7809
Szczegóły |
Tytuł |
7809 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7809 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7809 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7809 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
C. S. FORESTER
Szcz�liwy powr�t
�WYDAWNICTWO MORSKIE� GDA�SK
�TEKOP� GLIWICE
1991
Tytu� orygina�u angielskiego
The happy return
T�umaczy�a z angielskiego Henryka St�pie�
Redaktor
Alina Walczak
Opracowania graficzne Erwin Pawlusi�ski Ryszard Bartnik
Korekta
Teresa Kubica
� Copyright for the Polish edition, by Wydawnictwo Morskie 1974
ISBN 83-85297-40-5
Wydawnictwo Morskie Gda�sk 1991
we wsp�pracy z �Tekop� Sp�ka z o.o. Gliwice
Bielskie Zak�ady Graficzne
zam. 1721/k/91
Rozdzia� I
Z pierwszym brzaskiem dnia kapitan Hornblower wyszed� na pok�ad rufowy �Lydii�.
Bush, pierwszy oficer, kt�ry w�a�nie pe�ni� wacht�, pozdrowi� go bez s�owa
przyk�adaj�c palce
do kapelusza. W czasie rejsu, trwaj�cego ju� siedem miesi�cy bez dobijania do
l�du, Bush zd��y�
pozna� nieco upodobania i uprzedzenia swego kapitana i wiedzia�, �e w tej
pierwszej godzinie
dnia nie nale�y odzywa� si� do niego ani przerywa� mu toku my�li.
Zgodnie z regulaminem u�wi�conym tradycj� w trakcie tak niewiarygodnie d�ugiego
rejsu
pierwszy sternik Brown mia� obowi�zek pilnowa�, aby strona nawietrzna pok�adu
rufowego by�a
ju� od samego �witu wycegie�kowana i wyszorowana szczotkami wod� z piaskiem. Z
chwil�
pojawienia si� Hornblowera Bush i towarzysz�cy mu kadet wycofali si� na stron�
zawietrzn�,
a kapitan jak co dzie� rozpocz�� swoj� godzinn� przechadzk� po odcinku pok�adu
d�ugo�ci
dwudziestu jeden st�p specjalnie dla niego wyszorowanym. Z jednej strony odcinek
ten
zamyka�y lawety wielkokalibrowych karonad ustawionych na pok�adzie rufowym, z
drugiej
ogranicza� go rz�d pier�cieni, przytwierdzonych do pok�adu i przeznaczonych do
mocowania
linoblok�w w czasie przesuwania dzia�. Tak wi�c przestrze� pok�adu, po kt�rej
kapitan
Hornblower zwyk� by� co rano odbywa� sw�j godzinny spacer, mia�a pi�� st�p
szeroko�ci
i dwadzie�cia jeden st�p d�ugo�ci.
Kapitan Hornblower przemierza� ten odcinek tam i z powrotem, tam i z powrotem.
Mimo
�e by� zupe�nie zatopiony w my�lach, podleg�a mu za�oga wiedzia�a z
do�wiadczenia, i� instynkt
�eglarski kapitana czuwa nieustannie. Pod�wiadomie m�zg jego notowa� cie�
takielunku
padaj�cy na pok�ad, powiew wiatru muskaj�cy policzek i najmniejszy �lad nieuwagi
stoj�cego
u steru cz�owieka, kt�ry otrzymywa� zaraz ostr� reprymend�, o tyle ostrzejsz�,
�e kapitan nie
znosi�, gdy co� zak��ca�o mu tok my�li o tej najwa�niejszej godzinie dnia.
Podobnie, nie
zwracaj�c specjalnie uwagi na to, co si� dzieje wok� niego. Hornblower zauwa�a�
wszystkie
istotne elementy sk�adaj�ce si� na sytuacj� w danym momencie. Budz�c si� rzuca�
mimochodem
spojrzenie na kompas kontrolny wmontowany w pok�ad nad koj� i pod�wiadomie
stwierdza�, �e
okr�t idzie kursem p�nocno-wschodnim, tym samym od trzech dni. Wchodz�c na
pok�ad
rejestrowa� w my�li � zupe�nie mimo woli � �e wiatr wieje od zachodu z si��
dostateczn� na to,
aby przy wszystkich postawionych �aglach, z bombramslami w��cznie, mo�na by�o
utrzyma�
sterown� szybko��; �e niebo ma sw�j odwieczny b��kitny kolor, morze jest
spokojne niemal jak
tafla, a �Lydia� wznosi si� i opada �agodnym rytmem na d�ugiej, martwej fali.
Przechadzaj�c si� po pok�adzie kapitan Hornblower zauwa�y� � a by�a to pierwsza
�wiadoma my�l tego dnia � �e rankiem Pacyfik, ciemnob��kitny w pobli�u burt, ku
horyzontowi
zmieniaj�cy sw� barw� na srebrn�, przypomina srebrzysto�� i lazur heraldycznej
tarczy herbowej
i w tym momencie omal nie u�miechn�� si� do siebie, poniewa� podobie�stwo to
przychodzi�o
mu na my�l ka�dego ranka w ci�gu ostatnich dw�ch tygodni. Ta my�l, kt�ra go
lekko ubawi�a,
nie przerwa�a bynajmniej nieustannej, spokojnej i szybkiej pracy jego m�zgu.
Hornblower
spojrza� w d� trapu, na ludzi zaj�tych szorowaniem pok�adu. Podszed�szy ku
przodowi m�g�
widzie� inn� grup� wykonuj�c� t� sam� prac� na pok�adzie g��wnym. Gadali jak
zwykle, dwa
razy dobieg� go ich �miech. W porz�dku, pomy�la�. Ludzie rozmawiaj�cy i �miej�cy
si� w ten
spos�b nie wygl�dali na spiskowc�w knuj�cych bunt � a ostatnio taka ewentualno��
cz�sto
przychodzi�a kapitanowi do g�owy. Siedem miesi�cy sp�dzonych w morzu poch�on�o
prawie
ca�e zapasy, jakie by�y na okr�cie. Tydzie� temu Hornblower obci�� racje wody do
trzech
p�kwaterek dziennie, a to ju� by�o za ma�o dla ludzi karmionych solonym mi�sem
i sucharami
pod dziesi�tym stopniem szeroko�ci geograficznej p�nocnej; tym bardziej �e
woda, trzymana
w beczu�kach przez siedem miesi�cy, by�a g�sta od glon�w i planktonu.
R�wnie� tydzie� temu wydano resztki soku cytrynowego i trzeba si� by�o liczy� z
tym, �e
za miesi�c zacznie si� szkorbut, a nie mieli lekarza na pok�adzie, bo stary
Hankey zmar� za
przyl�dkiem Horn wskutek powik�a� chorobowych wywo�anych pija�stwem i ki��.
Miesi�c temu
przydzia� tytoniu ograniczony zosta� do p� uncji na tydzie� i Hornblower
cieszy� si� teraz, �e
zastrzeg� wy��cznie sobie piecz� nad jego rozdzia�em. W przeciwnym razie ci
bezmy�lni g�upcy
zu�yliby ju� ca�y zapas; a przecie� marynarze pozbawieni tytoniu przestawali by�
za�og�, kt�rej
mo�na ufa�. Hornblower wiedzia�, �e o wiele bardziej byliby zaniepokojeni
brakiem tytoniu, ni�
s� niedostatkiem opa�u do kuchni, mimo �e z tego powodu dostaj� codziennie swoj�
solon�
wieprzowin� lewie zagotowan� w wodzie morskiej.
Brak tytoniu, wody i drzewa opa�owego by� jednak niczym w por�wnaniu z wisz�c�
nad
nimi gro�b� wyczerpania si� grogu. Hornblower nie odwa�y� si� dot�d obci�� jego
dziennej racji
i ca�y zapas rumu w magazynie m�g� starczy� jeszcze na dziesi�� dni. A na
najlepszej nawet
za�odze na �wiecie nie mo�na by polega�, je�liby si� j� pozbawi�o codziennej
racji rumu.
Znajdowali si� na Morzu Po�udniowym i w promieniu dw�ch tysi�cy mil nie by�o
�adnego
innego kr�lewskiego okr�tu wojennego. Gdzie� na zachodzie le�a�y wyspy z
romantycznych
opowie�ci, z pi�knymi kobietami i jedzeniem, kt�re mo�na by�o mie� bez pracy.
�ycie
w szcz�liwym nier�bstwie by�o w ich zasi�gu. Jaki� �otr lepiej poinformowany od
reszty za�ogi
m�g�by napomkn�� o tym. Zrazu nie daliby mu mo�e pos�uchu, ale p�niej, bez
b�ogos�awionych
po�udniowych przerw na grog, mogliby nadstawi� ch�tnego ucha. Od czasu gdy
za�oga
�Bounty�, uwiedziona urokami Pacyfiku, podnios�a bunt, kapitanowie okr�t�w jego
kr�lewskiej
mo�ci kr�la Anglii, kt�rych obowi�zek zagna� w te strony, byli prze�ladowani
obaw� przed
podobnymi wypadkami na swych okr�tach.
Przechadzaj�c si� po pok�adzie Hornblower raz jeszcze popatrzy� uwa�nie na
za�og�.
Siedem miesi�cy w morzu bez �adnego kontaktu z l�dem by�o doskona�� okazj� do
wytresowania
tej bandy hultaj�w i zrobienia z niej marynarzy; lecz by� to r�wnocze�nie zbyt
d�ugi okres bez
�adnej rozrywki. A zatem im szybciej dotrze teraz do wybrze�y Nikaragui, tym
lepiej. Wyj�cie
na l�d rozerwie za�og�; mo�na te� b�dzie zaopatrzy� si� w wod�, �wie�� �ywno��,
tyto�
i alkohol. Hornblower przebieg� w my�li swoje ostatnie obliczenia dotycz�ce
po�o�enia okr�tu.
By� pewien co do szeroko�ci geograficznej, a obserwacja ksi�yca ubieg�ej nocy
zdawa�a si�
potwierdza� wskazania d�ugo�ci geograficznej na chronometrze, chocia� wydawa�o
si� rzecz� nie
do wiary, aby po siedmiomiesi�cznej podr�y mo�na by�o w og�le polega� na
chronometrach.
Przypuszczalnie o mniej ni� sto mil przed nimi, a najwy�ej o trzysta, le�y brzeg
Pacyfiku i l�d
Ameryki �rodkowej. Oficer nawigacyjny Crystal kr�ci� z pow�tpiewaniem g�ow�,
s�ysz�c, z jak�
pewno�ci� siebie m�wi� to Hornblower, ale Crystal to stary osio�, do niczego
jako nawigator.
W ka�dym razie za dwa, najp�niej za trzy dni oka�e si�, kto mia� racj�.
Hornblower zacz�� si� teraz zastanawia�, jak sp�dzi� te dwa lub trzy dni. Ludzie
musz�
wci�� mie� co� do roboty. Nic bardziej nie sprzyja powstaniu buntu, jak dni
trawione na
bezczynno�ci. My�l o mo�liwo�ci buntu na okr�cie nie przysz�a Hornblowerowi ani
razu do
g�owy w czasie ob��dnych dziesi�ciu tygodni, gdy lawiruj�c nieustannie op�ywali
przyl�dek
Horn. Podczas wachty przedpo�udniowej trzeba b�dzie przygotowywa� ludzi do akcji
bojowej
i �wiczy� ich w strzelaniu z dzia�, po pi�� rund z ka�dego. Wstrz�sy mog�
przyt�umi� wiatr na
jaki� czas, ale na to nie ma rady. By�a to � by� mo�e � ostatnia okazja, aby
po�wiczy�
strzelanie, zanim trzeba b�dzie u�y� dzia� w prawdziwej bitwie.
Inna jeszcze my�l przysz�a kapitanowi do g�owy. Pi�� rund z ka�dego dzia�a
poch�onie
przesz�o ton� prochu i kul. A tymczasem ju� i tak po zu�yciu wszystkich prawie
zapas�w
�Lydia� p�yn�a pod bardzo ma�ym balastem. Kapitan przywo�a� na my�l obraz
fregaty na wodzie
i sytuacji w magazynach okr�towych. By� ju� czas zn�w si� zaj�� wytrymowaniem
okr�tu. Gdy
za�oga zje obiad, on sam opu�ci si� w �odzi na wod� i op�ynie okr�t dooko�a.
Wed�ug jego
przypuszcze� �Lydia� powinna mie� teraz lekkie przeg��bienie na ruf�. Mo�na by
to jutro
zlikwidowa� przesuwaj�c dwa pierwsze dzia�a na baku ku przodowi, na ich
pierwotne pozycje.
�e za� okr�t b�dzie musia� skr�ci� �agle na czas jego pobytu w �odzi, m�g�by sam
dopilnowa�
wykonania tego zadania, pozostawiaj�c Bushowi woln� r�k� w �wiczeniach na
masztach. Jak
przysta�o pierwszemu oficerowi, Bush pasjonowa� si� t� stron� praktyki
�eglarskiej. Dzi� za�oga
mog�aby pobi� swoje poprzednie rekordy, to znaczy jedena�cie minut i
pi��dziesi�t jeden sekund
na podniesienie steng oraz dwadzie�cia cztery minuty i siedem sekund na
rozwini�cie wszystkich
�agli, poczynaj�c od zamocowania ustawionych steng. Hornblower zgadza� si� z
Bushem, �e oba
te czasy mog�yby by� znacznie lepsze � wiele okr�t�w osi�ga�o lepsze wyniki �
przynajmniej
tak twierdzili ich kapitanowie.
Wiatr wzm�g� si� nieznacznie; do uszu kapitana dobieg� szmer takielunku. Z
mu�ni��,
jakie Hornblower czu� na policzkach i szyi, zorientowa� si�, �e kierunek wiatru
musia� si�
przesun�� jeden, a mo�e dwa rumby ku rufie. W�a�nie gdy pomy�la�, jak te� szybko
Bush
zauwa�y t� zmian�, us�ysza� g�os wzywaj�cego wacht�. Clay, kadet s�u�bowy z
pok�adu
rufowego, dar� si� jak op�tany na bezanwacht�. Od czasu gdy okr�t opu�ci�
Angli�, g�os ch�opca
przeszed� mutacj�. Teraz Clay uczy� si� u�ywa� go we w�a�ciwy spos�b, zamiast,
jak przedtem,
wydawa� na zmian� to piski, to skrzeki.
Hornblower przechadza� si� dalej i nie widz�c jeszcze z tej cz�ci pok�adu, co
za�oga teraz
robi, s�ucha� dobrze mu znanej sekwencji d�wi�k�w towarzysz�cej wachcie, kt�ra
p�dzi�a na
ruf�. Trzask i skowyt powiedzia�y mu, �e trzcina bosmana Harrisona wyl�dowa�a na
siedzeniu
jakiego� guzdra�y albo pechowca. Harrison by� �wietnym �eglarzem, ale mia�
sk�onno�� do
walenia trzcin� po dobrze zaokr�glonych zadach. Ka�dy marynarz z ty�kiem w
ciasno opi�tych
spodniach m�g� si� spodziewa�, �e dostanie po nim z tej tylko przyczyny,
zw�aszcza je�li pech
sprawi�, �e Harrison zasta� go przy robocie wymagaj�cej sk�onu w prz�d.
Rozmy�lania o tej s�abo�ci Harrisona zaj�y Hornblowerowi prawie tyle czasu, ile
trwa�o
wytrymowanie �agli. Gdy marynarze sko�czyli, Harrison rykn��: � Tak mocowa�! �
po czym
wachta pogna�a gromad� do swoich poprzednich zaj��. �Dzy�-dzy�, dzy�dzy�, dzy�-
dzy�,
dzy� � rozdzwoni� si� dzwon okr�towy. Siedem uderze� na rann� wacht�.
Hornblower
przechadza� si� znacznie d�u�ej ni� godzin�, jak to mia� w zwyczaju, tote�
zaczyna� czu�
przyjemne szczypanie potu pod koszul�. Podszed� do Busha, kt�ry sta� obok
sternika.
� Dzie� dobry, panie Bush � powiedzia�.
� Dzie� dobry, sir � odrzek� Bush, zupe�nie jakby nie zauwa�y�, �e od przesz�o
godziny
kapitan spacerowa� w odleg�o�ci czterech jard�w od niego.
Hornblower spojrza� na tabliczk� z wpisywanymi na bie��co danymi do dziennika
okr�towego za okres ostatnich dwudziestu czterech godzin. Nie by�o na niej nic
szczeg�lnie
godnego uwagi. Nanoszone co godzina dane logu m�wi�y, �e szybko�� wynosi�a trzy
w�z�y ,
cztery i p� w�z�a, cztery w�z�y i tak dalej; natomiast z tabliczki kursowej
wynika�o, �e okr�t
przez ca�� dob� zdo�a� si� utrzyma� na kursie p�nocno-wschodnim. Kapitan zdawa�
sobie
spraw�, �e pierwszy oficer obserwuje go z ogromn� uwag� i �e z trudem
powstrzymuje si� od
pyta�, jakie chcia�by mu zada�. Tylko jeden cz�owiek na pok�adzie wiedzia�,
dok�d �Lydia�
zd��a, a tym cz�owiekiem by� kapitan. Opuszczaj�c port otrzyma� rozkazy w
zalakowanej
kopercie, a gdy zgodnie z instrukcj� otworzy� j�, znalaz�szy si� pod 30�
szeroko�ci p�nocnej
i 20� zachodniej, i przeczyta� jej zawarto��, nie potrafi� zdecydowa� si� na to,
by przynajmniej
swemu zast�pcy powiedzie�, jaka jest tre�� rozkaz�w. Przez siedem miesi�cy
porucznik Bush
powstrzymywa� si� od zadawania pyta�, lecz teraz zna� by�o po nim, z jakim
trudem mu to
przychodzi.
� Hmm � chrz�kn�� Hornblower wymijaj�co. Bez s�owa odwiesi� tabliczk�, zszed� po
trapie w d� i uda� si� do swej kabiny.
Tajemniczo�� kapitana dzia�a�a fatalnie na Busha. Hornblower jednak wstrzymywa�
si� od
omawiania z nim swoich rozkaz�w nie z obawy, �e Bush wygada si� przed za�og�,
lecz z braku
zaufania do samego siebie. Gdy pi�� lat temu odbywa� sw�j pierwszy rejs jako
kapitan,
pofolgowa� swej wrodzonej rozmowno�ci i jego �wczesny pierwszy oficer,
dopuszczony przeze�
do komitywy, doprowadzi� do tego, �e on, Hornblower, nie potrafi� ju� wyda�
�adnego rozkazu,
zanim go z nim nie przedyskutowa�. Na nast�pnym dowodzonym przez siebie okr�cie
Hornblower pr�bowa� ograniczy� rozmowy ze swoim pierwszym oficerem do wymog�w
zwyk�ej
grzeczno�ci, ale stwierdzi�, �e nie umie si� w tych granicach utrzyma� i zawsze
powie o jedno
s�owo za du�o, czego potem musi �a�owa�. Bie��cy rejs rozpocz�� wi�c z mocnym
postanowieniem (jak pijak, kt�ry nie ufa sobie, �e potrafi pi� umiarkowanie)
odzywania si� do
swoich oficer�w tylko wtedy, gdy tego b�dzie wymaga�a s�u�ba. Postanowienie to
umocni�o si�
w nim, gdy przeczyta� rozkazy, kt�re k�ad�y nacisk na jak najdalej posuni�te
zachowanie
tajemnicy. Przez siedem miesi�cy dotrzymywa� swego postanowienia; w miar� jak
nienaturalna
sytuacja ci��y�a mu coraz silniej, stawa� si� coraz bardziej milcz�cy. Na
Atlantyku rozmawia�
niekiedy z Bushem na temat pogody. Gdy weszli na Pacyfik, pozwala� ju� sobie
tylko na
odchrz�kni�cia.
Sypialnia kapita�ska by�a ma�ym skrawkiem przestrzeni odgrodzonym od w�a�ciwej
kabiny. Po�ow� miejsca zajmowa�o dzia�o osiemnastofuntowe; reszta by�a prawie
ca�kowicie
wype�niona przez koj�, biurko i komod�. Steward kapita�ski, Polwheal, uk�ada�
w�a�nie brzytw�
i miseczk� do golenia na ma�ej p�ce umocowanej pod skrawkiem lustra; sypialnia
ledwie
mie�ci�a ich obu naraz. Polwheal przycisn�� si� do biurka, �eby przepu�ci�
wchodz�cego
kapitana. Nie odezwa� si� ani s�owem. By� to cz�owiek niezwykle ma�om�wny i to
by� pow�d, �e
kapitan wybra� w�a�nie jego, by strzeg� go przed rozmowno�ci�, kt�r� grzeszy�
nawet w stosunku
do s�u�by.
Hornblower �ci�gn�� z siebie wilgotn� koszul� i spodnie i stan�wszy nago przed
lustrem
zacz�� si� goli�. Twarz, kt�ra patrzy�a na� z lustra, nie by�a ani �adna, ani
brzydka, ani stara, ani
m�oda. Sk�ada�a si� na ni� para br�zowych oczu o melancholijnym wyrazie, czo�o
dosy� wysokie
i dosy� prosty nos; �adne usta zakrzep�y w wyraz si�y nabyty w czasie dwudziestu
lat s�u�by na
morzu. Faluj�ce br�zowe w�osy, potargane w tej chwili, zacz�y si� ju�
przerzedza� nad czo�em,
czyni�c je jeszcze wy�szym. Dla kapitana Hornblowera by�o to �r�d�em irytacji;
nie chcia� nawet
my�le�, �e mo�e by� kiedy� �ysy. Odbicie w lustrze przypomnia�o mu o innym
zmartwieniu.
Spojrza� na swe obna�one cia�o. By� smuk�y i muskularny. Gdy wyprostowa� si� na
ca�� swoj�
wysoko�� sze�ciu st�p, mia� ca�kiem niez�� figur�. Lecz w miejscu, gdzie
ko�czy�y si� �ebra,
zarysowywa� si� wyra�nie zaokr�glony brzuszek, wystaj�cy ju� nieco ponad lini�
�eber i ko�ci
biodrowych. Z si�� rzadk� w jego generacji Hornblower nienawidzi� my�li, �e
m�g�by sta� si�
oty�ym. Irytowa�o go, �e to szkaradne wybrzuszenie zniekszta�ca jego smuk�e
cia�o, obci�gni�te
g�adk� sk�r�. To by� w�a�nie pow�d, dla kt�rego � b�d�c z natury cz�owiekiem
niezbyt skorym
do wysi�ku i przeciwnym wszelkiej rutynie � zmusza� si� do codziennego spaceru
po pok�adzie
rufowym.
Sko�czywszy golenie Hornblower odda� brzytw� i p�dzel Polwhealowi, �eby je umy�
i od�o�y� na miejsce. Poczeka�, a� steward zarzuci mu na plecy podarty szlafrok
sukienny, po
czym uda� si� na pok�ad. Tam, przy pompie, Polwheal zdj�� z niego szlafrok i
zacz�� pompowa�
wod� morsk�, podczas gdy kapitan z powag� obraca� si� pod jej strumieniem. Po
sko�czonej
k�pieli Polwheal przykry� szlafrokiem Ociekaj�ce wod� plecy kapitana i poszed�
za nim do
kabiny. Na koi le�a�a czysta p��cienna koszula, znoszona ju�, lecz starannie
pocerowana, oraz
bia�e spodnie. Hornblower ubra� si�, a Polwheal pom�g� mu w�o�y� stary niebieski
mundur ze
zblak�� lam�wka i poda� kapelusz. Wszystko to odby�o si� bez jednego s�owa � tak
doskonale
Hornblower wy�wiczy� si� w narzuconym sobie nawyku milczenia. Walcz�c z w�asn�
rozmowno�ci�, on � kt�ry nienawidzi� rutyny � tak dalece popad� w jej w�adz�, �e
jak ka�dego
ranka znalaz� si� na pok�adzie rufowym dok�adnie w momencie, gdy dzwon uderzy�
�smy raz.
� Marynarze do ukarania, sir? � spyta� Bush, dotykaj�c palcami kapelusza.
Hornblower skin�� g�ow�. �wiergotliwy d�wi�k gwizdk�w bosma�skich przeszy�
powietrze.
� Ca�a za�oga do asysty przy karze! � wrzasn�� Harrison na pok�adzie g��wnym. Ze
wszystkich stron marynarze zacz�li zbiega� si� i ustawia� w szereg na swoich
sta�ych miejscach.
Hornblower z kamiennym wyrazem twarzy sta� wyprostowany przy por�czy pok�adu
rufowego. Wstyd mu by�o wobec siebie, �e instytucj� kary uwa�a za co�
nieludzkiego i �e czuje
wewn�trzny op�r, gdy ma wyda� rozkaz ukarania lub przygl�da� si� procedurze
wymierzania
kary. Te dwa czy trzy tysi�ce ch�ost, kt�rych by� �wiadkiem w ci�gu ostatnich
dwudziestu lat, nie
znieczuli�y go wcale. W istocie by� teraz bardziej mi�kki (z czego sobie
bole�nie zdawa� spraw�)
ni� jako siedemnastoletni kadet. Tego ranka ofiara � marynarz z Walii nazwiskiem
Owen �
musia�a jednak otrzyma� swoj� porcj�. Cz�owiek ten nie potrafi� powstrzyma� si�
od plucia na
pok�ad i Bush bez porozumienia z kapitanem zapowiedzia�, �e za ka�dym razem, gdy
z�apie
Owena na pluciu, wymierzy mu ch�ost�. Dla dobra dyscypliny Hornblower musia�
zaaprobowa�
t� decyzj� swojego oficera, chocia� osobi�cie mia� powa�ne w�tpliwo�ci, czy
ch�osta przyniesie
po�ytek komu�, kto jest na tyle g�upi, �e nawet gro�ba kary nie mo�e go
powstrzyma� od plucia
na pok�ad.
Na szcz�cie wszystko posz�o szybko. Pomocnicy bosmana podci�gn�li obna�onego do
pasa Owena do want grotmasztu i walili go za ka�dym uderzeniem b�bna. W
odr�nieniu od
innych marynarzy Owen wy� z b�lu, ilekro� dziewi�ciopalczasta dyscyplina
l�dowa�a na jego
plecach, i ta�czy� groteskowo, uderzaj�c bosymi stopami o pok�ad. Otrzymawszy
swoje dwa
tuziny raz�w umilk� i zwisn�� nieruchomo na zwi�zanych r�kach. Kto� chlusn�� na�
wod�
i zepchni�to go szturcha�cem na d�.
� Za�oga na �niadanie, panie Bush! � rzuci� sucho Hornblower. Wydawa�o mu si�,
�e
jest bardzo blady, ale mia� nadziej�, i� pod s�o�cem tropiku opali� si� na tyle,
�e nie by�o tego
wida�. Tego rodzaju rozrywka przed �niadaniem, jak ch�ostanie p�g�upka, nie
by�a w jego
gu�cie; czu� niesmak do siebie za to, �e nie by� ani na tyle silny, by przerwa�
t� scen�, ani do��
pomys�owy, by znale�� jakie� wyj�cie z dylematu, przed kt�rym postawi�a go
decyzja Busha.
Oficerowie stoj�cy w szeregu na pok�adzie zrobili w ty� zwrot i rozeszli si�.
Gerard, drugi
oficer, przej�� pok�ad od Busha. Okr�t by� jak magiczna mozaika o geometrycznym
deseniu;
ledwie zburzono na nim �ad, a natychmiast harmonijny uk�ad sam si� porz�dkowa� w
nowy wz�r.
Hornblower zszed� do kabiny, gdzie Polwheal przygotowa� mu �niadanie.
� Kawa i owsianka, sir � powiedzia�.
Hornblower usiad� za sto�em. W ci�gu siedmiomiesi�-cznej podr�y zjedzono
wszystko,
co mia�o jaki� smak. Kawa, kt�r� pi� teraz, by�a wyci�giem z palonego chleba i
jedyn� jej zalet�
by�o to, �e by�a s�odka i gor�ca. To co Polwheal nazwa� owsiank�, mia�o
konsystencj� kleistej
mazi o trudnym do okre�lenia wygl�dzie, a przyrz�dzone by�o z gniecionych
okruch�w suchar�w
i mielonej solonej wieprzowiny. Hornblower jad� machinalnie, b��dz�c my�lami
gdzie indziej.
Postukiwa� o st� sucharem trzymanym w lewej r�ce, �eby strz�sn�� z niego drobne
robaczki.
Gdy tak siedzia� przy �niadaniu, zewsz�d dochodzi�y do� znajome odg�osy.
Drewniane
cz�ci �Lydii� skrzypia�y �agodnym unisono, ilekro� okr�t znalaz�szy si� na
grzbiecie unosz�cej
go martwej fali zaczyna� ko�ysa� si� lekko i kiwa�. Nad g�ow� s�ysza� st�panie
obutych n�g
Gerarda po pok�adzie rufowym, czasem tupot stwardnia�ych bosych st�p, gdy kto� z
za�ogi
przebiega� tamt�dy. Od przodu szed� jednostajny, wytrwa�y szcz�k pomp
wysysaj�cych jak co
dzie� wod� z z�z. Wszystkie te odg�osy to rozlega�y si�, to milk�y, tylko jeden
� szelest wiatru
w niezliczonych linach takielunku brzmia� nieustannie i tak monotonnie, �e ucho
przywyk�o do�
i chwyta�o go tylko wtedy, gdy kierowa�o si� uwag� specjalnie na ten odg�os. Ten
cichutki �piew,
harmonia tysi�ca wysokich ton�w i przyd�wi�k�w, dochodzi� do ka�dego zak�tka
okr�tu
przekazywany z lin na drewno z powolnym, powtarzaj�cym si� regularnie
skrzypieniem.
Hornblower sko�czy� swoj� �owsiank� i z melancholijn� niech�ci� popatrzy� na
suchar,
kt�rym postukiwa� ca�y czas o st�. Taki suchar to marne po�ywienie dla
m�czyzny. W braku
mas�a � ostatnia beczka zje�cza�a miesi�c temu � b�dzie musia� popija� suche
k�sy kaw�
z palonego chleba, �eby je jako� prze�kn��. Zanim zd��y� ugry�� pierwszy, z g�ry
dobieg� go
podniecony okrzyk. Znieruchomia� z sucharem wp� drogi do ust.
� Ziemia! � us�ysza�. � Hej, pok�ad! Ziemia dwa rumby z lewej burty! � To
obserwator z salingu przywo�ywa� pok�ad.
Siedz�c z sucharem w r�ku Hornblower s�ucha� odg�os�w poruszenia na okr�cie.
Wszyscy musieli by� niezwykle podnieceni tym, �e po raz pierwszy od trzech
miesi�cy w czasie
tego rejsu, kt�rego celu nie znali, mieli teraz zobaczy� l�d. Hornblower poczu�,
�e jego samego
ogarnia te� podniecenie, kt�rego �r�d�em by� nie tylko ten przejmuj�cy niepok�j,
ogarniaj�cy
nawigatora, gdy zbli�aj�c si� do l�du ma si� wkr�tce przekona�, czy dobrze
trafi�, lecz tak�e
my�l, �e by� mo�e za dob� znajdzie si� w punkcie kulminacyjnym niebezpiecznej i
trudnej misji,
z jak� wys�ali go lordowie z Admiralicji. Poczu� szybsze bicie serca i zapragn��
z ca�� si�� wybiec
od razu na pok�ad, jak mu dyktowa� instynkt. Lecz powstrzyma� si�. Jeszcze
silniej pragn�� by�
w oczach swych oficer�w i za�ogi wzorem opanowania i pewno�ci siebie, a pod tym
wzgl�dem
tylko cz�ciowo m�g� by� z siebie zadowolony. Im wi�kszym respektem cieszy si�
kapitan, tym
lepiej dla okr�tu. Zmusi� si� do przybrania swobodnej pozy i za�o�ywszy nog� na
nog� popija�
dalej kaw� z doskona�� oboj�tno�ci�, gdy kadet Savage zapukawszy do drzwi wpad�
do kabiny
jak bomba.
� Sir, pan Gerard wys�a� mnie, �ebym pana zawiadomi�, �e po lewej burcie od
dziobu
wida� l�d! � Savage m�wi� to z takim podnieceniem, �e ledwie m�g� usta�
spokojnie.
Hornblower poci�gn�� jeszcze jeden �yk kawy, a potem odezwa� si� g�osem
spokojnym, cedz�c
powoli s�owa:
� Prosz� powiedzie� panu Gerardowi, �e b�d� na pok�adzie za pi�� minut, jak
tylko
sko�cz� �niadanie.
� Tak jest, sir!
Savage wypad� z kabiny. Jego du�e, ci�kie stopy zadudni�y po trapie.
� Savage, hej, Savage! � krzykn�� za nim Hornblower.
Pyzata twarz Savage'a, niby ksi�yc w pe�ni, ukaza�a si� zn�w w drzwiach.
� Zapomnia�e� zamkn�� drzwi! � powiedzia� Hornblower lodowatym tonem. � I nie
r�b tyle ha�asu na trapie!
� Tak jest, sir! � odrzek� Savage, zupe�nie zbity z tropu.
Hornblower pog�adzi� si� po podbr�dku z zadowoleniem. M�g� sobie pogratulowa�
tej
sceny. Wypi� jeszcze �yk kawy, ale nie by� ju� w stanie gry�� dalej suchara.
B�bni�c palcami po
stole czeka�, a� up�ynie pi�� minut, kt�re sam sobie wyznaczy�.
Us�ysza�, jak m�ody Clay drze si� z topu masztu, dok�d Gerard musia� go pos�a� z
lunet�:
� Wygl�da jak pal�ca si� g�ra, sir. Dwie p�on�ce g�ry. Wulkany, sir!
Honblower przywo�a� natychmiast z pami�ci obraz mapy, kt�r� tak cz�sto studiowa�
w zaciszu kabiny. Wulkany znajdowa�y si� wzd�u� ca�ego tego wybrze�a i
pojawienie si� dw�ch
po lewej burcie nie musia�o by� nieomylnym wskazaniem pozycji okr�tu. A jednak�
a jednak
wej�cie do zatoki Fonseca powinno si� zaznaczy� dwoma wulkanami z lewej burty. I
dlatego
by�o rzecz� ca�kiem mo�liw�, �e po jedenastu tygodniach �eglugi, nie maj�c ani
razu l�du
w zasi�gu widzenia, trafi� dok�adnie na w�a�ciwy brzeg. Nie m�g� ju� usiedzie�
spokojnie. Wsta�
od sto�u i uda� si� na pok�ad �wiadomie wolnym krokiem, bez oznak najmniejszego
przej�cia si�
tym, co si� dzia�o.
Rozdzia� II
Oficerowie �Lydii� stali na pok�adzie rufowym st�oczeni w zbit� gromadk�. Byli
tu ju�
czterej porucznicy, oficer nawigacyjny Crystal, Simmonds z piechoty morskiej,
intendent Wood
i kadeci pe�ni�cy akurat wacht�. Na wanty wyroili si� podoficerowie i zwykli
marynarze.
Wyci�gni�to te� wszystkie chyba lunety, jakie by�y na okr�cie. Hornblower
pomy�la�, �e srogi,
beznami�tny s�u�bista przeciwstawi�by si� temu, zupe�nie przecie� naturalnemu,
zachowaniu si�
ludzi w takiej chwili. I tak te� uczyni�.
� Co to znaczy? � powiedzia� sucho. � Czy na tym okr�cie nikt nie ma nic do
roboty?
Panie Wood, prosz� pos�a� po bednarza. Zajmiecie si� nape�nianiem beczek wod�. A
pan,
poruczniku Gerard, dopilnuje sprz�tni�cia bombramsli i �agli bocznych.
Na okr�cie zn�w zawrza�a praca, rozleg�y si� gwizdki, g�o�na komenda Harrisona:
�
Ca�a za�oga do zwijania �agli! � i rozkazy wykrzykiwane przez Gerarda z pok�adu
rufowego.
�Lydia�, id�c teraz pod zwyk�ymi �aglami, ko�ysa�a si� �agodnie na martwej fali
biegn�cej
z baksztagu.
� Sir, zdaje si� , �e widz� dym � powiedzia� Gerard tonem jakby przepraszaj�cym
za to,
�e wraca do tematu l�du. Poda� Hornblowerowi swoj� lunet� i wskaza� r�k� przed
siebie. Nisko
nad horyzontem Hornblower dojrza� przez teleskop co� szarawego pod p�atem bia�ej
chmury, co
mog�o by� dymem.
� Hmm � chrz�kn��. Nauczy� si� ogranicza� mo�liwie cz�sto swoje odezwania do tej
monosylaby. Podszed� do fokmasztu od nawietrznej i zacz�� pi�� si� w g�r� po
wantach. Nie by�
wcale wysportowany i nie bardzo mia� ch�� wchodzi� na maszt, ale trzeba to by�o
zrobi�. Mia�
nieprzyjemn� �wiadomo��, �e oczy wszystkich na pok�adzie, kt�rzy nie byli akurat
zaj�ci, �ledz�
jego ruchy, tote� mimo �e luneta przeszkadza�a mu, kr�puj�c swobod� ruch�w,
czu�, �e powinien
zrezygnowa� z przej�cia przez prze�az marsla i dokona� trudnej sztuki wspi�cia
si� na zewn�trz
po podwantach. Nie m�g� te� sobie pozwoli� na pauz� na schwytanie oddechu �
maj�c pod sw�
komend� kadet�w, dla kt�rych niczym by�o przebiec na wy�cigi bez przystanku z
dna �adowni a�
do topu grotmasztu.
Wspinanie si� d�o� za d�oni� po wantach bramstengi zm�czy�o go porz�dnie. Ci�ko
dysz�c dotar� na szczyt masztu i usadowi� si� tak, aby mimo gwa�townego
falowania piersi
i zdenerwowania, jakie go nagle ogarn�o, m�c mo�liwie pewnie nakierowa� lunet�.
W odleg�o�ci mo�e pi�tnastu st�p od Hornblowera okrakiem na noku rei siedzia�
Clay, machaj�c
nonszalancko nogami, ale kapitan uda�, �e go nie widzi. Okr�t ko�ysa� si� lekko,
lecz tam,
w g�rze, cia�o kapitana zakre�la�o wraz ze szczytem masztu du�e ko�o � w g�r�, w
prz�d, na
boki i w d�. Pocz�tkowo Hornblower tylko chwilami dostrzega� przez lunet� zarys
odleg�ych
g�r, po jakim� czasie uda�o mu si� jednak utrzyma� je coraz d�u�ej w swoim polu
widzenia.
Luneta ods�ania�a przed nim dziwny krajobraz. By�y tam ostre wierzcho�ki paru
wulkan�w �
dwa, bardzo wysokie, le�a�y z lewej burty, a obok nich i z prawej strony
widnia�o mn�stwo
mniejszych. Wpatruj�c si� w ten widok Hornblower dojrza� k��b dymu
wydobywaj�cego si�
z jednego wierzcho�ka � a raczej nie z samego wierzcho�ka, lecz gdzie� z boku
wulkanu. Dym
wznosi� si� wolno ku g�rze i stapia� z p�atem wisz�cych nad nim bia�ych chmur.
Opr�cz tego
wida� by�o r�wnie� d�ugie pasmo g�r, kt�rych szczyty wygl�da�y na granie skalne,
cho� samo
pasmo zdawa�o si� by� �a�cuchem wygas�ych wulkan�w, o �ci�tych wierzcho�kach,
zwietrza�ych
z up�ywem stuleci; niegdy�, gdy wszystkie wulkany by�y jeszcze czynne, ten
kawa�ek wybrze�a
musia� wygl�da� jak diabelska kuchnia. G�rne odcinki wierzcho�k�w wulkan�w i
szczyt�w
g�rskich mia�y ciep�oszary kolor z odcieniem r�owym, dolne wyda�y si�
Hornblowerowi
podobne do zielonych wodospad�w. Taki wygl�d nada�a im zapewne ro�linno��
porastaj�ca
w�wozy w zboczach g�r. Hornblower ustali� z pami�ci wzgl�dne wysoko�ci i
po�o�enie
wulkan�w i z danych tych wykre�li� w my�li map�. Por�wna� j� z obrazem mapy
morskiej, kt�r�
mia� jakby odbit� w m�zgu. Podobie�stwo nie uleg�o w�tpliwo�ci.
� Sir, zdaje si�, �e dojrza�em kipiel � powiedzia� Clay.
Hornblower skierowa� lunet� w d�, ku stopom g�r. Rozci�ga� si� tam szeroki,
nieprzerwany pas zielonej g�stwiny, z kt�rej stercza�y ma�e wulkany. Przesun��
lunet� wzd�u�
tego pasa tu� przy kraw�dzi horyzontu i z powrotem. Zdawa�o mu si�, �e zobaczy�
b�ysk bieli.
Szukaj�c ponownie tego miejsca ju� zw�tpi�, �e co� widzia� naprawd�, lecz oto
mia� j� zn�w
w polu widzenia � plamk� bieli, to pojawiaj�c� si�, to nikn�c� mu sprzed oczu.
� Istotnie. To na pewno kipiel � powiedzia� i od razu po�a�owa�, �e si� odezwa�.
Nie
by�o potrzeby dawa� Clayowi �adnej odpowiedzi. Reaguj�c na jego s�owa podwa�a�
mniemanie
o sobie jako o cz�owieku o kamiennym wprost spokoju. �Lydia� sz�a wci�� tym
samym kursem
ku brzegom wyspy. Spogl�daj�c w d� Hornblower widzia� na dziob�wce, sto
czterdzie�ci st�p
pod sob�, zabawnie skr�cone postacie ludzkie; �lad fali wok� dziobu m�wi� mu,
�e okr�t robi
w tej chwili jakie� cztery w�z�y. Dop�yn� do brzegu jeszcze dobrze przed
zmrokiem, zw�aszcza
�e powiew wiatru mo�e si� wzm�c ku wieczorowi. Rozprostowa� nieco skurczone
cz�onki i zn�w
utkwi� wzrok w brzegu le��cym przed nim. W miar� up�ywu czasu dostrzega� coraz
wi�cej bia�ej
piany tam, gdzie pocz�tkowo widzia� zaledwie �lad kipieli. Musi to by� miejsce,
gdzie
podp�ywaj�ca martwa fala rozbija si� o pionow� ska�� i wyrzuca pian� tak wysoko
w g�r�, �e
m�g� j� zobaczy� ze swego miejsca na maszcie. Zaczyna� si� upewnia�, �e
doprowadzi� okr�t do
w�a�ciwego celu. Po obu stronach kipieli wida� by�o szeroki pas spokojnej wody,
a dalej z ka�dej
strony stercza� �redniej wielko�ci wulkan. Szeroka zatoka z wysepk� w po�owie
wej�cia i dwa
wulkany po bokach � tak w�a�nie oznaczona by�a zatoka Fonseca na mapie morskiej.
Hornblower u�wiadomi� sobie nagle z ca�� ostro�ci�, �e drobny b��d pope�niony
przeze�
w nawigacji m�g�by ich zaprowadzi� o dwie�cie mil od miejsca, gdzie si� teraz
znajdowali; na
tak usianym wulkanami brzegu jeden odcinek bardzo przypomina� drugi. Nawet to,
�e widzia�
teraz przed sob� zatok� i wysp�, mog�o by� skutkiem jakiego� specyficznego
ukszta�towania
wybrze�a. Ponadto nie m�g� zbytnio polega� na mapach sporz�dzonych na podstawie
szkic�w,
kt�re Anson zdoby� na tych wodach sze��dziesi�t lat temu. Ka�dy wiedzia�, co
warta jest mapa
zrobiona przez jakiego� diega , poprawki za� naniesione na te mapy przez nie
znaj�cych si� na
rzeczy kre�larzy z Admiralicji mog�y si� okaza� zupe�nie bezwarto�ciowe.
Gdy jednak dalej obserwowa� krajobraz, w�tpliwo�ci zacz�y si� stopniowo
rozprasza�.
Otwieraj�ca si� przed nim zatoka by�a bardzo du�a � druga podobnej wielko�ci na
tym samym
wybrze�u nie mog�aby uj�� uwagi marnych tutejszych kartograf�w. Hornblower
oceni�
wzrokiem, �e wej�cie, w��czaj�c w to wysepki, mia�o nieco ponad dziesi�� mil
szeroko�ci.
W g��bi zatoki le�a�a du�a wyspa o typowym dla tego krajobrazu kszta�cie �
stromy okr�g�y
sto�ek stercz�cy pionowo z wody. Kapitan nie m�g� dojrze� ko�ca zatoki nawet
teraz, gdy okr�t
by� od niej o dziesi�� mil bli�ej ni� w chwili zauwa�enia tego wej�cia.
� Panie Clay � powiedzia� Hornblower, b�d�c na tyle �askawy, by odj�� lunet� od
oczu
� mo�e pan ju� zej��. Prosz� przekaza� panu Gerardowi pozdrowienia ode mnie i
poprosi�,
�eby pos�a� ca�� za�og� na obiad.
� Tak jest, sir � odpowiedzia� Clay.
Z faktu przy�pieszenia obiadu o p� godziny za�oga zorientuje si� teraz, �e
nadchodzi co�
niezwyk�ego. Oficerowie na okr�tach brytyjskich zawsze pilnowali, aby ludzie
mieli pe�ne
�o��dki, zanim b�dzie si� od nich ��da� wysi�ku ponad zwyk�� miar�.
Hornblower wr�ci� do obserwacji ze szczytu masztu. Nie by�o ju� w�tpliwo�ci, �e
�Lydia� zmierza do zatoki Fonseca. Wprowadzaj�c okr�t wprost do zatoki po
jedenastu
tygodniach �eglugi z dala od widoku l�du dokona� nadzwyczajnego wyczynu
nawigacyjnego,
z kt�rego ka�dy mia�by prawo by� dumny. Hornblower nie odczuwa� jednak dumy.
Natura jego
nie pozwala�a mu si� cieszy� z osi�gni�cia rzeczy le��cych w jego mo�liwo�ciach;
kapitan mia�
zawsze ambicj� d��y� do tego, co niemo�liwe; okaza� si� silnym, ma�om�wnym
wspania�ym
m�czyzn�, ca�kowicie odpornym na jakiekolwiek wzruszenia.
Na razie nie wida� by�o w zatoce �odzi ani dym�w, ani �adnych innych �lad�w
�ycia.
Brzeg, do kt�rego zbli�a� si� Hornblower � niby drugi Kolumb � m�g� by� nie
zamieszkany.
Mia� jeszcze conajmniej godzin� na podj�cie decyzji co do dalszego dzia�ania.
Z�o�y� lunet�,
zszed� na d� i �wiadomie wolnym krokiem uda� si� na pok�ad rufowy.
Przy balustradzie stali Crystal z Gerardem, pogr��eni w o�ywionej rozmowie.
Niew�tpliwie stan�li tak, aby cz�owiek u steru nie m�g� s�ysze�, o czym m�wi�;
odes�ali te�
kadeta s�u�bowego na odpowiedni� odleg�o��. Ze sposobu, w jaki patrzyli na
zbli�aj�cego si�
kapitana, wida� by�o wyra�nie, �e m�wili w�a�nie o nim.
Podniecenie ich by�o ca�kiem zrozumia�e, je�li zwa�y�o si� fakt, �e �Lydia� by�a
pierwszym brytyjskim okr�tem wojennym, kt�ry od czasu podr�y Ansona dotar� do
hiszpa�skiego wybrze�a Ameryki nad Pacyfikiem. Znajdowali si� na wodach
�przeorywanych�
przez s�awetny galeon z Acapulco, kt�ry z corocznej wyprawy przywozi� skarby
warte milion
funt�w; wzd�u� tego wybrze�a kursowa�y powolne statki kabota�owe przewo��ce
srebro Potosi
do Panamy. Wygl�da�o na to, �e je�liby tylko tajne rozkazy b�d�ce w posiadaniu
kapitana
pozwoli�y, ka�dy cz�owiek za�ogi m�g�by si� uwa�a� za posiadacza fortuny w r�ku.
� Panie Gerard, prosz� pos�a� jakiego� rozgarni�tego cz�owieka z dobr� lunet� na
fokmaszt � to by�o wszystko, co Hornblower powiedzia�, schodz�c na d�.
Rozdzia� III
W kabinie czeka� ju� posi�ek przyniesiony przez Polwheala. Hornblower
zastanawia� si�
przez moment, czy tu w tropiku, i to w samo po�udnie, warto je�� obiad z�o�ony z
t�ustej solonej
wieprzowiny. Nie by� wcale g�odny, ale ch�� zaimponowania stewardowi przemog�a
brak apetytu
spowodowany podnieceniem. Usiad� za sto�em i jad� nieprzerwanie przez jakie�
dziesi�� minut,
zmuszaj�c si� do po�ykania obrzydliwych w smaku k�s�w. Na dodatek Polwheal
�ledzi� ka�dy
jego ruch z pe�nym desperacji zainteresowaniem. Pod jego uporczywym spojrzeniem
Hornblower
wsta� i schyliwszy g�ow�, �eby nie uderzy� o opadaj�cy tu nisko pok�ad,
przeszed� do kabiny
sypialnej i otworzy� biurko.
� Polwheal! � zawo�a�
� S�ucham, sir! � odpowiedzia� Polwheal, pojawiaj�c si� b�yskawicznie w
drzwiach.
� Wyjmij m�j najlepszy mundur i przyszyj do niego nowe epolety. Oczy�� bia�e
spodnie
� nie, bryczesy, i daj mi moje najlepsze jedwabne bia�e po�czochy i trzewiki z
klamrami.
A pami�taj, �e klamry maj� b�yszcze�. I szpad� ze z�ot� r�koje�ci�.
� Tak jest, sir! � odpowiedzia� Polwheal.
Wr�ciwszy do g��wnej cz�ci kabiny Hornblower wyci�gn�� si� na skrzyni pod oknem
rufowym i roz�o�y� tajne rozkazy Admiralicji. Czyta� je tyle razy, �e tre�� ich
zna� ju� prawie na
pami��, lecz ostro�no�� kaza�a mu sprawdzi�, czy dobrze rozumie ka�de s�owo.
Szczerze
m�wi�c, by�y sformu�owane w spos�b dosy� rozwlek�y. Kt�ry� z urz�dnik�w
Admiralicji musia�
pu�ci� wodze fantazji przy ich uk�adaniu. Pierwsze dziesi�� ust�p�w dotyczy�o
podr�y do
chwili obecnej; przede wszystkim nakazywa�y dzia�a� w jak najwi�kszej tajemnicy,
tak aby do
Hiszpanii nie dotar�a najmniejsza wzmianka o zbli�aniu si� brytyjskiej fregaty
do wybrze�y
Pacyfiku obj�tych hiszpa�skim w�adaniem. �W zwi�zku z tym prosimy i nakazujemy�
w czasie
trwania podr�y mo�liwie jak najmniej wygl�da� l�du i �niniejszym zabraniamy
panu
absolutnie� zbli�a� si� po wej�ciu na Pacyfik w zasi�g widzenia l�du a� do
momentu przybycia
do uj�cia zatoki Fonseca. Hornblower wype�ni� rozkazy co do joty, chocia� w
ca�ej Admiralicji
niewielu by�o kapitan�w, kt�rzy potrafiliby dokona� i dokonaliby tego.
Doprowadzi� sw�j okr�t
z Anglii a� do tego miejsca nie widz�c w og�le l�du, z wyj�tkiem przelotnego
rzutu oka na
przyl�dek Horn. Gdyby jednak tydzie� temu zgodzi� si� na ustalenie kursu okr�tu
wed�ug
propozycji Crystala, �Lydia� wp�ywa�aby teraz do Zatoki Panamskiej, kompletnie
zaprzepa�ciwszy szans� zachowania swego rejsu w tajemnicy.
Hornblower oderwa� my�li od sporu, jaki wynik� w�wczas na temat deklinacji
magnetycznej na tych wodach, o kt�r� nale�a�o poprawi� wskazania kompasu i
zmusi� si� do
dalszego studiowania rozkaz�w. �Prosimy i nakazujemy niniejszym� natychmiast po
dotarciu do
zatoki Fonseca zawrze� sojusz z Don Julianem Alvarado, w�a�cicielem wielkiego
obszaru
ci�gn�cego si� wzd�u� zachodniego wybrze�a zatoki. Don Julian zamierza z pomoc�
Brytyjczyk�w wznieci� powstanie przeciw monarchii hiszpa�skiej. Hornblower ma
przekaza�
mu pi��set muszkiet�w i bagnet�w, pi��set pas�w z �adownicami i milion sztuk
amunicji do
broni r�cznej, kt�re otrzyma� w Portsmouth, i ma uczyni� wszystko, co uwa�a za
s�uszne, aby
zapewni� powstaniu powodzenie. Gdyby uzna� za rzecz konieczn�, mo�e przekaza�
powsta�com
jedno lub wi�cej dzia� stanowi�cych wyposa�enie okr�tu; lecz powierzone mu
pi��dziesi�t
tysi�cy gwinei w z�ocie ma pod kar� oddania go pod s�d wojenny wyp�aci� dopiero
w�wczas,
gdy si� oka�e, �e bez tej pomocy powstanie upadanie. Ma wspomaga� powsta�c�w, na
ile to
b�dzie w jego mocy, i nawet uzna� zwierzchnictwo Don Juliana Alvarado nad ca�ym
podbitym
w przysz�o�ci przez niego terytorium, pod warunkiem �e w zamian za to Don Julian
zwi��e si�
uk�adami handlowymi z kr�lem Brytanii.
Wzmianka o uk�adach handlowych podzia�a�a widocznie na wyobra�ni� urz�dnika
Admiralicji, gdy� w nast�pnych dziesi�ciu akapitach g�rnolotnym stylem rozwodzi�
si�
szczeg�owo nad piln� potrzeb� udost�pnienia posiad�o�ci hiszpa�skich dla handlu
brytyjskiego.
Balsam peruwia�ski i drzewo kampeszowe , koszenila i z�oto czekaj� na wymian� za
brytyjskie wyroby. Pi�ro urz�dnika wprost ocieka�o podnieceniem, gdy opisywa� te
szczeg�y
pi�knym zaokr�glonym pismem. �Ponadto jest tam odnoga zatoki Fonseca zwana
przypuszczalnie Estero Real, kt�ra niemal dochodzi do po�o�onego w g��bi l�du
jeziora
Managua, a to z kolei, jak si� przypuszcza, ma po��czenie z jeziorem Nikaragua,
kt�rego wody
rzek� San Juan sp�ywaj� do Morza Karaibskiego. Kapitana Hornblowera prosi si� i
nakazuje mu
si� uczyni� wszystko dla otworzenia tej drogi przez przesmyk dla handlu
brytyjskiego i zaleca
mu si� wp�yn�� na Don Juliana, by jego wysi�ki posz�y w tym kierunku�.
Rozkazy m�wi�y dalej, �e dopiero po udanym zako�czeniu powstania wznieconego
przez
Don Juliana i wykonaniu wszystkich polece� kapitanowi Hornblowerowi wolno b�dzie
zaatakowa� statki ze skarbami znajduj�ce si� na Pacyfiku, przy czym ma on nie
czyni� �adnych
przeszk�d w �egludze, je�li mog�oby to dotkn�� w jaki� spos�b tych mieszka�c�w,
kt�rzy
sk�din�d byliby sk�onni poprze� powstanie. Do wiadomo�ci kapitana podano, �e dla
wzmocnienia w�adzy kr�lewskiej Hiszpanie trzymaj� podobno na tych wodach
dwupok�adowy
okr�t uzbrojony w pi��dziesi�t dzia�, o nazwie �Nativi-dad�. W zwi�zku z tym
prosi si� kapitana
i nakazuje mu si�, aby przy pierwszej sposobno�ci �zdoby�, zatopi�, spali� lub
zniszczy�� ten
okr�t.
Rozkazy ko�czy�y si� poleceniem, aby przy najbli�szej sprzyjaj�cej okazji
kapitan
Hornblower nawi�za� kontakt z kontradmira�em dowodz�cym baz� na Wyspach
Zawietrznych
w celu otrzymania dalszych rozkaz�w. Kapitan z�o�y� szeleszcz�ce papiery i
zag��bi� si�
w my�lach. Rozkazy by�y zwyk�ym po��czeniem polece� ledwie mo�liwych do
wykonania
z czyst� donkiszoteri�; w�a�nie czego� takiego m�g� si� spodziewa� kapitan
dowodz�cy samotn�
jednostk� odkomenderowan� z w�d krajowych. Tylko szczur l�dowy m�g� wyda� rozkaz
dop�yni�cia do zatoki Fonseca bez widoku cho�by kawa�ka ziemi na Pacyfiku � i
tylko szereg
cudownych zabieg�w okoliczno�ci (Hornblower nie przypisywa� tego swojej
zdolno�ci
logicznego rozumowania ani znajomo�ci sztuki �eglarskiej) pozwoli�o na ich
wype�nienie.
Wzniecenie powstania w hiszpa�skich koloniach w Ameryce by�o od dawna marzeniem
rz�du brytyjskiego � marzeniem, kt�re sta�o si� zmor� dla tych oficer�w
brytyjskich, kt�rym
polecono je realizowa�. Admira� Popham i admira� Stirling, genera� Beresford i
genera�
Whitelocke, wszyscy oni w ci�gu ostatnich trzech lat ucierpieli na honorze i
reputacji w trakcie
wielokrotnych pr�b wzniecenia powstania nad rzek� la Pl�ta.
Otwarcie drogi dla handlu brytyjskiego przez przesmyk Darien by�o te� od dawna
podobnym marzeniem hodowanym przez urz�dnik�w Admiralicji, maj�cych do
dyspozycji
bardzo og�lne mapy i ani krzty do�wiadczenia praktycznego. Trzydzie�ci lat temu
sam Nelson
jako m�ody kapitan nieledwie postrada� �ycie dowodz�c ekspedycj� w g�r� tej
w�a�nie rzeki San
Juan, kt�r� teraz nakazano Hornblowerowi udost�pni� od strony jej �r�de�.
Ukoronowaniem wszystkiego by�a niedba�a wzmianka o znajduj�cym si� na tych
wodach
okr�cie nieprzyjaciela, uzbrojonym w pi��dziesi�t dzia�. By�o to typowe dla
Whitehall , �e
fregat� z trzydziestoma sze�cioma dzia�ami na pok�adzie wysy�ano lekk� r�k�
przeciwko
nieprzyjacielowi o prawie dwa razy wi�kszym uzbrojeniu. Brytyjska marynarka
wojenna mia�a
w czasie tych wojen tyle sukces�w w pojedynkach mi�dzy okr�tami, �e teraz ju�
oczekiwano
zwyci�stw w ka�dej nier�wnej walce. Gdyby przypadkiem �Natividad� zdoby�a
przewag� nad
�Lydia�, nie przyj�to by �adnych t�umacze� i kariera Hornblowera by�aby
sko�czona. Nawet
gdyby nieunikniony w tej sytuacji s�d wojenny nie z�ama� go, musia�by wegetowa�
do ko�ca
�ycia na marnej pensyjce. Niepowodzenie w zdobyciu �Natividad�, niepowodzenie
w zapocz�tkowaniu udanego powstania, niepowodzenie w otwarciu przesmyku dla
handlu �
ka�de z tych zupe�nie prawdopodobnych niepowodze� oznacza�oby utrat� reputacji,
pracy i to, �e
trzeba b�dzie po powrocie stan�� przed obliczem �ony z pi�tnem cz�owieka, kt�ry
nie znalaz� si�
na wysoko�ci zadania.
Rozwa�ywszy te wszystkie ponure mo�liwo�ci Hornblower ze stanowczym optymizmem
odsun�� je na bok. Przede wszystkim musi si� koniecznie skontaktowa� z Don
Julianem
Alvarado, co wydawa�o si� by� rzecz� dosy� interesuj�c�, a przy tym wzgl�dnie
�atw�. Nast�pnie
trzeba b�dzie zdoby� statki ze skarbami i dosta� pryzowe, jakie si� za to
nale�a�o. O dalsz�
przysz�o�� postanowi� si� nie martwi�. Podni�s� si� ze skrzyni i przeszed� do
kabiny sypialnej.
Wchodz�c dziesi�� minut p�niej na pok�ad rufowy �mia� si� w duchu widz�c, jak
jego
oficerowie bezskutecznie staraj� si� udawa�, �e nie zauwa�yli jego wspania�ego
paradnego
munduru z epoletami, jedwabnych po�czoch, but�w z klamrami ze ��obionej stali,
tr�jgraniastego kapelusza i szpady ze z�ot� r�koje�ci�. Hornblower spojrza� na
szybko zbli�aj�cy
si� brzeg.
� Panie Bush, niech bij� w b�bny na alarm � powiedzia�. � Przygotowa� si� do
boju.
D�wi�k werbla postawi� ca�� za�og� na nogi. Wachta z do�u bieg�a przeskakuj�c po
kilka
stopni naraz. Pop�dzana krzykami i razami podoficer�w za�oga rzuci�a si� do
przygotowywania
okr�tu do walki. Pok�ady polano wod� i posypano piaskiem; usuni�to grodzie;
za�ogi
przeciwpo�arowe zaj�y stanowiska przy pompach; zziajani ch�opcy znosili pociski
do dzia�; na
dole steward wyznaczony do funkcji chirurga zestawia� na kokpi-cie kuferki
kadet�w,
przygotowuj�c zaimprowizowany st� operacyjny.
� Panie Bush, niech dzia�a b�d� za�adowane i przygotowane do strza�u �
powiedzia�
Hornblower.
By�a to uzasadniona ostro�no�� w sytuacji, gdy okr�t wp�ywa� fordewindem prosto
na
terytorium hiszpa�skie. Obs�uga dzia� zwolni�a wi�zania lawet i ci�gn�c
desperacko za talie
przetoczy�a dzia�a na �rodek pok�adu. Za�adowano proch i kule, zni�ono wyloty
luf i z szalonym
wysi�kiem natoczono armaty ku otwartym furtom strzelniczym.
� Okr�t gotowy do boju, sir. W dziesi�� minut i dwadzie�cia jeden sekund �
zameldowa� Bush w momencie, gdy umilk�y ostatnie odg�osy przygotowa�. Bush w
�aden
spos�b nie m�g� si� jeszcze zorientowa�, czy by�y to prawdziwe przygotowania do
boju, czy
tylko �wiczenia. Ta jego niepewno�� g�aska�a pr�no�� Hornblowera.
� Bardzo dobrze, panie Bush. Niech pan po�le dobrego marynarza z sond� na �aw�
wantow�. I b�d�cie gotowi do rzucenia kotwic.
Powiew od strony morza nasila� si� z ka�d� chwil�, i �Lydia� sz�a coraz
szybciej. Patrz�c
z pok�adu rufowego przez lunet� Hornblower widzia� ka�dy szczeg� wej�cia do
zatoki oraz, od
strony zachodniej, mi�dzy wysp� Conchaquita i zachodni� cz�ci� l�du, szeroki
kana�, kt�ry �
jak zapewnia�a mapa morska � mia� g��boko�� dwudziestu s��ni a� do pi�ciu mil w
g��b l�du.
Ale tym hiszpa�skim mapom nie mo�na by�o wierzy�.
� Ile na sondzie? � zawo�a� Hornblower.
� Lina nie si�ga dna, sir.
� Ile s��ni rozwin�li�cie? We�cie sond� g��binow�.
� Tak jest, sir.
Na okr�cie zapad�a martwa cisza; s�ycha� by�o tylko odwieczny �piew wiatru
w olinowaniu i szmer wody pod ruf�.
� Rozwin�li�my sto s��ni. Wci�� nie ma gruntu, sir.
A zatem brzeg musi by� tu bardzo stromy, gdy� od l�du dzieli�o ich ju� tylko
dwie mile.
Nie mo�na jednak ryzykowa� wpakowania si� na mielizn� pod pe�nymi �aglami.
� Zwin�� dolne �agle � powiedzia� Hornblower. � Sondowa� dalej.
Id�c na samych mars�aglach �Lydia� pe�z�a ku l�dowi. Wkr�tce te� marynarz z �awy
wantowej krzykn��, �e sonda dosi�g�a dna na g��boko�ci stu s��ni; po ka�dym
rzuceniu
o�owianki g��boko�� okazywa�a si� coraz mniejsza. Hornblower bardzo chcia�
wiedzie�, czy
przyp�yw si� ju� zacz��. Je�li mia�by w og�le osi��� na mieli�nie, to by�oby
znacznie lepiej,
gdyby si� to sta�o w czasie przyboru wody � niestety, nie by�o sposobu na
wyliczenie, czy woda
przybiera, czy opada. Kapitan wspi�� si� na wanty bezanmasztu, do po�owy
kolumny, sk�d by�
lepszy widok. Ca�a za�oga, z wyj�tkiem marynarza zaj�tego sondowaniem, sta�a
wyprostowana
w o�lepiaj�cym skwarze. Znajdowali si� ju� prawie u wej�cia do kana�u.
Hornblower dostrzeg�
kawa�ek drewna unosz�cy si� na wodzie od strony bli�szego brzegu. Skierowa� na�
lunet�
i stwierdzi�, �e drewno p�ynie w stron� zatoki. A zatem szed� przyp�yw � coraz
lepiej.
� G��boko�� dziewi�� s��ni � zawo�a� cz�owiek od sondy.
A sporz�dzona przez dieg�w mapa wykazywa�a w tym miejscu dziesi�� s��ni.
� Siedem i p�!
Kana� stawa� si� coraz p�ytszy. W takim razie trzeba b�dzie wkr�tce rzuci�
kotwic�.
� Siedem i p�.
Na razie g��boko�� by�a wystarczaj�ca. Hornblower wyda� komend� sternikowi i
�Lydia�
d�ugim �ukiem wykr�ci�a w prawo.
� Siedem i p�.
Wci�� jeszcze do�� g��boko �Lydia� utrzymywa�a si� na swoim nowym kursie.
� Przy marce siedem.
Hornblower penetrowa� wzrokiem kana�, pr�buj�c okre�li� lini� najg��bszej wody.
� Przy marce siedem.
Rozkaz Hornblowera skierowa� �Lydi� ku bardziej odleg�emu brzegowi. Bush
spokojnie
pos�a� ludzi do bras�w, �eby wytrymowali reje na nowy kurs.
� Siedem i p�.
To ju� by�o lepiej.
� Dziewi��.
Jeszcze lepiej. �Lydia� wesz�a ju� dobrze w zatok�, a Hornblower widzia�, �e
przyp�yw
wci�� trwa. Wp�ywali wolno na wod� g�adk� jak tafla szk�a. Cz�owiek od sondy
�piewnie
podawa� g��boko�ci. Stroma sto�kowata g�ra w �rodku zatoki by�a coraz bli�ej.
� Osiem bez �wierci � zawo�a� marynarz od sondy.
� Kotwice gotowe? � spyta� Hornblower. � Gotowe, sir.
� R�wno siedem.
Nie by�o sensu posuwa� si� dalej.
� Kotwic� rzu�!
Lina kotwiczna zawy�a w kluzie. Marynarze z wachty skoczyli zwija� mars�agle
i �Lydia� zacz�a si� obraca� na kotwicy pod dzia�aniem wiatru i pr�du
przyp�ywu. Hornblower
zszed� na pok�ad rufowy.
Bush patrzy� na niego jak na cudotw�rc�. W siedem tygodni po mini�ciu przyl�dka
Horn
kapitan przyprowadzi� �Lydi� prosto do celu; przyby� tu w godzinach
popo�udniowych,
popychany wiatrem i niesiony przyp�ywem. A je�li zagrozi�oby im tu jakie�
niebezpiecze�stwo,
to z zapadni�ciem nocy pr�d odp�ywu i bryza do l�du wynios� ich z powrotem na
morze. Bush
nie umia�by powiedzie�, ile zawdzi�czali szcz�liwemu zbiegowi okoliczno�ci, a
ile
prawid�owo�ci oblicze�; �e za� mia� on znacznie lepsze mniemanie o
umiej�tno�ciach
�eglarskich Hornblowera ni� sam Hornblower, by� sk�onny przypisa� mu wi�ksz�
zas�ug�, ni� si�
faktycz