7323

Szczegóły
Tytuł 7323
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7323 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7323 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7323 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Stephen Baxter Antyl�d (Anti-ice) t�umaczy�: Pawe� Korombel Matce po�wi�cam Podzi�kowania Pragn�, by podzi�kowania przyj�li: Eric Brown i Alan Cousins, kt�rzy przeczytali wersje robocze ksi��ki; David S. Garnett, kt�ry entuzjastycznie oceni� pomys� powie�ci; moja agentka, Maggie Noach, wydawca Malcolm Edwards oraz zesp� redakcyjny w HarperCollins za ci�k� prac� przy tym przedsi�wzi�ciu. Prolog List do ojca Przedpole Sewastopola, 7 lipca 1855 roku Drogi Ojcze, zaiste nie wiem, jakimi s�owami powinienem zwr�ci� si� do Ciebie, Ojcze, po haniebnym wyst�pku, kt�ry wygna� mnie za pr�g rodzinnego domu. Liczy�em ka�dy dzie�, kt�ry up�yn�� od tamtej chwili, i je�li nie da�em znaku �ycia, to usprawiedliwia mnie piecz�� wielkiego wstydu, kt�ra zamkn�a mi usta. Gdy pomy�l�, i� Ty, Matka i Ned mniemacie, jakobym tu�a� si� po zak�tkach Anglii bez pensa przy duszy, maj�c tylko widmo bliskiego zgonu za towarzysza, wina ci�kim kamieniem gniecie mi pier�. Jednak, prosz� Ojca, mi�o�� i obowi�zek sprzysi�g�y si� z nadzwyczajnymi wydarzeniami ostatnich dni, kaza�y uj�� w d�o� pi�ro i przerwa� milczenie. Ojcze, �yj�, jestem zdr�w i ca�y, i s�u�� sprawie imperium w kampanii krymskiej jako �o�nierz XC Kompanii Piechoty! Rozpoczynam t� relacj�, siedz�c w szcz�tkach rosyjskich fortyfikacji, dwuramniku nazywanym przez Francuz�w - Z�bek, a sk�adaj�cym si� z niepozornych, acz starannie usypanych wa��w wzmocnionych workami z piaskiem - przed ruinami Sewastopola. Nie w�tpi�, �e ju� te wie�ci wprawi� Ci� w nie lada zdumienie - i o�mielam si� �ywi� nadziej�, i� Twoje serce zadr�y, poruszone wyrokami losu, kt�re przes�dzi�y o moim przetrwaniu - atoli, drogi Ojcze, musisz by� gotowy na opisy daleko bardziej zdumiewaj�cych zdarze�, kt�re zamierzam Ci przedstawi�. Niew�tpliwe czyta�e� w �The Times� telegramy Russella o doszcz�tnym rozbebeszeniu sewastopolskiej fortecy przez infernalny pocisk antylodowy niejakiego Travellera. Prosz� Ojca, by�em �wiadkiem tego wszystkiego. To, �e prze�y�em, traktuj� w obliczu spoczywaj�cego na mnie wiecznego pot�pienia jako niczym nie zas�u�ony dar od Boga, poniewa� wielu chwat�w - Francuz�w i Turk�w, Anglik�w nie wspominaj�c - wyzion�o ducha wok� mnie. Winienem Ci wyja�nienia co do mych los�w od chwili opuszczenia Le�nego Ustronia, tamtego mrocznego dnia minionego roku, i co do tego, w jakich okoliczno�ciach przybi�em do tego odleg�ego wybrze�a. Jak wiesz, zabra�em ze sob� tylko par� szyling�w. Przenika�a mnie odraza do samego siebie, pali�a ha�ba. Postanowiwszy odpokutowa� sw�j grzech, uda�em si� kolej� napowietrzn� do Liverpoolu i tam zaci�gn��em si� do pu�ku. Zg�osi�em si� do szeregu jako prosty �o�nierz. Oczywi�cie, nie sta� mnie by�o na wykupienie patentu oficerskiego, a zreszt� i tak postanowi�em si� ukorzy�, zmiesza� z lud�mi najni�szego autoramentu, bo tylko tym sposobem mog�em zmaza� sw�j grzech. Tydzie� po przybyciu do Liverpoolu wys�ano mnie do Chatham i sp�dzi�em tam kilka miesi�cy, kszta�towany na �o�nierza imperium. Nast�pnie, oddaj�c los sw�j w r�ce Pana Naszego, w styczniu tego roku zg�osi�em si� na ochotnika do s�u�by czynnej, maj�c w perspektywie wypraw� na Krym. Kiedy czeka�em na okr�t transportowy, przekonany, i� �mier� niew�tpliwie wypatruje niecierpliwie mojej niegodnej osoby na dalekich polach Krymu, z ca�ego serca pragn��em napisa� do Ciebie, lecz nawet w obliczu tak tuzinkowego obowi�zku opu�ci�a mnie odwaga - chocia� nie zabrak�o mi jej potem, kiedy wok� mnie toczy�y si� najstraszliwsze rzezie, jakie cz�owiek tylko jest sobie w stanie wyobrazi� - i opu�ci�em Angli�, nie odezwawszy si� s�owem. Podr� do Ba�ak�awy ci�gn�a si� pi�tna�cie dni, a po kilkudniowym marszu drog� p�nocn� znale�li�my si� w obozie sprzymierzonych roz�o�onym pod Sewastopolem. Zechciej, prosz�, �askawie przeczyta� opis sytuacji, kt�r� tam zasta�em. Co prawda g��wne wydarzenia kampanii szczeg�owo zrelacjonowali korespondenci pokroju Russella, by� mo�e jednak zainteresuje Ci� pogl�d zwyczajnego piechociarza - gdy� za takiego si� uwa�am i czerpi� z tego tytu� do chwa�y - jak ja. Ojcze, wiadomo, dlaczego si� tu znale�li�my. Nasze imperium opasuje �wiat. Wi��� je nici szlak�w komunikacyjnych: drogi bite, drogi �elazne, drogi kolei napowietrznej i drogi morskie. Car Miko�aj, wypatruj�c portu nad Morzem �r�dziemnym, wpierw skierowa� chciwe spojrzenie na upadaj�ce imperium ot-toma�skie. Zagrozi� samemu Konstantynopolowi - i naszym szlakom do Indii. Niebawem sponiewiera� tureckiego �o�nierza na l�dzie i morzu, tak wi�c z Francuzami u boku wyruszyli�my na wojn� z Rosjaninem. Rozpocz�li�my j� pod dow�dztwem lorda Raglana, niegdy� podkomendnego samego Wellingtona na polach Waterloo. Ojcze, widzia�em raz na w�asne oczy tego wielkiego d�entelmena, jad�cego przez nasz ob�z na narad� z francuskim wsp�dowodz�-cym, Canrobertem. Prosz� Ojca, widz�c Raglana tamtego dnia, sztywnego, jakby kij po�kn��, na grzbiecie st�paj�cego dostojnie siwka, z pustym r�kawem ukrytym w palcie (Francuzi odstrzelili bowiem naszemu wodzowi rami� do �okcia), lustruj�cego nas tym swoim wielkopa�skim, znu�onym, acz zawsze jastrz�bim wzrokiem, kt�rym przeszywa� ongi samego Bonapartego - zaprawd�, nie by�em jedyny, kt�ry dar� gard�o na jego cze�� i ciska� czapk� pod niebiosa! Ale od dnia przybycia nieraz obi�y mi si� o uszy pog�oski wymierzone w naszego wodza. Z g�ow� nabit� wspomnieniami dawnej chwa�y, wyniesionej z walk przeciwko Korsykaninowi, pono� zwyk� nazywa� Rosjan �Francuzami�! I, oczywi�cie, szemrano przeciwko jego sposobowi prowadzenia kampanii. Cokolwiek gadano, nasze pierwsze starcie z Rosjanami pod Alm�, dobre dziesi�� miesi�cy temu, by�o zwyci�skie. Dali�my �o�nierzom cara t�giego �upnia. Z tego, co si� s�yszy, by�o to nie lada widowisko. Si�y sprzymierzonych tworzy�y las mundur�w, roz�wietlony b�yskami bagnet�w, podczas gdy uszy rozrywa� niebywa�y tumult, b�bny i tr�bki wszelkiego rodzaju, a wszystko to niesione na nie ko�cz�cej si� fali brz�ku i warkotu maszeruj�cych armii. Mamy tu zucha, kt�ry opisuje szar�� drugiego pu�ku dragon�w szkockich. Ich wielkie czapy z nied�wiedziego futra p�yn�y nad szeregami wroga, gdy walczyli rami� przy ramieniu, tn�c i siek�c kogo popad�o... �a�uj� tylko, i� nie dane mi by�o zakosztowa� tak przedniej zabawy! Ale po Almie Raglan nie wykorzysta� wiktorii, nie siad� Rosjanom na karki. By� mo�e przegoniliby�my ich a� na piaski Krymu, a potem sprz�tn�li z p�wyspu i �wi�towali Bo�e Narodzenie w domu! Ale sprawy przybra�y inny obr�t i znasz ich bieg: wielkie bitwy pod Ba�ak�aw� i Inkermanem, hekatomba zacnej Lekkiej Brygady pod earlem Cardiganem. (Ojcze, niech dodam, i� na pocz�tku maja zdarzy�a mi si� okazja przejecha� s�awn� dolin� Ba�ak�awy, prawie do stanowiska Rosjan, kt�rych bateria by�a celem Brygady. Ziemia pstrzy�a si� od kwiat�w, ciep�ych i z�otych w promieniach zachodz�cego s�o�ca, okrywaj�cych rdz� na g�sto le��cych pociskach z sze�ciocal�wek i kawa�kach gilz. Znalaz�em ko�ski czerep, ca�kiem obrany z mi�sa i sk�ry, z kt�rego �ycie wyciek�o wylotem kuli. Nie natrafili�my na �o�nierskie szcz�tki. Ale s�ysza�em, �e pewien �o�nierz widzia� ludzk� szcz�k� - ca��, wybiela��, z idealnie r�wnymi z�bami). W ka�dym razie Rosjanie wylizali si� i do �wi�t zaszyli w sewastopolskiej fortecy. Musisz wiedzie�, Ojcze, �e Sewastopol to ich wielka baza morska. Gdyby�my j� zdobyli, wszelkie zagro�enie wisz�ce nad Konstantynopolem rozwia�oby si� natychmiast i �r�dziemnomorskie ambicje cara spali�yby na panewce. A tak zalegli�my tu w wielkiej liczbie i oblegali�my miasto od �wi�t, zdani na saper�w, dr��enie podkop�w, k�adzenie min i sypanie okop�w. Lecz wszystko to by�y - tak mi si� przynajmniej wydawa�o - istne kpiny, a nie obl�enie. Rosjanie amunicji mieli, ile dusza zapragnie, a �e my w �aden spos�b nie mogli�my zamkn�� blokady morskiej, okr�ty cara niemal co dnia dowozi�y obl�onym prowiant! Jednak Raglanowi ani si� �ni�o wyrzuca� szturmem Rosjan z ciep�ego gniazdka. Uzna�, �e jedyny spos�b to czeka� cierpliwie w okopach i zag�odzi� ich na �mier�. I, oczywi�cie, z uporem odrzuca� wszelkie sugestie, aby spo�ytkowa� bro� antylodow�; uwa�a�, �e cz�owiekowi honoru nie wypada si�ga� po tego rodzaju nowomodne potworno�ci. Tak wi�c tylko�my czekali i czekali... Mog� jedynie podzi�kowa� dobremu Stw�rcy, �e okaza� mi t� �askawo�� i chocia� zupe�nie nie zas�u�y�em na taki zbieg okoliczno�ci, przys�a� mnie ju� po najsro�szych okrucie�stwach zimy. Ch�opcy, kt�rzy prze�yli to wszystko, opowiadaj� rzeczy, od kt�rych w�os si� je�y. Letnie miesi�ce okaza�y si� �askawe, a jak�e, i nietrudno by�o o k�s dobrego jad�a i fura� dla koni, a czasu starcza�o nawet na zabaw� w krykieta i chocia� nie oby�o si� bez najrozmaitszych improwizacji, trzymano si� zasad, jak si� patrzy! Ale zima zamieni�a drogi i okopy w b�otne rozlewiska. Jedyne schronienie oferowa� dach namiotu - a i to nie wszystkim - i je�li ju� komu� nadarzy�a si� okazja zmru�y� oko, to w lodowatym b�ocie po kolana. Nawet oficerowie cierpieli haniebne m�ki; pono� musieli nosi� szable w okopach, bo inaczej nie rozr�ni�by� ich od prostych szeregowc�w! Ojcze, zaiste by�a to poniewierka, nie �o�nierka. I, oczywi�cie, zjecha�a do nas z portu w Warnie ja�nie pani cholera i nie by�o takiego zak�tka obozu, do kt�rego by nie zajrza�a. Panie Ojcze, epidemia cholery to nie kaszka z mleczkiem, bo cz�ek w przeci�gu kilku godzin z junaka przemienia si� w mizerny cie�, a nast�pnego dnia l�duje w dole z innymi zw�okami. To, �e te zuchy zachowa�y dyscyplin� i dobry humor w tych okoliczno�ciach, wiele m�wi o ich zaletach ducha i �miem twierdzi�, �e zwyk�y Anglik trzyma� si� znaczenie lepiej ni� Francuziki, chocia� dociera�y do nas plotki, �e zaopatrzenie sprzymierze�c�w jest o niebo lepsze. Ale wzgl�dem aprowizacji mam w�asne zdanie, prosz� Ojca. W mojej ocenie Francuzi lepiej umiej� si� znale��, kiedy niedostatek �ywno�ci zagl�da im w oczy, ni� Anglicy! Sprz�tnij Anglikowi ze sto�u piecze� wo�ow� i kufelek piwka, a tylko pogdera, legnie i wyzionie ducha. Tymczasem te Francuziki... Niejaki kapitan Maude, za�ywny chwat (p�niej odprawiony do domu, kiedy szrapnel eksplodowa� pod brzuchem jego konia i po- szatkowa� nog� je�d�cowi), opowiada� nam, jak to raz zaprosi� go na kolacj� francuski poruczniczek. Kiedy nasz Maude zbli�a� si� do namiotu tamtego zucha, b�ogie wonie pysznego �are�ka po�askota�y mu nozdrza, uszy oczarowa�y d�wi�ki muzyki operowej, a oczy ol�ni�a biel obrusu roz�o�onego pod p�acht� namiotu. Wyobra� sobie, �e zaserwowany posi�ek sk�ada� si� z ca�ych trzech da�! Kiedy Maude wynosi� pod niebiosa go�cinno�� gospodarza, zdumia� si� us�yszawszy, �e te wszystkie smako�yki to jedynie par� gar�ci fasoli umiej�tnie przyprawionych mieszank� zi� rosn�cych w pobli�u! Niech mnie kule bij�! Mnie samemu jednak trudno narzeka� na warunki, odbiega�y bowiem od tego, co musia� znosi� przeci�tny Anglik w czasach mojego przybycia. Kwaterowa�em w chacie wzniesionej przez pluton Turk�w. Codziennie na st� wje�d�a�a porcja solonej wo�owiny i suchary. Prawda, �a�osne menu w por�wnaniu z tym, czym rozpieszczano nas w ojczy�nie, ale trudno rzec, �eby to by�a porcja g�odowa. Co za� si� tyczy trunk�w, to ju� doprawdy nie mo�na si� by�o uskar�a�. Piwo trafia�o si� z rzadka i by�o horrendalnie drogie - ale nie siarczyste trunki. Jest tu na przyk�ad odmiana trucizny, kt�r� zw� �rakija�, a kt�r� p�dzi miejscowe ch�opstwo. Nieraz zdarza�o mi si� wiedzie� �o�nierzy, w tym r�wnie� nosz�cych szlify, rozpaczliwie szukaj�cych godnej postawy po zmierzeniu si� z paroma szklaneczkami zdradzieckiego p�ynu; takie zachowanie, oczywi�cie, nie by�o tolerowane. Niech przypomn�, jak to pewnemu zuchowi w naszej kompanii powin�a si� noga, bo chocia� wy�mienity by� z niego �o�nierz i ch�op na schwa�, dobre sze�� st�p cielska bez but�w, to lubi� t�go popi�. Karny apel jest zawsze wczesnym rankiem, przed ca�ym regimentem; wtedy mr�z �ci�� powietrze i wia� przenikliwy wiatr. Naszemu �o�nierzowi przywi�zano przeguby i kostki u n�g do solidnego tr�jk�ta zbitego z drewna i obna�ono go do pasa. Dobosz pracowa� dziewi�cioramiennym pie�cide�kiem, a tamburmajor liczy� razy. Ojcze, ten zuch wytrzyma� ich pi�� tuzin�w i ani nie pisn��, chocia� strumyki krwi trysn�y ju� po pierwszej dwunastce. Kiedy by�o po wszystkim, wypr�y� si� i zasalutowa� kapitanowi. - To dopiero ciep�e �niadanko, panie kapitanie, serdeczne dzi�ki - rzek�, po czym odprowadzono go do lazaretu. Wierz mi, Ojcze, lub nie, ale od tamtego nieszcz�snego dnia, w kt�rym opu�ci�em Tw�j dom, nie zakosztowa�em ani kropli trunku. Teraz - wreszcie niemal s�ysz� Tw�j p�acz! - opisz� Ci wielkie wydarzenia ostatnich kilku dni i je�li �askawie nak�onisz ucha, zako�cz�, zdaj�c spraw� ze stanu mojego ducha i cia�a. Sewastopol to port wojenny nad Morzem Czarnym. Wyobra� wi�c sobie rozleg�� zatok� ci�gn�c� si� od zachodu ku wschodowi i miasto roz�o�one szeroko po jej po�udniowej stronie. Jest podzielone na dwoje drug�, tym razem w�sk� zatok�, kt�ra wrzyna si� na jakie� dwie mile w g��b l�du. Ma to ten praktyczny skutek, Ojcze, �e do zdobycia miast potrzeba dw�ch armii. Si�y atakuj�ce jedn� stron� nie mog� zaoferowa� wsparcia pozosta�ym, gdy� uniemo�liwia im to zatoczka. St�d te� my i Francuzi roz�o�yli�my si� osobno - oni po lewej, Brytyjczycy po prawej. Obrona Rosjan jest - czy by�a - z pozoru skromna, ale zajmowali wy�sze pozycje, ufortyfikowane z woli samej natury. Wspomnia�em ju� o Z�bku, obsadzonym siedemnastoma ci�kimi dzia�ami. Pami�tam, jak pewnego dnia zbli�y�em si� mil� do miasta, zamierzaj�c przyjrze� si� okolicom. Ze wzg�rka roztacza� si� widok na znakomite okr�ty wojenne Rosjan, spoczywaj�ce niczym szare upiory w zatoce, i na mieszka�c�w Sewastopola przechadzaj�cych si� bez �adnej obawy ulicami miasta, jakby sto czterdzie�ci tysi�cy �o�nierzy oblegaj�cych port by�o tylko snem. Ale forteca, kt�ra spogl�da�a w d� na nasze pozycje, nie by�a �adnym snem. Wielkie czarne lufy lustrowa�y mnie ze strzelnic, a kiedy okaza�em zbytni� �mia�o��, podni�s� si� ob�oczek dymu i kula przelecia�a z sykiem nad moj� g�ow�; tamci bowiem bardzo dobrze wstrzelali si� w cel i trzymali w szachu ca�e przedpole. Wspomnia�em ju�, �e obl�enie ci�gn�o si� przez wiele miesi�cy i sporo ludzi, zniecierpliwionych brakiem post�pu, pomrukiwa�o, �e lord Raglan, �yj�cy dalekimi wspomnieniami i przyzwyczajony do tradycyjnych metod prowadzenia operacji, nie ma do�� gi�tkiego umys�u, aby rozwi�za� problem Sewastopola. Z pocz�tkiem maja da�o zna� o sobie podobne niezadowolenie w kr�gach dow�dczych. Do��czy�a do nas grupa oficer�w, wyra�nie �wie�o przyby�ych z Anglii, gdy� ich epolety b�yszcza�y jasno. Przewodzi� im genera� James Simpson, za�ywny d�entelmen o srogim spojrzeniu. By� z nimi cywil, dziwaczny jegomo�� maj�cy pi��dziesi�t lat, wysoki na sze�� st�p, obdarzony krogulczym nosem i g�stymi, smoli�cie czarnymi bokobrodami. Na g�owie nosi� niebotyczny cylinder, kt�ry przydawa� mu jeszcze cztery stopy. (Kr��y�a legenda, �e zab��kany strza� Ruskich - jeden z tych, kt�re nieustannie powala�y kogo� z naszych - kt�rego� dnia przeszy� na wylot to nakrycie g�owy, ale nasz d�entelmen zdj�� je, spokojny nad podziw, obejrza� dok�adnie szkod� i obieca�, �e po powrocie do Anglii wezwie do s�du carsk� ambasad�, domagaj�c si� zwrotu koszt�w cerowania!) Jegomo�� ostro�nie brn�� przez b�oto, zagl�da� do okop�w i przypatrywa� si� inwalidom i rannym, a wszyscy widzieli jego zaaferowanie i trosk�. Mam nadziej�, �e z mojego opisu rozpoznasz s�awnego sir Josiaha Travellera, autora tych wszystkich cud�w in�ynierii, kt�re przysporzy�y wielkiej chwa�y manchesterskim przemys�owcom. Ale na ile mi wiadomo, urz�dze� antylodowych nigdy wcze�niej nie wykorzystywano podczas dzia�a� wojennych. No c�, sir Josiah przyby� na p�wysep we w�asnej osobie, s�u�y� nam rad� w tej w�a�nie sprawie. Oczywi�cie, nie znalaz�em si� w gronie, kt�re naradza�o si� po przybyciu Travellera, i z konieczno�ci moja relacja opiera si� na zas�yszanych wie�ciach. Genera� Simpson, gor�cy zwolennik u�ycia nowego pocisku Travellera, optowa� za jak najszybszym wykorzystaniem wynalazku. Ale Raglan by� temu z gruntu przeciwny. Czy stary ksi��� si�gn��by po diabelskie urz�dzenia tego rodzaju, ten sam ksi���, kt�ry zakazywa� nawet u�ywa� bata przeciwko niepoprawnym moczymordom? (Takie pewnie argumenty wyg�asza� Raglan). Nie, panowie, nie si�gn��by, i lord Fitzroy Raglan nie zaaprobuje podobnego sprzecznego z natur� dzia�ania. Tradycyjne metody obl�enia, udoskonalone przez stulecia, nie mog� zawie�� i nie zawiod� w tym miejscu. No c�, s�owa Raglana spotka�y si� z poklaskiem i zaplanowano atak na fortec�. Lecz tak si� sk�ada, Ojcze, �e wystarcza�a ju� niewielka znajomo�� sztuki obl�niczej, aby zrozumie�, i� porywamy si� z motyk� na s�o�ce. Zdobywanie takiej fortecy, jak Sewastopol z ods�oni�tymi skrzyd�ami, przy niewielkiej przewadze liczebnej, bez wielkokalibrowych dzia� obl�niczych i wsparcia, by�o wr�cz rozpaczliwym przedsi�wzi�ciem. Niemniej jednak osiemnastego czerwca, po dziewi�ciu miesi�cach wyczerpuj�cego i bezowocnego obl�enia, oddzia�y sprzymierzonych podj�y si� tego wyczynu. Nasze bombardowanie zacz�o si� dwa tygodnie wcze�niej. Ojcze, pociski z dzia� i karabin�w lata�y nad naszymi g�owami noc� i dniem, a Rosjanie odpowiadali nam pi�knym za nadobne. Nie �ci�gaj�c munduru z grzbietu, tul�c karabin do piersi, prawie nie zmru�y�em oka podczas ca�ego przygotowania artyleryjskiego. A jakby ha�as dzia� nie wystarcza� do zniszczenia spokoju naszych umys��w, �o�nierze cara z ca�ym zapa�em zasypywali nasze pozycje trzydziestodwufuntowymi pociskami, jakby to by�y pi�ki krykietowe, we dnie, jak i w nocy, tak �e o spaniu nie by�o nawet mowy! W ko�cu wczesnym rankiem osiemnastego us�yszeli�my tr�bki i b�bny wzywaj�ce do ataku. Wydali�my niezbyt zgrany okrzyk - pami�taj, Panie Ojcze, �e wtedy po raz pierwszy dane mi by�o skosztowa� smaku prawdziwej bitwy - i wystawi�em sw�j g�upi �eb z okopu, �eby lepiej widzie�, co si� dzieje. Jako pierwsi ruszyli w dymach wystrza��w i oparach mg�y Francuzi, depc�c zsiekan� ziemi�. Rosjanie tylko na nich czekali i galijskie zuchy leg�y pokotem, niczym podci�te kos�; nast�pne szeregi wpad�y na powalonych i niebawem rozp�ta�o si� prawdziwe piek�o. Obawiam si�, Ojcze, �e cz�� dzielnych Gal�w odda�a �ycie w tym ca�ym chaosie z winy �le prowadzonego ognia sprzymierzonych. W ko�cu dostali�my rozkaz do natarcia. Ruszyli�my, strzelcy, po zrytym b�ocie, okrzyki pali�y nam gard�a, a odblaski s�o�ca na zje�onych bagnetach wskazywa�y drog�. Biegli�my na naj�wietniejsz� rosyjsk� redut� - Z�bek; mieli�my os�ania� oddzia�, kt�ry ni�s� drabiny i worki z we�n�, �eby wspi�� si� na kamienne �ciany dwuramnika. Wypali�em z mojego karabinu i przez kilka chwil ogie� bitewny p�on�� mi w �y�ach! Na nieszcz�cie Rosjanom ani by�o w g�owach ta�czy� do naszej melodii. Pozostali w fortyfikacjach i zasypali nas najbardziej morderczym gradem z kartaczy i karabin�w, jaki mo�na by�o sobie wyobrazi�. Ojcze, nigdy nie pojm�, jakim cudem prze�y�em tamto natarcie, gdy� wsz�dzie wok� mnie padali i nie wstawali lepsi ni� ja �o�nierze. W ko�cu zahaczy�em obcasem o mi�kk� kraw�d� leja po pocisku; polecia�em na brzuch i wyl�dowa�em na dnie leja. Ogie� kartaczowy Rosjan zas�oni� mi �wiat�o s�o�ca. Wciska�em si� w b�oto, wiedz�c, �e wychyli� nos w tamtej chwili, to szuka� pewnej �mierci. Mam nadziej�, �e wierzysz mi, Ojcze, i� to nie tch�rzostwo kaza�o mi przywrze� do ziemi. Kiedy tam le�a�em, w nozdrzach maj�c smr�d krwi i kordytu, a w duszy w�ciek�y gniew, �lubowa�em sobie, �e kiedy tylko b�d� m�g�, podejm� atak i drogo sprzedam m�ode �ycie. W ko�cu wygramoli�em si� z mojego schronienia i do wt�ru gwizdu kul, z karabinem w d�oniach, pobieg�em przed siebie. Przywita� mnie najbardziej niesamowity widok, jakiego m�g�bym si� spodziewa�. D�ugie drabiny obl�nicze zas�a�y r�wnin� jak patyczki, a po�r�d nich spoczywa�y trupy �o�nierzy - niekt�re ca�e, inne pokawa�kowane, zasnute dymem strzelniczym i zarzucone od�amkami pocisk�w. Tylko jedna drabina jakim� cudem zdo�a�a wesprze� si� o wynios�� �cian� reduty; dru�yna, kt�ra j� donios�a, zastyg�a u do�u w b�otnistej mazi - spl�tany k��b r�k i n�g. A rosyjskie armaty spogl�da�y wynio�le z ka�dej strzelnicy. Zagra�a tr�bka do odwrotu i poku�tykali�my do okop�w, odprowadzani �wie�ym gradem kul kartacznych naszych niego�cinnych gospodarzy. Tak zakosztowa�em po raz pierwszy prochu, Ojcze, i kiedy tego wieczoru spocz��em na pos�aniu, n�ka�y mnie powa�ne w�tpliwo�ci. Bo jak usprawiedliwi� r�wnie absurdalne natarcie i �mier� tak wielu �wietnych �o�nierzy? Nasta� ponury tydzie�. Mi�dzy namiotami i chatami ci�gn�y szeregi dwuk�ek, przyjmowa�y naszych biednych rannych i podskakuj�c, odwozi�y ich do szpitala, trzy mile w g��b wybrze�a. Straszliwe krzyki i szlochy unosi�y si� w powietrzu. A kanonada rosyjskiej artylerii nie dawa�a nam spokoju dniami i nocami, jakby szydz�c z pora�ki i bezradno�ci. Niemniej niepokoj�ce by�y pog�oski o awanturach, kt�re wybuch�y w�r�d dow�dztwa. Obrady toczy�y si� na okr�g�o i nieraz widzia�o si� jakiego� wynios�ego d�entelmena, jak wynurza si� z kwatery lorda Raglana i przemierza ob�z wielkimi krokami, p�on�c gniewem na pobli�nionych policzkach, trzaskaj�c bia�ymi r�kawiczkami o ta�cz�c� pochw� szabli. Kilka razy widzieli�my tego in�yniera, Travellera, przemierzaj�cego k�usem obozowisko do namiotu Raglana, d�wigaj�cego pod pach� tajemnicze plany i inne rysunki. Tak wi�c zdawali�my sobie spraw�, �e w ko�cu zacz�to rozwa�a� u�ycie tej dziwnej substancji - antylodu. Ale sam lord Raglan nie ukaza� si� ani razu. Wyobra�a�em sobie tego d�entelmena, Ojcze, z twarz� zmartwia��, cho� �ci�gni�t� b�lem, g�ow� pe�n� wspomnie� o Waterloo i �elaznym Ksi�ciu, w oku huraganu szykan i oskar�e�. W ko�cu, dwudziestego si�dmego czerwca, nasz kapitan zrobi� zbi�rk�. Z pos�pn� min� poinformowa� nas, �e lord Fitzroy Raglan zmar� poprzedniego dnia, dwudziestego sz�stego. Genera� James Simpson zosta� mianowany nowym naczelnym dow�dc� i powinni�my by� gotowi do kolejnej ofensywy, kt�ra nast�pi w ci�gu dwudziestu czterech godzin. T� ofensyw�, powiedzia� kapitan, poprzedzi �inne ni� dotychczas przygotowanie artyleryjskie o bezprecedensowej sile�. Po czym odszed� szybkim krokiem, sztywno wyprostowany, odmawiaj�c wszelkich wyja�nie�. Nigdy nie podano nam przyczyny �mierci Raglana. Niekt�rzy powiadali, �e umar� ra�ony zawodem, po tym jak za�ama�o si� natarcie na reduty Rosjan, ale trudno mi w to uwierzy�. Bo ju� miesi�c wcze�niej, kiedy przeprowadza� inspekcj� obozu, Ojcze, troska i d�ugotrwa�e zm�czenie, zdawa�y si� na sta�e wyryte na jego szlachetnym obliczu. Niech B�g broni, aby� kiedykolwiek spotka� ofiar� cholery, Ojcze - ja sam widzia�em ich za du�o - ale je�liby ci si� mia�o to przydarzy�, to na pewno rzuci ci si� w oczy wyn�dznia�e, niespokojne oblicze takiego nieszcz�nika; tak wi�c nie w�tpi�, co przypiecz�towa�o los Raglana. Takim jak on serce nie p�ka z �alu. Tamtej nocy powr�cili�my do naszych b�otnistych kwater. Nie spa�em dobrze, Ojcze, lecz nie dokucza�y mi obawy czy ekscytacja, ani nawet nieustanny �omot artylerii, raczej depresja z powodu �mierci tylu dzielnych chwat�w i samego Raglana - a wszystko to okaza�o si� daremne. Mia�em wra�enie, �e tam, na r�wninach Krymu, kona armia brytyjska. Pobudka by�a o �wicie. Tr�bki i b�bny milcza�y, niemniej jednak zarz�dzono szyk jak do natarcia. Zaj��em miejsce w szeregu, kryj�c d�onie w manszetach kurtki przed ch�odem szarego brzasku, a parciany pas karabinu tar� mi zaro�ni�ty kark. Nieustanny ogie� artyleryjski wali� zza naszych plec�w, odpowiada�y mu reduty Sewastopola i koszmarna obawa chwyci�a mnie w swoje szpony. Bo je�li dzia�a Rosjan nie umilk�y, to znaczy�o, �e natarcie b�dzie kolejn� szar�� samob�jc�w. Zn�w b�agam, Ojcze, nie bierz mnie za tch�rza, ale nie mia�em - i nie mam - ochoty oddawa� �ycia bez po�ytku, a w tamtej chwili wydawa�o mi si�, �e m�j los zosta� przes�dzony. Nagle nasze dzia�a umilk�y i niebawem, jakby w odpowiedzi, ucich�y r�wnie� dzia�a Rosjan. Nad naszym obozem zapad�a cisza, co w mglisty poranek stworzy�o tak niesamowity nastr�j, �e dr��c, obj��em si� ramionami. Porusza� si� jedynie Ma�y Ksi�yc, wyros�y nad nami o�lepiaj�cy strumie� blasku. Rozpoczyna� kolejn� p�godzinn� przechadzk� po niebie. Rozejrza�em si� dooko�a, szukaj�c oparcia w szeregach �ci�gni�tych, niepewnych twarzy; ale nie znalaz�em �adnego pocieszenia. Mo�na by pomy�le�, �e wszyscy, piechota, oficerowie i konie, zostali�my przetransportowani na jak�� odleg��, zbiela�� gwiazd�. Wstrzyma�em oddech. Z baterii za moimi plecami dobieg� huk dzia�a. Pewien zaprzyja�niony artylerzysta zda� mi p�niej relacj� z tego, co wydarzy�o si� w ostatnich chwilach poprzedzaj�cych ten pojedynczy wystrza�. Dzia�onowy widzia�, jak in�ynier Josiah Traveller w cylindrze wci�ni�tym g��boko na uszy zbli�y� si� do wzmiankowanej baterii. Co zabawne, na r�kach mia� grube sk�rzane r�kawice, a w wyci�gni�tych d�oniach d�wiga� sporych rozmiar�w metalowy kuferek, kt�ry l�ni� od mrozu, lodowatego niczym �mier�. Za Travellerem st�pa� sam sir James Simpson i kilka os�b z jego sztabu. Blask �mi� si� na ich epoletach i orderach, ale miny mieli ponure. In�ynier z�o�y� kuferek na ziemi, poni�ej wylotu lufy, zwolni� zatrzaski i uchyli� pokryw�. M�j przyjaciel twierdzi, �e wn�trze kuferka by�o skromnych rozmiar�w, co znaczy�o, �e �cianki mia�y dobrych kilka cali grubo�ci, i mog�y zawiera� jak�� substancj�, kt�ra utrzymywa�a w �rodku niezwykle nisk� temperatur�. W kuferku spoczywa� jeden pocisk, na oko dziesi�ciofunt�wka. In�ynier uni�s� go delikatnie jak niemowl� i wsun�� do lufy. Nast�pnie odst�pi� na bok. Dzia�o wystrzeli�o z g�uchym odg�osem przypominaj�cym kaszlni�cie. W przeci�gu kilku sekund cenny pocisk zatoczy� �uk nad moj� g�ow�, nios�c par� uncji antylodu do Sewastopola. Z mojego miejsca nie widzia�em samego miasta, lecz mimo to wyt�a�em wzrok nad g�owami koleg�w, podczas gdy pocisk sun�� ku podniszczonej fortecy; nawet zepchn��em z czo�a czapk� i zrobi�em daszek z d�oni, �eby lepiej widzie�. Ojcze, od tamtej pory dowiedzia�em si� co nieco o tej dziwnej substancji, antylodzie. Jest dobywana z dziwnego z�o�a w zamarzni�tym oceanie bieguna po�udniowego i tak d�ugo jak spoczywa w lodowatych temperaturach, jest idealnie bezpieczna. Jednak podgrzana... No c�, pozw�l, �e opisz� Ci, co widzia�em. Pocisk pomkn�� z wyciem. A potem jakby S�o�ce dotkn�o Ziemi. Horyzont nad Sewastopolem wybuch� w milcz�cym morzu �wiat�a, �wiat�a, kt�re wdar�o si� w sk�r�, tak �e ka�dy z patrz�cych czu�, jak wyskakuj� mu p�cherze. Zatoczy�em si� w ty�, do��czaj�c sw�j g�os do ch�ru ogarni�tych groz� i wstrz��ni�tych �o�nierzy. Odj��em d�o� od czo�a i wpatrywa�em si� w ni�. Okryta b�blami, poparzona, by�a zupe�nie jak nie moja, raczej przypomina�a groteskow� rze�b� w wosku. Wreszcie czucie powr�ci�o w odr�twia�e cia�o i zawy�em z b�lu. W tej samej chwili sk�ra na moich spalonych policzkach zacz�a p�ka�. Trysn�a ropa i krew. Musia�em czym pr�dzej si� zamkn��. Nie min�o jednak wiele czasu, Ojcze, a dowiedzia�em si�, �e cho� zupe�nie na to nie zas�u�y�em, szcz�cie kolejny raz u�miechn�o si� do mnie; co prawda spali�em sobie d�o�, ale os�oni�em oczy przed najgorszym pora�eniem �wietlnym, podczas gdy wsz�dzie wok� moi towarzysze zwijali si� na ziemi, tr�c wypalone oczodo�y. A potem - zaledwie chwil� po straszliwym ol�nieniu - nadlecia� wiatr jak tchnienie Boga. Cisn�� nas w ty� i schowa�em oparzon� r�k� do kieszeni kurtki, by uchroni� ko�czyn� przed dalszymi urazami. Przywar�em do ziemi po�r�d kurzawy py�u i drobnych kamyk�w i krzycza�em nieprzytomnie, zag�uszany przez wiatr. �ar by� nieprawdopodobny. Po d�ugim czasie podmuch opad� i podnios�em si� na rozdygotane nogi. Poparzeni i szlochaj�cy ludzie, bro�, resztki namiot�w, oszala�e ze strachu konie - wszystko le�a�o porozrzucane na ziemi, jak zabawki rozkapryszonego dziecka gigant�w. Ojcze, w nieca�y kwadrans nasz ob�z zosta� zniszczony w takim stopniu, w jakim do tej pory nie uda�o si� tego uczyni� Rosjanom, ja�nie pani cholerze, genera�owi styczniowi i pu�kownikowi lutemu. Tymczasem nad Sewastopolem wyr�s� wielki czarny m�ot. Jaki� �o�nierz le�a� obok mnie i p�aka�. Jego oczy zamieni�y si� w m�tn� galaret� - straszn� galaret�, jak �lepia gotowanego pstr�ga. D�ugie chwile kuca�em przy nim, �ciskaj�c mu d�o� i pocieszaj�c, jak tylko umia�em. Obok przechodzi� oficer - mundur mia� spalony nie do poznania, ale poskr�cana szabla nadal wisia�a u pasa - i zawo�a�em: - Co oni nam wyrz�dzili, panie kapitanie? Czy to jaka� nowa diabelska bro� Kozak�w? Przystan�� i spojrza� na mnie. Piekielne �wiat�o wyry�o na twarzy tego m�odego cz�owieka starcze zmarszczki. - Nie, ch�opcze, to nie Kozacy, to nasze dzie�o - rzek�. Pocz�tkowo nie pojmowa�em sensu jego s��w, ale wskaza� na chmur� rozwiewaj�c� si� nad Sewastopolem i wreszcie dotar�a do mnie zdumiewaj�ca prawda: jeden pocisk naszego in�yniera trafi� w Sewastopol i doprowadzi� do tak pot�nego wybuchu, �e nawet my - oddaleni o trzy mile - stali�my si� ofiarami jego dzia�ania. Najwyra�niej zupe�nie nie doceniano mocy nowej bomby; w przeciwnym razie rozkazano by nam ukry� si� w okopach i zag��bieniach terenu. Powoli zda�em sobie spraw�, �e dzia�a Rosjan, przemawiaj�ce nie milkn�cym ch�rem od dnia mojego przybycia na p�wysep, wreszcie umilk�y. Czy w takim razie osi�gn�li�my zasadniczy cel? Czy jeden niszczycielski cios roz�o�y� Sewastopol na �opatki? Uniesienie i rado�� z odniesionego zwyci�stwa pulsowa�y mi w �y�ach; ale b�l, widok zniszczenia wok� i tamta chmura burzowa nad Sewastopolem sprawi�y, �e rych�o przesta�em si� radowa�, a z ust tych, kt�rzy wok� mnie jako tako trzymali si� na nogach, nie pad� ani jeden okrzyk triumfu. By�o zaledwie wp� do �smej rano. Nasi oficerowie szybko zaprowadzili porz�dek. Ci jako tako sprawni - ja r�wnie�, Ojcze, kiedy tylko opatrzono, obanda�owano i wsadzono w grub� r�kawic� moj� biedn� r�k� - dostali rozkaz niesienia pomocy pozosta�ym. Postawili�my namioty i doprowadzili�my ob�z do stanu, w kt�rym cho� z grubsza przypomina� zgrupowanie brytyjskiej armii. Zacz�to podstawia� szpitalne dwuk�ki. Tak wi�c mozolili�my si� do po�udnia, a� s�o�ce stan�o wysoko na niebie. Siad�em w cieniu. S�ony pot w�era� si� w oparzenia, kiedy �u�em zimn� wo�owin� i popija�em wod�, z trudem rozchylaj�c pop�kane wargi. Chocia� czarna chmura nad Sewastopolem rozp�yn�a si� ostatecznie, nie przem�wi�o �adne rosyjskie dzia�o. Oko�o drugiej po po�udniu rozkazano nam ustawi� si� do ostatecznego szturmu. Ale, Ojcze, dziwnie si� ten szturm zapowiada�; co prawda nie pozbyli�my si� karabin�w i amunicji, ale dozbrojono nas w �opaty, oskardy i inne narz�dzia przydatne do kopania ziemi. Za�adowali�my na w�zki wszystkie koce, banda�e, medykamenty i zapasy wody, jakie mieli�my na zbyciu. Wreszcie ruszyli�my. Od Sewastopola dzieli�y nas trzy mile. Pokonanie ich zaj�o nam ze dwie godziny. Po dziesi�ciu miesi�cach bombardowa� artyleryjskich i wojny pozycyjnej ziemia by�a oceanem rozpadlin, kruchego b�ota. Wci�� wpada�em do lej�w po pociskach i niebawem wszyscy byli�my sk�pani w cuchn�cej, m�tnej wodzie. Brn�li�my przez istny �mietnik wojny: potrzaskane �uski, porzucony sprz�t, rozerwane pociski artyleryjskie... i strz�py tak ponurej natury, �e szacunek do Ciebie, Ojcze, nie pozwala mi ich opisa�. Lecz w ko�cu dotarli�my do Sewastopola. Przystan��em kilka minut na wzniesieniu i spogl�da�em na miasto z g�ry. Ojcze, wspomnisz m�j wcze�niejszy opis, nietkni�tych mur�w, gro�nych paszcz armatnich. Teraz wszystko wygl�da�o tak, jakby przeszed� tam jaki� wielki bucior. Nie znajduj� innych s��w na odmalowanie tego, co si� sta�o. Tam, gdzie dawniej nieopodal dok�w by�o �r�dmie�cie, zia� krater na trzy czwarte mili. Rozdarta ziemia nadal dymi�a, roz�arzone kamienie i �u�el p�on�y czerwieni�. Wok� krateru by� wielki p�aski kr�g. Domy mieszkalne i inne budynki zosta�y zr�wnane z ziemi�, zmiecione do fundament�w, widocznych teraz, jakby�my ogl�dali jaki� gigantyczny plan. Tu i tam jaki� sczernia�y komin lub kawa�ek �ciany trwa� uparcie w pionie. Za obszarem zniszczenia budynki wydawa�y si� przewa�nie nietkni�te - ale z okien i dach�wek zosta�o niewiele. W kilku dzielnicach wybuch�y rozleg�e po�ary. Chyba nikt ich nie gasi�. Dumne mury obronne run�y na zewn�trz i zamieni�y si� w kupy gruzu; wyloty luf armatnich celowa�y na chybi� trafi� w niebo. Z reduty zosta�y tylko szcz�tki; trupy Rosjan wala�y si� na resztkach dzia�, okryte strz�pkami workowatych mundur�w. Za piekielnym pejza�em rozci�ga�y si� b��kitne, rozmigotane, spokojne wody zatoki; lecz po kotwicz�cych okr�tach zosta�y jedynie wraki z potrzaskanymi masztami. Stali�my d�ug� chwil�, rozdziawiaj�c usta. - Rusza� si�, ch�opcy - zarz�dzi� wreszcie kapitan. - Robota czeka. Kolejny raz stan�li�my w szyku. Rozleg�y si� tr�bki i b�bny, ich dziarskie d�wi�ki wydawa�y si� zupe�nie nie na miejscu, i pomaszerowali�my przez zburzone mury. Tak wi�c w ko�cu o czwartej po po�udniu armia brytyjska wkroczy�a do Sewastopola. Pocz�tkowo trzymali�my bro� gotow� do strza�u i zachowywali�my szyk jak si� patrzy, poprzedzani przez zwiadowc�w i czujki; ale towarzyszy� nam jedynie chrz�st szk�a i gruzu pod butami, tak �e mog�o by si� zdawa�, i� zdobyli�my Ksi�yc. Nawet budynki na obrze�ach by�y bez wyj�tku spalone i sczernia�e, przypominaj�c o straszliwym gor�cu, kt�re run�o z serca miasta. Przeszli�my przez dom, kt�ry wygl�da� jak roz�upany na dwoje, tak �e ogl�dali�my meble i wyposa�enie nieszcz�snych mieszka�c�w. Zmia�d�one pojazdy wszelkich rozmiar�w tarasowa�y ulice, martwe lub ranne konie nadal tkwi�y w uprz�ach. A ludzie... Ojcze, ludzie le�eli tam, gdzie upadli: m�czy�ni, kobiety i dzieci, o cia�ach powykr�canych i bezradnych jak lalki, a ich obfite, rosyjskie stroje by�y potargane, pokrwawione i wci�� si� tli�y. Wygl�d tych nieszcz�snych trup�w zupe�nie nie przypomina� ludzkich i szed�em ogarni�ty nie zgroz�, ale obrzydzeniem i odr�twieniem. Natrafili�my na pierwszego �ywego Rosjanina. Przyku�tyka� przez pr�g, za kt�rym ju� nic nie by�o. By� �o�nierzem - na ile mog�em to oceni�, oficerem - i wok� mnie ch�opcy zacz�li mrucze� i szykowa� bro� do strza�u. Ale biedak nie mia� czapki, broni i wspiera� si� na improwizowanej kuli z kawa�ka drewna. Wl�k� za sob� nog�. Kapitan zakomenderowa�: �Na rami� bro�!�. Rosjanin zacz�� be�kota� po swojemu i kapitan stopniowo wyci�gn�� od niego, �e kawa�ek dalej tuzin ludzi zosta� uwi�ziony w ruinach szko�y. Pos�ano tam dru�yn� z �opatami i innymi narz�dziami. Rosjanin wskazywa� jej drog�. I tak to wygl�da�o przez nast�pnych kilka dni. Ojcze, o ile wiem, po zrzuceniu pocisku z antylodu nie oddano w Sewastopolu ani jednego strza�u. Wr�cz przeciwnie, pracowali�my rami� w rami� z tymi Rosjanami, kt�rym uda�o si� prze�y� - i z Francuzami, i Turkami - w trzewiach zdruzgotanego portu. Pami�tam jedn� dziewczynk�. Le�a�a na plecach, na g�owie mia�a czerwon� chustk�. Unosi�a d�o� ku niebu, kt�re j� zdradzi�o, a jej palce p�on�y jak �wieczki. Jeden nieszcz�nik wyczo�ga� si� ze szwalni �agli. Nie mia� n�g, porusza� tylko r�kami. Zostawia� za sob� czerwony l�ni�cy �lad, jak jaki� upiorny �limak... Ojcze, zdecydowa�em si� opowiedzie� Ci te rzeczy, ale wiem, �e nie dopu�cisz do tego, aby zapoznali si� z nimi Matka i Ned, mog�yby bowiem przyprawi� ich o nadmierne cierpienia. Najtrudniejszym zadaniem by�o uprz�tni�cie zw�ok; wype�nienie go trwa�o d�ugo. Po kilku dniach gor�cego krymskiego s�o�ca nie da�o si� wytrzyma� i wszyscy nosili�my na ustach przepaski zamoczone w rakii. Na najdziwniejszy widok natkn��em si� blisko krateru w sercu miasta. Musieli�my obwi�zywa� buty mokrymi �cierkami, bo gruz by� tak gor�cy, �e parzy� sk�r�. Ujrza�em tam od�amek muru, stercz�cy z rozwalonej ziemi jak wielka szczerbata p�yta nagrobna. By� jednolicie czarny - poza dziwn� jasn� plam�. Po jakim� czasie rozpozna�em kszta�t skulonej starej kobiety. Ojcze, ten mur zachowa� zarys postaci jakiej� biednej staruszki, kiedy pad�o na ni� �wiat�o antylodowego pocisku. Oczywi�cie, po kobiecinie nie zosta� nawet paznokie� i w tamtej cz�ci miasta nie znale�li�my nikogo �ywego. Wiele razy natkn��em si� na in�yniera Travellera, pracuj�cego w pocie czo�a obok nas, i zdarzy�o mi si� ujrze� �zy ciekn�ce po wpadni�tych, szarych od kurzu policzkach. Doszli�my do wniosku, �e nawet on si� nie spodziewa� rozmiar�w zniszczenia, kt�re spowoduje jego wynalazek. Rozwa�a�em, jak�e Traveller prze�yje reszt� swoich dni i jakie inne cuda - lub przekle�stwa - zrodzi antyl�d. Ale nie zagadn��em go nigdy i nie widzia�em, �eby kto� inny to uczyni�. Mam niewiele wi�cej do dodania, Ojcze. Zwolniono mnie z pracy w Sewastopolu, kiedy �wie�e oddzia�y i wyposa�enie przyby�y z Brytanii i Francji. Teraz, po dziewi�ciu czy dziesi�ciu dniach, miasto - chocia� w ruinie -ju� troch� mniej przypomina sceny z Boskiej komedii, a port zn�w zaczyna funkcjonowa�. Oczywi�cie, miesi�ce obl�enia maj� si� ku ko�cowi i wojna jest wygrana. Ale podczas okupacji dowiedzieli�my si�, �e przed zrzuceniem antylodu Rosjanie tracili tysi�c dusz dziennie z winy ostrza�u i przer�nych brak�w, kt�re musieli wycierpie�. Rozwa�ali coraz bardziej rozpaczliwe kroki i, jak mi powiedziano, rosyjskie dow�dztwo zastanawia�o si� nad ostatecznym ryzykownym zagraniem, szturmem na oblegaj�cych i pr�b� rozerwania naszego pier�cienia, pr�b�, kt�ra jestem pewien, zako�czy�aby t� wojn� ich kl�sk�, a naszym zwyci�stwem. Tak wi�c, Ojcze, czy musiano u�y� antylodu? Nie mogli�my zwyci�y� bez nara�ania cywil�w na ogrom cierpie�? Obawiam si�, �e jedynie B�g, Pan nie tylko naszego pado�u, ale i innych �wiat�w, zna odpowied� na te pytania. Co si� tyczy mnie samego, to lekarz oznajmi� mi, �e z czasem powinienem odzyska� cz�ciow� w�adz� w oparzonej r�ce, chocia� nigdy nie b�dzie przedstawia� pi�knego widoku i nigdy wi�cej nie ujm� w ni� smyczka! Wzgl�dem za� pi�knych widok�w, musz� wspomnie�, uprzedzaj�c dzie� naszego spotkania i pojednania, kt�re, mam nadziej�, kiedy� nast�pi, �e p�omienie antylodu zostawi�y wieczny znak na mojej twarzy. Widnieje na niej tak�e nie daj�cy si� z niczym pomyli� cie� d�oni, kt�r� zas�ania�em oczy, kiedy tamten niezwyk�y pocisk ugodzi� w Sewastopol. Ojcze, b�d� ko�czy�. Prosz�, przeka� wyrazy mojej mi�o�ci i przywi�zania Matce i Nedowi. Powtarzam, mam nadziej�, �e spotkam si� z Wami wszystkimi, je�li wyrazicie na to ochot�, po moim powrocie do Anglii. Wtedy b�d� m�g� Ci podzi�kowa�, Ojcze, za zado��uczynienie krzywdom tej m�odej damy, kt�rej cze�� tak niebacznie narazi�em na szwank mym m�odzie�czym zachowaniem. Niech B�g ma Ci� w opiece, Ojcze. ��cz� wyrazy mi�o�ci, Tw�j wierny syn Hedley Vicars Rozdzia� 1 Nowa wystawa �wiatowa S�awnego in�yniera Josiaha Travellera spotka�em osobi�cie dopiero z okazji otwarcia Nowej Wystawy �wiatowej, osiemnastego lipca tysi�c osiemset siedemdziesi�tego roku, chocia� zna�em go z opowie�ci mojego brata Hedleya o diabelstwach, kt�rych narobi� Travellerowy antyl�d podczas kampanii krymskiej. Nasz pierwszy kontakt by� jak najbardziej przelotny i za�mi�y go cuda Kryszta�owej Katedry oraz wszystko, co kry�a pod swoim dachem - nie wspominaj�c prze�licznej twarzyczki niejakiej Fran�oise Michelet - a jednak �a�cuch wydarze� zainicjowany przez tamto przypadkowe spotkanie zaprowadzi� mnie ogniwo po ogniwie ku zdumiewaj�cej przygodzie, kt�ra wynios�a mnie nad sam� stratosfer� i pogr��y�a w g��binach piek�a stworzonego ludzkimi r�kami w Orleanie. W tamtym prze�omowym roku tysi�c osiemset siedemdziesi�tym by�em m�odszym attache w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Ojciec, rozpaczaj�c nad p�ytko�ci� mojego charakteru i jeszcze p�ytszym intelektem, energicznie szuka� stanowiska, na kt�rym odegra�bym znacz�c� rol� w s�u�bie krajowi. Podejrzewam, �e nosi� si� z my�l� o kupieniu mi patentu w takiej czy innej formacji, lecz poruszony do�wiadczeniami Hedleya w kampanii krymskiej zarzuci� ten pomys�. Poza tym zawsze okazywa�em niejak� �atwo�� w pos�ugiwaniu si� obcymi j�zykami i ojciec m�tnie wyobra�a� sobie, �e by� mo�e takie umiej�tno�ci u�atwi� mi zdobycie stanowiska na zamorskiej plac�wce. (Myli� si�, rzecz jasna; angielski pozostaje �acin� cywilizowanego �wiata). Tak oto sta�em si� dyplomat�. Wyobra�cie wi�c sobie mnie w wieku dwudziestu trzech lat, gdzie� poni�ej najni�szego szczebla wielkiej Drabiny Dyplomacji. Mia�em pi�� st�p dziesi�� cali wzrostu, szczup�� budow�, jasne w�osy, twarz g�adk� bez cienia zarostu - w sumie prezencja do przyj�cia, je�li mog� sobie pozwoli� na tak pochlebne s�owa, chocia� mo�e nie ��cz�ca si� z przesadn� bystro�ci�. Dopiero co uko�czy�em college, ale praca ju� przyprawia�a mnie o znudzenie, gdy� polega�a g��wnie na przek�adaniu papierk�w z biurka na biurko w zapchanym do niemo�liwo�ci gabineciku, g��boko w czelu�ciach Whitehall. (Pocz�tkowo spodziewa�em si� stanowiska w stolicy, Manchesterze, lecz rych�o dowiedzia�em si�, �e Londyn pozosta� administracyjnym o�rodkiem imperium, mimo obni�enia statusu). Z jak�� niecierpliwo�ci� wygl�da�em pierwszego stanowiska z dala od kraju! Kiedy wpatrywa�em si� niewidz�cym wzrokiem w suszk� na biurku, spacerowa�em przed obsypanymi klejnotami pa�acami rad��w, stawa�em twarz� w twarz z dzikimi Indianami Kanady uzbrojony jedynie w rulony banknot�w i krokodyle pazury, a fili�anka herbaty by�a szkunerem, na kt�rym �eglowa�em �ladami Cooka w t�gie ramiona mieszkanek wysp Po�udniowego Pacyfiku. Poch�oni�ty takimi oto sprawami, nie mog�em si� pochwali� wielkimi osi�gni�ciami w pracy i pan Spiers, m�j prze�o�ony, niebawem zacz�� fuka� i warcze� jak kocio�, kt�rego para osi�gn�a niebezpiecznie wysoki poziom. St�d te� by�em wi�cej ni� szcz�liwy, kiedy talenty j�zykowe zapewni�y mi bilecik na otwarcie Nowej Wystawy �wiatowej. Spiers kiwa� si� nad moim biurkiem; przekrwione od d�inu policzki dygota�y, gdy przygryza� szczurzy w�sik. - B�dziesz towarzyszy� delegacji Prus! - wyskrzecza�. - Z tego, co s�ysz�, przyje�d�a sam stary Bismarck. Koledzy przy biurkach nie kryli zawistnych spojrze�. Przechadza� si� rami� w rami� z ksi�ciem Ottonem von Sch�nhausenem Bismarckiem, �elaznym Kanclerzem Prus - kt�ry nieca cztery lata wcze�niej w kr�tkie dwa miesi�ce da� do wiwatu wojskom starego cesarza Austrii, Franciszka J�zefa... - Prusacy dotr� kolej� napowietrzn� do port�w belgijskich, a potem szybk� �odzi� do Dover. B�dziesz w komitecie powitalnym przy ich l�dowaniu. - Panie dyrektorze, czemu wybrano tak� okr�n� drog�? Kolej napowietrzna z Calais zapewnia o wiele szybsz� podr�... Zmierzy� mnie ponurym wzrokiem. - Vicars, za ka�dym razem, kiedy wyda mi si�, �e ci� nie doceni�em, znowu co� palniesz. Z powodu sytuacji mi�dzy Prusami a Francj�, ch�opcze. Nie czytasz gazet? Na lito�� bosk� lepiej nie odzywaj si� do Bismarcka, bo wywo�asz kolejn� cholern� wojn�... I tak dalej w tym stylu. W ka�dym razie zrobi�em porz�dek na biurku i z lekkim sercem wyruszy�em do Dover. Stamt�d pruska delegacja uda�a si� kolej� napowietrzn� do Londynu. Przedsi�biorstwo dostarczy�o wagon ozdobiony herbem kr�la Wilhelma, a pruskie flagi powiewa�y z drzewc�w w ka�dym rogu. Pi�kny widok musieli�my przedstawia�, kiedy pruli�my nasz� szyn� z szybko�ci� pi��dziesi�ciu mil na godzin�, sto st�p nad faluj�cymi wzg�rzami Kentu! Delegacja jad�a obiad w ambasadzie przy St. James Square i by� to niezr�wnany spektakl. Tuzin Prusak�w w znakomitych mundurach, z po�ami l�ni�cymi od medali, prezentowa� si� niczym rz�dek posiwia�ych pawi. Ja, przepasany �wie�utk� szarf�, najni�szy rang� przy stole i bez najmarniejszej blaszki na piersi, nie mog�em znale�� j�zyka w g�bie, lecz kiedy wino i ci�sze trunki zrobi�y swoje, mia�em wra�enie, i� m�j duch rozwin�� skrzyd�a i wype�nia przestrzenie przestronnej, ozdobnej jadalni jego ekscelencji. Uczciwie pracowa�em srebrnymi sztu�cami, smakowa�em aromat koniaku, kt�ry spocz�� w d�bowej beczce wcze�niej, zanim Napoleon by� dzieckiem i m�j �wiat poplamionego atramentem biurka wydawa� mi si� tak odleg�y jak Ma�y Ksi�yc. W ko�cu s�u�ba dyplomatyczna ods�oni�a mi swoje powaby. W miar� jak mija� czas, odnosi�em wra�enie, �e moja osoba przypad�a do gustu samemu Bismarckowi. Okr�glutki, przywodzi� na my�l dobrodusznego dziadunia i tytu�owa� mnie: �herr Vicars, nasz zacny gospodarz�. Odwzajemnia�em si� szklistymi u�miechami i szuka�em temat�w konwersacji. Jad� z apetytem, ale pi� jedynie cuchn�ce germa�skie piwsko z wielkiego kufla z pokrywk�. Mia�em wra�enie, �e ods�cza� sumiastymi w�sami najmniej przyjazne osady napoju. Piwo, wyszepta� mi kulaw� angielszczyzn�, pozwala mu zapomnie� o utrapieniach na dworze kr�la Wilhelma i utula do snu ka�dego wieczoru. Osiemnastego zerwali�my si� wczesnym rankiem. Ma�y Ksi�yc nadal widnia� na rozja�nionym brzaskiem niebie, �wietlista kula p�dz�ca ku horyzontowi. Na Euston wsiedli�my do kolei napowietrznej i pod��yli�my do Manchester Piccadilly, sk�d rozparcelowani mi�dzy kilka doro�ek udali�my si� do Peel Park, na p�noc miasta. W po�udnie do��czyli�my do orszaku dygnitarzy krocz�cego do szerokich bram Kryszta�owej Katedry. Nawet Bismarck, Kolos Europy, sta� si� anonimow� cz�stk� t�umu i czu�em rozbawienie - a tak�e dum� - wiedz�c, jak twarda szcz�ka Prusaka opada na widok naj�wie�szego obrazu brytyjskiego geniuszu. Jak pierwszy Kryszta�owy Pa�ac - wzniesiony w Hyde Parku podczas pierwszej Wystawy �wiatowej roku tysi�c osiemset pi��dziesi�tego pierwszego - Katedra by�a nies�ychan� konstrukcj� zaprojektowan� przez sir Josepha Paxtona, wzniesion� ze szk�a i �elaza na planie krzy�a jak katedry gotyckie. Tysi�ce szklanych p�yt g�rowa�y nad naszymi g�owami, po�yskuj�c w lipcowym s�o�cu. Kolej napowietrzna bieg�a ze wschodu wdzi�cznymi pylonami i wkracza�a do budynku przez �ukowaty portal, jakie� sto st�p nad ziemi�. Nad wej�ciem wspina�a si� pi��setstopowa wie�yca, kt�rej wynios�y szpic, ozdobiony dumnie powiewaj�c� flag� pa�stwow�, muska� lekkie ob�oki. Ledwo s�ysza�em nieprzerwany szmer g�os�w moich koleg�w, wyja�niaj�cych ol�nionej pruskiej delegacji: - Targi nosz� nazw�: Wystawa Dzie� Przemys�owych Wszystkich Narod�w. Jest to r�wnie� pomnik ku czci P�nocnej Anglii i Manchesteru, fabryki i stolicy Brytanii oraz imperium... Powierzchnie wystawowe os�ania pi��dziesi�t akr�w szk�a, dwa razy wi�cej ni� w roku pi��dziesi�tym pierwszym. Jest sto tysi�cy wystawc�w (dwa razy wi�cej ni� w Pary�u w roku tysi�c osiemset pi��dziesi�tym si�dmym). Organizatorzy spodziewaj� si� dziesi�ciu milion�w zwiedzaj�cych, tylko sto tysi�cy pierwszego dnia... Wkroczyli�my do budynku. Sta�em w rozleg�ej wyciszonej przestrzeni; przezroczysty szklany dach unosi� si� tak wysoko, �e spodziewa�em si� ujrze� przep�ywaj�ce ni�ej chmury, a �elazna konstrukcja sir Josepha robi�a wra�enie bajkowo lekkiej, niezdolnej do ud�wigni�cia ogromnego ci�aru. Czu�em si� tam jak w wielkiej oran�erii - ale nie dokucza�y typowe w takich pomieszczeniach zaduch i wilgo�. Przeciwnie, powietrze by�o przyjemnie ch�odne dzi�ki dwudziestu ogromnym wentylatorom umieszczonym wysoko w �cianach i nap�dzanym, jak dano mi do zrozumienia, turbinami antylodowymi. Gwar podekscytowanych g�os�w, kt�ry wype�nia� budynek, wzbija� si� zaledwie kilka st�p powy�ej mojej g�owy, jakby ogrom powietrza sprowadza� ludzk� aktywno�� do pozbawionej jakiegokolwiek znaczenia krz�taniny mr�wek. Szyna kolei napowietrznej wisia�a w tej wielkiej przestrzeni bez widomych punkt�w oparcia, dobiegaj�c peronu zaczepionego o �cian� niczym jask�cze gniazdo. Ruchome schody nios�y pasa�er�w na d�. W g��bi budynku wzniesiono wysokie podium. Zasiada� na nim zast�p godnych d�entelmen�w we frakach i cylindrach - nie wspominaj�c orkiestry symfonicznej i tysi�cosobowego ch�ru. Kr�lowie, kanclerze i prezydenci pokornie zajmowali fotele przed podium. Zaprowadzi�em moj� grupk� Prusak�w na wyznaczone miejsca, obwiedzione czerwonymi sznurami wisz�cymi na s�upkach z br�zu. Skrzy�owawszy na piersiach ur�kawiczone d�onie, zaj��em swoje miejsce. Kiedy spojrza�em w d�, skonstatowa�em ze zdumieniem, �e ca�y parter Katedry za�cielono grubym czerwonym chodnikiem. - Doprawdy nie liczono si� tu z kosztami. Zaskoczony przenios�em wzrok w lewo i... napotka�em spojrzenie niewie�cich oczu barwy nieba, osadzonych w alabastrowej twarzyczce. Wyra�a�y cierpkie rozbawienie. Pr�bowa�em wyb�ka� jak�� ni