8104

Szczegóły
Tytuł 8104
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8104 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8104 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8104 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Kiry� Bu�yczow NAP�J ZAPOMNIENIA Tego napoju nie wymy�li� Profesor Minc. Rus�an Chabajew, znachor z Ni�nieselegi�ska, przys�a� profesorowi k�pk� trawy �kut�, do analizy. Lew Chrystoforowicz zbada� w�a�ciwo�ci trawy i potwierdzi� dzia�anie jej soku na organizmy �ywe: po wypiciu wywaru z trawy cz�owiek zapomina� wcze�niejsze wydarzenia. W zale�no�ci od dawki, okres zapomnienia trwa� od jednego dnia do jednego miesi�ca. Minc ustali� sk�ad chemiczny soku i wydzieli� aktywny czynnik. Potem zrobi� dla siebie pewien zapas tego �rodka, ale nie wymy�li� dla niego zastosowania. Pewnego pi�knego dnia, Minc spotka� na podw�rku Kseni� Uda�ow�. S�siadka odprowadza�a syna do szko�y. Wygl�da�a na przygn�bion�. - Co si� sta�o, Ksiusza? � zapyta� �yczliwie Minc. � Po oczach widz�, �e nie jest dobrze. - Szkoda s��w, Lwie Chrystoforowiczu � odezwa�a si� Ksiusza.- Trzeci dzie� si� tak m�cz�. Przy�ni� mi si� straszny koszmar. �ni�o mi si�, �e wr�ci�am do domu, a tam m�j Korneliusz z aktork� Aku�ow� pij� w�dk�. - Ale przecie� to nieprawda! Korneliusz to wz�r m�a i ojca! A aktorka Aku�owa nie ma po co do nas przyje�d�a�. - Mama rozbi�a serwis � powiedzia� Maksymek - o g�ow� taty. - Niemo�liwe! - wykrzykn�� Minc.- Dlaczego? - Pili z niego w�dk�! - odpowiedzia�a Ksenia. - Ale tylko we �nie! Nie naprawd�. - Pewnie, �e nie naprawd�. Ale pili! Sama widzia�am. - Wejd�my do mnie na chwil� � powiedzia� Minc. � Mo�e uda mi si� jako� pom�c. W swoim pokoju Lew Chrystoforowicz odszuka� na p�ce malutk� buteleczk� z napojem zapomnienia, odmierzy� kilka kropel, doda� troch� wody i da� Kseni. Przy tym, �eby nie by�o niedom�wie�, wyja�ni� jej, �e dzi�ki temu zapomni, co wydarzy�o si� w ci�gu ostatnich czterech dni. Ksenia podzi�kowa�a i zaprowadzi�a Maksymka do szko�y. Jak na z�o��, w�a�nie tego dnia A��a Stiepanowa, nauczycielka j�zyka rosyjskiego, zwana Marfut�, kobieta dobra, ale zm�czona ci�g�ymi niepowodzeniami Uda�owa juniora, wyrwa�a Maksymka do odpowiedzi. I nie by�a z niego zadowolona. Wtedy zapowiedzia�a ch�opcu, �e na nast�pnej lekcji na pewno przepyta go z ca�ej gramatyki i, je�li Maksymek znowu nic nie b�dzie umia�, b�dzie zmuszona wezwa� do szko�y rodzic�w. Maksymek wyszed� ze szko�y zgn�biony. Nie dlatego, �e mia� wyrzuty sumienia, ale dlatego, �e grozi�a mu katastrofa: za dwa dni urodziny � i obiecany rower. Jutrzejsza kl�ska przekre�la�a rower i grozi�a kar� cielesn�. Maksym szed�, wlok�c za sob� teczk� i nawet si� zastanawia�, czy by si� nie wzi�� za gramatyk�. W tym momencie zobaczy� na podw�rku profesora Minca, kt�ry siedzia� na �awce pod krzakiem bzu i czyta� zagraniczne czasopismo. W jednej chwili w pami�ci Maksymka zbudzi�y si� poranne zdarzenia. Zrozumia�, �e jest nadzieja. Je�li Marfuta zapomni o swoim nikczemnym zamiarze, mo�e uda si� uratowa� rower. Maksym wiedzia�, �e gdy Lew Chrystoforowicz czyta, nie oderw� go od tego nawet wystrza�y armatnie. Wiedzia� te�, �e profesor nigdy nie zamyka drzwi swojego mieszkania. Po pi�ciu minutach Maksym by� ju� u siebie w domu. W jego teczce le�a� tajemniczy flakonik. Przy obiedzie, chc�c sprawdzi� profesora, Maksymek zapyta�: - Jak tam tw�j sen, nie m�czy? - Jaki sen? � nie zrozumia�a Ksenia. - O aktorce Aku�owej. Korneliusz, przera�ony, przycisn�� palec do ust. Ale Ksenia nie zauwa�y�a tego rozpaczliwego gestu. - Jedz, synku, bo ostygnie - powiedzia�a. I Maksymek uwierzy� profesorowi. Po obiedzie Maksymek poszed� do domu Marfuty. Postanowi�, �e nie wr�ci do domu, dop�ki nie doleje jej wywaru do herbaty albo zupy. Maksym chcia� odegra� rol� kajaj�cego si� grzesznika i poprosi� o dodatkowe zaj�cia. Potem ona i tak o tym zapomni. Drzwi otworzy�a matka Marfuty i powiedzia�a, �e A��a Stiepanowa pojecha�a do Potmy na zebranie i wr�ci p�nym wieczorem. To by�a tragedia. Nie m�g� przecie� przyj�� do nauczycielki w nocy jako kajaj�cy si� grzesznik. Strapiony Maksymek usiad� na brzegu rzeki i zacz�� si� zastanawia�. W rzece by�o du�o wody. Ale ona nie trafi do kranu Marfuty. A jaka trafi? Maksymek uzmys�owi� sobie, �e woda p�ynie do dom�w wodoci�gami. Gdyby uda�o mu si� znale�� pocz�tek wodoci�gu i wla� tam zawarto�� flakonika, to jaka� kropla dotar�aby do domu nauczycielki. Bystry ch�opiec poszed� na stacj� miejskiego wodoci�gu i, wykorzystuj�c zaufanie dy�urnego, kt�remu powiedzia�, �e przygotowuje referat o pracy wodoci�gu, zosta� zaprowadzony do uj�cia wody i wla� tam nap�j zapomnienia. Mia�o to miejsce o godzinie dwudziestej. O dwudziestej drugiej Maksymek spa� snem sprawiedliwego. �ni� mu si� rower, na kt�rym je�dzi�a aktorka Aku�owa. *** Wielki Guslar budzi si� rano. Ludzie id� do pracy, na bazar ci�gn� furmanki i samochody �iguli, pasa�erowie spiesz� do pierwszych autobus�w, znad rzeki dochodz� g�osy marynarzy i w�dkarzy. Rodzina Kobczikowych obudzi�a si�, czuj�c przedsmak wielkiego �wi�ta. Gdy Zina my�a z�by, matka poucza�a j� przez drzwi od �azienki: - Wszystko zaczyna si� w Urz�dzie stanu cywilnego. Musisz mu tam pokaza�, kto b�dzie g�ow� rodziny. - Daj spok�j mamo! - odpowiedzia�a Zinoczka. - Kola je mi z r�ki. Bia�a sukienka wisia�a na wieszaku i l�ni�a koralikami. Wszyscy siedzieli ju� przy stole, jedli �niadanie, pili herbat�, tylko Zina nie mog�a oderwa� si� od sukienki. Dzisiaj by� jej Dzie�. W ko�cu przy��czy�a si� do rodzic�w. Ojciec w czarnym garniturze, w krawacie, wstawa� ju� od sto�u. - Dok�d idziesz, tato?- zapyta�a Zinoczka, nalewaj�c sobie herbaty. - Dok�d, dok�d. Do pracy- odpowiedzia� ojciec. Zina roze�mia�a si�. - Wystroi� si� jak str� w Bo�e cia�o- gdera�a matka, odsuwaj�c fili�ank�. - Zniszczysz garnitur. - Mamo! - Zina uwa�a�a, �e �arty zasz�y za daleko. Nerwowo pi�a herbat�. - A ty co? - zapyta�a matka. - Ca�e technikum ma czeka�, �eby� wreszcie na lekcj� przysz�a? - Mamo! - i tutaj niezadowolenie Ziny, �e rodzice pozwalaj� sobie na takie �arty w dniu jej �lubu ust�pi�o miejsce obawie - rzeczywi�cie, zaraz sp�ni si� na zaj�cia. Zina pobieg�a do swojego pokoju, �eby si� ubra� i zdumiona ujrza�a, �e przy jej ��ku na wieszaku wisi bia�a suknia �lubna. - Mamo! - krzykn�a Zinoczka. - Mamo, ty to tutaj powiesi�a�? Matka wesz�a i zamar�a. - Ja nie wiesza�am - powiedzia�a. - Wiem! - ucieszy�a si� Zina. - To ojciec j� kupi�, chcia� mi zrobi� niespodziank�. On wie, �e ja ... �e przyja�ni� si� z Kol�... - Zwariowa�! Jeszcze zapeszy! - �adna sukienka - pochwali�a Zina. - A mo�e on rzeczywi�cie mi si� o�wiadczy? - Teraz to ju� nie ma co - powiedzia�a matka. - Sukienka kupiona. Musisz mu jako� da� do zrozumienia... Gdy Zina dobieg�a do technikum - rzeczywi�cie si� sp�ni�a, zobaczy�a Kol� snuj�cego si� przy wej�ciu. Mimo, �e by� ciep�y sierpniowy dzie�, Kola mia� na sobie czarny garnitur. - Co� si� tak wystroi�? - zapyta�a Zina. - Nie wiem - odpowiedzia� Kola. - Jestem w jakim� takim podnios�ym nastroju. Jakbym ci� ca�y miesi�c nie widzia� i teraz dopiero zobaczy�. Rozumiesz? - Naprawd�, Kola? - Naprawd�, Zina. A mo�e by�my wzi�li �lub? Nie, tajemnicza bia�a suknia nie na darmo pojawi�a si� w domu. - Czekaj na mnie po zaj�ciach - powiedzia�a Zina. - Pogadamy. Musz� pomy�le�... W tym momencie ojciec Ziny, Kobczikow, czuj�c, �e na pr�no w�o�y� czarny garnitur, szed� ulic� i dziwi� si� - jeszcze wczoraj drzewa by�y zielone, a dzisiaj li�cie zacz�y ��kn��. Co si� wyprawia z tym klimatem! A to wszystko przez sputniki. Rozmy�laj�c w ten spos�b, wszed� do Urz�du Miasta i poszed� do siebie na drugie pi�tro, zajrza� po drodze do poczekalni przed gabinetem Batyjewa, jeszcze go nie by�o. Ludmi�a siedzia�a przy maszynie do pisania i malowa�a paznokcie. Przed ni� sta� jaki� przyjezdny i ponuro powtarza�: - Powiedzia�a pani wczoraj, �ebym przyszed�... - Nie pami�tam - odpowiada�a Ludmi�a. - Nigdy pana nie widzia�am. A Batyjew od rana mia� z�y humor. Nie wiedzia�, dlaczego, ale by� z�y. Zacz�� si� zbiera� do pracy. Pomy�la�, �e wszystkiemu winien jest Kara�. Kopie pod nim podst�pnie, a wygl�da jakby do trzech nie potrafi� zliczy�. Wtedy kto� zadzwoni� do drzwi. �ona by�a w kuchni, Batyjew sam otworzy�. To by� listonosz, odda� list polecony. Batyjew podpisa�, rozerwa� kopert�. W kopercie, nie wiadomo dlaczego, by�y bilety na poci�g relacji Wo�ogda - Tuapse, na trzydziestego wrze�nia. - Co to ma znaczy�? - zarycza� Batyjew i rzuci� si� do kuchni. - Po co rezerwowa�a� bilety? Dlaczego na trzydziestego wrze�nia? Przecie� w lipcu byli�my na urlopie! - Na trzydziestego? - zdziwi�a si� �ona. - Jakie bilety? - Prosz�! W tym momencie wzrok Batyjewa pad� na wisz�cy nad sto�em kalendarz. Kalendarz pokazywa� dwudziesty �smy wrze�nia. - Kto pozrywa� kartki!- roz�o�ci� si� Batyjew jeszcze bardziej. - W og�le nie pilnujesz wnuk�w! - Wasieczka nie dosi�gnie do kalendarza - powiedzia�a �ona, nie przestaj�c ogl�da� bilet�w. - Mo�e to pomy�ka? - Ju� ja wiem, co to za pomy�ka - domy�li� si� Batyjew. - Kara� to urz�dzi�. - Ale po co? - Przyjd� do pracy, wezw� go do siebie i zwolni�! Dosy� tego! Na dole kierowca nacisn�� klakson. Trzeba by�o jecha�. Tymczasem Kara� mia� swoje problemy. Gdy wsta�, podszed� do szafy i zajrza� do swojej szuflady, �eby wyj�� czysty podkoszulek. Nieoczekiwanie, jego palce trafi�y na samym dnie na co� opakowanego w papier. Nic nie rozumiej�c, wyj�� zawini�tko i odpakowa�. W papierze by�o pude�ko, na nim francuskie napisy. Perfumy. Dlaczego francuskie perfumy le�� w jego podkoszulkach? Kara� chcia� zapyta� o to �on�, ale ta w�a�nie wesz�a do pokoju i sama zobaczy�a, �e m�� ma w r�ku perfumy. - Co to jest? - zapyta�a. - To ja si� ciebie pytam, co to jest? - szczerze odpowiedzia� Kara�. Problem polega� na tym, �e Kara� nie pami�ta�, jak i dlaczego francuskie perfumy pojawi�y si� w jego bieli�nie, a jego �ona by�a przekonana, �e jej by nigdy nie kupi� francuskich perfum. A wi�c kupi� je innej, wpad� i teraz bezczelnie k�amie. Tym sposobem Kara� sp�ni� si� do pracy. Niedobrze. W�a�nie nadchodzi� ostatni etap walki z Batyjewem. W wojew�dztwie mieli na dniach podj�� decyzj�, a p�ki co trzeba by�o si� ukrywa� i nie da� z�emu, podejrzliwemu Batyjewowi pretekstu do rozprawy. Kara� wbieg� do urz�du, przyciskaj�c do oka ch�odn� monet�, zgarbi� si�, przemkn�� przez korytarz i skry� si� za swoim biurkiem - na prawo od biurka przy kt�rym siedzia� Kobczikow, w czarnym garniturze, co ju� samo w sobie by�o podejrzane. - Batyjewa nie by�o? - nie�mia�o zapyta� Kara� Kobczikowa, na co ten odpowiedzia�, �e zdaje si� teraz poszed�. Uda�o si�, ucieszy� si� Kara�. W tym momencie zadzwoni� telefon i jaki� emeryt zacz�� krzycze�, �e u nich w domu ju� od miesi�ca nie mog� zaspawa� rury i woda si� leje. Kara� obrazi� si� i odpowiedzia�, �e dopiero wczoraj dowiedzieli si� o rurze, a emeryt ci�gle krzycza�: �Popatrzcie na kalendarz, biurokraci!� Kara� spojrza� na kalendarz, kt�ry pokazywa� koniec wrze�nia. To by�o niemo�liwe, bo wrzesie� dopiero si� zacz��. Kobczikow odwr�ci� si� do s�siada i zapyta�: - Kara�, dawali premi� za sierpie�? Kara� zrozumia�, �e nie pami�ta...A je�li perfumy kupi� za premi�? Ale dla kogo? Czy�by dla Ludmi�y, sekretarki Batyjewa? Ale przecie� ju� si� um�wili, �e zejd� si� dopiero wtedy, gdy Kara� zajmie miejsce Batyjewa. W tej chwili rozleg� si� straszny, z�owieszczy ryk. Nie min�a i sekunda, gdy do pokoju wpad�a wystraszona Ludmi�a i zapiszcza�a: - Kara� do Batyjewa, biegiem! Kara� chcia� si� prze�egna�, ale nie �mia�, poprosi� tylko przybitym g�osem Kobczikowa: - Chod� ze mn�, co? Jeste� w radzie zak�adowej, przy tobie nie o�mieli si� mnie po�re�. Batyjew sta� do nich ty�em, przed drzwiami swojego gabinetu. Na drzwiach by�a tabliczka: �S. Kara��. Batyjew pr�bowa� oderwa� tabliczk� paznokciami, ale �ruby trzyma�y mocno. Kara� zachwia� si� ze strachu. Czyj� z�o�liwy, niewczesny dowcip m�g� go kosztowa� g�ow�. Kobczikow podtrzyma� osuwaj�cego si� Karasia. Ludmi�a p�aka�a. Do poczekalni zagl�dali inni pracownicy. - Zapewniam pana - wyb�ka� Kobczikow,- �e Kara� nigdy nawet nie pomy�la�.... Batyjew oderwa� tabliczk� i wyrzuci� j� przez okno. Potem, nie zdejmuj�c z Karasia o�owianego spojrzenia, si�gn�� do kieszeni po chusteczk�. Razem z ni� wypad�a ksi��eczka. Kobczikow podni�s� j� i poda� Batyjewowi. - A to co znowu? - zarycza� ten, otwieraj�c j�. Przeczyta�, co by�o w niej napisane i ksi��eczka wypad�a mu z r�ki. Batyjew straci� przytomno��. Kobczikow podni�s� ksi��eczk�. To by�a ksi��eczka emeryta na imi� towarzysza Batyjewa. Gdy cucono Karasia i Batyjewa, Kobczikow wszed� do gabinetu i zadzwoni� do wojew�dztwa. W kadrach zapyta�, kto u nich, w Guslarze, jest naczelnikiem. Odpowiedziano mu, �e naczelnikiem od dw�ch tygodni jest Kara�, a Batyjew przeszed� na zas�u�on� emerytur�. Kobczikow poinformowa� o tym wsp�pracownik�w. Batyjewa sprowadzono na d�, �eby sobie odpocz��, a Kara� wzi�� si� w gar��, wszed� do gabinetu, usiad� za wielkim biurkiem i nagle wykrzykn��: - Tu s� moje rzeczy! Pozostali sprawdzili - rzeczywi�cie, na stole by�y rzeczy Karasia � teczka, notes d�ugopisy, nawet fotografie �ony z dzie�mi. - Czy kto� pami�ta, jak to si� sta�o? - zapyta� Kara�. Nikt nie pami�ta�. Kara� doszed� ju� do siebie. Nieznanym, batyjewskim tonem powiedzia�: - Prosz� opu�ci� m�j gabinet. Prosz� wr�ci� do pracy. Je�li b�d� kogo� potrzebowa�, wezw�. A pani, Ludmi�o Josifowna, niech zostanie. - To jaka� diabelska sprawka... ukochany - powiedzia�a Ludmi�a, gdy zostali sami. - Dostaniesz perfumy - obieca� Kara�, - ale musisz troch� poczeka�. Mimo, �e tego dnia podobne historie mia�y miejsce we wszystkich domach, zak�adach i urz�dach, a czasem by�y nawet bardziej tragiczne lub bardziej zabawne, ni� opowiedziana tutaj, �ycie toczy�o si� dalej. Swoj� kolej�. Gdy p�niej profesor Minc zastanawia� si�, dlaczego miasto do wieczora pogodzi�o si� ze strat� miesi�ca, zrozumia�, �e poza rzadkimi wyj�tkami, �ycie jest monotonne, a wrzesie� niczym si� nie r�ni od pa�dziernika. Od tamtej pory, najprzebieglejsi urz�dnicy w sytuacjach krytycznych zawsze zrzucali win� na obiektywn� amnezj�. W�r�d mieszka�c�w miasta by�a przynajmniej jedna osoba, kt�ra o niczym nie zapomnia�a. Nauczycielka j�zyka rosyjskiego A��a Stiepanowa rano zawsze pije mleko. Tak wi�c, gdy przysz�a rano do szko�y, od razu na pocz�tku lekcji wezwa�a do odpowiedzi Maksyma Uda�owa. I okaza�o si�, �e on nie ma poj�cia o regu�ach gramatycznych. Wezwa�a do szko�y Kseni� Uda�ow� i Maksymek nie dosta� roweru na urodziny. Ale to go nie zmartwi�o. Nie pami�ta�, �e mia� dosta� rower, a Korneliusz Uda�ow rzecz jasna nie pami�ta�, �e obieca� kupi� synowi rower na urodziny. KONIEC