7372

Szczegóły
Tytuł 7372
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7372 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7372 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7372 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

ANDRZEJ ZIEMIA�SKI ACHAJA TOM I 2002 ROZDZIA� 1 Ksi��� Archentar, jeden z siedmiu Wielkich Ksi���t kr�lestwa Troy, siedzia� zas�piony na zalewanym czerwonymi promieniami zachodz�cego s�o�ca tarasie zamku. M�odziutki pa�, kt�ry przyni�s� wiadomo��, sta� za nim przest�puj�c z nogi na nog�, nie wiedz�c, czy ma odej�� bez pozwolenia, czy sta�, nara�aj�c si� na gniew pana, je�eli ten uzna�, �e zadanie ch�opca sko�czy�o si� wraz z przyniesieniem listu. Pa� dopiero zaczyna� s�u�b� na zamku. Jeszcze dziesi�� dni temu mieszka� u rodzic�w w wiosce, potem zabrano go i przebrano w dworskie szaty. Owszem, by� wcze�niej przyuczany do s�u�by, ale co innego nauki, a co innego poczu� na w�asnej sk�rze, co to jest obowi�zek. Teraz cierpia� z powodu niewiedzy. Ksi��� Archentar jednak w najmniejszym stopniu nie zwraca� na niego uwagi. Trwa� zas�piony w przepastnym fotelu ustawionym tak, �eby mo�na by�o podziwia� rozja�nione teraz blaskiem s�o�ca morze. P�przymkni�te oczy zdawa�y si� sugerowa�, �e drzemie, ale nie, ksi��� nie spa�, jego my�li kr��y�y intensywnie wok� c�rki � pi�tnastoletniej Achai. Achaja by�a niezwykle wykszta�con� dziewczyn� � nawet jak na warunki kr�lestwa Troy, gdzie nie odmawiano dziewcz�tom prawa do nauki. Z natury bystra i inteligentna, pod r�k� najlepszych nauczycieli szybko przeros�a wi�kszo�� ch�opc�w. Achaj� nauczono pokonywa� kobiece s�abo�ci, wyszkolono w fechtunku tak, �e by�a w stanie w�ada� nie tylko kr�tkim mieczem piechoty, w��czni�, no�em i sztyletem, ale nawet dwur�cznym, ci�kim mieczem rycerskim z �atwo�ci� r�wn� tej, z jak� inne dziewcz�ta pos�ugiwa�y si� ig�� do haftowania. Szermierskie zdolno�ci m�odej ksi�niczki pozwala�y ci�k� szabl� jazdy odpiera� ataki nawet dw�ch naraz instruktor�w fechtunku. Achaja potrafi�a strzela� z �uku jak ch�opak, biega� i p�ywa� jak ch�opak, je�dzi� na koniu jak ch�opak, z rozkraczonymi nogami, ale... Ale ch�opcem raczej nigdy nie zostanie. I ta w�a�nie my�l m�ci�a spok�j Wielkiego Ksi�cia. Od �mierci pierwszej �ony straci� nadziej� na posiadanie m�skiego potomka. Wed�ug prawa, to Achaja mia�a po nim dziedziczy� tytu� wielkoksi���cy. Ale jako kobieta nie mog�a zasiada� w Radzie Kr�lewskiej, co sp�dza�o Archentarowi sen z oczu i napawa�o wstydem, ilekro� musia� uczestniczy� w zebraniach sam, podczas kiedy inni ksi���ta byli tam z synami. Czu�, �e pali�y go policzki, kiedy Achaja musia�a pierwsza pochyla� g�ow� przed lud�mi z rod�w daleko ni�szych ni� jego w�asny, przed byle ch�opcem, kt�ry ledwie mia� tytu� szlachecki. Archentarowi by�o �al Achai, ale jednoczenie co� w nim, co� w g��bi umys�u chcia�o ukara� niewinn� dziewczyn�, dziewczyn� albo siebie samego i perfidnie, bra� j� ze sob� wsz�dzie tam, gdzie mog�a by� nara�ona na upokorzenia. Achaja znosi�a to dzielnie, z jakim� przedziwnym, wewn�trznym spokojem zbudowa�a sobie w�asny �wiat, gdzie kry�a si�, ilekro� kto� dokucza� jej za bardzo. Ale to nie wystarcza�o Archentarowi. Kiedy tylko kr�l udzieli� mu dyspensy, zgodzi� si� na pierwsze ma��e�stwo zaproponowane przez rad�. Owszem � tak kaza� obyczaj, ale przy odrobinie ch�ci mo�na by�o znale�� setki sposob�w na obej�cie norm zwyczajowych. Archentar jednak (albo ta cz��, kt�ra w nim d��y�a do samokarania si� i karania dziewczyny) postanowi� zda� si� na �lepy los, czy raczej z�o�liwo�� z�o�onej z jego wrog�w rady. Wynik jednak zaskoczy� go. Kiedy �eni� si� z o rok m�odsz� od c�rki dziewczyn�, nie przypuszcza�, �e los obdarzy go w szybkim czasie m�skim potomkiem. A poza tym czternastoletnia dzi� Asija nie by�a z�� �on�. Mia�a tylko jeden minus, nienawidzi�a �adniejszej, zdolniejszej i silniejszej Achai w spos�b �ywio�owy, a poniewa� etykieta dawa�a pe�n� w�adz� nad pasierbic�, zamieni�a jej �ycie w prawdziwy koszmar. Prawo stwierdza�o jasno � pe�n� w�adz� nad c�rk� sprawowa�a �ona. M��, nawet gdyby chcia�, nie m�g� ingerowa� w decyzje. Achaja jednak by�a pierwszym dzieckiem Archentara z pierwszej �ony i od decyzji m�a tylko zale�a�o, kto odziedziczy tytu�. Tylko to powstrzymywa�o Asij� od odprawienia wszystkich nauczycieli i postronnych �wiadk�w tego, co robi�a z Achaj�. Nie chcia�a, �eby wsp�czucie wielkiego ksi�cia dla c�rki obr�ci�o si� przeciwko jej dziecku. Archentar nagle otworzy� oczy. � Pro� �on�! � powiedzia� do pazia, kt�ry dr�twia� za jego plecami. Ch�opak, czuj�c nag�� ulg�, skoczy� tak szybko, �e nawet zas�piony ksi��� spojrza� za nim z lekkim zdziwieniem. Archentar z�o�y� trzymany dot�d w r�kach list. Powo�anie... Powo�anie do wojska. Tak. Ka�de dziecko ze szlachetnego rodu (a szczeg�lnie wielkoksi���ce � dla przyk�adu) musia�o ods�u�y� kilkaset dni w wojsku. Ka�da rodzina musi odda� ch�opca. Je�li nie ma ch�opca to dziewczyn�. Oczywi�cie dla bogatych by�o wiele sposob�w na unikni�cie tego prawa, mo�na by�o usynowi� jakie� drobnoszlacheckie dziecko, wykazuj�c si� przed rad� mniej lub bardziej naci�gni�tym stopniem pokrewie�stwa, kaza� mu ods�u�y� swoje, a potem odprawi�, daj�c w zamian kilka wiosek i zaskarbiaj�c sobie jego dozgonn� wdzi�czno��, ale... � Panie � Asija, staj�c z boku, z�o�y�a g��boki uk�on. � Podnie� si� dziecko � Archentar cz�sto �apa� si� na tym, �e okre�la� j� tym, czym by�a w istocie. Nie mia� poj�cia, czy jest jakikolwiek sens w radzeniu si� dziecka. By� jednak do�� stary, a staro�� sk�ania�a ku dok�adnemu poddawaniu si� rytua�om. � Przeczytaj to. Asija chwyci�a list i szybko przebieg�a po nim oczami. Tylko z najwi�kszym trudem powstrzyma�a si� od okazania jakiegokolwiek uczucia. Nie wiedzia�a, po co wezwa� j� ksi���. Mimo jednak m�odego wieku czu�a, �e nadarza si� niezwyk�a szansa pozbycia si� Achai na zawsze. Je�li nie ona sama, to ojciec. Jej ojciec na pewno co� wymy�li. Ta g�upia krowa nie zagrodzi drogi jej dziecku! � Panie? � Co o tym s�dzisz? � My�l�, �e... � Asija gor�czkowo zastanawia�a si�, co powiedzie�. Jak t� g�upi� dup� wrobi� w wojsko? � To jedyna droga, �eby Achaja mog�a dziedziczy� tytu� � powiedzia�a ostro�nie. � Je�li ods�u�y wszystko, da przyk�ad. A wtedy... � Hmmm � Archentar zawaha� si�, czy wprowadza� �on� w rozmy�lania nad tym, kto ma zosta� jego dziedzicem. Zreszt�, to i tak bez znaczenia. By�o jeszcze du�o czasu. � Prawo ka�e nam podporz�dkowa� si� decyzji. Asija uwa�nie obserwowa�a twarz ksi�cia. Widzia�a, �e nie by� jeszcze zdecydowany. � Przecie� moja rodzina mo�e os�odzi� jej s�u�b� w wojsku � zawiesi�a znacz�co g�os. � Jej po�wi�cenie zrobi odpowiednie wra�enie. A Wielki Ksi��� nie b�dzie zamieszany w ten spos�b w ewentualn� spraw� pomocy dla c�rki. Zrobi to kto inny, z innej rodziny. My nie b�dziemy zamieszani. A motywy tego kogo� mog� by� przecie� r�ne... Odetchn�a z ulg�, widz�c odpr�enie na twarzy Ksi�cia. To, �e przygl�da�a si� wszystkim intrygom na dworze ojca, teraz przynosi�o efekty. Wiedzia�a jakich s��w doro�li u�ywaj� w takich okoliczno�ciach i z �atwo�ci� na�ladowa�a ten j�zyk. Archentar pocz�tkowo zdziwi� si�, s�ysz�c jej s�owa. Potem jednak ta cz�� umys�u, ukryta gdzie� w g��bi, podszepn�a mu, �e Asija ma racj�. �e jest to najprostszy spos�b na pozbycie si� problemu. Zreszt�, wy�wiczona Achaja na pewno poradzi sobie w wojsku. Zdawa� si� ukrywa� prawd� sam przed sob�. Czyste sumienie by�o dostatecznie wa�n� rzecz�, �eby pozby� si� w�tpliwo�ci, kt�re mog�yby pom�c c�rce. A poza tym kupi si� przecie� czyje� zast�pstwo do maszerowania i ci�szych rob�t. � Mo�e i tak � nie podj�� jeszcze decyzji. � Trzeba to g��boko rozwa�y� � Asija o ma�o nie zad�awi�a si� w�asn� �lin�. Mo�e si� zgodzi!!! Ten g�upi staruch mo�e zgodzi si� odda� c�rk� we w�adz� jej rodziny! To... To b�dzie koniec rodu Archentara. Jej syn zostanie Wielkim Ksi�ciem. � Przygotujcie si� obie do kolacji � Ksi��� nie podejrzewa� nawet, co dzieje si� w umy�le �ony. Jak zwykle od�o�y� decyzj� na p�niej. � B�dziemy go�ci� czarownika Mereditha i cesarskiego pos�a. Asija pochyli�a si� w g��bokim uk�onie, tak g��bokim, �eby ukry� wyraz triumfu na twarzy. Wycofa�a si� z tarasu. Zrobi�a kilkana�cie krok�w spokojnie, a potem, kiedy nie m�g� ju� s�ysze� odg�osu jej sanda��w, zacz�a biec, unosz�c prz�d sukni. Ca�a dygota�a z przej�cia. Ten g�upi staruch mo�e da� szans�, �eby zabi� w�asn� c�rk�! Tyle sama rozumia�a. Tylko jak to zrobi�? Wpad�a do pomieszcze� dla s�u�by. � Wszyscy won!!! � rykn�a, momentalnie rozsy�aj�c do zada� s�u��cych zdziwionych tym, �e ksi�niczka biegnie z zakasan� kieck� jak, nie przymierzaj�c, dziewka na targu goniona przez pijanych �o�nierzy. Tylko jeden z lokaj�w wiedzia�, �e rozkaz nie jest skierowany do niego. Niby te� zacz�� ucieka�, ale zaraz zawin�� si� za najbli�szym rogiem korytarza i wr�ci� ukradkiem, by z�o�y� Asiji pe�ny, pa�acowy uk�on. To by� szpieg jej ojca na dworze Archentara. Dziewczyna, dygocz�c z podniecenia, wyszepta�a mu do ucha najnowsze informacje. � �le zrobi�a�, pani � szepn��, gn�c si� w uk�onie. � Bardzo �le. Ale to si� da naprawi�. � Co radzisz? � sykn�a. � To niepowtarzalna okazja. A tw�j m��, pani, jest zbyt nad�ty, �eby mu cokolwiek wprost powiedzie�. Ty, pani, masz go odwodzi� od decyzji wys�ania Achai do wojska. � Jak to odwodzi�, idioto??? � Tak pani. Przekonuj go, �e nie powinien wysy�a� c�rki do wojska. Ale co drugie twoje s�owo do niego ma brzmie�: �honor!�. Je�li powiesz do m�a dwie�cie s��w, to sto z nich ma by� s�owem �honor!�. On ma fio�a na tym punkcie. A inni ju� go przekonaj�, �e trzeba wys�a�... na specjalnych warunkach. � No zaraz. Jak na specjalnych warunkach, to jej si� nic nie stanie. � Ale� moja pani. To tylko Archentar ma tak my�le�. � No ale... � zawaha�a si�. � A wojacy zrobi� co� z�ego tej suce, jak b�d� wiedzie�, �e to ksi�niczka? To� nikt z tych syn�w ch�op�w i mieszczan r�ki nie o�mieli si� podnie��. Lokaj z najwy�szym trudem powstrzyma� westchni�cie. U�miechn�� si� do tego g�upiego dziecka ciep�o. � Moja pani... W wojsku to si� szepnie, �e to podstawiona dziewczyna. Oczywi�cie wynaj�ta szlachcianka. Przecie� musi m�wi� z odpowiednim akcentem, musi mie� maniery i odpowiedni� klas�. Ale zwyk�ej szlachciance to oni przylej� porz�dnie, cho�by z zazdro�ci i zemsty za n�dzny los. A p�niej... zdaj si� na ojca. On ju� to za�atwi. Przygryz�a wargi. � To co mam robi�? � Musisz odwodzi� Archentara od tej decyzji. Ale nienachalnie. I pami�taj: honor, honor, honor... Tylko o tym macie m�wi�. Spraw, �eby to on ci� prosi� o przechowanie Achai gdzie� na boku i podstawienie wynaj�tej szlachcianki. � My�lisz, �e to wystarczy? � Zdaj si� na ojca, moja pani � powt�rzy�. Popatrzy� jej prosto w twarz i u�miechn�� si� nagle. Ona te� si� u�miechn�a. Triumfalnie. * * * Ksi�niczka Achaja sta�a nieruchomo, owini�ta w cieniutkie prze�cierad�o, kiedy dwie s�u��ce rozczesywa�y jej d�ugie, wilgotne jeszcze po k�pieli w�osy. Obie s�u��ce lubi�y Achaj� za to, �e by�a cicha, wyrozumia�a, nigdy nie podnosi�a g�osu, cz�sto u�miecha�a si� do nich i nigdy nikogo nie uderzy�a. Ba�y si� jednak okazywa� sympati�. Asija, przed kt�r� dr�a�a ca�a s�u�ba, nie tolerowa�a nawet cienia sympatii okazywanej pasierbicy. Ksi�niczka czyta�a roz�o�on� na specjalnym podn�ku ksi�g�. Nie mog�a wyj�� z podziwu nad umiej�tno�ciami staro�ytnego autora � teraz ju� nikt nie by�by w stanie tak pi�knie operowa� s�owem. Zamierzch�a opowie�� rozgrywa�a si� w ogromnym lesie, �li ludzie pojmali rodzin� kupc�w, uda�o si� uj�� jedynie ich ma�ej c�reczce. I teraz biedna dziewczynka bieg�a w�r�d drzew, w kompletnych ciemno�ciach, w ka�dym odg�osie lasu upatruj�c jakiego� strasznego niebezpiecze�stwa. Pohukiwanie sowy by�o dla niej krzykiem upiora, trza�niecie ga��zki � to sygna� zbli�ania si� drapie�nego zwierza, a szelest traw zwiastowa� niechybnie obecno�� jadowitego w�a. Achaja dr�a�a lekko. Jak on to opisa�! By� przecie� jasny dzie�, s�o�ce za oknami sta�o jeszcze wysoko, ale ksi�niczka �ledz�c losy bohaterki opowie�ci, mimowolnie rozgl�da�a si� wok�, czy przypadkiem jaki� le�ny demon nie wygl�da z kominka albo czy pod sto�em nie czyha dziki kot... Przez chwil� my�la�a, �e sama jest zagubionym dzieckiem ze staro�ytnej opowie�ci, biegn�cym z p�aczem przez dzik� puszcz�. C� jej �wiat, cho� nie by�o w nim drzew ni ba�niowych upior�w, bardzo tak� puszcz� przypomina�. Achaja by�a spokojn� dziewczyn�. Lubi�a marzy�, uwielbia�a wieczorne spacery po ogrodzie, a kiedy Asija ograniczy�a jej t� mo�liwo��, lubi�a siedzie� w oknie, patrz�c na gwiazdy o�wietlaj�ce dziwnym �wiat�em ca�� okolic�. Lubi�a ksi��ki i nauczycieli, nawet tych od fechtunku i konnej jazdy (nie cierpia�a tych lekcji � wiedzia�a jednak, �e musi by� silna i sprawna, �eby zast�pi� ojcu syna). Teraz jednak, kiedy pojawi�a si� m�odsza od niej samej macocha i kiedy urodzi�a prawdziwego ch�opca, te w�a�nie zaj�cia straci�y znaczenie. Achaja wiedzia�a, �e tamta pr�dko zrobi co�, co pozbawi j� mo�liwo�ci dziedziczenia, ale nie by�a cz�owiekiem czynu i nie umia�a, ani nie chcia�a si� przeciwstawia�. Skoro ju� nie zostanie Wielk� Ksi�n�, nie b�dzie mia�a mo�liwo�ci jakiegokolwiek wyboru w kwestii zam��p�j�cia. Mia�a tylko nadziej�, �e m�a zd��y jeszcze wybra� jej ojciec, a nie Asija. Mia�a nadziej�, �e wyjdzie za jakiego� mi�ego, cho� troch� inteligentnego ch�opca, kt�ry zawiezie j� do jakiego� wiejskiego dworku, gdzie b�d� si� kocha� na sianie, a ona b�dzie mu rodzi� dzieci i zajmowa� si� gospodarstwem. Tak, pami�ta�a taki �lub, kuzynki, jedno z najpi�kniejszych zdarze� w dotychczasowym �yciu, kiedy uda�o jej si� zosta� druhn� i przez ca�y czas trwania ceremonii sta�a tu� obok przytulonych do siebie ch�opaka i dziewczyny. Achaja przymkn�a oczy. Pami�ta�a tamt� dziewczyn�, jej roze�miane oczy i dziwnie rozleniwione cia�o... Czy to mo�liwe, �eby j� sam� te� to spotka�o? Bo je�li m�a wybierze jej Asija, to b�dzie nim albo bezz�bny staruch albo kt�ry� z ich wrog�w, kt�remu odda si� dziewczyn� wy��cznie dla polityki. Wiedzia�a, jak wygl�daj� takie �luby � w zast�pstwie. Jaka� s�u��ca ubierze j�, Achaj�, w �lubn� sukni� i wyprowadzi do sali pe�nej �wiadk�w. Tam, publicznie posadzi si� j� na wysokim, ma��e�skim sto�ku, a mistrz ceremonii brutalnie sprawdzi jej dziewictwo. Potem za�o�� jej pas i wys�annik m�a poprowadzi �wie�y nabytek do pana. Achaja zagryz�a wargi. Ca�e �ycie w pasie cnoty... S�ysz�c �miechy na�o�nic z drugiej sali. Dziewczyna nie mia�a zbyt du�ych wymaga� od �ycia. Wiedzia�a, �e je�li jedynym potomkiem w rodzinie wielkoksi���cej jest dziewczyna, oznacza to ogromne k�opoty. Dawno pogodzi�a si� z tym, �e nie wszystko b�dzie uk�ada� si� wed�ug �yczenia i nie mia�a nawet pretensji do Asiji... No, mo�e troch�. By�a jednak od niej starsza i du�o bardziej inteligentna. W�a�ciwie traktowa�a j� jak dziecko. Wszystkie z�o�liwo�ci i upokorzenia znosi�a ze stoickim spokojem, usi�uj�c wy��czy� si� z intryg, z dziecinnego, z�o�liwego �wiata, w kt�rym kr�lowa�a zawi��, ��dza w�adzy i w�asne, ma�e interesy. Wiedzia�a, �e to wredne dziecko mo�e zatru� jej �ycie, ale nie czyni�a nic, �eby temu zapobiec, wierz�c, �e ojciec zd��y wyda� j� za m��, zanim b�dzie za p�no. Wiadomo�� o tym, �e Asija urodzi�a syna, w�a�ciwie przyj�a z ulg�, jako koniec w�asnych k�opot�w. Niejasno przeczuwa�a tylko, �e macocha nie jest w stanie zrozumie� niech�ci Achai do walki, niech�ci do wy�cigu, w kt�rym wedle Asiji, ka�dy kto tylko ma szans�, musi wzi�� udzia�. To mog�o by� niebezpieczne, ale... Achaja drgn�a, s�ysz�c odg�os zbli�aj�cych si� krok�w. Podnios�a wy�ej prze�cierad�o, kiedy otworzy�y si� drzwi i stan�a w nich Asija wraz z paziem, kt�ry przyni�s� wiadomo�� od m�a. Wszystkie trzy dziewcz�ta, Achaja i dwie s�u��ce pochyli�y g�owy w uk�onie. Asija na widok owini�tej w cieniutki r�cznik pasierbicy z najwy�szym trudem ukry�a u�miech triumfu. Poka�e tej g�upiej dupie, gdzie jej miejsce! � Co to ma znaczy�? � wynios�ym ruchem unios�a brwi. � Pe�ny uk�on... Wy nie � ruchem r�ki powstrzyma�a zamierzaj�ce upa�� na ziemi� s�u��ce. Nie o s�u��ce tutaj chodzi�o. Achaja zagryz�a wargi. Nie mog�a uwierzy�, �e Asija chce j� a� tak upokorzy�. Pe�ny uk�on... To przecie� oznacza�o, �e musi unie�� ramiona. Prze�cierad�o k�pielowe musi opa�� na ziemi� i... Nie, to niemo�liwe, nie zrobi jej tego. � No, czekam. Achaja mia�a ochot� dopa�� to ma�e, z�o�liwe dziecko i st�uc je po ty�ku. Czy ona wie, co chce zrobi�?! Czy ten dzieciak jest a� tak bezczelny?! Achaja nie mog�a skupi� my�li, bezradna w swej bezsilno�ci. Tamta przecie�, je�li zechce, wymy�li tysi�c kar, jakie jej wymierzy, je�eli nie zastosuje si� do tego, b�d� co b�d�, zwyczajowego polecenia. A z drugiej strony, je�eli jej si� podda, to zrobi z siebie s�u��c� pozbawion� resztek szacunku. Nie wolno jej! Nie wolno tej smarkatej dziewczynce upokorzy� jej tak przy s�u�bie! � S�uchaj, c�rko mojego m�a � Asija dobrze wiedzia�a, co czuje stoj�ca przed ni� dziewczyna. Wiele razy widzia�a podobne sceny na dworze ojca. Dobrze te�, wiedzia�a, co ma robi�, �eby tamt� zabola�o jak najbardziej. � Czy mam kaza� temu paziowi wych�osta� tw�j go�y ty�ek? Achaja poczu�a, �e oczy zachodz� jej mg��. Pod powiekami wyra�nie zbiera�y si� �zy. Nie mog�a tego opanowa�, chocia� za wszelk� cen� nie chcia�a da� po sobie pozna�, co czuje. � Czekam � Asija upaja�a si� triumfem. Uwa�nie obserwowa�a twarz stoj�cej przed ni� dziewczyny. � No to przem�wi� ci do rozumu. Ch�opcze � skin�a na pazia � We� r�zg� i przy�� temu dziecku! Pa� zaczerpn�� powietrza i tak ju� zosta�, ca�y purpurowy, tak przera�ony, �e nie m�g� nawet drgn��. � Szybko ch�opcze � Asija u�miechn�a si� szeroko i naprawd� przyja�nie. � Bo ciebie ka�� ch�osta� do skutku, a potem zwr�ci� rodzinie cia�o. Nagromadzone powietrze usz�o z p�uc ch�opca. Czuj�c, �e nie mo�e rozewrze� w�asnych, zaci�ni�tych do granic mo�liwo�ci szcz�k, ruszy� w stron� kominka, gdzie sta�a waza z tradycyjnymi przyrz�dami do wychowywania dziewcz�t. Achaja czu�a niezno�ny b�l w gardle. �zy pod powiekami zdawa�y si� cisn�� coraz mocniej, �eby tylko wyp�yn�� na zewn�trz. D�awi�a si� w�asn� bezsilno�ci� i poczuciem krzywdy. By� mo�e po raz pierwszy poczu�a, �e ma za z�e ojcu, �e na to pozwala. � No, kotku? � Asija zbli�y�a si� do Achai. � Uk�on czy?... Achaja prze�kn�a lin�. Nagle ugi�a nogi i opad�a na kolana, opieraj�c r�ce na pod�odze. Cieniutki r�cznik zsun�� si� z niej, ukazuj�c wszystkie szczeg�y nagiego cia�a. � No widzisz. I po co by�o si� upiera�? � Asija bawi�a si� w najlepsze ale zarazem czu�a, �e rado�� ze zwyci�stwa upaja j� i podnieca coraz bardziej. � Wsta�! Chc� ci� pouczy�. Achaja dopiero teraz zrozumia�a, �e to jeszcze nie koniec. Za wszelk� cen� chcia�a tego unikn��, ale ju� nie mog�a. Wielkie �zy pociek�y jej po policzkach. Wsta�a pos�usznie, zagryzaj�c wargi. Podnios�a oczy, �eby tylko nie napotka� czyjego� wzroku i spojrza�a na sufit. � A to co ma znaczy�, moja panno? � Asija stan�a przed ni�, delektuj�c si� �zami nagiej dziewczyny. � Spu�� oczy! � krzykn�a. Achaja spu�ci�a wzrok, patrz�c na twarz Asiji. Ta pozwoli�a na to przez chwil�. Przez czas, �eby tamta w pe�ni uwiadomi�a sobie, �e jest ca�kowicie naga i stoi tu� przez ca�kowicie ubran� Asij�. Potem krzykn�a: � Pochyl g�ow�! Achaja pochyli�a g�ow�, czuj�c jak �zy wstydu p�yn� po policzkach. Asija przesz�a obok niej tak, �eby fa�dy sukni otar�y si� o jej go�� sk�r�. Obesz�a dziewczyn� wok� i znowu stan�a z przodu. Achaja by�a pi�kna i Asija zazdro�ci�a jej tego r�wnie mocno, jak nienawidzi�a za inne sprawy. Teraz patrzy�a na wyprostowan�, nag� dziewczyn�, oceniaj�c jej du�e piersi, pi�kne, okr�g�e biodra, kszta�tne nogi... Wi�kszo�� dziewcz�t rozebranych pod przymusem mo�e wygl�da� �miesznie, ale naga Achaja wygl�da�a jak rasowa klacz. Jej d�ugie, pomalowane na czerwono w�osy opada�y na plecy i tworzy�y �wietn� opraw� do �licznej twarzy z du�ymi, lekko sko�nymi oczami. Stoj�c nago, wygl�da�a jak pi�kna dzikuska z malowide� wisz�cych w g��wnej sali zamku. Asija bez za�enowania patrzy�a na jej podbrzusze, na r�wny tr�jk�t sk��bionych w�os�w u zbiegu ud. � Masz nawet �adn� pup� � roze�mia�a si�. S�ysz�c to, pa� odruchowo podni�s� wbity dot�d w pod�og� wzrok. I od tej chwili nie m�g� go ju� opu�ci�. Ksi�niczka by�a pierwsz� nag� dziewczyn�, jak� widzia� w �yciu. By�a tak pi�kna... Czu�, �e co� zaczyna go dusi�. Achaja te� odruchowo podnios�a g�ow�. � Opu�� wzrok!!! Co to ma znaczy�?! � Asija czu�a, jak jakie� dziwne ciep�o rozlewa si� w okolicy brzucha. Nogi robi�y si� mi�kkie, a oddech kr�tki. To by�o jak... jak w �o�u z Archentarem, ale Wielki Ksi��� nigdy nie doprowadzi� jej a� do takiego stanu. � Ty g�upia dziewczyno! Jeste� g�upia i krn�brna! Jeste� g�upia jak wiejska dziewka!!! Powt�rz! Achaja znowu odruchowo podnios�a g�ow�. � Opu�� wzrok!!! Achaja pos�usznie pochyli�a g�ow�, nie mog�c powstrzyma� coraz bardziej obfitych �ez. � Jak �miesz na mnie patrze�, kiedy do ciebie m�wi�?! � krzykn�a Asija. � Ty g�upia dupo!!! Achaja czu�a, �e nie wytrzyma d�u�ej. � Nie jestem g�upia... � sykn�a, ale Asija nie da�a jej sko�czy�. � Coooo!?! Co� ty powiedzia�a!?! � przysun�a si� jeszcze bli�ej tak, �eby suknia dotyka�a podbrzusza tamtej. Chcia�a da� odczu� sytuacj�. Chcia�a, �eby tamta musia�a jeszcze mocniej poczu� swoj� nago�� i bezbronno��. � Powt�rz to! Achaja sta�a nieruchomo ze spuszczon� g�ow�. Pod naporem macochy cofn�a si� o ma�y krok, ale Asija nie ust�powa�a. � Jeste� g�upia jak wie�niaczka! Powt�rz! � Ja... Asija zamachn�a si� nagle i uderzy�a Achaj� w twarz. Dziewczyna targn�a si�, unosz�c g�ow�. � Opu�� wzrok!!! Achaja pos�usznie opu�ci�a g�ow�. Asija uderzy�a j� w drugi policzek lew� d�oni�. Czu�a, �e ciep�o w okolicy brzucha zamienia si� w �ar. � Dzi�kuj! � podsun�a jej r�ce do ust. � Dzi�kuj� � wyszepta�a Achaja przez zaci�ni�te gard�o i poca�owa�a j� w praw� d�o�. To ju� nie by�y pojedyncze �zy. Achaja p�aka�a jak skrzywdzone dziecko. � Naucz si� robi� to porz�dnie! � Asija uderzy�a j� w twarz z tak� si��, �e g�owa Achai odskoczy�a na bok. � No! � Dzi�kuj� pani... � Achaja poca�owa�a j� w r�k�. � A teraz powt�rz! � Jestem g�upi� dziewczyn� � wyszepta�a Achaja. Asija znowu uderzy�a j� w twarz. Czu�a, �e jeszcze moment i sama nie zdo�a powstrzyma� j�ku. Ale w jej przypadku by�by to j�k rozkoszy. � Dzi�kuj� pani... Jestem g�upia jak... � prze�kni�cie �liny. � Jak wiejska dziewka. � Przepro� mnie! Co� p�k�o w Achai. Opad�a na kolana. Pos�usznie schyli�a g�ow�. � Bardzo pani� przepraszam, �e o�mieli�am si� pani� rozgniewa�. Asija oddycha�a g��boko. Nie by�oby dobrze, gdyby s�u�ba zobaczy�a, co si� z ni� dzieje. Patrzy�a z g�ry na nagie cia�o kl�cz�cej przed ni� dziewczyny. Triumf jakiego dozna�a urasta� w jej oczach do czego� najpi�kniejszego w �yciu. Ten dzie� mia� by� ukoronowaniem uporczywych stara� i nic ju� nie mog�o jej przeszkodzi�. � Won! � krzykn�a na s�u�b�. Dwie dziewczyny i ch�opak znalaz�y si� za drzwiami w czasie kr�tszym ni� zaczerpni�cie oddechu. � No i co g�upia krowo? Kl�czysz przede mn� golusie�ka i ca�ujesz d�o�, kt�r� ci� bi�am � Asija unios�a palcem jej g�ow� tak, �eby tamta spojrza�a jej w oczy. � My�la�a�, �e ze mn� wygrasz? � Przycisn�a j� do siebie tak, �e jej du�e piersi i szyja dotyka�y delikatnego materia�u sukni. � Och, jaka ty jeste� g�upia! Dziewcz�ta patrzy�y sobie prosto w oczy. Asija u�miecha�a si� lekko. Ci�gle nie mog�a uspokoi� oddechu. � Och, c�reczko... W�a�ciwie nie powinnam ci tego m�wi� � znowu g��boki wdech i wydech. � Masz �adnie si� ubra�. Na kolacji b�dzie cesarski pose� i... � przytuli�a twarz Achai do swojej sukni. � I Meredith. Nie masz ju� wiele czasu, radz� ci si� pospieszy� � Spogl�da�a z g�ry na zgrabny ty�eczek kl�cz�cej dziewczyny. � Mo�esz nie zd��y�. Asija nagle odwr�ci�a si� i wysz�a bez s�owa. Ju� za drzwiami opar�a si� plecami o ch�odny mur i zakry�a twarz d�o�mi. Musia�a si� uspokoi�, �eby wygra� t� ostatni� ju� bitw� z Archentarem. Pozb�dzie si� tego kr�wska na zawsze! Na zawsze, psiama�!!! Achaja kl�cza�a ci�gle w tej samej pozycji. Potem podnios�a si� i r�wnie� przycisn�a obie d�onie do twarzy. Ciep�e �zy moczy�y palce. Wydawa�o si�, �e ca�e powietrze usz�o z niej razem z energi�. Sta�a tak, a� rozleg�o si� pojedyncze uderzenie dzwonu. ROZDZIA� 2 C iemne, zadymione wn�trze karczmy nie sprawia�o dobrego wra�enia na kim�, kto wchodzi� do niej z roziskrzonej, mlecznobia�ej od �wie�ego �niegu przestrzeni na zewn�trz. Bywalcy jednak, g��wnie ch�opi, czasem zab��kany kupiec czy w�drowny rzemie�lnik, umieli doceni� jej dobre strony. Mo�na by�o darowa� poczernia�e od staro�ci �awy, popstrzone paj�czynami belki u powa�y czy prawie uw�dzone od dymu deski wobec niew�tpliwych zalet. A w�a�ciwie jednej zalety. By� ni� stary arendarz, wed�ug nowej mody nazywany czasem karczmarzem, co prawda kutwa zawsze odmawia� kredytu, ale... Ale te�, w pewnym sensie, by� cz�owiekiem uczciwym. Mia� p�dzon� u siebie w domu, niefa�szowan� gorza�k�, i najta�sze piwo w ca�ej okolicy, do kt�rego nigdy nie dolewa� wody. Zaan, stary skryba �wi�tynny, siedzia� w�a�nie pochylony sm�tnie nad wielkim kuflem, zastanawiaj�c si�, dlaczego przysz�o mu ko�czy� �ycie w�a�nie tutaj. Urodzi� si�, co prawda, w pobliskiej wsi i tam, jak wszyscy ch�opi, powinien umrze�. Ale... Zaan we w�asnym mniemaniu nie zas�ugiwa� na tak� dol�. Kiedy� zobaczy� co to u�miech losu. Dawno, dawno temu kap�ani z pobliskiej �wi�tyni Wszystkich Bog�w dostrzegli w tym, r�ni�cym si� od innych, dziecku �yw� inteligencj� i mimo niskiego urodzenia wzi�li go na nauk�. Zaan mia� szcz�cie. Szybko nauczy� si� �licznie kaligrafowa� i zamiast i�� na s�u�b� do jakiego� prowincjonalnego, szlacheckiego maj�tku, gdzie mo�e nawet dost�pi�by �aski podawania do sto�u, zosta� �wi�tynnym skryb�. Omin�o go bicie, znoszenie humor�w pana z nazwy szlachcica, a z zachowania wiejskiego przyg�upa i chama, jak ka�dy szlachcic w tej zapyzia�ej okolicy. Zosta� skryb�. Pozornie skryba to co� gorszego ni� szlachecki pacho�ek, ale Zaan szybko odkry�, �e to stanowisko daje dost�p do jednego z najwspanialszych miejsc w jego �wiecie � �wi�tynnej biblioteki. Po po�udniu, a w zimie po zmroku dawa�o mu to dost�p do wszystkich zgromadzonych tam ksi�g i Zaan czyta�... O rycerzach, o smokach, o Bogach i ludziach, o dalekich krainach, o wyprawach i przygodach, pogl�dach i my�lach tych, kt�rzy stworzyli ksi�gi. Z pozoru skryba to kto� zaledwie troch� lepszy od �wi�tynnych ciur�w, ale... Nie, to kto�, kto mia� dost�p do drugiej cz�ci biblioteki. Tej dla kap�an�w. Tej, gdzie najbardziej wtajemniczeni powinni studiowa� najwi�ksze tajemnice bytu. He... �wi�tynia kiedy� mog�a mie� takich ludzi. Teraz podupad�a, mia�a takich kap�an�w jak ca�a ta zapomniana przez wszystkich okolica � t�pych, ob�artych ch�opsk� dziesi�cin� �namiestnik�w Bog�w�, nie r�ni�cych si� niczym od zg�upia�ej okolicznej szlachty, od t�ustych urz�dnik�w pa�stwa, kt�rych zes�ano tu kiedy� za jakie� przewinienia w miastach lub dlatego, �e byli po prostu zbyt g�upi, by s�u�y� gdzie indziej. Nie. Jedynym cz�owiekiem, kt�ry po kryjomu czyta� dzie�a z tajnej cz�ci biblioteki, by� Zaan. To by�o jego kr�lestwo. Kr�lestwo demon�w, Prawdziwych Bog�w i Boga Zdrajcy, Zakonu i Jego misji. Czego�, co by�o utajnione, odgrodzone od zwyk�ych zjadaczy chleba jak trucizna od cia�a chorego. Zaan czyta�. Czyta� wszystko, pami�ta� wszystko, mia� w r�kach wszystkie tomy o tre�ci zbyt trudnej, by mogli j� poj�� miejscowi kap�ani. Zacz�� rozumie�, zacz�� my�le�, zacz�� marzy�. W snach widzia� siebie jako rycerza, jako czarownika rozwi�zuj�cego najwi�ksze zagadki, jako medyka lecz�cego kr�l�w. Zacz�� marzy� o innym �yciu, kt�re nie by�o mu dane. Mia� czterdzie�ci lat. Jego udzia�em by�a nuda. Nuda i piwo w karczmie, na kt�re ledwie go by�o sta�. Coraz cz�ciej �apa� si� na tym, �e zamiast czyta�, zamiast podziwia�, szed� do karczmy i zrozumia� tak�e, �e czyni to coraz cz�ciej. �e musi to robi� codziennie. Zastawi� prawie wszystko, srebrny pier�cie�, kt�ry da� mu kiedy� szlachcic za napisanie pozwu i kolczyk od jakiej� m�odej pani za napisanie mi�osnego listu. Przepija� wszystko ze swoich male�kich zarobk�w. Wiedzia�, �e przepije tak�e ca�e oszcz�dno�ci � cztery br�zowe, zaszyte g��boko w poduszce bar�ogu. Cztery br�zowe � dorobek �ycia �wi�tynnego skryby. B�dzie tak tu siedzia�, wiecz�r za wieczorem, nic nie m�wi�c, nikomu nie przekazuj�c wiedzy o dalekich krajach, o wspania�ych miastach, o zdarzeniach, ludziach i Bogach, a nawet o straszliwych Ziemcach, najwi�kszej tajemnicy �wi�tyni... A� kt�rego� dnia nie b�dzie si� m�g� podnie��. Ch�opi zanios� go do �wi�tyni, kap�ani po�l� jakiego� ciur� po cyrulika, kt�ry przyjdzie i zamknie mu oczy. Taaaak... Nie czeka�o go ju� w �yciu nic. Nic, czego m�g�by chcie�, pragn��, po��da�. Na nic ca�a wiedza, na nic nawet herezje, kt�re pozna� z zakazanych ksi�g, na nic dawne opowie�ci. Dla niego jest tylko nuda, pociemnia�e deski �aw w karczmie, towarzystwo ch�op�w i piwo, na kt�re ledwie go by�o sta�. Dzie� w dzie�, rok po roku a� do kresu �ycia. Na zewn�trz rozleg�y si� kroki. �nieg skrzypia� pod butami. Skrzypn�y drzwi, wpuszczaj�c do �rodka o�lepiaj�cy blask �niegu i wiruj�ce, bia�e p�atki. Obcy zamkn�� szybko drzwi, �eby nie wyzi�bia� izby. Zaan patrzy� z zaciekawieniem. M�czyzna, a w�a�ciwie ch�opak, m�g� mie� nie wi�cej ni� szesna�cie, siedemna�cie lat, ubrany by� w obcis�e sk�rzane spodnie i wielk�, r�wnie� sk�rzan� kurt� z postawionym wysoko ko�nierzem z bia�ego, baraniego futra. Przy biodrze mia� d�ugi miecz. Oczy zakrywa�y mu okulary z przydymionego szk�a, takie jakie nosi szlachta z g�r, �eby nie o�lepn�� od �niegu, ale te wykonane by�y o wiele lepiej, mia�y opraw� z cienkiego, mistrzowsko kszta�towanego drutu, a i szk�o wygl�da�o na trwale i r�wnomiernie przydymione. By�a to jednak jedyna lepsza rzecz, jak� posiada�. Zar�wno buty, jak spodnie i kurta nosi�y �lady d�ugiego u�ywania i wielu �le wykonanych napraw. Ale nie to zwr�ci�o uwag� Zaana. Obcy mia� sk�r� tak bia��, jakiej nie mia� nigdy najbardziej os�abiony d�ugotrwa�� chorob� cz�owiek � by�a jak najczystsze wapnowane p��tno, jak m�ka, jak ple��. To cz�owiek zza Wielkiego Lasu, bia�osk�ry czy jak oni tam... tak, oni nazywaj� si� �lud�mi�, a my to niby zwierz�ta. Zaan nagle zda� sobie spraw�, �e po raz pierwszy w �yciu jego m�dro�� wyniesiona ze starych ksi�g znalaz�a praktyczne zastosowanie. Tak, powinien si� od razu domy�li�: bia�a sk�ra i jasne w�osy. By� jedynym cz�owiekiem w karczmie, kt�ry wiedzia�, z jak daleka przyby� ten cz�owiek, by� mo�e jedynym w tym pa�stwie. Aaaaa... Na co komu ta wiedza? Czu�, �e i tak zdechnie przy piwie na tej samej �awie, na kt�rej w�a�nie siedzia� i nie b�dzie musia� d�ugo na to czeka�. Ch�opak tymczasem przesun�� okulary do g�ry tak, �e tkwi�y teraz na jego jasnych, prawie bia�ych w�osach i podszed� do sto�u przy komorze. Arendarz wsta�, bior�c do r�ki dzban i naczynia, ale ch�opak powstrzyma� go ruchem r�ki. To by�o dziwne. Obcy, z tak daleka? Z ca�� pewno�ci� przemierzy� dzisiaj d�ug� drog� i nie chcia� niczego? Zaan z�owi� jednak jego t�skne spojrzenie, kt�rym omi�t� wisz�ce u powa�y po�cie s�oniny i zrozumia� natychmiast. On nie mia� pieni�dzy. � Jestem szlachetnym rycerzem � powiedzia� ch�opak, przesuwaj�c wzrokiem po wn�trzu karczmy. Widok t�pych, ch�opskich mord wywo�a� na twarzy lekkie skrzywienie. � A gdzie le�� twoje ziemie, panie? � Nie mam ziemi � co� w g�osie ch�opca �wiadczy�o, �e jest troch� skonfundowany. � Jestem b��dnym rycerzem wyja�ni�. � Przemierzam go�ci�ce i... � prze�kn�� �lin� � zabijam smoki, demony, potwory. �B��dny rycerz� � u�miechn�� si� w duchu Zaan. Bez ziemi. W takim razie ciekawe, z czego �yje. Przemierza go�ci�ce. A pieni�dze ma sk�d? Gdzie jego wsie, jego folwarki? Za co niby przemierza go�ci�ce? Przecie� co� musi je��, myta p�aci�, noclegi fundowa�. Zabija smoki. Zaan pokr�ci� g�ow�. Smok�w, wiadomo, nie ma. Demony... Demony albo s�, albo te� nie ma. Je�li s�, to ten ch�opczyk za ma�y na nie. A potwory? O taaaak. Potwory to ty zabijasz. Takie, co chodz� na dw�ch nogach i gadaj� ludzkim j�zykiem. Za pieni�dze. C�. Zb�j, czy nie zb�j, by� to absolutnie pierwszy rycerz, kt�rego Zaan widzia� na w�asne oczy. Musia� by� w potrzebie, skoro odwa�y� si� g�o�no opowiada� o swojej zb�jeckiej ofercie. W �wiecie podobno by�o pe�no takich szlachcic�w i rycerzy, co to zabijali smoki, demony i potwory, a na razie, z braku powy�szych, mogli za psi grosz pomaca� mieczem niewyp�acalnego d�u�nika. Ale ten by� wyj�tkowo bezczelny. M�wi� w karczmie takie rzeczy?... Nie ba� si� czy jak? Zaan mia� wra�enie, �e to nie tylko jego pierwszy rycerz, ale tak�e pierwszy naprawd� wolny cz�owiek, jakiego zdarzy�o mu si� widzie�. � Ja... Tego... No, przepraszam, �e pytam o ziemie � powiedzia� arendarz. � No? � Bo ja chcia�em wiedzie�, jak na ja�nie pana wo�aj�? � Sirius. � O! To, to, to... w�a�nie. � Znasz mnie? � Nie, nie... Ja, tego... Bo tu by� jeden taki pan... Znaczy ja�nie pan... i on... no, zostawi� dla pana pismo. Dla ja�nie pana pismo. � Jakie... � ch�opak tylko chwil� p�niej ni� Zaan zorientowa� si�, �e �adnego pisma nie ma. � Gdzie je masz? � spyta�. � Tu w komorze � arendarz wskaza� przej�cie. � Tu prosz�, wielmo�nego pana, prosz� � zgi�� si� w uk�onie, przepuszczaj�c ch�opaka przodem. Zaan w jednej chwili zapomnia� o prawie pe�nym jeszcze kuflu. Tu dzia�o si� co�, o czym dot�d m�g� tylko czyta� w ksi�gach. Co�, co nigdy wi�cej mog�o si� nie zdarzy� w tej zapomnianej przez bog�w krainie. Prawdziwy rycerz! I to nie �aden zakonny, tylko wolny. Przez moment Zaan got�w by� nawet uwierzy� w smoki. Ciekawo�� pchn�a go w stron� wej�cia do komory. Nie bacz�c na pogr��onych w swojej powolnej rozmowie ch�op�w, przypad� tu� pod drzwiami. � Kto to ma by�? � to by� g�os ch�opca. � Piekarz. Piekarz, tu niedaleko, nie... cztery cha�upy dalej. � D�ug jaki� mam zabra�? � Nie. � No to co? Powiedzie� co�? � Niby co? � No, �e to za twoj� krzywd�, czy co. � Nie, nic nie m�wcie. �al do niego mam. � No dobra. Dziesi�� srebrnych i piekarzowa mo�e da� na katafalk. � Co? � No psiama�, zrobi� to za dziesi�� srebrnych, wsioku. � Sze��. � g�os karczmarza zdecydowanie stwardnia�. � Sze�� br�zowych. � Co?!!! � Sze�� br�zowych. Nie wygodzi� mi, jak mia�. On... � Dwadzie�cia br�zowych. � Sze��. � Dziesi��? Wida� by�o, �e ch�opak zrobi�by to nawet za misk� strawy. � No m�wi�, �e sze��. � Psiama�, dobra. Dawaj. � Dam potem. Spotkamy si� na ��ce bu�anego. � A gdzie to, zaraza, jest? � Za wsi�, wedle rzeki. Tam dwana�cie wiosen temu ko� bu�any si�... � Dobra, dobra. Sze�� br�zowych i daj mi teraz �re�, bo si� zrzygam z g�odu. � Zje�� dam. Ale odlicz� od tych sze�ciu. A z g�odu si� nie zrzygacie. Jak �o��dek pusty, to nie ma czym. Zaan odskoczy� w ostatniej chwili i wr�ci� do swego kufla. Gospodarz, znowu dla niepoznaki w uk�onach, odprowadzi� ch�opca do sto�u. Zaraz te� rzuci� jajka na piec, nakroi� chleba i odci�� gruby p�at s�oniny. � I gorza�k�! Przy misce szybko pojawi� si� s�uszny kubek dobrej okowity. Zaan dopi� piwo, wsta� i udaj�c oboj�tno��, zacz�� wk�ada� d�ugi p�aszcz. Wyszed� z karczmy, kiedy ch�opak poch�ania� sw�j posi�ek. Do piekarza nie by�o daleko. Zaan szed� jak zamroczony. Rycerz! Nie, zb�j, szumowina... To niewa�ne! Dzia�o si� co� dziwnego. Czterdziestoletni skryba czu�, �e �ycie mo�e uk�ada� si� jak dawne sagi, jak opowie�ci o zamierzch�ych herosach. Mo�e b�dzie �wiadkiem czego�, o czym m�g�by opowiada� wnukom, gdyby kiedykolwiek mia� wnuki lub przyjacio�om w karczmie, gdyby kiedykolwiek mia� jakich� przyjaci�. Szed� jak w gor�czce. W jego �yciu mia�o si� zdarzy� co� wa�nego, co� absolutnie innego ni� wszystko dot�d. Tu� przy piekarni skr�ci� i ukry� si� za rogiem cha�upy naprzeciw. Mr�z by� ostry, ale nie musia� czeka� d�ugo. Ch�opak pojawi� si� chwil� p�niej, jeszcze obcieraj�c usta po posi�ku. W przeciwie�stwie do Zaana jednak jego krok by� pewny i d�ugi. Ch�opak, czyli �szlachetny rycerz�, jak sam si� przedstawia�, ledwie zerkn�� na piekarni�. Od razu podszed� do po��czonego z ni� domu piekarza. � Otwiera�! � hukn�� pi�ci� w drzwi. Drzwi jednak by�y zawarte. � Hej tyyyyy!!! Otwieraj, psiama�! Piekarz musia� jednak co� wyw�szy�. Jego twarz mign�a przez moment w oknie na pi�trze i wida� by�o, �e ani my�li otwiera�. � Hej ty! Na jednej nodze! � ch�opak chcia� go wzi�� podst�pem. � Chleb przyszed�em kupi�! � Chleba nie ma � rozleg� si� przyt�umiony g�os z g�ry. � No to m�k� kupi�. Mnie tam za jedno! � Po m�k�? A to do m�yna id�cie! � To� zima � zdziwi� si� autentycznie ch�opak. � M�yn zamkni�ty. Piekarz nie znalaz� kontrargumentu. Cisza przed�u�a�a si� coraz bardziej. � Hej tyyyy! � ch�opak zrozumia�, �e tamten nie otworzy po dobroci. � Wiesz po co przyszed�em? � Ju�ci! � No to otwieraj! A nie... To czerwonego kura puszcz�! � A czym ogie� skrzeszecie na zi�bie? Istotnie, porywisty wiatr zdawa� si� przybiera� na sile, pot�guj�c mr�z i sypi�c �niegiem. � Ju� ty si� nie martw. Kura puszcz�. �onka i dziecka zgorzej�. Po co? � Ju�ci! We �niegu cha�upa si� nie zajmie! � O �esz ty � ch�opcu r�wnie� sko�czy�y si� argumenty. St�kaj�c z wysi�ku, chwyci� ���b s�u��cy w lecie do pojenia koni, rozp�dzi� si� i waln�� nim w drzwi. Ale drzwi by�y mocne. Ch�opak uderzy� ��obem raz i drugi, potem odszed� i znowu si� rozp�dzi�. Tym razem ���b p�k� na p�. � Psia twoja ma�! � Sirius zdj�� okulary i schowa� je pod sk�rzan� kurt�. Obj�� s�up podtrzymuj�cy wypust dachu i usi�owa� wyrwa� go z ziemi, ale s�up ani drgn��. To jednak podsun�o mu pewn� my�l. Chwyci� dr�g, na kt�rym poprzednio le�a� ���b, uni�s� go i chwiej�c si� od ci�aru, uderzy� w okno na pi�trze. Zamachn�� si� jeszcze raz i jeszcze � dwa razy trafi� w �cian�. Dopiero kolejne uderzenie roztrzaska�o okno. Na chwil� ukaza�a si� w nim czyja� g�owa, s�dz�c po targanych wiatrem, d�ugich w�osach, najwyra�niej kobieca. Potem g�owa znik�a, a jej miejsce zaj�� spory nocnik, kt�rego zawarto�� poszybowa�a w d�. Ch�opak odskoczy� w ostatniej chwili. Wyra�nie zdenerwowany opar� dr�g o framug� okna i u�ywaj�c r�k i n�g zacz�� si� wspina�, a raczej pe�za� w g�r� po chwiejnym, uko�nym pomo�cie. Piekarz z �on� rzucali w niego garnkami, sprz�tami i wszystkim, co tam mieli pod r�k�. Stoj�cy naprzeciw Zaan wiedzia� jednak, �e go nie powstrzymaj�. Wiedzia� te�, �e do domu mo�na �atwo si� dosta� z drugiej strony, od piekarni, gdzie drzwi trzyma tylko ma�y haczyk. Nie chc�c uroni� ani chwili, pobieg� w tamt� stron�, zadysza� si� ju� na tak kr�tkim odcinku i niewiele my�l�c, run�� ci�arem ca�ego cia�a na drzwi od piekarni. Haczyk pu�ci� od razu i Zaan cho� przez chwil� poczu� si� jak Sirius. Wbieg� do �rodka, przemierzy� sie� i wpad� do izby na parterze. S�ysza� dobiegaj�ce z g�ry wrzaski i �szlachetnego rycerza�, kt�ry kl�� w �ywy kamie�. Chcia� wbiec po schodach, ale musia� uskoczy�, bo w�a�nie spada� po nich zakrwawiony piekarz goniony przez ch�opca z obna�onym mieczem w d�oni. Piekarz podni�s� si�, znacz�c �cian� krwi�. Chwia� si� na nogach, ale chwyci� sto�ek i trzymaj�c go obur�cz, os�ania� si� przed rycerzem. � No przesta�, psiama�, ucieka� � t�umaczy� mu Sirius. Piekarz nie da� si� przekona�, wycofywa� si� w stron� pieca, paruj�c uderzenia sto�kiem. Ch�opak nie m�g� wzi�� zamachu w ciasnej izbie. Waln�� mieczem w powa��, potem str�ci� z szafy lichtarz i st�uk� dzbanek stoj�cy na �awie. Dopiero kolejnym ciosem uda�o mu si� wytr�ci� sto�ek z r�k piekarza. Ten jednak nie zamierza� si� podda�. Dokonuj�c cud�w zr�czno�ci, wcisn�� swoje t�uste cielsko w w�sk� szczelin� pomi�dzy �cian� a piecem. Sirius kl��, nie przebieraj�c w s�owach, piekarz wrzeszcza�, bo piec parzy� go coraz bardziej, trzy kobiety � �ona i c�rki p�aka�y, stoj�c na schodach. Ch�opak zrezygnowa� z zamachu i ci�cia, ustawi� si� tu� przy szparze i pchn�� silnie na o�lep. Nie m�g� celowa� w takiej ciasnocie. Piekarz wrzeszcza� z takim samym nat�eniem jak przedtem. Sirius wycofa� okrwawiony miecz i pchn�� jeszcze raz i jeszcze... Wrzask zacz�� s�abn��, ale ch�opak nie mia� na tyle si�y, �eby pchni�ciem zabi� od razu tak grubego cz�owieka. Uj�� miecz obydwoma r�kami, ale tak nie m�g� nic zdzia�a� � szpara by�a za w�ska. Odrzuci� miecz, wyj�� zza cholewy n� i wciskaj�c si� za gor�cy piec, sycz�c z b�lu od gor�ca, zada� dwa ciosy. W izbie zapad�a cisza. Kobiety nie p�aka�y ju�, Zaan ba� si� g�o�niej odetchn��. Sirius wzi�� z otwartego kufra jak�� szmat� i wytar� ostrze, potem schowa� n� z powrotem do buta. Rozejrza� si� wok�. � I widzisz � zerkn�� w stron� nie�ywego ju� piekarza � przez ciebie za�winili�my juch� ca�� cha�up�. � potrz�sn�� g�ow� � i piec trzeba b�dzie rozebra�, �eby ci� wyj��. Podni�s� miecz i spojrza� na wtulone, jedna w drug�, kobiety na schodach. � No to tera�cie sieroty � mrukn��. � Pieni�dze macie. Z domu nic nie bior�. Szarpn�� mocno pot�n� zasuw�, otworzy� drzwi, ale zatrzyma� si� jeszcze na chwil�. � Rad� wam dam � spojrza� na przera�on� matk� tul�c� do siebie dwie chlipi�ce c�rki. � Stara jeszcze nie jeste�. Dom masz i piekarni�. Bierz szybko ch�opa, kt�ry chleb umie miesi�. Wtedy c�rki nie umr� z g�odu � splun�� na pr�g. � Wielu si� zdecyduje, bo posag masz s�uszny. B�dziesz mog�a wybiera�. Sirius wyszed� na zewn�trz. Zatrzyma� si� jednak jeszcze raz i krzykn�� z dworu: � G�upio mi, �e ci cha�up� rozpieprzy�em i �e piec b�dziesz musia�a rozbiera� � ostatni raz spojrza� na kobiet� stoj�c� dok�adnie na �rodku schod�w. � No, ale sama widzia�a�. On ucieka�. Ruszy� za�nie�on� ulic�. Chwil� potem z domu wypad� Zaan i zwymiotowa� dok�adnie w miejscu, gdzie niedawno jeszcze sta� ���b. Ale to by�a tylko s�abo�� cia�a. Jego umys� poch�oni�ty by� czym� innym. O tym zdarzeniu ludzie w okolicy b�d� m�wi� jeszcze przez pi��dziesi�t lat! Ich wnukowie b�d� opowiada� ca�� histori� przyjezdnym jeszcze za sto lat! Bogowie! Dwana�cie lat temu bu�any ko� kowala z�ama� na ��ce nog� � to teraz z nazwy ���ka Bu�anego�. A ta piekarnia?! Wie�, kt�ra nie mia�a nawet nazwy b�d� teraz nazywa� �Wsi� Zabitego Piekarza�? A on to widzia�! Uczestniczy� w historii. By� �wiadkiem, jak si� tworzy�a. Nie, nie �wiadkiem, uczestnikiem. On wsp�tworzy� histori�, bo i o nim b�d� teraz miejscowi opowiada�. Zaan wytar� usta i wyprostowa� si�, czuj�c na policzkach mro�ne powiewy wiatru. A niech zbutwiej� ci wszyscy ludzie! Niech rozprawiaj�, roztrz�saj�, dyskutuj� o tym przez wszystkie wieczory swojego �ycia. On ju� nie nale�y do ich �wiata. On zobaczy�, �e mo�na �y� inaczej, �e mo�na si� nie ba�, mo�na by� wolnym, mo�na nie gi�� karku przed byle lepiej urodzonym. I jeszcze co�, by�o w tym jeszcze co�, czego nie m�g� sobie u�wiadomi� albo po prostu nazwa�. �e co? � powiedzia� do swoich w�asnych w�tpliwo�ci. � �e tego ch�opca z�api� i powiesz� na stryku? Pewnie, �e na stryku, przecie� w ca�ej okolicy nie ma mistrza topora, kt�ry by go �ci��. I tak to lepsza �mier� ni� na �awie, w karczmie albo w swoim bar�ogu byle cicho, byle nawet w�asn� �mierci� nie zak��ci� spokoju tych, kt�rzy u�o�yli porz�dek w�r�d ludzi. A szlag! Zaan zdecydowa� si� nagle i ruszy� w �lad za Siriusem. � I tak b�d� tu �y� przez pi��dziesi�t lat! � krzykn��, maj�c na my�li to, co przewidywa� odno�nie przysz�ych gminnych legend. � �yciem lepszym ni� dotychczas. Wiatr, tak mocny przed chwil�, zdawa� si� cichn��. Za to �nieg znowu zacz�� pada�. Zaan, kt�ry straci� ch�opca z oczu, musia� przyspieszy�, ale nie ba� si�, �e zgubi �lad � wiedzia�, gdzie jest ��ka bu�anego. Kiedy dotar� na miejsce, karczmarz ju� czeka�. Nie by� sam, towarzyszy�o mu dw�ch osi�k�w. Zaan ukry� si� za k�p� o�nie�onych krzak�w, sk�d m�g� ich dobrze widzie�. Mia� obawy, czy nie zostanie dostrze�ony, ale na szcz�cie nikt nie patrzy� w jego stron�. � Masz pieni�dze? � Sirius ci�gle trzyma� miecz w d�oni. Dok�adnie i precyzyjnie czy�ci� kling� szmat�. � A jak�e, mam � karczmarz wr�czy� zap�at�. By� skner�, nie ufa� nikomu, ale na sw�j dziwny spos�b by� uczciwy. Dw�ch parobk�w by�o mu potrzebnych jedynie dla zapewnienia bezpiecze�stwa. � Jaki� wsiok laz� za mn� ca�y czas. � Aaaaa... wiem � karczmarz potwierdzi� ruchem g�owy. � Nie zawracajcie nim g�owy. To skryba ze �wi�tyni. � Skryba? � To jest nikt. Zaan dopiero teraz zda� sobie spraw�, �e m�wi� o nim. � No to... � Hej wy tam! � rozleg� si� dono�ny g�os. Zaan drgn�� tak mocno, �e ca�e p�aty �niegu osun�y si� z krzaka, za kt�rym by� schowany. Nikt jednak nie zwr�ci� na niego uwagi. Z boku zbli�a� si� kto�, Zaan nie m�g� go na razie dostrzec, czyja obecno�� sprawi�a, �e karczmarz i pacho�kowie run�li na kolana. Sirius r�wnie� patrzy� w bok, ale nie wygl�da� na zbytnio przej�tego. Powoli czy�ci� kling� swojego miecza. � Rzu� to zb�ju i na kolana! Zaan dopiero teraz dostrzeg� tego cz�owieka. Zasch�o mu w gardle. To by�... To by�... Rycerz Zakonu. Drugi rycerz, kt�rego widzia� tego samego dnia, ale tym razem Zaan czu� jedynie strach. � Do ciebie m�wi� psie! Bogowie! Rycerz Zakonu! Musia� popasa� gdzie� w pobli�u � obyczaj zakonny nie pozwala� na nocleg w izbie, nawet przy takiej pogodzie � bo nie mia� na sobie pancerza, jedynie pasy z przytroczonym na plecach mieczem. Na plecach... Nie raczy� nawet wyj�� � Sirius nie by� godnym go przeciwnikiem. Pacho�kowie upadli przed nim na twarz. Karczmarz by� mo�e zrobi�by to samo, ale strach odebra� mu mo�liwo�� uczynienia jakiegokolwiek ruchu. � Zabi�e� piekarza, psie � rycerz podszed� do ch�opca na odleg�o�� mniejsz� ni� dwa kroki. Jego twarz wykrzywia�a nie skrywana pogarda do wszystkiego, co niskie, a do czego zmuszony jest m�wi�. � Na kolana albo wezm� na powr�z i pow��cz� za koniem do... Sirius zrobi� w swoim mniemaniu bardzo gro�n� min�, kt�ry to efekt osi�ga� przez silne marszczenie brwi i wysuwanie szcz�ki. Kiedy Rycerz Zakonu prychn�� �miechem, ch�opak bez ostrze�enia, przez szmat�, kt�r� ci�gle trzyma� na klindze, pchn�� mocno mieczem. A� st�kn�� z wysi�ku. By� to najbardziej brudny chwyt, jaki Zaan m�g� sobie wyobrazi�. W �adnej z ksi�g o rycerzach nie czyta� o czym� takim. Ale pchni�cie by�o skuteczne. Rycerz Zakonu nie by� jakim� tam grubym wie�niakiem. Umartwianie, szko�a, regu�a postu sprawi�y, �e by� co prawda �ylasty i silny, ale by� te� chudy. Miecz Siriusa wszed� w brzuch jak n� w ciasto, a ch�opak zamiast wyj�� go i da� przeciwnikowi szans� obraca� nim na wszystkie strony, �eby powi�kszy� ran� i up�yw krwi. Rycerz Zakonu by� �wietnie wyszkolony. Zdo�a� wydoby� miecz z pochwy na plecach, z�o�y� si� i nawet wzi�� zamach... potem jednak to on ukl�k� przed Siriusem, by po chwili run�� twarz� na �nieg. � A on sk�d tutaj? � ch�opak od nowa zacz�� czy�ci� sw�j miecz. � Doni�s� kto� na mnie. � P... p... p... � oczy karczmarza dos�ownie wychodzi�y z orbit. � Co tam gadasz? � P... Panie... on... � Co? � T... to... to przecie� Rycerz Zakonu. O... oni s� najlep... najlepsi w mieczu i w walce... najlepiej wyszkoleni... n... n... najszybsi... � Ha! No patrz! � ch�opak odrzuci� szmat� i schowa� miecz do pochwy. � A ja po prostu, psiama�... � roze�mia� si� � ja po prostu nie wiedzia�em, �e on jest tak strasznie szybki. Pacho�kowie dopiero teraz odwa�yli si� podnie�� g�owy. Obaj rzucali na boki podejrzliwe spojrzenia. � No. Bywaj jeden z drugim � Sirius, ci�gle �miej�c si�, ruszy� w stron� go�ci�ca. Zaan dopiero teraz otrz�sn�� si� z parali�uj�cego strachu. To, co widzia�, by�o niebywa�e. Ale to, co dzia�o si� w nim samym, wprawia�o go w jeszcze wi�ksze zdziwienie. Zacz�� biec, najpierw chy�kiem, potem ju� jak m�g� najszybciej, �rodkiem go�ci�ca. Dogoni� ch�opca w coraz wi�kszej zamieci. Ten odwr�ci� si� i nawet lekko u�miechn��. � A to ty. I co tak za mn� �azisz? � Chc� by� waszym giermkiem! � wypali� Zaan u�miechaj�c si� rado�nie. � O �esz ty... � ch�opak otworzy� usta ze zdumienia. � �e jak? � Chc� by� waszym giermkiem. � Psiama�. Giermek starszy od rycerza? � Hm. To mo�e by� � mrukn�� Zaan. � Ale tylko wtedy, gdy rycerz m�odszy od giermka. Ch�opak u�miechn�� si� lekko. � A nie jeste� czasem donosicielem? � Ten, co doni�s�, od dawna w cha�upie... nagrody wygl�da. Nic to. Wnet wszyscy b�d� i tak wiedzie�, �e wy tego Rycerza Zakonu � zrobi� gest jakby palcem podrzyna� sobie szyj�. � Za to kara jedna. � I mimo to chcesz?... Tym razem u�miechn�� si� Zaan. Czu� jak krew pulsuje w skroniach. � Ano ja tam widzia�em tylko, jak �e�cie we wsi smoka ubili. Brwi ch�opca pow�drowa�y do g�ry. � A potem... tego, no... bazyliszka! Sirius roze�mia� si� g�o�no. � Podobasz mi si� �