8075

Szczegóły
Tytuł 8075
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

8075 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 8075 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

8075 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

David Weber Honor Harrington Nie tylko Honor Przek�ad: Jaros�aw Kotarski (Changer of Worlds: Worlds of Honor III) David Weber Pani midszypmen Harrington Wygl�da na pa�skiego zasmarka�ca, panie bosmanmat. W cichym g�osie stoj�cego na warcie kaprala Royal Manticoran Marine Corps s�ycha� by�o fa�szywe wsp�czucie. Takim g�osem marines tradycyjnie informowali cz�onk�w za��g okr�t�w Royal Manticoran Navy, �e im si� portki pal� albo te� przytrafi�o si� co� r�wnie mi�ego. Dlatego bosmanmat Roland Shelton w �aden spos�b nie zareagowa�, przygl�daj�c si� byczemu karkowi z wy�szo�ci� zarezerwowan� dla ni�szych form �ycia. Przysz�o mu to jednak z pewnym trudem, gdy� spojrza� wpierw w kierunku wskazanym przez podbr�dek kaprala i dostrzeg� obiekt jego uwag. Z pewno�ci� by� to czyj� zasmarkaniec. Jej mundur midszypmena, jak i ci�gni�ta przez ni� szafka by�y tak nowiutkie i nienagannie �wie�e, �e tylko metek z cenami brakowa�o. Szafka zreszt� wygl�da�a dziwnie, jakby kto� przyczepi� do niej jaki� poka�ny pakunek, ale to akurat Sheltona nie zaskoczy�o. Midszypmeni przewa�nie zjawiali si� z rozmaitymi nietypowymi baga�ami, maj�c nadziej�, �e nie ca�kiem �ami� regulamin i zdo�aj� przemyci� je na pok�ad. Zwykle byli w b��dzie, ale na wyja�nienie tego b�dzie do�� czasu, je�li oka�e si�, �e ta midszypmen faktycznie ma zamiar wej�� na pok�ad jego okr�tu. A wszystko na to wskazywa�o, bo kierowa�a si� ku korytarzowi prowadz�cemu do ci�kiego kr��ownika War Maiden. Cho� mog�o to by� po prostu wynikiem pomy�ki. Tak� mia� przynajmniej nadziej�. By�a m�oda i wysoka - wy�sza od niego. Mia�a ciemne, kr�ciutko �ci�te w�osy i tr�jk�tn� twarz o ostrych rysach. Pierwsze wra�enie by�o takie, �e sk�ada�a si� ona wy��cznie z nosa i wielkich, migda�owego kszta�tu oczu. Chwilowo te� twarz ta nie wyra�a�a niczego, za to w oczach p�on�� blask, na widok kt�rego ka�demu do�wiadczonemu starszemu podoficerowi ciarki powinny przej�� po plecach. Wygl�da�a na jakie� trzyna�cie lat. Co oznacza�o, �e nale�y do trzeciego pokolenia poddanego prolongowi, i w niczym nie poprawia�o pierwszego wra�enia, mimo �e porusza�a si� z gracj� atlety i ani razu na nikogo nie wpad�a, co by�o du�� sztuk�, gdy� galeria by�a zat�oczona, a szafka, cho� wyposa�ona w antygrawitator, nie by�a por�cznym �adunkiem do holowania, co Shelton wiedzia� z w�asnego do�wiadczenia. A ona wygl�da�a, jakby ta�czy�a, a nie przepycha�a si� z szafk� na holu przez t�um. Gdyby to by�o wszystko, bosmanmat prawdopodobnie zaklasyfikowa�by j� (prowizorycznie i nieco na wyrost, ma si� rozumie�) nieco powy�ej przeci�tnej, je�li chodzi o grup� zasmarka�c�w, z kt�rej do�wiadczeni starsi podoficerowie Kr�lewskiej Marynarki mieli zrobi� kr�lewskich oficer�w. Niestety, to nie by�o wszystko, bo na jej ramieniu siedzia� sobie spokojnie kud�aty i w�saty treecat rodem ze Sphinksa. Mimo trzydziestu czterech lat standardowych do�wiadcze� Shelton musia� si� bardzo stara�, by nie okaza� emocji. Treecat na jego okr�cie! Gorzej: treecat w kabinie midszypmen�w! Ju� sama ta my�l mog�a ka�dego, kto by� zwolennikiem �adu, porz�dku i spokoju (o tradycji nie wspominaj�c), doprowadzi� do rozstroju nerwowego. I niezwykle silnej pokusy, by go�ymi r�kami zadusi� zadowolonego z siebie kaprala. Shelton przez par� sekund �ywi� jeszcze nadziej�, �e to nie na niego spadnie ten dopust bo�y i �e dziewcz� po prostu zgubi�o drog�. Potem nadzieja ta zwi�d�a, gdy midszypmen skierowa�a si� prosto ku pilnowanemu przez nich wylotowi korytarza. Obaj zasalutowali, na co odpowiedzia�a oddaniem honor�w w dziwnie paradny, a r�wnocze�nie dojrza�y spos�b, po czym pos�a�a Sheltonowi b�yskawiczne, taksuj�ce spojrzenie i zwr�ci�a si� wy��cznie do wartownika: - Midszypmen Harrington z rozkazem zameldowania si� na pok�adzie, kapralu. I poda�a mu wyj�ty z kieszeni kurtki mundurowej chip z logo RMN. Jej sopran by� zaskakuj�co mi�kki jak na kogo� o tym wzro�cie, ale w jej tonie nie by�o �ladu wahania czy niepewno�ci. Mimo to bosmanmat, obserwuj�c, jak kapral umieszcza chip w czytniku i sprawdza zapisany tam rozkaz, zastanawia� si�, czy kto� tak m�ody zdo�a nauczy� si�, jak nale�y wydawa� rozkazy. Mia� pewno��, �e nawet �lad tych my�li nie odbi� si� na jego twarzy, ale dziwnym trafem jej treecat przekrzywi� �eb i przyjrza� mu si� uwa�nie jasnozielonymi �lepiami, poruszaj�c przy tym w�sami. - Zgadza si�, ma�am - oznajmi� Marine, gdy stwierdzi�, �e tre�� rozkaz�w, kt�re mia� w elektrokarcie, pokrywa si� z zapisanymi w chipie, po czym odda� go w�a�cicielce i wskaza� Sheltona: - Bosmanmat Shelton, jak s�dz�, oczekuje pani. Oboje zignorowali jego podejrzanie radosny ton. A Honor spojrza�a jedynie na bosmanmata i unios�a pytaj�co brew. Zaskoczy�o go to solidnie, jednak jak spokojn� by udawa�a, widzia� zbyt wielu zasmarka�c�w melduj�cych si� na pierwszy w �yciu okr�t, by da� si� zwie��. A najlepszym dowodem tego, �e by�a r�wnie podniecona i spi�ta oraz pe�na marze� co inni, by� ten b�ysk w oczach. A mimo to w tym momencie, unosz�c pytaj�co brew, by�a pewna siebie i swego autorytetu. I nie by�a to poza maj�ca ukry� strach czy niepewno��. By�o to zachowanie naturalne i to w�a�nie ono rozbudzi�o w nim cie� nadziei. Mo�e jednak b�d� z niej ludzie... A zaraz potem treecat zastrzyg� uszami i Shelton j�kn�� w duchu z rezygnacj�. - Bosmanmat Shelton, ma�am - zameldowa� si� przepisowo. - Je�li pozwoli pani za mn�, zaprowadz� pani� do pierwszego oficera. - Dzi�kuj�, bosmanmacie - odpar�a i ruszy�a w �lad za nim. Z treecatem na ramieniu. * * * Honor Harrington robi�a co mog�a, by nie okaza� podniecenia i rado�ci, pokonuj�c w �lad za bosmanmatem Sheltonem pozbawiony grawitacji korytarz ��cz�cy stacj� kosmiczn� z kr��ownikiem. Nie przysz�o jej to �atwo, gdy� w�a�nie mia�a osi�gn�� to, czego pragn�a przez prawie po�ow� �ycia i o co walczy�a przez trzy i p� roku standardowego na wyspie Saganami. W �o��dku czu�a �askotanie, a na plecach ciarki. Dotar�a do ko�ca korytarza, z�apa�a por�cz i wyl�dowa�a, dotykaj�c stopami pok�adu za grub� lini� oznaczaj�c� granic� zasi�gu pok�adowej grawitacji. Dla niej by�o to r�wnoznaczne z opuszczeniem obszaru Stacji Kosmicznej Jego Kr�lewskiej Mo�ci Hephaestus i znalezieniem si� wreszcie na pok�adzie okr�tu, na kt�rym mia�a odby� pierwszy patrol bojowy: ci�kiego kr��ownika HMS War Maiden. Nawet powietrze tu inaczej pachnia�o... przynajmniej dla niej. A wra�enie, �e otacza j� co� odmiennego, a za rogiem korytarza czeka co� specjalnego, by�o zbyt silne, by pr�bowa� z nim walczy�. Nimitz miaukn�� cicho z nagan� - jako empata doskonale wiedzia�, co czu�a, ale jako pragmatyk do szpiku ko�ci doskonale rozpoznawa� zar�wno niebezpiecze�stwa zwi�zane ze stanem euforii swego cz�owieka, jak i konieczno�� stosownego zachowania od samego pocz�tku pobytu w nowym miejscu, tote� wola� jej o nich przypomnie�. Honor u�miechn�a si� lekko i pog�aska�a go, prostuj�c si�. Przynajmniej nie zrobi�a z siebie po�miewiska tak jak nieszcz�nik z jej roku na ostatnim locie treningowym, kt�ry wyl�dowa� przed granic� pok�adowego systemu przyci�gania. Omal nie u�miechn�a si�, przypominaj�c sobie min� oficera dy�urnego pok�adu hangarowego jednostki, na kt�rej mia�o to miejsce. Teraz jednak�e nie by� stosowny czas na weso�o�� - zasalutowa�a oficerowi dy�urnemu pok�adu hangarowego HMS War Maiden i wyrecytowa�a: - Prosz� o zezwolenie wej�cia na pok�ad i do��czenia do za�ogi, ma�am! P�owow�osa chor��y zmierzy�a j� bacznym, taksuj�cym spojrzeniem, zanim odsalutowa�a i bez s�owa wyci�gn�a r�k�. Honor poda�a jej chip z rozkazami i chor��y sprawdzi�a je z zawartymi w pami�ci swej elektrokarty, tak jak przed chwil� zrobi� to wartownik z korpusu. Potem kiwn�a g�ow�, odda�a jej chip i powiedzia�a: - Zgody udzielam, midszypmen Harrington. Jej ton by� jak najbardziej przepisowy, lecz czu�o si� w nim nie tyle wy�szo��, ile �wiadomo�� w�asnego do�wiadczenia - w ko�cu nie do��, �e by�a co najmniej rok standardowy starsza, to mia�a ju� za sob� ten sprawdzaj�cy patrol, no i by�a mianowanym oficerem Jego Kr�lewskiej Mo�ci. Spojrza�a na Sheltona i odruchowo wyprostowa�a si� - minimalnie, lecz zauwa�alnie. - Prosz� kontynuowa�, panie bosmanmat - powiedzia�a ju� zupe�nie innym tonem. - Aye, aye, ma�am - potwierdzi� Shelton i da� znak Honor, by posz�a za nim. I skierowa� si� ku windom. * * * Komandor porucznik Abner Layson siedzia� za biurkiem i uwa�nie studiowa� rozkazy, nie kryj�c przed sob�, �e mog� one stanowi� nowy pow�d b�lu g�owy. Przed biurkiem siedzia�a niezwykle sztywno midszypmen Harrington, zajmuj�c jedynie fragment fotela. D�onie trzyma�a na kolanach, stopy mia�a przepisowo rozchylone, a wzrok wbity w �cian� jakie� pi�tna�cie centymetr�w nad g�ow� pierwszego oficera. Prawie si� zarumieni�a, gdy kaza� jej usi���, zabieraj�c si� do przegl�dania jej papier�w, ale zdo�a�a nad sob� zapanowa�. W og�le kontrolowa�a si� ca�kiem dobrze. Jednak lekki ruch koniuszka ogona treecata �wiadczy�, �e nie by�a wcale tak spokojna, na jak� stara�a si� wygl�da�. Layson przyznawa� natomiast, �e w�asne zewn�trzne objawy zdenerwowania st�umi�a b�yskawicznie i ca�kowicie. Ponownie spojrza� na ekran i czytaj�c oficjalne, suche zdania opinii oraz wyniki z poszczeg�lnych przedmiot�w, ca�y czas zastanawia� si�, co te� napad�o kapitana Bachfischa. I co tak niezwyk�ego by�o w siedz�cej przed nim dziewczynie, �e ten poprosi� o przydzielenie jej na pierwszy pr�bny lot na sw�j okr�t. To, co najbardziej uderza�o na pierwszy rzut oka, to wiek. By�a m�oda, mia�a bowiem zaledwie dwadzie�cia lat (nie wygl�da�a na tyle, ale to ju� by�a zas�uga prolongu). Wiek kandydat�w przyjmowanych do akademii nie by� �ci�le okre�lony, ale wi�kszo�� zjawia�a si� tam, maj�c osiemna�cie-dziewi�tna�cie lat standardowych. Ona mia�a wtedy ledwie siedemna�cie, co by�o tym bardziej zaskakuj�ce, i� nigdzie nie m�g� dopatrzy� si� �ladu koneksji arystokratycznych czy finansowych. Z drugiej strony jej �rednia ocen ze wszystkich lat by�a doskona�a. Je�li nie liczy� matematyki, mia�a wy��cznie doskona�e i wy�mienite noty. Zw�aszcza z taktyki i symulator�w, co by�o warte zapami�tania. Cho� naturalnie mia� przykr� �wiadomo�� faktu, �e wielu prymus�w akademii w praktycznych warunkach s�u�by liniowej okazywa�o si� sm�tnym rozczarowaniem. Doskonale tak�e spisywa�a si� na testach kinetycznych, cho� to przy obecnym stanie techniki pok�adowej mia�o coraz mniejsze znaczenie. Oraz bardzo dobrze szed� jej pilota� wszystkiego, czego tylko si� da�o, w tym tak�e lotni. By�a aktualn� rekordzistk� akademii w d�ugo�ci lotu; godne podziwu. Ale mog�a te� by� uparta, a nawet beztroska... o czym �wiadczy�a oficjalna reprymenda za zignorowanie instrument�w w czasie lotu. I nagana za brak dyscypliny w trakcie lotu... i to niejedna... to nie wygl�da�o obiecuj�co... cho� z drugiej strony wszystkie dosta�a tego samego dnia... Zag��bi� si� w szczeg�ow� cz�� dokumentacji i prychn��, z trudem maskuj�c to atakiem kaszlu. Wszystko by�o jasne: skoro przelecia�a w czasie regat nad jachtem komendanta na wysoko�ci maszt�w, k�ad�c wszystkich na pok�ad, a bardziej nerwowych sk�aniaj�c do skoku za burt�, to nie by�o si� czemu dziwi�. Hartley musia� mie� o niej naprawd� dobr� opini�, skoro na naganach si� sko�czy�o... no tak, jej boczna by�a siostrzenic� kr�la, a tej przecie� z akademii wyla� nie mogli! No, przynajmniej nie za co� takiego, bo za morderstwo z premedytacj� to i mo�e... Komandor porucznik Layson westchn�� i odchyli� oparcie fotela, masuj�c sobie nasad� nosa i zza zas�ony d�oni przygl�daj�c si� siedz�cej. Niepokoi� go treecat. Wiedzia�, �e nie powinien, jako �e przepisy w tej kwestii by�y ca�kowicie jednoznaczne od czas�w rz�d�w kr�lowej Adrienne. Zgodnie z prawem �adnego adoptowanego nie mo�na by�o odseparowa� od treecata, a Harrington jako� przesz�a z nim przez akademi�, i to nie zostawiaj�c �ladu problem�w w papierach, wi�c nawet je�li jakie� wynikn�y, to nie by�y powa�ne. Niestety, okr�t to znacznie mniejszy �wiat ni� wyspa, a ona nie by�a jedynym midszypmenem na pok�adzie. W czasie d�ugiej podr�y ma�e zazdro�ci i z�o�liwo�ci mog� urosn�� do rangi powa�nych problem�w, a tylko jej przys�ugiwa�o prawo do zabrania ze sob� zwierzaka. Layson doskonale wiedzia�, �e treecaty nie s� zwierz�tkami domowymi i �e s� inteligentne, cho� nie wiadomo by�o dok�adnie jak bardzo. Podobnie jak wiedzia�, �e kiedy po��cz� si� empatyczn� wi�zi� z cz�owiekiem, nie mo�na ich oddzieli� od adoptowanego na wi�ksz� odleg�o�� bez powa�nych konsekwencji dla obu stron. Ale wygl�da�y niczym pluszowo- futrzane zabawki albo ziemskie koty, a wi�kszo�� obywateli Gwiezdnego Kr�lestwa Manticore wiedzia�a o nich jeszcze mniej ni� on, tote� umkni�cie w tej sytuacji nieporozumie� i zazdro�ci wydawa�o si� ma�o prawdopodobne. Jego zmartwienie pog��bia�a �wiadomo��, �e okr�t dosta� nowego pomocnika oficera taktycznego dzi�ki niezbadanym wyrokom kadr floty. A pomocnik oficera taktycznego tradycyjnie odpowiedzialny by� na ka�dym okr�cie za wyszkolenie i zdyscyplinowanie midszypmen�w. Layson co prawda nie mia� jeszcze okazji bli�ej zapozna� si� z nowym oficerem, ale to, czego dot�d si� dowiedzia�, jako� nie sk�ania�o do pok�adania zaufania w jego mo�liwo�ciach i umiej�tno�ciach. Jednak to nie obecno�� treecata by�a g��wnym problemem nurtuj�cym Laysona. Musia� bowiem istnie� pow�d, dla kt�rego kapitan chcia� j� mie� na pok�adzie, a on nie by� w stanie si� go domy�li�, cho� naprawd� pr�bowa�. Taka pro�ba o przydzielenie kogo� oznacza�a zwykle pocz�tek gry w protekcj�, kt�rej z zami�owaniem oddawali si� starsi stopniem oficerowie. Motywy by�y dwa: albo ch�� uzyskania wsparcia kogo� ustosunkowanego poprzez wykonanie pierwszego ruchu wobec jego syna, c�rki czy bliskiego krewnego, albo te� odwzajemnienie podobnej uprzejmo�ci. Tyle, �e Harrington by�a c�rk� wolnych posiadaczy ziemskich z planety Sphinx, a jej koneksje sprowadza�y si� do znajomo�ci z m�odsz� c�rk� earla Gold Peak, z kt�r� mieszka�a przez ponad dwa lata standardowe w jednym pokoju. Co ciekawsze, nawet gdyby rzeczywi�cie o to chodzi�o, Layson nie widzia� sposobu, w jaki stary m�g�by na tym skorzysta�, faworyzuj�c Harrington. I to w�a�nie najbardziej go niepokoi�o, bo dobry pierwszy oficer powinien wiedzie� o wszystkim, co mog�o mie� wp�yw na sprawne funkcjonowanie za�ogi i okr�tu, kt�rym zarz�dza� w imieniu swego kapitana. - Wygl�da na to, �e wszystko jest w porz�dku, pani midszypmen - powiedzia�, przestaj�c masowa� nasad� nosa i prostuj�c oparcie fotela. - Naszym pomocnikiem oficera taktycznego jest porucznik Santino, a wi�c to on b�dzie pani bezpo�rednim prze�o�onym. Kiedy sko�czymy rozmow�, bosmanmat Shelton zaprowadzi pani� do kabiny midszypmen�w i przyjdzie tam po pani�, gdy si� pani rozpakuje. Poniewa� jednak mam zwyczaj rozmawia� ze wszystkimi nowymi oficerami melduj�cymi si� na pok�adzie, sp�dzimy z sob� jeszcze troch� czasu. Da mi to okazj� pozna� pani� nieco bli�ej i zorientowa� si�, czy b�dzie pani pasowa� do reszty za�ogi. Zrobi� przerw�, wi�c Honor skin�a g�ow�. - W takim razie mo�e zacznie pani od powiedzenia mi, pokr�tce naturalnie, dlaczego zdecydowa�a si� pani zosta� oficerem Royal Manticoran Navy. - Z kilku powod�w, sir - odpar�a po paru sekundach zastanowienia. - M�j ojciec, nim przeszed� na emerytur� i otworzy� prywatn� praktyk�, by� lekarzem okr�towym i do oko�o jedenastego roku �ycia by�am, jak to si� m�wi, dzieckiem floty. Zawsze te� interesowa�a mnie historia flot wojennych, i to zaczynaj�c od okresu okr�t�w p�ywaj�cych Przed Diaspor�. Ale najwa�niejszym powodem jest Republika Haven, sir. - Doprawdy? - Tym razem Layson nie potrafi� ukry� zdziwienia. - Tak, sir - powiedzia�a z szacunkiem i najzupe�niej powa�nie. - Uwa�am, �e wojna z Republik� Haven jest nieunikniona. Nie wybuchnie natychmiast, ale wybuchnie na pewno. - A pani chce by� na miejscu, by za�apa� si� na przygod� i s�aw�? - Nie, sir - odpar�a takim samym tonem jak poprzednio. - Chc� pom�c w obronie Kr�lestwa Manticore. I nie chc� �y� w Republice Haven. - Rozumiem... - powiedzia� wolno, przygl�daj�c si� jej z namys�em. S�ysza� ju� podobne stwierdzenia, ale od znacznie starszych stopniem i wiekiem oficer�w, nigdy jeszcze od dwudziestoletniego midszypmena. Osobi�cie si� z ni� zgadza�. Wiedzia� te�, �e jest to pow�d najwi�kszej rozbudowy Royal Manticoran Navy w ca�ej jej historii. Jak zreszt� i tego, �e rocznik, z kt�rym Harrington uko�czy�a akademi�, by� o ponad dziesi�� procent liczniejszy od poprzedniego. Ale jak sama powiedzia�a, wojna nie wybuchnie natychmiast... a on nadal nie rozumia�, dlaczego stary chcia� j� mie� na pok�adzie. - C�, midszypmen Harrington - powiedzia� w ko�cu - skoro chce pani pom�c w obronie Gwiezdnego Kr�lestwa, to przyby�a pani we w�a�ciwe miejsce. I mo�e pani mie� okazj� zacz�� nieco wcze�niej, ni� si� pani spodziewa�a, poniewa� dostali�my rozkaz udania si� na patrol antypiracki do Konfederacji Silesia�skiej. Harrington siad�a jeszcze bardziej prosto, cho� przed chwil� przysi�g�by, �e to niemo�liwe, a ogon treecata znieruchomia�, dziwnie przypominaj�c znak zapytania. - Natomiast je�li nie �ywi�a pani nadziei na s�aw�, to lepiej nie zaczyna� teraz - doda�. - Jak pani zapewne do znudzenia powtarzano, ten patrol to pani ostateczny egzamin. Ponownie przerwa�, przygl�daj�c si� jej z uwag�, a ona ponownie skin�a potakuj�co g�ow�. Sytuacja bowiem by�a taka, �e pod wieloma wzgl�dami do midszypmena stosowa�o si� stare powiedzenie �Ni pies, ni wydra�. Oficjalnie pozostawa� kandydatem na oficera tu� przed otrzymaniem patentu. Stopie� midszypmena zapewnia� mu czasowo miejsce w korpusie oficerskim i stosowne traktowanie, ale nie gwarantowa� utrzymania tego stanu rzeczy po pierwszym patrolu. Uko�czenie nauki w akademii nie oznacza�o bowiem rozpocz�cia kariery prowadz�cej do obj�cia dow�dztwa w�asnego okr�tu lub do osi�gni�cia stopnia flagowego. O tym, czy absolwent zwany midszypmenem otrzyma patent oficerski i przydzia� liniowy, decydowa� ten pierwszy patrol. Ka�da flota potrzebowa�a wielu oficer�w nieliniowych i kto�, kto udowodni�, �e nie nadaje si� do s�u�by liniowej, zawsze m�g� znale�� miejsce w administracji, zaopatrzeniu czy stoczni. Chyba, �e pokaza�, i� jest ca�kowicie niezdolny do wykonywania obowi�zk�w czy brania na swe barki odpowiedzialno�ci, bo w�wczas po zako�czeniu patrolu otrzymywa� dyplom akademii i formalne pismo, i� Korona jednakowo� nie jest zainteresowana wykorzystaniem go w jakikolwiek spos�b w Kr�lewskiej Marynarce. - Jest tu pani po to, by si� uczy�, a zar�wno kapitan, jak i ja b�dziemy starannie oceniali pani osi�gni�cia. Je�eli chce pani kiedykolwiek dowodzi� w�asnym okr�tem, doradzam do�o�y� stara�, by ta ocena by�a pozytywna. - Rozumiemy si�? - Tak, sir! - Doskonale. - Layson u�miechn�� si� leciutko. - Zgodnie ze starym powiedzeniem: midszypmen, kt�ry przetrwa� akademi�, jest jak kot - jak by go nie rzuci� w tryby s�u�by, spadnie na cztery �apy. Przynajmniej takich midszypmen�w pr�buje stworzy� akademia i tego spodziewaj� si� wszyscy na okr�cie. W pani przypadku jednak, z czego musi pani zdawa� sobie spraw�, istnieje dodatkowy czynnik komplikuj�cy. Konkretnie pani towarzysz. Zrobi� przerw�, by sprawdzi�, jakie wra�enie wywr� jego s�owa. Nie wywar�y �adnego - ta dziewczyna czego jak czego, ale opanowania mia�a zgo�a imponuj�ce zapasy. - Nie w�tpi�, �e lepiej ni� ja zna pani przepisy dotycz�ce przebywania treecat�w na okr�tach - podj�� Layson tonem jednoznacznie wskazuj�cym, �e lepiej by�oby dla niej, gdyby si� nie myli�. - i spodziewam si�, �e b�dzie ich pani dok�adnie przestrzega�. Fakt, �e oboje przetrwali�cie akademi�, pozwala mi mie� nadziej�, �e zdo�acie to zrobi� i tutaj, ale chc�, by by�a pani �wiadoma, �e to znacznie mniejsze �rodowisko ni� wyspa i �e prawo przebywania razem na pok�adzie niesie z sob� obowi�zek unikania sytuacji, kt�re mog�yby mie� negatywny wp�yw na sprawne dzia�anie za�ogi. Spodziewam si�, �e to tak�e pani rozumie. I on te�. - Rozumiem, sir - potwierdzi�a. - I on te�. - Mi�o mi to s�ysze�. W takim razie bosmanmat zaprowadzi pani� do kabiny. A ja �ycz� powodzenia, midszypmen Harrington. - Dzi�kuj�, sir. - Mo�e pani odej��. Honor wsta�a, zasalutowa�a i wysz�a w �lad za Sheltonem. A komandor porucznik Layson zag��bi� si� w lekturze kolejnego dokumentu. * * * Honor zako�czy�a s�anie koi i przyjrza�a si� jej krytycznie. Zgodnie z nawykami wpojonymi jej na wyspie Saganami zrobi�a to tak, �e naro�niki by�y nieskazitelnie proste i r�wne, a koc tak napi�ty, �e odbi�aby si� od niego pi�ciodolar�wka. Potem odczepi�a od szafki to, co jecha�o na niej wierzchem ca�y czas, unios�a sam� szafk� i wsun�a j� w mocowania wystaj�ce ze �ciany, u�miechaj�c si� przy tym na wspomnienie pewnego kadeta. Ch�opak pochodzi� z Gryphona, z rodziny nie maj�cej �adnej tradycji s�u�by w RMN, co udowodni� absolutn� ignorancj�, pytaj�c kiedy�, dlaczego wszystkie szafki osobiste maj� takie same wymiary. Otworzy�a drzwi, wy��czy�a antygrawitator i gdy szafka osiad�a nieco pod w�asnym ci�arem, w��czy�a elektromagnesy. A potem mimo p�on�cych na zielono kontrolek potrz�sn�a ni� solidnie. Widzia�a, co si� przytrafi�o komu�, kto zawierzy� samym tylko kontrolkom, i nie mia�a zamiaru powtarza� jego b��du. Zamkn�a drzwi i zaj�a si� drug�, mniejsz� szafk�. Przytwierdzi�a j� do �ciany na wysoko�ci swojej koi i tak�e potrz�sn�a, sprawdzaj�c elektromagnesy. Nimitz przygl�da� si� temu z uwag�, siedz�c na poduszce, i trudno by�o mu si� dziwi�. W przeciwie�stwie bowiem do szafki b�d�cej standardowym wyposa�eniem ka�dego cz�onka za�ogi okr�tu Royal Manticoran Navy to urz�dzenie kosztowa�o siedemna�cie tysi�cy dolar�w, z kt�rych zreszt� wi�kszo�� zap�aci� ojciec. By� to prezent z okazji uko�czenia akademii, niezb�dny w dalszej karierze zawodowej Honor - samodzielny modu� ratunkowy dla treecata umo�liwiaj�cy Nimitzowi prze�ycie w razie utraty szczelno�ci w wyniku trafienia okr�tu lub innych uszkodze� spowodowanych walk�. Zadowolona, uruchomi�a autodiagnostyk� i z satysfakcj� obserwowa�a, jak panel kontrolny o�y� i po paru sekundach wykaza� pe�n� sprawno�� wszystkich funkcji i podzespo��w. Nimitz skwitowa� jej stan ducha pe�nym aprobaty bleekni�ciem. Prze��czy�a modu� na stan pogotowia i rozejrza�a si� po kabinie zwanej potocznie gniazdem zasmarka�c�w. A� do powrotu bosmanmata Sheltona nie mia�a nic do roboty, wi�c mog�a sobie pozwoli� na marnowanie czasu. Kabina by�a zaskakuj�co przestronna jak na tak stary i ma�y okr�t, dwukrotnie wi�ksza od pokoju w akademiku, ale z drugiej strony tamten dzieli�a tylko z Michelle Henke, kabina za� przeznaczona by�a dla sze�ciu os�b. Jak na razie zas�ane by�y tylko cztery koje, co mia�oby swoje plusy i minusy, gdyby tak pozosta�o w chwili odcumowania. Siadaj�c na cienko wy�cie�anym krze�le stoj�cym przy podniszczonym stole, rozwa�y�a, co bardziej by jej odpowiada�o. Cztery osoby oznacza�y wi�cej miejsca dla ka�dej, ale z drugiej strony na czw�rk� midszypmen�w przypad�yby zadania przewidziane dla sze�ciorga, a cho� w wi�kszo�ci by�y to na si�� wynajdywane zaj�cia, cz�� obowi�zk�w by�a powa�na, a wszystkie czasoch�onne. Lwi� cz�� stanowi�y �wiczenia i szkolenia praktyczne prowadzone przez r�nych oficer�w, ale midszypmen by� mimo wszystko kr�lewskim oficerem (cho�by chwilowo), tote� musia� si� na co� przyda� na pok�adzie okr�tu Jego Kr�lewskiej Mo�ci. Wzi�a na kolana Nimitza i pog�aska�a go wolnymi, d�ugimi ruchami. Miaukn�� cicho i wtuli� g�ow� w jej brzuch, nadstawiaj�c bezwstydnie grzbiet. Honor powoli odetchn�a z ulg� - poczu�a prawdziw� ulg� pierwszy raz od chwili, gdy rano spakowa�a si� i opu�ci�a akademik na wyspie Saganami. I cho� wiedzia�a, �e uczucie to jest przedwczesne, a spok�j kr�tkotrwa�y, postanowi�a nie psu� tego momentu martwieniem si� o przysz�o��. Przymkn�a oczy i odtworzy�a w my�lach przebieg rozmowy z pierwszym oficerem. Zast�pca dow�dcy ka�dego okr�tu mia� status p�boga, jako �e dow�dca by� pierwszym po Bogu. I zwyk�y midszypmen nie mia� prawa kwestionowa� jego podej�cia czy decyzji, czego zreszt� nie zamierza�a robi�. Natomiast w jego zachowaniu i g�osie by�o co�, czego nie potrafi�a zrozumie� ani nawet dok�adnie okre�li�. I nie by�a to ciekawo��. Wyobra�nia nie p�ata�a jej figl�w, nie mia�a te� omam�w z racji zdenerwowania. Wiedzia�a, �e o co� mu chodzi. A poza tym uwa�a� obecno�� Nimitza na pok�adzie za co najmniej niepo��dan� - podobnie jak bosmanmat Shelton. Honor westchn�a ci�ko i potrz�sn�a g�ow�. Nie pierwszy raz spotyka�a si� z takim podej�ciem, a jednak nadal nie mog�a si� do niego przyzwyczai�. Zna�a doskonale przepisy RMN dotycz�ce treecat�w i adoptowanych przez nie ludzi, ale wiedzia�a te�, �e wi�kszo�� cz�onk�w za��g czy oficer�w nie ma o nich poj�cia. Trudno by�o si� temu dziwi�, gdy� przypadki adopcji zdarza�y si� rzadko, a treecat�w poza Sphinksem prawie nie widywano. W Kr�lewskiej Marynarce, z tego co zdo�a�a si� dyskretnie dowiedzie�, by�o z tuzin adoptowanych, je�eli bra� pod uwag� ludzi w aktywnej s�u�bie. Bior�c pod uwag� liczb� personelu Royal Manticoran Navy, by� to u�amek procenta, tote� si�� rzeczy pojawienie si� treecata na okr�cie zwykle wywo�ywa�o zamieszanie. Zrozumienie powod�w tego stanu rzeczy niewiele jednak pomaga�o. Honor wiedzia�a z do�wiadczenia, �e wi�kszo�� prze�o�onych uzna�aby obecno�� Nimitza za potencjalne �r�d�o problem�w. Wi�kszo�� ludzi mia�a mgliste poj�cie o treecatach, a ci bardziej �wiadomi i tak instynktownie traktowali je jak sprytne zwierzaki. Niewielu z nich zmieni�oby zdanie, nawet maj�c ku temu okazj�. Uprzedzenia by�y zbyt silne. A to, �e treecaty nie potrafi�y wydawa� artyku�owanych d�wi�k�w i �e wygl�da�y jak futrzane maskotki, jedynie pog��bia�o mylne wra�enie. I czasami prowadzi�o do zazdro�ci lub niech�ci. Naturalnie nikt, kto zobaczy� treecata w walce, nie uwa�a� go ju� za maskotk�, natomiast cz�sto zaczyna� widzie� w nim zagro�enie, bo nie mie�ci�o mu si� w g�owie, �e �zwierz� mo�e by� gro�ne, wy��cznie broni�c �ycia swego lub adoptowanego cz�owieka - co dla treecata by�o dok�adnie tym samym. Tych ludzi by�o niewielu, wi�kszo�� natomiast zachowywa�a si� w stosunku do nich tak, jakby by�y pieskami pokojowymi - �licznymi, g�upimi i jak na z�o�� dla nich niedost�pnymi (a te� by chcieli mie� w domu takiego). A od takiego nastawienia by� ju� tylko krok do niech�ci wobec kogo�, komu takie stworzenie towarzyszy�o. Honor i Nimitz spotkali si� z tym parokrotnie nawet w akademii i jedynie fakt, �e mieli po swojej stronie przepisy, a Nimitz by� urodzonym i pozbawionym skrupu��w manipulatorem, pozwoli� im wybrn�� z najgorszych opa��w. C�, skoro uda�o si� tam, to teraz przy wi�kszym do�wiadczeniu te� powinno si� uda�... Drzwi do kabiny otworzy�y si� nagle, tote� odruchowo zerwa�a si� z Nimitzem w obj�ciach i obr�ci�a ku nim. Na korytarzu nad drzwiami pali�a si� kontrolka oznaczaj�ca, �e kto� przebywa w pomieszczeniu, tote� w�a�enie bez cho�by naci�ni�cia dzwonka by�o nie tylko chamstwem, ale naruszeniem zwyczaj�w panuj�cych na pok�adach wszystkich okr�t�w RMN. Poza wypadkami alarmu bojowego czy innej sytuacji wyj�tkowej przepisy wyra�nie tego zabrania�y, tote� zaskoczenie wywo�a�o u niej chwilowy parali� o�rodka mowy. W progu sta� o siedem czy osiem lat standardowych starszy od niej porucznik, kt�rego jeszcze trafnie okre�la� przymiotnik �nabity�, ale niewiele mu brakowa�o, by przej�� do kategorii �gruby�. By� o dwa-trzy centymetry ni�szy od niej i nawet mo�na by go uzna� za przystojnego, je�li kto� lubi� proste rysy, gdyby nie wyraz oczu, kt�ry wywo�ywa� instynktown� niech��. Przynajmniej u niej. Niech�� t� pog��bia�a jego postawa - uj�� si� pod boki, ko�ysa� na pi�tach i spogl�da� na ni� ze z�o�ci�. - Nawet zasmarkaniec powinien wiedzie�, �e w obecno�ci starszego rang� oficera nale�y stan�� na baczno��, prawda? - warkn�� pogardliwie. Honor zarumieni�a si� przede wszystkim ze z�o�ci, s�ysz�c cichutki, ale ca�kiem jednoznaczny warkot Nimitza. Wiedzia�a, �e treecat nie oka�e swych uczu�, bo szybko nauczy� si� nad nimi panowa�, obcuj�c ze starszymi od niej stopniem. Uwa�a� to za g�upi zwyczaj, czemu niejednokrotnie dawa� wyraz, gdy byli sami, ale by� sk�onny go przestrzega�, skoro dla niej by�o to a� takie wa�ne. W oczach przybysza b�ysn�a satysfakcja na widok jej rumie�ca, tote� Honor odczeka�a jeszcze sekund�, nim odstawi�a Nimitza na st� i wypr�y�a si� w pozycji zasadniczej. - Tak ju� lepiej - warkn�� porucznik i wszed�, z r�koma na biodrach. - Jestem porucznik Santino, pomocnik oficera taktycznego. Co oznacza, �e jestem tak�e odpowiedzialny za zasmarka�c�w na tym okr�cie, nie wiem za jakie grzechy. I dlatego chcia�bym wiedzie�, co midszypmen Harrington porabia tutaj, zamiast zameldowa� si� u mnie? - Sir, dosta�am polecenie rozpakowania si� i poczekania na bosmanmata Sheltona, kt�ry... - A odk�d to podoficer jest wa�niejszy od oficera, midszypmen Harrington? - Nie powiedzia�am, �e jest, sir - odpar�a, staraj�c si� nie okaza� rosn�cej z�o�ci. - Ale m�wi�c to, sugerowa�a pani, �e jego rozkazy s� wa�niejsze od moich! Honor zacisn�a z�by i nic nie odpowiedzia�a. - A mo�e nie sugerowa�a pani tego, midszypmen Harrington? - spyta� ostro, gdy cisza zacz�a si� przeci�ga�, a Honor nie spu�ci�a wzroku. - Nie, sir, nie sugerowa�am - odpar�a spokojnie. W jej oczach by�o co�, co spowodowa�o, �e zacisn�� usta i spyta� dziwnie cicho: - A co pani sugerowa�a? - Niczego nie sugerowa�am, sir. Po prostu pr�bowa�am odpowiedzie� na pa�skie pytanie, sir. - To niech pani doko�czy! - Sir, komandor Layson poleci� mi pozosta� tu do powrotu bosmanmata Sheltona, kt�ry mia� mnie zaprowadzi� do pana, �ebym si� formalnie zameldowa�a, sir. - Nazwisko pierwszego oficera wypowiedzia�a ca�kowicie beznami�tnie, ale dostrzeg�a, �e Santino zmru�y� oczy i zacisn�� usta, s�ysz�c je. Spojrza� na ni� bykiem, ale u�ycie nazwiska pierwszego oficera chwilowo go zakneblowa�o. Co na d�u�sz� met� by�o gorsze dla niej. - No to jestem, midszypmen Harrington - warkn�� po d�ugiej chwili ciszy. - Niech si� wi�c pani w ko�cu zamelduje. - Sir! Midszypmen Harrington melduje si� na pok�adzie, sir! - wyrecytowa�a niczym na egzaminie z musztry. W ten spos�b m�g� si� zameldowa� albo ��todzi�b prosto po kursie rekruckim, albo kompletny idiota. Albo te� kto�, kto za takiego uwa�a� prze�o�onego. W oczach Santina b�ysn�a w�ciek�o��, ale nic nie by� w stanie zrobi�, bo z formalnego punktu widzenia wszystko by�o w porz�dku. A Honor z kamienn� twarz� patrzy�a mu w oczy. Doskonale zdawa�a sobie spraw�, �e robi b��d, celowo wyprowadzaj�c go z r�wnowagi. Po do�wiadczeniach w akademii powinna to sobie u�wiadomi�, nawet gdyby Henke jej tego w g�ow� nie wbija�a. Ale nie by�a w stanie nie zareagowa�. A poza tym je�li dobrze oceni�a Santino, to na d�u�sz� met� i tak nie mia�o to znaczenia. - Doskonale, midszypmen Harrington - oznajmi� lodowato porucznik. - Skoro �askawie zaszczyci�a nas pani wreszcie swoj� obecno�ci�, proponuj�, by towarzyszy�a mi pani do kabiny nawigacyjnej. Chyba mam dla pani stosowne zaj�cie, kt�re zajmie pani czas do obiadu. * * * Honor poczu�a wi�ksze zdenerwowanie, ni� si� wcze�niej spodziewa�a, gdy do��czy�a do grupy oczekuj�cej przed drzwiami prowadz�cymi do kabiny kapita�skiej, jak tradycyjnie okre�lano zesp� pomieszcze� przys�uguj�cych kapitanowi okr�tu. Ledwie trzy dni po opuszczeniu przez kr��ownik orbity Manticore zar�wno ona, jak i pozostali midszypmeni odkryli ze zdumieniem, i� kapitan Bachfisch mia� zwyczaj regularnego zapraszania oficer�w na wsp�lne obiady. Poniewa� War Maiden by� starym okr�tem - zbudowano go prawie trzydzie�ci pi�� lat standardowych temu - by� te� ciasny jak na obecnie obowi�zuj�ce standardy, gdy� mniejszy od aktualnie budowanych ci�kich kr��ownik�w. Dlatego te� kapita�skie pomieszczenia nie by�y wystarczaj�co przestronne, a w jadalni z trudem mie�ci�o si� p� tuzina go�ci. St�d te� na ka�dy obiad zapraszana by�a inna ich grupa i rotacj� przeprowadzano tak, by nikogo nie pomin��. By� to niezwykle rzadki zwyczaj, acz kapitan Courvosier - ulubiony instruktor Honor w akademii - powiedzia� jej kiedy�, �e dobry dow�dca powinien jak najlepiej i przy jak najrozmaitszych okazjach poznawa� swoich oficer�w, jak te� da� im si� pozna�. By�a ciekawa, czy ten w�a�nie cel przy�wieca� kapitanowi Bachfischowi, ale gdy stwierdzi�a, �e znalaz�a si� na li�cie go�ci zaproszonych na najbli�szy obiad, zdenerwowanie zdecydowanie przewa�y�o nad ciekawo�ci�. Ka�dy midszypmen by�by spi�ty w takiej sytuacji, nawet gdyby nie odbywa� pr�bnego patrolu. Gdy steward kapitana otworzy� drzwi i go�cie zacz�li wchodzi�, rozejrza�a si� dyskretnie, gdy� jako najm�odsza stopniem wchodzi�a oczywi�cie ostatnia. Co by�o tylko troch� lepsze, ni� gdyby wchodzi�a pierwsza. Nie b�dzie si� zastanawia�a, co ze sob� zrobi� ani kt�re miejsce zaj��, bo wolne zostanie tylko jedno, za to wszyscy b�d� ju� siedzie�, wi�c naturalnie i gapi� si� na ni� z braku lepszego zaj�cia. Ogarn�y j� w�tpliwo�ci, czy s�usznie post�pi�a, zabieraj�c Nimitza, ale zgodnie z przepisami je�li w zaproszeniu nie by�o wyra�nie napisane �bez treecata�, to obejmowa�o ono i cz�owieka, i jego. A w tym zaproszeniu nie by�o �adnej wzmianki o Nimitzu. Co nie zmienia�o faktu, �e prze�o�eni mogli zabranie go uzna� za dow�d jej pysza�kowato�ci. Niepewno�� jak zwykle sprowadzi�a jej my�li na kwesti� w�asnego wygl�du. Do momentu poznania bosmana MacDougala by�a przekonana, �e �udz�co przypomina przero�ni�tego konia. Dopiero trenowanie coup de vitesse przekona�o j�, �e ani nie wygl�da, ani nie zachowuje si� jak niezgrabna koby�a. I pomog�o nauczy� si� panowa� nad zdenerwowaniem. Teraz skorzysta�a ze sprawdzonych metod, dzi�kuj�c w duchu losowi za nieobecno�� Elvisa Santino. Makira mia� pecha uczestniczy� w obiedzie z jego udzia�em i by�o to prze�ycie, kt�rego nale�a�o mu wsp�czu�. W ko�cu przysz�a jej kolej. Zaj�a ostatnie wolne krzes�o, staraj�c si� jak najmniej rzuca� w oczy, a Nimitz �wiadom, �e powinien si� jak najlepiej zachowywa�, przycupn�� na szczycie oparcia. Steward okr��y� st�, nalewaj�c obecnym kawy. Mimo ciasnoty porusza� si� p�ynnie, by nie rzec z wdzi�kiem, nabytym podczas wieloletniej praktyki. Honor od zawsze darzy�a kaw� g��bok� niech�ci�, tote� gdy podszed�, zas�oni�a fili�ank� d�oni�. Obrzuci� j� zdziwionym spojrzeniem, ale nie wyg�osi� �adnego komentarza. - Nie przepada pani za kaw�? Pytanie zada� siedz�cy z lewej strony porucznik, tote� spojrza�a na niego szybko. Mia� ciemne w�osy, perkaty nos i by� w wieku Santino, ale w przeciwie�stwie do niego mia� przyjazny wyraz twarzy i �yczliwy g�os pozbawiony z�o�liwo�ci, kt�ra u tamtego wygl�da�a na wrodzon�. - Obawiam si�, �e nie, sir - przyzna�a. - To mo�e okaza� si� powa�n� niedogodno�ci� w karierze zawodowej - oceni� rado�nie, spogl�daj�c na pyzat� i ciemnow�os� komandor porucznik siedz�c� po przeciwnej stronie sto�u. - Niekt�rzy z nas zdaj� si� wychodzi� z za�o�enia, �e kr�lewskie okr�ty nap�dza kofeina, nie wod�r. A cz�� dosz�a ju� do tego, �e spo�ycie kawy przewy�sza zu�ycie wodoru i wymaga cz�stego uzupe�niania zapas�w. Adresatka tych uwag spojrza�a na niego wynio�le, upi�a �yk i odstawi�a fili�ank� dok�adnie na �rodek talerzyka. - Ufam, poruczniku, �e nie mia� pan zamiaru kwestionowa� ilo�ci kawy spo�ywanych przez pewnych ci�ko pracuj�cych prze�o�onych na mostku? - spyta�a. - Sk�d�e znowu, ma�am! Jestem wr�cz zaskoczony pani sugesti�, i� m�g�bym mie� podobnie niecne intencje. - Naturalnie! - zgodzi� si� z kamienn� twarz� komandor Layson siedz�cy z prawej strony jeszcze nie zaj�tego przez kapitana krzes�a i spojrza� na Honor. - Midszypmen Harrington, pozwoli pani, �e dokonam prezentacji. Z lewej ma pani porucznika Saundersa, pomocnika oficera astrogacyjnego, dalej komandor porucznik LaVacher, pierwszego mechanika, i komandor porucznik Hirake, oficera taktycznego. Panie i panowie: pani midszypmen Harrington. Obecni wymienili uk�ony. LaVacher by�a filigranow�, �adn� blondynk�, a do Hirake Saunders kierowa� swe z�o�liwo�ci. Nikt nie emanowa� poczuciem wy�szo�ci, kt�r� nieodmiennie prezentowa� Santino w stosunkach z ni�szymi stopniem. Saunders mia� w�a�nie co� powiedzie�, gdy otworzy�y si� drugie drzwi wiod�ce do jadalni i stan�� w nich wysoki, szczup�y m�czyzna w mundurze kapitana z listy. Wszyscy obecni podnie�li si� i pozostali w tej pozycji, dop�ki kapitan Bachfisch nie zaj�� miejsca i poprosi�: - Siadajcie pa�stwo. Przy akompaniamencie lekkiego szurania krzese� wykonano polecenie. Honor, rozwijaj�c �nie�nobia�� serwetk�, obserwowa�a go spod oka. Wreszcie mia�a okazj� przyjrze� si� dow�dcy i pierwszemu po Bogu na pok�adzie i pierwsze wra�enie by�o raczej rozczarowuj�ce. Kapitan Bachfisch mia� w�sk�, pobru�d�on� zmarszczkami twarz i ciemne oczy o wyrazie nieustannego zdziwienia z domieszk� niezadowolenia. Wygl�da� bardziej na ksi�gowego, kt�remu nie zgadzaj� si� rachunki, ni� na kogo�, kto w imieniu kr�la ma zwalcza� piractwo. Albo raczej nie pasowa� do wyobra�enia, kt�re stworzy�a sobie Honor. Lekko nosowy tenor tak�e pasowa�by bardziej do egzaltowanego ksi�gowego i jej rozczarowanie pog��bi�o si�. Zaraz potem jednak pojawi� si� steward i Honor zaj�a si� posi�kiem, co by�o znacznie przyjemniejszym zaj�ciem ni� bezpodstawne dywagacje, no i wymagaj�cym skupienia. Jedzenie by�o znacznie smaczniejsze ni� to, co zwyk�e trafia�o si� midszypmenom, tote� potraktowa�a je z odpowiednim entuzjazmem. W trakcie posi�ku rozmawiano niewiele, z czego by�a zadowolona, jako �e nie musia�a si� rozprasza� ani zastanawia�, czy powinna si� odzywa� nie pytana, czy wr�cz przeciwnie. Kapitan zreszt� tak�e konsumowa� w milczeniu - ba, wygl�da� tak, jakby w og�le nie zwraca� uwagi na go�ci. Honor zacz�a si� wr�cz zastanawia�, po co w og�le zada� sobie trud zaproszenia ich. Wszystko to wygl�da�o przedziwnie. Za to obiad by� wy�mienity: zupa ziemniaczana, kurczak pieczony z migda�ami, sypki ry� ze �wie�o pra�onymi warzywami i sosem grzybowym, sur�wka, zielony groszek i trzy rodzaje ciasta na deser. A co wa�niejsze - za ka�dym razem, gdy unosi�a g�ow�, steward ju� by� przy niej, proponuj�c dok�adk�. Nie sprawia�a mu zawodu i zajada�a ze smakiem - kapitan m�g� nie spe�nia� jej oczekiwa�, za to kuchni� mia� znakomit�. Tak dobrych potraw nie jad�a od ostatniej wizyty w domu. A jab�ecznik z lodami by� nawet lepszy od kurczaka, tote� z rado�ci� przyj�a od stewarda trzeci kawa�ek. Podaj�c go jej, mrugn�� porozumiewawczo, a od strony porucznika Saundersa dobieg�o zduszone westchnienie. Spojrza�a na niego ukradkiem, ale nie licz�c rozbawionego b�ysku w oczach, mia� nieprzeniknion� min�. Honor zignorowa�a to - wywodzi�a si� w prostej linii od osadnik�w z Meyerdahla i by�a przyzwyczajona do reakcji, jakie wzbudza� u nieprzygotowanych jej genetycznie zmodyfikowany metabolizm przejawiaj�cy si� olbrzymim apetytem, zw�aszcza na s�odycze. W ko�cu jednak i ona mia�a do�� - po kr�tkiej pogoni �y�eczk� zebra�a resztki roztopionych lod�w z talerzyka i usiad�a prosto z cichym westchnieniem satysfakcji, jak� zawsze daje nape�niony smako�ykami �o��dek. Steward pojawi� si� natychmiast, by sprz�tn�� naczynia, kt�re znikn�y w jakiej� jego prywatnej czarnej dziurze. Nast�pnie poda� kapitanowi do oceny butelk� wina zamkni�t� tradycyjnym korkiem. Honor obserwowa�a to z uwag�, gdy� jej ojciec by� prawdziwym snobem, je�li chodzi o te trunki, i w Bachfischu bez trudu rozpozna�a podobnego. Kapitan kiwn�� g�ow�, steward z�ama� piecz�� i wprawnym ruchem wyci�gn�� korek, kt�ry poda� Bachfischowi do pow�chania. Sam za� nala� niewielk� ilo�� wina do jego kielicha i czeka�. Kapitan spr�bowa�, zastanowi� si� i skin�� przyzwalaj�co g�ow�. Dopiero w�wczas steward nape�ni� jego kielich i obszed� st�, nalewaj�c wszystkim po kolei. Kiedy podszed� do niej, Honor ponownie poczu�a mrowienie w �o��dku. Jako najm�odsza stopniem w�r�d obecnych mia�a swoje obowi�zki; poczeka�a, a� wino zostanie nalane, po czym uj�a kielich i wsta�a. - Panie i panowie: za kr�la! - wyg�osi�a toast prawie normalnym g�osem. Wygl�da�o na to, �e nikt nie zauwa�a� jej zdenerwowania. - Za kr�la! - odpowied� zabrzmia�a dziwnie g�o�no w ciasnej kabinie. Honor za� z ulg� opad�a na krzes�o, zadowolona, �e uda�o jej si� wznie�� toast bez przypominania i bez niespodzianek. Atmosfera nagle zmieni�a si� zupe�nie, jakby toast ko�czy� cz�� oficjaln�. Honor nie ca�kiem by�a w stanie okre�li�, co si� sta�o, gdy� pozornie wszyscy jedynie rozsiedli si� wygodniej. Komandor porucznik Hirake nawet za�o�y�a nog� na nog�. - Mog� przyj��, �e zrobi�e� porz�dek z tymi mapami, Joseph? - spyta� kapitan Bachfisch. - Zrobi�em, sir - poinformowa� go porucznik Saunders. - Mia� pan racj�: by�y w�a�ciwe, tylko �le opisane. Natomiast obaj z komandorem Dobrescu nadal zastanawiamy si�, dlaczego przys�ano nam uaktualnione mapy Republiki, skoro udajemy si� prawie dok�adnie w przeciwnym kierunku. - A to akurat jest ca�kiem proste - odezwa�a si� komandor porucznik Hirake. - Najprawdopodobniej astrogator War Maiden poprosi� o nie przed dziewiczym patrolem kr��ownika. Wiesz, to tylko trzydzie�ci sze�� lat standardowych. Jak na nasz� logistyk�, to nawet nie najgorszy wynik. Kilkoro obecnych parskn�o �miechem, a Honor z trudem ukry�a zdumienie, widz�c szeroki u�miech tak�e na twarzy Bachfischa. Ten potrz�sn�� g�ow� i pogrozi� oficerowi taktycznemu. - Nie nale�y rozsiewa� takich plotek, Janice - zgani� j�. - Przede wszystkim dlatego, �e rozbudzasz w ten spos�b fa�szywe nadzieje co do sprawno�ci naszego zaopatrzenia. - Nie wiem, sir, czy tak do ko�ca ma pan racj� - sprzeciwi� si� komandor Layson. - W ko�cu uda�o nam si� jednak dosta� now� g�owic� do grasera numer 4. - Uda�o si�, ale nie dzi�ki zaopatrzeniu - o�wieci�a go komandor LaVacher. - Znale�li j� stoczniowcy w magazynie, a wydali, gdy zagrozi�am wysadzeniem aborda�u na stacj�. Prawdopodobnie trzymali j� tam z pi�� lat i przeznaczona by�a dla zupe�nie innego okr�tu, ale my�my mieli wi�ksz� si�� perswazji, �e si� tak wyra��. Wywo�a�o to now� fal� u�miech�w. I wzrost zaskoczenia Honor Obecni zachowywali si� teraz zupe�nie inaczej ni� par� minut temu. A najwi�ksza zmiana nast�pi�a w zachowaniu kapitana, kt�ry w�a�nie przygl�da� si� z przekrzywion� g�ow� i prawie radosn� min� komandorowi Laysonowi. - I mam nadziej�, �e w czasie, gdy Joseph porz�dkowa� mapy, oboje z Janice zdo�ali�cie wymy�li� taki uk�ad �wicze�, �eby ca�a za�oga nas znienawidzi�a? - spyta�. - C� sir, pr�bowali�my - westchn�� Layson, przyznaj�c si� do kl�ski. - Zrobili�my, co si� da�o, ale obawiam si�, �e cz�� za�ogi maszynowej jedynie zacznie nas nie lubi�. - Hm... - Bachfisch zmarszczy� brwi. - Rozczarowali�cie mnie nieco... Maj�c tak zielon� za�og�, dobry pierwszy nie powinien mie� �adnych problem�w z u�o�eniem takiego programu �wicze�, by gwarantowa� on, �e ka�dy z cz�onk�w za�ogi b�dzie w�ciek�y. - A to nam si� akurat uda�o, sir. Problem w tym, �e Irma zdo�a�a utrzyma� na pok�adzie wi�kszo�� poprzedniej obsady, a oni wiedz� ju�, na co nas sta�. - Aha. No c�, na taki cud nie mog�e� mie� wp�ywu - przyzna� kapitan i spojrza� z nagan� na komandor LaVacher. - Jak to zrobi�a�, skoro nie zanotowano serii tajemniczych zgon�w w kadrach floty? - Z du�ym trudem, sir. Ca�y czas siedzieli mi na karku i pr�bowali ukra�� najlepszych ludzi. - Tak podejrzewa�em. - Tym razem w g�osie Bachfischa nie by�o weso�o�ci, tylko pochwa�a. - Przejrza�em cz�� twojej korespondencji z kapitanem Allertonem i do samego ko�ca s�dzi�em, �e stracimy bosmanmata Heismana, ale za�atwi�a� Allertona pi�knie. Mam nadziej�, �e Heismana nie b�dzie to kosztowa�o op�nienia awansu; jest nam potrzebny, ale by�oby to nieuczciwe. - Nie b�dzie, sir. - Zamiast LaVacher g�os zabra� Layson - Rozmawiali�my o tym, zanim Irma u�y�a ostatecznego argumentu: �niezb�dny dla prawid�owego funkcjonowania�. W dziale maszynowym brak nam dw�ch pomocnik�w bosma�skich, a patrol b�dzie trwa� wystarczaj�co d�ugo, by mia� pan prawo awansowa� go na kt�re� z tych stanowisk. Kadry na pewno to zatwierdz�. - I to mi si� podoba! - ucieszy� si� Bachfisch. - Inteligentni oficerowie liniowi bez trudu zap�dzaj�cy w kozi r�g naturalnych wrog�w, czyli gryzipi�rk�w z administracji Royal Manticoran Navy. Tak to powinno wygl�da�! Honor jedynie z najwy�szym trudem panowa�a nad sob� na tyle, by nie gapi� si� z os�upieniem na osob�, kt�ra zast�pi�a ponuraka i wcielenie powagi u szczytu sto�u. I dobrze, �e panowa�a, gdy� kapitan akurat odwr�ci� wzrok od LaVacher i spojrza� prosto na ni�. W jego oczach bez cienia w�tpliwo�ci b�yska�y rado�nie z�o�liwe iskierki. - Zauwa�y�em, �e pani towarzysz sp�dzi� ca�y obiad na oparciu krzes�a, midszypmen Harrington - zagai�. - Dot�d odnosi�em wra�enie, �e treecaty spo�ywaj� posi�ki wraz z adoptowanymi przez siebie lud�mi. - Och, tak, sir... - wyj�ka�a, poczu�a, �e si� czerwieni, i wzi�a si� w gar��; mia�a do�� czasu, by zmieni� o nim opini�, i teraz nale�a�o z tego skorzysta�. - Nimitz zwykle je razem ze mn�, ale nie radzi sobie najlepiej z warzywami. Poniewa� nie wiedzieli�my, jakie przygotowania poczyni� pa�ski steward, zjad� wcze�niej w naszej kabinie. - Rozumiem... - Bachfisch przygl�da� si� jej jeszcze przez chwil� z namys�em, nim wskaza� stewarda i doda�: - Mat Stennis jest zaradn� osob�. Je�eli dostarczy mu pani spis potraw odpowiadaj�cych pani towarzyszowi, jestem pewien, �e zdo�a przygotowa� stosowny zestaw na nast�pne spotkanie przy obiedzie. - Rozumiem, sir - powiedzia�a, bez skutku pr�buj�c ukry� ulg� na wie��, �e Nimitz najwyra�niej by� mile widziany, a nie tylko tolerowany. - Dzi�kuj�, sir. - Nie ma za co. - U�miechn�� si� Bachfisch. - By� mo�e jest co�, co mogliby�my zaoferowa� mu jako przek�sk� poobiedni�? - Je�eli matowi Stennisowi zosta�o troch� selera naciowego, by�aby to idealna przek�ska, sir. Treecaty nie radz� sobie dobrze z warzywami, za to uwielbiaj� seler. - Jackson? - Kapitan spojrza� pytaj�co na stewarda. Ten u�miechn�� si� i skin�� potakuj�co g�ow�. - S�dz�, �e to si� da za�atwi�, sir - obieca� i znikn�� w kuchni. Kapitan Bachfisch za� wr�ci� do rozmowy z Laysonem i Hirake. Honor usiad�a wygodniej, czuj�c na karku zadowolone mruczenie Nimitza - by�o zbyt ciche, by da�o si� je us�ysze�, za to przez sk�r� odbiera�o si� je doskonale. Gdyby mog�a, te� zamrucza�aby z zadowoleniem, tyle �e g�o�niej. Dyskutuj�cy z o�ywieniem kapitan by� zupe�nie inn� osob� ni� oficjalny, sztywny dow�dca w czasie posi�ku. Nadal nie rozumia�a, dlaczego w�wczas by� tak odleg�y i niemal zimny, ale docenia�a talent, z jakim prowadzi� rozmow�, oraz to, jak pozornie bez wysi�ku w��czy� w towarzystwo zwyk�ego midszypmena, czyli j�. Jego uwagi by�y dowcipne, celne i z�o�liwe, ale ta z�o�liwo�� nie by�a wymierzona w podkomendnych. A r�wnocze�nie z ka�dym dyskutowa� o rzeczach powa�nych i to jako przyw�dca, a nie tylko dow�dca. Przypomnia�a sobie to, co Courvosier powiedzia� o potrzebie poznania w�asnych oficer�w, i zrozumia�a, �e Bachfisch w�a�nie da� jej lekcj� pogl�dow�, jak do tego podchodzi rozs�dny kapitan. By�a to lekcja warta zapami�tania. My�la�a o tym, odbieraj�c z u�miechem od mata Stennisa miseczk� z selerem. * * * - ...i jak wida�, lokalna kontrola po�o�enia dzia�a zosta�a zmodyfikowana do stopnia Alfa 3 - ci�gn�a bosmanmat MacArthur. Zar�wno naszywki na r�kawie oznaczaj�ce dwadzie�cia pi�� lat standardowych s�u�by, jak i baretki na piersi kurtki mundurowej wskazywa�y, �e zap�aci�a uczciwie za znajomo�� broni, kt�r� obs�ugiwa�a. Niestety nigdy nie opanowa�a umiej�tno�ci przekazywania tej wiedzy innym - nawet zainteresowana tematem Honor mia�a problemy z koncentracj� i st�umieniem ch�ci ziewania, s�ysz�c monotonny g�os instruktorki. Obie z Aubrey Bradlaugh, drug� midszypmen na pok�adzie, sta�y w korytarzu numer 4, zagl�daj�c przez rami� MacArthur do niewielkiego, pot�nie opancerzonego pomieszczenia. Nie by�o w nim zbyt du�o miejsca dla obs�ugi, wsz�dzie bowiem gdzie si� da�o upchni�to monitory, wy�wietlacze, klawiatury i klapy dost�pu technicznego. Fotele z uprz�ami antyurazowymi dla ludzi ustawiono jakby na doczepk�. - Po og�oszeniu alarmu bojowego obs�uga ma pi�tna�cie minut na w�o�enie skafandr�w i zaj�cie stanowisk - oznajmi�a MacArthur tak, jakby nikt przed ni� ich o tym nie poinformowa�. - W praktyce kwadrans to o wiele za d�ugo dla do�wiadczonej obs�ugi, ale w pocz�tkowym okresie, gdy za�oga jeszcze si� nie zgra�a, czasami ledwie wystarcza. Poniewa� kapitan nie nale�y do zbyt cierpliwych wo