7906

Szczegóły
Tytuł 7906
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

7906 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 7906 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 7906 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

7906 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Przy wsp�pracy Steve�a Pieczenika Tom Clancy AKTA cykl NetForce t.2 T�UMACZY� ANDRZEJ ZIELI�SKI tytu� orygina�u: Tom Clancy�s NET FORCE: Hiden Agendas wydanie polskie: 2000 wydanie oryginalne: 1999 Podzi�kowania Pragniemy gor�co podzi�kowa� Steve�owi Perry�emu za jego inspiruj�ce pomys�y, jak�e przydatne podczas przygotowywania maszynopisu. Pragniemy r�wnie� podzi�kowa� nast�puj�cym osobom: Martinowi G. Greenbergowi, Larry�emu Segriffowi, Denise Little, Johnowi Helfersowi, Robertowi Youdelmanowi, Esq., Richardowi Hellerowi, Esq. i Tomowi Mallonowi, Esq.; Mitchell Rubinstein i Laurie Silvers z BIG Entertainment; cudownym ludziom z Penguin Putnam Inc., a zw�aszcza Phyllis Grann, Davidowi Shanksowi i Tomowi Colganowi; naszym producentom miniserialu ABC, Gilowi Catesowi i Dennisowi Doty; re�yserowi i scenarzy�cie Robowi Libermanowi i wszystkim wspania�ym ludziom z ABC. Jak zawsze, pragniemy podzi�kowa� Robertowi Gottliebowi z agencji Williama Morrisa, naszemu przyjacielowi i agentowi, bez kt�rego ta ksi��k� nigdy nie ujrza�aby �wiat�a dziennego, oraz Jerry�emu Katzmanowi, wiceprzewodnicz�cemu agencji Williama Morrisa i jego kolegom z telewizji. Ale, co najwa�niejsze, to ty, Czytelniku, rozstrzygniesz czy nasze przedsi�wzi�cie zako�czy si� sukcesem. Najwi�ksze niebezpiecze�stwa dla wolno�ci czyhaj� w podst�pnych zakusach fanatyk�w, kt�rzy chc� dobrze, ale nie rozumiej�. Louis Brandeis* Nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie mia�o by� ujawnione, ani nic tajemnego, co by nie mia�o by� poznane i nie mia�o wyj�� na jaw. �w. �ukasz, 8:17 PROLOG �roda, 15 grudnia 2010 roku, godzina 2.44 Baton Rouge, Luizjana Zimny i wilgotny wiatr wia� za oknami budynku, nie do�� pot�ny, �eby trz�s�y si� podw�jne szyby Thermopane, ale wystarczaj�co silny, by z wykusz�w fasady w stylu art- deco wydoby� czasem po�wist, tak niski, �e przypomina� poj�kiwania. Wewn�trz siedzia� przy biurku samotny nocny stra�nik, a w�a�ciwie stra�niczka. Pochylona nad laptopem robi�a streszczenie d�ugiego i niesamowicie nudnego tekstu wyk�adu profesora Jenkinsa na temat warstwowego uk�adu formacji skalnych w po�udniowej Nowej Zelandii. By� to jeden z temat�w wprowadzenia do geologii, ostatniego obowi�zkowego przedmiotu z nauk przyrodniczych, jaki pozosta� jej do zaliczenia. Odk�ada�a go, dop�ki mog�a, ale koniec studi�w szybko si� zbli�a� i w ko�cu musia�a si� do tego zabra�. Wybra�aby astronomi�, kt�ra by�a podobno �atwa i przyjemna, ale wszystkie miejsca by�y ju� zaj�te, zanim zd��y�a si� zalogowa� do rejestracji. Szkoda. Gwiazdy by�y znacznie ciekawsze ni� ska�y. Kathryn Brant westchn�a, odchyli�a si� na skrzypi�cym krze�le i przetar�a oczy. Geologia. Paskudztwo. Zn�w pochyli�a si� nad biurkiem. Krzes�o wyda�o d�wi�k, jakby kto� wyci�ga� gw�d� z mokrej deski. Bo�e! By�o nowe, a ju� skrzypia�o, jakby sta�o przez par� lat na deszczu Luizjany. Ale tak w�a�nie by�o, kiedy kupowa�o si� wszystko, wybieraj�c najta�sz� ofert� - a przetarg prawdopodobnie wygrywa� ten, kt�ry da� �ap�wk� komu� w dziale zaopatrzenia. W tutejszym biznesie �ap�wki by�y na porz�dku dziennym. Kathy przez dwa semestry studiowa�a nauki polityczne na uniwersytecie stanowym i na szcz�cie by�a ju� blisko dyplomu. Studiowanie historii doktryn politycznych by�o niemal konieczno�ci� w Luizjanie, gdzie ludzie do dzi� ciep�o wyra�ali si� o Hueyu Longu, gubernatorze, kt�ry ponad siedemdziesi�t pi�� lat temu zosta� senatorem, a potem pad� ofiar� zamachu, dokonanego w g��wnej cz�ci gmachu parlamentu stanowego, tu� obok, na ko�cu holu. Huey by� tylko jednym z d�ugiej listy �obuz�w, kt�rzy rz�dzili stanem, i to przy poparciu mieszka�c�w Luizjany. W ko�cu wielkie firmy naftowe przez ca�e dziesi�ciolecia p�aci�y za wszystko, nie by�o podatku dochodowego, �adnego wartego wzmianki podatku od nieruchomo�ci, wi�c je�li ju� mia�o si� kogo� wybra�, to dlaczego nie jak�� barwn� posta�, zw�aszcza, �e nic to nie kosztowa�o? Jej profesor nauk politycznych opowiedzia� kiedy� studentom, jak - kiedy by� nastolatkiem - przyje�d�a� z kolegami do gmachu parlamentu stanowego, �eby usi��� na galerii i ogl�da� Wysok� Izb� w dzia�aniu. Twierdzi�, �e by�o to ciekawsze ni� chodzenie do kina. Ludzie przybywali z ca�ego kraju, �eby studiowa� histori� doktryn politycznych Luizjany, i s�usznie. U�miechn�a si�, kiedy wiatr zawy� ko�o szklanych drzwi, prowadz�cych na dziedziniec parlamentu. Huey tam by�, duchem i w br�zie, tu� za rogiem, a reflektor, ustawiony na szczycie wysokiego, spiczastego budynku - jednego z najwy�szych na ca�ym Po�udniu i wci�� najwy�szego w ca�ym stanie - zn�w rzuca� wi�zk� �wiat�a na wielki pomnik populistycznego m�czennika. Co jaki� czas w�adze stanowe og�asza�y zaciskanie pasa i wy��cza�y ten reflektor, �eby oszcz�dzi� par� dolar�w, ale zawsze w��cza�y go wkr�tce z powrotem. Tury�ci wci�� przyje�d�ali zobaczy� starego Hueya, go��bie i ca�� reszt�. Dorabianie podczas studi�w na posadzie stra�nika w parlamencie nie by�o najciekawszym zaj�ciem na �wiecie, ale przynajmniej mia�o si� mn�stwo czasu na nauk�, a przecie� o to g��wnie chodzi�o... Rozleg� si� brz�cz�cy sygna� telefonu kom�rkowego. U�miechn�a si� i odczepi�a male�kie urz�dzenie od paska. Wiedzia�a, kto dzwoni. Nikt inny nie telefonowa�by o tej porze. - Cze�� - powiedzia�a. - Cze��, Kathy - powita� j� m��. - Dlaczego jeszcze nie �pisz? - spyta�a. - Za nic nie zd��ysz na zaj�cia do T�ustego Ty�ka. - Olewam go. Brak mi ciebie. Jestem taki samotny w tym wielkim ��ku. Nagi pod ko�dr�. I pe�en po��dania dla mojej m�odej �ony. Kathy roze�mia�a si�. - Jeste� silny w g�bie, ty capie. Gdybym w tej chwili wesz�a do domu, zacz��by� j�cze�, �e musisz z�apa� cho� troch� snu. - O, nie, �askawa pani. Wracaj do domu, to ci udowodni�. Mam dla ciebie wielk� niespodziank�. - Nie tak� znowu wielk�, dziecino. Powiedzia�abym, �e to raczej... przeci�tna niespodzianka. - A sk�d mo�esz wiedzie�? Wracaj do domu, to si� przekonasz. �wiczy�em ci�ary. Roze�mia�a si�. - Kusisz... - zacz�a. Nie doko�czy�a tego zdania. Fala uderzeniowa uderzy�a j� z tak pot�n� si��, �e gdyby funkcjonariusze dochodzeni�wki nie wiedzieli, kim by�a, nigdy nie zdo�aliby jej zidentyfikowa�, nawet na podstawie uz�bienia. Kiedy r�ne agencje zako�czy�y przetrz�sanie ruin - policja miejska i stanowa, stra� po�arna, ATF*, FBI - okaza�o si�, �e w�r�d krwawej miazgi, kt�ra by�a kiedy� cia�em Kathy Brant, tylko osiem z�b�w zachowa�o si� w nienaruszonym stanie i �aden z nich nigdy nie by� tkni�ty laserem dentysty. Jedyn� pociech� by�o to, �e przynajmniej nie cierpia�a. Nie mia�a poj�cia, co si� z ni� sta�o. I GAR�� INFORMACJI 01 Pi�tek, 17 grudnia 2010 roku, godzina 12.55 Quantico, Wirginia Alexander Michaels, dyrektor Net Force - elitarnej jednostki FBI - ci�ko uderzy� o pod�og�. Upadek by� bardziej bolesny, ni� si� tego spodziewa�; a� zapar�o mu dech w piersiach. Na szcz�cie prawie ca�y impet poszed� na lewy po�ladek, a nie na prawy, przez kt�ry dwa miesi�ce wcze�niej wysz�a kula, kiedy Michaels zosta� postrzelony w udo. Rana ju� si� niemal zupe�nie zagoi�a; czasem tylko troch� piek�a. Kobieta, kt�ra w�a�nie rzuci�a nim o ziemi�, by�a jego zast�pczyni�. Wicedyrektor Antonella �Toni� Fiorella, ca�e metr sze��dziesi�t osiem wzrostu i mo�e z pi��dziesi�t kilo wagi. Zanim zd��y� zaczerpn�� powietrza, Toni opad�a obok niego na kolano i wymierzy�a kr�tki cios w jego twarz prawym �okciem, uderzaj�c si� w niego lew� d�oni� dla lepszego efektu i w celu ustawienia lewej r�ki do nast�pnego uderzenia, gdyby uzna�a je za potrzebne. Nie by�o potrzebne. Michaels ani my�la� j� atakowa�. Ledwie m�g� oddycha�. U�miech by� wszystkim, na co by�o go w tej chwili sta�. Toni poda�a mu r�k�, a on ch�tnie skorzysta�. Wsta�a i pomog�a mu si� podnie��. - Nic ci si� nie sta�o? Zdo�a� nabra� do�� powietrza, �eby powiedzie�: - Nie, wszystko w porz�dku. - Zachowanie u�miechu na twarzy by�o jedn� z najtrudniejszych rzeczy, jakie ostatnio przysz�o mu robi�, ale jako� sobie poradzi�. - To dobrze. Widzia�e�, jak to zrobi�am? - Chyba tak. Zwykle �wiczyli tego rodzaju rzuty na przyjemnie grubej macie, udost�pnionej przez FBI w mniejszej z dw�ch sal gimnastycznych w centrali Net Force. Od czasu do czasu przenosili si� jednak z maty na pod�og�. Toni, kt�ra zacz�a �wiczy� t� ezoteryczn� sztuk� walki w wieku dwunastu lat, wyt�umaczy�a mu, dlaczego potrzebny jest taki trening. - Je�li ca�y czas b�dziesz �wiczy� na macie, przyzwyczaisz si� do mi�kkiego, amortyzuj�cego pod�o�a. Je�li upadniesz na jezdni, czy na chodniku, nie b�dzie ju� tak �atwo. A poniewa� mn�stwo walk ko�czy si� w parterze, musisz wiedzie�, jak to wygl�da. S�usznie. Potrafi� to zrozumie�, chocia� nie by� pewien, czy kiedykolwiek opanuje t� sztuk� w wystarczaj�cym stopniu, �eby upa�� na beton i odbi� si� jak gumowa pi�ka. Ale przynajmniej po miesi�cu treningu, po pi�� dni w tygodniu, Michaels zapami�ta� w ko�cu nazw� tej sztuki walki: Pukulan Pentjak Silat. Albo w skr�cie silat. Toni powiedzia�a mu, �e to uproszczona wersja bardziej skomplikowanej sztuki walki, kt�ra wy�oni�a si� z indonezyjskiej d�ungli mniej ni� sto lat temu. Jego zast�pczyni nauczy�a si� jej od leciwej holenderskiej Indonezyjki, kt�ra mieszka�a naprzeciwko pa�stwa Fiorella w Bronx. Toni by�a kiedy� �wiadkiem, jak ta starsza pani rozprawi�a si� z czterema chuliganami, kt�rzy pr�bowali przep�dzi� j� z �aweczki przed domem. By� to z ich strony wielki b��d. Michaels by� pod wra�eniem umiej�tno�ci Toni. Je�li to, co mu pokaza�a, by�o proste i �atwe, to wcale si� nie pali� do rzeczy trudniejszych. - Dobra, teraz ty spr�buj. - Uderzysz z lewej, czy z prawej? - spyta�. - To bez znaczenia - odpowiedzia�a. - Je�li b�dziesz kontrolowa� centrum tak, jak powiniene�, poradzisz sobie w ka�dym wypadku. - Teoretycznie - powiedzia�. U�miechn�a si� do niego. - Teoretycznie. Skin�� g�ow�, pr�buj�c si� odpr�y� i przyj�� neutraln� postaw�. Toni m�wi�a, �e tak w�a�nie trzeba. Nale�a�o by� zdolnym do dzia�ania w ka�dej pozycji, w jakiej cz�owiek si� znajdowa� w momencie ataku; gdyby by�o inaczej, to po co w og�le zawraca� sobie g�ow�? Je�li jakiemu� bandziorowi nie spodoba si� twoja twarz, nie b�dziesz mie� czasu na uk�on i przyj�cie postawy wyj�ciowej. Trudno by�oby si� spodziewa�, �e facet, nacieraj�cy na ciebie z no�em w ciemnej uliczce, pozwoli ci pobiec do domu, �eby� m�g� zdj�� buty i za�o�y� ubi�r do walki - gi - podczas gdy on b�dzie sta� i czeka�, czyszcz�c paznokcie czubkiem no�a. Je�li jaka� technika nie sprawdza�a si� w praktyce, indonezyjscy wojownicy nie przekazywali jej swoim uczniom. Im nie zale�a�o na wierno�ci do, duchowej �drodze�. Ich sztuka by�a kwintesencj� walki ulicznej, w kt�rej wszystko jest dozwolone. Nie sztuk� b�yskawicznych, widowiskowych cios�w, lecz sztuk� wojenn�. W silat nie wystarcza�o pokona� przeciwnika - trzeba go by�o zniszczy�, pos�uguj�c si� wszystkim, co akurat by�o pod r�k�: pi�ciami, stopami, �okciami, no�em, pa�k�, broni� paln�... Toni rzuci�a si� na niego. Nale�a�o najpierw zablokowa� atak, a potem przesun�� w bok �rodek ci�ko�ci, w tym wypadku na zewn�trzn� stron� napastnika. Zamiast tego, sko�owany Michaels zastosowa� blok i przeszed� na wewn�trzn� stron� wysuni�tej stopy Toni. W teorii, jak sama powiedzia�a, nie mia�o to znaczenia, bo dobre by�o wszystko, co skuteczne. Prawe udo wsun�� mi�dzy nogi Toni, napieraj�c na jej spojenie �onowe. Ca�a uwaga, jak� koncentrowa� na obronie, jakby gdzie�... wyparowa�a. Zdo�a� zablokowa� cios, ale teraz sta� jak wryty. Nie wykona� nast�pnego ruchu. By� a� nadto �wiadom ciep�ego ucisku jej krocza na swoim udzie, nawet przez dwie pary spodni od dres�w. Cholera! - Alex? - Przepraszam, pogubi�em si�. Michaels szybko zrobi� krok do ty�u. Par� miesi�cy temu tamten zamachowiec omal go nie zabi�; gdyby nie Toni, zab�jca dopad�by go, wi�c lepsze opanowanie sztuki samoobrony wyda�o mu si� rozs�dnym pomys�em. Ale w tej chwili bliski, wr�cz intymny kontakt fizyczny z Toni przysparza� mu chyba wi�cej problem�w, ni� potrafi� ich rozwi�za�. A ju� na pewno pojawia� si� pewien szczeg�lny problem, bez kt�rego Alex m�g�by si� obej��... - Hej, szefie. Michaels otrz�sn�� si� z erotycznych my�li. Jay Gridley sta� przy wej�ciu do sali gimnastycznej i patrzy� na nich dwoje. - O co chodzi, Jay? - Chcia� si� pan zapozna� z t� spraw� w Luizjanie, kiedy tylko otrzymamy informacje. W�a�nie �ci�gn��em ca�y pakiet od zespo�u terenowego w Baton Rouge, mam przekaz wideo i raporty. Ma pan to oznakowane w poczcie elektronicznej. Michaels skin�� g�ow�. - Dzi�ki, Jay. - Spojrza� na Toni. - Musz� si� z tym zapozna�. - Wi�c sko�czmy na razie. Wr�cimy do treningu w poniedzia�ek - powiedzia�a. - Chyba �e jutro b�dziesz w pracy? - Niestety. Mia�em nadziej� popracowa� przy samochodzie, ale musz� si� przekopa� przez te sprawy finansowe. We wtorek mam stan�� przed komisj� senatora White�a. - Tobie to dobrze - powiedzia�a Toni. - Prawda? Z�o�yli sobie nawzajem uk�on, kt�ry w silat zaczyna� i ko�czy� trening, i Michaels ruszy� do szatni. Sheldon Gaynel Worsjam mia� szesna�cie lat i by� uczniem szko�y �redniej w New Istrouma. Wygl�da� na dwana�cie lat, by� chudy, mia� czarne, przet�uszczone w�osy si�gaj�ce ramion i loczek, opadaj�cy na lewe oko. Ubrany by� w granatowe spodnie-boj�wki i czarny podkoszulek ze zgni�ozielonym, pulsuj�cym logo, czym� w rodzaju plakietki z wypisanym rozchwianymi literami s�owem �GeeterBeeter�. Cokolwiek by to oznacza�o. Smarkacz siedzia� oklapni�ty na tanim krzese�ku przy ci�kim plastikowym stole, podrapanym i poobijanym przez lata u�ytkowania. W rogu kto� wyci�� serce z inicja�ami w �rodku; dziwne, bo wydawa�o si� oczywiste, �e w tym pomieszczeniu no�e i inne ostre przedmioty nie mia�y prawa si� pojawia�. M�czyzna, kt�ry siedzia� naprzeciwko Worshama, by� przysadzisty, rumiany na twarzy, ubrany w tani ciemny garnitur. R�wnie dobrze m�g�by mie� na g�owie migaj�cy neon z napisem GLINA. - Wi�c opowiedz mi o tej bombie - powiedzia� policjant. Worsham skin�� g�ow�. - Dobrze, dobrze. No wi�c nie chodzi o semtex czy C-4, albo o jakie� inne g�wno w tym rodzaju, ale o RQX-71, supertajn� substancj� chemiczn�, u�ywan� w konwencjonalnych g�owicach bojowych. Jest pochodn� znanej od dawna substancji, zwanej PBX-9501. Mam m�wi� o spr�ysto�ci anizotropowej albo o polimeryzacji izotropowej? O stopniach rozpr�ania i tak dalej? - Pomi�my to na razie - powiedzia� glina. - Sk�d wzi��e� ten materia� wybuchowy? Smarkacz wyszczerzy� z�by w u�miechu. - Sam zrobi�em w laboratorium chemicznym. Gwizdn��em kart� magnetyczn� z biurka wo�nego i podrobi�em j�, �ci�gn��em kody alarmowe i zakrada�em si� do laboratorium nocami. Zaj�o mi to ledwie tydzie�. W pewnym momencie zrobi�o si� troch� niebezpiecznie, my�la�em, �e sam si� wysadz� w powietrze, ale wszystko dobrze si� sko�czy�o. - Wi�c sam to zrobi�e�. I zr�wna�e� z ziemi� nowiutki, dwupi�trowy aneks do gmachu parlamentu. Smarkacz u�miechn�� si� jeszcze szerzej. - No. Du�a sprawa, co? - Worsham wyprostowa� si� w plastikowym krze�le. - A wybuch zabi� stra�niczk�, kt�ra pracowa�a tam, �eby zarobi� na studia. - C�, przykro mi, �e tak si� sta�o, ale tak naprawd�, to nie moja wina. Dranie nie powinni wyrzuca� na bruk mojego taty, kapuje pan? - Tw�j ojciec pracowa� przy budowie tego aneksu. - Dop�ki te g�upie sukinsyny nie wyrzuci�y go z roboty. Chcia�em da� im nauczk�, kapuje pan? Policjant skin�� g�ow�. - I chyba ci si� uda�o. - Poruszy� si� na krze�le. Cienki plastik zaskrzypia� ostrzegawczo. - A sk�d wzi��e� �ci�le tajn� receptur� tego... RAQ? - RQX-71. - Smarkacz pos�a� gliniarzowi najszerszy u�miech, na jaki go by�o sta�. - To by�o naj�atwiejsze. �ci�gn��em j� z sieci. * * * Michaels odchyli� si� na krze�le w sali konferencyjnej i spojrza� na Toni i Jaya Gridleya. Gridley dotkn�� panelu kontrolnego i przerwa� projekcj� holograficznego zapisu przes�uchania. - Nieutulony w �alu z powodu zabicia m�odej kobiety, co? - mrukn�� Michaels. - Smarkacze maj� oboj�tny stosunek do �mierci - powiedzia� Jay. - Za du�o przemocy w telewizji, na wideo, rzezie w VR*. - A ta receptura? - spyta�a Toni. - Dok�adnie tak, jak powiedzia� ten ma�y sukinsyn - odpar� Jay. - W sieci, dost�pna dla wszystkich. Wykasowali�my j�, kiedy tylko si� dowiedzieli�my. Kto� to umie�ci� anonimowo, przez jaki� recaster*. Pr�bujemy dotrze� do sprawcy, ale wygl�da na to, �e dobrze pozaciera� �lady. - Kto m�g�by co� takiego zrobi�? Po co? - pyta�a dalej Toni. - I sk�d wzi�li t� receptur� ci, kt�rzy umie�cili j� potem w sieci? - doda� Michaels. Jay wzruszy� ramionami. Stukn�� w panel i nad sto�em pojawi� si� holograficzny obraz zniszczonego budynku. W zasadzie by�a to tylko sterta gruzu, z kt�rej tu i �wdzie stercza�y stalowe belki. W �wietle reflektor�w po�yskiwa�y kawa�ki szk�a, w kilku miejscach wci�� unosi� si� dym. - Jezu! - powiedzia�a Toni. - Aha - przytakn�� Michaels. - Tylko �e tym razem spad�o to na nas, a nie na Niego. Musimy za wszelk� cen� znale�� tego, kto wprowadzi� receptur� do sieci, gdzie znalaz� j� nasz socjopatyczny nastolatek. - Licznik wskazuje, �e plik zawieraj�cy przepis na RQX-71 �ci�gn�o ponad dziewi��set os�b, zanim go wykasowali�my - powiedzia� Jay. - Pozostaje tylko mie� nadziej�, �e nikt, kto go �ci�gn��, nie �ywi do kogo� urazy. Michaels pokr�ci� g�ow�. Dziewi��set. Dziewi��set gr�b, �e jeszcze kto� spr�buje wyprodukowa� ten materia� wybuchowy. Dziewi��set mo�liwo�ci, �e komu� si� uda, i �e zburzy jaki� budynek, tak jak zrobi� to Worsham, albo - co gorsza - wysadzi w powietrze siebie i ca�� szko�� pe�n� dzieciak�w. Jakim trzeba by�o by� bydlakiem, �eby zrobi� co� takiego? Worsham by� najwyra�niej stukni�ty, brakowa�o mu w m�zgu paru kluczowych neuron�w, ale naprawd� chory by� ten, kto udost�pni� t� receptur� w sieci. Musieli znale�� go jak najszybciej. A i Bo�e Narodzenie szybko si� zbli�a�o. W okresie �wi�t praca w Net Force praktycznie ustanie, a on sam musia� polecie� do Idaho, �eby si� zobaczy� z c�rk�, Susie. No i z by�� �on�, Megan. Jedno by�o pewne: takie perspektywy budzi�y w nim mieszane uczucia. O�mioletnia Susie by�a najja�niejszym promyczkiem w jego �yciu, ale Waszyngton dzieli� od Boise kawa� drogi, wi�c w �adnym razie nie widywa� c�rki tak cz�sto, jak by sobie tego �yczy�. A Megan? C�, to by�a jeszcze jedna puszka Pandory, kt�rej wola� w tej chwili nie otwiera�. Rozw�d sta� si� faktem ponad rok temu, ale gdyby zadzwoni�a i poprosi�a, �eby natychmiast wraca� do domu... Do niedawna nie mia� w�tpliwo�ci, �e rzuci�by wszystko i polecia�. Ale ostatnio �ar uczu�, jakie w sobie nosi�, nieco przygas�. Michaels dowiedzia� si�, �e Megan si� z kim� spotyka. �e jest z innym m�czyzn� i jest jej dobrze. - Alex? Spojrza� na Toni. - Przepraszam, zamy�li�em si�. O co chodzi? - Joan Winthrop b�dzie tu o drugiej trzydzie�ci. Gridley prychn��. - S�odka Idiotka? Czego tu chce? - Porucznik Winthrop b�dzie nam pomaga� w tej sprawie - powiedzia� oficjalnym tonem Michaels. - Pu�kownik Howard by� tak dobry i pozwoli� nam wypo�yczy� j� na jaki� czas. B�dzie pracowa�a z tob�. - Co takiego? Szefie, ja jej nie potrzebuj� - protestowa� Jay. - To idiotka, ma fiu b�dziu w g�owie... - Jay - ostrym tonem przywo�a� go do porz�dku Michaels. - Przepraszam, szefie. Ale ona b�dzie tylko w�azi� mi w drog�. - Je�li dobrze pami�tam, jej �rednia ocen by�a wy�sza ni� twoja - powiedzia�a Toni. - Te� mi co�, w takiej uczelni. - MIT*, prawda? - Tak jest, ale to ju� nie ten sam poziom, co kiedy�. Na topie jest teraz CIT*. Alex pokr�ci� g�ow�. - Jay, b�dziesz musia� pracowa� z porucznik Winthrop bez wzgl�du na dziel�ce was r�nice pogl�d�w. Mamy do rozwik�ania paskudn� spraw� i b�dzie nam potrzebna wszelka pomoc. - Machn�� r�k� w stron� projektora holograficznego. Gridley skin�� g�ow�, ale mi�nie szcz�k napina�y mu si�, kiedy zgrzyta� z�bami. Cudownie, pomy�la� Michaels, jeszcze jeden problem, jakbym nie mia� ich ju� dosy�. Komputerowa primadonna, zazdrosna o swoj� pozycj�. Po prostu cudownie. Jego tymczasowa sekretarka wesz�a do sali konferencyjnej. - Panie dyrektorze, dzwoni dyrektor Carver. Michaels wsta�. - Odbior� u siebie w biurze. - Machn�� r�k� na Jaya i Toni. - Mo�e by�cie si� czym� zaj�li? 02 Pi�tek, 17 grudnia 2010 roku, godzina 13.45 Waszyngton, Dystrykt Columbia Thomas Hughes wkroczy� do biura senatora, jakby do niego nale�a�o, wraz z ca�ym budynkiem i miastem dooko�a. Pomacha� recepcjonistce. - Cze��, Bertha. Jest sam? - Tak, panie Hughes. Hughes skin�� g�ow�. Zna� Berth� od kilkunastu lat. By�a z Bobem od jego pierwszej kadencji, ale do Hughesa wci�� zwraca�a si� per �panie Hughes�, a on nie zach�ca� jej, �eby to zmieni�. Przeszed� przez sekretariat, zastuka� do drzwi gabinetu i otworzy� je, nie czekaj�c na odpowied�. Jason Robert White, lat pi��dziesi�t sze��, senator Stan�w Zjednoczonych ze wspania�ego Ohio, siedzia� za biurkiem. Bawi� si� gr� komputerow�. Uni�s� wzrok, marszcz�c brwi, niezadowolony, �e mu przeszkadzaj�, zanim zorientowa� si�, kto si� o�mieli� wtargn��. - Cze��, Tom. - White przesun�� d�oni� nad sensorem w podk�adce i obrazy z ma�ego projektora holograficznego zamar�y w tr�jwymiarowej stopklatce. Przedstawia�y dw�ch facet�w podczas walki wr�cz; jeden z nich by� zielony i pokryty �usk�. Jezu! - Dzie� dobry, Bob. Jak tam lunch z Hicksem? - Hughes podszed� do bladozielonej sk�rzanej sofy, usiad� i spojrza� na swego pracodawc�. White wygl�da� o dobre dziesi�� lat m�odziej ni� wynika�oby to z jego metryki. Na twarzy mia� g��bok�, chemiczn� opalenizn�, a jego szpakowate w�osy by�y perfekcyjnie uczesane. Mia� na sobie elegancki, skrojony na miar� granatowy garnitur, koszul� z r�owego jedwabiu i krawat w paski, z god�em pu�ku, kt�ry nigdy nie istnia�. Hughes nie widzia� jego st�p, ale nie mia� w�tpliwo�ci, �e buty senatora by�y w�oskie, r�czna robota. W sumie to, co senator mia� na grzbiecie, kosztowa�o pewnie tyle, ile Hughes zarabia� miesi�cznie, albo i wi�cej. Wzorcowy senator, elegancki, w dobrej formie, na pewno dobrze czuj�cy si� w szytych na miar� garniturach. Potrafi� zagra� walca wiede�skiego na fortepianie, m�wi� nie�le po francusku i niemiecku, radzi� sobie na korcie tenisowym, a na polu golfowym w swoim klubie przekracza� sto punkt�w tylko, kiedy mia� z�y dzie�. Cz�owiek, kt�ry bez wysi�ku przechadza� si� korytarzami mi�dzynarodowej w�adzy. Hughes natomiast wiedzia�, �e wida� po nim ka�dy dzie� z jego pi��dziesi�ciu dw�ch lat. Mia� dziesi�� kilo nadwagi, nosi� przyzwoit�, ale niedrog� sportow� marynark� firmy Harris Tweed i szare we�niane spodnie od Nordstroma, gotowe, nie szyte na miar�, a do tego sportowe buty Nike. ��czny koszt ubrania, kt�re mia� na sobie stanowi� mo�e jedn� dwudziest� warto�ci stroju White�a. White odchyli� si� na krze�le i machn�� lew� r�k�. - C�, Tom, tak sobie. Znasz Hicksa. Nigdy nie daje wi�cej ni� pi�� cent�w, ale ��da dziesi�ciu w rewan�u. Je�li zale�y nam na jego poparciu, to szanowny senator z Florydy chce, �eby baza lotnictwa Marynarki pozosta�a w Pensacola po wsze czasy. Hughes skin�� g�ow�. Niczego innego nie oczekiwa�. - �wietnie. Dajmy mu to, czego chce. Co nas to obchodzi? Jego g�os ma �ywotne znaczenie. Maj�c go po naszej stronie, przeci�gniemy tak�e Boudreaux i Mullinsa. Z nimi przepchniemy spraw� przez komisj� i doprowadzimy do impasu na posiedzeniu plenarnym. White u�miechn�� si� do swojego szefa kancelarii. - I pewnie nie zaszkodzi to naszym uk�adom z admira�em Pierce�em. - Z pewno�ci�. - Hughes zerkn�� na zegarek, z�otego Rolexa, kt�rego White podarowa� mu w przededniu wybor�w, w wyniku kt�rych zosta� senatorem. Hughes kierowa� jego kampani� wyborcz� i taki zegarek znacznie przekracza� sw� warto�ci� wszystko, na co m�g�by sobie kiedykolwiek pozwoli�. Dla White�a, do kt�rego rodziny nale�a�a po�owa Ohio i cz�� Indiany, Rolex by� niewartym wzmianki drobiazgiem. Hughes nigdy nie nosi� niczego kosztowniejszego, i chocia� teraz sta� go by�o na wi�cej, nie m�g� sobie na to pozwoli�, je�li nie chcia�, �eby zainteresowa�y si� nim organy �cigania. - Czy ty i Raleigh nie jeste�cie przypadkiem um�wieni na golfa pi�tna�cie po drugiej? - przypomnia� White�owi. - Starszy pan odwo�a�. Za zimno dla niego. Osobi�cie przypuszczam, �e nie chcia�, �ebym mu znowu da� w dup�. Ostatnim razem by�em lepszy o dziewi�� uderze�. Zamiast gra� w golfa, idziemy do Bensona na drinka o wp� do trzeciej. - Dobrze. Pami�taj, poprowad� rozmow� tak, �eby to on pierwszy poruszy� spraw� Stoddarda. Zachowaj zimn� krew, daj si� prosi�. Raleigh nie wie, �e tobie zale�y na tym bardziej ni� jemu. - B�d� jak g�ra lodowa - zapewni� White. Machn�� r�k� w stron� obraz�w holograficznych, zastyg�ych nad komputerem. - Gra�e� kiedy� w DinoWarz? - Nie, nigdy. - Bardzo pomys�owy scenariusz walki jeden na jednego. Jest ju� pe�na wersja VR, kt�ra od razu przenosi ci� w sam �rodek akcji. Jaki� dzieciak ze szko�y �redniej stworzy� j� i umie�ci� w sieci. Dobra zabawa. Powiniene� kiedy� spr�bowa�. Hughes u�miechn�� si�, pr�buj�c nie okaza� pogardy, jak� odczuwa�. White by� bogaty, by� synem, wnukiem i prawnukiem bogaczy. O dzieciach z zamo�nych rodzin m�wi si�, �e przychodz� na �wiat ze srebrn� �y�k�; w wypadku White�a by�a to �y�ka z platyny, wysadzana diamentami. Gdyby tylko zechcia�, m�g�by przez ca�e �ycie przepuszcza� po milion dolar�w rocznie i nie wyczerpa�by swego udzia�u w rodzinnym maj�tku. Nie by� zupe�nym g�upcem, ale by� dyletantem; godno�� senatora by�a dla niego wersj� DinoWarz dla doros�ych i Hughes uwa�a�, �e mniej wi�cej tyle znaczy�a. White my�la�, �e by� senatorem Stan�w Zjednoczonych, to... dobra zabawa. - Jeszcze jedno - powiedzia� Hughes. - Ten zamach bombowy w Luizjanie. - Och, tak. Co� strasznego. - Gorzej ni� strasznego. G�wniarz, kt�ry to zrobi�, receptur� materia�u wybuchowego �ci�gn�� z sieci. Rzekomo �ci�le tajn�, wojskow� receptur�. - Nie chrzanisz? - White pochyli� si� nad biurkiem, zbli�aj�c twarz do p�przezroczystego holograficznego obrazu walcz�cych m�czyzn. Pomacha� palcami i obraz znik�. - My�l�, �e dok�adnie to ci by�o potrzebne na przes�uchania w sprawie Net Force. Przecie� oczekuje si� od nich, �e b�d� zapobiega� takim zamachom. - To prawda. - Mo�e wspomnisz o tym, kiedy stanie kwestia bud�etu. Ka�� Sally przygotowa� raport na temat tego zamachu. Ta m�oda kobieta, stra�niczka, kt�ra zgin�a, by�a w koled�u, �wie�o po �lubie i szykowa�a si� do dyplomu. - Cholerna szkoda - powiedzia� White. - Powiedz Sally, �eby wyeksponowa�a ten aspekt. - Oczywi�cie. Rozleg�o si� �wierkanie interkomu. - Sir, pa�ska limuzyna czeka - rozleg� si� g�os Berthy. - Ma pan spotkanie o drugiej trzydzie�ci. Hughes wsta�. - B�d� u siebie w biurze - powiedzia�. Zobaczymy si� na odprawie o czwartej. - Dzi�ki, Tom. Kiedy senator uda� si� na um�wione spotkanie, Hughes przeszed� korytarzem do swojego biura. Skin�� g�ow� Cheryl, swej sekretarce. - Co� pilnego? - Z Dayton dzwoni� Louis Ellis. B�dzie w Waszyngtonie w nast�pny czwartek i chcia�by porozmawia� z senatorem. - Niech Bertha wstawi go na p� godziny z rana. - Ellis, jeden z kompan�w ojca White�a, wy�o�y� p� miliona na ostatni� kampani� wyborcz� senatora, mniej wi�cej legalnie, za po�rednictwem r�nych komitet�w politycznych. Drugie tyle wr�czy� pod sto�em, w got�wce, kt�rej spora cz�� trafi�a do skrytki bankowej Hughesa, gdzie dotrzymywa�a teraz towarzystwa grubemu plikowi nowiutkich studolarowych banknot�w, kt�ry znalaz� si� tam nieco wcze�niej. Hughes bardzo uwa�a�, �eby nie narazi� si� na podejrzenia, �e �yje ponad stan. Jego zachowanie by�o dok�adnie takie, jakiego oczekiwano od szefa kancelarii senatora; od faceta, kt�ry zarabia ledwie dziewi��dziesi�t tysi�cy rocznie. Po cichu i pod r�nymi przebraniami Hughes za�atwi� sobie t�ust� elektroniczna lini� kredytow�, ale nigdy nie szkodzi�o mie� na wszelki wypadek troch� got�wki. Je�li jego plan si� powiedzie, b�dzie m�g� u�ywa� banknot�w ze skrytki do przypalania kuba�skich cygar, gdyby przysz�a mu na to ochota. - Co� jeszcze? - Dzwoni�a masa�ystka. B�dzie u pana w domu o si�dmej. Hughes skin�� g�ow�. Brit na pewno doskonale go wymasuje, ale masa� by� tylko cz�ci� �wiadczonych przez ni� us�ug. Wszed� do gabinetu i zamkn�� za sob� drzwi. Gabinet Hughesa wygl�da� sparta�sko; jedynym dzie�em sztuki by� tu Picasso na �cianie za biurkiem. Sam Picasso niezbyt go obchodzi�, ale wisz�cy na �cianie gabinetu obraz, kt�ry by� wart tyle pieni�dzy, niew�tpliwie robi� wra�enie na ludziach, kt�rzy naprawd� interesowali si� tym starym hiszpa�skim pacykarzem. W zale�no�ci od nastroju, opowiada� r�ne historie, kiedy pytano go o tego Picassa. Czasem m�wi�, �e kupi� go na jakiej� wyprzeda�y za pi��dziesi�t dolc�w i patrzy�, jak s�uchaczom opadaj� szcz�ki. Innym razem opowiada�, �e obraz da�a mu pewna kobieta w dow�d wdzi�czno�ci za wra�enia, jakich dostarczy� jej w ��ku. Od wielkiego dzwonu m�wi� prawd� - �e obraz by� podarunkiem od szefa - ale to nigdy nie by�o specjalnie zabawne. Usiad� za biurkiem na drewnianym krze�le, kt�re kiedy� nale�a�o do jego nauczyciela wychowania obywatelskiego w liceum, Charlsa Josepha. Hughes nie raz s�ysza� od Josepha, �e nigdy do niczego nie dojdzie. Zachowa� krzes�o, �eby przypomina�o mu, �e to, do czego zamierza doj�� w niezbyt odleg�ej przysz�o�ci, przekracza naj�mielsze wyobra�enia starego Josepha, czy kogokolwiek innego. Senator White i jego rodzina b�d� wygl�dali jak n�dzarze w por�wnaniu z Hughesem. Wszystko sz�o zgodnie z planem. U�miechn�� si�. O to w�a�nie chodzi�o i by� ju� bardzo blisko celu. Doszed� do wniosku, �e jest najsprytniejszy ze wszystkich. Potrafi tego dokona�. Nie mia� najmniejszych w�tpliwo�ci. Za�wierka� interkom. - Wiceprezydent na trzeciej linii - poinformowa�a Cheryl. - Odbior� - powiedzia� Hughes. - Ale niech poczeka par� sekund. Po co nam arogancki wiceprezydent, co? Cheryl zachichota�a, a Hughes poczu� si� bardzo dobrze. Jak dot�d, wszystko by�o w porz�dku. Pi�tek, 17 grudnia 2010 roku, godzina 14.40 Quantico, Wirginia W swoim gabinecie Alex Michaels spojrza� na zegar, mrugaj�cy w rogu obrazu holograficznego, kt�ry w��cza� si� automatycznie, kiedy projektor nie mia� nic innego do roboty. By�a to sielska scenka, przedstawiaj�ca wsp�czesny sp�d byd�a, blokuj�cy ruch samochodowy na jakiej� bocznej drodze w Kolorado. Michaels pracowa� kiedy� na rancho dla turyst�w w czasie wakacji letnich, jeszcze podczas koled�u. Znienawidzi� wtedy kr�w, a ten obrazek by� jeszcze jednym z dowcip�w Jaya Gridleya. Ten m�ody cz�owiek to uwielbia�. My�la�, �e jest zabawny. Michaels u�miechn�� si�. Jay naprawd� by� zabawny, chocia� Michaels wola�by, �eby kto inny sta� si� obiektem jego �art�w. Ale zegar informowa�, �e porucznik Joan Winthrop powinna tu by� od dziesi�ciu minut i takie sp�nienie zupe�nie nie pasowa�o do tego, co wyczyta� z jej akt. Si�gn�� r�k� do panelu kontrolnego interkomu. Jego sekretarka pracowa�a tu tymczasowo, zast�puj�c Nadine, kt�ra by�a na urlopie. Mo�e co� pokr�ci�a. - Liza, czy porucznik Winthrop nie by�a um�wiona na drug� trzydzie�ci? - Tak, panie dyrektorze - odpowiedzia�a m�oda kobieta. Wydawa�a si� wytr�cona z r�wnowagi. - Ju�... ju� przysz�a, ale... jest zaj�ta. Zaj�ta? Michaels wyszed� zobaczy�, co si� tam dzia�o. Na pod�odze obok biurka jego sekretarki, z pl�tanin� czerwonych, bia�ych i niebieskich kabli na kolanach, siedzia�a Joan Winthrop. Mia�a jakie� kieszonkowe narz�dzie, za pomoc� kt�rego skr�ca�a dwa z kolorowych kabli. Nie zapomnia�, jaka by�a atrakcyjna, ale uderza�o go to na nowo za ka�dym razem, kiedy j� widzia�. Winthrop by�a jedn� z najpi�kniejszych kobiet, jakie Michaels kiedykolwiek spotka�. Wysoka, szczup�a, mia�a d�ugie, upi�te w�osy koloru miodu i zielone oczy, przy kt�rych gas� blask najkosztowniejszych szmaragd�w. Mia�a na sobie niebieski kombinezon i czarne buty. Wi�kszo�� kobiet wygl�da�aby niezgrabnie w takim stroju, ale ona by�a w tym prostym ubraniu bardzo poci�gaj�ca. Zerkn�a na Michaelsa. - Witam, dyrektorze - powiedzia�a. Wepchn�a pl�tanin� kabli pod biurko, wsta�a, zamkn�a swoje sk�adane obc��ki i powiedzia�a do sekretarki: - Spr�buj teraz. Liza postuka�a w klawiatur� komputera. - Hej! Dzia�a! Dzi�kuj�! - Nie ma za co - powiedzia�a Winthrop. B�ysn�a promiennym u�miechem, kt�ry by�by doskona�y, gdyby nie lekko skrzywiony z�b, kt�ry jednak jej idealnemu wizerunkowi dodawa� jedynie uroku. Skierowa�a u�miechni�t� twarz w jego stron� i Michaels poczu� ciep�o tego u�miechu z odleg�o�ci pi�ciu metr�w. Wspania�a kobieta, pi�kna i inteligentna. Zab�jcza kombinacja. By�a samotna i mia�a dwadzie�cia kilka lat; o wiele za m�oda dla takiego czterdziestoletniego Matuzalema. Mimo wszystko, przyjemnie by�o na ni� popatrze�. - Przepraszam za sp�nienie, sir - powiedzia�a Winthrop. - W klawiaturze Lizy by�o zwarcie, a sam pan wie, jak dzia�a nasz serwis komputerowy. Je�li sytuacja nie jest awaryjna, �ci�gni�cie Technika zabiera im dwie godziny. A w nag�ych wypadkach... - ...trzy godziny - doko�czy� za ni� Michaels. U�miechn�� si� do dziewczyny. By� to standardowy dowcip w Net Force. - Prosz�, niech pani wejdzie. Wskaza� gestem drzwi do swojego gabinetu i czeka�, a� wejdzie pierwsza. Powtarza� sobie w duchu, �e jest tylko uprzejmy. Nie chodzi�o bynajmniej o to, �eby j� sobie obejrze� od ty�u. Chocia� musia� przyzna�, �e jest na co popatrze�. Przypomnia� mu si� stary dowcip Flipa Wilsona o �onie kaznodziei, oczarowanej sukienk�, kt�r� przymierza�a. Diabe� kusi�: �Kup j�, kochanie, kup koniecznie!�. A �ona kaznodziei na to: �A id��e ty z moich oczu, szatanie!�. Diabe� pos�usznie stan�� za ni� i mrukn��: �Hm... z tej strony te� dobrze na tobie wygl�da...� Michaels odp�dzi� od siebie te nieco erotyczne my�li. Winthrop by�a jego podw�adn�, m�odsz� od niego o kilkana�cie lat, a on nie potrzebowa� w tej chwili �adnych dodatkowych komplikacji. Ale min�� ju� kawa� czasu, od kiedy orzeczono jego rozw�d, a i przedtem, przez wiele miesi�cy, zanim si� wyprowadzi�, sprawy w domu nie uk�ada�y si� najlepiej. Od tego czasu ani razu nie by� w ��ku z kobiet�. Praca i hobby mog� wype�ni� m�czy�nie �ycie, ale nie do ko�ca. Czytanie przed za�ni�ciem te� nie zawsze pomaga�o. Uni�s� wzrok i spostrzeg� Toni. Sta�a w drzwiach, oparta o framug� i przygl�da�a mu si�. Michaels poczu� si� winny, chocia� niczego z�ego nie zrobi�. U�miechn�� si� do niej blado i wszed� do swego gabinetu. Gdyby ju� zdecydowa� si� rzuci� w przepa�� biurowego romansu, to z Toni, ale wiedzia�, �e nawet nie powinien o czym� takim my�le�. Toni by�a oddanym wsp�pracownikiem i przyjacielem, a on z ca�� pewno�ci� nie chcia� straci� ani jednego, ani drugiego dla byle romansu. Trudniej jest znale�� przyjaciela ni� kochank�. A przynajmniej tak si� m�wi�o. Min�o ju� tyle czasu, od kiedy wybiera� si� na randk�, �e zd��y� zapomnie� o sztuce uwodzenia. To nie jazda na rowerze, kt�rej si� podobno nie zapomina. Spojrza� na Joan Winthrop, kt�ra sta�a obok krzes�a przy biurku, czekaj�c na niego. Zab�jczo wspania�a kobieta. Mimo woli wyobrazi� sobie, jak jej w�osy wygl�da�yby rozrzucone na poduszce, jaki wyraz mia�aby jej twarz, kiedy patrzy�aby na niego w uniesieniu... Pozwoli� sobie na nieznaczne uniesienie k�cik�w ust. Na szcz�cie z jego prysznica zimna woda la�a si� silnym strumieniem. I prawdopodobnie b�dzie go potrzebowa� dzi� w nocy. - Dzi�ki za naprawienie klawiatury - powiedzia�. - Ca�a przyjemno�� po mojej stronie. Przeszed� za biurko, usiad� i gestem da� jej zna�, �eby zrobi�a to samo. Trzeba by�o przej�� do spraw s�u�bowych. - Mamy pewien problem, poruczniku. Pu�kownik Howard pomy�la�, �e b�dzie nam pani mog�a troch� pom�c. - Tak jest, sir. Wszystko, czego pu�kownik sobie �yczy. Ma o panu wysokie mniemanie, sir. Michaels spojrza� na ni�. Naprawd�? Par� miesi�cy temu by�by takimi s�owami zaskoczony. Ale od czasu porwania tego szalonego Czeczena Howard jako� mniej cierpia� z powodu swego cywilnego dow�dcy. Michaels ryzykowa� karier�, wydaj�c rozkaz przeprowadzenia tamtej akcji, a Howard przeprowadzi� j� wzorowo. Mo�e nawet zrodzi�o si� mi�dzy nimi co� w rodzaju wzajemnego szacunku? - O pani tak�e, poruczniku. Od razu wymieni� pani nazwisko, kiedy poprosi�em go o pomoc. - Sir, je�li nie robi to panu r�nicy, prosz� do mnie m�wi� Jo, albo Winthrop. Te wszystkie stopnie nie s� potrzebne, je�li si� nie jest w akcji. - Doskonale, Jo. I skoro ju� przy tym jeste�my, mo�esz mi m�wi� Alex. Wszyscy staramy si� tu by� na luzie. - Tak jest, sir... to znaczy, chcia�am powiedzie�, dobrze, Alex. A wi�c co si� sta�o? U�miechn�� si� do niej i przesun�� d�oni� nad panelem kontrolnym komputera. 03 Sobota, 18 grudnia 2010 roku, godzina 7.50 Quantico, Wirginia Pu�kownik John Howard mia� na sobie star� wiatr�wk� z Gortexu, zakrywaj�c� S&W Model 66 kalibru 0,357 cala, rewolwer z kr�tk� luf�, schowany w wy�cie�anej kaburze Galco na prawym biodrze. Kiedy mia� okazj� nosi� bro�, nie b�d�c w mundurze, wybiera� w�a�nie t� kabur�. Mia�a plastikow� wk�adk�, wsuwan� mi�dzy spodnie a koszul�, tak �e m�g� za�o�y� kabur� i zdj�� j� bez potrzeby �ci�gania paska, a potem przewlekania go z powrotem przez szlufki. By�o to wygodne, a przy tym Galco mo�na by�o zas�oni� po�� ubrania r�wnie �atwo, co zwyczajn� kabur�, przypinan� do paska. Dziesi�� metr�w przed nim bandyta z no�em wyskoczy� z ciemno�ci i rzuci� si� na niego. Do pokonania dziel�cego ich dystansu napastnikowi nie trzeba by�o wi�cej ni� dw�ch sekund. Howard przesun�� si� w lewo, ods�aniaj�c przestrze� mi�dzy kurtk� a cia�em, i si�gn�� praw� r�k� do ty�u, pod wiatr�wk�. Z�apa� drewniany chwyt rewolweru, bezwiednie otwieraj�c kciukiem zamkni�cie kabury, kiedy zacisn�� d�o� na broni. Wyci�gn�� Smitha, wysun�� go w stron� bandziora, jakby chcia� mu zada� prawy prosty i �ci�gn�� spust. Przy tej odleg�o�ci skorzystanie z przyrz�d�w celowniczych trwa�oby zbyt d�ugo. I bez tego m�g� jednak naprowadzi� bro� na cel. Nieca�e dwa metry przed Howardem bandyta stan�� jak pora�ony, kiedy dziewi��dziesi�ciojednogranowy pocisk Cor-Bon BeeSafe o zwi�kszonej podatno�ci na deformacj� trafi� go w tu��w z pr�dko�ci� 488 metr�w na sekund�. Drugi strza� pad� �wier� sekundy po pierwszym. Na piersi bandyty rozb�ys�y czerwone �wiate�ka, w miejscach, w kt�re trafi�y pociski. Wi�kszo�� ludzi nie zdaje sobie sprawy, jak szybko mo�e si� porusza� cz�owiek z no�em. Jeszcze p� sekundy i wirtualny bandyta dopad�by Howarda. Pu�kownik zerkn�� na komputer tu� ko�o stanowiska strzeleckiego. Zobaczy� niewielki holograficzny obraz bandyty, a pod spodem swoje wyniki. Czas reakcji: 1,34 sekundy od rozpocz�cia do oddania pierwszego strza�u. Trafiony organ: serce. Szanse powstrzymania przeciwnika pierwszym strza�em: 94 procent. Rewolwer nie by� �adowany tyloma nabojami, co pistolet H&K Tactical, ale dla Howarda stanowi� co� w rodzaju talizmanu i pu�kownik czu� si� z t� broni� pewniej ni� z ka�d� inn�. Chowaj�c rewolwer z powrotem do kabury poczu� b�l w prawym ramieniu. A w�a�ciwie nie b�l... jakby sforsowanie. Po jednym si�gni�ciu po bro�? Mia� wra�enie, �e ostatnio jako� bardzo cz�sto bywa zm�czony... - Nie�le, jak na starszego pana - powiedzia� sier�ant Julio Fernandez. Sta� na stanowisku obok, robi�c wiele huku i dymu ze swej sfatygowanej, wojskowej Beretty 92. - Jeszcze raz - powiedzia� Howard, szczerz�c z�by w u�miechu. Bandyta znik�. Gdyby by� prawdziwym napastnikiem, a nie holograficznym celem, ka�dy z pocisk�w o zwi�kszonej podatno�ci na deformacj� odda�by jego cia�u 76 kilogramometr�w energii, poniewa� pociski te by�y specjalnie zaprojektowane, by rozpa�� si� na kawa�ki w momencie uderzenia. Zrobi�yby miazg� z serca napastnika, ale nie przesz�yby przez jego cia�o na wylot, wi�c nie pojawi�oby si� niebezpiecze�stwo przypadkowego trafienia, na przyk�ad, jakiej� starszej pani, kt�ra spacerowa�aby akurat w pobli�u z psem. W scenariuszach, kt�rych akcja rozgrywa�a si� w �rodowisku miejskim by�o to szczeg�lnie wa�ne. Oczywi�cie taka amunicja nie nadawa�a si� do strzelania przez �ciany czy drzwi samochod�w, ale nast�pne dwa pociski w b�benku by�y standardowe, z p�aszczem i wybraniem wierzcho�kowym, i poradzi�yby z tym sobie bez trudu. Howard m�g�by przekr�ci� b�benek o dwie pozycje albo, gdyby mu si� �pieszy�o, po prostu �ci�gn�� spust dwa razy, �eby mie� do dyspozycji pociski ze stalowym p�aszczem. - Dzie� dobry, panowie - us�ysza� zza plec�w. Ochraniacze, kt�re mia� na g�owie, zwane Wilczymi Uszami, wzmacnia�y normalne d�wi�ki, a jednocze�nie t�umi�y wszystkie na tyle g�o�ne, by go narazi� na uszkodzenie s�uchu. Odwr�ci� si�. To by� jego szef, Alexander Michaels. - Dyrektorze, co pana sprowadza na strzelnic� w niedziel� rano? Michaels poklepa� si� po bezprzewodowym taserze obezw�adniaj�cym, przypi�tym do paska na prawym biodrze. - Obowi�zkowy trening. Pomy�la�em, �e wpadn� tu, kiedy nie b�dzie zbyt wielkiego t�oku. Howard pos�a� mu blady u�miech i pokr�ci� g�ow�. - Nie jest pan wielbicielem taser�w, co, pu�kowniku? - spyta� Michaels. - Rzeczywi�cie nie, sir. Je�li sytuacja jest na tyle niebezpieczna, �e trzeba u�y� broni, to lepiej, �eby to by�a prawdziwa bro�. - C�, z tego co wiem, taser daje 90 procent szans powstrzymania przeciwnika pierwszym strza�em, oboj�tne, czy ubranie zostanie przebite, czy nie. Poradzi sobie ze standardow� kamizelk� kuloodporn� z kewlaru, a ponadto nie trzeba potem uprz�ta� zw�ok. Howard niemal s�ysza�, jak sier�ant Fernandez kpi�co si� u�miecha. - Sier�ancie, chcia�by pan co� doda�? - C�, nie trzeba sprz�ta� zw�ok, chyba �e facet, do kt�rego si� strzela, ma na sobie co� �atwopalnego, sir, bo wtedy mo�e stan�� w p�omieniach. A wtedy pa�ska bro�, kt�ra ma obezw�adnia�, a nie zabija�, zmienia go�cia w �yw� pochodni�. Par� razy ju� si� to zdarzy�o. - Sier�ant ma racj�. Ale najwi�ksz� wad� jest to, sir, �e ma pan tylko jeden strza� - doda� Howard. - Od wszystkich wymaga si�, �eby mieli przy sobie jedn� albo dwie zapasowe kasety. Podobno ekspertowi prze�adowanie tasera zajmuje oko�o dw�ch sekund. - A w tym czasie kto�, kto ca�kiem przeci�tnie obchodzi si� z broni� r�czn�, zd��y odda� do takiego �eksperta� cztery albo pi�� strza��w. Albo zrobi to jego kumpel, bo przecie� przeciwnik�w mo�e by� wi�cej. Michaels u�miechn�� si�. - C�, sier�ancie, wie pan, jak to jest z takimi wojakami zza biurka jak ja. Bro� jest tylko formalno�ci�. Niecz�sto nam si� zdarza bra� udzia� w akcjach. - S�ysza�em co innego, sir - powiedzia� Fernandez. Howard nie przesta� si� u�miecha�. Michaels mo�e sobie m�wi�, co mu si� podoba, ale przecie� stawi� czo�o profesjonalnej zab�jczyni, kt�ra przedosta�a si� do centrali Net Force i zastrzeli� j� z jej w�asnej broni. Zdoby� tym sobie wiele uznania w oczach wielu ludzi, w tym i Howarda. - Poza tym, do drobnych potyczek mam ludzi takich jak wy, oddanych, wyszkolonych - powiedzia� Michaels. - Te� co� - mrukn�� Fernandez, ale tak cicho, �e Michaels prawdopodobnie nie us�ysza�. - No, nie b�d� wam przeszkadza� w treningu - powiedzia� Michaels. - �ycz� mi�ego dnia, panowie. - Poszed� na koniec d�ugiego rz�du stanowisk strzeleckich i zacz�� si� przygotowywa� do w�asnego treningu. Sier�ant pokr�ci� g�owa i spojrza� na Howarda. - Tasery, nocne koszule, kleista piana, dzia�a fotonowe, amunicja z fasoli. Ciekawe, co ci z FBI jeszcze wymy�l�. Gaz lemoniadowy? Wyrzutnie p�atk�w r�anych? Mam wra�enie, �e tylko marnuj� czas i fors�. - �yjemy w politycznie poprawnych czasach, sier�ancie. Rozwalanie bandzior�w z broni maszynowej jest �le widziane, nawet gdyby to byli terrory�ci z kieszeniami pe�nymi granat�w. W wiadomo�ciach wieczornych nie wygl�da to dobrze. - Te liberalne mi�czaki doprowadz� wreszcie do tego, �e s�u�ba w wojsku stanie si� strasznie nudna, sir. - Spodziewam si� tego, sier�ancie. - Wie pan, sir, kto to jest konserwatysta? - A� boj� si� pyta�. - Libera�, kt�ry pad� ofiar� napadu. Howard u�miechn�� si�. - Do roboty, sier�ancie, zobaczymy, czy w strzelaniu jeste�cie r�wnie dobrzy, jak w gadaniu. - A mo�e ma�y zak�adzik, pu�kowniku? - Nie chcia�bym ci� ograbia� z pieni�dzy, ale je�li masz do��, �eby sobie pozwoli� na przegran�, to prosz� bardzo. M�czy�ni roze�miali si�. Stoj�c na ostatnim stanowisku strzeleckim, Michaels us�ysza� �miech pu�kownika i sier�anta. Pewnie �miej� si� z niego i jego tasera. C�, nie ka�dy jest �o�nierzem. Jego ojciec robi� karier� w si�ach zbrojnych i to wystarczy�o, �eby Michaels zniech�ci� si� do wojska. Wiedzia�, �e potrafi zabi� - w obronie w�asnej lub kogo�, kogo kocha. Uczyni� to, kiedy tamta zab�jczym dosta�a si� do centrali Net Force i pos�u�y�a si� Toni, �eby zwabi� go w pu�apk� do szatni przy sali gimnastycznej. Zastrzeli� tamt� kobiet�, znan� jako Selk, po tym, kiedy ona strzeli�a do niego i pr�bowa�a pchn�� no�em Toni. Nie zawaha� si� tego zrobi�, ale nie chcia�by prze�y� czego� takiego jeszcze raz. Ustawi� komputer na scenariusz kwalifikacyjny z tasera, upewni� si�, �e przy pasie, po lewej stronie, ma pojemnik z zapasowym zbiorniczkiem spr�onego gazu, odpi�� taser i sprawdzi�, czy za�adowany zbiorniczek jest w porz�dku. By�. Przypi�� bro� z powrotem do paska, nabra� g��boko powietrza i wypu�ci� je powoli. - W��czy� - rozkaza� komputerowi. - Start w dowolnym momencie, od dw�ch do trzydziestu sekund. Jego taser, nowy model, by� bezprzewodowy. Michaels nie ca�kiem rozumia�, jak dzia�a ta bro�; podobno dwie ig�y, wystrzeliwane z tasera, by�y czym� w rodzaju niewielkich, ale bardzo skutecznych kondensator�w. Zasilane ze zwyk�ej dziewi�ciowoltowej baterii, ig�y by�y nieco grubsze ni� wk�ad do wiecznego o��wka. Przenosi�y �adunek elektryczny o wysokim napi�ciu, gdzie� w okolicach stu tysi�cy wolt�w, ale o niewielkim nat�eniu. Obw�d zamyka� si�, kiedy obie ig�y trafia�y w cel. Spr�ony gaz - azot albo dwutlenek w�gla, w zale�no�ci od modelu - wyrzuca� ig�y na odleg�o�� do pi�tnastu metr�w z moc�, wystarczaj�c� do przebicia ubrania. Na normalny dystans - siedem do o�miu metr�w - elektrowstrz�s obezw�adnia� praktycznie ka�dego przeciwnika. Bro� mia�a te� wbudowany male�ki laserowy celownik. Kiedy �cisn�o si� uchwyt, czerwona plamka pokazywa�a miejsce, w kt�re trafi� ig�y. Je�li si� spud�owa�o, w odwodzie by�y jeszcze dwie elektrody w uchwycie, umo�liwiaj�ce wykorzystanie tasera jako paralizatora, o ile napastnik znalaz� si� w zasi�gu r�ki. Wygl�dem taser przypomina� d�ug� i cienk� elektryczn� maszynk� do golenia, albo mo�e jeden z fazer�w ze starego, dobrego serialu telewizyjnego �Star Trek: Dziewi�te Pokolenie�. Obs�uga tej broni nie by�a skomplikowana. Wyci�ga�o si� taser w stron� przeciwnika, �ciska�o uchwyt, naprowadza�o laserow� plamk� na cel i kciukiem uruchamia�o przycisk zwalniaj�cy ig�y. Je�li wszystko dobrze posz�o, p� sekundy p�niej napastnik wi� si� na pod�odze w drgawkach, spowodowanych elektrowstrz�sem, zmuszony poniecha� wszelkich niecnych zamiar�w. Po kilku minutach niemal zupe�nie dochodzi� do siebie, ale w tym czasie mo�na zrobi� mn�stwo rzeczy z facetem rozci�gni�tym bezsilnie na ziemi. Oczywi�cie, czarne charaktery te� mia�y dost�p do takiej broni. �eby przeciwdzia�a� temu zagro�eniu, ka�dy taser musia� mie� swoj� �wizyt�wk�, tysi�ce kawa�eczk�w kolorowego lub przezroczystego plastiku, domieszanych do spr�onego gazu i umo�liwiaj�cych identyfikacj� zarejestrowanego nabywcy. Nie by�o mo�liwo�ci pozamiatania wszystkich takich znacznik�w, rozsypanych po okolicy przy strzale z tasera... Bandzior, kt�ry si� nagle pojawi�, rzuci� si� na Michaelsa. Mia� w r�ku �elazny �om. Biegn�c, zamachn�� si� nim... Michaels chwyci� taser, wysun�� go w stron� napastnika i �cisn�� uchwyt. Czerwona plamka zata�czy�a na nodze bandziora, ale nie mia�o to znaczenia. Byle trafi� w dowoln� cz�� cia�a. Wt�oczy� kciukiem przycisk... Na nodze bandyty pojawi� si� ��tawy b�ysk, ale napastnik nie przestawa� biec! Cholera...! Michaels chwyci� lew� r�k� zu�yty zbiorniczek ze spr�onym gazem, przycisn�� dwa guziki wyrzutnika i zacz�� grzeba� w poszukiwaniu zapasowego zbiorniczka, ale by�o ju� za p�no. Zanim ponownie za�adowa� taser, bandyta by� ju� przy nim. Rozleg� si� g�o�ny brz�czyk. Napastnik znieruchomia�. Niech to diabli. Powinien by� spr�bowa� awaryjnego paralizatora. Na lewo od Michaelsa pulsowa� jaskrawoczerwony napis, wygenerowany przez komputer: PUD�O - MAM CI�. Zmniejszony teraz wizerunek napastnika wyja�nia�, co si� sta�o. Taser by� zaprojektowany tak, �eby ig�y rozchodzi�y si� odrobin� na boki - obszar cia�a, przez kt�ry przechodzi�o wy�adowanie elektryczne musia� by� odpowiednio du�y, aby powsta�a r�nica potencja��w. Bior�c pod uwag� odleg�o��, z kt�rej strzela�, noga ni

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!