8210

Szczegóły
Tytuł 8210
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8210 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8210 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8210 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Kornel Makuszy�ski Miss �mier� Ona ma przyj�� Na drzwiach nie ma dantejskiego napisu, albowiem kto tu przychodzi, ten nie ma niczego do stracenia. Mowa jest o skarbach nie tyle duszy, ile cia�a, a zreszt� i duszy, i cia�a. Wewn�trz jest on. Wn�trze jest takie, jak on, a on taki, jak wn�trze jego �wi�tyni. Jest ciemno. Taki jak on nie znosi �wietlanych orgii. Obros�y, nied�wiedzi barbarzyniec p�awi� si� w s�o�cu, le��c r�wnocze�nie w b�ocie. On przeczyta� trzy dzie�a o historii kultury i nosi czarny, przepysznie skrojony tu�urek. Do diab�a mu s�o�ce, kt�re jest rozkosz� g�upich. Zreszt� do s�o�ca jest tylko pi�� porz�dnych rym�w. Je�li mu przeto wypad�o zej�cie si� ze s�o�cem na ulicy, odwraca si� do niego ty�em. - S�o�ce mo�e si� dzi� przyda� chyba do k�pieli s�onecznych - powiedzia� aforyzm, sprzeda� go po trzy centy od wiersza i kupi� �wiec�. - Przyjacielu, czemu nie mi�ujesz s�o�ca? - pyta� go cz�owiek, kt�ry mia� �on� i siedmioro dzieci. - Albowiem bydl� to od wiek�w nic nie robi, tylko zap�adnia ziemi�. To potrafi byle baw�. Przyjaciel si� zamy�li�, zali przyr�wnywany by� mo�e do s�o�ca, zali do bawo�u. - Cz�owiek bowiem stworzony jest nie dla s�o�ca, lecz dla �mierci. Nie by� wi�c s�oneczny on poeta i umi�owa� mrok, kt�ry pe�za� mu po twarzy i po piersi, i po czarnym tu�urku jak pluskwa. Oto si� rozsiad� w swej �wi�tyni i zamy�li�. Spod li�ci przepysznej palmy w japo�skim wazonie wype�z�a �mier�, rozci�gn�a r�ce i ziewa. Potem wzi�a z mahoniowej p�ki prze�licznie oprawione Pismo �w., usiad�a na fotelu i pocz�a czyta�, ci�gle ziewaj�c. Po �cianie obitej czerwon� tapet� mrok zacz�� si� la� na pod�og� jak wilgo� i wsi�ka� jak ona w mi�kki, puszysty dywan, na kt�rym gas�y powoli kolory; zmieni� si� za chwil� w mokr� szmat�. �mier� wsta�a z fotelu. By�a to powiewna, chuda angielska miss, bardzo sympatyczna. Dosta� j� poeta w spadku od zmar�ego malarza, u kt�rego by�a na utrzymaniu. Miss usadowi�a si� z gracj� na bia�ej, nied�wiedziej sk�rze, jak na wyspie. Lecz pow�d� mroku zacz�a si� od pod�ogi wznosi� coraz wy�ej i wsi�ka� w powietrze. Bia�a wyspa nied�wiedziej sk�ry szarzeje coraz bardziej i rozp�ywa si� w wilgoci mroku. Mrok si� pnie wsz�dzie i �ciera starannie bia�e plamy. Na �cianie widnieje jeszcze bia�y grecki fryz, na kt�rym ta�cz� gracje. Mrok nasyca sob� powoli gazy ich powiewnych szat; r�ce czyni gracjom o�lizg�e; przestaj� ta�czy�. Psuj� sobie przeczyste linie twarzy, bo zaczynaj� ziewa�; kt�ra� o kolumn� korynck� si� wspar�a i dr�y od zimna mroku. Io Correggia, nad pianinem zawieszona, zmieni�a odwieczn�, bardzo mi�� poz�, albowiem chmurny Jowisz zupe�nie w mroku si� rozp�yn��. Jeszcze tylko �miertelnie blada twarz poety nad biurkiem; tak blada nie jest ch�rzystka, kiedy "robi" w Fau�cie Ma�gorzat� po �mierci. Wi�c mrok si� czepi� po�y czarnego tu�urka i pnie si� w g�r�. Pe�za powoli i cicho. Rozla� si� po twarzy, zgasi� oczy. Ciemno. Miss �mier� ziewn�a g�o�no w k�cie. - Wychodzisz? - Nie. - Przyjdzie kto? - Przyjdzie. - - Ona? - Kt�ra ona? - Ta ze z�otym z�bem? - Nie, ta z suchotami. - Aaaa! I wpatrzy�a si� w mrok. Za chwil� s�ycha� z k�ta pokoju: - Na co� j� wzi��, na oczy? - Nie. - Na rozd�te nozdrza? - Nie. Na hymny o �mierci. Miss �mier� przeci�gn�a si� na nied�wiedziej sk�rze z gracj� niepor�wnan�. - M�wi�am ci zawsze, �e to najlepsze. Raz ci si� tylko nie uda�o, bo zanim postanowi�a przyj��, naprawd� umar�a. Zaczyna by� duszno. Kilka tuberoz ju� gnije, udusiwszy si� w�asnym zapachem. Zapach ten kroplami si� niemal s�czy, jak �ywica. - Zapal �wiece. Zaczyna by� nudno... Kiedy� przyjdzie? - Nied�ugo. Zapali� dwie �wiecie z czerwonymi aba�urami. Czerwone �wiat�o pola�o si� z biurka, jak ciep�a krew. Gracje na fryzie przymkn�y oczy. I, schwytan� na gor�cym uczynku, obla� czerwony z tego �wiat�a rumieniec. Mrok chy�kiem wpe�z� pod fotele, za firanki; niech�tnie, oci�gaj�c si�, w�azi� w k�ty, chowa� si� za szerokie li�cie palmy i spogl�da� spoza nich, jak spoza szeroko rozwartych palc�w d�oni, po�o�onej na twarzy. Cyprysy na jakim� w�oskim obrazie zachwia�y si� w migaj�cym �wietle i zar�owi�y si�, jakby je ca�owa�o s�o�ce zachodz�ce. Mrok si� po�o�y� jak bury pies pod drzwiami w drugim pokoju, w�szy� i czeka�, kiedy krwawi�ce �wiece same siebie strawi�. �mier� z min� znudzon� przewraca kartki Biblii. Z sympatycznym u�miechem zatrzymuje si� przy Pie�ni nad Pie�niami. Nagle podnosi oczy. - M�j drogi, zmie� ko�nierzyk. Kobieta dojrzy w tej chwili, �e brudny. Kobiety s� subtelne, jak kwiaty. - A tak... Cicho. Straszliwie duszno. Wszystko jest mi�kkie i wszystko jest leniwe. Nie s�ycha� odg�osu krok�w. Nawet �wieca nie pry�nie. Poeta z bia�� twarz� i w czarnym tu�urku robi przygotowania. Ustawia na biurku fotografie, niekt�re chowa. Rozrzuca papiery; robi artystyczny nie�ad. Otwiera dziesi�� ksi��ek w najrozmaitszych miejscach; niekt�re ust�py w nich zakre�la czerwonym o��wkiem. Dobywa Beethovena, okurza, wyszukuje miejsce, gdzie najwi�cej czarnych znak�w, i k�adzie na pulcie pianina. Nadpala �wie�e �wiece w z�oconych jego lichtarzach. Potem stawia na biurku szklank� wody i porzuca obok niej aptekarski papierek do zawijania proszk�w. Odpoczywa, usiad� na fotelu, czeka. Chuda, angielska miss �mier� spojrza�a niedbale. - Gotowe? - Ju�. - No taaak... Gdzie�e� j� znalaz�? - Czyta�a moje wiersze. Diabli wiedz�. Napisa�a mi list. - List? Zwykle bywaj� ostro�ne. M�a ma? -Ma. - I dzieci? - I dzieci. - To dobrze. Inaczej nie by�oby zajmuj�ce. I tak mi�o�� zaczyna by� coraz g�upsza. Mi�o�� m�drych ludzi. La! la! Taki pierwej robi� ballady, wy� i gra�, czyta� z ni� Galeotta. A teraz t�umaczy jej, jak to Sheldon powiedzia�, �e sumienie jest na�ogiem uwa�asz! A potem si� rozchodz�, jak gdyby nigdy nic, ona w prawo, on w lewo. "Ty p�jdziesz g�r�, a ja dolin�". To za proste... Romantyzm diabli wzi�li... Tak nie mo�na. Ty to jeszcze jako tako umiesz urz�dzi�. C� ci pisze? - Nie wiem, czy mo�na? List od kobiety ... Ma m�a... - M�j z�oty! mi�dzy nami? Znalaz� list i przebieg� go oczyma. ...Daj� ci wszystkie moje sny; me oczy... - To nie ten, to na jutro. Znalaz� inny. L�ni�cy papier jakby wch�on�� w siebie czerwone �wiat�o. List sta� si� ciep�y. Poeta czyta�: ...Id� za tob�, bo mnie wo�asz. I b�ogos�awi� r�ce twoje i usta twoje, i oczy twoje. Niech b�d� pochwalone po trzykro� i po stokro�! Pe�na jest ciebie ka�da my�l moja i ka�de moje s�owo. Id� za tob�, bo w oczach twoich jest pot�ga... - Co jest w oczach twoich? - ...Pot�ga... - A tak! I c� dalej? - ...jest pot�ga. a moc w wo�aniu twoim. Czeka�am na ciebie tyle bezsennych nocy. tyle m�cz�cych dni. I taka jestem biedna niezmiernie. �e nie mam ju� �ez. Wi�c id� za tob�. aby pi� z twojego smutku i p�aka� twoimi �zami. Smutny jeste�... - Jaki? jaki? - ...Smutny... - Czytaj dalej, to weso�a rzecz! - ...a usta masz od t�sknot chore. (Niech pochwalone b�d� twoje usta!)... - Zaraz! przepraszam ci� - te ostatnie s�owa pewnie w nawiasie. - W istocie. - Naturalnie. Ale ja znam literackie rzemios�o! No i!... - ...Idzie przeto do ciebie dusza moja... - Sama? - ...dusza moja. Przyjmij j� jak kr�l... - A m�wi�am, by� wzi�� czysty ko�nierzyk. O! - ...i niech dobro� twoja wyci�gnie ku mnie ramiona... - No taaak! Cisza. Strasznie nudno. Z pogni�ych tuberoz cia�o odpada. Wo� ich usi�uje pe�za�, lecz jest bezsilna. - No taak... Napisane krwi�. Bardzo kochasz? - Mam na oczach mg��. Mam zawr�t g�owy. Oszala�em... kocham... Wtem si� zerwa� z fotelu blady poeta w czarnym tu�urku. Chwyci� szklank� do z�b�w. Pocz�� p�uka� usta i my� z�by. To jest wyrafinowana kultura - zauwa�y�a miss �mier�. A poeta otar� spocone czo�o. - Nie my�em my�em tydzie� - rzek� - a dzi� przyjdzie do poca�unk�w... - No taaak... - mrukn�a chuda, angielska miss �mier�.