7761

Szczegóły
Tytuł 7761
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7761 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7761 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7761 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Krzysztof Boru� Jasnowidzenia in�yniera Szarka Szanowny Panie Redaktorze! P� roku temu mia� Pan spotkanie autorskie w KMPiK-u w Piotrkowie Trybunalskim. M�wi� Pan o parapsychologii, a zw�aszcza wiele o Ossowieckim i jasnowidzeniu. Nie wiem, czy Pan sobie mnie przypomina � po spotkaniu podszed�em do Pana i powiedzia�em, �e przez pewien czas wyst�powa�y r�wnie� u mnie takie zdolno�ci i chcia�em prosi� Pana o rad� w zwi�zku z k�opotami, kt�rych mog� si� spodziewa�. Niestety, chocia� wyrazi� Pan zainteresowanie i ch�� bli�szego zapoznania si� z faktami, brak czasu (spieszy� si� Pan na dworzec) nie pozwoli� mi nawet na skr�tow� relacj� z wydarze�, kt�rych by�em nie. tylko �wiadkiem, ale i, mo�na powiedzie�, ofiar�. Da� mi Pan jednak sw�j adres i numer telefonu, proponuj�c spotkanie, gdy b�d� w Warszawie. Miesi�c p�niej postanowi�em skorzysta� z propozycji i pozwoli�em sobie zadzwoni� do Pana. Nie mia�em szcz�cia, nie by�o Pana w domu. Potem jeszcze dwa razy pr�bowa�em si� z Panem skontaktowa�, a� wreszcie dowiedzia�em si�, �e wyjecha� Pan za granic� i wr�ci dopiero za trzy miesi�ce. W tej sytuacji podj��em decyzj� opisania mo�liwie dok�adnie wszystkich zdarze�. Musz� zaznaczy�, �e moj� relacj� opar�em nie tylko na w�asnej pami�ci, ale tak�e na notatkach robionych na bie��co, a je�li chodzi o eksperymenty parapsychologiczne � na udost�pnionych mi nagraniach magnetofonowych. Dialogi nie s� oczywi�cie odtworzone s�owo w s�owo, lecz stara�em si�, aby odpowiada�y wiernie tre�ci i formie wypowiedzi, gdy� to wa�ne dla sprawy. Stara�em si� te� zachowa� chronologi� wydarze�, chocia� � jak si� Pan przekona � nie jest ca�kiem pewne, czy to w og�le mo�liwe. Przesy�am Panu swe notatki zar�wno dlatego, �e chcia�bym us�ysze� Pa�skie zdanie na temat moich niezwyk�ych prze�y�, jak te� z obawy, �e co� si� ze mn� stanie i nikt kompetentny, potrafi�cy bezstronnie spojrze� na fakty, a nie traktuj�cy mojej relacji jak majaczenia wariata, nie dowie si� prawdy. By� mo�e przydadz� si� one Panu w pa�skich badaniach lub po prostu opisze Pan m�j przypadek w jakiej� nowej ksi��ce o zagadkach parapsychologii. Gdybym si� nie odezwa� w ci�gu pi�ciu lat, daj� Panu prawo opublikowania tych wspomnie� w ca�o�ci lub we fragmentach, czy te� cho�by ich literack� wersj�, tylko prosz� zmieni� nazw� instytucji, nazwiska, adresy i numery telefon�w, aby potem nie by�o niepotrzebnych k�opot�w. Jestem in�ynierem elektrykiem, stopie� naukowy�magister, pracuj� w elektrowni w Rokitach. Mam trzydzie�ci cztery lata, jestem kawalerem, matka zmar�a, ojciec emeryt mieszka w Milan�wku pod Warszaw�. Chcia�bym w tym miejscu wyra�nie zaznaczy�, i� jestem zupe�nie normalnym, zr�wnowa�onym, zdrowym psychicznie cz�owiekiem. Nigdy nie by�em leczony w �adnym zak�adzie psychiatrycznym, wi�c prosz� nie traktowa� mnie jak wariata, maniaka czy mitomana, chocia� to, co opisuj�, mo�e wyda� si� nader dziwne. Jeszcze raz podkre�lam, �e wszystkie ni�ej przedstawione fakty s� prawdziwe. Z wyrazami g��bokiego szacunku mgr in�. Adam Szarek Rokity, 21 kwietnia 1980 r. 1 Czwartego wrze�nia tysi�c dziewi��set siedemdziesi�tego dziewi�tego roku. Mia� to by� wielki dzie� naszego zak�adu. Uroczysty rozruch ostatniego bloku energetycznego i osi�gni�cie pe�nej mocy eksploatacyjnej przez nasz� elektrowni�. Dwa tysi�ce megawat�w! Na trzy miesi�ce przed terminem, w wyniku realizacji zobowi�za� pierwszomajowych. Tak mia� brzmie� oficjalny komunikat dla prasy, radia i telewizji. A tak naprawd� to by�o jeszcze roboty co najmniej na p� roku i to pod warunkiem, �e kooperanci nie zawiod�. Z kooperantami mieli�my bowiem od pocz�tku k�opoty i przez ca�y czas budowy, mimo priorytet�w, albo czeka�o si� na jakie� duperele, albo gna�o ha wariata, odrabiaj�c niezawinione op�nienia. Najgorsze, �e niekt�rzy z nas uznali to za normalk�, a mnie za niebezpiecznego durnia, kiedy pr�bowa�em wzi�� kij na paru gnojk�w z Warszawy. Nie jest jednak prawd�, �e wyst�pi�em przeciw zobowi�zaniom. To tylko Wotny pr�bowa� napu�ci� na mnie sekretarza Palin-k�, bo by�em przeciwny jego �racjonalizatorskim" pomys�om redukowania pr�b kontrolnych. Wiedzia�em, �e bez zobowi�za� i pokazowego rozruchu nie tylko nie b�dzie premii, ale mo�na na d�ugo podpa��, gdzie nie trzeba. Dlatego zgodzi�em si� na symulacj� poprzez zadaj nik� na ��czach niekt�rych miernik�w. Zreszt� pi� by� do�� niewinny, w granicach rozs�dku i przyzwoito�ci. Nikt z go�ci nie powinien si� zorientowa�, a je�li nawet trafi�by si� fachowiec, to na pewno zrozumie i nie b�dzie si� miesza�. Ustali�em z Kabackim i Millerem, �e �czw�rka" p�jdzie na trzydzie�ci procent, a efekt na wska�nikach b�dzie bliski stu. My�l� te�, �e minister nie by� a� tak naiwny, aby nie wiedzie�, �e naprawd� pe�n� moc� wejdziemy gdzie� oko�o kwietnia. Ostatnie godziny by�y jak zwykle do�� nerwowe. Rozpalanie kot�a rozpocz�o si� o czternastej trzydzie�ci. Nie by�o �adnych k�opot�w � parametry wzrasta�y prawid�owo. Praca na wydmuch, potem zakr�cenie turbin� i wygrzewanie, czyli stopniowe podnoszenie obrot�w... Po osi�gni�ciu trzech tysi�cy obrot�w na minut� pr�ba blokad technologicznych turbozespo�u � kontrola wytrzask�w, pr�by olejowe, itp. itd. Oko�o osiemnastej zrobili�my synchronizacj� pr�bn� z wybiciem maszyny, sprawdzeniem funkcjonalnym niekt�rych, zabezpiecze� i � rzecz jasna � dzia�ania zadajnik�w. Wszystko gra�o jak trzeba i pokazowa synchronizacja dla go�ci powinna wyj�� na medal. O osiemnastej trzydzie�ci ponownie wjechali�my na trzy tysi�ce obrot�w i ju� tylko czekali�my na ministra. W ka�dym razie w�wczas � czwartego wrze�nia � got�w bytem przyzna�, �e moje niedawne w�tpliwo�ci i zastrze�enia to dziecinada. I cieszy�em si� szczerze. Czekali�my przecie� na t� chwil� blisko pi�� lat. Pi�� lat har�wki, zarywanych nocy i niedziel, taplania si� w b�ocie i betonie, szarpaniny z nierytmiczno�ci� dostaw, z lud�mi i niedorzecznymi przepisami � lat nie�atwych, ale z pewno�ci� nie zmarnowanych. Tote� kiedy Ba�ka Niewi�ska, wspi�wszy si� na parapet, aby lepiej widzie� drog�, zawo�a�a, a w�a�ciwie za�piewa�a: �jad� go�cie, jad�", naprawd� poczu�em wzruszenie. Podszed�em do okna. Rzeczywi�cie ju� zje�d�ali z warszawskiej drogi na nasz�, jeszcze pachn�c� �wie�ym asfaltem, po�o�onym na rozjechanej przez ci�ar�wki i napr�dce wyr�wnanej �u�lowej nawierzchni. Policzy�em samochody i pomy�la�em: �Dwana�cie woz�w � zupe�nie nie�le. Czajka, dwa polonezy, sze�� du�ych fiat�w, skoda, maluch i w�z transmisyjny telewizji. Stary b�dzie zachwycony". Wr�ci�em do sto�u i w��czy�em nasz� zak�adow� kamer� telewizyjn� zainstalowan� z tej okazji przed wej�ciem do dyrekcji. Chyba mieli�my cynk, bo Kabacki, Miller i Adamiak byli ju� na schodach, a za nimi Lucyna z kwiatami. Flagi, transparent, wielka tablica ze zobowi�zaniami � �a�owa�em, �e zak�adowa telewizja nie pracuje w kolorze, bo dekoracja rzeczywi�cie pi�kna. Powitanie go�ci przebieg�o nad podziw sprawnie, bez �adnych kik-s�w i niezr�czno�ci � tak przynajmniej to wygl�da�o na ekranie dodatkowego monitora, ustawionego na stoliku obok pulpitu sterowniczego naszego nowego systemu komputerowego. Minister by� promienny, u�miecha� si� do wszystkich i �ciska� d�onie, a za jego przyk�adem inne fisze przyby�e wraz z nim z Warszawy. Chyba jacy� wy�si urz�dnicy resortowi i przedstawiciele KC. Rozpozna�em te� par� znajomych twarzy z okr�gu i wojew�dztwa, przede wszystkim Karolaka � �pierwszego" z KW. Dwaj fotoreporterzy i kamerzysta z telewizji nie �a�owali ta�my. Zgodnie z programem Kabacki poprosi� ministra, i co znamienitszych go�ci do siebie do gabinetu. Po kilkunastu minutach wr�cili do hallu i rozpocz�a si� uroczysto��. Przem�wie� w hallu nie s�ysza�em, bo mieli�my tylko obraz. Potem dyrektor poprowadzi� ministra i innych go�ci schodami na g�r� i poprzez maszynowni� do nas, do centralnej nastawni. ' W progu czeka�a ju� Ba�ka w nieskazitelnie bia�ym kitlu, z no�yczkami na tacy. Ja za pulpitem fullera, naszego cudu nowoczesno�ci firmy ' Fuller-Tansky, z kt�rym na razie by�y tylko k�opoty. Wszed� minister w towarzystwie Kabackiego i Karolaka, poprzedzany przez fotoreporter�w i kamerzyst�, wys�ucha� kr�tkiego raportu Millera, zast�pcy dyrektora do spraw technicznych, po czym-przeci�� symboliczn� wst�g� i nacisn�� wskazany przeze mnie przycisk na pulpicie dyspozytorskim. W ten spos�b oficjalnie rozpocz�� si� ostatni etap synchronizacji naszej elektrowni z krajow� sieci� energetyczn�. By�a to pi�kna chwila. W zapadaj�cym zmierzchu ujrzeli�my przez okna, jak zapalaj� si� szeregi latarni na drodze prowadz�cej do osiedla � bardzo udany pomys� Millera i Palinki. Wszyscy byli�my wzruszeni. W nastawni zrobi�o si� t�oczno. Kabacki wzi�� mnie pod rami� i przedstawi� ministrowi jako szefa rozruchu i zas�u�onego wsp�bu-downiczego zak�adu. Przekaza�em stanowisko Ba�ce i oprowadzi�em go�ci po nastawni, obja�niaj�c zasady dzia�ania komputerowego systemu automatyki. W czasie mojej �prelekcji" na monitorze graficzno-alfa-numerycz-nym fullera Ba�ka wy�wietla�a kolejne kolorowe schematy poszczeg�lnych uk�ad�w sterowania i regulacji, co, jak zauwa�y�em, bardzo podoba�o si� go�ciom. Jak trafnie przewidywali�my, w wi�kszo�ci by�y to urz�dasy zupe�nie zielone w sprawach technicznych. Nie bardzo wiedzieli, 'do czego s�u�y fuller, i z pewno�ci� wyobra�ali sobie, �e z tego .pulpitu bezpo�rednio sterujemy jakimi� zmy�lnymi elektronicznymi krasnoludkami, zawiaduj�cymi wszystkimi procesami technicznymi i urz�dzeniami od wywrotnic wagonowych i m�yn�w w�glowych po dy- strybucj� energii elektrycznej. Chyba byli nieco rozczarowani, gdy im wyja�ni�em, �e z centralnej nastawni rozruch przede wszystkim si� obserwuje, kieruj�c procesem po�rednio, poprzez przekazywanie informacji ludziom, a nie maszynom. I to tylko tych, kt�re s� w danej chwili potrzebne, sygnalizuj�c odchylenia i interweniuj�c w sytuacjach awaryjnych. Je�li wszystko przebiega zgodnie z programem, nie ma potrzeby przeszkadza� operatorom, obchodowym, elektrykom, cieplikarzom oraz ca�ej zgrai innych s�u�b, uczestnicz�cych bezpo�rednio w uruchamianiu i okupuj�cych nastawni� blokow� �czw�rki". Pyta� fachowych by�o niewiele. Zaraz zreszt� minister wzi�� mnie na bok i zacz�� wypytywa� o k�opoty z instalowaniem fullera, o kt�rych s�ysza� od starego. By� bardzo �yczliwy i przyjacielski, chcia�em wi�c skorzysta� z okazji i poskar�y� si� na kooperant�w op�niaj�cych instalacj� trafo, lecz jak na z�o�� w�a�nie w�wczas zjawi� si� Wotny z ksi�g� pami�tkow� i wielkim, ozdobnym pisakiem, kt�ry nie wiem sk�d wytrzasn��. Gdy minister wpisa� si� do ksi�gi, nie by�o ju� okazji do rozmowy. Zeszli�my wszyscy na d� do hali B, gdzie mia�a si� odby� dekoracja odznaczeniami pa�stwowymi i przyj�cie. W nastawni przy fullerze zosta�a tylko Ba�ka. W od�wi�tnie udekorowanej hali Zieli�ska z kadr i Lucyna od starego ustawi�y odznaczanych do dekoracji. By�em trzeci w szeregu � po Kabackim i Palince. Stary i sekretarz otrzymali �chlebowe" � oficerski i kawalerski. Ja, Miller i dw�ch monter�w Z�ote Krzy�e Zas�ugi. By�o jeszcze siedem srebrnych i trzy br�zowe. Wotny patrzy� na mnie z zawi�ci�, bo mia� dosta� srebrny, ale co� nie wysz�o i Palinka powiedzia� mu miesi�c temu, �e mo�e liczy� tylko na br�zowy albo poczeka� do nast�pnej okazji. Wola� to drugie, czemu trudno si� dziwi�, znaj�c jego mniemanie o sobie. Podobno da� sekretarzowi do zrozumienia, �e wie, i� to ja mu podstawi�em nog�. G�upek! Minister wzni�s� toast i zacz�y si� gratulacje. �ciska�em dziesi�tki r�k. Starzy i nowi koledzy, kole�anki, jakie� szychy z Warszawy i wojew�dztwa, Palinka z Karolaklem (z rozp�du z�o�y�em obu gratulacje). Dziennikarz z �Trybuny" prosi� mnie o kr�tk� wypowied�, ale si� wykr�ci�em, bo w�a�nie spostrzeg�em moj� cich� mi�o�� � Steni� Szyck�, nasz� lekark� zak�adow�. Do pe�nego szcz�cia brakowa�o mi tylko jej obecno�ci. Sta�a z g��wnym ksi�gowym Mateckim, kt�ry co� do niej m�wi�, a ona tylko z u�miechem kiwa�a g�ow� i obserwowa�a sal�. Zacz��em si� do niej przepycha� i z rado�ci� zobaczy�em, �e Ma-tecki gdzie� poszed� i �e mnie dostrzeg�a. Pomacha�a mi przyja�nie d�oni� i pokaza�a pusty kieliszek. Rozejrza�em si� po stolikach, ale wyprzedzi� mnie Wotny, kt�ry ju� podchodzi� do Szyckiej z winem i wielkim kawa�kiem tortu. � Gratuluj� odznaczenia! � zawo�a�a do mnie i podsun�a Wot-nemu kieliszek, �eby jej nala� wina. Potem tr�ci�a si� ze mn� i wypili�my. � Szcz�ciarz z ciebie � powiedzia� Wotny z przek�sem. � Przyznaj si� jak to robisz, �e wszystko tak �atwo ci przychodzi... I premie, i awanse, i odznaczenia... Nie potrafi� zdoby� si� na szybk�' i z�o�liw� ripost�. Nie wiedzia�em, jak zareagowa� na zaczepk�, a nie chcia�em wyj�� na durnia przy Szyckiej. � No c�, ma si� to szcz�cie � u�miechn��em si� lekcewa��co. W tej samej chwili wpad� mi do g�owy spos�b prosty a skuteczny: � Zdaje si�, �e Kabacki ci� szuka. Chyba chce przedstawi� ministrowi. Wotny spojrza� na mnie niepewnie. Chcia�, zdaje si�, co� powiedzie�, lecz zrezygnowa�, przeprosi� Szyck� i poszed� w kierunku Ka-backiego, rozmawiaj�cego z ministrem. � Naprawd� dyrektor go szuka�? � Sp�awi�em go, bo chc� cho� przez par� minut by� tylko z pani� � odpowiedzia�em szczerze. � In�ynier Wotny nie zna si� na �artach. Narazi� si� pan strasznie. Wida� wino uderzy�o mi troch� do g�owy, bo zdoby�em si� na od-wag�. � Od chwili, gdy pierwszy raz pani� zobaczy�em, stale my�l� o" pani... � Dobrze czy �le? Mam nadziej�, �e nie ma zbyt wieluskarg na prac� ambulatorium. �Uda�a, �e nie rozumie. � Ale�... Kto m�g�by si� skar�y�? Ja nie o tym... Niech si� pani nie �mieje. Ju� dawno chcia�em pani powiedzie�, �e nie wiem, co si� ze mn� dzieje, kiedy na pani� patrz�. � Nie wie pan? To ciekawy przypadek. Mo�e wymaga lecze-nia? � Mo�e... To znaczy ja wiem, co si� ze mn� dzieje. I ju� si� zdecydowa�em. Tylko boj� si�, �e mnie pani wy�mieje... Nie odpowiedzia�a. W og�le nie patrzy�a na mnie, lecz gdzie� poza moje plecy, i dusi�a si� ze �miechu. Zrobi�o mi si� ogromnie przykro i ju� got�w by�em uk�oni� si� i odej�� z min� zbitego psa, gdy us�ysza�em jej s�owa przerywane chichotem: � Co pan narobi�, panie Adamie? Pa�ski kolega nadal kr��y. Jak pan my�li: zdecyduje si� na pr�b� zdobycia szczytu, czy si� wycofa? Rzeczywi�cie Wotny czyni� karko�omne wysi�ki, aby zwr�ci� na siebie uwag� starego, kt�ry, zaj�ty rozmow� z ministrem i Karolakiem, w og�le go nie dostrzega�. � No, na co pan stawia, panie Adamie? Podej�cie czy rezygnacja? � Stenia bawi�a si� znakomicie. � A jednak podej�cie! Wotny zdecydowa� si� wreszcie i podszed� do rozmawiaj�cych. Przeprosi� ministra i �pierwszego", potem zamieni� par� s��w ze starym. Z pewno�ci� nie pyta�, czy Kabacki chce go przedstawi� ministrowi � po prostu wymy�li� jaki� pretekst". Stary spojrza� na zegarek, kiwn�� g�ow� i wr�ci� do go�ci. Wotny sta� jeszcze chwil�, jakby si� zastanawia�, co robi�, a potem ruszy� ku nam, wyra�nie nadrabiaj�c min�. Warto by�oby b�ysn�� przed Szycka jak�� efektown� kpin�, ale nic mi do g�owy nie przychodzi�o. Patrzy�em tylko na zbli�aj�cego si� Wotnego, pr�buj�c wyczyta� z jego twarzy, jak� szykuje zemst�. W tej w�a�nie chwili zachrobota�y g�o�niki. Kabacki sta� ju� przy mikrofonie i szykowa� si� do zabrania g�osu. � Czy to ju� koniec widowiska? � zapyta�a Szycka. � Jeszcze nie. Drugi akt z moim udzia�em � nie omieszka�em si� pochwali�. � Pan jako aktor czy re�yser? � Zobaczy pani � odpowiedzia�em wymijaj�co, bo w istocie nie bardzo wiedzia�em, jak zaklasyfikowa� sw� dzisiejsz� funkcj�. Zreszt� Kabacki ju� zacz�� m�wi�. Rozpocz�� do�� zr�cznie od tego, ze w�a�nie otrzyma� meldunek, i� przygotowania do podniesienia obci��enia �czw�rki" dobieg�y ko�ca, kot�y s� pod par� i mo�na przyst�pi� do realizacji pierwszomajowego zobowi�zania � osi�gni�cia pe�nej mocy eksploatacyjnej przez nasz� elektrowni� na trzy miesi�ce przed terminem. Poda� troch� cyfr, w sam raz: ani za du�o, ani za mato, a nast�pnie sporo ciep�ych s��w o za�odze, a zw�aszcza o monterach. � Kolego in�ynierze! � zwr�ci� si� na zako�czenie do mnie. � Niech pan dzia�a! � U�miechn�� si� i mrugn�� porozumiewawczo, co zreszt� wypad�o bardzo naturalnie. Oczywi�cie tak naprawd� moje osobiste kierowanie rozruchem nie by�o konieczne. Do pracy na fullerze mamy dobrze wyszkolonych operator�w � Daneckiego, Gabrysia, Fr�ckowiaka i Stawskiego, nie m�wi�c ju� o Niewi�skiej, kt�ra nie tylko zapowiada si� na rozruchowca wysokiej klasy, ale z pulpitem daje sobie chyba lepiej rad� ni� ja sam. Opracowuj�c z Kabackim i Millerem scenariusz pokaz�wki, doszli�my' jednak do wniosku, �e powa�niej i efektowniej wypadnie, je�li osobi�cie b�d� odbiera� �polecenia" ministra i raportowa� �osi�gni�cie pe�nej mocy" przez �czw�rk�". W tym czasie, gdy stary ko�czy� sw� gadk�, Wotny zd��y� ju� podej�� do nas. Co prawda ostentacyjnie zignorowa� moj� obecno��, lecz wydawa� si� odpr�ony i spokojny. � Przepraszam pani�, musz� wraca� do pracy. � Sk�oni�em si� przed Szycka. Ale przechodz�c obok Wotnego nie wytrzyma�em i powiedzia�em cicho:�D�ugo rozmawia�e� z ministrem... Spojrza� na mnie z nienawi�ci�. � Idiota! Ostrzegam, �e zrobi� ci taki kawa�, �e na ca�e �ycie zapami�tasz � rzuci� za mn�, nie kryj�c w�ciek�o�ci. W nastawni czeka�a ju� Ba�ka z gratulacjami i bardzo �adn�, pachn�c� upajaj�co czerwon� r�yczk� przygotowan� na t� okazj�. Uca�owa�a mnie w oba policzki i w�o�y�a kwiat do kieszonki marynarki tu� przy odznaczeniu. Podzi�kowa�em jej serdecznie i poleci�em, aby zesz�a jak najszybciej na d�, bo zabraknie wina i tortu. � Ja tu sobie sam dam rad� � powiedzia�em, siadaj�c za pulpitem. Zacz�a si� zwyk�a robota. Wy�wietli�em kolejno na monitorach ekranowych fullera wa�niejsze wsp�rz�dne stanu, istotne w procesie rozruchu. Wszystko przebiega�o zgodnie z programem. �adnych odchyle� od za�o�onego stanu normalnego. Ch�opcy z �cieplnej" i �elektrycznej" spisywali si� na medal. Zadajniki dawa�y to, co trzeba... W��czy�em wi�c radiotelefon i zameldowa�em: � Kolego dyrektorze, jeste�my gotowi! Na ekranie monitora Kabacki wr�cza� radiotelefon ministrowi. � Towarzyszu ministrze, prosz� wyda� polecenie! � powiedzia� uroczystym tonem. . � Zaczynajcie! Si�gn��em do pulpitu i zacz�ta si� ustalona ze starym procedura przekazywania meldunk�w o wykonywanych czynno�ciach. Gdy og�osi�em, �e �czw�rka" pracuje pe�n� moc�, rozleg�y si� oklaski. Pomy�la�em o Steni i Wotnym, lecz nie byli w zasi�gu �adnej z kamer zainstalowanych w hali B. Dostrzeg�em tylko Ba�k� prowadzon� do sto�u przez Tadka Banacha, kierowc� dyrektora. Zauwa�y�em ostatnio, �e bardzo si� ko�o niej kr�ci. Tadek przechyli� si� przez st�, si�gn�� chyba po talerz z resztkami tortu, gdy nagle obraz na ekranie monitora zacz�� drga� i traci� stabilno��. Przebieg�em wzrokiem po monitorach fullera. Wsz�dzie to samo: gwa�townie skacz�ce pasy i mora. Si�gn��em do pokr�t�a, aby popra-.wi� synchronizacj�. W tej samej chwili uczu�em zawr�t g�owy i zrobi�o mi si� ciemno przed oczami. Jak przez wat� us�ysza�em zaniepokojony g�os starego: � Co si� dzieje, kolego Szarek?! Co�, jak flesz fotoreportera, b�ysn�o o�lepiaj�co tu� przed moj� twarz�. Ciemno��. Przez moment mia�em wra�enie, �e spadam w jak�� czarn�, bezdenn� otch�a� i... r�wnie nagle odzyska�em zdolno�� widzenia. Siedzia�em nadal w obrotowym fotelu, lecz od pulpitu dzieli�o mnie ponad p�tora metra. Przy fullerze sta�a Ba�ka, a jej palce nerwowo biega�y po klawiaturze. J�kliwe buczenie sygna�u alarmowego zlewa�o si� z terkotem telefonu wewn�trznego. Zerwa�em si� z fotela i ponownie odczu�em gwa�towny zawr�t g�owy. Zatoczy�em si�, jakbym wyskoczy� z wiruj�cej karuzeli i gdyby nie pomocne rami� Tadka, wyl�dowa�bym na pod�odze pod pulpitem. Chcia�em podej�� do fullera, lecz Tadek zmusi� mnie, abym usiad� ponownie w fotelu. � Lepiej niech pan tu zostanie, panie in�ynierze! � powiedzia� jakim� dziwnym tonem. � O co chodzi? � zapyta�em zdziwiony. � Przecie�... � popatrzy�em na ekrany fullera i zd�bia�em. M,onitor stan�w alarmowych sygnalizowa� jakie� absurdalne przekroczenie warto�ci przekazywanych przez przetworniki pomiarowe, wskazuj�c to na turbogeneratory, to na jedn� lub drug� stacj� trafo, to zn�w na jakie� rzekome czy rzeczywiste . b��dy operator�w. � Przejd� natychmiast na magistral� rezerwow�! � zawo�a�em do Ba�ki i odepchn�wszy Tadka podszed�em do pulpitu. � Ju� to zrobi�am, przecie� widzisz! To nie to! Sprawdzam teraz poprzez prze��czanie na r�czn� regulacj� � odpowiedzia�a, nie przerywaj�c manipulacji. � Mo�na zwariowa�! Wyobra�am sobie, co si� musi dzia� w blokowej. Cho� mia�em nadal chaos w g�owie i moje postrzeganie przebiega�o jakby z. op�nieniem, nietrudno by�o zorientowa� si�, �e to, co dzia�o si� z fullerem, nie mog�o odpowiada� �adnym rzeczywistym stanom nie tylko technicznym, ale i fizycznym. Wska�niki zmienia�y si� jak oszala�e, a informacje przekazywane przez monitory to by� po prostu be�kot. Ba�ka robi�a, co mog�a, aby opanowa� sytuacj�, a ja na pr�no pr�bowa�em zrozumie�, co si� naprawd� wydarzy�o. Tadek przysun�� mi fotel i pr�bowa�em Ba�ce pom�c, chocia� ju� ' i bez mojego udzia�u zak��cenia usta�y i na monitorach pojawi�y si� pierwsze sensowne dane. W�a�nie uda�o mi si� telefonicznie po��czy� z nastawni� blokow� �czw�rki", gdy wpad� jak bomba Kabacki, a za nim Wotny. �Co si� tu dzieje?! Dlaczego opu�ci�e� stanowisko? � Stary z trudem hamowa� w�ciek�o��. � I to w takiej chwili! � Ja? � Zupe�nie nie rozumia�em, o co mu chodzi. � Gdzie by�e�? � � Tu, w nastawni. Przecie� sam wiesz... � K�amiesz! To ci nie ujdzie na sucho. Chyba zdajesz sobie spraw�? � Z czego? Wsta�em z fotela i zachwia�em si� na nogach. � Jeste� pijany. In�ynierze Szarek, zawieszam was w czynno�ciach szefa rozruchu � przeszed� na oficjalny ton. � Kolego Wotny, przejmiecie obowi�zki in�yniera Szarka! � Ale� dlaczego? � zaprotestowa�em. �Stasiu, ja naprawd� nic nie rozumiem. Stary jednak albo spieszy� si� do ministra, albo po prostu mia� mnie ju� do��. � Tadek! Zabierz go st�d! � rozkaza� kierowcy. � Niech si� nikomu nie pokazuje na oczy. Zawie� in�yniera do domu. A wy, kolego Szarek, jutro rano zameldujecie si� u mnie. � Popatrzy� mi srogo w oczy i wyszed�. Kierowca podszed� do okna. Jego twarz o�wietli�a pomara�czowa �una. � Panie Tadku!... � Wotny zawiesi� znacz�co g�os. � Id�, id�. � Nic nie rozumiem � powiedzia�em do Ba�ki. � Jed�cie ju� � �cisn�a mnie znacz�co za r�k�. � Jutro wszystko mo�na b�dzie wyja�ni�. � Nic nie rozumiem � powt�rzy�em i wyszed�em za Tadkiem. Poprowadzi� mnie do bocznego wyj�cia. W galeriowym przej�ciu i na klatce schodowej pali�y si� tylko �wiat�a awaryjne. Teren wok� zak�adu nie by� o�wietlony. Tylko zza budynku, ze strony stacji transformator�w, widoczna by�a czerwonawa �una jakby dogasaj�cego po�aru i dobiega� daleki zgie�k g�os�w wraz z sykiem jakiej� maszyny. � Co si� tam dzieje? � zapyta�em Tadka. � Sfajczy�a si� ta stacja trafo, co jej nie zd��yli doko�czy�. � Spali�a si�? Musz� tam i��! . Ruszy�em w kierunku po�aru, lecz kierowca dogoni� mnie i zatrzyma�. � Nie ma mowy. Musimy jecha�. Nic tam zreszt� po panu, in�ynierze. Ju� chyba ko�cz� gaszenie. A dyrektor powiedzia�, �eby si� pan nigdzie nie kr�ci�. Nie by�o sensu dyskutowa�. Poszli�my w kierunku parkingu. � Czy pan co� z tego wszystkiego rozumie? � zapyta�em, zapalaj�c papierosa, aby si� troch� uspokoi�. � �e niby co? � Co si� sta�o dyrektorowi? � Dyrektorowi? Je�li chce pan wiedzie� i si� nie obrazi, to my�l�, �e jednak ma pan troch� s�ab� g�ow�... � G�ow�? � Chyba troch� za wiele pan wypi�. � Bzdura! ' Podeszli�my do samochodu i Tadek wyj�� kluczyki. Czeka�em, a� otworzy drzwi, ale poszed� jeszcze co� sprawdzi� w baga�niku. Sta�em w ciemno�ciach, patrz�c w kierunku po�aru, gdy naraz tu� przede mn� pojawi� si� cie� jakiego� wysokiego, barczystego m�czyzny. � Czy pozwoli pan przypali�? � powiedzia�, podchodz�c do mnie. G�os mia� niski i troch� jakby obcy akcent. Nie by� to chyba nikt z pracownik�w naszego zak�adu. Si�gn��em po zapalniczk� i w �wietle p�omienia ukaza�a si� twarz m�czyzny w �rednim wieku, poci�g�a, wygolona, o jasnych, jakby nieco wyblak�ych oczach. Nieznajomy nie wygl�da� na dziennikarza czy urz�dnika ministerstwa. Pomy�la�em, �e to raczej kto� z ochrony rz�du. � Prosz�, panie in�ynierze! � us�ysza�em g�os Tadka, kt�ry ju� otworzy� drzwi wozu. , Nieznajomy podzi�kowa� skinieniem g�owy i znikn�� w ciemno�ciach. � Kto to by�? � zapyta�em Tadka. � Gdzie? � Kierowca zdawa� si� nie rozumie�, o kim m�wi�. � Tu, przed chwil�. � Nikogo nie by�o � zaprzeczy� stanowczo. � Przecie� wzi�� ode mnie ogie�. � Niech pan wsiada � zniecierpliwi� si� Tadek. � Musz� szybko wraca�! Wsiad�em do wozu, usadowi�em si� z przodu, obok kierowcy, i zatrzasn��em drzwi. W tej samej chwili odczu�em dziwne wra�enie czego� znajomego. Jakie� wspomnienie, ale bardzo wyraziste, bliskie halucynacji. Droga widziana przez przedni� szyb�. Noc. D�ugie �wiat�a. Przesuwaj�ce si� drzewa i s�upki przydro�ne. Nagle w �wietle reflektor�w ukazuje si� pies. Du�y wiejski kundel. Stoi na �rodku drogi, a jego oczy b�yszcz� jak ��te lusterka odblaskowe. S�ysz� pisk opon. Hamujemy gwa�townie, skr�camy w prawo, aby omin�� psa, i przed mask� pojawia si� s�upek drogowy. G�uchy trzask. Czuj�, jak lec� do przodu i... Tadek uruchomi� silnik. W zapalonych �wiat�ach fiata ujrza�em szereg stoj�cych samochod�w. Byli�my 'jeszcze na przyzak�adowym parkingu. Co za bzdurne przywidzenie?... Wyjechali�my na drog�. Nie by�o ju� czerwonej �uny, tylko w�r�d rzedniej�cego dymu b�yska�y reflektory stra�y zak�adowej. � Pocz�tkowo wygl�da�o, �e b�dzie wi�ksza draka� odezwa� si� Tadek. Wida� i jemu niedawne wydarzenia nie dawa�y spokoju. � Kiedy si� zacz�o pali�? � spr�bowa�em okr�n� drog� wyja�ni�, co si� w�a�ciwie sta�o, bo przecie� nie wypada�o ujawnia� przed kierowc�, �e nic nie wiem. � Chyba po tym, jak �upn�o. Ale dok�adnie kiedy zacz�o si� fajezy�, to nie wiem. �Niech pan, panie Tadziu, .opowie mi, co pan widzia�. � Ano c�... Du�o to nie mam do opowiadania � zastrzeg� na wst�pie, ale zna�em ch�opaka i wiedzia�em, �e nie trzeba go prosi�. --To wszystko lecia�o tak szybko, �e �atwo straci� g�ow�. By�em z pann� Barbar� na przyj�ciu, gdy lampy zacz�y mruga�. Wszystkie �wiat�a. A w uszach taki jaki� szum i gwizd. Chwilami trudno by�o wytrzyma�. Potem zaraz co� �upn�o i b�ys�o. Chyba w trafo. Dyrektor co� do pana przez radio krzycza�, ale pan ju� nie odpowiada�. Panna Barbara zaraz wybieg�a z sali, a za ni� in�ynier Wotny. � Za ni�? Jest pan pewny? � Jasne, �e za ni�, nie przed ni�. Pobieg�em za nimi, bo sobie pomy�la�em, �e co� si� dzieje niedobrego i, m�wi�c szczerze, ba�em si� o pann� Barbar�. Pogna�em na schody, ale jej ju� nie by�o. Kombinuj�: pobiegli do nastawni, tej nowej, centralnej. Wi�c ja za nimi. Na schodach by�o prawie ciemno. Ze �wiat�em co� si� zrobi�o. �ar�wki ledwo �wieci�y. Potem na chwil� zapali�y si� tak jasno, �e my�la�em, �e si� przepal�, ale zn�w przygas�y. Na p�pi�trze min�� mnie in�ynier Wotny. Bieg� jak wariat na d�. Spyta�em go, czy co�. si� sta�o pannie Barbarze, ale ani si� nie zatrzyma�, ani nic nie odpowiedzia�. � Czy widzia� pan b�ysk w nastawni? Bardzo jaskrawy. � Widzia�em. Dwa razy, ju� jak by�em na g�rze. � Dwa razy? � Pierwszy raz zaraz potem, jak panna Barbara wybieg�a z nastawni. Jak mnie zobaczy�a, to chcia�a wr�ci�, lecz wtedy w�a�nie b�ysn�o drugi raz i zn�w �upn�o. W nastawni sta�o si� jasno, �e a� nie mo�na by�o patrze�. Nie pu�ci�em panny Barbary, i s�usznie, bo cho� przygas�o, a nawet zupe�nie zrobi�o si� ciemno, ale tylko na kr�tko, mo�e na p� minuty, i jeszcze raz b�ysn�o, tyle �e s�abiej i ciszej. . � D�ugo to wszystko trwa�o? To znaczy, licz�c od chwili, gdy dyrektor straci� ze mn� ��czno��. � Bardzo kr�tko. Nie d�u�ej jak par� minut, mo�e pi��? Panna Barbara bardzo si� niepokoi�a o pana, wi�c jak tylko przygas�o, zaraz poszli�my, zobaczy �. " , � Gdzie Ja wtedy by�em? � Siedzia� pan na krze�le. Troch� odsuni�ty od tego nowego komputera. � A wi�c nigdzie nie wychodzi�em? � My�l�, �e nie. Ale, niech si� pan in�ynier nie gniewa, nie wygl�da� pan na przytomnego... � By�em zamroczony tymi b�yskami. \ � Mo�e... Ale tak po prawdzie wygl�da� pan na pijanego. � Czy in�ynier Niewi�ska te� tak my�la�a? , � Tego nie wiem. A w og�le gdyby nie panna Barbara, mog�o by� jeszcze gorzej � zmieni� pospiesznie temat. � To ona po tym zwarciu powy��cza�a jakie� linie. � Sk�d pan wie, �e to by�o zwarcie? � Tak chyba to wygl�da�o. Ale to pan, panie in�ynierze, jeste� fachowiec w tej bran�y, a nie ja. , -By�em ju� zdecydowany. � Niech pan zawraca! Spojrza� na mnie z ukosa. � Nie ma mowy. Mam pana odwie�� do domu. � Niech pan zawraca! � powt�rzy�em ostrzej. � Stary kaza� panu i�� spa�. � Tadek nie zwolni�, lecz zwi�kszy� szybko��. Byli�my ju� na drodze do osiedla. � Dadz� sobie rad� bez pana. Niech si� pan dobrze wy�pi, bo jutro z pewno�ci� b�dzie ci�ki dzie�. ' , Ja jednak nie ust�powa�em:' ' � Prosz� pana, panie Tadziu. Musz� tam wr�ci�. Widzi pan przecie�, �e jestem ju� zupe�nie trze�wy. No, prosz�! � �eby mi stary zmy� g�ow�? . - . � Wypu�ci mnie pan za zakr�tem. W razie-czego, gdyby mnie kto� zobaczy�, powiem, �e wr�ci�em piechot�. Musz� koniecznie porozmawia� z pann� Barbar�. Tadek milcza�. Wida� by�o, �e zaczyna si� waha�. � Panie Tadeuszu!... � podj��em jeszcze jedn� pr�b� przekonania go, aby zawr�ci�. W tym momencie na drodze tu� przed nami pojawi�o si� dwoje �wiec�cych oczu. Du�y ��ty pies przechodzi� przez jezdni�. Tadek gwa�townie przyhamowa�. Pr�bowa� omin�� psa, lecz ten pcha� si� wprost pod ko�a. Skr�ci� wi�c w prawo, wjecha� na pobocze i wprost na s�upek. Uderzy�em czo�em w przedni� szyb�, �e a� mnie zamroczy�o. Tadek, kln�c psa, wyskoczy� z wozu. Wysiad�em r�wnie� i na mi�kkich nogach poszed�em za nim, aby zobaczy�, co si� sta�o. Okaza�o si�, �e �ci�li�my s�upek, lecz na szcz�cie zderzak zapobieg� powa�niejszym uszkodzeniom. � Pan krwawi! � zaniepokoi� si� Tadek spojrzawszy na mnie. � Nic mi nie b�dzie. Czaszka ca�a � zbagatelizowa�em spraw�. � Powinni�my pojecha� na pogotowie. � Nie ma sensu. Mo�e ma pan jaki� plaster? � Jasne, �e mam. Zaraz zrobi� panu opatrunek. Wyj�� z baga�nika apteczk�, bardzo wprawnie oczy�ci� i zdezynfekowa� miejsce skaleczenia, a potem zaklei� je prestopla�tem. Zdecydowali�my ostatecznie, �e zawiezie mnie do-domu i powie Ba�ce, aby przyjecha�a do mnie swoim maluchem. Nasze osiedle pracownicze to cztery trzypi�trowe, d�ugie bloki, wzniesione na po�udniowym kra�cu starych Rokit. Dalsze pi�� oraz pawilon handlowy s� jeszcze w budowie, kt�ra w tym roku fatalnie si� op�ni�a. Budowla�cy mieli coraz wi�ksze k�opoty z lud�mi, co nietrudno by�o naocznie stwierdzi�, obserwuj�c ich robot� w czasie codziennej jazdy do pracy. Kiedy� nawet, widz�c jak si� to wszystko �limaczy, Palinka pozwoli� sobie przy mnie na szczero�� i zacz�� m�wi� zupe�nie innym j�zykiem o tym, co dzieje si� u nas w ostatnich, i nie tylko ostatnich latach. Od czasu jak ukradziono mi syrenk�, je�dzi�em rano z Palinka lub Millerem, kt�rzy mieszkaj� w tym samym bloku. Po pracy albo robi�em sobie dwuki-lometrowy spacer, albo zabiera�a mnie Ba�ka, kt�ra wynajmuje w starych Rokitach pok�j przy rodzinie. Je�li wyskoczy�a jaka� pilna pozagodzinowa robota lub przeci�gn�a si� narada, korzysta�em ze s�u�bowego wozu Kabackiego. By�o ju� po dziewi�tej, gdy znalaz�em si� w domu. Tadek odprowadzi� mnie a� do mieszkania prosz�c, abym da� mu s�owo, �e nie b�d� nigdzie wychodzi�. Czu�em lekki b�l g�owy, jakbym rzeczywi�cie mia� kaca, wi�c zaparzy�em sobie kaw�. Ba�ka jako� nie przyje�d�a�a, widocznie Wotny jej nie pu�ci�. Po odje�dzie Tadka �aden zreszt� samoch�d nie pojawi� si� jeszcze w osiedlu, co �wiadczy�o, �e nie tylko kierownictwo, ale ca�a za�oga jest nadal w zak�adzie. Ci�gle jeszcze waha�em si�, czy nie powinienem wr�ci�, wbrew zakazowi starego. Aby skr�ci� czas oczekiwania, pr�bowa�em czyta�. Przed tygodniem Ba�ka po�yczy�a mi dwie ksi��ki, do kt�rych dot�d w og�le nie zajrza�em. Jedna to krymina� Agaty Christie, druga � jakie� francuskie opowiadania, podobno interesuj�ce. Okaza�o si� jednak, �e nie potrafi� zupe�nie skupi� si� na intrydze, kt�r� z pewno�ci� rozwik�a detektyw Poirot, opowiadania za�, po przeczytaniu paru zda� na ok�adce, od razu od�o�y�em na'p�k�. By�y to bowiem utwory z gatunku groteski fantastycznej o jakim� �przechodzimurze", darze �wszech-obecno�ci", przemieszczaniu si� w czasie i innych cudowno�ciach. Do tego rodzaju bzdur nigdy nie czu�em poci�gu. W przeciwie�stwie do Ba�ki rozczytuj�cej si� we wszelkich odmianach tej literatury. W ostatnich latach, przy moich obowi�zkach zawodowych, mam w og�le ogromne zaleg�o�ci w lekturze rzeczywi�cie warto�ciowych ksi��ek, a wi�c tym bardziej szkoda mi czasu na �bajki", cho�by nawet o jakich� tam walorach filozoficznych czy satyrycznych. Ci�gle wraca�em my�lami do wydarze� minionego wieczoru. Czu�em �al do starego, chocia� musz� przyzna�, �e troch� go rozumia�em. Gdyby nie obecno�� ministra, na pewno by si� tak nie w�ciek�. �al mia�em za to, �e zbyt �atwo da� wiar� Wotnemu. Bo przecie� nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e to on �ci�gn�� Kabackiego na g�r�. Pewnie jeszcze po-, wiedzia� przy ministrze, �e mnie nie by�o. Okaza� si� nie tylko �wini�, ale sko�czonym �ajdakiem. Mog�em si� tego spodziewa�. Zza �ciany dochodzi� wieczorny jazgot Palinkowej, wrzaskliwie zaganiaj�cej dzieci do spania. Na pewno ju� si� denerwowa�a, �e m�� tak d�ugo nie wraca, i wyobra�a�em sobie, co b�dzie, je�li zjawi si� nad ranem. Sekretarz i w domu nie mia� �atwego �ycia... W��czy�em radio, nastawi�em muzyk�. Zdj��em marynark� i, zgasiwszy �wiat�o, po�o�y�em si� na tapczanie. Postanowi�em, �e jutro przede wszystkim porozmawiam z Palinka. Zawsze by� mi �yczliwy. Od dw�ch lat namawia mnie, abym wst�pi� do partii i nieraz zaznacza�, �e ma do mnie pe�ne zaufanie. Mam nadziej�, �e nie zmieni� zdania... Do Wotnego Palinka odnosi� si� z rezerw�. Z pewno�ci� nie b�dzie przyjmowa� bezkrytycznie jego insynuacji. Zna go lepiej ode mnie. Chocia� Wotny jak tylko mo�e, zabiega o jego wzgl�dy, wiem, �e mia� z nim ju� nieraz k�opoty na zebraniach partyjnych. Wotny jest chorobliwie ambitny i ma jak�� szczeg�ln� umiej�tno�� robienia sobie wrog�w. By�a to dla mnie pewna pociecha, co nie zmienia�o faktu, �e w obecnej sytuacji stary si� z nim liczy� jako fachowcem od automatyki przemys�owej. Zdawa�em sobie spraw�, �e powinienem pogada� z Palinka zaraz jak wr�ci. Czy jednak by�em w stanie czeka� na niego do rana? Poprzedniej nocy spa�em zaledwie trzy godziny � musia�em przecie� jeszcze raz wszystko posprawdza� przed tym nieszcz�snym ju-blem. Teraz, le��c w ciemno�ciach, czu�em coraz wi�ksze zm�czenie, i gdyby nie wypita kawa, na pewno bym ju� spa�, mimo utrzymuj�cego si� napi�cia nerwowego. Najbardziej niepokoi�o mnie, �e nie mog�em sobie zupe�nie przypomnie�, co si� ze mn� dzia�o w chwili awarii. Mo�e rzeczywi�cie pope�ni�em jaki� fatalny b��d w stanie zamroczenia? Ale co mog�o by� przyczyn� utraty �wiadomo�ci? Je�li nie alkohol � a tego by�em pewny � to wchodzi�y w rachub� tylko dwie mo�liwo�ci: zatrucie substancj� lotn� lub nag�e ujawnienie si� jakiej� choroby psychicznej. To pierwsze, niestety, wydawa�o si� ma�o prawdopodobne. Gdyby w fulle-rze zacz�� si� kopci� plastik, na pewno bym wyczu� zapach. Jaka� narkotyzuj�ca substancja w papierosie te� odpada�a � w nastawni nie mia�em czasu zapali�. Druga mo�liwo�� by�a dla mnie wr�cz przera�aj�ca. Mia�em na studiach koleg� epileptyka i nigdy nie zapomn�, co si� z nim dzia�o w czasie ataku. Oczywi�cie w moim przypadku niekoniecznie musia�a to by� epilepsja. S�ysza�em, �e guz m�zgu te� mo�e powodowa� zaburzenia �wiadomo�ci. Mi�a perspektywa! Nie by�em zreszt� jeszcze w pe�ni przytomny, gdy Tadek prowadzi� mnie do samochodu. Co prawda pami�ta�em dobrze twarz m�czyzny spotkanego na parkingu, ale czy rzeczywi�cie prze�y�em jaki� majak zapowiadaj�cy wypadek-na drodze, czy mo�e uroi�em sobie to teraz w chorej g�owie? Najpro�ciej by�oby jutro poradzi� si� Szyckiej, ale od razu pomy�la�em, �e je�li istotnie z moim m�zgiem jest niedobrze, nie chcia�bym, aby ona p tym wiedzia�a. W�a�nie ona! Jeszcze raz pr�bowa�em przypomnie� sobie kolejno wszystko to, co prze�y�em tego wieczoru. Musia�em by� jednak bardzo zm�czony, gdy� ju� na pocz�tku tych rozmy�la� zasn��em. Napi�cie nerwowe dawa�o niestety zna� o sobie r�wnie� w czasie snu. Mia�em jakie� koszmarne majaki, w kt�rych rzeczywisto�� splata�a si� z dziwacznymi wytworami wyobra�ni. Co prawda po przebudzeniu niewiele pozosta�o w mojej pami�ci konkretnych obraz�w. Wiem jednak, �e �ni�a mi si� Stenia Szycka, s�aba, strwo�ona, szukaj�ca we mnie oparcia i obrony przed jakim� lubie�nym starcem szanta�yst�, kt�ry zmieni� si� p�niej w ohydnego upiora wyci�gaj�cego do niej wyschni�t� trupi� r�k�, a w ko�cu skojarzy� mi si� z... Wolnym. Chyba pr�bowa�em go zabi�, ale nic z tego nie wychodzi�o. Ci�gle zmartwychwsta-wa� i ucieka� przede mn�, chocia� widzia�em par� razy jego martwe cia�o przygwo�d�one do fullera jakim� d�ugim metalowym pr�tem. 2 Obudzi�o mnie uparte dzwonienie i dobijanie si� do drzwi. Za oknem by� dzie�, a zegar wskazywa� godzin� �sm� trzydzie�ci pi��. Le�a�em na tapczanie w spodniach. Marynarka z przypi�tym przez ministra Z�otym Krzy�em Zas�ugi � przewieszona przez krzes�o. Si�gn��em do czo�a i wyczu�em pod palcami plaster za�o�ony przez Tadka. Dzwonienie nie ustawa�o, wi�c poszed�em otworzy�. Na progu sta�a Ba�ka. Dopiero p� godziny temu dowiedzia�a si� o moim wypadku. Tadek mia� bowiem k�opoty z wozem (uszkodzi� misk� olejow�). Zreszt� i Ba�k� trudno by�o z�apa�. Przez ca�� noc trwa�o usuwanie szk�d (na szcz�cie poza trafo niewielkich) i poszukiwanie przyczyn awarii. Teraz, wracaj�c do domu, wst�pi�a, niespokojna o moje zdrowie. Powiedzia�em jej, �e nic mi nie jest � po prostu rozci��em sobie czo�o. Czuj� si� dobrze, tyle �e mia�em koszmarne sny z Wolnym w roli upiora. Przede wszystkim jednak chc� wiedzie�, co wydarzy�o si� ubieg�ego wieczoru. Zdecydowanie odrzucam insynuacje, �e spowodowa�em awari�, zaniedbuj�c jakie� obowi�zki i opuszczaj�c po pijanemu stanowisko. � Jestem pewny, �e nie by�em pijany i nigdzie nie wychodzi�em. Mam nadziej�, �e powiedzia�a� o tym staremu � doda�em zupe�nie niepotrzebnie, bo przecie� wiedzia�em, �e na Ba�k� mog� zawsze liczy�. � Jeste� rzeczywi�cie pewny, �e wszystko dobrze pami�tasz? � zapyta�a ch�odno. � A je�li chodzi o Kabackiego, powiedzia�am mu, �e siedzia�e� ca�y czas przy pulpicie i pr�bowa�e� przeciwdzia�a� awarii. Dlaczego spyta�a, czy wszystko dobrze pami�tam? � Fuller zacz�� wysiada� na kilka sekund przed wy�adowaniem. Wygl�da�o to jak utrata synchronizacji. To samo zreszt� by�o z ekranem telewizora. Do tej chwili wszystko przebiega�o prawid�owo. To dobrze pami�tam! � stwierdzi�em z ca�kowit� pewno�ci�. � Ani . �wiat�a na desce, ani monitor alarm�w nie sygnalizowa�y �adnych stan�w zagro�enia. Konkretnie, co si� sta�o? Wiem, �e wyst�pi�y jakie� gwa�towne spadki mocy i �e by� po�ar trafo... To wszystko przez ten po�piech podczas monta�u... � Mo�e... � Ba�ka spojrza�a na mnie niepewnie. � Nie wydaje si� jednak, aby chodzi�o tu o jakie� b��dy techniczne. Sprawdzali�my ca�� noc. W �czw�rce", ��cznie z nastawni� ciepln�, nie stwierdzili�my �adnej konkretnej awarii, je�li nie liczy� po�aru trafo. A spadki mocy, co prawda niedu�e, wyst�pi�y r�wnie� w bloku drugim i trzecim. W �jedynce" by�y wahania, ale bardzo nieznaczne, niemal w normie. Najwi�ksze skoki mocy wyst�pi�y w �czw�rce", i to nie tylko spadek niemal do zera, lecz tak�e wzrost ponad limit. Prawie do dziewi��dziesi�ciu procent przewidzianej pe�nej mocy. � Ustalili�my na trzydzie�ci i tego si� trzyma�em. Mo�e co� z tym cholernym zadajnikiem popieprzyli? � Chyba nie. Sam zreszt� sprawdza�e�. Oczywi�cie symulacja spowodowa�a niezareagowanie, a raczej nieprawid�owe zareagowanie komputera na sytuacj� awaryjn�. Ale Miller i Wotny przypuszczaj�, ze ty... � Ba�ka zawaha�a si�. � ...�e by�em pijany i podejmowa�em pijane decyzje albo �e w og�le nie by�o mnie w nastawni � doko�czy�em ze z�o�ci�. � Co� w tym rodzaju � potwierdzi�a Ba�ka. � Do tego Kowa-lewski i Sikora z �cieplnej" twierdz�, �e informacje i polecenia przekazywane w tym czasie z fullera na ich monitory wygl�da�y tak, jakby kto� si� bawi� klawiatur�. � Macie zapisy, mo�ecie sprawdzi�! � W�a�nie w tym rzecz, �e nie ma dokumentacji. To znaczy s� dwie luki mi�dzy dwudziest� dwie a dwudziest� pi��. Pocz�tkowo przez kilka sekund jakby kto� si� bawi� lub celowo wprowadza� chaos, dalej ca�kowity zanik zapisu na blisko dwadzie�cia sekund, chocia� ta�ma sz�a. Potem zn�w jakby co� si� ruszy�o na p�torej minuty. Stopniowe wygasanie zak��ce� i nowy raptowny zanik na nieca�e p� minuty. Luka w pami�ci komputera by�a zastanawiaj�ca. Dodaj�c do tego wariackie przekazy na monitorach, mia�em prawo podejrzewa�, �e przyczyny naszej kl�ski nale�y szuka� w dzia�aniu jakiego� urz�dzenia b�d�cego �r�d�em bardzo silnych zak��ce� elektromagnetycznych. Wzi��em kartk�-papieru, aby narysowa� schemat blokowy i rozwa �y�, co to mog�o by�. Si�gn��em do marynarki po d�ugopis. W kieszonce, tam gdzie wczoraj Ba�ka w�o�y�a r��, tkwi� wielki o��wek z �adn� secesyjn� nasadk�. Nie widzia�em jeszcze takiego �z pewno�ci� reklam�wka jakiej� zachodniej firmy. Kwiatka nie by�o � musia�em gdzie� zgubi�. ' R�wnie� Ba�k� zainteresowa� o��wek. � Yerba rolant, scripta manent � odczyta�a spiralny napis na nasadce. -� Znak firmowy przypomina hieroglif chi�ski. Sk�d to cudo? � Nie wiem. Musia�em komu� zabra�. � Chyba Wolnemu � przypomnia�a sobie, � Pewno zosta� na stoliku w �centralnej", jak minister podpisywa� si� w ksi�dze. Odda�a mi pisak i zacz��em rysowa� schemat. � Najpierw zastan�wmy si�, kt�re z element�w w przypadku u-szkodzenia mog�y spowodowa� desynchronizacj �... � Czekaj... � wtr�ci�a Ba�ka. � Z pr�b testowych zdaje si� wynika�, ze komputer nie uleg� uszkodzeniu. Gdyby nie luka w pami�ci, wszystko by�oby okay. Wotny wyra�nie sugeruje staremu, �e pope�ni�e� b��d. Pr�buje ci� wrobi�... � Nic"dziwnego. Przecie� to on instalowa� fuller. Za��my jednak, �e test by� przeprowadzony prawid�owo. Pozostaj� dwa zasadnicze pytania: jaka by�a przyczyna wy�adowa� elektrycznych i po�aru. trafo oraz dlaczego w tym samym czasie zawi�d� system komputerowy automatyki? W�tpi�, aby to drugie mog�o by� przyczyn� pierwszego. Chocia� w sytuacji awaryjnej z pewno�ci� utrudni�o przeprowadzenie szybkich i skutecznych operacji. � Wiemy tylko tyle, �e po�ar nie by� spowodowany przebiciem ani zwarciem. Prawdopodobnie dosz�o do iskrowego wy�adowania. Przesz�o ono w �uk elektryczny, od kt�rego zapali� si� wyciekaj�cy olej, � Czy wy�adowanie iskrowe mog�o by� �r�d�em tak du�ych zak��ce�? � zastanawia�em si� g�o�no. � S�ysza�em zreszt� od Tadka, �e widzieli�cie wy�adowanie w �centralnej". Jak to wygl�da�o? � Byli�my na pode�cie. Nagle zrobi�o si� widno. Smuga jaskrawego �wiat�a przez uchylone drzwi. Pocz�tkowo bardzo jasna, jakby b��kitna, potem o zmieniaj�cych si� szybko barwach. Nie trwa�o to d�u�ej ni� sekund� i blask nagle przygas�, a za moment zn�w si� pojawi� i zgas� ostatecznie. By�am zupe�nie o�lepiona. � Gdzie by�o �r�d�o �wiecenia? � Wyda�o mi si�, �e obok pulpitu. Ale nie jestem pewna. Szpara w drzwiach by�a w�ska, widoczno�� bardzo ograniczona i do tego jaskrawy, o�lepiaj�cy blask. Wy�adowanie mog�o nast�pi� za oknem, na terenie trafo. To pasowa�oby do wy�adowania iskrowego i �uku. � Nie wiem. Ja te� widzia�em co� podobnego troch� wcze�niej, jednocze�nie z zerwaniem ��czno�ci i awari� fullera. W pierwszej chwili my�la�em, �e to flesz albo silny reflektor tu� przede mn�. Ale jak si� dobrze zastanowi�, mog�o to by� r�wnie� odbicie rozb�ysku od szyby. Rozb�ysku za moimi plecami, za oknem nad trafo. Mo�e rzeczywi�cie... W tym momencie kto� zadzwoni� do drzwi i zn�w, jak ubieg�ej nocy, dozna�em halucynacji. Obraz pokoju przys�oni�a na chwil� mg�a i zaraz potem ujrza�em otwarte drzwi, a w nich Tadka. K�ania si� i m�wi: �Pan dyrektor czeka na pana in�yniera!" Oprzytomnia�em. Dzwonek dzwoni� nadal. Widzia�em ju� tylko Ba�k� wstaj�c� wolno z krzes�a. Zerwa�em si� i poszed�em otworzy�. W progu sta� Tadek. � Pan dyrektor czeka na pana in�yniera! � uk�oni� si� nie tyle mnie co Ba�ce, kt�ra wysz�a za mn� do przedpokoju. By�em zupe�nie wytr�cony z r�wnowagi i patrzy�em bezmy�lnie na Tadka. � Niech si� pan szybko ogoli i jedziemy � ponagli� i, zwracaj�c si� do Ba�ki, powiedzia�:� A pani in�ynier powinna pojecha� do domu i solidnie si� przespa� po tak ci�kiej nocy. ' Poszed�em do �azienki, ogoli�em si� po�piesznie maszynk� elektryczn� i zmieni�em koszul�. Zak�adaj�c marynark� odpi��em odznaczenie, schowa�em do szuflady, a secesyjny pisak zabra�em ze sob�, �eby odda� Wotnemu. Stary rzeczywi�cie czeka� ju� na mnie i z miejsca zacz�� si� piekli�. � M�wi�em, prosi�em, �eby ka�dy szczeg�, ka�dy element wiele razy sprawdzi�! Aby chocia� przez te par� godzin, w czasie wizyty ministra, wszystko gra�o! � Sprawdza�em. Jeszcze na godzin� przed... � I co z tego? � przerwa� mi ostro. � A przecie� uzgodnili�my. Przecie� to by�a chyba nawet twoja inicjatywa. � Niezupe�nie. � Mniejsza o to. Ustalili�my przecie�, �e �czw�rka" osi�gnie tyl ko trzydzie�ci procent mocy. Sam m�wi�e�, �e �czw�rki" przeci��a� nie wolno. . � Ale� ja �czw�rki" nie przeci��y�em! Trzyma�em j� na trzydzie�ci procent. To co si� p�niej sta�o, te gwa�towne skoki mocy i wy�adowania iskrowe spowodowane zosta�y prawdopodobnie przez jaki� g�upi b��d w monta�u stacji. Do tego nie zauwa�ono przecieku oleju... Nie by�o przecie� czasu na solidn� kontrol�. A nieszcz�cia chodz� parami. Wysiad� fuller, do tego nafaszerowany fa�szyw� informacj� z zadajnik�w... Nie zasygnalizowa� awarii w por�, odwrotnie: zacz�� dawa� wariackie wskazania... � Powiedzmy, �e tak istotnie by�o. Rzecz w tym, �e zamiast natychmiast przej�� na sterowanie r�czne, nie zrobi�e� nic, aby zapobiec � nast�pstwom awarii, kt�re mog�y by� katastrofalne. I wiem dobrze dla-. czego! Powinienem ci� zwolni� dyscyplinarnie za samowolne opuszczenie tak wa�nego posterunku! � Nigdzie nie wychodzi�em! � zaoponowa�em gwa�townie. � Nie r�b ze mnie durnia. S� �wiadkowie. � Ale� pami�tam dobrze; by�em ca�y czas w nastawni. Gdy dosz�o do awarii, siedzia�em przy pulpicie i rozmawia�em z tob� przez interkom. � Nie odpowiada�e� na moje wezwania! , � ��czno�� by�a przerwana. Ale Niewi�ska mnie widzia�a i mo�e potwierdzi�.' . � Nie wrabiaj w to tej dziewczyny. Dla mnie sprawa jest jasna; by�e� pijany i film ci si� urwa�. � Wypi�em zaledwie p� kiliszka wina. Nie wierzysz mi? � Nie denerwuj si� � zmieni� troch� ton. � Powiedzia�em, �e mog� ci� dyscyplinarnie zwolni�, ale tego nie zrobi�. Nie chc� ci psu� opinii. My�l�, �e najlepiej b�dzie, je�li przestaniemy grzeba� si� w tej sprawie. Chwilowa niesprawno�� komputera. Dobre wyja�nienie. Co prawda Wotny broni si� przed tym, bo to jego dzia�ka, ale mu wyt�umaczy�em, �e to najlepsze wyj�cie. Miller te� jest tego zdania. Kr�tko m�wi�c: w interesie zak�adu, w interesie za�ogi, a po�rednio i w interesie Wotnego le�y ukr�cenie �ba tej ca�ej aferze. Obieca�em mu awans i powinien by� zadowolony. Nic nie b�dzie mia� z tego, je�li ciebie zgnoi. S� wa�niejsze sprawy. Rzecz jasna z premii nici. Termin realizacji inwestycji op�niony i jeszcze do tego straty. Ale najwa�niejsze, �eby nikt tu nam nosa nie Wtyka�. Wyda�o mi si�, �e brz�kn�� ��ty telefon na biurku, lecz dyrektor nie zareagowa�. Albo si� przes�ysza�em, albo byt a� tak przej�ty tym, co m�wi. Odczu�em nag�y przyp�yw niepokoju. Telefon milcza�, a ja wpatrywa�em si� w ��te plastikowe pude�ko i coraz s�abiej dociera�y do mnie s�owa starego. Przymkn��em powieki i wtedy zn�w us�ysza�em brz�czek. Widz�, �e Kabacki si�ga po s�uchawk� i zaczyna z kim� rozmawia�. Ze s��w starego wynika, �e chodzi o awari� i po�ar trafo. M�wi o jakim� poparzonym stra�aku. Podaje moje nazwisko! I �e mia�em wypadek... Kto� z milicji? Nie, to prokurator. Powiedzia�: �Do jutra, panie prokuratorze"... To by^o przywidzenie. Stary nadal co� mi t�umaczy�, lecz dopiero po chwili mog�em zrozumie� sens jego s��w. � Rozmawia�em z ministrem. Wierz mi, to nie by�a �atwa rozmowa. Zobowi�za�em si� osobi�cie, �e nadrobimy op�nienia i wejdziemy w marcu do sieci z pe�n� moc�. Minister to cz�owiek z otwart� g�ow�. Rozumie, �e realizacja planu a rzeczywiste osi�gni�cie pe�nej sprawno�ci to dwie r�ne kwestie. Sam powiedzia�, �e nadmi