7455
Szczegóły |
Tytuł |
7455 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7455 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7455 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7455 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Uuk Quality Books
Edmund Niziurski
Jutro klas�wka
Wydawnictwo LITERATURA
��d� 2000 r.
Wydanie VII
Spis tre�ci:
ROZDZIA� I
ROZDZIA� II
ROZDZIA� III
ROZDZIA� IV
ROZDZIA� V
ROZDZIA� VI
ROZDZIA� VII
ROZDZIA� VIII
ROZDZIA� IX
ROZDZIA� I
Miesi�c stycze� i luty tego roku zapisa�y si� w naszej szkole jako miesi�ce ulgowe i
olimpijskie. Ulgowe z powodu choroby pana Kwasa. Zaraz po feriach �wi�tecznych pan Kwas
zachryp�, a potem straci� g�os, i by� nieczynny pedagogicznie przez ca�y miesi�c. Z pocz�tku nie
chcieli�my uwierzy�, �e pan Kwas m�g� straci� g�os, poniewa� srogi matematyk odznacza� si�
najsilniejszym g�osem w ca�ej szkole i nieraz pan kierownik nie mog�c da� sobie rady z
m�odzie��, odwo�ywa� si� do pomocy organ�w g�osowych pan Kwasa. Niestety okaza�o si�, �e
nawet pan Kwas, niezniszczalny i gro�ny pan Kwas, mo�e zachorowa�. Nape�ni�o to nas
smutkiem i wstydem, gdy� nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e to my jeste�my sprawcami jego choroby.
Przez ca�e trzy dni w szkole by�o cicho jak makiem zasia�. Odwiedzili�my pana Kwasa w domu,
czym go bardzo wzruszyli�my. Ale pod koniec wizyty pan Kwas wyci�gn�� spod poduszki notes,
wydar� z niego kartk� i napisa�:
�To bardzo mi�e z waszej strony, �e mnie tak �a�ujecie, ale na wszelki wypadek radz�
wam powt�rzy� u�amki. Mo�e jutro przyjdziecie do mnie z ksi��k� do arytmetyki i zeszytami, to
zapiszemy, co macie powtarza�.
Zrobi�o nam si� wtedy bardzo niedobrze. Po�egnali�my si� szybko i � wstyd doprawdy
si� przyzna� � nie odwiedzili�my ju� wi�cej pana Kwasa.
Bo kto by my�la� o u�amkach, kiedy w�a�nie rozpocz�a si� olimpiada! Tak jest! Zanim
jeszcze zap�on�� znicz olimpijski w Innsbrucku, my ju� urz�dzili�my olimpiad� w Niek�aju.
Ja i Cykucki mieli�my wyj�tkowe szcz�cie. Dost�pili�my nie lada zaszczytu. Si�dmacy
zaanga�owali nas do swojej dru�yny hokejowej w charakterze bramkarzy. A by�o to tak. Gdy
tylko zamarz�o rozlewisko ko�o ha�d za ogrodem fabrycznym, codziennie po lekcjach
wybierali�my si� tam z Cykuckim na �lizgawk�. Mieli�my nowe �y�wy i �wietnie nam si�
je�dzi�o. Kiedy� przyszed� tam K�apuch ze swoim koleg� Roso�kiem z si�dmej A i zacz�li nam
si� przygl�da�.
� Dobrze je�d�� p�draki � powiedzia� K�apuch.
� Mo�na by ich wzi�� � powiedzia� Roso�ek.
I wzi�li nas. Z pocz�tku co prawda my�leli�my, �e nas wezm� do ataku, ale okaza�o si�,
�e potrzebowali bramkarzy. Bo nikt z si�dmak�w nie chcia� by� bramkarzem. Wiadomo.
Bramkarz si� nie naje�dzi, goli nie strzela, stoi w bramce i marznie, a jak dru�yna przegra, to
wszyscy maj� do niego pretensje. Tak, ci�ki jest los bramkarza, ale my i tak byli�my
zadowoleni: gra� w dru�ynie olimpijskiej, to nie byle co. I to jeszcze u przem�drza�ych
si�dmak�w! Ca�a klasa nam zazdro�ci�a.
Otrzymali�my specjalny str�j ochronny. Na g�ow� � he�m motocyklowy, na twarz mask�
szermiercz�, nogawki wypchano nam ja�kami, tu��w owini�to wielk� poduch� i zaopatrzono w
grube ko�uchy.
Tak nadziani stali�my jak nieforemne ba�wany na bramce. Ledwie mogli�my si� rusza�.
Ale, jak powiedzia�em, i tak byli�my szcz�liwi. Z po�wi�ceniem zas�aniali�my w�asnym cia�em
bramk�, rzucali�my si� na l�d, wy�apywali�my kr��ek. Nieraz, bywa�o, oberwali�my porz�dnie
kijem. Nikt tam si� z nami nie patyczkowa�. Cz�sto zamiast sili� si� na uci��liwe gonitwy za
kr��kiem, roznami�tnieni gracze stosowali uproszczony system i walili si� kijami po �bach. Nam
si� najwi�cej dostawa�o. Ca�e szcz�cie, �e mieli�my te he�my na g�owach i te poduszki.
Tak zesz�y prawie dwa miesi�ce. Wreszcie pod koniec lutego pan Kwas wyzdrowia�,
wr�ci� do klasy i, jak si� okaza�o, odzyska� ca�kowicie g�os. Wezwawszy do tablicy paru zuch�w
i stwierdziwszy z przykro�ci�, �e nie potrafi� wykrztusi� ani s�owa o u�amkach i �e znajduj� si�
w stanie dziwnego os�upienia, zagrzmia�:
� C� to?! Czy�by�cie wy teraz z kolei stracili g�os? Nie, moi drodzy, w to ja nie
uwierz�. S�ysza�em was na lodowisku! To raczej inna choroba was gn�bi. Ja to nazywam
ot�pieniem ba�wankowym, cz�sto wyst�puj�cym u m�odzie�y zim�. Ale ja mam lekarstwo na
ot�pienie ba�wankowe, na gor�czk� hokejow� tudzie� saneczkow�. To lekarstwo nazywa si�
klas�wka. Ona was otrz��nie! Dosy� zabawy, moi drodzy, za trzy dni piszemy klas�wk�.
Na to straszne s�owo klasa zdr�twia�a i zamieni�a si� w s�up lodu. Poch�oni�ci bia�ym
szale�stwem zapomnieli�my, �e na �wiecie pr�cz �y�ew, nart, sanek i �nie�ek istniej� tak�e takie
przykre rzeczy jak klas�wki z arytmetyki.
Kwas popatrzy� po nas z wyra�nym obrzydzeniem dla naszej niewiedzy.
� No i c�? Zadr�eli�cie, olimpijczycy?
Istotnie zadr�eli�my. Nawet Beksi�ski zwany Beks�, kt�ry w zesz�ym roku rozwi�zywa� z
�atwo�ci� zadania o okropnych kranach i basenie, te� zadr�a�. I on wida� uleg� ot�pieniu
ba�wankowemu tej zimy. Ca�a klasa zadr�a�a. Z wyj�tkiem Cykuckiego. Bardzo mnie to
zdziwi�o, bo kto jak kto, ale Cykucki mia� najwi�cej powod�w do zadr�enia, a on nie tylko nie
zadr�a�, ale nawet podni�s� r�k� do g�ry.
� Czy chcesz co� powiedzie�, Cykucki? � zapyta� pan Kwas.
� Tak, prosz� pana.
� Co chcesz powiedzie�?
� Chc� powiedzie�, prosz� pana, �e ja nie zadr�a�em.
Pan Kwas spojrza� na Cykuckiego zdziwiony. My�la�, �e Cykucki �artuje, ale twarz
hokeisty by�a bardzo powa�na.
� Czy tylko to chcia�e� powiedzie�, Cykucki? � zapyta� marszcz�c surowo brwi.
� Nie... Chcia�em jeszcze zapyta�, czy ta klas�wka b�dzie o u�amkach.
� Tak. Musicie sobie powt�rzy� u�amki � odpar� Kwas � i zadania tekstowe z
poprzedniego rozdzia�u.
� To znaczy, �e b�dzie o poci�gach, jad�cych z przeciwka? � dopytywa� si� Cykucki.
Pan Kwas zawaha� si�.
� Co� w tym rodzaju. Ale dam wam oczywi�cie zadanie, kt�rego nie ma w podr�czniku.
� Ale z tego gatunku?
� Z tego gatunku.
� Aha � mrukn�� Cykucki, ale nie usiad�. Chwil� nad czym� si� zastanawia�, a potem
zapyta�:
� A czy jak kto� napisze na pi�tk�, prosz� pana, to pan go zwolni z lekcji w czwartek?
Wszyscy spojrzeli zdziwieni na Cykuckiego. To by�o �mia�e ��danie. Pan Kwas
u�miechn�� si� pod nosem.
� Masz zamiar napisa� na pi�tk�, Cykucki?
� Tak jest, prosz� pana. I jak napisz�, to prosi�bym, �eby mnie pan zwolni� z lekcji w
czwartek.
� Dlaczego mam ci� zwolni�?
� Bo w czwartek arytmetyka jest na ostatniej godzinie, a ja mam wtedy trening w
si�dmej klasie.
� Prawda! � wycedzi� pan Kwas. � Ty przecie� nale�ysz do tego bractwa, co ok�ada
si� kijami na lodzie ko�o mojego domu.
� Ja... ja bardzo przepraszam, prosz� pana, ale to nie jest bractwo, tylko dru�yna hokeja
na lodzie.
� Oczywi�cie... oczywi�cie � zamrucza� pan Kwas. � Widzia�em was przez okno,
kiedy by�em chory i podziwia�em.
� Cieszymy si�, �e pan nas oklaskiwa� � powiedzia� Cykucki.
Pan Kwas chrz�kn��.
� Oklaskiwa�... no nie... to za du�o powiedziane. Nie m�wi�, �e was oklaskiwa�em.
Podziwia�em tylko. Podziwia�em wasz�... hm... �elazn� kondycj� i zdrowie.
� Mi�o nam, prosz� pana � b�kn�� Cykucki.
� To by�o straszne! Jak wy to wytrzymywali�cie!
Cykucki ucieka� z oczami.
� Hokej jest tward� gr�, prosz� pana.
� �e te� si� nie pozabijali�cie! Istny cud.
� To nie cud. Ma si� t� technik�, prosz� pana.
� I ty po tym wszystkim �miesz marzy� o pi�tce z arytmetyki. Pierwszy raz s�ysz� co�
podobnego. To jest bezczelno��, Cykucki.
Cykucki poci�gn�� nosem.
� Pan sprawia mi przykro��... Ja wiem, �e jestem zabiedzony i niedo�ywiony, ale ja
chyba te� mog� mie� pi�tki � m�wi�c to zrobi� bardzo �a�osn� min�, jakby si� mia� za chwil�
rozp�aka�. Chuda twarz jeszcze bardziej mu si� wyd�u�y�a, sine usta wygi�y si� w podk�wk�.
Patrzy�em na niego z niesmakiem. Zna�em si� na tych jego zagraniach. Cykucki w ten
spos�b dzia�a� na nauczycieli.
Kwas zamrucza� pojednawczo.
� M�j drogi Cykucki � powiedzia� � nie twierdz�, �e nie jeste� w og�le zdolny do
otrzymywania pi�tek z arytmetyki. Ale je�li po tym, co widzia�em przez okno, napiszesz
klas�wk� na pi�tk�, got�w jestem zwolni� ci� nie z jednej, a z dwu lekcji, a nawet got�w jestem
ufundowa� w�asnym sumptem puchar dla hokeist�w. Puchar Sebastiana Kwasa... to nawet �adnie
b�dzie brzmie�.
To powiedziawszy opu�ci� z godno�ci� klas�, zostawiaj�c nas w zupe�nym os�upieniu.
Kiedy przyszli�my do siebie, od razu obskoczyli�my Cykuckiego i za��dali�my wyja�nie�, co go
sk�oni�o do takiej mowy do Kwasa. Ale Cykucki u�miechn�� si� tylko pod nosem i da� nog� z
klasy.
Dopad�em go jednak na korytarzu i widz�c, �e nie chce m�wi� przy �wiadkach,
zaci�gn��em w bezpieczny k�t.
� S�uchaj, Cyku� � powiedzia�em � czy ty przypadkiem nie odnios�e� powa�niejszej
kontuzji czaszki mimo ochronnego he�mu?
� Co? Dlaczego? � u�miechn�� si�.
� Jak mog�e� z czym� takim wyrwa� si� do Kwasa! Wiesz, jak� mark� maj� u niego
hokei�ci. Teraz ju� podpadli�my bez pud�a. Koniec i kropka. Kwas b�dzie mia� na nas oko i
bomba z klas�wki nas nie minie.
� My�lisz? � Cykucki zn�w u�miechn�� si� dziwnie.
� O ile wiem, umiesz tyle co ja � powiedzia�em nieco zdezorientowany.
� Zgadza si�.
� To znaczy nic nie umiesz.
� Zgadza si� � powt�rzy� nie zmieszany Cykucki.
� No, wi�c jak napiszemy t� klas�wk�?
� Olimpijsko napiszemy.
� Przesta� si� �mia� i m�w powa�nie. Wci�gn��e� mnie do tego hokeja i musisz teraz ze
mn� powa�nie... Naprawd� nic si� nie boisz?
� Nic.
� Dlaczego si� nie boisz?
Wzruszy� ramionami.
� Ty co� ukrywasz. Masz jak�� tajemnic� � naciska�em go.
� Dobrze, powiem ci � uleg� wreszcie � ale nie b�dziesz mia� do mnie o nic pretensji.
Obiecujesz?
� Obiecuj� � odrzek�em nieco zdziwiony.
� No wi�c s�uchaj � Cykucki spu�ci� na oczy powieki z d�ugimi rz�sami. � Ja si�
dlatego nie boj� arytmetyki, bo mam gwarancje.
� Co takiego? Gwa... gwarancje?
� Ubezpieczeni jeste�my. Obaj. Ty i ja.
� Niby jak to?
Cykucki u�miechn�� si� i zn�w opu�ci� rz�sy.
� Ja, bracie, zasuwam zawsze pewnie. Ty oczywi�cie o tym nie pami�ta�e�, ale ja
spisa�em z si�dmakami umow�, czyli kontrakt.
� Ty? Nie wierz� � spojrza�em na niego z podziwem.
� No, to patrz! � wyci�gn�� z zanadrza zat�uszczony brulion, w kt�rym zapisywa�
wyniki olimpijskie z Innsbrucku, a z brulionu wydoby� z�o�ony we czworo arkusz
kancelaryjnego papieru, ozdobiony w nag��wku k�kami olimpijskimi oraz suto zaopatrzony w
piecz�cie.
� To jest w�a�nie umowa. Przeczytaj sobie � powiedzia�.
Rozwin��em arkusz i przeczyta�em:
UMOWA SPORTOWA
Reprezentacja olimpijska klasy si�dmej A sekcja hokeja na lodzie anga�uje na stanowisko
bramkarzy kol. Zbigniewa Cykuckiego i kol. Jaros�awa Strz�bskiego. Koledzy Zbigniew Cykucki
i Jaros�aw Strz�bski obowi�zani s�:
� 1. nie wpuszcza� kr��ka do bramki,
� 2. nie p�aka� (skre�lono i wpisano �nie za�amywa� si�) w razie gdyby
mimo wszystko wpu�cili kr��ek,
� 3. by� do dyspozycji dru�yny olimpijskiej o ka�dej porze dnia i nocy,
� 4. s�ucha� trener�w i nie wykr�ca� si� od �wicze�,
� 5. pi� tran (codziennie du�a �y�ka),
� 6. ze swej strony reprezentacja olimpijska obowi�zana jest: dostarczy�
bramkarzom str�j ochronny,
� 7. nie u�ywa� w stosunku do bramkarzy s��w: �ma�y�, �mikrus�,
�szczeniak�, �smarkacz�, �p�drak� oraz �p�tak� i innych tym podobnych
obra�liwych wyra�e�,
� 8. w razie wpuszczenia gola nie bi� bramkarza,
� 9. dostarcza� bramkarzom 10 dkg kie�basy ja�owcowej i butelk� soku
pomidorowego co drugi dzie�,
� 10. ubezpieczy� bramkarzy od strony gog�w, a zw�aszcza Kwasa.
Jako r�kojmi� wype�nienia zobowi�za� reprezentacja odda pod zastaw
bramkarzom narty typu �Klimczok� z wi�zaniem kandahar i kijkami
metalowymi. W razie niedotrzymania kt�rego� z paragraf�w umowy
zastaw przechodzi na w�asno�� bramkarzy.
� Widzisz � powiedzia� z dum� Cykucki � paragraf dziesi�ty zabezpiecza nas przed
Kwasem.
Spojrza�em na Zbyszka z niek�amanym podziwem.
� Nadzwyczajne! �e te� o wszystkim pomy�la�e�!
� Ho, ho, bracie � u�miechn�� si� Cykucki � w sprawach natury prawnej ja jestem
oblatany. Grunt to zabezpieczy� si� prawnie. Wiesz, �e my, Cykuccy, mamy to we krwi. U nas to
jest wrodzone i rodzinne.
Skin��em g�ow� ze zrozumieniem. Wiedzia�em, �e ojciec Cykuckiego jest wo�nym w
s�dzie, stryjek prokuratorem, a wujek notariuszem, czyli rejentem.
� Teraz wszystko kapujesz � powiedzia� Cykucki. � Na pewno dziwi�e� si�, czemu
si�dmacy tak si� z nami cackaj� i nie u�ywaj� s��w. To w�a�nie z powodu tej umowy.
� A ja my�la�em, �e to dlatego, �e... my jeste�my �wietnymi bramkarzami � b�kn��em.
� Pewnie, �e jeste�my �wietnymi � wzruszy� ramionami Cykucki � ale nic by nam to
nie pomog�o, gdyby nie umowa na pi�mie. Wiesz, jacy s� si�dmacy. Nikt z ich klasy nie chcia�
sta� na bramce, bo oni bili bramkarzy za wpuszczone gole. Ale ja si� zabezpieczy�em.
� I dlatego oni dali ci te narty?
� Dlatego.
� A ja my�la�em, �e oni tak... po dobroci.
� E, tam! Sk�d�e! Ja je wytargowa�em w umowie.
� Nic mi nie m�wi�e� o tej umowie i w og�le... � zas�pi�em si� ura�ony. � Dlaczego?
Cykucki zmiesza� si�.
� Ja... no... po prostu zapomnia�em... ale czy to wa�ne? Ty si� przecie� nie znasz na
prawie. Nie my�la�em, �e ci� to zainteresuje. Zreszt�... wiesz... ja...
� Wiem! �winia jeste�, nie chcia�e� po prostu, �ebym je�dzi� na tych nartach. A kie�basa
i sok?! Te� nie powiedzia�e�, sk�d je masz.
� Jak to? Przecie� m�wi�em, �e to od si�dmak�w.
� Ale m�wi�e�, �e to dlatego, �e oni ci� uwielbiaj� � m�wi�em rozgoryczony. � Sam
wszystko z�era�e�!
Cykucki poci�gn�� nosem. Twarz mu si� wyd�u�y�a.
� A... ja jestem niedo�ywiony, a ty...
� Co ja?
� Ty m�wi�e�, �e ju� nie mo�esz patrze� na kie�bas�, bo masz wujka w Zg�rzu, kt�ry
robi lewe kie�basy i wam stale przysy�a, i ty nabra�e� wstr�tu.
� Ale sok?! � wykrzykn��em wzburzony. � Ale sok bym pi�!
� Sok by� tylko do kie�basy... �eby... �eby lepiej trawi�. Jak si� je kie�bas�, to si� pi�
chce.
� A narty! � krzycza�em. � Sam je�dzi�e�!
� Jak to. Nie po�ycza�em ci?
� Tak, z �aski.
� Obieca�e�, �e nie b�dziesz mia� pretensji � j�kn�� Cykucki. � Widzisz, jaki jeste�?
Po co ja ci powiedzia�em o tej umowie.
� To nie pretensje, to tylko pytania � zasapa�em ze zdenerwowania.
� Tak... pytania... � powt�rzy� p�aczliwie Cykucki. � Zamiast mi podzi�kowa�, to si�
ciskasz, a to przecie� ja zawar�em t� umow�. Gdyby nie ja to by ciebie w og�le nie by�o w tej
umowie, tobie by nie przysz�o do g�owy, �eby si� zabezpieczy�. A ty zamiast wyrazi� mi
wdzi�czno��...
� Wdzi�czno��?! No, wiesz, bezczelny jeste�.
� Tak, wdzi�czno��, bo ja ci� chc� uratowa� od Kwasa, a ty z wyrzutami... Wiesz,
przykro�� mi sprawi�e� � Cykucki zn�w zacz�� poci�ga� nosem i usta wygina� w podk�wk� tak
bole�nie, �e o ma�o co nie zrobi�o mi si� go �al.
Chcia�em powiedzie�, �eby nie gra� przede mn� komedii, ale da�em spok�j. Szkoda
nerw�w. Nie dojd� z nim do �adu i nie odbior� mu tego soku, kt�ry wy��opa� na m�j rachunek.
Potem pomy�la�em, �e w ka�dym razie powinienem si� obrazi� i nie zadawa� si� z nim wi�cej,
ale przypomnia�em sobie klas�wk� wisz�c� jak bomba nad moj� g�ow� i postanowi�em na razie
schowa� honor do kieszeni.
� Potem si� porachujemy � westchn��em. � A teraz chod�my do K�apucha z si�dmej,
�eby wykona� paragraf dziesi�ty umowy.
� Chod�my � powiedzia� Cykucki.
ROZDZIA� II
Odnalezienie K�apucha na przerwie nie by�o jednak proste. K�apuch nale�a� do
najruchliwszych ch�opak�w w szkole. Nasza klasa by�a na drugim pi�trze, a si�dma na parterze.
Zwykle zanim zbiegli�my po schodach na d�, K�apucha ju� nie by�o w klasie. �eby ustali� jego
�aktualne po�o�enie�, nale�a�o raczej pos�u�y� si� metod� nas�uchow�, jak twierdzi� Krapulski
zwany Krapulem, specjalista i rzeczoznawca w tego rodzaju sprawach. Trzeba by�o mianowicie
zamkn�� oczy i nat�y� uszy. Je�li w�r�d zwyk�ego zgie�ku, wrzawy i brz�czenia korytarzowego
us�yszy si� co� po�redniego mi�dzy �miechem hieny, pianiem zachryp�ego koguta a r�eniem
ranionego mu�a, jest to z pewno�ci� g�os K�apucha. Recepta by�a, jak widzimy, do��
skomplikowana i wymaga�a sporej dozy wiedzy zoologicznej tudzie� absolutnego s�uchu. Rych�o
jednak doszli�my do wniosku, �e jest mniej naukowy, ale bardziej niezawodny spos�b na
stwierdzenie aktualnego po�o�enia K�apucha. Po prostu nale�a�o nas�uchiwa�, kto krzyczy
najg�o�niej, czy jak wolicie, najbardziej przejmuj�co.
Stan�li�my wi�c przy schodach, gotowi, w razie wykrycia w�a�ciwego wrzasku, do biegu
w odpowiednim kierunku, przymkn�li�my oczy i nas�uchiwali�my. Wierzcie mi, to straszne
s�ucha� tak g�os�w szko�y, zw�aszcza, je�li si� ma takie delikatne uszy jak moje. Ja w ka�dym
razie nie mog� nas�uchiwa� d�u�ej ni� p� minuty, bo zaczyna mnie bole� g�owa, w do�ku mnie
gniecie i nos mi si� poci. Za bardzo jestem wra�liwy. Cykucki wytrzymuje d�u�ej, ale to chyba
dlatego, �e jak twierdzi pan Fasola, kt�ry uczy nas �piewu, Cykucki ma d�bowe ucho.
No, ale nic. Zacisn��em powieki, przygryz�em wargi i nas�uchiwa�em. Najpierw
s�ysza�em tylko jeden wielki szum i brz�czenie jak w ulu, dopiero po paru sekundach, gdy ucho
troch� si� �wczu�o� a raczej �ws�ucha�o�, mog�em odr�ni� poszczeg�lne g�osy: ryk bawoli
Zenona koczownika, wycie Rekszy, pomruk Micha�a, wodza Pirat�w, s�owiczy krzyk pani
wo�nej, skrzek �wiatka Dauera zwanego Stawonogiem... �wierkanie klas m�odszych... Och,
zna�em te d�wi�ki na pami��! Wiedzia�em ju�, �e je�li us�ysz� r�enie, to bracia Odjemkowie,
je�li wycie wilcze, to Reksza i koloni�ci, je�li za� da si� s�ysze� beczenie owcy obdzieranej ze
sk�ry, to na pewno Susu�. Je�li jednak zagrzmi co� czasem jak grom � to z pewno�ci� pan
Kwas. Pan Kargul, prezes komitetu rodzicielskiego, wydaje natomiast tony mi�kkie, urywane i
mi�e uchu.
Ale nie ryki Zenona, czy nawet wycie Rekszy by�o najstraszniejsze. Najbardziej
niezno�ne i niezdrowe dla mego ucha by�y piski dziewczynek, przeszywaj�ce a� do g��bi czaszki,
ostre i k�uj�ce jak igie�ki.
W�a�nie tu� ko�o nas przebieg�o stado piszcz�cych dziewczynek i w tym momencie nos
mi si� spoci�, a tuzin igie�ek pogr��y� si� w mojej czaszce. Mia�em dosy�. Opar�em si� o �cian� i
zatka�em uszy palcami.
Cykucki dzi�ki d�bowemu uchu nas�uchiwa� jeszcze przez chwil�, marszcz�c brwi i
krzywi�c si� bole�nie, gdy� nawet jego d�bowe ucho cierpia�o z powodu dziewcz�cego pisku,
wreszcie odetchn�� z ulg�.
� Jest! � wykrztusi�. � Mam go! Us�ysza�em.
� Gdzie?
� Tam � pokaza� gdzie� za siebie.
� Oszala�e�? Jak to mo�liwe?
� Dlaczego niemo�liwe?
� Pokazujesz przecie� �cian�.
Cykucki dopiero teraz otworzy� oczy i zobaczy� ze zdziwieniem, �e istotnie pokazuje r�k�
mur.
� Zupe�nie nic nie rozumiem � wybe�kota� � ale tam go s�ysza�em.
� Musisz mie� zaburzenia s�uchowe. Przecie� tam jest mur.
� No, to on jest za murem.
� Za murem?
� A co ty my�lisz, �e krzyk K�apucha nie przebije �ciany?
Po namy�le stwierdzi�em, �e to istotnie mo�liwe, bior�c pod uwag� nadzwyczajne talenty
wokalne K�apucha.
Zacz�li�my si� zastanawia�, co mo�e by� w tym miejscu za �cian� i wysz�o nam, �e tam
musi by� gabinet lekarski.
Pospieszyli�my wi�c czym pr�dzej na boczny korytarz w lewym skrzydle budynku, gdzie
znajdowa� si� gabinet pani doktor Fr�dzlowej. Istotnie, dochodzi�y stamt�d przera�liwe krzyki
podobne do piania zachryp�ego koguta i r�enia ranionego mu�a, a wi�c niew�tpliwie krzyki
K�apucha.
Po chwili otworzy�y si� z trzaskiem drzwi gabinetu i wybieg� z nich osobnik
obanda�owany od st�p do g��w. Tak obanda�owanego osobnika widzia�em tylko raz w �yciu w
telewizyjnym filmie pod tytu�em �Niewidzialny cz�owiek�, ale tamten osobnik musia� by� ca�y
obanda�owany, gdy� inaczej by� niewidzialny.
W takim stanie rzeczy oczywi�cie by�oby nie spos�b zorientowa� si�, z kim mamy do
czynienia, na szcz�cie biedaczysko wylecia� z gabinetu z takim rozp�dem, �e zderzy� si� z
Cykuckim.
� Uwa�aj, ma�y � krzykn��. � Nie widzisz, �e mam �wie�y gips?!
A �e krzykn�� sobie zdrowo, na ca�e gard�o, wi�c nie by�o ju� w�tpliwo�ci, �e d�bowe
ucho nie zawiod�o Cykuckiego i �e w osobie zabanda�owanego delikwenta mamy do czynienia z
autentycznym kapitanem dru�yny hokeja na lodzie.
� K�apuch, co z tob�? � zapytali�my niespokojnie. � Z�ama�e� r�k�?
� Z�ama�em gips.
� Nie rozumiem � spojrza�em na niego zdziwiony.
� To proste. Mia�em gips na r�ce i Reksza mi st�uk�.
� A te banda�e?
� To pani doktor... Tak okropnie krzycza�em, �e si� wystraszy�a i zabanda�owa�a mnie
ca�ego na wszelki wypadek. Zdaje si�, �e za bardzo krzycza�em, ale tak trudno utrafi�...
� A czy w og�le musia�e� krzycze�?
� Musia�em. Inaczej pani doktor pomy�la�aby, �e nic mi si� nie sta�o, albo jeszcze gorzej
� �e moja r�ka jest ju� zdrowa i nie za�o�y�aby mi nowego gipsu.
� Nic nie rozumiem � powiedzia� wci�� zdezorientowany Cykucki. � Kiedy ty
zd��y�e� z�ama� r�k�? Ostatnio mia�e� tylko guzy.
� Niestety, z�ama�em tak�e r�k�. Przedwczoraj, je�li to was interesuje � rzek� K�apuch
patrz�c gdzie� na �cian�.
� Przedwczoraj Kwas wr�ci� do szko�y � zauwa�y�em.
� Tak si� nieszcz�liwie z�o�y�o � chrz�kn�� K�apuch.
� To przykre � powiedzia�em.
� Nie takie znowu � odpar� K�apuch � nie pisz� za to klas�wek.
Spojrzeli�my po sobie.
� My w�a�nie do kolegi te� w sprawie klas�wki... � zacz�� Cykucki.
� Grozi wam? � zapyta� K�apuch.
� Tak, z matmy.
� Wsp�czuj� � powiedzia� K�apuch.
� I co?
� Nic. Wsp�czuj�.
� Tylko tyle? � Cykucki poruszy� si� niespokojnie.
� Nie bardzo koleg�w rozumiem � b�kn�� K�apuch.
� Wsp�czucie nas nie urz�dza � powiedzia�em. � Nadszed� czas dzia�ania dla kolegi.
K�apuch znieruchomia�, a spod banda�a spojrza�o na nas jego czujne wy�upiaste oko.
� Ja naprawd� nie bardzo rozumiem koleg�w. A w�a�ciwie, z kim mam przyjemno��?
Cykuckiemu wyra�nie zrzed�a mina.
� Jak to? Kolega mnie nie poznaje?
� Zaraz... kolega nazywa si� Beksa.
Cykucki spojrza� na mnie i westchn��. Istotnie zanik pami�ci u K�apucha by� nader
�a�osny.
� Jestem Cykucki � powiedzia� ponuro.
� Co? Kucki? � zapyta� K�apuch, zdradzaj�c w dodatku jakby zanik s�uchu.
� Cykucki.
� Aha... trzy kucki. Ale czemu kolega sepleni?
� Ja nie sepleni� � zasapa� Cykucki � ale tak si� nazywam: Cykucki. M�wi� na mnie
tak�e �Cyku�� � chrz�kn�� wstydliwie. � Cyku�, czy to koledze co� m�wi?
� Kicu�? Nie, nie s�ysza�em. To zaj�czek?
Cykucki zatrz�s� si� i spojrza� na mnie ze wzburzeniem, bior�c mnie za �wiadka swoich
udr�k.
� Poka� umow� � szepn��em. � Mo�e widok umowy przywr�ci biedakowi pami��.
Cykucki dr��c� r�k� wydosta� z kieszeni zwini�ty w tr�bk� brulion, a z brulionu umow�
sportow�. Chcia� j� w pierwszej chwili wr�czy� K�apuchowi, ale zorientowa� si�, �e K�apuch ma
ko�czyn� w gipsie, wi�c podsun�� mu dokument pod nos.
� Co to jest? � zapyta� K�apuch, jakby pierwszy raz widzia� ten papier.
� Umowa sportowa. Sam j� podpisa�e�.
� A rzeczywi�cie.
� Jak mog�e� zapomnie� o tak wa�nym dokumencie?!
� To z pewno�ci� z powodu kontuzji � westchn�� K�apuch.
� Tam s� wyliczone wasze obowi�zki wzgl�dem bramkarzy.
� Tak, widz�... ale wci�� nie wiem, o co kolegom chodzi. Czy o str�j ochronny?
� Nie.
� Kto� was bi�? Zaraz si� z nim porachuj�.
� Nie.
� A mo�e kto� obrazi�, nazywaj�c �ma�ym�, �mikrusem�, �szczeniakiem�,
�smarkaczem�, �p�drakiem� albo �p�takiem�? Zaraz si� z takim rozprawi�.
� Nie.
� Wi�c o kie�bas�, o sok?
� Nie. Chodzi nam o paragraf dziesi�ty.
� Aha, �zabezpieczy� przed gogami, a zw�aszcza przed Kwasem�.
� Tak, o to w�a�nie nam chodzi. Czy kolega got�w jest wype�ni� ten punkt?
K�apuch chrz�kn�� i poprawi� nerwowo banda�e.
� Oczywi�cie, za kogo koledzy mnie maj� � wypi�� z godno�ci� pier� � umowa to
umowa. Czego sobie koledzy konkretnie �ycz�?
� Za trzy dni mamy klas�wk� na temat poci�g�w jad�cych naprzeciw siebie...
� O rany?! Kiedy si� zderz�?! � podnieci� si� K�apuch � macie morowe zadania.
� Nie, kiedy si� min� � powiedzia�em.
� Ech, to nic ciekawego � K�apuch straci� ca�e zainteresowanie � my�la�em, �e one
jad� po jednym torze.
Zacisn�li�my z�by.
� S�uchaj, K�apuch � rzek� ostro Cykucki � nas nie obchodzi, czy to ciebie interesuje
czy nie. Podpisa�e� umow� i musisz nas przygotowa� z tych zada�, bo my ani me, ani be.
Rozumiesz, �e to s� okropne zadania. Te zadania na drog�, czas i pr�dko��, to s� paskudne
zadania.
� I na u�amki � doda�em jak najbardziej ponuro � to b�dzie tak�e na u�amki.
� Na u�amki? � K�apuch poskroba� si� w banda� na g�owie... i spojrza� na nas jako�
dziwnie.
� Co si� tak patrzysz? � zapyta� zdenerwowany Cykucki � chcesz si� mo�e wymiga�?
� Sk�d�e znowu � j�kn�� K�apuch � tylko... tylko widzisz, Kicu�, ja... ja ucz� si� teraz
innych rzeczy, o tych u�amkach to ja uczy�em si� w zesz�ym roku.
� Ale chyba pami�tasz jeszcze � zaniepokoi�em si� nie na �arty.
K�apuch odsun�� banda� z twarzy. Poskroba� si� po szcz�ce. Mia� bardzo zbola�� min�.
� No pewnie, �e zapami�ta�em... Ho, ho, bracie, u�amki to by�a moja specjalno��. Ale
tylko do siedemnastego lutego.
� Do siedemnastego?! � wykrzykn�li�my. � Jak to? I tak nagle zapomnia�e�?! �arty
sobie z nas stroisz!
� Bo siedemnastego uleg�em kontuzji. Reksza uderzy� mnie w g�ow�. Chyba pami�tasz,
Kicu�? Sam przecie� rozciera�e� mojego guza. To by� najwi�kszy guz w dziejach szko�y. Mia�em
wi�c prawo zapomnie�, je�li zapomnia�em nawet twojego pi�knego nazwiska.
R�ce nam opad�y.
� No wi�c co b�dzie z nasz� klas�wk�? � j�kn�� Cykucki. � Czy ta umowa, to �wistek
papieru? A ja ci tak wierzy�em! M�wi�e�, przysi�ga�e�, �e matma jest wasz� �yciow� pasj� i �e
wzruszali�cie Kwasa swoj� wiedz� do tego stopnia, i� zapomina� wam zadawa� do domu.
� Och, uspok�j si�, Kicu� � K�apuch spojrza� na Cykuckiego z zak�opotaniem �
matematyka jest naprawd� nasz� pasj�. Zapominasz, �e nasza dru�yna liczy dwunastu cz�onk�w i
na pewno znajdzie si� kto�, kto zapami�ta� o u�amkach i poci�gach jad�cych naprzeciwko. Na
przyk�ad cho�by taki Rosolnik... Nie � zawaha� si� nagle � zapomnia�em, �e Rosolnik
prze�ywa teraz kryzys i jest pogr��ony w melancholii, czyli czarnym smutku. Koledzy
rozumiej�, sezon si� ko�czy... odwil� tak dzia�a na Rosolnika, bo my nie mamy sztucznego
lodowiska... to jeszcze potrwa, zanim przyjdzie do siebie. Czy koledzy chcieliby szybko?...
� Jak najszybciej.
� W takim razie uderzymy do J�zia R�czki.
Niestety w tym momencie zabrz�cza� dzwonek na lekcj�.
� Uderzymy na nast�pnej przerwie � powiedzia� K�apuch.
� Ale gdzie ci� znale��? �eby� zn�w nie znikn��!
� A nie... mo�ecie si� nie ba� � krzykn�� zbiegaj�c po schodach � poznacie mnie po
banda�ach. Szukajcie tylko bia�ej g�owy.
Niestety, mimo �e ca�� nast�pn� przerw� wypatrywali�my oczy, mimo �e
przemierzali�my wszystkie pi�tra i korytarze szko�y, nigdzie nie natrafili�my na bia�� g�ow�.
K�apuch przepad� gdzie� jak kamie� w wod�. Nie pomog�a tak�e metoda nas�uchu.
� Kryje si�, �obuz � mrukn�� Cykucki.
� No i widzisz, co warte s� umowy � westchn��em rozgoryczony. � Na przysz�o��
zastan�w si�, z kim zawierasz umow�. Po prostu ci� wykiwa�.
� Och, on mi si� nie wykr�ci � zacisn�� z�by Cykucki.
� Co mu zrobisz?
� Zobaczysz. Przyjd� jutro do szko�y za dziesi�� �sma. Spotkamy si� przed bram�.
ROZDZIA� III
Bardzo by�em ciekaw, co Cykucki zrobi K�apuchowi i nazajutrz stawi�em si� o
um�wionej godzinie przed bram� szko�y.
� Poczekamy tu na niego � powiedzia� Zbyszek � zaraz wpadnie w nasze r�ce.
� No i co zrobisz, jak wpadnie?
Cykucki u�miechn�� si� pod nosem. W oczach mia� niebezpieczne b�yski.
� Nie b�d� si� z nim cacka� � powiedzia�. � Po pierwsze powiem mu, �e jak si� b�dzie
wykr�ca�, to napisz� o tym do gazetki �ciennej.
� Oszala�e�? Jak mo�na pisa� takie rzeczy! O ubezpieczeniu napiszesz? O Kwasie?!
� Napisz�! Niech b�dzie, co chce! Ale wszyscy si� dowiedz�, jaki z K�apucha kanciarz.
� Rozpacz ci� za�lepia � powiedzia�em. � Ja si� na to nigdy nie zgodz�. �adnie by�my
wygl�dali. Czy ty nie rozumiesz, �e ta umowa... no, ten dziesi�ty paragraf, to on... on jest
niezupe�nie w porz�dku. On jest nie... nielegalny. Jakby si� dowiedzieli, �e�my zawarli tak�
umow�, to by by�a straszna draka.
� A niechby by�a. Ale K�apuch dosta�by za swoje.
� G�upi. Nic by nie dosta�. To my by�my dostali. On by powiedzia�, �e on nie chcia�
wstawi� tego punktu, ale �e ty go zmusi�e�, �e nie chcia�e� inaczej... I �e on dlatego nie wype�ni�
umowy z tego paragrafu, bo to by�oby oszukiwanie Kwasa.
� Oszukiwanie? � Cykucki wzruszy� ramionami.
� No... wiesz... �ci�gaczki...
� Ja bym wcale nie napisa� o �ci�gaczkach. Napisa�bym tylko, �e K�apuch nie chcia� nas
podci�gn�� z matmy. Podci�ga� chyba wolno, nie?
� To niewa�ne, co by� ty napisa�. Wa�ne, jak broni�by si� K�apuch. A K�apuch
powiedzia�by, �e pod �ubezpieczeniem� ty rozumia�e� �ci�gaczki. �e za��da�e� od niego. A co,
mo�e nie ��da�e�?
� No nic � Cykucki zawaha� si� � w ka�dym razie ja mu zagro��. Zagrozi� mo�na,
nie? A jak go to nie przestraszy, to mam na niego jeszcze dwa sposoby. Ja to wszystko
obmy�li�em.
� Jakie sposoby?
� Najpierw zastaw. Zapomnia�e� o zastawie. Powiem mu, �e narty przechodz� na moj�
w�asno��.
� Na twoj�? Dlaczego na twoj�? A na moj� nie?
� Przepraszam. Na nasz� w�asno��. To go chyba powinno przestraszy�.
� W�tpi� � pokr�ci�em g�ow� � te narty s� strasznie sfatygowane. Wi�zania odlatuj�,
kanty zdarte. Jemu wcale nie b�dzie zale�e� na tych nartach. Dosta� na gwiazdk� nowe. Plastiki.
� No to ja mam na niego jeszcze drugi spos�b � powiedzia�.
� Jaki?
Cykucki �ciszy� g�os.
� Czy ty wierzysz w jego r�k�?
� Jak to w r�k�?
� W jego z�aman� r�k�?
Spojrza�em na Cykuckiego zaskoczony.
� My�lisz, �e on...
Cykucki skin�� g�ow�.
� Dwa dni temu widzia�em jak K�apuch i Bulwie� wychodzili ze sp�dzielni z du�ym
ci�kim workiem. I byli popr�szeni jakim� bia�ym proszkiem. To by� na pewno gips. Nast�pnego
dnia obaj nie przyszli do szko�y. Wczoraj widzieli�my ich z zagipsowanymi r�kami. Gdzie� nagle
z�amali r�ce. Bardzo dziwna historia.
� My�lisz, �e oni sami si� zagipsowali? � zapyta�em wstrz��ni�ty.
� Tak my�l� � odpar�. � �adna afera, co? Wyobra�asz sobie, co by�o w domu, jak oni
przyszli z r�kami w gipsie i powiedzieli, �e to na skutek wypadku i �e pogotowie ich opatrzy�o.
Biedni rodzice. Taki wstrz�s! Gdybym wi�c powiedzia�...
� Cicho! � przerwa�em mu, bo w�a�nie na drodze do szko�y pojawi� si� K�apuch.
Dos�ownie w ostatniej chwili go pozna�em, poniewa� jego wygl�d znowu zmieni� si�
zasadniczo. Nie mia� nigdzie �adnego banda�u, a kiedy wyj�� r�k� z kieszeni, zauwa�yli�my, �e
gips znikn�� bez �ladu. Ale najbardziej nas zdziwi�o, �e wcale nie wydawa� si� zak�opotany tym,
b�d� co b�d� chyba nieprzyjemnym dla niego, spotkaniem. Przeciwnie, u�miecha� si� pod nosem
swoim zwyk�ym, nieco szelmowskim u�miechem i mrugn�� do nas porozumiewawczo okiem.
� Cze��! � powiedzia� wyci�gaj�c r�k�. � No i co? Wci�� jeszcze chcecie ubezpieczy�
si� od matmy?
Bali�my si� u�cisn�� mu r�k�. Cykucki ju� wyci�gn�� d�o� i nagle j� cofn��. Ja to samo.
Strasznie jako� g�upio si� poczuli�my. Niby nie wierzyli�my w t� jego r�k�, ale zawsze g�upio
nam by�o. Przygl�dali�my si� jej w zak�opotaniu.
K�apuch zar�a� rozbawiony i poruszy� palcami dla zabawy.
� Nie b�jcie si�. Ju� zdrowa.
� Tak szybko wyzdrowia�a?
� Ja mam tak� odporn� ko��.
Cykucki przygryz� wargi.
� S�uchaj no, K�apuch, nie my�l, �e si� wykr�cisz. Szukali�my ci� wczoraj przez ca��
pauz�. Gdzie si� schowa�e�? Tylko nie pr�buj nas kiwa�, ja mam na ciebie sposoby. Wi�c m�w,
jak to by�o?
K�apuch roze�mia� si�.
� Och, nie pytajcie lepiej. Straszne rzeczy si� zdarzy�y. Jak pani Szycka zobaczy�a mnie
ca�ego w banda�ach, okropnie si� przerazi�a. Ona ma s�abe serce. Chcia�a wezwa� pogotowie
ratunkowe, wi�c wtedy ja si� z kolei przerazi�em i szybko rozkr�ci�em si� z banda�y. I
pokaza�em, �e nic mi nie jest, tylko pani doktor Fr�dzlowa jest przeczulona. Ale to jeszcze nie
koniec. Okaza�o si�, �e nic nie przesadzi�em, jak m�wi�em, �e pani doktor Fr�dzlowa jest
przeczulona, bo moja r�ka w gipsie nie dawa�a jej spokoju i zabra�a mnie z lekcji na
prze�wietlenie. Tam si� okaza�o, �e nie mam �adnego z�amania. Widzicie... lekarze s� omylni...
No wi�c wybuch�a awantura, kto mi zak�ada� gips.
� My wiemy, kto ci zak�ada� gips � powiedzia� ponuro Cykucki.
K�apuch zmiesza� si�.
� Zaraz... o czym to my�my m�wili? O matmie... � zmieni� szybko temat. � Wi�c je�li
chodzi o matm�...
� Mia�e� nas zaprowadzi� do J�zia R�czki � doko�czy� Cykucki � i biada ci, je�li tego
nie uczynisz. Pami�taj, �e my wiemy, kto ci za�o�y� gips.
K�apuch skrzywi� si� z jak�� gorycz� na wspomnienie o gipsie.
� Oczywi�cie, �e was zaprowadz�. Nie wiem tylko, czy ju� przyszed� do budy. On
zawsze si� sp�nia. Ale to fenomenalny J�zio. Zobaczycie.
* * *
Niestety okaza�o si�, �e fenomenalny J�zio nie przyszed� jeszcze do szko�y.
Przy�apali�my go dopiero na pierwszej przerwie. Suto oblepiony plastrami opatrunkowymi,
wygrzewa� swoje kontuzje w marcowym s�onku na parapecie okiennym. Jego leniwy wzrok
b��dzi� po resztkach topniej�cego �niegu w ogr�dku szkolnym.
� R�czka � powiedzia� g�o�no K�apuch � tu s� koledzy bramkarze.
Ale J�zio nawet si� nie poruszy�. Jaka� przebudzona mucha zacz�a za to brz�cze�
niemo�liwie na szybie. K�apuch zdj�� zdenerwowany much� i wpu�ci� J�ziowi do ucha. By� to
zabieg odra�aj�cy, ale jak si� okaza�o skuteczny. R�czka poruszy� ma��owin�, potem w�o�y�
palec do ucha i pokr�ci� w nim ospale trzy razy, wreszcie odwr�ci� si� do nas.
� Czego chcecie?
� S�uchaj, R�czka � powiedzia� K�apuch. � Poznajesz chyba tych ch�opak�w, to s�
nasi bramkarze. Na podstawie umowy sportowej masz sporz�dzi� dla nich �ci�gaczki z matmy i
w og�le wtajemniczy� ich w zawik�ane sprawy poci�g�w jad�cych naprzeciw...
R�czka pokr�ci� w zwolnionym tempie g�ow�.
� To nie moja specjalno��. Moj� specjalno�ci� s� g�siory.
Spojrzeli�my po sobie z Cykuckim.
� G�siory? Jakie zn�w g�siory?
� G�siory z kwasem i bu�eczki.
� To bardzo w�ska specjalno�� � zauwa�y�em gorzko.
Fenomenalny J�zio wzruszy� ramionami.
� Nic na to nie poradz�. Tylko to zapami�ta�em.
� Ciekawe � skrzywi� si� Cykucki � dlaczego kolega zapami�ta� akurat o g�siorach?
� Bo jak by�em w waszej klasie, dosta�em z tego zadania bomb�, czyli ende, i dlatego
utkwi�o mi w pami�ci. To chyba naturalne.
� Tak, bardzo naturalne, ale nie rozumiem, po co K�apuch prowadzi� nas do kolegi.
� Pewnie mu si� pomyli�o z Bulwieciem. Przypominam sobie, �e Bulwie�, zwany
popularnie Indykiem, mia� co� wsp�lnego z poci�gami... tak, nawet na pewno. Zreszt� on ma w
og�le matematyk� w ma�ym palcu lewej nogi. To najt�sza g�owa zespo�u.
Bulwiecia, zwanego tak�e Indorem, niezwykle zreszt� trafnie z uwagi na czerwon� cer�,
bulgotliw� mow� i sk�onno�� do rozindyczania si�, zastali�my w mrocznym k�cie korytarza.
W�a�nie �turbowa�� jakiego� malca z trzeciej klasy i oczywi�cie by� rozindyczony. D�ugi
bia�y banda� zwisa� mu z szyi a� do samej pod�ogi i k��bi� si� jeszcze na pod�odze. Bulwie� jedn�
r�k� tarmosi� malca, a drug� okr�ca� sobie banda� dooko�a szyi.
� Dyku! � K�apuch poklepa� po ramieniu Bulwiecia. � Co ty wyrabiasz?
� Nic, tylko p�drak zapl�ta� mi si� w banda�, kiedy si� prze-ban-da-�o-wy-wa-�em, tak,
�e zanim si� wypl�ta�, to ja si� zn�w zapl�ta�em.
� To bardzo skomplikowane, ale czy nie m�g�by� przesta� na chwil�? Mamy do ciebie
interes.
� Zaczekaj, przecie� widzisz, �e si� wypl�tuj�.
� Widz�, �e jeste� ju� wypl�tany, a teraz ok�adasz p�draka zagipsowan� ko�czyn�.
� Chyba mam prawo by� zdenerwowany � powiedzia� Bulwie� zwany Indykiem �
chyba mam prawo by� zdenerwowany, a nawet rozindyczony, skoro ten p�drak nadepn�� na m�j
czysty banda�. Czy uwa�asz, �e moje rozindyczenie jest nies�uszne?
� Oczywi�cie, �e twoje rozindyczenie jest s�uszne � odpar� K�apuch � ale czy nie
m�g�by� opanowa� si� cho� na chwil�, Dyku?
� Po co mam si� opanowywa�? � zabulgota� Bulwie� i zabra� si� z powrotem do
�turbowania� mikrusa.
Patrzyli�my ze wstr�tem i oburzeniem na t� scen�.
� On go naprawd� poturbuje! � wykrzykn��em i wraz z Cykuckim chcia�em rzuci� si�
na pomoc mikrusowi, ale K�apuch powstrzyma� mnie gwa�townie:
� Nie, nie w ten spos�b � szepn��. � To by go jeszcze bardziej rozindyczy�o. Z nim
trzeba inaczej.
� Dyku! � poklepa� z�o�nika po ramieniu.
� Odczep si�! � zabulgota� Bulwie�.
� Chcia�em ci tylko co� powiedzie�.
� Co?
� Uszkodzisz sobie gips.
Bulwie� spojrza� na zagipsowan� r�k� i pu�ci� mikrusa. P�drak czmychn�� od razu.
� Rzeczywi�cie � mrukn�� Bulwie� � stale zapominam, �e mam gips. Dzi�kuj� ci, �e
mi przypomnia�e�.
� No, widzisz � powiedzia� K�apuch. � Musisz bardziej uwa�a�. Gips jest kruchy.
Wystarczy, �e ja sobie popsu�em. Jak b�dzie nam si� zbyt cz�sto psu� gips, to mo�e to wzbudzi�
pewne podejrzenia i gotowi s� nas prze�wietli�.
� Nie strasz mnie � przel�k� si� Bulwie� i zacz�� ogl�da� sobie r�k�. � Zdaje si�, �e
ju� mi p�k�o.
� A w og�le � zauwa�y�em � czy ciebie nie bola�o tak ok�ada� p�draka, przecie� masz
z�aman� ko�czyn�.
Bulwie� zmiesza� si�.
� No pewnie, �e mnie bola�o, ale ja... ja opanowywa�em b�l si�� woli. Prawda, K�apuch,
�e ja mam bardzo siln� wol�?
� Tak, Dyk jest z tego znany � potwierdzi� K�apuch.
Cykucki i ja u�miechn�li�my si� szyderczo, ale na szcz�cie Bulwie� nie zauwa�y� tego
szyderczego u�miechu, bo zaj�ty by� polerowaniem swojego gipsu za pomoc� r�kawa marynarki.
� Dyku � rzek� K�apuch � od�� na razie polerowanie gipsu i pos�uchaj. Potrzebujemy
twojej matematycznej wiedzy.
� Mojej wiedzy? � zdumia� si� Bulwie�.
� Zgodnie z paragrafem dziesi�tym umowy sportowej musisz pom�c naszym
bramkarzom i przela� w nich dwie krople z pe�nego kub�a twej m�dro�ci. Kr�tko m�wi�c, chodzi
o spraw� dwu obrzydliwych poci�g�w, kt�re maj� si� wymin�� ku szczeremu zmartwieniu
ch�opc�w.
� Poci�gi?! � wykrzykn�� Bulwie� � to niemo�liwe! Tylko nie poci�gi! � zabulgota�
przera�ony.
Wszystkim trzem zrobi�o nam si� bardzo nieprzyjemnie.
� Jak to, Dyku � wymamrota� K�apuch. � Masz przecie� matm� w ma�ym palcu i do
tego w ma�ym palcu u nogi.
� No... nie przesadzaj � chrz�kn�� Bulwie� z fa�szyw� skromno�ci� � nie mo�na
m�wi� a� o nodze. Mam matm� w ma�ym palcu lewej r�ki, a �ci�lej za paznokciem tego palca.
� To m�wi�c poruszy� odno�nym palcem, a nam zn�w zrobi�o si� nieprzyjemnie,
zauwa�yli�my, �e Bulwie� ma brud za paznokciem.
� No, w ka�dym razie masz w palcu � powiedzia� zdenerwowany K�apuch � wi�c
dlaczego si� bronisz?
� Mam wstr�t do poci�g�w � zabulgota� Bulwie�.
� Jak to wstr�t? � zapyta�em.
� To przykra historia � mrukn�� Bulwie�. � Nie wiem, czy mnie zrozumiecie... Kiedy�
jecha�em poci�giem na gap� i... i zosta�em zdemaskowany... to jest, chcia�em powiedzie�,
odkryty na p�ce, gdzie si� schowa�em, przez w�cibskich kolejarzy. Od tego czasu nabra�em
niewypowiedzianego wstr�tu do poci�g�w...
� To zupe�nie zrozumia�e � powiedzia� K�apuch.
Wymienili�my z Cykuckim pe�ne niepokoju spojrzenia. Nasza cierpliwo�� te� mia�a
swoje granice.
� Ty, K�apuch! � wykrztusi� wreszcie Cykucki. � Dosy� tej komedii!
� Komedii? � K�apuch zamruga� �miesznie oczami.
� My sobie wypraszamy co� takiego... Nie my�l, �e wam si� uda zrobi� z nas balona.
� Balona? Co on m�wi?! � za�mia� si� K�apuch. � Jak�e by�my mogli robi� balona z
tak doskona�ych bramkarzy.
� Za kogo nas macie, za przedszkolak�w? To jest... to jest �wi�stwo, tak, �wi�stwo!
Udawali�cie �wietnych matematyk�w i m�drc�w! Najpierw jaki� fenomenalny J�zio, kt�ry, jak
si� okazuje, zna tylko zadania o g�siorach, potem Bulwie�-Indyk, kt�ry ma niby matm� w ma�ym
palcu, tylko, �e akurat nabra� wstr�tu do poci�g�w. My�lisz, �e ja w to uwierz�?! Po prostu
chcecie si� wykpi�, ale to wam nic ujdzie na sucho! Oszu�ci! Chod�, Jarek! � poci�gn�� mnie.
� Co mu si� sta�o?! � K�apuch zdziwi� si� nieszczerze. � Czego on tak wrzeszczy?
� Jeszcze si� pytasz?! � zawo�a�em wzburzony. � On wrzeszczy, bo go zawiedli�cie.
To straszne zawie�� tak nadzieje cz�owieka, kt�ry... kt�ry wyzwa� Kwasa.
� Wyzwa�? Jak to wyzwa�?! � wykrzykn�� K�apuch.
� Rzuci� wyzwanie Kwasowi! Kiedy Kwas og�osi� klas�wk� i na wszystkich pad� blady
strach, jeden Cyku� si� nie zl�k� i zapowiedzia�, �e napisze klas�wk� na pi�tk�.
� Szaleniec! � wykrzykn�li K�apuch i Bulwie�. � Jak mo�na by�o odwa�y� si� na co�
takiego. To jest szczeniackie � doda� K�apuch.
� Szczeniackie? � oburzy�em si�. � Jeszcze nam ubli�asz. Skandal!
� To znaczy... chcia�em powiedzie� �niedojrza�e� � poprawi� si� K�apuch. � Cyku�
jest niedojrza�y.
� O, z pewno�ci� niedojrza�y � m�wi�em z gorzkim szyderstwem. � Tylko bardzo
niedojrza�y i naiwny ch�opak m�g� uwierzy� w umow� sportow� z takimi typami jak wy. Chod�,
Cyku�! � powiedzia�em. � Chocia� wypija�e� m�j sok i objada�e� mnie niegodnie z kie�basy,
nie opuszcz� ci� w nieszcz�ciu. P�jdziemy wkuwa�, mo�e jeszcze co� wkujemy. Beksa nam
pomo�e. Chod�my!
� Chod�my! � j�kn�� przez �zy Cykucki. � Chod�my od tych niegodziwc�w.
Nadstawiali�my za nich pier�! Zbola�ym cia�em bohatersko rzucali�my si� na bramk�, a oni...
Bo�e, gdybym wiedzia�, z kim mam do czynienia! Ale czy mog�em wiedzie�, �e dosta�em si� w
r�ce oszust�w? Jestem jeszcze bardzo m�odym cz�owiekiem.
K�apuch i Bulwie� s�uchali nas zak�opotani.
� S�uchaj, K�apuch � warkn�� wreszcie Bulwie�. � Zdaje si�, �e oni nas obra�aj�.
Czuj�, �e si� za chwil� rozindycz�!
� Nie rozindyczaj si� � uspokoi� go K�apuch. � Gorycz przez nich przemawia.
Widz�c za�, �e naprawd� mamy szczery zamiar odej��, powiedzia�:
� Nie odchod�cie. Przebaczamy wam wszystko.
� Co� takiego! � zawo�a�em. � S�uchaj, Cyku�, oni nam �askawie przebaczaj�!
Wyprostowali�my si� z godno�ci� i sztywno ruszyli�my przed siebie.
� Czekajcie! � K�apuch i Bulwie� rzucili si� za nami. � Nie znacie si� na �artach.
Nie zwracaj�c na nich uwagi szli�my dalej przed siebie z bardzo wielk� godno�ci�.
� �ap ich, Dyku � krzykn�� K�apuch � bo gotowi narobi� plotek, �e ich naprawd�
nabrali�my.
Zwolnili�my nieco kroku i pozwolili�my si� dop�dzi� przez Bulwiecia.
� S�uchajcie � chrz�kn�� z bardzo oficjaln� min� K�apuch. � S�uchajcie i nie b�d�cie
dzie�mi. My naprawd� umieli�my matematyk�, kiedy zawierali�my t� umow� i w og�le nie mo�e
by� mowy o nabieraniu, tylko rozumiecie... w ostatnich miesi�cach musieli�my po�wi�ci� si�
ca�kowicie wielkiej idei olimpijskiej i chwilowo jeste�my jeszcze nie na chodzie... to znaczy nie
na chodzie matematycznym. Musimy si� dopiero przestawi� z tor�w olimpijskich na tory
szkolne. Koledzy rozumiej�, �e to musi potrwa�.
� Ka�dy trening wymaga czasu � zabulgota� Bulwie�. Na razie jeste�my, �e si� tak
wyra��, przetrenowani sportowo, a niedotrenowani matematycznie. Ale najdalej za tydzie�
odzyskamy form� i wtedy...
� Dzi�kujemy za �ask� � powiedzia� Cykucki. � Za tydzie� b�dziemy ju� tak
rozkwaszeni przez Kwasa, �e nic nam nie pomo�e. My potrzebujemy �ci�gaczek natychmiast, a
je�li nam ich nie dacie, to znaczy, �e umowa z wami warta jest tyle, co �wistek papieru.
� Bardzo przepraszam koleg�w � rzek� oficjalnym tonem K�apuch � ale w paragrafie
dziesi�tym umowy wcale nie jest powiedziane, �e mamy uczy� koleg�w, a ju� zupe�nie nie jest
powiedziane, �e mamy kolegom dostarcza� �ci�gaczek, prosz� niech koledzy dobrze si�
przypatrz� umowie, tam jest powiedziane, �e mamy koleg�w zabezpieczy� przed gogami, a
zw�aszcza przed Kwasem.
� No wi�c?
� No wi�c zabezpieczymy was.
� Ale jak?
� Za pomoc� gipsu i banda�y � u�miechn�� si� K�apuch. � Ja sam by�em tak
zabezpieczony do wczoraj i by�bym nadal zabezpieczony, gdyby nie nieszcz�liwy zbieg
okoliczno�ci, o kt�rym wam ju� wspomnia�em. Ale tu obecny kolega Indyk jest w dalszym ci�gu
tak zabezpieczony i dobrze si� czuje. Prawda, �e dobrze si� czujesz, Dyku? � K�apuch prztykn��
Bulwiecia w zagipsowan� ko�czyn�.
� Czuj� si� wy�mienicie � zabulgota� Bulwie�.
Stali�my oszo�omieni. Tego si� nie spodziewali�my. Nie wiedzieli�my, czy zgodzi� si� na
gipsowanie. By� to zabieg b�d� co b�d� ryzykowny. Ale nie widzieli�my innego wyj�cia, na sam�
my�l o klas�wce sk�ra nam cierp�a. Tak, ju� lepiej da� si� zagipsowa�, ni� pisa� t� okropn�
klas�wk�.
� No, dobrze � b�kn�� wreszcie niepewnym g�osem Cykucki � ale jak to zrobi�? Nie
mamy ani gipsu, ani wprawy...
� Niech was o to g�owa nie boli � poklepa� nas po �opatkach K�apuch. �
Zorganizujemy wam to wszystko. Jutro zg�osicie si� u kolegi Rosolnika.
� M�wi�e�, �e Rosolnik jest pogr��ony w czarnym smutku, czyli w melancholii �
zauwa�y�em. � My�lisz, �e on b�dzie zdolny?
� O, na pewno. To go troch� rozerwie. Zreszt� gipsowanie ko�czyn, jako zabieg smutny,
doskonale pasuje do jego nastroju.
* * *
Reszt� dnia sp�dzili�my w ponurej rozterce. Nie byli�my wci�� przekonani, czy dobrze
zrobili�my, zgadzaj�c si� na gipsowanie, a nawet, kto by pomy�la�, zacz�y nas dr�czy� wyrzuty
sumienia. Z pocz�tku my�la�em, �e tylko ja mam takie delikatne sumienie i pr�bowa�em si�
uspokaja�, �e jestem po prostu przewra�liwiony i �e to nic znowu strasznego uda�, �e si� z�ama�o
r�k�, przecie� ch�opaki z si�dmej prawie wszyscy s� w pewnym sensie zagipsowani i czuj� si�
wy�mienicie, jak nas zapewnia� Indyk, ale po obiedzie przyszed� do mnie Cykucki i wyzna�
wstydliwie, �e on te� ma wyrzuty sumienia. To mnie bardzo zaniepokoi�o, bo je�li nawet taki
Cykucki ma wyrzuty sumienia, to widocznie co� w tym jest...
Dosz�o w ko�cu do tego, �e wyj��em ksi��k� do arytmetyki i zacz�li�my razem z
Cykuckim wkuwa� u�amki i pr�bowa� rozszyfrowa� nieszcz�sne zadania o poci�gach, ale nic
nam nie wychodzi�o, a w dodatku rozbola�y nas g�owy. W tej sytuacji nie by�o innej rady.
Nazajutrz, jak skaza�cy, z niewyra�nymi minami, zg�osili�my si� u Rosolnika do zagipsowania.
Odnale�li�my go w pracowni geograficznej, pochylonego nad map� plastyczn� Europy.
Usmarowany gipsem d�uba� w okolicy Alp, o ile mogli�my si� zorientowa�. Nie zwr�ci� na nas
zupe�nie uwagi i nie przerwa� zaj�cia, mimo �e chrz�kn�li�my do�� g�o�no i wyra�nie.
� Co kolega robi? � zapyta� wreszcie Cykucki, �eby jako� nawi�za� rozmow�.
Rosolnik podni�s� na nas usmarowane oblicze i wtedy stwierdzili�my, �e nie by�o ani
troch� przesady w tym, co m�wi� K�apuch o melancholii Rosolnika. Patrzy�y na nas bardzo
smutne oczy, a raczej jedno oko, poniewa� drugie by�o tak podbite i oklejone leukoplastem, �e
wida� by�o tylko kawa�ek powieki.
� A, to wy � rzek� zbola�ym g�osem. � Przyszli�cie um�wi� si� na mecz? Meczu nie
b�dzie. Ju� wszystko sko�czone.
� Jak to? � zaniepokoili�my si� nie na �arty. � Czy K�apuch nic ci nie m�wi�, �e my
przyjdziemy i �e...
Ale Rosolnik jakby nie rozumia�, co si� do niego m�wi.
� Koniec Olimpiady, koniec wra�e�. C� nam zosta�o? Gips i banda�e. Razem ze
zgaszonym zniczem zgas�em i ja � jestem niczym � wymamrota�, a my spojrzeli�my na niego
przera�eni. Doprawdy melancholia poczyni�a u niego zatrwa�aj�ce post�py. Czy�by zosta� w
dodatku poet�?
� Tak, jestem ju� niczym � westchn�� � i, jak widzicie, zajmuj� si� reperacj� g�r. Pan
Barton kaza� mi za kar� ulepi� nowy Mont Blanc, bo stary si� wykruszy�. Oto na co mi przysz�o,
mnie, czo�owemu napastnikowi dru�yny!
� S�yszeli�my, �e zajmujesz si� tak�e gipsowaniem ko�czyn � zauwa�y� Cykucki.
� Owszem, uprawiam tak�e t� nielegaln� dzia�alno�� w ramach czynu spo�ecznego �
przyzna� smutnym g�osem.
� My... my w�a�nie w tej sprawie � wykrztusi� Cykucki � czy K�apuch nic ci nie
m�wi�, �e przyjdziemy?
Rosolnik zmarszczy� brwi.
� Mo�liwe, �e mi co� m�wi�. Wi�c i wy, nieboracy?...
� Tak � poci�gn�� nosem Cykucki � i my, nieboracy...
Rosolnik potrz�sn�� smutno g�ow�.
� Za p�no.
� Co to znaczy �za p�no�? � zapytali�my niespokojnie.
� Gips ju� nie pomaga.
� Dlaczego?
Rosolnik u�miechn�� si� krzywo.
� Od dzisiaj zagipsowani nie b�d� zwalniani od klas�wek. Musz� pisa� jak wszyscy.
� Co takiego?! � wykrzykn�li�my. � To chyba niemo�liwe.
� Niestety, okaza�o si�, �e to mo�liwe.
� Nie chcesz chyba powiedzie�, �e... �e gogowie wszystko odkryli i �e zagipsowani
zostali zdemaskowani?
� Nie, na szcz�cie nie dosz�o jeszcze do tego, ale zosta� wynaleziony spos�b, �eby pisa�
klas�wki, nawet je�li si� ma zagipsowan� r�k�.
� Jaki spos�b?
� Przeczytajcie sobie na tablicy og�osze� szkolnych.
� Bujasz! � spojrzeli�my na niego podejrzliwie. � Znowu si� wykr�cacie.
� Nie, moi drodzy � westchn�� Rosolnik � z wielk� ch�ci� bym wam za�o�y� gips w
ramach czynu spo�ecznego i kole�e�skiego, ale naprawd�, to ju� nie pomaga. S�owo daj�.
� To co pomaga? � zapytali�my ze �zami w oczach.
Rosolnik spojrza� na nas ze wsp�czuciem.
� Doprawdy nie wiem... Mnie pomaga uk�adanie wierszy, mo�e i wy by�cie
spr�bowali...
� Nie... dzi�kujemy � b�kn�li�my wystraszeni i wycofali�my si� z gabinetu.
Mieli�my jeszcze odrobin� nadziei, �e Rosolnik bredzi� i �e te jego ci�kie
melancholiczne stany doprowadzi�y go do takich strasznych pomys��w. Pisanie klas�wek
zagipsowan� r�k�? Nie, to zupe�na bzdura!
Okaza�o si� jednak, �e to nie by�a bzdura. Kiedy pop�dzili�my do tablicy og�osze�
szkolnych, istotnie zauwa�yli�my tam jakie� dwa nowe og�oszenia. Jedno, bardzo du�e i
kolorowe, ozdobione rysunkami hokeist�w, znakiem Czerwonego Krzy�a i wielkim nag��wkiem,
brzmia�o:
KONIEC ZMARTWIE�
KOLEGO Z R�K� W GIPSIE,
KOLEGO KONTUZJOWANY!
TO BARDZO PRZYKRO MIE� UNIERUCHOMION�
R�K�
I NIE M�C PRACOWA�,
GDY CA�A KLASA PRACUJE.
ALE OD DZI� WASZE UDR�KI SI� SKO�CZ�.
KOLE�E�SKIE BIURO SZYBKIEJ POMOCY
RAZEM Z KO�EM CZERWONEGO KRZY�A
PRZYDZIELI CI BEZP�ATNIE SEKRETARZA,
KT�RY W CZASIE PISANIA ZADA� KLASOWYCH
NAPISZE ZA CIEBIE WSZYSTKO,
CO MU PODYKTUJESZ.
Uwaga! Sekretarze odpowiadaj� tylko za staranne i czytelne
pismo, natomiast, niestety, nie b�d� mogli odpowiada� za podyktowan�
tre�� zadania, gdy� s� tylko sekretarzami i nie mog� ponosi�
odpowiedzialno�ci za ewentualne b��dy. Niech �yje sport! Robimy to z
uznania dla wyczyn�w naszej dzielnej ekipy olimpijskiej hokeja.
podpisano: �z upowa�nienia�
�Emeryk Reksza, sekretarz Kole�e�skiego
Biura Szyb