7694
Szczegóły |
Tytuł |
7694 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7694 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7694 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7694 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Ray Aldridge
STALOWE PSY
(Steel dogs)
prze�. Arkadiusz Nakoniecznik
rys. Piotr �ukaszewski
St�oczony wraz z koniem i psami Aandred czeka� w �luzie wyj�ciowej. Wype�niaj�ce
ciasn� przestrze� powietrze by�o g�ste od zapachu smar�w, ozonu i cieczy
hydraulicznej. Psy
skaka�y z podnieceniem a ich zderzaj�ce si�, metalowe cia�a wydawa�y
og�uszaj�cy, d�wi�czny
odg�os.
� Spokojnie, szczeniaczki � powiedzia� Aandred, nadaj�c swemu szorstkiemu
g�osowi
�agodne brzmienie. Wiem, wiem... Droam jest dzisiaj troch� bardziej powolna, ni�
zazwyczaj,
ale ju� zaraz, za chwil�...
Psy uspokoi�y si�, sygnalizuj�c swoje zniecierpliwienie jedynie nerwowymi
poruszeniami i
st�umionym skomleniem.
Aandred otworzy� pokryw� zainstalowanej w jego przedramieniu tablicy kontrolnej
i
przyjrza� si� wska�nikom; wszystkie jarzy�y si� spokojn� zieleni�, z wyj�tkiem
jednego,
migocz�cego od czasu do czasu pomara�czowym blaskiem, kt�ry sygnalizowa�
uszkodzenie
przetwornika w�chowego Umber. Nic tak powa�nego, �eby j� zostawi�, pomy�la�.
Umber by�a
s�odkim i ani odrobin� nie zawistnym szczeniakiem; nie opu�ci�aby stada nawet
wtedy, gdyby
nos zupe�nie j� zawi�d�.
� Jeste� got�w, My�liwcze? � zapyta�a Droam korzystaj�c z bezpo�redniego
po��czenia.
Aandred nienawidzi� rozlegaj�cego si� w jego g�owie g�osu; by� to nieproszony
intruz,
przypominaj�cy mu o tym, �e on, Aandred, stanowi w�asno�� zamku. Dzisiaj g�os
by� jakby
odrobin� mniej ob�udny, ni� zazwyczaj i Aandred odni�s� wra�enie, �e s�yszy w
nim nut�
obawy. To dobrze, pomy�la�. Cierp, potworze. Ale na g�os powiedzia� tylko jedno
s�owo:
� Tak.
Wspi�� si� na grzbiet konia, pi�knie uformowany z czarnej stali i usadowi� w
siodle,
pod��czaj�c kable i zapinaj�c zatrzaski. Psy szarpn�y si� niecierpliwie, a
rumak przera�liwie
zar�a�. Aandred nachyli� si� do przodu i uderzy� go pi�ci� w g�ow�; posypa�y
si� iskry, lecz ko�
umilk�.
� Dure�! � mrukn�� Aandred. Wierzchowiec bez w�tpienia stanowi� Przywo�anie
bardzo
szlachetnego zwierz�cia, ale nawet gdyby mia� go dosiada� ka�dej nocy przez
nast�pnych
siedemset lat, nie zdo�a�by go polubi�. I nawzajem zreszt�; w por�wnaniu z psami
ko� by� zbyt
g�upi albo zbyt zarozumia�y, �eby ukszta�towa� si� miedzy nimi taki zwi�zek.
P�on�ce nad zwie�czeniem bramy �wiat�o zmieni�o sw� barw� na pomara�czow�, a
nast�pnie na zielon�. Wrota otworzy�y si� z hukiem i ujadaj�ce dono�nie psy
wysypa�y si� w
wygwie�d�on� ciemno��, uderzaj�c o siebie z trzaskiem metalowymi bokami.
Rozpocz�o si�
Polowanie. Przez kilka pierwszych chwil ha�as by� wr�cz og�uszaj�cy, ale niemal
natychmiast
stado wypad�o na poro�ni�ty traw� trakt prowadz�cy w d�, do Zielonych R�wnin.
Aandred
zerkn�� za siebie, na Droam; sylwetka ogromnego zamku odcina�a si�
nieprzeniknion� czerni�
od wysypanego gwiazdami nieba, a tysi�ce wie� i wie�yczek przypomina�y kolce na
grzbiecie
rozw�cieczonego je�ozwierza. Nienawi��, jak� odczuwa� Aandred by�a tak wielka,
�e przez
moment czerwona mg�a zm�ci�a ostro�� jego widzenia, ale natychmiast otrz�sn��
si�,
wyprostowa� w siodle i skoncentrowa� ca�� uwag� na Polowaniu.
Nie lubi� swego konia, ale za to wprost uwielbia� na nim je�dzi�. �mier� i
Przywo�anie,
kt�re nast�pi�y przed siedmiuset laty, znacznie ograniczy�y repertuar dost�pnych
dla niego
rozrywek, za� czas zmniejszy� atrakcyjno�� wi�kszo�ci spo�r�d tych, kt�re
pozosta�y, ale ta
jedna nic nie straci�a ze swojego uroku. Szalony galop pod czarnym niebem w
towarzystwie
stada ujadaj�cych ps�w, ch�odny wiatr rozwiewaj�cy metalowe pasemka jego w�os�w
i
wydymaj�cy obszerny p�aszcz, umykaj�ca spod kopyt ziemia... Tak, to nadal by�o
dobre.
Roze�mia�by si�. na g�os, gdyby nie to, �e jego �miech przypomina� szalony ryk,
jakiego
nale�a�o oczekiwa� od Mistrza Polowania. Nie sprawia� mu ju� przyjemno�ci.
W jego g�owie ponownie rozleg� si�. g�os Droam:
� Jed� na nawietrzn� pla�e, Aandred. Troll m�wi�, �e w�a�nie tam wyl�dowali.
Aandred dotkn�� lekko �eku siod�a i Crimson, przewodnik stada, skr�ci� na
�cie�k�
prowadz�c� nad brzeg morza. �cie�ka wiod�a w poprzek stromego urwiska, nikn�c
cz�sto w
zdradliwych rozpadlinach, ale stado nic sobie z nich nie robi�o, przeskakuj�c
je, mog�oby si�
wydawa�, niemal od niechcenia. Aandred rozkoszowa� si� niebezpiecze�stwem; gdyby
ko�
pope�ni� chocia� jeden b��d, run�liby w d�, na stercz�ce zwody, ostre ska�y.
Wysoko�� by�a
wystarczaj�ca, by upadku nie wytrzyma�o nawet jego zbudowane ze stali cia�o.
Krzykn�� z dzik�
rado�ci�, lecz natychmiast pomy�la� o psach i rado�� znikne�a, ust�puj�c miejsca
obawie.
Dotkn�� ponownie �eku i Crimson zwolni�, biegn�c znacznie ostro�niej.
� Dobry piesek � szepn�� Aandred.
Kiedy dotarli do twardego piasku u podn�a zbocza, ponownie pozwoli� psom
rozwin��
wi�ksz� pr�dko��, a one zareagowa�y pe�nym zapa�u ujadaniem. Polowanie pogna�o
w�sk� pla��
na p�noc; nad Morzem Wyspowym pojawi�a si� czerwona tarcza ksi�yca.
Droam odezwa�a si�. znowu w chwili, gdy uda�o mu si� niemal zapomnie� o celu
wyprawy.
� Oto, co masz zrobi�, Aandred � powiedzia� zamek. � Zabijesz wszystkich z
wyj�tkiem jednego, kt�rego przywieziesz, �ebym mog�a go przes�ucha�.
Zmarszczy� brwi.
� Jak� maj� bro�? � zapyta�, my�l�c przede wszystkim o psach; zastanowi�o go,
dlaczego nie spyta� o to wcze�niej. Zbyt d�ugo jestem martwy, przemkn�o mu
przez my�l.
� Nic, czego m�g�by� si� obawia�. Ani miotaczy energii, ani materia��w
wybuchowych.
Nie mieli nawet czasu, �eby wykopa� do�y i zastawi� pu�apki. To prosta sprawa,
ale by�oby
dobrze, gdyby� nie pope�ni� �adnego b��du
Aandred zacisn�� chromowane z�by. Nawet po tylu latach arogancja Droam wci��
jeszcze
wprawia�a go we w�ciek�o��. By�o to godne uwagi zjawisko, szczeg�lnie je�li
wzi�� pod uwag�,
jak bardzo os�ab�y w nim wszelkie inne uczucia. Mimo to post�pi� zgodnie z jej
sugesti�,
wyciszaj�c szczekanie stada i ustawiaj�c urz�dzenia steruj�ce koniem tak, �eby
bieg� na
t�umi�cych wszelkie odg�osy, powietrznych poduszkach. Po chwili ju� nic nie
zak��ca�o nocnej
ciszy.
Kiedy dotarli do miejsca, w kt�rym zwierzyna wysz�a z morza na l�d, psy otoczy�y
podstawy urwiska niczym spieniona, stalowa fala. Wkr�tce odnalaz�y grot�, w
kt�rej by�a ukryta
��d� i wyci�gn�y j� na zewn�trz, w�ciekle gryz�c i szarpi�c; po chwili z ��dki
pozosta�a jedynie
sterta drzazg. Aandred poczu� co� w rodzaju �alu. W czasach, kiedy jeszcze by�
cz�owiekiem,
bardzo lubi� wszelkie ��dki, a ta wydawa�a si� bardzo zwinna i starannie
wykonana.
Psy chwyci�y trop i pop�dzi�y pla�� a� do miejsca, w kt�rym niewielki wodospad
rozbryzgiwa� si� w ga��ziach martwego ja�owca. Tutaj w urwisko wrzyna�a si�
w�ska, si�gaj�ca
w g��b l�du zatoka. Psy wskoczy�y do wody i pop�yn�y w tamtym kierunku, a w ich
�lady,
odbiwszy si� z ca�ej si�y od brzegu zadnimi nogami, poszed� tak�e nios�cy na
swym grzbiecie
Aandreda wierzchowiec.
W skrytej mi�dzy stromymi �cianami zatoce panowa�a niemal zupe�na ciemno��, wi�c
Aandred prze��czy� swoje oczy na podczerwie�. Psy zamieni�y si� w soczy�cie
czerwone,
unosz�ce si� w czerni plamy, za kt�rymi ci�gn�y si� rozmazane, jaskrawe plamy
odrzutu.
Jeszcze raz zastanowi� si� nad otrzymanymi rozkazami; kiedy dopadn� zdobyczy
musi dzia�a�
bardzo szybko, bo inaczej Droam nie otrzyma swojego wi�nia. Psy by�y a� nazbyt
gorliwe �
cz�sto �ama�y z�by na stalowych bokach Przywo�anych jeleni, stanowi�cych ich
tradycyjn�
zdobycz. W por�wnaniu z tym i ko�ci, i cia�o by�y bardzo, ale to bardzo mi�kkie.
Dotarli do ko�ca zatoki i wypadli na rozleg�e wrzosowisko. Przed nimi, w
odleg�o�ci
jakiej� �wier� mili, majaczy� skraj Lasu Dimlorn.
Aandred ponownie nieco zmniejszy� szybko�� ps�w, jednocze�nie zwi�kszaj�c
pr�dko��
konia. Kiedy zr�wna� si� z Crimsonem, zerkn�� w bok na przodownika stada.
Crimson
odpowiedzia� mu spojrzeniem wyba�uszonych, zdziwionych �lepi.
� Przepraszam, piesku � wyszepta� Aandred. � Tylko ten jeden raz.
Kiedy dopad� skraju lasu, mia� nad psami oko�o pi��dziesi�ciu metr�w przewagi.
Pop�dzi�
przed siebie majacz�c� w mroku �cie�k� i po kilku sekundach dotar� do polany, na
kt�rej
roz�o�y�a si� obozem zdobycz. Gdy przedziera� si� z impetem przez porastaj�ce
skraj polany
krzewy dzikiej r�y, oko�o p� tuzina Zbieraczy zerwa�o si� na nogi, wpatruj�c
si� w miejsce, z
kt�rego dochodzi� ha�as. Wszyscy z wyj�tkiem jednego, kt�ry sta� na stra�y na
�rodku polany,
skryli si� pod zwieszaj�cymi si� nisko ga��ziami wierzby. Stra�nik � wysoki,
szczup�y
m�czyzna � wymierzy� w Aandreda kusz� i strzeli�.
Pocisk zrykoszetowa� od jego policzka i znikn�� w zaro�lach. Aandred rykn�� z
b�lu;
strza�a pozostawi�a w metalu ledwie dostrzegaln� rys�, ale akurat to miejsce
by�o g�sto usiane
ko�c�wkami pseudonerw�w. Wra�enie by�o takie, jakby kto� oddar� mu ca�y
policzek. �cisn��
lekko cugle i skierowa� konia prosto na strzelca.
Kiedy przejecha�, ze stra�nika pozosta�y jedynie krwawe, rozwleczone strz�py.
Pozostali reagowali zdumiewaj�co wolno: trzech usi�owa�o odpe�zn�� mi�dzy
drzewa,
dw�ch sta�o bez ruchu z og�upia�ymi minami i tylko jeden, kobieta ubrana w
postrz�pione
�achmany, ruszy�a naprz�d, wymachuj�c w kierunku Aandreda czym� w rodzaju
kr�tkiej pa�ki.
Poniewa� znajdowa�a si� w najdogodniejszym miejscu, skr�ci� w jej stron�. Pa�ka
ze�lizgn�a si�
nieszkodliwie po grzbiecie konia a w nast�pnej chwili Aandred zgarn�� j�
ramieniem, za� ko� z
potwornym trzaskiem uderzy� w pie� wierzby. Zacz�� natychmiast wierzga� i stawa�
d�ba, by
uwolni� si� spomi�dzy ga��zi, mia�d��c przy okazji pod kopytami dw�ch kolejnych
Zbieraczy.
Na polanie, wci�� nie wydaj�c �adnego odg�osu, pojawi�y si� psy. Ko� ponownie
wierzgn��, zaskoczony ich widokiem i Aandred o ma�o nie upu�ci� kobiety na
ziemie, miedzy
wyszczerzone paszcze. Wi�a si� rozpaczliwie i kopa�a, ale gdy jego metalowe
d�onie zacisn�y
si� nieco mocniej, wyda�a zduszony okrzyk i zwis�a bezw�adnie.
� Dobrze � szepn��, wycofuj�c wierzchowca spomi�dzy resztek drzewa. � Droam nie
m�wi�a, �e masz by� zdrowa, tylko �ywa.
Psy wkr�tce odnalaz�y pozosta�ych Zbieraczy i w ciemno�ci rozleg�y si�
kr�tkotrwa�e,
przera�liwe krzyki. Zwierz�ta niebawem wr�ci�y na polan�, unosz�c ku gwiazdom
zbroczone
czarn� krwi� pyski.
Ko� nadal ta�czy� niespokojnie, wdeptuj�c w ziemie rozbry�ni�te resztki
wartownika, a z
piersi kobiety wyrwa� si� niespodziewanie pojedynczy, urwany w po�owie szloch.
Aandred po
raz drugi zdzieli� rumaka w g�ow�.
� Przekl�te bydle � mrukn��, po czym skierowa� wierzchowca z powrotem miedzy
drzewa Lasu Dimlorn, pozostawiaj�c krwawe pobojowisko do sprz�tni�cia trollom;
min�o wiele
lat, odk�d po raz ostatni mia�y okazje urz�dzi� uczt� z ludzkiego mi�sa. Co
prawda teraz nie
by�o go�ci, kt�rzy mogliby przyby� na pocz�stunek, ale trolle z pewno�ci� b�d�
zadowolone, a
mo�e nawet wdzi�czne.
Nie zale�a�o mu na ich wdzi�czno�ci. Spo�r�d wszystkich Przywo�anych, kt�rzy
stanowili
za�og� Zamku Droam, w�a�nie trolle podda�y si� do ko�ca w�adzy.
Dotar�szy do wrzosowiska skr�ci� na �cie�k� prowadz�c� grzbietem urwiska. Psy,
teraz ju�
ca�kowicie odpr�one, poszczekiwa�y na siebie i pr�bowa�y si� bawi�. Ich rado��
sprawia�a mu
du�e zadowolenie. Na chwile �ci�gn�� cugle, by spojrze� na bajkowy pawilon,
wzniesiony na
usytuowanej w odleg�o�ci stu metr�w od brzegu platformie, kt�r� ��czy� z l�dem
a�urowy,
delikatny most. Wzd�u� ca�ej jego d�ugo�ci p�one�y r�nokolorowe �wiate�ka,
tworz�c bardzo
�adny efekt. Gdzie� w g��bi czarnej, faluj�cej wody kry� si� morski troll, kt�ry
spostrzeg�
przybijaj�cych w swojej �odzi Zbieraczy.
Przewieszona przez siod�o kobieta poruszy�a si�. Aandred zauwa�y�, �e pod jej
�achmanami kryje si� szczup�a, spr�ysta kibi�. Wci�� jeszcze nie odezwa�a si�
ani s�owem.
Zastanawia� si�, czy w og�le potrafi m�wi�; nawet je�eli tak, to z pewno�ci�
przede wszystkim
zacz�aby go wyzywa�. Wzruszy� ramionami i popu�ci� cugli.
Kiedy Polowanie dotar�o do podn�a wysokiego, poro�ni�tego traw� wzg�rza, na
kt�rym
wznosi� si� Zamek Droam, kobieta nadal milcza�a. Brama otwar�a si�, zanim przed
ni� stan�li i
psy pop�dzi�y na wy�cigi do �rodka, a za nimi, znacznie bardziej dostojnie,
potruchta� obarczony
wi�kszym ni� zwykle ci�arem ko�. Kobieta wybra�a akurat ten moment, �eby
wznowi� swoj�
rozpaczliw� szarpanin�, ale Aandred potrz�sn�� ni� i znowu straci�a przytomno��.
Poczu� lekki
niepok�j; Droam nie omieszka go surowo ukara�, je�li wi�zie� umrze, zanim
zostanie poddany
przes�uchaniu.
A potem przez chwile wydawa�o mu si�, �e widzi to, co widzia�a ta kobieta, gdy
zbli�ali
si� do mrocznej, z�batej paszczy Droam, otwartej tylko po to, by si� zaraz za
nimi zamkn��.
Potrz�sn�� g�ow�. Co za g�upoty, pomy�la�. Chyba poma�u ramoleje. Mo�liwe, �e
pewnego dnia
jednak wreszcie si� zu�yje.
Psy sz�y za nim, kiedy ni�s� j� do sali audiencyjnej. Droam z pewno�ci�
wola�aby, �eby
zosta�y w swoich zagrodach; zabra� je cz�ciowo po to, �eby jej dokuczy�, ale
przede wszystkim
dlatego, �e i tak sp�dza�y zbyt du�o czasu w zamkni�ciu. Bardzo lubi�y mu
wsz�dzie
towarzyszy�, a poza tym by�y bardzo dobrze wychowane � nie istnia�a najmniejsza
obawa, �e
zabrudz� l�ni�ce korytarze albo �e przestrasz� kt�rego� z go�ci. Ostatni go�cie
wyjechali z
Droam ponad czterysta lat temu.
Natomiast z pewno�ci� mog�y przestraszy� zamieszkuj�cych zamek Przywo�anych,
lecz
tym Aandred zupe�nie si� nie przejmowa�.
Mi�nie kobiety by�y napi�te, ale mimo to w dalszym ci�gu nie otwiera�a oczu.
� Dlaczego nie chcesz patrze�? � zapyta� j�. � To chyba lepiej, ni� umiera� w
ciemno�ci?
Otworzy�a oczy, du�e, zielone, p�on�ce gniewem i rozpacz�, i Aandred po�a�owa�,
�e w
og�le si� odezwa�. Ogarn�o go dziwne, nieprzyjemne uczucie. Zatrzyma� si�
raptownie. Co to
mog�o by�? Nie do�wiadcza� go tak d�ugo, �e teraz nie potrafi� go nawet
rozpozna�. Poczucie
winy? Wsp�czucie? Brednie, pomy�la� i ruszy� dalej.
Na drugim pode�cie szerokich schod�w prowadz�cych ze Srebrnej Sali Balowej do
komnaty audiencyjnej spotka� Merma, Kr�la Trolli.
Merm przywar� plecami do wykonanej z rubinowego szk�a �ciany i spogl�da� z
niepokojem na psy. Mia� on szczeg�lnie szkaradne cia�o � niskie, kwadratowe, o
sk�rze z
pokrytego naro�lami, szarozielonego plastiku, spiczastej g�owie i ziemistej
twarzy. Usta by�y
du�e, obwis�e i krwistoczerwone, a oczy, kt�rych spojrzenie utkwi�o w niesionym
przez
Aandreda ci�arze, szkliste i za�zawione.
� Gotowa na stosik, co? � zagadn��.
Aandred poczu� do niego jeszcze wi�ksze ni� zwykle obrzydzenie, ale zdusi� w
sobie
odpowied�. To nie mia�o sensu; Merm by� taki, jaki by�.
Troll wykona� taki ruch, jakby chcia� pod��y� za nim, lecz psy, wyczuwaj�c
nieprzyjazne
nastawienie swego pana wyszczerzy�y na niego k�y. Merm odwr�ci� si�, ale dopiero
wtedy, gdy
Aandred zobaczy� maluj�c� si� na jego twarzy nienawi��.
Wszyscy nienawidzimy si� nawzajem, pomy�la�. W�a�ciwie, co w tym dziwnego? Ka�dy
z
nas w zupe�no�ci na to zas�uguje.
U szczytu schod�w zast�pi�y mu drog� trzy elfy. Ich cia�a wydawa�y si� by�
wyciosane ze
szlachetnych kamieni; by�y przezroczyste, ale dzikie jakim� zmy�lnym sztuczkom
skrywa�y
znajduj�ce si� w �rodku mechanizmy, jarz�c si� padaj�cym na nie z �yrandoli
�wiat�em.
B�yszcza�y jak zimne, ekstrawaganckie klejnoty i w�a�nie za takie si� uwa�a�y.
Mimo takiego, a
nie innego wygl�du ich sk�ra by�a mi�kka i ciep�a w dotyku. Aandred wiedzia� o
tym, poniewa�
dotyka� ich wi�cej razy, ni� potrafi� spami�ta�. W nagrod� za sprawne dzia�anie
Droam
pozwala�a swym narz�dziom na pewne przyjemno�ci.
� Sp�jrzcie! � zawo�a�a Ametyst, wyci�gaj�c smuk�y, elegancki palec. � Prawdziwa
kobieta? Gdzie j� znalaz�e�? Co z ni� zrobisz? Czy Droam wie o tym? Och, ty
obrzydliwcze!
� Tylko b�d� ostro�ny, Aandred! � zawt�rowa�a jej Cytrynina. � Tw�j przyrz�d
mo�e
zardzewie�, je�li nie b�dziesz uwa�a�, gdzie go wsadzasz! A potem nie zapomnij
przyj�� do
mnie. Mam dla ciebie �liczn� oliwiareczk�; wiesz, gdzie.
Granat by�a najmniej frywolna ze wszystkich trzech.
� Odra�aj�ce � powiedzia�a, po czym zbli�y�a si�, odgarn�a na bok d�ugie,
czarne
w�osy Zbieraczki i przyjrza�a si� poblad�ej twarzy. � Chocia�, nawet wcale nie
jest brzydka.
Kiedy Droam ju� z ni� sko�czy, daj j� nam na jaki� czas, zanim oddasz j�
trollom. Ubierzemy j�
jak go�cia i obs�u�ymy najlepiej, jak potrafimy. To b�dzie zabawne, przypomnie�
sobie dawne
czasy, kiedy jeszcze Droam by�a w modzie. � Jej ciemna, pi�kna twarz p�one�a
po��daniem
zbyt starym, by kiedykolwiek mog�o zosta� zaspokojone.
Aandred min�� je nie odzywaj�c si� ani s�owem, cho� psy nie omieszka�y pos�a� im
kilku
warkni��. Wchodz�c przez wielkie, ci�kie drzwi z wypolerowanego metalu do sali
audiencyjnej
us�ysza� jeszcze za sob� �miech elf�w, przypominaj�cy mro��cy krew w �y�ach
d�wi�k
srebrnych dzwonk�w.
Na �rodku wysokiej, w�skiej komnaty jarzy� si� w pod�odze okr�g�y otw�r � g��wny
splot logiczny Droam. Po drugiej stronie sali, miedzy dwoma bajecznie kolorowymi
oknami, sta�
na podwy�szeniu pokryty grub� warstw� kurzu i paj�czyn tron, zajmowany przez
Kr�la
Podziemi. Spo�r�d wszystkich znajduj�cych si� w zamku cia� tylko to jedno nie
by�o
zamieszkane przez �adnego Przywo�anego, stanowi�c zewn�trzn� powlok� dla samej
Droam. W
dawnych czasach zajmowa�a je ka�dego wieczoru i schodzi�a do sali bankietowej,
gdzie
biesiadowa�a ze swymi najwa�niejszymi go��mi, troszcz�c si� o to, �eby ka�dy z
nich by� w
pe�ni zadowolony i tym samym przyczyniaj�c si� do ugruntowania znakomitej
reputacji zamku.
Teraz jednak nie mia�a ju� �adnego powodu, �eby u�ywa� cia�a, wiec Aandred
zdziwi� si�
widz�c, �e mimo to wstaje ono z miejsca i schodzi z podwy�szenia. Uaktywnione
mikropola
b�yskawicznie oczy�ci�y je z patyny czasu.
Cia�u nadano kszta�t boga elf�w i stanowi�o ono najpi�kniejszy przedmiot w ca�ym
zamku.
Mia�o srebrn�, ol�niewaj�c� sk�r� o lekko z�otym po�ysku i wspania�y str�j,
wykonany z szarego
jedwabiu i bia�ego p��tna, obr�biony przepysznym, szkar�atnym futrem wydry
morskiej. Jego
oczy by�y z karmazynowych kamieni, a rysy doskona�ej twarzy wykrzywione w
grymasie
lekkiego zniecierpliwienia:
� Czy musisz wsz�dzie wlec ze sob� te swoje zwierzaki? � G�os by� s�odki i
delikatny.
� Nie robi� nic z�ego.
Defensywny ton, jakim to powiedzia�, budzi� w nim obrzydzenie, ale Droam mog�a w
ka�dej chwili ukara� swoje s�ugi b�lem tak okropnym jak nic, czego Aandred
zazna� jako
cz�owiek.
� By� mo�e, ale rozpraszaj� mnie tym bezustannym w�szeniem i drapaniem.
Wyprowad�
je, ale najpierw oddaj mi wi�nia. Kiedy wr�cisz, przyst�pimy do dzie�a.
Pi�kne cia�o wzi�o kobiet� na r�ce; szeroko otwartymi oczyma przypatrywa�a si�
dw�m
niesamowitym postaciom. Aandred odwr�ci� si� t gwizdn�� na psy. Kiedy wysz�y za
nim nakaza�
im gestem, �eby si� po�o�y�y.
� Zosta�cie tutaj � poleci�, po czym wr�ci� do komnaty, zamykaj�c za sob�
ci�kie
drzwi.
Id�c w kierunku tronu zerkn�� w g��b splotu logicznego; pod spl�tan�
powierzchni�
makromoleku�, zawieraj�cych w swoich zwojach ca�� inteligencje Droam, k��bi�o
si� gor�ce
�wiat�o. Przez chwile pomy�la� o tym, jak dobrze by by�o mie� w tej chwili w
d�oniach ma��
bomb� zapalaj�c�, ale natychmiast odegna� te my�l; czcze marzenia nie mia�y
�adnego sensu.
Kiedy znalaz� si� u podwy�szenia, spojrza� w pi�kne, l�ni�ce srebrem rysy,
poczu� nagle
ogromn� wdzi�czno�� za to, �e jego w�asne zamar�y w wyrazie szale�czego
entuzjazmu. Gdyby
Droam kiedykolwiek odgad�a jego mordercze zamiary, nie omieszka�aby si� w
okropny spos�b
zem�ci�.
� Przynie� sond� � poleci�a. Zbieraczka czyni�a rozpaczliwe wysi�ki, �eby si�
wyrwa�,
ale Droam nie zwraca�a na to najmniejszej uwagi.
Aandred wydoby� sond� zza zas�ony ze srebrnej koronki. Urz�dzenie by�o pokryte
kurzem,
ale o�y�o natychmiast, gdy tylko uni�s� pokryw� tablicy kontrolnej. Czarna
powierzchnia
rozjarzy�a si� setkami �wiate�ek, wizjer sygnalizowa�, �e znajduje si� w pe�ni
gotowo�ci, a
zaopatrzone w klamry i uchwyty krzes�o otworzy�o si� automatycznie, gotowe na
przyj�cie
kobiety. Wi�a si� i szlocha�a, ale z jej ust nie wyrwa�o si� ani jedno s�owo
pro�by. Aandred
pom�g� Droam przypi�� j� do krzes�a, po czym odst�pi� krok wstecz i pogr��y� si�
we
wspomnieniach, podczas gdy ona zaj�a si� ustawianiem i dostrajaniem maszyny.
W dawnych czasach zdarza�o si� nieraz, �e jaki� go�� usi�owa� opu�ci� wysp� bez
uregulowania rachunku. Je�eli nie by� to nikt wa�ny ani wp�ywowy, Droam poleca�a
w�wczas
Aandredowi przyprowadzi� go do tej komnaty, gdzie za pomoc� sondy stara�a si�
uzyska�
informacje o finansowych zasobach klienta i w ten spos�b zapewni� pokrycie
koszt�w.
W�wczas jeszcze Aandred �ywi� z�udne prze�wiadczenie, �e jego Przywo�anie s�u�y
jakim�
sensownym celom. Jaki� by�em g�upi, pomy�la�. Trup to trup.
Oczy kobiety przybra�y wyraz rozmarzenia, a napi�te rysy jej twarzy wyra�nie si�
rozlu�ni�y. Wizjer wype�ni� si� ciemnymi kszta�tami, za� z emfamanatora
pop�yn�y wydobyte z
zakamark�w pami�ci wspomnienia, s�cz�c si� bezpo�rednio do umys�u Aandreda.
...ha�as na skraju lasu. Rozlega si� dono�ny trzask, a potem pojawia si� jaka�
niesamowita
posta�, zbyt okropna, by j� od razu rozpozna�. Jakby gigantyczny cz�owiek na
ogromnym,
czarnym koniu... Oczy konia: ��te p�omienie. Jebaum strzela z kuszy, a potw�r
wydaje
og�uszaj�cy ryk i rozrywa go na strz�py. Zabi�, zabi�, zabi� to i monstrum, oczy
zalewa
czerwona w�ciek�o��. Uderzenie, zawieszenie w powietrzu, jeszcze straszniejszy
widok: co� jakby
�ywe, b�yszcz�ce metalem szkielety ps�w gnaj�ce na o�lep przez polan� z
wyszczerzonymi k�ami i
p�on�cymi jasno �lepiami...
Aandred odwr�ci� si�, a Droam wyda�a zniecierpliwiony odg�os i dotkn�a
manipulator�w
na tablicy.
� To bardzo efektowne, My�liwcze � powiedzia�a � ale akurat w tej chwili
zupe�nie dla
mnie nieprzydatne.
Ciemne kszta�ty zafalowa�y i znik�y, ust�puj�c miejsca innym.
...ciep�y, s�odki zapach piersi Matki. Obraz tak pe�en z�ocistego �wiat�a i
p�ynnej,
zmieniaj�cej si� ostro�ci, �e z ca�� pewno�ci� widziany oczami bardzo ma�ego
dziecka.
Pieszczota Matczynej d�oni, delikatny szept, dotkni�cie ciep�ego promienia
s�o�ca, radosny
�miech...
Droam spr�bowa�a jeszcze raz. ..letnia noc, ci�ka od zapachu morza. Pogr��ona w
ciemno�ci pla�a i p�on�ce w oddali, �wi�teczne ognie. Ucieczka przez bia�e wydmy
przed
Mondeaux. dotyk jego d�oni, kiedy j� z�apa�, stwardnia�ych od sieci i
delikatnych, gdy trzyma j�
w obj�ciach. Jego oddech, pachn�cy winem i po��daniem. Bicie serca, kiedy
k�adzie j� na swoim
podartym p�aszczu i p�omie� dotyku, kt�ry czuje na ca�ym ciele...
Aandred nie mia� serca, kt�re mog�oby wali� jak m�ot, ale by� �wiadom
wzbieraj�cego
gdzie� w jego g��bi ogromnego uczucia pr�buj�cego za wszelk� cen� wydosta� si�
na
powierzchni�. Zamkn�� oczy, zacisn�� z ca�ej si�y pie�ci i czeka�, a� minie to
niezwyk�e
zjawisko. Droam niczego nie zauwa�y�a. Wydawa�o si�, �e na pi�knej masce pojawi�
si� grymas
zniech�cenia.
� To na nic... Od razu wpadam w najg��bsze pok�ady pami�ci. Nic �wie�ego, z
wyj�tkiem
jej pojmania. Co si� z ni� dzieje?
Aandred spojrza� na Droam.
� To istotnie ciekawe � zauwa�y� z pow�ci�gliwym zdziwieniem. � zaczekaj, mam
pewien pomys�, mo�liwe, �e g�upi; czy nie mo�e to mie� co� wsp�lnego z tym, �e
przed godzin�
na jej oczach zamordowa�em jej sze�ciu przyjaci�?
Droam zmierzy�a go przeci�g�ym, ch�odnym spojrzeniem.
� W niebezpieczny spos�b wykorzystujesz swoje poczucie humoru, My�liwcze.
Zdziwienie znikne�o, pozostawiaj�c po sobie tylko zm�czenie.
� Przepraszam.
� Ale, rzecz jasna, masz racje. Potrzebuje czasu, �eby doj�� do r�wnowagi.
powierzam j�
twojej opiece; oczy�� j� z paso�yt�w, nakarm, nap�j i pilnuj, �eby nie spotka�o
j� nic z�ego.
� A gdzie mam j� trzyma�? Nie lepiej odda� j� pod opiek� kogo� spo�r�d tych,
kt�rzy
maj� do�wiadczenie w zajmowaniu si� go��mi? Zdaje si�, �e mia�a na to ochot�
Granat.
Natychmiast po�a�owa� swoich s��w, przypomniawszy sobie wyraz jej twarzy.
Na szcz�cie Droam odrzuci�a jego sugestie. � Zabierz j� do psiarni; chyba
znajdzie si�
tam jaki� wolny wybieg? Za� co do Granat i innych cz�onk�w za�ogi... Wydaje mi
si�, �e przez
te lata bezczynno�ci zrobili si� jacy� dziwni. Niewykluczone, �e gdy znowu
staniemy si�
popularni, b�d� musia�a wymieni� ich na nowych Przywo�anych. Poza tym, ta
Zbieraczka jest
wi�niem, a nie go�ciem.
Cia�o Droam zamar�o w bezruchu a pi�kne oczy straci�y sw�j blask. Aandred
podni�s�
nieprzytomne cia�o kobiety z krzes�a sondy; jej g�owa opad�a do ty�u, r�ce
zwisa�y bezw�adnie,
za� na wp� rozchylone usta mia�y niebieskawy odcie�. Z niewyja�nionych przyczyn
ogarn�� go
nagle strach, czy aby nie umar�a � dla niekt�rych go�ci przes�uchanie ko�czy�o
si� w�a�nie w
ten spos�b. Jednak kiedy nachyli� si� nad ni� poczu� na swoim zranionym policzku
ciep�o
oddechu, a na szyi, tu� przy obojczyku dostrzeg� delikatne pulsowanie.
Uspokoiwszy si�
wyszed� do czekaj�cych na niego ps�w.
Psiarnia. sk�ada�a si� z jednego du�ego, wsp�lnego wybiegu i wielu ma�ych,
indywidualnych, usytuowanych wzd�u� d�u�szej �ciany; w kr�tszej znajdowa�y si�
drzwi
prowadz�ce do niewielkiego, surowego pokoju Aandreda. Niczym nie ozdobione,
granitowe
�ciany by�y pozbawione okien, ale umieszczone w suficie lampy dawa�y
wystarczaj�co du�o
�wiat�a. W k�cie sta� du�y st� warsztatowy i szafka ze sprz�tem diagnostycznym.
Wni�s� kobiet� do pokoju i u�o�y� j� w �ciennej niszy, w kt�rej przesypia�
okresy
nieaktywno�ci, a nast�pnie zamkn�� psy w ich pomieszczeniach i zacz�� si�
zastanawia�.
Jak j� wyk�pa�? W cz�ci zamku przeznaczonej dla za�ogi nie znajdowa�y si� �adne
udogodnienia dla ludzi; on sam sp�ucze brud i kurz ze swojej pow�oki spryskuj�c
si�
zawieraj�cym smar rozpuszczalnikiem. Najch�tniej w og�le by jej nie dotyka�, ale
rozkazy
Droam by�y wyra�ne.
Wreszcie zani�s� j� na pietra, gdzie niegdy� mieszka�y �ywe prostytutki,
przeznaczone dla
tych go�ci, kt�rym religijne nakazy lub przes�dy nie pozwala�y kopulowa� z
Przywo�anymi.
Dziwki znikne�y przed czterystu laty, ale z kran�w wci�� ciek�a czysta woda i
od�ywcza zupa.
Po�o�y� j� na �o�u ze �liskiego plastiku i zdj�� z niej poszarpany str�j.
Zwr�ci� uwag�, �e
sk�ra, z kt�rej go wykonano by�a doskonale wyprawiona, co �wiadczy�o o sporym
zaawansowaniu technologicznym, ale mimo to wrzuci� go do zsypu na odpadki.
Kiedy by�a ju� naga przygl�da� si� jej tak d�ugo, a� nasyci� swoj� ciekawo��.
Kiedy po raz
ostatni widzia� prawdziw� kobiet�? Nie potrafi� sobie przypomnie�. By�a wysoka,
mia�a
niewielkie piersi i d�ugie, umi�nione uda. Jej cia�o, rzecz jasna, by�o dalekie
od doskona�o�ci:
na boku widnia�y stare, srebrzyste blizny, by� mo�e pozo. sta�o�� po pazurach
jakiej� dzikiej
bestii. Jej jasna sk�ra by�a g�adka, cho� oczywi�cie nie tak, jak cia�a
mieszkaj�cych w zamku
Przywo�anych kobiet. W miejscach, gdzie chwyci�y j� r�ce Aandreda widnia�y
siniaki i
zadrapania. W�osy... W�osy musia�y by� wspania�e, cho� teraz przypomina�y
sko�tunion�
g�stwin�, zas�aniaj�c� jej twarz. Nachyli� si� i rozgarn�� je palcami, szukaj�c
paso�yt�w, ale ku
swemu zdziwieniu �adnych nie znalaz�.
Obmy� j� g�bk� nas�czon� p�ynem dezynfekuj�cym, a nast�pnie starannie wytar�. To
dziwne, ale rola s�u��cego, kt�r� narzuci�a mu Droam nie sprawia�a mu
przykro�ci. Dotykanie
cia�a �ywej kobiety wywo�ywa�o dziwn�, niezwyk�� fascynacje.
Kiedy sko�czy�, przeszuka� dok�adnie ca�e pomieszczenie. Wi�kszo�� spo�r�d
wisz�cych
w szafach ubra� rozsypa�a si� w proch pod jego dotkni�ciem, z wyj�tkiem
wykonanego z
odpornego, sztucznego tworzywa szlafroka. Wzi�� go, a nast�pnie podszed� do
toaletki i
otworzy� szuflad�; w jaki� tajemniczy spos�b na znajduj�cych si� tam szczotkach
i grzebieniach
przetrwa� ledwo uchwytny, pochodz�cy sprzed wiek�w zapach perfum. Tkni�ty nag�ym
impulsem wybra� jeden z grzebieni i w�o�y� go do kieszeni szlafroka. Uni�s�szy
wzrok ujrza� w
lustrze swoje odbicie: wykrzywiona w szale�czym grymasie, czarna twarz, p�on�ce
czerwieni�
oczy, wyszczerzone z�by. Nie jestem zbyt urodziwy, pomy�la� ponuro.
Zani�s� j� z powrotem na d�, do psiarni. Po drodze poruszy�a si� w jego
ramionach i
zorientowa� si�, �e ju� odzyska�a przytomno��, ale nadal nie otwiera�a oczu,
pozwalaj�c swoim
ko�czynom zwiesza� si� bezw�adnie.
U�o�y� j� w nale��cej kiedy� do Ceruleana zagrodzie na macie ze sztucznej trawy,
obok
zostawiaj�c szlafrok. Cerulean by� jednym z jego ulubie�c�w a� do dnia, kiedy
wpad� do studni i
uszkodzi� nieodwracalnie jeden z kryszta�owych no�nik�w osobowo�ci. Jego puste
cia�o wci��
jeszcze le�a�o na stole w pokojach Aandreda.
Zamkn�� starannie drzwiczki, po czym wzi�� dwa czyste, metalowe naczynia i
poszed�
jeszcze raz na g�r�, gdzie nape�ni� jedno z nich wod�. a drugie zup�.
Znalaz�szy si� ponownie w psiarni wsun�� je do zagrody przez zas�oni�ty
odchylon�
klapk� otw�r u do�u drzwiczek.
� Jedz i pij. B�dziesz potrzebowa�a du�o si�.
Le�a�a bez ruchu, odwr�cona do niego plecami.
� R�b jak chcesz � wzruszy� ramionami.. � Nikt nie b�dzie ci� tutaj niepokoi�.
Na razie
jeste� bezpieczna.
Otworzy� klapk� w przedramieniu i po�o�y� psy spa�, �eby jej nie przestraszy�y.
Zamar�y
w bezruchu, spogl�daj�c przed siebie pociemnia�ymi oczami, a Aandred wszed� do
swego
pokoju.
Wewn�trzny zegar wyrwa� go z zast�puj�cego mu sen stanu bezczynnej
nie�wiadomo�ci.
Od��czy� kabel zasilania i wsta� ze swojej niszy; jego stopy opad�y z �oskotem
na pod�og�.. Zza
drzwi dobieg� przera�liwy krzyk, a zaraz potem metaliczny grzechot.
Aandred szybkim krokiem skierowa� si�. do psiarni. Przy drzwiczkach zagrody, w
kt�rej
znajdowa� si�. wi�zie� przykucn�� Kr�l Trolli Merm, pr�buj�c dosi�gn�� j�
olbrzymich
rozmiar�w widelcem o d�ugiej r�koje�ci. Dziewczyna kuli�a si�. w najdalszym
k�cie, tu� poza
jego zasi�giem, wpatruj�c si�. w ohydn� posta� rozszerzonymi z przera�enia
oczami.
� Ej�e, co to ma znaczy�? � zapyta� Aandred, zbli�aj�c si�. z zaci�nie.tymi
pi�ciami.
Czy to mo�liwe, �eby Merm odwa�y� si�. wedrze� bez pozwolenia do jego domu?
Pokryta naro�lami twarz trolla by�a wykrzywiona perwersyjn� rado�ci�, ale jej
wyraz
b�yskawicznie zmieni� si�. w podszyt� strachem bezczelno��.
� Witaj, My�liwcze. Po prostu si�. bawi�. O twoim wi�niu g�o�no w ca�ym zamku,
wiec
musia�em j� sobie obejrze�. Drzwi by�y otwarte, a wydawa�o mi si�., �e nie
b�dziesz mia� nic
przeciwko towarzystwu.
� Czy kiedykolwiek da�em ci do zrozumienia, �e uwa�am ci�. za "towarzystwo"? �
zapyta� z odraz� Aandred. Id� precz, a na przysz�o�� pami�taj, �e od tej pory
zawsze b�de.
zostawia� jednego aktywnego psa. Je�eli nie wiesz, co to znaczy to dowiesz si�.,
gdyby przysz�a
ci ochota jeszcze raz tutaj zajrze�.
Merm wyprostowa� si�. powoli, trzymaj�c przed sob� widelec niczym jaki� or�.
Jego
ma�e oczy rzuca�y w�ciek�e b�yski.
� Droam na pewno nie b�dzie tym zachwycona. Jestem wiele wart; zr�b mi co�, a
poczujesz na sobie jej gniew.
Aandred uni�s� r�k�, wskazuj�c wyj�cie. Tch�rzliwa odwaga Merma prysn�a niczym
ba�ka mydlana i troll poku�tyka� w tamt� stron�. Przy drzwiach odwr�ci� si�. i
rzuci� jadowite
spojrzenie, obejmuj�c nim Aandreda, jego psy i wi�nia.
Aandred zajrza� do zagrody. Dziewczyna zd��y�a za�o�y� szlafrok i zrobi� u�ytek
z
grzebienia; jej w�osy rzeczywi�cie by�y nadzwyczaj pi�kne, okalaj�c pe�n�
niezwyk�ego uroku
twarz niczym g�sta, jedwabista grzywa. Jej wlepione nieruchomo w Aandreda oczy
by�y
rozszerzone przera�eniem, ale nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e i w spokojniejszych
okoliczno�ciach
trudno by�oby zaliczy� je do ma�ych: Mia�a odrobin� zbyt wystaj�ce ko�ci
policzkowe, mocno
zarysowan� brod� i pe�ne wargi.
Dopiero teraz zauwa�y�, �e nie tkn�a �adnego z naczy�.
� Nie chce ci si�. je��? Pi�?
Zamruga�a powiekami i uciek�a spojrzeniem gdzie� w bok.
� Ach, rozumiem: boisz si� trucizny i narkotyk�w, mam racje? Nie zaprz�taj sobie
tym
g�owy; sonda dzia�a lepiej od ka�dego narkotyku, a gdyby Droam chcia�a ju� teraz
twojej
�mierci, mog�aby to zrobi� na tysi�c r�nych sposob�w.
By� zdziwiony, kiedy odpowiedzia�a, bo ju� prawie przyzwyczai� si� my�le� o niej
jako o
niemowie
� A ty, �elazny potworze? W nocy dowiod�e� przecie�, �e jeste� znakomitym
morderc�.
Czy ty te� chcesz mnie zabi�? A je�li tak, to ile znasz sposob�w, �eby tego
dokona�? � M�wi�a
z gorycz�, niskim i delikatnym g�osem, prawie szeptem. Jej akcent by� mu
zupe�nie nieznany.
Omal nie wybuchn�� swoim straszliwym �miechem, ale w por� si� powstrzyma�. Z
jakiego� niejasnego powodu nie chcia� jej przestraszy�.
� Nie, ja ju� nie pragn� niczyjej krwi. Mo�e co najwy�ej Merma, ale on nie ma
jej ani
kropli. � I Droam, oczywi�cie � Merm to ten zielony przykurcz, kt�rego w�a�nie
wyrzuci�em z
psiarni; zdaje si�, �e chcia� ci� nadzia� na sw�j widelec.
Zadr�a�a.
� Dop�ki go nie zobaczy�am my�la�am, �e ty jeste� najszkaradniejszym stworem,
jaki
istnieje na �wiecie Czy tutaj nie ma nikogo opr�cz bog�w i demon�w?
� Bog�w? Ach, rozumiem: m�wisz o ciele Droam. Zapewniam ci�, �e to nie by� �aden
b�g, tylko marionetka taka sama jak ja, wykonana po prostu z szlachetniejszych
materia��w.
Zamilk�a, wydaj�c si�. by� g��boko pogr��ona w my�lach. Po pewnym czasie unios�a
naczynie z wod� i napi�a si� do syta. Aandred przygl�da� si�. jej z
zastanowieniem. Bior�c pod
uwag�. to, co j� spotka�o, by�a zadziwiaj�co opanowana. Czy ludzie tak bardzo
si� zmienili, czy
te� ona by�a po prostu niezwyk�� kobiet�?
Obudzi� psy. Machaj�c ogonami podnios�y si�. ze swoich legowisk. Jak ka�dego
ranka da�
im ich zwyk�� porcj�. pseudo�ywno�ci � by� to rytua�; kt�ry zawsze wita�y z
jednakowym
entuzjazmem, cho� nie s�u�y� niczemu innemu jak tylko dostarczeniu im
przyjemnego bod�ca.
Pseudo�ywno�� przechodzi�a przez nie niezmieniona, a po uzupe�nieniu sk�adnik�w
smakowych
i zapachowych by�a im ponownie podawana.
Kiedy psy sko�czy�y �niadanie, Aandred postanowi� zaj�� si�. napraw�
przetwornika
w�chowego Umber. Wypu�ci� j� z zagrody, a ona zacz�a rado�nie skaka�. Kobieta
przygl�da�a
si� temu z poblad�� twarz�. Aandred potrz�sn�� g�ow�; trudno by�o si�. jej
dziwi�. Jaka to
musia�a by� �mier�, zosta� rozszarpanym przez psy? Jego w�asna by�a bardzo
spokojna: uk�ucie
ig�y, apatia, wreszcie nico��.
Odsun�� na bok puste cia�o Ceruleana, do�wiadczaj�c przy tym znajomego,
kr�tkotrwa�ego
�alu, po czym gwizdn�� na Umber i pstrykn�� palcami. Wskoczy�a zwinnie na
pokryty warstw�
izolacji blat sto�u i czeka�a, co b�dzie dalej, machaj�c weso�o ogonem.
� Dobry piesek � powiedzia� g�adz�c j� po grzbiecie, a ona przeci�gn�a si�. z
rozkosz�.
Podni�s� pokryw� tablicy kontrolnej i nacisn�� przycisk. Pies znieruchomia�
niczym pe�en
wdzi�ku pos�g, a on si�gn�� po �rubokr�t i otworzy� znajduj�cy si�. w mostku
modu� kontrolny.
Wyj�� zajmuj�cy osobn� p�ytk�. przetwornik i zacz�� go sprawdza�, przyk�adaj�c
do
r�nych miejsc ko�c�wk� analizatora. Wkr�tce zlokalizowa� uszkodzenie �
obluzowana ko��
pami�ci. Od��czy� j�, skontrolowa� styki, po czym wsadzi� z powrotem na miejsce
Po schowaniu modu�u i uaktywnieniu Umber wszystkie wska�niki na jego
przedramieniu
jarzy�y si� spokojn� zieleni�. Pies zeskoczy� ze sto�u i kilkakrotnie obieg�
ca�e pomieszczenie,
wype�niaj�c je odg�osem swoich mechanicznych szczekni��.
� I co, lepiej? � zapyta� Aandred.
Dziewczyna przygl�da�a mu si�., przyci�ni�ta do drzwi swojej zagrody.
� Dziwnie m�wisz, jak na maszyn� � zauwa�y�a.
� To dlatego, �e my nie jeste�my maszynami � odpar�. � W ka�dym razie, nie do
ko�ca.
� Jak to?
Wzi�� sobie sto�ek i usiad� na nim naprzeciw niej. Cofn�a si�, ale tylko o p�
kroku;
potrafi�a zapanowa� nad strachem.
� Kiedy� wszyscy byli�my �ywymi istotami, takimi jak ty � powiedzia�. � Ja, psy,
nawet szczury w lochach. Nawet Merm. Kiedy� �yli�my, a teraz jeste�my martwi. Z
wyj�tkiem
Droam, bo ona zawsze by�a maszyn�.
Przysun�� sto�ek do drzwi zagrody i opar� si�. o �elazne pr�ty. Tym razem
dziewczyna nie
odsun�a si�., cho� zmru�y�a czujnie oczy.
� Mam ci to wyja�ni�? � zapyta�. � A co mi dasz w zamian, je�li to uczyni�? �
Jeszcze
nie sko�czy� m�wi�, kiedy poczu� co� w rodzaju wstydu. Dlaczego stara si�. j�
nastraszy�? stare,
obrzydliwe nawyki, pomy�la�. Ona i tak ju� wkr�tce pozna, co to strach, kiedy
Droam odda j�
trollom, a wkr�tce potem umrze � Zreszt�, niewa�ne Powiedz mi tylko, jak si�.
nazywasz. To
wystarczy.
Przygl�da�a mu si�. d�u�sz� chwil�.
� Dobrze; to i tak chyba nie mo�e mi zaszkodzi�. Nazywam si�. Sundee Gareaux. �
Unios�a w g�r� brod� i spojrza�a mu twardo w oczy, jakby spodziewa�a si�., �e
zareaguje
wybuchem �miechu.
Jest bardzo odwa�na, pomy�la�.
� W takim razie s�uchaj � powiedzia�.
Zacz�� od samego pocz�tku, kiedy to przed siedmiuset laty SeedCorp dotar�a nad
Morze
Wyspowe i wybudowa�a Droam, ekskluzywny o�rodek wypoczynkowy dla specjalnych
klient�w, zafascynowanych legendami o Dawnej Ziemi. Zamek zajmowa� obszar
kilkunastu
hektar�w, za� jego wie�e wznosi�y si�. trzysta st�p nad szczytem najwy�szego
wzg�rza na
wyspie. Budowniczowie wyposa�yli Droam w pot�n�, sztuczn� inteligencj�, a
nast�pnie
przyst�pili do realizacji swego niezwyk�ego planu.
� To by� naprawd� wspania�y pomys� � m�wi� Aandred. � Pocz�tkowo mieli zamiar
zaludni� Droam robotami skonstruowanymi na podobie�stwo mieszka�c�w Dawnej Ziemi
�
elf�w, trolli, wr�ek, krasnali, czarnoksi�nik�w i wied�m. Jednak
najsprytniejszy z nich, a by�a
to kobieta sprawuj�ca nadz�r nad pracami wyko�czeniowymi na zamku, wpad�a na
pewien
pomys�. ot� roboty mia�y jedn�, zasadnicz� wad�: ich zachowanie mo�na by�o
dok�adnie
przewidzie�. A przecie� go�cie mogli odwiedza� Droam nawet kilkana�cie razy w
ci�gu �ycia,
wi�c gdyby za ka�dym razem stykali si�. z identycznym post�powaniem, nie
nacechowanym ani
w�a�ciwym ludziom irracjonalizmem, ani ich s�abostkami, z pewno�ci� szybko by im
to si�.
znudzi�o, czy� nie tak?
Sundee Gareaux wpatrywa�a si�. w niego z uwag�.
� Wi�c?..
� Wi�c postanowiono wyposa�y� cia�a robot�w w osobowo�ci Przywo�anych.
� Co to s� ci... przywo�ani?
� Duchy. Wszyscy mieszka�cy Droam to duchy. Na przyk�ad te psy... To duchy
szczeni�t, kt�re umar�y dla Droam siedemset lat temu. Zabito je, jestem pewien,
�e bezbole�nie,
po czym zarejestrowano zapisy ich ma�ych duszyczek, by mog�y bra� udzia� w
Polowaniu.
W oczach dziewczyny pojawi�a si� odraza.
� Czy ty te� w�a�nie w taki spos�b sta�e� si� tym, czym jeste�? Zosta�e� zabity,
�eby
znale�� si�. we wn�trzu maszyny?
� Niezupe�nie � zarechota� ochryple � Mo�e dw�ch lub trzech Przywo�anych trafi�o
tu
w ten spos�b; byli to umieraj�cy ludzie, kt�rzy sprzedali swe dusze, �eby
pozostawi� pieni�dze
rodzinom, a sami chcieli uzyska� szans� na co� w rodzaju drugiego �ycia. Jednak
wi�kszo�� z
nas to skazani i straceni przest�pcy, kt�rych osobowo�ci sprzedano na aukcji, by
cho� cz�ciowo
pokry� koszty naszych zbrodni.
Odraza dotar�a tak�e do jej ust.
� Wi�c ty zawsze by�e� morderc�?
Siedzia� i spogl�da� na ni� bez s�owa, a� wreszcie odwr�ci�a wzrok.
Zaniepokojona Umber
zaskomla�a i otar�a mu si�. o nog�. W ko�cu odpowiedzia�:
� Oczywi�cie By�em s�ynnym piratem, mia�em swoj� baz� na Sook, sk�d wyrusza�em
na
wyprawy przeciwko kolejnym planetom, kt�re �upi�em bez lito�ci, zawsze si�
�miej�c. Tak,
by�em morderc�; zabija�em setkami i tysi�cami, i nigdy si� nad tym nie
zastanawia�em. �
Krwawa mg�a wspomnie� zm�ci�a mu na moment ostro�� widzenia. � Ale potem mia�em
do��
czasu, �eby si� zastanowi�.
� Doprawdy? W nocy nie sprawia�e� wra�enia kogo�, komu zabijanie przychodzi z
najwy�szym trudem!
W jej oczach pokaza�y si� �zy.
� Rz�dzi mn� Droam. Gdybym jej nie pos�ucha�, chc�c ocali� band� z�achmanionych
Zbieraczy, natychmiast by mnie zlikwidowa�a. W nasze cia�a s� wbudowane
odpowiednie
zabezpieczenia na wypadek, gdyby przysz�a nam ochota oszale� lub zaatakowa�
bezbronnych
turyst�w. Nie zapominaj, �e wszyscy byli�my kiedy� gro�nymi przest�pcami. �
Przerwa� na
chwil�, po czym m�wi� dalej ze smutkiem w glosie. � To prawda, �e jestem ju�
martwy, ale z
drugiej strony to jedyny rodzaj �ycia, na jaki jeszcze mog� liczy�, wi�c nie
�pieszy mi si�.
zbytnio, �eby je utraci�.
� Rozumiem � powiedzia�a pos�pnie � A co sta�o si�. z go��mi?
Zacisn�� d�onie na �elaznych pr�tach, kt�re wygi�y si�. lekko pod wp�ywem jego
si�y.
� Jakie� czterysta lat temu zmieni�a si� moda i nagle Droam sta�a si�. czym�
przestarza�ym. Tury�ci stopniowo przestali przyje�d�a�, a� wreszcie zupe�nie o
nas zapomniano.
Droam jest przekonana, �e kiedy� znowu do nas zawitaj�, ale ja tak nie s�dz�. Na
Wyspowym
Morzu by�y tak�e inne o�rodki wypoczynkowe i wszystkie spotka�o to samo.
Oczywi�cie wy,
Zbieracze, dobrze o tym wiecie, bo �yjecie w�a�nie w ich ruinach. Droam zawsze
by�a
najpot�niejsza i jest ca�kiem mo�liwe, �e uda si� jej w niesko�czono�� odpiera�
wasze ataki; w
ka�dym razie, taki ma zamiar.
� Ataki? � powt�rzy�a z pogard�. � Nikogo nie zaatakowali�my. Przyjechali�my po
to,
�eby zbada� teren, to wszystko. Na wyspie jest bardzo du�o le��cej od�ogiem
ziemi; dlaczego
nie mieliby�my jej uprawia�? Ka�dego roku rodzi si� wi�cej dzieci, kt�re musimy
przecie� jako�
wy�ywi�. Nie mieli�my zamiaru niszczy� waszego drogocennego zamku, bo i po co
mieliby�my
zadawa� sobie tyle trudu?
Aandreda rozbawi�o jej zuchwalstwo.
� C� to za pomys�? Pola rzepy w Dolinie �wiate�, Zbieracze uganiaj�cy si� za
grzybami
w Lesie Dimlorn, rybacy �owi�cy w Czarnej Rzece. W�tpi�, �eby Droam to si�.
spodoba�o.
Jej oczy zap�on�y gniewem.
� Powiedzia�am ci, jak si�. nazywam; czy ty masz jakie� imi�?
� Droam nazywa mnie My�liwym, ale kiedy jeszcze by�em cz�owiekiem nosi�em inne
imi�: Aandred. Kiedy� budzi�o wsz�dzie strach i nienawi��, teraz... Teraz nie ma
�adnego
znaczenia... � Jego g�os przeszed� w szept. � Sam prawie je zapomnia�em �
sk�ama�.
Wypu�ci� psy z zagr�d, a one natychmiast zacz�y rado�nie uwija� si�. po ca�ym
pomieszczeniu. Crimson uwa�nie obw�cha� drzwi do zagrody Sundee, pomacha� ogonem
i
pobieg� dalej. Aandred zauwa�y�, �e jej twarz wyra�nie poblad�a.
� Nie b�j si�. � powiedzia�. � Nie zrobi� ci krzywdy, dop�ki nie zaczniesz
ucieka�.
Nie sprawia�a wra�enia przekonanej.
� Zobacz, jakie to �adne .
Otworzy� pojemnik wbudowany w jego prawe biodro i wydoby� stamt�d ich ulubion�
zabawk�, magiczn� pi�eczk�, w kt�rej wn�trzu znajdowa� si�. ma�y, mechaniczny
homunculus.
Przed wielu laty uda�o mu si�. zw�dzi� j� jednemu z mieszkaj�cych w wie�y
czarownik�w.
Rzuci� j�, a ona potoczy�a si�. po pod�odze b�yskaj�c kolorowymi �wiate�kami,
ci�gn�c za sob�
stru�k� fioletowego dymu i wydaj�c komiczne, g�o�ne piski. Psy skoczy�y za ni� z
radosnym
ujadaniem; pierwsza dopad�a j� Sienna i przynios�a mu j� dumnie w pysku, nie
zwa�aj�c na
zazdrosne skomlenie pozosta�ych. Rzuci� pi�eczk� ponownie, co zaowocowa�o
kolejn�,
szale�cz� gonitw�.
Po p� godzinie psy znudzi�y si� i obsiad�y dooko�a swego pana. Wydawa�y si� by�
zafascynowane uwi�zion� kobiet�; obserwowa�y j� uwa�nie �wiec�cymi oczami,
wystawiwszy z
paszcz d�ugie, srebrne j�zory.
Sundee Gareaux odwzajemni�a im si� nie mniejszym zainteresowaniem.
� Maj� dziwny wyraz oczu � zauwa�y�a po pewnym czasie. � Zupe�nie, jakby zna�y
jak�� tajemnic�.
� Bo to nie s� zwyczajne psy. Kiedy �y�y, by�y bardzo inteligentnymi
szczeniakami, a
przez siedemset lat nawet pies mo�e si� sporo nauczy�. � Mo�e nawet wi�cej, I
ni� cz�owiek,
pomy�la�. � Nieraz zastanawiam si�, ile one tak naprawd� rozumiej� � mrukn��,
g�adz�c �eb
Umber. � Mimo wszystko, to jednak tylko psy...
Dziewczyna milcza�a przez d�u�sz� chwil�, przygl�daj�c si� zwierz�tom, a potem
podnios�a na niego zdziwione spojrzenie
� Teraz wcale nie wydaj� si� takie gro�ne � powiedzia�a. � To dziwne, bo
przecie�
jeszcze tak niedawno zabija�y z zimn� krwi�... Wtedy przypomina�y potwory z
najgorszego
koszmaru, a teraz dostrzegam w nich wdzi�k, a nawet co� w rodzaju pi�kna.
� Oczywi�cie, �e s� pi�kne � potwierdzi� z przekonaniem. � Spo�r�d wszystkich
istot
nale��cych do Droam one s� naj�adniejsze i najczystsze. Nie powinna� ich wini�
za �mier�
swoich przyjaci�; robi� tylko to, do czego zosta�y stworzone i czego je
nauczono. Zapewniam
ci�, �e bawi�yby si� swoj� pi�eczk� r�wnie ch�tnie, gdyby� to ty im j� rzuci�a,
nie ja.
Przez kilka chwil skoncentrowa� swoj� uwag� na psach, a kiedy ponownie spojrza�
na
dziewczyn� zobaczy�, �e le�y na macie odwr�cona do niego plecami, najwyra�niej
pogr��ona we
�ni�
Ten dzie� min�� podobnie, jak sto tysi�cy innych dni. Aandred bawi� si� z psami
i my�la� o
swoim poprzednim �yciu, o tych okropnych, wspania�ych latach. Jednak jego
wspomnienia
stawa�y si�. coraz bledsze, jak gdyby zniszczone zbyt cz�stym u�ywaniem i po
jakim� czasie
zorientowa� si�, �e jego my�li coraz cz�ciej kieruj� si� w stron� uwi�zionej
kobiety. Jak
wygl�da�o jej �ycie? Urodzi�a si� w spo�ecze�stwie znajduj�cym si� w stanie
g��bokiego
regresu, sk�adaj�cym si� z potomk�w zagubionych turyst�w i zbieg�ych
niewolnik�w, na
pokrytej czarnym oceanem planecie, do kt�rej dawno ju� przesta�y dociera� statki
kosmiczne
Mog�a Oczekiwa� jedynie �ycia pe�nego cierpie� i wczesnej �mierci. Nie mia�a
�adnych szans na
to, �eby pozna� cuda zamieszkanej przez ludzi Galaktyki: nigdy nie ujrzy
kapi�cych przepychem
komnat Dilvermoon ani obskurnych korytarzy Beasterheim, nigdy nie zobaczy z
kosmosu �adnej
planety, l�ni�cej niczym klejnot na najszlachetniejszym atlasie, nigdy nie
do�wiadczy tysi�cy
zbytk�w i przyjemno�ci, kt�re on w swoim prawdziwym �yciu uwa�a� za zupe�nie
naturalne.
Potrz�sn�� g�ow�; bezsensowne brednie. Sundee Gareaux bez w�tpienia ceni�a sobie
swoje
�ycie takim, jakie ono by�o, podobnie jak on ceni� sw� sztuczn� egzystencj�. A
mo�e nawet
bardziej, przemkn�a mu ponura my�l, ale przestraszy� si� jej i pr�dko odsun��
j� od siebie
Szkoda, �e ona musi sko�czy� jako zabawka trolli. Postanowi�, �e zanim odda j�
Mermowi
z�amie jej kark; Droam z pewno�ci� nie b�dzie mia�a nic przeciwko temu, a
dziewczynie
zaoszcz�dzi to trudnych do wyobra�enia okropie�stw.
Kiedy dzie� zamieni� si� ju� w wiecz�r, odezwa� si� brz�czyk i z zainstalowanego
w
�cianie g�o�nika rozleg� si� g�os Droam:
� My�liwcze, przyprowad� wi�nia do sali audiencyjnej.
W szafce, kt�rej nie otwiera� od ponad stu lat znalaz� wysadzan� drogimi
kamieniami
smycz.
� Chod� � zwr�ci� si� do Sundee � Musisz to za�o�y�. Mam ci� dostarczy� bez
�adnych k�opot�w.
Cofn�a si�, dotykaj�c �ciany plecami.
� A je�eli obiecam ci, �e nie b�d� ucieka�?
� Przykro mi � odpar�. Na twoim miejscu obieca�bym wszystko, czego by ode mnie
za��dano, a potem uciek�bym przy pierwszej nadarzaj�cej si� okazji. Jeste� ode
mnie
zwinniejsza i chocia� nigdy nie uda�oby ci si� wydosta� z zamku, mog�aby�
zwodzi� mnie przez
jaki� czas. Droam u�mierza�aby swoje zniecierpliwienie zadaj�c mi b�l.
Pochyli�a g�ow�, a on zapi�� jej na szyi obro�� Psy skaka�y na drzwi swoich
zagr�d, maj�c
nadziej�. �e zabierze je ze sob�.
� B�d�cie grzeczne, pieski � powiedzia�. � Tym razem musicie zosta�. Nied�ugo
wr�c�
Szli jasno o�wietlonymi korytarzami zamku ze smycz� zwisaj�c� lu�no miedzy nimi.
Dziewczyna rozgl�da�a si� ze zdziwieniem. Tak wczesnym wieczorem tylko niewielka
cz��
za�ogi zamku uwija�a si� po jego pomieszczeniach, ale i tak min�li kilka
kar�owatych sprz�taczy,
uzbrojonych w wiadra z wod� i ultrad�wi�kowe zmiotki, siwobrodego
czarnoksi�nika, kt�remu
towarzyszy�a m�odociana asystentka, trzy chichocz�ce w ciemnym k�cie trolle i
rudow�os�
wied�m�, wspaniale prezentuj�c� si� w b�yszcz�cym habicie Zakonu Czarnej
Tajemnicy. Sundee
przygl�da�a si� im z uwag�.
� I oni wszyscy nie �yj�... � szepn�a w pewnej chwili pe�nym zdumienia g�osem.
� W pewnym sensie. Oni sami uwa�aj� si� za �ywych. � Ku swemu zdziwieniu
stwierdzi�, �e usi�uje ich broni�.
� To niesamowite � powiedzia�a. � Ale nie wydaje mi si�, �eby byli zachwyceni
swoj�
nie�miertelno�ci�. Wszyscy maj� smutne, zgorzknia�e twarze
� Nie rozumiesz, dlaczego? � Nagle poczu� na swoich barkach ci�ar d�ugich,
pustych
lat. � W takim razie wyja�ni� ci, �eby� nie uwa�a�a nas za wybra�c�w losu.
Mo�e dzi�ki temu �atwiej przyjdzie ci pogodzi� si� ze swoim losem, pomy�la�.
� Za�og� Droam stanowi niewiele ponad trzy tysi�ce Przywo�anych ludzi. Czy
istnieje
cho� jedna wioska Zbieraczy tej wielko�ci? Nie? Wiec zapewne wydaje ci si�, �e
to ogromna
ilo��, prawda? � Wybuchn�� swoim przera�aj�cym �miechem, a ona drgn�a nerwowo.
�
By�oby tak, gdyby nasze pseudo�ycia trwa�y tyle, co wasze Siedemdziesi�t,
osiemdziesi�t lat �
to dobry wiek dla Zbieracza? Tu, w Droam, jeste�my razem ju� od ponad
siedmiuset. Mo�esz to
sobie wyobrazi�? Spr�buj! I nie zapominaj przy tym, kim jeste�my: mordercami,
gwa�cicielami,
zbocze�cami, z�odziejami kr