7906
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 7906 |
Rozszerzenie: |
7906 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 7906 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 7906 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
7906 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Przy wsp�pracy Steve�a Pieczenika
Tom Clancy
AKTA
cykl NetForce t.2
T�UMACZY� ANDRZEJ ZIELI�SKI
tytu� orygina�u: Tom Clancy�s NET FORCE: Hiden Agendas
wydanie polskie: 2000
wydanie oryginalne: 1999
Podzi�kowania
Pragniemy gor�co podzi�kowa� Steve�owi Perry�emu za jego inspiruj�ce pomys�y,
jak�e przydatne podczas przygotowywania maszynopisu. Pragniemy r�wnie�
podzi�kowa�
nast�puj�cym osobom: Martinowi G. Greenbergowi, Larry�emu Segriffowi, Denise
Little,
Johnowi Helfersowi, Robertowi Youdelmanowi, Esq., Richardowi Hellerowi, Esq. i
Tomowi
Mallonowi, Esq.; Mitchell Rubinstein i Laurie Silvers z BIG Entertainment;
cudownym
ludziom z Penguin Putnam Inc., a zw�aszcza Phyllis Grann, Davidowi Shanksowi i
Tomowi
Colganowi; naszym producentom miniserialu ABC, Gilowi Catesowi i Dennisowi Doty;
re�yserowi i scenarzy�cie Robowi Libermanowi i wszystkim wspania�ym ludziom z
ABC. Jak
zawsze, pragniemy podzi�kowa� Robertowi Gottliebowi z agencji Williama Morrisa,
naszemu przyjacielowi i agentowi, bez kt�rego ta ksi��k� nigdy nie ujrza�aby
�wiat�a
dziennego, oraz Jerry�emu Katzmanowi, wiceprzewodnicz�cemu agencji Williama
Morrisa i
jego kolegom z telewizji. Ale, co najwa�niejsze, to ty, Czytelniku,
rozstrzygniesz czy nasze
przedsi�wzi�cie zako�czy si� sukcesem.
Najwi�ksze niebezpiecze�stwa dla wolno�ci czyhaj� w podst�pnych zakusach
fanatyk�w, kt�rzy chc� dobrze, ale nie rozumiej�.
Louis Brandeis*
Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie mia�o by� ujawnione, ani nic tajemnego, co
by
nie mia�o by� poznane i nie mia�o wyj�� na jaw.
�w. �ukasz, 8:17
PROLOG
�roda, 15 grudnia 2010 roku, godzina 2.44
Baton Rouge, Luizjana
Zimny i wilgotny wiatr wia� za oknami budynku, nie do�� pot�ny, �eby trz�s�y
si�
podw�jne szyby Thermopane, ale wystarczaj�co silny, by z wykusz�w fasady w stylu
art-
deco wydoby� czasem po�wist, tak niski, �e przypomina� poj�kiwania.
Wewn�trz siedzia� przy biurku samotny nocny stra�nik, a w�a�ciwie stra�niczka.
Pochylona nad laptopem robi�a streszczenie d�ugiego i niesamowicie nudnego
tekstu wyk�adu
profesora Jenkinsa na temat warstwowego uk�adu formacji skalnych w po�udniowej
Nowej
Zelandii. By� to jeden z temat�w wprowadzenia do geologii, ostatniego
obowi�zkowego
przedmiotu z nauk przyrodniczych, jaki pozosta� jej do zaliczenia. Odk�ada�a go,
dop�ki
mog�a, ale koniec studi�w szybko si� zbli�a� i w ko�cu musia�a si� do tego
zabra�. Wybra�aby
astronomi�, kt�ra by�a podobno �atwa i przyjemna, ale wszystkie miejsca by�y ju�
zaj�te,
zanim zd��y�a si� zalogowa� do rejestracji. Szkoda. Gwiazdy by�y znacznie
ciekawsze ni�
ska�y.
Kathryn Brant westchn�a, odchyli�a si� na skrzypi�cym krze�le i przetar�a oczy.
Geologia. Paskudztwo.
Zn�w pochyli�a si� nad biurkiem. Krzes�o wyda�o d�wi�k, jakby kto� wyci�ga�
gw�d� z mokrej deski. Bo�e! By�o nowe, a ju� skrzypia�o, jakby sta�o przez par�
lat na
deszczu Luizjany. Ale tak w�a�nie by�o, kiedy kupowa�o si� wszystko, wybieraj�c
najta�sz�
ofert� - a przetarg prawdopodobnie wygrywa� ten, kt�ry da� �ap�wk� komu� w
dziale
zaopatrzenia. W tutejszym biznesie �ap�wki by�y na porz�dku dziennym. Kathy
przez dwa
semestry studiowa�a nauki polityczne na uniwersytecie stanowym i na szcz�cie
by�a ju�
blisko dyplomu. Studiowanie historii doktryn politycznych by�o niemal
konieczno�ci� w
Luizjanie, gdzie ludzie do dzi� ciep�o wyra�ali si� o Hueyu Longu, gubernatorze,
kt�ry ponad
siedemdziesi�t pi�� lat temu zosta� senatorem, a potem pad� ofiar� zamachu,
dokonanego w
g��wnej cz�ci gmachu parlamentu stanowego, tu� obok, na ko�cu holu.
Huey by� tylko jednym z d�ugiej listy �obuz�w, kt�rzy rz�dzili stanem, i to przy
poparciu mieszka�c�w Luizjany. W ko�cu wielkie firmy naftowe przez ca�e
dziesi�ciolecia
p�aci�y za wszystko, nie by�o podatku dochodowego, �adnego wartego wzmianki
podatku od
nieruchomo�ci, wi�c je�li ju� mia�o si� kogo� wybra�, to dlaczego nie jak��
barwn� posta�,
zw�aszcza, �e nic to nie kosztowa�o? Jej profesor nauk politycznych opowiedzia�
kiedy�
studentom, jak - kiedy by� nastolatkiem - przyje�d�a� z kolegami do gmachu
parlamentu
stanowego, �eby usi��� na galerii i ogl�da� Wysok� Izb� w dzia�aniu. Twierdzi�,
�e by�o to
ciekawsze ni� chodzenie do kina. Ludzie przybywali z ca�ego kraju, �eby
studiowa� histori�
doktryn politycznych Luizjany, i s�usznie.
U�miechn�a si�, kiedy wiatr zawy� ko�o szklanych drzwi, prowadz�cych na
dziedziniec parlamentu. Huey tam by�, duchem i w br�zie, tu� za rogiem, a
reflektor,
ustawiony na szczycie wysokiego, spiczastego budynku - jednego z najwy�szych na
ca�ym
Po�udniu i wci�� najwy�szego w ca�ym stanie - zn�w rzuca� wi�zk� �wiat�a na
wielki pomnik
populistycznego m�czennika. Co jaki� czas w�adze stanowe og�asza�y zaciskanie
pasa i
wy��cza�y ten reflektor, �eby oszcz�dzi� par� dolar�w, ale zawsze w��cza�y go
wkr�tce z
powrotem. Tury�ci wci�� przyje�d�ali zobaczy� starego Hueya, go��bie i ca��
reszt�.
Dorabianie podczas studi�w na posadzie stra�nika w parlamencie nie by�o
najciekawszym zaj�ciem na �wiecie, ale przynajmniej mia�o si� mn�stwo czasu na
nauk�, a
przecie� o to g��wnie chodzi�o...
Rozleg� si� brz�cz�cy sygna� telefonu kom�rkowego. U�miechn�a si� i odczepi�a
male�kie urz�dzenie od paska. Wiedzia�a, kto dzwoni. Nikt inny nie telefonowa�by
o tej
porze.
- Cze�� - powiedzia�a.
- Cze��, Kathy - powita� j� m��.
- Dlaczego jeszcze nie �pisz? - spyta�a. - Za nic nie zd��ysz na zaj�cia do
T�ustego
Ty�ka.
- Olewam go. Brak mi ciebie. Jestem taki samotny w tym wielkim ��ku. Nagi pod
ko�dr�. I pe�en po��dania dla mojej m�odej �ony.
Kathy roze�mia�a si�. - Jeste� silny w g�bie, ty capie. Gdybym w tej chwili
wesz�a do
domu, zacz��by� j�cze�, �e musisz z�apa� cho� troch� snu.
- O, nie, �askawa pani. Wracaj do domu, to ci udowodni�. Mam dla ciebie wielk�
niespodziank�.
- Nie tak� znowu wielk�, dziecino. Powiedzia�abym, �e to raczej... przeci�tna
niespodzianka.
- A sk�d mo�esz wiedzie�? Wracaj do domu, to si� przekonasz. �wiczy�em ci�ary.
Roze�mia�a si�. - Kusisz... - zacz�a.
Nie doko�czy�a tego zdania. Fala uderzeniowa uderzy�a j� z tak pot�n� si��, �e
gdyby
funkcjonariusze dochodzeni�wki nie wiedzieli, kim by�a, nigdy nie zdo�aliby jej
zidentyfikowa�, nawet na podstawie uz�bienia. Kiedy r�ne agencje zako�czy�y
przetrz�sanie
ruin - policja miejska i stanowa, stra� po�arna, ATF*, FBI - okaza�o si�, �e
w�r�d krwawej
miazgi, kt�ra by�a kiedy� cia�em Kathy Brant, tylko osiem z�b�w zachowa�o si� w
nienaruszonym stanie i �aden z nich nigdy nie by� tkni�ty laserem dentysty.
Jedyn� pociech� by�o to, �e przynajmniej nie cierpia�a. Nie mia�a poj�cia, co
si� z ni�
sta�o.
I
GAR�� INFORMACJI
01
Pi�tek, 17 grudnia 2010 roku, godzina 12.55
Quantico, Wirginia
Alexander Michaels, dyrektor Net Force - elitarnej jednostki FBI - ci�ko
uderzy� o
pod�og�. Upadek by� bardziej bolesny, ni� si� tego spodziewa�; a� zapar�o mu
dech w
piersiach. Na szcz�cie prawie ca�y impet poszed� na lewy po�ladek, a nie na
prawy, przez
kt�ry dwa miesi�ce wcze�niej wysz�a kula, kiedy Michaels zosta� postrzelony w
udo. Rana
ju� si� niemal zupe�nie zagoi�a; czasem tylko troch� piek�a.
Kobieta, kt�ra w�a�nie rzuci�a nim o ziemi�, by�a jego zast�pczyni�.
Wicedyrektor
Antonella �Toni� Fiorella, ca�e metr sze��dziesi�t osiem wzrostu i mo�e z
pi��dziesi�t kilo
wagi.
Zanim zd��y� zaczerpn�� powietrza, Toni opad�a obok niego na kolano i wymierzy�a
kr�tki cios w jego twarz prawym �okciem, uderzaj�c si� w niego lew� d�oni� dla
lepszego
efektu i w celu ustawienia lewej r�ki do nast�pnego uderzenia, gdyby uzna�a je
za potrzebne.
Nie by�o potrzebne. Michaels ani my�la� j� atakowa�. Ledwie m�g� oddycha�.
U�miech by� wszystkim, na co by�o go w tej chwili sta�.
Toni poda�a mu r�k�, a on ch�tnie skorzysta�. Wsta�a i pomog�a mu si� podnie��.
- Nic ci si� nie sta�o?
Zdo�a� nabra� do�� powietrza, �eby powiedzie�: - Nie, wszystko w porz�dku. -
Zachowanie u�miechu na twarzy by�o jedn� z najtrudniejszych rzeczy, jakie
ostatnio przysz�o
mu robi�, ale jako� sobie poradzi�.
- To dobrze. Widzia�e�, jak to zrobi�am?
- Chyba tak.
Zwykle �wiczyli tego rodzaju rzuty na przyjemnie grubej macie, udost�pnionej
przez
FBI w mniejszej z dw�ch sal gimnastycznych w centrali Net Force. Od czasu do
czasu
przenosili si� jednak z maty na pod�og�. Toni, kt�ra zacz�a �wiczy� t�
ezoteryczn� sztuk�
walki w wieku dwunastu lat, wyt�umaczy�a mu, dlaczego potrzebny jest taki
trening.
- Je�li ca�y czas b�dziesz �wiczy� na macie, przyzwyczaisz si� do mi�kkiego,
amortyzuj�cego pod�o�a. Je�li upadniesz na jezdni, czy na chodniku, nie b�dzie
ju� tak �atwo.
A poniewa� mn�stwo walk ko�czy si� w parterze, musisz wiedzie�, jak to wygl�da.
S�usznie.
Potrafi� to zrozumie�, chocia� nie by� pewien, czy kiedykolwiek opanuje t�
sztuk� w
wystarczaj�cym stopniu, �eby upa�� na beton i odbi� si� jak gumowa pi�ka. Ale
przynajmniej
po miesi�cu treningu, po pi�� dni w tygodniu, Michaels zapami�ta� w ko�cu nazw�
tej sztuki
walki: Pukulan Pentjak Silat. Albo w skr�cie silat. Toni powiedzia�a mu, �e to
uproszczona
wersja bardziej skomplikowanej sztuki walki, kt�ra wy�oni�a si� z indonezyjskiej
d�ungli
mniej ni� sto lat temu. Jego zast�pczyni nauczy�a si� jej od leciwej
holenderskiej Indonezyjki,
kt�ra mieszka�a naprzeciwko pa�stwa Fiorella w Bronx. Toni by�a kiedy�
�wiadkiem, jak ta
starsza pani rozprawi�a si� z czterema chuliganami, kt�rzy pr�bowali przep�dzi�
j� z �aweczki
przed domem. By� to z ich strony wielki b��d. Michaels by� pod wra�eniem
umiej�tno�ci
Toni. Je�li to, co mu pokaza�a, by�o proste i �atwe, to wcale si� nie pali� do
rzeczy
trudniejszych.
- Dobra, teraz ty spr�buj.
- Uderzysz z lewej, czy z prawej? - spyta�.
- To bez znaczenia - odpowiedzia�a. - Je�li b�dziesz kontrolowa� centrum tak,
jak
powiniene�, poradzisz sobie w ka�dym wypadku.
- Teoretycznie - powiedzia�.
U�miechn�a si� do niego. - Teoretycznie.
Skin�� g�ow�, pr�buj�c si� odpr�y� i przyj�� neutraln� postaw�. Toni m�wi�a, �e
tak
w�a�nie trzeba. Nale�a�o by� zdolnym do dzia�ania w ka�dej pozycji, w jakiej
cz�owiek si�
znajdowa� w momencie ataku; gdyby by�o inaczej, to po co w og�le zawraca� sobie
g�ow�?
Je�li jakiemu� bandziorowi nie spodoba si� twoja twarz, nie b�dziesz mie� czasu
na uk�on i
przyj�cie postawy wyj�ciowej. Trudno by�oby si� spodziewa�, �e facet,
nacieraj�cy na ciebie
z no�em w ciemnej uliczce, pozwoli ci pobiec do domu, �eby� m�g� zdj�� buty i
za�o�y� ubi�r
do walki - gi - podczas gdy on b�dzie sta� i czeka�, czyszcz�c paznokcie
czubkiem no�a. Je�li
jaka� technika nie sprawdza�a si� w praktyce, indonezyjscy wojownicy nie
przekazywali jej
swoim uczniom. Im nie zale�a�o na wierno�ci do, duchowej �drodze�. Ich sztuka
by�a
kwintesencj� walki ulicznej, w kt�rej wszystko jest dozwolone. Nie sztuk�
b�yskawicznych,
widowiskowych cios�w, lecz sztuk� wojenn�. W silat nie wystarcza�o pokona�
przeciwnika -
trzeba go by�o zniszczy�, pos�uguj�c si� wszystkim, co akurat by�o pod r�k�:
pi�ciami,
stopami, �okciami, no�em, pa�k�, broni� paln�...
Toni rzuci�a si� na niego.
Nale�a�o najpierw zablokowa� atak, a potem przesun�� w bok �rodek ci�ko�ci, w
tym wypadku na zewn�trzn� stron� napastnika. Zamiast tego, sko�owany Michaels
zastosowa�
blok i przeszed� na wewn�trzn� stron� wysuni�tej stopy Toni. W teorii, jak sama
powiedzia�a,
nie mia�o to znaczenia, bo dobre by�o wszystko, co skuteczne.
Prawe udo wsun�� mi�dzy nogi Toni, napieraj�c na jej spojenie �onowe. Ca�a
uwaga,
jak� koncentrowa� na obronie, jakby gdzie�... wyparowa�a. Zdo�a� zablokowa�
cios, ale teraz
sta� jak wryty. Nie wykona� nast�pnego ruchu. By� a� nadto �wiadom ciep�ego
ucisku jej
krocza na swoim udzie, nawet przez dwie pary spodni od dres�w.
Cholera!
- Alex?
- Przepraszam, pogubi�em si�.
Michaels szybko zrobi� krok do ty�u. Par� miesi�cy temu tamten zamachowiec omal
go nie zabi�; gdyby nie Toni, zab�jca dopad�by go, wi�c lepsze opanowanie sztuki
samoobrony wyda�o mu si� rozs�dnym pomys�em. Ale w tej chwili bliski, wr�cz
intymny
kontakt fizyczny z Toni przysparza� mu chyba wi�cej problem�w, ni� potrafi� ich
rozwi�za�.
A ju� na pewno pojawia� si� pewien szczeg�lny problem, bez kt�rego Alex m�g�by
si�
obej��...
- Hej, szefie.
Michaels otrz�sn�� si� z erotycznych my�li. Jay Gridley sta� przy wej�ciu do
sali
gimnastycznej i patrzy� na nich dwoje.
- O co chodzi, Jay?
- Chcia� si� pan zapozna� z t� spraw� w Luizjanie, kiedy tylko otrzymamy
informacje.
W�a�nie �ci�gn��em ca�y pakiet od zespo�u terenowego w Baton Rouge, mam przekaz
wideo i
raporty. Ma pan to oznakowane w poczcie elektronicznej.
Michaels skin�� g�ow�. - Dzi�ki, Jay. - Spojrza� na Toni. - Musz� si� z tym
zapozna�.
- Wi�c sko�czmy na razie. Wr�cimy do treningu w poniedzia�ek - powiedzia�a. -
Chyba �e jutro b�dziesz w pracy?
- Niestety. Mia�em nadziej� popracowa� przy samochodzie, ale musz� si� przekopa�
przez te sprawy finansowe. We wtorek mam stan�� przed komisj� senatora White�a.
- Tobie to dobrze - powiedzia�a Toni.
- Prawda?
Z�o�yli sobie nawzajem uk�on, kt�ry w silat zaczyna� i ko�czy� trening, i
Michaels
ruszy� do szatni.
Sheldon Gaynel Worsjam mia� szesna�cie lat i by� uczniem szko�y �redniej w New
Istrouma. Wygl�da� na dwana�cie lat, by� chudy, mia� czarne, przet�uszczone
w�osy si�gaj�ce
ramion i loczek, opadaj�cy na lewe oko. Ubrany by� w granatowe spodnie-boj�wki i
czarny
podkoszulek ze zgni�ozielonym, pulsuj�cym logo, czym� w rodzaju plakietki z
wypisanym
rozchwianymi literami s�owem �GeeterBeeter�. Cokolwiek by to oznacza�o.
Smarkacz siedzia� oklapni�ty na tanim krzese�ku przy ci�kim plastikowym stole,
podrapanym i poobijanym przez lata u�ytkowania. W rogu kto� wyci�� serce z
inicja�ami w
�rodku; dziwne, bo wydawa�o si� oczywiste, �e w tym pomieszczeniu no�e i inne
ostre
przedmioty nie mia�y prawa si� pojawia�.
M�czyzna, kt�ry siedzia� naprzeciwko Worshama, by� przysadzisty, rumiany na
twarzy, ubrany w tani ciemny garnitur. R�wnie dobrze m�g�by mie� na g�owie
migaj�cy neon
z napisem GLINA.
- Wi�c opowiedz mi o tej bombie - powiedzia� policjant.
Worsham skin�� g�ow�. - Dobrze, dobrze. No wi�c nie
chodzi o semtex czy C-4, albo o jakie� inne g�wno w tym rodzaju, ale o RQX-71,
supertajn� substancj� chemiczn�, u�ywan� w konwencjonalnych g�owicach bojowych.
Jest
pochodn� znanej od dawna substancji, zwanej PBX-9501. Mam m�wi� o spr�ysto�ci
anizotropowej albo o polimeryzacji izotropowej? O stopniach rozpr�ania i tak
dalej?
- Pomi�my to na razie - powiedzia� glina. - Sk�d wzi��e� ten materia� wybuchowy?
Smarkacz wyszczerzy� z�by w u�miechu. - Sam zrobi�em w laboratorium
chemicznym. Gwizdn��em kart� magnetyczn� z biurka wo�nego i podrobi�em j�,
�ci�gn��em
kody alarmowe i zakrada�em si� do laboratorium nocami. Zaj�o mi to ledwie
tydzie�. W
pewnym momencie zrobi�o si� troch� niebezpiecznie, my�la�em, �e sam si� wysadz�
w
powietrze, ale wszystko dobrze si� sko�czy�o.
- Wi�c sam to zrobi�e�. I zr�wna�e� z ziemi� nowiutki, dwupi�trowy aneks do
gmachu
parlamentu.
Smarkacz u�miechn�� si� jeszcze szerzej. - No. Du�a sprawa, co? - Worsham
wyprostowa� si� w plastikowym krze�le.
- A wybuch zabi� stra�niczk�, kt�ra pracowa�a tam, �eby zarobi� na studia.
- C�, przykro mi, �e tak si� sta�o, ale tak naprawd�, to nie moja wina. Dranie
nie
powinni wyrzuca� na bruk mojego taty, kapuje pan?
- Tw�j ojciec pracowa� przy budowie tego aneksu.
- Dop�ki te g�upie sukinsyny nie wyrzuci�y go z roboty. Chcia�em da� im nauczk�,
kapuje pan?
Policjant skin�� g�ow�. - I chyba ci si� uda�o. - Poruszy� si� na krze�le.
Cienki plastik
zaskrzypia� ostrzegawczo. - A sk�d wzi��e� �ci�le tajn� receptur� tego... RAQ?
- RQX-71. - Smarkacz pos�a� gliniarzowi najszerszy u�miech, na jaki go by�o
sta�. - To
by�o naj�atwiejsze. �ci�gn��em j� z sieci.
* * *
Michaels odchyli� si� na krze�le w sali konferencyjnej i spojrza� na Toni i Jaya
Gridleya. Gridley dotkn�� panelu kontrolnego i przerwa� projekcj�
holograficznego zapisu
przes�uchania.
- Nieutulony w �alu z powodu zabicia m�odej kobiety, co? - mrukn�� Michaels.
- Smarkacze maj� oboj�tny stosunek do �mierci - powiedzia� Jay. - Za du�o
przemocy
w telewizji, na wideo, rzezie w VR*.
- A ta receptura? - spyta�a Toni.
- Dok�adnie tak, jak powiedzia� ten ma�y sukinsyn - odpar� Jay. - W sieci,
dost�pna dla
wszystkich. Wykasowali�my j�, kiedy tylko si� dowiedzieli�my. Kto� to umie�ci�
anonimowo, przez jaki� recaster*. Pr�bujemy dotrze� do sprawcy, ale wygl�da na
to, �e
dobrze pozaciera� �lady.
- Kto m�g�by co� takiego zrobi�? Po co? - pyta�a dalej Toni.
- I sk�d wzi�li t� receptur� ci, kt�rzy umie�cili j� potem w sieci? - doda�
Michaels.
Jay wzruszy� ramionami. Stukn�� w panel i nad sto�em pojawi� si� holograficzny
obraz
zniszczonego budynku. W zasadzie by�a to tylko sterta gruzu, z kt�rej tu i
�wdzie stercza�y
stalowe belki. W �wietle reflektor�w po�yskiwa�y kawa�ki szk�a, w kilku
miejscach wci��
unosi� si� dym.
- Jezu! - powiedzia�a Toni.
- Aha - przytakn�� Michaels. - Tylko �e tym razem spad�o to na nas, a nie na
Niego.
Musimy za wszelk� cen� znale�� tego, kto wprowadzi� receptur� do sieci, gdzie
znalaz� j�
nasz socjopatyczny nastolatek.
- Licznik wskazuje, �e plik zawieraj�cy przepis na RQX-71 �ci�gn�o ponad
dziewi��set os�b, zanim go wykasowali�my - powiedzia� Jay. - Pozostaje tylko
mie� nadziej�,
�e nikt, kto go �ci�gn��, nie �ywi do kogo� urazy.
Michaels pokr�ci� g�ow�. Dziewi��set. Dziewi��set gr�b, �e jeszcze kto�
spr�buje
wyprodukowa� ten materia� wybuchowy. Dziewi��set mo�liwo�ci, �e komu� si� uda, i
�e
zburzy jaki� budynek, tak jak zrobi� to Worsham, albo - co gorsza - wysadzi w
powietrze
siebie i ca�� szko�� pe�n� dzieciak�w.
Jakim trzeba by�o by� bydlakiem, �eby zrobi� co� takiego? Worsham by�
najwyra�niej
stukni�ty, brakowa�o mu w m�zgu paru kluczowych neuron�w, ale naprawd� chory by�
ten,
kto udost�pni� t� receptur� w sieci. Musieli znale�� go jak najszybciej.
A i Bo�e Narodzenie szybko si� zbli�a�o. W okresie �wi�t praca w Net Force
praktycznie ustanie, a on sam musia� polecie� do Idaho, �eby si� zobaczy� z
c�rk�, Susie. No
i z by�� �on�, Megan. Jedno by�o pewne: takie perspektywy budzi�y w nim mieszane
uczucia.
O�mioletnia Susie by�a najja�niejszym promyczkiem w jego �yciu, ale Waszyngton
dzieli� od
Boise kawa� drogi, wi�c w �adnym razie nie widywa� c�rki tak cz�sto, jak by
sobie tego
�yczy�. A Megan? C�, to by�a jeszcze jedna puszka Pandory, kt�rej wola� w tej
chwili nie
otwiera�. Rozw�d sta� si� faktem ponad rok temu, ale gdyby zadzwoni�a i
poprosi�a, �eby
natychmiast wraca� do domu... Do niedawna nie mia� w�tpliwo�ci, �e rzuci�by
wszystko i
polecia�. Ale ostatnio �ar uczu�, jakie w sobie nosi�, nieco przygas�. Michaels
dowiedzia� si�,
�e Megan si� z kim� spotyka. �e jest z innym m�czyzn� i jest jej dobrze.
- Alex?
Spojrza� na Toni. - Przepraszam, zamy�li�em si�. O co chodzi?
- Joan Winthrop b�dzie tu o drugiej trzydzie�ci.
Gridley prychn��. - S�odka Idiotka? Czego tu chce?
- Porucznik Winthrop b�dzie nam pomaga� w tej sprawie - powiedzia� oficjalnym
tonem Michaels. - Pu�kownik Howard by� tak dobry i pozwoli� nam wypo�yczy� j� na
jaki�
czas. B�dzie pracowa�a z tob�.
- Co takiego? Szefie, ja jej nie potrzebuj� - protestowa� Jay. - To idiotka, ma
fiu
b�dziu w g�owie...
- Jay - ostrym tonem przywo�a� go do porz�dku Michaels.
- Przepraszam, szefie. Ale ona b�dzie tylko w�azi� mi w drog�.
- Je�li dobrze pami�tam, jej �rednia ocen by�a wy�sza ni� twoja - powiedzia�a
Toni.
- Te� mi co�, w takiej uczelni.
- MIT*, prawda?
- Tak jest, ale to ju� nie ten sam poziom, co kiedy�. Na topie jest teraz CIT*.
Alex pokr�ci� g�ow�. - Jay, b�dziesz musia� pracowa� z porucznik Winthrop bez
wzgl�du na dziel�ce was r�nice pogl�d�w. Mamy do rozwik�ania paskudn� spraw� i
b�dzie
nam potrzebna wszelka pomoc. - Machn�� r�k� w stron� projektora holograficznego.
Gridley skin�� g�ow�, ale mi�nie szcz�k napina�y mu si�, kiedy zgrzyta� z�bami.
Cudownie, pomy�la� Michaels, jeszcze jeden problem, jakbym nie mia� ich ju�
dosy�.
Komputerowa primadonna, zazdrosna o swoj� pozycj�. Po prostu cudownie.
Jego tymczasowa sekretarka wesz�a do sali konferencyjnej. - Panie dyrektorze,
dzwoni
dyrektor Carver.
Michaels wsta�. - Odbior� u siebie w biurze. - Machn�� r�k� na Jaya i Toni. -
Mo�e
by�cie si� czym� zaj�li?
02
Pi�tek, 17 grudnia 2010 roku, godzina 13.45
Waszyngton, Dystrykt Columbia
Thomas Hughes wkroczy� do biura senatora, jakby do niego nale�a�o, wraz z ca�ym
budynkiem i miastem dooko�a. Pomacha� recepcjonistce. - Cze��, Bertha. Jest sam?
- Tak, panie Hughes.
Hughes skin�� g�ow�. Zna� Berth� od kilkunastu lat. By�a z Bobem od jego
pierwszej
kadencji, ale do Hughesa wci�� zwraca�a si� per �panie Hughes�, a on nie
zach�ca� jej, �eby
to zmieni�. Przeszed� przez sekretariat, zastuka� do drzwi gabinetu i otworzy�
je, nie czekaj�c
na odpowied�.
Jason Robert White, lat pi��dziesi�t sze��, senator Stan�w Zjednoczonych ze
wspania�ego Ohio, siedzia� za biurkiem. Bawi� si� gr� komputerow�. Uni�s� wzrok,
marszcz�c brwi, niezadowolony, �e mu przeszkadzaj�, zanim zorientowa� si�, kto
si� o�mieli�
wtargn��.
- Cze��, Tom. - White przesun�� d�oni� nad sensorem w podk�adce i obrazy z
ma�ego
projektora holograficznego zamar�y w tr�jwymiarowej stopklatce. Przedstawia�y
dw�ch
facet�w podczas walki wr�cz; jeden z nich by� zielony i pokryty �usk�. Jezu!
- Dzie� dobry, Bob. Jak tam lunch z Hicksem? - Hughes podszed� do bladozielonej
sk�rzanej sofy, usiad� i spojrza� na swego pracodawc�.
White wygl�da� o dobre dziesi�� lat m�odziej ni� wynika�oby to z jego metryki.
Na
twarzy mia� g��bok�, chemiczn� opalenizn�, a jego szpakowate w�osy by�y
perfekcyjnie
uczesane. Mia� na sobie elegancki, skrojony na miar� granatowy garnitur, koszul�
z r�owego
jedwabiu i krawat w paski, z god�em pu�ku, kt�ry nigdy nie istnia�. Hughes nie
widzia� jego
st�p, ale nie mia� w�tpliwo�ci, �e buty senatora by�y w�oskie, r�czna robota. W
sumie to, co
senator mia� na grzbiecie, kosztowa�o pewnie tyle, ile Hughes zarabia�
miesi�cznie, albo i
wi�cej. Wzorcowy senator, elegancki, w dobrej formie, na pewno dobrze czuj�cy
si� w
szytych na miar� garniturach. Potrafi� zagra� walca wiede�skiego na fortepianie,
m�wi� nie�le
po francusku i niemiecku, radzi� sobie na korcie tenisowym, a na polu golfowym w
swoim
klubie przekracza� sto punkt�w tylko, kiedy mia� z�y dzie�. Cz�owiek, kt�ry bez
wysi�ku
przechadza� si� korytarzami mi�dzynarodowej w�adzy.
Hughes natomiast wiedzia�, �e wida� po nim ka�dy dzie� z jego pi��dziesi�ciu
dw�ch
lat. Mia� dziesi�� kilo nadwagi, nosi� przyzwoit�, ale niedrog� sportow�
marynark� firmy
Harris Tweed i szare we�niane spodnie od Nordstroma, gotowe, nie szyte na miar�,
a do tego
sportowe buty Nike. ��czny koszt ubrania, kt�re mia� na sobie stanowi� mo�e
jedn�
dwudziest� warto�ci stroju White�a.
White odchyli� si� na krze�le i machn�� lew� r�k�. - C�, Tom, tak sobie. Znasz
Hicksa. Nigdy nie daje wi�cej ni� pi�� cent�w, ale ��da dziesi�ciu w rewan�u.
Je�li zale�y
nam na jego poparciu, to szanowny senator z Florydy chce, �eby baza lotnictwa
Marynarki
pozosta�a w Pensacola po wsze czasy.
Hughes skin�� g�ow�. Niczego innego nie oczekiwa�. - �wietnie. Dajmy mu to,
czego
chce. Co nas to obchodzi? Jego g�os ma �ywotne znaczenie. Maj�c go po naszej
stronie,
przeci�gniemy tak�e Boudreaux i Mullinsa. Z nimi przepchniemy spraw� przez
komisj� i
doprowadzimy do impasu na posiedzeniu plenarnym.
White u�miechn�� si� do swojego szefa kancelarii. - I pewnie nie zaszkodzi to
naszym
uk�adom z admira�em Pierce�em.
- Z pewno�ci�. - Hughes zerkn�� na zegarek, z�otego Rolexa, kt�rego White
podarowa�
mu w przededniu wybor�w, w wyniku kt�rych zosta� senatorem. Hughes kierowa� jego
kampani� wyborcz� i taki zegarek znacznie przekracza� sw� warto�ci� wszystko, na
co
m�g�by sobie kiedykolwiek pozwoli�. Dla White�a, do kt�rego rodziny nale�a�a
po�owa Ohio
i cz�� Indiany, Rolex by� niewartym wzmianki drobiazgiem. Hughes nigdy nie
nosi� niczego
kosztowniejszego, i chocia� teraz sta� go by�o na wi�cej, nie m�g� sobie na to
pozwoli�, je�li
nie chcia�, �eby zainteresowa�y si� nim organy �cigania.
- Czy ty i Raleigh nie jeste�cie przypadkiem um�wieni na golfa pi�tna�cie po
drugiej?
- przypomnia� White�owi.
- Starszy pan odwo�a�. Za zimno dla niego. Osobi�cie przypuszczam, �e nie
chcia�,
�ebym mu znowu da� w dup�. Ostatnim razem by�em lepszy o dziewi�� uderze�.
Zamiast
gra� w golfa, idziemy do Bensona na drinka o wp� do trzeciej.
- Dobrze. Pami�taj, poprowad� rozmow� tak, �eby to on pierwszy poruszy� spraw�
Stoddarda. Zachowaj zimn� krew, daj si� prosi�. Raleigh nie wie, �e tobie zale�y
na tym
bardziej ni� jemu.
- B�d� jak g�ra lodowa - zapewni� White. Machn�� r�k� w stron� obraz�w
holograficznych, zastyg�ych nad komputerem. - Gra�e� kiedy� w DinoWarz?
- Nie, nigdy.
- Bardzo pomys�owy scenariusz walki jeden na jednego. Jest ju� pe�na wersja VR,
kt�ra od razu przenosi ci� w sam �rodek akcji. Jaki� dzieciak ze szko�y �redniej
stworzy� j� i
umie�ci� w sieci. Dobra zabawa. Powiniene� kiedy� spr�bowa�.
Hughes u�miechn�� si�, pr�buj�c nie okaza� pogardy, jak� odczuwa�. White by�
bogaty, by� synem, wnukiem i prawnukiem bogaczy. O dzieciach z zamo�nych rodzin
m�wi
si�, �e przychodz� na �wiat ze srebrn� �y�k�; w wypadku White�a by�a to �y�ka z
platyny,
wysadzana diamentami. Gdyby tylko zechcia�, m�g�by przez ca�e �ycie przepuszcza�
po
milion dolar�w rocznie i nie wyczerpa�by swego udzia�u w rodzinnym maj�tku. Nie
by�
zupe�nym g�upcem, ale by� dyletantem; godno�� senatora by�a dla niego wersj�
DinoWarz dla
doros�ych i Hughes uwa�a�, �e mniej wi�cej tyle znaczy�a. White my�la�, �e by�
senatorem
Stan�w Zjednoczonych, to... dobra zabawa.
- Jeszcze jedno - powiedzia� Hughes. - Ten zamach bombowy w Luizjanie.
- Och, tak. Co� strasznego.
- Gorzej ni� strasznego. G�wniarz, kt�ry to zrobi�, receptur� materia�u
wybuchowego
�ci�gn�� z sieci. Rzekomo �ci�le tajn�, wojskow� receptur�.
- Nie chrzanisz? - White pochyli� si� nad biurkiem, zbli�aj�c twarz do
p�przezroczystego holograficznego obrazu walcz�cych m�czyzn. Pomacha� palcami
i obraz
znik�.
- My�l�, �e dok�adnie to ci by�o potrzebne na przes�uchania w sprawie Net Force.
Przecie� oczekuje si� od nich, �e b�d� zapobiega� takim zamachom.
- To prawda.
- Mo�e wspomnisz o tym, kiedy stanie kwestia bud�etu. Ka�� Sally przygotowa�
raport na temat tego zamachu. Ta m�oda kobieta, stra�niczka, kt�ra zgin�a, by�a
w koled�u,
�wie�o po �lubie i szykowa�a si� do dyplomu.
- Cholerna szkoda - powiedzia� White. - Powiedz Sally, �eby wyeksponowa�a ten
aspekt.
- Oczywi�cie.
Rozleg�o si� �wierkanie interkomu. - Sir, pa�ska limuzyna czeka - rozleg� si�
g�os
Berthy. - Ma pan spotkanie o drugiej trzydzie�ci.
Hughes wsta�. - B�d� u siebie w biurze - powiedzia�. Zobaczymy si� na odprawie o
czwartej.
- Dzi�ki, Tom.
Kiedy senator uda� si� na um�wione spotkanie, Hughes przeszed� korytarzem do
swojego biura. Skin�� g�ow� Cheryl, swej sekretarce.
- Co� pilnego?
- Z Dayton dzwoni� Louis Ellis. B�dzie w Waszyngtonie w nast�pny czwartek i
chcia�by porozmawia� z senatorem.
- Niech Bertha wstawi go na p� godziny z rana. - Ellis, jeden z kompan�w ojca
White�a, wy�o�y� p� miliona na ostatni� kampani� wyborcz� senatora, mniej
wi�cej legalnie,
za po�rednictwem r�nych komitet�w politycznych. Drugie tyle wr�czy� pod sto�em,
w
got�wce, kt�rej spora cz�� trafi�a do skrytki bankowej Hughesa, gdzie
dotrzymywa�a teraz
towarzystwa grubemu plikowi nowiutkich studolarowych banknot�w, kt�ry znalaz�
si� tam
nieco wcze�niej.
Hughes bardzo uwa�a�, �eby nie narazi� si� na podejrzenia, �e �yje ponad stan.
Jego
zachowanie by�o dok�adnie takie, jakiego oczekiwano od szefa kancelarii
senatora; od faceta,
kt�ry zarabia ledwie dziewi��dziesi�t tysi�cy rocznie. Po cichu i pod r�nymi
przebraniami
Hughes za�atwi� sobie t�ust� elektroniczna lini� kredytow�, ale nigdy nie
szkodzi�o mie� na
wszelki wypadek troch� got�wki.
Je�li jego plan si� powiedzie, b�dzie m�g� u�ywa� banknot�w ze skrytki do
przypalania kuba�skich cygar, gdyby przysz�a mu na to ochota.
- Co� jeszcze?
- Dzwoni�a masa�ystka. B�dzie u pana w domu o si�dmej.
Hughes skin�� g�ow�. Brit na pewno doskonale go wymasuje, ale masa� by� tylko
cz�ci� �wiadczonych przez ni� us�ug.
Wszed� do gabinetu i zamkn�� za sob� drzwi.
Gabinet Hughesa wygl�da� sparta�sko; jedynym dzie�em sztuki by� tu Picasso na
�cianie za biurkiem. Sam Picasso niezbyt go obchodzi�, ale wisz�cy na �cianie
gabinetu obraz,
kt�ry by� wart tyle pieni�dzy, niew�tpliwie robi� wra�enie na ludziach, kt�rzy
naprawd�
interesowali si� tym starym hiszpa�skim pacykarzem. W zale�no�ci od nastroju,
opowiada�
r�ne historie, kiedy pytano go o tego Picassa. Czasem m�wi�, �e kupi� go na
jakiej�
wyprzeda�y za pi��dziesi�t dolc�w i patrzy�, jak s�uchaczom opadaj� szcz�ki.
Innym razem
opowiada�, �e obraz da�a mu pewna kobieta w dow�d wdzi�czno�ci za wra�enia,
jakich
dostarczy� jej w ��ku. Od wielkiego dzwonu m�wi� prawd� - �e obraz by�
podarunkiem od
szefa - ale to nigdy nie by�o specjalnie zabawne.
Usiad� za biurkiem na drewnianym krze�le, kt�re kiedy� nale�a�o do jego
nauczyciela
wychowania obywatelskiego w liceum, Charlsa Josepha. Hughes nie raz s�ysza� od
Josepha,
�e nigdy do niczego nie dojdzie. Zachowa� krzes�o, �eby przypomina�o mu, �e to,
do czego
zamierza doj�� w niezbyt odleg�ej przysz�o�ci, przekracza naj�mielsze
wyobra�enia starego
Josepha, czy kogokolwiek innego. Senator White i jego rodzina b�d� wygl�dali jak
n�dzarze
w por�wnaniu z Hughesem. Wszystko sz�o zgodnie z planem.
U�miechn�� si�. O to w�a�nie chodzi�o i by� ju� bardzo blisko celu. Doszed� do
wniosku, �e jest najsprytniejszy ze wszystkich. Potrafi tego dokona�.
Nie mia� najmniejszych w�tpliwo�ci.
Za�wierka� interkom.
- Wiceprezydent na trzeciej linii - poinformowa�a Cheryl. - Odbior� - powiedzia�
Hughes. - Ale niech poczeka par� sekund. Po co nam arogancki wiceprezydent, co?
Cheryl
zachichota�a, a Hughes poczu� si� bardzo dobrze. Jak dot�d, wszystko by�o w
porz�dku.
Pi�tek, 17 grudnia 2010 roku, godzina 14.40
Quantico, Wirginia
W swoim gabinecie Alex Michaels spojrza� na zegar, mrugaj�cy w rogu obrazu
holograficznego, kt�ry w��cza� si� automatycznie, kiedy projektor nie mia� nic
innego do
roboty. By�a to sielska scenka, przedstawiaj�ca wsp�czesny sp�d byd�a,
blokuj�cy ruch
samochodowy na jakiej� bocznej drodze w Kolorado. Michaels pracowa� kiedy� na
rancho dla
turyst�w w czasie wakacji letnich, jeszcze podczas koled�u. Znienawidzi� wtedy
kr�w, a ten
obrazek by� jeszcze jednym z dowcip�w Jaya Gridleya. Ten m�ody cz�owiek to
uwielbia�.
My�la�, �e jest zabawny.
Michaels u�miechn�� si�. Jay naprawd� by� zabawny, chocia� Michaels wola�by,
�eby
kto inny sta� si� obiektem jego �art�w.
Ale zegar informowa�, �e porucznik Joan Winthrop powinna tu by� od dziesi�ciu
minut i takie sp�nienie zupe�nie nie pasowa�o do tego, co wyczyta� z jej akt.
Si�gn�� r�k� do
panelu kontrolnego interkomu. Jego sekretarka pracowa�a tu tymczasowo,
zast�puj�c Nadine,
kt�ra by�a na urlopie. Mo�e co� pokr�ci�a.
- Liza, czy porucznik Winthrop nie by�a um�wiona na drug� trzydzie�ci?
- Tak, panie dyrektorze - odpowiedzia�a m�oda kobieta. Wydawa�a si� wytr�cona z
r�wnowagi. - Ju�... ju� przysz�a, ale... jest zaj�ta.
Zaj�ta? Michaels wyszed� zobaczy�, co si� tam dzia�o.
Na pod�odze obok biurka jego sekretarki, z pl�tanin� czerwonych, bia�ych i
niebieskich kabli na kolanach, siedzia�a Joan Winthrop. Mia�a jakie� kieszonkowe
narz�dzie,
za pomoc� kt�rego skr�ca�a dwa z kolorowych kabli.
Nie zapomnia�, jaka by�a atrakcyjna, ale uderza�o go to na nowo za ka�dym razem,
kiedy j� widzia�.
Winthrop by�a jedn� z najpi�kniejszych kobiet, jakie Michaels kiedykolwiek
spotka�.
Wysoka, szczup�a, mia�a d�ugie, upi�te w�osy koloru miodu i zielone oczy, przy
kt�rych gas�
blask najkosztowniejszych szmaragd�w. Mia�a na sobie niebieski kombinezon i
czarne buty.
Wi�kszo�� kobiet wygl�da�aby niezgrabnie w takim stroju, ale ona by�a w tym
prostym
ubraniu bardzo poci�gaj�ca.
Zerkn�a na Michaelsa. - Witam, dyrektorze - powiedzia�a. Wepchn�a pl�tanin�
kabli
pod biurko, wsta�a, zamkn�a swoje sk�adane obc��ki i powiedzia�a do sekretarki:
- Spr�buj
teraz.
Liza postuka�a w klawiatur� komputera. - Hej! Dzia�a! Dzi�kuj�!
- Nie ma za co - powiedzia�a Winthrop. B�ysn�a promiennym u�miechem, kt�ry
by�by doskona�y, gdyby nie lekko skrzywiony z�b, kt�ry jednak jej idealnemu
wizerunkowi
dodawa� jedynie uroku. Skierowa�a u�miechni�t� twarz w jego stron� i Michaels
poczu�
ciep�o tego u�miechu z odleg�o�ci pi�ciu metr�w. Wspania�a kobieta, pi�kna i
inteligentna.
Zab�jcza kombinacja. By�a samotna i mia�a dwadzie�cia kilka lat; o wiele za
m�oda dla
takiego czterdziestoletniego Matuzalema. Mimo wszystko, przyjemnie by�o na ni�
popatrze�.
- Przepraszam za sp�nienie, sir - powiedzia�a Winthrop. - W klawiaturze Lizy
by�o
zwarcie, a sam pan wie, jak dzia�a nasz serwis komputerowy. Je�li sytuacja nie
jest awaryjna,
�ci�gni�cie Technika zabiera im dwie godziny. A w nag�ych wypadkach...
- ...trzy godziny - doko�czy� za ni� Michaels. U�miechn�� si� do dziewczyny. By�
to
standardowy dowcip w Net Force. - Prosz�, niech pani wejdzie.
Wskaza� gestem drzwi do swojego gabinetu i czeka�, a� wejdzie pierwsza.
Powtarza�
sobie w duchu, �e jest tylko uprzejmy. Nie chodzi�o bynajmniej o to, �eby j�
sobie obejrze�
od ty�u. Chocia� musia� przyzna�, �e jest na co popatrze�. Przypomnia� mu si�
stary dowcip
Flipa Wilsona o �onie kaznodziei, oczarowanej sukienk�, kt�r� przymierza�a.
Diabe� kusi�:
�Kup j�, kochanie, kup koniecznie!�. A �ona kaznodziei na to: �A id��e ty z
moich oczu,
szatanie!�. Diabe� pos�usznie stan�� za ni� i mrukn��: �Hm... z tej strony te�
dobrze na tobie
wygl�da...�
Michaels odp�dzi� od siebie te nieco erotyczne my�li. Winthrop by�a jego
podw�adn�,
m�odsz� od niego o kilkana�cie lat, a on nie potrzebowa� w tej chwili �adnych
dodatkowych
komplikacji. Ale min�� ju� kawa� czasu, od kiedy orzeczono jego rozw�d, a i
przedtem, przez
wiele miesi�cy, zanim si� wyprowadzi�, sprawy w domu nie uk�ada�y si� najlepiej.
Od tego
czasu ani razu nie by� w ��ku z kobiet�.
Praca i hobby mog� wype�ni� m�czy�nie �ycie, ale nie do ko�ca. Czytanie przed
za�ni�ciem te� nie zawsze pomaga�o.
Uni�s� wzrok i spostrzeg� Toni. Sta�a w drzwiach, oparta o framug� i przygl�da�a
mu
si�. Michaels poczu� si� winny, chocia� niczego z�ego nie zrobi�. U�miechn�� si�
do niej blado
i wszed� do swego gabinetu. Gdyby ju� zdecydowa� si� rzuci� w przepa�� biurowego
romansu, to z Toni, ale wiedzia�, �e nawet nie powinien o czym� takim my�le�.
Toni by�a
oddanym wsp�pracownikiem i przyjacielem, a on z ca�� pewno�ci� nie chcia�
straci� ani
jednego, ani drugiego dla byle romansu. Trudniej jest znale�� przyjaciela ni�
kochank�.
A przynajmniej tak si� m�wi�o. Min�o ju� tyle czasu, od kiedy wybiera� si� na
randk�, �e zd��y� zapomnie� o sztuce uwodzenia. To nie jazda na rowerze, kt�rej
si� podobno
nie zapomina.
Spojrza� na Joan Winthrop, kt�ra sta�a obok krzes�a przy biurku, czekaj�c na
niego.
Zab�jczo wspania�a kobieta. Mimo woli wyobrazi� sobie, jak jej w�osy wygl�da�yby
rozrzucone na poduszce, jaki wyraz mia�aby jej twarz, kiedy patrzy�aby na niego
w
uniesieniu...
Pozwoli� sobie na nieznaczne uniesienie k�cik�w ust. Na szcz�cie z jego
prysznica
zimna woda la�a si� silnym strumieniem. I prawdopodobnie b�dzie go potrzebowa�
dzi� w
nocy.
- Dzi�ki za naprawienie klawiatury - powiedzia�.
- Ca�a przyjemno�� po mojej stronie.
Przeszed� za biurko, usiad� i gestem da� jej zna�, �eby zrobi�a to samo. Trzeba
by�o
przej�� do spraw s�u�bowych.
- Mamy pewien problem, poruczniku. Pu�kownik Howard pomy�la�, �e b�dzie nam
pani mog�a troch� pom�c.
- Tak jest, sir. Wszystko, czego pu�kownik sobie �yczy. Ma o panu wysokie
mniemanie, sir.
Michaels spojrza� na ni�. Naprawd�? Par� miesi�cy temu by�by takimi s�owami
zaskoczony. Ale od czasu porwania tego szalonego Czeczena Howard jako� mniej
cierpia� z
powodu swego cywilnego dow�dcy. Michaels ryzykowa� karier�, wydaj�c rozkaz
przeprowadzenia tamtej akcji, a Howard przeprowadzi� j� wzorowo. Mo�e nawet
zrodzi�o si�
mi�dzy nimi co� w rodzaju wzajemnego szacunku?
- O pani tak�e, poruczniku. Od razu wymieni� pani nazwisko, kiedy poprosi�em go
o
pomoc.
- Sir, je�li nie robi to panu r�nicy, prosz� do mnie m�wi� Jo, albo Winthrop.
Te
wszystkie stopnie nie s� potrzebne, je�li si� nie jest w akcji.
- Doskonale, Jo. I skoro ju� przy tym jeste�my, mo�esz mi m�wi� Alex. Wszyscy
staramy si� tu by� na luzie.
- Tak jest, sir... to znaczy, chcia�am powiedzie�, dobrze, Alex. A wi�c co si�
sta�o?
U�miechn�� si� do niej i przesun�� d�oni� nad panelem kontrolnym komputera.
03
Sobota, 18 grudnia 2010 roku, godzina 7.50
Quantico, Wirginia
Pu�kownik John Howard mia� na sobie star� wiatr�wk� z Gortexu, zakrywaj�c� S&W
Model 66 kalibru 0,357 cala, rewolwer z kr�tk� luf�, schowany w wy�cie�anej
kaburze Galco
na prawym biodrze. Kiedy mia� okazj� nosi� bro�, nie b�d�c w mundurze, wybiera�
w�a�nie t�
kabur�. Mia�a plastikow� wk�adk�, wsuwan� mi�dzy spodnie a koszul�, tak �e m�g�
za�o�y�
kabur� i zdj�� j� bez potrzeby �ci�gania paska, a potem przewlekania go z
powrotem przez
szlufki. By�o to wygodne, a przy tym Galco mo�na by�o zas�oni� po�� ubrania
r�wnie �atwo,
co zwyczajn� kabur�, przypinan� do paska.
Dziesi�� metr�w przed nim bandyta z no�em wyskoczy� z ciemno�ci i rzuci� si� na
niego. Do pokonania dziel�cego ich dystansu napastnikowi nie trzeba by�o wi�cej
ni� dw�ch
sekund.
Howard przesun�� si� w lewo, ods�aniaj�c przestrze� mi�dzy kurtk� a cia�em, i
si�gn��
praw� r�k� do ty�u, pod wiatr�wk�. Z�apa� drewniany chwyt rewolweru, bezwiednie
otwieraj�c kciukiem zamkni�cie kabury, kiedy zacisn�� d�o� na broni. Wyci�gn��
Smitha,
wysun�� go w stron� bandziora, jakby chcia� mu zada� prawy prosty i �ci�gn��
spust. Przy tej
odleg�o�ci skorzystanie z przyrz�d�w celowniczych trwa�oby zbyt d�ugo. I bez
tego m�g�
jednak naprowadzi� bro� na cel.
Nieca�e dwa metry przed Howardem bandyta stan�� jak pora�ony, kiedy
dziewi��dziesi�ciojednogranowy pocisk Cor-Bon BeeSafe o zwi�kszonej podatno�ci
na
deformacj� trafi� go w tu��w z pr�dko�ci� 488 metr�w na sekund�.
Drugi strza� pad� �wier� sekundy po pierwszym.
Na piersi bandyty rozb�ys�y czerwone �wiate�ka, w miejscach, w kt�re trafi�y
pociski.
Wi�kszo�� ludzi nie zdaje sobie sprawy, jak szybko mo�e si� porusza� cz�owiek z
no�em.
Jeszcze p� sekundy i wirtualny bandyta dopad�by Howarda.
Pu�kownik zerkn�� na komputer tu� ko�o stanowiska strzeleckiego. Zobaczy�
niewielki
holograficzny obraz bandyty, a pod spodem swoje wyniki. Czas reakcji: 1,34
sekundy od
rozpocz�cia do oddania pierwszego strza�u. Trafiony organ: serce. Szanse
powstrzymania
przeciwnika pierwszym strza�em: 94 procent. Rewolwer nie by� �adowany tyloma
nabojami,
co pistolet H&K Tactical, ale dla Howarda stanowi� co� w rodzaju talizmanu i
pu�kownik czu�
si� z t� broni� pewniej ni� z ka�d� inn�.
Chowaj�c rewolwer z powrotem do kabury poczu� b�l w prawym ramieniu. A
w�a�ciwie nie b�l... jakby sforsowanie. Po jednym si�gni�ciu po bro�? Mia�
wra�enie, �e
ostatnio jako� bardzo cz�sto bywa zm�czony...
- Nie�le, jak na starszego pana - powiedzia� sier�ant Julio Fernandez. Sta� na
stanowisku obok, robi�c wiele huku i dymu ze swej sfatygowanej, wojskowej
Beretty 92.
- Jeszcze raz - powiedzia� Howard, szczerz�c z�by w u�miechu.
Bandyta znik�. Gdyby by� prawdziwym napastnikiem, a nie holograficznym celem,
ka�dy z pocisk�w o zwi�kszonej podatno�ci na deformacj� odda�by jego cia�u 76
kilogramometr�w energii, poniewa� pociski te by�y specjalnie zaprojektowane, by
rozpa�� si�
na kawa�ki w momencie uderzenia. Zrobi�yby miazg� z serca napastnika, ale nie
przesz�yby
przez jego cia�o na wylot, wi�c nie pojawi�oby si� niebezpiecze�stwo
przypadkowego
trafienia, na przyk�ad, jakiej� starszej pani, kt�ra spacerowa�aby akurat w
pobli�u z psem. W
scenariuszach, kt�rych akcja rozgrywa�a si� w �rodowisku miejskim by�o to
szczeg�lnie
wa�ne. Oczywi�cie taka amunicja nie nadawa�a si� do strzelania przez �ciany czy
drzwi
samochod�w, ale nast�pne dwa pociski w b�benku by�y standardowe, z p�aszczem i
wybraniem wierzcho�kowym, i poradzi�yby z tym sobie bez trudu. Howard m�g�by
przekr�ci�
b�benek o dwie pozycje albo, gdyby mu si� �pieszy�o, po prostu �ci�gn�� spust
dwa razy,
�eby mie� do dyspozycji pociski ze stalowym p�aszczem.
- Dzie� dobry, panowie - us�ysza� zza plec�w. Ochraniacze, kt�re mia� na g�owie,
zwane Wilczymi Uszami, wzmacnia�y normalne d�wi�ki, a jednocze�nie t�umi�y
wszystkie na
tyle g�o�ne, by go narazi� na uszkodzenie s�uchu. Odwr�ci� si�.
To by� jego szef, Alexander Michaels.
- Dyrektorze, co pana sprowadza na strzelnic� w niedziel� rano?
Michaels poklepa� si� po bezprzewodowym taserze obezw�adniaj�cym, przypi�tym do
paska na prawym biodrze. - Obowi�zkowy trening. Pomy�la�em, �e wpadn� tu, kiedy
nie
b�dzie zbyt wielkiego t�oku.
Howard pos�a� mu blady u�miech i pokr�ci� g�ow�.
- Nie jest pan wielbicielem taser�w, co, pu�kowniku? - spyta� Michaels.
- Rzeczywi�cie nie, sir. Je�li sytuacja jest na tyle niebezpieczna, �e trzeba
u�y� broni,
to lepiej, �eby to by�a prawdziwa bro�.
- C�, z tego co wiem, taser daje 90 procent szans powstrzymania przeciwnika
pierwszym strza�em, oboj�tne, czy ubranie zostanie przebite, czy nie. Poradzi
sobie ze
standardow� kamizelk� kuloodporn� z kewlaru, a ponadto nie trzeba potem uprz�ta�
zw�ok.
Howard niemal s�ysza�, jak sier�ant Fernandez kpi�co si� u�miecha. - Sier�ancie,
chcia�by pan co� doda�?
- C�, nie trzeba sprz�ta� zw�ok, chyba �e facet, do kt�rego si� strzela, ma na
sobie
co� �atwopalnego, sir, bo wtedy mo�e stan�� w p�omieniach. A wtedy pa�ska bro�,
kt�ra ma
obezw�adnia�, a nie zabija�, zmienia go�cia w �yw� pochodni�. Par� razy ju� si�
to zdarzy�o.
- Sier�ant ma racj�. Ale najwi�ksz� wad� jest to, sir, �e ma pan tylko jeden
strza� -
doda� Howard.
- Od wszystkich wymaga si�, �eby mieli przy sobie jedn� albo dwie zapasowe
kasety.
Podobno ekspertowi prze�adowanie tasera zajmuje oko�o dw�ch sekund.
- A w tym czasie kto�, kto ca�kiem przeci�tnie obchodzi si� z broni� r�czn�,
zd��y
odda� do takiego �eksperta� cztery albo pi�� strza��w. Albo zrobi to jego
kumpel, bo przecie�
przeciwnik�w mo�e by� wi�cej.
Michaels u�miechn�� si�. - C�, sier�ancie, wie pan, jak to jest z takimi
wojakami zza
biurka jak ja. Bro� jest tylko formalno�ci�. Niecz�sto nam si� zdarza bra�
udzia� w akcjach.
- S�ysza�em co innego, sir - powiedzia� Fernandez.
Howard nie przesta� si� u�miecha�. Michaels mo�e sobie m�wi�, co mu si� podoba,
ale przecie� stawi� czo�o profesjonalnej zab�jczyni, kt�ra przedosta�a si� do
centrali Net Force
i zastrzeli� j� z jej w�asnej broni. Zdoby� tym sobie wiele uznania w oczach
wielu ludzi, w tym
i Howarda.
- Poza tym, do drobnych potyczek mam ludzi takich jak wy, oddanych, wyszkolonych
- powiedzia� Michaels.
- Te� co� - mrukn�� Fernandez, ale tak cicho, �e Michaels prawdopodobnie nie
us�ysza�.
- No, nie b�d� wam przeszkadza� w treningu - powiedzia� Michaels. - �ycz� mi�ego
dnia, panowie. - Poszed� na koniec d�ugiego rz�du stanowisk strzeleckich i
zacz�� si�
przygotowywa� do w�asnego treningu.
Sier�ant pokr�ci� g�owa i spojrza� na Howarda. - Tasery, nocne koszule, kleista
piana,
dzia�a fotonowe, amunicja z fasoli. Ciekawe, co ci z FBI jeszcze wymy�l�. Gaz
lemoniadowy? Wyrzutnie p�atk�w r�anych? Mam wra�enie, �e tylko marnuj� czas i
fors�.
- �yjemy w politycznie poprawnych czasach, sier�ancie. Rozwalanie bandzior�w z
broni maszynowej jest �le widziane, nawet gdyby to byli terrory�ci z kieszeniami
pe�nymi
granat�w. W wiadomo�ciach wieczornych nie wygl�da to dobrze.
- Te liberalne mi�czaki doprowadz� wreszcie do tego, �e s�u�ba w wojsku stanie
si�
strasznie nudna, sir.
- Spodziewam si� tego, sier�ancie.
- Wie pan, sir, kto to jest konserwatysta?
- A� boj� si� pyta�.
- Libera�, kt�ry pad� ofiar� napadu.
Howard u�miechn�� si�. - Do roboty, sier�ancie, zobaczymy, czy w strzelaniu
jeste�cie
r�wnie dobrzy, jak w gadaniu.
- A mo�e ma�y zak�adzik, pu�kowniku?
- Nie chcia�bym ci� ograbia� z pieni�dzy, ale je�li masz do��, �eby sobie
pozwoli� na
przegran�, to prosz� bardzo.
M�czy�ni roze�miali si�.
Stoj�c na ostatnim stanowisku strzeleckim, Michaels us�ysza� �miech pu�kownika i
sier�anta. Pewnie �miej� si� z niego i jego tasera. C�, nie ka�dy jest
�o�nierzem. Jego ojciec
robi� karier� w si�ach zbrojnych i to wystarczy�o, �eby Michaels zniech�ci� si�
do wojska.
Wiedzia�, �e potrafi zabi� - w obronie w�asnej lub kogo�, kogo kocha. Uczyni�
to, kiedy tamta
zab�jczym dosta�a si� do centrali Net Force i pos�u�y�a si� Toni, �eby zwabi� go
w pu�apk�
do szatni przy sali gimnastycznej. Zastrzeli� tamt� kobiet�, znan� jako Selk, po
tym, kiedy ona
strzeli�a do niego i pr�bowa�a pchn�� no�em Toni. Nie zawaha� si� tego zrobi�,
ale nie
chcia�by prze�y� czego� takiego jeszcze raz.
Ustawi� komputer na scenariusz kwalifikacyjny z tasera, upewni� si�, �e przy
pasie, po
lewej stronie, ma pojemnik z zapasowym zbiorniczkiem spr�onego gazu, odpi��
taser i
sprawdzi�, czy za�adowany zbiorniczek jest w porz�dku. By�. Przypi�� bro� z
powrotem do
paska, nabra� g��boko powietrza i wypu�ci� je powoli. - W��czy� - rozkaza�
komputerowi. -
Start w dowolnym momencie, od dw�ch do trzydziestu sekund.
Jego taser, nowy model, by� bezprzewodowy. Michaels nie ca�kiem rozumia�, jak
dzia�a ta bro�; podobno dwie ig�y, wystrzeliwane z tasera, by�y czym� w rodzaju
niewielkich,
ale bardzo skutecznych kondensator�w. Zasilane ze zwyk�ej dziewi�ciowoltowej
baterii, ig�y
by�y nieco grubsze ni� wk�ad do wiecznego o��wka. Przenosi�y �adunek elektryczny
o
wysokim napi�ciu, gdzie� w okolicach stu tysi�cy wolt�w, ale o niewielkim
nat�eniu.
Obw�d zamyka� si�, kiedy obie ig�y trafia�y w cel. Spr�ony gaz - azot albo
dwutlenek w�gla,
w zale�no�ci od modelu - wyrzuca� ig�y na odleg�o�� do pi�tnastu metr�w z moc�,
wystarczaj�c� do przebicia ubrania. Na normalny dystans - siedem do o�miu metr�w
-
elektrowstrz�s obezw�adnia� praktycznie ka�dego przeciwnika. Bro� mia�a te�
wbudowany
male�ki laserowy celownik. Kiedy �cisn�o si� uchwyt, czerwona plamka pokazywa�a
miejsce, w kt�re trafi� ig�y. Je�li si� spud�owa�o, w odwodzie by�y jeszcze dwie
elektrody w
uchwycie, umo�liwiaj�ce wykorzystanie tasera jako paralizatora, o ile napastnik
znalaz� si� w
zasi�gu r�ki. Wygl�dem taser przypomina� d�ug� i cienk� elektryczn� maszynk� do
golenia,
albo mo�e jeden z fazer�w ze starego, dobrego serialu telewizyjnego �Star Trek:
Dziewi�te
Pokolenie�.
Obs�uga tej broni nie by�a skomplikowana. Wyci�ga�o si� taser w stron�
przeciwnika,
�ciska�o uchwyt, naprowadza�o laserow� plamk� na cel i kciukiem uruchamia�o
przycisk
zwalniaj�cy ig�y. Je�li wszystko dobrze posz�o, p� sekundy p�niej napastnik
wi� si� na
pod�odze w drgawkach, spowodowanych elektrowstrz�sem, zmuszony poniecha�
wszelkich
niecnych zamiar�w. Po kilku minutach niemal zupe�nie dochodzi� do siebie, ale w
tym czasie
mo�na zrobi� mn�stwo rzeczy z facetem rozci�gni�tym bezsilnie na ziemi.
Oczywi�cie, czarne charaktery te� mia�y dost�p do takiej broni. �eby
przeciwdzia�a�
temu zagro�eniu, ka�dy taser musia� mie� swoj� �wizyt�wk�, tysi�ce kawa�eczk�w
kolorowego lub przezroczystego plastiku, domieszanych do spr�onego gazu i
umo�liwiaj�cych identyfikacj� zarejestrowanego nabywcy. Nie by�o mo�liwo�ci
pozamiatania wszystkich takich znacznik�w, rozsypanych po okolicy przy strzale z
tasera...
Bandzior, kt�ry si� nagle pojawi�, rzuci� si� na Michaelsa. Mia� w r�ku �elazny
�om.
Biegn�c, zamachn�� si� nim...
Michaels chwyci� taser, wysun�� go w stron� napastnika i �cisn�� uchwyt.
Czerwona
plamka zata�czy�a na nodze bandziora, ale nie mia�o to znaczenia. Byle trafi� w
dowoln�
cz�� cia�a. Wt�oczy� kciukiem przycisk...
Na nodze bandyty pojawi� si� ��tawy b�ysk, ale napastnik nie przestawa� biec!
Cholera...!
Michaels chwyci� lew� r�k� zu�yty zbiorniczek ze spr�onym gazem, przycisn�� dwa
guziki wyrzutnika i zacz�� grzeba� w poszukiwaniu zapasowego zbiorniczka, ale
by�o ju� za
p�no. Zanim ponownie za�adowa� taser, bandyta by� ju� przy nim. Rozleg� si�
g�o�ny
brz�czyk. Napastnik znieruchomia�.
Niech to diabli. Powinien by� spr�bowa� awaryjnego paralizatora.
Na lewo od Michaelsa pulsowa� jaskrawoczerwony napis, wygenerowany przez
komputer: PUD�O - MAM CI�. Zmniejszony teraz wizerunek napastnika wyja�nia�, co
si�
sta�o. Taser by� zaprojektowany tak, �eby ig�y rozchodzi�y si� odrobin� na boki
- obszar cia�a,
przez kt�ry przechodzi�o wy�adowanie elektryczne musia� by� odpowiednio du�y,
aby
powsta�a r�nica potencja��w. Bior�c pod uwag� odleg�o��, z kt�rej strzela�,
noga ni