780
Szczegóły |
Tytuł |
780 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
780 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 780 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
780 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Michael Dorris
Zerwana wi�
Gda�skie Wydawnictwo Psychologiczne
Gda�sk 1996
$ca�o�� w #f tomach
PWZN
Print 6
Lublin 1997
Przedruku dokonano
na podstawie pozycji
wydanej przez
Gda�skie Wydawnictwo
Psychologiczne
Gda�sk 1996
Przek�ad:
Monika Ka�mierczak
Dla Luise, kt�re dzieli ze mn� t� histori�, kt�ra towarzyszy�a mi w jej
prze�ywaniu i opisywaniu, kt�ra uczyni�a z nas jedno��. Dla naszego
dzielnego syna
Podzi�kowania
Dzi�kuj� wielu ludziom, kt�rzy rozmawiali ze mn� szczerze i otwarcie w
ci�gu lat powstawania tej ksi��ki, a szczeg�lnie Jeaneen i Robertowi Grey
Eagle, Brendzie Demery, Elaine Beaudreau, zmar�ej Monie Richards, Sharon
Cuny, Melvinowi Brewerowi, Stanowi Shepardowi, Susan Lindsay, Philipowi
Mayowi, Ann Streissguth, Sterlingowi Clarrenowi, Thedzie New Breast, Evie
Smith, Ernestowi Abelowi i Luisowi Escobarowi. Dzi�kuj� Fundacji
Rockefellera i College'owi w Dartmouth za czas i pieni�dze. Sk�adam r�wnie�
g��bokie podzi�kowania Charlesowi Rembarowi i memu wydawcy, Hugh Van
Dusenowi za cenne wskaz�wki edytorskie.
Dalsza lista podzi�kowa� nie ma ko�ca, poniewa� jest histori� �ycia
naszego syna. Dzi�kuj� wielu lekarzom, pracownikom socjalnym i oddanym
nauczycielom, a w�r�d nich Colleen Nooney, Denisowi Daigle, Robertowi
Storrsowi, Edwardowi Hartowi, Robertowi Lanzerowi, Alice Hendrick, zmar�ej
Livii Alexion, Caroline Storrs, Richardowi Nordgrenowi, Kenowi Krambergowi
- ludziom, kt�rzy wykroczyli poza normaln� praktyk� i pracowali na sukcesy
Adama, jakby by�y ich w�asnymi; Eileen Cowin, Bei Medicine, Ninie Sazer i
zmar�emu Jackowi Stokely, z kt�rych ka�de by�o na sw�j spos�b bliskie
Adamowi i uczy�o go na w�asnych przyk�adach przyja�ni i �yczliwo�ci;
najbli�szej rodzinie - Mary Besy Dorris, Marion Burkhardt, Virginii
Burkhardt, zmar�ej Katherine Smith, Ralphowi i Ricie Erdrich, kt�rzy nie
szcz�dzili swej mi�o�ci i wsparcia; bratu i siostrom Adama - Savie,
Madeline, Persii, Pallas i Azie - za ich si�� i zrozumienie; i oczywi�cie
Louise Erdrich, matce Adama, kt�ra dokona�a znacznie powa�niejszego wyboru
ni� ja: wiedzia�a, co robi, i zrobi�a to w pi�kny spos�b. Na koniec
chcia�bym podzi�kowa� Adamowi, kt�ry da� mi pozwolenie na napisanie tej
ksi��ki, przeczyta� lub wys�ucha� ka�dego jej s�owa i jest jej prawdziwym i
aktywnym autorem.
To do�wiadczenie, kt�rego sobie nie wybrali�my, kt�rego pragn�liby�my
unikn�� za wszelk� cen�, bardzo nas zmieni�o i sprawi�o, �e stali�my si�
lepsi. Dzi�ki niemu dowiedzieli�my si�, �e nikt nie akceptuje ch�tnie
gorzkich prawd Sofoklesa i Szekspira - �e cz�owiek dojrzewa poprzez
cierpienie. I to r�wnie� by�o udzia�em Jessy. Pisz� teraz s�owa, o kt�rych
nawet nie pomy�la�abym pi�tna�cie lat temu: gdyby dzi� dano mi wyb�r
prze�ycia wszystkiego od pocz�tku albo odrzucenia tego gorzkiego daru, to
wyci�gn�abym po niego r�ce - poniewa� dzi�ki niemu wszyscy otrzymali�my
niewiarygodne �ycie. I nie zmieni� ostatniego s�owa tej opowie�ci.
Pozostaje nim mi�o��.
Clara Claiborne
Park "Obl�enie"
Przedmowa
Spad�a dzi� gruba warstwa �niegu. Jest 4 lutego 1988 roku. Za dwa dni
mamy wyruszy� z Michaelem w nasz� pierwsz� wsp�ln� podr� zagraniczn�, za
dziesi�� dni wypada �wi�tego Walentego, sp�dzimy ten dzie� w Pary�u. Przed
pi�tnastoma dniami Adam obchodzi� dwudzieste urodziny. Nie jest to �aden
szczeg�lny dzie�, nie oznacza prze�omu w �yciu Adama ani w moim. To dzie�
po�r�d pustki, pod grub� warstw� �niegu, w ciszy. Pozamykano szko�y, a my
zostali�my odci�ci od �wiata przy �wirowej drodze, po kt�rej nie przejedzie
�aden samoch�d, p�ki nie oczyszcz� jej miejskie p�ugi �nie�ne.
Jest to po prostu dzie�, w kt�rym Adam mia� atak. Zadzwoni�a jego babcia,
zobaczy�a przez okno, �e Adam le�y na �niegu i ma atak. Upad� podczas
od�nie�ania skrzynki na listy. Michael by� ju� przy drzwiach, ale to ja
wybieg�am pierwsza, bo mia�am na nogach kalosze. Wybieg�am na �nieg, czuj�c
jednocze�nie wdzi�czno�� dla Michaela za to, �e pozwoli� mi ratowa� Adama.
Cho� nie jeste�my tego �wiadomi, s� to chwile, w kt�rych �atwo nam by� jego
rodzicami. Jego ataki s� coraz gro�niejsze. A przecie�, je�li nie zrani si�
przy upadku, nie mo�emy zrobi� nic wi�cej, jak tylko by� przy nim, u�o�y�
go na boku i sprawdzi�, czy oddycha. Podbieg�am do Adama i wzi�am go w
ramiona, wo�a�am go po imieniu, koj�cym, cichym g�osem m�wi�am, �e jestem
przy nim. Kiedy odzyska� przytomno��, wsta�am i podnios�am go, a potem
otrzepa�am r�kawy i ko�nierz jego kurtki.
Przejecha� p�ug �nie�ny i zaraz zawr�ci�, �eby upewni� si�, czy nic nam
si� nie sta�o. Nasz widok musia� budzi� zainteresowanie. Stali�my oparci o
siebie, przytuleni, i ci�ko oddychali�my. Adam jest wy�szy ode mnie i na
co dzie� znacznie silniejszy. Obj�am go w pasie i spogl�da�am mu przez
rami�. Wci�� pada� �nieg, przelatuj�c mi�dzy g�stymi ga��ziami sosny. Wok�
nas by�o niezwykle czysto, mokra, naelektryzowana cisza. By�o ciep�o, �nieg
topnia� w moich butach.
�atwo jest kocha� dramatycznie i absolutnie, tak jak wymaga tego kto�
chory. �atwo jest zatacza� si� i �lizga� na �niegu, �ci�ga� buty Adama i
sprawdza�, czy dosta� wystarczaj�c� dawk� leku. �atwo jest by� sezonowym
anio�em str�em. Ale trudno jest �y� dzie� za dniem z dzieckiem cierpi�cym
na Zesp� Poalkoholowego Uszkodzenia P�odu albo Efekt Poalkoholowego
Uszkodzenia P�odu. Ten mo�liwy do unikni�cia zesp� upo�ledze� powsta�ych w
okresie ci��y przejawia si� na wiele sposob�w, ale spowodowany jest
wy��cznie przez alkohol, kt�ry wp�ywa na cia�o i umys� rozwijaj�cego si�
p�odu. Raport Naczelnego Chirurga Stan�w Zjednoczonych z 1988 roku ostrzega
przed piciem alkoholu w czasie ci��y, a wielu lekarzy stwierdza obecnie, �e
wobec niemo�no�ci ustalenia bezpiecznej dawki alkoholu, najlepiej w og�le
powstrzyma� si� od picia w ci�gu tych dziewi�ciu miesi�cy, a w wypadku
karmienia piersi� nawet d�u�ej. Wiemy z lektury raportu, �e ka�da kobieta
inaczej reaguje na alkohol, w zale�no�ci od wieku, diety i metabolizmu.
Picie alkoholu w okresie ci��y mo�e spowodowa� zniekszta�cenia twarzy i
cia�a p�odu, wp�yn�� ujemnie na inteligencj�, jak r�wnie� na mo�liwo��
os�du i pewne typy zachowa�. Adam cierpi na wszystkie wymienione tu
zaburzenia, do pewnego stopnia. Chwila rozlu�nienia mo�e spowodowa�
nieodwracalne skutki.
Nigdy nie chcia�am by� matk� dziecka z problemem. A kto by chcia�? Dosz�o
jednak do tego po roku ma��e�stwa z ojcem Adama, kiedy prawnie adoptowa�am
Adama, Sav� i Madeline - tr�jk� dzieci adoptowanych przez niego przed laty,
kiedy jeszcze by� sam. Jestem osob� niecierpliw� i dlatego niezwykle
podziwiam takich ludzi jak Ken Kramberg, nauczyciel Adama, Faith i Boba
Annis�w, kt�rzy na co dzie� pracuj� z dzie�mi upo�ledzonymi. Podziwiam mego
m�a, Michaela, kt�ry po�wi�ci� wiele miesi�cy, by nauczy� Adama wi�za�
buty. �ycie z Adamem nigdy nie mia�o bezpo�redniego wp�ywu na moj� prac�.
Pisz� teraz o nim po raz pierwszy. Nigdy nie przedstawia�am go pod fikcyjn�
postaci� ani nie opisywa�am �wiadomie naszych do�wiadcze�. Dla
powie�ciopisarki trudno i bole�nie jest pisa� o rzeczywistych wydarzeniach
z jego �ycia.
Przygl�da�am si�, jak Michael, antropolog i pisarz, zmaga si� z tym
r�kopisem przez sze�� lat. Jego praca sta�a si� podr� od profesjonalnego
obiektywizmu do rzeczywisto�ci pe�nej pomieszania, kt�rej granic nie da si�
tak �atwo wyznaczy�. Ponowne prze�ywanie ca�ej historii by�o dla Michaela
bardzo bolesne, ale czu� si� w obowi�zku do niej wr�ci�, kiedy u�wiadomi�
sobie ogromny zasi�g problemu, wys�ucha� wiele podobnych opowie�ci
zrozpaczonych ludzi. Powodowa�o nim r�wnie� jedno z najbardziej ulotnych
ludzkich odczu� - nadzieja. Je�li cho� jeden przypadek Zespo�u
Poalkoholowego Uszkodzenia P�odu zostanie opisany szczeg�owo i prawdziwie,
mo�e powstrzyma to kogo� przed urodzeniem kolejnego upo�ledzonego przez
alkohol dziecka.
Adam ma k�opoty z czytaniem, ale przy�o�y� si� do przeczytania tej
ksi��ki. By� ni� zafascynowany i zgodzi� si� na publikacj�. Mimo �e nie
uwa�a nas za profesjonalist�w, nie czuje si� dumny ani nawet obra�ony, lubi
ogl�da� nasze rodzinne zdj�cia w gazetach. Widzi mnie i Michaela w rolach,
kt�re odgrywamy w domu. Michael zajmuje si� praniem, a ja gotuj�. Poza tym,
co najwa�niejsze, jeste�my lud�mi, kt�rzy na niego reaguj�. W ten spos�b,
mimo �e jest ju� doros�y, pozostaje na poziomie ma�ego dziecka, kt�re
postrzega �wiat jako wynik w�asnej woli. Adam jest �wiatem, a przynajmniej
w�asn� jego wersj�, a my istniejemy dla niego tylko w zakresie jego pola
widzenia.
Z tego powodu pod wieloma wzgl�dami Adam zna nas lepiej ni� my sami, cho�
trudno by�oby mu t� wiedz� wyrazi�. Zna nasze ograniczenia, kt�rych sama
staram si� nie zauwa�a�, szczeg�lnie je�li je przekraczam, na przyk�ad w
porywie gniewu. Czasem wydaje mi si�, �e odk�d zamieszka�am z Adamem, gniew
sta� si� nierozdzielny z mi�o�ci� i jestem zupe�nie bezradna wobec tych
uczu�.
Michael, tr�jka jego dzieci i ja stali�my si� rodzin� w pochmurny
pa�dziernikowy dzie� 1981 roku. Adam mia� trzyna�cie lat, a poniewa� wci��
nie wszed� w okres dojrzewania, by� ma�y i wygl�da� na dziesi�ciolatka.
Nigdy nie by� ujmuj�cy, ale jest wspania�omy�lny, ma dobre serce i wzbudza
mi�o��. Ju� wtedy mia� ten dar, kt�ry w naszej rzeczywisto�ci mo�e sta� si�
przekle�stwem - bezgraniczn�, czyst� ufno��. Przysi�g� ma��e�sk� wzi��
dos�ownie. M�em i �on� og�osi� nas ten sam znajomy miejscowy s�dzia, kt�ry
p�niej ustanowi� mnie prawn� matk� Adama, Savy i Madeline, a jeszcze
p�niej, kiedy z b�lem u�wiadomili�my sobie pewne prawdy, pom�g� nam
zabezpieczy� przysz�o�� Adama w naszych testamentach. Kiedy s�dzia
Daschbach wym�wi� magiczne s�owa, Adam zwr�ci� si� do mnie w zachwycie i
powiedzia�: "Mamo", a nie jak dot�d - "Louise". To przypiecz�towa�o
wszystko. By�am wzruszona. Pozostawa� r�wnie ufny do czasu, kiedy tego nie
zniszczy�am. Min�o dziesi�� miesi�cy. Siedzimy przy stole. Zjad�am ju�,
tak jak reszta dzieci. Poda�am ich ulubione danie. Michaela nie ma. Adam
bierze k�s, po czym odk�ada widelec i siedzi nieruchomo przed talerzem.
Kiedy prosz� go, �eby zjad�, odpowiada:
- Ale�, mamo, ja tego nie lubi�.
- Lubisz - m�wi�. Adam cz�sto mnie testuje pod nieobecno�� Michaela.
Niekt�re jego prowokacje s� nie do zniesienia. Musi wiedzie�, �e trzymam
si� tych samych regu� co jego ojciec. Trzeba go w tym stale upewnia�. Adam
naprawd� lubi t� potraw�. Ugotowa�am j�, poniewa� w zesz�ym tygodniu
wymi�t� j� z talerza i powiedzia�, �e mu smakuje, a ja by�am szcz�liwa.
- Musisz je��, bo inaczej rano b�dziesz mia� atak - m�wi�. Potwierdzi�o
si� to ju� par� razy. Jestem rozwa�na, stanowcza, a z pocz�tku nawet
cierpliwa, mimo �e powtarzam to ju� kt�ry� raz. Normalne zachowanie Adama,
test. Jeszcze raz prosz�, �eby zjad�.
- Nie lubi� tego - powtarza.
- Adam - upominam go - je�li nie zjesz, dostaniesz ataku. Wpatruje si� we
mnie nieruchomo. M�odsze dzieci odnosz� naczynia do zlewu. Zmywam. Adam
siedzi. Sava i Madeline id� na g�r� bawi� si�, a on siedzi. Dotykam jego
czo�a s�dz�c, �e jest chory. Czo�o jest ch�odne, a on wygl�da na
zadowolonego z siebie. Ma ju� czterna�cie lat, ale wci�� nie rozumie, �e
opr�cz lekarstw musi dostarcza� organizmowi wielu kalorii. W przeciwnym
razie dostanie ataku. Przewody elektryczne w jego m�zgu kopn� pr�dem, a
impulsy rozbiegn� si� we wszystkich kierunkach.
- Jedz. Ja nie �artuj�.
- Ju� zjad�em - odpowiada. Jego talerz jest wci�� pe�ny. Wskazuj� mu go
bez s�owa.
- Nie lubi� tego - powtarza.
Podchodz� do kredensu. Wyjmuj� chleb z mas�em orzechowym. Lubi to. Mo�e
zadowoli go moje ust�pstwo, mo�e zje, ale kiedy stawiam przed nim talerz,
patrzy tylko na niego. Id� do pokoju. Jest ju� �sma, a ja jestem w po�owie
ksi��ki Bruce'a Chatwiha. W �yciu chodzi o co� wi�cej... ale jestem
odpowiedzialna. Musz� mu pokaza�, �e nie wyprowadzi mnie z r�wnowagi.
- Zjedz kanapk�.
- Ju� zjad�em. - Kanapka le�y nietkni�ta.
- To zjedz obiad.
- Nie lubi� tego.
- Dobrze, wi�c zjedz chocia� po�ow�. - Nie je. Siedzi nieruchomo. W jego
oczach dostrzegam wyraz triumfu i up�r. Czuj� przyp�yw frustracji i gniewu.
Wybucham.
- Jedz - krzycz�. Teatralne gesty, tupanie nogami czy podniesione g�osy
zazwyczaj robi� na nim wra�enie, jako przejaw naszych uczu�, a nie
rozs�dku. Ale nie tym razem. �adne pro�by ani gro�by nie zmusz� go do
jedzenia, nawet dla w�asnego dobra. Jest chudy, taki chudy. Ma mizern�
twarz, stercz�ce �ebra, du�e, ko�ciste kolana, a �ydki i uda wygl�daj� jak
patyki. Nie chc�, �eby upad� podczas ataku. Nie chc�, �eby sobie co�
zrobi�.
- Prosz�. Zr�b to dla mnie. - Patrzy na mnie spokojnie. - Tylko dla mnie,
dobrze?
- Nie lubi� tego. - Wszystko zosta�o powiedziane. Nie ma ju� nic do
dodania. Je�li nie mog� sprawi�, by mia� zapewnione najprostsze rzeczy, nie
mog� by� jego matk�.
- To nie jedz. I nie nazywaj mnie mam�. - Odchodz� rozdygotana. Zostawiam
go tam. Siedzi i nie je, a nast�pnego ranka ma atak. Upada przy akwarium,
udaje mu si� uchwyci� sto�u, trzymam go, kiedy podskakuje mu g�owa i
wykrzywiaj� si� usta. Michael wraca dopiero za dwa dni. Nie wiem, jak dam
sobie rad�, jak Michael sobie z tym radzi, ale to tylko moment paniki. Adam
wreszcie wraca do siebie. Zmienia spodnie. Wraca do swoich zaj��. Nie ��czy
ataku z brakiem jedzenia. Widz� jednak, �e docieraj� do niego moje s�owa.
Pami�ta je. Od tego wieczoru nazywa mnie Louise, ale nie martwi mnie to. Z
pocz�tku jestem nawet zadowolona, my�l�, �e to minie, kiedy sobie
przebaczymy i na powr�t zbli�ymy si� do siebie. Przecie� on tak wiele
zapomina. Ale ze wszystkiego, co m�wi�am Adamowi, ze wszystkich s��w
zach�ty, polece�, zapewnie�, wyja�nie� i rad on zapami�ta� tylko i w pe�ni
zrozumia�, nawet gdy pr�bowa�am temu zaprzeczy�, nawet po wielu miesi�cach
"Nie nazywaj mnie mam�".
Teraz Adam m�wi do mnie "mamo" albo "mamusiu", ale potrzeba by�o na to
wielu lat cierpliwo�ci, ust�pstw, samokontroli, wyja�nie� jego ojca i
moich, i nagradzania go u�ciskami, kiedy sprawia� mi przyjemno��, aby�my
powr�cili do relacji matka-syn. Pojechali�my tylko we dw�jk� na wielk�
wypraw� na Zach�d. Przez ca�e lato pracowali�my rami� przy ramieniu.
Zasadzili�my trzydzie�ci pi�� drzewek, ca�y ogr�d i dywan z kwiat�w.
Pielili�my truskawki, podcinali�my bez i forsycje. Grali�my w "Pomidora" i
w "Przepraszam". Mieszkali�my razem. Przesta�am wreszcie zmusza� go do
jedzenia, uda�o mi si� nawet podawa� mu lekarstwo do r�ki i odchodzi�.
U�wiadomi�am sobie, �e nie zdo�am go ochroni�. Dlatego w�a�nie uwa�am, �e
potrzeba szczeg�lnego charakteru, kt�rego ja nie mam, by mieszka� i
pracowa� z osob� chor� i jednocze�nie upart� do granic mo�liwo�ci.
Bezustanne, obra�liwe odwo�ywanie si� do rozs�dku, rozbija si� w ko�cu o
hardo�� duszy. Logika, kt�ra natrafia na logik�, mo�e prowadzi� do ob��du.
W ci�gu lat sp�dzonych z Adamem nauczy�am si� wi�cej o w�asnych
ograniczeniach, ni� chcia�abym wiedzie�. A jednak pomimo smutnych k��tni,
walki na �mier� i �ycie o lekarstwa i drobiazgowych polece�, kt�re trzeba
by�o wydawa� ka�dego dnia, pomimo wk�adania r�kawiczek na spierzchni�te
d�onie prawie doros�ego m�czyzny, kt�ry zawsze zdejmowa� je na
przenikliwym, styczniowym wietrze przy minusowych temperaturach, rozkwit�o
pomi�dzy nami co� niezwyk�ego, absolutnie prosta wi� pe�na mi�o�ci. Jest
to niew�tpliwie podstawa naszego zwi�zku nawet i teraz, kiedy Adam sta� si�
bardziej samodzielny. Ale jak m�wi�am, mi�o�� jest nierozdzielna od gniewu,
a mi�o�� do Adama kierowa�a gniew gdzie indziej. Nie mo�na bowiem kocha� go
za s�odycz i wewn�trzne �wiat�o, kt�re w nim dostrzegam i nie nienawidzie�
jednocze�nie faktu, �e nigdy nie b�dzie m�g� w pe�ni wyrazi� siebie -
poniewa� jego biologiczna matka pi�a. Jest ofiar� Efektu Poalkoholowego
Uszkodzenia P�odu i zawsze ju�, przez ca�e �ycie b�dzie sam. Maj�c
dwadzie�cia par� lat, i ja du�o pi�am, a� w ko�cu zachorowa�am na zapalenie
w�troby. Poza szklaneczk� wina przy szczeg�lnych okazjach nie toleruj� ju�
alkoholu. Z czas�w m�odo�ci pami�tam jednak poci�g do picia, fizyczne
pragnienie. Stworzy�am emocjonalny zwi�zek z pewn� konfiguracj� chemikali�w
i po dzi� dzie� jestem �wiadoma atrakcyjno�ci tego zwi�zku i trudno�ci
zerwania go. Matce Adama nigdy si� to nie uda�o. Umar�a z powodu zatrucia
alkoholowego i by�oby mi jej bardziej �al, gdyby nie Adam. W tej chwili mam
tylko nadziej�, �e umar�a, zanim zd��y�a wyda� na �wiat jeszcze jedno
dziecko z jego problemem. Wola�abym te�, �eby na czas ci��y zmuszono j�,
skoro nie zdo�a�a dokona� tego sama, do zachowania abstynencji. W
niekt�rych rezerwatach india�skich, w czasie Reaganowskiej ery walki z
alkoholem i narkotykami i opieki nad kobietami w ci��y, sytuacja sta�a si�
tak rozpaczliwa, �e w niekt�rych przypadkach trzeba by�o wsadza� je do
wi�zienia na dziewi�� miesi�cy. Grupa ludzi, kt�rych punkt widzenia
prezentowany jest w tej ksi��ce, zaj�a kontrowersyjne stanowisko, wzywaj�c
wr�cz do przymusowej sterylizacji pewnych kobiet. Kobiety te, kt�re zdo�a�y
ju� zniszczy� �ycie dzieci takich jak Adam, nadal nie zachowywa�y
abstynencji w czasie ci��y. Stanowisko to wzbudzi pewnie oburzenie wielu
kobiet i m�czyzn, dobrych ludzi, kt�rzy wierz�, �e prawem jednostki jest
i�� drog� krzywdy, �e picie jest kwesti� wyboru i �e prawo osoby do
szcz�cia i rozpaczy jest �wi�te. Ja r�wnie� w to wierzy�am i chocia�
gorycz i udr�ka �ycia Adama budzi�y moje w�tpliwo�ci, przekona�am si�, �e
niekt�re z moich pogl�d�w by�y filisterskie, naiwne. W ko�cu jaka jest
miara odpowiedzialno�ci? Gdzie dok�adnie przebiega granica mi�dzy
krzywdzeniem siebie a krzywdzeniem dziecka? Karygodne zaniedbanie r�wna si�
�wiadomemu czynieniu z�a, jak g�osi prawo. Gdzie przebiega granica?
Ludzie, kt�rzy pragn� zmusi� kobiety w ci��y do abstynencji, pochodz� ze
spo�eczno�ci, w kt�rych problem wyst�puje w koszmarnych proporcjach.
Wszyscy zgadzaj� si� co do tego, �e uwi�zienie tych kobiet nie jest
rozwi�zaniem, �e trzeba je leczy�. Potrzeba jednak na to wielu pokole�.
Kobietom z Zespo�em Poalkoholowym czy Efektem Poalkoholowym trudno jest
radzi� cokolwiek, poniewa� jednym z najbardziej niszcz�cych aspekt�w ZPUP
jest niezdolno�� do my�lenia przyczynowo-skutkowego albo do przewidywania.
Poza tym wiele program�w leczenia uzale�nie� alkoholowych czy narkotykowych
pozostaje zamkni�tych dla kobiet w ci��y, a tym samym dla nie narodzonych
dzieci, najwa�niejszych pacjent�w. Jest oczywiste, �e wojny z narkotykami
nie wygra si� przy pomocy broni, lecz po��czonych wysi�k�w wsp�czuj�cego
spo�ecze�stwa. Alkoholowe programy rehabilitacyjne powinny by� r�wnie
dost�pne jak sklepy monopolowe w niekt�rych regionach i finansowane z
"podatk�w" nak�adanych na te sklepy.
Poniewa� mamy rz�d demokratyczny, sami ponosimy odpowiedzialno�� za tak
szeroki zasi�g wyst�powania problemu. Wci�� jednak mamy obowi�zek
kontrolowania pewnych ludzkich dzia�a�. Je�li kobieta zdecyduje si� urodzi�
dziecko, da� �ycie kolejnej ludzkiej istocie, to czy ma r�wnie� prawo na to
�ycie nastawa�? Czy� obowi�zkiem ojca nie jest tak�e wspiera� t� kobiet� i
zapewni� ci��� w abstynencji? Z powodu picia swej matki, Adam jest istot�
pokrzywdzon�. Czy ona mia�a prawo pozbawi� go ciekawo�ci �wiata, odebra� mu
rado�� z dobrych ocen z matematyki, czytania ksi��ek i podziwiania
z�o�ono�ci i cud�w natury? Czy ona i jego nieobecny ojciec mieli prawo
uczyni� z niego odmie�ca po�r�d innych dzieci, pozbawi� go przyjaci�,
sprawi�, �e seksualno�� stanie si� bardziej problemem ni� przyjemno�ci�,
rozszczepi� jego umys� i spowodowa� gwa�towne ataki?
Wydaje mi si�, �e nikt nie ma prawa wyrz�dza� takich krzywd, nawet z
g��bi ignorancji. Religia rzymsko-katolicka okre�la dwa rodzaje ignorancji:
do pokonania i nie do pokonania. Ignorancja nie do pokonania to stan
trwa�y, w kt�rym jednostka pozostaje zamkni�ta na pewne formy wiedzy.
Ignorancja mo�liwa do pokonania wyp�ywa ze z�ej woli. Jest to �wiadome
odchodzenie od prawdy. W ka�dym wypadku uwa�am, �e matka Adama nie mia�a
prawa krzywdzi� swojego i naszego syna.
Maj�c dzisiejsz� wiedz�, jestem przekonana, �e w czasie kiedy du�o pi�am,
wola�abym sp�dzi� dziewi�� miesi�cy w wi�zieniu i urodzi� normalne dziecko
ni� ludzk� istot�, kt�ra przez reszt� swego �ycia pozostanie w niewoli
tego, co zrobi�am. Teraz z pewno�ci� posz�abym do wi�zienia na dziewi��
miesi�cy, aby Adam m�g� by� zdrowy. Tym, kt�rzy nadal s� oburzeni takim
stanowiskiem, pewnym s�uszno�ci swego zdania, odpowiadam to samo, co tym,
kt�rzy nie pozwalaj� biednej kobiecie na bezpieczn� aborcj�, a sami nie
poszli do dom�w dziecka i nie zabrali dzieci niczyich, z problemami, nie
chcianych.
Je�li si� ze mn� nie zgadzacie, prosz�, usi�d�cie kiedy� obok dzieci
upo�ledzonych przez alkohol, kiedy pr�buj� nauczy� si� dodawa�. Moja matka,
Rita Erdrich, kt�ra pracuje z upo�ledzonymi dzie�mi w india�skiej szkole w
Wahpeton, robi to codziennie. Otrzyjcie im �zy rozczarowania, walczcie o
nie w spo�ecze�stwie, kt�rego nie rozumiej�. Powtarzajcie im najprostsze
�yciowe wiadomo�ci milion, dwa miliony, trzy miliony razy. Przytrzymujcie
im g�owy podczas atak�w i ocierajcie krew z przygryzionych warg. Zmuszajcie
do przyjmowania lek�w. Zapewnijcie bezpiecze�stwo upo�ledzonym tego �wiata.
Kochajcie ich. Patrzcie, jak dorastaj�, by pogr��y� si� w �atwym bagnie
alkoholizmu. Cierpcie za przest�pstwa, kt�rych nie rozumiej�. Pr�bujcie
zrozumie� brak skruchy. Jako podatnicy, ju� p�acicie za ich odsiadki w
wi�zieniach, rachunki za drogie leczenie i nauk�. Sami sta�cie si�
ofiarami, walcie g�ow� o mur z cegie� i bezustannie przegrywajcie. Potem
wr��cie do matki i powt�rzcie, patrz�c jej prosto w oczy: "Mia�a� do tego
prawo".
Kiedy ogarnia mnie w�ciek�o��, rzucam si� w my�lach na matk� Adama,
poniewa� to jej r�ka unios�a butelk�. Kiedy opada mnie smutek, �ycz� jej
bez ko�ca... ale nie mog� przecie� �yczy� jej nic gorszego od piek�a jej
�ycia i �mierci. Nie wiem, jakbym si� zachowa�a na jej widok. Mo�e obie
schyli�yby�my g�owy przed t� pot�n� lekcj�. To chyba niemo�liwe, �eby
obwinia� kogokolwiek za tak straszn� krzywd�. Mimo �e nasz syn by� na wp�
�ywy z g�odu, przywi�zany do pr�t�w ��eczka i sam, kiedy znalaz�a go
opieka spo�eczna, nadal my�l�, �e "win� ponosi spo�ecze�stwo". Proszona o
publiczn� wypowied� w kwestii Rdzennych Amerykan�w, broni� ich. M�wi�, �e
istniej� powa�ne problemy. �e potrzeba du�o czasu, by uzdrowi� nar�d
wyniszczony fal� podboj�w i chor�b. Potrzeba d�ugiego czasu, by ludzie
uzdrowili samych siebie. Czasem wydaje si� to bez szans. A jednak zdarza
si� w niekt�rych spo�eczno�ciach, na przyk�ad w Alkali Lake Band w
Kanadzie, �e nast�puje powr�t do dawnej jedno�ci, cz�owiecze�stwa, rdzennej
kultury i odrzucenie alkoholu. To twardzi ludzie i daj� nam cenn� lekcj�:
za wszelk� cen�, musimy mie� kontrol� nad w�asnym �yciem.
A jednak mi�o�� do Adama sprawia, �e uginamy si� przed przeznaczeniem.
Niewiele jego problem�w mo�na rozwi�za� lub zmieni�. Tak wi�c Michael i ja
koncentrujemy si� na tym, co mo�emy kontrolowa�, na naszych reakcjach.
Je�li uda nam si� odnale�� wdzi�k, rado�� i szcz�cie, pomagaj�c mu w
konfrontacji i pokonywaniu trudno�ci �ycia... To wszystko, bo Adam nie mo�e
ofiarowa� nam nic wi�cej. Wiem, �e wydaj�c "Zerwan� wi�", m�j m�� ma
nadziej�, �e ta straszna i mo�liwa do unikni�cia tragedia nie zaistnieje
ju� w przysz�o�ci. Odczuwam to samo co on. Chcia�abym, �eby ZPUP i EPUP
zosta�y wykorzenione dzi�ki zrozumieniu, edukacji i nowemu podej�ciu do
leczenia. Z t� nadziej� powsta�a ta ksi��ka. A je�li ta nadzieja oka�e si�
p�onna, b�d� walczy� w ka�dy dost�pny spos�b. Michael i ja mamy takie
zdj�cie naszego syna. Na tym zdj�ciu, zrobionym na ziemi mego dziadka w
��wich G�rach Dakoty P�nocnej, z jakiego� powodu nie wida� defektu w
sylwetce ani na twarzy Adama. Mimo �e bieg�y lekarz rozpozna�by u niego
zesp� poalkoholowego uszkodzenia p�odu, wyraz jego twarzy jest
inteligentny i niezm�cony. U�miecha si�, ma b�yszcz�ce oczy, ciemne i
l�ni�ce brwi. Nie wida�, �e jest upo�ledzony. Patrz� na to zdj�cie i my�l�,
�e to jest inny Adam. Taki by�by nasz syn, gdyby nie alkohol. Czasami oboje
z Michaelem wyobra�amy sobie, jak go witamy, jak zagl�damy mu w oczy, a on
d�ugo patrzy na nas i nie tylko my rozumiemy wtedy naszego syna, lecz i on
nas. Wyr�s� na naszego towarzysza, partnera, a nie na kogo�, kto potrzebuje
wsp�czucia, opieki czy specjalnego traktowania. Niedaleko starego domku w
rezerwacie, gdzie urodzi�a si� moja matka, po�r�d kr�tych p�l pszenicy i
drzew na prastarej ziemi, stoi Adam. Pe�en oczekiwania, �ycia, cz�owiek,
jakim mia� si� sta�. �wiat otwiera si� przed nim - tyle drzwi, tyle
�wiate�. Na tym zdj�ciu got�w jest wyruszy� w �ycie.
Louise Erdrich
Rozdzia� pierwszy
Usiad�em w hallu lotniska Pierre i czeka�em. Dworzec przypomina� ogromn�,
jasno o�wietlon� wystaw� sklepow�, na kt�rej za szklan� szyb� prezentuje
si� bi�uteri� albo kosmetyki - tyle tylko, �e ten �wiat zosta� odizolowany,
prostok�tne pud�o na p�askiej, wietrznej r�wninie centralnej Po�udniowej
Dakoty. Powiew powietrza przechyli� skrzyd�a ma�ego pasa�erskiego samolotu
tu� przed naszym l�dowaniem. Wywo�a�o to zbiorowy j�k przera�enia, a zaraz
potem pe�en za�enowania �miech ocalonych pasa�er�w.
Na ziemi przyjrza�em si� im bli�ej: trzech urz�dnik�w w niemn�cych
garniturach, kt�rzy wybrali si� do stolicy stanu w interesach, dw�ch
ranczer�w z wizyt� w mie�cie, wystrojonych w srebrno-turkusowe kostiumy
du�ych rozmiar�w, ich szeroka pier� odcina�a si� od chudych n�g w
kowbojskich butach; przej�ta matka pr�buj�ca nak�oni� ma�e dziecko z
zatkanymi od ci�nienia uszami, by ziewn�o lub prze�kn�o �lin�; te�ciowa w
odwiedzinach, witana g�o�no przez kobiet� w bermudach, z kr�conymi w�osami.
Poczu�em si� szcz�liwy i nie na miejscu. Obcy, kt�rego celu nikt tu nawet
nie podejrzewa�: w ci�gu godziny mia�em sta� si� samotnym ojcem.
By� 1971 rok, mia�em dwadzie�cia sze�� lat, by�em niedosz�ym hippisem,
kandydatem na doktora antropologii w Yale i wyk�adowc� pierwszego roku w
ma�ym eksperymentalnym college'u w Nowej Anglii. Owo pochmurne popo�udnie w
Pierre by�o punktem kulminacyjnym mojej podr�y rozpocz�tej przed
dziewi�cioma miesi�cami, kiedy to podczas bada� naukowych na Alasce
u�wiadomi�em sobie nagle, �e chc� mie� dziecko, chc� zosta� ojcem.
Pami�tam dok�adnie moment, w kt�rym to zrozumia�em. Mieszka�em wtedy w
Tyonek, po�r�d m�wi�cej j�zykiem athapaskan spo�eczno�ci india�skiej na
zachodnim wybrze�u Zatoki Cooka. Zbiera�em informacje na temat wp�ywu
modernizacji i zysk�w z ropy naftowej na �ycie tej oddalonej od �wiata
osady rybackiej. Wi�kszo�� czasu trawi�em na nauce tutejszego j�zyka,
spokrewnionego z j�zykiem Indian Nawaho i Apacz�w, cho� wyra�nie
przystosowanego do podarktycznego otoczenia. Najwi�ksz� trudno�ci� dla
przybysza by�o m�wienie i my�lenie kolektywne, w liczbie mnogiej. S�owo
oznaczaj�ce ludzi, "dene", u�ywane by�o w znaczeniu "my" i zast�powa�o
wszystkie zaimki osobowe. W ten spos�b ka�de dzia�anie stawa�o si� -
przynajmniej w za�o�eniu - do�wiadczeniem grupowym.
By�a to moja druga jesie� w Tyonek. Ranek sp�dzi�em na rozmowie ze
starsz� kobiet�, pani� Nickefor Alexan, uznan� specjalistk� od tradycyjnych
lek�w zio�owych, a tak�e form zalot�w. Podczas tych rozm�w pi�em zwykle za
du�o herbaty i czu�em kwa�ny posmak w suchych ustach.
Po po�udniu wr�ci�em do domu, �eby uporz�dkowa� notatki, ale przerwano mi
prac�. Wi�kszo�� doros�ych pracowa�a w w�dzarni przy oporz�dzaniu
sierpniowych po�ow�w, a dzieci, kt�re by�y latem moimi cz�stymi go��mi,
posz�y ju� do szko�y. W �wiecie "my" by�em cz�stk� "ja", bez zobowi�za� i
zwi�zk�w rodzinnych. Od czasu do czasu popatrywa�em w okno, na ciemniej�ce
niebo. Dwudziestoczterogodzinny kr�g dnia i nocy, na kt�rym opiera si�
miara czasu zachodniego, na p�nocy rozszerza si� do dwunastu miesi�cy. W
lecie jest do�� �wiat�a na po�owy o ka�dej godzinie, �odzie wyp�ywaj� wi�c
w morze w porach przep�ywu �awic �ososi. Zim� panuje tu ca�kowita ciemno��,
w dodatku temperatura spada czasem poni�ej 50 stopni. Kr�tki okres jesienny
jest wi�c pe�en zm�czenia i melancholii, to czas zbior�w plon�w lata i
przygotowa� do nadej�cia srogiej zimy. Czas kontemplacji i spisu
inwentarza, a nie ma na to lepszej pory ni� ta, kiedy fala zlewa si� ze
wschodem i zachodem zawieszonego nisko s�o�ca. W najpi�kniejsze dni
zazwyczaj gwa�towne wody tworz� nieruchom� lustrzan� tafl�, odbijaj�c�
czerwone i fioletowe b�yski chmur. W do�wiadczaniu tej chwili, dla
tutejszych plemion umiejscowionej poza czasem, jedyn� mo�liw� reakcj� jest
ca�kowite poddanie. Wsta�em od sto�u, kt�ry jednocze�nie s�u�y� mi za
biurko, i stan��em w drzwiach. M�j domek usadowi� si� na nadmorskiej
skarpie, tak wysoko, �e sk�pany by� w cudownym �wietle, w kr�gu energii
gwiazd i morza. Barwy nade mn� i pod stopami zlewa�y si� ze sob�,
przelewa�y, wype�niaj�c siebie i mnie. Nie mia�em �adnych wizji, m�j umys�
by� ca�kowicie czysty, gotowy na przyj�cie nowego zapisu. Na ekranie
przeczyta�em po prostu, �e chc� mie� dziecko. Przekaz ten by� tak pewny i
jasny, �e nie podawa�em go w�tpliwo�ci. Zamkn��em drzwi, od�o�y�em prac� i
napisa�em cztery listy do agencji opieki spo�ecznej. Chcia�em wiedzie�, czy
samotny m�czyzna mo�e adoptowa� dziecko, a je�li tak, to kiedy i na jakich
warunkach.
W mojej rodzinie od pokole� praktykowano samotne wychowywanie dzieci. Moi
dziadowie i ojciec umarli w m�odym wieku, pozostawiaj�c wdowy z ma�ymi
dzie�mi, kt�rym pomaga�a ca�a rodzina. Maj�c liczne przyk�ady dobrych
matek, ciotek i bab�, nie widzia�em powodu, by zarzuci� tradycj�.
Wyobra�a�em sobie mgli�cie, �e pewnego dnia o�eni� si�, ale na razie nic na
to nie wskazywa�o. Dla niekt�rych kobiet, zw�aszcza w latach
sze��dziesi�tych, dzieci zjawia�y si� przed m�em. Dlaczego ja nie mia�bym
mie� najpierw dziecka, a potem �ony?
Jedyna odpowied� na moje listy przysz�a z Katolickiej Opieki Spo�ecznej
na Alasce. Um�wi�em si� z nimi na spotkanie w czasie swoich nast�pnych
zakup�w w Anchorage. Par� tygodni p�niej zadzwoni�em do drzwi niewielkiego
budynku z cegie�. Nie czu�em si� wcale bli�ej celu, ba�em si� natomiast, �e
zrobi� z�e wra�enie. Ubra�em si� starannie w ciemny garnitur i po raz
pierwszy od lat w�o�y�em krawat. W recepcji zachowywa�em si� tak, jakbym
by� obserwowany przez jednostronnie lustrzane szyby: z katolickiego
czasopisma le��cego na stoliku przeczyta�em z m�dr� min� trzy artyku�y, z
kt�rych nie zapami�ta�em ani s�owa. Nie przysta�em na drug� fili�ank� kawy,
�eby m�j niewidzialny obserwator nie pomy�la�, �e mam na�ogi. Za�o�y�em
nog� na nog�, a zaraz potem je wyprostowa�em, �eby wyda� si� bardziej
m�ski, i nawet nie pomy�la�em o zapaleniu papierosa, na kt�rego mia�em
wielk� ochot�.
W ko�cu wywo�ano moje nazwisko i wszed�em do biura wy�o�onego niebieskim
dywanem. Zakonnica, kt�ra mnie powita�a, by�a jeszcze bardziej skr�powana
ode mnie. Spuszczaj�c wzrok za okularami bez oprawek, zaproponowa�a mi
jeszcze kawy, za kt�r� stanowczo podzi�kowa�em, i wreszcie utkwi�a oczy w
pojedynczej kartce na bibularzu - kartce, w kt�rej rozpozna�em sw�j list.
- Pa�ska pro�ba jest do�� niezwyk�a, panie Dorris - powiedzia�a siostra
Clare. - Czy ma ona co� wsp�lnego z pa�skim zainteresowaniem antropologi�?
- By�o to jedyne pytanie, na kt�re nie by�em przygotowany, wi�c spojrza�em
na ni�, czekaj�c na jakie� wyja�nienie. Wygl�da�a na zak�opotan�.
- Przysz�o nam do g�owy, �e przeprowadza pan naukowy eksperyment.
Pr�bowa�em si� t�umaczy�, ale nie by�o to �atwe. Du�o mniej czasu
po�wi�ci�em analizie swoich plan�w ni� opracowaniu strategii ich
realizacji, zapewni�em j� jednak o szczero�ci zamiar�w. Nie by�o to �adne
szale�stwo naukowe. Nie zamierza�em uderza� w dzwonek i zapisywa� wynik�w
ka�dego karmienia. By�em godnym zaufania, porz�dnym obywatelem pomimo
przyd�ugich w�os�w i mniej godnej pensji. Mia�em dobre widoki na przysz�o��
i �adnych tajemnic. I, ach tak, by�em Indianinem i je�li to mo�liwe,
wola�bym india�skie dziecko. Zadawa�a pytania na temat mego pochodzenia, a
ja odpowiada�em wyczerpuj�co. Tak, by�em jedynakiem, ale nie szukam ma�ego
braciszka czy siostrzyczki, tylko syna albo c�rki. Nigdy nie by�em
zar�czony, ale z pewno�ci� lubi�em towarzystwo kobiet, cho� nie powinna
my�le�, �e uganiam si� za nimi. Mia�em r�ne problemy, podobnie jak
wszyscy, ale nie szukam dziecka po to, by wype�ni� patologiczn� pustk� w
swoim �yciu. By�em pod ka�dym wzgl�dem zdolny do dojrza�ych zwi�zk�w -
prosz� spyta� kogokolwiek z listy referencji, kt�r� na wszelki wypadek
przygotowa�em i przywioz�em - po prostu nie by�o obecnie nikogo wa�nego w
moim �yciu. Zapisa�a wszystkie dane na ��tym papierze firmowym,
zape�niaj�c margines szyfrem gwiazdek i ptaszk�w, kt�re ogl�dane do g�ry
nogami wydawa�y si� tajemnicze i nie do odczytania. Po godzinie oznajmi�a,
�e przedyskutuj� t� spraw� na Radzie. Nast�pnie, je�li rozpatrz� j�
przychylnie, ich pracownik odwiedzi mnie w domu.
- Prosz� sobie nie robi� nadziei - ostrzeg�a, kiedy, zbiera�em si� do
wyj�cia. S�ysza�a o samotnych kobietach oczekuj�cych na adopcj�, ale nigdy
o m�czy�nie. Nie by�a pewna reakcji swoich wsp�pracownik�w. Musia�a
zauwa�y� moje rozczarowanie, bo odprowadzaj�c mnie do drzwi, powiedzia�a
�agodnie:
- Jestem po pa�skiej stronie.
W ci�gu nast�pnych tygodni nie powiadamia�em o swoich zamiarach rodziny
ani ludzi z wioski. By�o tak, jakbym oczekiwa� na wynik test�w ci��owych i
ba� si� zapeszy� przez przedwczesne �wi�towanie. My�la�em za to o byciu
ojcem. Wyobra�a�em sobie obrazki z nadchodz�cych lat; moje dziecko uczy si�
chodzi�, po raz pierwszy jedzie na rowerze, zdmuchuje �wieczki urodzinowe,
idzie do szko�y, zaczyna odkrywa� �wiat, wyrasta na przyjaciela, bez
wzgl�du na to, czy jest synem, czy c�rk�. Zam�wi�em poczt� podr�czniki dla
rodzic�w o nauce korzystania z toalety, ewentualnych problemach samotnego
rodzica czy adoptowanych dzieci. Kiedy wreszcie przyszed� list z
Katolickiej Opieki Spo�ecznej, informuj�cy o tym, �e przeszed�em do
nast�pnego etapu, by�em ju� tak wci�gni�ty w arkana ojcostwa, �e przyj��em
go bardziej z ulg� ni� zaskoczeniem. Przygotowuj�c si� do wizytacji w moim
domu, wysprz�ta�em i uporz�dkowa�em jedyny pok�j. By�em zaintrygowany i
onie�mielony perspektyw� bardziej wnikliwych pyta� na temat moich
osobistych motywacji i d��e�. Szczerze m�wi�c, sam by�em ciekaw, jak na nie
odpowiem. Pracownica socjalna, Janet Lindeman, przylecia�a samolotem
pocztowym pewnego rze�kiego, wiosennego poranka. Zeszli�my z pasa
startowego na pla�� i czekali�my, a� zostan� wybrane listy. By�a wysok�,
ciemnow�os� kobiet� ubran� w be�owy kostium i br�zowe pantofle na niskich
obcasach. Wyra�nie odr�nia�a si� od lokalnej ludno�ci, ale wydawa�a si�
nie zauwa�a� zaciekawionych spojrze� mijaj�cych nas ludzi. By�a powa�na,
troch� sceptyczna, i niezwykle profesjonalna. Po paru minutach rozmowy
wyj�a notes i pi�ro kulkowe i bezceremonialnie zacz�a zapisywa� moje
wypowiedzi. Zna�em zasady przeprowadzania tego typu wywiad�w, tote� szybko
wyczu�em, do czego zmierza: skoro chc� mie� dzieci, to dlaczego nie o�eni�
si� i nie zostan� naturalnym ojcem? Czy skrywam wrogo�� w stosunku do
kobiet, ma��e�stwa lub trwa�ych zwi�zk�w? Czy dziecko ma by� antidotum na
moje nieszcz�liwe �ycie? - Prosz� opowiedzie� mi o dw�ch ma��e�stwach,
kt�re uwa�a pan za szcz�liwe - wycelowa�a we mnie pi�ro.
Zastanowi�em si� chwil� i z zachwytem wspomnia�em dwie pary przyjaci�.
Barbar� i Marty'ego pozna�em w Pary�u, kiedy pracowa�em tam jako student
przed kilku laty. Obydwoje byli ameryka�skimi studentami, bystrymi,
bogatymi, prowadz�cymi cyga�skie �ycie. Urzekli mnie, podaj�c kiedy�
sa�atk� z trzech rodzaj�w fasoli na zimno, co wyda�o mi si� szczytem
wyrafinowania. Inna para, kt�r� zna�em s�abo, to Shelly i Frederick,
antropolodzy z uczelni, par� lat starsi ode mnie. Prowadzili razem badania
w Nowej Gwinei i od tego czasu szeptali mi�dzy sob� w egzotycznym j�zyku,
kt�rego si� tam nauczyli. Ich pods�uchane rozmowy brzmia�y romantycznie i
niezwykle intymnie.
Wzruszy�em si�, opisuj�c te pary Janet. Wydawali si� sobie przeznaczeni,
tacy niedost�pni. Pomimo to nie zamierza�em zadowoli� si� niczym gorszym, a
skoro teraz chcia�em mie� dziecko, adopcja wydawa�a si� jedynym logicznym
rozwi�zaniem. A dlaczego, chcia�a wiedzie� Janet, chcia�em mie� dziecko?
Dobre pytanie, cho� trudno na nie odpowiedzie�, nie popadaj�c w patos lub
sentymentalizm. S�owa zdolne okre�li� moje uczucia nie istnia�y w
standardowym m�skim s�owniku.
Pragnienie posiadania dziecka by�o dla mnie tak oczywiste i pierwotne jak
instynkt, i jak on nieodparte i nie do poj�cia. By�o to czyste pragnienie,
nie �aden tam spos�b na dowarto�ciowanie si� czy ukojenie osobistych
rozczarowa�. Kiedy my�la�em o wcze�niejszych wydarzeniach, uderzy�o mnie,
�e wszystkie prowadzi�y mnie w�a�nie do tego punktu, ale zatrzyma�em to dla
siebie. Obawia�em si�, �e Janet nie uwierzy w ten koncept. By�em dumny, �e
jestem taki praktyczny i trze�wo my�l�cy. W moich uczuciach nie by�o
niczego dziwnego, moim zdaniem by�y one stare jak �wiat, ale nawet
nonszalancja mo�e wyda� si� niesta�a.
Stara�em si� nie patrze� na Janet jak na przeszkod�, nie traktowa�em jej
jak wroga, kt�ry zostawi mnie martwego w wodzie. Pomimo swoich notes�w,
pi�r i akt, pomimo w�adzy nad moj� przysz�o�ci�, musia�a czu� si� niepewnie
po�r�d obraz�w i dzwi�k�w osady o wiele bardziej odleg�ej od Anchorage ni�
godzinny lot samolotem. Podziwia�em jej brawur�, odwag� przyznania, �e jest
w mniejszo�ci, i zadziwi�em j�, m�wi�c jej o tym. Nasze spojrzenia spotka�y
si� na kr�tk� chwil� i umkn�y. Wtedy jednak po raz pierwszy dostrzeg�em,
�e nie jestem dla niej osobliwym przypadkiem, lecz powa�nym klientem z
prostym, jasnym �yczeniem. Zacz��em i ja zadawa� pytania i otrzymywa�em
r�wnie wyczerpuj�ce odpowiedzi. Tak si� z�o�y�o, �e oboje z m�em te�
planowali adopcj� i omawiali te same warunki. Rozmawiali�my jak dwoje
r�wnych sobie ludzi, kt�rzy rozumiej� i szanuj� si� nawzajem i dobrze sobie
�ycz�. Rozlu�nili�my si�, dodaj�c sobie nawzajem otuchy, a kiedy poszli�my
na poczt� sprawdzi� listy, byli�my ju� w dobrej komitywie. Pozosta�o tylko
dopracowa� szczeg�y. Omawiali�my plan jej raportu, jak najlepiej mnie
przedstawi�, najpe�niej opisa� moj� spraw�. Tak szybko stali�my si�
przyjaci�mi, �e kiedy otworzy�em skrzynk� i znalaz�em tam list od Shelly,
nie zawaha�em si� przeczyta� jej go na g�os.
- Drogi Michaelu - zacz��em. - Frederick i ja postanowili�my si� rozej��.
Raport, kt�ry Janet przedstawi�a siostrze Clare, najwyra�niej podkre�la�
moje walory jako przysz�ego ojca, bardziej ni� intuicj� w kwestii udanych
ma��e�stw. Zanim z dw�jk� m�odszych koleg�w przenios�em si� o dziewi��
tysi�cy kilometr�w do nowego college'u w Nowej Anglii, w kt�rym mia�em
wyk�ada�, poinformowano mnie, �e moja kandydatura zosta�a przyj�ta przez
Opiek� Spo�eczn�. Moj� spraw� przekazano ARENIE, pa�stwowej organizacji do
spraw adopcji, kt�ra zajmowa�a si� dobieraniem przysz�ych rodzic�w i
dzieci. Moje dane wp�yn�y do biura Katolickiej Opieki Spo�ecznej w
Littleton w New Hampshire, i stamt�d mia�em otrzymywa� wszelkie wiadomo�ci.
Podskakuj�c na wyboistej, ci�gn�cej si� setki kilometr�w autostradzie
Alaska-Kanada, marzy�em o przysz�ej roli ojca. Wszystko, co dotyczy�o
mojego dziecka, by�o niewiadome, z wyj�tkiem jego istnienia. Pisa�em w
my�lach r�ne scenariusze naszego �ycia, i za ka�dym razem by�o ono pogodne
i wype�nione przyja�ni�. Wykazywa�em si� cierpliwo�ci�, by�em koleg� i
uwa�nym przewodnikiem. Nasz zwi�zek by� otwarty i szczery, bez �adnych tabu
czy pomini�tych problem�w.
Droga bieg�a po�r�d malowniczej pustki, wok� rozlewa�y si� b�otniste
jeziora u st�p g�r przykrytych bia�� czap� �niegu. Czasem, kiedy, moi
towarzysze spali, jecha�em dodatkowo sto kilometr�w, nie budz�c zmiennika.
S�ysza�em tylko szum silnika i sw�j w�asny szept, kiedy pr�bowa�em dobra�
imi� do mego nazwiska. W�a�nie na takim odcinku, w pobli�u jeziora Kluane,
dokona�em wreszcie wyboru: je�li to b�dzie ch�opiec, b�dzie mia� na imi�
Adam, a je�li dziewczynka - Hannah. Pewnego dnia, obieca�em sobie,
przyjedziemy tu we dw�jk�.
Podr� trwa�a ponad tydzie�. W Dawson Creek, w Brytyjskiej Kolumbii,
droga zmieni�a si� w asfaltow� i wkr�tce krajobraz zaj�y r�wniny Kanady. W
radiu pojawi�y si� audycje w j�zyku rosyjskim, dziedzictwo imigrant�w
ukrai�skich z ostatnich lat, a ze wszystkich stron otacza�y nas po�yskuj�ce
pola pszenicy. Mog�em sobie my�le� do woli, mia�em mn�stwo czasu i
przestrzeni. Nocami, w motelach, przypomina�em sobie wszystkie pomys�y
minionego dnia, ��cznie z list� potrzebnych ksi��ek, zabawek i mebli. Pod
wieloma wzgl�dami by�a to moja pierwsza podr� w charakterze ojca. Z
pewno�ci� te� najmniej skomplikowana.
Po przyje�dzie do New Hampshire z rado�ci� odda�em si� poszukiwaniom domu
dla dw�ch os�b, ale moje wymagania znacznie utrudnia�y spraw�. Dom musia�
mie� podw�rko do zabaw dla dziecka, wi�cej ni� jedn� sypialni� i warunki do
trzymania zwierz�t. Nareszcie po tygodniu znalaz�em mieszkanie w suterenie
wielkiego domu z czas�w kolonialnych w Sugar Hill, dwana�cie kilometr�w od
college'u Franconia. Wej�cie znajdowa�o si� od ty�u, a wszystkie okna
wychodzi�y na p�nocny wsch�d, na du�� ��k� u st�p �a�cucha g�r. Zaraz po
przeprowadzce pokry�em be�owe �ciany mniejszej sypialni tapet� w czerwone i
niebieskie koniki na biegunach na ��tym tle. Nie by�o ju� odwrotu.
W moich dw�ch pocz�tkuj�cych grupach antropolog�w, studenci obdarzeni
samo�wiadomo�ci� nosili wojskowe drelichy, d�ugie w�osy i przedk�adali
rozmowy o "uczuciach" nad te o teoriach etnograficznych. Cz�sto
przypominano mi, �e college Franconia ma charakter "spo�eczno�ci". Nie
istniej� tu wydzia�y, a jedyn� r�nic� mi�dzy uczniami-wyk�adowcami i
uczniami-studentami s� r�ne stopnie naukowe i wiek. Uczenie si� by�o
procesem "uczuciowym", niemo�liwym do sklasyfikowania. Najgorszym
przest�pstwem by�o "my�lenie g�ow�", to znaczy kierowanie si� bardziej
umys�em ni� emocjami. Kiedy na porannych zaj�ciach og�osi�em obowi�zkowe
prace semestralne, studenci wzdrygn�li si�, jakbym powiedzia�, �e to Nixon
jest najlepszy.
Ulokowana w dawnym hotelu Franconia by�a malownicza, cho� nieco
nieudolnie urz�dzona. Wszystkie biura wydzia��w i sale wyk�adowe mia�y
zlewozmywaki, za to zamiast telefon�w szczyci�y si� brz�cz�cymi
intercomami, przez kt�re g��wne biuro, zwane tak�e dziekanatem, mog�o
nadawa� wezwania do pobudki albo przekazywa� wiadomo�ci. We wspomnieniach
s�ysz� niemal ten przeszywaj�cy d�wi�k, kt�ry tamtego wrze�niowego
popo�udnia wyznaczy� now� granic� w moim �yciu.
Si�dmym zmys�em wyczu�em, co znaczy� ten sygna�, i rzuci�em si� po
balowych schodach do cz�ciowo zas�oni�tej budki telefonicznej w budynku.
Denis Diagle, pracownik Katolickiej Opieki Spo�ecznej w New Hampshire,
powiedzia�, �e ARENA w Dakocie Po�udniowej poda�a informacj�, i� mog� mie�
dla mnie trzyletniego ch�opca - przynajmniej dali jaki� znak. Czy m�g�bym
wpa�� do jego biura przedyskutowa� spraw�? W jego g�osie wyczu�em lekkie
rozdra�nienie. Czy�by nie odpowiada�o mu to, �e jestem samotny, a mo�e z
dzieckiem by� jaki� problem, o kt�rym nie wspomnia�?
Postanowi�em si� tym jednak nie przejmowa�. Zostan� ojcem i nic mnie
przed tym nie powstrzyma.
Po dw�ch godzinach siedz�cy za biurkiem Denis wyja�ni�, �e ma�y ch�opiec
- ma�y ch�opiec - zosta� w�a�nie umieszczony w domu zast�pczym niedaleko
Pierre. Nie mia� najlepszego startu. Urodzi� si� prawie siedem tygodni za
wcze�nie, by� zaniedbywany przez matk� alkoholiczk�, cierpia� na
niedo�ywienie. Jego starsze rodze�stwo przemieszkiwa�o tymczasowo w domach
zast�pczych.
Adam - pozosta�em wierny imieniu obranemu dla mojego pierwszego syna -
zosta� odebrany matce po tym, jak nabawi� si� zapalenia p�uc i od tego
czasu sp�dzi� dwa lata w szpitalach i u opiekun�w wyznaczonych mu przez
pa�stwo. Ch�opiec by� ma�y jak na sw�j wiek, nie umia� korzysta� z toalety
i zna� zaledwie kilka s��w. Wed�ug lekarzy by� umys�owo op�niony. Czy
wci�� by�em zainteresowany?
Denis mia� p�owe w�osy i twarz, kt�ra chcia�a si� u�miechn��, ale
powstrzymywa�y j� przed tym powa�ne informacje, kt�re mia� do przekazania.
Patrzy� mi�o, neutralnie. Nie powiedzia�, �e rozwa�a moj� kandydatur� dla
tego ch�opca, bo trudno by�oby im znale�� par�, kt�rej nie odstraszy�by
taki przypadek. Nie powiedzia�, �e to by� mo�e moja jedyna szansa, jedna na
milion wypatrzona przez opiekuna spo�ecznego ze �rodkowego Zachodu. - Ma
pan jego zdj�cie? - spyta�em.
- Tak. - Denis zawaha� si�. - Czasem lepiej nie ogl�da� zdj��, dop�ki nie
rozwa�y si� wszystkich za i przeciw. Fotografia sprawia, �e dziecko staje
si� realne, utrudnia decyzj�, je�li zechce pan zrezygnowa�.
- Chc� go wzi��.
By� pe�en w�tpliwo�ci.
- Prosz� pos�ucha� - powiedzia�em. - Kto wie, czy ta diagnoza jest
prawid�owa? Jak to dziecko mog�o si� dot�d rozwija�? Wierz� w pozytywny
wp�yw �rodowiska. Przy mnie nadrobi zaleg�o�ci. Czekam ju� tak d�ugo. Nie
zrezygnuj� z niego. Denis westchn��, zajrza� do biurka, potem skierowa�
wzrok na mnie, ale w ko�cu u�miechn�� si� i poda� mi zdj�cie z polaroida.
Zobaczy�em ma�ego ch�opca, bole�nie wychud�ego, z ciemn� czupryn�
ostrzy�on� na pazia, w za d�ugiej bluzie i bez but�w. Opiera� si� o mask�
samochodu wy�szego ni� on sam, z wyrazem twarzy, kt�ry wydawa� si�
wymuszony i smutny. Rozpozna�bym go na ko�cu �wiata: moje marzenie spe�ni�o
si�.
Tydzie� p�niej czeka�em na lotnisku w Pierre na Rit� Duffy z Biura
Opieki Spo�ecznej Dakoty Po�udniowej. Postawi�em na ziemi torb�, a w r�ku
trzyma�em psa maskotk�, dzi�ki kt�remu panna Duffy mia�a mnie rozpozna� i
kt�ry mia� by� pierwszym upominkiem dla mego syna "Adama". By�em wyko�czony
podr� i oczekiwaniem.
- Pan Dorris? - Rita by�a wysoka, jasnow�osa i przyjacielska. Zanim
zd��y�em zaprotestowa�, chwyci�a moj� torb� i zanios�a do swego samochodu,
podczas gdy ja pr�bowa�em dotrzyma� jej kroku. - Przepraszam za sp�nienie
- powiedzia�a - ale wst�pi�am do biura, �eby sprawdzi�, czy sytuacja
ch�opca jest uregulowana. Czeka na pana.
- Ju�? Jedziemy tam od razu? - Po ca�ych miesi�cach ciszy, dniu sp�dzonym
w podr�y, wypadki zacz�y si� toczy� strasznie szybko. Rita przystan�a z
kluczykami wycelowanymi w zamek drzwi od strony kierowcy. - Chyba �e pan
nie chce - powiedzia�a. - S�dzi�am, �e jest pan ciekawy, wi�c pojecha�am po
niego do domu zast�pczego. Chcia�by pan najpierw pojecha� do motelu?
- Wykluczone - odpar�em. - To po prostu wielka chwila. S�dz�, �e nigdy
nie b�d� na ni� przygotowany.
- Spokojnie. - Rita wsun�a si� za kierownic� i pochyli�a si�, �eby
otworzy�, mi drzwi. Kiedy wsiad�em, spojrza�a na mnie z u�miechem. - B�dzie
wspaniale. Pokazali�my mu pa�skie zdj�cie i powiedzieli�my, �e przyjedzie
pan dzi� popo�udniu. Jest naprawd� przej�ty.
Nie pami�tam wiele z drogi do Pierre, cho� Rita pokazywa�a mi ciekawe
widoki. Czu�em wilgo� p�l ograbionych ze zb�, na kt�rych zamarza�y strupy
stoj�cej wody. Krajobraz w oczekiwaniu na okrycie �niegu. Okr��yli�my
stolic� stanu, min�li�my male�kie centrum handlowe w �r�dmie�ciu,
granicz�ce z jednej strony z parkingiem dla u�ywanych samochod�w, i
wreszcie zatrzymali�my si� przed niskim, betonowym budynkiem, na miejscu
wyznaczonym do parkowania. Weszli�my do �rodka. Siedziba sztabu Rity
sk�ada�a si� z oddzielonego szyb� k�ta ozdobionego wieloma nalepkami z
krzykliwymi nakazami i sloganami w stylu Dzi�kujemy za niepalenie, samcom
wst�p wzbroniony (z rysunkiem sfrustrowanego jelenia wpatrzonego w �lepy
mur), to przyjdzie poczt� I pewnego dnia b�d� zorganizowana.
- Zobacz�, co z nim. - Kaza�a mi usi��� na sk�adanym krze�le i oddali�a
si� korytarzem.
Obejrza�em sobie wyludnione biuro - by�a pora lunchu - a potem zerkn��em
na biurko Rity. Le�a�a na nim teczka z moim nazwiskiem wypisanym na fiszce.
Mia�em wielk� ochot� zajrze� do �rodka. Co po tych wszystkich pytaniach i
odpowiedziach napisano na m�j temat? Co mia�a do powiedzenia Janet Lindeman
i inni, z kt�rymi rozmawia�em i prosi�em o listy polecaj�ce na temat mego
pragnienia i mo�liwo�ci bycia ojcem? Musia�o to by� pozytywne i
popieraj�ce, inaczej nie by�oby mnie tutaj, ale w ci�gu tych ostatnich
kilku sekund, kt�re prze�ywa�em jako samotny m�czyzna, potrzebowa�em
emocjonalnego wsparcia. Nie widzia�em nigdzie Rity, zbli�y�em si� wi�c i z
udan� oboj�tno�ci� unios�em ok�adk�. To, co tam zobaczy�em, nie by�o �adnym
podsumowaniem, streszczeniem mego �yciorysu, nie by�o moj� przesz�o�ci,
lecz przysz�o�ci�: na pierwszej stronie znajdowa�a si� fotografia Adama,
taka sama, jak� nosi�em w portfelu od miesi�ca.
- Jeste�my gotowi - obwie�ci�a Rita, klepi�c mnie po plecach i odsuwaj�c
si� o krok. Nacisn��em klamk� i drzwi otworzy�y si�. Podnios�em wzrok,