756

Szczegóły
Tytuł 756
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

756 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 756 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

756 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Paulo Coelho Wydawnictwo Drzewo Babel Warszawa 1998 Tom $ca�o�� w #b tomach PWZN Print 6 Lublin 1999 `pa Tutu� orygina�u: O Monte Cinco Przedruku dokonano na podstawie pozycji wydanej przez Wydawnictwo Drzewo Babel Warszawa 1998 Prze�o�y�y: Gra�yna Misiorowska Basia St�pie� `gw2 Wydawca dedykuje t� ksi��k� Rodzicom dzi�ki kt�rym jeste�my Tu i Teraz. `cp2 Dla A. M. wojownika �wiat�a i dla Mauro Sallesa. `ty Od autora `ty G��wne przes�anie mojej ksi��ki "Alchemik" zawiera si� w s�owach kr�la Melchizedecha do pasterza Santiago: "Kiedy czego� gor�co pragniesz, to ca�y Wszech�wiat dzia�a potajemnie, by uda�o ci si� to osi�gn��". W pe�ni w to wierz�. Cho� nasz los jest ci�giem etap�w, kt�rych sensu nie potrafimy zrozumie�, to wiod� nas one ku naszej Legendzie i pozwalaj� nauczy� si� tego, co jest konieczne do wype�nienia w�asnego przeznaczenia. S�dz�, �e najlepszym sposobem wyja�nienia tego, o czym m�wi�, jest przytoczenie pewnego epizodu z mojego �ycia. 12 sierpnia 1979 roku zasypia�em pewien jednego: w wieku trzydziestu lat uda�o mi si� wspi�� na szczyt kariery w bran�y p�ytowej. By�em wtedy dyrektorem artystycznym brazylijskiej filii CBS i w�a�nie zosta�em zaproszony do Stan�w Zjednoczonych na rozmowy z w�a�cicielami wytw�rni, kt�rzy bez w�tpienia mieli otworzy� przede mn� mo�liwo�ci spe�nienia wszystkiego, czego pragn��em w tej dziedzinie. Moje wielkie marzenie, by zosta� pisarzem, odsun��em oczywi�cie na bok, ale c� to mia�o za znaczenie? Przecie� prawdziwe �ycie ca�kiem r�ni�o si� od moich wcze�niejszych o nim wyobra�e�. W Brazylii nie ma przestrzeni do �ycia z literatury. Tamtej nocy podj��em decyzj� i porzuci�em swoje marzenie. Trzeba by�o przystosowa� si� do okoliczno�ci i wykorzysta� nadarzaj�c� si� sposobno��. Gdyby za� moje serce protestowa�o, mog�em zawsze je oszuka�, pisuj�c teksty do muzyki albo do jakiej� gazety. Poza tym by�em przekonany, �e cho� moje �ycie obra�o inny kierunek, to przecie� nie mniej ekscytuj�cy - czeka�a mnie b�yskotliwa kariera w wielkich wytw�rniach muzycznych. Gdy si� obudzi�em, zadzwoni� do mnie prezes firmy. Podzi�kowano mi za prac� bez szczeg�owych wyja�nie�. Cho� przez nast�pne dwa lata puka�em do wielu drzwi, nigdy ju� nie uda�o mi si� dosta� pracy w bran�y. Ko�cz�c "Pi�t� G�r�" przypomnia�em sobie tamt� histori� i inne przejawy nieuniknionego w moim �yciu. Ilekro� czu�em si� ca�kowitym panem sytuacji, zdarza�o si� co�, co str�ca�o mnie w d�. N�ka�o mnie pytanie: dlaczego? Czy�bym by� skazany na to, by zawsze zbli�a� si� do celu, ale nigdy nie przekroczy� linii mety? Czy�by B�g by� a� tak okrutny, by sprowadza� na mnie �mier� na pustyni, w chwili gdy dostrzega�em palmy na horyzoncie? D�ugo to trwa�o, zanim zrozumia�em, �e wyt�umaczenie by�o ca�kiem inne. Pewne zdarzenia dziej� si� w naszym �yciu po to, aby�my mogli wr�ci� na prawdziw� drog� w�asnej Legendy. Inne po to, aby zastosowa� w praktyce to, czego si� nauczyli�my. I w ko�cu s� takie, kt�re dziej� si�, aby nas czego� nauczy�. W mej ksi��ce "O Di�rio de um Mago" stara�em si� pokaza�, �e nauki te wcale nie musz� wi�za� si� z b�lem i cierpieniem, wystarczy zdyscyplinowanie i nat�ona uwaga. Cho� zrozumienie tego sta�o si� b�ogos�awie�stwem mego �ycia, mimo wyt�onej pracy umys�u nie potrafi�em poj�� pewnych trudnych moment�w, przez kt�re przeszed�em. Wspomniana historia mo�e by� tego przyk�adem - by�em profesjonalist�, dawa�em z siebie to, co najlepsze i mia�em pomys�y, kt�re do dzi� uwa�am za dobre. Ale nieuniknione nadesz�o i to dok�adnie w chwili, gdy czu�em si� tak pewnie. Zdaje mi si�, �e nie jestem w tym do�wiadczeniu odosobniony. Nieuniknione otar�o si� o �ycie wszystkich ludzkich istot na tej ziemi. Jedni si� podnosz�, inni daj� za wygran� - ale ka�dy z nas poczu� kiedy� dotyk skrzyde� tragedii. Po co? Aby odpowiedzie� na to pytanie pozwoli�em, by Eliasz poprowadzi� mnie przez dni i noce Akbaru. `rp Paulo Coelho `rp `cp2 I doda�: "Zaprawd�, powiadam wam: �aden prorok nie jest mile widziany w swojej ojczy�nie. Naprawd�, m�wi� wam: Wiele wd�w by�o w Izraelu za czas�w Eliasza, kiedy niebo pozostawa�o zamkni�te przez trzy lata i sze�� miesi�cy, tak �e wielki g��d panowa� w ca�ym kraju; a Eliasz do �adnej z nich nie zosta� pos�any, tylko do owej wdowy w Sarepcie Sydo�skiej." �ukasz, 4, 24-26 `ty Wst�p `ty Na pocz�tku 870 roku przed Chrystusem kraj znany jako Fenicja, a przez Izraelit�w zwany Libanem, �wi�ci� blisko trzy stulecia pokoju. Jego mieszka�cy mieli z czego by� dumni: cho� politycznie niezbyt silni, potrafili, budz�c tym zazdro��, paktowa�, co by�o jedynym sposobem na przetrwanie w �wiecie n�kanym ustawicznymi wojnami. Unia zawi�zana z kr�lem Izraela Salomonem oko�o 1000 roku przed Chrystusem pozwoli�a na unowocze�nienie floty i handlow� ekspansj�. Odt�d Fenicja nie przestawa�a rosn�� w si��. Jej �eglarze docierali do l�d�w tak odleg�ych jak Hiszpania czy innych obmywanych przez Ocean Atlantycki brzeg�w. Wedle nie potwierdzonych teorii, pozostawili oni swoje inskrypcje w p�nocno-wschodniej i po�udniowej Brazylii. Handlowali szk�em, cedrem, broni�, �elazem i ko�ci� s�oniow�. Mieszka�cy du�ych miast: Sydonu, Tyru i Byblos znali liczby, umieli dokonywa� oblicze� astronomicznych, wiedzieli jak produkowa� wino i od blisko dwustu lat u�ywali do zapis�w zbioru liter, kt�ry Grecy nazwali |alfabetem. Na pocz�tku 870 roku przed Chrystusem, w odleg�ym mie�cie zwanym Niniwa zwo�ano rad� wojenn�. Grupa asyryjskich wodz�w zdecydowa�a wys�a� swe wojska na podb�j narod�w zamieszkuj�cych wybrze�e Morza �r�dziemnego. Fenicja zosta�a wybrana jako pierwszy cel najazdu. Na pocz�tku 870 roku przed Chrystusem dw�ch m�czyzn ukrytych w jednej ze stajni w Galaadzie w Izraelu, czeka�o na maj�c� wkr�tce nadej�� �mier�. `ty Cz�� pierwsza `ty - S�u�y�em Panu, kt�ry teraz zostawi� mnie na pastw� wroga - powiedzia� Eliasz. - B�g jest Bogiem - odpar� lewita. - Nie powiedzia� Moj�eszowi czy jest z�y, czy dobry, rzek� jedynie |Jestem. Jest zatem wszystkim, co istnieje pod s�o�cem - piorunem niszcz�cym dom i r�k� cz�owiecz�, kt�ra ten dom odbuduje. Rozmowa by�a jedynym sposobem, by nie my�le� o strachu. W ka�dej chwili �o�nierze, kt�rzy przeczesywali dom po domu, nawracaj�c lub morduj�c prorok�w, mogli otworzy� drzwi stajni, w kt�rej obaj si� ukryli i da� im do wyboru jedn� z dw�ch mo�liwo�ci: albo oddanie czci fenickiemu Baalowi albo �mier�. Lewita m�g� si� nawr�ci� i unikn�� �mierci. Lecz Eliasz nie mia� wyboru: wszystko to sta�o si� z jego winy i Jezabel za wszelk� cen� chcia�a mie� jego g�ow�. - To anio� Pa�ski nakaza� mi, bym poszed� m�wi� z kr�lem Achabem i ostrzeg� go, i� tak jak d�ugo Baal b�dzie czczony w Izraelu, nie spadnie deszcz - wyja�ni�, jakby prosz�c o wybaczenie za to, �e us�ucha� anio�a. - Lecz B�g dzia�a powoli i nim skutki suszy zaczn� by� widoczne, wszyscy wierni Panu zostan� wymordowani przez ksi�niczk� Jezabel. Lewita milcza�. Rozwa�a�, czy powinien odda� cze�� Baalowi, czy zgin�� w imi� Pana. - Kim jest B�g? - ci�gn�� Eliasz. - Czy to On podtrzymuje miecz �o�nierza zabijaj�cego tych, kt�rzy trwaj� przy wierze naszych patriarch�w? Czy to On posadzi� na naszym tronie obc� ksi�niczk�, by wszystkie te nieszcz�cia spad�y na nasze pokolenie? Czy to B�g zabija wiernych, niewinnych, tych, kt�rzy przestrzegaj� Moj�eszowego prawa? Lewita podj�� decyzj� - wola� umrze�. Zacz�� si� �mia�, bo nie przera�a�a go ju� my�l o �mierci. Zwr�ci� si� ku m�odemu prorokowi, staraj�c si� go uspokoi�: - Sam zapytaj Boga kim jest, skoro w�tpisz w Jego wyroki - rzek�. - Ja ju� pogodzi�em si� ze swoim losem. - Pan nie mo�e chcie�, by�my zgin�li w bezlitosnej rzezi - upiera� si� Eliasz. - B�g mo�e wszystko. Gdyby ograniczy� si� tylko do czynienia tego, co nazywany Dobrem, nie mogliby�my nazywa� Go Wszechmog�cym. Panowa�by jedynie nad cz�ci� Wszech�wiata i musia�by istnie� kto� ode� pot�niejszy, oceniaj�cy Jego czyny. Wtedy wola�bym oddawa� cze�� temu Najpot�niejszemu. - Je�li On mo�e wszystko, to dlaczego nie oszcz�dzi cierpienia tym, kt�rzy Go kochaj�? Dlaczego nas nie ocali, miast przysparza� chwa�y i dodawa� si�y Swym wrogom? - Nie wiem - odpar� lewita. - Ale musi istnie� pow�d i mam nadziej�, �e poznam go wkr�tce. - Nie znasz odpowiedzi na to pytanie. - Nie. Zamilkli. Eliasza obla� zimny pot. - Jeste� przera�ony, a ja ju� zaakceptowa�em sw�j los - powiedzia� lewita. - Wyjd� st�d, by sko�czy� z t� powoln� agoni�. Ilekro� s�ysz� krzyk z zewn�trz, cierpi� ponad si�y, wyobra�aj�c sobie jak to b�dzie, gdy wybije moja godzina. Umar�em ju� stokro�, odk�d tkwimy tu zamkni�ci, a mog�em umrze� tylko raz. Skoro mam zosta� zg�adzony, niech si� to stanie jak najszybciej. Mia� racj�. Eliasz s�ucha� tych samych krzyk�w i te� prze�ywa� katusze. - Wychodz� z tob�. Jestem zm�czony walk� o tych kilka godzin �ycia wi�cej. Podni�s� si� i otworzy� drzwi stajni, wpuszczaj�c do �rodka promienie s�o�ca, kt�re o�wietli�y dw�ch ukrywaj�cych si� tu m�czyzn. Lewita wzi�� Eliasza pod rami� i ruszyli przed siebie. Gdyby nie pojedyncze krzyki, zdawa� by si� mog�o, �e to zwyk�y dzie� w mie�cie podobnym do innych - s�o�ce nie nazbyt pal�ce, bryza znad odleg�ego oceanu nios�ca orze�wiaj�cy ch��d, zakurzone ulice, domy z gliny i s�omy. - Wprawdzie nasze dusze n�ka strach przed �mierci�, ale dzie� jest pi�kny - przem�wi� lewita. - Niemal zawsze, ilekro� czu�em si� pogodzony z Bogiem i �wiatem, panowa� niezno�ny upa�, a pustynny wiatr wciska� mi piasek do oczu tak, �e na krok nie mog�em niczego rozr�ni�. Nie zawsze Boskie zamiary s� w zgodzie z tym, gdzie jeste�my i co czujemy, ale jestem pewny, �e On ma we wszystkim sw�j cel. - Podziwiam twoj� wiar�. Lewita spojrza� w niebo, jakby si� namy�laj�c. Potem zwr�ci� si� do Eliasza: - Nie podziwiaj, ani nie ufaj zanadto: za�o�y�em si� sam ze sob�. Za�o�y�em si�, �e B�g istnieje. - Jeste� prorokiem - odpowiedzia� Eliasz. - S�ysza�e� r�wnie� g�osy, wi�c wiesz, �e opr�cz tego �wiata, istnieje jeszcze inny. - By� mo�e to tylko moja wyobra�nia. - Widzia�e� Bo�e znaki - nalega� Eliasz, coraz bardziej zaniepokojony s�owami swego towarzysza. - By� mo�e to tylko moja wyobra�nia - us�ysza� t� sam� odpowied�. - Przecie� realny jest tylko m�j zak�ad: pomy�la�em sobie, �e wszystko to pochodzi od Najwy�szego. Na ulicy nie by�o �ywej duszy. Ludzie czekali w domach, a� �o�nierze Achaba doko�cz� dzie�a nakazanego im przez obc� ksi�niczk� i wytn� w pie� prorok�w Izraela. Eliasz szed� u boku lewity, maj�c nieodparte wra�enie, �e za ka�dym oknem i ka�dymi drzwiami kto� bacznie go obserwuje i obwinia za to, co si� dzieje. - Nie prosi�em o to, by by� prorokiem. A mo�e wszystko to jest r�wnie� owocem mojej wyobra�ni? - rozwa�a� w my�lach. Jednak po tym, co wydarzy�o si� w warsztacie stolarskim, wiedzia� �e to nieprawda. Jeszcze b�d�c dzieckiem s�ysza� g�osy i rozmawia� z anio�ami. Rodzice nak�onili go, by uda� si� do izraelskiego kap�ana, kt�ry wys�uchawszy odpowiedzi Eliasza na zadane pytania, rozpozna� w nim |nabi, proroka, "m�a natchnionego", tego kt�ry "raduje si� g�osem Boga". Po wielogodzinnej rozmowie z Eliaszem, kap�an poprosi� rodzic�w, by wszystko co powie ich syn traktowali z powag�. W drodze powrotnej do domu rodzice wymogli na synu, by nigdy nikomu nie rozpowiada� o tym, co zobaczy i us�yszy: by� prorokiem oznacza�o mie� rz�dz�cych na karku, a to zawsze jest niebezpieczne. Jednak Eliasz nigdy nie s�ysza� niczego, co mog�oby zainteresowa� kap�an�w czy kr�l�w. Rozmawia� tylko ze swym anio�em str�em i s�ucha� rad dotycz�cych w�asnego �ycia. Od czasu do czasu jawi�y mu si� obrazy, kt�rych nie rozumia� - odleg�e oceany, g�ry zaludnione przez osobliwe istoty, uskrzydlone ko�a z oczami. Gdy wizje znika�y, pos�uszny woli swych rodzic�w, stara� si� zapomnie� o nich jak najszybciej. Dlatego i g�osy i obrazy powraca�y coraz rzadziej. Rodzice byli zadowoleni i nie wracali do tematu. Gdy osi�gn�� wiek, w kt�rym winien by� sam zapewni� sobie byt, po�yczyli mu pieni�dzy na otwarcie ma�ego warsztatu stolarskiego. Cz�sto przygl�da� si� z szacunkiem innym prorokom, kt�rzy przechadzali si� ulicami Galaadu: nosili futrzane p�aszcze i sk�rzane pasy, twierdzili, �e Pan ich wybra�, aby prowadzili lud wybrany. Nie s�dzi�, by by�o to jego powo�aniem. Nigdy, z obawy przed b�lem, nie zdo�a� wprowadzi� si� w trans samobiczowaniem czy ta�cem, co zwykli czyni� "raduj�cy si� g�osem Boga". Nigdy nie obnosi� z dum� po ulicach Galaadu blizn po ranach zadanych sobie w ekstazie, bo by� na to zbyt nie�mia�y. Uwa�a� siebie za zwyk�ego cz�owieka, odzienie nosi� jak wszyscy, l�ka� si� i by� wodzony na pokuszenie jak ka�dy �miertelnik. Im d�u�ej pracowa� w warsztacie, tym mniej g�os�w s�ysza�, a� umilk�y zupe�nie, bowiem doro�li i zapracowani nie maj� czasu na takie sprawy. Rodzice radowali si� swym synem i �ycie toczy�o si� w harmonii i spokoju. Rozmowa z kap�anem sta�a si� z czasem zaledwie odleg�ym wspomnieniem. Eliasz nie m�g� uwierzy�, �e B�g Wszechmog�cy ma potrzeb� rozmawia� z lud�mi, aby narzuci� im swoje plany. To, co zdarzy�o mu si� w dzieci�stwie, uzna� za urojenia ch�opca, kt�ry mia� za du�o wolnego czasu. W Galaadzie, jego rodzinnym mie�cie, �yli ludzie, kt�rych mieszka�cy uwa�ali za szale�c�w. W ich s�owach nie by�o logiki i nie umieli odr�ni� g�osu Pana od swych ob��ka�czych majacze�. Zdani na cudz� �ask� �yli na ulicy, wieszcz�c koniec �wiata. Mimo to, �aden z kap�an�w nie uznawa� ich za tych, kt�rzy "raduj� si� g�osem Pana". W ko�cu doszed� do wniosku, �e kap�ani nigdy nie byli pewni w�asnych s��w. Istnienie "raduj�cych si� g�osem Pana" by�o jedynie konsekwencj� sytuacji panuj�cej w kraju, kt�ry nie wiedzia� dok�d zmierza, w kt�rym bracia walczyli ze sob�, a rz�dy zmienia�y si� ustawicznie. Za� prorocy i szale�cy niczym nie r�nili si� od siebie. Gdy dosz�y go wie�ci o za�lubinach kr�la z tyryjsk� ksi�niczk� Jezabel, niewiele go to obesz�o. Inni kr�lowie Izraela czynili ju� to wcze�niej by kraj by� bezpieczny i rozwija� si� handel z Libanem. Niewa�ne by�o dla niego, czy mieszka�cy s�siedniego kraju wierzyli w nieistniej�cych bog�w, czy oddawali cze�� zwierz�tom i g�rom - wa�ne by�o jedynie, �e uczciwie handlowali. Kupowa� od nich cedr i sprzedawa� im swoje wyroby. Byli mo�e nieco nazbyt dumni, jednak nigdy �aden z liba�skich kupc�w nie pr�bowa� czerpa� korzy�ci z zamieszek panuj�cych w Izraelu. Uczciwie p�acili za towary i nie komentowali sytuacji politycznej s�siad�w ani ich ci�g�ych wojen wewn�trznych. Jezabel, zasiad�szy na tronie, poprosi�a Achaba, by zast�pi� kult Pana kultem liba�skich bog�w. I to ju� wcze�niej si� zdarza�o. Eliasz nadal oddawa� cze�� Panu i wype�nia� prawa Moj�eszowe, a Achabem gardzi� za uleg�o��. "Wszystko to przeminie - Jezabel uwiod�a Achaba, lecz nie b�dzie do�� silna, by przekona� lud". Ale Jezabel nie by�a jak inne kobiety: wierzy�a, �e Baal zes�a� j� na ten �wiat, by nawraca�a inne narody. Zr�czna, cierpliwa, zacz�a wynagradza� tych, kt�rzy opuszczali Pana dla nowych b�stw. Achab nakaza� wznie�� Baalowi �wi�tyni� w Samarii i postawi� mu o�tarz. Rozpocz�y si� pielgrzymki i kult liba�skich bog�w zacz�� si� szerzy� w ca�ym kraju. "To wszystko minie. Mo�e trwa� b�dzie przez jedno pokolenie, ale minie" - wci�� powtarza� sobie Eliasz. `cp2 Wtedy zdarzy�o si� co� nieoczekiwanego. Pewnego wieczoru, gdy wyka�cza� st�, w jego warsztacie pociemnia�o i tysi�ce bia�ych punkcik�w zacz�o si� iskrzy� wok� niego. Poczu� niezwykle silny b�l g�owy. Chcia� usi���, ale nie by� w stanie si� poruszy�. To nie dzia�o si� w jego wyobra�ni. "Umar�em - pomy�la�. - Odkrywam teraz miejsce, gdzie B�g wysy�a nas po �mierci - sam �rodek nieba". Jedna z iskier rozb�ys�a ja�niej i nagle, jakby zewsz�d, us�ysza�: "Powiedz Achabowi: Na �ycie Pana, Boga Izraela, przed kt�rego obliczem stoisz, nie b�dzie w tych latach ani rosy, ani deszczu, dop�ki nie powiem". W chwil� potem wszystko by�o jak dawniej: warsztat, �wiat�o zmierzchu, g�osy dzieci bawi�cych si� na ulicy. W nocy Eliasz nie m�g� zasn��. Po raz pierwszy od wielu lat wr�ci�y wspomnienia z dzieci�stwa, lecz tym razem to nie anio� str� do niego przem�wi�, lecz "co�" pot�niejszego. Obawia� si�, �e je�li nie spe�ni nakazu, wszystkie jego przedsi�wzi�cia zostan� przekl�te. Nast�pnego ranka postanowi� zrobi� to, o co go poproszono. Co go obchodzi�a wiadomo�� nie dotycz�ca jego? Wype�ni zadanie i g�osy zostawi� go w spokoju. Bez trudu uzyska� audiencj� u kr�la Achaba. Wiele pokole� wcze�niej, gdy na tron wst�pi� kr�l Samuel, prorocy zacz�li wywiera� wp�yw na handel i rz�dy. Mogli �eni� si� i mie� dzieci, ale musieli zawsze by� do dyspozycji Pana, aby w�adcy nigdy nie zbaczali z w�a�ciwej drogi. Wedle tradycji, to dzi�ki tym, kt�rzy "radowali si� g�osem Boga", wygrano wiele bitew, a Izrael przetrwa�, bo u boku kr�la sta� zawsze prorok, kt�ry naprowadza� go na �cie�k� Pana. Przybywszy do Achaba, Eliasz ostrzeg� go, �e susza n�ka� b�dzie kraj, dop�ki nie zniknie kult fenickich bog�w. W�adca niezbyt przej�� si� jego s�owami, ale towarzysz�ca mu Jezabel s�ucha�a uwa�nie i zacz�a zadawa� pytania. Eliasz opowiedzia� jej wi�c o wizji, o b�lu g�owy, o wra�eniu, �e czas stan��, w chwili gdy przemawia� do niego anio�. Podczas gdy opowiada�, co mu si� przytrafi�o, m�g� z bliska przyjrze� si� ksi�niczce, o kt�rej g�o�no by�o w ca�ym Izraelu. By�a jedn� z najurodziwszych kobiet jakie w �yciu widzia�. Mia�a d�ugie, opadaj�ce na doskonale kr�g�� kibi�, czarne w�osy, oliwkow� sk�r� i b�yszcz�ce, zielone oczy. Wpatrywa�a si� nimi w Eliasza, jednak spojrzenie mia�a nieodgadnione. Nie potrafi� z niego wyczyta�, jakie wra�enie wywar�y na niej jego s�owa. Odszed� z pa�acu w przekonaniu, �e wype�ni� sw� misj� i mo�e spokojnie powr�ci� do pracy w warsztacie. W drodze powrotnej pragn�� Jezabel z ca�� nami�tno�ci� swych dwudziestu trzech lat. Prosi� Boga, aby w przysz�o�ci dane mu by�o spotka� kobiet� z Libanu, bo kobiety te by�y pi�kne, mia�y smag�� sk�r� i zielone oczy pe�ne tajemnic. Pracowa� do wieczora i usn�� w spokoju. Nast�pnego dnia przed �witem obudzi� go lewita. Jezabel przekona�a kr�la, �e prorocy stanowi� zagro�enie dla rozkwitu i wzrostu pot�gi Izraela. �o�nierze Achaba otrzymali rozkaz zg�adzenia wszystkich tych, kt�rzy odm�wi� porzucenia �wi�tej misji powierzonej im przez Pana. Eliaszowi nie dano jednak prawa wyboru - mia� zosta� zabity. Obaj z lewit� sp�dzili dwa dni ukryci w stajni na po�udniu Galaadu, podczas gdy czterystu pi��dziesi�ciu |nabi zamordowano. Wi�kszo�� prorok�w, kt�rzy chodzili po ulicach umartwiaj�c si� samobiczowaniem i wieszcz�c koniec �wiata, nawr�ci�o si� na now� religi� z powodu braku wiary i dla zysku. �wist, a po nim krzyk, przerwa�y my�li Eliasza. Zaniepokojony odwr�ci� si� w stron� swego towarzysza. - Co si� sta�o? Nie by�o odpowiedzi: przeszyte strza�� cia�o lewity osun�o si� na ziemi�. Na wprost niego jaki� �o�nierz umieszcza� now� strza�� w �uku. Eliasz rozejrza� si� doko�a: ca�kiem pusta ulica, wszystkie drzwi i okna zamkni�te, o�lepiaj�ce s�o�ce na niebie, �agodny wiatr znad oceanu, o kt�rym s�ysza�, a kt�rego nie zna�. Chcia� ucieka�, ale wiedzia�, �e strza�a dosi�gnie go, nim dotrze do najbli�szego rogu. "Je�li mam zgin��, niech nie b�dzie to strza� w plecy" - pomy�la�. �o�nierz napi�� �uk. Ku swemu zdziwieniu Eliasz poczu�, �e nie ma w nim strachu ani woli �ycia, ani niczego innego. Tak jakby wszystko od dawna zosta�o ukartowane, a oni dwaj - on i �o�nierz - mieli odegra� jedynie role w dramacie nie przez nich napisanym. Przypomnia� sobie dzieci�stwo, ranki i wieczory w Galaadzie, swoje niedoko�czone prace ciesielskie. Pomy�la� o matce i ojcu, kt�rzy nigdy nie chcieli, aby ich syn by� prorokiem. Pomy�la� o oczach Jezabel i u�miechu kr�la Achaba. Pomy�la� o tym, jak g�upio jest umiera�, maj�c niespe�na dwadzie�cia trzy lata, nie zaznawszy mi�o�ci kobiety. R�ka pu�ci�a ci�ciw�, strza�a przeci�a powietrze, ze �wistem przemkn�a ko�o jego prawego ucha i utkwi�a w ziemi, wzniecaj�c kurz. �o�nierz raz jeszcze za�o�y� strza�� i wycelowa�. Jednak zamiast strzeli�, patrzy� Eliaszowi prosto w oczy. - Jestem najlepszym �ucznikiem w wojsku Achaba - zawo�a�. - Przez ostatnich siedem lat nigdy nie chybi�em celu. Eliasz spojrza� na cia�o lewity. - Ta strza�a by�a dla ciebie. - �o�nierz trzyma� napi�ty �uk w dr��cych r�kach. Eliasz by� jedynym prorokiem skazanym na �mier�: inni mogli wybra� wiar� w Baala. - Ko�cz wi�c swe zadanie. By� zaskoczony w�asnym spokojem. Wielekro� podczas nocy w stajni wyobra�a� sobie �mier�, ale teraz zrozumia�, �e cierpia� ponad miar�. Za kilka sekund wszystko si� sko�czy. - Nie mog� - powiedzia� �o�nierz, kt�remu r�ce wci�� dr�a�y tak, �e nie by� w stanie utrzyma� �uku. - Odejd� st�d, zejd� mi z oczu, bo to zapewne B�g odmieni� bieg moich strza� i zostan� przekl�ty, je�li zdo�am ci� zabi�. Dopiero wtedy, gdy zrozumia�, �e ma szans� prze�y�, przestraszy� si� �mierci. Jeszcze m�g� ujrze� ocean, spotka� kobiet�, mie� dzieci, doko�czy� swe prace ciesielskie. - Ko�cz z tym jak najszybciej - powiedzia�. - Jestem teraz spokojny, lecz je�li b�dziesz zwleka�, zaczn� cierpie� z powodu rzeczy, kt�re utrac�. �o�nierz rozejrza� si� doko�a, aby upewni� si� czy nikt nie jest �wiadkiem tej sceny. Potem opu�ci� �uk, schowa� strza�� do ko�czana i znikn�� za rogiem. Eliasz poczu� jak zaczynaj� mu dr�e� nogi: strach wraca� z ca�� moc�. Musia� uciec natychmiast, znikn�� z Galaadu, by nigdy wi�cej nie stawa� twarz� w twarz z �adnym �ucznikiem mierz�cym w jego serce. Nie wybiera� swego losu i nie po to poszed� do Achaba, by che�pi� si� przed s�siadami, �e rozmawia� z kr�lem. Nie on by� odpowiedzialny za rze� prorok�w, ani za to, �e pewnego popo�udnia widzia�, jak zatrzyma� si� czas, a warsztat zamieni� w czarn� otch�a� pe�n� po�yskuj�cych punkcik�w. Tak samo jak �o�nierz rozejrza� si� doko�a: ulica by�a pusta. Pomy�la�, �e trzeba sprawdzi�, czy jeszcze mo�na uratowa� �ycie lewicie, lecz na nowo tak bardzo zacz�� si� ba�, �e uciek�, zanim ktokolwiek si� pojawi�. `cp2 Szed� przez wiele godzin zaro�ni�tymi, dawno nie ucz�szczanymi �cie�kami, a� dotar� nad brzeg potoku Kerit. Wstydzi� si� swego tch�rzostwa, ale i radowa�, �e �y�. Napi� si� troch� wody, usiad� i dopiero wtedy zda� sobie spraw� ze swojej sytuacji: jutro b�dzie musia� co� zje��, a przecie� nie znajdzie po�ywienia na pustyni. Przypomnia� sobie sw�j warsztat stolarski, prac�, kt�r� wykonywa� przez wiele lat i musia� porzuci�. Niekt�rzy s�siedzi byli jego przyjaci�mi, ale nie m�g� na nich liczy�. Wie�� o jego ucieczce z pewno�ci� rozesz�a si� ju� po mie�cie i wszyscy znienawidzili go za to, �e wyda� na �mier� m��w prawdziwej wiary, a sam uciek�. Wszystko, czego dot�d dokona�, leg�o w gruzach dlatego tylko, �e zgodzi� si� wype�ni� wol� Pana. Jutro, przez najbli�sze dni, tygodnie i miesi�ce, kupcy z Libanu b�d� dobija� si� do drzwi warsztatu, a� kto� powie im, �e w�a�ciciel uciek�, zostawiaj�c za sob� �mier� niewinnych prorok�w. By� mo�e powiedz� r�wnie�, �e zamierza� zniszczy� bog�w sprawuj�cych piecz� nad ziemi� i niebem. Historia ta wkr�tce dotrze poza granice Izraela i mo�e si� po�egna� na zawsze z my�l� o ma��e�stwie z kobiet� tak pi�kn�, jak te, kt�re mieszkaj� w Libanie. "S� przecie� jeszcze statki". Tak, by�y statki. Zwyk�o si� przyjmowa� na ich pok�ad przest�pc�w, je�c�w wojennych, zbieg�w, gdy� praca na nich by�a niebezpieczniejsza od wojaczki. Na wojnie �o�nierz zawsze mia� szans� ocali� �ycie, ale morza by�y tajemnicze, pe�ne potwor�w i, gdy dochodzi�o do tragedii, nie pozostawa� nikt, kto m�g�by o niej opowiedzie�. Tak, by�y statki, ale nadzorowane przez fenickich kupc�w. Eliasz nie by� przest�pc�, je�cem ani zbiegiem, lecz kim�, kto powa�y� si� wyst�pi� przeciwko Baalowi. Gdy tylko to wyjdzie na jaw, zabij� go i wrzuc� do morza, bo �eglarze wierz� g��boko, �e Baal i jego bogowie s� w�adcami burz. Nie m�g� wi�c i�� w stron� oceanu. Nie m�g� i�� na p�noc, bo tam le�a� Liban. Nie m�g� i�� na wsch�d, gdzie plemiona izraelskie prowadzi�y wojn� trwaj�c� ju� od dw�ch pokole�. Przypomnia� sobie spok�j, jaki czu�, stoj�c przed �o�nierzem. Czym�e w ko�cu jest �mier�? Tylko chwil� i niczym wi�cej. Nawet je�li wi�za�a si� z b�lem, to b�l min��by szybko, a on spocz��by na �onie Pana. Po�o�y� si� na ziemi i d�ugo patrzy� w niebo. Tak jak lewita, usi�owa� za�o�y� si� z samym sob�. Nie tyle o istnienie Boga - co do tego nie mia� w�tpliwo�ci - ile o sens w�asnego �ycia. Patrzy� na g�ry, na ziemi�, kt�r� - jak mu objawi� anio� Pana - ju� wkr�tce n�ka� b�dzie d�ugotrwa�a susza, a kt�ra jeszcze zachowa�a �wie�o�� wielu lat obfitych deszczy. Patrzy� na potok Kerit, kt�rego wody ju� wkr�tce si� wyczerpi�. Po�egna� si� ze �wiatem �arliwie i z szacunkiem. Poprosi� Pana, by przyj�� go, gdy nadejdzie jego godzina. Zapyta� siebie o sens swego istnienia, ale nie umia� sobie odpowiedzie�. Zastanowi� si�, dok�d ma i�� i stwierdzi�, �e jest osaczony. Jutro wr�ci i podda si�, cho� strach przed �mierci� powr�ci�. Postanowi� cieszy� si� tym, �e zosta�o mu jeszcze kilka godzin �ycia. Na pr�no. Tak w�a�nie odkry�, �e cz�owiek rzadko wie, co ma robi�. `cp2 Gdy si� zbudzi� nast�pnego dnia zn�w popatrzy� na Kerit. Jutro lub za rok zostanie po nim jedynie piaszczyste koryto i wyg�adzone kamienie. Starzy mieszka�cy wci�� b�d� nazywa� to miejsce Kerit i wskazuj�c drog� w�drowcom prawdopodobnie b�d� m�wili: "takie a takie osiedle znajduje si� na brzegu rzeki, kt�ra tu blisko p�ynie". Podr�ni, widz�c obtoczone kamienie i drobny piasek, pomy�l� sobie: "tu p�yn�a kiedy� rzeka". Ale gasz�cej pragnienie wody w potoku ju� nie b�dzie. Jak strumienie i ro�liny, dusze tak�e potrzebuj� deszczu, ale deszczu innego rodzaju: nadziei, wiary, sensu istnienia. Gdy tego brak, wszystko w duszy umiera, cho� cia�o nadal funkcjonuje. Mo�na wtedy powiedzie�: "W tym ciele �y� kiedy� cz�owiek". Nie by� to czas na takie my�li. Zn�w przypomnia� sobie rozmow� z lewit� tu� przed wyj�ciem ze stajni. Na c� umiera� tyloma �mierciami, skoro wystarczy jedn�? Pozostawa�o mu czeka� na stra�e Jezabel. Bez w�tpienia nadejd�, gdy� istnieje niewiele dr�g ucieczki z Galaadu. Z�oczy�cy zawsze kierowali si� na pustyni�, gdzie po kilku dniach znajdowano ich cia�a, albo nad potok Kerit, gdzie ich chwytano. Zatem stra�e b�d� tu lada moment, a on ucieszy si� na ich widok. Napi� si� troch� krystalicznej wody, obmy� twarz i rozejrza� za cienistym miejscem, w kt�rym m�g�by czeka� na swych prze�ladowc�w. Cz�owiek nie mo�e walczy� ze swym przeznaczeniem. On pr�bowa� i poni�s� kl�sk�. Cho� kap�ani dostrzegli w nim proroka, postanowi� zaj�� si� ciesio�k�, ale Pan sprowadzi� go z powrotem na jego drog�. Nie by� jedynym cz�owiekiem, kt�ry stara� si� porzuci� �ycie przypisane ka�demu na ziemi przez Boga. Przypomnia� sobie swego przyjaciela obdarzonego wspania�ym g�osem, kt�rego rodzice nie chcieli zgodzi� si� na to, by zosta� pie�niarzem - bo taka profesja przynios�aby wstyd rodzinie. Jedna z jego przyjaci�ek z dzieci�stwa przepi�knie ta�czy�a, ale rodzina zabroni�a jej ta�ca z obawy, �e mog�a zosta� wezwana przez w�adc�, a nikt nie wiedzia� jak d�ugo potrwaj� jego rz�dy. Poza tym powszechnie uwa�ano, �e atmosfera w pa�acu by�a pe�na grzechu i zawi�ci i bezpowrotnie oddala�a szans� na dobre zam��p�j�cie. "Cz�owiek narodzi� si�, by zdradza� sw�j los". B�g zap�adnia� ludzkie serca tylko niemo�liwymi marzeniami. "Dlaczego?" By� mo�e po to, by zachowa� tradycj�. To nie by�a w�a�ciwa odpowied�. "Mieszka�cy Libanu zaszli dalej ni� inni tylko dlatego, �e odrzucili tradycj� dawnych �eglarzy. I gdy wszyscy u�ywali tego samego rodzaju statk�w, oni postanowili zbudowa� co� ca�kiem r�nego. Cho� wielu z nich straci�o �ycie na morzu, to jednak udoskonalili sw� flot� tak, �e opanowali �wiatowy handel. Zap�acili za to wysok� cen�, ale by�o warto". By� mo�e cz�owiek zdradza sw�j los, bo B�g si� od niego oddali�. Kiedy ju� zasia� w ludzkich sercach marzenia z czas�w, w kt�rych wszystko by�o mo�liwe, sam zwr�ci� si� ku nowym sprawom. �wiat zmieni� si�, �ycie sta�o si� trudniejsze, lecz Pan nie powr�ci� wi�cej, by zmieni� ludzkie marzenia. B�g by� daleko. Ale skoro posy�a� swych anio��w, by rozmawiali z prorokami, to by� mo�e jest tu jeszcze co� do zrobienia. Jaka wi�c jest odpowied�? "By� mo�e nasi ojcowie pope�nili b��dy i boj� si�, �e zrobimy to samo. Albo te� ich nie pope�nili i nie wiedz�, jak nam pom�c wybrn�� z k�opot�w". Czu�, �e jest blisko rozwi�zania. Strumie� p�yn�� tu� obok, kilka kruk�w kr��y�o po niebie, ro�liny z uporem czepia�y si� piaszczystej i surowej ziemi. Gdyby s�ucha�y tego, co m�wili ich przodkowie, c� by us�ysza�y? "Strumieniu, poszukaj lepszego miejsca, w kt�rym twe czyste wody odbija� b�d� jasno�� s�o�ca, w przeciwnym razie poch�onie ci� pustynia" - powiedzia�by b�g w�d, je�li przypadkiem by istnia�. "Kruki, w lasach jest wi�cej po�ywienia, ni� po�r�d ska� i piasku" - rzek�by b�g ptak�w. "Ro�liny, rzucajcie swe nasiona daleko st�d, bo wiele jest na �wiecie wilgotnej, urodzajnej gleby i uro�niecie pi�kniejsze" - powiedzia�by b�g kwiat�w. Ale Kerit, rosn�ce tu ro�liny i lataj�ce kruki - jeden z nich przysiad� tu� obok - mia�y odwag� uczyni� to, co inne rzeki, ptaki i kwiaty uzna�y za niemo�liwe. Eliasz zapatrzy� si� na kruka. - Ucz� si� - odezwa� si� do ptaka. - Cho� to bezu�yteczna nauka, bo wiem, �e jestem skazany na �mier�. - Odkry�e� jak wszystko jest proste - zdawa� si� m�wi� kruk. - Wystarczy mie� odwag�. Eliasz za�mia� si�, bo przypisywa� swoje s�owa krukowi. By�a to zabawna gra, kt�rej nauczy� si� od kobiety wypiekaj�cej chleb. Postanowi� gra� dalej. Zadawa� sobie pytania i sam na nie odpowiada�, jakby by� prawdziwym m�drcem. Ale kruk odfrun��. Eliasz wci�� czeka� na �o�nierzy Jezabel, bo chcia� umrze� tylko raz. Min�� dzie� i nic si� nie zdarzy�o. Czy�by zapomniano, �e najwi�kszy wr�g boga Baala wci�� zostaje przy �yciu? Dlaczego Jezabel nie pos�a�a po niego, skoro musia�a wiedzie�, dok�d si� uda�? "Widzia�em jej oczy, to m�dra kobieta - rzek� sam do siebie. - Gdybym zgin��, sta�bym si� m�czennikiem Pana. Jako zbieg, b�d� zwyk�ym tch�rzem, kt�ry nie wierzy� w to, co m�wi". Tak, taka by�a strategia ksi�niczki. Zanim zapad�a noc, kruk - czy�by ten sam? - powr�ci� i usiad� na tej samej ga��zi, co rano. Mia� w dziobie kawa�ek mi�sa, lecz nierozwa�nie go upu�ci�. Dla Eliasza by� to cud. Pobieg� pod drzewo, schwyci� k�s i zjad� go. Nie wiedzia�, co to za mi�so i nic go to nie obchodzi�o: najwa�niejsze by�o zaspokoi� g��d. Jego gwa�towne ruchy nie wystraszy�y kruka. "Ten ptak wie, �e umr� tu z g�odu - pomy�la� Eliasz. - �ywi swoj� zdobycz, aby mie� wspanialsz� uczt�". Jezabel r�wnie� podsyci wiar� w Baala, wykorzystuj�c to, co si� b�dzie m�wi�o o ucieczce Eliasza. Przez jaki� czas cz�owiek i ptak patrzyli na siebie. Eliasz przypomnia� sobie porann� zabaw�. - Chcia�bym porozmawia� z tob�, kruku. Dzi� rano pomy�la�em, �e dusze potrzebuj� po�ywienia. Je�li moja dusza nie umar�a z g�odu, to ma jeszcze co� do powiedzenia. Ptak siedzia� nieruchomo. - A je�li ma co� do powiedzenia, to winienem jej pos�ucha�, skoro nie mam nikogo, z kim m�g�bym porozmawia� - ci�gn�� Eliasz. Oczyma wyobra�ni przeobrazi� si� w kruka. - Czego B�g oczekuje od ciebie? - zapyta� sam siebie, jakby by� krukiem. - Chce, abym by� prorokiem. - Tak m�wili kap�ani. Ale mo�e nie tego chce Pan. - Tak, tego w�a�nie chce. Przecie� anio� zjawi� si� u mnie i prosi�, abym poszed� do Achaba. W dzieci�stwie s�ysza�em g�osy, kt�re... - G�osy w dzieci�stwie s�ysz� wszyscy - przerwa� kruk. - Ale nie wszyscy widz� anio�a - odpar� Eliasz. Tym razem kruk nic nie odpowiedzia�. W ko�cu ptak - albo raczej dusza Eliasza majacz�ca pod wp�ywem s�o�ca i samotno�ci na pustyni - przerwa� milczenie. - Pami�tasz tamt� kobiet�, kt�ra piek�a chleb? - zapyta� sam siebie. Pami�ta�. Przysz�a kt�rego� dnia zam�wi� tace. Wyzna�a mu, �e w tym, co sama robi, odkrywa obecno�� Boga. - Gdy tak patrz� na ciebie przy pracy, widz� �e czujesz to samo. U�miechasz si�, gdy pracujesz. Kobieta dzieli�a ludzi na dwie grupy: na tych, kt�rzy radowali si� prac� i na tych, kt�rzy na ni� narzekali. Ci drudzy twierdzili, �e przekle�stwo rzucone przez Boga na Adama: "przekl�ta niech b�dzie ziemia z twego powodu: w trudzie b�dziesz zdobywa� od niej po�ywienie dla siebie po wszystkie dni twego �ycia" - by�o jedyn� prawd�. Nie potrafili cieszy� si� prac� i byli znu�eni w dni �wi�te, gdy musieli wypoczywa�. Zas�aniali si� s�owami Boga, by usprawiedliwi� sw�j bezu�yteczny �ywot i zapominali, �e rzek� On r�wnie� do Moj�esza: "Pan pob�ogos�awi ci w ziemi, kt�r� Pan, B�g tw�j, daje ci w posiadanie". "Tak, pami�tam tamt� kobiet� - odpowiedzia� Eliasz krukowi. - Mia�a racj�, lubi�em moje rzemios�o". Ka�dy st�, kt�ry zbija�, ka�de krzes�o, kt�re ciosa�, pozwala�o mu rozumie� i kocha� �ycie, cho� dopiero teraz poj�� to w pe�ni. "Wyja�ni�a mi, �e je�li b�d� rozmawia� z przedmiotami, kt�re robi�, to zadziwi mnie odkrycie, i� odpowiedz� mi, bowiem ofiaruj�c im to, co we mnie najlepsze, w zamian otrzymam m�dro��". - Gdyby� nie by� cie�l�, nie umia�by� wyobrazi� sobie swej duszy �yj�cej poza twym cia�em, ani uda�, �e jeste� m�wi�cym krukiem, ani zrozumie�, �e jeste� lepszy i m�drzejszy ni� my�lisz - us�ysza� odpowied�. - To w warsztacie odkry�e�, �e bosko�� jest wsz�dzie. - Zawsze lubi�em gaw�dzi� na niby ze sto�ami i krzes�ami, kt�re ciosa�em. Dlaczego mi to nie wystarcza�o? Bo kobieta mia�a racj�. Podczas tych rozm�w odkrywa�em my�li, kt�re nigdy wcze�niej nie przychodzi�y mi do g�owy. A gdy zacz��em pojmowa�, �e mog� w ten spos�b s�u�y� Bogu, zjawi� si� anio� i... A zreszt� znasz koniec tej historii. - Anio� zjawi� si�, bo by�e� got�w - odpowiedzia� kruk. - Przecie� by�em dobrym cie�l�. - To by�a zaledwie cz�� twej nauki. Gdy cz�owiek zmierza ku swemu przeznaczeniu, cz�sto musi zmieni� kierunek. Niekiedy zewn�trzne okoliczno�ci s� silniejsze i jest zmuszony stch�rzy�, podda� si�. Wszystko to jest cz�ci� nauki. Eliasz s�ucha� z uwag� tego, co m�wi�a jego dusza. - Lecz nikt nie mo�e traci� z oczu tego, czego pragnie. Nawet kiedy przychodz� chwile, gdy zdaje si�, �e �wiat i inni s� silniejsi. Sekret tkwi w tym, by si� nie podda�. - Nigdy nie my�la�em, �e b�d� prorokiem - powiedzia� Eliasz. - My�la�e�, ale by�e� przekonany, �e to niemo�liwe. Albo niebezpieczne. Albo nie do pomy�lenia. Eliasz podni�s� si�. - Dlaczego m�wi� sobie rzeczy, kt�rych nie chc� s�ucha�? - wykrzykn��. Ptak sp�oszony nag�ym ruchem zerwa� si� do lotu. Kruk powr�ci� nast�pnego ranka. Zamiast z nim rozmawia�, Eliasz zacz�� go obserwowa�, bowiem ptakowi zawsze udawa�o si� zdoby� po�ywienie i zawsze przynosi� mu jakie� resztki. Zawi�za�a si� mi�dzy nimi tajemna przyja�� i Eliasz zacz�� uczy� si� od ptaka. Obserwuj�c go, zobaczy� jak zdobywa co� do jedzenia na pustyni i odkry�, �e jest w stanie prze�y� jeszcze kilka dni, je�li b�dzie robi� to samo, co on. Gdy kruk zaczyna� kr��y�, Eliasz wiedzia�, �e ofiara jest blisko, bieg� w jej stron� i stara� si� j� schwyta�. Na pocz�tku wiele drobnych zwierz�t umyka�o mu, ale z czasem zdoby� wpraw� i zr�czno�� w chwytaniu ich. Ga��zie s�u�y�y mu za w��cznie, kopa� zasadzki i przes�ania� je cienk� warstw� chrustu i piasku. Gdy ofiara wpada�a w pu�apk�, Eliasz dzieli� si� ni� z krukiem, zostawiaj�c resztki na przyn�t�. Jednak samotno�� doskwiera�a mu tak mocno, �e postanowi� zn�w porozmawia� z ptakiem. - Kim jeste�? - zapyta� kruk. - Jestem cz�owiekiem, kt�ry odnalaz� spok�j - odpar� Eliasz - Mog� �y� na pustyni, troszczy� si� sam o siebie i kontemplowa� niesko�czone pi�kno Boskiego stworzenia. Odkry�em, �e moja dusza jest lepsza, ni� s�dzi�em. Polowali obaj przez kolejny ksi�ycowy miesi�c. Jednak pewnej nocy, gdy jego dusz� zaw�adn�� smutek, Eliasz zdecydowa� zapyta� siebie znowu: - Kim jeste�? - Nie wiem. Jeszcze raz ksi�yc umar� i narodzi� si� na nowo na niebie. Eliasz czu�, �e jego cia�o sta�o si� silniejsze, a umys� ja�niejszy. Tej nocy zwr�ci� si� do kruka, kt�ry siedzia� na tej samej co zwykle ga��zi, i odpowiedzia� na pytanie, kt�re zadawa� sobie wcze�niej: - Jestem prorokiem. Widzia�em anio�a i nie mog� w�tpi� w swe mo�liwo�ci, cho�by wszyscy na �wiecie twierdzili co innego. Wywo�a�em rze� w mym kraju, bo rzuci�em wyzwanie wybrance mego kr�la. Jestem teraz na pustyni - kiedy� by�em w warsztacie stolarskim - bo moja dusza powiedzia�a mi, �e cz�owiek musi przej�� przez r�ne etapy, zanim wype�ni swe przeznaczenie. - Tak, teraz wiesz, kim jeste� - odrzek� kruk. Tej nocy, gdy Eliasz wr�ci� z polowania, zapragn�� napi� si� wody, ale zobaczy�, �e Kerit wysech�. By� jednak tak zm�czony, �e usn�� od razu. We �nie zjawi� mu si� anio� str�, kt�rego dawno ju� nie widzia� i powiedzia� mu: - Anio� Pa�ski przem�wi� do twej duszy. I nakaza� ci: "Odejd� st�d i udaj si� na wsch�d, aby ukry� si� przy potoku Kerit, kt�ry jest na wsch�d od Jordanu. Wod� b�dziesz pi� z potoku, krukom za� kaza�em, �eby ci� tam �ywi�y". - Moja dusza us�ucha�a - odpar� Eliasz we �nie. - Zbud� si� wi�c, gdy� anio� Pa�ski nakazuje mi, bym odszed�, bo chce m�wi� z tob�. Eliasz zerwa� si� przera�ony. C� si� sta�o? Cho� by�a noc, wszystko nape�ni�o si� �wiat�em i zjawi� si� anio� Pa�ski. - C� ci� tu sprowadzi�o? - spyta� anio�. - Ty� mnie tu sprowadzi�. - Nie, Jezabel i jej �o�nierze sprawili, �e� uciek�. Nigdy o tym nie zapominaj, bo tw� misj� jest pom�ci� twojego Pana Boga. - Jestem prorokiem, skoro stoisz przede mn� i s�ysz� Tw�j g�os - odpar� Eliasz. - Wiele razy zmienia�em kierunek, bo wszyscy tak czyni�. Lecz jestem got�w i�� do Samarii, by zniszczy� Jezabel. - Odnalaz�e� sw� drog�, ale nie mo�esz zacz�� niszczy�, zanim nie nauczysz si� odbudowywa�. Nakazuj� ci: "Wsta�! Id� do Sarepty ko�o Sydonu i tam b�dziesz m�g� zamieszka�, albowiem kaza�em tam pewnej wdowie, aby ci� �ywi�a". Nast�pnego ranka Eliasz szuka� kruka, aby si� z nim po�egna�. Po raz pierwszy, od czasu gdy przyby� nad potok Kerit, ptak nie pojawi� si�. `cp2 Eliasz w�drowa� przez kilka dni, nim dotar� do doliny, gdzie le�a�o miasto Sarepta, przez jego mieszka�c�w nazywane: Akbar. Gdy by� ju� u kresu si� zobaczy� jak�� kobiet� ubran� na czarno: zbiera�a drwa na opa�. Ro�linno�� w dolinie by�a sk�pa, musia�a zadowoli� si� ma�ymi suchymi ga��zkami. - Kim jeste�? - zapyta�. Kobieta patrzy�a na obcego, nie rozumiej�c jego s��w. - Przynie� mi, prosz�, wody w naczyniu, bo chce mi si� pi� - rzek� do niej Eliasz. - Przynie� mi te� troch� chleba. Kobieta od�o�y�a chrust, ale nadal nic nie m�wi�a. - Nie l�kaj si�. Jestem sam, g�odny i spragniony i nie mam si�, by komu� zagra�a�. - Nie jeste� st�d - odpowiedzia�a mu w ko�cu. - S�dz�c po twojej mowie, przybywasz zapewne z kr�lestwa Izrael. Gdyby� zna� mnie lepiej, wiedzia�by�, �e nic nie mam. - Jeste� wdow�, tak mi rzek� Pan. Ja mam jeszcze mniej ni� ty. Je�li nie dasz mi je�� i pi�, umr�. Kobieta przestraszy�a si�. Sk�d ten cudzoziemiec m�g� wiedzie� co� o jej �yciu? - M�czyzna prosz�cy kobiet� o po�ywienie powinien si� wstydzi� - odpar�a, odzyskuj�c nad sob� panowanie. - Zr�b to, o co prosz� - nalega� Eliasz, czuj�c �e opuszczaj� go si�y. - Gdy wydobrzej�, b�d� dla ciebie pracowa�. Kobieta za�mia�a si�. - Chwil� temu powiedzia�e� prawd� - jestem wdow�, kt�ra straci�a m�a na jednym ze statk�w mego kraju. Nigdy nie widzia�am oceanu, ale wiem, �e jest jak pustynia - zabija tych, kt�rzy rzucaj� mu wyzwanie. I ci�gn�a dalej: - Co do reszty, to si� mylisz. Tak jak pewnym jest, �e Baal �yje na szczycie Pi�tej G�ry, tak pewnym jest to, �e nie mam niczego do jedzenia. Tylko gar�� m�ki w dzbanie i troch� oliwy w bary�ce. Eliasz poczu�, �e horyzont ko�ysze si� i domy�li� si�, �e za chwil� zemdleje. Zbieraj�c resztki si�, poprosi� po raz ostatni: - Nie wiem, czy wierzysz w sny, ani czy ja sam w nie wierz�. Jednak Pan rzek�, �e tutaj spotkam ciebie. Nie raz robi� co�, przez co w�tpi�em w Jego m�dro��, ale nigdy w Jego istnienie. B�g Izraela nakaza� mi, abym powiedzia� kobiecie, kt�r� spotkam w Sarepcie: "Dzban m�ki nie wyczerpie si� i bary�ka oliwy nie opr�ni si� a� do dnia, w kt�rym Pan spu�ci deszcz na ziemi�". Eliasz straci� przytomno��, nie wyja�niwszy jak taki cud m�g�by si� wydarzy�. Kobieta patrzy�a na m�czyzn� le��cego u jej st�p. Wiedzia�a, �e B�g Izraela to przes�d, �e bogowie feniccy s� silniejsi i �e sprawili, i� ich ludzie stali si� jednymi z najbardziej powa�anych na �wiecie. Ale by�a zadowolona, bo zwykle to ona prosi�a innych o ja�mu�n�, a dzi�, po raz pierwszy od dawna, jaki� cz�owiek potrzebowa� jej pomocy. Dlatego poczu�a si� silniejsza. W ko�cu byli ludzie w trudniejszej sytuacji ni� ona. "Skoro kto� prosi mnie o pomoc, to znaczy �e jestem jeszcze co� warta - pomy�la�a. Zrobi� to, o co prosi, aby ul�y� mu w cierpieniu. I ja pozna�am, co to g��d i wiem jak pustoszy dusz�". Posz�a wi�c do domu i wr�ci�a z kawa�kiem chleba i dzbanem wody. Ukl�k�a, po�o�y�a g�ow� obcego na swych kolanach i zwil�y�a mu wargi. Po kilku minutach odzyska� przytomno��. Poda�a mu chleb. Eliasz jad� go w milczeniu, patrz�c na dolin�, w�wozy i g�ry, kt�re w ciszy wznosi�y si� ku niebu. W dolinie rysowa�y si� wyra�nie czerwone mury Sarepty. - Daj mi u siebie schronienie, bo prze�laduj� mnie w mym kraju - rzek� Eliasz. - Jak� zbrodni� pope�ni�e�? - zapyta�a. - Jestem prorokiem Pana. Jezabel rozkaza�a zabi� wszystkich, kt�rzy nie chcieli czci� fenickich bog�w. - Ile masz lat? - Dwadzie�cia trzy - odpowiedzia� Eliasz. Spojrza�a ze wsp�czuciem na m�odzie�ca stoj�cego przed ni�. Mia� d�ugie i zmierzwione w�osy, nie goli� rzadkiej jeszcze brody, jakby chcia� wyda� si� starszym, ni� by� w istocie. Jak taki biedak m�g� mierzy� si� z najpot�niejsz� na �wiecie ksi�niczk�? - Skoro jeste� wrogiem Jezabel, jeste� tak�e i moim. Ona jest tyryjsk� ksi�niczk� i po�lubiaj�c twego kr�la rozpocz�a misj� nawr�cenia jego ludu na prawdziw� wiar�. Tak m�wi� ci, kt�rzy j� znaj�. Wskaza�a na jeden ze szczyt�w okalaj�cych dolin�: - Nasi bogowie mieszkaj� na szczycie Pi�tej G�ry od wielu pokole� i potrafi� utrzyma� pok�j w naszym kraju. Izrael za� �yje w ci�g�ej wojnie i cierpieniu. Jak mo�ecie wierzy� w Boga Jedynego? Dajcie czas Jezabel na dokonanie dzie�a, a zobaczycie, �e i w waszych miastach zapanuje pok�j. - Us�ysza�em g�os Pana - odpowiedzia� Eliasz. - Wy za� nigdy nie weszli�cie na szczyt Pi�tej G�ry, aby zobaczy�, co tam jest. - Kto wejdzie na szczyt tej g�ry, zginie od ognia niebieskiego. Bogowie nie lubi� obcych. Zamilk�a. Przypomnia�a sobie, �e tej nocy �ni�a jej si� �wiat�o��, z kt�rej dochodzi� g�os m�wi�cy: "Przyjmij cudzoziemca, kt�ry ci� odnajdzie". - Daj mi schronienie u siebie, bo nie mam gdzie spa� - ponowi� pro�b� Eliasz. - Powiedzia�am ci ju�, �e jestem biedna. Ledwie starcza dla mnie i dla mojego syna. - Pan chce, �eby� pozwoli�a mi zosta�, On nigdy nie opuszcza tych, kt�rzy kochaj�. Zr�b, o co prosz�, a b�d� twoim s�ug�. Jestem cie�l� i umiem obrabia� cedr, nie braknie mi pracy. W ten spos�b Pan pos�u�y si� mymi r�koma, by wype�ni� Sw� obietnic�: "Dzban m�ki nie wyczerpie si� i bary�ka oliwy nie opr�ni si� a� do dnia, w kt�rym Pan spu�ci deszcz na ziemi�". - Nawet gdybym chcia�a, nie zdo�am ci zap�aci�. - Nie trzeba. Pan zatroszczy si� o to. Kobieta zaniepokojona snem minionej nocy, cho� �wiadoma, �e przybysz jest wrogiem sydo�skiej ksi�niczki, us�ucha�a pro�by. `cp2 S�siedzi wkr�tce odkryli obecno�� Eliasza. Ludzie szeptali, �e wdowa przyprowadzi�a do swego domu obcego, nie bacz�c na pami�� swego m�a bohatera, kt�ry zgin�� w poszukiwaniu nowych szlak�w handlowych dla swej ojczyzny. Gdy plotki dotar�y do wdowy wyt�umaczy�a, �e przygarn�a cz�owieka, kt�ry umiera� z g�odu i pragnienia. Wtedy zacz�a szerzy� si� wie��, �e izraelski prorok skry� si� w mie�cie, uciekaj�c przed Jezabel. Wys�ano wi�c w tej sprawie delegacj� do kap�ana. - Przyprowad�cie do mnie tego Izraelit� - rozkaza�. Tak te� si� sta�o. Jeszcze tego wieczora Eliasz stan�� przed cz�owiekiem, kt�ry wraz z namiestnikiem i dow�dc� wojsk decydowa� o wszystkim, co dzia�o si� w Akbarze. - Po co tu przyszed�e�? - zapyta�. - Nie pojmujesz, �e jeste� naszym wrogiem? - Przez wiele lat prowadzi�em interesy z Libanem, wi�c szanuj� tw�j lud i jego obyczaje. Przyby�em tu, bo jestem prze�ladowany w Izraelu. - Znam pow�d - odpar� kap�an. - Uciek�e� za spraw� pewnej kobiety? - Ta kobieta jest najpi�kniejsz� istot� jak� spotka�em w �yciu, tak uwa�am cho� widzia�em j� zaledwie przez par� chwil. Jednak ma serce z kamienia, cho� ma zielone oczy, jest wrogiem, kt�ry chce zniszczy� m�j kraj. Nie uciek�em, czekam jedynie ma w�a�ciwy moment, aby tam powr�ci�. Kap�an za�mia� si�. - W takim razie przygotuj si� na sp�dzenie w Akbarze reszty twego �ycia. Nie prowadzimy wojny z twoim krajem, pragniemy jedynie pokojowymi metodami rozprzestrzeni� na �wiecie prawdziw� wiar�. Nie chcemy powtarza� okrucie�stw, jakich wy si� dopu�cili�cie wkraczaj�c do Kanaanu. - Czy rze� prorok�w jest pokojow� metod�? - Zabija si� potwora, obcinaj�c mu g�ow�. Czym jest �mier� kilku ludzi wobec mo�liwo�ci unikni�cia na zawsze religijnych wojen? Z tego, co donie�li mi kupcy, to prorok imieniem Eliasz rozp�ta� to wszystko, a potem uciek�. Kap�an popatrzy� bacznie na Eliasza. - To m�czyzna do ciebie podobny. - Ja jestem Eliasz. - Wspaniale. Witaj w Akbarze. Gdy b�dziemy czego� potrzebowa� od Jezabel, zap�acimy twoj� g�ow� - najlepsz� monet� jak� mamy. Do tego czasu znajd� sobie zaj�cie i postaraj si� zapracowa� na siebie, bo tu nie ma miejsca na prorok�w. Eliasz chcia� ju� odej��, gdy kap�an doda� jeszcze: - Zdaje si�, �e m�oda sydo�ska dziewczyna silniejsza jest od twego Boga Jedynego. Wznios�a o�tarz Baalowi i wasi dawni kap�ani dzi� przed nim kl�kaj�. - Wszystko si� wype�ni, jak napisa� Pan - odpar� prorok. - W naszym �yciu przychodz� chwile strapienia i nie mo�na ich unikn��, bo zdarzaj� si� nie bez powodu. - Jakiego powodu? - Na to pytanie nie umiemy odpowiedzie� ani przed, ani w chwili, gdy pojawiaj� si� trudno�ci. Dopiero gdy s� ju� za nami, rozumiemy dlaczego stan�y na naszej drodze. Gdy tylko Eliasz wyszed�, kap�an nakaza� przywo�a� delegacj�, kt�ra przysz�a do niego tego ranka. - Niechaj was to nie trapi - rzek� do przyby�ych kap�an. - Tradycja nakazuje nam udziela� schronienia obcym. Poza tym, tutaj jest pod nasz� kontrol� i mo�emy �ledzi� ka�dy jego krok. Najlepszym sposobem na poznanie i zniszczenie wroga jest sta� si� jego przyjacielem. Gdy nadejdzie czas, oddamy go Jezabel, a nasze miasto dostanie w zamian z�oto i inne bogactwa. Do tej pory nauczymy si�, jak unicestwi� jego idee, bo na razie potrafimy jedynie zniszczy� jego cia�o. Cho� Eliasz by� wyznawc� Boga Jedynego i potencjalnym wrogiem ksi�niczki, kap�an zarz�dzi�, by respektowano prawo azylu. Wszystkim znana by�a odwieczna tradycja: je�li jakie� miasto odm�wi schronienia w�drowcowi, dzieci jego mieszka�c�w spotka ten sam los. Jako �e wi�kszo�� potomk�w Akbaru p�ywa�a na statkach, rozproszona po r�nych zak�tkach �wiata, nikt dot�d nie o�mieli� si� z�ama� prawa go�cinno�ci. Zreszt� nic nie tracili, czekaj�c na dzie�, kiedy g�owa �ydowskiego proroka zostanie zamieniona na z�oto. Tej nocy Eliasz zjad� kolacj� z wdow� i jej synem. Izraelski prorok sta� si� teraz cennym towarem dla przysz�ych przetarg�w, dlatego niekt�rzy kupcy przys�ali do�� �ywno�ci, �eby ca�a rodzina mog�a je�� przez tydzie� do syta. - Zdaje si�, �e B�g Izraela wype�nia Sw� obietnic� - rzek�a wdowa. - Od czasu �mierci mego m�a, ten st� nigdy nie by� tak zastawiony jak dzi�. `cp2 Eliasz powoli w��cza� si� w �ycie miasta. I tak jak wszyscy mieszka�cy, zacz�� nazywa� je Akbar. Pozna� namiestnika, dow�dc� garnizonu, kap�ana i mistrz�w szklarskich, podziwianych w ca�ej okolicy. Pytany, dlaczego przyszed� do Akbaru, odpowiada� zgodnie z prawd�: bo Jezabel zabija prorok�w Izraela. - Jeste� zdrajc� swego narodu i wrogiem Fenicji - m�wili mu. - Ale my jeste�my narodem kupieckim i wiemy, �e im bardziej niebezpieczny jest cz�owiek, tym wy�sza jest cena za jego g�ow�. I tak mija�y miesi�ce. `cp2 U wr�t doliny roz�o�y�y si� obozowiskiem asyryjskie patrole i wygl�da�o na to, �e zostan� tu d�u�ej. By�a to ma�a grupa �o�nierzy i nie stanowili �adnego zagro�enia, jednak dow�dca zwr�ci� si� do namiestnika o podj�cie �rodk�w ostro�no�ci.