7372
Szczegóły |
Tytuł |
7372 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7372 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7372 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7372 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
ANDRZEJ ZIEMIA�SKI
ACHAJA
TOM I
2002
ROZDZIA� 1
Ksi��� Archentar, jeden z siedmiu Wielkich Ksi���t kr�lestwa Troy, siedzia�
zas�piony na
zalewanym czerwonymi promieniami zachodz�cego s�o�ca tarasie zamku. M�odziutki
pa�,
kt�ry przyni�s� wiadomo��, sta� za nim przest�puj�c z nogi na nog�, nie wiedz�c,
czy ma
odej�� bez pozwolenia, czy sta�, nara�aj�c si� na gniew pana, je�eli ten uzna�,
�e zadanie
ch�opca sko�czy�o si� wraz z przyniesieniem listu. Pa� dopiero zaczyna� s�u�b�
na zamku.
Jeszcze dziesi�� dni temu mieszka� u rodzic�w w wiosce, potem zabrano go i
przebrano w
dworskie szaty. Owszem, by� wcze�niej przyuczany do s�u�by, ale co innego nauki,
a co
innego poczu� na w�asnej sk�rze, co to jest obowi�zek. Teraz cierpia� z powodu
niewiedzy.
Ksi��� Archentar jednak w najmniejszym stopniu nie zwraca� na niego uwagi. Trwa�
zas�piony w przepastnym fotelu ustawionym tak, �eby mo�na by�o podziwia�
rozja�nione
teraz blaskiem s�o�ca morze. P�przymkni�te oczy zdawa�y si� sugerowa�, �e
drzemie, ale
nie, ksi��� nie spa�, jego my�li kr��y�y intensywnie wok� c�rki �
pi�tnastoletniej Achai.
Achaja by�a niezwykle wykszta�con� dziewczyn� � nawet jak na warunki kr�lestwa
Troy,
gdzie nie odmawiano dziewcz�tom prawa do nauki. Z natury bystra i inteligentna,
pod r�k�
najlepszych nauczycieli szybko przeros�a wi�kszo�� ch�opc�w. Achaj� nauczono
pokonywa�
kobiece s�abo�ci, wyszkolono w fechtunku tak, �e by�a w stanie w�ada� nie tylko
kr�tkim
mieczem piechoty, w��czni�, no�em i sztyletem, ale nawet dwur�cznym, ci�kim
mieczem
rycerskim z �atwo�ci� r�wn� tej, z jak� inne dziewcz�ta pos�ugiwa�y si� ig�� do
haftowania.
Szermierskie zdolno�ci m�odej ksi�niczki pozwala�y ci�k� szabl� jazdy odpiera�
ataki
nawet dw�ch naraz instruktor�w fechtunku. Achaja potrafi�a strzela� z �uku jak
ch�opak,
biega� i p�ywa� jak ch�opak, je�dzi� na koniu jak ch�opak, z rozkraczonymi
nogami, ale... Ale
ch�opcem raczej nigdy nie zostanie. I ta w�a�nie my�l m�ci�a spok�j Wielkiego
Ksi�cia. Od
�mierci pierwszej �ony straci� nadziej� na posiadanie m�skiego potomka. Wed�ug
prawa, to
Achaja mia�a po nim dziedziczy� tytu� wielkoksi���cy. Ale jako kobieta nie mog�a
zasiada� w
Radzie Kr�lewskiej, co sp�dza�o Archentarowi sen z oczu i napawa�o wstydem,
ilekro�
musia� uczestniczy� w zebraniach sam, podczas kiedy inni ksi���ta byli tam z
synami. Czu�,
�e pali�y go policzki, kiedy Achaja musia�a pierwsza pochyla� g�ow� przed lud�mi
z rod�w
daleko ni�szych ni� jego w�asny, przed byle ch�opcem, kt�ry ledwie mia� tytu�
szlachecki.
Archentarowi by�o �al Achai, ale jednoczenie co� w nim, co� w g��bi umys�u
chcia�o ukara�
niewinn� dziewczyn�, dziewczyn� albo siebie samego i perfidnie, bra� j� ze sob�
wsz�dzie
tam, gdzie mog�a by� nara�ona na upokorzenia. Achaja znosi�a to dzielnie, z
jakim�
przedziwnym, wewn�trznym spokojem zbudowa�a sobie w�asny �wiat, gdzie kry�a si�,
ilekro�
kto� dokucza� jej za bardzo. Ale to nie wystarcza�o Archentarowi. Kiedy tylko
kr�l udzieli�
mu dyspensy, zgodzi� si� na pierwsze ma��e�stwo zaproponowane przez rad�. Owszem
� tak
kaza� obyczaj, ale przy odrobinie ch�ci mo�na by�o znale�� setki sposob�w na
obej�cie norm
zwyczajowych. Archentar jednak (albo ta cz��, kt�ra w nim d��y�a do samokarania
si� i
karania dziewczyny) postanowi� zda� si� na �lepy los, czy raczej z�o�liwo��
z�o�onej z jego
wrog�w rady. Wynik jednak zaskoczy� go. Kiedy �eni� si� z o rok m�odsz� od c�rki
dziewczyn�, nie przypuszcza�, �e los obdarzy go w szybkim czasie m�skim
potomkiem. A
poza tym czternastoletnia dzi� Asija nie by�a z�� �on�. Mia�a tylko jeden minus,
nienawidzi�a
�adniejszej, zdolniejszej i silniejszej Achai w spos�b �ywio�owy, a poniewa�
etykieta dawa�a
pe�n� w�adz� nad pasierbic�, zamieni�a jej �ycie w prawdziwy koszmar. Prawo
stwierdza�o
jasno � pe�n� w�adz� nad c�rk� sprawowa�a �ona. M��, nawet gdyby chcia�, nie
m�g�
ingerowa� w decyzje. Achaja jednak by�a pierwszym dzieckiem Archentara z
pierwszej �ony
i od decyzji m�a tylko zale�a�o, kto odziedziczy tytu�. Tylko to powstrzymywa�o
Asij� od
odprawienia wszystkich nauczycieli i postronnych �wiadk�w tego, co robi�a z
Achaj�. Nie
chcia�a, �eby wsp�czucie wielkiego ksi�cia dla c�rki obr�ci�o si� przeciwko jej
dziecku.
Archentar nagle otworzy� oczy.
� Pro� �on�! � powiedzia� do pazia, kt�ry dr�twia� za jego plecami. Ch�opak,
czuj�c
nag�� ulg�, skoczy� tak szybko, �e nawet zas�piony ksi��� spojrza� za nim z
lekkim
zdziwieniem.
Archentar z�o�y� trzymany dot�d w r�kach list. Powo�anie... Powo�anie do wojska.
Tak.
Ka�de dziecko ze szlachetnego rodu (a szczeg�lnie wielkoksi���ce � dla
przyk�adu) musia�o
ods�u�y� kilkaset dni w wojsku. Ka�da rodzina musi odda� ch�opca. Je�li nie ma
ch�opca to
dziewczyn�. Oczywi�cie dla bogatych by�o wiele sposob�w na unikni�cie tego
prawa, mo�na
by�o usynowi� jakie� drobnoszlacheckie dziecko, wykazuj�c si� przed rad� mniej
lub bardziej
naci�gni�tym stopniem pokrewie�stwa, kaza� mu ods�u�y� swoje, a potem odprawi�,
daj�c w
zamian kilka wiosek i zaskarbiaj�c sobie jego dozgonn� wdzi�czno��, ale...
� Panie � Asija, staj�c z boku, z�o�y�a g��boki uk�on.
� Podnie� si� dziecko � Archentar cz�sto �apa� si� na tym, �e okre�la� j� tym,
czym by�a
w istocie. Nie mia� poj�cia, czy jest jakikolwiek sens w radzeniu si� dziecka.
By� jednak do��
stary, a staro�� sk�ania�a ku dok�adnemu poddawaniu si� rytua�om. � Przeczytaj
to.
Asija chwyci�a list i szybko przebieg�a po nim oczami. Tylko z najwi�kszym
trudem
powstrzyma�a si� od okazania jakiegokolwiek uczucia. Nie wiedzia�a, po co wezwa�
j� ksi���.
Mimo jednak m�odego wieku czu�a, �e nadarza si� niezwyk�a szansa pozbycia si�
Achai na
zawsze. Je�li nie ona sama, to ojciec. Jej ojciec na pewno co� wymy�li. Ta
g�upia krowa nie
zagrodzi drogi jej dziecku!
� Panie?
� Co o tym s�dzisz?
� My�l�, �e... � Asija gor�czkowo zastanawia�a si�, co powiedzie�. Jak t� g�upi�
dup�
wrobi� w wojsko? � To jedyna droga, �eby Achaja mog�a dziedziczy� tytu� �
powiedzia�a
ostro�nie. � Je�li ods�u�y wszystko, da przyk�ad. A wtedy...
� Hmmm � Archentar zawaha� si�, czy wprowadza� �on� w rozmy�lania nad tym, kto
ma zosta� jego dziedzicem. Zreszt�, to i tak bez znaczenia. By�o jeszcze du�o
czasu. �
Prawo ka�e nam podporz�dkowa� si� decyzji.
Asija uwa�nie obserwowa�a twarz ksi�cia. Widzia�a, �e nie by� jeszcze
zdecydowany.
� Przecie� moja rodzina mo�e os�odzi� jej s�u�b� w wojsku � zawiesi�a znacz�co
g�os.
� Jej po�wi�cenie zrobi odpowiednie wra�enie. A Wielki Ksi��� nie b�dzie
zamieszany w
ten spos�b w ewentualn� spraw� pomocy dla c�rki. Zrobi to kto inny, z innej
rodziny. My nie
b�dziemy zamieszani. A motywy tego kogo� mog� by� przecie� r�ne...
Odetchn�a z ulg�, widz�c odpr�enie na twarzy Ksi�cia. To, �e przygl�da�a si�
wszystkim intrygom na dworze ojca, teraz przynosi�o efekty. Wiedzia�a jakich
s��w doro�li
u�ywaj� w takich okoliczno�ciach i z �atwo�ci� na�ladowa�a ten j�zyk.
Archentar pocz�tkowo zdziwi� si�, s�ysz�c jej s�owa. Potem jednak ta cz��
umys�u,
ukryta gdzie� w g��bi, podszepn�a mu, �e Asija ma racj�. �e jest to najprostszy
spos�b na
pozbycie si� problemu. Zreszt�, wy�wiczona Achaja na pewno poradzi sobie w
wojsku.
Zdawa� si� ukrywa� prawd� sam przed sob�. Czyste sumienie by�o dostatecznie
wa�n�
rzecz�, �eby pozby� si� w�tpliwo�ci, kt�re mog�yby pom�c c�rce. A poza tym kupi
si�
przecie� czyje� zast�pstwo do maszerowania i ci�szych rob�t.
� Mo�e i tak � nie podj�� jeszcze decyzji.
� Trzeba to g��boko rozwa�y� � Asija o ma�o nie zad�awi�a si� w�asn� �lin�. Mo�e
si�
zgodzi!!! Ten g�upi staruch mo�e zgodzi si� odda� c�rk� we w�adz� jej rodziny!
To... To
b�dzie koniec rodu Archentara. Jej syn zostanie Wielkim Ksi�ciem.
� Przygotujcie si� obie do kolacji � Ksi��� nie podejrzewa� nawet, co dzieje si�
w
umy�le �ony. Jak zwykle od�o�y� decyzj� na p�niej. � B�dziemy go�ci� czarownika
Mereditha i cesarskiego pos�a.
Asija pochyli�a si� w g��bokim uk�onie, tak g��bokim, �eby ukry� wyraz triumfu
na
twarzy.
Wycofa�a si� z tarasu. Zrobi�a kilkana�cie krok�w spokojnie, a potem, kiedy nie
m�g� ju�
s�ysze� odg�osu jej sanda��w, zacz�a biec, unosz�c prz�d sukni. Ca�a dygota�a z
przej�cia.
Ten g�upi staruch mo�e da� szans�, �eby zabi� w�asn� c�rk�! Tyle sama rozumia�a.
Tylko jak
to zrobi�?
Wpad�a do pomieszcze� dla s�u�by.
� Wszyscy won!!! � rykn�a, momentalnie rozsy�aj�c do zada� s�u��cych
zdziwionych
tym, �e ksi�niczka biegnie z zakasan� kieck� jak, nie przymierzaj�c, dziewka na
targu
goniona przez pijanych �o�nierzy.
Tylko jeden z lokaj�w wiedzia�, �e rozkaz nie jest skierowany do niego. Niby te�
zacz��
ucieka�, ale zaraz zawin�� si� za najbli�szym rogiem korytarza i wr�ci�
ukradkiem, by z�o�y�
Asiji pe�ny, pa�acowy uk�on. To by� szpieg jej ojca na dworze Archentara.
Dziewczyna,
dygocz�c z podniecenia, wyszepta�a mu do ucha najnowsze informacje.
� �le zrobi�a�, pani � szepn��, gn�c si� w uk�onie. � Bardzo �le. Ale to si� da
naprawi�.
� Co radzisz? � sykn�a.
� To niepowtarzalna okazja. A tw�j m��, pani, jest zbyt nad�ty, �eby mu
cokolwiek
wprost powiedzie�. Ty, pani, masz go odwodzi� od decyzji wys�ania Achai do
wojska.
� Jak to odwodzi�, idioto???
� Tak pani. Przekonuj go, �e nie powinien wysy�a� c�rki do wojska. Ale co drugie
twoje
s�owo do niego ma brzmie�: �honor!�. Je�li powiesz do m�a dwie�cie s��w, to sto
z nich ma
by� s�owem �honor!�. On ma fio�a na tym punkcie. A inni ju� go przekonaj�, �e
trzeba
wys�a�... na specjalnych warunkach.
� No zaraz. Jak na specjalnych warunkach, to jej si� nic nie stanie.
� Ale� moja pani. To tylko Archentar ma tak my�le�.
� No ale... � zawaha�a si�. � A wojacy zrobi� co� z�ego tej suce, jak b�d�
wiedzie�, �e
to ksi�niczka? To� nikt z tych syn�w ch�op�w i mieszczan r�ki nie o�mieli si�
podnie��.
Lokaj z najwy�szym trudem powstrzyma� westchni�cie. U�miechn�� si� do tego
g�upiego
dziecka ciep�o.
� Moja pani... W wojsku to si� szepnie, �e to podstawiona dziewczyna. Oczywi�cie
wynaj�ta szlachcianka. Przecie� musi m�wi� z odpowiednim akcentem, musi mie�
maniery i
odpowiedni� klas�. Ale zwyk�ej szlachciance to oni przylej� porz�dnie, cho�by z
zazdro�ci i
zemsty za n�dzny los. A p�niej... zdaj si� na ojca. On ju� to za�atwi.
Przygryz�a wargi.
� To co mam robi�?
� Musisz odwodzi� Archentara od tej decyzji. Ale nienachalnie. I pami�taj:
honor,
honor, honor... Tylko o tym macie m�wi�. Spraw, �eby to on ci� prosi� o
przechowanie Achai
gdzie� na boku i podstawienie wynaj�tej szlachcianki.
� My�lisz, �e to wystarczy?
� Zdaj si� na ojca, moja pani � powt�rzy�.
Popatrzy� jej prosto w twarz i u�miechn�� si� nagle.
Ona te� si� u�miechn�a. Triumfalnie.
* * *
Ksi�niczka Achaja sta�a nieruchomo, owini�ta w cieniutkie prze�cierad�o, kiedy
dwie
s�u��ce rozczesywa�y jej d�ugie, wilgotne jeszcze po k�pieli w�osy. Obie s�u��ce
lubi�y
Achaj� za to, �e by�a cicha, wyrozumia�a, nigdy nie podnosi�a g�osu, cz�sto
u�miecha�a si� do
nich i nigdy nikogo nie uderzy�a. Ba�y si� jednak okazywa� sympati�. Asija,
przed kt�r�
dr�a�a ca�a s�u�ba, nie tolerowa�a nawet cienia sympatii okazywanej pasierbicy.
Ksi�niczka czyta�a roz�o�on� na specjalnym podn�ku ksi�g�. Nie mog�a wyj�� z
podziwu nad umiej�tno�ciami staro�ytnego autora � teraz ju� nikt nie by�by w
stanie tak
pi�knie operowa� s�owem. Zamierzch�a opowie�� rozgrywa�a si� w ogromnym lesie,
�li
ludzie pojmali rodzin� kupc�w, uda�o si� uj�� jedynie ich ma�ej c�reczce. I
teraz biedna
dziewczynka bieg�a w�r�d drzew, w kompletnych ciemno�ciach, w ka�dym odg�osie
lasu
upatruj�c jakiego� strasznego niebezpiecze�stwa. Pohukiwanie sowy by�o dla niej
krzykiem
upiora, trza�niecie ga��zki � to sygna� zbli�ania si� drapie�nego zwierza, a
szelest traw
zwiastowa� niechybnie obecno�� jadowitego w�a. Achaja dr�a�a lekko. Jak on to
opisa�! By�
przecie� jasny dzie�, s�o�ce za oknami sta�o jeszcze wysoko, ale ksi�niczka
�ledz�c losy
bohaterki opowie�ci, mimowolnie rozgl�da�a si� wok�, czy przypadkiem jaki�
le�ny demon
nie wygl�da z kominka albo czy pod sto�em nie czyha dziki kot... Przez chwil�
my�la�a, �e
sama jest zagubionym dzieckiem ze staro�ytnej opowie�ci, biegn�cym z p�aczem
przez dzik�
puszcz�. C� jej �wiat, cho� nie by�o w nim drzew ni ba�niowych upior�w, bardzo
tak�
puszcz� przypomina�.
Achaja by�a spokojn� dziewczyn�. Lubi�a marzy�, uwielbia�a wieczorne spacery po
ogrodzie, a kiedy Asija ograniczy�a jej t� mo�liwo��, lubi�a siedzie� w oknie,
patrz�c na
gwiazdy o�wietlaj�ce dziwnym �wiat�em ca�� okolic�. Lubi�a ksi��ki i
nauczycieli, nawet
tych od fechtunku i konnej jazdy (nie cierpia�a tych lekcji � wiedzia�a jednak,
�e musi by�
silna i sprawna, �eby zast�pi� ojcu syna). Teraz jednak, kiedy pojawi�a si�
m�odsza od niej
samej macocha i kiedy urodzi�a prawdziwego ch�opca, te w�a�nie zaj�cia straci�y
znaczenie.
Achaja wiedzia�a, �e tamta pr�dko zrobi co�, co pozbawi j� mo�liwo�ci
dziedziczenia, ale nie
by�a cz�owiekiem czynu i nie umia�a, ani nie chcia�a si� przeciwstawia�. Skoro
ju� nie
zostanie Wielk� Ksi�n�, nie b�dzie mia�a mo�liwo�ci jakiegokolwiek wyboru w
kwestii
zam��p�j�cia. Mia�a tylko nadziej�, �e m�a zd��y jeszcze wybra� jej ojciec, a
nie Asija.
Mia�a nadziej�, �e wyjdzie za jakiego� mi�ego, cho� troch� inteligentnego
ch�opca, kt�ry
zawiezie j� do jakiego� wiejskiego dworku, gdzie b�d� si� kocha� na sianie, a
ona b�dzie mu
rodzi� dzieci i zajmowa� si� gospodarstwem. Tak, pami�ta�a taki �lub, kuzynki,
jedno z
najpi�kniejszych zdarze� w dotychczasowym �yciu, kiedy uda�o jej si� zosta�
druhn� i przez
ca�y czas trwania ceremonii sta�a tu� obok przytulonych do siebie ch�opaka i
dziewczyny.
Achaja przymkn�a oczy. Pami�ta�a tamt� dziewczyn�, jej roze�miane oczy i
dziwnie
rozleniwione cia�o... Czy to mo�liwe, �eby j� sam� te� to spotka�o? Bo je�li
m�a wybierze jej
Asija, to b�dzie nim albo bezz�bny staruch albo kt�ry� z ich wrog�w, kt�remu
odda si�
dziewczyn� wy��cznie dla polityki. Wiedzia�a, jak wygl�daj� takie �luby � w
zast�pstwie.
Jaka� s�u��ca ubierze j�, Achaj�, w �lubn� sukni� i wyprowadzi do sali pe�nej
�wiadk�w.
Tam, publicznie posadzi si� j� na wysokim, ma��e�skim sto�ku, a mistrz ceremonii
brutalnie
sprawdzi jej dziewictwo. Potem za�o�� jej pas i wys�annik m�a poprowadzi �wie�y
nabytek
do pana. Achaja zagryz�a wargi. Ca�e �ycie w pasie cnoty... S�ysz�c �miechy
na�o�nic z
drugiej sali.
Dziewczyna nie mia�a zbyt du�ych wymaga� od �ycia. Wiedzia�a, �e je�li jedynym
potomkiem w rodzinie wielkoksi���cej jest dziewczyna, oznacza to ogromne
k�opoty. Dawno
pogodzi�a si� z tym, �e nie wszystko b�dzie uk�ada� si� wed�ug �yczenia i nie
mia�a nawet
pretensji do Asiji... No, mo�e troch�. By�a jednak od niej starsza i du�o
bardziej inteligentna.
W�a�ciwie traktowa�a j� jak dziecko. Wszystkie z�o�liwo�ci i upokorzenia znosi�a
ze stoickim
spokojem, usi�uj�c wy��czy� si� z intryg, z dziecinnego, z�o�liwego �wiata, w
kt�rym
kr�lowa�a zawi��, ��dza w�adzy i w�asne, ma�e interesy. Wiedzia�a, �e to wredne
dziecko
mo�e zatru� jej �ycie, ale nie czyni�a nic, �eby temu zapobiec, wierz�c, �e
ojciec zd��y wyda�
j� za m��, zanim b�dzie za p�no. Wiadomo�� o tym, �e Asija urodzi�a syna,
w�a�ciwie
przyj�a z ulg�, jako koniec w�asnych k�opot�w. Niejasno przeczuwa�a tylko, �e
macocha nie
jest w stanie zrozumie� niech�ci Achai do walki, niech�ci do wy�cigu, w kt�rym
wedle Asiji,
ka�dy kto tylko ma szans�, musi wzi�� udzia�. To mog�o by� niebezpieczne, ale...
Achaja drgn�a, s�ysz�c odg�os zbli�aj�cych si� krok�w. Podnios�a wy�ej
prze�cierad�o,
kiedy otworzy�y si� drzwi i stan�a w nich Asija wraz z paziem, kt�ry przyni�s�
wiadomo��
od m�a. Wszystkie trzy dziewcz�ta, Achaja i dwie s�u��ce pochyli�y g�owy w
uk�onie.
Asija na widok owini�tej w cieniutki r�cznik pasierbicy z najwy�szym trudem
ukry�a
u�miech triumfu. Poka�e tej g�upiej dupie, gdzie jej miejsce!
� Co to ma znaczy�? � wynios�ym ruchem unios�a brwi. � Pe�ny uk�on... Wy nie �
ruchem r�ki powstrzyma�a zamierzaj�ce upa�� na ziemi� s�u��ce. Nie o s�u��ce
tutaj
chodzi�o.
Achaja zagryz�a wargi. Nie mog�a uwierzy�, �e Asija chce j� a� tak upokorzy�.
Pe�ny
uk�on... To przecie� oznacza�o, �e musi unie�� ramiona. Prze�cierad�o k�pielowe
musi opa��
na ziemi� i... Nie, to niemo�liwe, nie zrobi jej tego.
� No, czekam.
Achaja mia�a ochot� dopa�� to ma�e, z�o�liwe dziecko i st�uc je po ty�ku. Czy
ona wie, co
chce zrobi�?! Czy ten dzieciak jest a� tak bezczelny?! Achaja nie mog�a skupi�
my�li,
bezradna w swej bezsilno�ci. Tamta przecie�, je�li zechce, wymy�li tysi�c kar,
jakie jej
wymierzy, je�eli nie zastosuje si� do tego, b�d� co b�d�, zwyczajowego
polecenia. A z
drugiej strony, je�eli jej si� podda, to zrobi z siebie s�u��c� pozbawion�
resztek szacunku. Nie
wolno jej! Nie wolno tej smarkatej dziewczynce upokorzy� jej tak przy s�u�bie!
� S�uchaj, c�rko mojego m�a � Asija dobrze wiedzia�a, co czuje stoj�ca przed
ni�
dziewczyna. Wiele razy widzia�a podobne sceny na dworze ojca. Dobrze te�,
wiedzia�a, co
ma robi�, �eby tamt� zabola�o jak najbardziej. � Czy mam kaza� temu paziowi
wych�osta�
tw�j go�y ty�ek?
Achaja poczu�a, �e oczy zachodz� jej mg��. Pod powiekami wyra�nie zbiera�y si�
�zy. Nie
mog�a tego opanowa�, chocia� za wszelk� cen� nie chcia�a da� po sobie pozna�, co
czuje.
� Czekam � Asija upaja�a si� triumfem. Uwa�nie obserwowa�a twarz stoj�cej przed
ni�
dziewczyny. � No to przem�wi� ci do rozumu. Ch�opcze � skin�a na pazia � We�
r�zg� i
przy�� temu dziecku!
Pa� zaczerpn�� powietrza i tak ju� zosta�, ca�y purpurowy, tak przera�ony, �e
nie m�g�
nawet drgn��.
� Szybko ch�opcze � Asija u�miechn�a si� szeroko i naprawd� przyja�nie. � Bo
ciebie ka�� ch�osta� do skutku, a potem zwr�ci� rodzinie cia�o.
Nagromadzone powietrze usz�o z p�uc ch�opca. Czuj�c, �e nie mo�e rozewrze�
w�asnych,
zaci�ni�tych do granic mo�liwo�ci szcz�k, ruszy� w stron� kominka, gdzie sta�a
waza z
tradycyjnymi przyrz�dami do wychowywania dziewcz�t.
Achaja czu�a niezno�ny b�l w gardle. �zy pod powiekami zdawa�y si� cisn�� coraz
mocniej, �eby tylko wyp�yn�� na zewn�trz. D�awi�a si� w�asn� bezsilno�ci� i
poczuciem
krzywdy. By� mo�e po raz pierwszy poczu�a, �e ma za z�e ojcu, �e na to pozwala.
� No, kotku? � Asija zbli�y�a si� do Achai. � Uk�on czy?...
Achaja prze�kn�a lin�. Nagle ugi�a nogi i opad�a na kolana, opieraj�c r�ce na
pod�odze.
Cieniutki r�cznik zsun�� si� z niej, ukazuj�c wszystkie szczeg�y nagiego cia�a.
� No widzisz. I po co by�o si� upiera�? � Asija bawi�a si� w najlepsze ale
zarazem
czu�a, �e rado�� ze zwyci�stwa upaja j� i podnieca coraz bardziej. � Wsta�! Chc�
ci�
pouczy�.
Achaja dopiero teraz zrozumia�a, �e to jeszcze nie koniec. Za wszelk� cen�
chcia�a tego
unikn��, ale ju� nie mog�a. Wielkie �zy pociek�y jej po policzkach. Wsta�a
pos�usznie,
zagryzaj�c wargi. Podnios�a oczy, �eby tylko nie napotka� czyjego� wzroku i
spojrza�a na
sufit.
� A to co ma znaczy�, moja panno? � Asija stan�a przed ni�, delektuj�c si�
�zami
nagiej dziewczyny. � Spu�� oczy! � krzykn�a.
Achaja spu�ci�a wzrok, patrz�c na twarz Asiji. Ta pozwoli�a na to przez chwil�.
Przez
czas, �eby tamta w pe�ni uwiadomi�a sobie, �e jest ca�kowicie naga i stoi tu�
przez ca�kowicie
ubran� Asij�. Potem krzykn�a:
� Pochyl g�ow�!
Achaja pochyli�a g�ow�, czuj�c jak �zy wstydu p�yn� po policzkach. Asija
przesz�a obok
niej tak, �eby fa�dy sukni otar�y si� o jej go�� sk�r�. Obesz�a dziewczyn� wok�
i znowu
stan�a z przodu. Achaja by�a pi�kna i Asija zazdro�ci�a jej tego r�wnie mocno,
jak
nienawidzi�a za inne sprawy. Teraz patrzy�a na wyprostowan�, nag� dziewczyn�,
oceniaj�c jej
du�e piersi, pi�kne, okr�g�e biodra, kszta�tne nogi... Wi�kszo�� dziewcz�t
rozebranych pod
przymusem mo�e wygl�da� �miesznie, ale naga Achaja wygl�da�a jak rasowa klacz.
Jej
d�ugie, pomalowane na czerwono w�osy opada�y na plecy i tworzy�y �wietn� opraw�
do
�licznej twarzy z du�ymi, lekko sko�nymi oczami. Stoj�c nago, wygl�da�a jak
pi�kna
dzikuska z malowide� wisz�cych w g��wnej sali zamku. Asija bez za�enowania
patrzy�a na jej
podbrzusze, na r�wny tr�jk�t sk��bionych w�os�w u zbiegu ud.
� Masz nawet �adn� pup� � roze�mia�a si�.
S�ysz�c to, pa� odruchowo podni�s� wbity dot�d w pod�og� wzrok. I od tej chwili
nie
m�g� go ju� opu�ci�. Ksi�niczka by�a pierwsz� nag� dziewczyn�, jak� widzia� w
�yciu. By�a
tak pi�kna... Czu�, �e co� zaczyna go dusi�.
Achaja te� odruchowo podnios�a g�ow�.
� Opu�� wzrok!!! Co to ma znaczy�?! � Asija czu�a, jak jakie� dziwne ciep�o
rozlewa
si� w okolicy brzucha. Nogi robi�y si� mi�kkie, a oddech kr�tki. To by�o jak...
jak w �o�u z
Archentarem, ale Wielki Ksi��� nigdy nie doprowadzi� jej a� do takiego stanu. �
Ty g�upia
dziewczyno! Jeste� g�upia i krn�brna! Jeste� g�upia jak wiejska dziewka!!!
Powt�rz!
Achaja znowu odruchowo podnios�a g�ow�.
� Opu�� wzrok!!!
Achaja pos�usznie pochyli�a g�ow�, nie mog�c powstrzyma� coraz bardziej obfitych
�ez.
� Jak �miesz na mnie patrze�, kiedy do ciebie m�wi�?! � krzykn�a Asija. � Ty
g�upia
dupo!!!
Achaja czu�a, �e nie wytrzyma d�u�ej.
� Nie jestem g�upia... � sykn�a, ale Asija nie da�a jej sko�czy�.
� Coooo!?! Co� ty powiedzia�a!?! � przysun�a si� jeszcze bli�ej tak, �eby
suknia
dotyka�a podbrzusza tamtej. Chcia�a da� odczu� sytuacj�. Chcia�a, �eby tamta
musia�a jeszcze
mocniej poczu� swoj� nago�� i bezbronno��. � Powt�rz to!
Achaja sta�a nieruchomo ze spuszczon� g�ow�. Pod naporem macochy cofn�a si� o
ma�y
krok, ale Asija nie ust�powa�a.
� Jeste� g�upia jak wie�niaczka! Powt�rz!
� Ja...
Asija zamachn�a si� nagle i uderzy�a Achaj� w twarz. Dziewczyna targn�a si�,
unosz�c
g�ow�. � Opu�� wzrok!!!
Achaja pos�usznie opu�ci�a g�ow�. Asija uderzy�a j� w drugi policzek lew�
d�oni�. Czu�a,
�e ciep�o w okolicy brzucha zamienia si� w �ar.
� Dzi�kuj! � podsun�a jej r�ce do ust.
� Dzi�kuj� � wyszepta�a Achaja przez zaci�ni�te gard�o i poca�owa�a j� w praw�
d�o�.
To ju� nie by�y pojedyncze �zy. Achaja p�aka�a jak skrzywdzone dziecko.
� Naucz si� robi� to porz�dnie! � Asija uderzy�a j� w twarz z tak� si��, �e
g�owa Achai
odskoczy�a na bok. � No!
� Dzi�kuj� pani... � Achaja poca�owa�a j� w r�k�.
� A teraz powt�rz!
� Jestem g�upi� dziewczyn� � wyszepta�a Achaja.
Asija znowu uderzy�a j� w twarz. Czu�a, �e jeszcze moment i sama nie zdo�a
powstrzyma� j�ku. Ale w jej przypadku by�by to j�k rozkoszy.
� Dzi�kuj� pani... Jestem g�upia jak... � prze�kni�cie �liny. � Jak wiejska
dziewka.
� Przepro� mnie!
Co� p�k�o w Achai. Opad�a na kolana. Pos�usznie schyli�a g�ow�.
� Bardzo pani� przepraszam, �e o�mieli�am si� pani� rozgniewa�.
Asija oddycha�a g��boko. Nie by�oby dobrze, gdyby s�u�ba zobaczy�a, co si� z ni�
dzieje.
Patrzy�a z g�ry na nagie cia�o kl�cz�cej przed ni� dziewczyny. Triumf jakiego
dozna�a urasta�
w jej oczach do czego� najpi�kniejszego w �yciu. Ten dzie� mia� by�
ukoronowaniem
uporczywych stara� i nic ju� nie mog�o jej przeszkodzi�.
� Won! � krzykn�a na s�u�b�. Dwie dziewczyny i ch�opak znalaz�y si� za drzwiami
w
czasie kr�tszym ni� zaczerpni�cie oddechu. � No i co g�upia krowo? Kl�czysz
przede mn�
golusie�ka i ca�ujesz d�o�, kt�r� ci� bi�am � Asija unios�a palcem jej g�ow�
tak, �eby tamta
spojrza�a jej w oczy. � My�la�a�, �e ze mn� wygrasz? � Przycisn�a j� do siebie
tak, �e jej
du�e piersi i szyja dotyka�y delikatnego materia�u sukni. � Och, jaka ty jeste�
g�upia!
Dziewcz�ta patrzy�y sobie prosto w oczy. Asija u�miecha�a si� lekko. Ci�gle nie
mog�a
uspokoi� oddechu.
� Och, c�reczko... W�a�ciwie nie powinnam ci tego m�wi� � znowu g��boki wdech i
wydech. � Masz �adnie si� ubra�. Na kolacji b�dzie cesarski pose� i... �
przytuli�a twarz
Achai do swojej sukni. � I Meredith. Nie masz ju� wiele czasu, radz� ci si�
pospieszy� �
Spogl�da�a z g�ry na zgrabny ty�eczek kl�cz�cej dziewczyny. � Mo�esz nie zd��y�.
Asija nagle odwr�ci�a si� i wysz�a bez s�owa. Ju� za drzwiami opar�a si� plecami
o
ch�odny mur i zakry�a twarz d�o�mi. Musia�a si� uspokoi�, �eby wygra� t�
ostatni� ju� bitw�
z Archentarem. Pozb�dzie si� tego kr�wska na zawsze! Na zawsze, psiama�!!!
Achaja kl�cza�a ci�gle w tej samej pozycji. Potem podnios�a si� i r�wnie�
przycisn�a
obie d�onie do twarzy. Ciep�e �zy moczy�y palce. Wydawa�o si�, �e ca�e powietrze
usz�o z niej
razem z energi�. Sta�a tak, a� rozleg�o si� pojedyncze uderzenie dzwonu.
ROZDZIA� 2
C
iemne, zadymione wn�trze karczmy nie sprawia�o dobrego wra�enia na kim�, kto
wchodzi� do
niej z roziskrzonej, mlecznobia�ej od �wie�ego �niegu przestrzeni na zewn�trz.
Bywalcy
jednak, g��wnie ch�opi, czasem zab��kany kupiec czy w�drowny rzemie�lnik, umieli
doceni�
jej dobre strony. Mo�na by�o darowa� poczernia�e od staro�ci �awy, popstrzone
paj�czynami
belki u powa�y czy prawie uw�dzone od dymu deski wobec niew�tpliwych zalet. A
w�a�ciwie
jednej zalety. By� ni� stary arendarz, wed�ug nowej mody nazywany czasem
karczmarzem, co
prawda kutwa zawsze odmawia� kredytu, ale... Ale te�, w pewnym sensie, by�
cz�owiekiem
uczciwym. Mia� p�dzon� u siebie w domu, niefa�szowan� gorza�k�, i najta�sze piwo
w ca�ej
okolicy, do kt�rego nigdy nie dolewa� wody.
Zaan, stary skryba �wi�tynny, siedzia� w�a�nie pochylony sm�tnie nad wielkim
kuflem,
zastanawiaj�c si�, dlaczego przysz�o mu ko�czy� �ycie w�a�nie tutaj. Urodzi�
si�, co prawda,
w pobliskiej wsi i tam, jak wszyscy ch�opi, powinien umrze�. Ale... Zaan we
w�asnym
mniemaniu nie zas�ugiwa� na tak� dol�. Kiedy� zobaczy� co to u�miech losu.
Dawno, dawno
temu kap�ani z pobliskiej �wi�tyni Wszystkich Bog�w dostrzegli w tym, r�ni�cym
si� od
innych, dziecku �yw� inteligencj� i mimo niskiego urodzenia wzi�li go na nauk�.
Zaan mia�
szcz�cie. Szybko nauczy� si� �licznie kaligrafowa� i zamiast i�� na s�u�b� do
jakiego�
prowincjonalnego, szlacheckiego maj�tku, gdzie mo�e nawet dost�pi�by �aski
podawania do
sto�u, zosta� �wi�tynnym skryb�. Omin�o go bicie, znoszenie humor�w pana z
nazwy
szlachcica, a z zachowania wiejskiego przyg�upa i chama, jak ka�dy szlachcic w
tej zapyzia�ej
okolicy. Zosta� skryb�. Pozornie skryba to co� gorszego ni� szlachecki pacho�ek,
ale Zaan
szybko odkry�, �e to stanowisko daje dost�p do jednego z najwspanialszych miejsc
w jego
�wiecie � �wi�tynnej biblioteki. Po po�udniu, a w zimie po zmroku dawa�o mu to
dost�p do
wszystkich zgromadzonych tam ksi�g i Zaan czyta�... O rycerzach, o smokach, o
Bogach i
ludziach, o dalekich krainach, o wyprawach i przygodach, pogl�dach i my�lach
tych, kt�rzy
stworzyli ksi�gi. Z pozoru skryba to kto� zaledwie troch� lepszy od �wi�tynnych
ciur�w, ale...
Nie, to kto�, kto mia� dost�p do drugiej cz�ci biblioteki. Tej dla kap�an�w.
Tej, gdzie
najbardziej wtajemniczeni powinni studiowa� najwi�ksze tajemnice bytu. He...
�wi�tynia
kiedy� mog�a mie� takich ludzi. Teraz podupad�a, mia�a takich kap�an�w jak ca�a
ta
zapomniana przez wszystkich okolica � t�pych, ob�artych ch�opsk� dziesi�cin�
�namiestnik�w Bog�w�, nie r�ni�cych si� niczym od zg�upia�ej okolicznej
szlachty, od
t�ustych urz�dnik�w pa�stwa, kt�rych zes�ano tu kiedy� za jakie� przewinienia w
miastach lub
dlatego, �e byli po prostu zbyt g�upi, by s�u�y� gdzie indziej. Nie. Jedynym
cz�owiekiem,
kt�ry po kryjomu czyta� dzie�a z tajnej cz�ci biblioteki, by� Zaan. To by�o
jego kr�lestwo.
Kr�lestwo demon�w, Prawdziwych Bog�w i Boga Zdrajcy, Zakonu i Jego misji.
Czego�, co
by�o utajnione, odgrodzone od zwyk�ych zjadaczy chleba jak trucizna od cia�a
chorego. Zaan
czyta�. Czyta� wszystko, pami�ta� wszystko, mia� w r�kach wszystkie tomy o
tre�ci zbyt
trudnej, by mogli j� poj�� miejscowi kap�ani. Zacz�� rozumie�, zacz�� my�le�,
zacz�� marzy�.
W snach widzia� siebie jako rycerza, jako czarownika rozwi�zuj�cego najwi�ksze
zagadki,
jako medyka lecz�cego kr�l�w. Zacz�� marzy� o innym �yciu, kt�re nie by�o mu
dane. Mia�
czterdzie�ci lat. Jego udzia�em by�a nuda. Nuda i piwo w karczmie, na kt�re
ledwie go by�o
sta�. Coraz cz�ciej �apa� si� na tym, �e zamiast czyta�, zamiast podziwia�,
szed� do karczmy
i zrozumia� tak�e, �e czyni to coraz cz�ciej. �e musi to robi� codziennie.
Zastawi� prawie
wszystko, srebrny pier�cie�, kt�ry da� mu kiedy� szlachcic za napisanie pozwu i
kolczyk od
jakiej� m�odej pani za napisanie mi�osnego listu. Przepija� wszystko ze swoich
male�kich
zarobk�w. Wiedzia�, �e przepije tak�e ca�e oszcz�dno�ci � cztery br�zowe,
zaszyte g��boko
w poduszce bar�ogu. Cztery br�zowe � dorobek �ycia �wi�tynnego skryby. B�dzie
tak tu
siedzia�, wiecz�r za wieczorem, nic nie m�wi�c, nikomu nie przekazuj�c wiedzy o
dalekich
krajach, o wspania�ych miastach, o zdarzeniach, ludziach i Bogach, a nawet o
straszliwych
Ziemcach, najwi�kszej tajemnicy �wi�tyni... A� kt�rego� dnia nie b�dzie si� m�g�
podnie��.
Ch�opi zanios� go do �wi�tyni, kap�ani po�l� jakiego� ciur� po cyrulika, kt�ry
przyjdzie i
zamknie mu oczy. Taaaak... Nie czeka�o go ju� w �yciu nic. Nic, czego m�g�by
chcie�,
pragn��, po��da�. Na nic ca�a wiedza, na nic nawet herezje, kt�re pozna� z
zakazanych ksi�g,
na nic dawne opowie�ci. Dla niego jest tylko nuda, pociemnia�e deski �aw w
karczmie,
towarzystwo ch�op�w i piwo, na kt�re ledwie go by�o sta�. Dzie� w dzie�, rok po
roku a� do
kresu �ycia. Na zewn�trz rozleg�y si� kroki. �nieg skrzypia� pod butami.
Skrzypn�y drzwi,
wpuszczaj�c do �rodka o�lepiaj�cy blask �niegu i wiruj�ce, bia�e p�atki. Obcy
zamkn�� szybko
drzwi, �eby nie wyzi�bia� izby. Zaan patrzy� z zaciekawieniem. M�czyzna, a
w�a�ciwie
ch�opak, m�g� mie� nie wi�cej ni� szesna�cie, siedemna�cie lat, ubrany by� w
obcis�e
sk�rzane spodnie i wielk�, r�wnie� sk�rzan� kurt� z postawionym wysoko
ko�nierzem z
bia�ego, baraniego futra. Przy biodrze mia� d�ugi miecz. Oczy zakrywa�y mu
okulary z
przydymionego szk�a, takie jakie nosi szlachta z g�r, �eby nie o�lepn�� od
�niegu, ale te
wykonane by�y o wiele lepiej, mia�y opraw� z cienkiego, mistrzowsko
kszta�towanego drutu,
a i szk�o wygl�da�o na trwale i r�wnomiernie przydymione. By�a to jednak jedyna
lepsza
rzecz, jak� posiada�. Zar�wno buty, jak spodnie i kurta nosi�y �lady d�ugiego
u�ywania i wielu
�le wykonanych napraw. Ale nie to zwr�ci�o uwag� Zaana. Obcy mia� sk�r� tak
bia��, jakiej
nie mia� nigdy najbardziej os�abiony d�ugotrwa�� chorob� cz�owiek � by�a jak
najczystsze
wapnowane p��tno, jak m�ka, jak ple��. To cz�owiek zza Wielkiego Lasu,
bia�osk�ry czy jak
oni tam... tak, oni nazywaj� si� �lud�mi�, a my to niby zwierz�ta. Zaan nagle
zda� sobie
spraw�, �e po raz pierwszy w �yciu jego m�dro�� wyniesiona ze starych ksi�g
znalaz�a
praktyczne zastosowanie. Tak, powinien si� od razu domy�li�: bia�a sk�ra i jasne
w�osy. By�
jedynym cz�owiekiem w karczmie, kt�ry wiedzia�, z jak daleka przyby� ten
cz�owiek, by�
mo�e jedynym w tym pa�stwie. Aaaaa... Na co komu ta wiedza? Czu�, �e i tak
zdechnie przy
piwie na tej samej �awie, na kt�rej w�a�nie siedzia� i nie b�dzie musia� d�ugo
na to czeka�.
Ch�opak tymczasem przesun�� okulary do g�ry tak, �e tkwi�y teraz na jego
jasnych,
prawie bia�ych w�osach i podszed� do sto�u przy komorze. Arendarz wsta�, bior�c
do r�ki
dzban i naczynia, ale ch�opak powstrzyma� go ruchem r�ki. To by�o dziwne. Obcy,
z tak
daleka? Z ca�� pewno�ci� przemierzy� dzisiaj d�ug� drog� i nie chcia� niczego?
Zaan z�owi�
jednak jego t�skne spojrzenie, kt�rym omi�t� wisz�ce u powa�y po�cie s�oniny i
zrozumia�
natychmiast. On nie mia� pieni�dzy.
� Jestem szlachetnym rycerzem � powiedzia� ch�opak, przesuwaj�c wzrokiem po
wn�trzu karczmy. Widok t�pych, ch�opskich mord wywo�a� na twarzy lekkie
skrzywienie.
� A gdzie le�� twoje ziemie, panie?
� Nie mam ziemi � co� w g�osie ch�opca �wiadczy�o, �e jest troch� skonfundowany.
�
Jestem b��dnym rycerzem wyja�ni�. � Przemierzam go�ci�ce i... � prze�kn�� �lin�
�
zabijam smoki, demony, potwory.
�B��dny rycerz� � u�miechn�� si� w duchu Zaan. Bez ziemi. W takim razie ciekawe,
z
czego �yje. Przemierza go�ci�ce. A pieni�dze ma sk�d? Gdzie jego wsie, jego
folwarki? Za co
niby przemierza go�ci�ce? Przecie� co� musi je��, myta p�aci�, noclegi fundowa�.
Zabija
smoki. Zaan pokr�ci� g�ow�. Smok�w, wiadomo, nie ma. Demony... Demony albo s�,
albo te�
nie ma. Je�li s�, to ten ch�opczyk za ma�y na nie. A potwory? O taaaak. Potwory
to ty
zabijasz. Takie, co chodz� na dw�ch nogach i gadaj� ludzkim j�zykiem. Za
pieni�dze. C�.
Zb�j, czy nie zb�j, by� to absolutnie pierwszy rycerz, kt�rego Zaan widzia� na
w�asne oczy.
Musia� by� w potrzebie, skoro odwa�y� si� g�o�no opowiada� o swojej zb�jeckiej
ofercie. W
�wiecie podobno by�o pe�no takich szlachcic�w i rycerzy, co to zabijali smoki,
demony i
potwory, a na razie, z braku powy�szych, mogli za psi grosz pomaca� mieczem
niewyp�acalnego d�u�nika. Ale ten by� wyj�tkowo bezczelny. M�wi� w karczmie
takie
rzeczy?... Nie ba� si� czy jak? Zaan mia� wra�enie, �e to nie tylko jego
pierwszy rycerz, ale
tak�e pierwszy naprawd� wolny cz�owiek, jakiego zdarzy�o mu si� widzie�.
� Ja... Tego... No, przepraszam, �e pytam o ziemie � powiedzia� arendarz.
� No?
� Bo ja chcia�em wiedzie�, jak na ja�nie pana wo�aj�?
� Sirius.
� O! To, to, to... w�a�nie.
� Znasz mnie?
� Nie, nie... Ja, tego... Bo tu by� jeden taki pan... Znaczy ja�nie pan... i
on... no, zostawi�
dla pana pismo. Dla ja�nie pana pismo.
� Jakie... � ch�opak tylko chwil� p�niej ni� Zaan zorientowa� si�, �e �adnego
pisma
nie ma. � Gdzie je masz? � spyta�.
� Tu w komorze � arendarz wskaza� przej�cie. � Tu prosz�, wielmo�nego pana,
prosz�
� zgi�� si� w uk�onie, przepuszczaj�c ch�opaka przodem.
Zaan w jednej chwili zapomnia� o prawie pe�nym jeszcze kuflu. Tu dzia�o si� co�,
o czym
dot�d m�g� tylko czyta� w ksi�gach. Co�, co nigdy wi�cej mog�o si� nie zdarzy� w
tej
zapomnianej przez bog�w krainie. Prawdziwy rycerz! I to nie �aden zakonny, tylko
wolny.
Przez moment Zaan got�w by� nawet uwierzy� w smoki. Ciekawo�� pchn�a go w
stron�
wej�cia do komory. Nie bacz�c na pogr��onych w swojej powolnej rozmowie ch�op�w,
przypad� tu� pod drzwiami.
� Kto to ma by�? � to by� g�os ch�opca.
� Piekarz. Piekarz, tu niedaleko, nie... cztery cha�upy dalej.
� D�ug jaki� mam zabra�?
� Nie.
� No to co? Powiedzie� co�?
� Niby co?
� No, �e to za twoj� krzywd�, czy co.
� Nie, nic nie m�wcie. �al do niego mam.
� No dobra. Dziesi�� srebrnych i piekarzowa mo�e da� na katafalk.
� Co?
� No psiama�, zrobi� to za dziesi�� srebrnych, wsioku.
� Sze��. � g�os karczmarza zdecydowanie stwardnia�. � Sze�� br�zowych.
� Co?!!!
� Sze�� br�zowych. Nie wygodzi� mi, jak mia�. On...
� Dwadzie�cia br�zowych.
� Sze��.
� Dziesi��?
Wida� by�o, �e ch�opak zrobi�by to nawet za misk� strawy.
� No m�wi�, �e sze��.
� Psiama�, dobra. Dawaj.
� Dam potem. Spotkamy si� na ��ce bu�anego.
� A gdzie to, zaraza, jest?
� Za wsi�, wedle rzeki. Tam dwana�cie wiosen temu ko� bu�any si�...
� Dobra, dobra. Sze�� br�zowych i daj mi teraz �re�, bo si� zrzygam z g�odu.
� Zje�� dam. Ale odlicz� od tych sze�ciu. A z g�odu si� nie zrzygacie. Jak
�o��dek pusty,
to nie ma czym.
Zaan odskoczy� w ostatniej chwili i wr�ci� do swego kufla. Gospodarz, znowu dla
niepoznaki w uk�onach, odprowadzi� ch�opca do sto�u. Zaraz te� rzuci� jajka na
piec, nakroi�
chleba i odci�� gruby p�at s�oniny.
� I gorza�k�!
Przy misce szybko pojawi� si� s�uszny kubek dobrej okowity. Zaan dopi� piwo,
wsta� i
udaj�c oboj�tno��, zacz�� wk�ada� d�ugi p�aszcz. Wyszed� z karczmy, kiedy
ch�opak
poch�ania� sw�j posi�ek.
Do piekarza nie by�o daleko. Zaan szed� jak zamroczony. Rycerz! Nie, zb�j,
szumowina...
To niewa�ne! Dzia�o si� co� dziwnego. Czterdziestoletni skryba czu�, �e �ycie
mo�e uk�ada�
si� jak dawne sagi, jak opowie�ci o zamierzch�ych herosach. Mo�e b�dzie
�wiadkiem czego�,
o czym m�g�by opowiada� wnukom, gdyby kiedykolwiek mia� wnuki lub przyjacio�om w
karczmie, gdyby kiedykolwiek mia� jakich� przyjaci�. Szed� jak w gor�czce. W
jego �yciu
mia�o si� zdarzy� co� wa�nego, co� absolutnie innego ni� wszystko dot�d. Tu�
przy piekarni
skr�ci� i ukry� si� za rogiem cha�upy naprzeciw. Mr�z by� ostry, ale nie musia�
czeka� d�ugo.
Ch�opak pojawi� si� chwil� p�niej, jeszcze obcieraj�c usta po posi�ku. W
przeciwie�stwie do
Zaana jednak jego krok by� pewny i d�ugi. Ch�opak, czyli �szlachetny rycerz�,
jak sam si�
przedstawia�, ledwie zerkn�� na piekarni�. Od razu podszed� do po��czonego z ni�
domu
piekarza.
� Otwiera�! � hukn�� pi�ci� w drzwi. Drzwi jednak by�y zawarte. � Hej tyyyyy!!!
Otwieraj, psiama�!
Piekarz musia� jednak co� wyw�szy�. Jego twarz mign�a przez moment w oknie na
pi�trze i wida� by�o, �e ani my�li otwiera�.
� Hej ty! Na jednej nodze! � ch�opak chcia� go wzi�� podst�pem. � Chleb
przyszed�em kupi�!
� Chleba nie ma � rozleg� si� przyt�umiony g�os z g�ry.
� No to m�k� kupi�. Mnie tam za jedno!
� Po m�k�? A to do m�yna id�cie!
� To� zima � zdziwi� si� autentycznie ch�opak. � M�yn zamkni�ty.
Piekarz nie znalaz� kontrargumentu. Cisza przed�u�a�a si� coraz bardziej.
� Hej tyyyy! � ch�opak zrozumia�, �e tamten nie otworzy po dobroci. � Wiesz po
co
przyszed�em?
� Ju�ci!
� No to otwieraj! A nie... To czerwonego kura puszcz�!
� A czym ogie� skrzeszecie na zi�bie?
Istotnie, porywisty wiatr zdawa� si� przybiera� na sile, pot�guj�c mr�z i sypi�c
�niegiem.
� Ju� ty si� nie martw. Kura puszcz�. �onka i dziecka zgorzej�. Po co?
� Ju�ci! We �niegu cha�upa si� nie zajmie!
� O �esz ty � ch�opcu r�wnie� sko�czy�y si� argumenty. St�kaj�c z wysi�ku,
chwyci�
���b s�u��cy w lecie do pojenia koni, rozp�dzi� si� i waln�� nim w drzwi. Ale
drzwi by�y
mocne. Ch�opak uderzy� ��obem raz i drugi, potem odszed� i znowu si� rozp�dzi�.
Tym razem
���b p�k� na p�.
� Psia twoja ma�! � Sirius zdj�� okulary i schowa� je pod sk�rzan� kurt�. Obj��
s�up
podtrzymuj�cy wypust dachu i usi�owa� wyrwa� go z ziemi, ale s�up ani drgn��. To
jednak
podsun�o mu pewn� my�l. Chwyci� dr�g, na kt�rym poprzednio le�a� ���b, uni�s�
go i
chwiej�c si� od ci�aru, uderzy� w okno na pi�trze. Zamachn�� si� jeszcze raz i
jeszcze �
dwa razy trafi� w �cian�. Dopiero kolejne uderzenie roztrzaska�o okno. Na chwil�
ukaza�a si�
w nim czyja� g�owa, s�dz�c po targanych wiatrem, d�ugich w�osach, najwyra�niej
kobieca.
Potem g�owa znik�a, a jej miejsce zaj�� spory nocnik, kt�rego zawarto��
poszybowa�a w d�.
Ch�opak odskoczy� w ostatniej chwili. Wyra�nie zdenerwowany opar� dr�g o framug�
okna i
u�ywaj�c r�k i n�g zacz�� si� wspina�, a raczej pe�za� w g�r� po chwiejnym,
uko�nym
pomo�cie. Piekarz z �on� rzucali w niego garnkami, sprz�tami i wszystkim, co tam
mieli pod
r�k�. Stoj�cy naprzeciw Zaan wiedzia� jednak, �e go nie powstrzymaj�. Wiedzia�
te�, �e do
domu mo�na �atwo si� dosta� z drugiej strony, od piekarni, gdzie drzwi trzyma
tylko ma�y
haczyk. Nie chc�c uroni� ani chwili, pobieg� w tamt� stron�, zadysza� si� ju� na
tak kr�tkim
odcinku i niewiele my�l�c, run�� ci�arem ca�ego cia�a na drzwi od piekarni.
Haczyk pu�ci�
od razu i Zaan cho� przez chwil� poczu� si� jak Sirius. Wbieg� do �rodka,
przemierzy� sie� i
wpad� do izby na parterze. S�ysza� dobiegaj�ce z g�ry wrzaski i �szlachetnego
rycerza�, kt�ry
kl�� w �ywy kamie�. Chcia� wbiec po schodach, ale musia� uskoczy�, bo w�a�nie
spada� po
nich zakrwawiony piekarz goniony przez ch�opca z obna�onym mieczem w d�oni.
Piekarz
podni�s� si�, znacz�c �cian� krwi�. Chwia� si� na nogach, ale chwyci� sto�ek i
trzymaj�c go
obur�cz, os�ania� si� przed rycerzem.
� No przesta�, psiama�, ucieka� � t�umaczy� mu Sirius.
Piekarz nie da� si� przekona�, wycofywa� si� w stron� pieca, paruj�c uderzenia
sto�kiem.
Ch�opak nie m�g� wzi�� zamachu w ciasnej izbie. Waln�� mieczem w powa��, potem
str�ci� z
szafy lichtarz i st�uk� dzbanek stoj�cy na �awie. Dopiero kolejnym ciosem uda�o
mu si�
wytr�ci� sto�ek z r�k piekarza. Ten jednak nie zamierza� si� podda�. Dokonuj�c
cud�w
zr�czno�ci, wcisn�� swoje t�uste cielsko w w�sk� szczelin� pomi�dzy �cian� a
piecem. Sirius
kl��, nie przebieraj�c w s�owach, piekarz wrzeszcza�, bo piec parzy� go coraz
bardziej, trzy
kobiety � �ona i c�rki p�aka�y, stoj�c na schodach. Ch�opak zrezygnowa� z
zamachu i ci�cia,
ustawi� si� tu� przy szparze i pchn�� silnie na o�lep. Nie m�g� celowa� w takiej
ciasnocie.
Piekarz wrzeszcza� z takim samym nat�eniem jak przedtem. Sirius wycofa�
okrwawiony
miecz i pchn�� jeszcze raz i jeszcze... Wrzask zacz�� s�abn��, ale ch�opak nie
mia� na tyle si�y,
�eby pchni�ciem zabi� od razu tak grubego cz�owieka. Uj�� miecz obydwoma r�kami,
ale tak
nie m�g� nic zdzia�a� � szpara by�a za w�ska. Odrzuci� miecz, wyj�� zza cholewy
n� i
wciskaj�c si� za gor�cy piec, sycz�c z b�lu od gor�ca, zada� dwa ciosy.
W izbie zapad�a cisza. Kobiety nie p�aka�y ju�, Zaan ba� si� g�o�niej odetchn��.
Sirius
wzi�� z otwartego kufra jak�� szmat� i wytar� ostrze, potem schowa� n� z
powrotem do buta.
Rozejrza� si� wok�.
� I widzisz � zerkn�� w stron� nie�ywego ju� piekarza � przez ciebie
za�winili�my
juch� ca�� cha�up�. � potrz�sn�� g�ow� � i piec trzeba b�dzie rozebra�, �eby ci�
wyj��.
Podni�s� miecz i spojrza� na wtulone, jedna w drug�, kobiety na schodach.
� No to tera�cie sieroty � mrukn��. � Pieni�dze macie. Z domu nic nie bior�.
Szarpn�� mocno pot�n� zasuw�, otworzy� drzwi, ale zatrzyma� si� jeszcze na
chwil�.
� Rad� wam dam � spojrza� na przera�on� matk� tul�c� do siebie dwie chlipi�ce
c�rki.
� Stara jeszcze nie jeste�. Dom masz i piekarni�. Bierz szybko ch�opa, kt�ry
chleb umie
miesi�. Wtedy c�rki nie umr� z g�odu � splun�� na pr�g. � Wielu si� zdecyduje,
bo posag
masz s�uszny. B�dziesz mog�a wybiera�.
Sirius wyszed� na zewn�trz. Zatrzyma� si� jednak jeszcze raz i krzykn�� z dworu:
� G�upio mi, �e ci cha�up� rozpieprzy�em i �e piec b�dziesz musia�a rozbiera� �
ostatni
raz spojrza� na kobiet� stoj�c� dok�adnie na �rodku schod�w. � No, ale sama
widzia�a�. On
ucieka�.
Ruszy� za�nie�on� ulic�. Chwil� potem z domu wypad� Zaan i zwymiotowa� dok�adnie
w
miejscu, gdzie niedawno jeszcze sta� ���b. Ale to by�a tylko s�abo�� cia�a. Jego
umys�
poch�oni�ty by� czym� innym. O tym zdarzeniu ludzie w okolicy b�d� m�wi� jeszcze
przez
pi��dziesi�t lat! Ich wnukowie b�d� opowiada� ca�� histori� przyjezdnym jeszcze
za sto lat!
Bogowie! Dwana�cie lat temu bu�any ko� kowala z�ama� na ��ce nog� � to teraz z
nazwy
���ka Bu�anego�. A ta piekarnia?! Wie�, kt�ra nie mia�a nawet nazwy b�d� teraz
nazywa�
�Wsi� Zabitego Piekarza�? A on to widzia�! Uczestniczy� w historii. By�
�wiadkiem, jak si�
tworzy�a. Nie, nie �wiadkiem, uczestnikiem. On wsp�tworzy� histori�, bo i o nim
b�d� teraz
miejscowi opowiada�. Zaan wytar� usta i wyprostowa� si�, czuj�c na policzkach
mro�ne
powiewy wiatru. A niech zbutwiej� ci wszyscy ludzie! Niech rozprawiaj�,
roztrz�saj�,
dyskutuj� o tym przez wszystkie wieczory swojego �ycia. On ju� nie nale�y do ich
�wiata. On
zobaczy�, �e mo�na �y� inaczej, �e mo�na si� nie ba�, mo�na by� wolnym, mo�na
nie gi��
karku przed byle lepiej urodzonym. I jeszcze co�, by�o w tym jeszcze co�, czego
nie m�g�
sobie u�wiadomi� albo po prostu nazwa�. �e co? � powiedzia� do swoich w�asnych
w�tpliwo�ci. � �e tego ch�opca z�api� i powiesz� na stryku? Pewnie, �e na
stryku, przecie�
w ca�ej okolicy nie ma mistrza topora, kt�ry by go �ci��. I tak to lepsza �mier�
ni� na �awie, w
karczmie albo w swoim bar�ogu byle cicho, byle nawet w�asn� �mierci� nie
zak��ci� spokoju
tych, kt�rzy u�o�yli porz�dek w�r�d ludzi. A szlag! Zaan zdecydowa� si� nagle i
ruszy� w �lad
za Siriusem.
� I tak b�d� tu �y� przez pi��dziesi�t lat! � krzykn��, maj�c na my�li to, co
przewidywa�
odno�nie przysz�ych gminnych legend. � �yciem lepszym ni� dotychczas.
Wiatr, tak mocny przed chwil�, zdawa� si� cichn��. Za to �nieg znowu zacz��
pada�.
Zaan, kt�ry straci� ch�opca z oczu, musia� przyspieszy�, ale nie ba� si�, �e
zgubi �lad �
wiedzia�, gdzie jest ��ka bu�anego. Kiedy dotar� na miejsce, karczmarz ju�
czeka�. Nie by�
sam, towarzyszy�o mu dw�ch osi�k�w. Zaan ukry� si� za k�p� o�nie�onych krzak�w,
sk�d
m�g� ich dobrze widzie�. Mia� obawy, czy nie zostanie dostrze�ony, ale na
szcz�cie nikt nie
patrzy� w jego stron�.
� Masz pieni�dze? � Sirius ci�gle trzyma� miecz w d�oni. Dok�adnie i precyzyjnie
czy�ci� kling� szmat�.
� A jak�e, mam � karczmarz wr�czy� zap�at�. By� skner�, nie ufa� nikomu, ale na
sw�j
dziwny spos�b by� uczciwy. Dw�ch parobk�w by�o mu potrzebnych jedynie dla
zapewnienia
bezpiecze�stwa.
� Jaki� wsiok laz� za mn� ca�y czas.
� Aaaaa... wiem � karczmarz potwierdzi� ruchem g�owy. � Nie zawracajcie nim
g�owy. To skryba ze �wi�tyni.
� Skryba?
� To jest nikt.
Zaan dopiero teraz zda� sobie spraw�, �e m�wi� o nim.
� No to...
� Hej wy tam! � rozleg� si� dono�ny g�os.
Zaan drgn�� tak mocno, �e ca�e p�aty �niegu osun�y si� z krzaka, za kt�rym by�
schowany. Nikt jednak nie zwr�ci� na niego uwagi. Z boku zbli�a� si� kto�, Zaan
nie m�g� go
na razie dostrzec, czyja obecno�� sprawi�a, �e karczmarz i pacho�kowie run�li na
kolana.
Sirius r�wnie� patrzy� w bok, ale nie wygl�da� na zbytnio przej�tego. Powoli
czy�ci� kling�
swojego miecza.
� Rzu� to zb�ju i na kolana!
Zaan dopiero teraz dostrzeg� tego cz�owieka. Zasch�o mu w gardle. To by�... To
by�...
Rycerz Zakonu. Drugi rycerz, kt�rego widzia� tego samego dnia, ale tym razem
Zaan czu�
jedynie strach.
� Do ciebie m�wi� psie!
Bogowie! Rycerz Zakonu! Musia� popasa� gdzie� w pobli�u � obyczaj zakonny nie
pozwala� na nocleg w izbie, nawet przy takiej pogodzie � bo nie mia� na sobie
pancerza,
jedynie pasy z przytroczonym na plecach mieczem. Na plecach... Nie raczy� nawet
wyj�� �
Sirius nie by� godnym go przeciwnikiem.
Pacho�kowie upadli przed nim na twarz. Karczmarz by� mo�e zrobi�by to samo, ale
strach
odebra� mu mo�liwo�� uczynienia jakiegokolwiek ruchu.
� Zabi�e� piekarza, psie � rycerz podszed� do ch�opca na odleg�o�� mniejsz� ni�
dwa
kroki. Jego twarz wykrzywia�a nie skrywana pogarda do wszystkiego, co niskie, a
do czego
zmuszony jest m�wi�. � Na kolana albo wezm� na powr�z i pow��cz� za koniem do...
Sirius zrobi� w swoim mniemaniu bardzo gro�n� min�, kt�ry to efekt osi�ga� przez
silne
marszczenie brwi i wysuwanie szcz�ki. Kiedy Rycerz Zakonu prychn�� �miechem,
ch�opak
bez ostrze�enia, przez szmat�, kt�r� ci�gle trzyma� na klindze, pchn�� mocno
mieczem. A�
st�kn�� z wysi�ku. By� to najbardziej brudny chwyt, jaki Zaan m�g� sobie
wyobrazi�. W
�adnej z ksi�g o rycerzach nie czyta� o czym� takim. Ale pchni�cie by�o
skuteczne. Rycerz
Zakonu nie by� jakim� tam grubym wie�niakiem. Umartwianie, szko�a, regu�a postu
sprawi�y,
�e by� co prawda �ylasty i silny, ale by� te� chudy. Miecz Siriusa wszed� w
brzuch jak n� w
ciasto, a ch�opak zamiast wyj�� go i da� przeciwnikowi szans� obraca� nim na
wszystkie
strony, �eby powi�kszy� ran� i up�yw krwi. Rycerz Zakonu by� �wietnie
wyszkolony. Zdo�a�
wydoby� miecz z pochwy na plecach, z�o�y� si� i nawet wzi�� zamach... potem
jednak to on
ukl�k� przed Siriusem, by po chwili run�� twarz� na �nieg.
� A on sk�d tutaj? � ch�opak od nowa zacz�� czy�ci� sw�j miecz. � Doni�s� kto�
na
mnie.
� P... p... p... � oczy karczmarza dos�ownie wychodzi�y z orbit.
� Co tam gadasz?
� P... Panie... on...
� Co?
� T... to... to przecie� Rycerz Zakonu. O... oni s� najlep... najlepsi w mieczu
i w walce...
najlepiej wyszkoleni... n... n... najszybsi...
� Ha! No patrz! � ch�opak odrzuci� szmat� i schowa� miecz do pochwy. � A ja po
prostu, psiama�... � roze�mia� si� � ja po prostu nie wiedzia�em, �e on jest tak
strasznie
szybki.
Pacho�kowie dopiero teraz odwa�yli si� podnie�� g�owy. Obaj rzucali na boki
podejrzliwe
spojrzenia.
� No. Bywaj jeden z drugim � Sirius, ci�gle �miej�c si�, ruszy� w stron�
go�ci�ca.
Zaan dopiero teraz otrz�sn�� si� z parali�uj�cego strachu. To, co widzia�, by�o
niebywa�e.
Ale to, co dzia�o si� w nim samym, wprawia�o go w jeszcze wi�ksze zdziwienie.
Zacz�� biec,
najpierw chy�kiem, potem ju� jak m�g� najszybciej, �rodkiem go�ci�ca. Dogoni�
ch�opca w
coraz wi�kszej zamieci. Ten odwr�ci� si� i nawet lekko u�miechn��.
� A to ty. I co tak za mn� �azisz?
� Chc� by� waszym giermkiem! � wypali� Zaan u�miechaj�c si� rado�nie.
� O �esz ty... � ch�opak otworzy� usta ze zdumienia. � �e jak?
� Chc� by� waszym giermkiem.
� Psiama�. Giermek starszy od rycerza?
� Hm. To mo�e by� � mrukn�� Zaan. � Ale tylko wtedy, gdy rycerz m�odszy od
giermka.
Ch�opak u�miechn�� si� lekko.
� A nie jeste� czasem donosicielem?
� Ten, co doni�s�, od dawna w cha�upie... nagrody wygl�da. Nic to. Wnet wszyscy
b�d�
i tak wiedzie�, �e wy tego Rycerza Zakonu � zrobi� gest jakby palcem podrzyna�
sobie szyj�.
� Za to kara jedna.
� I mimo to chcesz?...
Tym razem u�miechn�� si� Zaan. Czu� jak krew pulsuje w skroniach.
� Ano ja tam widzia�em tylko, jak �e�cie we wsi smoka ubili.
Brwi ch�opca pow�drowa�y do g�ry.
� A potem... tego, no... bazyliszka!
Sirius roze�mia� si� g�o�no.
� Podobasz mi si� �