7637

Szczegóły
Tytuł 7637
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7637 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7637 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7637 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Jurij Andruchowycz Perwersja Prze�o�y�y Ola Hnatiuk i Renata Rusnak wydawnictwo Czarne Wo�owiec2003 Tytu� orygina�u ukrai�skiego PERWERZIJA Projekt ok�adki i stron tytu�owych KAMIL TARGOSZ & Copyright � by JURIJ ANDRUCHOWYCZ, 1996 Copyright � for the Polish edition by WYDAWNICTWO CZARNE, 2003 Copyright � for the Polish translation by OLA HNATIUK i RENATA RUSNAK, 2OO3 Ksi��ka zosta�a wydana dzi�ki pomocy finansowej FUND FOR CENTRAL AND EAST EUROPEAN BOOK PROJECTS AMSTERDAM Redakcja FILIP MODRZEJEWSKI ISBN 83-87391-77-8 Projekt typograficzny i sk�ad komputerowy ROBERT OLE� � DESIGN PLUS ul. Morsztynowska 4, 31-029 Krak�w tel. 012 432 08 52 Druk i oprawa DRUKARNIA WYDAWNICTW NAUKOWYCH SA ul. �wirki 2, 90-450 ��d� WYDAWNICTWO CZARNE S.C. Wo�owiec 11, 38-307 S�kowa tel. 018 351 oo 70, 0502 318 711 e-mail: [email protected] www.czarne.com.pl dzia� sprzeda�y: tel./fax 022 632 83 74 e-mail: [email protected] Strona internetowa Perwersji www.perwersja.com.pl Wo�owiec 2003 Wydanie I Ark. wyd. 14,5; ark. druk. 23 f oknowi Siddharcie w�drownemu wi�niowi z Nottingham po�wi�cam Italia, b�ogos�awiona Italia, widnia�a przede mn� IZDRYK S�OWO WSTfPN� OD WYDAWCY Zagadkowe i wyra�nie przedwczesne znikni�cie Stanis�awa Perfec-kiego z widnokr�gu, kt�re zdarzy�o si� na pocz�tku marca ubieg�ego roku w Wenecji, nie wstrz�sn�o niestety do g��bi naszym spo�ecze�stwem. Nie wzburzy�o nawet jego powierzchni � wyj�tkiem by�y kr�tkie komentarze telewizyjne oraz jedna czy dwie kilkuzda-niowe wzmianki w prasie bulwarowej w rodzaju Nikogda niejezditie w Wienieciju, panowie ukrainskije paety! (�Baju-baju" z 8 kwietnia oraz �Kijewskije die�a" z 10 kwietnia tego� roku). Jedynie lwowska �Idea xxi" szerzej skomentowa�a to zdarzenie (antyzdarzenie?), jednak ostentacyjnie patetyczny upodabnia �w komentarz raczej do nekrologu. Ani dyplomacja, ani te� s�u�by specjalne naszego kraju nie interweniowa�y, zdaje si�, w tej sprawie. Natomiast w�oskie organa �cigania zadowoli�y si� bierno�ci� strony ukrai�skiej oraz nieprzekonuj�cymi dowodami rzeczowymi, znalezionymi po znikni�ciu Perfeckiego w jego pokoju hotelowym. Rozpatrywano (tak niedbale, jak to tylko mo�liwe) r�wnolegle dwie wersje � zab�jstwa i samob�jstwa � z kt�rych nie rozwin�a si� trzecia, b�d�ca syntez�: upozorowane samob�jstwo. Po przeanalizowaniu ca�ego szeregu pozostawionych przez samego Perfeckiego dowod�w (kasety magnetofonowe z nagraniem jego g�osu, notatniki, dyskietki i in.), lecz bez uwzgl�dnienia zasadniczej rzeczy � braku corpus delicti, czyli cia�a poety, kt�rego przez tydzie� daremnie poszukiwali do�wiadczeni weneccy p�etwonurkowie w g��binach Wielkiego Kana�u � �ledztwo zosta�o beztrosko zamkni�te. Przenikliwy i nastrojowy artyku� zatytu�owany Ciao, Perfecki...?! ukaza� si� na �amach �Idei xxi" nadzwyczaj szybko � ju� 21 marca. Podpisa� si� pod nim czytelnikom dotychczas nieznany Bielinkie-wicz (mog� przypuszcza�, �e to pseudonim). Tekst ten jest niemal chorobliw� mieszank� gatunk�w. Nie mog� si� jednak oprze� pokusie przedrukowania go w ca�o�ci � ze wszelkimi wadami i zaletami, z zachowaniem nie zawsze poprawnego stylu i ortografii. Uwa�am, �e pomo�e to nam w znacznym stopniu powstrzyma� dalsz� lawin� tekst�w, kt�re zawiera w sobie ta na po�y sensacyjna ksi��ka. CIAO, PERFECKI...?! 11 marca o poranku z okna swojego pokoju w weneckim hotelu �Bia�y lew" wyskoczy� w wieczne wody Wielkiego Kana�u doskonale znany mieszka�com Lwowa ukrai�ski poeta i kulturolog m�odej generacji, pochodz�cy z miasteczka Czortopole, Stach Perfecki. Nie zabra� tam ze sob� prawie niczego, pozostawiwszy na biurku nawet okulary, a na zjedzonym przez korniki i ple�� parapecie otwartej w nieznane bramy okna � buty, obr�cone czubkami �do wyj�cia". Czy dowiemy si�, jakie by�y jego ostatnie s�owa?... Stach by� wiecznie u�miechni�ty, niczym Japo�czyk. Znali�my go jako cz�owieka �agodnego, czasem zasmuconego, otwartego we wszystkich najbardziej b�ahych sprawach i jednocze�nie ca�kowicie zamkni�tego w sprawach najistotniejszych. Mia�em szcz�cie by� jego szkolnym koleg�, on z kolei zawsze o tym pami�ta�. Stach wyruszy� na podb�j Lwowa jako m�okos. Teraz mog� powiedzie� z ca�kowit� pewno�ci�: to mu si� uda�o. Zna� doskonale wiele j�zyk�w � angielski, niemiecki. Mia� wiele twarzy i wiele imion. W kr�gach cyganerii artystycznej nazywano go nie tylko Perfecki. Jonasz Ryb, Karp Luba�ski, Sum Rach-ma�ski, Szura Ptak, Chujan Perez, Bimber Bibamus, Pierre Doli�ski, Kamal Manchmal, fohann Cohan, Hamburger, a ponadto � Szpas, Ga� i Luz-blues... A spis ten jest dalece niepe�ny. 8 Czy zauwa�yli�cie Pa�stwo, o ile ubo�szy sta� si� nasz miejski pejza� od czasu jego znikni�cia? O, umia� on wzlatywa� nad ulicami i wstrz�sa� kawiarniami jak nikt inny, niczym m�ody czart wci�� zmieniaj�c sk�r� i wype�niaj�c nas coraz to nowymi genialnymi wierszami! Na umieszczonym poni�ej zdj�ciu widzicie jego podobizn� z okresu, jak to sam nazywa�, �kozackiego dandyzmu" � we fraku, z g�ow� g�adko wygolon� a� do ose�edca oraz z monoklem w lewym oku; co prawda w miejscu muszki �atwo dostrzec mo�na zasuszon� kurz� �apk�, b�d�c� symbolem protestu przeciwko zagro�eniu nuklearnemu. Stale ryzykowa� � maj�tkiem, talentem, �yciem. Niemal wszystkie jego akcje, te eskapady zuchwalstwa, dokonywane publicznie, z towarzyszeniem telewizji i wideopirat�w, zapowiada�y totaln� klap�, a jednak ko�czy�y si� absolutnym tryumfem. A jak�e wspania�e by�o przera�aj�ce i s�odkie widowisko Zmartwychwstanie Barbary Langysz, zrealizowane przy znacz�cym udziale sponsor�w przed jednym z na wp� rozwalonych grobowc�w Cmentarza �yczakowskiego, kiedy to o p�nocy z dwunastu kartonowych wie� wypuszczono w lwowskie pe�ne deszczu niebiosa setki go��bi, balonik�w, prezerwatyw, wron i poetyckich metafor?! (Nasza gazeta swego czasu zamie�ci�a reporta� po�wi�cony temu kontrowersyjnemu wydarzeniu � red.). Albo pami�tny �mia�y lot nad dachami i placami z Wysokiego Zaniku � Miody Poeta w Szponach Lotniarza?*. Stach Perfecki nie tylko deklamowa� swe wiersze. Gra� i �piewa� z grupami rockowymi, kwartetami symfonicznymi, ulicznymi jazzmanami, ch�rami i orkiestrami (oratorium Niewolnicze noce), z peruwia�skimi w�drownymi muzykantami i Cyganami ze Zboiszcz, z Ormianami, z czortopolsk� kapel� Drumla, kt�r� pewnego razu przywi�z� do Lwowa prosto z po�oniny trzema helikopterami wojskowymi, a tak�e z Elto-nem Johnem, goszcz�cym (incognito) ubieg�ego roku w naszym mie�cie. Stach umia� gra� na wszystkich instrumentach muzycznych, ale najdoskonalej gra� na naszych duszach � na tych zupe�nie niewidzialnych go�ym okiem strunach jego wielbicieli i nieprzyjaci�... O nieprzyjacio�ach jednak ani s�owa. Niekiedy na d�ugo znika�. Wszyscy wiedzieli w�wczas, �e w�a�nie powstaj� nowe wiersze, rodz� si� nowe idee, �e to zgorzknia�y tlen istnienia uderza mu w piersi � a� do wiecznego skurczu. Gdzie znika�? W lasach karpackich czy na arabskiej pustyni? A mo�e wi� sobie dziwnie wilgotne gniazda ze starych manuskrypt�w i damskich po�czoch na przepastnych lwowskich poddaszach? A teraz gdzie znikn��? Porzuci� to miasto�jak dzi� si� okazuje na zawsze � wczesn� jesieni� dziewi��dziesi�tego drugiego roku, urz�dziwszy na dworcu kolejowym akcj� po�egnaln� Dwana�cie najwspanialszych kochanek. I ka�dej z nich pozostawi� co� po sobie, jak�� cz�stk�, a kind of magie. Kt�rej� przypad� w udziale najnowszy zeszyt poezji, innej � przedwojenna harmonijka ustna, z kt�r� rusza� do boju nieznany �o�nierz Wehrmachtu, jeszcze innej z kolei � gipsowy odlew w�asnego cz�onka. O, tak, Per-fecki uwielbia� obdarowywa�. Swoimi rzeczami, my�lami, obrazami, cia�em, dusz�. Nawet nie zauwa�ali�my, jak chodzimy przeze� obdarowani. A� go nam zabrak�o. Tego k�dzierzawego poranka, jak pisa� inny nasz wielki poeta Antonycz, �p�aka�o po nim dwana�cie najlepszych kochanek". Jak zawsze u�miechni�ty i kr�tkowzroczny, Stach Perfecki macha� r�k� ze schodk�w powoli oddalaj�cego si� wagonu. Jak si� okaza�o, poci�g numer 75 nie by� poci�giem relacji Lw�w-Przemy�l. Zawi�z� naszego Stacha nie do s�siedniego polskiego miasta, ale do... nik�d. C�e� robi�, Przyjacielu, mi�dzy t� wczesn� jesieni� a nast�pn� wczesn� wiosn�, kiedy umy�li�e�, nie zapytawszy nas o zdanie, rozliczy� si� z �yciem w przesi�kni�tej s�onymi oparami i wielowiekow� kultur� Wenecji? I jak nazywa�a si� Twoja ostatnia akcja artystyczna � swobodny spadek z okna hotelowego? Odpowiedz! Nie ma odpowiedzi! Co pozosta�o? Jakie� po�egnania, jakie� wspomnienia. Zbiorki poetyckie, kt�re niczym kamienie wylatywa�y z jego duchowego matacza (tu niew�tpliwy b��d korekty: zamiast �matacza" mia�o by� �miotacza" � J. A.). A oto one 10 w kolejno�ci ukazywania si�: Astrologia dla burak�w (Lw�w--Czortopole, 1989), Grabie� w hotelu George (Lw�w 1990), Utwory wyprane (Lw�w-Pary�-Monachium, 1990), Z uwaga s�uchajcie (Lw�w, 1991), �ycie jako �mier� (Nowy Jork-Tarno-pol, 1992). Eseistyka literacka, kr���ca przewa�nie w drugim obiegu: Konkretne czytad�o (1991), Budowanie buduaru (1992). Najg�o�niejsze akcje (nie wszystkie z nich s� udokumentowane � ten nasz nieustanny bajzel � i �ci�le wi��� si� z datami): Stryjski Jurassic park, Milo�� do trzech arlekinek, Wskrzeszenie Barbary Langysz, Przyjazd najja�niejszego cesarza Franciszka J�zefa I do Lwowa latem 1855 r., Miody Poeta w Szponach Lotniarza, Jubileuszowy bankiet w Teatrze Anatomii, Po�eranie Wielkiej Ryby. Koncerty, wieczory, dyskusje, pijatyki, skandale. Co ponadto?... Raz jeszcze sp�jrzmy na zdj�cie. Lekko u�miechni�ty, troch� ironiczny, ale zarazem �agodny, w nienaturalnie odstaj�cym fraku, Stachu przeszywa nas k�uj�cym spojrzeniem swojego lewego oka zza monokla. Prawe oko spogl�da ciep�o i �yczliwie, promieniuje mi�o�ci�. Czy nie dlatego, �e bez okular�w nic prawie nie widzia�? A mo�e wr�cz przeciwnie, mo�e w�a�nie dlatego, �e widzia� wszystko. I teraz widzi wszystko. Stamt�d. I. Bielinkiewicz p.s. Redakcyjni eksperci dowiedzieli si� z raczej wiarygodnych �r�de�, �e znikni�cie (samob�jstwo?) Stacha Perfeckie-go zauwa�ono nast�pnego ranka po dniu jego urodzin, kt�ry na ironi� losu zawsze przypada� 10 marca. Tego dnia sko�czy� w�a�nie... Zreszt�, nie ma to ju� znaczenia. Tak wygl�da publikacja w �Idei xxi". Nale�y przypuszcza�, �e redaktora naczelnego zaraz po jej wydrukowaniu musia�y spotka� powa�ne nieprzyjemno�ci, albowiem ju� w nast�pnym numerze 11 z 28 marca w dolnym rogu ostatniej strony umieszczono drobniutkim drukiem o�wiadczenie redakcji: �Wszelkie pog�oski i insynuacje, dotycz�ce osoby niejakiego St. Perfeckiego, redakcja z g�ry odrzuca, traktuj�c jako pom�wienia. Prosimy pt. czytelnik�w, by nie zwracali si� wi�cej w tej sprawie". Takie o�wiadczenie, samo w sobie sporo m�wi�ce o rzeczywistym stanie wolno�ci prasy w naszym demokratycznym kraju, zach�ci�o mnie do rozpocz�cia pewnych poszukiwa� i umy�lnie dyskretnego prywatnego �ledztwa. Opr�cz tego uzna�em to za sw�j obowi�zek i jako jeden z tych, kt�rzy osobi�cie znali Perfeckiego, i jako autor jednego z imion Stacha (�Hambs/m/burg/h/er" a nie jaki� tam �Hamburger" � za wymys� podejrzanego dobrodzieja �Bielinkiewicza"). A skoro ju� mowa o fantazjach, spekulacjach i zmy�leniach tego ostatniego, to warto raz jeszcze sprostowa� wymys� najbardziej ra��cy: hotel �Bia�y Lew" (a nie �Bia�y lew", jak u �Bielinkiewicza"), z okna kt�rego jakoby wyskoczy� Perfecki, zosta� zamkni�ty na zawsze jeszcze dwie�cie lat temu, cho� wszelacy monarchowie oraz ich utrzymanki istotnie lubili tam si� zatrzymywa� nie tylko w xvii i xviii wieku. Wr��my jednak do Perfeckiego. W ci�gu kilku lat z napi�ciem �ledzi�em rozw�j tej nieprzeci�tnej osobowo�ci, czasami bra�em udzia� w jego akcjach i prowokacjach, i � szczerze m�wi�c � nie mog�em go nie polubi�. Wykorzystuj�c pewne znajomo�ci w s�siednich krajach europejskich, zdo�a�em zebra� informacje o dzia�alno�ci Stacha w tym tajemniczym okresie, kt�ry � nie bez taniego blichtru � autor artyku�u w �Idei xxi" umie�ci� �mi�dzy t� wczesn� jesieni� a nast�pn� wczesn� wiosn�" Fakty, do kt�rych chc� si� tu odwo�a�, to najcz�ciej notatki prasowe, zeznania �wiadk�w, kartki pocztowe, programy, afisze i in. Wszystkiemu temu nale�y wierzy�, zachowuj�c wyj�tkow� ostro�no��, ale mimo wszystko wierzy�. Grafoma�sko opiewany przez Bielinkiewicza (h�, h�) poci�g nr 75 przyby� jednakowo� owego dnia do Przemy�la, a Perfecki wysiad� z niego. Stwierdzam to, poniewa� ju� trzy dni p�niej, w niedziel�, 20 wrze�nia, odby�o si� spotkanie Stacha Perfeckiego z ukrai�sk� spo�eczno�ci� tego miasta. Liczni s�uchacze (w licz- 12 bie 37) po mszy odprawionej w miejscowej cerkwi greckokatolickiej (dawny ko�ci� garnizonowy) trafili na spotkanie z (jak powiadamia o tym wydarzeniu pismo Ukrai�c�w w Polsce �Widry�ka") �s�awnym go�ciem z grodu Lwa i jego poetyck� muz�". Pr�cz kilku najnowszych wierszy, zupe�nie niezrozumia�ych dla przyby�ych na spotkanie, Perfecki wykona� par� etiud akrobatycznych, a tak�e odpowiedzia� na pytania dotycz�ce sytuacji na Ukrainie. Z ca�ego programu najwi�kszy sukces odnios�y etiudy akrobatyczne, a zw�aszcza chodzenie na r�kach. Je�li za� chodzi o muz�, to mog�a ni� by� Ewa, studentka astrofizyki, warszawianka, wariatka i dawna przyjaci�ka Stacha. Zreszt� sformu�owanie dotycz�ce �poetyckiej muzy" mo�na potraktowa� r�wnie� jako danin� z�o�on� arcynowoczesnej metaforyce, utrzymanej w duchu najlepszych tradycji elitarnego gaze-ciarstwa. Ca�a dalsza droga Perfeckiego, prze�ledzona przeze mnie niemal w najdrobniejszych szczeg�ach, jest upartym, nieustannym i bez zbaczania z kursu przemieszczaniem si� na Zach�d z jego subtelnym, acz wyrazistym zmierzchem. Migoc� niczym w kalejdoskopie �wiat�a miast, plac�w, most�w, wie�e katedr i bramy uniwersytet�w, podejrzane piwniczki, noclegownie dla weneryk�w i pi�ciogwiazdkowe hotele. Jak mu si� udawa�o pokonywa� granice? O tym wiem niewiele. Ale � co rzuca si� w oczy � ani kroku na Wsch�d! To niby realizacja jakiej� wa�nej misji, o kt�rej sensie dowiadujemy si� dopiero tam, na niebotycznych i zimnych strategicznych wierzcho�kach. Roz��my kt�r�kolwiek z dost�pnych dzi� map Europy. Czeka nas wspania�a wielka podr�, kt�r� autor powie�ci dla nastolatk�w m�g�by nazwa� ��ladami zaginionego poety". Nast�pnym miastem po Przemy�lu by� Krak�w, dostatecznie przywyk�y do osobliwo�ci i dziwactw. Perfecki vel Jonasz Ryb czu� si� tam jak ryba w wodzie. Najpierw wyg�osi� dla pi�ciuset student�w Uniwersytetu Jagiello�skiego skrajnie hermetyczny, ale b�yskotliwy wyk�ad po�wi�cony charakterystyce statystycznej system�w wersyfikacyjnych. Co prawda z innych �r�de� wynika, �e tego feerycznego wyk�adu (jego tekstu nie odnaleziono do dzi�) wys�ucha�o nie pi�ciuset, a trzynastu student�w. W ka�dym razie jego wyst�pienie odnios�o na tyle niezaprzeczalny sukces, �e Perfecki zapragn�� poby� w Krakowie jeszcze czas jaki�. Zagwarantowawszy sobie poparcie dwu czy trzech miejscowych (w�a�ciwie z p�wiatka) chuligan�w, przez kilka nast�pnych dni i nocy bachanalizowa� okolice Rynku i przyleg�ych dzielnic �ydowskich, nazywaj�c t� ryzykown� akcj� Tatarzyn w mie�cie. Sceny z historii Krakowa. Jej skutkiem by�o rozbicie czterech witryn na �wi�toja�skiej i Franciszka�skiej, nocne czytanie co bardziej kontrowersyjnych urywk�w z poematu Szewczenki Hajdamacy pod pomnikiem Mickiewicza, a tak�e ca�a fura flaszek po ja�owc�wce, orzech�wce, pieprzowce, cytrynowce, szafran�wce, piwie Okocim oraz innych s�owia�skich napojach, kt�rymi Perfecki vel Bimber Bibamus zalewa� siebie i swoich anonimowych przyjaci�, nie omijaj�c przy tym �adnego napotkanego krakusa. Zako�czenie akcji odbywa�o si� ju� na posterunku policji, gdzie wyja�niaj�c swe niekonwencjonalne poczynania, Perfecki zdo�a� zapewni� tylko co do jednego: zgodnie z jego w�asnymi przypuszczeniami, zamieszka� w nim duch legendarnego tatarskiego naje�d�cy, kt�ry w czasach p�nego �redniowiecza strza�� z �uku przerwa� w p� nuty �ycie sumiennego tr�bacza z Wie�y Mariackiej. Policjant�w miasta Krakowa ta wersja niezbyt przekona�a, wi�c sprawa nieuchronnie zmierza�a w kierunku s�du, lecz pewnego dnia w niewyja�niony spos�b i ca�kiem bez �ladu Perfecki (vel Karp Luba�ski) zdo�a� si� wy�lizn�� zza krat. Mozolnie pracuj�c p�etwami, rozp�yn�� si� w niezg��bionym niebycie. Li��c rany i wracaj�c do siebie z otch�ani ca�kowitego wyczerpania, Stach zatrzymuje si� na tydzie� czy dwa w g�rskim klasztorze braci redemptoryst�w w pobli�u granicy s�owackiej. Przeorem klasztoru by� niejaki ojciec Remigiusz, w niedawnej przesz�o�ci usuni�ty z Politechniki Lwowskiej za utworzenie na raz trzech tajnych stowarzysze� o r�nej orientacji. Perfecki zna� go troch� jeszcze ze Lwowa (wsp�lne uczestnictwo w protestacjach w 1990 roku, ale dopiero tu, w spokojnej g�uszy pa�dziernikowych tatrza�skich las�w, zbli�yli si� duchowo i zaprzyja�nili, sp�dzaj�c dni na dobroczynno�ci, spokoju duchowym, �aci�skich i krysznaickich �piewach, medytacjach, zbieraniu p�nych poziomek, a tak�e na niespiesznych rozmowach o pszczelarstwie i serowarstwie. 14 W drugiej po�owie pa�dziernika Stach Perfecki � jako Sum Rachma�ski � duchowo odnowiony, wynurza si� z w�d Dunaju na brzegach Bratys�awy, gdzie bezskutecznie zabiega o wyst�pienie z publicznym wyk�adem S�owacy jako etniczne odga��zienie narodu ukrai�skiego. Zachowa� si� nawet afisz, co prawda strasznie poszarpany, najwyra�niej przez jakiego� s�owackiego nacjonalist�. Nic wi�cej nie zdarzy�o si� w Bratys�awie, je�li nie liczy� tego ma�o prawdopodobnego faktu, �e tam w�a�nie Perfeckiemu udaje si� zdoby� austriack� wiz� (i to nie w ambasadzie, jak to zazwyczaj czyni� wszyscy w�drowcy, lecz od samarkandzkiego Cygana Jaszkina, z kt�rym nasz Orfecki zw�cha� si� w jakiej� podmiejskiej noclegowni). I w ten spos�b na drodze bohatera naszej opowie�ci zjawia si� Wiede�, �w zupe�nie inny �wiat. W Wiedniu widywano go na uroczystych przyj�ciach, cz�sto bywa w operze, za ka�dym razem w innej lo�y i w innym towarzystwie, czasem mignie w jakiej� dyskusji telewizyjnej o przysz�o�ci Europy czy Afryki (perfekcyjne w�adanie niemieckim i wszystkimi bez wyj�tku formami czasownikowymi j�zyka angielskiego wyrabia Perfeckiemu opini� weso�ego i interesuj�cego rozm�wcy). Jednak�e zupe�nie nieoczekiwanie pewnego dnia znika z powierzchni ziemi i zanurza si� w odm�tach. I nast�pnie mamy dwie wersje o dalszym ci�gu jego wiede�skich wakacji. Wed�ug wersji pierwszej kilka wieczor�w pod rz�d sp�dzi� w pewnym konspiracyjnym mieszkaniu, w kt�rym spotyka� si� nie wiadomo z kim i nie wiadomo po co. ^4 propos, mieszka� tego typu znajduje si� w Wiedniu ca�e mn�stwo, co jest jedn� z fatalnych pozosta�o�ci imperium. Wedle drugiej wersji, kt�ra wygl�da na bardziej prawdopodobn�, Stach Perfecki zatrudni� si� jako tancerz w na p� legalnym porno klubie na Margaretengiirtel, gdzie co noc, ten�e Pierre Doli�ski, wykonywa� skomplikowane figury erotyczne ku zadowoleniu sta�ych bywalczy� � nobliwych starszych pa�. Jakkolwiek by by�o, tego roku zima zastaje Perfeckiego w Pradze, gdzie przedosta� si� w kobiecym odzieniu i z podrobionym paszportem. Co prawda, wszystkie te tajniacke atrybuty wydaj� si� zupe�nie nieuzasadnione, albowiem pod�wczas Praga od dawna oczekiwa�a na� z niecierpliwo�ci� i powa�nym zaproszeniem: w �rodkowo- europejskim Uniwersytecie mia� on wyg�osi� cykl wyk�ad�w pod wsp�lnym tytu�em Objawienie na zaplutych marginesach. Pierwszy wyk�ad okaza� si� dla pocz�tkowo sceptycznie nastrojonych s�uchaczy prawdziwym szokiem. Perfecki �wi�towa� to ma�e zwyci�stwo upojnie, nie opuszczaj�c przez dwa nast�pne tygodnie �mierdz�cej i pe�nej zgie�ku piwiarni �Dachoyy posranec" gdzie� na �i�ko-vie. Przyje�d�ali tam, by tylko na� spojrze�, wszelcy wybitni Czesi w rodzaju Vac�ava Havla czy Egona Bondyego. Stach Perfecki, ten�e Johann Cohan, zadziwia� ich swoim dowcipem i prostoduszno�ci�, a ponadto nauczy� wszystkich pijak�w na �i�kovie kilku ukrai�skich pie�ni i toastu: �Bud"mol". Kiedy jednak po dwu tygodniach w murach uniwersytetu wyg�osi� drugi wyk�ad z cyklu Objawienie na zaplutych marginesach, reakcja sali wype�nionej po brzegi publik� wszelkiej ma�ci okaza�a si� by� znacznie bardziej pow�ci�gliwa. Lecz nie sta�o si� to dla Perfeckiego przestrog�; po dw�ch dniach bu�czucznie (by nie powiedzie� bezczelnie) wyst�pi� z trzecim wyk�adem, cho� sam nie do ko�ca wiedzia�, o czym ma m�wi�. Kara by�a nieunikniona: ju� po czwartym wyg�oszonym przez Stacha zdaniu, przy akompaniamencie gwizd�w i tupania, obrzucono go zgni�ymi pomidorami i niewybrednymi s�owy w r�nych europejskich j�zykach. Nic nie mog�o zatrzyma� go w Pradze d�u�ej. Na Bo�e Narodzenie ten�e Kamal Manchmal znalaz� si� wi�c w Berlinie, dok�d zapewne trafi� przez Drezno. O tym, czy zatrzymywa� si� w Dre�nie, do dzi� nie wiadomo. Berlin zaskoczy� go niesko�czon� ilo�ci� lampion�w, rozwieszonych na go�ych drzewach, i nie mniejsz� liczb� dorodnych ulicznic, przechadzaj�cych si� w botfor-tach i z nahajkami w r�ku, dziewoje z nastaniem zmierzchu ca�kowicie przejmowa�y kontrol� nad wszelkimi przej�ciami i wyj�ciami w okolicach placu Savigny i reszty Charlottenburga. Stach jednak nie podda� si� ich a� nazbyt przejrzystym aluzjom do pieszczot, tym razem zagrzawszy miejsce w niedrogiej lewackiej restauracyjce �Terzo mondo" utrzymywanej przez zeusopodobnego Greka Kostasa i obs�ugiwanej przez mn�stwo m�odych Greczynek, z kt�rych ka�da by�a w jaki� spos�b spowinowacona z gospodarzem. Do jednej z nich � trzeba przyzna�, �e najbardziej urodziwej, o tak obfitym biu�cie, �e 16 dech zapiera�o od samego przygl�dania si�, Zoi � Stach Perfecki vel Pieprzy��o zapa�a� czym� nadzwyczaj podobnym do mi�o�ci. Godzinami przesiadywa� przy swym stoliku w przepojonym zapachem wina i marihuany p�mroku �Trzeciego �wiata" i niczym g�odny kot, wodzi� za ni� smutnym, kr�tkowzrocznym spojrzeniem; odprowadza� wzrokiem i wita� ka�de pojawienie si� prze�licznej Dionizyjki, kt�ra jednak�e pozostawa�a wobec niego niemal oboj�tna, ale czasem przynosi�a kielich darmowego czerwonego imiglikosa. Stach popada� w coraz g��bsze melancholijne odr�twienie, przekonuj�c si� poma�u, �e nikomu nie jest na tym �wiecie potrzebny. Czasami dosiada� si� do niego gospodarz zak�adu Kostas i wszystko doskonale rozumiej�c, jakby czyta� z d�oni, radzi� mu jednak zapomnie� o Zoi, kt�ra wkr�tce ma wyruszy� do domu, do Grecji, gdzie o prawo do jej r�ki walcz� a� dwaj zalotnicy. Stary Grek wsp�czu� Perfeckiemu, ale uprzedza�, �e jakby co, wedle zwyczaju wszystkich po�udniowych Grek�w, zostanie wykastrowany. Perfecki dzi�kowa� mu i proponowa�, by za�piewali co� w duecie. Bywa�o, �e do stolika przybija� te� niejaki Nachtigal von Ramens-dorf, ale ten zdeklasowany aktor-tragik, potomek rycerzy i lichwiarzy, kt�ry umia� na�ladowa� g�os Edith Piaf albo Elli Fitzgerald, w �aden spos�b nie umia� pocieszy� zasmuconego Stacha. Tak, w samotno�ci i odr�twieniu, Stach przywita� Nowy Rok, przy okazji przygotowa� dla Berli�skiej Akademii przejmuj�cy do g��bi referat na temat Dawna kultura grecka l wsp�czesna grecka dziewczyna: wypuk�o�ci i wkl�s�o�ci. O�miu profesor�w wys�ucha�o go uwa�nie, sceptycznie pob�yskuj�c szkie�kami, pod koniec jednak nagrodzili go oklaskami � na tyle rzadkimi, na ile jest to mo�liwe w wykonaniu o�miu profesor�w. I w tym okropnym momencie jego �ycia, kiedy zm�czony bezsenno�ci� i oczyma Zoi, Perfecki zaczyna� ju� rozmy�la� nad propozycjami ulicznych kobiet w botfortach, odnalaz�o go zaproszenie z Monachium. Kto� Niewidzialny dba� o niego, rozpostar�szy skrzyd�a i za ka�dym razem inicjuj�c nowy, zbawienny dla� bieg wydarze�. Z zaproszenia wynika�o, �e pewna instytucja mecenackiego typu gor�co pragnie widzie� go jako swojego stypendyst�, proponuje wi�c ca�kowite trzymiesi�czne utrzymanie, lokum w pobli�u Monachium, u podn�a Alp, schone Umgebung1, pi�ciusetletnia tradycja piwa, zamarzni�te jezioro, gor�ce k�piele, zaczarowane �ab�dzie, poczt�wki we wszystkie zak�tki �wiata, marmurowa sala, �wieczki, marmolada, inkrustowany klawesyn s�u��cy �wiczeniom w dobrze utempe-rowanej muzyce, troskliwa opieka, bayrische Spezialitdten, rzadkie gatunki drzew, parkowe rze�by, gospodyni w czepku i getrach, niebotyczne stogi, ptasie mleko, �wie�e jaja, bia�e wypuk�o�ci pag�rk�w, Kirche, Kinder, Kuche, ca�e z�oto �wiata, porcelana, majolika, toccaty i fugi, sonety i oktawy, muzea, muzea, muzea, ja-ja, eine gute Idee, jo--jo, eine Starnberger See, und einefeine Blechmusik, und meine kleine Nachtbumsik, und Hofbrauhaus und Nazis-raus, und besser ist, dass es Munchen gibt mit Franzl und Platzl und Kindl und Rudl � will-kommen am Stachus, Herr Stach, lieber Strudl!2. 23 stycznia Stach Perfecki vel Johann Kohan postawi� sw� stop� na peronie Hauptbanhof wolnej stolicy bawarskiej. Od tej pory znika z pola widzenia. Wszelkie moje wysi�ki, skierowane na to, by dowiedzie� si� czego� o jego monachijskich wyst�pach go�cinnych, pozostawa�y d�ugo daremne. Nast�pn� wie�ci� o Stachu by�a niestety ta, od kt�rej zacz�li�my: marzec, Wenecja, nie wyja�nione znikni�cie, krok w poranne okno... Nasze istnienie oparte jest na prawie naczy� po��czonych. Ka�de, nawet najcichsze poruszenie z pewno�ci� znajdzie odd�wi�k. Kilka tygodni temu m�j przyjaciel, stosunkowo znany artysta Bohdan Br., powr�ci� z prawie p�rocznego pobytu na sta�u w Wenecji, gdzie uczono go mi�o�ci do starych przedmiot�w i do m�odego wina. Pewnego razu do jego mieszkania zapuka� nieznajomy, m�wi�cy �amanym ukrai�skim. Mia� on przy sobie paczk� pe�n� r�no�ci, kt�r� wedle jego s��w (a raczej gest�w) nale�a�o przekaza� �Ukraina". Nic wi�cej nieproszony go�� nie m�g� wyja�ni� z powodu absolutnie niedostatecznego zasobu s�ownictwa. Jednak�e nawet on kilka razy wyra�nie wypowiedzia� moje nazwisko. 1 Przepi�kne okolice. 2 Niezbyt sensowne, ale rytmiczne i rymowane zestawienie niemieckich s��w i wyra�e�, zapo�yczone przez wydawc� z kartki pocztowej napisanej przez Perfeckiego w drodze z Berlina do Monachium. 18 W ten spos�b po powrocie Bohdana Br. z Wenecji paczka od niemoty trafi�a do mnie. To, co znajduje si� w dalszych cz�ciach tej ksi��ki, pochodzi ze wspomnianej paczki i dotyczy weneckiej przygody Stacha Perfeckie-go. Zebra�em tu wszystko, i to w takiej kolejno�ci, w jakiej � wed�ug mnie � przebiega�y wydarzenia. Ale c� to za materia�y? Jakie jest ich pochodzenie? Podzieli�bym je na kilka rodzaj�w. Po pierwsze, to kopie (je�li nie orygina�y) tych dokument�w, kt�re znalaz�y si� w posiadaniu policji po znikni�ciu Perfeckiego i dok�adnym przejrzeniu wszystkiego, co pozostawi� po sobie w pokoju hotelowym. Jak ju� powiedziano, to notatniki, kasety magnetofonowe z tekstami nagranymi przez Perfeckiego, wydruk pewnych komputerowych zapis�w, kt�re najwidoczniej znajdowa�y si� na dyskietkach Stacha. Wszystko to pisane jest przez samego Stacha i musz� powiedzie�, �e nawet najbardziej wnikliwa analiza teksto-logiczna potwierdzi�aby moje przekonanie co do tego, �e nie jest to podr�bka, �e t e s�owa, t e wyra�enia, ten spos�b widzenia s� jego, Stacha Perfeckiego. Ale materia�y owe nie stanowi� wi�kszo�ci, jest ich mo�e nawet mniej ni� jedna trzecia. Po drugie, to teksty, kt�re by�y i s� og�lnie dost�pne i zosta�y zupe�nie oficjalnie opublikowane, ale ka�dy z nich ma bezpo�redni zwi�zek z histori�, kt�ra nas interesuje. S� to zaproszenia, programy, reporta�e, wywiad w gazecie, udzielony przez Perfeckiego w Wenecji i wydrukowany 10 marca, jeszcze przed jego znikni�ciem. Po trzecie, to szereg nadzwyczaj dziwnych dokument�w, kt�re miejscami szalenie przypominaj� depesze s�u�bowe; w ich g�rnym rogu umieszczony jest zagadkowy szyfr, pisany cz�ciowo po w�osku, cz�ciowo po niemiecku, cz�ciowo po angielsku, jak si� zdaje przez r�ne osoby, ale najcz�ciej przez pewn� osob� p�ci �e�skiej. Po czwarte, to opowie�ci kilku innych ludzi o epizodach, prze�ytych przez nich w towarzystwie Stacha Perfeckiego. R�wnie� te teksty zosta�y przet�umaczone. I w ko�cu po pi�te: fragmenty (znowu w r�nych j�zykach) napisane nie wiadomo przez kogo. Zosta�y jakby zanotowane przez tego umownego �opowiadacza" czy te� �obserwatora" albo �narratora" kt�- ry wie wszystko i o wszystkich, kt�ry jednocze�nie jest wsz�dzie i nie ma go nigdzie, opr�cz literatury. Kto jest autorem tych fragment�w? Odr�bny przypadek stanowi kaseta wideo zawieraj�ca materia� nakr�cony z ukrytej kamery. Wysuwam dwa przypuszczenia na raz. Zreszt� ka�dy z Was, mili czytelnicy, ma prawo do swojej w�asnej wersji. Albo do kilku w�asnych wersji. Nie spieszmy si� z nimi. Numeracja publikowanych dokument�w, umieszczona na pocz�tku ka�dego z nich, jest rzecz jasna mojego autorstwa, poniewa� kolejno�� publikacji dokument�w zosta�a zaproponowana przeze mnie. Ciekawe, na ile inna mo�e by� ta kolejno��? Opr�cz numeracji nie uczyni�em �adnych zmian tekstowych (czy pozatekstowych). Zanim zako�cz� to, prosz� mi wierzy�, naprawd� nie�atwe dla mnie s�owo wst�pne, chcia�bym podzi�kowa� pani Marianie Prokopowycz (t�umaczenia z w�oskiego), Jurkowi Pr. (t�umaczenia z niemieckiego), Olegowi Mochnatemu (t�umaczenia z angielskiego) � ich praca by�a darmowa, ale nie daremna. Nie mniejsz� wdzi�czno�� chcia�bym okaza� tym, kt�rzy w wi�kszej lub mniejszej mierze przyczynili si� do ukazania si� tej budz�cej trwog� ksi��ki, zw�aszcza p. Olegowi Zajaczkiwskiemu, a za jego po�rednictwem tak�e panom Francescowi Apolloniemu i Rossano Rossiemu, ka�dy z nich bowiem, nawet o tym nie wiedz�c, znakomicie wykona� misj� mego tajnego agenta w Wenecji. J. A. grudzie� 1994 r. [l] Ona nazywa si� Ada Cytryna, a on � Janus Maria Riesen-bock. Siedz� w ich alfa romeo, przypu��my, �e to alfa romeo. P�dzimy autobahnem z Monachium do Wenecji. Z Monachium. Do Wenecji. Zdarzy�o mi si� to przedwczoraj, 3 marca, w �rod� popielcow�, w dzie� po zako�czeniu karnawa�u. Uda�em si� na piesz� przechadzk� po Monachium w nadziei, �e zobacz� pozosta�o�ci po �wi�cie: nie uprz�tni�te sterty �mieci, rozbite butelki, podeptane ogony i skrzyd�a, zdarte pstrokate maski. Niczego podobnego ju� nie znalaz�em, gdy� wybra�em si� do miasta dopiero po po�udniu. Ulice i place zosta�y uprz�tni�te zapewne jeszcze skoro �wit. Znalaz�em chwilowy przytu�ek w kawiarni �Luitpold" kt�r� odszuka�em z pomoc� planu na Brennerstrasse (albo, jak tu m�wi�, sztraze) pod numerem 11, gdzie pozwoli�em sobie na dwa, jeden po drugim, podw�jne remimarteny (pierwszy za Rilkego, drugi za Stefana George'a). Kiedy zrobi�o mi si� ca�kiem ciep�o, wype�z�em z kawiarni i powoli ruszy�em w stron� Schwabingu, mijaj�c Odeonsplatz i zalan� pierwszymi wieczornymi �wiat�ami Ludwigstrasse. Witryny obiecywa�y, co tylko dusza zapragnie, nawet nie�miertelno��. Nikt 21 nie posypywa� g�owy popio�em. Tysi�ce przechodni�w sun�y obok mnie w tym miniaturowym megalopolis. Ale porz�dni ludzie tego dnia musz� skosztowa� rytualnej ryby. Ash-Wednesday (jak to nazywa� Eliot), Aschermittwoch, popi�, smutek, melancholia i ryba. Tak zaczyna si� post... A teraz dygresja liryczna. W pobli�u uniwersytetu, przed �ukiem tryumfalnym, poczu�em, �e zbli�a si� wiosna. By�o to wszystko na raz: ciep�y wiatr, dziurawe p�aty �niegu, rozpostarte po�y p�aszcza, pl�cz�cy si� szalik, zapach nowej koszuli, pieczonych kasztan�w, ostrych przypraw, zapach jeszcze czego� tam, jakich� kobiet, m�czyzn, przep�ywaj�cych obok mnie, muzyka zza rogu, �ciskanie w piersi � przystan��em kr�cej ni� na chwil�, gdzie tam, nawet si� nie zatrzymywa�em, po prostu zrozumia�em, ale jakie tam �zro- i zumia�em" kiedy to zupe�nie nie to s�owo, i �poczu�em", to nie to, i nikt mi nie podpowie w�a�ciwego s�owa � wyczu-1 �em, czy co, jakie� wielkie zmiany, bodaj jedn�, co� takiego... Ona nazywa si� Ada, a on � doktor Riesenbock, prywat- \ na praktyka urologiczna w Possenhofen. Wioz� mnie swo-j im samochodem do Wenecji. Doszed�em jako tako do siebie dopiero przed austriack� granic�. I wtedy nieomal namacal- i nie odczu�em potrzeb� m�wienia, nagrania czego� na ten dyktafon. Tak wi�c przedwczoraj, w �rod� popielcow� wieczo- ] rem, doszed�em w ko�cu na Schwabing, na zalan� jeszcze bardziej o�lepiaj�cymi �wiat�ami Leopoldstrasse. Szed�em na spotkanie przygody, po prostu rozpiera�o mnie od we-1 wn�trz. I przygoda natychmiast mnie odnalaz�a: przys�dzi-] sta Mulatka o czerwonych ustach, kr�tkie nogi i sp�dniczka, i z szalonymi okr�g�o�ciami, obwieszona brz�kotkami, w ob- 22 cis�ej bluzce z dekoltem z b�yszcz�cym oblamowaniem, prostytutka z jakiej� innej, weselszej dzielnicy, bo Schwabing dzi� ju� nie ten sam, co za czas�w symbolizmu i cesarza Wilhelma. Sta�a tam w bramie pod latarni�, wypatruj�c w t�umie odpowiedniej twarzy. Moja wida� okaza�a si� odpowiednia, dostrzeg�em b�ysk o�ywienia, u�miechn�a si�, poj��em w lot, poczu�em przera�liwy ch��d w piersiach, pozostawa�o jeszcze ko�o dziesi�ciu krok�w, w portfelu mia�em nieca�e sto marek, co bynajmniej nie gwarantowa�o powodzenia, pozostawa�o mi jeszcze pi�� krok�w, kiedy us�ysza�em: �Hallo, kommst du mifi"1, jeszcze dwa kroki milcza�em, w ko�cu, zatrzymuj�c si� tu� przed ni�, rzuci�em: �Ja, ich komme mit, Liebling, wieviel?"2, nie odpowiedzia�a jednak �wieviel", obr�ci�a si� na swych kr�lewskich obcasach, wzi�a mnie za r�k� i poprowadzi�a do bramy. A jednak by�a st�d, ze Schwabingu, otworzy�a bram� kluczem, kt�ry for special effects wydoby�a ze swego osza�amiaj�cego dekoltu, i w ten spos�b znale�li�my si� w �rodku, prowadzi�a mnie dalej po schodach w g�r�, od czasu do czasu ogl�daj�c si� i u�miechaj�c pe�nymi ustami, poczu�em nagle, jak wzbiera i burzy si� we mnie wstrzemi�liwo�� ostatnich miesi�cy, a nawet lat, te brz�cz�ce bransoletki i ozdoby na niej stawa�y si� nie do zniesienia, by�em got�w wzi�� j� ju� tu, na schodach, przycisn�� do por�czy i zedrze� z niej symboliczn�, kus�, czerwon� jedwabn� sp�dniczk�. Ale ona zachowywa�a bezpieczn� odleg�o�� i prowadzi�a mnie nadal gdzie� w g�r�, na jakie� dziewi�te pi�tro, czy co, pod�piewuj�c wci�� pod nosem w jakim� tropikalnym narzeczu, mo�e po amharsku. W ko�cu znale�li�my si� w mieszkaniu wype�nionym lud�mi i dymem z r�wnikowych kadzide�ek, o�wiet- 1 Cze��, p�jdziesz ze mn�? 2 Tak, p�jd� z tob�, kochanie, ile? lonym zielonymi i czerwonymi lampami, w kt�rym wszyscy bez wyj�tku �piewali. Oho, nawet nie zauwa�y�em, jak przekroczyli�my austriack� granic�. Zd��y�em przeczyta� Kiefersfelden, czy co� w tym stylu, jakie� zapyzia�e pola �uk�w3. Kamienne os�ony po obydwu stronach szosy, w ko�cu g�ry, wjechali�my w g�ry, wsz�dzie od cholery �niegu, a� doktor Riesenbock � tak, o tobie m�wi� � musia� za�o�y� okulary przeciws�oneczne. Siedzi za kierownic� i nie rozumie ani s�owa po ukrai�sku. Co innego jego �ona. Ona wszystko rozumie, jest z pochodzenia Ukraink�, siedzi obok niego na przednim siedzeniu, jak na �on� przysta�o, Frau Riesenbock, ca�a w czerni z dodatkiem wi�ni, ale ona mnie nie s�yszy... Chyba nie od razu po�apa�em si�, co to by�o za mieszkanie. Dech mi zapar�o od s�odkiego dymu, poczu�em, �e nogi mam jak z waty, zewsz�d dolatywa�y �piewy, ze wszystkich pokoi, wszyscy ci ludzie nadal odziani byli w karnawa�owe szmaty, jakby wyszperali je na �mietnikach po wczorajszym �wi�cie, moja br�zowonoga kusicielka rozp�yn�a si� w�r�d innych Mulatek, Arabek, Turczynek, Chinek, Hindusek, przystrajaj�cych mieszkanie �ywymi zielonymi ga��zkami, zwojami tkanin o gor�cych barwach i niezliczonymi obrazkami, lecz nijak nie nad��a�em z ogl�daniem ich; przechodz�c z pokoju do pokoju, wci�� pr�bowa�em z�apa� j� za ty�ek, po co mnie tu przyprowadzi�a�, szanuj� zwyczaje wszystkich narod�w, ich obrz�dy itd., ale za daleko si� posun�a�, nocna ptaszyno, tak bym jej powiedzia�, a w ka�dym pokoju siedzia�o na dywanach, tapczanach i po prostu na pod�odze pe�no przebiera�c�w, anachronicznych karnawa�owych hu- 3 Perfecki myli Kiefersfelden i Kafersfelden. 24 Jak�w, a wszyscy oni bezustannie �piewali, od kiedy si� tu znalaz�em, trwa� nieprzerwanie �piew w �amanym j�zyku niemieckim, co� jakby psalmy albo hymny, gramatyka nieudolna, nawet jak na moje ucho, ale melodia by�a do�� �adna, niesamowicie fajna i wyszukana melodia, mieszanka celtyckiego i koptyjskiego z dodatkiem brazylijskiego, ormia�skiego, maghrebskiego i rumu�skiego. Dostawa�em bzika od tej muzyki, pr�bowa�em wt�rowa�, ale od czasu do czasu kto� ze �piewaj�cych krytycznie zerka� na mnie, jakby chc�c powiedzie�: nie pchaj si�, nie proszony, wi�c przestawa�em... Pierwsza rzecz, kt�r� robi�, gdy znajd� si� w nieznanym pomieszczeniu, to szukanie instrumentu muzycznego. Lubi� fortepian, gitar�, wiolonczel�, akordeon, marakasy, flet, lubi� wiele instrument�w. Zacz��em wi�c ich szuka�. Ale nigdzie nic takiego nie by�o � tylko g�osy, kobiece i m�skie, dzieci�ce i starcze, jaka� na wp� ob��kana modlitwa do obcego boga, co� tam o lasach i miodach, gajach, polach, sadach, g�rach, ��kach, trawach, bramach, a ja tymczasem troch� uwa�niej rozejrza�em si� po tym przybytku; by�a to jedna z typowych kamienic czynszowych minionego stulecia, we Lwowie s� tysi�ce takich, wzniesiono j� jeszcze przed nadej�ciem secesji, za czas�w burzliwego eklektyzmu idei, architekt jakby zmaga� si� z materia�em, wymy�laj�c sobie jak najwi�cej problem�w, nape�niaj�c przestrze� wszelkimi zak�tkami, niszami, oficynami, antresolami; ale pr�cz roz�piewanego t�umu ludzi nikogo i niczego tam nie by�o, no, powiedzmy, kilka le�anek, bambetli, kanap, jakie� dywany � wszystko to wygl�da�o tak, jakby dopiero co zosta�o wniesione, obce i przypadkowe � og�lnie rzecz bior�c � go�e �ciany i pod�oga; w takich warunkach nie mieszka si� i nawet nie modli, a tutaj najwyra�niej i mieszkano, i modlono si�. Do tego jeszcze te lampy, czerwone i zielone, co� po�redniego mi�dzy dys- \ kotek� i �wi�tyni� bizantyjsk�, no i zapachy, wszechobecna wo� �wiec i kadzide�ek, z kt�rymi przep�ywa�y w ta�cu obok mnie Peruwianki, Koreanki, Malgaski, Marokanki i Filipinki; r�wnie� moja zguba o wyd�tych ustach pl�sa�a mi�dzy nimi, ale ju� bym jej nie rozpozna� na tym rz�si�cie zroszonym ru- i nie; p�niej przysz�o mi do g�owy, �e to nie jedno mieszkanie, a kilka starych mieszka�, mi�dzy kt�rymi wyburzono �cia- ! ny, ca�e pi�tro, si�dme niebo irrealnego przedsecesyjnego bu-; dynku na Leopoldstrasse czy te� mo�e w jednym z bocznych zau�k�w � nie zauwa�y�em... Oho, teraz uwaga! Szare niebo. Zle�a�y �nieg. Wie�e. Wro-j ny nad ratuszem. Dach�wka. ��te mury. Cisza, dziesi�ta, niej jedenasta rano, pi�tek, ch�odno, wysokie g�ry, wysokie Alpy,! co jeszcze? Ci�kie pierzyny, wyzi�bione przez noc, komnaty l w zamkach, kawa z mlekiem, grzane wino, uczniowie na prze-j rwie, gdzie� daleko bije dzwon, kominy, dymy nad kominami,! niewidzialne skrzyd�a � czyje? To Innsbruck, moi pa�stwo! j Po prawej, w dolinie. Chcia�bym tu zatrzyma� si� na jaki�] czas. Hejl Achtung, Achtung, mein lieber Riesenbock, bitte, auf\ ein Momentstoppen!... Ich habemancheProblemen...*. No, dobra. Mo�e mi uda�o si� co� odda�. Czy pokaza�,! no nie. Zatrzyma� ten stan, ten Innsbruck? Czasem robi mi j si� cholernie �al, �e tak wiele gdzie� zagubi�em, kolekcjoner j dziurawy, tak wiele zmarnowa�em, zapomnia�em, szczeg�lnie tam, u siebie. Pozostaj� ze mn� (we mnie?) tylko jakie� j 4 Uwaga, uwaga, m�j kochany Riesenbocku, prosz� zatrzyma� si� na j chwil�... Mam pewien problem... (nieco �amany niemiecki). 26 zasnute mg�� podw�rza, korytarze, wilgotne mansardy, podeptane mlecze, nie zasypane rowy, wapnem pobielone pnie... Dopiero tu, w obcej stronie, zaistnia�em ca�ym sob�, wszystkim, czym jestem. Zapad�em si� w dzikie otch�anie nastroj�w, a� nie nad��a�em za nimi i przestraszy�em si�, �e zn�w, tak jak w domu, wszystko roztrwoni�. Zreszt� mo�na by to troch� l�ej traktowa�. Wszystko, co strwoni�em, mo�na by uzna� za zb�dne. Wszystko, czego nie roztrwoni�em (odrobin�) � uzna� za niezb�dne. Czyli nieuniknione. Odbiera�em pewne sygna�y, ostrze�enia. Jeszcze dawniej, we Lwowie, a nawet jeszcze w Czortopolu. Przestraszy�em si�, �e przypadek pos�uguje si� nami nieustannie i codziennie. Chcia�bym jako� mu si� przeciwstawi�. W ten spos�b pojawi� si� pomys� z dyktafonem. Mie� go zawsze przy sobie. M�wi�, milcze� i znowu m�wi�. Upchn�� w nim dok�adnie tyle, ile da si� upchn�� w naszym j�zyku. To jasne, �e i on nie zbawi. Ale mo�e by� aluzj�, co� podarowa�, nie u�wiadamiaj�c tego. O, kurwa, takie m�dre my�li, �e a� si� sobie nie podobam. No, dobrze. Wracam do przedwczorajszej historii. P�ki pami�tam. Szkoda, �e Ada tego nie s�yszy. Bo chcia�bym si� jej podoba�. Ale ona nabra�a ca�� torb� w�oskich oper i od samego Monachium siedzi z walkmanem na uszach, od czasu do czasu wspomagaj�c niewidoczne primadonny swoim lekko chrypliwym g�osem. O, don Fatales. Po w�osku. Bo ona zna w�oski. Mieszka�a w Rzymie i Rawennie, w Pizie i Asy�u. Mniejsza o to. Ju� dobr� godzin� szwenda�em si� po tym mieszkaniu, na ka�dym kroku p�osz�c r�nych Malaj�w, Pers�w i Etio- 5 Zdaje si�, �e jest to aria ksi�niczki Evoli z opery Verdiego Don Car/os. 27 p�w, kt�rzy wci�� jeszcze �piewali, rozpoznawa�em tylko pojedyncze �amane zdania, co� w tym rodzaju: �i pojedziemy w blaski bramy germanijskiej z m�odym syna z wielkim ryb� p�uwaj�c� niczym kr�l na krew nasze ziarno przesyp-ni�te szlak by go trafi� szlak by j� trafi� daj nam sadu bramy germanijskiej gdzie chleba i piwa i jab�ka z�otego pe�nia tryumfuj Ojcze tak ululamy si� w kopalnia srebra podziemno-�ci jasnej naszej ciemno�ci mas�a daj nam mas�a i piwa i ducha wielkiego ryby tryumfuj Ojcze kosztuj nas i k�sem k�sistym rozgry� szlak by go trafi� szlak by j� trafi� bo pojedziemy w jasno�� bramy germanijskiej z m�odym syna z wielkim ryb� p�uwaj�c� jak kr�l na krew nasze ziarno przesypni�te szlak by go trafi� szlak by j� trafi� daj nam sadu bramy germanijskiej gdzie chleba i piwa i jab�ka z�otego pe�nia tryumfuj Ojcze" � tak wy�piewywali w dalekim od doskona�o�ci Hochdeutsch ci poprzebierani za Morysk�w, Mnich�w, Kawaler�w i �ak�w, Nosoro�ce i Astrolog�w, Minnesinger�w i Nibelung�w, Indonezyjczycy, Kurdowie i Pakista�czycy czy te� Palesty�czycy, a do tego Alba�czycy, Bo�niacy, Maurowie, Khmerzy, byli w�r�d nich niew�tpliwie tak�e mieszka�cy Haiti, Thaiti, Krety, Cypru, Konga, Bangladeszu, C�te d'Ivoire, Burkina-Faso, i wszyscy oni ca�kiem nie�le nucili t� najtrudniejsz� z melodii, wymawiaj�c co� w rodzaju: �bujny sadzie bramy germanijskiej sta� przed nami i b�d� z nami, wpu�� n� nasz i nasy� nas m�odym syna wielkim ryb�, duchem czaru, czarem ducha, �elazem i puszk� zajed� jej w uszko, zali� rany moje i jego, i jej, i jeszcze jej, ro�nij nam jak krzak we flaku czy flak u krzaku, tryumfuj, Ojcze kosztuj nas, i w�a�nie tak zaz�ocimy si� w dziura s�o�ca nieziemsko�ci ciemnej naszej jasno�ci mi�sa daj nam miecha i sznapsa i jaja wielkiego ryby tryumfuj Ojcze i k�sem k�sistym rozgry� szlak by go trafi� szlak by j� trafi� bujny sadzie bramy germanijskiej sta� przed nami i b�d� z nami, wpu�� n� nasz i nasy� nas � m�odym syna wielkim 28 ryb�, duchem czaru, czarem ducha, �elazem i puszk� zajed� jej w uszko, zali� rany moje i jego i jej, i jeszcze jej, ro�nij nam jak krzak we flaku i flak u krzaku, tryumfuj nowy Izaaku" � do ko�ca swoich dni gardzi�bym sob�, gdybym pr�bowa� stamt�d uciec, chocia� przeczucie gro��cego mi niebezpiecze�stwa narasta�o we mnie tym bardziej, �e ze mn� � b�d� co b�d� go�ciem � nikt nie zamierza� nawet porozmawia�, czy te� porozumie� si� w jaki� inny spos�b, m�czy�ni nadal �piewali, rozsiad�szy si� na pod�odze, dywanach i kanapach, klaszcz�c do taktu w d�onie, a kobiety nadal �piewa�y, wnosz�c z bocznych korytarzy coraz to nowe ga��zki paproci, orzechy kokosowe, kawa�ki tkanin, pobrz�kuj�ce ozdoby, obrazki, po�amane p�yty gramofonowe... Chyba si� w�ciekli�cie � ciska�em si�, lecz bez nienawi�ci czy te� pogardy, bo wok� dzia�o si� co� naprawd� wielkiego, zjednoczony rytua� wykl�tego ludu tej ziemi; musieli wymy�li� sobie innego boga, morzono ich g�odem, zabijano bombami i epidemiami, Ams-em, chemikaliami, wype�niano nimi zatrute studnie i najta�sze burdele, wypr�bowywano na nich bro� i cierpliwo��, podpalano im lasy, zatapiano pustynie, wysiedlano ich zewsz�d, zaraz po narodzeniu. Czym odpowiadali? Jazzem? Marihuan�? Tysi�cem rodzaj�w mi�o�ci?... Chodzi�em mi�dzy uchod�cami, podtruty dymem kadzide�ek, zielonymi i czerwonymi b�yskami, �piewami, �atwo mnie otru� � wszystkim, co wymy�lili ci nielegalni poszukiwacze niemieckiego boga, W�adcy Bramy Germanijskiej, przez kt�r� zd��yli w�lizn�� si� w ostatniej chwili � jedni z �adowni statk�w, inni z zawszonych wagon�w, legalnie i podst�pem, za pomoc� �ap�wki, przekupstwa, morderstwa, b�agania, �ebrania, nadstawiania pochwy, dupy, gr� na sk�rzanym flecie, przez Lw�w, przez Polsk�, przez gard�o, przez p�uca, przez osiemna�cie granic i trzydzie�ci punkt�w kontroli celnej � jako emigranci, muzykanci, tania si�a robocza, czarnoksi�nicy, seksautomaty, pogorzelcy, dysy- 29 denci, bandyci, powsta�cy, �mieciarze, woziwody i wozig�w-na, knajpiani sprzedawcy r�, sutenerzy, komuni�ci, maoi�ci, studenci prawa i filozofii � mimo wszystko zd��yli, zdo�ali, zdobyli, wydarli dla siebie t� ziemi�, te Niemcy, ten dobrobyt, te �piwory w przej�ciach podziemnych, uczynili te miasta bardziej kolorowymi, a ta dobra, pracowita, oddana Niemiecka Kraina przygarn�a ich, nakarmi�a, napoi�a itd., ale oni jeszcze czego� od niej chc�, jeszcze o co� prosz� swojego wsp�lnego, acz wymy�lonego boga � czego oni mog� jeszcze chcie�: las�w, strumieni, alpejskich szczyt�w, zamk�w, muze�w, przed�u�enia wizy, krwi, ciep�a, czu�o�ci, pieni�dzy, samochod�w, a mo�e obywatelstwa im si� zachciewa?... Chodzi�em mi�dzy nimi odurzony, jak gdybym to ja by� wszystkiemu winien, jakbym ja by� praprzyczyn� tego debil-nego �wiata... Troch� odpoczn�. Kontrola paszportowa na prze��czy Brenner trwa�a nie d�u�ej ni� trzy minuty. Nawet m�j sowiecki paszport nie wywo�a� w tym w�oskim ch�opcu jakich� wi�kszych emocji. Potem pomkn�li�my szale�czo w d� � Janus Maria rozp�dzi� swojego porsche'a, czy co on tam ma, do niemal dwustu na godzin�, wdarli�my si� do kraju, gdzie �nieg znikn��, gdzie trawy by�y zielone, znaszli ten kraj, wo die Zitronen bluhn (a ty�, Cytryno, w jakim kwit�a kraju? � co za idiotyczne nazwisko, zakocha�em si� po uszy ju� w samym nazwisku, pani Riesenbock6), s�o�ce �wieci�o nam w oczy, urwiska przelatywa�y po obu stronach autostrady, a mimo to wsz�dzie widoczne by�y �lady ludzkiej obecno�ci: most nad potokiem, kapliczka, krowy na ��ce, Matka Boska, zburzona wie�a, 6 Niemieckie nazwisko Riesenbock mo�na przet�umaczy� jako �Capisko". 30 odrapany mur, kilka owiec, szko�a za zakr�tem, Matka Boska, strach na wr�ble w ogrodzie, zb�jecki zamek, my�liwska restauracja, stacja benzynowa, Matka Boska, kapliczka, pasieka, zajazd rybacki, m�yn wodny, cmentarz, Matka Boska, dziewczynka z koszykiem, zb�jecki zamek, hotel z geranium (hortensje? gardenie?), wytw�rnia ser�w, rozbity opel kadet bez pasa�er�w, kobieta w czerni, Matka Boska... Riesenbock zacz�� si� denerwowa�: zbyt cz�sto po drodze wyrastali si� nigdzie nie spiesz�cy si� pracownicy w�oskich s�u�b drogowych, trzeba by�o zwalnia� do czterdziestki--pi��dziesi�tki, szuka� objazd�w, co chwil� hamowa�. W�osi w kombinezonach robotnik�w drogowych ruszali si� jak muchy w smole. A Riesenbock � tak, to o tobie, o tobie � wygl�da na ner-wusa � ma du�e i ko�ciste r�ce, ca�y jest zreszt� du�y i ko�cisty, ma brod�, zakola na czole, w oczach nieco spro�no�ci. Wygl�da, jakby by� w po�owie drogi: ju� zm�czony �yciem, ale wci�� jeszcze ma na nie chrapk�. Lubi� takich facet�w. Mi�dzy Bressanone a Bolzano zatrzymali�my si� na chwil�. Dalej prowadzi�a Ada. Nie ogl�daj si�. Teraz, kiedy musisz zdj�� walkmana, b�d� kontynuowa� swoj� historyjk� tylko dla ciebie. Dalej by�o tak. W ko�cu wszyscy otwarcie zwr�cili na mnie uwag�. Obok mnie pojawi�y si� cztery dziewczyny � Tajka, Samoanka, Try-nidadka i Lesbijka � poruszaj�c si� w rytm og�lnego �piewu, i same nie przestaj�c �piewa�, do�� delikatnie, ale zdecydowanie zacz�y zdejmowa� ze mnie p�aszcz. Postanowi�em nie stawia� oporu i prze�y� wszystko a� do ko�ca. By� mo�e odpokutowa� co�. Czy po prostu czego� dozna�. Tym bardziej, �e zbli�a� si� koniec tego przedstawienia: zza �germanijskiej bramy" wychwalanej przez ca�e zgromadzenie, przeb�yskiwa�y ju� pewne jego oznaki, kr�ci�o si� w g�owie od odurzaj�cego dymu, pie�� stawa�a si� coraz g�o�niejsza i wy�sza, powt�rzenia coraz cz�stsze, zaprowadzono mnie, ju� bez p�aszcza i � prosz� zwr�ci� uwag� � bez pancerza, do najwi�kszego z pomieszcze�, do kt�rego stopniowo spe�zali wszyscy, robi�o si� ich coraz wi�cej, wydawa�o si�, �e nie mieli �adnych szans zmie�ci� si� tu, ale jako� si� mie�cili w tych swoich czy nie swoich strojach karnawa�owych. �rodek pokoju pozostawa� pusty. Tak, te� s�dz�, �e to jaka� nowa sekta, niew�tpliwie. Wtedy oto, co si� dzieje. Kilka typ�w z jelenimi i byczymi rogami na g�owach, ta�cz�c, wynosi na �rodek pokoju �wi�ty szmaciany dywanik (u nas takie s�u�� za wycieraczki), a przed nim wraz z finalnymi ekstazami �piewu (�z�otej germanij-skiej bramy daj nam przep�yn�� wielkim ryb�") ku powszechnemu zachwytowi stawiaj� popiersie: poz�acana br�zowa figura nieco zwi�kszonych rozmiar�w (w stosunku do naturalnych, rzecz jasna), rozumiem, �e to ich b�stwo, bo�ek, bo�yszcze � lepiej powiedzie�, jaki� pitekantropus czy Budda, albo niemiecki filozof materialista, ten�e Stra�nik Bramy Ger-manijskiej, albo Agir, Hrungnir i Fafnir, str� zaczarowanego ogrodu. Wszyscy obecni pr�cz mnie uroczy�cie ukl�kli przed objawion� bosk� postaci�. Kiedy i ja chcia�em ukl�kn��, dziewcz�ta, wszystkie cztery moje stra�niczki, po prostu nie pozwoli�y mi na to, �api�c mnie ze wszystkich stron za wszystko, co si� tylko da�o. W trakcie ostatnich takt�w wielkiego psalmu przed naszymi oczyma pojawi� si�, jak rozumiem, Najwy�szy Kap�an czy te� kto� w tym rodzaju, ogromne ch�opisko nieznanej rasy, pewnie jaki� mieszaniec (Papuas z Laplandk�?), z workiem na g�owie, gdzie by�y tylko wyci�cia na oczy, usta i nos. Potrz�saj�c ca�ym cia�em, upad� twarz� na ziemi� przed b�stwem i rozp�aszczy� si� przed nim na dywaniku. I tak kilkugodzinny hymn w ko�cu zamar�. Od razu jednak narodzi�o si� og�lne, podobne do brz�czenia milion�w much murmurand