7910
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 7910 |
Rozszerzenie: |
7910 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 7910 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 7910 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
7910 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
PHILIP K. DICK
MO�EMY CI� ZBUDOWA�
SCAN-DAL
Rozdzia� pierwszy
Nasz� technik� doprowadzili�my do perfekcji na pocz�tku lat siedemdziesi�tych. Najpierw zamieszczali�my og�oszenie w lokalnej gazecie, w dziale og�osze� r�nych.
Klawikord, tak�e organy elektroniczne, przej�te za d�ugi, stan idealny, SUPEROKAZJA. Zamiast zabiera� je� powrotem do Oregonu, poszukujemy kogo�, kto za got�wk� lub dobry kredyt o niskim ryzyku przejmie p�atno�ci. Kontakt - Rock, kierownik Dzia�u Sprzeda�y, Fabryka Fortepian�w Frauenzimmera, Ontario, Ore.
Przez lata og�oszenie to ukazywa�o si� w kolejnych miastach, rozsianych po ca�ych zachodnich stanach, a nawet w miejscach tak odleg�ych od wybrze�a, jak Kolorado. Ca�� kampani� oparli�my na �ci�le naukowych podstawach. Kieruj�c si� map�, posuwali�my si� tak, aby nie pomin�� �adnego miasta. Nasze cztery ci�ar�wki z silnikami turbo stale by�y w ruchu; na ka�d� przypada� jeden cz�owiek.
Zamieszczali�my wi�c og�oszenie, dajmy na to w �San Rafael Independent Journal", i wkr�tce do naszego biura w Ontario w Oregonie zaczyna�y nap�ywa� listy, kt�rymi zajmowa� si� Maury Rock, m�j wsp�lnik. Sortowa� je i na ich podstawie uk�ada� spisy adresowe, a gdy na jakim� terenie, na przyk�ad w okolicy San Rafael, mia� wystarczaj�co du�o nazwisk, telegraficznie kontaktowa� si� z jedn� z ci�ar�wek. Przypu��my, �e wiadomo�� odbiera� Fred w hrabstwie Marina. Po jej otrzymaniu Fred wyjmowa� w�asn� map� i porz�dkowa� nazwiska we w�a�ciwej kolejno�ci. Nast�pnie szuka� budki telefonicznej i dzwoni� do pierwszego potencjalnego klienta z listy.
Tymczasem Maury wysy�a� odpowied� ka�dej osobie, kt�ra wyrazi�a zainteresowanie ofert�.
Szanowny Panie Taki a Taki!
Jeste�my wdzi�czni za Pa�sk� odpowied� na nasze og�oszenie zamieszczone w �San Rafael Independent Journal". Cz�owiek zajmuj�cy si� w naszym biurze t� spraw� wyjecha� na kilka dni, ale przes�ali�my mu Pa�skie nazwisko i adres z pro�b�, by skontaktowa� si� z Panem i poda� wszystkie szczeg�y.
Listy kr��y�y i przez kilka lat dobrze s�u�y�y naszej firmie. Ostatnio jednak sprzeda� organ�w elektronicznych gwa�townie spad�a. Na przyk�ad na obszarze Vallejo sprzedali�my niedawno czterdzie�ci klawikord�w i ani jednych organ�w.
Ta ogromna dysproporcja w sprzeda�y na korzy�� klawikord�w sprowokowa�a wymian� zda� mi�dzy mn� a moim wsp�lnikiem, Maurym Rockiem. Nie by�a to spokojna rozmowa.
Do Ontario przyjecha�em sp�niony. Przebywa�em na po�udnie od Santa Monica, gdzie rozmawia�em o pewnych sprawach z kilkoma spo�ecznikami, kt�rzy sprosili prawnik�w w celu prze�wietlenia naszej firmy i jej metod dzia�ania... Pr�ny trud, kt�ry oczywi�cie spe�z� na niczym, gdy� �ci�le trzymamy si� prawa.
Ontario nie jest moim rodzinnym miastem. Pochodz� z Wichita Falls w stanie Kansas. Gdy mia�em p�j�� do szko�y �redniej, przeprowadzi�em si� do Denver, a p�niej do Boise w Idaho. Pod pewnymi wzgl�dami Ontario jest przedmie�ciem Boise. Znajduje si� tu� przy granicy z Idaho: po przej�ciu przez �elazny most widzi si� p�ask� krain�, s�ynn� z uprawy roli. Nie opodal zaczynaj� si� lasy wschodniego Oregonu. Najwi�kszym zak�adem przemys�owym w okolicy jest fabryka pasztecik�w ziemniaczanych Ore-Ida, zw�aszcza jej wydzia� elektroniczny, a w og�le to pe�no w okolicy uprawiaj�cych cebul� japo�skich farmer�w, kt�rych przesiedlono tu podczas II wojny �wiatowej. Powietrze jest tutaj suche, nieruchomo�ci tanie, a po wi�ksze zakupy ludzie wyje�d�aj� do Boise. Jest to du�e miasto, kt�rego nie lubi�, poniewa� ma�o w nim niedrogich chi�skich restauracji. Le�y w pobli�u starego szlaku do Oregonu, wzd�u� kt�rego biegnie linia kolejowa do Cheyenne.
Nasze biuro mie�ci si� w centrum Ontario w budynku z ceg�y stoj�cym naprzeciwko sklepu z artyku�ami �elaznymi. Wok� budynku zasiali�my irysy, kt�rych kolory korzystnie wp�ywaj� na samopoczucie po powrocie z podr�y pustynnymi drogami z Kalifornii lub Newady.
Zaparkowa�em mojego zakurzonego chevroleta model Magic Fire i chodnikiem doszed�em do naszego budynku, mijaj�c po drodze szyld:
SPӣKA WAZA
WAZA oznacza WYSPECJALIZOWANE AMERYKA�SKIE ZESTAWY AKUSTYCZNE - taka elektronicznie brzmi�ca nazwa przyj�ta ze wzgl�du na nasz� fabryk� organ�w elektronicznych, z kt�r� - przez rodzin� - jestem mocno zwi�zany. Nazw� Fabryka Fortepian�w Frauenzim-mera wymy�li� Maury, gdy� lepiej nadawa�a si� do naszego biznesu z ci�ar�wkami. Frauenzimmer to nazwisko, kt�re nosi�a rodzina Maury'ego w starym kraju. Rock r�wnie� zosta�o wymy�lone. Moje prawdziwe nazwisko brzmi tak, jak si� przedstawiam: Louis Rosen, co po niemiecku oznacza r�e. Kiedy� zapyta�em Maury'ego, co znaczy Frauenzimmer, na co on odpar�, �e dworka. Zapyta�em go, sk�d w takim razie wzi�� nazwisko Rock.
- Z zamkni�tymi oczami otworzy�em encyklopedi� i trafi�em na has�o ROCK SUBUD.
- Zrobi�e� b��d - powiedzia�em. - Powiniene� si� nazwa� Maury Subud.
Drzwi wej�ciowe do naszego budynku pami�taj� rok 1965 i dawno powinny zosta� wymienione, ale po prostu nie mamy na to pieni�dzy. Pchn��em je - cho� du�e i ci�kie, obracaj� si� lekko - i wszed�em na ruchome schody, jedno z tych starych automatycznych urz�dze�. Minut� p�niej by�em na g�rze i wkracza�em do naszych pomieszcze�. Towarzystwo w �rodku ostro popija�o i toczy�o g�o�n� dyskusj�.
- Czas min�� - powita� mnie w progu Maury. - Nasze organy elektroniczne s� przestarza�e.
- Mylisz si� - powiedzia�em. - Tendencja jest dok�adnie odwrotna i przemawia za organami elektronicznymi, Ameryka bowiem w ten spos�b zagospodarowuje sw� przestrze�: elektronik�. Za dziesi�� lat nie b�dziemy sprzedawa� ani jednego klawikordu dziennie. Stan� si� one reliktami przesz�o�ci.
- Louis - rzek� Maury - sp�jrz na konkurencj�. Elektronika by� mo�e b�dzie si� rozpowszechnia�, ale bez nas. Popatrz na organy nastroj�w Hammersteina, na �Eufori�" Waldteufla i powiedz mi, kto tak jak ty zadowoli si� jedynie brzd�kaniem.
Maury jest wysokim facetem, nadpobudliwym z powodu nadczynno�ci tarczycy. R�ce mu si� trz�s�, trawi zbyt szybko. Bierze na to jakie� pigu�ki, ale je�li nie poskutkuj�, b�dzie musia� si�gn�� po radioaktywny jod. Gdy si� wyprostuje, mierzy 188 cm. Ma, lub raczej mia� kiedy�, czarne w�osy - d�ugie, cho� cienkie; du�e oczy i jakie� takie zaniepokojone spojrzenie, jak gdyby dooko�a wci�� dzia�o si� co� z�ego.
- �aden dobry instrument nigdy nie stanie si� przestarza�y - powiedzia�em. Maury jednak mia� sporo racji. Tym, co nas zrujnowa�o, by�y badania nad map� m�zgu, jakie na szerok� skal� prowadzono w po�owie lat sze��dziesi�tych, oraz elektroda wg��bna opracowana przez Penfielda, Jacobsona i Oldsa, a w szczeg�lno�ci ich odkrycia dotycz�ce mi�dzy-m�zgowia. Podwzg�rze stanowi o�rodek reakcji emocjonalnych, tymczasem konstruuj�c i reklamuj�c nasze organy elektroniczne, nie brali�my go pod uwag�. Fabryka Rosena nigdy nie eksperymentowa�a z kr�tkotrwa�ymi elektrowstrz�sami o wybranej cz�stotliwo�ci, kt�re podra�niaj� pewne szczeg�lne kom�rki mi�dzym�zgowia, i z pewno�ci� od samego pocz�tku przeoczyli�my istotny fakt, jak �atwo mo�na zestaw elektrycznych prze��cznik�w przerobi� na klawiatur� o osiemdziesi�ciu o�miu czarnych i bia�ych klawiszach. Jak wi�kszo�� ludzi, r�wnie� ja brzd�ka�em na organach nastroj�w Hammersteina i podoba�a mi si� ta zabawa. Nie ma w tym jednak nic tw�rczego. Prawda, �e czasami przypadkiem mo�na trafi� na nowy uk�ad bod�c�w stymuluj�cych m�zg i dzi�ki temu wytworzy� nowy rodzaj reakcji emocjonalnych, kt�re normalnie nigdy by si� nie ujawni�y. Mo�na nawet - teoretycznie - trafi� na kombinacj�, kt�ra wprowadzi ci� w stan nirwany. Zar�wno korporacja Hammersteina, jak i Waldteufla odnios�y dzi�ki temu niebywa�y sukces. Ale to nie muzyka. Komu na tym zale�y?
- Mnie - o�wiadczy� Maury ju� na pocz�tku grudnia 1978 roku. Postanowi� wi�c zatrudni� in�yniera elektronika - zwolnionego z pracy w Federalnej Agencji Kosmicznej -w nadziei, �e zmontuje nam now� wersj� organ�w stymuluj�cych podwzg�rze.
Jednak Bob Bundy, mimo ca�ego swego elektronicznego geniuszu, nie mia� do�wiadczenia z organami. Wcze�niej zajmowa� si� projektowaniem dla rz�du elektronicznych homunkulus�w. Homunkulusy to sztuczni ludzie, kt�rych zawsze uwa�a�em za roboty. Wykorzystuje si� je do badania Ksi�yca, wysy�aj�c od czasu do czasu w kosmos z przyl�dka Canaveral.
Powody, dla kt�rych Bundy opu�ci� przyl�dek, s� niejasne. Owszem, pi�, ale nie ogranicza�o to jego zdolno�ci. Ugania� si� za kobietami, ale kto tego nie robi. Przypuszczalnie pozbyto si� go, gdy� stanowi� zagro�enie dla bezpiecze�stwa. Nie chodzi tu o komunizm - Bundy nigdy nie mia� nawet poj�cia o istnieniu jakichkolwiek przekona� politycznych � ale zagro�enie w tym sensie, �e cierpia� na hebefreni�. Innymi s�owy czasami znika� gdzie�, nie m�wi�c nikomu ani s�owa. Chodzi w brudnym ubraniu, nie uczesany, nie ogolony i nigdy nie patrzy ci prosto w oczy. G�upkowato si� przy tym u�miecha. T� przypad�o�� psychiatrzy z Federalnego Biura Zdrowia Psychicznego zwykli okre�la� jako dezorganizacj� hebefreniczn�. Gdy zada mu si� jakie� pytanie, nie wie, jak na nie odpowiedzie�. Cierpi na blokad� mowy. Ale r�ce ma diabelnie sprawne. Mo�e wykonywa� sw� prac� i robi to dobrze. Zatem ustawa McHestona go nie dotyczy.
Jednak przez wiele miesi�cy, kt�re Bundy u nas przepracowa�, nigdy nie zobaczy�em �adnego jego wynalazku. Szczeg�lnie Maury cz�sto z nim przebywa, jako �e ja stale jestem w drodze.
- Jedynym powodem, dla kt�rego tak kurczowo si� trzymasz tej swojej gitary hawajskiej z elektroniczn� klawiatur� � o�wiadczy� Maury � jest to, �e towar ten produkuje tw�j ojciec i brat. Oto dlaczego nie chcesz spojrze� prawdzie w oczy.
- U�ywasz argument�w poni�ej pasa - odpowiedzia�em.
- Scholastyka talmudyczna - odparowa� Maury. Najwyra�niej zar�wno on, jak i ca�a reszta byli ju� dobrze wstawieni. Kiedy ja by�em w drodze, ci�gn�c d�ug� i ci�k� przyczep�, oni tankowali starego burbona.
- Chcesz rozwi�za� sp�k�? - zapyta�em. I w tym momencie got�w by�em to zrobi�, a to z powodu pijackiego be�kotu, z jakim Maury wyst�pi� przeciw memu ojcu, bratu i ca�ej fabryce Rosena z jej siedemnastoma pe�noetatowymi pracownikami.
- M�wi� tylko, �e dane z Vallejo i okolicy wyda�y wyrok �mierci na nasz podstawowy produkt - rzek� Maury - i to pomimo jego sze�ciuset tysi�cy d�wi�k�w, z kt�rych wiele nie jest nawet s�yszalnych przez ludzkie ucho. Masz fio�a, jak reszta twej rodziny, na punkcie tych pozaziemskich szum�w voodoo, kt�re wytwarza ta twoja elektroniczna kupa g�wna. I ty masz czelno�� nazywa� to instrumentem muzycznym. �aden z was, Rosen�w, nie ma za grosz s�uchu. Nie wzi��bym organ�w elektronicznych Rosena, nawet gdyby�cie oferowali mi je po kosztach w�asnych. Pr�dzej wola�bym wibrafon.
- W porz�dku! - wykrzykn��em. - Jeste� puryst�. A w og�le to nie sze��set, lecz siedemset tysi�cy.
- Te podrasowane obwody wypluwaj� z siebie jeden i tylko jeden d�wi�k - zauwa�y� Maury. - Cho� znacznie zmodyfikowana, zasadniczo jest to piszcza�ka.
- S� tacy, kt�rzy potrafi� na tym komponowa� - zauwa�y�em.
- Komponowa�? Przecie� komponowa� na tym z�omie to tak, jakby wynajdywa� lekarstwo na chorob�, kt�ra wcale nie istnieje. M�wi� ci, Louis, spal t� cz�� fabryki, kt�ra produkuje to dra�stwo, albo zmie� profil produkcji. Zmie� na co� nowego, u�ytecznego, co si� przyda ludzko�ci w jej bolesnej wspinaczce. S�yszysz mnie? - Kiwa� si� w prz�d i w ty�, d�gaj�c mnie swym d�ugim paluchem. - Si�gamy nieba, gwiazd. Cz�owiek przesta� by� ograniczony. S�yszysz mnie?
- S�ysz�. Ale przypominam ci, �e to ty i Bob Bundy mieli�cie obmy�li� nowe i korzystne rozwi�zanie naszych problem�w. Min�y miesi�ce i co? Nic.
- Co� mamy - powiedzia� Maury. - Gdy to zobaczysz, zgodzisz si�, �e bez w�tpienia jest to wynalazek ukierunkowany na przysz�o��.
- Poka� mi go.
- W porz�dku, pojedziemy do fabryki. By�oby dobrze, gdyby tw�j ojciec i brat byli przy tym obecni, zw�aszcza �e to oni zajm� si� produkcj�.
Stoj�c ze szklank� w d�oni, Bundy spogl�da� na mnie z ukosa ze swoim ukradkowym u�mieszkiem na ustach. Wszystkie problemy zwi�zane z kontaktami towarzyskimi denerwowa�y go.
- Mam przeczucie, �e nas zrujnujecie, ch�opaki - o�wiadczy�em.
- Tak czy owak grozi nam ruina - powiedzia� Maury -je�li nadal b�dziemy si� kurczowo trzyma� organ�w WOLFGANG MONTEVERDI Rosena, czy jak� tam etykietk� przyklei� na nie w tym miesi�cu tw�j brat Chester.
Zabrak�o mi odpowiedzi. W pochmurnym nastroju przyrz�dzi�em sobie drinka.
Rozdzia� drugi
Limuzyna jaguar mark VII jest staromodnym wielkim samochodem - okazem kolekcjonerskim - ze �wiat�ami przeciwmgielnymi, os�on� ch�odnicy jak w rollsie, desk� rozdzielcz� wyk�adan� r�cznie polerowanym drewnem orzechowym, siedzeniami obitymi sk�r� i bogatym o�wietleniem wn�trza kabiny. Maury utrzymywa� swojego bezcennego mark VII rocznik 1954 w nieskazitelnym stanie, idealnie wyregulowanego, lecz i tak na autostradzie mi�dzy Ontario i Boise nie mogli�my jecha� szybciej ni� sto czterdzie�ci kilometr�w na godzin�.
Ospa�e tempo zniecierpliwi�o mnie.
- S�uchaj, Maury - powiedzia�em. - Chcia�bym, �eby� rozpocz�� wyja�nienia. Ju� teraz przybli� mi nasz� przysz�o��, s�owami, tak jak ty to potrafisz.
Siedz�c za kierownic�, Maury dmuchn�� dymem swojego cygara marki Corina Sport, rozpar� si� w fotelu i zapyta�:
- O czym teraz my�li ca�a Ameryka?
- O seksie - odpar�em. -Nie.
- Zatem o zaj�ciu przed Rosjanami wewn�trznych planet Uk�adu S�onecznego.
-Nie.
- No dobra, powiedz mi.
- O wojnie secesyjnej z 1863 roku.
- Och, daj spok�j.
- To prawda, bracie. Ten kraj ma obsesj� na punkcie wojny mi�dzy stanami. Powiem ci, dlaczego. By�a to pierwsza i jedyna epopeja, w kt�rej my, Amerykanie, brali�my
udzia�. Oto dlaczego. - Dmuchn�� mi w nos dymem z cygara. - Dzi�ki temu dojrzeli�my jako nar�d.
- Ja o tym nie my�l� - zaoponowa�em.
- Mog� si� zatrzyma� na ruchliwym skrzy�owaniu w centrum pierwszego lepszego du�ego miasta w USA, z�apa� za ko�nierz dziesi�ciu jego obywateli i sze�ciu na dziesi�� zapytanych, o czym najcz�ciej my�li, odpowie, �e o wojnie secesyjnej z 1863 roku. Gdy jakie� sze�� miesi�cy temu wpad�em na ten pomys�, od razu zacz��em rozpracowywa� jego konsekwencje, jego stron� praktyczn�. B�dzie on mia� kapitalne znaczenie dla sp�ki WAZA, je�li tylko zechcemy, je�li b�dziemy gotowi. Wiesz, �e jakie� dziesi�� lat temu mieli�my rocznic�. Przypominasz sobie?
- Tak - powiedzia�em. - W 1963 roku.
- Obchody by�y ca�kowit� klap�. Paru facet�w odegra�o kilka bitew, ale to by�o do niczego. Sp�jrz na tylne siedzenie.
Zapali�em �wiat�o w kabinie i obr�ci�em si� do ty�u. Na siedzeniu ujrza�em d�ugi, owini�ty w gazet� pakunek, kszta�tem przypominaj�cy kuk�� z wystawy sklepowej, jednego z tych manekin�w. Brak wybrzuszenia w okolicy piersi podpowiedzia� mi, �e nie mam do czynienia z kobiet�.
� Wi�c? � zapyta�em.
- Oto nad czym pracowa�em.
- Kiedy ja wyznacza�em rejony do wys�ania ci�ar�wek!
- Aha - przyzna� Maury. - Ale z czasem dzi�ki temu osi�gniemy tak� sprzeda� w por�wnaniu z klawikordami i organami elektronicznymi, �e w g�owie ci si� zakr�ci. -Kiwa� g�ow� z przekonaniem. - A teraz s�uchaj... kiedy dojedziemy do Boise, nie chc�, aby tw�j ojciec i Chester dali nam w ko��. Dlatego koniecznie musz� ci opowiedzie�
o wszystkim teraz. To co� z ty�u warte jest miliard dolar�w dla nas lub dla ka�dego, kto na to wpadnie. Zatrzymam si�
i zademonstruj� ci, jak to dzia�a, mo�e w jakim� barze albo na stacji benzynowej, lub gdziekolwiek, gdzie jest wystarczaj�co dobre �wiat�o. - Maury wydawa� si� spi�ty, r�ce trz�s�y mu si� bardziej ni� zazwyczaj.
- Jeste� pewny? - zapyta�em. - To chyba nie jest kuk�a Louisa Rosena, kt�rej ka�esz mnie znokautowa�, a potem postawisz j� na moim miejscu?
Maury spojrza� na mnie z zastanowieniem.
- Dlaczego akurat to ci przysz�o do g�owy? Nie, nie o to chodzi, ale przypadkiem jeste� blisko, bracie. Widz�, �e nasze umys�y wci�� nadaj� na tej samej fali... zupe�nie jak dawniej, na pocz�tku lat siedemdziesi�tych, gdy obaj zaczynali�my, byli�my zieloni i nie mieli�my �adnego wsparcia, nie licz�c mo�e twojego ojca i tego twojego m�odszego brata, kt�ry jest postrachem wszystkich. Ciekawe, dlaczego Chester nie zosta� weterynarzem, jak zamierza�? Tak by�oby dla nas lepiej; byliby�my ocaleni. A w zamian mamy t� fabryk� klawikord�w w Boise, Idaho. Istne szale�stwo!
- Twoja rodzina nie osi�gn�a nawet tego - powiedzia�em. - Nigdy niczego nie zbudowali, niczego nie stworzyli. Domokr��cy, podrz�dni naganiacze w przemy�le odzie�owym. Co oni takiego zrobili, �eby si� zahaczy� w biznesie, jak Chester i m�j ojciec? Co, u licha, robi ta kuk�a na tylnym siedzeniu? Chc� wiedzie� i nie mam zamiaru si� zatrzymywa� przy �adnym barze czy stacji benzynowej. Mam z�e przeczucie, �e naprawd� chcesz mnie wyko�czy� lub co� w tym rodzaju. Nie zatrzymujmy si� wi�c.
- Nie potrafi� tego opisa� s�owami.
- Oczywi�cie, �e potrafisz. Ty. taki artysta od wstawiania g�adkich gadek.
- Dobra, powiem ci, dlaczego obchody rocznicy wojny secesyjnej si� nie uda�y. Sta�o si� tak dlatego, �e jej prawdziwi uczestnicy, ci, kt�rzy rwali si� do walki, kt�rzy nie wahali si� po�o�y� na szali swojego �ycia i umrze� za Uni� czy Konfederacj�, s� martwi. Nikt nie do�ywa setki, a je�li ju�, to jest do niczego; nie mo�e walczy�, nie ma si�, by d�wiga� karabin. Zgodzisz si�?
- Chcesz powiedzie�, �e tam z ty�u masz mumi� czy co�, co w horrorach zw� ��ywym trupem"? - zapyta�em.
- Powiem ci, co tam mam. Na tylnym siedzeniu, zapakowany w gazet�, le�y sobie Edwin M. Stanton.
- Kto to taki?
- Minister wojny za prezydentury Lincolna.
- He, he!
- To prawda.
- Kiedy on zmar�?
- Dawno temu.
- W�a�nie tak sobie pomy�la�em.
- Pos�uchaj - powiedzia� Maury. - Tam z ty�u mam elektronicznego homunkulusa. Ja go zbudowa�em, a raczej zbudowa� go dla nas Bundy. Kosztowa� mnie sze�� tysi�cy dolar�w, ale jest tego wart. Zatrzymajmy si� przy tamtym barze obok stacji benzynowej. Rozpakuj� go i zademonstruj� ci, jak dzia�a; to jedyny spos�b. Poczu�em, jak cierpnie mi sk�ra.
- O, na pewno.
- My�lisz, bracie, �e to mo�e jaki� �art?
- My�l�, �e jeste� �miertelnie powa�ny.
- Bo jestem - przyzna� Maury. Zacz�� zwalnia� i wrzuci� kierunkowskaz. - Zatrzymam si� przy tej w�oskiej restauracji U Tommy'ego i barze Pyszne Piwko.
- A co potem? Na czym b�dzie polega�a demonstracja?
- Rozpakujemy go i zabierzemy ze sob� do restauracji. Niech zam�wi kurczaka i pizz� z szynk�. To w�a�nie rozumiem przez demonstracj�.
Maury zaparkowa� jaguara i przesiad� si� na tylne siedzenie. Zacz�� zdziera� gazety z cz�ekokszta�tnego pakunku i rzeczywi�cie, po chwili ukaza� si� starszy d�entelmen. Mia� zamkni�te oczy, bia�� brod� i nosi� staromodny garnitur. R�ce trzyma� z�o�one na piersiach.
- Zobaczysz - odezwa� si� Maury - jak ten homunkulus b�dzie si� przekonywaj�co zachowywa�, zamawiaj�c dla siebie pizz�. - M�wi�c to, zacz�� majstrowa� przy prze��cznikach umieszczonych na plecach kuk�y.
Nagle jej twarz przybra�a nieodgadniony, niemy wyraz i homunkulus przem�wi� dobitnie:
- B�d� tak dobry, przyjacielu, i zabierz te palce z mojego cia�a.
R�ce Maury'ego zosta�y stanowczo odsuni�te, a on sam spojrza� na mnie z u�miechem.
- Widzisz? - powiedzia�.
Kuk�a powoli usiad�a, otrzepuj�c si� metodycznie. Patrzy�a na nas surowo, m�ciwie, jakby uwa�a�a, �e zrobili�my jej co� z�ego - �e dochodzi do siebie po tym, jak �e�my j� pobili i skopali. W porz�dku, wiedzia�em ju�, �e ch�opak z baru U Tommy'ego si� nabierze. Wiedzia�em, �e Maury dowi�d� swego. Gdybym nie widzia�, jak to si� budzi do �ycia, sam bym uwierzy�, �e mam przed sob� zgorzknia�ego starszego pana, staromodnie ubranego, nosz�cego bia�� brod� z przedzia�kiem i otrzepuj�cego si� z gniewnym wyrazem twarzy.
- Widz� - odpar�em.
Maury uchyli� szerzej drzwi jaguara i pan Edwin M. Stanton, elektroniczny homunkulus, wysun�� si� z auta, z godno�ci� prostuj�c si� do pozycji pionowej.
- Czy to ma jakie� pieni�dze przy sobie? - zapyta�em.
- Pewnie - odpowiedzia� Maury. - Nie zadawaj g�upich pyta�. To najpowa�niejsza rzecz, z jak� kiedykolwiek mia�e� do czynienia. - Id�c �wirow� drog� w kierunku restauracji, Maury kontynuowa� swoj� przemow�: - Ca�a nasza finansowa przysz�o��, jak r�wnie� przysz�o�� ca�ej Ameryki, od tego zale�y. Dzi�ki niemu za dziesi�� lat b�dziemy bogaci.
Wszyscy trzej zam�wili�my pizz� i otrzymali�my ciasto przypalone na brzegach. Edwin M. Stanton zrobi� g�o�n� awantur�, wygra�aj�c w�a�cicielowi pi�ci�. W ko�cu, zap�aciwszy rachunek, wyszli�my.
Byli�my ju� godzin� sp�nieni i zastanawia�em si�, czy w og�le dotrzemy do fabryki Rosena. Kiedy wi�c podeszli�my do jaguara, poprosi�em Maury'ego, �eby mocniej nacisn�� na gaz.
- Ten samoch�d wyci�ga trzy setki na godzin� na tym nowym rakietowym paliwie sta�ym - o�wiadczy� Maury, ruszaj�c.
- Nie nara�aj si� bez potrzeby - o�wiadczy� Edwin M. Stanton ponurym g�osem, kiedy samoch�d z rykiem wyje�d�a� na drog�. - Chyba �e potencjalne zyski zdecydowanie g�ruj� nad ryzykiem.
- Nawzajem - odpowiedzia� mu Maury.
Fabryka klawikord�w i organ�w elektronicznych Rosena w Boise, Idaho, nie przyci�ga uwagi, gdy� jej bry�� -technicznie zwan� hal� produkcyjn� - stanowi jednopi�trowy budynek przypominaj�cy z wygl�du jednowarstwowe ciastko. Z ty�u znajduje si� parking, a nad biurem wisi szyld u�o�ony z liter wyci�tych z grubego plastyku - bardzo nowoczesny, pod�wietlony od ty�u na czerwono. Okna s� jedynie w biurze.
O tak p�nej porze fabryka by�a ciemna i zamkni�ta na g�ucho. W �rodku nie by�o �ywej duszy. Podjechali�my wi�c pod cz�� mieszkaln�.
- Co pan s�dzi o okolicy? - zwr�ci� si� Maury z pytaniem do Edwina M. Stantona.
Siedz�ca prosto na tylnym siedzeniu posta� mrukn�a:
- Raczej nieporz�dna i zapuszczona.
- S�uchaj - odezwa�em si� - moja rodzina mieszka w przemys�owej dzielnicy Boise, aby mie� blisko do fabryki. -Rozz�o�ci�o mnie, �e zwyk�a podr�ba krytykuje prawdziwych ludzi, a zw�aszcza tak dobrych ludzi, jak m�j ojciec. A co do mojego brata, to poza ehesterem Rosenem tylko nielicznym popromiennym mutantom uda�o si� osi�gn�� wysok� pozycj� w przemy�le instrument�w muzycznych. Osoby �specjalnie urodzone", jak si� ich nazywa. Panuje w stosunku do nich tyle uprzedze�, tak cz�sto s� nara�eni na dyskryminacj�... wi�kszo�� lepszych zawod�w jest przed nimi zamkni�ta.
To, �e Chester urodzi� si� z oczyma umieszczonymi poni�ej nosa, a z ustami tam, gdzie powinny si� znajdowa� oczy, stanowi�o nieustaj�ce �r�d�o zgryzoty dla ca�ej naszej rodziny. Ale odpowiedzialno�� za stan Chestera i innych jemu podobnych nieszcz�nik�w rozsianych po ca�ym �wiecie spada na pr�by z bomb� wodorow�, jakie przeprowadzano w latach pi��dziesi�tych i sze��dziesi�tych. Pami�tam, jak w dzieci�stwie przegl�da�em ksi��ki medyczne na temat wad wrodzonych u noworodk�w - zagadnienie, rzecz zrozumia�a, interesuj�ce wielu ludzi przez ostatnie dwadzie�cia lat - i znalaz�em tam takie przypadki, przy kt�rych Chester to ma�e piwo. Kilkudniow� depresj� wywo�a� u mnie szczeg�lnie przypadek p�odu, kt�ry rozpada� si� w �onie matki i rodzi� si� w kawa�kach - osobno szcz�ka, rami�, gar�� z�b�w, pojedyncze palce. Zupe�nie jak te plastykowe zestawy, z kt�rych ch�opcy buduj� modele samolot�w. Z t� tylko r�nic�, �e z kawa�k�w p�odu nic si� nie da z�o�y�. Nie ma na �wiecie takiego kleju, kt�ry by to z powrotem po��czy� w ca�o��.
Bywaj� p�ody ca�e poro�ni�te w�osami, wygl�daj�ce jak kapcie z futra jaka. Trafiaj� si� te� ca�e wysuszone, z pop�kan� sk�r�, jakby dojrzewa�y ca�y czas w pal�cym s�o�cu. Zostawmy wi�c Chestera w spokoju.
Jaguar zahamowa� przy kraw�niku przed naszym domem. Byli�my na miejscu. Zauwa�y�em zapalone �wiat�a w salonie - znak, �e matka z bratem ogl�daj� telewizj�.
- Niech Edwin M. Stanton sam p�jdzie na g�r� - odezwa� si� Maury. - Niech zapuka do drzwi, a my zosta�my w samochodzie i zobaczmy, co si� stanie.
- M�j ojciec na mil� rozpozna w nim podr�bk� - powiedzia�em. � Za�o�� si�, �e zrzuci go ze schod�w i b�dziesz do ty�u o sze��set dolar�w. - Nie wiem, ile naprawd� Maury zap�aci�, ale na pewno obci��y� kosztami rachunek sp�ki WAZA.
- Trzymam zak�ad - rzek� Maury, uchylaj�c tylne drzwi samochodu tak, aby urz�dzenie mog�o wysi���. Na odchodnym powiedzia� do niego: - Id� pod numer 1429 i zadzwo� do drzwi. A kiedy zjawi si� gospodarz, powiedz: �Teraz nale�y on do historii". A potem po prostu sta� i czekaj.
- O co tu chodzi? - zapyta�em. - Co ma znaczy� ta uwaga na powitanie?
- To s�ynne zdanie wypowiedziane przez Stantona, kt�re zapewni�o mu miejsce w historii - rzek� Maury. - Kiedy umar� Lincoln.
- �Teraz nale�y on do historii" - powtarza� Stanton, zmierzaj�c w stron� schod�w.
- Tymczasem opowiem ci, jak skonstruowali�my Edwina M. Stantona - powiedzia� Maury. - Jak z�o�yli�my ca�e cia�o na podstawie resztek nale��cych do Stantona i jak w UCLA przeniesiono program z ta�my perforowanej do centralnej monady s�u��cej homunkulusowi za m�zg.
- Wiesz, co robisz? - odezwa�em si� z obrzydzeniem. -Rujnujesz firm� tym szalonym pomys�em. Nigdy nie powinienem si� z tob� zadawa�.
- Cicho - szepn�� Maury, gdy Stanton nacisn�� dzwonek. Drzwi wej�ciowe otworzy�y si� i w progu stan�� ojciec
ubrany w spodnie, kapcie i nowy szlafrok, kt�ry podarowa�em mu na gwiazdk�. Wygl�da� imponuj�co i Edwin M. Stanton, kt�ry rozpocz�� swoj� przemow�, nagle urwa� i postanowi� zmieni� bieg.
- Drogi panie - powiedzia� w ko�cu - mam zaszczyt zna� pa�skiego syna, Louisa.
- Ach tak - rzek� ojciec. - Louis jest teraz gdzie� w Santa Monica.
Edwin M. Stanton najwyra�niej nie mia� poj�cia, co to takiego Santa Monica, i sta�, nie wiedz�c, co pocz��. Siedz�cy obok mnie w jaguarze Maury zakl�� poirytowany, a mnie zachcia�o si� �mia�. Homunkulus zachowywa� si� jak jaki� pocz�tkuj�cy, niezbyt dobry sprzedawca, kt�ry nie wie, co powiedzie�, i stoi w milczeniu.
By� to jednak imponuj�cy widok. Dw�ch starszych pan�w stoj�cych naprzeciw siebie i mierz�cych si� wzrokiem: Stanton ze swoj� bia�� brod� z przedzia�kiem, w staromodnym ubraniu i m�j ojciec wygl�daj�cy r�wnie archaicznie. Spotkanie dw�ch patriarch�w, pomy�la�em. Zupe�nie jak w synagodze.
W ko�cu m�j ojciec odezwa� si�:
- Prosz�, niech pan wejdzie. - Uchyli� szerzej drzwi i homunkulus przeszed� obok niego, znikaj�c we wn�trzu domu. Drzwi zosta�y zamkni�te, a o�wietlona weranda na powr�t opustosza�a.
- I co ty na to? - spyta�em Maury'ego.
Poszli�my w �lady Stantona. Drzwi nie by�y zamkni�te na klucz, wi�c weszli�my do �rodka.
W salonie na �rodku kanapy siedzia� Stanton, r�ce z�o�y� na kolanach. By� pogr��ony w rozmowie z ojcem, podczas gdy Chester i matka dalej ogl�dali telewizj�.
- Tato - powiedzia�em - tracisz czas, rozmawiaj�c z tym czym�. Wiesz, co to jest? Maszyna za sze�� dolc�w, kt�r� Maury z�o�y� do kupy w piwnicy.
Ojciec oraz Stanton przerwali rozmow� i spojrzeli na mnie.
- Ten mi�y starszy pan? - zapyta� ojciec i jego twarz przybra�a surowy i twardy wyraz. Zmarszczy� brwi i g�o�no powiedzia�: - Pami�taj, Louis, cz�owiek jest jak krucha trzcina, jest najdelikatniejsz� rzecz� w przyrodzie, ale do diab�a, mein Sohn, jest rzecz� my�l�c�. Wszech�wiat nie musi si� go ba�; mo�e go zabi� kropla wody. - Wyci�gaj�c palec w moim kierunku, ojciec rozdar� si� na ca�e gard�o: - Ale gdyby wszech�wiat mia� go zniszczy�, to wiesz co?! Wiesz, co ci powiem?! Cz�owiek nadal b�dzie godny szacunku! -Waln�� pi�ci� w por�cz krzes�a dla podkre�lenia wagi swych s��w. - A wiesz dlaczego, mein Kind? Poniewa� cz�owiek wie, �e umrze. I jeszcze co� ci powiem. Ma przewag� nad cholernym wszech�wiatem, kt�ry za grosz nie ma poj�cia, co si� dzieje. I w tym w�a�nie - rzek� na zako�czenie, uspokajaj�c si� nieco - zawiera si� ca�a nasza ludzka godno��. Cz�owiek jest ma�y i nie wype�nia sob� czasu i przestrzeni, ale z pewno�ci� potrafi zrobi� u�ytek z rozumu, kt�rym B�g go obdarzy�. Podobnie jak ta �rzecz", jak by�e� �askaw si� wyrazi�. Nie, to nie jest rzecz. To cz�owiek, ein Mensch. A teraz opowiem wam dowcip. - I ojciec zacz�� opowiada�, cz�ciowo w jidysz, cz�ciowo po angielsku.
Gdy sko�czy�, wszyscy si� roze�miali�my, cho� mia�em wra�enie, �e �miech Edwina M. Stantona by� nieco formalny, a nawet wymuszony.
Stara�em si� przypomnie� sobie wszystko, co kiedy� czyta�em o Stantonie. Pami�tam, �e podczas wojny domowej i p�niej w okresie Rekonstrukcji, a zw�aszcza podczas jego zatargu z prezydentem Andrew Johnsonem, kt�rego chcia� usun�� z urz�du, zaskarbi� sobie opini� twardego faceta. Prawdopodobnie nie podoba� mu si� humanistyczny wyd�wi�k dowcipu mojego ojca, poniewa� codziennie podczas pracy musia� wys�uchiwa� podobnych od Lincolna. Ale ojca i tak nic nie mog�o powstrzyma�. Cho� jego ojciec prowadzi� studia nad Spinoza i by� cz�owiekiem bardzo znanym, to m�j ojciec sko�czy� edukacj� tylko na siedmiu klasach. By� jednak bardzo oczytany i prowadzi� korespondencj� z wieloma wybitnymi lud�mi na ca�ym �wiecie.
� Przepraszam ci�, Jerome � powiedzia� Maury do ojca, gdy zapanowa�a chwila ciszy � ale to prawda. - Podszed� do Edwina M. Stantona i pomanipulowa� chwil� przy jego uchu.
- Gulp - czkn�� Stanton i zamar�. By�o w nim teraz tyle �ycia, co w sklepowym manekinie. Oczy mu pociemnia�y, r�ce zesztywnia�y. By�o to bardzo widowiskowe i zerkn��em na ojca, by zobaczy�, jak to przyj��. Nawet Chester i matka oderwali na chwil� wzrok od telewizora. Zapad�a chwila pe�na napi�cia. Gdyby nie to, �e w powietrzu ju� si� unosi� filozoficzny nastr�j, z pewno�ci� ta chwila by go przywo�a�a. Wszyscy nagle spowa�nieli�my. Tato podszed� nawet do Stantona, aby w�asnor�cznie rzecz zbada�.
- Oj gewalt - rzek� i potrz�sn�� g�ow� z niedowierzaniem.
- Mog� znowu go w��czy� - zaofiarowa� si� Maury.
- Nein, das geht mir nicht. - Ojciec wr�ci� na fotel, rozsiad� si� wygodnie i zapyta� zrezygnowanym, rzeczowym g�osem: - Jak tam sprzeda� w Vallejo, ch�opcy? - Gdy namy�lali�my si� nad odpowiedzi�, si�gn�� po pude�ko cygar Anthony & Cleopatra, odwin�� jedno z folii i zapali�. Jest to wy�mienity gatunek hawa�skich cygar, opakowanych w zielon� foli�. Jego zapach natychmiast przenikn�� ca�y salon. -Du�o sprzedali�cie organ�w i klawikord�w AMADEUS GLUCK? - Zachichota�.
- Jerome - powiedzia� Maury - klawikordy id� jak ciep�e bu�ki, ale w organach posucha.
Ojciec zmarszczy� brwi.
- Rozmawiali�my o tym na wysokim szczeblu - ci�gn�� Maury - i ustalili�my pewne fakty. Organy elektroniczne Rosena...
- Zaczekaj - przerwa� mu ojciec. - Nie tak szybko, Maurice. Po tej stronie �elaznej kurtyny organy Rosena s� bezkonkurencyjne. - Si�gn�� do stolika i wzi�� do r�ki jedn� z tych ebonitowych p�ytek, na kt�rych montujemy oporniki, baterie s�oneczne, tranzystory, przewody. - Ten uk�ad przedstawia zasad� dzia�ania prawdziwych organ�w elektronicznych - zacz��. - To natychmiastowy uk�ad op�niaj�cy, a to...
- Wiem, jak dzia�aj� organy, Jerome. Pozw�l mi przedstawi� m�j pomys�.
- Dobrze, m�w. - Od�o�y� ebonitow� p�ytk�, ale zanim Maury zd��y� si� odezwa�, ojciec zn�w przem�wi�: - Je�li jednak oczekujesz, �e zrezygnujemy z naszego g��wnego �r�d�a utrzymania tylko z powodu sprzeda�y, tylko dlatego, �e sprzeda� spad�a, a spad�a, bo brak jest woli do sprzeda�y, wiem to z do�wiadczenia...
- Jerome, pos�uchaj - przerwa� mu Maury - proponuj� rozw�j firmy.
Ojciec uni�s� brwi ze zdziwienia.
- Wy, Rosenowie, je�li chcecie, mo�ecie dalej produkowa� te swoje elektroniczne organy - ci�gn�� Maury - ale m�wi� wam, �e ich sprzeda� b�dzie bez przerwy spada�, widowiskowo i skutecznie, tak jak teraz. Potrzebujemy czego� zupe�nie nowego. Hammerstein produkuje swoje organy nastroj�w, kt�re sprzedaj� si� lepiej ni� dobrze. Kontroluje niemal ca�y rynek, wi�c nie mamy co pr�bowa� w tej bran�y. A oto m�j pomys�.
Ojciec si�gn�� do ucha i w��czy� aparat s�uchowy.
- Dzi�kuj� ci, Jerome - powiedzia� Maury. - Ten oto Edwin M. Stanton jest elektronicznym homunkulusem. Przyznasz, �e jest dobry. To tak, jak gdyby �ywy Stanton zawita� tu do nas na wieczorn� pogaw�dk�. Gdzie to sprzeda�? Do szk� jako pomoc dydaktyczn�? Mo�na, ale to drobiazg. Pocz�tkowo my�la�em o tym, ale prawdziwy interes mo�na zrobi� na czym� innym. Zaproponujemy prezydentowi Mendozie w Kongresie, �e zlikwidujemy wojn�, zast�puj�c j� dziesi�cioletnimi obchodami stulecia wojny secesyjnej, a my, Rosenowie, dostarczymy wszystkich uczestnik�w, wszystkie homunkulusy. Lincolna, Jeffa Davisa, Roberta E. Lee, Longstreeta i oko�o trzech milion�w zwyk�ych �o�nierzy, kt�rych b�dziemy stale mie� na sk�adzie. B�dziemy rozgrywa� bitwy, kt�rych uczestnicy naprawd� b�d� gin��. Te homunkulusy rozrywaj� si� na kawa�ki. Nie tak, jak na tych filmach klasy B, gdzie wszystko wygl�da jak w sztukach Szekspira granych przez teatrzyki szkolne. Rozumiesz, o co mi chodzi? Widzisz te perspektywy?
Zapad�o milczenie. Tak, pomy�la�em, s� w tym perspektywy.
- W pi�� lat mogliby�my sta� si� tak pot�ni jak General Dynamics - doda� Maury.
Ojciec spogl�da� na niego, pal�c swoje A & C.
- Nie wiem, Maurice. Naprawd� nie wiem. - Potrz�sn�� g�ow�.
� Dlaczego nie spr�bowa�? Powiedz mi, Jerome, co w tym widzisz z�ego?
- Chyba da�e� si� ponie�� nowym czasom - powiedzia� ojciec powoli, zm�czonym g�osem, i na koniec westchn��. -A mo�e to ja si� starzej�.
- Tak, starzejesz si�! - krzykn�� Maury, ca�y czerwony ze z�o�ci.
- Mo�e masz racj�, Maurice. - Ojciec umilk� na chwil�, po czym wsta� z fotela i rzek�: - Nie, Maurice, tw�j pomys� jest zbyt ambitny. Jeste�my zbyt ma�� firm�. Nie powinni�my mierzy� zbyt wysoko, bo mo�emy run�� w d�, nicht wahr?
- Nie gadaj do mnie po niemiecku - mrukn�� Maury. -Je�li si� nie zgodzisz na ten pomys�... Przepraszam, ale zaszed�em ju� za daleko, by si� wycofa�. W przesz�o�ci mia�em wiele pomys��w, kt�re wykorzystali�my, a ten jest najlepszy ze wszystkich. Najwy�szy czas, Jerome. Musimy wykona� jaki� ruch.
Posmutnia�y ojciec ponownie zaci�gn�� si� dymem z cygara.
Rozdzia� trzeci
Nie trac�c wci�� nadziei, �e ojciec da si� przekona�, Maury pozostawi� u niego Stantona - powiedzmy, jako zastaw -po czym ruszyli�my w drog� powrotn� do Ontario. By�a ju� prawie p�noc, gdy dotarli�my na miejsce. Poniewa� obaj byli�my przygn�bieni wstrzemi�liwo�ci� i brakiem entuzjazmu ze strony mojego ojca, Maury zaproponowa� mi nocleg u siebie w domu, na co ch�tnie przysta�em, gdy� potrzebowa�em towarzystwa.
W mieszkaniu Maury'ego zastali�my jego c�rk�, Pris, co by�o dla mnie niespodziank�, jako �e s�dzi�em, i� wci�� przebywa w Klinice Kasanina w Kansas City na przymusowym leczeniu z nakazu Federalnego Biura Zdrowia Psychicznego. Pris, o czym dowiedzia�em si� od Maury'ego, znajdowa�a si� pod kuratel� rz�du federalnego od trzeciej klasy szko�y �redniej. Rutynowe testy przeprowadzane w szkole wykry�y u niej �wybuja�y dynamizm", jak obecnie psychiatrzy w swoim zawodowym �argonie okre�laj� rodzaj schizofrenii, na kt�ry cierpia�a.
- Pris ci� rozweseli - powiedzia� Maury, kiedy oci�ga�em si� z wej�ciem. - Obaj tego potrzebujemy. Bardzo wyros�a, odk�d widzia�e� j� po raz ostatni; dawno przesta�a by� dzieckiem. Wchod�. - Z�apa� mnie za rami� i wci�gn�� do �rodka.
Pris siedzia�a po�rodku salonu ubrana w r�owe szorty. W�osy mia�a kr�tko obci�te. Znacznie schud�a przez te �ata, kiedy jej nie widzia�em. Dooko�a niej wala�y si� kolorowe kafelki, kt�re �ama�a na nieregularne od�amki ogromnymi szczypcami.
- Chod�, obejrzyj �azienk� - powiedzia�a, zrywaj�c si� z pod�ogi.
Zm�czony pod��y�em za ni�.
�ciany �azienki pokrywa�y szkice przer�nych stwor�w morskich: ryb, a nawet syren. Pris cz�ciowo wype�ni�a je mozaik� u�o�on� z kawa�k�w glazury we wszystkich mo�liwych kolorach. Syreny na miejscu cyck�w mia�y po czerwonym od�amku, po jednym jaskrawym kawa�ku w �rodku ka�dej piersi.
Poczu�em zar�wno odraz� do tego dzie�a, jak i zainteresowanie nim.
- Czemu nie wprawisz w ka�dy sutek po �wiate�ku? -zapyta�em. - Gdy kto� wejdzie, aby skorzysta� z kibla, i zapali �wiat�o, �wiec�ce sutki wska�� mu drog�.
Nie ulega w�tpliwo�ci, �e t� mani� z uk�adaniem glazurowej mozaiki Pris zawdzi�cza terapii zaj�ciowej prowadzonej w Kansas City. Ludzie chorzy psychicznie przepadaj� za prac� tw�rcz�. W kilku klinikach rz�dowych s� dos�ownie dziesi�tki tysi�cy pacjent�w: wszyscy mocno zaj�ci tkaniem, malowaniem, ta�cem, wyrobem bi�uterii, oprawianiem ksi��ek czy szyciem kostium�w teatralnych. Ale nie przebywaj� tam z w�asnej woli, lecz z wyroku s�du. Podobnie jak Pris, wielu trafi�o tam w okresie dojrzewania, kiedy to psychozy ujawniaj� si� najcz�ciej.
Bez w�tpienia stan Pris bardzo si� poprawi�, gdy� w przeciwnym razie nie zwolniono by jej z kliniki. Dla mnie wci�� jednak nie wygl�da�a normalnie i nie zachowywa�a si� naturalnie. Wracaj�c do salonu, przyjrza�em si� jej dok�adniej. Mia�a z lekka toporn� twarz w kszta�cie serca, ciemne w�osy z kosmykiem opadaj�cym na czo�o, a osobliwy makija� z czarnymi obw�dkami wok� oczu nadawa� jej twarzy b�aze�ski wyraz. Do tego u�ywa�a prawie purpurowej pomadki. Ca�e to kolorystyczne zestawienie nadawa�o jej nierealny, lalkowaty wygl�d. Pod mask�, jak� uczyni�a ze swojej twarzy, jej prawdziwy wygl�d ca�kowicie si� zatraci�. A efekt podkre�la�a jeszcze szczup�o�� jej cia�a. Robi�a na mnie wra�enie ta�cz�cej kostuchy, cudem jakim� o�ywionej, cho� z pewno�ci� nie dzi�ki normalnemu jedzeniu i piciu... od�ywia�a si� chyba tylko orzechami. Mimo to pod pewnymi wzgl�dami wygl�da�a dobrze, cho� na pewno niezwykle, m�wi�c ogl�dnie. Jednak - jak na m�j gust - wygl�da�a mniej naturalnie ni� Stanton.
- Kwiatuszku - zwr�ci� si� do niej Maury - zostawili�my Edwina M. Stantona u ojca Louisa.
Zerkaj�c na nas, zapyta�a:
- Wy��czyli�cie go? - W jej oczach zapali�y si� dzikie, jasne ogniki, kt�re zrobi�y na mnie du�e wra�enie, ale tak�e nieco przestraszy�y.
� Pris � powiedzia�em � faceci od zdrowia psychicznego sknocili form�, gdy ci� na nowo odlewali. Wyros�a� na przera�aj�cego, a jednak uroczego kociaka, co mo�na doceni�, gdy ju� si� stamt�d wydosta�a�.
- Dzi�ki - odrzek�a bez �ladu emocji w g�osie. Dawnymi czasy te� m�wi�a g�osem zupe�nie bezbarwnym, niezale�nie od sytuacji, nawet w chwilach najwi�kszego kryzysu. I to si� nie zmieni�o.
- Szykuj wyro - poprosi�em Maury'ego. - Chc� si� po�o�y�.
Roz�o�yli�my ��ko w pokoju go�cinnym, rzucaj�c na wierzch prze�cierad�a, koce i poduszk�. Jego c�rka nie uczyni�a najmniejszego ruchu, aby nam pom�c. Pozosta�a w salonie, tn�c kafelki.
- Jak d�ugo pracowa�a nad tym freskiem w �azience? -zapyta�em.
- Odk�d tylko wr�ci�a z kliniki, a wi�c ju� �adny kawa� czasu. Przez pierwsze dwa tygodnie musia�a si� zg�asza� do tutejszego szpitala psychiatrycznego. W�a�ciwie to jeszcze nie zosta�a zwolniona. Wypuszczono j� na pr�b� i musi regularnie chodzi� na psychoterapi�. Mo�na powiedzie�, �e w �wiecie zewn�trznym przebywa na kredyt.
- Jak z ni�? Lepiej czy gorzej?
- Du�o lepiej. Nigdy ci nie m�wi�em, jak �le z ni� by�o, kiedy w szkole �redniej skierowano j� na badania. Nie mogli�my doj��, co z ni� by�o nie w porz�dku. Szczerze m�wi�c, Bogu dzi�ki za ustaw� McHestona. Gdyby nie zrobiono jej wtedy test�w, gdyby choroba nadal si� rozwija�a, dzi� mia�aby pewnie albo pe�noobjawow� schizofreni� paranoidaln�, albo dezorganizacj� hebefreniczn�. Z pewno�ci� nigdy nie opu�ci�aby zak�adu.
- Wygl�da jako� dziwnie - zauwa�y�em.
� Co s�dzisz o tej mozaice?
- Z pewno�ci� nie podnosi warto�ci domu. Maury naje�y� si�.
- Oczywi�cie, �e podnosi.
W progu pokoju go�cinnego stan�a Pris i rzek�a:
- Pyta�am, czy go wy��czyli�cie? - Obrzuci�a nas gro�nym spojrzeniem, jakby si� domy�la�a, �e rozmawiali�my
o niej.
- Owszem - odpar� Maury - chocia� Jerome m�g� go w��czy� po naszym wyj�ciu, aby podyskutowa� o Spinozie.
- Co on tam mo�e wiedzie�? - powiedzia�em. - Chyba �e wrzucili�cie do niego gar�� lu�nych fakt�w. W przeciwnym razie ojciec szybko straci zainteresowanie.
Odpowiedzia�a mi Pris:
- Zna te same fakty, co prawdziwy Edwin M. Stanton. Przestudiowali�my jego �ycie do n-tego stopnia.
Wyrzuci�em oboje z sypialni, zdj��em ubranie i poszed�em do ��ka. Po chwili us�ysza�em, jak Maury �yczy c�rce dobrej nocy i udaje si� do w�asnej sypialni. A potem zapad�a cisza, nie licz�c - jak si� spodziewa�em - odg�os�w przecinania kafelk�w.
Przez godzin� le�a�em, to zasypiaj�c, to budz�c si� z powodu dono�nych trzask�w. W ko�cu wsta�em, zapali�em �wiat�o, ubra�em si�, przyczesa�em w�osy, przetar�em oczy
i opu�ci�em pok�j go�cinny. Pris siedzia�a w pozie jogina, dok�adnie w tym samym miejscu, w kt�rym wczoraj po raz pierwszy j� ujrza�em. Obok niej pi�trzy� si� teraz ogromny stos po�amanych kafelk�w.
- Nie mog� spa� przy tym ha�asie - o�wiadczy�em Pris.
- Trudno. - Nawet nie podnios�a wzroku.
- Jestem go�ciem.
- Id� gdzie indziej.
- Chyba wiem, co symbolizuj� te szczypce - powiedzia�em. - Kastrowanie tysi�cy m�czyzn, jednego po drugim. Czy po to opu�ci�a� Klinik� Kasanina? Aby sp�dza� ca�e noce na tej robocie?
- Nie, id� do pracy.
- Jakiej? Rynek pracy jest nasycony.
- Nie boj� si�, zw�aszcza �e drugiej takiej jak ja nie ma na ca�ym �wiecie. Ju� otrzyma�am propozycj� od firmy za�atwiaj�cej formalno�ci emigracyjne. Wykonuj� tam wiele oblicze� statystycznych.
- A wi�c b�dziesz jedn� z tych os�b, kt�re decyduj� o tym, komu przyzna� pozwolenie na opuszczenie Ziemi.
- Odrzuci�am j�. Nie chc� by� jeszcze jednym biurokrat�. Czy s�ysza�e� o Samie K. Barrowsie?
- Niee... - odpar�em. Ale nazwisko brzmia�o znajomo.
- �Look" zamie�ci� o nim artyku�. Gdy mia� dwadzie�cia lat, codziennie wstawa� o pi�tej rano, zjada� misk� suszonych �liwek, przebiega� dwie mile ulicami Seattle, po czym goli� si� i bra� prysznic. P�niej wychodzi� z domu, by studiowa� ksi��ki prawnicze.
- A wi�c to prawnik.
- Nie, teraz ju� nie - powiedzia�a Pris. - Si�gnij na p�k�. Znajdziesz tam numer �Look".
- Co mnie to obchodzi - rzek�em, ale pos�usznie poszed�em po magazyn.
Istotnie, na ok�adce widnia�o kolorowe zdj�cie faceta i podpis:
SAM K. BARROWS, NAJBARDZIEJ DYNAMICZNY AMERYKA�SKI MULTIMILIONER M�ODEGO POKOLENIA
Magazyn nosi� dat� 18 czerwca 1981 roku, a wi�c by� do�� �wie�y. W �rodku rzeczywi�cie by�o zdj�cie Sama, jak uprawia jogging w porze wygl�daj�cej na wsch�d s�o�ca, biegn�c wzd�u� nabrze�a w centrum Seattle, ubrany w kr�tkie spodenki khaki i szary podkoszulek. Nad�ty, zadowolony z siebie facet o g�adko ogolonej twarzy z oczami przypominaj�cymi dwa w�gielki wetkni�te w twarz ba�wana: male�kie, bez wyrazu. Poza u�mieszkiem - twarz pozbawiona wyrazu.
- Gdyby� widzia� go w telewizji... - zacz�a Pris.
- Owszem, widzia�em, jaki� rok temu - wtr�ci�em. Teraz sobie przypominam, poniewa� zrobi� wtedy na mnie niezbyt dobre wra�enie. Ten monotonny spos�b m�wienia... nachyla� si� do ucha reportera i szybko co� do niego mamrota�. - Czemu chcesz dla niego pracowa�? - zapyta�em.
- Sam Barrows - powiedzia�a Pris - jest najwi�kszym spekulantem ziemi�, jaki kiedykolwiek po niej chodzi�. Wyobra� to sobie.
- Pewnie dlatego, �e zabrak�o ju� wolnych teren�w do sprzeda�y - rzek�em. - Wi�kszo�� po�rednik�w nieruchomo�ciami zbankrutowa�a, bo nie ma ju� czego sprzedawa�. Zostali tylko ludzie, kt�rych nie ma gdzie upchn��.
I naraz sobie przypomnia�em. Barrows rozwi�za� problem handlu nieruchomo�ciami. Za pomoc� szeregu dalekosi�nych dzia�a� legislacyjnych uda�o mu si� nak�oni� rz�d Stan�w Zjednoczonych do wydania zezwole� umo�liwiaj�cych handel ziemi� na innych planetach. Sam Barrows w pojedynk� otworzy� klientom drog� na Ksi�yc, Marsa i Wenus. Jego nazwisko na trwale zapisze si� w historii.
- A wi�c to jest facet, dla kt�rego chcesz pracowa� - powiedzia�em. - Facet, kt�ry zanieczyszcza nie tkni�te dot�d inne �wiaty. - Jego rozsiani po ca�ych Stanach Zjednoczonych po�rednicy oferowali na sprzeda� barwnie reklamowane dzia�ki na Ksi�ycu.
- �Zanieczyszcza nie tkni�te dot�d inne �wiaty" - przedrze�nia�a mnie Pris. - Jeszcze jeden z tych ekologicznych slogan�w.
- Ale prawdziwy - odpar�em. - Pos�uchaj, w jaki spos�b . zamierzasz wykorzysta� ziemi�, kiedy ju� j� kupisz? Jak
mo�na tam mieszka�? Nie ma wody, nie ma powietrza, nie ma ogrzewania, nie...
- Wszystko zostanie zapewnione - powiedzia�a Pris. - Jak?
- To w�a�nie czyni z Barrowsa wielkiego cz�owieka - rzek�a. - Jego wizja. Korporacja Barrowsa pracuje nad tym dzie� i noc...
- Oszustwo - wtr�ci�em. Zapad�a cisza. Pe�na napi�cia cisza.
- Rozmawia�a� kiedy� osobi�cie z Barrowsem? - zapyta�em. - Mie� bohatera to jedno. To normalne dla m�odej dziewczyny wielbi� faceta, kt�rego zdj�cia pojawiaj� si� na ok�adkach czasopism, kt�ry wyst�puje w telewizji i kt�ry jest bogaty. Faceta, kt�ry w pojedynk� wyda� Ksi�yc na �er rekinom i spekulantom ziemi�. Ale m�wi�a� co� o dostaniu pracy.
- Wys�a�am do jednej z jego firm podanie o prac�, w kt�rym zaznaczy�am, �e chcia�abym si� z nim spotka�.
- Wy�miali ci�.
- Nie, wpu�cili mnie do jego biura. By� tam i s�ucha� mnie przez jedn� pe�n� minut�. Potem, oczywi�cie, musia� wr�ci� do swoich obowi�zk�w. Przekaza� mnie szefowi dzia�u kadr.
- O czym powiedzia�a� mu w ci�gu tej jednej minuty?
- Popatrzy�am na niego. On popatrzy� na mnie. Nigdy nie widzia�e� go na �ywo. Jest niesamowicie przystojny.
� W telewizji wygl�da� jak gad � zauwa�y�em.
� Powiedzia�am mu, �e na mil� potrafi� wyczu� zwyk�ego naci�gacza. Gdybym by�a jego sekretark�, nie pozwoli�abym, �eby ktokolwiek trwoni� jego czas. Potrafi� by� twarda, a jednocze�nie nigdy nie odprawi�abym z kwitkiem nikogo wa�nego. Widzisz, mog� by� jak szlaban: otwiera� i zamyka� dost�p do jego gabinetu. Rozumiesz?
- Ale czy potrafisz otwiera� listy?
- Od tego maj� maszyny.
- Tw�j ojciec si� tym zajmuje. Na tym polega jego praca u nas.
- Dlatego nigdy bym dla was nie pracowa�a - powiedzia�a Pris. � Poniewa� jeste�cie tacy �enuj�co mali. Trudno was zauwa�y�. Nie, nie potrafi� otwiera� list�w. Nie potrafi� wykonywa� �adnej rutynowej pracy. Powiem ci, co umiem robi�. Moim pomys�em by�o zbudowanie homunkulusa, sobowt�ra Edwina M. Stantona.
Poczu�em g��boki niepok�j.
� Maury nigdy by na to nie wpad� � ci�gn�a. � Bundy, owszem, jest geniuszem... miewa chwile natchnienia. Ale to uczony idiota. Reszt� jego m�zgu ca�kowicie prze�ar�a hebefrenia. Ja zaprojektowa�am Stantona, a on go zbudowa�. I odnie�li�my sukces, sam widzia�e�. Nie chc�, ani nawet nie potrzebuj�, �adnego uznania. Zrobi�am to dla przyjemno�ci. By�a to praca tw�rcza, podobnie jak to, co teraz robi�. - Zn�w zabra�a si� do przycinania kafelk�w.
- Co robi� Maury? Zawi�za� mu sznurowad�a?
- Maury zaj�� si� stron� organizacyjn�. Baczy�, aby�my mieli wszystko, czego nam trzeba.
Mia�em przera�aj�ce wra�enie, �e ten rzeczowy opis jest zgodny z prawd�. Mog�em to oczywi�cie sprawdzi�, pytaj�c Maury'ego. Nie s�dzi�em jednak, aby ta dziewczyna w og�le potrafi�a k�ama�. By�a prawie ca�kowitym przeciwie�stwem swego ojca. Prawdopodobnie wda�a si� w matk�, kt�rej nigdy nie mia�em okazji pozna�. Rozwiedli si� na d�ugo przedtem, nim pozna�em Maury'ego i zawi�zali�my sp�k�. Jeszcze jedna rozbita rodzina.
- Zadowolona jeste� z wizyt u swojego psychoanalityka?
- Owszem. A ty?
- Ja tego nie potrzebuj� - powiedzia�em.
- I tu si� mylisz. Jeste� bardzo chory, zupe�nie tak samo jak ja. - Zerkn�a na mnie z u�miechem. - Sp�jrz w oczy faktom.
� Mog�aby� przerwa� to przecinanie? Chcia�bym zasn��.
- Nie. Chc� dzi� w nocy sko�czy� o�miornic�.
- Padn� trupem, je�li si� nie prze�pi� - rzek�em.
- I co z tego.
- Prosz� - b�aga�em.
- Jeszcze dwie godziny - odpowiedzia�a Pris.
- Czy wszyscy zachowuj� si� tak jak ty? - zapyta�em. -Chodzi mi o ludzi, kt�rzy opuszczaj� kliniki federalne. Odnowieni m�odzi ludzie, kt�rych z powrotem naprowadzono na w�a�ciwy kurs. Nic dziwnego, �e mamy k�opoty ze sprzeda�� organ�w.
� Jakich organ�w? � zapyta�a Pris. � Mam wszystkie potrzebne organy.
- Nasze s� elektroniczne.
- A moje nie. Moje s� z krwi i ko�ci.
- Dajmy temu spok�j - powiedzia�em. - Lepiej, gdyby by�y elektroniczne. Posz�aby� do ��ka i da�a go�ciowi si� przespa�.
- Nie jeste� moim go�ciem, tylko ojca. I nie m�w nic o p�j�ciu do ��ka, bo zrujnuj�