7963

Szczegóły
Tytuł 7963
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7963 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7963 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7963 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Piers Anthony Nocna Mara Cykl: Xanth tom 6 Rozdzia� 1 Zobaczy� t�cz� Bocian zni�y� lot, wyl�dowa� przed jam�, w kt�rej mieszka� Stunk i g�o�no zaklekota�. � Nie, to niemo�liwe! � wrzasn�� przera�ony goblin. � Nawet nie jestem �onaty! � Co� ty. W wolnym czasie roznosz� poczt� � odpar� bociek wymachuj�c jakim� urz�dowym drukiem. � W wolnym czasie? � zapyta� goblin. � I tak nic nie zrozumiesz. We� sobie to pisemko, musz� jeszcze powiadomi� reszt� naiwniak�w. � Ale ja nie umiem czyta�... � wydusi� z siebie Stunk. Rzadko kt�ry goblin potrafi� czyta�. Podobnie jak inni analfabeci, Stunk nie lubi� si� do tego przyznawa�. � Przeczytam ci, co tam jest napisane, ty perkaty nosie. � Bocian otworzy� kopert� i zajrza� do �rodka. � Wszystkiego dobrego! � Wzajemnie, ptasi m�d�ku! � grzecznie odpowiedzia� Stunk. Gobliny s�yn�y z dobrych manier, cho�, nie wiedzie� czemu, inni czasem nie byli w stanie tego doceni�. � Nie odzywaj si�, durniu � powiedzia� bocian. � Nie widzisz, �e czytam list? Wiesz, co tu jest napisane? Stunk nie odpowiedzia�. � Zada�em ci pytanie, g�upcze! � wrzasn�� podenerwowany bociek. � My�la�em, �e czytasz list, d�ugodzioby. Dlatego siedz� cicho. Chcia�em by� grzeczny, wobec kogo�, kto wida� wcale na to nie zas�uguje. Pewnie, �e wiem. To jakie� �yczenia. Lecz my, gobliny, takich sobie nie przesy�amy. � �yczenia! Ha! Durniu! Zdmuchn�li ci�! � Co takiego? Nie czu�em �adnego podmuchu. Jest taki pi�kny dzie�. Ani �ladu najmniejszego wiatru. � Kretynie! Drapn�li ci�. Zwin�li ci� do wojska! Wreszcie ci� dostali. Sko�czy�o si� twoje s�odkie �ycie! � Nie! � j�kn�� przera�ony Stunk. � Nie chc� walczy�. Nie. Nie cierpi� tego wszystkiego. Tej ca�ej broni, tych rozkaz�w. Powiedz, �e to nieprawda! � Za�o�� si�, �e jednak wola�by�, abym przyni�s� Ci dziecko. Co, goblinku? � rzek� rozbawiony bocian, trzepocz�c listem, kt�ry trzyma� w skrzyd�ach. � Czemu mam i�� na wojn�? Przecie� mi�dzy nami, smokami i gryfami panuje wzgl�dny spok�j. � To inwazja Mundan. Nic nie kapujesz? Nowa Fala Naje�d�c�w. Ci straszni Munda�czycy przybywaj�, by z gryf�w i smok�w zrobi� gulasz. � Nie! Nie! � wrzeszcza� Stunk. Z przera�enia zacz�� si� trz���, j�ka� i przest�powa� z nogi na nog�. � Nie, nie chc�, �eby mnie posiekano na kawa�ki! Jestem na to za m�ody! To co, �e ze mnie prostak? Jeszcze ca�e �ycie przede mn�. Nie p�jd�! � To okrzykn� ci� dezerterem � powiedzia� bocian i obliza� dzi�b pomara�czowym j�zykiem. � Wiesz, co si� robi z takimi jak ty? � Nie chc� wiedzie�! � Karmi si� nimi smoki � tryumfowa� bocian nadymaj�c si� z zadowolenia. Za nim ukaza� si� smok wypuszczaj�cy k��by ciep�ego, czerwonego dymu. � Nie dostan� mnie �ywego! � zawo�a� doprowadzony do rozpaczy Stunk. Wyskoczy� ze swej jamy i czmychn�� korzystaj�c z chwili nieuwagi potwora. Jednak smok, usi�uj�c go pochwyci�, natychmiast ruszy� za nim. Zion�� krwisto purpurowym, �mierdz�cym, lepkim dymem, kt�ry parzy� goblina. Stunk ucieka� krzycz�c. Na plecach czu� rozpalony ogie�. Bieg�, gdzie go oczy ponios�. Odleg�o�� mi�dzy nim a smokiem zwi�kszy�a si�, lecz wiedzia�, �e jest jeszcze w zasi�gu jego mocy. By� prawie pewien, �e �w p�on�cy j�zor w ka�dej chwili mo�e go dopa��. Wtem znalaz� si� na skraju przepa�ci. Nie by� w stanie zatrzyma� si�. Poczu�, �e spada. By� coraz bardziej przera�ony. Zacz�� szybko macha� swoimi grubymi i kr�tkimi r�czkami. Mimo to skaliste dno kanionu zbli�a�o si� do niego z zawrotn� pr�dko�ci�. Wojsko lepsze od smoka, a smok lepszy od rozbicia si� o ska�y � pomy�la� � ale by�o ju� za p�no na jedno i na drugie. � Nie, tego ju� za wiele! � obudzi� si� wrzeszcz�c z przera�enia. *** Imbri przenikn�a przez �ciank� sypialni. By�a bezpieczna. Tu ju� nic nie mog�o jej grozi�. Nie spodziewa�a si�, �e Stunk w ten spos�b zareaguje na sen. Ma�o brakowa�o, a by�by j� zobaczy�. �adna przebudzona istota, nawet tak niepozorna jak goblin, nie powinna widzie� nocnych mar. A Imbri chcia�a wszystko robi� jak najlepiej. Pogalopowa�a w ciemno�� nocy, zostawiaj�c po sobie jedynie pojedynczy �lad kopyta. To by� jej znak. Bardzo wa�ny znak. Lubi�a nim piecz�towa� ka�dy z�y sen, jaki przynosi�a. Nadchodzi� gro�ny �wit. Na szcz�cie tej nocy nie mia�a ju� nic do roboty. Mog�a jedynie wr�ci� do domu, odpocz��, a potem pa�� si� przez ca�y dzie�. Pobieg�a przez pole, min�a drzewa i zaro�la i znalaz�a si� na skrawku ziemi poro�ni�tym hipnotykwami. Szybko da�a nura w jedn� z nich i... znalaz�a si� w zupe�nie innym �wiecie. Wkr�tce przyby�a na rozleg��, mroczn� r�wnin�, na kt�rej zbiera�y si� koby�y roznosz�ce nocne zmory. Wszystkie ju� powr�ci�y wykonawszy swe zadania. Na ich kopytach widnia�y mapy ksi�yca. Jego zielone, kostropate lico pokrywa�y dziury i kratery. W�r�d nich niczym medale l�ni�y ksi�ycowe morza: MARE HUMERIUM, MARE NUBIUM, MARE FORIGORIS, MARE NECTARIS, MARE AUSTRALE. Indywidualne piecz�cie tych m�rz przyznawano klaczom w nagrod� za nocne spektakle, kt�rych dostarcza�y co wiecz�r . Wok� panowa� mrok. Do Imbri podbieg�a jaka� klacz. By�a to Crisis � ��czniczka Nocnego Ogiera. Jak tylko si� pojawi�a, zacz�� z niej emanowa� sen. Przedstawia� elfa, kt�ry sk�ada� r�ce na kszta�t liter. � Imbri! � zawo�a� elf. � Masz natychmiast stawi� si� przed Trojanem. Kr�tki sen znikn��. Wzywa� j� Nocny Ogier? We w�asnej osobie? Tego nie mog�a zlekcewa�y�! Obr�ci�a si� i pobieg�a przez ��k�, w kierunku stajni. Odpoczywa� b�dzie p�niej. Nocny Ogier ju� na ni� czeka�. By� olbrzymi i pi�kny. Sier�� mia� czarn�, niczym czer� najg��bszej nocy. Grzywa, ogon i kopyta nie wyr�nia�y si� czym� szczeg�lnym. By�y takie same jak u klaczy, lecz wygl�da�y jako� dostojniej. Zreszt� w krainie koni ka�dy m�ski osobnik by� specjalnie podziwiany. W rzeczywisto�ci te par� ogier�w stanowi�o o sile tego Kr�lestwa. Zacz�� si� seans sn�w. Znale�li si� we wspania�ej komnacie. Trojan przybra� posta� siwego m�czyzny. By� Kr�lem. Imbri za� zmieni�a si� w eleganck� dam�. � Co� si� z tob� dzieje, Maro Imbri � rzek� Ko� � Kr�l Sn�w. Ju� nie potrafisz tak wspaniale zastrasza� jak kiedy�. Twa gwiazda przygas�a. Jestem z ciebie niezadowolony. Nie podoba mi si� to. � W�a�nie doprowadzi�am goblina do sza�u � zaprotestowa�a Lady Imbri. � Pokazawszy mu smoka i zrzuciwszy go nagle ze ska�y � zaoponowa� Trojan. Powinna� go zastraszy� zanim w og�le wyszed� z domu. Przecie� wiesz, �e w�a�ciwie nie wolno u�ywa� sn�w o smokach. Inaczej wszyscy si� do nich przyzwyczaj� i ju� nie b�d� robi� na nikim �adnego wra�enia. Efekty specjalne s� zarezerwowane na inne okazje. Imbri przyzna�a mu racj�. Na wie�� o powo�aniu goblin mia� kona� z trwogi i trz��� si� ze strachu. Tymczasem tak si� nie sta�o. Co� si� jej popl�ta�o. Zawali�a ca�� robot�. � Postaram si� poprawi� � powiedzia�a ze skruch�. � To nie wystarczy � odrzek� Trojan. � Ostro�� przewidywania jest wrodzona. Nie mo�na jej osi�gn�� przez postanowienie poprawy. Je�li raz j� utracisz, ju� jej nie odzyskasz. Zamierzam ci� przekwalifikowa� Maro Imbri! � Ale... ja nic innego nie umiem robi�! � odpowiedzia�a przera�ona. Poczu�a si� jak goblin otrzymuj�cy swe powo�anie. Po ponad stu latach sennej s�u�by, w trakcie kt�rej zdoby�a zas�u�one, wyr�niaj�ce j� ksi�ycowe morze, nie by�a przygotowana do robienia czegokolwiek innego. � Mo�esz si� czego� nauczy�. Przecie� s� tak�e sny, kt�re �ni si� na jawie... � Marzenia! � wykrzykn�a z pogard�. � My�l�, �e masz ku temu pewne sk�onno�ci. � Sk�onno�ci? � By�a oszo�omiona. � Ja nigdy... � Przecie� ostatnio ujarzmi� ci� kto� �ni�cy � powiedzia� Trojan oschle � nikt nie jest w stanie okie�zna� klaczy rodz�cej senne zmory, chyba �e za jej cichym przyzwoleniem. � Ale... � Czemu zgodzi�a� si�, by dosiad� ci� kto� �ni�cy? � Chcia�a zaprotestowa�, lecz Kr�l uciszy� j� gestem r�ki. � Sam odpowiem ci na to pytanie. Dawno temu, u kogo�, w jakim� �nie ujrza�a� obraz t�czy. Urzek�a ci�. Chcia�a� zobaczy� j� na w�asne oczy, lecz dobrze wiedzia�a�, �e b�d�c tylko nocn� mar� nigdy nie zdo�asz na ni� popatrzy�. Bo t�cza wystrzega si� mroku. Ukazuje si� tylko za dnia. � Tak... � przytakn�a. Rzeczywi�cie m�wi� prawd�. Wizja wielobarwnej t�czy nawiedza�a j� od lat. Lecz �adna mara nie mog�a opu�ci� w dzie� swej krainy. Promienie s�o�ca natychmiast by j� zabi�y. G�upio zrobi�a, pozwalaj�c sobie na tak pr�ne i nierealne marzenia. � Na dodatek masz po�ow� duszy � ci�gn�� Ogier. � Wynios�a� ogra ze Strefy Void , przyj�a� p� duszy centaura, kt�r� ci dano w nagrod�. Ale tak naprawd� zrobi�a� to jedynie po to, by zobaczy� t�cz�. Istoty rodzaju �e�skiego nigdy nie potrafi�y my�le� logicznie. Dobrze pami�ta�a, jak to by�o. Ogr chcia� si� jej jako� odwdzi�czy�. By� bardzo przyzwoity, jak na ogra i na m�czyzn� przysta�o. Lecz ona nie czu�a si� na tyle swobodnie, by przekaza� mu we �nie swe pragnienia, a w inny spos�b nie mog�a wyzna�, o czym marzy. Jednak ich my�li spotka�y si�. Poj��, o co jej chodzi. � I jak to zwykle bywa � m�wi� dalej Kr�l Sn�w � ta dusza przyt�pi�a tw� ostro�� widzenia, przemiesza�a j� z twymi sennymi obrazami. Nie mo�na by� okrutnym, gdy si� ma dusz�. Taka cecha jej nie przystoi. � Ale ja mam tylko po�ow� duszy � odpowiedzia�a Imbri � po prostu cz�stk� duszy. My�la�am, �e to nikomu nie zaszkodzi. � Nawet najmniejsza okruszynka duszy przeszkadza w twojej pracy � odrzek�. � Czy mog�aby� mi j� da�? Od razu? � Pozby� si� mojej duszy? � zapyta�a, zatrwo�ywszy si� nie wiedzie� czemu. � Wiesz, �e wi�kszo�� mar, kt�re w jaki� spos�b dosta�y dusze, by nie zatraci� ostro�ci widzenia, oddaje mi je na przechowanie. S� za nie dodatkowo wynagradzane, gdy� szczeg�lnie przyczyniaj� si� dla dobra sprawy. Dusze to niezwykle cenny towar. �apiemy je i przetrzymujemy ka�d�, kt�r� tylko uda si� nam pozyska�. Ty jedyna skry�a� cz�stk� swej duszy, odrzucaj�c korzy�ci, jakie mog�aby� z niej mie�. Dlaczego? � Nie wiem � b�kn�a speszona Imbri. � Ale JA wiem! � odrzek� Trojan. � Jeste� bardzo mi�a. Z wiekiem stajesz si� jeszcze bardziej sympatyczna. Tak naprawd� to nie lubisz dr�czy� ludzi. A twoja dusza pot�guje te sk�onno�ci. � Mo�e... � smutno przytakn�a. Wiedzia�a, �e wyznaje sw�j najg��bszy sekret. Czu�a si� winna. Je�li nie pozwol� jej ju� przynosi� z�ych sn�w... Powiedzia�a: � Post�pi�am g�upio. � Niekoniecznie. Zastrzyg�a uszami. W�a�ciwie nie powinna by�a tego robi�, bowiem w tym �nie przybra�a posta� kobiety. � Naprawd�? � Tak chce przeznaczenie. Ono sprawi, i� pewnego dnia ujrzysz prawdziw� t�cz�. � T�cz�? � Los wyznaczy� ci szczeg�lne zadanie, Maro Imbri. Wyci�niesz swe pi�tno na krainie Xanth. Ta chwila w�a�nie nadchodzi. Imbri zerkn�a na swojego rozm�wc�. Nocny Ogier wiedzia� wi�cej ni� kt�rykolwiek z mieszka�c�w �wiata Mroku, lecz rzadko si� do tego przyznawa�. Je�li twierdzi�, �e ma do spe�nienia jak�� misj� � z pewno�ci� mia� racj�. Jednak nie odwa�y�a si� go o to wprost zapyta�. � Imbri, od dzi� b�dziesz nosicielk� marze�. Twe dotychczasowe obowi�zki przejmie jaka� okrutniejsza mara. � Przecie� nie mog� wychodzi� za dnia � zaprotestowa�a z nadziej� w g�osie. By�a przestraszona. Wiedzia�a, jak straszne i brutalne potrafi� by� inne klacze przynosz�ce z�e sny. Mia�y rozwiane grzywy. Dzikie oczy. By�y naprawd� bezlitosne. Zacz�a si� martwi� o tych, kt�rym roznosi�a sny. Te potwory ich zam�cz�! O ma�o co nie krzykn�a. � Mary nocne r�ni� si� od dziennych nosicielek marze� brakiem dusz. Za to stworzenia dnia nie posiadaj� cia�a. Ty b�dziesz w po�owie mar� nocy, w po�owie istot� dnia. B�dziesz mia�a p� duszy i materialne cia�o. Rzuc� na ciebie czar. Dzi�ki niemu �wiat�o s�o�ca nic ci nie zrobi. � B�d� mog�a wej�� w realny �wiat za dnia? Nadzieja zwyci�y�a strach. Gdy Ogier obwieszcza� co� swym r�eniem, klacze zawsze mu ufa�y. � W czasie kryzysu b�dziesz ��czniczk� mi�dzy Mocami Nocy a Si�ami Dnia. � Co z Crisis? � Imbri pomy�la�a, �e si� przes�ysza�a i �e Trojan m�wi� o jej przyjaci�ce Marze Crisium. Nie zwr�ci� uwagi na to pytanie. � Najwa�niejsze, by wr�g nie odkry�, kim jeste�, bo mog�aby� by� nara�ona na wielkie niebezpiecze�stwo. Musz� my�le�, �e jeste� zwyk�ym koniem. � Wr�g? � Przecie� wyst�powa� w twoim �nie. Ju� nie pami�tasz? Imbri stara�a si� dok�adnie sobie przypomnie� sw�j ostatni sen, lecz zanim zdo�a�a si� skupi� Nocny Ogier m�wi� dalej: � A wi�c stawisz si� przed oblicze Cameleon. B�dziesz jej s�u�y� � Przed kim? B�d� co? � To matka Ksi�cia Dora, nast�pcy tronu w Xanth. Ona zbawi t� krain�, lecz b�dzie musia�a si� przenosi� z miejsca na miejsce. Trzeba jej towarzyszy� i opiekowa� si� ni�. W spos�b szczeg�lny. Tak, jak potrafi� tylko nocne mary. Strze� jej, Imbri. Jest wa�niejsza ni� ktokolwiek si� tego spodziewa. Przeka�esz jej wiadomo�� dla Kr�la Trenta: STRZE� SI� JE�D�CA. � Nic nie rozumiem! � wykrzykn�a Imbri. Sen stawa� si� niewyra�ny. � Nie musisz. � Nie znam ani jej, ani Kr�la. Nie wiem, jak wygl�daj�. Nigdy nie zanosi�am im sn�w. Jak wi�c mog� im przekaza� t� wiadomo��? � Sp�jrz na siebie. Przybra�a� posta� Cameleon � powiedzia� Ogier i poda� jej usnute z powietrza lustro, by mog�a si� zobaczy�. Imbri nie by�a zbyt krytycznie nastawiona do ludzi, lecz wizerunek, kt�ry ujrza�a, nie podoba� si� jej. Cameleon by�a obrzydliw� staruch�. � Wykorzystasz swoje zdolno�ci. Sny mo�na przesy�a� zar�wno w dzie�, jak i w nocy. A teraz sp�jrz na mnie. Tak wygl�da Kr�l Trent. � W tym �nie Ogier by� przystojnym m�czyzn� w sile wieku. � Gdy b�dziesz musia�a si� do niego uda�, z pewno�ci� go rozpoznasz. � Prawie nic z tego nie rozumiem � protestowa�a Imbri. � To przypomina mi jaki� z�y sen. � To ju� przes�dzone � odrzek� Ogier. � Wojna bardzo przypomina z�e sny. Jednak nie ko�czy si� z nadej�ciem dnia. A z�o, kt�re rozsiewa, pozostaje na d�ugi czas po tym jak bij�cy si� zaprzestaj� walki. Wojna to nie zapowied� nieszcz�cia, ona sama w sobie jest wielk� tragedi�. � Wojna? Lecz Ogier ju� nie odpowiedzia�. Zamruga� oczyma. Sen znikn��, a Imbri znalaz�a si� na skraju rozleg�ej, zielonej ��ki. By�a sama. Przes�uchanie sko�czy�o si�. *** Imbri w�drowa�a przez Kr�lestwo Nocy �egnaj�c jego mieszka�c�w. Wesz�a do Mosi�nego Miasta. Mija�a ruchome domy, patrzy�a na mosi�ny lud. Przypomina� ludzi o cia�ach z metalu. M�czy�ni nosili mosi�ne tuniki, a kobiety staniki z mosi�dzu. Ci, co tu mieszkali, s�yn�li z produkcji masowej. Wzywani byli na pomoc, gdy trzeba by�o stworzy� wi�ksz� ilo�� szczeg�lnego rodzaju specjalnych sn�w. Imbri cz�sto ich odwiedza�a, by kt�ry� z nim naby�. Zawsze by�y doskona�e. Nagle podbieg�a do niej jaka� dziewczynka. � Pewnie mnie nie znasz, Maro Imbri � powiedzia�a � ale wiem, �e przechodzisz na stron� dnia. By�am tam kiedy�. Imbri przypomnia�a sobie, �e niegdy� pewna mieszkanka Miasta przez chwil� uczestniczy�a w libacji ogr�w. � Musisz zwa� si� Blyght � odpowiedzia�a. � Teraz jestem Blythe � zmieni�am imi�. Zazdroszcz� ci, maro. Tak chcia�abym zn�w p�j�� do kraju dnia. �wiat�o nic mi nie szkodzi, a ludzie cz�sto s� tacy mili. � Masz racj�. Je�li tylko b�d� mog�a wzi�� tam mosi�n� dziewczynk�, na pewno b�dziesz ni� ty, Blythe � przyrzek�a jej Imbri. Czu�a do niej szczeg�ln� sympati�. Mo�e Blythe te� chcia�a zobaczy� t�cz�? Imbri posz�a po�egna� papierowych ludzi, siedz�cych w butlach ifryt�w, zamieszkuj�ce cmentarz chodz�ce szkielety i duchy z Nawiedzanego Domostwa. Wszyscy oni byli zdolnymi tw�rcami strasznych koszmar�w. Wsp�lnie nad nimi pracowali. � Pozdr�w ode mnie mego kumpla. Nazywa si� Jordan i straszy w Zamku Roogna � poprosi� jeden z duch�w. Imbri obieca�a mu, �e to zrobi. W ko�cu wesz�a mi�dzy klacze roznosz�ce z�e sny. Przyja�ni�a si� z nimi. Pracowa�y razem przez tyle lat. Zrobi�o si� jej przykro. By�o to najokrutniejsze ze wszystkich rozsta�. Teraz musia�a uda� si� w drog�. Musia�a przyzwyczai� si� �y� w dzie� i pa�� si� w nocy, jako� znie�� to okrutne przeobra�enie. Bardzo lubi�a roznosi� sny, cho� ju� nie robi�a tego tak dobrze jak kiedy�. I mimo, �e mo�liwo�� przej�cia na stron� dnia by�a kusz�ca, to jako� strasznie jej by�o, gdy pomy�la�a, �e ma opu�ci� ciemno�ci. Tu mia�a wszystkich przyjaci�, a tam nie by�o nikogo. Pok�usowa�a w stron� tykwopola. Tylko nocne mary mog�y opuszcza� hipnotykwy bez niczyjej pomocy. Gdyby by�o inaczej � do Kr�lestwa Xanth przedosta�aby si� masa pozbawionych nadzoru z�ych sn�w. Spl�drowa�yby t� krain� niczym jaki� nieposkromiony �ywio�. Tak wi�c hipnotykwy by�y strze�one, mia�y sw�j w�asny �wiat, dost�pny tylko dla tych, kt�rzy zajmowali si� rozprowadzaniem jego wytwor�w. Paru �mia�k�w przez swoj� g�upot� spr�bowa�o rzuci� na nie okiem i wykra�� im ich sekret. Ci, co cho�by zerkn�li do �rodka kt�rej� z tykw przez ma�y otw�r w sk�rce, wpadali do �rodka tych ro�lin i musieli w nich tkwi� tak d�ugo, dop�ki kt�ry� z ich przyjaci� nie oderwa� ich wzroku od tej ma�ej dziurki. A gdy ju� byli wolni, rzadko kiedy pr�bowali zn�w w nie zagl�da�. Zreszt� zawsze najlepiej nie patrzy� tam, gdzie nie trzeba, bo czasem mo�na zobaczy� to, czego nie nale�y. Ogier mia� racj�. Imbri ju� nie umia�a wczuwa� si� w sny. Nosi�a je, dostarcza�a komu trzeba, lecz sen goblina nie by� jej pierwsz� wpadk�. Nie chcia�a wi�cej nikogo straszy�. Kto� to w ko�cu musia� odkry�. Ca�e szcz�cie, �e mog� robi� co innego � pomy�la�a � cho� i to nowe przeobra�enie mo�e stwarza� pewne trudno�ci. Rozwa�y�a pozytywne skutki tej przemiany. W ko�cu zobaczy Xanth za dnia. W ko�cu ujrzy upragnion� t�cz�! Spe�ni� si� jej najskrytsze marzenia. I co potem? Czy taka t�cza jest tego warta? Przez ni� straci�a i prac�, i przyjaci�. Jako� mniej jej teraz na niej zale�a�o. Przesadzi�a tykwopole. By�a niewidzialna. Nawet nie musia�a tego chcie�. Dzia�o si� to jakby automatycznie. Po chwili znalaz�a si� w Kr�lestwie Xanth. Wok� panowa�y ciemno�ci. Noc jeszcze si� nie sko�czy�a. �wieci� ksi�yc. Wygl�da� tak samo, jak znak na jej kopycie. Wida� by�o ksi�ycowe morza i kratery. Przystan�a, by na niego popatrzy�. Szuka�a swego morza: Mare Imbrium, Morza Deszczu, czy � jak chc� niekt�rzy � Morza �ez. Gry s��w by�y zakazane, ale lubi�a je. Kr�lestwo Xanth s�yn�o z kalambur�w. Prawie �e by�o z nich stworzone. Teraz, kiedy mia�a p� duszy i nowe �ycie przed sob�, jej imi� � �Morze �ez� � nabra�o dla niej dodatkowego znaczenia. Odwr�ci�a g�ow� i spojrza�a na swoje kopyto. Widnia� na nim znak ksi�yca, jak zawsze � w takiej fazie, w jakiej si� akurat znajdowa� ksi�yc na niebie. Znaki mar nocnych zachowywa�y si� podobnie jak on. Gdy znika�, klacze musia�y si� wiele natrudzi�, by zostawi� sw�j �lad. Imbri nigdy nie lubi�a pracowa� w bezksi�ycowe noce. Wtedy jej kopyta �lizga�y si� i nie mog�a piecz�towa� swych sn�w. Tej nocy nie musia�aby si� wysila�. Ksi�yc by� w pe�ni. Bieg�a k�usem przez u�piony Xanth, prawie tak, jakby zn�w mia�a roznie�� sny swym �pi�cym podopiecznym. Jednak dzi� trzeba by�o przekaza� has�o: �Strze� si� Je�d�ca�. Nie mia�a poj�cia, co ono znaczy, lecz by�a pewna, �e Kr�l b�dzie wiedzia�, o co chodzi. Nagle jej ko�skie serce zabi�o nieco mocniej. Zbli�a� si� przera�aj�cy �wit. Przedtem zawsze umyka�a przed wschodz�cym s�o�cem, tym biczem dnia. Tym razem mia�a na w�asne oczy zobaczy�, jak rozprawia si� ono z ciemno�ciami. Gwiazdy zblad�y. Nie chcia�y na to patrze�. Nadchodzi� dzie�; wkr�tce mia�o si� zrobi� na tyle jasno, by mog�o wkroczy� s�o�ce. Nienawidzi�o ono nocy, jak ksi�yc dnia. Jednak Imbri wiedzia�a, �e ksi�yc czasami odwa�a� si� pojawia� w dzie�. Szczeg�lnie wtedy, gdy by� silny i okr�g�y. Mo�e kobieca natura Luny lgn�a do m�skiej natury s�o�ca? Mo�e to dodawa�o mu otuchy? Nocne mary mog�y w�drowa� tak d�ugo, jak d�ugo �wieci�. Nawet o brzasku. Wtedy tylko czu�y si� nieco gorzej. Ale po co by�o ryzykowa�? Imbri zebra�a si� na odwag�. By�o coraz ja�niej. Wiedzia�a, �e zakl�cie Nocnego Ogiera i po�owa duszy, kt�r� posiada, pozwol� jej prze�y� ten dzie�, lecz w g��bi serca jako� trudno jej by�o w to naprawd� uwierzy�. A co b�dzie, gdy oka�e si�, �e zakl�cie jest za s�abe? � pomy�la�a. M�g� j� zabi� ka�dy promyk s�o�ca, a wtedy znikn�oby jej ksi�ycowe morze. I wszyscy by o niej zapomnieli. Wierzy�a jednak Ogierowi. Przecie� j� sp�odzi� i rz�dzi� Mocami Nocy. S�o�cem rz�dzi�y jednak Si�y Dnia, a one mog�y nie wiedzie�, �e maj� j� chroni�. A mo�e wiedzia�y i nie chcia�y tego przyj�� do wiadomo�ci? �Bardzo mi przykro, Koniku. To by�a ta mara, kt�r� mia�y�my oszcz�dzi�? Na szcz�cie s� jeszcze inne...� Dzie� zbli�a� si� nieub�aganie. Musia�a przeczeka� ten krytyczny moment albo... albo stch�rzy� i wr�ci� do domu, na pastwisko. Mia�a rozszerzone chrapy, a nogi jej dr�a�y ze strachu. W oczach b�yska�y bia�ka. By�a prawie gotowa do lotu. Wtem przypomnia�a sobie o t�czy. Nigdy jej nie zobaczy, chyba �e stanie twarz� w twarz ze �wiat�o�ci� dnia lub si� od niej odwr�ci. T�cz� zawsze wskazywa� cie� jakiej� postaci. Wiedzia�a o tym. Takie by�o magiczne prawo Kr�lestwa Xanth. To by� tajemny znak. Lecz, �eby powsta� cie�, najpierw kogo� musia�o o�wietli� s�o�ce. Cienie bardzo tego pilnowa�y, gdy� tylko w ten spos�b mog�y spe�nia� swe zadania. Imbri przystan�a i patrzy�a jak wschodzi owo straszne s�o�ce. Przygl�da�a si� jego ostrym, potwornym promieniom, okrutnie przedzieraj�cym si� przez poranne mg�y. Jeden z nich z zadziwiaj�c� pr�dko�ci� pomkn�� w jej stron� i dopad� j�, zanim w og�le zd��y�a zareagowa�. I nic si� nie sta�o. By�a �ywa. Jedynie tam, gdzie dotkn�� jej promie�, zal�ni�a sier��. Cudowne zakl�cie nie straci�o swej mocy. Znios�a okrutny s�oneczny blask. Teraz by�a klacz� Dnia. Po d�u�szej chwili poczu�a ogromn� ulg�. Nigdy nie podejrzewa�a, by Nocny Ogier chcia� si� jej pozby�, wystawiaj�c j� na �wiat�o dnia. Jednak teraz u�wiadomi�a sobie, �e gdzie� w g��bi duszy tkwi�o w niej takie prze�wiadczenie. Jak�e by�a szcz�liwa, �e by�o ono nieuzasadnione. Zrobi�a krok naprz�d. Poczu�a, �e jest ci�ka, i us�ysza�a, jak piach chrz�ci pod jej nogami. Zobaczy�a, �e ziemia jest twarda, a powietrze, kt�rym oddycha � rze�kie i �wie�e. Trawy lekko muska�y jej cia�o, a wiatr przyjemnie rozwiewa� grzyw�. Imbri czu�a, �e �yje! � Och! � nagle wykrzykn�a ura�ona i majtn�a ogonem, elegancko g�adz�c sw�j bok. Co� bzykn�o. Jakie� ohydne stworzenie ugryz�o j�! Nale�a�a do Dnia. Nocnej mary nie m�g� dopa�� �aden owad, �adna mucha. W nocy prawie ich nie by�o, a poza tym mary materializowa�y si� tylko wtedy, kiedy tego chcia�y. Musia�a przyzwyczai� si� do tego, �e ka�dy mo�e j�, ot tak sobie, ugry��. Musia�a uwa�a�. Uk�ucia owad�w nie nale�a�y do przyjemno�ci. � Na szcz�cie mam d�ugi ogon. B�d� mog�a strzepywa� nim te potworki � pomy�la�a. � Pomimo wszystko przyjemnie jest mie� cia�o, wygrzewa� si� w mi�ym, ciep�ym s�o�cu... jakie� to jego ciepe�ko jest cudowne! By�a tak pe�na �ycia, jak nigdy. W tej cielesno�ci by�o co� wspania�ego, uduchowiaj�cego. Kt� by si� tego spodziewa�! Ruszy�a st�pa, potem k�usem, stawa�a d�ba. Skaka�a wysoko, l�dowa�a mi�kko. Czu�a, �e ma spr�yste nogi, t�umi�ce uderzenia o grunt. Zn�w wznios�a si� w powietrze. Jeszcze wy�ej... i nagle sta�o si� co� dziwnego. Nie zd��y�a stan�� d�ba. Upad�a na ziemi� i ujrza�a przed oczyma jasne, bia�e gwiazdy. � Cia�a niebieskie szybko mnie dopad�y! C� to jest? � szepn�a. Gdy si� ockn�a � zauwa�y�a, �e ma guza na g�owie. Zobaczy�a, �e to ona na co� wpad�a. Nic jej nie uderzy�o. Wskoczy�a na drzewo granitu i trzepn�a �bem o jego twardy pie�, strz�saj�c mas� owoc�w. By�y twarde jak kamie�. Na szcz�cie �aden z nich nie spad� jej na g�ow�. Teraz rozumia�a, co znaczy mie� cia�o. Dot�d nie patrzy�a, gdzie idzie; zawsze odruchowo przenika�a przez r�ne przedmioty. B�d�c koniem rz�dzonym przez Si�y Dnia nie mog�a tego robi�. Gdy co� twardego trafia�o na co� twardego � nast�powa� przykry wstrz�s. Posz�a dalej. Ju� spokojniej, staraj�c si� nie wchodzi� na �adne drzewa. I cho� nie podskakiwa�a z rado�ci � przeci�ga�a si�, oddycha�a g��boko i by�a szcz�liwa. Nale�a�o jednak powr�ci� do pracy. Imbri przystan�a... i odkry�a, �e zapomnia�a, co ma zrobi�. � To pewnie przez ten wstrz�s... � westchn�a. Pami�ta�a, �e jest nocn� mar�, �e teraz ma s�u�y� Si�om Dnia, �e kazano jej z kim� zobaczy� si�, przekaza� has�o. Ale kim by� ten kto� i co to by�o za has�o � nie mog�a sobie przypomnie�. By�a zagubiona. Nie wiedzia�a, dok�d i��, zatraci�a si� w sobie. Czu�a jedynie, �e ta misja jest wa�na i �e wr�g za nic nie mo�e jej rozpozna�. Skoncentrowa�a si�... � Ach, tak! � Co� sobie przypomina�a. � Tak! Przyby�am tu, aby zobaczy� t�cz�. To pewnie jest moje zadanie. Nie mia�a jednak poj�cia, gdzie w danej chwili mo�e by� t�cza, co ma jej powiedzie�, a tak�e dlaczego to mia�oby mie� takie znaczenie dla dobra Xanth. Wszystko by�o niejasne. � C�! B�d� musia�a jej poszuka�. Mo�e j� znajd� i wtedy domy�l� si�, co mam robi� � postanowi�a i ruszy�a w drog�. Rozdzia� 2 Ko� Dnia Imbri poczu�a g��d. Na rozleg�ych ��kach hipnotykw zawsze by�o du�o pysznej trawy. Wczoraj jednak by�a tak zaj�ta, �e nie zd��y�a skubn�� ani �dziebe�ka. Teraz, by przetrwa� swe pierwsze chwile w tym realnym Kr�lestwie Dnia, musia�a znale�� jakie� pastwisko. Nie mia�a jednak poj�cia, gdzie go szuka�. Rozgl�dn�a si� woko�o. Otacza� j� g�sty las. Runo pokrywa�y same suche li�cie. Gdzieniegdzie stercza�y pojedyncze �odygi traw. Od razu je pozna�a. By�y to niejadalne, metalowe �d�b�a druto-trawca. To st�d lud Mosi�nego Miasta bra� potrzebny mu do budowy drut. Dobrze zna�a t� okolic�, gdy� przynosi�a z�e sny wszystkim mieszka�com Xanth, ale za dnia wszystko wygl�da�o tu ca�kiem inaczej. Poza tym w swoim nowym ciele czu�a si� troch� dziwnie. Przedtem nigdy nie zwraca�a zbytniej uwagi na to, co j� otacza. � Gdzie� mog�aby tu by� jaka� ��ka? Chyba na zach�d od Zamku Roogna... Rzadko tam zachodzi�a. W okolice Zamku zapuszcza�y si� jedynie stare klacze, co najmniej trzechsetletnie. Tylko one mog�y przynosi� z�e sny jego kr�lewskim mieszka�com. Pewnie by zab��dzi�a, a wola�a tego unikn��. Zastanawia�a si�, gdzie jeszcze mog�aby co� znale��. Wydawa�o si� jej, �e na p�noc od miejsca, w kt�rym si� aktualnie znajduje, rozci�ga si� du�a polana poro�ni�ta pachn�c� traw�. Aby do niej dotrze�, nale�a�o przej�� przez g�ry; nie by�y zbyt wysokie, ale Imbri stwierdzi�a, �e dla prawdziwego konia ta przeprawa mog�aby by� nudna i zbyt ryzykowna. Nagle przypomnia�a sobie �cie�k�. Bieg�a mi�dzy g�rami. By�a w�ska, ale bezpieczna. Mia�a swoj� histori�... Wtem zauwa�y�a jak�� zielon� k�pk�. Przerwa�a rozmy�lania. Cudownie! Wreszcie mog�a co� zje��! Podbieg�a nieco bli�ej i spu�ci�a g�ow�. Trawa gwa�townie wystrzeli�a w g�r�, wbijaj�c swe haczykowate �d�b�a w jej delikatne wargi i chrapy. Uskoczy�a w bok. By�a podrapana, lecz straszne zielsko oderwa�o si�. � Mi�so�erna trawa! Nie wolno mi nawet do niej podchodzi�. Inaczej nie najem si�, a zostan� zjedzona. Nie ma rady. Trzeba b�dzie pokona� te g�ry � pomy�la�a. Ruszy�a na p�noc. Omija�a wik�acze, zwisaj�ce liany, nory smok�w, gryf�w, bazyliszk�w. Dobrze wiedzia�a, �e teraz lepiej si� od nich trzyma� z daleka. W ko�cu do�� cz�sto straszy�a nimi w swoich snach. Oczywi�cie tych, kt�rzy na to zas�ugiwali. Wreszcie dotar�a na miejsce. � Tak... gdzie mo�e by� ta �cie�ka? Chyba nieco na zach�d � sama odpowiedzia�a sobie Imbri i pobieg�a w tym kierunku. Mniej wi�cej orientowa�a si�, co gdzie le�y, jednak pewne szczeg�y jej umyka�y. Nigdy przedtem nie musia�a dok�adnie pami�ta�, jak wygl�da realny �wiat. Nagle zauwa�y�a, �e kto� si� do niej zbli�a. Przystan�a. Nie ba�a si�, ale wola�a by� ostro�na. Przeczuwa�a, �e potwory mog� jej co� zrobi�, ale te� by�a pewna, �e prawie wszystkim mo�e uciec. Ma�o kto by� szybszy od cwa�uj�cej nocnej mary. Spostrzeg�a, �e tym kim� jest wspania�y bia�y rumak. Zdziwi�a si�. Bieg� k�usem wzd�u� podn�a g�r, na wsch�d. Mia� pi�kn�, bia�� grzyw� i �adny ogon. Na jego przedniej lewej nodze, tu� nad p�cin�, po�yskiwa�a mosi�na obr�cz. Nie by�o mu z ni� do twarzy. Imbri nigdy nie widzia�a koni nosz�cych obr�cze, ale do tej pory zna�a tylko konie ze �wiata hipnotykw. Dostrzeg� Imbri i zatrzyma� si�. Byli zupe�nie inni. Pi�kna czarna klacz i bia�y ogier. W Kr�lestwie Xanth nie by�o prawdziwych koni. Zamieszkiwa�y tam tylko istoty w pewnym sensie z nimi zwi�zane: ko�skie muchy, centaury, koniki morskie, klacze roznosz�ce z�e sny. Ale te mieszka�y w hipnotykwach i nie wa��sa�y si� bez potrzeby. Opr�cz nich by�y jeszcze klacze przynosz�ce marzenia. Pracowa�y za dnia, lecz by�y niewidzialne i w og�le nie posiada�y cia�. Ukazywa�y si� jedynie takim samym klaczom. Imbri dobrze o tym wiedzia�a. Zastanawia�o j� wi�c, co tu robi ten ko�. Postanowi�a go o to zapyta�. Mog�a zar�e�, lecz nie by�a ca�kiem pewna, czy zdo�a w tym j�zyku dok�adnie wyrazi� sw� my�l. Zawaha�a si�, podesz�a nieco bli�ej i roztoczy�a przed nim sw�j sen, a w�a�ciwie marzenie. Zrobi�a to �wiadomie, a jednak obraz by� niewyra�ny, jaki� rozmyty i, jak to w marzeniach bywa, mniej ostry ni� w przynoszonych przez ni� snach. Akcja te� by�a niezdarna. Nie mia�a bowiem scenariusza, wed�ug kt�rego mog�aby snu� sw� opowie��. Ale w zaimprowizowanym �nie wszystko mog�o si� wydarzy�! Przybra�a posta� odzianej w czer�, m�odej kobiety. Zamiast grzywy mia�a pi�kne, b�yszcz�ce w�osy, miast ogona � zwiewn�, czarn� sukni�. Nie by�o z niej wiele po�ytku, gdy� nie da�o si� ni� odp�dza� much, ale przynajmniej przys�ania�a t� cz�� cia�a, kt�r� te bestie najcz�ciej atakowa�y. � Ludzie prawie zawsze zas�aniaj� pewne cz�ci cia�a, jakby si� ich wstydzili � pomy�la�a. Zreszt� nie tylko to j� u nich dziwi�o. � Kim jeste�? � zapyta�a dziewczyna ze snu u�miechaj�c si� tajemniczo. Ko� po�o�y� uszy. Odwr�ci� si� przera�ony i pogalopowa� w drug� stron�. Imbri popatrzy�a na niego spode �ba. � Jest taki pi�kny, ale boi si� ludzi. Sk�d mog�am wiedzie�, �e powinnam wcieli� si� w co� innego, na przyk�ad w m�wi�cego ptaka? Je�li zn�w si� na niego natkn�, postaram si� ju� go nie sp�oszy� � postanowi�a. Skierowa�a si� na zach�d i odszuka�a �cie�k�. Na �cie�ce sta� cz�owiek. By� do�� wysoki, mia� jasn� cer�, jasne w�osy i muskularne cia�o. Ludzie powiedzieliby, �e jest bardzo przystojny. Jednak dla Imbri �adna istota, a tym bardziej cz�owiek, nie by�a tak pi�kna jak ko�. � Witaj, pi�kna koby�ko! � zawo�a� m�czyzna, gdy tylko j� zobaczy�. � Czy nie widzia�a� p�dz�cego bia�ego ogiera? To m�j rumak. Gdzie� mi uciek�. Ma na nodze moj� obr�cz. � M�wi�c te s�owa wyci�gn�� lew� r�k�, na kt�rej tkwi�a taka sama w�ska bransoleta, jak� mia� na sobie bia�y ko�. Nie by�o w�tpliwo�ci. Cz�owiek, kt�ry sta� przed ni�, mia� z nim co� wsp�lnego. Imbri zacz�a marzy�. Zn�w by�a ubran� na czarno kobiet� szczelnie okrywaj�c� te cz�ci cia�a, kt�re mog�y �wiadczy� o jej kobieco�ci. Nie zamierza�a nikogo gorszy�. � Widzia�am go przed chwil�, ale ode mnie te� uciek�. Pobieg� w tym kierunku. Wygl�da�o na to, �e m�czyzna si� czego� przestraszy�. � Istniejesz naprawd�, czy tylko co� mi si� przywidzia�o? � Nie, to ja, nieznajomy cz�eku � powiedzia�a roztaczaj�c dalej sw� wizj�. � Przynosz� marzenia. Dzi�ki mnie mo�esz �ni� na jawie, lecz za dnia to, co widzisz, jest mniej realne ni� prawdziwy sen. Wcze�niej si� nad tym nie zastanawia�a, ale rzeczywi�cie tak by�o. Co prawda nie by�o jakiej� istotnej r�nicy pomi�dzy roztaczaniem marze� a sn�w, jednak ludzie tylko we �nie byli w stanie w pe�ni uwierzy�, i� przesuwaj�ce si� im przed oczyma obrazy s� zupe�nie realne. Nie dzia�o si� tak za dnia, tote� marzenia wywiera�y na nich nieco mniejsze wra�enie. Szybko te� rozpoznawali wszelkie zwidy. Mo�na si� by�o z ich pomoc� z nimi wspaniale porozumiewa�. � Aha! Czy ty tak�e ukaza�a� si� mojemu rumakowi? To Ko� Dnia. Nic dziwnego, �e uciek�. � Obawiam si�, �e moje sny mog� przestraszy� kogo�, kto si� ich nie spodziewa � rzek�a ustami stworzonej przez siebie kobiety, rozk�adaj�c z zak�opotaniem r�ce. Gdyby tak mog�a straszy� po nocach! � Jestem nocn� mar�. Nazywam si� Imbri! � wykrzykn�a jednym tchem. � Nocn� mar�? � zawo�a�. � Cz�sto widuj� je w moich snach. By�em pewien, �e nie mo�ecie opuszcza� swego kr�lestwa za dnia. � Jestem szczeg�lnie uprzywilejowana � odpowiedzia�a. � Teraz rozporz�dza mn� Dzie�. Tylko �e nie bardzo pami�tam, co mia�am zrobi�. Wiem tylko tyle, �e mam zobaczy� t�cz�. � Ojej! T�cza! � Tak. Widok t�czy jest wart wielu wyrzecze�. Widzia�em j� tyle razy, a zawsze jestem ni� zachwycony. � Gdzie jej szuka�? � zapyta�a ucieszona. By�a tak podniecona, i� prawie zapomnia�a, �e ma m�wi� ustami widziad�a. Wypowiadaj�c te s�owa dziewczyna ze snu przybra�a posta� p�nagiej nimfy. Jednak natychmiast z powrotem skleci�a w�a�ciwy obraz, bowiem rozmarzony cz�owiek ju� zacz�� si� jej po��dliwie przygl�da�. � Wiem, �e wska�e mi j� m�j cie�, ale... � By ukaza�a si� t�cza musi �wieci� s�o�ce i pada� deszcz � odpowiedzia� nieznajomy. � Ale czy wtedy chmury nie zas�aniaj� s�o�ca? Nie mo�e naraz �wieci� s�o�ce i pada� deszcz! � Mo�e. Jednak zdarza si� to do�� rzadko. T�cza jest niezwykle kapry�na. Nigdy nie wiadomo, gdzie i kiedy si� pojawi. Nikomu nie dowierza. Inaczej utraci�aby sw� magiczn� moc i sta�aby si� zwyk�ym ziemskim zjawiskiem. Dzisiaj jej nie zobaczysz. Nie b�dzie pada�o. � W takim razie p�jd� poskuba� troch� trawy � stwierdzi�a z rozczarowaniem. � Pewnie to tak�e robi m�j ko�, a przecie� tak dobrze go karmi� � odpowiedzia�. � Nigdy nie jest najedzony. Siano przechodzi przez niego jakby go w og�le nie trawi�. Z miejsca jest wydalane. Gdybym mu go nie wydziela�, �ar�by bez opami�tania. Ale to dobry konik. Gdzie� m�g� sobie p�j��? Tu go nie ma. Przez ca�y czas jechali�my na wsch�d. Zatrzyma�em si� dopiero, gdy us�ysza�em odg�os twych kopyt. I wtedy si� sp�oszy�. Imbri spojrza�a w d�. �lady prowadzi�y do prze��czy przecinaj�cej pasmo g�r. � Chyba pobieg� t� �cie�k� � powiedzia�a. M�czyzna spojrza� na ziemi�. � Tak, to chyba jego �lady. Teraz ju� je widz�. Gdybym by� nieco szybszy, zagrodzi�bym mu drog� � przerwa� i popatrzy� na Imbri � pi�kna maro! Nie chcia�bym ci si� narzuca�, ale czy mog�aby� przenie�� mnie przez te g�ry? Nienawidz� chodzi� pieszo. Zapewniam ci�, �e chc� tylko schwyta� swego konia. Gdy tylko go gdzie� zobacz� i zawo�am, zaraz do mnie przyjdzie. To naprawd� pos�uszne stworzenie. Poza tym nie jest przyzwyczajony do tego, by w��czy� si� samopas. Mo�e nawet mnie szuka i nie mo�e znale�� drogi. Sama wiesz, �e nie jest zbyt rozgarni�ty. Imbri zawaha�a si�. Czasami kto� jej dosiada�, ale wola�a by� wolna. Z drugiej jednak strony mia�a wielk� ochot� znowu zobaczy� konia. I tak sz�a w tamtym kierunku... � A mo�e chcesz zosta� ze mn�? � namawia� j� m�czyzna. � Mam mn�stwo siana i owsa. Dla mojego konia. On pochodzi z Mundanii, a brak rozumu r�wnowa�y jego p�d i si�a. Jest spokojny i nie�mia�y. Nikomu nie wyrz�dzi�by krzywdy. Boj� si�, �e kto� mu mo�e zrobi� co� z�ego. Jest sam w tym kr�lestwie magii. � Z Mundanii? � pomy�la�a. � To t�umaczy�oby jego obecno��. Czasem jakie� munda�skie zwierzaki przemierza�y Xanth, w��cz�c si� gdzie popadnie. Nie by�o tu zbyt bezpiecznie. Nawet Imbri, w pewnym sensie istota nie z tej krainy, mog�a w niej popa�� w tarapaty. Szczeg�lnie za dnia. Mo�na tu by�o spotka� wiele gro�nych stworze� i niebezpiecznych miejsc. Pewnie dlatego klacze, kt�re dostarcza�y marze�, nie mia�y cia�. By przetrwa� dzie� trzeba by�o by� niewidzialnym. � Wsiadaj! P�jdziemy t� prze��cz� � powiedzia�a. � �wietnie! � odpowiedzia� cz�owiek. � W zamian, jak tylko b�d� m�g�, poka�� ci t�cz�. Podszed� bli�ej. Mia� mi�y, ciep�y g�os. Sta�a spokojnie, cho� si� troch� ba�a. Zwykle na jawie nikt nie m�g� dotkn�� nocnej mary. Po chwili jednak uzmys�owi�a sobie, �e przecie� teraz nale�y do Dnia i ka�dy mo�e to zrobi�. M�czyzna wskoczy� jej na grzbiet. Cholewy zwisa�y po bokach. �cisn�� j� kolanami i chwyci� si� grzywy r�koma. Umia� je�dzi� konno. Nawet gdyby nie wiedzia�a, �e Bia�y Ko� do niego nale�a�, domy�li�aby si� tego po sposobie, w jaki jej dosiada�. Ruszyli w stron� prze��czy. M�czyzna siedzia� na niej tak lekko i swobodnie, �e prawie nie czu�a jego wagi. �cie�ka by�a twarda i r�wna. Mog�a nawet biec k�usem. � Dziwne ukszta�towanie terenu � stwierdzi� cz�owiek, gdy mijali wisz�ce wyst�py skalne � p�aska �cie�ka, a nad ni� takie strome ska�y. � Ta prze��cz nazywa si� Faux Pass, Przej�cie Faux � powiedzia�a mu Imbri za pomoc� snu na jawie. � Przed wiekami w�drowa� t�dy gigant Faux. Chmury si�ga�y mu do kolan, a wi�c nie zauwa�y� g�r. Lew� nog� zahaczy� o nie i omal nie upad�. Gdyby si� przewr�ci�, z w�ciek�o�ci zem�ci�by si� na krainie Xanth, niszcz�c co popadnie. Leczjako� z�apa� r�wnowag�, a jego niefortunny krok zmia�d�y� tylko niewielk� cz�� tych g�r. Utworzy�a si� prze��cz, kt�r� inne �ywe istoty zwyk�y wykorzystywa�, by si� przez nie przeprawi�. Nazwano j� jego imieniem, ale ludzie zniekszta�caj� je nieco i m�wi� po prostu Fo Pa. � Urzekaj�ca historia � stwierdzi� m�czyzna i czule poklepa� Imbri po szyi. Sprawi�o jej to przyjemno��, lecz poczu�a si� g�upio, jakby si� tego wstydzi�a. C� j� obchodzi�o, co my�l� o niej ludzie? A mo�e to nowe cia�o sprawia�o, i� jednak troch� jej na tym zale�a�o? � Wspania�e por�wnanie. Fa�szywy krok � Fo Pa. Tak powinno si� m�wi�, gdy si� kto� pomyli. Du�o ludzi pope�nia nietakty i b��dy. Skierowali si� na p�noc. Przed nimi rozci�ga�a si� r�wnina poro�ni�ta bujn�, soczyst� traw�. Imbri by�a szcz�liwa. Wreszcie mog�a si� naje�� do syta. � Widz� �lady � powiedzia� m�czyzna, jakby od niechcenia machn�wszy r�k�. Imbri zawaha�a si� nie wiedz�c, na co wskazuje. Tak bardzo chcia�a odszuka� Bia�ego Konia. By� taki pi�kny! A na dodatek by� to ogier. Skr�ci�a w lewo. � Nie, nie t�dy, tam � odezwa� si� cz�owiek. Zn�w skin�� r�k� i wskaza� w nie wiadomo kt�r� stron�. Posz�a w prawo. � Nie, zn�w nie tu � powiedzia�. Imbri przystan�a. � Nie wiem, o co ci chodzi � rzek�a zdenerwowana. Dziewczyna ze snu nachmurzy�a si�. Spogl�da�a zalotnie spod kosmyk�w w�os�w, kt�re rozrzucone niedbale zas�ania�y jej twarz. � To nie twoja wina � odpowiedzia� cz�owiek. � Ub�stwiam wizje, jakie przede mn� roztaczasz. Nie masz �adnych k�opot�w, by przekazywa� mi to, co chcesz powiedzie�. Ja nie umiem tak dobrze si� wys�owi�. A pewnie nie wiesz, co znacz� gesty ludzi. Spr�buj� ci to wyja�ni�. � Zeskoczy� z konia i wyj�� co� zza pazuchy. By� to ma�y mosi�ny pr�t. Na ko�cach mia� przyczepione sznury. � We� to do pyska, mi�dzy z�by. � Podsun�� jej to co� pod nos, tr�ci� �okciem. Musia�a go us�ucha� lub uciec. Ufnie otworzy�a pysk, wzi�a pr�t mi�dzy z�by, wsun�a tam, gdzie u koni tworz� szpar�. � Ludzie nie maj� takiej szpary � pomy�la�a � ale nie b�d� si� tym przejmowa�. Nie umiej� tak dobrze prze�uwa� siana jak konie, a wszystko, co jedz�, obrzydliwie miesza im si� w ustach. Wygl�da to bardzo nieapetycznie. � Teraz b�d� poci�ga� za wodze � wyja�ni� � i b�dziesz dok�adnie wiedzia�a, gdzie masz i��. Popatrz. Poka�� ci. � Zn�w wskoczy� jej na grzbiet i wzi�� w r�ce przyczepione do kawa�ka mosi�nego pr�ta postronki. � Obr�� si�. O, tu � powiedzia� ci�gnie za praw� wodz�. W�dzid�o zacz�o j� nieprzyjemnie uwiera�; chc�c sobie nieco ul�y� obr�ci�a g�ow� w prawo. � Zrozumia�a�! � wykrzykn�� cz�owiek. � Ale z ciebie dobry konik. W rzeczywisto�ci nie by�a tak poj�tna. By�o jej po prostu niewygodnie. � Nie podoba mi si� ten tw�j pomys� � zaprotestowa�a. � Nie podoba ci si�? O, jak�e mi przykro! Teraz idziemy w lewo. � Poci�gn�� za drug� wodz�. B�l przeszy� jej lew� stron� pyska. Imbri mia�a tego dosy�. Stan�a, zapar�a si� mocno czterema kopytami staraj�c si� wyplu� mosi�ne w�dzid�o. Mia�o nieprzyjemny posmak. Jednak wodze, jak na z�o��, utrzymywa�y je we w�a�ciwym miejscu. Przes�a�a mu przykry sen � dziewczyna wpad�a w s�uszny gniew. Wymachiwa�a r�kami. W�osy opad�y jej bez�adnie na kark. � Z�a� ze mnie, cz�owieku! � Musisz si� do mnie odpowiednio zwraca� � powiedzia� m�czyzna. � Nazywaj� mnie Je�d�cem. JE�DZIEC. Nagle sobie wszystko przypomnia�a. Has�o, kt�re mia�a przekaza�, brzmia�o: �Strze� si� Je�d�ca�. Teraz ju� wiedzia�a, co ono znaczy. � Strze� si� Je�d�ca, co? � powt�rzy� m�czyzna i Imbri spostrzeg�a si�, �e przekazuje mu swe my�li. Ze z�o�ci zamieni�a dziewczyn� ze snu w smug� dymu, lecz go to nie zrazi�o. � A wi�c masz przekaza� wiadomo��. Ostrzec kogo� przede mn�! C� za szcz�liwy zbieg okoliczno�ci, koniku. Na pewno nie pozwol� ci uciec. Musz� ci� zabra� do domu i trzyma� w ukryciu, �eby� mnie nie zdradzi�a. Imbri nie wiedzia�a, co ma zrobi�, wi�c nie robi�a nic. � Tak bezmy�lnie wpad�am mu w �apy. A mia�am go unika� � pomy�la�a. � Wracajmy do domu � rozkaza� Je�dziec. � P�niej z�api� Bia�ego Konia. Jeste� za cenn� zdobycz�, bym pozwoli� ci uciec. Wiem, �e wy, nocne mary, mo�ecie noc� przenika� przez ska�y. Mo�ecie nawet stawa� si� niewidzialne. To znaczy, �e musz� ci� umie�ci� w bezpiecznym koralu, zanim zapadn� ciemno�ci. No, ruszaj si�! Imbri nie zareagowa�a na rozkaz. Mia� racj�. Noc� nie m�g� jej utrzyma�, nawet gdyby nie spa� i pilnowa� jej przez ca�y czas. A gdyby zasn��, pocz�stowa�aby go takim snem, �e nie pozbiera�by si� ze strachu. Czas pracowa� na jej korzy��. Nie zamierza�a go s�ucha� d�u�ej ni� by�o trzeba. Postanowi�a tkwi� w miejscu tak d�ugo, dop�ki nie wymy�li, jak si� go pozby�. � Mam co� jeszcze w zanadrzu. Zabawimy si� troch�! � powiedzia� Je�dziec i spi�� j� ostrogami. B�l przeszy� na wskro� jej cia�o. � On chyba ma tam no�e � pomy�la�a i zanim zd��y�a si� zorientowa�, co robi � ruszy�a naprz�d, trz�s�c si� ze strachu. Zwykle kiedy ko� poczuje b�l lub si� czego� przerazi � rusza z kopyta. Cwa� to najlepszy spos�b obrony. � No i co? Podobaj� ci si� moje ostrogi? � szydzi� Je�dziec. Poci�gn�� lew� wodz� zmuszaj�c j�, by skr�ci�a w tym kierunku. Imbri pr�bowa�a biec wolniej, lecz zn�w spi�� j� ostrogami i pogalopowa�a szybciej. Chcia�a skr�ci� w prawo, ale w�dzid�o zrani�o jej wargi. Musia�a go pos�ucha�. Je�dziec robi� z ni�, co chcia�. � Nic dziwnego, �e Bia�y Ko� od niego uciek�. Czemu� od razu si� na nim nie pozna�am? � pyta�a sama siebie. � Zapomnia�am, jak brzmi has�o, i da�am si� tak wrobi�. W tak beznadziejnie g�upi spos�b! Ale sta�o si�. Teraz p�aci�a za swoj� naiwno��. Postanowi�a, �e w przysz�o�ci b�dzie m�drzejsza. � �ebym tylko mog�a si� jako� wymkn�� � marzy�a. Je�dziec przejecha� z powrotem przez Faux Pass i skierowa� si� na zach�d. Szli wzd�u� po�udniowych zboczy g�r. Imbri przesta�a walczy� ze swym zdobywc� i stwierdzi�a, �e wykonywanie jego rozkaz�w w pewnym stopniuj� bawi. Nie robi� jej krzywdy, chyba �e pr�bowa�a si� mu przeciwstawi�. Przeklina�a sama siebie, gdy� nie by�o jej na to sta�. Z drugiej jednak strony szybko przyzwyczai�a si� do pos�usze�stwa. Gdy tylko pr�bowa�a stawia� op�r, kara� j�. Gdy go s�ucha�a � chwali�. By� tak pewny siebie, tak konsekwentny, �e poczu�a si� przy nim, jak biedne, �le wychowane zwierz�. Dop�ki nie mia�a jakiego� sposobu, by odzyska� sw� wolno��, musia�a robi�, co kaza�. Ale to mu nie wystarcza�o. Trzeba by�o tak�e odpowiada� na zadawane pytania. � Kto ci powiedzia�, �e nale�y si� mnie wystrzega�? Klacz zawaha�a si�. Je�dziec spi�� j� ostrogami. By�y ostre jak brzytwa. Poczu�a b�l i postanowi�a odpowiedzie�. Pos�a�a mu sen. Przybra�a w nim posta� zakutej w kajdany, brocz�cej krwi� kobiety ze sztabk� mosi�dzu w ustach. � Caw�ad O�ci � powiedzia�a przez z�by. � Nie nabierzesz mnie � zagrozi� Je�dziec, znowu spinaj�c j� ostrogami. � Umiesz wyra�a� si� jasno. Musia�a przesta� spiskowa�. � W�adca Ciemno�ci � powt�rzy�a, tym razem wyra�nie. � Nocny Ogier. On zatwierdza dostarczane przez nas sny. To on kaza� przekaza� t� wiadomo��. � Nocny Ogier. Hmm. Konie z natury ci�gn� do stada. Szczeg�lnie, gdy �yj� na wolno�ci. Czy jest on w jakim� sensie zale�ny od mroku? � Od hipnotykw � wyja�ni�a. � One chroni� nas przed blaskiem dnia. � Teraz �a�owa�a, �e w og�le si� tu znalaz�a. � Wyt�umacz mi � poprosi�. � Znam jedynie magiczne tykwy maj�ce hipnotyzuj�c� moc. Te z ma�� dziurk�, przez kt�r� mo�na zajrze� do �rodka. Ale ka�dy, kto by si� na to odwa�y�, zostaje zahipnotyzowany; nie mo�e m�wi� ani si� nawet ruszy�, dop�ki kto� go od nich nie odci�gnie. � To w�a�nie o nie chodzi � odpowiedzia�a dziewczyna ze snu. By�a odziana w �achmany i za�amana. Nie cierpia�a wyst�powa� w roli konfidenta, niemniej jednak nie mia�a poj�cia, do czego te specyficzne informacje mog� si� mu przyda�. Przecie� Je�dziec i tak wiedzia�, gdzie nie nale�y zagl�da�. Niestety. � My, nocne mary, jeste�my jedynymi stworzeniami mog�cymi wchodzi� do hipnotykw i wychodzi� z nich bez przeszk�d. Wszystkie hipnotykwy s� takie same. Wszystkie otwieraj� swe wrota przed �wiatem Nocy. Gdyby jednak przypadkiem zajrza� do nich jaki� cz�owiek, jego cia�o natychmiast by zamarz�o, a ducho-dusza przybra�a wewn�trz now� posta�. Musia�aby kluczy� w labiryncie uciech. Ten, kto zatrzyma�by si� tam na d�u�ej, mo�e utraci� na zawsze kontakt z dusz�, kt�ra wtedy ju� nigdy nie jest w stanie powr�ci� do cia�a. � A wi�c to pu�apka, a nawet wi�zienie � rzek� w zadumie. � Spodziewa�em si� tego. Ciesz� si�, �e m�wisz prawd�, koby�ko. Ile dusz mo�e si� tam pomie�ci�? � Bardzo du�o. Ka�da hipnotykwa jest tak olbrzymia, jak Xanth. Musi taka by�, gdy� mieszcz� si� w niej wszystkie sny, dla wszystkich ludzi z tej krainy. A sny nigdy si� nie powtarzaj�. Dla nas, mieszka�c�w hipnotykw, ca�a reszta Kr�lestwa Xanth jest tak malutka, �e mo�na by j� zmie�ci� w d�oni. � Tak, teraz ju� wszystko rozumiem. Bardzo ciekawe. My mo�emy zapanowa� nad wami tu, wy nad nami tam. Jedno zale�ne od drugiego. � Przerwa� i po chwili zn�w spyta�: � Komu mia�a� przekaza� t� wiadomo��? Nie odpowiedzia�a mu. By�a pewna, �e mog�oby to przyspieszy� wypowiedzenie wojny. Lecz Je�dziec wbi� swe ostrogi w jej cia�o. Musia�a si� na co� zdoby�. By�a podatna na b�l, gdy� nigdy przedtem go nie do�wiadczy�a. Po prostu przedtem dla niej nie istnia�. Nie umia�a sobie z nim poradzi�. � Mia�am p�j�� do Cameleon i przekaza� jej wiadomo�� dla Kr�la. � Kim jest Cameleon? � Matk� Ksi�cia Dora, nast�pcy tronu. Jest bardzo brzydka. � A czemu nie mia�aby� p�j�� wprost do Kr�la? Ostrogi wisia�y w pogotowiu. � Nie wiem. � Dziewczyna ze snu wzruszy�a ramionami i wzi�a si� pod boki. D�gn�� j� ostrogami. Zrozpaczona Imbri doda�a: � To mia�a by� tajna misja. Mo�e w tym tkwi jaki� podst�p. Ta kobieta przekaza�aby Kr�lowi otrzyman� wiadomo��. Nikt przecie� by nie podejrzewa�, �e jestem wys�anniczk� hipnotykw. � A wi�c najwa�niejszy jest Kr�l? Nigdy nie mo�na si� sprzeciwi� jego woli? � Kr�l rz�dzi lud�mi z Kr�lestwa Xanth � przytakn�a. � Jest taki jak Nocny Ogier. Jego s�owo r�wna si� prawu. Gdyby nie on, zapanowa�oby bezprawie. � Tak... to nie jest takie g�upie � stwierdzi� Je�dziec i tym razem nic jej nie zrobi�. � Gdyby� pobieg�a prosto do Kr�la, wr�g m�g�by przechwyci� has�o i domy�li� si�, co ono znaczy, co z kolei najprawdopodobniej sprawi�oby, �e ta ca�a twoja misja sko�czy�aby si� fiaskiem. My�l� jednak, �e jeszcze lepiej b�dzie go w og�le nie przekazywa�. Nocny Ogier mia� racj�. Jest kuty na cztery nogi. � To najwspanialszy ze wszystkich koni � przytakn�a mu Imbri, stwarzaj�c strz�p snu. � Wie du�o wi�cej ni� m�wi. Tak jak Dobry Mag Humphrey. � Musi mie� dobry wywiad � doda� i wyja�ni�: � To znaczy, �wietnie orientuje si� w posuni�ciach wroga. Ja te� pracuj� w wywiadzie. Oczywi�cie ten tw�j Ogier ma ca�� sie� powi�za�, bo ma nocne mary. Penetrujecie nasze m�zgi podczas snu, prawda? Przed wami nic si� nie ukryje. � Co� ty! My tylko roznosimy sny � zaprzeczy�a Imbri. Jej zawodowa duma przewy�sza�a ch�� wyprowadzenia go w pole. � Nie wiemy, co kryj� umys�y ludzi. Gdyby tak by�o, nigdy nie wzi�abym tego w�dzid�a do pyska. Nie do��, �e boli, to ma taki nieprzyjemny posmak. � To sk�d wiedzia�a� o mym istnieniu? Musia�a� co� o mnie s�ysze�. Przecie� mia�a� przekaza� has�o, a ono wyra�nie m�wi, �eby si� mnie wystrzega�. � Nie wiem. To Nocny Ogier ci� zna. Ma pod sob� Urz�d �ledczy. M�wi nam, gdzie trzeba zanie�� z�e sny, lecz prawie zawsze kieruje nas do �pi�cych ludzi. �wiat Nocy ma bardzo nik�y zwi�zek ze �wiatem Dnia. � Teraz wszystko rozumiem. Noc kryje wiele tajemnic. Ale, ale... co z tym Dobrym Magiem? Czemu jego nikt przede mn� nie ostrzeg�? � Mag Humphrey sam przekazuje informacje. W zamian za to ten, co pyta, musi s�u�y� mu przez ca�y rok � wyja�ni�a. � Nikt nie zadaje mu pyta�, gdy sam daje sobie rad�. � Ach! �arliwie chroni to, co wie! � rzek� Je�dziec. � Podoba mi si� to. Albo... albo jest przekupny. Zatem aby us�ysze�, co naprawd� dzieje si� w Xanth, trz