817

Szczegóły
Tytuł 817
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

817 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 817 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

817 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Maria Ginter Z wiatrem pod wiatr Krakanie kruka b�dzie twoim szcz�ciem, je�li tego chcesz Epikur Przedmowa "Z wiatrem" pod wiatr stanowi kontynuacj� moich wspomnie� "Galopem na prze�aj". �yczliwe ich przyj�cie przez Czytelnik�w, �ywa na nie reakcja, liczne listy i serdeczne zach�ty zdopingowa�y mnie do dalszego pisania. O ile "Galopem na prze�aj" stanowi�o ogromny skr�t z wielu brulion�w oryginalnych dziennik�w, o tyle obecna ksi��ka powsta�a z notatek i zapisk�w, robionych si�� starego nawyku. "Z wiatrem pod wiatr" zawiera koleje mego losu w latach sze��dziesi�tych i siedemdziesi�tych, od wyjazdu z kraju do chwili powzi�cia decyzji o powrocie. M�j wyjazd z Polski, gdzie nie mog�am znale�� miejsca, mia� by� pr�b� sprawdzenia siebie i w�asnych si�. W zupe�nie obcych warunkach chcia�am si� przekona�, czy dotychczasowe niepowodzenia wynika�y z przyczyn obiektywnych, czy te� ich korzenie tkwi�y we mnie samej. Kolejne etapy mojej w�dr�wki to Wielka Brytania, Francja, Maroko i Stany Zjednoczone, gdzie sp�dzi�am wi�kszo�� mego pobytu na obczy�nie. By�o to moje prywatne zdobywanie "Dzikiego Zachodu", tym bardziej trudne, �e by�am ju� w wieku, w kt�rym na og� nie zaczyna si� nowego �ycia. Za ca�y maj�tek mia�am pi�� dolar�w, par� obrazk�w, manuskrypt ksi��ki, wiele optymizmu i niez�omne przekonanie, �e nawet w sytuacjach beznadziejnych zawsze jest wiele mo�liwo�ci. Tote� nie oczekuj�c znik�d pomocy, ima�am si� wszelkich dost�pnych mi zaj��, aby o w�asnych si�ach powoli osi�gn�� konieczne do �ycia minimum i po latach zadowalaj�c� stabilizacj�. Nieraz by�o bardzo ci�ko, samotnie i smutno w tym obcym, cz�sto nie�yczliwym i zazdrosnym �wiecie. Pisz� wi�cej o mi�ych stronach mojej egzystencji, gdy� we wspomnieniach ch�tniej przechowuj� si� wydarzenia radosne i zabawne ni� smutne. Zapewniam wszystkich czytelnik�w, �e moje pami�tniki s� prawdziwe, chocia� zdaj� sobie spraw�, �e dla wielu mog� si� wyda� niewiarygodne. A tym, kt�rzy oceni� ten tom jako powierzchowny, chc� wyja�ni�, �e nie uznaj� nadmiernego filozofowania i wol� unika� psychologicznego ekshibicjonizmu. Czuj� r�wnie g��boko jak ka�dy cz�owiek, ale �wiadomie pomijam we wspomnieniach sfer� psychiczn� swoich prze�y�. Nale�� one do mnie i moich najbli�szych. Maria Ginter Rozdzia� pierwszy Nareszcie Zach�d Po ca�onocnej po�egnalnej libacji zapakowali�my si� do trzech samochod�w i gremialnie odwieziono mnie na stacj�. - Tylko nie zapomnij o nas - zawo�a� jeszcze Zygmunt Cholewi�ski, kiedy poci�g wolno rusza� z Dworca Gda�skiego. Patrzy�am d�ugo przez okno na gin�c� mi z oczu gromadk� najbli�szych stoj�cych na peronie. Zdzi� (syn), Irka ze Stasiem (siostra z m�em), Andrzej (syn siostry), Beta z Jurkiem (Bliszczy�scy), Leszek (Ko�acz), Zygmunt, Staszek (Dobrowolski). Kiedy ja ich zn�w zobacz�? Czy zobacz�? Dziwne my�li i przer�ne sprzeczne uczucia ogarn�y mnie, kiedy sama znalaz�am si� w przedziale. Rado�� i podniecenie, �e nareszcie po tyloletnich staraniach, po raz pierwszy od wojny, wyje�d�am na Zach�d. Ciekawo��, co mnie czeka na obczy�nie, i r�wnocze�nie niepok�j. Czy uda mi si� zorganizowa� wystaw� w Londynie? Jak zostan� przyj�ta? Czy b�d� mog�a co� sprzeda�, zarobi�? Jak si� tam utrzymam? Czy dam sobie rad� w obcym �wiecie? Wiele pyta�, na kt�re nie ma odpowiedzi, k��bi mi si� teraz w g�owie. R�wnocze�nie jak w kalejdoskopie przewija si� ca�e ostatnie dziesi�ciolecie od rozwodu z Wackiem. Okres beznadziejnej wprost walki o wszystko, co do �ycia konieczne. O k�t do mieszkania i prawo do pracy. Lata poszukiwa� jakiego� celu i sensu istnienia. Lata dobijania si� o miejsce w tych nowych, tak innych warunkach. Zarobkowania w coraz to innej dziedzinie plastycznej. Startowania w kolejnych dyscyplinach sportu, lata pr�b znalezienia osobistego szcz�cia. Szukania m�czyzny, kt�rego potrafi�abym pokocha� bardziej ni� kocha�am w�asn� wolno��. Jak�e ten okres by� trudny, ale r�wnocze�nie jak bardzo bogaty w ciekawe prze�ycia. Wiele by�o w nim chwil radosnych, szcz�liwych, nawet triumfalnych. Ale tak�e przegranych, upokorze� i rozczarowa�. Po rozstaniu si� z Wackiem wyprowadzi�am si� z Go�kowa do izdebki w baraku bez wody i ogrzewania, kt�ry pozwoli�a u�ytkowa� mi Legia, �eby w sezonie nie utraci� zawodniczki z pierwszej ligi. Dop�ki Tadeusz de Virion nie wyprocesowa� dla mnie pokoju w Alejach, przesz�am istn� gehenn�. Pali�am w koksowym piecyku z rur� wstawion� przez okno i nosi�am wod� w kube�kach ze stadionu. Warunki te doprowadzi�y do ci�kiej choroby Zdzisia i musia�am go odda� do domu dziecka. Latami p�niej dr�czy�y mnie wyrzuty sumienia, �e urz�dzaj�c sobie nowe �ycie zgotowa�am mojemu jedynemu dziecku tak smutne dzieci�stwo. Z prac� nie by�o lepiej. Wielostronicowe ankiety sk�adane do kolejnych central, przedsi�biorstw i ministerstw wraca�y nieodmiennie z odpowiedzi� odmown�. Pomimo du�ego zapotrzebowania na ludzi znaj�cych j�zyki, wszystkie szanse przekre�la�y dwie ma�e i dwie du�e litery: wykl�te by�y ziemianin i zohydzone AK. W tej sytuacji trzeba by�o pracowa� gdzie si� da�o i jak si� da�o. Raz pi�rem, pisz�c r�ne sportowe reporta�e, wywiady i t�umaczenia. Raz p�dzlem, pracuj�c przy dekoracjach, wykonawstwie grafiki, plakat�w, liternictwa. A czasem j�zykami, jako t�umacz na r�nych targach, kongresach, zjazdach i rajdach. Albo udzielaj�c lekcji polskiego osobom z dyplomacji. Ratowa�am tak�e sw�j bud�et wsp�pracuj�c przy produkcji film�w reklamowych. Zasad� by�o: najmniejszym wysi�kiem zarobi� jak najwi�cej, aby potem najmniejszym kosztem prze�y� jak najd�u�ej i jak najprzyjemniej. Nieraz wi�c harowa�o si� par� tygodni dzie� i noc przy wystawiennictwie po to, aby zaraz po zainkasowaniu got�wki prysn�� na miesi�c na narty. Po okresie obs�ugiwania jakiego� kongresu wyjecha� do Sopotu na kolejny turniej tenisowy. Lub po Targach Pozna�skich, gdzie pracowa�am na stoisku jako t�umacz, sp�dzi� tydzie� w siodle w kt�rym� ze stad ogier�w. Praca przeplatana przyjemno�ciami. Siedzenie na miejscu, przerywane wy�adowaniem si� w ruchu na �onie natury. Sport, jak zawsze, pozosta� moj� wielk� pasj� �yciow�. W najci�szych nawet okresach �ycia nie potrafi�am z niego zrezygnowa�. Pr�bowa�am si� we wszystkich dyscyplinach. W tenisa gra�am regularnie, uczestnicz�c w turniejach. Na nartach sp�dza�am zim� par� tygodni. Troch� prywatnie, czasem na obozach jako zawodniczka "Budowlanych". Startowa�am te� w konkursach hippicznych, biegach my�liwskich, zawodach lekkoatletycznych, pingpongowych. Bra�am udzia� w regatach wio�larskich, rajdach samochodowych, polowaniach, a nawet turniejach szachowych. Z pasj� zbiera�am puchary i dyplomy, kt�rymi skrz�tnie tapetowa�am �ciany pokoju. Po co mi to by�o? Sama teraz nie wiem. Czy po to, aby wy�adowa� nadmiar zgromadzonej energii? Czy po to, aby poczu� ten dreszcz emocji w walce o pierwsze�stwo i zasmakowa� triumfu zwyci�stwa? Czy po to, aby si� sprawdzi�? Udowodni�, �e potrafi� by� lepsza od innych? Czy te� po prostu po to, �eby zaimponowa�, zdoby� uznanie, pochwa�y, a mo�e uczucie? To ostatnie nasun�� mi na my�l Jurek Suszko, robi�c ze mn� wywiad do "�wiata" pod tytu�em Najwszechstronniejsza. Zaskoczy� wtedy pytaniem: - Czy t� ilo�ci� uprawianych sport�w chcesz zdoby� wi�cej m�czyzn? Adorator�w? - Nie s�dz� - odpowiedzia�am i chyba by�a to prawda. Zawsze denerwowa�o mnie, �e tak trudno by�o mi znale�� partnera, z kt�rym mog�abym uprawia� sporty, a r�wnocze�nie z kt�rym mo�na by ciekawie podyskutowa� o ksi��kach, sztuce, poezji czy filozofii. Z innymi wi�c grywa�am godzinami w tenisa lub kosi�am po trasach zakopia�skich, a z innymi ca�ymi godzinami mog�am rozgryza� problemy tego �wiata lub po prostu gra� w bryd�a. I mo�e dlatego tak trudno mi by�o znale�� tego jedynego wybranego na ca�e �ycie. Jeden by� zazdrosny o noce, drugi o dnie. Jeden by� partnerem do wyczyn�w sportowych, drugi do potrzeb duchowych. Wszystkie w ko�cu flirty i przelotne romanse ko�czy�y si� fiaskiem. Dosz�am wreszcie do wniosku, �e obecni m�czy�ni potrafi� tylko podziwia� albo po��da�. Ilekro� za� trafia� si� kto�, kto zaczyna� spe�nia� moje wymagania, jak na z�o�� nie by� wolny. A to sprzeciwia�o si� mojej niez�omnej zasadzie, aby nie budowa� w�asnego szcz�cia na cudzej krzywdzie. Cho� ckliwy to bana�, ale mi�dzy innymi w du�ym stopniu dopom�g� w decyzji, aby wyjecha� z kraju. Po tych latach hu�tawki psychicznej, �yciowego chaosu, poszukiwa�, walki, rozterek i zmaga�, spotka�am cz�owieka, kt�ry jak ja kocha� sztuk�, natur� i wolno��. Zetkn�li�my si� przy pracy, sp�dzaj�c sporo czasu razem. Sympatia zacz�a narasta� z dnia na dzie� bez naszego udzia�u. Zacz�li�my rozumie� si� bez s��w, nawet jednym spojrzeniem. ��czy�o nas wszystko, poza ��kiem. Poczu�am si� jak w niebie, a r�wnocze�nie jak pot�pieniec, bo wiedzia�am, �e mi nie wolno, �e musz� ucieka�. By� �onaty. Nie mog�am s�ucha� o jego mi�o�ci ani o rozwodzie. Na przek�r sobie oznajmi�am, �e go nie kocham. Ale widzenie go stawa�o si� m�k� i zacz�am go unika�. Mimo upartych szturm�w, nie odbiera�am telefon�w i zwraca�am grube listy bez czytania. By�o to nie do zniesienia. Szuka�am ukojenia w pracy, aby oderwa� my�l od niebezpiecznego uczucia. Wyszkolona w wystawiennictwie, nam�wiona przez koleg�w, zacz�am malowa�. Robi�am to wy��cznie dla w�asnej potrzeby, dop�ki Emilio Vedowa, kt�ry zupe�nie przypadkowo zobaczy� moje obrazki, nie zach�ci� do p�j�cia w tym kierunku. Po, prostu odwa�y�am si� na wystaw� indywidualn� w Hybrydach. Reakcja publiczno�ci oraz dobre krytyki doda�y mi zach�ty. Postanowi�am wi�c pod tym pretekstem wyjecha� z kraju i rozwi�za� wszystkie problemy za jednym zamachem. Z�o�y�am wi�c po raz trzeci podanie o paszport, popieraj�c je, tym razem fikcyjnym, zaproszeniem na wystaw� w Londynie. Wida� to pomog�o, bo po tyloletnich odmowach, po raz pierwszy otrzyma�am odpowied� przychyln�. Poza tek� z obrazami i manuskryptem moich wspomnie� zabra�am ze sob� jedn� walizk� osobistych rzeczy, pi�� dozwolonych dolar�w i ca�� fur� energii i optymizmu. I tak wyruszy�am na podb�j �wiata! Rozp�dzony poci�g dudni po szynach. Za oknem ucieka Polska. Kraj, gdzie si� urodzi�am, wychowa�am, za kt�ry walczy�am, a kt�ry teraz opuszczam dobrowolnie, a nawet z rado�ci�. Czemu tak dziwnie potoczy�y si� dzieje historii, �e nie spos�b �y� we w�asnej ojczy�nie, �e wsz�dzie odmawia mi si� pracy, �e nigdzie nie chc� wyda� mi ksi��ki. Mimo wyr�nionych fragment�w na konkursach literackich odrzuci�o j� kolejno siedem wydawnictw. Czy to fatum, czy jaka� zmowa? A mo�e rzeczywi�cie ma�o ciekawa, �le napisana? A przecie� przychylnie ocenili j�: Wa�kowicz i Brandys, i Prutkowski. W Poznaniu wsiad� do przedzia�u ksi�dz udaj�cy si� do Argentyny na misje katolickie. Nawi�zali�my rozmow�. Kiedy zbli�ali�my si� do Zb�szynia, westchn�am: - Bo�e, jak to cudownie m�c wyjecha�! - A jeszcze cudowniej jest wraca� - powiedzia� ksi�dz. D�ugo my�la�am nad tym. Czy b�dzie mi dane powr�ci� do ojczyzny? Kilkakrotnie wyje�d�a�am z Polski, ale nigdy z zamiarem urwania si� na Zach�d. G��wnym celem tych podr�y by�y zakupy rzeczy w kraju nieosi�galnych, a powodem powrotu m�j syn, kt�rego do matury nie chcia�am pozostawi� samego. Zacz�o si� od jednodniowych wyskok�w z plecakiem do Czechos�owacji, a sko�czy�o na wycieczkach do Moskwy, Leningradu i Berlina. Wspania�ym towarzyszem tych wypraw "po z�ote runo" by� m�j kuzyn Andrzej Kleniewski, kt�ry ju� od roku stabilizuje si� w Pary�u i cz�sto listownie namawia do p�j�cia w jego �lady. Teraz wi�c moja kolej. Syn ma rent�, mieszkanie i opiek� mojej matki. Rozpoczyna jesieni� studia na Politechnice na Wydziale Architektury. Nareszcie jestem wolna i mam prawo do tego, aby spr�bowa� w�asnych si� w normalnym otwartym �wiecie. Znam j�zyki, mam pono� troch� zdolno�ci, a przede wszystkim wiar�, �e los mi dopomo�e. Wierz�, �e zorganizuj� sobie podstaw� nowej egzystencji, aby przez to zapewni� memu synowi lepsze �ycie. Min�li�my granic�. Odetchn�am. Do tej chwili nie by�am ca�kiem pewna, czy rzeczywi�cie mnie wypuszcz�. Moje k�opoty z w�adzami ci�gn�y si� lata. A zacz�y si� ju� rok po separacji z Wackiem. Mieszka�am wtedy w baraku i pracowa�am w Ciechu. Kt�rego� dnia, kiedy po wyj�ciu z biura spieszy�am si� do Zdzisia, niespodziewanie dw�ch ros�ych facet�w wzi�o mnie z obu stron pod r�k� i zdecydowanym szybkim ruchem wepchn�o do stoj�cego obok wozu. W milczeniu zawieziono na Koszykow�. Wprowadzono do pokoju na pierwszym pi�trze, spisano personalia i wypr�niono torebk� na st�. Po dok�adnym obejrzeniu ka�dego znajduj�cego si� tam przedmiotu zacz�o si� przes�uchanie. Moja siostra, Irena, pos�dzona o wsp�prac� z wywiadem Rz�du Emigracyjnego, skazana na pi�tna�cie lat, siedzia�a ju� od dw�ch lat na Mokotowie. (po �mierci Bieruta zwolniona i zrehabilitowana). Pytano mnie g��wnie o jej znajomo�ci przed aresztowaniem. O ka�de spotkanie z lotnikiem RAF W�adkiem �liwi�skim (rozstrzelany) i wujem Witoldem Maringe (uwi�ziony), a nawet o ka�dego cudzoziemca, z kt�rym si� kiedykolwiek zetkn�am prywatnie czy na kortach Legii. Sprawdzono wszystkie adresy, pod kt�rymi by�am w ostatnim roku, znaj�c ka�dy dzie� i godzin� mojej tam bytno�ci. Wynika�o z tego jasno, �e odk�d zamieszka�am w Warszawie, by�am �ledzona od rana do nocy. Na szcz�cie nie mam jeszcze sklerozy i dobrze pami�tam, gdzie i w jakiej sprawie tych ludzi odwiedza�am. Po trzygodzinnym wa�kowaniu zostawili mnie sam� i kazali pisa� dok�adny �yciorys, kilka razy pod rz�d. Moje b�aganie, �eby pozwolono mi uda� si� do baraku, aby nakarmi� synka, spotka�o si� z odmow�. Nic nie pomog�a solenna obietnica, �e wr�c� i pisa� b�d� nawet do rana. - I tak pisa� b�dzie pani ca�� noc - warkn�� ponury facet - a mo�e nawet nie jedn�. Zamar�am i relacjonuj�c, po raz nie wiem kt�ry, m�j �yciorys, my�lami by�am w baraku. Gdy sko�czy�o si� to ob��dne pisanie, powr�cili "�ledzie", "przes�uchiwacze" i zn�w zasypywali pytaniami. Tym razem na temat konspiracji okupacyjnej, znanych mi cz�onk�w podziemia i obecnych z nimi kontakt�w. Kiedy stanowczo dowodzi�am, �e od wojny nie jeste�my zorganizowani i z nikim si� ju� nie widuj�, nie bardzo mi wierzono. - Ty, taka i owaka, my nie tacy naiwni! Po co ��esz? Czy chcesz zgni� w wi�zieniu i sko�czy� jak siostra? Gadaj prawd�! Oznajmi�am, �e chocia� mam bardzo bujn� wyobra�ni�, nic wymy�li� nie potrafi�. Nad ranem zwr�cono mi moje rzeczy i wolno��, zastrzegaj�c, �e b�d� mnie zn�w wkr�tce przes�uchiwa�. Cho� niewyspana i wym�czona, prysn�am z Koszykowej, jakby mnie kto batem pogania�. S�siadce, kt�ra cudem zaopiekowa�a si� Zdzisiem, musia�am ze�ga� o nag�ym zawale matki, do kt�rej mnie wezwano. Zagro�ono mi aresztowaniem, gdybym komukolwiek s��wko pisn�a o tej nocy. Ostrzeg�am wi�c tylko, kogo mog�am, �e jestem pod obserwacj� i lepiej, aby mnie chwilowo unikano, bo nie wiem, czym si� to jeszcze sko�czy. W nast�pnych latach, ilekro� mia�am do czynienia z cudzoziemcami, powtarza�y si� przes�uchania. D�ugo musia�am udowadnia�, �e nie prowadz� oni �adnej dzia�alno�ci szpiegowskiej. Nie fotografuj� most�w, dworc�w i lotnisk, ani si� tym nie interesuj�. Na zako�czenie Kongresu Pokoju, w czasie kt�rego by�am t�umaczem z francuskiego, paru w�oskich dziennikarzy zaprosi�o mnie na po�egnaln� kolacj� do Bristolu. W �rodku ciekawej dyskusji o filmach Felliniego podszed� do stolika obcy facet i kaza� i�� za sob�. W hallu wyci�gn�� jak�� legitymacj� i ostrym tonem rozkaza� opu�ci� restauracj�. Jak niepyszna wr�ci�am do domu, dziwi�c si� w duchu tym zaskakuj�cym metodom, kt�re daj� zachodnim dziennikarzom podstawy do wysnuwania fa�szywych wniosk�w. Gotowi napisa�, �e dziewczyna, kt�r� zaprosili na kolacj�, zosta�a aresztowana i wywieziona na Sybir. A ja tymczasem spokojnie spa�am na w�asnym tapczanie. Doje�d�amy do Berlina. Od Warszawy jestem na prowiancie zabranym z domu. Suszy mnie w dodatku po tej ostatniej nocy. - Wyskocz� na peron. Chocia� waluty niemieckiej nie mam, ale mo�e uda mi si� wymieni� paczk� papieros�w na szklank� kawy. Lipiec 1962 Londyn Od paru dni jestem w Londynie. Tak zabiegana, �e nie pozostaje na nic ani chwilki. Reszta podr�y od Berlina przelecia�a szybko. Ca�� drog� ch�on�am widoki "zakazanego Zachodu". Z Rotterdamu promem przez kana� i zn�w przesiadka na poci�g, kt�ry w kr�tkim czasie dowi�z� mnie do dworca Victoria. Troch� oszo�omiona i objuczona jak wielb��d, za�adowa�am si� do taks�wki, wyl�dowa�am na Chester Row Street u lady Listowell, kt�ra b�d�c w Polsce zaprosi�a mnie na par� dni do siebie. Od tej chwili �ycie toczy si� w szale�czym tempie. Po telefonach do znajomych, kalendarzyk p�ka od termin�w spotka� i zaprosze�. Ca�ymi dniami biegam po mie�cie. Co dzie� odwiedzam par� galerii, aby pokaza� obrazy i skusi� w�a�ciciela do urz�dzenia mi wystawy. Utopia! Wsz�dzie terminy paroletnie albo trzeba s�ono zap�aci� za same "mury". Wieczorami wizyty u przyjaci�, zaproszenia do kin, teatr�w i restauracji. �ycie jest pi�kne! Lipiec 1962 Londyn Hura! Mam ju� zaklepan� wystaw� na wrzesie�. Wszystko polecia�o jak lawina. Na wernisa�u w Galerii Grabowskiego spotka�am Marka �u�awskiego z Halink�. Poszli�my do ich domku na Greville Place, gdzie ka�de z nich ma w�asn� pracowni�. W czasie wizyty poradzili mi uda� si� do Savage Gallery na Old Brompton Street. Posz�am nazajutrz i pokaza�am w�a�cicielowi moje gwasze. Po namy�le zgodzi� si� na wystaw�, stawiaj�c trzy warunki: obrazy maj� by� oprawione, mam dostarczy� katalogi i zaproszenia oraz postawi� alkohole na wernisa�. Zach�y�ni�ta nieoczekiwanym sukcesem, zgodzi�am si� bez namys�u, a dopiero potem zacz�am �ama� sobie g�ow�, jak ja temu podo�am, b�d�c absolutnie bez grosza. Ale szcz�liwa passa zacz�a mi towarzyszy�. Michael, kt�rego zna�am z Polski, obieca� za�atwi� druki w swojej firmie. M�j kuzyn, w�a�ciciel Haskoby, Antek Kokczy�ski zakupi� dwa obrazy akurat za cen�, kt�ra by�a potrzebna do zap�acenia oprawy, a polska ambasada, gdzie posz�am prosi� o przed�u�enie paszportu z powodu mojej wystawy, podarowa�a mi bateri� polskich w�dek. Na dodatek, przyjaci�ka lady Listawell pu�ci�a "press retease" do gazet, kt�re natychmiast podchwyci�y temat. Artyku�y o malarce z Polski ze zdj�ciami ukaza�y si� na pierwszych stronach pism. Do Galerii dzwoni� dziennikarze, szukaj�c mnie, aby przeprowadzi� wywiad. Sierpie� 1962 Londyn W szale przygotowa� do wystawy staram si� znale�� co dzie� troch� czasu na zwiedzanie miasta i wa�niejsze imprezy. Od Lady Listowell dowiedzia�am si�, �e na stadionie White City odbywaj� si� coroczne mi�dzynarodowe konkursy hippiczne. Nie mog�am tego przepu�ci�. Cho� nie sta� mnie na drogie bilety, postanowi�am spr�bowa� tam si� dosta�. Autobusem dojecha�am na miejsce i zacz�am kr��y� wok� stadionu, aby zorientowa� si� w sytuacji. Przy ka�dym wej�ciu sta� kontroler i sprawdza� dok�adnie wszystkie bilety. G��wne, bogato udekorowane, wyr�nia�o si� tym, �e wchodz�ca publiczno�� by�a ubrana z wytworn� elegancj�. Cylindry, �akiety, parasolki, a na g�owach pa� ogromne kapelusze z ca�ymi klombami kwiat�w. Zauwa�y�am, �e nie pokazuj� bilet�w, tylko, przechodz�c obok wygalowanego cerbera, m�wi� po prostu "good afternoon". Posta�am, podpatrzy�am i po chwili z ca�ym tupetem pomaszerowa�am, u�ywaj�c tych samych magicznych s��w jako przepustki. Jak si� okaza�o, znalaz�am si� w lo�y cz�onkowskiej ekskluzywnego klubu, do kt�rego nale�a�a ca�a angielska arystokracja, maj�ca co� wsp�lnego z ko�mi. Kiedy podesz�am do baru, �eby poprosi� o wod� i jak wszyscy spacerowa� z kieliszkiem w r�ku, spostrzeg�am w ukwieconej girlandami r� centralnej lo�y kr�low� El�biet� w niebieskim kostiumiku i ksi�cia Filipa. �eby mnie przypadkiem nie wyproszono jako intruza, nie pcha�am si� do lo�y, ale stan�am przy balustradzie odgradzaj�cej parcours, delektuj�c si� tym wspania�ym miejscem do ogl�dania najs�ynniejszych w Anglii zawod�w. A by�o na co patrze�. Poza konkursem hippicznym, wy�cigi k�usak�w, pokaz zaprz�g�w, uje�d�ania konia i popis ogar�w w akcji. - C� za �liczna bransoletka - us�ysza�am nagle i zobaczy�am stoj�cego obok pana w tweedowej marynarce, kt�ry z uznaniem patrzy� na moje z�ote w�dzide�ka na r�ku. W ten spos�b zawar�am przypadkow� znajomo��, dzi�ki kt�rej pozna�am sporo os�b ze �rodowiska koniarzy. Sp�dzi�am z nimi ca�y wiecz�r na kolacji i dansingu. Kiedy dowiedzieli si�, �e jestem polsk� malark�, po raz pierwszy w Londynie i notabene sama startowa�am w zawodach konnych, nawi�za�y si� przyja�nie i posypa�y si� zaproszenia. Przeja�d�ki po Hyde Parku, weekend u s�ynnej amazonki Pat Smith, zaproszenie na mecz polo pod Londynem i tydzie� w posiad�o�ci pa�stwa Huntingford, Rockheare w Devon. Moj� regularn� przedpo�udniow� rozrywk� sta� si� teraz tenis na malowniczych, trawiastych kortach Putney Club, gdzie wprowadzi�a mnie lady Listowell. Klub jest pod protektoratem samego ksi�cia Filipa, wi�c nale�y do niego ca�a �mietanka towarzyska i high life Londynu. Z ka�dym dniem mam coraz wi�cej znajomych i coraz ciekawsze zaproszenia. Korzystam z nich skwapliwie. Kazio Bobi�ski, ojca znajomy ze S�u�ewca, zawi�z� mnie na wy�cigi konne do Epsom. Profesor Marian Szyszko-Bohusz zabra� na ca�� niedziel� kontaktu ze sztuk� i odwiedzania pracowni polskich malarzy i rze�biarzy. Tony Courtney za�atwi� wst�p na posiedzenie do parlamentu, a potem na wielkie Garden Party do Buckingham Palace, gdzie spotka� mnie, podobno nie byle jaki, zaszczyt podania r�ki samej kr�lowej. Z Tonym ��czy�a mnie stara znajomo��, gdy� zanim jeszcze zosta� pos�em, przyje�d�a� do Polski na Targi Pozna�skie. Pracowa�am w jego stoisku przez trzy kolejne lata jako t�umacz. Chocia� maszyny rolnicze nigdy nie by�y moj� specjalno�ci�, z konieczno�ci nauczy�am si�, kt�ra do czego s�u�y, ile zu�ywa paliwa i w jakiej jest cenie. Mog�am wi�c udziela� zainteresowanym wszystkich potrzebnych informacji. Poniewa� jednak prywatni rolnicy maszyn zagranicznych raczej nie kupowali, moja praca polega�a g��wnie na mieszaniu drink�w i popijaniu z nielicznymi klientami. Wieczorami chodzi�o si� na r�ne przyj�cia, do opery, restauracji lub do nocnego lokalu. W upalne wieczory wyskakiwali�my na pobliskie jeziora, aby od�wie�y� si� k�piel�. Czas wi�c up�ywa� weso�o i zabawnie, a p�acono mi w twardej walucie. Pozna�skie wydarzenia w 1956 roku wstrz�sn�y nie tylko Polak�w, ale i moich angielskich szef�w. R�wnocze�nie pog��bi�y nasz� przyja��. Tony, pomimo ostrej strzelaniny na mie�cie, chcia� koniecznie sprawdzi� osobi�cie, co si� dzieje na ulicach, pod komend� milicji i pod wi�zieniem na M�y�skiej. Prosi�, abym go pilotowa�a w tej wyprawie i te tragiczne chwile razem prze�yte, kiedy poleg�o sto os�b, a dziewi��set zosta�o rannych, wspominali�my ze wzruszeniem w czasie pierwszego po latach spotkania w Londynie. Tony pami�ta� nawet o�wiadczenie Cyrankiewicza podawane przez radio: "W�adza odr�bie r�k�, kt�ra si� na ni� odwa�y podnie��". W Londynie spotka�am Zbyszka Stypu�kowskiego, na kt�rego natkn�am si� przypadkowo w Ognisku. Nie widzieli�my si� dwadzie�cia lat, wi�c ucieszyli�my si� serdecznie i �eby odrobi� t� przerw� sp�dzili�my ca�y wiecz�r razem. Zbyszek zaprosi� mnie na kolacj� do restauracji i szczeg�owo opowiedzia� swoje tragiczne prze�ycia z okresu, kiedy siedzia� na �ubiance. Podarowa� mi ksi��k�, kt�r� napisa� na ten temat. Bardzo ciekawa by�a r�wnie� wyprawa na licytacj� trzylatk�w do Newmarket. Napatrzy�am si� na przepi�kne konie i zapozna�am z procedur� samej sprzeda�y. Na zako�czenie wydarzy�a si� zabawna historia. Podczas wyj�tkowo zaci�tej walki o pi�knego ogierka, dla kawa�u podnios�am r�k�. Cena posz�a w g�r�, a stoj�cy obok mnie Olgierd Puciata zamar�. Tu nie ma �art�w, je�li nie przelicytuj�, trzeba konia kupi�. A cena osi�gn�a ju� par� tysi�cy funt�w. Fortuna dla biednych Polak�w! Nawet Mietek nie by�by w stanie mnie wyratowa�. Odetchn�li�my, kiedy przed trzecim uderzeniem m�otka licytacja Potoczy�a si� dalej. W powrotnej drodze Mietek Urban zabra� nas do Cambridge. Z powodu okresu wakacyjnego to urocze uniwersyteckie miasteczko robi�o wra�enie pogr��onego we �nie i budzonego od czasu do czasu przez zwiedzaj�ce grupki rozgdakanych turyst�w. Sp�dzi�am barwny dzie� z Toto Radziwi��em. Spotkali�my si� w Hyde Parku, gdzie na le�akach przegadali�my do wieczora. Toto ciekaw by� plotek towarzyskich z gromady wsp�lnych znajomych, z tak zwanego w Warszawie "sosu arystokratycznego", a szczeg�lnie us�ysze� chcia� o swoich kuzynach. Musia�am wi�c opowiedzie� mu o �lubie Ferdka, o tym jak Maciek zje�d�a� z Kasprowego na jednej narcie i jak Jasiek zwany popularnie "Ma�ym Ksi�ciem" chcia� spoliczkowa� ogromnego i pe�nego krzepy Stasia na balu je�dzieckim. Wieczorem zajrzeli�my do restauracji Ritza, gdzie Toto od lat pracuje jako barman. Na zako�czenie zaprosi� mnie do ekskluzywnego Jockey Club na kolacj�. Po tylu godzinach nie mog�am si� powstrzyma�, aby nie zapyta�, czemu obra� sobie ten fach, maj�c wiele innych mo�liwo�ci w tym kraju. - Za nic bym go nie zmieni� - odpowiedzia�. - To jest tak nies�ychanie zabawne. M�g�bym ksi��k� napisa� o typach, kt�re si� co dzie� tam przewijaj�. - I dla przyk�adu opowiedzia� histori�, kt�ra mu si� niedawno przydarzy�a. Sprawdza� w�a�nie rachunki, kt�re mu przyni�s� dostawca, kiedy do baru wszed� pierwszy go��. Typowy pu�kownik z armii angielskiej w Indiach. Po kr�tkiej wymianie zda� Anglik zauwa�y� akcent i spyta� Tota o jego narodowo��. Kiedy us�ysza�, �e jest Polakiem, oznajmi� uradowany: - Ooo... I was there... I hunted on a large estate... with prince ... (Ooo, by�em tam... polowa�em w du�ym maj�tku... z ksi�ciem...) - Probably with the Radziwi�� (prawdopodobnie z Radziwi��ami). - rzuci� od niechcenia Toto. - Yes, how did you know? (sk�d pan to wie?) - Anglik by� zdumiony. Toto, kt�ry w�a�nie sprawdza� jakie� rachunki, przysun�� je i ogromnymi literami podpisa�: Antoni Radziwi��. - Is that your name? (to pana nazwisko?) - Yes sir, and the man you hunted with, was my fathers brother. (tak, i ten, u kt�rego pan polowa�, to brat mego ojca.) - Good Good! (Dobry Bo�e!) - krzykn�� go��, kt�ry szybko dopi� drinka i bez s�owa wyszed� z lokalu. Pod koniec wieczoru, kiedy wys�czyli�my ju� ca�� butelk� wina, Toto opowiedzia� mi jeszcze zabawniejsze zdarzenie: - Od czasu do czasu odwiedza mnie w barze znajomy jeszcze z wojny sier�ant. Kt�rego� dnia us�ysza�em, jak g�o�no dopytuje si� o ksi�cia Radziwi��a. - Tyle razy prosi�em pana, �eby mnie tutaj nie tytu�owa�! - ofukn��em go zdrowo, kiedy zjawi� si� przede mn�. - Dla nich jestem po prostu Toto i na tym koniec. - Na tak� poufa�o�� nigdy bym sobie nie m�g�, jako d�entelmen, pozwoli�! - zaprotestowa� z oburzeniem. - Pr�dzej si� drutem kolczastym wys..., ni� pan nim zostaniesz - paln��em z ca�� powag� i wyobra� sobie, nawet si� nie obrazi�. Nadal przychodzi, tyle �e zamiast "prince" m�wi teraz "mister". Nigdy Toto! Uroczy polski wiecz�r. Gwiazd� spotkania by�a s�ynna Loda Halama. Widzia�am j� w Warszawie dwa lata temu. Wyst�powa�a z Krukowskim i Olsz� w Buffo w programie �eby�my tylko zdrowi byli. By� to przeb�j sezonu i szed� ca�y rok, dop�ki Loda nie z�ama�a nogi. Ci�gle wygl�da �wietnie, chocia� wtajemniczeni twierdz�, �e ma ju� 60 lat. Wida� i to jest mo�liwe. Trzeba si� tylko nie poddawa� wiekowi. Poniewa� Loda mia�a w Londynie ma�� restauracj� "La Vodka", a jej ostatni m�� wyr�nia� si� chudo�ci�, kr��y po mie�cie fraszka, podobno pi�ra Hemara: Od baleta do kotleta Od kotleta do szkieleta M�a jej pozna�am. Chocia� jest ju� by�ym, ale nadal chudy. Za to Hemar z dowcipn� min� fraszki si� wypiera. Na skutek artyku��w i wywiad�w sporo os�b stara si� o kontakt ze mn�. Dzwoni� do galerii i do Polskiego O�rodka. Mi�dzy innymi odezwa� si� jaki� pan z Sue Ryder Foundation zrzeszaj�cej by�ych wi�ni�w wojennych. Prosi�, �ebym zaprojektowa�a kilka poczt�wek �wi�tecznych, kt�re maj� by� sprzedawane na cel charytatywny. Zgodzi�am si�, zaznaczaj�c, �e nie wiem, czy podo�am zadaniu. Nie jest to moja specjalno��. Dla uzgodnienia szczeg��w um�wili�my si� w ich klubie. - Ale jak my si� rozpoznamy? - spyta�am zaniepokojona. - Prosz� si� nie obawia�, znam tam wszystkich. Na pewno pani� znajd�. Pomimo tych zapewnie� czeka�am przesz�o godzin�, wolno popijaj�c kaw�. Nikt do mnie nie podchodzi�. Na sali same mamuty w trolejbusowym, jak w Polsce m�wiono, wieku. Zrozumia�e. Kto w latach wojennych by� wi�niem, nie m�g� by� teraz m�ody. Nagle spostrzeg�am szpakowatego pana w tweedowej marynarce, kt�ry po raz drugi zagaduje wchodz�c� starsz� niewiast�. - A mo�e to ten? - pomy�la�am i podesz�am do niego, pytaj�c, czy przypadkiem mnie szuka. - Yes indeed - ucieszy� si�, patrz�c na mnie z ogromnym zdumieniem. - Widzia�em pani�, ale nigdy bym nie przypu�ci�, �e to w�a�nie pani. - Czemu? Siedz� tu od godziny, tak jak by�o um�wione. - Ale ja spodziewa�em si� s�dziwej staruszki i, �e zza �elaznej kurtyny, skromnie ubranej. A pani nie tylko �e taka m�oda, ale w dodatku taka elegancka... - Ten zamszowy kostium to zakup londy�ski - t�umaczy�am - a na Pawiaku by�am jako nieletnia. U�mieli�my si� oboje z tego qui pro quo. Czas p�ynie jak w bajce, a szcz�liwa passa dopisuje mi wsz�dzie. Wygrywam w totalizatora nie tylko na wy�cigach konnych, ale i na wy�cigach chart�w, cho� na nich znam si� jak kura na pieprzu. W prywatnych domach gry, do kt�rych wprowadzi� mnie �wi�cicki, zgarniam sztony przy rulecie, z automat�w bilon sypie si� lawin�, a w klubie bryd�owym, gdzie zabra� mnie na partnerk� s�ynny bryd�ysta Murzynowski, karta wali jak niechrzczonej. Przypadkowo poznany astrolog odkry� w moim horoskopie rzadki uk�ad szcz�liwych gwiazd. Oby trwa� jak najd�u�ej! Chocia� do wystawy! Zaczynam si� denerwowa�, czy wszystko wypadnie pomy�lnie. Czy spodoba si� moje dyletanckie malarstwo? Czy uda mi si� co� sprzeda�? Jak d�ugo potrwa ta wielka przygoda? Co przyniesie jutro? Wrzesie� 1962 Londyn Na sukces mojej wystawy wp�yn�� nie tylko pomy�lny uk�ad gwiazd, ale tak�e film Wajdy "Kana�", kt�ry w�a�nie wy�wietlano w Londynie. Prasa zrobi�a z tego sensacj� i tr�bi wszem wobec, �e w Londynie wystawia malarka polska, uczestnik powstania warszawskiego, jedna z nielicznych uratowanych z koszmaru kana��w. Przy takiej reklamie galeri� wype�ni� t�um publiczno�ci. Pola�a si� rodzima w�deczka, posz�o sporo obraz�w, posypa�y si� wywiady. Dla polskiej emigracji najwi�ksz� sensacj� lat by�o historyczne spotkanie przyjaciela mego ojca, Andersa, z ambasadorem Polski Ludowej. - Tego jeszcze nie by�o - szeptano woko�o obserwuj�c zachowanie obu pan�w, kt�rzy starannie si� unikali, niczym pies z kotem. Wszyscy bawili si� �wietnie, jak na najlepszym cocktail party. W par� dni po otwarciu wystawy spotka� mnie ogromny zaszczyt. Telewizja BBC zaprosi�a na lunch po��czony z przeprowadzeniem wywiadu w specjalnym programie dla artyst�w. W czasie rozmowy zapytano, czy jestem zawodow� malark�. - No, that's one of my hobbies (nie, to jest jednym z moich hobby) - za�mia�am si� i musia�am wymieni� par� innych, jak sport, rze�ba, pisanie. Po kr�tkiej rozmowie wysz�o na jaw, �e przywioz�am manuskrypt wspomnie�. Na drugi dzie� dosta�am ofert� z dw�ch wydawnictw na publikacj� mojej ksi��ki. Mam ju� umow� i zaliczk� w kieszeni. Muszkowskiego, m�a Izy, mojej kole�anki od Platerki, przedstawi�am wydawcy z sugesti�, aby zlecono mu t�umaczenie. Zrobienie projektu ok�adki oraz ilustracji powierzono mnie. Pa�dziernik 1962 Londyn Od wystawy rozszerzy�y si� kr�gi moich znajomych. Ilo�� zaprosze� nie mie�ci si� ju� w kalendarzu. Mam na d�ugo zapewnion� go�cin� w tym wielkim mie�cie, w kt�rym, cho� jestem po raz pierwszy, ani razu nie musia�am szuka� noclegu w hotelu, ani tu�a� si� po tanich pod�ych jad�odajniach. Wzrusza mnie ogrom serca i zrozumienia, jakie mi tu okazuj�. Ka�dy z ca�� �yczliwo�ci� stara si� w czym� dopom�c, gdzie� zabra� lub z kim� skontaktowa�. Czu�am si� ogromnie zaszczycona, kiedy Olgierd Puciata u�atwi� mi spotkanie z Feliksem Topolskim. Sp�dzili�my w jego pracowni pod filarami mostu uroczy wiecz�r. C� to za genialny artysta, a r�wnocze�nie bezpo�redni i dowcipny cz�owiek! Londy�ski O�rodek Kultury zorganizowa� wiecz�r celem spotkania publiczno�ci z Ginterem Grassem i ze mn�. Dziennikarze, publikuj�c nasze zdj�cia, zaznaczali, �e chocia� jego imi� jest moim nazwiskiem, ��czy nas podobny �yciorys. Oboje pochodzimy z Polski, przeszli�my niewol�, potem od najci�szej fizycznej pracy (on g�rnik, ja szofer) doszli�my do tw�rczo�ci tak p�dzlem, jak pi�rem, a obecnie prasa londy�ska cz�sto o nas pisze. O mojej wystawie i jego francuskiej nagrodzie za "Blaszany b�benek". Dla mnie, debiutantki, ogromnym by�o zaszczytem por�wnanie z tak znanym i �wietnym pisarzem, kt�ry ju� w roku 1960 zosta� laureatem berli�skiej nagrody krytyk�w. W rozmowie z nim dowiedzia�am si�, �e jako p�-Polak i urodzony w Gda�sku, zawsze mia� ogromny sentyment do Polski i od dziecka by� zafascynowany Polakami. Pa�dziernik 1962 Londyn Antek Kokczy�ski zaprosi� mnie na weekend do swego pa�acyku pod Londynem. Grali�my w tenisa i zwiedzali�my wy�cigowe stajnie s�siad�w. Ca�e obecne tam towarzystwo by�o rozdyskutowane na temat blokady Kuby. Trzymano zak�ady, czy sko�czy si� bombardowaniem, czy te� l�dowaniem. Wieczorem og�oszono przez radio o zwyci�stwie Kennedy'ego. Antek postawi� szampana. By�a to jeszcze wi�ksza sensacja ni� niespodziewany w pocz�tkach pa�dziernika upadek Pompidou. Uda�o mi si� fenomenalnie za�atwi� operacj� strun g�osowych, z kt�rymi od lat mia�am problem. �aden laryngolog w Polsce nie m�g� mnie wyleczy�. Na prywatnym przyj�ciu w polskim domu pozna�am doktora, kt�rego zaniepokoi� stan mego gard�a. Obawia� si� nawet raka. Zarejestrowa� natychmiast jako swoj� pacjentk� i da� skierowanie do szpitala laryngologicznego na badania. Obejrza�o mnie ca�e konsylium lekarzy. Zadecydowali, �e je�li nie chc� straci� g�osu do reszty, musz� si� podda� operacji strun g�osowych. Uczulone na papierosy, obros�y w zgrubienia, kt�re usun�� mo�na tylko no�em. Po tygodniu przyj�to mnie do szpitala i operowano pod najg��bszym u�pieniem. Jestem ju� po operacji. Gard�o obola�e. Mog� �yka� tylko letnie p�yny, a m�wi� mi nie wolno przez dwa tygodnie nawet szeptem. Od wyj�cia ze szpitala unikam ludzi i pracuj� nad ostatnimi korektami ksi��ki, kt�r� mam odda� t�umaczowi przed wyjazdem. Tymczasem zwiedzam muzea i galerie. Kiedy zako�czy� si� okres milczenia, wybra�am si� do Muzeum Madame Tussaud na Baker Street. Po obejrzeniu intryguj�cej wystawy figur woskowych nagra�am p�yt� z moim nowym g�osem, �eby pos�a� do Polski. Niech sami us�ysz�! To ju� nie stary, zachryp�y ch�op, ale omal �e dziewcz�cy sopranik! Trzeba przyzna�, �e Londyn przez ten kr�tki okres obsypa� mnie jak z rogu obfito�ci. Od strony zawodowej i zdrowotnej. A jeszcze par� dni temu zweryfikowano mi wszystkie odznaczenia wojenne. Virtuti Militari mego �.p. m�a, m�j Krzy� Walecznych, Krzy� AK i Medal Wojska Polskiego. Nawet mi si� o tym nie marzy�o! Listopad 1962 Londyn Rozs�dek wskazywa�, aby przezimowa� jeszcze w Anglii, gdzie znalaz�am przyjaci� i zapu�ci�am troch� korzenie. Wizy po raz trzeci mi jednak nie przed�u�ono. Pal diabli! Osiedla� si� tu i tak nie zamierzam. Wystaw� mam zaliczon�, ksi��k� sprzedan�. Nie mog� nawet marzy� o wi�kszych sukcesach. P�ki passa dopisuje, trzeba i�� za ciosem. Pr�bowa� teraz szcz�cia we Francji, kt�ra kusi�a od najm�odszych lat. Jad� wi�c na kontynent i tym razem lepiej ju� przygotowana. Mam grub� teczk� wycink�w recenzji i wywiad�w i, co najwa�niejsze, ju� nie jestem bez grosza. Zainkasowa�am par�set funt�w z galerii i od wydawcy. Mietek obieca� odwie�� mnie na dworzec Victoria, a m�j kuzyn Andrzej Kleniewski ma czeka� na Gare du Nord w Pary�u. Rozdzia� drugi Mi�o�� Listopad 1962 Londyn, w poci�gu Mglisty poranek, chaotyczne pakowanie i szale�cza jazda przez centrum miasta. Jak zawsze, wszystko na ostatni� chwil�. I jeszcze na dobitk� czek od wydawcy za ilustracje do ksi��ki, kt�ry znalaz�am w rannej poczcie. Nie ma mowy, �ebym zd��y�a do banku. Na szcz�cie Mietek wy�o�y� got�wk�, kt�r� odbierze przelewem. Zapakowa� mnie jeszcze do wagonu i kupi� czekolad� na drog�. Zd��y�am, odetchn�am! Listopad 1962 Pary� Poci�g powoli wype�zn�� z mrocznej hali dworca Victoria i stopniowo rozp�dza� si� poprzez stare, ponure przedmie�cia Londynu. Siedz�c w wagonie restauracyjnym wspomina�am to dziwne miasto, kt�re, z zasady tak wrogie dla cudzoziemc�w, da�o mi sp�dzi� niezapomniane miesi�ce. Przekona�am si� na w�asne oczy, �e s� miejsca na ziemi, gdzie ludzie �yj� spokojnie i beztrosko. Moje w�asne �ycie wyskoczy�o nagle z bocznego toru i wpad�o na g��wny. Otworzy� si� przede mn� szeroki �wiat pe�en mo�liwo�ci, szans i niespodzianek. Luxtorpeda, najszybsze po��czenie z Dover, mkn�a poprzez wiecznie zielone pola Anglii. Wypiwszy kaw� przygl�da�am si� s�siadom. Jaka� Murzynka wmuszaj�ca w niemowl� szklank� mleka, dw�ch starszych Anglik�w w kraciastych paltach, dyskutuj�cych z o�ywieniem ostatni mecz futbolowy. Jaka� m�oda flirtuj�ca para i w rogu przystojny szatyn z fajk� w z�bach. Nie zatrzyma�am wzroku na nim, speszona jego przenikliwym spojrzeniem. Czu�am je do ostatniego �yka kawy. Kiedy wychodzi�am z wagonu, po�egna� mnie przyjaznym u�miechem. W Dover by�o bardzo niewiele czasu na przesiadk�. Statek do Calais odchodzi� za p� godziny. Trzeba by�o za�atwi� odpraw� celn�, formalno�ci paszportowe i zmian� waluty. Syrena rycza�a przeci�gle, gdy ostatnia wbiega�am na pomost, kt�ry ju� szykowano do podniesienia. Po ulokowaniu baga�u wysz�am na najwy�szy pok�ad, aby uwieczni� na zdj�ciu oddalaj�ce si� brzegi Anglii. Zimny, listopadowy wiatr, wiej�cy od kana�u La Manche, wymi�t� wszystkich pasa�er�w do dolnych, zamkni�tych pomieszcze�. Na pok�adzie, oparty o balustrad�, sta� samotnie m�czyzna z fajk�, spotkany w poci�gu. Powita� mnie tym samym mi�ym u�miechem: - Ju� si� ba�em, �e nie jedzie pani dalej - powiedzia� po angielsku. - Wsiad�a pani w ostatniej chwili... - Sk�d pan wie? - Czeka�em na pani�. Spojrza�am na niego niepewnie, odrobin� speszona i zacz�am wy�adowywa� kaset� z nadmiern� gorliwo�ci�. - Czy mog� pom�c? - spyta� mi�kko i delikatnie odebra� mi z r�k aparat. Na moment zetkn�y si� nasze r�ce. Jakby nagle przeskoczy�a jaka� nieuchwytna iskra elektryczna. Podnios�am oczy. W jego wzroku wyczyta�am serdeczno�� i podziw, pro�b� i pytanie. To by�o tak intymne, �e poczu�am si� za�enowana jego blisko�ci�. Porywisty podmuch wiatru rozsypa� mi w�osy. Odgarn�am kosmyk z twarzy i podnios�am ko�nierz palta. - Zimno - powiedzia�am troch� nienaturalnie, �eby przerwa� kr�puj�ce milczenie. - Oto film - upora� si� z kamer� i poda� mi kaset�, patrz�c ciep�o piwnymi oczyma. - Czy mog� teraz zaprosi� na drinka? Nale�y nam si� rozgrzewka. U�miechn�am si� niepewnie. Nie czekaj�c odpowiedzi, wzi�� mnie pod r�k� i poprowadzi� schodami na dolny pok�ad. - Co pijemy? - spyta�, kiedy usiedli�my na wysokich czerwonych sto�kach przy barze. - Brandy? - O.K. - poczu�am si� ca�kowicie zaw�adni�ta, ale nie mia�am nic przeciwko temu. Podoba� mi si� spos�b, w jaki rozporz�dzi� mn� zdecydowanie i po m�sku. Lubi�am ten opieku�czy ton, t� przyjacielsk� nut�, tak r�n� od uk�adnej i ceremonialnej sztywno�ci, jak� spotka�am w Londynie. Teraz dopiero zwr�ci�am uwag� na jego akcent. - Pan nie jest Anglikiem? - spyta�am. - Nie, Francuzem. - Oui? Vraiment? Que c'est bien! (naprawd�? Jak to dobrze!) - ucieszy�am si� przechodz�c na francuski. - Nie ma wi�c powodu, �eby m�wi� po angielsku. - S�dzi�em, �e pani jest Angielk�. - Naprawd�? Wygl�dam na Angielk�? - Mo�e po sposobie ubrania, ale jako ty, chyba nie... Sk�d pani jest? - Spr�bujemy zgadn��? Odebra� kieliszki z r�k barmana i przyjrza� mi si� badawczo. - Blond w�osy, zielone, troch� sko�ne oczy... nordycki typ o d�ugich ko�czynach... - wycenia� powoli, na wp� do siebie, aby po chwili o�wiadczy� zdecydowanie: - Polka. Zdumia�a mnie jego pewno��. - Ma pan nies�ychan� intuicj�, tyle razy w Anglii pr�bowano zgadywa� i nikt nie trafi� za pierwszym strza�em. - To nie jest intuicja, to raczej przeczucie, zawsze marzy�em, aby spotka� Polk�. - Ale czemu? - M�j ojciec bawi� w Polsce, na plac�wce dyplomatycznej. Ten kraj go oczarowa�, od dziecka s�ysza�em o nim i jego wspania�ych kobietach... - To mi sprawia ogromn� przyjemno��. - Mnie jeszcze wi�ksz�. Nareszcie spe�ni�o si� marzenie - podni�s� kieliszek. - Niech �yje Polska! - Niech �yje - wypili�my do dna. - Najwy�szy czas, �eby mi si� pan przedstawi� - za�artowa�am. - O przepraszam, rzeczywi�cie zachowuj� si� jak dzikus - wsta� i poca�owa� mnie w r�k� - Bernard Gabet. - Polskim zwyczajem - u�miechn�am si� i przedstawi�am r�wnie�. - W Anglii nikt w r�k� nie ca�uje, czy we Francji tak�e? - Bardzo rzadko - spojrza� na mnie wymownie i doda� po chwili - to wyra�a szacunek albo uczucie. Zam�wi� nast�pne koniaki i podaj�c kieliszek spyta�: - Zna pani Pary�? - Nie, jad� do Francji po raz pierwszy. - To wspaniale! - jego u�miech by� radosny i szczery jak u ma�ego dziecka. - Czy mog� by� pani przewodnikiem? Czy pozwoli pani, �e jej poka�� swoj� stolic�? - B�dzie mi bardzo mi�o. - To cudowny zbieg okoliczno�ci - ucieszy� si� Bernard - �e w�a�nie wracam do Pary�a, kiedy pani jedzie tam po raz pierwszy. �e w�a�nie ja b�d� m�g� towarzyszy� jej w spotkaniu z Francj�! Wypili�my za wsp�lne dni w Pary�u. Z przyjemno�ci� patrzy�am na tego przystojnego m�czyzn�, kt�rego oczy jarzy�y si� fascynuj�cym blaskiem. - D�ugo by� pan w Anglii? - spyta�am. - Dwa tygodnie, na kursie spadochronowym. Jestem oficerem lotnictwa, w s�u�bie czynnej. - Tak? Nigdy bym nie zgad�a. Nie nosi pan munduru... - Jestem na urlopie, dlatego po cywilnemu. Nie musz� ci�gle salutowa� - roze�mia� si� i zacz�� nabija� fajk�. - Jak si� panu podoba�a Anglia i jej mieszka�cy? - spyta�am. - Dra�ni mnie ich zarozumia�o�� i brak szczero�ci. To nie idzie w parze z francusk� spontaniczn� uczuciowo�ci� i wra�liwo�ci�. Ale ciekawe, jak pani jako Polka ich oceni�a? - Spotka�am bardzo wielu mi�ych i serdecznych, ale w tak kr�tkim czasie trudno ocenia� i s�dzi� og�lnie. Poza tym nie mo�na wymaga�, �eby Polacy mogli by� w stosunku do nich specjalnie bezstronni... - Polityczne �ale? - �ale czy rozczarowania, nie wiem, jak to nazwa�, ale niech pan spojrzy na to obiektywnie. Nasi ch�opcy walczyli na ochotnika po bohatersku w obronie tego kraju w czasie ca�ej wojny na wszystkich mo�liwych frontach. Szastano ich �yciem, kiedy to by�o potrzebne dla ratowania w�asnej sk�ry. A potem czego si� doczekali? Bez skrupu��w sprzedano ich ojczyzn�. Nie tylko nie uzyskali wolno�ci dla swego kraju, ale zostali potraktowani wed�ug zasady: "Murzyn zrobi� swoje, Murzyn mo�e odej��". Znam takich, kt�rzy w momencie zako�czenia wojny znajdowali si� na w�oskim froncie. Nawet nie uzyskali pozwolenia wjazdu z powrotem do Anglii. Zostali kompletnie na lodzie. Bez mo�liwo�ci powrotu do ojczyzny i bez prawa osiedlenia si� w kraju, za kt�ry przelewali w�asn� krew. Za kt�ry tylu z nich odda�o �ycie. A ci, co zostali, jak cz�sto byli zwyczajnie szykanowani... - Niemo�liwe? - Nie tylko mo�liwe, ale ca�kiem pewne - zaperzy�am si�. - Opowiadano mi, �e zaraz po wojnie w�a�ciciele sklep�w potrafili odmawia� sprzeda�y swego towaru Polakom, doradzaj�c im ironicznie, �eby kupowali we w�asnym kraju. Przyzna pan, �e trudno tu m�wi� o przys�owiowym angielskim "fair play"? - Tak rzeczywi�cie, to smutne - przyzna� Bernard. - Polacy nie mieli szcz�cia w tej wojnie. Zacz�a si� od ich kraju, walczyli na ochotnika na ca�ym �wiecie, a kiedy koalicja wygra�a, zapomniano o nich. - Zdradzono i nabito w butelk�. Dlatego jeste�my narodem pielgrzym�w. Tu�amy si� po ca�ym �wiecie w poszukiwaniu namiastki ojczyzny. Rozmowa potoczy�a si� tak, jakby�my znali si� nie od godziny, ale od wielu lat. Dowiedzia�am si�, �e Bernard bra� udzia� w wojnie japo�skiej, by� ranny i w niewoli. Jest ci�gle w czynnej s�u�bie lotniczej z baz� w Pirenejach. Skacz�c z tematu na temat, odnajdowali�my wsp�lne upodobania, ukochanych autor�w i poet�w. Ulubionych malarzy i kompozytor�w. Bernard by� zaskoczony moj� znajomo�ci� literatury i sztuki francuskiej. Ni� porozumienia zacie�nia�a si� z ka�dym kwadransem. Kiedy przesiadali�my si� w poci�g w Calais, Bernard zaopiekowa� si� moim baga�em jak swoim. W poci�gu zaj�� ze mn� miejsce w przedziale drugiej klasy, mimo obowi�zuj�cego dla oficer�w biletu pierwszej. - Po cywilnemu mog� to zrobi� - t�umaczy� si� - a zreszt� i tak nie b�dziemy tu siedzie�, zapraszam na pierwszy obiad na ziemi francuskiej. Idziemy do restauracyjnego! Nie protestowa�am. Podr� przelecia�a na pr�bowaniu przer�nych da�, podlanych suto winem. By�am na cudownym rauszu, kiedy wysiad�am na Gare du Nord, gdzie ju� czeka� na peronie Andrzej z bukietem czerwonych r�. By� wyra�nie rozczarowany, widz�c mnie w towarzystwie innego m�czyzny, szczeg�lnie, gdy si� dowiedzia�, �e obieca�am sp�dzi� z nim wiecz�r. - Przyjecha�em porwa� ci� na powitaln� kolacj� - szepn�� po polsku - ale je�li nie mo�na inaczej, idziemy we tr�jk�. Bernard by� r�wnie� troch� speszony, ale robi� "bonne mine aux mauvais jeu". - Mo�e najpierw znajdziemy jakie� lokum - zaproponowa�. - Mam dla kuzynki zarezerwowany pok�j w hotelu na wyspie, pojedziemy tam zaraz, mo�e b�d� mieli jeszcze jeden dla pana - odpowiedzia� Andrzej pakuj�c nas do wozu. Pierwszy przejazd przez kipi�cy noc� Pary� oszo�omi� i zafascynowa�. Ruch jeszcze wi�kszy ni� w Londynie. Kaskady �wiate�, fontanny kolorowych, �wi�tecznych ju� reklam stwarza�y wra�enie bajki. Jechali�my g��wnymi arteriami, samym �rodkiem miasta. Rozpoznawa�am Pary� znany mi z film�w i ilustracji. Pary�, miasto poet�w, malarzy! Mekka artyst�w i clochard�w! Z Boulevard de Sebastopol samoch�d skr�ci� w rue de Rivoli, przepcha� si� pomi�dzy jarz�cymi si� domami towarowymi i wjecha� na stary most. - Jeste�my na Pont Neuf - poinformowa� Andrzej, pokazuj�c gmach Luwru, kt�ry odbija� si� w wodach Sekwany. - A tam wie�a Eiffla - ucieszy�am si�, spostrzegaj�c znajom� sylwetk� strzelaj�c� w niebo - a z lewej to chyba katedra Notre Dame! - Widz�, �e Pary� nie jest ci tak zupe�nie obcy - za�mia� si� Andrzej zatrzymuj�c w�z przed hotelem. Po za�atwieniu pokoi udali�my si� na kolacj�. Chc�c nawi�za� do wspomnie� z naszej podr�y do Leningradu, Andrzej wybra� znan� rosyjsk� restauracj� w pobli�u starej cerkwi. Mimo wybornych blin�w z kawiorem, zamro�onej w�deczki i akompaniamentu cyga�skich romans�w, nastr�j nie by� najlepszy. Wiecz�r si� nie klei�. Zaraz po deserze przeprosi�am Andrzeja t�umacz�c si� zm�czeniem podr� i obieca�am mu spotkanie "a deux" w najbli�szym czasie. Wida� by�o to po jego my�li, gdy� podzi�kowa� mi spojrzeniem i wkr�tce pod pretekstem rannego wstawania odwi�z� nas do hotelu. - Czy naprawd� jest pani zm�czona? - spyta� Bernard zagl�daj�c w oczy, kiedy zostali�my sami. - Ale� nie - u�miechn�am si� - po prostu ten wiecz�r jako� si� nie uk�ada�. - Wobec tego zapraszam na nocne zwiedzanie Pary�a! - Wspaniale - ucieszy�am si� - tylko si� troch� od�wie��. - Daj� pani na to p� godziny! - Rozkaz! - za�artowa�am i pobieg�am do pokoju, aby zanurzy� si� w wannie i przebra�. By�am troch� oszo�omiona. Podr�, Pary�em, a przede wszystkim cz�owiekiem, kt�ry tak niespodziewanie wskoczy� w moje �ycie. B�d�c tak d�ugo samodzielna, nie by�am przyzwyczajona do tego, �e kto� inny za mnie decyduje i rz�dzi troch� jak swoj� w�asno�ci�. A� dziwne, �e zacz�o mi to sprawia� jak�� now� przyjemno��. Poczu�am si� kobiet� bardziej ni� kiedykolwiek. Wybieraj�c sukienk�, zastanawia�am si�, jak daleko to zajdzie i u�miechn�am si� na my�l, �e sprawi� mu zaw�d. Kiedy Bernard zapuka� do drzwi, by�am �wie�a, przebrana i pachn�ca ulubionymi perfumami Diora. - �wietnie pani wygl�da - oceni� ze znawstwem. - To przyjemnie wyj�� z szykown� kobiet�. Schodzimy, taks�wka czeka. - Pigalle - rzuci� szoferowi, otwieraj�c drzwi samochodu. W par� minut potem wysiedli�my na roz�arzonym �wiat�ami placu. Kabarety, dansingi, teatrzyki, restauracje. Chodzili�my od jednego do drugiego, ogl�daj�c r�ne wyst�py, pij�c, ta�cz�c i zn�w zmieniaj�c lokal. W jednym z kabaret�w wyst�p pornograficzny, wulgarny. - Nie jest pan zm�czony? - spyta�am. Bernard poderwa� si� speszony. Uj�� serdecznie pod r�k� i wyprowadzi� z lokalu. - Ciesz� si�, �e pani tak zareagowa�a, czu�em si� za�enowany, �e pani� tam zaprosi�em, ale teraz przyznam szczerze, chcia�em si� upewni�... - W czym? - �e nie idealizuj� pani. Teraz wiem, �e jest pani w�a�nie taka, jak s�dzi�em. - To znaczy? - Prawdziwa kobieta, nie jak te dzisiejsze rozwydrzone Francuzki... - To m�wi Francuz? - Jestem staromodny, a mo�e dziwak, dlatego samotny. Za p�no si� urodzi�em - zamy�li� si� na moment i doda�: - Jeszcze raz przepraszam za ten kabaret, naprawd� nie chcia�em obrazi�. Nie gniewamy si�? - Ale� sk�d - za�mia�am si�. - Podobno w Pary�u trzeba by� na wszystko przygotowanym. - To �wietnie, chod�my wi�c dla poprawienia smaku w okolic� Etoile. Zgoda? Taks�wka przerzuci�a nas przez ca�e miasto i znale�li�my si� w przyjemnej atmosferze eleganckiego dansingu. By�am tak odurzona, �e nie czu�am ju� nawet zm�czenia. Bernard te� nie pozwala� na chwil� nudy; opowiada� mn�stwo ciekawych rzeczy. A w ta�cu milcza� rozmarzony, przytulaj�c mnie serdecznie. Wr�cili�my do hotelu o szarym �wicie. Wchodz�c po schodach, prowadzona w�adczo pod rami�, my�la�am: - Co teraz? Jak on si� zachowa? Jak przyjmie m�j pierwszy protest? Ale Bernard okaza� si� bardzo delikatny. Zatrzyma� si� przed drzwiami mojego pokoju i poca�owa� w r�k�. - Dzi�kuj� za ten uroczy wiecz�r, prosz� si� dobrze wyspa�, jutro zwiedzamy miasto. Mimo zm�czenia d�ugo nie mog�am zasn��. D�wi�cza�a mi w uszach strofa z Baudelaire'a; "Paris, centre et rayonnement de betise universelle". Pary� zacz�� si� cudownie! Nast�pne dni potoczy�y si� jak w kolorowym filmie. Obwozi� mnie taks�wkami po najciekawszych zak�tkach; pokaza� Pary� ze szczytu wie�y Eiffla dla og�lnego zapoznania si� z miastem, by potem zag��bia� si� kolejno w jego szczeg�y i urokliwe zakamarki. Ch�on�am Pary�. Z placu Inwalid�w do Trocadero. Z placu Bastylii do placu Fournier. Spod �uku Triumfalnego do Panteonu. Z Lasku Bulo�skiego do Tuilleries. Z Luwru na Montmartre. Spacerowali�my po t�tni�cych gwarem bulwarach. W��czyli�my si� po starych dz