7412

Szczegóły
Tytuł 7412
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7412 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7412 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7412 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

C. J. CHERRYH Gasn�ce S�o�ce: Kesrith T�umaczy� Micha� Jakuszewski The Faded Sun: Kesrith Data wydania oryginalnego - 1978 Data wydania polskiego - 1994 Dla DONA WOLLHEIMA z wyrazami szczeg�lnego uznania Rozdzia� 1 Dzieci� wiatru, dzieci� s�o�ca, kt� to Kath? Dzieci rodz�, �miech przynosz�, oto Kath By�a to gra, shon�a, polegaj�ca na rzucaniu do siebie przedmiotami. Grano w ni� w stylu Kel, w mrocznej, okr�g�ej komnacie tej kasty, w �rodkowej wie�y Domu. M�czy�ni w czarnych szatach i jedna tak samo odziana kobieta siedzieli w dziesi�cioosobowym kr�gu. Wojownicy nie grali tak, jak dzieci - par� kamieni - lecz przy u�yciu wiruj�cych sztylet�w as�ei, kt�re mog�y zrani� b�d� zabi�. W takt padaj�cych nazw kast strzelano palcami, as�ei frun�y ponad kr�gami siedz�cych graczy i zr�cznie d�onie chwyta�y r�koje�ci w po�owie obrotu, by zd��y� odrzuci� no�e w chwili, gdy padnie nast�pne, wyznaczaj�ce rytm has�o. Dzieci� ognia, dzieci� gwiazdy, kt� to Kel? Miecze nosz�, pie�ni snuj�, oto Kel. Grali bez s��w, kieruj�c si� jedynie rytmem swych d�oni i broni, cia�a i stali. By� on stary jak czas i znajomy jak dzieci�stwo. Gra posiada�a znaczenie g��bsze ni� same ruchy czy prosty tekst. Nazywano j� Gr� Ludu. Dzieci� �witu, dzieci� ziemi, kt� to Sen? Runy tworz�, domem rz�dz�, oto Sen. Kel�en, kt�ry si� wzdryga�, kt�rego zawodzi� wzrok, lub kt�ry nie potrafi� skupi� uwagi, nie mia� warto�ci dla Domu. Ch�opcy, dziewcz�ta i kobiety z Kath grali przy u�yciu kamieni, by opanowa� t� sztuk�. Ci, kt�rzy zostali kel�ein, grali od tej chwili ostr� stal�. Cz�onkowie Kel, podobnie jak matki i dzieci z �agodnej kasty Kath, �miali si� podczas gry. Wiedli �ycie kr�tkie i jasne, niczym �my. Wiedz�c o tym, radowali si� nim. Dzieci� wtedy, dzieci� teraz, kt� to my? Sn�w szukamy, �ycie niesiemy, zw� nas... Odg�os otwieranych drzwi poni�s� si� echem po pustych przestrzeniach i g��biach wie�y. Sen Sathell wtargn�� pomi�dzy nich nagle, bez ostrze�enia czy wyraz�w uprzejmo�ci. Rytm uleg� przerwaniu. No�e spocz�y w d�oniach Niuna, najm�odszego kel�ena. Ca�e Kel pochyli�o g�owy na znak szacunku dla Sathella s�Delas, przyw�dcy Sen - uczonych. Jego z�ota szata wnios�a �wiat�o do mrocznej komnaty wojowniczej kasty Kel. By� bardzo stary - najstarszy m�czyzna w ca�ym domu. - Kel�anthu - odezwa� si� cichym g�osem, zwracaj�c si� do Eddana, swego odpowiednika w Kel - i wy, kel�ein. Nadesz�y wie�ci. Pog�oski, �e wojna si� sko�czy�a. Regule poprosili ludzi o pok�j. Zapad�a absolutna cisza. Nag�y ruch. As�ei zafurkota�y i zatopi�y ostrza w malowanym tynku przeciwleg�ej �ciany. Najm�odszy kel�en podni�s� si� i zas�oni� twarz, po czym oddali� si� dumnym krokiem, pozostawiaj�c za sob� wstrz��ni�tych zebranych. Sen�anth i kel�anth popatrzyli na siebie nawzajem - starzy m�czy�ni, kuzyni, bezradni w swej niedoli. Jeden z dusei - br�zowa bry�a o pochy�ych barkach, wi�ksza od m�czyzny - poruszy� si� w najg��bszym mroku, podni�s� i wyszed� powoli w �wiat�o, w pos�pny, roztargniony spos�b charakterystyczny dla swego gatunku. Przepchn�� si� lekcewa��co mi�dzy obydwoma cz�onkami starszyzny i szturchn�� sw� masywn� g�ow� kel�antha, kt�ry by� jego panem, szukaj�c pocieszenia. Kel�anth Eddan poklepa� zwierz� g�adkimi ze staro�ci palcami i podni�s� wzrok na starego uczonego, kt�ry - poza podzia�ami kasty i obowi�zk�w - by� jego przyrodnim bratem. - Czy ta wiadomo�� jest na pewno prawdziwa? - zapyta� z wyczuwalnym wci�� w g�osie �ladem nadziei. - Tak jest. Jej �r�d�em s� oficjalne �rodki przekazu reguli, a nie kr���ce po mie�cie pog�oski. Wydaje si� ca�kowicie pewna. Sathell owin�� si� szat�, wepchn�� sobie materi� pomi�dzy kolana i usiad� na pod�odze w�r�d kel�ein, kt�rzy odsun�li si� na bok, by zrobi� dla niego miejsce w swym kr�gu. Tych dziesi�cioro, i jeszcze jedna osoba, stanowi�o starszyzn� Domu. Byli mri. W swym j�zyku, gdy wypowiadali to zdanie, m�wili po prostu, �e nale�� do Ludu, a wi�c s� lud�mi. S�owo, kt�rego u�ywali na okre�lenie innych gatunk�w, tsi�mri, znaczy�o nieludzkie. By�a to kwintesencja filozofii i religii ich rasy, a zarazem osobistego nastawienia starszyzny. Ca�y ich gatunek wyr�nia� si� barw� o z�ocistym odcieniu. Legendy mri opowiada�y, �e Lud narodzi� si� ze s�o�ca. Ich sk�ra, oczy, szorstkie, si�gaj�ce ramion grzywy - wszystko to by�o koloru br�zu lub z�ota. D�onie i stopy mieli w�skie i d�ugie. Byli wysok�, smuk�� ras�. Zmys�y, nawet w podesz�ym wieku, mieli nadzwyczaj sprawne. Szczeg�ln� wra�liwo�ci� odznacza� si� s�uch. Z�ociste oczy chroni�y powieki - dwie warstwy, gdy� migotka odruchowo os�ania�a je przed nawiewanym py�em. Obcy uwa�ali ich za gatunek wojownik�w i najemnik�w, gdy� stykali si� oni z Kel, rzadko z Sen, nigdy za� z Kath. Mri wynajmowali si� obcym na s�u�b�. S�u�yli regulom - masywnym kupcom tsi�mri wywodz�cym si� z Nuragu, planety gwiazdy Mab. Przez wiele stuleci kel�ein z ich gatunku wynajmowali si� jako ochrona dla mi�dzy�wiatowego handlu reguli. Zwykle regulskie kompanie u�ywa�y ich w charakterze obrony przed ambicjami i bezwzgl�dno�ci� konkurent�w. Z tego powodu mri walczyli przeciwko mri. Owe lata i owa s�u�ba by�y dobre dla Ludu, gdy� kel�en s�u��cy jednym mierzy� swe si�y z kel�enem s�u��cym drugim w zgodnej z zasadami i tradycj� walce, tak jak dzia�o si� zawsze. Podobne bojowe pr�by doskonali�y si�� Ludu, eliminowa�y s�abych i nieudolnych oraz oddawa�y honor silnym. W owych dniach b�d�cy tsi�mri regule rozumieli fakt, �e nie nadaj� si� do walki i nie potrafi� planowa� strategii, i rozs�dnie pozwalali, by kasta Kel rozwi�zywa�a wszystkie konflikty na spos�b swego gatunku. Przez ostatnie czterdzie�ci lat jednak mri s�u�yli wszystkim regulom w walce przeciwko wszystkim ludziom. By� to zawzi�ty, odra�aj�cy konflikt, w kt�rym brak by�o honoru czy jakiejkolwiek satysfakcji czerpanej z walki z nieprzyjacielem. Starszyzna mri pami�ta�a jeszcze dawne �ycie i wiedzia�a, jakie zmiany przynios�a wojna. Nie by�a z nich zadowolona. Ludzie byli walcz�cymi w grupie zwierz�tami stadnymi, kt�re po prostu nie rozumia�y �adnych innych metod prowadzenia wojny. Walcz�cy w pojedynk� mri �ywili takie podejrzenie ju� od pocz�tku, poddali je pr�bie, sk�adaj�c w ofierze w�asne �ycie, i ku swemu rozgoryczeniu przekonali si�, �e to prawda. Ludzie odrzucali a�ani, honorow� walk�, nie przyjmowali wyzwa� i nie rozumieli nic poza w�asn� metod� polegaj�c� na sianiu powszechnego zniszczenia. Mri dostosowali si�, nauczyli ludzkich zwyczaj�w, zacz�li rozumie� nieprzyjaciela i modyfikowa� odpowiednio swe dzia�ania oraz zasady s�u�by u reguli. W sprawach walki byli zawodowcami. Innowacje w zakresie yin�ein, staro�ytnych broni u�ywanych w a�ani, by�yby niehonorowe i niewyobra�alne, lecz w obr�bie zahen�ein, nowoczesnych broni, stanowi�y po prostu zmian� narz�dzi oraz dostosowanie metod - kwestia kompetencji w zawodzie, kt�ry stanowi� �r�d�o ich utrzymania. Niestety regule nie potrafili r�wnie skutecznie przystosowa� si� do nowej taktyki. Mieli oni rozleg�e i dok�adne wspomnienia. Nie potrafili zapomnie� tego, co zawsze si� wydarza�o, i - z drugiej strony - niemal nie byli w stanie wyobrazi� sobie tego, co nie wydarzy�o si� dot�d nigdy i nie uk�adali plan�w z my�l� o podobnej mo�liwo�ci. Do tej pory ca�kowicie polegali na mri w sprawach dotycz�cych swego osobistego bezpiecze�stwa i umiej�tno�ci przewidywania, kt�ra cechowa�a mri - gdy� ten gatunek posiada� wyobra�ni� - chroni�a ich i rekompensowa�a t� �lepot� reguli na nieoczekiwane. Ostatnio jednak, gdy wojna zacz�a poch�ania� tak�e �ycie samych reguli i zagra�a� ich w�asno�ci, przej�li oni sprawy we w�asne, niewprawne r�ce. Wydawali rozkazy - we w�asnym mniemaniu roztropne - podj�cia dzia�a� pod wzgl�dem militarnym niemo�liwych do zrealizowania. Mri pr�bowali je wykona�, w imi� honoru. I gin�li tysi�cami, w imi� honoru. W Domu, na tym �wiecie, mieszka�o ich tylko trzyna�cioro. Dwoje by�o m�odych, za� reszt� stanowili tw�rcy polityki, rada starszych, weterani. Wiele stuleci temu liczebno�� Domu wynosi�a ponad dwa tysi�ce w samym Kel. We wsp�czesnej epoce wszyscy z nich, opr�cz tej garstki, wyruszyli na wojn�, by umrze�. I wojna ta zako�czy�a si� pora�k�, z winy reguli, kt�rzy poprosili ludzi o pok�j. Sathell rozejrza� si� wok�, spogl�daj�c na tych starc�w - kel�ein, kt�rych �ycie trwa�o d�u�ej ni� ich lata s�u�by i kt�rych wspomnienia dawa�y im pod niekt�rymi wzgl�dami perspektyw� sen�ein. Byli oni M�ami she�pan i nauczycielami sztuki walki, dop�ki mieli jeszcze dzieci z Kath, kt�re mogliby uczy�. Siedzia�a tam te� Pasev, jedyna ocala�a kel�e�en w Domu, kt�rej umiej�tno�ci w yin�ein ust�powa�y jedynie umiej�tno�ciom samego Eddana. Byli tam Dahacha i Sirain z Nisrenu i Palazi, Quaras oraz Lieth z Guragenu, kt�rego Dom by� ju� martwy. Znale�li oni azyl u Matki tego Domu i zostali zaadoptowani przez ni� jako M�owie. Z jeszcze innego martwego Domu pochodzili Liran i Debas - prawdziwi bracia. Stanowili oni cz�� epoki, kt�ra ju� odesz�a, czas�w jakich Lud nigdy ju� nie zobaczy. Sathell czu� ich smutek. Wyczuwa� jego odbicie u zwierz�t zbitych w gromadk� w mroku. Dus Eddana - kt�rego gatunek podobno nigdy nie zaprzyja�nia� si� z �adn� kast� poza wojownikami z Kel - obw�cha� krytycznie z�ote szaty uczonego i pozwoli� mu si� dotkn��, po czym przysun�� nieco bli�ej swe wielkie cielsko - pomarszczone zwa�y t�uszczu pokryte delikatnym futerkiem - bezwstydnie akceptuj�c wyrazy uczu� tam, gdzie mu je okazywano. - Eddanie - m�wi� Sathell, g�aszcz�c mi�kkie barki zwierz�cia - musz� ci tak�e powiedzie�, i� jest bardzo prawdopodobne, �e nasi pracodawcy oddadz� ten �wiat, je�li ludzie za��daj� tego jako jednego z warunk�w pokoju. - To by�oby - odrzek� Eddan - bardzo powa�ne ust�pstwo. - Zgodnie z tym, co s�yszeli�my, wcale nie. Kr��� pog�oski, �e regulscy w�adcy s� w pe�nym odwrocie, za� ludzie uzyskali przewag� na ca�ym froncie i osi�gn�li teraz pozycje, z kt�rych mog� dotrze� do wszystkich spornych terytori�w. Zdobyli Elag. Zapad�a cisza. Gdzie� w wie�y trzasn�y drzwi. Wreszcie Eddan poruszy� szczup�ymi palcami w ge�cie stanowi�cym odpowiednik wzruszenia ramionami. - W takim razie ludzie z pewno�ci� za��daj� tego �wiata. Jest bardzo niewiele rzeczy, do kt�rych si� nie posun� w swym pragnieniu zemsty. A regule pozostawili nas bez os�ony przed ni�. - To niewiarygodne - stwierdzi�a Pasev. - Bogowie! Nie by�o potrzeby, najmniejszej potrzeby, by regule opu�cili Elag. Lud m�g�by go obroni�, m�g�by odeprze� ludzi, gdyby dano mu sprz�t. Sathell wykona� bezradny gest. - By� mo�e. Ale obroni� dla kogo? Regule wycofali si� i zabrali wszystko, co by�o niezb�dne do obrony. Wyprowadzili statki pod swoj� eskort�. Teraz my - Kesrith - stali�my si� granic�. Masz racj�. Jest bardzo prawdopodobne, �e regule r�wnie� tutaj nie b�d� stawia� oporu. W gruncie rzeczy nie by�oby to rozs�dne. Zrobili�my wi�c wszystko, co mogli�my. Radzili�my i ostrzegali�my, a je�li nasi pracodawcy nie chcieli skorzysta� z tych rad, nie mo�emy uczyni� wiele wi�cej ni� os�ania� ich odwr�t, skoro nie mo�emy go przed nim powstrzyma�. Wbrew naszym radom sami przej�li dowodzenie dzia�aniami wojennymi. To oni przegrali wojn�, nie my. Przesta�a ona by� nasz� ju� kilka lat temu. Nie jeste�cie niczemu winni, kel�ein. Macie prawo tak s�dzi�. Po prostu nie istnieje ju� nic, co mogliby�my zrobi�. - Kiedy� co� takiego by�o - nie ust�powa�a Pasev. - Sen wielokrotnie pr�bowali przem�wi� naszym pracodawcom do rozumu. Ofiarowali�my im swe us�ugi oraz rady zgodnie ze staro�ytnym traktatem. Nie mogli�my... - m�wi�c, Sathell us�ysza� dobiegaj�cy z do�u odg�os krok�w m�odzie�ca i ten ha�as zak��ci� tok jego my�li. Mimowolnie spojrza� w stron� korytarza, gdy drzwi na dole zamkn�y si� z wielk� gwa�towno�ci�. Ich d�wi�k poni�s� si� echem po ca�ym Domu. Obrzuci� Kel strapionym spojrzeniem. - Czy jeden z was nie powinien przynajmniej p�j�� spr�bowa� z nim porozmawia�? Eddan wzruszy� ramionami, zak�opotany. Podwa�ono jego autorytet. Sathell zdawa� sobie z tego spraw�. Z uwagi na pokrewie�stwo i przyja�� pozwoli� sobie, wypowiadaj�c te s�owa, na znaczne przekroczenie granic tego, co dopuszczalne. Kocha� Niuna. Wszyscy oni go kochali. Jednak�e autonomia Kel w sprawach dotycz�cych dyscypliny jego cz�onk�w by�a �wi�ta, nawet gdy dochodzi�o do pomy�ek. Jedynie Matka mia�a prawo ingerencji w zakres kompetencji Eddana. - Niun mia� pewien drobny pow�d, nie s�dzisz? - zapyta� cicho Eddan. - �wiczy� przez ca�e �ycie z my�l� o tej wojnie. Nie wychowa� si� wed�ug starych zwyczaj�w, jak my, a teraz nie b�dzie r�wnie� m�g� �y� wed�ug nowych. Odebra�e� mu co�. Co, twoim zdaniem, powinien uczyni�, senie Sathellu? Sathell pochyli� g�ow�. Nie m�g� spiera� si� o to z Eddanem. Dostrzega� prawd� w jego s�owach, gdy pr�bowa� spojrze� na sprawy tak, jak patrzy�by na nie m�ody kel�en. Cz�onkom Kel nie mo�na by�o niczego wyt�umaczy�, przekona� ich poprzez debat�, �e si� myl�, czy te� oczekiwa� od nich zdolno�ci przewidywania. Kel�ein byli dzie�mi dnia dzisiejszego, kr�tko �yj�cymi i porywczymi. Nie znali wczoraj ani jutra. Ich ignorancja by�a cen�, jak� musieli p�aci� za swobod� opuszczania Domu i w�drowania pomi�dzy tsi�mri. Znali swe miejsce. Je�li sen�en w rozmowie z nimi ucieka� si� do argument�w, musieli po prostu pochyli� g�ow� i zachowa� milczenie. Brak im by�o wiedzy, by mu odpowiedzie�. Ponadto zniszczenie spokoju ich ducha by�o czynem niegodziwym, gdy� wiedza po��czona z bezsi�� by�a czym� szczeg�lnie gorzkim. - My�l�, �e powiedzia�em wam ju� - oznajmi� wreszcie Sathell - wszystko, co w tej chwili wiem o dotycz�cych was sprawach. Je�li nadejd� nowe wie�ci, powiadomi� was natychmiast. Podni�s� si� w zupe�nej ciszy i wyg�adzi� swe szaty, z uwag� unikaj�c odruchowego uchwytu dusa. Zwierz� pr�bowa�o z�apa� go za kostk�. Cho� nie zamierza�o wyrz�dzi� mu krzywdy, z �atwo�ci� mog�o to uczyni�. Nikt, kto nie by� kel�enem, nie powinien obchodzi� si� poufale z dusei. Zatrzyma� si� i spojrza� na Eddana, kt�ry dotkni�ciem skarci� zwierz� i uwolni� kuzyna. Sathell omin�� chy�kiem pot�n� �ap� i po raz ostatni obrzuci� spojrzeniem Eddana, ten jednak odwr�ci� wzrok, udaj�c, �e odej�cie sen�antha ju� go nie interesuje. Sathell nie chcia� naciska� na niego publicznie. Zna� swego przyrodniego brata i wiedzia�, �e poczu� si� on ura�ony w�a�nie ze wzgl�du na ��cz�ce ich uczucie. Oficjalnie dzieli�a ich od siebie starannie wytyczona linia. Tak musia�o by� w przypadku, gdy kuzyni nale�eli do r�nych kast. Chroni�o to dum� ni�ej postawionego. Obdarzy� pozosta�ych formalnym pok�onem, po czym wyszed�. Cieszy� si�, �e opu�ci� t� ponur� komnat�, gdzie powietrze ci�kie by�o od gniewu sfrustrowanych m�czyzn oraz dusei, kt�rych w�ciek�o�� narasta�a wolniej, lecz by�a bardziej gwa�towna. Czu� jednak ulg�, �e wys�uchali wszystkiego, co powiedzia�. Nie dojdzie do �adnych akt�w przemocy, �adnych nierozs�dnych post�pk�w, kt�re by�y najgorszym, czego nale�a�o si� obawia� ze strony Kel. Byli starzy i dlatego mogli debatowa� w grupach i radzi� si� siebie nawzajem. M�ody kel�en by� samotnym wojownikiem, lekkomy�lnym i pozbawionym perspektyw. Zastanowi� si�, czy nie p�j�� za Niunem, nie wiedzia� jednak, co mu powiedzie�, gdyby go znalaz�. Jego obowi�zkiem by�o zda� spraw� komu innemu. Gdy drzwi si� zamkn�y, postarza�a Pasev, kel�e�en, weteranka Nisrenu i pierwszego zdobycia Elagu, wyci�gn�a as�ei z roztrzaskanego tynku i zby�a s�owa sen�antha wzruszeniem ramion. Prze�y�a wi�cej lat i widzia�a wi�cej walk ni� jakikolwiek �yj�cy wojownik opr�cz samego Eddana. Mimo to bra�a udzia� w grze, podobnie jak oni wszyscy, w tym r�wnie� kel�anth. �mier� podczas shon�ai by�a r�wnie honorowa, jak poniesiona w walce. - Doko�czmy gr� - odezwa�a si�. - Nie - odpar� stanowczo Eddan. - Nie. Nie w tej chwili. M�wi�c, spojrza� jej w oczy. Odwzajemni�a otwarcie jego spojrzenie - postarza�a kochanka, postarza�a rywalka, postarza�a przyjaci�ka. Jej szczup�e palce pog�aska�y cienkie, stalowe ostrze, przyj�a jednak rozkaz. - Tak jest - odpar�a. As�ei przenikn�y obok barku Eddana, by wbi� si� w namalowan� map� Kesrith ozdabiaj�c� wschodni� �cian�. - Kel�ein znie�li t� wiadomo�� - powiedzia� sen Sathell - z wi�ksz� pow�ci�gliwo�ci� ni� si� spodziewa�em. Niemniej jednak nie ucieszyli si� z niej. Czuj� si� oszukani. Uwa�aj� to za zniewag� dla swego honoru. A Niun wyszed�. Nie chcia� nawet wys�ucha� mnie do ko�ca. Nie wiem dok�d si� uda�. Jestem zaniepokojony. She�pan Intel. Pani Matka Domu i Ludu odchyli�a si� do ty�u na swych licznych poduszkach, nie zwa�aj�c na uk�ucie b�lu. By� on jej starym znajomym. Towarzyszy� jej ju� od czterdziestu trzech lat, od chwili, gdy utraci�a jednocze�nie si�� i urod� w p�omieniach ogarni�tego po�arem Nisrenu. Ju� wtedy nie by�a m�oda. Ju� wtedy by�a she�pan ojczystego �wiata, rz�dz�c� wszystkimi trzema kastami Ludu. Mia�a najwy�sz� rang� po�r�d Sen, wy�sz� ni� sam Sathell. Sta�a te� ponad pozosta�ymi she�panei - tymi nielicznymi, kt�re �y�y jeszcze. Zna�a Tajemnice, kt�re by�y niedost�pne dla innych, oraz nazw� �wi�tego i Bog�w. Pod jej opiek� znajdowa�y si� Pana - Czczone Przedmioty. Zna�a sw�j nar�d na wskro�. Wiedzia�a, gdzie si� narodzi� i jakie jest jego przeznaczenie. By�a she�pan umieraj�cego Domu, najstarsz� Matk� umieraj�cego gatunku. Kath - kasta dzieci i tych, kt�re je rodzi�y - by�a martwa. W jej zamkni�tej od dwunastu lat wie�y panowa�a ciemno��. Ostatni� spo�r�d kath�ein dawno ju� pochowano w urwiskach skalnych Sil�athen, za� ostatnie dzieci, nie maj�ce innej matki ni� Intel, odesz�y na spotkanie przeznaczenia. Liczebno�� jej Kel spad�a do dziesi�ciu, za� Sen... Sen znajdowa�o si� przed ni�: Sathell, najstarszy, sen�anth, kt�rego s�abe serce wci�� trzyma�o go o jedno uderzenie od Mroku, oraz dziewczyna siedz�ca w tej chwili u jej st�p. Nosili z�ote szaty. To by�a najwy�sza kasta - nios�cy �wiat�o. Jej w�asne szaty by�y bia�e, nie splamione czarnymi, niebieskimi i z�otymi obramowaniami noszonymi przez ni�sze rang� she�panei. Ich wiedza by�a niemal kompletna, lecz jej by�a ca�kowita. Je�li jej serce przesta�oby w tej chwili bi�, Lud utraci�by bardzo wiele, tak niewyobra�alnie wiele. Strasznie by�o my�le�, jak du�o zale�a�o od ka�dego uderzenia jej pulsu i ka�dego oddechu, kt�rym towarzyszy� tak straszny b�l. Uratowanie Domu i Ludu przed zag�ad�. Dziewczyna Melein podnios�a ku niej wzrok - ostatnia ze wszystkich dzieci, Melein s�Intel Zain-Abrin, kt�ra ongi� by�a kel�e�en. Od czasu do czasu odzywa�a si� w niej jeszcze gwa�towno�� Kel, cho� nosi�a szaty Sen i zachowywa�a cnotliwo�� oraz pogod� ducha cechuj�ce t� kast� uczonych, cho� lata przynios�y jej nowe umiej�tno�ci, jej umys� za� daleko wykroczy� poza prostot� kel�e�en. Intel strzepn�a w pieszczotliwym ge�cie kurz z ramienia Melein. - Cierpliwo�ci - poradzi�a, widz�c jej niepok�j, wiedzia�a jednak, �e jej rada pod ka�dym wzgl�dem zostanie odrzucona. - Pozw�l mi odnale�� Niuna i porozmawia� z nim - poprosi�a Melein. Brat i siostra - Niun i Melein - byli ze sob� blisko, mimo �e rozdziela�y ich prawo, rozkazy she�pan, kasta oraz obyczaj. Byli kel�enem i sen�e�en, mrokiem i jasno�ci�, R�k� i Umys�em, lecz bi�y w nich takie same serca i p�yn�a taka sama krew. Intel pami�ta�a par�, kt�ra obdarzy�a ich �yciem - jej najm�odszego i najbardziej ukochanego M�a oraz kel�e�en z Guragenu. Oboje ju� nie �yli. To jego twarz i jego oczy, kt�re sprawia�y, �e �a�owa�a cnotliwo�ci she�pan, wr�ci�y do niej w Melein i Niunie. Pami�ta�a, �e on r�wnie� by� obdarzony siln� wol�, porywczy oraz inteligentny. By� mo�e Melein nienawidzi�a jej. Nie przyj�a z zadowoleniem rozkazu opuszczenia Kel i przej�cia do Sen. W tej chwili jednak nie by�o w niej woli oporu, cho� she�pan szuka�a jej oznak, a jedynie niepok�j i naturalny smutek wywo�any b�lem brata. - Nie - odpar�a ostro Intel. - Powiedzia�am ci, �eby� zostawi�a go w spokoju. - Mo�e zrobi� sobie krzywd�, she�pan. - Nie zrobi. Nie doceniasz go. On ci� teraz nie potrzebuje. Nie jeste� ju� jedn� z Kel, a w�tpi�, by chcia� w tej chwili spotka� si� z kim� spo�r�d Sen. Co mog�aby� mu powiedzie�? Jak by� mu odpowiedzia�a, gdyby zadawa� ci pytania? Czy mog�aby� zachowa� milczenie? To by� dobrze wymierzony cios. - Chcia� opu�ci� Kesrith sze�� lat temu - odpar�a Melein z oczyma jasnymi od nie przelanych �ez. By� mo�e broni�a teraz nie tylko sprawy brata, lecz r�wnie� w�asnej. - Nie pozwoli�a� mu na to, a teraz jest za p�no, she�pan. Jedyna szansa umkn�a. Jaki los mo�e sobie wyobra�a�? C� mo�e go czeka�? - Oddaj si� rozmy�laniom nad tymi sprawami - odpar�a Intel - i przeka� mi wnioski, do kt�rych dojdziesz, sen Melein s�Intel, po po�wi�ceniu na medytacj� ca�ego dnia i ca�ej nocy. Nie wtr�caj si� jednak ze swymi radami w prywatne sprawy kel�ena. Nie traktuj go te� jak swego brata. Sen�e�en nie ma innych kuzyn�w, jak ca�y Dom i Lud. Melein podnios�a si� i spojrza�a w d� na Intel. Pier� falowa�a jej, gdy pr�bowa�a zaczerpn�� tchu. Pi�kna by�a ta jej c�rka. Ujrzawszy j� w tym momencie, Intel zdumia�a si�, jak bardzo Melein, kt�ra nie by�a z jej krwi, sta�a si� tym, co ongi� obiecywa�a jej w�asna m�odo��. Dostrzeg�a lustrzane odbicie siebie z czas�w przed upadkiem Nisrenu, przed zniszczeniem Domu i jej nadziei. Ten widok zrani� j�. W tej chwili dostrzeg�a sen�e�en wyra�nie i pozna�a j� tak�, jak� by�a naprawd�. Ba�a si� jej i kocha�a j� zarazem. Melein, kt�rej jej �mier� nie okry�aby raczej �a�ob�. Stworzy�a j� tak� celowo, poprzez jedno wydarzenie za drugim - sw� c�rk� nie wywodz�c� si� z jej cia�a, swe dziecko, sw� Wybrank�, uformowan� w Kath, Kel i Sen, maj�c� udzia� w Tajemnicach wszystkich kast Ludu. Kt�ra jej nienawidzi�a. - Naucz si� cierpliwo�ci - poradzi�a jej szczerze, spokojnym, cichym g�osem, kt�ry z trudem przebi� si� przez gniew jej rozm�wczyni. - Naucz si� by� jedn� z Sen, Melein. Spraw, by sta�o si� to dla ciebie wa�niejsze ni� wszystkie twoje pragnienia. M�oda sen�e�en z dr�eniem wypu�ci�a z siebie powietrze. �zy widoczne w jej oczach wyp�yn�y na policzki. Na razie pokrzy�owano jej plany. Na chwil� znowu sta�a si� dzieckiem, lecz dziecko to by�o niebezpieczne. Intel zadr�a�a. Przeczuwa�a, �e Melein j� prze�yje i wyci�nie na �wiecie jej pi�tno. Rozdzia� 2 �wiat podzielony by� na dwie cz�ci. Lini� owego podzia�u wytycza�a grobla z bia�ej ska�y. Po jednej stronie, u jej dolnego ko�ca, przebywali kesritha�scy regule, mieszka�cy miast, znani z powolnych ruch�w i d�ugiej pami�ci. Nizinne miasto w ca�o�ci nale�a�o do nich: sp�aszczone, rozleg�e budynki, port, handel mi�dzygwiezdny, kopalnie pokrywaj�ce bliznami ziemi� oraz stacja uzdatniaj�ca wod� z Morza Zasadowego. Kraj ten nosi� nazw� Dusowej R�wniny, zanim jeszcze regule przybyli na Kesrith. Mri o tym pami�tali. Z tego w�a�nie powodu unikali go - ze wzgl�du na respekt dla dusei. Regule jednak uparli si�, �e wybuduj� swe miasto w�a�nie tam i dusei odesz�y. Wy�ej, w�r�d dzikich wzg�rz, na drugim ko�cu grobli, znajdowa�a si� wie�a mri. Wygl�da�a jak cztery przyci�te od g�ry sto�ki wznosz�ce si� z rog�w podstawy w kszta�cie trapezu. Pochy�e �ciany zbudowano z jasnej ziemi nizin, poddanej obr�bce i utwardzonej. To by� Edun Kesrithun, Dom Kesritha�ski, b�d�cy domem mri z tej planety i - ze wzgl�du na Intel - r�wnie� wszystkich mri w szerokim wszech�wiecie. Z punktu obserwacyjnego, kt�ry zaj�� samotny i gniewny Niun, mo�na by�o dostrzec wi�ksz� cz�� kesritha�skiej cywilizacji. Cz�sto przychodzi� na t� najwy�ej po�o�on� cz�� grobli, do tej niedost�pnej skalnej ambony, kt�ra opar�a si� drodze reguli i sprawi�a, �e zrezygnowali oni ze swych plan�w doprowadzenia traktu a� pomi�dzy wysokie wzg�rza i dokonali inwazji na sanktuarium Sil�athen. Niun lubi� to miejsce ze wzgl�du na jego znaczenie i pi�kny widok. Miasto reguli oraz edun mri - dwie bardzo ma�e blizny na ciele bia�ej ziemi - znajdowa�y si� na dole. Wy�ej, mi�dzy wzg�rzami i poza nimi, mo�na by�o znale�� jedynie regulskie automaty, kt�re wydobywa�y z ziemi minera�y i dostarcza�y swym budowniczym tego, co by�o powodem ich przebywania na Kesrith. By�y tam te� dzikie stworzenia - w�a�ciciele �wiata w czasach przed nadej�ciem reguli i mri - oraz dusei o powolnych ruchach, kt�re ongi� stanowi�y najwy�sz� form� �ycia na Kesrith. Niun usiad� na wznosz�cej si� ponad �wiatem skale, pogr��ony w ponurych my�lach. Pa�a� do tsi�mri znacznie wi�ksz� nienawi�ci� ni� ta �ywiona zwykle przez mri dla obcych. Mia� dwadzie�cia sze�� lat wed�ug rachuby Ludu, kt�rej nie wyznacza�y obroty Kesrith wok� Arain ani te� Nisrenu czy dw�ch pozosta�ych planet, kt�re Lud nazywa� �wiatami ojczystymi w okresie obj�tym pami�ci� przez pie�ni Kel. Niun by� znacznego wzrostu, nawet jak na sw�j rodzaj. Na jego wysoko osadzonych ko�ciach policzkowych widnia�y seta�al, potr�jne blizny jego kasty, zabarwione na niebiesko i niemo�liwe do usuni�cia. Oznacza�y one, �e by� pe�noprawnym cz�onkiem Kel, r�ki Ludu. Jako cz�onek tej kasty chodzi� spowity od ko�nierza a� po cholewy but�w w szaty koloru niczym nie urozmaiconej czerni. Ponadto czarna zas�ona oraz ozdobione chwastami nakrycie g�owy - mez i zaidhe - ukrywa�y wszystko opr�cz czo�a i oczu przed wzrokiem obcych, je�li postanowi� si� z nimi spotka�. Na zaidhe znajdowa�a si� te� czarna, przejrzysta chusta, kt�ra mog�a po��czy� si� z zas�on� podczas burzy piaskowej lub w chwili, gdy czerwona Arain osi�ga�a sw�j nieprzyjemnie gor�cy zenit. By� m�czyzn� i jego twarz, podobnie jak my�li, uwa�ano za element jego to�samo�ci, kt�rego ukazywanie obcym by�oby nieprzyzwoite. Zas�ony spowija�y go podobnie jak szaty. Stanowi�y one charakterystyczny znak jedynej kasty Ludu, kt�rej wolno by�o utrzymywa� kontakty z obcymi. Czarn� szat�, sig�, podtrzymywa�y w talii i na piersi pasy, za kt�rymi spoczywa�o kilka sztuk rozmaitej broni. Powinny si� tam te� znajdowa� j�tai, medaliony, odznaczenia zdobyte za s�u�b� Ludowi. Niun nie mia� ani jednego i �w brak statusu dostrzeg�by natychmiast ka�dy mii, kt�ry by go ujrza�. Jako cz�onek Kel nie umia� czyta� ani pisa�. Potrafi� jedynie pos�ugiwa� si� oznaczonym cyframi pulpitem sterowniczym oraz zna� matematyk� - zar�wno reguli, jak i mri. Mia� g��boko wyryte w duszy skomplikowane genealogie swego Domu, kt�ry wywodzi� si� z Nisrenu. Wykonywanie pie�ni imion nape�nia�o go melancholi�. Gdy si� to robi�o, maj�c przed oczyma pop�kane �ciany Edun Kesrithun oraz garstk� tych, kt�rzy jeszcze �yli, trudno by�o nie zdawa� sobie sprawy, �e prze�ywaj� schy�ek, autentyczny i gro�ny. Niun zna� wszystkie pie�ni. Wiedzia�, �e nie sp�odzi �adnego dziecka, kt�re by je �piewa�o. Nie na Kesrith. Nauczy� si� ich, podobnie jak j�zyk�w, gdy� wchodzi�o to w zakres wiedzy Kel. W�ada� biegle czterema j�zykami. Dwa z nich by�y jego w�asnymi, trzecim m�wili regule, a czwartym nieprzyjaciele. Znakomicie w�ada� broni� zar�wno yin�ein, jak i zahen�ein. Mia� dziewi�cioro mistrz�w i wiedzia�, �e jego umiej�tno�ci w tej dziedzinie s� zawrotne. Mia�y jednak p�j�� na marne, ca�kowicie na marne. Regule. Tsi�mri. Rzuci� w d� kamieniem, kt�ry wpad� z pluskiem do gor�cej sadzawki. W g�r� wzbi�y si� opary. Pok�j. Zostanie on zawarty na postawionych przez ludzi warunkach. Regule zlekcewa�yli rady strateg�w mri we wszystkich kluczowych momentach wojny. Bez �alu po�wi�cali �ycie mri i p�acili odszkodowanie edunei, kt�re utraci�y syn�w i c�rki z Kel, a wszystko dlatego, �e jaki� regulski urz�dnik kolonialny wpad� w panik� i rozkaza� garstce s�u��cych mu osobi�cie mri dokona� samob�jczego ataku celem os�ony odwrotu jego i jego m�odych. Ten sam regul jednak znacznie mniej ch�tnie narazi�by �ycie i w�asno�� swych wsp�plemie�c�w. Gdyby spowodowa� �mier� reguli, oznacza�oby to dla niego utrat� statusu i spowodowa�o natychmiastowe postawienie w stan oskar�enia przez regulskie w�adze oraz odwo�anie na �wiat ojczysty, gdzie dokonano by przesiewu jego wiedzy, a najprawdopodobniej r�wnie� skazano by na �mier� jego i jego m�ode. By�o nieuniknione, �e ludzie odkryli t� fundamentaln� s�abo�� w partnerstwie reguli z mri i nauczyli si�, �e zadawanie strat tym pierwszym przynosi znacznie lepsze efekty ni� zadawanie takich samych strat tym drugim. �atwo by�o przewidzie�, �e pod podobnym naciskiem regule wpadn� w panik�, a ich reakcj� b�dzie pochopny odwr�t wbrew wszystkim radom mri i �e pozostawi� bezbronne wszystkie opuszczone �wiaty w swej po�piesznej rejteradzie do absolutnie bezpiecznego miejsca, a tak�e to, �e wskutek tych dzia�a�, takie miejsce nie b�dzie istnia�o. Mo�na te� by�o uwierzy� w to, �e regule zechc� p�niej za�agodzi� skutki swej g�upoty poprzez bezpo�rednie konszachty z lud�mi. Kupowanie i sprzedawanie wojny pasowa�o do nich, tak jak i to, �e wobec zagro�enia raczej wyprzedadz� si� po�piesznie ni� zaryzykuj� utrat� zbyt wielkiej cz�ci swego drogocennego dobytku. W ich j�zyku nie by�o s�owa na oznaczenie odwagi. Ani wyobra�ni. Wojna si� ko�czy�a, a Niun wci�� by� uwi�ziony na powierzchni �wiata i nigdy nie zrobi� u�ytku z rzeczy, kt�rych si� nauczy�. Bogowie wiedzieli, jakiego targu dobijali handlarze, jak mieli zamiar rozporz�dzi� jego �yciem. Niun przewidywa�, �e mog� powr�ci� stosunki panuj�ce przed wojn� i mri znowu b�d� s�u�y� poszczeg�lnym regulom oraz toczy� pomi�dzy sob� walki, w kt�rych b�dzie si� liczy�o do�wiadczenie. I bogowie tylko wiedzieli, jak d�ugo mo�liwe b�dzie znalezienie reguli, kt�rymi mo�na by s�u�y�. Wojna si� ko�czy�a i rozpoczyna� si� okres szybkich zmian. Bogowie jedynie mogli odpowiedzie�, jakie by�o prawdopodobie�stwo, by jaki� regul wynaj�� do strze�enia swego statku niedo�wiadczonego kel�ena, skoro mia� pod r�k� innych, znaj�cych sztuk� wojenn�. Ca�e �ycie �wiczy�, by walczy� z lud�mi, lecz polityka trzech gatunk�w sprzysi�g�a si�, by mu to uniemo�liwi�. Podni�s� si� nagle. Jego umys�em ow�adn�a my�l, kt�ra tkwi�a tam d�u�ej ni� tylko ten jeden dzie�. Zeskoczy� na ziemi� i ruszy� traktem przed siebie. Nie obejrza� si�, gdy min�� edun, nie zatrzymany i nie zauwa�ony. Nie posiada� niczego i niczego nie potrzebowa�. To, co mia� na sobie oraz bro�, kt�r� nosi�, m�g� - zgodnie z prawem i obyczajem - zabra� ze sob�, nie m�g� jednak ��da� niczego wi�cej od swego edunu, nawet gdyby odchodzi� z jego b�ogos�awie�stwem i pomoc�, a tak przecie� nie by�o. W edunie Melein z pewno�ci� pogr��y si� w �alu z powodu tej cichej dezercji, lecz sama by�a kel�e�en wystarczaj�co d�ugo, by poczu� r�wnie� rado�� z tego, �e Niun uda� si� na s�u�b�. Kel�en w edunie by� czym� r�wnie przelotnym, jak sam wiatr. Gdy wyrasta� ju� z wieku dzieci�cego, nie powinny go ��czy� bliskie wi�zy z nikim poza she�pan, Ludem oraz tym, kto go wynaj��. Czu� si� troch� winny r�wnie� w stosunku do she�pan, kt�ra matkowa�a mu z serdeczno�ci� znacznie wi�ksz� ni� ta, jak� winna by�a synowi swych M��w. Wiedzia�, �e darzy�a szczeg�ln� �ask� jego ojca Zaina i wci�� nosi�a w sercu �a�ob� po jego �mierci. Nie pochwali�aby podr�y, w kt�r� wyruszy�, ani nie pozwoli�aby na ni�. W gruncie rzeczy to uparta, zaborcza wola Intel zatrzyma�a go na Kesrith tak d�ugo i sprawi�a, �e pozosta� u jej boku, cho� przyzwoito�� wymaga�a, by dawno ju� wyswobodzi� si� spod jej w�adzy i opieki nauczycieli. Czu� kiedy� do Intel g��bok�, pe�n� szacunku mi�o��. Nawet to uczucie jednak w ci�gu d�ugich lat, jakie up�yn�y od chwili, gdy powinien by� pod��y� za innymi kel�ein z edunu i opu�ci� j�, zacz�o przeradza� si� w rozgoryczenie. To przez ni� jego umiej�tno�ci nie by�y wypr�bowane, a jego �ycie bezu�yteczne, a teraz by� mo�e ca�kowicie zmarnowane. Up�yn�o dziewi�� lat od chwili, gdy na jego twarzy wyci�to i zabarwiono seta�al kasty Kel, dziewi�� lat, podczas kt�rych siedzia� z doprowadzaj�c� do gwa�townego bicia serca t�sknot�, gdy tylko jaki� regulski pracodawca zbli�a� si� drog� do edunu, by znale�� kel�ena, kt�ry strzeg�by jego statku, czy to do cel�w wojny czy cho�by handlu. Z biegiem lat zg�asza�o si� ich coraz mniej, a teraz do edunu nie przybywa� ju� �aden. Niun by� ostatnim ze wszystkich braci i si�str z Kel, ostatnim ze wszystkich dzieci edunu, nie licz�c Melein. Wszyscy pozostali znale�li s�u�b� i wi�kszo�� z nich nie �y�a, lecz Niun s�Intel, kel�en od dziewi�ciu lat, nie opu�ci� jeszcze opieku�czych obj�� she�pan. Matko, pozw�l mi odej��! - b�aga� j� sze�� lat temu, gdy odlecia� statek jego kuzyna Medaia. By�a to najgorsza, mia�d��ca ha�ba - Medaia, pysza�ka i fanfarona, nagrodzono najwy�szym ze wszystkich zaszczyt�w, podczas gdy on musia� pozosta� w domu, okryty wstydem. Nie - odpowiedzia�a w�wczas she�pan kategorycznie, odwo�uj�c si� do swej w�adzy, na jego powtarzaj�ce si� pro�by o zrozumienie, b�agania o przyznanie wolno�ci: - Nie. Jeste� ostatnim ze wszystkich moich syn�w, ostatnim. Ostatnim, jakiego b�d� kiedykolwiek mia�a. Dzieckiem Zaina. Je�li �ycz� sobie, by� zosta� ze mn�, to mam do tego prawo. To moja ostateczna decyzja. Nie. Nie. Uciek� owego dnia na wysokie wzg�rza, by obserwowa� - cho� wola�by tego nie widzie� - jak Hazan, statek regulski dow�dztwa naczelnego, w�adaj�cy stref�, w kt�rej znajdowa�a si� Kesrith, uni�s� Medaia s�Intel Sov-Nelan do wieku m�skiego, s�u�by oraz najwy�szego zaszczytu, jaki dot�d przypad� w udziale kel�enowi z Edun Kesrithun. Tego dnia Niun zala� si� �zami, cho� kel�ein nie wolno by�o p�aka�. P�niej, zawstydzony sw� s�abo�ci�, wyczy�ci� sobie twarz szorstkim, sypkim piaskiem i pozosta� w�r�d wzg�rz, poszcz�c nast�pny dzie� i dwie noce, a� wreszcie musia� zej�� na d�, by stawi� czo�o pozosta�ym kel�ein oraz niespokojnej, zaborczej mi�o�ci Matki. Wszyscy oni byli starzy. Opr�cz niego nie by�o teraz �adnego kel�ena, kt�ry m�g�by przyj�� s�u�b�, gdyby otrzymali tak� propozycj�. Wszyscy posiadali wielkie umiej�tno�ci. Niun podejrzewa�, �e byli najwi�kszymi mistrzami yin�ein w ca�ym Ludzie, cho� nie przechwalali si� niczym wi�cej ni� znaczn� znajomo�ci� rzeczy. Lata dokona�y jednak swego trudno uchwytnego rabunku i nie pozostawi�y im si�y niezb�dnej do zrobienia z ich sztuki u�ytku w walce. Ich Kel sk�ada�o si� z o�miu m�czyzn i jednej kobiety, kt�rzy nie mieli ju� powodu, by �y�, si�, by walczy�, ani - po Niunie - dzieci, kt�re mogliby uczy�: starcy, kt�rym pozosta�y ju� jedynie sny o przesz�o�ci. Ukradli mu dziewi�� lat, zamkn�li w swym grobie, prowadz�c zast�pcze �ycie za po�rednictwem jego m�odo�ci. Maszerowa� traktem w kierunku nizin. Pozwala�, by grobla zaprowadzi�a go do reguli, skoro oni nie chcieli teraz przybywa� do edunu. Nie by�a to najkr�tsza droga, lecz za to naj�atwiejsza. Kroczy� po niej z butnym poczuciem bezpiecze�stwa, gdy� starcy z Kel w �aden spos�b nie mogli go do�cign�� na tak d�ugiej trasie. Nie zamierza� udawa� si� do portu, kt�ry znajdowa� si� bezpo�rednio przed nim, lecz do miejsca po�o�onego na drugim ko�cu grobli, samego o�rodka regulskiej w�adzy - Nomu, pi�trowego gmachu, kt�ry by� najwy�sz� budowl� w jedynym mie�cie na Kesrith. Czu� si� niepewnie, gdy jego stopy depta�y po betonie i wsz�dzie wok� siebie widzia� brzydkie, sp�aszczone budynki reguli. By� to �wiat odmienny od wysokich, czystych wzg�rz. Nawet powietrze mia�o tu inn� wo�. Cierpki posmak zimnych kesritha�skich wichr�w �agodzi�y ledwo wyczuwalne wyziewy oleju, maszynerii oraz pachn�cych pi�mem cia� reguli. Przygl�da�y mu si� regulskie m�ode - ruchliwe osobniki tego gatunku. Gdy osi�gn� dojrza�o��, ich przysadziste cia�a stan� si� jeszcze grubsze, a szarobr�zowa sk�ra pociemnieje i rozci�gnie si�. T�uszcz b�dzie si� gromadzi�, a� ich waga stanie si� niemal zbyt wielka, by mog�y j� pod�wign�� zanikaj�ce mi�nie. Mri rzadko ogl�dali starszych reguli. Niun nigdy nie widzia� �adnego z nich. S�ysza� tylko ich opis od swych nauczycieli z Kel. Doro�li regule trzymali si� swego miasta, otoczeni nosz�cymi ich i oczyszczaj�cymi dla nich powietrze maszynami. Towarzysz�ce im m�ode musia�y nieustannie im us�ugiwa�. �ycie owych m�odych by�o niepewne, dop�ki nie uda�o im si� osi�gn�� dojrza�o�ci. Regule dopuszczali si� przemocy jedynie w stosunku do w�asnego potomstwa. M�ode osobniki zebrane na placu spogl�da�y na niego z ukosa, rozmawiaj�c ze sob� konspiracyjnym szeptem, kt�ry jego wra�liwe uszy odbiera�y wyra�niej ni� si� to regulom zdawa�o. W normalnej sytuacji ich z�o�liwo�� nie przeszkadza�aby mu w najmniejszym stopniu. Nauczono go, by ich nie lubi�. Czu� pogard� dla nich i dla ca�ej ich rasy. Tutaj jednak to on by� petentem, kt�ry rozpaczliwie pragn�� zosta� przyj�ty, a oni mieli to, czego chcia�, i mogli mu tego odm�wi�. Czu� powiew ich nienawi�ci, przywodz�cej na my�l zanieczyszczon� atmosfer� miasta. Zas�oni� twarz na d�ugo, zanim wszed� na jego teren. Niewiele brakowa�o, by opu�ci� r�wnie� chust� zaidhe, tak jak to zrobi� podczas swej ostatniej wizyty w mie�cie. By� wtedy bardzo m�odym kel�enem i nie wiedzia� zbyt dobrze, jak nale�y si� zachowa� podczas spotka� mi�dzy regulami a mri. Teraz jednak by� ju� starszy i jako samodzielny m�czyzna mia� odwag�, by zostawi� chust� na miejscu i odwzajemni� spojrzenia m�odych, kt�re gapi�y si� na niego zbyt �mia�o. Wi�kszo�� z nich nie mog�a znie�� bezpo�redniego kontaktu wzrokowego i odwraca�a oczy. Nieliczne, starsze i odwa�niejsze od pozosta�ych, sycza�y cicho na znak niezadowolenia i ostrze�enia. Ignorowa� je. Nie by� regulskim m�odym i nie musia� si� obawia� ich ataku. Zna� drog�. Wiedzia�, gdzie mie�ci si� w�a�ciwe wej�cie do Nomu - na wielkim placu, wok� kt�rego, na planie koncentrycznych kwadrat�w, by�o zbudowane ca�e miasto. Wrota zwraca�y si� w stron� wschodz�cego s�o�ca. G��wne wej�cia do centralnych regulskich budynk�w zawsze musia�y by� tak usytuowane. Niun pami�ta� o tym. By� tu ju� kiedy�. Odprowadza� ojca, kt�ry mia� wyruszy� na sw� ostatni� s�u�b�. Nie wszed� jednak wtedy do �rodka. Teraz przyszed� pod drzwi, przed kt�rymi czeka� tamtego dnia. Ujrzawszy go, regulskie m�ode pe�ni�ce dy�ur w przedsionku podnios�o si� zaniepokojone. - Odejd� - nakaza�o mu prosto z mostu. Niun jednak nie zwr�ci� na nie uwagi. Wszed� prosto do g��wnego, pe�nego ech holu. Natychmiast poczu�, �e robi mu si� duszno z powodu gor�ca oraz pi�mowej woni powietrza. Znalaz� si� w wielkiej sali otoczonej drzwiami oraz okienkami, za kt�rymi mie�ci�y si� gabinety. Wszystkie z nich zaopatrzono w tabliczki z napisami. Niun poczu� nagle md�o�ci i zawroty g�owy. Sta� po�rodku pomieszczenia, zawstydzony i zbity z tropu, gdy� musia�by jej przeczyta�, by wiedzie�, dok�d si� teraz uda�, a on nie umia� czyta�. Regulskie m�ode zza biurka przy wej�ciu zbli�y�o si� do strapionego Niuna kr�tkimi, sztywnymi, muskaj�cymi pod�og� krokami. Pociemnia�o a� z gniewu czy z gor�ca. Dysza�o ci�ko z wysi�ku, jaki w�o�y�o w dogonienie go. - Odejd� - powt�rzy�o. - Zgodnie z traktatem i z prawem nie powiniene� tu przychodzi�. - Chc� porozmawia� ze starszymi - odpowiedzia� Niun. Jak go nauczono, by�a to w�r�d reguli najwy�sza i nieodwo�alna apelacja. �adne m�ode nie mog�o podj�� ostatecznej decyzji. - Powiedz im, �e kel�en przyszed� z nimi porozmawia�. M�ode wydmuchn�o powietrze przez nozdrza, podenerwowane. - W takim razie chod� ze mn� - powiedzia�o. Obrzuci�o go pe�nym dezaprobaty spojrzeniem. Zatoczy�o oczyma, ukazuj�c w ich k�cikach fragment pokrytych czerwonymi �y�kami bia�k�wek. Mia�o ono - �ono� dlatego, �e regule nie potrafili okre�li� swej p�ci przed osi�gni�ciem dojrza�o�ci - podobnie jak wszyscy cz�onkowie jego gatunku, kr�p� posta� i tu��w dotykaj�cy niemal pod�ogi, nawet w pozycji stoj�cej. By�o bardzo m�ode, jak na przyznany mu znaczny (w�r�d reguli) zaszczyt, jakim by�o strze�enie drzwi Nomu. Zachowa�o jeszcze wyprostowan� postaw�, a pod jego sk�r� - br�zow�, pokryt� delikatnym, granulkowatym deseniem oraz l�ni�c� �agodnym, be�owym metalicznym blaskiem - wci�� widoczne by�y ko�ci. Podesz�o do niego ko�ysz�cym si� krokiem, wymagaj�cym wiele wolnej przestrzeni. - Jestem Hada Surag-gi - powiedzia�o - sekretarz i stra�nik drzwi. Ty niew�tpliwie nale�ysz do grupy Intel. Niun po prostu nie zareagowa� na to grubia�stwo stra�nika tsi�mri, kt�ry nazwa� she�pan po imieniu z tak bezczeln� poufa�o�ci�. W�r�d reguli do starszych zwracano si� �wielebny�, �czcigodny� albo �panie�... Uzna� t� poufa�o�� za skalkulowan� obelg� i zapami�ta� j� sobie z my�l� o jakim� przysz�ym dniu, w kt�rym mo�e si� zdarzy�, �e b�dzie posiada� co�, czego b�dzie pragn�� Hada Surag-gi. W tej chwili m�ode robi�o to, czego Niun od niego chcia�, a w stosunkach pomi�dzy mri a tsi�mri to wystarcza�o. Wzd�u� zakrzywionych kraw�dzi �cian bieg�y stalowe szyny. Jaki� wehiku� przenikn��, szemrz�c, obok nich z pr�dko�ci� tak wielk�, �e by� widoczny tylko przez chwil�. Szyny prowadzi�y do wszystkich miejsc, wzd�u� �ciany znajduj�cej si� naprzeciw drzwi. Min�� ich nast�pny wehiku�, a potem jeszcze jeden. Dzieli�a je od siebie odleg�o�� nie wi�ksza ni� szeroko�� d�oni. Niun nie pozwoli� sobie na okazanie zdumienia na widok podobnych rzeczy. Nie podzi�kowa� te� m�odemu, gdy wprowadzi�o go ono przez drzwi do poczekalni, w kt�rej kolejny regul - jak si� zdawa�o doros�y - siedzia� za metalowym biurkiem. Po prostu odwr�ci� si� do m�odego plecami, gdy przesta�o by� dla niego u�yteczne. Us�ysza�, �e wysz�o z pokoju. Urz�dnik wychyli� si� zza biurka. Jego cia�o spoczywa�o jak w ko�ysce w ruchomym krze�le, kt�re - co zdumiewaj�ce - posiada�o nap�d. By� to kolejny wehiku�. Opowiadano mu, �e regule u�ywaj� podobnych b�yszcz�cych, stalowych urz�dze�, by m�c porusza� si� bez wstawania z miejsca. - Znamy ci� - oznajmi� regul. - Jeste� Niun. Przyby�e� ze Wzg�rza. Twoi prze�o�eni skontaktowali si� z nami. Rozkazano ci, by� natychmiast wr�ci� do swoich. Gor�co nap�yn�o mu do twarzy. By�o oczywiste, �e zrobi� w�a�nie to, by go ubiec. Nawet nie przysz�o mu to do g�owy. - To nie ma znaczenia - odpar�, zachowuj�c z uwag� odpowiedni ton. - Prosz� o s�u�b� na jednym z waszych statk�w. Wyrzekam si� swego edunu. Regu� by� br�zow� mas� pokryt� fa�dami, nadmiarem fa�d. Twarz widoczna w�r�d jego cielska by�a zaskakuj�co g�adka, niczym ko��. Westchn�� i spojrza� na Niuna ma�ymi oczkami, w kt�rych k�cikach widoczne by�y zmarszczki. - S�yszymy, co m�wisz - odpar� - lecz traktat zawarty przez nas z twoim ludem zabrania nam ci� przyj��, je�li twoi prze�o�eni si� sprzeciwiaj�. Prosz� ci�, by� wr�ci� do nich natychmiast. Nie chcemy wszczyna� z nimi sporu. - Czy masz zwierzchnika? - zapyta� Niun ostrym tonem. Zabrak�o mu ju� cierpliwo�ci. Szybko traci� r�wnie� nadziej�. - Chc� porozmawia� z kim� na wy�szym stanowisku. - Czy ��dasz rozmowy z dyrektorem? - Tak. Regu� westchn�� po raz kolejny i przekaza� jego pro�b� przez interkom. G�os o przykrym brzmieniu odm�wi� mu kategorycznie. Regu� podni�s� wzrok i spojrza� z wyrazem twarzy raczej usatysfakcjonowanym i pe�nym zadowolenia ni� przepraszaj�cym. - Sam widzisz - powiedzia�. Niun odwr�ci� si� na pi�cie i wyszed� z gabinetu, a nast�pnie z holu, ignoruj�c rozbawione spojrzenie m�odego o imieniu Hada Surag-gi. Wychodz�c z ciep�ego wn�trza Nomu na publiczny plac, gdzie ch�odny wiatr owiewa� miasto, czu�, �e twarz mu p�onie i brakuje tchu w piersiach. Szed� szybko, jak gdyby mia� dok�d i�� i udawa� si� w owo miejsce przeznaczenia z w�asnej woli. Wyobra�a� sobie, �e ka�dy regul w mie�cie wie o jego ha�bie i �mieje si� z niego potajemnie. Nie by�o to ca�kiem niemo�liwe, gdy� regule cz�sto wiele wiedzieli o sprawach innych. Nie zwolni� kroku a� do momentu, gdy wkroczy� na d�ug� grobl� prowadz�c� od granicy miasta a� do edunu. Potem rzeczywi�cie zacz�� i�� wolno. Ma�o go obchodzi�o to, co dzia�o si� przed jego oczyma, czy co s�ysza� podczas w�dr�wki. Otwarta przestrze�, nawet na grobli, nie by�a miejscem, w kt�rym bezpiecznie by�o nie zwraca� uwagi na otoczenie, lecz Niun tak w�a�nie robi�, rzucaj�c wyzwanie bogom i gniewowi she�pan. �a�owa�, �e nic mu si� nie przydarzy�o i �e mimo wszystko znalaz� si� wreszcie na znajomej glinianej �cie�ce prowadz�cej ku wej�ciu do edunu, a potem wszed� mi�dzy jego cienie i echa. Nadal by� w ponurym nastroju, gdy zbli�y� si� do schod�w wie�y Kel, wszed� po nich na g�r�, otworzy� pchni�ciem drzwi komnaty i zameldowa� si� kel�anthowi Eddanowi, niczym sumienny wi�zie�. - Wr�ci�em - oznajmi�, nie zdejmuj�c zas�ony. Ranga i przekonanie o swej racji pozwoli�y Eddanowi zwr�ci� ku gniewnemu Niunowi ods�oni�t� twarz, dzi�ki za� swemu opanowaniu pozosta� nie poruszony. Starcze, starcze - nie m�g� nie pomy�le� Niun - seta�al zla�y si� w jedno ze zmarszczkami na twojej twarzy, a oczy masz tak s�abe, �e spogl�daj� ju� w Mrok. B�dziesz mnie tu trzyma� tak d�ugo, a� stan� si� podobny do ciebie. Dziewi�� lat, dziewi�� lat, Eddanie, i doprowadzi�e� do tego, �e utraci�em godno��. C� zdo�asz mi odebra� w ci�gu dziewi�ciu nast�pnych? - Wr�ci�e� - powt�rzy� Eddan, kt�ry by� jego g��wnym nauczycielem sztuki walki i przyzwyczai� si� odnosi� do niego niczym do ucznia. - I co powiesz? Niun zdj�� ostro�nie zas�on� i usiad� po turecku na pod�odze w pobli�u ciep�ego, �pi�cego w k�cie dusa. Ten usun�� si� na bok z basowym pomrukiem skargi wywo�anym zak��ceniem snu. - Chcia�em odej�� - odpar�. - She�pan si� martwi�a - ci�gn�� Eddan. - Nie p�jdziesz ju� wi�cej do miasta. Ona tego zabrania. Niun podni�s� wzrok, oburzony. - Okry�e� wstydem Dom - doda� Eddan. - Zwa� na to. - Zwa� na mnie - zawo�a� Niun w poczuciu bezsilno�ci. Ujrza�, �e jego wybuch przyprawi� Eddana o szok i zacz�� wyrzuca� z siebie s�owa z beztrosk� satysfakcj�. - To nienaturalne, co ze mn� zrobili�cie, zatrzymuj�c mnie tutaj. Nale�y mi si� co� od �ycia. Chc� mie� wreszcie co� w�asnego. - Nale�y ci si�? - w cichym g�osie Eddana kry�a si� gro�ba. - A kto ci� tego nauczy�? Jaki� regul w mie�cie? Eddan sta� nieruchomo, z r�koma schowanymi za pas. Taka postawa starego mistrza yin�ein przeszywa�a dreszczem tych, kt�rzy znali jej znaczenie: oto jest wyzwanie, je�li go pragniesz. Niun kocha� Eddana i fakt, �e spojrza� on na niego w taki spos�b, przerazi� go, sprawi�, �e por�wna� on swe umiej�tno�ci z umiej�tno�ciami kel�antha i przypomnia� mu, �e tamten wci�� mo�e go upokorzy�. Mi�dzy nim a starym mistrzem istnia�a r�nica polegaj�ca na tym, �e je�li kto� sprawdzi�by blef Eddana, pop�yn�aby krew. I Eddan zdawa� sobie spraw� z tej r�nicy. �ar nap�yn�� do jego twarzy. - Nigdy nie prosi�em, by traktowano mnie inaczej ni� pozosta�ych - odezwa� si� Niun, odwracaj�c oblicze od wyzwania rzuconego przez kel�antha. - Co twoim zdaniem ci si� nale�y? Niun nie potrafi� odpowiedzie�. - W twojej obronie jest luka - stwierdzi� Eddan. - Ziej�ca dziura. Id� i pomedytuj nad tym, Niunie s�Intel, a kiedy ju� zdecydujesz, co ci si� nale�y od Ludu, przyjd� i powiedz to mnie, a wtedy udamy si� do Matki i przedstawimy jej twoj� pro�b�. Eddan drwi� z niego. Gorycz pot�gowa� fakt, �e Niun na to zas�ugiwa�. Zrozumia�, �e jego nadmierna gorliwo�� okry�a go wstydem przed regulami. Za�o�y� z powrotem zas�on� i pod�wign�� si� na nogi, by wyj�� na zewn�trz. - Masz obowi�zki, kt�re na ciebie czekaj� - powiedzia� ostrym tonem Eddan. - Kolacj� wydano bez ciebie. Id� pom�c Liranowi w sprz�taniu. Wykonaj w�asne zadania, zanim zaczniesz my�le� o tym, co ci si� nale�y. - Tak jest - odpar� cicho Niun, po czym ponownie odwr�ci� twarz i zszed� na d�. Rozdzia� 3 Na statku odbywaj�cym d�ug� drog� z Elagu, zwanego te� Przystani�, ponownie zapanowa�a nuda, taka sama jak przed przej�ciem. Sten Duncan po raz drugi spojrza� na ekran w g��wnej sali i ku swemu rozczarowaniu odkry�, �e nie odnotowa� on jeszcze zmiany. Po�wi�cili najd�u�szy okres, jaki kiedykolwiek musia� wytrzyma� w normalnej przestrzeni, na wydostanie si� z militarnie wra�liwej okolicy Przystani, podr�uj�c na �lepo i w towarzystwie uci��liwego konwoju. Wszystko to nagle znikn�o, zast�pione przez nast�pny etap drogi, zapewne r�wnie nudny. Wzruszy� ramionami i poszed� dalej. Pachnia�o tu regulami. Wstrzyma� oddech, gdy mija� automatyczn� kuchni�, kt�rej drzwi by�y otwarte. Niemal nie zauwa�y� �lizgu, kt�ry przemkn�� obok niego, gdy� trzyma� si� �rodka korytarza. By�y one szerokie, wysokie w �rodkowej cz�ci, a niskie po bokach. W ich pod�og� wbudowano b�yszcz�ce szyny kieruj�ce ruchem �lizg�w transportowych, kt�rych regule u�ywali do poruszania si� po d�ugich korytarzach swego statku. Ani na chwil� nie spos�b by�o zapomnie�, �e jest to regulski gwiazdolot. Korytarze nie krzy�owa�y si� ani nie zakr�ca�y, jak mia�oby to miejsce na statku ludzkiej konstrukcji, lecz wi�y si� i tworzy�y spirale, by umo�liwi� porusz