7359
Szczegóły |
Tytuł |
7359 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7359 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7359 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7359 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
Agatha Christie
Zako�czeniem jest �mier�
Death Comes as the End
T�umaczy�a Dominika Chyli�ska
wydanie oryginalne: 1944
wydanie polskie: 2001
Profesor S.R.K. Glanville
Drogi Stefanie
To Ty podsun��e� mi pomys� umieszczenia akcji powie�ci kryminalnej w staro�ytnym
Egipcie i gdyby nie Twoja aktywna pomoc i zach�ta, ksi��ka ta nigdy � by nie
powsta�a.
Chc� tu powiedzie�, jak bardzo podoba�a mi si� literatura, kt�r� mi po�yczy�e�,
i podzi�kowa� Ci za cierpliwo��, z jak� odpowiada�e� na wszystkie moje pytania,
oraz za czas i fatyg�. Wiesz ju�, jak wielk� przyjemno�� sprawi�o mi pisanie tej
ksi��ki.
Twoja oddana i wdzi�czna przyjaci�ka
Od Autorki
Akcja tej ksi��ki rozgrywa si� na zachodnim brzegu Nilu w Tebach w Egipcie oko�o
roku 2000 p.n.e. Zar�wno miejsce, jak i czas akcji s� przypadkowe. Ka�de inne
miejsce w ka�dym innym czasie by�oby r�wnie dobre, tak si� jednak z�o�y�o, �e
inspiracj� do stworzenia bohater�w i intrygi sta�y si� dwa czy trzy egipskie
listy z czas�w XI Dynastii, odnalezione oko�o 20 lat temu w skalnym grobowcu
naprzeciw Luksoru przez wypraw� do Egiptu z Metropolitan Museum z Nowego Jorku i
przet�umaczone przez profesora Battiscombe Gunna dla muzealnego biuletynu.
Czytelnika zainteresowa� mo�e uwaga, �e dziedziczenie s�u�by ka � powszechna
praktyka w staro�ytnej cywilizacji egipskiej � opiera�o si� na podobnej zasadzie
jak �redniowieczne dziedziczenie fundacji ko�cielnej. W�asno�� zapisywana by�a
kap�anowi ka, w zamian za co obowi�zany by� on do zajmowania si� grobowcem
testatora i ofiarowywania dar�w za spok�j duszy zmar�ego z okazji r�nych �wi�t.
Okre�lenia �brat� i �siostra� w tekstach egipskich zazwyczaj oznacza�y
�ukochany� lub �ukochana� i cz�sto u�ywane by�y wymiennie z �m��� i ��ona�. Tak
te� s� zastosowane w tej ksi��ce.
Rolniczy kalendarz w staro�ytnym Egipcie, sk�adaj�cy si� z trzech p�r roku
licz�cych po cztery trzydziestodniowe miesi�ce i dodatkowo pi�� przest�pnych dni
na ko�cu roku, by� powszechnie stosowany. Rok rozpoczyna� si�, jak
przypuszczamy, z chwil� nap�yni�cia do Egiptu fali powodziowej Nilu w trzecim
tygodniu lipca, jednak�e brak roku przest�pnego spowodowa� jego op�nienie na
przestrzeni wiek�w, tak �e za czas�w naszej opowie�ci kalendarzowy Nowy Rok
przypada� oko�o sze�ciu miesi�cy wcze�niej ni� pocz�tek roku rolniczego, tzn. w
styczniu zamiast w lipcu. Aby oszcz�dzi� czytelnikowi ci�g�ego przeliczania,
daty u�yte tutaj jako tytu�y rozdzia��w pochodz� z kalendarza rolniczego owych
czas�w, tzn. wylew � koniec lipca do ko�ca listopada, zima � koniec listopada do
ko�ca marca i lato � koniec marca do ko�ca lipca.
Rozdzia� pierwszy
Drugi miesi�c wylewu � dzie� dwudziesty
Renisenb sta�a patrz�c na Nil.
Z oddali s�ysza�a podniesione g�osy braci, Jahmosego i Sobka, dyskutuj�cych o
tym, czy tamy potrzebuj� wzmocnienia czy nie. Sobek mia� g�os wysoki, a swoich
pogl�d�w dowodzi� z pewno�ci� siebie. G�os Jahmosego by� niski i mrukliwy,
wyra�a� w�tpliwo�� i niepok�j. Jahmose zawsze o wszystko si� niepokoi�. By�
najstarszym synem i podczas pobytu ojca w p�nocnych posiad�o�ciach zarz�dzanie
maj�tkiem spoczywa�o w jego r�kach. Jahmose � mocno zbudowany, powolny i
ostro�ny � mia� sk�onno�� do wyszukiwania trudno�ci tam, gdzie ich nie by�o.
Brakowa�o mu pewno�ci siebie i weso�o�ci Sobka.
Od wczesnego dzieci�stwa Renisenb pami�ta�a swych braci sprzeczaj�cych si�
w�a�nie w taki spos�b. Teraz nagle da�o jej to poczucie bezpiecze�stwa... By�a
znowu w domu. Tak, wr�ci�a do domu...
Jednak�e, gdy spojrza�a raz jeszcze na jasn�, b�yszcz�c� w s�o�cu rzek�, bunt i
b�l odezwa�y si� ponownie. Khay, jej m�ody m��, nie �y�... Khay, z roze�mian�
twarz� i mocnymi ramionami. Khay by� z Ozyrysem w Kr�lestwie Zmar�ych a ona,
jego gor�co kochana �ona, zosta�a sama. Sp�dzili razem osiem lat � przysz�a do
niego jako dziecko zaledwie � a teraz powr�ci�a jako wdowa, z dzieckiem Khaya,
Teti, do domu ojca. Nagle poczu�a si�, jakby nigdy go nie opuszcza�a. To by�o
mi�e uczucie. Zapomni o tych o�miu latach � tak pe�nych bezmy�lnego szcz�cia,
tak rozdartych i zniszczonych strat� i b�lem.
Tak, zapomnie�, wyrzuci� z pami�ci. Sta� si� raz jeszcze Renisenb, c�rk�
Imhotepa, kap�ana ka, bezmy�ln�, nieczu�� dziewczyn�. Mi�o�� m�a i brata by�a
okrutna i zwodnicza przez swoj� s�odycz. Pami�ta�a mocne br�zowe ramiona,
roze�miane usta � teraz Khay by� zmumifikowany, owini�ty w banda�e, chroniony
przez amulety w podr�y poprzez za�wiaty. Nie ma ju� na tym �wiecie Khay
�egluj�cego Nilem i �owi�cego ryby, �miej�cego si� do s�o�ca, podczas gdy ona
wyci�gni�ta w �odzi z ma�� Teti na kolanach �mieje si� do niego...
�Nie b�d� o tym my�le� � postanowi�a Renisenb. � To sko�czone! Jestem tutaj, w
domu. Wszystko jest tak, jak by�o. Ja tak�e b�d� taka jak dawniej. B�dzie tak
jak kiedy�. Teti ju� zapomnia�a. �mieje si� i bawi z innymi dzie�mi�.
Renisenb odwr�ci�a si� nagle i ruszy�a w stron� domu mijaj�c po drodze kilka
objuczonych os��w prowadzonych ku brzegowi rzeki. Min�a sk�ady zbo�a i szopy i
przez bram� wesz�a na dziedziniec. By�o to bardzo przyjemne miejsce, ze
sztucznym jeziorem otoczonym kwitn�cymi oleandrami, ja�minami i ocienionym
sykomorami. Teti bawi�a si� tam teraz z innymi dzie�mi, s�ycha� by�o ich
przenikliwe i czyste g�osy. Dzieci wbiega�y i wybiega�y z ma�ego pawilonu
stoj�cego z jednej strony jeziora. Renisenb zauwa�y�a, �e Teti ci�gnie za sob�
drewnianego lwa, kt�rego paszcza otwiera�a si� i zamyka�a za poci�gni�ciem
sznurka. Renisenb r�wnie�, jako dziecko, kocha�a t� zabawk�. Pomy�la�a znowu z
wdzi�czno�ci�: �Wr�ci�am do domu...�
Nic si� tu nie zmieni�o, wszystko by�o jak dawniej. Tu �ycie p�yn�o
bezpiecznie, stabilnie, niezmiennie.
Wprawdzie Teti by�a teraz dzieckiem, a ona jedn� z wielu matek w tym domu, ale
istota rzeczy pozosta�a nie zmieniona.
Pi�ka, kt�r� bawi�o si� jedno z dzieci, potoczy�a si� do jej st�p, wi�c
podnios�a j� i odrzuci�a ze �miechem. Renisenb wesz�a na ganek z kolorowymi
kolumnami, min�a du�� g��wn� komnat� z barwnym fryzem przedstawiaj�cym kwiaty
lotosu i maki, i skierowa�a si� w g��b domu, do pomieszcze� dla kobiet.
Uszu jej dobieg�y podniesione g�osy, wi�c zatrzyma�a si� znowu, rozkoszuj�c si�
starymi, znajomymi d�wi�kami. Satipy i Kait k��c� si� jak zwykle! Dobrze
pami�ta�a g�os Satipy, wysoki, w�adczy i szydz�cy! Satipy by�a �on� jej brata,
Jahmosego, wysok�, energiczn�, ha�a�liw� kobiet�, przystojn� w pewien ci�ki,
dominuj�cy spos�b. Wiecznie stanowi�a prawa, tyranizowa�a s�u�b�, znajdowa�a
win� we wszystkim i si�� osobowo�ci i obelg sprawia�a, �e wykonywano rzeczy
niemo�liwe. Ka�dy ba� si� jej j�zyka i spieszy� spe�nia� rozkazy. Sam Jahmose
mia� najwi�cej podziwu dla swojej rezolutnej, silnej �ony, chocia� pozwala�, aby
i jego terroryzowa�a w spos�b, kt�ry cz�sto z�o�ci� Renisenb.
Czasem, w przerwach mi�dzy piskliwymi zdaniami Satipy, s�ycha� by�o spokojny,
stanowczy g�os Kait. Kait by�a przysadzist�, nie�adn� kobiet�, �on�
przystojnego, weso�ego Sobka. By�a oddana dzieciom i rzadko my�la�a czy m�wi�a o
czymkolwiek innym. W codziennych k��tniach dotrzymywa�a pola bratowej za pomoc�
prostego fortelu, jakim by�o powtarzanie ka�dego zdania ze spokojn�,
niewzruszon� stanowczo�ci�. Nie okazywa�a ani zapa�u, ani pasji i nigdy nawet
przez chwil� nie bra�a pod uwag� cudzych pogl�d�w. Sobek by� ogromnie
przywi�zany do swojej �ony i rozmawia� z ni� swobodnie o wszystkich sprawach
wiedz�c, �e go wys�ucha, doda otuchy i nie zapami�ta niczego niepo��danego,
poniewa� my�l jej nieustannie obraca�a si� wok� jakiego� problemu dotycz�cego
dzieci.
� To, co m�wisz, to zniewaga � wrzeszcza�a Satipy. � Gdyby Jahmose nie mia�
odwagi myszy, nie zni�s�by tego ani przez chwil�! Kto tu rz�dzi, kiedy nie ma
Imhotepa? Jahmose! I jako �ona Jahmosego to ja powinnam mie� pierwsza prawo
wybra� maty i poduszki. Ten czarny niewolnik z wdzi�kiem hipopotama powinien...
Kait wtr�ci�a ci�kim, g��bokim g�osem:
� Nie, nie, moja ma�a, nie zjadaj w�os�w laleczki. Popatrz, tu jest co� lepszego
� cukierek � o, w�a�nie tak...
� Co do ciebie, Kait, nie jeste� zbyt uprzejma, nawet nie s�uchasz, co m�wi�,
nie odpowiadasz, twoje maniery s� skandaliczne.
� Niebieskie poduszki zawsze by�y moje... O, sp�jrz na ma�� Ankh, pr�buje
chodzi�...
� Jeste� tak g�upia jak twoje dzieci, Kait, i to ma swoj� wymow�! Ale nie
wykr�cisz si� z tego w ten spos�b. Dopn� swego, m�wi� ci.
Renisenb drgn�a na d�wi�k cichych krok�w za sob�. Odwr�ci�a si� z przestrachem
i ujrzawszy stoj�c� za sob� Henet, dozna�a znajomego uczucia niech�ci.
Szczup�� twarz Henet wykrzywia� jak zwykle prawie s�u�alczy u�miech.
� My�lisz, �e niewiele si� zmieni�o, Renisenb � powiedzia�a. � Nie wiem, jak my
wszyscy znosimy j�zyk Satipy! Oczywi�cie Kait mo�e si� odci��. Niekt�rzy z nas
nie s� w tak szcz�liwym po�o�eniu! Znam swoje miejsce, jak s�dz�, i czuj�
wdzi�czno�� dla twego ojca za to, �e da� mi dom, jedzenie i ubranie. Ach, to
dobry cz�owiek, tw�j ojciec. Zawsze stara�am si� robi�, co do mnie nale�a�o.
Ci�gle pracuj�, pomagam i nie oczekuj� wdzi�czno�ci ani podzi�ki. Gdyby �y�a
twoja droga matka, wszystko by�oby inaczej. Ona mnie docenia�a. By�y�my jak
siostry! By�a pi�kn� kobiet�. C�, spe�ni�am sw�j obowi�zek i dotrzyma�am danej
jej obietnicy. �Opiekuj si� dzie�mi, Henet � powiedzia�a do mnie umieraj�c. I
by�am wierna danemu s�owu. S�u�y�am wam wszystkim, owszem, i nigdy nie chcia�am
podzi�kowa�. Ani o nic nie prosi�am, ani ich nie dostawa�am! �To tylko stara
Henet � m�wili ludzie � ona si� nie liczy�. Nikt si� mn� nie przejmuje. Bo i
czemu�? Ja po prostu staram si� by� pomocna, to wszystko.
W�lizn�a si� jak w�gorz pod rami� Renisenb i wesz�a do pokoju.
� Co do poduszek, wybacz mi, Satipy, ale s�ysza�am przypadkiem, jak Sobek
m�wi�...
Renisenb odsun�a si�. Jej dawna niech�� do Henet wezbra�a now� fal�. �mieszne
jak wszyscy nie lubili Henet! Jej skaml�cego g�osu, ci�g�ego u�alania si� nad
sob� i cz�sto z�o�liwej przyjemno�ci w podsycaniu spor�w.
�No c� � pomy�la�a Renisenb � czemu nie? To zapewne jedyna przyjemno�� Henet.
Jej �ycie musi by� ponure�. To prawda, �e harowa�a jak w� i �e nikt nie by� jej
nigdy wdzi�czny. Nie mo�na by�o by� wdzi�cznym Henet � zwraca�a uwag� na swoje
zas�ugi tak natarczywie, �e ostudza�a ka�d� wielkoduszn� reakcj�.
Henet, pomy�la�a Renisenb, by�a jedn� z tych os�b, kt�rych losem jest by�
oddanym innym i nie mie� nikogo sobie oddanego. Z wygl�du by�a nieatrakcyjna, a
przy tym g�upia. Jednak zawsze wiedzia�a, co si� dzieje. Jej bezg�o�ny spos�b
poruszania si�, jej czujne uszy i ruchliwe, badawcze oczy sprawia�y, �e nic nie
mog�o pozostawa� dla niej na d�ugo sekretem. Czasami zatrzymywa�a swoje
wiadomo�ci dla siebie, a czasami chodzi�a od jednego do drugiego szepcz�c i z
oddali obserwowa�a z zachwytem rezultaty swojego donosicielstwa.
Raz czy dwa wszyscy domownicy b�agali Imhotepa, �eby pozby� si� Henet, ale
Imhotep nigdy nie chcia� o tym s�ysze�. By� chyba jedyn� osob�, kt�ra j� lubi�a,
a ona odp�aca�a mu si� za opiek� obrzydliwie przesadnym po�wi�ceniem, kt�re
reszt� rodziny przyprawia�o o md�o�ci.
Renisenb sta�a przez chwil� niepewnie, s�uchaj�c narastaj�cego wrzasku bratowej
podsycanego przez Henet, potem posz�a powoli w stron� ma�ego pokoju, gdzie
siedzia�a jej babka Esa obs�ugiwana przez dwie czarne niewolnice. Zaj�ta by�a
teraz przegl�daniem jakich� p��ciennych ubior�w, kt�re przed ni� roz�o�y�y i
karceniem ich w charakterystyczny, przyjazny spos�b.
Tak, wszystko by�o tak samo. Renisenb sta�a s�uchaj�c niezauwa�ona. Stara Esa
skurczy�a si� troch�, to wszystko. Ale jej g�os by� ten sam i m�wi�a to samo,
prawie s�owo w s�owo to samo co dawniej, nim Renisenb opu�ci�a dom osiem lat
temu...
Renisenb wymkn�a si� znowu. Ani staruszka, ani czarne niewolnice nie zauwa�y�y
jej. Przez chwil� zatrzyma�a si� przy otwartych drzwiach kuchni. Zapach
pieczonej kaczki, du�o �miechu, rozm�w i besztania naraz, g�ra warzyw czekaj�ca
na przygotowanie.
Renisenb sta�a nieruchomo z p�przymkni�tymi oczami. Ze swego miejsca s�ysza�a
wszystko, co dzia�o si� w domu. R�norodny gwar kuchni, przenikliwy g�os starej
Esy, piskliwy Satipy, ledwie dos�yszalny, g��bszy, stanowczy kontralt Kait.
Wie�a Babel kobiecych g�os�w � gwarz�cych, �miej�cych si�, narzekaj�cych,
karc�cych, krzykliwych...
I nagle Renisenb poczu�a si� przyduszona, osaczona przez t� nieustaj�c� i
wrzaskliw� kobieco��. Kobiety � ha�a�liwe, krzykliwe kobiety! Dom pe�en kobiet �
nigdy nie spokojnych, nigdy nie cichych � ale gadatliwych, krzykliwych,
m�wi�cych mn�stwo rzeczy, zamiast je robi�!
I Khay � Khay cichy i czujny w swojej �odzi, skupiony i pochylony nad ryb�,
kt�r� mia� zamiar z�owi�...
�adnego trajkotania ani tej bezustannej, pracowitej krz�taniny.
Renisenb wysz�a szybko z domu w gor�cy, czysty bezruch. Ujrza�a Sobka
wracaj�cego z p�l, a w oddali Jahmosego id�cego w stron� grobowca.
Odwr�ci�a si� i ruszy�a �cie�k� w g�r� do wapiennej ska�y, gdzie znajdowa� si�
grobowiec.
Gdy ojciec wyje�d�a�, obowi�zki kap�ana ka spoczywa�y na jego najstarszym synu.
Kiedy Renisenb, wspinaj�c si� powoli strom� �cie�k� dotar�a na miejsce, Jahmose
w ma�ej, skalnej komnacie obok komnaty ofiarnej rozmawia� z Horim, praw� r�k�
ojca w interesach.
Hori trzyma� na kolanach zw�j papirusu i pochyla� si� nad nim razem z Jahmosem.
Obaj u�miechn�li si� do Renisenb, gdy wesz�a i usiad�a obok nich w cieniu.
Zawsze bardzo lubi�a swego brata Jahmosego. By� delikatny i czu�y dla niej i
mia� �agodne, mi�e usposobienie. Tak�e Hori zawsze traktowa� ma�� Renisenb z
powa�n� uprzejmo�ci� i czasem naprawia� jej zabawki. Gdy wyje�d�a�a, by�
powa�nym, cichym m�odzie�cem, mia� wra�liwe, zr�czne palce. Renisenb pomy�la�a,
�e cho� wygl�da� starzej, prawie wcale si� nie zmieni�. Powa�ny u�miech, kt�rym
j� obdarzy�, by� dok�adnie taki, jak zapami�ta�a.
Jahmose i Hori mruczeli razem:
� Siedemdziesi�t trzy buszle j�czmienia od m�odszego Ipi...
� Wi�c ca�o�� to dwie�cie trzydzie�ci orkiszu i sto dwadzie�cia j�czmienia.
� Tak, ale jest jeszcze cena drewna, a za zbo�e zap�acono w Perhaa olejem...
Ich rozmowa toczy�a si� dalej. Renisenb siedzia�a sennie, zadowolona z pomruku
m�skich g�os�w w tle. Teraz Jahmose wsta� i odszed� zwracaj�c Horiemu rulon
papirusu.
Renisenb siedzia�a nadal w towarzyskim milczeniu. Dotkn�a papirusu i spyta�a:
� To od mojego ojca?
Hori skin�� g�ow�.
� Co pisze? � spyta�a ciekawie.
Rozwin�a papirus i patrzy�a na znaki nic nie znacz�ce dla jej nieuczonych oczu.
U�miechaj�c si� lekko, Hori spojrza� jej przez rami� i przeczyta� wodz�c palcem.
List u�o�ony by� w kwiecistym stylu zawodowego pisarza z Herakleopolis.
S�uga maj�tku, s�uga ka, Imhotep, powiada: Niech stan wasz b�dzie taki jak tego,
kt�ry �yje milion lat. Niech b�g Herishaf, pan Herakleopolis i wszyscy bogowie,
kt�rzy istniej�, b�d� wam pomocni. Niech b�g Ptah rozja�ni wasze serca, aby�cie
�yli d�ugo. Syn m�wi do swej matki, s�uga ka do swej matki Esy. Jak si� czujesz
w �yciu swoim, bezpiecze�stwie i zdrowiu? Do wszystkich domownik�w, jak si�
miewacie? Do mego syna Jahmosego, jak si� miewasz w �yciu swoim, bezpiecze�stwie
i zdrowiu? Zbierz jak najwi�cej z mojej ziemi. Starajcie si� najusilniej, ryjcie
ziemi� nosami w pracy waszej. Je�li b�dziecie pracowici, wys�awi� was przed
bogiem...
Renisenb roze�mia�a si�.
� Biedny Jahmose! Pracuje wystarczaj�co ci�ko.
Napomnienia ojca przywiod�y jego posta� wyra�nie przed jej oczy: napuszony,
troch� zrz�dliwy spos�b bycia, ci�g�e napomnienia i instrukcje.
Hori czyta� dalej:
Opiekujcie si� dobrze moim synem, Ipy, s�ysz� �e jest niezadowolony.
Dopilnujcie, aby Satipy traktowa�a dobrze Henet. Pami�tajcie o tym. Nie
zapomnijcie napisa� o lnie i oleju. Pilnujcie produkcji mojego ziarna, pilnujcie
wszystkiego co moje, gdy� b�dziecie za to odpowiedzialni. Je�li moje ziemie
zostan� zalane, biada tobie i Sobkowi.
� Ojciec jest taki jak zawsze � powiedzia�a Renisenb zadowolona � zawsze my�li,
�e nic nie mo�e by� dobrze zrobione, kiedy jego tu nie ma.
Zwin�a papirus i doda�a mi�kko:
� Wszystko jest dok�adnie takie samo...
Hori nie odpowiedzia�. Wyci�gn�� papirus i zacz�� pisa�. Renisenb obserwowa�a go
leniwie przez chwil�. Czu�a si� zbyt zadowolona, �eby rozmawia�. Po chwili
jednak powiedzia�a sennie:
� Chcia�abym wiedzie�, jak pisze si� na papirusie. Dlaczego nie wszyscy si� tego
ucz�?
� To nie jest konieczne.
� By� mo�e nie jest konieczne, ale mog�oby by� przyjemne.
� Tak my�lisz, Renisenb? Jakie by to mia�o znaczenie dla ciebie?
Renisenb zastanowi�a si� i po chwili odpar�a powoli:
� Doprawdy nie wiem, Hori.
� Obecnie w du�ym maj�tku, jak ten, potrzeba zaledwie kilku skryb�w, ale
przyjdzie dzie�, kiedy w ca�ym Egipcie b�d� armie skryb�w.
� To dobrze? � spyta�a Renisenb.
Hori odrzek� powoli:
� Nie jestem taki pewien.
� Dlaczego nie jeste� pewien?
� Poniewa�, Renisenb, tak prosto i bez wysi�ku zapisuje si� dziesi�� buszli
j�czmienia czy sto sztuk byd�a, czy dziesi�� p�l orkiszu � rzecz napisana
zacznie wydawa� si� prawdziw� i dlatego pisarz i skryba zaczn� pogardza� lud�mi,
kt�rzy orz� pola, �n� j�czmie� i hoduj� byd�o. A przecie� pola i byd�o s�
prawdziwe, nie s� tylko znakami atramentu na papirusie. I gdyby wszystkie
rejestry i wszystkie rulony papirusu zosta�y zniszczone, a wszyscy skrybowie
rozp�dzeni, ludzie, kt�rzy ci�ko pracuj� i zbieraj� plony, robiliby to nadal i
Egipt ci�gle by �y�.
Renisenb spojrza�a na niego uwa�nie.
� Rozumiem, co masz na my�li. Tylko rzeczy, kt�re mo�esz zobaczy�, dotkn�� i
zje��, s� prawdziwe... Zapisane: �Mam dwie�cie czterdzie�ci buszli j�czmienia�
nic nie oznacza, je�li nie masz j�czmienia. Mo�na pisa� k�amstwa.
Hori u�miechn�� si� do jej powa�nej twarzy. Renisenb nagle przypomnia�a:
� Naprawi�e� mojego lwa, dawno temu, pami�tasz?
� Tak, pami�tam, Renisenb.
� Teraz Teti si� nim bawi... To ten sam lew. � Przerwa�a, po czym doda�a
zwyczajnym tonem: � Gdy Khay odszed� do Ozyrysa, by�am bardzo smutna. Ale teraz
wr�ci�am do domu i b�d� znowu szcz�liwa i zapomn�, poniewa� wszystko tutaj jest
jak dawniej. Nic si� nie zmieni�o.
� Naprawd� tak uwa�asz?
Renisenb spojrza�a na niego uwa�nie.
� Co masz na my�li, Hori?
� To, �e zawsze jest jaka� zmiana. Osiem lat to osiem lat.
� Tutaj nic si� nie zmienia � odpar�a Renisenb z przekonaniem.
� Mo�e wi�c powinno si� zmieni�.
� Nie, nie, chc�, �eby wszystko by�o tak samo!
� Ale ty sama nie jeste� t� sam� Renisenb, kt�ra odesz�a z Khayem.
� Ale� jestem! A je�li nie, wkr�tce znowu ni� b�d�.
Hori pokr�ci� g�ow�.
� Nie mo�esz si� cofn��, Renisenb. To jest jak te moje rachunki. Bior� p� i
dodaj� do tego �wier�, a potem jedn� dziesi�t� i jedn� dwudziest� czwart� � i na
ko�cu, widzisz, jest zupe�nie inna wielko��.
� Ale ja jestem po prostu Renisenb.
� Ale Renisenb dodaje co� do siebie nieustannie, wi�c staje si� ci�gle inn�
Renisenb!
� Nie, nie, ty jeste� tym samym Horim.
� Mo�esz tak my�le�, ale tak nie jest.
� Tak, i Jahmose jest taki sam, zmartwiony i zaniepokojony, i Satipy tyranizuje
go tak samo, i ona z Kait tak samo k��c� si� o maty i koraliki, a teraz, gdy
wr�c�, b�d� �mia�y si� razem jak najlepsze przyjaci�ki, i Henet ci�gle skrada
si� i pods�uchuje i skamle o swoim po�wi�ceniu, i moja babka wyk��ca si� ze
s�u�b� o jakie� p��tna! Wszystko by�o tak samo, a teraz ojciec wr�ci do domu i
b�dzie wielkie zamieszanie i powie: �Czemu nie zrobili�cie tego?� i �Powinni�cie
byli zrobi� tamto�, i Jahmose b�dzie zmartwiony, a Sobek b�dzie si� �mia� i
b�dzie zuchwa�y, a ojciec b�dzie rozpieszcza� Ipy, kt�ry ma szesna�cie lat, tak
samo jak rozpieszcza� go, kiedy mia� osiem, i wcale nic nie b�dzie inaczej! �
przerwa�a zdyszana.
Hori westchn��.
� Nie rozumiesz, Renisenb. Jest z�o, kt�re przychodzi z zewn�trz, kt�re atakuje
tak, �e ca�y �wiat to widzi, ale istnieje te� zepsucie, kt�re l�gnie si�
wewn�trz, kt�rego nie wida�. Rozwija si� powoli, dzie� po dniu, a� w ko�cu ca�y
owoc jest zepsuty, prze�arty przez zaraz�.
Renisenb nie odrywa�a od niego wzroku. M�wi� niemal nieobecnym g�osem, jak gdyby
nie do niej, lecz do siebie samego.
� O czym ty my�lisz, Hori? � zawo�a�a nagle ostro. � Przestraszy�e� mnie.
� Ja sam si� boj�.
� Ale co masz na my�li? Co to za z�o, o kt�rym m�wisz?
Spojrza� na ni� wtedy i nagle si� roze�mia�.
� Zapomnij, co powiedzia�em, Renisenb. My�la�em o zarazie, kt�ra atakuje zbo�e.
Renisenb odetchn�a z ulg�.
� Ciesz� si�. My�la�am... nie wiem, co my�la�am.
Rozdzia� drugi
Trzeci miesi�c wylewu � dzie� czwarty
I
Satipy m�wi�a do Jahmosego. Jej g�os brzmia� wysok�, piskliw� nut�, rzadko
zmieniaj�c� barw�.
� M�wi� ci, musisz si� postawi�. Nigdy nie b�dziesz ceniony, je�li si� nie
postawisz. Tw�j ojciec m�wi, �e to ma by� zrobione i tamto ma by� zrobione i
czemu nie zrobi�e� czego� tam. A ty s�uchasz potulnie, odpowiadasz: �tak, tak� i
t�umaczysz si� z rzeczy, kt�re wed�ug niego powinny by�y zosta� zrobione, a
kt�re, jeden B�g wie, s� cz�sto zupe�nie niemo�liwe do zrobienia! Ojciec
traktuje ci� jak dziecko � jak nieodpowiedzialnego ch�opca! Jakby� by� w wieku
Ipy.
Jahmose odpar� spokojnie:
� M�j ojciec nie traktuje mnie tak jak Ipy.
� Rzeczywi�cie nie � Satipy podj�a nast�pny temat z now� porcj� jadu. �
Zg�upia� na punkcie tego zepsutego dzieciucha! Dzie� po dniu Ipy staje si� coraz
bardziej niezno�ny. Zadziera nosa, w niczym nie pomaga i udaje, �e wszystko, o
co si� go poprosi, jest dla niego za ci�kie! To skandal. A wszystko dlatego, �e
ojciec zawsze mu pob�a�a i bierze jego stron�. Powinni�cie z Sobkiem twardo
postawi� t� spraw�.
Jahmose wzruszy� ramionami.
� Na co si� to przyda?
� Doprowadzasz mnie do sza�u, Jahmose, to w twoim stylu! Nie masz odwagi. Jeste�
potulny jak kobieta! Zgadzasz si� natychmiast ze wszystkim, co powie tw�j
ojciec!
� Bardzo kocham mojego ojca.
� Tak, i on to wykorzystuje! A wi�c dalej pokornie przyjmuj oskar�enia i
usprawiedliwiaj si� za nie swoje przewiny! Powiniene� m�wi� g�o�no i odcina� si�
jak Sobek. Sobek nikogo si� nie boi!
� Tak, ale pami�taj, �e to mnie ufa ojciec, a nie Sobkowi. Ojciec nie ma do
niego zaufania. Polega na mojej ocenie, nie jego.
� I dlatego zdecydowanie powiniene� zosta� partnerem w maj�tku. Reprezentujesz
ojca, gdy wyje�d�a, wyst�pujesz jako kap�an ka podczas jego nieobecno�ci,
wszystko jest w twoich r�kach, a mimo to nie masz �adnej formalnej w�adzy.
Powinien by� porz�dny kontrakt. Jeste� ju� prawie w �rednim wieku. To
niew�a�ciwe, �eby� nadal by� traktowany jak dziecko.
Jahmose odpar� z pow�tpiewaniem:
� Ojciec lubi trzyma� wszystko w swoich r�kach.
� W�a�nie. Cieszy go, �e wszyscy domownicy s� zale�ni od niego i od jego
chwilowych kaprys�w. To �le, a b�dzie jeszcze gorzej. Tym razem, gdy wr�ci do
domu, musisz go �mia�o przycisn��, musisz powiedzie�, �e ��dasz kontraktu na
pi�mie, �e nalegasz, aby mie� uregulowan� pozycj�.
� Nie b�dzie s�ucha�.
� Wi�c go zmu�, �eby s�ucha�. Och, gdybym by�a m�czyzn�! Gdybym ja by�a na
twoim miejscu, wiedzia�abym, co zrobi�! Czasami czuj� si�, jakbym by�a �on�
robaka.
Jahmose zaczerwieni� si�.
� Zobacz�, co si� da zrobi�. Chyba rzeczywi�cie m�g�bym porozmawia� z ojcem,
poprosi� go...
� Nie prosi�, musisz ��da�! W ko�cu jest od ciebie zale�ny. Nikt inny nie mo�e
go zast�pi�. Sobek jest zbyt postrzelony, tw�j ojciec mu nie ufa, a Ipy jest za
m�ody.
� Zawsze jeszcze jest Hori.
� Hori nie nale�y do rodziny. Ojciec polega na jego zdaniu, ale w�adz� powierzy
tylko komu� swojej krwi. Ale widz�, �e jeste� za potulny i �agodny, w twoich
�y�ach p�ynie mleko, nie krew. Nie dbasz o mnie ani o dzieci. Dopiero kiedy tw�j
ojciec umrze, b�dziemy mieli nale�n� nam pozycj�.
� Gardzisz mn�, Satipy, prawda? � powiedzia� ci�ko Jahmose.
� Z�o�cisz mnie.
� S�uchaj. M�wi� ci, �e porozmawiam z ojcem, gdy wr�ci. Obiecuj�.
Satipy mrukn�a pod nosem:
� Tak, ale jak porozmawiasz? Jak m�czyzna czy jak mysz?
II
Kait bawi�a si� ze swoim najm�odszym dzieckiem, ma�� Ankh. Dziewczynka w�a�nie
zaczyna�a chodzi� i Kait zach�ca�a j� ze �miechem, kl�cz�c przed ni� i czekaj�c
z wyci�gni�tymi ramionami, a� chwiejnym krokiem przydrepce na niepewnych n�kach
w ramiona matki.
Kait prezentowa�a te osi�gni�cia Sobkowi, ale zorientowa�a si� nagle, �e on nie
uwa�a, lecz siedzi marszcz�c pi�kne czo�o.
� Och, Sobek, nie patrzy�e�. Nie widzisz. Malutka, powiedz tatusiowi, �e jest
niegrzeczny, bo nie patrzy na ciebie.
Sobek odpar� nerwowo:
� Mam inne rzeczy na g�owie i mam si� czym martwi�.
Kait odchyli�a si� na pi�tach odgarniaj�c z ci�kich, czarnych brwi w�osy
potargane palcami Ankh.
� Dlaczego? Czy co� si� sta�o? � Zada�a pytanie prawie mechanicznie, bez
zainteresowania.
Sobek powiedzia� ze z�o�ci�:
� Problem w tym, �e mi si� nie ufa. M�j ojciec jest starym cz�owiekiem, o
staromodnych pogl�dach i upiera si� przy swoim zdaniu w ka�dej najdrobniejszej
rzeczy. Nie zostawi niczego do mojego uznania.
Kait pokr�ci�a g�ow� i mrukn�a niewyra�nie:
� Tak, tak, to straszne.
� Gdyby tylko Jahmose mia� wi�cej odwagi i popar� mnie, by�aby nadzieja na
przywo�anie ojca do rozs�dku. Ale Jahmose jest taki nie�mia�y. Wype�nia ka�de
najdrobniejsze polecenie ojca co do joty.
Kait brz�cza�a koralikami nad dzieckiem i mrucza�a:
� Tak, to prawda.
� W sprawie tego drewna powiem ojcu, kiedy wr�ci, �e sam zdecydowa�em. By�o o
wiele lepiej wzi�� zap�at� w lnie ni� w oleju.
� Jestem pewna, �e masz racj�.
� Ale ojciec zawsze upiera si�, �e wie najlepiej. Narobi krzyku, b�dzie
wrzeszcza�: �M�wi�em ci, �eby� przeprowadzi� transakcj� w oleju. Wszystko
robicie �le, kiedy mnie nie ma. Jeste� g�upcem, kt�ry nic nie wie�. Jak on
my�li, ile ja mam lat? Nie rozumie, �e jestem m�czyzn� w kwiecie wieku, a jego
lata ju� min�y. Przez jego polecenia i niech�� do moich niezwyk�ych transakcji
nie robimy tak dobrego interesu, jakby�my mogli. �eby zyska� bogactwa, trzeba
troch� zaryzykowa�. Mam wizj� i odwag�. Ojciec ich nie ma.
Z oczami zwr�conymi na dziecko Kait mrukn�a cicho:
� Jeste� taki odwa�ny i bystry, Sobku.
� Ale tym razem us�yszy troch� prawdy, je�li o�mieli si� mnie obwinia� i
obra�a�. Je�li nie dostan� wolnej r�ki, odejd�.
Kait z r�k� wyci�gni�t� do dziecka odwr�ci�a si� gwa�townie i zastyg�a.
� Odejdziesz? Gdzie by� poszed�?
� Gdziekolwiek! To nie do zniesienia by� poniewieranym i strofowanym przez
krzykliwego, zarozumia�ego starca, kt�ry nie daje mi swobody dzia�ania, �ebym
m�g� pokaza�, co potrafi�.
� Nie � powiedzia�a Kait ostro. � Nie zgadzam si�, Sobku.
Spojrza� na ni�, jakby dopiero jej ton przypomnia� mu o jej obecno�ci. Tak ju�
przywyk�, �e by�a zaledwie koj�cym akompaniamentem do jego gadaniny, �e cz�sto
zapomina� o tym, �e jest �yj�c�, my�l�c� kobiet�.
� Co masz na my�li, Kait?
� To, �e nie pozwol� ci zrobi� g�upstwa. Ca�y maj�tek nale�y do twojego ojca:
ziemie, uprawy, byd�o, drewno, pola lnu � wszystko! Kiedy ojciec umrze, to
b�dzie nasze: twoje, Jahmosego i naszych dzieci. Je�eli pok��cisz si� z ojcem i
odejdziesz, podzieli twoj� cz�� mi�dzy Jahmosego i Ipy � i tak ju� kocha Ipy za
bardzo. Ipy o tym wie i wykorzystuje. Nie wolno ci gra� na korzy�� Ipy. Bardzo
by mu odpowiada�o, gdyby� pok��ci� si� z Imhotepem i odszed�. Musimy my�le� o
naszych dzieciach.
Sobek przez chwil� bez s�owa wpatrywa� si� w �on�. Potem roze�mia� si� kr�tko,
zdumiony.
� Kobieta jest zawsze pe�na niespodzianek. Nie wiedzia�em, Kait, �e jest w tobie
tyle zawzi�to�ci.
Kait odpar�a powa�nie:
� Nie k��� si� z ojcem. Nie odcinaj mu si�. B�d� m�dry jeszcze przez jaki� czas.
� Mo�e masz racj�... ale to mo�e trwa� latami. Ojciec powinien zrobi� nas
partnerami.
Kait pokr�ci�a g�ow�.
� Nie zrobi tego. Za bardzo lubi powtarza�, �e wszyscy jemy jego chleb, �e
wszyscy jeste�my od niego zale�ni, �e bez niego nigdzie by�my nie zaszli.
Sobek spojrza� na ni� zdziwiony.
� Nie bardzo lubisz mojego ojca, Kait.
Ale ona ju� pochyli�a si� nad drepcz�cym niezdarnie dzieckiem.
� Chod� kochanie, patrz, twoja laleczka. No chod�, chod�...
Sobek spojrza� na jej pochylon� czarn� g�ow� i zaintrygowany odszed�.
III
Esa pos�a�a po swego wnuka, Ipy.
Ch�opiec, przystojny, skwaszony wyrostek, sta� przed ni�, a ona �aja�a go ostrym
g�osem. Jej prawie niewidome, zamglone oczy bystro spogl�da�y na wnuka.
� Co ja s�ysz�? Tego nie zrobisz, tamtego nie zrobisz? Chcesz dogl�da� wo��w,
ale nie lubisz chodzi� z Jahmosem na pola upraw? Do czego to dojdzie, je�li
takie dziecko jak ty m�wi co b�dzie, a czego nie b�dzie robi�?
Ipy odrzek� ponuro:
� Nie jestem dzieckiem. Jestem ju� doros�y, wi�c dlaczego mam by� traktowany jak
dziecko? Posy�any do tej czy innej pracy bez prawa g�osu i bez osobnej pensji.
Jahmose ci�gle mi rozkazuje. Co on sobie wyobra�a? Zdaje mu si�, �e kim jest?
� Jest twoim starszym bratem i rz�dzi tutaj, gdy m�j syn, Imhotep, jest
nieobecny.
� Jahmose jest g�upi, powolny i g�upi. Jestem znacznie bystrzejszy ni� on. I
Sobek tak�e jest g�upi, chocia� tak si� przechwala i opowiada, jaki jest
sprytny! Ojciec ju� pisa� i rozkaza�, �e mam wykonywa� prac�, jak� sam wybior�.
� To znaczy �adn� � wtr�ci�a stara Esa.
� I �e mam dostawa� wi�cej jedzenia i picia, i �e je�li us�yszy, �e jestem
niezadowolony i nie by�em dobrze traktowany, b�dzie bardzo z�y.
M�wi�c to u�miecha� si� przebiegle.
� Jeste� zepsutym smarkaczem � stwierdzi�a Esa z energi� � i powiem o tym
Imhotepowi.
� Nie, babciu, nie zrobisz tego. � Jego u�miech sta� si� przymilny i odrobin�
bezczelny. � W tej rodzinie tylko ty i ja, babciu, mamy rozum.
� Co za bezczelno��!
� Ojciec polega na twoim zdaniu, wie, �e jeste� m�dra.
� Mo�liwe... istotnie tak jest, ale nie potrzebuj�, �eby� ty mi to m�wi�.
Ipy roze�mia� si�.
� By�oby lepiej, �eby� trzyma�a moj� stron�, babciu.
� Co to za gadanie o stronach?
� Starsi bracia s� bardzo niezadowoleni, nie wiesz o tym? Oczywi�cie, �e wiesz.
Henet wszystko ci m�wi. Satipy ciosa Jahmosemu ko�ki na g�owie dzie� i noc,
kiedy tylko mo�e go dopa��. A Sobek zrobi� z siebie g�upka t� sprzeda�� drewna i
boi si�, �e ojciec b�dzie w�ciek�y, kiedy si� dowie. Widzisz babciu, za rok lub
dwa ja zostan� partnerem ojca, a on zrobi wszystko, co b�d� chcia�.
� Ty, najm�odszy w rodzinie?
� Jakie znaczenie ma wiek? Ojciec ma w�adz�, a ja wiem, jak nim kierowa�.
� Z�e jest to, co m�wisz � powiedzia�a Esa.
Ipy odpar� cicho:
� Nie jeste� g�upia, babciu... Wiesz ca�kiem dobrze, �e m�j ojciec, wbrew
pozorom, jest s�abym cz�owiekiem...
Przerwa� nagle zauwa�ywszy, �e Esa podnios�a g�ow� i spogl�da ponad jego
ramieniem. Odwr�ci� si� i ujrza� Henet stoj�c� tu� za nim.
� Wi�c Imhotep jest s�abym cz�owiekiem? � powiedzia�a Henet cichym, j�kliwym
g�osem. � S�dz�, �e nie b�dzie zadowolony, gdy si� dowie, �e w taki spos�b o nim
m�wisz.
Ipy roze�mia� si� kr�tko, niepewnie.
� Ale ty mu nie powiesz, Henet... No, Henet, obiecaj mi... Kochana Henet...
Henet prze�lizn�a si� w stron� Esy.
� Oczywi�cie, nie chc� robi� k�opot�w � m�wi�a j�kliwie lekko podniesionym
g�osem. � Wiesz o tym, �e jestem oddana wam wszystkim. Nigdy niczego nie
powtarzam, je�li nie jest to moim obowi�zkiem.
� Pokpiwa�em z babci, to wszystko. Tak powiem ojcu. B�dzie wiedzia�, �e nie
powiedzia�bym czego� takiego powa�nie.
Szybko skin�� g�ow� w stron� Henet i wyszed� z pokoju.
Henet pos�a�a za nim spojrzenie i zauwa�y�a:
� �adny ch�opiec, �adny wyro�ni�ty ch�opiec. I jak odwa�nie m�wi!
Esa odpar�a ostro:
� M�wi niebezpiecznie. Nie podobaj� mi si� jego my�li. M�j syn zbyt mu pob�a�a.
� C� w tym dziwnego? Jest taki przystojny.
� Pi�kne jest to, co pi�knie czyni � ostro rzek�a Esa i po chwili doda�a: �
Henet, martwi� si�.
� Martwisz si�, Eso? Czym�e mia�aby� si� martwi�? Poza tym, pan wkr�tce tu
b�dzie i wszystko sko�czy si� dobrze.
� Czy�by? Nie jestem pewna. � Zamy�li�a si�, po czym spyta�a nieoczekiwanie: �
Czy m�j wnuk, Jahmose, jest w domu?
� Widzia�am, jak szed� w stron� sieni chwil� temu.
� Id� i powiedz mu, �e chc� z nim m�wi�.
Henet odesz�a. Znalaz�a Jahmosego na ch�odnym ganku z weso�ymi, barwnymi
kolumnami i przekaza�a mu wiadomo�� od Esy.
Jahmose stawi� si� natychmiast na wezwanie.
� Jahmose, ju� wkr�tce przyb�dzie Imhotep � rzek�a szorstko Esa.
�agodna twarz Jahmosego rozja�ni�a si�.
� Tak, to naprawd� dobrze.
� Czy wszystko w porz�dku? Sprawy dobrze id�?
� Polecenia mojego ojca zosta�y wype�nione tak, jak zdo�a�em je poj��.
� Co z Ipy?
Jahmose westchn��.
� Ojciec jest zbyt pob�a�liwy, gdy idzie o tego ch�opca. To niedobrze dla
ch�opaka.
� Musisz to wyja�ni� Imhotepowi.
Jahmose spojrza� z pow�tpiewaniem.
� Popr� ci� � przyrzek�a Esa.
� Czasami � odpar� Jahmose wzdychaj�c � wydaje si�, �e nie ma nic tylko
trudno�ci. Ale wszystko b�dzie w porz�dku, kiedy ojciec wr�ci. Sam o wszystkim
zadecyduje. Trudno jest dzia�a� wed�ug jego woli podczas jego nieobecno�ci,
szczeg�lnie, je�li nie mam �adnej w�adzy i dzia�am tylko jako jego pe�nomocnik.
� Jeste� dobrym synem � rzek�a powoli Esa � lojalnym i kochaj�cym. Jeste� tak�e
dobrym m�em, wype�niasz przykazanie, kt�re m�wi, �e m�czyzna powinien kocha�
swoj� �on�, stworzy� jej dom, nape�ni� �o��dek i odziewa� j�, dostarcza� drogich
olejk�w do toalety i radowa� jej serce a� do ko�ca jej dni. Ale jest jeszcze
jeden nakaz, m�wi on: �Nie dopu��, aby si�gn�a po w�adz�. Gdybym by�a tob�,
m�j wnuku, wzi�abym go sobie do serca...
Jahmose spojrza� na ni�, zaczerwieni� si� mocno i odszed�.
Rozdzia� trzeci
Trzeci miesi�c wylewu � dzie� czternasty
I
Wsz�dzie wida� by�o krz�tanie i przygotowania. W kuchni pieczono setki
bochenk�w, rumieni�y si� przyrz�dzone kaczki, pachnia�o porami, czosnkiem i
zio�ami. Kobiety krzycza�y i wydawa�y rozkazy, s�u��cy biegali tam i z powrotem.
Zewsz�d dobiega�o: �Pan, pan przyje�d�a...� Renisenb, pomagaj�c ple�� girlandy z
mak�w i kwiat�w lotosu, czu�a podniecaj�c� rado�� w sercu. Jej ojciec przyje�d�a
do domu! W ci�gu ostatnich kilku tygodni z powrotem w�lizgn�a si�
niedostrzegalnie w ramy swego dawnego �ycia. Pocz�tkowe poczucie niepewno�ci i
obco�ci wywo�ane, jak s�dzi�a, s�owami Horiego, znik�o. By�a t� sam� Renisenb.
Jahmose, Satipy, Sobek i Kait byli tacy sami. Teraz, jak dawniej, widzia�a
krz�tanin� i zgie�k przygotowa� na powr�t Imhotepa. Doniesiono, �e b�dzie z nimi
przed noc�. Jeden ze s�u��cych trzyma� stra� na brzegu rzeki, aby uprzedzi� o
zbli�aniu si� pana i nagle jego g�os zabrzmia� g�o�no i wyra�nie um�wionym
sygna�em.
Renisenb rzuci�a kwiaty i pobieg�a z innymi. Wszyscy po�pieszyli ku miejscu do
cumowania na brzegu rzeki. Jahmose i Sobek ju� tam byli po�r�d grupki
wie�niak�w, rybak�w i robotnik�w wykrzykuj�cych i pokazuj�cych co� w
podnieceniu.
Tak, wida� by�o ��d� p�yn�c� szybko w g�r� rzeki, a p�nocny wiatr wydyma�
wielki kwadratowy �agiel. Tu� za ni� p�yn�a ��d� pomocnicza z t�umem m�czyzn i
kobiet. Renisenb mog�a ju� rozpozna� ojca siedz�cego z kwiatem lotosu, a obok
niego kogo�, kogo wzi�a za pie�niarza.
Krzyki na brzegu wzmog�y si�, Imhotep macha� na powitanie, �eglarze obracali
statek i ci�gn�li fa�y. Krzyczano: �Witaj, panie�, wzywano bog�w i dzi�kowano za
jego bezpieczny powr�t, a kilka minut p�niej Imhotep zszed� na brzeg witaj�c
rodzin� i odpowiadaj�c na g�o�ne powitania zgodnie z etykiet�.
� Chwa�a Sobkowi, dziecku Neith, kt�ry przywi�d� ci� bezpiecznie wodami! Chwa�a
Ptahowi, na po�udnie od mur�w Memfis, kt�ry przyprowadzi� ci� do nas! Dzi�ki Re,
kt�ry roz�wietla Dwa Pa�stwa!
Renisenb przepchn�a si� do przodu, upojona og�ln� eufori�.
Imhotep wyprostowa� si� dumnie i nagle Renisenb pomy�la�a: �Ale� on jest ma�y.
Zawsze my�la�am, �e jest znacznie wy�szy�. Do�wiadczy�a uczucia granicz�cego z
przera�eniem. Czy ojciec si� skurczy�? Czy mo�e jej w�asna pami�� by�a tak
zawodna? My�la�a o nim jako o kim� wspania�ym, despotycznym, cz�sto krzykliwym,
strofuj�cym ka�dego na prawo i lewo, a czasem prowokuj�cym j� do cichego,
ukrytego �miechu, ale pomimo wszystko jako o osobisto�ci. Ale ten ma�y, t�gi
starszy cz�owiek, nad�ty w�asn� wa�no�ci�, a jednak jakby nie potrafi�cy wywrze�
wra�enia... Co si� z ni� dzieje? Sk�d te nielojalne my�li przychodz� jej do
g�owy?
Sko�czywszy dono�ne i ceremonialne frazy rozpocz�� bardziej osobiste
przywitania. U�ciska� syn�w.
� Ach, m�j dobry Jahmose, taki u�miechni�ty, by�e� pracowity podczas mojej
nieobecno�ci, jestem pewien... A Sobek, m�j przystojny syn, ci�gle z rado�ci� w
sercu, jak widz�. I oto Ipy, m�j najdro�szy Ipy, niech no spojrz� na ciebie...
sta� dalej... No, uros�e�, zm�nia�e�, jak�e cieszy si� moje serce, �e mog� zn�w
ci� obj��. A Renisenb � moja droga c�rka � zn�w w domu. Satipy, Kait, moje nie
mniej drogie c�rki... I Henet, wierna Henet...
Henet kl�cza�a, obejmuj�c jego kolana i ostentacyjnie ocieraj�c �zy rado�ci.
� Dobrze ci� widzie�, Henet, jak si� miewasz, zadowolona? Oddana jak zawsze, to
przyjemne dla serca... I m�j wspania�y Hori, taki bystry w rachunkach i pi�mie!
Czy wszystko uk�ada�o si� pomy�lnie? Jestem tego pewien.
Gdy powitania si� sko�czy�y, Imhotep podni�s� r�k� nakazuj�c cisz� i przem�wi�
g�o�no i wyra�nie:
� Moi synowie i c�rki, przyjaciele. Mam dla was nowin�. Przez wiele lat, jak
wiecie, pod pewnym wzgl�dem by�em samotnym cz�owiekiem. Moja �ona (wasza matka,
Jahmose i Sobku) i moja siostra (twoja matka, Ipy) odesz�y do Ozyrysa wiele lat
temu. Wi�c przyprowadzam wam, Satipy i Kait now� siostr�, aby dzieli�a z wami
dom. Oto moja konkubina Nofret, kt�r� macie kocha� przez wzgl�d na mnie.
Przyby�a ze mn� z Memfis na P�nocy i zamieszka z wami, kiedy znowu odjad�.
To powiedziawszy przyci�gn�� kobiet� za r�k�. Stan�a obok niego, odrzuci�a
g�ow� do ty�u, zmru�y�a oczy, m�oda, arogancka i pi�kna.
Renisenb pomy�la�a zaszokowana: �Ale� ona jest ca�kiem m�oda, mo�e m�odsza ode
mnie�.
Nofret sta�a spokojnie. Blady u�miech widoczny na jej ustach mia� w sobie wi�cej
drwiny ni� zadowolenia.
Mia�a bardzo proste czarne brwi i sk�r� pi�knej br�zowej barwy, a rz�sy by�y tak
d�ugie i g�ste, �e trudno by�o dojrze� jej oczy.
Rodzina, zaskoczona, patrzy�a w g�uchym milczeniu. Z odrobin� irytacji w g�osie
Imhotep powiedzia�:
� No, dzieci, przywitajcie Nofret. Czy� nie wiecie, jak powita� konkubin�
waszego ojca, gdy przyprowadza j� do swojego domu?
Wszyscy niech�tnie wydukali powitanie i Imhotep z serdeczno�ci�, kt�ra by� mo�e
maskowa�a niepewno��, wykrzykn�� rado�nie:
� Tak lepiej! Nofret, Satipy, Kait i Renisenb zabior� ci� do pomieszcze� dla
kobiet. Gdzie s� kufry? Czy wyniesiono je na brzeg?
Kufry podr�ne z ob�ymi wiekami wynoszono akurat z �odzi. Imhotep powiedzia� do
Nofret:
� Twoje klejnoty i ubrania s� tutaj bezpieczne. Id� i przypilnuj ich
wypakowania.
Gdy kobiety oddali�y si� razem, zwr�ci� si� do syn�w.
� A co z maj�tkiem? Jak stoj� sprawy?
� Ni�sze pola, te, kt�re ma w dzier�awie Nakhet � zacz�� Jahmose, ale ojciec
przerwa� mu natychmiast.
� Teraz bez szczeg��w, kochany Jahmose. Mog� poczeka�. Dzi� b�dziemy si�
radowa�. Jutro ty, ja i Hori we�miemy si� za interesy. Chod� Ipy, m�j ch�opcze,
p�jd�my do domu. Ale� jeste� wysoki, przeros�e� mnie.
Sobek szed� za ojcem i Ipy nachmurzony mrucza� Jahmosemu do ucha:
� Klejnoty i ubrania, s�ysza�e�? Oto, gdzie podzia�y si� dochody z p�nocnych
maj�tk�w. Nasze dochody.
� Cicho � szepn�� Jahmose � ojciec us�yszy.
� I c� z tego? Nie boj� si� go tak, jak ty.
W domu Henet przysz�a do komnaty Imhotepa przygotowa� k�piel. By�a ca�a w
u�miechach.
Imhotep porzuci� odrobin� swoj� defensywn� serdeczno��.
� No, Henet, co my�lisz o moim wyborze?
Chocia� zdecydowany by� z nikim si� nie liczy�, znakomicie wiedzia�, �e
pojawienie si� Nofret wywo�a burz�, przynajmniej w�r�d kobiet. Henet by�a inna.
Wyj�tkowo oddane stworzenie. Nie rozczarowa�a go.
� Jest pi�kna! Doprawdy pi�kna! Jakie w�osy, jakie nogi! Jest ciebie warta,
Inhotepie, c� mog� wi�cej powiedzie�? Twoja droga zmar�a �ona by�aby
zadowolona, �e wybra�e� tak� towarzyszk�, aby umila�a twoje dni.
� Tak my�lisz, Henet?
� Jestem tego pewna, Imhotepie. Tyle lat j� op�akiwa�e�, a� przyszed� czas, aby�
raz jeszcze ucieszy� si� �yciem.
� Dobrze j� zna�a�... Ja tak�e czu�em, �e czas, abym �y� jak m�czyzna. Moje
synowe i c�rka � czy my�lisz, �e przyjmuj� to z oburzeniem?
� Lepiej, �eby si� nie oburzali � powiedzia�a Henet. � W ko�cu, czy wszystko w
tym domu nie zale�y od ciebie?
� Szczera prawda, szczera prawda � przyzna� Imhotep.
� Twoja hojno�� karmi ich i odziewa, ich dobrobyt jest wy��cznie twoj� zas�ug�.
� Tak, w istocie � westchn�� Imhotep � ci�gle dzia�am dla ich dobra. Czasem
w�tpi�, czy zdaj� sobie spraw�, co mi zawdzi�czaj�.
� Musisz im o tym przypomina� � poradzi�a Henet kiwaj�c g�ow�. � Ja, twoja
pokorna, oddana Henet, nigdy nie zapominam, co ci jestem winna, ale dzieci s�
czasem bezmy�lne i samolubne, my�l�, �e to one s� najwa�niejsze, i nie
rozumiej�, �e wype�niaj� tylko twoje polecenia.
� To rzeczywi�cie prawda � odpar� Imhotep. � Zawsze m�wi�em, �e jeste�
inteligentnym stworzeniem, Henet.
� Szkoda, �e inni tak nie my�l� � westchn�a Henet.
� C� to znaczy? Czy kto� by� dla ciebie niedobry?
� Nie, nie, nie to... oni nie chcieli... to dla nich oczywiste, �e powinnam
pracowa� bez przerwy (co z rado�ci� robi�), ale s�owo sympatii i aprobaty, to co
innego.
� To zawsze masz ode mnie � powiedzia� Imhotep � i ten dom zawsze b�dzie twoim
domem, pami�taj.
� Jeste� tak dobry, panie � podzi�kowa�a i zmieni�a temat. � Niewolnicy czekaj�
w �a�ni z gor�c� wod�, a kiedy si� wyk�piesz i ubierzesz, twoja matka prosi�a,
aby� do niej przyszed�.
� Moja matka? Tak, tak oczywi�cie...
Imhotep nagle lekko si� zmiesza�. Aby to pokry�, szybko doda�:
� Naturalnie, mia�em taki zamiar. Powiedz Esie, �e przyjd�.
II
Esa, ubrana w swoj� najlepsz� plisowan� p��cienn� sukni�, spogl�da�a na syna z
rodzajem sardonicznego rozbawienia.
� Witaj, Imhotepie. Wi�c powr�ci�e� do nas... i nie sam, jak s�ysz�.
Imhotep, wyprostowawszy si�, odpar� lekko zawstydzony:
� Och, wi�c s�ysza�a�?
� Oczywi�cie. Dom huczy od nowin. M�wi�, �e dziewczyna jest pi�kna i ca�kiem
m�oda.
� Ma dziewi�tna�cie lat i jest... niebrzydka.
Esa roze�mia�a si� z�o�liwym chichotem starej kobiety.
� No c� � powiedzia�a � nie ma wi�kszego g�upca ni� stary g�upiec.
� Moja droga matko, doprawdy nie rozumiem, co masz na my�li.
Esa odpar�a spokojnie:
� Zawsze by�e� g�upcem, Imhotepie.
Imhotep wyprostowa� si� i prychn�� ze z�o�ci�. Chocia� zazwyczaj by� przyjemnie
�wiadomy swojej wa�no�ci, matka potrafi�a zawsze przek�u� pancerz jego mi�o�ci
w�asnej. W jej obecno�ci czu� si� os�abiony. S�aby, sarkastyczny b�ysk jej
prawie niewidomych oczu zawsze go wprawia� w zak�opotanie. Matka, nie da�o si�
zaprzeczy�, nigdy nie mia�a przesadnie dobrego zdania o jego umiej�tno�ciach i
zdolno�ciach. I chocia� dobrze wiedzia�, �e jego w�asne zdanie o sobie jest
prawdziwe, a matczyne lekcewa�enie nie ma znaczenia, to jednak zawsze rani�o
jego pr�no��.
� Czy jest co� niezwyk�ego w tym, �e m�czyzna przyprowadza do domu konkubin�?
� Nic niezwyk�ego. M�czy�ni zazwyczaj s� g�upcami.
� Nie rozumiem, gdzie tu g�upota.
� Czy wyobra�asz sobie, �e obecno�� tej dziewczyny stworzy w domu harmoni�?
Satipy i Kait b�d� w�ciek�e i podburz� swoich m��w.
� Co to ma z nimi wsp�lnego? Jakie maj� prawo protestowa�?
� �adnego.
Imhotep zacz�� chodzi� tam i z powrotem zdenerwowany.
� Czy we w�asnym domu nie mog� robi�, co mi si� podoba? Czy nie utrzymuj� syn�w
i ich �on? Czy nie zawdzi�czaj� mi ka�dego kawa�ka chleba, kt�ry jedz�? Czy im
tego stale nie powtarzam?
� Za bardzo lubisz im to m�wi�, Imhotepie.
� Bo to prawda. Wszyscy zale�� ode mnie. Wszyscy!
� I jeste� pewien, �e to dobrze?
� Czy chcesz powiedzie�, �e to niedobrze, je�li m�czyzna utrzymuje swoj�
rodzin�?
Esa westchn�a.
� Pami�taj, �e pracuj� dla ciebie.
� Chcesz, �ebym zach�ca� ich do pr�nowania? Oczywi�cie, �e pracuj�.
� S� doros�ymi m�czyznami, przynajmniej Jahmose i Sobek. Wi�cej ni� doros�ymi.
� Sobek nie ma rozumu. Wszystko robi �le. Cz�sto jest bezczelny, czego nie b�d�
tolerowa�. Jahmose jest dobrym, pos�usznym ch�opcem...
� Znacznie wi�cej ni� ch�opcem!
� Ale czasem musz� powtarza� mu r�ne rzeczy dwa albo trzy razy, zanim zrozumie.
Musz� my�le� o wszystkim, by� wsz�dzie! Ca�y czas, gdy mnie nie ma, dyktuj�
pisarzom, pisz� instrukcje dla syn�w... Prawie nie odpoczywam, prawie nie �pi�!
I teraz, kiedy wracam do domu, zas�u�ywszy na troch� spokoju, zanosi si� na nowe
trudno�ci! Nawet ty, moja matka, nie przyznajesz mi prawa do posiadania
konkubiny jak inni m�czy�ni, jeste� z�a...
Esa przerwa�a mu.
� Nie jestem z�a. Jestem ubawiona. B�d� si� dobrze bawi� obserwuj�c to domostwo,
ale radz� ci: kiedy wyjedziesz znowu na P�noc, najlepiej zabierz dziewczyn� ze
sob�.
� Jej miejsce jest tutaj, w moim domu! I biada ka�demu, kto odwa�y si� j� �le
traktowa�.
� Nie chodzi o z�e traktowanie. Ale pami�taj, �atwo wznieci� ogie� na suchym
�ciernisku. Powiedziane jest o kobietach: �miejsce, w kt�rym si� znajduj�, nie
jest dobre�. Nofret jest pi�kna. Ale pami�taj o tym, �e g�adkie cz�onki kobiet
czyni� z m�czyzn g�upc�w, i oto po chwili staj� si� jak sp�owia�e ziele
krwawnika... � Zacytowa�a g��bokim g�osem: � �B�ahostka, drobiazg na
podobie�stwo snu, a �mier� jest zako�czeniem...�
Rozdzia� czwarty
Trzeci miesi�c wylewu � dzie� pi�tnasty
I
Imhotep s�ucha� wyja�nie� Sobka w sprawie sprzeda�y drewna w z�owieszczym
milczeniu. Twarz mu poczerwienia�a, a ma�a �y�ka na skroni pulsowa�a.
Sobek spu�ci� troch� z tonu. Mia� zamiar obstawa� twardo przy swoim, ale w
obliczu rosn�cej dezaprobaty ojca zacz�� si� j�ka� i waha�.
Imhotep w ko�cu przerwa� mu zniecierpliwiony.
� Tak, tak, tak. My�la�e�, �e wiesz wi�cej ode mnie, odst�pi�e� od moich
instrukcji. Zawsze to samo! Je�li nie mog� sam wszystkiego dopilnowa�... �
westchn��. � Nie wyobra�am sobie, co by si� z wami sta�o, ch�opcy, gdyby nie ja!
Sobek m�wi� dalej uparcie:
� By�a szansa zrobienia znacznie wi�kszego zysku � zaryzykowa�em. Nie mo�na
stale u�ywa� wybieg�w i by� ostro�nym!
� Ty wcale nie jeste� ostro�ny, Sobku! Jeste� nierozwa�ny i zbyt odwa�ny, a
twoje opinie zawsze s� b��dne.
� Czy kiedykolwiek mam szans� si� sprawdzi�?
Imhotep odpar� sucho:
� Zrobi�e� to tym razem, wbrew moim wyra�nym rozkazom...
� Rozkazom? Czy zawsze musz� s�ucha� rozkaz�w? Jestem doros�ym m�czyzn�.
Trac�c panowanie nad sob� Imhotep wrzasn��:
� Kto ci� karmi, kto ci� ubiera? Kto my�li o przysz�o�ci? Kto ci�gle ma na
uwadze tw�j dobrobyt, dobrobyt was wszystkich? Gdy rzeka opad�a i grozi� g��d,
czy� nie kaza�em pos�a� wam �ywno�ci na Po�udnie? Jeste�cie szcz�ciarzami maj�c
ojca, kt�ry my�li o wszystkim! I o co prosz� w zamian? Tylko �eby�cie ci�ko
pracowali, starali si� i wype�niali instrukcje, kt�re wam przysy�am...
� Tak � krzykn�� Sobek � Mamy pracowa� dla ciebie jak niewolnicy, �eby� m�g�
kupowa� z�oto i klejnoty dla swojej konkubiny!
Imhotep zbli�y� si� w�ciek�y.
� Bezczelny smarkaczu... jak �miesz tak m�wi� do ojca! Uwa�aj, bo powiem, �e to
ju� nie jest tw�j dom i mo�esz i�� gdziekolwiek zechcesz.
� A ty uwa�aj, bo naprawd� odejd�! Mam pomys�y, dobre pomys�y, kt�re
przynios�yby bogactwo, gdybym nie by� zwi�zany ma�ostkow� ostro�no�ci� i gdyby
nie zabraniano mi dzia�a� wed�ug mego uznania.
� Sko�czy�e�?
G�os Imhotepa brzmia� z�owieszczo. Sobek odrobin� spu�ci� z tonu i mrukn�� ze
z�o�ci�:
� Tak. Nie mam nic wi�cej do powiedzenia... na razie.
� Wi�c id� i dopilnuj byd�a. Nie ma czasu na leniuchowanie.
Sobek odwr�ci� si� i odszed� ze z�o�ci�. Nofret sta�a niedaleko i, kiedy j�
mija�, spojrza�a na niego z ukosa i roze�mia�a si�. Na ten �miech krew uderzy�a
Sobkowi do g�owy. W�ciek�y zrobi� p� kroku w jej stron�. Sta�a ca�kiem
nieruchomo patrz�c na niego pogardliwie spod p�przymkni�tych powiek. Sobek
mrukn�� co� i poszed� w swoj� stron�. Nofret za�mia�a si� znowu i powoli
podesz�a do Imhotepa, kt�ry teraz zaj�� si� Jahmosem.
� Co ci� napad�o, �eby pozwoli� Sobkowi zachowywa� si� w taki g�upi spos�b? �
spyta� zdenerwowany. � Powiniene� by� temu zapobiec! Nie wiesz jeszcze, �e on
nie ma poj�cia o handlu? My�li, �e wszystko u�o�y si� tak, jak on sobie za�yczy.
Jahmose odpar� skruszony:
� Nie zdajesz sobie sprawy z moich trudno�ci, ojcze. Kaza�e� mi powierzy�
Sobkowi sprzeda� drewna. Dlatego by�o konieczne, �eby post�pi� wed�ug swego
rozumu.
� Rozumu? Rozumu? On nie ma rozumu! Ma robi� to, co mu ka��, i twoja w tym
g�owa, �eby tak w�a�nie by�o.
Jahmose zaczerwieni� si�.
� Ja? Jak� ja mam w�adz�?
� Jak� w�adz�? W�adz�, kt�r� ja ci daj�.
� Ale nie mam �adnej oficjalnej pozycji. Gdybym zosta� legalnie twoim
wsp�lnikiem...
Przerwa�, kiedy podesz�a Nofret. Ziewa�a i obraca�a w palcach szkar�atny mak.
� Nie p�jdziesz do pawiloniku nad jeziorem, Imhotepie? Tam jest ch�odno i
czekaj� na ciebie owoce i piwo. Z pewno�ci� sko�czy�e� na razie wydawa� rozkazy.
� Za chwil�, Nofret, za chwil�.
Nofret powiedzia�a cichym, g��bokim g�osem:
� Chod� teraz. Chc�, �eby� poszed� teraz...
Imhotep wygl�da� na zadowolonego i troch� zak�opotanego. Nim ojciec zd��y� si�
odezwa�, Jahmose wtr�ci�:
� Pom�wmy najpierw o tym. To wa�ne. Chc� ci� prosi�...
Nofret zwr�ci�a si� bezpo�rednio do Imhotepa:
� Czy nie mo�esz robi�, co ci si� podoba, we w�asnym domu?
� Innym razem, m�j synu. Innym razem. � Imhotep ostro odprawi� Jahmosego.
Poszed� z Nofret, a Jahmose sta� na ganku patrz�c za nimi. Satipy przy��czy�a
si� do niego.
� No i co � spyta�a niecierpliwie � rozmawia�e� z nim? Co powiedzia�?
Jah