� stawa�a si� wielk� dziur�.
Nast�pnym, co pami�ta�, gdy odzyska� �wiadomo��, by�y twarz szeryfa i widok
okrwawionej r�ki. A p�niej t�py b�l.
Z miejscowych te� nie by�o specjalnego po�ytku. Albo byli zbyt pogr��eni we
w�asnych modlitwach, �eby zwraca� uwag� na pastora,
albo przygl�dali si� s�siadom, albo najzwyczajniej przysypiali. Ka�dy jednak
mia� co� do powiedzenia i do wieczora zg�osili si� do
niego prawie wszyscy, chc�c podzieli� si� swoimi relacjami, pomocnymi
spostrze�eniami i opiniami o ca�ej sprawie. Par� os�b
zauwa�y�o te� pojawienie si� d�Elvisa � prawdopodobnie wi�cej umieli powiedzie�
o szczeg�ach jego wygl�du ni� o tre�ci kazania
Chadwicka, chocia� przyjezdny siedzia� za ich plecami, niemal na ko�cu. I, rzecz
jasna, musia�y si� pojawi� pytania, czy Malcolm
uwa�a, �e obcy by� w jaki� spos�b powi�zany z zachowaniem pastora. Bo przecie�
�przes�uchiwa�� go po wyj�ciu z ko�cio�a.
Czemu si� zreszt� dziwi�? Mo�e Powell pami�ta� cokolwiek wi�cej z nabo�e�stwa,
ale te� nie tyle, ile by wypada�o. W efekcie
nast�pnego dnia by� tak samo m�dry jak na pocz�tku. Chyba jedyn� osob� zdoln�
rzuci� jakie� nowe �wiat�o na ca�e zdarzenie m�g� by�
d�Elvis. I dlatego szeryf w�a�nie podje�d�a� pod znajduj�cy si� na skraju
Springville dom Peters�w. Niebieskiego forda nie by�o wida�
nigdzie w pobli�u.
Parkuj�c, zauwa�y�, �e w jednym z okien poruszy�a si� firanka. Kiedy chwil�
p�niej wchodzi� po schodach na ganek, drzwi otworzy�y
si� i stan�a w nich gospodyni. Malcolmowi natychmiast rzuci�o si� w oczy dziwne
zestawienie w jej wygl�dzie � kuchenny fartuch i
du�e okulary przeciws�oneczne.
� Dzie� dobry, Mac � u�miechn�a si� do niego. By�a jedn� z niewielu os�b, kt�re
pami�ta�y, �e szeryf Powell ma jakie� imi� i �e
nawet daje si� je zdrobni�. � Dawno do nas nie zagl�da�e�.
� Witaj, Maggie. Wybacz, ale dzisiaj te� nie zabawi� d�ugo. Rozumiesz, sprawy
s�u�bowe...
� Jasne � jej u�miech lekko przyblad�. � A co ci� dzisiaj sprowadza?
� Podobno zatrzyma� si� u was pewien przyjezdny. Fotograf nazwiskiem d�Elvis.
Chcia�bym z nim zamieni� kilka s��w.
� Jakie� dwie godziny temu wyszed�. Wr�ci pewnie przed lunchem.
� Sk�d ta pewno��?
� Mieszka i sto�uje si� u nas od paru dni. Je�li planuje d�u�sze wyj�cie, zawsze
m�wi, �eby nie czeka� na niego z posi�kiem. Czy co� z
nim jest nie w porz�dku? � odruchowo poprawi�a okulary.
� Nic mi o tym nie wiadomo. Po prostu chcia�em go zapyta� o pewne zdarzenie,
kt�rego by� �wiadkiem. Chyba tylko on m�g�by
powiedzie� mi co� z sensem na ten temat.
� Chodzi o ten atak, kt�ry mia� pastor Chadwick? Czy z wielebnym wszystko w
porz�dku?
� O tyle, o ile. Teraz zajmuje si� nim doktor Jacob. P�niej... kto wie? Mo�e
potrzebny b�dzie psychiatra. A co tobie si� przytrafi�o? �
nagle zmieni� temat. � Po co te ciemne okulary?
Widzia�, jak nagle zrobi�a si� spi�ta. Co mi powiesz, Meg? Spad�a� ze schod�w?
Uderzy�a� si� o wieszak? Co to b�dzie tym razem?
� Chyba mam zapalenie spoj�wek � odwr�ci�a g�ow�. Nie widzia� jej oczu, ale
wiedzia�, �e uciek�a wzrokiem gdzie� w bok. Nie
potrafi�a k�ama�.
� By�a� z tym u lekarza? � nie wiedzia�, jak zabra� si� do tematu, �eby jej nie
sp�oszy�.
� Pewnie w ko�cu si� wybior� � odpowiedzia�a niech�tnie.
Id� do Jacoba, kobieto. Niech zobaczy te wszystkie pami�tki po �liskiej pod�odze
i podst�pnych meblach wchodz�cych na kurs kolizyjny
z twoj� twarz�, r�kami, �ebrami. Niech zobaczy to, co ja zobaczy�em � kiedy�,
gdy najwidoczniej stwierdzi�a�, �e skoro ju� ci� katuje,
to niech przynajmniej ma faktyczny pow�d. Ale nawet wtedy nic mi nie
powiedzia�a�. Niech tylko kto� rozwi��e mi r�ce.
� Maggie ja...
� Nic nie m�w, Mac � patrzy�a gdzie� za jego plecy.
Za sob� us�ysza� nadje�d�aj�cy samoch�d. Wraca� pan i w�adca domu.
� No, na mnie pora � stwierdzi� i na�o�y� kapelusz. Zabawne, ale nie m�g� sobie
przypomnie�, w kt�rym momencie zdj�� go i zacz��
gnie�� w r�kach jak uczniak. � Obowi�zki wzywaj�.
� Zajrzyj w porze lunchu. Pan d�Elvis powinien ju� wr�ci� � brzmia�a w tym
niewypowiedziana pro�ba.
� Przyjad�. Dzi�ki za pomoc.
Trzasn�y drzwi p�ci�ar�wki. Powell wyszed� naprzeciw kierowcy.
� No prosz�! Czy mnie oczy myl�, czy to nasz szanowny szeryf zawita� w progi
tego domostwa?! Margaret, kochanie, nie st�j tak. Zr�b
naszemu go�ciowi co� do picia. Kawy, herbaty? A mo�e co� mocniejszego?
� Dzie� dobry, Chad � daj mi pretekst skurwysynu, a urw� ci r�k�, kt�r� teraz
musz� �ciska� na powitanie. � Wizyta s�u�bowa.
W�a�nie odje�d�a�em.
Chad nie przesta� szczerzy� z�b�w, ale jego spojrzenie pow�drowa�o w stron� Meg.
Boisz si�, �e mi powiedzia�a, bydlaku?
� Szeryf chcia� rozmawia� z panem d�Elvisem � wyja�ni�a szybko. � By� przy tym,
co si� sta�o w ko�ciele.
� Nie widzia�em ci� dzisiaj na nabo�e�stwie, Chad � wtr�ci� Malcolm.
� Mia�em robot� � Peters wzruszy� ramionami. � A szkoda, bo jak s�ysza�em,
omin�o mnie niez�e widowisko. Ten d�Elvis mia� z
tym co� wsp�lnego?
Jasne. Jest te� odpowiedzialny za porwania byd�a i dziur� ozonow�..
� Potrzebuj� go tylko jako �wiadka. Pewnie jeszcze do was p�niej zajrz�, �eby z
nim porozmawia�.
Chad wszed� po schodach i obj�� �on�. Nie, nie obj��. Otoczy�. Osaczy�
ramionami. Nie by�a szczeg�lnie drobnej postury, ale przy nim
wydawa�a si� ca�kiem krucha.
� Oczywi�cie, zapraszamy. Margaret b�dzie dzisiaj piek�a ciasto.
Skin�� g�ow� i zapakowa� si� do s�u�bowej crown victorii. Czu�, �e je�li jeszcze
chwil� z nimi postoi, zaleje go krew albo zrobi jakie�
g�upstwo. Ciekawe, jak zdo�a to wytrzyma� przy lunchu?
Poniedzia�ek, godz. 13:58
Nie by�o mu dane si� przekona�. Zd��y� tylko z�apa� nieco tchu podczas objazdu
okolicy i wej�� do biura. Kiedy stan�� w drzwiach,
telefon w�a�nie zaczyna� dzwoni�.
� Biuro szeryfa w Springville. Szeryf Powell, w czym mog� pom�c?
� Mac... � g�os po drugiej stronie by� przyt�umiony, ale ca�kiem opanowany.
� Meg, czy to ty?
� Mac, czy m�g�by� tu przyjecha�?
� Jasne � poczu� nag�y niepok�j. Zostawi� j� tam z t� kanali�, ale liczy�, �e
Peters wiedz�c o jego p�niejszej wizycie, da jej troch�
spokoju. � Co� si� sta�o?
� Tak. Przed chwil� zabi�am Chada.
Nie us�ysza� dr�enia nawet przez chwil�.
Wypad�, jak sta�. Nawet nie od�o�y� s�uchawki ani nie zamkn�� biura. Chwil�
p�niej by� z powrotem w samochodzie. Jecha�, nie
zdejmuj�c stopy z gazu. Kierowa� jedn� r�k�, w drugiej trzyma� telefon
kom�rkowy, do kt�rego nerwowo wykrzykiwa�.
� ... nie wiem, co tam zastan�, Jacob. Ona chyba jest w szoku. Jego stan mo�e
by� bardzo ci�ki, nawet krytyczny. Przyje�d�aj jak
najszybciej. B�d� na miejscu.
Bo�e, to nie mo�e by� prawda. To tylko jaki� sen albo �art, albo
nieporozumienie. Niech to nie b�dzie prawda. Je�li go faktycznie zabi�a,
czeka j� do�ywocie albo cela �mierci. Chyba �e dzia�a�a w obronie w�asnej. Mo�e
w�a�nie tak by�o. Przecie� on j� bi�. Tak, to musia�a
by� konieczno��. Nieszcz�liwy wypadek.
Przez ca�y kr�tki czas jazdy nie by� w stanie my�le� praktycznie o niczym innym.
Gdy wreszcie dotar�, wyskoczy� z wozu, wbieg� po
schodach na ganek i zacz�� si� dobija� do domu. Ze �rodka nie odpowiada�. Gdy
chwyci� za klamk�, ta ust�pi�a pod naciskiem � drzwi
by�y otwarte.
�Nie wiem, co tam zastan� � sam to wcze�niej powiedzia� lekarzowi. Ta my�l go
otrze�wi�a. Powoli wszed� do kr�tkiego, w�skiego
korytarza. Wsz�dzie panowa�a cisza.
� Meg?!
Brak odpowiedzi. Odruchowo, dla dodania sobie pewno�ci, odpi�� zatrzask w
kaburze i po�o�y� d�o� na rewolwerze. Uchyli� ostro�nie
prowadz�ce do kuchni drzwi po lewej. Zajrza�... Pierwsze krwawe rozbryzgi
zauwa�y� na pod�odze i kuchennym blacie. Mo�na by�o w
pierwszej chwili pomy�le�, �e ma to co� wsp�lnego z cz�ciowo ubitym kawa�kiem
wo�owiny le��cym na desce, na blacie. Na szafce
obok, na zaschni�tej krwi sm�tnie wisia�y zlepione jasne w�osy. Z ka�dym krokiem
stawianym powoli w g��b pomieszczenia
przybywa�o krwi i strz�p�w sk�ry z w�osami na pod�odze, �cianach i meblach.
Rozmazana, szeroka smuga znaczy�a miejsce, gdzie Chad
musia� upa�� i zacz�� si� czo�ga�. Obok na szafce Powell dostrzeg� rdzawy �lad
d�oni.
Cia�o znalaz� zaraz za wej�ciem do salonu, na ko�cu krwawego �ladu. Z g�owy nie
zosta�o wiele � obok na pod�odze le�a�y odpryski
ko�ci i m�zgu. Szeryf nie umia� oceni�, ile czasu Peters �y� od chwili
pierwszego ciosu, ale m�g� si� za�o�y�, �e uderzenia spada�y na
czaszk� jeszcze d�ugo po tym, jak wyzion�� ducha. Dwa kroki dalej le�a�
porzucony t�uczek do mi�sa, do kt�rego przyklei� si� kawa�ek
skalpu.
� Wreszcie mam go z g�owy � us�ysza� niespodziewanie gdzie� z boku. Poderwa� si�
i wycelowa� w tamt� stron� bro�. Niepotrzebnie.
Meg Peters siedzia�a na pod�odze pod �cian�. W pokrytej zakrzep�� krwi� r�ce
trzyma�a kieliszek czerwonego wina. Obok sta�a
napocz�ta butelka.
� Maggie, na lito�� Bosk�, co� ty zrobi�a?
� Zabi�am go � stwierdzi�a oboj�tnie. � Powinnam to zrobi� ju� dawno.
Wyprostowa� si�, spojrza� na ni� zdezorientowany. Najwyra�niej nie zwraca�a
uwagi na jego reakcje.
� Wiesz dobrze, �e mnie bi� � m�wi�a, patrz�c nieruchomo gdzie� w przestrze�.
Nie mia�a ju� okular�w i pod jej okiem wida� by�o
wyra�ny ciemny �lad. � Ostatnio zn�ca� si� nade mn� niemal bez przerwy. Jedne
siniaki nie zd��y�y zej��, pojawia�y si� nast�pne.
Przypala� mnie papierosami, szarpa� za w�osy. Ba�am si� komukolwiek powiedzie�.
Pilnowa� si� tylko przy obcych. Kiedy ten fotograf
by� w domu, mia�am spok�j, ale on sporo wychodzi�. Zreszt�, mo�e to i dobrze, bo
Chad ju� zaczyna� podejrzewa�, �e tamten si� do
mnie dobiera. A tym razem... � przenios�a spojrzenie na Powella � tym razem
posz�o o ciebie.
Pr�bowa� co� powiedzie�, ale g�os uwi�z� mu w gardle.
� On my�la�, �e przyjecha�e� do mnie. Szkoda, �e si� myli�. Wiesz, Mac, naprawd�
�a�uj� � pokiwa�a g�ow� w zamy�leniu. � No, ale
teraz to ju� bez znaczenia. Na pocz�tku by� spokojny, kaza� mi szykowa� lunch.
P�niej si� rozgada�, a ja nie bardzo wiedzia�am, co mu
odpowiedzie�. Wreszcie zacz�� mnie szarpa�. Uderzy�. A ja mu odda�am.
U�miechn�a si�, a Malcolm poczu� jak w�druje mu po plecach stru�ka ziemnego
potu.
� By� tak zaskoczony, �e w pierwszej chwili nie zareagowa�. No to poprawi�am.
Chyba bole�nie, bo zobaczy�am... Pierwszy raz w
�yciu zobaczy�am strach w jego oczach, i wiesz co? � nagle jej twarz sta�a si�
mask� zimnej satysfakcji. � Spodoba�o mi si� to, co
zobaczy�am. Jego strach, to, �e przede mn� ucieka�. Wtedy posz�o ju� z g�rki.
� Z g�rki?! � wybuchn�� w ko�cu. � Meg, czy ty wiesz, co m�wisz?! Chad to bydl�,
ale jednak cz�owiek!
Poci�gn�a �yk wina z kieliszka.
� Widzisz � teraz brzmia�a jak nauczycielka, kt�ra musi t�umaczy� oczywiste
prawdy niezbyt bystremu uczniowi � kiedy w domu
zal�gnie ci si� robactwo, to si� go pozbywasz. Je�li widzisz karalucha,
zdejmujesz but i t�uczesz go do skutku. To by�o zupe�nie jak
t�uczenie karaluch�w. Nie warte wi�kszej uwagi.
Chyba jednak warte, skoro tak skrupulatnie rozpracowa�a czaszk� Chada. Chcia�
my�le�, �e to szok powoduje t� oboj�tno��, ale nie by�
pewny. Spos�b, w jaki relacjonowa�a mu przebieg wydarze�, popijaj�c wino...
�wi�tuj�c? P�niej b�dzie czas na rozmy�lanie. Teraz
masz tu co� do zrobienia.
� Margaret Peters, jeste� aresztowana pod zarzutem morderstwa swojego m�a,
Chada Petersa. Masz prawo milcze�. Cokolwiek
powiesz, mo�e zosta� wykorzystane przeciwko tobie. Przys�uguje ci jeden telefon.
Masz prawo do adwokata. Je�li ci� na niego nie sta�,
zostanie ci przydzielony z urz�du... I nie s�ysza�em nic z tego, co m�wi�a� do
tej pory � doda� po chwili.
Schowa� bro�, si�gn�� do pokrowca na pasku i wyci�gn�� kajdanki. Nie
protestowa�a, kiedy j� zakuwa�. K�tem oka zauwa�y�, �e do
salonu wchodzi doktor Jacob. Lekarz by� blady jak �ciana.
� Dobrze si� czujesz, Jacob? Dasz rad� pracowa�?
� Wytrzymam � chwilowo doktor nie by� w stanie wydusi� z siebie wi�cej.
� W takim razie zajmij si� ni� � szeryf wskaza� siedz�c� Meg. � I postaraj si�
niczego nie zadepta�. Nawet je�li natychmiast
zadzwoni� do Charleston i zg�osz� to federalnym, ekipa �ledcza niepr�dko tutaj
dotrze. Musz� to sfotografowa� i zabezpieczy� narz�dzie
zbrodni.
Tyle, �e ca�y potrzebny sprz�t zosta� w biurze. Brak wyrobionych nawyk�w zn�w
da� o sobie zna�. Wychodzi�o na to, �e musia�
improwizowa�. By�o to niemal groteskowe, kiedy pyta� Meg o gumowe r�kawiczki i
torebki foliowe, a ona spokojnie t�umaczy�a mu,
gdzie czego szuka�. Pierwsze znalaz�y si� w piwnicy, obok bia�o-zielonego worka
nawozu �Wild Life�, drugie w kuchni, w jednej z
okrwawionych szafek. Mia� j� zapyta� jeszcze o aparat fotograficzny, gdy
pomy�la� o lepszym rozwi�zaniu. Wr�ci� do salonu.
� Kt�ry pok�j wynajmuje d�Elvis? Chyba musz� po�yczy� jego aparat fotograficzny
� stara� si� nie zwraca� uwagi na zdziwione
spojrzenie Jacoba.
� Na pi�trze. U�ywa te� �azienki jako ciemni. Mac?
� S�ucham.
� Chcia�abym, �eby� wiedzia�. Nie ciesz� si�, �e tak si� to sko�czy�o. Ale nie
�a�uj� tego, co zrobi�am.
Nie odpowiedzia�. Odwr�ci� si� tylko i poszed� na g�r�. Nie chcia� da� po sobie
pozna�, �e cho�by troch� mu ul�y�o. Pok�j d�Elvisa by�
niewielki, co odczuwa�o si� podw�jnie przez panuj�cy tam nie�ad. Cz�� ubra�
le�a�a niedbale rzucona na krzes�o, jakby w k�cie nie
by�o szafy, do kt�rej mo�na by je w�o�y�. Na ma�ym stoliku le�a�o par� pude�ek z
kliszami, plik zdj��, dwa obiektywy i co�, co chyba
by�o filtrem. Przy ��ku, na nocnej szafce obok lampki le�a�a mapa i dalszych
kilka zdj��. Bior�c pod uwag� s�owa Meg o ciemni w
�azience, Powell uzna�, �e d�Elvis musi sporo podr�owa�, skoro wozi ze sob�
tyle sprz�tu.
Podszed� do stolika, wzi�� do r�ki zdj�cia i zacz�� je przegl�da�. Poza
fotografowaniem miejsc zbrodni, czego uczy� si� w szkole
policyjnej, nie mia� zbyt wiele do czynienia z tym zawodem. Potrafi� jednak
doceni� umiej�tno�ci przyjezdnego. D�Elvis mia� dobre
wyczucie tematu. Ka�de zdj�cie zawiera�o jaki� szczeg�, kt�ry skupia� na sobie
uwag� ogl�daj�cego. Odleg�o��, kompozycja,
o�wietlenie � poszczeg�lne elementy dyskretnie podkre�la�y to, co chcia�
przedstawi�. Nawet je�li na fotografii by�o co� teoretycznie
ciekawszego od obiektu wybranego przez d�Elvisa, dostrzega�o si� to dopiero w
drugiej kolejno�ci. K�tem oka szeryf zauwa�y� obok
stolika kosz na �mieci, w kt�rym wyl�dowa�a spora sterta podartych zdj��.
Przejrza� tak�e te i doszed� do wniosku, �e fotograf stawia
sobie wysokie wymagania.
Od�o�y� zdj�cia z powrotem na stolik i zainteresowa� si� rzeczami le��cymi na
szafce. Mapa z jednej strony obejmowa�a ca�� Karolin�
Po�udniow�, z drugiej za�, znacznie dok�adniej, Springville, Castleview, Trinity
i inne okoliczne miejscowo�ci. Tu zdj�cia by�y inne �
tak, jakby nie zd��y� jeszcze oddzieli� tych udanych od gorszych. Wszystkie
pokazywa�y polan� w lesie � Powell chyba nawet zna� to
miejsce. Na ziemi le�a� u�o�ony ze sznurka okr�g z pentagramem. W jego
wierzcho�kach sta�y wypalone znicze, w kt�rych zd��y�a si�
ju� nagromadzi� deszcz�wka. W �rodku wida� by�o pozosta�o�ci po rozpalanym
ognisku � z tego, co da�o si� zauwa�y�, w popiele
le�a�y na wp� zagrzebane szcz�tki jakiego� zwierz�cia. Tu i �wdzie wala�y si�
puszki po piwie. Na dolnej ga��zi jednego z drzew
wisia�a czarna plastikowa torba.
� Czy mog� w czym� pom�c? � Powell natychmiast odwr�ci� si� w stron�, z kt�rej
dochodzi� g�os. W drzwiach pokoju sta� d�Elvis.
By� wyra�nie poruszony.
� Pan d�Elvis. Ju� wcze�niej pana pr�bowa�em znale�� � szeryf szybko si�
opanowa�. � Nie wzi��em z biura sprz�tu, a musz�
sfotografowa� miejsce zbrodni.
� Widzia�em, co si� sta�o � d�Elvis wszed� i usiad� na ��ku. � To jaki� ob��d.
Pani Peters zachowywa�a si� zupe�nie zwyczajnie.
Przez my�l mi nie przesz�o, �e jest zdolna do czego� podobnego � wyj�� z
kieszeni paczk� Davidoff�w. � Zapali pan?
� Dzi�kuj�. Niedawno rzuci�em.
Dlatego si� ob�eram, dorzuci� w my�lach. D�Elvis zapali� papierosa, zaci�gn��
si� g��boko i powoli wypu�ci� dym. Zachowywa� si�,
jakby nie przy�apa� Powella na grzebaniu w swoich rzeczach.
� Lekarz powiedzia� mi, �e jest pan na g�rze i �e potrzebny jest panu aparat.
Je�li trzeba, mog� pom�c zrobi� i wywo�a� zdj�cia. Tyle,
�e ju� chyba nie tutaj.
� Faktycznie � zgodzi� si� Malcolm � nie mo�e pan tu teraz mieszka�.
Najrozs�dniej b�dzie chyba, je�li przeniesie si� pan do mnie.
Mam mieszkanie przy biurze.
� Chce mnie pan mie� na oku, szeryfie?
� A widzi pan po temu jakie� powody?
D�Elvis wypu�ci� kolejn� d�ug� smug� dymu. Powell cz�sto musia� przebywa� w
zadymionych pomieszczeniach, ale w tej chwili zapach
tytoniu by� szczeg�lnie dra�ni�cy.
� Nie. Za to tutejsi ludzie najwyra�niej maj� inne zdanie. Dla nich jestem
obcym. Prosz� tego nie bra� do siebie, ale odnosz� wra�enie,
�e z przyjemno�ci� zrzuciliby na mnie win� za wszelkie z�o, w��cznie z
porwaniami byd�a i dziur� ozonow� � pokr�ci� g�ow�. �
Przepraszam, dowcip by� nie na miejscu.
� D�ugo zamierza pan zosta� w Springville?
� Z ka�dym dniem coraz kr�cej � pokaza� palcem zdj�cia, kt�rych nie zd��y�
od�o�y� szeryf. � Widz�, �e zaciekawi�y pana. Trafi�em
na to przedwczoraj w lesie, jakie� dwie mile st�d.
� Domy�la si� pan, co to jest?
� Jakie� dzieciaki bawi� si� w czarn� magi�. Zajrza�em do tej torby na drzewie.
By�o w niej kilka puszek piwa i �wierszczyki �
si�gn�� do szuflady szafki i wyci�gn�� z niej kolorowy magazyn. � Nawet ca�kiem
zabawne.
Powellowi wcale nie by�o do �miechu. Kolejny problem na g�owie. Co prawda ten
m�g� zaczeka�, ale dzieciaki w swoich zabawach
zabi�y przynajmniej jedno zwierz� i trudno by�o przewidzie�, jak bardzo si�
rozbestwi�, je�li w por� kto� nie przywo�a ich do porz�dku.
� Poprosz� p�niej, �eby pokaza� mi pan na mapie, gdzie to by�o. Teraz musz� si�
zaj�� zabezpieczeniem miejsca zbrodni. A p�niej
czeka nas jeszcze pa�ska przeprowadzka.
D�Elvis zaci�gn�� si� jeszcze raz i zgasi� niedopa�ek o podeszw�.
� Chyba pora bra� si� do roboty.
Poniedzia�ek, godz. 22:25
Pracy nie zabrak�o a� do p�na. Teraz Powell siedzia� w najdalszym k�cie �U
Ronniego� i ogl�da� sal� przez kolejn� szklaneczk�
bourbona. �eby do niego podej��, trzeba by�o przej�� obok baru, a Ronnie by� na
tyle uprzejmy, �e w paru zwi�z�ych s�owach zniech�ca�
ka�dego, kto chcia� si� zbli�y� do szeryfa. Oczywi�cie wcze�niej trzeba mu by�o
wszystko zrelacjonowa�, dzi�ki czemu w�a�ciciel baru
m�g� cz�ciowo zaspokoi� ciekawo�� mieszka�c�w, a przy okazji wi�cej zarobi� na
drinkach. Po dok�adnym obfotografowaniu kuchni i
salonu dom zosta� zamkni�ty i zapiecz�towany. Meg siedzia�a w celi. Jacob
dok�adnie j� przebada�, wynotowa� wszystkie pozostawione
na jej ciele pami�tki po m�u i z ulg� zabra� si� do domu. D�Elvis po
przeprowadzce zaj�� �azienk�, przerobi� j� na ciemni� i zabra� si�
za wywo�ywanie zdj��. Zapakowany w torebk� t�uczek le�a� w biurowym sejfie obok
wst�pnego raportu. Wkr�tce mia�y tam wyl�dowa�
tak�e artystyczne zdj�cia krwawych �lad�w, rozrzuconych strz�p�w sk�ry, kawa�k�w
m�zgu, zmia�d�onej czaszki i reszty tego, co
jeszcze dzisiaj, oko�o po�udnia, by�o Chadem Petersem � sadyst�, i sukinsynem,
�wie� Panie nad jego dusz�. Kontempluj�c z�ocisty
p�yn w szklance, szeryf stwierdzi�, �e obawia si� tego, co zobaczy na
fotografiach d�Elvisa. Czy tak, jak te ogl�dane wcze�niej, b�d�
przykuwa� uwag� ka�dym skrupulatnie wyeksponowanym detalem? Czy b�d� podobnie
wyraziste, sugestywne a� do b�lu?
Kto� jednak si� do niego dosiad�. Powell podni�s� wzrok znad bourbona i ze
zdziwieniem zobaczy� zatroskan� twarz wielebnego
Chadwicka.
� No prosz�. C� sprowadza wielebnego o tej porze do miejsca, gdzie g��wnymi
atrakcjami s� whisky i bilard?
� To, co zwykle. Kiedy tu zagl�dam, moje owieczki mniej pij�. Je�li wiesz, co
mam na my�li.
Przez chwil� patrzyli sobie w oczy. Po starszym m�czy�nie wida� by�o zm�czenie
ostatnimi prze�yciami. Wreszcie Malcolm spu�ci�
wzrok, akurat na wysoko�� obanda�owanej d�oni pastora.
� Jak r�ka?
� Boli. Ju� nigdy nie b�dzie w pe�ni sprawna. Ale da si� prze�y� � podni�s�
rann� d�o� do czo�a. � To tym bardziej si� martwi�.
� Co pastor zamierza zrobi�?
� Jeszcze nie wiem. Przyda�aby si� wizyta u psychiatry, ale w zaistnia�ych
okoliczno�ciach nie mog� wyjecha� ze Springville.
Powell pochyli� si� bardziej nad stolikiem.
� Wielebny, z naszym miastem dzieje si� co� niedobrego, a ja nie wiem, co na to
poradzi�. Gdzie szuka� przyczyny? Nie mog� si�
upora� nawet sam ze sob�. My�l� o morderczyni i wsp�czuj� jej, i zastanawiam
si�, jak j� z tego wszystkiego wyci�gn��. My�l� o
ofierze i niemal ciesz� si�, �e tak sko�czy�. Jej potrafi� wybaczy�, a jemu nie,
chocia� to on tam le�y, a ona siedzi w celi, z jego krwi� na
r�kach. Mo�e ja te� powinienem si� uda� do psychiatry? � z powrotem ci�ko opad�
na krzes�o i gorzko si� za�mia�. � Str�
moralno�ci i str� prawa. Wi�d� �lepy kulawego.
� Malcolm, ludzie w Springville musz� wiedzie�, �e mog� na nas liczy�. Nie
mo�emy si� poddawa�.
� Ja si� nie poddaj�. Tylko nie jestem pewny, czy to kogo� jeszcze obchodzi. �
Dopi� bourbona i wsta� od stolika. � Mo�e pastorowi
w niedziel� p�jdzie lepiej. Frekwencja w ko�ciele na pewno b�dzie wysoka.
Podszed� z boku do baru i skin�� na w�a�ciciela.
� Mog� wyj�� przez zaplecze?
� Jasne. Szeryfie? � no tak, pomoc musia�a kosztowa�. � Stary Frank Peters m�wi,
�e jego synowa pewnie �ajdaczy�a si� z tym
obcym i st�d to wszystko...
� Ronnie � Powell zacisn�� pi�ci tak mocno, �e paznokcie wbi�y mu si� w d�onie,
� dla w�asnego bezpiecze�stwa nie powtarzaj
takich plotek.
� Plotek? � powt�rzy� z boku chrapliwy g�os. � Plotek?! Margaret ma materac
przywi�zany do plec�w. Sto razy m�wi�em Chadowi,
�eby wyrzuci� dziwk� z domu na zbity pysk. � Malcolm bardzo powoli odwr�ci� si�
w stron� Franka. Te�� Maggie by� ju� mocno
pijany. W przeciwnym razie widz�c wyraz twarzy Powella, przerwa�by swoj� tyrad�.
On jednak kontynuowa�. � M�j ch�opak by� jej
nie do�� dobry. Wola�a si� puszcza� z pierwszym lepszym przyb��d�.
Szeryf nachyli� si� nad uchem Petersa. Co� w nim p�k�o.
� Problem w tym, Frank � wyszepta�, � �e pierwszy lepszy przyb��da by� lepszy od
twojego g�wniarza.
Nalana twarz starego spurpurowia�a momentalnie. Powell zareagowa� u�amek sekundy
za p�no. Pi�� Petersa zd��y�a jeszcze
dosi�gn�� jego podbr�dka. Uderzenie nie by�o precyzyjne, ale wystarczy�o, �eby
go otrze�wi�.
Co ja robi�, do jasnej cholery?
Drugi cios nie zd��y� ju� spa��. Chwil� p�niej szamocz�cego si� Franka
przytrzymywa�o dw�ch miejscowych. Powell, ju� ca�kiem
przytomnie, rozejrza� si� po otoczeniu. Wszystkie oczy by�y zwr�cone na niego.
Na twarzy pastora, kt�ry nawet nie zd��y� zareagowa�
na ca�e zdarzenie, wida� by�o zaniepokojenie. Czy kto� us�ysza�, co powiedzia�
Petersowi? Jak m�g� doprowadzi� do takiej sytuacji?
� Wyprowad�cie go st�d � poleci� tym, kt�rzy trzymali Petersa. � Mam dosy� spraw
na g�owie, �eby jeszcze znosi� pijackie
awantury.
Zawstydzony, rozcieraj�c szcz�k�, wyszed� przez zaplecze na dw�r. Gdy tylko
zamkn�y si� za nim drzwi, opar� si� o mur i zacz��
g��boko oddycha�. Pada� drobny, zacinaj�cy deszczyk. Sta� tak po ciemku przez
d�u�sz� chwil�, porz�dkuj�c my�li. Ch��d przegna�
resztki oszo�omienia alkoholem. Wreszcie, ignoruj�c dokuczliw� m�awk�, bez
po�piechu ruszy� w stron� biura. Gdy dochodzi� do
g��wnej ulicy, us�ysza� jakie� st�umione odg�osy dochodz�ce od strony frontowego
wej�cia do �U Ronniego�.
Wyszed� na ulic�. Kilkana�cie jard�w od drzwi trzech m�czyzn otacza�o kl�cz�c�
na czworakach posta�. Jeden z nich, w kt�rym szeryf
rozpozna� Franka Petersa, nachyli� si� chwiejnie nad kl�cz�cym, powiedzia� co� i
kopn�� tamtego w brzuch. Powell us�ysza� st�kni�cie i
zobaczy� jak sylwetka zwija si� i przewraca si� na bok. Przyspieszy� kroku.
Na jego widok napastnicy rozst�pili si� w milczeniu. Pozostali dwaj wyprowadzali
wcze�niej te�cia Maggie z baru. Jednym z nich by�
Connors. Malcolm przypomnia� sobie, �e rudow�osy wielkolud przyja�ni� si� z
Chadem. Mi�dzy nimi w b�ocie le�a� skulony d�Elvis.
Wok� szeryf dostrzeg� porozrzucane zdj�cia. W s�abym o�wietleniu nie widzia�
szczeg��w, ale domy�la� si�, co by�o na fotografiach.
Zatrzyma� si� kilka krok�w od nich, na wypadek, gdyby kt�remu� strzeli�o do
g�owy go zaatakowa�.
� Da pan rad� wsta�?
D�Elvis g�o�no �apa� powietrze. Odpowiedzia� dopiero, gdy Powell powt�rzy�
pytanie.
� Zaraz wstan�. Nie jest tak �le. Chocia� jeszcze chwila, a mog�oby by�.
Powoli podni�s� si� z ziemi i spojrza� pytaj�co na Makolma.
� Prosz� wraca� do mnie. Nied�ugo tam przyjd� � poleci� szeryf.
� Jest pan pewny? � fotograf znacz�co skin�� g�ow� w stron� Petersa i jego
kompan�w.
� Zajm� si� nimi � uci�� dyskusj�.
D�Elvis nie protestowa�. Lekko chwiejnym krokiem wymin�� zebranych i ruszy� w
stron� biura. Nie pr�bowa� zbiera� le��cych na ziemi
zdj��.
Milczenie mi�dzy napastnikami a szeryfem przed�u�a�o si�. Pierwszy przerwa� je
Connors.
� Pozwolisz mu tak zwyczajnie odej��? Po tym wszystkim, co zrobi�?
� A c� takiego niby zrobi�, twoim zdaniem? � zapyta� Powell przez zaci�ni�te
z�by.
� To wszystko, co si� dzieje... On w tym siedzi po same uszy. Wsz�dzie, gdzie
si� pojawia, zaczynaj� si� problemy.
� Przypadek.
� Jeste� pewny? Tyle przypadk�w naraz? A mo�e to co� wi�cej?
� Niby co?
Connors szturchn�� stoj�cego obok �ylastego m�czyzn� po czterdziestce.
� Powiedz mu, Lex. Powt�rz mu to, co nam m�wi�e�.
Powell przeni�s� spojrzenie na Lexa. Ten chwil� my�la�, po czym zacz�� cicho
m�wi�. Przez ca�y czas wbija� wzrok w ko�c�wki swoich
but�w.
� Kiedy wielebny Chadwick przybi� si� do ambony, m�j dzieciak strasznie si�
spietra� i wygada� mi si�, co robi� w lesie kawa�ek st�d.
Nie wiem, czego si� naogl�dali, ale wpad�o im do g�owy, �eby odprawia� tam
jakie� rytua�y czy co tam. Maj� tam polan�, na kt�rej si�
spotykaj�. No i wyrysowali tam jaki� pentagram, pozapalali ognie i zacz�li
czarowa�. Jeden g�wniarz przywl�k� psa Edny Babcock, co
to go wcze�niej pogryz�, jak si� z nim dra�ni�. I oni tam tego psa... a p�niej
wrzucili truch�o do ogniska.
� I co to ma wsp�lnego z d�Elvisem? � szeryf domy�la� si�, co dalej us�yszy,
jednak trudno mu by�o uwierzy�, �e ktokolwiek jest
got�w z powag� wypowiedzie� to na g�os.
� Jak wr�cili tam dwa dni p�niej, zobaczyli, �e kto� im �azi� po polanie i
grzeba� w tym, co tam mieli. A p�niej u Chada zamieszka�
ten obcy. A dalej to ju� wiadomo.
� Rozumiesz ju�? � wtr�ci� si� Connors. � W co ci �atwiej uwierzy�? W to, �e w
Springville zdarzy�o si� tyle przypadk�w, czy �e
jest jaka� przyczyna? Dop�ki nie przyjecha� tu ten fotograf, nic si� nie dzia�o.
Przygl�da� im si� uwa�nie. Chryste, oni traktowali to �miertelnie powa�nie!
� Czy wy�cie poszaleli? � stara� si� nad sob� panowa�. � Ubzdurali�cie sobie nie
wiadomo co i dla podobnych bzdur o ma�o nie
zakatowali�cie niewinnego cz�owieka. Powinienem was wszystkich aresztowa�...
Przerwa�, gdy stary Peters pochyli� si� i podni�s� z ziemi kilka zdj��.
� Czy niewinny cz�owiek robi takie zdj�cia? � podetkn�� Powellowi fotografie
przed sam nos. By�y dok�adnie takie, jak Malcolm si�
obawia�. � To pieprzony zwyrodnialec. Trzeba si� z nim rozprawi�.
Z trudem oderwa� wzrok od widoku zmia�d�onej czaszki Chada. Poczu� si� nagle
potwornie zm�czony. Ch��d i wilgo� zacz�y mu w
ko�cu wyra�nie doskwiera�.
� D�Elvis zrobi� te zdj�cia dla mnie � wyja�ni�. � Musia�em sfotografowa�
miejsce zbrodni, a on akurat by� pod r�k� i pom�g� w
robocie. Pewnie w�a�nie mia� mi je przynie��, kiedy go napadli�cie. I faktycznie
by� na tamtej polanie. Sam mi o tym m�wi�. Zabra�
sobie nawet pisemko pornograficzne na pami�tk�. To, �e by� w ko�ciele, kiedy
pastor mia� atak, to zbieg okoliczno�ci � zawiesi� na
chwil� g�os. � I nie mia� te� nic wsp�lnego ze �mierci� Chada. Meg zabi�a m�a w
obronie w�asnej, gdy kolejny raz zacz�� j� katowa�
� westchn�� ci�ko i potar� palcami skronie. � Czy w�a�nie to chcia�e� us�ysze�,
Frank? Musia�em to przy nich m�wi�, �eby� wreszcie
odpu�ci�?
Zn�w zapad�o milczenie. Szeryf podszed� i zacz�� zbiera� ub�ocone fotografie.
� Wracajcie do dom�w i dajcie sobie spok�j z d�Elvisem. Mo�e zapomn�, �e
oberwa�em w szcz�k� i �e bez powodu skopali�cie Bogu
ducha winnego turyst�.
Wyprostowa� si� i przesun�� spojrzeniem po twarzach ca�ej tr�jki. Nie potrafi�
oceni�, czy to, co powiedzia�, cokolwiek da�o. Wreszcie
Lex oderwa� si� i odszed� bez s�owa. Powell wci�� patrzy� z wyczekiwaniem na
Franka i Connorsa. Wielkolud ust�pi� pierwszy � zrobi�
krok do ty�u i po�o�y� r�k� na ramieniu Petersa, jednak ten nie zareagowa�.
� Id� spa� � oznajmi� w ko�cu Malcolm. Przeszed� mi�dzy nimi i ruszy� do domu.
Zza plec�w dobieg� go g�os Petersa.
� Tak nie mo�na, Powell � krzycza� stary. � W ko�cu b�dziesz musia� wybra�, po
kt�rej jeste� stronie. Zapami�taj moje s�owa.
Szeryf zawr�ci�, podszed� szybko do tamtego i z ca�ej si�y wyr�n�� go w szcz�k�.
Peters z g�uchym odg�osem wyl�dowa� na ziemi.
� To za bar. Jeste�my kwita � Powell stan�� nad oszo�omionym Frankiem. � A teraz
ty zapami�taj moje s�owa � jego g�os by� zimny
i dobitny. � Jestem szeryfem w tym mie�cie. Tu istnieje tylko jedna strona:
moja. Je�li co� ci si� nie podoba, zawsze mo�esz st�d
wyjecha�. Ale nie b�dziesz dzia�a� wbrew mnie.
Podni�s� wzrok na zaskoczonego Connorsa.
� Zabierz st�d tego durnia.
Nie czekaj�c na reakcj�, odwr�ci� si� i poszed� do domu. Wcze�niej wst�pi� do
biura i wrzuci� do sejfu nieco sfatygowany plik zdj��.
Nawet nie pr�bowa� im si� przygl�da�. Cicho podszed� do drzwi celi i zajrza�
przez okienko. Maggie le�a�a nieruchomo na pryczy,
twarz� do �ciany. Spa�a albo udawa�a, �e �pi, on za� nic widzia� sensu w
sprawdzaniu. Nie wiedzia�, co m�g�by jej powiedzie�. Czy
jeszcze kiedykolwiek b�dzie w stanie patrz�c na ni�, pozby� si� sprzed oczu
obrazu zmasakrowanych zw�ok Chada? I czy w og�le
kiedykolwiek jeszcze j� zobaczy, gdy proces dobiegnie ko�ca?
Kiedy wchodzi� do domu, d�Elvis te� spa� ju� w najlepsze na kanapie, przykryty
narzut�. Ub�ocone ubranie le�a�o na stercie obok.
Powell przez chwil� rozwa�a�, czy go obudzi�. Ostatecznie stwierdzi�, �e
wszystko, co ma do powiedzenia, mo�e zaczeka� do rana.
Przy�apa� si� na tym, �e jest zdziwiony brakiem czegokolwiek do roboty.
Przemoczony i zmarzni�ty uzna� w ko�cu, �e nie warto szuka�
na si��. Poszed� do �azienki i uwa�aj�c, �eby nie wywr�ci� niczego ze sprz�tu
fotografa, wzi�� z apteczki dwie aspiryny. Niemal
pow��cz�c nogami, dobrn�� do kuchni i popi� tabletki resztkami �niadaniowej
herbaty. Wreszcie skierowa� si� do sypialni. Przez jakie�
p� minuty, zanim pogr��y� si� w b�ogiej nie�wiadomo�ci, obawia� si�, �e jeszcze
d�ugo nie b�dzie m�g� zasn��.
Wtorek, godz. 19:22
Ekipa federalnych zjawi�a si� z samego rana i Powell nie m�g� ju� narzeka� na
bezczynno��. Zabrali wszystko, co do tej pory
zgromadzi� i pojechali do domu Peters�w. Uwin�li si� tam bardzo sprawnie,
p�niej za� wzi�li na spytki Malcolma, Jacoba, d�Elvisa i
wreszcie sam� Maggie. Przes�uchanie by�o jak zwykle d�ugie i m�cz�ce, pe�ne
drobnych haczyk�w i pyta� z podw�jnym dnem, ale
najwyra�niej w ostatecznym rozrachunku wszystko w zeznaniach si� zgodzi�o. Oko�o
pi�tej po po�udniu zabrali ze sob� Meg, cia�o
Chada, dowody, zeznania i raporty, i r�wnie szybko jak si� zjawili, wynie�li si�
z powrotem. W tej sprawie nie mieli problemu z
ustaleniem i schwytaniem przest�pcy, a dalszy rozw�j wydarze� pozostawa� w
gestii prokuratora i �awy przysi�g�ych.
Wreszcie w biurze zapanowa� wzgl�dny spok�j. Powell siedzia� na swoim krze�le z
nogami opartymi o biurko, pr�buj�c uporz�dkowa�
sobie wydarzenia ostatnich dni. Czy dobrze si� sta�o, �e nie zd��y� zamieni� z
Maggie cho�by kilku zda�, zanim zabrali j� agenci FBI?
Zreszt�, co tak naprawd� mia�by jej do powiedzenia? By�a dla niego kim�
znacz�cym, ale czy by�o to g��bsze uczucie, czy tylko
sympatia i troska wynikaj�ce ze znajomo�ci jej sytuacji? A mo�e po prostu
przewr�ci�a mu w g�owie ta jedna noc, kt�r� kiedy� sp�dzili
razem, gdy Chad wyjecha� na targi rolnicze? Nigdy o tym nie rozmawiali � nawet
wtedy, po wszystkim, zwyczajnie zabra�a si� od
niego i wysz�a jeszcze przed �witem. By�o jednak mi�dzy nimi co� szczeg�lnego.
Co by si� sta�o, gdyby pewne s�owa zosta�y
wypowiedziane? Nie umia� sobie odpowiedzie� na to pytanie, wi�c zacz�� my�le� o
d�Elvisie. Fotograf nie potrafi� zdecydowa�, czy
zg�osi� oficjalnie pobicie, czy zostawi� spraw� i nie zaognia� ca�ej sytuacji.
Szeryf nie umia� mu doradzi�. Patrz�c od s�u�bowej strony,
nie by�o to co�, co powinno uj�� p�azem Frankowi Petersowi i pozosta�ym,
szczeg�lnie, �e gdyby si� tam nie zjawi�, mog�o si� sko�czy�
znacznie gorzej. Z drugiej strony d�Elvis lada moment zamierza� wyjecha�, a
sprawa o napa�� niepotrzebnie przed�u�y�aby jego
styczno�� z miejscowymi i jeszcze pogorszy�a atmosfer� w miasteczku. Malcolm nie
mia� tego dnia wiele czasu na rozmowy z lud�mi,
jednak zauwa�y� niech��, z jak� przyj�to w Springville jego kontakty z
fotografem. Nie wiedzia�, co kto komu powiedzia�, ale by�o tego
najwyra�niej dosy�, �eby odsuni�to si� od niego. W Springville panowa� spok�j,
lecz Powell czu�, �e co� jeszcze wisi w powietrzu. Tak,
jakby w mie�cie podj�to bez jego udzia�u jak�� decyzj�, o kt�rej mia� si�
dowiedzie� po fakcie. Na wszelki wypadek poleci� d�Elvisowi,
�eby nie oddala� si� z budynku. Jedyne spacery, na jakie chwilowo m�g� sobie
pozwoli� fotograf, odbywa�y si� na trasie mieszkanie �
biuro. Czyli jakie� sze��, siedem jard�w.
Jak na zawo�anie drzwi otworzy�y si� i do biura wszed� d�Elvis. By� najwyra�niej
poruszony.
� Szeryfie, kto� w�a�nie zabra� m�j samoch�d. Co tu si� dzieje, do jasnej
cholery?
Ford d�Elvisa sta� obok budynku. Kto� bezczelnie sprz�tn�� go Powellowi sprzed
nosa. Szeryf poczu�, �e ogarnia go z�o��. Mia� ju�
dosy� tych gierek, podchod�w i niedom�wie�. Tym razem cela b�dzie a�
przepe�niona.
� Widzia� pan, w kt�rym kierunku odjecha� z�odziej?
� Chyba na zach�d.
Szeryf zdj�� nogi z biurka i wyci�gn�� z szuflady kilka papier�w.
� Prosz� wraca� do mieszkania i pod moj� nieobecno�� wype�ni� formularze
zg�oszenia kradzie�y i skargi w zwi�zku z pobiciem. Je�li
nie b�dzie pan wiedzia�, co gdzie wpisa�, prosz� zostawi� wolne miejsce; wype�ni
si� je p�niej. Ja jad� za z�odziejem.
Szybkim krokiem ruszy� do wyj�cia. Zatrzyma� si� jeszcze w drzwiach.
� I prosz� stamt�d nie wychodzi�.
Wybieg� z budynku i zapakowa� si� do s�u�bowego wozu. Bez zastanowienia ruszy� w
kierunku wskazanym przez d�Elvisa. Zna� dobrze
okolic� i wiedzia�, jaka trasa by�a w tej sytuacji najbardziej prawdopodobna �
zdezelowany samoch�d d�Elvisa nie sprawdzi�by si� na
cz�ci lokalnych dr�g, zatem z�odziej musia� trzyma� si� tych lepszych. Zanim
dojedzie do rozjazdu, na kt�rym Powell m�g�by go
zgubi�, istnia�a szansa na do�cigni�cie go. Docisn�� mocniej peda� gazu. Przez
dwa ostatnie dni je�dzi� po tej okolicy szybciej ni�
kiedykolwiek do tej pory. Droga od wczoraj zd��y�a podeschn��, ale powoli
zaczyna�o si� �ciemnia� i na wszelki wypadek w��czy�
przednie �wiat�a. Tym razem jednak czu� si� znacznie pewniej ni� poprzedniego
dnia, kiedy roztrz�siony pokonywa� t� tras� jad�c do
Maggie. Tylko gdzie� w �rodku tli�o si� w nim niejasne prze�wiadczenie, �e co�
przeoczy�. Co� cholernie istotnego.
Chwil� p�niej w pe�nym p�dzie zostawi� za sob� oklejony ��t� policyjn� ta�m�
dom Peters�w. Z irytacj� u�wiadomi� sobie, �e
skrzy�owanie jest coraz bli�ej, a nigdzie nie widzi charakterystycznego pojazdu.
Gdyby wcze�niej zjecha� z g��wnej drogi, zapewne
da�oby si� to zauwa�y�. Za kolejnym zakr�tem pojawi� si� oczekiwany rozjazd.
Niemal w ostatniej chwili, mi�dzy drzewami po prawej,
Powellowi mign�a niebieska karoseria.
� Mam ci� sukinsynu � w��czy� �wiat�a na dachu i sygna�. Pulsuj�ce wycie syreny
roznios�o si� dalekim echem.
Ciekawe, kt�ry z nich siedzia� za kierownic�? Frank? Connors? Lex? Je�li
chcieli, �eby d�Elvis wyni�s� si� z miasta, po co kradli jego
samoch�d? A mo�e to kolejny zbieg okoliczno�ci? Co przeoczy�? Gdzie pope�ni�
b��d? Wraz ze zmniejszaniem si� dystansu mi�dzy jego
crown victori� a skradzionym fordem niepok�j Powella narasta�.
Wreszcie drugi kierowca najwyra�niej uzna�, �e nie jest w stanie zostawi� w tyle
policyjnego wozu. Zacz�� wyra�nie zwalnia� i w ko�cu
zjecha� na pobocze. Szeryf zatrzyma� si� par�na�cie jard�w dalej i wy��czy�
syren�.
� Powoli otw�rz drzwi, wyjd� z samochodu z podniesionymi r�kami i po�� si� na
ziemi tak, �ebym ca�y czas ci� widzia� � rozkaza�
przez g�o�nik.
Faktycznie drzwi forda otworzy�y si� i jego kierowca skrupulatnie zastosowa� si�
do polece�. S�dz�c po sylwetce, nie by� to ani Peters,
ani tym bardziej Connors. I r�wnie� raczej nie Lex, chocia� tu nie da�by ju�
g�owy. Powell si�gn�� po bro� i powoli wyszed� z wozu.
Ostro�nie zbli�y� si� do skradzionego auta i upewni� si�, �e nikt nie ukry� si�
w �rodku. P�niej spojrza� na le��c� na asfalcie posta�. W
ciszy rozleg� si� przenikliwy dzwonek telefonu kom�rkowego.
� ... kaza� mi go zabra� � doszed� go trz�s�cy si� g�os od strony st�p. � M�wi�,
�e to dla dobra miasta i �e w ten spos�b naprawi� to,
co zrobili�my wtedy w lesie. Mia�em go p�niej odprowadzi�.
Telefon nie przestawa� dzwoni�. Powell zrozumia�. Nie ogl�daj�c si� na
rozp�aszczonego na ziemi syna Lexa, rzuci� si� z powrotem do
samochodu.
Wtorek, godz. 20:37
Auto d�Elvisa by�o tylko przyn�t�. Gdy Powell wreszcie odebra� telefon,
spanikowany fotograf powiadomi� go, �e prze�ywa istne
obl�enie. Zabarykadowa� si� w mieszkaniu szeryfa, ale nie wiedzia� jak d�ugo
wytrzyma sprz�t, kt�rym pozastawia� drzwi i okna. Za
oknem s�ysza� ju� nawet pogr�ki, �e puszcz� budynek z dymem. Ale czy m�g�
odwa�y� si� wyj�� do nich, skoro... Skoro oni chcieli go
zabi�.
Szeryf zajecha� pod dom akurat w momencie, kiedy otwiera�y si� drzwi i przy
akompaniamencie zach�caj�cych okrzyk�w, Lex
wyprowadza� z mieszkania szamocz�cego si� d�Elvisa. Wszystkie okna by�y
powybijane � najwyra�niej napastnik dosta� si� do �rodka
przez jedno z nich. Przed budynkiem zebra�a si� spora grupka miejscowych, prym
wiedli oczywi�cie stary Peters i Connors. Cz�� z
zebranych mia�a przy sobie kije i bro� paln�. Ku zdumieniu Powella w�r�d
zgromadzonych mign�a tak�e twarz wielebnego Chadwicka.
Pastor mia� ten sam nieobecny wyraz oczu, co wcze�niej w ko�ciele.
Malcolm wyci�gn�� bro� z kabury i wysiad� z crown vica.
� Co si� tu, do diab�a, wyczynia? � wrzasn��.
Spojrzenia ludzi zwr�ci�y si� na niego. Zapanowa�a cisza.
� Frank, Connors, Lex � Powell resztkami si� trzyma� nerwy na wodzy � jeste�cie
aresztowani pod zarzutami napa�ci, wsp�udzia�u
w kradzie�y samochodu, w�amania i usi�owania zab�jstwa. A to pewnie nie
wszystko, co si� na was znajdzie. Wypu��cie d�Elvisa i
nawet nie pr�bujcie stawia� oporu.
T�um rozst�pi� si� wok� wymienionych. Zn�w stali naprzeciw siebie jak
poprzedniego dnia, jednak tym razem nie by�o mowy o
rozejmie. Peters wyszed� dwa kroki przed pozosta�ych.
� Odejd�, Powell! � krzykn��. � Trzymaj si� od tego z daleka.
� Wy�cie wszyscy oszaleli! Z��cie bro� po dobroci.
� Po prostu odejd� � wtr�ci� si� Connors. � Zostaw to nam.
� Nie pozwol� wam zlinczowa� niewinnego cz�owieka.
� On nie jest niewinny. To potw�r w ludzkiej sk�rze. �ci�ga na Springville same
nieszcz�cia. Pozbycie si� go to konieczno��.
� A kim wy b�dziecie, je�li go zamordujecie?
� On si� tob� pos�uguje, Malcolmie � dobieg� go g�os z boku. G�os Chadwicka.
� Czy tego nie widzisz? Wykorzystuje twoje s�abo�ci. Zwr�ci� ci� przeciw
ludziom, kt�rych znasz ca�e �ycie. Boj� si� i potrzebuj� ci�,
a ty si� od nich odwracasz. To diabe�.
� Szeryfie... � d�Elvis chcia� co� powiedzie�, ale Lex zdzieli� go w �o��dek.
Szeryf zrobi� krok do przodu, ale Peters natychmiast
zagrodzi� mu drog�, zanim podszed� bli�ej. Te�� Maggie trzyma� w r�kach
dwururk�.
� Odejd�, Powell � powt�rzy�.
� Nie