7940
Szczegóły |
Tytuł |
7940 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7940 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7940 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7940 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Hanna O�ogowska
Dziewczyna i ch�opak czyli heca na 14 fajerek
is
Projekt ok�adki
Andrzej P�gowski
Opracowanie typograficzne
Gra�yna Karasek
Redaktor
Maria Lautsch-Bendkowska
Redaktor techniczny
Miros�awa Bokus
Korekta
Maria Czempi�ska
Text �Copyright by Hanna O�ogowska, Warszawa 1961
Illustrations �Copyright by Andrzej P�gowski, Warszawa 1988
ISBN 83-203-2487-4
ftt
Inaczej tu dzisiaj ni� zwykle, obco i nawet niepokoj�co. Zamiast codziennego, przyjemnego �adu panuje wyra�ny rozgardiasz. Wazon ze sto�u pow�drowa� na pod�og� pod oknem, serwetk� niedbale zarzucono na por�cz krzes�a, a na tapczanie i ��ku wida� porozk�adane r�ne cz�ci ubrania i bielizny.
W pokoju kr�luj� najwyra�niej trzy r�nej wielko�ci i kszta�tu walizki oraz, ziej�ca drobnymi z�bkami otwartego ekspresu, du�a brezentowa torba podr�na.
Ka�da walizka jedzie z kim innym i w inn� stron�. Nowa, plastykowa, zamykana na b�yskawiczny zamek nale�y do mamy i w towarzystwie kraciastej, eleganckiej torby pojedzie do Ciechocinka na wczasy lecznicze.
P�aska, �redniej wielko�ci, weso�o oblepiona wycinanymi z �Przekroju" nalepkami hotelowymi - to walizka Tosi. Pojedzie z ni� na ca�y lipiec do cioci Isi, tej z czworgiem dzieci, pod Bia�ymstokiem.
Br�zowa, p�kata, mocno sfatygowana wybiera si� z Tomkiem daleko, a� za Lublin, do le�nicz�wki do wuja Stefana i cioci Oli, na tak d�ugo, dop�ki tam z Tomkiem wytrzymaj�. Ale potrwa to chyba te� przez ca�y lipiec, bo wuj Stefan (brat ojca powinien by� nazwany stryjem, ale utar�o si� �wuj") ma �elazn� r�k� i Tomek b�dzie tam musia� chodzi� jak zegarek.
O �wytrzymaniu" i �zegarku" powiedzia� ojciec, kt�rego Tomek w�a�nie kilka dni temu doprowadzi� do ostateczno�ci przyniesion� dw�jk� na cenzurze do si�dmej klasy. Poprawka z historii! Z historii!!!
- 5 -
W osamotnionym (spokojnym!) mieszkaniu zostaje ojciec. Do po�owy lipca musi wyko�czy� zg�oszony na konkurs pro-ji I iukvia. Za to sierpie� ca�a rodzina sp�dzi ra-
ich
tl> od dawna jest ustalony przez ojca. Natu-iws/cdaje mamie �ostatnie s�owo", ale ono r�-i �� � kr�tkim namy�le, jednakowo brzmi: �Tak,
b�dzie najlepiej". u mim (drzejszy. a co z tego wynika - naiwa�-
.....i
i najlepsza i najukocha�sza, ale mam� mo�na c�h >laga� jaki� odpust za grzechy, uprosi� o jakiej
l"<i przez palce. Ojciec, chocia� te� uwielbiany przez
c�rki i i.u nnjiroskliwszy ojciec wymaga absolutnego podporz�dkowania si� jego woli. Jest despot�, a do tego raptu-sem, \\ gor�cej wodzie k�panym. Podobno, jak si� m�wi w rodzinie, odziedziczy� te cechy po swoim ojcu i dziadku. Troch� go to usprawiedliwia, tym bardziej �e jednocze�nie odziedziczy� po nich wielk� pracowito�� i tak zwan� �yciow� dzielno��: to znaczy, �e w �adnej trudnej sytuacji nie traci g�owy, liczy przede wszystkim na w�asne si�y i przy ich pomocy umie sobie z przeciwno�ciami poradzi�.
Wszystko, co si� w rodzinie Jastrz�bskich dzieje, kr�ci si� tak, jak sobie �yczy ojciec. Jest wtedy spok�j i pogoda w domu. Ale niech no co� czy kto� pokrzy�uje plany lub nie zastosuje si� do jego woli - dziej� si� wtedy straszne rzeczy. Szczeg�lnie od czasu przeniesienia do Warszawy, gdzie zacz�� tak si� zapracowywa� bez miary, ojciec jest jak beczka prochu, ko�o kt�rej trzeba chodzi� ostro�nie i bardzo uwa�a� na ogie�.
Ogniem, od jakiego� przynajmniej czasu, jest Tomek, i tylko Tomek. Tosia, kt�ra chocia� nied�ugo sko�czy ca�e dwana�cie lat i chocia� jest �oczkiem" w g�owie, cierpnie na sam� my�l sprzeciwienia si� ojcu. A Tomek, zdawa�oby si� doro-�lejszy, przesz�o dziesi�� miesi�cy starszy od siostry, m�wi�cy ju� o sobie �my, m�czy�ni", nie chce czy mo�e tylko nie umie pami�ta� o wyczerpaniu i dra�liwo�ci ojca i ci�gle powoduje kr�tkie spi�cia.
- 6 -
Kr�tkie spi�cia? To chyba za �agodne okre�lenie. Nazwijmy lepiej rzecz po imieniu - burze z piorunami.
In�ynier architekt Piotr Jastrz�bski jest warszawiakiem. ��cz� go z tym miastem: urodzenie, szko�a, odbyte na politechnice przed sam� wojn� studia, trudno prze�yta okupacja i powstanie. W tym mie�cie sp�dzi� swoj� m�odo��, tu nawi�za� serdeczne na ca�e �ycie przyja�nie, tu wr�cili nieliczni ju� jego najbli�si i towarzysze walki. Po wojnie los rzuci� go do Bia�egostoku, gdzie o�eni� si� i za�o�y� rodzin� pod dachem te�ciowej, posiadaj�cej skromny, ale wygodny domek. Wszystko zdawa�o si� uk�ada� jak najlepiej do chwili, kiedy okaza�o si�, �e �trafi�a kosa na kamie�".
Babcia zawsze, nawet za �ycia m�a, sama o wszystkim decydowa�a. W dalszym ci�gu nie chcia�a rz�d�w wypu�ci� z r�ki. Ojciec nie zgadza� si� na to. Jako jedyny m�czyzna, wychowany w domu, gdzie w�adz� najwy�sz� sprawowa�a p�e� m�ska, wymaga� pos�uchu przynajmniej w swojej rodzinie. Zacz�y si� niesnaski, coraz przykrzejsze w miar� jak ros�y dzieci.
Postanowiono (ojciec!) przenie�� si� do Warszawy. Nie by�o to wcale �atwe, ale wreszcie przy pomocy przyjaci� uda�o si�. Jesieni� ubieg�ego roku in�ynier Jastrz�bski zacz�� pracowa� w Warszawie. W styczniu otrzyma� niewielkie, jak na swoje potrzeby, mieszkanie.
Zabra� wtedy zaraz mam� i Tosi� do siebie, Tomek mia� doko�czy� sz�st� klas� w bia�ostockiej szkole pod opiek� babci.
Na jesie� zaprojektowano zmian� mieszkania na wi�ksze, co jest uzale�nione od zebrania sporych sum na wp�acenie rat do sp�dzielni mieszkaniowej. Dlatego ojciec tak pracuje jak ko�. Dlatego sta� si� nerwowy i bardzo sk�onny do wybuch�w. Mama i Tosia chodz� na palcach. Mama nawet przesta�a prosi� ojca, �eby nie marnowa� zdrowia: dra�ni�o, a nie odnosi�o �adnego skutku.
I wtedy w�a�nie Tomek zacz�� pokazywa�, co potrafi. P�k�a pierwsza bomba.
Wychowawca klasy, do kt�rej chodzi� Tomek, napisa� do ojca, �e �skutkiem braku w�a�ciwej opieki" (znaczy�o to, zdaniem ojca, �e babcia wnukowi pob�a�a we wszystkim) syn za-
� 7 -
czyna wagarowai comu�i mie< haul/o pr/ykre nast�pstwa. Ojci i Pojecha� do Bia�egostoku i za-
I i ii Rzeczy babcia odes�a�a do
iszony awantur�, ale nie do
ironii / jego relacji, sk�adanej na*
wynika�o, �e prawie wcale nie
n.i|niiiu i nie tyle, �eby ojciec a� tak krzy-
ilk.i dni ojciec chodzi� jak na�adowana piorunami nura Mama kry�a Tomka w kuchni. Co prawda innego js< a w tym mieszkaniu nic by�o. W pokoiku ojca p� powierzchni zajmowa� st� kre�larski. U mamy i Tosi nie by�o ani skinwka miejsca. Tomkow� kozetk� ustawiono wi�c w kuchni, gdzie po umieszczeniu male�kiego stoliczka pod oknem zrobi�o si� straszliwie ciasno. Tomek zgrywa� si�, udawa� sponiewieranego, m�wi�, �e nawet pies dozorczyni Marusiowej ma lepiej, bo sypia w pokoju na kanapie, ale sam sobie przecie� ten los zgotowa�.
Burza, jak ka�da burza, sta�a si� przesz�o�ci�. Nie wspominano jej nawet, tym bardziej �e przes�oni�o j� inne powa�ne zmartwienie: Tosia zachorowa�a na tyfus. Wiele tygodni le�a�a w szpitalu. Tomek wraca� ze swojej warszawskiej szko�y, nikt nie mia� czasu pyta� czy cho�by tylko s�ucha� o tym wszystkim, co w zwi�zku z przeniesieniem na ostatni kwarta� nauki by�o dla ch�opca bardzo trudne. M�wi�o si� tylko o Tosi. Tomek ze zdziwieniem u�wiadomi� sobie kt�rego� dnia, �e to nie budzi w nim zazdro�ci. Owszem, sam dopytywa� si� o nowiny ze szpitala, martwi� si� skomplikowanym przebiegiem choroby, nie m�g� doczeka� si� powrotu siostry do domu.
Tosia wr�ci�a zmieniona nie do poznania. Schud�a, ale wyci�gn�a si�, wzrostem dor�wnywa�a teraz Tomkowi, okaza�o si�, �e prawie ze wszystkiego wyros�a... w ��ku. Doskonale na ni� pasowa� stary gimnastyczny dres Tomka i wszystkie jego trykotowe koszulki. Okres rekonwalescencji przechodzi�a w garderobie brata. A �e odrastaj�ce w�osy stercza�y nad czo�em tak samo niesfornie jak u Tomka, mn�stwo os�b
- 8
zaczyna�o powitanie od okrzyku: �Jacy� oni podobni do siebie!"
�Jak pi�� do nosa" - mrucza� w takich wypadkach Tomek, kt�rego nie tyle irytowa�o, �e Tosia mo�e by� podobna do ch�opca, ile to, �e on, ch�opiec, mo�e by� podobny do dziewczyny.
Tosi� podkarmiano i odkarmiano forsownie. Szybko wraca�a do si�, nabiera�a rumie�c�w. Ju� wszystko sz�o dobrze, ju� ojciec znowu mn�stwo godzin sp�dza� nad rysownic�, od kt�rej coraz odpina� i wynosi� uko�czone prace. Ju� zaklepa-no wakacyjne plany, jakie� mi�e w tym roku:
W lipcu - u cioci Isi, kt�r� dzieci uwielbiaj� za jej dobro�. Ile� tam b�dzie swobody! Ciocia Isia jest cioteczn� siostr� mamy i kiedy� Tosia, dopytuj�c o pokrewie�stwo, us�ysza�a, �e dzieci cioci Isi s� dla niej i Tomka cioteczno-ciotecznymi. To znaczy matka mamusi i matka cioci Isi by�y rodzonymi siostrami. Tak jak ciocia Isia i ciocia Ola, z kt�r� o�eni� si� brat tatusia, Stefan. Ciocia Isia prawie ca�e �ycie sp�dzi�a w Suwa�kach i dlatego troch� zaci�ga, a chocia� kilka lat temu owdowia�a i �boryka si� z losem", daje sobie dzielnie rad� i nigdy o nic nie prosi. Wyjazd do niej b�dzie �wietnym pozorem dla pewnej materialnej pomocy.
A potem w sierpniu - dwa kajaki, dwa namioty, ca�kowity ekwipunek, pierwszorz�dny w gatunku, sztuka po sztuce gromadzony przez ojca od kilku lat (ile� to godzin sp�dzonych nad kre�larsk� desk�?), cztery osoby i... �pycha ha sto dwa" -jak m�wi� Tomek.
Wiele razy mama i Tomek, i Tosia, siedz�c na tej �gorszej ni� dla psa" kozetce w kuchni, zamkni�tej, aby nie przeszkadza� ha�asem pracuj�cemu u siebie ojcu - �wietnie si� bawili, przewiduj�c przygody tej wspania�ej podr�y.
I znowu! Przez Tomka! Ta cenzura z poprawk�!
Na pr�no Tomek t�umaczy� jak zwykle, �e to nie jego wina. Po co go przenoszono na ko�cu roku do innej szko�y -to raz. Tego, �e podci�gn�� si� ze wszystkich innych przedmiot�w do warszawskiego poziomu, nikt nie widzi-to dwa. A i z histori� nie stoi tak �le, tylko nauczyciel m�ody, na
_ 9 _
�artach si� nie /na, nie rozumie, �e Tomek chcia� rozweseli� klas�, /ara/ pos�dzi� go o kpiny z profesorskiej osoby i wlepi� dw�j� lo ii/v 1 lumac/e� tych mama s�ucha�a, owszem. Ojciec Miiwel pu ius/ego /dania nie da� doko�czy�.
('� > ic d/i.i�o, lepiej nic opisywa�. Papier m�g�by nie wy-\n\ c Ic i .iu .ml u i \.
I v w.ik.u-yjne uleg�y /mianie w cz�ci dotycz�cej osoby T 'ni .1 Cii u ia Isia ma dosy� w�asnych k�opot�w, nie mo�na ilodawac jeszcze jednego w postaci Tomka z poprawk�. 1 'Cia zreszt� jest za dobra, nie dopilnowa�aby, a m�skiej i , k i lam brak. Wobec powy�szego Tomek pojedzie do wujka Sidana, le�niczego w lubelskich lasach.
�( Y>� to za kara? - my�li Tomek. - Wol� do wujka Stefana, u cioci Isi same dziewczyny, jedyny ch�opak ma sze�� lat-taki g�wniarz! Towarzystwo!"
Ojciec jakby czyta� w jego my�lach.
- Wujek swoich ch�opak�w trzyma �elazn� r�k�, po wojskowemu. Zobaczysz tam, co to dyscyplina. B�dziesz chodzi� jak w zegarku!...
Najwi�ksze grzmoty min�y. Burza ju� cichnie. Tomek wyra�a na wszystko zgod�. Podda si� �yczeniom ojca jak najch�tniej. Przecie� tyle strachu si� najad�, �e w chwili najwi�kszej pasji ojciec wy��czy go z sierpniowej w��cz�gi. �atwo mog�o si� tak sko�czy�. Co za szcz�cie, �e ojcu nie przysz�o to do g�owy! Co za szcz�cie! Mo�e go wuj Stefan trzyma� t� �elazn� r�k�. Okay. Da si� rad�...
Teraz ju� wiemy, dlaczego trzy walizki jad� w trzy strony �wiata, i wracamy do pokoju, w kt�rym one kr�luj�.
Widok walizek prawie zawsze przypomina dworzec kolejowy, zegar, wed�ug kt�rego punktualnie ruszaj� sapi�ce lokomotywy, podr�nych, kt�rzy w ostatniej chwili wpadaj� na peron i widz� tylko uciekaj�cy ostatni wagon swojego poci�gu. �wiadomie czy pod�wiadomie, wcale nawet o tym nie my�l�c, boimy si� ich losu i dlatego rzadko kiedy pakowaniu walizek nie towarzyszy zdenerwowanie.
Ale mama Tosi i Tomka jest osob� opanowan� i bardzo cierpliw�. Ca�e szcz�cie, gdy� dwie denerwuj�ce si� stale osoby w jednej rodzinie by�yby nie do wytrzymania. �wietnie
- 10 -
umie zapakowa� walizki, nie zapominaj�c o niczym, i na dworzec kolej owy wybiera si� zawsze w por�. A j ednak tym razem Tosia wyczuwa w ruchach mamy, w wyrazie twarzy - niepok�j. Mama tego wcale nie kryje.
- Jestem niespokojna o to, �e wyje�d�am pierwsza. Naprawd� wola�abym wyprawi� najpierw Tomka, potem ciebie i dopiero pojecha� sama.
- Przecie� to nieca�e trzy dni mamusiu. I wszystko obmy�lone, przygotowane. Pojutrze wuj Stefan przyjedzie po Tomka, zaraz po nim ja zabieram si� do cioci Isi, a tatu� nareszcie b�dzie mia� ca�kowity spok�j i wyko�czy te piekielne projekty-
- Oj, �e piekielne, to prawda. Zdrowie sobie przez nie rujnuje. Ale nic nie mo�na poradzi�, wiesz, jaki jest ojciec.
Tosia wiedzia�a.
- Odetchn� z ulg� dopiero wtedy, kiedy si� dowiem, �e jeste�cie na miejscu. Patrz, tu na kartce w walizce napisa�am ka�demu z was sw�j adres. Nie zgubicie, bo przyklejony, widzisz?
- Widz�, mamusiu, i Tomkowi, j ak przyj dzie, j eszcze przypomn�.
- Gdzie on zn�w polecia�?
- Pewnie na basen. Sza�u dosta� z tym p�ywaniem.
- A niech p�ywa. Jest ciep�o, nic mu nie b�dzie. I w domu spokojniej.
- Ja te� tak lubi� p�ywa�, a nie puszczacie mnie.
- Nie, nie. Tak wychud�a� w chorobie, ledwo ci� troch� od-pas�am, m�j szczupaczku. U cioci Isi �adnej wody blisko, o ile wiem, nie ma. To dobrze. Poczekasz do sierpnia. Nap�ywasz si� wtedy do woli...
- Oj, �eby to ju� pr�dzej! - Tosia i mama patrz� na siebie u�miechni�te. Rozumiej� si� doskonale. Obie tak si� ciesz� na t� wypraw�.
�elazko sprawnie biega w r�kach Tosi, a mama znowu chodzi od walizki do walizki i ci�gle co� dok�ada.
- Tosiulko, u cioci, wiesz, trzeba troch� pom�c. Ale �le ci tam nie b�dzie, nie... Mo�e to i lepiej, �e Tomek jedzie do wuja Stefana?... Wuj go we�mie kr�tko.
- 11 -
I
I
I
' M 1 � i i 1 i i ile szkoda.
: 'K �eby Tomek nie
vai. ( )jciec ma nerwy
i In/ ja Tomka przypilnuj�: i im i za tatusia. Musi przesta� im I'i a wda?
mimu Ale czy ty ojca nie znasz? .i to troch� g�o�niej i zaraz obie ze stra-i.i drzwi do pokoju ojca. Mo�e us�ysza�?
U\C
� �>
i osi�. Ojciec jest najlepszym, najukocha�-imii u.i �wiecie, ale jakby to by�o dobrze, gdyby nie I'i/cd jego gniewem...
II
ama wyjecha�a. Nie oby�o si�, oczywi�cie, bez przypomnie� w ostatniej chwili, �eby Tosia szczotkowa�a w�osy, �eby ojciec tyle nie pali�, �eby wietrzy� pok�j przed spaniem i tak dalej. Jeszcze z uciekaj�cego coraz dalej okna mama wo�a�a:
- Tomku, Tosie�ko! Pami�tajcie o ojcu! Pilnujcie!...
Par� os�b, s�ysz�c ten okrzyk, obejrza�o si� za ojcem, a z ich miny wyra�nie by�o wida� ch�� znalezienia odpowiedzi na pytanie, jakim na�ogom ulega ten ojciec: pija�stwo, hulanki czy mo�e jeszcze co� gorszego? No, w ka�dym razie musi to by� gagatek, je�eli dzieci maj� go pilnowa�.
Ojciec wpad� w doskona�y humor i w drodze powrotnej z dworca, chocia� si� spieszy�, wzi�� Tosi� i Tomka na lody. W najlepszej harmonii powr�cono do domu, gdzie ojciec zaraz zamkn�� si� w swoim pokoju, a Tosia doprowadza�a do porz�dku mieszkanie.
Tomek, o dziwo (widocznie lody tak zbawiennie podzia�a�y na niego), zaofiarowa� sw� pomoc. Wytrzepa� dywanik i wytar� szmatami pod�og� w pokoju. Nie oponowa� r�wnie�, kie-
- 12 -
dy mu Tosia poleci�a przejrze� walizk�, �eby wiedzia�, co gdzie le�y i czy nie przyda�oby si� co� jeszcze. Owszem, Tomek dorzuci� gruby notes, zawin�� w chustk� od nosa wspania�y m�ski scyzoryk do wszystkiego, a na samo dno wsun�� nieszcz�sny podr�cznik do historii.
- W�� go w ostatniej chwili - zaleca�a Tosia - mamusia m�wi�a, �e mo�e jeszcze teraz do niego zajrzysz.
Tomek tylko brwi uni�s�, wyra�aj�c zdziwienie, jak mo�na go by�o o co� takiego pos�dzi�. Wsun�� walizk� pod kozetk� i tyle go widzieli.
Pogna�, oczywi�cie, na basen. Sp�dza tam teraz prawie ca�y wolny czas. My�liwiecka pod bokiem - grzechem by�oby nie wykorzysta� tego w pe�ni. Zreszt� mama s�usznie zaobserwowa�a, �e wy�ywa� si�, znajduj�c tam zado��uczynienie za wszelkie inne niepowodzenia, natury raczej umys�owej.
Wiemy o Tomku, �e kilkakrotnie przyczyni� si� do zburzenia spokoju domowego, ale cokolwiek da�oby si� powiedzie� o jego niedoci�gni�ciach, jedno musimy wzi�� pod uwag�: Tomek by� ch�opakiem bardzo ambitnym, urodzonym prowodyrem, ch�tnie narzucaj�cym sw� wol� innym i wymagaj�cym pos�uchu. Czy� nie by� synem swego ojca? Czy nie m�wi si�, �e jab�ko pada niedaleko od jab�oni?
W bia�ostockiej szkole autorytet Tomka w�r�d koleg�w by� ustalony od lat. Chyba od trzeciej czy czwartej klasy wiadomo by�o, �e jest najsilniejszy i lepiej z nim nie zaczyna�. �wietnie je�dzi� na �y�wach, najlepiej podawa� pi�k� i broni� bramki, najszybciej biega�. W pi�tej i sz�stej razem z kolegami prze�ywa� okres india�ski - przeczyta� wtedy najwi�cej ksi��ek, w jego pi�ropuszu znajdowa�y si� najwspanialsze pi�ra, a jego india�ski spos�b wypowiadania si� nie mia� sobie r�wnego.
Dowcipny, o pogodnym usposobieniu, by� lubiany przez koleg�w i sam czu� si� w szkole jak ryba w wodzie. Uczy� si� te� bardzo dobrze. Nieszcz�sne wagary, kt�re poci�gn�y za sob� wszystkie przykre nast�pstwa i kt�re, jak si� p�niej oka�e, by�y tylko grudk�, ale grudk� powoduj�c� lawin�, wynik�y wcale nie z lenistwa, tylko w�a�nie z tej przesadnej ambi-
- 13 -
cji. Jaki� zazdro�nik (zawsze si� znajdzie w gromadzie) zarzuci� mu, �e nie sta� go na taki dow�d odwagi jak wagary.
- Ba�by� si� i��!
- Ja bym si� bal? - podj�� r�kawic� Tomek. - Ja?!
Da� si� nabra�. I poni�s� przykre konsekwencje w�asnej g�upoty.
W szkole warszawskiej ten ambitny ch�opiec otrzyma� mocne ci�gi. Najlepsze b�dzie tu okre�lenie: spad� z pieca na �eb.
Poziom szko�y by� wy�szy. Nawet w Warszawie uchodzi�a ona za jedn� z najlepszych. C� dopiero - w por�wnaniu z prowincjonaln�.
Z pi�tek i czw�rek Tomek spad� na tr�jki, w�r�d wyszczekanych, obrotnych warszawiak�w znalaz� si� gdzie� na szarym ko�cu. '
Komu i czym chcia� imponowa�? Klasa mia�a swoje od dawna ugruntowane autorytety. Prym i koron� trzyma� w posiadaniu Janusz Zury�ski, kt�rego przewaga polega�a nie tyle na wyczynach sportowych, ile moralnych. Ale w potrzebie r�k� te� mia� ci�k� i lepiej si� by�o pod ni� nie nawija�.
Wychowawca klasy, chc�c prawdopodobnie u�atwi� ch�opcu wyr�wnanie poziomu, posadzi� Tomka z Januszem i odda� mu go w opiek�.
Janusz bez entuzjazmu podporz�dkowa� si� pro�bie nauczyciela, ale odni�s� si� do niej ze zrozumieniem. Bez tego okres wro�ni�cia w klasow� gromad� by�by dla Tomka jeszcze ci�szy.
Ale i tak by� ci�ki. Nowy ucze�, przybywaj�cy w ostatnim kwartale, kiedy klasa z�yta ju� jest wszystkimi dolami i niedolami - to intruz. Nie rozumie przezwisk, nie zna ani historii r�nych powiedzonek, ani metod omijania raf i side� zastawianych przez nauczycieli na biedne ofiary, kt�re ratuj� si�, jak mog�, wiedzione jedynie instynktem samozachowawczym. A do tego sam nowy jest wielk� niewiadom�, przed kt�r� miej si� na baczno�ci, bo a nu� - podlizywacz i zdrajca?
Tomek czu�, �e warszawscy koledzy traktuj� go jak kogo� nieproszonego. A i w domu nie by�o lepiej.
Zag�ci� i tak ciasne mieszkanko, przybywaj�c do Warsza-
- 14 -
wy przed zamierzonym czasem, i to z powod�w, kt�re wcale rodzic�w �askawie do niego nie usposabia�y.
Do tego zaraz prawie przysz�a choroba Tosi i poch�on�a ca�� troskliwo�� ojca i matki, ca�� ich uwag�. O Tomku pami�tano tylko, aby mia� co je�� i w co si� ubra�. By� przecie� zdrowy, nie grozi�o mu �adne niebezpiecze�stwo!.
W wieku ch�opca dobiegaj�cego trzynastki jest si� bardzo wra�liwym, takie sprawy mog� spowodowa� uraz, mog� pozostawi� �lad na ca�e �ycie.
Tomek wyszed� z tego obronn� r�k�, je�eli nie zwyci�sko. Po pierwsze - czu� si� wobec ojca specjalnie winien, po drugie - siostr�, jakkolwiek uwa�a� si� wobec niej za istot� wy�sz�, bardzo kocha� i got�w by� na wszelkie ofiary, aby tylko wr�ci�a do zdrowia. Zreszt� uwaga jego by�a skoncentrowana przede wszystkim na zdobyciu sobie pozycji w klasie, kt�rej oboj�tno��, a czasami nawet niech�� wyczuwa� pocz�tkowo na ka�dym kroku.
Wysoki, szczup�y, zgrabny i zr�czny, budzi� zaufanie prostym, otwartym spojrzeniem, �wie�� cer�, dziewczy�skim, ku w�asnej rozpaczy, rumie�cem. Nie mia� filmowej urody, a jednak by� w jaki� spos�b �adny, z najbanalniejsz� ciemnoblond czupryn� i r�wnie banalnymi^ szarymi oczami. Ani tam brwi na tej twarzy nie by�y �mia�o zarysowane, ot, zaledwie znaczy�y si� ciemniejsz� kresk� nad okiem, ani nos nie posiada� orle-go kszta�tu, a co� w tej twarzy bi�o czysto�ci�, pogod�, humorem. Do tego by� zdrowy niby m�ody, dobrze odchowany �rebak.
To by�y mocne atuty w jego sytuacji.
W po�owie maja klasy sz�ste i si�dme corocznym zwyczajem zorganizowa�y maj�wk�. Szko�a by�a m�ska, wi�c na maj�wk� zaproszono siostry i kuzynki. Przed po�udniem rozegrano zgodnie z tradycj� mecz pi�ki no�nej. Po po�udniu by�y ta�ce. Tomek w obydwu konkurencjach pokaza�, co potrafi. Wbi� dwie bramki si�dmakom. Dzi�ki niemu wynik by� 5:3 dla sz�stej klasy. W ta�cach zaimponowa� dziewcz�tom, kiedy zaprosiwszy siostr� Janusza, o rok starsz� Jol�, odta�czy� tak w�ciek�ego rocka, �e otrzymali og�lne brawa.
- 15 -
- No, no! -wyrazi� swoje uznanie nauczyciel. - Jastrz�bski pokaza� dzi�, co umie.
- Ojcaszku, to w Bia�ymstoku tak ta�cuj�? -zapyta� z�o�liwie Czesiek Ulanowski, w�ciek�y, �e Tomek zwr�ci� na siebie uwag� Joli, kt�ra od dawna wpad�a mu w oko.
Zmordowany Tomek nie zdo�a� znale�� niczego na odpowied� - rywal chcia� go pogr��y� g��biej:
- Panie profesorze, gdyby tak Jastrz�bski cz�ciej ta�czy� z histori�, by�oby jeszcze lepiej, nie?
- A, Ulanowski - oburzy� si� profesor - to nie po d�entel-me�sku. Na maj�wce nie m�wi si� o takich sprawach. Ja nigdy nie pozwoli�bym sobie tu wspomnie� o twoich niedoci�gni�ciach, gdyby� je mia� -z�agodzi�, widz�c, �e Czesiek mieni si� na twarzy.
Tomek nie chcia� sobie psu� humoru, wola� my�le�, �e Jola nie dos�ysza�a albo nie zrozumia�a, o co chodzi. Cze�ka zapisa� sobie jako wroga numer jeden, ale wraca� do domu szcz�liwy. Pierwsze lody zosta�y prze�amane! Pom�g� wygra� mecz, pokaza�, �e sz�sta klasa umie ta�czy�, by� kim� reprezentuj�cym swoj� gromad�. Wkupi� si� i zosta� przyj�ty.
Wydarzenia szcz�liwe, tak jak i biedy, podobno nie chodz� w pojedynk�. W domu Tomek zasta� wiadomo��, �e z Tosi� jest ju� dobrze, �e nied�ugo wyjdzie ze szpitala. Tego wieczoru zasn�� zupe�nie zadowolony z �ycia. W ostatnim b�ysku �wiadomo�ci przep�yn�a mu przed oczami u�miechni�ta twarz Joli.
Od tej pory zacz�to si� z nim liczy� jako z warto�ciowym cz�onkiem spo�eczno�ci. Niestety, sukcesy odnosi� tylko w dziedzinie sportu. Siatk�wka, lekkoatletyka, ostatnio p�ywanie, w kt�rym Tomek osi�gn�� lepszy czas ni� dobrze wysportowany Janusz i bi� na g�ow� Cze�ka, kt�ry ten sport uwa�a� do tej pory za pole swoich tryumf�w. W innych przedmiotach sta� raczej bli�ej szarego ko�ca.
Jest taki ludowy przes�d dotycz�cy �powiedzenia w z�� godzin�", to znaczy, �e je�eli si� co� w �z�� godzin�" powie, spowoduje si� zmartwienie. Sens ma podobny do przys�owia �nie
- 16 -
wywo�uj wilka z lasu". Warto w to wierzy�? My�l�, �e nie, ale kiedy cz�owiek znajdzie si� w jakiej� trudnej sytuacji, to szuka pierwszej lepszej przyczyny, a wtedy naj�atwiej przytoczy�: �w z�� godzin� by�o wypowiedziane!"
Pami�tacie s�owa mamy: �Niech Tomek lata na basen, przynajmniej w domu jest spok�j!"
Wzi�wszy pod uwag�, co si� sta�o zaraz przy najbli�szym pobycie Tomka na My�liwieckiej, mo�na uzna�, �e chyba by�o to powiedziane w z�� godzin�.
Ojciec po po�udniu wyszed�, zapowiadaj�c Tosi, �e przez kilka dni b�dzie po obiedzie do wieczora pracowa� razem z koleg�, panem Uchma�skim. Tosia dobrze zna�a pa�stwa Uchma�skich, gdy� obie rodziny przyja�ni�y si�. Numer ich telefonu by� zapisany przy aparacie w przedpokoju i w razie czego �atwo si� by�o z ojcem porozumie�.
Obiad tego dnia nie przedstawia� �adnego k�opotu. Mama zostawi�a prawie wszystko gotowe.
- Tomek, pom� Tosi - powiedzia� ojciec, wstaj�c od sto�u. - Ja p�jd� do Uchma�skich.
Tomek st�umi� westchnienie i pokornie zacz�� nosi� talerze ze sto�u do kuchni. Przy mamie nigdy si� tym nie zajmowa� i od wszelkich domowych rob�t zawsze potrafi� si� wykr�ci� zadanymi lekcjami - teraz argument by� nieaktualny, zreszt� czego si� nie robi dla �wi�tego spokoju.
- W sierpniu - o�wiadczy�a w kuchni Tosia - b�d� dy�ury: jednego dnia zmywa� b�d� ja z mam�, drugiego ty z tatusiem.
- Nigdy w �yciu - odpowiedzia� Tomek. - M�czy�ni b�d� si� zajmowa� zdobywaniem �ywno�ci i innymi wa�nymi problemami.
- Ty masz zawsze jakie� wa�ne problemy. Teraz tylko si�
ogl�dasz, jak by prysn�� na basen. Problem?
- Naturalnie. Jako dziewczyna nie jeste� w stanie nawet zrozumie� wa�no�ci niekt�rych m�skich poczyna�.
- A ja ci� prosz�, �eby� nastawi� �elazko i uprasowa� chustki do nosa. To te� problem.
- Wybitnie niewa�ny, czyli typowo kobiecy! Po co prasowa� chustki do nosa? I tak si� zgniot�. A po drugie, czy to kto ogl�da? Prosz� ci�, moje od�� nie prasowane.
- 17 -
I
- Tomek, ty jeste� straszliwie zacofany, nie widzisz, �e teraz m�czy�ni potrafi� robi� wszystko to samo co kobiety?
- Potrafi�, naturalnie. Gdybym ja musia� robi� co� za ciebie, oczywi�cie potrafi�bym to zrobi� na wysoki po�ysk. Ale po co? Redukujemy niepotrzebne czynno�ci do minimum. Tak m�wi ojciec do mamy. W jego zast�pstwie tak m�wi� ja -do ciebie. A rivederci! Adieu! Praszczaj!
- Ja te� wyjd�! - krzykn�a Tosia za znikaj�cym bratem, ale nie by�a pewna, czy j� jeszcze us�ysza�.
III
spania�a, wspania�a by�a woda tego upalnego popo�udnia. Ch�opc�w i dziewcz�t na basenie - mn�stwo. Janusz, Czesiek, Rafek - koledzy z klasy Tomka - byli tu ju� wcze�niej. Nurkowano, skakano, �cigano si�, a przede wszystkim ha�asowano co niemiara.
Czesiek i Tomek pr�bowali si� na czas. Na pi�� kurs�w lepszy czas mia� Tomek. Czesiek straci� humor, tym bardziej �e ostatnie wy�cigi widzia�a Jola, kt�ra te� by�a cz�stym go�ciem na basenie.
- Wyje�d�asz na wakacje? - zapyta�a Tomka, kiedy zziajany, ociekaj�cy wod� wyskoczy� z basenu i znalaz� si� obok niej. -Dok�d?
- Pod Lublin, do le�nicz�wki. A ty?
- Ja pojutrze jad� na ob�z, nad morze.
- Zazdroszcz� ci, tam gdzie ja b�d�, jest jaki� stawek, ale woda w najg��bszym miejscu do kolan. Mama si� z tego cieszy.
- Dlaczego? Przecie� �wietnie p�ywasz!
Uznanie zabrzmia�o w uszach Tomka jak najpi�kniejsza muzyka. Obejrza� si�, czy Czesiek to s�ysza�. Nie widzia� go, czy�by ju� poszed� do domu? Jola odesz�a z kole�ankami, bawi�y si� w wodzie pi�k�. Usi�owa� jeszcze zwr�ci� na siebie jej
- 18 -
uwag�, ale na pr�no. W pewnej chwili dziewcz�ta? piszcz�c i chichocz�c, wyfrun�y z wody i chmar� pobieg�y w stron� sza-1 ni. Nawet mu g�ow� nie kiwn�a...
Przep�yn�� jeszcze raz i drugi wzd�u� basenu, ale przesta�o go to ju� cieszy�. Ogl�da� si� za swoimi, znikn�li r�wnie�. Aha! Czesiek pewnie czeka� gotowy w szatni na Jol�, �eby j� odprowadzi�. Osio�!
Udaj�c sam przed sob�, �e go to absolutnie nic nie obchodzi, po�azi�, posta� przy por�czy, patrzy� niby nap�ywaj�cych, chocia� nic nie widzia�, i nie spiesz�c si� (tylko on wiedzia�, ile go to kosztowa�o) poszed� w stron� szatni.
Korytarz by� pusty. Tomek ju� mia� skr�ci� w prawo, kiedy us�ysza� swoje imi� - chyba to Rafek pyta�:
- Widzia�e�? Widzia�e� na w�asne oczy, �e to by� Tomek?
- Na w�asne, najw�a�niejsze - zapewnia� Czesiek. - Wczoraj wieczorem na jego podw�rku. Mieszkaj� w tym pierwszym od ulicy bloku. Przechodzi�em ko�o ich okien i m�wi� wam, ch�opaki, a� mi nogi w ziemi� wros�y: Tomek przebrany za panienk�!!!
- Nie, to nie do wiary - powiedzia� Janusz.
- Jak to �nie do wiary"? Sukieneczka w groszki, koraliki na szyi, siedzia� grzecznie i szyde�kiem j akie� z�bki produkowa�.
- Widzia� ci�? - dopytywa� si� Rafa�.
- Owszem.
- No i co, powiedzia� ci co� do s�uchu?
- Nie, przyblad� tak jako�, wsta�, tylko mu si� ten wicher na g�owie zatrz�s�, i okno firank� zas�oni�. Jak Boga kocham, ja od dawna zauwa�y�em, �e on jest jaki� dziwny. Pomy�lcie:
szyde�ko!
- Ty �garzu parszywy! - wrzasn�� Tomek, w kt�rym od paru sekund gotowa�o si� wszystko. - Bro� si�!
Czesiek wola� da� nog�. W kilku susach dopad� otwartych drzwi i rwa� przed siebie. Tomek jak wicher goni� za nim, ale tym razem Czesiek mia� przewag�, by� obuty, a Tomek zaciska� z�by z b�lu trafiaj�c na �wir i kamienie, nios�a go jednak furia i w�ciek�a ch��, �eby nak�a�� oszczercy po karku. Ludzie przystawali, wzruszali ramionami lub oburzali si�:
- 19 -
I
- Co za wychowanie!
- Nied�ugo zupe�nie na golasa b�d� lata� po ulicach!
- Dzisiejsza m�odzie�!
- Wariaci i tyle.
To o golasach dotyczy�o Tomka, Czesiek ucieka� ubrany ca�kowicie. Tomek wyskoczy�, zapominaj�c zupe�nie, �e leci tylko w slipkach. Nie s�ysza�, co m�wili przechodnie. Skr�ci� za w�gie� domu, za kt�rym znikn�� Czesiek, i nie zobaczy� go ju� przed sob�. Przystan��, rozejrza� si�. Gdzie� on m�g� wpa��? W bram�? Ale kt�r�?
Rozgl�da� si�, czy nie zobaczy Cze�ka przylepionego do jakiej� wn�ki w murze. Nie. Nikogo. Wtedy dopiero us�ysza� kilku malc�w:
- Wariat! Wariat!
- Go�y lata po ulicy!
Zawstydzi� si�. Zauwa�y� nagle zdziwione albo pe�ne dezaprobaty spojrzenia przechodni�w. By� o dwa domy od swojego podw�rka. W kilku susach dopad� go. Przestraszy� w bramie Marusiow�, kt�ra obejrza�a si� za nim wo�aj�c:
- A c� ty za bia�ego dnia z go�ym ty�kiem latasz? Bezwsty-do!
Tosi nie by�o w domu, wydoby� ze schowka klucz i dosta� si� do mieszkania. Po niedawnym po�cigu serce wali�o mu po�piesznie. Przebra� si� czym pr�dzej w to, co mu wpad�o w r�k�, i zastanowi� si�, co robi� dalej, bo co� musi zrobi�, i to natychmiast. Zbyt dobrze zna� swoich kompan�w - zgrywne przezwisko przylgnie do cz�owieka na ca�e �ycie. Ani tego odpru�, ani odskroba�. Szyde�ko!!! T�umacz si� potem ka�demu, a nie wyt�umaczysz si� i tak.
Do tego Janusz! A je�eli powie Joli? Co taka Jola gotowa sobie pomy�le�? Szyde�ko! O zgrozo! Nie mo�na uchodzi� za prawdziwego m�czyzn�, je�eli produkuje si� szyde�kowe z�bki.
�Zemsty! Zemsty!" - wo�a�o wszystko w Tomku, jednak gniew przesta� go ju� za�lepia�. Nale�a�o dzia�a� szybko, ale i skutecznie, a wi�c rozs�dnie.
Trzeba zaraz zebra� Rafa�a, Janusza i jeszcze kogo�, mo�e Rysia Piwowarczyka, to te� autorytet w klasie - powiedzie�
- 20 -
im, na czym polega�o nieporozumienie, i za��da� satysfakcji. Musi doj�� do bitki-rozbitki. Jak Czesiek dostanie po karku-b�dzie na drugi raz ostro�niejszy.
IV
osi� wr�ci�a pierwsza. Zgniewa�y j� rzucone na �ro-� dek przedpokoju wilgotne slipki i wywleczona spod
kozetki otwarta walizka. Pewnie Tomek co� z niej wyci�ga�, chocia� by�o zapowiedziane, �e �co w walizce - nie rusza�", bo to tylko na wyjazd.
Przygotowa�a kolacj�, nakry�a do sto�u, niech tatu� zobaczy, co ona potrafi. A mo�e odgrza� zup� z obiadu? Tatu� to lubi. Tylko czy w og�le przyjdzie na kolacj�? Zatelefonowa�a. Us�ysza�a, �e oj ciec .ju� p� godziny temu wyszed�. Odk�ada�a s�uchawk�, kiedy zadzwoni� do drzwi.
Zdecydowano, �e nie b�dzie si� czeka� na Tomka, bo ten postrzeleniec nie wiadomo kiedy wr�ci, a ojciec bardzo g�odny. Pomys� podgrzania pomidorowej zupy zosta� przyj�ty z entuzjazmem. W�a�nie j�, smakowicie paruj�c�, Tosia postawi�a przed ojcem, kiedy us�yszeli dzwonek. Ostry, d�ugi.
- To ten ba�wan, dzwoni jak na po�ar - powiedzia� ojciec, bior�c pierwsz� �y�k� do ust.
Ale to nie by� Tomek.
W otworzone przez Tosi� drzwi weszli, wcale nie proszeni do �rodka, dwaj m�czy�ni. Jeden by� starszy, drugi m�ody, jak gdyby Tosi sk�d� znany. Obaj, Tosia to wyczu�a, byli czego� �li, zagniewani.
- Tu mieszka Tomek Jastrz�bski? - zapyta� ten m�ody bardzo nieprzyjemnym tonem.
- Tu - odpowiedzia�a. Za jej plecami ju� sta� ojciec.
- O co panom chodzi?
- Pan jest ojcem, tak? Czy ch�opiec w domu?
- Tak. Nie, nie ma go. Zaraz powinien wr�ci�.
- To my do pana.
- Prosz�, panowie pozwol� do pokoju.
- 21 -
1
W pokoju by�o widniej i Tosia nagle zobaczy�a, �e ten m�odszy pan trzyma w r�kach szorty i trykotow� niebiesk� bluzk� Tomka. Wyci�gn�� je nawet przed siebie, pytaj�c:
- To ubranie pa�skiego syna?
Ojciec zblad�, zszarza�. Tosia go nigdy jeszcze takim nie widzia�a.
- Co?... Co si� z nim sta�o? Sk�d przychodzicie?
- Nic. Nic si� nie sta�o. Niech pan b�dzie spokojny! -zawo�a� starszy. -Ale, panie, co my�my prze�yli! Ja jestem kierownikiem p�ywalni, a to dy�urny instruktor. Co my�my prze�yli! Przed dwoma godzinami szatniarka zaalarmowa�a nas, �e wszyscy ju� wyszli, a w szatni zosta�o ubranie. Postawili�my wszystkich na nogi. Przeszukano wszystkie k�ty w budynku, nie znaleziono nikogo. A wi�c jedna odpowied�: le�y na dnie basenu.
- Czy pan sobie wyobra�a - zawo�a� zdenerwowany instruktor - co to znaczy dla nas, odpowiedzialnych za �ycie tych, co tam przychodz�?
- Zawiadomili�my komisariat rzeczny - podj�� kierownik. - Przeszukali�my ca�y basen, spu�cili�my wod� - nic. Nikt si� nie utopi�. Wi�c przyszli�my na adres z legitymacji, kt�r� znale�li�my w kieszeni.
- Jeste�cie, panowie, pewni, �e m�j syn nie... -ojciec jeszcze ci�gle wydawa� si� oszo�omiony.
- Tatusiu! - zawo�a�a Tosia. - Tomka slipki susz� si� w kuchni na sznurku, zasta�am je na �rodku pod�ogi. Na pewno si� tu przebra�!
- No wi�c - podni�s� si� kierownik - niech pan z ch�opcem porozmawia.
- Niech pan mu sk�r� zer�nie! - gor�czkowa� si� instruktor. - Ja ma�o nie osiwia�em. Nurkuj� raz - nic! Drugi raz -nic! Za ka�dym razem nic! A tu ubranie! Panie, co ja prze�y�em!
Ojciec przeprasza� i obiecywa�, �e spraw� za�atwi. Po wyj�ciu obydw�ch m�czyzn wr�ci� do pokoju i siad� ci�ko na tapczanie. Nie chcia� je��. Podpar� g�ow� r�kami i milcz�c patrzy� w ziemi�.
Tosia przestraszy�a si� naprawd�. Niechby ju� ojciec krzy-
- 22 -
czai, kl��, kopa� krzes�a i wali� pi�ci� w st� - na to by�a przygotowana - ale taka cisza?
To mo�e ojcu jeszcze bardziej zaszkodzi�. Mama kiedy� m�wi�a, �e jak ojciec si� wyz�o�ci, to mu troch� ul�y, no wi�c? Ach, nigdy nie wyobra�a�a sobie, �e w kilkana�cie godzin po wyje�dzie mamy b�dzie mia�a tak� trudn� spraw�. Co robi�? Niechby chocia� usiad� do sto�u.
- Tatusiu, tatulku - prosi�a, obejmuj�c go za szyj� - zjedz co�, przecie� by�e� taki g�odny.
- Ju� nie jestem - powiedzia� podnosz�c g�ow�. - A ten idiota, co? Ba�wan nie z tej ziemi, co?
- Tatusiu, nie denerwuj si�. Przyjdzie i wyt�umaczy, dlaczego...
- Kto? Ty o kim, o Tomku? Nie, ja m�wi� o tym instruktorze. S�ysza�a�? W�ciek�y by�, �e kilkana�cie razy nurkowa� i nic! A co, wola�by tam co� znale��?
Tosia dopiero w tej chwili uchwyci�a komizm sytuacji. Rzeczywi�cie, instruktor z�o�ci� si�, �e �nic!!!"
Wybuchn�!a �miechem. Ojciec nagle zawt�rowa�. �miali si� a� do �ez.
Kiedy im przesz�o, Tosia odgrza�a zup� i ojciec ju� bez opor�w, ale i bez apetytu, zjad� kolacj�.
Tomka ci�gle nie by�o i Tosia ze strachem nas�uchiwa�a jego przyj�cia. Co tu si� jeszcze b�dzie dzia�o?
Ojciec czyta� gazet�, od�o�y� j� nagle i powiedzia�:
- C�runiu, ty jeste� m�dre dziecko, powiedz, czy tak b�dzie dobrze: niech mi si� to ch�opaczysko na oczy nie pokazuje. Wiesz, mam tak� har�wk�. Jak si� zdenerwuj�, to ca�y dzie� stracony, nic na to nie poradz�. A powinienem tego ga�-gana pokraja� i posoli�. On mnie do grobu wp�dzi. Bagatela: milicja rzeczna, spuszczanie wody z basenu, na pewno rachunek przy�l� i jeszcze w gazecie po nazwisku og�osz�. Bi� go nie chc� - nigdy go nie uderzy�em. Mnie bili - j a nie b�d�. Za kar� - niech siedzi w domu kamieniem do przyjazdu Stefana. Ale od tego ani na krok. Ani za okno! Rozumiesz? Dobrze b�dzie?
Tosia namy�la�a si� chwil� i odpowiedzia�a, o dziwo, zupe�nie jak mama:
- 23 -
- Dobrze. Tak b�dzie najlepiej.
Ojciec poca�owa� j� w czo�o i zamkn�� si� u siebie. S�ycha� by�o, jak chodzi� po pokoju. Robi� to w dw�ch wypadkach: albo kiedy by� zdenerwowany, albo kiedy obmy�la� jaki� nowy projekt. Tosia nie mog�a si� zdecydowa� na ustalenie dzisiejszej przyczyny.
Tomek wr�ci� p�no. Ba� si�. Co mia� jednak robi�? Zanim znalaz� ca�� tr�jk�, zanim wyja�ni� wszystko i przekona�, �e ma prawo ��da� satysfakcji, zanim ustalono jej form� i gremialnie zdecydowano si� zawiadomi� Cze�ka - czas p�yn��. Cze�ka nie by�o w domu. Mo�e by�, a nie chcia� si� pokaza�? Zostawiono list bardzo zwi�z�y, zako�czony maksym�: �Kto nieobecny - �mierdz�cy tch�rz". Spotkanie ma si� odby� jutro o godzinie pi�tej w parku Ujazdowskim - jest tam jedno ustronne miejsce, doskona�e na takie okazje. Tomek nak�adzie Cze�kowi, ile si� zmie�ci, przy komisji, z uwag� na z�by i honorowo, bo Czesiek ma prawo si� broni�. Niech si� broni. Tomek ju� widzi siebie siedz�cego okrakiem na rywalu i komisj� licz�c� do dziesi�ciu.
- Musi pe�za� i palce moie liza�! - powtarza jeden z ulubionych zwrot�w, o ma�o nie �piewaj�c z rado�ci. Wchodzi w tym momencie na swoje podw�rko, a zobaczywszy �wiat�o w oknie ojca momentalnie spuszcza z tonu i cichutko stuka do drzwi.
- O rany! - j�czy Tomek s�uchaj�c w kuchni relacji Tosi. -A to si� narobi�o, o rany!
V
wantura, jakiej powodem mimo woli sta� si� wczoraj Tomek, musia�a jednak i na nim zrobi� du�e wra�enie. Tak przynajmniej s�dzi�a Tosia, widz�c, jak wiele dobrych ch�ci okazuje od rana brat. Ojcu na oczy si� nie pokazywa�, co zreszt� nie by�o trudne, gdy� ten zaraz po �niadaniu wyszed� pracowa� do kolegi.
- 24 -
- Tosiu, nie potrzebujesz czego�? Nie? No wi�c do wieczora. Na obiad, c�rciu, nie wr�c�. Ale na kolacji b�d� z wami. Z tob�... - poprawi� si�, marszcz�c brwi.
Tomek w kuchni siedzia� jak mysz pod miot��. Za to kiedy ojciec wyszed�, a Tosia zabra�a si� do robienia porz�dk�w, zacz�� pomaga� jej tak gorliwie, �e trudno by�o naprawd� nie wierzy� w jego dobr� wol� zrehabilitowania si� za wczorajszy incydent.
Nawet chustkami do nosa zainteresowa� si� i okaza� ch�� do ewentualnego w�asnor�cznego wyprasowania ich.
- Bo wiesz... doszed�em do wniosku, �e chustka do nosa jest jednak... chustk� do nosa.
Ta g��boka filozoficzna uwaga zaniepokoi�a Tosi�. Przyjrza�a si� uwa�nie bratu, kt�ry w�a�nie unika� spotkania z jej oczami.
I rzeczywi�cie! Po kilku ci�kich westchnieniach Tomek zdecydowa� si� odkry� karty.
- Tosiu, tatusiowi chyba troch� przesz�o, co?
- No, chyba troch� tak. Ale bardzo d�ugo wczoraj chodzi� u siebie.
- To dlatego, �e obmy�la nowy projekt.
- Mo�e. A bo co?
- Bo tak my�l�, co b�dzie, je�eli na jak� godzink� wyskocz�.
- Nic nie b�dzie.
- Naprawd�? - g�os Tomka nabra� otuchy. - Tak my�lisz?
- Tak my�l�, bo nigdzie nie wyskoczysz.
- Eee... ty doprawdy taka jeste�... przecie� dzisiaj tatu� nic nie wspomnia�, �e ja mam tu... kamieniem.
- A czy tatu� powtarza kiedy po raz drugi to, co kaza�? Tomek, ty na tym basenie kr��ka dosta�e�. Nie pami�tasz, co znaczy tatusiowe �nie"?
- Pami�tam - powiedzia� ponuro Tomek - ale s� okoliczno�ci �yciowe...
- �adnych okoliczno�ci. Nie my�l nawet o tym. Lepiej we� si� za histori�, co� przecie� musisz robi�.
- Dobrze. Dla ciebie mog� zrobi� i to. Wezm� si� za histori�.
- 25 -
1
�
�H
- Dla mnie? To ja b�d� t� nieszcz�sn� poprawk� zdawa� na jesieni?
- To�ka, bo si� w�ciekn� - zaperzy� si� Tomek.
- W�ciekaj si�, ale obierz troch� kartofli - Tosia czu�a, �e sytuacj� mo�na wykorzysta�.
- Dobrze, obior� i w og�le, co chcesz, do czwartej mog� zrobi�. Okna mog� umy�...
- Co za szkoda, �e mama w poniedzia�ek umy�a wszystkie cztery.
- No to co innego. Co tylko zechcesz. Do czwartej.
- Nie wyjdziesz.
- To�ka, b�d� cz�owiekiem.
- Tomek, przesta� - zdenerwowa�a si� siostra. - Po wczorajszej awanturze dzi� druga? Czy chcesz ojca do grobu wp�dzi�?
- To�ka, czy ty jeste� w stanie poj��, co to jest honor m�czyzny? Nawet je�eli to dla ciebie trudne, rozumiem, ale postaraj si�, pomy�l, ja mam honorow� spraw�!
- Ciekawe, co to za sprawa?
- Dobrze, powiem ci. Tym bardziej �e to wszystko przez ciebie.
- Przeze mnie? - zainteresowa�a si� Tosia.
- Tak. Siedzia�a� tu kt�rego� dnia przy oknie z szyde�kiem, tak? Zobaczy� ci� m�j kolega szkolny, Czesiek Ulanowski, i powiedzia�, �e to ja! Ja w domu przebieram si� w bluzeczk� w kropki, koraliczki na szyj� i z�bki szyde�kiem robi�! No?
- A to heca! - Tosia wybuchn�!a �miechem. - Przypominam sobie, sta� jaki� ch�opak naprzeciw okna i gapi� si� jak ciel� na malowane wrota. Bezczelny! Chcia�am mu j�zyk pokaza�, ale sko�czy�o si� na zasuni�ciu firanki przed nosem.
- To w�a�nie m�wi�. No, rozumiesz teraz?
- �wietnie. On tak my�la�, a ty wyja�ni�e�.
- Nie tak �atwo. Przez t� chorob� nikt nic o tobie nie wie. By�a maj�wka z siostrami, ciebie nie by�o. A do tego ka�dy m�wi: siostra z takim czubem, akurat jak ty?
- Ach - westchn�a Tosia - ja te� wola�abym, �eby mi te w�osy ju� odros�y. To straszne.
- 26 ^
- No wi�c ju� mam pomys�: czub zawini�, czub nas uratuje. S�uchaj!
- Wcale nie chc� s�ucha�. Co za pow�d do obrazy? Wzi�li ci� za mnie, wielkie rzeczy. A gdyby mnie wzi�li za ciebie, czy I a bym takie historie wyczynia�a?
- No... to zupe�nie co innego. Nie ma dziewczyny, kt�ra by nic chcia�a by� ch�opakiem. Niestety - nie tak �atwo.
- �piewaj�co! O wiele �atwiej ni� ch�opakowi by� dziew-
�
- Tosiu, nie spierajmy si�. Ja ci m�wi�, gdybym nie by� ch�opakiem, to mo�e nawet chcia�bym by� dziewczyn�. Wed�ug mnie to dopiero �piewaj�ce, jedwabne �ycie: �C�runiu, Tosiuniu, mo�e ci to, mo�e ci tamto". A na mnie jak na psa. Ch�opak musi by� twardy - znie�� wszystko. I rzeczywi�cie wszystko znios�, ale j ak mi kto na honor nadepnie, nie znios�! Tego jednego nie daruj� i rozumu naucz�, bo inaczej... bo inaczej ka�dy by mi na g�ow� wlaz� i tego... nie rozumiesz?... pami�tk� zostawi�...
- Gdzie honor, gdzie szyde�ko? G�upstwo.
- Nie, Tosiu, nie. Pos�uchaj: gdyby na przyk�ad kt�ra� twoja kole�anka narobi�a plotek, �e widzia�a na w�asne oczy, jak ty... brod� sobie golisz...
- Ja? Brod�? Jak to?
- A widzisz! Ja na pewno nied�ugo zaczn� si� goli�. No i przypu��my to podobie�stwo mi�dzy mn� i tob�... No i posz�aby taka plotka... Przyjemnie by ci by�o t�umaczy� si�, dowodzi�? A do tego wcale mog�aby� nie wiedzie�, bo plotka sz�aby za plecami, ju� i do innej szko�y roznie�liby: �Wiecie, jest jedna taka To�ka Jastrz�bska, dziewczyna z brod�..."
- Brr! Co za okropno��! - wstrz�sn�a si� Tosia.
- A do tego, gdyby ci zale�a�o na jakim� ch�opcu, kt�ry by, dowiedziawszy si� takich rzeczy o tobie...
- A na kt�rej dziewczynie tobie zale�y?
- Mnie? Na dziewczynie?-Tomek chcia� si� zamieni� w jeden wielki znak zapytania. Je�eli mu si� to nawet uda�o, znak ten by� ogni�cie czerwonego koloru.
- No, dobrze - ulitowa�a si� Tosia, do kt�rej �wiadomo�ci trafi� skutecznie ten i �w argument. - Pomog� ci...
- 27 -
- Tosia, jeste� naj...
- .. .i p�jd� za ciebie na to spotkanie.
- Ale� wymy�li�a! P�jdziesz i co? Bi� si� za mnie b�dziesz?
- A po co si� bi�? P�jd� i wyt�umacz� wszystko.
- E tam, s�o� za ogon bujany w butelce! Ja musz� Cze�kowi nak�a��!
- Ty wyj�� nie mo�esz. Nie rozumiesz tego? Bo�e! Co za twarda g�owa!
IiV-ji�. Jl � i �.l T
r ctr\\
paln�� ze z�o�ci, ale trafi� w kant i bardzo bole�nie to odczu�. Przybieraj�c wyraz najwy�szej pogardy, wyszed� do pokoju, ostentacyjnie wyci�gn�� z p�ki �Marzenia in�ynier�w" i roz�o�y� si� z ksi��k� na tapczanie mamy.
Tosia w kuchni przygotowywa�a obiad. Nie sz�o jej to. Coraz co� upuszcza�a na ziemi�, zaczepi�a kieszonk� fartuszka o kant zlewu, wydar�a j� z �mi�sem". Im d�u�ej my�la�a o sprawie brata, tym bardziej mu wsp�czu�a. Nie brakowa�o jej wyobra�ni, przypomina�a sobie rozmow� sprzed kilku tygodni, kiedy opowiada� jej, jak trudno by� �nowym" przy ko�cu roku. Rozumia�a sytuacj�. Ale ta sytuacja naprawd� by�a bez wyj�cia. Dos�ownie bez wyj�cia!
Raz i drugi przechodzi�a przez pok�j, udaj�c, �e musi zajrze� do swojej walizki, to zn�w do szafy mamy. Tomek nie zmienia� pozycji i z zaci�ni�tymi z�bami patrzy� wci�� na t� sam� ilustracj�.
�M�j Bo�e - dr�czy�a si� Tosia - c� ja mog� zrobi�? C� ja mog�?"
W milczeniu zjedli skromny obiad. Tomek, zawsze ch�tny do pe�nego talerza, jad� p�g�bkiem, chocia� to by�a szczawiowa z ry�em, jego ulubiona zupa. Mizerii ze �mietan� te� ledwie dziobn��. Tosi wyda�o si�, �e przyblad�. Mi�k�a coraz bardziej.
Po obiedzie ona zmywa�a naczynia, brat znowu po�o�y� si� na tapczanie.
�To jest sprawiedliwo��: ca�a robota na mnie, a on prze�ywa. On ma m�skie problemy!" - chcia�a obudzi� w sobie bunt i gniew na brata, ale nie udawa�o si�.
- 28 -
Nagle Tomek zdecydowanym krokiem wszed� do kuchni i o�wiadczy�:
- Mam jeszcze p� godziny. Ani chwili wi�cej. Siostra tylko spojrza�a na niego z wyrzutem.
- To�ka, pami�tasz, czytali�my w �Expressie" o tym, jak choremu bratu siostra jedn� w�asn� nerk� odda�a?
- No, to co z tego? Gdyby trzeba by�o...
- W�a�nie to chcia�em powiedzie�: gdyby trzeba by�o, to ja bym ci obydwie odda�, wiesz? A ty...
- Tomeczku - Tosia o ma�o nie p�aka�a - czy ja bym ci nie pomog�a? Ale ojciec. Ojciec. Czy nie przyrzek�e� mamie, tak jak i ja, �e b�dziesz dba� o jego zdrowie i spok�j? A ty ju� wczoraj pokaza�e�.
- Czy ja chcia�em? To si� nie liczy.
- Ale za to dzisiaj wyra�nie chcesz doprowadzi� do awantury.
- Nie, nie chc�. Pos�uchaj, ojciec powiedzia�, �e wr�ci wieczorem, tak? A ja przecie� wyskocz� o czwartej na godzin�, na p�torej najwy�ej.
- Nie, Tomku, nie. Ja ci� prosz� na wszystko, nie r�b tego! Ojciec mo�e zatelefonowa�.
- No to co? G�osy mamy ca�kiem podobne.
- A je�eli wr�ci wcze�niej, ni� ty przyjdziesz, albo w og�le... nie wiesz, jaki ojciec jest? Ni z tego, ni z owego wpadnie taks�wk�, bo zapomnia� jakich� wylicze�, jakiego� rulonu.
- Daj mi doko�czy�. Obmy�li�em ca�y plan. Ja wychodz�! Ty zostajesz zamiast mnie. Przebierzesz si� w moje szorty i wiatr�wk� - koraliki won - siadasz nad moj� histori�. Gdyby co� takiego, siedzisz w kuchni kamieniem. Ojciec, jak wiesz, kiedy si� gniewa, to nie rozmawia. Nie odezwie si� nawet do ciebie, Tomka.
- A jak zapyta o mnie, Tosi�?
- Na pewno nie zapyta. Przysi�gam ci. A jak si� zapyta, to powiesz takim skruszonym g�osem, �eby ojciec mia� satysfakcj�, �e ja si� kajam: �Posz�a do kole�anki".
- A ty si� akurat kajasz! - oburzy�a si� Tosia.
29 -
- To swoj� drog�, a swoj� drog� z rodzicami trzeba troch� dyplomacji. Jak b�dziesz mia�a moje lata, to zrozumiesz! No wi�c? Szafa gra?
- Nie, nie! Ja si� boj�! Ja si� boj�! Tomek, zlituj si�! Ja umr� ze strachu!
- O, o! To w�a�nie jest dziewczy�ska prawdziwa postawa: boj� si�, umr� ze strachu! We wszystkich trudnych momentach kobieta mdleje, i ju�. To jest w�a�nie wasze wygodnictwo i tch�rzostwo. Tak. Ja si� te� boj�, ja te� wiem, co tu by si� dzia�o, gdyby ojciec zobaczy�, �e go nie pos�ucha�em. No!!!
- Awidzsz.
- Widz�, boj� si�, ale dzia�am. Dzia�am po m�sku i koniec, finita, la fin, koniec! R�nica mi�dzy mn� a tob� jest ta, �e ja potrafi� wzi�� na siebie odpowiedzialno��, a ty - tylko ba� si� potrafisz!...
R�nica mi�dzy Tomkiem a Tosi� polega�a mi�dzy innymi i na tym, �e Tomek potrafi� przeciwnika ze szcz�tem zagada�, nie daj�c mu doj�� do s�owa. Tosia, chocia� dziewczynka, nie by�a tak wygadana. I teraz nie mog�a si� zdoby� na przerwanie filipiki brata, mimo �e ju� par� razy otwiera�a usta.
- I to ci o�wiadczam - ci�gn�� Tomek dalej - ja wychodz�. Robi� wszystko, �eby sytuacj� zabezpieczy�, i chc� j� zabezpieczy� na mur, na �e�azobeton. A je�eli ty mnie nie podeprzesz, to pami�taj: ojciec przez ciebie mo�e trupem pa��.
Tosia podnios�a r�ce do g�ry, wzywaj�c na pomoc n^ebior sa.
- Tak! Wiesz przecie�, ojciec jest straszny choleryk, zdenerwuje si� okropnie i wykituje, a szkoda, bo drugiego takiego ojca na �wiecie nie ma. M�w sobie, co chcesz, to wspania�y ch�op, umie bra� odpowiedzialno��, umie ruszy� g�ow� w trudnych momentach. Szkoda, �e wszystko to po nim odziedziczy�em tylko ja.
- Bo�e, Bo�e, dlaczego mamy nie ma! - p�aka�a Tosia.
- Sam �a�uj�, mama rozumie �ycie. Mama wie, �e ojca trzeba oszcz�dza�. Jak by�o z moj� poprawk�? Uzgodnili�my, �eby ojcu nie m�wi�. I gdyby nie za��da� cenzury, toby si� tak nie zdenerwowa�. Trudno, nie moja wina: sam chcia�. A te-
- 90 -
raz... mnie ju� nie ma. Historia le�y na samym wierzchu w walizce. A rivederci! Adieu! Praszczaj! Je�eli tu nast�pi koniec �wiata, to nie przeze mnie.
Tosi od tego wszystkiego szumia�o w g�owie, pulsowa�o w skroniach, zacz�o j� bole� za uszami. Napi�a si� zimnej wo-11 v � Troch� pomog�o.
Co mia�a robi�? Si�� nie powstrzyma�aby brata i tak. Zreszt� on zawsze postawi� na swoim. Czy to pierwszy raz? Tak s;imo, jak ojciec. Kiedy si� przy czym upar� - nie by�o rady. ( zy ona jest winna, �e Tomek taki podobny do ojca?
- A niech si� dzieje co chce! - powiedzia�a i posz�a umy� i warz do �azienki. - Jeszcze kto� wpadnie, mo�e jaka kole�anka, i b�dzie si� dziwi�, �e tu siedz� zap�akana.
Jakby w odpowiedzi zadzwoni� telefon.
- Tosiu? Tuja, Krysia. Przyjd� do mnie, b�agam ci�, mam ci strasznie du�o do powiedzenia. Nie, ja nie mog� wyj��, bo rodzic�w nie ma, siedz� z Ma�gosi� jak na pokucie. Nie mo�esz, naprawd�? Ach, jaka szkoda! Zaczekaj, kto� dzwoni do drzwi. Zatelefonuj p�niej do mnie! Koniecznie. Pa!
Ledwo Tosia od�o�y�a s�uchawk� i odesz�a o krok, znowu telefon.
- Halo, czy to mieszkanie pa�stwa Jastrz�bskich? Czy mog� m�wi� z in�ynierem Jastrz�bskim?
- Nie, tatusia nie ma w domu.
- O, to �le, bo ja mam bardzo piln� spraw�. Telefonowa�em rano kilkakrotnie, ale bez skutku. A czy m�wi� mo�e z synem, Tomaszem?
- Nie, tu c�rka, Tosia.
- Bardzo mi mi�o. Tu m�wi in�ynier Kulik. Gdzie mog� ojca znale��?
- Tatu� jest u pana in�yniera Uchma�skiego, prosz� zapisa� numer telefonu!
- Dzi�kuj�. A Tomasz w domu?
- Niee... tak, tak, w domu, w domu, tylko... �pi.
- No, to niech si� obudzi i b�dzie gotowy. Najdalej za godzin� po niego wpadn�. Do widzenia.
Tosia osuwa si� na krzes�o obok aparatu. Opr�cz przera�enia odczuwa jednak i satysfakcj�.
- 31 -
- A nie m�wi�am! A nie m�wi�am!-powtarza na g�os.-Za godzin�! A je�eli Tomek nie zd��y wr�ci� za godzin�?
Znowu telefon.
- Tosia? Daj mi tu Tomka.
- Tomek przy aparacie!
- Tomek? - g�os wyra�nie twardnieje. - A gdzie Tosia?
- Wysz�a do kole�anki.
- To niedobrze. No, nic. S�uchaj: przygotuj wszystko, co trzeba. Za godzin�, mo�e troch� wcze�niej, przyjedzie po ciebie nadle�niczy Kulik. Jest tu dzi� na jakiej� konferencji, wraca do Lublina autem.