7774

Szczegóły
Tytuł 7774
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7774 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7774 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7774 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

MARIA KRUGER Ucho, dynia ILUSTROWA� ZBIGNIEW LENGREN NASZA KSI�GARNIA WARSZAWA 1984 ISBN 83-10-08580-x PR1NTED IN POLAND Instytut Wydawniczy ,.Nasza Ksi�garnia"'. Warszawa 1984 r. Wydanie V. Naktad 100000 + 300 egz. Ark. wyd. 9,2. Ark. druk. Al-13,0. Oddano do produkcji w maju 1983 r. Podpisano do druku w styczniu 1984 r. Zak�ady Graficzne w Gda�sku. Zam. nr 930 M-25 1: PLAN SYTUACYJNY I W OG�LE O WSZYST-KIM PO TROCHU Najlepiej chyba b�dzie zacz�� od planu sytuacyjnego. A przede wszystkim od tego, gdzie mie�ci�a si� Szko�a Numer Siedemna�cie. Ot� Szko�a Numer Siedemna�cie znajdowa�a si� przy zbiegu dw�ch ulic: ulicy Dobrego Wychowania i ulicy Samych Pi�tek. Gmach szkolny by� niezbyt wysoki, ale za to rozleg�y, a na jego ty�ach zrobiono boisko szkolne. Natomiast okna wi�kszo�ci klas wychodzi�y na ulic�. Nie by�o to najlepsze, jak twierdzili nauczyciele � gdy� podczas lekcji ci�gle kto� gapi� si� przez okno, zamiast uwa�a�. Ale na to ju� nie by�o rady. Jedn� z takich klas, kt�rych okna wychodzi�y na ulic�, by�a klasa pi�ta C, na pierwszym pi�trze. Trzeba przyzna�, �e widok stamt�d by� wspania�y. Mo�na by�o doskonale �ledzi� wszystko, co si� dzia�o na obydw�ch ulicach, kt�re zbiega�y si� w naro�nik � a wi�c na ulicy Dobrego Wychowania i na ulicy Samych Pi�tek. A dzia�y si� tam czasem rzeczy szczeg�lnie interesuj�ce, a nawet mo�na by�o �mia�o powiedzie� �- niezwyk�e. Do takich niezwyk�o�ci nale�eli na przyk�ad Balonikarz i jego ��ty pies. Ale o nich i tak b�dzie mowa p�niej. Natomiast teraz nieco wi�cej nale�a�oby powiedzie� o klasie pi�tej C. Opr�cz tego, �e okna tej klasy wychodzi�y na ulic�, mo�na by jeszcze doda�, �e by�a to klasa widna i rozleg�a. �awki sta�y trzema rz�dami, w ' 5 �rodkowym siedzia�y dziewczynki, a w tych dw�ch bocznych siedzieli ch�opcy. Je�U chodzi o zachowanie uczni�w, trzeba ze smutkiem wyzna�, �e klasa ta nie cieszy�a si� najlepsz� opini� w�r�d nauczycieli. O, co to � to nie! Ta zaszargana opinia nie by�a, niestety, bezpodstawna. Wychowawca pi�tej C, pan Kowalski, kiwaj�c smutnie g�owi�, m�wi� nawet, �e wed�ug zdania wszystkich nauczycieli jest to najgorsza klasa w ca�ej szkole. Ale poniewa�, jak si� potem okaza�o, to samo kubek w kubek o swojej klasie m�wi�a wychowawczyni pi�tej A � pani Makowska, wi�c by�a, by� mo�e, w tym twierdzeniu niejaka przesada. W ka�dym razie ta pi�ta C nie by�a zn�w taka bardzo wzorowa i najlepsza. To jedno jest pewne. A do powstania takiej opinii przyczyniali si� oczywi�cie niekt�rzy uczniowie. No, cho�by taki Kosmala... Ale o tym potem. Na razie wr��my do planu sytuacyjnego klasy. Jak ju� by�o powiedziane, w rz�dzie �rodkowym siedzia�y dziewcz�ta. Ot� nale�y jeszcze doda�, �e w drugiej �awce tego rz�du siedzia�a Julka ze swoj� przyjaci�k� Magd�. Magda w tym opowiadaniu nie odgrywa �adnej roli, natomiast Julka, jak to si� dalej oka�e, b�dzie powa�nie zamieszana w ca�� t� histori�, o kt�rej b�dzie mowa. Co do ch�opc�w � to chyba przede wszystkim nale�y powiedzie� o tych, kt�rzy siedz� w rz�dzie przy" oknie. Tam wi�c, w drugiej �aWce, w s�siedztwie Julki siedzia� Piotrek ze swoim przyjacielem Wojtkiem, a dwie �awki dalej, za nimi, tkwi� gruby Maciupa. Maciupa naprawd�' nazywa� si� zupe�nie inaczej, ale wszyscy wo�ali na niego Maciupa i to jest �atwiejsze do zapami�tania. Natomiast w tym rz�dzie od �ciany, w ostatniej �awce, siedzieli Jacek Kosmala i Waldek, a przed nimi dwaj ich przyjaciele: Fredek i Maniek. Pozostali pi�tacy dzielili si� na dwa obozy: byli to albo zwolennicy Jacka Kosmali, wodza Bandy Silniak�w, albo zwolennicy Piotrka � wodza Bandy Bohater�w. A je�li ju� mowa o wodzach, mo�na jeszcze doda�, �e Kosmala mieszka� w nowych blokach przy ulicy Lipowej, a Piotrek mieszka� po przeciwnej stronie, przy ulicy �wierkowej. Teraz chyba mo�na sobie wyobrazi�, jak wygl�da plan ulic w tej dzielnicy i gdzie znajduje si� Szko�a Numer Siedemna�cie. Je�liby kto� chcia�, m�g�by go nawet narysowa�. I mo�na by jeszcze narysowa� te dwana�cie drzewek, kt�re ros�y przed szko��. Tak wi�c opowiedzieli�my chyba dosy� du�o o wszystkich miejscach, gdzie zacz�a si� ta niezupe�nie zwyczajna historia. j^H^^^M 2. TERAZ O BA�O NI KAR ZU Teraz trzeba powiedzie� o Balonikarzu, kt�ry czasem przechadza� si� przed szko��. Ot� o Balonikarzu nie mo�na powiedzie� na razie nic tak zupe�nie pewnego, tylko tyle, �e by� to kto� dziwny i tajemniczy. A najdziwniejsze chyba by�o to, �e nikt dotychczas nie widzia� go tak naprawd�. Naprawd� � to znaczy zupe�nie z bliska. Bo byli tacy, kt�rzy widywali go un ro^u ulicy przed szko�a, z kijem, do kt�rego by� uwi�-any pyk niezwykle du�ych i pi�knych balonik�w � ale vldz�ch ro tylko z okna klasy. Niekt�rzy zdo�ali te� zau-vnzy�, �e nosi� troch� �mieszny, podobny do saganka sta-� i miodny kapelusz, a zn�w inni widzieli najzupe�niej do-. �adnie, �e w ch�odne dni owija� szyj� czerwonym szalem. �>zal, je�li to by� dzie� wietrzny, powiewa� niczym flaga na maszcie. Tyle by�o wiadomo na podstawie obserwacji z okna, tyle i nic wi�cej, bo nikomu jeszcze nie uda�o si� spotka� Balonikarza tak nos w nos i porozmawia� z nim albo kupi� od niego balonik. To si� nigdy jeszcze nie zdarzy�o. Bo wtedy kiedy wszyscy wychodzili ze szko�y albo te� zupe�nie rano, przed lekcjami � wtedy Balonikarza nigdy, ale to nigdy na ulicy nie by�o. Ba, niekt�rzy z pi�tej C � gdy� z okien pi�tej C mo�na by�o go najlepiej obserwowa� � ot� niekt�rzy uczniowie brali si� nawet na taki 8 spos�b, �e pr�bowali szybko wybiec na ulic� podczas przerwy. Ale to te� nic nie pomaga�o. Balonikarz znika� natychmiast. Piotrek, ten, o kt�rym b�dzie d.alej mowa, nawet specjalnie zaczaja� si� za rogiem ulicy, licz�c na to, �e w ten spos�b zaskoczy tajemniczego sprzedawc� balonik�w. Ale gdzie tam! Nigdy mu si� jeszcze nie uda�o. Mimo to Piotrek nie traci� nadziei i na wszelki wypadek nosi� zawsze przy sobie troch� swoich oszcz�dno�ci � na zakupienie balonika. Bo pomimo �e w pi�tej, sz�stej, a tym bardziej si�dmej klasie cz�owiek ju� nie powinien interesowa� si� balonikami, to trzeba przyzna�, �e te, kt�re sprzedawa� tajemniczy i nieznany Balonikarz � by�y niezwyk�e. Po pierwsze, by�y bardzo du�e � a po drugie, mia�y jakie� dziwne kolory. Zupe�nie jakby by�y wype�nione �wiat�em. W mgliste, mroczne dni jesienne wygl�da�y jak blado �wiec�ce, kolorowe lampy. Bior�c pod uwag� te wszystkie niezwyk�o�ci jasne jest, �e spotkanie z Balonikarzem sta�o si� punktem honoru nie tylko dla uczni�w z pi�tej C, ale nawet i z sz�stej, i si�dmej. Robiono nawet szalone zak�ady � gdy� byli tacy, kt�rzy nie w�tpili, �e w ko�cu uda im si� spotka� owego tajemniczego jegomo�cia. Stawiano w zak�ad najpi�kniejsze �zo-�ki", d�tki rowerowe i d�ugopisy, a jeden z pi�tak�w zaryzykowa� nawet zak�ad o rakiet� do badmingtona. By�a ona co prawda niezupe�nie dobra, gdy� mia�a zerwane cztery struny. Ale co rakieta, to rakieta. Wszystko na pr�no. Natomiast do�� cz�sto mo�na by�o spotka� biegaj�cego w pobli�u szko�y niewielkiego ��tego psa, jamnika. 3. A TERAZ O WYZYWANCE Tak, teraz b�dzie mowa o wyzywance. Wzi�a si� w szkole zupe�nie nie wiadomo sk�d. Oczywi�cie, mam na my�li ow� s�ynn� w ca�ej szkole wyzywank�, kt�r� zn�w nie wiadomo kto nazwa�: �Ucho, dynia, sto dwadzie�cia pi��". W ka�dym razie zacz�o si� od tego, �e pewnego dnia, podczas tej najd�u�szej przerwy, kto� na korytarzu zawo�a� �ucho" i wtedy jeden ch�opak, podobno to by� kto� z czwartej B, chwyci� si� za ucho. Niekt�rzy utrzymuj�, �e wyzywanka przysz�a do Szko�y Numer Siedemna�cie z powszechniaka Numer Trzydzie�ci Dwa przy ulicy Weso�ej, ale byli i tacy, kt�rzy m�wili, �e to nieprawda. Mniejsza zreszt�, sk�d si� wzi�a � grunt, �e opanowa�a ca��, ale to calute�k� Szko�� Numer Siedemna�cie. Opanowa�a tak b�yskawicznie, �e ju� na drugi dzie� po tym, jak ten ch�opak z czwartej B z�apa� si� na okrzyk �ucho" za w�asne lewe ucho, ca�a szko�a z wyj�tkiem nauczycieli gra�a w ni� w spos�b op�tany i nie daj�cy si� niczym zahamowa�. Oczywi�cie, trzeba jeszcze ' wyja�ni�, �e wyzywanka nie ogranicza�a si� tylko do okrzyku �ucho!", co obowi�zywa�o wyzwanego do schwytania si� za w�asne ucho, ale ponadto wyzywaj�cy m�g� na przyk�ad krzykn�� �dynia!", co, nie wiadomo dlaczego, oznacza�o, �e wyzwany ma si� chwyci� za nos, a zn�w je�li wyzywaj�cy wymieni� na dodatek jak�� liczb�, no 10 na przyk�ad �dziesi��", znaczy�o to, �e wyzwany musi natychmiast podskoczy� na jednej nodze dziesi�� razy. Aby zabezpieczy� si� przed wyzwaniem, nale�a�o trzyma� podniesiony do g�ry palec, co oznacza�o �wymawiam". Dosz�o do tego, zw�aszcza je�li chodzi�o o dziewczynki, �e trzyma�y bez przerwy palec do g�ry, co zn�w okropnie denerwowa�o wszystkie nauczycielki, nie m�wi�c ju� o pani kierowniczce szko�y. Ale co mia�y robi� biedne dziewczynki, je�li na ka�dej przerwie czyha�o na nie niebezpiecze�stwo wyzywanki. Od wyzwania mo�na by�o uwolni� si� dwojako: albo wyzwana ofiara trzyma�a si� za ucho czy nos a� do dzwonka, kt�rego d�wi�k zwalnia� wyzwanego, albo te� wyzwany przerzuca� wyzwanie na kogo innego. Kiedy moda wyzywanki zapanowa�a w szkole, to na samym pocz�tku zar�wno pani kierowniczka, jak i nauczycielstwo nie w�tpili, �e jest to moda szybko przemijaj�ca i �e po prostu najlepiej b�dzie udawa�, �e si� nie dostrzega tych dziwacznie wygl�daj�cych osobnik�w trzymaj�cych si� za nos lub ucho albo podskakuj�cych na jednej nodze. Ostatecznie nic to nikomu nie szkodzi�o, tylko czasem wygl�da�o g�upio i denerwowa�o niekt�rych nauczycieli. Pani Makowska, ta od geografii, powiedzia�a nawet, �e to mo�e i lepiej, �e jest ta wyzywanka, bo przynajmniej ci wyzwani nie biegaj� po korytarzu i nie krzycz� tak okropnie, �e a� uszy puchn�. Tak, tak, naprawd� tak powiedzia�a, ale ju� wkr�tce potem zmieni�a zdanie i przy��czy�a si� do tych nauczycieli, kt�rzy orzekli, �e wyzywanka panosz�ca si� w szkole doprowadza ich do bia�ej gor�czki. Dosz�o w ko�cu do tego, �e kierownictwo szko�y zastanawia�o si�, czy nie wy- li da� jakiego� zarz�dzenia, kt�re zabrania�oby tej zabawy. Ale w ko�cu zwyci�y�o zdanie pana Kowalskiego, wychowawcy z klasy pi�tej C, �e nie nale�y zabrania� wyzy-wanki. �� Zobaczycie, �e w ko�cu im si� to te� znudzi � tak powiedzia� na zebraniu nauczycielskim. Ale prorocze s�owa pana Kowalskiego jako� nie chcia�y si� sprawdzi�. Wyzywanka by�a dalej modna, wszyscy j� uprawiali i ci�gle jeszcze mo�na by�o spotka� jej zapalonych zwolennik�w. A najwi�kszym zwolennikiem by� Kosmala. W�a�nie ten z pi�tej C. Zaledwie po dzwonku wybieg� na korytarz, ju� rozgl�da� si� woko�o, szukaj�c ofiary. Ma si� rozumie�, �e wszyscy mieli si� na baczno�ci, ale czy cz�owiek mo�e si� tak zawsze upilnowa�? Pani Makowska by�a nawet sk�onna przypuszcza�, �e Kosmala nie nocuje w domu, tylko w szkole, i �e od �witu czeka w ko�cu korytarza na wpadaj�cych uczni�w, aby od razu m�c ich wyzwa�. Ale pani Makowska myli�a si�. Kosmala nocowa� w domu i podobno spa� tak mocno, �e rano trudno by�o go obudzi�. Dlatego te�, .by� mo�e, przybiega� do szko�y dopiero w ostatniej chwili przed dzwonkiem. A mo�e i dlatego si� sp�nia�, �e jeszcze tu� przed �sm� mia� swoje r�ne sprawy do za�atwienia. Jak to Kosmala. Przede wszystkim zaczaja� si� za rogiem ulicy Dobrego Wychowania, w tym wg��bieniu, za kt�rym zaraz nieco dalej jest sklep z papierem, i wyskakiwa� najniespodziewaniej w �wiecie na trzeci�k�w i czwartak�w, �eby ich wyzwa� do skakania na jednej nodze jeszcze na ulicy. Potem p�ka� ze �miechu, kiedy patrza�, jak taki p�tak jeden z drugim szybko skaka� w stron� szko�y, aby si� nie sp�ni�. Chyba �e nadszed� w takim momencie kto� z nauczycielstwa i maluch m�g� zaprzesta� skakania. Naturalnie �e dopytywania ze strony 19 starszych nie dawa�y �adnego rezultatu. Nikt nie chcia� skar�y� na Kosmal�, bo wiadomo by�o, �e on ju� potem potrafi si� odegra�. Wi�c dlatego Kosmala tak sobie u�ywa�. Ba, potrafi� nawet wyzywa� zupe�nie ma�e trzeciaki na dwadzie�cia pi�� podskocze�, co by�o rzecz� bardzo trudn� nawet dla silnych i wprawionych w skakanie sz�-stak�w. Poza tym jego ulubionym zaj�ciem by�o dokuczanie wszystkim spotkanym po drodze psom, a ju� szczeg�lnie ma�emu ��temu psiakowi, kt�ry cz�sto biega� w pobli�u szko�y, a czasem siada� i przekrzywia� g�ow�, zupe�nie jakby na kogo� czeka�. Przez d�ugi czas nie wiadomo by�o, czyj to jest pies, ale kt�rego� dnia Piotrek dokona� zaskakuj�cego odkrycia, �e jest to pies Balonikarza. Fakt ten nie ulega� najmniejszej w�tpliwo�ci. Spojrzawszy na lekcji matematyki przez okno na ulic�, Piotrek zobaczy� na w�asne oczy, �e obok drepc�cego z p�kiem balon�w Balonikarza biega ten w�a�nie ma�y ��ty jamniczek. To spostrze�enie potwierdzi� potem nie kto inny, a sam Maciupa. Pierwszy ucze� w klasie. Zw�aszcza z matematyki i biologii. Do tego nale�y jeszcze doda� zeznanie Julki, kt�ra pewnego dnia udaj�c, �e niby wchodzi do szko�y, odwr�ci�a si� b�yskawicznie, aby przy�apa� Balonikarza. Prawie si� to jej uda�o. Nie zobaczy�a jego samego z bliska, ale zaklina�a si�, �e dojrza�a za rogiem powiewaj�ce ko�ce czerwonego szala, a tak�e biegn�cego za Balonikarzem tego� w�a�nie ��tego psa. Ot� Kosmala nie wiadomo dlaczego czepia� si� tego )siaka i rzuca� w niego kasztanami. A je�li nie by�o kasz- an�w, to rzuca� patykami i nawet czasem kamieniami Ibo te� obrzydliwie przedrze�nia� psie szczekanie, co jam- nika najwidoczniej denerwowa�o. Wszyscy m�wili temu Kosmali, �eby da� spok�j, ale gdzie tam Kosmala kogo pos�ucha�! On uwa�a�, �e je�li jest najwy�szy w klasie, to mu wszystko wolna. I co z takim gada�. Tak, to chyba wszystko, co mo�na na razie powiedzie� o wyzywance, o Kosmali i o ��tym psie, kt�ry czasem biega� w pobli�u szko�y. 4. O BOHATERACH I SILNIAK AC H Aby opowiedzie� wszystko tak, jak by�o naprawd�, trzeba sprawiedliwie przyzna�, �e najwi�cej wypatrywali tego Balonikarza Piotrek i Maciupa. Gruby Maciupa tak potrafi� si� zagapi�, �e kiedy� nie us�ysza�, �e go pani wo�a do tablicy. Dosta� przez to uwag� w dzienniku, czym bardzo si� zmartwi�. Bo Maciupa jest ogromnie pilny. Chyba najpilniejszy w klasie. A je�li ju� mowa o Maciupie, dobrym, poczciwym Ma-ciupie, to nale�y jeszcze doda�, �e jest on podpor� Bandy Bohater�w, kt�rej wodzem i za�o�ycielem jest, jak ju� wiadomo, Piotrek. On. r�wnie� obrywa uwagi za to gapienie si� przez okno, ale poza tym uczy si� nie�le i lubi czyta� ksi��ki o bohaterach i ich niezwyk�ych przygodach. Chcia�by te� dokona� czego� szlachetnego i nawet w tym celu za�o�y� swoj� Band�. Do Bandy, pr�cz Maciupy, nale�y tak�e Wojtek i jeszcze paru ch�opc�w. Ponadto ta Piotrkowa Banda ma w klasie swoich zwolennik�w � to znaczy takich, kt�rzy do Bandy nie nale��, ale w razie czego s� po jej stronie i popieraj� j�. R�wnie� do Bandy nale�y i Julka. Ale potajemnie, �eby jej nie dokucza�y inne dziewczynki, �e trzyma z ch�opakami. Naturalnie �e Banda Silniak�w, kt�rej wodzem jest Kosmala, ma te� swoich stronnik�w. Nawet jest ich dosy� 16 du�o. Bo to s� ci ch�opcy, kt�rzy zawsze chc� si� bi�. Nawet bez powodu, tylko tak � aby si� wali�. Wi�c oni s� za Kosmal�. W�r�d nich s� naturalnie tacy jego przyjaciele od serca, jak Waldek albo Fredek czy Maniek. I oni nale�� do sztabu Bandy Silniak�w. Obydwie bandy s� w nieustaj�cej wojnie, bo Silniacy zaczepiaj� Bohater�w na ka�dym kroku i nie daj� im spokoju. Pewnie �e Silniaki maj� przewag�, bo to najwi�ksi ch�opcy w klasie i niekt�rzy s� drugoroczni i bardzo silni. A Bohaterzy s� s�absi � ju� cho�by dlatego, �e to s� ch�opcy m�odsi i tacy, kt�rzy nie lubi� bijatyk. No, nie lubi� i ju�. Starcia mi�dzy Bandami bywaj� r�ne. Czasem to bywaj� ma�e utarczki, a czasem wi�ksze bitwy � na przyk�ad na kule papierowe. Ale na dobre1 to si� to wszystko rozp�ta�o dopiero wtedy, kiedy w pi�tej C zapanowa�a moda na wyzywank�. Wtedy dopiero zacz�y si� awantury. A teraz ju� chyba mo�na zacz�� m�wi� o tym, co by�o dalej. � z wyk- DZIE� Dzie� zapowiada� si� zupe�nie zwyczajnie. Mimo �e by� dopiero pocz�tek pa�dziernika, od rana unosi�a si� na �wiecie mg�a tak g�sta, �e o par� krok�w dalej nic ju� nie by�o wida�. Piotrek, kt�ry zaspa� troch� i z tego powodu ledwie zd��y� prze�kn�� �niadanie, bieg� do szko�y, wci�gaj�c na siebie po drodze wiatr�wk�. Rozgl�da� si�, czy czasem Wojtek nie nadchodzi od strony tramwaju, ale Wojtka nie by�o. Tylko ma�y Za-krzewski z trzeciej A bieg� truchcikiem, pe�en obawy, aby si� nie sp�ni�. Naraz kto� waln�� Piotrka pi�ci� w plecy. Odwr�ci� si� b�yskawicznie. Ach, to Maciupa. � Umiesz hist�? � zapyta� przede wszystkim Maciupa. Piotrek wzruszy� ramionami. � Umiem, pewnie, �e umiem. � Boj� si�, �e mnie dzi� b�dzie pyta� � Maciupa westchn�� ci�ko. Bo ju� taki by�, �e chocia� dobrze si� uczy�, ale nie lubi� odpowiada�. � A ile ci wypad�o z zadania? � dopytywa� si� dalej. Tym razem nie otrzyma� jednak odpowiedzi, gdy� w�a�nie nadbieg� zdyszany Wojtek i z trudem chwytaj�c oddech, relacjonowa� Piotrowi: 18 � Szed�em akurat za Dziubakiem i Kasi�skim i s�ysza�em, jak gadali, �e Kosmala szykuje na nas napad. Piotrek zmarszczy� brwi. � Przewidywa�em to. Pom�wimy p�niej � doda� z godno�ci�. � No dobra, niech b�dzie p�niej � mrukn�� Wojtek. I pobiegli teraz szybko do szatni, gdy� zegar szkolny wskazywa�, �e do godziny �smej brak jest ju� tylko pi�ciu minut. � Wieszaj ubranie z brzegu � poleci� szeptem Piotrek. Wojtek spojrza� pytaj�co. � Mo�e b�dziemy musieli dzi� wypa�� ze szko�y jak najwcze�niej. Przypuszczam, �e trzeba b�dzie rozegra� t� potyczk� z Kosmal�. On si� odgra�a. B�d� got�w i zawiadom naszych. Poza tym mianuj� ci� moim zast�pc�. � Tak jest! � szept Wojtka by� s�u�bisty, lecz brzmia�a w nim r�wnie� nuta rado�ci. Wpadli do klasy prawie tu� przed dzwonkiem. Wychowawca, pan Kowalski, sprawdza� zawsze list� obecno�ci troch� p�niej, bo najpierw rozmawia� z tymi, kt�rzy mieli �wiadectwa usprawiedliwiaj�ce nieobecno�� poprzedniego dnia, i z tymi, kt�rzy mieli nie przygotowane lekcje. Zw�aszcza dziewczynki opowiada�y o swoich sprawach tak rozwlekle i szczeg�owo, �e Piotrek i Wojtek mieli dosy� czasu, aby rozejrze� si� w sytuacji. Kosmali jeszcze nie by�o, ale za to z ulicy dobieg� ich �a�osny psi skowyt. � To Kosmala uderzy� ��tego psa! � mrukn�� Piotrek i co pr�dzej wyjrza� przez okno. Na rogu ulicy, w bia�awej mgle, mign�o co� ��tego. � No m�wi�em, �e mu zrobi� krzywd�! Biedne psisko! Na pewno rzuci� w niego kamieniem! � Piotrek by� oburzony. 19 Tymczasem pan Kowalski ko�czy� sprawdza� list�, a do klasy wsun�� si� u�miechni�ty pogardliwie Kosmala. Zaraz te� zacz�a si� lekcja matematyki. Julka rozwi�zywa�a przy tablicy zadanie i troch� si� pl�ta�a, ale Wojtek i Piotrek, chocia� rozwi�zali w swoich zeszytach zadanie szybciej, siedzieli spokojnie, umilaj�c sobie czas oczekiwania wygl�daniem przez okno. ("Naraz Piotrek tr�ci� Wojtka �okciem i wzrokiem wskaza� naro�nik ulicy. Poprzez pa�dziernikow� mg�� zarysowa�a si� wyra�nie posta� m�czyzny, trzymaj�cego obur�cz kij, do kt�rego przywi�zany by� p�k balonik�w. Jesienny wiatr rozwiewa� ko�ce czerwonego szalika, kt�rym owini�ta by�a szyja sprzedawcy, ��ty piesek sta� obok., | Ach, gdyby teraz mo�na by�o niespodziewanie wybiec I na ulic�. Kto wie, czy tym razem nie uda�oby si� dopa�� Balonikarza i kupi� jeden z tych �wietlistych balon�w. Piotrek zacz�� w my�li oblicza� pieni�dze, kt�re w tej chwili mia� przy sobie, kiedy naraz us�ysza� swoje imi� wypowiedziane przez pana Kowalskiego: Zerwa� si� w �awce. Oj, do licha! zupe�nie nie wiedzia�, o co chodzi, i dw�ja za nieuwag� lub co najmniej notatka w dzienniku zawis�y nad Piotrkow� g�ow�. Spojrza� rozpaczliwie na Wojtka, ale Wojtek te� wida� nie uwa�a�, bo mia� g�upi� min� i nieprzytomnie) gapi� si� na tablic�, a �e Piotrek by� dobrym matematykiem, wi�c jako� z post�kiwaniem i j�kaniem si� zdo�a� wybrn�� z tej historii. � No, siadaj � mrukn�� pan Kowalski. � Jako� ci si� uda�o, ale ty si� nie gap, bracie, w okno. Lepiej sprawd� to, co napisa�e�. Ba, dobrze powiedzie�: nie gap si�, kiedy tam, na ulicy, najwyra�niej w �wiecie wida� Balonikarza i jego �wiet-20 t&k 1 � * � �*zegawczo Wojtek1v ' "" debie P***y -Rzeczywi�cie. Pan KoZlS'-0^ �*>*� jak szybko nie Jtedy ^^ dopiero by�o, gdyby K** byli na pa. ~ Ch�opaki, wiecie? - No, to co? To odwa�nie Piotre]c. sP6b chc� nas zaat od Waldka, co oni . To tw�j S�siad Postar P�-tawato wiec okno. � gdybym ^ g� Sp�tka�- od g nich zdenerwL 1 P�Wfed*fa� � e ^wiedzie� si�, w jaki ty. mUsisz dowiedzie� znasz si� z Wald- lepszy od Kos- ^Z ^ f 'o b�dzie. _ PLotr ie oboi przechodzi� icCS 6. DALSZY CI�G ZWYCZAJNEGO DNIA Przed geografi� wypada�a akurat d�u�sza przerwa, przeznaczona zasadniczo na zjedzenie �niadania. Wojtek by� tego dnia dy�urnym, wi�c zosta� na przerwie w klasie, pootwiera� okna, a potem wyj�� z teczki zawini�te starannie w papier kromki chleba z ulubionym kminkowym serem i ju� mia� zamiar zabra� si� do solidnego jedzenia, kiedy naraz wpad� do klasy Kosmala w towarzystwie tego swojego adiutanta, tego Waldka. � Smacznego! � powiedzia� Waldek, u�miechaj�c si� z�o�liwie. � Smacznego! Wojtek nie by� pewien, czy powinien to potraktowa� powa�nie, czy te� uda�, �e nie s�yszy. Mia� poza tym zamiar zwr�ci� uwag� Kosmali, �e podczas przerwy wolno przebywa� w klasie tylko dy�urnemu, kiedy Kosmala najnie-spodziewaniej w �wiecie zawo�a�: � Dynia! Wojtek zdr�twia�. By�o to wyzwanie zupe�nie niszcz�ce cz�owieka, kt�ry ma zamiar je�� �niadanie. S�owo �dynia", jak wiadomo, oznacza�o, �e trzeba chwyci� si� za nos. A czy mo�na, trzymaj�c si� za nos, jednocze�nie ze smakiem i spokojnie zjada� �niadanie? Czy mo�na, trzymaj�c si� za nos, co jak wiadomo utrudnia oddychanie, jednocze�nie po�yka� k�ski chleba? Tym bardziej �e wed�ug prawide� wyzywanki, za nos trzeba by�o trzyma� si� mocno, uczciwie. Nic wi�c dziwnego, �e Wojtek zdr�twia�. W do- 22 datku nie by�o �adnej nadziei, �e na przyk�ad w najbli�szym czasie wejdzie do klasy pan Kowalski, kt�ry wyzwoli Wojtka z k�opotliwej sytuacji. Tak wi�c Wojtek znalaz� si� w sytuacji niezwykle trudnej. Jedn� r�k� trzyma� si� za nos, w drugiej trzyma� kawa�ek chleba z mas�em i serem kminkowym, a Kosmala sta� na �rodku klasy i podparty pod boki szydzi�: � Postoisz sobie, co? Dlaczego nie jesz �niadania? Takie wa�niaki niby jeste�cie obaj z twoim ca�ym Piotrkiem, ale jeszcze zobaczycie, co my potrafimy. Przekonacie si�, bracie, �e Kosmali nikt nie da rady. Nie, nerwy tak zawsze spokojnego Wojtka nie by�y 23 w stanie wytrzyma� tych szyderstw. Trzymaj�c si� lew� r�k� za nos, spojrza� z �alem na kromk� chleba i os�dziwszy, �e jednak sprawa honoru jest wa�na ponad wszystko, z ca�ej si�y zamachn�� si� i rzuci� chlebem w Kosmal�. Tego prawid�a wyzywanki nie zabrania�y. Kromka chleba, tak suto nasmarowana przez mam�, zatoczy�a pi�kny �uk w powietrzu i niestety, zamiast spocz�� na g�owie Kosmali, przelecia�a tu� nad g�ow� niespodziewanie wchodz�cego do klasy pana Kowalskiego i pac-n�a g�o�no o �cian�, przylepiaj�c si� ma�lan� stron�. To by�o to najgorsze, co mog�o si� zdarzy�'! Wojtek, trzymaj�c si� w dalszym ci�gu lew� r�k� za nos, sta� w swej �awce niemy i mo�na powiedzie� skamienia�y. Pragn�� w tej chwili jedynie tego, aby w jakikolwiek spos�b znikn�� z powierzchni �wiata. Ach, gdyby pod�oga mog�a w tej chwili rozewrze� si� i poch�on�� go! Ale poniewa� pod�oga nie otwiera�a si�, Wojtek b�yskawicznie da� nura pod �awk� i tam z zapartym oddechem czeka�, co b�dzie dalej. Tymczasem pan Kowalski zaj�ty by� oczyszczaniem marynarki, gdy� niestety, niestety! kawa�ek doskona�ego sera kminkowego odprysn�� od �ciany i chlapn�� na ciemne ubranie wychowawcy. � �adnie si�" zabawiacie � zauwa�y� wobec tego spokojnie jak zawsze pan Kowalski i spojrza� na stoj�cych mi�dzy �awkami Kosmal� i Waldka. � To nie my � odpowiedzieli ponuro. Pan Kowalski machn�� r�k�. Potem doda� smutnym g�osem: � Po lekcji dacie mi swoje dzienniki, a teraz staniecie przy tablicy, nosem do �ciany, i tak b�dziecie stali. � To nie my! � pr�bowali jeszcze raz Waldek i Kos-24 ma�a. � To ten Wojtek, prosz� pana, naprawd� to nie my!... Jak rany Boga! Jednak pan Kowalski zn�w machn�� r�k� i nic nie chcia� s�ucha�, wi�c zamilkli. Zw�aszcza �e pan Kowalski usiad� przy stoliku i zacz�� przegl�da� dziennik. To zawsze sprawa niebezpieczna. Tymczasem Wojtek siedzia� pod �awk�. Nie trzyma� si� ju� co prawda za nos, ale serce bi�o mu jak m�otem. Co to b�dzie? Co to b�dzie? Rozmy�la�, w jaki spos�b Kosmala i Waldek b�d� teraz m�cili si� na nim za to wszystko. Bo jedno by�o pewne, �e nie daruj� mu tego, �e stali przy �cianie. Nie chcieli przy panu Kowalskim rozrabia� i opowiada�, jak to by�o, boby si� wyda�o z wyzywank�, za kt�r� pan Kowalski ch�tnie dawa� ga�� ze sprawowania. Woleli wi�c chwilowo o tym nie m�wi�. Ale �e nie daruj� mu tego, to pewne. Poza tym szkoda mu by�o �niadania. Taki pyszny, �wie�y chleb! Jeszcze by� gor�cy, kiedy mama go kraja�a. I ze �wie�ym mas�em i serkiem. � Ach! � Wojtek westchn�� cichutko. �'� �eby wreszcie odezwa� si� dzwonek! Nigdy chyba nikt nie pragn�� tak dzwonka w klasie pi�tej C, jak Wojtek w tej strasznej chwili. By�aby to wreszcie okazja, aby niepostrze�enie wyj�� spod �awki. I gdyby� ten Piotrek przylaz�. Gdzie on si� w��czy? Kiedy na koniec zabrzmia� upragniony dzwonek, Piotr wpad� do klasy jeden z pierwszych, bardzo zaniepokojony nieobecno�ci� Wojtka na korytarzu. Przecie� mia� wyj�� z klasy zaraz po �niadaniu. Kto wie, czy Kosmala go tam gdzie nie. przy�apa�? Po Kosmali mo�na si� wszystkiego spodziewa�. M�g� na przyk�ad Wojtka zbi� i potem wyprze� si� wszystkiego. Bo on taki w�a�nie by�. 25 Ale jak si� okaza�o, pan Kowalski by� w klasie, Kosmala i Waldek stali z ponurymi minami, nosem do �ciany przy tablicy, a Wojtka nie by�o. Naraz, siadaj�c w �awce, Piotrek poczu�, �e kto� chwyta go za nog�. W pierwszej chwili pomy�la�, �e to jaki� niezbyt m�dry dowcip kt�rego� z tej Kosmalowej paczki. I ju� mia� zamiar porz�dnie wierzgn�� nog�, kiedy us�ysza� spod �awki b�agalny szept Wojtka: � Ty, zas�o� mnie tak, �ebym m�g� wyle��! Nie posiadaj�c si� ze zdumienia, Piotrek szybko wykona� polecenie przyjaciela i Wojtek wreszcie wygramoli� si� spod �awki. Usi�owa� z mo�liwie najniewinniejsz� min� usi��� na swoim miejscu, korzystaj�c z tego, �e pan Kowalski skierowa� si� do drzwi i nie patrzy� w ich stron�. � Co si� sta�o? � spyta� szeptem Piotrek, ale poniewa� w tej�e chwili, mijaj�c si� w drzwiach z panem Kowalskim, wesz�a nauczycielka od geografii, pani Makowska, kt�ra nie znosi�a szept�w i gadaniny na lekcji, wi�c nie m�g� o nic wi�cej pyta�. Tylko poszturchiwa� Wojtka w bok, aby w ten spos�b sk�oni� go do jakich� wyja�nie�. �Zatarg z Kosmal� � napisa� wobec tego z godno�ci� na kartce Wojtek. � Wyzwa� mnie, a potem by�a awantura!" � Oczywi�cie � mrukn�� przez zaci�ni�te z�by Piotrek. I od razu zrozumia�, �e b�dzie musia�o doj�� do rozgrywki mi�dzy nimi. �Pokonamy Kosmal�" � odpisa� wobec tego na innej kartce i podsun�� j� Wojtkowi, pragn�c mu w ten spos�b doda� otuchy. Bo od razu by�o wida�, �e Wojtek si� �amie: Tymczasem pani Makowska kaza�a Kosmali i Waldko-wi siada� na miejsca i zapowiedzia�a, �e b�dzie klas�wka. Ca�e szcz�cie, �e temat by� nietrudny, i Piotrek ra�no zabra� si� do roboty. W�a�nie zapisa� ju� co najmniej po�ow� strony, kiedy zupe�nie niechc�cy i w zamy�leniu spojrza� w okno. Spojrza� i zabi�o mu serce. Sprzedawca Balonik�w zn�w sta� na swoim zwyk�ym miejscu, a ko�ce jego czerwonego szala powiewa�y na wietrze. ��ty piesek podskakiwa� weso�o i na pewno szczeka�, tylko �e na g�rze i przy zamkni�tych oknach nie by�o tego s�ycha�. Balonikarz jak zwykle sta� odwr�cony bokiem, tak �e nie mo�na by�o zobaczy� jego twarzy. Ale nara�, najzupe�niej niespodziewanie, odwr�ci� si�. I teraz twarz nie by�a do�� wyra�na. Mo�e z powodu tej mg�y, kt�ra nie ust�powa�a, od rana. Ale Piotrek by�by przysi�g�, �e sprzedawca patrzy na niego. W�a�nie na niego. By�o to tak niezwyk�e, �e Piotrek zapomnia� o geografii i o tym, �e pani Makowska jest bardzo surowa i nie lubi, kiedy uczniowie wierc� si� na lekcji, i przechyli� si� w �awce w stron� okna. W dodatku, w pewnej chwili Balonikarz najwyra�niej w �wiecie podni�s� r�k� i skin�� ni� przyjacielsko w stron� Piotrka. Ale� tak, na pewno, w�a�nie w stron� Piotrka. W �adn� inn�. Nie, to ju� by�o wprost nadzwyczajne! Piotrek w najwy�szym podnieceniu chwyci� Wojtka za r�k�. � On patrzy na mnie! � Kto patrzy? � zaniepokoi� si� Wojtek, robi�c przy tym niezwyk�ych rozmiar�w krech� w zeszycie od geografii. Niestety, nie us�ysza� odpowiedzi na to pytanie, gdy� pani Makowska uzna�a za stosowne zainteresowa� si� osobi�cie tym, co si� dzieje w drugiej �awce przy oknie. � Wojtek, ty ju� napisa�e�? 27 � Nnnie, to znaczy niezupe�nie � wyj�ka� Wojtek, usi�uj�c wytrze� gum� krech� i rzucaj�c pe�ne wyrzutu spojrzenie Piotrkowi. Ale Piotrek zn�w gapi� si� w okno. � Piotrek! � zawo�a�a teraz pani Makowska. � Czemu nie piszesz? Balonikarz sta� teraz z podniesion� g�ow� i dalej przyja�nie macha� r�k�, a balony zdawa�y si� by� jeszcze wi�ksze i bardziej �wietliste ni� zazwyczaj. � No, czemu nie piszesz? Za dziesi�� minut b�dzie dzwonek! � pani Makowska zbli�a�a si� teraz do �awki ch�opc�w. � Mo�e jego boli g�owa, prosz� pani� odezwa�a si� naraz Jula ze �rodkowego rz�du. Pani Makowska odwr�ci�a si� szybko w jej stron�. � A co ty jeste� taki adwokat, Julka, co? � spyta�a. � Piotrek chyba sam umie powiedzie�. � Nie, ja nic, tylko on tak m�wi� na przerwie � j�ka�a Julka. By�a teraz czerwona i nie wiedzia�a, jak wybrn��, a ca�a klasa w �miech. � Cisza! � zawo�a�a pani Makowska. Julka pochyli�a g�ow� nad zeszytem i pisa�a szybko. Troch� to �le wypad�o, z tym bronieniem Piotra, ale chcia�a przecie� jak najlepiej. Oczywi�cie �e teraz b�d� jej dziewczynki dokucza�, �e za ch�opakiem si� wstawia�a, ale �adna z nich nie wiedzia�a i nie rozumia�a tego, �e je�li Julka nale�y do Bandy Bohater�w, to musi broni� wodza. Julka mia�a swoje bojowe zalety. Pani Makowska tymczasem zwr�ci�a si� do Piotrka; kt�ry zn�w gapi� si� w okno. � Co ci, Piotrek? �le si� czujesz? � On, prosz� pani, machn�� do mnie r�k� � szepn�� Piotrek, pragn�c podzieli� si� z pani� Makowsk� niezwyk�� nowin�. Ale pani Makowska spojrza�a na niego z najwy�szym zdumieniem, najwyra�niej nic nie rozumiej�c. � Kto do ciebie macha� r�k�? I zwracaj�c si� do ca�ej klasy powiedzia�a srogo: � Kto macha r�k�? Kto przeszkadza na lekcji? Prosz� si� zaraz przyzna�! Co to za zachowanie? � Kiedy to nie w klasie! � j�kn�� Piotrek. � To, prosz� pani... Chcia� powiedzie�, �e to Balonikarz, ale zaraz si� opami�ta�. Nie, takich rzeczy nie nale�y m�wi� wobec ca�ej klasy, a zw�aszcza wobec Kosmali i jego paczki. Niepotrzebnie si� wygada�. Na szcz�cie Kosmala nie po�apa� si�, �e to chodzi o Balonikarza, tylko chc�c skompromitowa� Piotrka zapiszcza� cienkim g�osem: � Skar�ypyta! Pani Makowska nie us�ysza�a tego i tylko powiedzia�a do Piotra: � Co ci si� dzisiaj sta�o? Sied� spokojnie, Piotrze. � Ja przez niego nie mog� uwa�a�, prosz� pani � wyst�pi� wobec tego, korzystaj�c z okazji, Kosmala � on przeszkadza! Zupe�nie mi si� pomyli�o. � No, spok�j, spok�j � pani Makowska machn�a r�k�. � Je�li ty, Kosmala, jeste� taki pilny, to wystarczy, �e sam b�dziesz siedzia� spokojnie. A potem doda�a: � No, dzieci, kto ju� ko�czy, niech sk�ada i oddaje zeszyt :� a Piotrek i Jula zbior� reszt�. Jako� tak si� z�o�y�o, �e dzwonek zad�wi�cza� akurat w.tedy, kiedy Piotrek pisa� ostatnie s�owa. Rzuci� jeszcze spojrzenie na ulic�, ale Balonikarza ju� nie by�o. �Mo�e b�dzie jutro?" � pomy�la� na pociech� i szybko wsta�, 29 aby zebra� zeszyty. Wyci�gn�� r�k� po zeszyt Wojtka, ale Wojtek jeszcze ci�gle pr�bowa� wytrze� t� krech�. � Wojtek � szepn�� Piotrek � dawaj! Pani kaza�a zebra�. � To co, �e kaza�a! � mrukn�� w�ciek�y Wojtek. � Przecie� widzisz, co si� sta�o. Jeszcze mi wlepi ga��. � Piotrek!. � zabrzmia� tymczasem g�os pani Makowskiej (kt�ra, poniewa� Piotrek mia� pi�tk� z .geografii, uwa�a�a go za godnego zaufania i zleca�a mu wszystkie sprawy zwi�zane z lekcjami w ich klasie). � Piotrek � powt�rzy�a � jak zbierzecie zeszyty, to przyniesiecie je do pokoju z pomocami i tam zostawicie. Niech ci Julka pomo�e. (Julka mia�a pi�tk� minus i dlatego te� by�a godna zaufania). � Dobrze, prosz� pani � odpowiedzia� z roztargnieniem Piotrek i szepn�� do Wojtka: -� S�uchaj, ja lec� teraz z map�, a tymczasem Julka b�dzie zbiera� zeszyty. Ty oddasz na ko�cu. Julka zmartwi�a si�. � S�uchaj, Piotrek, nie b�d� mog�a z tob� p�j��, bo ja dzisiaj mam muzyk�, wi�c musz� co pr�dzej lecie� do domu. Wi�c tylko je zbior�, co? Kosmala sta� z boku i przys�uchiwa� si� tej rozmowie z u�mieszkiem. � Te, Piotrek � mrukn�� � aby si� nie pod�wigaj, boby si� Julcia pop�aka�a! I w�o�ywszy r�ce do kieszeni, popatrzy� na nich drwi�co, a potem wyszed� z klasy. � Wstr�tne ch�opaczysko � mrukn�a Julka � on zawsze i ka�demu chce dokuczy�! � Nie zwracaj na niego uwagi! � krzykn�� Piotrek i szybko pobieg� do pokoju nauczycielskiego. Postawi� 30 map� w k�cie i wr�ci� korytarzem w stron� klasy, kiedy w po�owie drogi spotka� Wojtka z zeszytami i z teczkami. � To fajnie � ucieszy� si� � �e zabra�e� i moj� teczk�. To lecimy jeszcze raz z zeszytami. Zostawimy je w szafce.pani Makowskiej, a potem jazda.do domu! � Dobra! � zgodzi� si� ju� zupe�nie pocieszony i rozpogodzony Wojtek. � Ale... wiesz co? Wpadnij ze mn� jeszcze do biblioteki. Musz� tylko co� zabra�. Wyjdziemy tamtym drugim wyj�ciem, to nawet b�dzie pr�dzej. Tak wi�c tego dnia Piotrek wyszed� ze szko�y drugim wyj�ciem. Ale Kosmala tego si� nie spodziewa�. r 7. UCHO! DYNIA! STO DWADZIE�CIA PI��! Kosmala sta� przy pierwszym wyj�ciu, ukryty za grubym murem, i ju� zaczyna� si� niecierpliwi�. Co do licha? Wszyscy ju� wyszli ze szko�y, a dlaczego ten Piotrek nie wy�azi? Pewnie tam si� grzebie, niezgu�a. Ale b�dzie mia� niespodziank�! No, i troch� si� podenerwuje. I ju� raz na zawsze b�dzie wiedzia�, �e ma szanowa� Kos-mal�. �e Kosmala to Kosmala! W�dz Bandy Silniak�w. Takich, co to si� nikogo nie boj�. A jakby tak co do czego, to potrafi� da� nauczk�. Ale dlaczego jeszcze go nie ma? Przecie� umawia� si� z Julka, �e zaraz po niej wyjdzie. Julka ju� wylecia�a p�dem, bo si� spieszy�a na muzyk�, a Piotrek mia� wyj�� zaraz za ni�. No nic, cierpliwo�ci. Co si� odwlecze, to nie uciecze. Jak b�dzie wychodzi�, to musi min�� ten wystaj�cy mur, a t�dy nikt teraz nie przechodzi, wi�c wszystko uda si� doskonale. Ale Piotrek b�dzie mia� niespodziank�! Niech poka�e, co potrafi, kiedy taki z niego w�dz Bohater�w. I Kosmala u�miechn�� si� szata�sko. Naraz us�ysza� kroki. �Aha, cz�apie si� nareszcie, cz�apie" � pomy�la� i wyskoczy� b�yskawicznie zza muru z gromkim okrzykiem; � Ucho! Dynia! Sto dwadzie�cia pi��! Nagle zamar�. Bo oto zamiast oczekiwanego Piotrka sta� przed nim do�� gruby jegomo�� w dziwacznym kap�- 32 luszu, z czerwonym szalikiem okr�conym na szyi. Pod pach� trzyma� dr�g, do kt�rego przywi�zane by�y kolorowe baloniki. �Co za dziwad�o jakie�! To pewnie ten Balonikarz!" __ pomy�la� Kosmala. � O rety! Ale wpad�em! Zupe�nie nie wiedzia�, jak si� zachowa� wobec tak nieoczekiwanego spotkania. � Czy co� m�wi�e� do mnie? � spyta� grubym, troch� zachrypni�tym g�osem Balonikarz. ' �� Nie, ja tylko tak do siebie! � mrukn�� Kosmala. � Do siebie? Doprawdy? � Balonikarz roze�mia� si� jak to okre�li� w my�li Kosmala, nieprzyjemnie. :� Wi�c powiadasz, �e m�wi�e� sam do siebie? __ ci�gn�� dalej Balonikarz. � Dziwne, dziwne! To ty znaczy sam siebie wyzwa�e�? Tak? Bardzo^ interesuj�ce. Baaar-dzo � powt�rzy� przeci�gaj�c s�owo. � No, to prosz� ci� ch�opcze, nie kr�puj si�! Musisz chyba spe�ni� wyzwanie! Chyba dla wodza Silniak�w to nie takie trudne? Zaczynaj! � Jajajajakto mam zaczyna�? � wyj�ka� Kosmala. Czu� si� zupe�nie g�upio. -~ No, je�li si� nie myl�, rzuci�e� wyzwanie: �ucho dynia" i tak dalej. Cz�owiek honoru nawet wobec siebie spe�nia rzucone wyzwania. Czy�by� nie mia� zamiaru?... � Kiedy ja si� teraz okropnie spiesz� � zacz�� si� wykr�ca� Kosmala. � Och, nic nie szkodzi! Mam nadziej�, �e zrobisz szybko to, co do ciebie nale�y. � E, prosz� pana... ja ju� musz� i��... I Jacek Kosmala zrobi� szybki ruch, tak jakby mia� zamiar uciec bokiem. ^St�j, bracie! ikarz zagrodzi� mu drog� swoim kijem z balonami da... A one nagle zacz�y rosn��, powi�ksza� si�, i zrobi�o si� ich tyle, �e tworzy�y jak�� kolorow� �cian�, kt�ra odgradza�a Kosmal� i Balonikarza od reszty podw�rza. � Niech pan mnie pu�ci! �- j�kn�� Kosmala. � Mama na mnie czeka! � Wcale nie czeka, bo i tak zawsze si� sp�niasz. A poza tym im pr�dzej odrobisz swoje, tym pr�dzej p�jdziesz do domu. Ty jako� nigdy nikomu nie darowa�e� wyzywan-ki, co? Sprawa wygl�da�a zupe�nie niedobrze. � No to co? Mam skaka� jak g�upi? � spyta� niegrzecznie Kosmala, widz�c, �e nic nie da si� utargowa�. Balonikarz spojrza� na niego tak przejmuj�co, tak gro�nie, �e Kosmala poczu�, �e musi go us�ucha�. � Ano skacz, bracie. Aczkolwiek bardzo niech�tnie, Kosmala chwyci� si� lew� r�k� za ucho, praw� za nos i zacz�� podskakiwa� na prawej nodze. -Balonikarz sta� obok i liczy� podskoki. � Jeden, dwa, trzy, cztery, pi��.... � Ju� nie mog� wi�cej! � o�wiadczy� zdyszany Kosmala przy trzydziestym podskoczeniu. � Jak to, nie mo�esz! Zdaje mi si�, �e wymieni�e� nieco wi�ksz� ilo��... To ty tak wype�niasz wyzywank�? Nie pozostawa�o nic innego, jak skaka� dalej. Jednak kiedy Jacek doszed� do pi��dziesi�ciu podskok�w, zatrzyma� si�, dysz�c. � Dlaczego, przesta�e� skaka�? � spyta� s�odziutkim g�osem Balonikarz. � Bo tyle mia�em skoczy� � mrukn�� w�ciek�y Jacek. � � Chyba z uczciwo�ci� jeste� na bakier. Powiem ci wobec tego, �e s�ysza�em najwyra�niej, jak powiedzia�e�: sto dwadzie�cia pi��. To po pierwsze. A po drugie, sam wiesz dobrze, �e tak naprawd� to nie siebie wyzwa�e�, bo na tyle g�upi to ty, bracie, nie jeste�, tylko czatowa�e� na kogo innego. Nie pr�buj przeczy�. Nawet mog� ci powiedzie�, jak si� ten ch�opak nazywa, ten, na kt�rego czeka�e�. I on, chocia� mniejszy i s�abszy, mia� skoczy� na twoje wyzwanie sto dwadzie�cia pi�� razy, co? A wiedzia�e� przecie� dobrze, �e to zbyt ci�kie wyzwanie. No i co? Poska-czesz jeszcze? � Nnnie, nie mog� � wyj�ka� Kosmala. � Hm, nie mo�esz? � zastanowi� si� Balonikarz. � No, to wobec tego, �e nie potrafisz wykona� tej wyzywanki, to ja wygra�em i mam teraz prawo ciebie wyzwa�. Uwaga! To m�wi�c, Balonikarz wyci�gn�� wskazuj�cy palec lewej r�ki w stron� Kosmali i powiedzia� z moc�: � Ucho! * W tej�e chwili Jacek Kosmala poczu� z najwy�szym zdumieniem, �e jego uszy rosn� i rosn�, i staj� si� coraz d�u�sze, a przy tym mi�kkie i pokryte, jak zdo�a� zauwa�y�, kr�tk�, ��t� sier�ci�. � Co to jest? � wrzasn�� wobec tego. � Och, nic takiego � powiedzia� niefrasobliwie Balonikarz. � Po prostu wyzywanka, kt�r� tak lubisz! A teraz, uwaga, dalszy ci�g: Dyni a! Jacek Kosmala chcia� krzycze�, �e nie chce, �e si� nie zgadza, ale nie m�g�. Jego okr�g�a i rumiana twarz wy- 34 35 d�u�y�a si� w psi pyszczek, nogi stawa�y si� coraz kr�tsze, r�ce skurczy�y si� w b�yskawicznym tempie i sta�y si� ma�ymi, krzywymi �apkami. Ca�e cia�o by�o teraz d�ugie i pokryte ��t� sier�ci�. Jednocze�nie Jacek poczu�, �e jest mu bardzo niewygodnie tak sta� na dw�ch nogach, i wobec tego stan�� na czworakach. � Co si� ze mn� dzieje? �- krzykn�� zdumiony i przestraszony, ale zamiast krzykn��, g�ucho warkn��. Tymczasem Balonikarz, trzymaj�c ci�gle wyci�gni�ty w stron� Kosmali palec, zachichota�; � Nie zauwa�y�em nigdy, aby� szczeg�lnie martwi� si� o to, co si� dzieje z tymi, kt�rym dokuczasz. � I doko�czy� swej wyzywanki: � Sto dwadzie�cia.pi��! Kosmala poczu�, �e jego cia�o wyd�u�a si� jeszcze bardziej, �e brzuch prawie dotyka ziemi, �e nos robi si� zimny i mokry. � No � powiedzia� po chwili z zadowoleniem Balonikarz � teraz chyba wszystko jest w porz�dku. Poniewa� rzuci�e� znienacka wyzwanie, kt�rego sam nie potrafi�by� wykona�, wi�c tym razem przegra�e�, m�j drogi. Oczywi�cie, �e gdyby� natrafi� tak, jak zamierza�e�, na tego swojego koleg�, na Piotrka, toby� dopiero by� wa�niak i wy�miewa� si� z niego. Bo ty jeste� ten najwi�kszy Silniak, co? Ale ja, bracie, jestem jeszcze wi�kszy silniak od ciebie. Wi�c poniewa� przegra�e�, mog�em zamieni� ci� w psa. Jeste� w tej chwili taki sam, ale to kropka w kropk� taki samiute�ki, jak ten ��ty piesek, kt�rego rano, kiedy szed�e� do szko�y, uderzy�e� kamieniem. Dla wyja�nienia mog� doda�, �e pies, kt�ry tak wygl�da, to jamnik. Poza tym nie mog� w tej chwili przewidzie�, jak d�ugo b�dziesz ��tym jamnikiem. I Balonikarz odszed� wolnym krokiem, nie ogl�daj�c si�. H A Uf Jacek Kosmala sta� przez chwil� nie wiedz�c, co pocz�� dalej. To, �eby m�g� sta� si� psem, wyda�o mu si� niemo�liwe i zaraz zacz�� podejrzewa�, �e jest to pewnie po prostu taki bardzo �mieszny i dziwaczny sen i �e trzeba b�dzie wreszcie si� obudzi�. Chcia� wobec tego uszczypn�� si� w r�k�, jako �e uwa�a� to za najskuteczniejszy spos�b na obudzenie, ale w �aden spos�b nie m�g� si� uszczypa� za pomoc� swojej kr�tkiej, krzywej i zaopatrzonej w mocne, czarne pazury przedniej �apy. Rozejrza� si� wi�c nieporadnie woko�o i ze zdumieniem zobaczy� tu� przed swoim nosem wysok�, kamienn� �cian�. Nie m�g� zrozumie� w pierwszej chwili, co to za nieznany mur, a� wreszcie, zadar�szy g�ow�, zrozumia�, �e jest to jeden ze schodk�w, po kt�rym wchodzi�o si� do szko�y. Podni�s� g�ow� do g�ry i przekona� si�, �e wszystko teraz by�o niezmiernie wysokie w stosunku do jego. jamniczego wzrostu. Bardzo go to zdenerwowa�o i spr�bowa� wobec tego stan�� na tylnych �apach, aby by� wy�szym. Niestety, jego d�ugie cia�o opada�o ci�gle na cztery kr�tkie i krzywe �apy. �Mh�e to jest tylko taki m�cz�cy sen i mo�e zaraz si� obudz�" � pomy�la�. Naraz poczu�, �e jest g�odny. Czy mo�e �ni� si� komu�, �e jest g�odny? Chyba nie. �Wszystko jedno. Trzeba i�� na obiad" � zdecydowa� i ju� nie zastanawiaj�c si� d�u�ej, zacz�� szybko biec w stron� domu. Trudno mu by�o trafi�, gdy� wszystko widziane z do�u, z poziomu psich oczu, wygl�da�o zupe�nie inaczej. Dziwne r�wnie� by�o tak przemyka� sitf mi�dzy nogami przechodni�w, kt�rzy wydawali si� ogromni, a ich buty zagra�a�y ma�emu jamnikowi niczym wielkie czo�gi. Umyka� wi�c niezgrabnie, wpada� w ka�u�e i b��ka� si� nieporadnie. By�o mu zimno w bose, pozbawione obuwia �apy, a w dodatku by�o mu r�wnie� zimno w zachlapany b�otem brzuszek. W pewnej chwili jaki� but, bardzo brudny i wykrzywiony, wyra�nie skierowa� si� w jego stron� i dotkn�� jego boku. �Czy�by kto� chcia� mnie kopn��? � pomy�la� z oburzeniem Kosmala. Podni�s� �eb do g�ry i ze zdumieniem pozna� swego koleg� i przyjaciela, Fredka, podpor� Bandy Silniak�w. Fredek wl�k� si� pod �cian�, wykrzywiony, z r�kami w kieszeni. � No, ju� ja mu oddam" � obiecywa� sobie Kosmala i nawet krzykn�� gro�nie: � Te! Odwal si�! Ale zamiast zamierzonego okrzyku z d�ugiej, psiej mordki wydoby�o si� po prostu szczekni�cie, kt�re tak zirytowa�o Fredka, �e zamierzy� si� powt�rnie. Ca�e szcz�cie, �e tym razem uda�o si� ��temu jamnikowi jako� umkn��. Bieg� dalej pod murami, wystraszony i utyt�any w b�ocie, kiedy naraz dolecia� go jaki� smakowity zapach. Ach, co� pachnia�o tak prze�licznie, tak apetycznie! Kosmala dopiero teraz poczu�, jaki jest naprawd� okropnie g�odny. Przytkn�wszy do ziemi sw�j czarny, mokry nos, bieg� w kierunku wspania�ej woni. Wreszcie dotar� do jej �r�d�a. By� to sklep, gdzie na hakach wisia�y ogromne p�aty 38 mi�sa, a ko�o pniaka do r�bania le�a�y wspania�e och�apki i kawa�ki ko�ci. � No, nareszcie co� przyjemnego! � ucieszy� si� jamnik Kosmala i wpad� do sklepu. Ale kiedy w�a�nie mia� zamiar chwyci� niezmiernie apetycznie wygl�daj�c� kostk�, us�ysza� gro�ne warkni�cie. Podni�s� �eb i zadr�a�. Z g�ry spogl�da�a na niego gro�na, zaopatrzona w ogromne k�y, paszcza buldoga. � Rety! � chcia� j�kn�� Kosmala, co jednak w rezultacie zabrzmia�o tylko jak cichy, n�dzny skowyt. � Rety! � Wrrrrr! Wyno� si� st�d � powt�rzy� gro�nie buldog. �Ja ogromnie przepraszam" � chcia� powiedzie� najuprzejmiej >Jak tylko potrafi�, Kosmala, ale i tym razem by� to tylko cichy, skowyt, po czym nie pozostawa�o ju� nic innego, jak tylko podwin�wszy ogon pod siebie zmyka� ile si� w krzywych jamniczych �apach. D�ugie uszy 39 CO 1 CO I O �< CD CD O G "* CO a* co n fc.B i N O v .oj o �N -O CO Sf 2 O """ � O ! J? TT CD CO "o ob o S CD C 75 L I CO CD J* O, N �i� CD f -O ^ G ' N -O fO CD 3 - 'S S G w I co �Sf 3 * 8 co �N co o �D 3 5 S o 3 I* o OJ to p G 3 CO -fe G ^ 3 o, I S O co �n B s ob -5 "5 -a CO O .W o -o a; CO K> 2 S g CD CO 5 O 2 ^ CO �N -^ �B '3 CD di CD S ^ fe N 3 n 3 G 73 -CJ .- <U f 11 I o co "S �8 8$ �N CD N _ CO co �>-) G fe N �N ��T O) o G 'O e S o 0 N s �S "3 O CD O, ��g s o & Ol rQ N tli 1 �N CO N CD o8 o I 2- �N I S CD O �4-3 N CD '3 N SZ, CO M .tO CO O <7) �(--, g 00^ .0} co ^ � ^ .3 o o co � -N 3 C CC CD .3 00 � G .2. 3 CD S -� ^ T3 � 3 .L OJ co T3 S 3 O, �-= -co g N O cc. �L! co n .�� o g o o; OJ -� eo _ S . S 3 pr o t 8 % "S n CD l ST E.SP cc �-} � CJ 3 ��� ^ co s-< �r? co CO CD CO N N O U N CO ~ CD O ��"� 00 CD 3 o G G co ; s =o co O O co CD -o CD ��s $ CD 3 �3 w S 73 fl O o T3 CD CD' CO CO o 3 co ���> -O CD 6* �5 g si.aj 3 � �^ 3 - to ^ �a? fe -*rt . g 00 CO CD li i I a f s*� 111 CO -fa co -o %? c CD G ** T3 CD � R ^ CO 0 O N co co -W >> f-i O S" 00 '��= CD TT -� .5 CO O, O J; o "� 3 " g o l o O co g 6> < a -'" N O CD J<J O1R 0 $8 _ t8* co '-^ G G 3 o N Q, CO N . zawo�a�, �eby mu szybko otworzy�a, ale i tym razem po prostu zawy� �a�o�nie. Zgrzytn�� zamek i ciotka Leokadia uchyli�a drzwi. � A p�jdziesz ty precz! � zawo�a�a i ze z�o�ci� zatrzasn�a mu drzwi przed nosem. Prawda, ciotka Leokadia nie lubi�a ps�w i nawet mo�na powiedzie�, �e by�a dla nich niedobra. W przedpokoju s�ycha� by�o, jak m�wi�a z oburzeniem: � Siedzi to na s�omiance i wyje! Kosmali zrobi�o si� troch� g�upio. Pomy�la�, �e mo�e nale�a�oby spr�bowa� jako� ciotce wyt�umaczy�, �e to nie jest �aden pies> tylko on, Jacek, i �e w dodatku jest ogromnie g�odny, ale jak to zrobi�? Trudno, nale�y pr�bowa�, a nu� si� uda. Wobec tego wspi�wszy si� na �apy, krzykn�� z ca�ych si�: � Ciociu! To ja! Ale zn�w zamiast tego rozleg�o si� smutne, .acz dono�ne: � Auuuu! hau! hau! Auuuu! � Zn�w to psisko wyje � zdenerwowa�a si� za drzwiami ciotka. � Ja go tu zaraz szczotk� przegoni�! Rozleg�o si� szuranie i mamrotanie: � Gdzie si� znowu ta szczotka podzia�a? Kto wywl�k� szczotk�? Nic w tym domu nie mo�e by� na miejscu! Szuranie usta�o i drzwi otworzy�y si� do�� gwa�townie. Ukaza�a si� w nich ciotka uzbrojona w szczotk�. Naraz kto� j� chwyci� za r�k�, wo�aj�c: � Ciociu, ach, prosz�, niech .ciocia go nie bije! Taka ma�a psina! Jacek rozpozna� g�os Bo�eny. I pomy�la�, �e rodzona siostra te� czasem mo�e si� cz�owiekowi, to znaczy psu, na co� przyda�. Bo�enka tymczasem wysun�a si� przed ciotk� i zachwyca�a si� dalej: � Taki milutki, biedaczysko. I trz�sie si�, pewnie mu zimno. � No pewnie, �e mi zimno. Ty lepiej, Bo�ena, pu�� mnie do domu � chcia� powiedzie� Jacek, niestety, i to te� nie wysz�o. Jednak �a�osne skomlenie, kt�re rozleg�o si� zamiast tych s��w, wzruszy�o czu�e serce Bo�enki. Pog�aska�a Jacka po g�owie. � Psinuchna, jaki to ma aksamitny �epek! No co, piesku, co? Ciociu, jak on smutnie patrzy! � Pewnie, �e smutnie patrz�, bo jestem piekielnie g�odny. Ty si� nie lituj i mi�osiernej paniusi nie odstawiaj, tylko lepiej wpuszczaj mnie do domu i dawaj je�� � mrukn�� Kosmala, zirytowany ju� na dobre tymi pieszczotami. Jednak warczenie, kt�re rozleg�o si� zamiast powy�szych st�w, zn�w zdenerwowa�o ciotk�. � Ty go nie dotykaj, Bo�enko. Bo on mo�e ugry�� .�ilbo co? Tu przebra�a si� miarka cierpliwo�ci Kosmali. � Pewnie, �e ugryz�, je�li tak b�dziecie mnie tu d�ugc frzyma�.'. � To o�wiadczenie zabrzmia�o jak �a�osny skowyt. Bo�en-.;i pe�na lito�ci nad przyb��d� otworzy�a szeroko drzwi, vo�aj�e: � Chod�, psina, chod�! Dobry piesek, dobry. Dost, ilcczka! o 42 , �j.j. zostanie Nie mo�na powiedzie�, �eby Kosmala przepada� za mle-cm. Dlatego i teraz do obietnicy Bo�enki odni�s� si� bez chwytu. Mleko.' Daliby co� porz�dnego. Na przyk�ad kie�-oa.sy! Na my�l o kie�basie Kosmala obliza� si� smakowicie, prawie a� po uszach. Ale c�? Bo�enka postawi�a przed nim na pod�odze miseczk� z mlekiem i wdrob: �ion� 43 bulk�, czego po prostu nienawidzi�. Podni�s� wi�c g�ow� /do g�ry i spojrza� na ni� niech�tnie. Niech�tnie i z g�upim uczuciem. Przedtem... to znaczy, zanim zosta� jamnikiem, Jacek by� du�o wi�kszy od Bo�eny. Bo�ena mia�a dopieroi dziewi�� lat. A teraz? Teraz Bo�ena wygl�da�a jak ol-j brzymka. �eby na ni� spojrze�, musia� podnosi� g�ow� do g�ry. Nogi mia�a jak dwa s�upy, r�ce wydawa�y si� takie du�e w stosunku do ma�ych, krzywych jamniczych �apek Jacka. � Pij, psinka, pij � zach�ca�a