7749
Szczegóły |
Tytuł |
7749 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7749 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7749 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7749 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
BERNARDO Guimarez
NIEWOLNICA ISAURA
Przeto�yfe Dorota Walasek-Eibanowska
Pa�stwowy Instytut Wydawniczy 1986
rytul orygiaahi.
�A ESCRAVA ISAURA.
Okhdk� i strony tyfu�owe projektowali, MARIA IHNATOWICZ
MIEJSKA BIBUOTEKA PUBLICZNA
4t-�14 Zabrze, ul. ks. J. Badestlnusa 60
FILIA nr 7
� Copyrighi tar the Polish edition by Pa�stwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1936
ISBN 83-06-01438-3
ROZDZIA� 1
Dzia�o si� to w pierwszych latach panowania Dom. Pedra Drugiego.
W �yznym i dostatnim okr�gu Campos dc Goitacases, nad brzegiem Paraiby, nie opodal miasteczka Campos, le�a�a pi�kna i okaza�a hacjenda.
Dom mieszkalny � harmonijny w proporcjach, obszerny i wykwintny � sta� po�r�d mi�ej dla oka r�wniny, u podn�a wysokich wzg�rz okrytych lasem, w cz�ci ju� przetrzebionym maczet� rolnika. Jak okiem si�gn��, przyroda trwa�a jeszcze w ca�ej swej pierwotnej i dzikiej krasie. W najbli�szym jednak otoczeniu pi�knego domostwa r�ka cz�owieka przemieni�a dziewicze knieje porastaj�ce niegdy� gleb� we wspania�e sady i ogrody, w soczyste pastwiska ocienione tu i �wdzie gigantycznymi drzewami garneleiry i copaiby, d�bami i cedrami, kt�re �wiadczy�y o �ywotno�ci dawnej puszczy. Warzywnik, sad, pastwiska i pola uprawne, nie ogrodzone, oddzielone od siebie jedynie zieleniej�cymi bujnie zaro�lami bambus�w, akacji i krzew�w piteiry, sprawia�y wra�enie malowniczego ogrodu.
Dom sta� zwr�cony frontem do wzg�rz. Niskie schodki z ciosanego kamienia prowadzi�y na uroczy ganek, ca�y spowity w pn�ce kwiecie. Na ty�ach domu znajdowa�y si� rozmaite budynki gospodarcze � baraki dla niewolnik�w, zagrody i spichlerze � za nimi za� rozpo�ciera�y si� ogr�d, warzywnik i ogromny sad, gin�cy gdzie� w oddali na urwistym brzegu szerokiej rzeki.
By� pi�kny i spokojny pa�dziernikowy wiecz�r. S�o�ce nie zasz�o jeszcze i zdawa�o si� p�yn�� nad horyzontem, zawieszone na spienionych
s
I
I
falach mieni�cych si� z�otem ob�ok�w. Lekki, przesycony balsamiczn� woni� powiew wiatru przeci�ga� nad stromymi brzegami, leniwie muskaj�c wierzcho�ki drzew i budz�c ledwie s�yszalny szmer w koronach palm kokosowych, kt�re przegl�da�y si� w l�ni�cej i spokojnej toni rzeki.
Pogoda by�a przepi�kna. Od�wie�ona deszczem ro�linno�� rozkrzewi-la si� bujnie; wody rzeki �jeszcze nie wezbrane wielkimi powodziami falowa�y z majestatyczn� powolno�ci�, odbijaj�c w swych przejrzystych g��biach przepyszne barwy widnokr�gu i czyst� ziele� urwistych brzeg�w; ptaki, pozwoliwszy wreszcie odpocz�� skrzyd�om zm�czonym lotem nad okolicznymi sadami i gajami, rozpoczyna�y ju� preludium wieczornego �piewu.
Blask zachodz�cego s�o�ca p�on�� na szybach okien: zdawa�o si�, i� dom ca�y trawi �una wewn�trznego po�aru. Tymczasem na og� panowa�a g��boka cisza i spok�j zupe�ny. Srogie wo�y i t�uste ja��wki prze�uwa�y powoli, rozci�gni�te w trawie, w cieniu wysokich drzew. S�ycha� by�o zgie�k ptactwa domowego w podw�rzu, beczenie owiec i dalekie porykiwanie kr�w, kt�re same wraca�y do zagr�d. Wok� ni �ladu cz�owieka; hacjenda zdawa�a si� jakby wyludniona. Tylko uchylone okna wielkiego frontowego salonu i otwarte na o�cie� drzwi �wiadczy�y o tym, �e nie wszyscy mieszka�cy tej wspania�ej posiad�o�ci byli nieobecni.
W owej niemal doskona�ej, harmonijnej ciszy natury s�ycha� by�o wyra�nie fortepianowe akordy stapiaj�ce si� w jedno z g�osem kobiety, g�osem melodyjnym, subtelnym i nami�tnym, o brzmieniu czystym i �wie�ym. Mimo i� nieco przyt�umiony, �piew by� d�wi�czny i pe�ny.
Melancholijny, jakby zamglony ton pie�ni zdawa� si� st�umionym westchnieniem duszy samotnej i cierpi�cej.
Tylko ten jeden jedyny d�wi�k burzy� cisz� spokojnego domostwa. Na zewn�trz wszystko zdawa�o si� s�ucha� go w mistycznym i g��bokim skupieniu
Strofki, kt�re �piewa� �w g�os, brzmia�y tak:
Ach, w jak�e ci�kiej niewoii od dziecka przysz�o mi �y�... Ziarnem posianym w ja�owej roli po wieczne czasy mam ju� by�! Nawet �zy gorzkie mej niedoli, g��boko w sercu musz� skry�
Pr�no wyci�gam me ramiona! We mgle ju� znika posta� twa... Mi�o�� na zawsze jest wzbroniona mojemu sercu, nawet w snach. Tylko do cierpie� jam stworzona, z marze� nie zosta� nawet �lad.
Pod wolnym niebem p�l szerokich
wolne powietrze wdycha kwiat, gdzie� nad szczytami g�r wysokich w wolnych przestworzach buja ptak .. Mnie przeznaczony b�l g��boki, dla mnie zamkni�ty wolny �wiat!
Ucisz twe serce, niech nie pl�cze! Nawet twe �ale zbrodni� s�. Cierpienie twoje nic nie znaczy, niewola wieczna dol� tw�. Jej pi�tna nikt ci nie wybaczy: ta �za te� nie jest twoj� �z�!
Rzewne nuty owej pie�ni, wymykaj�c si� przez otwarte okno i odbijaj�c echem naok�, budz� ch�� poznania syreny, kt�ra tak pi�knie �piewa, bowiem syreny tylko i anio�y potrafi� �piewa� tak cudnie.
Po stopniach schodk�w wiod�cych na spowity w bujne girlandy kwiecia ganek �mia�o wejd�my do wn�trza domu. Tu� po prawej stronie przedpokoju napotykamy otwarte szeroko drzwi, prowadz�ce do przestronnego i zbytkownie umeblowanego salonu. Ujrzymy tam, siedz�c� samotnie u pianina, pi�kn� i szlachetn� posta� dziewczyny. Kontur jej profilu rysuje si� wyra�nie na tle hebanowego pud�a instrumentu i czar-niejszych jeszcze pukli g�stych w�os�w. Tak czyste i delikatne s� te linie, �e ol�niewaj� oczy, zniewalaj� umys� i parali�uj� wszelk� my�l. Jej p�e� jestjak ko�� s�oniowa klawiatury, jak jutrzenka, kt�rej blask, zabarwiony lekkim odcieniem bladej r�y, nie o�lepia wzroku. Wysmuk�a szyja z niewymownym wdzi�kiem wspiera si� na cudownych ramionach. Rozpuszczone w�osy sp�ywaj� w g�stych, l�ni�cych lokach, opadaj�c kruczymi splotami na oparcie krzes�a. Na czole spokojnym i g�adkim niczym polerowany marmur �wiat�o zachodu k�ad�o delikatne, r�owawe refleksy; rzek�by�, �e to tajemniczy pos�g z alabastru, w kt�rego prze�ro-
7
czystym �onie tli si� niebia�ski ogie� natchnienia. Twarz dziewczyny zwr�cona by�a ku oknu � jej rozmarzone spojrzenie b��dzi�o gdzie� w przestworzach. Uroki wdzi�cznej �piewaczki podnosi�a jeszcze prostota, nieledwie ub�stwo, skromnego stroju. Jasnob��kitna suknia ze zwyk�ego perkalu doskonale i z czaruj�c� naturalno�ci� podkre�la�a strzelist� sylwetk� i wysmuk�� kibi�. Obfite fa�dy stroju podobne by�y chmurze, z g�bi kt�rej wychyla�a si� pie�niarka, jak Wenus rodz�ca si� z morskiej piany lub jak anio� wy�aniaj�cy si� z powiewnych mgie�. Ma�y krzy�yk z czarnego bursztynu na ciemnej wst��ce, zawieszony na szyi, stanowi jej jedyn� ozdob�.
Sko�czywszy �piewa�, dziewczyna trwa�a chwil� w zadumie, z palcami na klawiaturze, jakby zas�uchana w milkn�ce echa swej piosenki. Tymczasem lekka i przejrzysta portiera u bocznych drzwi uchyli�a si� delikatnie i do salonu wesz�a nowa posta�. By�a to tak�e pi�kna dama, jeszcze w rozkwicie m�odo�ci, zgrabna i wytworna.
Przepych i niezwyk�a staranno�� stroju, postawa wynios�a i pa�ska oraz pewna sztuczno�� ruch�w nadawa�y jej �w pretensjonalny wygl�d, jaki cechuje ka�d� �adn� i bogat� pann� w�wczas nawet, gdy jest sama. Jednak�e, mimo przepychu stroju i manier wielkiej pani, uroda jej zdawa�a si� nieco przy�miona wobec szlachetnej w swej prostocie, a zarazem tak naturalnej i skromnej postaci �piewaczki. Lecz Malwina, bo takie by�o imi� owej wielkiej damy, tak�e by�a �liczna, wr�cz czaruj�ca, a w jej ogromnych i �agodnych, niebieskich oczach przez dum�, jak� j� napawa�a uroda i wysokie urodzenie, prze�wieca�a wrodzona jej dobro� serca.
Malwina niepostrze�enie podesz�a do �piewaczki i stoj�c za jej plecami czeka�a, a� przebrzmi ostatnia strofka.
� Isauro... � powiedzia�a, lekko k�ad�c sw� delikatn� d�o� na jej ramieniu.
� Ach, to moja pani! � krzykn�a Isaura i odwr�ci�a si� ku niej, sp�oszona. � Nie wiedzia�am, �e pani mnie s�ucha.
� No i c� z tego? �piewaj dalej... masz taki �adny g�os! Ale wola�abym, �eby� za�piewa�a co� innego. Dlaczego tak sobie upodoba�a� t� smutn� piosenk�, kt�rej nauczy�a� si� nie wiadomo sk�d?
� Lubi� j�, bo jest �adna i dlatego, �e... Ach, nie powinnam o tym m�wi�.
� M�w, Isauro. Czy� nie powiedzia�am ci, �e nic nie powinna� przede mn� ukrywa� i �e niczego nie musisz si� obawia� z mojej strony?
� Ta piosenka przypomina mi matk�, kt�rej nie zna�am. Ale skoro moja pani nie lubi tej piosenki, nie za�piewam jej wi�cej.
� Nie, nie chc�, by� j� �piewa�a, Isauro. Mogliby pomy�le�, �e jeste� tu �le traktowana, �e jeste� niewolnic� nieszcz�liw�, gn�bion� przez z�ych i okrutnych pan�w. Tymczasem p�dzisz �ycie, jakiego pozazdro�ci�oby ci wielu ludzi wolnych. Cieszysz si� powa�aniem swych pa�stwa. Dano ci wychowanie, jakiego nie ma wiele znajomych mi wytwornych i bogatych dam. Jeste� pi�kna, a sk�r� masz tak jasn�, �e nikt by nie powiedzia�, i� p�ynie w twych �y�ach cho�by jedna kropla krwi murzy�skiej. Wiesz przecie�, jak gor�co moja dobra te�ciowa poleca�a ciebie mnie i memu m�owi. Zawsze b�d� szanowa� s�owa tej �wi�tej kobiety i sama przecie� widzisz najlepiej, �e jestem ci raczej przyjaci�k� ni� pani�. O nie! Nie pasuje do twych ust ta rzewna piosenka. Nie chc� � ci�gn�a tonem �agodnego napomnienia � nie chc�, by� j� nadal �piewa�a. S�yszysz, Isauro? Je�li mnie nie pos�uchasz, zanikn� przed tob� pianino.
� A jednak, prosz� pani, mimo wszystko czym�e jestem, je�li nie zwyk�� niewolnic�? To wykszta�cenie, kt�re mi dano, ta uroda, kt�r� tak wychwalaj�, na co mi si� zdadz�? S� jak wikwintne sprz�ty wstawione do baraku dla Murzyn�w. A przecie� barak zawsze pozostaje barakiem. , .,;,,.,,( ,t .
� Narzekasz na sw�j los, Isauro?
� O nie, prosz� pani. Nie mam powodu... Chc� tylko powiedzie�, �e mimo wszystkich przywilej�w i zalet, jakie mi przypisuj�, dobrze znam swoje miejsce.
� Ach to tak! Wiem ju�, co ci� trapi; twoja piosenka jasno to m�wi. Niemo�liwe �eby�, b�d�c tak �adn�, jak jeste�, nie mia�a ukochanego.
� Ja?!... Ale� sk�d, prosz� pani. B�agam, prosz� w to nie wierzy�, ktokolwiek pani o tym powiedzia�.
� Ty sama mi powiedzia�a�. A nawet je�li to prawda, c� z tego? Nie wstyd� si�. Czy to co� przeciwnego naturze? No chod�, wyznaj mi wszystko. Masz ukochanego i dlatego biadasz, �e nie urodzi�a� si� wolna i nie mo�esz kocha� tego, kt�ry przypad� ci do serca i kt�remu tak�e si� spodoba�a�; czy� nie tak?
� B�agam, niech mi pani wybaczy � odrzek�a niewolnica z u�miechem pe�nym s�odyczy � lecz myli si� pani ogromnie. Daleka jestem nawet od tej my�li.
� O, bynajmniej! Nie oszukasz mnie, moja panno! Kochasz, a jeste� zbyt pi�kna i utalentowana, by� mia�a zwr�ci� swe serce ku niewolnikowi. No, chyba �eby to by� niewolnik podobny tobie, ale w�tpi�, czy taki w og�le istnieje. Dziewczyna taka jak ty z powodzeniem mo�e zdoby� mi�o�� urodziwego i wolnego ch�opca. To w�a�nie dlatego �piewasz rzewne piosenki. Ale nie martw si�, droga Isauro; zapewniam ci�, �e ju� jutro b�dziesz mia�a sw� wolno��. Poczekaj tylko, a� wr�ci Leoncio. To wstyd, �eby dziewczyna taka jak ty nadal tkwi�a w niewoli.
� Prosz�, niech pani nie zaprz�ta sobie tym my�li. Nie w g�owie mi mi�o��, a wolno�� jeszcze mniej. Czasami jestem smutna, ot, tak sobie, bez �adnego powodu...
� To bez znaczenia; teraz ja chc�, �eby� by�a wolna, i wolna b�dziesz. Wtem rozmow� przerwa� t�tent koni u wr�t hacjendy.
Malwina i Isaura podbieg�y do okna, zobaczy�, kto przyjecha�.
ROZDZIA� 2
Je�d�cy, kt�rzy przybyli od strony pobliskiego Campos, zsiedli ju� z koni. Byli to dwaj przystojni i wytworni m�odzi m�czy�ni. Po swobodzie, z jak� skierowali si� ku wej�ciu, mo�na by�o odgadn��, �e nale�� do rodziny.
W istocie, jednym z nich by� Leoncio, m�� Malwin>, a drugim jej brat Henryk.
Zanim podejmiemy na nowo nasz� opowie��, zatrzymajmy si� na chwil�, by zawrze� bli�sz� znajomo�� z tymi m�odymi lud�mi.
Leoncio by� jedynym synem bogatego i wp�ywowego komandora Almeidy, w�a�ciciela pi�knej i okaza�ej hacjendy, tej samej, w kt�rej teraz si� znajdujemy. Komandor, schorowany i do�� ju� podesz�y w latach, pozostawi� synowi zarz�d i prawo u�ytkowania maj�tku, sam za� przeni�s� si� do stolicy, w nadziei, �e miejskie rozrywki pomog� mu zapomnie� o dolegliwo�ciach. Mia�o to miejsce tu� po �lubie Malwiny i Leoncia, kt�ry o rok wyprzedza pocz�tek tej historii.
Leoncio, rozpieszczany przez hojnych i pob�a�liwych rodzic�w, by� od ma�ego ch�opcem z�ym i tak leniwym, �e ju� w pierwszych latach nauki zaprzepa�ci� wszystkie swe zdolno�ci. Niesforny i niepoprawny syn, w szkole uczy� si� �le, w �adnym te� gimnazjum d�ugo nie zagrza� miejsca. Dzi�ki wp�ywowi rodzic�w �atwo prze�lizgiwa� si� z klasy do klasy, gdy� nauczyciele nie �mieli z�ymi wynikami syna przysparza� troski powa�anemu przez wszystkich i hojnemu komandorowi. Uko�czywszy w ten spos�b szko�y, Leoncio wst�pi� na medycyn�. Jednak ju� na pierwszym roku studi�w zniech�ci� si� do zawodu lekarza, a poniewa� rodzice nigdy
li
nie potrafili mu si� sprzeciwi�, zmieni� plany i wyjecha� studiowa� prawo
i]o Olindy, Tam, roztrwoniwszy niema�� cz�� ojcowskiej fortuny na
zaspokojenie swych na�og�w i szalonych fantazji, znudzi� si� r�wnie�
pi Bwem, po czym doszed� do wniosku, �e tylko w Europie b�dzie m�g�
ni rozwin�� swe umiej�tno�ci i zaspokoi� pragnienie wiedzy, czer-
/ czystych i oblitych �r�de� nauki.
W tym te� duchu napisa� do ojca, kt�ry zaufa� mu raz jeszcze i wypraw ii do Pary�a, w nadziei, �e powr�ci stamt�d jako drugi Humboldt. K ozlokowawszy si� na dobre w owym pandemonium zbytku i rozrywki, Leoncio z rzadka tylko i jedynie dla zabicia nudy chadza� pos�ucha� wyk�ad�w znakomito�ci epoki. Nie spotkaliby�cie go tak�e w muzeach, instytutach i bibliotekach. By� natomiast sta�ym i gorliwym bywalcem Ogrodu Mobile oraz wszystkich najmodniejszych kawiarni i teatr�w, tak �e w ko�cu sta� si� szeroko znany w kr�gach paryskiej z�otej m�odzie�y. Tak min�o lat kilka. Przez ten czas � czy to wskutek pobytu w Pary�u, czy te� w podr�ach do renomowanych kurort�w i g��wnych stolic Europy � tak niemi�osiernie ogo�oci! ojcowsk� sakiewk�, �e komandor, mimo ca�ej swej pob�a�liwo�ci i mi�o�ci dla jedynaka, poczu� si� zmuszony odwo�a� go pod skrzyd�a rodziny, w ten tylko bowiem spos�b m�g� zapobiec ca�kowitej ruinie maj�tku. Aby jednak Leoncio nie odczu� zbyt bole�nie tego tak gwa�townego i surowego przykr�cenia cugli, ojciec postanowi� zwabi� go n�c�c� perspektyw� bogatego i korzystnego ma��e�stwa.
Leoncio chwyci� przyn�t� i powr�ci� do kraju, przywo��c ze swych woja�y, zamiast rzetelnej wiedzy, nieograniczony zas�b pr�no�ci i tupetu oraz tak doskona�� znajomo�� �ycia wy�szych sfer, �e �mia�o uchodzi� m�g�by za arystokrat�. Podr� uczyni�a z niego typowego dandysa, wcielenie elegancji i dobrych manier. Najgorsze by�o jednak nie to, �e zaprzepa�ci� czas przeznaczony na nauk�, lecz �e wraca! z dusz� zdeprawowan�, nawyk�� do rozpusty i rozwi�z�o�ci.
Tych kilka dobrych i szlachetnych sk�onno�ci, jakimi obdarzy�a go natura, zgas�o w jego sercu, przesi�kni�tym niegodziwymi ideami utwierdzonymi przez przyk�ady jeszcze gorsze.
W chwili powrotu z Europy Leoncio liczy� sobie �at dwadzie�cia pi��. Ojciec, w s�owach najbardziej serdecznych i ostro�nych, pr�bowa� nak�oni� go, by zastanowi� si� powa�nie nad wyborem zawcxiu. Doda!
te�, �e Leoncio wyci�gn�� z ojcowskiej sakiewki wi�cej, ni� by�o potrzeba na jego wykszta�cenie, i �e powinien pomy�le�, je�li nie o tym, jak powi�kszy�, to przynajmniej jak zachowa� w nienaruszonym stanie t� fortun�, kt�ra pr�dzej czy p�niej przypadnie mu w udziale. Po wielu wahaniach Leoncio zdecydowa� si� na karier� kupca, kt�ra wydawa�a mu si� najbardziej niezale�na i lukratywna ze wszystkich. Jednak jego rozrzutne i �mia�e plany przerazi�y komandora. Zar�wno handel Murzynami, jak te� eksport i import towar�w, cho�by na wielk� skal�, uzna� Leoncio za zaj�cie poni�aj�ce i niegodne jego wysokiej pozycji i starannego wykszta�cenia, a drobny handel detaliczny budzi� w nim politowanie i niesmak. Poci�ga�y go jedynie wielkie spekulacje gie�dowe, powa�ne operacje finansowe i transakcje, w kt�rych m�g�by obraca� ogromnymi kapita�ami. Tylko w ten spos�b zdo�a�by w kr�tkim czasie podwoi� ojcowski maj�tek. S�dzi�, �e po do�wiadczeniach, jakie zdoby� na gie�dzie paryskiej i na licytacjach w wielu krajach Europy, z powodzeniem potrafi�by pokierowa� operacjami najpowa�niejszych bank�w czy najbogatszych przedsi�biorstw. Ojciec atoli nie odwa�y! si� wystawi� swej fortuny na hazard gie�dowych spekulacji ��todzioba, kt�ry jak dot�d da� jedynie dow�d wielkiego talentu do pozbywania si�, w kr�tkim czasie i z czyst� strat�, znacznych sum. Dlatego te� postanowi� nie porusza� wi�cej tego tematu, w nadziei, �e m�odzik z czasem si� ustatkuje.
Zrozumiawszy, �e ojciec nie ma zamiaru zabezpieczy� jego przysz�o�ci, Leoncio postanowi� rozejrze� si� za tym bezbolesnym i naturalnym �rodkiem zdobycia fortuny, jakim jest ma��e�stwo. Ze wszystkich mo�liwych karier ta by�a jedyn�, kt�ra mog�a zapewni� mu pieni�dze na zaspokajanie wszystkich zachcianek.
Malwina, pi�kna c�rka pewnego zaprzyja�nionego z komandorem, a przy tym nadzwyczaj bogatego sto�ecznego kupca, od dawna ju� � za obop�ln� zgod� rodzic�w � przeznaczona by�a dla Leoncia. Rodzina Almeid�w uda�a si� wi�c do stolicy. M�odzi poznali si�, pokochali i pobrali. Zaj�o to nie wi�cej ni� kilka dni. Wkr�tce po �lubie na Leoncia spad� nag�y i bolesny cios: �mier� ukochanej matki. Dobra ta i szacowna dama nie by�a nazbyt szcz�liwa w po�yciu z komandorem, cz�owiekiem osch�ym i zimnym, kt�remu obce by�y �wi�te i czyste rozkosze mi�o�ci ma��e�skiej, a kt�ry swymi rozpustnymi wybrykami ranii co dzie� od
13
i mi
nowa serce swej ma��onki. Odczuwa�a to tym bole�niej, �e Leoncio by� jedynym synem, jaki jej pozosta�, Najbardziej przecie� �a�owa�a, i� niebo nie da�o jej c�rki, kt�ra by�aby jej towarzyszk� i pociech� w smutnej staro�ci.
Sprawi� w�wczas los, �e we w�asnym domu znalaz�a ukojenie swych trosk w postaci kruchej i delikatnej istotki, kt�ra pojawi�a si� jakby specjalnie po to, by wype�ni� pustk�, jaka zago�ci�a w jej czu�ym i dobrotliwym sercu. Istotka owa zdo�a�a sprawi�, �e dom, gdzie starsza pani w monotonii i nudzie p�dzi�a dzie� po dniu, sta� si� mniej samotny i smutny.
Ot� pewnego dnia w hacjendzie przysz�a na �wiat male�ka niewolnica, tak urocza, wdzi�czna i figlarna, �e ju� w kolebce skupi�a na sobie ca�� uwag� dobrej pani, staj�c si� przedmiotem jej szczeg�lnych stara�. Dziewczyna owa, imieniem Isaura, by�a c�rk� pewnej urodziwej Mulatki, ulubionej mucamy* i wiernej s�u�ki �ony komandora. �w za�, jako cz�owiek rozwi�z�y i pozbawiony skrupu��w, niewolnice traktowa� jak na�o�nice z w�asnego haremu. Nic wi�c dziwnego, �e kt�rego� dnia jego lubie�ne spojrzenie pad�o na �adniutk� mucam�. Mulatka d�ugo opiera�a si� brutalnym nagabywaniom, w ko�cu jednak uleg�a gro�bom i przemocy. Tak bezecne i okrutne post�powanie nie mog�o d�ugo pozosta� ukryte przed oczami cnotliwej pani domu, a� wreszcie wzbudzi�o w niej �mierteln� odraz�. Znudzony gwa�townymi i gorzkimi wyrzutami �ony, komandor nie odwa�y� si� ponownie na przemoc. Zawiod�y go te� wszelkie inne sposoby, tak, �e nigdy nie zdo�a� pokona� nieprzezwyci�onego wstr�tu, jaki czu�a do niego �liczna niewolnica. Rozw�cieczony zdecydowanym oporem, postanowi� w swym przewrotnym i z�ym sercu zem�ci� si� w najokrutniejszy i najnikczemniejszy spos�b, gn�bi�c j� ci�k� prac� i ci�g�ymi karami. Oddali� j� z domu, gdzie wykonywa�a prace lekkie i delikatne, i umie�ci� w baraku dla naj-po�ledniejszych niewolnik�w. Nast�pnie wyznaczy� j� do znojnych rob�t na plantacji, polecaj�c rz�dcy Portugalczykowi by nie szcz�dzi� jej obowi�zk�w i bat�w. Rz�dca jednak�e, cz�owiek zacny i jeszcze w sile wieku, nie mia� duszy tak zatwardzia�ej jak jego pan. Oczarowany wdzi�kami niewolnicy, miast pracy i r�zeg, obsypywa� j� podarkami i pieszczotami,
Mueaina � osobista pokoj�wka (przyp. t�um.),
14
skutkiem czego Mulatka wyda�a wkr�tce na �wiat urocz� c�reczk�. Wydarzenie to tak bardzo rozsierdzi�o komandora, �e obrzuciwszy dobrego i wiernego rz�dc� stekiem gr�b i obelg, wyrzuci� go z hacjendy, a Mulatk� zadr�cza� prac� ponad si�y i traktowa� tak okrutnie, �e zesz�a z tego �wiata, zanim jeszcze zd��y�a odchowa� sw� male�k� dziecin�.
Pod tak� oto z�� gwiazd� urodzi�a si� pi�kna i nieszcz�liwa Isaura. Jednak jakby w nagrod� za tak wielkie cierpienia, pewna �wi�ta kobieta jak anio� dobroci pochyli�a si� nad jej ko�ysk�, chroni�c biedne dzieci� pod swymi opieku�czymi, lito�ciwymi skrzyd�ami. �ona komandora, ona to bowiem by�a, ujrza�a w swej prze�licznej wychowance dar niebios, zes�any jej na pociech� w strapieniach, jakich przysparza� jej ma��onek swymi bezecnymi wybrykami. Wznios�a wi�c ku niebu oczy pe�ne �ez i wdzi�czno�ci i przysi�g�a na dusz� nieszcz�snej niewolnicy, �e we�mie na siebie ci�ar przysz�o�ci Isaury, obiecuj�c wychowa� j� i wykszta�ci� jak w�asn� c�rk�.
Wype�ni�a to z pobo�n� skrupulatno�ci�. Gdy dziewczynka podros�a, zacna staruszka sama uczy�a j� czytania i pisania, szycia i modlitwy. P�niej wyszuka�a jej nauczycieli ta�ca, muzyki, rysunku, francuskiego i w�oskiego, kupowa�a jej ksi��ki � jednym s�owem w�o�y�a wiele gorliwo�ci w to, by da� dziewczynce najbardziej staranne wychowanie, tak jakby to robi�a dla najukocha�szego dziecka. Uroda, wdzi�k i �ywa inteligencja Isaury przesz�y naj�mielsza oczekiwania przybranej matki, kt�ra, widz�c tak wspania�e rezultaty swych zabieg�w, z ka�dym dniem wi�cej znajdowa�a przyjemno�ci w szlifowaniu tego klejnotu, kt�ry zwyk�a by�a nazywa� najpi�kniejsz� ozdob� swych siwych w�os�w.
� Niebo nie zechcia�o da� mi c�rki z mojej krwi � mawia�a � lecz da�o mi w zamian c�rk� z mojej duszy.
Najbardziej jednak zdumiewa�o w tej niezwyk�ej dziewczynce to, �e ani podziw, ani wyj�tkowa troska, jakich by�a przedmiotem, nie uczyni�y jej pr�n� czy aroganck�; bowiem czu�o��, jak� by�a otoczona, w niczym nie zmieni�a jej przyrodzonej dobroci i s�odyczy serca. By�a zawsze weso�a i mi�a dla niewolnik�w, uleg�a za� i pokorna wobec swych pa�stwa.
Komandor nie pochwala� kaprysu swej ma��onki, przypisuj�c go dziwactwom staro�ci,
15
� To czysty ob��d! � zwyk� wykrzykiwa� z nutk� szyderstwa w g�osie. � Traci� czas na wychowanie rozpieszczonej strojnisi, kt�ra jeszcze zaleje jej sad�a za sk�r�! Staruszki miewaj� r�ne manie: jedne modl� si� ca�ymi dniami, inne zrz�dz� od rana do wieczora, inne jeszcze hoduj� psy lub koci�ta. Tej zachcia�o si� z Mulatki zrobi� ksi�niczk�. Prawd� m�wi�c, to troch� zbyt kosztowne, ale w ko�cu... niech jej- wyjdzie na zdrowie. Przynajmniej wtedy, gdy zabawia si� sw� pupilka, oszcz�dza mi impertynencji i zgry�liwych kaza�... A niech tam!
Po �lubie Leoncia ca�a rodzina powr�ci�a na hacjend� w Campos. W�wczas to w�a�nie komandor przekaza� synowi zarz�d maj�tku, o�wiadczaj�c, �e jest do�� stary, schorowany i zm�czony i chcia�by w spokoju do�y� reszty swych dni, wolny od trosk i obowi�zk�w, do czego a� nadto wystarczy mu renta, jak� dla siebie zachowuje. Przekazawszy hacjend� synowi, przeni�s� si� do stolicy. Ma��onka jego wola�a jednak�e pozosta� w towarzystwie Leoncia i synowej, na co komandor przysta� skwapliwie.
Malwina, mimo swej arystokratycznej dumy, od razu zapa�a�a �yw� sympati� do Isaury, tak prostolinijnej, subtelnej, skromnej i uleg�ej, �e nawet jej wyj�tkowa uroda i przymioty ducha nie stan�y na przeszkodzie, by ju� przy pierwszym spotkaniu zdoby�a przychylno�� nowej pani. Sta�a si� te� wkr�tce nie tylko ulubion� mucam�, ale wr�cz nieodst�pn� towarzyszk� i przyjaci�k� Malwiny, kt�ra � nawyk�a do gwaru i rozrywek stolicy � zadowolona by�a niezmiernie z tak mi�ego towarzystwa na odludziu, kt�re odt�d mia�o by� jej domem.
� Czemu nie wyzwolicie tej dziewczyny? � spyta�a sw� te�ciow� kt�rego� dnia. � Stworzenie tak mi�e, inteligentne i dobre nie przysz�o na �wiat po to, by �y� w niewoli.
� Masz s�uszno��, moja c�rko � odpowiedzia�a dobrotliwie stara dama. � Ale c� chcesz... Nie mam odwagi wypu�ci� na wolno�� tej ptaszyny, w kt�rej B�g zes�a� mi pociech�. D�ugie i nudne godziny staro�ci wydaj� si� zno�niejsze, gdy Isaura jest przy mnie. Zreszt� po co wyzwala� j�, ona tutaj jest wolna. Bardziej wolna ni� ja sama, kt�ra nie mam ju� w �yciu �adnych przyjemno�ci ani te� si� na to, by cieszy� si� ze swobody. Chcesz, bym wypu�ci�a z klatki moj� male�k�? A je�li ona zab��ka si� w szerokim �wiecie i nigdy ju� nie trafi tu z powrotem? Nie, nie, moje dziecko. P�ki zosta�o mi �ycia, chc� mie� j� zawsze blisko
siebie. Chc�, �eby by�a moja i tylko moja. Powiesz sobie pewnie w duchu, �e to starczy egoizm, ale mnie przecie� niewiele ju� �ycia zosta�o. Jej ofiara nie b�dzie zbyt wielka. Po mojej �mierci b�dzie wolna, a ja ju� zatroszcz� si� o godziwy spadek dla niej.
I rzeczywi�cie, dobra staruszka po wielekro� pr�bowa�a umie�ci� w testamencie zapis, kt�ry zapewni�by przysz�o�� jej ukochanej pupilce. Niestety, wspomagany przez Leoncia komandor � to graj�c na zw�ok�, to zn�w wynajduj�c b�ahe preteksty � zdo�a� udaremni� spe�nienie naj�wi�tszego pragnienia swej ma��onki. A� pewnego dnia zacna pani zmar�a wskutek udaru. Skona�a w kilka godzin, ani na chwil� nie odzyskawszy przytomno�ci na tyle, by mog�a wyrazi� sw� ostatni� wol�.
Pochylona nad trumn� te�ciowej, Malwina przysi�g�a otoczy� opiek� nieszcz�sn� niewolnic� i nie szcz�dzi� dla niej tych stara�, jakimi dot�d tak hojnie darzy�a j� nieboszczka.
Isaura d�ugo op�akiwa�a �mier� tej, kt�ra by�a jej troskliw� i czu�� matk�. Nadal te� pozosta�a niewolnic�. Tym razem nie zacnej i lito�ciwej pani, lecz pan�w kapry�nych, rozwi�z�ych i okrutnych.
2 Niewolnica Isaura
ROZDZIA� 3
Poznajmy teraz bli�ej szwagra Leoncia, Henryka. By� to przystojny i wytworny m�odzieniec lat oko�o dwudziestu, lekkomy�lny i pr�ny podobnie jak wszyscy m�odzi ludzie, zw�aszcza gdy maj� szcz�cie przyj�� na �wiat w zamo�nej rodzinie. Jednak�e pomimo owych drobnych defekt�w serce mia� dobre, a w duszy wiele godno�ci i szlachetno�ci. Studiowa� medycyn�, a poniewa� by� w�a�nie czas wakacji, Leoncio zaprosi� go, by odwiedzi� siostr� i sp�dzi� z nimi kilka dni na hacjendzie.
Obaj m�odzie�cy przybyli z Campos, dok�d Leoncio uda� si� na spotkanie szwagra ju� w przeddzie� jego przyjazdu.
Tu� po �lubie Leoncio, kt�ry przedtem rzadko i jedynie na kr�tko zagl�da� do rodzinnego domu, zwr�ci� uwag� na wyj�tkow� urod� i niepor�wnane wdzi�ki Isaury. Mimo i� los obdarzy� go pi�kn� i wytworn� �on�, nie po�lubi� jej z mi�o�ci, gdy� uczucie to jak dot�d by�o jego sercu zupe�nie obce. O�eni� si� z rozs�dku, a poniewa� �ona jego by�a m�oda i �adna, czu� dla niej nami�tno�� z rodzaju tych, kt�re karmi�c si� jedynie przyjemno�ciami zmys��w, na nich te� si� ko�cz�. Dopiero przeznaczeniem nieszcz�snej Isaury by�o poruszy� do g��bi t� cz�stk� jego serca, kt�rej jeszcze nie strawi�a gor�czka rozpusty. Uczu� do niej najbardziej �lep� i gwa�town� mi�o��. Mi�o�� ta ros�a z ka�dym dniem, w miar� jak pi�trzy�y si� na jej drodze nieprzewidziane przeszkody, kt�re na pr�no usi�owa� przezwyci�y�. Nie odst�pi� jednak od swych szale�czych zamiar�w. W ko�cu przecie� � my�la� � Isaura jest jego w�asno�ci� i gdyby zawiod�y wszelkie sposoby, pozostawa�a przemoc. Leoncio by�
18
bowiem nieodrodnym synem komandora, dziedzicem wszystkich jego brutalnych i rozwi�z�ych sk�onno�ci.
W drodze do domu, jako �e my�l jego zawsze kr��y�a wok� Isaury, wiele opowiada� o niej swemu szwagrowi, rozwodz�c si� szczeg�owo nad jej urod� i z jawnym cynizmem zwierzaj�c mu niegodziwe zamiary, jakie skrywa� w sercu. Rozmowa ta niezbyt przypad�a do gustu Henrykowi, kt�ry chwilami rumieni� si� ze wstydu i oburzenia za sw� siostr�, lecz z drugiej strony zapa�a� �ywym pragnieniem poznania niewolnicy o tak wyj�tkowej urodzie.
Nazajutrz po przyje�dzie m�odzie�c�w, oko�o godziny �smej rano, Isaura � kt�ra sko�czy�a w�a�nie odkurza� meble i porz�dkowa� salon � siad�a przy oknie i zacz�a wyszywa�, oczekuj�c na przebudzenie pa�stwa, by poda� im kaw�. Wkr�tce nadszed� Leoncio wraz z Henrykiem. Zatrzymawszy si� w drzwiach salonu, pocz�li przypatrywa� si� Isaurze, kt�ra nie zdaj�c sobie sprawy z ich obecno�ci, zamy�lona, nie przerywa�a pracy.
� No i jak ci si� podoba? � szepta� Leoncio do szwagra. �: Czy� taka niewolnica nie jest nieoszacowanym skarbem? Kt� by jej nie wzi�� za Andaluzyjk� z Kadyksu lub Neapolitank�?
� Sk�d�e, to co� znacznie lepszego � odrzek� oczarowany Henryk � to idea� Brazylijki.
� Ale� gdzie tam Brazylijka! Jest stokro� lepsza od nich wszystkich. Te wdzi�ki i te szesna�cie wiosen u dziewczyny wolnej zawr�ci�yby w g�owie niejednemu ch�opcu z towarzystwa. Twoja siostra nalega, bym j� wyzwoli�, i powo�uje si� przy tym na wol� mej nieboszczki matki. Ja jednak nie mam ochoty pozby� si�, ot, tak sobie, tego cennego klejnotu. Skoro moja matka mia�a kaprys wychowa� j� tak starannie i da� jej pierwszorz�dne wykszta�cenie, to z pewno�ci� nie po to, by pos�a� j� w �wiat, nie uwa�asz? Ojciec m�j tak�e z pozoru tylko ust�pi� b�aganiom jej ojca, biednego Galisyjczyka, kt�ry nachodzi nas tu i usi�uje j� wyzwoli�. Ale stary za��da� za ni� sumy tak wyg�rowanej, �e s�dz�, i� z tej strony niczego nie musz� si� obawia�. Widzisz j�, Henryku, powiedz wi�c, czy jest co�, co by�oby warte takiej niewolnicy?
� Istotnie, jest czaruj�ca � odrzek� m�odzieniec. � W seraju su�tana zosta�aby jego ulubion� odalisk�. �miem jednak zauwa�y�, drogi Leoncio � ci�gn��, przeszywaj�c szwagra jadowitym spojrzeniem �
2� 19
......1.........
jako tw�j przyjaciel i brat twojej �ony, �e to nieodpowiednie i niezbyt bezpieczne dla trwa�o�ci rodziny, i� w salonie tu� przy boku mej siostry przebywa niewolnica tak pi�kna i tak uprzywilejowana,
-� Brawo! �przerwa� mu Leoncio z drwin� w g�osie, � Jak na swoje lata jeste� ju� moralist� pierwszej wody! Ale niech ci� o to g�owa nie boli, m�j ch�opcze. Twoja siostra nie miewa podobnych uroje�. Pierwsza deszy si�, gdy Isaura jest ogl�dana i podziwiana przez wszystkich. I ma racj�: Isaura jest jak kosztowne cacko, kt�re zawsze powinno sta� w salonie. Za��dasz mo�e, bym kaza� przenie�� do kuchni moje weneckie
lustra?...
Rozmow� przerwa�a im Malwina, kt�ra nadesz�a z g��bi domu radosna i �wie�a niczym wiosenny poranek.
__ Witani pan�w leniuch�w � powiedzia�a g�osem srebrzystym i weso�ym jak �wiergot jask�ki. � Raczyli�cie si� w ko�cu obudzi�!
� Jeste� dzi� bardzo radosna, moja droga � odpowiedzia� jej m�� z u�miechem. � Czy�by� znalaz�a czterolistn� koniczynk�?
__ Nie znalaz�am, ale znajd�. Jestem szcz�liwa i chc�, by dzi� w domu
by�o �wi�to dla wszystkich. A to od ciebie zale�y, Leoncio, nie mog�am si� wi�c doczeka�, kiedy wstaniesz. Pragn� co� ci powiedzie�. Powinnam by�a zrobi� to wcze�niej, ale rado�� z przyjazdu tego niewdzi�cznika, mego brata, kt�rego nie widzia�am tak dawno, sprawi�a, �e zapomnia�am...
� Aie o co chodzi? M�w, Malwino...
__Czy pami�tasz sw� obietnic�, tylekro� mi dawan�, �wi�t� obietnic�,
kt�ra dawno ju� powinna by� spe�niona?... Dzi� chc� stanowczo, ��dam jej spe�nienia.
.....- Ach tak?... C� to za obietnica? Nie pami�tam...
__ jak ty �wietnie udajesz zapominalskiego! Nie przypominasz wi�c
sobie, �e obieca�e� wyzwoli�...
� Wiem ju�, wiem � uci�� Leoncio zniecierpliwiony. � Ale czy musimy rozmawia� o tym teraz? W jej obecno�ci? Po co ma nas s�ysze�?
_Acow tym z�ego? Zreszt�, niech b�dzie, jak sobie �yczysz � odpowiedzia�a m�oda pani, ujmuj�c d�o� Leoncia i prowadz�c go w g��b domu. � Chod�my do �rodka. Poczekaj tu chwil�, Henryku. Zarz�dz�, by podano kaw�. 20
Dopiero po nadej�ciu Malwiny Isaura zda�a sobie spraw� z obecno�ci obu m�czyzn, kt�rzy obserwowali j� z daleka, szepcz�c na jej temat. Niewiele jednak s�ysza�a i niczego nie zrozumia�a z szybkiej wymiany zda� mi�dzy Malwin� i jej m�em. Zaledwie odeszli, Isaura r�wnie� podnios�a si� do wyj�cia, lecz Henryk, kt�ry pozosta� sam, zast�pi� jej drog�.
� S�ucham, prosz� pana? � odezwa�a si�, spuszczaj�c z pokor� oczy.
� Zaczekaj, dziewuszko, chcia�bym powiedzie� ci s��wko � odpar� m�odzieniec i nie rzek�szy nic wi�cej, stan�� tu� przed ni�, po�eraj�c j� wzrokiem i kontempluj�c jakby w ekstazie jej cudown� urod�. W obliczu tej szlachetnej postaci, promieniuj�cej pi�kno�ci� i anielskim spokojem, Henryk poczu� si� onie�mielony. Isaura tak�e patrzy�a na m�odzie�ca zaskoczona, niemal sparali�owana, na pr�no czekaj�c, �e powie, czego od niej ��da. W ko�cu Henryk � zuchwa�y i pr�ny jak zawsze � przypomnia� sobie, �e Isaura, mimo ca�ej swej urody, jest tylko niewolnic�, i zrozumia�, i� odgrywa rol� do�� �mieszn�, stoj�c tak przed ni� w niemym, ekstatycznym wr�cz zachwycie. Podszed� wi�c do niej �mia�o i swobodnie, chwyci� j� za r�k� i...
� Czarnulko � powiedzia� � nie wiesz nawet, jak jeste� urocza. Moja siostra ma racj�. Szkoda, by taka �adna dziewczyna by�a zwyk�� niewolnic�. Gdyby� urodzi�a si� wolna, by�aby� prawdziw� kr�low� salon�w.
� Daruje pan � odrzek�a Isaura, uwalniaj�c r�k� z u�cisku � ale je�eli tylko to mia� mi pan do powiedzenia, to prosz� pozwoli� mi odej��.
� Poczekaj jeszcze chwilk�. Nie b�d� taka niedobra, nie zrobi� ci krzywdy. O, ile� bym da� za tw� wolno��, gdybym wraz z ni� zyska! twoj� mi�o��! Zbyt jeste� subtelna i �liczna, by� mia�a d�ugo pozosta� w niewoli. Z pewno�ci� zjawi si� kto�, kto wyrwie ci� st�d, a je�li masz trafi� w obce r�ce, to mo�e ju� raczej ja, moja Isauro, brat twej pani, zostan� tym, kt�ry z niewolnicy zmieni ci� w ksi�niczk�...
� Och, panie Henryku! �przerwa�a dziewczyna, za�enowana � nie wstydzi si� pan nadskakiwa� niewolnicy w�asnej siostry? To panu nie przystoi. Jest tu w okolicy tyle �adnych panien, bardziej ni� ja godnych pa�skich zalot�w.
� Przysi�gam, �e jak dot�d nie widzia�em �adnej, kt�ra mog�aby ci dor�wna�. Pos�uchaj, Isauro: nikt nie znajduje si� w lepszej sytuacji ni�
I
ja, by uzyska� dla ciebie wolno��. Umia�bym nak�oni� Leoncia do twego wyzwolenia, gdy� je�li si� nie myl�, przejrza�em jego zamiary i zapewniam ci�, �e potrafi� je udaremni�. To nikczemno��, na jak� nie mog� przysta�. B�dziesz mia�a wolno�� i wszystko, czego zapragniesz: jedwabie, klejnoty, powozy, niewolnik�w na us�ugi, a we mnie znajdziesz kochanka wyj�tkowego, kt�ry zawsze b�dzie ci� kocha� i nigdy nie porzuci ci� dla �adnej kobiety na �wiecie, �eby nie wiem jak pi�knej i bogatej, bo ty jedna warta jeste� wi�cej ni� one wszystkie razem wzi�te.
� Bo�e ty m�j! � wykrzykn�a Isaura z lekk� drwin�. � Tak wiele wspania�o�ci mnie przyt�acza. Przewr�ci�oby mi si� w g�owie. Nic z tego, m�j panie. Prosz� zachowa� swe obietnice dla kogo�, kto bardziej na nie zas�uguje. Ja, jak na razie, zadowolona jestem ze swego losu.
� Isauro! Sk�d tyle okrucie�stwa?! Pos�uchaj... � to m�wi�c, otoczy� ramieniem jej szyj�.
� Panie Henryku! � krzykn�a, wyrywaj�c si� z u�cisku � b�agam pana na wszystko, prosz� mnie zostawi� w spokoju.
� Zlituj si�, Isauro! � nalega� m�odzian, nadal usi�uj�c j� obj��. � Nie b�d� taka nieprzyst�pna!... Jeden ca�us, tylko jeden ca�us i ju� sobie id�...
� Je�eli pan nie przestanie, zaczn� krzycze�. Nawet chwil� nie mog� popracowa� w spokoju, by kto� nie przeszkodzi� mi deklaracjami, kt�rych nie przystoi mi s�ucha�.
� Och, jacy� to jeste�my wynio�li! � wykrzykn�� Henryk, nieco ju� rozdra�niony oporem � niczego jej nie brak! Nawet zachowuje si� tak pogardliwie, jakby by�a wielk� dam�! Nie d�saj si� tak, moja kr�lewno...
� Dosy� ju�, prosz� pana! � krzykn�a niewolnica u szczytu zniecierpliwienia � jakby ma�o mi by�o pana Leoncia!... Teraz jeszcze i pan na dodatek.
� Co?! Jak?! Co ty m�wisz?! Leoncio tak�e?! O, s�usznie odgad�o moje serce!... Co za ha�ba! Dla niego zapewne bardziej jeste� wyrozumia�a, czy� nie tak?
- Tak samo jak dla pana.
� Nie w�tpi�, Isauro. Wierno��, jak� winna jeste� swej pani, kt�ra tak ci� ceni, nie pozwala ci s�ucha� podszept�w tego wykoleje�ea... Ale ze mn� to ca�kiem inna sprawa. Jaki masz pow�d, by by� tak okrutn�?
� Ja okrutna dla swych pa�stwa! Na mi�o�� bosk�, b�agam pana, niech pan nie drwi tak bezlito�nie z nieszcz�snej niewolnicy.
� Nie, nie drwi�... Pos�uchaj, Isauro! � wykrzykn�� Henryk, usi�uj�c wzi�� j� w obj�cia i skra�� ca�usa.
� Brawo!... Wspaniale! � rozleg� si� w salonie dono�ny g�os, kt�remu towarzyszy� wybuch sardonicznego �miechu.
Henryk odwr�ci� si� sp�oszony. Ca�e jego mi�osne uniesienie zosta�o zmro�one jakby lodowatym podmuchem.
W drzwiach sta� Leoncio, kt�ry wzi�wszy si� pod boki mierzy� go oble�ywym i szyderczym spojrzeniem.
� Brawo! Znakomicie, m�j panie szwagrze! � ci�gn�� Leoncio tym samym tonem. � Pi�knie pan wprowadza w �ycie swe moralne nauki... nagabuj�c moje niewolnice! C� za galanteria! C� za szacunek dla domu w�asnej siostry!
� A, przekl�ty natr�t! � mrukn�� do siebie Henryk ze z�o�ci�. Pierwszym jego odruchem by�o rzuci� si� na szwagra z zaci�ni�tymi
pi�ciami i odpowiedzie� ciosem na bezczelne drwiny. Zreflektowawszy si� jednak uczu�, �e najkorzystniej b�dzie, gdy zaatakuje przeciwnika jego w�asn� broni�: szyderstwem. Okoliczno�ci bowiem sprzyja�y rozegraniu sprawy ostatecznie i zwyci�sko. Opanowa� si� wi�c, po czym rzek� z u�miechem wynios�ej pogardy:
� Ach, wybacz, szwagrze! Nie wiedzia�em, �e swego kosztownego cacka strze�esz tak pilnie dzie� i noc. My�l�, �e dro�sze jest ci ni� honor twego domu i twej ma��onki. Moja nieszcz�liwa siostra! Jest tak naiwna. Dziwne jednak, �e przez tak d�ugi czas nie zorientowa�a si�, jakiego wspania�ego ma m�a!...
� Co chcesz przez to powiedzie�, smarkaczu? � krzykn�� Leoncio z gro�b� w glosie. � Powt�rz, co chcesz przez to powiedzie�?
� Tylko to, co pan przed chwil� us�ysza� � odpar� Henryk stanowczo. � I niech pan b�dzie pewien, �e pana niegodne post�powanie nie pozostanie d�ugo w ukryciu przed oczami mej siostry.
� Jakie post�powanie? Co ty bredzisz, Henryku?
� Pan udaje, �e nie rozumie? My�li pan, �e nie wiem o wszystkim? A wi�c do widzenia, panie Leoncio. Opuszczam pana, bo by�oby dla mnie wysoce niesmaczne i �mieszne sprzecza� si� z panem o mi�o�� byle niewolnicy.
23
� Czekaj, Henryku... Pos�uchaj...
� Nie, nie. Nic wi�cej nie mam panu do powiedzenia. �egnam! � powiedzia� Henryk i odszed� po�piesznie.
Leoncio by� zdruzgotany i po tysi�ckro� �a�owa�, �e tak nierozs�dnie sprowokowa� lekkomy�lnego m�odzie�ca.
Nie przypuszcza� dot�d, by jego szwagier wiedzia� o nami�tno�ci, jak� czul do Isaury, i o wysi�kach, kt�re podejmowa� dla przezwyci�enia jej oboj�tno�ci. Prawda, �e m�wi� z nim o tym bez os�onek, jednak s�owa owe, wypowiedziane, jak to mi�dzy m�odymi lud�mi, tonem rubasznego �artu, nie mog�y stanowi� dla Henryka wystarczaj�cej podstawy do oskar�enia go wobec �ony. Z pewno�ci� dziewczyna wygada�a si� z czym�, co sprawi�o, �e Henryk zawrza� gniewem przeciw obojgu. Leoncia niewiele obchodzi�o zak��cenie spokoju w rodzinie, za to do szale�stwa rozw�ciecza�a go mo�liwo�� udaremnienia jego przewrotnych zamiar�w wobec �licznej niewolnicy.
�Przekle�stwo � m�wi� sobie w duchu � ten postrzeleniec zdolny jest pokrzy�owa� wszystkie moje plany. Je�eli rzeczywi�cie co� wie, a tak si� wydaje, nie zawaha si� donie�� o wszystkim Malwinie..."
Kilka chwil jeszcze sta� Leoncio bez ruchu, ponury, zas�piony, z dusz� szarpan� straszliwym niepokojem. Wtem wzrok jego, b��dz�cy po salonie, napotka� Isaur�, kt�ra w chwili gdy tylko si� pojawi�, dr��ca i niemal bez tchu, pospiesznie ukry�a si� gdzie� w k�cie pokoju. Stamt�d, w cichej udr�ce, �ledzi�a sprzeczk� obu m�odzie�c�w niczym raniona lania s�uchaj�ca ryku dw�ch tygrys�w, kt�re walcz� o �up. �a�owa�a w g��bi duszy i wyrzuca�a sobie niedyskretne s�owa, jakie nieopatrznie wymkn�y si� z jej ust. Jej nierozs�dek mia� sta� si� przyczyn� godnego po�a�owania roz�amu w rodzinie, roz�amu, kt�rego � w ostatecznym rozrachunku � ona sama padnie ofiar�. K��tnia obu m�czyzn podobna by�a zderzeniu dw�ch burzowych chmur, kt�re �cieraj� si�, potem wisz� chwil� naprzeciw siebie, a� wreszcie odp�yn� ka�da w swoj� stron�, gdy tymczasem grom wydarty z ich �ona ugodzi celnie nieszcz�sn� niewolnic�.
ROZDZIA� 4
� A, jeste� tu jeszcze? To dobrze. � Powiedzia� Leoncio i zmierzy� z�ym spojrzeniem Isaur�, kt�ra dr��ca i zmieszana nie �mia�a opu�ci� k�cika, gdzie si� schroni�a, �l�c ku niebu tysi�czne pro�by aby pan jej nie spostrzeg� ani nie przypomnia� sobie o niej w tym momencie.
� Isauro � m�wi� dalej � jak widz�, w mi�ostkach zabrn�a� ju� do�� daleko... S�ucha�a� s�odkich s��wek tego m�odzieniaszka...
� Tak samo jak wys�uchuj� pa�skich, prosz� pana, i nic nie mog� na to poradzi�. Niewolnica, kt�ra o�mieli�aby si� rzuca� mi�osne spojrzenia na swych pan�w, zas�u�y�aby na surow� kar�.
� Powiedzia�a� co� temu nicponiowi, Isauro?
� Ja?! � zaprzeczy�a gwa�townie niewolnica. � Ja, kt�ra w niczym nie umia�abym obrazi� ani mego pana, ani jego...
� Zwa� dobrze, co m�wisz, Isauro, i bacz, czy nie usi�ujesz mnie oszuka�. Nic mu o mnie nie powiedzia�a�?
� Nic.
� Przysi�gasz?
� Przysi�gam � wyj�ka�a Isaura.
� Ach, Isauro, Isauro... uwa�aj! Je�li dot�d znosi�em cierpliwie tw� pogard� i niech��, to teraz nie mam zamiaru tolerowa�, by� w mym w�asnym domu, i nieledwie w mej obecno�ci, s�ucha�a cudzych umizg�w, a tym bardziej rozpowiada�a o tym, co si� tutaj dzieje. Skoro nie chcesz mojej mi�o�ci, unikaj przynajmniej mej nienawi�ci.
� Daruje pan, ale jak� win� ponosz� za to, �e mnie prze�laduj�?
25
Masz troch� racji, Widz�, �e b�d� zmuszony oddali� ci� z domu i ukry� przed ludzkim wzrokiem i po��dliwo�ci�.
� Dlaczego, prosz� pana?
� Do��. Nie mog� ci� teraz s�ucha�, Isauro. Nie przystoi, by nas tu spotkano, gdy rozmawiamy na osobno�ci. Wys�ucham ci� kiedy indziej.
� Nie mog� dopu�ci�, by ten wichrzyciel sk��ci� mnie z Ma�win� � m�wi� do siebie Leoncio odchodz�c. � Ty psie! Przekl�ta niech b�dzie chwila, w kt�rej przest�pi�e� progi mego domu!
�Oby B�g sprawi�, by to �kiedy indziej� nigdy nie nadesz�o!" westchn�a w duchu zasmucona dziewczyna widz�c, �e jej pan odchodzi.
Z l�kiem i �miertelnym niepokojem przyjmowa�a coraz bardziej natarczywe nagabywania Leoncia, lecz nie potrafi�a znale�� sposobu, �eby mu si� przeciwstawi�. Zdecydowana opiera� si� a� do �mierci wspomnia�a los swej nieszcz�snej matki, kt�rej smutn� histori� zna�a dobrze, gdy� s�ysza�a j� z ust kilku starych niewolnik�w, opowiedzian� w sekrecie i z wielkim strachem. Przysz�o�� malowa�a si� przed jej oczami w czarnych i z�owrogich barwach.
Jedyne, co przychodzi�o jej na my�l, to odkry� wszystko Malwinie.
Tylko tak mog�aby po�o�y� kres zuchwalstwom jej ma��onka i unikn��
przysz�ych nieszcz��. Lecz Isaura zbyt kocha�a sw� m�od� pani�, by
o�mieli� si� na podobny krok, kt�ry pogr��y�by jej dusz� w otch�a�
� smutku i goryczy, niszcz�c na zawsze s�odkie z�udzenia, w jakich �y�a.
Wola�aby raczej, jak jej matka, pa�� ofiar� najokrutniejszych prze�ladowa�, ni� sprawi�, by niebo nad g�ow� jej drogiej pani zasnu�y z�owieszcze chmury.
Ojciec Isaury, jedyna pr�cz Malwiny istota na �wiecie, kt�ra interesowa�a si� jej losem, biedny i prosty najemnik, nie by� w stanie obroni� jej przed prze�ladowaniem i gwa�tem, jakie jej grozi�y. Znalaz�szy si� w sytuacji bez wyj�cia, Isaura potrafi�a jedynie p�aka� w ukryciu nad swym nieszcz�ciem i wznosi� pro�by ku niebu, gdy� tylko ono mog�o uleczy� jej b�l
Zrozumia�y przeto by� �w bolesnymi pe�en l�ku ton jej ulubionej piosenki. Malwina myli�a si�, przypisuj�c ten smutek mi�osnej nami�tno�ci Isaura zachowa�a dot�d serce czyste, nie ska�one ziemskim uczuciem O ile� wi�cej wsp�czucia mia�aby dla niej dobra i wra�liwa pani, gdyby mog�a odgadn�� prawdziw� przyczyn� troski, kt�ra n�ka�a jej dusz�
ROZDZIA� 5
Ockn�wszy si� z bolesnej i gorzkiej zadumy, podnios�a b�benek do haft�w. Pragn�a uciec z salonu, zdecydowana schowa� si� w najtajniejszym zak�tku domu lub zaszy� w jednej z kryj�wek sadu. Mia�a nadziej� unikn�� w ten spos�b powt�rzenia si� scen tak nieprzyzwoitych i ha�bi�cych jak ta, przez kt�r� w�a�nie przesz�a. Zaledwie jednak uczyni�a kilka krok�w, zatrzyma� j� widok dziwacznej postaci, kt�ra stan�a w progu salonu.
By�o to monstrum przypominaj�ce cz�owieka, potworny homunku-lus o wielkiej g�owie spoczywaj�cej na ogromnym tu�owiu, o rachitycznych, pa��kowatych nogach, ow�osiony jak nied�wied�, a szkaradny jak ma�pa. Podobny by� owym pokracznym kar�om, kt�re stanowi�y nieod��czn� cz�� orszaku wielkich w�adc�w �redniowiecza, s�u��c uciesze kr�l�w i dworak�w. Natura zapomnia�a da� mu szyj�, tak �e nieforemna g�owa wyrasta�a wprost z ogromnego garbu, kt�ry otacza� j� na kszta�t kaptura. Przy czym wyraziste rysy jego twarzy nie by�y nieregularne ani odpychaj�ce, a malowa�o si� w nich wiele rozs�dku, pokory i dobroci. Isaura zapewne wyda�aby okrzyk przera�enia, gdyby od dawna ju� nie przywyk�a do widoku tej dziwacznej figury. By� to, ni mniej, ni wi�cej, pan Be�chior � wyspiarz � kt�ry od wielu lat, bardzo godnie i sumiennie mimo swej groteskowej powierzchowno�ci, pe�ni� na hacjendzie obowi�zki ogrodnika. Zdawa�oby si�, �e kwiaty, b�d�ce naturalnym symbolem wszystkiego co pi�kne, czyste i delikatne, powinny mie� opiekuna mniej pokracznego i odra�aj�cego. Zechcia� wszak�e los lub te� kaprys pana domu ustanowi� �w
koats-ast, by� mo�e po to, by kosztem brzydoty ogrodnika ijwydatai� pi�kno ro�lin.
Belchior w jednej r�ce �ciska! wielki siomiany kapelusz, zamiataj�c aim pod�og�, w drugiej za� dzier�y� nie bukiet, lecz ogromne nar�cze najr�niejszych kwiat�w, kt�rymi usi�owa� przes�oni� sw� pozbawion� wdzi�ku posta�. Przypomina� jeden z owych fajansowych wazon�w
0 fantastycznych i groteskowych kszta�tach, jakimi przyozdabia si� kredensy i kom�dki.
�Bo�e, ratuj � westchn�a w duchu Isaura, gdy wzrok jej pad� na ogrodnika. � Co za los! Teraz jeszcze i to na dodatek... Ten przynajmniej jest do zniesienia. Inni mnie dr�cz�, ten czasami roz�miesza."
� Mi�o mi pana widzie�, panie Belchior. Czeg� pan sobie �yczy?
� Panienko Isauro, ja... ja... przychodz�... � wymamrota� ogrodnik.
� Panienka! Ja i panienka! Czy tak�e i pan zamierza kpi� ze mnie, panie Belchior?
� Ja, kpi� z pani?... Nie by�bym zdolny! Oby m�j j�zyk pok�sa�o robactwo, gdybym mia� uchybi� godno�ci pani nale�nej! Przyszed�em ofiarowa� pani te kwiatuszki, chocia� pani sama jest jak kwiatuszek...
� Co te� pan m�wi, panie Belchior!... Zn�w zwraca si� pan do mnie przez �pani". Je�eli b�dzie si� pan upiera� przy swoim, pogniewam si�
1 nie przyjm� pa�skich kwiatuszk�w... Jestem Isaura, niewolnica pani Malwiny, s�yszy pan, panie Belchior?!
� Tam do licha! Jest pani w�adczyni� tego oto serca, a j�, moja dzieweczko, uwa�a�bym si� za szcz�liwca, gdybym m�g� ca�owa� twe stopy. Pos�uchaj, Isauro...
� Jeszcze lepiej! Zreszt�, prosz� bardzo. Niech mnie pan nazywa,
jak chce...
� Pos�uchaj, Isauro. Jestem tylko prostym ogrodnikiem, to prawda ale potrafi� pracowa� i trzosik m�j nie jest pusty. Usk�ada�em ju� z g�r� p� tysi�ca cruzados. Je�li pokochasz mnie, jak ja ci� kocham, kupi� ci wolno�� i o�eni� si� z tob�. Zrozum, �e nie jeste� stworzona, by �y� tutaj
jako niewolnica.
� Wdzi�czna jestem niezmiernie za dobre ch�ci, ale traci pan czas, panie Belchior. Moi pa�stwo nie wyzwol� mnie za �adne pieni�dze.
� Ach, to nie mo�e by�! A to pod�o��!... Trzyma� w wi�zieniu kr�low� pi�kno�ci!... Ale to nic, Isauro, wol� by� niewolnikiem nicwol-
28
nicy takiej jak ty, ni� panem pan�w stu tysi�cy niewolnik�w. Isauro! Nie masz poj�cia, jak ja ci� kocham. Zawsze kiedy podlewam swoje kwiatuszki, my�l� o tobie z t�sknot�.
� Czy�by? Och, c� to musi by� za mi�o��!
� Isauro � ci�gn�� Belchior, padaj�c na kolana � zmi�uj si� nad twym nieszcz�snym niewolnikiem...
� Prosz� wsta�! Prosz� wsta�! � przerwa�a Isaura zniecierpliwiona � �adnie bym wygl�da�a, gdyby pa�stwo nadeszli i zastali tu pana odgrywaj�cego te komedie! Nie s�yszy pan, co m�wi�?! A oto i oni! Ach, panie Belchior!...
W rzeczy samej, z jednych drzwi przygl�da! im si� Leoncio, z drugich za� Henryk z Malwin�.
Henryk, porywczy i nierozwa�ny jak zwykle, wypad�szy z salonu po pami�tnej sprzeczce, roze�lony na szwagra, uda! si� wprost do jadalni, gdzie Malwina przygotowywa�a porann� kaw�, i wy�adowa� przed ni� ca�y sw�j gniew. Wyrzek� przy_ tym wiele s��w nieroztropnych, kt�re w duszy m�odej kobiety posia�y ziarno zw�tpienia i niepokoju.
� Ten tw�j m��, Malwino, to po prostu n�dzny �ajdak � rzek� kipi�c z irytacji.
� Co ty opowiadasz, Henryku!? Co on ci takiego zrobi�? � spyta�a m�oda kobieta wystraszona jego wybuchem.
� �al mi ci�, siostrzyczko... Gdyby� wiedzia�a... Co za ha�ba!
� Jeste� niezdr�w, Henryku!... O co chodzi?
� Da�by B�g, aby� nigdy si� nie dowiedzia�a!... co za pod�o��!
� Co si� sta�o, Henryku? M�w, cokolwiek by to by�o! � wykrzykn�a Malwina, poblad�a, bez tchu, u szczytu udr�ki.
� Co ci jest? Nie przejmuj si� tak, siostrzyczko � odrzek� Henryk, �a�uj�c w tej chwili szalonych s��w, kt�re mu si� wyrwa�y. Zbyt p�no zrozumia�, jak smutn� i po�a�owania godn� gra� rol�. staj�c si� zwiastunem niezgody mi�dzy dwojgiem ma��onk�w, kt�rzy dot�d �yli w najdoskonalszej harmonii. Zbyt p�no i na pr�no stara� si� za�agodzi� skutki swej zgubnej niedyskrecji. � Nie b�j si�, Malwino � ci�gn�� usi�uj�c si� u�miechn�� � tw�j m�� jest ogromnie uparty i zawzi�ty, to wszystko. Nie my�lisz chyba, �e chcemy si� pojedynkowa�?
� Nie, ale przyszed�e� wzburzony, z dzikim wzrokiem, i wygl�da�e� jak...
29
� Jak? Czy� mnie nic znasz? Zawsze by�em taki. Z powodu drobnostki zapalam si�, ale to s�omiany ogie�.
� Jednak narobi�e� mi strachu!...
� Biedactwo... Wypij to � powiedzia� Henryk, podaj�c jej fili�ank� kawy. � To najlepsza rzecz na ukojenie nerw�w.
Malwina stara�a si� uspokoi�, ale s�owa brata zapad�y jej g��boko w serce, jak uk�szenie �mii pozostawiaj�ce na dnie jad podejrze�.
Wej�cie Leoncia, kt�ry nadchodzi� z salonu, po�o�y�o kres ca�emu zaj�ciu. Wszyscy troje w po�piechu i milczeniu wypili kaw�; nie ufali ju� sobie nawzajem i patrzyli na siebie podejrzliwie. Tak to w jednej chwili niezgoda wkrad�a si� w �ono tej ma�ej rodziny, do niedawna szcz�liwej, zgodnej i spokojnej. Wypiwszy kaw� rozeszli si�. Wszyscy jedn