8258

Szczegóły
Tytuł 8258
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8258 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8258 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8258 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Terry Pratchett "Rybki ma�e ze wszystkich m�rz" Prze�o�y�: Piotr W. Cholewa �wiat Dysku jest p�aski i le�y na czterech s�oniach, stoj�cych na skorupie ogromnego ��wia, kt�ry p�ynie przez niesko�czon� przestrze�. Wykorzystuj�c t� klasyczn� koncepcj� mi- tologiczn� jako punkt wyj�cia, Pratchett z wdzi�kiem i zabawnie parodiuje liczne tematy - Shakespeare'a, kreacjonizm, fantasy heroiczn� itd. - a dodatkowe materia�y znajduje w krainach tak od siebie odleg�ych jak staro�ytny Egipt, imperium Aztek�w czy W�ochy okresu renesansu. Kiedy nie opisuje epok historycznych czy kultur, pozwala, by spora cz�� jego fabu� rozgrywa�a si� w Ankh- Morpork, tyglu wszystkich miast fantasy, b�d�cym po��czeniem re- nesansowej Florencji, wiktoria�skiego Londynu i wsp�czesnego Nowego Jorku. Cykl �wiata Dysku wykorzystuje fantasy jak krzywe zwiercia- d�o, odbijaj�ce zniekszta�cony, ale rozpoznawalny obraz dwudzie- stowiecznych problem�w (na przyk�ad r�wnouprawnienie i akcja afirmatywna nabieraj� nowej g��bi, gdy w�r�d obywateli �yj� wam- piry, wilko�aki i zombie). Powie�ci Pratchetta mo�na z grubsza podzieli� na cztery grupy. W cyklu o Rincewindzie (Kolor magii, Blask fantastyczny, Czarodzicielstwo, Eryk, Interesting Times, Last Continent) bo- haterem jest niekompetentny, tch�rzliwy (albo wyj�tkowo rozs�dny) mag, wci�� uciekaj�cy przed jakim� niebezpiecze�stwem tylko po to, by trafi� na inne, dziesi�� razy gorsze. Jakkolwiek pechowo zaczynaj� si� jego przygody, w ko�cu zawsze potrafi jako� zwyci�y� i przywr�ci� pozory �adu - w takim sensie, w jakim u�ywa si� tego s�owa na Dysku. G��wnym celem satyry jest w tych ksi��kach fantasy heroiczna, przedstawiona ze wszystkimi elemen- tami gatunku: trollami, magami i podobn� faun�. Czarodzicielstwo na przyk�ad to parodia Lovecraftowskiego �wiata potwor�w, Eryk jest �artem z Faustowskiego schematu paktu z diab�em. Seria o babci Weatherwax (R�wnoumagicznienie, Trzy wied�my, Witches Abroad, Lords and Ladies, Maskerade, Carpe Jugulum) przedstawia jedn� z najpopularniejszych postaci cyklu: czarownic� o �elaznym charakterze, stalowej moralno�ci i dumie ze zbrojonego betonu, kt�ra potrafi opanowa� ka�d� sytuacj�; jak bohater we- sternu, z technicznego punktu widzenia jest z�� wied�m�, kt�ra czyni dobro. Nowa wersja Upiora w operze jest podstaw� Maskerade, natomiast Sen nocy letniej to temat Lords and Ladies, gdzie �agodne duszki szekspirowskie zast�pione zosta�y przez wynios�e i z�o�liwe elfy z celtyckich mit�w. Cztery powie�ci tworz�ce cykl o �mierci (Mort, Reaper Man, Soul Music, Hogfather) opisuj� przygody �mierci, osobnika pozba- wionego poczucia humoru, kt�ry w sekrecie �ywi cieplejsze uczucia dla ludzi. A jego niezdolno�� zrozumienia tych�e ludzi pozwala osi�gn�� prawdziwy patos. W Morcie �mier� bierze sobie urlop, po- zostawiaj�c wszystkie zadania dw�jce pomocnik�w obdarzonych jeszcze bardziej lito�ciwymi sercami, w Reaper Man za� �mier� staje si� - chwilowo - �miertelny i mo�e si� przekona�, co naprawd� oznacza cz�owiecze�stwo. Ksi��ki o Stra�y Miejskiej (Stra�! Stra�!, Men at Arms, Feet of Clay, Jingo, The Fifth Elephant) ��cz� fantasy z krymina�em policyjnym, osi�gaj�c odpowiednio zabawne rezultaty. W Stra�! Stra�! do�� niechlujna, ale uczciwa Nocna Stra� z Ankh-Morpork musi walczy ze smokiem, sprowadzonym w celu usuni�cia rz�dz�cego miastem Patrycjusza i osadzenia na tronie marionetkowego w�adcy. Z kolei w Men at Arms Stra� pod��a �ladami maniakalnego mordercy, kt�ry szaleje z jedynym na Dysku egzemplarzem broni palnej (zbu- dowanym przez dyskowy odpowiednik Leonarda da Vinci). Oddzielna powie�� Piramidy wprowadza nowoczesny spos�b my�lenia do pewnej wersji Egiptu faraon�w. Moving Pictures wyko- rzystuje narz�dzia �wiata Dysku, by zbada� prawdziw� magi� kina. Small Gods prezentuje mroczny, cho� zabawny opis powstania re- ligii, kt�rej jedyna "prawda" g�osi, i� �wiat Dysku jest kulisty, nie p�aski. W Rybkach ma�ych ze wszystkich m�rz Pratchett prezentuje now� przygod� babci Weatherwax, osoby ch�tnej do wsp�zawodnictwa i wierz�cej przy tym, �e "zaj�� drugie miejsce" to synonim s�owa "przegra�"... ----------------------------------------------------------------- Terry Pratchett Rybki ma�e ze wszystkich m�rz ----------------------------------------------------------------- Problemy zacz�y si� - nie pierwszy raz zreszt� - od jab�ka. Ca�a ich torba le�a�a na bia�ym, nieskazitelnie czystym stole babci Weatherwax. Czerwone i okr�g�e, l�ni�ce i soczyste, gdyby zna�y przysz�o��, tyka�yby jak bomby. - Zatrzymaj je sobie. Stary Hopcroft powiedzia�, �e dostan�, ile zechc� - o�wiadczy�a niania Ogg. - Smaczne, troch� si� marszcz�, ale �wietnie si� trzymaj�. - Nazwa� jab�ka na twoj� cze��? - upewni�a si� babcia. Ka�de jej s�owo by�o kropelk� kwasu w powietrzu. - To przez moje rumiane policzki - wyja�ni�a niania. - I wy- leczy�am mu nog�, kiedy w zesz�ym roku spad� z drabiny. I jeszcze przygotowa�am dla niego ma�� na �ysin�. - Nie podzia�a�a - przypomnia�a babcia. - Ta jego peruka... Strasznie jest zobaczy� co� takiego na kim� jeszcze �ywym. - Ale by� wdzi�czny, �e okaza�am zainteresowanie. Babcia Weatherwax nie odrywa�a wzroku od jab�ek. Owoce i warzywa znakomicie ros�y w g�rach, gdzie lata by�y gor�ce, a zimy mro�ne. Percy Hopcroft znany by� jako �wietny sadownik, zawsze z p�dzelkiem z wielb��dziej sier�ci w r�ku i ch�tny do seksualnych wybryk�w ogrodowych. - Sprzedaje swoje sadzonki w ca�ej okolicy - stwierdzi�a niania Ogg. - Zabawnie pomy�le�, �e ju� wkr�tce tysi�ce ludzi b�dzie mog�o spr�bowa� niani Ogg. - Kolejne tysi�ce - mrukn�a kwa�no babcia. Szalona m�odo�� niani by�a niczym otwarta ksi�ga, chocia� dost�pna jedynie w g�adkich szarych ok�adkach. - Dzi�kuj� ci, Esme. - Niania Ogg rozmarzy�a si� na chwil�. Potem spojrza�a na kole�ank� z fa�szyw� trosk�. - Chyba nie jeste� zazdrosna, prawda? Nie masz mi za z�e tej chwili rado�ci? - Ja? Zazdrosna? O co mia�abym by� zazdrosna? Przecie� to tylko jab�ka. Nic wa�nego... - Tak w�a�nie sobie my�la�am. Drobny gest, �eby zrobi� przy- jemno�� starszej pani. A co tam u ciebie? - �wietnie. �wietnie. - Nazbiera�a� ju� drewno na zim�? - Prawie. - To dobrze - ucieszy�a si� niania Ogg. - To dobrze. Przez chwil� siedzia�y w milczeniu. Jaki� motyl na para- pecie, zbudzony niezwyk�ym o tej porze ciep�em, wybija� skrzyde�kami szybki rytm, pr�buj�c dosi�gn�� wrze�niowego s�o�ca. - Twoje ziemniaki... ju� chyba wykopane? - zacz�a niania. - Tak. - Nasze nie�le si� w tym roku uda�y. - To dobrze. - I zasoli�a� fasol�? - Tak. - Pewnie nie mo�esz si� ju� doczeka� Pr�b w przysz�ym tygod- niu? - Tak. - I na pewno �wiczy�a�? - Nie. Niani Ogg wyda�o si�, �e mimo s�onecznego blasku pog��biaj� si� cienie w k�tach pokoju. Samo powietrze stawa�o si� mroczne. Chatka czarownicy jest czu�a na nastroje w�a�cicielki. Ale brn�a dalej. G�upcy p�dz� na z�amanie karku, s� jednak �lamazarami w por�wnaniu ze starszymi paniami, kt�re ju� niczego nie musz� si� obawia�. - Przyjdziesz w niedziel� na obiad? - A co b�dzie? - Wieprzowina. - W jab�kowym sosie? - Tak... - Nie - przerwa�a jej babcia. Co� zaskrzypia�o za niani� - otworzy�y si� drzwi. Kto�, kto nie jest czarownic�, pr�bowa�by jako� wyt�umaczy� to zjawisko: powiedzia�by, �e to tylko wiatr, oczywi�cie. A niania Ogg, cho� sk�onna zgodzi� si� z t� teori�, doda�aby jednak: Dlaczego tylko wiatr i w jaki spos�b zdo�a� unie�� skobel? - Wiesz, nie mog� tak plotkowa� z tob� do wieczoru - rzek�a szybko i wsta�a. - O tej porze roku na pewno masz mn�stwo zaj��. - Tak. - No to ju� p�jd�. - Do widzenia. Wiatr zatrzasn�� drzwi, gdy niania pospiesznie maszerowa�a �cie�k�. Przysz�o jej do g�owy, �e by� mo�e posun�a si� odrobin� za daleko. Ale tylko odrobin�. K�opot z byciem czarownic� - przynajmniej w przekonaniu niekt�rych os�b - polega na tym, �e cz�owiek musi tkwi� na wsi. Niani to nie przeszkadza�o. Mia�a tu wszystko, czego potrze- bowa�a. Mia�a wszystko, czego potrzebowa�a kiedykolwiek, cho� w przesz�o�ci kilka razy sko�czyli si� jej m�czy�ni. Obce strony nadaj� si� do kr�tkich odwiedzin, ale do niczego powa�nego. Maj� tam ciekawe drinki i zabawne jedzenie, lecz obce strony to miejsce, dok�d si� wyrusza, robi to, co by� mo�e trzeba zrobi�, i wraca tutaj gdzie si� �yje naprawd�. Niania Ogg by�a tutaj szcz�liwa. Oczywi�cie, pomy�la�a, przechodz�c przez trawnik, nie ma takiego widoku z okna. Niania mieszka�a w miasteczku, ale babcia mog�a spojrze� ponad lasem, ponad polami, a� po wielki, kolisty horyzont Dysku. Taki widok, twierdzi�a niania, mo�e wyssa� cz�owiekowi umys� z g�owy. T�umaczyli jej kiedy�, �e �wiat jest p�aski, co jest rozs�dne, i �e p�ynie w przestrzeni na grzbietach czterech s�oni, stoj�cych na skorupie ��wia - co nie musi si� zgadza� z rozs�d- kiem. Wszystko to jednak dzia�o si� Gdzie� Tam, i mog�o si� sobie dzia� z b�ogos�awie�stwem i ca�kowit� oboj�tno�ci� niani, dop�ki ona sama �y�a we w�asnym �wiatku o �rednicy dziesi�ciu mil, kt�ry wci�� nosi�a wok� siebie. Esme Weatherwax chcia�a jednak wi�cej, ni� mog�o jej da� niedu�e kr�lestwo. By�a inn� czarownic�. Niania za� za sw�j obowi�zek uwa�a�a obron� babci Weatherwax przed nud�. Ca�a ta sprawa z jab�kami by�a drobnostk�, niewielk� z�o�liwo�ci�, je�li si� nad ni� zastanowi�, lecz Esme potrze- bowa�a czego�, co ka�dy dzie� czyni wartym prze�ywania. Skoro musi to by� gniew i zazdro��, niech b�dzie. Babcia zacznie teraz planowa� jakie� ma�e zwyci�stwo, drobne upokorzenie, o kt�rym tylko one dwie b�d� wiedzie�. I na tym si� sko�czy. Niania �ywi�a przekonanie, �e poradzi sobie ze z�ym humorem przyjaci�ki. Ale na pewno nie z jej znudzeniem. Znudzona czarownica jest zdolna do wszystkiego. Ludzie powtarzaj� czasem: "Za dawnych lat musieli�my sami szuka� sobie rozrywek", jakby by� to znak jakiej� moralnej przewagi. Mo�e zreszt� by�, ale nikt by nie chcia�, �eby to czarownica zacz�a si� nudzi� i szuka� sobie rozrywek. G��wnie dlatego, �e czarownice miewaj� o rozrywkach najdziwniejsze wyobra�enia. A Esme by�a bez w�tpienia najpot�niejsz� czarowni- c�, jaka �y�a w g�rach od pokole�. W dodatku zbli�a�y si� Pr�by, a one zawsze na par� tygodni gwarantowa�y Esme w�a�ciwy nastr�j. Wsp�zawodnictwo cieszy�o j� niczym mucha pstr�ga. Niania Ogg tak�e lubi�a Pr�by Czarownic. Mo�na by�o przyjem- nie sp�dzi� dzie� na powietrzu, a wieczorem rozpalano wielkie og- nisko. Czym by�yby Pr�by Czarownic bez solidnego ogniska na za- ko�czenie? Potem mo�na w popiele piec ziemniaki. -oOo- Popo�udnie zmieni�o si� w wiecz�r, a cienie z k�t�w, spod sto�k�w i blat�w wype�z�y i zla�y si� w jeden. Babcia buja�a si� lekko na fotelu, a mrok spowija� j� coraz bardziej. Jej twarz przybra�a wyraz g��bokiego skupienia. Drwa w palenisku rozsypa�y si� w popi�. Jedna po drugiej gas�y iskierki. Mrok g�stnia�. Stary zegar tyka� na kominku. Przez d�ugi czas by� to jedyny s�yszalny odg�os. Potem rozleg� si� cichy szelest. Papierowa torba na stole poruszy�a si� i zmarszczy�a jak przek�uty balon. Powietrze z wol- na wype�ni� silny zapach zgnilizny. Po chwili wype�z� pierwszy robak. -oOo- Niania Ogg zd��y�a wr�ci� do domu i w�a�nie nalewa�a sobie piwa, kiedy kto� zastuka�. Z westchnieniem odstawi�a dzbanek i posz�a otworzy� drzwi. - O, witam panie. Co porabiacie w tych stronach? W dodatku w taki ch�odny wiecz�r? Cofn�a si� do pokoju, a za ni� wesz�y jeszcze trzy czarow- nice. Nosi�y czarne szaty i szpiczaste kapelusze, jak przysta�o w tym fachu. Dzi�ki temu ka�da z nich wygl�da�a inaczej. Nic bardziej ni� jednolity kostium nie pozwala cz�owiekowi wyrazi� swojej indywidualno�ci. Zmarszczka tutaj i zak�adka tam to szczeg�y, kt�re tym g�o�niej krzycz� wobec pozornej, no... jed- nolito�ci. Kapelusz babuni Beavis na przyk�ad mia� bardzo p�askie rondo i czubek, kt�rym mo�na by czy�ci� uszy. Niania lubi�a babuni� Beavis. By�a mo�e nazbyt wykszta�cona, co czasami wr�cz wylewa�o si� jej z ust, ale w�cha�a tabak� i sama naprawia�a sobie buty, a to w uproszczonej wizji �wiata niani Ogg oznacza�o, �e jest si� W Porz�dku. Ubranie matuli Dismass cechowa� nie�ad zrozumia�y u kogo�, kto wskutek odklejonej siatk�wki w oku duszy �y� w r�nych cza- sach jednocze�nie. Psychiczne zamieszanie jest dostatecznie k�opotliwe u zwyk�ych ludzi, a o wiele gorsze, gdy umys� ma zdol- no�ci okultystyczne. Pozostawa�a jedynie nadzieja, �e tylko swoj� bielizn� nosi na wierzchu. Niania wiedzia�a, �e z matul� jest coraz gorzej. Czasami jej pukanie by�o s�ycha� na kilka godzin przed przybyciem. Za to �la- dy na �cie�ce pojawia�y si� po paru dniach. Serce niani zamar�o na widok trzeciej czarownicy, i to nie dlatego, �e Letycja Skorek by�a z�� kobiet�. Wr�cz przeciwnie. Uwa�ano j� za przyzwoit�, pe�n� dobrych ch�ci i �agodn�, przynaj- mniej dla mniej agresywnych zwierz�t i co czystszych dzieci. Zaw- sze ch�tnie wy�wiadcza�a cz�owiekowi przys�ug�. Problem w tym, �e wy�wiadcza�a j� dla jego dobra, cho�by nawet ta przys�uga nie by- �a dobra akurat w jego mniemaniu. W rezultacie cz�owiek tak jakby przewraca� si� na drug� stron�, a to ju� niedobrze. W dodatku by�a zam�na. Niania nie mia�a nic przeciwko zam�nym czarownicom. Przecie� nie istnia�y �adne regu�y. Sama mia�a w �yciu licznych m��w, a z trzema nawet wzi�a �lub. Ale pan Skorek by� emerytowanym magiem, dysponuj�cym podejrzanie wielkimi zasobami z�ota. Niania podejrzewa�a wi�c, �e dla Letycji czary to tylko spos�b na zabicie czasu. �e s� tym, czym dla in- nych kobiet w pewnych klasach haftowanie ornat�w do ko�cio�a albo odwiedzanie biedak�w. By�a te� bogata. Niania nie mia�a pieni�dzy, st�d jej odru- chowa niech�� do takich, kt�rzy mieli. Letycja nosi�a aksamitny p�aszcz, tak czarny, �e wygl�da�, jakby kto� wyci�� dziur� w �wiecie. Niania nie mia�a nic takiego. Wi�cej: niania wcale nie chcia�a pi�knego aksamitnego p�aszcza i nie zale�a�o jej na takich rzeczach. Nie rozumia�a wi�c, dla- czego inni maj� je posiada�. - Dobry wiecz�r, Gytho. Co u ciebie s�ycha�? - powita�a j� babunia Beavis. Niania wyj�a fajk� z z�b�w. - Jestem zdrowa jak rzepa. Wejd�cie. - Ten deszcz jest okropny - stwierdzi�a matula Dismass. Niania spojrza�a na niebo, fioletowe i czyste w wieczornym ch�odzie. Ale tam, gdzie przebywa� teraz umys� matuli, praw- dopodobnie trwa�a ulewa. - Wejd�, osuszysz si� - zaproponowa�a uprzejmie. - Niech szcz�liwe gwiazdy �wiec� nad naszym spotkaniem - rzek�a Letycja. Niania ze zrozumieniem pokiwa�a g�ow�. Letycja zawsze prze- mawia�a tak, jakby uczy�a si� czarownictwa z ksi��ki kogo� ca�kiem pozbawionego wyobra�ni. - No tak - mrukn�a. Rozmawia�y uprzejmie do chwili, gdy niania poda�a herbat� i ciasteczka. Wtedy g�os zabra�a babunia Beavis. - Jeste�my komitetem Pr�b, nianiu - oznajmi�a tonem wyra�nie wskazuj�cym, �e zaczyna si� oficjalna cz�� wizyty. - Tak? Naprawd�? - We�miesz udzia�, przypuszczam? - Oczywi�cie. Zrobi�, co do mnie nale�y. Niania zerkn�a w bok. Letycja mia�a na twarzy u�miech, kt�ry wcale si� jej nie spodoba�. - W tym roku jest du�e zainteresowanie - podj�a babunia. - Ostatnio sporo dziewcz�t wybiera nasz fach. - �eby zdobywa� ch�opc�w, mo�na by pomy�le� - wtr�ci�a Lety- cja i prychn�a z wy�szo�ci�. Niania powstrzyma�a si� od komentarza. Wykorzystywanie magii do zdobywania ch�opc�w wydawa�o si� jej ca�kiem rozs�dnym zas- tosowaniem. W dodatku jednym z podstawowych zastosowa�. - To mi�o - stwierdzi�a. - Zawsze to lepiej wygl�da, kiedy startuje nas wi�cej. Ale. - Przepraszam, nie zrozumia�am - zdziwi�a si� Letycja. - Powiedzia�am "ale" - wyja�ni�a niania - bo kto� zamierza� to powiedzie�, zgadza si�? Ca�a ta pogaw�dka by�a wst�pem do wielkiego "ale". Znam si� na tym. Wiedzia�a, �e narusza protok�. Powinny rozmawia� uprzejmie jeszcze co najmniej siedem minut, zanim wreszcie przejd� do rzeczy. Ale obecno�� Letycji dzia�a�a jej na nerwy. - Chodzi o Esme Weatherwax - wyja�ni�a babunia Beavis. - Tak? - odpar�a niania, wcale nie zaskoczona. - Te� pewnie we�mie udzia�? - Nie s�ysza�am, �eby kiedy� zrezygnowa�a. Letycja westchn�a. - Zapewnie nie... nie mog�aby jej pani przekona�, �eby... �eby w tym roku si� wycofa�a? Niania by�a wstrz��ni�ta. - Znaczy: toporem? - upewni�a si�. Trzy wied�my wyprostowa�y si� jednocze�nie. - Widzisz... - zacz�a babunia, odrobin� zawstydzona. - Powiem szczerze, pani Ogg - przerwa�a jej Letycja. - Trud- no jest sk�oni� kogo� do udzia�u w Pr�bach, kiedy wiadomo, �e wyst�pi w nich panna Weatherwax. Ona zawsze wygrywa. - Zgadza si� - przyzna�a niania. - To jest konkurs. - Ale ona zawsze wygrywa! - I co? - W innych konkursach - rzek�a Letycja - wolno jednej osobie wygra� najwy�ej trzy lata z rz�du, a potem musi si� na jaki� czas odsun��. - Tak, ale tu chodzi o czarowanie. Zasady s� inne. - A jakie� to? - Nie ma �adnych. Letycja poprawi�a sp�dnic�. - Mo�e pora, by je wprowadzi�. - Aha - mrukn�a niania. - A wy chcecie p�j�� i wyt�umaczy� to Esme? Odwa�ysz si�, babuniu? Babunia Beavis unika�a jej spojrzenia. Matula Dismass wpa- trywa�a si� w zesz�y tydzie�. - Rozumiem, �e panna Weatherwax jest bardzo dumn� kobiet� - odezwa�a si� Letycja. Niania Ogg pykn�a z fajki. - R�wnie dobrze mo�na powiedzie�, �e morze jest pe�ne wody. Trzy czarownice przez chwil� rozwa�a�y jej s�owa. - S�dz�, �e to cenna uwaga - przyzna�a Letycja. - Ale jej nie zrozumia�am. - Je�li w morzu nie ma wody, to nie jest ono morzem, tylko tak� w�ciekle wielk� dziur� w ziemi - wyja�ni�a niania Ogg. - Z Esme te� o to chodzi... - G�o�no poci�gn�a z cybucha. - Ona si� sk�ada z samej dumy, rozumiecie? Nie jest po prostu dumn� o- sob�. - Mo�e wi�c powinna si� nauczy� skromno�ci... - A z jakiego powodu ma by� skromna? - zapyta�a ostrym tonem niania. Ale Letycja, jak wiele mi�kkich z pozoru os�b, wewn�trz by�a twarda i nie�atwo si� ugina�a. - Ta kobieta wyra�nie ma naturalny talent i naprawd� powinna by� wdzi�czna za... W tym miejscu niania Ogg przesta�a s�ucha�. "Ta kobieta", my�la�a. Wi�c do tego dosz�o. W ka�dym fachu wygl�da to podobnie. Pr�dzej czy p�niej kto� uznaje, �e konieczna jest organizacja. A wtedy jednego tylko mo�na by� pewnym: �e organizatorzy nie s� tymi lud�mi, kt�rzy w powszechnej opinii osi�gn�li szczyty zawodowych umiej�tno�ci. Ci ludzie zbyt ci�ko pracuj�. Trzeba uczciwie przyzna�, �e orga- nizowaniem nie zajmuj� si� tak�e ci najgorsi. Oni r�wnie� zbyt ci�ko pracuj�. Nie maj� innego wyj�cia. Nie, do takich spraw zabieraj� si� ludzie maj�cy do�� czasu oraz sk�onno�� do biegania i krz�taniny. I znowu trzeba uczciwie przyzna�, �e �wiat potrzebuje ludzi, kt�rzy krz�taj� si� i bie- gaj�. Tyle �e niekoniecznie trzeba ich lubi�. Nag�a cisza by�a znakiem, �e Letycja sko�czy�a. - Naprawd�? Co� podobnego - powiedzia�a niania. - To ja jestem naturalnie utalentowana. My, Ogg�wny, mamy czary we krwi. Nigdy nie musia�am si� z nimi m�czy�. Ale Esme... Owszem, ma troch� talentu, to fakt, ale niezbyt wiele. Ona tylko ka�e mu pracowa� ci�ko jak demony. A wy chcecie j� prosi�, �eby przes- ta�a? - Mia�y�my raczej nadziej�, �e pani to zrobi - odpar�a Lety- cja. Niania otworzy�a usta, by rzuci� jedno czy dwa przekle�stwa, ale zrezygnowa�a. - Wiecie co? Mo�ecie jej to jutro powiedzie� - zapro- ponowa�a. - A ja p�jd� z wami, �eby j� przytrzyma�. -oOo- Kiedy nadesz�y dr�k�, babcia Weatherwax zbiera�a Zio�a. Codzienne zio�a dla chorych albo do kuchni zwane s� prosty- mi. Zio�a babci nie by�y proste. By�y wyrafinowane, albo i go- rzej. Nie zbiera�o si� ich z eleganckim koszykiem i par� b�ysz- cz�cych no�yc. Babcia u�ywa�a no�a. I trzymanego przed sob� krzes�a. Oraz sk�rzanego kapelusza, r�kawic i fartucha jako drugiej linii obrony. Nawet ona nie wiedzia�a, sk�d pochodz� niekt�re Zio�a. Ko- rzonki i nasiona sprowadzano z ca�ego �wiata, a mo�e z wi�kszej jeszcze odleg�o�ci. Cz�� mia�a kwiaty, kt�re odwraca�y si� za przechodz�cym, inne strzela�y cierniami do przelatuj�cych ptak�w, a kilka babcia przywi�za�a do palik�w - nie po to, by si� nie przewr�ci�y, ale po to, by na drugi dzie� wci�� by�y na miejscu. Niania Ogg nigdy nie pr�bowa�a wyhodowa� �adnego zio�a, kt�rego nie mo�na pali� albo nadzia� nim kurczaka. Teraz s�ysza�a, jak babcia pomrukuje: - No dobra, �obuzy... - Dzie� dobry, panno Weatherwax - zawo�a�a g�o�no Letycja Skorek. Babcia Weatherwax zesztywnia�a, bardzo ostro�nie opu�ci�a krzes�o i odwr�ci�a si� powoli. - Pani - poprawi�a. - Wszystko jedno - zapewni�a weso�o Letycja. - Mam nadziej�, �e dobrze si� pani czuje? - A� do teraz. - Babcia niemal niedostrzegalnie skin�a g�ow� pozosta�ym trzem czarownicom. Zapad�a wibruj�ca cisza, kt�ra wzbudzi�a l�k niani Ogg. Bab- cia powinna ich przecie� zaprosi� na fili�ank� czego�. Tego wyma- ga rytua�. Trzymanie ludzi na dworze dowodzi�o fatalnych manier. Prawie, cho� nie a� tak fatalnych, jak nazwanie starszej, niezam�nej czarownicy "pann�". - Przysz�y�cie w sprawie Pr�b - stwierdzi�a babcia. Letycja niemal zemdla�a. - Tego... Sk�d... - Bo wygl�dacie jak komitet. Nietrudno zgadn��. - Babcia �ci�gn�a r�kawice. - Zwykle nie potrzebowa�y�my komitetu. Wie�ci si� rozchodzi�y i wszystkie zjawia�y�my si� gdzie trzeba. A teraz nagle kto� wszystko organizuje... - Przez chwil� babcia wygl�da�a, jakby toczy�a ci�k� wewn�trzn� bitw�, ale wreszcie doda�a oboj�tnie: - Kocio�ek stoi na ogniu. Lepiej wejd�cie. Niania odpr�y�a si�. Mo�e jednak istniej� zwyczaje, kt�rych nie z�amie nawet babcia Weatherwax. Cho�by kto� by� twoim naj- gorszym wrogiem, trzeba go zaprosi�, poda� herbat� i ciasteczka. Wi�cej: im gorszy wr�g, tym lepsza jest zastawa i wy�sza jako�� ciasteczek. P�niej mo�na go�ciom �yczy�, �eby ich piek�o poch�on�o, ale pod w�asnym dachem nale�y ich karmi�, p�ki nie p�kn�. Ma�e, ciemne oczy niani spostrzeg�y, �e kuchenny st� wci�� jeszcze b�yszczy wilgoci� po niedawnym myciu. Kiedy nape�niono ju� fili�anki i wymieniono uprzejmo�ci - a przynajmniej kiedy wypowiedzia�a je Letycja, babcia za� przyj�- �a w milczeniu - samozwa�cza przewodnicz�ca poprawi�a si� na krze�le. - W tym roku zainteresowanie Pr�bami jest du�e - zacz�a. - Panno... eee... pani Weatherwax. - To dobrze. - Wygl�da wr�cz na to, �e czarownictwo w Ramtopach prze�ywa co� w rodzaju renesansu. - Renesansu, tak? Co� podobnego. - To rozs�dny wyb�r tych m�odych kobiet, droga prowadz�ca do w�adzy. Nie s�dzi pani? Wiele os�b umie m�wi� k��liwym tonem - niania wiedzia�a o tym dobrze. Ale babcia Weatherwax potrafi�a te� k��liwie _s�u- cha�_. Potrafi�a sprawi�, by co� zabrzmia�o g�upio, tylko tego wys�uchuj�c. - Ma pani �adny kapelusz - zauwa�y�a babcia. - Aksamit, prawda? Nie pochodzi z naszych okolic, jak si� domy�lam. Letycja musn�a rondo i za�mia�a si� lekko. - To od Boggiego z Ankh-Morpork. - Doprawdy? Kupiony w sklepie? Niania Ogg zerkn�a w k�t pokoju, gdzie na stojaku sta� odrapany drewniany sto�ek. Przypi�te do niego zwoje czarnej bawe�ny i wiklinowe witki tworzy�y podstaw� wiosennego kapelusza babci. - Szyty u krawca - poprawi�a Letycja. - I te spinki - ci�gn�a babcia. - Same p�ksi�yce i syl- wetki kot�w... - Ty te� masz broszk� w kszta�cie p�ksi�yca, prawda, Esme? - wtr�ci�a niania Ogg, uznawszy, �e nadesz�a odpowiednia chwila, by odda� strza� ostrzegawczy. Od czasu do czasu, kiedy by�a w kwa�nym humorze, babcia mia�a sporo do powiedzenia na temat bi�uterii czarownic. - To prawda, Gytho. Posiadam broszk� w kszta�cie p�ksi�yca. Taki istotnie jest jej kszta�t. Bardzo praktyczny kszta�t do spinania p�aszcza, taki p�ksi�yc. Ale u mnie to nic nie znaczy. Zreszt�, przerwa�a� mi w�a�nie wtedy, kiedy chcia�am zauwa�y�, jak twarzowe spinki nosi pani Skorek. Bardzo... magi- czne. Niania odwr�ci�a g�ow� jak kibic na meczu tenisowym i spoj- rza�a na Letycj�. Chcia�a si� przekona�, czy zab�jcza strza�a do- si�g�a celu. Ale Letycja si� u�miecha�a... Niekt�rzy po prostu nie potrafi� zobaczy� tego, co oczywiste, nawet na ko�cu dziesi�- ciofuntowego m�ota. - Skoro ju� mowa o magii... - rzek�a Letycja, jak urodzona przewodnicz�ca zmuszaj�c pozosta�e, by przesz�y do kolejnego punktu programu. - Pomy�la�am, �e om�wimy z pani� kwesti� jej uczestnictwa w Pr�bach. - Tak? - Czy s�dzi pani... to znaczy: czy nie s�dzi pani, �e to troch� nieuczciwe wobec innych, �e wygrywa pani co roku? Babcia Weatherwax spojrza�a na pod�og�, a potem na sufit. - Nie - uzna�a w ko�cu. - Jestem od nich lepsza. - Nie wydaje si� pani, �e odbiera to ducha innym uczest- niczkom? Znowu to badanie pod�ogi i sufitu... - Nie. - Ale startuj�, wiedz�c, �e nie zwyci꿹. - Ja te�. - Nie, pani z pewno�ci�... - Chc� powiedzie�, �e te� startuj�, wiedz�c, �e nie zwyci꿹 - wyja�ni�a jadowicie babcia. - A one powinny startowa�, wiedz�c, �e ja nie zwyci��. Nic dziwnego, �e przegrywaj�, skoro nie po- trafi� osi�gn�� w�a�ciwego stanu umys�u. - To gasi ich entuzjazm. Twarz babci wyra�a�a szczere zdumienie. - A co im przeszkadza walczy� o drugie miejsce? Letycja nie dawa�a za wygran�. - Mieli�my nadziej�, �e uda si� nam przekona� pani�, Esme, do przej�cia w stan spoczynku. Mog�aby pani na przyk�ad wyg�osi� kr�tkie, zach�caj�ce przem�wienie, wr�czy� nagrod� i... i mo�li- we, �e nawet zosta�... no, jedn� z s�dzi�w. - B�d� s�dziowie? Nigdy nie byli potrzebni. Wszyscy zwykle wiedzieli, kto wygra�. - To prawda - popar�a j� niania. Przypomnia�a sobie sceny pod koniec jednych czy drugich Pr�b. Kiedy wygrywa�a babcia Weatherwax, wszyscy o tym wiedzieli. - Szczera prawda. - By�by to mi�y gest - ci�gn�a Letycja. - Kto postanowi�, �e potrzebni s� s�dziowie? - spyta�a bab- cia. - Tego... komitet... to znaczy... w�a�nie... kilka z nas si� zebra�o. Tylko �eby pokierowa� sprawami... - Rozumiem. Flagi? - S�ucham? - Chcecie porozwiesza� takie ma�e chor�giewki na sznurkach? I mo�e jeszcze kto� b�dzie sprzedawa� jab�ka na patyku i takie rzeczy? - Jakie� dekoracje z pewno�ci�... - Jasne. Tylko nie zapomnijcie o ognisku. - Ale� oczywi�cie. Je�li tylko b�dzie mi�e i bezpieczne. - No tak. Zgadza si�. Wszystko powinno by� mi�e i bez- pieczne. Pani Skorek odetchn�a z ulg�. - No c�, widz�, �e wszystko ustali�y�my - powiedzia�a. - Doprawdy? - zdziwi�a si� babcia. - My�la�am, �e zgodzi�y�my si�... - Zgodzi�y�my? Rzeczywi�cie? - Babcia si�gn�a po pogrzebacz i gwa�townie szturchn�a palenisko. - Rozwa�� te sprawy. - Nie wiem, pani Weatherwax, czy mog� by� z pani� szczera - rzuci�a Letycja. Pogrzebacz zamar� w powietrzu. - S�ucham. - Zdaje pani sobie spraw�, �e czasy si� zmieniaj�. Chyba wiem, tak mi si� wydaje, sk�d w pani to przekonanie, �e musi pani wszystkich traktowa� z wy�szo�ci� i nieuprzejmie. Ale prosz� mi wierzy�, a m�wi� to jako przyjaci�ka, �e b�dzie pani �atwiej, je�li troch� pani z�agodnieje i spr�buje by� milsza. Jak cho�by obecna tu nasza siostra Gytha. U�miech niani Ogg zmieni� si� w kamienn� mask�. Letycja zdawa�a si� tego nie zauwa�a�. - Obawiaj� si� pani chyba wszystkie czarownice na pi��dziesi�t mil st�d - m�wi�a dalej. - Przyznaj�, �e posiada pani sporo cennych umiej�tno�ci, ale czary nie polegaj� na tym, �eby by� star� zrz�d� i straszy� ludzi. M�wi� to jako przy- jaci�ka... - Prosz� mnie znowu odwiedzi�, gdyby trafi�y panie w te oko- lice - przerwa�a jej babcia. To by� sygna�. Niania Ogg poderwa�a si� nerwowo. - My�la�am, �e przedyskutujemy... - protestowa�a Letycja. - Odprowadz� was do g��wnego traktu - obieca�a niania, pod- nosz�c czarownice z krzese�. - Gytho! - rzuci�a ostro babcia Weatherwax, kiedy ca�a grupa znalaz�a si� ju� za progiem. - Tak, Esme? - Mam nadziej�, �e jeszcze do mnie zajrzysz. - Tak, Esme. Niania ruszy�a biegiem, by do�cign�� tr�jk� czarownic na �cie�ce. Letycja kroczy�a z godno�ci�. B��dem by�oby ocenia� j� po obwis�ych policzkach i wyszukanej fryzurze, po bezsensownej gestykulacji podczas rozmowy. By�a przecie� czarownic�. A kto za- czepi czarownic�, ten... ten stanie przed czarownic�, kt�r� w�a�nie zaczepi�. - Nie jest mi�� osob� - �wiergota�a Letycja. Ale by� to �wiergot wielkiego drapie�nego ptaka. - Ma pani racj� - zgodzi�a si� niania. - Ale... - Najwy�szy czas, �eby pokaza� jej w�a�ciwe miejsce. - Niby... - Dr�czy pani� straszliwie, pani Ogg. Zam�n� kobiet� w pani wieku! Niania zmru�y�a oczy - tylko na chwil�. - Taki ma styl - stwierdzi�a. - Bardzo z�o�liwy i niemi�y styl, moim zdaniem! - O tak - potwierdzi�a kr�tko niania. - Style cz�sto takie s�. Ale pani... - Wystawisz co� na straganie, Gytho? - wtr�ci�a pospiesznie babunia Beavis. - Przynios� mo�e par� buteleczek... - Niania Ogg westchn�a z rezygnacj�. - Och, domowe wino? - ucieszy�a si� Letycja. - Jak mi�o. - Co� w rodzaju wina, owszem - przyzna�a niania. - No, tu ju� macie drog�. Ja tylko... Ja tylko powiem jeszcze "dobra- noc"... - To poni�aj�ce, �e tak pani biega ko�o niej - orzek�a Lety- cja. - C�, mo�e. Rzeczywi�cie. Mo�na si� przyzwyczai�. Dobrej nocy. Kiedy wr�ci�a do chatki, babcia Weatherwax sta�a na �rodku pokoju z twarz� jak nie po�cielone ��ko i skrzy�owanymi ramiona- mi. Tupa�a nog�. - Wysz�a za maga - oznajmi�a, gdy tylko jej przyjaci�ka przekroczy�a pr�g. - Nie powiesz mi chyba, �e to w�a�ciwe. - No wiesz, magowie mog� si� �eni�. Musz� tylko odda� lask� i szpiczasty kapelusz. �adne prawo im tego nie zakazuje, pod warunkiem, �e zrezygnuj� z magii. Praca powinna by� im �on�. - My�l�, �e mie� tak� �on�, to rzeczywi�cie ci�ka praca - mrukn�a babcia, rozci�gaj�c wargi w kwa�nym u�mieszku. - Du�o marynowa�a� w tym roku? - spyta�a niania, wykorzys- tuj�c nowe skojarzenia ze s�owem "ocet", jakie w�a�nie przysz�y jej do g�owy. - Muszki zal�g�y mi si� z cebuli. - Szkoda. Tak lubisz cebul�. - Nawet muszki musz� co� je��. - Babcia zerkn�a gniewnie w stron� drzwi. - Mi�y gest... - burkn�a. - Ma szyde�kowan� serwetk� na pokrywie w wyg�dce - poinfor- mowa�a niania. - R�ow�? - Tak. - Mi�o. - Nie jest z�a. Robi du�o dobrego w Skrzypkowym �okciu. Ludzie dobrze o niej m�wi�. Babcia parskn�a niech�tnie. - A czy o mnie dobrze m�wi�? - Nie, Esme. O tobie m�wi� szeptem. - Bardzo dobrze. Widzia�a� jej spinki? - Wyda�y mi si� ca�kiem �adne, Esme. - To ca�e dzisiejsze czarownictwo. Sama bi�uteria i �adnych pantalon�w. Niania, kt�ra i jedno, i drugie uwa�a�a za zb�dne, spr�bowa�a wznie�� wa� ochronny przed wzbieraj�c� fal� ��ci. - To w�a�ciwie zaszczyt, �e tak si� boj� twojego udzia�u - zauwa�y�a. - To mi�e. Niania westchn�a. - Czasami warto spr�bowa� czego� mi�ego, Esme. - Nigdy nikomu nie szkodz�, je�li nie mog� pom�c. Wiesz o tym, Gytho. I nie potrzebuj� �adnych falbanek ani fiku�nych etykietek. Niania westchn�a, tym razem ci�ej. Oczywi�cie, to prawda. Babcia by�a staromodn� czarownic�. Nie robi�a tego, co ludzie uwa�ali za dobre, tylko to, co s�uszne. K�opot w tym, �e ludzie nie zawsze doceniaj� s�uszno��. Cho�by wczoraj, kiedy stary Pol- litt spad� z konia. Chcia� dosta� jaki� �rodek przeciwb�lowy, potrzebowa� za� kilku sekund agonii, kiedy babcia nastawia�a mu zwichni�ty staw. A ludzie pami�tali b�l. �atwiej �y� z nimi, kiedy pami�ta si� o falbankach, okazuje si� trosk�, pyta "Jak si� czujecie?" Esme nie zadawa�a sobie trudu pytaniem, bo przecie� wiedzia�a. Niania Ogg r�wnie� wiedzia�a, ale te� zdawa�a sobie spraw�, �e zdradzenie tej wiedzy budzi u innych ci�kie dreszcze. Pochyli�a g�ow�. Stopa babci wci�� stuka�a o pod�og�. - Planujesz co�, Esme? Znam ci�. Masz t� min�... - Jak� min�, je�li wolno spyta�? - Tak� sam� jak wtedy, kiedy znaleziono na drzewie tego go�ego bandyt�. Ca�y czas wrzeszcza�, �e �ciga go jaki� straszny potw�r. Zabawne, ale nie by�o �adnych �lad�w �ap. Tak� min�. - Zas�u�y� na wi�cej za to, co zrobi�. - Tak... I jeszcze mia�a� tak� min�, kiedy znale�li starego Hoggetta ca�ego w si�cach w jego chlewiku, a on nie chcia� o tym m�wi�. - Chodzi ci o starego Hoggetta bij�cego �on�, czy o starego Hoggetta, kt�ry ju� nigdy nie podniesie r�ki na kobiet�? - up- ewni�a si� babcia, a jej wargi u�o�y�y si� w co�, co mo�na by nazwa� u�miechem. - Mia�a� te� tak� min�, kiedy �nieg osun�� si� na chat� Millsona zaraz po tym, jak nazwa� ci� starym, w�cibskim to- bo�em... Babcia zawaha�a si�. Niania by�a prawie pewna, �e osuni�cie nast�pi�o z przyczyn naturalnych, a tak�e, �e babcia wie o tych podejrzeniach. Duma toczy�a walk� z uczciwo�ci�... - To mo�liwe - stwierdzi�a wreszcie babcia. - Min� kogo�, kto mo�e zjawi� si� na Pr�bach i... i co� zro- bi�. Od wzroku babci Weatherwax powinno zaskwiercze� powietrze. - Aha. Wi�c o to mnie podejrzewasz? Do tego dosz�y�my, tak? - Letycja uwa�a, �e nale�y i�� z duchem czas�w... - I co? Masz racj�, powinny�my. Id� z duchem czas�w. Ale nikt nie powiedzia�, �e trzeba go popycha�. Chcesz ju� i��, Gytho, jak przypuszczam. Ch�tnie zostan� sama z moimi my�lami. My�li niani, kt�ra z ulg� spieszy�a �cie�k� w stron� domu, kr��y�y wok� faktu, �e babcia Weatherwax nie jest dobr� reklam� czarownictwa. Oczywi�cie, w czarach jest najlepsza, nie ma w�tpliwo�ci. Przynajmniej w niekt�rych. Ale m�oda dziewczyna, kt�ra wybiera sobie takie �ycie, mo�e spyta�: Czy o to chodzi? Cz�owiek pracuje ci�ko i wyrzeka si� r�nych rzeczy, a w ko�cu osi�ga jedynie ci�k� prac� i wyrzeczenia? To nieprawda, �e babcia nie mia�a �adnych przyjaci�, jednak wzbudza�a g��wnie szacunek. Ludzie szanuj� te� chmury burzowe. Chmury od�wie�aj� gleb�. S� potrzebne. Ale nie s� mi�e. -oOo- Niania Ogg po�o�y�a si� do ��ka w trzech flanelowych koszu- lach, poniewa� w jesienne noce pojawia�y si� ju� przymrozki. By�a te� pe�na niepokoju. Wiedzia�a, �e wojna zosta�a wypowiedziana. Wzburzona babcia zdolna by�a do strasznych rzeczy, a fakt, i� rzeczy te przy- trafia�y si� tym, kt�rzy w pe�ni na nie zas�ugiwali, nie czyni� ich mniej strasznymi. Niania by�a pewna, �e przyjaci�ka planuje co� potwornego. Sama niezbyt lubi�a zwyci�a�. Zwyci�anie to na��g, z kt�rym ci�ko zerwa�, w dodatku stawiaj�cy cz�owieka w pozycji trudnej do obrony. Trzeba i�� przez �ycie czujnie, wci�� wygl�daj�c nowej dziewczyny z lepsz� miot�� czy szybsz� r�k� na �abie. Przewr�ci�a si� pod g�r� kaczego puchu. W �wiecie babci Weatherwax nie by�o miejsca na drugie miejs- ca. Albo si� wygrywa�o, albo przegrywa�o. W przegrywaniu zreszt� nie ma nic z�ego, poza tym oczywi�cie, �e si� wtedy nie wygrywa. Niania stara�a si� stosowa� taktyk� godnej przegranej. Ludzie lu- bi� tych, kt�rzy prawie wygrywaj�. Stawiaj� wtedy drinmi i m�wi� "Minimalnie pani przegra�a", co jest �adniejszym komplementem od "Minimalnie pani wygra�a". Przegrani maj� wi�cej zabawy, uwa�a�a. Ale babci Weatherwax szkoda by�o czasu na takie rzeczy. W ciemnej chacie, babcia Weatherwax patrzy�a, jak ga�nie ogie�. �ciany pokoju by�y szare, barwy, jak� stary tynk nabywa nie tyle od brudu, ile z powodu wieku. Nie mia�o tu miejsca nic, co nie by�o u�yteczne, przydatne, nie pracowa�o na siebie. Niania Ogg ka�d� p�ask� powierzchni� w swym domu zmusza�a do s�u�by w roli t�a dla ozd�b i kwiat�w w doniczkach. Ludzie dawali niani Ogg r�ne rzeczy. Tanie, odpustowe �miecie, jak nazywa�a je bab- cia - przynajmniej publicznie. Co my�la�a o nich w skryto�ci swego umys�u, tego nigdy nie zdradza�a. W tych szarych godzinach nocy nie�atwo jest rozwa�a� fakt, �e ludzie przyjd� na jej pogrzeb chyba tylko po to, by si� up- ewni�, i� naprawd� nie �yje. -oOo- Nast�pnego dnia Percy Hopcroft otworzy� kuchenne drzwi i spojrza� prosto w b��kitne oczy babci Weatherwax. - O rany - mrukn�� pod nosem. Babcia chrz�kn�a z zak�opotaniem. - Panie Hopcroft, przychodz� w sprawie tych jab�ek, kt�re nazwa� pan na cze�� pani Ogg - wyja�ni�a. Kolana Percy'ego zacz�y dygota�, a peruka zsuwa� si� na ty� g�owy, ku spodziewanemu bezpiecze�stwu pod�ogi. - Chcia�am panu za to podzi�kowa�, gdy� bardzo j� pan ucieszy� - m�wi�a dalej babcia g�osem, kt�ry komu� dobrze j� znaj�cemu wyda�by si� dziwnie monotonny. - Zrobi�a tu wiele do- brego i pora, by spotka�a j� za to jaka� nagroda. Wpad� pan na bardzo dobry pomys�. Dlatego przynosz� panu ten drobiazg... Hopcroft odskoczy�, kiedy babcia si�gn�a pod fartuch i wyj�a niewielki czarny flakonik. - Jest bardzo rzadki z powodu rzadkich zi� w nim zawartych. Kt�re s� rzadkie. Niezwykle rzadkie zio�a. Hopcroftowi przysz�o w ko�cu do g�owy, �e powinien wzi�� buteleczk�. Chwyci� j� za szyjk� tak ostro�nie, jakby si� oba- wia�, �e zacznie gwizda� albo wyrosn� jej n�ki. - Eee... Bardzo pani dzi�kuj� - wymamrota�. Babcia sztywno skin�a g�ow�. - Niech b�ogos�awione b�dzie to domostwo - powiedzia�a, odwr�ci�a si� i odesz�a �cie�k�. Hopcroft ostro�nie zamkn�� drzwi i opar� si� o nie plecami. - Pakuj si�, ale ju�! - krzykn�� do wygl�daj�cej z kuchni �ony. - Co?! Przecie� to jest nasze �ycie! Nie mo�emy go tak po prostu zostawi�! - Lepiej uciec, ni� potem kica�, kobieto! Czego ona chce ode mnie? O co jej chodzi? Nigdy nie jest mi�a! Pani Hopcroft nie ust�powa�a. Ich dom wreszcie zacz�� wygl�da� tak, jak powinien, a niedawno kupili now� pomp�. Niekt�re rzeczy trudno porzuci�. - Wi�c odetchnij i si� zastan�w - poradzi�a. - Co jest w tej butelce? Hopcroft spojrza� na podarunek trzymany w wyci�gni�tej r�ce. - Chcesz si� przekona�? - Przesta� si� trz���, cz�owieku! Przecie� niczym ci nie grozi�a, prawda? - Powiedzia�a: "Niech b�ogos�awione b�dzie to domostwo"! Dla mnie brzmi to bardzo gro�nie! To przecie� by�a babcia Weatherwax! Postawi� buteleczk� na stole. Oboje przygl�dali si� jej sku- leni w pozie charakterystycznej dla os�b gotowych do natychmias- towej ucieczki, gdyby cokolwiek zacz�o si� dzia�. - Na etykiecie stoi "Odradzacz w�os�w" - zauwa�y�a pani Hopcroft. - Nie b�d� tego u�ywa�! - Ale ona potem zapyta. Zawsze tak robi. - Je�li ci si� wydaje, �e... - Mo�emy najpierw wypr�bowa� na psie. -oOo- - To dobra krowa. William Poorchick ockn�� si� z zadumy przy dojeniu i rozej- rza� po ��ce. D�onie wci�� poci�ga�y za wymiona. Zza �ywop�otu wynurza� si� czarny szpiczasty kapelusz. William drgn�� tak mocno, �e mleko pola�o mu si� do lewego buta. - Daje du�o mleka, prawda? - Tak, pani Weatherwax! - wyj�ka�. - To dobrze. I oby czyni�a to jeszcze d�ugo. Tak my�l�. �ycz� mi�ego dnia. I szpiczasty kapelusz pod��y� dalej drog�. Poorchick wpatrywa� si� w odchodz�c� czarownic�. Po chwili chwyci� wiadro i chlupi�c przy ka�dym kroku, pobieg� do stodo�y. - Rummage! - krzykn�� na syna. - Z�a� tu zaraz! Ch�opiec wyjrza� ze stryszku; trzyma� w r�ku wid�y. - Co si� sta�o, tato? - Masz natychmiast odprowadzi� Daphne na targ, rozumiesz? - Co? Przecie� daje najwi�cej mleka ze wszystkich! Tato... - Dawa�a, synu, dawa�a. Babcia Weatherwax w�a�nie rzuci�a na ni� kl�tw�! Sprzedajmy j� zaraz, zanim jej rogi odpadn�! - A co powiedzia�a, tato? - Powiedzia�a... powiedzia�a... "Oby jeszcze d�ugo dawa�a du�o mleka"... Poorchick zawaha� si�. - Nie brzmi to jak straszna kl�twa, tato - zauwa�y� Rummage. - Znaczy... nie jak zwyk�a kl�twa. Moim zdaniem, rokuje nadziej�. - Niby... ale chodzi o to... jak... ona... m�wi�a... - A jak m�wi�a, tato? - W�a�ciwie... to... mi�o. - Dobrze si� czujesz, tato? - Jak to... m�wi�a... - Poorchick urwa� na moment. - Tak by� nie mo�e - stwierdzi�. - Nie mo�e! Nie ma prawa tak sobie chodzi� i by� mi�a! Nigdy nie by�a mi�a! W dodatku mam w bucie pe�no mle- ka! -oOo- Tego dnia niania Ogg postanowi�a zaj�� si� swoim sekretnym destylatorem w lesie. Destylator by� najg��bsz� tajemnic� z mo�liwych, poniewa� wszyscy w kr�lestwie dok�adnie wiedzieli, gdzie jest, a tajemnica utrzymywana przez tak wiele os�b musi by� rzeczywi�cie wyj�tkowa. Nawet kr�l wiedzia�, ale mia� do�� rozu- mu, by udawa�, �e nie wie. Dzi�ki temu nie musia� ��da� podatk�w, niania za� nie musia�a odmawia�. A co roku na Noc Strze�enia Wied�m dostawa� bary�k� takiego miodu, jaki m�g�by by�, gdyby pszczo�y nie �y�y w abstynencji. Wszyscy rozumieli t� sytuacj�, nikt nie musia� nikomu p�aci� �adnych pieni�dzy i dzi�ki temu, w skromnym zakresie, �wiat stawa� si� szcz�liwszym miejscem. I nikogo nie przeklinano tak, �e a� komu� z�by wypada�y. Niania drzema�a. Pilnowanie destylatora to praca na ca�y dzie� i ca�� noc. Jednak w ko�cu g�osy ludzi, raz po raz wykrzykuj�cych jej imi�, okaza�y si� zbyt natr�tne. Oczywi�cie, nikt nie odwa�y� si� wyj�� na ��k�. W ten spos�b przyzna�by, �e wie o jej po�o�eniu. Dlatego wszyscy przedzierali si� przez krzaki dooko�a. Niania przedar�a si� tak�e. Powita�y j� pe�ne udawanego zdu- mienia spojrzenia, jakich nie powstydzi�aby si� amatorska trupa teatralna. - No dobrze. Czego chcecie? - spyta�a. - Pani Ogg, my�leli�my, �e pewnie pani... wysz�a na spacer po lesie - wyja�ni� Poorchick, a zapach, kt�rym mo�na by czy�ci� szk�o, unosi� si� w podmuchach wiatru. - Musi pani co� zrobi�! Chodzi o pani� Weatherwax! - Co si� sta�o? - Wy powiedzcie, Hampicker! M�czyzna obok Poorchicka zdj�� z szacunkiem kapelusz i stan�� z pozie "ai-senor-banditos-ograbili-nasz�-wiosk�". - M�j ch�opak i ja, psze pani, kopali�my studni�, a ona przechodzi�a obok... - Babcia Weatherwax? - Tak, psze pani, i powiedzia�a... - Hampicker prze�kn�� �lin�. - "Nie znajdziecie tu wody, m�j poczciwy cz�owieku. Lepiej kopcie w tym zag��bieniu przy kasztanie"! Ale my kopali�my dalej i nie znale�li�my ani kropli! Niania zapali�a fajk�. Nie pali�a w pobli�u destylatora od czasu, kiedy przypadkowa iskra pos�a�a beczk�, na kt�rej akurat siedzia�a, na pi��dziesi�t s��ni w g�r�. Mia�a szcz�cie, �e jod�a wyhamowa�a jej upadek. - Rozumiem. A potem zacz�li�cie kopa� pod kasztanem? - spy- ta�a �agodnie. Hampicker by� wyra�nie wstrz��ni�ty t� sugesti�. - Nie, psze pani! Sk�d mo�na wiedzie�, co chcia�a, �eby�my tam znale�li? - I przekl�a moj� krow�! - doda� Poorchick. - Naprawd�? A jak? - Powiedzia�a, �eby dawa�a du�o mleka! - Poorchick urwa�. Teraz, kiedy to powt�rzy�... - Chodzi o to, w jaki spos�b m�wi�a - doda� niepewnie. - A jaki� to spos�b? - Mi�y! - Mi�y? - U�miecha�a si� i w og�le! Teraz boj� si� nawet pi� to mleko! Niania by�a zdumiona. - Nie bardzo rozumiem... - Wyt�umaczcie to psu Hopcrofta - rzek� Poorchick. - Przez ni� Hopcroft nawet na chwil� nie mo�e zostawi� biednego zwierza- ka! Ca�a rodzina wariuje! Hopcroft go strzy�e, �ona ostrzy no�yce, a obaj ch�opcy ci�gle szukaj� miejsc, gdzie mo�na zakopa� sier��. Cierpliwe pytania niani wyja�ni�y rol�, jak� w tych wydarzeniach odegra� Odradzacz w�os�w. - I da� psu...? - P� butelki, pani Ogg. - Chocia� Esme zawsze pisze na etykiecie: "Jedn� ma�� �y�eczk� raz w tygodniu"? I nawet wtedy lepiej nosi� lu�ne spod- nie? - M�wi, �e by� strasznie zdenerwowany, pani Ogg! Co ona wyprawia? Nasze �ony trzymaj� dzieciaki w cha�upach, bo gdyby na- gle si� na nie u�miechn�a... - To co? - Przecie� jest czarownic�! - Ja te�. I ja si� do nich u�miecham - przypomnia�a niania Ogg. - Ci�gle za mn� biegaj� i prosz� o cukierki. - Tak, ale... pani jest... znaczy... ona... znaczy... pani nie... znaczy, niby... - Przecie� to dobra kobieta - przypomnia�a mu niania. Uczci- wo�� kaza�a jej doda�: - Na sw�j spos�b. Przypuszczam, �e naprawd� jest woda ko�o kasztana, i �e krowa Poorchicka b�dzie dawa�a dobre mleko, a je�li Hopcroft nie czyta etykiet na butelkach, to zas�uguje na g�ow�, w kt�rej mo�na si� przejrze�. No ale je�li my�licie, �e Esme Weatherwax przeklina dzieci, to macie tyle rozumu co d�d�ownica. Krzyczy na nie przez ca�y dzie�, to prawda. Ale nie przeklina. Nie jest zdolna do takich rzeczy. - Tak, tak... - Poorchick niemal j�cza�. - Ale to nie jest w porz�dku, o to tylko nam chodzi. Ona sobie spaceruje i jest mi�a, a cz�owiek nie wie, na czym stoi. - Albo kica - doda� ponuro Hampicker. - No dobrze ju�, dobrze. Zajm� si� tym - obieca�a niania. - Ludzie nie powinni tak sobie chodzi� i robi� to, czego si� po nich nie oczekuje - doda� s�abym g�osem Poorchick. - Wszyst- kich to denerwuje. - My tu popilnujemy pani desty... - zacz�� Hampicker, po czym zatoczy� si� do ty�u, dysz�c ci�ko i trzymaj�c si� za brzuch. - Prosz� nie zwraca� na niego uwagi, to nerwy - wyja�ni� Poorchick, rozcieraj�c �okie�. - Zbiera�a pani zio�a, nianiu? - Zgadza si� - odpar�a niania, maszeruj�c szybko po zesch�ych li�ciach. - W takim razie zgasz� ogie�! - zawo�a� za ni� Poorchick. -oOo- Kiedy nadesz�a niania Ogg, babcia siedzia�a na ganku. Prze- biera�a w jakim� worku, a wok� niej le�a�y stare ubrania. W dodatku nuci�a pod nosem. Niania Ogg zacz�a si� martwi�: babcia Weatherwax, jak� zna�a, nie aprobowa�a muzyki. I jeszcze u�miechn�a si�, zobaczywszy przyjaci�k� - a w ka�dym razie k�cik jej ust uni�s� si� lekko. To by�o naprawd� niepokoj�ce. Zazwyczaj babcia u�miecha�a si� tylko wtedy, kiedy co� z�ego spotyka�o kogo�, kto na to zas�u�y�. - Jak mi�o ci� widzie�, Gytho! - Dobrze si� czujesz, Esme? - Nigdy nie czu�am si� lepiej, moja droga. Nucenie nie cich�o. - Ee... Przebierasz ga�gany? - spyta�a niania. - W ko�cu uszyjesz t� narzut�? Do niezachwianych wierze� babci Weatherwax nale�a�o przeko- nanie, �e pewnego dnia uszyje pikowan� narzut�. Jednak zadanie to wymaga�o cierpliwo�ci, wi�c w ci�gu pi�tnastu lat dosz�a do trze- ciego kwadratu. Lecz i tak zbiera�a stare ubrania - jak wi�kszo�� czarownic. Tak wypada�o. Stare ubrania mia�y swoj� osobowo��, jak stare domy. Je�li chodzi o stare, ale jeszcze nie do ko�ca zno- szone ubrania, czarownice nie przejawia�y ani krzty godno�ci. - Gdzie� tu by�a... - mrucza�a babcia. - Aha, mam. Wyci�gn�a z worka sukni� - w zasadzie r�ow�. - Wiedzia�am, �e gdzie� tu j� schowa�am - m�wi�a dalej. - Prawie nieu�ywana. I prawie m�j rozmiar. - Chcesz j� w�o�y�? - nie dowierza�a niania. Skierowane ku niej przenikliwe spojrzenie b��kitnych oczu mog�oby odci�� cz�owieka na wysoko�ci kolan. Niania z ulg� przyj�aby odpowied�: "Nie, chc� j� zje��, t�pa krowo". Jednak jej przyjaci�ka uspokoi�a si� natychmiast. - My�lisz, �e nie pasuje? - spyta�a zatroskana. Ko�nierzyk by� obszyty koronk�... Niania prze�kn�a �lin�. - Zwykle ubierasz si� na czarno - przypomnia�a. - Nawet cz�ciej ni� zwykle. Raczej zawsze. - I sm�tnie wygl�dam - odpar�a babcia. - Pora na co� wesel- szego, nie s�dzisz? - A w dodatku jest taka strasznie... r�owa. Babcia od�o�y�a sukienk� i - ku przera�eniu niani - uj�a j� za r�k�. - Wiesz, Gytho - powiedzia�a z przekonaniem. - Uwa�am, �e w sprawie Pr�b upiera�am si� jak osio�. - O�lica - poprawi�a odruchowo niania. Oczy babci ponownie zmieni�y si� w dwa szafiry. - Co? - Ehm... By�a� uparta jak o�lica. Nie jak osio�. - Aha... No tak, rzeczywi�cie. Dzi�kuj�, �e zwr�ci�a� mi na to uwag�. W ka�dym razie pomy�la�am, �e naprawd� lepiej si� wyco- fa�, poj�� tam i kibicowa� m�odszym. Chodzi mi o to, rozumiesz... Nigdy nie by�am zbyt mi�a dla ludzi, prawda? - Ehem... - Pr�bowa�am - t�umaczy�a babcia. - Ale z przykro�ci� stwierdzam, �e nie wysz�o to tak, jak si� spodziewa�am. - Nigdy nie mia�a� talentu do... do bycia mi�� - przyzna�a niania. Babcia u�miechn�a si�. Niania przygl�da�a si� jej czujnie, ale nie spostrzeg�a niczego pr�cz szczerej troski. - Mo�e z czasem nabior� wprawy... I babcia poklepa�a d�o� niani. A niania przygl�da�a si� tej d�oni, jakby w�a�nie sta�o si� z ni� co� przera�aj�cego. - Kiedy widzisz... wszyscy si� przyzwyczaili, �e jeste� taka, no... stanowcza. - Pomy�la�am, �e przygotuj� d�em i ciasteczka na stragan z wypiekami - doda�a babcia. - No... to dobrze. - Czy s� w okolicy jacy� chorzy, kt�rych mog�abym odwiedzi�? Niania spojrza�a na drzewa. Sytuacja pogarsza�a si� z ka�d� chwil�. Sprawdzi�a w pami�ci, czy w pobli�u jest kto� dostate- cznie chory, by wymaga� wizyty, ale jednak na tyle zdrowy, by prze�y� szok odwiedzin babci Weatherwax. Je�li chodzi�o o prakty- czn� psychologi� i niekt�re odmiany fizjoterapii, babcia nie mia�a sobie r�wnych. Co wi�cej, t� drug� potrafi�a stosowa� nawet na odleg�o��, gdy� niejedna cierpi�ca dusza podrywa�a si� z ��ka i odchodzi�a, czy wr�cz ucieka�a biegiem na wie��, �e babcia nad- chodzi. - Wszyscy akurat ca�kiem dobrze si� czuj� - stwierdzi�a dy- plomatycznie. - Mo�e jacy� starzy ludzie wymagaj� pociechy? Obie kobiety uwa�a�y za oczywiste, �e okre�lenie "starzy ludzie" ich nie dotyczy. Czarownica w wieku dziewi��dziesi�ciu siedmiu lat nie jest stara. Staro�� zdarza si� innym. - Wszyscy s� raczej weseli. - Wi�c mo�e mog�abym opowiedzie� dzieciom jakie� bajki? Niania pokiwa�a g�ow�. Babcia zrobi�a to ju� kiedy�, gdy przelotnie ogarn�� j� w�a�ciwy nastr�j. Uda�o si� ca�kiem dobrze, przynajmniej je�li chodzi o dzieci. Z otwartymu buziami s�ucha�y starej ludowej legendy. Problem pojawi� si�, kiedy wr�ci�y do do- mu i spyta�y rodzic�w, jak si� wypruwa flaki. - Siedzia�abym w bujanym fotelu i opowiada�a. Pami�tam, �e tak si� to robi. I mog�abym przygotowa� dla nich moje specjalne toffikowe jab�uszka z melasy. By�oby mi�o. Niania raz jeszcze kiwn�a g�ow�, zal�kniona i oszo�omiona. U�wiadomi�a sobie, �e tylko ona stoi na drodze niszcz�cej fali mi�ych wydarze�. - Toffi - powt�rzy�a. - Czy to ta odmiana, kt�ra p�ka jak szk�o, czy mo�e ta, po kt�rej musieli�my naszemu Pewseyowi otwiera� buzi� �y�k�? - Chyba wiem, co mi si� wtedy nie uda�o. - Zdajesz sobie spraw�, Esme, �e ty i cukier jako� do siebie nie pasujecie. Pami�tasz swoje ca�odniowe irysy? - Wystarcza�y na ca�y dzie�, Gytho. - Tylko dlatego, �e nasz Pewsey nie m�g� jednego wyj�� z buzi, dop�ki nie wyrwali�my mu dw�ch z�b�w. Lepiej trzymaj si� marynat, Esme. Z marynatami �wietnie sobie radzisz. - Przecie� musz� co� zrobi�, Gytho! Nie mog� przez ca�y czas by� star� zrz�d�. Ju� wiem! Pomog� przy Pr�bach! Na pewno maj� du�o pracy. Niania u�miechn�a si� w duchu. Wi�c o to chodzi... - Chyba tak - przyzna�a. - Pani Skorek z rado�ci� ci powie, co masz robi�. I oka�e si� tym wi�ksz� idi