8240
Szczegóły |
Tytuł |
8240 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8240 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8240 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8240 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
PIERS ANTHONY
Sos Sznur
Tom I cyklu Kr�g Walki
Prze�o�y� Micha� Jakuszewski
Rozdzia� 1
Dw�ch w�drownych wojownik�w zbli�a�o si� do gospody z przeciwnych stron. Ubrani
byli zwyczajnie: w ciemne pantalony przewi�zane w kolanach i w pasie oraz lu�ne
bia�e kubraki rozpi�te z przodu, si�gaj�ce bioder, z r�kawami do �okci. Na
nogach mieli buty na grubych podeszwach. Potargane w�osy z przodu by�y przyci�te
nad brwiami, po bokach nad uszami, z ty�u nie dotyka�y ko�nierzy. Brody mieli
kr�tkie i rzadkie.
M�czyzna id�cy ze wschodu d�wiga� prosty miecz w plastikowej pochwie
przewieszonej przez szerokie plecy. By� m�ody i pot�nie zbudowany, cho� niezbyt
przystojny. Czarne w�osy i brwi nadawa�y mu z�owieszczy wygl�d, sprzeczny z jego
natur�. Mia� muskularn� sylwetk� i porusza� si� pewnie jak wytrenowany atleta.
Ten, kt�ry szed� z zachodu, by� ni�szy i szczuplejszy, lecz odznacza� si� r�wnie
znakomit� form� fizyczn�. B��kitne oczy i jasne w�osy nadawa�y jego obliczu tak
delikatny wygl�d, �e gdyby nie broda, m�g�by niemal uchodzi� za kobiet�. W jego
ruchach nie by�o jednak nic niewie�ciego. Pcha� przed sob� jednoko�owy zamykany
w�zek, z kt�rego wystawa� l�ni�cy metalowy dr�g d�ugo�ci kilku st�p.
Ciemnow�osy m�czyzna przyby� pod okr�g�y budynek pierwszy, zaczeka� jednak
uprzejmie na drugiego. Popatrzyli na siebie, zanim si� odezwali. Z budynku
wysz�a m�oda kobieta, wdzi�cznie owini�ta pojedynczym kawa�kiem materii.
Spojrza�a na jednego wojownika, nast�pnie na drugiego, zatrzymuj�c wzrok na
poka�nych z�otych bransoletach, kt�re mieli na lewych nadgarstkach. Zachowa�a
jednak milczenie.
M�czyzna z mieczem spojrza� na ni�, gdy tylko si� zbli�y�a, podziwiaj�c jej
d�ugie l�ni�ce loki o barwie nocnego nieba oraz zmys�ow� figur�, po czym
przem�wi� do m�czyzny z w�zkiem:
� Zechcesz dzi� dzieli� ze mn� nocleg, przyjacielu? Nie szukam panowania nad
lud�mi.
� Ja szukam panowania w Kr�gu � odpar� tamten � ale nocleg podziel�. U�miechn�li
si� i u�cisn�li sobie r�ce. Blondyn spojrza� na dziewczyn�.
� Nie potrzebuj� kobiety.
Opu�ci�a wzrok rozczarowana, ale natychmiast przenios�a oczy na m�czyzn� z
mieczem. Ten po chwili milczenia, kt�rej wymaga�y dobre maniery, oznajmi�:
� Zechcesz wiec mo�e sp�dzi� noc ze mn�, pi�kna panno? Nie obiecuj� niczego
wi�cej.
Dziewczyna pokra�nia�a z zadowolenia.
� Ch�tnie sp�dz� noc z tob�, Mieczu, nie oczekuj�c niczego wi�cej. U�miechn��
si�, klepn�� praw� d�oni� bransolet� i �ci�gn�� j�.
� Jestem Soi Miecz, filozof z zami�owania. Czy umiesz gotowa�? Gdy skin�a
g�ow�, wr�czy� jej bransolet�.
� Ugotujesz wieczerz� r�wnie� dla mojego przyjaciela i oczy�cisz mu str�j. Drugi
m�czyzna spowa�nia�.
� Czy dobrze us�ysza�em twoje imi�, m�j panie? Ja jestem Soi. Wy�szy wojownik
odwr�ci� si� powoli, marszcz�c brwi.
� Obawiam si�, �e dobrze. Nosz� to imi� od ostatniej wiosny, kiedy to zdoby�em
sw�j miecz. Ale mo�e u�ywasz innej broni? Nie ma potrzeby, �eby�my wszczynali
sp�r.
Dziewczyna przenosi�a wzrok z jednego na drugiego.
� Z pewno�ci� twoj� broni� jest dr�g, wojowniku � powiedzia�a z niepokojem,
wskazuj�c w�zek.
� Ja jestem Soi � odrzek� tamten zdecydowanym tonem. � Dr�g i Miecz. Nikt inny
nie mo�e u�ywa� mojego imienia.
Wojownik z mieczem wydawa� si� niezadowolony.
� A wi�c szukasz ze mn� sporu? Wola�bym, �eby tak nie by�o.
� Spieram si� tylko o imi�. Wybierz sobie inne, a nie b�dzie powodu do walki.
� Zdoby�em je tym oto mieczem. Nie mog� z niego zrezygnowa�.
� Musz� wi�c odebra� ci je w Kr�gu, m�j panie.
� Prosz� � sprzeciwi�a si� dziewczyna � zaczekajcie do rana. W �rodku jest
telewizor i �azienka. Przygotuj� pyszny posi�ek.
� Czy po�yczy�aby� bransolet� od m�czyzny, kt�rego imi� zosta�o
zakwestionowane? � zapyta� cicho wojownik z mieczem. � Musimy to za�atwi� teraz,
�licznotko. B�dziesz mog�a s�u�y� zwyci�zcy.
Przygryz�a czerwon� warg�, zawstydzona, i odda�a bransolet�.
� Czy wi�c pozwolicie mi by� �wiadkiem? M�czy�ni wymienili spojrzenia i
wzruszyli ramionami.
� Prosz� bardzo, dziewczyno, je�li masz na to ochot� � powiedzia� blondyn i
ruszy� pierwszy wydeptan� boczn� �cie�k�, oznakowan� na czerwono.
W odleg�o�ci stu jard�w od gospody znajdowa� si� Kr�g o �rednicy pi�tnastu st�p,
ograniczony p�ask� plastikow� kraw�dzi� jasno��tego koloru oraz zewn�trzn�
�wirow� obw�dk�. Jego �rodek stanowi�a g�adka, pi�knie przy strzy�o-
na dar�, zielony trawnik w kszta�cie doskona�ego dysku. To by� Kr�g Walki �
serce kultury tego �wiata.
Czarnow�osy m�czyzna zdj�� pas i kubrak, ods�aniaj�c tors olbrzyma. Pot�ne
mi�nie gra�y mu na karku, klatce piersiowej i brzuchu. Mia� grub� szyj� i
tali�. Wyci�gn�� miecz: d�ug� l�ni�c� g�owni� z hartowanej stali z wytart�
srebrn� r�koje�ci�. Ci�� nim kilka razy w powietrzu i wypr�bowa� ostrze na
pobliskim drzewku. Jeden zamach � i pad�o uci�te r�wno u podstawy.
Drugi otworzy� w�zek, by wyj�� z przegr�dki podobny or�. Obok le�a�y sztylety,
pa�ki, maczuga, metalowa kula morgenszternu oraz d�ugi dr�g.
� Opanowa�e� wszystkie te rodzaje broni? � spyta�a zdumiona dziewczyna. Wojownik
skin�� tylko g�ow�.
Obaj m�czy�ni podeszli do Kr�gu i spojrzeli sobie w oczy, dotykaj�c palcami n�g
zewn�trznej kraw�dzi.
� Wyzywam ci� do walki o imi� � oznajmi� blondyn � na miecze, dr�gi, pa�ki,
morgenszterny, no�e lub maczugi. Wybierz sobie inne imi�, a walka b�dzie
zbyteczna.
� Wol� pozosta� bezimienny � odpar� ciemnow�osy. � Zdoby�em swe imi� mieczem i
je�li kiedykolwiek wezm� do r�ki inn� bro�, to tylko po to, by o nie walczy�.
Wybierz or�, kt�rym w�adasz najlepiej. Stan� przeciw tobie z mieczem w d�oni.
� Tak wi�c o imi� i bro� � rzek� blondyn, kt�ry zaczyna� okazywa� gniew. �
Zwyci�zca bierze wszystko. Poniewa� jednak nie chc� ci wyrz�dzi� krzywdy, b�d� z
tob� walczy� dr�giem.
� Zgoda! � Tym razem ciemnow�osy spojrza� spode �ba. � Pokonany utraci imi� oraz
ca�y or� i nigdy ju� nie b�dzie ro�ci� sobie praw do imienia ani do u�ywania
�adnej broni!
Dziewczyna s�ucha�a, przera�ona stawk� przekraczaj�c� granice rozs�dku, nie
odwa�y�a si� jednak protestowa�.
Wkroczyli do Kr�gu Walki i rozpocz�li b�yskawiczn� wymian� cios�w. Dziewczyna
obserwowa�a ich ze strachem, gdy� z regu�y to drobniejsi m�czy�ni u�ywali
l�ejszej, ostrzejszej broni, pot�niejszym pozostawiaj�c ci�k� maczug� i d�ugi
dr�g. Obaj wojownicy byli jednak tak sprawni, �e ich wzrost czy waga nie mia�y
znaczenia. Stara�a si� �ledzi� uderzenia i kontry, szybko jednak ca�kowicie
straci�a rozeznanie. Obie postacie okr�ca�y si� wok� osi i uderza�y, wymierza�y
ciosy i uchyla�y si� przed nimi. Metalowy miecz odbija� si� od metalowego dr�ga,
po czym parowa� jego uderzenia. Stopniowo zacz�a si� orientowa� w sytuacji.
Miecz by� masywn� broni�. Cho� trudno by�o zatrzymywa� jego ciosy, r�wnie trudno
przychodzi�o wojownikowi zmienia� kierunek uderze�, dzi�ki czemu przeciwnik mia�
z regu�y czas na odparowanie ataku. D�ugim dr�giem natomiast �atwiej si�
manewrowa�o, gdy� trzyma�o si� go obur�cz; zapewnia�o to pewniejszy uchwyt, ale
skuteczny cios mo�na by�o nim zada� jedynie w ods�oni�ty cel.
Miecz by� przede wszystkim broni� ofensywn�, dr�g � defensywn�. Raz po raz miecz
kierowa� w�ciek�e ciosy na kark, nog� czy tu��w, lecz zawsze jaki� odcinek dr�ga
go blokowa�.
Z pocz�tku wydawa�o si�, �e przeciwnicy pozabijaj� si� nawzajem, po chwili
jednak sta�o si� jasne, �e licz� si� z tym, i� ich ataki b�d� blokowane, i d���
nie tyle do krwawego zwyci�stwa, co do przej�cia taktycznej inicjatywy. W pewnym
momencie walka mi�dzy dwoma nadzwyczaj utalentowanymi wojownikami utkn�a jakby
na martwym punkcie.
Nagle tempo si� zmieni�o. Blondyn przej�� inicjatyw�, szybkimi uderzeniami dr�ga
spychaj�c przeciwnika do defensywy i wytr�caj�c go z r�wnowagi za pomoc� serii
uderze� kierowanych na ramiona, nogi i g�ow�. Wojownik z mieczem cz�ciej
uskakiwa� przed uderzeniami, ni� usi�owa� parowa� ciosy sw� jedyn� broni�.
Najwyra�niej ci��y�a mu ona coraz bardziej w miar� szale�czej walki. Miecze nie
nadawa�y si� do d�ugich pojedynk�w. Wojownik z dr�giem zachowa� wi�cej si� i
mia� teraz przewag�. Wkr�tce r�ka d�wigaj�ca miecz zm�czy si� i zbyt wolno
b�dzie os�ania� cia�o.
Ale jeszcze nie teraz. Nawet niedo�wiadczony obserwator m�g� odgadn��, �e �w
pot�nie zbudowany m�czyzna m�czy si� zbyt szybko. To by� podst�p. Przeciwnik
r�wnie� co� podejrzewa�, gdy� im bardziej ciemnow�osy zwalnia�, tym on z kolei
stawa� si� ostro�niejszy. Nie mia� zamiaru da� si� sprowokowa� do �adnego
ryzykownego ataku.
Nagle wojownik z mieczem wykona� zdumiewaj�cy manewr. Gdy koniec dr�ga zbli�a�
si� do jego boku w szerokim poziomym zamachu, nie odbi� ciosu ani nie cofn��
si�, lecz pad� na ziemi�, przepuszczaj�c dr�g ponad sob�. Nast�pnie przetoczy�
si� na bok i ci�� mieczem na odlew, zataczaj�c straszliwy �uk skierowany na
kostki. Przeciwnik podskoczy�, zdumiony tym niezwyk�ym i niebezpiecznym atakiem,
lecz gdy tylko jego stopy znalaz�y si� nad ostrzem i zacz�y opada�, miecz
przeci�� ze �wistem powietrze, zakre�laj�c �uk w przeciwn� stron�.
Wojownik z dr�giem nie m�g� ponownie wybi� si� w g�r� wystarczaj�co szybko, gdy�
spada� w�a�nie na ziemi�, nie da� si� jednak tak �atwo z�apa� w pu�apk�.
Zachowa� r�wnowag� i panowanie nad broni�, okazuj�c cudown� harmoni� ruch�w. W
chwili gdy miecz uderzy� po raz drugi, wbi� koniec dr�ga w dar� pomi�dzy swymi
stopami. Krew pociek�a, kiedy ostrze wbi�o si� w gole�, lecz metalowy dr�g
zatrzyma� cios i uchroni� wojownika od przeci�cia �ci�gna lub jeszcze gorszego
losu. Ranny i cz�ciowo okaleczony m�czyzna nadal by� zdolny do walki.
Sztuczka si� nie uda�a. Oznacza�o to koniec wojownika z mieczem. Gdy spr�bowa�
wsta�, dr�g uni�s� si� i uderzy� go w bok g�owy tak silnie, �e ten zatoczy� si�
i wylecia� z Kr�gu. Pad� og�uszony na �wir. Wci�� �ciska� miecz, lecz nie by�
ju� w stanie go u�y�. Po chwili zda� sobie spraw�, gdzie si� znajduje, wyda�
kr�tki okrzyk rozpaczy i wypu�ci� bro�. Przegra�.
Soi, obecnie jedyny posiadacz tego imienia, cisn�� dr�g na ziemi� obok w�zka i
przekroczy� plastikow� kraw�d�. Chwyci� pokonanego za rami� i pom�g� mu si�
podnie��.
� Chod�, musimy co� zje�� � powiedzia�.
� Tak � odezwa�a si� dziewczyna, wyrwana nagle z zadumy. � Opatrz� wasze rany.
Poprowadzi�a ich w stron� gospody. Teraz, gdy nie stara�a si� wywrze� na nich
wra�enia, wydawa�a si� �adniejsza.
Budynek mia� kszta�t g�adkiego cylindra o wysoko�ci trzydziestu st�p i �rednicy
dziesi�ciu. Jego zewn�trzn� �cian� stanowi�a twarda plastikowa p�yta, okr�cona
wok� z wysi�kiem �jak si� zdawa�o � nie wi�kszym, ni� by� potrzebny do
owini�cia paczki. Na szczycie znajdowa� si� przezroczysty sto�ek, kt�rego czubek
przebito, by wypu�ci� na zewn�trz kolumn� komina. Z oddali mo�na by�o ujrze�
skryt� pod sto�kiem l�ni�c� maszyneri�, kt�ra chwyta�a i ujarzmia�a �wiat�o
s�oneczne, zapewniaj�c sta�y dop�yw mocy do mechanizm�w skrytych wewn�trz
budynku.
Nie mia� on okien, a jedyne drzwi wychodzi�y na po�udnie. Sk�ada�y si� z trzech
obracaj�cych si� wok� osi szklistych p�yt, kt�re wpu�ci�y przybysz�w do �rodka
pojedynczo, nie dopuszczaj�c do zbyt du�ego przep�ywu powietrza. W �rodku by�o
ch�odno i jasno. Wielkie pomieszczenie o�wietla� rozproszony blask bij�cy z
pod�ogi i sufitu.
Dziewczyna opu�ci�a sk�adane ��ka, schowane w zaokr�glonej �cianie. Gdy obaj
m�czy�ni zasiedli na plastikowych meblach, przesz�a za p�k�, na kt�rej le�a�a
bro�, ubrania i bransolety, by zaczerpn�� wody ze zlewu wbudowanego w centralny
filar. Po chwili przynios�a miednic� z ciep�� wod�, wytar�a g�bk� krwawi�c� nog�
So�a i zabanda�owa�a j�, po czym zaj�a si� siniakiem na g�owie pokonanego.
M�czy�ni pogr��yli si� w rozmowie. Teraz, gdy sp�r zosta� ju� rozstrzygni�ty,
nie by�o mi�dzy nimi �adnej urazy.
� W jaki spos�b wpad�e� na ten trik z mieczem? � zapyta� Soi, kt�ry wydawa� si�
nie zauwa�a� zabieg�w dziewczyny, cho� ta wielce si� o niego troszczy�a. � O
ma�y w�os by�by� mnie dzi�ki niemu zwyci�y�.
� Nie zadowalaj� mnie stare sposoby � odrzek� Bezimienny, podczas gdy dziewczyna
zak�ada�a opatrunek. � Zadaj� pytania: �Dlaczego tak musi by�?" i �W jaki spos�b
mo�na by to ulepszy�?" albo �Czy w tym jest jaki� sens?" Studiuj� pisma
staro�ytnych i czasami udaje mi si� znale�� w nich odpowiedzi, je�li nie
potrafi� doj�� do nich sam.
� Imponujesz mi. Nigdy dot�d nie spotka�em wojownika, kt�ry umia�by czyta�. A
przecie� walczy�e� dobrze.
� Nie do�� dobrze � odpar� tamten bezbarwnym g�osem. � Teraz musz� uda� si� na
G�r�.
� Przykro mi, �e musia�o do tego doj�� � odpar� szczerze Soi.
6
Bezimienny skin�� lekko g�ow�. Przez pewien czas nie odzywali si�. Weszli
kolejno pod prysznic wbudowany w centralny filar, wytarli si� i zmienili
ubrania, nie przejmuj�c si� obecno�ci� dziewczyny.
Z zabanda�owanymi ranami zasiedli wsp�lnie do kolacji. Gospodyni roz�o�y�a cicho
st� wmontowany w p�nocn� �cian�, rozstawi�a sto�ki, po czym wyj�a dania z
pieca kuchennego i lod�wki, r�wnie� umieszczonej w filarze. M�czy�ni nie
dopytywali si�, sk�d pochodzi pikantne bia�e mi�so czy delikatne wino. �ywno��
uwa�ano za rzecz naturaln�, niegodn� uwagi, podobnie jak sam� gospod�.
� Jaki masz cel w �yciu? � zapyta� Bezimienny, gdy siedzieli nad lodami, a
dziewczyna zmywa�a naczynia.
� Mam zamiar za�o�y� Imperium.
� W�asne plemi�? Nie w�tpi�, �e potrafisz tego dokona�.
� Imperium. Wiele plemion. Jestem dobrym wojownikiem. Lepszym w Kr�gu ni�
ktokolwiek, kogo widzia�em. Lepszym ni� wodzowie plemion. Jestem got�w wzi��
ka�dego, kogo pokonam w walce, ale nie spotka�em nikogo, kogo chcia�bym
zatrzyma�, opr�cz ciebie, lecz my nie walczyli�my o panowanie. Gdybym wiedzia�,
�e jeste� taki dobry, ustali�bym inne warunki.
Rozm�wca postanowi� zignorowa� ten komplement, cho� sprawi� mu on przyjemno��.
� Aby stworzy� plemi�, potrzebujesz honorowych �udzi, bieg�ych w swych
specjalno�ciach, kt�rzy b�d� walczy� dla ciebie i zdobywa� dla twej grupy nowych
cz�onk�w. Musz� to by� m�odzi m�czy�ni, tacy jak ty, kt�rzy b�d� s�ucha� rad i
korzysta� z nich. Aby zbudowa� Imperium, potrzeba czego� wi�cej.
� Wi�cej? Nie znalaz�em nawet m�odych ludzi, kt�rzy byliby co� warci. Tylko
nieudolnych amator�w i s�abowitych staruszk�w.
� Wiem o tym. Na wschodzie widzia�em niewielu dobrych wojownik�w. Gdyby� spotka�
jakich� na zachodzie, z pewno�ci� nie podr�owa�by� sam. Nigdy dot�d nie
przegra�em walki. � Umilk� na chwil�, przypomniawszy sobie, �e ju� nie jest
wojownikiem. Aby ukry� narastaj�cy �al, zacz�� m�wi� dalej. � Czy nie
zauwa�y�e�, jacy starzy s� wodzowie i jacy ostro�ni? Nie b�d� walczy� z nikim, o
ile nie s� pewni zwyci�stwa, a dobrze potrafi� to oceni�. Wszyscy najlepsi
wojownicy s� ich poddanymi.
� Tak � zgodzi� si� zaniepokojony Soi. � Ci dobrzy nie chc� walczy� o panowanie,
tylko dla sportu. To mnie gniewa.
� Dlaczego mieliby to robi�? Czemu w�dz o ustalonej pozycji mia�by nara�a�
dzie�o swego �ycia, mog�c zyska� w zamian tylko twoje us�ugi? Musisz najpierw
zdoby� plemi�, r�wnie dobre jak jego. Dopiero wtedy w�dz zechce si� spotka� z
tob� w Kr�gu.
� Jak mog� zdoby� porz�dne plemi�, kiedy prawdziwi wojownicy nie chc� ze mn�
walczy�? � zapyta� Soi, kt�rego ponownie ogarn�o podniecenie. � Czy w twoich
ksi��kach jest odpowied� na to pytanie?
� Ja nigdy nie walczy�em o panowanie. Gdybym jednak mia� zbudowa� plemi�, a
zw�aszcza Imperium, najpierw znalaz�bym obiecuj�cych m�odzie�c�w i uczyni� ich
swoimi poddanymi, cho�by nawet nie byli jeszcze dobrzy w Kr�gu. P�niej
zabra�bym ich w jakie� ustronne miejsce, nauczy� wszystkiego, co sam wiem o
walce, i kaza� im �wiczy� � walczy� pomi�dzy sob� i ze mn� � a� staliby si�
naprawd� dobrzy. Wtedy mia�bym znakomite plemi� i m�g�bym z nim wyruszy� na
spotkanie i podb�j nast�pnych.
� A je�li inni wodzowie nadal nie chcieliby wst�pi� do Kr�gu? � Soi z coraz
wi�kszym zainteresowaniem zag��bia� si� w dyskusji.
� Znalaz�bym jaki� spos�b, by ich do tego sk�oni�. To wymaga�oby odpowiedniej
taktyki. Szans� musia�yby si� wydawa� r�wne albo nawet nieco bardziej korzystne
dla nich. Pokaza�bym im ludzi, kt�rych pragn�liby zdoby�, i targowa� si� z nimi,
a� wstydziliby si� nie stan�� ze mn� do walki.
� Nie umiem si� dobrze targowa� � odrzek� Soi.
� M�g�by� mie� paru obrotnych poddanych, kt�rzy czyniliby to za ciebie, tak samo
jak innych, kt�rzy by za ciebie walczyli. W�dz nie musi robi� wszystkiego
osobi�cie. Wyznacza innym zadania, a sam tylko wszystkim rz�dzi.
Soi zamy�li� si�.
� Nigdy mi to nie przysz�o do g�owy. Jedni walcz� za pomoc� broni, a inni
umys�em. � Zastanawia� si� jeszcze przez chwil�. � Ile czasu zaj�oby
wyszkolenie takiego plemienia, gdybym ju� zdoby� ludzi?
� To zale�y. Od tego, jak dobrym jeste� nauczycielem, ile ju� umiej� ci, z
kt�rymi musisz pracowa�, i jak szybko czyni� post�py.
� A gdyby� ty to robi� z lud�mi, kt�rych spotka�e� podczas swoich w�dr�wek?
� Rok.
� Rok! � Soi by� zrozpaczony.
� Nic nie zast�pi porz�dnego przygotowania. Przeci�tne plemi� mo�na by zapewne
stworzy� w kilka miesi�cy, ale nie wsp�lnot�, z kt�r� uda�oby si� zdoby�
Imperium. Takie plemi� musia�oby by� gotowe na ka�d� mo�liwo��, a to wymaga
czasu. Czasu, uporczywego wysi�ku i cierpliwo�ci.
� Brak mi cierpliwo�ci.
Dziewczyna zako�czy�a prac� i wr�ci�a, by s�ucha� rozmowy. W gospodzie nie by�o
osobnych pomieszcze�, przesz�a jednak za filar do kabiny prysznica i tam si�
przebra�a. Mia�a teraz na sobie kusz�c� sukni�, kt�ra podkre�la�a pon�tny rowek
mi�dzy piersiami oraz smuk�� tali�.
Soi wci�� pogr��ony by� w zamy�leniu. Wydawa�o si�, �e nie zauwa�a dziewczyny,
cho� ta przysun�a sw�j sto�ek blisko niego.
� Gdzie mo�na by znale�� odpowiednie miejsce na takie szkolenie? Takie, w kt�rym
nikt nie b�dzie szpiegowa� ani przeszkadza�?
� W Z�ym Kraju.
8
� W Z�ym Kraju? Tam nikt nie chodzi!
� No w�a�nie. Nikt ci� tam nie zauwa�y ani nie b�dzie podejrzewa�, co robisz.
Czy mo�esz sobie wyobrazi� lepsz� sytuacj�?
� Ale to �mier�! � krzykn�a dziewczyna zapominaj�c si�.
� Niekoniecznie. Dowiedzia�em si�, �e duchy-zab�jcy, zwane Rentgenami, kt�re
pozosta�y po Wybuchu, ust�puj�. Stare ksi��ki nazywaj� je �promieniowaniem", a
ono z czasem zanika. Rentgen to podobno osoba, czy jednostka promieniowania, nie
wiem dok�adnie. Najwi�cej Rentgen�w jest w �rodku Z�ego Kraju. Mo�na to pozna�
po ro�linach i zwierz�tach, czy dana okolica w oznakowanym terenie sta�a si� ju�
bezpieczna. Musia�by� by� bardzo ostro�ny i nie zapuszcza� si� zbyt g��boko, ale
na rubie�ach...
� Nie chc�, �eby� szed� na G�r� � przerwa� mu Soi. � Potrzebuj� takiego
cz�owieka jak ty.
� Bez imienia i bez broni? � roze�mia� si� �w gorzko. � Id� swoj� drog�, stw�rz
swoje Imperium, Solu, Mistrzu Wszystkich Broni. Snu�em tylko przypuszczenia.
Soi nie ust�powa�.
� Zg�d� si� s�u�y� mi przez rok, a oddam ci cz�� imienia. To twojego umys�u
potrzebuj�, gdy� jest lepszy ni� m�j.
� Mojego umys�u?
Ciemnow�osy m�czyzna by� jednak zaintrygowany. M�wi� o G�rze, lecz w
rzeczywisto�ci nie chcia� umiera�. By�o jeszcze tyle ciekawych spraw do
zg��bienia, ksi��ek do przestudiowania, my�li do rozwa�enia. U�ywa� swej broni w
Kr�gu, gdy� by� to uznany zwyczaj m�czyzn, lecz mimo swej niegdysiejszej
waleczno�ci i pot�nej budowy mia� dusz� uczonego i eksperymentatora.
Soi obserwowa� go.
� Proponuj�... Sos.
� Sos... Bez Broni � powiedzia� tamten w zamy�leniu. Nie podoba�o mu si�
brzmienie tego imienia, lecz by�a to rozs�dna propozycja bliska temu, kt�re
nosi� poprzednio.
� Czego by� ode mnie ��da� w zamian za imi�?
� Prowadzenia �wicze�, organizacji obozu, budowy Imperium � wszystkiego tego, co
opisa�e�. Chc�, �eby� robi� to dla mnie. �eby� by� moim wojownikiem umys�u. Moim
doradc�.
� Sos Doradca.
Zaczyna�o mu si� to podoba�. Ponadto imi� brzmia�o teraz lepiej.
� Ludzie nie b�d� mnie s�ucha�. Potrzebna by mi by�a pe�nia w�adzy. W przeciwnym
razie nic z tego nie wyjdzie. Je�li mi si� sprzeciwi�, a ja nie b�d� mia�
broni...
� Kto si� sprzeciwi, zginie � odpar� So� z absolutn� pewno�ci�. � Z mojej r�ki.
� Powiadasz, przez rok... I b�d� m�g� zachowa� imi�?
� Tak.
Pomy�la� o wyzwaniu, jakie przed nim stawa�o, szansie sprawdzenia swych teorii w
praktyce.
� Zgadzam si�.
Wyci�gn�li r�ce nad sto�em i u�cisn�li je sobie z powag�.
� Od jutra rozpoczynamy budow� Imperium � oznajmi� Soi. Dziewczyna spojrza�a na
nich.
� Chcia�abym p�j�� z wami � powiedzia�a. Soi u�miechn�� si�, nie patrz�c na ni�.
� Ona chce twoj� bransolet� z powrotem, Sos.
� Nie. � By�a zak�opotana widz�c, �e jej aluzje chybiaj� celu. � Nie bez...
� Dziewczyno � przypomnia� jej surowym tonem Soi � ja nie potrzebuj� kobiety.
Ten m�czyzna walczy� dobrze. Si�� przewy�sza wielu, kt�rzy nadal dzier�� bro�,
a poza tym jest uczonym, a ja nie. Nie okryjesz si� wstydem nosz�c jego god�o.
Wysun�a warg�.
� Chcia�abym p�j��... sama. Soi wzruszy� ramionami.
� Jak sobie �yczysz. B�dziesz dla nas gotowa� i pra�, zanim nie znajdziesz sobie
m�czyzny. Z tym �e nie zawsze b�dziemy nocowa� w gospodzie. � Przerwa� na
chwil� i zamy�li� si�. � Sosie, m�j doradco, czy to m�dre?
Sos przyjrza� si� kobiecie. By�a teraz rozdra�niona, lecz nadal �liczna. Stara�
si� omija� wzrokiem jej biust, nie chc�c, by ten widok zawa�y� na jego s�dzie.
� Nie uwa�am tak. Jest znakomicie zbudowana i �wietnie gotuje, ale jest uparta.
Je�li nie b�dzie mia�a swojego m�czyzny, mog� by� z ni� k�opoty.
Spojrza�a na niego.
� Chc� mie� imi�, tak samo jak ty! � warkn�a. � Honorowe imi�. Soi waln��
pi�ci� w st�, a� wygi�a si� winylowa powierzchnia.
� Gniewasz mnie, dziewczyno. Czy chcesz powiedzie�, �e imi�, kt�re nada�em, nie
jest honorowe?
� Jest, Mistrzu Wszystkich Broni � wycofa�a si� szybko. � Ale nie ofiarowa�e� go
mnie.
� Bierz je wi�c! � rzuci� w ni� z�ot� bransolet�. � Ale ja nie potrzebuj�
kobiety.
Zbita z tropu, lecz zarazem nie posiadaj�ca si� z rado�ci, podnios�a ci�ki
przedmiot i �cisn�a go, by dopasowa� do swego nadgarstka. Sos przygl�da� si�
temu zaniepokojony.
Rozdzia� 2
W dwa tygodnie p�niej na p�nocy natrafili na czerwone znaki ostrzegawcze.
Listowie si� nie zmieni�o, wiedzieli jednak, �e za z�owieszcz� granic� ujrz�
niewiele zwierz�t i nie spotkaj� �adnych ludzi. Nawet ci, kt�rzy zdecydowali si�
umrze�, woleli i�� na G�r�, gdzie mogli znale�� szybki i honorowy koniec,
podczas gdy w Z�ym Kraju czeka�o ich podobno cierpienie i groza.
Soi zatrzyma� si�, zaniepokojony znakami.
� Je�li ta okolica jest bezpieczna, dlaczego wci�� tu s�? � zapyta�. So�a
przytakn�a z zapa�em, nie wstydz�c si� strachu.
� Dlatego, �e Odmie�cy nie poprawiali swych map od pi��dziesi�ciu lat � odrzek�
Sos. � Dawno ju� powinni byli powt�rnie zbada� t� okolic�. Pewnego dnia zrobi�
to wreszcie i przesun� znaczniki o dziesi�� czy pi�tna�cie mil. M�wi�em ci ju�,
�e promieniowanie nie jest czym� trwa�ym, lecz powoli zanika.
Teraz, w obliczu niebezpiecze�stwa, Soi nie by� przekonany.
� M�wisz, �e promieniowanie to co�, czego nie mo�na zobaczy�, us�ysze�, poczu�
w�chem ani dotykiem, a mimo to mo�e ci� zabi�. Wiem, �e studiowa�e� ksi��ki, ale
to po prostu wydaje mi si� bez sensu.
� Mo�e ksi��ki k�ami� � wtr�ci�a si� So�a siadaj�c. Dni forsownego marszu
wzmocni�y mi�nie jej n�g, ale nie umniejszy�y kobieco�ci. By�a �adna i
wiedzia�a o tym.
� Sam mia�em w�tpliwo�ci � przyzna� Sos. � Jest wiele rzeczy, kt�rych nie
rozumiem, i wiele ksi��ek, kt�rych nigdy nie mia�em okazji przeczyta�. Jeden z
tekst�w m�wi, �e po�owa ludzi umrze po wej�ciu w ich cia�a czterystu
pi��dziesi�ciu Rentgen�w, podczas gdy komary mog� znie�� ponad sto tysi�cy, ale
nie wiem, ile to jest jeden Rentgen ani jak go policzy�. Odmie�cy maj� skrzynki,
kt�re b�d� tyka�, gdy znajd� si� w pobli�u promieniowania, i st�d znaj� jego
moc.
� Mo�e jedno tykni�cie to jeden Rentgen? � zapyta�a dziewczyna upraszczaj�c
zagadnienie. � Je�li ksi��ki m�wi� prawd�.
� My�l�, �e m�wi�. Jest w nich wiele rzeczy, kt�re z pocz�tku wydaj� si� bez
sensu, ale nigdy nie wykry�em tam b��du. To promieniowanie, o ile dobrze
zrozumia�em, znalaz�o si� tu na skutek Wybuchu i jest podobne do �wiat�a fosfo-
11
ryzuj�cego grzyba. Nie mo�na w dzie� zobaczy� takiego �wiat�a, ale wiadomo, �e
ono tam jest. Mo�na schowa� grzyb w d�oniach, by os�oni� go przed s�o�cem, i
wtedy zielone...
� �wiat�o grzyba � powiedzia� Soi z namaszczeniem.
� Wyobra� sobie, �e jest truj�ce, �e zachorujesz, je�li dotknie twojej sk�ry. W
nocy mo�esz go unika�, ale w dzie� masz k�opoty. Nie widzisz go przecie� ani nie
czujesz... Takie w�a�nie s� Rentgeny. Tam, gdzie si� znajduj�, wype�niaj� sob�
wszystko: ziemi�, drzewa, powietrze.
� Sk�d wi�c mamy wiedzie�, czy znikn�y? � zapyta�a So�a. W jej g�osie s�ycha�
by�o ostry ton, kt�ry Sos k�ad� na karb strachu i zm�czenia. Dziewczyna traci�a
stopniowo aur� s�odkiej naiwno�ci, jak� roztacza�a pierwszego wieczoru w
gospodzie.
� St�d, �e oddzia�uj� one r�wnie� na ro�liny i zwierz�ta. Mo�na je spotka� na
rubie�ach, lecz w samym centrum wszystko jest martwe. Dop�ki b�d� wygl�da�y
normalnie, nic nam nie powinno grozi�. Kilka mil za znakami teren powinien by�
ju� wolny od promieniowania. Jest to pewne ryzyko, ale w naszej sytuacji warto
je podj��.
� I nie ma gospod? � zapyta�a dziewczyna, tylko troch� uspokojona.
� W�tpi�, by by�y. Odmie�cy nie lubi� Rentgen�w tak samo jak my. Nie ma powodu,
by budowali je tutaj, zanim nie zbadaj� terenu. B�dziemy musieli sami
zaopatrywa� si� w �ywno�� i spa� pod go�ym niebem.
� W takim razie lepiej we�my ze sob� �uki i namioty � powiedzia� Soi. Zostawili
Sol�, by pilnowa�a w�zka z broni�, i zawr�cili trzy mile do ostatniej
gospody. Weszli do wn�trza budynku, zaopatrzonego w pomp� ciepln�, i wybrali ze
zbrojowni dwa mocne �uki i ko�czany pe�ne strza�. Przywdziali podr�ne ubrania:
lekkie nylonowe getry, he�my i plecaki. Aby zapozna� si� ze sprz�tem, oddali
obaj po trzy szybkie strza�y do tarczy ustawionej przy Kr�gu Walki, po czym
zarzucili �uki na plecy i wr�cili na szlak.
So�a spa�a oparta o drzewo, z nieprzyzwoicie zadart� podr�n� sp�dniczk�. Sos
odwr�ci� wzrok. Widok jej cia�a wci�� dzia�a� na niego, mimo �e pozna� ju� jej
nieprzyjemny charakter. Zawsze traktowa� kobiety oboj�tnie, nie wdaj�c si� w
sta�e zwi�zki. Nieustanna blisko�� �ony innego zacz�a dzia�a� na� w spos�b,
kt�ry mu si� nie podoba�.
Soi kopn�� j�.
� To tak dbasz o moj� bro�, kobieto? Zerwa�a si� z ziemi, zawstydzona i
rozgniewana.
� Tak samo jak ty o mnie! � krzykn�a, po czym przestraszona przygryz�a warg�.
Soi zignorowa� j�.
� Znajd�my szybko jakie� miejsce � powiedzia� spogl�daj�c na najbli�szy znak.
12
Sos wr�czy� kobiecie getry i he�m, kt�re dla niej przyni�s�. So� o tym nie
pomy�la�. Sos zastanowi� si�, dlaczego ci dwoje wci�� byli razem, skoro
najwyra�niej nie pasowali do siebie. Czy seks m�g� znaczy� a� tak wiele?
Ponownie odwr�ci� od niej wzrok, obawiaj�c si� odpowiedzi na to pytanie.
Przekroczyli granic� i ruszyli powoli w g��b Z�ego Kraju. Sos zapanowa� nad
nerwowym uk�uciem, kt�re w tym momencie poczu�. Wiedzia�, �e na pozosta�ych
musia�o ono podzia�a� znacznie silniej. To on by� tym, kt�ry podobno wiedzia�,
co robi. Musia� udowodni�, �e si� nie pomyli�. �ycie trojga ludzi zale�a�o teraz
od jego czujno�ci.
Przede wszystkim jednak intrygowa�y go sprawy tamtych dwojga. Soi od pocz�tku
twierdzi�, �e nie potrzebuje kobiety. W pierwszej chwili wygl�da�o to na
uprzejmo�� wobec drugiego m�czyzny, gdy� kobieta by�a tylko jedna. P�niej
jednak da� dziewczynie bransolet� symbolizuj�c� ma��e�stwo. Spali ze sob� ju�
dwa tygodnie, a mimo to ona nie kry�a niezadowolenia. Sos mia� niedobre
przeczucia.
Li�cie, podszycie lasu i pola wydawa�y si� nie ska�one, ale w miar� jak
w�drowali, s�yszeli coraz mniej odg�os�w zwierz�t. Widzieli ptaki i liczne
lataj�ce owady, ale nie by�o jeleni, �wistak�w czy nied�wiedzi. Sos
bezskutecznie szuka� ich �lad�w. Mog�o to oznacza�, �e b�d� mie� k�opoty ze
znalezieniem zwierzyny �ownej. Obecno�� ptak�w zdawa�a si� jednak wskazywa�, �e
teren jest �jak dot�d � bezpieczny. Sos nie zna� ich odporno�ci, ale zak�ada�,
�e jedno stworzenie ciep�okrwiste zdolne jest wytrzyma� mniej wi�cej tyle
promieniowania co drugie. Ptaki, kt�re musia�y pozosta� w sta�ym miejscu przez
okres wysiadywania jaj, z pewno�ci� zachorowa�yby, gdyby istnia�o takie
niebezpiecze�stwo.
Drzewa ust�pi�y miejsca polanie, opadaj�cej ku kr�temu strumieniowi. Zatrzymali
si�, aby napi� si� wody. Sos zawaha� si�, dop�ki nie ujrza� w strumieniu ma�ych
rybek, uciekaj�cych szybko przed jego opuszczaj�c� si� d�oni�. Cz�owiek m�g� pi�
wod�, w kt�rej �y�y ryby.
Dwa ptaki przemkn�y nad polan� w bezg�o�nym ta�cu. Gna�y to w g�r�, to w d�,
wi�kszy za mniejszym. Jastrz�b �ciga� co� podobnego do wr�bla. Ju� go dopada�.
Ptaszek, najwyra�niej kra�cowo wyczerpany, z najwi�kszym wysi�kiem unika�
wyci�gni�tych pazur�w i pot�nego dzioba. M�czy�ni przygl�dali si� temu
oboj�tnie.
Nagle wr�bel polecia� prosto ku nim, jak gdyby szuka� ich opieki. Jastrz�b
zawis� przez chwil� niepewnie w powietrzu, po czym pogna� za ofiar�.
� Zatrzymaj go! � krzykn�a So�a poruszona tym, co uzna�a za b�aganie o pomoc.
Soi spojrza� na ni� zaskoczony, po czym wyci�gn�� r�k�, by powstrzyma�
jastrz�bia.
Drapie�nik zboczy� z kursu, podczas gdy wr�bel wyl�dowa� na ziemi u st�p Soli i
przysiad� tam, niezdolny poderwa� si� do lotu ze strachu lub zm�czenia.
13
Sos podejrzewa�, �e ptak boi si� ludzi nie mniej ni� swego wroga. Jastrz�b
kr��y� opodal, a� wreszcie si� zdecydowa�. By� g�odny.
Soi si�gn�� do w�zka ruchem tak szybkim, �e niemal niezauwa�alnym, i wydoby� z
niego pa�k�. Gdy drapie�nik zni�y� lot ze wzrokiem utkwionym w siedz�cego na
ziemi ptaka, Soi zamachn�� si�. Sos wiedzia�, �e jastrz�b by� poza jego
zasi�giem i lecia� o wiele za szybko... nagle jednak wyda� on z siebie
pojedynczy ostry okrzyk. Pa�ka uderzy�a drapie�nika w locie, ciskaj�c jego
zmia�d�one cia�o do rzeki.
Sos wytrzeszczy� oczy. To by�o najszybsze i najdok�adniejsze uderzenie, jakie
kiedykolwiek widzia�, a przecie� Soi zrobi� to od niechcenia, rozgniewany na
stworzenie, kt�re nie pos�ucha�o jego ostrze�enia. My�la� dot�d, �e tylko
szcz�cie da�o Solowi zwyci�stwo w Kr�gu, cho� z pewno�ci� by� on zdolnym
wojownikiem. Teraz zrozumia�, �e szcz�cie nie mia�o tu nic do rzeczy. Soi po
prostu bawi� si� z nim, dop�ki nie zosta� ranny, a potem zako�czy� szybko walk�.
Ptaszek skaka� po ziemi, trzepocz�c bezskutecznie skrzyd�ami. So�a cofn�a si�,
jakby na przek�r dopiero teraz przestraszona, kiedy by�o ju� po wszystkim. Sos
za�o�y� wyj�t� z plecaka r�kawic�, opu�ci� ostro�nie r�k�, z�apa� za trzepocz�ce
skrzyd�a i podni�s� przestraszone stworzenie.
Okaza�o si�, �e nie by� to wr�bel, lecz jaki� podobny do niego ptak. Na
br�zowych skrzyd�ach mia� ��te i pomara�czowe plamki, a dzi�b wielki i t�py.
� To na pewno mutant � powiedzia� Sos. � Nigdy przedtem takiego nie widzia�em.
Soi wzruszy� ramionami. Nie obchodzi�o go to. Wy�owi� z wody cia�o jastrz�bia.
Je�li nie znajd� nic lepszego, po�ywi� si� jego mi�sem.
Sos otworzy� r�k�. Uwolniony ptak le�a� jednak na d�oni patrz�c na niego, zbyt
przestraszony, by si� poruszy�.
� Le�, g�upi � powiedzia� potrz�saj�c nim delikatnie.
Ma�e pazurki odnalaz�y kciuk m�czyzny i zacisn�y si� na nim.
Sos wyci�gn�� ostro�nie d�o� i upewniwszy si�, �e stworzenie nie jest
niebezpieczne, poci�gn�� za skrzyd�o, by zobaczy�, czy nie jest z�amane. Pi�ra
rozk�ada�y si� r�wno. Sprawdzi� r�wnie� drugie. Dotyka� ptaka lekko, tak by m�g�
on w ka�dej chwili wyrwa� si� na wolno��, gdyby postanowi� odlecie�. Oba
skrzyd�a by�y nie uszkodzone, o ile Sos potrafi� to oceni�.
� Startuj � powt�rzy� machaj�c d�oni� w powietrzu.
Ptak przycupn��, chwilami tylko rozpo�cieraj�c skrzyd�a, by zachowa� r�wnowag�.
� Jak sobie chcesz � powiedzia� Sos. Przysun�� r�kawic� do paska na ramieniu i
potrz�sa� d�oni� tak d�ugo, a� ptak przeni�s� si� na nylon. � G�upi � powt�rzy�
z nut� sympatii w g�osie.
Wznowili marsz. Mijali pola i chaszcze, przedzielone wysepkami drzew. Gdy
nadszed� zmierzch, brz�k owad�w sta� si� g�o�niejszy. Najwyra�niej s�ycha� go
14
by�o w pewnej odleg�o�ci, nigdy jednak nie dobiega� z ziemi. Nie natkn�li si� na
tropy �adnych wi�kszych zwierz�t. W ko�cu rozbili ob�z nad brzegiem strumienia i
z�owili w sie� kilka ma�ych ryb. Sos rozpali� ogie�, podczas gdy So�a z wpraw�
oczy�ci�a i przygotowa�a ryby. Wida� by�o, �e zna si� na tej robocie.
Przed nadej�ciem nocy otworzyli plecaki i wyci�gn�li z nich dwa namioty z
nylonowej siatki. Podczas gdy Soi si� gimnastykowa�, Sos wykopa� nad strumieniem
d� na odpadki, So�a za� zgromadzi�a stos suchych ga��zi do podtrzymywania
ognia, kt�rego blask najwyra�niej dodawa� jej otuchy.
Ptak ca�y czas pozostawa� przy Sosie. Gdy ten musia� si�gn�� do plecaka,
odfruwa� z jego ramienia, nie odlatywa� jednak daleko. Nic nie jad�.
� D�ugo tak nie poci�gniesz, G�upi � upomnia� go czu�ym g�osem Sos. W ten spos�b
ptak otrzyma� imi� G�upi.
Gdy Sos wr�ci� do ogniska, ujrza� nagle przed sob� bia�y kszta�t, poruszaj�cy
si� cicho jak zjawa. Olbrzymia �ma zmierzchnica � stwierdzi� i post�pi� w jej
stron�.
G�upi zaskrzecza� i run�� na ni�. Dosz�o do kr�tkiej walki w powietrzu � w tym
�wietle owad wydawa� si� tej samej wielko�ci co ptak � po czym biel skurczy�a
si� jak przek�uty balon i znikn�a w rozdziawionym ptasim dziobie. Sos
zrozumia�: G�upi by� nocnym ptakiem i �le czu� si� w �wietle dnia.
Prawdopodobnie jastrz�b zaskoczy� go podczas snu i �ciga� wci�� oszo�omionego.
G�upi pragn�� tylko schronienia, w kt�rym m�g�by bezpiecznie przedrzema� dzie�.
Rankiem zwin�li ob�z i ruszyli w g��b zakazanych teren�w. Na ziemi nadal nie
dostrzegali �lad�w zwierz�t. Sos zda� sobie spraw�, �e nie przechodzi�y tamt�dy
�adne ssaki, gady, p�azy ani owady. W powietrzu nie brakowa�o motyli, pszcz�,
much, skrzydlatych chrz�szczy czy wielkich ciem, ale sam grunt, w normalnych
warunkach najbogatsze siedlisko �ycia, by� czysty.
Czy�by ska�enie utrzymywa�o si� w ziemi d�u�ej ni� gdzie indziej? Ale przecie�
wi�kszo�� owad�w przechodzi�a stadium larwy �yj�cej pod ziemi� lub w wodzie. ..
a ro�liny by�y zdrowe. Przykucn��, aby pogrzeba� patykiem w glebie.
By�y tam larwy, d�d�ownice i podziemne chrz�szcze. Wygl�da�y normalnie. �ycie
istnia�o pod ziemi� i ponad ni�, ale co si� sta�o z mieszka�cami powierzchni?
� Szukasz przyjaciela? � zapyta�a So�a zjadliwym tonem.
Nie pr�bowa� jej wyt�umaczy�, co go zaniepokoi�o. Sam nie by� tego pewien.
Po po�udniu znale�li to, czego szukali: pi�kn� otwart� dolin�, przez kt�r� ongi�
p�yn�a rzeka. Nad tym, co z niej pozosta�o, ros�y drzewa. W g�rze strumienia
dolina zw�a�a si� w �atw� do strze�enia rozpadlin�, z kt�rej wyp�ywa� wodospad.
W dolnym biegu rzeka rozlewa�a si� w poro�ni�te trzcinami mokrad�o, kt�re
nie�atwo by�oby przeby� pieszo czy na �odziach. Z obu stron do doliny wiod�y
zielone prze��cze le��ce po�r�d okr�g�ych g�r.
15
� Stu m�czyzn z rodzinami mog�oby tu obozowa�! � zawo�a� So�. � Dwustu!
Trzystu!
Odk�d odkry�, �e duchy Z�ego Kraju ju� im nie zagra�aj�, humor wyra�nie mu si�
poprawi�.
� Wygl�da nie�le � przyzna� Sos. � Pod warunkiem, �e nie kryje si� tu �adne
nieznane niebezpiecze�stwo.
Czy rzeczywi�cie si� nie kry�o?
� Nie ma zwierzyny � stwierdzi� Soi powa�nie. � Ale s� ryby i ptaki. B�dziemy
mogli wysy�a� ludzi po �ywno��. Widzia�em te� drzewa owocowe.
Sos zauwa�y�, �e Soi wzi�� sobie sw�j projekt do serca i zwraca� uwag� na
wszystko, co mia�oby zapewni� mu sukces. Jednak�e przedwczesny optymizm r�wnie�
m�g� si� okaza� niebezpieczny.
� Ryby i owoce! � mrukn�a So�a krzywi�c twarz. Wydawa�a si� jednak zadowolona,
�e nie b�d� si� ju� dalej zag��bia� w niebezpieczn� stref�.
Sos r�wnie� si� z tego cieszy�. Ci��y�a mu aura Z�ego Kraju. Wiedzia�, �e
Rentgeny to nie wszystko...
G�upi ponownie zaskrzecza�, gdy pojawi�y si� wielkie, bia�e nocne kszta�ty. Ze
wzgl�du na kolor wydawa�y si� znacznie wi�ksze ni� w rzeczywisto�ci. Ptak
pofrun�� za nimi uszcz�liwiony. Najwyra�niej ogromne �my by�y jego jedynym
po�ywieniem. G�upi � Sos zda� sobie w�a�nie spraw�, i� jest to samiec � po�era�
je bez umiaru. Czy�by zachowywa� je w wolu na chude noce?
� Okropny wrzask � odezwa�a si� So�a.
Sos zrozumia�, �e ma na my�li ochryp�y okrzyk G�upiego. Nie znalaz� na to �adnej
odpowiedzi. Ta kobieta jednocze�nie fascynowa�a go i doprowadza�a do sza�u. Dla
ptaka jednak jej opinia nie mia�a znaczenia.
Jedna z ciem przelecia�a bezg�o�nie tu� przed nosem So�a, kieruj�c si� ku
ognisku. Ten b�yskawicznym ruchem z�apa� j� w r�k�, aby si� jej przyjrze�. Nagle
zakl�� u��dlony i odrzuci� �m� od siebie. G�upi z�apa� j� natychmiast.
� U��dli�a ci�? � zapyta� Sos. � Poka� mi r�k�. Przyprowadzi� So�a do ognia i
przyjrza� si� uk�uciu.
U podstawy kciuka widoczny by� pojedynczy �lad z czerwon� obw�dk�.
� Chyba nic gro�nego � stwierdzi� Sos. � Po prostu obronne uk�szenie. Na twoim
miejscu jednak rozci��bym r�k� i na wszelki wypadek wyssa� jad, kt�ry mo�e si�
tam znajdowa�. Nigdy nie s�ysza�em o �mie z ��d�em.
� Zrani� w�asn� praw� d�o�? � roze�mia� si� Soi. � Nawet o tym nie my�l,
Doradco.
� Nie b�dziesz musia� walczy� przynajmniej przez tydzie�. Wystarczy, �eby si�
zagoi�o.
� Nie � to by�a ca�a odpowied�.
Spali tak samo jak poprzedniej nocy: namioty ustawione obok siebie, w jednym ich
dwoje, a w drugim Sos, kt�ry d�ugo le�a� w napi�ciu, nie mog�c zasn��.
16
Nie by� pewien, co go a� tak zaniepokoi�o. Gdy w ko�cu zapad� w sen, �ni�y mu
si� pot�ne skrzyd�a i olbrzymie piersi, jedne i drugie w kolorze trupiej bieli.
Nie wiedzia�, co przerazi�o go bardziej.
Rankiem Soi nie obudzi� si�. Ubrany le�a� w namiocie. Trawi�a go gor�czka. Oczy
mia� na wp� otwarte, lecz wzrok utkwiony nieruchomo przed siebie. Od czasu do
czasu porusza� powiekami. Oddech mia� szybki i p�ytki, jak gdyby co� �ciska�o
jego klatk� piersiow�. Tak by�o w istocie, gdy� pot�ne mi�nie ko�czyn i
tu�owia by�y sztywne.
� Zabra� go duch-zab�jca! � krzykn�a So�a. � Rentgeny!
Sos dok�adnie obejrza� um�czone cia�o. Nawet w chorobie jego pot�ga i si�a
robi�y wra�enie. S�dzi� uprzednio, �e Soi jest raczej sprawny w ruchach ni�
silny, lecz musia� przyzna�, �e si� myli�. Zwykle porusza� si� on tak p�ynnie,
�e muskulatura by�a niemal niewidoczna. Teraz jednak mia� powa�ne k�opoty. Jaka�
niszczycielska toksyna pustoszy�a jego organizm.
� Nie � odpar� Sos. � Rentgeny zabi�yby r�wnie� i nas.
� Wi�c co to jest? � zapyta�a nerwowo.
� Nieszkodliwe u��dlenie.
Ironia jednak nie wywar�a na niej wra�enia. To on �ni� o bia�ych jak �mier�
skrzyd�ach, a nie ona.
� Z�ap go za stopy. Mam zamiar spr�bowa� ostudzi� go w wodzie. �a�owa�, �e nie
czyta� wi�cej ksi��ek medycznych, cho� i z tych, do kt�rych
mia� dost�p, zrozumia� niewiele. Zwykle cia�o cz�owieka wiedzia�o, co robi. By�
mo�e gor�czka by�a na co� potrzebna � aby wypali� jad? Ba� si� jednak pozwoli�
jej na dalsze szale�stwo po�r�d tkanek mi�ni i m�zgu.
So�a us�ucha�a go. Razem zanie�li masywne cia�o So�a nad rzek�.
� �ci�gnij z niego ubranie � warkn�� Sos. � Mo�e dosta� przy tym dreszczy. Nie
mo�emy pozwoli�, by mokry str�j go zadusi�.
Zawaha�a si�.
� Ja nigdy...
� Szybko! � krzykn�� pobudzaj�c j� do czynu. � Od tego zale�y �ycie twojego
m�a.
Sos �ci�gn�� mocn� nylonow� kurtk�, podczas gdy So�a poluzowa�a sznur u pasa i
zsun�a pantalony.
� Och! � zawo�a�a.
Chcia� j� ponownie zgani�. W takim momencie nie powinna by� przeczulona na
punkcie m�skiej nago�ci. Nagle ujrza� to, na co patrzy�a. Zrozumia� wreszcie, co
by�o mi�dzy nimi nie w porz�dku.
Skutek obra�e�, wada wrodzona czy mutacja � tego nie m�g� oceni�. Soi nigdy nie
b�dzie ojcem. Nic dziwnego, �e chcia� osi�gn�� sukces w �yciu. Nie dane mu by�o
doczeka� si� syn�w, kt�rzy poszliby w jego �lady.
17
� Mimo to nadal jest m�czyzn� � stwierdzi� Sos. � Wiele kobiet zazdro�ci�oby ci
jego bransolety. � Zawstydzi� si� jednak, gdy sobie przypomnia�, �e po ich
spotkaniu w Kr�gu Soi broni� go w podobny spos�b. � Nie m�w nikomu.
� Nie � odpar�a z dr�eniem. � Nikomu. � Dwie �zy sp�yn�y jej po policzkach. �
Nigdy.
Wiedzia�, �e my�la�a o tym, jak pi�kne dzieci mog�aby mie� z tym wojownikiem,
niezr�wnanym pod ka�dym wzgl�dem pr�cz jednego.
Wci�gn�li cia�o do zimnej wody. Sos podtrzymywa� g�ow� nad powierzchni�. Mia�
nadziej�, �e nag�e ozi�bienie spowoduje dobroczynny skutek, ale w stanie
pacjenta nie zasz�a �adna zmiana. Soi mia� prze�y� lub umrze� niezale�nie od ich
wysi�k�w. Nie pozostawa�o im nic poza obserwacj�.
Po kilku minutach Sos przetoczy� So�a z powrotem na brzeg. Zaniepokojony tym
zamieszaniem G�upi usiad� mu na g�owie. Ptak nie lubi� g��bokiej wody.
Sos zbada� przyjaciela spojrzeniem.
� B�dziemy musieli tu pozosta�, dop�ki jego stan si� nie zmieni � powiedzia�,
nie dodaj�c jednak, w jakim kierunku mo�e zaj�� ta zmiana. � Ma pot�ny
organizm. Mo�liwe, �e kryzys ju� min��. Nie mo�emy dopu�ci� do tego, by te �my
u��dli�y nas. Prawdopodobnie umarliby�my, zanim noc by si� sko�czy�a. Najlepiej
spa� w dzie� i sta� na stra�y w nocy. Mo�e wszyscy zmie�cimy si� w jednym
namiocie i wypu�cimy G�upiego, �eby lata� na zewn�trz.
Jeszcze r�kawice... Musimy je nosi� przez ca�� noc.
� Tak � odpar�a g�osem spokojnym i szczerym.
Wiedzia�, �e czeka ich trudny okres. Noc� b�d� przera�onymi wi�niami, zamkni�ci
w zbyt ciasnej przestrzeni i niezdolni wyj�� na zewn�trz. B�d� si� kry� przed
zjaw� o bia�ych skrzyd�ach, staraj�c si� jednocze�nie piel�gnowa� cz�owieka,
kt�ry w ka�dej chwili mo�e umrze�.
Ci��y�a im r�wnie� �wiadomo��, �e Soi, nawet gdyby w pe�ni odzyska� zdrowie,
nigdy nie zaspokoi swej kobiety o prowokuj�cych kszta�tach, do kt�rej Sos b�dzie
musia� si� teraz przytula� przez ca�� noc.
Rozdzia� 3
� Sp�jrz! � krzykn�a So�a, wskazuj�c na zbocze wzg�rza po drugiej stronie
doliny.
By�o po�udnie i stan So�a nie poprawi� si�. Pr�bowali go nakarmi�, lecz jego
gard�o nie chcia�o nic prze�kn��. Bali si�, �e wod� m�g�by si� zach�ysn��. Sos
trzyma� go w namiocie, os�oni�tego przed s�o�cem i natarczywymi muchami.
Niepewno�� i niemo�liwo�� zrobienia czego� bardziej skutecznego doprowadza�y go
do sza�u. Nie zwr�ci� uwagi na g�upie zachowanie dziewczyny.
Ich k�opoty dopiero si� jednak zaczyna�y.
� Sos, sp�jrz! � powt�rzy�a podchodz�c do niego, by z�apa� go za rami�.
� Odejd� � warkn��, spojrza� jednak we wskazanym kierunku.
Szary dywan rozpostar� si� na pag�rku i zacz�� sp�ywa� majestatycznie na
r�wnin�, jak gdyby kto� wylewa� na okolic� g�sty olej z gigantycznego dzbana.
� Co to jest? � zapyta�a histerycznym tonem, kt�ry zaczyna� go irytowa�.
Zauwa�y� jednak, �e przynajmniej liczy�a si� ju� z jego opini�. � Rentgeny?
Wyt�y� oczy w daremnej pr�bie dostrze�enia jakich� szczeg��w. To z pewno�ci�
nie m�g� by� olej.
� Obawiam si�, �e to jest w�a�nie to, co wyt�pi�o zwierzyn� w tym rejonie. Jego
nieokre�lone obawy urzeczywistnia�y si� z nawi�zk�.
Podszed� do w�zka So�a i wyci�gn�� z niego dwie smuk�e pa�ki. By�y to lekkie,
wyg�adzone pr�ty o zaokr�glonych ko�cach. Mia�y dwie stopy d�ugo�ci i p�tora
cala szeroko�ci. Zrobiono je z imitacji drewna i by�y bardzo twarde.
-We� je, So�a. B�dziemy musieli jako� z tym walczy�, a to powinna by�
najodpowiedniejsza bro� dla ciebie.
Przyj�a pa�ki, z oczami utkwionymi w nadci�gaj�cej fali, cho� by�o wida�, �e
nie mia�a zaufania do tej broni.
Sos wyci�gn�� maczug� � nie d�u�sz� ni� pa�ka i wykonan� z podobnego materia�u,
znacznie jednak ci�sz�. Na jednym ko�cu mia�a wygodn�, karbowan� r�czk�, na
drugim za� rozszerza�a si� w g�adk� �z� o �rednicy o�miu cali w najgrubszym
miejscu. Maczuga wa�y�a sze�� funt�w, przy czym prawie ca�y jej ci�ar skupia�
si� w jednym ko�cu. Tylko pot�ny m�czyzna m�g� w�ada� z �a-
19
two�ci� podobn� broni�, ale gdy naciera�o si� ni� z ca�ych si�, efekt by� r�wnie
niszcz�cy jak uderzenie m�ota kowalskiego. W por�wnaniu z innymi rodzajami broni
maczuga by�a niepor�czna, lecz jeden solidny cios zwykle wystarcza�, by
zako�czy� walk�, i wielu m�czyzn si� jej ba�o.
Sos czu� si� za�enowany, gdy bra� j� do r�ki, zar�wno dlatego, �e nie by�a to
jego bro�, jak i dlatego, �e Kodeks Honorowy nie zezwala� mu ju� na u�ywanie jej
w Kr�gu. Odegna� jednak od siebie te g�upie my�li. Nie zamierza� wykorzysta�
maczugi w walce ani wkroczy� z ni� do Kr�gu. Potrzebowa� skutecznego sposobu
obrony przeciw niezwyk�emu niebezpiecze�stwu i w tym sensie maczuga nie by�a
broni� honorow� w wi�kszym stopniu ni� �uk. To by�a najlepsza rzecz, jak� mia�
pod r�k�, by odeprze� to, co si� zbli�a�o.
� Gdy nadejdzie, uderzaj po brzegach � powiedzia� do Soli.
� Sos! To... to jest �ywe!
� Tego w�a�nie si� obawia�em. Ma�e zwierz�ta, miliony sztuk. Ogo�acaj� grunt i
po�eraj� ka�de �yj�ce na nim stworzenie. Jak w�drowne mr�wki.
� Mr�wki! � wykrzykn�a patrz�c na trzymane w r�ku pa�ki.
� Podobne do nich, tylko gorsze.
�ywa fala dotar�a na r�wnin� i ruszy�a przez ni� potworn� kaskad�. Niekt�re z
biegn�cych na czele zwierz�tek by�y ju� tak blisko, �e mogli rozr�ni�
pojedyncze cia�a. Z tej odleg�o�ci nie przypomina�y ju� jednolitego p�ynu.
� Myszy! � zawo�a�a kobieta z ulg�. � Male�kie myszy!
� Mo�liwe. Myszy nale�� do najmniejszych ssak�w i rozmna�aj� si� najszybciej,
ssaki za� to najbardziej krwio�ercze i wszechstronne kr�gowce na Ziemi. Z
czymkolwiek jednak mamy do czynienia, przypuszczam, �e to zwierz�ta mi�so�erne.
� Myszy? Ale jak...
� Promieniowanie wp�ywa w jaki� spos�b na m�ode i zmienia je w mutanty. Mutacje
s� prawie zawsze szkodliwe, ale nieliczne osobniki, u kt�rych nast�pi�y zmiany
korzystne, prze�ywaj� i zdobywaj� przewag�, staj�c si� silniejsze ni� przedtem.
Ksi��ki twierdz�, �e nawet cz�owiek powsta� w ten spos�b.
� Ale myszy!
Stra� przednia dotar�a ju� do ich st�p. Sos czu� si� idiotycznie, podnosz�c
maczug� przeciw takim przeciwnikom.
� Obawiam si�, �e to ryj�wki. Pierwotnie by�y owado�erne. Je�li promieniowanie
zabi�o wszystko pr�cz owad�w,
z pewno�ci� wr�ci�y tu pierwsze.
Przykucn��, z�apa� jedn� sztuk� przez r�kawic� i podni�s� w g�r�, by pokaza�
Soli. Nie chcia�a patrze�, za to G�upi spojrza� i nie spodoba� mu si� ten widok.
� Najmniejszy, ale najbardziej krwio�erczy ze wszystkich ssak�w. Dwa cale
d�ugo�ci, ostre z�by, �mierciono�na toksyna � cho� jedna ryj�wka nie ma jej
tyle,
20
by zabi� cz�owieka. To stworzenie atakuje wszystko, co �yje, i zjada dziennie
dwa razy tyle mi�sa, ile samo wa�y.
So�a podskakiwa�a to tu, to tam, pr�buj�c unikn�� atakuj�cych karze�k�w. Nie
odczuwa�a przed nimi g�upiego strachu, jak niekt�re kobiety, lecz z pewno�ci�
nie chcia�a ich mie� na ciele czy pod stopami.
� Sp�jrz! � krzykn�a. � One...
On te� ju� to ujrza�. Tuzin zwierz�tek dosta�o si� do namiotu. Zacz�y ob�azi�
So�a, w�sz�c w poszukiwaniu najlepszych miejsc do uk�szenia.
Sos rzuci� si� na nie wal�c w ziemi� maczug�, podczas gdy So�a uderza�a pa�kami,
lecz horda dotar�a ju� ca�� mas�. Na ka�d� sztuk�, kt�r� ut�uk�y niezdarne
ciosy, przybywa�o dwadzie�cia nowych, szczerz�c miniaturowe z�by. Cia�ka
zabitych zwierz�t by�y szybko rozrywane i po�erane.
Mali �o�nierze prowadzili wojn� na wielk� skal�.
� Nie mo�emy walczy� ze wszystkimi! � dysza� Sos. � Do wody! Otworzyli namiot,
wyci�gn�li So�a za r�ce i wrzucili do rzeki. Sos wszed�
do wody po pier�, str�caj�c z siebie zajad�e potworki. Zauwa�y�, �e z licznych
zadrapa� na jego ramionach ciek�a krew. Mia� nadzieje, �e myli� si� co do jadu,
gdy� zar�wno on, jak i So�a otrzymali ju� tyle uk�sze�, �e z pewno�ci�
utraciliby przytomno��, gdyby ich efekt si� kumulowa�.
Ma�e, ziej�ce z�o�ci� stadka zatrzyma�y si� na brzegu i przez chwil� Sos my�la�,
�e jego akcj� uwie�czy�o powodzenie. Nagle jednak co odwa�niej sze osobniki
wskoczy�y do wody i zacz�y p�yn��, z oczami jak paciorki utkwionymi w celu.
Nast�pne pod��a�y za nimi. Wkr�tce powierzchni� rzeki pokry�y kosmate cia�ka.
� Musimy si� od nich oddali�! � krzykn�� Sos. � P�yniemy!
G�upi przefrun�� na drugi brzeg i usiad� zaniepokojony na krzaku. Nie by�o ju�
tajemnic�, dlaczego na powierzchni nie by�o �ycia!
� Ale namioty, zapasy...
Mia�a racj�. Musieli odzyska� namiot. W przeciwnym razie po zachodzie s�o�ca nic
ich nie os�oni przed �mami. Nieprzeliczona armia ryj�wek mog�a si� ich nie
obawia�, ale wszystkie wi�ksze stworzenia by�y zagro�one.
� Wr�c� po nasze rzeczy! � krzykn�� Sos. Podtrzymuj�c przedramieniem brod� So�a,
p�yn�� bokiem w stron� drugiego brzegu. Wyrzuci� gdzie� maczug�, z kt�rej i tak
nie by�o �adnego po�ytku.
Prze�cign�li zwierz�ta i z wysi�kiem wyszli na brzeg. So�a pochyli�a si� nad
chorym, by udzieli� mu wszelkiej mo�liwej pomocy, Sos natomiast ponownie skoczy�
do wody, aby wykona� jedno z najbardziej nieprzyjemnych zada� w swoim �yciu.
Uderza� teraz mocniej oswobodzonymi z ci�aru r�kami, lecz zbli�aj�c si� do
przeciwleg�ego brzegu, musia� si� przebija� przez �yw� warstw� drapie�nik�w.
Jego twarz znajdowa�a si� na poziomie ich cia�ek.
Wci�gn�� powietrze i zanurkowa�. P�yn�� pod wod�, jak d�ugo m�g�, zanim musia�
si� wynurzy�, by zaczerpn�� oddechu. Opar� si� stopami o dno i odbi� uko-
21
�nie do g�ry. Wyskoczy� ponad powierzchni�, rozrzucaj�c ryj�wki we wszystkie
strony, wci�gn�� powietrze przez zaci�ni�te z�by i zanurkowa� ponownie.
Wypad� na brzeg chwiejnym krokiem, nadeptuj�c na piszcz�ce i broni�ce si�
zwierz�tka, z�apa� najbli�szy plecak i zerwa� sw�j namiot. Gdyby tylko z�o�yli i
schowali rzeczy... Przeszkodzi�a