7883
Szczegóły |
Tytuł |
7883 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7883 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7883 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7883 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Nancy Etchemendy �� � � Niewiarygodne �yczenia �wi�teczne
� � Na tydzie� przed �wi�tami Abbie si� zgubi�a. Znaleziono j� ko�o tor�w kolejowych w pobli�u Penisula Ice Company, zagadan� z jakim� oble�nym staruchem. Policjant, kt�ry przyprowadzi� Abbie do domu, tak go opisa�: "W��cz�ga. Przejezdny. Znacie takich". Ale Abbie patrzy�a gro�nie i upiera�a si� przy swoim. Ten cz�owiek by� �wi�tym Miko�ajem.
� � J�kn�am:
� � - Daj spok�j, Abbie. Nie jeste� ju� ma�ym dzieckiem.
� � Mama rzuci�a mi ostrzegawcze spojrzenie i przy�o�y�a palec do ust.
� � - My�lisz, �e k�ami�, tak? - krzycza�a Abbie. Ledwie uda�o mi si� powstrzyma� �miech. Jak na sze�ciolatk� mia�a bardzo niski glos. Kiedy krzycza�a, brzmia� jak wrzask w�ciek�ej �aby.
� � - S�uchaj, czy nie s�dzisz, �e je�eli ona jest wystarczaj�co du�a, �eby �azi� z jakimi� starymi w��cz�gami, to powinna te� zna� prawd� o... - zacz�am.
� � - Nakryj do sto�u, prosz�. Marjorie - powiedzia�a Mama.
��� Tego wieczoru nastr�j przy stole by� napi�ty. Mama stara�a si� wygl�da� zupelnie spokojnie nak�adaj�c nam po kolei broku�y, ale Tata d�ga� no�em piecze�, jakby to by� jego najgorszy wr�g.
� � - Co ty sobie na lito�� bosk� wyobra�asz, Abbie? - zapyta� nie wiem ju� kt�ry raz.
� � - Nic - wymamrota�a Abbie.
� � - My�leli�my, �e kto� ci� porwa�, albo co� takiego! Wszystko mog�o si� sta�! - krzycza� Tata wymachuj�c w powietrzu widelcem z nadzianym kawa�kiem mi�sa.
� � Abbie spokojnie pita swoje mleko.
� � - Teraz wszystko jest w porz�dku. Rozmawia�am dzisiaj ze �wi�tym Miko�ajem. Na Gwiazdk� b�dziemy mie� �nieg - powiedzia�a.
� � Parskn�am i o ma�o nie ud�awi�am si� mlekiem.
� � - Dobry Bo�e - powiedzia�am w swoj� serwetk�.
� � - To prawda! - odparowa�a Abbie.
� � - W Kalifornii nie pada �nieg - odpowiedzia�am, przetykaj�c szybko, boj�c si�, �e wybuchn� �miechem maj�c pe�ne usta. - I nie rozmawia�a� ze �wi�tym Miko�ajem. Rozmawia�a� z w��cz�g� ko�o tor�w kolejowych.
� � - Zobaczysz - powiedzia�a, patrz�c zimno na mnie. Po�o�y�a srebrn� �y�eczk� na talerzyku i zwr�ci�a si� do Mamy. - Czy mog� teraz p�j�� do mojego pokoju?
� � Jak na ma�e dziecko Abbie ma klas�. Kiedy chce, umie by� wynios�a niby angielska kr�lowa. Ale gdy my�la�a, �e nikt nie patrzy, zrobi�a min� w moim kierunku. Musia�am j� nie�le dotkn��.
� � Mama westchn�li i powiedzia�a:
� � - Dobrze, id�.
� � P�niej, kiedy wszyscy poszli do ��ek, ukradkiem, ju� w nocnej koszuli, zesz�am po schodach i zapali�am lampki na choince. Kucn�am, a potem na czworakach zacz�am �azi� pod drzewkiem dotykaj�c prezent�w. Uda�o mi si� odkry� prawic wszystko, co by�o przeznaczone dla mnie. Para disco wrotek, takich du�ych i ci�kich. By�o te� sporo ksi��ek i ubra�, i innych drobiazg�w. I by�am prawie pewna, �e w d�ugim, p�askim pudle jest rakieta tenisowa. Najwi�kszy prezent, rower z przerzutk� sta� jeszcze nie rozpakowany, w gara�u, bo Tata my�li, �e nigdy tam nie zagl�dam. Pewnie chc� go przynie�� w Wigili� rano, kiedy jeszcze b�dziemy spa�y i zawiesi� na nim karteczk� z podpisem: od Miko�aja.
� � Wi�kszo�� z prezent�w dla Abbie by�a dla mnie zupe�n� tajemnic�. Potrz�sa�am nimi i maca�am je. K�opot w tym, �e Abbie o nic w tym roku nie prosi�a. Powtarzali, �e wszystka czego chce, to �nieg na Wigili�.
� � Podnios�am si� i wyjrza�am przez okno. Na naszym podw�rku ros�a palma, tu� obok drzewka cytryny, obwieszonego ��tymi owocami. To by�oby naprawd� dziwne, zobaczy� te drzewa przykryte �niegiem.
� � Wzi�am czekoladow� szyszk� ze starannie przygotowanej przez Mam� dekoracji na kominku i ssa�am j� wolno. Abbie nie najlepiej si� czu�a si� w Kalifornii. Min�o ju� ponad sze�� miesi�cy od czasu jak przeprowadzili�my si� z Mineapolis. Mnie nowy dom wydawa� si� rajem. Dziewcz�ta w szkole, do kt�rej posz�am, by�y bardzo mi�e, nawet w stosunku do mnie - nowej. A kalifornijscy ch�opcy byli prawie wszyscy wspaniali. Nied�ugo mia� si� rozpocz�� stycze�, o nasze zimowe rzeczy le�a�y ci�gle przysypane naftalin�. Jak dot�d, tylko raz z�apa� lekki przymrozek, wcze�nie runo. P�niej tego samego dnia gra�am na dworze w tenisa w podkoszulce i szortach. W por�wnaniu z tym Mineapolis wygl�da�o jak zlodowacia�� makabra.
� � Ale Abbie patrzy�a no to w inny spos�b. Przez ca�� jesie� czeka�a, �eby li�cie zmieni�y kolor. Pod koniec listopada jeden orzech w�oski rosn�cy na naszej ulicy wreszcie zbr�zowia� i upad�y mu li�cie. W�a�ciciel powiedzia�, �e to z powodu choroby.
� � Od tego czasu Abbie czeka�a uparcie na pierwszy �nieg. Chcia�a zrobi� ba�wana i p�j�� na �y�wy. Stale pyta�a kiedy zamarznie jeziorko w parku. A teraz jeszcze ta historia ze �wi�tym Miko�ajem i bia�a gwiazdk�. To wcale nie by�o przyjemne, ale zaczyna�am my�le�, �e moja ma�a siostrzyczka ma troch� nie po kolei w g�owie. Zgasi�am lampki, po�o�y�am szyszk� z wyjedzonym �rodkiem na miejsce i cichutko wr�ci�am po schodach do swojego pokoju.
��� Min�o par� dni. Pewnego popo�udnia pojechali�my do �r�dmie�cia po ostatnie zakupy. Mama chcia�a pude�ko sera dla listonosza, a Tata specjalne pi�ki golfowe dla swego szefa.
� � Podczas gdy rodzice chodzili po domu towarowym, ja mia�am zabra� Abbie i pokaza� jej �wi�tego Miko�aja siedz�cego na placyku pomi�dzy sklepami, wewn�trz ma�ej, bia�ej klatki, w kszta�cie ogrodowej altanki. Dzieci, te naprawd� ma�e, ba�y si� usi��� mu na kolanach. Wiele z nich p�aka�o.
� � Miko�aj przez ca�y czas powtarzali "No. no, no. no! No. no. no. No!. W pewnym momencie zauwa�y�am, �e podni�s� oczy na sufit i przewr�ci� nimi, to musi by� okropna praca.
� � Kiedy docisn�y�my si� do trzeciego rz�du, Abbie spojrza�a na mnie i powiedzia�a bardzo g�o�nym tym swoim niskim g�osem:
� � - Czy b�dzie O.K. je�eli ju� sobie p�jdziemy"
� � - My�la�am, tak chcia�a� zobaczy� �wi�tego Miko�aja. S�dzi�am, �e sprawi� ci przyjemno�� - odpowiedzia�am.
� � - S�uchaj, umiem pozna� �wi�tego Miko�aja. A ten facet jest podrobiony - kraka�a Abbie. - �aden sztuczny �wi�ty Miko�aj nie b�dzie ze m n i e robi� g�upiej.
� � Ca�y t�um odwr�ci� si� i patrzy� na nas. My�la�am, �e umr�. Z�apa�am Abbie za rami� i wyprowadzi�am j� z t�oku.
� � - To nie do wiary - m�wi�am, staraj�c si� nie krzycze�. - Wi�c nadal uwa�asz, �e ten stary w��cz�ga by� �wi�tym Miko�ajem?
� � - To, �e nie nosi� czerwonego p�aszcza i but�w, nie oznacza od razu, �e nim nie by� - jej oczy b�yszcza�y jak dwa ma�e ogniki. By�a przekonana, �e ma racj� - ca�kowicie i kompletnie przekonana. W tym momencie nienawidzi�am tego �az�gi.
� � Kiedy we czw�rk� wsiadali�my do samochodu, ci�gle jeszcze k��ci�y�my si� z Abbie. Chcia�am, �eby zobaczy�a, kim by� naprawd� ten w��cz�ga spotkany przy torach kolejowych. Wiedzia�am jaki zaw�d prze�yje w Wigili� rano. Ale wreszcie Tata kaza� nam obu by� cicho, je�eli nie umiemy mi�o ze sob� rozmawia� i musia�am da� spok�j. Abbie nie ust�pi�a.
� � O pi�tej trzydzie�ci w wigilijny poranek Abbie cichutko w�lizgn�a si� do mojej sypialni. By�o jeszcze ciemno. Kiedy otula�am si� ciep�ymi kocami, s�ysza�am mi�y szum lej�cego na zewn�trz deszczu. Abbie potrz�sn�a mnie za rami�.
� � - Nie �pisz? - wyszepta�a.
� � - Nie - mrukn�am i naci�gn�am koce na g�ow�.
� � - Nie pada �nieg - bardzo cicho powiedzia�a Abbie. - Czy mog� wej�� do ciebie do ��ka?
� � - Co? - usiad�am i spojrza�am na zegarek. - Nie chcesz zej�� na d� zobaczy�, co przyni�s� dla nas �wi�ty Miko�aj?
� � - Nie. Jako� nic mam ochoty - cichutko poci�gn�a nosem w ciemno�ciach. - Chc� wr�ci� do domu.
� � - Och, Abbie, chod� tu - wesz�a na ��ko i wsun�a si� pod koce. Jej stopy by�y lodowato zimne.
� � Przytuli�am j�, a ona p�aka�a, tul�c do mnie buzi�.
� � Nienawidzi�am tej gry. Kto� ju� dawno powinien by� powiedzie� jej prawd�. Wtedy nic takiego by si� nie sta�o. Ale wiedzia�am, �e to nie jest czas na generalne prawdy. By�o mi jej �al.
� � - Czasami Miko�aj po prostu nie mo�e da� nam wszystkiego, o co prosimy. Musi robi� to, co jest najlepsze dla wi�kszo�ci ludzi. Gdyby zacz�� pada� �nieg, wiele palm i drzew owocowych by umar�o. Mo�e zamarz�yby rury z wod�. Tutaj nawet nie maj� p�ug�w �nie�nych. Wierz mi, bardzo du�o ludzi by to zasmuci�o. Miko�aj nie mo�e chodzi� sobie i zasmuca� ludzi.
� � - Mnie zasmuci� - p�aka�a.
� � - S�uchaj... - zacz�am.
� � I w�a�nie w tym momencie us�ysza�y�my trzask przekr�canej klamki drzwi wej�ciowych, a potem zgrzyt zawias�w. Dreszcz przebieg� mi po krzy�u.
� � - Co to? - wyszepta�am.
� � - Frontowe drzwi - zasycza�a Abbie. Mia�a szeroko otwarte oczy. Wyskoczy�am z ��ka, chwytaj�c po drodze najci�szy przedmiot, jaki mog�am znale��, moje terrarium.
� � Ze szczytu schod�w s�ysza�y�my wyra�nie g�o�ny szum deszczu, dochodz�cy przez otwarte drzwi. W bladym �wietle poranka wida� by�o ciemn� posta� stoj�c� ko�o choinki.
� � Zebra�am ca�� swoj� odwag�, zrobi�am krok i nacisn�am przycisk zapalaj�cy �wiat�o w salonie.
� � - Co pan tutaj robi? - nie wytrzyma�am. M�j glos by� wysoki i skrzekliwy, czu�am si� strasznie g�upio.
� � M�czyzna odwr�ci� si� w nasz� stron�. Mia� na sobie sponiewierany, stary kapelusz, wy�wiechtany p�aszcz i zu�yt� par� przeciekaj�cych trampek. Jego pomarszczon� twarz okala�y bia�e w�osy i d�uga, bia�a broda, potargana i ociekaj�ca deszczem. Pod jednym ramieniem trzyma� du�e, br�zowe pud�o.
� � - To on! - krzykn�a Abbie. - To �wi�ty Miko�aj!
� � - O czym ty m�wisz? To z�odziej! - krzycza�am. - Mamo! Tato! Stary w��cz�ga po�o�y� palec na pop�kanych ustach. Postawi� szybko pud�o pod choink�, potem zdj�� kapelusz i powiedzia�:
� � - Weso�ych �wi�t, Abbie.
� � Nast�pnie znikn�� za drzwiami, zostawiaj�c za sob� ka�u�e wody.
� � - Poczekaj! - krzykn�a Abbie, otwieraj�c znowu drzwi. Ale stary cz�owiek ju� znik�.
� � Zatrzyma�am si� obok br�zowego kartonu. By� zrobiony z pomarszczonej tektury, kt�ra wygl�da�a na mokr�, ale w dotyku by�a sucha i nawoskowana. Rogi mia� wygi�te i wymi�toszone. Musia� pami�ta� lepsze dni. Podnios�am pud�o w g�r� i potrz�sn�am nim. Wewn�trz delikatnie przesuwa�o si� co� ci�kiego.
� � - Co to jest? - krzykn�a Abbie, nie mog�c z�apa� tchu.
� � Na wierzchu przyklejona by�a etykietka, na kt�rej napisano ozdobnym, cho� raczej chwiejnym pismem:
� � Czysty �nieg
� � starannie sporz�dzona mieszanka
� � z lodowych p�l Tybetu
� � Z drugiej strony papieru przebija�o orientalne pismo.
� � - S�dz�, �e to jest... �e to jest �nieg - wyj�ka�am. Nigdy w �yciu nie by�am tak zdziwiona.
� � - �nieg! - wrzasn�a Abbie, zrywaj�c ta�m�.
� � - Co tam na dole si� dzieje? - us�ysza�y�my zaspany g�os Mamy dochodz�cy z g�ry.
� � Ale �adna z nas nie odpowiedzia�a. Wewn�trz kartonu by�o ma�e, drewniane pude�ko z r�cznie zrobion� pokryw�, podrapane i poobt�ukiwane w kilku miejscach. By�o starannie ob�o�one paruj�cym suchym lodem. W unosz�cych si� oparach Abbie otworzy�a drewniane pude�ko.
� � Pochyli�y�my si� nad nim i poczu�y�my nagle rze�ki zapach ska�, mro�nego b��kitnego nieba i nag�y podmuch wiatru.
� � Sta�am wstrzymuj�c oddech i mrugaj�c oczami. Abbie zanurzy�a w pudle r�ce, straciwszy glos z zachwytu. Wyci�gn�a je pokryte zamro�onymi, bia�ymi kryszta�kami.
��� Po �wi�tecznej kolacji Abbie siedzia�a ko�o ognia rysuj�c, a ja wysz�am przed dom wypr�bowa� now� rakiet� tenisow�. Przechodz�c us�ysza�am przypadkiem jak Tata z Mam� rozmawiaj� zmywaj�c naczynia.
� � - Kochanie, to by� prawdopodobnie sztuczny �nieg.
� � - I jak tak my�l� - odpowiedzia�a Mama bez przekonania. - Ale jednak, nie wiemy przecie�, jak wygl�da tybeta�ski �nieg.
� � Tata prychn��.
� � - Nie m�w mi, �e da�a� si� na to nabra�. Ten facet to stary w��cz�ga. Sk�d mia�by wzi�� tybeta�ski �nieg?
� � - Pewnie masz racj�, kochanie - westchn�a Mama. - To jednak strasznie mi�o, �e zrobi� sobie tyle k�opotu.
� � Machn�am rakiet� i pomy�la�am o tych wszystkich poci�gach przemierzaj�cych wzd�u� i wszerz Kaliforni�. Kt�rym� z nich mo�e jecha� dzisiejszej nocy przyjaciel Abbie. By� mo�e jest teraz w Gilroy albo w Salinas.
� � Machn�am jeszcze raz rakiet�. Ale mo�e te� by� na Biegunie P�nocnym.
Prze�o�y�a Dorota Malinowska
��� powr�t