8151

Szczegóły
Tytuł 8151
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8151 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8151 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8151 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

A. Czechow OPOWIADANIA HUMORYSTYCZNE Przedmowa � Czemu pie�ni twoje tak kr�tkie? � zapytano ptaka. � Czy nie starczy ci oddechu? � Mam bardzo wiele pie�ni � odpar� ptak � chcia�bym je wszystkie przekaza� �wiatu. T� alegori�, znalezion� w notatniku Czechowa, pozwalam sobie przytoczy� na wst�pie do tych kilkunastu �wie�o przet�umaczonych jego opowiada�. Czechow nale�y nie tylko do wielkich, ale i do najbardziej kochanych pisarzy Rosji i �wiata. Ze wszystkich jego utwor�w przebija bowiem g��boka i serdeczna mi�o�� do cz�owieka, gor�cy protest przeciwko krzywdzie i poni�eniu godno�ci ludzkiej, lak charakterystyczny dla epoki, w kt�rej �y�. A by� to okres rozpanoszenia si� reakcji, bezwzgl�dnego d�awienia wszelkich przejaw�w post�powej my�li: okres �czarnej solni", pogrom�w �yd�w. W�r�d post�powej inteligencji rosyjskiej szerzy� si� g��boki pesymizm, brak wiary w mo�liwo�� wywalczenia lepszej przysz�o�ci. Ruch robotniczy zaczyna� si� dopiero organizowa� i nie przedstawia� jeszcze w tym okresie decyduj�cej si�y politycznej, zdolnej do poci�gni�cia za sob� post�powej inteligencji, zdolnej do wskazania jej drogi walki. Pojawienie si� wielkiego humorysty, umiej�cego �mieszy� i rozczula� do �ez, to jakby rze�ki powiew �wie�ego powietrza w dusznej wi�ziennej celi. Czech�w by� przedstawicielem tej lepszej cz�ci inteligencji ko�ca wieku XIX, kt�ra rozumia�a, �e tak dalej �y� nie mo�na. Nie by� on rewolucjonist�, nie wyprzedza� swej epoki jak wsp�czesny mu wielki Sa�tykow Szczedrin. Na dramatyczne pytanie � �co robi�" � Czech�w nie umia� odpowiedzie�. Natura jego mi�kka i podatna na sugesti� ulega�a nastrojom spo�ecze�stwa, odzwierciedla�a jego za�amanie po latach osiemdziesi�tych i stopniowe wznoszenie si� a� do rewolucji 1905 r., kt�rej Czechow ju� nie do�y�. Dzie�o jego to olbrzymia mozaika z drobnych, najdrobniejszych kamyczk�w ca�ego �ycia rosyjskiego w latach panowania Aleksandra III, wymowny i przekonywaj�cy akt oskar�enia. Pi�tnuje w nim ospa�o��, t�pot�, s�u�alczo�� aparatu pa�stwowego, szarzyzn� i martwot� �wczesnego �ycia. W owe lata samo realistyczne postawienie problem�w �ycia, pokazanie bezgranicznej t�poty carskiego aparatu pa�stwowego dzia�a�o rewolucyjnie, cierpienie ma�ych i cichych bohater�w wzburza�o i pobudza�o do czyn�w. Los biednego sieroty Wani oddanego do terminu do z�ego majstra czy 12�letniej Warki, kt�ra b�d�c s�u��c� przy dziecku, popada w ob��d z niewyspania � to obrazy budz�ce w czytelniku protest przeciwko porz�dkowi spo�ecznemu, w kt�rym dzieci cierpi� tak bardzo. �Wielkie dzie�o tworzycie ma�ymi opowiadankami, wzbudzaj�c w ludziach wstr�t do tego sennego, na wp� martwego �ycia � diabli by je wzi�li!" � pisze do Czechowa Gorki w latach dziewi��dziesi�tych. W tw�rczo�ci Czechowa jedn� z najpowa�niejszych tw�rczo�ci zajmuj� drobne opowiadania. � Przywyk�em do opowiada� � mawia� Czechow � sk�adaj�cych si� tylko z pocz�tku i ko�ca. W tym anegdotycznym powiedzeniu mamy najlepiej wyra�ony stosunek pisarza do formy. Rzeczywi�cie, w kr�tkich utworach mistrzostwo jego sztuki pisarskiej znalaz�o najdoskonalszy wyraz. Mamy tu zar�wno ostre utwory satyryczne, jak ��mier� urz�dnika", "Gruby i chudy", przys�owiowego w Rosji �Kaprala Priszibiejewa", czy pere�ki rodzajowego humoru, jak �Mi�tus" lub �Na placu moskiewskim Trubnaja", pe�ne niefrasobliwego humoru opowiadania �Ko�skie nazwisko", �Bezbronna istota", na koniec czaruj�cy obrazek z �ycia dzieci �Ch�opcy". Tw�rczo�� Czechowa najlepiej scharakteryzowa� Gorki: �Ze �mierci� Czechowa odejdzie jeden z najlepszych przyjaci� Rosji, przyjaciel m�dry, sprawiedliwy, szczery, przyjaciel kochaj�cy, wsp�czuj�cy we wszystkim". �I Rosja ca�a zadr�y z �alu, i d�ugo nie b�dzie go mog�a zapomnie�, d�ugo b�dzie si� uczy� rozumie� �ycie pod�ug jego pism, rozja�nionych smutnym u�miechem kochaj�cego serca, wed�ug jego opowiada� przenikni�tych g��bok� znajomo�ci� �ycia, bezinteresown� mi�o�ci� i wsp�czuciem do ludzi, nie lito�ci�, lecz wsp�czuciem m�drego i subtelnego cz�owieka, kt�ry rozumia� wszystko". RADO�� By�a godzina dwunasta w nocy. Mitia Ku�darow, podniecony, z rozczochran� czupryn�, wpad� do mieszkania swoich rodzic�w i szybko przebieg� wszystkie pokoje. Rodzice ju� k�adli si� spa�. Siostra le�a�a w ��ku i ko�czy�a ostatnia stron� powie�ci. Bracia gimnazi�ci spali. � A ty sk�d wracasz? � zdziwili si� rodzice. � Co si� z tob� dzieje? � Och, nie pytajcie! Wcale si� tego nie spodziewa�em! Wcale si� tego nie spodziewa�em! To... wprost nie do wiary! Mitia g�o�no si� za�mia� i upad� na fotel, gdy� ze. szcz�cia nie m�g� utrzyma� si� na nogach. � To po prostu jest niewiarogodne! Nawet nie mo�ecie sobie wyobrazi�! Popatrzcie tylko! Siostra wyskoczy�a z ��ka i narzuciwszy na siebie ko�dr� zbli�y�a si� do brata. Obudzili si� gimnazi�ci. � Co ci jest? Pozna� ci� trudno! � To z rado�ci, mamo! Przecie� ca�a Rosja mnie zna teraz! Ca�a! Dotychczas tylko wy wiedzieli�cie, �e istnieje na tym �wiecie registrator kolegialny Dymitr Ku�darow, a teraz zna mnie ca�a Rosja! Mamusiu! O, Bo�e! Mitia zerwa� si� z .fotela, przebieg� przez wszystkie pokoje i znowu usiad�. � Ale co si� sta�o? M�w! Opowiadaj wyra�nie! � �yjecie jak dzikie zwierz�ta, gazet nie czytujecie, nie zwracacie �adnej uwagi na naj�wie�sze wiadomo�ci, podczas gdy w nich jest tyle ciekawych rzeczy! Je�eli co� si� wydarzy, natychmiast wszystko wiadomo, nic si� nie ukryje! Jaki� ja jestem szcz�liwy! O Bo�e! Przecie� gazety drukuj� tylko o ludziach s�awnych, a tu tymczasem o mnie napisali! � Co ty m�wisz? Gdzie? Ojciec zblad�. Matka spojrza�a na �wi�ty obraz i prze�egna�a si�. Gimnazi�ci zerwali si� z ��ek i tak jak stali, tylko w kr�tkich nocnych koszulkach, zbli�yli si� do starszego brata. � Tak jest! O mnie napisali! Teraz wie o mnie ca�a Rosja! Mamusiu, prosz� schowa� ten numer gazety na pami�tk�! Mo�na b�dzie od czasu do czasu przeczyta�. Patrzcie! Mitia wyci�gn�� z kieszeni gazet�, poda� ojcu i wskaza� palcem ust�p zakre�lony niebieskim o��wkiem. � Prosz� przeczyta�! Ojciec w�o�y� okulary. � Niech�e ojciec czyta! Matka spojrza�a na obraz i prze�egna�a si�. Ojciec odchrz�kn�� i zacz�� czyta�: �29 grudnia, o jedenastej wieczorem, registrator kolegialny Dymitr Ku�darow..." � Widzicie, widzicie? Dalej! �...registrator kolegialny Dimitr Ku�darow, wychodz�c z szynku przy ulicy Ma�ej Bronnej i b�d�c w stanie nietrze�wym..." � To ja z Sjemionem Pietrowiczem... Opisane ze wszystkimi szczeg�ami! Niech�e ojciec czyta dalej! S�uchajcie!... �... i b�d�c w stanie nietrze�wym po�lizn�� si� i wpad� pod konia stoj�cej tu doro�ki, nale��cej do mieszka�ca wsi Dyrkino, juchnowskiego powiatu, Iwana Drotowa. Sp�oszony ko� przest�piwszy przez Ku�darowa i przejechawszy przez niego saniami, w kt�rych znajdowa� si� kupiec moskiewski drugiej gildii Stefan �ukow, zacz�� ponosi� wzd�u� ulicy i zosta� zatrzymany przez dozorc�w domowych. Ku�darow, b�d�c pocz�tkowo w stanie omdlenia, zosta� odprowadzony do komendy policji i zbadany przez lekarza. Uderzenie, jakie otrzyma� w potylic�..." � Uderzy�em si� o ho�obl�, ojczulku. Dalej! Prosz� czyta� dalej! �...jakie otrzyma� w potylic�, zosta�o uznane za obra�enie lekkie. Spisano protok�. Poszkodowanemu udzielono pomocy lekarskiej..." � Kazano mi k�a�� zimne ok�ady! Czyta� ojczulek? Co? Ot� to w�a�nie! Teraz ta wiadomo�� ju� rozesz�a si� po ca�ej Rosji! Prosz� da� mi gazet�! Mitia chwyci� gazet�, z�o�y� j� i wsun�� do kieszeni. � Pobiegn� do Makarowych, im te� poka��... Trzeba jeszcze pokaza� Iwanickim, Natalii Iwanownie, Anisimowi Wasiljiczowi.. No, p�dz�! B�d�cie zdrowi! Mitia w�o�y� na g�ow� czapk� z b�czkiem i tryumfuj�cy, uszcz�liwiony, wybieg� na ulic�. 1883 �MIER� URZ�DNIKA Pewnego pi�knego wieczoru niemniej pi�kny egzekutor Iwan Dmitrycz Czerwiakow siedzia� w drugim rz�dzie parteru i przygl�da� si� przez lornetk� scenie z ,,Dzwon�w kornewilskich". Patrzy� i czu� si� u szczytu szcz�cia. Gdy wtem... W opowiadaniach cz�sto spotyka si� to �gdy wtem". Autorzy maj� racj�; �ycie tak pe�ne jest niespodzianek! A wi�c wtem twarz jego wykrzywi�a si�, oczy uciek�y pod powieki, zabrak�o mu tchu... odj�� od oczu lornetk�, pochyli� si� i... apsik!!! Kichn��, jak pa�stwo widz�. Kicha� wolno ka�demu. Kichaj� ch�opi i policmajstrzy, a niekiedy nawet radcy tajni. Wszyscy kichaj�, Czerwiakow bynajmniej tym si� nie zmiesza�, wytar� nos chusteczk� i, jak przysta�o na uprzejmego cz�owieka, rozejrza� si� woko�o, czy przypadkiem swoim kichni�ciem nie zak��ci� komu spokoju. I tu w�a�nie czeka�a go kontuzja, spostrzeg� bowiem, �e siedz�cy przed nim w pierwszym rz�dzie staruszek, starannie wycieraj�c r�kawiczk� �ysin� i kark, co� do siebie mrucza�. W staruszku tym Czerwiakow pozna� radc� stanu z departamentu komunikacji, genera�a Briz�a�owa. �Opryska�em go! � pomy�la� Czerwiakow. � Nie m�j zwierzchnik, z innego urz�du, lecz b�d� co b�d� nieprzyjemnie. Trzeba przeprosi�". Czerwiakow odchrz�kn��, pochyli� si� naprz�d i szepn�� genera�owi do ucha: � Ekscelencja raczy mi wybaczy�, opryska�em ekscelencj�... niechc�cy... � Nie szkodzi, nie szkodzi... � Na mi�o�� bosk�, prosz� mi wybaczy�! Ja przecie�... nie chcia�em! � Ale�, niech pan siedzi spokojnie! I pozwoli mi s�ucha�! Czerwiakow zmiesza� si�, g�upio si� u�miechn�� i zacz�� patrze� na scen�. Patrzy�, ale uczucie b�ogo�ci ju� min�o. Zacz�� go dr�czy� niepok�j. W czasie antraktu podszed� do Briz�a�owa, pokr�ci� si� ko�o niego i, pokonawszy nie�mia�o��, wykrztusi�: � Ekscelencjo, ja opryska�em wasz� ekscelencj�... Prosz� mi wybaczy�... Ja przecie�... nie, �eby... � Ach, bagatelka... Ju� nawet zapomnia�em, a pan wci�� o tym... � powiedzia� genera� i ze zniecierpliwieniem skrzywi� doln� warg�. ,,Zapomnia�, a patrzy zjadliwie � pomy�la� Czerwiakow, z niedowierzaniem spogl�daj�c na genera�a. � I nawet m�wi� nie chce. Trzeba by by�o mu wyt�umaczy�, �e ja wcale nie chcia�em... �e to prawo natury, bo got�w pomy�le�, �e chcia�em naplu� na niego. Je�eli nawet teraz nie pomy�li, to pomy�li p�niej...!" Wr�ciwszy do domu, Czerwiakow opowiedzia� swej �onie o tym nieprzyjemnym wypadku. �ona, jak mu si� wyda�o, zlekcewa�y�a ten wypadek; na razie te� si� zl�k�a, ale p�niej, gdy si� dowiedzia�a, �e Briz�a�ow jest w innym urz�dzie, uspokoi�a si�. � Mo�e jednak p�jdziesz do niego i przeprosisz � powiedzia�a. � Got�w pomy�le�, �e nie umiesz zachowa� si� w miejscu publicznym. � O to w�a�nie chodzi! Ju� go przeprasza�em, ale on jako� tak dziwnie... Jednego s�owa jak si� nale�y nie powiedzia�. Zreszt� nie by�o nawet czasu na rozmowy. Nast�pnego dnia Czerwiakow w�o�y� nowy mundur, ostrzyg� si� i poszed� do Briz�a�owa, �eby wyt�umaczy� si�. Gdy wszed� do sali przyj��, ujrza� mn�stwo interesant�w, a w�r�d nich i samego genera�a, kt�ry ju� zacz�� za�atwia� sprawy. Wys�uchawszy kilku petent�w, podni�s� wzrok na Czerwiakowa. � Wczoraj w �Arkadii", je�li ekscelencja raczy sobie przypomnie� � rozpocz�� egzekutor � kichn��em i... niechc�cy opryska�em... Prze... � Co za g�upstwa pan plecie! A pan czego sobie �yczy? � genera� zwr�ci� si� do nast�pnego petenta. �Nawet rozmawia� nie chce! � bledn�c pomy�la� Czerwiakow. � To znaczy, �e si� gniewa... Nie, tego tak zostawi� nie mo�na�Musz� mu wyja�ni�..." Gdy genera� sko�czy� rozmow� z ostatnim petentem i skierowa� si� do dalszych apartament�w, Czerwiakow zrobi� za nim par� krok�w i zacz�� be�kota�: � Ekscelencjo! Je�eli o�mielam si� zak��ci� spok�j ekscelencji, to jedynie z poczucia, �e tak powiem, swej winy... Nienaumy�lnie, sam pan raczy wiedzie�...! Genera� skrzywi� twarz jakby do p�aczu i machn�� r�k�. � Ale� pan po prostu kpi sobie ze mnie, szanowny panie � powiedzia� znikaj�c za drzwiami. ,,Gdzie� tu kpiny? � pomy�la� Czerwiakow. � Nie ma tu �adnych kpin! Genera�, a nie mo�e tego zrozumie�! Je�li tak, to nie b�d� wi�cej przeprasza� tego pysza�ka. Niech go diabli porw�! Napisz� do niego list, ale przychodzi� wi�cej nie b�d�. Jak Boga kocham, nie b�d�!" Tak rozmy�la� Czerwiakow w drodze do domu. Listu jednak do genera�a nie napisa�. My�la� i my�la�, lecz w �aden spos�b tego listu nie m�g� wymy�li�. Musia� nast�pnego dnia sam i�� z wyja�nieniem. � Wczoraj ju� przychodzi�em niepokoi� wasz� ekscelencj� � wybe�kota�, gdy genera� ze zdziwieniem na niego podni�s� oczy � nie po to, �eby kpi�, jak to ekscelencja raczy�a powiedzie�. Chcia�em przeprosi� ekscelencj� za to, �e kichaj�c opryska�em... ale �artowa� nie my�la�em. Gdzie�bym o�mieli� si� �artowa�? Je�eli b�dziemy �artowali, to w�wczas, znaczy si�, �adnego szacunku dla samej osoby nie b�dzie... � Wyno� si� st�d! � raptem wrzasn��, a� siny i trz�s�cy si� z gniewu, genera�. � Co prosz�? � Czerwiakow spyta� szeptem, omdlewaj�c z przera�enia. � Wyno� si� st�d! � powiedzia� genera� i zatupa� nogami. W Czerwiakowie co� si� za�ama�o. Nic nie widz�c i nie s�ysz�c Czerwiakow zacz�� cofa� si� ty�em do drzwi, wyszed� na ulic� i, zataczaj�c si�, powl�k� si� do domu... Wszed� do mieszkania, nie zdejmuj�c munduru po�o�y� si� na kanapie i... umar�. 1883 T�USTY I CHUDY Na dworcu Miko�ajewskim spotkali si� dwaj przyjaciele: jeden by� t�usty, drugi � chudy. Grubas przed chwil� zjad� obiad na dworcu; jego l�ni�ce, jakby posmarowane t�uszczem wargi czerwieni�y si� jak dojrza�e wi�nie. Doko�a niego rozchodzi� si� zapach wina i fleur d'orange'u. Chudy w�a�nie wyszed� z wagonu ob�adowany walizkami, pakunkami i zawini�tkami. Przesi�kni�ty by� zapachem jakiej� w�dliny i fusami kawy. Spoza jego ramienia wygl�da�a szczuplutka kobiecinka ze szpiczastym podbr�dkiem � jego �ona. Poch�d zamyka� wysoki gimnazista z przymru�onym okiem � ich syn. � Porfiry! � krzykn�� grubas ujrzawszy chudego. � Czy to ty? Kochany m�j! Kop� lat, kop� lat! � M�j Bo�e! � zdumia� si� chudy. � Misza! Przyjacielu lat dziecinnych! Sk�de� si� tu wzi��? Obj�li si� i trzykrotnie uca�owali, spogl�daj�c na siebie oczyma pe�nymi �ez. Obaj byli przyjemnie oszo�omieni. � M�j drogi! � zacz�� chudy po poca�unkach. � Nie spodziewa�em si� tego! A to ci niespodzianka! No, popatrz na mnie! Tak samo przystojny, jak by�. Taki mi�y i elegancki! Ach, m�j Bo�e! No, jak ci si� powodzi? Jeste� bogaty? �onaty? Bo ja, jak widzisz, jestem ju� �onaty... To jest moja �ona, Luiza, z domu Wancenbach... luteranka... A to m�j syn, Nafanai�, ucze�. trzeciej klasy. To, Nafanai�ku, m�j przyjaciel z lat dziecinnych! Razem uczyli�my si� w gimnazjum! Nafanai� pomy�la� chwil� i zdj�� czapk�. � Razem uczyli�my si� w gimnazjum! � ci�gn�� chudy. � Pami�tasz, jak ci� nazywali? Nazywali ci� Herostratesem, 1 dlatego �e wypali�e� papierosem dziur� w ksi��ce, kt�ra by�a w�asno�ci� szko�y, mnie za� � Efialtem, 2 gdy� by�em skar�ypyt�. Ho, ho... Dzieci byli�my! Nie b�j si�, Nafaniu. Podejd� do niego bli�ej... A to jest moja �ona, z domu Wancenbach... luteranka... Natan chwil� my�la� i schowa� si� za ojca. � No, a co u ciebie s�ycha�? � spyta� t�usty patrz�c z rado�ci� na chudego. � Pracujesz gdzie�? Dochrapa�e� si� czego? � Pracuj�, m�j kochany! Jestem asesorem kolegialnym od dw�ch lat i nawet dosta�em order Stanis�awa. Pensja licha... ale B�g tam z ni�! �ona daje lekcje muzyki, ja za�, prywatnie oczywi�cie, robi� drewniane papiero�nice! Doskona�e papiero�nice! Sztuk� sprzedaj� po rublu! Je�eli kto� bierze dziesi�� sztuk lub wi�cej, to, ma si� rozumie�, dostaje rabat. W ten spos�b jako� sobie dajemy rad�. Pracowa�em w departamencie, a teraz zosta�em naczelnikiem kancelarii w tym samym ministerstwie... B�d� teraz tutaj pracowa�. No, a ty? Pewnie ju� jeste� radc� stanu? Co? � Nie, m�j kochany, celuj wy�ej � powiedzia� gruby. � Dos�u�y�em si� stopnia tajnego radcy... Mam dwie gwiazdki. 1 Herostrates � grecki szewc, kt�ry dla zdobycia s�awy spali� s�ynn� �wi�tyni� Diany efeskiej w 356 roku p.n.e. 2 Efialtes � grecki zdrajca, kt�ry u�atwi� Persom zdobycie Termopil bronionych przez Spartan w 480 roku p.n.e. Chudy nagle zblad�, znieruchomia�, ale po chwili twarz jego wykrzywi� szeroki u�miech; zdawa�o si�, �e z jego twarzy i oczu posypa�y si� iskry. Skurczy� si�, zgarbi�, sta� si� jeszcze cie�szy... Jego walizy, t�umoczki i kartonowe pud�a skurczy�y si� i zmala�y... Wyd�u�ony podbr�dek jego �ony wyd�u�y� si� jeszcze bardziej; Nafan stan�� na baczno�� i zapi�� mundurek na wszystkie guziki... � Wasza ekscelencjo... bardzo mi mi�o! Przyjaciel lat dziecinnych, a teraz dygnitarz...! Hi � hi � hi! � Daj�e� spok�j � skrzywi� si� gruby. � Po co ten ton? Od dzieci�stwa jeste�my przyjaci�mi, wi�c po co ta urz�dowa czo�obitno��. � Wasza wielmo�no��, prosz� wybaczy�... Jak�e� ma by� inaczej � zachichota� chudy i skurczy� si� jeszcze bardziej. � �aska waszej wielmo�no�ci... to jakby o�ywczy deszczyk... A oto, m�j syn, Nafanai�... a to moja �ona Luiza, luteranka... do pewnego stopnia... T�usty w pierwszej chwili chcia� zaprotestowa�, ale na twarzy chudego malowa� si� tak g��boki szacunek, tyle s�odyczy i wzbudzaj�cego md�o�ci uszanowania, �e tajny radca poczu� niesmak i odwr�ci� si� podaj�c chudemu r�k� na po�egnanie. Chudy u�cisn�� mu trzy palce, zgi�� si� we dwoje w uk�onie i zachichota� jak Chi�czyk: �Hi� hi �hi". �ona u�miechn�a si�. Nafan szurgn�� nog� i upu�ci� czapk�. Ca�a tr�jka by�a przyjemnie oszo�omiona. 1883 NA MOSKIEWSKIM PLACU �TRUBNAJA" Niewielki plac w pobli�u klasztoru pod wezwaniem Narodzenia Pa�skiego nosi nazw� Trubnaja lub po prostu Truba; w niedziel� odbywa si� na nim targ. Snuj� si� po nim, jak raki w przetaku, setki ko�uch�w, bekiesz, futrzanych czap, cylindr�w. S�ycha� �piew r�nych ptak�w, co przypomina wiosn�. Kiedy �wieci s�o�ce i na niebie nie ma chmur, to �piew ptak�w i zapach siana odczuwa si� o wiele mocniej, wspomnienia o wio�nie pobudzaj� my�li, unosz�c je daleko, daleko. Po jednej stronie placyku ustawiono rz�dami wozy. Na wozach nie ma ani siana, ani kapusty, ani bobu, s� natomiast szczyg�y, czy�yki, �urawie, skowronki, kosy, szare drozdy, sikorki i gile. Ca�e to ptactwo skacze w nieudolnie skleconych w�asnego wyrobu klatkach i, szczebiocz�c, z zazdro�ci� spogl�da na wr�ble znajduj�ce si� na wolno�ci. Szczyg�y kosztuj� pi�� kopiejek, czy�yki s� dro�sze, na pozosta�e za� ptaki nie ma okre�lonej ceny. � Ile kosztuje skowronek? Sprzedawca sam nie wie, jakiej ceny za��da� za skowronka. Drapie si� za uchem i podaje tak� cen�, jaka mu przyjdzie do g�owy. Albo rubel, albo trzy kopiejki, w zale�no�ci od kupuj�cego. Ale s� i ptaki bardzo kosztowne. Na zabrudzonym dr��ku siedzi wylenia�y staruszek�drozd z wyskubanym ogonem. Wygl�da solidnie, powa�nie i siedzi nieruchomo niby zdymisjonowany genera�. Dawno ju� machn�� �apk� na sw� niewol� i patrzy ju� oboj�tnie na b��kitne niebo. Widocznie z powodu tej swojej oboj�tno�ci jest uwa�any za ptaka rozs�dnego. Nie kupi si� go taniej ni� za czterdzie�ci kopiejek. Ko�o ptak�w, grz�zn�c w b�ocie, t�ocz� si� uczniowie gimnazjalni, rzemie�lnicy, m�odzi panowie w modnych p�aszczach, mi�o�nicy ptak�w w mocno zniszczonych czapkach, w podwini�tych, obstrz�pionych, jakby przez myszy poci�tych spodniach. M�odzikom i rzemie�lnikom handlarze sprzedaj� samiczki zamiast samc�w, m�ode zamiast starych... Nie bardzo znaj� si� oni na ptakach. Ale prawdziwego amatora nikt nie oszuka. Ci z daleka dobrze oceniaj� ptaki. � Nie mam zaufania do tego ptaka � m�wi znawca zagl�daj�c czy�ykowi w dzi�b i licz�c pi�rka w jego ogonie. � Teraz �piewa, to prawda, ale co z tego? Ja r�wnie� w towarzystwie za�piewam. Nie, bratku, ty mi bez towarzystwa za�piewaj, za�piewaj sam jeden, je�eli potrafisz... Podaj mi tego tam, co siedzi i milczy! Milczka podaj! Milczy, wida�, �e co� sobie my�li... Mi�dzy wozami z ptakami trafiaj� si� wozy z innymi stworzeniami. Mo�na zobaczy� tu zaj�ce, kr�liki, je�e, �winki morskie, tch�rze. Siedzi zaj�c, rozpaczliwie �uj�c s�om�. �winki morskie dygoc� z zimna, je�e za� z zaciekawieniem przygl�daj� si� publiczno�ci spod swoich igie�ek. � Wyczyta�em gdzie� � m�wi urz�dnik ministerstwa poczt, w wyp�owia�ym p�aszczu/ nie zwracaj�c si� specjalnie do nikogo i z zachwytem patrz�c na zaj�ca � wyczyta�em, �e u pewnego uczonego kot, mysz, kobuz 3 i wr�bel jad�y z jednej miski. � To bardzo mo�liwe, prosz� pana. Wida�, �e kot by� bity, a kobuz ca�y ogon ma 3 kobuz � gatunek jastrz�bia. wyskubany. �adnej uczono�ci tu nie ma, wielmo�ny panie. M�j kum mia� kota, kt�ry, z przeproszeniem, jad� og�rki. Kum dwa tygodnie m��ci� go biczyskiem, dop�ki go nauczy�. Zaj�c, je�li go si� b�dzie bi�, potrafi nawet zapala� zapa�ki. Niech pan si� nie dziwi. To zwyk�a rzecz! We�mie w pysk zapa�k� i � pstryk! Stworzenie potrafi robi� to samo, co cz�owiek. Cz�owiek, gdy go si� bije, staje si� m�drzejszy, tak samo stworzenie. W t�umie kr�c� si� przekupnie z kogutami i kaczkami pod pach�. Wszystkie te ptaki s� chude i g�odne. Kurcz�ta wysuwaj� z klatek swe brzydkie, niewypierzone �ebki i co� dziobi� w b�ocie. Ch�opcy�go��biarze zagl�daj� cz�owiekowi w oczy i usi�uj� odgadn�� w nim amatora go��bi. � Taak! Niespos�b panu wyt�umaczy�! � krzyczy kto� ze z�o�ci�. � Prosz� najpierw si� przyjrze�, a potem m�wi�! Czy to jest go��b? To jest orze�, a nie go��b! Wysoki, szczup�y m�czyzna z bokobrodami i z ogolonymi w�sami, chory i pijany, s�dz�c z powierzchowno�ci � lokaj, sprzedaje bia�ego jak �nieg bolo�czyka. Stary bolo�czyk skomli. � Kaza�a mi sprzeda� to �wi�stwo � m�wi lokaj u�miechaj�c si� pogardliwie. � Zbankrutowa�a na staro��, nie ma co je��, wi�c teraz psy i koty sprzedaje. P�acze, ca�uje w obrzydliwe pyski i z n�dzy sprzedaje. �wi�ta prawda! Prosz� pa�stwa, prosz� kupi�! Pieni�dze s� potrzebne na kaw�. Ale nikt si� nie �mieje. Obok stoi ch�opak i, przymru�ywszy jedno oko, patrzy na niego powa�nie, ze wsp�czuciem. Najciekawszy jest bazar z rybami. Oko�o dziesi�ciu ch�op�w siedzi rz�dem. Przed ka�dym wiadro, a w wiadrach malutkie, miniaturowe piek�o. Tam w zielonkawej, m�tnej wodzie poruszaj� si� ma�e karasie, piskorze, p�otki, muszelki, �aby, trytony. Du�e rzeczne �uki z po�amanymi nogami �migaj� po malutkiej powierzchni, w�a��c na karasie i przeskakuj�c przez �aby. �aby w�a�� na �uki, trytony � na �aby. �ywotne stworzenia! Ciemnozielonkawe liny, jako dro�sze ryby, maj� lepsze warunki: trzymane s� w osobnych s�ojach, w kt�rych, cho� nie mog� p�ywa�, mimo to nie jest tak ciasno... � Pyszna ryba ten kara�! Hodowany kara�, wielmo�ny panie, �ebym tak zdr�w by�! Ca�y rok mo�na go trzyma� w kube�ku i �yje. Tydzie� b�dzie, jak na�apa�em tych ryb. Na�owi�em ich, prosz� szanownego pana, w Przerwie i przyszed�em stamt�d pieszo. Karasie po dwie kopiejki, piskorze po trzy, a p�otki dziesi�tka za dziesi�tek, bodajby zdech�y. Pozwoli pan p�otek za pi�tk�? Mo�e ka�e pan da� kilka robak�w? Przekupie� wk�ada do wiadra swe grube, szorstkie palce i wyjmuje z niego delikatn� p�oteczk� lub karasika wielko�ci paznokcia. Obok wiadra le�� porozk�adane linki do w�dek, haczyki i mieni�ce si� w s�o�cu czerwonym �wiat�em robaki. Mi�dzy wozami z ptakami i wiadrami z rybami chodzi staruszek�amator w futrzanej czapie, w okularach w metalowej oprawie i w kaloszach podobnych do dw�ch pancernik�w. Jest to, jak go tu nazywaj�, �typek". Nie ma przy sobie ani kopiejki, ale nie zwa�aj�c na to, targuje si�, denerwuje, wtr�ca do kupuj�cych swoje trzy grosze. Mniej wi�cej w ci�gu godziny zd��y� ju� obejrze� wszystkie zaj�ce, go��bie, ryby � obejrze� dok�adnie i og�osi� wszem wobec gatunek, wiek oraz cen� ka�dego stworzenia. Interesuje si� jak dziecko m�odymi szczygie�kami, karasikami i p�otkami. Porozmawiajcie z nim na przyk�ad o drozdach, a ten dziwak opowie wam to, czego nie znajdziecie w �adnej ksi��ce. B�dzie opowiada� z zachwytem, nami�tnie, jeszcze zgani was za nieuctwo. O szczyg�ach i gilach got�w jest m�wi� bez ko�ca, wytrzeszczaj�c oczy i gwa�townie wymachuj�c r�kami. Mo�na go spotka� na tym placu tylko zim�, gdy� latem gdzie� za Moskw� wabi przepi�rki i na w�dk� �owi ryby. A oto drugi �typek" � bardzo wysoki, bardzo chudy pan w ciemnych okularach, ogolony, w kaszkiecie z b�czkiem podobny do poddiaczka 4 z dawnych czas�w. To znawca: ma nie 4 poddiaczek � prawos�awny kleryk. byle jakie stanowisko, jest nauczycielem gimnazjalnym i o tym wiedz� wszyscy stali bywalcy Truby, odnosz� si� do niego z szacunkiem, k�aniaj� mu si� i nawet wymy�lili dla niego specjalne przezwisko: �Zaimek�. Ko�o magazynu Sucharewa Zaimek grzebie w ksi��kach, natomiast na Trubie szuka rasowych go��bi. � Pan b�dzie �askaw! � krzycz� do niego go��biarze. � Szanowny panie Zaimek, prosz� zwr�ci� uwag� na turmany, panie Zaimek! � Panie Zaimek! � krzycz� do niego z r�nych stron. � Panie Zaimek � gdzie� na bulwarze powtarza andrus. A Zaimek widocznie od dawna ju� przyzwyczai� si� do swego przezwiska i, powa�ny, surowy, bierze w obydwie r�ce go��bia i uni�s�szy go nad g�ow�, zaczyna go ogl�da� i nas�pia si� jeszcze bardziej, staje si� powa�ny niczym spiskowiec. Truba, ten niewielki kawa�eczek Moskwy, gdzie tak czule kochaj� stworzenia i gdzie je tak m�cz�, �yje swym mizerniutkim �yciem, gwarna i rozfalowana, a ludzie, zaj�ci swymi sprawami lub w drodze do cerkwi na nabo�e�stwo, ludzie, kt�rzy przechodz� obok id�c po bulwarach, nie rozumiej�, po co zebra� si� ten t�um, ta pstra mieszanina kapeluszy, czapek i cylindr�w, o czym tu rozmawiaj�, czym handluj�. 1883 EGZAMIN NA WY�SZE STANOWISKO Ga�kin, nauczyciel geografii, uwzi�� si� na mnie i zobaczycie, �e dzi� nie zdam u niego egzaminu � m�wi�, nerwowo zacieraj�c potniej�ce r�ce, ekspedytor Oddzia�u Pocztowego Jefim Zacharycz Fendrikow, siwy brodaty m�czyzna, z du��, wzbudzaj�c� szacunek �ysin� i solidnym brzuchem. Nie zdam... Jak B�g na niebie... A rozgniewa� si� na mnie z powodu bagatelki. Pewnego razu przychodzi do mnie z listem poleconym i przeciska si� przez t�um interesant�w, �ebym ja, rozumiecie, przyj�� jego list najpierw, a potem dopiero listy pozosta�ych. Tak nie powinno by�... Nale�y on wprawdzie do ludzi wykszta�conych, ale mimo wszystko powinien przestrzega� porz�dku i zaczeka�. Zrobi�em mu grzeczn� uwag�. ��askawy panie, prosz� stan�� w kolejce" � m�wi� do niego, on za� poczerwienia� i odt�d zawzi�� si� na mnie niczym Saul. 5 Synkowi memu Jegoruszce pa�ki stawia, o mnie za� r�ne brednie rozpowiada po mie�cie. Pewnego razu przechodz� obok traktierni Kuchtina, a on wychyla si� przez okno z kijem bilardowym i krzyczy po pijanemu na ca�y plac: �Prosz� pa�stwa, prosz� spojrze�: oto idzie wycofany z obiegu stary znaczek pocztowy". Nauczyciel j�zyka rosyjskiego Piwomiodow, kt�ry sta� w korytarzu X Powiatowej Szko�y wraz z Fendrikowem i raczy� �askawie zapali� jego papierosa, wzruszy� ramionami i powiedzia� uspokajaj�co: � Niech si� pan nie denerwuje. Nigdy nie mieli�my wypadku, �eby takich, jak pan �cinano na egzaminie. To tylko pro forma. Fendrikow uspokoi� si�, ale nie na d�ugo. Przez korytarz przeszed� Ga�kin, m�ody m�czyzna, z rzadziutk�, jakby wyskuban� br�dk�, w spodniach z p��tna �aglowego, w nowym, granatowym fraku. Spojrza� na Fendrikowa surowym wzrokiem i poszed� dalej. Potem rozesz�a si� wiadomo��, �e przyjedzie inspektor. Fendrikow zdr�twia� i czeka� ju� z takim strachem w sercu, jaki jest znany tylko pods�dnym i przyst�puj�cym po raz pierwszy do egzaminu. Przez korytarz bieg� na ulic� etatowy pedel Powiatowej Szko�y Chamow. Za nim, na spotkanie inspektora, pod��a� katecheta Zmije�a�ow, w sutannie, z krzy�em na piersi, i inni. Inspektor szk� ludowych Achachow przywita� si� g�o�no, wyrazi� swe niezadowolenie z powodu nadmiernego kurzu i wszed� do gmachu szko�y. Po pi�ciu minutach egzaminy rozpocz�y si�. Przeegzaminowano dw�ch popowicz�w, kt�rzy kandydowali na nauczycieli wiejskich. Jeden zda�, drugi si� obci��. Ten, kt�ry �ci�� si� na egzaminie, wytar� nos w czerwon� chusteczk�, posta� chwil�, pomy�la� i wyszed�. Przeegzaminowano dw�ch wolontariusz�w trzeciego stopnia. Wreszcie przysz�a kolej na Fendrikowa. � Gdzie pan pracuje? � zwr�ci� si� do niego inspektor. � Pracuj� jako ekspedytor w miejscowej filii pocztowej, wielmo�ny panie � odpowiedzia� Fendrikow staja� na baczno�� i usi�uj�c ukry� przed publiczno�ci� dr�enie r�k. � Pracuj� od dwudziestu jeden lat, wielmo�ny panie, a obecnie za��dano ode mnie �wiadectwa w zwi�zku z postawieniem mojej kandydatury na stanowisko registratora kolegialnego, wobec tego 5 Saul � w�adca �ydowski, zawzi�ty przeciwnik p�niejszego kr�la Dawida. o�mielam si� podda� przeegzaminowaniu, by otrzyma� stanowisko pierwszej kategorii. � Taak... Prosz� napisa� dyktando. Piwomiodow podni�s� si� z krzese�ka, odchrz�kn�� i zacz�� dyktowa� niskim, przenikliwym basem, usi�uj�c przy�apa� egzaminowanego na wyrazach, kt�re pisze si� inaczej, ni� si� wymawia: ,,doskona�a jest zimna woda, gdy cz�owiek ma pragnienie" itd... Ale mimo podst�p�w Piwomiodowa dyktando si� uda�o. Przysz�y registrator kolegialny b��d�w zrobi� niewiele, cho� wi�cej zwraca� uwagi na kaligrafi� ni� na ortografi�. W wyrazie �nadzwyczajnie" napisa� dwa �n", wyraz �lepiej" napisa� �lebiej", s�owami za� "nowe stanowisko" wywo�a� na twarzy inspektora u�miech, gdy� napisa� �nowe satanowisko", ale to nie by�y zbyt wielkie b��dy. � Z dyktanda dostatecznie � powiedzia� inspektor. � O�mielam si� poda� do wiadomo�ci wielmo�nego pana � powiedzia� zach�cony Fendrikow spogl�daj�c z ukosa na swego wroga Ga�kina � o�mielam si� zameldowa�, �e geometrii uczy�em si� z podr�cznika Dawydowa, poza tym uczy�em si� jej u mego siostrze�ca Warsonofiego, kt�ry przyje�d�a� na wakacje z Troicko� Sjergiejowskiego, a tako� Wifa�skiego Seminarium. I planimetrii si� uczy�em, i stereometrii... wszystkiego, co jest... � Stereometrii wed�ug programu nie nale�a�o si� uczy�. � Nie nale�a�o? A ja ca�y miesi�c nad ni� prze�l�cza�em... Co za szkoda! � westchn�� Fendrikow. � Na razie nie b�dziemy m�wili o geometrii. Przyst�pimy do nauki, kt�r� pan, jako urz�dnik pocztowy, prawdopodobnie lubi. Geografia jest nauk� pocztowc�w. Wszyscy nauczyciele u�miechn�li si� z szacunkiem. Fendrikow nie zgadza� si� z tym, �e geografia jest nauk� pocztowc�w (nigdzie o tym nie napisano: ani w przepisach pocztowych, ani w zarz�dzeniach wydawanych dla okr�gu), ale powiedzia� z szacunkiem: �Tak jest". Odchrz�kn�� nerwowo i z przera�eniem oczekiwa� pyta�. Jego wr�g, Ga�kin, przechyli� si� do ty�u w krze�le i nie patrz�c na niego spyta� przeci�gle: � E... prosz� mi powiedzie�, jaki jest ustr�j w Turcji? � Wiadomo jaki... turecki... � Hm!... turecki... Poj�cie bardzo rozleg�e. Turcja ma ustr�j konstytucyjny. A jakie pan zna dop�ywy Gangesu? � Uczy�em si� geografii z podr�cznika Smirnowa i, przepraszam bardzo, niewiele si� nauczy�em... Ganges, to jest rzeka w Indiach, kt�ra p�ynie... rzeka ta p�ynie do oceanu. � Ja pana o to nie pytam. Jakie dop�ywy ma Ganges? Nie wie pan? A gdzie przep�ywa Araks? I tego pan nie wie? W jakiej guberni znajduje si� �ytomierz? Trakt osiemnasty, miejsce sto dwudzieste pierwsze. Na czo�o Fendrikowa wyst�pi� zimny pot. Fendrikow zamruga� powiekami i grdyka jego tak si� poruszy�a, �e si� wydawa�o, �e prze�kn�� w�asny j�zyk. � M�wi� jak na spowiedzi, wielmo�ny panie � zacz�� be�kota�. � Nawet ojciec protojerej 6 mo�e po�wiadczy�... Przepracowa�em dwadzie�cia jeden lat i teraz tak jako�... Ca�e swe �ycie b�d� prosi� Boga... � Dobrze, dajmy spok�j z geografi�. Co pan przygotowa� z matematyki? � I matematyk� nie bardzo... Nawet ojciec protojerej mo�e po�wiadczy�... Ca�e swe �ycie b�d� prosi� Boga... Z podr�cznika samego Pokrowa ku�em i ku�em; ale jako� do g�owy nie sz�o... Za stary jestem do tych nauk... Niech pan b�dzie tak �askaw, wielmo�ny panie, prosz� mi kaza� przez ca�e swe �ycie prosi� Boga... Na rz�sach Fendrikowa zawis�y �zy. � Pracowa�em uczciwie, nieskazitelnie. Spowiadam si� co roku... Nawet ojciec protojerej mo�e po�wiadczy�... Niech pan b�dzie wspania�omy�lny, wielmo�ny panie. 6 protojerej � prawos�awny wy�szy duchowny. � Nic pan nie przygotowa�? � Wszystko przygotowa�em, ale nic nie pami�tam... Wkr�tce stuknie mi sze��dziesi�tka, wielmo�ny panie, gdzie mi tam do nauki? Niech pan b�dzie �askaw! � On ju� nawet czapk� z b�czkiem obstalowa� sobie... � powiedzia� protojerej Zmije�a�ow i u�miechn�� si�. � Dobrze, mo�e pan wyj��! � powiedzia� inspektor. Po up�ywie p� godziny Fendrikow triumfalnie szed� w towarzystwie nauczycieli do traktierni 7 Kuchtina na herbat�. Twarz jego promienia�a, oczy p�on�y, ale co chwila drapa� si� za uchem, wida� n�ka�a go jaka� my�l. � Jaka szkoda! � mrucza�. � Co za g�upota z mej strony! � O co chodzi? � spyta� Piwomiodow. � Po co ja si� uczy�em stereometrii, je�li nie ma jej w programie? Ca�y miesi�c nad ni�, pod��, siedzia�em. Jaka szkoda! 1884 7 traktiernia � jad�odajnia. KAMELEON Przez targowy plac kroczy rewirowy Oczumie�ow w nowym p�aszczu z zawini�tkiem w r�ku. Tu� za nim idzie rudy st�jkowy z sitem pe�nym skonfiskowanego agrestu. Cisza doko�a... Na placu nie ma �ywego ducha... Otwarte drzwi sklep�w i szynk�w patrz� sm�tnie na �wiat bo�y, jak g�odne paszcz�ki, nie wida� ko�o nich nawet �ebrak�w. � B�dziesz mi tu gryz�, przekl�ty! � s�yszy nagle Oczumie�ow. � Ch�opcy, trzyma� go! Teraz nie wolno gry��! �ap! A... a! Rozlega si� psi skowyt. Oczumie�ow ogl�da si� i widzi: ze sk�adu drzewa kupca Piczugina wybiega pies skacz�c na trzech �apach i ogl�da si� trwo�nie. Za nim p�dzi m�czyzna w perkalowej, nakrochmalonej koszuli i w rozpi�tej kamizelce. Pochylony ku przodowi, biegnie za psem i nagle pada na ziemi�, chwytaj�c go za tylne �apy. Znowu rozlega si� psi skowyt i krzyk: ,,Trzymaj!" Ze sklep�w wychylaj� si� senne twarze i niebawem ko�o sk�adu jak spod ziemi wyrasta t�um. � Ani chybi, jakie� zak��cenie porz�dku, wielmo�ny panie...! � m�wi st�jkowy. Oczumie�ow robi p� obrotu w lewo i kieruje si� w stron� zgromadzonych ludzi. Widzi: przy samych drzwiach sk�adu stoi opisany wy�ej m�czyzna w rozpi�tej kamizelce i podnosz�c do g�ry praw� r�k� pokazuje zebranym okrwawiony palec. Z jego pijackiej twarzy mo�na wyczyta�: �Ju� ja ci zadam b�lu, szelmo!" Palec za� wygl�da jak sztandar zwyci�ski. W m�czy�nie tym Oczumie�ow poznaje z�otnika Chriukina. W �rodku t�umu, rozstawiwszy przednie �apy i dr��c na ca�ym ciele, siedzi na ziemi sprawca skandalu � m�ody szczeniak, bia�y chart z ostr� mordk� i ��t� plam� na grzbiecie. W jego �zawi�cych si� oczach wida� przygn�bienie i strach. � Co si� tu sta�o? � pyta Oczumie�ow przeciskaj�c si� przez t�um. � Czego�cie si� tu zebrali? A tobie co znowu z tym palcem...? Kto tu krzycza�? � Id� sobie, wasza wielmo�no��, nikomu w drog� nie wchodz�... � zaczyna Chriukin kaszl�c w gar��. � Id� z Mirijem Mitryczem wzgl�dem drzewa i nagle ten podlec ni z tego ni z owego chwyta mnie za palec. ...Przepraszam wielmo�nego pana, jestem cz�owiek pracuj�cy... Mam delikatn� robot�. Niech mi zap�ac�, gdy� tym palcem mo�e nawet z tydzie� nie b�d� m�g� rusza�... Tego nawet w ustawach nie ma, wasza wielmo�no��, �eby przez takie bydl� cz�owiek musia� cierpie�... Gdyby wszyscy zacz�li gry��, to ju� lepiej nie �y� na tym �wiecie... � Hm!... Dobrze... � m�wi Oczumie�ow, surowo ruszaj�c brwiami i pochrz�kuj�c. � Dobrze... Czyj to pies? Ja tego p�azem nie puszcz�! Ja wam poka��, �eby tak psy rozpuszcza�! Czas zwr�ci� uwag� na tych pan�w, kt�rzy nie chc� podporz�dkowa� si� przepisom! Gdy mu wlepi� kar�, draniowi, to b�dzie dobrze wiedzia�, co to jest pies czy inne bezpa�skie bydl�! Ju� ja mu poka��, gdzie raki zimuj�...! Je�drin � zwr�ci� si� przodownik do st�jkowego � dowiedz si�, czyj to pies i spisz protok�. A tego psa trzeba sprz�tn��. Natychmiast! Na pewno jest w�ciek�y. Czyj to pies, pytam? � To zdaje si� genera�a �yga�owa! � m�wi kto� z t�umu. � Genera�a �yga�owa?. Hm!... Zdejmij no, Je�drin, ze mnie p�aszcz. Strach, jak gor�co! Chyba b�dzie deszcz... Jednego tylko nie rozumiem, jak on m�g� ciebie ugry��? � Oczumie�ow zwraca si� do Chriukina. � Czy� on mo�e si�gn�� ci do palca? To� on malutki, a z ciebie taki dryblas! Ty pewnie rozharata�e� palec � jaki� gw�d�, a potem przysz�o ci do g�owy, �e mo�e uda si� na tym zarobi�. Ty przecie�... wiadomo, co z was za ludzie! Znam was, wy diab�y! � On, wasza wielmo�no��, dla kawa�u, papieros mu w mord� pcha�, a ten, nie w ciemi� bity, cap go za palec... G�upi cz�owiek, wasza wielmo�no��! � ��esz, ty kulasie! Nie widzia�e�, wi�c po co k�amiesz? Ich wielmo�no�� maj� sw�j rozum i poznaj�, kto ��e, a kto wedle sumienia, jak przed Bogiem... A je�eli ja k�ami�, to niechaj s�dzia pokoju rozs�dza. On wie, co w prawie stoi napisane... Teraz s� wszyscy r�wni... Sam mam brata w �andarmerii... je�eli chcecie wiedzie�... � Nie m�drzy� mi si� tu! � Nie, to nie pana genera�a... � m�wi po namy�le st�jkowy. � Genera� nie ma takich. On przewa�nie ma wy��y... � A wiesz to na pewno? � Na pewno, wasza wielmo�no��... � Sam wiem. Genera� ma psy drogie, rasowe, a ten, diabli wiedz�, co to jest! Ani ma�ci, ani wygl�du... paskudztwo jakie�... I takiego psa trzyma�?! Gdzie wy macie rozum? Niechby si� trafi� taki pies w Petersburgu albo w Moskwie, to wiecie, co by si� sta�o? Tam nie patrzyliby na przepisy, tylko od razu � w �eb! Ty, Chriukin, zosta�e� poszkodowany i tej sprawy tak nie puszczaj... Trzeba ich nauczy�! Najwy�szy czas... � A mo�e i generalski?... � rozmy�la g�o�no st�jkowy. � Na jego pysku nie jest napisane... Niedawno widzia�em u niego na podw�rzu takiego samego. � Wiadomo, �e generalski! � rozleg� si� g�os w t�umie. � Hm...! Je�drin, pom� no mi, bracie, w�o�y� p�aszcz... Wiatr jako� powia�... Zi�bi mnie... Odprowadzisz go do genera�a i tam si� zapytasz. Powiesz, �e znalaz�em go i przysy�am... I powiesz, �eby go nie wypuszczali na ulic�... Mo�e to drogi pies, a je�eli ka�da �winia b�dzie mu w nos pcha�a papierosa, to psina pr�dko si� zmarnuje. Pies jest zwierz�ciem delikatnym... A ty, ba�wanie, spu�� �ap�! Nie masz po co wystawia� swego g�upiego palucha! Sam jeste� sobie winien...! � Idzie w�a�nie kucharz genera�a, zapytajmy go... Hej, Prochor! Chod� no tutaj, m�j drogi! Sp�jrz na tego psa... Czy to wasz? � Te� wymy�li�! Nigdy u nas takich nie by�o! � Nie warto nawet pyta� � m�wi Oczumie�ow. � To pies bezdomny! Co tu du�o gada�... Je�eli powiedzia�em, �e bezpa�ski, to znaczy, �e bezpa�ski... Zabi� i tyle. � To nie nasz � m�wi dalej Prochor � to pies brata naszego genera�a, kt�ry przyjecha� wczoraj. Nasz nie lubi chart�w. Jego brat, to ich amator... � Ach, to brat genera�a przyjecha�? W�odzimierz Iwanycz? � pyta Oczumie�ow i twarz jego rozja�nia przymilny u�miech. � Patrzcie pa�stwo! A ja nic o tym nie wiedzia�em! W odwiedziny przyjecha�? � W odwiedziny... � Ach, m�j Bo�e... St�skni� si� za bratem... A ja nic nie wiedzia�em! Wi�c to jego piesek? Bardzo mi mi�o... Zabierz go... Piesek niebrzydki... Taki sprytny... Cap tego za palec! Cha � cha � cha!... No, czego dr�ysz? Wrrr... wr... Z�y, szelma!... Ach, co za psina... Prochor wo�a psa i odchodzi z nim od sk�adu drzewa. T�um �mieje si� z Chriukina. � Ty si� jeszcze dostaniesz w moje r�ce! � odgra�a si� Oczumie�ow i, owijaj�c si� w p�aszcz, rusza w dalsz� drog� po rynku. CHIRURGIA Szpital ziemski. W czasie nieobecno�ci lekarza, kt�ry wyjecha� na w�asny �lub, chorych przyjmuje felczer Kuriatin � oty�y, czterdziestoletni m�czyzna, w zniszczonej czesuczowej marynarce i wytartych sukiennych spodniach. Twarz jego wyra�a zadowolenie i poczucie spe�nionego obowi�zku. Mi�dzy wskazuj�cym a �rodkowym palcem lewej r�ki tkwi wstr�tnie woniej�ce cygaro. Do pokoju przyj�� wchodzi zakrystian Wo�mig�asow � wysoki, barczysty starzec w brunatnej sutannie, z szerokim sk�rzanym pasem. Jego prawe oko jest pokryte bielmem i do po�owy przes�oni�te powieka, na nosie ma brodawk�, podobn� z daleka do du�ej muchy. Zakrystian przez chwil� szuka wzrokiem ikony, a nie znajduj�c jej, robi znak krzy�a, k�aniaj�c si� w stron� butli z roztworem karbolowym, nast�pnie wyjmuje z czerwonej chustki do nosa prosfor� 8 i z uk�onem k�adzie j� przed felczerem. � A�a�a... moje uszanowanie � ziewa felczer. � Co pana tu sprowadza? � Przy �wi�tej niedzieli najlepsze �yczenia, Sergiuszu Ku�miczu. Ja do wielmo�nego pana... Za pozwoleniem, szczer� prawd� napisano w psa�terzu: �A nap�j m�j �zami rozcie�cz�". Usiad�em wczoraj z moj� star� do herbaty i � m�j Bo�e � ani rusz, �eby cho� kropelk�, a tu ani tyciej odrobinki, wprost k�ad� si�, cz�owieku, i umieraj. �ykn� troszeczk� � i wi�cej nie mog�! A do tego jeszcze z�b, ca�a ta strona... Rwie i rwie! W uchu �widruje, przepraszam za wyra�enie, jakby w nim by� gw�d� lub jaki� inny przedmiot; �widruje i �widruje! Grzeszny jestem i pe�en winy... grzechy ci��� na mej duszy i w lenistwie �ywot sw�j p�dz�... Wszystko to za grzechy, Sergiuszu Ku�miczu, za grzechy! Ojciec jerej 9 karci mnie po mszy: �J�zyk ci si� pl�cze, Jefimie, i �piewasz jak p�kni�ty garnek. �piewasz, a nic nikt nie rozumie". Ale jaki, niech pan sam pomy�li; mo�e by� �piew, je�eli g�by nie mo�na otworzy�, wszystko napuch�o, przepraszam za wyra�enie, ca�� noc nie spa�em. � No, tak... Prosz� siada�... Prosz� otworzy� usta! Wo�mig�asow siada i otwiera usta. Kuriatin nas�pi� si�. Patrzy w otwarte usta i w�r�d po��k�ych ze staro�ci i od tytoniu z�b�w dostrzega jeden, ozdobiony przepa�cist� dziupl�. � Ojciec diakon kazali mi przyk�ada� w�dk� z chrzanem � nic nie pomog�o. Glikierija Anisimowna, daj jej Bo�e zdrowie, znowu da�a mi nitk� z klasztoru na g�rze Atos, �ebym nosi� na r�ce, i kaza�a ciep�ym mlekiem z�by p�uka�, a ja, prawd� m�wi�c, nitk� na�o�y�em, ale co do mleka, to si� nie zastosowa�em; Boga si� boj�, przecie� to post... � Przes�d... (pauza). A z�b trzeba wyrwa�, Jefimie Micheiczu! � Pan wie lepiej, co trzeba, Sergiuszu Ku�miczu. Na to jest pan uczony, �eby wiedzie�, co trzeba; czy wyrwa�, czy kropelkami lub czym� innym... Po to wy, dobrodzieje nasi, tu jeste�cie, daj wam Bo�e zdrowie, �eby�my mieli za co modli� si� na wasz� intencj� dzie� i 8 prosfora � prawos�awna hostia. 9 jerej � prawos�awny duchowny. noc, ojcaszkowie rodzeni... do grobowej deski... � Drobnostka � felczer udaj�c skromnego, podchodzi do szafy i grzebie w�r�d narz�dzi. � Chirurgia � to bagatelka... Najwa�niejsze jest przyzwyczajenie, pewna r�ka... Tyle co splun�� i po wszystkim. Niedawno, tak samo jak pan, przyjecha� do szpitala obywatel ziemski Aleksander Iwanycz Egipski. Te� z z�bem... Cz�owiek wykszta�cony, o wszystko si� pyta, na wszystkim si� zna, co i jak. R�k� podaje, panem tytu�uje... W Petersburgu mieszka� siedem lat, wszystkich profesor�w pozna� na wylot. D�ugo�my z nim tutaj... na wszystkie �wi�to�ci zaklina�; wyrwij mi go pan, Sergiuszu Ku�miczu! A dlaczegoby nie wyrwa�? Tylko �e tu trzeba rozumie�, co i jak, bez zrozumienia ani rusz. Z�by bywaj� r�ne. Jeden rwie si� kleszczami, drugi � kozi� n�k�, trzeci kluczem 10 ... Zale�y jak komu... Felczer wyjmuje kozi� n�k�, przez chwil� patrzy na ni� z wahaniem, potem odk�ada j� i bierze kleszcze. � No, tak, prosz� szeroko otworzy� usta � powiedzia� podchodz�c do zakrystiana z kleszczami. � Zaraz my go tu, jego... tyle, co splun��, i b�dzie po wszystkim. Tylko dzi�s�o naci��... i dokona� trakcji wzd�u� osi pionowej... i ju� (nacina dzi�s�o)... i ju�. � Dobroczy�cy wy nasi... Sk�d my, g�upcy, mamy wiedzie�, ale was to Pan B�g o�wieci�. � Prosz� nie rozmawia� z otwartymi ustami. Ten, z�b �atwo si� da wyrwa�, ale bywa tak, �e tylko same pnie... Ten tyle, co splun��, i b�dzie po wszystkim (zak�ada kleszcze). Chwileczk� prosz� si� nie rusza�... Prosz� siedzie� spokojnie... Jedno mgnienie oka... (ci�gnie). Najwa�niejsze, �eby chwyci� jak najg��biej... (ci�gnie). �eby koronka si� nie z�ama�a. � Ojcowie nasi... O, Matko Naj�wi�tsza!... Www... � Nie tego... nie tego... jak go tam? Prosz� nie chwyta� mnie za r�ce! Prosz� wzi�� r�ce! (ci�gnie). Zaraz... ju�, ju�... Przecie� to nie �atwa sprawa. � Ojcowie... rodzeni... (krzyczy). � Anieli �wi�ci! Oho, ho... Ale� rwij ju�, rwij�e! No, co pi�� lat ci�gniesz ! � To przecie�... chirurgia... Tak od razu nie mo�na... Ju�, ju�. Wo�mig�asow podnosi kolana do �okci, przebiera skurczonymi palcami, wyba�usza oczy, oddycha nier�wno. Na jego p�sowej twarzy wyst�puje pot, oczy s� pe�ne �ez. Kuriatin, sapi�c i drepcz�c na jednym miejscu przed zakrystianem, ci�gnie... Mija m�cz�ce p� minuty � i kleszcze zeskakuj� z z�ba. Zakrystian zrywa si� z miejsca i wk�ada paluchy do ust. W ustach znalaz� z�b na dawnym miejscu. � Wyrwa�!... � m�wi p�aczliwie i jednocze�nie dodaje kpi�cym tonem. � �eby ci� tak na tamtym �wiecie ci�gn�li! Dzi�kuj� uni�enie! Je�li nie umiesz rwa�, to si� nie bierz! �wiata bo�ego nie widz�...! � To po co za r�ce chwytasz? � m�wi rozz�oszczony felczer. � Ja tu ci�gn�, a on mnie za r�k� i jeszcze gada r�ne g�upie s�owa. Dure�! � Sam jeste� dure�! � My�lisz, ch�opie, �e to tak �atwo z�b wyrwa�? Spr�buj tylko, to nie jest to, co wle�� na dzwonnic� i w dzwony b�bni�! (przedrze�nia): �Nie potrafisz, nie potrafisz!" Patrzcie go, nauczyciel si� znalaz�! Widzicie go...! Panu Egipskiemu Aleksandrowi Iwanyczowi rwa�em i nic, �eby cho� jedno s�owo... Pan troch� wi�kszy od ciebie, a za r�ce nie chwyta�. Siadaj! Siadaj, powiadam ci! � �wiata nie widz�... Pozw�l odetchn��... Och! (siada). � Tylko nie ci�gnij d�ugo, a rwij. Nie ci�gnij, tylko rwij... Od razu! �B�dziesz mi tu uczy� uczonego! Chryste Panie, c� to za ludzie nie o�wieceni! �yj tu z takimi... do cna skapcaniejesz! Otw�rz g�b�... (zak�ada kleszcze). Chirurgia, bracie, to nie �arty... to nie to, co modlitwy duka� nam na ch�rze... (ci�gnie). Nie szarp si�... Z�b wida� 10 kleszcze, kozia n�ka i klucz � stomatologiczne instrumenty do wyrywania z�b�w. zastarza�y g��boko zapu�ci� korzenie... (ci�gnie). Nie kr�� si�! Tak... tak... Nie ruszaj si�... No... no... (s�ycha� chrz�st). Wiedzia�em, �e tak b�dzie! Wo�mig�asow siedzia� przez chwil� bez ruchu, jak omdla�y. By� oszo�omiony, oczy jego t�po patrzy�y w przestrze�, na bladym obliczu b�yszcza� pot... � Trzeba mi by�o wzi�� kozi� n�k�... � mrucza� felczer. � To ci zdarzenie! Zakrystian powoli przychodzi� do siebie. W�o�y� palce do ust i w miejscu, gdzie by� chory z�b, znalaz� dwie stercz�ce zadry. � Diabe� parrrszywy... � wykrztusi�. � Nas�ali tu was, Judasz�w, na nasz� zgub�! � Jeszcze mi tu b�dziesz wymy�la� � warkn�� felczer odk�adaj�c kleszcze do szafy. � Nieuk. Za ma�o ci w bursie r�zeg brzozowych wsypali. Pan Egipski Aleksander Iwanycz siedem lat mieszka� w Petersburgu wykszta�cenie... Sam garnitur, co jest na nim, kosztuje sto rubli... a te� nie wymy�la�... A ty co. Taka wa�na osobisto��? Nic ci nie b�dzie, nie zdechniesz. Zakrystian zabiera ze sto�u sw� proskur� i, przeciskaj�c r�k� policzek, udaje si� do domu. 1884 MI�TUS Letni poranek. W powietrzu cisza; tylko na brzegu s�ycha� cykanie polnego konika, gdzie� nie�mia�o grucha synogarlica. Na niebie nieruchomo stoj� pierzaste ob�oki, podobne do rozsypanego �niegu. Obok buduj�cej si� p�ywalni, pod zielonymi ga��ziami wierzby, pluszcze si� w wodzie cie�la Gerasym � wysoki, chudy ch�op, z rud�, k�dzierzaw� czupryn� i zaro�ni�t� twarz�. St�ka, nadyma si� i mocno mrugaj�c oczyma stara si� wydoby� co� spod korzeni wierzby. Twarz jego zalana jest potem. W odleg�o�ci s��nia 11 od Gerasyma po szyj� w wodzie stoi cie�la Lubim, m�ody, garbaty ch�op o tr�jk�tnej twarzy i w�skich mongolskich oczach. Zar�wno Gerasym jak i Lubim s� w koszulach i spodniach. Obaj a� posinieli z zimna, gdy� stoj� w wodzie przesz�o godzin�... � I po co ty ca�y czas wtykasz r�k�? � krzyczy garbaty Lubim dr��c jak w febrze..� Ty, g�owo kapu�ciana! Trzymaj go, bo ten piekielnik got�w uciec! Trzymaj, m�wi�! � Nie ucieknie. Jak ma uciec? Pod korze� si� wcisn��... � odpowiada Gerasym ochrypni�tym, dudni�cym basem, wydobywaj�cym si� nie z krtani, lecz z brzucha. � �liski, diabe�, nie ma go za co chwyci�. � Ty go za skrzela �ap, za skrzela! � Nie mog� znale�� skrzeli. Czekaj, chwyci�em za co�...za pysk chwyci�em... Gryzie, diabe�! � Nie ci�gnij za pysk, nie ci�gnij, jeszcze wypu�cisz! Za skrzela go �ap, za skrzela! Znowu zaczynasz r�k� wtyka�! Jakie� to nierozgarni�te ch�opisko, ratuj, Kr�lowo Niebieska! �ap�e! � ,,�ap" � przedrze�nia Gerasym. � Znalaz� si� dyrygent. To przyjd� tu i sam �ap, diable garbaty... Czego stoisz? � Chwyci�bym, gdyby by�o mo�na. Ale czy� przy, moim ma�ym wzro�cie mog� sta� ko�o brzegu? Tam przecie� g��boko! � To nic, �e g��boko. Mo�esz p�ywa�. Garbus, wymachuj�c r�kami, podp�ywa do Gerasyma i chwyta za ga��zie, ale przy pierwszej pr�bie utrzymania si� na nogach pogr��a si� z g�ow� wypuszczaj�c ba�ki powietrza. � M�wi�em, �e g��boko! � m�wi i ze z�o�ci� przewraca bia�kami oczu. � Na kark ci wsi�d�, czy jak? � Na korzeniu sta�. Korzeni tu moc, prawdziwa drabina. Garbus wyszukuje stop� korze� i uchwyciwszy si� na raz kilku ga��zi staje na nim. Z�apawszy r�wnowag� i umocniwszy si� na nowej pozycji, pochyla si�, stara si� nie nabra� do ust wody i praw� r�k� zaczyna myszkowa� mi�dzy korzeniami. Zaczepiaj�c o ro�liny wodne i osuwaj�c si� po o�lizg�ych korzeniach natyka si� r�k� na k�uj�ce kleszcze raka. � Tylko cie