7773

Szczegóły
Tytuł 7773
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7773 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7773 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7773 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

MARIA KRUGER Odpowiednia dziewczyna Iskry -Warszawa � 1988 Opracowanie graficzne Anna Bauer Rozdzia� pierwszy UW FILIA nr 1 te!.: 271-48-11 Wydanie I ISBN 83-207-1090-1 � Copyright by Maria Kriiger, Warszawa 1988 " Czy dziewczyna, kt�ra jedzie w tej chwili poci�giem osobowym do �odzi, jest odpowiedni� dziewczyn�? A je�li tak, to do czego? Lub dla kogo? Mo�e jest. Zachowuje si� r�wnie� zupe�nie odpowiednio. K�adzie na p�ce walizk�, na kolanach torb� na pasku, z torby wyjmuje ma�y notes, z kt�rego stercz� lu�ne kartki. Siada teraz wygodniej, spogl�da w okno, za kt�rym nie wida� nic ciekawego, bo miasto ju� si� sko�czy�o, a wie� jeszcze nie zacz�a, dzie� ju� przygasa, a wiecz�r nie rozb�ysn�� �wiat�ami. Dziewczyna siedzi chwil� bez ruchu, zamyka oczy i my�li. Mo�e zmieni�a w�a�nie zdanie i ta podr� wydaje jej si� zupe�nie niepotrzebna? Mo�e jeszcze �ci�gnie z p�ki swoj� byle jak� walizk� i wysi�dzie na najbli�szej stacyjce, aby pierwszym poci�giem wr�ci� do Warszawy? Ale nie. Wzdycha, otwiera oczy, wyci�ga jedn� z kartek stercz�cych z notesu, notes chowa do kieszeni d�insowej kurtki, a kartk� czyta tak, jakby jej tre�ci chcia�a nauczy� si� na pami��. � Bilety do kontroli... P�kata blondyna wciska si� do przedzia�u i wyci�ga r�k� po bilety. St�oczeni pasa�erowie wyci�gaj� bilety z kieszeni, z torebek, myl� si�, podaj� zu�yte, co �wiadczy, �e t� drog� odbywaj� wielokrotnie. Dziewczyna ma bilet w kieszeni, podaje go szybko i wtedy dopiero zauwa�a, �e przedzia� jest zat�oczony. Po wyj�ciu kontrolerki klimat lekko T,e\�v\, wszyscy poczuli si� troch� znajomi, z��czeni wsp�lnym losem dwugodzinnej podr�y w ciasnym pude�ku. � Karteczka pani wypad�a... � szepn�a konfidencjonalnie s�siadka dziewczyny, �yczliwa, ale zbyt godna, aby kartk� podnie��. � Ojej! Dzi�kuj� pani bardzo! � przestraszy�a si� dziewczyna, podnosz�c karteczk� i troskliwie otrzepuj�c j� z kurzu. 5 Na kartce napisany by� adres: Celina �ab�dzka, Zarzewska 58 m. 6. A pod tym podkre�lone grub� kresk� imi� i nazwisko: Marzena Krep - i w nawiasie: pami�taj! Dziewczyna z�o�y�a kartk� i schowa�a j� z powrotem do notesu, po czym unikaj�c wyra�nej zach�ty do zawarcia bli�szej znajomo�ci ze strony �yczliwej s�siadki zapatrzy�a si� w okno. Pada� teraz deszcz i po szybie �cieka�y ukosem grube krople, w kt�rych ta�czy�y iskierki �wiat�a, kiedy poci�g mija� zapalone ju� latarnie na ma�ych stacyjkach. Dworzec ���d� Fabryczna" opustosza� tak szybko, jakby fala deszczu zmy�a wysiadaj�cych podr�nych. A teraz w kt�r� stron�? Dziewczyna mia�a blade poj�cie o �odzi. By�a tu tylko raz - od poci�gu do poci�gu, w po�piechu i rozterce. Du�y, pusty plac, a na nim d�ugi ogonek do nieobecnych taks�wek. To ci z walizkami, co te� pewnie nie znaj� miasta. Ma�y t�umek bez baga�u - to niew�tpliwie tuziemcy, wracaj�cy z kr�tkich wypraw. Je�li id� spiesznie alej� mi�dzy drzewami, to ta aleja prowadzi na pewno do miasta, do tramwaju czy autobusu. By�o to rozumowanie �cis�e, logiczne i krzepi�ce � po takim wniosku pozostawa�o tylko ruszy� przed siebie poddaj�c si� niejako przeznaczeniu. D�uga aleja szumia�a mokrymi li��mi ciemnych drzew, pob�yskiwa�a lusterkami ka�u� pod nogami. Po co ja si� tam pcham? � pomy�la�a dziewczyna. Ale za drzewami alei zazgrzyta� tramwaj, i to obudzi�o w niej poczucie obowi�zku. Celina �ab�dzka k�ad�a trudny pasjans, myl�c si� od czasu do czasu. Po co mi ten ca�y kram? - rozmy�la�a strapiona. - Trzeba naprawd� mie� �le w g�owie, �eby mnie w to wszystko ubiera�. Pomoc! Opieka! Idiotyzm. Mnie jest potrzebny spok�j i to wszystko. Westchn�a ci�ko i podrepta�a do kuchni, �eby zapali� gaz. Mia�a ochot� na gor�c� herbat� i zastanawia�a si�, czy potraktowa� j� jako wcze�niejsz� kolacj�, czy jako ma�� przyjemno��, po��czon� z przeczytaniem paru stron ksi��ki, kt�ra musi wystarczy� na d�ugo. Dozorczyni przynosi jej co dzie� ma�e zakupy, ale niestety nie mo�na jej pos�a� do czytelni. Ile� by sobie wtedy policzy�a za tak� strat� czasu! Dodaj�c jeszcze do tego wysi�ek umys�owy. A poza tym � chyba nie chcia�aby nawet za dodatkow� op�at�. Zreszt� s� przecie� w domu i stare, wyczytane ksi��ki, do kt�rych mo�na wraca� wiele razy. Nie jest tak �le � pomy�la�a Celina � daj� sobie doskonale rad�. Po prostu doskonale! To stwierdzenie umocni�o j� jeszcze w niech�tnym przekonaniu, �e pomys� Adama by� idiotyczny. Nala�a sobie mocnej herbaty, wyj�a z pude�ka dwa herbatniki i postawi�a to wszystko na stoliku przy tapczanie. Ma�a lampka o�wietla�a ten k�t, podczas gdy reszta pokoju ton�a w mroku, kt�ry wydawa� si� ciep�y dzi�ki z�otawym �cianom i firankom. To wra�enie ciep�a i zaciszno�ci by�o tym bardziej mi�e, �e z zewn�trz s�ysza�o si� wiatr i monotonne kapanie deszczu. Celina u�o�yFa si� na tapczanie i otuli�a kraciastym kocem, pochylaj�c twarz nad fili�ank� herbaty, sk�d bi�o przyjemne ciep�o i zapach. Wyci�gn�a leniwie r�k� i poprawi�a ramk� z fotografi� tak, aby m�c widzie� Adasia twarz� w twarz. Marzena! � pomy�la�a z ironi�, szcz�liwie czuj�c si� m�drzejsza i bardziej do�wiadczona, a jednocze�nie sk�onna do wyrozumia�o�ci. � Czy� ty zwariowa�, Adasiu? By�o dobrze. Czu�o si� ciep�o, nic nie bola�o, herbata by�a w miar� s�odka, lekko cierpka i czerwonawa, jak stary bursztyn, na kartkach ksi��ki snu�a si� powoli pogodna opowie�� o dziejach rodziny, kt�ra �y�a dawno i nic nie wiedzia�a o dzisiejszych k�opotach. Rodzina ta, sk�adaj�ca si� z wielu os�b, pi�a w�a�nie herbat� w ogrodzie. Doko�a zielonej polanki ros�y wysokie drzewa, kt�re szumia�y g�o�no, s�o�ce �wieci�o i jakie� bia�o ubrane dziecko je�dzi�o doko�a szybko na rowerze, dzwoni�c bez przerwy. � Dlaczego ono tak dzwoni? � zapyta�a Celina, ale doko�a wszyscy rozmawiali i nikt jej nie odpowiada�. � Nie mo�na tak dzwoni�! - zawo�a�a i obudzi�a si�. Herbata sta�a na stoliku, ale znikn�o s�o�ce, ziele� i bia�o ubrane osoby - tylko dzwonek odzywa� si� raz po raz, chocia� wcale nie by�o roweru. To do drzwi. Oczywi�cie dozorczyni z pytaniami o jutrzejsze zakupy. No, trudno. Trzeba si� wygrzeba� z mi�ego legowiska... Rozdzia� drugi Dzwoni� jeszcze raz? � zastanawia si� dziewczyna z poci�gu. klatce schodowej jest ciemnawo, a drzwi parterowego mie-inia wygl�daj� niego�cinnie. Dziewczyna jest przemoczona, jej zimno i zn�w dochodzi do wniosku, �e jest to g�upia spra- Odej��? A je�eli starowina tak �le si� czuje, �e nie mo�e otwo-�? Zadzwoni� do s�siad�w? Zrobi� polski krymina� z wywa�ali drzwi? Ogarnia j� zimna w�ciek�o�� na kochanego Adasia, uwa�aj� jednak ludzkie uczucia i jeszcze raz wyci�ga r�k� do onka. I wtedy nagle drzwi si� otwieraj�. Celina patrzy nieufnie na mokre stworzenie w sieni. To chyba nie to... - my�li � Marzena! To przecie� powinna dyskotekowa pi�knotka, dziewczyna sza�! Przecie� nie taki a�osz! To chyba nie to! - my�li dziewczyna � to powinna by� schowana staruszka! A mo�e to jaka� dobroczynna kuzynka? Dob-, to po co tu ja? No, trzeba to wyja�ni�! - Dobry wiecz�r. Czy mog�abym si� widzie� z pani� Celin� >�dzk�? Ja... przyjecha�am z Warszawy... Zdumiona Celina szybko zbiera si� w sobie. � Jestem. To L�nie ja jestem �ab�dzka. Ale czy mog� wiedzie�?... - Nazywam si� Marzena. Marzena Krepianka. Adam prosi� ie... No. Tak. Wszystko jasne. Ta uroda?... W ka�dym razie jest npatyczna i inteligentna � my�li Celina, z wyra�nym brakiem ifania do gustu Adasia. Prosz�, niech pani pozwoli... Pani strasznie przemok�a! - Parasolk� mam w walizce. Nie spodziewa�am si� takiego deszczu. Oczywi�cie - nie spodziewa�a si�, �e w �odzi mo�e pada� deszcz! Ale bystra! W sam raz co� dla Adasia, ksi�ycowego Adasia, za kt�rego trzeba o wszystkim pami�ta�. No, nie mo�na powiedzie� - znalaz� sobie! O dziwo jednak, Marzena rozwiesi�a p�aszcz i szybko zdj�a mokre pantofle, a rzuciwszy bystrym okiem na nieskalan� pod�og�, zr�cznie stan�a na le��cych w k�cie suknach. To ju� by�o lepiej. Mo�e chocia� nie flejtuch - pomy�la�a Celina z ulg�, ale zatroska�a si� znowu. - Gdzie ja pani� ulokuj�? Chyba w pokoju Adasia. Ale najpierw oczywi�cie napije si� pani gor�cej herbaty. Nie by�am tu oczekiwana... � pomy�la�a Marzena. � Starsza pani s�dzi�a, �e mo�e jej si� jako� upiecze... Widocznie Ada� miewa od czasu do czasu genialne pomys�y, kt�rych nie realizuje. No, ale jestem i trzeba robi� dobr� min� do z�ej gry. - Ale przecie� to ja zrobi� herbat�! � zaprotestowa�a, widz�c, �e Celina do�� niemrawo kieruje si� w stron� kuchni. � Ja wszystko sama zrobi� - doda�a stanowczo. � Po to tu przecie� jestem! � i chc�c poderwa� si� do tych energicznych dzia�a�, omal nie wywr�ci�a si� na mi�kkich suknach. To troch� poprawi�o nastr�j, bo obie uwa�a�y za stosowne grzecznie si� roze�mia�. Kiedy Marzena, ju� przebrana, w mi�kkich pantoflach i nawet fartuszku gospodarowa�a w kuchni, Celina wr�ci�a na tapczan i rozmy�la�a frasobliwie o sytuacji. Ada� chcia� jak najlepiej, dziewczyna jest skromna i stara si�. Ale dlaczego jest taka jaka� niepoka�na i wystraszona? Czy to jest odpowiednia dziewczyna dla Adasia? Wida�, �e ma dobre ch�ci i jest chyba �yczliwa, ale czy ja mog� korzysta� z jej pomocy, je�li nie jestem wcale pewna, czy Ada� jednak nie oprzytomnieje i nie rozmy�li si�? Bo przecie� to zwyk�e za�lepienie, je�li on mi pisze, �e przy jej urodzie mo�na darowa� jej dziecinne usposobienie. No, nie jest brzydka, ale �eby to by�a uroda, kt�ra ma wywo�ywa� taki zawr�t g�owy! No, no... A je�eli do tego ma by� takie rozkoszne dzieci�tko, to ju� Ada� ubra� mnie, �e nie daj Bo�e. Co ja tu 1 ni� b�d� robi�? Ju� si� gorzej czuj�, a co b�dzie za par� dni? Marzena wesz�a w�a�nie z tac�, na kt�rej sta�y fili�anki, czaj-dczek i dzbanuszek, oraz talerzyki i du�y talerz, na kt�rym z�oci�o i� pi�knie wyro�ni�te ciasto. - Prosz�! Czy mo�na zabra� t� fili�ank�? Herbata przecie� yystyg�a, wi�c nala�am �wie�ej. A to � m�wi z za�enowaniem � o jest ciasto mojego pieczenia. Na szcz�cie nie pogniot�o si�, bo v�o�y�am je do walizki w takim ma�ym koszyczku... � Czerwony Kapturek! � m�wi Celina i zaczyna si� �mia� depowstrzymanie, patrz�c na strapion� min� Marzeny. � Prze-iraszam pani� � j�ka si� � ale tak mi si� jako� skojarzy�o to irzyj�cie pani w deszczu z koszyczkiem ciasta do chorej babci -lie mo�e powstrzyma� resztek chichotu, chocia� zdaje sobie spraw�, �e wygl�da to do�� g�upio, ale czuje si� s�aba, zm�czona i wy-r�cona z rytmu swojej spokojnej samotno�ci. - To nic - szepcze dyszana. - To tylko nerwy. Widzi pani, nie jestem jeszcze zupe�-de zdrowa... - Wiem. Dlatego przecie� Adam... Ale nie rozmawiajmy te-az. Herbat� trzeba wypi� gor�c�! I chyba pani spr�buje tego cia-ta! Ja tylko na minutk� zajrz� do kuchni, czy zgasi�am gaz. � Oczywi�cie � zgadza si� potulnie Celina � ciasto na pew-10 �wietne, znakomite... � przy�wiadcza grzecznie, kiedy Marze-la ju� wybiega do kuchni. Co, u licha, tak jej nie dogadza? - rozmy�la Marzena, szura-�c garnkami, aby stworzy� pe�n� foni� zaj�� kuchennych. � 3rzecie� powinnam zrobi� ca�kiem dobre wra�enie! Skromna dzie-vczyna, pe�na dobrych ch�ci... Chyba nic nie podejrzewa? Nie. ^Jie wygl�da na to. Po prostu rzeczywi�cie jest jeszcze chora. \. mo�e histeryczka? Mo�e co dzie� b�d� mia�a taki teatr? No nic. VTusz� si� trzyma�! Co� za co�. Wi�c wraca do pokoju mile u�miechni�ta, chwali Celin�, �e ;ak grzecznie zjad�a kawa�ek ciasta, �artuje z siebie, �e chyba jed-lak naprawd� w�drowa�a przez ciemne ulice jak Czerwony Kap-;urek, paple, wypytuje o ranne zakupy, wypija dwie fili�anki herbaty i w ko�cu ogarnia j� nieprzeparta senno��. Walcz�c z t� sen-lo�ci� robi jeszcze wiele rzeczy, kt�re uwa�a za odpowiednie w tej sytuacji � a� u�adziwszy wszystko wed�ug najlepszej wiedzy i wo-i, a ku cichemu zdumieniu Celiny, kt�ra nie stawia�a jednak naj- ?L%L ! JBI- �i: f �r mniejszego oporu, ockn�a si� wreszcie z tego pracowitego p�snu na bardzo niskim tapczanie, obok kt�rego �wieci�a stoj�ca na pod�odze lampka. - Jako� to b�dzie - mrukn�a, �eby doda� sobie otuchy i zasn�a kamiennym snem. nie mo�e by� pi�knych naczy� na �wiat�o? Lampa, prosz� pa�stwa, powinna by� tak pi�kna, jak pi�kne jest �wiat�o, bez kt�rego, prosz� pa�stwa, nie mog�oby by� w og�le nic pi�knego, wi�c dlatego... � tu straci�a w�tek i usn�a zupe�nie z siebie zadowolo- na. By�a ju� p�na noc, kiedy Celina obudzi�a si� z pierwszej drzemki. Czu�a, �e jest ciep�o, mi�kko i wygodnie. Tapczan pierwszy raz od wielu dni pos�any wygodnie, nie przypomina� skopanego wyra, a w dodatku w�o�ona pod prze�cierad�o ko�dra Adasia dawa�a rajskie uczucie wygody. To by� pomys�! Ale czy jej tam wystarczy koc? Jeszcze si� zazi�bi i b�dzie mi tu kw�ka�, a kto si� ni� zajmie? Trzeba wsta� i zobaczy�, jak tam jest w pokoju Adasia. Wsta�? � majaczy�a Celina. - Czy Ada� wzi�� chocia� dwa koce?... i usn�a znowu. Twardy sen Marzeny nie trwa� d�ugo. Obudzi� j� pomara�czowy blask nocnej lampki, kt�r� zapomnia�a zgasi� i niepokoj�ce uczucie, �e nie wie, gdzie si� znajduje. Spojrza�a na sufit, podparty wysokim rega�em, upchanym ksi��kami i wszystko sta�o si� jasne. Opieka nad matk� staruszk� i w�asny ciep�y k�t. Ba, nie tylko ciep�y, ale i mi�kki! Przeci�gn�a si� rozkosznie � ale ten Adam ma �ycie! Teraz my�lmy powa�nie, Marzeno moja droga! Trzeba uczciwie odpracowa� te rozkosze. Przypomnij sobie te poprzednie przyjazdy do �odzi, te godziny przestan� w wagonie i przesiedziane na dworcu. Ten egzamin z rysunku, na kt�ry dopad�a� w ostatniej sekundzie, bo poci�g si� sp�ni�! Dobry Bo�e - pomy�la�a chowaj�c nos w poduszk�, bo nagle zachcia�o jej si� �mia�. � Jak ja w og�le zda�am ten egzamin? Mokra, w�ciek�a i g�odna! Jak w z�ej powie�ci o �yciu artysty! A mo�e - zamajaczy�a ju� w p�nie - mo�e jednak przekona�a ich moja teka... Mo�e podoba�o im si�, �e na moich kartonach znale�li co�, co mo�e chcieliby zobaczy� u siebie w domu? Przecie� je�eli chce si� mie� pi�kne naczynia na kwiaty, na wino - dlaczego 12 Rozdzia� trzeci Marzena wychodz�c z domu cieszy�a si� na my�l, �e ma teraz przed sob� d�u�sz� chwil� na spokojne rozmy�lanie, a poza tym, �e rozejrzy si� troch� po nie znanym mie�cie. W tej chwili by�a pe�na optymizmu i �ywi�a g��bokie przekonanie, �e Celina �pi spokojnie i b�dzie spa�a jeszcze do�� d�ugo, aby mo�na si� by�o nie spieszy�. O tej wczesnej godzinie powietrze by�o przyjemnie �wie�e. Skr�ci�a w ma�� uliczk�, zabudowan� parterowymi domkami z drewna i jednopi�trowymi kamieniczkami. Uliczka by�a cienista, zielona, a przez szerokie bramy p�ot�w otaczaj�cych domki wida� by�o podw�rka, gdzie pod bujnymi krzakami grzeba�y w piasku kury. W g��bi widnia�y jakie� resztki drewnianych zabudowa�, jakie� warsztaty czy nawet ob�rki, bo na jednym z podw�rek szarpa�a si� na sznurku du�a, bia�a koza. Od drewnianego balkoniku przeci�gni�to sznur, na kt�rym suszy�y si� jasne, kolorowe sukienki. Marzena przystan�a, zachwycona t� zieleni�, kolorami, plamami s�o�ca, tym wszystkim, czego nie widywa�a na co dzie� w betonowoszarej dzielnicy Warszawy. Na zielonych listkach krzaka b�yszcza�y nie wyschni�te jeszcze krople wczorajszego deszczu. - Pani uwa�a? � zapyta� nagle skrzypi�cy g�osik. Z okna wysokiego parteru, tu� nad jej g�ow�, wychyla�a si� ��ta twarzyczka staruszki, otoczona kasztanowatymi loczkami peruki. Marzena u�miechn�a si� do�� g�upio, chc�c przekupi� nie�yczliw�, papuziast� zjaw�. - Tak sobie patrz� � wyja�ni�a chyba niewystarczaj�co, bo papuzia g��wka przekrzywi�a si� na rami� i b�yszcz�ce oczka patrzy�y na ni� niedowierzaj�co. - A co by pani sobie �yczy�a? Ja widz�, �e pani c � � szuka! Marzena rozejrza�a si� bezradnie i wtedy zobaczy�a, �e na o- \\ brze�u bramy widnia�y liczne tabliczki, zach�caj�ce do zrobienia sobie manicure, zmaglowania bielizny, okr�tkowania nie wiadomo czego, a na szybce lufcika przyklejona by�a ma�a tabliczka, z napisem � �Po�o�na". Zawaha�a si� przez chwil�, bo nie mia�a odwagi po prostu odej�� bez s�owa. � Szukam stolarza! � powiedzia�a w natchnieniu. � Stolarza? Jest stolarz, ale to tam dalej, za rogiem. Tylko, �e on robi trumny... � Trumny? � rozpromieni�a si� Marzena. - To doskonale. M�wi pani, �e tam, za rogiem? Ale lufcik zatrzasn�� si� gwa�townie i papuzia twarzyczka rozp�yn�a si� w ciemnej g��bi pokoju. Chyba si� wyg�upi�am - pomy�la�a ze skruch� Marzena, rozwa�aj�c, �e nawet w tak �miesznej sytuacji nie potrafi zachowa� si� z godno�ci�. � Co to jest, dlaczego nie mog� zdoby� si� na swobod� i pewno�� siebie, kiedy kto� si� do mnie odezwie, tylko robi� z siebie wariatk�. Czy dlatego, �e �mieszy mnie tyle rzeczy, kt�re nikomu jako� nie wydaj� si� �mieszne? A przecie� szczeg�lnie pewno�� siebie i swoboda by�y w�a�nie teraz jej niezb�dnie potrzebne. Ruszy�a szybkim krokiem w kierunku przecznicy, po kt�rej ze zgrzytem przeje�d�a� tramwaj, obmy�laj�c pracowicie, czy potrafi konsekwentnie i g�adko osi�gn�� sw�j trudny i niepewny cel. Oczywi�cie, Celina... Celina obudzi�a si� wcze�niej, ni� Marzena mog�a przypuszcza�, gdy� w ram� okna uderzy�a pi�ka, na szcz�cie nie dotykaj�c szyby. No, tak! W�a�nie to jest parter, pomy�la�a Celina odruchowo, kt�ry to odruch umacnia� si� w niej od lat dziesi�ciu, odk�d zamieszka�a w tym parterowym mieszkaniu. Zawsze uwa�a�a, �e jest to mieszkanie, do kt�rego wszelkiego rodzaju z�oczy�cy mog� w�azi� oknami, kiedy im si� tylko spodoba. Je�li nie w�azili, to byli wida� chwilowo zaj�ci gdzie indziej. Przez chwil� p�awi�a si� jeszcze w cichym rozgoryczeniu, czuj�c niemniej mi�y spok�j i wygod�, kt�re to uczucia chcia�aby przed�u�y� jeszcze troch�. Dzieciaki na podw�rku, pi�ka, mniejsza o to. 15 Nagle jej spokojne, leniwe my�li /.iui|ri)(> jnkit'6 przypomnienie. Co� dolegliwego, niepokoj�cego. Ach, nic, nic broni�a si� przed czym�. Zamkn�a oczy i wtuli�a twarz w poduszk�, s�dz�c, �e mo�e �ni�o si� jej co� z�ego i �e to z tego snu jakie� wspomnienie. Ale nie, nie uda�o si� oszukiwanie samej siebie. Z rozpacz� otworzy�a oczy i westchn�a. Zaraz, zaraz, o co chodzi. Jaki� k�opot, jaka� przykro��, jaka� trudno��... Wzrok jej pad� na stoj�c� na stoliczku fotografi� Adama. No wiadomo, Ada� i jego dziewczyna. Wi�c jednak problem... Bo ja wiem... - by�a zaniepokojona tym zak��ceniem, troch� roz�alona, �e Adam przysy�a kogo� tak lekkomy�lnie... Ale po chwili opanowa�a si�. - Nie, tak nie mo�na � zgromi�a sama siebie. � Adam chcia� jak najlepiej � stwierdzi�a surowo. � Nie jego wina, �e mi to w tej chwili nie dogadza. Jest m�ody i nie ma poj�cia, jak mnie niekt�re rzeczy dra�ni� i m�cz�. Trzeba tej ma�ej okaza� troch� �yczliwo�ci. Zreszt� � przekonywa�a sama siebie � dlaczego mia�abym jej nie lubi�? W ko�cu nie unikn� tego, �e zaistnieje taka czy inna dziewczyna, kt�r� powinnam zaakceptowa�. To nie jest wina tej Marzeny, czy jak jej tam, �e mnie teraz czyja� obecno�� m�czy. Musz� przecie� przyzna�, �e naprawd� zadba�a o mnie. Pomys� z ko�dr� by� pierwszorz�dny. Ciasto jest doskona�e, je�li to ona naturalnie je piek�a. Zreszt� ciasto, nie ciasto, mniejsza. Gorzej, je�li w kuchni zostawi�a chlew. One to lubi�, te dziewczyny. Nie�ma rady, trzeba wsta�, zanim ona wstanie, a potem zajrze� do kuchni, mo�e nastawi� wod�? Na szcz�cie jeszcze wcze�nie. Ona na pewno jeszcze �pi, niech wi�c sobie po�pi. W ten spos�b, w�r�d mieszanych uczu�, Celina rozgrzeszy�a i niejako pob�ogos�awi�a swego nieproszonego go�cia, po czym, mrucz�c i st�kaj�c wylaz�a spod ko�dry i w byle jak narzuconym szlafroku pocz�apa�a do �azienki. Przechodz�c przez przedpok�j zauwa�y�a, �e drzwi do pokoju Marzeny s� lekko uchylone, wi�c z wielk� uwag�, a�eby nie skrzypn�y, zamkn�a je starannie i cichutko. Teraz poczu�a si� swobodniej i rozpocz�a wielkie ablucje w �azience. Kiedy czesz�c si� spojrza�a w lustro i zobaczy�a mizern�, chud� twarz o papierowej cerze, ogarn�a j� pokusa, aby jednak poprawi� troch� ten �a�osny widok. - Wygl�dasz po prostu jak biedna babina � mrukn�a, krytykuj�c sw�j wygl�d. Wyszczotkowa�a wi�c porz�dnie w�osy, na szcz�cie bujne i tylko lekko siwiej�ce i zwi�za�a je czarn� aksamitk�. Wklepa�a troch� kremu w such� sk�r� i z wahaniem i wyrzutami sumienia, �e by� mo�e o�miesza si�, dotkn�a r�em mizernych policzk�w. Efekt wyda� si� jej nadzwyczajny. Zdecydowa�a te�, �e kosmetyczne zabiegi wykona�a w�a�ciwie dla szcz�cia Adasia. �Niech ta Marzena wie, �e w naszej rodzinie kobiety s� przystojne i zadba- ne Kuchnia by�a wysprz�tana lepiej, ni� zwyk�a robi� to pani do-zorczyni i uczucia Celiny ociepli�y si� znowu. Zapali�a gaz pod czajnikiem i zdecydowa�a, �e zrobi sobie herbat�. A Marzena niech po�pi i jak wstanie, to zjemy razem �niadanie. Wr�ciwszy do pokoju zdecydowa�a, �e teraz mo�na b�dzie jeszcze troch� pole�e�. Jeszcze wcze�nie � dopiero �sma. Celina ziewn�a i przysiad�a leniwie na brzegu tapczana. I wtedy nagle ten przera�liwy krzyk, brz�k t�uczonej szyby, zgrzyt, gwar wielu g�os�w. - Z�odziej! Trzymajcie z�odzieja! Ucieka przez okno! �apa� go! Celinie serce bi�o tak mocno, �e przez chwil� nie mog�a z�apa� tchu. Ogarn�o j� przera�enie. Krzyk i brz�k szk�a dochodzi� zza drzwi pokoju Marzeny. Czy to mo�liwe? Nie, nie myli�a si� � odg�osy pochodzi�y z tamtego pokoju. Robi�o si� jej s�abo, ale stara�a si� z ca�ych si� zachowa� przytomno�� umys�u w tej strasznej chwili. To przera�aj�ce! To po prostu okropne � my�la�a. - Co si� tam w�a�ciwie sta�o? Czy�by kto� wdar� si� do pokoju? Jaki� z�oczy�ca? Czy zwyk�y z�odziej? Co si� dzieje z Marzen�? Z trudem podnios�a si� z tapczana, bo jednocze�nie od pewnej chwili do drzwi kto� si� dobija�, b�bni�c pi�ci�. Ale kto si� dobija�? Wreszcie pozna�a g�os dozorczyni. � Pani �ab�dzka � wo�a�a zza drzwi � to ja! Niech si� pani nie boi! Niech pani otworzy! Teraz wi�c Celina, trzymaj�c si� �ciany wlecze si� do przedpokoju, ze wzrokiem utkwionym w drzwi pokoju Marzeny. Nie ma 17 wreszcie nie ude-Induj�cej ,p? < olina py- � trotyni zaraz �jKikojniutko, pa- ii u / � r/.y�y jej, u- i. sitj- (io witali iiu ta szeptem, Im lirak ji�j trh � Zaraz zobaczymy! mntsi ,-t. zobaczymy. Tylko niech si� pani nu� pi ni �ab�dzka, bo pani nie wolno si� (Icihtwuu , � Ta pieszczotliwa uwaga wystarczy�a, aby Olina doHtala natychmiast bicia serca, podczas gdy dozorczyni energicznym, kaczym krokiem podchodzi do zamkni�tych drzwi, za kt�rymi nie wiadomo, co si� dzieje i otwiera je szeroko. Nag�y podmuch wiatru zatrzaskuje teraz drzwi od sieni... - O Bo�e! Celina dusi si� ze zdenerwowania, czuje bicie pulsu w skroniach. Nogi ma z o�owiu, kiedy wsuwa si� do pokoju za dozorczy-ni�, kt�ra wkroczy�a pierwsza. Potem siada bezw�adnie na rogu tapczana. Ogarnia j� panika. Co teraz? Co teraz b�dzie? Powiedzie� dozorczyni, �e kto� do niej przyjecha�? Powiedzie� o wieczornym go�ciu, kt�ry znik�? Wszystko to wygl�da jako� dziwacznie i czy jest mo�liwe, aby dzia�y si� takie historie? A przede wszystkim, jak to si� sta�o, �e wpu�ci�a do domu zupe�nie obc� osob�? Zwariowa�am, czy co? Kto to naprawd� jest? Celin� ogarnia panika. Jaka� dziewczyna, kt�rej nigdy przedtem nie widzia�a na oczy, dzwoni do mieszkania, a ona � nie sprawdzaj�c, kto to jest, otwiera przed ni� drzwi, nieomal rzuca si� w ramiona. Powiedzia�a jakie� nazwisko. Ale czy to aby ta sama Marzena? Czy Ada� naprawd� j� zna? Szeroko otwartymi oczami patrzy t�po na pani� dozorczyni�, kt�ra ra�nie krz�ta si� po pokoju, przyjemnie podniecona. Pani dozorczyni rozgl�da si� uwa�nie i najwyra�niej wzi�a w swoje r�ce spraw� �ledztwa i schwytania przest�pc�w. - A ta walizka? � pyta nagle, dotykaj�c pantoflem stoj�cej na pod�odze ma�ej walizki Marzeny. � Sk�d si� tu wzi�a? Bo to przecie� nie pani walizka. Znam to mieszkanie i nigdy przedtem jt>j nie widzia�am. Przecie� to nie pani, co? - Nie - szepce Celina � nie moja walizka. Tylko wczoraj... � No to ja wiem � wpada jej w s�owo dozorczyni. � Trzeba j� odda� na milicj�! � Kogo? � wykrztusi�a Celina. Jest jeszcze bardziej przera�ona i zgn�biona. Jest oczytana w krymina�ach, wi�c b�yskawicznie rozsnuwa si� przed ni� dalszy ci�g akcji. � Kogo odda�, pani Sabinko? � No, t� walizk�. Tam s� kradzione rzeczy... To pani nie wie? Jak uciekali, bo by�o ich dwoje, ch�opak i dziewczyna, to oni, prosz� pani... Urywa nagle, bo w tej chwili s�ycha� w drzwiach wej�ciowych zgrzyt klucza. Jeden zamek, drugi... Nie, drugi nie daje si� otworzy� kluczem, bo ju� jest otwarty... � Kto to? � Ta pani tp do pani? � pyta teraz niepewnym g�osem pani Sabinka. Nie. Celina nie wie ju� nic. Jaka� wariacka, niezrozumia�a historia. Co si� dzieje? Usi�uje wi�c ze wszystkich si� wm�wi� sobie, �e si� to jej �ni, i �e zaraz si� obudzi z tego bezsensownego, m�cz�cego snu. No i czy to nie jest przebudzenie? Przez przedpok�j lekkim krokiem przechodzi Marzena, staje na progu pokoju, oczy szeroko otwarte ze zdumienia, mina lekko og�upia�a, a w r�ku siatka z zakupami. � Marzenka! � wyrywa si� Celina i ten okrzyk jest sam� tkliwo�ci�, wdzi�czno�ci� za wyzwolenie i triumfem nad pani� do-zorczyni�. Co za szcz�cie, co za szcz�cie... A wi�c ta walizka, ta ma�a walizka ju� nie jest opakowaniem �up�w chytrej z�odziejki, kt�ra podst�pnie wdar�a si� do mieszkania, ale solidnym, chocia� skromnym baga�em solidnej i skromnej panienki. � Jak ja mog�am � robi sobie wym�wki Celina � jak ja mog�am wymy�li� sobie tak� bzdur�! Ale to ta pani Sabinka wpad�a na ten pomys�!... � Co si� tu dzieje? � pyta Marzena. 0 Bo�e, jak cudownie brzmi jej g�os. � Czy pani �le si� czuje - pyta dalej z niepokojem i troskliwo�ci� � czemu pani wsta�a tak wcze�nie? 1 w tej chwili dostrzega wybit� szyb�. - Czy co� si� sta�o? � Marzenko � m�wi bez sensu Celina. � Marzenko, jak to 19 dobrze, �e pani przysz�a. Jak to dobrze! Bo ja ju� nic nie wiem � Bo tu si� dopiero dzia�o! Z�odzieje byli, szyb� wybili -przerywa jej dozorczyni � i w og�le jaki� napad, czy co�... - Zaraz, zaraz � Marzena ruchem r�ki usi�uje zahamowa� potok s��w pani dozorczyni. Przede wszystkim nic nie rozumiem. Ale najpierw - zwraca si� do Celiny uspokajaj�co i opieku�czo najpierw pani wr�ci do siebie, zje �niadanko... Ja zaraz w�jr.VHtlu> /tobie, przygotuj� i przynios�. Id (liihr/.e, to ja ju� p�jd� do siebie � zgadza si� uspokojona, 'k/r i w�a�ciwie uszcz�liwiona Celina. Jest to w�a�ciwie >>���! "inl kryminalnego filmu. Jednak pani dozorczyni nie ust�- pm A tu Mylni'' A lit wnli/.ku'.' To eo? To milicj� wo�a�, czy co? Wnli/.kit )�<�t moja, pronzv pani. A kto wybi� szyb�? Chyba iwinmi wied/icr, nic? Pniu tu mieszka, prawda? A poza tym trzrlm wprawie''. Na razie jednak pani �ab�dzka musi spo- zje�� �niadanie. I'ani dozorczyni niech�tnie zabiera si� do odej�cia i jeszcze si� oci�ga. � To jakby co � to niech pani do mnie zapuka, te drzwi obok. To pani, znaczy, znajoma pani �ab�dzkiej? Teraz z godno�ci� odpowiada Celina: - Ta pani przyjecha�a do mnie z Warszawy i jest tak uprzejma, �e si� mn� opiekuje.We wszystkich sprawach, pani Sabinko, to ju� prosz� si� zwraca� do tej pani. I i. ' piilfin 'i-lin.i piilulnie |:ull:i madanie | Ul I. �i /ez ulo-iobne v rzuty iawa�o, \'powa-le.� mo�e mo�e nie Tak, tak � Marzena czu�a si� nieco skr�powana. l'r/.v hh daniu nie by�a zbyt rozmowna, potem pokr�ci�a sio po kuchni. pozmywa�a fili�anki i oznajmi�a, �e idzie do dozorczyni za�atwi� spraw� wybitej szyby. Celina przygas�a. Zm�czy�o j� to wszystko i czu�a i , I, > ca�ego �wiata, kt�ry zmusza� j�, przecie� jeszcze chori|, < wiedzmy niezupe�nie zdrow�, do takich prze�y�. Do tak nych skok�w nastroju i uczuciowych komplikacji. - l'i le�y mi si� troch� spokoju � skar�y�a si� sama przed >� Tak wi�c, kiedy Marzena do�� szybko wr�ci�a z k> z dozorczyni�, kt�ra to konferencja zawiera�a pewne n gl�d�w na temat, kto ma p�aci� za wybit� szyb� � zastn zupe�nie r�n� od tej, jaka ukaza�a jej si� wczoraj w dr/.w szkania. Teraz istotnie robi�a wra�enie schorowanej ^ chocia� drobna �niada twarz, otoczona kosmykami but s�w, by�a raczej twarz� chorowitej dziewczynki z angioi sunk�w. Marzena zatrzyma�a si� w p� kroku zaskocz� > biedzonym wygl�dem. Zmartwi�a si� i przestraszy�a. Wzi�am na siebie o moje si�y � pomy�la�a. � Jak mog�am podj�� si� tegn by�, jak si� okazuje, nieobliczalny, a przecie� to jest ja I wiedzialno��. � Mo�e wola�aby pani si� po�o�y� � zapyta�a z wali przykro mi, �e zostawi�am pani� sam� w domu, ale mys I wr�c�, zanim si� pani obudzi. Sk�d mog�am przypuszcza � Co ona pani, ta Sabina, powiedzia�a? � przerwa�; odgarniaj�c w�osy z czo�a i robi�c swobodn� min�. U�ni si� nawet tak jako� porozumiewawczo i to troch� pocies rzen�. � Ach, to by�, prosz� pani, ca�y wielki krymina�! K i cudo! Co tu kry� � pani Sabinka by�a zachwycona. Wprowt mieniowa�a szcz�ciem. Nareszcie co� si� dzia�o! A ona tu barwnie o tym opowiada�!... � A co si� w�a�ciwie dzia�o? � Celin� najwidoczniej / ogarn�� lekki niepok�j i nale�a�o szybko go rozwia�. Marzena f bi wi�c zdziwion� min�. � O co chodzi naprawd�, czy te� to, co si� dzia�o w <��!�� przejmuj�cej sadze pani dozorcowej? Bo to mog� by� dwie zup'-� nie r�ne rzeczy. A tak naprawd� to usi�owano okra�� pani s�siad�w z g�ry. � Tych pa�stwa Zawadzkich? � Zdaje si�, �e tak si� nazywaj� w wersji pani Sabinki. � Ale dlaczego u nas jest wybita szyba? � A, to jest ca�a historia. Wi�c do tego ich mieszkania dostali si� ch�opak i dziewczyna... � W�amali si�? � Nie, nie, mieli sk�d� klucze, jak si� okaza�o. A mo�e mieli wytrych, nie wiem na pewno. W ka�dym razie zabrali to i owo � jakie� cenniejsze rzeczy, zapakowali do walizek i ju� mieli wyj��, kiedy niespodziewanie wr�ci� kto� z lokator�w. Dziewczyna by�a w tym momencie w kuchni i szybko dopad�a do drzwi, ale ch�opak by� jeszcze w pokoju i w pop�ochu pr�bowa� wyskoczy� przez balkon. Wtedy w�a�nie zbi� szyb� u pani... � Ale w jaki spos�b? � Wed�ug relacji nieocenionej pani Sabinki dlatego zbi� szyb�, poniewa� chcia� wrzuci� do pani przez okno walizk� z bi�uteri�... To pewnie chodzi�o o moj� biedn� walizk�... � Tak, w�a�nie ta � oddycha z ulg� Celina. � I tak mnie sko�owa�a... � Ot� to! Co za g�upie babsko! - przerywa Marzena patrz�c z lito�ci� na mizern� figurk�. � Nie powinnam tak pani zostawi�... Celina u�miecha si� blado, my�l�c, �e dziewczyna przerwa�a jej w por�. Bo co mia�aby jej powiedzie�? �e ona te� pomy�la�a przez u�amek sekundy, �e ta walizka, to co� dziwnego... Tak, tak, obydwie czuj� si� wobec siebie troch� winne, wi�c obie staraj� si� teraz by� dla siebie mi�e... � To ja pobiegn� za�atwi� spraw� szyby. Pani Sabinka zaznaczy�a, �e nie wie, kiedy b�dzie si� mog�a tym zaj��, bo ma pranie... Postaram si� wr�ci� jak najszybciej. Widzia�am tu niedaleko warsztat szklarza. Mo�e pani tymczasem po�o�y si� i spr�buje troch� odespa�... � Nie, nie, wol� poczeka�, a� pani wr�ci. Boj� si� o to okno. No i dobrze. Marzena pobieg�a truchtem do szklarza i ub�aga�a go, �eby przyszed� natychmiast. Sprawa szyby zosta�a wi�c za�atwiona jak po ma�le. Chwa�a Bogu. Marzena przynios�a te� Ce- 22 linie gazety, w dalszym ci�gu doradza�a ma�� drzemk� i o�wiad-r/.y�a, �e w�a�nie przez ten czas chcia�aby si� troch� rozpakowa�. - Musz� w ko�cu zajrze� do tej walizki � za�artowa�a � 11 nu� w�amywacz zamieni� j� i znajd� tam te skradzione klejnoty? Tylko gdzie mog�abym schowa� te moje bambetle? Nie chcia�abym narobi� ba�aganu... - Gdzie? � zastanowi�a si� Celina. � Ju� wiem! W szafie Adama. Tam jest troch� miejsca. S�dz�, �e pani wystarczy. To ta lasna, sosnowa szafa w jego pokoju. Szuflada w jego stole te� jest pusta... I zm�czona burzliwymi przej�ciami poranka Celina wreszcie usn�a, opowiadaj�c jeszcze co� tam o swoich k�opotach z pani� S.ihink�. Marzena odczeka�a chwil�, popatrzy�a na �pi�c� z trosk� i wsp�czuciem i westchn�wszy na r�ne tematy, kt�re j� w tej chwili trapi�y, przesz�a na palcach do drugiego pokoju. Tu, czekali je na przybycie szklarza, otworzy�a szaf� i zajrza�a do jej wn�-Ir/.a. Miejsca by�o rzeczywi�cie sporo. Wieko walizki odskoczy�o, nit' zawiera�a ona jednak klejnot�w pa�stwa Zawadzkich, tylko Hkromny dobytek m�odej osoby o by� mo�e odpowiednich cechach i zaletach. Po chwili zawarto�� walizki wype�ni�a dwie puste do-l.i|d p�ki i szuflad� w biurku. Po sko�czonej robocie Marzena uchowa�a walizk� pod tapczan, rozejrza�a si� i zamkn�a szaf� i szuflad� na klucz. Zamierza�a w�a�nie po�wi�ci� si� rozwa�aniom nad swoj� sytuacj�, kiedy do drzwi zapuka� zam�wiony 11 iv.cz ni� szklarz. Rozdzia� czwarty Ten dzie� zacz�� si� niedobrze. Z samego rana przysz�y listy. Marzena przekona�a si� o tym, wracaj�c z zakupami. Le�a�y w skrzynce, jeden obok drugiego, w identycznych kopertach i na tym, kt�ry le�a� na wierzchu, mo�na by�o przez otworki w skrzynce przeczyta� cz�� adresu. I ten w�a�nie adresowany by� do Marzeny. Siatka z zakupami zako�ysa-lu hiv gwa�townie, kiedy Marzena si�gn�a do kieszeni po klucz do I , /v i,1.. i :ili- w I .-j samej chwili uprzytomni�a sobie, �e przecie� to ... t.> ni.' ji-st. jej skrzynka, i �e w og�le nie ma klucza. , � inlec- klucz? Celina? Jest chora od d�u�szego . I. >mu i zapewne kto� inny otwiera skrzynk�, i/urcowa. Trzeba dosta� od niej ten klucz. (tani Sabmki, jej nieletni potomek oznajmi� /,<� manta posz�a do administracji i nie ka-Or/.ywiiicit1 lr/.cba b�dzie poczeka� i w ko�-i�'i> klucz. i na co� tr/.i-ba czeka� - zdenerwowa�a si�. i ( clma wypocz�ta i wesolutka ucieszy�a si�, , i,i,.i/ii i:iil�a do porannej kawy �wie�e, chrupi�ce bu- i, . , .,|iomiiu�la o ponurych wydarzeniach wczorajszego po- iimkit. staraj�c sio dzi� stworzy� �mi��, domow� atmosfer�". CtitKli' bowiem czu�a jakby troszk� wyrzut sumienia wobec tej, jak ocenia�a - �yczliwej dziewczyny. Dopytywa�a si� wi�c o sklepy, w kt�rych za�atwia�a zakupy, opowiada�a, �e �ni�o si� jej, �e by�a nad morzem, �e zapowiada si� �adna pogoda i �e b�dzie, jak si� zdaje, ciekawy serial w telewizji. Mo�na si� by�o urwa�. Marzena powinna by�a ju� wyj�� z domu i zatelefonowa�, a jednocze�nie chodzi�o jej o to, �eby dosta� do r�k w�asnych ten list, kt�ry spoczywa� w skrzynce. Ale czy potrzebnie si� tak denerwuj�? - karci�a si� po chwili. A mo�e ta ca- la Celina oprze si� jednak pokusie, oka�e si� osob� kulturaln� i nie przeczyta listu, tylko zadowoli si� listem niew�tpliwie adresowanym do niej. Bo nie ulega w�tpliwo�ci, �e by�y to dwa listy, kt�re jednocze�nie wys�a� Adam. Ale co mo�na wiedzie� o samotnej matce syna jedynaka? Tego cudownego, genialnego Adasia, kt�rego szkoda dla byle jakiej dziewczyny? A diabli wiedz�, co tam jest w li�cie! A je�li to nie s� listy od Adama? R�wnie� ci sami diabli wiedz�, kto je pisa�. A mog�y te listy pisa� dwie osoby! Nie wiadomo przy tym, kt�ra z tych dw�ch mo�liwo�ci jest gorsza. Nie! - owszem, wiadomo! Te pe�ne niepokoju rozwa�ania zak��ci� szmer s��w Celiny skierowanych do niej. Nie s�ucha�a pocz�tku, wi�c nie wiedzia�a, 0 co chodzi. A Celina szemra�a dalej z jakby za�enowanym u-�mieszkiem � ... oczywi�cie pytam tylko, kochanie, ale nie nalegam na konkretn� odpowied�. Wiem, �e czasem to trudno wyja�ni�... Co u licha mam wyja�ni�? - my�la�a Marzena wyrwana ze swoich frasobliwych rozmy�la� przez ten cichy, lekko schrypni�ty g�osik Celiny. U�miechn�a si� wi�c do�� g�upio. - Czasem tak - powiedzia�a grzecznie - czasem to jest trudno. - Bo ja wiem � ci�gn�a dalej Celina � jak bardzo r�ne przyczyny sk�aniaj� m�odych do wyboru zawodu... Jakie s� motywacje, ambicje... Acha, wi�c to tak, to o to chodzi � pomy�la�a Marzena. Ale w tym wypadku � ci�gn�a dalej Celina � wydaje mi si� to szczeg�lnie interesuj�ce. Ada� uwa�a, wiem to z jego listu, �e po prostu trudno sobie wyobrazi�, �eby mog�a pani robi� co� innego, �e jest pani po prostu stworzona do sceny czy filmu... Ale to taka trudna droga... moje dziecko... G�os Celiny za�ama� si� w tym miejscu, co mog�o tylko oznacza�, �e ona osobi�cie sobie tego nie wyobra�a. I �e chyba nie uwa�a�aby tego za jak�� kl�sk�. Jest tyle innych zawod�w... Ale tego Celina, bro� Bo�e, nie powiedzia�a. Tylko tak pomy�la�a. Marzena odetchn�a g��boko. - Widzi pani - powiedzia�a �agodnie - ja wcale nie my�l�, �e mi si� to uda. Po�wi�cenie si� pracy na scenie nie jest �atwe. 1 od aktorki tyle si� wymaga... - I o tym Ada� mi pisa�. 25 |i| jaki ten Adam chytry! roze�mia�a sie Marzena. � linie� do niego zaufanie, prawda? Jng� mam - stwierdzi�a bez zapa�u Celina. Hidasiu, oby� si� nie myli� � pomy�la�a Marzena, ale te-|�owiedzia�a g�o�no. I obie mimo woli spojrza�y na foto->ma, stoj�c� na stoliku. Celina patrzy�a z zawsze tym sa-wniem, �e ten przystojny, powa�ny, inteligentny m�o-� jej w�asny syn � a Marzena... Marzena mia�a...mia�a-pokaza� mu j�zyk. w chwil� p�niej zerka�a na zegar, stwierdzi�a z �alem, /aj�ca pogaw�dka zaj�a jednak sporo czasu. Na szcz�- szego ci�gu rozmowy obroni�a j� konieczno�� jak naj- '�^ zaj�cia si� wieloma sprawami domowymi. Rzuci�a si� w 11.-, i n u�nie do zmywania po �niadaniu, porz�dkowania mie- szkimia, przygotowywania obiadu i mo�na by�o kr�ci� si� po kuchni, nie stwarzaj�c okazji do dalszych rozm�w. A jednocze�nie ta krz�tanina pozwala�a jako� skr�ci� czas oczekiwania na listy uwi�zione w skrzynce. W ko�cu w jaki� spos�b otrzyma ten do niej adresowany. A listy pojaw-i�y si� razem z pani� dozorczyni� dopiero po obiedzie. � To do pani �ab�dzkiej � powiedzia�a oddaj�c jedn� kopert�, a ten drugi, to nie wiem... � Chyba do mnie! � wykrzykn�a Marzena, wyci�gaj�c r�k�, ale pani dozorczyni nie zwr�ci�a uwagi na ten gest i okrzyk, tylko solennie wr�czy�a list Celinie. � Oczywi�cie, �e do pani. Prosz�, kochanie. I oba s� od Ada-sia. Pani dozorczyni patrzy�a nieprzychylnie na t� idylle przyjecha�a jaka� taka i wygl�da na to, �e b�dzie sie chcia�a tu rz�dzi�... � i pani Sabinka postanowi�a od razu jako� zaznaczy� swoje stanowisko i da� pozna�, co b tym my�li. Spyta�a wiec ponuro: � to czy ja klucz od skrzynki mam odda� tej pani'.' � Oczywi�cie - u�miechn�a si� Celina, my�liie niecierpliwie, kiedy wreszcie pani dozorczyni Hobie p�jdzie i mo�na b�dzie spokojnie przeczyta� wyj�tkowo gruby lint od Adimia. Pani Sabinka nie rusza�a niy jwlnnk /. mittjftcn. Niew�tpliwie w jej sercu wrza�a burza. - To jak b�dzie z innymi rzeczami -spyta�a k�ad�c na rogu sto�u ma�y kluczyk. - Zakupy, to widz�, �e ta pani robi sama, a pranie kto b�dzie robi�? A wyrzuci� �miecie! A mycie okien? G�os pani Sabinki mia� teraz zabarwienie tragiczne, przez kt�re przebija� si� ton dotkni�tej ambicji. - Bo jak jestem niepotrzebna, to te� bym chcia�a inaczej si� urz�dzi�. Du�o pa� z tego by si� ucieszy�o - doda�a znacz�co i z�owieszczo. Celina sp�oszy�a si�. - Ale sk�d�e, pani Sabinko, kochanie! Jak�e ja bym sobie bez pani da�a rad�? Oczywi�cie, �e wszystko zostaje po dawnemu. - Ale zakupy to ju� robi ta pani. To jak ma by�? Odtr�ci mi pani za to? - Nie, oczywi�cie, �e nie. - A jak ta pani wyjedzie, to jak? To znowu mam robi� zakupy? Bo to kosztuje czas... - Ja wtedy pani do�o��, oczywi�cie... � m�wi pokornie Celina. Wie przecie�, co dla niej samotnej i na jaki� czas w�a�ciwie unieruchomionej znaczy przychylno�� dozorczyni. Rozumie to i Marzena i nie wtr�ca si� do rozmowy. Ten list od Adama! Przeczyta� jak najpr�dzej ten list! Co on tam zn�w wymy�li�... Wysuwa si� wi�c ostro�nie do kucjini i szybko rozrywa kopert�. Marzenko � pisze Adam, pi�knym, wyra�nym charakterem pisma, gdzie ka�da litera wygl�da jak osobno rozrysowana. � Diabli mnie bior�, kiedy my�l�, jak ty si� tam m�czysz, ty, kt�ra nie przepadasz, bo wiem, �e nie przepadasz za zaj�ciami domowymi � ot� m�czysz si�, kiedy ja tu prawd� m�wi�c bycz� si� na s�oneczku. Nie wiem, jak b�dzie dalej, ale na razie niewiele mam tu do roboty. Kopie si�. Troch� skorup, troch� monet (nic nadzwyczajnego). Moi podopieczni... I tak dalej, i tak dalej... mo�na sobie darowa� � my�li Marzena, ale przebiegaj�c wzrokiem pobie�nie dalsze linijki natrafia na zdanie, kt�re czyta uwa�nie. Rybe�ko - pisze A-dam - cholernie si� niepokoj� o Tw�j egzamin i Twoje nerwy, ale co zrobi�, �e jeszcze wi�cej niepokoj� si� o Mam�. No, powiedz, jak to g�upio, �e nie pisz� Ci, �eby� si� nie m�czy�a, �eby� my�la�a tylko o sobie. Najgorsze, �e nawet nie spodziewam si� listu od Ciebie, bo trudno mi poda� jaki� adres, kiedy przerzucamy si� z miejsca na 26 27 1 miejsce. Bardzo si� martwi�, jak Mama si� < cujc, ('iv rzeczywi�cie przychodzi do siebie? Nigdy w �yciu bym nic wyjecha�, gdyby� mi nie obieca�a, �e si� ni� b�dziesz opiekowa�... Tu urywa�a si� synowska troska i zaczyna�y siv j;ikie� wed�ug Marzeny �g�upie" wynurzenia, kt�rych po prostu nic chcia�a czyta�. Z�o�y�a porz�dnie list i zamy�li�a si�. - Bardzo mi�y list napisa� Ada� do mnie zacz�ta do�� uroczy�cie Celina, kiedy po obiedzie siedzia�y jeszcze w jej pokoju i ko�czy�y picie herbaty. - Martwi si� o mnie ten m�j Ada�, a przecie� nie ma powodu, odk�d pani przyjecha�a i jest ze mn�. Ogromnie �a�uj�, �e nie mog� mu napisa�, jak bardzo dobrze si� czuj� pod pani opiek�. Tak, tak jest! - powt�rzy�a z naciskiem, bo nie usz�o jej oku pe�ne w�tpliwo�ci lekkie, odruchowe wzruszenie ramion Marzeny - tak, moje dziecko, w�a�nie pod pani opiek�. Nie przyznawa�am si� Adasiowi, boby martwi� si� i szala�, tak jak on to potrafi, �e wcale nie czu�am si� dobrze przed pani przyjazdem. Wprost przeciwnie, czu�am si� marnie i w og�le ju� nie wiedzia�am, co ze mn� b�dzie. Wszystko mnie m�czy�o i denerwowa�o. Widzia�a pani przecie� nasz� drog� Sabink�. P�ki by�am zdrowa, to jeszcze by�o jako tako. Ale potem. My�la�am nieraz, �e zwariuj� w jej towarzystwie. - Oj, mo�na - potwierdzi�a Marzena. - Wi�c w�a�nie! Ach, moja droga! Co tu m�wi�! W dodatku o ile� taniej wszystko kosztuje, odk�d pani robi zakupy! Sabinka ma sk�onno�� do kupowania masy rzeczy na nic niepotrzebnych. Lubi kupowa�. I ma taki, powiedzia�abym, szeroki gest. - Wiem. - Tu si� wszyscy znaj� i ju� w tym sklepiku na rogu pytali mnie, czy nie bior�, jak to dawniej kupowa�a pani Sabinka, pasztetu, kaszanki i piwa. Powiedzia�am, �e lekarz zmieni! pani diet�, ale mo�e to chwilowe. Celina roze�mia�a si�: - Jedno musz� sprawiedliwie przyzna�, �e nigdy nie zmusza�a mnie do jed/enin tych rzeczy. Tylko co par� dni m�wi�a: �No, zrobi�am porza�l�'k w kuchni Wynios�am te wszystkie rzeczy, co to pani ich hm* luli I ik In juz jest, �e jedni lubiej�, a drudzy nie. Ale zit<>v i w kufli � � < �� .ciutko!" Teraz oi>i<> chichom |>nl>' iwh� i i o ostatecznie trzeba /.ro/.umn INt/ii tvm w ii.il. i <lma uwa�a, �e ,k powinna wr�ci� do przerwanego w�tku. Czuje, �e powinna okaza� zainteresowanie i trosk�. - Wiem, moja droga, �e pani ma nied�ugo egzamin do tej szko�y filmowej. Ada� mi pisze, �e pani ma straszn� trem�. Ach, ja to rozumiem, bo zawsze by�am ogromna tremiara. To znaczy nie by�am artystk�, ale gra�am nie�le na fortepianie i czasem b�agano mnie, abym co� zagra�a na takich wi�kszych przyj�ciach. Ada� pisze mi r�wnie�, �e pani �atwo si� peszy i �e powinna pani przez ten czas, kiedy jest tutaj, troch� si� jeszcze przygotowa�. - Naturalnie - zgadza si� potulnie Marzena, my�l�c przy tym: trema! Ale strzeli�! A mo�e on w to wierzy? Inteligentni ch�opcy s� przewa�nie naiwni i w nie takie rzeczy wierz�! - Wi�c w�a�nie Ada� - szemrze g�osik Celiny z ukrytym za�enowaniem - zastanawia si�, czy nie mog�abym pani w czym pom�c? Bo ja... - Jak si� nazywa� wielki reformator teatru angielskiego w XIX wieku? - wo�a nagle dr��cym, podniesionym g�osem, wpatruj�c si� przenikliwie w Marzen�, kt�ra machinalnie odpowiada: - Edward Gordon Craig. I dopiero teraz ogarnia j� zdumienie. O co w�a�ciwie chodzi? - No, widzi pani � oddycha g��boko z pe�n� satysfakcj� Celina. � Obie, jak wida�, zda�y�my tym razem. Ale zaskoczy�am pani�, co? Jest tak zadowolona z siebie, tak dumna ze swojej wiedzy, �e Marzena nie ma serca, �eby nie odda� jej wszelkich honor�w. - Oczywi�cie takie pytania przez zaskoczenie s� najskuteczniejsze, oczywi�cie prosz� pani, to pomaga od�wie�y� sobie w pami�ci... A to klops - my�li, ale nie traci nadziei, �e chyba sprosta temu egzaminowi. Nie s�dzi te�, aby starsza pani rozporz�dza�a zbyt wielkim zasobem wiadomo�ci o historii teatru. Zreszt�, m�j Bo�e, mo�e to i dobra zabawa dla biedaczki. Nie ma przecie� zbyt weso�ego i urozmaiconego �ycia. Jest chora i samotna, bo Adam ci�gle wyje�d�a. Wi�c te� kilka nast�pnych dni up�ywa pod znakiem zaskakuj�cych pyta� Celiny. Jednak jest sprytna. Gruby tom encyklopedii znikn�� z p�ki, znajduj�c wida� schowanko gdzie� w zasi�gu r�ki Celiny. Niew�tpliwie te� Celina czyta stare roczniki tygodni- 29 k�w, wertuje je i robi notatki. Wyci�ga z p�ek dawno nie czytane tomy klasyk�w. W niekt�re miejsca wsuwa zak�adki. Zdrowie na szcz�cie zadziwiaj�co jej dopisuje. Sypia dobrze, ma apetyt. Lekarz, kt�ry przychodzi od czasu do czasu na kontrolne badania, jest zupe�nie zadowolony, ale troch� niepokoi go wzmo�ona ruchliwo�� pacjentki. Czy aby nie gor�czkuje? Zaleca wi�c regularne mierzenie temperatury. - Ciesz� si�, �e pani dopisuje humor, �e odzyska�a pani ch�� do �ycia. To bardzo wa�ne! Ale z drugiej strony, nie nale�y przesadza�. Spok�j, spok�j i jeszcze raz spdk�j. Wi�cej spa�... Kiedy ja ostatnio sypiam doskonale, panie doktorze. To znakomicie. Ale prosz� r�wnie� troch� mniej czyta�, bo v ni )i'H( ob�o�ona ksi��kami. A to te� m�czy. ��' i ' mowie Marzena gorliwie przytakuje. M�czy! l\ Iko �e nie m�wi lekarzowi, �e m�czy to � �/ Wr/ornj o ma�o co nie zbi�a talerza, � " i i' obiedzie, zawo�a�a nagle: /nakakiwa�? Czy dopu- . yaknkiwit�n na cz�owie- i <lo bicia Herca? Nawet wi�*i*V <> teatrze. Ale za jak� ce- nn szcz�cie do�� zwyci�sko z tych i tylko w duM/.y przeciwko tej ��wi�tej inkwi-ii.i i. .< badania tego rodzaju wype�nia�y do�� szczelnie wolnego czasu, kt�ry tak by� jej potrzebny dla siebie. A Celina? Celina poma�u godzi�a si� z my�l�, �e Ada� co� � hj dziewczynie widzi. Pi�kno�� to ona nie jest � rozwa�a�a le��c w ��ku przed za�ni�ciem - ale czy Adasiowi potrzebna jest niezwykle pi�kna �ona? Jej szcz�cie, tej Marzeny, �e mu si� podoba... � Celina zastanowi�a si� przez chwil� powa�nie. � A mo�e � pomy�la�a � ja mam spaczony gust? Mo�e Ada� widzi w niej co� wi�cej? Jak�� trwa�� urod�. On jednak patrzy jak artysta. W gruncie rzeczy archeolog � to historyk sztuki. Mo�e jej powierzchowno�� znajduje jakie� odniesienie w sztuce i to go zafascynowa�o? To jest prawdopodobne... 30 To wszystko absorbowa�o j� do tego stopnia, �e kt�rego� dnia rano, kiedy tak zag��biona w rozmy�laniach le�a�a cichutko i grzecznie, Marzena, kt�ra �bezszmerowo" sprz�ta�a, zaniepokoi�a si� jej milczeniem. Czy�by si� �le czu�a? - Pani Celino, czy to przerwa mi�dzysemestralna? � za�artowa�a niepewnie � na niczym mnie pani nie z�apie? Celina ockn�a si� z zamy�lenia i milcz�c skierowa�a na ni� swoje du�e, orzechowe oczy. Przygl�da�a si� jej bacznie, rzeczowo, jakby j� widzia�a po raz pierwszy. � Co� niedobrze? � zaniepokoi�a si� Marzena z troskliwo�ci�, kt�ra j� sam� zaskoczy�a. Powiedzia�a to jak do ma�ego, chorego dziecka. � Mo�e da� proszki? Zaraz przynios� wody do popicia... - Nie, nie � o�wiadczy�a stanowczo Celina. � Czuj� si� doskonale. A wie pani? Przygl�da�am si� pani i tak my�la�am � do kogo pani jest podobna. � Dlaczego musz� by� do kogo� podobna? � speszy�a si� Marzena, po czym doda�a � troch� do mamy, troch� do taty, jak to zwykle bywa. Ale przecie� pani ich nie zna. � Nie znam. Ale ch�tnie bym pozna�a. To pani ma rodzic�w? � zdziwi�a si� nagle. Co ten Adam tam jej ponawypisywa�? - zirytowa�a si�, ale odpowiedzia�a z p�u�miechem: � Na og� ka�dy ich ma... - Tak, ale Ada� kiedy� mi pisa�, �e pani jest taka samotna... - Ach, to takie tam lirycznie poetyczne g�upstwa. Jemu na pewno chodzi�o o to, �e nie mam stada przyjaci�ek. Rzeczywi�cie nie mam. � To dobrze, to bardzo dobrze, moje dziecko � gorliwie przy�wiadczy�a Celina, my�l�c praktycznie. Je�li nie lubi przyjaci�ek, to nie b�dzie si� w��czy� po wizytach ani przesiadywa� z nimi w kawiarniach. O, to jest cecha dodatnia. Nie b�dzie traci� czasu na g�upie paplanie. Lepiej niech si� zajmuje czym� po�ytecznym. I u�miechn�a si� �yczliwie. Po czym wyja�ni�a: -Ale ja my�la�am nie o podobie�stwie rodzinnym. Czy nikt pani nie m�wi�, a przede wszystkim czy nie m�wi� ju� tego Ada�, �e pani mu przypomina jaki� obraz albo rze�b�, albo... bo ja wiem... Bo mnie si� zdaje, �e chyba ju� widzia�am tak� twarz, jak pani. Usi�uj� sobie w tej chwili skojarzy�... 31 Celina oczywi�ci-' k�nmnla w � wuy, Miirwna nikogo jej nie przypomina�a, .-.I,- po piwwi.. \wi�l* -prowokowa� Marzen� do tak ch�tnie uprawiiin<<K<> i - "/� (�zifwr/yny powt�rzenia jakich� na og� prawdziwych I ul. /mylonych komplement�w, co zwykle stosuje si� w celach , ,k lamowych, � po drugie bardzo chcia�a doszuka� si� przyczyny, .Ilu kt�rej Adam uwa�a� t� dziewczyn� za pi�kn�. i. Rozdzia� pi�ty Marzena robi�a codziennie zakupy, gotowa�a, utrzymywa�a w porz�dku ca�e mieszkanko i prowadzi�a dyplomatyczne pertraktacje z pani� Sabink�, kt�ra by�a niezbyt zadowolona z obecno�ci tej m�odej osoby. Po obiedzie, korzystaj�c z popo�udniowych godzin drzemki Celiny zamyka�a si� w swoim, a w�a�ciwie Adasia, pokoju. Chwila odpoczynku, ale bardzo kr�tka. Tyle, �eby si� przestawi� z tego grzecznego szczebiotu ze starsz� pani� na w�asne sprawy. Pr�bowa�a wi�c pracowa�; jako� przygotowa� si� do egzamin�w, kt�re zbli�a�y si� nieuchronnie, kt�rych pomy�lne zdanie by�o warunkiem takiego �ycia, o kt�rym marzy�a, kt�re jeszcze niedawno wydawa�o si� jej za dobre dla niej. Tak, za dobre! Ale chcia�a mie� w�a�nie takie, to upragnione i chcia�a je zdoby�. Nie mia�a o sobie zbyt wielkiego mniemania, ale chcia�a je mie�. Nie jest to �atwe dla kogo�, kogo trapi co� w rodzaju kompleksu ni�szo�ci. I dlatego zdarza�o si� jej robi� wa�ne miny i sztukowa� dobrze sobi