7876
Szczegóły | |
---|---|
Tytuł | 7876 |
Rozszerzenie: |
7876 PDF Ebook podgląd online:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd 7876 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 7876 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.
7876 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:
Lisa Jackson - Szept
Prolog
Jezioro Arrowhead, Oregon
W mi�o�ci i na wojnie wszystkie chwyty s� dozwolone. Przynajmniej tak g�osi stare porzekad�o. Kane nie by� do ko�ca przekonany, czy ma prawo pos�u�y� si� t� maksym�, kiedy w gr� wchodzi�a przysz�o�� Claire. Ale � do licha! � przecie� jej i tak nigdy na nim nie zale�a�o. Nigdy nie po�wi�ci�a mu nawet chwili... Mo�e z wyj�tkiem tego jednego razu, kiedy pozwoli�a sobie na moment s�abo�ci. Z ca�ych si� nacisn�� na hamulec i zgasi� silnik. Przypomnia� sobie, �e Claire jest m�atk�. W separacji, co prawda, ale m�atk� i teraz nosi nazwisko St. John.
Deszcz b�bni� o przedni� szyb�, zas�aniaj�c j� kr�tymi strumykami. Kane wpatrywa� si� w chat�, kt�r� odziedziczy� - trzypokojowy dom na brzegu jeziora Arrowhead. W dachu brakowa�o niekt�rych dach�wek, a okiennice dw�ch okien kto� udekorowa� graffiti. Wieloletni brud, igliwie i li�cie przylepione do rynien zostawi�y na nich rude plamy rdzy. Ganek chyli� si� jak po�amana dwuk�ka za koniem. Ponacinane pi�� �a�cuchow� i pociemnia�e ze staro�ci podpory ganku zwali�y si� dawno, jeszcze zanim ojciec zu�y� je na dzie�a sztuki Pomocnego Zachodu. Okno na poddaszu -jedyne �r�d�o naturalnego �wiat�a w ciasnym pomieszczeniu, jakim by� jego pok�j - zosta�o rozbite, a drobne kawa�ki st�uczonej szyby wci�� za�mieca�y dach ganku.
Witaj w domu, pomy�la� z gorycz�. Wygramoli� si� z auta i zarzuci� na rami� worek podr�ny i �piw�r, kul�c si� pod lodowatym podmuchem wiatru. Poczu� ostre uk�ucie b�lu w biodrze. By�a to pami�tka po zab��kanym od�amku szrapnela, kt�ry go trafi� podczas ostatniej zamorskiej
misji. Przymru�y� oczy i podci�gn�� wy�ej torb� na ramieniu. Zakl��. Kula� i nie m�g� przy�pieszy� kroku.
Na ganku w�o�y� klucz do starego zamka i, o dziwo, zamek nie stawi� oporu. Drzwi si� otworzy�y, p�aczliwie skrzypi�c, a z bezu�ytecznej starej zasuwy posypa� si� ob�oczek py�u.
Ledwie przekroczy� pr�g, sparali�owa�o go zat�ch�e powietrze, wieloletni kurz i wszechogarniaj�ce poczucie straconych marze�. Po raz pierwszy od chwili, kiedy zdecydowa� si� na t� misj�, ogarn�y go w�tpliwo�ci. Mo�e powr�t do tego miasteczka to by� z�y pomys�? Mo�e facet, kt�ry wymy�li� powiedzenie: �nie wywo�uj wilka z lasu", wiedzia� wi�cej o �yciu ni� Kane?
Nie jest dobrze. Przeszed� ponad przewr�conym stolikiem do kawy. Ju� nie by�o odwrotu. Rzuci� worek podr�ny i �piw�r na zniszczon� sk�adan� kanap� w rogu - niegdy� r�ow�, a teraz w nieokre�lonym, burym kolorze. Na spr�chnia�ych ramach okiennych kruszy�a si� farba. W rogach szyb tkwi�y resztki paj�czych posi�k�w � zasuszone cia�a owad�w. Pod sufitem, w miejscu gdzie wykruszy�y si� dach�wki, lu�no zwisa�o gniazdo os. �ciany z s�katej sosny by�y pokryte ple�ni�, a wo� st�-chlizny unosi�a si� w pomieszczeniu niczym cie� cuchn�cej przesz�o�ci.
Przez te wszystkie lata obozowa� w jeszcze gorszych miejscach ni� to, nocowa� w ruderach Bliskiego Wschodu i Bo�ni, przy kt�rych ta stara chata wygl�da�a jak pa�ac. Jednak �adnej z tych okropnych nor nie nazywa� domem. Tylko to miejsce obna�a�o jego krwawi�c� dusz� - ta wal�ca si� cha�upa, gdzie potyka� si� o buty matki z przetartymi podeszwami, w kt�rych wydepta�a tyle kilometr�w pomi�dzy lad� baru Westwind i grillem.
- Uwa�aj na siebie, synku - powiedzia�a, delikatnie g�aszcz�c go po ramieniu i wykrzywiaj�c twarz w smutnym u�miechu. � Wr�c� p�no, wi�c zamknij drzwi na klucz. Tatu� nied�ugo do ciebie przyjdzie.
K�ama�a. Jak zawsze. Ale nigdy si� nie dopytywa� o prawd�. Musn�a go ustami w policzek. Alice Moran zawsze pachnia�a r�ami i dymem, mieszank� tanich perfum i okazyjnie kupionych papieros�w. Od lat g�rna szuflada jej komody wype�niona by�a kuponami wyci�tymi z tylnej strony pude�ek po papierosach. Wci�� je zbiera�a, aby m�c wreszcie kupi� co� specjalnego, co� wi�cej ni� tylko artyku�y pierwszej potrzeby. Wi�kszo�� swoich gwiazdkowych i urodzinowych prezent�w Kane zawdzi�cza� na�ogowi nikotynowemu matki.
Ale to by�o dawno temu, kiedy �ycie - cho� ubogie - by�o proste dla o�mio- czy dziewi�ciolatka. To wtedy zdarzy� si� wypadek ojca i ich nieweso�a sytuacja jeszcze si� pogorszy�a.
Nie by�o wi�kszego sensu zag��bia� si� w przesz�o��, wi�c Kane machn�� r�k� na stare �ale i b�l biodra. Znalaz� po��k�� gazet� z 1980 roku ze zdj�ciami Jimmy'ego Cartera i G�ry �wi�tej Heleny wystrzelaj�cej w niebo ob�ok popio�u. Zn�w poczu� si� tak jak w�wczas, gdy by� nieopierzonym, buntowniczym nastolatkiem, niesfornym jak wszyscy diabli, p�on�cym ��dz� silniejszych dozna� oraz potrzeb� zasmakowania lepszych rzecTy ni� te, na kt�re skaza� go los. Pragn�� dor�wna� Hollan-dom i Taggertom - najbogatszym rodzinom nad jeziorem, elicie zar�wno tego ma�ego miasteczka na wybrze�u, jak i odleg�ego o jakie� pi��dziesi�t kilometr�w na wsch�d Portland.
I pragn�� Claire. Do szale�stwa. Rozsadza�a go m�odzie�cza, nieokie�znana ��dza, kt�ra znajdowa�a uj�cie w odwa�nych fantazjach. Jak�e bole�nie nieosi�galna by�a w�wczas Claire - bogata c�rka Dutcha Hollanda.
Zgni�t� w pi�ci star� gazet�. Przypomnia� sobie, ile razy nie m�g� zasn�� przez t� dziewczyn�. Le��c, obmy�la� plany zdobycia jej. �adnego z nich nie uda�o si� urzeczywistni� i pozostawa�a po nich tylko frustracja, kt�rej wyrazem by�y kropelki potu na g�rnej wardze i sztywny maszt pod ko�dr�.
Nie chcia� my�le� o Claire. Ona by tylko wszystko skomplikowa�a, a zreszt� i tak nigdy nie by�by wystarczaj�co dobry dla niej.
Nie. Jej marzenia z okresu dorastania skupi�y si� na Harleyu Tagger-cie, synu najwi�kszego rywala jej ojca. Z wyj�tkiem tego jednego razu. Jednego magicznego poranka.
- Do licha! - j�kn��, usi�uj�c otrz�sn�� si� ze wspomnie� o niej. Pomimo deszczu otworzy� okna na o�cie�. Silny powiew wilgotnego wiatru pachnia� Pacyfikiem. Mia� nadziej�, �e mo�e zimny podmuch wywie-je nieutulon� rozpacz i utracone nadzieje, kt�re niby wsz�dobylskie paj�czyny przywar�y do wyblak�ych zas�on i zniszczonych, tanich mebli.
Zostawiaj�c otwarte drzwi, wybieg� do swego d�ipa po akt�wk�, lap-top i p� litra irlandzkiej whisky. Ulubiony tani trunek jego ojca. Jak na ironi�, pi� teraz ten sam alkohol co jego stary, kt�rego nie znosi�. Jednak wydawa�o si�, �e ma to pewne uzasadnienie. Hampton Moran by� po�a�owania godnym, zepsutym do szpiku ko�ci sukinsynem. Po wypadku, kt�ry na zawsze przyku� go do w�zka inwalidzkiego, sta� si� agresywnym pijakiem, u�alaj�cym si� nad sob� i szalej�cym z w�ciek�o�ci. Przed tym tragicznym upadkiem pi� za du�o i bi� �on� i ch�opca. Potem ju� tylko Kane si� nim opiekowa�, a z Hamptona pozosta� �a�osny strz�p cz�owieka, kt�ry szuka� pocieszenia w butelce. Jego faworytk� by�a whisky Black Velvet - oczywi�cie, kiedy m�g� sobie na ni� pozwoli�, Jack
Daniel's towarzyszy� od �wi�ta, ale przewa�nie by� dla niego za drogi. Najcz�ciej musia� si� zadowoli� lich� irlandzk� whisky, kt�ra pozwala�a wskrzesi� pogrzebane marzenia.
Nic dziwnego, �e po pewnym czasie matka Kane'a wyjecha�a. Nie mia�a wyboru. Jaki� bogaty m�czyzna obieca� jej lepsze �ycie - pod warunkiem, �e zostawi Hamptona i syna. Facet nie potrzebowa� dodatkowego baga�u w postaci postrzelonego ch�opca, mia� w�asne, prawie ju� doros�e dzieci. I �on�. Kane nigdy si� nie dowiedzia�, jak si� ten typ nazywa�, ale co miesi�c, jak w zegarku, w jego skrzynce pocztowej pojawia� si� przekaz na trzysta dolar�w. Hampton, trze�wy po raz pierwszy od trzydziestu dni, czeka� na listonosza, poleca� Kane'owi po�wiadcza� odbi�r koperty bez listu i zmusza� go do spieni�enia anonimowego czeku. By� hojny. Dawa� Kane'owi pi�� dolar�w, a reszta pozwala�a mu przetrwa� do nast�pnego przekazu.
- S�ysza�e� ju� o brudnej forsie, prawda, synu? C�, to w�a�nie s� parszywe pieni�dze. Twoja matka zarobi�a je, rozk�adaj�c nogi dla tego nadzianego sukinsyna. Zapami�taj raz na ca�e �ycie, Kane: �adna baba nie jest warta ani twego serca, ani twego portfela. To s� zaka�y �wiata. Kurwy. Ladacznice. -1 zaczyna� cytowa� urywki Pisma �wi�tego zmieszane z w�asn� be�kotliw� tw�rczo�ci�.
Kane pami�ta� dzie�, kiedy odesz�a matka.
- Wr�c� - obieca�a. �zy sp�ywa�y jej po policzkach. U�cisn�a syna tak mocno, jakby wiedzia�a, �e nigdy wi�cej go nie zobaczy. - Wr�c�, �eby ci� od niego zabra�.
Ojciec chrapa� po obficie zakrapianej nocy.
Kane nawet nie uni�s� ramion, aby odwzajemni� u�cisk, ani nie pomacha� na po�egnanie. Kiedy matka wsiada�a do d�ugiej czarnej limuzyny, w kt�rej siedzia� ponury kierowca, wpatrywa� si� w ni�, spojrzeniem pot�piaj�c za porzucenie i zdrad�.
- Wr�c�, kochanie, obiecuj�.
Ale nie wr�ci�a. Jej k�amstwo by�o jedynie kolejnym ogniwem zardzewia�ego �a�cucha niespe�nionych obietnic, kt�re sk�ada�y si� na �ycie Kane'a. Nigdy wi�cej jej nie zobaczy�. Nigdy nie zada� sobie trudu, �eby si� dowiedzie�, co si� z ni� sta�o. A� do tej chwili.
I prawda uk�u�a jak ��d�o. Ugryz�a jak w�ciek�a suka.
Nie potrzebowa� szklanki, po prostu otworzy� butelk� i poci�gn�� z niej pot�nie. Potem wytar� r�kawem p�aszcza wyszczerbiony blat ze sztucznego marmuru, pod��czy� komputer i usiad� na stole o metalowych nogach, przy kt�rym zjad� wi�kszo�� posi�k�w w ci�gu pierwszych dwudziestu lat �ycia. Najwyra�niej dostawca pr�du ju� naprawi� stare kable
i pod��czy� pr�d, bo ekran zamigota� i laptop zabrz�cza�, sygnalizuj�c gotowo�� do dzia�ania.
Szybko otworzy� akt�wk�, wyci�gn�� teczk� pe�n� notatek, wycink�w z gazet i zdj�� rodziny Holland�w. Roz�o�y� fotografie jak karty do gry z mocno podniszczonej talii. Pierwsz� odkryt� kart� by� kr�l karo � stary Dutch Holland, patriarcha rodu i pretendent do tronu gubernatora stanu, kt�ry uwa�a� si� za prostego cz�owieka z ludu, ale Kane wiedzia�, �e Dutch by� tak pokr�cony jak w�ze� marynarski.
Drug� kart� by�o zdj�cie by�ej �ony Dutcha, wci�� �urnalowo pi�knej Domini�ue, kt�ra teraz mieszka�a za granic�. Kane liczy� na to, �e -za odpowiedni� sumk� � b�dzie sk�onna udzieli� cennych informacji.
Potem pojawi�y si� �liczne buzie dw�ch c�rek Dutcha, Mirandy i Tessy.
W ko�cu odkry� ostatni� kart�: migawkowe zdj�cie Claire.
Szkoda, �e by�a w to zamieszana, i to po same uszy, jak przypuszcza�.
Zacisn�� z�by, patrz�c na dwie pary oczu �lepo wpatrzone w stron� anonimowego, lecz bardzo drogiego fotografa. Upu�ci� na st� zdj�cia Mirandy i Tessy, najstarszej i najm�odszej; niech do��cz� do fotografii rodzic�w.
Ale twarzy Claire po�wi�ci� znacznie wi�cej uwagi. Dawno temu uwieczni� jej posta�. Siedzia�a okrakiem na kucyku. Wida� by�o tylko zad i szyj� zwierz�cia. Ale obiektyw aparatu -jego aparatu - wyra�nie uchwyci� Claire.
Jasne oczy, prosty nos, szerokie ko�ci policzkowe i rozpuszczone cynamonowe loki okalaj�ce owaln� twarz. Bo�e, jaka ona by�a pi�kna! Mia�a nie�mia�y, zagadkowy u�miech, kt�ry przy�piesza� puls Kane'a zawsze, kiedy j� wspomina�. U�miech dziewczyny, kt�ra mia�a wszystko i kt�ra patrzy�a na niego z pogard� i lito�ci�.
Ale nie teraz.
Teraz role si� odwr�ci�y. To on jest g�r�. Sumienie zacz�o go gry��, kiedy pomy�la�, �e to, co zamierza zrobi�, brutalnie wystawi na widok publiczny ca�e dotychczasowe �ycie Claire. W chwili kiedy ca�a sprawa wyjdzie na jaw, a wszystkie ukryte tajemnice zostan� obna�one jak szkielet na piasku pustyni, zawali si� porz�dek i spok�j jej egzystencji.
Szkoda. C�, trudno. Rany s� cz�ci� naszego �ycia. Bywa, �e b�lu nie da si� ukoi�. Wiele lat temu pewien cz�owiek straci� �ycie. Do wilgotnego grobu pos�a� go kto�, kto mieszka� w domu Holland�w. Kane postanowi�, �e dowie si�, kto roztrzaska� czaszk� Harleyowi Taggertowi i ukrywa� t� zbrodni� przez ponad szesna�cie lat. Mia� osobiste powody,
�eby si� zem�ci�, powody, kt�re niewiele mia�y wsp�lnego z pal�c� potrzeb� zarobienia na chleb, a do kt�rych nale�a�o szczere przekonanie, �e prawdopodobnie Harley nie by� jedyn� ofiar� k�amstw i podst�p�w skrytych w g��binach jeziora Arrowhead.
Pobie�nie przejrza� notatki i ustawi� przed sob� komputer. Jego palce p�ynnie wystuka�y na klawiaturze pierwsz� stron�:
Op�acona bezkarno��: Zab�jstwo Harleya Taggerta
Opisa� Kane Moran
�ykn�� znowu z butelki i zacz�� pisa�. Chocia� jego dochodzenie w sprawie wszystkich mrocznych tajemnic rodziny Holland�w dopiero si� rozpoczyna�o, zdawa� sobie spraw�, �e zanim si� zako�czy, oskar�enie o zbrodni� sprzed szesnastu lat ujrzy ju� �wiat�o dzienne. Ten sukinsyn Dutch Holland nie b�dzie mia� �adnych szans na fotel gubernatora Oregonu, a wszyscy cz�onkowie rodziny, w��czaj�c w to Claire, b�d� nienawidzi� Kane'a Morana.
Niech i tak b�dzie. �ycie nie jest bajk�, a ju� na pewno nie jest sprawiedliwe. Kane przekona� si� o tym na w�asnej sk�rze ju� wiele lat temu, a tej bolesnej lekcji udzieli�a mu w�a�nie Claire... mi�dzy innymi. Poza tym, to expose na temat rodziny Holland�w ma by� jego zemst� i kathar-sis.
Nowym pocz�tkiem.
Zn�w przechyli� butelk�. Ten haust whisky nieomal wypali� mu dziur� w �o��dku. Zastanawia� si�, dlaczego zamiast b�ogiego odpr�enia ogarn�o go przeczucie grozy, jak gdyby w�a�nie przest�pi� pr�g piek�a.
Cz�� pierwsza
1996
Murdock, nie obchodzi mnie, czy b�dziesz musia� poca�owa� Mora-na w t� jego parszyw� dup�, czy do ko�ca �ycia b�dziesz go w��czy� po s�dach. Znajd� na niego jakiego� haka. Daj mu �ap�wk� albo zabij drania go�ymi r�kami! Tylko znajd� wreszcie jaki� spos�b, �eby zd�awi� w zarodku t� przekl�t� ksi��k�! - Dutch z trzaskiem cisn�� na miejsce s�uchawk� samochodowego telefonu. � Co za kretyn! � warkn��, chocia� tak naprawd� Ralph Murdock, jego adwokat i szef kampanii wyborczej, nale�a� do nielicznych os�b na �wiecie, kt�rym Benedict Hol-land ufa�.
Gniot�c w z�bach cygaro, z ca�ych si� nacisn�� na peda� gazu i cadil-lac z piskiem opon pomkn�� w�sk� drog� wij�c� si� po�r�d starego lasu, kt�ry stanowi� jego w�asno��. Szybko�ciomierz wskazywa� blisko sto kilometr�w na godzin� i omsza�e pnie jode� tylko miga�y we mgle.
Kto by pomy�la�, �e duch Harleya Taggerta powstanie z grobu teraz, w punkcie zwrotnym jego �ycia? I za kogo, u licha, uwa�a si� ten Kane Moran, ten pismak, kt�ry ostrzy pi�ro, wykorzystuj�c �mier� Harleya? Ostatni raz Dutch widzia� go wiele lat temu, kiedy Moran by� niesfornym, mocno zakompleksionym dzieciakiem, od zawsze na bakier z prawem. Dziwnym trafem uda�o mu si� sko�czy� college i zosta� postrzelonym dziennikarzem szukaj�cym guza. Ten bajarz nagle zacz�� rozdrapywa� dawno zakrzep�e strupy. I wr�ci� tu, do Oregonu, aby napisa� ksi��k� o �mierci Harleya Taggerta.
Gdy samoch�d ju� mkn�� po wynios�o�ci wzg�rza, Dutcha zn�w chwyci� skurcz w piersi. Tego samego uczucia paniki do�wiadcza� zawsze,
13
wspominaj�c noc, kiedy zgin�� Taggert. W g��bi serca podejrzewa�, �e to kt�ra� z jego c�rek pos�a�a ch�opca na tamten �wiat.
Tylko kt�ra? Kt�ra z jego dziewczyn to zrobi�a? Najstarsza Miranda, adwokatka pracuj�ca w biurze prokuratora okr�gowego, jest ambitna ponad miar� i nieugi�cie dumna. Nie do wiary, jak bardzo przypomina matk�. Randa odziedziczy�a po Domini�ue g�ste czarne w�osy i elektryzuj�ce b��kitne oczy. M�wi�, �e jest wynios�a i �e w jej �y�ach p�ynie lodowata woda, ale z pewno�ci� nie by�a na tyle ch�odna ani na tyle g�upia, �eby zamordowa� dzieciaka Taggerta. Nie, Dutch nigdy by w to nie uwierzy�. Randa jest zbyt opanowana. Zawsze wiedzia�a, czego chce od �ycia.
Claire, jego drugie dziecko, to spokojna dziewczyna, romantyczka. W dzieci�stwie by�a gapowata i szara w por�wnaniu z siostrami, ale wyros�a na pi�kn� pann� i podejrzewa�, �e nale�y do kobiet, kt�re z up�ywem lat s� coraz atrakcyjniejsze. W chwili �mierci Harleya by�a ma�om�wn� dziewczyn� o ch�opi�cej budowie, �redni� siostr�, na kt�r� nikt nie zwraca� uwagi. Nigdy nie sprawia�a mu �adnych k�opot�w z wyj�tkiem tego jednego: zakocha�a si� w Harleyu Taggercie. Nawet teraz ta my�l zalega�a mu jak kamie� na dnie �o��dka.
Do tej pory �mier� Taggerta rzadko sp�dza�a Dutchowi sen z powiek.
Ale teraz coraz bardziej poci�y mu si� d�onie na kierownicy. Claire, dziewczyna o p�ochliwych oczach, z gwiazdkami pieg�w na nosie, nie by�a zab�jczyni�. Chryste, w jej duszy nie by�o najmniejszej iskierki z�a. A mo�e jednak...
S�o�ce wisia�o nisko nad zachodnimi wzg�rzami i o�lepia�o go jaskrawymi promieniami. Opu�ci� os�on� przeciws�oneczn�. Droga si� rozwidla�a i skr�ci� w stron� ma�ego miasteczka Chinook oraz starego domu my�liwskiego, kt�ry kupi� za bezcen.
Cadillac zawirowa�, gdy Dutch zbyt szybko bra� zakr�t. K�tem oka zauwa�y�, �e przekroczy� �rodkow� lini� szosy. Jaki� pikap jad�cy z przeciwka zatr�bi� i w ostatniej chwili zjecha� na pobocze, aby unikn�� zderzenia.
� Sukinsyn � sykn�� Dutch. By� pogr��ony w rozwa�aniach. Najm�odsza c�rka Tessa jest i zawsze by�a zab��kan� owieczk� w stadzie Holland�w. Blondynka o niebieskich oczach, kt�ra w wieku dwunastu lat mia�a ju� figur� przyprawiaj�c� m�czyzn o zawr�t g�owy, zawsze skupia�a na sobie najwi�ksz� uwag�. Podczas gdy Miranda pr�bowa�a si� przypodoba�, a Claire gin�a w tle, Tessa bezczelnie i z premedytacj� przeciwstawia�a si� Dutchowi, kiedy tylko mog�a. Wiedzia�a, �e jest pupilka ojca, i wykorzystywa�a to na ka�dym kroku. Wiecznie sprawia�a
14
k�opoty, tak mo�na o niej to powiedzie�, ale za nic nie m�g� uwierzy�, �e by�a r�wnie� morderczyni�.
- A niech to wszyscy diabli - mrukn�� pod nosem, �uj�c niedopa�ek cygara. Szkoda, �e nie sp�odzi� samych ch�opc�w. Wszystko u�o�y�oby si� inaczej. Ca�kiem inaczej. B�g sp�ata� mu okrutnego figla, zsy�aj�c te dziewczyny. C�rki zawsze sprawiaj� cz�owiekowi k�opoty.
Zwolni� przy wygi�tej so�nie. Sam j� zasadzi� wiele lat temu, kiedy kupi� t� posesj� dla Domini�ue. Wjecha� na prywatn� drog�, prowadz�c� do jego posiad�o�ci. W chwili kiedy wk�ada� to drzewko w gleb�, by� zakochany do szale�stwa, ale z biegiem lat uczucie topnia�o i jego mi�o�� zmieni�a si� w cieniutki kryszta�, kt�ry kamie� czasu roztrzaska� na kawa�ki.
Otworzy� bram� i wjecha� na nier�wny asfalt od dawna zaniedbanego podjazdu. Srebrzyste wody jeziora uwodzicielsko miga�y zza drzew. Jak�e kiedy� kocha� to miejsce.
Nostalgia �cisn�a mu serce, gdy mija� ostatni zakr�t i zobaczy� zbudowany na nieregularnym planie stary dwupi�trowy dom my�liwski, niczym gniazdo po�r�d k�pki d�b�w i jode� osadzony ponad wodami jeziora.
Dom. Miejsce triumfu i b�lu.
Kupi� t� rozleg��, poro�ni�t� drzewami posiad�o�� dla Domini�ue w nadziei, �e ona pokocha j� tak samo jak on. Od chwili gdy zobaczy�a te dzikie lasy i odludne przestrzenie, znienawidzi�a wszystko, co by�o zwi�zane z tym domem. Oceniaj�cym spojrzeniem zmierzy�a stromy dach, mahoniowe i d�bowe �ciany, pod�ogi z desek, pochylony sufit. Dotkn�a drewnianej balustrady z r�cznie rze�bionymi s�upkami, ozdobionymi figurkami zwierz�t P�nocnego Zachodu, i tylko skrzywi�a nos, jak gdyby nagle poczu�a jaki� od�r.
- I kupi�e� to dla mnie? � spyta�a tonem pe�nym niedowierzania i rozczarowania. Jej g�os odbi� si� echem po przepa�cistym holu. - T�... t� potworno��?
Miranda, kt�ra dopiero co sko�czy�a cztery lata, a ju� by�a wiern� kopi� matki, z min� pe�n� przera�enia rozejrza�a si� po domu, jakby si� spodziewa�a, �e z ka�dego zakamarka mog� w ka�dej chwili wyskoczy� wszelkiego rodzaju duchy, chochliki i potwory.
- Przypuszczam, �e to co� - Domini�ue wskaza�a d�ugim palcem �ososia wyrze�bionego na najni�szym s�upku � to ma by� dzie�o sztuki?
- Tak.
- Dlaczego, Benedict? Na lito�� bosk�, co ci� sk�oni�o do tego zakupu?
15
W�wczas po raz pierwszy ogarn�o go przeczucie czego� strasznego. Roz�o�y� r�ce.
- To dla ciebie i dla dziewczynek.
- Dla nas? W takim miejscu? Na ko�cu �wiata? � Wysokie wzg�rza dumnie zerka�y zza okien, kiedy przechodzi�a przez westybul do salonu ze sklepionym sufitem, z trzema �yrandolami w kszta�cie dwunastu jeleni ustawionych w ko�o. � Z dala od moich przyjaci�?
- To jest dobre dla dzieci. One powinny si� wychowywa� w...
- W du�ym mie�cie, Benedict, tam gdzie mog� si� spotyka� z r�wie�nikami, w domu, kt�ry b�dzie im stwarza� warunki rozwoju, gdzie b�d� styka� si� z cywilizacj� i w�a�ciwymi lud�mi. � Westchn�a, bacznym okiem obserwuj�c Claire, kt�ra nieporadnymi kroczkami przechodzi�a przez otwarte oszklone drzwi z ty�u domu, wychodz�ce na jezioro. Domini�ue zacz�a biec w jej stron�, wybijaj�c obcasami wyj�tkowo szybki rytm. � To b�dzie koszmar. � Zabra�a Claire z krytego tarasu, zanim dziewczynka zd��y�a zbli�y� si� do brzegu. � Ten zakup to niewypa�.
- B�dzie dobrze. Zobaczysz. Zbuduj� korty tenisowe i basen k�pielowy z oddzielnym budynkiem. Za gara�em mo�esz mie� ogrody i w�asne studio.
Tessa, kt�ra by�a w�wczas niesfornym niemowl�ciem, krzycza�a na ca�y g�os i wierci�a si� w ramionach opiekunki.
- �朜 - szepn�a do rumianego brzd�ca Bonita, zaledwie szesnastoletnia dziewczyna, przebywaj�ca nielegalnie w Stanach Zjednoczonych.
- Nie mog� tu zamieszka� � upiera�a si� Domini�ue.
- Mo�esz, uwierz mi.
- Gdzie dziewczynki naucz� si� francuskiego i...
- Od ciebie.
- Ja nie jestem nauczycielk�!
- No to zatrudnimy nauczycielk�. Dom jest du�y.
- A co z pianinem, skrzypcami, szermierk�, jazd� konn�... Dobry Bo�e! � Wygl�da�a tak, jak gdyby za chwil� mia�a si� rozp�aka�. Niebieskie oczy nagle zasz�y mg��. Przycisn�a do ust zadbane palce.
- Wszystko si� u�o�y, obiecuj� - nalega� Dutch.
- Ale ja tak nie umiem... Nie zosta�am stworzona do tego, �eby by� niani�... B�d� tutaj potrzebowa�a wi�cej os�b do pomocy, Bonita mi nie wystarczy.
- Wiem, wiem. Ju� rozmawia�em z Songbird, Indiank�. B�dziesz mia�a wi�cej pomocnik�w, ni� potrzebujesz. Domini�ue, b�dziesz tu mog�a �y� jak kr�lowa.
Cicho chrz�kn�a z ironicznym pow�tpiewaniem.
16
- Kr�lowa Odludzia. Cudownie to brzmi, prawda?
Od tego dnia przez ca�y czas nienawidzi�a tego miejsca. Nie znosi�a tego jeziora. Przeczuwa�a, �e nic dobrego nie mo�e si� wydarzy� w promieniu kilku kilometr�w od piaszczystych brzeg�w jeziora Arrowhead.
Jak si� p�niej okaza�o, mia�a racj�.
Dutch nieco szerzej uchyli� okno, �eby wpu�ci� wi�cej wilgotnego letniego powietrza. Oz�ocona gor�cym s�o�cem woda wygl�da�a na spokojn� i nic nie wskazywa�o na to, �e mog�a by� przyczyn� takiej tragedii i udr�ki.
- A to sukinsyn! - mrukn��, �ciskaj�c w z�bach cygaro. Chwyci� butelk� szkockiej, kt�r� przywi�z� z miasteczka, i wysiad� z samochodu. Sztywnym krokiem szed� w stron� drzwi wej�ciowych, brodz�c przez grub� warstw� szyszek i igliwia. Otworzy� bez trudu, jak gdyby kto� ju� na niego czeka�. Podeszwy jego but�w klaska�y o zakurzon� pod�og� i odni�s� wra�enie, �e s�yszy, jak mysz ucieka do ciemnego k�ta.
W kuchni poszpera� w szafkach i znalaz� szklank� od lat nie wycieran� z kurzu. Wcze�niej zadzwoni� do dostawc�w pr�du, ��czno�ci, gazu i wody, wi�c teraz ju� wszystko dzia�a�o. Za kilka dni dom b�dzie posprz�tany od strychu po piwnice, a jego doros�e c�rki przyjad� tu, czy im si� to podoba, czy nie.
Wytar� szklank� palcami i nala� sobie do pe�na. Potem wszed� po schodach na g�r� i przekroczy� pr�g sypialni - tej samej, kt�r� przez wiele lat dzieli� z Domini�ue. Masywne �o�e z czterema s�upami bez po�cieli, materac przykryty foli�. Podszed� do okna, ods�oni� je i popijaj�c whisky, patrzy� na basen k�pielowy, w kt�rym od dawna nie by�o wody, a do dna przylgn�y zgni�e li�cie i brud. Domek k�pielowy przy skoczni by� od lat zamkni�ty. Si�gn�� okiem dalej, na jezioro, kt�re uwielbia�. Gdy patrzy� na spokojn� wod�, ogarn�o go przera�aj�ce uczucie, �e w m�zgu ma nieustannie tykaj�cy zegar.
Co tu si� sta�o wiele lat temu? Czego mia� si� jeszcze dowiedzie�? Ciarki przesz�y mu po plecach. Wychyli� whisky do dna i poczu�, jak mocny alkohol wypala mu gard�o i rozgrzewa �o��dek. Wyszed� z pokoju. Chcia� by� jak najdalej od tej kostnicy, pe�nej przera�aj�cych wspomnie� nieudanego seksu i zawiedzionej mi�o�ci. Chryste, Domini�ue sta�a si� dziwk�!
Zszed� na d�. Wyci�gn�� z kieszeni portfel, wyj�� z niego kartk� wyrwan� z notesu i zapatrzy� si� w trzy numery telefon�w. �adna z c�rek nie ucieszy si� z tego, �e zadzwoni. Mimo to zrobi�, co im ka�e. Zawsze tak by�o.
Podni�s� s�uchawk�, us�ysza� sygna� i zacisn�� z�by.
2-Szept 17
Przekl�ty Harley Taggert. Przekl�ty Kane Moran. I przekl�ta prawda o przesz�o�ci, bez wzgl�du na to, jaka jest.
- To nie w porz�dku! To nie my powinni�my wyje�d�a�. Nie zrobili�my nic z�ego. To nie my jeste�my zbocze�cami! - Sean patrzy� spode �ba na swoj� matk�. Bujne w�osy przys�ania�y mu oczy. Mimo opalenizny na jego nosie wida� by�o kilka pieg�w. Ca�a posta� wyra�a�a bunt, oburzenie i frustracj�. Pi�ci raz po raz zaciska�y si� i rozlu�nia�y. Przez u�amek sekundy wyda� si� tak podobny do swojego ojca, �e Claire mia�a ochot� zamkn�� go w obj�ciach i nigdy nie wypu�ci�.
- Tak po prostu b�dzie lepiej.
Wyrzuci�a ca�� zawarto�� szuflady komody na ��ko i upchn�a swoje po�czochy i bielizn� do pustego pud�a z tektury. �a�owa�a, ale mimo najszczerszych ch�ci nie mog�a uwierzy� w�asnym s�owom. B�l w ko�cu minie, przecie� tak jest zawsze. Ale to wymaga czasu. Du�o czasu.
- To tata powinien wyjecha�! - Sean osun�� si� na zapakowane pud�o i z krzyw� min� patrzy� przez otwarte okno sypialni na powykr�can� jab�o�, z kt�rej zwisa�a, lekko ko�ysz�c si� na wietrze, hu�tawka z opony � wspomnienie dzieci�stwa i niewinno�ci. Wyblak�e ko�o z gumy ponuro dynda�o na zbutwia�ej, poczernia�ej linie. Niewinno�� dzieci zosta�a zburzona. Od lat nie korzysta�y z tej hu�tawki, a wydeptana ma�ymi bucikami �cie�ka w ko�cu zaros�a cienk�, nier�wn� ��taw� traw�. Wydawa�o si�, �e min�y ju� wieki od czasu, kiedy Claire przekonywa�a siebie, �e jej nowo za�o�ona rodzina to ma�a arkadia i �e grzechy przesz�o�ci ju� nigdy jej nie do�cign�. �udzi�a si� w�wczas, �e ta bajka znajdzie szcz�liwe zako�czenie w sennym miasteczku w Kolorado.
Jak�e si� myli�a. Z trzaskiem zamkn�a pust� szuflad� komody i z werw� zabra�a si� do nast�pnej. Im szybciej wyjdzie z tego pokoju, z tego domu, z tego przekl�tego miasteczka, tym lepiej.
Sean sta� i czeka�. Zniecierpliwiony w�o�y� r�ce do kieszeni spodni z obci�tymi nagawkami, kt�re wygl�da�y tak, jak gdyby mia�y za chwil� zsun�� si� z jego ty�ka.
- Nienawidz� Oregonu.
- To du�y stan, du�o przestrzeni do nienawidzenia.
- Nie zostan� tam.
- Zostaniesz, zostaniesz. - Jednak w jego g�osie us�ysza�a nut� determinacji. - Dziadek tam jest.
Wyda� z siebie j�k pogardy i lekcewa�enia.
- Mo�e tam znajd� prac�.
18
- Jako nauczycielka na zast�pstwie. Te� mi co�!
� A �eby� wiedzia�, �e co�. Nie mo�emy zosta� tutaj, Sean. Przecie� wiesz. Przyzwyczaisz si�. - Podnios�a wzrok i zerkn�a w zakurzone lustro, gdzie wida� by�o jego odbicie. By� wysoki i umi�niony, a nad g�rn� warg� i na brodzie zacz�� mu si� sypa� pierwszy zarost. Zaci�ni�ta szcz�ka wyra�a�a zaci�ty op�r. �agodnej dzieci�cej buzi ju� nie mia�. Jego twarz nabiera�a mocnych, m�skich cech.
- Tu s� wszyscy moi znajomi. A co z Samanth�? Ona nawet nie rozumie, co si� sta�o.
Ja te� tego nie rozumiem, synku. Ja te�.
- Kiedy� jej to wyja�ni�.
Parskn��, jakby nie dowierza� w�asnym uszom.
- I co jej wtedy powiesz, mamo? �e ten sukinsyn jej ojciec przelecia� dziewczynk�, kt�ra by�a tylko o kilka lat starsza od niej? - Sean wyszepta� to, sycz�c. - �e pieprzy� si� z moj� dziewczyn�!
� Przesta�! � Wrzuci�a koszule nocne do pud�a ze skarpetkami. � Nie ma powodu u�ywa� brzydkich s��w.
� Oo! S� powody! I to wiele! Musisz to przyzna�. W�a�nie dlatego w ko�cu rozwiod�a� si� z tat� po wielu latach separacji. Prawda? Wiedzia�a�! � Zaczerwieni� si�, a jego oczy nape�ni�y si� �zami, kt�rym jednak nie pozwoli� wyp�yn��. - Wiedzia�a�, ale mi nie powiedzia�a�!
W Claire zawrza�a w�ciek�o�� i wstyd. Podesz�a do drzwi i zamkn�a je jak najciszej, przyciskaj�c klamk�.
� Samanth� ma dopiero dwana�cie lat. Jeszcze nie musi wiedzie�, �e jej ojciec...
- A niby dlaczego nie? - Sean uni�s� podbr�dek. - Nie s�dzisz, �e o tych wszystkich naszych brudnych sekretach co nieco s�ysza�a... od swoich przyjaci�? � U�miechn�� si� bez cienia weso�o�ci i pokr�ci� g�ow�. � A, prawda! Przecie� ona nie ma �adnych przyjaci�. I ca�e szcz�cie! Nie musi wys�uchiwa�, jaki z jej starego zboczeniec i gwa�ciciel...
� Dosy�! � krzykn�a Claire dr��cym g�osem. Nerwowo szpera�a w drugiej szufladzie biurka. Z hukiem j� zamkn�a. - Czy nie s�dzisz, �e to mi sprawia b�l? To by� m�j m��, Sean. Wiem, �e ci ci�ko, jeste� rozgoryczony i upokorzony. Aleja te�.
� Wi�c uciekasz. Jak tch�rzliwa suka z podkulonym ogonem. Taki cynizm w tak m�odym wieku? Chwyci�a go za oba ramiona,
wpijaj�c paznokcie w musku�y. Przechyli�a g�ow�, �eby popatrze� mu prosto w rozw�cieczone oczy.
- Nigdy wi�cej nie odzywaj si� do mnie w ten spos�b! Co prawda, tw�j ojciec pope�nia� b��dy, wiele b��d�w i... - Zauwa�y�a, �e syn patrzy
19
na ni� z wyrzutem. Co� w niej p�k�o, krucha tama, kt�r� usi�owa�a zbudowa�. - O, Sean! - Przycisn�a do matczynej piersi jego sztywne, zawzi�te cia�o i zapragn�a wyp�aka� si� w jego ramionach. Ale wiedzia�a, �e to nie zrobi na nim dobrego wra�enia.
� Przykro mi, kochanie. Tak mi przykro � szepn�a. Sean tkwi� nieruchomo w jej ramionach jak pos�g, kt�ry nie umie odwzajemni� u�cisku. Powoli opu�ci�a ramiona.
� Przecie� nie twoja wina, prawda? To nie przez ciebie... to zrobi�... - Odwr�ci� g�ow�. Na jego karku p�on�a czerwona pr�ga.
Trafi� w jej czu�y punkt. Tysi�c razy zadawa�a sobie to samo pytanie. Mo�e gdyby zaspokoi�a swego m�czyzn� jako kobieta, nie pope�ni�by tego czynu. Jej m�czyzna? Co za �art! W g��bi serca by�a przekonana, �e to, co si� sta�o, nie by�o jej win�. Przez ca�e doros�e �ycie pragn�a tylko ustrzec swoje dzieci przed szkaluj�cymi pom�wieniami i plotkami. �eby im si� nie da�y.
� Oczywi�cie, �e nie � odpar�a dr��cym g�osem. � Wiem, �e to dla ciebie trudne. Wierz mi, dla mnie te� jest to bolesna decyzja, ale my�l�, �e to jedyne rozwi�zanie dla nas wszystkich: dla ciebie, dla mnie... i dla Samanthy. Zacz�� wszystko od pocz�tku, jak najdalej st�d.
� Od siebie nie uciekniesz. � W jego spojrzeniu zobaczy�a determinacj� i pewno�� cz�owieka dojrza�ego, a nie nastolatka. - Wcze�niej czy p�niej przesz�o�� ci� dopadnie. Nawet w jakiej� zapad�ej dziurze w Ore-gonie.
Pokr�ci�a g�ow�, masuj�c kark.
� Wiem. Ale do tego czasu nabierzemy si� i...
� Mamo? � Drzwi zaskrzypia�y i do pokoju w�lizgn�a si� Saman-tha. Na jej g�adkim czole wida� by�o zmarszczki zatroskania. By�a roztargnion� dwunastolatk� o zbyt d�ugich ko�czynach i szczup�ej, lecz mocnej budowie cia�a, nie mia�a jeszcze kobiecych kr�g�o�ci. Od prawie roku z ut�sknieniem czeka�a na wi�kszy biust, ale g�rn� cz�� sportowego bikini ledwie wype�nia�y dwa ma�e guzki. Wstydzi�a si� tego. Wi�kszo�� dziewczynek z jej klasy by�a ju� dobrze rozwini�ta i wydawa�o si�, �e wszyscy wiedz�, kt�ra z nich nosi miseczk� B, kt�ra C, a kt�r� � Bo�e uchowaj! - matka natura pokara�a podw�jnym A. Samantha nale�a�a do tych kwiat�w, kt�re p�no kwitn�, i uwa�a�a to za swoje przekle�stwo, a do�wiadczone oczy matki uzna�y to za b�ogos�awie�stwo. - Co tu si� dzieje?
� Pakujemy si� - odpar�a rado�nie Claire. Zbyt rado�nie. Weso�o�� zabrzmia�a fa�szywie. Sean przewr�ci� oczami i ci�ko opad� na ��ko, na kt�rym nie by�o ju� po�cieli, tylko paski, podkoszulki, slipy i pi�amy.
20
Claire wrzuci�a skarpet� bez pary do torby na �mieci, kt�ra sta�a przy drzwiach.
- Wrzeszczeli�cie. - Samantha miota�a niespokojne spojrzenia to na matk�, to na brata.
- Zdawa�o ci si�.
- S�ysza�am was.
Nie teraz. Teraz tego nie chc� roztrz�sa�. Nie ud�wign� tego.
- Sean nie chce st�d wyje�d�a� - wyja�ni�a Claire, krzywi�c si� na widok torebki, kt�r� w�a�nie dorzuci�a do rzeczy przeznaczonych dla Armii Zbawienia. � Nie chce si� rozstawa� z kolegami.
- Wszyscy jego koledzy to chamy i m�oty. Natychmiast wyprostowa� si� jak strza�a.
- Nic nie wiesz!
- Matka Benjiego Northa znalaz�a schowek w pokoju syna, w tym jego pieprzonym pudle na listy. By�a tam marihuana, haszysz i...
Oczy Claire bezwiednie spocz�y na Seanie. Potwierdzi�y si� jej najgorsze przypuszczenia. Z trudem chwyta�a oddech. Jej palce zacisn�y si� na pasku kolejnej torebki.
- To prawda?
- Kto� chcia� go wrobi�.
- Wrobi�? Kto?
Moment wahania. U�amek sekundy.
- Jego starszy brat - sk�ama� Sean. - Maks schowa� swoje rzeczy w pokoju Benjiego, �eby wykiwa� starych. Benjie jest czysty. Przysi�gam. - Rzuci� na siostr� tak ostre spojrzenie, �e m�g�by nim chyba przeci�� stal.
- Max ma dopiero siedemna�cie lat.
- W ka�dym wieku mo�na zacz�� �pa�, mamo.
- Wiem. - Zwolni�a kurczowy u�cisk palc�w na pasku od torebki. -W�a�nie dlatego tak mnie to martwi.
- Martwi ci�?
- A ty, Sean?
- Nigdy nawet nie spr�bowa�em! - W jego oczach l�ni�y iskierki buntu. Samantha zacz�a otwiera� buzi�, jakby chcia�a co� powiedzie�, ale
rozmy�li�a si� i zamkn�a usta. Sean zacisn�� szcz�k�.
- C�, tylko papierosy i co� do �ucia, ale to przecie� ju� wiesz.
- Sean...
- Prawd� m�wi - potwierdzi�a Samantha i rzuci�a Seanowi znacz�ce spojrzenie. Pomi�dzy nimi da�o si� wyczu� ciche porozumienie. W�os
21
zje�y� si� na g�owie Claire, kiedy przypomnia�a sobie, jakie mroczne tajemnice dzieli�a z siostrami.
- Sk�d wiesz? - spyta�a c�rk�.
- Zagl�dam do jego pokoju.
- Co takiego? - wyszepta� w�ciekle Sean. Samantha wzruszy�a ramionami.
- On ma same prezerwatywy, kilka �Playboy�w" i latark�.
- Ty ma�a, w�cibska �mijo! - Zacisn�� pi�ci, przemierzy� pok�j i gro�nie pochyli� si� nad ni�. � Nie masz prawa grzeba� w moich rzeczach! Trzymaj si� z dala od mojego pokoju albo przeczytam ten tw�j pami�tnik, kt�ry uwa�asz za �ci�le tajny.
- Nie wa� si� kiedykolwiek...
- Przesta�cie! � rozkaza�a Claire, wiedz�c, �e to nie doprowadzi do niczego dobrego. - Dosy�! Oboje macie si� trzyma� z dala od cudzych rzeczy. � Potem, �eby rozlu�ni� atmosfer�, doda�a: � To moja robota. Je�li kto� tu ma wtyka� nos w nie swoje sprawy, to tym kim� b�d� ja. Do mnie b�dzie nale�e� przeszukiwanie szuflad, szaf oraz potajemnych schowk�w...
- Zobaczymy! - naigrawa� si� Sean.
- Mo�emy si� za�o�y�.
Samantha zerkn�a w lustro, �ci�gaj�c gumk� z w�os�w. Skrzywi�a si� na widok pryszczy na swojej twarzy.
- C�... A ja si� ciesz�, �e wyje�d�amy. Rzygam ju� tymi, kt�rzy wytykaj� mnie palcami i wygaduj� te brednie o tacie.
Trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam! Claire splot�a ramiona na piersiach i opar�a si� o biurko.
- O jakich bredniach m�wisz?
- Candi Whittaker m�wi, �e tata jest zbocze�cem, kt�ry zrobi� co� obrzydliwego z Jessic� Stewart. Ale ja im powiedzia�am, �e to nieprawda i �e Jessica do niedawna by�a dziewczyn� Seana.
Sean j�kn�� i obr�ci� si� plecami do siostry.
- No i co na to Candy? - Claire ledwie zdo�a�a wykrztusi� z siebie te s�owa.
- �mia�a si�. Jak jaka� wariatka. O ma�o si� nie rozbecza�am. To wtedy ona powiedzia�a Tammy'emu Dawsonowi, �e jestem klasycznym przypadkiem wypierania i �e ona takie rzeczy bardzo dobrze wie, bo jej tata jest psychiatr�. - W spojrzeniu Samanthy kry�o si� zak�opotanie, mimo to dziewczynka unios�a podbr�dek, niesk�onna ust�pi� pod naporem insynuacji, jak to okre�la�a, na temat jej ojca. - Ale to przecie� czcze wymys�y, prawda? - Nagle z jej g�osu ulecia�a pewno��. Nerwowo bawi�a
22
si� palcami. - Tatu� nie zrobi� nic okropnego z Jessic�, prawda? To nie dlatego od niego odesz�a�?
Serce Claire �cisn�o si� z �alu. Przygryz�a warg�, powstrzymuj�c gwa�towny nap�r �ez, i przytuli�a Samanth� do piersi. Niech�tnie wyzna�a prawd�.
� Wiesz, �e ja i tatu� mieli�my wiele problem�w.
� Wszyscy to wiedz�. Ju� m�wi�a�. � W niepewnym g�osie Saman-thy brzmia� ton w�tpliwo�ci. Jasna g�owa, wcze�niej tak dumnie uniesiona, teraz si� pochyli�a.
� To prawda, c�reczko. Wszyscy to wiedz�. Ale...
� Nie. � Samantha usi�owa�a si� wyrwa�, schowa� si� przed prawd�, Claire jednak dosz�a do wniosku, �e to najodpowiedniejsza chwila, �eby c�rce o wszystkim powiedzie�. Zw�aszcza �e koledzy i tak ju� jej bardzo dokuczyli.
� Ale prawd� jest r�wnie�, �e tata... mia� zbli�enie z Jessic�. Samantha nagle zacz�a si� trz��� jak galareta.
� Mia� z ni� zbli�enie?
� To oznacza, �e si� z ni� pieprzy� � wyja�ni� Sean.
� Nie!
� Cicho, Sean! � Claire mocno przytuli�a c�rk�. � Prosz� ci�, nie u�ywaj w domu takiego j�zyka.
W oczach Samanthy malowa�o si� przera�enie.
� Ale tata tego nie zrobi�, prawda? Tatu� by nigdy, przenigdy...
� Bez wzgl�du na to, co si� sta�o, powinna� wierzy� w swego tat� � Claire us�ysza�a echo w�asnych s��w, cho� brzmia�o jak g�uchy odg�os zepsutego dzwonu. Ju� bardzo dawno zw�tpi�a w Paula. Wiele lat temu pogrzeba�a wszelkie nadzieje zwi�zane z nim i z ich ma��e�stwem, kt�re by�o fikcj�. Tylko ze wzgl�du na dzieci podtrzymywa�a t� iluzj�. Teraz wydaje si� to okrutnym, niesmacznym �artem. Dzieci nigdy nie pozb�d� si� tych blizn.
� C�, tata i ja byli�my ju� w separacji, kiedy... kiedy Jessic� powiedzia�a, �e to si� sta�o.
� Chcesz powiedzie�, �e Jessic� sk�ama�a? � zapyta�a Samantha z cieniem nadziei w g�osie.
� Nic podobnego! � parskn�� Sean. � Nakry�em ich na gor�cym uczynku. Pieprzyli si� jak psy w kwietniu!
� Przesta�, Sean!
� Nie! - Samantha zacz�a gwa�townie kr�ci� g�ow�. - Nie, nie, nie!
� Kochanie, m�wi� ci tylko, co powiedzia�a Jessic�. � Claire widzia�a, �e c�rka cierpi. Brakowa�o jej s��w.
23
- Ale dlaczego? - spyta�a Samantha g�osem o oktaw� wy�szym ni� zwykle.
- Bo ona jest dziwk�, a on zbocze�cem.
- Nie wiem � odpowiedzia�a Claire. � Sean, przesta� wreszcie u�ywa� takich s��w...
- Nie! To nieprawda! � Samantha zesztywnia�a i odepchn�a od siebie Claire. � Nie wierz� ci! � Podbieg�a do drzwi. � Jeste� �garzem, Sean. �mierdz�cym, parszywym �garzem!
Drzwi zamkn�y si� z trzaskiem.
- Widzisz, co zrobi�e�? To by�o ca�kiem niepotrzebne - Claire by�a w�ciek�a na Seana.
- Powiedzia�em prawd�.
- S� delikatniejsze sposoby...
- Tak! Takie jak na przyk�ad pozwolenie, by Candi Whittaker podsuwa�a ten smr�d pod nos Sam! Sp�jrz prawdzie w oczy, mamo. Tata jest maniakiem seksualnym, kt�ry lubi ma�olaty. Lepiej, �eby Samantha zna�a prawd�. Dzi�ki temu ju� nic jej nie zrani.
- Czy�by? - mrukn�a pod nosem, wybiegaj�c za c�rk� w stron� drzwi wej�ciowych, a potem na ulic�. Gor�cy wiatr targa� li�cie osik, tak �e po�yskiwa�y w promieniach s�o�ca. Gdzie� za domem s�siada w�ciekle ujada� pies. Claire bieg�a co si� chodnikiem, wymijaj�c trzykolorowy rowerek i wyboje w miejscach, gdzie korzenie drzew wypchn�y cement. Usi�owa�a dogoni� c�rk�. Samantha ucieka�a, szlochaj�c, smuga z�ocistych w�os�w falowa�a. P�dzi�a tak szybko, jak gdyby mia�a nadziej�, �e zdo�a uciec od przera�aj�cych s��w i oskar�e�, kt�re przed chwil� pad�y.
Ucieka. Tak jak ty, Claire. Ale nie mo�esz uciec. Wcze�niej czy p�niej przesz�o�� ci� dogoni.
Na Center Street s�o�ce o�lepi�o Samanth� i jaki� pikap zahamowa� z piskiem opon, o ma�y w�os jej nie potr�caj�c. Claire zamar�a z przera�enia.
- Uwa�aj! � krzykn�a. Nie. Nie. Nie!
- Hej, ma�a, patrz, jak idziesz � warkn�� kierowca z dr��cym papierosem w ustach.
Serce Claire wali�o jak m�otem. Wyci�gn�a r�k� i wybieg�a przed ci�ar�wk�.
- Co, u licha!?
- Samantho, prosz�, zaczekaj! - krzycza�a Claire, ale dziewczynka nawet si� nie obejrza�a za siebie.
- Pieprzone idiotki! - warkn�� kierowca.
24
Ci�ko dysz�c, Claire wreszcie dogoni�a c�rk� kilkadziesi�t metr�w za parkiem. Promienie s�o�ca parzy�y i o�lepia�y, odbijaj�c si� od chodnika i sznur�w samochod�w zaparkowanych przy ulicy. Po czerwonych policzkach Samanthy sp�ywa�y strugi �ez.
- O, c�reczko - wyszepta�a Claire. - Przepraszam.
- Powinna� by�a mi powiedzie� � powiedzia�a z wyrzutem Samantha.
- Nie wiedzia�am.
- Nienawidz� go!
- Nie, nie mo�esz nienawidzi� w�asnego ojca.
- Nienawidz� go! - Widz�c, �e dziewczynka t�umi p�acz, Claire pr�bowa�a j�przytuli�, lecz Samantha wyrwa�a si� z jej obj��. -1 ciebie te�!
- O, Sami! Nie...
- Nigdy mnie tak nie nazywaj! � krzykn�a Samantha, prawie j�cz�c. Claire u�wiadomi�a sobie, �e Paul zawsze zwraca� si� do c�rki w ten spos�b.
- Dobrze.
Samantha wytar�a r�k� oczy, g�o�no poci�gaj�c nosem.
- Ciesz� si�, �e wyje�d�amy - powiedzia�a, szybko mrugaj�c. - Ciesz� si�!
- Ja te�.
- O nie! - Samantha nagle zblad�a, obr�ci�a si� i stan�a ty�em do matki, usi�uj�c powstrzyma� dr�enie. Claire odwr�ci�a g�ow� i zobaczy�a Candi Whittaker, smuk�� dziewczyn� z tali� osy i okaza�ymi, jak na cnotliw� dwunastolatk�, piersiami. Przechadza�a si� z jak�� kole�ank�, kt�rej Claire nie rozpoznawa�a. Na widok Samanthy i jej matki obie dziewczynki wytrzeszczy�y oczy, t�umi�c u�mieszki, i zacz�y co� mi�dzy sob� szepta�. Claire ustawi�a si� tak, �eby zas�oni� c�rk� przed wzrokiem w�cibskich ma�ych plotkarek, poczeka�a, a� przejd� na �cie�k� skr�caj�c� za korty tenisowe, i patrzy�a na ich drobne, pe�ne ob�udy ramiona.
- Ju� dobrze. Wi�cej ci nie b�d� dokucza�y. Chod�. � Poprowadzi�a Samanth� z powrotem do domu. Sean prawdopodobnie mia� racj�, przeprowadzka nie rozwi��e ich problem�w. Nie mog� uciec. Ju� kiedy�, dawno temu, pr�bowa�a to zrobi�, jednak wszystko wskazywa�o na to, �e przesz�o�� do ko�ca �ycia b�dzie jej depta� po pi�tach, odbieraj�c wszelki spok�j.
I w ko�cu j� dopad�a. Nie powiedzia�a Samancie ani Seanowi, �e jest jeszcze inny pow�d tego, �e zn�w przeprowadzaj� si� do Oregonu. Jej ojciec, bogaty cz�owiek, kt�ry przywyk�, �e wszyscy wykonuj�jego rozkazy, zadzwoni� w zesz�ym tygodniu i za��da�, �eby wr�ci�a nad jezioro
25
Arrowhead, do miejsc, kt�re przywo�a�y tak wiele koszmar�w, �e trudno by�o je zliczy�.
Protestowa�a, ale Dutch nie bra� pod uwag� odmowy. Nie mia�a wyj�cia, musia�a si� zgodzi�. Ojciec wiedzia� o jej problemach z Paulem i obieca� pom�c jej zmieni� miejsce zamieszkania, porozmawia� z lokalnymi w�adzami i za�atwi� prac� w szkole. Pozwoli jej zamieszka� w du�ym domu, w kt�rym si� wychowywa�a i za kt�ry nie b�dzie musia�a p�aci� czynszu.
By�aby g�upia, gdyby si� nie zgodzi�a. Jednak zaniepokoi�o j� co� jeszcze: nuta smutku w jego g�osie, kt�ra tak zwraca�a uwag�, �e w��czy�y si� wszystkie alarmy w jej g�owie.
Dutch zasugerowa�, �e wie co� na temat przesz�o�ci - nie wszystko, ale wystarczaj�co du�o, �eby postawi� j� przed konieczno�ci� wyjawienia tego, co wydarzy�o si� szesna�cie lat temu. Wi�c zgodzi�a si� na spotkanie, cho� na sam� my�l nim robi�o jej si� niedobrze.
� Nie martw si� � uspokaja�a c�rk�. � Wszystko jako� si� u�o�y.
� To niemo�liwe � odburkn�a Samantha. Masz ca�kowit� racj�, kochanie.
� Je�li si� samo nie u�o�y, to my wszystko u�o�ymy. Zobaczysz. -Jednak ju� w chwili, kiedy wypowiada�a te s�owa, wiedzia�a, �e to k�amstwo. Same k�amstwa.
Tessa w��czy�a radio. Ciep�y, letni wiaterek owiewa� jej w�osy, a mustang kabriolet mkn�� poprzez wzg�rza Siskyou blisko granicy Oregonu. Za szyb� rozci�ga� si� wypalony s�o�cem i opustosza�y krajobraz p�nocnej Kalifornii. Wzg�rza by�y ogo�ocone z zieleni. Jecha�a ju� od czterech godzin i u�wiadomi�a sobie, �e jak najszybciej musi si� zatrzyma� albo p�cherz jej p�knie od piwa, kt�re popija�a przez ca�� drog� od Sono-my. Zimna butelka coorsa wci�ni�ta pomi�dzy nagie nogi ch�odzi�a jej sk�r� i moczy�a r�bek szort�w. Przewo�enie otwartych pojemnik�w z alkoholem by�o zabronione, podobnie jak picie przed jazd� i w trakcie kierowania samochodem. C�, je�li ju� o tym mowa, to prawie wszystkie przyjemno�ci s� albo zabroniona albo niemoralne. Tak naprawd� Tess� to niewiele obchodzi�o. Przynajmniej teraz, kiedy na wezwanie ojca wraca�a nad jezioro Arrowhead.
Po plecach przebieg� jej zimny dreszcz.
- Sukinsyn - mrukn�a, gdy radio zacz�o trzeszcze� i piszcze�.
Prze��cza�a kolejno stacje i wci�� s�ysza�a tylko brz�czenie. Kaniony by�y strome, stacje odleg�e. Nie mia�a wyboru, musia�a s�ucha� swoich
26
starych, wys�u�onych kaset. Przejrza�a nagrania le��ce w otwartej skrzynce i zdecydowa�a si� na Janis Joplin. Ta kobieta od lat nie �yje, odesz�a z tego �wiata - niewa�ne, czy do nieba, czy przeciwnie - na d�ugo przedtem zanim Tessa w og�le zacz�a interesowa� si� jak�kolwiek muzyk�. Jednak ostry rock i ponury, silny, ochryp�y g�os Joplin g��boko poruszy� czu�� strun� Tessy. Janis �piewa�a tak, jak gdyby wiedzia�a, co to b�l -taka prawdziwa, przeszywaj�ca do szpiku ko�ci agonia, jak� Tessa prze�ywa�a na co dzie�.
Muzyka otwiera�a stare rany.
Tessa poci�gn�a pot�nie z butelki i si�gn�a do torebki z fr�dzlami po paczk� papieros�w.
Takea,
Take another little piece ofmy heart now, darlin'
Brake a,
Brake another...*
W�a�nie, pomy�la�a. Z�am kolejny kawa�ek mojego serca. Czy� nie to robili wszyscy m�czy�ni jej �ycia? Wcisn�a do ust papierosa i si�gn�a po zapalniczk�. Przed jej oczami sta�y obrazy z przesz�o�ci, a w pod�wiadomo�ci majaczy�y wspomnienia z okresu dorastania. Nacisn�a peda� gazu i ig�a szybko�ciomierza zbli�y�a si� do stu trzydziestu kilometr�w, znacznie przekraczaj�c dopuszczalny limit. Ale Tessa nie zauwa�y�a tego, nie zwa�a�a na to. Porwa� j� rw�cy wir wspomnie�, kt�ry tak d�ugo dra�ni� jej pod�wiadomo��, �e ju� nie wiedzia�a, czy to zdarzy�o si� naprawd�, czy tylko fantazjuje.
Zapalniczka buchn�a p�omykiem i Tessa zapali�a papierosa. Z jej nozdrzy wydoby�y si� spiralne wst�gi dymu, kt�re porwa� silny wiatr rozp�dzony przez mkn�cego po szosie mustanga.
Didn 't I makeyoufeel...**
Janis wci�� zawodzi�a j�kliwie, a Tessa opr�ni�a butelk� piwa i wyrzuci�a j� przez okno. D�wi�k t�uczonego szk�a zag�uszy� warkot silnika. G�os Joplin by� ju� ledwie s�yszalny.
Tessa, jednym palcem poprawiaj�c na nosie okulary przeciws�oneczne, a kolanem przytrzymuj�c kierownic�, przewija�a kaset�, �eby us�ysze�
We� sobie jeszcze troch� mojego serca, kochanie. Z�am jeszcze troch�. Czy nie sprawi�am, �e czu�e�...
27
jeszcze raz ulubion� piosenk�. Przygotowywa�a si� do bitwy. Za nieca�e sze�� godzin b�dzie musia�a si� spotka� twarz� w twarz ze swoj� rodzin�, kt�rej nie widzia�a od wielu lat. Poczu�a skurcz w �o��dku. Kiedy Dutch zadzwoni� do niej, przyrzek�, �e nad jeziorem Arrowhead b�d�ju� na ni� czeka�y obie siostry.
- Gbur! - mrukn�a, wypluwaj�c niedopa�ek papierosa za okno. Claire i Miranda. Romantyczka i ksi�niczka. Tessa zobaczy obie siostry jednocze�nie po raz pierwszy, od kiedy skulone, dr��ce i przemoczone przysi�ga�y, �e nigdy nie wyjawi� tego, co si� ukry�o tej nocy w mrocznych g��binach jeziora.
Dr��c, si�gn�a r�k� na tylne siedzenie, otwar�a wieczko lod�wki i �cisn�a palcami kolejn� butelk� coorsa, tkwi�c� w paczkowanym lodzie. Ale rozmy�li�a si�, postanowi�a, �e nie b�dzie pi� wi�cej alkoholu. Nied�ugo dojedzie do granicy. Pora wytrze�wie�. Kiedy zn�w rozleg� si� g�os Joplin, dosz�a do wniosku, �e najwy�szy czas wys�ucha� innej muzyki, przekl�tej, nagranej wiele lat temu i nieustannie d�wi�cz�cej w g�owie.
- Zn�w tu by� � poinformowa�a Louise, wychylaj�c g�ow� za drzwi malutkiego biura Mirandy.
Miranda �cierp�a.
- Kto? - Ale zna�a odpowied�.
- Ten sam typ, kt�ry ci� nachodzi od trzech tygodni. - Louise wesz�a do �rodka, poprawi�a wisz�cy w ramce na �cianie dyplom uko�czenia studi�w Mirandy, kt�ry przekrzywi� si� jak zwykle, i opar�a si� o szaf� na dokumenty, kt�ra sta�a w rogu pokoju. Murzynka o g�adkiej cerze, migda�owych oczach i bystrym umy�le przez ostatnie cztery lata pracowa�a jako sekretarka w prokuraturze okr�gowej w Multnomah. Oczy Louise pociemnia�y z zatroskania.
Miranda przez ca�e popo�udnie nie postawi�a stopy w swoim ciasnym biurze. Przed po�udniem wst�pi�a tylko na chwil�, �eby zabra� jakie� dokumenty. Przez wi�ksz� cz�� dnia rozmawia�a z lekarzem s�dowym i udziela�a Denisowi Santiago instrukcji, jak prowadzi� spraw� o morderstwo.
- Kim jest ten typ? - zastanawia�a si� teraz na g�os, pakuj�c stos odr�cznych notatek do akt�wki. Zerkn�a na zdj�cie, kt�re sta�o na biur-ku-ulubione zdj�cie migawkowe obu si�str ijej samej. Pochodzi�o sprzed wielu lat, kiedy by�a niewinn� pi�tnastolatk�. Trzy siostry u progu okresu dojrzewania obejmuj� si� ramionami, stoj� wysoko ponad wzburzonymi
28
szarymi wodami Pacyfiku, na klifie, po kt�rym hula wiatr. Buzie mia�y rumiane, u�miechy szczere, a dusze tak wolne jak wicher, kt�ry rozwiewa� im w�osy i na ich oczach wymiata� pla�e. Wiek temu. Wiek naiwno�ci, kt�rej nie da si� wskrzesi�. Zatrzasn�a walizeczk�.
- Wiele bym da�a, �eby si� dowiedzie�, co to za jeden. Louise wzruszy�a ramionami.
- Nie mam zielonego poj�cia. Ale mam przeczucie, �e nikt �yczliwy.
- Na lito�� bosk�! To jest biuro prokuratora! Niedaleko jest posterunek policji. Wok� tuziny glin. Jak on si� tu dosta�?
- Jak wszyscy, frontowymi drzwiami. No wiesz, problem tkwi w tym, �e budynki u�yteczno�ci publicznej s� op�acane dolarami podatnika i dlatego wolno tu wej�� ka�demu idiocie. � Louise skrzy�owa�a r�ce na bujnych piersiach. - Pertillo, podobnie jak ja, nie cierpi typa, kt�ry tu w�szy. Kaza� mi natychmiast do siebie zadzwoni�, kiedy ten tajemniczy go�� znowu si� tu pojawi.
Frank Pertillo by� detektywem, kt�ry jeszcze d�u�ej ni� Miranda wsp�pracowa� z prokuratur�. Ostatnio si� rozwi�d�, a jako ojciec dw�jki dzieci nie mia� zbyt wiele czasu na �ycie towarzyskie. Przez ostatnie trzy miesi�ce wci�� usi�owa� um�wi� si� z Mirand�. Do tej pory tylko raz mu si� to uda�o. Zjedli razem pizz� i tyle. Miranda nie chcia�a si� anga�owa� uczuciowo ani umawia� si� na randki ze wsp�pracownikami. To by�a jej osobista, niepisana, ale dot�d niez�amana zasada.
- Nie rozumiem jednego: dlaczego nie zostawia swojego nazwiska ani numeru telefonu? Dlaczego ci�gle mnie unika? - Na jej biurku wci�� panowa� ba�agan. W jednym rogu le�a�y trzy teczki jedna na drugiej, otwarta ksi��ka telefoniczna tu� przy monitorze komputera, nie-dopita fili�anka kawy tkwi�a tam, gdzie Miranda j� zostawi�a, obok kalendarza.
- Czy nigdy nie my�la�a�, �e to mo�e by� jeden z tych ps�w go�czych?
Oczywi�cie, �e bra�a to pod uwag�.
- Za blisko podchodzi. Za du�e ryzyko podejmuje.
- Wed�ug mnie w�szenie to jego metoda pracy.
Miranda zdj�a prochowiec z wieszaka na drzwiach i przewiesi�a przez rami�.
- Opowiedz mi o nim.
- Pojawi� si� ju� po raz trzeci. - Louise wyci�gn�a trzy smuk�e palce. � By� wczoraj i przedwczoraj. Za �adne skarby nie chcia� poda� nazwiska, a kiedy pr�bowa�am dalszej rozmowy, ulatnia� si�.
29
- Jak wygl�da? - Miranda za