7766

Szczegóły
Tytuł 7766
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7766 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7766 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7766 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

KRZYSZTOF BORU� SP�R O DUCHY Tower Press 2000 Copyright by Tower Press, Gda�sk 2000 UWAGI WST�PNE Marzenia o �yciu wiecznym, o przetrwaniu ducha wbrew �mierci, o odrodzeniu si� w nowym ciele lub swobodnym bytowaniu w za�wiatach, bez cierpienia i trosk, o spotkaniu z bliskimi nam zmar�ymi lud�mi w innym, mo�e lepszym �wiecie � marzenia te zdaj� si� prze�ywa� kolejny renesans. Na przek�r zapowiedziom herold�w rych�ego zwyci�stwa �naukowego �wiatopogl�du� ostatnie lata dwudziestego stulecia nie �wiadcz� bynajmniej o dominuj�cej roli rozumu, empirycznego poznania, realizmu, a zw�aszcza materialistycznego scjentyzmu w kszta�towaniu osobowo�ci ,,nowego cz�owieka�. �w �nowy cz�owiek� � a si�� rzeczy musi nim by� dzisiejszy m�ody cz�owiek � je�li nie ho�duje maksymie carpe diem, sk�onny jest coraz cz�ciej szuka� odpowiedzi na dr�cz�ce go pytania o si�y rz�dz�ce �wiatem i sens �ycia nie w przedstawianym przez nauk� obrazie przyrody i cz�owieka, lecz w tajemniczej sferze ducha i nadzmys�owych, nadrealnych, intuicyjnych drogach zg��biania �istoty rzeczy�. I oto na tej m�odej glebie od�ywa w r�nych formach wiara nie tylko w istnienie �wiata nadnaturalnego i niematerialnego, ale tak�e w mo�liwo�� manifestowania si� tego �wiata w spos�b dost�pny poznaniu zmys�owemu. Zwrot ku spirytualizmowi �wiatopogl�dowemu du�ych grup spo�ecznych jest zjawiskiem niemal powszechnym, przejawiaj�cym si� zazwyczaj w powstawaniu nowych ruch�w religijnych i wzro�cie aktywno�ci wielkich ko�cio��w chrze�cija�skich oraz islamu, judaizmu, hinduizmu i buddyzmu, a tak�e w ponownej fali zainteresowania okultyzmem i spirytyzmem. Nawet tam, gdzie do niedawna wojuj�cy ateizm pe�ni� rol� oficjalnej pa�stwowej doktryny �wiatopogl�dowej, wierzenia i praktyki religijne za� traktowano jako zjawisko szcz�tkowe i marginalne, coraz �mielej wychodz� z ukrycia i odradzaj� si� ruchy o charakterze spirytualistycznym. Co prawda w wielu krajach, zw�aszcza Europy Zachodniej i Ameryki, ju� od d�u�szego czasu zmniejsza si� liczba kap�an�w i zakonnik�w ko�cio�a katolickiego i duchownych wielkich ko�cio��w protestanckich oraz wyst�puje indyferentyzm w�r�d wiernych, lecz jednocze�nie mno�� si� i rozwijaj� ekspansywn� dzia�alno�� coraz to nowe grupy religijne i quasi-religijne, opieraj�ce swe koncepcje na w�asnej interpretacji Biblii i staro�ytnych filozofii wschodnich, co z kolei wp�ywa mobilizuj�co na wielkie ko�cio�y chrze�cija�skie i poszukiwanie przez nie nowych dr�g umacniania wiary. Powr�t do Biblii i szukanie w niej przez przyw�dc�w nowych ruch�w religijnych potwierdzenia g�oszonych tez lub inspiracji do ich formu�owania � to tylko jeden ze wsp�czesnych nurt�w o�ywienia spirytualizmu, nienowy zreszt� i � mimo du�ej aktywno�ci � o do�� ograniczonym zasi�gu spo�ecznym. Fenomenem naszych czas�w � chocia� mo�na doszuka� si� tu prekursor�w w stowarzyszeniach teofizycznych i spirytystycznych � s� wsp�lnoty religijne opieraj�ce swe za�o�enia ideowe i filozoficzne na hinduizmie i buddyzmie, nierzadko ��cz�ce i dopasowuj�ce do nich wybrane elementy �wiatopogl�du chrze�cija�skiego. We wsp�lnotach tych szczeg�lnego znaczenia nabiera mistyczne pojmowanie rzeczywisto�ci jako rzeczywisto�ci duchowej i mo�liwo�� bezpo�redniego, pozazmys�owego kontaktu duszy z Bogiem, pojmowanym najcz�ciej bezosobowo, panteistycznie jako kosmiczny umys� i energia. Temu te� celowi ma s�u�y� stopniowe osi�ganie drog� medytacji coraz wy�szych poziom�w �wiadomo�ci. Opanowanie wschodnich technik medytacyjnych i ca�kowite podporz�dkowanie si� poleceniom przyw�dcy grupy (guru) stanowi zasadniczy warunek uwolnienia si� od wewn�trznych napi�� i duchowego zespolenia z Najwy�sz� M�dro�ci�1. Owym zmienionym stanom �wiadomo�ci przypisuje si� te� osi�- 1 M. C. Burrell: Wyzwanie kult�w. W zbiorze: Nie wszyscy s� jednego ducha. PAX, Warszawa 1988, ss. 99-113. 5 ganie zdolno�ci paranormalnych, i to nie tylko telepatycznych i jasnowidczych, ale i psychokinetycznych. St�d ju� tylko krok do adaptacji element�w parapsychologii, najcz�ciej w jej okultystycznym i spirytystycznym wydaniu, przez niekt�re grupy religijne i quasi-religijne. Tego rodzaju praktyki spotykaj� si�, co prawda, z niech�ci� i pot�pieniem ze strony niemal wszystkich ko�cio��w i religijnych ruch�w chrze�cija�skich, lecz pozostaje faktem, �e wiara w mo�liwo�� zdobycia nadnaturalnych uzdolnie� psychicznych, a tak�e kontaktu z demonami i duchami zmar�ych utrzymuje si� od wiek�w w�r�d wyznawc�w tych religii. Zjawiskiem nowym jest tu wyra�ny wzrost liczebno�ci grup quasi-religijnych, kt�rych spirytualizm opiera si� raczej na r�nego rodzaju hipotezach paranaukowych i fantastycznonaukowych ni� doktrynalnych podstawowych tezach chrystianizmu. Przyk�adem mo�e by� popularny w Europie Zachodniej i USA (liczb� cz�onk�w ocenia si� na kilka milion�w) ruch zwany �scjentologi��. By�oby oczywi�cie przesad� opatrywa� �scjentologi� etykiet� ruchu SF, z tych przyczyn, �e jej tw�rca � L. R. Hubbard � jest autorem opowiada� fantastycznonaukowych i niekt�re z jego �odkry� mog� �mia�o konkurowa� z pomys�ami innych pisarzy-fantast�w2. Niemniej jednak nietrudno dostrzec, �e istnieje wsp�lny mianownik dla wzrostu aktywno�ci poszukiwaczy nowych koncepcji �wiatopogl�dowo-religijnych i ekspansji fantastyki na rynku wydawniczym, filmowym i telewizyjnym, podobnie zreszt� jak i poszerzania si� kr�gu ludzi interesuj�cych si� parapsychologi�, astrologi�, ufologi� czy paleoastronautyk�. Znamienne jest r�wnie�, �e w literaturze fantastycznej, tak bujnie rozwijaj�cej si� w drugiej po�owie naszego wieku, w ostatnich kilkunastu latach zaczyna dominowa� nurt ba�niowy i ezoteryczny, a klasyczna, futurologiczna fantastyka naukowa coraz cz�ciej szuka inspiracji w paranaukach. Kre�l�c utopijne i antyutopijne wizje przysz�ych spo�ecze�stw, tw�rcy SF daleko odeszli od Vernowskiego i Wellsowskiego racjonalizmu i scjentyzmu. Futurologiczne obrazy cywilizacji i walki heros�w nauki i techniki ust�puj� miejsca opisom zmaga� z samym sob� i obcymi intruzami w �wiecie wewn�trznym � w m�zgu bohatera. Ow� innerspace, z jej nadrealnymi wizjami, fantasmagoryczn� gr� wyobra�ni i wieloznaczn� symbolik�, ��czy, co prawda, bliskie pokrewie�stwo ze �wiatem prze�y� �redniowiecznych mistyk�w, transowych dozna� kr�lewskiej jogi i ,,po�miertnych� halucynacji opisanych przez doktora Moody, ale jest to niew�tpliwie nasz w�asny �wiat obaw i nadziei. Fantastyka i horror drugiej po�owy dwudziestego wieku s� czym� wi�cej ni� kolejnym cyklicznym nawrotem romantyzmu. L�ki i t�sknoty epoki odbijaj� si� w tw�rczo�ci artystycznej jak w zwierciadle i cho� bywa ono cz�sto zwierciad�em krzywym, nie s� to l�ki i t�sknoty urojone. Zainteresowanie problemami eschatologicznymi jest zrozumia�e w czasach, kt�re zapisa�y si� w historii najwy�sz� liczb� ofiar ludob�jstwa i gro�b� atomowego ko�ca �wiata3. Gdzie szuka� trop�w w poszukiwaniach sensu bytu? W sporze o istot� i form� po�miertnych los�w cz�owieka argumenty empiryczne s� r�wnie wa�ne, a mo�e wa�niejsze ni� teoretyczne. Znalezienie �materialnych�, niepodwa�alnych dowod�w, �e �mier� nie jest ko�cem naszego �ja�, �e to, co stanowi o naszej osobowo�ci, o �wiadomo�ci w�asnego istnienia, o naszych my�lach i uczuciach, nie ginie wraz z ostatnim tchnieniem i uderzeniem serca, zawsze zaprz�ta�o umys�y filozof�w i badaczy natury ludzkiej. Nasze czasy te� nie s� wolne od takich rozterek. �wiadczy o tym nie tylko obfito�� literatury religijnej r�nych wyzna� i wsp�lnot duchowych, ale tak�e popularnych publikacji dotycz�cych �ycia po�miertnego, reinkarnacji, wiedzy tajemnej, demonizmu i magii. 2 Op. cit. ss. 143-163. 3 Odsy�am tu Czytelnika do ksi��ki A. Tokarczyka: Czterech je�d�c�w Apokalipsy. Iskry, Warszawa 1988, ss. 123-178. 6 Wiara w duchy i demony, cho� cz�sto wstydliwie skrywana i kamuflowana programowym sceptycyzmem � nie wygas�a. W ostatnich dziesi�cioleciach zn�w podnios�a si� fala fascynacji t� tematyk�. Mit szatana opanowuj�cego dusze ludzkie prze�ywa renesans w filmie grozy i fantastyce, a daj�ce raz po raz zna� o sobie stowarzyszenia satanistyczne s� dowodem, �e i dzi� metafizyczne problemy manicheizmu nie straci�y na aktualno�ci i mog� przejawia� si� r�wnie� w patologicznych formach kultu diab�a4. Chyba nie nale�y si� temu dziwi�: wiek nasz przyni�s� nie spotykan� dot�d w dziejach �wiata koncentracj� si� Z�a, a szczeg�lnie jaskrawym przyk�adem wynaturzonego fideizmu s� masowe zbrodnie dokonywane w imi�... sprawiedliwo�ci spo�ecznej. Dobiega ko�ca stulecie wielkich nadziei i rozczarowa�, czasy rozpadu imperi�w i najokrutniejszego niewolnictwa, gwa�townego rozwoju gospodarczego i degradacji ekologicznej, zadziwiaj�cych osi�gni�� nauki i techniki, a jednocze�nie � �miertelnych zagro�e�, spowodowanych tym post�pem. Nauka � ta magia naszych czas�w � rzuca uroki i niepokoi umys�y. Nowy, polowy i organiczny obraz �wiata, kt�ry na pocz�tku naszego wieku ukaza�a fizyka relatywistyczna i kwantowa, w drugiej po�owie za� ewolucyjna teoria poznania, zast�pi� klasyczn�, mechanistyczn� i redukcjonistyczn� wizj� rzeczywisto�ci. Ten holistycznie opisywany �wiat, chocia� zdaje si� stwarza� mo�liwo�� nowych relacji mi�dzy �wiatopogl�dem naukowym i religijnym5, niepokoi abstrakcyjno�ci� i nieprzet�umaczalno�ci� wykrywanych prawid�owo�ci na j�zyk wyobra�ni i �zdrowego rozs�dku�. Nie tylko laikom, ale i uczonym, zw�aszcza niespecjalistom, �atwo utraci� orientacj� w g�szczu nowych fakt�w i hipotez. Wzrost fali zainteresowania paranaukami to zjawisko spo�eczne, kt�rego nie wolno nie dostrzega� ani te� lekcewa�y�. Przyczyn jego nale�y bowiem szuka� w powszechnym kryzysie zaufania do wszelkich oficjalnych autorytet�w, ze wsp�czesn� nauk� na czele. Wiek nasz nadmiernie rozbudzi� nadzieje, �e odkrycia naukowe i nowoczesne �rodki techniczne pozwol� rozwi�za� najbardziej pasjonuj�ce zagadki materii i ducha, ale rych�o okaza�o si�, jak dalece by�y one przedwczesne, je�li nie ca�kowicie p�onne. Pr�buje si� wi�c odnale�� ,,prawd�, a zarazem odpowied� na podstawowe pytania eschatologiczne, je�li nie w religii i nauce, to w paranaukach, szukaj�cych wyja�nienia tajemnic bytu na pograniczu dw�ch �wiat�w � dost�pnego i niedost�pnego naszym zmys�om i przyrz�dom. My�l�, �e wy�miewanie paranaukowych koncepcji jako przejaw�w ciemnoty i �idealizmu� �wiatopogl�dowego, a nawet patologii spo�ecznej, jest nie tylko krzywdz�ce wielu badaczy zjawisk paranormalnych, pr�buj�cych penetrowa� ten pe�en zagadek teren z pozycji przyrodoznawczej, ale pog��bia nieporozumienia i fa�szywe s�dy, utrudniaj�c weryfikacj� rzeczywistych czy rzekomych odkry� w tej dziedzinie i, co gorsza, oddaj�c j� w pacht ignorantom i mitomanom. Nieznajomo�� przedmiotu bada�, jak i genezy stanowisk zajmowanych przez r�ni�cych si� �wiatopogl�dem badaczy �za�wiat�w� i popularyzator�w parapsychologii czy ,,wiedzy tajemnej� prowadzi z regu�y do nieporozumie� i b��dnych ocen rzeczywistych czy rzekomych zjawisk manifestowania si� duchowych sk�adnik�w bytu. St�d podj�ta w tej ksi��ce pr�ba zar�wno dokonania przegl�du r�nych form takich manifestacji, jak te� przedstawienia pogl�d�w na ten temat, wyra�anych przez przedstawicieli religii, spirytyzmu, okultyzmu6, parapsychologii i nauk przyrodniczych. 4 Satanizm � kult szatana; pojawi� si� w XI�XIII w. jako reakcja antyko�cielna; w XX w. ponownie daje zna� o sobie jako zorganizowany ruch, dzia�aj�cy najcz�ciej niejawnie lub p�jawnie. Jawn� dzia�alno�� satanist�w zapocz�tkowa� w 1966 r. Sandor Anton La Vay, zak�adaj�c w USA pierwszy �ko�ci� szatana� i og�aszaj�c si� �czarnym papie�em�. Ruch jego skupia� w 1987 r. oko�o 800 tysi�cy wyznawc�w w 11 krajach �wiata. W Polsce liczb� wyznawc�w i sympatyk�w oceniano pod koniec 1988 r. na blisko 20 tysi�cy. (A. Sici�ski: Kult szatana. �Znaki czasu� nr 11/1988, s. 5) 5 J. Stacewicz: Przemiany w nowo�ytnym obrazie �wiata. �Problemy� nr 4/1990, ss. 15-19. 6 S�owo �okultyzm� u�ywane bywa w trzech znaczeniach: l. wiedzy tajemnej o �wiecie i duszy ludzkiej, 2. wsp�lnej nazwy dla alchemii, astrologii, kabalistyki, magii, spirytyzmu, teozofii i jasnowidztwa, 3. bada� paranormalnych zjawisk psychiki. W tej ksi��ce � wy��cznie w pierwszym 7 Popularnonaukowy charakter pracy, jak i skromne rozmiary ksi��ki ograniczaj� mo�liwo�ci ukazania wszystkich r�nic i odcieni w pogl�dach. Musia�em wi�c dokona� pewnego rodzaju �idealizacji� � poprzez selekcj� i po��czenie stanowisk, kt�re mo�na uzna� za najbardziej reprezentatywne �wiatopogl�dowo. Granice mi�dzy prezentowanymi tu grupami s� bowiem w rzeczywisto�ci nieostre. Cz�sto na przyk�ad spiryty�ci w��czaj� wybrane dogmaty wiary chrze�cija�skiej do swoich teorii, interpretuj�c swoi�cie s�owa Biblii, okulty�ci odwo�uj� si� do hipotez parapsychologicznych, parapsycholodzy szukaj� analogii mi�dzy swymi spostrze�eniami i kanonami wiedzy ezoterycznej Wschodu. Musia�em wi�c nieco arbitralnie dokona� rozgraniczenia stanowisk, decyduj�c si� na pewne uproszczenia prezentowanych pogl�d�w. W niekt�rych przypadkach brak materia��w dotycz�cych konkretnego tematu lub sprzeczno�ci w wypowiedziach przedstawicieli tej samej grupy interpretator�w zmusi�y mnie do ,,modelowego� sformu�owania stanowiska na podstawie og�lnych zasad widzenia �wiata charakteryzuj�cych t� grup�. Wszystko to wymaga sprecyzowania, co nale�y rozumie� pod poj�ciami: teologowie, spiryty�ci, okulty�ci, parapsycholodzy i naukowcy sceptycy. Tak wi�c pod has�em teologowie znajdzie Czytelnik nie tylko opinie katolickich i protestanckich profesor�w teologii i stwierdzenia zawarte w oficjalnych dokumentach ko�cielnych, ale r�wnie� pogl�dy wyra�ane przez wybitnych publicyst�w religijnych � oparte na Pi�mie �wi�tym i kanonach wiary chrze�cija�skiej. ,,Teologowie� religii wschodnich to zar�wno uczeni � znawcy hinduizmu i buddyzmu, jak i s�ynni �m�drcy� i �guru�. Doktryny filozoficzno-religijne hinduizmu i buddyzmu nie zawieraj� jednorodnej, zwartej koncepcji duszy, istnieje bowiem mnogo�� szk�l powsta�ych w r�nym czasie i r�nych �rodowiskach (inne koncepcje dla ludu, inne dla filozof�w). St�d konieczno�� pewnych uproszcze� i nieuniknione niekiedy niezgodno�ci w prezentowanych tu pogl�dach. Za podstawowy wyr�nik �wiatopogl�du spirytyst�w przyj��em wiar� w istnienie �wiata pozagrobowego i mo�liwo�� kontaktu z duchami zmar�ych. R�nice zda� dziel�ce ruch spirytystyczny dotycz� istnienia reinkarnacji i stosunku do �oficjalnej nauki�, a tak�e parapsychologii. Okulty�ci tworz� swe teorie szukaj�c oparcia w ezoterycznej wiedzy (�wiedzy tajemnej�) staro�ytnych Indii, najcz�ciej w jej teozoficznej interpretacji. Charakterystyczn� cech� �wiatopogl�du okultystycznego jest twierdzenie, �e istota ludzka sk�ada si� z wielu cia� (fizycznego, eterycznego, astralnego, mentalnego itd.), oraz �e dusza, rozumiana jako pojedyncza, oddzielna, zindywidualizowana duchowa istota wewn�trz cz�owieka, nie istnieje. Pod has�em parapsycholodzy prezentuj� pogl�dy tych badaczy, kt�rzy zajmuj� stanowisko ,,animistyczne� (szukaj�ce przyczyn zjawisk paranormalnych w �ywym organizmie cz�owieka, a nie w �wiecie duch�w ludzi zmar�ych czy demon�w), odrzucaj� hipotezy spirytystyczne i z rezerw� odnosz� si� do interpretacji okultystycznych. Pr�buj� oni oprze� swe hipotezy na odkryciach nauk przyrodniczych, chocia� ich stwierdzenia bywaj� cz�sto kwestionowane, jako sprzeczne z pogl�dami przyj�tymi powszechnie w nauce lub niedostatecznie zweryfikowane. W tej ksi��ce s� bliskie stanowisku psychotroniki, b�d�cej spadkobierczyni� parapsychologii w bardziej scjentycznym wydaniu7. Tylko tam, gdzie psychotronika nie stworzy�a jeszcze w�asnych oryginalnych koncepcji, odwo�uj� si� do bada� i pogl�d�w wybitnych badaczy i pionier�w parapsychologii z pocz�tk�w naszego stulecia. Naukowcy sceptycy reprezentuj� w tej ksi��ce uczonych i popularyzator�w nauki zajmuj�cych krytyczne stanowisko wobec zar�wno spirytystycznych i okultystycznych, jak te� scjentystyczno- parapsychologicznych interpretacji r�nych form manifestowania si� �duch�w�. Sceptycyzm nie oznacza jednak odrzucania z g�ry ka�dej hipotezy paranaukowej i ,,wylewania dziecka znaczeniu. 7 Pr�bom wyja�nienia niekt�rych zjawisk paranormalnych w oparciu o nauki przyrodnicze po�wi�cona jest ksi��ka K. Borunia i S. Manczarskiego: Tajemnice parapsychologii. Iskry, Warszawa, wyd. I-1977, wyd. II -1982. 8 z k�piel��. Chocia� m�j �naukowiec sceptyk� zdaje sobie dobrze spraw�, jak ograniczon� warto�� dowodow� maj� informacje zawarte w relacjach �naocznych �wiadk�w� i sprawozdaniach spisywanych ex post przez nie przygotowanych naukowo uczestnik�w niezwyk�ych wydarze�, got�w jest umownie uzna� opisywane �fakty� za wiarygodne, w celu wykazania, �e mog� by� one wyja�nione w bardzo r�ny spos�b na solidnym gruncie nauk przyrodniczych i spo�ecznych � fizyki, fizjologii, psychologii i socjologii. �Sp�r o duchy�8 w za�o�eniu nie jest ksi��k� odpowiadaj�c� w spos�b kategoryczny na pytanie, czym s� zjawiska maj�ce �wiadczy� o istnieniu pozamaterialnego �wiata duch�w i demon�w. Ukazuje tylko, w jak r�ny spos�b te zjawiska mog� by� wyja�niane. Kt�ra z prezentowanych hipotez jest wiarygodniejsza � pozostawiam uznaniu Czytelnika. Co sam s�dz� o istnieniu �za�wiat�w� � zawar�em w ko�cowych refleksjach, bynajmniej nie sugeruj�c, �e proponowany obraz rzeczywisto�ci mo�e zawiera� ca�� prawd� o �wiecie i �duchowej� sferze bytu. 8 Przedmiotem przedstawionego w tej ksi��ce sporu s� zar�wno duchy, pojmowane jako istoty bezcielesne � zjawy, widma, upiory itp., jak r�wnie� duch jako synonim duszy � czynnik o�ywiaj�cy cia�o, niematerialny byt osobowy, zdolny do �wiadomo�ci, a tak�e dusza jako og� w�a�ciwo�ci i proces�w psychicznych. 9 1 DUCHY POKUTUJ�CE Kt� nie lubi opowie�ci o duchach, widmach ludzi zmar�ych, pokutuj�cych w starych domach i zamkach, o upiorach wstaj�cych z grobu, aby wysysa� krew z �ywych, o marach strasz�cych noc� na cmentarzach, rozstajnych drogach, trz�sawiskach? Relacje z niesamowitych zdarze�, ubarwiaj�ce rodzinne sagi i pami�tnikarskie zapiski, obok sprawozda� z �autentycznych� manifestacji za�wiat�w, drukowanych w czasopismach spirytystycznych, mog� �mia�o wsp�zawodniczy� z p�odami wyobra�ni pisarzy fantast�w. Czy opowie�ci te mo�na traktowa� serio? Czy zawieraj� rzetelne informacje o rzeczywistych wydarzeniach, czy mo�e tylko zwyk�e przywidzenia i domowe legendy, wzbogacone inwencj� narrator�w w kolejnych przekazach? Zanim spr�buj� odpowiedzie� na tego rodzaju w�tpliwo�ci, pozwol� sobie przytoczy� kilka przyk�ad�w takich opowie�ci. O domach, w kt�rych strasz� widma ludzi zmar�ych, pisano ju� w czasach staro�ytnych, przy czym relacje te bywaj� zadziwiaj�co podobne do wsp�czesnych. Oto opis takiego spotkania z duchem, zawarty w li�cie pisarza rzymskiego Pliniusza M�odszego (62�114) do swego przyjaciela Surii: �W Atenach by� dom obszerny i wygodny, lecz os�awiony i niebezpieczny. W czasie nocnej ciszy dawa� si� w nim s�ysze� szcz�k �elaza i, je�li pilniej si� uwa�a�o, brz�k kajdan, najprz�d z dala, a nareszcie z bliska, potem ukazywa�o si� widmo w postaci starca wychud�ego i n�dz� wycie�czonego, z d�ug� opuszczon� brod�, naje�onym w�osem. Kajdany na nogach, �a�cuchy na r�kach d�wiga�o i nimi wstrz�sa�o. Z tego powodu mieszka�cy smutne i okropne noce w strachu bezsennie przep�dzali, z bezsenno�ci choroba i coraz bardziej wzmagaj�cej si� trwogi �mier� nareszcie nasta�a. (...) Dlatego dom ten opuszczony, na samotno�� skazany i ca�kiem owemu straszyd�u zostawiony zosta�. Przybijano jednak�e na nim uwiadomienia, a�eby go kto, tak wielkiej niedogodno�ci nie�wiadom, albo kupi�, albo chcia� naj��. Wtem przybywa do Aten filozof Atenodor, czyta uwiadomienie i dowiedziawszy si� o cenie, i poniewa� mu tanio�� podejrzan� by�a, �ci�lej badaj�c o wszystkim si� dowiaduje i pomimo, owszem, nawet dla tego samego w�a�nie go najmuje. Gdy zmierzcha� zacz�o, ka�e sobie w przedniej cz�ci domu pos�a� i poda� tabliczki, rylec i �wiat�o, wszystkich ludzi swoich wewn�trz domu posy�a, sam za� umys� sw�j, oczy i r�k� pilnym zatrudnia pisaniem, a�eby my�l nieczynna widm�w, o kt�rych s�ysza�, i pr�nych sobie nie tworzy strach�w. Z pocz�tku panowa�a cisza nocna, jak zazwyczaj wsz�dzie, potem �elaza wstrz�sanie i ruch kajdan s�ysze� si� da�y; on oka nie podnosi, nie opuszcza rylca, lecz zbroi si� na odwag� i ni� t�umi wra�enie na s�uch czynione. Wtedy wzmaga si� szelest, zbli�a si� i s�ysze� si� daje teraz jakoby na progu, i tu� zaraz jakoby ju� za progiem; on spogl�da, widzi i poznaje posta� mu opisywan�. Sta�a i kiwa�a palcem, do wzywaj�cego podobna; on za� przeciwnie, r�k� jej znak daje, 10 a�eby cokolwiek zaczeka�a, i zn�w si� do tabliczek bierze i rylca. Ona nad g�ow� pisz�cego �a�cuchami brz�ka� zacz�a, podnosi tedy powt�rnie oczy i widzi j� r�wnie jak wprz�d trwaj�c�; niezw�ocznie wi�c bierze �wiat�o i post�puje za ni�. Wolnym sz�a krokiem, jakby kajdanami obarczona, skr�ciwszy na dziedziniec mieszkania i nagle za nim znikn�wszy, towarzysza opu�ci�a; ten�e sam zostawiony b�d�c, traw� i li�cie zrywa i na tym�e miejscu na znak k�adzie. Na drugi dzie� udaje si� do rz�du, radzi, aby miejsce to odkopa� kaza�. Znaleziono w nim w �a�cuchy okute i skr�powane ko�ci, kt�re gdy wiek i ziemia w zgnilizn� cia�o obr�ci�y, nagie i spr�chnia�e w okowach by�y pozosta�y. Zabrano je i kosztem rz�du pochowano, a dom na potem wolny by� od ducha, kt�remu nale�ny pogrzeb wyprawiono�9. Wsp�czesn� opowie�� o odwiedzinach �ducha pokutuj�cego� s�ysza�em w dzieci�stwie z ust dobrego znajomego moich rodzic�w � dyrektora du�ych zak�ad�w m�ynarskich w B. Pewnego wieczoru pracowa� on samotnie w biurze zak�ad�w, kt�rych kierownictwo niedawno obj��, gdy us�ysza� pukanie i do pokoju wesz�a m�oda, czarno ubrana kobieta. Zapyta�a o pracownika o nie znanym dyrektorowi nazwisku, a us�yszawszy, �e nikt taki nie pracuje w tym zak�adzie, popatrzy�a na dyrektora przejmuj�co i wysz�a bez s�owa. Dyrektor wybieg� za ni�, aby dowiedzie� si� czego� bli�szego o poszukiwanym, ale ani na schodach, ani te� na dziedzi�cu kobiety nie spotka�, brama za� zak�ad�w by�a zamkni�ta. Dozorca twierdzi�, �e nikogo nie wpuszcza� ani nie wypuszcza�. Okaza�o si� jednak, �e zna� przed laty pracownika o tym nazwisku. Zgin�� on w wypadku w tym zak�adzie, a jego narzeczona, z kt�r� mia� za par� dni wzi�� �lub, pope�ni�a samob�jstwo. Duchy wyst�puj�ce w pe�nej gali, dostrzegane wzrokiem przez zwyk�ych �miertelnik�w i przekazuj�ce im konkretne polecenia, nale�� do rzadko�ci. Najcz�ciej s� to milcz�ce zjawy, przypominaj�ce zwyk�ych ludzi, czasem mgliste widziad�a lub istoty niewidzialne, manifestuj�ce sw� obecno�� w miejscach nawiedzonych tylko d�wi�kowo, odg�osami charakterystycznymi dla okre�lonej czynno�ci. M�j kolega redakcyjny, Jan Fabiszewski, opowiada� mi o swych niezbyt przyjemnych wra�eniach s�uchowych, gdy zamieszkiwa� wraz z �on� w takim �nawiedzonym� domu. Od czasu do czasu, w nocy, o tej samej godzinie, rozlega�y si� w ich mieszkaniu kroki, kt�rym towarzyszy�o skrzypienie parkietu, prowadz�ce z przedpokoju, poprzez dwa amfiladowo usytuowane pokoje i korytarz � do �azienki. Ani w ciemno�ciach, ani te� przy zapalonym �wietle �adnego widma nikt z domownik�w nie dostrzega�. Wed�ug relacji starszych mieszka�c�w domu � w �azience zmar� podobno poprzedni w�a�ciciel mieszkania. Histori�, brzmi�c� jak angielska story z dreszczykiem, spisa� i przekaza� mi p. Zenon Tycho�ski, zapewniaj�c, i� jest to relacja z jego rzeczywistej przygody z okresu ostatniej wojny. W 1943 r., s�u��c w Anglii w polskim lotnictwie, Tycho�ski, w czasie podr�y s�u�bowej, zakwaterowany zosta� na jedn� noc w Gainsborough w nieczynnym internacie, znajduj�cym si� pod opiek� dw�ch staruszek. Przed udaniem si� na spoczynek do wyznaczonego pokoju staruszki zapyta�y go, czy lubi muzyk� fortepianow�, gdy� b�dzie j� s�ysza�. Tycho�ski, zm�czony, po�o�y� si� zaraz spa� i oto w chwili zasypiania poczu�, �e schyla si� nad nim kobieca posta� i us�ysza� tu� przy swojej twarzy szept: � I'll play for you. � I po chwili gdzie� z dala, jakby z drugiego czy trzeciego pokoju, d�wi�ki fortepianu, uk�adaj�ce si� w melodi� ko�ysanki. �Muzyka ta nie trwa�a jednak ca�� noc � pisze Tycho�ski w swej relacji. � Pami�tam, �e w pewnym momencie urwa�a si�. Ws�uchiwa�em si� dalej, lecz, niestety, ju� nic nie s�ysza�em. Dopiero nad ranem zn�w odezwa� si� fortepian, jednak na kr�tko. 9 K. Pliniusz Cecyliusz Sekunda (miodszy) Listy. Wydanie Edwarda nr Raczy�skiego, 1837, t. II, s. 263. 11 Gdy obudzi�em si�, by�a godzina �sma. Zbieg�em na d�, aby zd��y� na pierwszy autobus odchodz�cy na lotnisko. Gdy wst�pi�em do obu starszych pa�, stwierdzi�em, �e ju� nie spa�y. Obie krz�ta�y si� po kuchni i na m�j widok pierwsza z pa� spyta�a: � Jak si� panu spa�o? � Cudownie � odpowiedzia�em. � Tak pi�knej nocy nigdy przedtem nie mia�em w swoim �yciu. Patrzy�a na mnie z niedowierzaniem. Opowiedzia�em jej, �e jaka� dobra pani gra�a dla mnie na fortepianie ko�ysank�. I zn�w wyraz l�ku pojawi� si� na jej twarzy. Zapewni�a mnie, �e opr�cz niej i jej towarzyszki � w ca�ym domu nie ma �ywej duszy. Nast�pnie o�wiadczy�a mi, �e w tym domu straszy. W�a�nie s�yszy si� gr� na fortepianie i poruszanie si� jakiej� postaci kobiecej�. Z relacji uczestnik�w �spotka� z duchami� zdaje si� wynika�, �e pojawienie si� zjaw i �strach�w� d�wi�kowych nast�puje nieoczekiwanie, w spos�b jakby spontaniczny, a nie zaplanowany czy wymuszony. Znamy co prawda z ksi�g �wi�tych, notatek dziejopis�w i powtarzanych z pokolenia na pokolenie opowie�ci opisy wymuszonego dzia�aniami magicznymi pojawiania si� widm, czyli tzw. wywo�ywanie duch�w, ale sk�onni jeste�my uwa�a� je za legendy. Przyk�adem mo�e tu by� cho�by biblijny opis przywo�ania ducha Samuela na �yczenie Saula10 czy opowie�� o ukazaniu przez Twardowskiego ducha Barbary Radziwi���wny na pro�b� Zygmunta Augusta11. Istniej� te� nowsze udokumentowane opisy zamierzonego z g�ry ,,zmaterializowania si� mieszka�c�w za�wiat�w w czasie seans�w spirytystycznych i specjalnych �wicze� �am�w tybeta�skich, czym zajmiemy si� oddzielnie w rozdzia�ach 3 i 9. Tu ogranicz� si� do jeszcze jednej, do�� nietypowej historii, znanej mi z relacji trojga wsp�uczestnik�w dziwnych zdarze� sprowokowanych zachowaniem si� m�odych ludzi. By�o to w pocz�tkach lat dwudziestych. Maria S. przyby�a wraz ze sw� matk� i narzeczonym w odwiedziny do swego brata J�zefa S. b�d�cego nauczycielem we wsi Lgota Wielka, po�o�onej w pobli�u szosy ��cz�cej Wolbrom z Miechowem. Szko�a i mieszkanie nauczyciela mie�ci�y si� w starym dworku nale��cym podobno niegdy� do margrabi�w Wielkopolskich12, a w tym czasie b�d�cym w�asno�ci� bogatego gospodarza Mateusza S�omskiego. W okresie wakacji w szkole przeprowadzany by� remont; stosy �awek i ram okiennych znajdowa�y si� w du�ej sali szkolnej. Do sali tej przylega� pok�j, w kt�rym nocowa�a Maria S. z matk�. Kt�rego� dnia po obiedzie Maria S. z narzeczonym, bratem, jego �on� i matk� wybrali si� na tamtejszy cmentarz, po�o�ony mi�dzy Lgot� Wielk� a wsi� ko�cieln� Szreniawa, gdzie pochowany by�, zmar�y w Lgocie, kolega J�zefa S. Na cmentarzu znajdowa� si� r�wnie� na p� rozwalony otwarty grobowiec dawnych w�a�cicieli tamtejszych w�o�ci. J�zef S. wszed� do grobowca, chc�c odczyta� napis na blaszanej tablicy nad trumn�. Napis nie by� czytelny. J�zef S. podni�s� na chwil� wieko trumny i oczom zebranych ukaza� si� nieboszczyk � dobrze zachowana posta� m�czyzny w ciemnym ubraniu. W przekazanej mi pisemnej relacji J�zef S. stwierdza, �e po wyj�ciu z grobowca zauwa�y� kamienn� tablic� z napisem, �e spoczywa tu margrabia Wielopolski, zmar�y w 1872 r. Oczywi�cie nie m�g� to by� naczelnik rz�du cywilnego Kr�lestwa Polskiego i inicjator branki, kt�ry zmar� w Dre�nie w 1877 roku. Niemniej jednak zapocz�tkowana ju� na cmentarzu rozmowa o roli Aleksandra Wielopolskiego w tragicznych dziejach powstania styczniowego przeci�gn�a si� do wieczora. 10 Biblia. I Ksi�ga Samuela, 28, 7-20 11 R. Bugaj: Nauki tajemne w Polsce w dobie Odrodzenia. Ossolineum, Wroc�aw 1976, ss. 173-192 12 Wg informacji prof. A. Wielopolskiego Lgota Wielka nie by�a ani siedzib�, ani w�asno�ci� Wielopolskich. Grobowce tej rodziny znajduj� si� w M�odzawach i Chrobrzu (pow. Pi�cz�w). Margrabia Aleksander Wielopolski pochowany zosta� w Dre�nie, za� serce jego, przewiezione do kraju � w grobowcu w M�odzawach. 12 �Dopiero przy kolacji zapanowa� nastr�j pogodniejszy � pisze w swej relacji Maria S. � Posypa�y si� �arty i anegdoty na temat �ycia pozagrobowego, duch�w i tym podobnych niezwyk�ych zjawisk. (...) Mimo p�nej pory nie mog�y�my zasn��. � A mo�e to my w�a�nie zajmujemy teraz sypialni� owych margrabi�w? � zapyta�a bratowa, gdy uk�ada�y�my si� do snu. � Podobno by�a w s�siedniej sali, za tymi drzwiami � powiedzia�a moja matka. � Mo�e si� jeszcze pl�cze gdzie� po tych pokojach duch margrabiego? � Nie wywo�uj wilka z lasu... Lepiej pom�dlcie si� za nieboszczyka. Zga�cie lamp� i spa�. Ja jednak nie chcia�am rezygnowa�. Wyskoczy�am z ��ka, podbieg�am do drzwi prowadz�cych do sali szkolnej i przez dziurk� od klucza zawo�a�am: � Panie Wielopolski! Niech si� pan odezwie! W tej samej chwili za drzwiami rozleg� si� og�uszaj�cy huk i trzask, jakby stoczy� si� na pod�og� ca�y stos �awek. Uczu�am dziwny ucisk w okolicach serca. Widzia�am przecie�, jak brat osobi�cie zamyka� drzwi wej�ciowe. Siedzia�y�my chwil� na ��kach, spogl�daj�c ku drzwiom, a mama powiedzia�a uroczy�cie: � Ano, margrabia ci odpowiedzia�. Zapanowa�o milczenie. Mama zgasi�a lamp�. Le�a�am wpatrzona w okno i nas�uchiwa�am. Nagle w jasnej po�wiacie ksi�yca ujrza�am wyra�nie, jak do mojego ��ka skrada si� jaka� posta�. Le��ca obok mnie bratowa spa�a. Pomy�la�am wi�c, �e to z pewno�ci� moja matka okry�a si� prze�cierad�em i chce nas nastraszy�. Posta� zbli�a�a si� wolno, krok za krokiem, i gdy podesz�a bli�ej, zauwa�y�am, �e twarz ma zakryt� bia�ym p��tnem, podtrzymywanym obiema r�kami pod brod�. Roz�mieszy�o mnie to i postanowi�am odp�aci� mamie pi�knym za nadobne: gdy podejdzie bli�ej, chwyc� j� niespodziewanie obiema r�kami za nogi. Czeka�am d�ug� chwil� z r�kami przygotowanymi do niespodziewanego chwytu, gdy oto w drugim ko�cu pokoju rozleg� si� g�os mamy, le��cej w swym ��ku: � Marysiu! Co ty si� tu jeszcze szwendasz? Mnie nie. wystraszysz. Marsz do ��ka! Pot wyst�pi� mi na czo�o. Spojrza�am w kierunku ��ka mamy, potem w kierunku okna. Widmo znikn�o. � Mamusia by�a tu przy mnie? Przed chwil�? � zapyta�am niezbyt pewnie. � Ja? Dziewczyno, nie blaguj! � zdenerwowa�a si� mama. � To ja ciebie tutaj widzia�am. Skrada�a� si� do mnie przed chwil�... Do dzi� nie wiem, jak wyt�umaczy� to zdarzenie�. Musz� doda�, �e znam t� niezwyk�� histori� r�wnie� z ustnej relacji matki Marii S. Opowie�ci podobnych jak tu przytoczone jest bardzo wiele. Niemal w ka�dej rodzinie mo�na us�ysze� o kim� (a nawet spotka� go osobi�cie), kto widzia� �ducha� lub by� �wiadkiem �sygna��w z za�wiat�w�. Panuje te� do�� powszechne przekonanie, �e zdolno�ci� dostrzegania takich zjawisk obdarzone s� r�wnie� zwierz�ta, a zw�aszcza psy i koty, i to w stopniu wi�kszym ni� ludzie. Rzadsze s� przypadki manifestowania si� �duch�w� zwierz�t. Tego rodzaju opowie�ci cz�ciej zreszt� mo�na spotka� w�r�d ludno�ci Afryki, Ameryki Po�udniowej czy Malaj�w ni� Europy i Ameryki P�nocnej. Zjawy takie widywano np. na cmentarzach s�oni lub w miejscach, gdzie zwierz�ta, zw�aszcza odznaczaj�ce si� inteligencj�, zgin�y w spos�b gwa�towny13. 13 T. Felsztyn: Poza czasem i przestrzeni�. Biblioteka Polska, Londyn 1960, ss. 136-137 13 Wydawa� by si� mog�o, �e co jak co, ale te miejsca, w kt�rych spoczywaj� mnogie doczesne szcz�tki ludzkie, a wi�c cmentarze, powinny by� stale �zamieszkane� przez duchy. Tymczasem nawet w legendach i klechdach ludowych duchy strasz� znacznie rzadziej na cmentarzach ni� w starych zamkach i domach. Podj�te przeze mnie pr�by znalezienia jakich� udokumentowanych relacji na temat takich cmentarnych spotka� z widmami zmar�ych nie przynios�y, jak dot�d, wynik�w. R�wnie� kilkakrotne moje nocne wycieczki na cmentarz nie spe�ni�y pok�adanych nadziei. Czy�by duchy przywi�zane by�y raczej do miejsc, w kt�rych �y�y, ni� miejsca wiecznego spoczynku? A mo�e w og�le niech�tnie odnosz� si� one do sceptycznie nastawionych eksperymentator�w? Gdy zwiedzaj�c s�ynn� podziemn� nekropoli� pod ko�cio�em kapucyn�w w Palermo14 pr�bowa�em robi� zdj�cia samotnie, po wyj�ciu grupy turyst�w � zaci�� mi si� aparat fotograficzny... W wydanej w 1920 roku ksi��ce Les phenomenes de hantise w�oski historyk okultyzmu i badacz spirytysta, Ernest Bozzano, zebra� i przeanalizowa� 532 przypadki pojawienia si� strach�w, potwierdzone zeznaniami �wiadk�w, w tym 39 relacjami dzieci i 52 zachowaniem si� zwierz�t. W 374 przypadkach ukazywa�y si� widma, w pozosta�ych 158 by�y to ha�asy, krzyki, wstrz�sy, ruch kamieni i innych przedmiot�w. W 180 miejscach nawiedzanych stwierdzono na podstawie dokument�w i zezna�, �e pojawienie si� widm poprzedzi�y wypadki tragiczne, zako�czone �mierci�, w 71 � �mier� naturalna lub samob�jcza. W 26 przypadkach widziano widma os�b zmar�ych poza miejscem nawiedzanym, lecz mieszkaj�cych d�u�szy czas w tych domach. W 97 przypadkach nie uda�o si� uzyska� �adnego konkretnego materia�u dokumentarnego, niemniej w 27 z tych miejsc poszukiwania doprowadzi�y do odnalezienia szcz�tk�w cia� ludzkich zakopanych lub zamurowanych. �wiadkowie pojawienia si� widm w 76 przypadkach rozpoznali w nich znane im osoby zmar�e, w 41 � uda�o si� je zidentyfikowa� na podstawie portret�w, stroju lub zachowania si� zjaw. Zaobserwowane w 9 przypadkach widma zwierz�t by�y tak�e dostrze�one przez zwierz�ta15. Za realno�ci� odwiedzin z za�wiat�w przemawiaj�, zdaniem spirytyst�w, r�wnie� jako materialny dow�d, fotograficzne zdj�cia duch�w. Na kilka miesi�cy przed �mierci� profesor Stefan Manczarski (1899�1979) pokazywa� mi nades�ane mu tego rodzaju fotografie, dokonane w 1978 roku na jednym z podwarszawskich cmentarzy. W�r�d pomnik�w nagrobnych, nad �wie�o usypan� mogi�� unosi�a si� szarawa na wp� przezroczysta mgie�ka, mog�ca od biedy przypomina� kszta�tem posta� ludzk�. Profesor � jak zawsze szukaj�cy przyrodniczego wyja�nienia zjawisk i zak�adaj�cy teoretycznie, �e nie zachodzi tu �wiadome oszustwo � pr�bowa� tworzy� r�ne alternatywne hipotezy i zamierza� podj�� badania fenomenu, je�li tylko zdrowie mu na to pozwoli. Niestety, poza rozmowami z autorem zdj��, bada� takich nie zdo�a� rozpocz��, po jego �mierci za� ani tych fotografii, ani adresu autora nie uda�o si� odnale��. Musz� tu nadmieni�, �e zdj�cia �duch�w� nie nale�� wcale do rzadko�ci w dziejach parapsychologii. S� to, co prawda, g��wnie zdj�cia fotograficzne zjaw na seansach ze s�ynnymi mediami materializacyjnymi (o czym szerzej w rozdz. 3) i rzadko nosz� cechy konkretnych znanych os�b. Nie brak jednak r�wnie� fotografii widm cmentarnych, a zw�aszcza zmar�ych �odwiedzaj�cych� swych krewnych. Te ostatnie zas�uguj� na szczeg�ln� uwag� i nieufno��, gdy� chodzi tu z regu�y o zjawy niewidoczne go�ym okiem i pojawiaj�ce si� tylko na kliszach fotograficznych. Technika dokonywania takich �spirytystycznych zdj�� jest bardzo prosta: zwyk�ym aparatem amatorskim lub profesjonalnym fotografuje si� osoby lub miejsca, kt�re mog� by� nawiedzane 14 W kryptach katakumb ko�cio�a kapucyn�w w Palermo (Sycylia) przechowywane s� bez trumien tysi�ce zw�ok, zmumifikowanych przez wysuszenie w specjalnych piecach. 15 L. Szczepa�ski: Spirytyzm wsp�czesny. Natura i Kultura, Krak�w 1937, s. 99. 14 przez duchy. Po wywo�aniu negatywu, w niekt�rych, do�� rzadkich przypadkach mo�na by�o dostrzec na zdj�ciach, pr�cz rzeczywistych obiekt�w, mgliste obrazy postaci lub twarzy ludzkich, niekiedy uderzaj�co podobnych do zmar�ych krewnych lub przyjaci� uczestnik�w eksperymentu. Jasne o�wietlenie czy ca�kowita ciemno�� nie stanowi�y przeszkody w fotografowaniu �duch�w�, za to bardzo wa�nym czynnikiem warunkuj�cym ich �ukazanie si� by� udzia� w eksperymencie osoby o uzdolnieniach medialnych. Pierwsze tego rodzaju zdj�cia pojawi�y si� ju� w pocz�tkach lat sze��dziesi�tych ubieg�ego stulecia, budz�c zachwyt w�r�d spirytyst�w. Ich producentem, i to na szerok� skal�, w celach handlowych, by� bosto�ski grawer William Mummler. W Europie wielk� s�aw� w spirytystycznych ko�ach zdoby� paryski fotograf Jean Bugnet, zanim w 1875 roku odkryto jego oszuka�cze metody produkowania spirytystycznych fotografii. Do tworzenia wizerunk�w widm s�u�y�y mu g�owy wyci�te z fotografii oraz manekin strojony w mu�lin i koronki. Na szczeg�lnie podatny grunt natrafi�a fotografia spirytystyczna w Anglii. Do najs�ynniejszych medi�w fotograficznych nale�a� cie�la z Crewe, William Hope (1863-1933), ciesz�cy si� szczeg�lnym uznaniem Arthura Conan Doyle�a (1859-1930). Tw�rca trze�wego racjonalisty Sherlocka Holmesa by� zapalonym spirytyst� i przyw�dc� organizacji. Niestety, w przeciwie�stwie do genialnego detektywa Conan Doyle nie grzeszy� krytycyzmem i dociekliwo�ci�, przynajmniej je�li idzie o zagadk� fotografii duch�w. Nie tylko by� g��boko przekonany o mo�liwo�ci manifestowania si� w ten spos�b ludzi zmar�ych, ale nie chcia� przyj�� do wiadomo�ci fizykalnych dowod�w oszustwa. Podczas Mi�dzynarodowego Kongresu Spirytystycznego w Pary�u, w 1928 roku Conan Doyle przedstawi� fotografi�, na kt�rej obok pisarza widoczna by�a g�owa poleg�ego we Flandrii w 1915 r. syna angielskiego fizyka Oliviera Lodge�a � zajmuj�cego si� r�wnie� zagadnieniami �ycia po�miertnego. Rol� medium pe�ni� Hope. Zdj�cie wywar�o wielkie wra�enie na zgromadzonych, kt�rzy potraktowali je jako dow�d kontakt�w ze �wiatem pozagrobowym. Znany parapsycholog dr E. Osty, �wczesny dyrektor Instytutu Metapsychicznego w Pary�u, nie by� jednak sk�onny do wyci�gania pochopnych wniosk�w. Da� fotografi� do zbadania i oto du�e powi�kszenie ukaza�o rastrow� struktur� wizerunku ducha, wskazuj�c�, �e twarz syna prof. Lodge�a zosta�a wyci�ta z jakiego� czasopisma i sfotografowana na kliszy u�ytej do eksperymentu, prawdopodobnie przed zrobieniem zdj�cia Conan Doyle�owi. Gdy s�ynny pisarz, wbrew przekonywaj�cemu dowodowi oszustwa, upiera� si�, �e zdj�cie zjawy jest autentyczne, Osty zwr�ci� si� do niego z pro�b� o dokonanie podobnego eksperymentu z jego udzia�em. Conan Doyle odrzuci� t� propozycj� twierdz�c, �e Hope jest zbyt przem�czony do�wiadczeniami16. Ju� zreszt� cztery lata wcze�niej jeszcze wi�ksz� kompromitacj� zako�czy�a si� publikacja fotografii duch�w nad Grobem Nieznanego �o�nierza, wykonanej podczas uroczysto�ci ku czci poleg�ych. Widoczne na zdj�ciu mgliste twarze rzekomych duch�w okaza�y si� twarzami brytyjskich sportowc�w, ciesz�cych si� jeszcze w�wczas dobrym zdrowiem. O �atwowierno�ci Conan Doyle�a �wiadczy zreszt� r�wnie� jego zaanga�owanie si� w spraw� �fotografii z Cottingley�. A chodzi�o tu ni mniej, ni wi�cej tylko o zdj�cia... elf�w, zwanych czarodziejkami lub wr�kami, zrobione w 1917 r. przez dwie dziewczynki � szesnastoletni� Elsie Wright i dziesi�cioletni� Frances Griffiths, w lesie Cottingley w hrabstwie Yorkshire. Co prawda niekt�re z elf�w bardzo przypomina�y postacie z reklam producent�w �wiec, ale Doyle potraktowa� �odkrycie� tak serio, �e opublikowa� nawet na ten temat ksi��k�. Tymczasem, gdy w 1920 r. pr�bowano sprawdzi� 16 Op. cit. ss. 88-91 15 �fenomen�, wyposa�aj�c dziewcz�ta w kamer� filmow� i aparat do zdj�� stereoskopowych � elfy znikn�y i ju� wi�cej si� nie pojawi�y17. Fotografie duch�w nale�� do najbardziej w�tpliwych �dowod�w� �ycia pozagrobowego i nawet w�r�d wielu zagorza�ych spirytyst�w przyjmowane s� z nieufno�ci�, ale dotyczy to nie samej mo�liwo�ci sfotografowania widm, lecz raczej konkretnych przypadk�w, jak�e cz�sto ju� na pierwszy rzut oka nosz�cych cechy prymitywnych, oszuka�czych sztuczek. Przez sceptyk�w � przeciwnik�w spirytyzmu � zdj�cia takie traktowane s� jako niew�tpliwy dow�d mistyfikacji i szalbierstwa, zmierzaj�cego do udowodnienia za wszelk� cen� istnienia czego�, czego nie ma. Sprawa owych nieszcz�snych zdj�� to zreszt� zupe�nie drugorz�dny problem w sporze o �ycie pozagrobowe i kontakty z duchami zmar�ych. Podstawowym przedmiotem sporu jest bowiem sama mo�liwo�� oddzielenia psychiki, a zw�aszcza osobowo�ci �wiadomej swego istnienia, od organizmu biologicznego i jej samodzielnej egzystencji oraz ewentualne konsekwencje takiego oddzielenia � istnienie obok materialnego �wiata, dost�pnego naszym zmys�om, �wiata duchowego, niematerialnego lub zbudowanego z materii niedost�pnej zmys�om, w jakie wyposa�ony jest organizm biologiczny. Co o tym s�dz�? Teologowie: Ko�ci� katolicki uczy, �e dusza jest niematerialn� cz�ci� ludzkiej osoby, �r�d�em jej �wiadomo�ci, rozumu i wolnej woli. Ze swej natury skierowana jest ona ku cia�u. Jest ona niez�o�ona i nie�miertelna. Po od��czeniu od cia�a z chwil� �mierci nie ginie, ale nie ma ju� pe�nej doskona�o�ci (bez cia�a jest substancj� niekompletn�)18, kt�r� odzyska dopiero po ponownym po��czeniu si� z cia�em i zmartwychwstaniu na S�dzie Ostatecznym. Po �mierci zachowuje ona sw� osobowo�� i jest zdolna zar�wno do szcz�cia wiecznego, jak pokuty za swoje winy. Teologi� katolick� cechuje wysoki sceptycyzm co do samej mo�liwo�ci kontaktu duszy ze �wiatem �ywych, podawane fakty za� zjawiania si� duch�w teologowie najch�tniej wyja�niaj� przyczynami naturalnymi, dopuszczaj�c jednak, i� mog� sta� za tym, w rzadkich przypadkach, dzia�ania duch�w nieczystych19. Przeciwdzia�aniu manifestowania si� z�ych duch�w poprzez zjawy zmar�ych mo�e s�u�y� modlitwa, w trudniejszych przypadkach za� � rytua� egzorcyzm�w. Podobne stanowisko w sprawie mo�liwo�ci pojawienia si� duch�w zajmuj� ko�cio�y protestanckie i chrze�cija�skie wsp�lnoty religijne. Opieraj� si� one na s�owach Pisma �wi�tego, z kt�rych wynika, �e �umarli nic nie wiedz�, ich my�li zgin�y, nie maj� �adnego udzia�u w czymkolwiek, co dzieje si� pod s�o�cem, nie znane im s� ani rado�ci, ani smutki tych, kt�rzy byli dla nich najdro�szymi na ziemi�20. Bardziej rygorystyczne stanowisko zajmuj� �wiadkowie Jehowy, odrzucaj�cy nie�miertelno�� duszy i kategorycznie przypisuj�cy wszelkie formy manifestowania si� duch�w diabelskiej mistyfikacji. Z kolei, wed�ug starych wierze� chi�skich, duchy zmar�ych uto�samiane s� z demonami. Jeden z najstarszych s�ownik�w chi�skich t�umaczy znak okre�laj�cy demona lub upiora jako �ten, kt�ry powraca�, czyli duch cz�owieka zmar�ego, ukazuj�cy si� �ywym21. W hinduizmie istniej� dwa poj�cia b�d�ce w pewnym stopniu odpowiednikiem naszego pojmowania duszy. Jedno z nich to atman, rozumiany jako Absolut, jak i cz�stka Absolutu w duszy 17 L. S. de Camp i C. C. de Camp: Duchy, gwiazdy i czary. PWN, Warszawa 1970, ss. 302-305 18 M. Kowalewski: Maty S�ownik Teologiczny. Ksi�garnia �w. Wojciecha, Pozna� 1960, ss. 103, 104. Encyklopedia Katolicka. Tow. Naukowe KUL, Lublin 1985, t. IV ss. 237, 378, 384 19 L. Szczepa�ski: op. dt. s. 36 20 E. G. White: Wielki b�j. Wyd. Znaki Czasu, Warszawa 1983, s. 430 21 O. Wojtasiewicz: Religie Chin. W zbiorze: Zarys dziej�w religii. Iskry, Warszawa 1964, s. 51 16 indywidualnej, wed�ug niekt�rych kierunk�w hinduizmu to�sama z Absolutem. Tak pojmowany atman znajduje si� poza wszelkimi uwarunkowaniami. Nieco odmiennym poj�ciem duszy jest dziwa � cz�stka Absolutu otoczona cia�em subtelnym podlegaj�cym prawu karmana. Prawo to g�osi, �e skutki dobrych albo z�ych my�li, s��w i uczynk�w cz�owieka wyznaczaj� jego los w nast�pnej i dalszych reinkarnacjach. Ewolucja ludzkiej ja�ni dokonuje si� poprzez stopniowe wywik�ywanie si� z karmicznego prawa przyczyn i skutk�w w szeregu kolejnych wciele�, a� do momentu wyzwolenia (nirwany). Dwa kolejne �ywoty stanowi� tylko kr�tkie odcinki egzystencji duszy, poprzedzielane przerwami, w kt�rych przetwarza ona swe do�wiadczenia i wybiera kierunek nast�pnego wcielenia. Dusza, b�d�ca cz�stk� Absolutu, otoczona bardzo subtelnym cia�em psychicznym, zawieraj�cym umys� i charakter (pierwowz�r cia�a astralnego okultyst�w), nie rozpada si� po �mierci cia�a fizycznego. Jest ona jednak niewidzialna i je�li czasem w miejscu �mierci cz�owieka lub pogrzebania jego cia�a fizycznego pojawiaj� si� zjawy � s� to kamarupy, czyli osobowo�ci wydzielone z tego cia�a wraz z jego nietrwa�� fizyczn� otoczk�, b�d�c� siedliskiem si� witalnych. Inaczej stawia spraw� buddyzm, odrzucaj�cy istnienie duszy jako oddzielnej duchowej istoty wewn�trz cz�owieka. Wszystko, co istnieje, zmienia si� nieustannie. Naturalna �mier� jest procesem kosmicznej reabsorpcji � stopniowego rozpuszczania psychofizykalnych sk�adowych formy, czucia, postrzegania i kszta�towania woli. Ka�da istota z chwil� �mierci znajduje si� w stanie po�rednim mi�dzy �mierci� a odrodzeniem. Istota umieraj�ca nabiera w�wczas cudownych mocy, m.in. zdolno�ci poruszania si� w przestrzeni i widzenia z daleka przysz�ego miejsca odrodzenia (w co wierz� r�wnie� wyznawcy hinduizmu). Po zako�czeniu procesu kosmicznej reabsorpcji nast�puje zjawisko ,,przenoszenia �wiadomo�ci�, przy czym ostatnia my�l, jak� istota ma w momencie �mierci, determinuje jej nast�pne odrodzenie22. Tak poj�ty duch nie mo�e wi�c by� istot� o okre�lonej osobowo�ci i �wiadomo�ci, a tym samym zjawy ukazuj�ce si� �ywym nie s� duchami os�b zmar�ych. Mog� one jednak by� istotami powo�anymi do �ycia przez zmar�ego, czyli my�lowymi formami, mog�cymi egzystowa� kr�cej lub d�u�ej po �mierci cz�owieka. Spiryty�ci: Czo�owy teoretyk spirytyzmu Allan Kardec (pseudonim francuskiego lekarza i prawnika Hipolita Rivail, 1804�1855) pisa�: �Duch jest istno�ci� inteligentn�; jego natura wewn�trzna jest nam nie znana; dla nas jest niematerialny, poniewa� nie przedstawia �adnej analogii z tym, co nazywamy materi�. (...) Duchy s� istotami indywidualnymi; posiadaj� os�on� eteryczn�, niewa�k�, nazwan� perispritem, rodzaj cia�a fluidycznego o formie ludzkiej (...). W cz�owieku rozr�niamy: l. dusz�, czyli ducha, zasad� inteligentn�, w kt�rej mieszcz� si� my�l, wola i poczucie moralne; 2. cia�o, os�on� materialn�, wa�k� i grub�, przez kt�r� duch wchodzi w kontakt ze �wiatem zewn�trznym; 3. perisprit (oko�oduch) (...), kt�ry jest ��cznikiem i po�rednikiem mi�dzy duchem a cia�em. Skoro os�ona zewn�trzna zu�yje si� i nie mo�e spe�nia� d�u�ej swych funkcji, odpada � a duch wyzwala si� z niej jak owoc z �upiny, jednym s�owem tak, jak si� odrzuca stare ubranie, niezdatne do u�ytku: oto, co nazywamy �mierci�. (...) �mier� nie jest tedy niczym innym jak zniszczeniem grubej pow�oki ducha; cia�o umiera, duch nie umiera. W ci�gu �ycia duch jest w pewnej mierze kr�powany wi�zami materii, z kt�r� jest z��czony i kt�ra cz�sto ubezw�adnia jego zdolno�ci; �mier� wyzwala go z wi�z�w; duch odzyskuje sw� wolno�� jak motyl, wy�aniaj�cy si� z poczwarki; ale opuszcza tylko cia�o materialne, zachowuje za� perisprit. (...) W stanie normalnym perisprit jest niewidzialny, ale za spraw� ducha mo�e ulec pewnym modyfikacjom, dzi�ki kt�rym mo�emy go spostrzega� wzrokiem, a nawet dotykiem, podobnie jak to si� dzieje z 22 �mier� i odrodzenie. W zbiorze: Buddyzm. RSW Prasa�Ksi��ka�Ruch, Krak�w 1987, ss. 145, 150-152, 153 17 par� skondensowan�; tym t�umaczy si�, �e niekiedy zdarza si� nam spostrzega� widziad�a duch�w� 23. Okulty�ci: Istniej� trzy �wiaty: fizyczny, astralny i duchowy. �wiat astralny (astral) jest �wiatem ��dz, utworzonym z uczu� i pragnie�. Ka�da istota �ywa sk�ada si� z cia�a fizycznego i cia� niematerialnych o szczeg�lnych duchowych w�a�ciwo�ciach. Liczba tych ostatnich zale�y od stopnia rozwoju duchowego. Cz�owiek mo�e posiada� 3�6 takich cia�, zwanych tak�e cia�ami energetycznymi. S� to: cia�o eteryczne � fluidalna otoczka cia�a fizycznego, jego wielko�ci i kszta�tu, stanowi�ca o �ywotno�ci wegetatywnej organizmu (rozwoju osobniczego, odnawiania kom�rek, oddychania, kr��enia krwi, trawienia itp.), a tak�e o automatyzmach i pami�ci zdarze� zewn�trznych; cia�o astralne (astrosom) � organizm utworzony z cz�stek astralu na podobie�stwo sobowt�ra, ukszta�towanego wed�ug indywidualnych cech duchowych konkretnego osobnika (cz�owieka lub zwierz�cia), decyduj�cy o wyobra�eniach, uczuciach i ��dzach, zasadniczy czynnik po�rednicz�cy mi�dzy cia�em fizycznym i cia�em mentalnym; cia�o mentalne (kama manas) � siedlisko my�li i pami�ci, umys� ni�szy, konkretny; cia�o kazualne � siedlisko wy�szej inteligencji, zdolno�ci dostrzegania zwi�zk�w przyczynowych wy�szego rz�du; cia�o duchowe (buddhi manas) � siedziba �ycia duchowego i si� moralnych, umys� duchowy; cia�o czystej sfery duchowej (atman) � siedziba najg��bszej istoty osobowo�ci cz�owieka, najwy�sze Ja, nie zmienia si� w cyklu reinkarnacji. Po �mierci cia�o eteryczne i cia�o astralne ulegaj� stopniowemu rozpadowi i w tym czasie pozostaj� w pobli�u martwego cia�a (dla ludzkiego cia�a eterycznego okres rozpadu nie przekracza na og� 3 dni). Zjawy nad grobami mo�na zaliczy� do tej kategorii zjawisk. Osobowo�� z�o�ona z cia�a eterycznego i cia�a astralnego pozosta�a po �mierci cia�a, zwana kamarup�, mo�e w pewnych przypadkach � przy du�ym nat�eniu uczu�, ��dz i nami�tno�ci za �ycia osoby z