8199
Szczegóły |
Tytuł |
8199 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8199 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8199 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8199 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
W�adys�aw �ozi�ski
Opowiadania im� pana Wita Narwoja
rotmistrza konnej gwardii koronnej
a. d. 1760�1767
PRZYGODA W RADOMIU
PRZYGODA W RADOMIU.
...Owo tedy takim dziwnym sposobem, jak to ju� s�yszeli�cie, dosta�em si� po
o�miu latach ci�kiej �o�nierskiej tu�aczki na ziemi�
ojczyst�, pod rodzinn� strzech�. �e mi tu dobrze by�o i s�odko, �e zazna�em
wytchnienia i mi�ego wczasu, o tem ju� chyba m�wi� nie
potrzebuj�, cho� sercu przyjemnie to bardzo przypomina� sobie te chwile,
najszcz�liwsze pono, jakich za�y�em czasu �ywota mego
ca�ego.
Musia�em ja si� wyspowiada� do s��wka z wszystkich przyg�d moich przed rodzin�,
kt�ra �akom� by�a opowie�ci z ust swego
op�akanego ju� dawno cz�onka. ,,Gadaj�e, Witu�, a gadaj, jak to by�o, a k�dy�
si� obraca�, a jako ci si� tam wiod�o, a czego� tam
zazna�?� � tak nawo�ywano ci�gle, a Witu� te� baja� i baja�, bo mi�o jest duszy
zwierza� si� z przebytych przyg�d i frasunk�w przed
osobami, co ka�dego s�owa niejeno uchem, ale jakby sercem chwytaj�.
Wi�c tedy na ca�� d�ug� zim� starczy�o tej mojej naracji. To� jakby dzi� jeszcze
widz�, jak, bywa�o, zasi�dziem szerokiem ko�em przy
kominie, rodzina i mili s�siedzi � a ja im prawi� o mojej aplikacji wojskowej, o
regulamentach i artyku�ach, o kampamentach i
polowych obozach, o wielkich bataljach i drobnych potyczkach, w kt�rych si�
bywa�o, o kr�lu Frycu, jako mnie pod Lowositz klepa� po
ramieniu, forszteluj�c pu�kownikowi do rangi, gdym dwie armaty austrjackie,
jeszcze gor�ce, wzi�� moim plutonem, o straszliwo�ciach
wojny i przer�nych wypadkach �o�nierskiego �ycia.
Tak ich przy tem ognisku wszystkich widz�, jakby tu byli przede mn�, cho� temu
lat pi��dziesi�t z ok�adem: i matk� moj� drog�, jak, tu�
ko�o mnie siedz�c, oczu swych ze mnie nie zdejmuje ani na chwil�, i rodzica,
jak, s�uchaj�c, siwego w�sa pokr�ca, i Hani� przy
krosnach, jednem uszkiem s�uchaj�c� mojej powie�ci, a drugiem s��wek pana
Rotnickiego, przysz�ego szwagraszka mego. To�, gdym
prawi� tak rodzinie mojej, zda�o mi si� nieraz, �e to, co im m�wi�, snem by�o
tylko ci�kim, a nie prawd�� tak nag�a a dziwna by�a ta
zmiana losu mojego.
Blisko rok ca�y tak przesiedzia�em w domu, nabywaj�c znowu polskiego i
szlacheckiego polerunku po pruskiej edukacji, zaprawiaj�c
sobie j�zyk do mowy ojczystej, kt�r� sromotnie popsowa�em w obcym narodzie. Nie
my�la�em w tym czasie o sobie, bo prawie nie by�o
i kiedy. Zje�d�a�a si� codzie� prawie z s�siedztwa bracia szlachta patrze� na
mnie, jak na morskie dziwo jakie, a ka�dy wypytuje i
ci�gnie za j�zyk, abym mu te� co z moich ciekawo�ci opowiedzia�. Matka mi te� o
przysz�o�ci ani s��wkiem wspomnie� nie da, usta mi
r�k� zamyka i t�umaczy:
� Nie trud� ty sobie g�owy, Witusiu, i nie trasuj si�, jak dalej b�dzie, by�e�
wypocz�� i po�ywi� si�, bo ci� z tej pruskiej �o�nierki
puszczono, jak charta ze smyczy. Taki� ty jeszcze zasch�y i zn�dznia�y, �e ci
jeno siedzie� w domu a zdrowia dogl�da�. Chleba nam,
Bogu dzi�ki, dzi� nie brak; nie zawadzasz nikomu, sied��e cicho, niech si� tob�
matka nacieszy, a nie ruszaj si� nawet za pr�g a� po
weselu Hani!
Tak mi matka perswaduje z serdecznej dobroci, ale rozum i ambicja inaczej znowu
radz�. Wprawdzie� stan moich rodzic�w znacznie si�
polepszy� z �aski bo�ej i z niespodziewanej przed�miertnej hojno�ci �p. jm� pani
podczaszyny �o�y�skiej, fortunka by�a wystarczaj�ca
na �ycie uczciwe, ale to nie racja by�a, abym ja, ch�op ju� dojrza�y i oficer,
podpiera� mia� piece w domu i pr�niacze wi�d� �ycie. Nie
by�o tam zreszt� i takiej abundancji w rodzicielskim domu, ot, wyra�nie tyle,
ile na stanik poczciwy szlachecki przypada. Owo wi�c na
serjo my�le� trzeba by�o o sobie i szuka� zawczasu przyzwoitego opatrzenia.
Ju� to otwarcie przyzna� si� musz�, �e mi si� nieco markotno zrobi�o, gdym tak
powa�nie i gruntownie o w�asnej przysz�o�ci pomy�la�.
�Nosi�e�, bracie, ko�ci po obczy�nie -m�wi�em sam do siebie-trzeci krzy�yk ci
dobiega, a opr�cz rzemios�a �o�nierskiego nic nie umiesz
i do niczego� nie sposobny. Zaczynaj�e teraz, niebo�e, od pocz�tku i przegryzaj
si� przez �wiat, jako m�g� b�dziesz. Frasowa�o mnie to
bardzo i nieraz sen w nocy sp�dza�o z powiek, ale czeka�em jeszcze z ostateczn�
decyzj�, a� siostr� wydadz� i w domu si� ju� uspokoi.
Zaraz te� po weselu uprosi�em ojca na konferencj� i zwierzy�em si� przed nim, �e
my�l� zakierowa� jako� sob� i �e prosz� go o
rodzicielsk� rad�. Proponowa� mi ojciec, abym przy roli zosta� i wraz z bratem
Andrzejem na rodzinnym zagonie osiad�, a ju� innego
chleba nie szuka� w �wiecie. Nie mog�em by� powolny tej woli ojca, kt�ra raczej
z serca, ni� z rozwagi, p�yn�a, bo ano coby ze mnie
by� za gospodarz ? Cz�ek zna� si� tylko na koniu i na broni, na egzercerunku i
na artyku�ach wojskowych, a licho� tam z gospodarza, co
si� w obozie chowa�, a ca�� ekonomj� na tem zasadza�, �e pszenic� od �yta,
zbliska bardzo opatrzywszy, odr�ni� umia�. Dzi�kuj� ja
tedy ojcu pokornie za jego dobro� dla mnie i m�wi�:
� Nie usiedz� ja ju� chyba na grz�dzie, a cho�bym i usiedzia�, zkiepska po
drago�sku b�d� gospodarzy�. Nie chc� by� zawad� ani tobie,
panie ojcze dobrodzieju, ani Andrzejowi, a chleb te� darmo je�� i bohaterstwa
pruskie sobie wspomina�, s�siad�w niemi bawi�c, nie
przystoi mi wcale. Czegom ju� raz nadgryz�, niech�e sobie tego dogryzam dalej.
�o�nierk� to ju� rozumiem, i ta mi sprawnie idzie, bo
mnie w niej dobrze Niemcy �wiczyli, niechaj tedy ona mnie nadal �ywi i opatruje.
Albo� to w naszej Rzeczypospolitej �o�nierz ju� nie
znajdzie miejsca w szeregu? Na bied�-by to by�o, gdybym w w�asnym, rycerskim
kraju nie mia� tego, com mia� pod cudzemi znaki! Nie
��dam niczego od was, bo sami niewiele macie; je�li mnie �aska wasza cz�stk�
jak� fortunki opatrzy� chcia�a, to si� jej zrzekam i na
augmentacj� Haninej oprawy przeznaczam. Mam moje ma�e porz�dki �o�nierskie,
troch� te� i talar�w znajdzie si� w �adownicy, co si�
tam uciu�a�o z �o�du; umiem przesta� na ma�em, bom si� tego mia� czas przyuczy�,
a oficersk� rang� wyko�atam ju� sobie jako�. Dajcie�
wy mi tylko b�ogos�awie�stwo wasze, a b�d� dobrze opatrzony...
Certowali si� ze mn� o to d�ugo: i ojciec, i matka, i brat Andrzej, doradzaj�c,
abym ju� �o�nierk� moj� zawiesi� na ko�ku, jako to teraz w
Polsce chleb niewdzi�czny i jako dobrego wakansu nie znajd�.
� Cz�ci twojej w tem, czem nas B�g obdarzy� � m�wi� ojciec � ty si� nie
odrzekaj, bo� nam �adnym ci�arem nie jest, a jeno to
sobie we�miesz, co ci si� jako krwi naszej po ludzkiem i bo�em prawie nale�y. Wy
sobie z Andrzejem sied�cie na Zad�biu, nam, starym,
opatrzenie do�ywotnie obmy�lawszy. Po�owa Zad�bia twoja a po�owa Andrzeja; Hania
niczego ju� nie potrzebuje, bo opraw� ju�
dosta�a, jako na szlacheckie dziecko wedle uczciwo�ci stanu przystoi, a Rotnicki
nie bra� jej dla fortuny, bo jest bogaty i sto razyby nas
kupi�, a jeszcze dworno �y� z czegoby mu zosta�o.
� Kiedy ju� koniecznie s�ugiwa� chcesz dalej w rycerskiem rzemio�le � ozwa� si�
brat Andrzej � to podje�d�aj pod chor�giew
pancern�. Tyle grosza znajdzie si� w domu, aby� si� wkupi� w towarzystwo i
stawi� na regestr, czego ��da� b�d�. W chor�gwi jw. p.
hetmana polnego jest w�a�nie wakancja, bo towarzysz jm� pan Po�arko chce ust�pi�
z towarzystwa. Jako� to b�dzie z wi�ksz� estym� i
zachowaniem u ludzi, kiedy b�dziesz towarzyszem, a sta� ci� na to. Jako
patentowany oficer pruskiego kr�la nied�ugo, a b�dziesz
namiestnikiem, a kto wie, czy nie chor��ym, a to ju� ranga i splendor rycerski
niema�y.
Rada w rad� stan�o przecie na tem, �e czy tu czy tam, ale zawsze wojskowo
s�u�y� b�d�. Zrobili�my tranzakcj� z Andrzejem o sp�at�
mojej cz�ci Zad�bia, przyczem serdecznej k��tni i braterskiego certowania si�
by�o coniemiara, bo mi wi�cej dawa� i wzi�� zmusza�,
ni�lim ja wzi�� chcia�. Narzuci� mi wko�cu Andru� sum� jak dla mnie bardzo
znaczn� � i cz�� zaraz w gotowiznie wyp�aci�, abym
zapa�niej w �wiat m�g� wyruszy�.
Gdy�my ju� takow� tranzakcj� familijn� spisali, chcia�em si� natychmiast wybra�
do Warszawy, aby wcze�nie pochwyci� jaki wakans w
wojsku i zaprezentowa� si� hetmanowi, a jak dobrze p�jdzie, i samemu kr�lowi
jegomo�ci. Powstrzymali mnie od tego ojciec i Andrzej,
radz�c, abym zaczeka� dni kilka, bo niebawem przyjedzie do Zad�bia im� pan
Po�arko, towarzysz chor�gwi pancernej hetmana polnego,
kt�rego chor�giew wys�a�a jako deputata do egzakcji. Wstrzyma�em si� z wyjazdem
do�� ochotnie, bo mi ta my�l wdzi�czna by�a, �e po
tylu latach obcej s�u�by przecie� pod staropolskim, rycerskim i, jak mawiano,
powa�nym znakiem s�u�y� b�d� i �e si� zatytu�uj�
towarzyszem pana hetmana.
Jako� istotnie w tydzie� potem przyjecha� im� pan Po�arko, towarzysz pancernej
chor�gwi i deputat do egzakcji. Ledwo wjecha� na
podw�rzec, ju� zaraz na pierwszy widok jego pomy�la�em, �e to nie dla mnie,
chudopacho�ka, rzecz pi�� si� do towarzystwa. Zajecha�
�adnym karabanem i z dwoma pacho�kami, z koniem wierzchowym u troku, kt�ry
okryty by� kutanem pomara�czowym tkanym. Sam
by� ubrany w kosztowny �upan, przy boku mia� szabl�, bogato oprawn�, i sajdak z
szczerego srebra, na plecach najprzedniejsz� burk�
krymsk�, podbit� pi�knym at�asem niebieskim.
Przyjmowali�my go w domu z wielk� rewerencj�, jak to na towarzysza pancernego
znaku przysta�o, a Andrzej zaraz mu wyp�aci�
podatek, kt�ry z naszej wsi na chor�giew jego przypada�. Dwa dni zabawi� u nas
pan towarzysz, a przez ten czas mia�em sposobno��
zasi�gn�� dobrych informacyj o s�u�bie w chor�gwi. A� mi si� straszno zrobi�o
takiej szalonej imprezy, kt�rej mi ojciec i Andrzej chyba
nato doradzali, aby mnie ju� od wojska chyba na zawsze odwie�� i na roli
osadzi�.
Nie wiedzia�em ja tego, w Polsce bardziej cudzoziemcem, ni� swojakiem, b�d�c, co
to za wielki panicz bywa� taki ka�dy towarzysz i
jakie pod chor�gwi� rz�dzi�y zwyczaje. Zdawa�o mi si�, �e u nas tak, jak gdzie
indziej: wojsko wojskiem, a �o�nierz �o�nierzem, a nie
jakowym� dostojnikiem wielkiej i pa�skiej powagi. �mia� si� te� ze mnie prosto w
oczy pan Po�arko, gdy si� z nim w dyskurs wda�em,
� Panie deputacie �m�wi� mu �chcia�bym podjecha� pod chor�giew, bo mi to radz�
pan ojciec i brat Andrzej.
� Bardzo wa�panu pochwalam tak� ochot� � odpar� pan Po�arko � a w�a�nie dobra ku
temu nadarza si� okazja. Jest wakancja na
jednego towarzysza w chor�gwi naszej, mo�esz wa�pan tedy wykona� sw�j zamiar.
� A jak�e si� tam dosta�? � pytam.
� Dla wa�pana rzecz to nie b�dzie zbyt trudna, bo� ju� i wojskowy i z zacnego
szlacheckiego domu pochodzisz Ca�a rzecz panu
hetmanowi si� przym�wi�, da� si� towarzystwu zaprezentowa�, a potem co� na
regestr stawi�...
� A ile�by to potrzeba stawi� na regestr towarzyski ?
� Niewiele � odpar� pan Po�arko � za jakie 300 czerwonych m�g�by� wa�pan pod
znak podjecha� � to prawie za p�darmo...
� A ile� taki towarzysz �o�du pobiera ? � zapyta�em. U�miechn�� si� na to
zapytanie pan Po�arko i rzecze:
� Ju� to zna� zaraz, �e waszmo�� w Polsce niebywa�y i �e z niemiecka rzecz t�
konsyderujesz. Bierze� tam jak�� laf� towarzysz, ale o
niej si� nawet nie m�wi, bo to przy chor�gwi zostaje. Masz wa�pan wiedzie�, �e
towarzysz nie dla �o�du, a dla honoru rycerskiego s�u�y.
To te� towarzysz sowity nietylko, �e o n�dzn� laf� nie stoi, ale jeszcze p�aci�
musi swemu pocztowemu, bo kiedy s�u�ysz pod chor�gwi�
z prezencj�, to masz wa�pan wystawi� jednego pocztowego, a kiedy bez prezencji,
to dw�ch i to z ko�mi i z ca�ym moderunkiem.
� Masz tobie towarzystwo! � pomy�la�em sobie, a potem tak dalej pytam jm� pana
Po�arki:
� A jakowy� u was awans pod chor�gwi�?
� Jako towarzysz z m�odszego ko�ca o awansie waszmo�� i nie my�l nawet �
odpowiada mi na to � chyba, �eby ci� zczasem
namiestnikiem w chor�gwi obrano. Co wiedzie� zreszt�, je�li waszmo�� ustawnie z
aktualn� rezydencj� s�u�y� zechcesz, to by� mo�e, �e
kiedy� i chor�giew nosi� b�dziesz. Ale naco towarzyszowi awansu, kiedy to
splendor znakomity i powaga dostojna sama
przez si�...
� A kt� wam rozkazywa� ma prawo, mo�ci panowie ? � pytam dalej.
� Rozkazujemy sami sobie, po szlacheckiej i rycerskiej r�wno�ci.
Takiego wojska ja nie widzia�em jeszcze, gdzieby cz�owiek sam sobie by�
starszyzn� i komendantem, wi�c te� wypatrzy�em si� na pana
Po�ark� du�emi oczyma, a on w �miech, i ojciec mu m�j wraz z Andrzejem w �miechu
tym sekunduj�. Nareszcie rzecze pan towarzysz:
� Nie b�d��e wa�pan krzyw za to, �e si� �miej�, ale wa�pan, na obcej ziemi i pod
tyra�skiemi rz�dy wzros�y, nie znasz naszych
rycerskich zwyczaj�w polskich. Wiedz�e wa�pan, �e powaga ka�dego towarzysza tak
jest wielk�, i� on drugim rozkazywa� i przewodzi�
przywyk�, a nie drudzy jemu. Towarzysz nie s�u�y pod nikim, jak to ju� samo jego
nazwanie okazuje; nie s�u�y pod kr�lem
jegomo�ci�,pod panem hetmanem, ale z kr�lem jegomo�ci� i z panem hetmanem. Na to
on i towarzysz. Jako� je�li o starsze�stwo
chodzi, to towarzysz starszym jest od wszelakiego oficera innych autorament�w,
starszy nawet od pu�kownika, kt�ry nawet z ca�ym
swym regimentem p�j�� mo�e pod komend� towarzysza.
� A jakie� u was regulamenta?
� Jakie regulamenta? My mamy nasze artyku�y na wojnie tylko, a o �adnych
niemieckich regulamentach nic i wiedzie� nie chcemy.
� A jakowa� komenda i egzercerunek ?
� Te wasze szar�erunki, egzercerunki, regulamenty i krygsrechty to dobre jest
dla �o�nierza nieszlacheckiej kondycji, i znajdziesz to
wa�pan wszystko w Polsce tylko przy wojsku cudzoziemskiego autoramentu, ale nie
pod chor�gwi�. Chcesz wa�pan wiedzie�, jaka u
nas komenda, to ci to w dw�ch s�owach wy�o��. Pierwsze tempo: Nabij! �drugie
tempo: Zabij! Owo masz wa�pan komend�
pancernego znaku!
� Nabij! Zabij! � powt�rzy�em w duchu. � A no, chcia�bym ci� widzie� tak w
regularnej batalji; biedyby� zjad�, czyby� ty, nabiwszy,
zabi� te� kogo!
Po takim egzaminie wybi�em sobie z g�owy podje�d�anie pod znaki powa�ne, widz�c,
�e to zabawa rycerska nie dla mnie, ale dla
wielkich pan�w i magnat�w. A zreszt�, gdyby mi i sta� na to by�o, to ju�em ja w
innej podchowa� si� szkole i innej �o�nierki by� zwyk�y,
aby si� do tej swobodnej i butnej zabawy przyda�. I przypomnia�o mi si� naraz,
jak to m�j oberszter, pan Koggeritz, kiedy kt�ry z
oficer�w subordynacji �ci�le nie chowa�, w adjustunku jak� fanaberj� okazywa� i
fantazj� swoj� si� rz�dzi�, takiemi s�owy go karci�:
� Naucz� ja ci� porz�dku, du, polnischer Towarisch! Zaduma�em si� tedy z
frasunkiem i pytam po chwili
pana Po�arki:
� Rozumiem ja teraz wa�pana, panie towarzyszu, i nie dla mnie to, chudopacho�ka,
taka zuchwa�a impreza, podje�d�a� pod znak
pancerny albo husarski. Ale powiedz�e mi wa�pan, czy� ju� dla ubogiej krwi
szlacheckiej niema w Polsce sposobu s�u�y� rycersko�
bom si� wasz� t� opowie�ci� o znakach pancernych niepoma�u skonsternowa� ?
. � Masz wa�pan jeszcze wiele innych pu�k�w, w kt�rych uczciwy szlachcic s�u�y�
mo�e wojskowo Rzeczypospolitej. Masz wa�pan
lekk� kawalerj� i jazd� przedniej stra�y, a skoro ci si� takiej samej niewoli
zachciewa, jakiej wa�pan za�y�e� pod komend� prusk�, to j�
znajdziesz i tutaj w pu�kach cudzoziemskiego autoramentu.
� Jad� ja tedy do Warszawy, jako mowa by�a, panie ojcze! � m�wi� do mego rodzica
i do Andrzeja.
� Je�eli wa�pan chcesz jecha� za wakansem jakim wojskowym � ozwa� si� na to pan
Po�arko � to mu nie radz� jecha� teraz do
Warszawy, ale do Radomia, bo tam teraz w�a�nie odbywa si� komisja. Na radomskiej
komisji pr�dzej co zrobisz, ni� w Warszawie.
� A co to jest ta radomska komisja? Powiedzcie� mi, bo widz� ju�, �e na to
przysz�o, i� ja cudzoziemcem jestem w w�asnym kraju.
� Jest to trybuna� do spraw wojskowych i skarbowych. Znajdziesz wa�pan tam
mn�stwo oficer�w polskiego i cudzoziemskiego
autoramentu, bo na komisj� t� ka�dy regiment i ka�da chor�giew wysy�a swego
plenipotenta. Tam si� za�atwiaj� rozmaite sprawy
wojskowe, to� tam naj�atwiej si� dowiesz wa�pan, gdzie jaki wakans, lub kto ma
jaki stopie� do sprzedania.
Nie mog�c na mnie tego wym�c �adnym kszta�tem, abym zaniecha� moich �o�nierskich
intencyj, zgodzili si� wko�cu na rad� p. Po�arki
ojciec m�j i Andrzej, to te� zdecydowa�em si� jecha� zaraz do Radomia i szuka�
tam opatrzenia. Zabrawszy tedy z sob� patenta moje
pruskie, wyjecha�em w kilka dni do Radomia.
Odby�em podr� konno (bo mi Andrzej podarowa� dwa dzielne konie w�asnego swego
chowu), a pacho�ek wi�z� za mn� w ma�ej
ka�amaszce wszystko, co mi do drogi potrzebnem by�o, Kiedy stan��em w Radomiu,
ju� si� komisja od tygodnia by�a rozpocz�a, a zaraz
na samym wje�dzie do mie�ciny spotka�em mn�stwo oficer�w rozmaitej broni i
rozmaitego autoramentu, kr�c�cych si� tam i sam to po
ulicach, to ko�o zamku, w kt�rym trybuna� zasiada�.
Zjazd by� wielki, a mie�cina bardzo ma�a; w gospodach �cisk taki, �e i
szpilkiby� ju� nie wetkn�� nigdzie, prywatne stancje zaj�te przez
pp. komisarz�w i plenipotent�w � zgo�a, k�opot wielki, gdzie si� pomie�ci� z
ko�mi i z pacho�kiem. Nareszcie �ydek jakowy� wynalaz�
mi kwater� na Jedli�skiem przedmie�ciu, w ma�ej i starej cha�upinie jakiego�
szewca � i tam si� te� roztasowa�em, jak mo�na by�o.
Szukaj�c kwatery po miasteczku, zauwa�a�em, �e ma�o kto pr�cz palestrant�w
chodzi� nie po wojskowemu i �e, k�dy� spojrza�, wsz�dy
si� przewija�y mundury, a mi�dzy niemi te� i cudzoziemskie � to te� z tej racji
i ja umy�li�em ubra� si� w m�j dawny mundur pruski,
kt�ry na wszelki wypadek kaza�em by� zapakowa� do t�umoka.
Wst�pi�em tedy do balwierza i kazawszy si� g�adko ostrzyc, bo ju� nie by�o czasu
da� sobie harcop uple�� po przepisie, ubra�em si� w
m�j niebieski mundur z ponsowemi ranwersami, w sztylpy z ostrogami, przypasa�em
szpad�, wzi��em kapelusz i drago�skie r�kawice z
karwaszami � i tak z dobr� min� wyszed�em do miasta, aby si� rozpatrzy� i
zasi�gn�� j�zyka. K�dy spojrze� by�o, wsz�dzie przewija�y
si� najrozmaitsze mundury, to autoramentu cudzoziemskiego, to powa�nego znaku,
nawet i genera��w nie brak�o, cho� to ju� byli tylko
genera�owie od pustego regimentu, jak to ongi nazywano, to jest tacy, co za
jakim� tam uproszonym patencikiem ubierali si� w
czerwone fraki z grubemi z�otemi szlify, a nie komenderowali nigdy i nikim,
chyba przy pe�nej butelce lub w gronie gospodowych
konwersant�w...
Nigdziem si� tak dobrze nie przekona�, jako prawd� najrzetelniejsz� by�o ono
stare przys�owie polskie: �d w a dragany a cztery
kapitany�, jak tu, na tej radomskiej komisji. Kiedym by� jeszcze w s�u�bie
pruskiej, dziwi�em si� nieraz, �e w ka�dem niemal wielkiem
mie�cie po gospodach spotyka�em czerwone kurty i z�ote bandolety, a ka�dy, co w
nich chodzi�, zwa� siebie polskim oficerem. Prawda�,
najcz�ciej taki pan oficer polski i s��wka po polsku nie umia�, ale patent
mia�, jako nale�y, i oficerem polskiego kr�la jegomo�ci si�
tytu�owa�. Najcz�ciej bywali to W�osi, ludzie nie najczystszej konduity,
kartownicy, a zg�sta i pospolite szalbierze, co sobie w Dre�nie
lub Warszawie jakiemi� praktyki wyrobili tytu� wojskowy, nigdy prochu nie
w�chawszy a nawet szeregu nie widziawszy.
Im dalej w las, tem g�ciej drzew � to� w samej Polsce tyle tych oficer�w
widzie� by�o mo�na, �e, gdyby na jednego cho� tuzin
pocztowych przypada�, w ca�ym chrze�cija�skim �wiecie nie by�oby takiej okrutnej
wojskowej potencji, jako ta nasza Rzeczpospolita
biedna. Ano tymczasem przeciwnie to by�o. Oficera huk a �o�nierza niemasz, szlif
i felcech�w, jako gwiazd na niebie, a muszkieta
ledwo na pokaz; chor�giew od srogiej biedy ledwo pokryta, na p� kopie szkap
mizernych stoi, a ma sztab i untersztab ca�y; w
regimencie pieszym, co ledwie stu muszkietami sterczy, tuzin genera��w,
brygadjer�w i oberszter�w. Owo ten pan genera�
amplojowany, ten nie amplojowany, ten forsztelowany, ten nie forsztelowany, ten
sobie pu�kownikiem bez pu�ku, a �w kapitanem bez
kompanji, ten agre�e, ten tytularny, �w ledwo �e sobie samemu jest komendantem,
konia nie ma, a chyba na papierze i na rangli�cie
je�dzi! Daj�e ty takiemu oficerowi szponton do r�ki, ani go wzi�� nie umie,
ledwie, �e felcechem opasywa� �ebra jako tako potrafi i
salut� zna, gdy mu warta bro� skweruje!
Rozmy�laj�c sobie tak markotno nad takim mizernym stanem polskiej broni, szed�em
ulic� ku zamkowi i pytam po drodze jakiego�
m�odego palestranta, gdzie si� oficerowie schodz� i gdziebym si� m�g� z nimi
skomunikowa�.
� Id� wa�pan, panie oficerze, do zamku � m�wi mi zapytany � tam w lewej oficynie
jest winiarnia Mursza, a tam wa�pan ca�e
towarzystwo znajdziesz... A gdyby� tam wa�pan nie znalaz� jeszcze kt�rego z
pan�w oficer�w, to sad� ju� wa�pan na pewno i jak w
dym do pana majora Sabi, a znajdziesz go tam wa�pan przy tryszaku albo przy
makao.
Podzi�kowa�em palestrantowi i poszed�em do winiarni Mursza. Ledwie drzwi
odchyli�em i rozgl�dn��em si� po pokoju, w kt�rym w�r�d
ogromnego ha�asu krzepili si� winem oficerowie najrozmaitszej broni, a� tu nagle
s�ysz� wo�anie z drugiego ko�ca izby:
� Hola! Narwoj Kamer ad, a ty tu co robisz! ?
Patrz� zdziwiony, ktoby mnie znajomy wo�a� i ku niema�ej uciesze mojej poznaj�
kapitana Deibla. By� za� ten Deibel de Hammerau
szlachcicem saskim, ale ju� w Polsce zrodzonym i podczas ostatniej wojny poszed�
na ochotnika jako sztucjunker do artylerji saskiej. W
bitwie pod Leuthen, atakuj�c baterj�, sam go do niewoli wzi��em � a �e by� ch�op
szczery i serdeczny i po dobrej po�owie rodak, wi�c
mu jako je�cowi niejedn� dobr� us�ug� odda�em i przyja�� jego sobie zaskarbi�em.
Ujrzawszy mnie tedy, a zdziwiony, �em tu, w
Radomiu spad� jakby z nieba w ca�ym pruskim moderunku, rzuci� mi si� w ramiona i
pocz�� mnie �ciska� i ca�owa� z wielkim afektem.
Jako� mi si� ju� weselej zrobi�o, gdym dobrego znajomego spotka� i zaraz si� do
Deibla i jego towarzyszy przysiad�em; a by� tam z nim i
Curtius, Hanowerczyk, ten sam, co p�niej by� pu�kownikiem regimentu pieszego
pod szefostwem pana Pu�awskiego, i Wedelsztedt,
kt�ry w�a�nie wst�pywa� do wojska. Deibel, �e by� bardzo zdolny �o�nierz i na
wojnie si� nieraz odznaczy�, nim go od dymi�cej si�
jeszcze armaty je�cem chwyci�em, i �e mia� �ask� u dworu i protekcj�, zosta�
kapitanem bez op�aty i szed� do Kamie�ca Podolskiego,
gdzie si� znajdowa� jego regiment artylerji.
Stan�� na stole w�grzyn, o kt�rym pan Mursz na honor przysi�ga�, �e tokaj
widzia�, i zacz�a si� pogadanka, w kt�rej ja, z moich
zamiar�w si� spowiadaj�c, zasi�ga�em rady i obja�nie�, jak mi post�pi� nale�y.
Wedelsztedt powiada mi, �e w�a�nie kupi� sobie
kompanj� i �e zap�aci� za ni� 12 000 z�otych, bo i placchor��ego musia� op�aca�
przedtem, gdy� mu tak odrazu na kapitanj� skoczy� nie
pozwolono. Ucieszy�em si�, �e ceny nie przesadne i �e, cho�bym by� zmuszony
rang� kupi�, toby mi to mieszka tak srodze nie
poderwa�o � ale mnie Deibel, praw i zwyczaj�w wojskowych w Polsce perfecte
�wiadom, wnet w tej weso�o�ci umitygowa�, tak mi
t�umacz�c:
� Nie baw si� ty, bracie, nadziej� bezp�atnego wakansu, bo o toc hodzi� trzeba
przykremi drogami, a tak d�ugo, �e ci� ochota minie. A
cho� nakoniec jakiej wakancji dopadniesz, to ci si� to na nic nie przyda, bo
b�dzie to zapewnie jakowa� ranga od �pustego regimentu�.
By�e� ty, panie kamracie, w innem wojsku i inaczej si� na ten stan patrzysz,
aby� mia� by� oficerem od s�omianego pu�ku. Radz� tedy,
nie czekaj, nie chod� i nie suplikuj, a kup! Potem jeszcze b�dziesz mia� czas
prosi�, gdy awansowa� zechcesz. Co za� do ceny, to nie
bierz tego za miar�, co Wedelsztedt zap�aci�, bo najpierw Wedelsztedt trafi� na
kapitana, co sprzeda� musia� jak najpr�dzej, a powt�re,
bo rangi w piechocie ta�sze s�, ni� w kawalerji, a ty podobno ju� z koniem si�
nie rozstaniesz. Owo masz tedy wiedzie�, panie bracie, �e
stopnie teraz s� dro�sze, ni� kiedykolwiek bywa�y, a to z takiej racji, �e sejm
ma wojsko lepiej opatrzy� i laf� hojniejsz� obmy�le�.
Dawniej szefostwo pu�ku 180 000 z�. kosztowa�o, i to ju� bardzo s�ono by�o, a
teraz ksi��� J�zef Lubomirski za szefostwo pi�tego pu�ku
przedniej stra�y da� 270 000, a jeszcze mu kazano szwadronowego dorzuci� ca�ych
16 000. Pan Karwicki za szefostwo pierwszego
pu�ku kawalerji lekkiej imienia kr�lowej wysypa� na st� 10 000 dukat�w, jakby
orzech�w. A z mniejszemi rangami przy zachowaniu
proporcji tako� nie inaczej. Ja sam stargowa�em przed dwoma laty dla jednego z
mych znajomych podpu�kownikowstwo za 42 000 z�. i
to w trzecim pu�ku Bu�awy Polnej, a teraz za n�dzne rotmistrzowstwo trzeba
stawi� 30 000. B�d� wi�c na to wyperswadowanym a patrz
jeszcze, by ci� nie oszukano, boby� ty sobie �atwiej, braciszku, da� rad� na
jarmarku ko�skim, ni� na tym targu z�otych bandolet�w...
� Powiedz�e mi, kapitanie � rzek�em do Deibla � jak si� tu dowiedzie� o jakim
stopniu rotmistrzowskim, co jest do sprzedania,
bobym ju� kupi� sobie szwadron ? Dzi�ki Bogu, sta� mi na to.
� Jest tu� rzecze na to pan Deibel � faktor wojskowy, czyli, jako si� sam zwie,
�rotmajster i agent militarny wszelkich
najja�niejszych dwor�w europejskich.� Nazywa si� Borawka, a jakim on tam jest
rotmajstrem, to ja ju� tego nie wiem; podobno tego
mocarstwa na mapie nie znale��, do kt�rego armji onby nale�a�. Ale to pewna, �e
bez niego rady sobie nie dasz, chyba, �eby� czeka� na
jak� szcz�liw� okazj�, a na to spuszcza� si� trudno. B�d��e ty tylko na
ostro�no�ci, kiedy z tym Borawk� traktowa� b�dziesz, bo to
szachraj jest i niecnota, lis szczwany i niejednego ju� wywi�d� w pole.
Ledwie tych s��w dom�wi�, gdy nagle wpad� do winiarni cz�eczek ma�ego wzrostu,
mizerny, z du��, bundziucznie wg�r� zadart�
czupryn� ry�ej barwy, z nosem du�ym i oparzystym. Ubrany by� w ��ty, wytarty
kontusik, a przepasa� si� okrutn� szabl�, niemal tak
szerok� i du��, jak on sam, a z gifesem i furdymentem takim, �e mia�aby si�
czego j�� pi�� jakiego Goliata. Na �miech si� zbiera�o,
patrz�c na tego cz�owieczyn�, cho� znowu z drugiej strony co� odpycha�o od tej
figurki, bo migota�a oczyma tak chytrze i zdradziecko, a
u�miecha�a si� tak oble�nie i nikczemnie, �e mimowoli cz�ek sobie przypomina�
ow� �aci�sk� przestrog�: Hic niger est, hunc te caveto!
Wlecia�, jak wrzeciono, i zasapany a z straszliwym brz�kiem szabliska i zaraz
przy drzwiach pocz�� strzela� doko�a oczyma, wo�aj�c
przytem z ca�ego gard�a:
� Mo�cipanowie oficerowie! Meine Herren Offiziere! Messieurs les officiers!
Rotmajster Borawka, agent militarny wszelakich
najja�niejszych dwor�w europejskich, sumituje si� waszmo�ciom wszystkim i
ofiaruje us�ugi swoje. Czo�em, mo�ci panowie, czo�em!
Mam r�ne rangi, powierzone mi na przeda� w konfidencji, mam regestr wakans�w
najlepszych, po�rednicz� w konfirmacjach,
u�atwiam zmian� regimentu za regiment, autoramentu za autorament. Wszystko
czyni� z honorowej gotowo�ci, po uczciwem
kole�e�stwie... Mam tak�e �liczne konie po nies�ychanie taniej cenie, wyra�nie
jakby kradzione, mo�ci panowie oficerowie!
Przypominam si�, mo�cipanowie, i prosz� o wzgl�dy; nikt tak nie us�u�y, jak
rotmajster Borawka. Rz�d suty, srebrny, husarski! Kto kupi
rz�d srebrny ? Dam za bezcen! Buzdygany kameryzowane, blachmalowe, marcypanowe
dla powa�nych znak�w ? Mam ja za p�darmo!
Czepcy, siatki, egretki, karwasze �elazne, polerowane, jak zwierciad�a? Prawie
to rozdarowuj�.
Tak pytlowa�, ustawicznie chodz�c mi�dzy sto�y i k�aniaj�c si� na wszystkie
strony. Deibel wskaza� mi na� i rzek�:
� Oto masz Borawk�, pom�w z nim, ale radz� raz jeszcze, ostro�nie. My z
Wedelsztedtem wyj�� musimy na chwil�, ty zosta� tu i
czekaj nas, nie ko�cz�c interesu.
Gdy si� tak z Deiblem �egnam, on bierze mnie na stron� i m�wi:
� M�j bracie drogi, musz� ci� przestrzec. M�wi�e� mi, �e� Prusakom uciek�
poprostu, wi�c czemu nosisz tw�j mundur? Wiedzie
waszmo��, �e ci� tu agenci i werbownicy pruscy, co si� cz�sto po ca�ym kraju
snuj�, kiedy� porwa� gotowi...
� Co ? Porwa� mnie z w�asnego wolnego kraju ? � rzek�em � A to�by to ju� sromota
by�a i gwa�t nies�ychany... Radbym ja tu
widzie� tego, coby mnie tu napastowa� si� o�mieli�.
� Nie m�w wa�pan wiele � rzecze na to Deibel � bo�my ju� na takie rzeczy sami
patrzali. �eby to gwa�t by�, to prawda, ale tu, w
Polsce, rz�d s�aby, a bezpiecze�stwo publiczne niewielkie. Czy to ty nie wiesz,
�e kilka lat temu barona Trencka, kiedy zbieg� na ziemi�
polsk�, trzykro� wys�anniki pruskie chwyta�y ? Dwa razy z ci�k� bied� im
uszed�, a za trzecim razem w Gda�sku dosta� si� im w r�ce i
teraz mizernie gnije w lochach magdeburskich.
Zrobi�y te s�owa na mnie impresj� i skonfundowa�y potrosze, bo istotnie tak si�
rzecz mia�a, jak mi to wiadomo by�o. Tego Trencka sam
raz w Poczdamie widzia�em; �liczny to by� m�odziutki oficer. Pad�o na�
podejrzenie, �e si� znosi z owym drugim Trenckiem, swym
stryjaszkiem, co to nam tak srodze podczas ostatniej wojny dokucza� cesarskiemi
pandurami. Zamkni�to go do twierdzy Glatz, a on,
umkn�wszy st�d, d�ugi czas w Polsce i w Rosji przebywa�, a� go Prusacy, gwa�t
pope�niaj�c na polskiem terytorjum, w Gda�sku
porwali.
Rych�o wszak�e z�� my�l wybi�em sobie z g�owy, bom ju� tego ani chcia�
przypuszcza�, aby na mojej sk�rze tyle zale�a�o Prusakom,
i�by mnie a� tu, w dalekiej Polsce, �owi� mieli. Za�mia�em si� tedy i,
�cisn�wszy d�o� Deibla, rzek�em:
� Owa! Niestraszny mi tu ju� ani m�j oberszter Koggeritz, ani nawet sam kr�l
Fryc, a tych wys�annik�w pruskich, coby mnie a� tu
szuka� mieli, roznie�liby�my tu, w Radomiu, na szablach. Kr�l Fryc ma d�ugie
r�ce, to prawda, ale mu a� tu do mnie palc�w nie starczy!
Odwr�ci�em si� teraz do owego rotmajstra Borawki i chcia�em zacz�� o interesie �
a� tu nagle z okrutnym krzykiem, z junackim
�miechem i marsowym brz�kiem wpad�o do izby trzech towarzyszy chor�gwi
pancernej, przy szablach i srebrnych sajdakach, kt�re
naonczas jeszcze jako symbol staro�ytny rycerski noszono. Wszyscy trzej byli to
ludzie niem�odzi, ale wpadli z junacka i z rwetesem, bo
ju� sna� dobrze czupryny podegrzali w�grzynem. M�j Borawka ledwie ich ujrza�,
nu� do nich zaraz w uk�ony i zalecanki, na nikogo ju�
wi�cej nie patrz�c � tak, �e volens nolens musia�em zaczeka� i usiad�em sobie w
k�cie, dop�ki ten najazd pancerny nie wyleci, jako
przylecia�.
W winiarni nie by�o ju� nikogo, pr�cz towarzyszy, Borawki i dw�ch jeszcze os�b.
Z tych dw�ch os�b jeden by� jaki� m�ody oficer w
mundurze regimentu drago�skiego pod komend� jmp. genera�a Wielopolskiego,
m�odzieniec dziwnej urody, blady, czarnow�osy,
ch�opi�, za oczy poci�gaj�cy. Siedzia� zas�piony czego� bardzo, g�ow� na r�ku
opar� i tak w ci�kim frasunku zdawa� si� by�
zatopionym. Drugi, co siedzia� w przeciwnym ode mnie k�cie, by� to staruszek ju�
bardzo zgrzybia�y, w peruce du�ej, zasch�y, zawi�d�y
i bardzo niepoka�nie a po niemiecku ubrany.
Kiedy ci trzej towarzysze tak wpadli do winiarni, pocz�li zaraz krzycze�, a�
szyby brz�cza�y:
� Mursz, hej, sam tu, Mursz! Dawaj wina szczeci�skiego, a jak nie masz, to
muszkatela, ale �wawo, bo ci� przep�dz�!
Mursz si� zwin�� na pi�tach, a za chwil� stan�� na stole ca�y szereg butelek.
Jeden z towarzyszy, ch�op s��nisty, �ysy, z karmazynowym
nosem i w�sem, gdyby wiecha, ze szram� na �bie, jakby go p�ugiem przeorano,
rozgl�dn�� si� po izbie, a ujrzawszy tego staruszka,
stukn�� butelk� i zawo�a�:
� Sam tu, Niemcze! Na, masz, wypij, g�b� otrzyj, podzi�kuj i ruszaj sobie, bo tu
panowie pij�!...
Staruszek, kt�ry sobie siedzia� spokojnie, Bogu dusz� winien, wstrz�s� si� ca�y,
poczerwienia� i gniewnie na pijanego spojrza�, potem
za�, jakby si� inaczej namy�li�, uda�, �e niby nie s�yszy, i przez okno na ulic�
wygl�da� pocz��.
� Ano, s�ysz ty, stary capie niemiecki � huknie sobie jeszcze g�o�niej pan
towarzysz � kiedy pi� nie chcesz, to si� na sucho wynie�,
albo ci� przez okno wyrzuc�!
I, jakby chcia� wykona� t� gro�b�, porwa� si� z zydla, cho� go tamci, mniej
pijani, powstrzymywali, mityguj�c �agodnie. Zindygnowa�a
mnie ta obelga dla starca spokojnego, kt�rego mia�em za chudzin� i cudzoziemca,
wi�c wstaj� z mego miejsca, id� ku staruszkowi i,
siadaj�c przy nim, tak m�wi�:
� Ten pan tu ze mn� przyszed�; jak zechce pi�, to sam sobie poda� ka�e, a jak
zechce wyj��, to wyjdzie, kiedy mu si� podoba� b�dzie, a
kto by mia� co przeciw temu, to niechaj ten wie, �e nie on sam jeden szabl�
nosi. Waszmo�� za� nie po kawalersku sobie poczynasz, �e,
siwego w�osa nie szanuj�c, spokojnych turbowa� si� nie wahasz.
Gdym te s�owa wyrzek�, �w stary jegomo�� spojrza� na mnie ostro i rzek�:
� Dzi�kuj� wa�panu za opiek�, ale ja jej nie potrzebuj�, ani nie prosz� o ni�
wa�pana. Nie frasuj si� wa�pan o mnie, ju� ja si� tego
rycerza z pod wiechy nie boj�.
Ozwawszy si� takiemi s�owy, starzec �w wyci�gn�� z kieszeni dwa ma�e, �licznie
oprawne pistolety, kurki odkr�ci�, na st� je rzuci�, a
potem, za�o�ywszy r�ce, spokojnie siedzia�.
Pan towarzysz tymczasem ju� chcia� szabli doby�, ale tamci, za po�y go
trzymaj�c, na zydel posadzili, pod nos mu pe�n� szklanic�
pchaj�c, a �Wiwat twoje zdrowie, Jacku!� ustawnie wo�aj�c. On, poczuwszy zapach
wina, szklanic� podan� jednym haustem wypr�ni�
i, jakby o starym zapomnia�, ku mnie si� gro�nym wzrokiem zmierzy�. Nie by�em ja
nigdy zawadjak� i burd pod wiech� robi� nie moim
by�o zwyczajem, alem te� nie by� tch�rzliwego serca i lada jakiej przegr�ki
junackiej nigdym si� nie ul�k� � to te� wytrzyma�em
wzrok okrutny pana towarzysza, i tak ostro patrzymy dobr� chwil� oko w oko, on
na mnie, ja na niego, ani s��wka przy tem nie m�wi�c.
Sprzykrzy�o si� to panu towarzyszowi, bo naraz butnym g�osem tak m�wi:
� S�uchaj no wasze, a z jakiego to wasze regimentu? Czy nie od dragon�w?
� Zgad�e� wasze � odpar�em � jestem od dragon�w...
� Tedy od lekkiej kawalerji! � zawo�a� ze �miechem pan towarzysz� Cha, cha, od
lekkiej, od lekkiej, mospanie, cha, cha!
� Od lekkiej, od lekkiej � powt�rzy�em spokojnie � ale czemu to waszmo�ci tak
�mieszno?
� A to chyba wasze nie wiesz � m�wi on z ci�g�ym �miechem � czemu to dragon�w
lekk� kawalerj� zowi�? H� ? Nieprawda�, �e
wasze nie wiesz�ale ja mu to kr�tko wyja�ni�.
I, ogl�daj�c si� po obecnych, tak si� ozwa� do mnie:
� Owo� masz wasze wiedzie�, �e tak o tem jest napisano:
Czem drago�skie chor�gwie lekkie nazywaj�? Bo zawsze ci�ko bior�, lekko
uciekaj�...
�miech okrutny powsta� w ca�ej izbie, a osobliwie z tryumfem �mia� si� zacz�li
panowie pancerni. Czekam ja, a� si� uciszy, a gdy si�
ju� troch� �mia� ustano, m�wi�:
� Uwa�aj�e wasze, panie towarzyszu, abym ci� tak�e nie wzi�� w dragony...
� Owa, a jak to wasze rozumiesz?
� Oto tak, aby� wasze ci�ko nie wzi��, a lekko nie uciek�.
I machn��em d�oni� znacz�cym gestem, spuszczaj�c j� na gifes szpady. �miech si�
teraz obr�ci�, jak wiatr, mnie wia� w plecy, a jemu w
same oczy. Zczerwieni� si� jeszcze bardziej pan towarzysz, nad�� si� i m�wi ju�
ze srogim ferworem:
� S�yszno waszmo��, panie dragon!
� Do us�ug, panie towarzysz!
� Widzisz waszmo�� t� szabl� � ozwa� si� pan towarzysz, uderzaj�c po
furdymencie, a� w sajdak zadzwoni�a.
� Widz�, mo�cipanie, widz�, nowiute�ka!
� A wiesz wasze, co na niej napisano ?
� Waszmo�� tylko zawsze z tem wyje�d�asz, co gdzie stoi napisano � m�wi� mu na
to � a moja szabla sama pisze, powiadam
waszeci, tnie abecad�o po �bach, jak baka�arz!
� Patrz�e wasze, abym ci nie wyt�umaczy� raz jeszcze, co stoi napisano �
wrzeszczy, trac�c kontenans coraz bardziej, pan towarzysz i
t�uk�c raz jeszcze pi�ci� po pochwie � Na tej klindze taka dewiza:
Szach, mach! Siej� strach!
� A na mojej � m�wi� na to spokojnie � napis opiewa troch� inaczej i bardziej
modeste, mo�cipanie towarzysz! Na mojej szabli
takowa dewiza:
Nie w��cz mnie bez honoru, Nie dobywaj bez racji!
� A kto tam wie, k�dy j� wasze w��czy�e� � rzeknie na to pan towarzysz, coraz
wi�ksz� pasj� si� unosz�c � a co do racji, to j� dam
waszmo�ci zaraz. Wiesz wasze, z kim m�wisz? Jestem Jacek Szturrawski, przez dwa
r trybem staro�ytnym, herbu Rawicz, z
Dobrzy�skiej ziemi...
� A ja jestem Wit Narwoj, przez jedno r, ale takie stare, jak wa�cine obadwa,
herbu Ko�ciesza, z Krakowskiej ziemi.
� Patrz�e wa�pan, panie Narwoj, aby� czego nie narwa�!...
� Ej�e, zwolna, mo�ci Szturrawski, by ci� nie poszturkano!...
Na te moje s�owa ju� pan towarzysz nie m�g� zmoderowa� swojej okrutnej pasji,
ale, porywaj�c si� z zydla, doby� szabli i wali na mnie
obcesem. Ci dwaj, co z nim przyszli, ju� go nie miarkowali, jak przedtem, ale,
zagrzani trunkiem i obra�eni despektem, kt�ry spotka� ich
towarzysza, nu� tak�e do szabel i hej�e na mnie!
Ledwie si� umkn��em na bok przed poga�skiem ci�ciem onego pijanego Goliata,
kt�ry, nim ja szpady doby�em, ju� mi szabl� gwizdn��
ponad g�ow�. Gdyby nie szybki skok na bok, by�by mi niecnota �eb rozp�ata� z
kretesem tak, �e ju� i felczer nie by�by nic na mnie
zarobi�. A tak szabla uderzy�a z straszliwym impetem w st� d�bowy, a� trzaski
polecia�y � a ja tymczasem, dobywszy mojej szpady,
by�em ju� wpogotowiu.
W tej�e chwili �w m�ody oficer, o kt�rym wspomina�em, przyskoczy� do mnie, a
dobywaj�c szabli, zawo�a�:
� Ja z tob�, panie oficerze! Tylko ostro, a nie damy si� tym pancernym panom!
Tymczasem ja odbi�em drugie ci�cie Szturrawskiego, a odskakuj�c wty� i stawaj�c
w pozyturze, tak si� do moich napastnik�w
odzywam:
� Hola, mo�cipanowie, hola! Nie po rycersku to i nie po szlachecku w trzech
nastawa� na jednego! Ja zwad i awantur pod wiech�
niezwyk�y, alem do rozprawy honorowej got�w zawsze, jak przystoi szlachcicowi i
oficerowi! Albo� nie wiecie, mo�cipanowie, �e to
gard�owa sprawa, dobywa� pa�aszy tu, w obliczu komisji wojskowej! Jam nie
ekscessant i krymina�u pope�nia� nie chc�, ale broni� si�
b�d�, a jak do czego przyjdzie, to nie ja dam gard�o lub modo canino deprekowa�
b�d�, ale ten, co ko�� rzuci� pierwszy!
Popar� mnie w tej perswazji mojej �w nieznajomy m�ody oficer, wo�aj�c:
� Zawadza wam g�owa na karku, mo�cipanowie! Owo pilnujcie�, aby�cie si� nie
otrze�wili in fundo, albo pod mieczem katowskim!
Ksi�dz biskup Za�uski tward� r�k� trzyma dyscyplin�; na rozum to sobie we�cie...
Ja tu tego oficera nie opuszcz�, cho� go zna� nie mam
honoru, i kto wie, jak wa�panowie z tej przygody wyjdziecie � ale hauptwach
niedaleko, a rontu co jeno nie wida�!
� Kto do mnie ma jak� uraz�, ten mnie znajdzie � rzek�em ja znowu � Satysfakcj�
mu dam uczciw�, jakiej tylko po��da� b�dzie, ale
nie tu pod jurysdykcj� trybunalsk�, jeno za miastem, poza terytorjum komisji!
Trafi�y te argumenta do dw�ch nieco trze�wiej szych jeszcze towarzyszy, to�,
chowaj�c pa�asze, wzi�li pana Szturrawskiego za r�ce i,
przytrzymuj�c go przemoc�, perswadowa� pocz�li:
� Jacku, daj�e ty pok�j dzisiaj i nie r�b tumultu! Ju� ty mu jutro tak �eb
utniesz, jak dzisiaj, ano i lepiej jeszcze 1 U��my pojedynek,
niech ten Niemczyk pota�cuje m�y�ca z nami, a b�dzie mu kwa�no!
� Komu tam z nas kwa�no b�dzie, temu dajmy pok�j � rzek� ja teraz � w r�ku to
Boskiem le�y, ale jaki pojedynek waszmo�cie
zaproponujecie, taki przyjm�; z jednym, z dwoma, a cho�by z wszystkimi trzema,
za jedno mi to b�dzie, bo si� was wszystkich nie boj�!
Pochowali�my szable do pochew, a �w pan rotmajster Borawka, kt�ry, kiedy ju� na
go�e �by i�� mia�o, gdzie� do alkierza si� schowa�,
wbieg� teraz nieproszony i, narzucaj�c si� na bezparcjalnego �wiadka, pocz��
razem z nami pojedynek �w uk�ada�, przyczem, co mnie
niepoma�u zdziwi�o, na moj� stron� ci�gn��, bardzo oble�nie i z wielk� wrzekomo
kordjalno�ci� mnie si� zalecaj�c. Jak na to, przyszli
teraz do gospody Wedelsztedt i Deibel, a dowiedziawszy si� o wszystkiem, zaraz
mi si� za sekundant�w s�u�y� ofiarowali. Tak tedy
u�o�ono, abym si� potyka� na r�k� z wszystkimi trzema pokolei, je�libym z
pierwszego spotkania ca�y wyszed�, i aby ten pojedynek
odby� si� p� mili za miastem, ko�o dw�ch rozwalonych wiatrak�w, kt�re tam
sta�y. Ja domaga�em si� koniecznie, aby si� z tem
wszystkiem sprawi� dzi� jeszcze, nie odk�adaj�c na p�niej, ale �w intruz
Borawka jak�e pocz�� perswadowa�, jako jutro i pojutrze
wa�ne s� sesje w komisji i jako traktowane b�d� z regestru najwa�niejsze sprawy,
przy kt�rych panowie pancerni b�d� musieli by�
praesentes � tak musia�em przysta� na to, �e si� r�ba� b�dziemy dopiero pojutrze
po po�udniu.
Sko�czywszy t� niemi�� transakcj�, podzi�kowa�em ja onemu m�odemu oficerowi od
dragon�w Wielopolskiego, co tak szlachetnie w tej
przygodzie po mojej stan�� stronie, i, �ciskaj�c mu d�o� serdecznie, rzek�em:
� Panie oficerze, dzi�kuj� ja wa�panu uprzejmie za kawalersk� i honorow�
przys�ug�, kt�r� waszmo�� mnie, nieznajomemu,
wy�wiadczy�e�. Licz�e waszmo�� na mnie w r�wnej przygodzie, stan� ja wtedy
tobie, jak ty mnie, stan��e�, bo� mo�e jeszcze spotkamy
si� kiedy.
On tych s��w z roztargnieniem s�ucha� i tylko mi r�k� u�cisn�� � a ci�gle czego�
z wielkim frasunkiem na Borawk� patrzy�, kt�ry
znowu stroni� wyra�nie od niego. Ju� wychodz�c, widzia�em, jak m�ody oficer,
Borawk� na ust�p wzi�wszy, o co� go okrutnie prosi� i
jakoby zaklina�, bo mu to z twarzy i z oczu, w kt�rych �zy si� kr�ci�y, wida�
by�o. Borawka za� s�ucha� tego oboj�tnie i jakoby si�
eksplikowa�. Nareszcie m�ody oficer rzuci� spojrzenie tak pe�ne gniewu i
desperacji na Borawk�, �e ten a� si� w k�t zrejterowa�,
przyczem dolecia�y mnie s�owa �pod�y infamisie�, kt�rym to komplementem
pocz�stowany zosta� jm� pan rotmajster i agent militarny.
M�ody oficer blady, jak upi�r, z gwa�town� desperacj� na twarzy, wybieg� na
ulic�, a pan rotmajster Borawka, po�kn�wszy g�adko �w
despekt � sna� ju� mia� �o��dek strawny na takie kondymenta � u�miechn�� si�,
wzruszy� ramionami i za mn� wybieg�. Jako� ju�
zg�ry ten pan Borawka niebardzo mi si� podoba�, i nawet repulsj� jak�� od tego
cz�owieka czu�em, a po owej scenie z m�odym oficerem
tem mniej mia�em ochoty radzi� go si� w moim interesie � gdy on sam dop�dzi�
mnie na ulicy i m�wi� do mnie zacz��:
� S�ysza�em, mo�cipanie rotmistrzu... � pocz�� z min� us�u�n� i oble�n�.
� Jam nie rotmistrz � odrzek�em � a porucznik tylko.
� Ale� wa�pan godzien by� rotmistrzem i b�dziesz nim zaraz, byleby� wa�pan
wszed� w interes ze mn�... � odpowiedzia�, nie trac�c
kontenansu, Borawka.
� Jaki� to interes waszmo�� mi proponujesz?
� Mam kapitanj� do sprzedania, panie rotmistrzu, doskona��, wyborn� kapitanj�,
nie tytularn�, nie agre�e, ale z szwadronem, w
regimencie pi�knym, pod bokiem kr�lewskim i pod szefem, kt�ry o regiment sw�j
dba, jak o m�od� �onk�. Takiego wakansu wa�pan nie
upolujesz w Polsce, cho�by� na to �o�y� najwi�ksze pieni�dze. A konfirmowa�
wa�pana w nabytej u mnie randze zaraz b�d�, bo wszak�e
wa�pan wprost z pruskiego wojska przybywasz, a szef owego regimentu bardzo ceni
oficer�w pruskich. Wa�pan niedawno z Prus, panie
Narwoj ?
� Niedawno � odrzek�em kr�tko.
� A wolno wiedzie�: za permisj� tylko, czy za abszytem? � zapyta� Borawka, i
ma�e jego oczka chytrze si� na mnie zwr�ci�y.
� Za abszytem � odpar�em, cho�, jak wiecie, nie by�o to prawd�.
� No, to nie puszczaj�e waszmo�� szcz�liwego trafunku, kt�ry ci si� sam przeze
mnie nawija i bierz wa�pan m�j wakans, dop�ki ci�
kto nie uprzedzi.
� W kt�rym�e to regimencie, panie Borawka?� zapyta�em.
� W regimencie jm� pana koniuszego Wielopolskiego. �liczny wakans, pyszny
wakans! Takie wakanse piechot� nie chodz�!
� Ile� waszmo�� chcesz za t� rang� ?
� Wierzaj mi wa�pan, Mn� si� na parol honorowy, jakem rotmajster i agent
militarny wszech dwor�w europejskich, �e na tem zarobi�
nie chc�. Mia�em w tym pu�ku przyjaciela, kt�ry nagle wyjecha� musia� zagranic�,
a nie mia� kupca napr�dce, wi�c mu przys�ug�
zrobi�em, odkupuj�c mu stopie�. Da�em 30 000 z�otych i tyle tylko odebra�
pragn�. Interes czysty, konfirmacja pewna, papiery w
porz�dku, tylko we�! Ale jeden warunek stawi�, aby� wa�pan zaraz si� decydowa�,
bo pieni�dzy potrzebuj� pilnie, a kupc�w mam du�o!
� To nie dla mnie interes, mo�cipanie Borawka! � odrzek�em � Jam ubogi oficer, a
co sobie z �o�du uzbiera�em mi�dzy Niemcami, to
mi na tak� rang� nie starczy. B�d� ja ju� inn� drog� chodzi� za wakansem.
� Wiesz wa�pan co ? � zawo�a� Borawka � Czym to ja pierwszy raz dopiero na
mieszku si� podgoli� dla przyjaci� ? Bogu dzi�ki, nie
zgin� jeszcze przez to! Co tu strac�, zarobi� na koniach, kt�re chc� kupi� jutro
jeszcze; daj�e wa�pan 20 000 i staw g�sior u Mursza!
� Nie dam, bo nie mam; za droga ryba dla mnie; szukaj sobie wa�pan kogo innego!
� m�wi� na to, bo go si� pozby� ju� chcia�em.
� Wa�pan nie wiesz, co odpychasz od siebie: chor�giew w dragonji Wielopolskiego
mi�dzy bra�mi warta 30 000. Ale ju� ja chc� si�
pozby� tego interesu�daj�e wa�pan 15 000 z�otych!
� Dam sze�� tysi�cy z�otych! � m�wi� ja na to dla �artu.
� Daj�e wa�pan dwana�cie!
� Daj� sze��.
� Daj�e dziesi��, je�li wa�pan nie szalony!
� Daj� sze��, i ani szel�ga wi�cej, bo nie mam.
� Za sze�� tysi�cy waszmo�� nawet w pustym regimencie z�otego bandoletu nie
kupisz! Pami�taj�e wa�pan, �e b�dziesz �a�owa�! Daj�e
osiem!
� Dam sze��!
� Daj�e wa�pan siedem!
� Sze��!
� Bodaj wa�pan zabit! Taki� waszmo�� twardy i uparty, jakby� si� uwzi�� na moj�
krzywd�! Dawaj�e wa�pan tych sze�� mizernych,
ale zaraz!
Zdziwi� mnie ten targ nies�ychanie, bom tylko dla �artu tak� sum� stawi� i nigdy
mi to ani przez g�ow� nie przesz�o, aby si� Borawka na
tak� nisk� cen� zgodzi�. A trzeba wiedzie�, �e regiment drago�ski Wielopolskiego
nale�a� do najlepiej usztyftowanych i �e w samej
rzeczy kapitanja z aktualn� komend� i szwadronem warta w nim by�a najmniej
trzydzie�ci tysi�cy. Nie mog�em tedy �adn� miar� poj��,
coby to znaczy� mia�o, i� Borawka za tak bajecznie nisk� cen� kupno mi
proponuje. Jako� wpad�em na podejrzenie, �e to nieczysta jaka�
sprawa by� musi i �e ca�y ten targ dziwny na oszustwo jakowe� zakrawa. M�wi�
tedy do Borawki.
� A masz wa�pan papiery w porz�dku i r�czysz mi za to, �e forsztelacj� moj�
podpisz� pan szef Wielopolski i kr�l jegomo�� ? Bo je�li
waszmo�� my�lisz, �e mnie na plew� we�miesz, to� �le trafi�, panie bracie; ja
wr�bel bywa�y, na lada lep nie p�jd�, a jak mi waszmo��
ad oculos nie wydemonstrujesz, �e tu nie o fryc�wk� idzie, to mnie nie we�miesz
pewnie � o tem wasze pami�taj!
On na to pocznie si� zaklina� i przysi�ga�, rozpowiada� szeroko, jako ta ca�a
sprawa jasna jest i czysta, jak s�o�ce, i jako ma dokument
odst�pienia od owego oficera, z okienkiem, w kt�re nazwisko moje tylko si�
wpisze. Chcia� mnie nawet gwa�tem wlec do siebie, abym
papiery zobaczy�, mi�dzy kt�remi jest i pismo pana koniuszego Wielopolskiego,
zezwalaj�ce na odprzedanie tej rangi. Ledwo si� od
tego wyprosi�em, aby zaraz w tej chwili nie ko�czy� interesu, bo bez porady
Deibla nic zrobi� nie chcia�em, boj�c si� wpa�� w jak�
�apk� i by� oszukanym przez sprytnego �otrzyka.
I wabi� mnie ten interes i straszy�, wi�c chcia�em dylacji na dwa dni, aby si�
wpierwej �w pojedynek odby� z trzema towarzyszami, z
kt�rego nie mog�em wiedzie�, a�ali �yw wyjd� � ale tym razem zaci�� si� Borawka
i za konieczn� kondycj� stawi�, abym si� nazajutrz
rano ju� determinowa� i op�aci�. Stan�o tedy na tem, �e jutro rano przyjdzie z
papierami na moj� kwater� i odmow� lub pieni�dze
we�mie.
Tak mi ta sprawa ko�kiem stan�a w g�owie, �e zapomnia�em nawet o przygodzie,
kt�r� mia�em z pijanym Goliatem u Mursza, i o
pojedynku, kt�ry mnie czeka� pojutrze. Je�li Borawka mia� papiery co do owej
kapitanji w porz�dku, to by�o to z�oto, a nie interes i taki
dziwnie szcz�liwy trafunek by�by w istocie niepraktykowany. A nu� znowu je�li
to zdrada a oszustwo jakie? Co wtedy ? Sze�� tysi�cy
p�jdzie na wiatr, a cz�owiekowi zostanie wstyd tylko, �e si� da� z�apa� na tak�
fryc�wk�...
Tak bij�c si� z my�lami, wracam do mojej kwatery, a by� ju� p�ny wiecz�r i
dobrze si� �ciemni�o. W g�ow� zachodz�, co zrobi� z
propozycj� Borawki; i tak i tak rzecz sobie t�umacz�c, rozmy�lam i kombinuj�.
Postanowi�em te� sobie nie dobija� targu, jak tylko w
obecno�ci Wedelsztedta i Deibla � a zreszt� przespa� ca�� spraw� a rano
natchnienia szuka�.
Kiedy tak id� powoli do domu, widz�, jak jaka� ciemna posta�, bo przy zmroku
dobrze ju� odr�ni� nie by�o mo�na, zachodzi mi raz i
drugi raz drog�, jakby mi si� przypatrzy� zbliska chcia�a. Z pocz�tku nie
zwa�a�em na to, ale gdy mi �w nieznajomy trzeci raz zabieg�
drog�, a potem, zostawszy wtyle o kilka krok�w, ci�gle za mn� szed� dalej,
odwr�ci�em si� i zatrzyma�em na chwil�. Widz�, wzrok
wyt�aj�c, �e to jaki� drab, jak d�b, z ogromnemi w�siskami i z du�� brod�,
ubrany tak, jak si� ongi ubierali szl�scy handlarze byd�a,
kt�rzy si� g�sto po Polsce uwijali. Gdy tak stoj�, �w ch�opisko wyprostowa� si�,
jak struna, r�ce wyci�gn�� wzd�u� szarawar�w, a
przybieraj�c postaw� �o�niersk�, przemaszerowa� krokiem paradnym ko�o mnie, z
respektem i g��bok� subordynacj� mnie salutuj�c.
Pu�ci�em go naprz�d, kapelusza r�k� dotkn�wszy � a on te� dalej poszed�. Nie
wiedzia�em, co to znaczy, �e mi ten jakowy� handlarz
honor wojskowy oddaje, ale, nie my�l�c o tem, bo mi wa�niejsze rzeczy ci�y�y na
g�owie, poszed�em swoj� drog�. Dochodz�c ju� do
domu, zda�o mi si�, �e ten sam cz�owiek opodal stoi, jakby mnie szpiegowa�. Nie
zwa�a�em jednak�e na to, ale wszed�em do mojej
kwatery, a zapaliwszy �wiat�o, pocz��em si� rozbiera�, albowiem po d�u�szej
podr�y zm�czony by�em i snu bardzo po��da�em.
W�a�nie ukl�kn�� mia�em do pacierza, kiedy kto� silnie i na trzy tempa do drzwi
zap