7544

Szczegóły
Tytuł 7544
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7544 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7544 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7544 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Romuald Koperski Pojedynek z Syberi� (fragmenty dyskusji w internecie na temat wiarygodno�ci Koperskiego) > Koperski jeszcze przed Lena tez wycial podobny numer, tez z Syberia, a scislej z wyprawa samochodowa w 1994 roku. Trasa z Zurichu do Wladywostoku i potem przez USA. Opisal > to w ksi��ce "pojedynek z Syberia". W pierwszym wydaniu byla to wyprawa 3-osobowa, razem z nim jechalo dwoje studentow, bodajze z lodzkiej filmowki. W drugim wydaniu byla to juz wyprawa jednoosobowa, ze zdjec znikneli wspoltowarzysze podrozy (jak w gazetach z czasow Stalina, "niewygodni" znikaja z fotek ;-), a czasowniki z liczby mnogiej przeobrazily sie w liczbe pojedyncza... > Ponoc strasznie sie denerwuje, gdy go zapytac o wsp�towarzyszy wyprawy i te fotki w ksiazce :P > Nie ma sie co przejmowac mitomanem... > Ciekawe co bedzie w trzecim? Iz przeszedl ten dystans na piechote..... > Wiesz takie cos ma naukowe imie i sa na to lekarstwa. Sprawa "samochodowa" jest znana. Koperski nie chce o tym gadac. To takie lotrostwo Jego...;-) Nie umniejsza to wszak jego dzialalnosci � zach�ci� wielu ludzi do podrozy po Rosji, jako jeden z pierwszych przedstawil Rosjan jako ludzi przez duze "L", zainteresowal opinie publiczna/organizacje/rzad tematem polskich wsi na Syberii (chocby Wierszyna). Jest to jednak dziwny czlowiek, ekscentryk i nieco buffffon...;-( Trudny gosc... A to nie jest norma ? To znaczy, ze [kazdy] offroudowiec to taki troche dziwny, ekscentryczny buffon ? PS Ale mily ;-) Romuald Koperski POJEDYNEK Z SYBERI� WYD. III Fotografie Romuald Koperski Komputerowe opracowanie ok�adki, sk�ad i �amanie BOP s.c, 80-363 Gda�sk, ul Piastowska 70 Korekta El�bieta Skalska � Copyright by Romuald Koperski 1999-2000 Wydanie III ISBN 83-911893-1-7 Wydawca Stratus, 80-382 Gda�sk, ul. Bemowskiego 3 Wsp�wydawca Stowarzyszenie In�ynier�w i Technik�w Le�nictwa i Drzewnictwa 80-850 Gda�sk, ul. Rajska 6 Druk GRAFIX, 80-363 Gda�sk, ul Piastowska 70 Wst�p Zimowe wieczory to najlepsza pora na odpoczynek. Padaj�cy za oknem �nieg i atmosfera domu pe�nego ciep�a i d�wi�k�w sprawiaj�, �e oddajemy si� przer�nym marzeniom - wiadomo, nie zawsze realnym. Rankiem przewa�nie zapominamy o wszystkim, jeste�my wypocz�ci, a co za rym idzie - m�zg nasz pracuje trze�wiej. Kiedy jednak nast�pnego dnia tkwimy w s�uszno�ci wieczornych uroje�, b�d�my pewni � jest to znak, ze nad spraw� warto pomy�le�, nawet je�li wszystko wydaje si� kompletn� bzdur�, po prostu w my�l zasady, �e tylko to, co na poz�r g�upie i szalone, jest naprawd� cokolwiek warte... Tak a nie inaczej powsta� szalony pomys� przeja�d�ki samochodem z Europy do Nowego Jorku � ma si� rozumie� drog� l�dow�. Kt�r�dy? Przez ca�� Syberi�, Alask�, Kanad� i prawie cale terytorium USA. Wyczyn na poz�r niemo�liwy, ale dlaczego nierealny? W�a�nie z tego powodu z uporem maniaka rozpocz��em przygotowania do podr�y, kt�re jak si� p�niej okaza�o, od pocz�tku skazane by�y na niedoko�czenie. Nikt nie m�g� mi pom�c lub cho�by pos�u�y� dobr� rad�, poniewa� nikt tej trasy dotychczas nie przejecha�. Nawet fachowcy z Moskwy zajmuj�cy si� turystyk� niekonwencjonaln� rozk�adali r�ce, gdy� niewiele mogli mi o Syberii powiedzie�. Syberia, przez kt�r� zaplanowa�em podr�, to bezkres tajgi, bezdro�y, to p� zamkni�tego dotychczas �wiata. Znajomi, kt�rym zwierzy�em si� ze swoich plan�w, pukali niedwuznacznie palcem w czo�o, a przedstawiciele w�adz Rosji uznali spraw� za technicznie niewykonaln�. Lecz na przek�r wszystkim m�j mocno rozwini�ty instynkt w�drowania sprawi�, ze za wszelk� cen� postanowi�em t� podr� odby�. Kontynuowa�em przygotowania: szuka�em map, zbiera�em informacje od meteorolog�w, bez rezultatu pisa�em listy do koncern�w i r�nych firm o poparcie mojej ekspedycji, ale nikt nie by� zainteresowany udzieleniem mi jakiejkolwiek pomocy. Tylko profesorowie z Uniwersytetu Miko�aja Kopernika w Toruniu zachwyceni byli moim pomys�em. Poniewa� byli to znawcy meteorologii i geografii, fachowo wyja�nili mi, co pod dan� szeroko�ci� geograficzn� mo�e mnie spotka�. Pr�cz tych cennych dla mnie informacji wszyscy jak jeden m�� odmawiali mi udzielenia pomocy. Nie powiod�a si� te� pr�ba znalezienia wsp�towarzysza podr�y i w og�le wszystko nie wychodzi�o. Kiedy do planowanej daty wyjazdu pozosta�o sze�� tygodni, zrozumia�em, �e nikt mi pojazdu na t� przeja�d�k� nie zafunduje, poszed�em wi�c na z�omowisko, gdzie znalaz�em poro�ni�tego ju� traw� starego land-rovera. Wraz z zaprzyja�nionym mechanikiem rozebrali�my na cz�ci skazany na piec hutniczy samoch�d, po czym dokonuj�c przer�nych innowacji, z�o�yli�my go na powr�t do kupy. Nie robi�c sobie nic z niepowodze�, kt�re mnie od pocz�tku n�ka�y, za�atwia�em wizy oraz inne dokumenty podr�y i czym bli�ej by�o do wyjazdu, pewniejsze stawa�o si�, ze na �adnego sponsora liczy� nie mog�. Tak te� si� sta�o. Na dwa dni przed planowanym terminem wyjazdu zabra�em si� za malowanie samochodu, notabene niesprawdzonego jeszcze w terenie. Poinformowa�em liczne media o swojej wyprawie, lecz nikogo to nie zainteresowa�o. Dwie godziny trwa�o przygotowanie niezb�dnego skromnego wyposa�enia. W ten oto spos�b 15 maja 1994 roku, wbrew opiniom wszystkich, wbrew radom znawc�w Rosji, wbrew przestrogom przedstawicieli ambasady rosyjskiej w Szwajcarii, wyruszy�em z Zurychu do Nowego Jorku. By�em pe�en optymizmu, posiada�em bowiem kompas oraz dost�pn� w ka�dym atlasie szkolnym map� Rosji... Nadszed� dzie�, kiedy marzenia sta�y si� rzeczywisto�ci�. 15 maja 1994 roku wyje�d�am z Zurychu. Zegna mnie garstka znajomych, kt�rzy pewni, ze nie powr�c� ca�y i zdrowy z tej szale�czej wyprawy, pozuj� ze mn� do ostatnich wsp�lnych fotografii. Aby skr�ci� ten �a�obny nastr�j, zapowiadam sw�j rych�y powr�t, po czym opuszczam smutne to towarzystwo i zgodnie z wcze�niej zaplanowan� tras�, udaj� si� w kierunku granicy, aby przez Niemcy dotrze� do Polski. Nast�pnego dnia jestem ju� w rodzinnym Gda�sku. Dwa dni po�wi�cam na uzupe�nienie skromnego wyposa�enia. Wreszcie przygotowania uznaj� za zamkni�te, wi�c jeszcze kontrolnie dla zasady wje�d�am na wag�. Okazuje si�, ze gotowy do drogi land-rover jest przeci��ony - wazy ponad pi�� ton, kiedy dopuszczalny jego ci�ar nie powinien przekracza� tony!!! Na nic zdaje si� pr�ba odci��enia pojazdu - jestem pewien, ze wszystko, co znajduje si� w samochodzie, jest niezb�dne do przetrwania w surowych warunkach Syberii. W zwi�zku z tym, ze ostatnimi czasy wsz�dzie straszono mnie mafi�, kt�ra grasuje na drogach prowadz�cych z Europy Zachodniej do Moskwy, uznaj�, �e w celu zmniejszenia ryzyka najbezpieczniej b�dzie wjecha� na teren Rosji od strony Finlandii. Z Gda�ska do Helsinek kursowa� regularnie prom samochodowy, postanawiam wi�c nast�pnego dnia nim wyruszy� w dalsz� podr�. Samoch�d swym dziwacznym wygl�dem przyci�ga uwag� przechodni�w: po obu stronach jest wymalowany wielkimi literami daj�cy du�o do my�lenia napis: �ZURICH-SYBERIA-ALASKA-CANADA-NEW YORK�. Znajduj�cy si� na ca�ej powierzchni dachu baga�nik z dodatkowymi kanistrami na paliwo oraz aluminiowymi skrzyniami ju� samym wygl�dem m�wi o wielkiej przygodzie... Z dum� widz�, �e prawie na ka�dym przechodniu widok objuczonego samochodu wywiera wra�enie. Po rutynowej kr�tkiej kontroli celnej wje�d�am na przerdzewia��, pokryt� bia�� farb� �Pomerani�, prom pasa�erski, kt�ry ma mnie przetransportowa� do Helsinek. Po zaj�ciu kabiny udaj� si� do restauracji na kolacj�. Dopiero teraz pierwszy raz �d miesi�cy czuj� ulg�, u�wiadamiam sobie bowiem, ze naprawd� jad�, ze wbrew wszystkiemu i wszystkim doprowadzi�em do rozpocz�cia wyprawy. Szcz�liwy siedz� w restauracji i jeszcze nie dociera do mnie fakt, ze rzuci�em wyzwanie Syberii i jej calej nieposkromionej naturze. Po dwudniowej podr�y wyje�d�am na ulice Helsinek, sk�d drog� numer siedem udaj� si� w kierunku granicy z Rosj�. Po kilkugodzinnej je�dzie docieram w pobli�e przej�cia granicznego. Jest noc, krotka kontrola celnik�w fi�skich, otwiera si� szlaban i wje�d�am na zalesiony pas uziemi niczyjej�. Po pi�ciu minutach docieram do terytorium Rosji. Zapalaj� si� �wiat�a reflektor�w, ich o�lepiaj�cy blask zmusza mnie do zatrzymania si�. � Dokumenty do kontroli � us�ysza�em w znanym mi j�zyku rosyjskim. Powoli wzrok przyzwyczaja si� do panuj�cych jasno�ci i widz�, ze samoch�d jest otoczony przez �o�nierzy. Podaj� paszport i czekam na dalszy rozw�j wydarze�. Urz�dnik wraz z dokumentami oddali� si� do pobliskiego posterunku, co da�o mi czas na rozgl�dni�cie si� po okolicy: na prawo i lewo, w pewnej odleg�o�ci, znajdowa� si� ci�g o�wietlonego terenu, na kt�rym celowo ustawiono wie�e, by ca�kowicie kontrolowa� teren. Mi�dzy dwoma rz�dami s�up�w znajdowa� si� ogrodzony drutem kolczastym zakazany pas. Ka�dy s�up m�g� mie� oko�o czterech metr�w wysoko�ci. Moje dokumenty by�y sprawdzane d�ugo i wnikliwie, wreszcie po jakim� czasie zjawi� si� �o�nierz i oddaj�c mi papiery, zapyta� o miejsce docelowe podr�y. Kiedy wyja�ni�em mu, ze jestem w drodze do Nowego Jorku, popatrza� na mnie jak na idiot�, po czym u�miechn�� si� pob�a�liwie i poleci� jecha� dalej. Ka�dy, kto kiedykolwiek przekracza� granic� l�dow� z Rosj�, wie, co to za uczucie. To osobliwy dreszczyk emocji, to pewnego rodzaju ruletka, to sytuacja, z kt�rej mo�e du�o wynikn��, dlatego tez bardzo si� ucieszy�em, ze t� przykr� spraw� mam ju� za sob�... O tym, ze by�em w b��dzie, przekona�em si� niebawem. Par� kilometr�w dalej zauwa�y�em jasno o�wietlony teren. Gdy dojecha�em na miejsce, domy�li�em si�, �e dopiero teraz znajduj� si� na w�a�ciwej granicy. Tu ju� mnie oczekiwano. Przyby�y ponury w ca�ej okaza�o�ci oficer o�wiadczy�, i� mam bardzo dobre poczucie humoru, lecz bardzo s�abe wiadomo�ci z geografii, gdy� Nowy Jork nie znajduje si� w Rosji, tylko w USA. Odpar�em, i� zapewne pan oficer posiada lepsze wiadomo�ci z geografii, lecz nie posiada fantazji, poniewa� Rosja jest tylko moim krajem tranzytowym, przez kt�ry zamierzam uda� si� do Nowego Jorku. Po tej kurtuazyjnej wymianie zda� poproszono mnie do obdrapanego budynku, kt�ry spe�nia� rol� urz�du celnego. Podczas gdy zaj�ty by�em wype�nianiem r�nych formularzy wjazdowych, samoch�d zosta� poddany og�lnym ogl�dzinom oraz obw�chany przez psa z wygl�du przypominaj�cego wilka. Po trwaj�cych oko�o godziny formalno�ciach, zezwolono mi wjecha� na terytorium Rosji. Ostrze�ono mnie przed bandami czyhaj�cymi na obcokrajowc�w oraz �yczono szcz�liwej podr�y... � Nie dojedziesz nawet do Moskwy � us�ysza�em g�os i zauwa�y�em u�miechni�tego oficera � znawc� geografii. � M�wili mi ju� o tym w Zurychu - powiedzia�em, odwzajemniaj�c u�miech. Poniewa� by�a g��boka noc, zdecydowa�em, ze zostan� na granicy do �witu, gdy� przyznam, �e po tych ostatnich ostrze�eniach zrobi�o mi si� bardzo nieswojo. Ranek pog��bi� jeszcze moj� apati�, gdy� dzie� ods�oni� miejsce mojego postoju. Dopiero teraz zauwa�y�em betonow� wie�� obserwacyjn� podobn� do tych, kt�re stoj� na niekt�rych lotniskach. Dooko�a uwija�o si� mn�stwo �o�nierzy, ka�dy prowadzi� psa, odnosi�o si� wra�enie, ze jest si� w koszarach, w kt�rych og�oszono alarm bojowy. Do tego wszechobecne b�oto i szaro��. Wiosna pod t� szeroko�� geograficzn� jeszcze nie zawita�a. Okolica przera�a�a i odpycha�a. Nigdy i nigdzie nie widzia�em rvlc drutu kolczastego w jednym miejscu. Kto� kiedy� powiedzia�, ze granice ZSRR tworz� najwi�kszy na �wiecie ob�z koncentracyjny. Teraz dopiero widz�, ile w tym stwierdzeniu jest prawdy. Ruszam w kierunku Wyborga czym�, co kiedy� by�o drog�. B�oto, wyboje, resztki twardej nawierzchni; wszystko to sprawia, �e wlok� si� ��wim tempem. Lecz co to? Kolejny szlaban. STOP - Prosz� wnie�� op�at� na ochron� �rodowiska - o�wiadcza mi�ym g�osem pani sier�ant i cho� jest to paradoks, p�ac� r�wnowarto�� pi��dziesi�ciu dolar�w. Przezornie pytam, ile posterunk�w musz� min��, by opu�ci� pas graniczny Za dziesi�� kilometr�w b�dzie jeszcze jeden - odpar�a u�miechni�ta pani sier�ant. Ostatni posterunek graniczny znajdowa� si� na przedmie�ciach Wyborga. Tutaj kontroluj�cy mnie oficer by� wczorajszy... Po raz kolejny ostrzeg� o gro��cym mi niebezpiecze�stwie i nie�mia�o zapyta�, czy nie mam przypadkiem puszki piwa. - Owszem, towariszcz komandir, u mienia piwo jest'... Za wsp�ln� pomy�lno�� wypili�my po kilka piwek, po czym ostatecznie wjecha�em do Rosji. Na podstawie przejechanych kilometr�w obliczy�em, ze przeci�tny obywatel by�ego ZSRR mia� prawo zbli�y� si� do granicy pa�stwowej na odleg�o�� nie mniejsz� ni� sze��dziesi�t cztery kilometry! Przede mn� ca�a Rosja. Tajemnicza i zagadkowa. To prawie p� zamkni�tej dotychczas planety. Zapewne wszyscy, kt�rzy pierwszy raz zobaczyli ten kraj, przezywali, podobnie jak i ja, podniecenie wywo�ane czym� pot�nym i nieznanym. B�d� musia� przemierzy� tysi�ce kilometr�w, docieraj�c do miejsc, gdzie jeszcze nie st�pn�a noga reportera, gdzie miasta i wsie s� tylko ma�ymi punkcikami na bezkresnych przestrzeniach. Mijam miasto Wyborg i tras� M-10 udaj� si� w kierunku Sankt Petersburga. Jestem ju� w innym �wiecie - �wiecie smutnej, twardej rzeczywisto�ci. Dooko�a nie�ad i szaro��. Niegustowne dekoracje szpec�ce otoczenie, ludzie patrz�cy oboj�tnym wzrokiem. Widok ten sprawia, �e jest mi bardzo nieswojo. B�d�c pod �wie�ym wra�eniem wczorajszego dnia oraz przestr�g, kt�re zewsz�d otrzyma�em, zrobi�em si� przesadnie ostro�ny i wsz�dzie wietrzy�em podst�p. Postanowi�em, i� nie b�d� zatrzymywa� si� na drogach, a noce b�d� sp�dza� zaszyty g��boko w lesie. R�wnie� wszelkie przerwy w podr�y mia�y si� odbywa� z dala od tras przelotowych i skupisk ludzkich. Samob�jstwem wr�cz wydawa�o mi si� skorzystanie z jakiegokolwiek zaproszenia... I tak w nastroju cz�owieka chorego na mani� prze�ladowcz� tego samego dnia bez przyg�d doje�d�am do Sankt Petersburga. Petersburg (dawniej Leningrad) do roku 1918 by� stolic� carskiej Rosji. Jedno z niewielu miast, kt�re za czas�w niedawnego ZSRR udost�pnione by�o dla turyst�w zagranicznych. Pi�kny zesp�l architektoniczny i urbanistyczny sprawi�, �e Sankt Petersburg po dzie� dzisiejszy jest wizyt�wk� Rosji. Wsz�dzie jest czysto i schludnie. W nadziei otrzymania dok�adniejszej mapy ca�ego kraju, jad� do pewnej firmy zajmuj�cej si� turystyk�, kt�rej adres otrzyma�em od przedstawicieli w�adz Rosji w Szwajcarii. Po p�godzinnej je�dzie odnajduj� wskazane biuro podr�y, kt�rego pracownicy bezradnie rozk�adaj� r�ce. - Takiej mapy nie posiadamy, jedyna, jak� mo�emy ofiarowa�, to mapa regionu, ale i ona jest niedok�adna - odpowiadaj�. - Spr�bujcie w Moskwie, tam mo�e co� znajd�, ale chyba b�dzie te� ci�ka sprawa, gdy� za czas�w ZSRR mapy stanowi�y przedmiot najwi�kszej tajemnicy pa�stwowej i by�y dost�pne tylko w kr�gach wojskowych i niekt�rych s�u�b specjalnych. Jak jest teraz, nie wiemy - dodali. P�nym popo�udniem opuszczam pi�kny Sankt Petersburg i udaj� si� w kierunku Moskwy. Jad� ruchliw� drog�, kt�ra na mapie nazwana jest mi�dzynarodow�. W praktyce jest to bardzo szeroki pas nier�wno u�o�onego asfaltu, z rozleg�ymi piaszczystymi poboczami, kt�re maj� znaczenie wojskowo-taktyczne, stanowi�c idealn� drog� dla pojazd�w g�sienicowych. Mijam posterunki GAI*. Przeci��ony samoch�d �dobija� na ka�dej nier�wno�ci, kt�rych bardzo du�o na drodze. Zaczynam orientowa� si� w przepisach ruchu drogowego obowi�zuj�cego w tym kraju, kt�re istniej� tylko teoretycznie, poniewa� w praktyce pierwsze�stwo ma ten, kto jedzie wi�kszym lub szybszym pojazdem. * GAI � w j�z. rosyjskim Gosudarstwienna Awto Inspekcja (Pa�stwowa Inspekcja Samochodowa) - pozosta�o�� po specjalnym oddziale milicji, kt�ry za czas�w ZSRR zajmowa�a si� kontrol� wje�d�aj�cych i wyje�d�aj�cych os�b i pojazd�w z miast i osiedli. Mijam wsie i osiedla, drewniane malowane domy. W ka�dej osadzie kwitnie handel przydro�ny, towary najcz�ciej oferowane to kartofle i mleko, a w miejscowo�ciach lez�cych blisko rzek i jezior � suszone ryby. Widz�c wszechobecn� bied�, jeszcze nie zdawa�em sobie sprawy, �e jad� przez najbogatsz� cz�� Rosji. Pomimo p�nej pory jest jeszcze bardzo jasno, wi�c szukam odpowiedniego miejsca na pierwszy nocleg. Wje�d�am w le�n� �cie�k�, by oddali� si� od g��wnej drogi i rozbi� ob�z z dala od oczu ludzkich. M�j o�miocylindrowy land-rover doskonale da� sobie rad� z b�otem si�gaj�cym po osie i po dwudziestu minutach jazdy zatrzymuj� si� nieopodal niewielkiego jeziorka otoczonego brzozowym lasem. Wok� dziewicza natura. Daleko, po przeciwleg�ej stronie jeziora, wida� samotn�, zagubion� w lesie wiosk�. Obserwuj� j� przez lornetk�. Bardzo ma�e drewniane chaty pomalowane na r�norodne kolory. Na pr�no szukam jakichkolwiek oznak �ycia, wioska robi wra�enie niezamieszkanej. Ptaki, ptaki, niesamowite ilo�ci ptak�w roz�piewanych w wiosennym koncercie, w�a�nie te skrzydlate stworzenia uzupe�niaj�ce swymi g�osami t� pi�kn� rajsk� sceneri� najbardziej utkwi�y mi w pami�ci z pierwszego noclegu na rosyjskiej ziemi. Rozpalam ogie� i przygotowuj� kolacj�. Jestem odpr�ony i oddycham wolno�ci�. Do p�nej nocy siedz� przy ognisku, delektuj�c si� cisz�, my�l�c o przysz�ej drodze i czekaj�cych mnie jeszcze przygodach. Rano obudzi� mnie ch��d i �piew ptak�w. Jest koniec maja i cho� w Europie �rodkowej jest ju� prawie lato, tu wiosna dopiero si� zaczyna. Chc�c jeszcze za dnia dojecha� do Moskwy, pospiesznie pakuj� wszystko do samochodu i udaje si� w kierunku szosy. M-10 to jedna z g��wnych i bardziej ruchliwych dr�g prowadz�cych do stolicy. Z zaciekawieniem patrz� na mijaj�ce mnie pojazdy, rozszyfrowuj�c ich marki oraz lata produkcji. Ze zdumieniem stwierdzam, ze wi�kszo�� prywatnych samochod�w to demobil wojskowy. Stare ci�ar�wki, jak zi�y, urale, krazy - wszystkie wymalowane na kolor ciemnozielony. Benzyna w Rosji jest bardzo tania i mimo ze pojazdy te zu�ywaj� niekiedy do pi��dziesi�ciu litr�w na sto kilometr�w, to ka�dego posiadacza sta� jest na ich u�ytkowanie. Je�d�� tez i mniejsze samochody: lady, wo�gi, stare pobiedy oraz wyprodukowane na w�oskiej licencji - �iguli. Od czasu do czasu wyprzedza mnie nowy pojazd marki zachodniej, przewa�nie mercedes lub bmw. Kogo sta� na taki luksus w Rosji, nie jest dla mnie tajemnic�. Co kilkadziesi�t kilometr�w mijam charakterystyczne dla tego regionu kolorowe drewniane cha�upy, kt�re ustawione po obu stronach trasy tworz� jednakowo wygl�daj�ce wsie. Po kilku godzinach jazdy docieram do miasta Twer, sk�d pr�buj� po��czy� si� telefonicznie z firm� Pilgrim w Moskwie. Firma ta jest oficjalnym przedstawicielem turystyki niekonwencjonalnej na terenie Rosji. Po dw�ch godzinach oczekiwania uzyskuj� po��czenie i potwierdzam sw�j przyjazd. Do Moskwy zosta�o oko�o dwustu kilometr�w, wi�c nieca�e trzy godziny jazdy. Du�y ruch na tej trasie sprawia, ze czuj� si� bezpieczniejszy, lecz pomimo to rozgl�dam si� bacznie na wszystkie strony. Tu� przed rogatkami stolicy widz� zapory przeciwpancerne usytuowane po prawej stronie drogi. Dopiero z olbrzymich napis�w dowiaduj� si�, ze jest to miejsce, do kt�rego dotar�y wojska hitlerowskie w 1942 roku, a konstrukcja spe�nia rol� pomnika, upami�tniaj�cego tamte historyczne dni. Po chwili wje�d�am na trzypasmow� arteri� szybkiego ruchu i po godzinnej je�dzie docieram do stolicy imperium. W tej w�a�nie chwili pomy�la�em o wszystkich moich znajomych, o przedstawicielach w�adz Rosji, o oficerze �znawcy geografii� i innych �grabarzach�, kt�rzy byli wr�cz pewni, ze nic dojad� nawet do Moskwy. II Ponad godzin� zaj�o mi odszukanie firmy Pilgrim, w kt�rej spodziewa�em si� uzyska� mapy oraz kiiku wskaz�wek odno�nie poruszania si� po bezdro�ach Syberii. W firmie przyj�to mnie bardzo �yczliwie, pytaj�c o przebieg dotychczasowej podr�y. � Dzisiaj jest ju� p�no i niewiele mo�emy za�atwi�. Jutro �ci�gniemy naszego pracownika, kt�ry z wykszta�cenia jest kartografem, ma r�ne mapy, wi�c na pewno co� da si� zrobi� � powiedzia� jeden z pracownik�w. � Na razie odstawimy tw�j samoch�d w bezpieczne miejsce, gdy� w Moskwie r�nie bywa, a jutro od rana dzia�amy � doda�. Ucieszy�em si� z tej wiadomo�ci i pomy�la�em, ze Pilgrim jest powa�n� firm� turystyczn�, skoro ma do dyspozycji kartograf�w... Jeszcze nie tak dawno podobne firmy, zajmuj�ce si� obs�ug� turyst�w zagranicznych, by�y nieoficjalnymi rezydenturami kt�rego� z sowieckich wywiad�w. Nie jestem pewien, czy Pilgrim przyj�� ten sam status, ale du�o wskazuje na to, ze tak. Pierwsze moje spostrze�enie dotyczy�o powierzchowno�ci pracownik�w tej firmy. Ka�da twarz bez wyj�tku zdradza�a ponadprzeci�tn� inteligencj�. Jest powszechnie wiadomo, ze na ca�ym �wiecie wszystkie s�u�by specjalne rekrutuj� swoich pracownik�w spo�r�d najzdolniejszych absolwent�w r�nych wy�szych uczelni. Po drugie � turystyka niekonwencjonalna w Rosji jest jeszcze w powijakach i nie mo�e przynosi� dochod�w, a skomputeryzowanej firmie Pilgrim wida� powodzi si� a� nadto dobrze, co mo�e �wiadczy� o dofinansowaniu firmy przez rz�d. Ponadto bezpo�rednie kontakty z rosyjskimi biurami podr�y rozsianymi na ca�ym �wiecie same m�wi� za siebie. Nazajutrz wcze�nie rano wyruszam obejrze� now� �demokratyczn�� stolic� Rosji. Moskwa to prawdziwa metropolia (dwana�cie milion�w mieszka�c�w). T�umy ludzi przer�nych narodowo�ci, wsz�dzie panuj�cy po�piech. W centrum miasta �Zach�d� � szare i ubogie do niedawna wielkie domy handlowe b�yszcz� szyldami wszystkich znanych firm zachodnich. Jest kolorowo, czysto i bogato, ale nie do ko�ca, gdy� wida� r�wnie� resztki starej �komunistycznej� stolicy. Bieda i ub�stwo wi�kszo�ci mieszka�c�w s� a� nadto widoczne. Ludzie w sile wieku �ebrz� na ulicach. Bezrobocie i horrendalne ceny, kt�re kilkakrotnie przewy�szaj� ceny na przyk�ad w Zurychu. Dochodz�c do placu Czerwonego, przypadkowo trafiam na uroczysto�ci zwi�zane z uroczystym po�wi�ceniem cerkwi, usytuowanej tuz przy na placu Defilad naprzeciw Kremla. Jak si� dowiedzia�em, �wi�tynia jest wiern� rekonstrukcj� stoj�cej tu ju� kiedy� cerkwi, kt�r� w przesz�o�ci na rozkaz Stalina zburzono i przez wiele lat nie by�o po niej �ladu. Podobno przeszkadza�a zakr�caj�cym w czasie defilad czo�gom. Tylko dzi�ki odwadze pewnego architekta, kt�ry podczas rozbi�rki w tajemnicy sporz�dza� jej plan, zdo�ano ten zabytek wiernie zrekonstruowa� i ponownie odda� do u�ytku wiernych. Snuj�c si� po placu Czerwonym, widz� par� nowo�e�c�w sk�adaj�cych kwiaty przed zamkni�tym ju� definitywnie mauzoleum Lenina. Kwiat�w le�y tu du�o, wi�c przypuszczam, �e ofiarowywuj� je nie tylko m�ode pary... To pewnego rodzaju fenomen w dziejach ludzko�ci, kiedy to ofiary dobrowolnie sk�adaj� cze�� swoim oprawcom. Podobn� sytuacj� zaobserwowa�em przed gmachem, w kt�rym mie�ci si� muzeum po�wi�cone panu Leninowi. Tu z kolei t�umy protestuj� przeciw projektowi zamkni�cia tego obiektu. W 1956 roku wolno by�o usuwa� pomniki Stalina, w 1991 roku - Dzier�y�skiego, lecz do dzi� nikt nie odwa�a si� tkn�� pami�ci po Leninie. Wci�� jeszcze panuje wszechobecny kult jednostki. Na czym polega ta si�a? Na tandecie ideologu, na fantastyczno�ci zjawiska? Ko�o po�udnia id� do Pilgrimu na spotkanie z kartografem. - Anton - przedstawi� si� cz�owiek �od map�. Anton m�wi� du�o i z przej�ciem, staraj�c si� na ka�dym kroku podkre�li� swoj� wy�szo�� w zwi�zku ze znajomo�ci� kartografii. Operowa� niezrozumia�ymi dla mnie terminami. Czasami tak si� zagalopowywa�, �e odnosi�em wra�enie, �e facet jest r�bni�ty. - Syberia - rzeki - to nie miejsce na przeja�d�ki samochodowe. Sam niewiele o niej wiem, gdy� tylko kilkakrotnie tam by�em, a �rodkiem transportu by� nie samoch�d, lecz samolot. Uwa�am ten pomys� za nierealny. Syberia to nie setki, lecz tysi�ce kilometr�w bezdro�a, bagien i B�g wie, czego jeszcze. Owszem, w pobli�u wielkich miast s� drogi, ale wyst�puj� w odcinkach nie��cz�cych si� ze sob�, wi�c generalnie dr�g nie ma. Przygotowa�em mapy, ale nie wiem, na ile b�d� przydatne, bo mog� by� bardzo niedok�adne... Nie my�l, ze mamy z�ych topograf�w i kartograf�w - nie w tym rzecz. Za czas�w ZSRR mapy by�y obj�te naj�ci�lejsz� ochron� i tajemnic� Jedn� ze specjalno�ci fachowc�w od ochrony kraju by�a dezinformacja. Dlatego produkowano miliony niby-dok�adnych map i umiej�tnie podk�adano je tak, by �przypadkowo� dosta�y si� w niepowo�ane r�ce. Teraz przy tym ca�ym zamieszaniu ma�o kto wie, kt�re s� prawdziwe, a kt�re nie. To dopiero zobaczysz na miejscu. Mo�e by� tak, �e mapa bardziej dok�adna, oka�e si� mniej przydatna. Gdzie ma by� miasto - b�dzie pole, a gdzie jest zielona plama, kt�ra oznacza� mo�e tajg� - natrafisz na step. Mo�esz te� raptem zobaczy� kilkutysi�czne miasto, kt�rego pr�no szuka� na mapie. �cie�ki mog� by� tam, gdzie spodziewa�e� si�, �e s� drogi. Na Syberii wsz�dzie b�dzie czeka�a na ciebie niespodzianka. Przed tob� setki rzek, ale nie wierz, �e zastaniesz most, cho�by by� wyra�nie zaznaczony na mapie. Mo�e b�dzie kursowa� tam prom, a mo�e nie. Ale jak spotkasz ludzi, to zawsze pytaj � miejscowi wiedz�, co jest w promieniu ich domostw. Anton po�o�y� na stole plik map, z kt�rych odczyta�em, ze nale�� do Sztabu Generalnego Armii ZSRR. - Przed opuszczeniem terytorium Rosji wszystkie te mapy musz� powr�ci� do firmy - powiedzia�. - Tu s� zaadresowane koperty, dzi�ki kt�rym b�dzie mo�na odes�a� z powrotem mapy odcink�w, kt�re ju� przejecha�e�. Kopert� wystarczy odda� na poczcie, a jak jej nie spotkasz, to na posterunku GAI lub w jakimkolwiek urz�dzie. Podzi�kowa�em za wypo�yczenie map i dobre rady. Po�egna�em pracownik�w Pilgrimu i bezzw�ocznie ruszy�em w drog�, by jeszcze przed zmrokiem wyjecha� z Moskwy. Na rogatkach uzupe�ni�em paliwo i ruszy�em drog� numer siedem w kierunku Kazania. Droga wyjazdowa z Moskwy znacznie si� r�ni od trasy wjazdowej ze strony zachodniej. I cho� r�wnie� jest oznakowana jako droga mi�dzynarodowa, to stan jej nawierzchni jest o wiele gorszy. Osobliwie r�wnie� wygl�daj� pojazdy opuszczaj�ce stolic�. Ka�dy samoch�d, czy to ci�arowy, czy osobowy, jest za�adowany do granic wytrzyma�o�ci. Prawie ka�dy ci�gnie przyczep� i dodatkowo posiada baga�nik na dachu. Towary transportowane to przewa�nie �ywno�� i inne produkty dost�pne tylko w mie�cie. Prawie dwie godziny przeciskam si� czteropasmow� wyjazdow� drog�, stoj� w korkach, omijam popsute pojazdy, kt�rych bardzo du�o stoi poboczach. Obserwuj�c ca�y ten harmider drogowy, zda�em sobie spraw�, ze Rosja nadal nic dysponuje cho�by kilometrem drogi, kt�r� na Zachodzie przyj�to nazywa� autostrad�... P�nym wieczorem doje�d�am w pobli�e miasta W�adymir. Wiem, ze w pobli�u znajduje si� miasto muzeum Suzdal, kt�re zamierza�em zwiedzi�; odnajduj� je na mapie, a poniewa� jest ju� prawie ciemno, postanawiam zanocowa� w okolicy. Pierwsz� napotkan� drog� skr�cam na lewo, jad� par� kilometr�w, po czym zje�d�am z drogi na pustkowie i po pewnym czasie docieram do rzeki Nerl. Wko�o tylko pola, las i rzeka. Wreszcie z dala od szosy, w�r�d przyrody, bajkowego krajobrazu. Siedz� nad wod� i pierwszy raz w Rosji �owi� ryby, kt�re na dobry pocz�tek bior� jak na zawo�anie. Jest ich tyle, �e cz�� sma��, a z pozosta�ej reszty gotuj� zup� rybn�, nazywan� w Rosji ucha. Nastaje ch�odna noc i na dodatek zrywa si� porywisty wiatr, wi�c czym pr�dzej zostawiam ryby i zaszywam si� w namiocie. Kiedy ju� lez�, s�ysz� tylko szum rzeki i ciche zawodzenie wiatru. Zasypiam szybko, zm�czony nowymi wra�eniami. Rano opuszczam swoj� kryj�wk� i udaj� si� do miasta Suzdal. Przed oczami rozwin�� si� wspania�y widok na przepi�kny kreml, z niezliczon� ilo�ci� staro�wieckich kopu� cerkiewnych w �rodku. �redniowieczem i dzicz� Wschodu wia�o od tych starych mur�w, zmursza�ych, poros�ych historyczn� ple�ni�. Cerkwie uwidaczniaj� pierwotn� rosyjsko��, przesi�kni�t� pot�n� bizantyjsk� kultur�. Suzdal to prawdziwy klejnot prastarych rosyjskich miast, kt�re ze wzgl�du na swoje historyczne bogactwo nosz� nazw� Z�otego Kr�gu. Per�� w klejnocie s� zabudowania kremla i soboru wraz z kilkunastoma XVI-XVII-wiecznymi cerkwiami. Kreml przez d�ugie lata by� miejscem spotka� wszystkich pokole� carskich. Niestety, obecnie budowle s� zaniedbane. Wok� panuje ba�agan, brak jakiejkolwiek informacji dotycz�cej historii obiektu, poza kilkoma zardzewia�ymi tablicami, z kt�rych trudno cokolwiek odczyta�. Od razu wida�, ze komuni�ci nie kochali car�w. Dziwi mnie te� fakt, ze w miejsce to dowo�eni s� tury�ci. Chyba ze chodzi tu g��wnie o pokazanie �wiatu bezmy�lnej niszczycielskiej pot�gi Ministerstwa Kultury by�ego ZSRR. Jestem rozczarowany tym miastem muzeum i jego gospodarzami, kt�rzy potrafi� tylko dba� o wygl�d dom�w partii i komisariat�w milicji... Udaj� si� do odleg�ego o trzydzie�ci kilometr�w miasta W�adimir. Miasto to uwa�ane jest za pierwsz� stolic� ��wi�tej Rosji�. Z drogi widz� zabudowania soboru, kt�re postanawiam zwiedzi�. Trafiam na msz�. Sceneria jak sprzed wiek�w. W�r�d bogatych ikon, blasku i zapachu �wiec, panuj�cego p�mroku, rozbrzmiewa �piew brodatych kap�an�w, kt�rzy w pi�knej wokalnej harmonii i z niesamowit� skal� swych g�os�w, oddaj� cze�� Bogu. Niezapomniane, niesamowite wra�enie. Po nabo�e�stwie udaj� si� w dalsz� drog� w kierunku miasta Czeboksary. Krajobraz w�a�ciwie si� nie zmienia. Przez wiele kilometr�w tylko lasy, pola i od czasu do czasu parokilometrowej d�ugo�ci wsie, w kt�rych domy ustawione s� wzd�u� drogi. Mijam du�e milionowe miasto Ni�nyj Nowgorod (G�rki), nast�pnie zje�d�am, z g��wnej drogi, poniewa� chc� dotrze� do osad Maryjczyk�w (Czeremch�w), wymieraj�cej ju� grupy etnicznej zamieszkuj�cej te tereny. Land-rover to wspania�y terenowy pojazd - dzisiaj zda� sw�j pierwszy prawdziwy egzamin: po b�otnistej si�gaj�cej po osie glinie podjecha� wraz z �adunkiem pod kil ku kilometrowa strom� g�r� okalaj�c� koryto rzeki. Poni�ej, na wprost mnie p�ynie Wo�ga. Wo�ga nazywana kr�low� rosyjskich rzek to trudno wyobra�alna masa wody, kt�ra w okowach swych brzeg�w sp�ywa majestatycznie do uj�cia. Trudno tu szuka� ciszy i wytchnienia, gdy� na rzece panuje du�y ruch. S�ycha� syreny i szum silnik�w okr�towych. Jestem zdziwiony, �e w kraju, w kt�rym prawie ca�a gospodarka run�a, funkcjonuje jeszcze tak dobrze flota �r�dl�dowa. Widz� du�e tankowce, drobnicowce oraz barki towarowe, p�yn�ce jedna za drug�. Przypomina to ruch statk�w, jaki panuje na redzie du�ego portu morskiego. Widz� ludzi na pok�adach mijaj�cych mnie jednostek, prawie ka�dy trzyma w r�kach lornetk�, widz�, ze jestem obserwowany, marynarze patrz�, kto przyby� do tego znanego im pustkowia. Zauwa�yli mnie r�wnie� p�yn�cy rzek� rybacy. Po kr�tkim namy�le skierowali swoj� ��d� w kierunku wzg�rza, na kt�rym rozstawi�em ju� ob�z. Po chwili widz� dwie pochylone sylwetki, co� m�wi� do siebie, ale nic nie rozumiem, ich s�owa zag�usza jednostajne mlaskanie gumowych but�w. � Dobry wiecz�r. Widzimy, �e jeste� w drodze, wi�c przynie�li�my ci co� na kolacj� - powiedzia� starszy z nich, stawiaj�c na ziemi stare dziurawe wiadro pe�ne �ywych jeszcze ryb. � Wielkie dzi�ki � odpowiedzia�em i od razu zapyta�em, ile jestem za te stworzenia winien. Przybyli spojrzeli po sobie z minami starych panien, kt�rym przedstawiono niedwuznaczn� propozycj�. � Nam pieni�dze niepotrzebne - powiada jeden z nich - my tak prosto od serca. Zreszt� pieni�dz tu nic nie jest wart, a i najbli�szy sklep oddalony jest o sze��dziesi�t kilometr�w, w kt�rym na dodatek i tak nic nie ma. Ryb nam zbywa, a ty pewnie g�odny - doda�. � Wobec tego zapraszam na kolacj� � odpowiedzia�em, gdy� inaczej po prostu nie wypada�o. Zda�em sobie jednocze�nie spraw�, �e b�dzie to m�j pierwszy kontakt z prostymi mieszka�cami tego kraju. Ciekaw by�em ich zachowa�, my�li i stosunku do obcokrajowc�w. Podzielili�my zaj�cia: ja zaj��em si� zbieraniem drewna, a rybacy patroszeniem i przyrz�dzaniem ryb. Po p�godzinnej krz�taninie siedzieli�my ju� wko�o ogniska, a na drewnianych rusztach sporz�dzonych przez moich go�ci, piek�y si� ryby, kt�rych zapach snu� si� daleko w las, dra�ni�c nozdrza okolicznej zwierzyny. By roz�adowa� panuj�ce jeszcze napi�cie, zwi�zane z niespodziewanym zetkni�ciem si� dw�ch �wiat�w, zaproponowa�em wypicie flaszki za wsp�lne spotkanie, co natychmiast zosta�o przyj�te z nieukrywan� radosn� aprobat�. �Na zdrowie� - rozleg�o si� wok� ogniska i po tych magicznych s�owach ust�pi�y wzajemne dotychczasowe nieufno�ci. � Teraz to i my dwaj jeste�my kapitalistami - powiedzia� jeden z przyby�ych, �miej�c si� g�o�no sam ze swojego dowcipu. - Ale to inny kapitalizm ni� u was. � Nam by�o dobrze za czas�w komunizmu i kolektywizacji. Ko�choz dawa� nam ubrania i inne �wiadczenia, a wyp�ata by�a uzale�niona od liczby z�owionych ryb. Jak cz�owiek przy�o�y� si� do pracy, to mo�na by�o nie�le �y�. Transportowano z�owione przez nas ryby do miasta, a w zamian przywo�ono nam potrzebne do �ycia produkty. Teraz nie ma ju� ko�chozu i nikt ju� ryb nie odwozi, i co za tym idzie, nie mamy najpotrzebniejszych artyku��w �ywno�ciowych. Ca�y rok jemy wy��cznie ryby i tylko jesieni�, jak uda si� troch� ich sprzeda�, to kupujemy ziemniaki. W ramach wszechobecnej prywatyzacji, odkupili�my wsp�lnie z s�siadem t� star� ��d� i �owimy tylko na swoje potrzeby. W naszym przysi�ku wszyscy tak �yj�, bo c� zrobi� - trzeba �y�... Jak jest u was na Zachodzie, dopiero teraz co nieco wiemy � kontynuowa�. � Dawniej m�wiono nam, �e kapitalizm to obrzydliwy system, gdzie panuje wyzysk, gdzie pracodawca zam�cza na �mier� swoich pracownik�w... I wszyscy w to wierzyli�my, bo tak pisano i m�wiono. Byli�my w�wczas szcz�liwi, �e �yjemy w tym kraju. Mam sze��dziesi�t pi�� lat i tylko kilkakrotnie by�em w du�ym mie�cie, c� wi�c mog� o �wiecie wiedzie� - doda� z prostot�. Wznie�li�my kolejny toast i cho� by�a ju� noc, siedzieli�my dalej przy ogniu, w poczuciu niewidzialnej wi�zi, wi�zi ca�kiem normalnej, bo ��cz�cej cz�owieka z cz�owiekiem. I cho� urodzili�my si� i �yli�my gdzie indziej, oddaleni od siebie o tysi�ce kilometr�w, to po kilkugodzinnej wsp�lnej biesiadzie odnie�li�my wra�enie, jakby�my znali si� od dawna. I cho� nie znali�my nawet swoich imion, nie by�o mi�dzy nami �adnej r�nicy. Tak samo jedli�my, pili�my i �wieci�y nad nami te same gwiazdy... Ko�choz � sp�dzielnia rolnicza w ZSRR gospodaruj�ca na ziemi pa�stwowej oddanej w dzier�aw� bezp�atnie. Cz�onkowie mieli prawo do posiadania domu i okre�lonego stanu inwentarza. Przysi�ek - osiedle mieszkaniowe usytuowane przy zak�adzie produkcyjnym. Ruch na rzece i towarzysz�ce mu d�wi�ki syren okr�towych nic pozwoli�y na d�u�szy sen. Po �niadaniu, na kt�re sk�ada�y si� niedojedzone wczoraj ryby, wyruszam na poszukiwanie wiosek zamieszkanych przez Maryjczyk�w. T� sam� b�otnist� drog� doje�d�am do traktu wiod�cego w kierunku Czeboksary. Przemieszczam si� nadwo��a�sk� r�wnin�, na kt�rej co jaki� czas natrafiam na zabudowania opuszczonych sowchoz�w. Wszystko w totalnej ruinie i tylko walaj�cy si� wko�o zniszczony sprz�t rolniczy przypomina o przeznaczeniu tych budowli. Spotykam pasterza pas�cego stadko kr�w i pytam o najbli�sze osiedle Maryjczyk�w. - B�dzie ze trzydzie�ci wiorst - powiedzia� zaskoczony cz�owiek pilnuj�cy kr�w, po czym r�k� wskaza� kierunek po�udniowy. Poniewa� nie prowadzi�a w tamtym kierunku �adna droga, ruszy�em po prostu na prze�aj. Trasa wiod�a po rozleg�ym, p�askim gruncie, kt�ry kiedy� by� ziemi� orn�, o czym �wiadczy�y gnij�ce resztki zesz�orocznego, niezebranego zbo�a. Area� ten jeszcze do niedawna nale�a� do kt�rego� z mijanych sowchoz�w, kt�re mog�y nosi� nazw� �Sowchoz imienia Rewolucji Pa�dziernikowej�, �Gwiazdy Czerwonej� lub �Sowchoz imienia Lenina�. Oj, gdybym tak przed laty pozwoli� sobie na jazd� po tej roli, oskar�ono by mnie zapewne o sabota� i wrogo�� wobec klasy robotniczej... Jestem pewien, �e nie potrzebowa�bym organizowa� ekspedycji, by znale�� si� na Syberii... P�nym popo�udniem w oddali zauwa�y�em jak�� wie�. Taka sobie niezbyt okaza�a osada, co� oko�o czterdziestu domostw. To Maryjczycy. Z ciekawo�ci� rozgl�dam si� mi�dzy domami. Na pierwszy rzut oka przekonuj� si�, �e cho� to jeszcze Europa, to czas zatrzyma� si� tu przed wiekami. Drewniane zagrody, studnie z �urawiami, prymitywny sprz�t gospodarski: wszystko to tworzy sceneri� Rosji z XVI wieku. Tylko s�upy linii energetycznych oraz gdzieniegdzie pokryte eternitem dachy mog� powiedzie� przybyszowi, ze znajduje si� w XX wieku... Jestem oczarowany tym skansenem, zamierzam si� zatrzyma� i wykona� par� fotografii. Na niewielkim placyku mi�dzy domami widz� rozmawiaj�cych ludzi, �mia�o pod��am w tym kierunku. � Jestem przejazdem i zbieram materia� reporterski o Rosji. Chcia�bym z wami porozmawia� i wykona� par� fotografii, czy nie macie nic przeciwko temu? - zapyta�em, przezornie nie wychodz�c z samochodu. � A sk�d jeste�? - odpowiadaj� pytaniem. � Jad� ze Szwajcarii - odpowiadam. Nast�pi�a kr�tka narada, kt�ra wypad�a na moj� korzy��. � Mo�esz pisa� i fotografowa� � m�wi�. Pr�buj� nawi�za� bli�szy kontakt z mieszka�cami, kt�rzy ku mojemu zdziwieniu przyja�nie, bez skr�powania, odpowiadaj� na pytania i jeszcze ch�tniej pozuj� do zdj��. Sowchoz � w ZSRR pa�stwowe gospodarstwo rolne Wiorsta - dawna rosyjska miara d�ugo�ci r�wna 1,0668 km � My, Maryjczycy, jeste�my samowystarczalni i gdyby by�o nas wi�cej, to na pewno mieliby�my autonomi� � powiedzia� najstarszy z grupy, kt�ry r�ni� si� od innych posiadaniem czerwonych gumowych but�w. � Mamy krowy, �winie i dr�b, a ziemia nasza jest bardzo urodzajna. Ziemia w�a�ciwie dopiero teraz jest nasza, bo przedtem nale�a�a do ko�chozu, ale i tak by�a nasza - poprawi� swa wypowied� obuty w czerwone gumowce. � My Maryjczycy, nar�d bohaterski - rozp�dzi� si� cz�owiek, gdy ujrza� skierowany na siebie obiektyw aparatu fotograficznego � a ponadto ojciec m�j by� carskim oficerem - doda�, niemal krzycz�c. Widz�c, �e rozm�wca jest ju� dostatecznie usatysfakcjonowany udzieleniem mi wywiadu, czym pr�dzej podzi�kowa�em za rozmow� i �mia�o ruszy�em mi�dzy domy, aby podpatrzy� zaj�cia mieszka�c�w tej ciekawej wsi. Zauwa�y�em kobiet� prowadz�c� krow� na d�ugim postronku, wi�c spyta�em, czy zechcia�aby pozowa� mi do fotografii. Kobieta stan�a w postawie na baczno�� i jednym tchem wyrecytowa�a: � Nazywam si� Olimpiada Wasilewna, mam sze��dziesi�t osiem lat, pracuj� w ko�chozie. Do pracy id� na czwart� rano i pracuj� do szesnastej. Jestem z pracy zadowolona. Dzisiaj przyprowadzi�am krow� do pokrycia. Nazywam si� Olimpiada Wasilewna. Zosta�em tak zaskoczony t� recytacj� wyuczonego tekstu, �e w pierwszej chwili nic wiedzia�em, jak mam si� zachowa�. Nast�pi�a konsternacja i chc�c cokolwiek powiedzie�, spyta�em, z jak daleka przysz�a. � To za tym brzozowym lasem, b�dzie ze dwadzie�cia wiorst � odpowiedzia�a kobieta. Podzi�kowa�em za rozmow�, fotografuj�c jednocze�nie niewiast� i krow� -przysz�� matk�. Rzeczywi�cie, tego dnia w Nacoli - tak nazywa�a si� wie� - by� wielki doroczny dzie� inseminacji. Zewsz�d nadci�gali ludzie, prowadz�c krowy na �a�cuchach. Przyjemnie sp�dzi�em czas w�r�d tych ludzi, ale jak m�wi przys�owie �komu w drog� temu czas�... Chc�c odwdzi�czy� si� za mi�e przyj�cie, przygotowa�em drobne prezenty � czekolady dla kobiet i dzieci, a m�czyzn obdarowa�em papierosami i zapalniczkami. Podczas gdy zaj�ty by�em �egnaniem si� z ka�dym z osobna, go�cinni Maryjczycy przynie�li w�asne produkty: jajka, mleko i domowej roboty w�dzonki. Podzi�kowa�em za wszystko i ruszy�em w dalsz� drog�. Przyje�d�aj kiedy� jeszcze � krzyczeli, machaj�c r�koma na po�egnanie. Do ko�ca dnia by�em pod wra�eniem spotkania z tymi lud�mi, nic praktycznie nieposiadaj�cymi, a uwa�aj�cymi si� za szcz�liwych. O tym, �e ci pro�ci ludzie mieli racj�, czuj�c si� szcz�liwi, przekona�em si� miesi�c p�niej, b�d�c ju� daleko na Syberii. Tego dnia nie zrobi�em du�o kilometr�w, ale za to by�em bogatszy o do�wiadczenie i materia� reporterski. Po kilkugodzinnej je�dzie znalaz�em si� w pobli�u drogi M-7 prowadz�cej do Kazania. Chc�c nadrobi� czas, postanowi�em kontynuowa� podr� noc�. Zmrok przesiania mijane miasto Czeboksary. Z ka�dym pokonanym kilometrem robi si� coraz ciemniej, nieuchronnie nastaje noc. Ze zgroz� stwierdzam, �e na terenie Rosji nie da si� je�dzi� noc�!!! To za spraw� stanu dr�g, gdzie jest wi�cej dziur ni� oryginalnej nawierzchni. Ci�kie pojazdy z demobilu wojskowego, ze �le ustawionymi o�lepiaj�cymi �wiat�ami, spychaj� mniej odwa�nych kierowc�w na pobocza. Brak bia�ych linii dziel�cych pasy ruchu oraz stoj�ce na drogach nieo�wietlone �resztki� taboru transportowego, dodaj� pikanterii nocnym podr�om. Usilnie wypatruje jakiej� bocznej drogi, by uciec z tego drogowego piekl�, lecz w ciemno�ci nic nie mog� zauwa�y�, dooko�a tylko bagna lub ciemny las, odgrodzony od drogi strom� skarp�. Pomny jeszcze ostrze�e� przed grasuj�c� mafi�, boj� si� zatrzyma� samoch�d na b�otnistym placu oznaczonym jako parking, wi�c jad� dalej, by pierwsz� napotkan� boczn� drog� oddali� si� od tej niebezpiecznej trasy. Ale nic nie wida�, wko�o pustka, a droga prowadzi tylko na wprost. Wytrzeszczam oczy do granic wytrzyma�o�ci, skupiaj�c uwag� na najr�niejszych przeszkodach le��cych na drodze. Omijam star� porzucon� opon�, pie� zwalonego drzewa, zardzewia�y blok wymienionego na drodze silnika... Wreszcie dostrzegam boczny, nieoznakowany szlak - nie mam poj�cia, dok�d prowadzi, ale skr�cam na prawo i czuj� si� jak cz�owiek, kt�ry przed chwil� dowiedzia� si� o wysokiej wygranej na loterii. Zbawienna odnoga okaza�a si� tras� dojazdow� do jakiej� miejscowo�ci. Jednak po chwili ju� nie umiem znale�� w�a�ciwego okre�lenia dla tego czego�, po czym jecha�em, ale na pewno nie by�a to droga. To istne pobojowisko, gdzie dziury typowe dla dr�g polnych zast�pi�y g��bokie do�y. Miejscami zaschni�ta na kamie� glina, wygl�dem przypominaj�ca �a�cuch ostrych szczyt�w g�rskich lub dla odmiany b�otnista ma� oblepiaj�ca grub� warstw� ko�a. Posuwam si� z pr�dko�ci� dziesi�ciu kilometr�w na godzin�, a przechylaj�cy si� na wszystkie strony samoch�d przypomina sztormuj�cy statek. Przechy�om towarzysz� efekty d�wi�kowe, szczeg�lnie wyra�ne, gdy przeci��ona karoseria trze o ko�a. C� mog� zrobi�? Dooko�a tylko b�otniste pola, jad� wi�c dalej, �udz�c si�, �e mo�e par� kilometr�w dalej... Mijam wioski, jedna, druga i nigdzie nie widz� bezpiecznego miejsca na nocleg. Nie wiem ju� nawet, w jakim kierunku jad�, my�l� tylko o tym, �eby si� gdzie� zatrzyma� i wyspa�. W oddali zamajaczy�y zarysy lasu. Natychmiast te� duch nadziei we mnie wst�pi�. Droga z ka�dym metrem zdawa�a si� by� suchsza, prowadzi teraz pod g�r�. Po chwili reflektory roz�wietlaj� mrok mi�dzy drzewami, �mia�o wje�d�am do lasu i kieruj� samoch�d g��boko mi�dzy drzewa. Jest ju� za p�no na rozbicie obozu, nie czuj� te� g�odu, wi�c przykrywam si� �piworem i natychmiast zasypiam. Rano budzi mnie odg�os przeje�d�aj�cego motocykla. Otwieram oczy i ze zdziwieniem stwierdzam, �e samoch�d m�j stoi oko�o dwudziestu metr�w od traktu, do kt�rego przypadkowo wczorajszej nocy dojecha�em. Po drugiej stronie duktu ujrza�em rz�d kolorowych drewnianych chat, mokrych jeszcze, l�ni�cych w porannym s�o�cu. Pi�knie si� schowa�em - pomy�la�em, przyrzekaj�c sobie jednocze�nie, ze ju� nigdy w tym kraju nie b�d� jecha� noc�. Land-rover oblepiony od do�u do g�ry zeschni�tym b�otem w niczym ju� nie przypomina� Szwajcarii; wygl�da� jak stary poniemiecki czo�g po latach wyci�gni�ty z bagna gdzie� pod Stalingradem... Tego dnia bez po�piechu wypi�em porann� kaw�, sprawdzi�em stan oleju w silniku, uzupe�ni�em paliwo z kanistr�w. Leniwie spojrza�em na map�, z kt�rej i tak niczego si� nie dowiedzia�em, gdy� nie mia�em najmniejszego poj�cia, gdzie si� znajdowa�em. Wiedzia�em tylko tyle, �e gdzie� w Rosji. Nie widz�c lepszego rozwi�zania, ruszy�em le�nym duktem przed siebie w nadziei dotarcia do jakiego� skupiska ludzkiego. Z trwog� pomy�la�em, ze skoro tu w Europie mam ju� tego rodzaju k�opoty, to co dopiero b�dzie za Uralem, gdy wjad� na bezkresne tereny Syberii. Szybko jednak pocieszy�em si�, uznaj�c, ze winne tego stanu rzeczy s� drogi, prowadz�ce w niepo��danym przeze mnie kierunku. Gdyby nie drogi jecha�bym prosto na wsch�d, ot, tak, na prze�aj, lecz teraz kiedy jeszcze gdzieniegdzie jest cywilizacja, nie wypada tratowa� wszystkiego, co znajdzie si� pod ko�ami samochodu. P�niej to co innego, b�d� jecha� na prze�aj, kiedy znajd� si� na bezkresnych obszarach Dalekiego Wschodu, gdzie kierunek jazdy ustala� b�d� tylko na podstawie wskaza� kompasu... �mia�em si� w duchu sam z siebie i z tego szale�czego pomys�u przejechania samochodem do Nowego Jorku... Jednak szybko przypomnia�em sobie r�wnie� tych, kt�rzy pukali si� w czo�o, kiedy im o tym opowiada�em i wst�powa�a we mnie w�wczas dziwna zaciek�o�� - nie dam wam, smutasy, tej satysfakcji... � Dojad� -musz� dojecha�! Mijam kilka ma�ych wiosek, lecz nigdzie nic dostrzegam tablicy z nazw� miejscowo�ci. Droga jest wyboista, ale co najwa�niejsze - sucha. Po przesz�ogodzinnej je�dzie doje�d�am do niezbyt ruchliwej, ale za to asfaltowej drogi. Z pierwszych odczytanych po drodze tablic dowiaduj� si�, ze znajduj� na trasie prowadz�cej do Uljanowska, wi�c w przeciwnym kierunku, bo prowadz�cym na po�udnie. Postanawiam dojecha� t� drog� do miejscowo�ci Kanasz, a nast�pnie bocznymi, oznaczonymi na mapie drogami, do Kazania. Po drodze mijam jakie� ma�e miasteczko, w kt�rym zauwa�am stoj�c� na skrzy�owaniu cystern�, z kt�rej kierowcy zaopatruj� si� w benzyn�. Domy�li�em si�, ze jest to obwo�na stacja benzynowa, wi�c postanowi�em uzupe�ni� paliwo. Na terenie Rosji handluje si� czterema rodzajami benzyny: 76, 85, 91 i 93 oktan�w, wi�c kiedy podjecha�em, pytam, jak� sprzedaj�. Sprzedaj�cy spojrza� na mnie dziwnym wzrokiem. - Ciesz si�, ze jak�kolwiek dostaniesz - powiada. - Tu nikt o takie rzeczy nie pyta - doda� ura�ony. Wi�c p�ki daj�, uzupe�niam zbiornik g��wny i dwa dodatkowe boczne - ka�dy po osiemdziesi�t litr�w i dodatkowo robi� rezerw� w dziesi�ciu kanistrach umieszczonych na dachu. Pytam o drog� w kierunku Kazania i ruszam w dalsz� podr�. Rejon jest lekko g�rzysty, z rzadka poro�ni�ty lasami. Ma to dobre strony, gdy� wje�d�aj�c na wzniesienie, mog� obserwowa� otaczaj�cy mnie teren. Ale niewiele jest do ogl�dania, wida� tylko pola, od czasu do czasu wioski i opuszczone przez cz�owieka, zaro�ni�te traw� budowle. Z daleka dostrzegam meczet, wi�c wiem, ze jestem ju� na terenie Tatarstanu. Wje�d�am do wioski tatarskiej, kt�ra ju� na pierwszy rzut oka r�ni si� od poprzednich mijanych po drodze. Dom z kolorowymi okiennicami, z bogato rze�bionymi ornamentami, gdzieniegdzie p�ksi�yc - symbol imperium tatarskiego. Obej�cia s� czyste i zadbane. Widz� ludzi nios�cych pieczywo, wi�c pytam o piekarni�. � Piekarni u nas nie ma, ale chleb kupicie w kibecie - m�wi starsza pani i widz�c, �e nie bardzo rozumiem, sprostowa�a z u�miechem - kibet to w j�zyku tatarskim sklep. Rzeczywi�cie, kilkaset metr�w dalej czytam napis wymalowany rosyjskim alfabetem - KIBET. Patrz� na ludzi rozmawiaj�cych w nieznanym j�zyku, wiem, ze to potomkowie legendarnych plemion mongolskich, wchodz�cych w sk�ad imperium Czyngis-chana. Nie rozczulam si� jednak d�ugo, kupuj� chleb i ruszam w dalsz� drog�, by po kilkugodzinnej je�dzie znale�� MC na przedmie�ciach Kazania. Kaza�, stolica starego pa�stwa tatarskiego (Tatarski Chanat), od XVI wieku przy��czonego do Rosji. Obecnie to milionowe miasto, kt�re rozkwit sw�j zawdzi�cza wydobywanej w okolicy ropie naftowej i jej przetw�rstwu. Wsz�dzie wida� dymi�ce kominy, wzd�u� drogi kilometrami ci�gn� si� ruroci�gi. Przy wje�dzie do miasta zatrzymuj� mnie na posterunku GAI - rutynowa kontrola. Milicjanci sprawdzaj� dokumenty. - Wszystko w porz�dku, szcz�liwej drogi � m�wi� na po�egnanie. Skr�cam na obwodnic� miejsk� szcz�liwy, �e nie musz� przeciska� si� przez brudne przemys�owe dzielnice Kazania i po p�godzinie jad� w kierunku miasta Perm. Zd��y�em ju� zaobserwowa� pewn� prawid�owo��. Pojawienie si� drogi asfaltowej lub betonowej zwiastuje blisko�� miasta lub du�ego osiedla ludzkiego, drogi mi�dzy miastami s� utwardzonymi nawierzchniami lub po prostu nic nie ma. Dzi� jest identycznie - po przejechaniu oko�o sze��dziesi�ciu kilometr�w dalszy odcinek trasy w kierunku Pcrmu zamienia si� w piaszczysty dukt, jestem pewien, ze niebawem droga si� sko�czy... Jest s�oneczne popo�udnie, dobra, r�wna droga, wi�c jad� szybko i nadrabiam stracony wczoraj czas. Doje�d�am do wsi Czurhno, gdzie po lewej stronie widz� murowan� cerkiew g�ruj�c� nad pozosta�ymi drewnianymi budynkami. Postanawiam zrobi� sobie kr�tk� przerw�, wi�c skr�cam i wje�d�am na plac w pobli�u �wi�tyni. Poniewa� miejsce, gdzie si� zatrzyma�em, okaza�o si� centralnym punktem wsi, jak na zawo�anie pojawili si� jej mieszka�cy. Najpierw przyjecha�y na starych, wys�u�onych rowerach ciekawskie dzieci - tak by�o zawsze - p�niej dopiero do��czyli doro�li. � Cerkiew jest ju� dawno zamkni�ta i w�a�ciwie niepotrzebna, bo Rosjan u nas od dawna nic ma - powiedzia� jeden z przyby�ych, widz�c, ze zamierzam fotografowa� ten obiekt. Domy�li�em si�, ze jestem jeszcze w�r�d Tatar�w, co mnie bardzo ucieszy�o, gdy� mia�em ju� wyrzuty sumienia, ze przeje�d�aj�c przez ich tereny, nie nawi�za�em z nimi �adnego bli�szego kontaktu.. W celu natychmiastowego zjednania sobie przedstawicieli tego narodu pocz�stowa�em dzieci cukierkami, a doros�ych papierosami. Wie�� o moim przybyciu szybko si� roznios�a i ca�a prawie wie� wyleg�a mnie zobaczy�. Ka�dy chce zaznaczy� swoj� obecno��, co� powiedzie�, pokaza�, dzieci tocz� mi�dzy sob� walki o pierwsze�stwo przy samochodzie � U nas jest taki jeden, co m�wi waszym j�zykiem Nazywamy go �Germaniec� - m�wi jeden z ch�opc�w. � Niemiec? � zainteresowa�em si�. � Nie... jaki Niemiec, to nasz, tylko przez dziesi�� lat by� w DDR jako oficer oddzia��w radzieckich stacjonuj�cych w Niemczech. Teraz przyjecha� z powrotem, naprzywozi� samochod�w, trzy sztuki... opowiadali z przej�ciem Tymczasem we wsi odbywa�a si� w�a�nie ceremonia p�dzenia z pastwisk kr�w i innego inwentarza. Zwierz�ta krocz� szerok� tyralier�, ka�de ma