7478
Szczegóły |
Tytuł |
7478 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7478 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7478 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7478 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Jack Higgins
Nieub�agany wr�g
Prze�o�y�: Jan Ko�bia�
Dla m�odego
Seana Pattersona
ROZDZIA� PIERWSZY
Dotar�szy do szczytu skalistego pag�rka, wrzynaj�cego si� ostrym �ukiem w b��kit nieba, Yanbrugh zatrzyma� si�, by odpocz��. Usiad� na kamieniu i wyj�� star� fajk� z korzenia wrzo�ca oraz woreczek z tytoniem.
By� to wysoki, barczysty m�czyzna lat oko�o czterdziestu pi�ciu, ubrany w tweedow� marynark�. Skronie mia� lekko przypr�szone siwizn�; z ca�ej postaci bi�o co� nieuchwytnego, jaka� mieszanina si�y i powagi � w po��czeniu z przenikliwym spojrzeniem jasnoniebieskich oczu wygl�d ten zdradza� d�ugoletni� s�u�b� w policji.
Po chwili dogoni� go sier�ant Dwyer; ci�ko dysz�c, rzuci� si� na ziemi�.
� Powinien pan to robi� cz�ciej � zauwa�y� spokojnie Yanbrugh.
� Prosz� mi da� urlop, a nie omieszkam � odpar� Dwyer. � Chcia�bym zauwa�y�, �e od lutego haruj� jak w� po siedemdziesi�t godzin na tydzie�. Nie pami�tam ju� kiedy ostatnio mia�em wolny dzie�.
Yanbrugh wyszczerzy� z�by w u�miechu, nabijaj�c fajk�.
� Nikt panu nie kaza� wst�powa� do policji.
W oddali rozleg� si� g�uchy odg�os detonacji i Dwyer gwa�townie usiad�.
� Co to?
� To w kamienio�omach.
� Brygada wi�ni�w przy pracy?
� W�a�nie.
Mru��c oczy, Dwyer przygl�da� si� otaczaj�cym ich wrzosowiskom i po raz pierwszy od d�u�szego czasu czu� si� na luzie. Wdychaj�c ostre, czyste powietrze, pozbywa� si� md�ego zapachu Londynu. Nie m�g� si� nadziwi�, �e stary wybra� akurat taki pi�kny dzie�, by osobi�cie z�o�y� tajemnicz� wizyt� w najs�ynniejszym wi�zieniu Jej Kr�lewskiej Mo�ci. Ale jednego zd��y� si� ju� nauczy� podczas dwuletniej s�u�by w Wydziale Specjalnym: g��wny nadinspektor Dick Yanbrugh sam ustala� regu�y; w ci�gu tych dwudziestu pi�ciu lat wielu uczestnik�w tej wielkiej gry po obu stronach barykady odczu�o to na w�asnej sk�rze.
� Idziemy � powiedzia� Yanbrugh.
Dwyer wsta� i wzrok jego pad� na szkielet owcy, tkwi�cy w krzaku janowca w kotlince na lewo.
� �mier� po�r�d �ycia � nawet tutaj, w taki dzie�.
� Nie ma przed ni� ucieczki � powiedzia� Yanbrugh, spogl�daj�c w dal. � Kiedy spadnie mg�a, to pustkowie staje si� prawdziwym koszmarem. Po ca�odziennym marszu cz�owiek wraca do punktu wyj�cia.
� Podobno st�d nie mo�na si� wydosta� � powiedzia� Dwyer w zadumie.
� Tak m�wi�. Tylko raz si� to komu� uda�o � ale pewnie i ten nieszcz�nik uton�� gdzie� w bagnach. S� tu takie miejsca, gdzie nawet ci�ar�wka zapadnie si� bez �ladu.
� Dobre miejsce na wi�zienie.
� Dlatego je tu zbudowali!
Yanbrugh zacz�� schodzi� po zboczu; w dole, na skraju w�skiej dr�ki, zaparkowany by� samoch�d. Dwyer ruszy� za nadinspektorem, st�paj�c po rzadkich k�pkach trawy i zapadaj�c si� w grz�skim gruncie. Woda tryska�a spod st�p, wlewaj�c si� przez dziurki od sznurowade� do eleganckich p�but�w sier�anta.
Gdy wreszcie dotar� na d�, Yanbrugh siedzia� ju� w samochodzie. Dwyer usiad� za kierownic�, nacisn�� starter i w��czy� bieg. By�o mu gor�co, czu� si� piekielnie zm�czony, mia� przemoczone nogi, a przepocona koszula przylepi�a mu si� do grzbietu. Wzbiera�a w nim z�o��, ale stara� si� nie pokazywa� tego po sobie.
� Sto siedemdziesi�t mil jazdy, mokro w butach i noga skr�cona w kostce � mam nadziej�, �e jest tego wart, panie nadinspektorze?
Yanbrugh odwr�ci� si� raptownie i utkwi� w podw�adnym ch�odne spojrzenie swych b��kitnych oczu.
� Tak s�dz�, sier�ancie.
Dwyer odetchn�� z ulg�. Omin�� go jeden z nag�ych, gwa�townych wybuch�w, z jakich znany by� Dick Yanbrugh. Nadinspektor wsun�� now� porcj� tytoniu do cybucha, a Dwyer w skupieniu prowadzi� w�z, wypatruj�c owiec i kuc�w, kt�re cz�sto wpada�y na niezabezpieczon� drog�. W dziesi�� minut p�niej znale�li si� na szczycie �agodnego wzniesienia, sk�d roztacza� si� widok na wi�zienie w kotlinie poni�ej.
***
Teren wydyma� si� i rozp�ywa� liliow� smug� gdzie� daleko na horyzoncie; czerwona flaga na szczycie kamienio�om�w powiewa�a w �agodnym podmuchu wiatru. Odg�osy detonacji przewala�y si� echem odbitym od wzg�rz niby gro�ny pomruk burzy. Gdy jakie� siod�o skalne rozpryskiwa�o si� nagle na tysi�ce kawa�k�w, bia�y ca�un dymu stacza� si� z kraw�dzi g�ry i snu� po ziemi, podobny do �ywej istoty.
Ostry d�wi�k gwizdka przeszy� powietrze i wi�niowie z brygady roboczej wyszli zza os�aniaj�cych ich wyst�p�w skalnych. W tej chwili na grzbiecie skarpy ukaza� si� landrover. Zjecha� w d� po b�otnistej drodze i zatrzyma� si� nagle. Za kierownic� siedzia� m�ody jasnow�osy policjant. Naiwne spojrzenie niebieskich oczu nadawa�o jego twarzy ch�opi�cy wyraz; czu� si� nieswojo w nowiusie�kim mundurze. Wysiad�szy z samochodu, min�� grup� wi�ni�w �aduj�cych urobek na ci�ar�wk�.
Oficer dy�urny Mulvaney z czarnym, br�zowo podpalanym alzatczykiem u nogi wyszed� naprzeciw przybyszowi, u�miechaj�c si� szeroko.
� Cze��, Drake! Goni� ci� do roboty, co?
Drake skin�� g�ow�.
� Mam nakaz zabrania niejakiego Rogana. Naczelnik go wzywa.
Wyj�� z kieszeni kartk� papieru, Mulvaney pokwitowa� i wskaza� r�k� niewielk� jam� na dnie kamienio�omu.
� Rogan jest tam. Mo�esz go zabra�.
Wi�zie� pracowa� w pocie czo�a, rozebrany do pasa. Mia� blisko dwa metry wzrostu, by� barczysty, a mi�nie plec�w napina�y mu si�, gdy podnosi� pot�ny m�ot i uderza� w ska��.
� Bo�e, to� to prawdziwy tytan!
Mulvaney skin�� g�ow�.
� Jeszcze tu takiego nie by�o. M�zg i mi�nie � oto ca�y Sean Rogan.
Najniebezpieczniejszy cz�owiek, jaki kiedykolwiek przebywa� w tym wi�zieniu.
� Nie dali mi nikogo do pomocy.
� Nie ma potrzeby, wychodzi lada dzie�. Pewnie naczelnik po to go wzywa. W tym stanie rzeczy w�tpi�, �eby chcia� skorzysta� z okazji i prysn��.
Drake zszed� do kamienio�omu. Spalony od s�o�ca, sprawny, z cia�em muskularnym od ci�kiej pracy, Sean Rogan wygl�da� naprawd� na niebezpiecznego typa. Po lewej stronie pier� jego szpeci�y szramy po ranach postrza�owych. Drake zatrzyma� si� o kilka metr�w od niego; Rogan podni�s� g�ow�. Sk�ra na wystaj�cych ko�ciach policzkowych, zdradzaj�cych ras� celtyck�, by�a mocno napi�ta, zapadni�te policzki pokrywa� kilkudniowy zarost, czo�o mia� w�skie, wysokie. Oczy � szare jak woda op�ywaj�ca kamie� lub jesienna mgie�ka snuj�ca si� mi�dzy drzewami � by�y spokojne i bez wyrazu, nieskore do zdradzania tajemnic duszy. Wygl�da� na �o�nierza lub uczonego, a ju� najmniej na kryminalist�.
� Sean Rogan? � spyta� Drake.
Olbrzym skin�� g�ow�.
� To ja. Czego pan chce?
W �agodnym g�osie Irlandczyka nie by�o cienia uni�ono�ci i Drake nie wiadomo czemu poczu� si� jak rekrut stoj�cy na baczno�� przed oficerem.
� Naczelnik chce si� z panem widzie�.
Rogan si�gn�� po koszul� le��c� na kamieniu obok, wci�gn�� j� przez g�ow� i trzymaj�c w r�ku ci�ki m�ot, poszed� za Drakiem. Znalaz�szy si� na g�rze, rzuci� narz�dzie pod stopy oficera dy�urnego m�wi�c:
� To dla ciebie, na pami�tk�.
Mulvaney wyszczerzy� z�by, wyj�� z kieszeni srebrn� papiero�nic� i pocz�stowa� Rogana papierosem.
� Czy�by�my ju� nie mieli si� zobaczy�?
Przez twarz Irlandczyka przemkn�� ujmuj�cy u�miech.
� Wszystko jest mo�liwe na tym najgorszym ze �wiat�w. Czy�by� tego nie wiedzia�, Patryk?
Mulvaney poklepa� go lekko po ramieniu.
� Id� z Bogiem, Sean � powiedzia� mi�kko po irlandzku.
Rogan odwr�ci� si� i ruszy� zamaszy�cie w kierunku landrovera, Drake pocz�apa� za nim. Gdy mijali grup� wi�ni�w �aduj�cych bloki skalne na ci�ar�wk�, jeden z nich zawo�a�:
� Powodzenia, Irlandczyku!
Rogan uni�s� r�k� po�egnalnym gestem i wskoczy� do samochodu. Drake usiad� za kierownic� i ruszy� pe�nym gazem; by� skr�powany i zagubiony. Czu� si� tak, jakby to Rogan przej�� dowodzenie i w ka�dej chwili m�g� kaza� mu skr�ci� w prawo, zamiast jecha� prosto do wi�zienia.
Irlandczyk zaci�gn�� si� papierosem, przygl�daj�c si� wrzosowiskom. Drake zerka� na niego spod oka, pr�buj�c nawi�za� rozmow�.
� Podobno ma pan nadziej� wkr�tce wyj��?
� Nigdy nie trzeba traci� nadziei.
� Jak d�ugo pan tu jest?
� Siedem lat.
Drake wzdrygn�� si� jak od uderzenia w twarz. Wyobra�a� sobie te lata sp�dzone na pustkowiu, wiatr zacinaj�cy deszczem, szare poranki, kr�tkie lato, szybko ust�puj�ce miejsca jesieni, mro�ne zimy. U�miechn�� si� niepewnie.
� Ja jestem tu dopiero kilka dni.
� To pa�ska pierwsza praca?
� Nie, jaki� czas by�em w Wakefield. W zesz�ym roku sko�czy�em szko��. Nie uda�o mi si� nigdzie zaczepi�, wi�c kiedy si� dowiedzia�em o tej szkole dla oficer�w wi�ziennictwa, pomy�la�em sobie, �e warto spr�bowa�.
� I co, nie �a�uje pan?
Drake zarumieni� si� mimo woli.
� Kto� musi to robi� � broni� si�. � P�ac� nie�le, daj� mieszkanie, emerytur�. Pan by pogardzi� czym� takim?
� Nigdy w �yciu! � odpar� Sean Rogan z przekonaniem. Odwr�ci� g�ow�, skrzy�owa� r�ce na piersiach i zapatrzy� si� w otaczaj�c� go szaro��. Nie mia� ochoty na dalsz� rozmow�.
***
� Diabelnie przykra sprawa � powiedzia� naczelnik, spogl�daj�c na le��ce przed nim akta. � Ale komu ja to m�wi�? My�la�em, �e tym 'razem po�egnamy go na dobre.
� Ja te� � mrukn�� Yanbrugh.
� S� dni, kiedy naprawd� si� ciesz�, �e za dziesi�� miesi�cy odchodz� na emerytur�. � Naczelnik odsun�� krzes�o i wsta�. � B�dzie tu za jakie� pi�tna�cie minut. Mam par� spraw do za�atwienia. Prosz� si� rozgo�ci�, ka�� panom poda� herbat�.
Gdy za naczelnikiem zamkn�y si� drzwi, Dwyer, stoj�cy dotychczas pod oknem, podszed� do biurka.
� Niewiele wiem o Roganie, panie nadinspektorze, jestem za m�ody. Zdaje si�, �e by� znaczn� figur� w IRA?
� Zgadza, si�. W pi��dziesi�tym sz�stym skazany na dwana�cie lat wi�zienia za organizowanie ucieczek z wi�zie� w Anglii i Ulsterze. Pami�ta pan t� s�ynn� akcj� w Peterhead w pi��dziesi�tym pi�tym? Przedostali si� przez mur pod os�on� ciemno�ci i uprowadzili trzech towarzyszy. S�uch po nich zagin��.
� By� w to zamieszany?
� To on ich wpu�ci�. � Yanbrugh otworzy� akta. � Wszystko tu jest. M�odo�� sp�dzi� we Francji i w Niemczech, jego ojciec by� irlandzkim politykiem. Rogan studiowa� w Trinity College w Dublinie. Postrzelony i schwytany podczas walk niedaleko Ulsteru. Musia�o to by� tu� przed wojn�.
� Ile dosta�?
� Siedem lat. Zwolniono go w tysi�c dziewi��set czterdziestym pierwszym na wniosek Biura Wykonawczego do Zada� Specjalnych, ze wzgl�du na doskona�� znajomo�� francuskiego i niemieckiego. Wtedy po raz pierwszy z nim si� zetkn��em. Pracowa�em r�wnie� dla Biura. Rogan zosta� przeszkolony i przerzucony do Francji; organizowa� partyzantk� w Wogezach. By� w tym diabelnie dobry, doczeka� zwyci�stwa, nie przyj�� medali i poszed� do cywila pierwszego dnia po zako�czeniu wojny.
� A potem?
� Stara �piewka. W czterdziestym si�dmym z�apany w Belfa�cie; dosta� pi�� lat. Otrzyma� �agodny wymiar kary ze wzgl�du na zas�ugi wojenne. Ale jemu to nie robi�o r�nicy. Uciek� po roku odsiadki. � Yanbrugh skrzywi� twarz w u�miechu. � Wesz�o mu to w nawyk, ale nigdy nie uda�o mu si� opu�ci� wyspy. W pi��dziesi�tym sz�stym Parkhurst. Rok p�niej Peterhead. W�drowa� trzy dni bezdro�ami, p�ki psy nie trafi�y na jego �lad.
� I dlatego w ko�cu przys�ali go tutaj?
� W�a�nie. Maksimum bezpiecze�stwa. �adnej mo�liwo�ci ucieczki. � Yanbrugh nie spiesz�c si� nabija� fajk�. � Je�li pan uwa�nie przejrzy akta, znajdzie pan na ko�cu poufn� notatk�. Dotyczy ona pewnego incydentu, kt�remu wysocy komisarze woleli nie nadawa� rozg�osu. Ot� w lipcu tysi�c dziewi��set sze��dziesi�tego roku Sean Rogan zosta� z�apany o �wicie na terenie kwater oficerskich.
Dwyer zmarszczy� brwi.
� Przecie� to ju� za murami wi�zienia!
Yanbrugh skin�� g�ow�.
� Komisarz do rana gra� w karty u kolegi. Mia� ze sob� psa. Gdy wraca� do domu, pies zw�szy� Rogana.
� Ale w jaki spos�b si� wydosta�?
� Nie powiedzia�. W�adze chcia�y zatuszowa� spraw�, wi�c �ledztwo by�o bardzo pobie�ne. Oficjalna wersja brzmi, �e ukry� si� w samochodzie osobowym lub ci�ar�wce opuszczaj�cej wi�zienie.
� O tak wczesnej porze?
� Spokojna g�owa, nikt w to tak naprawd� nie wierzy�. Przez par� lat pilnowali go ze zdwojon� ostro�no�ci�. Gdy naczelnik wreszcie poluzowa� rygory, Rogan stwierdzi�, �e to bez znaczenia, gdy� nie ma zamiaru pr�bowa� jeszcze raz. Wydosta� si� za mury to nie problem, m�wi�. Ale bez pomocy kogo� na zewn�trz ucieczka nie mo�e si� powie��. My�l�, �e postanowi� odsiedzie� kar�, licz�c na amnesti�.
� Kt�ra w�a�nie zosta�a og�oszona?
Yanbrugh skin�� g�ow�.
� Wstrzymuj�c ataki terrorystyczne na Ulster, IRA uleg�a w�a�ciwie samolikwidacji. Wi�kszo�� jej cz�onk�w, odsiaduj�cych wyroki w angielskich wi�zieniach, zosta�a ju� zwolniona. Wywierane s� naciski na Ministerstwo Spraw Wewn�trznych, by zwolni� wszystkich wi�ni�w politycznych.
� A co z Roganem?
� Wci�� si� go boj� jak ognia. Przyjecha�em, by mu przekaza� sentencj�: dosta� jeszcze pi�� lat.
� Dlaczego w�a�nie pan?
Yanbrugh wzruszy� ramionami.
� Pracowali�my razem w czasie wojny. Od tamtego czasu mia�em przyjemno�� aresztowa� go trzy razy. W Scotland Yardzie jestem kim� w rodzaju specjalisty od Seana Rogana.
Podszed� do okna i d�ugo wygl�da� na podw�rko wi�zienne.
� Czy pan wie, sier�ancie, �e Anglia jest jedynym krajem cywilizowanego �wiata, gdzie wi�niowie polityczni nie maj� specjalnych praw?
� Prawd� m�wi�c, nie zastanawia�em si� nad tym.
� A powinien pan!
Drzwi si� otworzy�y i do pokoju wszed� szybko naczelnik wi�zienia.
� Prowadz� go!
Usiad� za biurkiem, u�miechaj�c si� z przymusem.
� Nie jestem uszcz�liwiony t� misj�. Ciesz� si�, �e pan tu jest, panie nadinspektorze.
W drzwiach ukaza� si� naczelnik stra�y.
� Ju� jest, panie naczelniku.
Naczelnik wi�zienia skin�� g�ow�.
� Wprowad�cie go.
Na zewn�trz czeka� Drake z Roganem. Policjant sta� przy drzwiach, Rogan za�, z r�koma skrzy�owanymi na piersiach, opiera� si� niedbale o �cian� i wygl�da� przez okno na ko�cu korytarza. �ycie to sprawa wiary, gdzie� to kiedy� wyczyta�. Ale dwadzie�cia lat twardej szko�y przemocy i mroku sprawi�o, �e ogranicza� si� do my�lenia o tym, co przyniesie jutro. Dzisiaj wszyscy omijali go z szacunkiem, nawet klawisze, tote� Rogan czu�, �e co� jest nie w porz�dku. Gdy stra�nik otworzy� drzwi, by� przygotowany na najgorsze. Obecno�� Yanbrugha potwierdzi�a jego obawy.
Rogan zatrzyma� si� przed biurkiem z r�kami za�o�onymi do ty�u i patrzy� w okno ponad g�ow� naczelnika wi�zienia. Z drzew porastaj�cych wzg�rze za murami wi�zienia opad�y wszystkie li�cie i wida� by�o wyra�nie czarne, nieforemne i niezgrabne gniazda gawron�w. �ledz�c wzrokiem czarnego ptaka przeskakuj�cego z drzewa na drzewo, Rogan us�ysza� g�os naczelnika.
� Przysz�o rozporz�dzenie z Ministerstwa Spraw Wewn�trznych, Rogan. Pan nadinspektor Yanbrugh pofatygowa� si� osobi�cie z t� wiadomo�ci�.
Rogan zrobi� p� obrotu w stron� Yanbrugha, a ten podni�s� si�, nagle zak�opotany.
� Przykro mi, Sean. Cholernie mi przykro!
� A wi�c nie ma o czym m�wi�.
Rogan by� zupe�nie spokojny, twarz mia� nieprzeniknion�. Zapanowa�o niezr�czne milczenie. Naczelnik rzuci� nadinspektorowi bezradne spojrzenie, wzdychaj�c ci�ko.
� My�l�, �e na jaki� czas trzeba ci� zabra� z kamienio�om�w, Rogan.
� Na zawsze? � spyta� spokojnie Rogan.
Naczelnik prze�kn�� �lin�.
� Zobaczymy, jak b�dziesz si� sprawowa�.
� W porz�dku, panie naczelniku.
Rogan odwr�ci� si� i ruszy� ku drzwiom, nie czekaj�c na polecenie naczelnika stra�y. W korytarzu zatrzyma� si�, twarz mia� pozbawion� wszelkiego wyrazu, s�ysza� szmer g�os�w, gdy zamyka�y si� za nim drzwi biura naczelnika wi�zienia.
� Mo�esz odej��, Drake � powiedzia� stra�nik i zwracaj�c si� do wi�nia, zakomenderowa� energicznie: � No to jazda, Rogan!
Zeszli po schodach, przeci�li podw�rko i zatrzymali si� pod jednym z blok�w wi�ziennych, czekaj�c na otwarcie bramy. Wyraz twarzy stra�nika zdradza�, �e wie o wszystkim. Nie zdziwi�o to Rogana � w ci�gu p� godziny dowie si� o tym ka�dy wi�zie�, ka�dy klawisz.
By�o to typowe wi�zienie zbudowane w dziewi�tnastym wieku, w erze reform, wed�ug systemu powszechnie stosowanego w wi�ziennictwie brytyjskim. Trzypoziomowe bloki odchodzi�y promieni�cie od hali centralnej, wysokiej na trzydzie�ci metr�w; jej �ciany, przykryte �elazn� kopu��, gubi�y si� w p�mroku. Ze wzgl�d�w bezpiecze�stwa ka�dy blok oddziela�a od hali stalowa siatka. Naczelnik stra�y otworzy� bram�, prowadz�c� do bloku D, i popchn�� Rogana przed sob�.
Weszli na g�r� po stalowych schodach i zatrzymali si� na najwy�szym pode�cie. Schody otoczone by�y r�wnie� stalow� siatk�, uniemo�liwiaj�c� wyskoczenie przez balustrad�. Cela Rogana znajdowa�a si� w g��bi korytarza; zatrzyma� si�, czekaj�c, a� stra�nik otworzy drzwi.
Stra�nik przekr�ci� klucz w zamku. Rogan przest�pi� pr�g, a stra�nik powiedzia�:
� Nie pr�buj �adnych sztuczek. Masz teraz wiele do stracenia.
Rogan odwr�ci� si� gwa�townie, trac�c na moment panowanie nad sob�. Stra�nik odskoczy� przestraszony � szare oczy wi�nia p�on�y nienawi�ci�. Szybko zatrzasn�� drzwi i przekr�ci� klucz w zamku.
Uspokoiwszy si� Rogan popatrzy� po celi. By�a to klitka z ma�ym okratowanym okienkiem; w ramach modernizacji dodano umywalk� i sedes. Na �cianach z obu stron umocowano opuszczane prycze.
Na jednej z nich le�a� m�czyzna, czytaj�c ilustrowany tygodnik. Wygl�da� na jakie� sze��dziesi�t pi�� lat, siwy, z �ywymi, niebieskimi oczkami w pomarszczonej, weso�ej twarzy.
� Cze��, Jigger � powiedzia� Rogan.
U�miech zgas� na twarzy Jiggera Martina, r�ce opad�y mu bezw�adnie.
� Dranie! � powiedzia�. � N�dzne, plugawe dranie!
Rogan wyjrza� przez okratowane okno. Martin wydoby� spod materaca pude�ko papieros�w i pocz�stowa� koleg�.
� I co teraz zrobisz, Irlandczyku?
Rogan wydmuchn�� chmur� dymu i roze�mia� si� chrapliwie.
� A jak my�lisz, ch�opie?
***
Gdy wreszcie znale�li si� za bram� wi�zienia, Dwyer odetchn�� z ulg�, jakby wielki ci�ar spad� mu z serca. Wyj�� papierosy, pocz�stowa� szefa, kt�ry tym razem prowadzi� w�z, lecz ten pokr�ci� g�ow�. Gdy znale�li si� na szczycie wzniesienia, nadinspektor zahamowa� i obejrza� si� � w dole wida� by�o budynki wi�zienne.
� Jak pan my�li, co on teraz zrobi? � spyta� Dwyer p�g�osem.
Yanbrugh odwr�ci� si� gwa�townie, wy�adowuj�c na podw�adnym d�ugo t�umiony gniew.
� Na mi�o�� bosk�, niech�e pan ruszy g�ow�! Przecie� go pan widzia�. Jest tylko jedna rzecz, kt�r� taki cz�owiek mo�e zrobi�!
Zwolni� r�czny hamulec i ruszy� pe�nym gazem w d� zbocza.
ROZDZIA� DRUGI
Przez ca�y wrzesie� by�o ciep�o i pogodnie, ale ostatniego dnia miesi�ca pogoda si� popsu�a. Rogan podszed� do okna. Nad ca�� okolic� zawis�y gro�ne chmury, deszcz szumia� w rynnach, a na podw�rku wiatr p�dzi� zesch�e li�cie, str�cone z drzew w ogrodzie naczelnika.
Martin tasowa� karty na taborecie.
� Jeszcze jedno rozdanie, Irlandczyku?
� Nie warto � powiedzia� Rogan, nie odwracaj�c si� od okna. � Zaraz przynios� �arcie.
Lekko marszcz�c brwi, powi�d� wzrokiem po linii dachu nast�pnego bloku, zatrzymuj�c spojrzenie na budynku szpitalnym. Martin stan�� za jego plecami.
� Da�by� rad�, Irlandczyku?
Rogan skin�� g�ow�.
� Spokojna g�owa! Ostatnim razem zaj�o mi to troch� ponad dwie godziny.
Odwr�ci� si�, spogl�daj�c z g�ry na siwow�osego towarzysza.
� Ty by� tego w �yciu nie zrobi�, z�ama�by� kark w po�owie drogi.
Martin skrzywi� si� z niesmakiem.
� A po co mia�bym pryska�? Jeszcze dziewi�� miesi�cy i mog� mi nadmucha�! Moja stara ma pensjonat w Eastbourne. Nigdy mnie tu wi�cej nie zobacz�.
� Ju� to s�ysza�em � powiedzia� Rogan. � Umiesz jeszcze t� sztuczk� z drzwiami?
� Do us�ug!
Martin wyj�� spod materaca zwyk�� �y�k� i podszed� do drzwi. Przez chwil� nas�uchiwa� odg�os�w na korytarzu, wreszcie ukl�k� przy wej�ciu. Od strony celi zamek by� os�oni�ty szerok� stalow� p�yt�. Martin w�o�y� trzonek �y�ki mi�dzy listw� a futryn� i przez kilka minut pracowa� w pocie czo�a. Wreszcie da� si� s�ysze� cichy trzask, Martin pchn�� lekko i drzwi si� uchyli�y.
� Nie mog� si� nadziwi�, jak ty to robisz � powiedzia� Rogan.
� �wiczy�em to przez trzydzie�ci lat. Jestem najlepszy w tej bran�y. K�opot w tym, �e robi� to za dobrze, zawsze wiedz�, �e to ja � westchn�� tamten.
Ostro�nie przymkn�� drzwi i zn�w zabra� si� do roboty. Po chwili zamek zaskoczy� z cichym trzaskiem. Martin wsta�, ocieraj�c pot z czo�a.
� Dawniej mog�e� mi si� na co� przyda� � powiedzia� Rogan.
� W twoim wieku nie masz ochoty zadawa� si� z kryminalistami, co? � skrzywi� si� Martin. � To stara sztuczka, ka�dy recydywista to potrafi. Te stare zamki zapadkowe to dziecinna zabawka. Zastanawiam si�, kiedy wreszcie p�jd� po rozum do g�owy i wymieni� je na nowe.
Podszed� do ��ka, wyj�� paczk� papieros�w i rzuci� jednego Roganowi.
� �eby wyj�� na podw�rko, trzeba sforsowa� co najmniej sze�� bram, z kt�rych wi�kszo��, jak wiesz, jest strze�ona. Trzeba czego� wi�cej ni� starej �y�ki, by ci� st�d wyprowadzi�.
� Chcie� to m�c! � powiedzia� Rogan. � Podejd� do okna, co� ci poka��.
Martin gwa�townie machn�� r�k� i pokr�ci� g�ow�.
� Nic z tego. Nie chc�! Czego si� nie wie, tego nie mo�na powiedzie�!
Rogan zmarszczy� brwi.
� Chyba nie kablujesz, Jigger?
Stary wzruszy� ramionami.
� W takim miejscu ka�demu mo�e si� to przytrafi�.
Drzwi zachrobota�y, Rogan odwr�ci� si� szybko i zobaczy� oko stra�nika w szparze judasza. Kto� przekr�ci� klucz w zamku i do celi wszed� naczelnik stra�y.
� Zbieraj si�, Rogan, masz widzenie.
� Kto to? � zdziwi� si� wi�zie�.
� Jaki� facet nazwiskiem Soames, adwokat z Londynu. Chyba chodzi o apelacj�. Wygl�da na to, �e masz na wolno�ci przyjaci�.
Czekaj�c na swoj� kolejk� do pokoju widze�, Rogan zastanawia� si�, co to za facet ten Soames i co si� kryje za nieoczekiwan� wizyt�. Dobrze wiedzia�, �e od decyzji ministra spraw wewn�trznych mo�na si� odwo�ywa� dopiero po up�ywie roku. Poza tym by� pewien, �e nie ma nikogo, kogo m�g�by obchodzi� jego los. Z chwil� gdy organizacja dobrowolnie si� rozwi�za�a, nazwisko Seana Rogana sta�o si� ju� tylko pustym d�wi�kiem.
Gdy nadesz�a kolej Rogana, stra�nik wprowadzi� go do rozm�wnicy. Sean czeka� niecierpliwie, rozmowy prowadzone w s�siednich kabinach dochodzi�y do niego jako niezrozumia�y szmer. Wreszcie w drzwiach ukaza� si� Soames.
By� to niski, ciemnow�osy m�czyzna, z pedantycznie zaczesanym przedzia�kiem i mi�kkimi, r�owymi d�o�mi. Mia� na sobie elegancki garnitur w paski, na g�owie melonik, pod pach� akt�wk�.
Usiad� przy stoliku i u�miechn�� si� do Rogana przez siatk�.
� Pan mnie nie zna, panie Rogan. Nazywam si� Soames, Henry Soames.
� S�ysza�em � powiedzia� Rogan. � Kto pana przys�a�?
Soames rozejrza� si� doko�a, chc�c si� upewni�, czy nikt nie pods�uchuje rozmowy, ale ich s�owa gin�y w og�lnym szumie g�os�w. Uspokojony, przysun�� twarz do dziel�cej ich siatki.
� Colum O'More.
Rogan drgn��. Jak na zawo�anie zjawi�o si� wspomnienie z dawnych dni. Mia� siedemna�cie lat, gdy wst�pi� do organizacji. Zabrali go na przeszkolenie, mia� by� �bojownikiem" � tak to si� nazywa�o. Zawie�li go, nieopierzonego smarkacza, do jakiego� domu na przedmie�ciach Dublina, gdzie mia�a si� odby� decyduj�ca rozmowa. Czeka� d�ugo sam w ma�ym pokoiku. Wreszcie w drzwiach stan�� olbrzymi m�czyzna, u�miechaj�c si� szeroko przez rami� do kogo� na zewn�trz. Obnosi� si� ze swoj� si�� i odwag�, jakby to by�a �redniowieczna zbroja. By� to w�a�nie �Wielki Cz�owiek" � Colum O'More.
� Czy jeste� pewien swojego wyboru, avic? � powiedzia� do Rogana. � Wiesz, w co si� wdajesz?
Naj�wi�tsza Panienko, czy mo�na by�o si� waha�, stoj�c oko w oko z takim cz�owiekiem?!
� A wi�c to Colum pana przys�a�? � spyta� Rogan.
� Nie osobi�cie � u�miechn�� si� s�abo Soames. � Zdaje si�, �e grozi mu jeszcze pi�� lat wi�zienia. Przebywa w Anglii, ale si� ukrywa. Tylko raz spotka�em go osobi�cie. Od tego czasu kontaktujemy si� listownie przez osoby trzecie.
� Je�li my�li pan o apelacji w mojej sprawie, to traci pan czas na darmo.
� Ca�kowicie si� z panem zgadzam � u�miechn�� si� Soames. � M�wi�c szczerze, Colum O'More pragnie zastosowa� mniej ortodoksyjne �rodki.
� To znaczy? � spyta� Rogan spokojnie.
� Chce pana st�d wydosta� bez pozwolenia ministra.
� A kto panu powiedzia�, �e to mo�liwe?
� Cz�owiek nazwiskiem Pope � odpar� Soames. � Zdaje si�, �e siedzia� z panem w jednej celi przez rok. Wyszed� sze�� miesi�cy temu.
� Do dzi� czuj� smr�d tego cwaniaczka � powiedzia� pogardliwie Rogan. � Ma�y, n�dzny �igolak. By� wykidaj�� w Metropolitan. Za�atwili go za korupcj�. Sprzeda�by w�asn� siostr�, gdyby mu si� op�aci�o.
� Opowiedzia� mi interesuj�c� histori�, panie Rogan. Podobno w tysi�c dziewi��set sze��dziesi�tym z�apano pana za murami tego wi�zienia i w�adze po dzi� dzie� nie wiedz�, jak si� pan st�d wydosta�.
� Za du�o m�wi � powiedzia� Rogan. � Kiedy� si� doigra.
� Czy to prawda? � W g�osie Soamesa pojawi� si� ton zniecierpliwienia. � Czy potrafi pan st�d wyj��?
� A gdyby tak by�o, to co?
� Colum O'More ucieszy�by si� pa�skim widokiem.
� Jakim sposobem?
Soames przysun�� si� jeszcze bli�ej.
� Zna pan kamienio�omy i wie�, po�o�on� mi�dzy kamienio�omami a rzek� Hexton?
� Pracowa�em tam przez ostatni rok.
� Poni�ej kamienio�om�w przez rzeczk� prowadzi �elazny mostek. Po drugiej stronie jest dom. Na pewno pan trafi, to jedyny budynek w okolicy.
� Czy b�dzie tam Colum?
� Nie, Pope.
� Dlaczego on?
� Jest bardzo przydatny. B�dzie mia� dla pana ubranie, samoch�d, | dokumenty. W ci�gu p� godziny wydostanie si� pan z tej pustyni.
� Dok�d mam jecha�?
� Pope przeka�e panu dok�adne wskaz�wki. Pojedzie pan do Columa O'More'a. Tylko tyle mog� panu powiedzie�.
Rogan milcza� ze zmarszczonymi brwiami, zastanawiaj�c si� nad propozycj�. Nie u�miecha�a mu si� wsp�praca z Pope'em, nie dowierza� Soamesowi. Ale czy mia� jaki� wyb�r? Je�li za tym wszystkim kryje si� Colum O'More...
� No wi�c jak? � spyta� Soames.
Rogan skin�� g�ow�.
� Kiedy Pope b�dzie got�w?
� Ju� jest got�w. S�ysza�em, �e jest pan cz�owiekiem, kt�ry nigdzie d�ugo nie zagrzeje miejsca.
� Dzisiaj jest czwartek � powiedzia� Rogan. � Wola�bym niedziel�.
� Ma pan szczeg�lny pow�d?
� O sz�stej si� �ciemnia, o wp� do si�dmej zamykaj� nas na noc w moim skrzydle. Od tego czasu s�u�b� pe�ni tylko jeden klawisz, kt�ry obchodzi kolejno wszystkie bloki. Je�li nie zauwa�� wcze�niej, �e znikn��em � a nie ma powodu, by to zauwa�yli � odkryj� moj� ucieczk� dopiero o si�dmej rano w poniedzia�ek, gdy przyjd� otwiera� cele.
� To brzmi sensownie � powiedzia� Soames i po chwili wahania upewni� si�: � Jest pan pewien, �e da pan rad� wydosta� si� st�d?
� Nic nie jest pewne na tym �wiecie, panie Soames. Jeszcze pan go nie wie?
� �wi�ta prawda � odpar� Soames, bior�c melonik, akt�wk� odsuwaj�c krzes�o. � Chyba wszystko ju� om�wili�my. Ciekaw jestem poniedzia�kowych gazet.
� Ja te� � powiedzia� Rogan.
Odprowadzi� wzrokiem Soamesa, czekaj�c na stra�nika. Po chwili nik stra�y i wyprowadzi� Seana na korytarz. Gdy szli spyta� wi�nia:
� Pomy�lne wie�ci?
Rogan wzruszy� ramionami.
� Wie pan, jak to jest z prawnikami. Du�o obiecuj�, a nic z tego nie wynika. Nauczy�em si�, �e nie nale�y m�wi� hop, p�ki si� nie przeskoczy.
� To najsensowniejszy spos�b patrzenia na te sprawy.
Gdy dotarli na g�rny pomost, rozleg� si� dzwonek obwieszczaj�cy por� obiadow�. Rogan wr�ci� do celi, gdzie Martin ju� siedzia� przy stoliku, zabieraj�c si� do jedzenia. Poczeka� chwil�, a gdy stra�nik wyszed�, spojrza� pytaj�co na Rogana.
� O co chodzi�o?
Rogan ju� mia� mu si� zwierzy�, gdy przysz�y mu na my�l wcze�niejsze s�owa starego wi�nia. W miejscu takim jak to ka�dy mo�e zosta� kablem. Oczywi�cie mia� racj�. Je�li Rogan nauczy� si� czego� w ci�gu trzynastu lat sp�dzonych za murami, to w�a�nie tego, �e nie ma ludzi niezawodnych.
� Przyjaciele wytrzasn�li sk�d� prawnika � powiedzia�, wzruszaj�c ramionami. � Chcia� spotka� si� ze mn�, zanim wyst�pi z apelacj� do ministra.
Twarz Martina rozja�ni�a si� owym wiecznym u�miechem nadziei, tak charakterystycznym dla d�ugoletnich wi�ni�w.
� Do diab�a, Irlandczyku, mo�e co� si� wreszcie ruszy?
� Wiara przenosi g�ry � odpar� Rogan, podchodz�c do okna.
Deszcz wci�� pada�, lekka mgie�ka zasnu�a wierzcho�ek wzg�rza w dole pod murami, tam gdzie znajdowa�y si� kamienio�omy. Gdy si� dobrze ws�ucha�, mo�na by�o us�ysze� szum rzeki � ciemnej, nios�cej okruchy torfu, tocz�cej po kamieniach swe bystre wody hen, ku odleg�emu morzu.
ROZDZIA� TRZECI
Deszcz b�bni� o szyby; Rogan sta� przy oknie, pr�buj�c przenikn�� wzrokiem ciemno�ci. Po chwili podszed� do drzwi i nas�uchiwa�. Na dole trzasn�a g�ucho stalowa krata, gdy naczelnik stra�y, opuszczaj�c Wi�zienie, zamkn�� j� za sob�. Wtedy Rogan odwr�ci� si�, a u�miech przemkn�� mu po twarzy, ledwie widocznej w rozproszonym �wietle.
� Okropna noc jak na takie przedsi�wzi�cie.
Martin le�a� na swojej pryczy, czytaj�c ksi��k�. Uni�s� si� na �okciu.
� Jakie przedsi�wzi�cie? � spyta�.
Kucn�wszy obok niego, Rogan powiedzia� spokojnie:
� Pryskam, Jigger. Po czyjej jeste� stronie?
� Jak to? Po twojej! Dlaczego pytasz?
Stary by� niezwykle podniecony. Usiad� na ��ku i spu�ci� nogi na pod�og�.
� Co chcesz, �ebym zrobi�?
� Otw�rz drzwi � powiedzia� Rogan. � Tylko tyle. Kiedy wyjd�, zostaw je uchylone, w�a� pod ko�dr� i nie ruszaj si�, p�ki W poniedzia�ek rano nie przyjd� otwiera� cel.
Martin nerwowo obliza� wargi.
� A co b�dzie, jak mnie zaprowadz� do naczelnika?
� Powiesz, �e wpad�e� w szok, gdy us�ysza�e�, jak otwieram drzwi, i �e my�la�e� o w�asnej sk�rze. � Rogan u�miechn�� si� zimno. � W gruncie rzeczy, w�a�nie tej odpowiedzi od ciebie oczekuj�. Ka�dego, kto w takiej sytuacji m�wi co innego, ch�opcy za�atwiaj� w ci�gu dwudziestu czterech godzin. Naczelnik wie o tym r�wnie dobrze jak ty.
W tych s�owach zawarta by�a ukryta gro�ba i Martin po�piesznie zeskoczy� z ��ka.
� Do diab�a, Irlandczyku, wiesz dobrze, �e nie zdradzi�bym przyjaciela!
Rogan podni�s� materac, w�o�y� r�k� do �rodka przez szpar� w szwie i wyci�gn�� nylonow� link� i p�tl� z karabi�czykami � tak�, jakich u�ywaj� alpini�ci.
� Sk�d ty to, u diab�a, wytrzasn��e�? � spyta� Martin.
� U�ywa si� tego w kamienio�omach do zak�adania �adunk�w w rozpadlinach skalnych.
To m�wi�c, Rogan wyj�� z materaca �rubokr�t oraz no�yce do przecinania drutu i wetkn�� narz�dzia za pas.
� A to, �e tak powiem, ze sklepu �elaznego. � Wskaza� g�ow� na drzwi. � No, Jigger, ruszaj si�. Mam napi�ty program.
Martin wyj�� �y�k� i zabra� si� do roboty przy drzwiach; r�ce mu dr�a�y. Wydawa�o si�, �e tym razem nie poradzi sobie, ale po chwili rozleg� si� charakterystyczny trzask i drzwi ust�pi�y. Martin odwr�ci� poblad�� twarz i skin�� Roganowi g�ow�.
Ten szybko poprawi� poduszk�, u�o�y� na ��ku par� wyci�gni�tych z szafki starych ciuch�w, tak �e z daleka sprawia�y wra�enie �pi�cego cz�owieka, po czym ruszy� ku wyj�ciu.
� Co� mi si� przypomnia�o � powiedzia� Martin. � Wiesz, jak klawisz potrafi si� podkra�� bezszelestnie w tych swoich bamboszach.
� No to co? Najwy�ej zajrzy przez judasza � uspokoi� go Rogan. � A je�li si� zorientuje przy tym �wietle, �e to nie ja le�� w ��ku, to znaczy, �e ma lepsze oczy ode mnie.
Nagle w wygl�dzie Martina zasz�a zmiana. Wydawa�o si�, �e uby�o mu z dziesi�� lat. Wyprostowa� plecy i roze�mia� si� cicho.
� Nie b�d� m�g� doczeka� si� ranka, �eby zobaczy� wyraz twarzy klawisza!
Klepi�c Rogana po ramieniu, powiedzia� mi�kko:
� Id�, synu, zabieraj si� st�d do diab�a, a spiesz si�!
Na korytarzu panowa� p�mrok, ca�e skrzyd�o pogr��one by�o w ciszy. Rogan waha� si� przez chwil�, przytulony do �ciany, wreszcie ruszy� ku schodom w ko�cu korytarza i zszed� na d�.
W wielkim hallu pali�a si� tylko jedna �ar�wka. Wysoko w g�rze stalowa kopu�a dachu gin�a w ciemno�ciach. Rogan wspi�� si� na balustrad� i wdrapa� si� po metalowej siatce a� pod sam dach bloku D. Wpi�� w siatk� uchwyty p�tli, kt�r� by� opasany, i tak zabezpieczony wyj�� zza pasa no�yce do ci�cia drutu.
Pracowa� szybko i sprawnie. Przeci�wszy siatk� wzd�u� �ciany, przecisn�� si� na drug� stron�. Zn�w przypi�� si� karabi�czykami do siatki i starannie z��czy� jej oka, jedno po drugim, tak by nikt nie zauwa�y� uszkodzenia. Ostatnim razem wydosta� si� przez blok B; min�y trzy lata i nikt nie odkry� drogi ucieczki.
Wysoko w g�rze stalowe s�upy podtrzymuj�ce dach zbiega�y si� z betonowymi wyst�pami �cian no�nych konstrukcji. Rogan bez trudu uchwyci� si� najbli�szego wspornika i, przywar�szy do �ciany, mierzy� wzrokiem p�torametrow� odleg�o�� dziel�c� go od nast�pnej belki. Zaczerpn�� powietrza � skok w ciemno�� i... uda�o si�! Powtarzaj�c trzykrotnie t� operacj�, pokona� p�okr�g �ciany, dziel�cy go od bloku B.
Gdzie� pod nim trzasn�y drzwi. Rogan spojrza� w d� i zobaczy� oficera dy�urnego z naczelnikiem stra�y. Szli do dy�urki, doskonale widoczni na tle jasnej plamy �wiat�a na posadzce. Do uszu Rogana dochodzi�y st�umione odg�osy rozmowy. Oficer dy�urny zanotowa� co� w dzienniku dy�ur�w. Rozleg� si� g�o�ny wybuch �miechu i po chwili stra�nicy znikn�li w drzwiach wartowni.
Rogan przeci�gn�� koniec p�tli mi�dzy �cian� a wspornikiem i spi�wszy oba karabi�czyki, odchyli� si� mocno w ty� i zacz�� wspina� si� po stalowej belce. Ca�a trudno�� polega�a na tym, �e na pewnej wysoko�ci wspornik wygina� si�, powtarzaj�c kszta�t �ciany, i bieg� tak i blisko muru, �e p�tla ledwie mie�ci�a si� w szparze. Uciekinierowi przyda�a si� teraz ogromna si�a i doskona�a kondycja fizyczna. Zaciskaj�c z�by, pe�z� do g�ry, a kr�g �wiat�a w dole kurczy� si� stopniowo. Wreszcie wi�zie� osi�gn�� cel � dotar� do stalowej kraty wentylatora, maj�cej kszta�t kwadratu.
By�a ona umocowana dwiema du�ymi �rubami. Rogan zapar� si� nogami o �cian�, odchylaj�c si� do ty�u w zabezpieczaj�cej go p�tli, wyj�� zza pasa �rubokr�t i zabra� si� do pracy. Mosi�ne �ruby odda�y si� �atwo obrotom �rubokr�ta; Rogan wykr�ci� jedn� z nich, pozostawiaj�c drug� do po�owy w gwintowanym otworze, tak �e krata zawis�a bezpiecznie, ods�aniaj�c wlot wentylatora.
Uciekinier mia� teraz przed sob� najtrudniejsz� cz�� zadania. Ostro�nie rozpi�� karabi�czyki, zwolni� p�tl� i w�o�y� j� do szybu wentylatora. Nast�pnie, wciskaj�c palce mi�dzy �elazny wspornik i �cian�, podci�gn�� si� w g�r� i wsun��, nogami naprz�d, do ocynkowanego szybu wentylatora. Unios�y si� tumany py�u, kurz drapa� w gardle i �askota� w nosie, a� Rogan na chwil� wysun�� g�ow� na zewn�trz i odkaszln��. Wsun�wszy si� g��biej w szyb, podci�gn�� na miejsce zwisaj�c� krat� i prze�o�ywszy ostro�nie d�o� mi�dzy pr�tami, wkr�ci� drug� �rub�. W ten spos�b ca�kowicie zatar� za sob� �lady.
W czasie poprzedniej pr�by ucieczki mia� ze sob� latark� elektryczn�, ale teraz nie m�g� nawet o tym marzy�. Tote� od tej chwili musia� si� porusza� w ciemno�ci, zdany ca�kowicie na swoj� pami��.
Marszrut� ustali� na podstawie planu wentylacji wi�zienia. Mia� szkic przed oczami tylko przez dziesi�� minut � palacz zostawi� go przez nieuwag� w maszynowni. Ale to by�o trzy lata temu i w tym czasie w systemie wentylacyjnym dokonano pewnych zmian. Rogan mia� nadziej�, �e zmiany nie dotkn�y drogi, kt�r� wybra�.
Posuwa� si� wolno do ty�u, oczy i gard�o mia� pe�ne suchego py�u, krople potu sp�ywa�y mu po twarzy. Wreszcie dotar� do rozga��zienia szybu. Wsun�� si� g�ow� naprz�d do drugiego otworu � szyb opada� uko�nie w d�. Rogan zapiera� si� r�kami o �cianki, aby nie opa�� zbyt szybko. Po pewnym czasie zatrzyma� si� � otacza�a go ciemno��. Przysz�o mu na my�l, �e le�y tu jak w trumnie. Staraj�c si� o tym nie my�le�, zacz�� powolutku przesuwa� si� do przodu.
Dotar� wreszcie do bocznego szybu i natrafi� na kolejny przew�d. Sz�sty czy mo�e si�dmy? Nie, sz�sty by� ten, kt�rym zsun�� si� w d� do pierwszego poziomu. Uciekinier zn�w podj�� w�dr�wk�, licz�c mijane otwory, a� dotar� do rozga��zienia z lewej strony. Pocz�� maca� r�k� wzd�u� przewodu. Natrafi� na ten sam wspornik, z kt�rego korzysta� w czasie poprzedniej ucieczki. Podpe�z� nieco do przodu, po czym wsun�� nogi w otw�r szybu. Opieraj�c si� na r�kach, rozwin�� nylonow� lin�, zahaczy� p�tl� o wyst�p i opu�ci� si� ostro�nie w d�. Dziesi�� metr�w ni�ej natrafi� na poziom� odnog� i zacz�� ni� pe�zn�� na brzuchu, nogami do przodu.
Stopniowo szyb rozja�nia� si� �wiat�em. Wreszcie Rogan dotar� do ma�ej kratki wentylacyjnej � w dole znajdowa�o si� g��wne pomieszczenie kuchenne. Kuchnia by�a jasno o�wietlona, lecz pusta. Rogan przesun�� si� do przodu i dotar�szy do szerszego odcinka, odwr�ci� si� i pocz�� pe�zn�� na kolanach, g�ow� naprz�d, podpieraj�c si� r�kami.
Znajdowa� si� teraz na ko�cu bloku centralnego; musia�o min�� ze czterdzie�ci minut od chwili, gdy opu�ci� cel�. Ruszy� �wawiej do przodu i wkr�tce znalaz� si� u podn�a szerokiego przewodu wznosz�cego si� pionowo do g�ry. Co kilka metr�w w bocznej �cianie szybu umocowana by�a krata, rzucaj�ca snop ��tego �wiat�a.
Przew�d by� wy�o�ony blach� cynkow�, kt�r� na kraw�dziach przytrzymywa�y �elazne pr�ty. Stanowi�y one doskona�e oparcie dla st�p, tote� Rogan zacz�� wspina� si� szybko do g�ry. Zamierza� dotrze� do bocznego szybu u samej g�ry, kt�ry prowadzi� wzd�u� dachu wi�zienia, ponad podw�rkiem, na drug� stron� do budynku szpitalnego.
Wtem uderzy� go pr�d �wie�ego powietrza i us�ysza� cichy szum. Zmarszczy� brwi. By�o to co� nowego � uciekinierowi serce podesz�o do gard�a. Po chwili znalaz� si� u wylotu szybu i oto potwierdzi�y si� jego najgorsze przeczucia. Tam gdzie przedtem znajdowa�o si� wolne przej�cie do szybu ��cz�cego hali z budynkiem szpitalnym, teraz zamontowana by�a krata, os�aniaj�ca wyci�g elektryczny. Przez chwil� bada� r�k� pr�ty, wiedz�c doskonale, �e to si� na nic nie przyda, a nast�pnie zacz�� schodzi� w d�.
Pierwsza kratka w bocznej �cianie szybu mia�a zaledwie trzydzie�ci centymetr�w szeroko�ci. Nast�pna by�a dwa razy wi�ksza; mo�e t�dy uda�oby si� jako� przecisn��. Przytkn�� oko do kraty i zobaczy� pusty, s�abo o�wietlony korytarz. Znajdowa�y si� tu prawdopodobnie kawalerki dla nie�onatych stra�nik�w.
Waha� si� tylko przez chwil�, po czym, zapar�szy si� mocno nogami, wyj�� �rubokr�t i trzymaj�c go za uchwyt, prze�o�y� ostro�nie r�k� przez krat�. Ko�cem �rubokr�ta wymaca� g��wk� �ruby � na szcz�cie posz�o ca�kiem g�adko i po chwili �ruba upad�a na pod�og�; napieraj�c na krat� r�kami, Rogan odchyli� j� w d�.
Wspi�� si� nieco wy�ej, po czym prze�o�y� nogi przez otw�r wentylatora. Przez chwil� zdawa�o si�, �e utknie w ciasnym przej�ciu, ale przecisn�� si� jako� gwa�townym ruchem i wyl�dowa� na pod�odze korytarza dwa metry poni�ej przewodu.
Podni�s� si� szybko, umocowa� krat� wywietrznika i ruszy� przed siebie korytarzem. Gdzie� gra�o radio, do uszu Seana dochodzi�y st�umione wybuchy �miechu. Dotar�szy do podestu schod�w na ko�cu korytarza, przechyli� si� przez balustrad� i spojrza� w d�. Trzy pi�tra ni�ej wida� by�o drzwi wej�ciowe prowadz�ce do hallu. Korytarz by� nadal pusty i o�wietlony jedn� jedyn� �ar�wk�. Rogan bez wahania zszed� po schodach, staraj�c si� trzyma� w cieniu �ciany.
Znalaz�szy si� na dole, odpoczywa� chwil�, ukryty w p�mroku, po czym szybko otworzy� drzwi i zatrzyma� si� w przedsionku. Boczna lampa rzuca�a snop �wiat�a na schody. Rogan szybko zbieg� po stopniach i znikn�� w ciemno�ci. Przed nim wznosi� si� mur wi�zienny.
Deszcz przybra� na sile i ci�kie krople smaga�y bruk podw�rza �elaznymi biczami. Uciekinier spojrza� do g�ry: wysoko ponad nim ci�gn�� si� szyb wentylatora ��cz�cy hali z budynkiem szpitalnym. Tamt�dy w�a�nie mia� wydosta� si� na wolno�� � teraz musia� szuka� innej drogi.
Trzymaj�c si� w cieniu mur�w, obszed� podw�rze i dotar� do budynku szpitala. W tej chwili przypomnia� sobie o wyj�ciu ewakuacyjnym, kt�re znajdowa�o si� w bocznej �cianie budynku. Chowaj�c g�ow� w ramiona, w strugach ulewnego deszczu, Rogan w�lizgn�� si� do �rodka i pop�dzi� schodami w g�r�. Schody ko�czy�y si� podestem pod okapem dachu. Wdrapawszy si� na por�cz, wi�zie� uchwyci� si� r�koma rynny, pr�buj�c jej wytrzyma�o�ci � wydawa�a si� mocna. Rogan nabra� powietrza w p�uca i wci�gn�� si� po niej na dach. Sun�� wolno w kierunku komina, kt�rego przew�d wychodzi� z pomieszczenia do spalania �mieci, i po pi�ciu minutach mord�gi dotar� do celu.
W odleg�o�ci jakich� pi�tnastu metr�w majaczy� w ciemno�ciach naje�ony stalowymi szpikulcami szczyt zewn�trznych mur�w wi�zienia. �elazny dren ��czy� go z rynn� na dachu szpitala. Rogan rozwin�� lin�, prze�o�y� wok� komina i chwyciwszy mocno jej oba ko�ce, posuwa� si� wolno brzegiem dachu.
Stopy �lizga�y si� na mokrej kraw�dzi �ciany i z trudem utrzymywa� r�wnowag�, sk�r� mia� zdart� na k�ykciach, ramionami za� obija� si� bole�nie o dach�wki. Wreszcie jednak natrafi� na blaszan� rur� drenu.
Usiad� na niej okrakiem, po czym wolno ruszy� do przodu. W�ska rura uwiera�a go w kroku i Rogan zaciska� z�by z b�lu, staraj�c si� nie my�le� o brukowanym podw�rzu dziesi�� metr�w w dole. Centymetr po centymetrze przesuwa� si� do przodu. Traci� poczucie rzeczywisto�ci. Czy to dzieje si� teraz, czy trzy lata temu? �ycie wyda�o mu si� ko�em, gdzie jedna chwila powtarza si� bez ko�ca. Wreszcie d�onie natrafi�y na kamie�; uni�s� g�ow� i zobaczy� ciemniejsz� lini� mur�w majacz�c� w mroku.
Stan�� ostro�nie na rurze i przytrzymuj�c si� ostrych, zardzewia�ych bolc�w, wci�gn�� si� na wierzcho�ek muru. Nie m�g� sobie pozwoli� na odpoczynek � prze�o�y� lin� przez kilka szpikulc�w i opu�ci� si� w d� po murze. Po chwili dotkn�� stopami ziemi i leg� na mokrej trawie. By� przemoczony do suchej nitki. Przez chwil� wypoczywa�, ch�odz�c ros� rozpalon� twarz, po czym podni�s� si�, zwin�� lin� i ruszy� przed siebie w ciemno��.
Nauczony przykrym do�wiadczeniem sprzed trzech lat, trzyma� si� zda�a od mieszka� stra�nik�w. Szed� zboczem w kierunku wrzosowisk i kamienio�om�w. Po pi�ciu minutach dotar� pod os�on� przyjaznej ciemno�ci do szczytu wzniesienia nad dolin� i spojrza� w d� na wi�zienie. Przypomina�o przedpotopowe zwierz�, przycupni�te w ciemno�ci i bezkszta�tne, tu i �wdzie b�yskaj�c ��tym �wiat�em z otaczaj�cej je gromadki ma�ych domk�w.
Rogan poczu� nag�y przyp�yw rado�ci i roze�mia� si� na ca�e gard�o. Odwr�ci� si� plecami do miejsca tyloletniej ka�ni i ruszy� biegiem w kierunku kamienio�om�w. Min�wszy je znalaz� si� nad rzeczk�; wezbrane wody pieni�y si� na kamieniach i odp�ywa�y w ciemno��.
Zatrzyma� si� na �rodku �elaznego mostka i rzuci� w sk��biony nurt lin�, �rubokr�t i no�yce do ci�cia drutu. Mia� poczucie, �e zamyka definitywnie jaki� rozdzia� w swoim �yciu. Tym razem nie wr�ci ju� do wi�zienia. Przebieg� przez most, a potem dalej, brzegiem rzeki, Wprost przed siebie. Po chwili dostrzeg� �wiat�o na tle czarnych kontur�w drzew.
ROZDZIA� CZWARTY
W kuchni od marmurowej posadzki ci�gn�� ch��d i Jack Pope, d�wigaj�c nar�cze drew, wzdrygn�� si� z zimna. Przeszed� korytarzem do pokoju.
Fantastyczne cienie p�omieni pe�ga�y po d�bowym belkowaniu sufitu i drga�y konwulsyjnie na �cianach. Pope dorzuci� drew do kominka, cho� ogie� buzowa� w najlepsze. Podszed� do kredensu, wyj�� butelk� whisky i nala� sobie p� szklaneczki.
Wiatr za oknem j�cza�, ciskaj�c deszczem o szyby, jakby uderza� o nie grad ku�. Pope wzdrygn�� si� na my�l o wi�zieniu po drugiej stronie rzeki, gdzie zmarnowa� pi�� lat �ycia. Opr�ni� szklank� jednym haustem, alkohol zapiek� go w gardle. Pope zakas�a� i ponownie si�gn�� po butelk�.
Nie s�ysza�, by kto� otwiera� drzwi, lecz wyra�nie poczu� na karku powiew ch�odnego powietrza i w�osy stan�y mu d�ba ze strachu. Odwr�ci� si� powoli. W drzwiach sta� Rogan; przemoczone spodnie i koszula lepi�y mu si� do cia�a, podkre�laj�c muskularn� budow�. Deszcz rozmaza� mu kurz na twarzy, pokrywaj�c j� cienk� warstw� b�ota.
Jack Pope poczu� zwierz�cy strach przenikaj�cy go do szpiku ko�ci. Czu� si� jak przera�one dziecko w obecno�ci tego tajemniczego, ciemnow�osego m�czyzny, z kt�rego emanowa�a pierwotna si�a. Skrzywi� usta w o�liz�ym u�miechu.
� Uda�o ci si�, Irlandczyku. Szcz�ciarz z ciebie!
Rogan podszed� do niego cicho jak kot, wyj�� Jackowi z r�ki szklank� i opr�ni� jednym haustem. Zamkn�� oczy, wzi�� g��boki oddech i ponownie je otworzy�.
� Kt�ra godzina? � zapyta�.
Pope spojrza� na zegarek.
� Min�o wp� do dziewi�tej.
� Dobrze � powiedzia� Rogan. � Musz� st�d wyjecha� o dziewi�tej. Czy jest tu �azienka?
Pope kiwn�� g�ow�.
� Ca�y czas podgrzewam wod�.
� Ubranie?
� Jest przygotowane w sypialni. Chcesz co� zje��?
Rogan pokr�ci� g�ow�.
� Nie mam czasu. Je�li masz jaki� termos, nalej mi w niego kawy i zr�b kilka kanapek, zjem po drodze.
� Okay, Irlandczyku. B�dzie tak, jak chcesz. �azienka jest na ko�cu korytarza.
Rogan odwr�ci� si� i wyszed� szybko z pokoju. Wymuszony u�miech znikn�� z twarzy Pope'a.
� Wyobra�a sobie, �e jest B�g wie kim, �mierdz�cy Irlandczyk! Z przyjemno�ci� wyda�bym go glinom!
Poszed� do kuchni, nastawi� czajnik z wod�, poszuka� no�a, wyj�� z szafy bochenek chleba i zacz�� go kroi� w�ciek�ymi ruchami.
***
�azienka zosta�a niedawno dobudowana � wanna by�a bardzo ma�a. Rogan nie zwraca� na to uwagi; zrzuci� mokre ubranie i wskoczy� do gor�cej wody. Przez chwil� siedzia� nieruchomo, rozkoszuj�c si� przyjemnym ciep�em, po czym zacz�� zmywa� z siebie grub� warstw� brudu. Po pi�ciu minutach wyszed� z wanny, wytar� si� do sucha, przepasa� r�cznikiem i poszed� do sypialni.
Ubranie by�o roz�o�one porz�dnie na ��ku, ka�da rzecz z osobna. Bielizna, koszula, nawet buty mia�y w�a�ciwy rozmiar, a garnitur le�a� tak, jakby uszyto go na miar�. Pr�cz tego by� tam jeszcze kapelusz i stary prochowiec. Mi�e dodatki, przyzna� niech�tnie. Ubrawszy si� wzi�� kapelusz i p�aszcz i wr�ci� do salonu. Po chwili Pbpe wyszed� z kuchni, nios�c du�y termos i blaszan� puszk� po biszkoptach.
� Kanapki s� w �rodku. Dzi�ki temu nie b�dziesz musia� zatrzymywa� si� po drodze.
� A dok�d mam jecha�?
� O'More chce si� z tob� widzie�.
� Gdzie mam go szuka�?
Pope wzruszy� ramionami.
� B�g raczy wiedzie�! Kontaktowali�my si� listownie, pisa�em pod jakim� adresem w Kendal. Wiesz, gdzie to jest?
� Lake District? Westmorland?
� W�a�nie. Czeka ci� d�uga droga. To oko�o trzystu pi��dziesi�ciu mil st�d. Masz si� tam zameldowa� o si�dmej rano.
Rogan u�miechn�� si� � dok�adnie o tej godzinie otworz� cele w wi�zieniu. Co jak co, ale na pewno nie b�d� go szuka� w Kendal. Trzy dni zajm� im poszukiwania w najbli�szej okolicy, nim dojd� do wniosku, �e uciekinier wydosta� si� poza wrzosowiska. W dodatku nie b�d� tego ca�kiem pewni.
� Dlaczego o si�dmej?
� Bo o tej godzinie kto� si� zg�osi do ciebie. Wjedziesz na parking Woolpack Inn � to jest na Stricklandgate � i b�dziesz czeka�.
� Na kogo?
� Naprawd� nie wiem. M�wi�em ci ju�, �e nie kontaktuj� si� osobi�cie z O'More'em. Mo�liwe, �e to tylko stacja po�rednia.
Rogan pokr�ci� g�ow� z niedowierzaniem.
� Bujda, Pope! Nie dzia�a�by� na o�lep.
� To prawda, Irlandczyku, B�g mi �wiadkiem! Przyznaj�, �e si� wygada�em z t� twoj� ucieczk�. Wie�� szybko roznios�a si� w�r�d ch�opc�w. Wiesz, jak to jest.
� A co z tym prawnikiem Soamesem?
� Wykluczony z palestry od pi�ciu lat, �otr spod ciemnej gwiazdy. Odwiedzi� mnie kilka tygodni temu. Podobno jaki� jego klient us�ysza� o twoim wyczynie; �lady prowadzi�y do mnie, a Soames szybciute�ko zwietrzy� w tym interes. To szczwany lis.
� A jaka jest twoja dola?
� Za t� drobn� przys�ug�? Kilka kant�w plus zwrot poniesionych koszt�w.
Rogan wyj�� papierosa z paczki le��cej na stole i zapali� z nic nie m�wi�cym wyrazem twarzy. Na poz�r wszystko to nie trzyma�o si� kupy, ale z drugiej strony Colum jest kuty na cztery nogi. To do niego podobne � zawsze zaciera �lady i utrudnia kontakt ze sob�.
� W porz�dku. Na razie. Kupuj� to � powiedzia� wreszcie. � Kt�r�dy mam jecha� do Kendal?
Pope wyci�gn�� posk�adany folder i wyszczerzy� z�by w u�miechu.
� Przezorny zawsze ubezpieczony, wi�c postara�em si� dla ciebie o map� samochodow�. Poka�� ci drog� z Exeter a� do Kendal.
Trasa nie by�a skomplikowana. W Exeter Rogan mia� skr�ci� w A38, min�� Bristol i Glocester, potem jecha� now� autostrad� M5 na p�noc, mijaj�c Worcester i Birmingham, wreszcie drog� M6 przez Lancashire, prosto jak strzeli� do Lak� District.
� Na tych nowych autostradach trzeba uwa�a�, bo niekt�re odcinki s� jeszcze w budowie � zako�czy� Pope. � Ale w sumie nie powinno by� k�opot�w.
� Jaki samoch�d masz dla mnie?
� Nic nadzwyczajnego � dwuletni ford, ale silnik jest w porz�dku, sprawdzi�em go. Pami�taj, �e jeste� komiwoja�erem, pracuj�cym dla firmy rolniczej � m�wi�, wyci�gaj�c z teczki dokumenty. � Oto wizyt�wki s�u�bowe na nazwisko Jack Mann i prawo jazdy. Mam nadziej�, �e potrafisz jeszcze prowadzi�?
� Poradz� sobie � mrukn�� Rogan, wzruszaj�c ramionami.
W�r�d papier�w by�a polisa ubezpieczeniowa, dow�d rejestracyjny, nawet legitymacja cz�onkowska automobilklubu � wszystko na to samo nazwisko. Rogan wsun�� papiery do wewn�trznej kieszeni marynarki i powiedzia�:
� Wygl�da na to, �e pomy�la�e� o wszystkim.
� Niezawodna firma. � Pope wyj�� stary, sk�rzany portfel i poda� go Roganowi. � Jest tu czterdzie�ci funt�w. Lepiej, �eby� nie mia� wi�cej przy sobie. Gdyby ci� z�apali, wzbudzi�oby to podejrzenia.
� Policja zawsze si� czepia � powiedzia� Rogan