7688

Szczegóły
Tytuł 7688
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7688 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7688 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7688 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Joanna Chmielewska Zwyczajne �ycie W do�� wczesnych godzinach sierpniowego, cichego, niedzielnego popo�udnia Tereska K�pi�ska siedzia�a przy biurku w swoim pokoju i patrzy�a w okno oczami pe�nymi rozpaczy. Za oknem, w sennym upale, trwa�y nieruchomo zalane s�o�cem lipy, s�oneczniki zwiesza�y swoje ci�kie, dojrza�e �by, �wiat wydawa� si� nasycony latem, spokojny, zadowolony z �ycia, i pos�pna rozpacz w oczach Tereski nieprzyjemnie kontrastowa�a z t� rozleniwion�, s�oneczn� pogod�. Wn�trze pokoju kontrastowa�o z ni� r�wnie�. Na biurku, krzes�ach i pod�odze trwa� w bezruchu pot�ny �mietnik, sk�adaj�cy si� w najwi�kszej mierze z wytwor�w przemys�u papierniczego. Puste szuflady biurka by�y z jednej strony wysuni�te, z drugiej ca�kowicie powyjmowane; stoj�cy pod �cian� tapczan nieforem-nym stosem pokrywa�y zdj�te z rega�u ksi��ki i rozsypane odbitki fotograficzne, z p�ki rega�u malowniczo zwisa�a imponuj�cych rozmiar�w �cierka od kurzu, na �rodku pod�ogi za� sta�a wielka miednica z wod�, na kt�rej sm�tnie kiwa�y si� dwie g�bki. Ca�o�� przywodzi�a na my�l l�gn�cy si� z chaosu �wiat, kt�ry zatrzyma� si� w po�owie tworzenia. Tw�rczyni tego obrazu siedzia�a przy biurku z brod� opart� na r�kach i patrzy�a w okno. Wype�niaj�ce jej serce i dusz� uczucia nie mia�y nic wsp�lnego z rozpocz�tymi przed po�udniem generalnymi porz�dkami, a nawet pozostawa�y z nimi w wyra�nej sprzeczno�ci. W wojnie. Generalne porz�dki zosta�y podj�te specjalnie po to, �eby zag�uszy� uczucia i zaabsorbowa� my�l, ale nie spe�ni�y zadania. Przegra�y haniebnie. Tereska podda�a si� i porzuci�a niewdzi�czne zaj�cie. Siedzia�a przy niewidocznym niemal spod �mietnika biurku i wzrokiem pe�nym udr�ki patrzy�a w okno. Czeka�a. Czeka�a tak ju� trzeci tydzie�. Wytrwale, niecierpliwie, w�r�d zw�tpienia i nadziei, w napi�ciu, zdenerwowaniu i bez przerwy. Tereska K�pi�ska mia�a szesna�cie lat i by�a �miertelnie, beznadziejnie, rozpaczliwie zakochana... Wielka mi�o�� spad�a na ni� jak grom z jasnego nieba na samym pocz�tku wakacji. By�o to w jej �yciu pierwsze naprawd� powa�ne uczucie, przy kt�rym wszystkie dotychczasowe ca�kowicie przesta�y si� liczy�. Wydawa�o si� odwzajemnione, troch� jednak, jej zdaniem, jakby niewyra�nie. Pewne symptomy wskazywa�y na tak, inne przeczy�y im i kaza�y w�tpi� we wzajemno��, wszystko razem za� stwarza�o atmosfer� niepewno�ci i doprowadza�o do ca�kowitego rozstroju nerwowego. Od blisko trzech tygodni czeka�a na przyobiecan� w chwili rozstania wizyt� przedmiotu uczu�, z nadziej�, �e bezpo�redni kontakt co� wreszcie wyja�ni. O dwa tygodnie skr�ci�a pobyt w g�rach, wywalczywszy sobie w krwawej wojnie rodzinnej prawo powrotu do domu i zyskawszy opini� m�odej osoby niezwykle rozgrymaszonej i �le wychowanej. Z wypiekami na twarzy zdenerwowana pani Marta K�pi�ska broni�a c�rki, sama usi�uj�c bezskutecznie znale�� jakikolwiek sensowny pow�d jej uporu i osobliwej niech�ci do g�rskiego powietrza, i tyle na tym zyska�a, �e ca�a rodzina postawi�a pod znakiem zapytania jako�� jej dzia�alno�ci pedagogicznej. Cz�� os�b nawet poobra�a�a si� na siebie wzajemnie. Do Tereski dodatkowe aspekty sprawy w og�le nie dociera�y. Wielka mi�o�� by�a jej wielk� tajemnic� i za nic w �wiecie nie przyzna�aby si� do niej nikomu. Wraca�a do domu ogarni�ta panicznym l�kiem, �e uwielbiony m�g� ju� przyj�� z t� wizyt� i jej nie zasta�. M�g� przyj�� drugi raz i te� nie zasta�. M�g� si� zniech�ci�! Nie m�wi�c ju� o tym, ile� by wtedy straci�a... A teraz, od powrotu, od prawie trzech tygodni, czeka�a. Liczy�a dzwonki u drzwi i telefony. Nie zrywa�a si� z miejsca, nie bieg�a otwiera�, nie podnosi�a s�uchawki, tylko zastyga�a w napi�ciu, nads�uchuj�c bez tchu i z bij�cym sercem. Od trzech tygodni za ka�dym razem doznawa�a zawodu. Ma�o � zawodu! Za ka�dym razem z absolutn� pewno�ci� czu�a, �e to ju� koniec, �e nie zniesie tego ju� d�u�ej, nie przetrzyma nast�pnego dzwonka i nast�pnej godziny oczekiwania. I czeka�a dalej. Tereska K�pi�ska wsi�k�a z kretesem... Generalne porz�dki w biurku i pokoju rozpoczyna�a ju� czwarty raz. Pocz�tek roku szkolnego zbli�a� si� nieuchronnie i dzia�aj�cy si�� wieloletniego nawyku ocala�y fragment �wiadomo�ci kaza� si� jako� do niego przygotowa�. Mia�a przy tym nadziej�, �e ci�ka praca zaabsorbuje j�, zajmie i pozwoli chocia� na chwil� oderwa� my�l od tego dr�cz�cego, niezno�nego oczekiwania. Nadzieja okazywa�a si� z�udna. Za ka�dym razem wygl�da�o to tak samo. Tereska przynosi�a misk� z wod�, �cierki i g�bki, opr�nia�a szuflady i p�ki z chwalebnym zamiarem posegregowania ich zawarto�ci, wyrzucenia rzeczy niepotrzebnych i pouk�adania �adnie pozosta�ych, rozpoczyna�a prac�, doprowadza�a j� do kulminacyjnego punktu, u�wiadamia�a sobie nagle, �e porz�dkowane szparga�y nie tylko nic jej nie obchodz�, ale w og�le nie rozumie ich tre�ci, z doskona�� oboj�tno�ci� zostawia�a je w�asnemu losowi, siedzia�a nad imponuj�cym pobojowiskiem kilka godzin, pos�pnie patrz�c w okno, po czym wszystko wpycha�a na powr�t byle jak i byle gdzie, przekszta�caj�c stopniowo w�asne biurko w co� w rodzaju zaniedbanej zbiornicy makulatury. Gdyby nie to, �e na tapczanie musia�a k�a�� si� spa�, a obok biurka musia�a przechodzi�, prawdopodobnie nie wpycha�aby niczego nigdzie. Spotkanie z obiektem uczu� wyobrazi�a ju� sobie oko�o pi��dziesi�ciu tysi�cy razy. Z niezwyk�� staranno�ci� wytypowa�a str�j i uczesanie, w jakim powinien j� ujrze�. By� starszy o ca�e trzy lata; tam, na obozie, odnosi� si� do niej troch� jak do smarkatej, ogl�da� j� rozczochran� na morskim wietrze, ze sk�r� z�a��c� z opalonego nosa, w kostiumie k�pielowym nie najszcz�liwiej dobranym. Teraz powinien zobaczy� wytworn� m�od� dam�, doskonale ubran�, czaruj�c� wdzi�kiem, spokojn�, ch�odn� i uwodzicielsk�, do�wiadczon� i �wiatow�. Teraz powinien dostrzec szeroki wachlarz jej zalet, przyt�umionych uprzednio niesprzyjaj�cymi warunkami. Teraz powinien... Tak, oczywi�cie, teraz wszystko powinien, w tym celu jednak przede wszystkim powinien w og�le j� zobaczy�, a zatem powinien przyj�� i zasta� j� w domu odpowiednio przygotowan�. Nie pozostawa�o nic innego, jak tylko czeka�. Czeka�a wi�c wytrwale, ca�e dni sp�dzaj�c w domu, zdenerwowana do ostateczno�ci, w�ciek�a i nieszcz�liwa. Tego pi�knego, s�onecznego popo�udnia, ostatniej niedzieli sierpnia, siedzia�a w domu sama. M�odszy brat nie wr�ci� jeszcze z obozu, babcia wyjecha�a na trzy dni, a rodzice udali si� do ciotki z wizyt�. Tereska odm�wi�a kategorycznie i ze wstr�tem uczestnictwa w tej imprezie. Zosta�a w domu, zamieni�a sw�j pok�j w rodzaj stajni Augiasza i jak zwykle zastyg�a przy biurku, patrz�c w okno, niezdolna do dalszych, tak rozpaczliwie nieinteresuj�cych wysi�k�w. Gdzie� na dnie jestestwa rodzi� si� bunt. Udr�ka oczekiwania przekroczy�a ju� wszelkie granice wytrzyma�o�ci. Stan ustawicznego, z wysi�kiem ukrywanego przed otoczeniem, napi�cia sta� si� nie do zniesienia. Za wszelk� cen�, rozpaczliwie i desperacko, Tereska chcia�a znale�� co�, co by wywo�a�o jak�� zmian�, wzbudzi�o zainteresowanie, zaabsorbowa�o, oderwa�o my�l od tego koszmarnego, bezustannego czekania. Gdybym mog�a si� czym� zaj�� � pomy�la�a zgn�biona, w nag�ym przeb�ysku przytomno�ci. � Gdybym mog�a tak si� zm�czy� do ostateczno�ci, tak si� uszarpa� jak dziki osio�, �eby ju� nie m�c my�le� w og�le o niczym... Rozsun�a �okcie na biurku, spychaj�c �mietnik na boki i zrzucaj�c na pod�og� stary atlas i osiem nowych map luzem. U�wiadomi�a sobie, �e co� spad�o, ale nie po�wi�ci�a temu najmniejszej uwagi. Tragicznym, nieruchomym wzrokiem zapatrzy�a si� w od�amany cz�ciowo wielki konar drzewa tu� przed samym oknem. Konar trwa� w bezruchu w s�onecznym blasku, a li�cie na nim zacz�y ju� ��kn��. Przez d�ug� chwil� widok ten nie dociera� do jej �wiadomo�ci i nie m�wi� nic. A potem nagle sp�yn�o na ni� zbawienne ol�nienie. R�ba� drzewo! � pomy�la�a, zrywaj�c si� gwa�townie i przewracaj�c krzes�o. � Bo�e jedyny, przecie� mog� r�ba� drzewo!!! Przedwojenna, jednorodzinna willa mia�a lokalne centralne ogrzewanie i bardzo stary przedpotopowy piec osobliwego typu, wymagaj�cy bardziej drzewa ni� koksu. Przez ca�� zim� trzeba by�o r�ba� drzewo na opa�. R�banie drzewa stanowi�o jedno z najulubie�szych zaj�� Tereski i a� zdziwi�a si�, �e jej to wcze�niej nie przysz�o do g�owy. Teraz, w lecie, drzewo nie by�o wprawdzie potrzebne, ale przecie� mog�a nar�ba� na zapas. W piwnicy z pewno�ci� zosta�y jeszcze jakie� klocki z ubieg�ego roku, a poza tym jest przecie� ta ga���, od�amana i schn�ca, kt�r� nale�y odpi�owa�! Do r�bania drzewa niezb�dne by�y stare r�kawiczki. Gdzie mog�y le�e� stare r�kawiczki? Ogarni�ta jedn� tylko my�l�, spiesz�c si�, jakby za chwil� dom mia� wylecie� w powietrze, Tereska otworzy�a szaf� i ca�� zawarto�� g�rnej p�ki zrzuci�a na ziemi�. Nast�pnie w podobny spos�b opr�ni�a szuflad�. Nast�pnie zatrzyma�a si�, zastanowi�a przez chwil� i wydoby�a r�kawiczki z kieszeni starego �akietu, wisz�cego w szafie na wieszaku. Nast�pnie pop�dzi�a na d�. Z po�owy schod�w do piwnicy zawr�ci�a na g�r� i ze schowka w kuchni wydoby�a potwornych rozmiar�w katowski top�r. Z toporem w r�ku zbieg�a do piwnicy, odstawi�a go pod �cian�, wyci�gn�a ze skrzyni z narz�dziami r�czn� pi�k� i ma�� siekierk�, i zn�w pop�dzi�a na g�r�. Ogrodowa drabinka okaza�a si� troch� za kr�tka, Tereska zatem wlaz�a na drzewo i ulokowa�a si� na s�siedniej ga��zi odrywaj�c przy tej okazji zak�ad u sp�dnicy. Zak�ad by� do�� du�y i oderwany stanowi� co� w rodzaju trenu, si�gaj�cego do po�owy �ydek. Nie zwa�aj�c na nieistotne drobiazgi z zapa�em przyst�pi�a do pracy. Od�amany konar da� si� odpi�owa� stosunkowo �atwo. Spad� na ziemi�, a za nim zsun�a si� po drabinie Tereska, nieco podrapana, ze �ladami bliskiego kontaktu z kor� na twarzy i r�kach. Dowlok�a konar do mocno posiekanego, brzozowego pnia, pop�dzi�a zn�w do piwnicy i zacz�a wynosi� na zewn�trz kr�tkie, bukowe klocki, m�tnie my�l�c, �e przy tej pogodzie przyjemniej jej b�dzie r�ba� na dworze. Wyni�s�szy wszystkie, wr�ci�a jeszcze raz po top�r, ustawi�a sobie pieniek wygodnie, ulokowa�a na nim pierwszy bukowy klocek i z zaci�to�ci� ruszy�a do ataku. Bukowe drewno jest twarde, ale kruche i daje si� r�ba� do�� �atwo. R�wne, g�adkie drewienka pryska�y na wszystkie strony. Ostrze katowskiego topora b�yska�o w s�o�cu, zimowego zapasu ubywa�o z minuty na minut�, w niepokoj�cym tempie. Nie starczy mi � pomy�la�a Tereska z trosk�. � I co ja potem zrobi�? Pi�owa� ten pagaj na kawa�ki czy r�ba�, jak jest? R�ba�a w zapami�taniu, z furi� wr�cz nadludzk�. Popo�udnie by�o gor�ce, top�r potwornie ci�ki, niekt�re klocki s�kate, ale Teresce wszystkiego by�o ma�o. Otar�a brudn� r�k� pot z czo�a, rozmazuj�c ciemn� smug�, i zdecydowa�a si� r�ba� konar, jak jest, bez pi�owania. Przez g�ow� przelecia�a jej w�tpliwo��, czy por�banie na kawa�ki ca�ego domu stanowi�oby dostateczny wysi�ek, i poczu�a �al, �e nie mo�e por�ba� przynajmniej drzwi. Ewentualnie klepek pod�ogowych. W poprzek. Wszystkie w poprzek... � my�la�a p�przytomnie i nie wiadomo dlaczego m�ciwie. � Wzd�u� nie sztuka. Tylko w poprzek... Bukowych klock�w zabrak�o. Zahamowana nagle w rozp�dzie Tereska opar�a si� na r�koje�ci topora i ponuro popatrzy�a na swoj� ostatni� nadziej�, wielki, rozga��ziony, od�amany konar. Ponownie otar�a pot, odgarn�a opadaj�ce na twarz w�osy, odstawi�a top�r i uda�a si� do kuchni. Z kuchennej szafki wyci�gn�a wielki w�r ze starymi, nylonowymi po�czochami, kt�rych nie wyrzucano, tylko zbierano dla kuzynki, produkuj�cej z nich dywaniki. Z wora wywlok�a jedn� po�czoch� i podwi�za�a sobie wysoko przeszkadzaj�ce w�osy. Po czym, z nies�abn�c� furi�, przyst�pi�a do walki z konarem. Pomniejsze ga��zie da�y si� odr�ba� z niewielkim trudem. Pozosta�a cz�� najgrubsza, d�uga na p�tora metra, zbyt ci�ka na to, �eby j� unie�� na toporze, zbyt �wie�a, �eby �atwo przer�ba� j� w poprzek. Tereska opar�a konar jednym ko�cem na pie�ku, przytrzyma�a go nog� i z ca�ej si�y �upn�a wzd�u�. Top�r ugrz�z� g��boko. Czekaj, ty bydlaku � pomy�la�a, wyszarpuj�c go wr�cz z nienawi�ci� �ju� ja ci dam rad�... Zaj�ta g�uszeniem dr�cz�cych uczu� nie us�ysza�a dzwonka u furtki, po drugiej stronie domu. Furtka by�a otwarta. Dzwoni�cy m�ody cz�owiek, jasnow�osy, niebieskooki, opalony, nad wyraz pi�kny, po kr�tkim namy�le pchn�� j� i wszed� do ogrodu. Kieruj�c si� odg�osem uderze� siekiery obszed� dom dooko�a, wszed� na podw�rze i zatrzyma� si�, zdumiony i zaskoczony. Spocona, czerwona, umazana kor� z drzewa i kurzem z piwnicy, Tereska, z w�osami podwi�zanymi kokard� ze starej po�czochy, w sp�dnicy z oryginalnym, asymetrycznym trenem, w d�ugich, balowych, niegdy� bia�ych r�kawiczkach i z katowskim toporem w r�ku, post�kuj�ca z wysi�ku i mamrocz�ca gniewnie inwektywy pod adresem opornego konara, prezentowa�a sob� widok rzadko spotykany. D�uga drzazga od�upa�a si� wreszcie od najgrubszej cz�ci. Uradowana sukcesem i pe�na triumfu Tereska zatrzyma�a si� na chwil�, podnios�a g�ow� i oto ujrza�a przed sob� przedmiot swoich marze�, tak d�ugo i z ut�sknieniem wyczekiwany. Czas jaki� �ywy obraz trwa� nieruchomo w s�onecznym blasku. Z jednej strony przyby�y m�odzieniec, nieskazitelnie wytworny i elegancki, z drugiej Tereska, wygl�daj�ca jak ofiara kataklizmu, pomi�dzy nimi za� brzozowy pie� i wielka ku- pa drewna. M�odzieniec oprzytomnia� pierwszy. Z wyrazem lekkiego rozbawienia w oczach przebrn�� przez przeszkody i zbli�y� si� do oniemia�ej Tereski. � Dzie� dobry � powiedzia� odrobin� drwi�co. � Jak si� miewasz? Czy dobrowolnie oddajesz si� tej gimnastyce? Do �wiadomo�ci Tereski z wolna i z pewnymi oporami dociera� obraz, na kt�ry patrzy�a. Us�yszawszy d�wi�k g�osu poj�a, �e nie ma halucynacji. Jeszcze przez chwil� nie wierzy�a w�asnym oczom i w�asnemu szcz�ciu, nast�pnie za� poczu�a, �e zachodz� w niej dziwne zjawiska fizjologiczne. Krew odp�yn�a do n�g, serce podesz�o do gard�a, po czym wszystko uleg�o odwr�ceniu. Krew gwa�townie wr�ci�a do g�owy, serce natychmiast zacz�o bi� gdzie� w okolicy kolan. Zaj�ta opanowywaniem tych zmian w dzia�aniu organ�w wewn�trznych, nie by�a w stanie odpowiedzie� na nieskomplikowane pytanie go�cia. Sta�a nieruchomo, z szeroko otwartymi oczami i katowskim toporem w r�ku, wpatruj�c si� bezmy�lnie w swoje szcz�cie. M�ody cz�owiek u�miechn�� si� pob�a�liwie i nieco bardziej drwi�co. � Odezwij�e si� � zaproponowa�. � Nie poznajesz mnie, czy co? Czy mo�e trafi�em z wizyt� nie w por�? Tre�� jego s��w oczywi�cie nie dotar�a do Tereski, ale to nie mia�o najmniejszego znaczenia. W zupe�no�ci wystarcza� sam d�wi�k. Z najwi�kszym wysi�kiem zdoby�a si� na mglist� my�l, �e chyba powinna si� odezwa�. Tak, bezwzgl�dnie musi si� odezwa�, i to w miar� mo�no�ci inteligentnie, inaczej bowiem on si� domy�li, co si� dzieje i co ona prze�ywa... � Sk�d si� tu wzi��e�? � spyta�a s�abo, niejasno zdaj�c sobie spraw�, �e chyba to nie jest to, co nale�a�o powiedzie�. � Trafi�e�? � Ale� sk�d � odpar� m�odzieniec z ironi� i bez namys�u. � Widzisz przecie�, �e b��dz� po manowcach. W tym momencie Teresce wr�ci�o nieco poczucia rzeczywisto�ci. Nagle u�wiadomi�a sobie sw�j wygl�d i s�abo jej si� zrobi�o na my�l, jakie wra�enie musia�a wywrze� na upragnionym go�ciu. Nie tak wyobra�a�a sobie chwil� powitania! �wiadomo�� tego, co powinna teraz zrobi�, otumani�a j� do reszty. Musi si� natychmiast umy�, ubra�, uczesa�, zaprosi� go gdzie�, �eby te wszystkie czynno�ci przeczeka�, zatrze� jako� to pierwsze okropne wra�enie, wykrzesa� z siebie jakie� walory umys�owe, przyj�� go w og�le, opanowa� t� dziwn� kot�owanin� w �rodku, opanowa� ogarniaj�ce j� nerwowe dr�enie i poszczekiwanie z�bami... Ogrom powinno�ci sprawi�, �e Tereska kompletnie straci�a g�ow�. � Chod� � powiedzia�a p�przytomnie i po�piesznie. � Idziemy do domu! Odwr�ci�a si�, przelaz�a przez drewno i stanowczo pod��y�a w kierunku kuchennego wyj�cia, nie wypuszczaj�c z r�ki topora. Jej k�opotliwe szcz�cie po chwili wahania ruszy�o za ni�, protestuj�c: � Po co do domu, na Boga, zosta�my w ogrodzie, jest taka pi�kna pogoda, co ty wyprawiasz, nie przywita�a� si� nawet ze mn�. Do Tereski nadal nic nie dociera�o. Nie ogl�daj�c si� wesz�a do domu, wbieg�a na schody i otworzy�a drzwi do swojego pokoju. W po�owie otwierania uprzytomni�a sobie nagle, co zostawi�a za sob�, kiedy wybiega�a r�ba� drzewo. �wi�ci pa�scy � pomy�la�a ze zgroz�. Na moment zastyg�a w p�otwartych drzwiach, po czym cofn�a si� gwa�townie i z ca�ej si�y wesz�a obcasem na nog� m�odzie�cowi, kt�ry znalaz� si� w�a�nie tu� za ni�. Drwi�cy u�mieszek w mgnieniu oka znik� z jego pi�knej twarzy. Z nieartyku�owanym charkni�ciem chwyci� si� za uszkodzon� ko�czyn�, ca�ym wysi�kiem woli staraj�c si� powstrzyma� od podskakiwania na drugiej. Tereska przerazi�a si� nieomal �miertelnie. � Bo�e! � krzykn�a tragicznie. � Okropnie ci� przepraszam! Sk�d mia�am wiedzie�, �e tu jeste�! � Nie szkodzi, nie szkodzi � warkn�� niewyra�nie. � Jasne, do tej pory jeszcze mnie nie zauwa�y�a�... Tre�� jego s��w Tereska zn�w niejako przeoczy�a. Nie mia�a teraz czasu zwraca� na ni� uwagi. Usi�owa�a koniecznie co� zrobi�, pom�c mu, gdzie� go posadzi�, przy czym w usi�owaniach tych wydatnie przeszkadza� jej piastowany ca�y czas top�r. M�ody cz�owiek wydar� rami�, za kt�re pr�bowa�a wlec go po schodach, i usiad� na stopniu. � Zostaw mnie � powiedzia� ma�o uprzejmym tonem. � Poczekam tu, a� odpracujesz te jakie� swoje dziwne obowi�zki i znajdziesz woln� chwil�. Mo�e mi si� uda unikn�� uci�cia nogi tym katowskim narz�dziem. Po�piesz si�, z �aski swojej, bo nie mam zbyt wiele czasu. Tereska bez s�owa skoczy�a do swego pokoju. Top�r po�o�y�a na biurku. Po jakiego diab�a ja to tu przynios�am? � przemkn�a jej przez g�ow� pierwsza trze�wiejsza my�l. Nie wdaj�c si� w szczeg�ow� analiz� swoich poczyna� zdar�a z wieszaka sukienk�, chwyci�a pantofle i wybieg�a do �azienki. � Zaraz wracam! � zawo�a�a w przelocie. � Zaczekaj chwileczk�! W �azience spojrza�a w lustro i poczu�a gdzie� wewn�trz nieprzyjemne gor�co. Opr�cz plam, smug i r�nych kresek na ca�ej twarzy, pod nosem najwyra�niej w �wiecie mia�a wymalowane wspania�e czarne w�sy. Nos l�ni� o�lepiaj�cym, czerwonym blaskiem. Zwi�zane po�czoch� w�osy utworzy�y na �rodku dziwaczny przedzia�ek, z kt�rym by�o jej wyj�tkowo nie do twarzy. Opanowuj�c rozpaczliwie os�abienie w ko�czynach odkr�ci�a kran nad wann�, chwyci�a myd�o znad umywalki i gwa�townie odwr�ci�a si� ku wannie, gdzie mia�a wi�ksz� swobod� ruch�w. Urny walka by�a ma�a i do�� niewygodna. Myd�o wy�lizn�o jej si� z r�ki i wpad�o do miski klozetowej. No, to koniec... � pomy�la�a p�przytomnie. W u�amku sekundy przypomnia�a sobie, �e w ca�ym domu nie ma innego myd�a, �e przy wczorajszej prze- 8 pierce zosta� zu�yty ca�y proszek i reszta p�atk�w mydlanych i �e jedyne, co zosta�o, to proszek do szorowania garnk�w i �ug do mycia pod�ogi w piwnicy. Ponadto po proszek do garnk�w i �ug musia�aby zej�� na d� i zn�w w tym stanie przechodzi� obok niego... Przez d�ug� chwil� Tereska, jak uosobienie skamienia�ej rozpaczy, kl�cza�a przed sedesem, wpatruj�c si� tragicznym wzrokiem w le��ce g��boko na dnie syfonu myd�o. Potem przelecia�o jej przez g�ow�, �e nie ma ratunku, �e nie umyje si� a� do jutra, �e jutro b�dzie musia�a w takim stanie, jak jest, wyj�� na ulic�, uda� si� do sklepu albo do kiosku... A potem ze straszliw� desperacj� zamkn�a oczy, si�gn�a r�k� i wy�owi�a myd�o. Pech � my�la�a rozpaczliwie, czesz�c si� i pudruj�c l�ni�cy nos. � Cholerny pech! Dlaczego kiedy indziej wszystko gra, a teraz nagle zidiocia�o? Bo�e, to przeznaczenie, beznadziejne, czyja musz� by� tak� kretynk�? P�przytomna ze zdenerwowania i z przej�cia, r�wnocze�nie zgn�biona, zrozpaczona i niebotycznie szcz�liwa, z bij�cym sercem, �piesz�c si� szale�czo i usi�uj�c opanowa� przyp�ywy owego os�abienia w r�kach i nogach, upu�ci�a krem do opalania, zrzuci�a z p�eczki buteleczk� z czyst� benzyn�, kt�ra st�uk�a si� u jej st�p, i str�ci�a do wanny kubki, szczotki i past� do z�b�w. Zmieniaj�c pantofle zauwa�y�a, �e ma kompromituj�ce brudne nogi. Musia�a je umy�. Czas lecia� nieub�aganie, a wo� rozlanej benzyny przenika�a wszystko. � Bogusiu, okropnie ci� przepraszam � powiedzia�a ze skruch�, wychodz�c wreszcie z �azienki. � To chyba strasznie d�ugo trwa�o, ale musia�am si� umy�. Jak si� czujesz? Bogu� siedzia� na stopniu, trzymaj�c si� za nog�, z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Spojrza� na Teresk� i poci�gn�� nosem. � Perfumy masz do�� oryginalne � zauwa�y� krytycznie, krzywi�c si� nieco. � Trzeba przyzna�, �e czas wizyty u ciebie sp�dza si� raczej nietypowo. Szkoda, �e musz� ju� i��. Noga przesta�a go ju� prawie bole�, ale by� z�y na Teresk�. Wst�pi� do niej tylko na chwil�, tak sobie, korzystaj�c z okazji, �e znalaz� si� w tej okolicy. Ciekaw by� troch�, w jakim stopniu ona go pami�ta. To ca�e zamieszanie zirytowa�o go nad wyraz, na domiar z�ego ta noga, w planach wieczoru mia� ta�ce... Wsta� ze stopnia i spr�bowa� stan��. Wydawa�o si�, �e jest w porz�dku. � Szkoda, �e musz� ju� i�� � powt�rzy� z uprzejmym �alem. Tereska dopiero teraz zrozumia�a, co on m�wi, i zabrak�o jej tchu. � Jak to? Dlaczego musisz? � spyta�a zd�awionym g�osem. � Przecie� ledwo przyszed�e�! Zejdziemy na d�, poka�� ci ogr�dek, nie powiedzia�e� mi jeszcze, co z twoimi studiami? Jeste� przyj�ty? Bogu� zacz�� schodzi� ze schod�w. � Nie wiem jeszcze, mo�liwe, �e b�d� musia� jecha� do Wroc�awia, bo w Warszawie s� trudno�ci. Brak miejsc. Staram si� za�atwi�, ale nie wiem, czy mi si� uda. Tereska schodzi�a za nim na uginaj�cych si� nogach. � Benzyna mi si� wyla�a � powiedzia�a p�przytomnie. � Wszystko spad�o. Chod� do ogrodu. A kiedy b�dziesz wiedzia�? � W �rodku robi�o si� jej zimno i co� j� zaczyna�o d�awi� w gardle. Ledwo przyszed�, a ju� chce i��... Nie, to nie 0 to chodzi. Do Wroc�awia... Mia�by wyjecha� do Wroc�awia?! To potworne! � Nie wiem, w tych dniach si� chyba rozstrzygnie � powiedzia� Bogu� 1 spojrza� na zegarek. � Mam zdj�cia � powiedzia�a Tereska po�piesznie. � Te z obozu, ju� gotowe. Chcesz obejrze�? Zaraz ci przynios�! � Nie teraz � odpar� Bogu� stanowczo. � Nast�pnym razem. Spiesz� si�, wpad�em tylko na chwil�, �eby ci� odnale��. Tak sobie my�la�em, �e chyba ju� jeste�, bo nied�ugo szko�a si� zacznie. � O tym Wroc�awiu... Powiesz mi? Jak si� dowiesz? � Jasne, �e powiem. No, po�egnaj si� ze mn� chocia�, skoro przywitanie ju� przepad�o. Obj�� Teresk� lekko i musn�� ustami jej policzek, po czym natychmiast odsun�� j� od siebie, wo� benzyny bowiem buchn�a na niego ze zdwojon� si��. Tereska zblad�a ze szcz�cia, wszelkie my�li wywietrza�y jej z g�owy, usi�owa�a co� powiedzie�, ale przez d�ug� chwil� by�o to niewykonalne. Bogu� obejrza� j� z uwag�. � Nie�le wygl�dasz � zauwa�y� �askawie. � Chocia� musz� przyzna�, �e nie lubi� kobiet au naturel. Lubi� kobiety dobrze zrobione, z dopracowan� twarz�. Ciao, ragazza, opuszczam ci� chwilowo. Czy jest tutaj jakie� inne wyj�cie, czy te� trzeba si� przedziera� przez t� drewutni�? Niewiele brakowa�o, a Tereskajako jedyne wyj�cie wskaza�aby mu okno. Zdoby�a si� na herkulesowy wysi�ek i otworzy�a drzwi frontowe. � Kiedy przyjdziesz? � spyta�a tonem, w kt�rym, wbrew jej staraniom, d�wi�cza�o nami�tne b�aganie. � �ebym zn�w nie musia�a... Omal nie doda�a �tak beznadziejnie czeka�", ale uda�o jej si� jako� od tego powstrzyma�. � ... przebiera� si� w ostatniej chwili � doko�czy�a, wyra�nie czuj�c, �e to r�wnie� brzmi nie najw�a�ciwiej. Zrobi�o jej si� jakby troch� niedobrze. � Nie wiem, mo�liwe, �e w przysz�ym tygodniu � odpar� Bogu� z roztargnieniem, id�c w kierunku furtki. � Po pierwszym. Ewentualnie zorientuj� si�, jak moje sprawy, zadzwoni� i zaprosz� ci� na lody. Numer znajd� sobie w ksi��ce telefonicznej. � Przecie� ci da�am m�j numer! � Zgubi�em gdzie� kalendarz. Nie szkodzi. No, do zobaczenia, moja mi�a! 10 Oddali� si�, a Tereska zosta�a w furtce. Na rogu ulicy obejrza� si� i pomacha� jej r�k�. Zupe�nie zielona � my�la� pob�a�liwie, id�c do przystanku autobusowego. � Niewyrobiona szczeniara i troch� histeryczka. �eby nie te oczy i ta figura, noga moja by tam wi�cej nie posta�a... Moja mi�a... � my�la�a w upojeniu Tereska, wracaj�c powoli �cie�k� od furtki. � Powiedzia�: moja mi�a... Do zobaczenia... Moja mi�a... Wesz�a do domu, zamkn�a za sob� drzwi i opar�a si� o nie. Nie chcia� ogl�da� zdj��. Powiedzia�, �e nast�pnym razem. To znaczy, �e przyjdzie nast�pnym razem. Nie przychodzi�, bo my�la�, �e jeszcze jej nie ma. A teraz ju� przyjdzie, przyjdzie, przyjdzie. Nie obejmuje si� byle kogo na ulicy. Powiedzia�: moja mi�a. Sta�a oparta o drzwi i napawa�a si� swoim szcz�ciem. Po bardzo d�ugiej chwili upojenia w jej sercu zacz�o przygasa�. Najpierw zm�ci�o si� lekko, potem jakby p�k�o, a potem zamieni�o si� w wulkan niepokoju. Mrok pad� na jej dusz� i na o�wietlony zachodz�cym s�o�cem przedpok�j, na kt�ry patrzy�a niewidz�-cym wzrokiem. Dlaczego w�a�ciwie tak si� �pieszy�? Skoro ju� przyszed�, skoro j� zasta�, skoro ci�gle trwa ciche, niedzielne popo�udnie... Dlaczego nie chcia� zosta� d�u�ej? Nie wykazywa� entuzjazmu, by� wr�cz niezadowolony, patrzy� na ni� jako� krytycznie... Pewnie zrazi� si�! No pewnie, zachowa�a si� jak sko�czona krety nka! Poczu�a, �e jest jej zwyczajnie niedobrze, wielka dynia zacz�a d�awi� j� w gardle i ogarn�� j� wstr�t do samej siebie. Poczu�a, �e si� niechybnie udusi, je�li natychmiast nie podzieli si� z kim� tym okropnym, cudownym, tak przera�aj�co skomplikowanym prze�yciem. Zemdleje, p�knie albo zacznie t�uc g�ow� 0 �cian�. Jedyn� osob� na �wiecie, z kt�r� mo�na si� by�o podzieli� zar�wno tym, jak 1 innymi prze�yciami, by�a Okr�tka, ukochana przyjaci�ka Tereski. Okr�tka chyba jeszcze nie wr�ci�a ze wsi... Okr�tka � nie by�o to oczywi�cie imi� nadane z okazji chrztu, lecz zdrobnienie imienia Alina. Rzecz zosta�a za�atwiona w szkole, gdzie drog� naturalnych skojarze� do pospolitego zdrobnienia Linka, Lina dodano �okr�towa". Imi� �Lina okr�towa" by�o zbyt d�ugie i niewygodne, i w skr�cie wysz�a z tego Okr�tka. Nast�pi�o to tak dawno temu, �e sama Okr�tka zapomina�a niekiedy, jak ma naprawd� na imi�. Okr�tka mia�a wr�ci� z wakacji w ostatnich dniach miesi�ca i na dobr� spraw� powinna by�a jeszcze siedzie� na wsi. Mo�na by�o spodziewa� si� jej pojutrze. Tereska wiedzia�a o tym, wiedzia�a, �e Okr�tki nie ma, �e nikogo nie zastanie, ale pchaj�ca j� do zwierze� si�a by�a tak przemo�na, �e wbrew oczywisto�ci postanowi�a sprawdzi�. Okre�lenie �postanowi�a" jest niew�a�ciwe. Nic nie postanawia�a, 11 tylko zwyczajnie nie my�l�c i nie zastanawiaj�c si� odwr�ci�a si� i wybieg�a z domu, zatrzaskuj�c za sob� frontowe drzwi. Okr�tka mieszka�a na peryferiach miasta w prowizorycznym, murowanym baraku, stanowi�cym co� w rodzaju dwupokojowych domk�w jednorodzinnych, przeznaczonych do rozbi�rki. Mieszka�cy baraku ju� od trzech lat lada tydzie� mieli dosta� prawdziwe mieszkania i ju� od trzech lat �yli w atmosferze tymczasowo�ci. Oczekiwanie na tramwaj czy autobus by�o w tej chwili absolutnie ponad si�y Tereski. Pop�dzi�a do przyjaci�ki drog� na prze�aj, przez pola, bezdro�a i ogr�dki dzia�kowe, w okolice dworca kolejowego na S�u�ewie. By�a tak pewna, �e Okr�tka jeszcze nie wr�ci�a i �e wizyta u niej jest ca�kowicie pozbawiona sensu, �e na widok otwartych drzwi i nie rozpakowanych baga�y Tereska os�upia�a ze zdumienia i niemal zapomnia�a, po co przysz�a. � Co za szcz�cie, �e jeste�! � wykrzykn�a z bezgraniczn� ulg�. � My�la�am, �e ci� nie ma! Kiedy przyjecha�a�? Okr�tka, widz�c Teresk�, ucieszy�a si� nadzwyczajnie i pomy�la�a, �e przywiod�a j� chyba telepatia. � Przed chwil� � odpar�a. � Widzisz, co si� tu dzieje. Dobrze, �e jeste�, bo inaczej musia�abym jeszcze do ciebie lecie� z kiszk�. Pom� mi! Spo�r�d paczek, tobo��w i walizek wywlok�a z wysi�kiem jaki� wielki w�r. Uszcz�liwiona i zachwycona radosn� niespodziank� Tereska nie zrozumia�a wprawdzie jej wypowiedzi, ale natychmiast przysz�a z pomoc�. � Co to jest? S�uchaj, musz� z tob� zaraz porozmawia�! To mi�kkie? Co ty masz zamiar z tym zrobi�? Zostaw to, musisz si� z tym szarpa�? Chod�my st�d! Nie mog�, musz� pom�c mamusi. Zabierz ten koszyk... Ostro�nie, to jajka! Czekaj, pomo�esz mi to zanie��. � A co to w og�le jest? � Pierze. Dla jednej pani. Ona tu mieszka niedaleko. Pomog� mamusi rozpakowa� i potem p�jdziemy z tym pierzem. I z jajkami. I ze �mietan�. I z mas�em. Tereska z pow�tpiewaniem przyjrza�a si� tobo�om, a potem Okr�tce. Proza �ycia wdziera�a si� brutalnie i obrzydliwie w poezj� uczu�. � Iz czym jeszcze? � spyta�a zgry�liwie. � Z mlekiem, z serwatk�, ze s�onin�, z kie�bas�? Ca�ego wo�u dla tej pani nie przywioz�a�? � Z kie�bas�, tak � przy�wiadczy�a Okr�tka p�przytomnie, usi�uj�c rozplata� gruby sznur. � Cholera, jak ten g�upi Zygmunt to zapl�ta�... Daj mi co�! Z�ama�am sobie paznokie�! � Przetnij � poradzi�a niecierpliwie Tereska. � Wykluczone, to sznur od bielizny. � No to co? Zawi��esz potem supe�. � Nie mo�na, przecie� ci m�wi�, �e to sznur od bielizny! � To co z tego, na lito�� bosk�?! Sznur od bielizny nie mo�e mie� sup�a?! � Nie mo�e. 12 � Dlaczego? � Nie wiem. Ale nie mo�e. Daj co� sztywnego. Gw�d�, drut, cokolwiek. � Linka, prze�� tu nasze jajka � powiedzia�a pani Bukatowa, zagl�daj�c do sieni z kobia�k� w raku.- O, Tereska! Sk�d si� tu wzi�a�? Dobry wiecz�r. Znalaz�a� si� jak na zawo�anie, przywioz�am kaszank� ze wsi, we�miesz dla twojej mamy. Okr�tka wydar�a swojej matce kobia�k� z r�ki i wepchn�a j� Teresce, kt�rej uda�o si� wreszcie rozplata� sznur od bielizny. � Prze�� tu jajka. Czterdzie�ci... nie, pi��dziesi�t, nie, mamusiu, ile dla nas? � Pi��dziesi�t. Walizk� zostaw, ja rozpakuj�. Tereska poczu�a si� zniecierpliwiona. � �wi�ta Madonno, czy�cie ograbi�y bogatego ch�opa?! Po jakiego diab�a tyle tego?! Ca�e gospodarstwo rolne! C�e� taka schetana, piechot� sz�a� ca�� drog� z tym wszystkim, czy co?! � A co ty my�lisz? Wyobra�asz sobie t� podr�? Z tymi tobo�ami! I z przesiadk�! Wszyscy ludzie jad� do Warszawy, w poci�gu piek�o nie z tej ziemi! Nie by�o innego, tylko osobowy! � To po co to by�o wozi�? � Bo wszystko �wie�e � powiedzia�a Okr�tka stanowczo. � W mie�cie tego nie dostaniesz. Taka kaszanka to bywa�a przed wojn�, a jajka prosto od krowy. A pierze z prawdziwych g�si. Czekaj, trzeba wyj�� �mietan� dla tej pani... Tereska z rezygnacj� uzna�a, �e musi si� podda�. Okr�tka nie oprzytomnieje, dop�ki nie sko�czy si� to pandemonium z baga�ami. Nie pozosta�o jej nic innego, jak tylko wzi�� w tym udzia�, �eby kr�cej trwa�o. Rozpieraj�ce j� uczucia nie chcia�y jednak�e czeka� i musia�y si� zacz�� uzewn�trznia�. � By� Bogu� � powiedzia�a z pozorn� oboj�tno�ci�, przytrzymuj�c du�� torb�. Okr�tka, kt�ra na obozie by�a �wiadkiem pocz�tk�w romansu, upu�ci�a paczk� z kie�bas�. � Co? O Bo�e, zdenerwowa�am si�! � powiedzia�a niespokojnie. � I co? � W�a�nie nie wiem � odpar�a Tereska, r�wnocze�nie promienna i zgn�biona. � Musz� z tob� o tym porozmawia�. Dzisiaj by�. Dopiero co poszed�. � Jak to, dopiero dzisiaj? My�la�am, �e ju� dawno! Czekaj, to pierze do g�ry nogami, bo inaczej si� rozleci... Nawet najgorsze udr�ki miewaj� jaki� kres. Obarczone tobo�ami Okr�tka i Tereska uda�y si� do mieszkaj�cej w pobli�u s�siadki. Przekaza�y produkty. Wr�ci�y. Tereska dosta�a wielki kawa� kaszanki, kt�ry przyj�a z najdoskonalsz� oboj�tno�ci�, wy��cznie dla �wi�tego spokoju. Okr�tka postanowi�a odprowadzi� przyj a- 13 ci�k�. Nast�pnie Tereska odprowadzi�a Okr�tk�. Nast�pnie zn�w Okr�tka Tere-sk�... � Bo ty jeste� dziwnie g�upia � powiedzia�a z niezadowoleniem, us�yszawszy relacj� z wydarze�. � Nie wiem, co to jest, ale jak ci si� kto� kompletnie nie podoba i w og�le masz go w nosie, to jeste� taka zachwycaj�ca, �e a� si� niedobrze robi. Inteligentna i uwodzicielska, i B�g wie co. A przy Bogusiu wyra�nie idiociejesz. Ju� na obozie to zauwa�y�am, tylko nie zd��y�am ci powiedzie�. Na pocz�tku by�a� do rzeczy, a potem wyra�nie zg�upia�a�. � I my�lisz, �e on to te� zauwa�y�? � spyta�a Tereska z trosk�. � �lepa krowa by zauwa�y�a. Chyba �e sam zidiocia� tak samo; nie chc� ci� martwi�, ale nie wydaje mi si�... Ale zn�w z drugiej strony mo�e to i lepiej, �e nie zasta� ci� siedz�c� w k�cie ze zmartwionym wyrazem twarzy, tylko przy tym r�baniu. � Mo�e i lepiej � zgodzi�a si� Tereska, kt�ra dopiero teraz zacz�a jasno dostrzega�, jak powinna by�a si� zachowa�, co zrobi� i co powiedzie�. � No tak, nie wysz�o ci najlepiej. Ale uwa�am, �e przesadnie si� przejmujesz. Uwa�am, �e to on si� powinien przejmowa�. � Mo�liwe, ale po nim nie wida�, �eby si� przejmowa� � mrukn�a Tereska i nagle zatrzyma�a si�, pos�pnie patrz�c na Okr�tk�. Po kr�tkiej chwili doda�a z determinacj�: � Powiem ci prawd�. Moim zdaniem, on to sobie kompletnie lekcewa�y! � Przesadzasz � powiedzia�a Okr�tka niepewnie. Zatrzyma�a si� r�wnie�, przygl�daj�c si� Teresce, i pomy�la�a, �e ona za to przejmuje si� stanowczo nadmiernie. Jej zdaniem Tereska by�a �liczna i szalenie atrakcyjna i to on przez ni� powinien si� denerwowa�, szarpa� i popada� w niepok�j i rozterk�, a nie ona przez niego. Tereska jednak mia�a emocjonalny stosunek do wszelkich zjawisk i skutki tego by�y op�akane. � Nie przesadzam! � o�wiadczy�a gniewnie. � Sp�jrzmy prawdzie w oczy. Mnie na nim zale�y, a jemu na mnie nie! � To wybij go sobie z g�owy. � Oszala�a� chyba! Teraz, jak si� pokaza�? Nie zdaj�c sobie sprawy z tego, co czyni�, zawr�ci�y i skierowa�y si� ku domowi Okr�tki. Potem zn�w zawr�ci�y i skierowa�y si� ku domowi Tereski. S�o�ce ju� zasz�o i mrok pog��bia� si� coraz bardziej. Pa�stwo K�pi�scy wr�cili z wizyty u ciotki Magdy do�� wcze�nie, oko�o �smej. Nie spodziewaj�c si� niczego z�ego otworzyli zamkni�t� furtk�, otworzyli zatrza�ni�te drzwi i weszli do domu. Pan K�pi�ski uda� si� na g�r�, do �azienki, a pani Marta do kuchni. Ju� na progu potkn�a si� o wielki w�r ze starymi po�czochami, kt�rego cz�� zawarto�ci by�a wywleczona. Jeszcze jej to nie zaniepokoi�o, ale w chwil� potem zauwa�y�a, �e drzwi do ogrodu s� na o�cie� otwarte. Wyjrza�a 14 i zobaczy�a stos rozwalonego drzewa i ga��zi, nie zobaczy�a natomiast c�rki, kt�r� spodziewa�a si� tam zasta�. Z g�ry przechyli� si� przez por�cz pan K�pi�ski. � Czy jest tam Tereska? - zawo�ali obydwoje do siebie r�wnocze�nie. W tej sytuacji odpowied� by�a zb�dna. Pani Marta rzuci�a wezwanie w g��b ogrodu. Pan K�pi�ski wydawa� si� nieco zaskoczony. � Co tam si� sta�o w tej �azience? � spyta� z lekkim niesmakiem. � Wszystko porozrzucane i okropnie �mierdzi benzyn�. Wiesz co� o tym? Pani Marta poczu�a niepok�j. � Gdzie Tereska? Powinna przecie� tu by�! Drzwi do ogrodu by�y otwarte. Jaka benzyna? Po�pieszy�a na g�r� i zajrza�a do �azienki. Pasta do z�b�w, kubki i szczoteczki poniewiera�y si� w wannie. Pod�oga us�ana by�a od�amkami szk�a. W k�cie le�a� r�cznik i jakie� szmaty, w kt�rych rozpozna�a robocz� odzie� swej c�rki. Wszystko intensywnie �mierdzia�o benzyn�. � Na lito�� bosk�, co to znaczy?! Drzwi otwarte, na podw�rzu pe�no drewna, worek ze szmatami rozwalony na �rodku mieszkania... jaka� katastrofa... Gdzie Tereska?! Pchni�ci gwa�townie rosn�cym niepokojem pa�stwo K�pi�scy zgodnie rzucili si� do pokoju c�rki. Oczom ich przedstawi� si� widok straszliwy. Wn�trze pokoju wygl�da�o jak po przej�ciu wroga lub te� tr�by powietrznej, biurko i szafa by�y ca�kowicie wybebeszone, a co najgorsze, na samym wierzchu spoczywa� potworny, katowski top�r. Pani Marta poczu�a, �e robi jej si� s�abo. Z natury by�a do�� nerwowa, mia�a �yw� wyobra�ni� i w przewidywaniach zawsze bra�a pod uwag� wszystko najgorsze. � Porwali j� � wyszepta�a ochryple � dzwo� po milicj�! Pan K�pi�ski nie widzia� �adnego powodu, dla kt�rego ktokolwiek mia�by porywa� kt�re� z jego dzieci, ale poczu� si� z lekka oszo�omiony. Niekt�re cz�ci domu istotnie wygl�da�y tak, jakby toczy�a si� tam jaka� walka, a Tereski najwyra�niej w �wiecie nie by�o. � Trzeba sprawdzi� � powiedzia�, zbiegaj�c po�piesznie ze schod�w. � Nie denerwuj si�, zajrz� do piwnicy... � Dzwo� po milicj�! � krzykn�a jego �ona rozpaczliwie. Szcz�liwym trafem przed trzema miesi�cami pan K�pi�ski wyst�powa� jako �wiadek w pewnej drobnej sprawie i zna� osobi�cie dzielnicowego, z kt�rym utrzymywa� w owym okresie o�ywione i przyjacielskie kontakty. Szcz�liwym te� trafem dzielnicowy by� w�a�nie w swoim miejscu pracy, gdzie nie dzia�o si� nic szczeg�lnego, nie by�o nic pilnego do roboty, wi�c m�g� natychmiast sam przyjecha�. 15 � Niech pan popatrzy � powiedzia� dramatycznie, zara�ony zdenerwowaniem �ony, pan K�pi�ski, otwieraj�c drzwi do pokoju Tereski. � Niech pan popatrzy � doda�, otwieraj�c drzwi do �azienki � i niech pan pow�cha! � A drzwi do ogrodu zastali�my na o�cie� otwarte � wyszepta�a pani Marta zd�awionym g�osem. Dzielnicowy przyjecha� radiowozem w asy�cie kierowcy i jednego pracownika. Okiem fachowca obrzuci� wszystkie niepokoj�ce szczeg�y, ostro�nie, acz dok�adnie, obejrza� top�r, nie znalaz� na nim �lad�w zbrodni i co� mu zacz�o nie pasowa�. � Amatorzy � stwierdzi� z pow�tpiewaniem. � Dzia�ali chyba troch� nietypowo. .. Na podstawie dostrzegalnych danych w kilka minut odtworzono wydarzenia, jakie niew�tpliwie musia�y tu mie� miejsce. Z�oczy�cy najwidoczniej czego� szukali, zapewne pieni�dzy. Top�r przynie�li z zamiarem uci�cia g�owy Teresce, mo�liwe jednak, �e chcieli j� tylko przestraszy�. Prawdopodobnie zamierzali te� podpali� dom, na co wskazuje przygotowane na podw�rku drewno opa�owe i benzyna w �azience, i z nieznanych przyczyn zrezygnowali z tego zamiaru. Pieni�dzy szukali w pokoju Tereski i w worze ze starymi szmatami... � Ale� ja nie mam �adnych pieni�dzy! � zaprotestowa� pan K�pi�ski z rozpaczliwym j�kiem. � Mo�liwe � zgodzi� si� dzielnicowy. � Ale oni my�leli, �e pan ma. Nie znalaz�szy pieni�dzy, porwali Teresk� z zamiarem wymuszenia okupu. By�o to jedyne logiczne wyja�nienie sytuacji. Pan K�pi�ski chwyci� si� za g�ow�. Pani Marta bezsilnie opad�a na najbli�sze krzes�o, kryj�c w d�oniach poblad�� twarz. Dzielnicowy w zadumie rozgl�da� si� wok� i rozmy�la� nad tym, czy wezwa� ekip� �ledcz� i przyst�pi� do drobiazgowego badania �lad�w, czy te� raczej p�j�� drog� wywiad�w i przes�ucha�. Na t� w�a�nie chwil� trafi�a Tereska, kt�r� Okr�tka odprowadza�a stanowczo po raz ostatni. Okr�tka nios�a paczk� z przedwojenn� kaszank�, kt�r� w ferworze konwersacji przekazywa�y sobie wzajemnie, nie zdaj�c sobie nawet z tego sprawy. Razem z kaszank� Okr�tka wr�ci�aby zapewne do domu, gdyby nie to, �e obie nagle ujrza�y przed domem Tereski radiow�z milicyjny. Zdziwi�y si� nieco. � Przecie� Januszka nie ma? � powiedzia�a Tereska, dla kt�rej obecno�� brata by�aby ca�kowitym wyt�umaczeniem obecno�ci milicji. � Wraca dopiero jutro. � Mo�e si� co� sta�o? � zaniepokoi�a si� Okr�tka i zrezygnowa�a z natychmiastowego powrotu do siebie. Wesz�y do willi, ujrza�y milicj� i poczu�y si� zaintrygowane. W tym samym momencie pan K�pi�ski dostrzeg� c�rk�. � Tereska!!! � krzykn�� rado�nie, z niewymown� ulg�. 16 Przez d�ug� chwil� Tereska zupe�nie nie mog�a zrozumie�, dlaczego wszystkie obecne osoby rzuci�y si� na ni�, dlaczego jej matka szlocha, chwiej�c si� w progu pokoju, dlaczego dzielnicowy zadaje dziwaczne pytania i w og�le sk�d to niezwyk�e zamieszanie. Nic nadzwyczajnego przecie� nie zrobi�a... � Tereska... Co to by�o... ? Dlaczego... ? � szepta�a pani Marta przerywanym g�osem. � Dziecko, co tu si� sta�o, co to znaczy?! � wykrzykiwa� pan K�pi�ski. � Czy pani uciek�a? � pyta� z zainteresowaniem dzielnicowy. � Nie � powiedzia�a Tereska, ca�kowicie ignoruj�c pytania rodzic�w. � Na razie jeszcze nie. Czy ju� powinnam uciec? Dzielnicowy mia� du�o do czynienia z m�odzie��, nie zdziwi� si� zatem i od razu odzyska� trze�wo�� umys�u. � Nie wiem � powiedzia�. � To zale�y od r�nych czynnik�w. Szko�a, zdaje si�, jeszcze si� nie zacz�a. Gdzie pani by�a? � Co si� tu dzia�o w tym domu?! � dopytywa� si� z uporem i w zdenerwowaniu pan K�pi�ski. � Dlaczego to wszystko tak zosta�o? Gdzie by�a�?! � U Okr�tki � odpar�a Tereska zgodnie z prawd�, a Okr�tka odruchowo kiwn�a g�ow�. � Ale dlaczego? Dlaczego? Tereska u�wiadomi�a sobie mgli�cie, �e wychodzi�a z domu tak jako� jakby nagle. Mo�liwe, �e zapomnia�a zamkn�� drzwi albo co� w tym rodzaju. Stan, w jakim si� znajdowa�a, najzupe�niej j� usprawiedliwia�, ale nie b�dzie przecie� obcym ludziom, ani tym bardziej rodzinie, zdradza�a swoich intymnych prze�y�! Trzeba to chyba jako� uzasadni�... Poczu�a, �e Okr�tka wpycha jej do r�ki paczk� z kaszank�. � A! � powiedzia�a z o�ywieniem. � Po kaszank�. Przynios�am �wie-��.kaszank�, jak przed wojn�. Okr�tka w�a�nie wr�ci�a ze wsi. Przeistoczenie bandyckiego napadu w dostaw� �wie�ej kaszanki na d�ug� chwil� odebra�o wszystkim g�os. Okr�tka uzna�a za stosowne si� wtr�ci�. � Moja mamusia przywioz�a ze wsi � powiedzia�a niepewnie. � Jajka i kie�bas�, i pierze. Wszystko �wie�e, prosto z... prosto z... � Z krzaka � podpowiedzia�a Tereska mimo woli. � Z krzaka � zgodzi�a si� Okr�tka. Na kr�tki moment zrozumienie tego czego�, co w og�le zasz�o, wszystkim wyda�o si� ca�kowicie nieosi�galne. Panu K�pi�skiemu top�r skojarzy� si� z pierzem i przed oczyma duszy b�ysn�� mu obraz stada g�si z uci�tymi �bami. Pomy�la� sobie, �e podobno dziewczynki w tym wieku zawsze by�y dziwne, ale obecnie ta ich dziwno�� przekracza wszystko. Pani Marta nagle odzyska�a si�y. � Co tam si� dzieje w twoim pokoju! � spyta�a mniej surowo, a bardziej rozpaczliwie. � Wia� tajfun czy szuka�a� czego�? 17 � Robi�am porz�dki w biurku � odpar�a Tereska niech�tnie i nagle przypomnia�a sobie, �e szuka�a r�kawiczek. � I w og�le w ca�ym pokoju. Jeszcze nie sko�czy�am. � Siekier�? � spyta� niedowierzaj�co dzielnicowy. � Co? � zdziwi�a si� Tereska. � Dlaczego siekier�? Okr�tka si� r�wnie� zdziwi�a i spojrza�a na Teresk� z �ywym zainteresowaniem, bo przez ca�y czas o siekierze w og�le nie by�o mowy. � To co ten top�r robi u ciebie? � zdenerwowa�a si� pani Marta. � Jaki top�r? A, r�ba�am drzewo. � Dziecko, wyja�nij nam to jako� dok�adniej � poprosi� �a�o�nie pan K�pi�ski, kt�ry wprawdzie postanowi� si� nie wtr�ca�, b�d�c zdania, �e do niego nale�y syn, z c�rk� za� wsp�lny j�zyk powinna znale�� matka, ale nie wytrzyma�. � R�ba�a� drzewo w swoim pokoju? I co robi w �azience ta benzyna? I dlaczego zostawi�a� otwarte drzwi do ogrodu? Czy Okr�tka uciek�a ci z t� kaszank�, a ty j� musia�a� goni�, czy co? Indagacja Teresk� nieco zdenerwowa�a. Gdyby nie obecno�� os�b obcych, b�d�cych w dodatku przedstawicielami w�adz pa�stwowych, odm�wi�aby ca�kowicie odpowiedzi na nietaktowne, natr�tne pytania i we wzgardliwym milczeniu uda�a si� do siebie. Nachalne pchanie si� z butami w intymne tajniki jej duszy by�o w najwy�szym stopniu obrzydliwe. � Ga��� z drzewa jest �wie�o od�amana � powiedzia� dzielnicowy. � Czy to te� pani? � Te� ja � odpar�a Tereska r�wnocze�nie ze wstr�tem i z godno�ci�. � R�ba�am drzewo na podw�rzu. Siekier� widocznie przynios�am na g�r� przez pomy�k�. Benzyna mi si� wyla�a, jak si� my�am w �azience. Zapomnia�am zamkn�� drzwi, wielkie rzeczy, ka�demu si� zdarza. W ko�cu nic si� nie sta�o. � Nie � powiedzia�a pani Marta z irytacj�. � Rzeczywi�cie, nic. Mogli nas tylko gruntownie okra��. Mogli�my dosta� na widok tego domu ataku serca. Tego, oczywi�cie, nie bierzesz pod uwag�. Czy ja naprawd� nie mog� spokojnie wyj�� na kilka godzin? � Dziecko, zrozum � powiedzia� po�piesznie pan K�pi�ski, widz�c, �e zanosi si� na wybuch konflikt�w. � My�leli�my, �e ci� kto� napad�, �e do domu wdarli si� bandyci i co najmniej ci� porwali, drzwi otwarte, wszystko poprzewracano, a na domiar z�ego ta siekiera! Czy ty mo�esz sobie wyobrazi�, jak si� twoja matka zdenerwowa�a? Na drugi raz nie zostawiaj na wierzchu takich morderczych narz�dzi... Tereska poczu�a si� g��boko zdegustowana. Co za idiotyzm, �eby ci�gle zwraca� uwag� na jakie� krety�skie drobiazgi! Prze�yte dzisiaj, nieco zm�cone, ale jednak pe�ne s�odyczy szcz�cie nastraja�o j� jednak�e �agodniej ni� zwykle. � No dobrze, ju� dobrze � powiedzia�a niech�tnie, ale ugodowo. � Raz mi si� zdarzy�o i wi�cej nie b�d�. My�la�am, �e zaraz wr�c�. Sk�d mia�am wiedzie�, 18 �e macie tak� zwyrodnia�� wyobra�ni�! Przynios�am kaszank�, zaraz posprz�tam i b�dzie spok�j. Okr�tka patrzy�a na Teresk� w podziwie, a i z niejakim �alem, my�l�c, �e ona sama w �aden spos�b nie zdo�a�aby zrobi� tyle zamieszania w tak kr�tkim czasie i tak skromnymi �rodkami. Pani Marta z wolna odzyskiwa�a r�wnowag�. Pan K�pi�ski przeprasza� dzielnicowego. � Drobnostka � powiedzia� dzielnicowy. � Dobrze, �e si� nic nie sta�o. Nie ma pan si� czym przejmowa�, s� gorsze dzieci. Ja sam ze strachem patrz�, co z moich wyro�nie. Byle si� nie wda�a w z�e towarzystwo, to ju� widz�, �e wszystko b�dzie w porz�dku. Okr�tka zacz�a si� �egna�, dzielnicowy r�wnie�, przy czym z uwagi na do�� p�n� por� zadecydowa�, �e podwiezie dziewczynk� do domu. Na widok c�rki wysiadaj�cej z milicyjnego radiowozu pani Bukatowa chwyci�a si� za serce. Okr�tka nie uwa�a�a za w�a�ciwe wtajemniczy� matk� w prywatne sprawy przyjaci�ki, gwa�towne pytania zby�a zatem informacj�, �e milicj� spotka�a przypadkowo, co by�o prawd�, i �e zosta�a odwieziona wy��cznie przez uprzejmo�� i trosk�, co r�wnie� by�o prawd�. � Nie wiem, co to jest � powiedzia�a w ko�cu pani Bukatowa z rezygnacj�. � Ale ile razy jeste�cie razem z Teresk�, zawsze potem zdarza si� co� dziwnego... Nienawidz� ich � my�la�a Tereska. � Nie mog� na nich patrze�. Bo�e, jak ja ich potwornie nienawidz�... By�a to jedyna my�l, na jak� potrafi�a si� zdoby�, jedyna, jaka op�ta�a chwilowo jej umys�, serce i dusz�. Usi�owa�a opancerzy� si� czym� w rodzaju muru, stanowi�cego izolacj� akustyczn�, ale przez ten mur wci�� przedziera�y si� s�owa i zdania, podsycaj�ce p�omie� nienawi�ci. Rodzina jad�a kolacj�. Przy stole siedzieli rodzice, babcia, Januszek i ciotka Magda, kt�ra przysz�a z wizyt� i dowiadywa�a si�, co s�ycha�. Ciotka Magda by�a najm�odsza z rodziny, mia�a 32 lata, twarz i figur� gwiazdy filmowej i jej g��wnym zaj�ciem w �yciu by�o wychodzenie za m�� i rozwodzenie si�. Obecnie mia�a czwartego m�a, przy kt�rym istnia�a szansa, �e zostanie na d�u�ej, w gr� wchodzi� bowiem Piotru�, licz�cy sobie cztery lata. Ciotka Magda, zdaniem Tereski przygl�da�a si� jej interesowa�a si� ni� z zach�anno�ci� wr�cz chorobliw�. Opowie�� o strasznym wieczorze z toporem w roli g��wnej sprawi�a, �e Tereska sta�a si� nagle najbardziej atrakcyjnym tematem na �wiecie. Mowa by�a o wadach m�odo�ci, o lekkomy�lno�ci, nieodpowiedzialno�ci i roztargnieniu, o karygodnej beztrosce i zagadkowych przyczynach bezmy�lnego post�powania. C� 19 bowiem mog�o powodowa� Teresk�, �e opu�ci�a dom, pozostawiaj�c go na pastw� losu i w zgroz� budz�cym nie�adzie? Co, u Boga Ojca jedynego, mog�a my�le�? I czy to m�odzie� w og�le my�li... Z punktu widzenia Tereski by� to sabat czarownic. Przypuszczenie, �e zapewne dzia�alno�� jej jest wynikiem zakochania, w�a�ciwego wiekowi, wywo�a�o z jednej strony g�upowate, pob�a�liwe, zaprawione odrobin� niesmaku chichoty, z drugiej za� pe�ne zgorszenia pot�pienie. W tym wieku powinno si� uczy�, a nie my�le� o g�upstwach... Pewnie � my�la�a z w�ciek�o�ci� Tereska. � Kocha� si� nale�y na staro��, najlepiej po pi��dziesi�tce, najlepiej w og�le w trumnie... Stado p�g��wk�w! ... Ta lekkomy�lno�� i beztroska jest przera�aj�ca. Co z nich wyro�nie? Wszystkiego ��daj�, uwa�aj�, �e maj� same prawa i �adnych obowi�zk�w! Pijawki, paso�yty �eruj�ce na starszym pokoleniu, egoi�ci... � Hieny cmentarne... � wyrwa�o si� Januszkowi. M�odszy brat Tereski siedzia� ca�y czas cicho jak mysz pod miot��, nadzwyczajnie zadowolony, �e tym razem to nie on zostawi� dom otwarty i porozsiewane wsz�dzie siekiery i nie jego obrabia �wi�ta inkwizycja, �wiadom przy tym, i� lada dzie� wyjdzie na jaw d�ug, kt�ry by� zmuszony zaci�gn�� na obozie i kt�ry ojciec b�dzie musia� zap�aci�. W�wczas wsi�d� na niego i trzeba b�dzie odcierpie� tortur� nie�yciowego umoralniania za cen� osiemdziesi�ciu siedmiu z�otych i pi��dziesi�ciu groszy. Osiemdziesi�t siedem z�otych i pi��dziesi�t groszy to nie jest godziwa suma za tyle bezsensownych udr�k, ale c� pocz��, skoro tak mu wysz�o. Z �alem pomy�la�, �e trzeba by�o po�yczy� wi�cej, ale przypomnia� sobie, �e wi�cej ju� nikt nie mia�. � Warn si� wydaje, �e to s� �arty � powiedzia�a z gorycz� zdenerwowana nieco pani Marta. � A nied�ugo ju� dojdzie do tego, �e wyro�niecie na ludzi! � Nie by�oby w tym nic szczeg�lnie z�ego � zauwa�y�a Tereska w chwilowym przyp�ywie przytomno�ci umys�u. � Tak, tylko �e to nie jest pewne... Tereska nie widzia�a powod�w, dla kt�rych nie mia�oby to by� pewne. Rodzina widocznie oszala�a i popad�a w ob��dn� przesad�. I ona sama, i jej brat chodzili do szko�y, uczyli si� dobrze, nie oddawali si� �adnym na�ogom i na og� nie robili nic z�ego. Zreszt�, mo�liwe, �e nie jest to pewne w stosunku do Januszka, ale nie w stosunku do niej. Czepiali si�. Zwyczajnie si� czepiali, bo zapewne nie mieli co robi�. Nie mieli w�asnego, atrakcyjnego �ycia, najlepszy dow�d ciotka Magda, same b��dy i pomy�ki, i dlatego usi�owali wnika� w intymne sprawy jej jestestwa, wy��cznie po to, �eby je wy�mia�, skrytykowa� i przerobi� na swoje nie�yciowe, zmursza�e, zacofane kopyto. Nienawidz� ich � pomy�la�a. � Nienawidz�. Czy oni si� nigdy nie odczepi�? Co za wstr�tna rodzina... 20 Ulga, jakiej dozna�a po sko�czeniu posi�ku, opuszczeniu pokoju i wej�ciu na g�r�, w nik�ym stopniu z�agodzi�a burz� jej uczu� i nie zdo�a�a zmieni� wyrazu twarzy. Wci�� jeszcze zion�c nienawi�ci� Tereska wesz�a do �azienki i odruchowo spojrza�a w lustro. Lustro by�o prawdom�wne. Bez mi�osierdzia pokaza�o czerwon�, nad�t�, na-bzdyczon� twarz, pos�pne spojrzenie i ma�pio zmarszczone czo�o. Tereska przez .chwil� nie rozumia�a, co widzi, a potem nagle ogarn�� j� pop�och. No nie! � pomy�la�a ze zgroz�. � To nie jest twarz, to jest wr�cz przeciwnie! I oni to widzieli? Tylko by tego brakowa�o, �eby jeszcze i m�j Bogu� zobaczy�! I ja mu si� chc� podoba�! Okropne