7359

Szczegóły
Tytuł 7359
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby pdf był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

 

7359 PDF Ebook podgląd online:

Pobierz PDF

 

 

 


 

Zobacz podgląd 7359 pdf poniżej lub pobierz na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. 7359 Ebook podgląd za darmo w formacie PDF tylko na PDF-X.PL. Niektóre ebooki są ściśle chronione prawem autorskim i rozpowszechnianie ich jest zabronione, więc w takich wypadkach zamiast podglądu możesz jedynie przeczytać informacje, detale, opinie oraz sprawdzić okładkę.

7359 Ebook transkrypt - 20 pierwszych stron:

 

Agatha Christie Zako�czeniem jest �mier� Death Comes as the End T�umaczy�a Dominika Chyli�ska wydanie oryginalne: 1944 wydanie polskie: 2001 Profesor S.R.K. Glanville Drogi Stefanie To Ty podsun��e� mi pomys� umieszczenia akcji powie�ci kryminalnej w staro�ytnym Egipcie i gdyby nie Twoja aktywna pomoc i zach�ta, ksi��ka ta nigdy � by nie powsta�a. Chc� tu powiedzie�, jak bardzo podoba�a mi si� literatura, kt�r� mi po�yczy�e�, i podzi�kowa� Ci za cierpliwo��, z jak� odpowiada�e� na wszystkie moje pytania, oraz za czas i fatyg�. Wiesz ju�, jak wielk� przyjemno�� sprawi�o mi pisanie tej ksi��ki. Twoja oddana i wdzi�czna przyjaci�ka Od Autorki Akcja tej ksi��ki rozgrywa si� na zachodnim brzegu Nilu w Tebach w Egipcie oko�o roku 2000 p.n.e. Zar�wno miejsce, jak i czas akcji s� przypadkowe. Ka�de inne miejsce w ka�dym innym czasie by�oby r�wnie dobre, tak si� jednak z�o�y�o, �e inspiracj� do stworzenia bohater�w i intrygi sta�y si� dwa czy trzy egipskie listy z czas�w XI Dynastii, odnalezione oko�o 20 lat temu w skalnym grobowcu naprzeciw Luksoru przez wypraw� do Egiptu z Metropolitan Museum z Nowego Jorku i przet�umaczone przez profesora Battiscombe Gunna dla muzealnego biuletynu. Czytelnika zainteresowa� mo�e uwaga, �e dziedziczenie s�u�by ka � powszechna praktyka w staro�ytnej cywilizacji egipskiej � opiera�o si� na podobnej zasadzie jak �redniowieczne dziedziczenie fundacji ko�cielnej. W�asno�� zapisywana by�a kap�anowi ka, w zamian za co obowi�zany by� on do zajmowania si� grobowcem testatora i ofiarowywania dar�w za spok�j duszy zmar�ego z okazji r�nych �wi�t. Okre�lenia �brat� i �siostra� w tekstach egipskich zazwyczaj oznacza�y �ukochany� lub �ukochana� i cz�sto u�ywane by�y wymiennie z �m��� i ��ona�. Tak te� s� zastosowane w tej ksi��ce. Rolniczy kalendarz w staro�ytnym Egipcie, sk�adaj�cy si� z trzech p�r roku licz�cych po cztery trzydziestodniowe miesi�ce i dodatkowo pi�� przest�pnych dni na ko�cu roku, by� powszechnie stosowany. Rok rozpoczyna� si�, jak przypuszczamy, z chwil� nap�yni�cia do Egiptu fali powodziowej Nilu w trzecim tygodniu lipca, jednak�e brak roku przest�pnego spowodowa� jego op�nienie na przestrzeni wiek�w, tak �e za czas�w naszej opowie�ci kalendarzowy Nowy Rok przypada� oko�o sze�ciu miesi�cy wcze�niej ni� pocz�tek roku rolniczego, tzn. w styczniu zamiast w lipcu. Aby oszcz�dzi� czytelnikowi ci�g�ego przeliczania, daty u�yte tutaj jako tytu�y rozdzia��w pochodz� z kalendarza rolniczego owych czas�w, tzn. wylew � koniec lipca do ko�ca listopada, zima � koniec listopada do ko�ca marca i lato � koniec marca do ko�ca lipca. Rozdzia� pierwszy Drugi miesi�c wylewu � dzie� dwudziesty Renisenb sta�a patrz�c na Nil. Z oddali s�ysza�a podniesione g�osy braci, Jahmosego i Sobka, dyskutuj�cych o tym, czy tamy potrzebuj� wzmocnienia czy nie. Sobek mia� g�os wysoki, a swoich pogl�d�w dowodzi� z pewno�ci� siebie. G�os Jahmosego by� niski i mrukliwy, wyra�a� w�tpliwo�� i niepok�j. Jahmose zawsze o wszystko si� niepokoi�. By� najstarszym synem i podczas pobytu ojca w p�nocnych posiad�o�ciach zarz�dzanie maj�tkiem spoczywa�o w jego r�kach. Jahmose � mocno zbudowany, powolny i ostro�ny � mia� sk�onno�� do wyszukiwania trudno�ci tam, gdzie ich nie by�o. Brakowa�o mu pewno�ci siebie i weso�o�ci Sobka. Od wczesnego dzieci�stwa Renisenb pami�ta�a swych braci sprzeczaj�cych si� w�a�nie w taki spos�b. Teraz nagle da�o jej to poczucie bezpiecze�stwa... By�a znowu w domu. Tak, wr�ci�a do domu... Jednak�e, gdy spojrza�a raz jeszcze na jasn�, b�yszcz�c� w s�o�cu rzek�, bunt i b�l odezwa�y si� ponownie. Khay, jej m�ody m��, nie �y�... Khay, z roze�mian� twarz� i mocnymi ramionami. Khay by� z Ozyrysem w Kr�lestwie Zmar�ych a ona, jego gor�co kochana �ona, zosta�a sama. Sp�dzili razem osiem lat � przysz�a do niego jako dziecko zaledwie � a teraz powr�ci�a jako wdowa, z dzieckiem Khaya, Teti, do domu ojca. Nagle poczu�a si�, jakby nigdy go nie opuszcza�a. To by�o mi�e uczucie. Zapomni o tych o�miu latach � tak pe�nych bezmy�lnego szcz�cia, tak rozdartych i zniszczonych strat� i b�lem. Tak, zapomnie�, wyrzuci� z pami�ci. Sta� si� raz jeszcze Renisenb, c�rk� Imhotepa, kap�ana ka, bezmy�ln�, nieczu�� dziewczyn�. Mi�o�� m�a i brata by�a okrutna i zwodnicza przez swoj� s�odycz. Pami�ta�a mocne br�zowe ramiona, roze�miane usta � teraz Khay by� zmumifikowany, owini�ty w banda�e, chroniony przez amulety w podr�y poprzez za�wiaty. Nie ma ju� na tym �wiecie Khay �egluj�cego Nilem i �owi�cego ryby, �miej�cego si� do s�o�ca, podczas gdy ona wyci�gni�ta w �odzi z ma�� Teti na kolanach �mieje si� do niego... �Nie b�d� o tym my�le� � postanowi�a Renisenb. � To sko�czone! Jestem tutaj, w domu. Wszystko jest tak, jak by�o. Ja tak�e b�d� taka jak dawniej. B�dzie tak jak kiedy�. Teti ju� zapomnia�a. �mieje si� i bawi z innymi dzie�mi�. Renisenb odwr�ci�a si� nagle i ruszy�a w stron� domu mijaj�c po drodze kilka objuczonych os��w prowadzonych ku brzegowi rzeki. Min�a sk�ady zbo�a i szopy i przez bram� wesz�a na dziedziniec. By�o to bardzo przyjemne miejsce, ze sztucznym jeziorem otoczonym kwitn�cymi oleandrami, ja�minami i ocienionym sykomorami. Teti bawi�a si� tam teraz z innymi dzie�mi, s�ycha� by�o ich przenikliwe i czyste g�osy. Dzieci wbiega�y i wybiega�y z ma�ego pawilonu stoj�cego z jednej strony jeziora. Renisenb zauwa�y�a, �e Teti ci�gnie za sob� drewnianego lwa, kt�rego paszcza otwiera�a si� i zamyka�a za poci�gni�ciem sznurka. Renisenb r�wnie�, jako dziecko, kocha�a t� zabawk�. Pomy�la�a znowu z wdzi�czno�ci�: �Wr�ci�am do domu...� Nic si� tu nie zmieni�o, wszystko by�o jak dawniej. Tu �ycie p�yn�o bezpiecznie, stabilnie, niezmiennie. Wprawdzie Teti by�a teraz dzieckiem, a ona jedn� z wielu matek w tym domu, ale istota rzeczy pozosta�a nie zmieniona. Pi�ka, kt�r� bawi�o si� jedno z dzieci, potoczy�a si� do jej st�p, wi�c podnios�a j� i odrzuci�a ze �miechem. Renisenb wesz�a na ganek z kolorowymi kolumnami, min�a du�� g��wn� komnat� z barwnym fryzem przedstawiaj�cym kwiaty lotosu i maki, i skierowa�a si� w g��b domu, do pomieszcze� dla kobiet. Uszu jej dobieg�y podniesione g�osy, wi�c zatrzyma�a si� znowu, rozkoszuj�c si� starymi, znajomymi d�wi�kami. Satipy i Kait k��c� si� jak zwykle! Dobrze pami�ta�a g�os Satipy, wysoki, w�adczy i szydz�cy! Satipy by�a �on� jej brata, Jahmosego, wysok�, energiczn�, ha�a�liw� kobiet�, przystojn� w pewien ci�ki, dominuj�cy spos�b. Wiecznie stanowi�a prawa, tyranizowa�a s�u�b�, znajdowa�a win� we wszystkim i si�� osobowo�ci i obelg sprawia�a, �e wykonywano rzeczy niemo�liwe. Ka�dy ba� si� jej j�zyka i spieszy� spe�nia� rozkazy. Sam Jahmose mia� najwi�cej podziwu dla swojej rezolutnej, silnej �ony, chocia� pozwala�, aby i jego terroryzowa�a w spos�b, kt�ry cz�sto z�o�ci� Renisenb. Czasem, w przerwach mi�dzy piskliwymi zdaniami Satipy, s�ycha� by�o spokojny, stanowczy g�os Kait. Kait by�a przysadzist�, nie�adn� kobiet�, �on� przystojnego, weso�ego Sobka. By�a oddana dzieciom i rzadko my�la�a czy m�wi�a o czymkolwiek innym. W codziennych k��tniach dotrzymywa�a pola bratowej za pomoc� prostego fortelu, jakim by�o powtarzanie ka�dego zdania ze spokojn�, niewzruszon� stanowczo�ci�. Nie okazywa�a ani zapa�u, ani pasji i nigdy nawet przez chwil� nie bra�a pod uwag� cudzych pogl�d�w. Sobek by� ogromnie przywi�zany do swojej �ony i rozmawia� z ni� swobodnie o wszystkich sprawach wiedz�c, �e go wys�ucha, doda otuchy i nie zapami�ta niczego niepo��danego, poniewa� my�l jej nieustannie obraca�a si� wok� jakiego� problemu dotycz�cego dzieci. � To, co m�wisz, to zniewaga � wrzeszcza�a Satipy. � Gdyby Jahmose nie mia� odwagi myszy, nie zni�s�by tego ani przez chwil�! Kto tu rz�dzi, kiedy nie ma Imhotepa? Jahmose! I jako �ona Jahmosego to ja powinnam mie� pierwsza prawo wybra� maty i poduszki. Ten czarny niewolnik z wdzi�kiem hipopotama powinien... Kait wtr�ci�a ci�kim, g��bokim g�osem: � Nie, nie, moja ma�a, nie zjadaj w�os�w laleczki. Popatrz, tu jest co� lepszego � cukierek � o, w�a�nie tak... � Co do ciebie, Kait, nie jeste� zbyt uprzejma, nawet nie s�uchasz, co m�wi�, nie odpowiadasz, twoje maniery s� skandaliczne. � Niebieskie poduszki zawsze by�y moje... O, sp�jrz na ma�� Ankh, pr�buje chodzi�... � Jeste� tak g�upia jak twoje dzieci, Kait, i to ma swoj� wymow�! Ale nie wykr�cisz si� z tego w ten spos�b. Dopn� swego, m�wi� ci. Renisenb drgn�a na d�wi�k cichych krok�w za sob�. Odwr�ci�a si� z przestrachem i ujrzawszy stoj�c� za sob� Henet, dozna�a znajomego uczucia niech�ci. Szczup�� twarz Henet wykrzywia� jak zwykle prawie s�u�alczy u�miech. � My�lisz, �e niewiele si� zmieni�o, Renisenb � powiedzia�a. � Nie wiem, jak my wszyscy znosimy j�zyk Satipy! Oczywi�cie Kait mo�e si� odci��. Niekt�rzy z nas nie s� w tak szcz�liwym po�o�eniu! Znam swoje miejsce, jak s�dz�, i czuj� wdzi�czno�� dla twego ojca za to, �e da� mi dom, jedzenie i ubranie. Ach, to dobry cz�owiek, tw�j ojciec. Zawsze stara�am si� robi�, co do mnie nale�a�o. Ci�gle pracuj�, pomagam i nie oczekuj� wdzi�czno�ci ani podzi�ki. Gdyby �y�a twoja droga matka, wszystko by�oby inaczej. Ona mnie docenia�a. By�y�my jak siostry! By�a pi�kn� kobiet�. C�, spe�ni�am sw�j obowi�zek i dotrzyma�am danej jej obietnicy. �Opiekuj si� dzie�mi, Henet � powiedzia�a do mnie umieraj�c. I by�am wierna danemu s�owu. S�u�y�am wam wszystkim, owszem, i nigdy nie chcia�am podzi�kowa�. Ani o nic nie prosi�am, ani ich nie dostawa�am! �To tylko stara Henet � m�wili ludzie � ona si� nie liczy�. Nikt si� mn� nie przejmuje. Bo i czemu�? Ja po prostu staram si� by� pomocna, to wszystko. W�lizn�a si� jak w�gorz pod rami� Renisenb i wesz�a do pokoju. � Co do poduszek, wybacz mi, Satipy, ale s�ysza�am przypadkiem, jak Sobek m�wi�... Renisenb odsun�a si�. Jej dawna niech�� do Henet wezbra�a now� fal�. �mieszne jak wszyscy nie lubili Henet! Jej skaml�cego g�osu, ci�g�ego u�alania si� nad sob� i cz�sto z�o�liwej przyjemno�ci w podsycaniu spor�w. �No c� � pomy�la�a Renisenb � czemu nie? To zapewne jedyna przyjemno�� Henet. Jej �ycie musi by� ponure�. To prawda, �e harowa�a jak w� i �e nikt nie by� jej nigdy wdzi�czny. Nie mo�na by�o by� wdzi�cznym Henet � zwraca�a uwag� na swoje zas�ugi tak natarczywie, �e ostudza�a ka�d� wielkoduszn� reakcj�. Henet, pomy�la�a Renisenb, by�a jedn� z tych os�b, kt�rych losem jest by� oddanym innym i nie mie� nikogo sobie oddanego. Z wygl�du by�a nieatrakcyjna, a przy tym g�upia. Jednak zawsze wiedzia�a, co si� dzieje. Jej bezg�o�ny spos�b poruszania si�, jej czujne uszy i ruchliwe, badawcze oczy sprawia�y, �e nic nie mog�o pozostawa� dla niej na d�ugo sekretem. Czasami zatrzymywa�a swoje wiadomo�ci dla siebie, a czasami chodzi�a od jednego do drugiego szepcz�c i z oddali obserwowa�a z zachwytem rezultaty swojego donosicielstwa. Raz czy dwa wszyscy domownicy b�agali Imhotepa, �eby pozby� si� Henet, ale Imhotep nigdy nie chcia� o tym s�ysze�. By� chyba jedyn� osob�, kt�ra j� lubi�a, a ona odp�aca�a mu si� za opiek� obrzydliwie przesadnym po�wi�ceniem, kt�re reszt� rodziny przyprawia�o o md�o�ci. Renisenb sta�a przez chwil� niepewnie, s�uchaj�c narastaj�cego wrzasku bratowej podsycanego przez Henet, potem posz�a powoli w stron� ma�ego pokoju, gdzie siedzia�a jej babka Esa obs�ugiwana przez dwie czarne niewolnice. Zaj�ta by�a teraz przegl�daniem jakich� p��ciennych ubior�w, kt�re przed ni� roz�o�y�y i karceniem ich w charakterystyczny, przyjazny spos�b. Tak, wszystko by�o tak samo. Renisenb sta�a s�uchaj�c niezauwa�ona. Stara Esa skurczy�a si� troch�, to wszystko. Ale jej g�os by� ten sam i m�wi�a to samo, prawie s�owo w s�owo to samo co dawniej, nim Renisenb opu�ci�a dom osiem lat temu... Renisenb wymkn�a si� znowu. Ani staruszka, ani czarne niewolnice nie zauwa�y�y jej. Przez chwil� zatrzyma�a si� przy otwartych drzwiach kuchni. Zapach pieczonej kaczki, du�o �miechu, rozm�w i besztania naraz, g�ra warzyw czekaj�ca na przygotowanie. Renisenb sta�a nieruchomo z p�przymkni�tymi oczami. Ze swego miejsca s�ysza�a wszystko, co dzia�o si� w domu. R�norodny gwar kuchni, przenikliwy g�os starej Esy, piskliwy Satipy, ledwie dos�yszalny, g��bszy, stanowczy kontralt Kait. Wie�a Babel kobiecych g�os�w � gwarz�cych, �miej�cych si�, narzekaj�cych, karc�cych, krzykliwych... I nagle Renisenb poczu�a si� przyduszona, osaczona przez t� nieustaj�c� i wrzaskliw� kobieco��. Kobiety � ha�a�liwe, krzykliwe kobiety! Dom pe�en kobiet � nigdy nie spokojnych, nigdy nie cichych � ale gadatliwych, krzykliwych, m�wi�cych mn�stwo rzeczy, zamiast je robi�! I Khay � Khay cichy i czujny w swojej �odzi, skupiony i pochylony nad ryb�, kt�r� mia� zamiar z�owi�... �adnego trajkotania ani tej bezustannej, pracowitej krz�taniny. Renisenb wysz�a szybko z domu w gor�cy, czysty bezruch. Ujrza�a Sobka wracaj�cego z p�l, a w oddali Jahmosego id�cego w stron� grobowca. Odwr�ci�a si� i ruszy�a �cie�k� w g�r� do wapiennej ska�y, gdzie znajdowa� si� grobowiec. Gdy ojciec wyje�d�a�, obowi�zki kap�ana ka spoczywa�y na jego najstarszym synu. Kiedy Renisenb, wspinaj�c si� powoli strom� �cie�k� dotar�a na miejsce, Jahmose w ma�ej, skalnej komnacie obok komnaty ofiarnej rozmawia� z Horim, praw� r�k� ojca w interesach. Hori trzyma� na kolanach zw�j papirusu i pochyla� si� nad nim razem z Jahmosem. Obaj u�miechn�li si� do Renisenb, gdy wesz�a i usiad�a obok nich w cieniu. Zawsze bardzo lubi�a swego brata Jahmosego. By� delikatny i czu�y dla niej i mia� �agodne, mi�e usposobienie. Tak�e Hori zawsze traktowa� ma�� Renisenb z powa�n� uprzejmo�ci� i czasem naprawia� jej zabawki. Gdy wyje�d�a�a, by� powa�nym, cichym m�odzie�cem, mia� wra�liwe, zr�czne palce. Renisenb pomy�la�a, �e cho� wygl�da� starzej, prawie wcale si� nie zmieni�. Powa�ny u�miech, kt�rym j� obdarzy�, by� dok�adnie taki, jak zapami�ta�a. Jahmose i Hori mruczeli razem: � Siedemdziesi�t trzy buszle j�czmienia od m�odszego Ipi... � Wi�c ca�o�� to dwie�cie trzydzie�ci orkiszu i sto dwadzie�cia j�czmienia. � Tak, ale jest jeszcze cena drewna, a za zbo�e zap�acono w Perhaa olejem... Ich rozmowa toczy�a si� dalej. Renisenb siedzia�a sennie, zadowolona z pomruku m�skich g�os�w w tle. Teraz Jahmose wsta� i odszed� zwracaj�c Horiemu rulon papirusu. Renisenb siedzia�a nadal w towarzyskim milczeniu. Dotkn�a papirusu i spyta�a: � To od mojego ojca? Hori skin�� g�ow�. � Co pisze? � spyta�a ciekawie. Rozwin�a papirus i patrzy�a na znaki nic nie znacz�ce dla jej nieuczonych oczu. U�miechaj�c si� lekko, Hori spojrza� jej przez rami� i przeczyta� wodz�c palcem. List u�o�ony by� w kwiecistym stylu zawodowego pisarza z Herakleopolis. S�uga maj�tku, s�uga ka, Imhotep, powiada: Niech stan wasz b�dzie taki jak tego, kt�ry �yje milion lat. Niech b�g Herishaf, pan Herakleopolis i wszyscy bogowie, kt�rzy istniej�, b�d� wam pomocni. Niech b�g Ptah rozja�ni wasze serca, aby�cie �yli d�ugo. Syn m�wi do swej matki, s�uga ka do swej matki Esy. Jak si� czujesz w �yciu swoim, bezpiecze�stwie i zdrowiu? Do wszystkich domownik�w, jak si� miewacie? Do mego syna Jahmosego, jak si� miewasz w �yciu swoim, bezpiecze�stwie i zdrowiu? Zbierz jak najwi�cej z mojej ziemi. Starajcie si� najusilniej, ryjcie ziemi� nosami w pracy waszej. Je�li b�dziecie pracowici, wys�awi� was przed bogiem... Renisenb roze�mia�a si�. � Biedny Jahmose! Pracuje wystarczaj�co ci�ko. Napomnienia ojca przywiod�y jego posta� wyra�nie przed jej oczy: napuszony, troch� zrz�dliwy spos�b bycia, ci�g�e napomnienia i instrukcje. Hori czyta� dalej: Opiekujcie si� dobrze moim synem, Ipy, s�ysz� �e jest niezadowolony. Dopilnujcie, aby Satipy traktowa�a dobrze Henet. Pami�tajcie o tym. Nie zapomnijcie napisa� o lnie i oleju. Pilnujcie produkcji mojego ziarna, pilnujcie wszystkiego co moje, gdy� b�dziecie za to odpowiedzialni. Je�li moje ziemie zostan� zalane, biada tobie i Sobkowi. � Ojciec jest taki jak zawsze � powiedzia�a Renisenb zadowolona � zawsze my�li, �e nic nie mo�e by� dobrze zrobione, kiedy jego tu nie ma. Zwin�a papirus i doda�a mi�kko: � Wszystko jest dok�adnie takie samo... Hori nie odpowiedzia�. Wyci�gn�� papirus i zacz�� pisa�. Renisenb obserwowa�a go leniwie przez chwil�. Czu�a si� zbyt zadowolona, �eby rozmawia�. Po chwili jednak powiedzia�a sennie: � Chcia�abym wiedzie�, jak pisze si� na papirusie. Dlaczego nie wszyscy si� tego ucz�? � To nie jest konieczne. � By� mo�e nie jest konieczne, ale mog�oby by� przyjemne. � Tak my�lisz, Renisenb? Jakie by to mia�o znaczenie dla ciebie? Renisenb zastanowi�a si� i po chwili odpar�a powoli: � Doprawdy nie wiem, Hori. � Obecnie w du�ym maj�tku, jak ten, potrzeba zaledwie kilku skryb�w, ale przyjdzie dzie�, kiedy w ca�ym Egipcie b�d� armie skryb�w. � To dobrze? � spyta�a Renisenb. Hori odrzek� powoli: � Nie jestem taki pewien. � Dlaczego nie jeste� pewien? � Poniewa�, Renisenb, tak prosto i bez wysi�ku zapisuje si� dziesi�� buszli j�czmienia czy sto sztuk byd�a, czy dziesi�� p�l orkiszu � rzecz napisana zacznie wydawa� si� prawdziw� i dlatego pisarz i skryba zaczn� pogardza� lud�mi, kt�rzy orz� pola, �n� j�czmie� i hoduj� byd�o. A przecie� pola i byd�o s� prawdziwe, nie s� tylko znakami atramentu na papirusie. I gdyby wszystkie rejestry i wszystkie rulony papirusu zosta�y zniszczone, a wszyscy skrybowie rozp�dzeni, ludzie, kt�rzy ci�ko pracuj� i zbieraj� plony, robiliby to nadal i Egipt ci�gle by �y�. Renisenb spojrza�a na niego uwa�nie. � Rozumiem, co masz na my�li. Tylko rzeczy, kt�re mo�esz zobaczy�, dotkn�� i zje��, s� prawdziwe... Zapisane: �Mam dwie�cie czterdzie�ci buszli j�czmienia� nic nie oznacza, je�li nie masz j�czmienia. Mo�na pisa� k�amstwa. Hori u�miechn�� si� do jej powa�nej twarzy. Renisenb nagle przypomnia�a: � Naprawi�e� mojego lwa, dawno temu, pami�tasz? � Tak, pami�tam, Renisenb. � Teraz Teti si� nim bawi... To ten sam lew. � Przerwa�a, po czym doda�a zwyczajnym tonem: � Gdy Khay odszed� do Ozyrysa, by�am bardzo smutna. Ale teraz wr�ci�am do domu i b�d� znowu szcz�liwa i zapomn�, poniewa� wszystko tutaj jest jak dawniej. Nic si� nie zmieni�o. � Naprawd� tak uwa�asz? Renisenb spojrza�a na niego uwa�nie. � Co masz na my�li, Hori? � To, �e zawsze jest jaka� zmiana. Osiem lat to osiem lat. � Tutaj nic si� nie zmienia � odpar�a Renisenb z przekonaniem. � Mo�e wi�c powinno si� zmieni�. � Nie, nie, chc�, �eby wszystko by�o tak samo! � Ale ty sama nie jeste� t� sam� Renisenb, kt�ra odesz�a z Khayem. � Ale� jestem! A je�li nie, wkr�tce znowu ni� b�d�. Hori pokr�ci� g�ow�. � Nie mo�esz si� cofn��, Renisenb. To jest jak te moje rachunki. Bior� p� i dodaj� do tego �wier�, a potem jedn� dziesi�t� i jedn� dwudziest� czwart� � i na ko�cu, widzisz, jest zupe�nie inna wielko��. � Ale ja jestem po prostu Renisenb. � Ale Renisenb dodaje co� do siebie nieustannie, wi�c staje si� ci�gle inn� Renisenb! � Nie, nie, ty jeste� tym samym Horim. � Mo�esz tak my�le�, ale tak nie jest. � Tak, i Jahmose jest taki sam, zmartwiony i zaniepokojony, i Satipy tyranizuje go tak samo, i ona z Kait tak samo k��c� si� o maty i koraliki, a teraz, gdy wr�c�, b�d� �mia�y si� razem jak najlepsze przyjaci�ki, i Henet ci�gle skrada si� i pods�uchuje i skamle o swoim po�wi�ceniu, i moja babka wyk��ca si� ze s�u�b� o jakie� p��tna! Wszystko by�o tak samo, a teraz ojciec wr�ci do domu i b�dzie wielkie zamieszanie i powie: �Czemu nie zrobili�cie tego?� i �Powinni�cie byli zrobi� tamto�, i Jahmose b�dzie zmartwiony, a Sobek b�dzie si� �mia� i b�dzie zuchwa�y, a ojciec b�dzie rozpieszcza� Ipy, kt�ry ma szesna�cie lat, tak samo jak rozpieszcza� go, kiedy mia� osiem, i wcale nic nie b�dzie inaczej! � przerwa�a zdyszana. Hori westchn��. � Nie rozumiesz, Renisenb. Jest z�o, kt�re przychodzi z zewn�trz, kt�re atakuje tak, �e ca�y �wiat to widzi, ale istnieje te� zepsucie, kt�re l�gnie si� wewn�trz, kt�rego nie wida�. Rozwija si� powoli, dzie� po dniu, a� w ko�cu ca�y owoc jest zepsuty, prze�arty przez zaraz�. Renisenb nie odrywa�a od niego wzroku. M�wi� niemal nieobecnym g�osem, jak gdyby nie do niej, lecz do siebie samego. � O czym ty my�lisz, Hori? � zawo�a�a nagle ostro. � Przestraszy�e� mnie. � Ja sam si� boj�. � Ale co masz na my�li? Co to za z�o, o kt�rym m�wisz? Spojrza� na ni� wtedy i nagle si� roze�mia�. � Zapomnij, co powiedzia�em, Renisenb. My�la�em o zarazie, kt�ra atakuje zbo�e. Renisenb odetchn�a z ulg�. � Ciesz� si�. My�la�am... nie wiem, co my�la�am. Rozdzia� drugi Trzeci miesi�c wylewu � dzie� czwarty I Satipy m�wi�a do Jahmosego. Jej g�os brzmia� wysok�, piskliw� nut�, rzadko zmieniaj�c� barw�. � M�wi� ci, musisz si� postawi�. Nigdy nie b�dziesz ceniony, je�li si� nie postawisz. Tw�j ojciec m�wi, �e to ma by� zrobione i tamto ma by� zrobione i czemu nie zrobi�e� czego� tam. A ty s�uchasz potulnie, odpowiadasz: �tak, tak� i t�umaczysz si� z rzeczy, kt�re wed�ug niego powinny by�y zosta� zrobione, a kt�re, jeden B�g wie, s� cz�sto zupe�nie niemo�liwe do zrobienia! Ojciec traktuje ci� jak dziecko � jak nieodpowiedzialnego ch�opca! Jakby� by� w wieku Ipy. Jahmose odpar� spokojnie: � M�j ojciec nie traktuje mnie tak jak Ipy. � Rzeczywi�cie nie � Satipy podj�a nast�pny temat z now� porcj� jadu. � Zg�upia� na punkcie tego zepsutego dzieciucha! Dzie� po dniu Ipy staje si� coraz bardziej niezno�ny. Zadziera nosa, w niczym nie pomaga i udaje, �e wszystko, o co si� go poprosi, jest dla niego za ci�kie! To skandal. A wszystko dlatego, �e ojciec zawsze mu pob�a�a i bierze jego stron�. Powinni�cie z Sobkiem twardo postawi� t� spraw�. Jahmose wzruszy� ramionami. � Na co si� to przyda? � Doprowadzasz mnie do sza�u, Jahmose, to w twoim stylu! Nie masz odwagi. Jeste� potulny jak kobieta! Zgadzasz si� natychmiast ze wszystkim, co powie tw�j ojciec! � Bardzo kocham mojego ojca. � Tak, i on to wykorzystuje! A wi�c dalej pokornie przyjmuj oskar�enia i usprawiedliwiaj si� za nie swoje przewiny! Powiniene� m�wi� g�o�no i odcina� si� jak Sobek. Sobek nikogo si� nie boi! � Tak, ale pami�taj, �e to mnie ufa ojciec, a nie Sobkowi. Ojciec nie ma do niego zaufania. Polega na mojej ocenie, nie jego. � I dlatego zdecydowanie powiniene� zosta� partnerem w maj�tku. Reprezentujesz ojca, gdy wyje�d�a, wyst�pujesz jako kap�an ka podczas jego nieobecno�ci, wszystko jest w twoich r�kach, a mimo to nie masz �adnej formalnej w�adzy. Powinien by� porz�dny kontrakt. Jeste� ju� prawie w �rednim wieku. To niew�a�ciwe, �eby� nadal by� traktowany jak dziecko. Jahmose odpar� z pow�tpiewaniem: � Ojciec lubi trzyma� wszystko w swoich r�kach. � W�a�nie. Cieszy go, �e wszyscy domownicy s� zale�ni od niego i od jego chwilowych kaprys�w. To �le, a b�dzie jeszcze gorzej. Tym razem, gdy wr�ci do domu, musisz go �mia�o przycisn��, musisz powiedzie�, �e ��dasz kontraktu na pi�mie, �e nalegasz, aby mie� uregulowan� pozycj�. � Nie b�dzie s�ucha�. � Wi�c go zmu�, �eby s�ucha�. Och, gdybym by�a m�czyzn�! Gdybym ja by�a na twoim miejscu, wiedzia�abym, co zrobi�! Czasami czuj� si�, jakbym by�a �on� robaka. Jahmose zaczerwieni� si�. � Zobacz�, co si� da zrobi�. Chyba rzeczywi�cie m�g�bym porozmawia� z ojcem, poprosi� go... � Nie prosi�, musisz ��da�! W ko�cu jest od ciebie zale�ny. Nikt inny nie mo�e go zast�pi�. Sobek jest zbyt postrzelony, tw�j ojciec mu nie ufa, a Ipy jest za m�ody. � Zawsze jeszcze jest Hori. � Hori nie nale�y do rodziny. Ojciec polega na jego zdaniu, ale w�adz� powierzy tylko komu� swojej krwi. Ale widz�, �e jeste� za potulny i �agodny, w twoich �y�ach p�ynie mleko, nie krew. Nie dbasz o mnie ani o dzieci. Dopiero kiedy tw�j ojciec umrze, b�dziemy mieli nale�n� nam pozycj�. � Gardzisz mn�, Satipy, prawda? � powiedzia� ci�ko Jahmose. � Z�o�cisz mnie. � S�uchaj. M�wi� ci, �e porozmawiam z ojcem, gdy wr�ci. Obiecuj�. Satipy mrukn�a pod nosem: � Tak, ale jak porozmawiasz? Jak m�czyzna czy jak mysz? II Kait bawi�a si� ze swoim najm�odszym dzieckiem, ma�� Ankh. Dziewczynka w�a�nie zaczyna�a chodzi� i Kait zach�ca�a j� ze �miechem, kl�cz�c przed ni� i czekaj�c z wyci�gni�tymi ramionami, a� chwiejnym krokiem przydrepce na niepewnych n�kach w ramiona matki. Kait prezentowa�a te osi�gni�cia Sobkowi, ale zorientowa�a si� nagle, �e on nie uwa�a, lecz siedzi marszcz�c pi�kne czo�o. � Och, Sobek, nie patrzy�e�. Nie widzisz. Malutka, powiedz tatusiowi, �e jest niegrzeczny, bo nie patrzy na ciebie. Sobek odpar� nerwowo: � Mam inne rzeczy na g�owie i mam si� czym martwi�. Kait odchyli�a si� na pi�tach odgarniaj�c z ci�kich, czarnych brwi w�osy potargane palcami Ankh. � Dlaczego? Czy co� si� sta�o? � Zada�a pytanie prawie mechanicznie, bez zainteresowania. Sobek powiedzia� ze z�o�ci�: � Problem w tym, �e mi si� nie ufa. M�j ojciec jest starym cz�owiekiem, o staromodnych pogl�dach i upiera si� przy swoim zdaniu w ka�dej najdrobniejszej rzeczy. Nie zostawi niczego do mojego uznania. Kait pokr�ci�a g�ow� i mrukn�a niewyra�nie: � Tak, tak, to straszne. � Gdyby tylko Jahmose mia� wi�cej odwagi i popar� mnie, by�aby nadzieja na przywo�anie ojca do rozs�dku. Ale Jahmose jest taki nie�mia�y. Wype�nia ka�de najdrobniejsze polecenie ojca co do joty. Kait brz�cza�a koralikami nad dzieckiem i mrucza�a: � Tak, to prawda. � W sprawie tego drewna powiem ojcu, kiedy wr�ci, �e sam zdecydowa�em. By�o o wiele lepiej wzi�� zap�at� w lnie ni� w oleju. � Jestem pewna, �e masz racj�. � Ale ojciec zawsze upiera si�, �e wie najlepiej. Narobi krzyku, b�dzie wrzeszcza�: �M�wi�em ci, �eby� przeprowadzi� transakcj� w oleju. Wszystko robicie �le, kiedy mnie nie ma. Jeste� g�upcem, kt�ry nic nie wie�. Jak on my�li, ile ja mam lat? Nie rozumie, �e jestem m�czyzn� w kwiecie wieku, a jego lata ju� min�y. Przez jego polecenia i niech�� do moich niezwyk�ych transakcji nie robimy tak dobrego interesu, jakby�my mogli. �eby zyska� bogactwa, trzeba troch� zaryzykowa�. Mam wizj� i odwag�. Ojciec ich nie ma. Z oczami zwr�conymi na dziecko Kait mrukn�a cicho: � Jeste� taki odwa�ny i bystry, Sobku. � Ale tym razem us�yszy troch� prawdy, je�li o�mieli si� mnie obwinia� i obra�a�. Je�li nie dostan� wolnej r�ki, odejd�. Kait z r�k� wyci�gni�t� do dziecka odwr�ci�a si� gwa�townie i zastyg�a. � Odejdziesz? Gdzie by� poszed�? � Gdziekolwiek! To nie do zniesienia by� poniewieranym i strofowanym przez krzykliwego, zarozumia�ego starca, kt�ry nie daje mi swobody dzia�ania, �ebym m�g� pokaza�, co potrafi�. � Nie � powiedzia�a Kait ostro. � Nie zgadzam si�, Sobku. Spojrza� na ni�, jakby dopiero jej ton przypomnia� mu o jej obecno�ci. Tak ju� przywyk�, �e by�a zaledwie koj�cym akompaniamentem do jego gadaniny, �e cz�sto zapomina� o tym, �e jest �yj�c�, my�l�c� kobiet�. � Co masz na my�li, Kait? � To, �e nie pozwol� ci zrobi� g�upstwa. Ca�y maj�tek nale�y do twojego ojca: ziemie, uprawy, byd�o, drewno, pola lnu � wszystko! Kiedy ojciec umrze, to b�dzie nasze: twoje, Jahmosego i naszych dzieci. Je�eli pok��cisz si� z ojcem i odejdziesz, podzieli twoj� cz�� mi�dzy Jahmosego i Ipy � i tak ju� kocha Ipy za bardzo. Ipy o tym wie i wykorzystuje. Nie wolno ci gra� na korzy�� Ipy. Bardzo by mu odpowiada�o, gdyby� pok��ci� si� z Imhotepem i odszed�. Musimy my�le� o naszych dzieciach. Sobek przez chwil� bez s�owa wpatrywa� si� w �on�. Potem roze�mia� si� kr�tko, zdumiony. � Kobieta jest zawsze pe�na niespodzianek. Nie wiedzia�em, Kait, �e jest w tobie tyle zawzi�to�ci. Kait odpar�a powa�nie: � Nie k��� si� z ojcem. Nie odcinaj mu si�. B�d� m�dry jeszcze przez jaki� czas. � Mo�e masz racj�... ale to mo�e trwa� latami. Ojciec powinien zrobi� nas partnerami. Kait pokr�ci�a g�ow�. � Nie zrobi tego. Za bardzo lubi powtarza�, �e wszyscy jemy jego chleb, �e wszyscy jeste�my od niego zale�ni, �e bez niego nigdzie by�my nie zaszli. Sobek spojrza� na ni� zdziwiony. � Nie bardzo lubisz mojego ojca, Kait. Ale ona ju� pochyli�a si� nad drepcz�cym niezdarnie dzieckiem. � Chod� kochanie, patrz, twoja laleczka. No chod�, chod�... Sobek spojrza� na jej pochylon� czarn� g�ow� i zaintrygowany odszed�. III Esa pos�a�a po swego wnuka, Ipy. Ch�opiec, przystojny, skwaszony wyrostek, sta� przed ni�, a ona �aja�a go ostrym g�osem. Jej prawie niewidome, zamglone oczy bystro spogl�da�y na wnuka. � Co ja s�ysz�? Tego nie zrobisz, tamtego nie zrobisz? Chcesz dogl�da� wo��w, ale nie lubisz chodzi� z Jahmosem na pola upraw? Do czego to dojdzie, je�li takie dziecko jak ty m�wi co b�dzie, a czego nie b�dzie robi�? Ipy odrzek� ponuro: � Nie jestem dzieckiem. Jestem ju� doros�y, wi�c dlaczego mam by� traktowany jak dziecko? Posy�any do tej czy innej pracy bez prawa g�osu i bez osobnej pensji. Jahmose ci�gle mi rozkazuje. Co on sobie wyobra�a? Zdaje mu si�, �e kim jest? � Jest twoim starszym bratem i rz�dzi tutaj, gdy m�j syn, Imhotep, jest nieobecny. � Jahmose jest g�upi, powolny i g�upi. Jestem znacznie bystrzejszy ni� on. I Sobek tak�e jest g�upi, chocia� tak si� przechwala i opowiada, jaki jest sprytny! Ojciec ju� pisa� i rozkaza�, �e mam wykonywa� prac�, jak� sam wybior�. � To znaczy �adn� � wtr�ci�a stara Esa. � I �e mam dostawa� wi�cej jedzenia i picia, i �e je�li us�yszy, �e jestem niezadowolony i nie by�em dobrze traktowany, b�dzie bardzo z�y. M�wi�c to u�miecha� si� przebiegle. � Jeste� zepsutym smarkaczem � stwierdzi�a Esa z energi� � i powiem o tym Imhotepowi. � Nie, babciu, nie zrobisz tego. � Jego u�miech sta� si� przymilny i odrobin� bezczelny. � W tej rodzinie tylko ty i ja, babciu, mamy rozum. � Co za bezczelno��! � Ojciec polega na twoim zdaniu, wie, �e jeste� m�dra. � Mo�liwe... istotnie tak jest, ale nie potrzebuj�, �eby� ty mi to m�wi�. Ipy roze�mia� si�. � By�oby lepiej, �eby� trzyma�a moj� stron�, babciu. � Co to za gadanie o stronach? � Starsi bracia s� bardzo niezadowoleni, nie wiesz o tym? Oczywi�cie, �e wiesz. Henet wszystko ci m�wi. Satipy ciosa Jahmosemu ko�ki na g�owie dzie� i noc, kiedy tylko mo�e go dopa��. A Sobek zrobi� z siebie g�upka t� sprzeda�� drewna i boi si�, �e ojciec b�dzie w�ciek�y, kiedy si� dowie. Widzisz babciu, za rok lub dwa ja zostan� partnerem ojca, a on zrobi wszystko, co b�d� chcia�. � Ty, najm�odszy w rodzinie? � Jakie znaczenie ma wiek? Ojciec ma w�adz�, a ja wiem, jak nim kierowa�. � Z�e jest to, co m�wisz � powiedzia�a Esa. Ipy odpar� cicho: � Nie jeste� g�upia, babciu... Wiesz ca�kiem dobrze, �e m�j ojciec, wbrew pozorom, jest s�abym cz�owiekiem... Przerwa� nagle zauwa�ywszy, �e Esa podnios�a g�ow� i spogl�da ponad jego ramieniem. Odwr�ci� si� i ujrza� Henet stoj�c� tu� za nim. � Wi�c Imhotep jest s�abym cz�owiekiem? � powiedzia�a Henet cichym, j�kliwym g�osem. � S�dz�, �e nie b�dzie zadowolony, gdy si� dowie, �e w taki spos�b o nim m�wisz. Ipy roze�mia� si� kr�tko, niepewnie. � Ale ty mu nie powiesz, Henet... No, Henet, obiecaj mi... Kochana Henet... Henet prze�lizn�a si� w stron� Esy. � Oczywi�cie, nie chc� robi� k�opot�w � m�wi�a j�kliwie lekko podniesionym g�osem. � Wiesz o tym, �e jestem oddana wam wszystkim. Nigdy niczego nie powtarzam, je�li nie jest to moim obowi�zkiem. � Pokpiwa�em z babci, to wszystko. Tak powiem ojcu. B�dzie wiedzia�, �e nie powiedzia�bym czego� takiego powa�nie. Szybko skin�� g�ow� w stron� Henet i wyszed� z pokoju. Henet pos�a�a za nim spojrzenie i zauwa�y�a: � �adny ch�opiec, �adny wyro�ni�ty ch�opiec. I jak odwa�nie m�wi! Esa odpar�a ostro: � M�wi niebezpiecznie. Nie podobaj� mi si� jego my�li. M�j syn zbyt mu pob�a�a. � C� w tym dziwnego? Jest taki przystojny. � Pi�kne jest to, co pi�knie czyni � ostro rzek�a Esa i po chwili doda�a: � Henet, martwi� si�. � Martwisz si�, Eso? Czym�e mia�aby� si� martwi�? Poza tym, pan wkr�tce tu b�dzie i wszystko sko�czy si� dobrze. � Czy�by? Nie jestem pewna. � Zamy�li�a si�, po czym spyta�a nieoczekiwanie: � Czy m�j wnuk, Jahmose, jest w domu? � Widzia�am, jak szed� w stron� sieni chwil� temu. � Id� i powiedz mu, �e chc� z nim m�wi�. Henet odesz�a. Znalaz�a Jahmosego na ch�odnym ganku z weso�ymi, barwnymi kolumnami i przekaza�a mu wiadomo�� od Esy. Jahmose stawi� si� natychmiast na wezwanie. � Jahmose, ju� wkr�tce przyb�dzie Imhotep � rzek�a szorstko Esa. �agodna twarz Jahmosego rozja�ni�a si�. � Tak, to naprawd� dobrze. � Czy wszystko w porz�dku? Sprawy dobrze id�? � Polecenia mojego ojca zosta�y wype�nione tak, jak zdo�a�em je poj��. � Co z Ipy? Jahmose westchn��. � Ojciec jest zbyt pob�a�liwy, gdy idzie o tego ch�opca. To niedobrze dla ch�opaka. � Musisz to wyja�ni� Imhotepowi. Jahmose spojrza� z pow�tpiewaniem. � Popr� ci� � przyrzek�a Esa. � Czasami � odpar� Jahmose wzdychaj�c � wydaje si�, �e nie ma nic tylko trudno�ci. Ale wszystko b�dzie w porz�dku, kiedy ojciec wr�ci. Sam o wszystkim zadecyduje. Trudno jest dzia�a� wed�ug jego woli podczas jego nieobecno�ci, szczeg�lnie, je�li nie mam �adnej w�adzy i dzia�am tylko jako jego pe�nomocnik. � Jeste� dobrym synem � rzek�a powoli Esa � lojalnym i kochaj�cym. Jeste� tak�e dobrym m�em, wype�niasz przykazanie, kt�re m�wi, �e m�czyzna powinien kocha� swoj� �on�, stworzy� jej dom, nape�ni� �o��dek i odziewa� j�, dostarcza� drogich olejk�w do toalety i radowa� jej serce a� do ko�ca jej dni. Ale jest jeszcze jeden nakaz, m�wi on: �Nie dopu��, aby si�gn�a po w�adz�. Gdybym by�a tob�, m�j wnuku, wzi�abym go sobie do serca... Jahmose spojrza� na ni�, zaczerwieni� si� mocno i odszed�. Rozdzia� trzeci Trzeci miesi�c wylewu � dzie� czternasty I Wsz�dzie wida� by�o krz�tanie i przygotowania. W kuchni pieczono setki bochenk�w, rumieni�y si� przyrz�dzone kaczki, pachnia�o porami, czosnkiem i zio�ami. Kobiety krzycza�y i wydawa�y rozkazy, s�u��cy biegali tam i z powrotem. Zewsz�d dobiega�o: �Pan, pan przyje�d�a...� Renisenb, pomagaj�c ple�� girlandy z mak�w i kwiat�w lotosu, czu�a podniecaj�c� rado�� w sercu. Jej ojciec przyje�d�a do domu! W ci�gu ostatnich kilku tygodni z powrotem w�lizgn�a si� niedostrzegalnie w ramy swego dawnego �ycia. Pocz�tkowe poczucie niepewno�ci i obco�ci wywo�ane, jak s�dzi�a, s�owami Horiego, znik�o. By�a t� sam� Renisenb. Jahmose, Satipy, Sobek i Kait byli tacy sami. Teraz, jak dawniej, widzia�a krz�tanin� i zgie�k przygotowa� na powr�t Imhotepa. Doniesiono, �e b�dzie z nimi przed noc�. Jeden ze s�u��cych trzyma� stra� na brzegu rzeki, aby uprzedzi� o zbli�aniu si� pana i nagle jego g�os zabrzmia� g�o�no i wyra�nie um�wionym sygna�em. Renisenb rzuci�a kwiaty i pobieg�a z innymi. Wszyscy po�pieszyli ku miejscu do cumowania na brzegu rzeki. Jahmose i Sobek ju� tam byli po�r�d grupki wie�niak�w, rybak�w i robotnik�w wykrzykuj�cych i pokazuj�cych co� w podnieceniu. Tak, wida� by�o ��d� p�yn�c� szybko w g�r� rzeki, a p�nocny wiatr wydyma� wielki kwadratowy �agiel. Tu� za ni� p�yn�a ��d� pomocnicza z t�umem m�czyzn i kobiet. Renisenb mog�a ju� rozpozna� ojca siedz�cego z kwiatem lotosu, a obok niego kogo�, kogo wzi�a za pie�niarza. Krzyki na brzegu wzmog�y si�, Imhotep macha� na powitanie, �eglarze obracali statek i ci�gn�li fa�y. Krzyczano: �Witaj, panie�, wzywano bog�w i dzi�kowano za jego bezpieczny powr�t, a kilka minut p�niej Imhotep zszed� na brzeg witaj�c rodzin� i odpowiadaj�c na g�o�ne powitania zgodnie z etykiet�. � Chwa�a Sobkowi, dziecku Neith, kt�ry przywi�d� ci� bezpiecznie wodami! Chwa�a Ptahowi, na po�udnie od mur�w Memfis, kt�ry przyprowadzi� ci� do nas! Dzi�ki Re, kt�ry roz�wietla Dwa Pa�stwa! Renisenb przepchn�a si� do przodu, upojona og�ln� eufori�. Imhotep wyprostowa� si� dumnie i nagle Renisenb pomy�la�a: �Ale� on jest ma�y. Zawsze my�la�am, �e jest znacznie wy�szy�. Do�wiadczy�a uczucia granicz�cego z przera�eniem. Czy ojciec si� skurczy�? Czy mo�e jej w�asna pami�� by�a tak zawodna? My�la�a o nim jako o kim� wspania�ym, despotycznym, cz�sto krzykliwym, strofuj�cym ka�dego na prawo i lewo, a czasem prowokuj�cym j� do cichego, ukrytego �miechu, ale pomimo wszystko jako o osobisto�ci. Ale ten ma�y, t�gi starszy cz�owiek, nad�ty w�asn� wa�no�ci�, a jednak jakby nie potrafi�cy wywrze� wra�enia... Co si� z ni� dzieje? Sk�d te nielojalne my�li przychodz� jej do g�owy? Sko�czywszy dono�ne i ceremonialne frazy rozpocz�� bardziej osobiste przywitania. U�ciska� syn�w. � Ach, m�j dobry Jahmose, taki u�miechni�ty, by�e� pracowity podczas mojej nieobecno�ci, jestem pewien... A Sobek, m�j przystojny syn, ci�gle z rado�ci� w sercu, jak widz�. I oto Ipy, m�j najdro�szy Ipy, niech no spojrz� na ciebie... sta� dalej... No, uros�e�, zm�nia�e�, jak�e cieszy si� moje serce, �e mog� zn�w ci� obj��. A Renisenb � moja droga c�rka � zn�w w domu. Satipy, Kait, moje nie mniej drogie c�rki... I Henet, wierna Henet... Henet kl�cza�a, obejmuj�c jego kolana i ostentacyjnie ocieraj�c �zy rado�ci. � Dobrze ci� widzie�, Henet, jak si� miewasz, zadowolona? Oddana jak zawsze, to przyjemne dla serca... I m�j wspania�y Hori, taki bystry w rachunkach i pi�mie! Czy wszystko uk�ada�o si� pomy�lnie? Jestem tego pewien. Gdy powitania si� sko�czy�y, Imhotep podni�s� r�k� nakazuj�c cisz� i przem�wi� g�o�no i wyra�nie: � Moi synowie i c�rki, przyjaciele. Mam dla was nowin�. Przez wiele lat, jak wiecie, pod pewnym wzgl�dem by�em samotnym cz�owiekiem. Moja �ona (wasza matka, Jahmose i Sobku) i moja siostra (twoja matka, Ipy) odesz�y do Ozyrysa wiele lat temu. Wi�c przyprowadzam wam, Satipy i Kait now� siostr�, aby dzieli�a z wami dom. Oto moja konkubina Nofret, kt�r� macie kocha� przez wzgl�d na mnie. Przyby�a ze mn� z Memfis na P�nocy i zamieszka z wami, kiedy znowu odjad�. To powiedziawszy przyci�gn�� kobiet� za r�k�. Stan�a obok niego, odrzuci�a g�ow� do ty�u, zmru�y�a oczy, m�oda, arogancka i pi�kna. Renisenb pomy�la�a zaszokowana: �Ale� ona jest ca�kiem m�oda, mo�e m�odsza ode mnie�. Nofret sta�a spokojnie. Blady u�miech widoczny na jej ustach mia� w sobie wi�cej drwiny ni� zadowolenia. Mia�a bardzo proste czarne brwi i sk�r� pi�knej br�zowej barwy, a rz�sy by�y tak d�ugie i g�ste, �e trudno by�o dojrze� jej oczy. Rodzina, zaskoczona, patrzy�a w g�uchym milczeniu. Z odrobin� irytacji w g�osie Imhotep powiedzia�: � No, dzieci, przywitajcie Nofret. Czy� nie wiecie, jak powita� konkubin� waszego ojca, gdy przyprowadza j� do swojego domu? Wszyscy niech�tnie wydukali powitanie i Imhotep z serdeczno�ci�, kt�ra by� mo�e maskowa�a niepewno��, wykrzykn�� rado�nie: � Tak lepiej! Nofret, Satipy, Kait i Renisenb zabior� ci� do pomieszcze� dla kobiet. Gdzie s� kufry? Czy wyniesiono je na brzeg? Kufry podr�ne z ob�ymi wiekami wynoszono akurat z �odzi. Imhotep powiedzia� do Nofret: � Twoje klejnoty i ubrania s� tutaj bezpieczne. Id� i przypilnuj ich wypakowania. Gdy kobiety oddali�y si� razem, zwr�ci� si� do syn�w. � A co z maj�tkiem? Jak stoj� sprawy? � Ni�sze pola, te, kt�re ma w dzier�awie Nakhet � zacz�� Jahmose, ale ojciec przerwa� mu natychmiast. � Teraz bez szczeg��w, kochany Jahmose. Mog� poczeka�. Dzi� b�dziemy si� radowa�. Jutro ty, ja i Hori we�miemy si� za interesy. Chod� Ipy, m�j ch�opcze, p�jd�my do domu. Ale� jeste� wysoki, przeros�e� mnie. Sobek szed� za ojcem i Ipy nachmurzony mrucza� Jahmosemu do ucha: � Klejnoty i ubrania, s�ysza�e�? Oto, gdzie podzia�y si� dochody z p�nocnych maj�tk�w. Nasze dochody. � Cicho � szepn�� Jahmose � ojciec us�yszy. � I c� z tego? Nie boj� si� go tak, jak ty. W domu Henet przysz�a do komnaty Imhotepa przygotowa� k�piel. By�a ca�a w u�miechach. Imhotep porzuci� odrobin� swoj� defensywn� serdeczno��. � No, Henet, co my�lisz o moim wyborze? Chocia� zdecydowany by� z nikim si� nie liczy�, znakomicie wiedzia�, �e pojawienie si� Nofret wywo�a burz�, przynajmniej w�r�d kobiet. Henet by�a inna. Wyj�tkowo oddane stworzenie. Nie rozczarowa�a go. � Jest pi�kna! Doprawdy pi�kna! Jakie w�osy, jakie nogi! Jest ciebie warta, Inhotepie, c� mog� wi�cej powiedzie�? Twoja droga zmar�a �ona by�aby zadowolona, �e wybra�e� tak� towarzyszk�, aby umila�a twoje dni. � Tak my�lisz, Henet? � Jestem tego pewna, Imhotepie. Tyle lat j� op�akiwa�e�, a� przyszed� czas, aby� raz jeszcze ucieszy� si� �yciem. � Dobrze j� zna�a�... Ja tak�e czu�em, �e czas, abym �y� jak m�czyzna. Moje synowe i c�rka � czy my�lisz, �e przyjmuj� to z oburzeniem? � Lepiej, �eby si� nie oburzali � powiedzia�a Henet. � W ko�cu, czy wszystko w tym domu nie zale�y od ciebie? � Szczera prawda, szczera prawda � przyzna� Imhotep. � Twoja hojno�� karmi ich i odziewa, ich dobrobyt jest wy��cznie twoj� zas�ug�. � Tak, w istocie � westchn�� Imhotep � ci�gle dzia�am dla ich dobra. Czasem w�tpi�, czy zdaj� sobie spraw�, co mi zawdzi�czaj�. � Musisz im o tym przypomina� � poradzi�a Henet kiwaj�c g�ow�. � Ja, twoja pokorna, oddana Henet, nigdy nie zapominam, co ci jestem winna, ale dzieci s� czasem bezmy�lne i samolubne, my�l�, �e to one s� najwa�niejsze, i nie rozumiej�, �e wype�niaj� tylko twoje polecenia. � To rzeczywi�cie prawda � odpar� Imhotep. � Zawsze m�wi�em, �e jeste� inteligentnym stworzeniem, Henet. � Szkoda, �e inni tak nie my�l� � westchn�a Henet. � C� to znaczy? Czy kto� by� dla ciebie niedobry? � Nie, nie, nie to... oni nie chcieli... to dla nich oczywiste, �e powinnam pracowa� bez przerwy (co z rado�ci� robi�), ale s�owo sympatii i aprobaty, to co innego. � To zawsze masz ode mnie � powiedzia� Imhotep � i ten dom zawsze b�dzie twoim domem, pami�taj. � Jeste� tak dobry, panie � podzi�kowa�a i zmieni�a temat. � Niewolnicy czekaj� w �a�ni z gor�c� wod�, a kiedy si� wyk�piesz i ubierzesz, twoja matka prosi�a, aby� do niej przyszed�. � Moja matka? Tak, tak oczywi�cie... Imhotep nagle lekko si� zmiesza�. Aby to pokry�, szybko doda�: � Naturalnie, mia�em taki zamiar. Powiedz Esie, �e przyjd�. II Esa, ubrana w swoj� najlepsz� plisowan� p��cienn� sukni�, spogl�da�a na syna z rodzajem sardonicznego rozbawienia. � Witaj, Imhotepie. Wi�c powr�ci�e� do nas... i nie sam, jak s�ysz�. Imhotep, wyprostowawszy si�, odpar� lekko zawstydzony: � Och, wi�c s�ysza�a�? � Oczywi�cie. Dom huczy od nowin. M�wi�, �e dziewczyna jest pi�kna i ca�kiem m�oda. � Ma dziewi�tna�cie lat i jest... niebrzydka. Esa roze�mia�a si� z�o�liwym chichotem starej kobiety. � No c� � powiedzia�a � nie ma wi�kszego g�upca ni� stary g�upiec. � Moja droga matko, doprawdy nie rozumiem, co masz na my�li. Esa odpar�a spokojnie: � Zawsze by�e� g�upcem, Imhotepie. Imhotep wyprostowa� si� i prychn�� ze z�o�ci�. Chocia� zazwyczaj by� przyjemnie �wiadomy swojej wa�no�ci, matka potrafi�a zawsze przek�u� pancerz jego mi�o�ci w�asnej. W jej obecno�ci czu� si� os�abiony. S�aby, sarkastyczny b�ysk jej prawie niewidomych oczu zawsze go wprawia� w zak�opotanie. Matka, nie da�o si� zaprzeczy�, nigdy nie mia�a przesadnie dobrego zdania o jego umiej�tno�ciach i zdolno�ciach. I chocia� dobrze wiedzia�, �e jego w�asne zdanie o sobie jest prawdziwe, a matczyne lekcewa�enie nie ma znaczenia, to jednak zawsze rani�o jego pr�no��. � Czy jest co� niezwyk�ego w tym, �e m�czyzna przyprowadza do domu konkubin�? � Nic niezwyk�ego. M�czy�ni zazwyczaj s� g�upcami. � Nie rozumiem, gdzie tu g�upota. � Czy wyobra�asz sobie, �e obecno�� tej dziewczyny stworzy w domu harmoni�? Satipy i Kait b�d� w�ciek�e i podburz� swoich m��w. � Co to ma z nimi wsp�lnego? Jakie maj� prawo protestowa�? � �adnego. Imhotep zacz�� chodzi� tam i z powrotem zdenerwowany. � Czy we w�asnym domu nie mog� robi�, co mi si� podoba? Czy nie utrzymuj� syn�w i ich �on? Czy nie zawdzi�czaj� mi ka�dego kawa�ka chleba, kt�ry jedz�? Czy im tego stale nie powtarzam? � Za bardzo lubisz im to m�wi�, Imhotepie. � Bo to prawda. Wszyscy zale�� ode mnie. Wszyscy! � I jeste� pewien, �e to dobrze? � Czy chcesz powiedzie�, �e to niedobrze, je�li m�czyzna utrzymuje swoj� rodzin�? Esa westchn�a. � Pami�taj, �e pracuj� dla ciebie. � Chcesz, �ebym zach�ca� ich do pr�nowania? Oczywi�cie, �e pracuj�. � S� doros�ymi m�czyznami, przynajmniej Jahmose i Sobek. Wi�cej ni� doros�ymi. � Sobek nie ma rozumu. Wszystko robi �le. Cz�sto jest bezczelny, czego nie b�d� tolerowa�. Jahmose jest dobrym, pos�usznym ch�opcem... � Znacznie wi�cej ni� ch�opcem! � Ale czasem musz� powtarza� mu r�ne rzeczy dwa albo trzy razy, zanim zrozumie. Musz� my�le� o wszystkim, by� wsz�dzie! Ca�y czas, gdy mnie nie ma, dyktuj� pisarzom, pisz� instrukcje dla syn�w... Prawie nie odpoczywam, prawie nie �pi�! I teraz, kiedy wracam do domu, zas�u�ywszy na troch� spokoju, zanosi si� na nowe trudno�ci! Nawet ty, moja matka, nie przyznajesz mi prawa do posiadania konkubiny jak inni m�czy�ni, jeste� z�a... Esa przerwa�a mu. � Nie jestem z�a. Jestem ubawiona. B�d� si� dobrze bawi� obserwuj�c to domostwo, ale radz� ci: kiedy wyjedziesz znowu na P�noc, najlepiej zabierz dziewczyn� ze sob�. � Jej miejsce jest tutaj, w moim domu! I biada ka�demu, kto odwa�y si� j� �le traktowa�. � Nie chodzi o z�e traktowanie. Ale pami�taj, �atwo wznieci� ogie� na suchym �ciernisku. Powiedziane jest o kobietach: �miejsce, w kt�rym si� znajduj�, nie jest dobre�. Nofret jest pi�kna. Ale pami�taj o tym, �e g�adkie cz�onki kobiet czyni� z m�czyzn g�upc�w, i oto po chwili staj� si� jak sp�owia�e ziele krwawnika... � Zacytowa�a g��bokim g�osem: � �B�ahostka, drobiazg na podobie�stwo snu, a �mier� jest zako�czeniem...� Rozdzia� czwarty Trzeci miesi�c wylewu � dzie� pi�tnasty I Imhotep s�ucha� wyja�nie� Sobka w sprawie sprzeda�y drewna w z�owieszczym milczeniu. Twarz mu poczerwienia�a, a ma�a �y�ka na skroni pulsowa�a. Sobek spu�ci� troch� z tonu. Mia� zamiar obstawa� twardo przy swoim, ale w obliczu rosn�cej dezaprobaty ojca zacz�� si� j�ka� i waha�. Imhotep w ko�cu przerwa� mu zniecierpliwiony. � Tak, tak, tak. My�la�e�, �e wiesz wi�cej ode mnie, odst�pi�e� od moich instrukcji. Zawsze to samo! Je�li nie mog� sam wszystkiego dopilnowa�... � westchn��. � Nie wyobra�am sobie, co by si� z wami sta�o, ch�opcy, gdyby nie ja! Sobek m�wi� dalej uparcie: � By�a szansa zrobienia znacznie wi�kszego zysku � zaryzykowa�em. Nie mo�na stale u�ywa� wybieg�w i by� ostro�nym! � Ty wcale nie jeste� ostro�ny, Sobku! Jeste� nierozwa�ny i zbyt odwa�ny, a twoje opinie zawsze s� b��dne. � Czy kiedykolwiek mam szans� si� sprawdzi�? Imhotep odpar� sucho: � Zrobi�e� to tym razem, wbrew moim wyra�nym rozkazom... � Rozkazom? Czy zawsze musz� s�ucha� rozkaz�w? Jestem doros�ym m�czyzn�. Trac�c panowanie nad sob� Imhotep wrzasn��: � Kto ci� karmi, kto ci� ubiera? Kto my�li o przysz�o�ci? Kto ci�gle ma na uwadze tw�j dobrobyt, dobrobyt was wszystkich? Gdy rzeka opad�a i grozi� g��d, czy� nie kaza�em pos�a� wam �ywno�ci na Po�udnie? Jeste�cie szcz�ciarzami maj�c ojca, kt�ry my�li o wszystkim! I o co prosz� w zamian? Tylko �eby�cie ci�ko pracowali, starali si� i wype�niali instrukcje, kt�re wam przysy�am... � Tak � krzykn�� Sobek � Mamy pracowa� dla ciebie jak niewolnicy, �eby� m�g� kupowa� z�oto i klejnoty dla swojej konkubiny! Imhotep zbli�y� si� w�ciek�y. � Bezczelny smarkaczu... jak �miesz tak m�wi� do ojca! Uwa�aj, bo powiem, �e to ju� nie jest tw�j dom i mo�esz i�� gdziekolwiek zechcesz. � A ty uwa�aj, bo naprawd� odejd�! Mam pomys�y, dobre pomys�y, kt�re przynios�yby bogactwo, gdybym nie by� zwi�zany ma�ostkow� ostro�no�ci� i gdyby nie zabraniano mi dzia�a� wed�ug mego uznania. � Sko�czy�e�? G�os Imhotepa brzmia� z�owieszczo. Sobek odrobin� spu�ci� z tonu i mrukn�� ze z�o�ci�: � Tak. Nie mam nic wi�cej do powiedzenia... na razie. � Wi�c id� i dopilnuj byd�a. Nie ma czasu na leniuchowanie. Sobek odwr�ci� si� i odszed� ze z�o�ci�. Nofret sta�a niedaleko i, kiedy j� mija�, spojrza�a na niego z ukosa i roze�mia�a si�. Na ten �miech krew uderzy�a Sobkowi do g�owy. W�ciek�y zrobi� p� kroku w jej stron�. Sta�a ca�kiem nieruchomo patrz�c na niego pogardliwie spod p�przymkni�tych powiek. Sobek mrukn�� co� i poszed� w swoj� stron�. Nofret za�mia�a si� znowu i powoli podesz�a do Imhotepa, kt�ry teraz zaj�� si� Jahmosem. � Co ci� napad�o, �eby pozwoli� Sobkowi zachowywa� si� w taki g�upi spos�b? � spyta� zdenerwowany. � Powiniene� by� temu zapobiec! Nie wiesz jeszcze, �e on nie ma poj�cia o handlu? My�li, �e wszystko u�o�y si� tak, jak on sobie za�yczy. Jahmose odpar� skruszony: � Nie zdajesz sobie sprawy z moich trudno�ci, ojcze. Kaza�e� mi powierzy� Sobkowi sprzeda� drewna. Dlatego by�o konieczne, �eby post�pi� wed�ug swego rozumu. � Rozumu? Rozumu? On nie ma rozumu! Ma robi� to, co mu ka��, i twoja w tym g�owa, �eby tak w�a�nie by�o. Jahmose zaczerwieni� si�. � Ja? Jak� ja mam w�adz�? � Jak� w�adz�? W�adz�, kt�r� ja ci daj�. � Ale nie mam �adnej oficjalnej pozycji. Gdybym zosta� legalnie twoim wsp�lnikiem... Przerwa�, kiedy podesz�a Nofret. Ziewa�a i obraca�a w palcach szkar�atny mak. � Nie p�jdziesz do pawiloniku nad jeziorem, Imhotepie? Tam jest ch�odno i czekaj� na ciebie owoce i piwo. Z pewno�ci� sko�czy�e� na razie wydawa� rozkazy. � Za chwil�, Nofret, za chwil�. Nofret powiedzia�a cichym, g��bokim g�osem: � Chod� teraz. Chc�, �eby� poszed� teraz... Imhotep wygl�da� na zadowolonego i troch� zak�opotanego. Nim ojciec zd��y� si� odezwa�, Jahmose wtr�ci�: � Pom�wmy najpierw o tym. To wa�ne. Chc� ci� prosi�... Nofret zwr�ci�a si� bezpo�rednio do Imhotepa: � Czy nie mo�esz robi�, co ci si� podoba, we w�asnym domu? � Innym razem, m�j synu. Innym razem. � Imhotep ostro odprawi� Jahmosego. Poszed� z Nofret, a Jahmose sta� na ganku patrz�c za nimi. Satipy przy��czy�a si� do niego. � No i co � spyta�a niecierpliwie � rozmawia�e� z nim? Co powiedzia�? Jah

O nas

PDF-X.PL to narzędzie, które pozwala Ci na darmowy upload plików PDF bez limitów i bez rejestracji a także na podgląd online kilku pierwszych stron niektórych książek przed zakupem, wyszukiwanie, czytanie online i pobieranie dokumentów w formacie pdf dodanych przez użytkowników. Jeśli jesteś autorem lub wydawcą książki, możesz pod jej opisem pobranym z empiku dodać podgląd paru pierwszych kartek swojego dzieła, aby zachęcić czytelników do zakupu. Powyższe działania dotyczą stron tzw. promocyjnych, pozostałe strony w tej domenie to dokumenty w formacie PDF dodane przez odwiedzających. Znajdziesz tu różne dokumenty, zapiski, opracowania, powieści, lektury, podręczniki, notesy, treny, baśnie, bajki, rękopisy i wiele więcej. Część z nich jest dostępna do pobrania bez opłat. Poematy, wiersze, rozwiązania zadań, fraszki, treny, eseje i instrukcje. Sprawdź opisy, detale książek, recenzje oraz okładkę. Dowiedz się więcej na oficjalnej stronie sklepu, do której zaprowadzi Cię link pod przyciskiem "empik". Czytaj opracowania, streszczenia, słowniki, encyklopedie i inne książki do nauki za free. Podziel się swoimi plikami w formacie "pdf", odkryj olbrzymią bazę ebooków w formacie pdf, uzupełnij ją swoimi wrzutkami i dołącz do grona czytelników książek elektronicznych. Zachęcamy do skorzystania z wyszukiwarki i przetestowania wszystkich funkcji serwisu. Na www.pdf-x.pl znajdziesz ukryte dokumenty, sprawdzisz opisy ebooków, galerie, recenzje użytkowników oraz podgląd wstępu niektórych książek w celu promocji. Oceniaj ebooki, pisz komentarze, głosuj na ulubione tytuły i wrzucaj pliki doc/pdf na hosting. Zapraszamy!