7552

Szczegóły
Tytuł 7552
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7552 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7552 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7552 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

KAROL MAY PIRACI I KSI���TA DAS WALDR�SCHEN ODER DIE VERFOLGUNG RUND UM DIE ERDE IV POJEDNANIE Na zachodnim brzegu Szkocji le�y znany �eglarzom port Greenock, do kt�rego cz�sto przybijaj� okr�ty niemieckiej floty handlowej. W jednym z najlepszych hoteli miasta zatrzymali si� Sternau i sternik Helmer. Przybyli do Greenock, gdy� w�a�nie w tym mie�cie chcieli kupi� po��dany statek. Przeszukali ju� ca�� przysta�, ale jako� im si� nie szcz�ci�o; nie znale�li nic. Siedz�c przy obiedzie, rozmawiali na ten temat. Naprzeciwko siedzia� starszy pan, kt�ry s�ysza� ich rozmow� i oznajmi�, �e na rzece ko�ysze si� wspania�y jacht parowy, kt�ry jest do sprzedania. Nawet mieszkaj�cy w pobli�u adwokat ma wszelkie plenipotencje do sprzeda�y. Po obiedzie udali si� na wskazane miejsce. Rzeczywi�cie na rzece odkryli jacht. By� to jeden z tych znakomitych szybkich parowc�w, na sto st�p d�ugich, szesna�cie szerokich, a g��boki na siedem, z dwoma masztami i wy�mienit� maszyneri�. Kajuta urz�dzona by�o wspaniale. Helmer jako znawca stwierdzi�, �e tylko ten, a nie inny nadaje si� do ich cel�w. Wr�cili na brzeg i poszukali willi, na kt�rej bramie widnia� napis: �Emery Millner, adwokat�. Wst�pili do willi i dowiedzieli si�, �e zar�wno willa, jak i jacht s� w�asno�ci� Henry�go Lindsay�a Nothingvella. ��Ach, czy to przypadkiem nie jego c�rka, Amy by�a jaki� czas go�ciem hrabianki R�y de Rodriganda, w Hiszpanii? � zapyta� Sternau. ��Tak, oczywi�cie. Zna j� pan? Kiedy Sternau i sternik wymienili swoje nazwiska, adwokat zawo�a� uradowany: ��Ach, to pan jest niezawodnie tym lekarzem, kt�ry operowa� starego hrabiego? ��Tak, to ja. ��A, a w takim razie, bardzo si� ciesz�, �e � mam zaszczyt go�ci� pana u siebie! Sir Lindsay i miss Amy przed odjazdem do Meksyku byli tutaj i panna Amy opowiada�a bardzo du�o o panu. Musi pan wiedzie�, �e ona jest wielk� przyjaci�k� mojej �ony i opowiedzia�a jej wszystko, co si� sta�o w Rodrigandzie. ��Chc� by� szczery i powiem panu, �e hrabianka R�a de Rodriganda jest ju� moj� �on� i mieszka obecnie u mojej matki. ��A tak to si� wspaniale sk�ada! � zawo�a� adwokat. Nadesz�a jego �ona; Sternau opowiedzia� o tym co zasz�o w Hiszpanii po wyje�dzie miss Amy. Sam dowiedzia� si�, �e lord Lindsay sprzedaje sw�j jacht tylko dlatego, i� przebywaj�c w Meksyku wcale go nie potrzebuje. Sternau kupi� jacht za niewielkie pieni�dze, ozdobi� go, umeblowa� nale�ycie i skompletowa� za�og�, kt�ra opr�cz Helmera, kt�ry zosta� kapitanem, sk�ada�a z czternastu majtk�w. Sternau, jako w�a�ciciel jachtu, potwierdzi� tytu� Helmera. Jacht otrzyma� imi� �R�a� i na jego dzi�bie zosta�o to wypisane. Zaopatrzono si� w �ywno�� i najpotrzebniejsze w podr�y narz�dzia. �R�a� otrzyma�a tak�e uzbrojenie z�o�one z sze�ciu armat pok�adowych, dw�ch armat zwrotnych: na przedzie i w tyle okr�tu. Statek wyp�yn�� na czyste, otwarte morze szuka� kogo�, kogo blisko�ci jeszcze nikt nie m�g� si� spodziewa�. Zdawa�o si�, bo tak wsz�dzie mawiano, �e kapitan Landola p�ywa� gdzie� w okolicach zachodnich brzeg�w Afryki. W�giel miano za�adowa� w Avranches. Nad zatok�, na wy�ynie sta�a jedna z tych drewnianych, �mia�o zbudowanych latarni morskich, kt�re s�u�� okr�tom na niebezpiecznych wybrze�ach Normandii jako znak orientacyjny i przestroga. Stra�nik latarni nazywa� si� Gabrillon i rzadko kiedy spotyka� si� z lud�mi, uchodzi� raczej za dziwaka, kt�rego omijano. By� starym kawalerem, tylko stara, g�ucha kobieta mieszka�a z nim w latarni. Wychodzi�a tylko wtedy, kiedy mia�a przynie�� Gabrillonowi jego ma�� pensyjk� lub kupi� kilka potrzebnych rzeczy dla tego ma�ego gospodarstwa. Nieraz te� zdarza�o si�, �e przyjaciele Gabrillona albo mieszczanie zachodzili do latarnianej wie�y, by z jej wysoko�ci spogl�da� na przestronny ocean. Teraz jednak, od kilku ju� miesi�cy, nie mo�na by�o doczeka� si� tej przyjemno�ci. Gabrillon odwiedzaj�cym go okazywa� wielk� niech�� i by� taki gburowaty, �e ludzie stracili wszelk� ochot� widywania starego dziwaka. Chciano zbada� przyczyn� takiej zmiany, nie odkryto jednak nic wa�nego. Tylko kilku �eglarzy, kt�rzy zajmowali si� przemytem, opowiadali, i� noc�, tam na galerii, kt�ra wi�a si� naoko�o wie�y, widzieli posta� chud�, d�ug�, kt�ra wydawa�a z siebie � w hiszpa�skim czy te� innym podobnym j�zyku � kr�tkie, urywane, �a�osne tony. Od tej pory zabobonni mieszka�cy wybrze�a wierzyli, i� stra�nik Gabrillon pozostaje w zwi�zku z diab�em lub te� innymi duchami, kt�re go odwiedzaj� noc�. Unikano wi�c starego jeszcze bardziej ni� przedtem. Tylko mer miasta my�la� inaczej. Pewnego razu Gabrillon przyszed� do niego i oznajmi� swoim mrukliwym sposobem, �e musi wzi�� do siebie starego stryja, kt�remu co� si� troch� pomiesza�o w g�owie. Gabrillon nie m�g� nie zg�osi� tej rzeczy, a mer milcza� i mia� ogromn� uciech� s�ysz�c, �e ludzie zamienili starego stryja w diab�a. I jeszcze jedno m�wiono w Avranches. M�ody lekarz, kt�ry niedawno przyby� do miasteczka zbada� �r�d�o, z kt�rego p�yn�a woda m�tna, ��ta i bardzo niedobra w smaku. Cz�owiek ten uwa�a�, �e to �r�d�o w�d mineralnych zdolnych leczy� rozmaite choroby. Analizowa� wod� i swoj� analiz� razem z pr�bk� wody pos�a� do Akademii Umiej�tno�ci, kt�ra potwierdzi�a jego wyniki bada�. Od tego czasu zmieni�o si� �ycie miasteczka. Lekarz w pobli�u �r�d�a zbudowa� pijalni� w�d i sanatorium, prasa szeroko rozpisywa�a si� na ten temat i ca�e masy chorych ludzi przybywa�y w celu podratowania zdrowia. Pobudowano drogi, wytyczono promenady, poustawiano �awki. Zaroi�o si� �ycie naoko�o latarni morskiej, kt�remu mrukliwy Gabrillon przygl�da� si� z ogromnie surow� min�. By� pi�kny letni dzie�, popo�udniowa pora. Powietrze czyste. Gruby m�czyzna w z�otych okularach na nosie i z hiszpa�sk� trzcink� w r�ce wraca� z miasta do jednej z chat rybackich na wybrze�u. Za nim post�powa� m�ody cz�owiek, kt�ry ni�s� ogromny ka�amarz i papiery. Przed chat� siedzia� w�a�ciciel i pl�t� sie�. ��Mieszkaj� u was letnicy? ��Tak. Jaki� znakomity pan z c�rk�, s�ug� i s�u��c�. Przywie�li swoje w�asne meble, wynaj�li ca�y dom. Teraz �pi� u s�siada Grandpierra. Pan ten jest Hiszpanem, nazywa si� ksi��� Olsunna. Ach, panie notariuszu, on ju� nied�ugo poci�gnie. Wychud� ca�kiem, pluje krwi�, kaszle dniem i noc� i nie mo�e nawet ruszy� si� z �o�a. S�dz�, �e nasze powietrze morskie nie b�dzie w stanie go uratowa�. Notariusz zwr�ci� si� do drzwi, zapuka� i wszed�. Miejsca by�o tu ma�o, ale urz�dzenie ca�kiem elegancko. Na szezlongu spoczywa� pacjent. Woskowo�blade oblicze by�o wychud�e ponad miar�, ciemne zapadni�te oczy patrzy�y bez blasku i bez nadziei. D�uga, czarna krzaczasta broda czyni�a jego lice jeszcze bledszym, a wysokie, szerokie i �yse czo�o zdawa�o si� by� w�asno�ci� jednej z wykopanych czaszek. To by� niegdy� taki dumny, silny ksi��� Olsunna, lew salonowy, kt�ry z pomoc� Korteja uwi�d� by� biedn� Walser, matk� Sternaua! Obok niego siedzia�a wysoka, silnie zbudowana dama. Mog�a mie� oko�o trzydziestu lat, ale twarz mia�a czyst�, dziewicz� �wie�o��, a jej pe�na, jednak smuk�a posta� mia�a takie panie�skie linie, �e musiano j� uwa�a� jeszcze za niezam�n�. Oczy jej nakazywa�y zaufanie, jedna�y mi�o��. By�a to ksi�niczka Flora, c�rka ksi�cia, kt�rej wychowawczyni� by�a przez kr�tki czas matka Sternaua. Wtedy by�a Cyganka Zarba jeszcze �liczn�, m�od� dziewic�. Teraz nawet Flora przesz�a lata dziewcz�ce, nie zaznawszy szcz�cia, jakie zazwyczaj lata te przynosz�. ��Ekscelencjo! Jestem notariuszem i przychodz� na wezwanie wasze! � rzek� nowoprzyby�y, sk�oniwszy si� nisko. ��Dzi�kuj� panu, �e przyszed�e�; ale potrzeba nam jeszcze trzech �wiadk�w. ���wiadkowie zjawi� si� za kwadrans, ekscelencjo! ��Bardzo dobrze! Teraz zwr�ci� si� do Flory: ��Mo�esz na razie oddali� si�, moje dziecko. Par� godzin musz� si� oby� bez ciebie. Je�eli zadzwoni�, nie przychod� sama, tylko przy�lij s�u��cego. W jej oczach pojawi�a si� �za. By�a przekonana, �e tu chodzi o sporz�dzenie testamentu. Zapanowa�a nad sob� i wysz�a. Zwr�ci�a si� w stron� morza. By�a niespokojna. Wiedzia�a dobrze, �e rych�o straci ojca. Zostanie na �wiecie sama, a do tego, te ogromne bogactwa� Zamy�li�a si� nad przesz�o�ci�. Matki swojej nie pami�ta�a. Zawsze by�a w cudzych r�kach. Ojciec nie bardzo si� o ni� troszczy�. Wszystkie bony, guwernantki by�y jej obce, wstr�tne. Jedn� jedyn� tylko lubi�a, pann� Walser, kt�ra znik�a tak szybko. P�aka�a za ni�, a ojciec j� za to kara�. Czas up�yn��, wyros�a na pi�kn� pann�. Wszyscy to wiedzieli i ona tak�e. Mia�a setki wielbicieli, jednak �aden nie przypad� jej do serca. Ksi��� �aja� j�, nadaremnie. Sam nawet wybra� dla niej kandydata na m�a, ale ona, pos�uszna zazwyczaj c�reczka, okaza�a niespotykany op�r. Chcia�a sama sobie wybra� tego, kt�ry sercu jej b�dzie mi�ym. Ojciec gniewa� si� wprawdzie, ale uleg� jej stanowczo�ci. Nagle ksi��� zachorowa� straszliwie, bez jakiejkolwiek nadziei, na powr�t do zdrowia. To spowodowa�o, �e powa�nie zacz�� rozmy�la� nad przysz�o�ci� i� przesz�o�ci�. Spostrzeg�, �e jego �ycie by�o nieprzerwanym pasmem grzechu. Ogarn�a go skrucha, �al. Przypomnia� sobie o tych, kt�rych skrzywdzi�. A szczeg�lnie t� niemieck� guwernantk�. W jego gasn�cym m�zgu wyst�pi�o jasne wspomnienie dnia, w kt�rym dokona� haniebnego czynu. Raz wyszed� do swego parku na przechadzk�, zatopiony w nieweso�ych my�lach. Naraz zaszele�ci�o w krzakach i wyskoczy�a z nich stara, wstr�tna Cyganka. ��Znasz mnie, Olsunna? � zapyta�a. Przygl�da� si� jej pooranemu obliczu, niestety nie pozna�. Za�mia�a si� z�o�liwie i rzek�a z szyderstwem: ��No, paskudnie postarzeli�my si� oboje! Nikt nas teraz nie pozna! Zdaje mi si�, �e nie poznajesz Cyganki Zarby, ale �e o niej nie zapomnia�e�, tego jestem pewna! Przel�k� si�, jednak przytomnie zapyta�: ��Czego chcesz ode mnie? ��Obrachunku! � zawo�a�a podnosz�c brunatne rami�. ��Obrachunku? O, tak obrachunku! Ju� dawno ze swoim sumieniem si� rozliczy�em! Nied�ugo umr�. �ycie moje jest zbyt kr�tkie, by naprawi� uczynione z�o. Nie mam te� potomka, kt�ry by grzechy ojca zmaza� potrafi�. ��Nie masz potomka! � za�mia�a si� Zarba. � A, tak, nie masz potomka! Dumna, szlachetna familia Olsunn�w spada do grobu. Herb jej rozt�uk�, a pokolenie wymrze. To przekle�stwo za twe m�odociane czyny. Powiem ci jednak co� wa�nego! Masz potomka, ty dumny, pi�kny ksi���! Ale on nie jest z prawego �o�a. Jeste� wprawdzie bogaty, masz wp�ywy, mo�esz go uzna� za prawowitego, m�g�by� nawet po�lubi� jego matk� przed �mierci�, gdy� ona jest wdow�, aleja ci nie powiem, gdzie ona przebywa. To jest zemsta. Tak ja si� mszcz� na tobie! ��Ha! � zawo�a�. � To straszna zemsta! ��Nie taka straszna, jak twoja zbrodnia! Masz syna, m�czyzn�, kt�ry jest wspanialszy ni� tysi�ce innych. Jest bohaterski, cnotliwy, uczony� ale ty go nie znajdziesz!� Matk� jego jest owa piastunka Flory, seniora Walser, kt�rej poda�e�, mnie w to mieszaj�c, mi�osny nap�j i przy tej okazji sam siebie doprowadzi�e� do zbrodni� Wyjecha�a do Niemiec i tam znalaz�a godnego sobie m�a. Teraz jest wdow�. Wasz syn godny jest bardziej ni� ktokolwiek inny, nosi� ksi���c� koron� Szukaj jej, szukaj, a i tak nigdy jej nie znajdziesz! Wyci�gn�� ku niej r�ce: ��Nie b�d� okrutn�! Diamenty ci oddam moje, skarby ci oddam wszystkie, powiedz tylko, gdzie go znajd�! Za�mia�a si� i znikn�a w g�stwinie. To by�a jej zemsta, a raczej tylko pocz�tek zemsty! Od tego czasu nie m�g� zazna� spokoju. Wys�a� we wszystkie strony Niemiec go�c�w, by j� odnale�li. Wszystko daremnie. Pisa� do hiszpa�skiego pos�a w Berlinie� tak�e na pr�no, gdy� pani Sternau �y�a w wielkiej samotno�ci i odosobnieniu. Tak mija�y miesi�ce. Choroba i skrucha, niecierpliwo�� i t�sknota zjada�y ksi�cia. Cyganka wsz�dzie go prze�ladowa�a. Spotyka� j� cz�sto i jej s�owa albo nawet spojrzenia m�wi�y mu, i� zemsta jej by�a ogromna. Lekarze poradzili zmian� klimatu. Uda� si� wi�c do Avranches. Ju� po nied�ugim czasie zrozumia�, �e powietrze morskie szkodzi mu ogromnie. S�abn�� coraz bardziej. Czu� nadchodz�c� �mier�, dlatego przywo�a� do siebie notariusza. Od tej chwili, kiedy dowiedzia� si�, i� ma syna, cieszy� si� panie�stwem c�rki. Cz�sto przestrzega� j� przed m�skim �wiatem. Nawet dzisiaj przestrzega� j�, by serce swe ocali�a i nie my�la�a o �adnym m�czy�nie. ��Przyczyny tego ci jeszcze nie mog� zdradzi�, ale poznasz j� mo�e wkr�tce. Flora my�la�a teraz o tym. Dotychczas �atwo jej by�o dotrzyma� obietnicy danej ojcu, obecnie jednak nast�pi�a pewna zmiana. Od pewnego czasu przebywa� w miasteczku pewien kuracjusz, kt�ry jako� z nikim nie utrzymywa� bli�szych kontakt�w. Zdawa�o si�, �e nie tyle dla zdrowia tutaj zamieszka�, ile dla studiowania morza. Siedzia� nieraz i p� dnia na g�rce i przypatrywa� si� spi�trzonym falom. Czasem otwiera� ksi��k� ze szkicami i przenosi� obraz na papier. Tam na g�rce spotka�a si� z nim. Usiad�a na tej samej �awce, kiedy nadszed� i zobaczy� j�, mia� zamiar odej��, jednak zawo�a�a, by zaj�� swoje miejsce, a sama si� oddali�a. Potem spotykali si� cz�ciej. Dowiedzia�a si�, �e jest malarzem, nie pyta�a jednak o nazwisko. Rozmawiali o sztuce i umiej�tno�ciach, poznawali nawzajem swe zami�owania. On mia� twarz otwart�, pi�kn�, na kt�rej zalega�y �lady jakiego� tajonego b�lu. To obudzi�o w niej wsp�czucie. Pocz�a wypytywa�, a przy tym nieraz spotka�a jego wzrok na sobie. Rumieni�a si�, serce jej bi�o. Czu�a, �e ten m�czyzna jest dla niej niebezpieczny, �e go musi unika�. Zawsze jednak, kiedy wiedzia�a, �e on tam na g�rze ju� siedzi, co� j� p�dzi�o do tego cz�owieka. Tak samo dzisiaj. Sz�a pod g�r�, a serce jej bi�o �ywo w piersi. Mo�e od wspinania si� pod g�r�, czy� Stan�a, po�o�y�a r�czk� na faluj�cej piersi i i oddycha�a g��boko. Naraz zrozumia�a wszystko. Ona go kocha�a, zwyczajnie kocha�a! Ona, c�rka ksi�cia, pokocha�a nieznajomego malarza. Co za my�l dziwna! Pyta�a sama siebie, czy ma wr�ci�, sz�a jednak naprz�d. Spostrzeg� j� z dala, wsta�, zrobi� kilka krok�w w jej kierunku, pozdrowi� z uszanowaniem i rzek�: ��Jak zdrowie, szanownej seniority! To ostre, morskie powietrze mo�e czasami zaszkodzi�. Prosz� si� okry� mantylk� i usi���! Siedzieli jaki� czas bez s�owa, d�ugo patrzyli na morze. Nagle m�odzieniec rzek� dr��cym g�osem: ��Widzi pani te ba�wany na morzu? Przedwczoraj by�o ono spokojne, wczoraj by�a burza, a i dzisiaj wre jeszcze ostatkami si�� Tak samo w �yciu, tak samo w sercu� Ilu� to duszom brakuje serca, kt�re uciszy�oby burz�! Wyznali oboje, �e ju� od pierwszego spotkania co� mi�dzy nimi zaiskrzy�o, rozbudzi�o ciekawo��, ale� ��Widzi pani ten angielski jacht? Walczy on z falami, a przecie� dostanie si� do zatoki. Ja nie mam przystani. Nie mam ojca, nie mam matki, brata, ani siostry, nawet imienia nie mam, kt�re �mia�bym nosi�. Nie by�a to pusta tyrada, to by� straszliwy krzyk b�lu zranionego srodze ludzkiego serca. Odczu�a ten b�l, przeczuwa�a, �e on jest ogromny� ��Nie rozpaczaj pan � rzek�a �agodnie. ��Wygl�dam na zrozpaczonego? � zapyta� dumnie si� prostuj�c, m�wi� jednak dalej: � Nie mam ojca, chocia� on �yje!� Dziwisz si� pani? To co� takiego zwyczajnego: jestem przys�owiowym synem marnotrawnym. Nie pos�ucha�em mojego ojca i dlatego mnie odepchn��. Zakaza� mi nawet nosi� jego nazwisko, nosz� wi�c nazwisko matki. Oczy jego nape�ni�y si� �zami. By�y to �zy m�skie, kt�re straszliwie pal�. �adna uczuciowa kobieta nie wytrzyma takich �ez. ��Odepchn�� pana ojciec? � zawo�a�a Flora. � Nie jeste� pan marnotrawnym synem, w to panu nie uwierz�! C� pan uczyni�e�, nieszcz�sny tak z�ego? ��M�j ojciec by� oficerem, teraz jest nadle�niczym w Kreuznach ko�o Moguncji. Jestem wi�c Niemcem. Nazywa si� on Robert Rodenstein. Nie �miem nosi� jego nazwiska, ale wymieni� go nikt mi nie zabroni� By� gwa�townym, ostrym, gniewnym cz�owiekiem. Jakim jest obecnie, nie wiem. Ja te� mia�em zosta� oficerem. Ucz�szcza�em do wojskowej szko�y. Podczas nauki rysunku rozwin�� si� we mnie talent, kt�rego si� po mnie wcale nie spodziewano. Wszyscy nauczyciele orzekli jednog�o�nie, �e jestem stworzony na malarza. Ojciec nie chcia� nawet o tym s�ysze�. Musia�em pozosta� przy morderczym rzemio�le, w przeciwnym razie grozi� mi ojcowsk� kl�tw�. Pos�ucha�em, z�o�y�em egzamin i zosta�em oficerem. Jako taki wykonywa�em swoje obowi�zki, w chwili za� wolnej od zwyczajnego zaj�cia siedzia�em przy sztaludze. D�ugo nie wa�y�em si� wyst�pi� na forum publicznym. Wreszcie nam�wi� mnie do tego m�j profesor. Wyko�czy�em obraz i poprosi�em ojca o pozwolenie wystawienia go. Zabroni�! Przyjaciele jednak nalegali. My�leli, �e ojciec, gdy zobaczy uko�czone dzie�o, to ust�pi. Ja my�la�em tak samo, tym bardziej, �e � jak twierdzili znawcy � nie potrzebowa�em obawia� si� wstydu z powodu mojego obrazu. Pos�a�em go na wystaw�, komitet przyj��, obraz zakupiono. Otrzyma�em pierwsz� nagrod�, r�wnocze�nie te� pismo od ojca, w kt�rym zakaza� mi wraca� na ojcowizn�. ��M�j Bo�e, to� to okrutne! ��Nie chc� go os�dza�, to m�j ojciec. Mimo zakazu uda�em si� do�. Prosi�em go, b�aga�em. Obieca�em nigdy nie wystawia� obrazu publicznie� nic nie pomog�o. Wedle jego poj�cia sprzeciwi�em si� w tak wysoce wa�nej sprawie jego rozkazom, poni�y�em sw�j oficerski honor, swoj� cz�� i wst�pi�em w szeregi wzgardzonego ludku artyst�w. Nie by�em wi�c godny jego �aski. Wyp�dzi� mnie z domu, zakaza� mi nosi� swoje nazwisko� Odszed�em z wojska, odda�em si� ca�� dusz� sztuce. Ona nie by�a dla mnie tak sroga i okrutna jak m�j ojciec. Osi�gn��em s�aw�. Zyska�em pieni�dze i niezale�no�慫 Jednak jestem odepchni�tym dzieckiem, nie mam prawa do szcz�cia w �yciu! ��Nie mo�e by�! Tylko odwa�nie naprz�d, za g�osem serca! Ten g�os z pewno�ci� pana nie oszuka! � rzek�a, bior�c r�ce jego w swoje d�onie. ��Seniorita, czy wiesz, co m�wisz? Czy przeczuwasz pani, co musia�bym uczyni�, s�uchaj�c tego g�osu?� Oto musia�bym przycisn�� ci�, seniorita, do serca i nigdy� nigdy ju� od siebie nie pu�ci�! Musia�bym to uczyni�, by mi nie zasz�o moje s�o�ce, by gwiazdy moje nie tylko we wspomnieniu �wieci�y, lecz tak�e w pobli�u. Czy wolno mi to, seniorita? W oczach jej pojawi�y si� �zy. Obj�a ramionami jego szyj� i nie mog�c zapanowa� nad sob� i rzek�a: ��Wolno, ukochany m�j! Ja ci na to zezwalam. Jestem twoj�, albowiem nie mo�e by� inaczej! Przycisn�a si� do� gor�co, czule. A on zawo�a� z prawdziw� rado�ci�: ��Dzi�ki ci Bo�e! Moje �ycie b�dzie teraz jasne. Demon, kt�ry mnie tak strasznie prze�ladowa� ju� ust�pi. A moj� zbawicielk� jeste� ty, ty kt�r� kocham ca�� my�l� i ca�ym sob�. Powiedz mi, o wspania�a istoto, jak�e ci� mam nazywa�? ��Flora! � szepn�a, p�on�c rumie�cem. ��Flora, moja s�odka, wspania�a Flora! Czy ty mnie te� naprawd� kochasz? � zapyta� tonem, na kt�ry tylko mi�o�� zdoby� si� zdolna. ��Bardzo, o bardzo! � szepta�a. ��I chcesz by� moj�, chocia� mnie ojciec od siebie odepchn��? ��B�d� twoj� i zast�pi� ci ojca i �wiat ca�y, m�j� ��Ottonie! � dope�ni� m�odzian. ��M�j Ottonie! Spogl�da�a na� czule. Oczy jej by�y na po�y przymru�one, a pe�ne jej usta zbli�y�y si� ku niemu. Z�o�y� na nich d�ugi, d�ugi poca�unek. Pili z czary szcz�cia i zapomnieli o ca�ym �wieci� Naraz zbudzi� ich wystrza� armatni. Spojrzeli ku zatoce, gdzie jeszcze wznosi�a si� chmurka dymu. ��Widzisz, � rzek� Otto � jacht dotar� szcz�liwie do przystani. Tam musi dowodzi� dzielny kapitan. I ja te� spodziewam si� przybi� do przystani, a mi�o�� b�dzie moim sternikiem. �y� b�d� tylko dla niej i dla ciebie� Mam tylko jednego przyjaciela, w prawdziwym tego s�owa znaczeniu. Jest nim niejaki Karol Sternau. Poznali�my si� w gimnazjum. Jego ojciec by� profesorem, zmar� jednak wkr�tce. On za� poszed� potem na uniwersytet, a ja do szko�y wojskowej. Widywali�my si� jednak cz�sto. Nasza przyja�� mia�a ten skutek, �e jego matk�, ju� jako wdow� m�j ojciec zaprosi� do siebie, by prowadzi�a mu ca�e gospodarstwo. On jest teraz jednym z najs�awniejszych lekarzy. Zwiedza� obce kraje, walczy� z dzikimi zwierz�tami i lud�mi. Teraz zdobywa sobie s�aw� no�em i skalpelem. B�dzie najs�ynniejszym chirurgiem, to rzecz pewna. Pisa�em do niego o moim konflikcie z ojcem. By� w�wczas w Algierze. Gdy wr�ci�, osiad� w Pary�u. Stamt�d pisa� do swojej matki, by wstawi�a si� w jego imieniu u mego ojca. Spr�bowa�a szcz�cia, ale natrafi�a na taki straszny gniew, �e sama biedna musia�a ucieka� z jego oczu. Zakaza� surowo jak�kolwiek wzmiank� o mnie czyni� Gdzie Sternau teraz � nie wiem. By�em d�u�szy czas w Egipcie, �y�em d�u�szy czas niedaleko wodospad�w Nilu, gdzie korespondencja jest niezwykle utrudniona� T�gi to m�czyzna, wysoki i dumny. Jaka powierzchowno��, taka dusza i umys�. A co dziwne, musz� tutaj zauwa�y�, jeste�cie � ty i on � do siebie bardzo podobni, nadzwyczaj. Spostrzeg�em to zaraz, skoro ci� tylko pierwszy raz ujrza�em. I to w�a�nie ogromne podobie�stwo z moim przyjacielem by�a jedn� z przyczyn, �e ci� nie unika�em. Stali rami� w rami� na wzg�rzu i mogli ca�� zatok� obj�� okiem. Z jachtu wysz�o dw�ch m�czyzn na l�d. Twarzy niepodobna by�o rozpozna�, gdy� obaj mieli szerokokrese kapelusze, ale postacie by�y widzialne dok�adnie. Popatrz no, na tego tam � rzek� Otto. � Taka sama wyprostowana, wysoka dumna posta�, jak u Sternaua. I ch�d taki sam, pewny i elegancki. Gdybym si� nie znajdowa� tutaj, s�dzi�bym �mia�o, i� to nie kto inny, jak tylko on. Mia� s�uszno��, obaj ci m�owie to w�a�nie Sternau i Helmer. Przyp�yn�li po w�giel i udali si� do miasta. Otto zna� te� i sternika, obecnie kapitana �R�y�, gdy� i on mieszka� przecie� w Kreuznach, ale z dala nie m�g� go pozna�. Oboje zakochani siedzieli jeszcze d�ugo, na g�rze, na �aweczce i szeptali sobie uszcz�liwieni owe wszystkie pytania, odpowiedzi, zakl�cia i zapewnienia, kt�re dla zakochanych maj� wielk� wag�, dla innych za� nie maj� wcale warto�ci. Wreszcie Flora uwolni�a si� lekko z obj�� Ottona i rzek�a: ��Przebacz m�j drogi. Musz� ju� wraca� do chorego ojca, kt�rego zdaje si�, nied�ugo ju� b�d� ogl�da�. W�a�nie teraz, u niego przebywa notariusz i spisuje testament. Jak� z�� c�rk� jestem! A teraz bywaj zdr�w i ufaj mi m�j kochany! A jeszcze jedno; do mnie przychodzi� nie mo�esz. Nawet mnie nie pytaj, kim jestem. Nie dowiaduj si� te� o to w mie�cie. Sama ci wszystko opowiem� Teraz b�d� zdr�w, m�j ukochany! ��B�d� zdrowa, moja pociecho, moje szcz�cie, m�j aniele jedyny! D�ugi u�cisk. Potem poca�unek jeden, drugi i po�egnali si�. Malarz uda� si� do urz�du telegraficznego, by zapyta� matk� Sternaua o miejsce jego pobytu. Serce jego by�o pe�ne szcz�cia. Wr�ci� do gospody, wyj�� swoje malunki, mi�dzy nimi portret Flory, utrafiony znakomicie. Z r�kami rozkrzy�owanymi odst�pi� o krok wstecz, przygl�da� si� obrazowi z ja�niej�c� od szcz�cia twarz�, jakby sta� przed samym orygina�em� ��Tak, ty to jeste�, moja Floro. W ciszy uprawia�em ju� nawet kult twojej osoby. Nie przeczuwa�a� nawet tego, pi�kna. A teraz sta�o si�. Twoja jasna mi�o�� uczyni�a mnie niewolnikiem. Ona mnie otacza jak magiczne fluidy jakie�� �wieci, ach �wieci jasno w�r�d ciemno�ci �ywota mojego. O cudna ty, o s�onko poranne mojej my�li!� O�ywiasz mnie, budzisz we mnie u�pione b�stwo geniuszu!� Kocham ci�, wielbi�, ub�stwiam ci� i� ufam ci, bo cho� widz� i czuj�, i znam ci�, przecie� ciebie wcale nie znam! By� to hymn, mi�o�ci wy�piewany przez m�od� poetyck� dusz�. Min�� dzie�, nadesz�a noc. Wszystko usn�o. Jeden Otto oczekiwa� odpowiedzi od Sternau. Naraz zadzwoni� dzwonek, portier otworzy� i pos�aniec z depesz� stan�� przed Ottonem. �M�j syn przebywa w Anglii. Gdzie, nie wiadomo. Wr�ci po d�ugim czasie�. Straszny to by� cios dla malarza, bo bardzo pragn�� by Sternau by� tutaj i ratowa� ojca jego ukochanej. Zasn�� dopiero o �wicie. P�no rankiem obudzi� si� i zszed� na d�, by zje�� �niadanie. Zasta� tam tylko jednego m�czyzn� w stroju �eglarza. Siedzia� on nad wielka szklank� rumu. Skoro Otto go spostrzeg� nie m�g� uwierzy� w�asnym oczom. ��Czy to mo�liwe? � zawo�a�. � Helmer, sternik Helmer! Czy aby si� nie myl�? Helmer wsta� r�wnie zdziwiony. ��Pan Rodenstein! � zawo�a� � Pan Otto! Tak jest, to ja! Co za niespodzianka! Przywitali si� serdecznie. Pytaniom i odpowiedziom nie by�o ko�ca. ��M�j Bo�e! Wi�c i Sternau jest tutaj? Gdzie? Chc� go zaraz ujrze�! ��On te� mieszka w tym domu. Poszed� p�no spa� i mo�e jeszcze le�y, o nie, w�a�nie nadchodzi! Pozna� przyjaciela, kt�ry wyszed� na jego spotkanie. Przywitali si� serdecznie. ��Co za szcz�cie! Wczoraj za tob� telegrafowa�em, a dzisiaj ty jeste� tutaj. To wprost cudowne zrz�dzenie losu! Wyszli obaj z gospody i Helmer znalaz� si� w mi�ym, cho� samotnym co prawda, po�o�eniu m�g� wypi� jeszcze par� rum�w. Mieli sobie du�o, du�o do opowiedzenia. Kiedy Flora wczoraj wr�ci�a, ojciec spa�. Przed p�noc� zadzwoni�. Pospieszy�a do� i zasta�a go siedz�cego na szezlongu. Wielkie opiecz�towane pismo le�a�o obok niego. Flora przywita�a go serdecznie, � Jak si� czujesz, ojcze? ��Dzi�kuj� ci dziecinko. Spa�em dobrze i lepiej mi teraz. Dawno ju� tak nie by�o. Mo�e by�, �e to dlatego, i� spe�ni�em sw�j �wi�ty obowi�zek� Popatrzy� na ni�. ��Niemi�y ci jest widok tego dokumentu? A jak niemi�a b�dzie jego tre��! Dzisiaj jeszcze i to zaraz j� poznasz. Chod� moja c�rko, usi�d� sobie i s�uchaj. Mo�e si� zdarzy�, �e mnie B�g jeszcze d�u�ej zachowa na �wiecie, ale uwa�a�em za sw�j obowi�zek uporz�dkowa� swoje sprawy. Dosta� ataku kaszlu. Flora p�aka�a. ��Ten testament sk�adam w twoje r�ce. Duplikat znajduje si� u notariusza. Przysi�gnij, �e po mojej �mierci spe�nisz wol� moj� co do joty! ��Ojczulku drogi! Nie trzeba przysi�gi, ale je�eli tego pragniesz, �mia�o przysi�gn�. ��Nawet wtedy, kiedy moja wola b�dzie ci si� wydawa� tward�, nie ojcowsk�? ��Nawet wtedy, gdy� wiem, �e mnie kochasz i nie zechcesz unieszcz�liwi� dziecka swojego! ��Dzi�kuj� ci! Osusz �zy, chc� ci co� opowiedzie�. Tak� chc� chc� ci� no chc� si�, ja ojciec, przed tob� wyspowiada�. Niby uspokoi�a si�. On zacz�� opowiada�. ��Moje dziecko, straszny grzech mam na sumieniu. Masz brata � a nie wiesz nic o nim� Ja sam nie wiedzia�em o istnieniu mojego syna do niedawna jeszcze. Nie jest on synem twojej matki, jest synem innej kobiety. Urodzi� si� ju� po �mierci twojej matki. Jest dzieckiem z nieprawego �o�a. Flora zarumieni�a si�. Ale wkr�tce spowa�nia�a. ��Nie wiem nawet, gdzie jest jego matka. Ty j� znasz, moje dziecko. Jest to seniora Walser, kt�ra by�a przez kr�tki czas twoj� wychowawczyni� � nauczycielk�. Twarz Flory spowa�nia�a, ale zaraz zapyta�a: ��Moja kochana Walser? Ach, c� to ona musia�a przecierpie�! ��O tak! A co jeszcze teraz cierpi! Ale musi za to by� wynagrodzona. S�uchaj moja c�rko! Opowiedzia� Florze o swoim hulaszczym, rozpustnym �yciu, o zwodzeniach Korteja, o maskaradzie, podczas kt�rej pierwszy raz zobaczy� Walser. Opowiedzia� jej wszystko. Nie przemilcza� nawet tego, jak odesz�a od niego nie otrzymawszy �adnej odprawy, tak wi�c ci�gle musi by� biedn� kobiet�. I o swoim �yciu p�niejszym, opowiedzia� nieco o Cygance, kt�ra mu pierwsza obwie�ci�a, �e ma syna� Skrucha jego by�a szczera, Flora za� by�a niewyobra�alnie wzruszona. ��Musimy wi�c, � rzek�a � do�o�y� wszelkich stara�, by odszuka� mego brata. Je�li jest on rzeczywi�cie takim jak go opisano, to nie mamy si� czego wstydzi�. �yje w ub�stwie, wi�c tym bardziej mamy obowi�zek ocali� go i postawi� w prawnie przynale�nych mu stosunkach. Nie obawiajmy si� �adnych ofiar. B�d� mie� brata, kt�remu nale�y si� moja mi�o��. To znaczy bardzo du�o. ��Jednak musz� ci jedn� rzecz wyja�ni�. Je�eli nie mam syna, to nale�y ci si� nie tylko ca�y m�j maj�tek, ale te� moja ranga i tytu�. Wed�ug prawa hiszpa�skiego jeste� po mojej �mierci ksi�n� i tw�j pierworodny syn odziedziczy ksi���cy tytu� Olsunny, niechaj si� tw�j m�� jak tam chce nazywa. Tego dziedzictwa i korony wyrzekasz si� ty i twoi potomkowie, je�eli szuka� b�dziesz brata, kt�ry na dodatek, jest m�odszym od ciebie. ��Uczyni� to ch�tnie, ojczulku drogi! ��Bogu dzi�ki! Wi�c nie b�dziesz przeklina� pami�ci mojej, droga dziecino? ��Ach, co te� ty o mnie my�lisz, ojcze? Wiesz przecie�, jak ci� bardzo kocham. Zb��dzi�e�, ale nie moja w tym rola, aby ciebie s�dzi�. Dzia�aj tak, jak ci dyktuje skrucha, a ja zgadzam si� ze wszystkim. ��Moja c�rko, moja droga c�rko! � wo�a� chory. � B�g ci to stokrotnie wynagrodzi. Teraz wi�c rozumiesz dlaczego �yczy�em sobie, by� zachowa�a serce wolne od mi�o�ci. Musisz wyrzec si� szcz�cia w ma��e�stwie. Wszystko zapisa�em synowi i jego to wola, je�eli ci cokolwiek odst�pi. Otrzymasz wprawdzie rent� i wypraw�. Twoja cz�� po matce wynosi tylko dwa miliony i to jest twoj� w�asno�ci�, twoim zabezpieczeniem. Sama widzisz, �e to za ma�o na odpowiedni�, ma��e�sk� parti�. Wtedy ona za�mia�a si� mimo powa�nej chwili i rzek�a: ��No, to nie koniecznie wyjd� za m�czyzn�, kt�ry b�dzie odpowiada� naszemu statusowi, a na to dwa miliony wystarcz� zupe�nie. Popatrzy� na ni� badawczo. ��Flor! � rzek� � Ty co� ukrywasz przede mn�! Opowiedzia�a mu wszystko, wszystko. Ksi��� milcza�. Oczy jego przymkn�y si�, g�owa spad�a na poduszki, nie powiedzia� ani s�owa. Flora przygl�da�a mu si� uwa�nie. ��Ojcze! � krzykn�a z b�lem � Ojcze, on jest tak synem bez ojca, tak jak tw�j syn. Je�eli tylko chcesz, to wyrzekn� si� i tej mi�o�ci. Min�o par� minut. Oczy ksi�cia otwar�y si�. ��Dziecko moje! Straszn� przeby�em walk� przed chwil�. C�rka Olsunny kocha zwyczajnego szlachcica, odepchni�tego przez ojca! Strasznie mn� wstrz�sn�o to wyznanie. Widz� w tym zas�u�on� kar� dla mnie, gdy� ja posiad�em mi�o�� piastunki, dziewcz�cia jeszcze ni�ej stoj�cego i j� nawet oszuka�em. Moja mi�o�� by�a nieczysta, twoja za� przeciwnie. Poda�a� mi swoj� r�k� i uczyni�a� ofiar� z siebie, by podnie�� syna piastunki do wysoko�ci swego brata. By�oby okrucie�stwem, gdybym chcia� z�ama� twoje serce. Stoj� nad grobem, tu si� trzeba z czym� innym liczy�, jak z pe�nym �wie�ym �yciem� Jedno chc� powiedzie�.� imi� Olsunna nie �mie wymrze�! Tradycje naszego rodu musz� by� zachowane i rozpowszechnione. Je�eli ty si� staniesz nosicielk� tego imienia, to masz obowi�zek odpowiednie zwi�zki ma��e�skie zawrze�, a pierwszy tw�j syn b�dzie ksi�ciem Olsunna� Znajdzie si� za� syn m�j, wtedy on na mocy testamentu zostanie moim prawnym nast�pc�. W r�ku notariusza znajduje si� pro�ba do w�adz Hiszpanii, kt�ra ma zdzia�a�, �e brata twego uznaj� ksi�ciem. Spodziewam si� tego� Nie podlega�oby to nawet najmniejszej w�tpliwo�ci, gdybym m�g� d�u�ej �y� i dawn� piastunk� twoj� odnale�� i swoj� uczyni� �on�. Je�eli jednak nie uznaj� tego wszystkiego, to sama zostaniesz dziedziczk� Olsunny i masz swoim obowi�zkom podo�a�. Je�eli go uznaj� synem moim, wtedy wolno ci wyj�� za m�� za ukochanego, naturalnie je�eli wpierw udowodni, �e jest cz�owiekiem honoru i rzeczywi�cie niewinnie odepchni�ty zosta� przez ojca. D�ug� t� rozmow� przerywa� cz�sto kaszel. Kiedy umilk�, ukl�k�a Flora obok jego ��ka, zrosi�a �zami b�lu i rado�ci zarazem jego r�ce i wy�ka�a: ��Dzi�ki ci, stokrotne dzi�ki, m�j kochany, dobry ojcze! Woli twojej stanie si� zado��. Zapewniam ci� przy tym, �e Otto jest cz�owiekiem honoru. Prosz� ci�, pozw�l mi go tobie przedstawi�. Wybadaj go najpierw sam! ��Dobrze, moje dziecko! Teraz jednak zostaw mnie w spokoju, bo jestem bardzo zm�czony. Spodziewam si�, �e d�u�ej wytrzymam. Id� spa�, Floro, �ycz� ci dobrej nocy. Pro� Boga, by wszystko skierowa� ku dobremu i przebaczy� winy twemu ojcu, kt�ry tak du�o, tak du�o nabroi�! Po�egnali si�. Flora nie mog�a zasn��. Rozdra�nienie jej by�o ogromne. Tak samo dzia�o si� z jej ukochanym. Dopiero nad rankiem zasn�a troch� i ockn�a si�, gdy s�o�ce ju� spory szmat drogi przew�drowa�o na niebie. W godzin� p�niej siedzia�a u ojca. Nagle oboje us�yszeli kroki z podw�rza i za chwilk� zapuka� kto� do drzwi. ��Prosz� wej��! W drzwiach ukaza� si� m�czyzna olbrzymiej postaci. By� to niebywale przystojny m�czyzna, o g��bokiej powadze osiad�ej na czole, kt�r� rozja�ni�o jasne wejrzenie oka i przyjazny u�miech pe�nych ust. ��Przepraszam za �mia�o��! � rzek�, uk�oniwszy si� g��boko. � M�wiono mi, �e w tym domu znajd� pacjenta. ��Do kogo pan przyszed�? � zapyta�a Flora. ��Nie wymieniono mi nazwiska, gdy� m�j przyjaciela, kt�ry mnie przys�a�, nie zna go. Wtedy Flora zapyta�a: ��Ach prosz� pana, kogo mam przyjemno�� widzie� przed sob�? ��Jestem Sternau! ��Aha, doktor Sternau! A to pan otrzyma�e� telegram od przyjaciela!� Ale nie! Tak rych�o to sta� si� nie mog�o! ��Pewnie, �e nie. Jestem w�a�cicielem jachtu, kt�ry wczoraj tu przybi�. Spotka�em si� z przyjacielem zupe�nie przypadkowo. ��Ale� to rzeczywi�cie dziwne. To palec Bo�y! � zawo�a�a Flora. � Prosz�, panie Sternau, usi��� sobie. Ja tymczasem rzecz ca�� obja�ni� tatkowi. Sternau usiad�. Flora opowiedzia�a ojcu o wszystkim. Ten popatrzy� na lekarza dziwnym okiem, potem rzek� u�miechaj�c si� s�abo: ��To rzeczywi�cie do�� szczeg�lne. Bardzo jestem panu wdzi�czny za to, �e mnie pan odwiedzi�e�. Ale s�dz�, �e mnie nie pomo�e nawet sztuka najs�ynniejszego lekarza. Moja choroba posun�a si� za daleko. Wszyscy lekarze mnie opu�cili. ��Nasza sztuka i nauka s�abe s� w por�wnaniu z wol� bo�� i si�� przyrody, to prawda. Ale B�g daje nam cz�sto znak, kt�rego winni�my s�ucha�. Lekarz ma obowi�zek powi�ksza� swoj� wiedz�, pomna�a� swoje do�wiadczenie. Ale one te� powinien pok�ada� nadziej� w Bogu i pomaga� si�om natury rozwija� swoj� zbawienn� czynno��. Wtedy i plony s� godne. Wspomnia� nieco o swoich studiach i ogromny do�wiadczeniu, jakie zebra� w czasie swego kr�tkiego �ycia. Zako�czy� tak: ��Ja nie s�dz� tak, jak pa�scy poprzedni lekarze, �e pan by� chory na phtisi, to jest wychudni�cie, co wp�yn�o bezpo�rednio na utrat� si� �ywotnych� ��Nie? � zawo�ali oboje zdziwieni ogromnie. ��Tak s�dz�, gdy� w pa�skich oczach, brakuje pewnych oznak tej choroby. Prosz� nawet, by mi by�o wolno zbada� pana. ��S�owa pa�skie s� �mia�e � rzek� ksi���. � Je�eli popatrze� w pa�sk� twarz, nie podobna odm�wi� pa�skiej pro�bie. Sternau rozpocz�� badania. Trwa�o ono do�� d�ugo i by�o wyj�tkowo dok�adne. Diagnoza wydawa�a si� bardzo trudna, a pacjent musia� na wiele pyta� odpowiedzie�. Wreszcie doszed� Sternau do pewnego rezultatu i rzek�: ��Zanim zaprosimy pa�sk� c�rk�, pozwol� sobie zada� panu dyskretne pytanie. Prosz� odpowiedzie� otwarcie i szczerze. Czy pan ju� kiedy�, mia� chorob� weneryczn�? D�ugo waha� si� zawstydzony Olsunna. Uda� nawet oburzonego, wreszcie przyzna� prawd�. ��Wobec blisko�ci �mierci by�oby naiwno�ci� nie przyzna� si�, wi�c powiem panu, �e podczas moich m�odych lat styka�em si� z pi�kno�ciami, kt�rych zdrowie nie by�o bez zarzutu. Zwr�ci�em si� nawet do swojego lekarza, kt�ry mnie uleczy� w przeci�gu paru dni, jednak tylko powierzchownie, co wnioskuj� z pa�skiego pytania. ��Pa�ski domys� jest s�uszny. Choroba ta nie zosta�a ca�kowicie uleczona, tylko wesz�a w cia�o� wewn�trz. Zatru�a pa�skie zdrowie, zniszczy�a wszystkie szlachetne organy i przesz�a w por�. Jest to s�abo��, kt�ra by pana mog�a w kr�tkim czasie zmie�� z tego �wiata. Choroba ta ma wszelkie symptomy wychudni�cia i dlatego pa�scy lekarze leczyli pana jak suchotnika. Mog� tych pan�w uniewinni�, ale nie usprawiedliwi�, gdy� tu chodzi o �ycie ludzkie. Zadzwoni�, wesz�a Flora. Ksi��� wyci�gn�� ku niej r�ce i zawo�a�: ��Chod� do mnie, moje dziecko. Ten lekarz przynosi mi nadziej�, m�wi, �e nie umr� tak wcze�nie! ��Czy to prawda, m�j panie? ��Spodziewam si� tego, nawet jestem o tym przekonany � odpar� skromnie. Krzykn�a rado�nie, schwyci�a jego r�k� i nim si� spostrzeg�, uca�owa�a j� g�o�no. ��Widzisz ojczulku, �e w tym r�ka boska � zawo�a�a. � O panie Sternau, jakim szcz�ciem nas obdarowa�e�! Stan�li naprzeciwko siebie. I teraz przypomnia�a sobie s�owa kochanka, i� Sternau do niej nadzwyczaj podobny. Zauwa�y�a, �e tak by�o rzeczywi�cie. Dziwne to by�o uczucie, kt�re ni� ow�adn�o. By�aby tego wysokiego, pi�knego m�czyzn� w tej chwili uj�a w ramiona i uca�owa�a, nie maj�c nawet najmniejszego wyrzutu, i� pope�nia to z niedorzeczno�ci. A on sta� przed ni� i zdawa�o mu si�, �e zna j� ju� dawno � dawno, ju� bardzo dobrze z ni� �yje, jak brat z siostr�; mo�e jej otworzy� swoje serce bez wahania, bo to jego� siostra. ��Dzi�kuj� za wiar� z jak� przyjmuje pani moje s�owa� Wyleczenie nast�pi, ale s� tu pewne warunki. Czy mo�ecie pa�stwo zmieni� okolic�. Nie znam stosunk�w pa�stwa, a wiem, �e taka zmiana miejsca po��czona jest ze znacznymi kosztami. ��A prawda, pan nie znasz ani nas ani naszej sytuacji. ��Przyjaciel m�j nie powiedzia� mi nic� Teraz za� radz� opu�ci� Avranches. Bo ani tutejszy klimat ani �r�d�a tutejsze nie przynosz� panu ulgi. Morskie powietrze nie jest dla pana. Polecam klimat umiarkowany, miejscowo�� nad rzek�, w pobli�u lasu i p�l, du�o miejsca na przechadzki i radosny widok. ��Przechadzki? � zapyta� Olsunna. � M�j Bo�e, ja przecie� nie mog� nawet wywlec si� z pokoju! ��Niech si� pan o to nie troszczy. Dam panu lekarstwa, kt�re wo�� ze sob�. Za tydzie� b�dzie pan mia� si�� przej�� kawa� drogi bez przerwy. Pojedzie pan wi�c do� aha, wpad�o mi na my�l! Czy by� pan kiedy w okolicach Moguncji? Nie?� Niech wi�c pan tam si� uda. Nie b�d� pyta� o pa�skie nazwisko, ale dam panu polecenie. Tam b�dzie zamek, kt�rego mieszka�cy s� moimi krewnymi i przyjm� pana z rado�ci�. Tam niech pan oczekuje na ca�kowity powr�t do zdrowia. Lekarstwa, kt�re panu dam, ma pan tymczasem za�ywa� dok�adnie wed�ug tego, jak to zaznaczy�em na etykiecie flaszeczki. Po przybyciu w tamte okolice prosz� trzyma� si� recepty, kt�r� panu zapisz�. Proste, lekkie po�ywienie, przechadzki na ile b�d� pozwala�y si�y, weso�y umys� i unikanie wszelkich wzrusze�, ot wszystko co panu polecam, czy te� nakazuj�. Pa�ska s�abo�� wyjdzie przez sk�r�. Potem u�ywaj pan pilnie ciep�ej k�pieli. Id� teraz przygotowa� lekarstwa. ��Ach, jestem jak nowonarodzony! ��A ja ju� nie wiem, co mam m�wi� ze szcz�cia! � wo�a�a Flora. Ukl�kn�a przed ojcem, uj�a g�ow� jego w swoje ramiona i ca�owa�a j� niezliczone razy. Tymczasem Sternau wykorzysta� sposobno�� i oddali� si� po cichu. Na drodze zawo�a� na starego rybaka, by poszed� za nim. Kiedy obudzili si� z radosnego zachwytu, spostrzegli, i� lekarza nie by�o. ��On by� za delikatny, by pozosta� � rzek� Olsunna. � Poszed� po lekarstwo. Nie widzia�em jeszcze lekarza, kt�ry by na mnie takie wywar� wra�enie, jak on. Oczekiwali powrotu Sternaua. Tymczasem gdzie� w niespe�na godzin� wszed� stary rybak, przyni�s� list i flaszeczk� zawini�t� w papier. Odda� to w r�ce Flory. ��Lekarz poleci� si� �askawym wzgl�dom i przysy�a list, a tak�e lekarstwo. W tej chwili odbija od brzegu jego jacht. S�ycha� wystrza�. Rzeczywi�cie zagrzmia� wystrza� z dzia�a. Flora pospieszy�a do okna i spostrzeg�a odbijaj�cy od brzegu jacht. Na tyle okr�tu sta� Sternau i powiewa� chustk�, �egnaj�c si� z m�czyzn� stoj�cym na brzegu. By� to Otto Rodenstein. Zdawa�o si� jej, jak gdyby kto j� zrani� w serce. ��D�u�ej nie m�g� widocznie pozosta�, a o tym nam nie powiedzia�, by unikn�� podzi�kowa�. W kopercie by�a recepta, dwa zapiecz�towane listy i otwarty dopisek Sternaua, kt�ry brzmia�: �Prosz� mi wybaczy�, �e nie oznajmi�em rych�ej potrzeby mojego odjazdu. Zachodz� okoliczno�ci, kt�re nie pozwalaj� mi zwleka� ani godziny. R�wnie� chcia�em zaoszcz�dzi� mo�liwych wzrusze�, kt�re mog�yby nast�pi� przy po�egnaniu. Mimo to, niech pan b�dzie dobrej my�li i wierzy w wyzdrowienie. Prosz� za�ywa� z tej flaszki tak, jak to poleci�em, a po tygodniu b�dziesz pan m�g� przedsi�wzi�� podr� do Kreuznach. Tam przyjm� pana z otwartymi ramionami, skoro zobacz� tylko za��czone listy. Skoro pan tam odpocznie i rozgo�ci si�, prosz�, by kaza� pan przygotowa� sobie �rodki lekarskie wedle za��czonej recepty i wtedy wyzdrowiejesz pan zupe�nie. Na innej pytania da panu odpowied� m�j przyjaciel Otto Rodenstein, kt�remu poda�em jak najdok�adniejsze wskaz�wki i kt�ry na �askawe pa�skie zaproszenie zjawi si� jutro �. List sko�czy� si� zwyk�ymi grzecznostkami. ��S� tu jeszcze listy, jeden adresowany do pani Sternau, drugi do nadle�niczego rotmistrza Rodenstein w Kreuznach. Co za niespodzianka! Ten rotmistrz to� ojciec Ottona! ��Naprawd�? � zapyta� Olsunna zdziwiony. � Czy to nie palec bo�y r�wnie�? Bo poznamy si� z ojcem twego ukochanego, moja c�rko i tak b�dziemy w stanie oceni� jego warto��! Wieczorem ksi��� po po�udniowym za�yciu leku i d�ugiej drzemce by� tak silny, �e chcia� wstawa� z �o�a. ��Ach ten Sternau, ten Sternau, on mnie wskrzesi�! Co to za czarodziej jaki�! ��A, tatku, czy nie spostrzeg�e� jaki on jest podobny do mnie? ��Rzeczywi�cie, to dziwne. W�a�nie tak samo wygl�da�em w m�odo�ci. Natura pozwala sobie czasem na dziwne wybryki. Zdawa�o mi si�, jakbym sta� sam przed sob�. M�j dawny g�os, moje ruchy. Ale patrz, �wieci s�o�ce, zawo�aj s�u��cego, niech mnie zaprowadzi na �awk�. Upar� si�. Posadzono go przed ryback� chat� sk�d patrza� na dalekie morze. Szcz�liwi oboje, milczeli. Naraz ksi��� popatrzy� przed siebie na drog� i� zblad�. ��Co ci ojcze jest? ��Patrz tam! ��Stara Cyganka! � rzek�a. � Czeg� si� tak trwo�ysz? ��O Madonno! To Zarba, ta baba straszliwa! ��Odwagi m�j ojcze! Jestem przy tobie. Ksi��� Olsunna nie powinien si� obawia� jakiej� tam w��cz�gi. Uspok�j si�. Ja z ni� za ciebie pogadam! By�a to rzeczywi�cie Zarba. Nie mia�a poj�cia o tym, �e ksi��� znajduje si� w tym mie�cie. Przyby�a tu z ca�kiem innej przyczyny. Chcia�a odwiedzi� Gabrillona, stra�nika latarni, kt�ry by� powiernikiem jej tajemnicy. Wzrok jej pad� na siedz�cych przed chatk� i mimo woli przystan�a. Pozna�a ksi�cia i jego c�rk�! Wyraz rado�ci i zado��uczynienia zjawi� si� na jej srodze pomarszczonym obliczu. Nie namy�laj�c si� d�ugo, skierowa�a swoje kroki w stron� domu, stan�a tu w pokornej postawie, wyci�gn�a r�k� i rzek�a do Flory: ��Prosz� o ma�e wsparcie dla biednej Cyganki, pi�kna moja, jasna panno! Flora da�a jej pi�ciofrank�wk�. Nie da�a po sobie pozna�, i� zna Cygank�, ojciec jej za� przymru�y� na p� oczy i odwr�ci� si�, jednak z trudem udawa� oboj�tnego. ��Dzi�kuj� � rzek�a Zarba. � Czy mam powr�y�, pi�kna panieneczko? ��Nie trzeba! ��Nie? Dlaczego� nie? Jestem Zarba, kr�lowa Gitan�w. Potrafi� zagl�dn�� w przesz�o�� i przysz�o��. Prosz� mi jednak da� r�czk�! ��Dobrze, dobrze! Przesz�o�� jest mi znana, a co przyniesie przysz�o�� � nie ciekawi mnie! ��Jaka duma! � za�mia�a si� Cyganka. � Ale mo�e te� b�dzie przyjemne dla tego pana powr�y�! I nie czekaj�c, chwyci�a jego r�k� i trzyma�a tak silnie, �e chory nie m�g� jej wyrwa�. Udawa�a, jakoby si� przygl�da�a liniom r�ki, potem rzek�a: ��Co widz�! Ciemna przesz�o��, �ycie pe�ne niewierno�ci, fa�szu, ob�udy, oszustwa. W �yciu� ��St�j! � zawo�a�a Flora ostrym g�osem. � Milcz stara! Twoje gus�a nie s� na miejscu! Nie chc� nic wi�cej s�ysze�! ��O gdyby te� jasna panienka raczy�a pos�ucha�, to by si� zdziwi�a� ��Dziwi�aby si� twojej natarczywo�ci i bezczelno�ci, stara! Znam ci� i wiem czego pragniesz! ��Wie o tym panienka? Wyczyta�am z tej r�ki o istnieniu braciszka, kt�rego nie mo�na odnale��. O tak moja panno. Ta zuchwa�a i uparta Cyganka powie tobie, jakiego masz ojca! Przekle�stwo idzie za nim w �lad, gdy� on� ��Milcz! U mnie nie ma warto�ci m�ciwo��! Chcesz dziecko oderwa� od ojca. Swoj� obecno�ci� chcesz go wp�dzi� w chorob� i do grobu. Chowasz syna, by ojciec za nim gin��. Jeste� potworem! Kto nie umie przebacza�, jest diab�em! Zabieraj si�, stara! Nie masz s�du nad nikim, sama b�dziesz os�dzona! Sta�a przed Cygank� z b�yszcz�cymi od gniewu oczyma. To by� ch�odny obra�aj�cy ton. Da�a znak s�u��cemu: ��Precz z t� kobiet�! Ten schwyci� bab� za r�k� i wyprowadzi� z podw�rza. Nie broni�a si�. Obr�ci�a si� jeszcze raz i zawo�a�a z piekielnym u�miechem: ��Nigdy, przenigdy go nie znajdziecie, tego syna ksi���cego! To moja zemsta! Ksi��� by� wzruszony. ��O to furia, nie kobieta! � j�kn��. � Ona wie, gdzie on si� znajduje. S�dz�, �e gdyby�my dobrze si� z ni� obeszli, to mo�e powiedzia�aby, gdzie m�j syn si� znajduje. ��Widzisz ojcze, �e dla niej uprzejmo�� nie ma �adnego znaczenia! Czy ta kobieta ma panowa� nad ksi�ciem Olsunn�?� Nie ojcze! Od kiedy mi wyjawi�e� przyczyn� twojej troski, mam �wi�ty obowi�zek uwolni� ci� od niej. B�g jest dobrotliwy. Wyznaczy drog�, kt�r� tw�j syn, a m�j brat powr�ci do nas. Je�eli b�dzie tego trzeba, to i w�adze zdo�aj� Cygank� zmusi� do wyjawienia tajemnicy. ��Co za wspania�a my�l! � zawo�a� chory z rado�ci�. � Twoja stanowczo�� wlewa mi nadziej� w serce, tak samo jak ten Sternau zdrowie� Ale patrz, nadchodzi jaki� go��! By� to Otto Rodenstein. Nie mia� dotychczas poj�cia o wysokim statusie spo�ecznym, jaki posiada�a jego ukochana. Widzia� wprawdzie jak s�u��cy w liberii wyprowadzi� Cygank�, ale nie s�dzi�, �e Flora jest jego chlebodawczyni�. Oczekiwa� z pewn� ciekawo�ci� tej chwili, w kt�rej mia� pozna� ojca ukochanej. Wysz�a naprzeciw niego, wyci�gaj�c do� ramiona. ��Witaj! � zawo�a�a rado�nie. � Przychodzisz w dobr� godzin� i ojciec b�dzie ci zobowi�zany. Oczy hrabiego spogl�da�y badawczo na m�odzie�ca, kt�ry z min� szlachcica i artysty zarazem zbli�y� si� do�, a sk�oniwszy grzecznie przem�wi�: ��Ciesz� si� wielce, �e mog� pana przywita�. Imi� moje zdaje si�, ju� panu znane. Najgor�tszym moim �yczeniem b�dzie zjedna� sobie pana wzgl�dy. Powierzchowno�� Ottona musia�a widocznie dobre uczyni� wra�enie na ksi�ciu. Uprzejmie zaprosi� m�odzie�ca, by usiad� ko�o niego. Rozpocz�a si� rozmowa: ��Ojciec by� bardzo chory, czuje si� jednak znacznie lepiej od kiedy Sternau si� u nas zjawi�. ��O tak � dorzuci� �ywo ksi���. � Ju� sama powierzchowno�� tego cz�owieka, jego wielka pewno�� siebie czyni dobre wra�enie, daje choremu otuch�. Panu zawdzi�czam, i� go w og�le pozna�em. Jak s�ysz� jest on pa�skim przyjacielem. ��Jedynym, kt�rego mam, m�j panie. Wystarcza mi jednak za wielu innych, kt�rych m�g�bym mie�. Drogi mojego �ycia nie pozwala�y mi zawrze� przyja�ni z kim� innym. ��S�ysza�em ju�, i� pan lubisz przebywa� w samotno�ci � rzek� ksi���, przenosz�c �agodny wzrok z Ottona na Flor� � i s�usznie pan czynisz. Samotno�� ma swoje czary� Ale nie odchod�my od tematu. Bardzo mnie zasmuci�o, �e Sternau odjecha� tak nagle, nie po�egnawszy si� z nami nawet. Z pocz�tku by�em nawet przestraszony jego nag�ym wyjazdem. ��Prosz� uwzgl�dni� jego wyj�tkow� sytuacj�. To ona jest nawet przyczyn� tej ogromnie kosztownej, podr�y morskiej. On nawet mnie ledwie tylko godzin� by� w stanie po�wi�ci�. Ale co do lekarstw, mo�e by� pan tego pewnym, �e przynios� oczekiwany skutek. On nigdy pacjenta nie zwodzi marn� nadziej�. Nie widzia�em nigdy takiego sumiennego i prawdom�wnego lekarza. Jest jednym z najlepszych chirurg�w naszych czas�w, a przy tym sprzyja mu wyj�tkowe szcz�cie. ��M�wi� mi te� o listach polecaj�cych, kt�re mia� panu napisa� na drog�. ��Ju� je otrzyma�em. Jeden do jego matki, drugi do mego ojca. ��A tak. Do ojca, z kt�rym pan nie utrzymujesz kontakt�w. ��Niestety. Nie mog� jednak powiedzie�, �e to z mojej winy. Poszed�em tylko za g�osem mego serca. S�dz�, �e ze strony ojca spotka�a mnie wielka i niezas�u�ona kara. Ale ja mam wielk� ch�� jak najpr�dzej si� z nim pojedna�. Kocham go ca�� dusz�. Sztuka przynios�a mi woln� od troski egzystencj�. Teraz jednak porzuci�bym i sztuk�, by rzuci� si� tylko w ramiona drogiego ojca. Oko jego pa�a�o blaskiem dziecinnej mi�o�ci, zamglonym cokolwiek �z� t�sknoty. Kiedy tak siedzia� z nimi, ten ow�adni�ty duchem artysty udr�czony m�odzieniec, z rz�s Flory potoczy�a si� wielka, jasna �za. Ksi��� te� by� wzruszony. Wyci�gn�� do� r�k� i rzek�: ��B�d� pan dobrej my�li. Przeczuwam, �e jeszcze b�dzie pan szcz�liwym, a je�li nie umr�, to s�dz�, i� ja w�a�nie doprowadz� do pojednania ojca z synem. On wprawdzie, zdaje mi si� jest do�� surowy, ale nie okrutny. Otto opowiada� ca�� rzecz dok�adnie. Opowiada� o ojcu tak mile, �e ksi��� nie dziwi� si� c�rce, i� go mog�a pokocha�. ��A czy pan postarasz si� z list�w Sternaua skorzysta�? � zapyta� wreszcie Otto. ��O tak. Pojad� do Kreuznach nie tylko dla mojego zdrowia, ale i ze wzgl�du na pana. B�d� musia� zdoby� si� na wielk� odwag�, by pa�skiego ojca udobrucha�. S�owa te nape�ni�y m�odzie�ca niewymownym szcz�ciem. Pozna�, �e pozyska� ojca ukochanej. Ksi��� kaza� si� niebawem zaprowadzi� do komnaty, co by�o znakiem do po�egnania. Otto wychodz�c otrzyma� zaproszenie do dalszych odwiedzin. Czu� si� bardzo szcz�liwym. Szuka� samotno�ci i uda� si� nad morze w pobli�e latarni morskiej. Usiad� na skale i popad� w chorob� zakochanych: marzy� i malowa� sobie obrazy cichego szcz�cia, kt�re go mia�o czeka� w �yciu z Flor�. Naraz obudzi�y go z zadumy dziwne jakie� d�wi�ki. Czy wysz�y z ludzkiej krtani? By�y takie smutne, �a�osne, a jednak spokojne i �agodne. O znowu! Tak, to by� cz�owiek, kt�ry m�wi�. Nie mo�na by�o zrozumie� pojedynczych s��w. Powtarza�y si� ci�gle. By� to ci�gle ten sam �a�osny ton. Otto poczu�, �e co� nim wstrz�sn�o. Cz�owiek, kt�ry wydawa� takie d�wi�ki, z ca�� pewno�ci� nie m�g� by� szcz�liwy, a mo�e to kto� potrzebuj�cy pomocy? W tym nastroju Otto nie m�g� by� oboj�tnym na nieszcz�cie innych. Wsta�, uda� si� do wie�y. Drzwi wej�ciowe by�y o