8258
Szczegóły |
Tytuł |
8258 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8258 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8258 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8258 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Terry Pratchett
"Rybki ma�e ze wszystkich m�rz"
Prze�o�y�: Piotr W. Cholewa
�wiat Dysku jest p�aski i le�y na czterech s�oniach,
stoj�cych na skorupie ogromnego ��wia, kt�ry p�ynie przez
niesko�czon� przestrze�. Wykorzystuj�c t� klasyczn� koncepcj� mi-
tologiczn� jako punkt wyj�cia, Pratchett z wdzi�kiem i zabawnie
parodiuje liczne tematy - Shakespeare'a, kreacjonizm, fantasy
heroiczn� itd. - a dodatkowe materia�y znajduje w krainach tak od
siebie odleg�ych jak staro�ytny Egipt, imperium Aztek�w czy
W�ochy okresu renesansu. Kiedy nie opisuje epok historycznych czy
kultur, pozwala, by spora cz�� jego fabu� rozgrywa�a si� w Ankh-
Morpork, tyglu wszystkich miast fantasy, b�d�cym po��czeniem re-
nesansowej Florencji, wiktoria�skiego Londynu i wsp�czesnego
Nowego Jorku.
Cykl �wiata Dysku wykorzystuje fantasy jak krzywe zwiercia-
d�o, odbijaj�ce zniekszta�cony, ale rozpoznawalny obraz dwudzie-
stowiecznych problem�w (na przyk�ad r�wnouprawnienie i akcja
afirmatywna nabieraj� nowej g��bi, gdy w�r�d obywateli �yj� wam-
piry, wilko�aki i zombie).
Powie�ci Pratchetta mo�na z grubsza podzieli� na cztery
grupy.
W cyklu o Rincewindzie (Kolor magii, Blask fantastyczny,
Czarodzicielstwo, Eryk, Interesting Times, Last Continent) bo-
haterem jest niekompetentny, tch�rzliwy (albo wyj�tkowo rozs�dny)
mag, wci�� uciekaj�cy przed jakim� niebezpiecze�stwem tylko po
to, by trafi� na inne, dziesi�� razy gorsze. Jakkolwiek pechowo
zaczynaj� si� jego przygody, w ko�cu zawsze potrafi jako�
zwyci�y� i przywr�ci� pozory �adu - w takim sensie, w jakim
u�ywa si� tego s�owa na Dysku. G��wnym celem satyry jest w tych
ksi��kach fantasy heroiczna, przedstawiona ze wszystkimi elemen-
tami gatunku: trollami, magami i podobn� faun�. Czarodzicielstwo
na przyk�ad to parodia Lovecraftowskiego �wiata potwor�w, Eryk
jest �artem z Faustowskiego schematu paktu z diab�em.
Seria o babci Weatherwax (R�wnoumagicznienie, Trzy wied�my,
Witches Abroad, Lords and Ladies, Maskerade, Carpe Jugulum)
przedstawia jedn� z najpopularniejszych postaci cyklu: czarownic�
o �elaznym charakterze, stalowej moralno�ci i dumie ze zbrojonego
betonu, kt�ra potrafi opanowa� ka�d� sytuacj�; jak bohater we-
sternu, z technicznego punktu widzenia jest z�� wied�m�, kt�ra
czyni dobro. Nowa wersja Upiora w operze jest podstaw� Maskerade,
natomiast Sen nocy letniej to temat Lords and Ladies, gdzie
�agodne duszki szekspirowskie zast�pione zosta�y przez wynios�e
i z�o�liwe elfy z celtyckich mit�w.
Cztery powie�ci tworz�ce cykl o �mierci (Mort, Reaper Man,
Soul Music, Hogfather) opisuj� przygody �mierci, osobnika pozba-
wionego poczucia humoru, kt�ry w sekrecie �ywi cieplejsze uczucia
dla ludzi. A jego niezdolno�� zrozumienia tych�e ludzi pozwala
osi�gn�� prawdziwy patos. W Morcie �mier� bierze sobie urlop, po-
zostawiaj�c wszystkie zadania dw�jce pomocnik�w obdarzonych
jeszcze bardziej lito�ciwymi sercami, w Reaper Man za� �mier�
staje si� - chwilowo - �miertelny i mo�e si� przekona�, co
naprawd� oznacza cz�owiecze�stwo.
Ksi��ki o Stra�y Miejskiej (Stra�! Stra�!, Men at Arms, Feet
of Clay, Jingo, The Fifth Elephant) ��cz� fantasy z krymina�em
policyjnym, osi�gaj�c odpowiednio zabawne rezultaty. W Stra�!
Stra�! do�� niechlujna, ale uczciwa Nocna Stra� z Ankh-Morpork
musi walczy ze smokiem, sprowadzonym w celu usuni�cia rz�dz�cego
miastem Patrycjusza i osadzenia na tronie marionetkowego w�adcy.
Z kolei w Men at Arms Stra� pod��a �ladami maniakalnego mordercy,
kt�ry szaleje z jedynym na Dysku egzemplarzem broni palnej (zbu-
dowanym przez dyskowy odpowiednik Leonarda da Vinci).
Oddzielna powie�� Piramidy wprowadza nowoczesny spos�b
my�lenia do pewnej wersji Egiptu faraon�w. Moving Pictures wyko-
rzystuje narz�dzia �wiata Dysku, by zbada� prawdziw� magi� kina.
Small Gods prezentuje mroczny, cho� zabawny opis powstania re-
ligii, kt�rej jedyna "prawda" g�osi, i� �wiat Dysku jest kulisty,
nie p�aski.
W Rybkach ma�ych ze wszystkich m�rz Pratchett prezentuje
now� przygod� babci Weatherwax, osoby ch�tnej do wsp�zawodnictwa
i wierz�cej przy tym, �e "zaj�� drugie miejsce" to synonim s�owa
"przegra�"...
-----------------------------------------------------------------
Terry Pratchett Rybki ma�e ze wszystkich m�rz
-----------------------------------------------------------------
Problemy zacz�y si� - nie pierwszy raz zreszt� - od jab�ka.
Ca�a ich torba le�a�a na bia�ym, nieskazitelnie czystym
stole babci Weatherwax. Czerwone i okr�g�e, l�ni�ce i soczyste,
gdyby zna�y przysz�o��, tyka�yby jak bomby.
- Zatrzymaj je sobie. Stary Hopcroft powiedzia�, �e dostan�,
ile zechc� - o�wiadczy�a niania Ogg. - Smaczne, troch� si�
marszcz�, ale �wietnie si� trzymaj�.
- Nazwa� jab�ka na twoj� cze��? - upewni�a si� babcia. Ka�de
jej s�owo by�o kropelk� kwasu w powietrzu.
- To przez moje rumiane policzki - wyja�ni�a niania. - I wy-
leczy�am mu nog�, kiedy w zesz�ym roku spad� z drabiny. I jeszcze
przygotowa�am dla niego ma�� na �ysin�.
- Nie podzia�a�a - przypomnia�a babcia. - Ta jego peruka...
Strasznie jest zobaczy� co� takiego na kim� jeszcze �ywym.
- Ale by� wdzi�czny, �e okaza�am zainteresowanie.
Babcia Weatherwax nie odrywa�a wzroku od jab�ek. Owoce i
warzywa znakomicie ros�y w g�rach, gdzie lata by�y gor�ce, a zimy
mro�ne. Percy Hopcroft znany by� jako �wietny sadownik, zawsze z
p�dzelkiem z wielb��dziej sier�ci w r�ku i ch�tny do seksualnych
wybryk�w ogrodowych.
- Sprzedaje swoje sadzonki w ca�ej okolicy - stwierdzi�a
niania Ogg. - Zabawnie pomy�le�, �e ju� wkr�tce tysi�ce ludzi
b�dzie mog�o spr�bowa� niani Ogg.
- Kolejne tysi�ce - mrukn�a kwa�no babcia.
Szalona m�odo�� niani by�a niczym otwarta ksi�ga, chocia�
dost�pna jedynie w g�adkich szarych ok�adkach.
- Dzi�kuj� ci, Esme. - Niania Ogg rozmarzy�a si� na chwil�.
Potem spojrza�a na kole�ank� z fa�szyw� trosk�. - Chyba nie
jeste� zazdrosna, prawda? Nie masz mi za z�e tej chwili rado�ci?
- Ja? Zazdrosna? O co mia�abym by� zazdrosna? Przecie� to
tylko jab�ka. Nic wa�nego...
- Tak w�a�nie sobie my�la�am. Drobny gest, �eby zrobi� przy-
jemno�� starszej pani. A co tam u ciebie?
- �wietnie. �wietnie.
- Nazbiera�a� ju� drewno na zim�?
- Prawie.
- To dobrze - ucieszy�a si� niania Ogg. - To dobrze.
Przez chwil� siedzia�y w milczeniu. Jaki� motyl na para-
pecie, zbudzony niezwyk�ym o tej porze ciep�em, wybija�
skrzyde�kami szybki rytm, pr�buj�c dosi�gn�� wrze�niowego s�o�ca.
- Twoje ziemniaki... ju� chyba wykopane? - zacz�a niania.
- Tak.
- Nasze nie�le si� w tym roku uda�y.
- To dobrze.
- I zasoli�a� fasol�?
- Tak.
- Pewnie nie mo�esz si� ju� doczeka� Pr�b w przysz�ym tygod-
niu?
- Tak.
- I na pewno �wiczy�a�?
- Nie.
Niani Ogg wyda�o si�, �e mimo s�onecznego blasku pog��biaj�
si� cienie w k�tach pokoju. Samo powietrze stawa�o si� mroczne.
Chatka czarownicy jest czu�a na nastroje w�a�cicielki. Ale brn�a
dalej. G�upcy p�dz� na z�amanie karku, s� jednak �lamazarami
w por�wnaniu ze starszymi paniami, kt�re ju� niczego nie musz�
si� obawia�.
- Przyjdziesz w niedziel� na obiad?
- A co b�dzie?
- Wieprzowina.
- W jab�kowym sosie?
- Tak...
- Nie - przerwa�a jej babcia.
Co� zaskrzypia�o za niani� - otworzy�y si� drzwi. Kto�, kto
nie jest czarownic�, pr�bowa�by jako� wyt�umaczy� to zjawisko:
powiedzia�by, �e to tylko wiatr, oczywi�cie. A niania Ogg, cho�
sk�onna zgodzi� si� z t� teori�, doda�aby jednak: Dlaczego tylko
wiatr i w jaki spos�b zdo�a� unie�� skobel?
- Wiesz, nie mog� tak plotkowa� z tob� do wieczoru - rzek�a
szybko i wsta�a. - O tej porze roku na pewno masz mn�stwo zaj��.
- Tak.
- No to ju� p�jd�.
- Do widzenia.
Wiatr zatrzasn�� drzwi, gdy niania pospiesznie maszerowa�a
�cie�k�.
Przysz�o jej do g�owy, �e by� mo�e posun�a si� odrobin� za
daleko. Ale tylko odrobin�.
K�opot z byciem czarownic� - przynajmniej w przekonaniu
niekt�rych os�b - polega na tym, �e cz�owiek musi tkwi� na wsi.
Niani to nie przeszkadza�o. Mia�a tu wszystko, czego potrze-
bowa�a. Mia�a wszystko, czego potrzebowa�a kiedykolwiek, cho�
w przesz�o�ci kilka razy sko�czyli si� jej m�czy�ni. Obce strony
nadaj� si� do kr�tkich odwiedzin, ale do niczego powa�nego. Maj�
tam ciekawe drinki i zabawne jedzenie, lecz obce strony to
miejsce, dok�d si� wyrusza, robi to, co by� mo�e trzeba zrobi�,
i wraca tutaj gdzie si� �yje naprawd�. Niania Ogg by�a tutaj
szcz�liwa.
Oczywi�cie, pomy�la�a, przechodz�c przez trawnik, nie ma
takiego widoku z okna. Niania mieszka�a w miasteczku, ale babcia
mog�a spojrze� ponad lasem, ponad polami, a� po wielki, kolisty
horyzont Dysku.
Taki widok, twierdzi�a niania, mo�e wyssa� cz�owiekowi umys�
z g�owy.
T�umaczyli jej kiedy�, �e �wiat jest p�aski, co jest
rozs�dne, i �e p�ynie w przestrzeni na grzbietach czterech s�oni,
stoj�cych na skorupie ��wia - co nie musi si� zgadza� z rozs�d-
kiem. Wszystko to jednak dzia�o si� Gdzie� Tam, i mog�o si� sobie
dzia� z b�ogos�awie�stwem i ca�kowit� oboj�tno�ci� niani, dop�ki
ona sama �y�a we w�asnym �wiatku o �rednicy dziesi�ciu mil, kt�ry
wci�� nosi�a wok� siebie.
Esme Weatherwax chcia�a jednak wi�cej, ni� mog�o jej da�
niedu�e kr�lestwo. By�a inn� czarownic�.
Niania za� za sw�j obowi�zek uwa�a�a obron� babci Weatherwax
przed nud�. Ca�a ta sprawa z jab�kami by�a drobnostk�, niewielk�
z�o�liwo�ci�, je�li si� nad ni� zastanowi�, lecz Esme potrze-
bowa�a czego�, co ka�dy dzie� czyni wartym prze�ywania. Skoro
musi to by� gniew i zazdro��, niech b�dzie. Babcia zacznie teraz
planowa� jakie� ma�e zwyci�stwo, drobne upokorzenie, o kt�rym
tylko one dwie b�d� wiedzie�. I na tym si� sko�czy. Niania �ywi�a
przekonanie, �e poradzi sobie ze z�ym humorem przyjaci�ki. Ale
na pewno nie z jej znudzeniem. Znudzona czarownica jest zdolna do
wszystkiego.
Ludzie powtarzaj� czasem: "Za dawnych lat musieli�my sami
szuka� sobie rozrywek", jakby by� to znak jakiej� moralnej
przewagi. Mo�e zreszt� by�, ale nikt by nie chcia�, �eby to
czarownica zacz�a si� nudzi� i szuka� sobie rozrywek. G��wnie
dlatego, �e czarownice miewaj� o rozrywkach najdziwniejsze
wyobra�enia. A Esme by�a bez w�tpienia najpot�niejsz� czarowni-
c�, jaka �y�a w g�rach od pokole�.
W dodatku zbli�a�y si� Pr�by, a one zawsze na par� tygodni
gwarantowa�y Esme w�a�ciwy nastr�j. Wsp�zawodnictwo cieszy�o j�
niczym mucha pstr�ga.
Niania Ogg tak�e lubi�a Pr�by Czarownic. Mo�na by�o przyjem-
nie sp�dzi� dzie� na powietrzu, a wieczorem rozpalano wielkie og-
nisko. Czym by�yby Pr�by Czarownic bez solidnego ogniska na za-
ko�czenie?
Potem mo�na w popiele piec ziemniaki.
-oOo-
Popo�udnie zmieni�o si� w wiecz�r, a cienie z k�t�w, spod
sto�k�w i blat�w wype�z�y i zla�y si� w jeden.
Babcia buja�a si� lekko na fotelu, a mrok spowija� j� coraz
bardziej. Jej twarz przybra�a wyraz g��bokiego skupienia.
Drwa w palenisku rozsypa�y si� w popi�. Jedna po drugiej
gas�y iskierki.
Mrok g�stnia�.
Stary zegar tyka� na kominku. Przez d�ugi czas by� to jedyny
s�yszalny odg�os.
Potem rozleg� si� cichy szelest. Papierowa torba na stole
poruszy�a si� i zmarszczy�a jak przek�uty balon. Powietrze z wol-
na wype�ni� silny zapach zgnilizny.
Po chwili wype�z� pierwszy robak.
-oOo-
Niania Ogg zd��y�a wr�ci� do domu i w�a�nie nalewa�a sobie
piwa, kiedy kto� zastuka�. Z westchnieniem odstawi�a dzbanek
i posz�a otworzy� drzwi.
- O, witam panie. Co porabiacie w tych stronach? W dodatku
w taki ch�odny wiecz�r?
Cofn�a si� do pokoju, a za ni� wesz�y jeszcze trzy czarow-
nice. Nosi�y czarne szaty i szpiczaste kapelusze, jak przysta�o
w tym fachu. Dzi�ki temu ka�da z nich wygl�da�a inaczej. Nic
bardziej ni� jednolity kostium nie pozwala cz�owiekowi wyrazi�
swojej indywidualno�ci. Zmarszczka tutaj i zak�adka tam to
szczeg�y, kt�re tym g�o�niej krzycz� wobec pozornej, no... jed-
nolito�ci.
Kapelusz babuni Beavis na przyk�ad mia� bardzo p�askie rondo
i czubek, kt�rym mo�na by czy�ci� uszy. Niania lubi�a babuni�
Beavis. By�a mo�e nazbyt wykszta�cona, co czasami wr�cz wylewa�o
si� jej z ust, ale w�cha�a tabak� i sama naprawia�a sobie buty,
a to w uproszczonej wizji �wiata niani Ogg oznacza�o, �e jest si�
W Porz�dku.
Ubranie matuli Dismass cechowa� nie�ad zrozumia�y u kogo�,
kto wskutek odklejonej siatk�wki w oku duszy �y� w r�nych cza-
sach jednocze�nie. Psychiczne zamieszanie jest dostatecznie
k�opotliwe u zwyk�ych ludzi, a o wiele gorsze, gdy umys� ma zdol-
no�ci okultystyczne. Pozostawa�a jedynie nadzieja, �e tylko swoj�
bielizn� nosi na wierzchu.
Niania wiedzia�a, �e z matul� jest coraz gorzej. Czasami jej
pukanie by�o s�ycha� na kilka godzin przed przybyciem. Za to �la-
dy na �cie�ce pojawia�y si� po paru dniach.
Serce niani zamar�o na widok trzeciej czarownicy, i to nie
dlatego, �e Letycja Skorek by�a z�� kobiet�. Wr�cz przeciwnie.
Uwa�ano j� za przyzwoit�, pe�n� dobrych ch�ci i �agodn�, przynaj-
mniej dla mniej agresywnych zwierz�t i co czystszych dzieci. Zaw-
sze ch�tnie wy�wiadcza�a cz�owiekowi przys�ug�. Problem w tym, �e
wy�wiadcza�a j� dla jego dobra, cho�by nawet ta przys�uga nie by-
�a dobra akurat w jego mniemaniu. W rezultacie cz�owiek tak jakby
przewraca� si� na drug� stron�, a to ju� niedobrze.
W dodatku by�a zam�na. Niania nie mia�a nic przeciwko
zam�nym czarownicom. Przecie� nie istnia�y �adne regu�y. Sama
mia�a w �yciu licznych m��w, a z trzema nawet wzi�a �lub. Ale
pan Skorek by� emerytowanym magiem, dysponuj�cym podejrzanie
wielkimi zasobami z�ota. Niania podejrzewa�a wi�c, �e dla Letycji
czary to tylko spos�b na zabicie czasu. �e s� tym, czym dla in-
nych kobiet w pewnych klasach haftowanie ornat�w do ko�cio�a albo
odwiedzanie biedak�w.
By�a te� bogata. Niania nie mia�a pieni�dzy, st�d jej odru-
chowa niech�� do takich, kt�rzy mieli.
Letycja nosi�a aksamitny p�aszcz, tak czarny, �e wygl�da�,
jakby kto� wyci�� dziur� w �wiecie. Niania nie mia�a nic takiego.
Wi�cej: niania wcale nie chcia�a pi�knego aksamitnego p�aszcza
i nie zale�a�o jej na takich rzeczach. Nie rozumia�a wi�c, dla-
czego inni maj� je posiada�.
- Dobry wiecz�r, Gytho. Co u ciebie s�ycha�? - powita�a j�
babunia Beavis.
Niania wyj�a fajk� z z�b�w.
- Jestem zdrowa jak rzepa. Wejd�cie.
- Ten deszcz jest okropny - stwierdzi�a matula Dismass.
Niania spojrza�a na niebo, fioletowe i czyste w wieczornym
ch�odzie. Ale tam, gdzie przebywa� teraz umys� matuli, praw-
dopodobnie trwa�a ulewa.
- Wejd�, osuszysz si� - zaproponowa�a uprzejmie.
- Niech szcz�liwe gwiazdy �wiec� nad naszym spotkaniem -
rzek�a Letycja.
Niania ze zrozumieniem pokiwa�a g�ow�. Letycja zawsze prze-
mawia�a tak, jakby uczy�a si� czarownictwa z ksi��ki kogo�
ca�kiem pozbawionego wyobra�ni.
- No tak - mrukn�a.
Rozmawia�y uprzejmie do chwili, gdy niania poda�a herbat�
i ciasteczka. Wtedy g�os zabra�a babunia Beavis.
- Jeste�my komitetem Pr�b, nianiu - oznajmi�a tonem wyra�nie
wskazuj�cym, �e zaczyna si� oficjalna cz�� wizyty.
- Tak? Naprawd�?
- We�miesz udzia�, przypuszczam?
- Oczywi�cie. Zrobi�, co do mnie nale�y.
Niania zerkn�a w bok. Letycja mia�a na twarzy u�miech,
kt�ry wcale si� jej nie spodoba�.
- W tym roku jest du�e zainteresowanie - podj�a babunia. -
Ostatnio sporo dziewcz�t wybiera nasz fach.
- �eby zdobywa� ch�opc�w, mo�na by pomy�le� - wtr�ci�a Lety-
cja i prychn�a z wy�szo�ci�.
Niania powstrzyma�a si� od komentarza. Wykorzystywanie magii
do zdobywania ch�opc�w wydawa�o si� jej ca�kiem rozs�dnym zas-
tosowaniem. W dodatku jednym z podstawowych zastosowa�.
- To mi�o - stwierdzi�a. - Zawsze to lepiej wygl�da, kiedy
startuje nas wi�cej. Ale.
- Przepraszam, nie zrozumia�am - zdziwi�a si� Letycja.
- Powiedzia�am "ale" - wyja�ni�a niania - bo kto� zamierza�
to powiedzie�, zgadza si�? Ca�a ta pogaw�dka by�a wst�pem do
wielkiego "ale". Znam si� na tym.
Wiedzia�a, �e narusza protok�. Powinny rozmawia� uprzejmie
jeszcze co najmniej siedem minut, zanim wreszcie przejd� do
rzeczy. Ale obecno�� Letycji dzia�a�a jej na nerwy.
- Chodzi o Esme Weatherwax - wyja�ni�a babunia Beavis.
- Tak? - odpar�a niania, wcale nie zaskoczona.
- Te� pewnie we�mie udzia�?
- Nie s�ysza�am, �eby kiedy� zrezygnowa�a.
Letycja westchn�a.
- Zapewnie nie... nie mog�aby jej pani przekona�, �eby...
�eby w tym roku si� wycofa�a?
Niania by�a wstrz��ni�ta.
- Znaczy: toporem? - upewni�a si�.
Trzy wied�my wyprostowa�y si� jednocze�nie.
- Widzisz... - zacz�a babunia, odrobin� zawstydzona.
- Powiem szczerze, pani Ogg - przerwa�a jej Letycja. - Trud-
no jest sk�oni� kogo� do udzia�u w Pr�bach, kiedy wiadomo, �e
wyst�pi w nich panna Weatherwax. Ona zawsze wygrywa.
- Zgadza si� - przyzna�a niania. - To jest konkurs.
- Ale ona zawsze wygrywa!
- I co?
- W innych konkursach - rzek�a Letycja - wolno jednej osobie
wygra� najwy�ej trzy lata z rz�du, a potem musi si� na jaki� czas
odsun��.
- Tak, ale tu chodzi o czarowanie. Zasady s� inne.
- A jakie� to?
- Nie ma �adnych.
Letycja poprawi�a sp�dnic�.
- Mo�e pora, by je wprowadzi�.
- Aha - mrukn�a niania. - A wy chcecie p�j�� i wyt�umaczy�
to Esme? Odwa�ysz si�, babuniu?
Babunia Beavis unika�a jej spojrzenia. Matula Dismass wpa-
trywa�a si� w zesz�y tydzie�.
- Rozumiem, �e panna Weatherwax jest bardzo dumn� kobiet� -
odezwa�a si� Letycja.
Niania Ogg pykn�a z fajki.
- R�wnie dobrze mo�na powiedzie�, �e morze jest pe�ne wody.
Trzy czarownice przez chwil� rozwa�a�y jej s�owa.
- S�dz�, �e to cenna uwaga - przyzna�a Letycja. - Ale jej
nie zrozumia�am.
- Je�li w morzu nie ma wody, to nie jest ono morzem, tylko
tak� w�ciekle wielk� dziur� w ziemi - wyja�ni�a niania Ogg. -
Z Esme te� o to chodzi... - G�o�no poci�gn�a z cybucha. - Ona
si� sk�ada z samej dumy, rozumiecie? Nie jest po prostu dumn� o-
sob�.
- Mo�e wi�c powinna si� nauczy� skromno�ci...
- A z jakiego powodu ma by� skromna? - zapyta�a ostrym tonem
niania.
Ale Letycja, jak wiele mi�kkich z pozoru os�b, wewn�trz by�a
twarda i nie�atwo si� ugina�a.
- Ta kobieta wyra�nie ma naturalny talent i naprawd� powinna
by� wdzi�czna za...
W tym miejscu niania Ogg przesta�a s�ucha�. "Ta kobieta",
my�la�a. Wi�c do tego dosz�o.
W ka�dym fachu wygl�da to podobnie. Pr�dzej czy p�niej kto�
uznaje, �e konieczna jest organizacja. A wtedy jednego tylko
mo�na by� pewnym: �e organizatorzy nie s� tymi lud�mi, kt�rzy
w powszechnej opinii osi�gn�li szczyty zawodowych umiej�tno�ci.
Ci ludzie zbyt ci�ko pracuj�. Trzeba uczciwie przyzna�, �e orga-
nizowaniem nie zajmuj� si� tak�e ci najgorsi. Oni r�wnie� zbyt
ci�ko pracuj�. Nie maj� innego wyj�cia.
Nie, do takich spraw zabieraj� si� ludzie maj�cy do�� czasu
oraz sk�onno�� do biegania i krz�taniny. I znowu trzeba uczciwie
przyzna�, �e �wiat potrzebuje ludzi, kt�rzy krz�taj� si� i bie-
gaj�. Tyle �e niekoniecznie trzeba ich lubi�.
Nag�a cisza by�a znakiem, �e Letycja sko�czy�a.
- Naprawd�? Co� podobnego - powiedzia�a niania. - To ja
jestem naturalnie utalentowana. My, Ogg�wny, mamy czary we krwi.
Nigdy nie musia�am si� z nimi m�czy�. Ale Esme... Owszem, ma
troch� talentu, to fakt, ale niezbyt wiele. Ona tylko ka�e mu
pracowa� ci�ko jak demony. A wy chcecie j� prosi�, �eby przes-
ta�a?
- Mia�y�my raczej nadziej�, �e pani to zrobi - odpar�a Lety-
cja.
Niania otworzy�a usta, by rzuci� jedno czy dwa przekle�stwa,
ale zrezygnowa�a.
- Wiecie co? Mo�ecie jej to jutro powiedzie� - zapro-
ponowa�a. - A ja p�jd� z wami, �eby j� przytrzyma�.
-oOo-
Kiedy nadesz�y dr�k�, babcia Weatherwax zbiera�a Zio�a.
Codzienne zio�a dla chorych albo do kuchni zwane s� prosty-
mi. Zio�a babci nie by�y proste. By�y wyrafinowane, albo i go-
rzej. Nie zbiera�o si� ich z eleganckim koszykiem i par� b�ysz-
cz�cych no�yc. Babcia u�ywa�a no�a. I trzymanego przed sob�
krzes�a. Oraz sk�rzanego kapelusza, r�kawic i fartucha jako
drugiej linii obrony.
Nawet ona nie wiedzia�a, sk�d pochodz� niekt�re Zio�a. Ko-
rzonki i nasiona sprowadzano z ca�ego �wiata, a mo�e z wi�kszej
jeszcze odleg�o�ci. Cz�� mia�a kwiaty, kt�re odwraca�y si� za
przechodz�cym, inne strzela�y cierniami do przelatuj�cych ptak�w,
a kilka babcia przywi�za�a do palik�w - nie po to, by si� nie
przewr�ci�y, ale po to, by na drugi dzie� wci�� by�y na miejscu.
Niania Ogg nigdy nie pr�bowa�a wyhodowa� �adnego zio�a,
kt�rego nie mo�na pali� albo nadzia� nim kurczaka. Teraz
s�ysza�a, jak babcia pomrukuje:
- No dobra, �obuzy...
- Dzie� dobry, panno Weatherwax - zawo�a�a g�o�no Letycja
Skorek.
Babcia Weatherwax zesztywnia�a, bardzo ostro�nie opu�ci�a
krzes�o i odwr�ci�a si� powoli.
- Pani - poprawi�a.
- Wszystko jedno - zapewni�a weso�o Letycja. - Mam nadziej�,
�e dobrze si� pani czuje?
- A� do teraz. - Babcia niemal niedostrzegalnie skin�a
g�ow� pozosta�ym trzem czarownicom.
Zapad�a wibruj�ca cisza, kt�ra wzbudzi�a l�k niani Ogg. Bab-
cia powinna ich przecie� zaprosi� na fili�ank� czego�. Tego wyma-
ga rytua�. Trzymanie ludzi na dworze dowodzi�o fatalnych manier.
Prawie, cho� nie a� tak fatalnych, jak nazwanie starszej,
niezam�nej czarownicy "pann�".
- Przysz�y�cie w sprawie Pr�b - stwierdzi�a babcia.
Letycja niemal zemdla�a.
- Tego... Sk�d...
- Bo wygl�dacie jak komitet. Nietrudno zgadn��. - Babcia
�ci�gn�a r�kawice. - Zwykle nie potrzebowa�y�my komitetu. Wie�ci
si� rozchodzi�y i wszystkie zjawia�y�my si� gdzie trzeba. A teraz
nagle kto� wszystko organizuje... - Przez chwil� babcia
wygl�da�a, jakby toczy�a ci�k� wewn�trzn� bitw�, ale wreszcie
doda�a oboj�tnie: - Kocio�ek stoi na ogniu. Lepiej wejd�cie.
Niania odpr�y�a si�. Mo�e jednak istniej� zwyczaje, kt�rych
nie z�amie nawet babcia Weatherwax. Cho�by kto� by� twoim naj-
gorszym wrogiem, trzeba go zaprosi�, poda� herbat� i ciasteczka.
Wi�cej: im gorszy wr�g, tym lepsza jest zastawa i wy�sza jako��
ciasteczek. P�niej mo�na go�ciom �yczy�, �eby ich piek�o
poch�on�o, ale pod w�asnym dachem nale�y ich karmi�, p�ki nie
p�kn�.
Ma�e, ciemne oczy niani spostrzeg�y, �e kuchenny st� wci��
jeszcze b�yszczy wilgoci� po niedawnym myciu.
Kiedy nape�niono ju� fili�anki i wymieniono uprzejmo�ci -
a przynajmniej kiedy wypowiedzia�a je Letycja, babcia za� przyj�-
�a w milczeniu - samozwa�cza przewodnicz�ca poprawi�a si� na
krze�le.
- W tym roku zainteresowanie Pr�bami jest du�e - zacz�a. -
Panno... eee... pani Weatherwax.
- To dobrze.
- Wygl�da wr�cz na to, �e czarownictwo w Ramtopach prze�ywa
co� w rodzaju renesansu.
- Renesansu, tak? Co� podobnego.
- To rozs�dny wyb�r tych m�odych kobiet, droga prowadz�ca do
w�adzy. Nie s�dzi pani?
Wiele os�b umie m�wi� k��liwym tonem - niania wiedzia�a o
tym dobrze. Ale babcia Weatherwax potrafi�a te� k��liwie _s�u-
cha�_. Potrafi�a sprawi�, by co� zabrzmia�o g�upio, tylko tego
wys�uchuj�c.
- Ma pani �adny kapelusz - zauwa�y�a babcia. - Aksamit,
prawda? Nie pochodzi z naszych okolic, jak si� domy�lam.
Letycja musn�a rondo i za�mia�a si� lekko.
- To od Boggiego z Ankh-Morpork.
- Doprawdy? Kupiony w sklepie?
Niania Ogg zerkn�a w k�t pokoju, gdzie na stojaku sta�
odrapany drewniany sto�ek. Przypi�te do niego zwoje czarnej
bawe�ny i wiklinowe witki tworzy�y podstaw� wiosennego kapelusza
babci.
- Szyty u krawca - poprawi�a Letycja.
- I te spinki - ci�gn�a babcia. - Same p�ksi�yce i syl-
wetki kot�w...
- Ty te� masz broszk� w kszta�cie p�ksi�yca, prawda, Esme?
- wtr�ci�a niania Ogg, uznawszy, �e nadesz�a odpowiednia chwila,
by odda� strza� ostrzegawczy. Od czasu do czasu, kiedy by�a
w kwa�nym humorze, babcia mia�a sporo do powiedzenia na temat
bi�uterii czarownic.
- To prawda, Gytho. Posiadam broszk� w kszta�cie
p�ksi�yca. Taki istotnie jest jej kszta�t. Bardzo praktyczny
kszta�t do spinania p�aszcza, taki p�ksi�yc. Ale u mnie to nic
nie znaczy. Zreszt�, przerwa�a� mi w�a�nie wtedy, kiedy chcia�am
zauwa�y�, jak twarzowe spinki nosi pani Skorek. Bardzo... magi-
czne.
Niania odwr�ci�a g�ow� jak kibic na meczu tenisowym i spoj-
rza�a na Letycj�. Chcia�a si� przekona�, czy zab�jcza strza�a do-
si�g�a celu. Ale Letycja si� u�miecha�a... Niekt�rzy po prostu
nie potrafi� zobaczy� tego, co oczywiste, nawet na ko�cu dziesi�-
ciofuntowego m�ota.
- Skoro ju� mowa o magii... - rzek�a Letycja, jak urodzona
przewodnicz�ca zmuszaj�c pozosta�e, by przesz�y do kolejnego
punktu programu. - Pomy�la�am, �e om�wimy z pani� kwesti� jej
uczestnictwa w Pr�bach.
- Tak?
- Czy s�dzi pani... to znaczy: czy nie s�dzi pani, �e to
troch� nieuczciwe wobec innych, �e wygrywa pani co roku?
Babcia Weatherwax spojrza�a na pod�og�, a potem na sufit.
- Nie - uzna�a w ko�cu. - Jestem od nich lepsza.
- Nie wydaje si� pani, �e odbiera to ducha innym uczest-
niczkom?
Znowu to badanie pod�ogi i sufitu...
- Nie.
- Ale startuj�, wiedz�c, �e nie zwyci꿹.
- Ja te�.
- Nie, pani z pewno�ci�...
- Chc� powiedzie�, �e te� startuj�, wiedz�c, �e nie zwyci꿹
- wyja�ni�a jadowicie babcia. - A one powinny startowa�, wiedz�c,
�e ja nie zwyci��. Nic dziwnego, �e przegrywaj�, skoro nie po-
trafi� osi�gn�� w�a�ciwego stanu umys�u.
- To gasi ich entuzjazm.
Twarz babci wyra�a�a szczere zdumienie.
- A co im przeszkadza walczy� o drugie miejsce?
Letycja nie dawa�a za wygran�.
- Mieli�my nadziej�, �e uda si� nam przekona� pani�, Esme,
do przej�cia w stan spoczynku. Mog�aby pani na przyk�ad wyg�osi�
kr�tkie, zach�caj�ce przem�wienie, wr�czy� nagrod� i... i mo�li-
we, �e nawet zosta�... no, jedn� z s�dzi�w.
- B�d� s�dziowie? Nigdy nie byli potrzebni. Wszyscy zwykle
wiedzieli, kto wygra�.
- To prawda - popar�a j� niania. Przypomnia�a sobie sceny
pod koniec jednych czy drugich Pr�b. Kiedy wygrywa�a babcia
Weatherwax, wszyscy o tym wiedzieli. - Szczera prawda.
- By�by to mi�y gest - ci�gn�a Letycja.
- Kto postanowi�, �e potrzebni s� s�dziowie? - spyta�a bab-
cia.
- Tego... komitet... to znaczy... w�a�nie... kilka z nas si�
zebra�o. Tylko �eby pokierowa� sprawami...
- Rozumiem. Flagi?
- S�ucham?
- Chcecie porozwiesza� takie ma�e chor�giewki na sznurkach?
I mo�e jeszcze kto� b�dzie sprzedawa� jab�ka na patyku i takie
rzeczy?
- Jakie� dekoracje z pewno�ci�...
- Jasne. Tylko nie zapomnijcie o ognisku.
- Ale� oczywi�cie. Je�li tylko b�dzie mi�e i bezpieczne.
- No tak. Zgadza si�. Wszystko powinno by� mi�e i bez-
pieczne.
Pani Skorek odetchn�a z ulg�.
- No c�, widz�, �e wszystko ustali�y�my - powiedzia�a.
- Doprawdy? - zdziwi�a si� babcia.
- My�la�am, �e zgodzi�y�my si�...
- Zgodzi�y�my? Rzeczywi�cie? - Babcia si�gn�a po pogrzebacz
i gwa�townie szturchn�a palenisko. - Rozwa�� te sprawy.
- Nie wiem, pani Weatherwax, czy mog� by� z pani� szczera -
rzuci�a Letycja.
Pogrzebacz zamar� w powietrzu.
- S�ucham.
- Zdaje pani sobie spraw�, �e czasy si� zmieniaj�. Chyba
wiem, tak mi si� wydaje, sk�d w pani to przekonanie, �e musi pani
wszystkich traktowa� z wy�szo�ci� i nieuprzejmie. Ale prosz� mi
wierzy�, a m�wi� to jako przyjaci�ka, �e b�dzie pani �atwiej,
je�li troch� pani z�agodnieje i spr�buje by� milsza. Jak cho�by
obecna tu nasza siostra Gytha.
U�miech niani Ogg zmieni� si� w kamienn� mask�. Letycja
zdawa�a si� tego nie zauwa�a�.
- Obawiaj� si� pani chyba wszystkie czarownice na
pi��dziesi�t mil st�d - m�wi�a dalej. - Przyznaj�, �e posiada
pani sporo cennych umiej�tno�ci, ale czary nie polegaj� na tym,
�eby by� star� zrz�d� i straszy� ludzi. M�wi� to jako przy-
jaci�ka...
- Prosz� mnie znowu odwiedzi�, gdyby trafi�y panie w te oko-
lice - przerwa�a jej babcia.
To by� sygna�. Niania Ogg poderwa�a si� nerwowo.
- My�la�am, �e przedyskutujemy... - protestowa�a Letycja.
- Odprowadz� was do g��wnego traktu - obieca�a niania, pod-
nosz�c czarownice z krzese�.
- Gytho! - rzuci�a ostro babcia Weatherwax, kiedy ca�a grupa
znalaz�a si� ju� za progiem.
- Tak, Esme?
- Mam nadziej�, �e jeszcze do mnie zajrzysz.
- Tak, Esme.
Niania ruszy�a biegiem, by do�cign�� tr�jk� czarownic na
�cie�ce.
Letycja kroczy�a z godno�ci�. B��dem by�oby ocenia� j� po
obwis�ych policzkach i wyszukanej fryzurze, po bezsensownej
gestykulacji podczas rozmowy. By�a przecie� czarownic�. A kto za-
czepi czarownic�, ten... ten stanie przed czarownic�, kt�r�
w�a�nie zaczepi�.
- Nie jest mi�� osob� - �wiergota�a Letycja. Ale by� to
�wiergot wielkiego drapie�nego ptaka.
- Ma pani racj� - zgodzi�a si� niania. - Ale...
- Najwy�szy czas, �eby pokaza� jej w�a�ciwe miejsce.
- Niby...
- Dr�czy pani� straszliwie, pani Ogg. Zam�n� kobiet� w pani
wieku!
Niania zmru�y�a oczy - tylko na chwil�.
- Taki ma styl - stwierdzi�a.
- Bardzo z�o�liwy i niemi�y styl, moim zdaniem!
- O tak - potwierdzi�a kr�tko niania. - Style cz�sto takie
s�. Ale pani...
- Wystawisz co� na straganie, Gytho? - wtr�ci�a pospiesznie
babunia Beavis.
- Przynios� mo�e par� buteleczek... - Niania Ogg westchn�a
z rezygnacj�.
- Och, domowe wino? - ucieszy�a si� Letycja. - Jak mi�o.
- Co� w rodzaju wina, owszem - przyzna�a niania. - No, tu
ju� macie drog�. Ja tylko... Ja tylko powiem jeszcze "dobra-
noc"...
- To poni�aj�ce, �e tak pani biega ko�o niej - orzek�a Lety-
cja.
- C�, mo�e. Rzeczywi�cie. Mo�na si� przyzwyczai�. Dobrej
nocy.
Kiedy wr�ci�a do chatki, babcia Weatherwax sta�a na �rodku
pokoju z twarz� jak nie po�cielone ��ko i skrzy�owanymi ramiona-
mi. Tupa�a nog�.
- Wysz�a za maga - oznajmi�a, gdy tylko jej przyjaci�ka
przekroczy�a pr�g. - Nie powiesz mi chyba, �e to w�a�ciwe.
- No wiesz, magowie mog� si� �eni�. Musz� tylko odda� lask�
i szpiczasty kapelusz. �adne prawo im tego nie zakazuje, pod
warunkiem, �e zrezygnuj� z magii. Praca powinna by� im �on�.
- My�l�, �e mie� tak� �on�, to rzeczywi�cie ci�ka praca -
mrukn�a babcia, rozci�gaj�c wargi w kwa�nym u�mieszku.
- Du�o marynowa�a� w tym roku? - spyta�a niania, wykorzys-
tuj�c nowe skojarzenia ze s�owem "ocet", jakie w�a�nie przysz�y
jej do g�owy.
- Muszki zal�g�y mi si� z cebuli.
- Szkoda. Tak lubisz cebul�.
- Nawet muszki musz� co� je��. - Babcia zerkn�a gniewnie
w stron� drzwi. - Mi�y gest... - burkn�a.
- Ma szyde�kowan� serwetk� na pokrywie w wyg�dce - poinfor-
mowa�a niania.
- R�ow�?
- Tak.
- Mi�o.
- Nie jest z�a. Robi du�o dobrego w Skrzypkowym �okciu.
Ludzie dobrze o niej m�wi�.
Babcia parskn�a niech�tnie.
- A czy o mnie dobrze m�wi�?
- Nie, Esme. O tobie m�wi� szeptem.
- Bardzo dobrze. Widzia�a� jej spinki?
- Wyda�y mi si� ca�kiem �adne, Esme.
- To ca�e dzisiejsze czarownictwo. Sama bi�uteria i �adnych
pantalon�w.
Niania, kt�ra i jedno, i drugie uwa�a�a za zb�dne,
spr�bowa�a wznie�� wa� ochronny przed wzbieraj�c� fal� ��ci.
- To w�a�ciwie zaszczyt, �e tak si� boj� twojego udzia�u -
zauwa�y�a.
- To mi�e.
Niania westchn�a.
- Czasami warto spr�bowa� czego� mi�ego, Esme.
- Nigdy nikomu nie szkodz�, je�li nie mog� pom�c. Wiesz
o tym, Gytho. I nie potrzebuj� �adnych falbanek ani fiku�nych
etykietek.
Niania westchn�a, tym razem ci�ej. Oczywi�cie, to prawda.
Babcia by�a staromodn� czarownic�. Nie robi�a tego, co ludzie
uwa�ali za dobre, tylko to, co s�uszne. K�opot w tym, �e ludzie
nie zawsze doceniaj� s�uszno��. Cho�by wczoraj, kiedy stary Pol-
litt spad� z konia. Chcia� dosta� jaki� �rodek przeciwb�lowy,
potrzebowa� za� kilku sekund agonii, kiedy babcia nastawia�a mu
zwichni�ty staw. A ludzie pami�tali b�l.
�atwiej �y� z nimi, kiedy pami�ta si� o falbankach, okazuje
si� trosk�, pyta "Jak si� czujecie?" Esme nie zadawa�a sobie
trudu pytaniem, bo przecie� wiedzia�a. Niania Ogg r�wnie�
wiedzia�a, ale te� zdawa�a sobie spraw�, �e zdradzenie tej wiedzy
budzi u innych ci�kie dreszcze.
Pochyli�a g�ow�. Stopa babci wci�� stuka�a o pod�og�.
- Planujesz co�, Esme? Znam ci�. Masz t� min�...
- Jak� min�, je�li wolno spyta�?
- Tak� sam� jak wtedy, kiedy znaleziono na drzewie tego
go�ego bandyt�. Ca�y czas wrzeszcza�, �e �ciga go jaki� straszny
potw�r. Zabawne, ale nie by�o �adnych �lad�w �ap. Tak� min�.
- Zas�u�y� na wi�cej za to, co zrobi�.
- Tak... I jeszcze mia�a� tak� min�, kiedy znale�li starego
Hoggetta ca�ego w si�cach w jego chlewiku, a on nie chcia� o tym
m�wi�.
- Chodzi ci o starego Hoggetta bij�cego �on�, czy o starego
Hoggetta, kt�ry ju� nigdy nie podniesie r�ki na kobiet�? - up-
ewni�a si� babcia, a jej wargi u�o�y�y si� w co�, co mo�na by
nazwa� u�miechem.
- Mia�a� te� tak� min�, kiedy �nieg osun�� si� na chat�
Millsona zaraz po tym, jak nazwa� ci� starym, w�cibskim to-
bo�em...
Babcia zawaha�a si�. Niania by�a prawie pewna, �e osuni�cie
nast�pi�o z przyczyn naturalnych, a tak�e, �e babcia wie o tych
podejrzeniach. Duma toczy�a walk� z uczciwo�ci�...
- To mo�liwe - stwierdzi�a wreszcie babcia.
- Min� kogo�, kto mo�e zjawi� si� na Pr�bach i... i co� zro-
bi�.
Od wzroku babci Weatherwax powinno zaskwiercze� powietrze.
- Aha. Wi�c o to mnie podejrzewasz? Do tego dosz�y�my, tak?
- Letycja uwa�a, �e nale�y i�� z duchem czas�w...
- I co? Masz racj�, powinny�my. Id� z duchem czas�w. Ale
nikt nie powiedzia�, �e trzeba go popycha�. Chcesz ju� i��,
Gytho, jak przypuszczam. Ch�tnie zostan� sama z moimi my�lami.
My�li niani, kt�ra z ulg� spieszy�a �cie�k� w stron� domu,
kr��y�y wok� faktu, �e babcia Weatherwax nie jest dobr� reklam�
czarownictwa. Oczywi�cie, w czarach jest najlepsza, nie ma
w�tpliwo�ci. Przynajmniej w niekt�rych. Ale m�oda dziewczyna,
kt�ra wybiera sobie takie �ycie, mo�e spyta�: Czy o to chodzi?
Cz�owiek pracuje ci�ko i wyrzeka si� r�nych rzeczy, a w ko�cu
osi�ga jedynie ci�k� prac� i wyrzeczenia?
To nieprawda, �e babcia nie mia�a �adnych przyjaci�, jednak
wzbudza�a g��wnie szacunek. Ludzie szanuj� te� chmury burzowe.
Chmury od�wie�aj� gleb�. S� potrzebne. Ale nie s� mi�e.
-oOo-
Niania Ogg po�o�y�a si� do ��ka w trzech flanelowych koszu-
lach, poniewa� w jesienne noce pojawia�y si� ju� przymrozki. By�a
te� pe�na niepokoju.
Wiedzia�a, �e wojna zosta�a wypowiedziana. Wzburzona babcia
zdolna by�a do strasznych rzeczy, a fakt, i� rzeczy te przy-
trafia�y si� tym, kt�rzy w pe�ni na nie zas�ugiwali, nie czyni�
ich mniej strasznymi. Niania by�a pewna, �e przyjaci�ka planuje
co� potwornego.
Sama niezbyt lubi�a zwyci�a�. Zwyci�anie to na��g, z
kt�rym ci�ko zerwa�, w dodatku stawiaj�cy cz�owieka w pozycji
trudnej do obrony. Trzeba i�� przez �ycie czujnie, wci��
wygl�daj�c nowej dziewczyny z lepsz� miot�� czy szybsz� r�k� na
�abie.
Przewr�ci�a si� pod g�r� kaczego puchu.
W �wiecie babci Weatherwax nie by�o miejsca na drugie miejs-
ca. Albo si� wygrywa�o, albo przegrywa�o. W przegrywaniu zreszt�
nie ma nic z�ego, poza tym oczywi�cie, �e si� wtedy nie wygrywa.
Niania stara�a si� stosowa� taktyk� godnej przegranej. Ludzie lu-
bi� tych, kt�rzy prawie wygrywaj�. Stawiaj� wtedy drinmi i m�wi�
"Minimalnie pani przegra�a", co jest �adniejszym komplementem od
"Minimalnie pani wygra�a".
Przegrani maj� wi�cej zabawy, uwa�a�a. Ale babci Weatherwax
szkoda by�o czasu na takie rzeczy.
W ciemnej chacie, babcia Weatherwax patrzy�a, jak ga�nie
ogie�.
�ciany pokoju by�y szare, barwy, jak� stary tynk nabywa nie
tyle od brudu, ile z powodu wieku. Nie mia�o tu miejsca nic, co
nie by�o u�yteczne, przydatne, nie pracowa�o na siebie. Niania
Ogg ka�d� p�ask� powierzchni� w swym domu zmusza�a do s�u�by w
roli t�a dla ozd�b i kwiat�w w doniczkach. Ludzie dawali niani
Ogg r�ne rzeczy. Tanie, odpustowe �miecie, jak nazywa�a je bab-
cia - przynajmniej publicznie. Co my�la�a o nich w skryto�ci
swego umys�u, tego nigdy nie zdradza�a.
W tych szarych godzinach nocy nie�atwo jest rozwa�a� fakt,
�e ludzie przyjd� na jej pogrzeb chyba tylko po to, by si� up-
ewni�, i� naprawd� nie �yje.
-oOo-
Nast�pnego dnia Percy Hopcroft otworzy� kuchenne drzwi i
spojrza� prosto w b��kitne oczy babci Weatherwax.
- O rany - mrukn�� pod nosem.
Babcia chrz�kn�a z zak�opotaniem.
- Panie Hopcroft, przychodz� w sprawie tych jab�ek, kt�re
nazwa� pan na cze�� pani Ogg - wyja�ni�a.
Kolana Percy'ego zacz�y dygota�, a peruka zsuwa� si� na ty�
g�owy, ku spodziewanemu bezpiecze�stwu pod�ogi.
- Chcia�am panu za to podzi�kowa�, gdy� bardzo j� pan
ucieszy� - m�wi�a dalej babcia g�osem, kt�ry komu� dobrze j�
znaj�cemu wyda�by si� dziwnie monotonny. - Zrobi�a tu wiele do-
brego i pora, by spotka�a j� za to jaka� nagroda. Wpad� pan na
bardzo dobry pomys�. Dlatego przynosz� panu ten drobiazg...
Hopcroft odskoczy�, kiedy babcia si�gn�a pod fartuch i
wyj�a niewielki czarny flakonik.
- Jest bardzo rzadki z powodu rzadkich zi� w nim zawartych.
Kt�re s� rzadkie. Niezwykle rzadkie zio�a.
Hopcroftowi przysz�o w ko�cu do g�owy, �e powinien wzi��
buteleczk�. Chwyci� j� za szyjk� tak ostro�nie, jakby si� oba-
wia�, �e zacznie gwizda� albo wyrosn� jej n�ki.
- Eee... Bardzo pani dzi�kuj� - wymamrota�.
Babcia sztywno skin�a g�ow�.
- Niech b�ogos�awione b�dzie to domostwo - powiedzia�a,
odwr�ci�a si� i odesz�a �cie�k�.
Hopcroft ostro�nie zamkn�� drzwi i opar� si� o nie plecami.
- Pakuj si�, ale ju�! - krzykn�� do wygl�daj�cej z kuchni
�ony.
- Co?! Przecie� to jest nasze �ycie! Nie mo�emy go tak po
prostu zostawi�!
- Lepiej uciec, ni� potem kica�, kobieto! Czego ona chce ode
mnie? O co jej chodzi? Nigdy nie jest mi�a!
Pani Hopcroft nie ust�powa�a. Ich dom wreszcie zacz��
wygl�da� tak, jak powinien, a niedawno kupili now� pomp�.
Niekt�re rzeczy trudno porzuci�.
- Wi�c odetchnij i si� zastan�w - poradzi�a. - Co jest w tej
butelce?
Hopcroft spojrza� na podarunek trzymany w wyci�gni�tej r�ce.
- Chcesz si� przekona�?
- Przesta� si� trz���, cz�owieku! Przecie� niczym ci nie
grozi�a, prawda?
- Powiedzia�a: "Niech b�ogos�awione b�dzie to domostwo"! Dla
mnie brzmi to bardzo gro�nie! To przecie� by�a babcia Weatherwax!
Postawi� buteleczk� na stole. Oboje przygl�dali si� jej sku-
leni w pozie charakterystycznej dla os�b gotowych do natychmias-
towej ucieczki, gdyby cokolwiek zacz�o si� dzia�.
- Na etykiecie stoi "Odradzacz w�os�w" - zauwa�y�a pani
Hopcroft.
- Nie b�d� tego u�ywa�!
- Ale ona potem zapyta. Zawsze tak robi.
- Je�li ci si� wydaje, �e...
- Mo�emy najpierw wypr�bowa� na psie.
-oOo-
- To dobra krowa.
William Poorchick ockn�� si� z zadumy przy dojeniu i rozej-
rza� po ��ce. D�onie wci�� poci�ga�y za wymiona.
Zza �ywop�otu wynurza� si� czarny szpiczasty kapelusz.
William drgn�� tak mocno, �e mleko pola�o mu si� do lewego buta.
- Daje du�o mleka, prawda?
- Tak, pani Weatherwax! - wyj�ka�.
- To dobrze. I oby czyni�a to jeszcze d�ugo. Tak my�l�.
�ycz� mi�ego dnia.
I szpiczasty kapelusz pod��y� dalej drog�.
Poorchick wpatrywa� si� w odchodz�c� czarownic�. Po chwili
chwyci� wiadro i chlupi�c przy ka�dym kroku, pobieg� do stodo�y.
- Rummage! - krzykn�� na syna. - Z�a� tu zaraz!
Ch�opiec wyjrza� ze stryszku; trzyma� w r�ku wid�y.
- Co si� sta�o, tato?
- Masz natychmiast odprowadzi� Daphne na targ, rozumiesz?
- Co? Przecie� daje najwi�cej mleka ze wszystkich! Tato...
- Dawa�a, synu, dawa�a. Babcia Weatherwax w�a�nie rzuci�a na
ni� kl�tw�! Sprzedajmy j� zaraz, zanim jej rogi odpadn�!
- A co powiedzia�a, tato?
- Powiedzia�a... powiedzia�a... "Oby jeszcze d�ugo dawa�a
du�o mleka"...
Poorchick zawaha� si�.
- Nie brzmi to jak straszna kl�twa, tato - zauwa�y� Rummage.
- Znaczy... nie jak zwyk�a kl�twa. Moim zdaniem, rokuje nadziej�.
- Niby... ale chodzi o to... jak... ona... m�wi�a...
- A jak m�wi�a, tato?
- W�a�ciwie... to... mi�o.
- Dobrze si� czujesz, tato?
- Jak to... m�wi�a... - Poorchick urwa� na moment. - Tak by�
nie mo�e - stwierdzi�. - Nie mo�e! Nie ma prawa tak sobie chodzi�
i by� mi�a! Nigdy nie by�a mi�a! W dodatku mam w bucie pe�no mle-
ka!
-oOo-
Tego dnia niania Ogg postanowi�a zaj�� si� swoim sekretnym
destylatorem w lesie. Destylator by� najg��bsz� tajemnic� z
mo�liwych, poniewa� wszyscy w kr�lestwie dok�adnie wiedzieli,
gdzie jest, a tajemnica utrzymywana przez tak wiele os�b musi by�
rzeczywi�cie wyj�tkowa. Nawet kr�l wiedzia�, ale mia� do�� rozu-
mu, by udawa�, �e nie wie. Dzi�ki temu nie musia� ��da� podatk�w,
niania za� nie musia�a odmawia�. A co roku na Noc Strze�enia
Wied�m dostawa� bary�k� takiego miodu, jaki m�g�by by�, gdyby
pszczo�y nie �y�y w abstynencji. Wszyscy rozumieli t� sytuacj�,
nikt nie musia� nikomu p�aci� �adnych pieni�dzy i dzi�ki temu, w
skromnym zakresie, �wiat stawa� si� szcz�liwszym miejscem. I
nikogo nie przeklinano tak, �e a� komu� z�by wypada�y.
Niania drzema�a. Pilnowanie destylatora to praca na ca�y
dzie� i ca�� noc. Jednak w ko�cu g�osy ludzi, raz po raz
wykrzykuj�cych jej imi�, okaza�y si� zbyt natr�tne.
Oczywi�cie, nikt nie odwa�y� si� wyj�� na ��k�. W ten spos�b
przyzna�by, �e wie o jej po�o�eniu. Dlatego wszyscy przedzierali
si� przez krzaki dooko�a.
Niania przedar�a si� tak�e. Powita�y j� pe�ne udawanego zdu-
mienia spojrzenia, jakich nie powstydzi�aby si� amatorska trupa
teatralna.
- No dobrze. Czego chcecie? - spyta�a.
- Pani Ogg, my�leli�my, �e pewnie pani... wysz�a na spacer
po lesie - wyja�ni� Poorchick, a zapach, kt�rym mo�na by czy�ci�
szk�o, unosi� si� w podmuchach wiatru. - Musi pani co� zrobi�!
Chodzi o pani� Weatherwax!
- Co si� sta�o?
- Wy powiedzcie, Hampicker!
M�czyzna obok Poorchicka zdj�� z szacunkiem kapelusz i
stan�� z pozie "ai-senor-banditos-ograbili-nasz�-wiosk�".
- M�j ch�opak i ja, psze pani, kopali�my studni�, a ona
przechodzi�a obok...
- Babcia Weatherwax?
- Tak, psze pani, i powiedzia�a... - Hampicker prze�kn��
�lin�. - "Nie znajdziecie tu wody, m�j poczciwy cz�owieku. Lepiej
kopcie w tym zag��bieniu przy kasztanie"! Ale my kopali�my dalej
i nie znale�li�my ani kropli!
Niania zapali�a fajk�. Nie pali�a w pobli�u destylatora od
czasu, kiedy przypadkowa iskra pos�a�a beczk�, na kt�rej akurat
siedzia�a, na pi��dziesi�t s��ni w g�r�. Mia�a szcz�cie, �e
jod�a wyhamowa�a jej upadek.
- Rozumiem. A potem zacz�li�cie kopa� pod kasztanem? - spy-
ta�a �agodnie.
Hampicker by� wyra�nie wstrz��ni�ty t� sugesti�.
- Nie, psze pani! Sk�d mo�na wiedzie�, co chcia�a, �eby�my
tam znale�li?
- I przekl�a moj� krow�! - doda� Poorchick.
- Naprawd�? A jak?
- Powiedzia�a, �eby dawa�a du�o mleka! - Poorchick urwa�.
Teraz, kiedy to powt�rzy�... - Chodzi o to, w jaki spos�b m�wi�a
- doda� niepewnie.
- A jaki� to spos�b?
- Mi�y!
- Mi�y?
- U�miecha�a si� i w og�le! Teraz boj� si� nawet pi� to
mleko!
Niania by�a zdumiona.
- Nie bardzo rozumiem...
- Wyt�umaczcie to psu Hopcrofta - rzek� Poorchick. - Przez
ni� Hopcroft nawet na chwil� nie mo�e zostawi� biednego zwierza-
ka! Ca�a rodzina wariuje! Hopcroft go strzy�e, �ona ostrzy
no�yce, a obaj ch�opcy ci�gle szukaj� miejsc, gdzie mo�na zakopa�
sier��.
Cierpliwe pytania niani wyja�ni�y rol�, jak� w tych
wydarzeniach odegra� Odradzacz w�os�w.
- I da� psu...?
- P� butelki, pani Ogg.
- Chocia� Esme zawsze pisze na etykiecie: "Jedn� ma��
�y�eczk� raz w tygodniu"? I nawet wtedy lepiej nosi� lu�ne spod-
nie?
- M�wi, �e by� strasznie zdenerwowany, pani Ogg! Co ona
wyprawia? Nasze �ony trzymaj� dzieciaki w cha�upach, bo gdyby na-
gle si� na nie u�miechn�a...
- To co?
- Przecie� jest czarownic�!
- Ja te�. I ja si� do nich u�miecham - przypomnia�a niania
Ogg. - Ci�gle za mn� biegaj� i prosz� o cukierki.
- Tak, ale... pani jest... znaczy... ona... znaczy... pani
nie... znaczy, niby...
- Przecie� to dobra kobieta - przypomnia�a mu niania. Uczci-
wo�� kaza�a jej doda�: - Na sw�j spos�b. Przypuszczam, �e
naprawd� jest woda ko�o kasztana, i �e krowa Poorchicka b�dzie
dawa�a dobre mleko, a je�li Hopcroft nie czyta etykiet na
butelkach, to zas�uguje na g�ow�, w kt�rej mo�na si� przejrze�.
No ale je�li my�licie, �e Esme Weatherwax przeklina dzieci, to
macie tyle rozumu co d�d�ownica. Krzyczy na nie przez ca�y dzie�,
to prawda. Ale nie przeklina. Nie jest zdolna do takich rzeczy.
- Tak, tak... - Poorchick niemal j�cza�. - Ale to nie jest w
porz�dku, o to tylko nam chodzi. Ona sobie spaceruje i jest mi�a,
a cz�owiek nie wie, na czym stoi.
- Albo kica - doda� ponuro Hampicker.
- No dobrze ju�, dobrze. Zajm� si� tym - obieca�a niania.
- Ludzie nie powinni tak sobie chodzi� i robi� to, czego si�
po nich nie oczekuje - doda� s�abym g�osem Poorchick. - Wszyst-
kich to denerwuje.
- My tu popilnujemy pani desty... - zacz�� Hampicker, po
czym zatoczy� si� do ty�u, dysz�c ci�ko i trzymaj�c si� za
brzuch.
- Prosz� nie zwraca� na niego uwagi, to nerwy - wyja�ni�
Poorchick, rozcieraj�c �okie�. - Zbiera�a pani zio�a, nianiu?
- Zgadza si� - odpar�a niania, maszeruj�c szybko po
zesch�ych li�ciach.
- W takim razie zgasz� ogie�! - zawo�a� za ni� Poorchick.
-oOo-
Kiedy nadesz�a niania Ogg, babcia siedzia�a na ganku. Prze-
biera�a w jakim� worku, a wok� niej le�a�y stare ubrania.
W dodatku nuci�a pod nosem. Niania Ogg zacz�a si� martwi�:
babcia Weatherwax, jak� zna�a, nie aprobowa�a muzyki.
I jeszcze u�miechn�a si�, zobaczywszy przyjaci�k� - a w
ka�dym razie k�cik jej ust uni�s� si� lekko. To by�o naprawd�
niepokoj�ce. Zazwyczaj babcia u�miecha�a si� tylko wtedy, kiedy
co� z�ego spotyka�o kogo�, kto na to zas�u�y�.
- Jak mi�o ci� widzie�, Gytho!
- Dobrze si� czujesz, Esme?
- Nigdy nie czu�am si� lepiej, moja droga.
Nucenie nie cich�o.
- Ee... Przebierasz ga�gany? - spyta�a niania. - W ko�cu
uszyjesz t� narzut�?
Do niezachwianych wierze� babci Weatherwax nale�a�o przeko-
nanie, �e pewnego dnia uszyje pikowan� narzut�. Jednak zadanie to
wymaga�o cierpliwo�ci, wi�c w ci�gu pi�tnastu lat dosz�a do trze-
ciego kwadratu. Lecz i tak zbiera�a stare ubrania - jak wi�kszo��
czarownic. Tak wypada�o. Stare ubrania mia�y swoj� osobowo��, jak
stare domy. Je�li chodzi o stare, ale jeszcze nie do ko�ca zno-
szone ubrania, czarownice nie przejawia�y ani krzty godno�ci.
- Gdzie� tu by�a... - mrucza�a babcia. - Aha, mam.
Wyci�gn�a z worka sukni� - w zasadzie r�ow�.
- Wiedzia�am, �e gdzie� tu j� schowa�am - m�wi�a dalej. -
Prawie nieu�ywana. I prawie m�j rozmiar.
- Chcesz j� w�o�y�? - nie dowierza�a niania.
Skierowane ku niej przenikliwe spojrzenie b��kitnych oczu
mog�oby odci�� cz�owieka na wysoko�ci kolan. Niania z ulg�
przyj�aby odpowied�: "Nie, chc� j� zje��, t�pa krowo". Jednak
jej przyjaci�ka uspokoi�a si� natychmiast.
- My�lisz, �e nie pasuje? - spyta�a zatroskana.
Ko�nierzyk by� obszyty koronk�... Niania prze�kn�a �lin�.
- Zwykle ubierasz si� na czarno - przypomnia�a. - Nawet
cz�ciej ni� zwykle. Raczej zawsze.
- I sm�tnie wygl�dam - odpar�a babcia. - Pora na co� wesel-
szego, nie s�dzisz?
- A w dodatku jest taka strasznie... r�owa.
Babcia od�o�y�a sukienk� i - ku przera�eniu niani - uj�a j�
za r�k�.
- Wiesz, Gytho - powiedzia�a z przekonaniem. - Uwa�am, �e w
sprawie Pr�b upiera�am si� jak osio�.
- O�lica - poprawi�a odruchowo niania.
Oczy babci ponownie zmieni�y si� w dwa szafiry.
- Co?
- Ehm... By�a� uparta jak o�lica. Nie jak osio�.
- Aha... No tak, rzeczywi�cie. Dzi�kuj�, �e zwr�ci�a� mi na
to uwag�. W ka�dym razie pomy�la�am, �e naprawd� lepiej si� wyco-
fa�, poj�� tam i kibicowa� m�odszym. Chodzi mi o to, rozumiesz...
Nigdy nie by�am zbyt mi�a dla ludzi, prawda?
- Ehem...
- Pr�bowa�am - t�umaczy�a babcia. - Ale z przykro�ci�
stwierdzam, �e nie wysz�o to tak, jak si� spodziewa�am.
- Nigdy nie mia�a� talentu do... do bycia mi�� - przyzna�a
niania.
Babcia u�miechn�a si�. Niania przygl�da�a si� jej czujnie,
ale nie spostrzeg�a niczego pr�cz szczerej troski.
- Mo�e z czasem nabior� wprawy...
I babcia poklepa�a d�o� niani. A niania przygl�da�a si� tej
d�oni, jakby w�a�nie sta�o si� z ni� co� przera�aj�cego.
- Kiedy widzisz... wszyscy si� przyzwyczaili, �e jeste�
taka, no... stanowcza.
- Pomy�la�am, �e przygotuj� d�em i ciasteczka na stragan z
wypiekami - doda�a babcia.
- No... to dobrze.
- Czy s� w okolicy jacy� chorzy, kt�rych mog�abym odwiedzi�?
Niania spojrza�a na drzewa. Sytuacja pogarsza�a si� z ka�d�
chwil�. Sprawdzi�a w pami�ci, czy w pobli�u jest kto� dostate-
cznie chory, by wymaga� wizyty, ale jednak na tyle zdrowy, by
prze�y� szok odwiedzin babci Weatherwax. Je�li chodzi�o o prakty-
czn� psychologi� i niekt�re odmiany fizjoterapii, babcia nie
mia�a sobie r�wnych. Co wi�cej, t� drug� potrafi�a stosowa� nawet
na odleg�o��, gdy� niejedna cierpi�ca dusza podrywa�a si� z ��ka
i odchodzi�a, czy wr�cz ucieka�a biegiem na wie��, �e babcia nad-
chodzi.
- Wszyscy akurat ca�kiem dobrze si� czuj� - stwierdzi�a dy-
plomatycznie.
- Mo�e jacy� starzy ludzie wymagaj� pociechy?
Obie kobiety uwa�a�y za oczywiste, �e okre�lenie "starzy
ludzie" ich nie dotyczy. Czarownica w wieku dziewi��dziesi�ciu
siedmiu lat nie jest stara. Staro�� zdarza si� innym.
- Wszyscy s� raczej weseli.
- Wi�c mo�e mog�abym opowiedzie� dzieciom jakie� bajki?
Niania pokiwa�a g�ow�. Babcia zrobi�a to ju� kiedy�, gdy
przelotnie ogarn�� j� w�a�ciwy nastr�j. Uda�o si� ca�kiem dobrze,
przynajmniej je�li chodzi o dzieci. Z otwartymu buziami s�ucha�y
starej ludowej legendy. Problem pojawi� si�, kiedy wr�ci�y do do-
mu i spyta�y rodzic�w, jak si� wypruwa flaki.
- Siedzia�abym w bujanym fotelu i opowiada�a. Pami�tam, �e
tak si� to robi. I mog�abym przygotowa� dla nich moje specjalne
toffikowe jab�uszka z melasy. By�oby mi�o.
Niania raz jeszcze kiwn�a g�ow�, zal�kniona i oszo�omiona.
U�wiadomi�a sobie, �e tylko ona stoi na drodze niszcz�cej fali
mi�ych wydarze�.
- Toffi - powt�rzy�a. - Czy to ta odmiana, kt�ra p�ka jak
szk�o, czy mo�e ta, po kt�rej musieli�my naszemu Pewseyowi
otwiera� buzi� �y�k�?
- Chyba wiem, co mi si� wtedy nie uda�o.
- Zdajesz sobie spraw�, Esme, �e ty i cukier jako� do siebie
nie pasujecie. Pami�tasz swoje ca�odniowe irysy?
- Wystarcza�y na ca�y dzie�, Gytho.
- Tylko dlatego, �e nasz Pewsey nie m�g� jednego wyj�� z
buzi, dop�ki nie wyrwali�my mu dw�ch z�b�w. Lepiej trzymaj si�
marynat, Esme. Z marynatami �wietnie sobie radzisz.
- Przecie� musz� co� zrobi�, Gytho! Nie mog� przez ca�y czas
by� star� zrz�d�. Ju� wiem! Pomog� przy Pr�bach! Na pewno maj�
du�o pracy.
Niania u�miechn�a si� w duchu. Wi�c o to chodzi...
- Chyba tak - przyzna�a. - Pani Skorek z rado�ci� ci powie,
co masz robi�.
I oka�e si� tym wi�ksz� idi