7809

Szczegóły
Tytuł 7809
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7809 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7809 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7809 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

C. S. FORESTER Szcz�liwy powr�t �WYDAWNICTWO MORSKIE� GDA�SK �TEKOP� GLIWICE 1991 Tytu� orygina�u angielskiego The happy return T�umaczy�a z angielskiego Henryka St�pie� Redaktor Alina Walczak Opracowania graficzne Erwin Pawlusi�ski Ryszard Bartnik Korekta Teresa Kubica � Copyright for the Polish edition, by Wydawnictwo Morskie 1974 ISBN 83-85297-40-5 Wydawnictwo Morskie Gda�sk 1991 we wsp�pracy z �Tekop� Sp�ka z o.o. Gliwice Bielskie Zak�ady Graficzne zam. 1721/k/91 Rozdzia� I Z pierwszym brzaskiem dnia kapitan Hornblower wyszed� na pok�ad rufowy �Lydii�. Bush, pierwszy oficer, kt�ry w�a�nie pe�ni� wacht�, pozdrowi� go bez s�owa przyk�adaj�c palce do kapelusza. W czasie rejsu, trwaj�cego ju� siedem miesi�cy bez dobijania do l�du, Bush zd��y� pozna� nieco upodobania i uprzedzenia swego kapitana i wiedzia�, �e w tej pierwszej godzinie dnia nie nale�y odzywa� si� do niego ani przerywa� mu toku my�li. Zgodnie z regulaminem u�wi�conym tradycj� w trakcie tak niewiarygodnie d�ugiego rejsu pierwszy sternik Brown mia� obowi�zek pilnowa�, aby strona nawietrzna pok�adu rufowego by�a ju� od samego �witu wycegie�kowana i wyszorowana szczotkami wod� z piaskiem. Z chwil� pojawienia si� Hornblowera Bush i towarzysz�cy mu kadet wycofali si� na stron� zawietrzn�, a kapitan jak co dzie� rozpocz�� swoj� godzinn� przechadzk� po odcinku pok�adu d�ugo�ci dwudziestu jeden st�p specjalnie dla niego wyszorowanym. Z jednej strony odcinek ten zamyka�y lawety wielkokalibrowych karonad ustawionych na pok�adzie rufowym, z drugiej ogranicza� go rz�d pier�cieni, przytwierdzonych do pok�adu i przeznaczonych do mocowania linoblok�w w czasie przesuwania dzia�. Tak wi�c przestrze� pok�adu, po kt�rej kapitan Hornblower zwyk� by� co rano odbywa� sw�j godzinny spacer, mia�a pi�� st�p szeroko�ci i dwadzie�cia jeden st�p d�ugo�ci. Kapitan Hornblower przemierza� ten odcinek tam i z powrotem, tam i z powrotem. Mimo �e by� zupe�nie zatopiony w my�lach, podleg�a mu za�oga wiedzia�a z do�wiadczenia, i� instynkt �eglarski kapitana czuwa nieustannie. Pod�wiadomie m�zg jego notowa� cie� takielunku padaj�cy na pok�ad, powiew wiatru muskaj�cy policzek i najmniejszy �lad nieuwagi stoj�cego u steru cz�owieka, kt�ry otrzymywa� zaraz ostr� reprymend�, o tyle ostrzejsz�, �e kapitan nie znosi�, gdy co� zak��ca�o mu tok my�li o tej najwa�niejszej godzinie dnia. Podobnie, nie zwracaj�c specjalnie uwagi na to, co si� dzieje wok� niego. Hornblower zauwa�a� wszystkie istotne elementy sk�adaj�ce si� na sytuacj� w danym momencie. Budz�c si� rzuca� mimochodem spojrzenie na kompas kontrolny wmontowany w pok�ad nad koj� i pod�wiadomie stwierdza�, �e okr�t idzie kursem p�nocno-wschodnim, tym samym od trzech dni. Wchodz�c na pok�ad rejestrowa� w my�li � zupe�nie mimo woli � �e wiatr wieje od zachodu z si�� dostateczn� na to, aby przy wszystkich postawionych �aglach, z bombramslami w��cznie, mo�na by�o utrzyma� sterown� szybko��; �e niebo ma sw�j odwieczny b��kitny kolor, morze jest spokojne niemal jak tafla, a �Lydia� wznosi si� i opada �agodnym rytmem na d�ugiej, martwej fali. Przechadzaj�c si� po pok�adzie kapitan Hornblower zauwa�y� � a by�a to pierwsza �wiadoma my�l tego dnia � �e rankiem Pacyfik, ciemnob��kitny w pobli�u burt, ku horyzontowi zmieniaj�cy sw� barw� na srebrn�, przypomina srebrzysto�� i lazur heraldycznej tarczy herbowej i w tym momencie omal nie u�miechn�� si� do siebie, poniewa� podobie�stwo to przychodzi�o mu na my�l ka�dego ranka w ci�gu ostatnich dw�ch tygodni. Ta my�l, kt�ra go lekko ubawi�a, nie przerwa�a bynajmniej nieustannej, spokojnej i szybkiej pracy jego m�zgu. Hornblower spojrza� w d� trapu, na ludzi zaj�tych szorowaniem pok�adu. Podszed�szy ku przodowi m�g� widzie� inn� grup� wykonuj�c� t� sam� prac� na pok�adzie g��wnym. Gadali jak zwykle, dwa razy dobieg� go ich �miech. W porz�dku, pomy�la�. Ludzie rozmawiaj�cy i �miej�cy si� w ten spos�b nie wygl�dali na spiskowc�w knuj�cych bunt � a ostatnio taka ewentualno�� cz�sto przychodzi�a kapitanowi do g�owy. Siedem miesi�cy sp�dzonych w morzu poch�on�o prawie ca�e zapasy, jakie by�y na okr�cie. Tydzie� temu Hornblower obci�� racje wody do trzech p�kwaterek dziennie, a to ju� by�o za ma�o dla ludzi karmionych solonym mi�sem i sucharami pod dziesi�tym stopniem szeroko�ci geograficznej p�nocnej; tym bardziej �e woda, trzymana w beczu�kach przez siedem miesi�cy, by�a g�sta od glon�w i planktonu. R�wnie� tydzie� temu wydano resztki soku cytrynowego i trzeba si� by�o liczy� z tym, �e za miesi�c zacznie si� szkorbut, a nie mieli lekarza na pok�adzie, bo stary Hankey zmar� za przyl�dkiem Horn wskutek powik�a� chorobowych wywo�anych pija�stwem i ki��. Miesi�c temu przydzia� tytoniu ograniczony zosta� do p� uncji na tydzie� i Hornblower cieszy� si� teraz, �e zastrzeg� wy��cznie sobie piecz� nad jego rozdzia�em. W przeciwnym razie ci bezmy�lni g�upcy zu�yliby ju� ca�y zapas; a przecie� marynarze pozbawieni tytoniu przestawali by� za�og�, kt�rej mo�na ufa�. Hornblower wiedzia�, �e o wiele bardziej byliby zaniepokojeni brakiem tytoniu, ni� s� niedostatkiem opa�u do kuchni, mimo �e z tego powodu dostaj� codziennie swoj� solon� wieprzowin� lewie zagotowan� w wodzie morskiej. Brak tytoniu, wody i drzewa opa�owego by� jednak niczym w por�wnaniu z wisz�c� nad nimi gro�b� wyczerpania si� grogu. Hornblower nie odwa�y� si� dot�d obci�� jego dziennej racji i ca�y zapas rumu w magazynie m�g� starczy� jeszcze na dziesi�� dni. A na najlepszej nawet za�odze na �wiecie nie mo�na by polega�, je�liby si� j� pozbawi�o codziennej racji rumu. Znajdowali si� na Morzu Po�udniowym i w promieniu dw�ch tysi�cy mil nie by�o �adnego innego kr�lewskiego okr�tu wojennego. Gdzie� na zachodzie le�a�y wyspy z romantycznych opowie�ci, z pi�knymi kobietami i jedzeniem, kt�re mo�na by�o mie� bez pracy. �ycie w szcz�liwym nier�bstwie by�o w ich zasi�gu. Jaki� �otr lepiej poinformowany od reszty za�ogi m�g�by napomkn�� o tym. Zrazu nie daliby mu mo�e pos�uchu, ale p�niej, bez b�ogos�awionych po�udniowych przerw na grog, mogliby nadstawi� ch�tnego ucha. Od czasu gdy za�oga �Bounty�, uwiedziona urokami Pacyfiku, podnios�a bunt, kapitanowie okr�t�w jego kr�lewskiej mo�ci kr�la Anglii, kt�rych obowi�zek zagna� w te strony, byli prze�ladowani obaw� przed podobnymi wypadkami na swych okr�tach. Przechadzaj�c si� po pok�adzie Hornblower raz jeszcze popatrzy� uwa�nie na za�og�. Siedem miesi�cy w morzu bez �adnego kontaktu z l�dem by�o doskona�� okazj� do wytresowania tej bandy hultaj�w i zrobienia z niej marynarzy; lecz by� to r�wnocze�nie zbyt d�ugi okres bez �adnej rozrywki. A zatem im szybciej dotrze teraz do wybrze�y Nikaragui, tym lepiej. Wyj�cie na l�d rozerwie za�og�; mo�na te� b�dzie zaopatrzy� si� w wod�, �wie�� �ywno��, tyto� i alkohol. Hornblower przebieg� w my�li swoje ostatnie obliczenia dotycz�ce po�o�enia okr�tu. By� pewien co do szeroko�ci geograficznej, a obserwacja ksi�yca ubieg�ej nocy zdawa�a si� potwierdza� wskazania d�ugo�ci geograficznej na chronometrze, chocia� wydawa�o si� rzecz� nie do wiary, aby po siedmiomiesi�cznej podr�y mo�na by�o w og�le polega� na chronometrach. Przypuszczalnie o mniej ni� sto mil przed nimi, a najwy�ej o trzysta, le�y brzeg Pacyfiku i l�d Ameryki �rodkowej. Oficer nawigacyjny Crystal kr�ci� z pow�tpiewaniem g�ow�, s�ysz�c, z jak� pewno�ci� siebie m�wi� to Hornblower, ale Crystal to stary osio�, do niczego jako nawigator. W ka�dym razie za dwa, najp�niej za trzy dni oka�e si�, kto mia� racj�. Hornblower zacz�� si� teraz zastanawia�, jak sp�dzi� te dwa lub trzy dni. Ludzie musz� wci�� mie� co� do roboty. Nic bardziej nie sprzyja powstaniu buntu, jak dni trawione na bezczynno�ci. My�l o mo�liwo�ci buntu na okr�cie nie przysz�a Hornblowerowi ani razu do g�owy w czasie ob��dnych dziesi�ciu tygodni, gdy lawiruj�c nieustannie op�ywali przyl�dek Horn. Podczas wachty przedpo�udniowej trzeba b�dzie przygotowywa� ludzi do akcji bojowej i �wiczy� ich w strzelaniu z dzia�, po pi�� rund z ka�dego. Wstrz�sy mog� przyt�umi� wiatr na jaki� czas, ale na to nie ma rady. By�a to � by� mo�e � ostatnia okazja, aby po�wiczy� strzelanie, zanim trzeba b�dzie u�y� dzia� w prawdziwej bitwie. Inna jeszcze my�l przysz�a kapitanowi do g�owy. Pi�� rund z ka�dego dzia�a poch�onie przesz�o ton� prochu i kul. A tymczasem ju� i tak po zu�yciu wszystkich prawie zapas�w �Lydia� p�yn�a pod bardzo ma�ym balastem. Kapitan przywo�a� na my�l obraz fregaty na wodzie i sytuacji w magazynach okr�towych. By� ju� czas zn�w si� zaj�� wytrymowaniem okr�tu. Gdy za�oga zje obiad, on sam opu�ci si� w �odzi na wod� i op�ynie okr�t dooko�a. Wed�ug jego przypuszcze� �Lydia� powinna mie� teraz lekkie przeg��bienie na ruf�. Mo�na by to jutro zlikwidowa� przesuwaj�c dwa pierwsze dzia�a na baku ku przodowi, na ich pierwotne pozycje. �e za� okr�t b�dzie musia� skr�ci� �agle na czas jego pobytu w �odzi, m�g�by sam dopilnowa� wykonania tego zadania, pozostawiaj�c Bushowi woln� r�k� w �wiczeniach na masztach. Jak przysta�o pierwszemu oficerowi, Bush pasjonowa� si� t� stron� praktyki �eglarskiej. Dzi� za�oga mog�aby pobi� swoje poprzednie rekordy, to znaczy jedena�cie minut i pi��dziesi�t jeden sekund na podniesienie steng oraz dwadzie�cia cztery minuty i siedem sekund na rozwini�cie wszystkich �agli, poczynaj�c od zamocowania ustawionych steng. Hornblower zgadza� si� z Bushem, �e oba te czasy mog�yby by� znacznie lepsze � wiele okr�t�w osi�ga�o lepsze wyniki � przynajmniej tak twierdzili ich kapitanowie. Wiatr wzm�g� si� nieznacznie; do uszu kapitana dobieg� szmer takielunku. Z mu�ni��, jakie Hornblower czu� na policzkach i szyi, zorientowa� si�, �e kierunek wiatru musia� si� przesun�� jeden, a mo�e dwa rumby ku rufie. W�a�nie gdy pomy�la�, jak te� szybko Bush zauwa�y t� zmian�, us�ysza� g�os wzywaj�cego wacht�. Clay, kadet s�u�bowy z pok�adu rufowego, dar� si� jak op�tany na bezanwacht�. Od czasu gdy okr�t opu�ci� Angli�, g�os ch�opca przeszed� mutacj�. Teraz Clay uczy� si� u�ywa� go we w�a�ciwy spos�b, zamiast, jak przedtem, wydawa� na zmian� to piski, to skrzeki. Hornblower przechadza� si� dalej i nie widz�c jeszcze z tej cz�ci pok�adu, co za�oga teraz robi, s�ucha� dobrze mu znanej sekwencji d�wi�k�w towarzysz�cej wachcie, kt�ra p�dzi�a na ruf�. Trzask i skowyt powiedzia�y mu, �e trzcina bosmana Harrisona wyl�dowa�a na siedzeniu jakiego� guzdra�y albo pechowca. Harrison by� �wietnym �eglarzem, ale mia� sk�onno�� do walenia trzcin� po dobrze zaokr�glonych zadach. Ka�dy marynarz z ty�kiem w ciasno opi�tych spodniach m�g� si� spodziewa�, �e dostanie po nim z tej tylko przyczyny, zw�aszcza je�li pech sprawi�, �e Harrison zasta� go przy robocie wymagaj�cej sk�onu w prz�d. Rozmy�lania o tej s�abo�ci Harrisona zaj�y Hornblowerowi prawie tyle czasu, ile trwa�o wytrymowanie �agli. Gdy marynarze sko�czyli, Harrison rykn��: � Tak mocowa�! � po czym wachta pogna�a gromad� do swoich poprzednich zaj��. �Dzy�-dzy�, dzy�dzy�, dzy�- dzy�, dzy� � rozdzwoni� si� dzwon okr�towy. Siedem uderze� na rann� wacht�. Hornblower przechadza� si� znacznie d�u�ej ni� godzin�, jak to mia� w zwyczaju, tote� zaczyna� czu� przyjemne szczypanie potu pod koszul�. Podszed� do Busha, kt�ry sta� obok sternika. � Dzie� dobry, panie Bush � powiedzia�. � Dzie� dobry, sir � odrzek� Bush, zupe�nie jakby nie zauwa�y�, �e od przesz�o godziny kapitan spacerowa� w odleg�o�ci czterech jard�w od niego. Hornblower spojrza� na tabliczk� z wpisywanymi na bie��co danymi do dziennika okr�towego za okres ostatnich dwudziestu czterech godzin. Nie by�o na niej nic szczeg�lnie godnego uwagi. Nanoszone co godzina dane logu m�wi�y, �e szybko�� wynosi�a trzy w�z�y , cztery i p� w�z�a, cztery w�z�y i tak dalej; natomiast z tabliczki kursowej wynika�o, �e okr�t przez ca�� dob� zdo�a� si� utrzyma� na kursie p�nocno-wschodnim. Kapitan zdawa� sobie spraw�, �e pierwszy oficer obserwuje go z ogromn� uwag� i �e z trudem powstrzymuje si� od pyta�, jakie chcia�by mu zada�. Tylko jeden cz�owiek na pok�adzie wiedzia�, dok�d �Lydia� zd��a, a tym cz�owiekiem by� kapitan. Opuszczaj�c port otrzyma� rozkazy w zalakowanej kopercie, a gdy zgodnie z instrukcj� otworzy� j�, znalaz�szy si� pod 30� szeroko�ci p�nocnej i 20� zachodniej, i przeczyta� jej zawarto��, nie potrafi� zdecydowa� si� na to, by przynajmniej swemu zast�pcy powiedzie�, jaka jest tre�� rozkaz�w. Przez siedem miesi�cy porucznik Bush powstrzymywa� si� od zadawania pyta�, lecz teraz zna� by�o po nim, z jakim trudem mu to przychodzi. � Hmm � chrz�kn�� Hornblower wymijaj�co. Bez s�owa odwiesi� tabliczk�, zszed� po trapie w d� i uda� si� do swej kabiny. Tajemniczo�� kapitana dzia�a�a fatalnie na Busha. Hornblower jednak wstrzymywa� si� od omawiania z nim swoich rozkaz�w nie z obawy, �e Bush wygada si� przed za�og�, lecz z braku zaufania do samego siebie. Gdy pi�� lat temu odbywa� sw�j pierwszy rejs jako kapitan, pofolgowa� swej wrodzonej rozmowno�ci i jego �wczesny pierwszy oficer, dopuszczony przeze� do komitywy, doprowadzi� do tego, �e on, Hornblower, nie potrafi� ju� wyda� �adnego rozkazu, zanim go z nim nie przedyskutowa�. Na nast�pnym dowodzonym przez siebie okr�cie Hornblower pr�bowa� ograniczy� rozmowy ze swoim pierwszym oficerem do wymog�w zwyk�ej grzeczno�ci, ale stwierdzi�, �e nie umie si� w tych granicach utrzyma� i zawsze powie o jedno s�owo za du�o, czego potem musi �a�owa�. Bie��cy rejs rozpocz�� wi�c z mocnym postanowieniem (jak pijak, kt�ry nie ufa sobie, �e potrafi pi� umiarkowanie) odzywania si� do swoich oficer�w tylko wtedy, gdy tego b�dzie wymaga�a s�u�ba. Postanowienie to umocni�o si� w nim, gdy przeczyta� rozkazy, kt�re k�ad�y nacisk na jak najdalej posuni�te zachowanie tajemnicy. Przez siedem miesi�cy dotrzymywa� swego postanowienia; w miar� jak nienaturalna sytuacja ci��y�a mu coraz silniej, stawa� si� coraz bardziej milcz�cy. Na Atlantyku rozmawia� niekiedy z Bushem na temat pogody. Gdy weszli na Pacyfik, pozwala� ju� sobie tylko na odchrz�kni�cia. Sypialnia kapita�ska by�a ma�ym skrawkiem przestrzeni odgrodzonym od w�a�ciwej kabiny. Po�ow� miejsca zajmowa�o dzia�o osiemnastofuntowe; reszta by�a prawie ca�kowicie wype�niona przez koj�, biurko i komod�. Steward kapita�ski, Polwheal, uk�ada� w�a�nie brzytw� i miseczk� do golenia na ma�ej p�ce umocowanej pod skrawkiem lustra; sypialnia ledwie mie�ci�a ich obu naraz. Polwheal przycisn�� si� do biurka, �eby przepu�ci� wchodz�cego kapitana. Nie odezwa� si� ani s�owem. By� to cz�owiek niezwykle ma�om�wny i to by� pow�d, �e kapitan wybra� w�a�nie jego, by strzeg� go przed rozmowno�ci�, kt�r� grzeszy� nawet w stosunku do s�u�by. Hornblower �ci�gn�� z siebie wilgotn� koszul� i spodnie i stan�wszy nago przed lustrem zacz�� si� goli�. Twarz, kt�ra patrzy�a na� z lustra, nie by�a ani �adna, ani brzydka, ani stara, ani m�oda. Sk�ada�a si� na ni� para br�zowych oczu o melancholijnym wyrazie, czo�o dosy� wysokie i dosy� prosty nos; �adne usta zakrzep�y w wyraz si�y nabyty w czasie dwudziestu lat s�u�by na morzu. Faluj�ce br�zowe w�osy, potargane w tej chwili, zacz�y si� ju� przerzedza� nad czo�em, czyni�c je jeszcze wy�szym. Dla kapitana Hornblowera by�o to �r�d�em irytacji; nie chcia� nawet my�le�, �e mo�e by� kiedy� �ysy. Odbicie w lustrze przypomnia�o mu o innym zmartwieniu. Spojrza� na swe obna�one cia�o. By� smuk�y i muskularny. Gdy wyprostowa� si� na ca�� swoj� wysoko�� sze�ciu st�p, mia� ca�kiem niez�� figur�. Lecz w miejscu, gdzie ko�czy�y si� �ebra, zarysowywa� si� wyra�nie zaokr�glony brzuszek, wystaj�cy ju� nieco ponad lini� �eber i ko�ci biodrowych. Z si�� rzadk� w jego generacji Hornblower nienawidzi� my�li, �e m�g�by sta� si� oty�ym. Irytowa�o go, �e to szkaradne wybrzuszenie zniekszta�ca jego smuk�e cia�o, obci�gni�te g�adk� sk�r�. To by� w�a�nie pow�d, dla kt�rego � b�d�c z natury cz�owiekiem niezbyt skorym do wysi�ku i przeciwnym wszelkiej rutynie � zmusza� si� do codziennego spaceru po pok�adzie rufowym. Sko�czywszy golenie Hornblower odda� brzytw� i p�dzel Polwhealowi, �eby je umy� i od�o�y� na miejsce. Poczeka�, a� steward zarzuci mu na plecy podarty szlafrok sukienny, po czym uda� si� na pok�ad. Tam, przy pompie, Polwheal zdj�� z niego szlafrok i zacz�� pompowa� wod� morsk�, podczas gdy kapitan z powag� obraca� si� pod jej strumieniem. Po sko�czonej k�pieli Polwheal przykry� szlafrokiem Ociekaj�ce wod� plecy kapitana i poszed� za nim do kabiny. Na koi le�a�a czysta p��cienna koszula, znoszona ju�, lecz starannie pocerowana, oraz bia�e spodnie. Hornblower ubra� si�, a Polwheal pom�g� mu w�o�y� stary niebieski mundur ze zblak�� lam�wka i poda� kapelusz. Wszystko to odby�o si� bez jednego s�owa � tak doskonale Hornblower wy�wiczy� si� w narzuconym sobie nawyku milczenia. Walcz�c z w�asn� rozmowno�ci�, on � kt�ry nienawidzi� rutyny � tak dalece popad� w jej w�adz�, �e jak ka�dego ranka znalaz� si� na pok�adzie rufowym dok�adnie w momencie, gdy dzwon uderzy� �smy raz. � Marynarze do ukarania, sir? � spyta� Bush, dotykaj�c palcami kapelusza. Hornblower skin�� g�ow�. �wiergotliwy d�wi�k gwizdk�w bosma�skich przeszy� powietrze. � Ca�a za�oga do asysty przy karze! � wrzasn�� Harrison na pok�adzie g��wnym. Ze wszystkich stron marynarze zacz�li zbiega� si� i ustawia� w szereg na swoich sta�ych miejscach. Hornblower z kamiennym wyrazem twarzy sta� wyprostowany przy por�czy pok�adu rufowego. Wstyd mu by�o wobec siebie, �e instytucj� kary uwa�a za co� nieludzkiego i �e czuje wewn�trzny op�r, gdy ma wyda� rozkaz ukarania lub przygl�da� si� procedurze wymierzania kary. Te dwa czy trzy tysi�ce ch�ost, kt�rych by� �wiadkiem w ci�gu ostatnich dwudziestu lat, nie znieczuli�y go wcale. W istocie by� teraz bardziej mi�kki (z czego sobie bole�nie zdawa� spraw�) ni� jako siedemnastoletni kadet. Tego ranka ofiara � marynarz z Walii nazwiskiem Owen � musia�a jednak otrzyma� swoj� porcj�. Cz�owiek ten nie potrafi� powstrzyma� si� od plucia na pok�ad i Bush bez porozumienia z kapitanem zapowiedzia�, �e za ka�dym razem, gdy z�apie Owena na pluciu, wymierzy mu ch�ost�. Dla dobra dyscypliny Hornblower musia� zaaprobowa� t� decyzj� swojego oficera, chocia� osobi�cie mia� powa�ne w�tpliwo�ci, czy ch�osta przyniesie po�ytek komu�, kto jest na tyle g�upi, �e nawet gro�ba kary nie mo�e go powstrzyma� od plucia na pok�ad. Na szcz�cie wszystko posz�o szybko. Pomocnicy bosmana podci�gn�li obna�onego do pasa Owena do want grotmasztu i walili go za ka�dym uderzeniem b�bna. W odr�nieniu od innych marynarzy Owen wy� z b�lu, ilekro� dziewi�ciopalczasta dyscyplina l�dowa�a na jego plecach, i ta�czy� groteskowo, uderzaj�c bosymi stopami o pok�ad. Otrzymawszy swoje dwa tuziny raz�w umilk� i zwisn�� nieruchomo na zwi�zanych r�kach. Kto� chlusn�� na� wod� i zepchni�to go szturcha�cem na d�. � Za�oga na �niadanie, panie Bush! � rzuci� sucho Hornblower. Wydawa�o mu si�, �e jest bardzo blady, ale mia� nadziej�, i� pod s�o�cem tropiku opali� si� na tyle, �e nie by�o tego wida�. Tego rodzaju rozrywka przed �niadaniem, jak ch�ostanie p�g�upka, nie by�a w jego gu�cie; czu� niesmak do siebie za to, �e nie by� ani na tyle silny, by przerwa� t� scen�, ani do�� pomys�owy, by znale�� jakie� wyj�cie z dylematu, przed kt�rym postawi�a go decyzja Busha. Oficerowie stoj�cy w szeregu na pok�adzie zrobili w ty� zwrot i rozeszli si�. Gerard, drugi oficer, przej�� pok�ad od Busha. Okr�t by� jak magiczna mozaika o geometrycznym deseniu; ledwie zburzono na nim �ad, a natychmiast harmonijny uk�ad sam si� porz�dkowa� w nowy wz�r. Hornblower zszed� do kabiny, gdzie Polwheal przygotowa� mu �niadanie. � Kawa i owsianka, sir � powiedzia�. Hornblower usiad� za sto�em. W ci�gu siedmiomiesi�-cznej podr�y zjedzono wszystko, co mia�o jaki� smak. Kawa, kt�r� pi� teraz, by�a wyci�giem z palonego chleba i jedyn� jej zalet� by�o to, �e by�a s�odka i gor�ca. To co Polwheal nazwa� owsiank�, mia�o konsystencj� kleistej mazi o trudnym do okre�lenia wygl�dzie, a przyrz�dzone by�o z gniecionych okruch�w suchar�w i mielonej solonej wieprzowiny. Hornblower jad� machinalnie, b��dz�c my�lami gdzie indziej. Postukiwa� o st� sucharem trzymanym w lewej r�ce, �eby strz�sn�� z niego drobne robaczki. Gdy tak siedzia� przy �niadaniu, zewsz�d dochodzi�y do� znajome odg�osy. Drewniane cz�ci �Lydii� skrzypia�y �agodnym unisono, ilekro� okr�t znalaz�szy si� na grzbiecie unosz�cej go martwej fali zaczyna� ko�ysa� si� lekko i kiwa�. Nad g�ow� s�ysza� st�panie obutych n�g Gerarda po pok�adzie rufowym, czasem tupot stwardnia�ych bosych st�p, gdy kto� z za�ogi przebiega� tamt�dy. Od przodu szed� jednostajny, wytrwa�y szcz�k pomp wysysaj�cych jak co dzie� wod� z z�z. Wszystkie te odg�osy to rozlega�y si�, to milk�y, tylko jeden � szelest wiatru w niezliczonych linach takielunku brzmia� nieustannie i tak monotonnie, �e ucho przywyk�o do� i chwyta�o go tylko wtedy, gdy kierowa�o si� uwag� specjalnie na ten odg�os. Ten cichutki �piew, harmonia tysi�ca wysokich ton�w i przyd�wi�k�w, dochodzi� do ka�dego zak�tka okr�tu przekazywany z lin na drewno z powolnym, powtarzaj�cym si� regularnie skrzypieniem. Hornblower sko�czy� swoj� �owsiank� i z melancholijn� niech�ci� popatrzy� na suchar, kt�rym postukiwa� ca�y czas o st�. Taki suchar to marne po�ywienie dla m�czyzny. W braku mas�a � ostatnia beczka zje�cza�a miesi�c temu � b�dzie musia� popija� suche k�sy kaw� z palonego chleba, �eby je jako� prze�kn��. Zanim zd��y� ugry�� pierwszy, z g�ry dobieg� go podniecony okrzyk. Znieruchomia� z sucharem wp� drogi do ust. � Ziemia! � us�ysza�. � Hej, pok�ad! Ziemia dwa rumby z lewej burty! � To obserwator z salingu przywo�ywa� pok�ad. Siedz�c z sucharem w r�ku Hornblower s�ucha� odg�os�w poruszenia na okr�cie. Wszyscy musieli by� niezwykle podnieceni tym, �e po raz pierwszy od trzech miesi�cy w czasie tego rejsu, kt�rego celu nie znali, mieli teraz zobaczy� l�d. Hornblower poczu�, �e jego samego ogarnia te� podniecenie, kt�rego �r�d�em by� nie tylko ten przejmuj�cy niepok�j, ogarniaj�cy nawigatora, gdy zbli�aj�c si� do l�du ma si� wkr�tce przekona�, czy dobrze trafi�, lecz tak�e my�l, �e by� mo�e za dob� znajdzie si� w punkcie kulminacyjnym niebezpiecznej i trudnej misji, z jak� wys�ali go lordowie z Admiralicji. Poczu� szybsze bicie serca i zapragn�� z ca�� si�� wybiec od razu na pok�ad, jak mu dyktowa� instynkt. Lecz powstrzyma� si�. Jeszcze silniej pragn�� by� w oczach swych oficer�w i za�ogi wzorem opanowania i pewno�ci siebie, a pod tym wzgl�dem tylko cz�ciowo m�g� by� z siebie zadowolony. Im wi�kszym respektem cieszy si� kapitan, tym lepiej dla okr�tu. Zmusi� si� do przybrania swobodnej pozy i za�o�ywszy nog� na nog� popija� dalej kaw� z doskona�� oboj�tno�ci�, gdy kadet Savage zapukawszy do drzwi wpad� do kabiny jak bomba. � Sir, pan Gerard wys�a� mnie, �ebym pana zawiadomi�, �e po lewej burcie od dziobu wida� l�d! � Savage m�wi� to z takim podnieceniem, �e ledwie m�g� usta� spokojnie. Hornblower poci�gn�� jeszcze jeden �yk kawy, a potem odezwa� si� g�osem spokojnym, cedz�c powoli s�owa: � Prosz� powiedzie� panu Gerardowi, �e b�d� na pok�adzie za pi�� minut, jak tylko sko�cz� �niadanie. � Tak jest, sir! Savage wypad� z kabiny. Jego du�e, ci�kie stopy zadudni�y po trapie. � Savage, hej, Savage! � krzykn�� za nim Hornblower. Pyzata twarz Savage'a, niby ksi�yc w pe�ni, ukaza�a si� zn�w w drzwiach. � Zapomnia�e� zamkn�� drzwi! � powiedzia� Hornblower lodowatym tonem. � I nie r�b tyle ha�asu na trapie! � Tak jest, sir! � odrzek� Savage, zupe�nie zbity z tropu. Hornblower pog�adzi� si� po podbr�dku z zadowoleniem. M�g� sobie pogratulowa� tej sceny. Wypi� jeszcze �yk kawy, ale nie by� ju� w stanie gry�� dalej suchara. B�bni�c palcami po stole czeka�, a� up�ynie pi�� minut, kt�re sam sobie wyznaczy�. Us�ysza�, jak m�ody Clay drze si� z topu masztu, dok�d Gerard musia� go pos�a� z lunet�: � Wygl�da jak pal�ca si� g�ra, sir. Dwie p�on�ce g�ry. Wulkany, sir! Honblower przywo�a� natychmiast z pami�ci obraz mapy, kt�r� tak cz�sto studiowa� w zaciszu kabiny. Wulkany znajdowa�y si� wzd�u� ca�ego tego wybrze�a i pojawienie si� dw�ch po lewej burcie nie musia�o by� nieomylnym wskazaniem pozycji okr�tu. A jednak� a jednak wej�cie do zatoki Fonseca powinno si� zaznaczy� dwoma wulkanami z lewej burty. I dlatego by�o rzecz� ca�kiem mo�liw�, �e po jedenastu tygodniach �eglugi, nie maj�c ani razu l�du w zasi�gu widzenia, trafi� dok�adnie na w�a�ciwy brzeg. Nie m�g� ju� usiedzie� spokojnie. Wsta� od sto�u i uda� si� na pok�ad �wiadomie wolnym krokiem, bez oznak najmniejszego przej�cia si� tym, co si� dzia�o. Rozdzia� II Oficerowie �Lydii� stali na pok�adzie rufowym st�oczeni w zbit� gromadk�. Byli tu ju� czterej porucznicy, oficer nawigacyjny Crystal, Simmonds z piechoty morskiej, intendent Wood i kadeci pe�ni�cy akurat wacht�. Na wanty wyroili si� podoficerowie i zwykli marynarze. Wyci�gni�to te� wszystkie chyba lunety, jakie by�y na okr�cie. Hornblower pomy�la�, �e srogi, beznami�tny s�u�bista przeciwstawi�by si� temu, zupe�nie przecie� naturalnemu, zachowaniu si� ludzi w takiej chwili. I tak te� uczyni�. � Co to znaczy? � powiedzia� sucho. � Czy na tym okr�cie nikt nie ma nic do roboty? Panie Wood, prosz� pos�a� po bednarza. Zajmiecie si� nape�nianiem beczek wod�. A pan, poruczniku Gerard, dopilnuje sprz�tni�cia bombramsli i �agli bocznych. Na okr�cie zn�w zawrza�a praca, rozleg�y si� gwizdki, g�o�na komenda Harrisona: � Ca�a za�oga do zwijania �agli! � i rozkazy wykrzykiwane przez Gerarda z pok�adu rufowego. �Lydia�, id�c teraz pod zwyk�ymi �aglami, ko�ysa�a si� �agodnie na martwej fali biegn�cej z baksztagu. � Sir, zdaje si� , �e widz� dym � powiedzia� Gerard tonem jakby przepraszaj�cym za to, �e wraca do tematu l�du. Poda� Hornblowerowi swoj� lunet� i wskaza� r�k� przed siebie. Nisko nad horyzontem Hornblower dojrza� przez teleskop co� szarawego pod p�atem bia�ej chmury, co mog�o by� dymem. � Hmm � chrz�kn��. Nauczy� si� ogranicza� mo�liwie cz�sto swoje odezwania do tej monosylaby. Podszed� do fokmasztu od nawietrznej i zacz�� pi�� si� w g�r� po wantach. Nie by� wcale wysportowany i nie bardzo mia� ch�� wchodzi� na maszt, ale trzeba to by�o zrobi�. Mia� nieprzyjemn� �wiadomo��, �e oczy wszystkich na pok�adzie, kt�rzy nie byli akurat zaj�ci, �ledz� jego ruchy, tote� mimo �e luneta przeszkadza�a mu, kr�puj�c swobod� ruch�w, czu�, �e powinien zrezygnowa� z przej�cia przez prze�az marsla i dokona� trudnej sztuki wspi�cia si� na zewn�trz po podwantach. Nie m�g� te� sobie pozwoli� na pauz� na schwytanie oddechu � maj�c pod sw� komend� kadet�w, dla kt�rych niczym by�o przebiec na wy�cigi bez przystanku z dna �adowni a� do topu grotmasztu. Wspinanie si� d�o� za d�oni� po wantach bramstengi zm�czy�o go porz�dnie. Ci�ko dysz�c dotar� na szczyt masztu i usadowi� si� tak, aby mimo gwa�townego falowania piersi i zdenerwowania, jakie go nagle ogarn�o, m�c mo�liwie pewnie nakierowa� lunet�. W odleg�o�ci mo�e pi�tnastu st�p od Hornblowera okrakiem na noku rei siedzia� Clay, machaj�c nonszalancko nogami, ale kapitan uda�, �e go nie widzi. Okr�t ko�ysa� si� lekko, lecz tam, w g�rze, cia�o kapitana zakre�la�o wraz ze szczytem masztu du�e ko�o � w g�r�, w prz�d, na boki i w d�. Pocz�tkowo Hornblower tylko chwilami dostrzega� przez lunet� zarys odleg�ych g�r, po jakim� czasie uda�o mu si� jednak utrzyma� je coraz d�u�ej w swoim polu widzenia. Luneta ods�ania�a przed nim dziwny krajobraz. By�y tam ostre wierzcho�ki paru wulkan�w � dwa, bardzo wysokie, le�a�y z lewej burty, a obok nich i z prawej strony widnia�o mn�stwo mniejszych. Wpatruj�c si� w ten widok Hornblower dojrza� k��b dymu wydobywaj�cego si� z jednego wierzcho�ka � a raczej nie z samego wierzcho�ka, lecz gdzie� z boku wulkanu. Dym wznosi� si� wolno ku g�rze i stapia� z p�atem wisz�cych nad nim bia�ych chmur. Opr�cz tego wida� by�o r�wnie� d�ugie pasmo g�r, kt�rych szczyty wygl�da�y na granie skalne, cho� samo pasmo zdawa�o si� by� �a�cuchem wygas�ych wulkan�w, o �ci�tych wierzcho�kach, zwietrza�ych z up�ywem stuleci; niegdy�, gdy wszystkie wulkany by�y jeszcze czynne, ten kawa�ek wybrze�a musia� wygl�da� jak diabelska kuchnia. G�rne odcinki wierzcho�k�w wulkan�w i szczyt�w g�rskich mia�y ciep�oszary kolor z odcieniem r�owym, dolne wyda�y si� Hornblowerowi podobne do zielonych wodospad�w. Taki wygl�d nada�a im zapewne ro�linno�� porastaj�ca w�wozy w zboczach g�r. Hornblower ustali� z pami�ci wzgl�dne wysoko�ci i po�o�enie wulkan�w i z danych tych wykre�li� w my�li map�. Por�wna� j� z obrazem mapy morskiej, kt�r� mia� jakby odbit� w m�zgu. Podobie�stwo nie uleg�o w�tpliwo�ci. � Sir, zdaje si�, �e dojrza�em kipiel � powiedzia� Clay. Hornblower skierowa� lunet� w d�, ku stopom g�r. Rozci�ga� si� tam szeroki, nieprzerwany pas zielonej g�stwiny, z kt�rej stercza�y ma�e wulkany. Przesun�� lunet� wzd�u� tego pasa tu� przy kraw�dzi horyzontu i z powrotem. Zdawa�o mu si�, �e zobaczy� b�ysk bieli. Szukaj�c ponownie tego miejsca ju� zw�tpi�, �e co� widzia� naprawd�, lecz oto mia� j� zn�w w polu widzenia � plamk� bieli, to pojawiaj�c� si�, to nikn�c� mu sprzed oczu. � Istotnie. To na pewno kipiel � powiedzia� i od razu po�a�owa�, �e si� odezwa�. Nie by�o potrzeby dawa� Clayowi �adnej odpowiedzi. Reaguj�c na jego s�owa podwa�a� mniemanie o sobie jako o cz�owieku o kamiennym wprost spokoju. �Lydia� sz�a wci�� tym samym kursem ku brzegom wyspy. Spogl�daj�c w d� Hornblower widzia� na dziob�wce, sto czterdzie�ci st�p pod sob�, zabawnie skr�cone postacie ludzkie; �lad fali wok� dziobu m�wi� mu, �e okr�t robi w tej chwili jakie� cztery w�z�y. Dop�yn� do brzegu jeszcze dobrze przed zmrokiem, zw�aszcza �e powiew wiatru mo�e si� wzm�c ku wieczorowi. Rozprostowa� nieco skurczone cz�onki i zn�w utkwi� wzrok w brzegu le��cym przed nim. W miar� up�ywu czasu dostrzega� coraz wi�cej bia�ej piany tam, gdzie pocz�tkowo widzia� zaledwie �lad kipieli. Musi to by� miejsce, gdzie podp�ywaj�ca martwa fala rozbija si� o pionow� ska�� i wyrzuca pian� tak wysoko w g�r�, �e m�g� j� zobaczy� ze swego miejsca na maszcie. Zaczyna� si� upewnia�, �e doprowadzi� okr�t do w�a�ciwego celu. Po obu stronach kipieli wida� by�o szeroki pas spokojnej wody, a dalej z ka�dej strony stercza� �redniej wielko�ci wulkan. Szeroka zatoka z wysepk� w po�owie wej�cia i dwa wulkany po bokach � tak w�a�nie oznaczona by�a zatoka Fonseca na mapie morskiej. Hornblower u�wiadomi� sobie nagle z ca�� ostro�ci�, �e drobny b��d pope�niony przeze� w nawigacji m�g�by ich zaprowadzi� o dwie�cie mil od miejsca, gdzie si� teraz znajdowali; na tak usianym wulkanami brzegu jeden odcinek bardzo przypomina� drugi. Nawet to, �e widzia� teraz przed sob� zatok� i wysp�, mog�o by� skutkiem jakiego� specyficznego ukszta�towania wybrze�a. Ponadto nie m�g� zbytnio polega� na mapach sporz�dzonych na podstawie szkic�w, kt�re Anson zdoby� na tych wodach sze��dziesi�t lat temu. Ka�dy wiedzia�, co warta jest mapa zrobiona przez jakiego� diega , poprawki za� naniesione na te mapy przez nie znaj�cych si� na rzeczy kre�larzy z Admiralicji mog�y si� okaza� zupe�nie bezwarto�ciowe. Gdy jednak dalej obserwowa� krajobraz, w�tpliwo�ci zacz�y si� stopniowo rozprasza�. Otwieraj�ca si� przed nim zatoka by�a bardzo du�a � druga podobnej wielko�ci na tym samym wybrze�u nie mog�aby uj�� uwagi marnych tutejszych kartograf�w. Hornblower oceni� wzrokiem, �e wej�cie, w��czaj�c w to wysepki, mia�o nieco ponad dziesi�� mil szeroko�ci. W g��bi zatoki le�a�a du�a wyspa o typowym dla tego krajobrazu kszta�cie � stromy okr�g�y sto�ek stercz�cy pionowo z wody. Kapitan nie m�g� dojrze� ko�ca zatoki nawet teraz, gdy okr�t by� od niej o dziesi�� mil bli�ej ni� w chwili zauwa�enia tego wej�cia. � Panie Clay � powiedzia� Hornblower, b�d�c na tyle �askawy, by odj�� lunet� od oczu � mo�e pan ju� zej��. Prosz� przekaza� panu Gerardowi pozdrowienia ode mnie i poprosi�, �eby pos�a� ca�� za�og� na obiad. � Tak jest, sir � odpowiedzia� Clay. Z faktu przy�pieszenia obiadu o p� godziny za�oga zorientuje si� teraz, �e nadchodzi co� niezwyk�ego. Oficerowie na okr�tach brytyjskich zawsze pilnowali, aby ludzie mieli pe�ne �o��dki, zanim b�dzie si� od nich ��da� wysi�ku ponad zwyk�� miar�. Hornblower wr�ci� do obserwacji ze szczytu masztu. Nie by�o ju� w�tpliwo�ci, �e �Lydia� zmierza do zatoki Fonseca. Wprowadzaj�c okr�t wprost do zatoki po jedenastu tygodniach �eglugi z dala od widoku l�du dokona� nadzwyczajnego wyczynu nawigacyjnego, z kt�rego ka�dy mia�by prawo by� dumny. Hornblower nie odczuwa� jednak dumy. Natura jego nie pozwala�a mu si� cieszy� z osi�gni�cia rzeczy le��cych w jego mo�liwo�ciach; kapitan mia� zawsze ambicj� d��y� do tego, co niemo�liwe; okaza� si� silnym, ma�om�wnym wspania�ym m�czyzn�, ca�kowicie odpornym na jakiekolwiek wzruszenia. Na razie nie wida� by�o w zatoce �odzi ani dym�w, ani �adnych innych �lad�w �ycia. Brzeg, do kt�rego zbli�a� si� Hornblower � niby drugi Kolumb � m�g� by� nie zamieszkany. Mia� jeszcze conajmniej godzin� na podj�cie decyzji co do dalszego dzia�ania. Z�o�y� lunet�, zszed� na d� i �wiadomie wolnym krokiem uda� si� na pok�ad rufowy. Przy balustradzie stali Crystal z Gerardem, pogr��eni w o�ywionej rozmowie. Niew�tpliwie stan�li tak, aby cz�owiek u steru nie m�g� s�ysze�, o czym m�wi�; odes�ali te� kadeta s�u�bowego na odpowiedni� odleg�o��. Ze sposobu, w jaki patrzyli na zbli�aj�cego si� kapitana, wida� by�o wyra�nie, �e m�wili w�a�nie o nim. Podniecenie ich by�o ca�kiem zrozumia�e, je�li zwa�y�o si� fakt, �e �Lydia� by�a pierwszym brytyjskim okr�tem wojennym, kt�ry od czasu podr�y Ansona dotar� do hiszpa�skiego wybrze�a Ameryki nad Pacyfikiem. Znajdowali si� na wodach �przeorywanych� przez s�awetny galeon z Acapulco, kt�ry z corocznej wyprawy przywozi� skarby warte milion funt�w; wzd�u� tego wybrze�a kursowa�y powolne statki kabota�owe przewo��ce srebro Potosi do Panamy. Wygl�da�o na to, �e je�liby tylko tajne rozkazy b�d�ce w posiadaniu kapitana pozwoli�y, ka�dy cz�owiek za�ogi m�g�by si� uwa�a� za posiadacza fortuny w r�ku. � Panie Gerard, prosz� pos�a� jakiego� rozgarni�tego cz�owieka z dobr� lunet� na fokmaszt � to by�o wszystko, co Hornblower powiedzia�, schodz�c na d�. Rozdzia� III W kabinie czeka� ju� posi�ek przyniesiony przez Polwheala. Hornblower zastanawia� si� przez moment, czy tu w tropiku, i to w samo po�udnie, warto je�� obiad z�o�ony z t�ustej solonej wieprzowiny. Nie by� wcale g�odny, ale ch�� zaimponowania stewardowi przemog�a brak apetytu spowodowany podnieceniem. Usiad� za sto�em i jad� nieprzerwanie przez jakie� dziesi�� minut, zmuszaj�c si� do po�ykania obrzydliwych w smaku k�s�w. Na dodatek Polwheal �ledzi� ka�dy jego ruch z pe�nym desperacji zainteresowaniem. Pod jego uporczywym spojrzeniem Hornblower wsta� i schyliwszy g�ow�, �eby nie uderzy� o opadaj�cy tu nisko pok�ad, przeszed� do kabiny sypialnej i otworzy� biurko. � Polwheal! � zawo�a� � S�ucham, sir! � odpowiedzia� Polwheal, pojawiaj�c si� b�yskawicznie w drzwiach. � Wyjmij m�j najlepszy mundur i przyszyj do niego nowe epolety. Oczy�� bia�e spodnie � nie, bryczesy, i daj mi moje najlepsze jedwabne bia�e po�czochy i trzewiki z klamrami. A pami�taj, �e klamry maj� b�yszcze�. I szpad� ze z�ot� r�koje�ci�. � Tak jest, sir! � odpowiedzia� Polwheal. Wr�ciwszy do g��wnej cz�ci kabiny Hornblower wyci�gn�� si� na skrzyni pod oknem rufowym i roz�o�y� tajne rozkazy Admiralicji. Czyta� je tyle razy, �e tre�� ich zna� ju� prawie na pami��, lecz ostro�no�� kaza�a mu sprawdzi�, czy dobrze rozumie ka�de s�owo. Szczerze m�wi�c, by�y sformu�owane w spos�b dosy� rozwlek�y. Kt�ry� z urz�dnik�w Admiralicji musia� pu�ci� wodze fantazji przy ich uk�adaniu. Pierwsze dziesi�� ust�p�w dotyczy�o podr�y do chwili obecnej; przede wszystkim nakazywa�y dzia�a� w jak najwi�kszej tajemnicy, tak aby do Hiszpanii nie dotar�a najmniejsza wzmianka o zbli�aniu si� brytyjskiej fregaty do wybrze�y Pacyfiku obj�tych hiszpa�skim w�adaniem. �W zwi�zku z tym prosimy i nakazujemy� w czasie trwania podr�y mo�liwie jak najmniej wygl�da� l�du i �niniejszym zabraniamy panu absolutnie� zbli�a� si� po wej�ciu na Pacyfik w zasi�g widzenia l�du a� do momentu przybycia do uj�cia zatoki Fonseca. Hornblower wype�ni� rozkazy co do joty, chocia� w ca�ej Admiralicji niewielu by�o kapitan�w, kt�rzy potrafiliby dokona� i dokonaliby tego. Doprowadzi� sw�j okr�t z Anglii a� do tego miejsca nie widz�c w og�le l�du, z wyj�tkiem przelotnego rzutu oka na przyl�dek Horn. Gdyby jednak tydzie� temu zgodzi� si� na ustalenie kursu okr�tu wed�ug propozycji Crystala, �Lydia� wp�ywa�aby teraz do Zatoki Panamskiej, kompletnie zaprzepa�ciwszy szans� zachowania swego rejsu w tajemnicy. Hornblower oderwa� my�li od sporu, jaki wynik� w�wczas na temat deklinacji magnetycznej na tych wodach, o kt�r� nale�a�o poprawi� wskazania kompasu i zmusi� si� do dalszego studiowania rozkaz�w. �Prosimy i nakazujemy niniejszym� natychmiast po dotarciu do zatoki Fonseca zawrze� sojusz z Don Julianem Alvarado, w�a�cicielem wielkiego obszaru ci�gn�cego si� wzd�u� zachodniego wybrze�a zatoki. Don Julian zamierza z pomoc� Brytyjczyk�w wznieci� powstanie przeciw monarchii hiszpa�skiej. Hornblower ma przekaza� mu pi��set muszkiet�w i bagnet�w, pi��set pas�w z �adownicami i milion sztuk amunicji do broni r�cznej, kt�re otrzyma� w Portsmouth, i ma uczyni� wszystko, co uwa�a za s�uszne, aby zapewni� powstaniu powodzenie. Gdyby uzna� za rzecz konieczn�, mo�e przekaza� powsta�com jedno lub wi�cej dzia� stanowi�cych wyposa�enie okr�tu; lecz powierzone mu pi��dziesi�t tysi�cy gwinei w z�ocie ma pod kar� oddania go pod s�d wojenny wyp�aci� dopiero w�wczas, gdy si� oka�e, �e bez tej pomocy powstanie upadanie. Ma wspomaga� powsta�c�w, na ile to b�dzie w jego mocy, i nawet uzna� zwierzchnictwo Don Juliana Alvarado nad ca�ym podbitym w przysz�o�ci przez niego terytorium, pod warunkiem �e w zamian za to Don Julian zwi��e si� uk�adami handlowymi z kr�lem Brytanii. Wzmianka o uk�adach handlowych podzia�a�a widocznie na wyobra�ni� urz�dnika Admiralicji, gdy� w nast�pnych dziesi�ciu akapitach g�rnolotnym stylem rozwodzi� si� szczeg�owo nad piln� potrzeb� udost�pnienia posiad�o�ci hiszpa�skich dla handlu brytyjskiego. Balsam peruwia�ski i drzewo kampeszowe , koszenila i z�oto czekaj� na wymian� za brytyjskie wyroby. Pi�ro urz�dnika wprost ocieka�o podnieceniem, gdy opisywa� te szczeg�y pi�knym zaokr�glonym pismem. �Ponadto jest tam odnoga zatoki Fonseca zwana przypuszczalnie Estero Real, kt�ra niemal dochodzi do po�o�onego w g��bi l�du jeziora Managua, a to z kolei, jak si� przypuszcza, ma po��czenie z jeziorem Nikaragua, kt�rego wody rzek� San Juan sp�ywaj� do Morza Karaibskiego. Kapitana Hornblowera prosi si� i nakazuje mu si� uczyni� wszystko dla otworzenia tej drogi przez przesmyk dla handlu brytyjskiego i zaleca mu si� wp�yn�� na Don Juliana, by jego wysi�ki posz�y w tym kierunku�. Rozkazy m�wi�y dalej, �e dopiero po udanym zako�czeniu powstania wznieconego przez Don Juliana i wykonaniu wszystkich polece� kapitanowi Hornblowerowi wolno b�dzie zaatakowa� statki ze skarbami znajduj�ce si� na Pacyfiku, przy czym ma on nie czyni� �adnych przeszk�d w �egludze, je�li mog�oby to dotkn�� w jaki� spos�b tych mieszka�c�w, kt�rzy sk�din�d byliby sk�onni poprze� powstanie. Do wiadomo�ci kapitana podano, �e dla wzmocnienia w�adzy kr�lewskiej Hiszpanie trzymaj� podobno na tych wodach dwupok�adowy okr�t uzbrojony w pi��dziesi�t dzia�, o nazwie �Nativi-dad�. W zwi�zku z tym prosi si� kapitana i nakazuje mu si�, aby przy pierwszej sposobno�ci �zdoby�, zatopi�, spali� lub zniszczy�� ten okr�t. Rozkazy ko�czy�y si� poleceniem, aby przy najbli�szej sprzyjaj�cej okazji kapitan Hornblower nawi�za� kontakt z kontradmira�em dowodz�cym baz� na Wyspach Zawietrznych w celu otrzymania dalszych rozkaz�w. Kapitan z�o�y� szeleszcz�ce papiery i zag��bi� si� w my�lach. Rozkazy by�y zwyk�ym po��czeniem polece� ledwie mo�liwych do wykonania z czyst� donkiszoteri�; w�a�nie czego� takiego m�g� si� spodziewa� kapitan dowodz�cy samotn� jednostk� odkomenderowan� z w�d krajowych. Tylko szczur l�dowy m�g� wyda� rozkaz dop�yni�cia do zatoki Fonseca bez widoku cho�by kawa�ka ziemi na Pacyfiku � i tylko szereg cudownych zabieg�w okoliczno�ci (Hornblower nie przypisywa� tego swojej zdolno�ci logicznego rozumowania ani znajomo�ci sztuki �eglarskiej) pozwoli�o na ich wype�nienie. Wzniecenie powstania w hiszpa�skich koloniach w Ameryce by�o od dawna marzeniem rz�du brytyjskiego � marzeniem, kt�re sta�o si� zmor� dla tych oficer�w brytyjskich, kt�rym polecono je realizowa�. Admira� Popham i admira� Stirling, genera� Beresford i genera� Whitelocke, wszyscy oni w ci�gu ostatnich trzech lat ucierpieli na honorze i reputacji w trakcie wielokrotnych pr�b wzniecenia powstania nad rzek� la Pl�ta. Otwarcie drogi dla handlu brytyjskiego przez przesmyk Darien by�o te� od dawna podobnym marzeniem hodowanym przez urz�dnik�w Admiralicji, maj�cych do dyspozycji bardzo og�lne mapy i ani krzty do�wiadczenia praktycznego. Trzydzie�ci lat temu sam Nelson jako m�ody kapitan nieledwie postrada� �ycie dowodz�c ekspedycj� w g�r� tej w�a�nie rzeki San Juan, kt�r� teraz nakazano Hornblowerowi udost�pni� od strony jej �r�de�. Ukoronowaniem wszystkiego by�a niedba�a wzmianka o znajduj�cym si� na tych wodach okr�cie nieprzyjaciela, uzbrojonym w pi��dziesi�t dzia�. By�o to typowe dla Whitehall , �e fregat� z trzydziestoma sze�cioma dzia�ami na pok�adzie wysy�ano lekk� r�k� przeciwko nieprzyjacielowi o prawie dwa razy wi�kszym uzbrojeniu. Brytyjska marynarka wojenna mia�a w czasie tych wojen tyle sukces�w w pojedynkach mi�dzy okr�tami, �e teraz ju� oczekiwano zwyci�stw w ka�dej nier�wnej walce. Gdyby przypadkiem �Natividad� zdoby�a przewag� nad �Lydia�, nie przyj�to by �adnych t�umacze� i kariera Hornblowera by�aby sko�czona. Nawet gdyby nieunikniony w tej sytuacji s�d wojenny nie z�ama� go, musia�by wegetowa� do ko�ca �ycia na marnej pensyjce. Niepowodzenie w zdobyciu �Natividad�, niepowodzenie w zapocz�tkowaniu udanego powstania, niepowodzenie w otwarciu przesmyku dla handlu � ka�de z tych zupe�nie prawdopodobnych niepowodze� oznacza�oby utrat� reputacji, pracy i to, �e trzeba b�dzie po powrocie stan�� przed obliczem �ony z pi�tnem cz�owieka, kt�ry nie znalaz� si� na wysoko�ci zadania. Rozwa�ywszy te wszystkie ponure mo�liwo�ci Hornblower ze stanowczym optymizmem odsun�� je na bok. Przede wszystkim musi si� koniecznie skontaktowa� z Don Julianem Alvarado, co wydawa�o si� by� rzecz� dosy� interesuj�c�, a przy tym wzgl�dnie �atw�. Nast�pnie trzeba b�dzie zdoby� statki ze skarbami i dosta� pryzowe, jakie si� za to nale�a�o. O dalsz� przysz�o�� postanowi� si� nie martwi�. Podni�s� si� ze skrzyni i przeszed� do kabiny sypialnej. Wchodz�c dziesi�� minut p�niej na pok�ad rufowy �mia� si� w duchu widz�c, jak jego oficerowie bezskutecznie staraj� si� udawa�, �e nie zauwa�yli jego wspania�ego paradnego munduru z epoletami, jedwabnych po�czoch, but�w z klamrami ze ��obionej stali, tr�jgraniastego kapelusza i szpady ze z�ot� r�koje�ci�. Hornblower spojrza� na szybko zbli�aj�cy si� brzeg. � Panie Bush, niech bij� w b�bny na alarm � powiedzia�. � Przygotowa� si� do boju. D�wi�k werbla postawi� ca�� za�og� na nogi. Wachta z do�u bieg�a przeskakuj�c po kilka stopni naraz. Pop�dzana krzykami i razami podoficer�w za�oga rzuci�a si� do przygotowywania okr�tu do walki. Pok�ady polano wod� i posypano piaskiem; usuni�to grodzie; za�ogi przeciwpo�arowe zaj�y stanowiska przy pompach; zziajani ch�opcy znosili pociski do dzia�; na dole steward wyznaczony do funkcji chirurga zestawia� na kokpi-cie kuferki kadet�w, przygotowuj�c zaimprowizowany st� operacyjny. � Panie Bush, niech dzia�a b�d� za�adowane i przygotowane do strza�u � powiedzia� Hornblower. By�a to uzasadniona ostro�no�� w sytuacji, gdy okr�t wp�ywa� fordewindem prosto na terytorium hiszpa�skie. Obs�uga dzia� zwolni�a wi�zania lawet i ci�gn�c desperacko za talie przetoczy�a dzia�a na �rodek pok�adu. Za�adowano proch i kule, zni�ono wyloty luf i z szalonym wysi�kiem natoczono armaty ku otwartym furtom strzelniczym. � Okr�t gotowy do boju, sir. W dziesi�� minut i dwadzie�cia jeden sekund � zameldowa� Bush w momencie, gdy umilk�y ostatnie odg�osy przygotowa�. Bush w �aden spos�b nie m�g� si� jeszcze zorientowa�, czy by�y to prawdziwe przygotowania do boju, czy tylko �wiczenia. Ta jego niepewno�� g�aska�a pr�no�� Hornblowera. � Bardzo dobrze, panie Bush. Niech pan po�le dobrego marynarza z sond� na �aw� wantow�. I b�d�cie gotowi do rzucenia kotwic. Powiew od strony morza nasila� si� z ka�d� chwil�, i �Lydia� sz�a coraz szybciej. Patrz�c z pok�adu rufowego przez lunet� Hornblower widzia� ka�dy szczeg� wej�cia do zatoki oraz, od strony zachodniej, mi�dzy wysp� Conchaquita i zachodni� cz�ci� l�du, szeroki kana�, kt�ry � jak zapewnia�a mapa morska � mia� g��boko�� dwudziestu s��ni a� do pi�ciu mil w g��b l�du. Ale tym hiszpa�skim mapom nie mo�na by�o wierzy�. � Ile na sondzie? � zawo�a� Hornblower. � Lina nie si�ga dna, sir. � Ile s��ni rozwin�li�cie? We�cie sond� g��binow�. � Tak jest, sir. Na okr�cie zapad�a martwa cisza; s�ycha� by�o tylko odwieczny �piew wiatru w olinowaniu i szmer wody pod ruf�. � Rozwin�li�my sto s��ni. Wci�� nie ma gruntu, sir. A zatem brzeg musi by� tu bardzo stromy, gdy� od l�du dzieli�o ich ju� tylko dwie mile. Nie mo�na jednak ryzykowa� wpakowania si� na mielizn� pod pe�nymi �aglami. � Zwin�� dolne �agle � powiedzia� Hornblower. � Sondowa� dalej. Id�c na samych mars�aglach �Lydia� pe�z�a ku l�dowi. Wkr�tce te� marynarz z �awy wantowej krzykn��, �e sonda dosi�g�a dna na g��boko�ci stu s��ni; po ka�dym rzuceniu o�owianki g��boko�� okazywa�a si� coraz mniejsza. Hornblower bardzo chcia� wiedzie�, czy przyp�yw si� ju� zacz��. Je�li mia�by w og�le osi��� na mieli�nie, to by�oby znacznie lepiej, gdyby si� to sta�o w czasie przyboru wody � niestety, nie by�o sposobu na wyliczenie, czy woda przybiera, czy opada. Kapitan wspi�� si� na wanty bezanmasztu, do po�owy kolumny, sk�d by� lepszy widok. Ca�a za�oga, z wyj�tkiem marynarza zaj�tego sondowaniem, sta�a wyprostowana w o�lepiaj�cym skwarze. Znajdowali si� ju� prawie u wej�cia do kana�u. Hornblower dostrzeg� kawa�ek drewna unosz�cy si� na wodzie od strony bli�szego brzegu. Skierowa� na� lunet� i stwierdzi�, �e drewno p�ynie w stron� zatoki. A zatem szed� przyp�yw � coraz lepiej. � G��boko�� dziewi�� s��ni � zawo�a� cz�owiek od sondy. A sporz�dzona przez dieg�w mapa wykazywa�a w tym miejscu dziesi�� s��ni. � Siedem i p�! Kana� stawa� si� coraz p�ytszy. W takim razie trzeba b�dzie wkr�tce rzuci� kotwic�. � Siedem i p�. Na razie g��boko�� by�a wystarczaj�ca. Hornblower wyda� komend� sternikowi i �Lydia� d�ugim �ukiem wykr�ci�a w prawo. � Siedem i p�. Wci�� jeszcze do�� g��boko �Lydia� utrzymywa�a si� na swoim nowym kursie. � Przy marce siedem. Hornblower penetrowa� wzrokiem kana�, pr�buj�c okre�li� lini� najg��bszej wody. � Przy marce siedem. Rozkaz Hornblowera skierowa� �Lydi� ku bardziej odleg�emu brzegowi. Bush spokojnie pos�a� ludzi do bras�w, �eby wytrymowali reje na nowy kurs. � Siedem i p�. To ju� by�o lepiej. � Dziewi��. Jeszcze lepiej. �Lydia� wesz�a ju� dobrze w zatok�, a Hornblower widzia�, �e przyp�yw wci�� trwa. Wp�ywali wolno na wod� g�adk� jak tafla szk�a. Cz�owiek od sondy �piewnie podawa� g��boko�ci. Stroma sto�kowata g�ra w �rodku zatoki by�a coraz bli�ej. � Osiem bez �wierci � zawo�a� marynarz od sondy. � Kotwice gotowe? � spyta� Hornblower. � Gotowe, sir. � R�wno siedem. Nie by�o sensu posuwa� si� dalej. � Kotwic� rzu�! Lina kotwiczna zawy�a w kluzie. Marynarze z wachty skoczyli zwija� mars�agle i �Lydia� zacz�a si� obraca� na kotwicy pod dzia�aniem wiatru i pr�du przyp�ywu. Hornblower zszed� na pok�ad rufowy. Bush patrzy� na niego jak na cudotw�rc�. W siedem tygodni po mini�ciu przyl�dka Horn kapitan przyprowadzi� �Lydi� prosto do celu; przyby� tu w godzinach popo�udniowych, popychany wiatrem i niesiony przyp�ywem. A je�li zagrozi�oby im tu jakie� niebezpiecze�stwo, to z zapadni�ciem nocy pr�d odp�ywu i bryza do l�du wynios� ich z powrotem na morze. Bush nie umia�by powiedzie�, ile zawdzi�czali szcz�liwemu zbiegowi okoliczno�ci, a ile prawid�owo�ci oblicze�; �e za� mia� on znacznie lepsze mniemanie o umiej�tno�ciach �eglarskich Hornblowera ni� sam Hornblower, by� sk�onny przypisa� mu wi�ksz� zas�ug�, ni� si� faktycz