8151
Szczegóły |
Tytuł |
8151 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8151 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8151 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8151 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
A. Czechow
OPOWIADANIA HUMORYSTYCZNE
Przedmowa
� Czemu pie�ni twoje tak kr�tkie? � zapytano ptaka. � Czy nie starczy ci
oddechu?
� Mam bardzo wiele pie�ni � odpar� ptak � chcia�bym je wszystkie przekaza�
�wiatu.
T� alegori�, znalezion� w notatniku Czechowa, pozwalam sobie przytoczy� na
wst�pie do
tych kilkunastu �wie�o przet�umaczonych jego opowiada�.
Czechow nale�y nie tylko do wielkich, ale i do najbardziej kochanych pisarzy
Rosji i
�wiata. Ze wszystkich jego utwor�w przebija bowiem g��boka i serdeczna mi�o�� do
cz�owieka, gor�cy protest przeciwko krzywdzie i poni�eniu godno�ci ludzkiej, lak
charakterystyczny dla epoki, w kt�rej �y�. A by� to okres rozpanoszenia si�
reakcji,
bezwzgl�dnego d�awienia wszelkich przejaw�w post�powej my�li: okres �czarnej
solni",
pogrom�w �yd�w. W�r�d post�powej inteligencji rosyjskiej szerzy� si� g��boki
pesymizm,
brak wiary w mo�liwo�� wywalczenia lepszej przysz�o�ci. Ruch robotniczy zaczyna�
si�
dopiero organizowa� i nie przedstawia� jeszcze w tym okresie decyduj�cej si�y
politycznej,
zdolnej do poci�gni�cia za sob� post�powej inteligencji, zdolnej do wskazania
jej drogi walki.
Pojawienie si� wielkiego humorysty, umiej�cego �mieszy� i rozczula� do �ez, to
jakby
rze�ki powiew �wie�ego powietrza w dusznej wi�ziennej celi. Czech�w by�
przedstawicielem
tej lepszej cz�ci inteligencji ko�ca wieku XIX, kt�ra rozumia�a, �e tak dalej
�y� nie mo�na.
Nie by� on rewolucjonist�, nie wyprzedza� swej epoki jak wsp�czesny mu wielki
Sa�tykow
Szczedrin. Na dramatyczne pytanie � �co robi�" � Czech�w nie umia� odpowiedzie�.
Natura
jego mi�kka i podatna na sugesti� ulega�a nastrojom spo�ecze�stwa,
odzwierciedla�a jego
za�amanie po latach osiemdziesi�tych i stopniowe wznoszenie si� a� do rewolucji
1905 r.,
kt�rej Czechow ju� nie do�y�.
Dzie�o jego to olbrzymia mozaika z drobnych, najdrobniejszych kamyczk�w ca�ego
�ycia
rosyjskiego w latach panowania Aleksandra III, wymowny i przekonywaj�cy akt
oskar�enia.
Pi�tnuje w nim ospa�o��, t�pot�, s�u�alczo�� aparatu pa�stwowego, szarzyzn� i
martwot�
�wczesnego �ycia. W owe lata samo realistyczne postawienie problem�w �ycia,
pokazanie
bezgranicznej t�poty carskiego aparatu pa�stwowego dzia�a�o rewolucyjnie,
cierpienie
ma�ych i cichych bohater�w wzburza�o i pobudza�o do czyn�w. Los biednego sieroty
Wani
oddanego do terminu do z�ego majstra czy 12�letniej Warki, kt�ra b�d�c s�u��c�
przy
dziecku, popada w ob��d z niewyspania � to obrazy budz�ce w czytelniku protest
przeciwko
porz�dkowi spo�ecznemu, w kt�rym dzieci cierpi� tak bardzo.
�Wielkie dzie�o tworzycie ma�ymi opowiadankami, wzbudzaj�c w ludziach wstr�t do
tego
sennego, na wp� martwego �ycia � diabli by je wzi�li!" � pisze do Czechowa
Gorki w latach
dziewi��dziesi�tych.
W tw�rczo�ci Czechowa jedn� z najpowa�niejszych tw�rczo�ci zajmuj� drobne
opowiadania.
� Przywyk�em do opowiada� � mawia� Czechow � sk�adaj�cych si� tylko z pocz�tku i
ko�ca.
W tym anegdotycznym powiedzeniu mamy najlepiej wyra�ony stosunek pisarza do
formy.
Rzeczywi�cie, w kr�tkich utworach mistrzostwo jego sztuki pisarskiej znalaz�o
najdoskonalszy
wyraz. Mamy tu zar�wno ostre utwory satyryczne, jak ��mier� urz�dnika", "Gruby i
chudy",
przys�owiowego w Rosji �Kaprala Priszibiejewa", czy pere�ki rodzajowego humoru,
jak
�Mi�tus" lub �Na placu moskiewskim Trubnaja", pe�ne niefrasobliwego humoru
opowiadania
�Ko�skie nazwisko", �Bezbronna istota", na koniec czaruj�cy obrazek z �ycia
dzieci
�Ch�opcy".
Tw�rczo�� Czechowa najlepiej scharakteryzowa� Gorki: �Ze �mierci� Czechowa
odejdzie
jeden z najlepszych przyjaci� Rosji, przyjaciel m�dry, sprawiedliwy, szczery,
przyjaciel
kochaj�cy, wsp�czuj�cy we wszystkim". �I Rosja ca�a zadr�y z �alu, i d�ugo nie
b�dzie go
mog�a zapomnie�, d�ugo b�dzie si� uczy� rozumie� �ycie pod�ug jego pism,
rozja�nionych
smutnym u�miechem kochaj�cego serca, wed�ug jego opowiada� przenikni�tych
g��bok�
znajomo�ci� �ycia, bezinteresown� mi�o�ci� i wsp�czuciem do ludzi, nie
lito�ci�, lecz
wsp�czuciem m�drego i subtelnego cz�owieka, kt�ry rozumia� wszystko".
RADO��
By�a godzina dwunasta w nocy.
Mitia Ku�darow, podniecony, z rozczochran� czupryn�, wpad� do mieszkania swoich
rodzic�w i szybko przebieg� wszystkie pokoje. Rodzice ju� k�adli si� spa�.
Siostra le�a�a w
��ku i ko�czy�a ostatnia stron� powie�ci. Bracia gimnazi�ci spali.
� A ty sk�d wracasz? � zdziwili si� rodzice. � Co si� z tob� dzieje?
� Och, nie pytajcie! Wcale si� tego nie spodziewa�em! Wcale si� tego nie
spodziewa�em!
To... wprost nie do wiary!
Mitia g�o�no si� za�mia� i upad� na fotel, gdy� ze. szcz�cia nie m�g� utrzyma�
si� na
nogach.
� To po prostu jest niewiarogodne! Nawet nie mo�ecie sobie wyobrazi�! Popatrzcie
tylko!
Siostra wyskoczy�a z ��ka i narzuciwszy na siebie ko�dr� zbli�y�a si� do brata.
Obudzili
si� gimnazi�ci.
� Co ci jest? Pozna� ci� trudno!
� To z rado�ci, mamo! Przecie� ca�a Rosja mnie zna teraz! Ca�a! Dotychczas tylko
wy
wiedzieli�cie, �e istnieje na tym �wiecie registrator kolegialny Dymitr
Ku�darow, a teraz zna
mnie ca�a Rosja! Mamusiu! O, Bo�e!
Mitia zerwa� si� z .fotela, przebieg� przez wszystkie pokoje i znowu usiad�.
� Ale co si� sta�o? M�w! Opowiadaj wyra�nie!
� �yjecie jak dzikie zwierz�ta, gazet nie czytujecie, nie zwracacie �adnej uwagi
na
naj�wie�sze wiadomo�ci, podczas gdy w nich jest tyle ciekawych rzeczy! Je�eli
co� si�
wydarzy, natychmiast wszystko wiadomo, nic si� nie ukryje! Jaki� ja jestem
szcz�liwy! O
Bo�e! Przecie� gazety drukuj� tylko o ludziach s�awnych, a tu tymczasem o mnie
napisali!
� Co ty m�wisz? Gdzie?
Ojciec zblad�. Matka spojrza�a na �wi�ty obraz i prze�egna�a si�. Gimnazi�ci
zerwali si� z
��ek i tak jak stali, tylko w kr�tkich nocnych koszulkach, zbli�yli si� do
starszego brata.
� Tak jest! O mnie napisali! Teraz wie o mnie ca�a Rosja! Mamusiu, prosz�
schowa� ten
numer gazety na pami�tk�! Mo�na b�dzie od czasu do czasu przeczyta�. Patrzcie!
Mitia wyci�gn�� z kieszeni gazet�, poda� ojcu i wskaza� palcem ust�p zakre�lony
niebieskim o��wkiem.
� Prosz� przeczyta�! Ojciec w�o�y� okulary.
� Niech�e ojciec czyta!
Matka spojrza�a na obraz i prze�egna�a si�. Ojciec odchrz�kn�� i zacz�� czyta�:
�29 grudnia, o jedenastej wieczorem, registrator kolegialny Dymitr Ku�darow..."
� Widzicie, widzicie? Dalej!
�...registrator kolegialny Dimitr Ku�darow, wychodz�c z szynku przy ulicy Ma�ej
Bronnej i
b�d�c w stanie nietrze�wym..."
� To ja z Sjemionem Pietrowiczem... Opisane ze wszystkimi szczeg�ami! Niech�e
ojciec
czyta dalej! S�uchajcie!...
�... i b�d�c w stanie nietrze�wym po�lizn�� si� i wpad� pod konia stoj�cej tu
doro�ki,
nale��cej do mieszka�ca wsi Dyrkino, juchnowskiego powiatu, Iwana Drotowa.
Sp�oszony
ko� przest�piwszy przez Ku�darowa i przejechawszy przez niego saniami, w kt�rych
znajdowa� si� kupiec moskiewski drugiej gildii Stefan �ukow, zacz�� ponosi�
wzd�u� ulicy i
zosta� zatrzymany przez dozorc�w domowych. Ku�darow, b�d�c pocz�tkowo w stanie
omdlenia, zosta� odprowadzony do komendy policji i zbadany przez lekarza.
Uderzenie, jakie
otrzyma� w potylic�..."
� Uderzy�em si� o ho�obl�, ojczulku. Dalej! Prosz� czyta� dalej!
�...jakie otrzyma� w potylic�, zosta�o uznane za obra�enie lekkie. Spisano
protok�.
Poszkodowanemu udzielono pomocy lekarskiej..."
� Kazano mi k�a�� zimne ok�ady! Czyta� ojczulek? Co? Ot� to w�a�nie! Teraz ta
wiadomo�� ju� rozesz�a si� po ca�ej Rosji! Prosz� da� mi gazet�!
Mitia chwyci� gazet�, z�o�y� j� i wsun�� do kieszeni.
� Pobiegn� do Makarowych, im te� poka��... Trzeba jeszcze pokaza� Iwanickim,
Natalii
Iwanownie, Anisimowi Wasiljiczowi.. No, p�dz�! B�d�cie zdrowi!
Mitia w�o�y� na g�ow� czapk� z b�czkiem i tryumfuj�cy, uszcz�liwiony, wybieg�
na ulic�.
1883
�MIER� URZ�DNIKA
Pewnego pi�knego wieczoru niemniej pi�kny egzekutor Iwan Dmitrycz Czerwiakow
siedzia� w drugim rz�dzie parteru i przygl�da� si� przez lornetk� scenie z
,,Dzwon�w
kornewilskich". Patrzy� i czu� si� u szczytu szcz�cia. Gdy wtem... W
opowiadaniach cz�sto
spotyka si� to �gdy wtem". Autorzy maj� racj�; �ycie tak pe�ne jest
niespodzianek! A wi�c
wtem twarz jego wykrzywi�a si�, oczy uciek�y pod powieki, zabrak�o mu tchu...
odj�� od oczu
lornetk�, pochyli� si� i... apsik!!! Kichn��, jak pa�stwo widz�. Kicha� wolno
ka�demu.
Kichaj� ch�opi i policmajstrzy, a niekiedy nawet radcy tajni. Wszyscy kichaj�,
Czerwiakow
bynajmniej tym si� nie zmiesza�, wytar� nos chusteczk� i, jak przysta�o na
uprzejmego
cz�owieka, rozejrza� si� woko�o, czy przypadkiem swoim kichni�ciem nie zak��ci�
komu
spokoju. I tu w�a�nie czeka�a go kontuzja, spostrzeg� bowiem, �e siedz�cy przed
nim w
pierwszym rz�dzie staruszek, starannie wycieraj�c r�kawiczk� �ysin� i kark, co�
do siebie
mrucza�. W staruszku tym Czerwiakow pozna� radc� stanu z departamentu
komunikacji,
genera�a Briz�a�owa.
�Opryska�em go! � pomy�la� Czerwiakow. � Nie m�j zwierzchnik, z innego urz�du,
lecz
b�d� co b�d� nieprzyjemnie. Trzeba przeprosi�".
Czerwiakow odchrz�kn��, pochyli� si� naprz�d i szepn�� genera�owi do ucha:
� Ekscelencja raczy mi wybaczy�, opryska�em ekscelencj�... niechc�cy...
� Nie szkodzi, nie szkodzi...
� Na mi�o�� bosk�, prosz� mi wybaczy�! Ja przecie�... nie chcia�em!
� Ale�, niech pan siedzi spokojnie! I pozwoli mi s�ucha�!
Czerwiakow zmiesza� si�, g�upio si� u�miechn�� i zacz�� patrze� na scen�.
Patrzy�, ale
uczucie b�ogo�ci ju� min�o. Zacz�� go dr�czy� niepok�j. W czasie antraktu
podszed� do
Briz�a�owa, pokr�ci� si� ko�o niego i, pokonawszy nie�mia�o��, wykrztusi�:
� Ekscelencjo, ja opryska�em wasz� ekscelencj�... Prosz� mi wybaczy�... Ja
przecie�... nie,
�eby...
� Ach, bagatelka... Ju� nawet zapomnia�em, a pan wci�� o tym... � powiedzia�
genera� i ze
zniecierpliwieniem skrzywi� doln� warg�.
,,Zapomnia�, a patrzy zjadliwie � pomy�la� Czerwiakow, z niedowierzaniem
spogl�daj�c
na genera�a. � I nawet m�wi� nie chce. Trzeba by by�o mu wyt�umaczy�, �e ja
wcale nie
chcia�em... �e to prawo natury, bo got�w pomy�le�, �e chcia�em naplu� na niego.
Je�eli nawet
teraz nie pomy�li, to pomy�li p�niej...!"
Wr�ciwszy do domu, Czerwiakow opowiedzia� swej �onie o tym nieprzyjemnym
wypadku. �ona, jak mu si� wyda�o, zlekcewa�y�a ten wypadek; na razie te� si�
zl�k�a, ale
p�niej, gdy si� dowiedzia�a, �e Briz�a�ow jest w innym urz�dzie, uspokoi�a si�.
� Mo�e jednak p�jdziesz do niego i przeprosisz � powiedzia�a. � Got�w pomy�le�,
�e nie
umiesz zachowa� si� w miejscu publicznym.
� O to w�a�nie chodzi! Ju� go przeprasza�em, ale on jako� tak dziwnie... Jednego
s�owa jak
si� nale�y nie powiedzia�. Zreszt� nie by�o nawet czasu na rozmowy.
Nast�pnego dnia Czerwiakow w�o�y� nowy mundur, ostrzyg� si� i poszed� do
Briz�a�owa,
�eby wyt�umaczy� si�. Gdy wszed� do sali przyj��, ujrza� mn�stwo interesant�w, a
w�r�d
nich i samego genera�a, kt�ry ju� zacz�� za�atwia� sprawy. Wys�uchawszy kilku
petent�w,
podni�s� wzrok na Czerwiakowa.
� Wczoraj w �Arkadii", je�li ekscelencja raczy sobie przypomnie� � rozpocz��
egzekutor �
kichn��em i... niechc�cy opryska�em... Prze...
� Co za g�upstwa pan plecie! A pan czego sobie �yczy? � genera� zwr�ci� si� do
nast�pnego petenta.
�Nawet rozmawia� nie chce! � bledn�c pomy�la� Czerwiakow. � To znaczy, �e si�
gniewa... Nie, tego tak zostawi� nie mo�na�Musz� mu wyja�ni�..."
Gdy genera� sko�czy� rozmow� z ostatnim petentem i skierowa� si� do dalszych
apartament�w, Czerwiakow zrobi� za nim par� krok�w i zacz�� be�kota�:
� Ekscelencjo! Je�eli o�mielam si� zak��ci� spok�j ekscelencji, to jedynie z
poczucia, �e
tak powiem, swej winy... Nienaumy�lnie, sam pan raczy wiedzie�...!
Genera� skrzywi� twarz jakby do p�aczu i machn�� r�k�.
� Ale� pan po prostu kpi sobie ze mnie, szanowny panie � powiedzia� znikaj�c za
drzwiami.
,,Gdzie� tu kpiny? � pomy�la� Czerwiakow. � Nie ma tu �adnych kpin! Genera�, a
nie
mo�e tego zrozumie�! Je�li tak, to nie b�d� wi�cej przeprasza� tego pysza�ka.
Niech go diabli
porw�! Napisz� do niego list, ale przychodzi� wi�cej nie b�d�. Jak Boga kocham,
nie b�d�!"
Tak rozmy�la� Czerwiakow w drodze do domu. Listu jednak do genera�a nie napisa�.
My�la� i my�la�, lecz w �aden spos�b tego listu nie m�g� wymy�li�. Musia�
nast�pnego dnia
sam i�� z wyja�nieniem.
� Wczoraj ju� przychodzi�em niepokoi� wasz� ekscelencj� � wybe�kota�, gdy
genera� ze
zdziwieniem na niego podni�s� oczy � nie po to, �eby kpi�, jak to ekscelencja
raczy�a
powiedzie�. Chcia�em przeprosi� ekscelencj� za to, �e kichaj�c opryska�em... ale
�artowa� nie
my�la�em. Gdzie�bym o�mieli� si� �artowa�? Je�eli b�dziemy �artowali, to
w�wczas, znaczy
si�, �adnego szacunku dla samej osoby nie b�dzie...
� Wyno� si� st�d! � raptem wrzasn��, a� siny i trz�s�cy si� z gniewu, genera�.
� Co prosz�? � Czerwiakow spyta� szeptem, omdlewaj�c z przera�enia.
� Wyno� si� st�d! � powiedzia� genera� i zatupa� nogami.
W Czerwiakowie co� si� za�ama�o. Nic nie widz�c i nie s�ysz�c Czerwiakow zacz��
cofa�
si� ty�em do drzwi, wyszed� na ulic� i, zataczaj�c si�, powl�k� si� do domu...
Wszed� do
mieszkania, nie zdejmuj�c munduru po�o�y� si� na kanapie i... umar�.
1883
T�USTY I CHUDY
Na dworcu Miko�ajewskim spotkali si� dwaj przyjaciele: jeden by� t�usty, drugi �
chudy.
Grubas przed chwil� zjad� obiad na dworcu; jego l�ni�ce, jakby posmarowane
t�uszczem
wargi czerwieni�y si� jak dojrza�e wi�nie. Doko�a niego rozchodzi� si� zapach
wina i fleur
d'orange'u. Chudy w�a�nie wyszed� z wagonu ob�adowany walizkami, pakunkami i
zawini�tkami. Przesi�kni�ty by� zapachem jakiej� w�dliny i fusami kawy. Spoza
jego
ramienia wygl�da�a szczuplutka kobiecinka ze szpiczastym podbr�dkiem � jego
�ona. Poch�d
zamyka� wysoki gimnazista z przymru�onym okiem � ich syn.
� Porfiry! � krzykn�� grubas ujrzawszy chudego. � Czy to ty? Kochany m�j! Kop�
lat,
kop� lat!
� M�j Bo�e! � zdumia� si� chudy. � Misza! Przyjacielu lat dziecinnych! Sk�de�
si� tu
wzi��?
Obj�li si� i trzykrotnie uca�owali, spogl�daj�c na siebie oczyma pe�nymi �ez.
Obaj byli
przyjemnie oszo�omieni.
� M�j drogi! � zacz�� chudy po poca�unkach. � Nie spodziewa�em si� tego! A to ci
niespodzianka! No, popatrz na mnie! Tak samo przystojny, jak by�. Taki mi�y i
elegancki!
Ach, m�j Bo�e! No, jak ci si� powodzi? Jeste� bogaty? �onaty? Bo ja, jak
widzisz, jestem ju�
�onaty... To jest moja �ona, Luiza, z domu Wancenbach... luteranka... A to m�j
syn, Nafanai�,
ucze�. trzeciej klasy. To, Nafanai�ku, m�j przyjaciel z lat dziecinnych! Razem
uczyli�my si�
w gimnazjum! Nafanai� pomy�la� chwil� i zdj�� czapk�.
� Razem uczyli�my si� w gimnazjum! � ci�gn�� chudy. � Pami�tasz, jak ci�
nazywali?
Nazywali ci� Herostratesem, 1 dlatego �e wypali�e� papierosem dziur� w ksi��ce,
kt�ra by�a
w�asno�ci� szko�y, mnie za� � Efialtem, 2 gdy� by�em skar�ypyt�. Ho, ho...
Dzieci byli�my!
Nie b�j si�, Nafaniu. Podejd� do niego bli�ej... A to jest moja �ona, z domu
Wancenbach...
luteranka...
Natan chwil� my�la� i schowa� si� za ojca.
� No, a co u ciebie s�ycha�? � spyta� t�usty patrz�c z rado�ci� na chudego. �
Pracujesz
gdzie�? Dochrapa�e� si� czego?
� Pracuj�, m�j kochany! Jestem asesorem kolegialnym od dw�ch lat i nawet
dosta�em
order Stanis�awa. Pensja licha... ale B�g tam z ni�! �ona daje lekcje muzyki, ja
za�, prywatnie
oczywi�cie, robi� drewniane papiero�nice! Doskona�e papiero�nice! Sztuk�
sprzedaj� po
rublu! Je�eli kto� bierze dziesi�� sztuk lub wi�cej, to, ma si� rozumie�,
dostaje rabat. W ten
spos�b jako� sobie dajemy rad�. Pracowa�em w departamencie, a teraz zosta�em
naczelnikiem
kancelarii w tym samym ministerstwie... B�d� teraz tutaj pracowa�. No, a ty?
Pewnie ju�
jeste� radc� stanu? Co?
� Nie, m�j kochany, celuj wy�ej � powiedzia� gruby. � Dos�u�y�em si� stopnia
tajnego
radcy... Mam dwie gwiazdki.
1 Herostrates � grecki szewc, kt�ry dla zdobycia s�awy spali� s�ynn� �wi�tyni�
Diany efeskiej w 356 roku p.n.e.
2 Efialtes � grecki zdrajca, kt�ry u�atwi� Persom zdobycie Termopil bronionych
przez Spartan w 480 roku p.n.e.
Chudy nagle zblad�, znieruchomia�, ale po chwili twarz jego wykrzywi� szeroki
u�miech;
zdawa�o si�, �e z jego twarzy i oczu posypa�y si� iskry. Skurczy� si�, zgarbi�,
sta� si� jeszcze
cie�szy... Jego walizy, t�umoczki i kartonowe pud�a skurczy�y si� i zmala�y...
Wyd�u�ony
podbr�dek jego �ony wyd�u�y� si� jeszcze bardziej; Nafan stan�� na baczno�� i
zapi��
mundurek na wszystkie guziki...
� Wasza ekscelencjo... bardzo mi mi�o! Przyjaciel lat dziecinnych, a teraz
dygnitarz...! Hi �
hi � hi!
� Daj�e� spok�j � skrzywi� si� gruby. � Po co ten ton? Od dzieci�stwa jeste�my
przyjaci�mi, wi�c po co ta urz�dowa czo�obitno��.
� Wasza wielmo�no��, prosz� wybaczy�... Jak�e� ma by� inaczej � zachichota�
chudy i
skurczy� si� jeszcze bardziej. � �aska waszej wielmo�no�ci... to jakby o�ywczy
deszczyk... A
oto, m�j syn, Nafanai�... a to moja �ona Luiza, luteranka... do pewnego
stopnia...
T�usty w pierwszej chwili chcia� zaprotestowa�, ale na twarzy chudego malowa�
si� tak
g��boki szacunek, tyle s�odyczy i wzbudzaj�cego md�o�ci uszanowania, �e tajny
radca poczu�
niesmak i odwr�ci� si� podaj�c chudemu r�k� na po�egnanie.
Chudy u�cisn�� mu trzy palce, zgi�� si� we dwoje w uk�onie i zachichota� jak
Chi�czyk:
�Hi� hi �hi". �ona u�miechn�a si�. Nafan szurgn�� nog� i upu�ci� czapk�. Ca�a
tr�jka by�a
przyjemnie oszo�omiona.
1883
NA MOSKIEWSKIM PLACU �TRUBNAJA"
Niewielki plac w pobli�u klasztoru pod wezwaniem Narodzenia Pa�skiego nosi nazw�
Trubnaja lub po prostu Truba; w niedziel� odbywa si� na nim targ. Snuj� si� po
nim, jak raki
w przetaku, setki ko�uch�w, bekiesz, futrzanych czap, cylindr�w. S�ycha� �piew
r�nych
ptak�w, co przypomina wiosn�. Kiedy �wieci s�o�ce i na niebie nie ma chmur, to
�piew
ptak�w i zapach siana odczuwa si� o wiele mocniej, wspomnienia o wio�nie
pobudzaj� my�li,
unosz�c je daleko, daleko.
Po jednej stronie placyku ustawiono rz�dami wozy. Na wozach nie ma ani siana,
ani
kapusty, ani bobu, s� natomiast szczyg�y, czy�yki, �urawie, skowronki, kosy,
szare drozdy,
sikorki i gile. Ca�e to ptactwo skacze w nieudolnie skleconych w�asnego wyrobu
klatkach i,
szczebiocz�c, z zazdro�ci� spogl�da na wr�ble znajduj�ce si� na wolno�ci.
Szczyg�y kosztuj�
pi�� kopiejek, czy�yki s� dro�sze, na pozosta�e za� ptaki nie ma okre�lonej
ceny.
� Ile kosztuje skowronek?
Sprzedawca sam nie wie, jakiej ceny za��da� za skowronka. Drapie si� za uchem i
podaje
tak� cen�, jaka mu przyjdzie do g�owy. Albo rubel, albo trzy kopiejki, w
zale�no�ci od
kupuj�cego. Ale s� i ptaki bardzo kosztowne. Na zabrudzonym dr��ku siedzi
wylenia�y
staruszek�drozd z wyskubanym ogonem. Wygl�da solidnie, powa�nie i siedzi
nieruchomo
niby zdymisjonowany genera�. Dawno ju� machn�� �apk� na sw� niewol� i patrzy ju�
oboj�tnie na b��kitne niebo. Widocznie z powodu tej swojej oboj�tno�ci jest
uwa�any za
ptaka rozs�dnego. Nie kupi si� go taniej ni� za czterdzie�ci kopiejek. Ko�o
ptak�w, grz�zn�c
w b�ocie, t�ocz� si� uczniowie gimnazjalni, rzemie�lnicy, m�odzi panowie w
modnych
p�aszczach, mi�o�nicy ptak�w w mocno zniszczonych czapkach, w podwini�tych,
obstrz�pionych, jakby przez myszy poci�tych spodniach. M�odzikom i rzemie�lnikom
handlarze sprzedaj� samiczki zamiast samc�w, m�ode zamiast starych... Nie bardzo
znaj� si�
oni na ptakach. Ale prawdziwego amatora nikt nie oszuka. Ci z daleka dobrze
oceniaj� ptaki.
� Nie mam zaufania do tego ptaka � m�wi znawca zagl�daj�c czy�ykowi w dzi�b i
licz�c
pi�rka w jego ogonie. � Teraz �piewa, to prawda, ale co z tego? Ja r�wnie� w
towarzystwie
za�piewam. Nie, bratku, ty mi bez towarzystwa za�piewaj, za�piewaj sam jeden,
je�eli
potrafisz... Podaj mi tego tam, co siedzi i milczy! Milczka podaj! Milczy,
wida�, �e co� sobie
my�li...
Mi�dzy wozami z ptakami trafiaj� si� wozy z innymi stworzeniami. Mo�na zobaczy�
tu
zaj�ce, kr�liki, je�e, �winki morskie, tch�rze. Siedzi zaj�c, rozpaczliwie �uj�c
s�om�. �winki
morskie dygoc� z zimna, je�e za� z zaciekawieniem przygl�daj� si� publiczno�ci
spod swoich
igie�ek.
� Wyczyta�em gdzie� � m�wi urz�dnik ministerstwa poczt, w wyp�owia�ym p�aszczu/
nie
zwracaj�c si� specjalnie do nikogo i z zachwytem patrz�c na zaj�ca � wyczyta�em,
�e u
pewnego uczonego kot, mysz, kobuz 3 i wr�bel jad�y z jednej miski.
� To bardzo mo�liwe, prosz� pana. Wida�, �e kot by� bity, a kobuz ca�y ogon ma
3 kobuz � gatunek jastrz�bia.
wyskubany. �adnej uczono�ci tu nie ma, wielmo�ny panie. M�j kum mia� kota,
kt�ry, z
przeproszeniem, jad� og�rki. Kum dwa tygodnie m��ci� go biczyskiem, dop�ki go
nauczy�.
Zaj�c, je�li go si� b�dzie bi�, potrafi nawet zapala� zapa�ki. Niech pan si� nie
dziwi. To
zwyk�a rzecz! We�mie w pysk zapa�k� i � pstryk! Stworzenie potrafi robi� to
samo, co
cz�owiek. Cz�owiek, gdy go si� bije, staje si� m�drzejszy, tak samo stworzenie.
W t�umie kr�c� si� przekupnie z kogutami i kaczkami pod pach�. Wszystkie te
ptaki s�
chude i g�odne. Kurcz�ta wysuwaj� z klatek swe brzydkie, niewypierzone �ebki i
co� dziobi�
w b�ocie. Ch�opcy�go��biarze zagl�daj� cz�owiekowi w oczy i usi�uj� odgadn�� w
nim
amatora go��bi.
� Taak! Niespos�b panu wyt�umaczy�! � krzyczy kto� ze z�o�ci�. � Prosz� najpierw
si�
przyjrze�, a potem m�wi�! Czy to jest go��b? To jest orze�, a nie go��b!
Wysoki, szczup�y m�czyzna z bokobrodami i z ogolonymi w�sami, chory i pijany,
s�dz�c
z powierzchowno�ci � lokaj, sprzedaje bia�ego jak �nieg bolo�czyka. Stary
bolo�czyk skomli.
� Kaza�a mi sprzeda� to �wi�stwo � m�wi lokaj u�miechaj�c si� pogardliwie. �
Zbankrutowa�a na staro��, nie ma co je��, wi�c teraz psy i koty sprzedaje.
P�acze, ca�uje w
obrzydliwe pyski i z n�dzy sprzedaje. �wi�ta prawda! Prosz� pa�stwa, prosz�
kupi�!
Pieni�dze s� potrzebne na kaw�.
Ale nikt si� nie �mieje. Obok stoi ch�opak i, przymru�ywszy jedno oko, patrzy na
niego
powa�nie, ze wsp�czuciem.
Najciekawszy jest bazar z rybami. Oko�o dziesi�ciu ch�op�w siedzi rz�dem. Przed
ka�dym
wiadro, a w wiadrach malutkie, miniaturowe piek�o. Tam w zielonkawej, m�tnej
wodzie
poruszaj� si� ma�e karasie, piskorze, p�otki, muszelki, �aby, trytony. Du�e
rzeczne �uki z
po�amanymi nogami �migaj� po malutkiej powierzchni, w�a��c na karasie i
przeskakuj�c
przez �aby. �aby w�a�� na �uki, trytony � na �aby. �ywotne stworzenia!
Ciemnozielonkawe
liny, jako dro�sze ryby, maj� lepsze warunki: trzymane s� w osobnych s�ojach, w
kt�rych,
cho� nie mog� p�ywa�, mimo to nie jest tak ciasno...
� Pyszna ryba ten kara�! Hodowany kara�, wielmo�ny panie, �ebym tak zdr�w by�!
Ca�y
rok mo�na go trzyma� w kube�ku i �yje. Tydzie� b�dzie, jak na�apa�em tych ryb.
Na�owi�em
ich, prosz� szanownego pana, w Przerwie i przyszed�em stamt�d pieszo. Karasie po
dwie
kopiejki, piskorze po trzy, a p�otki dziesi�tka za dziesi�tek, bodajby zdech�y.
Pozwoli pan
p�otek za pi�tk�? Mo�e ka�e pan da� kilka robak�w?
Przekupie� wk�ada do wiadra swe grube, szorstkie palce i wyjmuje z niego
delikatn�
p�oteczk� lub karasika wielko�ci paznokcia. Obok wiadra le�� porozk�adane linki
do w�dek,
haczyki i mieni�ce si� w s�o�cu czerwonym �wiat�em robaki.
Mi�dzy wozami z ptakami i wiadrami z rybami chodzi staruszek�amator w futrzanej
czapie, w okularach w metalowej oprawie i w kaloszach podobnych do dw�ch
pancernik�w.
Jest to, jak go tu nazywaj�, �typek". Nie ma przy sobie ani kopiejki, ale nie
zwa�aj�c na to,
targuje si�, denerwuje, wtr�ca do kupuj�cych swoje trzy grosze. Mniej wi�cej w
ci�gu
godziny zd��y� ju� obejrze� wszystkie zaj�ce, go��bie, ryby � obejrze� dok�adnie
i og�osi�
wszem wobec gatunek, wiek oraz cen� ka�dego stworzenia. Interesuje si� jak
dziecko
m�odymi szczygie�kami, karasikami i p�otkami. Porozmawiajcie z nim na przyk�ad o
drozdach, a ten dziwak opowie wam to, czego nie znajdziecie w �adnej ksi��ce.
B�dzie
opowiada� z zachwytem, nami�tnie, jeszcze zgani was za nieuctwo. O szczyg�ach i
gilach
got�w jest m�wi� bez ko�ca, wytrzeszczaj�c oczy i gwa�townie wymachuj�c r�kami.
Mo�na
go spotka� na tym placu tylko zim�, gdy� latem gdzie� za Moskw� wabi przepi�rki
i na
w�dk� �owi ryby.
A oto drugi �typek" � bardzo wysoki, bardzo chudy pan w ciemnych okularach,
ogolony,
w kaszkiecie z b�czkiem podobny do poddiaczka 4 z dawnych czas�w. To znawca: ma
nie
4 poddiaczek � prawos�awny kleryk.
byle jakie stanowisko, jest nauczycielem gimnazjalnym i o tym wiedz� wszyscy
stali bywalcy
Truby, odnosz� si� do niego z szacunkiem, k�aniaj� mu si� i nawet wymy�lili dla
niego
specjalne przezwisko: �Zaimek�. Ko�o magazynu Sucharewa Zaimek grzebie w
ksi��kach,
natomiast na Trubie szuka rasowych go��bi.
� Pan b�dzie �askaw! � krzycz� do niego go��biarze. � Szanowny panie Zaimek,
prosz�
zwr�ci� uwag� na turmany, panie Zaimek!
� Panie Zaimek! � krzycz� do niego z r�nych stron.
� Panie Zaimek � gdzie� na bulwarze powtarza andrus.
A Zaimek widocznie od dawna ju� przyzwyczai� si� do swego przezwiska i, powa�ny,
surowy, bierze w obydwie r�ce go��bia i uni�s�szy go nad g�ow�, zaczyna go
ogl�da� i
nas�pia si� jeszcze bardziej, staje si� powa�ny niczym spiskowiec.
Truba, ten niewielki kawa�eczek Moskwy, gdzie tak czule kochaj� stworzenia i
gdzie je tak
m�cz�, �yje swym mizerniutkim �yciem, gwarna i rozfalowana, a ludzie, zaj�ci
swymi
sprawami lub w drodze do cerkwi na nabo�e�stwo, ludzie, kt�rzy przechodz� obok
id�c po
bulwarach, nie rozumiej�, po co zebra� si� ten t�um, ta pstra mieszanina
kapeluszy, czapek i
cylindr�w, o czym tu rozmawiaj�, czym handluj�. 1883
EGZAMIN NA WY�SZE STANOWISKO
Ga�kin, nauczyciel geografii, uwzi�� si� na mnie i zobaczycie, �e dzi� nie zdam
u niego
egzaminu � m�wi�, nerwowo zacieraj�c potniej�ce r�ce, ekspedytor Oddzia�u
Pocztowego
Jefim Zacharycz Fendrikow, siwy brodaty m�czyzna, z du��, wzbudzaj�c� szacunek
�ysin� i
solidnym brzuchem. Nie zdam... Jak B�g na niebie... A rozgniewa� si� na mnie z
powodu
bagatelki. Pewnego razu przychodzi do mnie z listem poleconym i przeciska si�
przez t�um
interesant�w, �ebym ja, rozumiecie, przyj�� jego list najpierw, a potem dopiero
listy
pozosta�ych. Tak nie powinno by�... Nale�y on wprawdzie do ludzi wykszta�conych,
ale
mimo wszystko powinien przestrzega� porz�dku i zaczeka�. Zrobi�em mu grzeczn�
uwag�.
��askawy panie, prosz� stan�� w kolejce" � m�wi� do niego, on za� poczerwienia�
i odt�d
zawzi�� si� na mnie niczym Saul. 5 Synkowi memu Jegoruszce pa�ki stawia, o mnie
za� r�ne
brednie rozpowiada po mie�cie. Pewnego razu przechodz� obok traktierni Kuchtina,
a on
wychyla si� przez okno z kijem bilardowym i krzyczy po pijanemu na ca�y plac:
�Prosz�
pa�stwa, prosz� spojrze�: oto idzie wycofany z obiegu stary znaczek pocztowy".
Nauczyciel j�zyka rosyjskiego Piwomiodow, kt�ry sta� w korytarzu X Powiatowej
Szko�y
wraz z Fendrikowem i raczy� �askawie zapali� jego papierosa, wzruszy� ramionami
i
powiedzia� uspokajaj�co:
� Niech si� pan nie denerwuje. Nigdy nie mieli�my wypadku, �eby takich, jak pan
�cinano
na egzaminie. To tylko pro forma.
Fendrikow uspokoi� si�, ale nie na d�ugo. Przez korytarz przeszed� Ga�kin, m�ody
m�czyzna, z rzadziutk�, jakby wyskuban� br�dk�, w spodniach z p��tna �aglowego,
w
nowym, granatowym fraku. Spojrza� na Fendrikowa surowym wzrokiem i poszed�
dalej.
Potem rozesz�a si� wiadomo��, �e przyjedzie inspektor. Fendrikow zdr�twia� i
czeka� ju� z
takim strachem w sercu, jaki jest znany tylko pods�dnym i przyst�puj�cym po raz
pierwszy
do egzaminu. Przez korytarz bieg� na ulic� etatowy pedel Powiatowej Szko�y
Chamow. Za
nim, na spotkanie inspektora, pod��a� katecheta Zmije�a�ow, w sutannie, z
krzy�em na piersi,
i inni. Inspektor szk� ludowych Achachow przywita� si� g�o�no, wyrazi� swe
niezadowolenie
z powodu nadmiernego kurzu i wszed� do gmachu szko�y. Po pi�ciu minutach
egzaminy
rozpocz�y si�.
Przeegzaminowano dw�ch popowicz�w, kt�rzy kandydowali na nauczycieli wiejskich.
Jeden zda�, drugi si� obci��. Ten, kt�ry �ci�� si� na egzaminie, wytar� nos w
czerwon�
chusteczk�, posta� chwil�, pomy�la� i wyszed�. Przeegzaminowano dw�ch
wolontariusz�w
trzeciego stopnia. Wreszcie przysz�a kolej na Fendrikowa.
� Gdzie pan pracuje? � zwr�ci� si� do niego inspektor.
� Pracuj� jako ekspedytor w miejscowej filii pocztowej, wielmo�ny panie �
odpowiedzia�
Fendrikow staja� na baczno�� i usi�uj�c ukry� przed publiczno�ci� dr�enie r�k. �
Pracuj� od
dwudziestu jeden lat, wielmo�ny panie, a obecnie za��dano ode mnie �wiadectwa w
zwi�zku
z postawieniem mojej kandydatury na stanowisko registratora kolegialnego, wobec
tego
5 Saul � w�adca �ydowski, zawzi�ty przeciwnik p�niejszego kr�la Dawida.
o�mielam si� podda� przeegzaminowaniu, by otrzyma� stanowisko pierwszej
kategorii.
� Taak... Prosz� napisa� dyktando.
Piwomiodow podni�s� si� z krzese�ka, odchrz�kn�� i zacz�� dyktowa� niskim,
przenikliwym basem, usi�uj�c przy�apa� egzaminowanego na wyrazach, kt�re pisze
si�
inaczej, ni� si� wymawia: ,,doskona�a jest zimna woda, gdy cz�owiek ma
pragnienie" itd...
Ale mimo podst�p�w Piwomiodowa dyktando si� uda�o. Przysz�y registrator
kolegialny
b��d�w zrobi� niewiele, cho� wi�cej zwraca� uwagi na kaligrafi� ni� na
ortografi�. W wyrazie
�nadzwyczajnie" napisa� dwa �n", wyraz �lepiej" napisa� �lebiej", s�owami za�
"nowe
stanowisko" wywo�a� na twarzy inspektora u�miech, gdy� napisa� �nowe
satanowisko", ale to
nie by�y zbyt wielkie b��dy.
� Z dyktanda dostatecznie � powiedzia� inspektor.
� O�mielam si� poda� do wiadomo�ci wielmo�nego pana � powiedzia� zach�cony
Fendrikow spogl�daj�c z ukosa na swego wroga Ga�kina � o�mielam si� zameldowa�,
�e
geometrii uczy�em si� z podr�cznika Dawydowa, poza tym uczy�em si� jej u mego
siostrze�ca Warsonofiego, kt�ry przyje�d�a� na wakacje z Troicko�
Sjergiejowskiego, a tako�
Wifa�skiego Seminarium. I planimetrii si� uczy�em, i stereometrii...
wszystkiego, co jest...
� Stereometrii wed�ug programu nie nale�a�o si� uczy�.
� Nie nale�a�o? A ja ca�y miesi�c nad ni� prze�l�cza�em... Co za szkoda! �
westchn��
Fendrikow.
� Na razie nie b�dziemy m�wili o geometrii. Przyst�pimy do nauki, kt�r� pan,
jako
urz�dnik pocztowy, prawdopodobnie lubi. Geografia jest nauk� pocztowc�w.
Wszyscy nauczyciele u�miechn�li si� z szacunkiem. Fendrikow nie zgadza� si� z
tym, �e
geografia jest nauk� pocztowc�w (nigdzie o tym nie napisano: ani w przepisach
pocztowych,
ani w zarz�dzeniach wydawanych dla okr�gu), ale powiedzia� z szacunkiem: �Tak
jest".
Odchrz�kn�� nerwowo i z przera�eniem oczekiwa� pyta�. Jego wr�g, Ga�kin,
przechyli� si� do
ty�u w krze�le i nie patrz�c na niego spyta� przeci�gle:
� E... prosz� mi powiedzie�, jaki jest ustr�j w Turcji?
� Wiadomo jaki... turecki...
� Hm!... turecki... Poj�cie bardzo rozleg�e. Turcja ma ustr�j konstytucyjny. A
jakie pan zna
dop�ywy Gangesu?
� Uczy�em si� geografii z podr�cznika Smirnowa i, przepraszam bardzo, niewiele
si�
nauczy�em... Ganges, to jest rzeka w Indiach, kt�ra p�ynie... rzeka ta p�ynie do
oceanu.
� Ja pana o to nie pytam. Jakie dop�ywy ma Ganges? Nie wie pan? A gdzie
przep�ywa
Araks? I tego pan nie wie? W jakiej guberni znajduje si� �ytomierz?
Trakt osiemnasty, miejsce sto dwudzieste pierwsze.
Na czo�o Fendrikowa wyst�pi� zimny pot. Fendrikow zamruga� powiekami i grdyka
jego
tak si� poruszy�a, �e si� wydawa�o, �e prze�kn�� w�asny j�zyk.
� M�wi� jak na spowiedzi, wielmo�ny panie � zacz�� be�kota�. � Nawet ojciec
protojerej 6
mo�e po�wiadczy�... Przepracowa�em dwadzie�cia jeden lat i teraz tak jako�...
Ca�e swe �ycie
b�d� prosi� Boga...
� Dobrze, dajmy spok�j z geografi�. Co pan przygotowa� z matematyki?
� I matematyk� nie bardzo... Nawet ojciec protojerej mo�e po�wiadczy�... Ca�e
swe �ycie
b�d� prosi� Boga... Z podr�cznika samego Pokrowa ku�em i ku�em; ale jako� do
g�owy nie
sz�o... Za stary jestem do tych nauk... Niech pan b�dzie tak �askaw, wielmo�ny
panie, prosz�
mi kaza� przez ca�e swe �ycie prosi� Boga...
Na rz�sach Fendrikowa zawis�y �zy.
� Pracowa�em uczciwie, nieskazitelnie. Spowiadam si� co roku... Nawet ojciec
protojerej
mo�e po�wiadczy�... Niech pan b�dzie wspania�omy�lny, wielmo�ny panie.
6 protojerej � prawos�awny wy�szy duchowny.
� Nic pan nie przygotowa�?
� Wszystko przygotowa�em, ale nic nie pami�tam... Wkr�tce stuknie mi
sze��dziesi�tka,
wielmo�ny panie, gdzie mi tam do nauki? Niech pan b�dzie �askaw!
� On ju� nawet czapk� z b�czkiem obstalowa� sobie... � powiedzia� protojerej
Zmije�a�ow
i u�miechn�� si�.
� Dobrze, mo�e pan wyj��! � powiedzia� inspektor.
Po up�ywie p� godziny Fendrikow triumfalnie szed� w towarzystwie nauczycieli do
traktierni 7 Kuchtina na herbat�. Twarz jego promienia�a, oczy p�on�y, ale co
chwila drapa�
si� za uchem, wida� n�ka�a go jaka� my�l.
� Jaka szkoda! � mrucza�. � Co za g�upota z mej strony!
� O co chodzi? � spyta� Piwomiodow.
� Po co ja si� uczy�em stereometrii, je�li nie ma jej w programie? Ca�y miesi�c
nad ni�,
pod��, siedzia�em. Jaka szkoda!
1884
7 traktiernia � jad�odajnia.
KAMELEON
Przez targowy plac kroczy rewirowy Oczumie�ow w nowym p�aszczu z zawini�tkiem w
r�ku. Tu� za nim idzie rudy st�jkowy z sitem pe�nym skonfiskowanego agrestu.
Cisza
doko�a... Na placu nie ma �ywego ducha... Otwarte drzwi sklep�w i szynk�w patrz�
sm�tnie
na �wiat bo�y, jak g�odne paszcz�ki, nie wida� ko�o nich nawet �ebrak�w.
� B�dziesz mi tu gryz�, przekl�ty! � s�yszy nagle Oczumie�ow. � Ch�opcy, trzyma�
go!
Teraz nie wolno gry��! �ap! A... a!
Rozlega si� psi skowyt. Oczumie�ow ogl�da si� i widzi: ze sk�adu drzewa kupca
Piczugina
wybiega pies skacz�c na trzech �apach i ogl�da si� trwo�nie. Za nim p�dzi
m�czyzna w
perkalowej, nakrochmalonej koszuli i w rozpi�tej kamizelce. Pochylony ku
przodowi, biegnie
za psem i nagle pada na ziemi�, chwytaj�c go za tylne �apy. Znowu rozlega si�
psi skowyt i
krzyk: ,,Trzymaj!" Ze sklep�w wychylaj� si� senne twarze i niebawem ko�o sk�adu
jak spod
ziemi wyrasta t�um.
� Ani chybi, jakie� zak��cenie porz�dku, wielmo�ny panie...! � m�wi st�jkowy.
Oczumie�ow robi p� obrotu w lewo i kieruje si� w stron� zgromadzonych ludzi.
Widzi:
przy samych drzwiach sk�adu stoi opisany wy�ej m�czyzna w rozpi�tej kamizelce i
podnosz�c do g�ry praw� r�k� pokazuje zebranym okrwawiony palec. Z jego
pijackiej twarzy
mo�na wyczyta�: �Ju� ja ci zadam b�lu, szelmo!" Palec za� wygl�da jak sztandar
zwyci�ski.
W m�czy�nie tym Oczumie�ow poznaje z�otnika Chriukina. W �rodku t�umu,
rozstawiwszy
przednie �apy i dr��c na ca�ym ciele, siedzi na ziemi sprawca skandalu � m�ody
szczeniak,
bia�y chart z ostr� mordk� i ��t� plam� na grzbiecie. W jego �zawi�cych si�
oczach wida�
przygn�bienie i strach.
� Co si� tu sta�o? � pyta Oczumie�ow przeciskaj�c si� przez t�um. � Czego�cie
si� tu
zebrali? A tobie co znowu z tym palcem...? Kto tu krzycza�?
� Id� sobie, wasza wielmo�no��, nikomu w drog� nie wchodz�... � zaczyna Chriukin
kaszl�c w gar��. � Id� z Mirijem Mitryczem wzgl�dem drzewa i nagle ten podlec ni
z tego ni
z owego chwyta mnie za palec. ...Przepraszam wielmo�nego pana, jestem cz�owiek
pracuj�cy... Mam delikatn� robot�. Niech mi zap�ac�, gdy� tym palcem mo�e nawet
z tydzie�
nie b�d� m�g� rusza�... Tego nawet w ustawach nie ma, wasza wielmo�no��, �eby
przez takie
bydl� cz�owiek musia� cierpie�... Gdyby wszyscy zacz�li gry��, to ju� lepiej nie
�y� na tym
�wiecie...
� Hm!... Dobrze... � m�wi Oczumie�ow, surowo ruszaj�c brwiami i pochrz�kuj�c. �
Dobrze... Czyj to pies? Ja tego p�azem nie puszcz�! Ja wam poka��, �eby tak psy
rozpuszcza�! Czas zwr�ci� uwag� na tych pan�w, kt�rzy nie chc� podporz�dkowa�
si�
przepisom! Gdy mu wlepi� kar�, draniowi, to b�dzie dobrze wiedzia�, co to jest
pies czy inne
bezpa�skie bydl�! Ju� ja mu poka��, gdzie raki zimuj�...! Je�drin � zwr�ci� si�
przodownik do
st�jkowego � dowiedz si�, czyj to pies i spisz protok�. A tego psa trzeba
sprz�tn��.
Natychmiast! Na pewno jest w�ciek�y. Czyj to pies, pytam?
� To zdaje si� genera�a �yga�owa! � m�wi kto� z t�umu.
� Genera�a �yga�owa?. Hm!... Zdejmij no, Je�drin, ze mnie p�aszcz. Strach, jak
gor�co!
Chyba b�dzie deszcz... Jednego tylko nie rozumiem, jak on m�g� ciebie ugry��? �
Oczumie�ow zwraca si� do Chriukina. � Czy� on mo�e si�gn�� ci do palca? To� on
malutki, a
z ciebie taki dryblas! Ty pewnie rozharata�e� palec � jaki� gw�d�, a potem
przysz�o ci do
g�owy, �e mo�e uda si� na tym zarobi�. Ty przecie�... wiadomo, co z was za
ludzie! Znam
was, wy diab�y!
� On, wasza wielmo�no��, dla kawa�u, papieros mu w mord� pcha�, a ten, nie w
ciemi�
bity, cap go za palec... G�upi cz�owiek, wasza wielmo�no��!
� ��esz, ty kulasie! Nie widzia�e�, wi�c po co k�amiesz? Ich wielmo�no�� maj�
sw�j
rozum i poznaj�, kto ��e, a kto wedle sumienia, jak przed Bogiem... A je�eli ja
k�ami�, to
niechaj s�dzia pokoju rozs�dza. On wie, co w prawie stoi napisane... Teraz s�
wszyscy
r�wni... Sam mam brata w �andarmerii... je�eli chcecie wiedzie�...
� Nie m�drzy� mi si� tu!
� Nie, to nie pana genera�a... � m�wi po namy�le st�jkowy. � Genera� nie ma
takich. On
przewa�nie ma wy��y...
� A wiesz to na pewno?
� Na pewno, wasza wielmo�no��...
� Sam wiem. Genera� ma psy drogie, rasowe, a ten, diabli wiedz�, co to jest! Ani
ma�ci,
ani wygl�du... paskudztwo jakie�... I takiego psa trzyma�?! Gdzie wy macie
rozum? Niechby
si� trafi� taki pies w Petersburgu albo w Moskwie, to wiecie, co by si� sta�o?
Tam nie
patrzyliby na przepisy, tylko od razu � w �eb! Ty, Chriukin, zosta�e�
poszkodowany i tej
sprawy tak nie puszczaj... Trzeba ich nauczy�! Najwy�szy czas...
� A mo�e i generalski?... � rozmy�la g�o�no st�jkowy. � Na jego pysku nie jest
napisane...
Niedawno widzia�em u niego na podw�rzu takiego samego.
� Wiadomo, �e generalski! � rozleg� si� g�os w t�umie.
� Hm...! Je�drin, pom� no mi, bracie, w�o�y� p�aszcz... Wiatr jako� powia�...
Zi�bi mnie...
Odprowadzisz go do genera�a i tam si� zapytasz. Powiesz, �e znalaz�em go i
przysy�am... I
powiesz, �eby go nie wypuszczali na ulic�... Mo�e to drogi pies, a je�eli ka�da
�winia b�dzie
mu w nos pcha�a papierosa, to psina pr�dko si� zmarnuje. Pies jest zwierz�ciem
delikatnym...
A ty, ba�wanie, spu�� �ap�! Nie masz po co wystawia� swego g�upiego palucha! Sam
jeste�
sobie winien...!
� Idzie w�a�nie kucharz genera�a, zapytajmy go... Hej, Prochor! Chod� no tutaj,
m�j drogi!
Sp�jrz na tego psa... Czy to wasz?
� Te� wymy�li�! Nigdy u nas takich nie by�o!
� Nie warto nawet pyta� � m�wi Oczumie�ow. � To pies bezdomny! Co tu du�o
gada�...
Je�eli powiedzia�em, �e bezpa�ski, to znaczy, �e bezpa�ski... Zabi� i tyle.
� To nie nasz � m�wi dalej Prochor � to pies brata naszego genera�a, kt�ry
przyjecha�
wczoraj. Nasz nie lubi chart�w. Jego brat, to ich amator...
� Ach, to brat genera�a przyjecha�? W�odzimierz Iwanycz? � pyta Oczumie�ow i
twarz jego
rozja�nia przymilny u�miech. � Patrzcie pa�stwo! A ja nic o tym nie wiedzia�em!
W
odwiedziny przyjecha�?
� W odwiedziny...
� Ach, m�j Bo�e... St�skni� si� za bratem... A ja nic nie wiedzia�em! Wi�c to
jego piesek?
Bardzo mi mi�o... Zabierz go... Piesek niebrzydki... Taki sprytny... Cap tego za
palec! Cha �
cha � cha!... No, czego dr�ysz? Wrrr... wr... Z�y, szelma!... Ach, co za
psina...
Prochor wo�a psa i odchodzi z nim od sk�adu drzewa. T�um �mieje si� z Chriukina.
� Ty si� jeszcze dostaniesz w moje r�ce! � odgra�a si� Oczumie�ow i, owijaj�c
si� w
p�aszcz, rusza w dalsz� drog� po rynku.
CHIRURGIA
Szpital ziemski. W czasie nieobecno�ci lekarza, kt�ry wyjecha� na w�asny �lub,
chorych
przyjmuje felczer Kuriatin � oty�y, czterdziestoletni m�czyzna, w zniszczonej
czesuczowej
marynarce i wytartych sukiennych spodniach. Twarz jego wyra�a zadowolenie i
poczucie
spe�nionego obowi�zku. Mi�dzy wskazuj�cym a �rodkowym palcem lewej r�ki tkwi
wstr�tnie
woniej�ce cygaro.
Do pokoju przyj�� wchodzi zakrystian Wo�mig�asow � wysoki, barczysty starzec w
brunatnej sutannie, z szerokim sk�rzanym pasem.
Jego prawe oko jest pokryte bielmem i do po�owy przes�oni�te powieka, na nosie
ma
brodawk�, podobn� z daleka do du�ej muchy. Zakrystian przez chwil� szuka
wzrokiem ikony,
a nie znajduj�c jej, robi znak krzy�a, k�aniaj�c si� w stron� butli z roztworem
karbolowym,
nast�pnie wyjmuje z czerwonej chustki do nosa prosfor� 8 i z uk�onem k�adzie j�
przed
felczerem.
� A�a�a... moje uszanowanie � ziewa felczer. � Co pana tu sprowadza?
� Przy �wi�tej niedzieli najlepsze �yczenia, Sergiuszu Ku�miczu. Ja do
wielmo�nego
pana... Za pozwoleniem, szczer� prawd� napisano w psa�terzu: �A nap�j m�j �zami
rozcie�cz�". Usiad�em wczoraj z moj� star� do herbaty i � m�j Bo�e � ani rusz,
�eby cho�
kropelk�, a tu ani tyciej odrobinki, wprost k�ad� si�, cz�owieku, i umieraj.
�ykn� troszeczk� �
i wi�cej nie mog�! A do tego jeszcze z�b, ca�a ta strona... Rwie i rwie! W uchu
�widruje,
przepraszam za wyra�enie, jakby w nim by� gw�d� lub jaki� inny przedmiot;
�widruje i
�widruje! Grzeszny jestem i pe�en winy... grzechy ci��� na mej duszy i w
lenistwie �ywot
sw�j p�dz�... Wszystko to za grzechy, Sergiuszu Ku�miczu, za grzechy! Ojciec
jerej 9 karci
mnie po mszy: �J�zyk ci si� pl�cze, Jefimie, i �piewasz jak p�kni�ty garnek.
�piewasz, a nic
nikt nie rozumie". Ale jaki, niech pan sam pomy�li; mo�e by� �piew, je�eli g�by
nie mo�na
otworzy�, wszystko napuch�o, przepraszam za wyra�enie, ca�� noc nie spa�em.
� No, tak... Prosz� siada�... Prosz� otworzy� usta!
Wo�mig�asow siada i otwiera usta.
Kuriatin nas�pi� si�. Patrzy w otwarte usta i w�r�d po��k�ych ze staro�ci i od
tytoniu
z�b�w dostrzega jeden, ozdobiony przepa�cist� dziupl�.
� Ojciec diakon kazali mi przyk�ada� w�dk� z chrzanem � nic nie pomog�o.
Glikierija
Anisimowna, daj jej Bo�e zdrowie, znowu da�a mi nitk� z klasztoru na g�rze Atos,
�ebym
nosi� na r�ce, i kaza�a ciep�ym mlekiem z�by p�uka�, a ja, prawd� m�wi�c, nitk�
na�o�y�em,
ale co do mleka, to si� nie zastosowa�em; Boga si� boj�, przecie� to post...
� Przes�d... (pauza). A z�b trzeba wyrwa�, Jefimie Micheiczu!
� Pan wie lepiej, co trzeba, Sergiuszu Ku�miczu. Na to jest pan uczony, �eby
wiedzie�, co
trzeba; czy wyrwa�, czy kropelkami lub czym� innym... Po to wy, dobrodzieje
nasi, tu
jeste�cie, daj wam Bo�e zdrowie, �eby�my mieli za co modli� si� na wasz�
intencj� dzie� i
8 prosfora � prawos�awna hostia.
9 jerej � prawos�awny duchowny.
noc, ojcaszkowie rodzeni... do grobowej deski...
� Drobnostka � felczer udaj�c skromnego, podchodzi do szafy i grzebie w�r�d
narz�dzi. �
Chirurgia � to bagatelka... Najwa�niejsze jest przyzwyczajenie, pewna r�ka...
Tyle co splun��
i po wszystkim. Niedawno, tak samo jak pan, przyjecha� do szpitala obywatel
ziemski
Aleksander Iwanycz Egipski. Te� z z�bem... Cz�owiek wykszta�cony, o wszystko si�
pyta, na
wszystkim si� zna, co i jak. R�k� podaje, panem tytu�uje... W Petersburgu
mieszka� siedem
lat, wszystkich profesor�w pozna� na wylot. D�ugo�my z nim tutaj... na wszystkie
�wi�to�ci
zaklina�; wyrwij mi go pan, Sergiuszu Ku�miczu! A dlaczegoby nie wyrwa�? Tylko
�e tu
trzeba rozumie�, co i jak, bez zrozumienia ani rusz. Z�by bywaj� r�ne. Jeden
rwie si�
kleszczami, drugi � kozi� n�k�, trzeci kluczem 10 ... Zale�y jak komu...
Felczer wyjmuje kozi� n�k�, przez chwil� patrzy na ni� z wahaniem, potem
odk�ada j� i
bierze kleszcze.
� No, tak, prosz� szeroko otworzy� usta � powiedzia� podchodz�c do zakrystiana z
kleszczami. � Zaraz my go tu, jego... tyle, co splun��, i b�dzie po wszystkim.
Tylko dzi�s�o
naci��... i dokona� trakcji wzd�u� osi pionowej... i ju� (nacina dzi�s�o)... i
ju�.
� Dobroczy�cy wy nasi... Sk�d my, g�upcy, mamy wiedzie�, ale was to Pan B�g
o�wieci�.
� Prosz� nie rozmawia� z otwartymi ustami. Ten, z�b �atwo si� da wyrwa�, ale
bywa tak,
�e tylko same pnie... Ten tyle, co splun��, i b�dzie po wszystkim (zak�ada
kleszcze).
Chwileczk� prosz� si� nie rusza�... Prosz� siedzie� spokojnie... Jedno mgnienie
oka...
(ci�gnie). Najwa�niejsze, �eby chwyci� jak najg��biej... (ci�gnie). �eby koronka
si� nie
z�ama�a.
� Ojcowie nasi... O, Matko Naj�wi�tsza!... Www...
� Nie tego... nie tego... jak go tam? Prosz� nie chwyta� mnie za r�ce! Prosz�
wzi�� r�ce!
(ci�gnie). Zaraz... ju�, ju�... Przecie� to nie �atwa sprawa.
� Ojcowie... rodzeni... (krzyczy). � Anieli �wi�ci! Oho, ho... Ale� rwij ju�,
rwij�e! No, co
pi�� lat ci�gniesz !
� To przecie�... chirurgia... Tak od razu nie mo�na... Ju�, ju�.
Wo�mig�asow podnosi kolana do �okci, przebiera skurczonymi palcami, wyba�usza
oczy,
oddycha nier�wno. Na jego p�sowej twarzy wyst�puje pot, oczy s� pe�ne �ez.
Kuriatin, sapi�c
i drepcz�c na jednym miejscu przed zakrystianem, ci�gnie... Mija m�cz�ce p�
minuty � i
kleszcze zeskakuj� z z�ba. Zakrystian zrywa si� z miejsca i wk�ada paluchy do
ust. W ustach
znalaz� z�b na dawnym miejscu.
� Wyrwa�!... � m�wi p�aczliwie i jednocze�nie dodaje kpi�cym tonem. � �eby ci�
tak na
tamtym �wiecie ci�gn�li! Dzi�kuj� uni�enie! Je�li nie umiesz rwa�, to si� nie
bierz! �wiata
bo�ego nie widz�...!
� To po co za r�ce chwytasz? � m�wi rozz�oszczony felczer. � Ja tu ci�gn�, a on
mnie za
r�k� i jeszcze gada r�ne g�upie s�owa. Dure�!
� Sam jeste� dure�!
� My�lisz, ch�opie, �e to tak �atwo z�b wyrwa�? Spr�buj tylko, to nie jest to,
co wle�� na
dzwonnic� i w dzwony b�bni�! (przedrze�nia): �Nie potrafisz, nie potrafisz!"
Patrzcie go,
nauczyciel si� znalaz�! Widzicie go...! Panu Egipskiemu Aleksandrowi Iwanyczowi
rwa�em i
nic, �eby cho� jedno s�owo... Pan troch� wi�kszy od ciebie, a za r�ce nie
chwyta�. Siadaj!
Siadaj, powiadam ci!
� �wiata nie widz�... Pozw�l odetchn��... Och! (siada). � Tylko nie ci�gnij
d�ugo, a rwij.
Nie ci�gnij, tylko rwij... Od razu!
�B�dziesz mi tu uczy� uczonego! Chryste Panie, c� to za ludzie nie o�wieceni!
�yj tu z
takimi... do cna skapcaniejesz! Otw�rz g�b�... (zak�ada kleszcze). Chirurgia,
bracie, to nie
�arty... to nie to, co modlitwy duka� nam na ch�rze... (ci�gnie). Nie szarp
si�... Z�b wida�
10 kleszcze, kozia n�ka i klucz � stomatologiczne instrumenty do wyrywania
z�b�w.
zastarza�y g��boko zapu�ci� korzenie... (ci�gnie). Nie kr�� si�! Tak... tak...
Nie ruszaj si�...
No... no... (s�ycha� chrz�st). Wiedzia�em, �e tak b�dzie!
Wo�mig�asow siedzia� przez chwil� bez ruchu, jak omdla�y. By� oszo�omiony, oczy
jego
t�po patrzy�y w przestrze�, na bladym obliczu b�yszcza� pot...
� Trzeba mi by�o wzi�� kozi� n�k�... � mrucza� felczer. � To ci zdarzenie!
Zakrystian powoli przychodzi� do siebie. W�o�y� palce do ust i w miejscu, gdzie
by� chory
z�b, znalaz� dwie stercz�ce zadry.
� Diabe� parrrszywy... � wykrztusi�. � Nas�ali tu was, Judasz�w, na nasz� zgub�!
� Jeszcze mi tu b�dziesz wymy�la� � warkn�� felczer odk�adaj�c kleszcze do
szafy. �
Nieuk. Za ma�o ci w bursie r�zeg brzozowych wsypali. Pan Egipski Aleksander
Iwanycz
siedem lat mieszka� w Petersburgu wykszta�cenie... Sam garnitur, co jest na nim,
kosztuje sto
rubli... a te� nie wymy�la�... A ty co. Taka wa�na osobisto��? Nic ci nie
b�dzie, nie
zdechniesz.
Zakrystian zabiera ze sto�u sw� proskur� i, przeciskaj�c r�k� policzek, udaje
si� do domu.
1884
MI�TUS
Letni poranek. W powietrzu cisza; tylko na brzegu s�ycha� cykanie polnego
konika, gdzie�
nie�mia�o grucha synogarlica. Na niebie nieruchomo stoj� pierzaste ob�oki,
podobne do
rozsypanego �niegu. Obok buduj�cej si� p�ywalni, pod zielonymi ga��ziami
wierzby, pluszcze
si� w wodzie cie�la Gerasym � wysoki, chudy ch�op, z rud�, k�dzierzaw� czupryn�
i
zaro�ni�t� twarz�. St�ka, nadyma si� i mocno mrugaj�c oczyma stara si� wydoby�
co� spod
korzeni wierzby. Twarz jego zalana jest potem. W odleg�o�ci s��nia 11 od
Gerasyma po szyj�
w wodzie stoi cie�la Lubim, m�ody, garbaty ch�op o tr�jk�tnej twarzy i w�skich
mongolskich
oczach. Zar�wno Gerasym jak i Lubim s� w koszulach i spodniach. Obaj a�
posinieli z zimna,
gdy� stoj� w wodzie przesz�o godzin�...
� I po co ty ca�y czas wtykasz r�k�? � krzyczy garbaty Lubim dr��c jak w
febrze..� Ty,
g�owo kapu�ciana! Trzymaj go, bo ten piekielnik got�w uciec! Trzymaj, m�wi�!
� Nie ucieknie. Jak ma uciec? Pod korze� si� wcisn��... � odpowiada Gerasym
ochrypni�tym, dudni�cym basem, wydobywaj�cym si� nie z krtani, lecz z brzucha. �
�liski,
diabe�, nie ma go za co chwyci�.
� Ty go za skrzela �ap, za skrzela!
� Nie mog� znale�� skrzeli. Czekaj, chwyci�em za co�...za pysk chwyci�em...
Gryzie,
diabe�!
� Nie ci�gnij za pysk, nie ci�gnij, jeszcze wypu�cisz! Za skrzela go �ap, za
skrzela! Znowu
zaczynasz r�k� wtyka�! Jakie� to nierozgarni�te ch�opisko, ratuj, Kr�lowo
Niebieska! �ap�e!
� ,,�ap" � przedrze�nia Gerasym. � Znalaz� si� dyrygent. To przyjd� tu i sam
�ap, diable
garbaty... Czego stoisz?
� Chwyci�bym, gdyby by�o mo�na. Ale czy� przy, moim ma�ym wzro�cie mog� sta�
ko�o
brzegu? Tam przecie� g��boko!
� To nic, �e g��boko. Mo�esz p�ywa�. Garbus, wymachuj�c r�kami, podp�ywa do
Gerasyma i chwyta za ga��zie, ale przy pierwszej pr�bie utrzymania si� na nogach
pogr��a si�
z g�ow� wypuszczaj�c ba�ki powietrza.
� M�wi�em, �e g��boko! � m�wi i ze z�o�ci� przewraca bia�kami oczu. � Na kark ci
wsi�d�, czy jak?
� Na korzeniu sta�. Korzeni tu moc, prawdziwa drabina.
Garbus wyszukuje stop� korze� i uchwyciwszy si� na raz kilku ga��zi staje na
nim.
Z�apawszy r�wnowag� i umocniwszy si� na nowej pozycji, pochyla si�, stara si�
nie nabra�
do ust wody i praw� r�k� zaczyna myszkowa� mi�dzy korzeniami. Zaczepiaj�c o
ro�liny
wodne i osuwaj�c si� po o�lizg�ych korzeniach natyka si� r�k� na k�uj�ce
kleszcze raka.
� Tylko cie