8183
Szczegóły |
Tytuł |
8183 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8183 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8183 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8183 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Cyril M. Kornbluth
Intruzi
Prze�o�y� - Andrzej Leszczy�ski
Reev Markon, szef Kontynentalnego Zarz�du Pogody, na d�wi�k przywo�ywacza cisn��
charakterystycznym dla niego, wyszukanym przekle�stwem:
- Do stu zapluskwionych �wi�to�ci!
Wy��czy� sygna� i przybli�y� miniaturowe urz�dzenie do twarzy.
- Co pan m�wi�, szefie?
Pozna� l�kliwy g�os swego asystenta, Morona Slobba.
- To nie by�o do ciebie, Slobb - mrukn��. - S�ucham. Co jest tak niemo�ebnie
pilnego, �e musia�e� przerwa� mi tych kilka marnych godzin odpoczynku, na kt�re
mog�em sobie wreszcie pozwoli�?
- Mamy intruz�w � oznajmi� Moron grobowym g�osem.
- Skretynie� tylko z tymi chamoparto�ami! � warkn�� Markon. � Ju� ja im
pointru��!
Omi�t� marsowym spojrzeniem swoj� pracowni�, w kt�rej mia� nadziej� znale��
troch� wytchnienia pod koniec miesi�ca; zamierza� odci�� si� od ca�ego �wiata i
pomajsterkowa� troch�, wypr�bowa� now� strugark� betatronow� i pod��czy�
wreszcie przeno�ny reaktor termoj�drowy do transmutrona.
- Ju� ja im pointru��! - warkn�� g�o�niej, wchodz�c do kabiny transmitera.
Doko�a rozleg�y si� kobiece krzyki.
- Wybaczcie, drogie panie! � zawo�a�. � To najprawdziwsza... absolutna..
Kt�ra� z kobiet cisn�a w niego sto�kiem. Zme�� w ustach reszt� wyja�nie� i
wskoczy� do transmitera. Czu�, �e podbite oko zaczyna ju� puchn��. Zerkn��
drugim na tablic� rozdzielcz�: kabina by�a ustawiona na klub aerobiku, do
kt�rego ucz�szcza�a jego �ona. Jak zawsze, nikomu si� nie chcia�o
przeprogramowa� po sobie urz�dzenia.
- Tr�by rozwalistopyskie � mrukn��, ustawiaj�c numer adresowy swojego biura.
Wyszed� z kabiny. Moron Slobb taktownie odwr�ci� spojrzenie na widok jego
podbitego oka.
- Ciesz� si�, �e pan wr�ci�, szefie � b�kn��. � Kto� chytrym sposobem zdo�a�
wys�a� sygna� trakcyjny z rejonu pustyni Mojave i �ci�ga chmury deszczowe
przeznaczone dla doliny Limo Gran... to znaczy Rio Grand�.
Reev Markon spojrza� na niego spode �ba, lecz tylko zgrzytn�� z�bami.
- Przeprowad� triangulacj� � poleci� � i zaprogramuj transmiter unilateralny.
Wyskoczymy prosto na nich i schwytamy ptaszk�w na gor�cym uczynku.
Przeszed� do swojego gabinetu i zaprogramowa� dok�adne obliczenia parametr�w.
Odpowiednio skupiony sygna� zbieraj�cy, cho�by i z amatorskiej aparatury, m�g�
dziennie �ci�gn�� na ziemi� nawet p� metra wody na ka�dy hektar zasiew�w.
Dolina Rio Grand� mia�a absolutne pierwsze�stwo, trzeba tam by�o przes�a� w
ci�gu sezonu wegetacyjnego dziesi�� metr�w opad�w na hektar, a przy silnej
operacji s�onecznej nawet wi�cej. KomPlan zadecydowa�, �e tam b�dzie g��wny
rejon uprawy cytrus�w, dostarczaj�cy owoc�w na ca�y kontynent. W tym roku
najni�szy przydzia� opad�w otrzyma�o zag��bie uprawy rzepy w Idaho. Wolno im
by�o dowolnie �ci�ga� chmury deszczowe z Idaho nad Rio Grand�, a gdyby tych by�o
za ma�o, mogli nawet rozpu�ci� czapy lodowe w parku rekreacyjnym Aspen - tym
bardziej, �e trzech cz�onk�w KomPlanu wr�ci�o z tamtejszej szk�ki narciarskiej
w gipsie: jeden z�ama� nog�, drugi mia� p�kni�t� miednic�, a trzeci a� siedem
�eber... Slobb zajrza� do gabinetu.
- Szefie, ustawili�my ju� wszystkie parametry.
- Robimy zwiad fotograficzny � zarz�dzi� Reev Markon. � Nie pozwol� si� tym
frajerom z�apa� w jak�� pu�apk�.
Obserwowa�, jak w transmiterze umieszczono aparat fotograficzny i wys�ano na
u�amek sekundy.
Na zdj�ciu ujrzeli prowizoryczny generator sygna��w zbieraj�cych, a obok niego
sta�o trzech wie�niak�w w melonikach i szkockich sp�dnicach. Wygl�da�o na to, �e
nie zauwa�yli aparatu fotograficznego, kt�ry pojawi� si� tam na kr�tk� chwil�.
Nie byli tak�e uzbrojeni.
- Ruszamy � rozkaza� Reev Markon spokojnym, rzeczowym tonem. � Slobb, we� dwa
karabiny z �adunkami parali�uj�cymi.
W ci�gu minuty dostarczono im strzelby z magazynu. Markon i Slobb weszli do
transmitera z broni� gotow� do strza�u. Trzej rolnicy popatrzyli na nich z
otwartymi ustami.
- Jeste�cie aresztowani pod zarzutem intru�enia � oznajmi� Markon. � Prosz�
nie...
Ale wie�niacy b�yskawicznie si� opanowali i przyst�pili do akcji. Jeden zacz��
kopa� generator, chc�c zniszczy� dow�d rzeczowy. Drugi zamachn�� si� pot�nym
sierpowym w Slobba, a ten dzielnie przyj�� cios na szcz�k�. Reev Markon zamkn��
oczy i poci�gn�� za spust karabinu, kiedy za� je otworzy�, trzej ch�opi i jego
asystent le�eli bez czucia na ziemi. Nie�le si� zasapa�, przeci�gaj�c wszystkich
przez niewidoczny otw�r transmitera unilate-ralnego. Na ko�cu przepchn��
generator, b�d�cy wa�nym dowodem rzeczowym przest�pstwa, wreszcie przeszed� sam
i znalaz� si� w biurze Kontynentalnego Zarz�du Pogody.
Kiedy wie�niacy odzyskali przytomno��, pr�bowa� wyci�gn�� od nich zeznania, ale
niczego si� nie dowiedzia�.
- Czy nie rozumiecie � zapyta� w ko�cu kwa�no � �e istnieje w�a�ciwa droga
urz�dowa, kt�r� powinni�cie nadsy�a� swoje podania o zwi�kszenie opad�w, zmiany
ci�nienia czy te� wi�ksze nas�onecznienie? Czy nie rozumiecie, �e poprzez swoj�
dzia�alno�� wywrotow� doprowadzacie do krachu gospodark� ca�ego kontynentu?
Ale tamci uparcie milczeli; siedzieli ze spuszczonymi g�owami i tylko b�kn�li
co� o uprawach szpinaku, kt�re potrzebuj� du�o wi�cej wody, ni� to oceniaj�
przekl�ci biurokraci.
� Zabierz ich - - poleci� Reev Markon asystentowi. Slobb wyprowadzi�
aresztowanych z gabinetu, lecz zaraz wr�ci� z kolejn� alarmuj�c� wiadomo�ci�.
- Szefie, na Long Island kto� bez pozwolenia kondensuje chmury...
- Do stu �ajdackich rzezimieszk�w! � rykn�� Markon.
- Dwa wypadki naraz! Zamkn�� oczy i na kr�tko odchyli� g�ow� do ty�u. � Niech to
kule bij�, Slobb! � rzek� spokojnie. - Nie s�dzisz, �e ludzie mogliby zareagowa�
normalnie i powiadomi� nas, je�li uwa�aj�, �e decyzje KomPlanu s� dla nich
krzywdz�ce? Nie s�dzisz, �e by�oby to o wiele lepsze od tych prymitywnych metod
ingerowania w nasz� prac�?
Slobb tylko potulnie kiwa� g�ow�. Reev Markon zacytowa� wreszcie powiedzenie,
kt�re ju� od dawna kr��y�o w ich biurze:
- Problem polega na tym, �e wszyscy chc� sterowa� pogod�, a nikt nie ma ochoty o
niej rozmawia�!
scan by LuCK 18:43 2003-03-24