780

Szczegóły
Tytuł 780
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

780 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 780 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

780 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Michael Dorris Zerwana wi� Gda�skie Wydawnictwo Psychologiczne Gda�sk 1996 $ca�o�� w #f tomach PWZN Print 6 Lublin 1997 Przedruku dokonano na podstawie pozycji wydanej przez Gda�skie Wydawnictwo Psychologiczne Gda�sk 1996 Przek�ad: Monika Ka�mierczak Dla Luise, kt�re dzieli ze mn� t� histori�, kt�ra towarzyszy�a mi w jej prze�ywaniu i opisywaniu, kt�ra uczyni�a z nas jedno��. Dla naszego dzielnego syna Podzi�kowania Dzi�kuj� wielu ludziom, kt�rzy rozmawiali ze mn� szczerze i otwarcie w ci�gu lat powstawania tej ksi��ki, a szczeg�lnie Jeaneen i Robertowi Grey Eagle, Brendzie Demery, Elaine Beaudreau, zmar�ej Monie Richards, Sharon Cuny, Melvinowi Brewerowi, Stanowi Shepardowi, Susan Lindsay, Philipowi Mayowi, Ann Streissguth, Sterlingowi Clarrenowi, Thedzie New Breast, Evie Smith, Ernestowi Abelowi i Luisowi Escobarowi. Dzi�kuj� Fundacji Rockefellera i College'owi w Dartmouth za czas i pieni�dze. Sk�adam r�wnie� g��bokie podzi�kowania Charlesowi Rembarowi i memu wydawcy, Hugh Van Dusenowi za cenne wskaz�wki edytorskie. Dalsza lista podzi�kowa� nie ma ko�ca, poniewa� jest histori� �ycia naszego syna. Dzi�kuj� wielu lekarzom, pracownikom socjalnym i oddanym nauczycielom, a w�r�d nich Colleen Nooney, Denisowi Daigle, Robertowi Storrsowi, Edwardowi Hartowi, Robertowi Lanzerowi, Alice Hendrick, zmar�ej Livii Alexion, Caroline Storrs, Richardowi Nordgrenowi, Kenowi Krambergowi - ludziom, kt�rzy wykroczyli poza normaln� praktyk� i pracowali na sukcesy Adama, jakby by�y ich w�asnymi; Eileen Cowin, Bei Medicine, Ninie Sazer i zmar�emu Jackowi Stokely, z kt�rych ka�de by�o na sw�j spos�b bliskie Adamowi i uczy�o go na w�asnych przyk�adach przyja�ni i �yczliwo�ci; najbli�szej rodzinie - Mary Besy Dorris, Marion Burkhardt, Virginii Burkhardt, zmar�ej Katherine Smith, Ralphowi i Ricie Erdrich, kt�rzy nie szcz�dzili swej mi�o�ci i wsparcia; bratu i siostrom Adama - Savie, Madeline, Persii, Pallas i Azie - za ich si�� i zrozumienie; i oczywi�cie Louise Erdrich, matce Adama, kt�ra dokona�a znacznie powa�niejszego wyboru ni� ja: wiedzia�a, co robi, i zrobi�a to w pi�kny spos�b. Na koniec chcia�bym podzi�kowa� Adamowi, kt�ry da� mi pozwolenie na napisanie tej ksi��ki, przeczyta� lub wys�ucha� ka�dego jej s�owa i jest jej prawdziwym i aktywnym autorem. To do�wiadczenie, kt�rego sobie nie wybrali�my, kt�rego pragn�liby�my unikn�� za wszelk� cen�, bardzo nas zmieni�o i sprawi�o, �e stali�my si� lepsi. Dzi�ki niemu dowiedzieli�my si�, �e nikt nie akceptuje ch�tnie gorzkich prawd Sofoklesa i Szekspira - �e cz�owiek dojrzewa poprzez cierpienie. I to r�wnie� by�o udzia�em Jessy. Pisz� teraz s�owa, o kt�rych nawet nie pomy�la�abym pi�tna�cie lat temu: gdyby dzi� dano mi wyb�r prze�ycia wszystkiego od pocz�tku albo odrzucenia tego gorzkiego daru, to wyci�gn�abym po niego r�ce - poniewa� dzi�ki niemu wszyscy otrzymali�my niewiarygodne �ycie. I nie zmieni� ostatniego s�owa tej opowie�ci. Pozostaje nim mi�o��. Clara Claiborne Park "Obl�enie" Przedmowa Spad�a dzi� gruba warstwa �niegu. Jest 4 lutego 1988 roku. Za dwa dni mamy wyruszy� z Michaelem w nasz� pierwsz� wsp�ln� podr� zagraniczn�, za dziesi�� dni wypada �wi�tego Walentego, sp�dzimy ten dzie� w Pary�u. Przed pi�tnastoma dniami Adam obchodzi� dwudzieste urodziny. Nie jest to �aden szczeg�lny dzie�, nie oznacza prze�omu w �yciu Adama ani w moim. To dzie� po�r�d pustki, pod grub� warstw� �niegu, w ciszy. Pozamykano szko�y, a my zostali�my odci�ci od �wiata przy �wirowej drodze, po kt�rej nie przejedzie �aden samoch�d, p�ki nie oczyszcz� jej miejskie p�ugi �nie�ne. Jest to po prostu dzie�, w kt�rym Adam mia� atak. Zadzwoni�a jego babcia, zobaczy�a przez okno, �e Adam le�y na �niegu i ma atak. Upad� podczas od�nie�ania skrzynki na listy. Michael by� ju� przy drzwiach, ale to ja wybieg�am pierwsza, bo mia�am na nogach kalosze. Wybieg�am na �nieg, czuj�c jednocze�nie wdzi�czno�� dla Michaela za to, �e pozwoli� mi ratowa� Adama. Cho� nie jeste�my tego �wiadomi, s� to chwile, w kt�rych �atwo nam by� jego rodzicami. Jego ataki s� coraz gro�niejsze. A przecie�, je�li nie zrani si� przy upadku, nie mo�emy zrobi� nic wi�cej, jak tylko by� przy nim, u�o�y� go na boku i sprawdzi�, czy oddycha. Podbieg�am do Adama i wzi�am go w ramiona, wo�a�am go po imieniu, koj�cym, cichym g�osem m�wi�am, �e jestem przy nim. Kiedy odzyska� przytomno��, wsta�am i podnios�am go, a potem otrzepa�am r�kawy i ko�nierz jego kurtki. Przejecha� p�ug �nie�ny i zaraz zawr�ci�, �eby upewni� si�, czy nic nam si� nie sta�o. Nasz widok musia� budzi� zainteresowanie. Stali�my oparci o siebie, przytuleni, i ci�ko oddychali�my. Adam jest wy�szy ode mnie i na co dzie� znacznie silniejszy. Obj�am go w pasie i spogl�da�am mu przez rami�. Wci�� pada� �nieg, przelatuj�c mi�dzy g�stymi ga��ziami sosny. Wok� nas by�o niezwykle czysto, mokra, naelektryzowana cisza. By�o ciep�o, �nieg topnia� w moich butach. �atwo jest kocha� dramatycznie i absolutnie, tak jak wymaga tego kto� chory. �atwo jest zatacza� si� i �lizga� na �niegu, �ci�ga� buty Adama i sprawdza�, czy dosta� wystarczaj�c� dawk� leku. �atwo jest by� sezonowym anio�em str�em. Ale trudno jest �y� dzie� za dniem z dzieckiem cierpi�cym na Zesp� Poalkoholowego Uszkodzenia P�odu albo Efekt Poalkoholowego Uszkodzenia P�odu. Ten mo�liwy do unikni�cia zesp� upo�ledze� powsta�ych w okresie ci��y przejawia si� na wiele sposob�w, ale spowodowany jest wy��cznie przez alkohol, kt�ry wp�ywa na cia�o i umys� rozwijaj�cego si� p�odu. Raport Naczelnego Chirurga Stan�w Zjednoczonych z 1988 roku ostrzega przed piciem alkoholu w czasie ci��y, a wielu lekarzy stwierdza obecnie, �e wobec niemo�no�ci ustalenia bezpiecznej dawki alkoholu, najlepiej w og�le powstrzyma� si� od picia w ci�gu tych dziewi�ciu miesi�cy, a w wypadku karmienia piersi� nawet d�u�ej. Wiemy z lektury raportu, �e ka�da kobieta inaczej reaguje na alkohol, w zale�no�ci od wieku, diety i metabolizmu. Picie alkoholu w okresie ci��y mo�e spowodowa� zniekszta�cenia twarzy i cia�a p�odu, wp�yn�� ujemnie na inteligencj�, jak r�wnie� na mo�liwo�� os�du i pewne typy zachowa�. Adam cierpi na wszystkie wymienione tu zaburzenia, do pewnego stopnia. Chwila rozlu�nienia mo�e spowodowa� nieodwracalne skutki. Nigdy nie chcia�am by� matk� dziecka z problemem. A kto by chcia�? Dosz�o jednak do tego po roku ma��e�stwa z ojcem Adama, kiedy prawnie adoptowa�am Adama, Sav� i Madeline - tr�jk� dzieci adoptowanych przez niego przed laty, kiedy jeszcze by� sam. Jestem osob� niecierpliw� i dlatego niezwykle podziwiam takich ludzi jak Ken Kramberg, nauczyciel Adama, Faith i Boba Annis�w, kt�rzy na co dzie� pracuj� z dzie�mi upo�ledzonymi. Podziwiam mego m�a, Michaela, kt�ry po�wi�ci� wiele miesi�cy, by nauczy� Adama wi�za� buty. �ycie z Adamem nigdy nie mia�o bezpo�redniego wp�ywu na moj� prac�. Pisz� teraz o nim po raz pierwszy. Nigdy nie przedstawia�am go pod fikcyjn� postaci� ani nie opisywa�am �wiadomie naszych do�wiadcze�. Dla powie�ciopisarki trudno i bole�nie jest pisa� o rzeczywistych wydarzeniach z jego �ycia. Przygl�da�am si�, jak Michael, antropolog i pisarz, zmaga si� z tym r�kopisem przez sze�� lat. Jego praca sta�a si� podr� od profesjonalnego obiektywizmu do rzeczywisto�ci pe�nej pomieszania, kt�rej granic nie da si� tak �atwo wyznaczy�. Ponowne prze�ywanie ca�ej historii by�o dla Michaela bardzo bolesne, ale czu� si� w obowi�zku do niej wr�ci�, kiedy u�wiadomi� sobie ogromny zasi�g problemu, wys�ucha� wiele podobnych opowie�ci zrozpaczonych ludzi. Powodowa�o nim r�wnie� jedno z najbardziej ulotnych ludzkich odczu� - nadzieja. Je�li cho� jeden przypadek Zespo�u Poalkoholowego Uszkodzenia P�odu zostanie opisany szczeg�owo i prawdziwie, mo�e powstrzyma to kogo� przed urodzeniem kolejnego upo�ledzonego przez alkohol dziecka. Adam ma k�opoty z czytaniem, ale przy�o�y� si� do przeczytania tej ksi��ki. By� ni� zafascynowany i zgodzi� si� na publikacj�. Mimo �e nie uwa�a nas za profesjonalist�w, nie czuje si� dumny ani nawet obra�ony, lubi ogl�da� nasze rodzinne zdj�cia w gazetach. Widzi mnie i Michaela w rolach, kt�re odgrywamy w domu. Michael zajmuje si� praniem, a ja gotuj�. Poza tym, co najwa�niejsze, jeste�my lud�mi, kt�rzy na niego reaguj�. W ten spos�b, mimo �e jest ju� doros�y, pozostaje na poziomie ma�ego dziecka, kt�re postrzega �wiat jako wynik w�asnej woli. Adam jest �wiatem, a przynajmniej w�asn� jego wersj�, a my istniejemy dla niego tylko w zakresie jego pola widzenia. Z tego powodu pod wieloma wzgl�dami Adam zna nas lepiej ni� my sami, cho� trudno by�oby mu t� wiedz� wyrazi�. Zna nasze ograniczenia, kt�rych sama staram si� nie zauwa�a�, szczeg�lnie je�li je przekraczam, na przyk�ad w porywie gniewu. Czasem wydaje mi si�, �e odk�d zamieszka�am z Adamem, gniew sta� si� nierozdzielny z mi�o�ci� i jestem zupe�nie bezradna wobec tych uczu�. Michael, tr�jka jego dzieci i ja stali�my si� rodzin� w pochmurny pa�dziernikowy dzie� 1981 roku. Adam mia� trzyna�cie lat, a poniewa� wci�� nie wszed� w okres dojrzewania, by� ma�y i wygl�da� na dziesi�ciolatka. Nigdy nie by� ujmuj�cy, ale jest wspania�omy�lny, ma dobre serce i wzbudza mi�o��. Ju� wtedy mia� ten dar, kt�ry w naszej rzeczywisto�ci mo�e sta� si� przekle�stwem - bezgraniczn�, czyst� ufno��. Przysi�g� ma��e�sk� wzi�� dos�ownie. M�em i �on� og�osi� nas ten sam znajomy miejscowy s�dzia, kt�ry p�niej ustanowi� mnie prawn� matk� Adama, Savy i Madeline, a jeszcze p�niej, kiedy z b�lem u�wiadomili�my sobie pewne prawdy, pom�g� nam zabezpieczy� przysz�o�� Adama w naszych testamentach. Kiedy s�dzia Daschbach wym�wi� magiczne s�owa, Adam zwr�ci� si� do mnie w zachwycie i powiedzia�: "Mamo", a nie jak dot�d - "Louise". To przypiecz�towa�o wszystko. By�am wzruszona. Pozostawa� r�wnie ufny do czasu, kiedy tego nie zniszczy�am. Min�o dziesi�� miesi�cy. Siedzimy przy stole. Zjad�am ju�, tak jak reszta dzieci. Poda�am ich ulubione danie. Michaela nie ma. Adam bierze k�s, po czym odk�ada widelec i siedzi nieruchomo przed talerzem. Kiedy prosz� go, �eby zjad�, odpowiada: - Ale�, mamo, ja tego nie lubi�. - Lubisz - m�wi�. Adam cz�sto mnie testuje pod nieobecno�� Michaela. Niekt�re jego prowokacje s� nie do zniesienia. Musi wiedzie�, �e trzymam si� tych samych regu� co jego ojciec. Trzeba go w tym stale upewnia�. Adam naprawd� lubi t� potraw�. Ugotowa�am j�, poniewa� w zesz�ym tygodniu wymi�t� j� z talerza i powiedzia�, �e mu smakuje, a ja by�am szcz�liwa. - Musisz je��, bo inaczej rano b�dziesz mia� atak - m�wi�. Potwierdzi�o si� to ju� par� razy. Jestem rozwa�na, stanowcza, a z pocz�tku nawet cierpliwa, mimo �e powtarzam to ju� kt�ry� raz. Normalne zachowanie Adama, test. Jeszcze raz prosz�, �eby zjad�. - Nie lubi� tego - powtarza. - Adam - upominam go - je�li nie zjesz, dostaniesz ataku. Wpatruje si� we mnie nieruchomo. M�odsze dzieci odnosz� naczynia do zlewu. Zmywam. Adam siedzi. Sava i Madeline id� na g�r� bawi� si�, a on siedzi. Dotykam jego czo�a s�dz�c, �e jest chory. Czo�o jest ch�odne, a on wygl�da na zadowolonego z siebie. Ma ju� czterna�cie lat, ale wci�� nie rozumie, �e opr�cz lekarstw musi dostarcza� organizmowi wielu kalorii. W przeciwnym razie dostanie ataku. Przewody elektryczne w jego m�zgu kopn� pr�dem, a impulsy rozbiegn� si� we wszystkich kierunkach. - Jedz. Ja nie �artuj�. - Ju� zjad�em - odpowiada. Jego talerz jest wci�� pe�ny. Wskazuj� mu go bez s�owa. - Nie lubi� tego - powtarza. Podchodz� do kredensu. Wyjmuj� chleb z mas�em orzechowym. Lubi to. Mo�e zadowoli go moje ust�pstwo, mo�e zje, ale kiedy stawiam przed nim talerz, patrzy tylko na niego. Id� do pokoju. Jest ju� �sma, a ja jestem w po�owie ksi��ki Bruce'a Chatwiha. W �yciu chodzi o co� wi�cej... ale jestem odpowiedzialna. Musz� mu pokaza�, �e nie wyprowadzi mnie z r�wnowagi. - Zjedz kanapk�. - Ju� zjad�em. - Kanapka le�y nietkni�ta. - To zjedz obiad. - Nie lubi� tego. - Dobrze, wi�c zjedz chocia� po�ow�. - Nie je. Siedzi nieruchomo. W jego oczach dostrzegam wyraz triumfu i up�r. Czuj� przyp�yw frustracji i gniewu. Wybucham. - Jedz - krzycz�. Teatralne gesty, tupanie nogami czy podniesione g�osy zazwyczaj robi� na nim wra�enie, jako przejaw naszych uczu�, a nie rozs�dku. Ale nie tym razem. �adne pro�by ani gro�by nie zmusz� go do jedzenia, nawet dla w�asnego dobra. Jest chudy, taki chudy. Ma mizern� twarz, stercz�ce �ebra, du�e, ko�ciste kolana, a �ydki i uda wygl�daj� jak patyki. Nie chc�, �eby upad� podczas ataku. Nie chc�, �eby sobie co� zrobi�. - Prosz�. Zr�b to dla mnie. - Patrzy na mnie spokojnie. - Tylko dla mnie, dobrze? - Nie lubi� tego. - Wszystko zosta�o powiedziane. Nie ma ju� nic do dodania. Je�li nie mog� sprawi�, by mia� zapewnione najprostsze rzeczy, nie mog� by� jego matk�. - To nie jedz. I nie nazywaj mnie mam�. - Odchodz� rozdygotana. Zostawiam go tam. Siedzi i nie je, a nast�pnego ranka ma atak. Upada przy akwarium, udaje mu si� uchwyci� sto�u, trzymam go, kiedy podskakuje mu g�owa i wykrzywiaj� si� usta. Michael wraca dopiero za dwa dni. Nie wiem, jak dam sobie rad�, jak Michael sobie z tym radzi, ale to tylko moment paniki. Adam wreszcie wraca do siebie. Zmienia spodnie. Wraca do swoich zaj��. Nie ��czy ataku z brakiem jedzenia. Widz� jednak, �e docieraj� do niego moje s�owa. Pami�ta je. Od tego wieczoru nazywa mnie Louise, ale nie martwi mnie to. Z pocz�tku jestem nawet zadowolona, my�l�, �e to minie, kiedy sobie przebaczymy i na powr�t zbli�ymy si� do siebie. Przecie� on tak wiele zapomina. Ale ze wszystkiego, co m�wi�am Adamowi, ze wszystkich s��w zach�ty, polece�, zapewnie�, wyja�nie� i rad on zapami�ta� tylko i w pe�ni zrozumia�, nawet gdy pr�bowa�am temu zaprzeczy�, nawet po wielu miesi�cach "Nie nazywaj mnie mam�". Teraz Adam m�wi do mnie "mamo" albo "mamusiu", ale potrzeba by�o na to wielu lat cierpliwo�ci, ust�pstw, samokontroli, wyja�nie� jego ojca i moich, i nagradzania go u�ciskami, kiedy sprawia� mi przyjemno��, aby�my powr�cili do relacji matka-syn. Pojechali�my tylko we dw�jk� na wielk� wypraw� na Zach�d. Przez ca�e lato pracowali�my rami� przy ramieniu. Zasadzili�my trzydzie�ci pi�� drzewek, ca�y ogr�d i dywan z kwiat�w. Pielili�my truskawki, podcinali�my bez i forsycje. Grali�my w "Pomidora" i w "Przepraszam". Mieszkali�my razem. Przesta�am wreszcie zmusza� go do jedzenia, uda�o mi si� nawet podawa� mu lekarstwo do r�ki i odchodzi�. U�wiadomi�am sobie, �e nie zdo�am go ochroni�. Dlatego w�a�nie uwa�am, �e potrzeba szczeg�lnego charakteru, kt�rego ja nie mam, by mieszka� i pracowa� z osob� chor� i jednocze�nie upart� do granic mo�liwo�ci. Bezustanne, obra�liwe odwo�ywanie si� do rozs�dku, rozbija si� w ko�cu o hardo�� duszy. Logika, kt�ra natrafia na logik�, mo�e prowadzi� do ob��du. W ci�gu lat sp�dzonych z Adamem nauczy�am si� wi�cej o w�asnych ograniczeniach, ni� chcia�abym wiedzie�. A jednak pomimo smutnych k��tni, walki na �mier� i �ycie o lekarstwa i drobiazgowych polece�, kt�re trzeba by�o wydawa� ka�dego dnia, pomimo wk�adania r�kawiczek na spierzchni�te d�onie prawie doros�ego m�czyzny, kt�ry zawsze zdejmowa� je na przenikliwym, styczniowym wietrze przy minusowych temperaturach, rozkwit�o pomi�dzy nami co� niezwyk�ego, absolutnie prosta wi� pe�na mi�o�ci. Jest to niew�tpliwie podstawa naszego zwi�zku nawet i teraz, kiedy Adam sta� si� bardziej samodzielny. Ale jak m�wi�am, mi�o�� jest nierozdzielna od gniewu, a mi�o�� do Adama kierowa�a gniew gdzie indziej. Nie mo�na bowiem kocha� go za s�odycz i wewn�trzne �wiat�o, kt�re w nim dostrzegam i nie nienawidzie� jednocze�nie faktu, �e nigdy nie b�dzie m�g� w pe�ni wyrazi� siebie - poniewa� jego biologiczna matka pi�a. Jest ofiar� Efektu Poalkoholowego Uszkodzenia P�odu i zawsze ju�, przez ca�e �ycie b�dzie sam. Maj�c dwadzie�cia par� lat, i ja du�o pi�am, a� w ko�cu zachorowa�am na zapalenie w�troby. Poza szklaneczk� wina przy szczeg�lnych okazjach nie toleruj� ju� alkoholu. Z czas�w m�odo�ci pami�tam jednak poci�g do picia, fizyczne pragnienie. Stworzy�am emocjonalny zwi�zek z pewn� konfiguracj� chemikali�w i po dzi� dzie� jestem �wiadoma atrakcyjno�ci tego zwi�zku i trudno�ci zerwania go. Matce Adama nigdy si� to nie uda�o. Umar�a z powodu zatrucia alkoholowego i by�oby mi jej bardziej �al, gdyby nie Adam. W tej chwili mam tylko nadziej�, �e umar�a, zanim zd��y�a wyda� na �wiat jeszcze jedno dziecko z jego problemem. Wola�abym te�, �eby na czas ci��y zmuszono j�, skoro nie zdo�a�a dokona� tego sama, do zachowania abstynencji. W niekt�rych rezerwatach india�skich, w czasie Reaganowskiej ery walki z alkoholem i narkotykami i opieki nad kobietami w ci��y, sytuacja sta�a si� tak rozpaczliwa, �e w niekt�rych przypadkach trzeba by�o wsadza� je do wi�zienia na dziewi�� miesi�cy. Grupa ludzi, kt�rych punkt widzenia prezentowany jest w tej ksi��ce, zaj�a kontrowersyjne stanowisko, wzywaj�c wr�cz do przymusowej sterylizacji pewnych kobiet. Kobiety te, kt�re zdo�a�y ju� zniszczy� �ycie dzieci takich jak Adam, nadal nie zachowywa�y abstynencji w czasie ci��y. Stanowisko to wzbudzi pewnie oburzenie wielu kobiet i m�czyzn, dobrych ludzi, kt�rzy wierz�, �e prawem jednostki jest i�� drog� krzywdy, �e picie jest kwesti� wyboru i �e prawo osoby do szcz�cia i rozpaczy jest �wi�te. Ja r�wnie� w to wierzy�am i chocia� gorycz i udr�ka �ycia Adama budzi�y moje w�tpliwo�ci, przekona�am si�, �e niekt�re z moich pogl�d�w by�y filisterskie, naiwne. W ko�cu jaka jest miara odpowiedzialno�ci? Gdzie dok�adnie przebiega granica mi�dzy krzywdzeniem siebie a krzywdzeniem dziecka? Karygodne zaniedbanie r�wna si� �wiadomemu czynieniu z�a, jak g�osi prawo. Gdzie przebiega granica? Ludzie, kt�rzy pragn� zmusi� kobiety w ci��y do abstynencji, pochodz� ze spo�eczno�ci, w kt�rych problem wyst�puje w koszmarnych proporcjach. Wszyscy zgadzaj� si� co do tego, �e uwi�zienie tych kobiet nie jest rozwi�zaniem, �e trzeba je leczy�. Potrzeba jednak na to wielu pokole�. Kobietom z Zespo�em Poalkoholowym czy Efektem Poalkoholowym trudno jest radzi� cokolwiek, poniewa� jednym z najbardziej niszcz�cych aspekt�w ZPUP jest niezdolno�� do my�lenia przyczynowo-skutkowego albo do przewidywania. Poza tym wiele program�w leczenia uzale�nie� alkoholowych czy narkotykowych pozostaje zamkni�tych dla kobiet w ci��y, a tym samym dla nie narodzonych dzieci, najwa�niejszych pacjent�w. Jest oczywiste, �e wojny z narkotykami nie wygra si� przy pomocy broni, lecz po��czonych wysi�k�w wsp�czuj�cego spo�ecze�stwa. Alkoholowe programy rehabilitacyjne powinny by� r�wnie dost�pne jak sklepy monopolowe w niekt�rych regionach i finansowane z "podatk�w" nak�adanych na te sklepy. Poniewa� mamy rz�d demokratyczny, sami ponosimy odpowiedzialno�� za tak szeroki zasi�g wyst�powania problemu. Wci�� jednak mamy obowi�zek kontrolowania pewnych ludzkich dzia�a�. Je�li kobieta zdecyduje si� urodzi� dziecko, da� �ycie kolejnej ludzkiej istocie, to czy ma r�wnie� prawo na to �ycie nastawa�? Czy� obowi�zkiem ojca nie jest tak�e wspiera� t� kobiet� i zapewni� ci��� w abstynencji? Z powodu picia swej matki, Adam jest istot� pokrzywdzon�. Czy ona mia�a prawo pozbawi� go ciekawo�ci �wiata, odebra� mu rado�� z dobrych ocen z matematyki, czytania ksi��ek i podziwiania z�o�ono�ci i cud�w natury? Czy ona i jego nieobecny ojciec mieli prawo uczyni� z niego odmie�ca po�r�d innych dzieci, pozbawi� go przyjaci�, sprawi�, �e seksualno�� stanie si� bardziej problemem ni� przyjemno�ci�, rozszczepi� jego umys� i spowodowa� gwa�towne ataki? Wydaje mi si�, �e nikt nie ma prawa wyrz�dza� takich krzywd, nawet z g��bi ignorancji. Religia rzymsko-katolicka okre�la dwa rodzaje ignorancji: do pokonania i nie do pokonania. Ignorancja nie do pokonania to stan trwa�y, w kt�rym jednostka pozostaje zamkni�ta na pewne formy wiedzy. Ignorancja mo�liwa do pokonania wyp�ywa ze z�ej woli. Jest to �wiadome odchodzenie od prawdy. W ka�dym wypadku uwa�am, �e matka Adama nie mia�a prawa krzywdzi� swojego i naszego syna. Maj�c dzisiejsz� wiedz�, jestem przekonana, �e w czasie kiedy du�o pi�am, wola�abym sp�dzi� dziewi�� miesi�cy w wi�zieniu i urodzi� normalne dziecko ni� ludzk� istot�, kt�ra przez reszt� swego �ycia pozostanie w niewoli tego, co zrobi�am. Teraz z pewno�ci� posz�abym do wi�zienia na dziewi�� miesi�cy, aby Adam m�g� by� zdrowy. Tym, kt�rzy nadal s� oburzeni takim stanowiskiem, pewnym s�uszno�ci swego zdania, odpowiadam to samo, co tym, kt�rzy nie pozwalaj� biednej kobiecie na bezpieczn� aborcj�, a sami nie poszli do dom�w dziecka i nie zabrali dzieci niczyich, z problemami, nie chcianych. Je�li si� ze mn� nie zgadzacie, prosz�, usi�d�cie kiedy� obok dzieci upo�ledzonych przez alkohol, kiedy pr�buj� nauczy� si� dodawa�. Moja matka, Rita Erdrich, kt�ra pracuje z upo�ledzonymi dzie�mi w india�skiej szkole w Wahpeton, robi to codziennie. Otrzyjcie im �zy rozczarowania, walczcie o nie w spo�ecze�stwie, kt�rego nie rozumiej�. Powtarzajcie im najprostsze �yciowe wiadomo�ci milion, dwa miliony, trzy miliony razy. Przytrzymujcie im g�owy podczas atak�w i ocierajcie krew z przygryzionych warg. Zmuszajcie do przyjmowania lek�w. Zapewnijcie bezpiecze�stwo upo�ledzonym tego �wiata. Kochajcie ich. Patrzcie, jak dorastaj�, by pogr��y� si� w �atwym bagnie alkoholizmu. Cierpcie za przest�pstwa, kt�rych nie rozumiej�. Pr�bujcie zrozumie� brak skruchy. Jako podatnicy, ju� p�acicie za ich odsiadki w wi�zieniach, rachunki za drogie leczenie i nauk�. Sami sta�cie si� ofiarami, walcie g�ow� o mur z cegie� i bezustannie przegrywajcie. Potem wr��cie do matki i powt�rzcie, patrz�c jej prosto w oczy: "Mia�a� do tego prawo". Kiedy ogarnia mnie w�ciek�o��, rzucam si� w my�lach na matk� Adama, poniewa� to jej r�ka unios�a butelk�. Kiedy opada mnie smutek, �ycz� jej bez ko�ca... ale nie mog� przecie� �yczy� jej nic gorszego od piek�a jej �ycia i �mierci. Nie wiem, jakbym si� zachowa�a na jej widok. Mo�e obie schyli�yby�my g�owy przed t� pot�n� lekcj�. To chyba niemo�liwe, �eby obwinia� kogokolwiek za tak straszn� krzywd�. Mimo �e nasz syn by� na wp� �ywy z g�odu, przywi�zany do pr�t�w ��eczka i sam, kiedy znalaz�a go opieka spo�eczna, nadal my�l�, �e "win� ponosi spo�ecze�stwo". Proszona o publiczn� wypowied� w kwestii Rdzennych Amerykan�w, broni� ich. M�wi�, �e istniej� powa�ne problemy. �e potrzeba du�o czasu, by uzdrowi� nar�d wyniszczony fal� podboj�w i chor�b. Potrzeba d�ugiego czasu, by ludzie uzdrowili samych siebie. Czasem wydaje si� to bez szans. A jednak zdarza si� w niekt�rych spo�eczno�ciach, na przyk�ad w Alkali Lake Band w Kanadzie, �e nast�puje powr�t do dawnej jedno�ci, cz�owiecze�stwa, rdzennej kultury i odrzucenie alkoholu. To twardzi ludzie i daj� nam cenn� lekcj�: za wszelk� cen�, musimy mie� kontrol� nad w�asnym �yciem. A jednak mi�o�� do Adama sprawia, �e uginamy si� przed przeznaczeniem. Niewiele jego problem�w mo�na rozwi�za� lub zmieni�. Tak wi�c Michael i ja koncentrujemy si� na tym, co mo�emy kontrolowa�, na naszych reakcjach. Je�li uda nam si� odnale�� wdzi�k, rado�� i szcz�cie, pomagaj�c mu w konfrontacji i pokonywaniu trudno�ci �ycia... To wszystko, bo Adam nie mo�e ofiarowa� nam nic wi�cej. Wiem, �e wydaj�c "Zerwan� wi�", m�j m�� ma nadziej�, �e ta straszna i mo�liwa do unikni�cia tragedia nie zaistnieje ju� w przysz�o�ci. Odczuwam to samo co on. Chcia�abym, �eby ZPUP i EPUP zosta�y wykorzenione dzi�ki zrozumieniu, edukacji i nowemu podej�ciu do leczenia. Z t� nadziej� powsta�a ta ksi��ka. A je�li ta nadzieja oka�e si� p�onna, b�d� walczy� w ka�dy dost�pny spos�b. Michael i ja mamy takie zdj�cie naszego syna. Na tym zdj�ciu, zrobionym na ziemi mego dziadka w ��wich G�rach Dakoty P�nocnej, z jakiego� powodu nie wida� defektu w sylwetce ani na twarzy Adama. Mimo �e bieg�y lekarz rozpozna�by u niego zesp� poalkoholowego uszkodzenia p�odu, wyraz jego twarzy jest inteligentny i niezm�cony. U�miecha si�, ma b�yszcz�ce oczy, ciemne i l�ni�ce brwi. Nie wida�, �e jest upo�ledzony. Patrz� na to zdj�cie i my�l�, �e to jest inny Adam. Taki by�by nasz syn, gdyby nie alkohol. Czasami oboje z Michaelem wyobra�amy sobie, jak go witamy, jak zagl�damy mu w oczy, a on d�ugo patrzy na nas i nie tylko my rozumiemy wtedy naszego syna, lecz i on nas. Wyr�s� na naszego towarzysza, partnera, a nie na kogo�, kto potrzebuje wsp�czucia, opieki czy specjalnego traktowania. Niedaleko starego domku w rezerwacie, gdzie urodzi�a si� moja matka, po�r�d kr�tych p�l pszenicy i drzew na prastarej ziemi, stoi Adam. Pe�en oczekiwania, �ycia, cz�owiek, jakim mia� si� sta�. �wiat otwiera si� przed nim - tyle drzwi, tyle �wiate�. Na tym zdj�ciu got�w jest wyruszy� w �ycie. Louise Erdrich Rozdzia� pierwszy Usiad�em w hallu lotniska Pierre i czeka�em. Dworzec przypomina� ogromn�, jasno o�wietlon� wystaw� sklepow�, na kt�rej za szklan� szyb� prezentuje si� bi�uteri� albo kosmetyki - tyle tylko, �e ten �wiat zosta� odizolowany, prostok�tne pud�o na p�askiej, wietrznej r�wninie centralnej Po�udniowej Dakoty. Powiew powietrza przechyli� skrzyd�a ma�ego pasa�erskiego samolotu tu� przed naszym l�dowaniem. Wywo�a�o to zbiorowy j�k przera�enia, a zaraz potem pe�en za�enowania �miech ocalonych pasa�er�w. Na ziemi przyjrza�em si� im bli�ej: trzech urz�dnik�w w niemn�cych garniturach, kt�rzy wybrali si� do stolicy stanu w interesach, dw�ch ranczer�w z wizyt� w mie�cie, wystrojonych w srebrno-turkusowe kostiumy du�ych rozmiar�w, ich szeroka pier� odcina�a si� od chudych n�g w kowbojskich butach; przej�ta matka pr�buj�ca nak�oni� ma�e dziecko z zatkanymi od ci�nienia uszami, by ziewn�o lub prze�kn�o �lin�; te�ciowa w odwiedzinach, witana g�o�no przez kobiet� w bermudach, z kr�conymi w�osami. Poczu�em si� szcz�liwy i nie na miejscu. Obcy, kt�rego celu nikt tu nawet nie podejrzewa�: w ci�gu godziny mia�em sta� si� samotnym ojcem. By� 1971 rok, mia�em dwadzie�cia sze�� lat, by�em niedosz�ym hippisem, kandydatem na doktora antropologii w Yale i wyk�adowc� pierwszego roku w ma�ym eksperymentalnym college'u w Nowej Anglii. Owo pochmurne popo�udnie w Pierre by�o punktem kulminacyjnym mojej podr�y rozpocz�tej przed dziewi�cioma miesi�cami, kiedy to podczas bada� naukowych na Alasce u�wiadomi�em sobie nagle, �e chc� mie� dziecko, chc� zosta� ojcem. Pami�tam dok�adnie moment, w kt�rym to zrozumia�em. Mieszka�em wtedy w Tyonek, po�r�d m�wi�cej j�zykiem athapaskan spo�eczno�ci india�skiej na zachodnim wybrze�u Zatoki Cooka. Zbiera�em informacje na temat wp�ywu modernizacji i zysk�w z ropy naftowej na �ycie tej oddalonej od �wiata osady rybackiej. Wi�kszo�� czasu trawi�em na nauce tutejszego j�zyka, spokrewnionego z j�zykiem Indian Nawaho i Apacz�w, cho� wyra�nie przystosowanego do podarktycznego otoczenia. Najwi�ksz� trudno�ci� dla przybysza by�o m�wienie i my�lenie kolektywne, w liczbie mnogiej. S�owo oznaczaj�ce ludzi, "dene", u�ywane by�o w znaczeniu "my" i zast�powa�o wszystkie zaimki osobowe. W ten spos�b ka�de dzia�anie stawa�o si� - przynajmniej w za�o�eniu - do�wiadczeniem grupowym. By�a to moja druga jesie� w Tyonek. Ranek sp�dzi�em na rozmowie ze starsz� kobiet�, pani� Nickefor Alexan, uznan� specjalistk� od tradycyjnych lek�w zio�owych, a tak�e form zalot�w. Podczas tych rozm�w pi�em zwykle za du�o herbaty i czu�em kwa�ny posmak w suchych ustach. Po po�udniu wr�ci�em do domu, �eby uporz�dkowa� notatki, ale przerwano mi prac�. Wi�kszo�� doros�ych pracowa�a w w�dzarni przy oporz�dzaniu sierpniowych po�ow�w, a dzieci, kt�re by�y latem moimi cz�stymi go��mi, posz�y ju� do szko�y. W �wiecie "my" by�em cz�stk� "ja", bez zobowi�za� i zwi�zk�w rodzinnych. Od czasu do czasu popatrywa�em w okno, na ciemniej�ce niebo. Dwudziestoczterogodzinny kr�g dnia i nocy, na kt�rym opiera si� miara czasu zachodniego, na p�nocy rozszerza si� do dwunastu miesi�cy. W lecie jest do�� �wiat�a na po�owy o ka�dej godzinie, �odzie wyp�ywaj� wi�c w morze w porach przep�ywu �awic �ososi. Zim� panuje tu ca�kowita ciemno��, w dodatku temperatura spada czasem poni�ej 50 stopni. Kr�tki okres jesienny jest wi�c pe�en zm�czenia i melancholii, to czas zbior�w plon�w lata i przygotowa� do nadej�cia srogiej zimy. Czas kontemplacji i spisu inwentarza, a nie ma na to lepszej pory ni� ta, kiedy fala zlewa si� ze wschodem i zachodem zawieszonego nisko s�o�ca. W najpi�kniejsze dni zazwyczaj gwa�towne wody tworz� nieruchom� lustrzan� tafl�, odbijaj�c� czerwone i fioletowe b�yski chmur. W do�wiadczaniu tej chwili, dla tutejszych plemion umiejscowionej poza czasem, jedyn� mo�liw� reakcj� jest ca�kowite poddanie. Wsta�em od sto�u, kt�ry jednocze�nie s�u�y� mi za biurko, i stan��em w drzwiach. M�j domek usadowi� si� na nadmorskiej skarpie, tak wysoko, �e sk�pany by� w cudownym �wietle, w kr�gu energii gwiazd i morza. Barwy nade mn� i pod stopami zlewa�y si� ze sob�, przelewa�y, wype�niaj�c siebie i mnie. Nie mia�em �adnych wizji, m�j umys� by� ca�kowicie czysty, gotowy na przyj�cie nowego zapisu. Na ekranie przeczyta�em po prostu, �e chc� mie� dziecko. Przekaz ten by� tak pewny i jasny, �e nie podawa�em go w�tpliwo�ci. Zamkn��em drzwi, od�o�y�em prac� i napisa�em cztery listy do agencji opieki spo�ecznej. Chcia�em wiedzie�, czy samotny m�czyzna mo�e adoptowa� dziecko, a je�li tak, to kiedy i na jakich warunkach. W mojej rodzinie od pokole� praktykowano samotne wychowywanie dzieci. Moi dziadowie i ojciec umarli w m�odym wieku, pozostawiaj�c wdowy z ma�ymi dzie�mi, kt�rym pomaga�a ca�a rodzina. Maj�c liczne przyk�ady dobrych matek, ciotek i bab�, nie widzia�em powodu, by zarzuci� tradycj�. Wyobra�a�em sobie mgli�cie, �e pewnego dnia o�eni� si�, ale na razie nic na to nie wskazywa�o. Dla niekt�rych kobiet, zw�aszcza w latach sze��dziesi�tych, dzieci zjawia�y si� przed m�em. Dlaczego ja nie mia�bym mie� najpierw dziecka, a potem �ony? Jedyna odpowied� na moje listy przysz�a z Katolickiej Opieki Spo�ecznej na Alasce. Um�wi�em si� z nimi na spotkanie w czasie swoich nast�pnych zakup�w w Anchorage. Par� tygodni p�niej zadzwoni�em do drzwi niewielkiego budynku z cegie�. Nie czu�em si� wcale bli�ej celu, ba�em si� natomiast, �e zrobi� z�e wra�enie. Ubra�em si� starannie w ciemny garnitur i po raz pierwszy od lat w�o�y�em krawat. W recepcji zachowywa�em si� tak, jakbym by� obserwowany przez jednostronnie lustrzane szyby: z katolickiego czasopisma le��cego na stoliku przeczyta�em z m�dr� min� trzy artyku�y, z kt�rych nie zapami�ta�em ani s�owa. Nie przysta�em na drug� fili�ank� kawy, �eby m�j niewidzialny obserwator nie pomy�la�, �e mam na�ogi. Za�o�y�em nog� na nog�, a zaraz potem je wyprostowa�em, �eby wyda� si� bardziej m�ski, i nawet nie pomy�la�em o zapaleniu papierosa, na kt�rego mia�em wielk� ochot�. W ko�cu wywo�ano moje nazwisko i wszed�em do biura wy�o�onego niebieskim dywanem. Zakonnica, kt�ra mnie powita�a, by�a jeszcze bardziej skr�powana ode mnie. Spuszczaj�c wzrok za okularami bez oprawek, zaproponowa�a mi jeszcze kawy, za kt�r� stanowczo podzi�kowa�em, i wreszcie utkwi�a oczy w pojedynczej kartce na bibularzu - kartce, w kt�rej rozpozna�em sw�j list. - Pa�ska pro�ba jest do�� niezwyk�a, panie Dorris - powiedzia�a siostra Clare. - Czy ma ona co� wsp�lnego z pa�skim zainteresowaniem antropologi�? - By�o to jedyne pytanie, na kt�re nie by�em przygotowany, wi�c spojrza�em na ni�, czekaj�c na jakie� wyja�nienie. Wygl�da�a na zak�opotan�. - Przysz�o nam do g�owy, �e przeprowadza pan naukowy eksperyment. Pr�bowa�em si� t�umaczy�, ale nie by�o to �atwe. Du�o mniej czasu po�wi�ci�em analizie swoich plan�w ni� opracowaniu strategii ich realizacji, zapewni�em j� jednak o szczero�ci zamiar�w. Nie by�o to �adne szale�stwo naukowe. Nie zamierza�em uderza� w dzwonek i zapisywa� wynik�w ka�dego karmienia. By�em godnym zaufania, porz�dnym obywatelem pomimo przyd�ugich w�os�w i mniej godnej pensji. Mia�em dobre widoki na przysz�o�� i �adnych tajemnic. I, ach tak, by�em Indianinem i je�li to mo�liwe, wola�bym india�skie dziecko. Zadawa�a pytania na temat mego pochodzenia, a ja odpowiada�em wyczerpuj�co. Tak, by�em jedynakiem, ale nie szukam ma�ego braciszka czy siostrzyczki, tylko syna albo c�rki. Nigdy nie by�em zar�czony, ale z pewno�ci� lubi�em towarzystwo kobiet, cho� nie powinna my�le�, �e uganiam si� za nimi. Mia�em r�ne problemy, podobnie jak wszyscy, ale nie szukam dziecka po to, by wype�ni� patologiczn� pustk� w swoim �yciu. By�em pod ka�dym wzgl�dem zdolny do dojrza�ych zwi�zk�w - prosz� spyta� kogokolwiek z listy referencji, kt�r� na wszelki wypadek przygotowa�em i przywioz�em - po prostu nie by�o obecnie nikogo wa�nego w moim �yciu. Zapisa�a wszystkie dane na ��tym papierze firmowym, zape�niaj�c margines szyfrem gwiazdek i ptaszk�w, kt�re ogl�dane do g�ry nogami wydawa�y si� tajemnicze i nie do odczytania. Po godzinie oznajmi�a, �e przedyskutuj� t� spraw� na Radzie. Nast�pnie, je�li rozpatrz� j� przychylnie, ich pracownik odwiedzi mnie w domu. - Prosz� sobie nie robi� nadziei - ostrzeg�a, kiedy, zbiera�em si� do wyj�cia. S�ysza�a o samotnych kobietach oczekuj�cych na adopcj�, ale nigdy o m�czy�nie. Nie by�a pewna reakcji swoich wsp�pracownik�w. Musia�a zauwa�y� moje rozczarowanie, bo odprowadzaj�c mnie do drzwi, powiedzia�a �agodnie: - Jestem po pa�skiej stronie. W ci�gu nast�pnych tygodni nie powiadamia�em o swoich zamiarach rodziny ani ludzi z wioski. By�o tak, jakbym oczekiwa� na wynik test�w ci��owych i ba� si� zapeszy� przez przedwczesne �wi�towanie. My�la�em za to o byciu ojcem. Wyobra�a�em sobie obrazki z nadchodz�cych lat; moje dziecko uczy si� chodzi�, po raz pierwszy jedzie na rowerze, zdmuchuje �wieczki urodzinowe, idzie do szko�y, zaczyna odkrywa� �wiat, wyrasta na przyjaciela, bez wzgl�du na to, czy jest synem, czy c�rk�. Zam�wi�em poczt� podr�czniki dla rodzic�w o nauce korzystania z toalety, ewentualnych problemach samotnego rodzica czy adoptowanych dzieci. Kiedy wreszcie przyszed� list z Katolickiej Opieki Spo�ecznej, informuj�cy o tym, �e przeszed�em do nast�pnego etapu, by�em ju� tak wci�gni�ty w arkana ojcostwa, �e przyj��em go bardziej z ulg� ni� zaskoczeniem. Przygotowuj�c si� do wizytacji w moim domu, wysprz�ta�em i uporz�dkowa�em jedyny pok�j. By�em zaintrygowany i onie�mielony perspektyw� bardziej wnikliwych pyta� na temat moich osobistych motywacji i d��e�. Szczerze m�wi�c, sam by�em ciekaw, jak na nie odpowiem. Pracownica socjalna, Janet Lindeman, przylecia�a samolotem pocztowym pewnego rze�kiego, wiosennego poranka. Zeszli�my z pasa startowego na pla�� i czekali�my, a� zostan� wybrane listy. By�a wysok�, ciemnow�os� kobiet� ubran� w be�owy kostium i br�zowe pantofle na niskich obcasach. Wyra�nie odr�nia�a si� od lokalnej ludno�ci, ale wydawa�a si� nie zauwa�a� zaciekawionych spojrze� mijaj�cych nas ludzi. By�a powa�na, troch� sceptyczna, i niezwykle profesjonalna. Po paru minutach rozmowy wyj�a notes i pi�ro kulkowe i bezceremonialnie zacz�a zapisywa� moje wypowiedzi. Zna�em zasady przeprowadzania tego typu wywiad�w, tote� szybko wyczu�em, do czego zmierza: skoro chc� mie� dzieci, to dlaczego nie o�eni� si� i nie zostan� naturalnym ojcem? Czy skrywam wrogo�� w stosunku do kobiet, ma��e�stwa lub trwa�ych zwi�zk�w? Czy dziecko ma by� antidotum na moje nieszcz�liwe �ycie? - Prosz� opowiedzie� mi o dw�ch ma��e�stwach, kt�re uwa�a pan za szcz�liwe - wycelowa�a we mnie pi�ro. Zastanowi�em si� chwil� i z zachwytem wspomnia�em dwie pary przyjaci�. Barbar� i Marty'ego pozna�em w Pary�u, kiedy pracowa�em tam jako student przed kilku laty. Obydwoje byli ameryka�skimi studentami, bystrymi, bogatymi, prowadz�cymi cyga�skie �ycie. Urzekli mnie, podaj�c kiedy� sa�atk� z trzech rodzaj�w fasoli na zimno, co wyda�o mi si� szczytem wyrafinowania. Inna para, kt�r� zna�em s�abo, to Shelly i Frederick, antropolodzy z uczelni, par� lat starsi ode mnie. Prowadzili razem badania w Nowej Gwinei i od tego czasu szeptali mi�dzy sob� w egzotycznym j�zyku, kt�rego si� tam nauczyli. Ich pods�uchane rozmowy brzmia�y romantycznie i niezwykle intymnie. Wzruszy�em si�, opisuj�c te pary Janet. Wydawali si� sobie przeznaczeni, tacy niedost�pni. Pomimo to nie zamierza�em zadowoli� si� niczym gorszym, a skoro teraz chcia�em mie� dziecko, adopcja wydawa�a si� jedynym logicznym rozwi�zaniem. A dlaczego, chcia�a wiedzie� Janet, chcia�em mie� dziecko? Dobre pytanie, cho� trudno na nie odpowiedzie�, nie popadaj�c w patos lub sentymentalizm. S�owa zdolne okre�li� moje uczucia nie istnia�y w standardowym m�skim s�owniku. Pragnienie posiadania dziecka by�o dla mnie tak oczywiste i pierwotne jak instynkt, i jak on nieodparte i nie do poj�cia. By�o to czyste pragnienie, nie �aden tam spos�b na dowarto�ciowanie si� czy ukojenie osobistych rozczarowa�. Kiedy my�la�em o wcze�niejszych wydarzeniach, uderzy�o mnie, �e wszystkie prowadzi�y mnie w�a�nie do tego punktu, ale zatrzyma�em to dla siebie. Obawia�em si�, �e Janet nie uwierzy w ten koncept. By�em dumny, �e jestem taki praktyczny i trze�wo my�l�cy. W moich uczuciach nie by�o niczego dziwnego, moim zdaniem by�y one stare jak �wiat, ale nawet nonszalancja mo�e wyda� si� niesta�a. Stara�em si� nie patrze� na Janet jak na przeszkod�, nie traktowa�em jej jak wroga, kt�ry zostawi mnie martwego w wodzie. Pomimo swoich notes�w, pi�r i akt, pomimo w�adzy nad moj� przysz�o�ci�, musia�a czu� si� niepewnie po�r�d obraz�w i dzwi�k�w osady o wiele bardziej odleg�ej od Anchorage ni� godzinny lot samolotem. Podziwia�em jej brawur�, odwag� przyznania, �e jest w mniejszo�ci, i zadziwi�em j�, m�wi�c jej o tym. Nasze spojrzenia spotka�y si� na kr�tk� chwil� i umkn�y. Wtedy jednak po raz pierwszy dostrzeg�em, �e nie jestem dla niej osobliwym przypadkiem, lecz powa�nym klientem z prostym, jasnym �yczeniem. Zacz��em i ja zadawa� pytania i otrzymywa�em r�wnie wyczerpuj�ce odpowiedzi. Tak si� z�o�y�o, �e oboje z m�em te� planowali adopcj� i omawiali te same warunki. Rozmawiali�my jak dwoje r�wnych sobie ludzi, kt�rzy rozumiej� i szanuj� si� nawzajem i dobrze sobie �ycz�. Rozlu�nili�my si�, dodaj�c sobie nawzajem otuchy, a kiedy poszli�my na poczt� sprawdzi� listy, byli�my ju� w dobrej komitywie. Pozosta�o tylko dopracowa� szczeg�y. Omawiali�my plan jej raportu, jak najlepiej mnie przedstawi�, najpe�niej opisa� moj� spraw�. Tak szybko stali�my si� przyjaci�mi, �e kiedy otworzy�em skrzynk� i znalaz�em tam list od Shelly, nie zawaha�em si� przeczyta� jej go na g�os. - Drogi Michaelu - zacz��em. - Frederick i ja postanowili�my si� rozej��. Raport, kt�ry Janet przedstawi�a siostrze Clare, najwyra�niej podkre�la� moje walory jako przysz�ego ojca, bardziej ni� intuicj� w kwestii udanych ma��e�stw. Zanim z dw�jk� m�odszych koleg�w przenios�em si� o dziewi�� tysi�cy kilometr�w do nowego college'u w Nowej Anglii, w kt�rym mia�em wyk�ada�, poinformowano mnie, �e moja kandydatura zosta�a przyj�ta przez Opiek� Spo�eczn�. Moj� spraw� przekazano ARENIE, pa�stwowej organizacji do spraw adopcji, kt�ra zajmowa�a si� dobieraniem przysz�ych rodzic�w i dzieci. Moje dane wp�yn�y do biura Katolickiej Opieki Spo�ecznej w Littleton w New Hampshire, i stamt�d mia�em otrzymywa� wszelkie wiadomo�ci. Podskakuj�c na wyboistej, ci�gn�cej si� setki kilometr�w autostradzie Alaska-Kanada, marzy�em o przysz�ej roli ojca. Wszystko, co dotyczy�o mojego dziecka, by�o niewiadome, z wyj�tkiem jego istnienia. Pisa�em w my�lach r�ne scenariusze naszego �ycia, i za ka�dym razem by�o ono pogodne i wype�nione przyja�ni�. Wykazywa�em si� cierpliwo�ci�, by�em koleg� i uwa�nym przewodnikiem. Nasz zwi�zek by� otwarty i szczery, bez �adnych tabu czy pomini�tych problem�w. Droga bieg�a po�r�d malowniczej pustki, wok� rozlewa�y si� b�otniste jeziora u st�p g�r przykrytych bia�� czap� �niegu. Czasem, kiedy, moi towarzysze spali, jecha�em dodatkowo sto kilometr�w, nie budz�c zmiennika. S�ysza�em tylko szum silnika i sw�j w�asny szept, kiedy pr�bowa�em dobra� imi� do mego nazwiska. W�a�nie na takim odcinku, w pobli�u jeziora Kluane, dokona�em wreszcie wyboru: je�li to b�dzie ch�opiec, b�dzie mia� na imi� Adam, a je�li dziewczynka - Hannah. Pewnego dnia, obieca�em sobie, przyjedziemy tu we dw�jk�. Podr� trwa�a ponad tydzie�. W Dawson Creek, w Brytyjskiej Kolumbii, droga zmieni�a si� w asfaltow� i wkr�tce krajobraz zaj�y r�wniny Kanady. W radiu pojawi�y si� audycje w j�zyku rosyjskim, dziedzictwo imigrant�w ukrai�skich z ostatnich lat, a ze wszystkich stron otacza�y nas po�yskuj�ce pola pszenicy. Mog�em sobie my�le� do woli, mia�em mn�stwo czasu i przestrzeni. Nocami, w motelach, przypomina�em sobie wszystkie pomys�y minionego dnia, ��cznie z list� potrzebnych ksi��ek, zabawek i mebli. Pod wieloma wzgl�dami by�a to moja pierwsza podr� w charakterze ojca. Z pewno�ci� te� najmniej skomplikowana. Po przyje�dzie do New Hampshire z rado�ci� odda�em si� poszukiwaniom domu dla dw�ch os�b, ale moje wymagania znacznie utrudnia�y spraw�. Dom musia� mie� podw�rko do zabaw dla dziecka, wi�cej ni� jedn� sypialni� i warunki do trzymania zwierz�t. Nareszcie po tygodniu znalaz�em mieszkanie w suterenie wielkiego domu z czas�w kolonialnych w Sugar Hill, dwana�cie kilometr�w od college'u Franconia. Wej�cie znajdowa�o si� od ty�u, a wszystkie okna wychodzi�y na p�nocny wsch�d, na du�� ��k� u st�p �a�cucha g�r. Zaraz po przeprowadzce pokry�em be�owe �ciany mniejszej sypialni tapet� w czerwone i niebieskie koniki na biegunach na ��tym tle. Nie by�o ju� odwrotu. W moich dw�ch pocz�tkuj�cych grupach antropolog�w, studenci obdarzeni samo�wiadomo�ci� nosili wojskowe drelichy, d�ugie w�osy i przedk�adali rozmowy o "uczuciach" nad te o teoriach etnograficznych. Cz�sto przypominano mi, �e college Franconia ma charakter "spo�eczno�ci". Nie istniej� tu wydzia�y, a jedyn� r�nic� mi�dzy uczniami-wyk�adowcami i uczniami-studentami s� r�ne stopnie naukowe i wiek. Uczenie si� by�o procesem "uczuciowym", niemo�liwym do sklasyfikowania. Najgorszym przest�pstwem by�o "my�lenie g�ow�", to znaczy kierowanie si� bardziej umys�em ni� emocjami. Kiedy na porannych zaj�ciach og�osi�em obowi�zkowe prace semestralne, studenci wzdrygn�li si�, jakbym powiedzia�, �e to Nixon jest najlepszy. Ulokowana w dawnym hotelu Franconia by�a malownicza, cho� nieco nieudolnie urz�dzona. Wszystkie biura wydzia��w i sale wyk�adowe mia�y zlewozmywaki, za to zamiast telefon�w szczyci�y si� brz�cz�cymi intercomami, przez kt�re g��wne biuro, zwane tak�e dziekanatem, mog�o nadawa� wezwania do pobudki albo przekazywa� wiadomo�ci. We wspomnieniach s�ysz� niemal ten przeszywaj�cy d�wi�k, kt�ry tamtego wrze�niowego popo�udnia wyznaczy� now� granic� w moim �yciu. Si�dmym zmys�em wyczu�em, co znaczy� ten sygna�, i rzuci�em si� po balowych schodach do cz�ciowo zas�oni�tej budki telefonicznej w budynku. Denis Diagle, pracownik Katolickiej Opieki Spo�ecznej w New Hampshire, powiedzia�, �e ARENA w Dakocie Po�udniowej poda�a informacj�, i� mog� mie� dla mnie trzyletniego ch�opca - przynajmniej dali jaki� znak. Czy m�g�bym wpa�� do jego biura przedyskutowa� spraw�? W jego g�osie wyczu�em lekkie rozdra�nienie. Czy�by nie odpowiada�o mu to, �e jestem samotny, a mo�e z dzieckiem by� jaki� problem, o kt�rym nie wspomnia�? Postanowi�em si� tym jednak nie przejmowa�. Zostan� ojcem i nic mnie przed tym nie powstrzyma. Po dw�ch godzinach siedz�cy za biurkiem Denis wyja�ni�, �e ma�y ch�opiec - ma�y ch�opiec - zosta� w�a�nie umieszczony w domu zast�pczym niedaleko Pierre. Nie mia� najlepszego startu. Urodzi� si� prawie siedem tygodni za wcze�nie, by� zaniedbywany przez matk� alkoholiczk�, cierpia� na niedo�ywienie. Jego starsze rodze�stwo przemieszkiwa�o tymczasowo w domach zast�pczych. Adam - pozosta�em wierny imieniu obranemu dla mojego pierwszego syna - zosta� odebrany matce po tym, jak nabawi� si� zapalenia p�uc i od tego czasu sp�dzi� dwa lata w szpitalach i u opiekun�w wyznaczonych mu przez pa�stwo. Ch�opiec by� ma�y jak na sw�j wiek, nie umia� korzysta� z toalety i zna� zaledwie kilka s��w. Wed�ug lekarzy by� umys�owo op�niony. Czy wci�� by�em zainteresowany? Denis mia� p�owe w�osy i twarz, kt�ra chcia�a si� u�miechn��, ale powstrzymywa�y j� przed tym powa�ne informacje, kt�re mia� do przekazania. Patrzy� mi�o, neutralnie. Nie powiedzia�, �e rozwa�a moj� kandydatur� dla tego ch�opca, bo trudno by�oby im znale�� par�, kt�rej nie odstraszy�by taki przypadek. Nie powiedzia�, �e to by� mo�e moja jedyna szansa, jedna na milion wypatrzona przez opiekuna spo�ecznego ze �rodkowego Zachodu. - Ma pan jego zdj�cie? - spyta�em. - Tak. - Denis zawaha� si�. - Czasem lepiej nie ogl�da� zdj��, dop�ki nie rozwa�y si� wszystkich za i przeciw. Fotografia sprawia, �e dziecko staje si� realne, utrudnia decyzj�, je�li zechce pan zrezygnowa�. - Chc� go wzi��. By� pe�en w�tpliwo�ci. - Prosz� pos�ucha� - powiedzia�em. - Kto wie, czy ta diagnoza jest prawid�owa? Jak to dziecko mog�o si� dot�d rozwija�? Wierz� w pozytywny wp�yw �rodowiska. Przy mnie nadrobi zaleg�o�ci. Czekam ju� tak d�ugo. Nie zrezygnuj� z niego. Denis westchn��, zajrza� do biurka, potem skierowa� wzrok na mnie, ale w ko�cu u�miechn�� si� i poda� mi zdj�cie z polaroida. Zobaczy�em ma�ego ch�opca, bole�nie wychud�ego, z ciemn� czupryn� ostrzy�on� na pazia, w za d�ugiej bluzie i bez but�w. Opiera� si� o mask� samochodu wy�szego ni� on sam, z wyrazem twarzy, kt�ry wydawa� si� wymuszony i smutny. Rozpozna�bym go na ko�cu �wiata: moje marzenie spe�ni�o si�. Tydzie� p�niej czeka�em na lotnisku w Pierre na Rit� Duffy z Biura Opieki Spo�ecznej Dakoty Po�udniowej. Postawi�em na ziemi torb�, a w r�ku trzyma�em psa maskotk�, dzi�ki kt�remu panna Duffy mia�a mnie rozpozna� i kt�ry mia� by� pierwszym upominkiem dla mego syna "Adama". By�em wyko�czony podr� i oczekiwaniem. - Pan Dorris? - Rita by�a wysoka, jasnow�osa i przyjacielska. Zanim zd��y�em zaprotestowa�, chwyci�a moj� torb� i zanios�a do swego samochodu, podczas gdy ja pr�bowa�em dotrzyma� jej kroku. - Przepraszam za sp�nienie - powiedzia�a - ale wst�pi�am do biura, �eby sprawdzi�, czy sytuacja ch�opca jest uregulowana. Czeka na pana. - Ju�? Jedziemy tam od razu? - Po ca�ych miesi�cach ciszy, dniu sp�dzonym w podr�y, wypadki zacz�y si� toczy� strasznie szybko. Rita przystan�a z kluczykami wycelowanymi w zamek drzwi od strony kierowcy. - Chyba �e pan nie chce - powiedzia�a. - S�dzi�am, �e jest pan ciekawy, wi�c pojecha�am po niego do domu zast�pczego. Chcia�by pan najpierw pojecha� do motelu? - Wykluczone - odpar�em. - To po prostu wielka chwila. S�dz�, �e nigdy nie b�d� na ni� przygotowany. - Spokojnie. - Rita wsun�a si� za kierownic� i pochyli�a si�, �eby otworzy�, mi drzwi. Kiedy wsiad�em, spojrza�a na mnie z u�miechem. - B�dzie wspaniale. Pokazali�my mu pa�skie zdj�cie i powiedzieli�my, �e przyjedzie pan dzi� popo�udniu. Jest naprawd� przej�ty. Nie pami�tam wiele z drogi do Pierre, cho� Rita pokazywa�a mi ciekawe widoki. Czu�em wilgo� p�l ograbionych ze zb�, na kt�rych zamarza�y strupy stoj�cej wody. Krajobraz w oczekiwaniu na okrycie �niegu. Okr��yli�my stolic� stanu, min�li�my male�kie centrum handlowe w �r�dmie�ciu, granicz�ce z jednej strony z parkingiem dla u�ywanych samochod�w, i wreszcie zatrzymali�my si� przed niskim, betonowym budynkiem, na miejscu wyznaczonym do parkowania. Weszli�my do �rodka. Siedziba sztabu Rity sk�ada�a si� z oddzielonego szyb� k�ta ozdobionego wieloma nalepkami z krzykliwymi nakazami i sloganami w stylu Dzi�kujemy za niepalenie, samcom wst�p wzbroniony (z rysunkiem sfrustrowanego jelenia wpatrzonego w �lepy mur), to przyjdzie poczt� I pewnego dnia b�d� zorganizowana. - Zobacz�, co z nim. - Kaza�a mi usi��� na sk�adanym krze�le i oddali�a si� korytarzem. Obejrza�em sobie wyludnione biuro - by�a pora lunchu - a potem zerkn��em na biurko Rity. Le�a�a na nim teczka z moim nazwiskiem wypisanym na fiszce. Mia�em wielk� ochot� zajrze� do �rodka. Co po tych wszystkich pytaniach i odpowiedziach napisano na m�j temat? Co mia�a do powiedzenia Janet Lindeman i inni, z kt�rymi rozmawia�em i prosi�em o listy polecaj�ce na temat mego pragnienia i mo�liwo�ci bycia ojcem? Musia�o to by� pozytywne i popieraj�ce, inaczej nie by�oby mnie tutaj, ale w ci�gu tych ostatnich kilku sekund, kt�re prze�ywa�em jako samotny m�czyzna, potrzebowa�em emocjonalnego wsparcia. Nie widzia�em nigdzie Rity, zbli�y�em si� wi�c i z udan� oboj�tno�ci� unios�em ok�adk�. To, co tam zobaczy�em, nie by�o �adnym podsumowaniem, streszczeniem mego �yciorysu, nie by�o moj� przesz�o�ci, lecz przysz�o�ci�: na pierwszej stronie znajdowa�a si� fotografia Adama, taka sama, jak� nosi�em w portfelu od miesi�ca. - Jeste�my gotowi - obwie�ci�a Rita, klepi�c mnie po plecach i odsuwaj�c si� o krok. Nacisn��em klamk� i drzwi otworzy�y si�. Podnios�em wzrok,