7412
Szczegóły |
Tytuł |
7412 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7412 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7412 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7412 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
C. J. CHERRYH
Gasn�ce S�o�ce: Kesrith
T�umaczy� Micha� Jakuszewski
The Faded Sun: Kesrith
Data wydania oryginalnego - 1978
Data wydania polskiego - 1994
Dla DONA WOLLHEIMA
z wyrazami szczeg�lnego uznania
Rozdzia� 1
Dzieci� wiatru, dzieci� s�o�ca, kt� to Kath?
Dzieci rodz�, �miech przynosz�, oto Kath
By�a to gra, shon�a, polegaj�ca na rzucaniu do siebie przedmiotami. Grano w ni�
w
stylu Kel, w mrocznej, okr�g�ej komnacie tej kasty, w �rodkowej wie�y Domu.
M�czy�ni w
czarnych szatach i jedna tak samo odziana kobieta siedzieli w dziesi�cioosobowym
kr�gu.
Wojownicy nie grali tak, jak dzieci - par� kamieni - lecz przy u�yciu wiruj�cych
sztylet�w
as�ei, kt�re mog�y zrani� b�d� zabi�. W takt padaj�cych nazw kast strzelano
palcami, as�ei
frun�y ponad kr�gami siedz�cych graczy i zr�cznie d�onie chwyta�y r�koje�ci w
po�owie
obrotu, by zd��y� odrzuci� no�e w chwili, gdy padnie nast�pne, wyznaczaj�ce rytm
has�o.
Dzieci� ognia, dzieci� gwiazdy, kt� to Kel?
Miecze nosz�, pie�ni snuj�, oto Kel.
Grali bez s��w, kieruj�c si� jedynie rytmem swych d�oni i broni, cia�a i stali.
By� on
stary jak czas i znajomy jak dzieci�stwo. Gra posiada�a znaczenie g��bsze ni�
same ruchy czy
prosty tekst. Nazywano j� Gr� Ludu.
Dzieci� �witu, dzieci� ziemi, kt� to Sen?
Runy tworz�, domem rz�dz�, oto Sen.
Kel�en, kt�ry si� wzdryga�, kt�rego zawodzi� wzrok, lub kt�ry nie potrafi�
skupi�
uwagi, nie mia� warto�ci dla Domu. Ch�opcy, dziewcz�ta i kobiety z Kath grali
przy u�yciu
kamieni, by opanowa� t� sztuk�. Ci, kt�rzy zostali kel�ein, grali od tej chwili
ostr� stal�.
Cz�onkowie Kel, podobnie jak matki i dzieci z �agodnej kasty Kath, �miali si�
podczas gry.
Wiedli �ycie kr�tkie i jasne, niczym �my. Wiedz�c o tym, radowali si� nim.
Dzieci� wtedy, dzieci� teraz, kt� to my?
Sn�w szukamy, �ycie niesiemy, zw� nas...
Odg�os otwieranych drzwi poni�s� si� echem po pustych przestrzeniach i g��biach
wie�y. Sen Sathell wtargn�� pomi�dzy nich nagle, bez ostrze�enia czy wyraz�w
uprzejmo�ci.
Rytm uleg� przerwaniu. No�e spocz�y w d�oniach Niuna, najm�odszego kel�ena.
Ca�e
Kel pochyli�o g�owy na znak szacunku dla Sathella s�Delas, przyw�dcy Sen -
uczonych. Jego
z�ota szata wnios�a �wiat�o do mrocznej komnaty wojowniczej kasty Kel. By�
bardzo stary -
najstarszy m�czyzna w ca�ym domu.
- Kel�anthu - odezwa� si� cichym g�osem, zwracaj�c si� do Eddana, swego
odpowiednika w Kel - i wy, kel�ein. Nadesz�y wie�ci. Pog�oski, �e wojna si�
sko�czy�a.
Regule poprosili ludzi o pok�j.
Zapad�a absolutna cisza.
Nag�y ruch. As�ei zafurkota�y i zatopi�y ostrza w malowanym tynku przeciwleg�ej
�ciany.
Najm�odszy kel�en podni�s� si� i zas�oni� twarz, po czym oddali� si� dumnym
krokiem, pozostawiaj�c za sob� wstrz��ni�tych zebranych.
Sen�anth i kel�anth popatrzyli na siebie nawzajem - starzy m�czy�ni, kuzyni,
bezradni w swej niedoli.
Jeden z dusei - br�zowa bry�a o pochy�ych barkach, wi�ksza od m�czyzny -
poruszy�
si� w najg��bszym mroku, podni�s� i wyszed� powoli w �wiat�o, w pos�pny,
roztargniony
spos�b charakterystyczny dla swego gatunku. Przepchn�� si� lekcewa��co mi�dzy
obydwoma
cz�onkami starszyzny i szturchn�� sw� masywn� g�ow� kel�antha, kt�ry by� jego
panem,
szukaj�c pocieszenia.
Kel�anth Eddan poklepa� zwierz� g�adkimi ze staro�ci palcami i podni�s� wzrok na
starego uczonego, kt�ry - poza podzia�ami kasty i obowi�zk�w - by� jego
przyrodnim bratem.
- Czy ta wiadomo�� jest na pewno prawdziwa? - zapyta� z wyczuwalnym wci�� w
g�osie �ladem nadziei.
- Tak jest. Jej �r�d�em s� oficjalne �rodki przekazu reguli, a nie kr���ce po
mie�cie
pog�oski. Wydaje si� ca�kowicie pewna.
Sathell owin�� si� szat�, wepchn�� sobie materi� pomi�dzy kolana i usiad� na
pod�odze
w�r�d kel�ein, kt�rzy odsun�li si� na bok, by zrobi� dla niego miejsce w swym
kr�gu.
Tych dziesi�cioro, i jeszcze jedna osoba, stanowi�o starszyzn� Domu.
Byli mri.
W swym j�zyku, gdy wypowiadali to zdanie, m�wili po prostu, �e nale�� do Ludu, a
wi�c s� lud�mi. S�owo, kt�rego u�ywali na okre�lenie innych gatunk�w, tsi�mri,
znaczy�o
nieludzkie. By�a to kwintesencja filozofii i religii ich rasy, a zarazem
osobistego nastawienia
starszyzny.
Ca�y ich gatunek wyr�nia� si� barw� o z�ocistym odcieniu. Legendy mri
opowiada�y,
�e Lud narodzi� si� ze s�o�ca. Ich sk�ra, oczy, szorstkie, si�gaj�ce ramion
grzywy - wszystko
to by�o koloru br�zu lub z�ota. D�onie i stopy mieli w�skie i d�ugie. Byli
wysok�, smuk�� ras�.
Zmys�y, nawet w podesz�ym wieku, mieli nadzwyczaj sprawne. Szczeg�ln�
wra�liwo�ci�
odznacza� si� s�uch. Z�ociste oczy chroni�y powieki - dwie warstwy, gdy� migotka
odruchowo
os�ania�a je przed nawiewanym py�em.
Obcy uwa�ali ich za gatunek wojownik�w i najemnik�w, gdy� stykali si� oni z Kel,
rzadko z Sen, nigdy za� z Kath. Mri wynajmowali si� obcym na s�u�b�. S�u�yli
regulom -
masywnym kupcom tsi�mri wywodz�cym si� z Nuragu, planety gwiazdy Mab. Przez
wiele
stuleci kel�ein z ich gatunku wynajmowali si� jako ochrona dla mi�dzy�wiatowego
handlu
reguli. Zwykle regulskie kompanie u�ywa�y ich w charakterze obrony przed
ambicjami i
bezwzgl�dno�ci� konkurent�w. Z tego powodu mri walczyli przeciwko mri. Owe lata
i owa
s�u�ba by�y dobre dla Ludu, gdy� kel�en s�u��cy jednym mierzy� swe si�y z
kel�enem
s�u��cym drugim w zgodnej z zasadami i tradycj� walce, tak jak dzia�o si�
zawsze. Podobne
bojowe pr�by doskonali�y si�� Ludu, eliminowa�y s�abych i nieudolnych oraz
oddawa�y honor
silnym. W owych dniach b�d�cy tsi�mri regule rozumieli fakt, �e nie nadaj� si�
do walki i nie
potrafi� planowa� strategii, i rozs�dnie pozwalali, by kasta Kel rozwi�zywa�a
wszystkie
konflikty na spos�b swego gatunku.
Przez ostatnie czterdzie�ci lat jednak mri s�u�yli wszystkim regulom w walce
przeciwko wszystkim ludziom. By� to zawzi�ty, odra�aj�cy konflikt, w kt�rym brak
by�o
honoru czy jakiejkolwiek satysfakcji czerpanej z walki z nieprzyjacielem.
Starszyzna mri
pami�ta�a jeszcze dawne �ycie i wiedzia�a, jakie zmiany przynios�a wojna. Nie
by�a z nich
zadowolona. Ludzie byli walcz�cymi w grupie zwierz�tami stadnymi, kt�re po
prostu nie
rozumia�y �adnych innych metod prowadzenia wojny. Walcz�cy w pojedynk� mri
�ywili
takie podejrzenie ju� od pocz�tku, poddali je pr�bie, sk�adaj�c w ofierze w�asne
�ycie, i ku
swemu rozgoryczeniu przekonali si�, �e to prawda. Ludzie odrzucali a�ani,
honorow� walk�,
nie przyjmowali wyzwa� i nie rozumieli nic poza w�asn� metod� polegaj�c� na
sianiu
powszechnego zniszczenia.
Mri dostosowali si�, nauczyli ludzkich zwyczaj�w, zacz�li rozumie�
nieprzyjaciela i
modyfikowa� odpowiednio swe dzia�ania oraz zasady s�u�by u reguli. W sprawach
walki byli
zawodowcami. Innowacje w zakresie yin�ein, staro�ytnych broni u�ywanych w a�ani,
by�yby
niehonorowe i niewyobra�alne, lecz w obr�bie zahen�ein, nowoczesnych broni,
stanowi�y po
prostu zmian� narz�dzi oraz dostosowanie metod - kwestia kompetencji w zawodzie,
kt�ry
stanowi� �r�d�o ich utrzymania.
Niestety regule nie potrafili r�wnie skutecznie przystosowa� si� do nowej
taktyki.
Mieli oni rozleg�e i dok�adne wspomnienia. Nie potrafili zapomnie� tego, co
zawsze si�
wydarza�o, i - z drugiej strony - niemal nie byli w stanie wyobrazi� sobie tego,
co nie
wydarzy�o si� dot�d nigdy i nie uk�adali plan�w z my�l� o podobnej mo�liwo�ci.
Do tej pory
ca�kowicie polegali na mri w sprawach dotycz�cych swego osobistego
bezpiecze�stwa i
umiej�tno�ci przewidywania, kt�ra cechowa�a mri - gdy� ten gatunek posiada�
wyobra�ni� -
chroni�a ich i rekompensowa�a t� �lepot� reguli na nieoczekiwane. Ostatnio
jednak, gdy
wojna zacz�a poch�ania� tak�e �ycie samych reguli i zagra�a� ich w�asno�ci,
przej�li oni
sprawy we w�asne, niewprawne r�ce. Wydawali rozkazy - we w�asnym mniemaniu
roztropne
- podj�cia dzia�a� pod wzgl�dem militarnym niemo�liwych do zrealizowania.
Mri pr�bowali je wykona�, w imi� honoru.
I gin�li tysi�cami, w imi� honoru.
W Domu, na tym �wiecie, mieszka�o ich tylko trzyna�cioro. Dwoje by�o m�odych,
za�
reszt� stanowili tw�rcy polityki, rada starszych, weterani. Wiele stuleci temu
liczebno��
Domu wynosi�a ponad dwa tysi�ce w samym Kel. We wsp�czesnej epoce wszyscy z
nich,
opr�cz tej garstki, wyruszyli na wojn�, by umrze�.
I wojna ta zako�czy�a si� pora�k�, z winy reguli, kt�rzy poprosili ludzi o
pok�j.
Sathell rozejrza� si� wok�, spogl�daj�c na tych starc�w - kel�ein, kt�rych
�ycie trwa�o
d�u�ej ni� ich lata s�u�by i kt�rych wspomnienia dawa�y im pod niekt�rymi
wzgl�dami
perspektyw� sen�ein. Byli oni M�ami she�pan i nauczycielami sztuki walki,
dop�ki mieli
jeszcze dzieci z Kath, kt�re mogliby uczy�. Siedzia�a tam te� Pasev, jedyna
ocala�a kel�e�en w
Domu, kt�rej umiej�tno�ci w yin�ein ust�powa�y jedynie umiej�tno�ciom samego
Eddana.
Byli tam Dahacha i Sirain z Nisrenu i Palazi, Quaras oraz Lieth z Guragenu,
kt�rego Dom by�
ju� martwy. Znale�li oni azyl u Matki tego Domu i zostali zaadoptowani przez ni�
jako
M�owie. Z jeszcze innego martwego Domu pochodzili Liran i Debas - prawdziwi
bracia.
Stanowili oni cz�� epoki, kt�ra ju� odesz�a, czas�w jakich Lud nigdy ju� nie
zobaczy. Sathell
czu� ich smutek. Wyczuwa� jego odbicie u zwierz�t zbitych w gromadk� w mroku.
Dus
Eddana - kt�rego gatunek podobno nigdy nie zaprzyja�nia� si� z �adn� kast� poza
wojownikami z Kel - obw�cha� krytycznie z�ote szaty uczonego i pozwoli� mu si�
dotkn��, po
czym przysun�� nieco bli�ej swe wielkie cielsko - pomarszczone zwa�y t�uszczu
pokryte
delikatnym futerkiem - bezwstydnie akceptuj�c wyrazy uczu� tam, gdzie mu je
okazywano.
- Eddanie - m�wi� Sathell, g�aszcz�c mi�kkie barki zwierz�cia - musz� ci tak�e
powiedzie�, i� jest bardzo prawdopodobne, �e nasi pracodawcy oddadz� ten �wiat,
je�li ludzie
za��daj� tego jako jednego z warunk�w pokoju.
- To by�oby - odrzek� Eddan - bardzo powa�ne ust�pstwo.
- Zgodnie z tym, co s�yszeli�my, wcale nie. Kr��� pog�oski, �e regulscy w�adcy
s� w
pe�nym odwrocie, za� ludzie uzyskali przewag� na ca�ym froncie i osi�gn�li teraz
pozycje, z
kt�rych mog� dotrze� do wszystkich spornych terytori�w. Zdobyli Elag.
Zapad�a cisza. Gdzie� w wie�y trzasn�y drzwi. Wreszcie Eddan poruszy�
szczup�ymi
palcami w ge�cie stanowi�cym odpowiednik wzruszenia ramionami.
- W takim razie ludzie z pewno�ci� za��daj� tego �wiata. Jest bardzo niewiele
rzeczy,
do kt�rych si� nie posun� w swym pragnieniu zemsty. A regule pozostawili nas bez
os�ony
przed ni�.
- To niewiarygodne - stwierdzi�a Pasev. - Bogowie! Nie by�o potrzeby,
najmniejszej
potrzeby, by regule opu�cili Elag. Lud m�g�by go obroni�, m�g�by odeprze� ludzi,
gdyby
dano mu sprz�t.
Sathell wykona� bezradny gest.
- By� mo�e. Ale obroni� dla kogo? Regule wycofali si� i zabrali wszystko, co
by�o
niezb�dne do obrony. Wyprowadzili statki pod swoj� eskort�. Teraz my - Kesrith -
stali�my
si� granic�. Masz racj�. Jest bardzo prawdopodobne, �e regule r�wnie� tutaj nie
b�d� stawia�
oporu. W gruncie rzeczy nie by�oby to rozs�dne. Zrobili�my wi�c wszystko, co
mogli�my.
Radzili�my i ostrzegali�my, a je�li nasi pracodawcy nie chcieli skorzysta� z
tych rad, nie
mo�emy uczyni� wiele wi�cej ni� os�ania� ich odwr�t, skoro nie mo�emy go przed
nim
powstrzyma�. Wbrew naszym radom sami przej�li dowodzenie dzia�aniami wojennymi.
To
oni przegrali wojn�, nie my. Przesta�a ona by� nasz� ju� kilka lat temu. Nie
jeste�cie niczemu
winni, kel�ein. Macie prawo tak s�dzi�. Po prostu nie istnieje ju� nic, co
mogliby�my zrobi�.
- Kiedy� co� takiego by�o - nie ust�powa�a Pasev.
- Sen wielokrotnie pr�bowali przem�wi� naszym pracodawcom do rozumu.
Ofiarowali�my im swe us�ugi oraz rady zgodnie ze staro�ytnym traktatem. Nie
mogli�my... -
m�wi�c, Sathell us�ysza� dobiegaj�cy z do�u odg�os krok�w m�odzie�ca i ten ha�as
zak��ci�
tok jego my�li. Mimowolnie spojrza� w stron� korytarza, gdy drzwi na dole
zamkn�y si� z
wielk� gwa�towno�ci�. Ich d�wi�k poni�s� si� echem po ca�ym Domu. Obrzuci� Kel
strapionym spojrzeniem. - Czy jeden z was nie powinien przynajmniej p�j��
spr�bowa� z nim
porozmawia�?
Eddan wzruszy� ramionami, zak�opotany. Podwa�ono jego autorytet. Sathell zdawa�
sobie z tego spraw�. Z uwagi na pokrewie�stwo i przyja�� pozwoli� sobie,
wypowiadaj�c te
s�owa, na znaczne przekroczenie granic tego, co dopuszczalne. Kocha� Niuna.
Wszyscy oni
go kochali. Jednak�e autonomia Kel w sprawach dotycz�cych dyscypliny jego
cz�onk�w by�a
�wi�ta, nawet gdy dochodzi�o do pomy�ek. Jedynie Matka mia�a prawo ingerencji w
zakres
kompetencji Eddana.
- Niun mia� pewien drobny pow�d, nie s�dzisz? - zapyta� cicho Eddan. - �wiczy�
przez ca�e �ycie z my�l� o tej wojnie. Nie wychowa� si� wed�ug starych
zwyczaj�w, jak my, a
teraz nie b�dzie r�wnie� m�g� �y� wed�ug nowych. Odebra�e� mu co�. Co, twoim
zdaniem,
powinien uczyni�, senie Sathellu?
Sathell pochyli� g�ow�. Nie m�g� spiera� si� o to z Eddanem. Dostrzega� prawd� w
jego s�owach, gdy pr�bowa� spojrze� na sprawy tak, jak patrzy�by na nie m�ody
kel�en.
Cz�onkom Kel nie mo�na by�o niczego wyt�umaczy�, przekona� ich poprzez debat�,
�e si�
myl�, czy te� oczekiwa� od nich zdolno�ci przewidywania. Kel�ein byli dzie�mi
dnia
dzisiejszego, kr�tko �yj�cymi i porywczymi. Nie znali wczoraj ani jutra. Ich
ignorancja by�a
cen�, jak� musieli p�aci� za swobod� opuszczania Domu i w�drowania pomi�dzy
tsi�mri.
Znali swe miejsce. Je�li sen�en w rozmowie z nimi ucieka� si� do argument�w,
musieli po
prostu pochyli� g�ow� i zachowa� milczenie. Brak im by�o wiedzy, by mu
odpowiedzie�.
Ponadto zniszczenie spokoju ich ducha by�o czynem niegodziwym, gdy� wiedza
po��czona z
bezsi�� by�a czym� szczeg�lnie gorzkim.
- My�l�, �e powiedzia�em wam ju� - oznajmi� wreszcie Sathell - wszystko, co w
tej
chwili wiem o dotycz�cych was sprawach. Je�li nadejd� nowe wie�ci, powiadomi�
was
natychmiast.
Podni�s� si� w zupe�nej ciszy i wyg�adzi� swe szaty, z uwag� unikaj�c
odruchowego
uchwytu dusa. Zwierz� pr�bowa�o z�apa� go za kostk�. Cho� nie zamierza�o
wyrz�dzi� mu
krzywdy, z �atwo�ci� mog�o to uczyni�. Nikt, kto nie by� kel�enem, nie powinien
obchodzi�
si� poufale z dusei. Zatrzyma� si� i spojrza� na Eddana, kt�ry dotkni�ciem
skarci� zwierz� i
uwolni� kuzyna.
Sathell omin�� chy�kiem pot�n� �ap� i po raz ostatni obrzuci� spojrzeniem
Eddana,
ten jednak odwr�ci� wzrok, udaj�c, �e odej�cie sen�antha ju� go nie interesuje.
Sathell nie
chcia� naciska� na niego publicznie. Zna� swego przyrodniego brata i wiedzia�,
�e poczu� si�
on ura�ony w�a�nie ze wzgl�du na ��cz�ce ich uczucie. Oficjalnie dzieli�a ich od
siebie
starannie wytyczona linia. Tak musia�o by� w przypadku, gdy kuzyni nale�eli do
r�nych
kast. Chroni�o to dum� ni�ej postawionego.
Obdarzy� pozosta�ych formalnym pok�onem, po czym wyszed�. Cieszy� si�, �e
opu�ci�
t� ponur� komnat�, gdzie powietrze ci�kie by�o od gniewu sfrustrowanych
m�czyzn oraz
dusei, kt�rych w�ciek�o�� narasta�a wolniej, lecz by�a bardziej gwa�towna. Czu�
jednak ulg�,
�e wys�uchali wszystkiego, co powiedzia�. Nie dojdzie do �adnych akt�w przemocy,
�adnych
nierozs�dnych post�pk�w, kt�re by�y najgorszym, czego nale�a�o si� obawia� ze
strony Kel.
Byli starzy i dlatego mogli debatowa� w grupach i radzi� si� siebie nawzajem.
M�ody kel�en
by� samotnym wojownikiem, lekkomy�lnym i pozbawionym perspektyw.
Zastanowi� si�, czy nie p�j�� za Niunem, nie wiedzia� jednak, co mu powiedzie�,
gdyby go znalaz�. Jego obowi�zkiem by�o zda� spraw� komu innemu.
Gdy drzwi si� zamkn�y, postarza�a Pasev, kel�e�en, weteranka Nisrenu i
pierwszego
zdobycia Elagu, wyci�gn�a as�ei z roztrzaskanego tynku i zby�a s�owa sen�antha
wzruszeniem ramion. Prze�y�a wi�cej lat i widzia�a wi�cej walk ni� jakikolwiek
�yj�cy
wojownik opr�cz samego Eddana. Mimo to bra�a udzia� w grze, podobnie jak oni
wszyscy, w
tym r�wnie� kel�anth. �mier� podczas shon�ai by�a r�wnie honorowa, jak
poniesiona w
walce.
- Doko�czmy gr� - odezwa�a si�.
- Nie - odpar� stanowczo Eddan. - Nie. Nie w tej chwili.
M�wi�c, spojrza� jej w oczy. Odwzajemni�a otwarcie jego spojrzenie - postarza�a
kochanka, postarza�a rywalka, postarza�a przyjaci�ka. Jej szczup�e palce
pog�aska�y cienkie,
stalowe ostrze, przyj�a jednak rozkaz.
- Tak jest - odpar�a. As�ei przenikn�y obok barku Eddana, by wbi� si� w
namalowan�
map� Kesrith ozdabiaj�c� wschodni� �cian�.
- Kel�ein znie�li t� wiadomo�� - powiedzia� sen Sathell - z wi�ksz�
pow�ci�gliwo�ci�
ni� si� spodziewa�em. Niemniej jednak nie ucieszyli si� z niej. Czuj� si�
oszukani. Uwa�aj� to
za zniewag� dla swego honoru. A Niun wyszed�. Nie chcia� nawet wys�ucha� mnie do
ko�ca.
Nie wiem dok�d si� uda�. Jestem zaniepokojony.
She�pan Intel. Pani Matka Domu i Ludu odchyli�a si� do ty�u na swych licznych
poduszkach, nie zwa�aj�c na uk�ucie b�lu. By� on jej starym znajomym.
Towarzyszy� jej ju�
od czterdziestu trzech lat, od chwili, gdy utraci�a jednocze�nie si�� i urod� w
p�omieniach
ogarni�tego po�arem Nisrenu. Ju� wtedy nie by�a m�oda. Ju� wtedy by�a she�pan
ojczystego
�wiata, rz�dz�c� wszystkimi trzema kastami Ludu. Mia�a najwy�sz� rang� po�r�d
Sen,
wy�sz� ni� sam Sathell. Sta�a te� ponad pozosta�ymi she�panei - tymi
nielicznymi, kt�re �y�y
jeszcze. Zna�a Tajemnice, kt�re by�y niedost�pne dla innych, oraz nazw� �wi�tego
i Bog�w.
Pod jej opiek� znajdowa�y si� Pana - Czczone Przedmioty. Zna�a sw�j nar�d na
wskro�.
Wiedzia�a, gdzie si� narodzi� i jakie jest jego przeznaczenie.
By�a she�pan umieraj�cego Domu, najstarsz� Matk� umieraj�cego gatunku. Kath -
kasta dzieci i tych, kt�re je rodzi�y - by�a martwa. W jej zamkni�tej od
dwunastu lat wie�y
panowa�a ciemno��. Ostatni� spo�r�d kath�ein dawno ju� pochowano w urwiskach
skalnych
Sil�athen, za� ostatnie dzieci, nie maj�ce innej matki ni� Intel, odesz�y na
spotkanie
przeznaczenia. Liczebno�� jej Kel spad�a do dziesi�ciu, za� Sen...
Sen znajdowa�o si� przed ni�: Sathell, najstarszy, sen�anth, kt�rego s�abe serce
wci��
trzyma�o go o jedno uderzenie od Mroku, oraz dziewczyna siedz�ca w tej chwili u
jej st�p.
Nosili z�ote szaty. To by�a najwy�sza kasta - nios�cy �wiat�o. Jej w�asne szaty
by�y bia�e, nie
splamione czarnymi, niebieskimi i z�otymi obramowaniami noszonymi przez ni�sze
rang�
she�panei. Ich wiedza by�a niemal kompletna, lecz jej by�a ca�kowita. Je�li jej
serce
przesta�oby w tej chwili bi�, Lud utraci�by bardzo wiele, tak niewyobra�alnie
wiele. Strasznie
by�o my�le�, jak du�o zale�a�o od ka�dego uderzenia jej pulsu i ka�dego oddechu,
kt�rym
towarzyszy� tak straszny b�l.
Uratowanie Domu i Ludu przed zag�ad�.
Dziewczyna Melein podnios�a ku niej wzrok - ostatnia ze wszystkich dzieci,
Melein
s�Intel Zain-Abrin, kt�ra ongi� by�a kel�e�en. Od czasu do czasu odzywa�a si� w
niej jeszcze
gwa�towno�� Kel, cho� nosi�a szaty Sen i zachowywa�a cnotliwo�� oraz pogod�
ducha
cechuj�ce t� kast� uczonych, cho� lata przynios�y jej nowe umiej�tno�ci, jej
umys� za� daleko
wykroczy� poza prostot� kel�e�en. Intel strzepn�a w pieszczotliwym ge�cie kurz
z ramienia
Melein.
- Cierpliwo�ci - poradzi�a, widz�c jej niepok�j, wiedzia�a jednak, �e jej rada
pod
ka�dym wzgl�dem zostanie odrzucona.
- Pozw�l mi odnale�� Niuna i porozmawia� z nim - poprosi�a Melein.
Brat i siostra - Niun i Melein - byli ze sob� blisko, mimo �e rozdziela�y ich
prawo,
rozkazy she�pan, kasta oraz obyczaj. Byli kel�enem i sen�e�en, mrokiem i
jasno�ci�, R�k� i
Umys�em, lecz bi�y w nich takie same serca i p�yn�a taka sama krew. Intel
pami�ta�a par�,
kt�ra obdarzy�a ich �yciem - jej najm�odszego i najbardziej ukochanego M�a oraz
kel�e�en z
Guragenu. Oboje ju� nie �yli. To jego twarz i jego oczy, kt�re sprawia�y, �e
�a�owa�a
cnotliwo�ci she�pan, wr�ci�y do niej w Melein i Niunie. Pami�ta�a, �e on r�wnie�
by�
obdarzony siln� wol�, porywczy oraz inteligentny. By� mo�e Melein nienawidzi�a
jej. Nie
przyj�a z zadowoleniem rozkazu opuszczenia Kel i przej�cia do Sen. W tej chwili
jednak nie
by�o w niej woli oporu, cho� she�pan szuka�a jej oznak, a jedynie niepok�j i
naturalny smutek
wywo�any b�lem brata.
- Nie - odpar�a ostro Intel. - Powiedzia�am ci, �eby� zostawi�a go w spokoju.
- Mo�e zrobi� sobie krzywd�, she�pan.
- Nie zrobi. Nie doceniasz go. On ci� teraz nie potrzebuje. Nie jeste� ju� jedn�
z Kel, a
w�tpi�, by chcia� w tej chwili spotka� si� z kim� spo�r�d Sen. Co mog�aby� mu
powiedzie�?
Jak by� mu odpowiedzia�a, gdyby zadawa� ci pytania? Czy mog�aby� zachowa�
milczenie?
To by� dobrze wymierzony cios.
- Chcia� opu�ci� Kesrith sze�� lat temu - odpar�a Melein z oczyma jasnymi od nie
przelanych �ez. By� mo�e broni�a teraz nie tylko sprawy brata, lecz r�wnie�
w�asnej. - Nie
pozwoli�a� mu na to, a teraz jest za p�no, she�pan. Jedyna szansa umkn�a. Jaki
los mo�e
sobie wyobra�a�? C� mo�e go czeka�?
- Oddaj si� rozmy�laniom nad tymi sprawami - odpar�a Intel - i przeka� mi
wnioski,
do kt�rych dojdziesz, sen Melein s�Intel, po po�wi�ceniu na medytacj� ca�ego
dnia i ca�ej
nocy. Nie wtr�caj si� jednak ze swymi radami w prywatne sprawy kel�ena. Nie
traktuj go te�
jak swego brata. Sen�e�en nie ma innych kuzyn�w, jak ca�y Dom i Lud.
Melein podnios�a si� i spojrza�a w d� na Intel. Pier� falowa�a jej, gdy
pr�bowa�a
zaczerpn�� tchu. Pi�kna by�a ta jej c�rka. Ujrzawszy j� w tym momencie, Intel
zdumia�a si�,
jak bardzo Melein, kt�ra nie by�a z jej krwi, sta�a si� tym, co ongi� obiecywa�a
jej w�asna
m�odo��. Dostrzeg�a lustrzane odbicie siebie z czas�w przed upadkiem Nisrenu,
przed
zniszczeniem Domu i jej nadziei. Ten widok zrani� j�. W tej chwili dostrzeg�a
sen�e�en
wyra�nie i pozna�a j� tak�, jak� by�a naprawd�. Ba�a si� jej i kocha�a j�
zarazem.
Melein, kt�rej jej �mier� nie okry�aby raczej �a�ob�.
Stworzy�a j� tak� celowo, poprzez jedno wydarzenie za drugim - sw� c�rk� nie
wywodz�c� si� z jej cia�a, swe dziecko, sw� Wybrank�, uformowan� w Kath, Kel i
Sen,
maj�c� udzia� w Tajemnicach wszystkich kast Ludu.
Kt�ra jej nienawidzi�a.
- Naucz si� cierpliwo�ci - poradzi�a jej szczerze, spokojnym, cichym g�osem,
kt�ry z
trudem przebi� si� przez gniew jej rozm�wczyni. - Naucz si� by� jedn� z Sen,
Melein. Spraw,
by sta�o si� to dla ciebie wa�niejsze ni� wszystkie twoje pragnienia.
M�oda sen�e�en z dr�eniem wypu�ci�a z siebie powietrze. �zy widoczne w jej
oczach
wyp�yn�y na policzki. Na razie pokrzy�owano jej plany. Na chwil� znowu sta�a
si�
dzieckiem, lecz dziecko to by�o niebezpieczne.
Intel zadr�a�a. Przeczuwa�a, �e Melein j� prze�yje i wyci�nie na �wiecie jej
pi�tno.
Rozdzia� 2
�wiat podzielony by� na dwie cz�ci. Lini� owego podzia�u wytycza�a grobla z
bia�ej
ska�y. Po jednej stronie, u jej dolnego ko�ca, przebywali kesritha�scy regule,
mieszka�cy
miast, znani z powolnych ruch�w i d�ugiej pami�ci. Nizinne miasto w ca�o�ci
nale�a�o do
nich: sp�aszczone, rozleg�e budynki, port, handel mi�dzygwiezdny, kopalnie
pokrywaj�ce
bliznami ziemi� oraz stacja uzdatniaj�ca wod� z Morza Zasadowego. Kraj ten nosi�
nazw�
Dusowej R�wniny, zanim jeszcze regule przybyli na Kesrith. Mri o tym pami�tali.
Z tego
w�a�nie powodu unikali go - ze wzgl�du na respekt dla dusei. Regule jednak
uparli si�, �e
wybuduj� swe miasto w�a�nie tam i dusei odesz�y.
Wy�ej, w�r�d dzikich wzg�rz, na drugim ko�cu grobli, znajdowa�a si� wie�a mri.
Wygl�da�a jak cztery przyci�te od g�ry sto�ki wznosz�ce si� z rog�w podstawy w
kszta�cie
trapezu. Pochy�e �ciany zbudowano z jasnej ziemi nizin, poddanej obr�bce i
utwardzonej. To
by� Edun Kesrithun, Dom Kesritha�ski, b�d�cy domem mri z tej planety i - ze
wzgl�du na
Intel - r�wnie� wszystkich mri w szerokim wszech�wiecie.
Z punktu obserwacyjnego, kt�ry zaj�� samotny i gniewny Niun, mo�na by�o dostrzec
wi�ksz� cz�� kesritha�skiej cywilizacji. Cz�sto przychodzi� na t� najwy�ej
po�o�on� cz��
grobli, do tej niedost�pnej skalnej ambony, kt�ra opar�a si� drodze reguli i
sprawi�a, �e
zrezygnowali oni ze swych plan�w doprowadzenia traktu a� pomi�dzy wysokie
wzg�rza i
dokonali inwazji na sanktuarium Sil�athen. Niun lubi� to miejsce ze wzgl�du na
jego
znaczenie i pi�kny widok. Miasto reguli oraz edun mri - dwie bardzo ma�e blizny
na ciele
bia�ej ziemi - znajdowa�y si� na dole. Wy�ej, mi�dzy wzg�rzami i poza nimi,
mo�na by�o
znale�� jedynie regulskie automaty, kt�re wydobywa�y z ziemi minera�y i
dostarcza�y swym
budowniczym tego, co by�o powodem ich przebywania na Kesrith. By�y tam te�
dzikie
stworzenia - w�a�ciciele �wiata w czasach przed nadej�ciem reguli i mri - oraz
dusei o
powolnych ruchach, kt�re ongi� stanowi�y najwy�sz� form� �ycia na Kesrith.
Niun usiad� na wznosz�cej si� ponad �wiatem skale, pogr��ony w ponurych my�lach.
Pa�a� do tsi�mri znacznie wi�ksz� nienawi�ci� ni� ta �ywiona zwykle przez mri
dla obcych.
Mia� dwadzie�cia sze�� lat wed�ug rachuby Ludu, kt�rej nie wyznacza�y obroty
Kesrith wok�
Arain ani te� Nisrenu czy dw�ch pozosta�ych planet, kt�re Lud nazywa� �wiatami
ojczystymi
w okresie obj�tym pami�ci� przez pie�ni Kel.
Niun by� znacznego wzrostu, nawet jak na sw�j rodzaj. Na jego wysoko osadzonych
ko�ciach policzkowych widnia�y seta�al, potr�jne blizny jego kasty, zabarwione
na niebiesko
i niemo�liwe do usuni�cia. Oznacza�y one, �e by� pe�noprawnym cz�onkiem Kel,
r�ki Ludu.
Jako cz�onek tej kasty chodzi� spowity od ko�nierza a� po cholewy but�w w szaty
koloru
niczym nie urozmaiconej czerni. Ponadto czarna zas�ona oraz ozdobione chwastami
nakrycie
g�owy - mez i zaidhe - ukrywa�y wszystko opr�cz czo�a i oczu przed wzrokiem
obcych, je�li
postanowi� si� z nimi spotka�. Na zaidhe znajdowa�a si� te� czarna, przejrzysta
chusta, kt�ra
mog�a po��czy� si� z zas�on� podczas burzy piaskowej lub w chwili, gdy czerwona
Arain
osi�ga�a sw�j nieprzyjemnie gor�cy zenit. By� m�czyzn� i jego twarz, podobnie
jak my�li,
uwa�ano za element jego to�samo�ci, kt�rego ukazywanie obcym by�oby
nieprzyzwoite.
Zas�ony spowija�y go podobnie jak szaty. Stanowi�y one charakterystyczny znak
jedynej
kasty Ludu, kt�rej wolno by�o utrzymywa� kontakty z obcymi. Czarn� szat�, sig�,
podtrzymywa�y w talii i na piersi pasy, za kt�rymi spoczywa�o kilka sztuk
rozmaitej broni.
Powinny si� tam te� znajdowa� j�tai, medaliony, odznaczenia zdobyte za s�u�b�
Ludowi.
Niun nie mia� ani jednego i �w brak statusu dostrzeg�by natychmiast ka�dy mii,
kt�ry by go
ujrza�.
Jako cz�onek Kel nie umia� czyta� ani pisa�. Potrafi� jedynie pos�ugiwa� si�
oznaczonym cyframi pulpitem sterowniczym oraz zna� matematyk� - zar�wno reguli,
jak i
mri. Mia� g��boko wyryte w duszy skomplikowane genealogie swego Domu, kt�ry
wywodzi�
si� z Nisrenu. Wykonywanie pie�ni imion nape�nia�o go melancholi�. Gdy si� to
robi�o, maj�c
przed oczyma pop�kane �ciany Edun Kesrithun oraz garstk� tych, kt�rzy jeszcze
�yli, trudno
by�o nie zdawa� sobie sprawy, �e prze�ywaj� schy�ek, autentyczny i gro�ny. Niun
zna�
wszystkie pie�ni. Wiedzia�, �e nie sp�odzi �adnego dziecka, kt�re by je
�piewa�o. Nie na
Kesrith. Nauczy� si� ich, podobnie jak j�zyk�w, gdy� wchodzi�o to w zakres
wiedzy Kel.
W�ada� biegle czterema j�zykami. Dwa z nich by�y jego w�asnymi, trzecim m�wili
regule, a
czwartym nieprzyjaciele. Znakomicie w�ada� broni� zar�wno yin�ein, jak i
zahen�ein. Mia�
dziewi�cioro mistrz�w i wiedzia�, �e jego umiej�tno�ci w tej dziedzinie s�
zawrotne.
Mia�y jednak p�j�� na marne, ca�kowicie na marne.
Regule.
Tsi�mri.
Rzuci� w d� kamieniem, kt�ry wpad� z pluskiem do gor�cej sadzawki. W g�r�
wzbi�y
si� opary.
Pok�j.
Zostanie on zawarty na postawionych przez ludzi warunkach. Regule zlekcewa�yli
rady strateg�w mri we wszystkich kluczowych momentach wojny. Bez �alu po�wi�cali
�ycie
mri i p�acili odszkodowanie edunei, kt�re utraci�y syn�w i c�rki z Kel, a
wszystko dlatego, �e
jaki� regulski urz�dnik kolonialny wpad� w panik� i rozkaza� garstce s�u��cych
mu osobi�cie
mri dokona� samob�jczego ataku celem os�ony odwrotu jego i jego m�odych. Ten sam
regul
jednak znacznie mniej ch�tnie narazi�by �ycie i w�asno�� swych wsp�plemie�c�w.
Gdyby
spowodowa� �mier� reguli, oznacza�oby to dla niego utrat� statusu i spowodowa�o
natychmiastowe postawienie w stan oskar�enia przez regulskie w�adze oraz
odwo�anie na
�wiat ojczysty, gdzie dokonano by przesiewu jego wiedzy, a najprawdopodobniej
r�wnie�
skazano by na �mier� jego i jego m�ode.
By�o nieuniknione, �e ludzie odkryli t� fundamentaln� s�abo�� w partnerstwie
reguli z
mri i nauczyli si�, �e zadawanie strat tym pierwszym przynosi znacznie lepsze
efekty ni�
zadawanie takich samych strat tym drugim.
�atwo by�o przewidzie�, �e pod podobnym naciskiem regule wpadn� w panik�, a ich
reakcj� b�dzie pochopny odwr�t wbrew wszystkim radom mri i �e pozostawi�
bezbronne
wszystkie opuszczone �wiaty w swej po�piesznej rejteradzie do absolutnie
bezpiecznego
miejsca, a tak�e to, �e wskutek tych dzia�a�, takie miejsce nie b�dzie istnia�o.
Mo�na te� by�o uwierzy� w to, �e regule zechc� p�niej za�agodzi� skutki swej
g�upoty poprzez bezpo�rednie konszachty z lud�mi. Kupowanie i sprzedawanie wojny
pasowa�o do nich, tak jak i to, �e wobec zagro�enia raczej wyprzedadz� si�
po�piesznie ni�
zaryzykuj� utrat� zbyt wielkiej cz�ci swego drogocennego dobytku.
W ich j�zyku nie by�o s�owa na oznaczenie odwagi.
Ani wyobra�ni.
Wojna si� ko�czy�a, a Niun wci�� by� uwi�ziony na powierzchni �wiata i nigdy nie
zrobi� u�ytku z rzeczy, kt�rych si� nauczy�. Bogowie wiedzieli, jakiego targu
dobijali
handlarze, jak mieli zamiar rozporz�dzi� jego �yciem. Niun przewidywa�, �e mog�
powr�ci�
stosunki panuj�ce przed wojn� i mri znowu b�d� s�u�y� poszczeg�lnym regulom oraz
toczy�
pomi�dzy sob� walki, w kt�rych b�dzie si� liczy�o do�wiadczenie.
I bogowie tylko wiedzieli, jak d�ugo mo�liwe b�dzie znalezienie reguli, kt�rymi
mo�na by s�u�y�. Wojna si� ko�czy�a i rozpoczyna� si� okres szybkich zmian.
Bogowie
jedynie mogli odpowiedzie�, jakie by�o prawdopodobie�stwo, by jaki� regul
wynaj�� do
strze�enia swego statku niedo�wiadczonego kel�ena, skoro mia� pod r�k� innych,
znaj�cych
sztuk� wojenn�.
Ca�e �ycie �wiczy�, by walczy� z lud�mi, lecz polityka trzech gatunk�w
sprzysi�g�a
si�, by mu to uniemo�liwi�.
Podni�s� si� nagle. Jego umys�em ow�adn�a my�l, kt�ra tkwi�a tam d�u�ej ni�
tylko
ten jeden dzie�. Zeskoczy� na ziemi� i ruszy� traktem przed siebie. Nie obejrza�
si�, gdy min��
edun, nie zatrzymany i nie zauwa�ony. Nie posiada� niczego i niczego nie
potrzebowa�. To,
co mia� na sobie oraz bro�, kt�r� nosi�, m�g� - zgodnie z prawem i obyczajem -
zabra� ze
sob�, nie m�g� jednak ��da� niczego wi�cej od swego edunu, nawet gdyby odchodzi�
z jego
b�ogos�awie�stwem i pomoc�, a tak przecie� nie by�o.
W edunie Melein z pewno�ci� pogr��y si� w �alu z powodu tej cichej dezercji,
lecz
sama by�a kel�e�en wystarczaj�co d�ugo, by poczu� r�wnie� rado�� z tego, �e Niun
uda� si� na
s�u�b�. Kel�en w edunie by� czym� r�wnie przelotnym, jak sam wiatr. Gdy wyrasta�
ju� z
wieku dzieci�cego, nie powinny go ��czy� bliskie wi�zy z nikim poza she�pan,
Ludem oraz
tym, kto go wynaj��.
Czu� si� troch� winny r�wnie� w stosunku do she�pan, kt�ra matkowa�a mu z
serdeczno�ci� znacznie wi�ksz� ni� ta, jak� winna by�a synowi swych M��w.
Wiedzia�, �e
darzy�a szczeg�ln� �ask� jego ojca Zaina i wci�� nosi�a w sercu �a�ob� po jego
�mierci. Nie
pochwali�aby podr�y, w kt�r� wyruszy�, ani nie pozwoli�aby na ni�.
W gruncie rzeczy to uparta, zaborcza wola Intel zatrzyma�a go na Kesrith tak
d�ugo i
sprawi�a, �e pozosta� u jej boku, cho� przyzwoito�� wymaga�a, by dawno ju�
wyswobodzi� si�
spod jej w�adzy i opieki nauczycieli. Czu� kiedy� do Intel g��bok�, pe�n�
szacunku mi�o��.
Nawet to uczucie jednak w ci�gu d�ugich lat, jakie up�yn�y od chwili, gdy
powinien by�
pod��y� za innymi kel�ein z edunu i opu�ci� j�, zacz�o przeradza� si� w
rozgoryczenie.
To przez ni� jego umiej�tno�ci nie by�y wypr�bowane, a jego �ycie bezu�yteczne,
a
teraz by� mo�e ca�kowicie zmarnowane. Up�yn�o dziewi�� lat od chwili, gdy na
jego twarzy
wyci�to i zabarwiono seta�al kasty Kel, dziewi�� lat, podczas kt�rych siedzia� z
doprowadzaj�c� do gwa�townego bicia serca t�sknot�, gdy tylko jaki� regulski
pracodawca
zbli�a� si� drog� do edunu, by znale�� kel�ena, kt�ry strzeg�by jego statku, czy
to do cel�w
wojny czy cho�by handlu. Z biegiem lat zg�asza�o si� ich coraz mniej, a teraz do
edunu nie
przybywa� ju� �aden. Niun by� ostatnim ze wszystkich braci i si�str z Kel,
ostatnim ze
wszystkich dzieci edunu, nie licz�c Melein. Wszyscy pozostali znale�li s�u�b� i
wi�kszo�� z
nich nie �y�a, lecz Niun s�Intel, kel�en od dziewi�ciu lat, nie opu�ci� jeszcze
opieku�czych
obj�� she�pan.
Matko, pozw�l mi odej��! - b�aga� j� sze�� lat temu, gdy odlecia� statek jego
kuzyna
Medaia. By�a to najgorsza, mia�d��ca ha�ba - Medaia, pysza�ka i fanfarona,
nagrodzono
najwy�szym ze wszystkich zaszczyt�w, podczas gdy on musia� pozosta� w domu,
okryty
wstydem.
Nie - odpowiedzia�a w�wczas she�pan kategorycznie, odwo�uj�c si� do swej w�adzy,
na jego powtarzaj�ce si� pro�by o zrozumienie, b�agania o przyznanie wolno�ci: -
Nie. Jeste�
ostatnim ze wszystkich moich syn�w, ostatnim. Ostatnim, jakiego b�d�
kiedykolwiek mia�a.
Dzieckiem Zaina. Je�li �ycz� sobie, by� zosta� ze mn�, to mam do tego prawo. To
moja
ostateczna decyzja. Nie. Nie.
Uciek� owego dnia na wysokie wzg�rza, by obserwowa� - cho� wola�by tego nie
widzie� - jak Hazan, statek regulski dow�dztwa naczelnego, w�adaj�cy stref�, w
kt�rej
znajdowa�a si� Kesrith, uni�s� Medaia s�Intel Sov-Nelan do wieku m�skiego,
s�u�by oraz
najwy�szego zaszczytu, jaki dot�d przypad� w udziale kel�enowi z Edun Kesrithun.
Tego dnia Niun zala� si� �zami, cho� kel�ein nie wolno by�o p�aka�. P�niej,
zawstydzony sw� s�abo�ci�, wyczy�ci� sobie twarz szorstkim, sypkim piaskiem i
pozosta�
w�r�d wzg�rz, poszcz�c nast�pny dzie� i dwie noce, a� wreszcie musia� zej�� na
d�, by
stawi� czo�o pozosta�ym kel�ein oraz niespokojnej, zaborczej mi�o�ci Matki.
Wszyscy oni byli starzy. Opr�cz niego nie by�o teraz �adnego kel�ena, kt�ry
m�g�by
przyj�� s�u�b�, gdyby otrzymali tak� propozycj�. Wszyscy posiadali wielkie
umiej�tno�ci.
Niun podejrzewa�, �e byli najwi�kszymi mistrzami yin�ein w ca�ym Ludzie, cho�
nie
przechwalali si� niczym wi�cej ni� znaczn� znajomo�ci� rzeczy. Lata dokona�y
jednak swego
trudno uchwytnego rabunku i nie pozostawi�y im si�y niezb�dnej do zrobienia z
ich sztuki
u�ytku w walce. Ich Kel sk�ada�o si� z o�miu m�czyzn i jednej kobiety, kt�rzy
nie mieli ju�
powodu, by �y�, si�, by walczy�, ani - po Niunie - dzieci, kt�re mogliby uczy�:
starcy, kt�rym
pozosta�y ju� jedynie sny o przesz�o�ci.
Ukradli mu dziewi�� lat, zamkn�li w swym grobie, prowadz�c zast�pcze �ycie za
po�rednictwem jego m�odo�ci.
Maszerowa� traktem w kierunku nizin. Pozwala�, by grobla zaprowadzi�a go do
reguli,
skoro oni nie chcieli teraz przybywa� do edunu. Nie by�a to najkr�tsza droga,
lecz za to
naj�atwiejsza. Kroczy� po niej z butnym poczuciem bezpiecze�stwa, gdy� starcy z
Kel w
�aden spos�b nie mogli go do�cign�� na tak d�ugiej trasie. Nie zamierza� udawa�
si� do portu,
kt�ry znajdowa� si� bezpo�rednio przed nim, lecz do miejsca po�o�onego na drugim
ko�cu
grobli, samego o�rodka regulskiej w�adzy - Nomu, pi�trowego gmachu, kt�ry by�
najwy�sz�
budowl� w jedynym mie�cie na Kesrith. Czu� si� niepewnie, gdy jego stopy depta�y
po
betonie i wsz�dzie wok� siebie widzia� brzydkie, sp�aszczone budynki reguli.
By� to �wiat
odmienny od wysokich, czystych wzg�rz. Nawet powietrze mia�o tu inn� wo�.
Cierpki
posmak zimnych kesritha�skich wichr�w �agodzi�y ledwo wyczuwalne wyziewy oleju,
maszynerii oraz pachn�cych pi�mem cia� reguli.
Przygl�da�y mu si� regulskie m�ode - ruchliwe osobniki tego gatunku. Gdy osi�gn�
dojrza�o��, ich przysadziste cia�a stan� si� jeszcze grubsze, a szarobr�zowa
sk�ra pociemnieje
i rozci�gnie si�. T�uszcz b�dzie si� gromadzi�, a� ich waga stanie si� niemal
zbyt wielka, by
mog�y j� pod�wign�� zanikaj�ce mi�nie. Mri rzadko ogl�dali starszych reguli.
Niun nigdy
nie widzia� �adnego z nich. S�ysza� tylko ich opis od swych nauczycieli z Kel.
Doro�li regule
trzymali si� swego miasta, otoczeni nosz�cymi ich i oczyszczaj�cymi dla nich
powietrze
maszynami. Towarzysz�ce im m�ode musia�y nieustannie im us�ugiwa�. �ycie owych
m�odych by�o niepewne, dop�ki nie uda�o im si� osi�gn�� dojrza�o�ci. Regule
dopuszczali si�
przemocy jedynie w stosunku do w�asnego potomstwa.
M�ode osobniki zebrane na placu spogl�da�y na niego z ukosa, rozmawiaj�c ze sob�
konspiracyjnym szeptem, kt�ry jego wra�liwe uszy odbiera�y wyra�niej ni� si� to
regulom
zdawa�o. W normalnej sytuacji ich z�o�liwo�� nie przeszkadza�aby mu w
najmniejszym
stopniu. Nauczono go, by ich nie lubi�. Czu� pogard� dla nich i dla ca�ej ich
rasy. Tutaj jednak
to on by� petentem, kt�ry rozpaczliwie pragn�� zosta� przyj�ty, a oni mieli to,
czego chcia�, i
mogli mu tego odm�wi�. Czu� powiew ich nienawi�ci, przywodz�cej na my�l
zanieczyszczon� atmosfer� miasta. Zas�oni� twarz na d�ugo, zanim wszed� na jego
teren.
Niewiele brakowa�o, by opu�ci� r�wnie� chust� zaidhe, tak jak to zrobi� podczas
swej
ostatniej wizyty w mie�cie. By� wtedy bardzo m�odym kel�enem i nie wiedzia� zbyt
dobrze,
jak nale�y si� zachowa� podczas spotka� mi�dzy regulami a mri. Teraz jednak by�
ju� starszy
i jako samodzielny m�czyzna mia� odwag�, by zostawi� chust� na miejscu i
odwzajemni�
spojrzenia m�odych, kt�re gapi�y si� na niego zbyt �mia�o. Wi�kszo�� z nich nie
mog�a znie��
bezpo�redniego kontaktu wzrokowego i odwraca�a oczy. Nieliczne, starsze i
odwa�niejsze od
pozosta�ych, sycza�y cicho na znak niezadowolenia i ostrze�enia. Ignorowa� je.
Nie by�
regulskim m�odym i nie musia� si� obawia� ich ataku.
Zna� drog�. Wiedzia�, gdzie mie�ci si� w�a�ciwe wej�cie do Nomu - na wielkim
placu,
wok� kt�rego, na planie koncentrycznych kwadrat�w, by�o zbudowane ca�e miasto.
Wrota
zwraca�y si� w stron� wschodz�cego s�o�ca. G��wne wej�cia do centralnych
regulskich
budynk�w zawsze musia�y by� tak usytuowane. Niun pami�ta� o tym. By� tu ju�
kiedy�.
Odprowadza� ojca, kt�ry mia� wyruszy� na sw� ostatni� s�u�b�. Nie wszed� jednak
wtedy do
�rodka.
Teraz przyszed� pod drzwi, przed kt�rymi czeka� tamtego dnia. Ujrzawszy go,
regulskie m�ode pe�ni�ce dy�ur w przedsionku podnios�o si� zaniepokojone.
- Odejd� - nakaza�o mu prosto z mostu. Niun jednak nie zwr�ci� na nie uwagi.
Wszed�
prosto do g��wnego, pe�nego ech holu. Natychmiast poczu�, �e robi mu si� duszno
z powodu
gor�ca oraz pi�mowej woni powietrza. Znalaz� si� w wielkiej sali otoczonej
drzwiami oraz
okienkami, za kt�rymi mie�ci�y si� gabinety. Wszystkie z nich zaopatrzono w
tabliczki z
napisami. Niun poczu� nagle md�o�ci i zawroty g�owy. Sta� po�rodku
pomieszczenia,
zawstydzony i zbity z tropu, gdy� musia�by jej przeczyta�, by wiedzie�, dok�d
si� teraz uda�,
a on nie umia� czyta�.
Regulskie m�ode zza biurka przy wej�ciu zbli�y�o si� do strapionego Niuna
kr�tkimi,
sztywnymi, muskaj�cymi pod�og� krokami. Pociemnia�o a� z gniewu czy z gor�ca.
Dysza�o
ci�ko z wysi�ku, jaki w�o�y�o w dogonienie go.
- Odejd� - powt�rzy�o. - Zgodnie z traktatem i z prawem nie powiniene� tu
przychodzi�.
- Chc� porozmawia� ze starszymi - odpowiedzia� Niun. Jak go nauczono, by�a to
w�r�d reguli najwy�sza i nieodwo�alna apelacja. �adne m�ode nie mog�o podj��
ostatecznej
decyzji. - Powiedz im, �e kel�en przyszed� z nimi porozmawia�.
M�ode wydmuchn�o powietrze przez nozdrza, podenerwowane.
- W takim razie chod� ze mn� - powiedzia�o. Obrzuci�o go pe�nym dezaprobaty
spojrzeniem. Zatoczy�o oczyma, ukazuj�c w ich k�cikach fragment pokrytych
czerwonymi
�y�kami bia�k�wek. Mia�o ono - �ono� dlatego, �e regule nie potrafili okre�li�
swej p�ci przed
osi�gni�ciem dojrza�o�ci - podobnie jak wszyscy cz�onkowie jego gatunku, kr�p�
posta� i
tu��w dotykaj�cy niemal pod�ogi, nawet w pozycji stoj�cej. By�o bardzo m�ode,
jak na
przyznany mu znaczny (w�r�d reguli) zaszczyt, jakim by�o strze�enie drzwi Nomu.
Zachowa�o jeszcze wyprostowan� postaw�, a pod jego sk�r� - br�zow�, pokryt�
delikatnym,
granulkowatym deseniem oraz l�ni�c� �agodnym, be�owym metalicznym blaskiem -
wci��
widoczne by�y ko�ci. Podesz�o do niego ko�ysz�cym si� krokiem, wymagaj�cym wiele
wolnej
przestrzeni.
- Jestem Hada Surag-gi - powiedzia�o - sekretarz i stra�nik drzwi. Ty
niew�tpliwie
nale�ysz do grupy Intel.
Niun po prostu nie zareagowa� na to grubia�stwo stra�nika tsi�mri, kt�ry nazwa�
she�pan po imieniu z tak bezczeln� poufa�o�ci�. W�r�d reguli do starszych
zwracano si�
�wielebny�, �czcigodny� albo �panie�... Uzna� t� poufa�o�� za skalkulowan�
obelg� i
zapami�ta� j� sobie z my�l� o jakim� przysz�ym dniu, w kt�rym mo�e si� zdarzy�,
�e b�dzie
posiada� co�, czego b�dzie pragn�� Hada Surag-gi. W tej chwili m�ode robi�o to,
czego Niun
od niego chcia�, a w stosunkach pomi�dzy mri a tsi�mri to wystarcza�o.
Wzd�u� zakrzywionych kraw�dzi �cian bieg�y stalowe szyny. Jaki� wehiku�
przenikn��, szemrz�c, obok nich z pr�dko�ci� tak wielk�, �e by� widoczny tylko
przez chwil�.
Szyny prowadzi�y do wszystkich miejsc, wzd�u� �ciany znajduj�cej si� naprzeciw
drzwi.
Min�� ich nast�pny wehiku�, a potem jeszcze jeden. Dzieli�a je od siebie
odleg�o�� nie
wi�ksza ni� szeroko�� d�oni. Niun nie pozwoli� sobie na okazanie zdumienia na
widok
podobnych rzeczy.
Nie podzi�kowa� te� m�odemu, gdy wprowadzi�o go ono przez drzwi do poczekalni, w
kt�rej kolejny regul - jak si� zdawa�o doros�y - siedzia� za metalowym biurkiem.
Po prostu
odwr�ci� si� do m�odego plecami, gdy przesta�o by� dla niego u�yteczne.
Us�ysza�, �e wysz�o
z pokoju.
Urz�dnik wychyli� si� zza biurka. Jego cia�o spoczywa�o jak w ko�ysce w ruchomym
krze�le, kt�re - co zdumiewaj�ce - posiada�o nap�d. By� to kolejny wehiku�.
Opowiadano mu,
�e regule u�ywaj� podobnych b�yszcz�cych, stalowych urz�dze�, by m�c porusza�
si� bez
wstawania z miejsca.
- Znamy ci� - oznajmi� regul. - Jeste� Niun. Przyby�e� ze Wzg�rza. Twoi
prze�o�eni
skontaktowali si� z nami. Rozkazano ci, by� natychmiast wr�ci� do swoich.
Gor�co nap�yn�o mu do twarzy. By�o oczywiste, �e zrobi� w�a�nie to, by go
ubiec.
Nawet nie przysz�o mu to do g�owy.
- To nie ma znaczenia - odpar�, zachowuj�c z uwag� odpowiedni ton. - Prosz� o
s�u�b�
na jednym z waszych statk�w. Wyrzekam si� swego edunu.
Regu� by� br�zow� mas� pokryt� fa�dami, nadmiarem fa�d. Twarz widoczna w�r�d
jego cielska by�a zaskakuj�co g�adka, niczym ko��. Westchn�� i spojrza� na Niuna
ma�ymi
oczkami, w kt�rych k�cikach widoczne by�y zmarszczki.
- S�yszymy, co m�wisz - odpar� - lecz traktat zawarty przez nas z twoim ludem
zabrania nam ci� przyj��, je�li twoi prze�o�eni si� sprzeciwiaj�. Prosz� ci�,
by� wr�ci� do nich
natychmiast. Nie chcemy wszczyna� z nimi sporu.
- Czy masz zwierzchnika? - zapyta� Niun ostrym tonem. Zabrak�o mu ju�
cierpliwo�ci.
Szybko traci� r�wnie� nadziej�. - Chc� porozmawia� z kim� na wy�szym stanowisku.
- Czy ��dasz rozmowy z dyrektorem?
- Tak.
Regu� westchn�� po raz kolejny i przekaza� jego pro�b� przez interkom. G�os o
przykrym brzmieniu odm�wi� mu kategorycznie. Regu� podni�s� wzrok i spojrza� z
wyrazem
twarzy raczej usatysfakcjonowanym i pe�nym zadowolenia ni� przepraszaj�cym.
- Sam widzisz - powiedzia�.
Niun odwr�ci� si� na pi�cie i wyszed� z gabinetu, a nast�pnie z holu, ignoruj�c
rozbawione spojrzenie m�odego o imieniu Hada Surag-gi. Wychodz�c z ciep�ego
wn�trza
Nomu na publiczny plac, gdzie ch�odny wiatr owiewa� miasto, czu�, �e twarz mu
p�onie i
brakuje tchu w piersiach.
Szed� szybko, jak gdyby mia� dok�d i�� i udawa� si� w owo miejsce przeznaczenia
z
w�asnej woli. Wyobra�a� sobie, �e ka�dy regul w mie�cie wie o jego ha�bie i
�mieje si� z
niego potajemnie. Nie by�o to ca�kiem niemo�liwe, gdy� regule cz�sto wiele
wiedzieli o
sprawach innych.
Nie zwolni� kroku a� do momentu, gdy wkroczy� na d�ug� grobl� prowadz�c� od
granicy miasta a� do edunu. Potem rzeczywi�cie zacz�� i�� wolno. Ma�o go
obchodzi�o to, co
dzia�o si� przed jego oczyma, czy co s�ysza� podczas w�dr�wki. Otwarta
przestrze�, nawet na
grobli, nie by�a miejscem, w kt�rym bezpiecznie by�o nie zwraca� uwagi na
otoczenie, lecz
Niun tak w�a�nie robi�, rzucaj�c wyzwanie bogom i gniewowi she�pan. �a�owa�, �e
nic mu si�
nie przydarzy�o i �e mimo wszystko znalaz� si� wreszcie na znajomej glinianej
�cie�ce
prowadz�cej ku wej�ciu do edunu, a potem wszed� mi�dzy jego cienie i echa. Nadal
by� w
ponurym nastroju, gdy zbli�y� si� do schod�w wie�y Kel, wszed� po nich na g�r�,
otworzy�
pchni�ciem drzwi komnaty i zameldowa� si� kel�anthowi Eddanowi, niczym sumienny
wi�zie�.
- Wr�ci�em - oznajmi�, nie zdejmuj�c zas�ony.
Ranga i przekonanie o swej racji pozwoli�y Eddanowi zwr�ci� ku gniewnemu
Niunowi ods�oni�t� twarz, dzi�ki za� swemu opanowaniu pozosta� nie poruszony.
Starcze, starcze - nie m�g� nie pomy�le� Niun - seta�al zla�y si� w jedno ze
zmarszczkami na twojej twarzy, a oczy masz tak s�abe, �e spogl�daj� ju� w Mrok.
B�dziesz
mnie tu trzyma� tak d�ugo, a� stan� si� podobny do ciebie. Dziewi�� lat,
dziewi�� lat,
Eddanie, i doprowadzi�e� do tego, �e utraci�em godno��. C� zdo�asz mi odebra� w
ci�gu
dziewi�ciu nast�pnych?
- Wr�ci�e� - powt�rzy� Eddan, kt�ry by� jego g��wnym nauczycielem sztuki walki i
przyzwyczai� si� odnosi� do niego niczym do ucznia. - I co powiesz?
Niun zdj�� ostro�nie zas�on� i usiad� po turecku na pod�odze w pobli�u ciep�ego,
�pi�cego w k�cie dusa. Ten usun�� si� na bok z basowym pomrukiem skargi
wywo�anym
zak��ceniem snu.
- Chcia�em odej�� - odpar�.
- She�pan si� martwi�a - ci�gn�� Eddan. - Nie p�jdziesz ju� wi�cej do miasta.
Ona tego
zabrania.
Niun podni�s� wzrok, oburzony.
- Okry�e� wstydem Dom - doda� Eddan. - Zwa� na to.
- Zwa� na mnie - zawo�a� Niun w poczuciu bezsilno�ci. Ujrza�, �e jego wybuch
przyprawi� Eddana o szok i zacz�� wyrzuca� z siebie s�owa z beztrosk�
satysfakcj�. - To
nienaturalne, co ze mn� zrobili�cie, zatrzymuj�c mnie tutaj. Nale�y mi si� co�
od �ycia. Chc�
mie� wreszcie co� w�asnego.
- Nale�y ci si�? - w cichym g�osie Eddana kry�a si� gro�ba. - A kto ci� tego
nauczy�?
Jaki� regul w mie�cie?
Eddan sta� nieruchomo, z r�koma schowanymi za pas. Taka postawa starego mistrza
yin�ein przeszywa�a dreszczem tych, kt�rzy znali jej znaczenie: oto jest
wyzwanie, je�li go
pragniesz. Niun kocha� Eddana i fakt, �e spojrza� on na niego w taki spos�b,
przerazi� go,
sprawi�, �e por�wna� on swe umiej�tno�ci z umiej�tno�ciami kel�antha i
przypomnia� mu, �e
tamten wci�� mo�e go upokorzy�. Mi�dzy nim a starym mistrzem istnia�a r�nica
polegaj�ca
na tym, �e je�li kto� sprawdzi�by blef Eddana, pop�yn�aby krew.
I Eddan zdawa� sobie spraw� z tej r�nicy. �ar nap�yn�� do jego twarzy.
- Nigdy nie prosi�em, by traktowano mnie inaczej ni� pozosta�ych - odezwa� si�
Niun,
odwracaj�c oblicze od wyzwania rzuconego przez kel�antha.
- Co twoim zdaniem ci si� nale�y?
Niun nie potrafi� odpowiedzie�.
- W twojej obronie jest luka - stwierdzi� Eddan. - Ziej�ca dziura. Id� i
pomedytuj nad
tym, Niunie s�Intel, a kiedy ju� zdecydujesz, co ci si� nale�y od Ludu, przyjd�
i powiedz to
mnie, a wtedy udamy si� do Matki i przedstawimy jej twoj� pro�b�.
Eddan drwi� z niego. Gorycz pot�gowa� fakt, �e Niun na to zas�ugiwa�. Zrozumia�,
�e
jego nadmierna gorliwo�� okry�a go wstydem przed regulami. Za�o�y� z powrotem
zas�on� i
pod�wign�� si� na nogi, by wyj�� na zewn�trz.
- Masz obowi�zki, kt�re na ciebie czekaj� - powiedzia� ostrym tonem Eddan. -
Kolacj�
wydano bez ciebie. Id� pom�c Liranowi w sprz�taniu. Wykonaj w�asne zadania,
zanim
zaczniesz my�le� o tym, co ci si� nale�y.
- Tak jest - odpar� cicho Niun, po czym ponownie odwr�ci� twarz i zszed� na d�.
Rozdzia� 3
Na statku odbywaj�cym d�ug� drog� z Elagu, zwanego te� Przystani�, ponownie
zapanowa�a nuda, taka sama jak przed przej�ciem. Sten Duncan po raz drugi
spojrza� na ekran
w g��wnej sali i ku swemu rozczarowaniu odkry�, �e nie odnotowa� on jeszcze
zmiany.
Po�wi�cili najd�u�szy okres, jaki kiedykolwiek musia� wytrzyma� w normalnej
przestrzeni, na
wydostanie si� z militarnie wra�liwej okolicy Przystani, podr�uj�c na �lepo i w
towarzystwie
uci��liwego konwoju. Wszystko to nagle znikn�o, zast�pione przez nast�pny etap
drogi,
zapewne r�wnie nudny. Wzruszy� ramionami i poszed� dalej. Pachnia�o tu regulami.
Wstrzyma� oddech, gdy mija� automatyczn� kuchni�, kt�rej drzwi by�y otwarte.
Niemal nie
zauwa�y� �lizgu, kt�ry przemkn�� obok niego, gdy� trzyma� si� �rodka korytarza.
By�y one
szerokie, wysokie w �rodkowej cz�ci, a niskie po bokach. W ich pod�og�
wbudowano
b�yszcz�ce szyny kieruj�ce ruchem �lizg�w transportowych, kt�rych regule u�ywali
do
poruszania si� po d�ugich korytarzach swego statku.
Ani na chwil� nie spos�b by�o zapomnie�, �e jest to regulski gwiazdolot.
Korytarze
nie krzy�owa�y si� ani nie zakr�ca�y, jak mia�oby to miejsce na statku ludzkiej
konstrukcji,
lecz wi�y si� i tworzy�y spirale, by umo�liwi� porusz