7455

Szczegóły
Tytuł 7455
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7455 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7455 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7455 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Uuk Quality Books Edmund Niziurski Jutro klas�wka Wydawnictwo LITERATURA ��d� 2000 r. Wydanie VII Spis tre�ci: ROZDZIA� I ROZDZIA� II ROZDZIA� III ROZDZIA� IV ROZDZIA� V ROZDZIA� VI ROZDZIA� VII ROZDZIA� VIII ROZDZIA� IX ROZDZIA� I Miesi�c stycze� i luty tego roku zapisa�y si� w naszej szkole jako miesi�ce ulgowe i olimpijskie. Ulgowe z powodu choroby pana Kwasa. Zaraz po feriach �wi�tecznych pan Kwas zachryp�, a potem straci� g�os, i by� nieczynny pedagogicznie przez ca�y miesi�c. Z pocz�tku nie chcieli�my uwierzy�, �e pan Kwas m�g� straci� g�os, poniewa� srogi matematyk odznacza� si� najsilniejszym g�osem w ca�ej szkole i nieraz pan kierownik nie mog�c da� sobie rady z m�odzie��, odwo�ywa� si� do pomocy organ�w g�osowych pan Kwasa. Niestety okaza�o si�, �e nawet pan Kwas, niezniszczalny i gro�ny pan Kwas, mo�e zachorowa�. Nape�ni�o to nas smutkiem i wstydem, gdy� nie ulega�o w�tpliwo�ci, �e to my jeste�my sprawcami jego choroby. Przez ca�e trzy dni w szkole by�o cicho jak makiem zasia�. Odwiedzili�my pana Kwasa w domu, czym go bardzo wzruszyli�my. Ale pod koniec wizyty pan Kwas wyci�gn�� spod poduszki notes, wydar� z niego kartk� i napisa�: �To bardzo mi�e z waszej strony, �e mnie tak �a�ujecie, ale na wszelki wypadek radz� wam powt�rzy� u�amki. Mo�e jutro przyjdziecie do mnie z ksi��k� do arytmetyki i zeszytami, to zapiszemy, co macie powtarza�. Zrobi�o nam si� wtedy bardzo niedobrze. Po�egnali�my si� szybko i � wstyd doprawdy si� przyzna� � nie odwiedzili�my ju� wi�cej pana Kwasa. Bo kto by my�la� o u�amkach, kiedy w�a�nie rozpocz�a si� olimpiada! Tak jest! Zanim jeszcze zap�on�� znicz olimpijski w Innsbrucku, my ju� urz�dzili�my olimpiad� w Niek�aju. Ja i Cykucki mieli�my wyj�tkowe szcz�cie. Dost�pili�my nie lada zaszczytu. Si�dmacy zaanga�owali nas do swojej dru�yny hokejowej w charakterze bramkarzy. A by�o to tak. Gdy tylko zamarz�o rozlewisko ko�o ha�d za ogrodem fabrycznym, codziennie po lekcjach wybierali�my si� tam z Cykuckim na �lizgawk�. Mieli�my nowe �y�wy i �wietnie nam si� je�dzi�o. Kiedy� przyszed� tam K�apuch ze swoim koleg� Roso�kiem z si�dmej A i zacz�li nam si� przygl�da�. � Dobrze je�d�� p�draki � powiedzia� K�apuch. � Mo�na by ich wzi�� � powiedzia� Roso�ek. I wzi�li nas. Z pocz�tku co prawda my�leli�my, �e nas wezm� do ataku, ale okaza�o si�, �e potrzebowali bramkarzy. Bo nikt z si�dmak�w nie chcia� by� bramkarzem. Wiadomo. Bramkarz si� nie naje�dzi, goli nie strzela, stoi w bramce i marznie, a jak dru�yna przegra, to wszyscy maj� do niego pretensje. Tak, ci�ki jest los bramkarza, ale my i tak byli�my zadowoleni: gra� w dru�ynie olimpijskiej, to nie byle co. I to jeszcze u przem�drza�ych si�dmak�w! Ca�a klasa nam zazdro�ci�a. Otrzymali�my specjalny str�j ochronny. Na g�ow� � he�m motocyklowy, na twarz mask� szermiercz�, nogawki wypchano nam ja�kami, tu��w owini�to wielk� poduch� i zaopatrzono w grube ko�uchy. Tak nadziani stali�my jak nieforemne ba�wany na bramce. Ledwie mogli�my si� rusza�. Ale, jak powiedzia�em, i tak byli�my szcz�liwi. Z po�wi�ceniem zas�aniali�my w�asnym cia�em bramk�, rzucali�my si� na l�d, wy�apywali�my kr��ek. Nieraz, bywa�o, oberwali�my porz�dnie kijem. Nikt tam si� z nami nie patyczkowa�. Cz�sto zamiast sili� si� na uci��liwe gonitwy za kr��kiem, roznami�tnieni gracze stosowali uproszczony system i walili si� kijami po �bach. Nam si� najwi�cej dostawa�o. Ca�e szcz�cie, �e mieli�my te he�my na g�owach i te poduszki. Tak zesz�y prawie dwa miesi�ce. Wreszcie pod koniec lutego pan Kwas wyzdrowia�, wr�ci� do klasy i, jak si� okaza�o, odzyska� ca�kowicie g�os. Wezwawszy do tablicy paru zuch�w i stwierdziwszy z przykro�ci�, �e nie potrafi� wykrztusi� ani s�owa o u�amkach i �e znajduj� si� w stanie dziwnego os�upienia, zagrzmia�: � C� to?! Czy�by�cie wy teraz z kolei stracili g�os? Nie, moi drodzy, w to ja nie uwierz�. S�ysza�em was na lodowisku! To raczej inna choroba was gn�bi. Ja to nazywam ot�pieniem ba�wankowym, cz�sto wyst�puj�cym u m�odzie�y zim�. Ale ja mam lekarstwo na ot�pienie ba�wankowe, na gor�czk� hokejow� tudzie� saneczkow�. To lekarstwo nazywa si� klas�wka. Ona was otrz��nie! Dosy� zabawy, moi drodzy, za trzy dni piszemy klas�wk�. Na to straszne s�owo klasa zdr�twia�a i zamieni�a si� w s�up lodu. Poch�oni�ci bia�ym szale�stwem zapomnieli�my, �e na �wiecie pr�cz �y�ew, nart, sanek i �nie�ek istniej� tak�e takie przykre rzeczy jak klas�wki z arytmetyki. Kwas popatrzy� po nas z wyra�nym obrzydzeniem dla naszej niewiedzy. � No i c�? Zadr�eli�cie, olimpijczycy? Istotnie zadr�eli�my. Nawet Beksi�ski zwany Beks�, kt�ry w zesz�ym roku rozwi�zywa� z �atwo�ci� zadania o okropnych kranach i basenie, te� zadr�a�. I on wida� uleg� ot�pieniu ba�wankowemu tej zimy. Ca�a klasa zadr�a�a. Z wyj�tkiem Cykuckiego. Bardzo mnie to zdziwi�o, bo kto jak kto, ale Cykucki mia� najwi�cej powod�w do zadr�enia, a on nie tylko nie zadr�a�, ale nawet podni�s� r�k� do g�ry. � Czy chcesz co� powiedzie�, Cykucki? � zapyta� pan Kwas. � Tak, prosz� pana. � Co chcesz powiedzie�? � Chc� powiedzie�, prosz� pana, �e ja nie zadr�a�em. Pan Kwas spojrza� na Cykuckiego zdziwiony. My�la�, �e Cykucki �artuje, ale twarz hokeisty by�a bardzo powa�na. � Czy tylko to chcia�e� powiedzie�, Cykucki? � zapyta� marszcz�c surowo brwi. � Nie... Chcia�em jeszcze zapyta�, czy ta klas�wka b�dzie o u�amkach. � Tak. Musicie sobie powt�rzy� u�amki � odpar� Kwas � i zadania tekstowe z poprzedniego rozdzia�u. � To znaczy, �e b�dzie o poci�gach, jad�cych z przeciwka? � dopytywa� si� Cykucki. Pan Kwas zawaha� si�. � Co� w tym rodzaju. Ale dam wam oczywi�cie zadanie, kt�rego nie ma w podr�czniku. � Ale z tego gatunku? � Z tego gatunku. � Aha � mrukn�� Cykucki, ale nie usiad�. Chwil� nad czym� si� zastanawia�, a potem zapyta�: � A czy jak kto� napisze na pi�tk�, prosz� pana, to pan go zwolni z lekcji w czwartek? Wszyscy spojrzeli zdziwieni na Cykuckiego. To by�o �mia�e ��danie. Pan Kwas u�miechn�� si� pod nosem. � Masz zamiar napisa� na pi�tk�, Cykucki? � Tak jest, prosz� pana. I jak napisz�, to prosi�bym, �eby mnie pan zwolni� z lekcji w czwartek. � Dlaczego mam ci� zwolni�? � Bo w czwartek arytmetyka jest na ostatniej godzinie, a ja mam wtedy trening w si�dmej klasie. � Prawda! � wycedzi� pan Kwas. � Ty przecie� nale�ysz do tego bractwa, co ok�ada si� kijami na lodzie ko�o mojego domu. � Ja... ja bardzo przepraszam, prosz� pana, ale to nie jest bractwo, tylko dru�yna hokeja na lodzie. � Oczywi�cie... oczywi�cie � zamrucza� pan Kwas. � Widzia�em was przez okno, kiedy by�em chory i podziwia�em. � Cieszymy si�, �e pan nas oklaskiwa� � powiedzia� Cykucki. Pan Kwas chrz�kn��. � Oklaskiwa�... no nie... to za du�o powiedziane. Nie m�wi�, �e was oklaskiwa�em. Podziwia�em tylko. Podziwia�em wasz�... hm... �elazn� kondycj� i zdrowie. � Mi�o nam, prosz� pana � b�kn�� Cykucki. � To by�o straszne! Jak wy to wytrzymywali�cie! Cykucki ucieka� z oczami. � Hokej jest tward� gr�, prosz� pana. � �e te� si� nie pozabijali�cie! Istny cud. � To nie cud. Ma si� t� technik�, prosz� pana. � I ty po tym wszystkim �miesz marzy� o pi�tce z arytmetyki. Pierwszy raz s�ysz� co� podobnego. To jest bezczelno��, Cykucki. Cykucki poci�gn�� nosem. � Pan sprawia mi przykro��... Ja wiem, �e jestem zabiedzony i niedo�ywiony, ale ja chyba te� mog� mie� pi�tki � m�wi�c to zrobi� bardzo �a�osn� min�, jakby si� mia� za chwil� rozp�aka�. Chuda twarz jeszcze bardziej mu si� wyd�u�y�a, sine usta wygi�y si� w podk�wk�. Patrzy�em na niego z niesmakiem. Zna�em si� na tych jego zagraniach. Cykucki w ten spos�b dzia�a� na nauczycieli. Kwas zamrucza� pojednawczo. � M�j drogi Cykucki � powiedzia� � nie twierdz�, �e nie jeste� w og�le zdolny do otrzymywania pi�tek z arytmetyki. Ale je�li po tym, co widzia�em przez okno, napiszesz klas�wk� na pi�tk�, got�w jestem zwolni� ci� nie z jednej, a z dwu lekcji, a nawet got�w jestem ufundowa� w�asnym sumptem puchar dla hokeist�w. Puchar Sebastiana Kwasa... to nawet �adnie b�dzie brzmie�. To powiedziawszy opu�ci� z godno�ci� klas�, zostawiaj�c nas w zupe�nym os�upieniu. Kiedy przyszli�my do siebie, od razu obskoczyli�my Cykuckiego i za��dali�my wyja�nie�, co go sk�oni�o do takiej mowy do Kwasa. Ale Cykucki u�miechn�� si� tylko pod nosem i da� nog� z klasy. Dopad�em go jednak na korytarzu i widz�c, �e nie chce m�wi� przy �wiadkach, zaci�gn��em w bezpieczny k�t. � S�uchaj, Cyku� � powiedzia�em � czy ty przypadkiem nie odnios�e� powa�niejszej kontuzji czaszki mimo ochronnego he�mu? � Co? Dlaczego? � u�miechn�� si�. � Jak mog�e� z czym� takim wyrwa� si� do Kwasa! Wiesz, jak� mark� maj� u niego hokei�ci. Teraz ju� podpadli�my bez pud�a. Koniec i kropka. Kwas b�dzie mia� na nas oko i bomba z klas�wki nas nie minie. � My�lisz? � Cykucki zn�w u�miechn�� si� dziwnie. � O ile wiem, umiesz tyle co ja � powiedzia�em nieco zdezorientowany. � Zgadza si�. � To znaczy nic nie umiesz. � Zgadza si� � powt�rzy� nie zmieszany Cykucki. � No, wi�c jak napiszemy t� klas�wk�? � Olimpijsko napiszemy. � Przesta� si� �mia� i m�w powa�nie. Wci�gn��e� mnie do tego hokeja i musisz teraz ze mn� powa�nie... Naprawd� nic si� nie boisz? � Nic. � Dlaczego si� nie boisz? Wzruszy� ramionami. � Ty co� ukrywasz. Masz jak�� tajemnic� � naciska�em go. � Dobrze, powiem ci � uleg� wreszcie � ale nie b�dziesz mia� do mnie o nic pretensji. Obiecujesz? � Obiecuj� � odrzek�em nieco zdziwiony. � No wi�c s�uchaj � Cykucki spu�ci� na oczy powieki z d�ugimi rz�sami. � Ja si� dlatego nie boj� arytmetyki, bo mam gwarancje. � Co takiego? Gwa... gwarancje? � Ubezpieczeni jeste�my. Obaj. Ty i ja. � Niby jak to? Cykucki u�miechn�� si� i zn�w opu�ci� rz�sy. � Ja, bracie, zasuwam zawsze pewnie. Ty oczywi�cie o tym nie pami�ta�e�, ale ja spisa�em z si�dmakami umow�, czyli kontrakt. � Ty? Nie wierz� � spojrza�em na niego z podziwem. � No, to patrz! � wyci�gn�� z zanadrza zat�uszczony brulion, w kt�rym zapisywa� wyniki olimpijskie z Innsbrucku, a z brulionu wydoby� z�o�ony we czworo arkusz kancelaryjnego papieru, ozdobiony w nag��wku k�kami olimpijskimi oraz suto zaopatrzony w piecz�cie. � To jest w�a�nie umowa. Przeczytaj sobie � powiedzia�. Rozwin��em arkusz i przeczyta�em: UMOWA SPORTOWA Reprezentacja olimpijska klasy si�dmej A sekcja hokeja na lodzie anga�uje na stanowisko bramkarzy kol. Zbigniewa Cykuckiego i kol. Jaros�awa Strz�bskiego. Koledzy Zbigniew Cykucki i Jaros�aw Strz�bski obowi�zani s�: � 1. nie wpuszcza� kr��ka do bramki, � 2. nie p�aka� (skre�lono i wpisano �nie za�amywa� si�) w razie gdyby mimo wszystko wpu�cili kr��ek, � 3. by� do dyspozycji dru�yny olimpijskiej o ka�dej porze dnia i nocy, � 4. s�ucha� trener�w i nie wykr�ca� si� od �wicze�, � 5. pi� tran (codziennie du�a �y�ka), � 6. ze swej strony reprezentacja olimpijska obowi�zana jest: dostarczy� bramkarzom str�j ochronny, � 7. nie u�ywa� w stosunku do bramkarzy s��w: �ma�y�, �mikrus�, �szczeniak�, �smarkacz�, �p�drak� oraz �p�tak� i innych tym podobnych obra�liwych wyra�e�, � 8. w razie wpuszczenia gola nie bi� bramkarza, � 9. dostarcza� bramkarzom 10 dkg kie�basy ja�owcowej i butelk� soku pomidorowego co drugi dzie�, � 10. ubezpieczy� bramkarzy od strony gog�w, a zw�aszcza Kwasa. Jako r�kojmi� wype�nienia zobowi�za� reprezentacja odda pod zastaw bramkarzom narty typu �Klimczok� z wi�zaniem kandahar i kijkami metalowymi. W razie niedotrzymania kt�rego� z paragraf�w umowy zastaw przechodzi na w�asno�� bramkarzy. � Widzisz � powiedzia� z dum� Cykucki � paragraf dziesi�ty zabezpiecza nas przed Kwasem. Spojrza�em na Zbyszka z niek�amanym podziwem. � Nadzwyczajne! �e te� o wszystkim pomy�la�e�! � Ho, ho, bracie � u�miechn�� si� Cykucki � w sprawach natury prawnej ja jestem oblatany. Grunt to zabezpieczy� si� prawnie. Wiesz, �e my, Cykuccy, mamy to we krwi. U nas to jest wrodzone i rodzinne. Skin��em g�ow� ze zrozumieniem. Wiedzia�em, �e ojciec Cykuckiego jest wo�nym w s�dzie, stryjek prokuratorem, a wujek notariuszem, czyli rejentem. � Teraz wszystko kapujesz � powiedzia� Cykucki. � Na pewno dziwi�e� si�, czemu si�dmacy tak si� z nami cackaj� i nie u�ywaj� s��w. To w�a�nie z powodu tej umowy. � A ja my�la�em, �e to dlatego, �e... my jeste�my �wietnymi bramkarzami � b�kn��em. � Pewnie, �e jeste�my �wietnymi � wzruszy� ramionami Cykucki � ale nic by nam to nie pomog�o, gdyby nie umowa na pi�mie. Wiesz, jacy s� si�dmacy. Nikt z ich klasy nie chcia� sta� na bramce, bo oni bili bramkarzy za wpuszczone gole. Ale ja si� zabezpieczy�em. � I dlatego oni dali ci te narty? � Dlatego. � A ja my�la�em, �e oni tak... po dobroci. � E, tam! Sk�d�e! Ja je wytargowa�em w umowie. � Nic mi nie m�wi�e� o tej umowie i w og�le... � zas�pi�em si� ura�ony. � Dlaczego? Cykucki zmiesza� si�. � Ja... no... po prostu zapomnia�em... ale czy to wa�ne? Ty si� przecie� nie znasz na prawie. Nie my�la�em, �e ci� to zainteresuje. Zreszt�... wiesz... ja... � Wiem! �winia jeste�, nie chcia�e� po prostu, �ebym je�dzi� na tych nartach. A kie�basa i sok?! Te� nie powiedzia�e�, sk�d je masz. � Jak to? Przecie� m�wi�em, �e to od si�dmak�w. � Ale m�wi�e�, �e to dlatego, �e oni ci� uwielbiaj� � m�wi�em rozgoryczony. � Sam wszystko z�era�e�! Cykucki poci�gn�� nosem. Twarz mu si� wyd�u�y�a. � A... ja jestem niedo�ywiony, a ty... � Co ja? � Ty m�wi�e�, �e ju� nie mo�esz patrze� na kie�bas�, bo masz wujka w Zg�rzu, kt�ry robi lewe kie�basy i wam stale przysy�a, i ty nabra�e� wstr�tu. � Ale sok?! � wykrzykn��em wzburzony. � Ale sok bym pi�! � Sok by� tylko do kie�basy... �eby... �eby lepiej trawi�. Jak si� je kie�bas�, to si� pi� chce. � A narty! � krzycza�em. � Sam je�dzi�e�! � Jak to. Nie po�ycza�em ci? � Tak, z �aski. � Obieca�e�, �e nie b�dziesz mia� pretensji � j�kn�� Cykucki. � Widzisz, jaki jeste�? Po co ja ci powiedzia�em o tej umowie. � To nie pretensje, to tylko pytania � zasapa�em ze zdenerwowania. � Tak... pytania... � powt�rzy� p�aczliwie Cykucki. � Zamiast mi podzi�kowa�, to si� ciskasz, a to przecie� ja zawar�em t� umow�. Gdyby nie ja to by ciebie w og�le nie by�o w tej umowie, tobie by nie przysz�o do g�owy, �eby si� zabezpieczy�. A ty zamiast wyrazi� mi wdzi�czno��... � Wdzi�czno��?! No, wiesz, bezczelny jeste�. � Tak, wdzi�czno��, bo ja ci� chc� uratowa� od Kwasa, a ty z wyrzutami... Wiesz, przykro�� mi sprawi�e� � Cykucki zn�w zacz�� poci�ga� nosem i usta wygina� w podk�wk� tak bole�nie, �e o ma�o co nie zrobi�o mi si� go �al. Chcia�em powiedzie�, �eby nie gra� przede mn� komedii, ale da�em spok�j. Szkoda nerw�w. Nie dojd� z nim do �adu i nie odbior� mu tego soku, kt�ry wy��opa� na m�j rachunek. Potem pomy�la�em, �e w ka�dym razie powinienem si� obrazi� i nie zadawa� si� z nim wi�cej, ale przypomnia�em sobie klas�wk� wisz�c� jak bomba nad moj� g�ow� i postanowi�em na razie schowa� honor do kieszeni. � Potem si� porachujemy � westchn��em. � A teraz chod�my do K�apucha z si�dmej, �eby wykona� paragraf dziesi�ty umowy. � Chod�my � powiedzia� Cykucki. ROZDZIA� II Odnalezienie K�apucha na przerwie nie by�o jednak proste. K�apuch nale�a� do najruchliwszych ch�opak�w w szkole. Nasza klasa by�a na drugim pi�trze, a si�dma na parterze. Zwykle zanim zbiegli�my po schodach na d�, K�apucha ju� nie by�o w klasie. �eby ustali� jego �aktualne po�o�enie�, nale�a�o raczej pos�u�y� si� metod� nas�uchow�, jak twierdzi� Krapulski zwany Krapulem, specjalista i rzeczoznawca w tego rodzaju sprawach. Trzeba by�o mianowicie zamkn�� oczy i nat�y� uszy. Je�li w�r�d zwyk�ego zgie�ku, wrzawy i brz�czenia korytarzowego us�yszy si� co� po�redniego mi�dzy �miechem hieny, pianiem zachryp�ego koguta a r�eniem ranionego mu�a, jest to z pewno�ci� g�os K�apucha. Recepta by�a, jak widzimy, do�� skomplikowana i wymaga�a sporej dozy wiedzy zoologicznej tudzie� absolutnego s�uchu. Rych�o jednak doszli�my do wniosku, �e jest mniej naukowy, ale bardziej niezawodny spos�b na stwierdzenie aktualnego po�o�enia K�apucha. Po prostu nale�a�o nas�uchiwa�, kto krzyczy najg�o�niej, czy jak wolicie, najbardziej przejmuj�co. Stan�li�my wi�c przy schodach, gotowi, w razie wykrycia w�a�ciwego wrzasku, do biegu w odpowiednim kierunku, przymkn�li�my oczy i nas�uchiwali�my. Wierzcie mi, to straszne s�ucha� tak g�os�w szko�y, zw�aszcza, je�li si� ma takie delikatne uszy jak moje. Ja w ka�dym razie nie mog� nas�uchiwa� d�u�ej ni� p� minuty, bo zaczyna mnie bole� g�owa, w do�ku mnie gniecie i nos mi si� poci. Za bardzo jestem wra�liwy. Cykucki wytrzymuje d�u�ej, ale to chyba dlatego, �e jak twierdzi pan Fasola, kt�ry uczy nas �piewu, Cykucki ma d�bowe ucho. No, ale nic. Zacisn��em powieki, przygryz�em wargi i nas�uchiwa�em. Najpierw s�ysza�em tylko jeden wielki szum i brz�czenie jak w ulu, dopiero po paru sekundach, gdy ucho troch� si� �wczu�o� a raczej �ws�ucha�o�, mog�em odr�ni� poszczeg�lne g�osy: ryk bawoli Zenona koczownika, wycie Rekszy, pomruk Micha�a, wodza Pirat�w, s�owiczy krzyk pani wo�nej, skrzek �wiatka Dauera zwanego Stawonogiem... �wierkanie klas m�odszych... Och, zna�em te d�wi�ki na pami��! Wiedzia�em ju�, �e je�li us�ysz� r�enie, to bracia Odjemkowie, je�li wycie wilcze, to Reksza i koloni�ci, je�li za� da si� s�ysze� beczenie owcy obdzieranej ze sk�ry, to na pewno Susu�. Je�li jednak zagrzmi co� czasem jak grom � to z pewno�ci� pan Kwas. Pan Kargul, prezes komitetu rodzicielskiego, wydaje natomiast tony mi�kkie, urywane i mi�e uchu. Ale nie ryki Zenona, czy nawet wycie Rekszy by�o najstraszniejsze. Najbardziej niezno�ne i niezdrowe dla mego ucha by�y piski dziewczynek, przeszywaj�ce a� do g��bi czaszki, ostre i k�uj�ce jak igie�ki. W�a�nie tu� ko�o nas przebieg�o stado piszcz�cych dziewczynek i w tym momencie nos mi si� spoci�, a tuzin igie�ek pogr��y� si� w mojej czaszce. Mia�em dosy�. Opar�em si� o �cian� i zatka�em uszy palcami. Cykucki dzi�ki d�bowemu uchu nas�uchiwa� jeszcze przez chwil�, marszcz�c brwi i krzywi�c si� bole�nie, gdy� nawet jego d�bowe ucho cierpia�o z powodu dziewcz�cego pisku, wreszcie odetchn�� z ulg�. � Jest! � wykrztusi�. � Mam go! Us�ysza�em. � Gdzie? � Tam � pokaza� gdzie� za siebie. � Oszala�e�? Jak to mo�liwe? � Dlaczego niemo�liwe? � Pokazujesz przecie� �cian�. Cykucki dopiero teraz otworzy� oczy i zobaczy� ze zdziwieniem, �e istotnie pokazuje r�k� mur. � Zupe�nie nic nie rozumiem � wybe�kota� � ale tam go s�ysza�em. � Musisz mie� zaburzenia s�uchowe. Przecie� tam jest mur. � No, to on jest za murem. � Za murem? � A co ty my�lisz, �e krzyk K�apucha nie przebije �ciany? Po namy�le stwierdzi�em, �e to istotnie mo�liwe, bior�c pod uwag� nadzwyczajne talenty wokalne K�apucha. Zacz�li�my si� zastanawia�, co mo�e by� w tym miejscu za �cian� i wysz�o nam, �e tam musi by� gabinet lekarski. Pospieszyli�my wi�c czym pr�dzej na boczny korytarz w lewym skrzydle budynku, gdzie znajdowa� si� gabinet pani doktor Fr�dzlowej. Istotnie, dochodzi�y stamt�d przera�liwe krzyki podobne do piania zachryp�ego koguta i r�enia ranionego mu�a, a wi�c niew�tpliwie krzyki K�apucha. Po chwili otworzy�y si� z trzaskiem drzwi gabinetu i wybieg� z nich osobnik obanda�owany od st�p do g��w. Tak obanda�owanego osobnika widzia�em tylko raz w �yciu w telewizyjnym filmie pod tytu�em �Niewidzialny cz�owiek�, ale tamten osobnik musia� by� ca�y obanda�owany, gdy� inaczej by� niewidzialny. W takim stanie rzeczy oczywi�cie by�oby nie spos�b zorientowa� si�, z kim mamy do czynienia, na szcz�cie biedaczysko wylecia� z gabinetu z takim rozp�dem, �e zderzy� si� z Cykuckim. � Uwa�aj, ma�y � krzykn��. � Nie widzisz, �e mam �wie�y gips?! A �e krzykn�� sobie zdrowo, na ca�e gard�o, wi�c nie by�o ju� w�tpliwo�ci, �e d�bowe ucho nie zawiod�o Cykuckiego i �e w osobie zabanda�owanego delikwenta mamy do czynienia z autentycznym kapitanem dru�yny hokeja na lodzie. � K�apuch, co z tob�? � zapytali�my niespokojnie. � Z�ama�e� r�k�? � Z�ama�em gips. � Nie rozumiem � spojrza�em na niego zdziwiony. � To proste. Mia�em gips na r�ce i Reksza mi st�uk�. � A te banda�e? � To pani doktor... Tak okropnie krzycza�em, �e si� wystraszy�a i zabanda�owa�a mnie ca�ego na wszelki wypadek. Zdaje si�, �e za bardzo krzycza�em, ale tak trudno utrafi�... � A czy w og�le musia�e� krzycze�? � Musia�em. Inaczej pani doktor pomy�la�aby, �e nic mi si� nie sta�o, albo jeszcze gorzej � �e moja r�ka jest ju� zdrowa i nie za�o�y�aby mi nowego gipsu. � Nic nie rozumiem � powiedzia� wci�� zdezorientowany Cykucki. � Kiedy ty zd��y�e� z�ama� r�k�? Ostatnio mia�e� tylko guzy. � Niestety, z�ama�em tak�e r�k�. Przedwczoraj, je�li to was interesuje � rzek� K�apuch patrz�c gdzie� na �cian�. � Przedwczoraj Kwas wr�ci� do szko�y � zauwa�y�em. � Tak si� nieszcz�liwie z�o�y�o � chrz�kn�� K�apuch. � To przykre � powiedzia�em. � Nie takie znowu � odpar� K�apuch � nie pisz� za to klas�wek. Spojrzeli�my po sobie. � My w�a�nie do kolegi te� w sprawie klas�wki... � zacz�� Cykucki. � Grozi wam? � zapyta� K�apuch. � Tak, z matmy. � Wsp�czuj� � powiedzia� K�apuch. � I co? � Nic. Wsp�czuj�. � Tylko tyle? � Cykucki poruszy� si� niespokojnie. � Nie bardzo koleg�w rozumiem � b�kn�� K�apuch. � Wsp�czucie nas nie urz�dza � powiedzia�em. � Nadszed� czas dzia�ania dla kolegi. K�apuch znieruchomia�, a spod banda�a spojrza�o na nas jego czujne wy�upiaste oko. � Ja naprawd� nie bardzo rozumiem koleg�w. A w�a�ciwie, z kim mam przyjemno��? Cykuckiemu wyra�nie zrzed�a mina. � Jak to? Kolega mnie nie poznaje? � Zaraz... kolega nazywa si� Beksa. Cykucki spojrza� na mnie i westchn��. Istotnie zanik pami�ci u K�apucha by� nader �a�osny. � Jestem Cykucki � powiedzia� ponuro. � Co? Kucki? � zapyta� K�apuch, zdradzaj�c w dodatku jakby zanik s�uchu. � Cykucki. � Aha... trzy kucki. Ale czemu kolega sepleni? � Ja nie sepleni� � zasapa� Cykucki � ale tak si� nazywam: Cykucki. M�wi� na mnie tak�e �Cyku�� � chrz�kn�� wstydliwie. � Cyku�, czy to koledze co� m�wi? � Kicu�? Nie, nie s�ysza�em. To zaj�czek? Cykucki zatrz�s� si� i spojrza� na mnie ze wzburzeniem, bior�c mnie za �wiadka swoich udr�k. � Poka� umow� � szepn��em. � Mo�e widok umowy przywr�ci biedakowi pami��. Cykucki dr��c� r�k� wydosta� z kieszeni zwini�ty w tr�bk� brulion, a z brulionu umow� sportow�. Chcia� j� w pierwszej chwili wr�czy� K�apuchowi, ale zorientowa� si�, �e K�apuch ma ko�czyn� w gipsie, wi�c podsun�� mu dokument pod nos. � Co to jest? � zapyta� K�apuch, jakby pierwszy raz widzia� ten papier. � Umowa sportowa. Sam j� podpisa�e�. � A rzeczywi�cie. � Jak mog�e� zapomnie� o tak wa�nym dokumencie?! � To z pewno�ci� z powodu kontuzji � westchn�� K�apuch. � Tam s� wyliczone wasze obowi�zki wzgl�dem bramkarzy. � Tak, widz�... ale wci�� nie wiem, o co kolegom chodzi. Czy o str�j ochronny? � Nie. � Kto� was bi�? Zaraz si� z nim porachuj�. � Nie. � A mo�e kto� obrazi�, nazywaj�c �ma�ym�, �mikrusem�, �szczeniakiem�, �smarkaczem�, �p�drakiem� albo �p�takiem�? Zaraz si� z takim rozprawi�. � Nie. � Wi�c o kie�bas�, o sok? � Nie. Chodzi nam o paragraf dziesi�ty. � Aha, �zabezpieczy� przed gogami, a zw�aszcza przed Kwasem�. � Tak, o to w�a�nie nam chodzi. Czy kolega got�w jest wype�ni� ten punkt? K�apuch chrz�kn�� i poprawi� nerwowo banda�e. � Oczywi�cie, za kogo koledzy mnie maj� � wypi�� z godno�ci� pier� � umowa to umowa. Czego sobie koledzy konkretnie �ycz�? � Za trzy dni mamy klas�wk� na temat poci�g�w jad�cych naprzeciw siebie... � O rany?! Kiedy si� zderz�?! � podnieci� si� K�apuch � macie morowe zadania. � Nie, kiedy si� min� � powiedzia�em. � Ech, to nic ciekawego � K�apuch straci� ca�e zainteresowanie � my�la�em, �e one jad� po jednym torze. Zacisn�li�my z�by. � S�uchaj, K�apuch � rzek� ostro Cykucki � nas nie obchodzi, czy to ciebie interesuje czy nie. Podpisa�e� umow� i musisz nas przygotowa� z tych zada�, bo my ani me, ani be. Rozumiesz, �e to s� okropne zadania. Te zadania na drog�, czas i pr�dko��, to s� paskudne zadania. � I na u�amki � doda�em jak najbardziej ponuro � to b�dzie tak�e na u�amki. � Na u�amki? � K�apuch poskroba� si� w banda� na g�owie... i spojrza� na nas jako� dziwnie. � Co si� tak patrzysz? � zapyta� zdenerwowany Cykucki � chcesz si� mo�e wymiga�? � Sk�d�e znowu � j�kn�� K�apuch � tylko... tylko widzisz, Kicu�, ja... ja ucz� si� teraz innych rzeczy, o tych u�amkach to ja uczy�em si� w zesz�ym roku. � Ale chyba pami�tasz jeszcze � zaniepokoi�em si� nie na �arty. K�apuch odsun�� banda� z twarzy. Poskroba� si� po szcz�ce. Mia� bardzo zbola�� min�. � No pewnie, �e zapami�ta�em... Ho, ho, bracie, u�amki to by�a moja specjalno��. Ale tylko do siedemnastego lutego. � Do siedemnastego?! � wykrzykn�li�my. � Jak to? I tak nagle zapomnia�e�?! �arty sobie z nas stroisz! � Bo siedemnastego uleg�em kontuzji. Reksza uderzy� mnie w g�ow�. Chyba pami�tasz, Kicu�? Sam przecie� rozciera�e� mojego guza. To by� najwi�kszy guz w dziejach szko�y. Mia�em wi�c prawo zapomnie�, je�li zapomnia�em nawet twojego pi�knego nazwiska. R�ce nam opad�y. � No wi�c co b�dzie z nasz� klas�wk�? � j�kn�� Cykucki. � Czy ta umowa, to �wistek papieru? A ja ci tak wierzy�em! M�wi�e�, przysi�ga�e�, �e matma jest wasz� �yciow� pasj� i �e wzruszali�cie Kwasa swoj� wiedz� do tego stopnia, i� zapomina� wam zadawa� do domu. � Och, uspok�j si�, Kicu� � K�apuch spojrza� na Cykuckiego z zak�opotaniem � matematyka jest naprawd� nasz� pasj�. Zapominasz, �e nasza dru�yna liczy dwunastu cz�onk�w i na pewno znajdzie si� kto�, kto zapami�ta� o u�amkach i poci�gach jad�cych naprzeciwko. Na przyk�ad cho�by taki Rosolnik... Nie � zawaha� si� nagle � zapomnia�em, �e Rosolnik prze�ywa teraz kryzys i jest pogr��ony w melancholii, czyli czarnym smutku. Koledzy rozumiej�, sezon si� ko�czy... odwil� tak dzia�a na Rosolnika, bo my nie mamy sztucznego lodowiska... to jeszcze potrwa, zanim przyjdzie do siebie. Czy koledzy chcieliby szybko?... � Jak najszybciej. � W takim razie uderzymy do J�zia R�czki. Niestety w tym momencie zabrz�cza� dzwonek na lekcj�. � Uderzymy na nast�pnej przerwie � powiedzia� K�apuch. � Ale gdzie ci� znale��? �eby� zn�w nie znikn��! � A nie... mo�ecie si� nie ba� � krzykn�� zbiegaj�c po schodach � poznacie mnie po banda�ach. Szukajcie tylko bia�ej g�owy. Niestety, mimo �e ca�� nast�pn� przerw� wypatrywali�my oczy, mimo �e przemierzali�my wszystkie pi�tra i korytarze szko�y, nigdzie nie natrafili�my na bia�� g�ow�. K�apuch przepad� gdzie� jak kamie� w wod�. Nie pomog�a tak�e metoda nas�uchu. � Kryje si�, �obuz � mrukn�� Cykucki. � No i widzisz, co warte s� umowy � westchn��em rozgoryczony. � Na przysz�o�� zastan�w si�, z kim zawierasz umow�. Po prostu ci� wykiwa�. � Och, on mi si� nie wykr�ci � zacisn�� z�by Cykucki. � Co mu zrobisz? � Zobaczysz. Przyjd� jutro do szko�y za dziesi�� �sma. Spotkamy si� przed bram�. ROZDZIA� III Bardzo by�em ciekaw, co Cykucki zrobi K�apuchowi i nazajutrz stawi�em si� o um�wionej godzinie przed bram� szko�y. � Poczekamy tu na niego � powiedzia� Zbyszek � zaraz wpadnie w nasze r�ce. � No i co zrobisz, jak wpadnie? Cykucki u�miechn�� si� pod nosem. W oczach mia� niebezpieczne b�yski. � Nie b�d� si� z nim cacka� � powiedzia�. � Po pierwsze powiem mu, �e jak si� b�dzie wykr�ca�, to napisz� o tym do gazetki �ciennej. � Oszala�e�? Jak mo�na pisa� takie rzeczy! O ubezpieczeniu napiszesz? O Kwasie?! � Napisz�! Niech b�dzie, co chce! Ale wszyscy si� dowiedz�, jaki z K�apucha kanciarz. � Rozpacz ci� za�lepia � powiedzia�em. � Ja si� na to nigdy nie zgodz�. �adnie by�my wygl�dali. Czy ty nie rozumiesz, �e ta umowa... no, ten dziesi�ty paragraf, to on... on jest niezupe�nie w porz�dku. On jest nie... nielegalny. Jakby si� dowiedzieli, �e�my zawarli tak� umow�, to by by�a straszna draka. � A niechby by�a. Ale K�apuch dosta�by za swoje. � G�upi. Nic by nie dosta�. To my by�my dostali. On by powiedzia�, �e on nie chcia� wstawi� tego punktu, ale �e ty go zmusi�e�, �e nie chcia�e� inaczej... I �e on dlatego nie wype�ni� umowy z tego paragrafu, bo to by�oby oszukiwanie Kwasa. � Oszukiwanie? � Cykucki wzruszy� ramionami. � No... wiesz... �ci�gaczki... � Ja bym wcale nie napisa� o �ci�gaczkach. Napisa�bym tylko, �e K�apuch nie chcia� nas podci�gn�� z matmy. Podci�ga� chyba wolno, nie? � To niewa�ne, co by� ty napisa�. Wa�ne, jak broni�by si� K�apuch. A K�apuch powiedzia�by, �e pod �ubezpieczeniem� ty rozumia�e� �ci�gaczki. �e za��da�e� od niego. A co, mo�e nie ��da�e�? � No nic � Cykucki zawaha� si� � w ka�dym razie ja mu zagro��. Zagrozi� mo�na, nie? A jak go to nie przestraszy, to mam na niego jeszcze dwa sposoby. Ja to wszystko obmy�li�em. � Jakie sposoby? � Najpierw zastaw. Zapomnia�e� o zastawie. Powiem mu, �e narty przechodz� na moj� w�asno��. � Na twoj�? Dlaczego na twoj�? A na moj� nie? � Przepraszam. Na nasz� w�asno��. To go chyba powinno przestraszy�. � W�tpi� � pokr�ci�em g�ow� � te narty s� strasznie sfatygowane. Wi�zania odlatuj�, kanty zdarte. Jemu wcale nie b�dzie zale�e� na tych nartach. Dosta� na gwiazdk� nowe. Plastiki. � No to ja mam na niego jeszcze drugi spos�b � powiedzia�. � Jaki? Cykucki �ciszy� g�os. � Czy ty wierzysz w jego r�k�? � Jak to w r�k�? � W jego z�aman� r�k�? Spojrza�em na Cykuckiego zaskoczony. � My�lisz, �e on... Cykucki skin�� g�ow�. � Dwa dni temu widzia�em jak K�apuch i Bulwie� wychodzili ze sp�dzielni z du�ym ci�kim workiem. I byli popr�szeni jakim� bia�ym proszkiem. To by� na pewno gips. Nast�pnego dnia obaj nie przyszli do szko�y. Wczoraj widzieli�my ich z zagipsowanymi r�kami. Gdzie� nagle z�amali r�ce. Bardzo dziwna historia. � My�lisz, �e oni sami si� zagipsowali? � zapyta�em wstrz��ni�ty. � Tak my�l� � odpar�. � �adna afera, co? Wyobra�asz sobie, co by�o w domu, jak oni przyszli z r�kami w gipsie i powiedzieli, �e to na skutek wypadku i �e pogotowie ich opatrzy�o. Biedni rodzice. Taki wstrz�s! Gdybym wi�c powiedzia�... � Cicho! � przerwa�em mu, bo w�a�nie na drodze do szko�y pojawi� si� K�apuch. Dos�ownie w ostatniej chwili go pozna�em, poniewa� jego wygl�d znowu zmieni� si� zasadniczo. Nie mia� nigdzie �adnego banda�u, a kiedy wyj�� r�k� z kieszeni, zauwa�yli�my, �e gips znikn�� bez �ladu. Ale najbardziej nas zdziwi�o, �e wcale nie wydawa� si� zak�opotany tym, b�d� co b�d� chyba nieprzyjemnym dla niego, spotkaniem. Przeciwnie, u�miecha� si� pod nosem swoim zwyk�ym, nieco szelmowskim u�miechem i mrugn�� do nas porozumiewawczo okiem. � Cze��! � powiedzia� wyci�gaj�c r�k�. � No i co? Wci�� jeszcze chcecie ubezpieczy� si� od matmy? Bali�my si� u�cisn�� mu r�k�. Cykucki ju� wyci�gn�� d�o� i nagle j� cofn��. Ja to samo. Strasznie jako� g�upio si� poczuli�my. Niby nie wierzyli�my w t� jego r�k�, ale zawsze g�upio nam by�o. Przygl�dali�my si� jej w zak�opotaniu. K�apuch zar�a� rozbawiony i poruszy� palcami dla zabawy. � Nie b�jcie si�. Ju� zdrowa. � Tak szybko wyzdrowia�a? � Ja mam tak� odporn� ko��. Cykucki przygryz� wargi. � S�uchaj no, K�apuch, nie my�l, �e si� wykr�cisz. Szukali�my ci� wczoraj przez ca�� pauz�. Gdzie si� schowa�e�? Tylko nie pr�buj nas kiwa�, ja mam na ciebie sposoby. Wi�c m�w, jak to by�o? K�apuch roze�mia� si�. � Och, nie pytajcie lepiej. Straszne rzeczy si� zdarzy�y. Jak pani Szycka zobaczy�a mnie ca�ego w banda�ach, okropnie si� przerazi�a. Ona ma s�abe serce. Chcia�a wezwa� pogotowie ratunkowe, wi�c wtedy ja si� z kolei przerazi�em i szybko rozkr�ci�em si� z banda�y. I pokaza�em, �e nic mi nie jest, tylko pani doktor Fr�dzlowa jest przeczulona. Ale to jeszcze nie koniec. Okaza�o si�, �e nic nie przesadzi�em, jak m�wi�em, �e pani doktor Fr�dzlowa jest przeczulona, bo moja r�ka w gipsie nie dawa�a jej spokoju i zabra�a mnie z lekcji na prze�wietlenie. Tam si� okaza�o, �e nie mam �adnego z�amania. Widzicie... lekarze s� omylni... No wi�c wybuch�a awantura, kto mi zak�ada� gips. � My wiemy, kto ci zak�ada� gips � powiedzia� ponuro Cykucki. K�apuch zmiesza� si�. � Zaraz... o czym to my�my m�wili? O matmie... � zmieni� szybko temat. � Wi�c je�li chodzi o matm�... � Mia�e� nas zaprowadzi� do J�zia R�czki � doko�czy� Cykucki � i biada ci, je�li tego nie uczynisz. Pami�taj, �e my wiemy, kto ci za�o�y� gips. K�apuch skrzywi� si� z jak�� gorycz� na wspomnienie o gipsie. � Oczywi�cie, �e was zaprowadz�. Nie wiem tylko, czy ju� przyszed� do budy. On zawsze si� sp�nia. Ale to fenomenalny J�zio. Zobaczycie. * * * Niestety okaza�o si�, �e fenomenalny J�zio nie przyszed� jeszcze do szko�y. Przy�apali�my go dopiero na pierwszej przerwie. Suto oblepiony plastrami opatrunkowymi, wygrzewa� swoje kontuzje w marcowym s�onku na parapecie okiennym. Jego leniwy wzrok b��dzi� po resztkach topniej�cego �niegu w ogr�dku szkolnym. � R�czka � powiedzia� g�o�no K�apuch � tu s� koledzy bramkarze. Ale J�zio nawet si� nie poruszy�. Jaka� przebudzona mucha zacz�a za to brz�cze� niemo�liwie na szybie. K�apuch zdj�� zdenerwowany much� i wpu�ci� J�ziowi do ucha. By� to zabieg odra�aj�cy, ale jak si� okaza�o skuteczny. R�czka poruszy� ma��owin�, potem w�o�y� palec do ucha i pokr�ci� w nim ospale trzy razy, wreszcie odwr�ci� si� do nas. � Czego chcecie? � S�uchaj, R�czka � powiedzia� K�apuch. � Poznajesz chyba tych ch�opak�w, to s� nasi bramkarze. Na podstawie umowy sportowej masz sporz�dzi� dla nich �ci�gaczki z matmy i w og�le wtajemniczy� ich w zawik�ane sprawy poci�g�w jad�cych naprzeciw... R�czka pokr�ci� w zwolnionym tempie g�ow�. � To nie moja specjalno��. Moj� specjalno�ci� s� g�siory. Spojrzeli�my po sobie z Cykuckim. � G�siory? Jakie zn�w g�siory? � G�siory z kwasem i bu�eczki. � To bardzo w�ska specjalno�� � zauwa�y�em gorzko. Fenomenalny J�zio wzruszy� ramionami. � Nic na to nie poradz�. Tylko to zapami�ta�em. � Ciekawe � skrzywi� si� Cykucki � dlaczego kolega zapami�ta� akurat o g�siorach? � Bo jak by�em w waszej klasie, dosta�em z tego zadania bomb�, czyli ende, i dlatego utkwi�o mi w pami�ci. To chyba naturalne. � Tak, bardzo naturalne, ale nie rozumiem, po co K�apuch prowadzi� nas do kolegi. � Pewnie mu si� pomyli�o z Bulwieciem. Przypominam sobie, �e Bulwie�, zwany popularnie Indykiem, mia� co� wsp�lnego z poci�gami... tak, nawet na pewno. Zreszt� on ma w og�le matematyk� w ma�ym palcu lewej nogi. To najt�sza g�owa zespo�u. Bulwiecia, zwanego tak�e Indorem, niezwykle zreszt� trafnie z uwagi na czerwon� cer�, bulgotliw� mow� i sk�onno�� do rozindyczania si�, zastali�my w mrocznym k�cie korytarza. W�a�nie �turbowa�� jakiego� malca z trzeciej klasy i oczywi�cie by� rozindyczony. D�ugi bia�y banda� zwisa� mu z szyi a� do samej pod�ogi i k��bi� si� jeszcze na pod�odze. Bulwie� jedn� r�k� tarmosi� malca, a drug� okr�ca� sobie banda� dooko�a szyi. � Dyku! � K�apuch poklepa� po ramieniu Bulwiecia. � Co ty wyrabiasz? � Nic, tylko p�drak zapl�ta� mi si� w banda�, kiedy si� prze-ban-da-�o-wy-wa-�em, tak, �e zanim si� wypl�ta�, to ja si� zn�w zapl�ta�em. � To bardzo skomplikowane, ale czy nie m�g�by� przesta� na chwil�? Mamy do ciebie interes. � Zaczekaj, przecie� widzisz, �e si� wypl�tuj�. � Widz�, �e jeste� ju� wypl�tany, a teraz ok�adasz p�draka zagipsowan� ko�czyn�. � Chyba mam prawo by� zdenerwowany � powiedzia� Bulwie� zwany Indykiem � chyba mam prawo by� zdenerwowany, a nawet rozindyczony, skoro ten p�drak nadepn�� na m�j czysty banda�. Czy uwa�asz, �e moje rozindyczenie jest nies�uszne? � Oczywi�cie, �e twoje rozindyczenie jest s�uszne � odpar� K�apuch � ale czy nie m�g�by� opanowa� si� cho� na chwil�, Dyku? � Po co mam si� opanowywa�? � zabulgota� Bulwie� i zabra� si� z powrotem do �turbowania� mikrusa. Patrzyli�my ze wstr�tem i oburzeniem na t� scen�. � On go naprawd� poturbuje! � wykrzykn��em i wraz z Cykuckim chcia�em rzuci� si� na pomoc mikrusowi, ale K�apuch powstrzyma� mnie gwa�townie: � Nie, nie w ten spos�b � szepn��. � To by go jeszcze bardziej rozindyczy�o. Z nim trzeba inaczej. � Dyku! � poklepa� z�o�nika po ramieniu. � Odczep si�! � zabulgota� Bulwie�. � Chcia�em ci tylko co� powiedzie�. � Co? � Uszkodzisz sobie gips. Bulwie� spojrza� na zagipsowan� r�k� i pu�ci� mikrusa. P�drak czmychn�� od razu. � Rzeczywi�cie � mrukn�� Bulwie� � stale zapominam, �e mam gips. Dzi�kuj� ci, �e mi przypomnia�e�. � No, widzisz � powiedzia� K�apuch. � Musisz bardziej uwa�a�. Gips jest kruchy. Wystarczy, �e ja sobie popsu�em. Jak b�dzie nam si� zbyt cz�sto psu� gips, to mo�e to wzbudzi� pewne podejrzenia i gotowi s� nas prze�wietli�. � Nie strasz mnie � przel�k� si� Bulwie� i zacz�� ogl�da� sobie r�k�. � Zdaje si�, �e ju� mi p�k�o. � A w og�le � zauwa�y�em � czy ciebie nie bola�o tak ok�ada� p�draka, przecie� masz z�aman� ko�czyn�. Bulwie� zmiesza� si�. � No pewnie, �e mnie bola�o, ale ja... ja opanowywa�em b�l si�� woli. Prawda, K�apuch, �e ja mam bardzo siln� wol�? � Tak, Dyk jest z tego znany � potwierdzi� K�apuch. Cykucki i ja u�miechn�li�my si� szyderczo, ale na szcz�cie Bulwie� nie zauwa�y� tego szyderczego u�miechu, bo zaj�ty by� polerowaniem swojego gipsu za pomoc� r�kawa marynarki. � Dyku � rzek� K�apuch � od�� na razie polerowanie gipsu i pos�uchaj. Potrzebujemy twojej matematycznej wiedzy. � Mojej wiedzy? � zdumia� si� Bulwie�. � Zgodnie z paragrafem dziesi�tym umowy sportowej musisz pom�c naszym bramkarzom i przela� w nich dwie krople z pe�nego kub�a twej m�dro�ci. Kr�tko m�wi�c, chodzi o spraw� dwu obrzydliwych poci�g�w, kt�re maj� si� wymin�� ku szczeremu zmartwieniu ch�opc�w. � Poci�gi?! � wykrzykn�� Bulwie� � to niemo�liwe! Tylko nie poci�gi! � zabulgota� przera�ony. Wszystkim trzem zrobi�o nam si� bardzo nieprzyjemnie. � Jak to, Dyku � wymamrota� K�apuch. � Masz przecie� matm� w ma�ym palcu i do tego w ma�ym palcu u nogi. � No... nie przesadzaj � chrz�kn�� Bulwie� z fa�szyw� skromno�ci� � nie mo�na m�wi� a� o nodze. Mam matm� w ma�ym palcu lewej r�ki, a �ci�lej za paznokciem tego palca. � To m�wi�c poruszy� odno�nym palcem, a nam zn�w zrobi�o si� nieprzyjemnie, zauwa�yli�my, �e Bulwie� ma brud za paznokciem. � No, w ka�dym razie masz w palcu � powiedzia� zdenerwowany K�apuch � wi�c dlaczego si� bronisz? � Mam wstr�t do poci�g�w � zabulgota� Bulwie�. � Jak to wstr�t? � zapyta�em. � To przykra historia � mrukn�� Bulwie�. � Nie wiem, czy mnie zrozumiecie... Kiedy� jecha�em poci�giem na gap� i... i zosta�em zdemaskowany... to jest, chcia�em powiedzie�, odkryty na p�ce, gdzie si� schowa�em, przez w�cibskich kolejarzy. Od tego czasu nabra�em niewypowiedzianego wstr�tu do poci�g�w... � To zupe�nie zrozumia�e � powiedzia� K�apuch. Wymienili�my z Cykuckim pe�ne niepokoju spojrzenia. Nasza cierpliwo�� te� mia�a swoje granice. � Ty, K�apuch! � wykrztusi� wreszcie Cykucki. � Dosy� tej komedii! � Komedii? � K�apuch zamruga� �miesznie oczami. � My sobie wypraszamy co� takiego... Nie my�l, �e wam si� uda zrobi� z nas balona. � Balona? Co on m�wi?! � za�mia� si� K�apuch. � Jak�e by�my mogli robi� balona z tak doskona�ych bramkarzy. � Za kogo nas macie, za przedszkolak�w? To jest... to jest �wi�stwo, tak, �wi�stwo! Udawali�cie �wietnych matematyk�w i m�drc�w! Najpierw jaki� fenomenalny J�zio, kt�ry, jak si� okazuje, zna tylko zadania o g�siorach, potem Bulwie�-Indyk, kt�ry ma niby matm� w ma�ym palcu, tylko, �e akurat nabra� wstr�tu do poci�g�w. My�lisz, �e ja w to uwierz�?! Po prostu chcecie si� wykpi�, ale to wam nic ujdzie na sucho! Oszu�ci! Chod�, Jarek! � poci�gn�� mnie. � Co mu si� sta�o?! � K�apuch zdziwi� si� nieszczerze. � Czego on tak wrzeszczy? � Jeszcze si� pytasz?! � zawo�a�em wzburzony. � On wrzeszczy, bo go zawiedli�cie. To straszne zawie�� tak nadzieje cz�owieka, kt�ry... kt�ry wyzwa� Kwasa. � Wyzwa�? Jak to wyzwa�?! � wykrzykn�� K�apuch. � Rzuci� wyzwanie Kwasowi! Kiedy Kwas og�osi� klas�wk� i na wszystkich pad� blady strach, jeden Cyku� si� nie zl�k� i zapowiedzia�, �e napisze klas�wk� na pi�tk�. � Szaleniec! � wykrzykn�li K�apuch i Bulwie�. � Jak mo�na by�o odwa�y� si� na co� takiego. To jest szczeniackie � doda� K�apuch. � Szczeniackie? � oburzy�em si�. � Jeszcze nam ubli�asz. Skandal! � To znaczy... chcia�em powiedzie� �niedojrza�e� � poprawi� si� K�apuch. � Cyku� jest niedojrza�y. � O, z pewno�ci� niedojrza�y � m�wi�em z gorzkim szyderstwem. � Tylko bardzo niedojrza�y i naiwny ch�opak m�g� uwierzy� w umow� sportow� z takimi typami jak wy. Chod�, Cyku�! � powiedzia�em. � Chocia� wypija�e� m�j sok i objada�e� mnie niegodnie z kie�basy, nie opuszcz� ci� w nieszcz�ciu. P�jdziemy wkuwa�, mo�e jeszcze co� wkujemy. Beksa nam pomo�e. Chod�my! � Chod�my! � j�kn�� przez �zy Cykucki. � Chod�my od tych niegodziwc�w. Nadstawiali�my za nich pier�! Zbola�ym cia�em bohatersko rzucali�my si� na bramk�, a oni... Bo�e, gdybym wiedzia�, z kim mam do czynienia! Ale czy mog�em wiedzie�, �e dosta�em si� w r�ce oszust�w? Jestem jeszcze bardzo m�odym cz�owiekiem. K�apuch i Bulwie� s�uchali nas zak�opotani. � S�uchaj, K�apuch � warkn�� wreszcie Bulwie�. � Zdaje si�, �e oni nas obra�aj�. Czuj�, �e si� za chwil� rozindycz�! � Nie rozindyczaj si� � uspokoi� go K�apuch. � Gorycz przez nich przemawia. Widz�c za�, �e naprawd� mamy szczery zamiar odej��, powiedzia�: � Nie odchod�cie. Przebaczamy wam wszystko. � Co� takiego! � zawo�a�em. � S�uchaj, Cyku�, oni nam �askawie przebaczaj�! Wyprostowali�my si� z godno�ci� i sztywno ruszyli�my przed siebie. � Czekajcie! � K�apuch i Bulwie� rzucili si� za nami. � Nie znacie si� na �artach. Nie zwracaj�c na nich uwagi szli�my dalej przed siebie z bardzo wielk� godno�ci�. � �ap ich, Dyku � krzykn�� K�apuch � bo gotowi narobi� plotek, �e ich naprawd� nabrali�my. Zwolnili�my nieco kroku i pozwolili�my si� dop�dzi� przez Bulwiecia. � S�uchajcie � chrz�kn�� z bardzo oficjaln� min� K�apuch. � S�uchajcie i nie b�d�cie dzie�mi. My naprawd� umieli�my matematyk�, kiedy zawierali�my t� umow� i w og�le nie mo�e by� mowy o nabieraniu, tylko rozumiecie... w ostatnich miesi�cach musieli�my po�wi�ci� si� ca�kowicie wielkiej idei olimpijskiej i chwilowo jeste�my jeszcze nie na chodzie... to znaczy nie na chodzie matematycznym. Musimy si� dopiero przestawi� z tor�w olimpijskich na tory szkolne. Koledzy rozumiej�, �e to musi potrwa�. � Ka�dy trening wymaga czasu � zabulgota� Bulwie�. Na razie jeste�my, �e si� tak wyra��, przetrenowani sportowo, a niedotrenowani matematycznie. Ale najdalej za tydzie� odzyskamy form� i wtedy... � Dzi�kujemy za �ask� � powiedzia� Cykucki. � Za tydzie� b�dziemy ju� tak rozkwaszeni przez Kwasa, �e nic nam nie pomo�e. My potrzebujemy �ci�gaczek natychmiast, a je�li nam ich nie dacie, to znaczy, �e umowa z wami warta jest tyle, co �wistek papieru. � Bardzo przepraszam koleg�w � rzek� oficjalnym tonem K�apuch � ale w paragrafie dziesi�tym umowy wcale nie jest powiedziane, �e mamy uczy� koleg�w, a ju� zupe�nie nie jest powiedziane, �e mamy kolegom dostarcza� �ci�gaczek, prosz� niech koledzy dobrze si� przypatrz� umowie, tam jest powiedziane, �e mamy koleg�w zabezpieczy� przed gogami, a zw�aszcza przed Kwasem. � No wi�c? � No wi�c zabezpieczymy was. � Ale jak? � Za pomoc� gipsu i banda�y � u�miechn�� si� K�apuch. � Ja sam by�em tak zabezpieczony do wczoraj i by�bym nadal zabezpieczony, gdyby nie nieszcz�liwy zbieg okoliczno�ci, o kt�rym wam ju� wspomnia�em. Ale tu obecny kolega Indyk jest w dalszym ci�gu tak zabezpieczony i dobrze si� czuje. Prawda, �e dobrze si� czujesz, Dyku? � K�apuch prztykn�� Bulwiecia w zagipsowan� ko�czyn�. � Czuj� si� wy�mienicie � zabulgota� Bulwie�. Stali�my oszo�omieni. Tego si� nie spodziewali�my. Nie wiedzieli�my, czy zgodzi� si� na gipsowanie. By� to zabieg b�d� co b�d� ryzykowny. Ale nie widzieli�my innego wyj�cia, na sam� my�l o klas�wce sk�ra nam cierp�a. Tak, ju� lepiej da� si� zagipsowa�, ni� pisa� t� okropn� klas�wk�. � No, dobrze � b�kn�� wreszcie niepewnym g�osem Cykucki � ale jak to zrobi�? Nie mamy ani gipsu, ani wprawy... � Niech was o to g�owa nie boli � poklepa� nas po �opatkach K�apuch. � Zorganizujemy wam to wszystko. Jutro zg�osicie si� u kolegi Rosolnika. � M�wi�e�, �e Rosolnik jest pogr��ony w czarnym smutku, czyli w melancholii � zauwa�y�em. � My�lisz, �e on b�dzie zdolny? � O, na pewno. To go troch� rozerwie. Zreszt� gipsowanie ko�czyn, jako zabieg smutny, doskonale pasuje do jego nastroju. * * * Reszt� dnia sp�dzili�my w ponurej rozterce. Nie byli�my wci�� przekonani, czy dobrze zrobili�my, zgadzaj�c si� na gipsowanie, a nawet, kto by pomy�la�, zacz�y nas dr�czy� wyrzuty sumienia. Z pocz�tku my�la�em, �e tylko ja mam takie delikatne sumienie i pr�bowa�em si� uspokaja�, �e jestem po prostu przewra�liwiony i �e to nic znowu strasznego uda�, �e si� z�ama�o r�k�, przecie� ch�opaki z si�dmej prawie wszyscy s� w pewnym sensie zagipsowani i czuj� si� wy�mienicie, jak nas zapewnia� Indyk, ale po obiedzie przyszed� do mnie Cykucki i wyzna� wstydliwie, �e on te� ma wyrzuty sumienia. To mnie bardzo zaniepokoi�o, bo je�li nawet taki Cykucki ma wyrzuty sumienia, to widocznie co� w tym jest... Dosz�o w ko�cu do tego, �e wyj��em ksi��k� do arytmetyki i zacz�li�my razem z Cykuckim wkuwa� u�amki i pr�bowa� rozszyfrowa� nieszcz�sne zadania o poci�gach, ale nic nam nie wychodzi�o, a w dodatku rozbola�y nas g�owy. W tej sytuacji nie by�o innej rady. Nazajutrz, jak skaza�cy, z niewyra�nymi minami, zg�osili�my si� u Rosolnika do zagipsowania. Odnale�li�my go w pracowni geograficznej, pochylonego nad map� plastyczn� Europy. Usmarowany gipsem d�uba� w okolicy Alp, o ile mogli�my si� zorientowa�. Nie zwr�ci� na nas zupe�nie uwagi i nie przerwa� zaj�cia, mimo �e chrz�kn�li�my do�� g�o�no i wyra�nie. � Co kolega robi? � zapyta� wreszcie Cykucki, �eby jako� nawi�za� rozmow�. Rosolnik podni�s� na nas usmarowane oblicze i wtedy stwierdzili�my, �e nie by�o ani troch� przesady w tym, co m�wi� K�apuch o melancholii Rosolnika. Patrzy�y na nas bardzo smutne oczy, a raczej jedno oko, poniewa� drugie by�o tak podbite i oklejone leukoplastem, �e wida� by�o tylko kawa�ek powieki. � A, to wy � rzek� zbola�ym g�osem. � Przyszli�cie um�wi� si� na mecz? Meczu nie b�dzie. Ju� wszystko sko�czone. � Jak to? � zaniepokoili�my si� nie na �arty. � Czy K�apuch nic ci nie m�wi�, �e my przyjdziemy i �e... Ale Rosolnik jakby nie rozumia�, co si� do niego m�wi. � Koniec Olimpiady, koniec wra�e�. C� nam zosta�o? Gips i banda�e. Razem ze zgaszonym zniczem zgas�em i ja � jestem niczym � wymamrota�, a my spojrzeli�my na niego przera�eni. Doprawdy melancholia poczyni�a u niego zatrwa�aj�ce post�py. Czy�by zosta� w dodatku poet�? � Tak, jestem ju� niczym � westchn�� � i, jak widzicie, zajmuj� si� reperacj� g�r. Pan Barton kaza� mi za kar� ulepi� nowy Mont Blanc, bo stary si� wykruszy�. Oto na co mi przysz�o, mnie, czo�owemu napastnikowi dru�yny! � S�yszeli�my, �e zajmujesz si� tak�e gipsowaniem ko�czyn � zauwa�y� Cykucki. � Owszem, uprawiam tak�e t� nielegaln� dzia�alno�� w ramach czynu spo�ecznego � przyzna� smutnym g�osem. � My... my w�a�nie w tej sprawie � wykrztusi� Cykucki � czy K�apuch nic ci nie m�wi�, �e przyjdziemy? Rosolnik zmarszczy� brwi. � Mo�liwe, �e mi co� m�wi�. Wi�c i wy, nieboracy?... � Tak � poci�gn�� nosem Cykucki � i my, nieboracy... Rosolnik potrz�sn�� smutno g�ow�. � Za p�no. � Co to znaczy �za p�no�? � zapytali�my niespokojnie. � Gips ju� nie pomaga. � Dlaczego? Rosolnik u�miechn�� si� krzywo. � Od dzisiaj zagipsowani nie b�d� zwalniani od klas�wek. Musz� pisa� jak wszyscy. � Co takiego?! � wykrzykn�li�my. � To chyba niemo�liwe. � Niestety, okaza�o si�, �e to mo�liwe. � Nie chcesz chyba powiedzie�, �e... �e gogowie wszystko odkryli i �e zagipsowani zostali zdemaskowani? � Nie, na szcz�cie nie dosz�o jeszcze do tego, ale zosta� wynaleziony spos�b, �eby pisa� klas�wki, nawet je�li si� ma zagipsowan� r�k�. � Jaki spos�b? � Przeczytajcie sobie na tablicy og�osze� szkolnych. � Bujasz! � spojrzeli�my na niego podejrzliwie. � Znowu si� wykr�cacie. � Nie, moi drodzy � westchn�� Rosolnik � z wielk� ch�ci� bym wam za�o�y� gips w ramach czynu spo�ecznego i kole�e�skiego, ale naprawd�, to ju� nie pomaga. S�owo daj�. � To co pomaga? � zapytali�my ze �zami w oczach. Rosolnik spojrza� na nas ze wsp�czuciem. � Doprawdy nie wiem... Mnie pomaga uk�adanie wierszy, mo�e i wy by�cie spr�bowali... � Nie... dzi�kujemy � b�kn�li�my wystraszeni i wycofali�my si� z gabinetu. Mieli�my jeszcze odrobin� nadziei, �e Rosolnik bredzi� i �e te jego ci�kie melancholiczne stany doprowadzi�y go do takich strasznych pomys��w. Pisanie klas�wek zagipsowan� r�k�? Nie, to zupe�na bzdura! Okaza�o si� jednak, �e to nie by�a bzdura. Kiedy pop�dzili�my do tablicy og�osze� szkolnych, istotnie zauwa�yli�my tam jakie� dwa nowe og�oszenia. Jedno, bardzo du�e i kolorowe, ozdobione rysunkami hokeist�w, znakiem Czerwonego Krzy�a i wielkim nag��wkiem, brzmia�o: KONIEC ZMARTWIE� KOLEGO Z R�K� W GIPSIE, KOLEGO KONTUZJOWANY! TO BARDZO PRZYKRO MIE� UNIERUCHOMION� R�K� I NIE M�C PRACOWA�, GDY CA�A KLASA PRACUJE. ALE OD DZI� WASZE UDR�KI SI� SKO�CZ�. KOLE�E�SKIE BIURO SZYBKIEJ POMOCY RAZEM Z KO�EM CZERWONEGO KRZY�A PRZYDZIELI CI BEZP�ATNIE SEKRETARZA, KT�RY W CZASIE PISANIA ZADA� KLASOWYCH NAPISZE ZA CIEBIE WSZYSTKO, CO MU PODYKTUJESZ. Uwaga! Sekretarze odpowiadaj� tylko za staranne i czytelne pismo, natomiast, niestety, nie b�d� mogli odpowiada� za podyktowan� tre�� zadania, gdy� s� tylko sekretarzami i nie mog� ponosi� odpowiedzialno�ci za ewentualne b��dy. Niech �yje sport! Robimy to z uznania dla wyczyn�w naszej dzielnej ekipy olimpijskiej hokeja. podpisano: �z upowa�nienia� �Emeryk Reksza, sekretarz Kole�e�skiego Biura Szyb