8110

Szczegóły
Tytuł 8110
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8110 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8110 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8110 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

CHMIELEWSKA JOANNA KOCIE WORKI Wydanie polskie: 2004 � Ty, s�uchaj � powiedzia�a do mnie Alicja dosy� z�ym g�osem na swoim tarasiku Birkerod. � Ja mo�e i mia�am Alzheimera, ale ju� mi przesz�o. Zdaje si�, �e na ciebie. Mo�e by� jako� uporz�dkowa�a ten ca�y m�tlik, kt�rego uda�o ci si� narobi�? � Kt�ry m�tlik? � spyta�am beznadziejnie, usi�uj�c usi��� jako� nieco wygodniej na jej krety�skim fotelu ogrodowym, nie wiadomo do czego przeznaczonym, bo ani siedzie�, ani le�e� si� na nim nie dawa�o. Alicja, pochylona, pr�bowa�a doprowadzi� do pionu fuksj�, przewr�con� dzikim wichrem par� miesi�cy temu i rosn�c� bardzo dziwnie, jakby pod k�tem prostym. Ros�a dziwnie, ale kwit�a, na co patrzy�am z zazdro�ci�. Wyprostowa�a si�. Fuksji nie. Zrezygnowa�a. � Ten, kt�rego narobi�a� w swoich ksi��kach. I wzmog�a� autobiografi�. Nikt ju� nie wie, co by�o rzeczywi�cie, a co wymy�li�a�, ale ja to, wbrew pozorom, pami�tam... � O, nie! � zbuntowa�am si� gwa�townie. � Je�eli mnie przypisujesz spodnie, kt�rych domaga�a si� Dagmar... � Spodnie zosta�y skorygowane � przerwa�a mi zimno Alicja. � I nawet ten, jak mu tam... Baobab... Be�kot... �ypn�a na mnie okiem wyczekuj�co. Spr�bowa�am odgadn��. � S�dz�, �e masz na my�li Blekota...? � Blekota? Mo�liwe. On si� nazywa� Blekot? � Blekot. O Baobabie nie s�ysza�am. � Blekot... No, mo�liwe... Ma�a r�nica, i to, i to ro�lina. � Baobab troch� wi�kszy. I co ten Blekot? Alicja porzuci�a fuksj� i z trosk� zacz�a teraz obmacywa� such� ga��� jab�oni, rosn�cej nad naszymi g�owami. � Powinno si� to �ci��. Z�amie si� samo i zleci komu� na �eb... � Zleci gwarantowanie � zapewni�am j�, nastroszona nieco, bo sprawa Blekota da�a mi si� we znaki przed laty i do tej pory nie przesta�a mnie denerwowa�. � Nale�a�o j� �ci�� ju� dawno. I co ten Blekot, pytam? � Jaki Blekot...? A, Blekot! Blekot te� zosta� skorygowany. Nigdy nie by� twoim przyjacielem, ani nawet gachem, pami�tam doskonale. Zdaje si�, �e on mia� jako� nietypowo na imi�? Jeremiasz...? Alfred...? � Ernest. � Ernest, mo�e by�. Ale �adnego szczura ani �adnej nornicy nigdy tu nie by�o. Ponadto wszyscy mnie pytaj�, czy ze strony Anity to nie jest okropny nietakt, bywa� u mnie, i dlaczego j� w og�le wpuszczam za pr�g domu, skoro zamordowa�a tyle os�b. �adne wyja�nienia nie pomagaj� i w ko�cu szlag mnie trafi. � Dlaczego ciebie? � zdziwi�am si�. � Nie j�? Niech ona wyja�nia, a nie ty. Jej nie pytaj�? � Oszala�a�, jej si� boj�. Zrobi�a� z niej wariatk�, a wariat�w boj� si� wszyscy. Chocia�... � zastanowi�a si�. � Zdaje si�, �e ze mnie zrobi�a� jeszcze wi�ksz� wariatk�. � W takim razie za pr�g domu nie powinna� wpuszcza� i siebie... Nie przysz�o nam jako� do g�owy, �e przede wszystkim za pr�g domu nie powinna wpuszcza� mnie. Tymczasem wpu�ci�a bez najmniejszego oporu i nawet ucieszona. Przyjecha�am do niej tym razem na samym pocz�tku lata po ro�linki. Ogr�d Alicji kwit�, szala� i rozrasta� si� w d�ungl�, zawieraj�c w sobie okazy, jakich nigdzie w Europie nie mog�am dosta�. Na innych kontynentach nie szuka�am, bo przesta�o mi si� podoba� latanie samolotem, a p�ywa� po oceanie m�j samoch�d nie chcia�. Bra�am od niej te cholerne ro�linki ju� mn�stwo razy, od wielu lat, ale, nie wiadomo dlaczego, z regu�y na jesieni. Nie chcia�y si� przyjmowa�, nie ros�y i zdycha�y, niezadowolone by� mo�e z zimy, kt�ra stanowczo za wcze�nie nadchodzi�a. Posz�am w ko�cu po rozum do g�owy i postanowi�am zacz�� w czerwcu, �eby da� im d�u�szy oddech. Alicja od pierwszej chwili opr�cz uciechy okaza�a i niezadowolenie, bo mia�am zosta� kr�tko, najwy�ej tydzie� z ma�ym hakiem, a u niej w�a�nie wytworzy� si� luz i ch�tnie widzia�aby d�u�sz� wizyt�. � Od paru dni jest cisza a� do dwudziestego czwartego lipca � oznajmi�a. � Mog�aby� tu posiedzie� ca�y miesi�c, �adnych go�ci nie zaprasza�am, pusto jako� i jeszcze mi si� zacznie w g�owie przewraca� od takiego �wi�tego spokoju. Mo�e zosta� d�u�ej, co? � Przecie� ci� denerwuj�! � No to co? St�skni�am si� za tob�. Dlaczego musisz wraca�? � Bo w tym roku go�cie przyje�d�aj� do mnie. Poza tym, chc� posadzi� zielska, te, kt�re ukradn� u ciebie... � Wcale nie musisz kra��, mo�esz wzi�� zwyczajnie. � Kradzione lepiej rosn�. Wykopi� je sobie, jak b�dziesz odwr�cona ty�em. W ostatniej chwili. Na razie niczego jeszcze nie wykopywa�am, siedzia�am na tarasiku i napawa�am si� atmosfer�. Alicja w skupieniu obmacywa�a drzewo, nie porzucaj�c w pe�ni tematu. � Ten kretyn tu by� � powiadomi�a mnie nagle. � Ten Blekot. I dopytywa� si� o czerwon� lamp�. Prawie podskoczy�am, chocia� na tym w�a�nie ogrodowym krze�le by�o to wr�cz niemo�liwe. � �artujesz...! � Nie. Wcale. By� i pyta�. � Kiedy?! � Nie pami�tam. Ale niedawno, w kalendarzu mam zapisane. Gdzie� na pocz�tku maja, jak kwit�y tulipany. Przyjecha� znienacka, bez zapowiedzi, i od razu uczepi� si� lampy... � Przecie� ci m�wi�am, �e to idiota! � Idiota � zgodzi�a si� Alicja. � Tyle zdo�a�am zauwa�y� sama, i to ju� dawno. Ale, prawd� m�wi�c, nie mam poj�cia, o co mu chodzi�o. Zainteresowa�am si� z lekkim wstr�tem, bo Ernest Blekot, z kt�rym mia�am kr�tki kontakt zawodowy w samej wio�nie �ycia i kt�rego nie widzia�am potem na oczy przez prawie trzydzie�ci lat, pozosta� w mojej pami�ci jako posta� obrzydliwa. Nie zewn�trznie, bro� Bo�e! Zewn�trznie by� wysokim, przystojnym facetem, z bujn� czupryn� i ca�kiem dorzeczn� twarz�, charakter natomiast posiada� wredny, jak rzadko. Oszust, lizus, donosiciel, �garz i z�odziej. Nie krad� wprawdzie zegark�w i portfeli, ale przyw�aszcza� sobie cudze pomys�y, cudze osi�gni�cia, cudze zas�ugi, cudze wszystko, je�li tylko by�o warte zabieg�w. Mojego w�asnego kuzyna wykolegowa� artystycznie, odbieraj�c mu koncepcj� projektu, inwestora i zyski materialne, a dzia�o si� to w moich oczach, w�a�nie wtedy, kiedy z nimi kr�tko pracowa�am i te� ponios�am straty, ca�e szcz�cie, �e niewielkie. Jeszcze si� chwali� parysk�, tiulow� halk� �ony, prezentowan� na fotografiach...! Odra�aj�cy zbuk. I to ohydne indywiduum o�mieli�o si� w dziesi�� lat p�niej pojawi� u Alicji i powo�a� na przyja�� ze mn�! Alicja rych�o wyw�szy�a jego zalety wewn�trzne i przy najbli�szej okazji rzuci�a si� na mnie z pazurami, jakich to ja, do cholery, przyjaci� na ni� nasy�am, czym najpierw wp�dzi�a mnie w kompletne os�upienie, a potem omal nie przyprawi�a o apopleksj�. Troch� potrwa�o, zanim zdo�a�am wyja�ni� spraw�, za to uczyni�am to rzetelnie. W�r�d w�ciek�ych ryk�w i dzikich awantur uda�o mi si� wreszcie wpoi� w ni� wiedz� o moim prawdziwym stosunku do wci�� jeszcze w tamtych czasach uroczego m�odzie�ca. � Wy�ysia� mo�e? � spyta�am teraz z du�� nadziej�. � Nie, osiwia� troch�. Nawet mu z tym do twarzy. � Szkoda. � Ale uty�. Gruby jak... powiedzmy... trzy czwarte wieprza. � Wola�abym p�tora. I co? Mam potworne podejrzenia, �e nocowa� u ciebie. � A jak? Oni wszyscy przecie� nocuj� u mnie. Hotel dla nich nie istnieje, a do tego co� mi si� widzi, �e Blekot jest sk�py. Ze strasznym wysi�kiem wyci�gn�� butelk� wina. Oczywi�cie z promu. � Jedn�? � Jedn�. � I nie koniak ani whisky! Zawsze by� sk�py i widz�, �e mu nie przesz�o. Zaprosi�a� go? � Sk�d! � oburzy�a si� Alicja i wreszcie usiad�a po drugiej stronie sto�u. � Sam si� przym�wi�. � A ty z radosnym u�miechem... � Nie z �adnym u�miechem, tylko z rezerw�. I nie mog�am od�a�owa�, �e ��ko w go�cinnym pokoju jest przygotowane, bo by�abym nieprzyzwoicie zwleka�a z wyci�gni�ciem po�cieli. Nie mia�am z czym zwleka� i z�a by�am. Zdziwi�am si�. � ��ko mia�a� przygotowane? Kto ci� tak urz�dzi�? � Ania by�a kr�tko przedtem i posprz�ta�a po sobie. Te dziewczyny maj� jak�� mani� sprz�tania. Kt�ra� mi przestawi�a i gdzie� upchn�a ostatnie koty w worku, nie mog� ich teraz znale��. Zdziwi�am si� ponownie. � Ostatnie? Jeszcze je kupujesz? Urz�dzaj� licytacje? � Urz�dzaj�, czasem na nich bywam po kumotersku. No dobrze, mo�liwe, �e te ostatnie s� sprzed paru lat, chocia� niekt�re m�odsze. Ale nie zd��y�am ich wypatroszy� i ciekawa jestem, co w nich jest. � Podejrzewam, �e masz wi�cej takich, kt�rych nie zd��y�a� wypatroszy�... � Mo�liwe � zgodzi�a si� Alicja i pomacha�a r�k� ko�o ucha. � Komary lataj�, ja id� do domu. Zdaje si�, �e dawno nie pi�am kawy. Jakby przyszed� jaki� facet, przypomnij mi, �eby �ci�� t� ga���... Bardzo ch�tnie podnios�am si� z okropnego fotela, pozbiera�am ze sto�u szklanki i papierosy i posz�am za ni� do domu. Koty w worku by�a to jedyna forma hazardu tolerowana, a nawet uwielbiana przez Alicj�. Raz albo dwa razy w roku du�ska kolej urz�dza�a licytacje przedmiot�w pogubionych w poci�gach, w ten spos�b, �e przedmioty pakowano do work�w jak leci, po czym licytowano worek, kt�rego zawarto�ci ju� nikt nie pami�ta� i nie zna�. Rzecz jasna, by�y to rzeczy, po kt�re przez jaki� ustawowy okres czasu nikt si� nie zg�osi�, a znajdowa�o si� w�r�d nich w�a�ciwie wszystko. Proszku do prania i rajstop Alicja mia�a ju� zapas na najbli�sze dwie�cie lat, za� opr�cz tych podstawowych produkt�w raz trafi�a na srebrnego lisa, raz na z�oty zegarek, raz na z�ot� bransoletk�, raz na cudown� we�n� do tkania kilim�w, kt�r� odda�a mi z wielk� przyjemno�ci�, dwa razy na z�ote obr�czki, a mn�stwo razy na kosmetyki, kaw�, �ar�wki, d�ugopisy, paski do spodni, nowe majtki, bluzki, fili�anki, �wieczniki i diabli wiedz� co jeszcze. Uciech� mia�a z tego nieziemsk�, a koszty op�aca� ju� sam proszek do prania, bo cen� wywo�awcz� worka wyznaczano bardzo nisk�. Sama by�am ciekawa, co zawiera�y w sobie te uprz�tni�te koty w worku, ale nie zamierza�am ich szuka�, nie rw�c si� zbytnio do prac syzyfowych. Usiad�y�my przy stole mi�dzy kuchni� a salonem, Alicja wstawi�a wod� na kaw�. �ci�le bior�c, usiad�am i natychmiast si� podnios�am, bo usiad�am na czym�. Wyci�gn�am to spod ty�ka i obejrza�am. � O, �adne! � ucieszy�am si�. � Co to jest? Zaj�ta, kaw� Alicja nie zwr�ci�a uwagi na moje pytanie. Po�o�y�am kolorowe czasopismo obok siebie na stole i przypomnia�am sobie co� innego. � Czekaj, mnie tu nie gra. Blekot by� dopiero co, w maju, a ty zd��y�a� zapomnie�, jak si� nazywa? I twierdzisz, �e nie masz sklerozy? � Nie przedstawia� mi si� przecie� � odpar�a Alicja cierpko. � Przedstawi� si� poprzednio, dwadzie�cia lat temu, i widocznie uwa�a�, �e to wystarczy, drugi raz nie musi. Rozpozna�am go z twarzy i pami�ta�am w�a�nie, �e jako� tak si� nazywa, Buk�ak, Baobab, takie co�. W�szy� po k�tach. Zainteresowa�am si� gwa�townie. � Jak w�szy�? � Podst�pnie. I wydawa�o mu si�, �e nieznacznie. � Powiedz to porz�dnie, bo w�szenie Blekota jest niepokoj�ce. MUSI by� niepokoj�ce! Alicja usiad�a z kaw� przy stole i znienacka wr�ci�a do pierwotnego tematu. � O, w�a�nie! Napisa�a�, �e u mnie zosta� zrobiony porz�dek i jeszcze sama by�a� taka strasznie pracowita, przegl�da�a� papiery, uk�ada�a�, mo�e nawet pedantycznie, co? A ja tak to pu�ci�am na �ywio� i robi�am tylko ba�agan... � Nic podobnego. Napisa�am, �e przegl�da�a� i uk�ada�a� wi�cej. � Nigdzie nie by�o napisane, �e wi�cej. I taki porz�dek z tego wyszed�, jakiego nigdy dotychczas u mnie nie by�o... � No i co ci to szkodzi, przecie� od samego napisania on si� nie zrobi�. � Ale Blekot si� go czepia�! � Blekot si� czepia� porz�dku u ciebie? � zdumia�am si� �miertelnie. � A c� go, do cholery, obchodzi� tw�j porz�dek?! � Te� bym to chcia�a wiedzie�. Wypytywa� o t� krety�sk� lamp�, w og�le nie s�ucha� jak m�wi�am, �e w �yciu takiego paskudztwa nie mia�am, koniecznie chcia� j� zobaczy�, szuka� i gl�dzi�, �e przecie� u mnie ju� jest porz�dek, wi�c i lamp� powinno si� �atwo znale��, usi�owa� lata� po ca�ym domu i �ypa� okiem. Ma�o mnie szlag nie trafi�, dlatego jestem z�a na ciebie. Jedyna pociecha to ta, �e uk�u� si� w kaktus. Z wielkim zainteresowaniem odwr�ci�am si� ku kwiatkom. � W kt�ry? � Nie tu � zniecierpliwi�a si� Alicja. � W pokoju telewizyjnym. � Pozwolisz, �e spojrz�...? Zerwa�am si� i pop�dzi�am do pokoju telewizyjnego. �ci�le bior�c, przedar�am si� tam przez rozmaite przeszkody. Pok�j telewizyjny nosi� to miano od chwili, kiedy stan�� w nim i pozosta� na zawsze telewizor. Wcze�niej zwany by� pokojem ostatnim, nie wiadomo dlaczego, bo wcale nie by� ostatni, za nim znajdowa�o si� jeszcze ogromne atelier. Nazwa �ostatni� przesz�a na drugi pok�j go�cinny, na ko�cu korytarzyka, co by�o o tyle s�uszne, �e z niego ju� przej�cia dalej nie by�o. W pokoju telewizyjnym, niczym, poza telewizorem, nie r�ni�cym si� od pozosta�ych pomieszcze�, w�r�d licznych asparagus�w i dracen, znajdowa� si� tylko jeden kaktus, za to bardzo rozro�ni�ty. Sta� na oknie, w k�cie, za kanap�. Jego widok sprawi� mi szalon� przyjemno��, bo by� to kaktus o malutkich igie�kach, kt�re przy najl�ejszym dotkni�ciu niezauwa�alnie wchodzi�y w cz�owieka i za skarby �wiata nie pozwala�y si� wyd�uba�. Blekot prawdopodobnie do tej pory pozbywa� si� k�ucia wsz�dzie i mo�liwe, �e jeszcze mu troch� mi�ej rozrywki zosta�o. � Jakim cudem przelaz� a� do kaktusa? � spyta�am, wr�ciwszy do sto�u, szczerze zaintrygowana. � G�r�, po pud�ach, czy jako� usuwa� je z drogi? Alicja mia�a przy fili�ance czasopismo, kt�re przed chwil� wyci�gn�am sobie spod ty�ka. Przegl�da�a je z zaciekawieniem. � Nie wiem � odpar�a w lekkim roztargnieniu. � Co to jest? To twoje? � Nie. Twoje. Pytam, bo mnie interesuje, s�uchaj, jak on wlaz� a� do kaktusa i po choler� si� tam pcha�? � Szuka� lampy. My�la�, �e mo�e le�y gdzie� pod kanap� albo co. To znaczy, nie wiem co my�la�, ale tak m�wi�. Zdaje si�, �e odsun�� fotele i pogni�t� troch� pud�o z cebulkami. Zepchn�� ze sto�u uprane poszewki na poduszki i pude�ka z nasionami, mia�am je posegregowane i musia�am potem zbiera� z pod�ogi, nie wiem, czy mi si� troch� nie pomiesza�y. Sk�d wiesz, �e to moje? Nic takiego nie mia�am. � Bo po du�sku � wyja�ni�am uprzejmie. � Trudno przypu�ci�, �e czytam du�sk� pras�. Bardzo �adne rzeczy tam s�, chcia�am ci� w�a�nie zapyta�, co jest przy nich napisane. Alicja odwr�ci�a kartki do pocz�tku. � Zaginione klejnoty � przeczyta�a. � Ca�y artyku� o zaginionych drogocenno�ciach. No rzeczywi�cie, �adne. Efektowne. Z�ota kolekcja z Arki Noego. � Gdzie kolekcja? � A o, tu. Proporcje troch� niedok�adnie zachowane... Wydar�am jej czasopismo, na kt�re patrzy�am do g�ry nogami i obejrza�am zdj�cie. Mn�stwo figurek zwierz�t, od s�oni do pche�, owszem, wygl�da�y na z�ote. Odruchowo spojrza�am na podpis, z czego nic mi nie przysz�o, odwr�ci�am zatem czasopismo zn�w ku niej. � Czytaj porz�dnie. To pierwsze, to co? � Szmaragd. Naszyjnik szmaragdowy kr�lowej Cecylii Renaty. By�a taka? Gwa�townie usi�owa�am sobie przypomnie�. Imiona brzmia�y znajomo, ale z nikim nie mog�am ich na poczekaniu skojarzy�. � Chyba by�a, skoro tak pisz�. I co tam dalej? � Rubinowy komplet ksi�nej Nataszy. Nawet niez�a ta oprawa, nie zabija kamieni. O, a to... Kolekcja diament�w kr�lowej Wiktorii, popatrz, pi�� sztuk, ka�dy w innym kolorze. Od dwudziestu o�miu do czterdziestu trzech karat�w, nie s�ysza�am o czym� takim. Szafir gwia�dzisty pani de Pompadour... Mia�a szafir gwia�dzisty? � Du�o mia�a, widocznie i szafir... � Naszyjnik kr�lowej Klemencji z Andegawen�w. Rubiny, szafiry, per�y i szmaragdy. To ca�y napier�nik, a nie naszyjnik. Za bardzo pstrokate. Co to za kr�lowa? � Tyle przynajmniej mog� ci powiedzie�. Klemencja W�gierska, druga �ona Ludwika K��tliwego, matka Jana Pogrobowca, czternasty wiek. Po Ludwiku, Filipie i Karolu nastali we Francji Walezjusze. Klemencja, owdowiawszy, dosta�a podobno szmergla na tle bi�uterii i kupowa�a j� na tony, grz�zn�c w d�ugach... Alicja nie mia�a nabo�e�stwa do historii, nie s�ucha�a, co m�wi�. Czyta�a artyku� od pocz�tku. � Te wszystkie rzeczy zagin�y w podejrzanych okoliczno�ciach � powiadomi�a mnie. � Szmaragdy Cecylii Renaty, robota podobno Ink�w albo Aztek�w, p�yn�y do Europy na zlecenie cesarza Ferdynanda II, jako cz�� posagu dla c�rki, kt�ra mia�a po�lubi� polskiego kr�la... � A...! � przerwa�am jej �ywo, bo przypomnia�am sobie. � Cecylia Renata, pierwsza �ona W�adys�awa IV, on z Waz�w, syn kolumny Zygmunta. Owszem, kr�lowa. Ci�gle po�lubiali�my cesarskie c�rki i g�wno nam z tego przychodzi�o, bo dzieci im si� jako� nie darzy�y... � Tu jest mowa o szmaragdach, nie o dzieciach � zwr�ci�a mi uwag� Alicja. � Hiszpa�ski galeon ze skarbami zaton�� w tej podr�y blisko Portugalii. W siedemnastym wieku. Pod koniec dziewi�tnastego wieku wygrzebali go, bo... zaraz... p�ytko le�a�. Znale�li wszystko... � Jakie wszystko? � Wszystko, co wi�z�. Spis si� zachowa� w korespondencji cesarskiej, wi�c wiadomo. Naszyjnik szmaragdowy Cecylii Renaty te� si� w tym znajdowa�, kto� go widzia�, taki ten, no, intendent...? Wszystko jedno, widzia� i zapisa�. I zaraz potem znik�, naszyjnik, nie intendent, czekaj... O, intendent te� znik�. I wi�cej ludzkie oko nie widzia�o ani jednego, ani drugiego. � Ale to ju� by�o na l�dzie? � upewni�am si�. � Z wody wylaz�o? � Na l�dzie. Zdaje si�, �e wszystko pogin�o na l�dzie. Zaraz, Arka Noego... Franciszek I za�yczy� sobie kolekcji zwierz�tek i zosta�o to wyrze�bione w z�ocie, mo�liwe, �e przez Benvenuta Celliniego, mn�stwo os�b widzia�o t� mena�eri� w komplecie, ale kr�tko j� ogl�dali, bo znik�a. Nie w czasie wojny ani w �adnym po�arze, tylko zwyczajnie, w�r�d �ycia dworskiego. Pewno kto� j� podw�dzi�... � Diana de Poitiers � mrukn�am. � Sk�d wiesz? � zaciekawi�a si� Alicja. � Nie wiem, rzucam podejrzenia. Nie lubi� jej, Dumas j� obszczeka� i wywar� na mnie wp�yw, chocia� w�a�ciwie powinna wprawia� w podziw. Kurtyzana dw�ch kr�l�w przez dwa pokolenia, du�a rzecz. Nie ka�dy tak potrafi. � Iiii tam, przy kr�lach...? Czekaj, ksi�na Natasza, ona z Romanow�w, to rewolucja. �adne dziwo, �e klejnoty zgin�y, chocia� podobno, zaraz, tak tu pisz�, uratowa�a je, wywioz�a i przepad�y zaraz potem. W czasie jej podr�y przez Szwajcari�. Ja skracam, nie t�umacz� ci przecie� wszystkiego. Diamenty kr�lowej Wiktorii, te kolorowe, jaki� rad�a jej wysy�a� w prezencie, �eby si� podliza�, i nigdy nie dotar�y do Anglii, Wiktoria o nich nawet nie wiedzia�a, bo to mia�a by� niespodzianka. � Nie utopi�y si�? Bo wysy�a� chyba drog� morsk�? � Morsk�, ale nie. Okr�t dop�yn�� w ca�o�ci, ale szkatu�ki z diamentami ju� na nim nie by�o. Zrobi�a si� uci��liwa afera, g��wnie starali si� ukry� spraw� przed kr�low� i zdaje si�, �e im si� uda�o, za to prezent szlag trafi�. Szafir gwia�dzisty pani de Pompadour uchowa� si� a� do rewolucji, prze�ledzili nawet jego drog�, kolejne osoby go ratowa�y razem z innymi precjozami, a� wreszcie co� mu si� sta�o. Wygl�da na to, �e �lad si� urwa� w jakiej� ober�y pod Marsyli�. No i ten naszyjnik kr�lowej Klemencji... O, wygl�da na to, �e chodzi� po jubilerach i lombardach, najpierw zabrali go jej za d�ugi, potem go mia� Karol de Valois, te� mu zabrali za d�ugi, co oni tak si� zad�u�ali...? Potem przele�a� w ukryciu prawie dwie�cie lat... � Przetrzyma� wojn� stuletni�. � To wtedy by�a wojna stuletnia? � Mniej wi�cej wtedy. Za Filipa si� zacz�a, jak Robert d�Artois podpu�ci� angielskiego Edwarda, a sko�czy�a si� na Joannie d�Arc. � No to naszyjnik kr�lowej Klemencji spokojnie j� przespa�. Wiadomo, kto go mia� kolejno a� do po�owy osiemnastego wieku, po czym znik� tajemniczo. Tak tu pisz� w tej ca�ej opowie�ci, nie chce mi si� t�umaczy� szczeg�owo s�owo po s�owie, ju� mi si� to znudzi�o. Czy ja wypi�am t� kaw�? Bo wiem, �e mia�am zamiar? � Wypi�a�, ale bardzo ma��, mo�esz wypi� jeszcze jedn�. Czekaj, skoro te rzeczy pogin�y w dawnych czasach, sk�d maj� ich zdj�cia? Fotografia wtedy nie istnia�a. Odnale�li je czy jak? I zgubili ponownie? Alicja powstrzyma�a sw�j ruch w kierunku czajnika i zajrza�a do czasopisma. � Wszystkie by�y widziane � zakomunikowa�a. � Wielokrotnie. I opisywane. A niekt�re, o, szafir pani de Pompadour, rubiny Nataszy, naszyjnik Klemencji... znalaz�y si� na jakich� portretach czy miniaturach. A reszt� rysowano, te zwierz�tka i szmaragdy... Diamenty Wiktorii opisano z detalami, fachowo. Komputerowo odtworzyli i zrobili z tego zdj�cia, tak to powinno by�o wygl�da�, mog� istnie� r�nice, ale minimalne. Niez�y pomys�, swoj� drog�... Pozwoli�am jej zrobi� nast�pn� kaw�, ogl�daj�c komputerowe osi�gni�cia i szczerze �a�uj�c, �e du�ski j�zyk jest mi niedost�pny. Na ile zdo�a�am si� zorientowa�, w tek�cie podane by�y daty, kiedy cenny przedmiot ostatni raz widziano. Tak�e miejsce i, by� mo�e, nazwisko osoby ogl�daj�cej. Nazwisko zreszt� niepewne, bo ten ostatni ogl�dacz m�g� si� zwyczajnie nie przyzna�, szczeg�lnie je�li zarazem by� z�odziejem. � No i t� lamp� Be�kot mnie zdenerwowa� ostatecznie... � podj�a Alicja. � Blekot � poprawi�am. � Wszystko jedno. To przez ciebie, wi�c teraz odkr�caj. � Mnie si� zdaje, �e ju� odkr�ci�am, ale Blekot widocznie nie czyta�. Ty im m�w, �eby si� z�apali za s�owo pisane i poza tym na ich gadanie nie zwracaj uwagi. � Jak mam nie zwraca� uwagi, skoro mi taki przyg�upek lata po ca�ym domu i rozwala pud�a! Z wielk� energi� zaprotestowa�am przeciwko obarczaniu mnie win� za poczynania Blekota. Alicja zlekcewa�y�a moje protesty, z now� kaw� usiad�a przy stole i ponownie si�gn�a po czasopismo. � To jest w og�le t�umaczenie angielskiego felietonu � oznajmi�a, odwracaj�c strony. � Z ich czasopisma. The Sun. Poni�ej National Geographic, ale jeszcze nie brukowiec. Nie miewam tego, wi�c sk�d si� wzi�o? Naprawd� nie ty przywioz�a�? � Gdybym mia�a przywozi� cokolwiek w obcym j�zyku, to chyba pr�dzej po angielsku ni� po du�sku, nie? Ale odczep si�, nie przywozi�am. Blekot ci podrzuci�. � I do tej pory le�y? Przyjrza�am si� jej z politowaniem, co i tak si� zmarnowa�o, bo Alicja akurat nie patrzy�a na mnie. Musia�am jednak wysy�a� jakie� fluidy, skrzywi�a si� bowiem niecierpliwie. � Oj, dobrze ju�, dobrze, mo�liwe, �e r�ne rzeczy jaki� czas tu le��... � �wier� wieku. � ...ale i tak to nie moje. Po choler� Blekot mia� mi podrzuca�? � Nie wiem. Wymy�li�am to przed chwil�. Mnie bardziej intryguje, po co w�a�ciwie on tu przyjecha�. Nie wierz�, �e z wizyt� do lampy. I, bardzo ci� przepraszam, ale nie wierz�, �e z czystej mi�o�ci do ciebie. Mia� jakie� interesy do poza�atwiania i potrzebne mu by�o darmowe lokum? M�wi� co�? A...! A w og�le czym przyjecha�? � Samochodem. Darmowe lokum wydaje mi si� najbardziej prawdopodobne. Co� tam bredzi� o interesach, nie s�ucha�am, bo co mnie jego interesy obchodz�. Tylko nie wiem, kiedy mia� je za�atwia�, bo ca�y czas tu siedzia�. � D�ugo? � Trzy dni. � Niczego nie ukrad�? � Co m�g� ukra��? � Nie wiem. Cokolwiek. Do znikania przedmiot�w z twojego domu masz oko jastrz�bia. �aden brak nie zwr�ci� twojej uwagi? � Nie strasz mnie � zaniepokoi�a si� Alicja. � Nie sprawdza�am wszystkiego. Ale chyba nie, bo lata�am za nim i patrzy�am mu na r�ce, pilnowa�am, �eby mi nie poprzek�ada� i nie poprzestawia�, w ceramik� patrzy� jak sroka w gnat, ale jako� z ceramiki nic nie zgin�o. Czepia� si� czerwonej lampy, jak jaki� maniakalny paranoik, i upiera� si� j� znale��. I tyle. � Nie wierz� w lamp� � orzek�am stanowczo. Bez �adnych wyra�nych powod�w wizyta Blekota u Alicji wcale mi si� nie podoba�a. Nie stanowi�a wielkiej niezwyk�o�ci, zar�wno wizyty, jak i m�j stosunek do nich, by�y zjawiskami, przytrafiaj�cymi si� do�� cz�sto, gdybym chcia�a policzy� osoby, kt�rych, moim zdaniem, nale�a�o za pr�g jej domu nie wpuszcza�, zabrak�oby mi palc�w u r�k i n�g. Ustawicznie przyjmowa�a u siebie szkodliwe jednostki, rekordem za� by� najprawdziwszy w �wiecie psychopata. W�wczas to, jeden raz w �yciu, pierwszy i zapewne ostatni, Alicja dobrowolnie i z w�asnej inicjatywy skorzysta�a z pomocy policji, poniewa� psychopata, za pomoc� podst�pu i lekkiej presji, oddali� si� jej ukochanym samochodem i znik� w sinej dali. Znale�li, owszem, jedno i drugie, psychopat� i samoch�d, w ca�kiem niez�ym stanie, samoch�d jej zwr�cono, psychopata za� poprzebywa� sobie troszk� we w�a�ciwym zak�adzie. Po czym zn�w objawi� si� przed jej drzwiami... Nie wiadomo, co j� sk�oni�o do skutecznego protestu przeciwko tej do�� uci��liwej znajomo�ci, resztki w�asnego rozumu czy du�y nacisk ze strony przyjaci�, rodziny i powinowatych, mo�liwe, �e mia�a dosy� awantur, sobacze� i w og�le gadania, w ka�dym razie odci�a wreszcie psychopat� od siebie. Wp�ywu na jej go�cinno�� nie mia�o to �adnego. Blekot w obliczu psychopaty zgo�a si� nie liczy�, a mimo to zaniepokoi� mnie bardziej. Pracowa�, zrobi� karier�, nie tak� mo�e, jakiej pragn��, ale ca�kiem niez��, sta� go by�o nawet na Angleterre, po jak� choler� ugrz�z� na trzy dni w ma�ym, spokojnym Birkerod, gdzie nic si� w�a�ciwie nie dzia�o...? Czerwona lampa wyst�pi�a w charakterze pretekstu, tego by�am pewna. O co mu chodzi�o naprawd�...? * * * Zdecydowa�y�my si� zje�� kolacj�, wzgl�dnie sp�niony obiad, i prze�y�am chwil� �miertelnego zdumienia, ogl�daj�c wn�trze lod�wki. Jak zwykle, ka�da z nas mia�a ochot� na co� innego, Alicja wetkn�a do mikrofalowej kuchenki naczynie z kartoflami i postawi�a na p�ycie patelni�, �eby usma�y� sobie do tych kartofli jedno sadzone jajko, ja za�, w�o�ywszy do tostera dwie grzanki, postanowi�am poszuka� pasztetu i sa�atki jarzynowej, wiedz�c, �e te produkty znajduj� si� u niej zawsze. Musia�am skorzysta� z jej zapas�w, bo przyjecha�am zaledwie tego samego dnia, wczesnym popo�udniem, i ze zwyk�ego lenistwa nie uda�am si� jeszcze do sklepu w celu nabycia dla siebie ulubionego po�ywienia: du�skiego salami, sa�atki z curry i nadziewanych czym� tajemniczym, panierowanych filet�w z nie znanej mi ryby, kt�re uwielbia�am. Alicja do ryb odnosi�a si� z �ywio�owym wstr�tem i upiera�a si�, �e nie b�dzie ich kupowa�. Zajrzawszy do lod�wki, os�upia�am doszcz�tnie. Po�owa jednej p�ki zaj�ta by�a jak�� szalon� ilo�ci� mro�onych filet�w z ryby, zwyczajnych, nie panierowanych, zaczynaj�cych si� ju� rozmra�a�. Pomy�la�am, �e chyba mi si� w oczach mieni. � Alicja, czy ja mam omamy? � spyta�am niespokojnie. � To chyba sama powinna� lepiej wiedzie�? � odpar�a Alicja znad patelni. � Nie st�j tak i nie trzymaj jej otwartej, ile razy mam powtarza�, �e ona tego nie lubi! Czym pr�dzej zamkn�am lod�wk�, po czym otworzy�am j� ponownie. � My�la�am, �e tamt� gryma�n� zd��y�a� zamieni� na jak�� nowsz�. Pozwolisz, �e jednak co� wyjm�...? Sk�d, na lito�� bosk�, wzi�o si� tu tyle ryby?! � Ze sklepu. � Zgaduj�, �e nie �owi�a� jej w morzu osobi�cie. Czy to ja j� mam zje��? � Oszala�a�! Nie bierz tego do ust! � Mam je�� uszami...? � G�upia jeste�, to nie do jedzenia. Mam na my�li, nie dla ludzi. Znalaz�am pasztet i sa�atk� i zamkn�am lod�wk�, odgradzaj�c si� od niepoj�tego zjawiska. Toster mi brz�kn�� grzankami. � A mo�na wiedzie� dla kogo? � spyta�am ostro�nie. � Dla nich � odpar�a Alicja i �opatk� do teflonowych patelni machn�a w kierunku tarasu. � O, prosz�, ju� s�. Czekaj� na kolacj�. Po�o�y�am na stole produkty spo�ywcze, popatrzy�am na otwarte drzwi do ogrodu i os�upia�am po raz drugi. Na tarasie, tu� za drzwiami, siedzia�y nieruchomo trzy potwornie wielkie, czarne koty i wpatrywa�y si� we wn�trze mieszkania. Widok by� mi bliski i ca�kowicie zrozumia�y, ale przecie� nie u Alicji...!!! Po d�u�szej chwili wydoby�am z siebie g�os, w kt�rym chyba d�wi�cza�a zgroza.. � W�asnym oczom nie wierz� i co to ma znaczy�?! Alicja! Czy to co�, co tam siedzi, to s� koty?! � A uwierzysz, je�li ci powiem, �e �yrafy? � Przecie� ty nienawidzisz kot�w! Alicja wyj�a kartofle z mikrofal�wki i wyrzuci�a swoje jajko z patelni na talerz. � Kto tak powiedzia�? � spyta�a z zimn� irytacj�. � Ty sama! � Nic podobnego. Wcale nie nienawidz� kot�w samych w sobie. Lubi� wszystkie zwierz�ta. Nienawidz� tylko takiego czego�, co poluje na ptaki. � A te, tam, nie poluj� na ptaki? � zainteresowa�am si� delikatnie i spr�bowa�am usi��� przy stole bokiem, �eby mie� widok na ogrodowe wyj�cie. � Takie s� oryginalne? Ro�lino�erne? Alicja usiad�a normalnie, twarz� do ogrodu. � Nie wiem, czy s� oryginalne, za to na pewno leniwe. Nie �a�� po drzewach i nie pchaj� si� do ptak�w. Zwabi�am je tu specjalnie. Musia�am si� nie�le wysili�, �eby wreszcie och�on��. � Bardzo popieram ten szlachetny czyn, ale jaki� pow�d musia� przecie� istnie�. Po tylu latach zwabi�a� do siebie koty, kt�re do tej pory przegania�a� na wszystkie strony �wiata? Co ci si� sta�o? � Be�kot � odpar�a Alicja kr�tko. � Be�kot to, mam wra�enie, tu w powietrzu brz�czy � skrytykowa�am, po kr�tkiej chwili opanowawszy zaskoczenie. � Rozumiem, �e masz na my�li Blekota. Co on tu ma do rzeczy? � Jest uczulony na koty i dostawa� wysypki, jak jaki� kot przechodzi� ulic�. Zabezpieczy�am si� przed jego nast�pnym przyjazdem. A w og�le powod�w by�o trzy, Blekot, myszy i ogr�d. Opr�cz Blekota, rozmno�y�y mi si� myszy, nie mam nic przeciwko myszom, ale troch� si� ich zrobi�o za du�o i zacz�y �re� papiery. Koty �api� myszy, bardzo zr�cznie im to idzie, tak�e krety i nornice. Nornice ze�era�y mi cebulki tulipan�w... � Zaraz, chwileczk�. M�wi�a�, �e nornic nie by�o. Ani myszy. �e to ja je wymy�li�am. � Bo wtedy nie by�o, pokaza�y si� dopiero ostatnio, ze trzy lata temu. I wymy�li�a� szczura, a to nie �aden szczur, tylko zwyczajne myszy. A ogr�d ju� tak si� rozr�s�, �e nawet stado kot�w mu nie zaszkodzi, wi�c niech sobie b�d�, niczego z�ego nie robi�, za to jest z nich po�ytek. Nareszcie zrozumia�am. Faktem by�o, �e Alicja kocha�a wszystkie zwierz�ta, z robakami w��cznie, z wykluczeniem tylko komar�w, by� mo�e dlatego, �e komary nadmiernie kocha�y j�. Jednak�e bardziej kocha�a ogr�d. Zna�am j� dostatecznie d�ugo, �eby poj�� ogrom rozterki, jaka ni� miota�a. Ch�tnie by widzia�a u siebie ca�� mena�eri�, zaprzyja�ni�a si� z lisem, kt�ry czasami sk�ada� jej wizyty, na szcz�cie rzadko, omal nie rozebra�a domu na kawa�ki, kiedy je� ugrz�z� w przewodzie wentylacyjnym, zawar�a �cis�� znajomo�� z wielkim paj�kiem, zamieszka�ym na sta�e po zewn�trznej stronie kuchennego okna, i nader cz�sto wsp�lnie konsumowali lunch, ona tu, on tam, bo jako� im to wypada�o r�wnocze�nie. Rzecz jasna, ka�de z nich jad�o co innego, ale to ju� by�o bez znaczenia. Uwielbia�a psy. No i �adnego zwierz�tka nie pozwala� jej hodowa� ogr�d. Wiadomo powszechnie, �e zwierz�ta niszcz� ogr�d, szczeg�lnie m�ody i dopiero tworzony. Psy z szalonym upodobaniem tarzaj� si� w �wie�o posadzonych i wschodz�cych z nasion ro�linkach, starannie omijaj�c zielska i g�adk� traw�, koty bawi� si� �odygami lilii i tulipan�w, �ami�c wszystko, tak�e, w celach sanitarnych, kopi� pot�ne do�y i usypuj� g�ry wsz�dzie tam, gdzie jest to szkodliwe dla ro�linno�ci, wiewi�rki nami�tnie kradn� orzechy laskowe, a ro�lino�erne wr�bi� w og�le wszystko, cokolwiek wyro�nie. Albo zwierz�, albo ogr�d. Alicja wybra�a ogr�d i dla w�asnego zdrowia psychicznego musia�a wm�wi� w sam� siebie, �e nie cierpi kot�w. Nie chce ich. Pos�ugiwa�a si� pretekstem ptak�w, kt�re tolerowa�a w pe�ni, niew�tpliwie dzi�ki temu, �e nie mia�a ani wi�ni, ani czere�ni, ani porzeczek i nie by�o czego jej wydziobywa�. Ale serce musia�o j� bole� przez te wszystkie lata i teraz wreszcie, kiedy ogr�d rozszala� si� tak, �e chyba tylko stado bawo��w da�oby mu rad�, mog�a pu�ci� wodze upodobaniom. Z wielkim zainteresowaniem i r�wn� mu tkliwo�ci� przygl�da�am si� teraz procedurze karmienia. Jedna ma�a kocia puszka i trzy fileciki rybne, bardzo racjonalnie. Chocia� ja z pewno�ci� da�abym im sze�� filecik�w, po dwa na g�ow�, poniewa� zawsze lubi�am karmi� zwierz�tka. Z jej wyja�nie� wywnioskowa�am, �e koty pojawi�y si� po wizycie Blekota, a zatem bardzo niedawno, ile� to...? Zaledwie dwa miesi�ce temu! Jakim cudem zd��y�a je ju� wytresowa�? Koty s� nieufne... Wcze�niej siedzia�y nieruchomo w progu, teraz, na widok puszki z mi�skiem i ryby, kt�r� Alicja pomacha�a w ich kierunku, zanim w�o�y�a j� na chwil� do mikrofal�wki, ruszy�y jak na komend� i wbieg�y do domu. Do kuchni. Otar�y si� o jej nogi i usiad�y dooko�a du�ego, p�askiego, jednorazowego talerza, na mnie nie zwracaj�c najmniejszej uwagi. Je�� zacz�y r�wnocze�nie i bardzo zgodnie. � Przez dwa miesi�ce tak je przyuczy�a�? � spyta�am podejrzliwie. Alicja zachichota�a. � Wcale nie przez dwa miesi�ce, tylko przez ca�� zim�. Od jesieni. Zakrada�y si�, g�odne, no wi�c dawa�am im je�� na tarasie. To m�dre koty, przynios�y mi w prezencie trzy myszy... � Wiedzia�y, czym si� zas�u�y�! � Przecie� m�wi�, �e m�dre. W marcu by�y wichry i talerze fruwa�y po ca�ym ogrodzie, wi�c musia�am dawa� im je�� w domu. A przez Blekota zwabi�am je ca�kiem, zaraz zobaczysz, co b�dzie. Ty chyba rzeczywi�cie masz jakie� pozytywne cechy, bo im nie przeszkadzasz, z obcych os�b nie ka�dego lubi�. � Ja �yj� z kotami w symbiozie od urodzenia � powiadomi�am j� z lekk� uraz�. � Te s� dzikie, nie domowe, z daleka wida�. Odrobaczy�a� je? Alicja zawaha�a si�, najwyra�niej w �wiecie z trudem wyciskaj�c z siebie intymny sekret. � No dobrze, przyznam si�. Zrobi�am to samo co ty. �ci�gn�am weterynarza, dosta�y lekarstwa, nawet je zaszczepi�. Tylko z antykoncepcj� s� k�opoty, ale jako� si� od jesieni nie okoci�y i, prawd� m�wi�c, do tej pory nie jestem pewna ich p�ci. Teoretycznie powinny to by� dwie kotki i jeden kocur albo odwrotnie, z tym �e nie wiadomo, kt�re jest kt�re. Sama widzisz, �e s� jednakowe. Istotnie, by�y jednakowe, kompletnie czarne, bez jednego bia�ego w�oska. Sko�czy�y posi�ek i rozlaz�y si� po salonie i przedpokoju, lekcewa��c kuchni�. Zapewne wydawa�a im si� za ciasna. Jeden ulokowa� si� na g�rnej p�ce rega�u, gdzie wlaz� ze zdumiewaj�c� zr�czno�ci�, nie tykaj�c kwiatk�w, lamp ani koni, kt�rych ustawiona tam by�a ca�a kolekcja, zapocz�tkowana przed dwudziestu laty i wci�� przez Alicj� uzupe�niana. Drugi wlaz� na wierzch w�skiego, wysokiego, �elaznego ba�wana, b�d�cego kominkiem, w kt�rym nigdy nie widzia�am ognia. Zdaje si�, �e u�ytkowanie ba�wana zgodnie z przeznaczeniem by�o niemo�liwe, poniewa� gdzie� tam, w przewodzie kominowym, jaki� ptaszek dawno temu uwi� sobie gniazdko i Alicja nie mia�a serca niszczy� mu domostwa. Trzeci wybra� na swoj� sjest� ogromne pud�o, le��ce na fotelu przy salonowym stole i ukoronowane poduszk�, i utkwi� tam jak przyro�ni�ty, aczkolwiek ca�a konstrukcja wydawa�a si� mocno chwiejna. � Czasem w�a�� na t� szafk� w k�cie � poinformowa�a mnie Alicja. � Lubi� siedzie� na wysoko�ciach. Zmieni�am zdanie. � One nie s� ca�kiem dzikie. S� p�dzikie. By�y kiedy� domowymi kotami, zosta�y wyrzucone na ulic� i po�owicznie zdzicza�y, a teraz ch�tnie udomowi� si� z powrotem. � Sk�d wiesz? � Mam podobn� sytuacj� u siebie. Zostawiasz je na noc w �rodku czy na zewn�trz? � Na zewn�trz. One lubi� si� bawi� w nocy, a tu jest za du�o rzeczy do zrzucania. Sypiaj� w sk�adziku, na zim� da�am im dwa stare piernaty i etol� z norek. � Gronostai nie mia�a�? � G�upia jeste�, ta etola pochodzi sprzed trzydziestu lat, raz mi wpad�a pod samoch�d i sama j� przejecha�am, a potem zlecia�a na ni� pal�ca si� �wieca. Ka�dy kretyn by j� wyrzuci�, a ja nie, i prosz�, jak si� przyda�a. Zgodzi�am si� z ni� bez wahania. Od�a�owa� nie mog�am, �e wyrzuci�am kiedy� gruby i ciep�y kostium, przypalony papierosem, bo dla moich kot�w by�by teraz jak znalaz�. Przemy�liwa�am w�a�nie nad obdarowaniem ich star� pelis� na futrze, kt�ra by�a wprawdzie jak nowa, ale nie zamierza�am si� w ni� ubra� ju� nigdy w �yciu, przed tym podarunkiem jednak�e wci�� by�am powstrzymywana. � Te u mnie maj� aktualnie ko�dr� i dywan Marii � pochwali�am si�. � Moja ko�dra, dywanik i dwa koce ju� posz�y, ale ja mam ich wi�cej. � Dywanik�w czy kot�w? � Kot�w. Lataj� po drzewach. � To znaczy, �e twoje s� niedobre. � Mo�liwe. Zniszczy�y klon. Obdrapa�y kor�, ostrz�c sobie pazury, ale �adnego ptaka jeszcze nie tkn�y. Za to z�apa�y mysz. I kretowiska w okolicy nie u�wiadczysz. � No to mo�na wytrzyma� � zaopiniowa�a Alicja �askawie. Trzy czarne kupy futra siedzia�y w bezruchu w r�nych punktach salonu i przygl�da�y si� nam przymru�onymi, zielonymi oczami. By�y tak identyczne, �e musia�y pochodzi� z jednego miotu. Pomy�la�am, �e tym razem pobyt u Alicji b�dzie dla mnie przyjemniejszy ni� zwykle, i nawet cie� przeczucia na tle z�ej godziny nie za�wita� mi w g�owie. Brz�kn�a furtka na zewn�trz i kto� zapuka� do drzwi, kt�re, oczywi�cie, jak zwykle by�y otwarte. � Prosz�! � wrzasn�am gromko i ca�kowicie bez sensu, bo m�g� to przecie� by� tubylec, a dla Du�czyka polskie �prosz� stanowi po prostu niezrozumia�y szelest. Alicja nie zareagowa�a wcale. Nie by� to tubylec, tylko Anita. Ucieszy�am si� na jej widok, ale zarazem ogarn�a mnie zazdro��. Anita z wiekiem zdecydowanie wypi�knia�a, kiedy� by�a zbyt chuda i patrz�c na ni�, minio woli my�la�o si� o wn�trzu, posiadanym przez ka�d� istot� ludzk�. Nie, nie wygl�da�a jak szkielet, ale sam ten szkielet jako� natr�tnie o sobie przypomina�. Teraz uty�a odrobin�, tyle ile trzeba, wygl�da�a normalnie, a w dodatku jej czarne w�osy zrobi�y si� szpakowate, z czym jej by�o nadzwyczajnie do twarzy. Alicja spojrza�a w g��b przedpokoju i wyszczerzy�a z�by w radosnym u�miechu, dzi�ki czemu od razu wiedzia�am, �e w g��bi duszy si� rozz�o�ci�a, ale chce okaza� uprzejmo��. Zupe�nie inaczej wygl�da� jej u�miech, kiedy cieszy�a si� naprawd�. Anita te� j� zna�a. � Nie, nie � powiedzia�a uspokajaj�co. � Nie zamierzam u ciebie nocowa�. Chcia�am ci z�o�y� sp�nione �yczenia imieninowe i mam tu takie co�... Uczyni�a kilka krok�w, zatrzyma�a si� obok kominkowego kloca i wyci�gn�a r�k� z ma�� paczuszk�. Futrzany k��b na wierzchu kominka poruszy� si�, zasycza� w�ciekle i b�yskawicznie machn�� �ap� w jej kierunku. Nie chcia� jej podrapa�, tylko odp�dzi� od siebie, ale zahaczy� pazurem o r�kaw jedwabnej bluzki i s�ycha� by�o, jak p�k�y co najmniej dwie nitki. Anit� rzuci�o w bok, odskoczy�a i opar�a si� o st�. � Nie wiedzia�am, �e tu le�ysz � zwr�ci�a si� do kota z wyrzutem. � Wcale si� nie pcham do ciebie. Cholera, te stworzenia maj� gryfie szpony! Zobligowana dobrym wychowaniem, Alicja zerwa�a si� od sto�u. � Bardzo ci� przepraszam, nie podrapa� ci�...? Podar� ci r�kaw...? � On nie mia� na my�li nic z�ego, chcia� tylko odepchn�� twoj� r�k�, bo si� przestraszy� � usprawiedliwi�am kota r�wnocze�nie. Anita nie by�a k��tliwa ani przesadnie nerwowa. Obejrza�a si� na kominek, gdzie czarna kupa futra spokojnie zastyg�a w poprzedniej pozie. � Nie wygl�da na przestraszonego � zauwa�y�a z lekkim pow�tpiewaniem. � Nic mi nie zrobi�, a to w og�le stara bluzka i nigdy jej nie lubi�am. Alicja, wszystkiego najlepszego i mo�e ci si� taki jeszcze jeden przyda. Witaj, Joanno, wiedzia�am, �e si� tu wybierasz, i mia�am nadziej�, �e ci� zastan�... Po szar�y kota Alicja nie mog�a ju� stroi� grymas�w, chocia� nad r�kawem Anity nie wydziwia�a zbytnio. Prztykn�am czajnikiem i wyj�am fili�ank�, kiedy rozwija�a paczuszk�. W �rodku znajdowa� si� prze�liczny, w�ochaty konik, staj�cy d�ba na kawa�eczku trawy. Alicja mog�a nie lubi� Anity, ale wiadomo by�o, �e konikowi si� nie oprze. Zachwyci�a si� nim uczciwie. � Co� pi�knego! Takiego nie mia�am! Zaraz go ustawi�, siadaj, napijesz si� kawy. Czekaj, zdaje si�, �e mam jakie� czekoladki, Joanna, je�li dosi�gniesz drzwiczek od szafki, to tam stoi Napoleon... Zrozumia�am, �e robimy przyj�cie, konik i kot przys�u�y�y si� Anicie, kt�ra najwidoczniej czym� si� musia�a ostatnio Alicji narazi�. �adnych informacji na ten temat chwilowo jeszcze nie mia�am. Owszem, uda�o mi si� dosi�gn�� drzwi szafki, tyle �e trzeba by�o w tym celu wedrze� si� pomi�dzy dwa pud�a. Od trzech lat Alicja ton�a w pud�ach, przeznaczonych na rozmaite rzeczy, kt�rych jeszcze nie zd��y�a do tych pude� powtyka�. Tymczasow� ich zawarto�� stanowi�y ro�liny w r�nej postaci, to cebulek, to nasionek, to ususzonych kwiat�w i owoc�w, mieszcz�c si� w nich raczej z wielk� �atwo�ci�. Chocia�by jedna �ody�ka ostr�ki, ulokowana w pudle po telewizorze... Nic ju� o tym nie m�wi�am, �eby Alicji nie dra�ni�, aczkolwiek osobi�cie przenios�abym t� ostr�k� przynajmniej do pude�ka po butach. U siebie mia�am odwrotno��, na jesieni cebule i nasiona wysypywa�y mi si� wierzchem ze znacznie mniejszych zasobnik�w, a zasuszone wiechcie wyklucza�y korzystanie z p�ki w garderobie. Zwa�ywszy jednak m�j og�lny stosunek do porz�dku, by�am ostatni� osob� na �wiecie, kt�ra mog�aby Alicj� krytykowa�. Wyj�am czekoladki i kieliszki, nie st�uk�am butelki Napoleona i wr�ci�am do sto�u, rozdeptuj�c po drodze tylko jedn� ma�� mak�wk�, nie wiadomo, sk�d pochodz�c�. Anita usiad�a na czasopi�mie z klejnotami. Unios�a si�, pomaca�a i wyci�gn�a je spod siebie. � O, a sk�d to si� tu wzi�o? � zdziwi�a si�, przerzucaj�c strony. � Mnie zgin�o gdzie� w domu. Te� to prenumerujesz? Alicja odstawi�a pude�ko z kaw�. � Co...? A, to. Nie, i w�a�nie sama si� dziwi�. Nie wiem, czyje to, my�la�am, �e Joanny, ale ona si� wypiera. Mo�e twoje? Anita zajrza�a na koniec. � Pewnie, �e moje. O, tu zapisa�am wizyt� u kosmetyczki, dobrze chocia�, �e pami�ta�am dat� i godzin�. Jakim sposobem przysz�o do ciebie? To kwietniowy numer, mnie przecie� od kwietnia w og�le nie by�o, kr��y�am mi�dzy Szwecj� i Polsk�, wr�ci�am dopiero trzy dni temu. Kto ci to przyni�s�? � Poj�cia nie mam. Mo�esz sobie zabra� z powrotem. � Nie, mnie na tym nie zale�y, z ciekawo�ci pytam. Jestem dociekliwa. � Ja te� � powiedzia�a Alicja z lekkim naciskiem. � Na og� w�asny dom zape�niam sama... � I to do�� dok�adnie � mrukn�am pod nosem i pozwoli�am sobie nala� koniaku do kieliszk�w. � ...wi�c je�li co� si� pojawia bez powodu, chcia�abym wiedzie�, sk�d si� wzi�o. By� u ciebie kto� z moich go�ci? � Nie mam poj�cia, jakich mia�a� go�ci, a je�li nawet kto� by� u mnie, nic o tym nie mog� wiedzie�, skoro mnie nie by�o. � Niemo�liwe, �eby� nie wpada�a czasem chocia� na chwil�. Jasio wymaga wiktu i opierunku. � Jasio umie sam je�� i korzysta� z pralki. Ale masz racj�, wpada�am na dzie� albo dwa chocia�by dla zmiany odzie�y, nie wo�� ze sob� kufr�w. Czekaj, niech si� zastanowi�... S�ucha�am bez niepokoju, bo nie powinny by�y si� pok��ci�, d���c do tego samego celu. Chyba �e o Jasia. Jasio w�a�nie przekroczy� osiemnasty rok �ycia i by� jedynym synem Anity, ca�kowicie sprawnym i w pe�ni przystosowanym do normalnej, ludzkiej egzystencji, Anita za� nigdy nie nale�a�a do matek nadopieku�czych. Poza tym, w razie potrzeby, dba� o niego ojciec, Henryk, jej rozwiedziony m��, znacznie bardziej troskliwy. Dla Alicji jednak�e sama wzmianka o potrzebach najbli�szego cz�onka rodziny stanowi�a objaw histerii i nie tolerowa�a najniklejszego nawet cienia niepokoju o w�asne dziecko, m�a, matk� czy brata. Szczeg�lnie t�pi�a zmartwienia na tle m��w i mo�liwe, �e mia�a troch� racji, to oni powinni martwi� si� o nas, a nie my o nich. Jasio stanowi� mniejsze zagro�enie. Anita usi�owa�a sobie przypomnie� w�asne pobyty w domu. � Wyjecha�am w ko�cu kwietnia, raz wpad�am tak jako� na prze�omie kwietnia i maja, potem w drugiej po�owie maja na dwa dni, potem dopiero na pocz�tku czerwca... Czy kto� by� wtedy? Zaraz... Jeden m�j wsp�pracownik papiery przywi�z�, ale on ci� nie zna. By�a Ewa, kupi�am dla niej takie zio�owe na twarz i przyjecha�a odebra�... � Ewy na oczy nie widzia�am od zesz�ego roku � przerwa�a s�uchaj�ca z wyj�tkow� uwag� Alicja. � Raz zasta�am dw�ch kumpli Jasia... � Nie by�o u mnie �adnych kumpli Jasia. � ...a raz Henryka. Henryk nie sk�ada� ci wizyty? � Nie. A w ka�dym razie nie ostatnio. � Bywa� w domu ten m�j aktualny, Lars, mo�emy go nazwa� m�em, te� si� nie znacie, s�ysza� o tobie, ale nawet nie wie, gdzie mieszkasz. Wi�cej nikogo sobie... A, nie, zaraz, tu� przed moim wyjazdem... a mo�e to by�o mi�dzy kwietniem i majem... Jako� tak wtedy wpad� na chwil� Ernest. � Jaki Ernest? � Blekot. Ernest Blekot. Znasz przecie� Blekota? � Aaaaaa...! � powiedzia�y�my obie z Alicj� r�wnocze�nie. � A co? � zainteresowa�a si� Anita. � Ernest by� u ciebie? � Mia�a� ju� wtedy t� rzecz? � spyta�am szybko, wskazuj�c palcem czasopismo. � Mia�am od pocz�tku kwietnia. W�a�ciwie nie tyle mia�am, ile po prostu by�o w domu. Prenumeruj� to Jasio z Larsem, a ja sobie czytam przy okazji. Rozumiem z tego, �e Ernest tu by�? � By� � odpar�a Alicja, siadaj�c przy stole i popadaj�c w nag�� zadum�. � Wygl�da na to, �e problem zosta� rozwi�zany. Wzi�� sobie lektur� od ciebie i zostawi� j� u mnie... Sk�d ty go w�a�ciwie znasz? � O, z dawnych czas�w, jeszcze z wczesnej m�odo�ci. Przez mojego pierwszego m�a obraca�am si� w tym �rodowisku i niekt�re znajomo�ci mi zosta�y. � Pogratulowa� tej jednej... � Wnioskuj�, �e Ernesta Blekota nie cenisz najwy�ej? � rzek�a Anita beztrosko. � Zapewne s�usznie. Spad� ci na g�ow� i pewnie zamieszka�? � Sk�d wiesz? � Ci�gle wnioskuj�. Nie pozwoli�am mu zamieszka� u mnie, poniewa� wyje�d�a�am, znalaz� sobie zatem inne ciep�e gniazdko. Alicja, pod tym wzgl�dem jeste� niezawodna. Chcia� czego� konkretnego czy mo�e udawa�, �e czego� chce? � Co do udawania, nie jeste�my pewne � mrukn�am. � Owszem � odpar�a r�wnocze�nie Alicja cierpko. � Czerwonej lampy. � Przecie� nie masz czerwonej lampy? � zdziwi�a si� Anita. � No prosz� � wytkn�am. � Istnieje przynajmniej jedna osoba postronna, kt�ra wie, �e jej nie masz! � Jedna osoba nie czyni wiosny � upar�a si� Alicja. � A wyj�tki potwierdzaj� regu��. Nie b�d� og�asza� w prasie swojego stanu posiadania, mimo �e Be�kot szuka� tej lampy tak, jakby od tego zale�a�a reszta jego �ycia. � Albo jakby si� z kim� za�o�y� � podsun�am. � Czekajcie, bo zaczynam si� gubi� � powiedzia�a Anita. � Be�kot...? No nie, on si� nie j�ka ani nie sepleni... Ale nie b�d� drobiazgowa. Be�kot, tfu, Blekot przyjecha� do ciebie, �eby odnale�� czerwon� lamp�, kt�rej nigdy w �yciu nie mia�a�? Przypuszczam, �e chcia� po prostu pomieszka� za darmo i taki idiotyczny pretekst sobie wymy�li�? Cokolwiek by o nim s�dzi�, to przecie� nie debil! � Zachowywa� si� jak debil. Anita, najwyra�niej w �wiecie, intensywnie my�la�a. � I tylko to? Tylko lampa? O niczym innym z tob� nie rozmawia�? Niczego innego nie chcia�? O nic nie pyta�? � Wydziwia� nad porz�dkiem. Anita odruchowo rozejrza�a si� dooko�a. � Nad jakim porz�dkiem? � Nad tym, kt�rego nie ma � wyja�ni�a Alicja z zimn� krwi�. � Upiera� si�, �e powinien by�. To przez ni� wszystko � wskaza�a mnie oskar�ycielskim gestem. � Powypisywa�a r�ne brednie i ca�a banda kretyn�w �wi�cie w nie uwierzy�a, a teraz si� czepiaj�! � Wielka mi banda, jeden Blekot � skrzywi�am si� krytycznie. � No i c� takiego, a mnie pytaj�, jak d�ugo siedzia�am w domu wariat�w i kiedy zosta�am wypuszczona � pocieszy�a Alicj� Anita. � Nikt nie wierzy, �e wcale. Masz si� czym przejmowa�, rzeczywi�cie! � Bo to mnie lataj� po ca�ym domu, grzebi� po k�tach i niszcz� rzeczy! Postanowi�am nie przyzna� si� do tej rozdeptanej mak�wki. � Ale i tak nie rozumiem, czego on w�a�ciwie od ciebie chcia� � ci�gn�a swoje Anita. � Ernest Blekot nie jest osobnikiem, kt�rego mo�na lekcewa�y�, bywa szkodliwy, podst�pnie i perfidnie. Sama jestem podst�pna i perfidna, wi�c te cechy u innych z �atwo�ci� wyw�sz�. Osobi�cie nie mam do Blekota �adnych pretensji ani �adnej szczeg�lnej niech�ci, ale nie mam tak�e i z�udze�. Czy naprawd� o niczym innym z tob� nie rozmawia�, tylko o lampie? � Anita, ty co� wiesz? � powiedzia�am nieufnie. � O co� go podejrzewasz? � O wszystko najgorsze. � Mo�liwe, �e o czym� tam jeszcze pr�bowa� ze mn� rozmawia�, ale ja nie s�ucha�am � wyzna�a Alicja. � By�am zaj�ta patrzeniem mu na r�ce. Wysun�am supozycj�, �e prawdziwym celem Blekota by�o podrzucenie Alicji czasopisma, kt�re powinno si� teraz przeczyta� od deski do deski. Nie wzi��, rzecz jasna, pod uwag� tego, �e lektura mo�e gdzie� le�e� nietkni�ta i nawet nie zauwa�ona przez ca�e dwa miesi�ce. � I w strasznych nerwach czeka teraz na reakcj�, a tu nic... � Ja to ju� czyta�am, chocia� nie ca�kiem od deski do deski � zauwa�y�a Anita. � Nie wydaje si�, �eby by�o tam co� wstrz�saj�cego dla Alicji. Chyba �e odmiana porostu islandzkiego, w kt�rym jakie� cechy lecznicze ostatnio odkryto. Nie wiem jakie, bo nad odmian� przelecia�am do�� niedbale. Porostem islandzkim Alicja zainteresowa�a si� znacznie �ywiej ni� Blekotem, wydar�a Anicie czasopismo z r�k i usiad�a na nim. � O poro�cie poczytam sobie w spokojnej chwili. Nie potrafi� odgadn��, o czym Blekot chcia� rozmawia�, i g�wno mnie to obchodzi. Mam nadziej�, �e nast�pn� wizyt� z�o�y mi nie wcze�niej ni� za nast�pne dwadzie�cia lat, a do tego czasu mo�e umr� albo co. � Wola�abym albo co � powiadomi�am j�. � By�oby bardziej interesuj�ce. � Dlaczego? � Umrze� ka�dy je�op potrafi. A ty mo�e, w ramach albo co, zrobi�aby� z tego domu co� takiego, cz