7375
Szczegóły |
Tytuł |
7375 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7375 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7375 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7375 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Linda Nagata
Struktura Bohra
Mojemu m�owi Ronniemu,
kt�rego wsparcie i wiara w moje si�y
uczyni�y t� ksi��k� realn�.
ROZDZIA� 1
Wczesnym rankiem rzeka przynios�a trupa m�czyzny. Pr�d
skierowa� cia�o w stron� starego magazynu, gdzie utkn�o na
jednym z prowizorycznych wi�cierzy do po�owu meszku, rozpi�-
tym przez Arifa mi�dzy pordzewia�ymi palami, na kt�rych wspie-
ra� si� budynek. Phousita odkry�a je, gdy wysz�a zebra� nagro-
madzony przez noc meszek. Twarz topielca by�a skierowana
w d�, a d�ugie, czarne w�osy unosi�y si� na powierzchni wody,
faluj�c w porywach rzecznego nurtu niczym otaczaj�ca g�ow�
jedwabna, �a�obna woalka.
Dziewczyna nerwowo obejrza�a si� za siebie i podnios�a
wzrok ku mrocznemu otworowi w pod�odze g��wnej hali, przez
kt�ry wydosta�a si� z opuszczonego magazynu. Metalowa p�yta
w�azu wisia�a tak, jak j� zostawi�a. Przysz�o jej na my�l, �e
z �atwo�ci� mog�aby niepostrze�enie zsun�� si� do wody, uwolni�
g�ow� trupa z uchwytu wi�cierza i pchn�� cia�o z nurtem rzeki.
Arif nigdy nie dowiedzia�by si�, co zasz�o tego ranka, a ona d�u�ej
nie przejmowa�aby si�, kim by� ten cz�owiek i jakie z�e duchy
wci�� mog�y kr��y� wok� jego doczesnej pow�oki. Niech martwi
si� tym kto� inny, ten, kto wy�owi go w dole rzeki...
Jednak nie mog�a tego zrobi�, nie pozwala�o jej na to sumienie.
Na powierzchni� wody pod magazynem pada�o niewiele �wiat�a,
zw�aszcza o brzasku, lecz nawet w tych warunkach wyra�nie
widzia�a, �e m�czyzna by� bogaty. Niewielu sta� na tak eleganc-
kie ubranie. Nieszcz�nik nadal m�g� mie� przy sobie pieni�dze
lub klejnoty, a przecie� cz�onkowie klanu przymierali g�odem.
Jeszcze raz zerkn�a na otwarty w�az.
� Sumiati � zawo�a�a, t�umi�c g�os, aby us�ysza�o j� jak
najmniej os�b.
Zatrzeszcza�y prze�arte przez termity deski i w otworze w�azu
pokaza�a si� Sumiati. Trzyma�a w r�kach pusty koszyk, kt�ry
mia�a poda� Phousicie.
� Ale� szybko dzisiaj posz�o! Nape�ni�a� ju� pierwszy ko-
szyk? Wiedzia�am, �e w ko�cu zaczniemy �apa� wi�cej meszku!
� Nagle dojrza�a unosz�ce si� na wodzie cia�o. Otworzy�a szero-
ko ciemne oczy i a� pisn�a z wra�enia. � Phousita, ten tuan nadal
ma na sobie ubranie! Trzymaj go! Nie pozw�l, �eby porwa� go
pr�d! Zaraz zejd� na d�. Jakie pi�kne szaty, sp�jrz tylko. Och, czy
to mo�liwe, �e znale�li�my go pierwsi? Jak my�lisz?
Odstawi�a na bok koszyk. Odwr�ciwszy si� plecami do otwo-
ru, chwyci�a zwieszaj�cy si� z os�ony w�azu izolowany przew�d
i niezdarnie opu�ci�a si� na d�. Nabrzmia�y z powodu zaawanso-
wanej ci��y brzuch sprawi�, �e gdy przez moment zwisa�a na
ko�cu liny, przypomina�a apetyczny, dojrza�y owoc jakiego� rzad-
ko spotykanego gatunku drzewa. Zaraz potem opad�a na w�sk�
p�yt�, u�o�on� tutaj przez Arifa. Metal zadygota� pod'wp�ywem
uderzenia.
Phousita pomog�a jej utrzyma� r�wnowag�. Sumiati nale�a�a
do kobiet o drobnej budowie cia�a, lecz nawet przy niej Phousit�
mo�na by�o wzi�� za filigranow� dziewczynk�. Cz�sto do�wiad-
cza�a takich pomy�ek i dosz�a do wniosku, �e g��wn� przyczyn�
jest wzrost: wygl�da�a na siedem, osiem lat, podczas gdy w rze-
czywisto�ci mia�a nied�ugo sko�czy� dwadzie�cia pi��. Mimo
niskiego wzrostu, jej cia�o mia�o kszta�ty i proporcje typowe dla
dojrza�ej kobiety, lecz zaokr�glone biodra i pe�ne piersi robi�y
wra�enie nienaturalnie zminiaturyzowanych. Ze sw� pi�kn�, kr�-
g�� twarz�, czarnymi oczami i g�stymi w�osami w tym samym
kolorze, starannie upi�tymi na karku, mog�a achodzi� za eterycz-
nego duszka, �ywcem wzi�tego z jakiej� zapomnianej mitologii.
Kiedy� jej niezwyk�a aparycja przyci�ga�a wielu klient�w
z dzielnicy handlowej, jednak Arif wym�g� na niej obietnic�, �e
wi�cej nie b�dzie tak zarabia�. Skutek: g��d sta� si� dokuczliwszy
ni� kiedykolwiek przedtem, dusi� ich, odbiera� ch�� do �ycia, ani
na chwil� nie pozwala� o sobie zapomnie�. Tak wi�c powinna si�
cieszy�. Za ubranie tego martwego m�czyzny kupi� du�o, du�o
ry�u.
Pomimo perspektywy rych�ej poprawy warunk�w material-
nych, wci�� si� waha�a. Z �atwo zdobytym bogactwem cz�sto sz�o
w parze nieszcz�cie.
� Nie podoba mi si� to wszystko. Nie spos�b przewidzie�,
jakie z�e fluidy otaczaj� tego tuana � powiedzia�a, instynktownie
u�ywaj�c tradycyjnego tytu�u grzeczno�ciowego. �Za�atwmy to
szybko, a potem zepchn� go z powrotem do rzeki.
Sumiati nie by�a pewna, czy to w�a�ciwy plan.
� Mo�e powinny�my zawo�a� Arifa.
� Nie! � zaprotestowa�a Phousita tak ostro, �e Sumiati
podskoczy�a na metalowej k�adce. � Nie � powt�rzy�a �agod-
niej, spogl�daj�c przez rami� na zw�oki. � Po co go budzi�?
Damy sobie rad�.
�ci�le dopasowany do cia�a sarong kr�powa� ruchy. Zawin�a
jego sp�d powy�ej kolan i zsun�a si� do wody. Poczu�a pod
stopami szorstkie ziarenka piasku, pokrywaj�cego wybetonowane
dno rzeki. Ch�odny pr�d omywa� rozgrzane snem cia�o, nas�cza�
wilgoci� ubranie, nieoczekiwanie wydobywaj�c g��bi� barw
z wyblak�ego, niegdy� b��kitnego materia�u.
Pomog�a Sumiati pod��y� w jej �lady, a potem wzi�a pusty
koszyk na meszek i ruszy�a w stron� topielca, jedn� r�k� przytrzy-
muj�c si� prowizorycznego wi�cierza.
Arif skleci� je zaraz po przeprowadzce klanu do opuszczonego
magazynu. Uda�o mu si� zebra� wiele rzadkich okaz�w starych,
plastykowych butelek, z rodzaju tych, kt�re nie rozpada�y si� po
kilku tygodniach. Poprzecina� je na p� i przymocowa� do deski,
zerwanej z dachu nowej siedziby. Cz�ciowo zanurzone w wo-
dzie, unosi�y si� na powierzchni niczym wielkie, otwarte d�onie,
chwytaj�c w pu�apk� swego wn�trza meszek sp�ywaj�cy w d�
rzeki. Pomys� sprawdzi� si� i przez kilka miesi�cy przysporzy�
klanowi wymiernych korzy�ci. Przysparza�by ich dalej, gdyby
zasoby meszku na rzece nie uleg�y uszczupleniu... Albo gdyby
wzd�u� rzeki gnie�dzi�o si� mniej g�odnych ludzi. Od pewnego
czasu systematycznie znajdowali we wn�trzu butelek coraz skro-
mniejsze porcje meszku. Tego ranka Phousita wypatrzy�a ledwie
cieniutk� kiesk� br�zowej piany. Przygn�biaj�cy po��w. Nie star-
czy�oby tego dla tr�jki ludzi, a w klanie czeka�o na� trzydzie�ci
dziewi�� pustych brzuch�w. Czterdzie�ci, uwzgl�dniaj�c dziecko
Sumiati, kt�re ju� wkr�tce b�dzie ogl�da� ten ponury �wiat w�as-
nymi oczami. Lepiej nie my�le�, co b�dzie dalej.
S�o�ce wznosi�o si� nad miastem coraz wy�ej, zalewaj�c stary
magazyn rzeczny gor�cymi promykami ��tego �wiat�a. Phousita
dotkn�a g�owy martwego m�czyzny. Pomi�dzy czarnymi w�o-
sami dostrzeg�a przeb�yski bia�ej ko�ci i poszarpanego, r�owego
cia�a. Zab�jca zada� pot�ny cios, kt�ry wyrwa� z ty�u czaszki
niema�y otw�r. Z rany wci�� jeszcze s�czy�a si� krew, zmywana
przez przep�ywaj�c� wod� � m�czyzna m�g� znajdowa� si�
w rzece nie d�u�ej ni� kilka minut. Chwyci�a jego g�ow� za w�osy
i ostro�nie unios�a do g�ry. Mia� zamkni�te oczy, rysy bladej
twarzy wskazywa�y na Europejczyka. Na policzku po�yskiwa�o
przy�mionym, luminescencyjnym blaskiem pojedyncze czerwo-
ne kanji. Nie potrafi�a go odczyta�.
� Sp�jrz, kto� go okrad� � powiedzia�a do zagl�daj�cej zza
jej plec�w Sumiati. Na poparcie swych s��w pokaza�a rozerwane
p�atki uszu, w kt�rych musia�y znajdowa� si� kolczyki.
Przy�o�y�a do szyi m�czyzny otwart� d�o�. Chi�ski lekarz,
ucz�c j� zasad szukania pulsu, nalega�, aby stosowa� t� osobliw�
ceremoni� nawet w�wczas, gdy w�a�ciwie nie ma ju� �adnych
szans, by w pacjencie tli�a si� cho�by iskierka �ycia. Mo�e dzi�ki
temu przera�ona dusza mog�a ostatecznie opu�ci� pu�apk� cia�a?
Nie mia�a pewno�ci.
Sumiati z trwog� obserwowa�a towarzyszk�. Napi�cie znikn�-
�o z jej twarzy dopiero w�wczas, gdy Phousita przecz�co pokr�ci�a
g�ow�.
� Nawet je�li tuan zosta� ograbiony, nadal ma na sobie
ubranie � zauwa�y�a z u�miechem. � Mo�e z�odzieje co� prze-
oczyli.
Po�piesznie przeszuka�a kieszenie, ale nic nie znalaz�a. W tym
czasie Phousita by�a zaj�ta rozpinaniem szaty. Dwie, trzy minuty
p�niej mog�a odetchn�� z ulg� i odsun�� si� od nagiego cia�a
topielca.
Na widok koszyka wypchanego pierwszorz�dn� tkanin�, oczy
Sumiati rozb�ys�y radosnym podnieceniem.
� Szybko, zepchnij go i wracajmy � pop�dzi�a Phousit�. �
Musimy z tym p�j�� na jarmark przy �wi�tyni. To daleko, ale
dostaniemy tam najlepsz� cen�. Mo�emy te� wzi�� na sprzeda�
troch� wody, a potem kupimy ry�. Du�o ry�u! B�dziemy je��, je��,
je��, a� brzuchy zaczn� p�ka� w szwach! Powinno jeszcze wystar-
czy� na jakie� szmatki. Henri i Maman potrzebuj� nowych ubra�.
Oczywi�cie, koniecznie musimy kupi� lekarstwa. B�dziesz wie-
dzie�, co nam si� przyda. Zreszt�, chyba i tak zajrza�yby�my do
lekarza. Ten stary Chi�czyk naprawd� ci� lubi...
Nerwowe szczebiotanie Sumiati wprawi�o Phousit� w dobry
nastr�j. Z u�miechem pomy�la�a, �e martwy m�czyzna rzeczy-
wi�cie przyni�s� im szcz�cie. A teraz mog�a go odes�a� w dalsz�
drog�. Z�apa�a trupa za rami� i poci�gn�a go, chc�c uwolni�
z butelkowego wi�cierza. Za pierwszym razem nie uda�o si�, ale
jeszcze chwila, jeszcze jedno zdecydowane szarpni�cie i pozb�-
dzie si� problemu. Na pewno. Tylko jedno szarpni�cie. Ju� mia�a
je wykona�, gdy rozleg� si� okrzyk:
� Phousita!
Cofn�a r�k� jak oparzona. Z poczuciem winy spojrza�a na
Arifa, kt�ry w�a�nie zeskakiwa� z otworu w�azu na metalow�
k�adk�. Szczup�y, muskularny m�czyzna mia� na sobie jedynie
znoszone szorty. Natychmiast po wyl�dowaniu na k�adce instynk-
townie przyj�� postaw� bojow�. Tak, Arif ani na chwil� nie
przestawa� by� wojownikiem, pomy�la�a z gorycz�. Zrobi�by
wszystko, absolutnie wszystko, �eby utrzyma� si� przy �yciu.
Fio�kowe oczy Arifa, w kt�rych odbija�a si� dusza drapie�nika
zdolnego do najwi�kszego okrucie�stwa, uderzaj�co kontrasto-
wa�y z rysami pe�nej, promieniuj�cej w�asnym �wiat�em twarzy,
zaokr�glonej jak u dziecka, wesolkowatej jak u trefnisia. Tylko
oczy zdradza�y jego prawdziw� natur�, demaskowa�y kot�uj�ce
si� w jego umy�le k��by z�ego humoru. Sumiati zdawa�a si� �lepa
na wszelkie znaki �wiadcz�ce o nastroju m�czyzny. Dobrodusz-
nie zacz�a snu� barwn� opowie�� o znalezieniu w rzece prawdzi-
wego skarbu. Arif przerwa� jej w p� s�owa.
� Phousita! � warkn��. � Co tam robisz?
Dziewczyna opu�ci�a wzrok na martwego obcokrajowca. Po-
zbawione ubrania cia�o wydawa�o si� nierealne, jak blady, p�-
prze�roczysty duch.
� Sumiati, zabierz koszyk � powiedzia�a spokojnie. � Arif
mi pomo�e.
Sumiati kiwn�a g�ow�, zmieszana. Chwyci�a wyci�gni�t�
r�k� Arifa i wspi�a si� na k�adk�. M�czyzna przepu�ci� j�,
a kiedy stan�a pod lin� zwieszaj�c� si� z otworu w pod�odze
magazynu, rzek�:
� Zamknij za sob� w�az.
Nie spuszcza� oka z Phousity. Zalegaj�ce pod magazynem
cienie sprawia�y, �e jego spotwornia�a, ohydnie napuchni�ta
twarz, �wieci�a ja�niej ni� zwykle.
Sam bez opor�w przyznawa�, �e od urodzenia jest ska�ony
z�em. Podobno matka sprzeda�a go czarownikowi, kt�ry rzuci� na
niego zakl�cie i od tamtej pory grzechy pokazywa�y si� na twarzy
niczym namacalny, fluorescencyjny wyrzut sumienia. Ze swym
�miesznie d�ugim nosem, wysuni�tym podbr�dkiem, policzkami
zaokr�glonymi i pe�nymi jak przejrza�e owoce gwajawy oraz
��t�, pa�aj�c� w�asnym �wiat�em cer�, przypomina� komicznego
s�u��cego z teatru wayang. Podobie�stwo by�oby niemal idealne,
gdyby nie oczy.
Rozleg� si� niemi�y dla ucha pisk i trzask pogi�tego metalu.
Arii" obejrza� si�, jakby chcia� nabra� ca�kowitej pewno�ci, �e
Sumiati zamkn�a w�az. S�ysza� jej kroki, cichn�ce w miar� odda-
lania si� w g��b magazynu. Kiedy uzna�, �e znalaz�a si� poza
zasi�giem g�osu, powiedzia�:
� Phousita, ten cz�owiek to �ywno��. � Podszed� na skraj
mostka i rzuci� retoryczne pytanie: � Dlaczego wyrzucasz nasz
posi�ek?
W nast�pnej chwili znajdowa� si� ju� w wodzie, rozcinaj�c j�
jak promie� s�onecznego �wiat�a, wystrzelony z metalowej k�adki,
ci�gn�cy za sob� warkoczyk grubych, czarnych w�os�w, spi�tych
z ty�u g�owy w ko�ski ogon. Wynurzy� si� obok Phousity, oprys-
kuj�c j� wod�. Dostrzeg�szy wyraz jej twarzy, odrzuci� g�ow� do
ty�u i roze�mia� si�.
� Nie ma si� czego ba� � zamrucza� koj�co, przygarniaj�c
dziewczyn�. � Ta stara wied�ma naopowiada�a ci jakich� bzdur,
nafaszerowa�a k�amstwami. To tylko cia�o, duch tuana opu�ci� je
dawno temu.
Phousita zadr�a�a, a ch��d wody przyczyni� si� do tego tylko
w niewielkim stopniu. Przylgn�a do Arifa, szepcz�c mu do ucha:
� Przecie� nawet nie wiesz, jakim by� cz�owiekiem.
� To nie ma znaczenia.
� Ma, je�li zamierzamy... zje�� jego cia�o.
� Nic zjemy cia�a, tylko meszek, kt�ry z niego powstanie.
Przedtem sama pomaga�a� mi to robi� z innymi, a potem bez
opor�w jad�a� meszek.
Po�o�y�a g�ow� na jego piersi. Owszem, pomaga�a mu. W�w-
czas da�a si� przekona�.
� Sutedjo i Pi�t nale�eli do klanu � stwierdzi�a. � Dobrze
ich znali�my, z ca�� pewno�ci� nie �yczyli nam �le. Ten m�czy-
zna jest kim� obcym, m�g� uczyni� za �ycia wiele z�a...
� Zabra� je ze sob� w za�wiaty.
� Jego duch nadal mo�e kr��y� w pobli�u cia�a.
Arif straci� cierpliwo��.
� Jego duch? � prychn�� lekcewa��co. � Duch gnie�-
dzi si� w g�owie, a jego g�owa jest roztrzaskana jak skorupa
orzecha. Ty g�upia wie�niaczko, on nie �yje!
Zanurkowa�. Po chwili wynurzy� si� po drugiej stronie urz�-
dzenia do po�owu meszku, z�apa� trupa za nadgarstki i �ci�gn��
z wi�cierza.
� By�oby lepiej, gdyby� nigdy nie spotka�a tej cholernej
wied�my! Przewr�ci�a ci w g�owie. Chcesz by� czarodziejk�, jak
ona? Odbi�o ci! To by�a tylko stara, g�upia j�dza z g�r. Ciesz� si�,
�e wyci�gn�a kopyta. �a�uj� tylko, �e nie mia�em okazji zamieni�
jej w naw�z, jak tego faceta!
Phousita uderzy�a d�oni� o powierzchni� wody.
� Przesta�, Arif, natychmiast przesta�! Pr�bujesz zgrywa�
wszechwiedz�cego, ale nic nie wiesz. Nic! Ludzie plotkuj� na
ulicy, a ty bierzesz to za szczer� prawd�. Nowa, cudowna magia...
Mo�e i jest cudowna, ale nawet ci nowomodni czarownicy nie
wiedz� wszystkiego. Arif!
Nie s�ucha� jej. Odwr�ci� si� do niej plecami i zacz�� holowa�
zw�oki w g�r� rzeki. Phousita nabra�a powietrza. Nie umia�a
p�ywa�. Arif obieca�, �e j� nauczy, ale na obietnicy si� sko�czy�o.
Nerwowo zanurkowa�a pod wi�cierzem. Poczu�a na twarzy zimne
macki rzecznego pr�du i ogarn�� j� paniczny strach, �e ju� nigdy
si� nie wynurzy. Na szcz�cie nadspodziewanie szybko osi�gn�a
powierzchni� wody i ju� po chwili ponownie oddycha�a wilgot-
nym powietrzem. Dlaczego tak si� denerwowa�a? Zachowywa�a
si� jak rozkapryszona panienka. Arif chcia� tylko jej dobra, szuka�
najlepszych rozwi�za� dla klanu. G�o�no wyra�ane w�tpliwo�ci
urazi�y go.
Zr�wna�a si� z nim i pomog�a ci�gn�� cia�o pod pr�d. Kiedy
dotarli na skraj magazynu, Arif zatrzyma� si�. Woda by�a tutaj na
tyle przezroczysta, �e spojrzawszy w d�, Phousita widzia�a po-
rozrzucane na dnie, niedaleko jej st�p, bia�e drzazgi ko�ci. Szcz�t-
ki doczesnej pow�oki Sutedjo, kt�re jeszcze nie zd��y�y zmieni�
si� w meszek.
Podnios�a wzrok i napotka�a spojrzenie fio�kowych oczu.
� Ta stara wied�ma wcale ci� nie uzdrowi�a. Wyleczy� ci�
chi�ski lekarz. Czasy starej magii odesz�y � stwierdzi� katego-
rycznie Arif, po czym ponownie zanurkowa�, ci�gn�c za sob�
nog� martwego m�czyzny.
Phousita u�y�a swego drobnego cia�a jak kotwicy, zapobiega-
j�c porwaniu zw�ok przez pr�d rzeki. Arif tymczasem przywi�za�
nog� trupa do le��cego na dnie betonowego bloku i wynurzy� si�,
aby powt�rzy� operacj� z drug� nog�.
W ci�gu kilku najbli�szych dni zw�oki stopniowo ulegn� roz-
k�adowi, powstanie mn�stwo meszku, kt�ry wyp�ynie na po-
wierzchni� i poruszaj�c si� z pr�dem, wpadnie w pu�apk� wi�-
cierza. Reszta klanu nigdy si� nie dowie, czemu zawdzi�czaj�
nag�y wzrost plon�w. Przypisz� to szcz�ciu, u�miechowi kapry�-
nej fortuny.
Kiedy jeszcze �y�a stara kobieta z g�r, �wiat nie zna� meszku.
Po raz pierwszy pojawi� si� zaledwie kilka lat temu. Phousita
dobrze to pami�ta�a. Mia�a w�wczas dwadzie�cia jeden lat i �wia-
domo��, �e los skaza� j� na uwi�zienie w dzieci�cym ciele. Rzeka
by�a �mierdz�cym �ciekiem, zab�jczym rezerwuarem wszelkiego,
produkowanego przez miasto plugastwa. Z pocz�tku, gdy na
brzegu zacz�a si� zbiera� brudnoszara piana, nie zwr�cili na ni�
uwagi. Uznali j� za jaki� nowy rodzaj ska�enia. Potem Arif
zauwa�y�, �e jedz� j� szczury...
Teraz rzeka ca�kowicie zmieni�a swe oblicze. Woda w niej
by�a czysta, zdatna do picia, mimo �e wraz z ka�dym deszczem
nadal dostawa�y si� do niej miejskie nieczysto�ci.
Arif pokaza� si� na powierzchni i chwytaj�c prawe rami�
m�czyzny, szorstko zwr�ci� si� do Phousity:
� Pomo�esz mi wepchn�� go pod wod�.
Dziewczyna skin�a. Czekaj�c na znak, obserwowa�a, jak Arif
przeci�ga rami� trupa za g�ow�, schyla si� i wzrokiem szuka na
dnie kamienia, do kt�rego chcia� zakotwiczy� ko�czyn�. Musia�
go dojrze�, bo rzuci� jej porozumiewawcze spojrzenie i zawo�a�:
� Teraz!
Phousita wbi�a nadgarstki w zimn�, �lisk� pier� martwego
m�czyzny i z ca�� si�� napar�a, pchaj�c zw�oki pod wod�.
Co� poruszy�o si� pod jej praw� d�oni�. Nie zwr�ci�aby na to
uwagi, gdyby nie dziwny, metaliczny odg�os. W piersi trupa
pojawi�o si� p�kni�cie, jakby otworzy�o si� tam trzecie oko.
Z g��bi otworu wystrzeli�a z�ota ig�a, by natychmiast zag��bi� si�
w ciele Phousity. Na jej ubraniu pojawi�a si� plamka krwi. Dziew-
czyna w panice rzuci�a si� do ty�u, przyciskaj�c d�onie do piersi,
gdzie znikn�a ig�a. Przewr�ci�a si�, woda zamkn�a si� nad jej
g�ow�. Klatka piersiowa pali�a j� �ywym ogniem. Krzycza�a,
krzycza�a jak przera�one, zdezorientowane dziecko.
Uwolnione od jej ci�aru zw�oki, spr�y�cie wyprostowa�y
si�, podda�y pr�dowi rzeki. Zanim leg�y twarz� na powierzchni
wody, Phousita spostrzeg�a na bladej piersi trupa niewielk�, bia��
�z�. Przenios�a wzrok na Arifa. W oczach m�czyzny odbija�o si�
jej w�asne przera�enie.
Wstrzykni�ta przez ig�� trucizna szybko opanowywa�a system
nerwowy.
�Pom� mi, pom�..."
Pr�bowa�a to powiedzie�, ale dr�twiej�ce wargi odm�wi�y jej
pos�usze�stwa. Mia�a wra�enie, �e j�zyk spuch� i wype�nia ca�e
usta. �piewny szum p�yn�cej wody stawa� si� coraz g�o�niejszy,
zamyka� j� w swym wn�trzu, coraz bardziej odcina� od �wiata,
a� przekszta�ci� si� w pozbawione sensu, chaotyczne bzyczenie.
Wzrok straci� ostro��, �wiat zrobi� si� p�ynny, zdeformowany.
Przez mg�� zobaczy�a, jak Arif wyci�ga ku niej r�ce, jednak rzeka
okaza�a si� szybsza. Phousita poczu�a zamykaj�ce si� wok� niej
zimne d�onie rzecznego pr�du, d�onie czesz�ce jej w�osy i deli-
katnie pieszcz�ce rozpalon� twarz. Chwil� p�niej odp�yn�a
w mrok.
ROZDZIA� 2
� Godno��? � spyta� program od�wierny.
Nikko, kt�ry � tak naprawd� � sam r�wnie� by� tylko
programem, wsp�czesn� odmian� ducha, elektroniczn� istot�,
b�d�c� duplikatem umys�u swego orygina�u, nie mia� cierpliwo�ci
do Sztucznej Inteligencji Ni�szego Rz�du.
� Nazywam si� Nikko � prychn��, demonstruj�c swe po-
czucie wy�szo�ci. � Rymuje si� z �dziko". Nikko Jiang-Tibayan.
By�em tutaj tylko jakie� kilkaset razy, ty �a�osna namiastko sekre-
tarza.
Us�ysza� �miech Kirstin, dobiegaj�cy sk�d� spoza elektronicz-
nego horyzontu. W ograniczonym �rodowisku sensorycznym pro-
gramu od�wiernego by� to tylko st�umiony, z trudem daj�cy si�
rozr�ni� pog�os.
� To jak, wpu�cisz mnie, czy nie? � burkn��.
� Oczywi�cie, sir, prosz�. Pani czeka.
�cie�ka dost�pu otworzy�a si� i elektroniczny wzorzec formu-
j�cy widmo Nikko w�lizn�� si� do umys�u Kirstin. Fizycznie,
znalaz� si� w atrium, dodatkowym organie wewn�trznym, kt�ry
wytworzono sztucznie, pobudzaj�c do wzrostu tkank� w��knist�
m�zgu. Atrium wype�ni�o swe zadanie i stworzy�o dla go�cia sfer�
oddzia�ywania psychicznego, kt�ra by�a wiern� kopi� pokoju
zajmowanego przez Kirstin. Z jej punktu widzenia Nikko by�
nak�adk� na rzeczy wisto��, wirtualnym towarzyszem, niewidzial-
nym dla wszystkich poza ni�. Mimo �e by� tylko widmem, mog�a
go przyj�� w prawdziwej scenerii swego domu, widzia�a go, czu�a
jego zapach, mog�a go dotkn��, poczu� smakiem... jak czyni�a to
wcze�niej wiele, wiele razy.
Jednak dzisiaj przyni�s� ze sob� nastr�j po�piechu, przykr�
�wiadomo�� przemijania, uciekaj�cego czasu. Zgodnie z tym, co
m�wi� jej ojciec, Nikko zosta�o najwy�ej kilka tygodni �ycia.
Mniej wi�cej kilka tygodni. Ko�ca nie mo�na by�o przewidzie�
z wi�ksz� precyzj�, ale zbli�a� si� nieuchronnie. Nikko sam czu�
blisko�� �mierci. Manifestowa�a si� niezgrabno�ci�, pog��biaj�c�
si� od chwili, gdy w wyniku zaprogramowanej skazy genetycznej
jego system nerwowy zacz�� rozpada� si� jak domek z kart. Nie-
zgrabno�ci� znakomicie powielan� przez funkcjonuj�ce w sieci
widmo.
Kirstin wyci�gn�a do niego r�k�, na tle hebanowej sk�ry jej
d�ugich, proporcjonalnych palc�w wyra�nie odcina�o si� z�oto
b�yszcz�cych pier�cieni. Na jej twarzy pojawi� si� ch�odny, zabor-
czy u�miech, b�d�cy reakcj� na dotyk � a raczej na symulacj�
dotyku, halucynacj� stwarzan� przez atrium pod wp�ywem obec-
no�ci w umy�le Kirstin elektronicznego widma.
Zamkn�� jej d�o� w swojej. Jego r�wnie niezwykle d�ugie,
jasnob��kitne palce konwulsyjnie zadrga�y. Kirstin zauwa�y�a ten
oczywisty �lad niedyspozycji, ale na razie pozostawi�a go bez
komentarza.
Mimo to go�� odczuwa� jej pogard�. Mia� ochot� odp�aci�
kwa�n� min�, lecz tw�rca jego twarzy nie przewidzia� takiej
mo�liwo�ci. Nikko by� tylko modelem eksperymentalnym, jedy-
nym istniej�cym prototypem wariantu sztucznego cz�owieka, kt�-
ry zosta� obj�ty zakazem produkcji na terenie ca�ej Wsp�lnoty.
Pozosta� unikatowym okazem dziwol�ga. Dziesi�tki tysi�cy drob-
nych p�ytek, sk�adaj�cych si� na jego emaliowan� sk�r�, mog�o
niezdarnie imitowa� wi�kszo�� ludzkich grymas�w i z pewno�ci�
mog�oby robi� to znacznie lepiej, ale ojciec nie przyk�ada� du�ej
wagi do tego aspektu swego wynalazku. Nerw czaszkowy, kon-
troluj�cy u cz�owieka mi�nie twarzy, wykorzysta� do obs�ugi
kiszera, symbiotycznego organu, izoluj�cego usta, nos i uszy
przed zgubnym wp�ywem pr�ni oraz zaopatruj�cego organizm
w tlen. Nikko nie przejmowa� si� tym, �e mimik� twarzy nie mo�e
wyra�a� negatywnych odczu�. Zimne, parali�uj�ce spojrzenie
ca�kowicie mu wystarcza�o.
� Ca�y tydzie� pr�bowa�em si� z tob� skontaktowa�. Bez-
skutecznie � powiedzia� z wyrzutem w g�osie.
G�adzi� grzbiet jej d�oni, a potem zamkn�� palce wok� nad-
garstk�w, staraj�c si� jednak nie napina� mi�s'ni ramion, gdy�
atriijm natychmiast zrealizowa�oby symulacj� zacisku. Wsp�-
czynnik ci��enia sztucznej grawitacji w domu Kirstin by� mniej-
szy od normalnego, spadaj�cy obiekt potrzebowa� ponad dw�ch
sekund, aby przeby� jeden metr odleg�o�ci. Wystarczy�oby lekko
szarpn�� i gospodyni znalaz�aby si� w jego ramionach, jednak
Nikko nie by� w nastroju do takich igraszek.
� Mo�e znajd� sobie inn� kochank� � powiedzia� � skoro
ty nie chcesz dzieli� ze mn� ostatnich dni �ycia.
� Ach, Nikko... Czaruj�cy, jak zawsze � mrukn�a, uno-
sz�c jego d�o� i przyk�adaj�c do swego policzka.
Nie uwa�a� jej za pi�kn�, ani nawet �adn�. Ciemny kolor sk�ry
i grube, kr�cone w�osy miedzianej barwy, unosz�ce si� nad ramio-
nami niczym kapry�na chmura, nie pasowa�y do topornej, p�-
nocnoeuropejskiej twarzy, w kt�rej razi� masywny, kartoflowaty
nos. Na tle sk�ry, oczy koloru kawy z mlekiem wydawa�y si�
przesadnie jasne. Stanowczo, uroda nie by�a najmocniejsz� stron�
Kirstin. Nie przygna�a go do niej mi�o��, a ona dobrze o tym
wiedzia�a.
Nagle otworzy� szeroko oczy ze zdumienia. Na �cianie pokoju
go�cinnego wisia� jego portret! Bez pud�a pozna�, �e jest to jej
dzie�o.
� Beznadziejny, tandetny kicz-�zawyrokowa�, podchodz�c
do s'ciany, aby rzuci� okiem z bliska.
� Dlaczego? � wykrzykn�a Kirstin. Jej g�os by� dziwn�
mieszank� gniewu i rozbawienia. � My�la�am, �e ci si� spodoba.
Nikko przyjrza� si� obrazowi. Gdyby zosta� uwieczniony
w �rodowisku, gdzie istnieje tlenowa atmosfera i normalne ci�nie-
nie, kiszer le�a�by na barkach, przypominaj�c kr�tk� pelerynk�.
Niestety, Kirstin umie�ci�a go w pr�niowym lesie celofanowych
drzew, kt�re ros�y na zewn�trz Domu Lata, przez co organ respi-
racyjny by� uaktywniony, szar� woalk� zakrywa� usta, nos i uszy.
W postawie Nikko by�o co� zwierz�cego. Znajdowa� si� w przy-
siadzie, palce st�p obejmowa�y ga���, a oczy uporczywie wypa-
trywa�y czego� poza przestrzeni� obrazu. Rozpostar� ramiona,
jakby szykowa� si� do skoku lub odparcia ataku.
� Tak mnie postrzegasz? � spyta�. � Widzisz we mnie
zwierz�? A to jest m�j ��ywio�"?
� Potraktuj to jak komplement, Nikko.
� Nawet je�li jest oczy wista zniewag�?
Portert sugerowa�, �e nie jest cz�owiekiem. Oskar�a� o podszy-
wanie si� pod cz�owieka, stwarzanie pozor�w podobie�stwa. Pro-
sz�, oto dowody obci��aj�ce, widoczne jak na d�oni. Niby ludzka,
g�adka, pozbawiona w�os�w g�owa z wysokim czo�em, p�aski,
azjatycki nos, skryte pod kiszerem niedu�e uszy. Brak brwi.
Ojciec zast�pi� je dramatycznie wygi�tym �ukiem czarnej farby.
Niebieskie oczy, kt�re mog�y uchodzi� za zwyczajne, ludzkie, ale
trudno by�o je dostrzec za ochronnymi, kryszta�owymi soczewka-
mi. Smuk�e, zgrabne cia�o niby-m�czyzny, jak zwykle. Cia�o
podobne do monumentalnej rze�by, poniewa� ka�dy centymetr
sk�ry przykrywa �ywa zbroja, zaprojektowana do ochrony przed
pr�ni�, l�ni�ca odcieniem b��kitu zwanym nikko. Pomocniczy
organ przypominaj�cy przepask�, okrywaj�c� narz�dy p�ciowe
i odbyt, pe�ni�cy funkcj� dodatkowej ochrony przed zerowym
ci�nieniem, ajednocze�nie zapewniaj�cy wype�nienie norm oby-
czajowo�ci.
� Jestem historykiem � powiedzia� oschle. � Nie r�b ze
mnie zoologicznego okazu.
Kirstin obj�a go w pasie i przywar�a do jego plec�w. Kobiece
piersi przy pancernej sk�rze zdawa�y si� kwintesencj� mi�kko�ci
i delikatno�ci, jednak ju� uk�ucia twardych sutk�w powinny sta-
nowi� ostrze�enie, i� pod t� subteln� pow�ok� skrywa si� opance-
rzona dusza.
� Jeste� pi�kny � stwierdzi�a � i ju� nied�ugo bezpowrot-
nie znikniesz z mojego �ycia. Dlaczego mia�abym nie pami�ta�
ci� takim, jakim naprawd� jeste�?
Wyraz jego twarzy nie zmieni� si�, ale wzgardliwy ton g�osu
jednoznacznie wskazywa� na kipi�ce w nim emocje:
� Skoro tak, dlaczego nie namalowa�a� mnie, jak r�n� ciebie
. w twoim w�asnym ��ku?
U�miechn�a si�.
� Mia�abym przyzna� si� przed ca�ym �wiatem do zoofilii?
� Nie jestem zwierz�ciem! � krzykn��, odtr�caj�c jej r�-
k�.
By� kim�, kim powinien by� ka�dy mieszkaniec tysi�ca miast
Wsp�lnoty, rozsianych po ca�ym Uk�adzie S�onecznym � pe�n�
wdzi�ku istot�, znakomicie przystosowan� do nowego �rodowi-
ska, dobrze czuj�c� si� w korytarzach orbituj�cych miast oraz
zdoln� funkcjonowa� w pr�ni bez skafandra i butli tlenowych.
I w�a�nie dlatego Wsp�lnota z pogard� odwr�ci�a si� od niego �
by� przysz�o�ci�, kt�rej nie potrafili zaakceptowa�.
Kirstin zmierzy�a go ch�odnym wzrokiem.
� Nie z�o�� si� na mnie, Nikko. Nie ja ci� wymy�li�am, tylko
tw�j stary, kochany ojczulek, Fox Jiang-Tibayan. S�dzi�, i� jest
zdolny wprowadzi� ulepszenia w planie stworzenia, uwa�a� si� za
m�drzejszego od samej Bogini. Wielka szkoda, �e nie przewidzia�
konsekwencji swych czyn�w.
Nikko czu�, jak jego d�ugie palce zamykaj� si� w pi��. Bogini!
Pieprzona Matka Ziemia by�a zgrzybia�� tyrank�. Mog�aby sko-
rzysta� z drobnej pomocy w kontynuowaniu procesu ewolucji,
jednak Kirstin nie widzia�a tego w taki spos�b. W �wietle wyzna-
wanej przez ni� filozofii wszelkie pr�by ingerencji w fizjologi�
cz�owieka i sztucznego pobudzania gatunku do rozwoju w okre-
�lonym kierunku, zas�ugiwa�y na pot�pienie. Pogl�d ten skwapli-
wie podzielali �wieccy prawnicy Wsp�lnoty.
Kirstin ponownie zbli�y�a si� do niego, k�ad�c mu na piersi
dwa z�o�one palce.
� Jeste� historykiem � powiedzia�a, zakre�laj�c na g�adkiej
sk�rze nier�wne k�ko. � Studiowa�e� u Marevic Chun i strawi�e�
�ycie na wszczynaniu awantur. Nie�le si� bawi�e�, prawda? Ujaw-
nia�e� dowody korupcji, wywo�ywa�e� skandale, robi�e� wszyst-
ko, �eby dopiec korporacjom rywalizuj�cym z Domem Lata.
Atakowa�e� nawet policj�, lecz nigdy nie wejrza�e� we w�asn�
histori�.
� Mylisz si� � zaprotestowa�, wyra�nie nie maj�c ochoty na
kontynuowanie tematu. Odwr�ci� si� do niej plecami i doda�: �
Znam to na pami��.
� Zapewne, ale tylko z jednego punktu widzenia. Wiesz, �e
Fox m�g� ci� stworzy�, poniewa� otrzyma� zezwolenie na prowa-
dzenie bada�. Czy jednak powiedzia� ci, �e uzyska� to pozwolenie,
wykorzystuj�c polityczne uk�ady, rozdaj�c �ap�wki i zastraszaj�c
tych, kt�rzy okazali si� nieprzekupni? Jeste� historykiem, Nikko.
Powiniene� zna� fakty. By�am przeciwna udzieleniu zezwolenia,
lecz mojej opinii nie wzi�to pod uwag�. Fox zna� wszystkich
w�a�ciwych ludzi. � Unios�a g�ow�, jakby chcia�a przyjrze� si�
sufitowi, i na wspomnienie tamtych czas�w wybuchn�a �mie-
chem. � Powiniene� go widzie�, jaki by� z siebie zadowolony!
Nigdy si� nie zastanawia�, co b�dzie, gdy zezwolenie wyga�nie.
Dzia�aj�ca przy Kongresie naukowa komisja doradcza wyda�a
pozwolenie na okres trzydziestu lat. Fox zosta� zobowi�zany do
wbudowania w prototyp urz�dzenia, kt�re doprowadzi�oby do
samodestrukcji po przekroczeniu wyznaczonego przez komisj�
terminu. W�wczas nie widzia� w tym �adnego problemu. Przypu-
szcza�, �e po trzydziestu latach sztuczni ludzie b�d� spotykani na
ka�dym kroku i bez k�opotu otrzyma zezwolenie na rozbrojenie
bomby tykaj�cej w ciele Nikko. Jednak w miar� up�ywu czasu
bigoteria Wsp�lnoty zamiast male�, coraz bardziej przybiera�a na
sile. Obecnie nie by�o najmniejszych szans na przed�u�enie ze-
zwolenia, dzi�ki kt�remu Nikko znajdowa� si� po�r�d �ywych.
Jeszcze kilka tygodni i straci wa�no��.
Kirstin unios�a d�o�, pieszczotliwie przesun�a palcami po
powierzchni kiszera, z rozmys�em d���c do wzbudzenia podnie-
cenia u Nikko. Zdawa�a sobie spraw�, �e przyszed� do niej, gdy�
uwa�a� j� za ostatni� desk� ratunku. J�, Kirstin Adair, naczelnik
policji Wsp�lnoty, odpowiedzialn� za wychwytywanie wszelkich
wykrocze� przeciw prawu do ograniczonego stosowania nano-
technologii, do kt�rej obowi�zk�w nale�a�o czuwanie, by ludz-
ko�� nie zatraci�a oryginalnych cech gatunku, by pozosta�a sob�.
Wiedzia�, �e jest w�adna odroczy� wykonanie zalece� komisji
Kongresu.
Nikko by� historykiem. Wykszta�cenie zawdzi�cza� Marevic
Chun, jednej z za�o�ycielek Domu Lata. To ona nauczy�a go, jak
wy�ledzi� u�yteczne �cie�ki dost�pu do danych, jak nurkowa� pod
powierzchni� wizerunk�w ukazywanych w sieci przez wi�kszo��
ludzi i korporacji, jak wynajdywa� i przegl�da� zapomniane za-
pisy cyfrowe, raporty, notatki, sprawozdania, meldunki i protoko-
�y, jak naci�ga� na wywiad osoby lub widma, a wszystko po to,
by uchyli� zas�on�, za kt�r� skrywa�y si� starsze i nowsze tajemni-
ce, przy odrobinie szcz�cia dopiec Wsp�lnocie i policji, ujawni�
ich przekupno��, wywo�a� ferment i podj�� pr�b� zepchni�cia
poci�gu historii z tor�w naturalistycznej tyranii, co zaowocowa-
�oby bardziej liberaln� polityk� wobec jednostek takich jak on,
Nikko.
Nie uda�o mu si� zmieni� klimatu politycznego, ale odni�s�
sukces w kilku innych sprawach. Mi�dzy innymi wykorzysta�
swoje umiej�tno�ci do wy�ledzenia przesz�o�ci Kirstin. Na d�ugo
przed ich pierwszym spotkaniem zna� j� jak najlepszego przy-
jaciela.
Bez zb�dnych s��w skierowali si� do sypialni. Nikko nie m�g�
sobie odm�wi� obejrzenia dekoracji, zawieszonej na �cianie nad
��kiem. Stanowi� j� unikalny collage, impresjonistyczny zlepek
z�b�w, ko�ci, w�os�w i kawa�k�w sk�ry w ostrych, nienatural-
nych kolorach, wyeksponowany na tle jakich� niemo�liwych do
odczytania wzorc�w genetycznych, nagryzmolonych farb� z na-
tryskiwacza.
Kirstin zd��y�a wyswobodzi� si� z sukni, kt�ra bardzo powoli
opada�a na pod�og�. Po�o�y�a si� na ��ku i zapraszaj�co wyci�g-
n�a r�ce w stron� kochanka. Mia�a ponad sto dwadzie�cia lat, ale
ka�da nastolatka mog�a pozazdro�ci� jej cia�a.
Skorzysta� z zaproszenia. Przyci�gn�a go do siebie z w�a�ciw�
sobie szorstko�ci�, wczepi�a si� paznokciami w jego plecy. Bez
s�owa protestu zanurzy� si� w cieple kobiecego cia�a, szukaj�c
ustami gor�cych warg Kirstin. Wiedzia�, co czu�a w tej chwili.
Musia�o to by� tak, jakby ca�owa�a g�adk�, �lisk� statuetk� z chi�-
skiej porcelany, z wolna budz�c� si� do �ycia pod wp�ywem jej
magicznego dotyku. R�nica polega�a na tym, �e porcelana by�a-
by zimna i nieczu�a, a jego usta i j�zyk, wra�liwsze ni�u zwyk�ego
cz�owieka, bo z�o�one z morza brodawek czuciowych, zwykle
czepiaj�cych si� aktywnego kiszera, rozpala�a autentyczna na-
mi�tno��.
Kiszer le�a� na jego karku, zrolowany jak chusta. Kirstin
musn�a go j�zykiem, prowokuj�c do otwarcia. Nikko zadr�a�,
zdradzaj�c ogarniaj�ce go podniecenie. Po�o�y� d�onie na szyi
kobiety, g�aska� ciemn�, aksamitn� sk�r�, czuj�c pod wra�liwymi
opuszkami palc�w rytmiczne pulsowanie krwi w �y�ach.
Nagle, bez ostrze�enia, Kirstin zatopi�a z�by w kiszerze. Nik-
ko krzykn�� z b�lu, instynktownie wzmacniaj�c nacisk na krta�
kochanki. Musia�a potraktowa� to jako ostrze�enie, cho�by dlate-
go, �e jego palce by�y wystarczaj�co d�ugie, by ca�kowicie opasa�
szyj�.
� Przesta�! � sykn�� wprost do jej ucha.
� Nikko � odpowiedzia�a mu jadowitym szeptem � to ty
mnie potrzebujesz!
Dobrze wiedzia�a, co robi. Przez ca�y czas kontrolowa�a roz-
w�j wydarze�. Znajdowali si� w jej atrium i w ka�dej chwili mog�a
go st�d wyrzuci�.
Wgryz�a si� g��biej. B�l stawa� si� dla Nikko nie do zniesienia,
ale m�g� zrobi� tylko jedno: podda� si�. Nienawidzi� jej w tej
chwili, nienawidzi� i jednocze�nie wnika� w s�odkie cia�o, po-
zwala�, by nad nim zapanowa�o, a na koniec, w przed�u�onej,
druzgocz�cej eksplozji rozkoszy nape�ni� je swym sterylnym na-
sieniem.
P�niej, tamuj�c krew s�cz�c� si� z kiszera, u�wiadomi� sobie,
�e �adne z tych prze�y� nie jest prawdziwe. By� przecie� tylko
widmem rezyduj�cym w atrium Kirstin Adair, nak�adk� na jej
rzeczywisty �wiat, niczym wi�cej.
Cybernetyczne widma nie by�y jednak normalnymi fantazja-
mi, majakami, kt�rych dzia�ania pozostawa�y bez wp�ywu na
�ycie ich pierwowzoru. Wracaj�c z podr�y po sieci, przynosi�y
wraz z sob� urazy i nie zagojone blizny. W ci�gu lat wiele widm
w og�le do Nikko nie wr�ci�o. Z pewno�ci� niekt�re z nich
zwyczajnie zosta�y wymazane, ale podejrzewa�, �e cz�� poranio-
nych widm �wiadomie skaza�a si� na banicj�, �eby ustrzec go
przed cierpieniem.
U�o�y� si� na mi�kkim, wygodnym pos�aniu, g��boko odetch-
n��. Kirstin przytuli�a si� i jakby chcia�a wynagrodzi� mu doznany
b�l, delikatnie g�aska�a go po brzuchu. Uwielbia�a go dotyka�.
Otoczy� j� ramieniem. Zdawa� sobie spraw�, �e wypada�oby
powiedzie� co� ciep�ego, ale obawia� si�, i� �adne s�odkie s��wka
nie przecisn� mu si� przez gard�o.
Utkwi� wzrok w znajduj�cym si� nad ��kiem collage'u. Od
dawna mia� swoje zdanie na jego temat, zdanie nie najlepsze, bo
czy� mo�na podziwia� �dzie�o", walcz�c z md�o�ciami? Ohyda!
Tylko Kirstin mog�a wpa�� na tak perwersyjny pomys�. Zbierane
przez lata trofea � odebrane przest�pcom nielegalne cz�ci ludz-
kiego cia�a � formowa�y jaki� zagadkowy wz�r, kt�ry przy
odrobinie dobrej woli mo�na by�o wzi�� za artystyczn� wizj�
poszarpanych stok�w, poro�ni�tej drzewami g�ry. Najej szczycie
pyszni� si� diamentowy z�b. Pi�kna zdobycz. O, a tam p�k szcze-
roz�otych w�os�w, imituj�cy mg�� snuj�c� si� nad wierzcho�kami
drzew. Srebrnoszare p�aty sztucznej sk�ry kszta�towa�y parowy
i �leby, b��kitny nab�onek imitowa� pastelowy baldachim nieba.
Ca�o�ci dope�nia� biegn�cy w poprzek tej niezwyk�ej krainy,
wsz�dobylski jak le�ne duszki, wij�cy si�, p�prze�roczysty stru-
myk genetycznego kodu, opisuj�cy modyfikacje ludzkiego geno-
mu, kt�re wykracza�y poza granice prawa.
Kto jak kto, ale Kirstin mog�aby d�ugo i barwnie opowiada�
o najr�niejszych pr�bach �amania prawa.
Prawo... Co kry�o si� za tym kr�tkim s�owem? Nikt chyba nie
potrafi�by poda� prostej, zrozumia�ej definicji. Prawo Wsp�lnoty,
zbudowane na przes�dach i ludzkiej zach�anno�ci, by�o przesyco-
ne g��boko humanitarnymi tre�ciami, ale jednocze�nie pe�ne za-
wi�o�ci, �lepych zau�k�w, sprzeczno�ci i luk zdolnych pomie�ci�
dowolne interpretacje. Zdawa�o si� �ywym organizmem, kt�ry
bezustannie ewoluuje i ulega modyfikacjom maj�cym przybli�y�
go do odpowiedzi na fundamentalne pytanie: kim jest CZ�O-
WIEK? Tymczasem lata mija�y, a odpowied� na to pytanie stawa-
�a si� coraz trudniejsza.
W przeciwie�stwie do swych przodk�w, wsp�czesny cz�o-
wiek potrafi� wymkn�� si� ze szpon�w staro�ci. Starzenie si�
skre�lono z listy naturalnych proces�w charakterystycznych dla
gatunku, uznano za skutek defektu w ludzkim genomie. Naukow-
cy bez problem�w mogli naprawi� t� usterk�, lecz prawo zabra-
nia�o wszczepiania sztucznych struktur genetycznych. Oczywi�-
cie przewidziano wyj�tki. Zapisano klauzule. Podwaliny systemu
prawnego pozosta�y jednak niewzruszone. Poszczeg�lne artyku�y
wyra�nie m�wi�y: mo�ecie przebiera� i miesza� ludzki materia�
genetyczny, jak wam si� �ywnie podoba, przerabiajcie sobie kolor
sk�ry lub oczu, zmieniajcie sw�j wzrost, rysy twarzy, zast�pujcie
geny odpowiedzialne za starzenie si� i odporno�� na choroby ich
lepszymi odpowiednikami, jednak nie ��czcie ludzkich wzor�w ge-
netycznych ze zwierz�cymi lub sztucznie wytworzonymi kodami.
Nie wolno wam kojarzy� ludzkiego umys�u z inteligencj� maszyny.
Prawo mia�o wiele do powiedzenia na temat inteligencji innej
ni� ludzka. Spo�ecze�stwo Wsp�lnoty nie mog�o normalnie funk-
cjonowa� bez ogromnej armii maszyn, wyposa�onych w sztuczn�
inteligencj� ni�szego rz�du, armii stworzonej do realizowania
prostych zada�, polegaj�cych na nadzorowaniu, analizowaniu
i regulowaniu standardowych proces�w. Jednak maszyny zdolne
do adaptacji, obdarzone woln� wol� lub �wiadomo�ci�, traktowa-
no jako element wrogi, stanowi�cy zagro�enie. W �wietle obowi�-
zuj�cego we Wsp�lnocie prawa, maszyny takie nie mog�y istnie�.
W �wietle obowi�zuj�cego we Wsp�lnocie prawa, tw�rczym
umys�em m�g� by� tylko umys� cz�owieka.
Dla Kirstin prawo Wsp�lnoty by�o �wi�t� wyroczni�.
� Przypominasz mi Leandera Bohra w ostatnich dniach �y-
cia � powiedzia�a, k�ad�c mu d�o� na barku.
Nikko wzdrygn�� si�. Leander Bohr... Wspomnia�a o nim
chyba tylko po to, by zada� mu dodatkow� tortur�! Bohr by�
terroryst�, fanatycznym wyznawc� kultu Gai. Do dzisiaj uzna-
wano go za najwi�kszego in�yniera molekularnego w historii
�wiata. Legenda g�osi�a, i� by� samoukiem, sierot�, genialnym
wychowankiem berli�skich slums�w. Wielu ludzi znaj�cych Bohra
z tamtego okresu przysi�ga�o, �e przed zaprojektowaniem strukto-
ra nie umia� czyta�. Nauczy�a go tego stworzona przez niego
maszyna molekularna, w nielegalny spos�b przekszta�caj�c uk�ad
nerwowy cz�owieka.
Kirstin mia�a kilkana�cie lat, gdy zosta�a najpierw jego prote-
gowan�, a potem kochank�.
Legalne odmiany struktor�w nale�a�y do rodziny programo-
walnych maszyn molekularnych, wyposa�onych w zasoby sztucz-
nej inteligencji ni�szego rz�du, kt�re pozwala�y wykonywa� tylko
jedn� czynno�� a�bo co najwy�ej seri� czynno�ci prowadz�cych
do jednego, �ci�le okre�lonego celu, jak skonstruowanie kad�uba
statku lub zaprojektowanie nowej kolekcji stroj�w na zbli�aj�cy
si� sezon. Struktor Bohra by� inny. Wbudowanie nielegalnych
uk�ad�w samoprogramuj�cych zapewni�o mu zdolno�� adaptacji
do organizmu nosiciela.
W zasadzie by� to tylko mikroskopijny pakiet instrukcji, nic
wi�cej. Je�li jednak dosz�o do zainicjowania proces�w zapisanych
w pakiecie, struktor Bohra rozpoczyna� tworzenie molekularnej
sieci po��cze�, oplataj�cej ca�e cia�o i umys� nosiciela. W efekcie
dochodzi�o do g��bokich zmian w organizmie, nosiciel w jednej
chwili stawa� si� ekspertem w dziedzinie in�ynierii molekularnej,
otrzymywa� nie tylko podr�cznikow� wiedz�, ale i praktyczne
umiej�tno�ci.
Wi�kszo�� odmian struktor�w potrafi�a doskonali� oprogra-
mowanie bazowe, jednak tylko struktor Bohra mia� zdolno��
rozwijania zupe�nie nowych funkcji programistycznych, nieskr�-
powanego uczenia si� i to w stopniu dalece przewy�szaj�cym
najwspanialsze ludzkie umys�y. W �wietle obowi�zuj�cych prze-
pis�w, struktor Bohra nie m�g� istnie� nie tylko z powodu zdol-
no�ci samodoskonalenia. Gro�niejsze by�o to, �e jego funkcjo-
nowanie zaburza�o fizjologi� cz�owieka.
� Dziwne uczucie � szepn�a Kirstin, owiewaj�c oddechem
kiszer. � Jakby �al, g��boki �al. Ostatni raz czu�am co� takiego
w ostatnich godzinach �ycia Leandera.
Nikko wydawa�o si�, �e po jego brzuchu w�druje armia mr�-
wek, z�o�liwie tupi�cych lodowatymi n�kami. Mia� ochot� wy-
skoczy� z ��ka i strz�sn�� je z siebie.
� Bohr wiedzia�, �e ma umrze�? � zapyta�, z trudem panu-
j�c nad g�osem.
� Nikko, najdro�szy, w�wczas nie by�am jeszcze tak zepsu-
ta. Nie mam poj�cia, czy o tym wiedzia�. Ja wiedzia�am � odpar�a
z pob�a�liwym u�mieszkiem. � Zupe�nie jak teraz, w twoim
przypadku.
Bawi�a si� nim. Prowokowa�a do b�agania o odroczenie, ale
tylko po to, by z przyjemno�ci� mu... odm�wi�.
Odsun�� si� od niej i le��c na wznak ogl�da� collage. Z trud-
no�ci� oddycha�, mia� wra�enie, i� pot�na si�a wciska go w pos�a-
nie i parali�uje najdrobniejsze ruchy, a przecie� mieszkanie obej-
mowa�a sfera zmniejszonego ci��enia. Mo�e pomog�aby mu odro-
bina wsp�czucia. Niestety, Kirstin cechowa�a wra�liwo�� kamienia.
� Ciesz� si�, �e do mnie wpad�e� � powiedzia�a s�odkim
g�osem. � Mia�am potworny dzie�.
� Nie m�w? C� by�o w nim tak okropnego? Zabrak�o dzieci
mutant�w na przek�sk�?
� �eby tylko! � Roze�mia�a si�. � Gdybym mog�a pozby�
si� niekt�rych ludzi z naszej jednostki, wszystko by�oby w najlep-
szym porz�dku. Szczeg�lnie takiego Jensena Van Nessa.
Nikko poczu� si� jeszcze gorzej. Serce zacz�o mu wali�
w piersi, twarz pali�a �ywym ogniem. Nazwisko Jensena Van
Nessa na pewno nie pad�o przypadkowo. Czy�by jednak w ko�cu
skojarzy�a go z tym cz�owiekiem?
� Van Ness � mrukn��, udaj�c umiarkowane zainteresowa-
nie. � To ten sam Van Ness, kt�ry pracowa� w policji, kiedy
wystawi�a� im Leandera Bohra? By� w�wczas cz�onkiem zespo�u
dochodzeniowego, prawda?
Kirstin kre�li�a d�ugim paznokciem k�ka na sk�rze jego
przedramienia.
� Masz racj�. Dlaczego nigdy nie zrobi�e� z nim wywiadu?
� Kto powiedzia�, �e tego nie zrobi�em?
� Mam na oku te sprawy, sam wiesz.
Podpar�a si� na �okciu i zmierzy�a go przenikliwym spoj-
rzeniem, jakby wierzy�a, �e sam� si�� woli potrafi wydoby� z nie-
go prawd�. Wyraz twarzy Nikko by� jednak nieprzenikniony.
Jak zawsze.
� Powiniene� um�wi� si� z Van Nessem na spotkanie �
m�wi�a dalej. � My�l�, �e go polubisz. Macie ze sob� co�
wsp�lnego. Jako obywatele Wsp�lnoty, obaj nie macie przed sob�
�adnych perspektyw.
� Wyobra�am sobie � stwierdzi� gorzko. � Musi mie� gru-
bo ponad sto lat. Powinien wreszcie zm�drze� i paln�� sobie
w �eb.
Uda�a, �e nie us�ysza�a ostatniej uwagi.
� Van Ness po raz kolejny nadepn�� mi dzisiaj na odcisk.
Skurwiel! Publicznie rozg�asza, �e tylko dzi�ki niemu unieszkod-
liwiono Leandera i to on wydoby� z przysma�onego cia�a tkank�
nerwow�, z kt�rej p�niej wyizolowano struktor Bohra. Wielka
sztuka! Ka�dy m�g� to zrobi�, bo Leander wtedy ju� nie �y�. Beze
mnie Van Ness nawet by go nie znalaz�, ale za ka�dym razem, gdy
wystosowuj� petycj� o zniszczenie wszelkich dokument�w i do-
wod�w rzeczowych zwi�zanych ze spraw� Bohra, natychmiast
wynajduje dziesi�tki dowod�w na to, i� ��dam unicestwienia
I
unikalnych materia��w do bada� naukowych. � U�miechn�a si�
z politowaniem. � Boi si� wymazania z historii swego najwi�k-
szego osi�gni�cia. �a�osne.
Potrz�sn�a g�ow�, wzniecaj�c burz� miedzianych w�os�w.
� Struktor Bohra powinien by� zniszczony, jest zbyt niebez-
pieczny. Ma wszelkie mo�liwe atuty, a policyjne struktory nie
mog� si� z nim r�wna�. Taki, kt�ry m�g�by mu zagrozi�, mu-
sieliby�my stworzy� od zera, �ami�c przy tym strze�one przez
nas prawo o systemach sztucznej inteligencji. Je�li utraciliby�my
nad nim kontrol�, m�g�by zachwia� r�wnowag� si� we Wsp�lno-
cie r�wnie �atwo, jak by�o to z przeobra�eniem m�zgu Leande-
ra. Van Nessa w og�le to nie obchodzi. Pr�dzej wystawi na
szwank bezpiecze�stwo Wsp�lnoty, ni� zrezygnuje z wymarzonej
nagrody.
� Nie winie go za to � powiedzia� Nikko �ciszonym g�osem.
Kirstin obrzuci�a go karc�cym spojrzeniem. Wiedzia�a, jak
bardzo chcia�by po�o�y� �ap� na tym struktorze. Pr�bowa� dotrze�
do niego za jej po�rednictwem i by�o wielce prawdopodobne, �e
szukaj�c doj�cia, trafi� do Van Nessa.
� Jak ju� m�wi�am, �aden z was nie ma przed sob� perspe-
ktyw � powt�rzy�a ostrym, nieprzyjemnym tonem.
Nikko zd�awi� westchnienie. Rozmowa przybra�a niekorzyst-
ny, bardzo niekorzystny obr�t. Nic tu po nim, powinien pomy�le�
o powrocie do domu.
Nie! Na to jeszcze ma czas. Zebra� si�y i podni�s� si� z pos�ania.
� Ubierz si� i chod�my na balkon � powiedzia�.
Nie m�g� porusza� si� po mieszkaniu bez Kirstin. By� tutaj
tylko widmem, cieniem na twardej pow�oce rzeczywistego �wiata,
ca�kowicie zale�nym od zmys��w gospodyni.
Bez s�owa sprzeciwu w�o�y�a sukni� i wzi�a go za rami�.
Ledwie dotykaj�c stopami pluszowych dywan�w, niczym para
eterycznych kochank�w, pop�yn�li ku drzwiom balkonowym.
Bursztynowe, elektroniczne oko zamka �ypn�o na nich i w nast�p-
nej sekundzie szklane tafle rozst�pi�y si�.
Kirstin mieszka�a w Zamku, mie�cie b�d�cym siedzib� rz�du
Wsp�lnoty, zawieszonym w przestrzeni kosmicznej bezpo�rednio
nad Indiami. Poniewa� od kilku dziesi�cioleci nie kursowa�y
rakiety atmosferyczne � r�wnie� zakazane przez prawo � Zie-
mi� ��czy�y z orbitalnymi miastami jedynie kosmiczne windy.
Policja skrz�tnie wykorzystywa�a to komunikacyjne w�skie gard-
�o. Na obu ko�cach linii znajdowa�y si� �luzy, przez kt�re musieli
przej�� wszyscy podr�ni, a funkcjonariusze mieli w�wczas oka-
zj� skontrolowa� ich to�samo�� oraz legalno�� materia�u moleku-
larnego. Kiedy rozpoczynano budow� wind, krytycy drwi�co
nazywali projekt Cesarsk� Autostrad�. Jak to cz�sto bywa, nazwa
przyj�a si� i z czasem straci�a ironiczny wyd�wi�k.
Nikko uchwyci� si� por�czy szklanej klatki balkonu i spojrza�
w kierunku Autostrady. Dzieli� go od niej nieca�y kilometr. Maje-
statyczna wst�ga czarnego szk�a z nanizanymi guziczkami bur-
sztynowych �wiate� wyrasta�a z naje�onej setkami szklanych
i ceramicznych wie� powierzchni ogromnego sztucznego satelity,
�agodnie przenika�a przez przezroczyst� kopu��, kt�ra otula�a ca�y
ten bajkowy �wiat, a potem rozcina�a smolist� czer� pr�ni i nik-
n�a w mrocznej dali. Cesarska Autostrada rozci�ga�a si� na
d�ugo�ci ponad sze��dziesi�ciu tysi�cy kilometr�w, nim ostatecz-
nie osi�ga�a powierzchni� Ziemi.
W Indiach by�a noc.
Co p� godziny przed jedn� z sze�ciu bram Zamku pojawia�a
si� gwa�townie hamuj�ca kabina windy wielko�ci kamienicy
czynszowej. Pi�tna�cie minut p�niej inna kabina opuszcza�a si�
ku Ziemi. Nikko m�g�by odby� tak� podr� tylko jako widmo,
poniewa� jego cia�o zaprojektowano dla warunk�w panuj�cych
w Domu Lata, a w mie�cie tym sztuczna grawitacja nigdy nie
przekracza�a trzech czwartych ziemskiego ci��enia. Ziemia nie
by�a mu przeznaczona, nigdy nie stanie na jej powierzchni. Nie-
wielu rzeczy �a�owa�, ale tego akurat tak.
Z przyjemno�ci� odetchn�� aromatycznym powietrzem. Na
balkonie by�o cieplej o kilka stopni ni� wewn�trz mieszkania, co
przypomina�o mu balsamiczn� atmosfer� Domu Lata. Czu�, jak
ulatniaj� si� ponure my�li. Mo�e jednak znajdzie w sobie si�y
i spr�buje podzia�a� na Kirstin osobistym czarem.
Swobodnie opad� na krzes�o obok gospodyni. Na balkon wto-
czy� si� mechaniczny kamerdyner wraz z dzbankiem herbaty
i fili�ankami ustawionymi na jego p�askim grzbiecie. Zatrzyma�
si� mi�dzy krzes�ami, s�u��c za stolik.
Kirstin unios�a dzbanek i ostro�nie nala�a gor�cego p�ynu do
porcelanowych fili�anek z dziurkowanymi wieczkami, przez kt�-
re wydostawa�a si� pachn�ca para.
Nikko si�gn�� po swoj� fili�ank�. Bia�a porcelana zad�wi�-
cza�a w zetkni�ciu z jego palcami, po wirtualnym ciele rozesz�a
si� fala przyjemnego ciep�a. Delektuj�c si� woni� naparu, pod-
ni�s� naczynie ze stolika. Gdyby towarzyszy� im kto� trzeci,
widzia�by teraz Kirstin samotnie popijaj�c� herbat� i dodatkow�
fili�ank�, wci�� stoj�c� nieruchomo na podstawce. Elektroniczne
duchy nie mog�y oddzia�ywa� na �wiat materii, nawet je�li ich
zamiarem by�oby nieznaczne poruszenie drobnego, porcelanowe-
go naczynia.
Jednak wirtualne odosobnienie, w jakim znajdowali si� Nikko
i Kirstin, stwarza�o dla obojga idealn� iluzj�, �e d�ugie, b��kitne
palce zamykaj�ce si� na porcelanie, naprawd� nale�� do Nikko
Jiang-Tibayana. Nagle przez jego r�k� przebieg� groteskowy,
spazmatyczny skurcz. Wrz�cy p�yn wyla� si� przez otwory w po-
krywce i ciemn� stru�k� sp�yn�� na nadgarstek. Nikko krzykn��
z b�lu, rozlu�ni� uchwyt i fili�anka wymkn�a mu si� z r�ki, by
jak pocisk pomkn�� ku wykafelkowanej posadzce. Uderzenie
rozerwa�o j� na drobne kawa�ki, kt�re wyskoczy�y w powietrze
fontann� porcelanowych skorupek.
Kirstin patrzy�a, jak majestatycznie przep�ywaj� nad jej g�ow�
i �agodnym �ukiem z powrotem opadaj� na posadzk�. Deszcz
br�zowych kropel herbaty dope�nia� obrazu tego iluzorycznego
widowiska.
� Nikko, skarbie, ale� zrobi�e� si� niezdarny! � powiedzia�a
z nie skrywan� odraz�. � Uwa�aj na moje antyki. Gdyby� nie by�
widmem tylko facetem z krwi i ko�ci, chyba nie mog�abym
spokojnie patrze� na twoje wyczyny.
Przez jego r�k� przebieg� kolejny skurcz. Nienawidzi� siebie.
Siedzia� sztywno wyprostowany w fotelu i niewidz�cym wzro-
kiem wpatrywa� si� w nitk� Cesarskiej Autostrady.
� Czego si� spodziewa�a�? � G�os uwi�z� mu w gardle. �
Przecie� umieram.
� Ale�... Prosz� ci�! To niesmaczne.
� Mo�esz to zmieni�.
Ugryz� si� w j�zyk, ale by�o ju� za p�no. Nie chcia� tego
powiedzie�, inaczej zaplanowa� sobie to spotkanie, lecz nie zamk-
n�� w por� ust i sta�o si�. Zerkn�� na Kirstin, chc�c oceni� efekt
zdradliwych s��w.
Jej twarz rozja�nia� triumfuj�cy u�mieszek.
� Nareszcie, nareszcie! � mrukn�a, �widruj�c go spojrze-
niem br�zowych oczu. � Nikko, skarbie, kocham ci� za tw�j o�li
up�r. W ko�cu jed