8239

Szczegóły
Tytuł 8239
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8239 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8239 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8239 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Jacek Piekara Pi�kna i Bestia Jacek Piekara (1965) � zrezygnowa� z prawniczej kariery (a by�by na pewno z�otoustym adwokatem) na rzecz dziennikarstwa. Jest tw�rc� i redaktorem merytorycznym magazynu Fantasy- Click. By� autorem pierwszego w historii polskiego opowiadania i pierwszej powie�ci z gatunku fantasy. Opublikowa� sze�� ksi��ek i kilkadziesi�t opowiada�. W 1994 roku na Euroconie we francuskiej miejscowo�ci Fayence otrzyma� nagrod� za najlepszy europejski debiut. Historia, kt�r� przeczytacie, opowiada o t�sknocie. Co si� jednak dzieje, kiedy t�sknota jest tak silna, �e prze�amuje wszelkie bariery? R�wnie� te natury moralnej? Jak daleko wolno nam si� posun�� w poszukiwaniu osobistego szcz�cia i czym w og�le to szcz�cie jest? Fotel sta� przy samym oknie, odwr�cony ty�em do drzwi. Siedzia�em w nim w zasadzie niezauwa�ony, a przynajmniej nic nie wskazywa�o na to, by komukolwiek robi�a r�nic� moja obecno�� lub nieobecno��. Wiedzia�em, �e siedz�cy przy stole mog� dostrzec zza solidnego oparcia fotela tylko moj� d�o� z kieliszkiem koniaku. Nie interesowali si� mn�, a ja pozwoli�em, by ich g�osy spokojnie przep�ywa�y i przyjmowa�em je podobnie, jak s�cz�c� si� z s�siedniego pokoju muzyk�. Oboj�tnie. Jak rekwizyt rzeczywisto�ci, kt�rego istnienie jest tak niezale�ne od mojej woli, i� nie ma sensu si� nad nim zastanawia�. Oczywi�cie t�skni�em. Alkohol, przy�mione �wiat�a, �agodny szmer muzyki i nienatr�tne g�osy tworzy�y ten nostalgiczny nastr�j, kt�rego nienawidzi�em i kt�ry kocha�em. Nienawidzi�em, bo by� b�lem, a kocha�em, gdy� wiedzia�em, �e jest nadziej�. Wierzy�em, �e marzenia si� spe�niaj� i to pozwala�o mi �y�, cho� do tej pory moje �ycie sk�ada�o si� z rozczarowa�. Bolesnych rozczarowa�, aby u�y� tej wy�wiechtanej metafory. Si�gn��em po koniak w�a�ciwie niech�tnie, mia�em ju� do�� alkoholu na dzisiejszy wiecz�r, i wtedy us�ysza�em jej g�os. Nie powiedzia�a nic szczeg�lnego, nawet nie pami�tam s��w. Chyba poprosi�a kogo� o papierosa lub zapalniczk�. W tej samej sekundzie niezapowiedzianie uderzy� b�l. Powinienem przyzwyczai� si� ju� do tego, ale nie potrafi�. To sama esencja b�lu. M�zg, serce, �o��dek i j�dra nape�niaj� si� law�, ale trwa to zwykle tak kr�tko, i� nie wiem po chwili, czy zdarzy�o si� naprawd�. A potem tylko zapach melon�w. S�odki, obrzydliwy zapach melon�w. Od dziecka nie znosz� melon�w ani ich zapachu. Odwr�ci�em si� z ca�ym fotelem i nasze spojrzenia si� spotka�y. � Och, a pan? Czy pan ma papierosa? � spyta�a i chyba by�a troch� za�enowana. Mo�e proszeniem obcego m�czyzny, a mo�e ho�dowaniem coraz mniej modnemu na�ogowi. � Tak � odpar�em i kiedy zbli�y�a si�, poda�em jej papierosa, a potem ogie�. Przez t� kr�tk� chwil� mog�em si� jej przyjrze�. Mia�a bardzo czarne, kr�tko obci�te w�osy i szczup�� twarz o klasycznym profilu. Odwa�nie wyci�t� sukni� i ma�e piersi. Nie nosi�a �adnej bi�uterii i pachnia�a kadzid�ami. Ci�ki wieczorowy zapach, ale nawet on nie potrafi� zabi� odoru melon�w. � Tu nikt nie pali � poskar�y�a si� i zaci�gn�a g��boko � c� to za moda, �eby �y� zdrowo i ekologicznie? Jej g�os by� niczym z�ote, aksamitne zas�ony. Albo jak dusza koniaku. Rzadko spotyka si� kobiety o tak pi�knym g�osie. Leciutko pachnia�a alkoholem, ale nie by�a pijana. To dobrze. Nie lubi� pijanych. Poprosi�em j�, �eby usiad�a, a sam przysun��em drugi fotel. M�czy�ni przy stole nie interesowali si� nami. Nadal rozmawiali o polityce i moralno�ci oraz moralno�ci w polityce. S�uchali�my ich przez chwil�, chyba tylko po to, aby si� zastanowi�, czy b�dziemy ze sob� rozmawia�, a je�li tak, to o czym. � Nigdy pana tu nie widzia�am � powiedzia�a w ko�cu, a ja u�miechn��em si�. � I nigdy by pani nie zobaczy�a, gdyby nie poszukiwanie papieros�w. Ale mog� si� tylko cieszy�, �e si� pani sko�czy�y. Potem chwil� milczeli�my, a ona bawi�a si� papierosem, obracaj�c go tak szybko w palcach, �e obawia�em si�, �e w ko�cu poparzy sobie d�o�. Wreszcie zgasi�a go w popielniczce i zawaha�a si� przez moment. � C�... dzi�kuj� � powiedzia�a wstaj�c. � Mo�e zata�czymy? � zaproponowa�em, a ona wzruszy�a nerwowo ramionami. � Czemu nie? W najwi�kszym pokoju, w p�mroku, ko�ysa�o si� kilka par i dla wszystkich taniec by� jedynie pretekstem do mniej czy bardziej zaawansowanych pieszczot. Simon i Garfunkel �piewali �The Sound of Silence�. Zabawne, ale zda�em sobie spraw�, �e nie spotka�em nigdy miejsca, w kt�rym nie istnia�aby ich muzyka. Zawsze przenika mnie dreszcz, kiedy s�ysz�: �Hello, darkness my old friend. I�ve come to talk to you again�. Tak. Przyszed�em. I zn�w b�dziemy rozmawia�. Przecie� czuj� zapach melon�w. Dziewczyna w moich ramionach nagle wyda�a mi si� smutna i krucha. By�o mi jej �al. Zawsze jest mi �al, ale istniej� pewne sprawy, na kt�re nic nie potrafimy poradzi�. �wiat�o. Ciemno��. Przeznaczenie. A jej i moje zosta�y powi�zane bez naszej wiedzy i zgody. Przytuli�em j� mocniej, a ona odwzajemni�a u�cisk. By�a tak bezbronna, a ja musia�em j� skrzywdzi�. Je�li m�wienie o krzywdzie ma tu jakikolwiek sens. Ale chyba ma, skoro my�l� o niej ca�y czas. O swojej krzywdzie i swoim b�lu oraz o b�lu, jaki daj� innym. Ciemno��, �wiat�o, Przeznaczenie... A by� mo�e B�g, Diabe� lub Ewolucja. Opuszkami palc�w lewej d�oni musn��em sk�r� na jej karku. Nie cofn�a si�. � Mo�e wyjdziemy st�d? � zapyta�em, kiedy muzyka ucich�a � lubisz szampana? Kiedy wypowiedzia�em ju� te s�owa, przestraszy�em si�, �e pad�y zbyt szybko. Czy nie nale�a�o odczeka� par� minut? Pota�czy�? Porozmawia�? Inne pary ko�ysa�y si� jeszcze, nie zwracaj�c uwagi na to, �e Simon i Garfunkel przestali �piewa�. Zastanawia�a si� przez chwil�, a� wreszcie skin�a g�ow�. � Zaczekaj na mnie przed domem � powiedzia�a � b�d� za par� minut. Zabra�o to jej wi�cej ni� par� minut. Mo�e p� godziny, ale czeka�em spokojnie, bo by�em pewien, �e dotrzyma obietnicy. Pada� �nieg. Mokry i topnia�, nim dolecia� do ziemi. Jednak nie schowa�em si� do bramy. Wystawia�em twarz na te wilgotne pacni�cia i �egna�em si�. Sp�dzi�em tu cztery lata i by�y to bardzo dobre lata. Ale t�skni�em. Kiedy nastanie nowy dzie�, b�d� ju� daleko. Tak si� zamy�li�em, �e dostrzeg�em j� dopiero, kiedy stan�a tu� obok. � Przepraszam � powiedzia�a i poca�owa�a mnie w policzek. A potem uj�a pod rami� i ruszyli�my szybkim krokiem w stron� postoju taks�wek. Kiedy szed�em obok niej, m�odej, pi�knej i pe�nej energii, zn�w ogarn�y mnie w�tpliwo�ci. Co by si� sta�o, gdybym wsadzi� j� do samochodu, a sam odszed�? Czy dosta�bym nast�pn� szans�? Ale wiedzia�em, �e nie zaryzykuj�. Nie potrafi�bym zaryzykowa�. W lod�wce mia�em szampana. Zimnego, czerwonego i s�odkiego. Mo�e niezbyt wykwintnego, ale wypili�my prawie ca�� butelk�. Anna (bo znale�li�my nawet czas, �eby si� sobie przedstawi�), to w�a�nie ona, wykona�a pierwszy krok. Usiad�a mi na kolanach, odurzaj�c ci�kim kadzidlanym zapachem perfum i wtuli�a usta w moj� szyj�. Zanios�em j� do ��ka i tam powoli rozebra�em. Mia�a nieskazitelne, doskona�e cia�o, cho� by�a tak szczup�a i drobna. Kochali�my si� dwa razy, d�ugo, nami�tnie i rado�nie, a potem ona zasn�a wtulona jakby szuka�a we mnie ochrony. W�a�nie we mnie! Nie mog�em pozwoli� sobie na sen. Wsta�em i zacz��em si� ubiera�, a potem pakowa�. Nagle zobaczy�em, �e Anna mi si� przygl�da. � Co robisz? � spyta�a. � Wyje�d�am � odpar�em. � Dzisiaj? � Zaraz. Podszed�em do ��ka i poca�owa�em j� w usta. � Przykro mi, ale musz� wyjecha� � szepn��em � szkoda, �e nie spotkali�my si� w innych okoliczno�ciach. Ca�owa�em j� d�ugo, a lew� d�oni� pie�ci�em jej szyj�. Nie chcia�em, �eby si� ba�a i potrafi�em zrobi� to szybko. Umar�a, zanim zd��y�a poj�� co si� dzieje. Wsta�em i chwyci�em stoj�cy obok ��ka neseser. Rozejrza�em si� i natychmiast, prawie natychmiast, zobaczy�em Bram�. Otworzy�a si� w lustrze. Pozna�em to po charakterystycznym, sinym blasku i lekkim dr�eniu powierzchni. Wszed�em i rzuci�em ostatnie po�egnalne spojrzenie. Anna wygl�da�a jak pogr��ona w g��bokim �nie. � Do widzenia � powiedzia�em i zag��bi�em si� w lustro. Tafla zassa�a mnie, przedr��y�a, przenicowa�a i wywr�ci�a na drug� stron�. I w tej samej chwili sta�em ju� na chodniku oparty o latarni�, a obok mnie zahucza� przeje�d�aj�cy samoch�d. By�em tak s�aby, �e musia�em chwyci� si� betonowego s�upa, by nie upa��. Mdli�o mnie i ca�� si�� woli powstrzymywa�em si�, aby nie zwymiotowa�. Kiedy doszed�em do siebie, rozejrza�em si� wok�. By�o ch�odno i szaro. Listopadowy poranek albo marcowy wiecz�r. Listopadowy wiecz�r albo marcowy poranek. Warszawa. Ulica Marsza�kowska. Ale by� mo�e tutaj nazywa�a si� inaczej. Czerwone autobusy, czerwone tramwaje, z�ote pude�ko hotelu Forum i masywne, szare gmaszysko Pa�acu Kultury i Nauki. Podszed�em do kiosku Ruchu i przyjrza�em si� gazetom. A wi�c jednak by� marzec. Stara�em si� podejrze�, jakimi banknotami p�ac� klienci i szybko si� zorientowa�em, �e wygl�daj� one nieco inaczej ni� te, kt�re mam w portfelu. C�, tego nale�a�o si� spodziewa� i by�em na to przygotowany. � Kupuje, czy stoi? � zapyta� kto� napastliwie i cofn��em si� gwa�townie. Znowu zakr�ci�o mi si� w g�owie i o ma�o nie upad�em. Upad�bym, gdybym nie przytrzyma� si� lady. � Kurwa, �sma rano, a ten pijany! � us�ysza�em jeszcze, zanim odszed�em z powrotem pod s�up latarni. Wiedzia�em, �e musz� wzi�� si� w gar��. I wtedy podesz�a ta dziewczyna. � Czy dobrze si� pan czuje? � spyta�a z trosk� w g�osie, a ja ucieszy�em si�, bo zrozumia�em, �e to miejsce nie mo�e by� z�e. � Tak � powiedzia�em � to tylko przelotny zawr�t g�owy. Czasami, bardzo rzadko, zdarza mi si� zemdle� bez powodu. Ale to ju� mija... � Obok jest pogotowie. Mo�e pana odprowadzi�? � zaproponowa�a i odgarn�a w�osy, kt�re wymkn�y si� z pod czapki. � Dzi�kuj� � odpar�em � prosz� sobie nie robi� k�opotu. Przez chwil� sta�a niezdecydowana, a potem skin�a mi g�ow� i odesz�a. Zauwa�y�em, �e obr�ci�a si� jeszcze, jakby sprawdzaj�c, czy wszystko ze mn� w porz�dku, ale ja ju� pyta�em kogo� o najbli�szy bank. Mia�em ze sob� z�oto. A z�oto jest zawsze z�otem i nigdy nie znalaz�em si� jeszcze w miejscu, gdzie nie mia�oby ono warto�ci. W banku wymieni�em cz�� mojej �elaznej rezerwy na banknoty i przyjrza�em si� im uwa�nie. Najwi�kszym nomina�em by� milion z portretem kr�la Kazimierza Wielkiego, a dolary sprzedawano po siedem i p� tysi�ca z�otych. To oczywi�cie nic nie znaczy�o. Opr�cz zmian �wiata zmienia si� przecie� i czas. Nadal by� rok 1994, a wi�c ten, kt�ry pami�ta�em. Jedynie po historii mog� pozna�, czy trafi�em we w�a�ciwe miejsce. Po pewnych szczeg�ach, drobiazgach i niuansach. Dlatego pierwszym miejscem, jakie odwiedza�em po urz�dzeniu si� by�a zawsze biblioteka. Wynaj��em pok�j w hotelu Victoria i jak zwykle pokaza�em paszport stwierdzaj�cy, �e jestem obywatelem wyspy Mauritius. Niezale�nie od �wiata i czasu nikt nigdy nie wie jak powinien wygl�da� paszport tak odleg�ego i egzotycznego pa�stewka. Mo�e celnicy lub stra� graniczna? Ale przecie� nie zamierza�em wyje�d�a� z Polski. Potem par� dni sp�dzi�em w bibliotece, cho� ju� pierwsze spojrzenie na karty historycznych ksi��ek przekona�o mnie, �e trafi�em do niew�a�ciwego miejsca. Dom nadal by� daleko. Chcia�em jednak pozna� histori� tego �wiata, bo B�g raczy wiedzie�, ile czasu w nim sp�dz�. Wydawa�o si�, �e to dobry �wiat, a przynajmniej nie gorszy ni� inne. Prze�y� okres faszystowskiej i komunistycznej dyktatury, ale teraz wydawa� si� spokojny i bezpieczny. Warszawa prezentowa�a si� nie�le. Ludzie byli zabiegani, lecz sympatyczni (cho� zwa�ywszy na powitanie, jakiego tu dozna�em, mo�na by�oby o tym pow�tpiewa�). Nie musia�em si� martwi� ani o pieni�dze, ani o prac�, gdy� mia�em wystarczaj�co du�o z�ota, by prze�y� tu bezproblemowo kilka lat. Ale, rzecz jasna, gdy tylko stwierdzi�em, �e jestem w niew�a�ciwym miejscu, ju� marzy�em, aby si� st�d wyrwa�. Tylko �e akurat to nie zale�a�o ode mnie. Czy nie pr�bowa�em wyja�ni� tego, co si� dzieje? M�j Bo�e, oczywi�cie �e pr�bowa�em, ale kto by�by w stanie udzieli� odpowiedzi na moje pytania? Kto, zwa�ywszy ca�okszta�t sprawy, uwierzy�by, �e nie jestem wariatem? Mia�em psychoterapeutk� i opowiedzia�em jej wszystko o sobie. � Sprawdzi�am ci� � us�ysza�em od niej kiedy� � nigdy nie by�o morderstw, o kt�rych opowiadasz. To �drugie �ycie� istnieje jedynie w twojej wyobra�ni. � To o czym m�wi�, nie jest do sprawdzenia � odpar�em zrezygnowany � przecie� wszystko dzia�o si� gdzie indziej. � A wi�c chcesz, abym uwierzy�a, �e podr�ujesz pomi�dzy �wiatami i zabijasz w nich dziewczyny? Wybacz, ale wyt�umaczenie jest o wiele prostsze... Tak, rzecz jasna, mia�a teori� na m�j temat i chcia�a, aby�my oboje w ni� uwierzyli. W ko�cu by�a psychoterapeut� i nie mog�a nic mie� �adnej teorii. Ale wiedzia�em doskonale, �e w jej koncepcji nie ma ziarna prawdy. Nie pami�ta�em swego dzieci�stwa i c� z tego? Ta amnezja nie by�a postawieniem psychologicznej blokady. Nie by�a obron� przed wspomnieniem o wydarzeniach, o kt�rych nie chcia�em pami�ta�. Kt�re � jak powiedzia�a � by�y mo�e zbyt straszne, aby o nich pami�ta�. Straszne by�o nie to, co by�o. Straszne by�o to, co si� dzia�o. To, �e musia�em zabija�, cho� zabija� nie chcia�em. To, �e by�em kim� innym, kim� obcym, a zab�jstwo stanowi�o jedynie �rodek umo�liwiaj�cy poszukiwanie Domu, za kt�rym t�skni�em. Ale lekarka nie potrafi�a tego zrozumie� ani nie potrafi�a mi pom�c. A ja nie mog�em zrezygnowa� z poszukiwania mojego �wiata. Dom jest najwa�niejszy. Ka�dy cz�owiek musi zna� swoje miejsce w czasie i przestrzeni, a ja ani go nie zna�em, ani nie potrafi�em do niego dotrze�. W miejscu, do kt�rego trafi�em, sp�dza�em czas w zasadzie spokojnie. Du�o czyta�em, czasem wieczorami chodzi�em do nocnych klub�w lub do pub�w. Pozna�em par� os�b i kilkana�cie razy wyl�dowa�em w ��ku z mi�ymi kobietami. Kupi�em bardzo przyzwoicie wygl�daj�ce polskie dokumenty, zd��y�em zrobi� kurs doradztwa finansowego, co nie by�o niczym trudnym, kiedy pozna�em realia gospodarcze. W ko�cu jestem specjalist� od tych spraw. W ka�dej chwili mog�em zacz�� pracowa�, a propozycji by�o a� nadto. Pewnego dnia, kiedy jad�em w kawiarni �niadanie, zobaczy�em, �e przy stoliku obok siedzi ta dziewczyna. Wsta�em. � Dzie� dobry � powiedzia�em � chcia�bym pani podzi�kowa�. Nie pozna�a mnie i spojrza�a na mnie, nie rozumiej�c, a jej partner zesztywnia�, jakby uwa�a�, �e za chwil� nadejdzie czas, by da� mi w mord�. � To by�o w marcu. Na Marsza�kowskiej. Rano � wyja�ni�em � poczu�em si� wtedy s�abo, a pani spyta�a, czy nie potrzebuj� pomocy. � Ach tak � przypomnia�a sobie i u�miechn�a si�. Odgarn�a znajomym ju� gestem kosmyk w�os�w z czo�a. � Ciesz� si�, �e nic si� panu nie sta�o. � Chcia�bym si� jako� zrewan�owa� � powiedzia�em w�a�ciwie na z�o�� temu facetowi, kt�ry przygl�da� mi si� w�ciek�ym wzrokiem � prosz�, to moja wizyt�wka na wypadek, gdyby potrzebowa�a pani pomocy specjalisty. Poda�em jej kartonik i u�miechn��em si� na po�egnanie. Zap�aci�em rachunek i wyszed�em. Zadzwoni�a wieczorem nast�pnego dnia. Telefon od niej nie zdziwi� mnie. Czas i do�wiadczenie pozwoli�y mi si� przyzwyczai� do powodzenia u kobiet. Zaskoczony by�em raczej tym, �e ani pierwsza, ani druga, ani nawet dziesi�ta randka nie sko�czy�y si� w ��ku. Ale nie nalega�em. Pozwoli�em wydarzeniom toczy� si� �agodnie i wedle ich w�asnej woli. Alicja, bo tak mia�a na imi�, przyzwyczaja�a mnie do spotka�, do w�asnej obecno�ci i spowodowa�a, �e czasem zapomina�em o Domu. Na kr�tk� chwil�, ale by�a to chwila pe�na ulgi, cho� potem zmaga�em si� z wyrzutami sumienia. Pewnego wieczoru siedzieli�my z kieliszkami bia�ego wina, ju� po dobrej kolacji, i s�uchali�my muzyki. Gra� modny tu i teraz zesp�, a piosenka nosi�a tytu� �Bia�y pies�. Ma�y, bia�y pies bez �at wci�� przychodzi do mnie w snach Ma�y, bia�y psie nie dr�cz mnie! Lecz ten pies wcale nie jest taki ma�y! Ma dwa metry wzrostu, sze�� d�ugo�ci Przyszed� do mnie tutaj zn�w, gdy� si� boi samotno�ci! � Czy miewasz senne koszmary? � spyta�a. � O, tak � odpar�em � kiedy �ni�, �e nigdy nie zdecydujesz si� zazna� ze mn� rozkoszy seksu... � Ale nie, pytam serio � u�miechn�a si�, a ja tak lubi�em ten u�miech. � Czasami � wzruszy�em ramionami, ale to by�a nieprawda. Mam zawsze koszmary i nigdy rano ich nie pami�tam. Ale budz�, si� czuj�c strach i �al za czym� utraconym. S� chwile, w kt�rych chcia�bym nie �y�. Coraz cz�ciej s� takie chwile. Mo�e to by�oby lepiej? Potw�r umar�... � O czym one s�? � Jak ka�de koszmary. O strachu. � A ja �ni� o �mierci � powiedzia�a � �ni mi si� zawsze to samo. Le�� w ��ku, w pokoju o cytrynowo��tych �cianach. ��ko jest okr�g�e i bardzo wygodne. I wtedy kto� podchodzi i k�adzie d�o� na mojej szyi. S�ucha�em jej i ma�o nie zakrztusi�em si� winem. � Przytulam si� do tej d�oni, bo to jest kto�, kogo kocham, a wtedy on mnie zabija. Tak szybko, �e nie czuj� ani b�lu, ani strachu. I sen si� ko�czy. G�upie, prawda? � spojrza�a na mnie z zak�opotaniem. �cisn��em mocno oparcie fotela, bo nie mog�em powstrzyma� dr�enia r�ki. � Chryste Panie � pomy�la�em � przecie� to niemo�liwe, aby �ni�a o mnie. I to by�o niemo�liwe! Kobiet�, kt�r� wybiera mi ten przekl�ty los, zawsze widz� po raz pierwszy w �yciu i natychmiast czuj� b�l, i cholerny zapach melon�w. Alicja by�a przy mnie zupe�nie bezpieczna. � Zblad�e� � powiedzia�a. � Ja... � prze�kn��em �lin� � ja mia�em te� podobny sen. Ale tylko raz. Musz� ju� i��. Wsta�em i zacz��em si� powa�nie zastanawia�, czy nie wyjecha� z Polski. Teraz, kiedy mia�em paszport, by�o to ju� mo�liwe. A sen Alicji za bardzo mnie zaniepokoi�. � Do widzenia, Alicjo � powiedzia�em � zadzwoni� jutro, dobrze? Jednak wiedzia�em, �e nie zadzwoni� i nie zobacz� si� z ni� ju� nigdy. P�ki mog�em, chcia�em odsun�� od niej niebezpiecze�stwo. Nawet, je�li jedyn� przes�ank� mia� by� ten g�upi sen. � Zosta� ze mn� dzisiaj � poprosi�a, kiedy by�em ju� w progu. I zosta�em, Bo�e wybacz mi. Nast�pnego dnia przeprowadzi�em si� do Alicji, co nie by�o trudne zwa�ywszy na fakt, �e ca�y m�j maj�tek sk�ada� si� z paru komplet�w ubra�. Walizka ze z�otem spoczywa�a bezpiecznie w bankowym sejfie, cho� w�a�ciwie powinienem mie� j� stale przy sobie. Dlatego kupi�em mieszkanie, w kt�rym kaza�em wmurowa� w �cian� sejf i tym razem Alicja zamieszka�a u mnie. Byli�my ze sob� dwa lata i powiedzie�, �e kocha�em j� szale�czo, by�oby �artem. Kocha�em w niej wszystko. Jej u�miech i g�os, i w�osy, i to, jak si� malowa�a, i to jak chodzi�a. Czasem, kiedy nie by�o jej d�u�ej w domu, otwiera�em szaf� i wtula�em twarz w ubranie, aby poczu� chocia� jej zapach. Uwielbia�em dotyka� jej d�oni. Mia�a takie w�skie i szczup�e palce. I przeczesywa� jej w�osy, i ca�owa� usta, kt�re zawsze by�y ch�odne. Zapomnia�em o Domu, bo m�j dom by� tam, gdzie Alicja. Ale Dom nie zapomnia� o mnie. Wydarzy�o si� to o �wicie. Lipcowy upa� jeszcze nie zd��y� zapuka� w okna, a my spali�my w jakim� obcym hotelu, gdzie wyl�dowali�my po nocnym szale�stwie. Alicja by�a w ci��y. Powiedzia�a mi o tym wieczorem i postanowili�my po raz ostatni zaszale�. W ko�cu przez nast�pne dziewi�� miesi�cy nie za bardzo b�dziemy mieli okazj� na imprezy. Wr�cili�my tak zm�czeni i tak wstawieni, �e rzucili�my tylko ubrania na pod�og� i zasn�li�my jak zziajane psy. A teraz obudzi�em si� z ci�k� od kaca g�ow�. Wyzwoli�em si� spod ramienia Alicji i przyjrza�em jej nagiemu brzuchowi. Tam ros�a i kie�kowa�a niewidoczna jeszcze cz�stka mnie. Pog�aska�em jej rozsypane na poduszce w�osy i usiad�em. Le�eli�my w okr�g�ym wielkim �o�u, a �ciany by�y pokryte cytrynowo��t� tapet�. I w tej samej sekundzie, kiedy zda�em sobie spraw�, �e jest to kadr ze snu Alicji, b�l uderzy� mnie z niespotykan� si��. I zaraz potem znikn��. Pozosta� tylko obrzydliwy, mdl�cy zapach melon�w. � Nie � powiedzia�em � Bo�e m�j, tylko nie ona! Otworzy�em stoj�c� na nocnym stoliku butelk� wody mineralnej i wypi�em duszkiem. Potar�em powieki palcami. � To przecie� nie zmienia sytuacji � powiedzia�em sam do siebie � i tak mia�em tu zosta�. Nie ma wi�c znaczenia, na kogo pokaza� los, skoro nic zamierzam mu si� podda�. Ale jednocze�nie wiedzia�em, czu�em ca�ym sob�, �e Brama, kt�ra si� otworzy, zaprowadzi mnie prosto do Domu. Teraz by� czas ostatniej podr�y. Przesun��em d�oni� po nagim ramieniu Alicji, drug� po�o�y�em na jej szyi i poczu�em jak pulsuje t�tnica. � Nie mog� � szepn��em � nie mog� tego zrobi�. A sekundy i minuty p�yn�y. Nie mia�em czasu, aby my�le� o Moralno�ci, Prawie i Obowi�zku. Mog�em my�le� tylko o jednym. O tym, �e mi�o�� do ludzkiej istoty jest krucha i nietrwa�a, a Dom jest na zawsze. Nikt nie odbierze ci Domu, je�li sam z niego nie zrezygnujesz. Dom jest wieczny. Alicja zamrucza�a co� przez sen i przekr�ci�a si� na drugi bok, podk�adaj�c sobie pod policzek moj� d�o�. Mia�a suche i ciep�e usta. Zagryz�em mocno wargi, tak mocno, by b�l orze�wi� mnie. Orze�wi�, otrze�wi� i pozwoli� spokojnie pomy�le�. Jak na podgl�dzie magnetowidu przemkn�y mi przed oczyma chwile sp�dzone z Alicj�. A by�y to szcz�liwe chwile. Najszcz�liwsze w moim �yciu. Czy wolno sk�ada� je w ofierze mrzonce i marzeniu? Ale szcz�liwe chwile mijaj� bezpowrotnie � pomy�la�em � co b�dzie, kiedy sko�cz� si� mi�o�� i fascynacja, Alicjo? Co b�dzie, kiedy staniemy si� sobie obcy, ba, mo�e nawet nienawistni? Wszystko przemija, niszczeje, obumiera, ko�czy si�. Po lecie nast�puje jesie�, po jesieni zima. Tylko Dom k�pie si� w wiecznym s�o�cu wiecznego lata. Powiod�em palcami po jej w�osach. Jedwabistych, puszystych i mi�kkich. � B�d� ci� pami�ta� w�a�nie tak� � szepn��em � tak bardzo, bardzo kocham ci�, Alicjo.