8110
Szczegóły |
Tytuł |
8110 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
8110 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 8110 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
8110 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
CHMIELEWSKA JOANNA
KOCIE WORKI
Wydanie polskie: 2004
� Ty, s�uchaj � powiedzia�a do mnie Alicja dosy� z�ym g�osem na swoim tarasiku
Birkerod. � Ja mo�e i mia�am Alzheimera, ale ju� mi przesz�o. Zdaje si�, �e na
ciebie. Mo�e
by� jako� uporz�dkowa�a ten ca�y m�tlik, kt�rego uda�o ci si� narobi�?
� Kt�ry m�tlik? � spyta�am beznadziejnie, usi�uj�c usi��� jako� nieco wygodniej
na jej
krety�skim fotelu ogrodowym, nie wiadomo do czego przeznaczonym, bo ani
siedzie�, ani
le�e� si� na nim nie dawa�o.
Alicja, pochylona, pr�bowa�a doprowadzi� do pionu fuksj�, przewr�con� dzikim
wichrem par� miesi�cy temu i rosn�c� bardzo dziwnie, jakby pod k�tem prostym.
Ros�a
dziwnie, ale kwit�a, na co patrzy�am z zazdro�ci�.
Wyprostowa�a si�. Fuksji nie. Zrezygnowa�a.
� Ten, kt�rego narobi�a� w swoich ksi��kach. I wzmog�a� autobiografi�. Nikt ju�
nie wie,
co by�o rzeczywi�cie, a co wymy�li�a�, ale ja to, wbrew pozorom, pami�tam...
� O, nie! � zbuntowa�am si� gwa�townie. � Je�eli mnie przypisujesz spodnie,
kt�rych
domaga�a si� Dagmar...
� Spodnie zosta�y skorygowane � przerwa�a mi zimno Alicja. � I nawet ten, jak mu
tam...
Baobab... Be�kot...
�ypn�a na mnie okiem wyczekuj�co. Spr�bowa�am odgadn��.
� S�dz�, �e masz na my�li Blekota...?
� Blekota? Mo�liwe. On si� nazywa� Blekot?
� Blekot. O Baobabie nie s�ysza�am.
� Blekot... No, mo�liwe... Ma�a r�nica, i to, i to ro�lina.
� Baobab troch� wi�kszy. I co ten Blekot?
Alicja porzuci�a fuksj� i z trosk� zacz�a teraz obmacywa� such� ga��� jab�oni,
rosn�cej
nad naszymi g�owami.
� Powinno si� to �ci��. Z�amie si� samo i zleci komu� na �eb...
� Zleci gwarantowanie � zapewni�am j�, nastroszona nieco, bo sprawa Blekota da�a
mi si�
we znaki przed laty i do tej pory nie przesta�a mnie denerwowa�. � Nale�a�o j�
�ci�� ju�
dawno. I co ten Blekot, pytam?
� Jaki Blekot...? A, Blekot! Blekot te� zosta� skorygowany. Nigdy nie by� twoim
przyjacielem, ani nawet gachem, pami�tam doskonale. Zdaje si�, �e on mia� jako�
nietypowo
na imi�? Jeremiasz...? Alfred...?
� Ernest.
� Ernest, mo�e by�. Ale �adnego szczura ani �adnej nornicy nigdy tu nie by�o.
Ponadto
wszyscy mnie pytaj�, czy ze strony Anity to nie jest okropny nietakt, bywa� u
mnie, i
dlaczego j� w og�le wpuszczam za pr�g domu, skoro zamordowa�a tyle os�b. �adne
wyja�nienia nie pomagaj� i w ko�cu szlag mnie trafi.
� Dlaczego ciebie? � zdziwi�am si�. � Nie j�? Niech ona wyja�nia, a nie ty. Jej
nie pytaj�?
� Oszala�a�, jej si� boj�. Zrobi�a� z niej wariatk�, a wariat�w boj� si�
wszyscy. Chocia�...
� zastanowi�a si�. � Zdaje si�, �e ze mnie zrobi�a� jeszcze wi�ksz� wariatk�.
� W takim razie za pr�g domu nie powinna� wpuszcza� i siebie...
Nie przysz�o nam jako� do g�owy, �e przede wszystkim za pr�g domu nie powinna
wpuszcza� mnie. Tymczasem wpu�ci�a bez najmniejszego oporu i nawet ucieszona.
Przyjecha�am do niej tym razem na samym pocz�tku lata po ro�linki. Ogr�d Alicji
kwit�,
szala� i rozrasta� si� w d�ungl�, zawieraj�c w sobie okazy, jakich nigdzie w
Europie nie
mog�am dosta�. Na innych kontynentach nie szuka�am, bo przesta�o mi si� podoba�
latanie
samolotem, a p�ywa� po oceanie m�j samoch�d nie chcia�.
Bra�am od niej te cholerne ro�linki ju� mn�stwo razy, od wielu lat, ale, nie
wiadomo
dlaczego, z regu�y na jesieni. Nie chcia�y si� przyjmowa�, nie ros�y i zdycha�y,
niezadowolone by� mo�e z zimy, kt�ra stanowczo za wcze�nie nadchodzi�a. Posz�am
w
ko�cu po rozum do g�owy i postanowi�am zacz�� w czerwcu, �eby da� im d�u�szy
oddech.
Alicja od pierwszej chwili opr�cz uciechy okaza�a i niezadowolenie, bo mia�am
zosta�
kr�tko, najwy�ej tydzie� z ma�ym hakiem, a u niej w�a�nie wytworzy� si� luz i
ch�tnie
widzia�aby d�u�sz� wizyt�.
� Od paru dni jest cisza a� do dwudziestego czwartego lipca � oznajmi�a. �
Mog�aby� tu
posiedzie� ca�y miesi�c, �adnych go�ci nie zaprasza�am, pusto jako� i jeszcze mi
si� zacznie
w g�owie przewraca� od takiego �wi�tego spokoju. Mo�e zosta� d�u�ej, co?
� Przecie� ci� denerwuj�!
� No to co? St�skni�am si� za tob�. Dlaczego musisz wraca�?
� Bo w tym roku go�cie przyje�d�aj� do mnie. Poza tym, chc� posadzi� zielska,
te, kt�re
ukradn� u ciebie...
� Wcale nie musisz kra��, mo�esz wzi�� zwyczajnie.
� Kradzione lepiej rosn�. Wykopi� je sobie, jak b�dziesz odwr�cona ty�em. W
ostatniej
chwili.
Na razie niczego jeszcze nie wykopywa�am, siedzia�am na tarasiku i napawa�am si�
atmosfer�. Alicja w skupieniu obmacywa�a drzewo, nie porzucaj�c w pe�ni tematu.
� Ten kretyn tu by� � powiadomi�a mnie nagle. � Ten Blekot. I dopytywa� si� o
czerwon�
lamp�.
Prawie podskoczy�am, chocia� na tym w�a�nie ogrodowym krze�le by�o to wr�cz
niemo�liwe.
� �artujesz...!
� Nie. Wcale. By� i pyta�.
� Kiedy?!
� Nie pami�tam. Ale niedawno, w kalendarzu mam zapisane. Gdzie� na pocz�tku
maja,
jak kwit�y tulipany. Przyjecha� znienacka, bez zapowiedzi, i od razu uczepi� si�
lampy...
� Przecie� ci m�wi�am, �e to idiota!
� Idiota � zgodzi�a si� Alicja. � Tyle zdo�a�am zauwa�y� sama, i to ju� dawno.
Ale,
prawd� m�wi�c, nie mam poj�cia, o co mu chodzi�o.
Zainteresowa�am si� z lekkim wstr�tem, bo Ernest Blekot, z kt�rym mia�am kr�tki
kontakt zawodowy w samej wio�nie �ycia i kt�rego nie widzia�am potem na oczy
przez
prawie trzydzie�ci lat, pozosta� w mojej pami�ci jako posta� obrzydliwa. Nie
zewn�trznie,
bro� Bo�e! Zewn�trznie by� wysokim, przystojnym facetem, z bujn� czupryn� i
ca�kiem
dorzeczn� twarz�, charakter natomiast posiada� wredny, jak rzadko. Oszust,
lizus, donosiciel,
�garz i z�odziej. Nie krad� wprawdzie zegark�w i portfeli, ale przyw�aszcza�
sobie cudze
pomys�y, cudze osi�gni�cia, cudze zas�ugi, cudze wszystko, je�li tylko by�o
warte zabieg�w.
Mojego w�asnego kuzyna wykolegowa� artystycznie, odbieraj�c mu koncepcj�
projektu,
inwestora i zyski materialne, a dzia�o si� to w moich oczach, w�a�nie wtedy,
kiedy z nimi
kr�tko pracowa�am i te� ponios�am straty, ca�e szcz�cie, �e niewielkie. Jeszcze
si� chwali�
parysk�, tiulow� halk� �ony, prezentowan� na fotografiach...! Odra�aj�cy zbuk.
I to ohydne indywiduum o�mieli�o si� w dziesi�� lat p�niej pojawi� u Alicji i
powo�a� na
przyja�� ze mn�! Alicja rych�o wyw�szy�a jego zalety wewn�trzne i przy
najbli�szej okazji
rzuci�a si� na mnie z pazurami, jakich to ja, do cholery, przyjaci� na ni�
nasy�am, czym
najpierw wp�dzi�a mnie w kompletne os�upienie, a potem omal nie przyprawi�a o
apopleksj�.
Troch� potrwa�o, zanim zdo�a�am wyja�ni� spraw�, za to uczyni�am to rzetelnie.
W�r�d
w�ciek�ych ryk�w i dzikich awantur uda�o mi si� wreszcie wpoi� w ni� wiedz� o
moim
prawdziwym stosunku do wci�� jeszcze w tamtych czasach uroczego m�odzie�ca.
� Wy�ysia� mo�e? � spyta�am teraz z du�� nadziej�.
� Nie, osiwia� troch�. Nawet mu z tym do twarzy.
� Szkoda.
� Ale uty�. Gruby jak... powiedzmy... trzy czwarte wieprza.
� Wola�abym p�tora. I co? Mam potworne podejrzenia, �e nocowa� u ciebie.
� A jak? Oni wszyscy przecie� nocuj� u mnie. Hotel dla nich nie istnieje, a do
tego co� mi
si� widzi, �e Blekot jest sk�py. Ze strasznym wysi�kiem wyci�gn�� butelk� wina.
Oczywi�cie
z promu.
� Jedn�?
� Jedn�.
� I nie koniak ani whisky! Zawsze by� sk�py i widz�, �e mu nie przesz�o.
Zaprosi�a� go?
� Sk�d! � oburzy�a si� Alicja i wreszcie usiad�a po drugiej stronie sto�u. � Sam
si�
przym�wi�.
� A ty z radosnym u�miechem...
� Nie z �adnym u�miechem, tylko z rezerw�. I nie mog�am od�a�owa�, �e ��ko w
go�cinnym pokoju jest przygotowane, bo by�abym nieprzyzwoicie zwleka�a z
wyci�gni�ciem
po�cieli. Nie mia�am z czym zwleka� i z�a by�am.
Zdziwi�am si�.
� ��ko mia�a� przygotowane? Kto ci� tak urz�dzi�?
� Ania by�a kr�tko przedtem i posprz�ta�a po sobie. Te dziewczyny maj� jak��
mani�
sprz�tania. Kt�ra� mi przestawi�a i gdzie� upchn�a ostatnie koty w worku, nie
mog� ich teraz
znale��.
Zdziwi�am si� ponownie.
� Ostatnie? Jeszcze je kupujesz? Urz�dzaj� licytacje?
� Urz�dzaj�, czasem na nich bywam po kumotersku. No dobrze, mo�liwe, �e te
ostatnie
s� sprzed paru lat, chocia� niekt�re m�odsze. Ale nie zd��y�am ich wypatroszy� i
ciekawa
jestem, co w nich jest.
� Podejrzewam, �e masz wi�cej takich, kt�rych nie zd��y�a� wypatroszy�...
� Mo�liwe � zgodzi�a si� Alicja i pomacha�a r�k� ko�o ucha. � Komary lataj�, ja
id� do
domu. Zdaje si�, �e dawno nie pi�am kawy. Jakby przyszed� jaki� facet,
przypomnij mi, �eby
�ci�� t� ga���...
Bardzo ch�tnie podnios�am si� z okropnego fotela, pozbiera�am ze sto�u szklanki
i
papierosy i posz�am za ni� do domu.
Koty w worku by�a to jedyna forma hazardu tolerowana, a nawet uwielbiana przez
Alicj�.
Raz albo dwa razy w roku du�ska kolej urz�dza�a licytacje przedmiot�w
pogubionych w
poci�gach, w ten spos�b, �e przedmioty pakowano do work�w jak leci, po czym
licytowano
worek, kt�rego zawarto�ci ju� nikt nie pami�ta� i nie zna�. Rzecz jasna, by�y to
rzeczy, po
kt�re przez jaki� ustawowy okres czasu nikt si� nie zg�osi�, a znajdowa�o si�
w�r�d nich
w�a�ciwie wszystko. Proszku do prania i rajstop Alicja mia�a ju� zapas na
najbli�sze dwie�cie
lat, za� opr�cz tych podstawowych produkt�w raz trafi�a na srebrnego lisa, raz
na z�oty
zegarek, raz na z�ot� bransoletk�, raz na cudown� we�n� do tkania kilim�w, kt�r�
odda�a mi z
wielk� przyjemno�ci�, dwa razy na z�ote obr�czki, a mn�stwo razy na kosmetyki,
kaw�,
�ar�wki, d�ugopisy, paski do spodni, nowe majtki, bluzki, fili�anki, �wieczniki
i diabli wiedz�
co jeszcze. Uciech� mia�a z tego nieziemsk�, a koszty op�aca� ju� sam proszek do
prania, bo
cen� wywo�awcz� worka wyznaczano bardzo nisk�.
Sama by�am ciekawa, co zawiera�y w sobie te uprz�tni�te koty w worku, ale nie
zamierza�am ich szuka�, nie rw�c si� zbytnio do prac syzyfowych. Usiad�y�my przy
stole
mi�dzy kuchni� a salonem, Alicja wstawi�a wod� na kaw�.
�ci�le bior�c, usiad�am i natychmiast si� podnios�am, bo usiad�am na czym�.
Wyci�gn�am to spod ty�ka i obejrza�am.
� O, �adne! � ucieszy�am si�. � Co to jest?
Zaj�ta, kaw� Alicja nie zwr�ci�a uwagi na moje pytanie. Po�o�y�am kolorowe
czasopismo
obok siebie na stole i przypomnia�am sobie co� innego.
� Czekaj, mnie tu nie gra. Blekot by� dopiero co, w maju, a ty zd��y�a�
zapomnie�, jak si�
nazywa? I twierdzisz, �e nie masz sklerozy?
� Nie przedstawia� mi si� przecie� � odpar�a Alicja cierpko. � Przedstawi� si�
poprzednio,
dwadzie�cia lat temu, i widocznie uwa�a�, �e to wystarczy, drugi raz nie musi.
Rozpozna�am
go z twarzy i pami�ta�am w�a�nie, �e jako� tak si� nazywa, Buk�ak, Baobab, takie
co�. W�szy�
po k�tach.
Zainteresowa�am si� gwa�townie.
� Jak w�szy�?
� Podst�pnie. I wydawa�o mu si�, �e nieznacznie.
� Powiedz to porz�dnie, bo w�szenie Blekota jest niepokoj�ce. MUSI by�
niepokoj�ce!
Alicja usiad�a z kaw� przy stole i znienacka wr�ci�a do pierwotnego tematu.
� O, w�a�nie! Napisa�a�, �e u mnie zosta� zrobiony porz�dek i jeszcze sama by�a�
taka
strasznie pracowita, przegl�da�a� papiery, uk�ada�a�, mo�e nawet pedantycznie,
co? A ja tak
to pu�ci�am na �ywio� i robi�am tylko ba�agan...
� Nic podobnego. Napisa�am, �e przegl�da�a� i uk�ada�a� wi�cej.
� Nigdzie nie by�o napisane, �e wi�cej. I taki porz�dek z tego wyszed�, jakiego
nigdy
dotychczas u mnie nie by�o...
� No i co ci to szkodzi, przecie� od samego napisania on si� nie zrobi�.
� Ale Blekot si� go czepia�!
� Blekot si� czepia� porz�dku u ciebie? � zdumia�am si� �miertelnie. � A c� go,
do
cholery, obchodzi� tw�j porz�dek?!
� Te� bym to chcia�a wiedzie�. Wypytywa� o t� krety�sk� lamp�, w og�le nie
s�ucha� jak
m�wi�am, �e w �yciu takiego paskudztwa nie mia�am, koniecznie chcia� j�
zobaczy�, szuka� i
gl�dzi�, �e przecie� u mnie ju� jest porz�dek, wi�c i lamp� powinno si� �atwo
znale��,
usi�owa� lata� po ca�ym domu i �ypa� okiem. Ma�o mnie szlag nie trafi�, dlatego
jestem z�a na
ciebie. Jedyna pociecha to ta, �e uk�u� si� w kaktus.
Z wielkim zainteresowaniem odwr�ci�am si� ku kwiatkom.
� W kt�ry?
� Nie tu � zniecierpliwi�a si� Alicja. � W pokoju telewizyjnym.
� Pozwolisz, �e spojrz�...?
Zerwa�am si� i pop�dzi�am do pokoju telewizyjnego. �ci�le bior�c, przedar�am si�
tam
przez rozmaite przeszkody.
Pok�j telewizyjny nosi� to miano od chwili, kiedy stan�� w nim i pozosta� na
zawsze
telewizor. Wcze�niej zwany by� pokojem ostatnim, nie wiadomo dlaczego, bo wcale
nie by�
ostatni, za nim znajdowa�o si� jeszcze ogromne atelier. Nazwa �ostatni� przesz�a
na drugi
pok�j go�cinny, na ko�cu korytarzyka, co by�o o tyle s�uszne, �e z niego ju�
przej�cia dalej
nie by�o.
W pokoju telewizyjnym, niczym, poza telewizorem, nie r�ni�cym si� od
pozosta�ych
pomieszcze�, w�r�d licznych asparagus�w i dracen, znajdowa� si� tylko jeden
kaktus, za to
bardzo rozro�ni�ty. Sta� na oknie, w k�cie, za kanap�. Jego widok sprawi� mi
szalon�
przyjemno��, bo by� to kaktus o malutkich igie�kach, kt�re przy najl�ejszym
dotkni�ciu
niezauwa�alnie wchodzi�y w cz�owieka i za skarby �wiata nie pozwala�y si�
wyd�uba�. Blekot
prawdopodobnie do tej pory pozbywa� si� k�ucia wsz�dzie i mo�liwe, �e jeszcze mu
troch�
mi�ej rozrywki zosta�o.
� Jakim cudem przelaz� a� do kaktusa? � spyta�am, wr�ciwszy do sto�u, szczerze
zaintrygowana. � G�r�, po pud�ach, czy jako� usuwa� je z drogi?
Alicja mia�a przy fili�ance czasopismo, kt�re przed chwil� wyci�gn�am sobie
spod ty�ka.
Przegl�da�a je z zaciekawieniem.
� Nie wiem � odpar�a w lekkim roztargnieniu.
� Co to jest? To twoje?
� Nie. Twoje. Pytam, bo mnie interesuje, s�uchaj, jak on wlaz� a� do kaktusa i
po choler�
si� tam pcha�?
� Szuka� lampy. My�la�, �e mo�e le�y gdzie� pod kanap� albo co. To znaczy, nie
wiem co
my�la�, ale tak m�wi�. Zdaje si�, �e odsun�� fotele i pogni�t� troch� pud�o z
cebulkami.
Zepchn�� ze sto�u uprane poszewki na poduszki i pude�ka z nasionami, mia�am je
posegregowane i musia�am potem zbiera� z pod�ogi, nie wiem, czy mi si� troch�
nie
pomiesza�y. Sk�d wiesz, �e to moje? Nic takiego nie mia�am.
� Bo po du�sku � wyja�ni�am uprzejmie. � Trudno przypu�ci�, �e czytam du�sk�
pras�.
Bardzo �adne rzeczy tam s�, chcia�am ci� w�a�nie zapyta�, co jest przy nich
napisane.
Alicja odwr�ci�a kartki do pocz�tku.
� Zaginione klejnoty � przeczyta�a. � Ca�y artyku� o zaginionych
drogocenno�ciach. No
rzeczywi�cie, �adne. Efektowne. Z�ota kolekcja z Arki Noego.
� Gdzie kolekcja?
� A o, tu. Proporcje troch� niedok�adnie zachowane...
Wydar�am jej czasopismo, na kt�re patrzy�am do g�ry nogami i obejrza�am zdj�cie.
Mn�stwo figurek zwierz�t, od s�oni do pche�, owszem, wygl�da�y na z�ote.
Odruchowo
spojrza�am na podpis, z czego nic mi nie przysz�o, odwr�ci�am zatem czasopismo
zn�w ku
niej.
� Czytaj porz�dnie. To pierwsze, to co?
� Szmaragd. Naszyjnik szmaragdowy kr�lowej Cecylii Renaty. By�a taka?
Gwa�townie usi�owa�am sobie przypomnie�. Imiona brzmia�y znajomo, ale z nikim
nie
mog�am ich na poczekaniu skojarzy�.
� Chyba by�a, skoro tak pisz�. I co tam dalej?
� Rubinowy komplet ksi�nej Nataszy. Nawet niez�a ta oprawa, nie zabija kamieni.
O, a
to... Kolekcja diament�w kr�lowej Wiktorii, popatrz, pi�� sztuk, ka�dy w innym
kolorze. Od
dwudziestu o�miu do czterdziestu trzech karat�w, nie s�ysza�am o czym� takim.
Szafir
gwia�dzisty pani de Pompadour... Mia�a szafir gwia�dzisty?
� Du�o mia�a, widocznie i szafir...
� Naszyjnik kr�lowej Klemencji z Andegawen�w. Rubiny, szafiry, per�y i
szmaragdy. To
ca�y napier�nik, a nie naszyjnik. Za bardzo pstrokate. Co to za kr�lowa?
� Tyle przynajmniej mog� ci powiedzie�. Klemencja W�gierska, druga �ona Ludwika
K��tliwego, matka Jana Pogrobowca, czternasty wiek. Po Ludwiku, Filipie i Karolu
nastali
we Francji Walezjusze. Klemencja, owdowiawszy, dosta�a podobno szmergla na tle
bi�uterii i
kupowa�a j� na tony, grz�zn�c w d�ugach...
Alicja nie mia�a nabo�e�stwa do historii, nie s�ucha�a, co m�wi�. Czyta�a
artyku� od
pocz�tku.
� Te wszystkie rzeczy zagin�y w podejrzanych okoliczno�ciach � powiadomi�a
mnie. �
Szmaragdy Cecylii Renaty, robota podobno Ink�w albo Aztek�w, p�yn�y do Europy
na
zlecenie cesarza Ferdynanda II, jako cz�� posagu dla c�rki, kt�ra mia�a
po�lubi� polskiego
kr�la...
� A...! � przerwa�am jej �ywo, bo przypomnia�am sobie. � Cecylia Renata,
pierwsza �ona
W�adys�awa IV, on z Waz�w, syn kolumny Zygmunta. Owszem, kr�lowa. Ci�gle
po�lubiali�my cesarskie c�rki i g�wno nam z tego przychodzi�o, bo dzieci im si�
jako� nie
darzy�y...
� Tu jest mowa o szmaragdach, nie o dzieciach � zwr�ci�a mi uwag� Alicja. �
Hiszpa�ski
galeon ze skarbami zaton�� w tej podr�y blisko Portugalii. W siedemnastym
wieku. Pod
koniec dziewi�tnastego wieku wygrzebali go, bo... zaraz... p�ytko le�a�.
Znale�li wszystko...
� Jakie wszystko?
� Wszystko, co wi�z�. Spis si� zachowa� w korespondencji cesarskiej, wi�c
wiadomo.
Naszyjnik szmaragdowy Cecylii Renaty te� si� w tym znajdowa�, kto� go widzia�,
taki ten,
no, intendent...? Wszystko jedno, widzia� i zapisa�. I zaraz potem znik�,
naszyjnik, nie
intendent, czekaj... O, intendent te� znik�. I wi�cej ludzkie oko nie widzia�o
ani jednego, ani
drugiego.
� Ale to ju� by�o na l�dzie? � upewni�am si�. � Z wody wylaz�o?
� Na l�dzie. Zdaje si�, �e wszystko pogin�o na l�dzie. Zaraz, Arka Noego...
Franciszek I
za�yczy� sobie kolekcji zwierz�tek i zosta�o to wyrze�bione w z�ocie, mo�liwe,
�e przez
Benvenuta Celliniego, mn�stwo os�b widzia�o t� mena�eri� w komplecie, ale kr�tko
j�
ogl�dali, bo znik�a. Nie w czasie wojny ani w �adnym po�arze, tylko zwyczajnie,
w�r�d �ycia
dworskiego. Pewno kto� j� podw�dzi�...
� Diana de Poitiers � mrukn�am.
� Sk�d wiesz? � zaciekawi�a si� Alicja.
� Nie wiem, rzucam podejrzenia. Nie lubi� jej, Dumas j� obszczeka� i wywar� na
mnie
wp�yw, chocia� w�a�ciwie powinna wprawia� w podziw. Kurtyzana dw�ch kr�l�w przez
dwa
pokolenia, du�a rzecz. Nie ka�dy tak potrafi.
� Iiii tam, przy kr�lach...? Czekaj, ksi�na Natasza, ona z Romanow�w, to
rewolucja.
�adne dziwo, �e klejnoty zgin�y, chocia� podobno, zaraz, tak tu pisz�,
uratowa�a je,
wywioz�a i przepad�y zaraz potem. W czasie jej podr�y przez Szwajcari�. Ja
skracam, nie
t�umacz� ci przecie� wszystkiego. Diamenty kr�lowej Wiktorii, te kolorowe, jaki�
rad�a jej
wysy�a� w prezencie, �eby si� podliza�, i nigdy nie dotar�y do Anglii, Wiktoria
o nich nawet
nie wiedzia�a, bo to mia�a by� niespodzianka.
� Nie utopi�y si�? Bo wysy�a� chyba drog� morsk�?
� Morsk�, ale nie. Okr�t dop�yn�� w ca�o�ci, ale szkatu�ki z diamentami ju� na
nim nie
by�o. Zrobi�a si� uci��liwa afera, g��wnie starali si� ukry� spraw� przed
kr�low� i zdaje si�,
�e im si� uda�o, za to prezent szlag trafi�. Szafir gwia�dzisty pani de
Pompadour uchowa� si�
a� do rewolucji, prze�ledzili nawet jego drog�, kolejne osoby go ratowa�y razem
z innymi
precjozami, a� wreszcie co� mu si� sta�o. Wygl�da na to, �e �lad si� urwa� w
jakiej� ober�y
pod Marsyli�. No i ten naszyjnik kr�lowej Klemencji... O, wygl�da na to, �e
chodzi� po
jubilerach i lombardach, najpierw zabrali go jej za d�ugi, potem go mia� Karol
de Valois, te�
mu zabrali za d�ugi, co oni tak si� zad�u�ali...? Potem przele�a� w ukryciu
prawie dwie�cie
lat...
� Przetrzyma� wojn� stuletni�.
� To wtedy by�a wojna stuletnia?
� Mniej wi�cej wtedy. Za Filipa si� zacz�a, jak Robert d�Artois podpu�ci�
angielskiego
Edwarda, a sko�czy�a si� na Joannie d�Arc.
� No to naszyjnik kr�lowej Klemencji spokojnie j� przespa�. Wiadomo, kto go mia�
kolejno a� do po�owy osiemnastego wieku, po czym znik� tajemniczo. Tak tu pisz�
w tej ca�ej
opowie�ci, nie chce mi si� t�umaczy� szczeg�owo s�owo po s�owie, ju� mi si� to
znudzi�o.
Czy ja wypi�am t� kaw�? Bo wiem, �e mia�am zamiar?
� Wypi�a�, ale bardzo ma��, mo�esz wypi� jeszcze jedn�. Czekaj, skoro te rzeczy
pogin�y w dawnych czasach, sk�d maj� ich zdj�cia? Fotografia wtedy nie
istnia�a. Odnale�li
je czy jak? I zgubili ponownie?
Alicja powstrzyma�a sw�j ruch w kierunku czajnika i zajrza�a do czasopisma.
� Wszystkie by�y widziane � zakomunikowa�a. � Wielokrotnie. I opisywane. A
niekt�re,
o, szafir pani de Pompadour, rubiny Nataszy, naszyjnik Klemencji... znalaz�y si�
na jakich�
portretach czy miniaturach. A reszt� rysowano, te zwierz�tka i szmaragdy...
Diamenty
Wiktorii opisano z detalami, fachowo. Komputerowo odtworzyli i zrobili z tego
zdj�cia, tak
to powinno by�o wygl�da�, mog� istnie� r�nice, ale minimalne. Niez�y pomys�,
swoj�
drog�...
Pozwoli�am jej zrobi� nast�pn� kaw�, ogl�daj�c komputerowe osi�gni�cia i
szczerze
�a�uj�c, �e du�ski j�zyk jest mi niedost�pny. Na ile zdo�a�am si� zorientowa�, w
tek�cie
podane by�y daty, kiedy cenny przedmiot ostatni raz widziano. Tak�e miejsce i,
by� mo�e,
nazwisko osoby ogl�daj�cej. Nazwisko zreszt� niepewne, bo ten ostatni ogl�dacz
m�g� si�
zwyczajnie nie przyzna�, szczeg�lnie je�li zarazem by� z�odziejem.
� No i t� lamp� Be�kot mnie zdenerwowa� ostatecznie... � podj�a Alicja.
� Blekot � poprawi�am.
� Wszystko jedno. To przez ciebie, wi�c teraz odkr�caj.
� Mnie si� zdaje, �e ju� odkr�ci�am, ale Blekot widocznie nie czyta�. Ty im m�w,
�eby
si� z�apali za s�owo pisane i poza tym na ich gadanie nie zwracaj uwagi.
� Jak mam nie zwraca� uwagi, skoro mi taki przyg�upek lata po ca�ym domu i
rozwala
pud�a!
Z wielk� energi� zaprotestowa�am przeciwko obarczaniu mnie win� za poczynania
Blekota. Alicja zlekcewa�y�a moje protesty, z now� kaw� usiad�a przy stole i
ponownie
si�gn�a po czasopismo.
� To jest w og�le t�umaczenie angielskiego felietonu � oznajmi�a, odwracaj�c
strony. � Z
ich czasopisma. The Sun. Poni�ej National Geographic, ale jeszcze nie brukowiec.
Nie
miewam tego, wi�c sk�d si� wzi�o? Naprawd� nie ty przywioz�a�?
� Gdybym mia�a przywozi� cokolwiek w obcym j�zyku, to chyba pr�dzej po angielsku
ni� po du�sku, nie? Ale odczep si�, nie przywozi�am. Blekot ci podrzuci�.
� I do tej pory le�y?
Przyjrza�am si� jej z politowaniem, co i tak si� zmarnowa�o, bo Alicja akurat
nie patrzy�a
na mnie. Musia�am jednak wysy�a� jakie� fluidy, skrzywi�a si� bowiem
niecierpliwie.
� Oj, dobrze ju�, dobrze, mo�liwe, �e r�ne rzeczy jaki� czas tu le��...
� �wier� wieku.
� ...ale i tak to nie moje. Po choler� Blekot mia� mi podrzuca�?
� Nie wiem. Wymy�li�am to przed chwil�. Mnie bardziej intryguje, po co w�a�ciwie
on tu
przyjecha�. Nie wierz�, �e z wizyt� do lampy. I, bardzo ci� przepraszam, ale nie
wierz�, �e z
czystej mi�o�ci do ciebie. Mia� jakie� interesy do poza�atwiania i potrzebne mu
by�o darmowe
lokum? M�wi� co�? A...! A w og�le czym przyjecha�?
� Samochodem. Darmowe lokum wydaje mi si� najbardziej prawdopodobne. Co� tam
bredzi� o interesach, nie s�ucha�am, bo co mnie jego interesy obchodz�. Tylko
nie wiem,
kiedy mia� je za�atwia�, bo ca�y czas tu siedzia�.
� D�ugo?
� Trzy dni.
� Niczego nie ukrad�?
� Co m�g� ukra��?
� Nie wiem. Cokolwiek. Do znikania przedmiot�w z twojego domu masz oko
jastrz�bia.
�aden brak nie zwr�ci� twojej uwagi?
� Nie strasz mnie � zaniepokoi�a si� Alicja. � Nie sprawdza�am wszystkiego. Ale
chyba
nie, bo lata�am za nim i patrzy�am mu na r�ce, pilnowa�am, �eby mi nie
poprzek�ada� i nie
poprzestawia�, w ceramik� patrzy� jak sroka w gnat, ale jako� z ceramiki nic nie
zgin�o.
Czepia� si� czerwonej lampy, jak jaki� maniakalny paranoik, i upiera� si� j�
znale��. I tyle.
� Nie wierz� w lamp� � orzek�am stanowczo.
Bez �adnych wyra�nych powod�w wizyta Blekota u Alicji wcale mi si� nie podoba�a.
Nie
stanowi�a wielkiej niezwyk�o�ci, zar�wno wizyty, jak i m�j stosunek do nich,
by�y
zjawiskami, przytrafiaj�cymi si� do�� cz�sto, gdybym chcia�a policzy� osoby,
kt�rych, moim
zdaniem, nale�a�o za pr�g jej domu nie wpuszcza�, zabrak�oby mi palc�w u r�k i
n�g.
Ustawicznie przyjmowa�a u siebie szkodliwe jednostki, rekordem za� by�
najprawdziwszy w
�wiecie psychopata. W�wczas to, jeden raz w �yciu, pierwszy i zapewne ostatni,
Alicja
dobrowolnie i z w�asnej inicjatywy skorzysta�a z pomocy policji, poniewa�
psychopata, za
pomoc� podst�pu i lekkiej presji, oddali� si� jej ukochanym samochodem i znik� w
sinej dali.
Znale�li, owszem, jedno i drugie, psychopat� i samoch�d, w ca�kiem niez�ym
stanie,
samoch�d jej zwr�cono, psychopata za� poprzebywa� sobie troszk� we w�a�ciwym
zak�adzie.
Po czym zn�w objawi� si� przed jej drzwiami...
Nie wiadomo, co j� sk�oni�o do skutecznego protestu przeciwko tej do��
uci��liwej
znajomo�ci, resztki w�asnego rozumu czy du�y nacisk ze strony przyjaci�,
rodziny i
powinowatych, mo�liwe, �e mia�a dosy� awantur, sobacze� i w og�le gadania, w
ka�dym
razie odci�a wreszcie psychopat� od siebie. Wp�ywu na jej go�cinno�� nie mia�o
to �adnego.
Blekot w obliczu psychopaty zgo�a si� nie liczy�, a mimo to zaniepokoi� mnie
bardziej.
Pracowa�, zrobi� karier�, nie tak� mo�e, jakiej pragn��, ale ca�kiem niez��,
sta� go by�o nawet
na Angleterre, po jak� choler� ugrz�z� na trzy dni w ma�ym, spokojnym Birkerod,
gdzie nic
si� w�a�ciwie nie dzia�o...?
Czerwona lampa wyst�pi�a w charakterze pretekstu, tego by�am pewna. O co mu
chodzi�o
naprawd�...?
* * *
Zdecydowa�y�my si� zje�� kolacj�, wzgl�dnie sp�niony obiad, i prze�y�am chwil�
�miertelnego zdumienia, ogl�daj�c wn�trze lod�wki. Jak zwykle, ka�da z nas mia�a
ochot� na
co� innego, Alicja wetkn�a do mikrofalowej kuchenki naczynie z kartoflami i
postawi�a na
p�ycie patelni�, �eby usma�y� sobie do tych kartofli jedno sadzone jajko, ja
za�, w�o�ywszy
do tostera dwie grzanki, postanowi�am poszuka� pasztetu i sa�atki jarzynowej,
wiedz�c, �e te
produkty znajduj� si� u niej zawsze. Musia�am skorzysta� z jej zapas�w, bo
przyjecha�am
zaledwie tego samego dnia, wczesnym popo�udniem, i ze zwyk�ego lenistwa nie
uda�am si�
jeszcze do sklepu w celu nabycia dla siebie ulubionego po�ywienia: du�skiego
salami, sa�atki
z curry i nadziewanych czym� tajemniczym, panierowanych filet�w z nie znanej mi
ryby,
kt�re uwielbia�am. Alicja do ryb odnosi�a si� z �ywio�owym wstr�tem i upiera�a
si�, �e nie
b�dzie ich kupowa�.
Zajrzawszy do lod�wki, os�upia�am doszcz�tnie. Po�owa jednej p�ki zaj�ta by�a
jak��
szalon� ilo�ci� mro�onych filet�w z ryby, zwyczajnych, nie panierowanych,
zaczynaj�cych
si� ju� rozmra�a�. Pomy�la�am, �e chyba mi si� w oczach mieni.
� Alicja, czy ja mam omamy? � spyta�am niespokojnie.
� To chyba sama powinna� lepiej wiedzie�? � odpar�a Alicja znad patelni. � Nie
st�j tak i
nie trzymaj jej otwartej, ile razy mam powtarza�, �e ona tego nie lubi!
Czym pr�dzej zamkn�am lod�wk�, po czym otworzy�am j� ponownie.
� My�la�am, �e tamt� gryma�n� zd��y�a� zamieni� na jak�� nowsz�. Pozwolisz, �e
jednak
co� wyjm�...? Sk�d, na lito�� bosk�, wzi�o si� tu tyle ryby?!
� Ze sklepu.
� Zgaduj�, �e nie �owi�a� jej w morzu osobi�cie. Czy to ja j� mam zje��?
� Oszala�a�! Nie bierz tego do ust!
� Mam je�� uszami...?
� G�upia jeste�, to nie do jedzenia. Mam na my�li, nie dla ludzi.
Znalaz�am pasztet i sa�atk� i zamkn�am lod�wk�, odgradzaj�c si� od niepoj�tego
zjawiska. Toster mi brz�kn�� grzankami.
� A mo�na wiedzie� dla kogo? � spyta�am ostro�nie.
� Dla nich � odpar�a Alicja i �opatk� do teflonowych patelni machn�a w kierunku
tarasu.
� O, prosz�, ju� s�. Czekaj� na kolacj�.
Po�o�y�am na stole produkty spo�ywcze, popatrzy�am na otwarte drzwi do ogrodu i
os�upia�am po raz drugi.
Na tarasie, tu� za drzwiami, siedzia�y nieruchomo trzy potwornie wielkie, czarne
koty i
wpatrywa�y si� we wn�trze mieszkania. Widok by� mi bliski i ca�kowicie
zrozumia�y, ale
przecie� nie u Alicji...!!!
Po d�u�szej chwili wydoby�am z siebie g�os, w kt�rym chyba d�wi�cza�a zgroza..
� W�asnym oczom nie wierz� i co to ma znaczy�?! Alicja! Czy to co�, co tam
siedzi, to s�
koty?!
� A uwierzysz, je�li ci powiem, �e �yrafy?
� Przecie� ty nienawidzisz kot�w!
Alicja wyj�a kartofle z mikrofal�wki i wyrzuci�a swoje jajko z patelni na
talerz.
� Kto tak powiedzia�? � spyta�a z zimn� irytacj�.
� Ty sama!
� Nic podobnego. Wcale nie nienawidz� kot�w samych w sobie. Lubi� wszystkie
zwierz�ta. Nienawidz� tylko takiego czego�, co poluje na ptaki.
� A te, tam, nie poluj� na ptaki? � zainteresowa�am si� delikatnie i spr�bowa�am
usi���
przy stole bokiem, �eby mie� widok na ogrodowe wyj�cie. � Takie s� oryginalne?
Ro�lino�erne?
Alicja usiad�a normalnie, twarz� do ogrodu.
� Nie wiem, czy s� oryginalne, za to na pewno leniwe. Nie �a�� po drzewach i nie
pchaj�
si� do ptak�w. Zwabi�am je tu specjalnie.
Musia�am si� nie�le wysili�, �eby wreszcie och�on��.
� Bardzo popieram ten szlachetny czyn, ale jaki� pow�d musia� przecie� istnie�.
Po tylu
latach zwabi�a� do siebie koty, kt�re do tej pory przegania�a� na wszystkie
strony �wiata? Co
ci si� sta�o?
� Be�kot � odpar�a Alicja kr�tko.
� Be�kot to, mam wra�enie, tu w powietrzu brz�czy � skrytykowa�am, po kr�tkiej
chwili
opanowawszy zaskoczenie. � Rozumiem, �e masz na my�li Blekota. Co on tu ma do
rzeczy?
� Jest uczulony na koty i dostawa� wysypki, jak jaki� kot przechodzi� ulic�.
Zabezpieczy�am si� przed jego nast�pnym przyjazdem. A w og�le powod�w by�o trzy,
Blekot, myszy i ogr�d. Opr�cz Blekota, rozmno�y�y mi si� myszy, nie mam nic
przeciwko
myszom, ale troch� si� ich zrobi�o za du�o i zacz�y �re� papiery. Koty �api�
myszy, bardzo
zr�cznie im to idzie, tak�e krety i nornice. Nornice ze�era�y mi cebulki
tulipan�w...
� Zaraz, chwileczk�. M�wi�a�, �e nornic nie by�o. Ani myszy. �e to ja je
wymy�li�am.
� Bo wtedy nie by�o, pokaza�y si� dopiero ostatnio, ze trzy lata temu. I
wymy�li�a�
szczura, a to nie �aden szczur, tylko zwyczajne myszy. A ogr�d ju� tak si�
rozr�s�, �e nawet
stado kot�w mu nie zaszkodzi, wi�c niech sobie b�d�, niczego z�ego nie robi�, za
to jest z
nich po�ytek.
Nareszcie zrozumia�am. Faktem by�o, �e Alicja kocha�a wszystkie zwierz�ta, z
robakami
w��cznie, z wykluczeniem tylko komar�w, by� mo�e dlatego, �e komary nadmiernie
kocha�y
j�. Jednak�e bardziej kocha�a ogr�d.
Zna�am j� dostatecznie d�ugo, �eby poj�� ogrom rozterki, jaka ni� miota�a.
Ch�tnie by
widzia�a u siebie ca�� mena�eri�, zaprzyja�ni�a si� z lisem, kt�ry czasami
sk�ada� jej wizyty,
na szcz�cie rzadko, omal nie rozebra�a domu na kawa�ki, kiedy je� ugrz�z� w
przewodzie
wentylacyjnym, zawar�a �cis�� znajomo�� z wielkim paj�kiem, zamieszka�ym na
sta�e po
zewn�trznej stronie kuchennego okna, i nader cz�sto wsp�lnie konsumowali lunch,
ona tu, on
tam, bo jako� im to wypada�o r�wnocze�nie. Rzecz jasna, ka�de z nich jad�o co
innego, ale to
ju� by�o bez znaczenia. Uwielbia�a psy. No i �adnego zwierz�tka nie pozwala� jej
hodowa�
ogr�d.
Wiadomo powszechnie, �e zwierz�ta niszcz� ogr�d, szczeg�lnie m�ody i dopiero
tworzony. Psy z szalonym upodobaniem tarzaj� si� w �wie�o posadzonych i
wschodz�cych z
nasion ro�linkach, starannie omijaj�c zielska i g�adk� traw�, koty bawi� si�
�odygami lilii i
tulipan�w, �ami�c wszystko, tak�e, w celach sanitarnych, kopi� pot�ne do�y i
usypuj� g�ry
wsz�dzie tam, gdzie jest to szkodliwe dla ro�linno�ci, wiewi�rki nami�tnie
kradn� orzechy
laskowe, a ro�lino�erne wr�bi� w og�le wszystko, cokolwiek wyro�nie. Albo
zwierz�, albo
ogr�d.
Alicja wybra�a ogr�d i dla w�asnego zdrowia psychicznego musia�a wm�wi� w sam�
siebie, �e nie cierpi kot�w. Nie chce ich. Pos�ugiwa�a si� pretekstem ptak�w,
kt�re tolerowa�a
w pe�ni, niew�tpliwie dzi�ki temu, �e nie mia�a ani wi�ni, ani czere�ni, ani
porzeczek i nie
by�o czego jej wydziobywa�. Ale serce musia�o j� bole� przez te wszystkie lata i
teraz
wreszcie, kiedy ogr�d rozszala� si� tak, �e chyba tylko stado bawo��w da�oby mu
rad�, mog�a
pu�ci� wodze upodobaniom.
Z wielkim zainteresowaniem i r�wn� mu tkliwo�ci� przygl�da�am si� teraz
procedurze
karmienia. Jedna ma�a kocia puszka i trzy fileciki rybne, bardzo racjonalnie.
Chocia� ja z
pewno�ci� da�abym im sze�� filecik�w, po dwa na g�ow�, poniewa� zawsze lubi�am
karmi�
zwierz�tka.
Z jej wyja�nie� wywnioskowa�am, �e koty pojawi�y si� po wizycie Blekota, a zatem
bardzo niedawno, ile� to...? Zaledwie dwa miesi�ce temu! Jakim cudem zd��y�a je
ju�
wytresowa�? Koty s� nieufne...
Wcze�niej siedzia�y nieruchomo w progu, teraz, na widok puszki z mi�skiem i
ryby, kt�r�
Alicja pomacha�a w ich kierunku, zanim w�o�y�a j� na chwil� do mikrofal�wki,
ruszy�y jak na
komend� i wbieg�y do domu. Do kuchni. Otar�y si� o jej nogi i usiad�y dooko�a
du�ego,
p�askiego, jednorazowego talerza, na mnie nie zwracaj�c najmniejszej uwagi. Je��
zacz�y
r�wnocze�nie i bardzo zgodnie.
� Przez dwa miesi�ce tak je przyuczy�a�? � spyta�am podejrzliwie.
Alicja zachichota�a.
� Wcale nie przez dwa miesi�ce, tylko przez ca�� zim�. Od jesieni. Zakrada�y
si�, g�odne,
no wi�c dawa�am im je�� na tarasie. To m�dre koty, przynios�y mi w prezencie
trzy myszy...
� Wiedzia�y, czym si� zas�u�y�!
� Przecie� m�wi�, �e m�dre. W marcu by�y wichry i talerze fruwa�y po ca�ym
ogrodzie,
wi�c musia�am dawa� im je�� w domu. A przez Blekota zwabi�am je ca�kiem, zaraz
zobaczysz, co b�dzie. Ty chyba rzeczywi�cie masz jakie� pozytywne cechy, bo im
nie
przeszkadzasz, z obcych os�b nie ka�dego lubi�.
� Ja �yj� z kotami w symbiozie od urodzenia � powiadomi�am j� z lekk� uraz�. �
Te s�
dzikie, nie domowe, z daleka wida�. Odrobaczy�a� je?
Alicja zawaha�a si�, najwyra�niej w �wiecie z trudem wyciskaj�c z siebie intymny
sekret.
� No dobrze, przyznam si�. Zrobi�am to samo co ty. �ci�gn�am weterynarza,
dosta�y
lekarstwa, nawet je zaszczepi�. Tylko z antykoncepcj� s� k�opoty, ale jako� si�
od jesieni nie
okoci�y i, prawd� m�wi�c, do tej pory nie jestem pewna ich p�ci. Teoretycznie
powinny to
by� dwie kotki i jeden kocur albo odwrotnie, z tym �e nie wiadomo, kt�re jest
kt�re. Sama
widzisz, �e s� jednakowe.
Istotnie, by�y jednakowe, kompletnie czarne, bez jednego bia�ego w�oska.
Sko�czy�y
posi�ek i rozlaz�y si� po salonie i przedpokoju, lekcewa��c kuchni�. Zapewne
wydawa�a im
si� za ciasna.
Jeden ulokowa� si� na g�rnej p�ce rega�u, gdzie wlaz� ze zdumiewaj�c�
zr�czno�ci�, nie
tykaj�c kwiatk�w, lamp ani koni, kt�rych ustawiona tam by�a ca�a kolekcja,
zapocz�tkowana
przed dwudziestu laty i wci�� przez Alicj� uzupe�niana. Drugi wlaz� na wierzch
w�skiego,
wysokiego, �elaznego ba�wana, b�d�cego kominkiem, w kt�rym nigdy nie widzia�am
ognia.
Zdaje si�, �e u�ytkowanie ba�wana zgodnie z przeznaczeniem by�o niemo�liwe,
poniewa�
gdzie� tam, w przewodzie kominowym, jaki� ptaszek dawno temu uwi� sobie gniazdko
i
Alicja nie mia�a serca niszczy� mu domostwa. Trzeci wybra� na swoj� sjest�
ogromne pud�o,
le��ce na fotelu przy salonowym stole i ukoronowane poduszk�, i utkwi� tam jak
przyro�ni�ty, aczkolwiek ca�a konstrukcja wydawa�a si� mocno chwiejna.
� Czasem w�a�� na t� szafk� w k�cie � poinformowa�a mnie Alicja. � Lubi�
siedzie� na
wysoko�ciach.
Zmieni�am zdanie.
� One nie s� ca�kiem dzikie. S� p�dzikie. By�y kiedy� domowymi kotami, zosta�y
wyrzucone na ulic� i po�owicznie zdzicza�y, a teraz ch�tnie udomowi� si� z
powrotem.
� Sk�d wiesz?
� Mam podobn� sytuacj� u siebie. Zostawiasz je na noc w �rodku czy na zewn�trz?
� Na zewn�trz. One lubi� si� bawi� w nocy, a tu jest za du�o rzeczy do
zrzucania. Sypiaj�
w sk�adziku, na zim� da�am im dwa stare piernaty i etol� z norek.
� Gronostai nie mia�a�?
� G�upia jeste�, ta etola pochodzi sprzed trzydziestu lat, raz mi wpad�a pod
samoch�d i
sama j� przejecha�am, a potem zlecia�a na ni� pal�ca si� �wieca. Ka�dy kretyn by
j� wyrzuci�,
a ja nie, i prosz�, jak si� przyda�a.
Zgodzi�am si� z ni� bez wahania. Od�a�owa� nie mog�am, �e wyrzuci�am kiedy�
gruby i
ciep�y kostium, przypalony papierosem, bo dla moich kot�w by�by teraz jak
znalaz�.
Przemy�liwa�am w�a�nie nad obdarowaniem ich star� pelis� na futrze, kt�ra by�a
wprawdzie
jak nowa, ale nie zamierza�am si� w ni� ubra� ju� nigdy w �yciu, przed tym
podarunkiem
jednak�e wci�� by�am powstrzymywana.
� Te u mnie maj� aktualnie ko�dr� i dywan Marii � pochwali�am si�. � Moja
ko�dra,
dywanik i dwa koce ju� posz�y, ale ja mam ich wi�cej.
� Dywanik�w czy kot�w?
� Kot�w. Lataj� po drzewach.
� To znaczy, �e twoje s� niedobre.
� Mo�liwe. Zniszczy�y klon. Obdrapa�y kor�, ostrz�c sobie pazury, ale �adnego
ptaka
jeszcze nie tkn�y. Za to z�apa�y mysz. I kretowiska w okolicy nie u�wiadczysz.
� No to mo�na wytrzyma� � zaopiniowa�a Alicja �askawie.
Trzy czarne kupy futra siedzia�y w bezruchu w r�nych punktach salonu i
przygl�da�y si�
nam przymru�onymi, zielonymi oczami. By�y tak identyczne, �e musia�y pochodzi� z
jednego
miotu. Pomy�la�am, �e tym razem pobyt u Alicji b�dzie dla mnie przyjemniejszy
ni� zwykle, i
nawet cie� przeczucia na tle z�ej godziny nie za�wita� mi w g�owie.
Brz�kn�a furtka na zewn�trz i kto� zapuka� do drzwi, kt�re, oczywi�cie, jak
zwykle by�y
otwarte.
� Prosz�! � wrzasn�am gromko i ca�kowicie bez sensu, bo m�g� to przecie� by�
tubylec,
a dla Du�czyka polskie �prosz� stanowi po prostu niezrozumia�y szelest. Alicja
nie
zareagowa�a wcale.
Nie by� to tubylec, tylko Anita.
Ucieszy�am si� na jej widok, ale zarazem ogarn�a mnie zazdro��. Anita z wiekiem
zdecydowanie wypi�knia�a, kiedy� by�a zbyt chuda i patrz�c na ni�, minio woli
my�la�o si� o
wn�trzu, posiadanym przez ka�d� istot� ludzk�. Nie, nie wygl�da�a jak szkielet,
ale sam ten
szkielet jako� natr�tnie o sobie przypomina�. Teraz uty�a odrobin�, tyle ile
trzeba, wygl�da�a
normalnie, a w dodatku jej czarne w�osy zrobi�y si� szpakowate, z czym jej by�o
nadzwyczajnie do twarzy.
Alicja spojrza�a w g��b przedpokoju i wyszczerzy�a z�by w radosnym u�miechu,
dzi�ki
czemu od razu wiedzia�am, �e w g��bi duszy si� rozz�o�ci�a, ale chce okaza�
uprzejmo��.
Zupe�nie inaczej wygl�da� jej u�miech, kiedy cieszy�a si� naprawd�.
Anita te� j� zna�a.
� Nie, nie � powiedzia�a uspokajaj�co. � Nie zamierzam u ciebie nocowa�.
Chcia�am ci
z�o�y� sp�nione �yczenia imieninowe i mam tu takie co�...
Uczyni�a kilka krok�w, zatrzyma�a si� obok kominkowego kloca i wyci�gn�a r�k� z
ma�� paczuszk�. Futrzany k��b na wierzchu kominka poruszy� si�, zasycza�
w�ciekle i
b�yskawicznie machn�� �ap� w jej kierunku. Nie chcia� jej podrapa�, tylko
odp�dzi� od siebie,
ale zahaczy� pazurem o r�kaw jedwabnej bluzki i s�ycha� by�o, jak p�k�y co
najmniej dwie
nitki. Anit� rzuci�o w bok, odskoczy�a i opar�a si� o st�.
� Nie wiedzia�am, �e tu le�ysz � zwr�ci�a si� do kota z wyrzutem. � Wcale si�
nie pcham
do ciebie. Cholera, te stworzenia maj� gryfie szpony!
Zobligowana dobrym wychowaniem, Alicja zerwa�a si� od sto�u.
� Bardzo ci� przepraszam, nie podrapa� ci�...? Podar� ci r�kaw...?
� On nie mia� na my�li nic z�ego, chcia� tylko odepchn�� twoj� r�k�, bo si�
przestraszy� �
usprawiedliwi�am kota r�wnocze�nie.
Anita nie by�a k��tliwa ani przesadnie nerwowa. Obejrza�a si� na kominek, gdzie
czarna
kupa futra spokojnie zastyg�a w poprzedniej pozie.
� Nie wygl�da na przestraszonego � zauwa�y�a z lekkim pow�tpiewaniem. � Nic mi
nie
zrobi�, a to w og�le stara bluzka i nigdy jej nie lubi�am. Alicja, wszystkiego
najlepszego i
mo�e ci si� taki jeszcze jeden przyda. Witaj, Joanno, wiedzia�am, �e si� tu
wybierasz, i
mia�am nadziej�, �e ci� zastan�...
Po szar�y kota Alicja nie mog�a ju� stroi� grymas�w, chocia� nad r�kawem Anity
nie
wydziwia�a zbytnio. Prztykn�am czajnikiem i wyj�am fili�ank�, kiedy rozwija�a
paczuszk�.
W �rodku znajdowa� si� prze�liczny, w�ochaty konik, staj�cy d�ba na kawa�eczku
trawy.
Alicja mog�a nie lubi� Anity, ale wiadomo by�o, �e konikowi si� nie oprze.
Zachwyci�a si�
nim uczciwie.
� Co� pi�knego! Takiego nie mia�am! Zaraz go ustawi�, siadaj, napijesz si� kawy.
Czekaj,
zdaje si�, �e mam jakie� czekoladki, Joanna, je�li dosi�gniesz drzwiczek od
szafki, to tam stoi
Napoleon...
Zrozumia�am, �e robimy przyj�cie, konik i kot przys�u�y�y si� Anicie, kt�ra
najwidoczniej czym� si� musia�a ostatnio Alicji narazi�. �adnych informacji na
ten temat
chwilowo jeszcze nie mia�am.
Owszem, uda�o mi si� dosi�gn�� drzwi szafki, tyle �e trzeba by�o w tym celu
wedrze� si�
pomi�dzy dwa pud�a. Od trzech lat Alicja ton�a w pud�ach, przeznaczonych na
rozmaite
rzeczy, kt�rych jeszcze nie zd��y�a do tych pude� powtyka�. Tymczasow� ich
zawarto��
stanowi�y ro�liny w r�nej postaci, to cebulek, to nasionek, to ususzonych
kwiat�w i owoc�w,
mieszcz�c si� w nich raczej z wielk� �atwo�ci�. Chocia�by jedna �ody�ka
ostr�ki, ulokowana
w pudle po telewizorze...
Nic ju� o tym nie m�wi�am, �eby Alicji nie dra�ni�, aczkolwiek osobi�cie
przenios�abym
t� ostr�k� przynajmniej do pude�ka po butach. U siebie mia�am odwrotno��, na
jesieni
cebule i nasiona wysypywa�y mi si� wierzchem ze znacznie mniejszych zasobnik�w,
a
zasuszone wiechcie wyklucza�y korzystanie z p�ki w garderobie. Zwa�ywszy jednak
m�j
og�lny stosunek do porz�dku, by�am ostatni� osob� na �wiecie, kt�ra mog�aby
Alicj�
krytykowa�.
Wyj�am czekoladki i kieliszki, nie st�uk�am butelki Napoleona i wr�ci�am do
sto�u,
rozdeptuj�c po drodze tylko jedn� ma�� mak�wk�, nie wiadomo, sk�d pochodz�c�.
Anita usiad�a na czasopi�mie z klejnotami. Unios�a si�, pomaca�a i wyci�gn�a je
spod
siebie.
� O, a sk�d to si� tu wzi�o? � zdziwi�a si�, przerzucaj�c strony. � Mnie
zgin�o gdzie� w
domu. Te� to prenumerujesz?
Alicja odstawi�a pude�ko z kaw�.
� Co...? A, to. Nie, i w�a�nie sama si� dziwi�. Nie wiem, czyje to, my�la�am, �e
Joanny,
ale ona si� wypiera. Mo�e twoje?
Anita zajrza�a na koniec.
� Pewnie, �e moje. O, tu zapisa�am wizyt� u kosmetyczki, dobrze chocia�, �e
pami�ta�am
dat� i godzin�. Jakim sposobem przysz�o do ciebie? To kwietniowy numer, mnie
przecie� od
kwietnia w og�le nie by�o, kr��y�am mi�dzy Szwecj� i Polsk�, wr�ci�am dopiero
trzy dni
temu. Kto ci to przyni�s�?
� Poj�cia nie mam. Mo�esz sobie zabra� z powrotem.
� Nie, mnie na tym nie zale�y, z ciekawo�ci pytam. Jestem dociekliwa.
� Ja te� � powiedzia�a Alicja z lekkim naciskiem. � Na og� w�asny dom zape�niam
sama...
� I to do�� dok�adnie � mrukn�am pod nosem i pozwoli�am sobie nala� koniaku do
kieliszk�w.
� ...wi�c je�li co� si� pojawia bez powodu, chcia�abym wiedzie�, sk�d si�
wzi�o. By� u
ciebie kto� z moich go�ci?
� Nie mam poj�cia, jakich mia�a� go�ci, a je�li nawet kto� by� u mnie, nic o tym
nie mog�
wiedzie�, skoro mnie nie by�o.
� Niemo�liwe, �eby� nie wpada�a czasem chocia� na chwil�. Jasio wymaga wiktu i
opierunku.
� Jasio umie sam je�� i korzysta� z pralki. Ale masz racj�, wpada�am na dzie�
albo dwa
chocia�by dla zmiany odzie�y, nie wo�� ze sob� kufr�w. Czekaj, niech si�
zastanowi�...
S�ucha�am bez niepokoju, bo nie powinny by�y si� pok��ci�, d���c do tego samego
celu.
Chyba �e o Jasia.
Jasio w�a�nie przekroczy� osiemnasty rok �ycia i by� jedynym synem Anity,
ca�kowicie
sprawnym i w pe�ni przystosowanym do normalnej, ludzkiej egzystencji, Anita za�
nigdy nie
nale�a�a do matek nadopieku�czych. Poza tym, w razie potrzeby, dba� o niego
ojciec, Henryk,
jej rozwiedziony m��, znacznie bardziej troskliwy. Dla Alicji jednak�e sama
wzmianka o
potrzebach najbli�szego cz�onka rodziny stanowi�a objaw histerii i nie
tolerowa�a
najniklejszego nawet cienia niepokoju o w�asne dziecko, m�a, matk� czy brata.
Szczeg�lnie
t�pi�a zmartwienia na tle m��w i mo�liwe, �e mia�a troch� racji, to oni powinni
martwi� si�
o nas, a nie my o nich. Jasio stanowi� mniejsze zagro�enie.
Anita usi�owa�a sobie przypomnie� w�asne pobyty w domu.
� Wyjecha�am w ko�cu kwietnia, raz wpad�am tak jako� na prze�omie kwietnia i
maja,
potem w drugiej po�owie maja na dwa dni, potem dopiero na pocz�tku czerwca...
Czy kto� by�
wtedy? Zaraz... Jeden m�j wsp�pracownik papiery przywi�z�, ale on ci� nie zna.
By�a Ewa,
kupi�am dla niej takie zio�owe na twarz i przyjecha�a odebra�...
� Ewy na oczy nie widzia�am od zesz�ego roku � przerwa�a s�uchaj�ca z wyj�tkow�
uwag� Alicja.
� Raz zasta�am dw�ch kumpli Jasia...
� Nie by�o u mnie �adnych kumpli Jasia.
� ...a raz Henryka. Henryk nie sk�ada� ci wizyty?
� Nie. A w ka�dym razie nie ostatnio.
� Bywa� w domu ten m�j aktualny, Lars, mo�emy go nazwa� m�em, te� si� nie
znacie,
s�ysza� o tobie, ale nawet nie wie, gdzie mieszkasz. Wi�cej nikogo sobie... A,
nie, zaraz, tu�
przed moim wyjazdem... a mo�e to by�o mi�dzy kwietniem i majem... Jako� tak
wtedy wpad�
na chwil� Ernest.
� Jaki Ernest?
� Blekot. Ernest Blekot. Znasz przecie� Blekota?
� Aaaaaa...! � powiedzia�y�my obie z Alicj� r�wnocze�nie.
� A co? � zainteresowa�a si� Anita. � Ernest by� u ciebie?
� Mia�a� ju� wtedy t� rzecz? � spyta�am szybko, wskazuj�c palcem czasopismo.
� Mia�am od pocz�tku kwietnia. W�a�ciwie nie tyle mia�am, ile po prostu by�o w
domu.
Prenumeruj� to Jasio z Larsem, a ja sobie czytam przy okazji. Rozumiem z tego,
�e Ernest tu
by�?
� By� � odpar�a Alicja, siadaj�c przy stole i popadaj�c w nag�� zadum�. �
Wygl�da na to,
�e problem zosta� rozwi�zany. Wzi�� sobie lektur� od ciebie i zostawi� j� u
mnie... Sk�d ty go
w�a�ciwie znasz?
� O, z dawnych czas�w, jeszcze z wczesnej m�odo�ci. Przez mojego pierwszego m�a
obraca�am si� w tym �rodowisku i niekt�re znajomo�ci mi zosta�y.
� Pogratulowa� tej jednej...
� Wnioskuj�, �e Ernesta Blekota nie cenisz najwy�ej? � rzek�a Anita beztrosko. �
Zapewne s�usznie. Spad� ci na g�ow� i pewnie zamieszka�?
� Sk�d wiesz?
� Ci�gle wnioskuj�. Nie pozwoli�am mu zamieszka� u mnie, poniewa� wyje�d�a�am,
znalaz� sobie zatem inne ciep�e gniazdko. Alicja, pod tym wzgl�dem jeste�
niezawodna.
Chcia� czego� konkretnego czy mo�e udawa�, �e czego� chce?
� Co do udawania, nie jeste�my pewne � mrukn�am.
� Owszem � odpar�a r�wnocze�nie Alicja cierpko. � Czerwonej lampy.
� Przecie� nie masz czerwonej lampy? � zdziwi�a si� Anita.
� No prosz� � wytkn�am. � Istnieje przynajmniej jedna osoba postronna, kt�ra
wie, �e jej
nie masz!
� Jedna osoba nie czyni wiosny � upar�a si� Alicja. � A wyj�tki potwierdzaj�
regu��. Nie
b�d� og�asza� w prasie swojego stanu posiadania, mimo �e Be�kot szuka� tej lampy
tak, jakby
od tego zale�a�a reszta jego �ycia.
� Albo jakby si� z kim� za�o�y� � podsun�am.
� Czekajcie, bo zaczynam si� gubi� � powiedzia�a Anita. � Be�kot...? No nie, on
si� nie
j�ka ani nie sepleni... Ale nie b�d� drobiazgowa. Be�kot, tfu, Blekot przyjecha�
do ciebie, �eby
odnale�� czerwon� lamp�, kt�rej nigdy w �yciu nie mia�a�? Przypuszczam, �e
chcia� po
prostu pomieszka� za darmo i taki idiotyczny pretekst sobie wymy�li�? Cokolwiek
by o nim
s�dzi�, to przecie� nie debil!
� Zachowywa� si� jak debil.
Anita, najwyra�niej w �wiecie, intensywnie my�la�a.
� I tylko to? Tylko lampa? O niczym innym z tob� nie rozmawia�? Niczego innego
nie
chcia�? O nic nie pyta�?
� Wydziwia� nad porz�dkiem.
Anita odruchowo rozejrza�a si� dooko�a.
� Nad jakim porz�dkiem?
� Nad tym, kt�rego nie ma � wyja�ni�a Alicja z zimn� krwi�. � Upiera� si�, �e
powinien
by�. To przez ni� wszystko � wskaza�a mnie oskar�ycielskim gestem. �
Powypisywa�a r�ne
brednie i ca�a banda kretyn�w �wi�cie w nie uwierzy�a, a teraz si� czepiaj�!
� Wielka mi banda, jeden Blekot � skrzywi�am si� krytycznie.
� No i c� takiego, a mnie pytaj�, jak d�ugo siedzia�am w domu wariat�w i kiedy
zosta�am wypuszczona � pocieszy�a Alicj� Anita. � Nikt nie wierzy, �e wcale.
Masz si� czym
przejmowa�, rzeczywi�cie!
� Bo to mnie lataj� po ca�ym domu, grzebi� po k�tach i niszcz� rzeczy!
Postanowi�am nie przyzna� si� do tej rozdeptanej mak�wki.
� Ale i tak nie rozumiem, czego on w�a�ciwie od ciebie chcia� � ci�gn�a swoje
Anita. �
Ernest Blekot nie jest osobnikiem, kt�rego mo�na lekcewa�y�, bywa szkodliwy,
podst�pnie i
perfidnie. Sama jestem podst�pna i perfidna, wi�c te cechy u innych z �atwo�ci�
wyw�sz�.
Osobi�cie nie mam do Blekota �adnych pretensji ani �adnej szczeg�lnej niech�ci,
ale nie mam
tak�e i z�udze�. Czy naprawd� o niczym innym z tob� nie rozmawia�, tylko o
lampie?
� Anita, ty co� wiesz? � powiedzia�am nieufnie. � O co� go podejrzewasz?
� O wszystko najgorsze.
� Mo�liwe, �e o czym� tam jeszcze pr�bowa� ze mn� rozmawia�, ale ja nie
s�ucha�am �
wyzna�a Alicja. � By�am zaj�ta patrzeniem mu na r�ce.
Wysun�am supozycj�, �e prawdziwym celem Blekota by�o podrzucenie Alicji
czasopisma, kt�re powinno si� teraz przeczyta� od deski do deski. Nie wzi��,
rzecz jasna, pod
uwag� tego, �e lektura mo�e gdzie� le�e� nietkni�ta i nawet nie zauwa�ona przez
ca�e dwa
miesi�ce.
� I w strasznych nerwach czeka teraz na reakcj�, a tu nic...
� Ja to ju� czyta�am, chocia� nie ca�kiem od deski do deski � zauwa�y�a Anita. �
Nie
wydaje si�, �eby by�o tam co� wstrz�saj�cego dla Alicji. Chyba �e odmiana
porostu
islandzkiego, w kt�rym jakie� cechy lecznicze ostatnio odkryto. Nie wiem jakie,
bo nad
odmian� przelecia�am do�� niedbale.
Porostem islandzkim Alicja zainteresowa�a si� znacznie �ywiej ni� Blekotem,
wydar�a
Anicie czasopismo z r�k i usiad�a na nim.
� O poro�cie poczytam sobie w spokojnej chwili. Nie potrafi� odgadn��, o czym
Blekot
chcia� rozmawia�, i g�wno mnie to obchodzi. Mam nadziej�, �e nast�pn� wizyt�
z�o�y mi nie
wcze�niej ni� za nast�pne dwadzie�cia lat, a do tego czasu mo�e umr� albo co.
� Wola�abym albo co � powiadomi�am j�. � By�oby bardziej interesuj�ce.
� Dlaczego?
� Umrze� ka�dy je�op potrafi. A ty mo�e, w ramach albo co, zrobi�aby� z tego
domu co�
takiego, cz