7942
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 7942 |
Rozszerzenie: |
7942 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 7942 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 7942 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
7942 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Ljuben Dilov �� � �Naprz�d, Ludzko�ci!
���Teraz, kiedy lecimy ju� w pierwszym locie bojowym (z kt�rego nie wiem, czy wr�cimy, chocia� zadaniem naszym nie jest wchodzenie w kontakt z wrogiem, a rozpoznanie jego po�o�enia i si�y), m�g�bym tylko naszkicowa� kr�tko sam pocz�tek tego konfliktu. Prawdziw� kronik� tej wojny b�d� pisa� inni. Je�li, oczywi�cie, dojdzie do niej lub je�li zostanie po niej w og�le kto�, kto b�dzie zdolny pisa�. Historia dowodzi, �e rzeczywiste przyczyny wojen zwykle by�y ukrywane pod jakimi� pretekstami bez znaczenia, w tym jednak wypadku pretekstu nie mo�na nazwa� b�ahym. I jest to podstawowa r�nica mi�dzy nasz� �wi�ta i sprawiedliwa wyprawa a wszystkimi poprzednimi wojnami na Ziem i.
���Pocz�tek mia� miejsce w ma�ym miasteczku Nima, gdzie znajduje si� psychiatryczna klinika znanego profesora Zimmeringa. Do tej pory pozostaje zagadk�, jak to si� sta�o, ale, tak czy inaczej, kiedy noc odesz�a znad naszej p�kuli, wszystkie sale kliniki okaza�y si� puste. Nie pozosta� ani jeden pacjent, nawet nikt z tych, kt�rzy skr�powani byli kaftanami bezpiecze�stwa. Panika w�r�d dy�urnego personelu musia�a by� nieopisana. �wczesne reporta�e w gazetach daj� o niej pewne wyobra�enie. Nie mniejsza panika by�a te� w Nimie - dwustu pi��dziesi�ciu zbieg�ych szale�c�w jest przera�aj�c� liczba dla takiego miasteczka. Na szcz�cie wi�kszo�� jego mieszka�c�w zna�a si�, je�li nie z nazwiska, to z widzenia, tak �e podejrzliwe wzajemne wpatrywanie si� w twarze nie trwa�o d�ugo. Ale policja nie zdo�a�a znale�� �adnego z chorych, a psy policyjne sz�y tropem tylko do po�owy du�ego skweru w szpitalnym parku, gdzie biedne zwierz�ta zaczyna�y si� kr�ci� jak oszala�e i wy� z w�ciek�a bezsilno�ci�. Dziesi�tego dnia lekarz dy�uruj�cy tamtej fatalnej nocy pope�ni� samob�jstwo, a dyrektor, prof. Zimmering, najwi�kszy �yj�cy przedstawiciel wiede�skiej szko�y psychiatrycznej, zwariowa� i zosta� umieszczony w klinice prof. Otary, swego zaciek�ego naukowego przeciwnika. Jednak w tydzie� p�niej, rankiem, klinika prof. Otary te� okaza�a si� pusta. Bez �ladu znikn�o jeszcze stu osiemdziesi�ciu sze�ciu chorych psychicznie, wi�kszo�� z nich, jak m�wiono, by�a niebezpieczna dla otoczenia. Znikn�� z nimi r�wnie� stary prof. Zimmering. Otara wyst�pi� na konferencji prasowej z o�wiadczeniem, �e za cala t� histori� sta�, jego zdaniem, Zimmering, w kt�rego zdrowie psychiczne zawsze w�tpi�. Zimmering po zorganizowaniu ucieczki swoich pacjent�w w�lizgn�� si� do jego kliniki, aby uprowadzi� r�wnie� jego chorych. Jednak�e na pytanie dziennikarzy, dlaczego on, do�wiadczony specjalista, nie by� w stanie zorientowa� si�, �e Zimmering symuluje, odpowiedzia� bardzo zr�cznie: diagnoza w takich wypadkach nie mo�e by� postawiono w przeci�gu kilka dni, a poza tym istnieje kilka rodzaj�w schizofrenii, w wypadku kt�rych chory rozwija nadzwyczajny zmys� orientacji i zdolny jest zrealizowa� sw�j szalony plan z genialn� logik� i opanowaniem.
���W trzy dni po jego o�wiadczeniu znikn�li pacjenci dalszych pi�ciu szpitali psychiatrycznych, i to w zupe�nie przeciwleg�ych kra�cach kraju. Spo�ecze�stwo podnios�o alarm: jak to mo�liwe, aby znika�y nie jedna, dwie osoby, a dok�adnie osiemset pi��dziesi�t cztery osoby, przy tym ludzie zachowuj�cy si� nienormalnie, i �eby policja nie by�a w stanie odnale�� �adnej z nich. Najbardziej narzuca�o si� podejrzenie, �e ona sama jest zamieszana w t� tajemnicza afer�, wi�c jej szef z�o�y� rezygnacj�. Ale w �aden spos�b nie wp�yn�o to na bieg rzeczy.
���Opozycja z pocz�tku by�a ostro�na zapytywa�a tylko w swoim organie: "Czy mo�e si� troszczy� o swych normalnych obywateli pa�stwo, kt�re nie umie ochroni� umys�owo chorych?" I za��da�a ust�pienia rz�du. �aden rz�d, oczywi�cie, nie jest tak szalony, aby ust�powa� z powodu ��dania opozycji, ale kiedy i osiemnast� klinik� psychiatryczn� znaleziono pust�, mimo �e otacza�o j� dziesi�ciu uzbrojonych po z�by agent�w pozycja rz�du sta�a si� nie do utrzymania. A stary prezydent pojawi� si� na ekranie telewizyjnym. Mia� bardzo zm�czony. powiedzia�bym, pe�en skruchy wygl�d. "Nie wiem, co si� dzieje w tym kraju" - zacz�� i tym prezydenckim wyznaniem wzruszy� swoj� republik�. Potem wezwa� obywateli, aby zachowali spok�j, aby mieli do niego zaufanie, i zrzuci� odpowiedzialno�� przede wszystkim na wrogo nastawion� koalicj�, kt�ra prawdopodobnie uprowadzi�a w niejasnym dotychczas, prowokacyjnym celu naszych drogich chorych. Ale za prawdziwego winowacje uzna� w ko�cu t� cherlaw� demokracj�, kt�ra w�a�nie mog�a dopuszcza� do podobnych rzeczy. 1 wreszcie tak zacz�� wykrzykiwa� na demokracj�, nazywaj�c j� form� nie nadaj�c� si� ju� do rz�dzenia we wsp�czesnym spo�ecze�stwie, �e zdaje si� kt�ry� z jego doradc�w, b�d�cy poza zasi�giem kamery, musia� go szturchn��. Prezydent zaj�kn�� si�, wytar� �nie�nobia�a chusteczka czo�o poorane zmarszczkami i oznajmi� z�amanym g�osem, �e nie widzi na razie innego wyj�cia ni� og�oszenie stanu wyj�tkowego.
���Poranne gazety, kt�re komentowa�y jego przem�wienie, mog�y jeszcze sobie pozwoli� na to, aby mie� odmienne zdanie. Jedni podchwytywali wersj� o wrogich sitach, inni wyra�ali przypuszczenie, �e ob��kani zostali zlikwidowani w kraju przez tych, kt�rzy uwa�ali, �e nieuleczalnie chorzy s� zbytecznym balastem dla spo�ecze�stwa i powinni by� po prostu t�pieni. Gazeta satyryczna o�mieli�a si� nawet wyj�� z propozycja utworzenia centrali handlu zagranicznego ob��kanymi, aby zosta�y zape�nione puste kliniki. A gazeta opozycyjna zn�w zadawa�a pytania. Dlaczego, pyta�a, znikaj� ci, kt�rzy w najgorszym wypadku zdolni s� tylko do rozbijania mebli w pokojach? Dlaczego nie ci szale�cy, kt�rzy pchaj� nar�d do katastrofy? Ale stan wyj�tkowy by� ju� og�oszony i takich pyta� nie tolerowano. Wydawanie gazety zosta�o wstrzymane, a jej redaktorzy aresztowani za podjudzanie do dalszego uprowadzania umys�owo chorych.
���Trzeba jednak przyzna�, �e rz�d do�o�y� powa�nych stara�, aby wyja�ni� t� tajemnic�. Zape�niono dwie kliniki psychiatryczne ambulatoryjnie chorymi, rozmieszczono mi�dzy nimi agent�w-symulant�w, ale chorzy, kt�rzy do tej pory spokojnie siedzieli w domu, znikn�li mimo silnej ochrony, a agenci zostali, niczego nie zauwa�ywszy. Tej nocy spali bez przebudzenia, razem z ca�a stra�� klinik. Plotki oczywi�cie fa�szywie zinterpretowa�y to post�powanie rz�du i przedstawi�y je jako planowe gromadzenie spokojnych, przebywaj�cych w domach chorych w celu ich zlikwidowania. Radykalna m�odzie� powybija�a okna w rz�dowych budynkach, pola�a si� krew, a wszyscy, kt�rzy mieli takich chorych w�r�d bliskich, ukryli ich. Ale chocia� cenzurowana prasa nie donios�a ju� niczego o tej sprawie, panika stopniowo ogarn�a ca�y nar�d, nawet i tych, kt�rzy nigdy do tej pory nie zastanawiali si� nad tym, �e na �wiecie s� chorzy umys�owo, i kt�rzy byli strasznie zaskoczeni rzeczywista liczba klinik psychiatrycznych. Bo w spo�ecze�stwie, gdzie mo�liwe s� takie wybryki, nikt nie mo�e ci zagwarantowa�, �e jutro i ty nie b�dziesz uznany za ob��kanego, �e nie znikniesz w jakim� piecu lub na dnie oceanu - takie w�a�nie s�uchy te� chodzi�y.
���Rz�d mo�e w ten spos�b powa�nie nadwer�a� sw�j presti�, zwr�ci� si� tak�e do mi�dzynarodowej policji, bo skoro nie zosta� odkryty �aden �lad po ob��kanych, naturalne stawa�o si� przypuszczenie, �e zostali uprowadzeni poza granice kraju. Rysopisy, kt�re Interpol wysy�a� w �wiat, by�y bardziej ni� niezwyk�e, jak dla tej szacownej i do�wiadczonej organizacji - zdj�cie, nazwisko, wzrost, kolor sk�ry, w�os�w, oczu, podaje si� za Chi�czyka, mimo �e jest bia�y, lub: cierpi na mani�, �e jest �yraf� i stale wyci�ga szyj�, aby spogl�da� z wysoka, albo: przy spotkaniu z innymi lud�mi wyje jak wilk...
����wiat si� �mia� i rz�d zacz�� si� szykowa� do wojny z s�siednim pa�stwem. Doszed� on do wniosku, �e w takim momencie tylko wojna mo�e zapobiec rewolucji. Jednak�e aby stworzy� pozory, �e jego decyzja jest demokratyczna, zwo�a� rozwi�zany przedtem parlament. Ale na ulicach stolicy pojawi�y si� ulotki, a policja i rz�d otrzymywa�y anonimy, w kt�rych zawiadamiano, �e we wskazanym dniu zostan� tak�e uprowadzeni szale�cy z parlamentu. "Podejmowanie jakichkolwiek �rodk�w przez was jest bezcelowe - g�osi�y listy i ulotki. I tak stanie si� wszystko tak, jak do tej pory, nawet si� nie zorientujecie!". Wojsko i policja otoczy�y ca�y parlament zasiekami i czo�gami, ale na posiedzenie nie zjawi� si� ani jeden pose�. Jedni zawiadomili, �e nagle si� rozchorowali, inni musieli rzekomo wyjecha� w pilnych sprawach. I mimo �e autor szanta�u, kt�ry wywar� tak osza�amiaj�cy efekt, natychmiast zosta� uj�ty, do wojny nie dosz�o.
���Dop�ki rz�d zastanawia� si�, jak zaj�� si� zn�w t� sprawa, wywiad doni�s�, �e w pa�stwie, kt�re mia�o by� napadni�te, tak�e znikn�li ob��kani z klinik, tylko �e tamten rz�d, nauczony do�wiadczeniem s�siad�w, zdo�a� utrzyma� to d�u�ej w tajemnicy przed spo�ecze�stwem. Tak wi�c prezydent, kt�ry stan�� przedtem przed alternatyw� - odej�� lub rozpacza� wojn� m�g� z ulga zn�w pojawi� si� na ekranach telewizor�w i o�wiadczy�, �e kl�ska spad�a r�wnie� na wrogie pa�stwo. A zaledwie kilka dni p�niej odwo�a� stan wyj�tkowy. We wszystkich kra�cach �wiata wrza�o od doniesie�, �e w ten sam tajemniczy spos�b opr�niaj� si� kliniki psychiatryczne.
���Nigdy w historii ludzko�ci �adne wydarzenia nie spowodowa�y tak g��bokiego wstrz�su. Konsternacja szybko przeradza�a si� w mistyczny strach przed niewyja�nionym zjawiskiem, gro��c, �e szybko zmieni si� w powszechny ob��d. Przyczynili si� do tego niema�o r�ni filozofowie, dziennikarze i politycy, komentuj�cy te wydarzenia w prasie, a nie bez znaczenia by�y tak�e nieprzemy�lane dzia�ania niekt�rych rz�d�w. Gdzie� tam zwolniono chorych z klinik i wys�ano do dom�w. Ob��kani nie znikn�li tak jak ich wsp�bracia, ale zacz�li wyrz�dza� szkody. Zamkni�to ich powt�rnie i w kr�tkim czasie r�wnie� znikn�li, tak jakby wyparowali. Geron, patriarcha filozof�w, zastanawia� si� g��boko w pewnej publikacji, na kt�r� powo�ywa�a si� ca�a prasa �wiatowa: "Je�li znikn� na Ziemi wszyscy nienormalni, jakie b�dzie w�wczas kryterium normalno�ci? Czy zdolne jest istnie� spo�ecze�stwo z�o�one wy��cznie z normalnych?..:' Duchowni za�, od tysi�ca lat marz�cy o cudzie, histerycznie wo�ali z ambon: "Kajajacie si�, grzesznicy! Wr��cie na �ono bo�e! To tylko zapowied� nowej Sodomy i Gomory. B�g zabiera do siebie czystych i niewinnych, aby run�� w swym druzgoc�cym gniewie na grzesznik�w..:'. Do paniki przyczyni� si� szczeg�lnie pewien utw�r wybitnego pisarza tworz�cego literatur� fantastyczn� - Minosa Papazjana. Bardzo nieostro�nie, powoduj�c si� czysto literackimi wzgl�dami, nie zaznaczy� on w podtytule, �e jego opowiadanie jest fantastycznym wymys�em, natomiast nada� mu cechy dokumentu, prowadz�c narracj� w imieniu pewnego cz�owieka, kt�ry przez pomy�k� zosta� uprowadzony razem z ob��kanymi, a p�niej odes�any z powrotem. Papazjan opracowa� w gruncie rzeczy banaln� ju� dla literatury fantastycznej hipotez�, �e cz�owiek nie rozwin�� si� w drodze ewolucji na samej Ziemi, ale zosta� "zasiany" przez jaka� wy�sza cywilizacj� w formie sztucznie stworzonych, zaprogramowanych klatek. A teraz ta cywilizacja interweniuje podczas swego gigantycznego eksperymentu, oddzielaj�c te indywidua, kt�re wykazuj� odchylenia od zaprogramowanego algorytmu chc�c zbada�, jaka jest tego przyczyna. Jest to wi�c co� takiego, jak wiosenne oczyszczanie ogrod�w z chwast�w, jak pielenie.
���Oczywi�cie nie tylko literacki trik Papazjana przyczyni� si� do paniki. W istniej�cej ju� sytuacji ka�dy by� got�w uwierzy� we wszelkie brednie i ludzie prawie dostawali ob��du, czytaj�c i opowiadaj�c sobie o tym "strasznym dokumencie". Pozostaj�c sami z sob�, nie bez podstaw pytali: czy mnie tak�e wypiela? Uwa�am si� za normalnego, ale co my�l� ci, kt�rzy mnie zaprogramowali? Ten niezbyt m�dry utw�r, jak to si� zwykle dzieje z dzie�ami literackimi, opr�cz nieszcz�� przyni�s� te� jaki� po�ytek. Sk�oni� ludzi, aby szukali wyja�nienia tego przedziwnego cudu w si�ach pozaziemskich. I w ko�cu znaleziono list, kt�ry ju� dawno otrzyma�y wszystkie rz�dy, ale na kt�ry nikt do tej pory nie zwr�ci� uwagi w zalewie anonimowych �art�w i z�o�liwych szanta�y. Zacytuj� go prawie w ca�o�ci, bo w�a�nie on wywo�a� ten nag�y, rewolucyjny zwrot w historii ludzko�ci, przed kt�rym dzisiaj stoimy.
���Napisany na pochodz�cej z Ziemi elektrycznej maszynie do pisania ujawnia�, �e jego nadawcy - du�a grupa przedstawicieli innej cywilizacji - od d�u�szego czasu po kryjomu badali �ycie na Ziemi. W tym czasie liczni cz�onkowie ekspedycji cz�sto przyjmowali posta� istot ziemskich, ale wielokrotnie byli zatrzymywani i zamykani w tych strasznych domach, kt�re my nazywamy domami wariat�w. Tam przekonali si�, �e ludzko�� z niewyja�nionych przyczyn odnosi si� bardzo �le do do�� du�ej cz�ci swych cz�onk�w. Ludzie s� uwa�ani za nienormalnych, za zbytecznych, za balast. Dlatego cz�onkowie ekspedycji zdecydowali, �e maga sobie pozwoli� na zrobienie czego�, co nie b�dzie poczytane za agresj� lub wtr�canie si� do spraw ziemskich - na przeniesienie ludzi, uwa�anych za zb�dny balast, na inn� planet�, gdzie stworzy si� im korzystne warunki do �ycia i uwolni si� ich w ten spos�b od nieusprawiedliwionej przemocy. Na razie cz�onkowie ekspedycji powstrzymali si� od podania po�o�enia wybranej w tym celu planety, bo nie byli w stanie przewidzie�, jak zareaguje ludzko��. D�ugie badania przekona�y ich, �e cywilizacja, kt�ra nazywa siebie ludzko�ci�, nigdy nie jest w pe�ni �wiadoma swoich zamiar�w, stoj�c w obliczu jakichkolwiek problem�w. Ale cz�onkowie ekspedycji gotowi s� poda� w dowolnym momencie informacj� o stanie zabranych ludzi... Tu nast�powa�y dane w naszych wielko�ciach matematycznych, kt�re wskazywa�y rejon gwiazdy Proxima Centauri jako �r�d�o informacji, a tak�e podpis: wasi bracia z wielkiego gwiezdnego kompleksu, kt�ry nazywacie Galaktyka.
���Poniewa� Proxima jest nasza najbli�sza gwiazda (1,3 parsek�w), stacja na Ksi�ycu natychmiast wys�a�a sw�j sygna�, ale i tak sprawa wygl�da�a beznadziejnie - zgodnie z naszymi teoriami powinni�my spodziewa� si� odpowiedzi po co najmniej dziewi�ciu latach. Jakie by�o zdumienie, kiedy nadesz�a ona zaledwie po tygodniu! Nie by�o w�tpliwo�ci, �e przysz�a dok�adnie ze wskazanego kierunku, a to przeczy�o naszej wiedzy o maksymalnej pr�dko�ci ruchu fal. Albo istoty te znajdowa�y si� o wiele bli�ej ni� gwiazda Proxima, albo dysponowa�y �rodkami szybszej komunikacji ni� pr�dko�� �wiat�a: mo�liwe te�, �e nasze wyobra�enia o Kosmosie by�y z gruntu nieprawdziwe, mimo wielkiego post�pu. Wszystko to tak zak�opota�o uczonych, �e nie odwa�yli si� poda� do wiadomo�ci tre�ci odpowiedzi i ca�a ludzko�� pozna�a j� dopiero po powt�rzeniu eksperymentu i po nawi�zaniu czego� w rodzaju dyskusji z nieznanymi istotami.
���Kontakt z inn� cywilizacj�, o kt�rym od tak dawna morzono, nie ucieszy� nikogo. Bo te� kto go sobie tak wyobra�a� - �e przyjd� i tak sprzed nosa, nie pytaj�c, zabior� ci brata? Mo�e on by� nienormalny, mo�e by� nieuleczalnie chory, ale jest twoim bratem! Og�lne niezadowolenie jak huragan oblecia�o kul� ziemska, a u�wiadamiaj�ce episto�y nieznanych grabie�c�w nie by�y w stanie os�abi� jego naporu. A ich wyja�nienia w wi�kszo�ci wypadk�w zawiera�y tak�e co� obra�liwego - jakby nie byli wysoko rozwini�ci, jakby nas nie badali. Oczywiste by�o to, �e nie umieli przenikn�� szczeg��w naszego �ycia. Wida� to by�o z przyk�ad�w, jakie nam dawali, dotycz�cych naszego rzekomo niesprawiedliwego stosunku do chorych psychicznie. Kto� tam twierdzi�, �e jest psem i chcia� �y� jak pies, a my�my mu nie wierzyli i maltretowali�my go. Oni sprawdzili to i stwierdzili, �e zwierz�, kt�re my nazywamy psem, cieszy si� wielka mi�o�ci� w�r�d ludzi. Dlaczego wi�c nie mo�emy przyj�� usprawiedliwionego ��dania naszego bli�niego, kt�ry marzy o tym, aby cieszy� si� tym samym szacunkiem i mi�o�ci�?
���Z pocz�tku pr�bowali�my ich zapozna� z poj�ciem humanizmu, wyja�ni� im, �e pochodzi ono od s�owa "cz�owiek" i �e wobec tego tylko my mamy prawo okre�la�, jak powinni�my si� wzajemnie traktowa�. U�wiadamiaj�c im ostro�nie fakt, �e nie rozumiej� nic ze spraw ziemskich, wytkn�li�my im to, �e nie nawi�zali z nami kontaktu przed wyst�pieniem z t� nieuzasadnion� agresj�. Potem pozwolili�my sobie tak�e na co� w rodzaju ultimatum: zwr��cie nam ob��kanych, je�li chcecie, aby�my �yli w pokoju! Ale na to odpowiedzieli w spos�b zupe�nie obra�liwy: obserwacje przekona�y ich rzekomo, �e w swojej ewolucji nie osi�gn�li�my jeszcze zdolno�ci utrzymywania pokojowych i owocnych kontakt�w z inn� cywilizacj�, takich kontakt�w brakowa�o jeszcze mi�dzy nami samymi. Dlatego w�a�nie oni od�o�yli je na p�niej. Nasza obecna reakcja te� pokaza�a, �e maj� racj�. Nie ma w niej �adnej logiki. Obchodzili�my si� �le z tymi lud�mi, chocia� nie zawinili w �aden spos�b wobec spo�ecze�stwa, uwa�ali�my ich za zbyteczny ci�ar, a teraz ��damy ich zwr�cenia. Skoro byli nam potrzebni, dlaczego wyizolowali�my ich z �ycia spo�ecznego? A je�li s� nam niepotrzebni, dlaczego nalegamy, �eby ich zwr�cono?
���Razem z t� odpowiedzi� przys�ali nam ca�y film z nieznanej planety. W�r�d wspania�ego pejza�u wida� by�o luksusowe i pi�kne miasto, jakie dopiero w dalekiej przysz�o�ci by� mo�e b�dzie stworzone na Ziemi, a po jego ulicach i parkach przechadzali si� nasi ob��kani. Wielu pozna�o swoich bliskich i krewnych. Pr�bowano tak�e przekona� nas, �e nasi uprowadzeni bracia czuj� si� wspaniale w nowych warunkach, �e nie by�o ani jednego wypadku choroby czy �mierci i tak dalej. Ale kogo to mog�o przekona�? Instytuty badania opinii publicznej kierowa�y wci�� te same pytania: czy chc� Pa�stwo, aby chory wr�ci�? i: jak oceniaj� Pa�stwo post�powanie nieznanej cywilizacji? Odpowiedzi by�y kategoryczne - ludzie chcieli powrotu swych bliskich i okre�lali ich uprowadzenie jako ordynarny zamach na presti� Ziemi. A tu i tam ogarni�te ziemskim patriotyzmem masy po prostu obrzuci�y kamieniami nihilist�w i defetyst�w, kt�rzy mieli czelno�� twierdzi�, �e zazdro�cimy rzekomo naszym ob��kanym swobody i bogactwa, w kt�rym �yj�, i proponowali, aby�my zawarli porozumienie z t� cywilizacja, tak aby w przysz�o�ci tak�e wysy�a� tam chorych umys�owo, dop�ki nie nauczymy si� ich leczy�. (Na miejscu b�dzie, je�li powiem, �e w tym czasie kliniki psychiatryczne na Ziemi zn�w p�ka�y w szwach, bo wielu nie wytrzymywa�o tego ogromnego napi�cia nerwowego, kt�re obj�o ludzko��. W�r�d nich jednak stwierdzono tak�e bardzo wielu symulant�w, kt�rzy poszli do szpitala ze skrytym marzeniem, �e zostan� tak�e uprowadzeni.)
���Organizacja Narod�w Zjednoczonych jednomy�lnie g�osowa�a za patetycznym wezwaniem, aby zosta�y przerwane wszystkie lokalne wojny, aby ucich�y wszystkie spory w obliczu wisz�cego nad nami niebezpiecze�stwa, a poszczeg�lne pa�stwa mia�y wnie�� swoje bud�ety wojskowe do og�lnej kasy w celu stworzenia kosmicznych si� bojowych, jednej kosmicznej armii, kt�ra by�aby zdolna do skutecznej obrony Ziemi przed obc� agresj�.
���I sta� si� cud. Po raz pierwszy wszystkie rz�dy byty pos�uszne wezwaniu ONZ, narodowe i rasowe nienawi�ci natychmiast znikn�y, a pod egid� tej organizacji w nies�ychanie kr�tkim czasie zosta�a stworzona pierwsza armia ca�ej ludzko�ci. Ludzko�� w ko�cu zjednoczy�a si�, tak jakby tylko obecno�� chorych umys�owo przeszkadza�a jej zrobi� to wcze�niej.
���I oto wreszcie jeste�my w drodze! Pi�tna�cie zwiadowczych kosmolot�w. Szcz�cie, �e znalaz�em si� na jednym z nich jako dziennikarz, jest dla mnie tak wielkie, �e nie �miem go ��czy� z moja profesjonalna warto�ci�, a po prostu z tym, co w naszym ziemskim j�zyku nazywa si� trafem. I je�li co� mnie niepokoi, to to, czy przypadkiem nasi nieznani wrogowie wci�� jeszcze nie pr�buj� unikn�� tej wojny, widz�c nasza gotowo�� bicia si� na �mier� i Tycie z tego - ich zdaniem - drobnego i absurdalnego powodu. By�oby nieludzkie, gdyby wszystko sko�czy�o si� na spokojnych negocjacjach. Dzi�ki Bogu, nasz duch bojowy i wola obronienia naszego presti�u s� tak silne, �e przynajmniej na razie nie mam podstaw, aby w�tpi� w zdrowy ludzki rozsadek! Na pewno nie pozwoli on na to, aby dosz�o do jakich� haniebnych kompromis�w.
���Przelatuj�c obok Marsa przyj�li�my pozdrowienia i najlepsze �yczenia od tamtejszej naszej stacji, kt�ra przekszta�cona zosta�a ju� w bastion pierwszej linii frontu. Dolej czeka nieznane. Co przyniesie ono naszej pi�knej Ziemi? Ale nie tra�my wiary w jej dobra gwiazd�, przyszli drodzy czytelnicy moich skromnych reporta�y!
���Naprz�d, ludzko�ci!
przek�ad : Ma�gorzata Korytkowska
��� powr�t