8240

Szczegóły
Tytuł 8240
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8240 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8240 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8240 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

PIERS ANTHONY Sos Sznur Tom I cyklu Kr�g Walki Prze�o�y� Micha� Jakuszewski Rozdzia� 1 Dw�ch w�drownych wojownik�w zbli�a�o si� do gospody z przeciwnych stron. Ubrani byli zwyczajnie: w ciemne pantalony przewi�zane w kolanach i w pasie oraz lu�ne bia�e kubraki rozpi�te z przodu, si�gaj�ce bioder, z r�kawami do �okci. Na nogach mieli buty na grubych podeszwach. Potargane w�osy z przodu by�y przyci�te nad brwiami, po bokach nad uszami, z ty�u nie dotyka�y ko�nierzy. Brody mieli kr�tkie i rzadkie. M�czyzna id�cy ze wschodu d�wiga� prosty miecz w plastikowej pochwie przewieszonej przez szerokie plecy. By� m�ody i pot�nie zbudowany, cho� niezbyt przystojny. Czarne w�osy i brwi nadawa�y mu z�owieszczy wygl�d, sprzeczny z jego natur�. Mia� muskularn� sylwetk� i porusza� si� pewnie jak wytrenowany atleta. Ten, kt�ry szed� z zachodu, by� ni�szy i szczuplejszy, lecz odznacza� si� r�wnie znakomit� form� fizyczn�. B��kitne oczy i jasne w�osy nadawa�y jego obliczu tak delikatny wygl�d, �e gdyby nie broda, m�g�by niemal uchodzi� za kobiet�. W jego ruchach nie by�o jednak nic niewie�ciego. Pcha� przed sob� jednoko�owy zamykany w�zek, z kt�rego wystawa� l�ni�cy metalowy dr�g d�ugo�ci kilku st�p. Ciemnow�osy m�czyzna przyby� pod okr�g�y budynek pierwszy, zaczeka� jednak uprzejmie na drugiego. Popatrzyli na siebie, zanim si� odezwali. Z budynku wysz�a m�oda kobieta, wdzi�cznie owini�ta pojedynczym kawa�kiem materii. Spojrza�a na jednego wojownika, nast�pnie na drugiego, zatrzymuj�c wzrok na poka�nych z�otych bransoletach, kt�re mieli na lewych nadgarstkach. Zachowa�a jednak milczenie. M�czyzna z mieczem spojrza� na ni�, gdy tylko si� zbli�y�a, podziwiaj�c jej d�ugie l�ni�ce loki o barwie nocnego nieba oraz zmys�ow� figur�, po czym przem�wi� do m�czyzny z w�zkiem: � Zechcesz dzi� dzieli� ze mn� nocleg, przyjacielu? Nie szukam panowania nad lud�mi. � Ja szukam panowania w Kr�gu � odpar� tamten � ale nocleg podziel�. U�miechn�li si� i u�cisn�li sobie r�ce. Blondyn spojrza� na dziewczyn�. � Nie potrzebuj� kobiety. Opu�ci�a wzrok rozczarowana, ale natychmiast przenios�a oczy na m�czyzn� z mieczem. Ten po chwili milczenia, kt�rej wymaga�y dobre maniery, oznajmi�: � Zechcesz wiec mo�e sp�dzi� noc ze mn�, pi�kna panno? Nie obiecuj� niczego wi�cej. Dziewczyna pokra�nia�a z zadowolenia. � Ch�tnie sp�dz� noc z tob�, Mieczu, nie oczekuj�c niczego wi�cej. U�miechn�� si�, klepn�� praw� d�oni� bransolet� i �ci�gn�� j�. � Jestem Soi Miecz, filozof z zami�owania. Czy umiesz gotowa�? Gdy skin�a g�ow�, wr�czy� jej bransolet�. � Ugotujesz wieczerz� r�wnie� dla mojego przyjaciela i oczy�cisz mu str�j. Drugi m�czyzna spowa�nia�. � Czy dobrze us�ysza�em twoje imi�, m�j panie? Ja jestem Soi. Wy�szy wojownik odwr�ci� si� powoli, marszcz�c brwi. � Obawiam si�, �e dobrze. Nosz� to imi� od ostatniej wiosny, kiedy to zdoby�em sw�j miecz. Ale mo�e u�ywasz innej broni? Nie ma potrzeby, �eby�my wszczynali sp�r. Dziewczyna przenosi�a wzrok z jednego na drugiego. � Z pewno�ci� twoj� broni� jest dr�g, wojowniku � powiedzia�a z niepokojem, wskazuj�c w�zek. � Ja jestem Soi � odrzek� tamten zdecydowanym tonem. � Dr�g i Miecz. Nikt inny nie mo�e u�ywa� mojego imienia. Wojownik z mieczem wydawa� si� niezadowolony. � A wi�c szukasz ze mn� sporu? Wola�bym, �eby tak nie by�o. � Spieram si� tylko o imi�. Wybierz sobie inne, a nie b�dzie powodu do walki. � Zdoby�em je tym oto mieczem. Nie mog� z niego zrezygnowa�. � Musz� wi�c odebra� ci je w Kr�gu, m�j panie. � Prosz� � sprzeciwi�a si� dziewczyna � zaczekajcie do rana. W �rodku jest telewizor i �azienka. Przygotuj� pyszny posi�ek. � Czy po�yczy�aby� bransolet� od m�czyzny, kt�rego imi� zosta�o zakwestionowane? � zapyta� cicho wojownik z mieczem. � Musimy to za�atwi� teraz, �licznotko. B�dziesz mog�a s�u�y� zwyci�zcy. Przygryz�a czerwon� warg�, zawstydzona, i odda�a bransolet�. � Czy wi�c pozwolicie mi by� �wiadkiem? M�czy�ni wymienili spojrzenia i wzruszyli ramionami. � Prosz� bardzo, dziewczyno, je�li masz na to ochot� � powiedzia� blondyn i ruszy� pierwszy wydeptan� boczn� �cie�k�, oznakowan� na czerwono. W odleg�o�ci stu jard�w od gospody znajdowa� si� Kr�g o �rednicy pi�tnastu st�p, ograniczony p�ask� plastikow� kraw�dzi� jasno��tego koloru oraz zewn�trzn� �wirow� obw�dk�. Jego �rodek stanowi�a g�adka, pi�knie przy strzy�o- na dar�, zielony trawnik w kszta�cie doskona�ego dysku. To by� Kr�g Walki � serce kultury tego �wiata. Czarnow�osy m�czyzna zdj�� pas i kubrak, ods�aniaj�c tors olbrzyma. Pot�ne mi�nie gra�y mu na karku, klatce piersiowej i brzuchu. Mia� grub� szyj� i tali�. Wyci�gn�� miecz: d�ug� l�ni�c� g�owni� z hartowanej stali z wytart� srebrn� r�koje�ci�. Ci�� nim kilka razy w powietrzu i wypr�bowa� ostrze na pobliskim drzewku. Jeden zamach � i pad�o uci�te r�wno u podstawy. Drugi otworzy� w�zek, by wyj�� z przegr�dki podobny or�. Obok le�a�y sztylety, pa�ki, maczuga, metalowa kula morgenszternu oraz d�ugi dr�g. � Opanowa�e� wszystkie te rodzaje broni? � spyta�a zdumiona dziewczyna. Wojownik skin�� tylko g�ow�. Obaj m�czy�ni podeszli do Kr�gu i spojrzeli sobie w oczy, dotykaj�c palcami n�g zewn�trznej kraw�dzi. � Wyzywam ci� do walki o imi� � oznajmi� blondyn � na miecze, dr�gi, pa�ki, morgenszterny, no�e lub maczugi. Wybierz sobie inne imi�, a walka b�dzie zbyteczna. � Wol� pozosta� bezimienny � odpar� ciemnow�osy. � Zdoby�em swe imi� mieczem i je�li kiedykolwiek wezm� do r�ki inn� bro�, to tylko po to, by o nie walczy�. Wybierz or�, kt�rym w�adasz najlepiej. Stan� przeciw tobie z mieczem w d�oni. � Tak wi�c o imi� i bro� � rzek� blondyn, kt�ry zaczyna� okazywa� gniew. � Zwyci�zca bierze wszystko. Poniewa� jednak nie chc� ci wyrz�dzi� krzywdy, b�d� z tob� walczy� dr�giem. � Zgoda! � Tym razem ciemnow�osy spojrza� spode �ba. � Pokonany utraci imi� oraz ca�y or� i nigdy ju� nie b�dzie ro�ci� sobie praw do imienia ani do u�ywania �adnej broni! Dziewczyna s�ucha�a, przera�ona stawk� przekraczaj�c� granice rozs�dku, nie odwa�y�a si� jednak protestowa�. Wkroczyli do Kr�gu Walki i rozpocz�li b�yskawiczn� wymian� cios�w. Dziewczyna obserwowa�a ich ze strachem, gdy� z regu�y to drobniejsi m�czy�ni u�ywali l�ejszej, ostrzejszej broni, pot�niejszym pozostawiaj�c ci�k� maczug� i d�ugi dr�g. Obaj wojownicy byli jednak tak sprawni, �e ich wzrost czy waga nie mia�y znaczenia. Stara�a si� �ledzi� uderzenia i kontry, szybko jednak ca�kowicie straci�a rozeznanie. Obie postacie okr�ca�y si� wok� osi i uderza�y, wymierza�y ciosy i uchyla�y si� przed nimi. Metalowy miecz odbija� si� od metalowego dr�ga, po czym parowa� jego uderzenia. Stopniowo zacz�a si� orientowa� w sytuacji. Miecz by� masywn� broni�. Cho� trudno by�o zatrzymywa� jego ciosy, r�wnie trudno przychodzi�o wojownikowi zmienia� kierunek uderze�, dzi�ki czemu przeciwnik mia� z regu�y czas na odparowanie ataku. D�ugim dr�giem natomiast �atwiej si� manewrowa�o, gdy� trzyma�o si� go obur�cz; zapewnia�o to pewniejszy uchwyt, ale skuteczny cios mo�na by�o nim zada� jedynie w ods�oni�ty cel. Miecz by� przede wszystkim broni� ofensywn�, dr�g � defensywn�. Raz po raz miecz kierowa� w�ciek�e ciosy na kark, nog� czy tu��w, lecz zawsze jaki� odcinek dr�ga go blokowa�. Z pocz�tku wydawa�o si�, �e przeciwnicy pozabijaj� si� nawzajem, po chwili jednak sta�o si� jasne, �e licz� si� z tym, i� ich ataki b�d� blokowane, i d��� nie tyle do krwawego zwyci�stwa, co do przej�cia taktycznej inicjatywy. W pewnym momencie walka mi�dzy dwoma nadzwyczaj utalentowanymi wojownikami utkn�a jakby na martwym punkcie. Nagle tempo si� zmieni�o. Blondyn przej�� inicjatyw�, szybkimi uderzeniami dr�ga spychaj�c przeciwnika do defensywy i wytr�caj�c go z r�wnowagi za pomoc� serii uderze� kierowanych na ramiona, nogi i g�ow�. Wojownik z mieczem cz�ciej uskakiwa� przed uderzeniami, ni� usi�owa� parowa� ciosy sw� jedyn� broni�. Najwyra�niej ci��y�a mu ona coraz bardziej w miar� szale�czej walki. Miecze nie nadawa�y si� do d�ugich pojedynk�w. Wojownik z dr�giem zachowa� wi�cej si� i mia� teraz przewag�. Wkr�tce r�ka d�wigaj�ca miecz zm�czy si� i zbyt wolno b�dzie os�ania� cia�o. Ale jeszcze nie teraz. Nawet niedo�wiadczony obserwator m�g� odgadn��, �e �w pot�nie zbudowany m�czyzna m�czy si� zbyt szybko. To by� podst�p. Przeciwnik r�wnie� co� podejrzewa�, gdy� im bardziej ciemnow�osy zwalnia�, tym on z kolei stawa� si� ostro�niejszy. Nie mia� zamiaru da� si� sprowokowa� do �adnego ryzykownego ataku. Nagle wojownik z mieczem wykona� zdumiewaj�cy manewr. Gdy koniec dr�ga zbli�a� si� do jego boku w szerokim poziomym zamachu, nie odbi� ciosu ani nie cofn�� si�, lecz pad� na ziemi�, przepuszczaj�c dr�g ponad sob�. Nast�pnie przetoczy� si� na bok i ci�� mieczem na odlew, zataczaj�c straszliwy �uk skierowany na kostki. Przeciwnik podskoczy�, zdumiony tym niezwyk�ym i niebezpiecznym atakiem, lecz gdy tylko jego stopy znalaz�y si� nad ostrzem i zacz�y opada�, miecz przeci�� ze �wistem powietrze, zakre�laj�c �uk w przeciwn� stron�. Wojownik z dr�giem nie m�g� ponownie wybi� si� w g�r� wystarczaj�co szybko, gdy� spada� w�a�nie na ziemi�, nie da� si� jednak tak �atwo z�apa� w pu�apk�. Zachowa� r�wnowag� i panowanie nad broni�, okazuj�c cudown� harmoni� ruch�w. W chwili gdy miecz uderzy� po raz drugi, wbi� koniec dr�ga w dar� pomi�dzy swymi stopami. Krew pociek�a, kiedy ostrze wbi�o si� w gole�, lecz metalowy dr�g zatrzyma� cios i uchroni� wojownika od przeci�cia �ci�gna lub jeszcze gorszego losu. Ranny i cz�ciowo okaleczony m�czyzna nadal by� zdolny do walki. Sztuczka si� nie uda�a. Oznacza�o to koniec wojownika z mieczem. Gdy spr�bowa� wsta�, dr�g uni�s� si� i uderzy� go w bok g�owy tak silnie, �e ten zatoczy� si� i wylecia� z Kr�gu. Pad� og�uszony na �wir. Wci�� �ciska� miecz, lecz nie by� ju� w stanie go u�y�. Po chwili zda� sobie spraw�, gdzie si� znajduje, wyda� kr�tki okrzyk rozpaczy i wypu�ci� bro�. Przegra�. Soi, obecnie jedyny posiadacz tego imienia, cisn�� dr�g na ziemi� obok w�zka i przekroczy� plastikow� kraw�d�. Chwyci� pokonanego za rami� i pom�g� mu si� podnie��. � Chod�, musimy co� zje�� � powiedzia�. � Tak � odezwa�a si� dziewczyna, wyrwana nagle z zadumy. � Opatrz� wasze rany. Poprowadzi�a ich w stron� gospody. Teraz, gdy nie stara�a si� wywrze� na nich wra�enia, wydawa�a si� �adniejsza. Budynek mia� kszta�t g�adkiego cylindra o wysoko�ci trzydziestu st�p i �rednicy dziesi�ciu. Jego zewn�trzn� �cian� stanowi�a twarda plastikowa p�yta, okr�cona wok� z wysi�kiem �jak si� zdawa�o � nie wi�kszym, ni� by� potrzebny do owini�cia paczki. Na szczycie znajdowa� si� przezroczysty sto�ek, kt�rego czubek przebito, by wypu�ci� na zewn�trz kolumn� komina. Z oddali mo�na by�o ujrze� skryt� pod sto�kiem l�ni�c� maszyneri�, kt�ra chwyta�a i ujarzmia�a �wiat�o s�oneczne, zapewniaj�c sta�y dop�yw mocy do mechanizm�w skrytych wewn�trz budynku. Nie mia� on okien, a jedyne drzwi wychodzi�y na po�udnie. Sk�ada�y si� z trzech obracaj�cych si� wok� osi szklistych p�yt, kt�re wpu�ci�y przybysz�w do �rodka pojedynczo, nie dopuszczaj�c do zbyt du�ego przep�ywu powietrza. W �rodku by�o ch�odno i jasno. Wielkie pomieszczenie o�wietla� rozproszony blask bij�cy z pod�ogi i sufitu. Dziewczyna opu�ci�a sk�adane ��ka, schowane w zaokr�glonej �cianie. Gdy obaj m�czy�ni zasiedli na plastikowych meblach, przesz�a za p�k�, na kt�rej le�a�a bro�, ubrania i bransolety, by zaczerpn�� wody ze zlewu wbudowanego w centralny filar. Po chwili przynios�a miednic� z ciep�� wod�, wytar�a g�bk� krwawi�c� nog� So�a i zabanda�owa�a j�, po czym zaj�a si� siniakiem na g�owie pokonanego. M�czy�ni pogr��yli si� w rozmowie. Teraz, gdy sp�r zosta� ju� rozstrzygni�ty, nie by�o mi�dzy nimi �adnej urazy. � W jaki spos�b wpad�e� na ten trik z mieczem? � zapyta� Soi, kt�ry wydawa� si� nie zauwa�a� zabieg�w dziewczyny, cho� ta wielce si� o niego troszczy�a. � O ma�y w�os by�by� mnie dzi�ki niemu zwyci�y�. � Nie zadowalaj� mnie stare sposoby � odrzek� Bezimienny, podczas gdy dziewczyna zak�ada�a opatrunek. � Zadaj� pytania: �Dlaczego tak musi by�?" i �W jaki spos�b mo�na by to ulepszy�?" albo �Czy w tym jest jaki� sens?" Studiuj� pisma staro�ytnych i czasami udaje mi si� znale�� w nich odpowiedzi, je�li nie potrafi� doj�� do nich sam. � Imponujesz mi. Nigdy dot�d nie spotka�em wojownika, kt�ry umia�by czyta�. A przecie� walczy�e� dobrze. � Nie do�� dobrze � odpar� tamten bezbarwnym g�osem. � Teraz musz� uda� si� na G�r�. � Przykro mi, �e musia�o do tego doj�� � odpar� szczerze Soi. 6 Bezimienny skin�� lekko g�ow�. Przez pewien czas nie odzywali si�. Weszli kolejno pod prysznic wbudowany w centralny filar, wytarli si� i zmienili ubrania, nie przejmuj�c si� obecno�ci� dziewczyny. Z zabanda�owanymi ranami zasiedli wsp�lnie do kolacji. Gospodyni roz�o�y�a cicho st� wmontowany w p�nocn� �cian�, rozstawi�a sto�ki, po czym wyj�a dania z pieca kuchennego i lod�wki, r�wnie� umieszczonej w filarze. M�czy�ni nie dopytywali si�, sk�d pochodzi pikantne bia�e mi�so czy delikatne wino. �ywno�� uwa�ano za rzecz naturaln�, niegodn� uwagi, podobnie jak sam� gospod�. � Jaki masz cel w �yciu? � zapyta� Bezimienny, gdy siedzieli nad lodami, a dziewczyna zmywa�a naczynia. � Mam zamiar za�o�y� Imperium. � W�asne plemi�? Nie w�tpi�, �e potrafisz tego dokona�. � Imperium. Wiele plemion. Jestem dobrym wojownikiem. Lepszym w Kr�gu ni� ktokolwiek, kogo widzia�em. Lepszym ni� wodzowie plemion. Jestem got�w wzi�� ka�dego, kogo pokonam w walce, ale nie spotka�em nikogo, kogo chcia�bym zatrzyma�, opr�cz ciebie, lecz my nie walczyli�my o panowanie. Gdybym wiedzia�, �e jeste� taki dobry, ustali�bym inne warunki. Rozm�wca postanowi� zignorowa� ten komplement, cho� sprawi� mu on przyjemno��. � Aby stworzy� plemi�, potrzebujesz honorowych �udzi, bieg�ych w swych specjalno�ciach, kt�rzy b�d� walczy� dla ciebie i zdobywa� dla twej grupy nowych cz�onk�w. Musz� to by� m�odzi m�czy�ni, tacy jak ty, kt�rzy b�d� s�ucha� rad i korzysta� z nich. Aby zbudowa� Imperium, potrzeba czego� wi�cej. � Wi�cej? Nie znalaz�em nawet m�odych ludzi, kt�rzy byliby co� warci. Tylko nieudolnych amator�w i s�abowitych staruszk�w. � Wiem o tym. Na wschodzie widzia�em niewielu dobrych wojownik�w. Gdyby� spotka� jakich� na zachodzie, z pewno�ci� nie podr�owa�by� sam. Nigdy dot�d nie przegra�em walki. � Umilk� na chwil�, przypomniawszy sobie, �e ju� nie jest wojownikiem. Aby ukry� narastaj�cy �al, zacz�� m�wi� dalej. � Czy nie zauwa�y�e�, jacy starzy s� wodzowie i jacy ostro�ni? Nie b�d� walczy� z nikim, o ile nie s� pewni zwyci�stwa, a dobrze potrafi� to oceni�. Wszyscy najlepsi wojownicy s� ich poddanymi. � Tak � zgodzi� si� zaniepokojony Soi. � Ci dobrzy nie chc� walczy� o panowanie, tylko dla sportu. To mnie gniewa. � Dlaczego mieliby to robi�? Czemu w�dz o ustalonej pozycji mia�by nara�a� dzie�o swego �ycia, mog�c zyska� w zamian tylko twoje us�ugi? Musisz najpierw zdoby� plemi�, r�wnie dobre jak jego. Dopiero wtedy w�dz zechce si� spotka� z tob� w Kr�gu. � Jak mog� zdoby� porz�dne plemi�, kiedy prawdziwi wojownicy nie chc� ze mn� walczy�? � zapyta� Soi, kt�rego ponownie ogarn�o podniecenie. � Czy w twoich ksi��kach jest odpowied� na to pytanie? � Ja nigdy nie walczy�em o panowanie. Gdybym jednak mia� zbudowa� plemi�, a zw�aszcza Imperium, najpierw znalaz�bym obiecuj�cych m�odzie�c�w i uczyni� ich swoimi poddanymi, cho�by nawet nie byli jeszcze dobrzy w Kr�gu. P�niej zabra�bym ich w jakie� ustronne miejsce, nauczy� wszystkiego, co sam wiem o walce, i kaza� im �wiczy� � walczy� pomi�dzy sob� i ze mn� � a� staliby si� naprawd� dobrzy. Wtedy mia�bym znakomite plemi� i m�g�bym z nim wyruszy� na spotkanie i podb�j nast�pnych. � A je�li inni wodzowie nadal nie chcieliby wst�pi� do Kr�gu? � Soi z coraz wi�kszym zainteresowaniem zag��bia� si� w dyskusji. � Znalaz�bym jaki� spos�b, by ich do tego sk�oni�. To wymaga�oby odpowiedniej taktyki. Szans� musia�yby si� wydawa� r�wne albo nawet nieco bardziej korzystne dla nich. Pokaza�bym im ludzi, kt�rych pragn�liby zdoby�, i targowa� si� z nimi, a� wstydziliby si� nie stan�� ze mn� do walki. � Nie umiem si� dobrze targowa� � odrzek� Soi. � M�g�by� mie� paru obrotnych poddanych, kt�rzy czyniliby to za ciebie, tak samo jak innych, kt�rzy by za ciebie walczyli. W�dz nie musi robi� wszystkiego osobi�cie. Wyznacza innym zadania, a sam tylko wszystkim rz�dzi. Soi zamy�li� si�. � Nigdy mi to nie przysz�o do g�owy. Jedni walcz� za pomoc� broni, a inni umys�em. � Zastanawia� si� jeszcze przez chwil�. � Ile czasu zaj�oby wyszkolenie takiego plemienia, gdybym ju� zdoby� ludzi? � To zale�y. Od tego, jak dobrym jeste� nauczycielem, ile ju� umiej� ci, z kt�rymi musisz pracowa�, i jak szybko czyni� post�py. � A gdyby� ty to robi� z lud�mi, kt�rych spotka�e� podczas swoich w�dr�wek? � Rok. � Rok! � Soi by� zrozpaczony. � Nic nie zast�pi porz�dnego przygotowania. Przeci�tne plemi� mo�na by zapewne stworzy� w kilka miesi�cy, ale nie wsp�lnot�, z kt�r� uda�oby si� zdoby� Imperium. Takie plemi� musia�oby by� gotowe na ka�d� mo�liwo��, a to wymaga czasu. Czasu, uporczywego wysi�ku i cierpliwo�ci. � Brak mi cierpliwo�ci. Dziewczyna zako�czy�a prac� i wr�ci�a, by s�ucha� rozmowy. W gospodzie nie by�o osobnych pomieszcze�, przesz�a jednak za filar do kabiny prysznica i tam si� przebra�a. Mia�a teraz na sobie kusz�c� sukni�, kt�ra podkre�la�a pon�tny rowek mi�dzy piersiami oraz smuk�� tali�. Soi wci�� pogr��ony by� w zamy�leniu. Wydawa�o si�, �e nie zauwa�a dziewczyny, cho� ta przysun�a sw�j sto�ek blisko niego. � Gdzie mo�na by znale�� odpowiednie miejsce na takie szkolenie? Takie, w kt�rym nikt nie b�dzie szpiegowa� ani przeszkadza�? � W Z�ym Kraju. 8 � W Z�ym Kraju? Tam nikt nie chodzi! � No w�a�nie. Nikt ci� tam nie zauwa�y ani nie b�dzie podejrzewa�, co robisz. Czy mo�esz sobie wyobrazi� lepsz� sytuacj�? � Ale to �mier�! � krzykn�a dziewczyna zapominaj�c si�. � Niekoniecznie. Dowiedzia�em si�, �e duchy-zab�jcy, zwane Rentgenami, kt�re pozosta�y po Wybuchu, ust�puj�. Stare ksi��ki nazywaj� je �promieniowaniem", a ono z czasem zanika. Rentgen to podobno osoba, czy jednostka promieniowania, nie wiem dok�adnie. Najwi�cej Rentgen�w jest w �rodku Z�ego Kraju. Mo�na to pozna� po ro�linach i zwierz�tach, czy dana okolica w oznakowanym terenie sta�a si� ju� bezpieczna. Musia�by� by� bardzo ostro�ny i nie zapuszcza� si� zbyt g��boko, ale na rubie�ach... � Nie chc�, �eby� szed� na G�r� � przerwa� mu Soi. � Potrzebuj� takiego cz�owieka jak ty. � Bez imienia i bez broni? � roze�mia� si� �w gorzko. � Id� swoj� drog�, stw�rz swoje Imperium, Solu, Mistrzu Wszystkich Broni. Snu�em tylko przypuszczenia. Soi nie ust�powa�. � Zg�d� si� s�u�y� mi przez rok, a oddam ci cz�� imienia. To twojego umys�u potrzebuj�, gdy� jest lepszy ni� m�j. � Mojego umys�u? Ciemnow�osy m�czyzna by� jednak zaintrygowany. M�wi� o G�rze, lecz w rzeczywisto�ci nie chcia� umiera�. By�o jeszcze tyle ciekawych spraw do zg��bienia, ksi��ek do przestudiowania, my�li do rozwa�enia. U�ywa� swej broni w Kr�gu, gdy� by� to uznany zwyczaj m�czyzn, lecz mimo swej niegdysiejszej waleczno�ci i pot�nej budowy mia� dusz� uczonego i eksperymentatora. Soi obserwowa� go. � Proponuj�... Sos. � Sos... Bez Broni � powiedzia� tamten w zamy�leniu. Nie podoba�o mu si� brzmienie tego imienia, lecz by�a to rozs�dna propozycja bliska temu, kt�re nosi� poprzednio. � Czego by� ode mnie ��da� w zamian za imi�? � Prowadzenia �wicze�, organizacji obozu, budowy Imperium � wszystkiego tego, co opisa�e�. Chc�, �eby� robi� to dla mnie. �eby� by� moim wojownikiem umys�u. Moim doradc�. � Sos Doradca. Zaczyna�o mu si� to podoba�. Ponadto imi� brzmia�o teraz lepiej. � Ludzie nie b�d� mnie s�ucha�. Potrzebna by mi by�a pe�nia w�adzy. W przeciwnym razie nic z tego nie wyjdzie. Je�li mi si� sprzeciwi�, a ja nie b�d� mia� broni... � Kto si� sprzeciwi, zginie � odpar� So� z absolutn� pewno�ci�. � Z mojej r�ki. � Powiadasz, przez rok... I b�d� m�g� zachowa� imi�? � Tak. Pomy�la� o wyzwaniu, jakie przed nim stawa�o, szansie sprawdzenia swych teorii w praktyce. � Zgadzam si�. Wyci�gn�li r�ce nad sto�em i u�cisn�li je sobie z powag�. � Od jutra rozpoczynamy budow� Imperium � oznajmi� Soi. Dziewczyna spojrza�a na nich. � Chcia�abym p�j�� z wami � powiedzia�a. Soi u�miechn�� si�, nie patrz�c na ni�. � Ona chce twoj� bransolet� z powrotem, Sos. � Nie. � By�a zak�opotana widz�c, �e jej aluzje chybiaj� celu. � Nie bez... � Dziewczyno � przypomnia� jej surowym tonem Soi � ja nie potrzebuj� kobiety. Ten m�czyzna walczy� dobrze. Si�� przewy�sza wielu, kt�rzy nadal dzier�� bro�, a poza tym jest uczonym, a ja nie. Nie okryjesz si� wstydem nosz�c jego god�o. Wysun�a warg�. � Chcia�abym p�j��... sama. Soi wzruszy� ramionami. � Jak sobie �yczysz. B�dziesz dla nas gotowa� i pra�, zanim nie znajdziesz sobie m�czyzny. Z tym �e nie zawsze b�dziemy nocowa� w gospodzie. � Przerwa� na chwil� i zamy�li� si�. � Sosie, m�j doradco, czy to m�dre? Sos przyjrza� si� kobiecie. By�a teraz rozdra�niona, lecz nadal �liczna. Stara� si� omija� wzrokiem jej biust, nie chc�c, by ten widok zawa�y� na jego s�dzie. � Nie uwa�am tak. Jest znakomicie zbudowana i �wietnie gotuje, ale jest uparta. Je�li nie b�dzie mia�a swojego m�czyzny, mog� by� z ni� k�opoty. Spojrza�a na niego. � Chc� mie� imi�, tak samo jak ty! � warkn�a. � Honorowe imi�. Soi waln�� pi�ci� w st�, a� wygi�a si� winylowa powierzchnia. � Gniewasz mnie, dziewczyno. Czy chcesz powiedzie�, �e imi�, kt�re nada�em, nie jest honorowe? � Jest, Mistrzu Wszystkich Broni � wycofa�a si� szybko. � Ale nie ofiarowa�e� go mnie. � Bierz je wi�c! � rzuci� w ni� z�ot� bransolet�. � Ale ja nie potrzebuj� kobiety. Zbita z tropu, lecz zarazem nie posiadaj�ca si� z rado�ci, podnios�a ci�ki przedmiot i �cisn�a go, by dopasowa� do swego nadgarstka. Sos przygl�da� si� temu zaniepokojony. Rozdzia� 2 W dwa tygodnie p�niej na p�nocy natrafili na czerwone znaki ostrzegawcze. Listowie si� nie zmieni�o, wiedzieli jednak, �e za z�owieszcz� granic� ujrz� niewiele zwierz�t i nie spotkaj� �adnych ludzi. Nawet ci, kt�rzy zdecydowali si� umrze�, woleli i�� na G�r�, gdzie mogli znale�� szybki i honorowy koniec, podczas gdy w Z�ym Kraju czeka�o ich podobno cierpienie i groza. Soi zatrzyma� si�, zaniepokojony znakami. � Je�li ta okolica jest bezpieczna, dlaczego wci�� tu s�? � zapyta�. So�a przytakn�a z zapa�em, nie wstydz�c si� strachu. � Dlatego, �e Odmie�cy nie poprawiali swych map od pi��dziesi�ciu lat � odrzek� Sos. � Dawno ju� powinni byli powt�rnie zbada� t� okolic�. Pewnego dnia zrobi� to wreszcie i przesun� znaczniki o dziesi�� czy pi�tna�cie mil. M�wi�em ci ju�, �e promieniowanie nie jest czym� trwa�ym, lecz powoli zanika. Teraz, w obliczu niebezpiecze�stwa, Soi nie by� przekonany. � M�wisz, �e promieniowanie to co�, czego nie mo�na zobaczy�, us�ysze�, poczu� w�chem ani dotykiem, a mimo to mo�e ci� zabi�. Wiem, �e studiowa�e� ksi��ki, ale to po prostu wydaje mi si� bez sensu. � Mo�e ksi��ki k�ami� � wtr�ci�a si� So�a siadaj�c. Dni forsownego marszu wzmocni�y mi�nie jej n�g, ale nie umniejszy�y kobieco�ci. By�a �adna i wiedzia�a o tym. � Sam mia�em w�tpliwo�ci � przyzna� Sos. � Jest wiele rzeczy, kt�rych nie rozumiem, i wiele ksi��ek, kt�rych nigdy nie mia�em okazji przeczyta�. Jeden z tekst�w m�wi, �e po�owa ludzi umrze po wej�ciu w ich cia�a czterystu pi��dziesi�ciu Rentgen�w, podczas gdy komary mog� znie�� ponad sto tysi�cy, ale nie wiem, ile to jest jeden Rentgen ani jak go policzy�. Odmie�cy maj� skrzynki, kt�re b�d� tyka�, gdy znajd� si� w pobli�u promieniowania, i st�d znaj� jego moc. � Mo�e jedno tykni�cie to jeden Rentgen? � zapyta�a dziewczyna upraszczaj�c zagadnienie. � Je�li ksi��ki m�wi� prawd�. � My�l�, �e m�wi�. Jest w nich wiele rzeczy, kt�re z pocz�tku wydaj� si� bez sensu, ale nigdy nie wykry�em tam b��du. To promieniowanie, o ile dobrze zrozumia�em, znalaz�o si� tu na skutek Wybuchu i jest podobne do �wiat�a fosfo- 11 ryzuj�cego grzyba. Nie mo�na w dzie� zobaczy� takiego �wiat�a, ale wiadomo, �e ono tam jest. Mo�na schowa� grzyb w d�oniach, by os�oni� go przed s�o�cem, i wtedy zielone... � �wiat�o grzyba � powiedzia� Soi z namaszczeniem. � Wyobra� sobie, �e jest truj�ce, �e zachorujesz, je�li dotknie twojej sk�ry. W nocy mo�esz go unika�, ale w dzie� masz k�opoty. Nie widzisz go przecie� ani nie czujesz... Takie w�a�nie s� Rentgeny. Tam, gdzie si� znajduj�, wype�niaj� sob� wszystko: ziemi�, drzewa, powietrze. � Sk�d wi�c mamy wiedzie�, czy znikn�y? � zapyta�a So�a. W jej g�osie s�ycha� by�o ostry ton, kt�ry Sos k�ad� na karb strachu i zm�czenia. Dziewczyna traci�a stopniowo aur� s�odkiej naiwno�ci, jak� roztacza�a pierwszego wieczoru w gospodzie. � St�d, �e oddzia�uj� one r�wnie� na ro�liny i zwierz�ta. Mo�na je spotka� na rubie�ach, lecz w samym centrum wszystko jest martwe. Dop�ki b�d� wygl�da�y normalnie, nic nam nie powinno grozi�. Kilka mil za znakami teren powinien by� ju� wolny od promieniowania. Jest to pewne ryzyko, ale w naszej sytuacji warto je podj��. � I nie ma gospod? � zapyta�a dziewczyna, tylko troch� uspokojona. � W�tpi�, by by�y. Odmie�cy nie lubi� Rentgen�w tak samo jak my. Nie ma powodu, by budowali je tutaj, zanim nie zbadaj� terenu. B�dziemy musieli sami zaopatrywa� si� w �ywno�� i spa� pod go�ym niebem. � W takim razie lepiej we�my ze sob� �uki i namioty � powiedzia� Soi. Zostawili Sol�, by pilnowa�a w�zka z broni�, i zawr�cili trzy mile do ostatniej gospody. Weszli do wn�trza budynku, zaopatrzonego w pomp� ciepln�, i wybrali ze zbrojowni dwa mocne �uki i ko�czany pe�ne strza�. Przywdziali podr�ne ubrania: lekkie nylonowe getry, he�my i plecaki. Aby zapozna� si� ze sprz�tem, oddali obaj po trzy szybkie strza�y do tarczy ustawionej przy Kr�gu Walki, po czym zarzucili �uki na plecy i wr�cili na szlak. So�a spa�a oparta o drzewo, z nieprzyzwoicie zadart� podr�n� sp�dniczk�. Sos odwr�ci� wzrok. Widok jej cia�a wci�� dzia�a� na niego, mimo �e pozna� ju� jej nieprzyjemny charakter. Zawsze traktowa� kobiety oboj�tnie, nie wdaj�c si� w sta�e zwi�zki. Nieustanna blisko�� �ony innego zacz�a dzia�a� na� w spos�b, kt�ry mu si� nie podoba�. Soi kopn�� j�. � To tak dbasz o moj� bro�, kobieto? Zerwa�a si� z ziemi, zawstydzona i rozgniewana. � Tak samo jak ty o mnie! � krzykn�a, po czym przestraszona przygryz�a warg�. Soi zignorowa� j�. � Znajd�my szybko jakie� miejsce � powiedzia� spogl�daj�c na najbli�szy znak. 12 Sos wr�czy� kobiecie getry i he�m, kt�re dla niej przyni�s�. So� o tym nie pomy�la�. Sos zastanowi� si�, dlaczego ci dwoje wci�� byli razem, skoro najwyra�niej nie pasowali do siebie. Czy seks m�g� znaczy� a� tak wiele? Ponownie odwr�ci� od niej wzrok, obawiaj�c si� odpowiedzi na to pytanie. Przekroczyli granic� i ruszyli powoli w g��b Z�ego Kraju. Sos zapanowa� nad nerwowym uk�uciem, kt�re w tym momencie poczu�. Wiedzia�, �e na pozosta�ych musia�o ono podzia�a� znacznie silniej. To on by� tym, kt�ry podobno wiedzia�, co robi. Musia� udowodni�, �e si� nie pomyli�. �ycie trojga ludzi zale�a�o teraz od jego czujno�ci. Przede wszystkim jednak intrygowa�y go sprawy tamtych dwojga. Soi od pocz�tku twierdzi�, �e nie potrzebuje kobiety. W pierwszej chwili wygl�da�o to na uprzejmo�� wobec drugiego m�czyzny, gdy� kobieta by�a tylko jedna. P�niej jednak da� dziewczynie bransolet� symbolizuj�c� ma��e�stwo. Spali ze sob� ju� dwa tygodnie, a mimo to ona nie kry�a niezadowolenia. Sos mia� niedobre przeczucia. Li�cie, podszycie lasu i pola wydawa�y si� nie ska�one, ale w miar� jak w�drowali, s�yszeli coraz mniej odg�os�w zwierz�t. Widzieli ptaki i liczne lataj�ce owady, ale nie by�o jeleni, �wistak�w czy nied�wiedzi. Sos bezskutecznie szuka� ich �lad�w. Mog�o to oznacza�, �e b�d� mie� k�opoty ze znalezieniem zwierzyny �ownej. Obecno�� ptak�w zdawa�a si� jednak wskazywa�, �e teren jest �jak dot�d � bezpieczny. Sos nie zna� ich odporno�ci, ale zak�ada�, �e jedno stworzenie ciep�okrwiste zdolne jest wytrzyma� mniej wi�cej tyle promieniowania co drugie. Ptaki, kt�re musia�y pozosta� w sta�ym miejscu przez okres wysiadywania jaj, z pewno�ci� zachorowa�yby, gdyby istnia�o takie niebezpiecze�stwo. Drzewa ust�pi�y miejsca polanie, opadaj�cej ku kr�temu strumieniowi. Zatrzymali si�, aby napi� si� wody. Sos zawaha� si�, dop�ki nie ujrza� w strumieniu ma�ych rybek, uciekaj�cych szybko przed jego opuszczaj�c� si� d�oni�. Cz�owiek m�g� pi� wod�, w kt�rej �y�y ryby. Dwa ptaki przemkn�y nad polan� w bezg�o�nym ta�cu. Gna�y to w g�r�, to w d�, wi�kszy za mniejszym. Jastrz�b �ciga� co� podobnego do wr�bla. Ju� go dopada�. Ptaszek, najwyra�niej kra�cowo wyczerpany, z najwi�kszym wysi�kiem unika� wyci�gni�tych pazur�w i pot�nego dzioba. M�czy�ni przygl�dali si� temu oboj�tnie. Nagle wr�bel polecia� prosto ku nim, jak gdyby szuka� ich opieki. Jastrz�b zawis� przez chwil� niepewnie w powietrzu, po czym pogna� za ofiar�. � Zatrzymaj go! � krzykn�a So�a poruszona tym, co uzna�a za b�aganie o pomoc. Soi spojrza� na ni� zaskoczony, po czym wyci�gn�� r�k�, by powstrzyma� jastrz�bia. Drapie�nik zboczy� z kursu, podczas gdy wr�bel wyl�dowa� na ziemi u st�p Soli i przysiad� tam, niezdolny poderwa� si� do lotu ze strachu lub zm�czenia. 13 Sos podejrzewa�, �e ptak boi si� ludzi nie mniej ni� swego wroga. Jastrz�b kr��y� opodal, a� wreszcie si� zdecydowa�. By� g�odny. Soi si�gn�� do w�zka ruchem tak szybkim, �e niemal niezauwa�alnym, i wydoby� z niego pa�k�. Gdy drapie�nik zni�y� lot ze wzrokiem utkwionym w siedz�cego na ziemi ptaka, Soi zamachn�� si�. Sos wiedzia�, �e jastrz�b by� poza jego zasi�giem i lecia� o wiele za szybko... nagle jednak wyda� on z siebie pojedynczy ostry okrzyk. Pa�ka uderzy�a drapie�nika w locie, ciskaj�c jego zmia�d�one cia�o do rzeki. Sos wytrzeszczy� oczy. To by�o najszybsze i najdok�adniejsze uderzenie, jakie kiedykolwiek widzia�, a przecie� Soi zrobi� to od niechcenia, rozgniewany na stworzenie, kt�re nie pos�ucha�o jego ostrze�enia. My�la� dot�d, �e tylko szcz�cie da�o Solowi zwyci�stwo w Kr�gu, cho� z pewno�ci� by� on zdolnym wojownikiem. Teraz zrozumia�, �e szcz�cie nie mia�o tu nic do rzeczy. Soi po prostu bawi� si� z nim, dop�ki nie zosta� ranny, a potem zako�czy� szybko walk�. Ptaszek skaka� po ziemi, trzepocz�c bezskutecznie skrzyd�ami. So�a cofn�a si�, jakby na przek�r dopiero teraz przestraszona, kiedy by�o ju� po wszystkim. Sos za�o�y� wyj�t� z plecaka r�kawic�, opu�ci� ostro�nie r�k�, z�apa� za trzepocz�ce skrzyd�a i podni�s� przestraszone stworzenie. Okaza�o si�, �e nie by� to wr�bel, lecz jaki� podobny do niego ptak. Na br�zowych skrzyd�ach mia� ��te i pomara�czowe plamki, a dzi�b wielki i t�py. � To na pewno mutant � powiedzia� Sos. � Nigdy przedtem takiego nie widzia�em. Soi wzruszy� ramionami. Nie obchodzi�o go to. Wy�owi� z wody cia�o jastrz�bia. Je�li nie znajd� nic lepszego, po�ywi� si� jego mi�sem. Sos otworzy� r�k�. Uwolniony ptak le�a� jednak na d�oni patrz�c na niego, zbyt przestraszony, by si� poruszy�. � Le�, g�upi � powiedzia� potrz�saj�c nim delikatnie. Ma�e pazurki odnalaz�y kciuk m�czyzny i zacisn�y si� na nim. Sos wyci�gn�� ostro�nie d�o� i upewniwszy si�, �e stworzenie nie jest niebezpieczne, poci�gn�� za skrzyd�o, by zobaczy�, czy nie jest z�amane. Pi�ra rozk�ada�y si� r�wno. Sprawdzi� r�wnie� drugie. Dotyka� ptaka lekko, tak by m�g� on w ka�dej chwili wyrwa� si� na wolno��, gdyby postanowi� odlecie�. Oba skrzyd�a by�y nie uszkodzone, o ile Sos potrafi� to oceni�. � Startuj � powt�rzy� machaj�c d�oni� w powietrzu. Ptak przycupn��, chwilami tylko rozpo�cieraj�c skrzyd�a, by zachowa� r�wnowag�. � Jak sobie chcesz � powiedzia� Sos. Przysun�� r�kawic� do paska na ramieniu i potrz�sa� d�oni� tak d�ugo, a� ptak przeni�s� si� na nylon. � G�upi � powt�rzy� z nut� sympatii w g�osie. Wznowili marsz. Mijali pola i chaszcze, przedzielone wysepkami drzew. Gdy nadszed� zmierzch, brz�k owad�w sta� si� g�o�niejszy. Najwyra�niej s�ycha� go 14 by�o w pewnej odleg�o�ci, nigdy jednak nie dobiega� z ziemi. Nie natkn�li si� na tropy �adnych wi�kszych zwierz�t. W ko�cu rozbili ob�z nad brzegiem strumienia i z�owili w sie� kilka ma�ych ryb. Sos rozpali� ogie�, podczas gdy So�a z wpraw� oczy�ci�a i przygotowa�a ryby. Wida� by�o, �e zna si� na tej robocie. Przed nadej�ciem nocy otworzyli plecaki i wyci�gn�li z nich dwa namioty z nylonowej siatki. Podczas gdy Soi si� gimnastykowa�, Sos wykopa� nad strumieniem d� na odpadki, So�a za� zgromadzi�a stos suchych ga��zi do podtrzymywania ognia, kt�rego blask najwyra�niej dodawa� jej otuchy. Ptak ca�y czas pozostawa� przy Sosie. Gdy ten musia� si�gn�� do plecaka, odfruwa� z jego ramienia, nie odlatywa� jednak daleko. Nic nie jad�. � D�ugo tak nie poci�gniesz, G�upi � upomnia� go czu�ym g�osem Sos. W ten spos�b ptak otrzyma� imi� G�upi. Gdy Sos wr�ci� do ogniska, ujrza� nagle przed sob� bia�y kszta�t, poruszaj�cy si� cicho jak zjawa. Olbrzymia �ma zmierzchnica � stwierdzi� i post�pi� w jej stron�. G�upi zaskrzecza� i run�� na ni�. Dosz�o do kr�tkiej walki w powietrzu � w tym �wietle owad wydawa� si� tej samej wielko�ci co ptak � po czym biel skurczy�a si� jak przek�uty balon i znikn�a w rozdziawionym ptasim dziobie. Sos zrozumia�: G�upi by� nocnym ptakiem i �le czu� si� w �wietle dnia. Prawdopodobnie jastrz�b zaskoczy� go podczas snu i �ciga� wci�� oszo�omionego. G�upi pragn�� tylko schronienia, w kt�rym m�g�by bezpiecznie przedrzema� dzie�. Rankiem zwin�li ob�z i ruszyli w g��b zakazanych teren�w. Na ziemi nadal nie dostrzegali �lad�w zwierz�t. Sos zda� sobie spraw�, �e nie przechodzi�y tamt�dy �adne ssaki, gady, p�azy ani owady. W powietrzu nie brakowa�o motyli, pszcz�, much, skrzydlatych chrz�szczy czy wielkich ciem, ale sam grunt, w normalnych warunkach najbogatsze siedlisko �ycia, by� czysty. Czy�by ska�enie utrzymywa�o si� w ziemi d�u�ej ni� gdzie indziej? Ale przecie� wi�kszo�� owad�w przechodzi�a stadium larwy �yj�cej pod ziemi� lub w wodzie. .. a ro�liny by�y zdrowe. Przykucn��, aby pogrzeba� patykiem w glebie. By�y tam larwy, d�d�ownice i podziemne chrz�szcze. Wygl�da�y normalnie. �ycie istnia�o pod ziemi� i ponad ni�, ale co si� sta�o z mieszka�cami powierzchni? � Szukasz przyjaciela? � zapyta�a So�a zjadliwym tonem. Nie pr�bowa� jej wyt�umaczy�, co go zaniepokoi�o. Sam nie by� tego pewien. Po po�udniu znale�li to, czego szukali: pi�kn� otwart� dolin�, przez kt�r� ongi� p�yn�a rzeka. Nad tym, co z niej pozosta�o, ros�y drzewa. W g�rze strumienia dolina zw�a�a si� w �atw� do strze�enia rozpadlin�, z kt�rej wyp�ywa� wodospad. W dolnym biegu rzeka rozlewa�a si� w poro�ni�te trzcinami mokrad�o, kt�re nie�atwo by�oby przeby� pieszo czy na �odziach. Z obu stron do doliny wiod�y zielone prze��cze le��ce po�r�d okr�g�ych g�r. 15 � Stu m�czyzn z rodzinami mog�oby tu obozowa�! � zawo�a� So�. � Dwustu! Trzystu! Odk�d odkry�, �e duchy Z�ego Kraju ju� im nie zagra�aj�, humor wyra�nie mu si� poprawi�. � Wygl�da nie�le � przyzna� Sos. � Pod warunkiem, �e nie kryje si� tu �adne nieznane niebezpiecze�stwo. Czy rzeczywi�cie si� nie kry�o? � Nie ma zwierzyny � stwierdzi� Soi powa�nie. � Ale s� ryby i ptaki. B�dziemy mogli wysy�a� ludzi po �ywno��. Widzia�em te� drzewa owocowe. Sos zauwa�y�, �e Soi wzi�� sobie sw�j projekt do serca i zwraca� uwag� na wszystko, co mia�oby zapewni� mu sukces. Jednak�e przedwczesny optymizm r�wnie� m�g� si� okaza� niebezpieczny. � Ryby i owoce! � mrukn�a So�a krzywi�c twarz. Wydawa�a si� jednak zadowolona, �e nie b�d� si� ju� dalej zag��bia� w niebezpieczn� stref�. Sos r�wnie� si� z tego cieszy�. Ci��y�a mu aura Z�ego Kraju. Wiedzia�, �e Rentgeny to nie wszystko... G�upi ponownie zaskrzecza�, gdy pojawi�y si� wielkie, bia�e nocne kszta�ty. Ze wzgl�du na kolor wydawa�y si� znacznie wi�ksze ni� w rzeczywisto�ci. Ptak pofrun�� za nimi uszcz�liwiony. Najwyra�niej ogromne �my by�y jego jedynym po�ywieniem. G�upi � Sos zda� sobie w�a�nie spraw�, i� jest to samiec � po�era� je bez umiaru. Czy�by zachowywa� je w wolu na chude noce? � Okropny wrzask � odezwa�a si� So�a. Sos zrozumia�, �e ma na my�li ochryp�y okrzyk G�upiego. Nie znalaz� na to �adnej odpowiedzi. Ta kobieta jednocze�nie fascynowa�a go i doprowadza�a do sza�u. Dla ptaka jednak jej opinia nie mia�a znaczenia. Jedna z ciem przelecia�a bezg�o�nie tu� przed nosem So�a, kieruj�c si� ku ognisku. Ten b�yskawicznym ruchem z�apa� j� w r�k�, aby si� jej przyjrze�. Nagle zakl�� u��dlony i odrzuci� �m� od siebie. G�upi z�apa� j� natychmiast. � U��dli�a ci�? � zapyta� Sos. � Poka� mi r�k�. Przyprowadzi� So�a do ognia i przyjrza� si� uk�uciu. U podstawy kciuka widoczny by� pojedynczy �lad z czerwon� obw�dk�. � Chyba nic gro�nego � stwierdzi� Sos. � Po prostu obronne uk�szenie. Na twoim miejscu jednak rozci��bym r�k� i na wszelki wypadek wyssa� jad, kt�ry mo�e si� tam znajdowa�. Nigdy nie s�ysza�em o �mie z ��d�em. � Zrani� w�asn� praw� d�o�? � roze�mia� si� Soi. � Nawet o tym nie my�l, Doradco. � Nie b�dziesz musia� walczy� przynajmniej przez tydzie�. Wystarczy, �eby si� zagoi�o. � Nie � to by�a ca�a odpowied�. Spali tak samo jak poprzedniej nocy: namioty ustawione obok siebie, w jednym ich dwoje, a w drugim Sos, kt�ry d�ugo le�a� w napi�ciu, nie mog�c zasn��. 16 Nie by� pewien, co go a� tak zaniepokoi�o. Gdy w ko�cu zapad� w sen, �ni�y mu si� pot�ne skrzyd�a i olbrzymie piersi, jedne i drugie w kolorze trupiej bieli. Nie wiedzia�, co przerazi�o go bardziej. Rankiem Soi nie obudzi� si�. Ubrany le�a� w namiocie. Trawi�a go gor�czka. Oczy mia� na wp� otwarte, lecz wzrok utkwiony nieruchomo przed siebie. Od czasu do czasu porusza� powiekami. Oddech mia� szybki i p�ytki, jak gdyby co� �ciska�o jego klatk� piersiow�. Tak by�o w istocie, gdy� pot�ne mi�nie ko�czyn i tu�owia by�y sztywne. � Zabra� go duch-zab�jca! � krzykn�a So�a. � Rentgeny! Sos dok�adnie obejrza� um�czone cia�o. Nawet w chorobie jego pot�ga i si�a robi�y wra�enie. S�dzi� uprzednio, �e Soi jest raczej sprawny w ruchach ni� silny, lecz musia� przyzna�, �e si� myli�. Zwykle porusza� si� on tak p�ynnie, �e muskulatura by�a niemal niewidoczna. Teraz jednak mia� powa�ne k�opoty. Jaka� niszczycielska toksyna pustoszy�a jego organizm. � Nie � odpar� Sos. � Rentgeny zabi�yby r�wnie� i nas. � Wi�c co to jest? � zapyta�a nerwowo. � Nieszkodliwe u��dlenie. Ironia jednak nie wywar�a na niej wra�enia. To on �ni� o bia�ych jak �mier� skrzyd�ach, a nie ona. � Z�ap go za stopy. Mam zamiar spr�bowa� ostudzi� go w wodzie. �a�owa�, �e nie czyta� wi�cej ksi��ek medycznych, cho� i z tych, do kt�rych mia� dost�p, zrozumia� niewiele. Zwykle cia�o cz�owieka wiedzia�o, co robi. By� mo�e gor�czka by�a na co� potrzebna � aby wypali� jad? Ba� si� jednak pozwoli� jej na dalsze szale�stwo po�r�d tkanek mi�ni i m�zgu. So�a us�ucha�a go. Razem zanie�li masywne cia�o So�a nad rzek�. � �ci�gnij z niego ubranie � warkn�� Sos. � Mo�e dosta� przy tym dreszczy. Nie mo�emy pozwoli�, by mokry str�j go zadusi�. Zawaha�a si�. � Ja nigdy... � Szybko! � krzykn�� pobudzaj�c j� do czynu. � Od tego zale�y �ycie twojego m�a. Sos �ci�gn�� mocn� nylonow� kurtk�, podczas gdy So�a poluzowa�a sznur u pasa i zsun�a pantalony. � Och! � zawo�a�a. Chcia� j� ponownie zgani�. W takim momencie nie powinna by� przeczulona na punkcie m�skiej nago�ci. Nagle ujrza� to, na co patrzy�a. Zrozumia� wreszcie, co by�o mi�dzy nimi nie w porz�dku. Skutek obra�e�, wada wrodzona czy mutacja � tego nie m�g� oceni�. Soi nigdy nie b�dzie ojcem. Nic dziwnego, �e chcia� osi�gn�� sukces w �yciu. Nie dane mu by�o doczeka� si� syn�w, kt�rzy poszliby w jego �lady. 17 � Mimo to nadal jest m�czyzn� � stwierdzi� Sos. � Wiele kobiet zazdro�ci�oby ci jego bransolety. � Zawstydzi� si� jednak, gdy sobie przypomnia�, �e po ich spotkaniu w Kr�gu Soi broni� go w podobny spos�b. � Nie m�w nikomu. � Nie � odpar�a z dr�eniem. � Nikomu. � Dwie �zy sp�yn�y jej po policzkach. � Nigdy. Wiedzia�, �e my�la�a o tym, jak pi�kne dzieci mog�aby mie� z tym wojownikiem, niezr�wnanym pod ka�dym wzgl�dem pr�cz jednego. Wci�gn�li cia�o do zimnej wody. Sos podtrzymywa� g�ow� nad powierzchni�. Mia� nadziej�, �e nag�e ozi�bienie spowoduje dobroczynny skutek, ale w stanie pacjenta nie zasz�a �adna zmiana. Soi mia� prze�y� lub umrze� niezale�nie od ich wysi�k�w. Nie pozostawa�o im nic poza obserwacj�. Po kilku minutach Sos przetoczy� So�a z powrotem na brzeg. Zaniepokojony tym zamieszaniem G�upi usiad� mu na g�owie. Ptak nie lubi� g��bokiej wody. Sos zbada� przyjaciela spojrzeniem. � B�dziemy musieli tu pozosta�, dop�ki jego stan si� nie zmieni � powiedzia�, nie dodaj�c jednak, w jakim kierunku mo�e zaj�� ta zmiana. � Ma pot�ny organizm. Mo�liwe, �e kryzys ju� min��. Nie mo�emy dopu�ci� do tego, by te �my u��dli�y nas. Prawdopodobnie umarliby�my, zanim noc by si� sko�czy�a. Najlepiej spa� w dzie� i sta� na stra�y w nocy. Mo�e wszyscy zmie�cimy si� w jednym namiocie i wypu�cimy G�upiego, �eby lata� na zewn�trz. Jeszcze r�kawice... Musimy je nosi� przez ca�� noc. � Tak � odpar�a g�osem spokojnym i szczerym. Wiedzia�, �e czeka ich trudny okres. Noc� b�d� przera�onymi wi�niami, zamkni�ci w zbyt ciasnej przestrzeni i niezdolni wyj�� na zewn�trz. B�d� si� kry� przed zjaw� o bia�ych skrzyd�ach, staraj�c si� jednocze�nie piel�gnowa� cz�owieka, kt�ry w ka�dej chwili mo�e umrze�. Ci��y�a im r�wnie� �wiadomo��, �e Soi, nawet gdyby w pe�ni odzyska� zdrowie, nigdy nie zaspokoi swej kobiety o prowokuj�cych kszta�tach, do kt�rej Sos b�dzie musia� si� teraz przytula� przez ca�� noc. Rozdzia� 3 � Sp�jrz! � krzykn�a So�a, wskazuj�c na zbocze wzg�rza po drugiej stronie doliny. By�o po�udnie i stan So�a nie poprawi� si�. Pr�bowali go nakarmi�, lecz jego gard�o nie chcia�o nic prze�kn��. Bali si�, �e wod� m�g�by si� zach�ysn��. Sos trzyma� go w namiocie, os�oni�tego przed s�o�cem i natarczywymi muchami. Niepewno�� i niemo�liwo�� zrobienia czego� bardziej skutecznego doprowadza�y go do sza�u. Nie zwr�ci� uwagi na g�upie zachowanie dziewczyny. Ich k�opoty dopiero si� jednak zaczyna�y. � Sos, sp�jrz! � powt�rzy�a podchodz�c do niego, by z�apa� go za rami�. � Odejd� � warkn��, spojrza� jednak we wskazanym kierunku. Szary dywan rozpostar� si� na pag�rku i zacz�� sp�ywa� majestatycznie na r�wnin�, jak gdyby kto� wylewa� na okolic� g�sty olej z gigantycznego dzbana. � Co to jest? � zapyta�a histerycznym tonem, kt�ry zaczyna� go irytowa�. Zauwa�y� jednak, �e przynajmniej liczy�a si� ju� z jego opini�. � Rentgeny? Wyt�y� oczy w daremnej pr�bie dostrze�enia jakich� szczeg��w. To z pewno�ci� nie m�g� by� olej. � Obawiam si�, �e to jest w�a�nie to, co wyt�pi�o zwierzyn� w tym rejonie. Jego nieokre�lone obawy urzeczywistnia�y si� z nawi�zk�. Podszed� do w�zka So�a i wyci�gn�� z niego dwie smuk�e pa�ki. By�y to lekkie, wyg�adzone pr�ty o zaokr�glonych ko�cach. Mia�y dwie stopy d�ugo�ci i p�tora cala szeroko�ci. Zrobiono je z imitacji drewna i by�y bardzo twarde. -We� je, So�a. B�dziemy musieli jako� z tym walczy�, a to powinna by� najodpowiedniejsza bro� dla ciebie. Przyj�a pa�ki, z oczami utkwionymi w nadci�gaj�cej fali, cho� by�o wida�, �e nie mia�a zaufania do tej broni. Sos wyci�gn�� maczug� � nie d�u�sz� ni� pa�ka i wykonan� z podobnego materia�u, znacznie jednak ci�sz�. Na jednym ko�cu mia�a wygodn�, karbowan� r�czk�, na drugim za� rozszerza�a si� w g�adk� �z� o �rednicy o�miu cali w najgrubszym miejscu. Maczuga wa�y�a sze�� funt�w, przy czym prawie ca�y jej ci�ar skupia� si� w jednym ko�cu. Tylko pot�ny m�czyzna m�g� w�ada� z �a- 19 two�ci� podobn� broni�, ale gdy naciera�o si� ni� z ca�ych si�, efekt by� r�wnie niszcz�cy jak uderzenie m�ota kowalskiego. W por�wnaniu z innymi rodzajami broni maczuga by�a niepor�czna, lecz jeden solidny cios zwykle wystarcza�, by zako�czy� walk�, i wielu m�czyzn si� jej ba�o. Sos czu� si� za�enowany, gdy bra� j� do r�ki, zar�wno dlatego, �e nie by�a to jego bro�, jak i dlatego, �e Kodeks Honorowy nie zezwala� mu ju� na u�ywanie jej w Kr�gu. Odegna� jednak od siebie te g�upie my�li. Nie zamierza� wykorzysta� maczugi w walce ani wkroczy� z ni� do Kr�gu. Potrzebowa� skutecznego sposobu obrony przeciw niezwyk�emu niebezpiecze�stwu i w tym sensie maczuga nie by�a broni� honorow� w wi�kszym stopniu ni� �uk. To by�a najlepsza rzecz, jak� mia� pod r�k�, by odeprze� to, co si� zbli�a�o. � Gdy nadejdzie, uderzaj po brzegach � powiedzia� do Soli. � Sos! To... to jest �ywe! � Tego w�a�nie si� obawia�em. Ma�e zwierz�ta, miliony sztuk. Ogo�acaj� grunt i po�eraj� ka�de �yj�ce na nim stworzenie. Jak w�drowne mr�wki. � Mr�wki! � wykrzykn�a patrz�c na trzymane w r�ku pa�ki. � Podobne do nich, tylko gorsze. �ywa fala dotar�a na r�wnin� i ruszy�a przez ni� potworn� kaskad�. Niekt�re z biegn�cych na czele zwierz�tek by�y ju� tak blisko, �e mogli rozr�ni� pojedyncze cia�a. Z tej odleg�o�ci nie przypomina�y ju� jednolitego p�ynu. � Myszy! � zawo�a�a kobieta z ulg�. � Male�kie myszy! � Mo�liwe. Myszy nale�� do najmniejszych ssak�w i rozmna�aj� si� najszybciej, ssaki za� to najbardziej krwio�ercze i wszechstronne kr�gowce na Ziemi. Z czymkolwiek jednak mamy do czynienia, przypuszczam, �e to zwierz�ta mi�so�erne. � Myszy? Ale jak... � Promieniowanie wp�ywa w jaki� spos�b na m�ode i zmienia je w mutanty. Mutacje s� prawie zawsze szkodliwe, ale nieliczne osobniki, u kt�rych nast�pi�y zmiany korzystne, prze�ywaj� i zdobywaj� przewag�, staj�c si� silniejsze ni� przedtem. Ksi��ki twierdz�, �e nawet cz�owiek powsta� w ten spos�b. � Ale myszy! Stra� przednia dotar�a ju� do ich st�p. Sos czu� si� idiotycznie, podnosz�c maczug� przeciw takim przeciwnikom. � Obawiam si�, �e to ryj�wki. Pierwotnie by�y owado�erne. Je�li promieniowanie zabi�o wszystko pr�cz owad�w, z pewno�ci� wr�ci�y tu pierwsze. Przykucn��, z�apa� jedn� sztuk� przez r�kawic� i podni�s� w g�r�, by pokaza� Soli. Nie chcia�a patrze�, za to G�upi spojrza� i nie spodoba� mu si� ten widok. � Najmniejszy, ale najbardziej krwio�erczy ze wszystkich ssak�w. Dwa cale d�ugo�ci, ostre z�by, �mierciono�na toksyna � cho� jedna ryj�wka nie ma jej tyle, 20 by zabi� cz�owieka. To stworzenie atakuje wszystko, co �yje, i zjada dziennie dwa razy tyle mi�sa, ile samo wa�y. So�a podskakiwa�a to tu, to tam, pr�buj�c unikn�� atakuj�cych karze�k�w. Nie odczuwa�a przed nimi g�upiego strachu, jak niekt�re kobiety, lecz z pewno�ci� nie chcia�a ich mie� na ciele czy pod stopami. � Sp�jrz! � krzykn�a. � One... On te� ju� to ujrza�. Tuzin zwierz�tek dosta�o si� do namiotu. Zacz�y ob�azi� So�a, w�sz�c w poszukiwaniu najlepszych miejsc do uk�szenia. Sos rzuci� si� na nie wal�c w ziemi� maczug�, podczas gdy So�a uderza�a pa�kami, lecz horda dotar�a ju� ca�� mas�. Na ka�d� sztuk�, kt�r� ut�uk�y niezdarne ciosy, przybywa�o dwadzie�cia nowych, szczerz�c miniaturowe z�by. Cia�ka zabitych zwierz�t by�y szybko rozrywane i po�erane. Mali �o�nierze prowadzili wojn� na wielk� skal�. � Nie mo�emy walczy� ze wszystkimi! � dysza� Sos. � Do wody! Otworzyli namiot, wyci�gn�li So�a za r�ce i wrzucili do rzeki. Sos wszed� do wody po pier�, str�caj�c z siebie zajad�e potworki. Zauwa�y�, �e z licznych zadrapa� na jego ramionach ciek�a krew. Mia� nadzieje, �e myli� si� co do jadu, gdy� zar�wno on, jak i So�a otrzymali ju� tyle uk�sze�, �e z pewno�ci� utraciliby przytomno��, gdyby ich efekt si� kumulowa�. Ma�e, ziej�ce z�o�ci� stadka zatrzyma�y si� na brzegu i przez chwil� Sos my�la�, �e jego akcj� uwie�czy�o powodzenie. Nagle jednak co odwa�niej sze osobniki wskoczy�y do wody i zacz�y p�yn��, z oczami jak paciorki utkwionymi w celu. Nast�pne pod��a�y za nimi. Wkr�tce powierzchni� rzeki pokry�y kosmate cia�ka. � Musimy si� od nich oddali�! � krzykn�� Sos. � P�yniemy! G�upi przefrun�� na drugi brzeg i usiad� zaniepokojony na krzaku. Nie by�o ju� tajemnic�, dlaczego na powierzchni nie by�o �ycia! � Ale namioty, zapasy... Mia�a racj�. Musieli odzyska� namiot. W przeciwnym razie po zachodzie s�o�ca nic ich nie os�oni przed �mami. Nieprzeliczona armia ryj�wek mog�a si� ich nie obawia�, ale wszystkie wi�ksze stworzenia by�y zagro�one. � Wr�c� po nasze rzeczy! � krzykn�� Sos. Podtrzymuj�c przedramieniem brod� So�a, p�yn�� bokiem w stron� drugiego brzegu. Wyrzuci� gdzie� maczug�, z kt�rej i tak nie by�o �adnego po�ytku. Prze�cign�li zwierz�ta i z wysi�kiem wyszli na brzeg. So�a pochyli�a si� nad chorym, by udzieli� mu wszelkiej mo�liwej pomocy, Sos natomiast ponownie skoczy� do wody, aby wykona� jedno z najbardziej nieprzyjemnych zada� w swoim �yciu. Uderza� teraz mocniej oswobodzonymi z ci�aru r�kami, lecz zbli�aj�c si� do przeciwleg�ego brzegu, musia� si� przebija� przez �yw� warstw� drapie�nik�w. Jego twarz znajdowa�a si� na poziomie ich cia�ek. Wci�gn�� powietrze i zanurkowa�. P�yn�� pod wod�, jak d�ugo m�g�, zanim musia� si� wynurzy�, by zaczerpn�� oddechu. Opar� si� stopami o dno i odbi� uko- 21 �nie do g�ry. Wyskoczy� ponad powierzchni�, rozrzucaj�c ryj�wki we wszystkie strony, wci�gn�� powietrze przez zaci�ni�te z�by i zanurkowa� ponownie. Wypad� na brzeg chwiejnym krokiem, nadeptuj�c na piszcz�ce i broni�ce si� zwierz�tka, z�apa� najbli�szy plecak i zerwa� sw�j namiot. Gdyby tylko z�o�yli i schowali rzeczy... Przeszkodzi�a