7358

Szczegóły
Tytuł 7358
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7358 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7358 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7358 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

AGATHA CHRISTIE TAJEMNICZY PRZECIWNIK PRZE�O�YLI: EWA KRASNOD�BSKA JAN ZAKRZEWSKI TYTU� ORYGINA�U: THE SECRET ADVERSARY Dedykuj� wszystkim, kt�rzy tocz� monotonne �ycie � w nadziei, �e przez t� lektur� do�wiadcz�, cho�by z drugiej r�ki, rozkoszy i niebezpiecze�stw Wielkiej Przygody. PROLOG By�a druga po po�udniu si�dmego maja tysi�c dziewi��set pi�tnastego roku. �Lusitania� trafiona dwiema torpedami zacz�a ton��. Z wielkim po�piechem spuszczano na wod� �odzie ratunkowe. W kolejce do nich ustawiano kobiety i dzieci. Niekt�re tuli�y si� jeszcze z rozpacz� do m��w i ojc�w. Matki przyciska�y male�stwa do piersi. Nieco na uboczu sta�a dziewczyna � prawie ju� kobieta, cho� nie mog�a mie� wi�cej ni� osiemna�cie lat. Patrzy�a prosto przed siebie, nie wida� by�o po niej l�ku. Z zamy�lenia wyrwa� j� dopiero m�ski g�os: � Czy pani pozwoli�? Obr�ci�a g�ow� i rozpozna�a w m�czy�nie pasa�era pierwszej klasy, kt�rego spotka�a kilkakrotnie podczas rejsu. Zwr�ci�a na niego uwag�, poniewa� otacza�a go jaka� aura tajemniczo�ci. Nigdy do nikogo nie odzywa� si� pierwszy, a je�li kto� go zagadn��, ucina� rozmow�. Poza tym cz�sto rzuca� wok� niespokojne, podejrzliwe spojrzenia. Dziewczyna zauwa�y�a, �e m�czyzna jest teraz bardzo zdenerwowany, a na jego czole perli si� pot. Najwyra�niej by� w wielkim strachu, mimo �e nie wygl�da� na cz�owieka, kt�ry ba�by si� stawi� czo�o �mierci. � S�ucham pana, w czym mog�abym pom�c? � Patrzy�a na niego badawczo. � Tak, nie mam innego wyj�cia� � powiedzia� na p� do siebie, na p� do niej. Na jego twarzy malowa�o si� niezdecydowanie. Po chwili opanowa� si� jednak i ju� znacznie spokojniej i g�o�niej zada� pytanie: � Pani jest Amerykank�? � Tak. � Patriotk�? Dziewczyna zaczerwieni�a si�. � Wydaje mi si�, �e nie ma pan prawa do zadawania podobnych pyta�! Ale skoro ju� pan pyta, odpowied� brzmi: tak. � Nie chcia�em pani urazi�. Chodzi o rzecz wielkiej wagi. Sytuacja jest przymusowa. Musz� komu� zaufa� i tym kim� musi by� kobieta� � Dlaczego? � Dlatego, �e obowi�zuje zasada �pierwsze�stwo maj� kobiety i dzieci�. � Rozejrza� si� doko�a i zni�y� g�os. � Wioz� dokumenty o nies�ychanie donios�ym znaczeniu. Mog� okaza� si� decyduj�ce dla aliant�w. A nawet wp�yn�� na wynik wojny. Rozumie pani teraz? Te dokumenty musz� ocale�. Wi�ksz� szans� maj� w pani r�kach ni� w moich. We�mie je pani? Kiwn�a zdecydowanie g�ow�. � I jeszcze jedno. Musz� pani� ostrzec. Z tym wi��e si� szalone ryzyko � w wypadku gdyby mnie �ledzono. Nie s�dz�, �eby tak by�o, jednak�e taka mo�liwo�� istnieje. W�wczas pani r�wnie� grozi�oby niebezpiecze�stwo. Czy podejmie pani to ryzyko? Dziewczyna u�miechn�a si�. � Dam sobie rad�. I jestem dumna, �e mnie pan wybra�. Co mam z tymi papierami zrobi�? � Prosz� przegl�da� drobne og�oszenia w �Timesie�. Je�li w ci�gu tygodnia nie pojawi si� anons zaczynaj�cy si� od s�owa �Rozbitek�, b�dzie pani wiedzia�a, �e mnie ju� nie ma na tym �wiecie. Prosz� wtedy jak najszybciej odnie�� dokumenty do ambasady ameryka�skiej i dor�czy� do r�k w�asnych ambasadora. Wszystko jasne? � Ca�kowicie jasne! � No to prosz� Po�egnajmy si�. � Uj�� jej r�k� i powiedzia� g�o�niej: � �egnam i �ycz� szcz�cia. Dziewczyna zacisn�a d�o� na pakieciku owini�tym w nieprzemakaln� cerat�. W chwil� potem �Lusitania� wyra�nie pochyli�a si� na sterburt�. Ponaglona suchym, kr�tkim rozkazem dziewczyna zaj�a miejsce w �odzi. M�ODZI �OWCY PRZYG�D, SP. Z O.O. Tommy, jak si� masz, ty ofermo! � Cze��, Tuppence, staruszko. Kop� lat! Dwoje m�odych ludzi u�ciska�o si� serdecznie. Poniewa� blokowali wyj�cie ze stacji kolejki podziemnej przy Dover Street, by kontynuowa� rozmow� odsun�li si� nieco na bok. �Oferma� i �staruszka� liczyli sobie ��cznie nie wi�cej ni� czterdzie�ci pi�� lat. � Od stuleci ci� nie widzia�em! � wykrzykn�� uradowany Tommy. � Dok�d tak p�dzisz? Mo�e wpadniemy gdzie� na rogalika? Tutaj zabij� nas wzrokiem, je�li b�dziemy tamowali ruch. Chod�my! Ruszyli Dover Street w kierunku Picadilly. � No to, gdzie idziemy? Czu�y s�uch Tuppence wychwyci� pewne wahanie w g�osie Tommy�ego. Panna Prudence Cowley, z jakich� tajemniczych powod�w obdarzona przez przyjaci� pieszczotliwym okre�leniem dwupens�wki � �tuppence� � nie by�a w ciemi� bita. � Jeste� bez grosza? � spyta�a. � Ale� sk�d, p�awi� si� w forsie. � Zawsze by�e� straszliwym �garzem � stwierdzi�a surowo Tuppence. � Raz nawet wm�wi�e� siostrze Greenbank, �e doktor przepisa� ci piwo na wzmocnienie, tylko zapomnia� wpisa� w kart� chorobow�. Pami�tasz? Tommy zachichota�. � Pewnie! Ale by�a w�ciek�a, kiedy si� wyda�o. Dobry stary szpital! Pewnie ju� zdemobilizowany, jak my wszyscy. Tuppence westchn�a. � Ty te�? Tommy skin�� g�ow�. � Przed dwoma miesi�cami. � Odprawa? � spyta�a Tuppence. � Zosta�o po niej tylko wspomnienie. � Tommy, jak mog�e�? � Nic z tych rzeczy, staruszko. Wcale nie roztrwoni�em. Niestety. Koszty utrzymania. Nawet proste �ycie, na �awce w parku, kosztuje� Je�li nie wiesz, to mog� ci wyliczy� � M�j drogi ch�opcze � przerwa�a Tuppence � wiem absolutnie wszystko, co wiedzie� mo�na, na temat koszt�w utrzymania. O patrz, tutaj jest Lyons, przybytek dla zbankrutowanych a zg�odnia�ych. Wchodzimy na tego rogalika i ka�dy p�aci za siebie. � I poprowadzi�a Tommy�ego na pi�tro wielkiej popularnej restauracji. Gigantyczn� sal� wype�nia� ludzki t�um. Tommy i Tuppence chodzili mi�dzy stolikami, szukaj�c wolnych miejsc, a w uszy wpada�y im strz�py przypadkowych rozm�w: � �i wiesz co, ona usiad�a i rozp�aka�a si�, kiedy jej powiedzia�am, �e mieszkanie ju� wynaj�te� � �Co ty m�wisz?�To dopiero okazja! I zupe�nie taki sam jak ten, kt�ry Mabel Lewis przywioz�a z Pary�a� � �mieszne rzeczy mo�na czasami us�ysze� � mrukn�� Tommy. � Na przyk�ad dzi� na ulicy dwaj faceci opowiadali o jakiej� Jane Finn! S�ysza�a� kiedy podobne nazwisko? Tuppence nic nie odpowiedzia�a, bo w�a�nie tu� obok dwie starsze panie wsta�y od stolika. Sprawnie zaj�a miejsca, ubiegaj�c innych amator�w. Tommy zam�wi� herbat� i rogalika. Tuppence zam�wi�a herbat� i grzank� z mas�em. � I �eby herbata by�a w osobnych czajniczkach! � doda�a powa�nie. Siedzieli naprzeciw siebie. Teraz Tuppence mog�a dobrze si� przyjrze� Tommy�emu � jego przyczesanym g�adko p�omiennorudym w�osom i do�� mile brzydkiej twarzy, trudnej do opisania, ale bez w�tpienia twarzy d�entelmena i sportowca. Br�zowy garnitur, kt�ry mia� na sobie, by� dobrze skrojony, ale ko�czy� ju� sw�j �ywot. Kto�, kto by im si� przygl�da�, doszed�by do wniosku, �e oto patrzy na typowych przedstawicieli m�odego pokolenia. Tuppence, podobnie jak Tommy, nie grzeszy�a urod�, ale by�a pe�na wdzi�ku, a rysy jej twarzy �wiadczy�y o silnym charakterze i wielkim poczuciu humoru. Para szeroko rozstawionych szarych oczu patrzy�a teraz marzycielsko spod prostych czarnych brwi. Na kr�tko przyci�tych czarnych w�osach tkwi� jaskrawozielony toczek. Spogl�daj�c z boku pod st� widzia�o si� najpierw do�� znoszon� sp�dnic�, a ni�ej fragment bardzo zgrabnych n�g. Ca�y jej wygl�d sugerowa� bohaterski wysi�ek zadawania szyku. Otrzymali wreszcie herbat� i Tuppence, porzucaj�c poz� medytacji, zaj�a si� nalaniem jej do fili�anek. � Wracaj�c do rzeczy� � powiedzia� Tommy odgryzaj�c spory k�s rogalika. � Wype�nijmy luki w �yciorysach. Ostatni raz widzieli�my si� w szpitalu w szesnastym roku. � Wobec tego zaczynam � o�wiadczy�a panna Prudence Cowley, pi�ta c�rka archidiakona Cowleya z Little Missen�dell w hrabstwie Suffo�k. Lecz tu nast�pi�a cisza, poniewa� panna Cowley zabra�a si� z zapa�em do chrupi�cej grzanki. Dopiero gdy ta w po�owie znikn�a, dziewczyna podj�a w�tek: � A wi�c ukochane pi�te dziecko pasterza dusz porzuci�o rozkosze (i m�ki) domowego ogniska do�� szybko po rozpocz�ciu wojny i jak wiesz, przyby�o do Londynu, aby w oficerskim szpitalu zmywa� dziennie oko�o sze�ciuset czterdziestu o�miu talerzy. Oczywi�cie tylko przez pierwszy miesi�c. W drugim awansowa�am i ju� tylko wyciera�am wy�ej wzmiankowane talerze. W trzecim miesi�cu otrzyma�am kolejny awans: skierowano mnie do obierania kartofli. W czwartym zn�w awans: krojenie chleba i przygotowywanie setek porcji mas�a. Pi�ty miesi�c: tak�e nagroda za dobr� prac� i awans do kub�a z wod� i szczotk�. Zmywanie pod��g. Miesi�c sz�sty: podawanie do sto�u. W si�dmym m�j mi�y wygl�d i dobre maniery sk�oni�y siostr� prze�o�on� do mianowania mnie kelnerk� w jadalni piel�gniarek. W �smym miesi�cu osza�amiaj�ca kariera zosta�a niemal�e z�amana, gdy� siostra Bond zjad�a jajko siostry Westhaven! Czyja wina? Oczywi�cie podaj�cej! Brak uwagi na tak wa�nym odcinku musi by� surowo karany. Powr�t do wiadra z wod� i �cierki. Jednak�e ju� w dziewi�tym miesi�cu kolejna promocja: od sprz�tania korytarzy do sprz�tania oddzia��w. I w�a�nie na jednym z nich spotka�am przyjaciela z piaskownicy, porucznika Tomasza Beresforda. Tommy, prosz� o �adny uk�on! Wy�ej wymienionego nie widzia�am przez co najmniej pi�� lat. Spotkanie by�o nadzwyczaj czu�e. Dziesi�ty miesi�c: reprymenda ze strony siostry prze�o�onej za ucz�szczanie do kina w towarzystwie jednego z pacjent�w, tego� mianowicie porucznika Beresforda. Miesi�ce jedenasty i dwunasty: jedno pasmo sukces�w przy zmywaniu pod��g korytarzy. Po up�ywie roku pi�ta c�reczka tatusia opu�ci�a szpital w poczuciu dobrze spe�nionego patriotycznego obowi�zku. By�a te� kolejno szoferem samochodu dostawczego, ci�ar�wki oraz genera�a. To ostatnie zaj�cie wspominam najlepiej, jako �e genera� by� ca�kiem m�ody. � Kt�ry to z tych dudk�w? � spyta� Tommy. � A� nieprzyzwoite, jak ci genera�owie kazali si� stale wozie z Ministerstwa Wojny do hotelu Savoy i z hotelu Savoy do Ministerstwa Wojny! � Jego nazwisko ju� mi wylecia�o z g�owy � wyzna�a Tuppence. � Wracaj�c do �yciorysu: wo�enie genera�a stanowi�o apogeum mojej kariery, w dalszej bowiem kolejno�ci podj�am prac� w rz�dowym biurze. Organizowa�y�my tam bardzo mi�e herbatki. Mia�am r�wnie� inne plany: przydzia� do pomocniczej s�u�by dla wsi, podj�cie pracy listonoszki lub konduktorki autobusowej. Nim uda�o mi si� cokolwiek z tych plan�w zrealizowa�, przysz�o zawieszenie broni. Jeszcze przez wiele miesi�cy tkwi�am w biurze, kurczowo si� go trzymaj�c, ale w ko�cu mnie wysiudano. No i od tego czasu szukam pracy. Oto ca�y �yciorys! Teraz twoja kolej. � Nie awansowa�em tyle razy co ty � westchn�� Tommy z �alem � no i nie do�wiadczy�em podobnej r�norodno�ci zaj��. Jak wiesz, ze szpitala ponownie pos�ano mnie do Francji, a stamt�d do Mezopotamii, gdzie po raz drugi zosta�em ranny i sporo czasu straci�em w szpitalu. Nast�pnie, a� do zawieszenia broni, siedzia�em w Egipcie, a po zawieszeniu nadal tam tkwi�em. Wreszcie mnie zdemobilizowano. Teraz, ju� od dziesi�ciu cholernych miesi�cy, poszukuj� jakiej� roboty. Ale pracy nikt nigdzie nie ofiarowuje, a je�liby nawet � to nie mnie. Co ja potrafi�? Co ja wiem o biznesie? Nic! Tuppence smutno pokiwa�a g�ow�. � Do kolonii jecha� nie chc�, bo ich nie lubi�, a poza tym jestem pewien, �e i one r�wnie� by mnie nie polubi�y� � Bogaci krewni � podsun�a Tuppence. Tommy przecz�co potrz�sn�� g�ow�. � Ooo, Tommy, nawet jednej bogatej ciotecznej babki? � Mam starego wuja, kt�ry tarza si� w forsie, ale nic z tego. � Dlaczego? � Chcia� mnie kiedy� adoptowa�, a ja odm�wi�em� � Co� sobie przypominam � powiedzia�a Tuppence. � Chodzi�o o twoj� matk�? � Tak. By�oby to przykre dla mamy. � Tommy zaczerwieni� si�. � By�em przecie� jej jedynym synem, a ten wuj matki nienawidzi�. Wymy�li� adopcj� po to tylko, �eby mnie jej zabra�. M�ciwy facet. � Twoja matka nie �yje? � spyta�a Tuppence mi�kko. Tommy skin�� g�ow�. � Dobry z ciebie ch�opak, Tommy � oczy Tuppence zasz�y mg��. � Zawsze tak uwa�a�am � doda�a p�szeptem. � E tam, bzdura! � odpar� szybko Tommy. � No wi�c widzisz, moja droga, �e ze mn� niet�go� Jestem zdesperowany. � Ja tak�e � przyzna�a Tuppence. � Wytrzyma�am tak d�ugo, jak tylko by�o mo�na, szuka�am, stuka�am, odpowiada�am na og�oszenia prasowe, pr�bowa�am absolutnie wszystkiego. �y�am za psi grosz, ale co z tego, kiedy nie spos�b zdoby� pracy. D�u�ej nie dam rady, wracam do domu. � To �le? � Oczywi�cie, �e �le. Co z tego, �e jeste�my uczuciow� rodzin�, �e ojciec to kochany staruszek, �e bardzo go kocham, a on strasznie si� o mnie martwi. Wyznaje wiktoria�skie zasady, zgodnie z kt�rymi kr�tkie sp�dnice i papierosy s� amoralne. Mo�esz sobie wyobrazi�, jakim jestem dla niego cierniem? Staruszek odetchn�� z ulg�, kiedy wojna zabra�a mnie z domu. Pami�taj, �e w domu jest nas si�demka. To straszne! Wieczne sprz�tanie i herbatki z okolicznymi damami. A ja zawsze mia�am niewyparzony j�zyk. Nie chc� wraca� do domu, Tommy, ale co mam robi�? Tommy ze smutkiem potrz�sn�� g�ow�. Zapad�a cisza, kt�r� przerwa�a Tuppence: � Pieni�dze, pieni�dze, pieni�dze! My�l� o pieni�dzach rano, wieczorem i w nocy. To brzmi, jakbym by�a strasznie wyrachowana, ale c� na to poradz�! � Ja my�l� o tym samym � przyzna� Tommy. � Zastanawia�am si� na tysi�ce sposob�w, jak je zdoby�. Realne s� jednak tylko trzy: otrzyma� spadek, wyj�� bogato za m�� albo zarobi�. Pierwszy odpada. Nie mam �adnego krewniaka, kt�ry pachnia�by fors�. Od lat pomagam przechodzi� przez ulic� starszym paniom i podnosz� z ziemi paczki zdziecinnia�ym starszym panom. Mo�e kt�re� z nich jest ekscentrycznym milionerem? Ale nikt mnie nigdy nie zapyta� o nazwisko, a bywa�o �e nie us�ysza�am nawet �dzi�kuj�! Zapad�o milczenie. � Tak wi�c pozostawa�oby mi jedynie ma��e�stwo � wr�ci�a do tematu Tuppence. � Kiedy by�am jeszcze bardzo m�oda, obiecywa�am sobie, �e wyjd� bardzo bogato za m��. Ka�da rozs�dna dziewczyna tak my�li. Wcale nie jestem sentymentalna� No powiedz, Tommy, prawda, �e nie jestem sentymentalna? � Nie, nie, oczywi�cie, �e nie jeste�! � potwierdzi� szybko Tommy. � Nikt by ciebie o co� podobnego nawet nie pos�dzi�. � Hmm, to niezbyt uprzejme z twojej strony � zauwa�y�a Tuppence. � Ale chyba nie mia�e� nic z�ego na my�li. No i tak to wygl�da. Jestem gotowa po�wi�ci� si� dla tych pieni�dzy, tylko �e nie ma �adnych bogatych kandydat�w. Wszyscy m�czy�ni, kt�rych znam, s� biedni jak myszy ko�cielne. � No, a ten genera�? � spyta� Tommy. � W czasie pokoju jest tylko w�a�cicielem sklepu z rowerami. Ale ty, Tommy, m�g�by� si� o�eni� z jak�� zasobn� pann�. � Sytuacja podobna do twojej. �adnej takiej nie znam. � To niewa�ne, �e nie znasz. Zawsze mo�esz pozna�. Twoja sytuacja jest zupe�nie inna. Je�li ja na przyk�ad zobacz� jakiego� pana w bobrowym futrze, kt�ry wychodzi z hotelu Ritz, to nie podbiegn� i nie powiem: �Pan jest pewnie bardzo bogaty, chcia�abym pana pozna�. Ale ty� � Sugerujesz, �e ja m�g�bym to powiedzie� do podobnie odzianej dziewczyny? � Nie b�d� g�upi. Ty masz jej nast�pi� na pantofelek albo podnie�� chusteczk�, kt�r� zgubi�a, czy co� w tym rodzaju. Gdy kobieta widzi, �e m�czyzna jest ni� zainteresowany, odbiera to jako komplement. I sama u�atwi poznanie. � Przeceniasz moje m�skie uroki � mrukn�� Tommy. � M�j milioner natomiast � ci�gn�a nie zbita z tropu Tuppence � wzi��by po prostu nogi za pas. Nie ma dw�ch zda�, na drodze do ma��e�stwa je�y si� zbyt wiele przeszk�d. Pozostaje wi�c zarobienie pieni�dzy. � Tyle tylko, �e ty i ja ju� pr�bowali�my tej metody i nie uda�o si� � przypomnia� jej Tommy. � Pr�bowali�my klasycznymi metodami. A gdyby�my tak sprawdzili czy nie zadzia�a co� innego? Wiesz co, Tommy? Zosta�my poszukiwaczami przyg�d! � Ch�tnie � odpar� Tommy. � Ale jak si� do tego zabra�? � W tym w�a�nie ca�a trudno��. Najpierw bowiem musimy da� si� pozna�, wtedy ludzie mogliby wynajmowa� nas do r�nych zada�. Dawaliby nam zlecenia. Na przyk�ad na dokonanie jakiego� przest�pstwa w ich imieniu� � Urocza propozycja! � wykrzykn�� Tommy. � Zw�aszcza z ust c�rki duchownego. � Obci��a�oby to sumienie zleceniodawc�w, a nie nasze � zauwa�y�a Tuppence. � Musisz przyzna�, �e jest du�a r�nica mi�dzy kradzie�� diamentowego naszyjnika dla siebie i na czyje� zlecenie? � Nie stanowi�oby to najmniejszej r�nicy, gdyby ci� z�apano. � Mo�e i nie. Ale jestem za sprytna, �eby mnie z�apano. � Skromno�� zawsze by�a jedn� z twych g��wnych cn�t � zauwa�y� Tommy. � Przesta� wybrzydza�. No co, Tommy, spr�bujemy? Zak�adamy sp�k�? � Sp�k� w celu kradzie�y brylant�w? � To by� tylko teoretyczny przyk�ad. Zaraz, zaraz, jak to si� nazywa w biznesie�? � Poj�cia nie mam. Nigdy nie prowadzi�em �adnego biznesu. � Za to ja prowadzi�am ksi�gowo��. Ale mi si� zawsze miesza�o, co wpisywa� po stronie debetowej, a co po kredytowej. O, ju� sobie przypomnia�am tak� nazw�, a raczej typ sp�ki. Wsp�lne przedsi�wzi�cie. Bardzo romantyczna nazwa na zeznaniu podatkowym. Zawsze mia�am staro�wieckie ci�goty, lubi�am takie s�owa jak galeon i dublon. Wsp�lne przedsi�wzi�cie! To tak staro�wiecko brzmi. I budzi zaufanie. � Czy nie lepiej M�odzi �owcy Przyg�d, sp�ka z o.o.? � �miej si�, �miej, Tommy, a ja i tak uwa�am, �e to by nam wysz�o! � A jak zamierzasz wej�� w kontakt z� hm� potencjalnymi zleceniodawcami? � Og�oszenie � odpar�a Tuppence bez chwili namys�u. � Masz kawa�ek papieru i o��wek, Tommy? M�czy�ni zwykle nosz� takie rzeczy, tak jak my nosimy szpilki do w�os�w i puder. Tommy poda� jej porz�dnie wymi�toszony zielony notes i Tuppence zacz�a szybko pisa�. � Mo�e zaczniemy tak: �M�ody oficer, dwukrotnie ranny��? � Z pewno�ci� nie tak. � Niech ci b�dzie. Mo�e wi�c inaczej. Ale ja twierdz�, �e tego typu pocz�tek m�g�by zmi�kczy� serce jakiej� starej panny, kt�ra zechcia�aby, na przyk�ad, adoptowa� ci� i wtedy nie musia�by� ju� by� M�odym �owc� Przyg�d. � Kiedy ja nie chc� by� adoptowany! � Zapomnia�am, �e masz uraz do czego� takiego. �artowa�am� ale s�uchaj! Co by� na to powiedzia�? �Dwoje m�odych poszukiwaczy przyg�d do wynaj�cia. Gotowi na wszystko. Wymagane wysokie honoraria�. To ostatnie jest bardzo wa�ne! Trzeba od samego pocz�tku jasno postawi� spraw�. Mogliby�my doda� jeszcze: �Tylko rozs�dne propozycje�. � A ja uwa�am, �e w odpowiedzi na takie og�oszenie otrzymamy tylko nierozs�dne propozycje. � Tommy, jeste� absolutnie genialny! To b�dzie znacznie lepiej brzmia�o: �Przy odpowiednio wysokim honorarium przyjmujemy nierozs�dne propozycje�. � Nie pisa�bym dwukrotnie o honorarium. B�dzie wygl�da�o, �e jeste�my w beznadziejnej sytuacji. � A czy nie jeste�my? Ale mo�e i masz racj�. Przeczytam ci to jeszcze raz: �Dwoje m�odych poszukiwaczy przyg�d do wynaj�cia. Gotowi na wszystko. Wymagane wysokie honoraria. Przyjmujemy nierozs�dne propozycje!�. No powiedz, co by� pomy�la�, gdyby� przeczyta� takie og�oszenie? � �e to jaki� kawa� albo �e og�asza si� wariat. � M�j tekst nie jest wcale taki niem�dry jak og�oszenie, kt�re przeczyta�am dzi� rano. Adresowane �Petunia�, a podpisane �Wspania�y Ch�opiec�. To chyba by�o w �Time� sie�. My�l�, �e za nasze og�oszenie zap�acimy jakie� pi�� szyling�w. Masz tu p� korony mojego udzia�u. Tommy odebra� notes z wpisanym tekstem og�oszenia. Przeczyta� raz jeszcze, a w trakcie czytania poczerwienia� jak burak. � Wi�c ty naprawd� chcesz? Naprawd�? �eby tak dla kawa�u spr�bowa�? � Brawo, Tommy! Wiedzia�am, �e masz �y�k� do hazardu! Wypijmy za nasz sukces! � Wla�a do fili�anek resztk� wystyg�ej herbaty z obu czajniczk�w. � Za nasze Wsp�lne Przedsi�wzi�cie! Oby si� pomy�lnie rozwija�o! � Nie, nie, nazwa brzmi: M�odzi �owcy Przyg�d, sp�ka zo.o.! Odstawili fili�anki i roze�mieli si� do�� niepewnie. Tuppence wsta�a. � Musz� wraca� do moich apartament�w w schronisku m�odzie�owym. � A ja do mojego Ritza � odpar� Tommy. � Gdzie si� spotkamy? I kiedy? � Jutro, dwunasta w po�udnie. Stacja metra Picadilly. Odpowiada ci? � M�j czas nale�y do mnie! � odpar� dumnie pan Beresford. � No to do widzenia, Tommy! � Do widzenia, staruszko! M�odzi ludzie rozeszli si� w przeciwne strony. Schronisko, w kt�rym mieszka�a Tuppence, znajdowa�o si� w dzielnicy przez lito�� nazywanej Po�udniow� Belgravi� � w Bel� gravii bez przymiotnika znajdowa�y si� jedynie pa�acowe rezydencje. Z przyczyn finansowych Tuppence nie wsiad�a do autobusu, lecz posz�a pieszo. Przechodzi�a w�a�nie przez park �wi�tego Jakuba, kiedy us�ysza�a za plecami g�os m�czyzny: � Bardzo przepraszam, ale czy m�g�bym zamieni� z pani� kilka s��w? PROPOZYCJA PANA WHITTINGTONA Tuppence stan�a i obr�ci�a si�, ju� maj�c na ko�cu j�zyka ostr� odpraw� dla nieznajomego, kt�ry zaczepia kobiety na ulicy. Jednak�e og�lny wygl�d m�czyzny oraz nast�pne s�owa powstrzyma�y j�. � Zapewniam pani�, �e intencje moje s� w pe�ni chwalebne! � powiedzia�. Przyjrza�a mu si� uwa�niej: pot�nej budowy, g�adko ogolony, kwadratowa szcz�ka. Ma�e, chytre oczy, kt�re umkn�y przed spojrzeniem, gdy wlepi�a we� wzrok. Intencje jego mog�y by� chwalebne, jednak ten cz�owiek zdecydowanie nie budzi� zaufania. � O co chodzi? � spyta�a sucho. � Zupe�nie przypadkowo s�ysza�em cz�� pani rozmowy z m�odym d�entelmenem u Lyonsa � powiedzia�, u�miechaj�c si� niby to szczerze. � Wi�c co z tego? � pad�o kolejne szorstkie pytanie. � W�a�ciwie to nic� ale by� mo�e m�g�bym s�u�y� pomoc�� � I szed� pan przez ca�y czas za mn�? � O�mieli�em si� to uczyni�. � A w jaki� to spos�b zamierza pan s�u�y� pomoc�? M�czyzna wyci�gn�� z kieszeni pugilares, wyj�� z niego bilet wizytowy i poda� go dziewczynie. Na wizyt�wce widnia� napis: �Edward Whittington, sp�ka Esto�skie Szk�o�. U do�u w rogu by� jeszcze adres. � Gdyby mog�a pani przyj�� do mojego biura jutro o jedenastej rano, to wy�uszcz� pani moj� propozycj� � o�wiadczy� pan Whittington. � O jedenastej? � powt�rzy�a Tuppence z wahaniem w g�osie. � O jedenastej. W jednej chwili zdecydowa�a si�. � Dobrze. B�d�. � Dzi�kuj� pani. Do widzenia! � Uchyli� bardzo grzecznie kapelusza i odszed�. Tuppence d�ugo za nim patrzy�a, potem wstrz�sn�a ramionami jak pies, kt�ry otrz�sa si� po wyj�ciu z wody. � Pocz�tek wielkiej przygody! � mrukn�a pod nosem. M�czy�o j� pytanie, czeg� ten facet m�g� od niej chcie�? Jest co� w panu, panie Whittington, co mi si� bardzo, ale to bardzo nie podoba. Z drugiej strony, powiedzmy to sobie jasno, wcale si� pana nie boj�. I jak to ju� wielokrotnie m�wi�am, i z pewno�ci� b�d� mia�a okazj� nieraz jeszcze powt�rzy�, malutka Tuppence potrafi sobie da� rad� w ka�dej sytuacji. Potwierdzi�a t� prawd� zdecydowanym potrz��ni�ciem g�owy i ruszy�a w dalsz� drog�, jednak�e po namy�le zmieni�a kierunek. Zamiast prosto do schroniska, posz�a na poczt�. Wzi�a z lady blankiet telegraficzny i na d�u�sz� chwil� zastyg�a w zadumie. Natr�tna my�l o zb�dnym w nowej sytuacji wydaniu pi�ciu szyling�w na og�oszenie kaza�a jej znacznie skr�ci� proces dojrzewania my�li. Lepiej by�o zaryzykowa� dziewi�� pens�w na depesz�, maj�c szans� ocalenia wi�kszej sumy. Pogardzaj�c drapi�c� stal�wk� na drewnianym trzonku i g�st� mazi� dostarczan� przez kr�lewsk� poczt� nic nie podejrzewaj�cym klientom, wydoby�a z torebki nie zwr�cony Tommy�emu o��wek i napisa�a drukowanymi literami: �OG�OSZENIA NIE UMIESZCZAJ. WYJA�NI� JUTRO�. Zaadresowa�a telegram do klubu Tommy�ego, z kt�rego ju� wkr�tce, chyba �e bogini fortuna pomo�e mu zap�aci� sk�adki, grozi�o mu wylanie. � Mo�e zd��� z telegramem � mrukn�a pod nosem. � Warto spr�bowa�. Odda�a blankiet urz�dniczce i ui�ciwszy nale�no��, ruszy�a szybkim krokiem do domu. Po drodze zatrzyma�a si� jeszcze w piekarni, gdzie kupi�a za trzy pensy rogalik�w. Nieco p�niej w swojej klitce na najwy�szym pi�trze rozmy�la�a o najbli�szej przysz�o�ci, pogryzaj�c rogaliki. Co to jest za firma owo Esto�skie Szk�o i jakie mo�e mie� zapotrzebowanie na jej us�ugi? Przeszy� j� podniecaj�cy dreszczyk przygody. Tak czy inaczej perspektywa powrotu na ojcowsk� plebani� chwilowo si� oddali�a. Dzie� jutrzejszy roztacza� nowe mo�liwo�ci. D�ugo nie mog�a zasn��, a kiedy wreszcie zmorzy� j� sen, �ni�a, �e zmywa ca�e stosy esto�skiego szk�a nies�ychanie podobnego do szpitalnych talerzy. By�a za pi�� jedenasta, kiedy Tuppence stan�a przed biurowcem, w kt�rym znajdowa�a si� siedziba firmy wymienionej na bilecie wizytowym pana Whittingtona. Przyj�cie przed czasem by�o niewskazane, gdy� mog�o sugerowa�, �e nazbyt jej na sprawie zale�y. Postanowi�a wi�c przej�� si� do rogu ulicy i z powrotem. Punktualnie o jedenastej wesz�a do budynku. Esto�skie Szk�o mia�o swoje biura na najwy�szym pi�trze. By�a nawet winda, ale Tuppence zdecydowa�a si� wej�� po schodach. Nieco zdyszana stan�a wreszcie przed drzwiami z wymalowanym na matowym szkle napisem �Sp�ka Esto�skie Szk�o�. Na jej pukanie odpowiedzia� zapraszaj�cy do wej�cia g�os. Otworzy�a drzwi i znalaz�a si� w do�� obskurnym pomieszczeniu biurowym. Z wysokiego sto�ka przed jeszcze wy�szym pulpitem umocowanym tu� pod oknem zszed� urz�dnik w �rednim wieku. Spojrza� na ni� z niemym pytaniem w oczach. � Jestem um�wiona z panem Whittingtonem � powiedzia�a. � Prosz� za mn� � odpar� urz�dnik i poprowadzi� j� do drzwi w przepierzeniu. Na drzwiach widnia� napis �nie wchodzie�. Zapuka�, otworzy� i wpu�ci� Tuppence do �rodka. Za wielkim biurkiem zarzuconym papierami siedzia� pan Whittington. Tuppence dozna�a podobnego uczucia, jak przy pierwszym spotkaniu. Co� tu nie pasowa�o. Przede wszystkim jego pozorna zamo�no�� do przebieg�ego spojrzenia. � A wi�c przysz�a pani � stwierdzi� pytaj�co i kiwn�� z satysfakcj� g�ow�. � To bardzo dobrze. Prosz� siada�. Tuppence usiad�a w krze�le po drugiej stronie biurka. Tego poranka zachowywa�a si� jak dobrze wychowana panienka. Siedzia�a skromniutko ze spuszczonymi oczami, podczas gdy gospodarz przerzuca� papiery. Wreszcie odsun�� od siebie ca�y ich stos i pochyli� si� ku niej. � A wi�c, droga pani, przyst�pmy do interesu. � Na jego twarzy pojawi� si� szeroki u�miech. � Szuka pani pracy? Doskonale, mam dla pani prac�. Co by pani powiedzia�a na sto funt�w zaliczki plus koszty? � Pan Whittington rozpar� si� w fotelu, wsadziwszy kciuki za opinaj�c� mu brzuch kamizelk�. Tuppence przygl�da�a mu si� podejrzliwie. � Jaki to rodzaj pracy? � spyta�a. � Rzecz prosta i �atwa. Po prostu mi�a podr� � Dok�d? Pan Whittington u�miechn�� si� ponownie. � Do Pary�a. � Ooo! � wykrzykn�a Tuppence. Jednocze�nie pomy�la�a: �O to chodzi! Gdyby m�j drogi ojczulek to us�ysza�, pad�by pewnie trupem. Z drugiej strony pan Whittington nie wygl�da na uwodziciela�. � Tak, Pary�! � powt�rzy� pan Whittington. � Czy wyobra�a sobie pani milsz� wycieczk�? W pani wypadku mo�na bez �adnych obaw cofn�� czas o kilka lat. Jestem tego pewien. Bez najmniejszego trudu dosta�aby si� pani na kt�r�� z pensji dla m�odych panienek. Pary� obfituje w takie instytucje� � Na pensj�? � przerwa�a zdumiona Tuppence. � Konkretnie na pensj� madame Colombier przy Avenue de Neuilly. Tuppence s�ysza�a o tej pensji, najszacowniejszej ze wszystkich. Wiele jej ameryka�skich przyjaci�ek j� w�a�nie uko�czy�o. � Chce pan, �ebym si� zapisa�a na pensj� madame Colombier? Na jak d�ugo? � To zale�y. By� mo�e na trzy miesi�ce. � I to wszystko? Nic ponadto? � Absolutnie wszystko. Oczywi�cie uda�aby si� pani na t� pensj� jako moja wychowanka i przez ca�y czas nie wolno by�oby pani utrzymywa� jakichkolwiek kontakt�w ze znajomymi. Wymagam ca�kowitej dyskrecji. Na marginesie: pani jest Angielk�, prawda? � Tak. � Ale m�wi pani z lekkim ameryka�skim akcentem? � W szpitalu, w kt�rym pracowa�am, zaprzyja�ni�am si� bardzo z pewn� ma�� Amerykank�. To pewnie od niej przej�am akcent. Ale szybko mog� si� go pozby�. � Wprost przeciwnie. By�oby wskazane, by gra�a pani rol� Amerykanki. To upro�ci�oby sprawy. Ameryka�skiego �yciorysu nikt nie sprawdzi. Angielsk� przesz�o�� trudniej jest spreparowa�. Tak, to by�oby zdecydowanie lepiej� � Chwileczk�, panie Whittington! Pan m�wi tak, jakbym ju� wyrazi�a na wszystko zgod� � Chyba nie my�li pani powa�nie o odrzuceniu mojej propozycji? � Whittington wygl�da� na zaskoczonego. � Zapewniam pani�, �e pensja madame Colombier jest bardzo szacown� instytucj�. A zaproponowane przeze mnie warunki r�wnie� s� bardzo dobre. � Ot� to! � odpar�a Tuppence. � A� za dobre. Nie widz� sposobu, w jaki mog�abym zapracowa� na podobn� sum�. Po prostu nie jestem jej warta. � Naprawd� tak pani my�li? Z pewno�ci� m�g�bym znale�� kogo� za skromniejsz� kwot�. Ale p�ac� tyle, poniewa� zale�y mi na osobie inteligentnej i bystrej, aby potrafi�a dobrze zagra� wyznaczon� jej rol�, oraz takiej, kt�ra umie by� dyskretna i nie b�dzie zadawa� zbyt wielu pyta�. Tuppence u�miechn�a si�, przyznaj�c, �e pan Whittington wybra� w�a�ciw� kandydatk�. � Jest jeszcze jedna sprawa � powiedzia�a. � Dotychczas nic nie wspomnieli�my o panu Beresfordzie. Jaki mia�by by� j ego udzia�? � O panu Beresfordzie? � O moim wsp�lniku. Widzia� pan nas razem wczoraj� � A tak, owszem. Niestety, nie skorzystam z jego us�ug. � No to ca�a sprawa odpada! � Tuppence wsta�a. � Oboje albo �adne. Przykro mi, panie Whittington, ale tak to jest. �egnam pana! � Ruszy�a ku drzwiom. � Chwileczk�! Niech si� pani tak nie spieszy. Mo�e znajdziemy jakie� wyj�cie. Prosz� usi���, panno�? Tuppence przypomnia�a sobie ojca archidiakona i poczu�a wyrzuty sumienia. Prawdziwego nazwiska nie mo�e poda�, a nu� papa by si� dowiedzia�. � Jane Finn� � wymieni�a pierwsze, jakie jej przysz�o do g�owy i urwa�a zdumiona nag�� reakcj� na te dwa s�owa. Znikn�a ca�a przymilno�� i uprzejmo�� z twarzy jej rozm�wcy. Pan Whittington zrobi� si� purpurowy ze z�o�ci, na skroniach wyst�pi�y mu sine �y�y. Wychyli� si� przez biurko i wysycza�: � A wi�c to taka gra!? Tuppence mimo nag�ego zaskoczenia zachowa�a trze�wo�� umys�u, kt�ra kaza�a jej zachowa� pokerow� twarz. Nie mia�a poj�cia, o czym m�wi pan Whittington, niemniej jednak uzna�a, �e nale�y s�ucha� dalej, je�liby mia� co� jeszcze do powiedzenia. I rzeczywi�cie mia�. � Przez ca�y czas bawi�a si� pani ze mn� jak kot z mysz�. Przez ca�y czas wiedzia�a pani doskonale, po co jest mi pani potrzebna, a jednak gra�a pani t� komedi�! � Powoli jego z�o�� opada�a, a jednocze�nie ciemna przedtem jak burak twarz ja�nia�a. �widrowa� j� wzrokiem. � Kto mia� taki d�ugi j�zyk? Rita? � Nie � odpar�a bardzo szczerze. � Rita nic o mnie nie wie. � A ile pani wie? � zapyta�, nie spuszczaj�c z niej wzroku. � Musz� przyzna�, �e niewiele � powiedzia�a i z wielk� przyjemno�ci� stwierdzi�a, �e jej odpowied� miast uspokoi� pana Whittingtona, jeszcze bardziej wyprowadzi�a go z r�wnowagi. By� mo�e zacz��by co� podejrzewa�, gdyby powiedzia�a, �e wie du�o. � W ka�dym razie wie pani wystarczaj�co, aby tutaj si� zjawi� i niby to od niechcenia rzuci� to nazwisko. � A mo�e ja si� tak w�a�nie nazywam? � podsun�a Tuppence. � Wielce prawdopodobne! � zakpi�. � Albo mo�e mi to nazwisko ot tak przysz�o do g�owy, gdzie� je na przyk�ad us�ysza�am? � kontynuowa�a zach�cona sukcesem, jaki zacz�o przynosi� m�wienie prawdy, w kt�r� rozm�wca najwyra�niej nie wierzy�. Pan Whittington uderzy� pi�ci� w biurko. � Niech pani przestanie si� wyg�upia�! Co pani wie? I ile pani chce? Ile pani ��da? To ostatnie pytanie bardzo j� zainteresowa�o, zw�aszcza �e ca�y poprzedni dzie� prze�y�a na paru rogalikach, a o �niadaniu tego poranka w og�le nie warto by�o my�le�. Grana w chwili obecnej rola mia�a w sobie mniej z Wielkiej Przygody, a wi�cej z Wielkiego Oszustwa, ale stwarza�a realne mo�liwo�ci spe�nienia dora�nego pragnienia zjedzenia porz�dnego posi�ku. Rozsiad�a si� wi�c wygodnie, u�miechn�a z pewno�ci� osoby, kt�ra panuje nad sytuacj�, i wyg�osi�a kr�tk� mow�: � Drogi panie Whittington, po��my karty na st�. I niech si� pan nie gniewa, bo nie ma o co. Pods�ucha� pan wczoraj moj� rozmow�, w kt�rej wspomnia�am, �e zamierzam prowadzi� awanturnicze �ycie, polegaj�c na w�asnej g��wce. Chyba udowodni�am panu, �e t� g��wk� mam. Dobrze przykr�con�! Nie zaprzeczam, �e znane mi jest pewne nazwisko, ale by� mo�e na tym ko�czy si� moja wiedza� � A mo�e si� i nie ko�czy � warkn�� pan Whittington. � Upiera si� pan, by mi nie wierzy�. � Tuppence westchn�a. � Ju� raz to powiedzia�em: niech pani przestanie b�aznowa�. Porozmawiajmy serio. Nie uda si� pani odgrywa� przede mn� niewini�tka. Wie pani znacznie wi�cej, ni� chce to przyzna�. Tuppence przez chwil� milcza�a, zaj�ta podziwianiem w duchu w�asnej przemy�lno�ci, a potem bardzo spokojnie o�wiadczy�a: � Nie wypada mi panu zaprzecza�, drogi panie. � Wr��my wi�c do pierwotnego pytania: ile pani ��da? Tuppence stan�a wobec dylematu. Dotychczas uda�o jej si� wprost kapitalnie nabra� Whittingtona, jednak�e wymienienie konkretnej sumy mog�o obudzi� jego podejrzenia. Dozna�a nag�ego ol�nienia: � Powiedzmy, �e zaliczka teraz, a o reszcie jeszcze porozmawiamy. Whittington spojrza� na ni� ponuro. � Ma�y szanta�yk, co? � Ach nie, sk�d! Nazwijmy to zaliczk� na poczet przysz�ych us�ug. � Tuppence s�odko si� u�miechn�a. Whittington co� mrukn��. � Bo widzi pan, ja wcale tak nie lec� na pieni�dze � doda�a milutko. � Brak mi s��w na opisanie pani! � burkn�� Whittington, ale w jego g�osie kry� si� podziw. � Da�em si� ca�kowicie nabra�. S�dzi�em, �e mam do czynienia ze skromniutk� panienk� z odrobin� rozumu, jaka by�a mi w tej sprawie potrzebna� � �ycie jest pe�ne niespodzianek � stwierdzi�a Tuppence moralizatorskim tonem. � Kto� si� jednak musia� wygada�, tego jestem pewien � powiedzia� Whittington. � Wed�ug pani, to nie Rita. A mo�e�? Wej��! � krzykn��, s�ysz�c pukanie do drzwi. Do pokoju wsun�� si� cicho urz�dnik i po�o�y� na biurku kartk�. � Telefoniczna wiadomo��, prosz� pana! Whittington chwyci� kartk� i przeczyta�, marszcz�c brwi. � Dzi�kuj�, Brown. Mo�esz wyj��. Urz�dnik wycofa� si� i zamkn�� za sob� drzwi. Whittington obr�ci� si� w stron� Tuppence. � Niech pani przyjdzie jutro o tej samej porze. Teraz jestem zaj�ty. Chwilowo daj� pani pi��dziesi�t. Wyci�gn�� z kieszeni zwitek banknot�w, wybra� kilka 1 Po�o�y� na skraju biurka od strony Tuppence. Jednocze�nie wsta�. Wyra�nie chcia� si� jej jak najszybciej pozby�. Tuppence spokojnie przeliczy�a pieni�dze, w�o�y�a je do torebki i dopiero wtedy podnios�a si� z krzes�a. � �egnam, panie Whittington. A raczej au revoir* � powiedzia�a bardzo grzecznie. � W�a�nie! Au revoir\ � Pan Whittington znowu wpad� w jowialny humor. Zmiana ta nieco zaniepokoi�a Tuppence. � Au revoir, sprytna i urocza damo! Tuppence jak na skrzyd�ach zbiega�a ze schod�w. Znajdowa�a si� niemal w euforii. Uliczny zegar wskazywa� za pi�� dwunast�. � Ale si� Tommy zdziwi! � mrukn�a do�� g�o�no i zatrzyma�a nadje�d�aj�c� taks�wk�. Podjecha�a pod samo wej�cie na stacj� metra. Tommy ju� czeka�. Ze zdumienia szeroko otworzy� oczy i podbieg�, by pom�c jej wysi���. W nagrod� otrzyma� czu�y u�miech i polecenie: � Zap�a�, m�j drogi! Zupe�nie nie mam drobnych. Najmniejszy banknot to pi�ciofunt�wka� NIEPOWODZENIE Triumf okaza� si� nieco mniejszy ni� sobie Tuppence za�o�y�a, a to przede wszystkim z powodu mizernej zawarto�ci kieszeni Tommy�ego. Uda�o si� zgromadzi� wymagan� kwot�, ale dopiero gdy dziewczyna wygrzeba�a z dna torebki jeszcze dwa pensy. Kierowca taks�wki z gar�ci� pe�n� drobniak�w da� si� wreszcie sk�oni� do odjazdu, cho� zdo�a� jeszcze zada� chrapliwym g�osem retoryczne pytanie: � Czy te� szanowny d�entelmen �artuje sobie, daj�c mi to wszystko? � Chyba zap�aci�e� za du�o � odezwa�a si� w�wczas niewinnym g�osikiem Tuppence. � Ten uczciwy biedak chce ci zwr�ci� nadp�at�, Tommy! I najprawdopodobniej te s�owa sk�oni�y wreszcie taks�wkarza do znikni�cia z pola widzenia. Pan Tommy Beresford g��boko odetchn�� i nie maj�c ju� �wiadk�w m�g� ostrym tonem za��da� wyja�nie�: � Co ci do �epetyny skoczy�o, �eby bra� taks�wk�? � Nie chcia�am si� sp�ni� i narazi� ci� na czekanie � od�Par�a spokojnie Tuppence. � Sp�ni� si� na dwunast�? Ty sypiasz do po�udnia? Bo�e, nic ju� nie rozumiem. � I daj� ci najprawdziwsze s�owo � ci�gn�a niewzruszenie Tuppence � �e nie mam mniejszych banknot�w ni� pi�ciofuntowe. � Bardzo �adnie to odegra�a� przed taks�wkarzem, ale i tak ci nie uwierzy�. � Hmm� � zamy�li�a si� Tuppence. � Nie uwierzy�! I tak jest zawsze, kiedy m�wi si� prawd�. Nikt w ni� nie chce uwierzy�. Ju� to stwierdzi�am dzi� rano. Teraz p�jdziemy sobie na lunch. Chcia�by� do Savoyu? Tommy skrzywi� twarz w u�miechu. � Mo�e lepiej do Ritza? � Wiesz, chyba jednak wol� restauracj� w hotelu Picadilly. Znacznie bli�ej i nie potrzebujemy bra� taks�wki. Chod�! � W dobrym dzi� jeste� humorze. A mo�e co� z g��wk� niedobrze? � zapyta� Tommy. � Takie przypuszczenie nie jest pozbawione pewnych podstaw. Wpad�y mi do r�ki pieni�dze i dozna�am w zwi�zku z tym takiego szoku, �e ci�gle jeszcze nie mog� przyj�� do siebie. Jeden ze znanych lekarzy poleca na takie niedomaganie dobr� zak�sk�, nast�pnie kraba po ameryka�sku, pieczon� kur� i na deser melb�. Idziemy si� leczy�! � Tuppence, drogie dziewcz�, czy nie masz gor�czki? � Ty niedowiarku! � Tuppence otworzy�a torebk�. � Patrz! � Wyci�gn�a banknoty i zacz�a nimi powiewa�. � Nie powiewaj tak publicznie funciakami, dziewczyno! � To nie s� banknoty funtowe! To s� banknoty pi�ciokrotnie lepsze! Nie, omyli�am si�. Ten, kt�ry trzymam w r�ku, jest dziesi�� razy lepszy! Tommy j�kn��. � Tuppence, musia�em si� chyba upi�, nic o tym nie wiedz�c, i teraz zamiast bia�ych s�oni widz� bia�e banknoty! A mo�e ja �ni�? � Ju� dobrze, m�j kr�lu. Za taki banknot zjemy lunch. Chod�! � P�jd� za tob�, gdzie chcesz. Ale sk�d je masz? Obrabowa�a� bank? � Wszystko ci opowiem. Co za okropne miejsce ten plac Picadilly. Uwa�aj, chce nas przejecha� wstr�tny autobus! To by�oby straszne, gdyby przejecha� si� po pi�ciofuntowych banknotach. I jednym dziesi�ciofuntowym! � Parter? G��wna sala? � spyta� Tommy, gdy szcz�liwie przeszli na drug� stron� jezdni. � Dro�sza jest ta mniejsza � powiedzia�a Tuppence. � Grzeszna i godna pot�pienia ekstrawagancja! � o�wiadczy� Tommy. � Chod� ze mn�� � Ale czy ja tam dostan� to, czego chc�? � M�wisz o tym bardzo niezdrowym menu, kt�re mi przed chwil� proponowa�a�? Oczywi�cie, �e dostaniesz. Mo�e nie wszystko, bo by� p�k�a. Kiedy ju� usiedli i na stole znalaz�y si� zam�wione przez Tuppence zak�ski, Tommy nie m�g� d�u�ej wytrzyma�: � No, jazda! � za��da�. � Strzelaj! I panna Cowley wszystko mu opowiedzia�a. � A naj�mieszniejsze jest to, �e ja naprawd� wymy�li�am to nazwisko: Jane Finn. Nie chcia�am poda� prawdziwego ze wzgl�du na ojczulka, kt�rego by szlag trafi�, gdyby jego c�reczka wpakowa�a si� w jak�� afer� niezbyt przyjemn� Panu Bogu. � S�usznie zrobi�a�, ale nazwiska wcale nie wymy�li�a� � poinformowa� j� Tommy. � Jak to nie? � Ja ci je podsun��em. Nie pami�tasz? Powiedzia�em wczoraj, �e s�ysza�em na ulicy jakich� dw�ch go�ci m�wi�cych o kobiecie, kt�ra nazywa�a si� Jane Finn. I st�d to nazwisko przysz�o ci do g�owy. � Rzeczywi�cie! Teraz sobie przypominam! To nadzwyczajne� � Tuppence zatopi�a si� w my�lach. Nagle usiad�a prosto. � Tommy? � No co? � Jak wygl�dali ci dwaj m�czy�ni? � Jeden by� chyba bardzo t�gi i wysoki � odpar� Tommy, marszcz�c czo�o. � I g�adko ogolony. Ciemne w�osy� � To on, to on! � wykrzykn�a Tuppence podniecona. � Ten sam. To jest w�a�nie Whittington! A jak wygl�da� ten drugi? � Zupe�nie nie pami�tam. Jako� go nie zarejestrowa�em. W�a�ciwie tylko to fi�skie nazwisko zwr�ci�o moj� uwag�. � A ludzie m�wi�, �e nie ma zbieg�w okoliczno�ci! � Tuppence z wielkim zadowoleniem poch�ania�a melb�. Tommy spowa�nia�. � S�uchaj no, moja droga, ale co dalej? Dok�d to wszystko nas prowadzi? � Do dalszych pieni�dzy � odpar�a. � Tylko o tym my�lisz. Mnie interesuje inna sprawa. Co powinni�my teraz zrobi�? Jak chcesz kontynuowa� t� gr�? � W tym problem, Tommy. Trzeba si� zastanowi�. � D�ugo swego blefu nie poci�gniesz. Wcze�niej czy p�niej potkniesz si� na jakim� s��wku. A poza tym� to jest przecie� karalne. Szanta�! � Bzdura! Szanta� by�by wtedy, gdyby�my zagrozili, �e co� komu� powiemy, je�li nie dostaniemy pieni�dzy. A my przecie� nie mogliby�my nikomu nic powiedzie�, bo absolutnie nic nie wiemy. � Hmm� � zastanowi� si� Tommy. � W ka�dym razie trzeba obmy�li� dobrze, co dalej. Wi�c powiadasz, �e Whittington nagle zapragn�� si� ciebie pozby� i na odczepnego da� pieni�dze. Ale nast�pnym razem, nim da wi�cej, b�dzie chcia� us�ysze� co� konkretnego. Co dok�adnie wiesz i sk�d. A mo�e zdarzy� si� jeszcze co�, czego nie mo�na przewidzie�. Dasz sobie rad�? Jak masz zamiar to wszystko rozegra�? Tuppence zas�pi�a si�, marszcz�c czo�o. � Musimy pomy�le�. W zwi�zku z tym zam�w kaw� po turecku. Rozszerza kom�rki i stymuluje my�lenie. O Bo�e, chyba si� za bardzo objad�am! � Jak prosi�! Ale ja w�a�ciwie te�, chocia� wybiera�em dania chyba rozs�dniej od ciebie. Dwie kawy! � Ostatnie s�owa by�y skierowane do kelnera. � Jedna po turecku, druga z mlekiem. Tuppence pi�a kaw� malutkimi �yczkami. Gdy Tommy chcia� si� odezwa�, uci�a kr�tko: � B�d� cicho! My�l�! � Oby ci� nie opu�ci�o natchnienie! � po tej kr�tkiej uwadze Tommy zapad� w milczenie. � Jest! � wykrzykn�a wreszcie Tuppence. � Mam gotowy plan. Musimy oczywi�cie czego� si� jeszcze w tej sprawie dowiedzie� � Brawo! � Nie kpij sobie. A dowiedzie� si� musimy, obw�chuj�c, je�li tak wolno rzec, szanownego pana Whittingtona. Gdzie mieszka, co robi� Ja nie mog� go �ledzi�, bo on mnie zna. Ale ty mign��e� mu tylko w restauracji Lyonsa. Nie rozpozna ci�. M�odzi m�czy�ni s� strasznie do siebie podobni. � Kategorycznie odrzucam podobne pom�wienie! Jestem absolutnie przekonany, �e mi�a aparycja i schludny wygl�d wyr�niaj� mnie od otoczenia. � M�j plan jest taki� � kontynuowa�a Tuppence nie reaguj�c wcale na uwag� Tommy�ego. � Jutro p�jd� na spotkanie sama. B�d� si� stara�a ponownie odsun�� ostateczn� rozgrywk�. Je�li nie dostan� �adnych pieni�dzy, to nic nie szkodzi. Pi��dziesi�t funt�w powinno nam wystarczy� na kilka dni� � Mo�e nawet na d�u�ej. � Ty natomiast b�dziesz si� kr�ci� przed budynkiem. Kiedy wyjd�, udasz, �e mnie nie znasz, bo on mo�e patrze� z g�ry. Zostan� jednak gdzie� w pobli�u, tak �eby� mnie widzia�, i kiedy z kolei on wyjdzie na ulic�, to ja upuszcz� chusteczk� albo co� takiego i ty za nim p�jdziesz� � Dok�d? � Tam gdzie i on, g�uptasie! No, co s�dzisz o moim planie? � Czyta�em o takich rzeczach w ksi��kach. Ale robi� to samemu? Strasznie g�upio tak sta� przez kilka godzin na ulicy, nie maj�c nic do roboty. Ludzie na pewno b�d� si� dziwili, co ja kombinuj� � Nie w mie�cie. Wszyscy si� dok�d� �piesz�. Nikt na ciebie nie zwr�ci uwagi. � Ju� drugi raz m�wisz, �e nikt na mnie nie zwr�ci uwagi. Ale ci wybaczam. Bo ja wiem, to mo�e by� nawet zabawne. Co robisz dzi� po po�udniu? � No w�a�nie � odpar�a Tuppence. � My�la�am o kapeluszu� i o jedwabnych po�czochach. A mo�e� � Spokojnie, spokojnie! Pi��dziesi�t funt�w to tylko pi��dziesi�t funt�w. Ale mo�e by�my� mo�e p�jdziemy na kolacj� i troch� pota�czymy? � Doskona�y pomys�! Dzie� min�� zupe�nie przyjemnie, a wiecz�r jeszcze bardziej. Dwie pi�ciofunt�wki ulotni�y si� bezpowrotnie. Spotkali si� nast�pnego ranka w um�wionym miejscu i ruszyli ku �r�dmie�ciu. Tuppence wesz�a do biurowca, a Tommy pozosta� na przeciwleg�ym chodniku. Ruszy� spacerkiem do rogu, potem wolno wr�ci�. Gdy by� na wysoko�ci biurowca, wybieg�a z niego Tuppence i p�dem pokona�a jezdni�. � Tommy! � Co si� sta�o? � Biuro zamkni�te. Nikogo tam nie ma. � Dziwne. � Prawda? Chod� ze mn�. Spr�bujemy jeszcze raz. Tommy poszed� za Tuppence. Gdy znajdowali si� na trzecim pi�trze i zacz�li wchodzi� na czwarte, na schodach pojawi� si� jaki� m�ody urz�dnik i po chwili wahania spyta�: � Pa�stwo do �Estonii�? � Tak, w�a�nie. � Ju� ich nie ma. Od wczoraj. Podobno firma jest zlikwidowana. Podobno. W ka�dym razie pomieszczenia s� do wynaj�cia. � Dzi�kuj� dzi�kuj� panu � odpar�a Tuppence. � Nie zna pan przypadkiem adresu pana Whittingtona? � Nie, nie znam. Oni si� wyprowadzili tak niespodziewanie. � Bardzo panu dzi�kuj� � odezwa� si� Tommy. � Idziemy, Tuppence! Wyszli na ulic�. Stan�li, patrz�c na siebie. � No i koniec � stwierdzi� Tommy. � Tego nie podejrzewa�am � j�kn�a Tuppence. � G�owa do g�ry, staruszko, to jeszcze nie koniec �wiata! Nic nie poradzimy! � Naprawd�? � Hardo podnios�a g�ow�. � My�lisz, �e to koniec? A w�a�nie, �e nie! Dopiero pocz�tek. � Pocz�tek czego? � Wielkiej Przygody! Czy ty naprawd� nie rozumiesz, Tommy? Oni uciekli, co oznacza, �e historia z Jane Finn to powa�na sprawa. I my j� rozgryziemy. Odnajdziemy Whittingtona. B�dziemy niezmordowanie w�szy�! � Kto ma w�szy�? My? Nie jeste�my detektywami � zaprotestowa� Tommy. � To si� nauczymy. Trzeba przygotowa� nowy plan dzia�ania. Po�ycz mi ten tw�j ogryzek o��wka. Dzi�kuj�. I nie przeszkadzaj, nie przerywaj. Daj mi pomy�le� i zapisa� Dobrze! � Tuppence odda�a o��wek Tommy�emu, spogl�daj�c z wielk� satysfakcj� na to, co nabazgra�a na papierze. � Co� tam napisa�a? � Og�oszenie. � Wi�c jednak je dajemy? � Nie to. Inne. Poda�a mu kartk�. Tommy odczyta� na g�os: � �Jane Finn! Wszelkie informacje o tej osobie pilnie poszukiwane. M�P� KIM JEST JANE FINN? Dzie� nast�pny przetoczy� si� powoli. Nale�a�o ograniczy� wydatki. Czterdzie�ci funt�w rozumnie wydawane mog�o starczy� na d�ugo. �Chodzenie pieszo tanio wypada�, stwierdzi�a Tuppence. Na szcz�cie pogoda by�a �adna. Za wieczorn� rozrywk� musia�o im wystarczy� dzielnicowe kino. �roda by�a dniem z�udnych nadziei. W czwartek ukaza�o si� og�oszenie. Dopiero w pi�tek za� mo�na si� by�o spodziewa� odpowiedzi, adresowanych na klub Tommy�ego. Tommy da� s�owo honoru, �e �adnego z list�w, je�li w og�le nadejd�, sam nie otworzy, lecz przyjdzie z nimi o dziesi�tej na spotkanie w Narodowej Galerii Malarstwa. Tuppence zjawi�a si� pierwsza, usiad�a na kanapce obitej pluszem i bez entuzjazmu wpatrywa�a si� w obraz Turnera, k�tem oka zerkaj�c ku wej�ciu. Wkr�tce pojawi� si� Tommy. � No i co? � spyta�a podniecona. � A w�a�nie � odpar� przekornie pan Beresford. � Kt�ry Turner najbardziej ci si� podoba? � Nie zn�caj si� nade mn�. S� jakie� odpowiedzi? Tommy potrz�sn�� g�ow� z przesadnym smutkiem. � Nie chcia�em ci psu� humoru, staruszko, m�wi�c, co s�dz� o tym pomy�le z og�oszeniem. Zmarnowane pieni�dze� � westchn�� g��boko. � I teraz masz skutek. Og�oszenie si� ukaza�o i� s� tylko dwie odpowiedzi! � Dawaj, �wintuchu! � wykrzykn�a Tuppence. � Dawaj natychmiast! Jeste� wstr�tny! � J�zyk, moja droga! Bacz na j�zyk! W Narodowej Galerii szczeg�lnie na to zwa�aj�, bo to pa�stwowa instytucja, spu�cizna pokole� i tak dalej� A poza tym ju� ci chyba m�wi�em, �e c�rce osoby duchownej nie wypada� � �zadawa� si� z takimi jak ty n�dznikami � doko�czy�a Tuppence. � Niezupe�nie to mia�em na my�li. Skoro ju� jednak dzi�ki mnie, w dodatku ca�kiem za darmo, prze�y�a� t� chwil� euforii po d�ugim okresie rozpaczy, to mo�e zabierzemy si� wreszcie do przegl�dania tak zwanej poczty? Tuppence bezceremonialnie wyrwa�a mu z r�ki obie koperty i przed otwarciem dok�adnie je obejrza�a. � Gruby, czerpany papier! Kosztowny! Zostawimy to na deser. Najpierw ta druga� � Racja. A wi�c raz, dwa, trzy, otwieramy! Tuppence szybko rozdar�a kopert� i wyj�a z niej kartk�. Szanowny Panie, Odpowiadaj�c na Pa�skie og�oszenie w dzisiejszej gazecie, zawiadamiam, �e by� mo�e b�d� m�g� s�u�y� pomoc�. Je�li to Panu odpowiada, prosz� mnie odwiedzi� pod podanym w nag��wku adresem jutro o godzinie jedenastej przed po�udniem. Z powa�aniem, A. Carter � 27 Carshalton Terrace � Tuppence odczyta�a adres. � To musi by� gdzie� przy Gloucester Road. Mamy mn�stwo czasu. Zd��ymy, je�li pojedziemy metrem. � A oto m�j plan kampanii � o�wiadczy� Tommy. � Teraz moja kolej rozpocz�cia ofensywy. Kiedy stan� przed obliczem pana Cartera, to najpierw, zgodnie z obyczajem, powiemy sobie �dzie� dobry�. Potem on poprosi: �Niech pan usi�dzie, panie�?�. Na co ja mu odpowiem bez zw�oki ze znacz�cym u�miechem: �Jestem Edward Whittington�. Pan Carter poczerwienieje w�wczas na twarzy i wykrztusi: �Ile pan chce?�. Otrzymam zwyczajowe w tym wypadku pi��dziesi�t funt�w, schowam je do kieszeni i wr�c� do ciebie na r�g ulicy. Nast�pnie powt�rzymy to samo, id�c pod drugi adres� � Przesta� si� wyg�upia�, Tommy! Dawaj ten drugi list. Ooo, wys�any z hotelu Ritz! � I mo�e z propozycj� stu funt�w?! � Przeczytam ci: �Szanowny Panie, W zwi�zku z Pa�skim og�oszeniem prosz� uprzejmie o odwiedzenie mnie oko�o po�udnia. Z powa�aniem, Julius P. Hersheimmer�. � Ha! � wykrzykn�� Tommy. Pachnie mi Szwabem. Albo ameryka�skim milionerem o niefortunnym rodowodzie. Po�udnie to dobra pora. Kto wie, mo�e darmowe papu na dwie osoby? Tuppence skin�a g�ow�. � Mo�liwe, ale �pieszmy si� do Cartera. Carshalton Terrace okaza�o si� wyj�tkowo szacown� ulic� o �damskim aspekcie�, jak to okre�li�a Tuppence. Nacisn�a dzwonek pod numerem dwadzie�cia siedem i drzwi niemal�e bez zw�oki otworzy�a im pokoj�wka. Wygl�da�a r�wnie szacownie jak ulica i dom, co nieco zmartwi�o Tuppence, kt�ra spodziewa�a si� raczej podejrzanych os�b. Na pytanie T