7320
Szczegóły |
Tytuł |
7320 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7320 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7320 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7320 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
SZKLARSKI ALFRED
Tomek na Czarnym L�dzie
Data wydania: 1987
Londyn, dnia 20 czerwca 1903 roku.
Droga Sally!
Wczoraj przyjecha� do Londynu m�j kochany Ojciec! Wiesz ju� zapewne, co to
oznacza.
Wyruszamy na now� wypraw� �owieck�, tym razem do Kenii i Ugandy w Afryce.
B�dziemy
chwytali: goryle, hipopotamy, nosoro�ce, s�onie, lwy i �yrafy! Czy mo�esz to
sobie wyobra-
zi�?! Po us�yszeniu tej wiadomo�ci nie spa�em niemal ca�� noc, my�la�em ju� o
niezwyk�ych
przygodach, jakie mog� si� nam przydarzy� na Czarnym L�dzie.
Jutro wyje�d�amy do Hamburga. Ojciec spotka si� tam z panem Hagenbeckiem trud-
ni�cym si� sprzeda�� dzikich zwierz�t do cyrk�w i ogrod�w zoologicznych. Ojciec
z panem
Smug�, tym s�awnym podr�nikiem i �owc� zwierz�t, kt�rego pozna�a� podczas
naszego
pobytu w Australii, pracowali do tej pory w przedsi�biorstwie pana Hagenbecka.
Ale obec-
n� wypraw� organizujemy ca�kowicie na w�asn� r�k�. Sta�o si� to mo�liwe dzi�ki
spieni�-
�eniu bry�y z�ota ofiarowanej mi w Australii przez pana 0'Donella, gdy
dopomog�em jemu
i jego synowi w uwolnieniu si� z r�k rozb�jnik�w.
Udajemy si� wi�c do Afryki. Opr�cz ojca i pana Smugi jedzie z nami r�wnie�
bosman
Nowicki. Oczywi�cie zabieram mego wiernego Dinga. Zmieni� si� bardzo od czasu,
kiedy
ofiarowa�a� mi go na pami�tk�. Z m�odego, rozkosznego psiaka przeistoczy� si� w
dzielne-
go Przyjaciela. Oddali�my go w Anglii do specjalnej szko�y, gdzie przyucza si�
psy do polo-
wania na grubego zwierza. By�aby� z niego dumna tak jak ja, gdyby� mog�a go
teraz zoba-
czy�. W tej chwili le�y przy moim biurku i przekrzywiwszy g�ow�, spogl�da na
mnie, jakby
wiedzia�, do kogo pisz�.
My�la�em, �e przed wyruszeniem na now� wypraw� uda mi si� razem z ojcem odwie-
dzi� wujostwa Karskich w Warszawie. T�skno mi troch� za nimi, bo przecie�
sp�dzi�em
u nich tyle lat po �mierci Matki. Nie jest to jednak mo�liwe, dop�ki Rosjanie
okupuj� War-
szaw�. Na pewno zaraz by aresztowali Tatusia, kt�ry za spiskowanie przeciwko
carowi mu-
sia� ucieka� za granic�.
Dzi�kuj� Ci, kochana Sally, za mi�e listy. Kiedy je czytam, zawsze mi si�
przypomina, jak
to dzi�ki Dingowi znalaz�em Ci� wtedy zagubion� w buszu w pobli�u Waszej farmy.
Wi-
dzisz, �e ch�tnie dotrzymuj� obietnicy i cz�sto pisz� w swoim oraz Dinga
imieniu. Mam na-
dziej�, �e naprawd� przyjedziesz z wizyt� do Anglii, jak zapewniaj� Twoi
Rodzice. Pozna-
�em Twego Stryja, u kt�rego masz zamieszka� po przybyciu do Londynu. M�wi� mi,
�e spo-
dziewa si� Ciebie za kilka miesi�cy. On r�wnie�, chocia� nie jest ju� tak m�ody,
kocha po-
dr�e i przygody.
Teraz oczekuj moich list�w z Afryki. Postaram si� przes�a� Ci kilka ciekawych
fotogra-
fii. Pozdrawiam Ci� serdecznie, moja Droga Przyjaci�ko, a Dingo li�e r�owym
j�zorem
Tw�j ma�y nosek.
Tomasz Wilmowski
P S. Dingo naprawd� poliza� Twoj� fotografi�. Kupi�em doskona�y n� my�liwski.
Tomek
NIEZWYK�E SAFARI
Tomek poruszy� si� niespokojnie na w�skiej koi. Otworzy� oczy i natychmiast
rozej-
rza� si� po kabinie. Promienie wschodz�cego s�o�ca o�wietla�y j� przez okr�g�y
ilumina-
tor. Zrazu ch�opiec nie m�g� poj��, dlaczego zbudzi� si� nieoczekiwanie o tak
wczesnej
porze. Zacz�� wi�c czujnie nas�uchiwa�; po kr�tkiej chwili nie mia� w�tpliwo�ci
� jego
sen przerwa�o nag�e znieruchomienie statku.
Zgrzyt �a�cuch�w opuszczanych kotwic oznacza�, �e przybyli ju� do Mombasy
w Afryce R�wnikowej.
Tomek zerwa� si� z koi. Szybko narzuci� na siebie ubranie, po czym wybieg� na
po-
k�ad. Marynarze zakotwiczali statek w malowniczej zatoce. B��kitno-zielone morze
ota-
cza� p�kolem l�d poros�y wspania��, tropikaln� ro�linno�ci�. Z dala mo�na by�o
roz-
r�ni� strzeliste palmy kokosowe z pi�ropuszami koron obok starych,
zadziwiaj�cych
ogromem baobab�w, roz�o�yste drzewa mangowe, szerokolistne migda�owce i smuk�e
papaj owce. W�r�d drzew bieli�y si� mury dom�w, a na wzg�rzu w �rodku miasta
ster-
cza�y rumowiska dawnej budowli obronnej.
Bia�awe rafy koralowe, ci�gn�ce si� wzd�u� pokrytego bujn� zieleni� wybrze�a,
do-
dawa�y Mombasie niezapomnianego uroku.
W zatoce sta�o kilkadziesi�t statk�w ze zwini�tymi �aglami. Wi�kszo�� z nich
mia-
�a nieskazitelny kszta�t starych arabskich �aglowc�w. Gdy si� na nie spogl�da�o,
wyda-
wa� si� mog�o, �e tutaj czas nie post�puje naprz�d. Od wiek�w niezmiennie
p�nocno-
wschodni monsun, wiej�cy od wybrze�y Azji, przywiewa� podobne stateczki do Mom-
basy, natomiast wiatr po�udniowo-zachodni umo�liwia� im powr�t do port�w macie-
rzystych1. Jak dawniej, tak i teraz z kuchni okr�towych mieszcz�cych si� pod
p��cien-
nymi dachami unosi� si� zapach korzeni, kt�rymi Arabowie zwykli przyprawia�
po�y-
wienie.
'Monsun (z arab. mausim � pora roku) � wywo�ywany sezonowymi zmianami ci�nienia
atmos-
ferycznego nad kontynentem i oceanem wiatr, kt�ry w ciep�ej porze wieje znad
morza w stron� l�du,
a w porze ch�odnej odwrotnie. Wraz ze zmian� kierunku wiatru nast�puje nag�a
zmiana pogody. Mon-
sunowi l�dowemu (zimowemu) towarzyszy przewa�nie pogoda sucha, a morskiemu
(letniemu) deszczo-
wa. Monsuny wyst�puj� w po�udniowej i po�udniowo-wschodniej Azji. Zalicza si� do
nich tak�e podob-
ne wiatry wschodniej Afryki R�wnikowej, po�udniowej Australii oraz s�absze,
mniej regularne wiatry po-
�udniowego wybrze�a Alaski, p�nocnej Kanady, p�nocno-wschodniej Europy i
p�nocnej Syberii..
Tomek rozgl�da� si� z zainteresowaniem. Przecie� port Mombasa mia� bardzo cieka-
w�, cho� nie zawsze chlubn� przesz�o��. Od paru wiek�w stanowi� niejako bram�
dla
ca�ej Afryki Wschodniej. Podczas dawnego najazdu Portugalczycy spalili miasto,
lecz
dzi�ki w�z�owemu po�o�eniu na szlaku komunikacji morskiej, szybko d�wign�o si�
z popio��w. Przez d�ugie lata Mombasa by�a jednym z g��wnych o�rodk�w handlu
nie-
wolnikami. Dziesi�tki tysi�cy afryka�skich Murzyn�w wywieziono st�d na dalekie
kon-
tynenty.
Tomek rozmy�la� o tym i nie m�g� po prostu poj��, i� w tak uroczym zak�tku
pop�y-
n�o tyle krwawych �ez nieszcz�snych bra�c�w.
� A to dopiero z ciebie ranny ptaszek! � odezwa� si� Wilmowski, podchodz�c do
syna ze Smug� i bosmanem Nowickim.
� Zbudzi�em si�, gdy maszyny ucich�y na statku � odpar� ch�opiec. � Podziwiam
pi�kny krajobraz i stoj�ce w porcie malownicze stare �aglowce. Zastanawiam si�,
czy
nie s�u�y�y do wywo�enia st�d niewolnik�w.
� Jestem tego niemal pewny � wtr�ci� bosman No wieki i zaraz doda� ciszej: �
S�y-
sza�em, brachu, �e w Mombasie podobno jeszcze teraz handluje si� lud�mi. Je�eli
masz
wielk� ochot�, to za sztuk� perkalu mo�esz kupi� tutaj Murzyna lub Murzynk�.
� Czy to naprawd� mo�liwe, tatusiu? � zapyta� Tomek, gdy� niezbyt dowierza� s�o-
wom �artobliwego bosmana.
� W roku tysi�c osiemset czterdziestym pi�tym Anglicy wymogli na miejsco-
wym su�tanie podpisanie porozumienia zakazuj�cego wywo�enia niewolnik�w z Afry-
ki Wschodniej. �atwiej jednak by�o spowodowa� zawarcie umowy, ni� dopilnowa� za-
przestania handlu przynosz�cego du�y doch�d Arabom oraz niekt�rym kacykom mu-
rzy�skim. Nic wi�c dziwnego, �e i dzisiaj jeszcze handluje si� w tym kraju
niewolnika-
mi � odpowiedzia� Wilmowski.
Tomek nie prosi� o dalsze wyja�nienia, gdy� uwag� jego poch�on�a du�a motor�w-
ka, w kt�rej przybyli na statek angielscy urz�dnicy portowi. Dzi�ki
rekomendacjom Ha-
genbecka, dobrze znanego w�adzom angielskim, Wilmowski szybko za�atwi� wszelkie
formalno�ci celne i �owcy wkr�tce mogli zej�� na wybrze�e.
W porcie panowa� nadzwyczaj o�ywiony ruch. Murzyni oraz Arabowie roz�adowy-
wali i za�adowywali statki, w zakamarkach pok�ad�w bawi�y si� gromady brudnych,
p�nagich dzieci. Murzy�scy rybacy wynosili z �odzi kosze pe�ne wielkich,
kolorowych
krab�w, poruszaj�cych niezgrabnie d�ugimi ko�czynami.
Dalsze obserwacje Tomka i jego towarzyszy przerwa� wysoki, chudy m�czyzna, kt�-
ry w�a�nie do nich podszed�.
� Czy mam przyjemno�� powita� pan�w Wilmowskiego i Smug�? � zapyta�, uchy-
laj�c bia�ego korkowego he�mu.
� To zapewne pan Hunter? Spodziewali�my si�, �e b�dzie nas pan oczekiwa� w por-
cie � odpar� Wilmowski, wyci�gaj�c d�o�. � Oto reszta towarzystwa: pan Smuga,
bos-
man Nowicki i m�j syn Tomek.
Hunter przywita� si� ze wszystkimi kolejno. By� on zawodowym przewodnikiem
i tropicielem zwierz�t. Zosta� polecony Wilmowskiemu przez jednego ze
wsp�pracow-
nik�w Hagenbecka na przewodnika wyprawy �owieckiej, a powiadomiony telegraficz-
nie o dniu ich przyjazdu, ju� czeka� na wybrze�u.
Nale�y wyja�ni�, �e organizatorzy ekspedycji �owieckich zazwyczaj najmowali za-
wodowych wytrawnych bia�ych strzelc�w-tropicieli, znaj�cych doskonale okolic�.
Za-
g��bianie si� bez nich w dziki, nieznany kraj by�oby zwyk�ym szale�stwem. Hunter
ju�
od dawna przebywa� w Kenii i bra� udzia� w wielu wyprawach. Posiada� szczeg�ln�
dla
naszych �owc�w zalet� � w�ada� do�� biegle j�zykiem polskim, kt�rego nauczy� si�
to-
warzysz�c polskiemu podr�nikowi i badaczowi Janowi Dybowskiemu2 w jednej z je-
go wypraw do Konga. Hunter mieszka� w Mombasie w ma�ym jednopi�trowym domku
po�o�onym w pobli�u malowniczych ruin dawnej fortecy portugalskiej. U niego
rozgo-
�cili si� nasi �owcy.
Nast�pnego dnia po przybyciu do Mombasy Wilmowski zwo�a� z samego rana wal-
n� narad�. Zaraz na pocz�tku rozmowy tropiciel zapyta�, na jakie zwierz�ta �owcy
maj�
zamiar polowa�. Wyja�nie� udzieli� mu podr�nik Jan Smuga, on to bowiem na
pro�b�
Wilmowskiego opracowa� plan wyprawy.
� Nasze stosunkowo skromne �rodki finansowe z g�ry wykluczaj� �owy na zbyt
wiele gatunk�w zwierz�t � m�wi� Smuga. � Dlatego te� mamy zamiar chwyta� jedy-
nie okazy, za kt�re b�dziemy mogli uzyska� w Europie najwy�sze ceny.
Uzgodnili�my t�
spraw� z Hagenbeckiem i zarz�dem ogrodu zoologicznego w Nowym Jorku. Uzyskali-
�my konkretne zam�wienia. Z tego powodu przede wszystkim interesuj� nas goryle.
Hunter gwizdn�� z cicha. Po kr�tkiej chwili milczenia powiedzia�: � W Kenii nie
znajdziecie ma�p cz�ekokszta�tnych.
� S�usznie, lecz w okolicach jeziora Kiwu, a wi�c na pograniczu Konga i Ugandy,
�yj� goryle g�rskie, natomiast w d�ungli Ituri znajdziemy goryle w�a�ciwe3. Tam
w�a�nie
mamy zamiar na nie polowa� � odpar� Smuga.
Po do�� d�ugim namy�le Hunter powiedzia�:
� Prawd� m�wi�c, nie bra�em dot�d udzia�u w polowaniu na goryle. Jak wynika
z tego, co tu us�ysza�em, chcecie z�owi� je �ywe. No, nie wiem, czy
przemy�leli�cie do-
brze ca�� spraw�. Nie b�dzie to takie �atwe przedsi�wzi�cie.
� Nie jeste�my nowicjuszami, panie Hunter � spokojnie wtr�ci� Wilmowski.
� Wiem o tym, lecz moim obowi�zkiem jest przestrzec was przed niebezpiecze�-
stwem gro��cym podczas �ow�w na goryle � odpar� Hunter. � Nie tylko niedost�p-
2Pocz�wszy do 1889 r. Jan Dybowski bada� po�udniow� Algieri�. Sahar� i Kongo.
3Ma�py cz�ekokszta�tne obejmuj� trzy gatunki: jeden azjatycki � orangutan (Pongo
pygmaeus) oraz
dwa afryka�skie � szympansy i goryle. W�r�d szympans�w rozr�nia si�: szympansa
gambijskiego (Pan
chimpanse), tak zwane nsoko (Pan castomale), marungu (Pan marungensis) i tszego
(Pan satyrus). Do go-
ryli nale��: goryl w�a�ciwy (Gorilla gorilla). spotykany nad Zatok� Gwinejsk� i
w Kongu, oraz goryl g�r-
ski (Gorilla beringei). �yj�cy w g�rach w okolicach jeziora Kiwu. Samce goryli
wyr�niaj� si� w rodzinie
ma�p cz�ekokszta�tnych najwy�szym wzrostem, przekraczaj�cym nieraz 2 metry.
no�� terenu oraz dziko�� zwierz�t b�d� utrudnia�y �owy. W tamtych okolicach nie
jest
zbyt spokojnie. Na pewno przyjdzie nam si� zetkn�� z plemionami murzy�skimi,
kt�-
re jeszcze nie widzia�y bia�ych ludzi lub, co gorsza, wycofa�y si� ze wschodnich
wybrze-
�y w obawie przed handlarzami niewolnik�w. Mo�emy si� spotka� z niezbyt
�yczliwym
przyj�ciem.
� Musimy si� z tym liczy� � przyzna� Smuga. � Jeste�my wyposa�eni w doskona-
�� bro�. Postaramy si� r�wnie� o godnych zaufania, odwa�nych ludzi, aby m�c
polega�
na nich we wszystkich okoliczno�ciach.
� Najlepsza bro� palna, nawet w r�ku wytrawnego strzelca, nie ustrze�e przed za-
trut� strza�� zdradliwego Bambutte... � wolno powiedzia� Hunter.
W tej chwili bosman No wieki zrobi� �mieszny grymas. Tomek zachichota�, lecz
szyb-
ko si� opanowa� i zapyta�:
� Kto to s� ci Bambutte?
� To Pigmejczycy zamieszkuj�cy okolice nad rzek� Semliki Chocia� s� najni�szymi
lud�mi �wiata, ka�dy z nich potrafi zatrut� strza�� wypuszczon� z �uku powali�
nawet
najwi�kszego s�onia � wyja�ni� Hunter. � Idziesz niby to przez nie zamieszkan�
przez
ludzi d�ungl�, a tu nagle z drzewa �wi�nie ma�a strza�a i byle ci� tylko
drasn�a, �egnasz
si� z tym �wiatem.
Bosman wstrz�sn�� si�, mrukn�� pod nosem co� nieprzyjemnego o Pigmejczykach
Bambutte. Hunter zn�w zagadn�� Smug�:
� Jakie jeszcze zwierz�ta opr�cz goryli macie zamiar �owi�?
� Czy s�ysza� pan co� o okapi? � zapyta� Smuga.
Twarz Huntera spochmurnia�a jeszcze bardziej. Wzruszy� ramionami i rzek�:
� S�ysze� to i s�ysza�em... Wspomina� mi o tym gubernator Ugandy, Sir Harry
John-
ston. Dowiedzia� si� od Stanleya4, z kt�rym sam rozmawia�, �e w puszczach na
zach�d
od Jeziora Alberta rzekomo �yje du�e, podobne do os�a zwierz�. Budow� ma jakoby
przypomina� �yraf�. Krajowcy m�wi�c o tym zwierz�ciu u�ywali nazwy okapi5.
� Czy Stanley lub Johnston widzieli okapi? � zaciekawi� si� Wilmowski.
� O ile mi wiadomo, do tej pory �aden bia�y cz�owiek nie widzia� tego
legendarne-
go zwierz�cia. My�l� r�wnie�, �e w og�le nikt go nie widzia�. Co� mi si� wydaje,
�e pod-
czas naszego safari b�dziemy tropi� jakie� senne mary � powiedzia� Hunter
chmurz�c
czo�o.
4Henry Morton Stanley (1841 -1904) � dziennikarz ameryka�ski, jeden z
najs�ynniejszych podr�-
nik�w po Afryce.
5W 1901 r. wielkie wra�enie w Europie wywo�a�a wiadomo��, �e w Kongu odkryto
nowego, du�e-
go ssaka. Rozpocz�to poszukiwania tego legendarnego zwierz�cia, zwanego przez
krajowc�w okapi.
W ko�cu zdobyto jego sk�r� i czaszk�. P�niej przywieziono do Europy kilka sk�r
i szkielet�w, a nawet
jedn� �ywa sztuk�. Okapi (Okapi� johnstoni) �yje najliczniej w bagnistych
dziewiczych lasach p�nocno-
wschodniego Konga, pomi�dzy Jeziorem Alberta i rzekami Uelle, Kongo i Aruwimi.
Nale�y do rodziny
�yraf, w�r�d kt�rych rozr�niamy dwa rodzaje: okapi i �yraf� w�a�ciw� (Giraffa).
�yj�ce jedynie w Afryce
w d�ungli Konga w pobli�u Ugandy.
� No, jak pan jednak widzi, nie zosta�em tak ca�kowicie b��dnie poinformowany
� zauwa�y� Smuga u�miechaj�c si� przyja�nie. � O okapi s�ysza�em w Szwajcarii, i
to
od kogo�, kto w zupe�no�ci zas�ugiwa� na zaufanie. Podobno zwierz�ta te mo�na
spo-
tka� na terenach bagiennych.
� Je�eli nie s� one jedynie wytworem czyjej� wyobra�ni, b�dziemy �owili okapi i,
jak
m�wili�my, goryle. Co jeszcze macie panowie w programie? � zapyta� tropiciel.
Smuga roze�mia� si� i odpar�:
� Przebrn�li�my ju� chyba przez najgorsze. Reszta zapewne stanowi dla pana co-
dzienny chleb. Chcemy �owi� lwy, lamparty, �yrafy i szympansy. Mamy r�wnie�
zamiar
schwyta� par� m�odych hipopotam�w i s�oni oraz nosoro�ca. Musimy przecie� zapew-
ni� sobie rentowno�� wyprawy na wypadek, gdyby nie uda�o si� dowie�� do Europy
�y-
wych goryli i gdyby�my nie zdo�ali wytropi� okapi, w kt�rych istnienie tak
bardzo pan
pow�tpiewa.
� Zwierz�ta te mogliby�my znale�� w Kenii6. Natomiast pierwsze przedsi�wzi�cie
b�dzie wymaga�o, no... powiedzmy... du�ego ryzyka. Czy panowie stanowczo
obstajecie
przy wykonaniu za�o�onego planu?
� Postaramy si� zrealizowa� go w ca�o�ci � powa�nie potwierdzi� Smuga. � Wy-
praw� t� urz�dzamy na w�asny koszt. Nie mo�emy sobie pozwoli� na straty.
� Czy ma to oznacza�, �e bez wzgl�du na gro��ce niebezpiecze�stwa jeste�cie zde-
cydowani wyruszy� na t� wypraw�? � upewnia� si� Hunter.
� Nie zwa�aj�c na nic, drogi panie!
� Nawet na bezpiecze�stwo tego ch�opca? � zdumia� si� tropiciel wskazuj�c Tom-
ka.
� Zostaw pan naszego mikrusa w spokoju � wtr�ci� rubasznie bosman Nowicki,
kt�ry mimo wielu lat sp�dzonych poza Warszaw� nie zatraci� gwary u�ywanej na
Powi-
�lu. � U tego ch�opaka nie znajdziesz pan cykorii nawet na lekarstwo, a g�ow� ma
nie
od parady. Jestem ciekaw, czy przyci�ni�ty do muru mierzy�by� pan tygrysowi
mi�dzy
�lepia zamiast w komor�. Bo nasz mikrus inaczej nie strzela!7
� Czy pan m�wi to powa�nie? � zapyta� Hunter.
� Bosman powiedzia� szczer� prawd� � odpar� Smuga. � Tomek zabi� w ten spo-
s�b tygrysa, kt�ry przypadkowo wydosta� si� z klatki na statku podczas naszej
ostat-
6Kenia (Republika Kenii) � pocz�wszy od VII w. koloni�ci arabscy tworzyli na
wybrze�u Kenii tzw.
su�tanaty. Od XVI w. su�tanaty podlega�y Portugalii, potem zosta�y podbite przez
su�tana Zanzibaru, a na-
st�pnie w��czyli je do swych posiad�o�ci Brytyjczycy. Od 1963 r. Kenia jest
pa�stwem niepodleg�ym. 65%
ludno�ci Kenii nale�y do lud�w Bantu (Kikuju, Luo, Kamba), nilotyckich (Diomo.
Masajowie) i kuszyc-
kich (Somalijczycy. Galia); reszta ludno�ci to Indusi. Europejczycy i Arabowie
nie zapuszczaj� si� w nie-
zbadane d�ungle Ugandy
7Powiedzeniem tym bosman chcia� wyrazi� sprawno�� strzeleck� Tomka. Strzelaj�c w
p�aski �eb ty-
grysa czy lwa ryzykuje si� tak zwan� obcierk�, to znaczy, �e kula mo�e drasn��
zwierze bole�nie, lecz nie-
szkodliwie po czaszce i wprawi� je w stan niebezpieczny dla my�liwego. Rzuca si�
ono wtedy na niefor-
tunnego strzelca bez wzgl�du na okoliczno�ci.
7
niej wyprawy. Strza�em tym uratowa� mi �ycie i swoje r�wnie�. Jest bardzo
odwa�ny,
strzela nadzwyczaj celnie. Musz� jeszcze dla �cis�o�ci doda�, �e jako strzelec.
Tomek jest
uczniem bosmana Nowickiego.
� Niech si� pan o mnie nie obawia, prosz� pana � wtr�ci� Tomek. � Bosman za-
wsze sprawuje nade mn� opiek� podczas �ow�w, a przecie� �aden goryl nie dor�wna
mu si��.
Bosman obruszy� si� na to mimowolnie dwuznaczne por�wnanie. Reszta m�czyzn
roze�mia�a si� ubawiona. Hunter pierwszy spowa�nia� i powiedzia�:
� Goryl przegryza z tak� �atwo�ci� luf� karabinu, jak ty �amiesz zapa�k� w
palcach.
Wi�c chcecie panowie zaryzykowa� wszelkie niebezpiecze�stwa?
� Nie b�dziemy si� lekkomy�lnie nara�ali, lecz mamy szczery zamiar wykona� nasz
plan ca�kowicie � o�wiadczy� Wilmowski. � Czy potwierdza pan teraz sw� zgod� na
udzia� w wyprawie?
Hunter przenikliwym wzrokiem obrzuci� czterech �owc�w. W jasnych oczach Wil-
mowskiego odzwierciedla�y si� rozwaga i opanowanie. Hunter pomy�la�, �e cz�owiek
ten nie zwyk� post�powa� nierozwa�nie. Z postaci Smugi bi�a zn�w stanowcza
pewno��
siebie, kt�rej si� nabywa jedynie przez pokonywanie niebezpiecze�stw. Tak wi�c i
Smu-
ga budzi� zaufanie jako towarzysz przysz�ych �ow�w. B�yski niecierpliwo�ci w
oczach
Tomka m�wi�y za siebie. Gdy Hunter spojrza� z kolei na herkulesowo zbudowanego
bosmana, napotka� jego kpi�cy wzrok. Wyda�o mu si�, �e ten s�katy jak pie�
drzewny
olbrzym drwi sobie z niego i jego zastrze�e�. Pod wp�ywem tego ironicznego
spojrze-
nia rumie�ce wyst�pi�y na twarz tropiciela.
�Ma�polud... Z�o�liwy ma�polud! � pomy�la�. � Ale naprawd� wygl�da na to, �e
mo�na z nim wzi�� nawet diab�a za rogi!"
Tropiciel nie wytrzyma� niemej drwiny bosmana z Powi�la. Przymkn�� na chwil�
oczy, a gdy je zn�w otworzy�, nie by�o ju� w nich cienia wahania.
� No, pal licho goryle i te... okapi. Id� z wami � zadecydowa� troch�
podniesionym
g�osem.
� Wobec tego uk�ad jest ostatecznie zawarty � powiedzia� zadowolony Wilmowski.
� Anga�ujemy pana na okres p� roku. Zaliczk� na poczet honorarium w wysoko�ci
dwumiesi�cznej pensji wyp�acamy natychmiast, reszt� zdeponujemy u bankiera,
kt�re-
go wska�e nam pan w Mombasie. Zgoda?
� Zgoda! � powt�rzy� Hunter i poda� siln� d�o� Wilmowskiemu.
� By�em pewny, �e pan z nami p�jdzie � zawo�a� Tomek.
� A to dlaczego?
� Bo... bo chyba ka�dy �owca chcia�by sprawdzi�, czy okapi istniej� w
rzeczywisto-
�ci. Przecie� to ogromnie ciekawe!
Hunter powa�nie spojrza� na ch�opca.
8
� Dziwne to, synu, ale naprawd� si� nie pomyli�e�. Sprawa okapi intryguje mnie
od
wielu lat. Pewien znajomy proponowa� mi kiedy� wypraw� w celu rozwi�zania tej
za-
gadki. Odm�wi�em mu jednak, mimo �e sp�dzi�em z nim prawie ca�y rok na polowaniu
w okolicach Jeziora Wiktorii. Wtedy wi�cej przywi�zywa�em wagi do �ycia ni�
dzisiaj...
� Czy spotka�o pana co� z�ego? � zapyta� Tomek nie�mia�o.
� Rok temu umar�a moja �ona, kt�r� bardzo kocha�em.
� To przykre � szepn�� ch�opiec. � Wiem, jak si� robi smutno i ci�ko, gdy cz�o-
wiek zostaje sam.
PRZYGOTOWANIA DO WYPRAWY
Po s�owach Tomka zapanowa�a w izbie chwila k�opotliwego milczenia. Ka�dy z obec-
nych straci� ju� przecie� kogo� z najbli�szych lub za kim� t�skni�. Tote� �owcy
szcze-
rze wsp�czuli Hunterowi. W milczeniu spogl�dali na jego pochylon� na piersi
g�ow�.
Pierwszy odezwa� si� Smuga:
� Nikt nie uchroni si� przed swoim przeznaczeniem. Zamiast wi�c teraz rozmy-
�la� o smutnych konieczno�ciach �ycia, zastan�wmy si� nad tym, co nas czeka
podczas
wyprawy. Przede wszystkim ka�dy powinien si� orientowa� w stosunkach panuj�cych
w Kenii i Ugandzie, aby nie narazi� si� p�niej na r�ne niespodzianki.
� Musz� wyja�ni�, �e pan Smuga, jak zwykle podczas naszych �ow�w, b�dzie od-
powiedzialny za bezpiecze�stwo uczestnik�w ekspedycji � poinformowa� Wilmowski.
� Jest do�wiadczony, ju� kilkakrotnie podr�owa� po Afryce, ja zn�w s�ysza�em
du�o
0 tym kontynencie, lecz bosman i m�j syn przybyli tu po raz pierwszy. Tymczasem,
jak
zaznaczy� pan Smuga, dla unikni�cia w przysz�o�ci niespodzianek wszyscy
powinni�my
zna� tutejsze warunki, a nawet i troch� historii tego kraju. Porozmawiajmy wi�c
teraz
na ciekawi�ce nas tematy.
� Je�eli o mnie chodzi, to orientuj� si� ju� w historii Afryki � wtr�ci� Tomek
niby to
oboj�tnym tonem, lecz przekorne b�yski w jego oczach �wiadczy�y, �e od dawna
przewi-
dzia� mo�liwo�� sprawienia ojcu niespodzianki.
� Hm, z twoich s��w wynika, �e wiesz co� nieco� o Kenii i Ugandzie � zdziwi� si�
Wilmowski. � Mo�e wi�c podzielisz si� z nami swymi wiadomo�ciami?
Tomek rozsiad� si� wygodnie, po�o�y� d�o� na g�owie siedz�cego przy nim Dinga
1 przymru�ywszy oczy wyrecytowa� nieomal jednym tchem:
� W ko�cu czternastego wieku Portugalczycy, jako pierwsi z Europejczyk�w, zain-
teresowali si� wschodnimi wybrze�ami Afryki.
� Fiu, fiu! A to� si�gn��, brachu, g��boko � mrukn�� bosman No wieki rozsiadaj�c
si� wygodniej.
10
Tomek spojrza� na niego z wyrzutem i ci�gn�� dalej: � Wyparli arabskich i
perskich
kupc�w, a potem w r�nych punktach wybrze�a rozmie�cili ma�e garnizony wojsko-
we dla ochrony swych interes�w. W pierwszej po�owie osiemnastego wieku Arabowie
z Omanu8, wezwani na pomoc przez wsp�braci zamieszka�ych w Afryce Wschodniej,
wyparli Portugalczyk�w z p�nocnej cz�ci wybrze�a. W nast�pnym stuleciu
Arabowie,
od dawna osiedleni na Czarnym L�dzie, uwolnili si� od opieki Oma�czyk�w. Pod
rz�-
dami Sayyed Burghasa stali si� wy��cznymi panami wschodnich wybrze�y. W g��b
l�du
w poszukiwaniu ko�ci s�oniowej oraz niewolnik�w udawa�y si� tylko pojedyncze
kara-
wany. Du�e zas�ugi po�o�yli r�wnie� angielscy i ameryka�scy misjonarze, kt�rzy
krze-
wi�c w�r�d Murzyn�w chrze�cija�stwo badali jednocze�nie kraj. Dopiero w roku
tysi�c
osiemset czterdziestym �smym pierwszy bia�y podr�nik, Rebmann, ujrza� Kiliman-
d�aro, najwy�sz� g�r� Afryki. W nast�pnym roku Krapf9 zobaczy� o�nie�one szczyty
Ke-
nii. W ko�cu dziewi�tnastego wieku Niemcy i Anglicy podzielili mi�dzy siebie
wschod-
ni� Afryk� R�wnikow�. Wtedy to w�a�nie Kenia sta�a si� koloni� angielsk�, a
Uganda
protektoratem.
Ch�opiec odetchn�� g��boko. Triumfuj�co spojrza� na m�czyzn.
� Brawo, Tomku! Sk�d si� tego wszystkiego dowiedzia�e�? � zapyta� Smuga.
� Z encyklopedii w londy�skiej bibliotece � wyja�ni� Tomek z zadowoleniem.
� Mo�na ci powinszowa� roztropno�ci i pilno�ci � pochwali� ojciec. � Widz�, �e
jeste� dobrze przygotowany na t� wypraw�. Mo�e teraz pan Hunter �askawie
poinfor-
muje nas o stosunkach panuj�cych w�r�d krajowc�w, z kt�rymi podczas �ow�w
b�dzie-
my musieli si� zetkn��.
� Ludy zamieszkuj�ce Keni� �yj� jeszcze w stanie plemiennym, to znaczy grupu-
j� si� w plemionach nie tworz�c jakiegokolwiek pa�stwa10 � wyja�ni� Hunter. �
Lud-
no�� nie jest zbyt liczna z powodu du�ej �miertelno�ci, no i panosz�cego si� do
niedaw-
na jeszcze handlu niewolnikami. Poszczeg�lne plemiona cz�sto prowadz� mi�dzy
sob�
8Oman le�y w po�udniowo-wschodniej cz�ci P�wyspu Arabskiego.
9Johann Ludwig Krapf (1810-1881) � niemiecki misjonarz i badacz Afryki. W 1837r.
uda� si� jako
misjonarz do Abisynii, a w 1844 osiedli� si� w Rabai ko�o Mombasy. Krapf z
misjonarzami J. Rebmannem
(1820-1881) i J. Erhardtem (1823-1901) odby� kilka podr�y po wschodniej Afryce,
podczas kt�rych za-
s�ysza� od krajowc�w o wielkich jeziorach w g��bi kontynentu. W 1855 r. Erhardt
opublikowa� map� je-
zior, kt�ra zach�ci�a Anglik�w Burtona i Speke'a do podj�cia wypraw i odkrycia
�r�de� Nilu,
'"Anglicy zarz�dzaj�cy w�wczas Keni� przyznali garstce Europejczyk�w
najurodzajniejsze grunty,
skazuj�c tym samym krajowc�w na g��d b�d� niewolnicz� prac�. Tote� szczeg�lnie
po II wojnie �wiato-
wej, tak jak w ca�ej Afryce, wzm�g� si� w Kenii ruch narodowowyzwole�czy.
Powsta�o szereg partii pod
przewodnictwem przyw�dc�w afryka�skich. Domaga�y si� one zniesienia ustaw
pozbawiaj�cych Mu-
rzyn�w ziemi, zlikwidowania dyskryminacji rasowej oraz przyznania Kenii
autonomii. W 1952 r. Anglicy
zdelegalizowali Afryka�ski Zwi�zek Kenii i aresztowali jego przyw�dc�, Jomo
Kenyatt�, pod pretekstem,
�e partia ta jakoby ma kierowa� terrorystycznym stowarzyszeniem Mau-Mau. W Kenii
zaprowadzono
stan wyj�tkowy. Oko�o 87 ty�. krajowc�w zamkni�to w obozach. Rozgorza�y walki
powsta�cze, kt�rym
przewodzi�y szczepy: Kikuju, Embu, Meru i Wakamba. Dopiero w 1959 r. Anglicy
znie�li stan wyj�tko-
wy. Ze zjednoczonych krajowych partii powsta� Afryka�ski Zwi�zek Narodowy Kenii.
Dzi�ki jego zdecy-
dowanej postawie Anglicy zwolnili Jomo Kenyatt� i przyrzekli pewne ust�pstwa
Afrykanom. Patrz not-
ka nr 6.
11
wojny o byd�o b�d� broni� si� przed bia�ymi kolonistami zagarniaj�cymi im
najlepsze
pastwiska. Obecnie najwi�cej k�opotu sprawiaj� wojowniczy Masajowie i Nandi11,
kt�-
rzy napadaj� nie tylko na swych s�abszych wsp�braci, ale tak�e na poci�gi
kursuj�ce od
roku tysi�c dziewi��set pierwszego na linii Mombasa-Kisumu. Mimo to dotarcie
kolej�
do granic Ugandy stanowi naj�atwiejszy odcinek naszej marszruty.
� Jak sobie przypominam, Masajowie zamieszkuj� okolice Kilimand�aro. Tam,
w razie nie sprzyjaj�cych warunk�w w Ugandzie, mamy zamiar odby� drug� cz�� �o-
w�w � wtr�ci� zafrasowany Wilmowski.
� Postaramy si� nawi�za� z nimi przyjazne stosunki. Znam jednego z ich wodz�w
� uspokoi� go Hunter. � Gorzej jednak b�dzie w Ugandzie, dok�d musimy si� uda�,
aby schwyta� goryle i okapi. Przecie� wp�ywy Anglik�w s� tam jeszcze bardzo po-
wierzchowne. Mieszka�cy po�udniowej i zachodniej cz�ci Ugandy nie s� zbyt �atwi
do
ujarzmienia. W przeciwie�stwie do plemion zamieszkuj�cych Keni�, dawno ju� utwo-
rzyli kilka silnych kr�lestw. Najwi�ksz� rol� odgrywa kr�lestwo Bugandy, od
kt�rego,
razem z reszt� wcielonych prowincji, ca�y kraj przybra� nazw� Ugandy12.
Wilmowski uwa�nie s�ucha� tych wyja�nie�; teraz roz�o�y� na stole map�. Wszyscy
si� nad ni� pochylili.
� Wydaje mi si�, �e terenem naszych �ow�w b�dzie Buganda � odezwa� si� Smuga
podnosz�c g�ow� znad mapy.
� Kto tam jest obecnie w�adc�? � zagadn�� Wilmowski.
� Kabak�, czyli kr�lem, jest obecnie kilkuletni ch�opiec Daudi Chwa � odpar�
Hunter.
� Jak krajowcy ustosunkowani s� do bia�ych? � pyta� dalej Wilmowski.
� Przyja�nie, gdy to odpowiada ich interesom � rozpocz�� Hunter. � Kiedy w roku
tysi�c osiemset siedemdziesi�tym pi�tym Stanley przyby� do Bugandy, �wczesny
kaba-
ka, Mutesa, oznajmi� mu, �e ch�tnie b�dzie widzia� misjonarzy w swoim kraju.
Och��d�
jednak szybko, gdy za nimi nie ujrza� wojska, koniecznego do ochrony przed
zakusa-
mi Egipcjan. Jego nast�pca, Mwanga, dwukrotnie stawia� op�r Anglikom. Teraz
rz�dzi
tam jego nieletni syn bardziej ulegaj�cy wp�ywom, ale kto wie, czy nie jest to
tylko cisza
przed burz�. Nieliczne oddzia�ki brytyjskie s� kropl� w g�stwie d�ungli.
Hunter zamilk�. Wilmowski i Smuga spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Tropiciel
s�usznie przestrzega� ich przed niebezpiecze�stwem. Trzeba by�o mie� doborow�,
siln�
eskort�, aby si� nie narazi� na k�opoty. Tylko bosman Nowicki zdawa� si� nie
przejmo-
wa� sytuacj�. Weso�o mrugn�� do Tomka, po czym odezwa� si� niefrasobliwie:
"W 1907 r. ekspedycja angielska pokona�a plemi� Nandi i usun�a je do rezerwatu.
12Uganda, dawny protektorat brytyjski, od 1962 r. niepodleg�e pa�stwo, sk�ada
si� z szeregu kr�lestw
zachowanych z okresu przedkolonialnego. Najwa�niejsze z nich, Buganda, dominuje
nad innymi. Bu-
gand� rz�dzi� kr�l, kt�ry opieraj�c si� na wielkich feuda�ach d��y� do uzyskania
niepodleg�o�ci Bugan-
dy b�d� ca�ej Ugandy pod przewodnictwem Bugandy. W 1960 r. polityczna partia �
Kongres Narodo-
wy Ugandy � wysun�a ��danie natychmiastowej niepodleg�o�ci pa�stwa oraz
ograniczenia w�adzy ka-
baki. Angielski projekt po��czenia Ugandy, Kenii i Tanganiki w Federacj� Afryki
Wschodniej nie zosta�
zrealizowany.
12
� Co�cie tak, szanowni panowie, pospuszczali nosy na kwint�? Bugandczyki nie lu-
bi� Anglik�w i nie ma im si� co dziwi�. Kt� by kocha� naje�d�c�w? Nasza wyprawa
to
zupe�nie inna para kaloszy. Tomek pobawi si� troch� z ma�oletnim kabaka i
wyklaruje
mu raz dwa, �e Polacy nie lec� na niczyj� ziemi�.
Tomek natychmiast si� o�ywi�:
� Pan bosman podsun�� mi pewn� my�l � zawo�a�. � Je�eli kr�l Bugandy jest tak
m�ody, to na pewno usposobi si� do nas przychylnie, gdy mu ofiarujemy jak��
�adn� za-
bawk�.
� Chyba kocio� do gotowania je�c�w � mrukn�� Hunter.
� Czy oni s� ludo�ercami? � zaniepokoi� si� Tomek.
� Wprawdzie nie s�ysza�em o tym, ale wiele dziwnych rzeczy mo�na ujrze� w g��bi
Czarnego L�du � odpar� Hunter.
� Nie martwmy si� na zapas, a na wszelkie niespodzianki najlepszym lekarstwem
jest odpowiednie zabezpieczenie si� przed nimi � wtr�ci� Smuga. � Przede
wszystkim
musimy mie� pewn� eskort�. Kogo radzi pan zaanga�owa�?
� Musimy si� zastanowi�. Idziemy mi�dzy wojownicze plemiona, powinni�my wi�c
mie� ludzi odwa�nych i sprawnych do walki, aby nie zawiedli w
niebezpiecze�stwie.
Masajowie b�d� si� chyba najlepiej nadawali do tego celu.
� Czy oni naprawd� s� tak dzielni? � zapyta� Tomek.
� O, tak, odwaga ich jest powszechnie znana. To prawdziwi wojownicy � potwier-
dzi� tropiciel. � Wyobra� sobie, �e ju� od niemowl�cia przygotowuj� ch�opc�w do
rze-
mios�a wojennego.
� W jaki spos�b to robi�?
� No, na przyk�ad opasuj� niemowl�tom �ydki od kostek a� do kolan sznurem,
a zdejmuj� go dopiero wtedy, gdy dziecko zaczyna chodzi�. W ten spos�b hamuj�
roz-
w�j tych mi�ni, kt�re, wed�ug rozpowszechnionego w�r�d Masaj�w mniemania, prze-
szkadzaj� cz�owiekowi w szybkim biegu i skoku. Ch�opcom zakuwaj� ramiona w me-
talowe obr�cze, by naciska� mi�nie najwi�cej pracuj�ce przy strzelaniu z �uku.
Dzi�-
ki skr�powaniu mi�nie te nabieraj� wi�kszej sprawno�ci, podobnie jak ko�
wy�cigowy
biegnie lepiej, gdy ma na nogach opaski �ci�gaj�ce mu mocno p�ciny. Te dziwne na
po-
z�r zabiegi sprawiaj�, �e Masajowie osi�gaj� wspania�e rezultaty w chodzie,
biegu, wspi-
naniu si�, skokach, a tak�e w strzelaniu z �uku, rzutach kamieniem lub
oszczepem.
� Wobec tego musimy si� postara� o Masaj�w � stwierdzi� Tomek.
� Zgoda, niech b�d� Masajowie, je�eli pan Hunter tak radzi � doda� Smuga.
� Gdzie ich znajdziemy?
� O dwa dni konnej jazdy od Nairobi przebywa plemi�, z kt�rego us�ug ju� korzy-
sta�em. Ob�z ich powinien teraz znajdowa� si� tutaj � m�wi�c to Hunter pochyli�
si�
nad map�.
13
Nasi �owcy w skupieniu przysun�li si� do niego i d�ugo studiowali tras� wyprawy.
W ko�cu Wilmowski postanowi�:
� Wsi�dziemy do poci�gu w Mombasie i udamy si� do Nairobi. Tam postaramy si�
zwerbowa� kilku Masaj�w, po czym pojedziemy kolej� a� do Kisumu. Stamt�d wyru-
szymy do Kampali, sk�d bez wi�kszych trudno�ci powinni�my si� ju� dosta� do
Bugan-
dy. Na zachodnim pograniczu, nad rzek� Semliki i w lasach Ituri, b�dziemy
polowali na
goryle, okapi i lamparty. Na inne zwierz�ta, je�eli zajdzie konieczno��,
urz�dzimy wy-
praw� w okolice Kilimand�aro.
� Kiedy wyruszamy? � kr�tko zapyta� Hunter.
� Musimy uzupe�ni� sprz�t obozowy. Niew�tpliwie zajmie nam to troch� czasu
� zauwa�y� Wilmowski. � Zapewniono nas, �e tutaj mo�na naby� taniej ni� w Euro-
pie ekwipunek konieczny na wypraw�.
� Tak te� jest rzeczywi�cie � potwierdzi� Hunter. � Ponadto w ten spos�b unika
si� przewo�enia statkiem zbyt wielu baga�y. Dopiero za trzy dni odjedzie st�d
poci�g do
Nairobi, nie ma wi�c po�piechu.
� Czy poci�gi odchodz� tak rzadko? � zdziwi� si� Tomek.
� Linia Mombasa-Kisumu obs�ugiwana jest dwa razy w tygodniu. Poniewa� poci�g
odjecha� wczoraj rano, nast�pny wyruszy dopiero za trzy dni.
� Mimo to nie tra�my czasu i przygotujmy si� do drogi jak najszybciej � doradzi�
Smuga.
� S�usznie, najlepiej uczynimy zaopatruj�c si� od razu we wszystko, czego
potrze-
bujemy na wypraw� � popar� go Wilmowski. � Pan Hunter zapewne b�dzie m�g� za-
prowadzi� nas do sklepu, w kt�rym uzupe�nimy ekwipunek.
� Bardzo ch�tnie � zgodzi� si� Hunter. � Je�eli macie, panowie, ochot�, to
chod�-
my natychmiast.
Wkr�tce �owcy w towarzystwie tropiciela znale�li si� w dzielnicy europejskiej.
Bia-
�e wille wprost gin�y w�r�d drzew i kwitn�cych krzew�w. Tu i �wdzie widnia�y
wie-
lowieczne, olbrzymie baobaby, sprawiaj�ce wra�enie s�oni �wiata ro�linnego.
Tysi�ce
palm kokosowych wysoko, u szczytu smuk�ych pni powiewa�o zielonymi wachlarza-
mi li�ci. Podr�nicy wsiedli do ryksz, wygodnych, dwuko�owych powozik�w ci�gni�-
tych przez bia�o ubranych kulis�w. Pomkn�li w kierunku centrum miasta le��cego
wo-
k� starego portu.
Niebawem ryksze znalaz�y si� w dzielnicy indyjskiej. Niezbyt wysokie, jasne domy
wysuwa�y si� os�oni�tymi balkonami i przybud�wkami ponad ulice. W podcieniach
przed sklepami siedzieli w kucki powa�ni handlarze indyjscy, arabscy lub
goa�scy. Nie
zapraszali przechodni�w do ogl�dania swych towar�w, jak to si� dzieje w innych
mia-
stach wschodnich, lecz na widok wchodz�cego do sklepu klienta natychmiast
podnosi-
li si� ze spokojem i wielk� powag�. Na w�skich, kr�tych uliczkach ryksze
posuwa�y si�
bardzo wolno. Tomek z uwag� przygl�da� si� wystawom sklepowym. Nie brak tu by�o
14
wyrob�w ze z�ota, ko�ci s�oniowej, pi�r strusich, drogich kamieni, jak i
oryginalnych in-
dyjskich tkanin stanowi�cych g��wny przedmiot handlu. W dzielnicy indyjskiej
szcze-
g�ln� uwag� zwraca�y kobiety o rysach twarzy niezwykle regularnych, o pi�knych
po-
wa�nych oczach, ubrane w r�nokolorowe suknie i w�skie spodnie zako�czone u do�u
szerok� falbank�. Ich szyje, r�ce, nogi, uszy i nawet nosy zdobi�y bogato
rze�bione srebr-
ne lub z�ote obr�cze, niekiedy wielkiej warto�ci artystycznej.
Dzielnica murzy�ska przedstawia�a odmienny widok. Przewa�a�y tu niskie lepian-
ki o ma�ych okienkach, niekiedy o �cianach z chrustu, nie pobielane, z dachami
pokry-
tymi li��mi palmowymi. Garbate zebu pas�ce si� na jednym z plac�w przypomnia-
�y Tomkowi wysp� Cejlon, na kt�rej by� w ubieg�ym roku, lecz teraz nie mia�
czasu na
wspomnienia, gdy� ryksze wtoczy�y si� w arabsk� dzielnic� miasta. Tutaj barwny
potok
ludzi przedstawia� mieszanin� ras, narodowo�ci i j�zyk�w. Widzia�o si� Arab�w.
Indu-
s�w, Goa�czyk�w, Europejczyk�w i prawdziwe mrowie Murzyn�w o odcieniach sk�-
ry od jasnobr�zowej do czarnej. Tomek z zapartym tchem spogl�da� na
przechodni�w,
z kt�rych wielu wygl�dem swym przypomina�o, jakby �ywcem wzi�te z obraz�w, typy
pirat�w i handlarzy niewolnik�w. Napatrzywszy si� do syta, �owcy powr�cili do
dziel-
nicy indyjskiej. Hunter poleci� kulisom zatrzyma� si� przed du�ym sklepem.
Powitani
uprzejmie przez wysokiego Indusa, w�a�ciciela sklepu, wkroczyli w ch�odne mury
do-
mostwa.
W rozleg�ym sk�adzie pi�trzy�y si� sterty najrozmaitszych przedmiot�w. Mo�na tu
by�o naby� wszystko, pocz�wszy od igie�, a sko�czywszy na doskona�ej broni
palnej.
Zakupy zaj�y �owcom kilka godzin. Dla siebie i towarzyszy Wilmowski wybra� dwa
du�e zielone namioty brezentowe oraz cztery bia�e dla eskorty i tragarzy
murzy�skich.
Potem przysz�a kolej na pi�� w�skich, lecz wygodnych ��ek polowych, nad kt�rymi
rozwiesza�o si� szczelnie zapinane moskitiery, czyli mu�linowe zas�ony,
chroni�ce przed
owadami. Ka�dy namiot wyposa�ono w sk�adany stolik i umywalni� wykonan� z p��t-
na nieprzemakalnego. Wilmowski wybra� r�wnie� kilka dok�adnie zamykanych,
blasza-
nych waliz. Mia�y one chroni� znajduj�ce si� w nich przedmioty przed mr�wkami,
b�-
d�cymi prawdziw� plag� dla podr�nik�w i mieszka�c�w kraju.
W g��bi l�du krajowcy nie u�ywali w owym czasie pieni�dzy i nie znali ich
warto�ci,
nale�a�o wi�c zaopatrzy� si� w towary zast�puj�ce monet�. Za rad� Huntera nasi
�owcy
zakupili kilka bel bia�ego perkalu oraz materia�u bawe�nianego, kolorowe szklane
ko-
rale, zwane przez krajowc�w �same-same", oraz par� zwoj�w mosi�nego i
miedziane-
go drutu. Jak Tomkowi wyja�ni� ojciec, szklane korale zast�powa�y Murzynom
monet�
miedzian�, materia�y srebrn�, a drut mosi�ny z�ot�.
Nast�pnie nabyto zapasow� odzie�, koce, lekarstwa, �ywno��, s�l, tyto� oraz
kilka
karabin�w dla eskorty. Wszystko to pakowano od razu w skrzynie i walizy. Tomek
zapi-
sywa�, gdzie ka�dy przedmiot zosta� umieszczony, aby p�niej, w razie potrzeby,
mo�na
go by�o �atwo odnale��. Tu� przed wieczorem paki za�adowano na du�y w�z, po czym
�owcy zm�czeni ca�odziennymi zakupami powr�cili do domku Huntera.
W DRODZE DO NAIROBI
Tomek niecierpliwie kr�ci� si� na �awce, wygl�daj�c przez okno wagonu. Od chwili
opuszczenia Mombasy poci�g wci�� jecha� wolno po coraz wy�ej wznosz�cym si� kra-
ju. Po kilku godzinach znikn�y uprawne okolic�, obfituj�ce w palmy kokosowe i
bana-
nowce. Miejsce ich zast�pi�y kaktusy, agawy, roz�o�yste palmy i bia�o kwitn�ce
dzikie
krzewy. Im poci�g pi�� si� wy�ej, tym ubo�sza stawa�a si� ro�linno��. Przed
nastaniem
wieczoru po obydwu stronach toru kolejowego rozci�ga� si� ju� tylko spalony
s�o�-
cem step. Gdzieniegdzie stercza�y kolczaste drzewa; jedynie wzd�u� �o�ysk
wyschni�-
tych rzek ro�linno�� krzewi�a si� troch� bujniej, tworz�c w krajobrazie
charakterystycz-
ne wst�gi zieleni.
Gdy noc zapad�a nad stepem, Tomek wtuli� si� w k�t �awki. Wzrok jego zatrzyma�
si�
na pod�u�nym futerale po�o�onym na p�ce. U�miech zadowolenia pojawi� si� na
twa-
rzy ch�opca. W futerale tym znajdowa� si� przecie� jego wspania�y sztucer, kt�ry
otrzy-
ma� w podarunku od ojca na wypraw� do Australii. Strza�em z niego Tomek zabi�
ty-
grysa bengalskiego, o czym Smuga wspomnia� ju� podczas pierwszej rozmowy z Hun-
terem. Od owego zdarzenia ojciec i jego przyjaciele zacz�li traktowa� Tomka na
r�w-
ni z doros�ymi. By� z tego szczeg�lnie dumny, gdy� nie lubi�, gdy ktokolwiek
przypomi-
na� mu jego m�ody wiek. Dla dodania sobie powagi zaraz w Mombasie przypasa�
rewol-
wer systemu Colta, ofiarowany mu na pami�tk� przez Smug� po zabiciu tygrysa, i
na-
wet teraz, mimo �e przeszkadza� w wygodnym u�o�eniu si� do snu, nie odk�ada� go
na
p�k�. Ukradkiem spojrza� na Smug�. On r�wnie� nie odpi�� pasa z rewolwerami, a
po-
przez kiesze� spodni bosmana Nowickiego wyra�nie rysowa�y si� kontury broni. To-
mek domy�la� si�, dlaczego jego starsi przyjaciele zachowywali t� ostro�no��.
Przecie�
Hunter opowiada� o Nandi napadaj�cych do�� cz�sto na poci�gi � Jedynie ojciec
po-
wiesi� sw�j pas z rewolwerem na wieszaku i, jakby nic im nie grozi�o, wypytywa�
tropi-
ciela o zwyczaje Masaj�w.
Tomek w milczeniu por�wnywa� ojca z dwoma przyjaci�mi. Od chwili poznania
Smuga sta� si� dla niego idea�em bohatera. Nawet taki si�acz i zawalidroga jak
bosman
16
No wieki pe�en by� podziwu dla odwagi i opanowania podr�nika, kt�ry o swych
naj-
niezwyklej szych przygodach opowiada� z zupe�n� oboj�tno�ci�. Stalowy, zimny
b�ysk
w oczach Smugi znika� jedynie podczas rozmowy z Tomkiem. Ch�opiec wyczuwa�, �e
ma w nim szczerego przyjaciela.
Rubaszny, dobroduszny i bezpo�redni w obcowaniu bosman Nowicki traktowa�
Tomka jak najlepszego koleg�. Nie zwraca� uwagi na r�nic� wieku. Zaprzyja�ni�
si�
z ch�opcem, gdy� obydwaj nade wszystko kochali Warszaw�; gdy tylko mieli ku temu
sposobno��, rozmawiali o rodzinnym mie�cie. Obydwaj jednakowo przepadali za
przy-
godami, dlatego te� Smuga sta� si� dla nich wzorem.
Tomek spojrza� na ojca. Ten wysoki, barczysty, o �agodnym wyrazie twarzy m�czy-
zna r�ni� si� usposobieniem od swych towarzyszy. Nie �akn�� przyg�d ani s�awy,
a we
wszystkich ludzkich istotach widzia� przyjaci�. Podczas wypraw �owieckich Smuga
i bosman gotowi byli torowa� sobie drog� stanowczo�ci� lub si��. Wilmowski
natomiast
wola� nawi�zywa� z krajowcami przyjazne stosunki, do czego mia� wyj�tkowe
szcz�cie.
Spogl�daj�c na ojca, Tomek mimo woli przys�uchiwa� si� jego rozmowie z Hunterem.
� W�r�d Murzyn�w zamieszkuj�cych Keni� mo�na wyr�ni� dwie zasadnicze gru-
py o odr�bnych zwyczajach i sposobie �ycia � wyja�nia� teraz Hunter. � Pierwsz�
sta-
nowi� liczne szczepy Bantu. Do nich nale�� Kikuju i Wakamba, kt�rzy jako rolnicy
lub
pasterze prowadz� osiad�y tryb �ycia. Na og� s� �agodni i troch� boja�liwi,
tote� do��
�atwo poddaj� si� wp�ywom Europejczyk�w. Do drugiej grupy nale�� ludy pochodze-
nia chamickiego. G��wnymi jej reprezentantami s� Masajowie, Nandi i Luo o
g��boko
zakorzenionych tradycjach wojownik�w. Jako koczownicy w�druj� ze swymi stadami
z pastwiska na pastwisko. Wojownicze usposobienie, odwaga oraz niech�� do
wszyst-
kiego, co obce, uodporniaj� ich na wp�ywy europejskie. Stanowi� te� trudny
orzech do
zgryzienia dla angielskiej administracji.
� Czy s�dzi pan, �e uda nam si� nam�wi� Masaj�w do wzi�cia udzia�u w wyprawie
do Ugandy? � zapyta� Wilmowski.
� W zasadzie nie lubi� na d�ugo opuszcza� swych �on, a ma ich niemal ka�dy Masaj
kilka lub nawet wi�cej. Wszak�e w ostatnich latach m�r wyniszczy� im stada,
powinni
wi�c teraz nie gardzi� dobrym zarobkiem. Przecie� �ony ich wci�� potrzebuj�
nowych
ozd�b, kt�rymi obwieszaj� si� z prawdziwym zami�owaniem � odpar� Hunter.
� No to przekupimy je sznurami same-same � ucieszy� si� Wilmowski.
� To najlepszy spos�b � przytakn�� Hunter.
Wilmowski przeci�ga� rozmow� z tropicielem nie zwa�aj�c na p�n� por�. Inni na-
tomiast spali od dawna, a i Tomka zacz�� ju� morzy� sen. Przymykaj�c oczy
rozwa�a�:
�Tatu� my�li o wszystkim jak prawdziwy w�dz przed waln� bitw�. Nawet odwa�ny
pan Smuga i bosman polegaj� ca�kowicie na jego do�wiadczeniu. Jakie to dziwne �
ta-
tu� od�o�y� bro�, lecz czuwa, a my, uzbrojeni, �pimy w najlepsze, bo wiemy, �e
on jest
z nami. Kochany tatu�."
17
Jasny dzie� zbudzi� Tomka. Jego towarzysze stali przy szerokim oknie. Tomek po-
my�la�, �e musieli ujrze� co� niezwykle ciekawego, natychmiast wi�c zerwa� si� z
�awki,
podbieg� do nich i zapyta�:
� Co tam wida�, tatusiu?
� Rozejrzyj si� po okolicy! � zach�ci� go ojciec.
Tomek wyjrza� przez okno wagonu. W oddali, na po�udniu, pi�trzy�a si� wysoko ku
niebu olbrzymia g�ra. Dwa z jej trzech szczyt�w, rozdzielone od siebie siod�em
g�r-
skim, rozleg�ym na kilka kilometr�w, zdawa�y si� wisie� w powietrzu, gdy�
przep�ywa-
j�ce poni�ej chmury tworzy�y wok� nich k��biasty wieniec.
� To jest na pewno Kilimand�aro, najwy�sza g�ra Afryki13 � domy�li� si�
ch�opiec.
� Zgad�e� � powiedzia� ojciec. � Wysoko�� jej wynosi blisko sze�� tysi�cy me-
tr�w.
� Imponuj�cy widok przedstawia g�ra pokryta �niegiem w samym sercu Czarnego
L�du, i to niemal na r�wniku � przyzna� Smuga.
� Nie nale�y si� te� dziwi�, �e niekt�re plemiona murzy�skie, mieszkaj�ce na
sto-
kach Kilimand�aro, oddaj� jej bosk� cze�� � doda� Hunter. � Na przyk�ad
Wad�aggo-
wie wierz�, �e niedost�pne cz�owiekowi za �ycia kratery szczyt�w Kibo i Mawenzi,
maj�
dopiero po jego �mierci s�u�y� mu za wieczne mieszkanie. W my�l legendy, na Kibo
gromadz� si� duchy m�czyzn, na Mawenzi kobiet. Na lodowcach maj� nadto przeby-
wa� z�e duchy warumu, kt�re ka�dego �mia�ka, pr�buj�cego wydrze� im tajemnic�,
ka-
rz� �mierci�.
� Chcia�bym si� z bliska przyjrze� Kilimand�aro! � powiedzia� Tomek.
� A mo�e pachnie ci wspinaczka tak jak na G�r� Ko�ciuszki, pami�tasz? � zagad-
n�� Smuga.
� Ho, ho! �eby tylko tatu� zgodzi� si� na to! Mieliby�my si� czym pochwali�!
� W�tpi�, czyby�my si� zdo�ali wspi�� na Kilimand�aro � wtr�ci� Wilmowski, kt�-
ry jako geograf najwi�cej mia� wiadomo�ci o osobliwo�ciach �wiata. � Jest niemal
trzy
razy wy�sza od G�ry Ko�ciuszki. Zbocza jej nie s� zbyt przyst�pne. Od chwili gdy
Reb-
mann poda� wiadomo�� o istnieniu na r�wniku wielkiej g�ry pokrytej wiecznym
�nie-
giem, wielu podr�nik�w i alpinist�w kusi�o si� o zdobycie jej szczyt�w. Jeden z
nich,
Johnston, przez p� roku przebywa� na Kilimand�aro, lecz dotar� tylko do
wysoko�ci
czterech tysi�cy dziewi�ciuset metr�w. Z kilku nast�pnych ekspedycji jedynie
Anglik
Charles New wspi�� si� do granicy wiecznego �niegu. Trzykrotnie na szczyt tej
g�ry
pr�bowa� wedrze� si� Niemiec, geograf i alpinista, Hans Meyer. Dopiero w roku
ty-
si�c osiemset osiemdziesi�tym dziewi�tym, podczas trzeciej wyprawy, uda�o mu si�
jako pierwszemu osi�gn�� Kibo, jeden ze szczyt�w Kilimand�aro, i zbada� wygas�y
kra-
13Kilimand�aro (w j�zyku krajowc�w: Kilima Nd�aro � g�ra ducha sprowadzaj�cego
zimno). G�ra
posiada 3 szczyty: Kibo � 5895 m, Mawenzi � 5355 m i Szira � 4300 m.
18
ter oraz pokrywaj�ce go lodowce. Od tej chwili uwierzono w to, co m�wi� swego
czasu
Rebmann. Niewielu szcz�liwym podr�nikom uda�o si� p�niej wej�� na szczyt
Kibo14.
Konieczne s� do tego si�a, wprawa i odpowiedni ekwipunek, a tymczasem my nie
jeste-
�my na to przygotowani.
� S�uchaj, brachu! Mog� �azi� po rejach okr�towych jak kot, ale daj mi spok�j z
g�-
rami i lodowcami � odezwa� si� do ch�opca bosman Nowicki. � Na takim lodowcu
pewno nawet rum zamarza w �o��dku.
� Och, drogi panie bosmanie, przecie� my tylko tak sobie rozmawiamy � pocie-
szy� go Tomek.
Kilimand�aro znika�a z pola widzenia, lecz okolica nie wydawa�a si� ju� tak
pos�p-
na jak poprzedniego dnia. Co pewien czas pojawia�y si� w�r�d stepu, nawet
niedaleko
od jad�cego poci�gu, jasno��te antylopy. By�o ich nieraz po kilkadziesi�t
sztuk. Jedne
pas�y si� spokojnie, inne patrzy�y na poci�g prezentuj�c swe wysokie rogi. Tu i
�wdzie
w�r�d stada z�ocistych antylop bieli�y si� pr�gowate zebry, gdzie indziej zn�w
czernia-
�y gnu pas�ce si� razem z wielkimi afryka�skimi strusiami. Te ostatnie
przypomnia�y
Tomkowi i bosmanowi ich niefortunne �owy na emu w Australii. Z humorem opowie-
dzieli Hunterowi sw� niebezpieczn� przygod�.
Czas szybko mija�. Rozweselony Hunter opowiada� z kolei ciekawostki ze swych po-
lowa� i ani si� spostrzegli, jak poci�g wjecha� na Kapiti Plains. By� to prawie
pusty step
poros�y nik��, krzaczast� i kolczast� ro�linno�ci�, w�r�d kt�rej roi�o si� od
zwierzy-
ny. Przebiega�y ca�e jej stada licz�ce po kilkaset sztuk. Czasem, nie opodal
pas�cych si�
zwierz�t, sta� samiec antylopy gnu, kt�ry, jak zapewnia� tropiciel, pilnowa�
bezpiecze�-
stwa stada. Zwykle trzyma� si� na uboczu, stawa� na wy�szym cokolwiek miejscu i
wi-
da� go by�o jeszcze nawet wtedy, gdy sp�oszone stado znika�o w ucieczce.
Widoki roztaczaj�ce si� z okna poci�gu poch�on�y Tomka bez reszty. Pierwszy te�
spostrzeg� pi�knego, oryginalnego ptaka wielko�ci �urawia, o stosunkowo d�ugiej
szyi
i wysokich nogach, kt�ry ko�owa� nad mijan� przez poci�g rzek� Athis. Tomka
zachwy-
ci�a kita pi�r zwisaj�ca z czuba ptaka � wyda� okrzyk podziwu.
� To w�ojad sekretarz15 � wyja�ni� ch�opcu Smuga. � �yje nie tylko tu, ale
i w Ameryce. Stanowi przej�ciowy gatunek mi�dzy ptakiem brodz�cym a jastrz�biem;
�ywi si� gadami i p�azami. Skoro wypatrzy zdobycz, naje�a kit� na g�owie i z
nat�on�
uwag� �ledzi ruchy w�a, potem jednym skokiem rzuca si� na niego, przyciska
szpona-
mi do ziemi, a przed uk�szeniem broni si� skrzyd�ami. Poluje r�wnie� na w�e
jadowi-
14Do 1935 r. na Kilimand�aro wspi�o si� zaledwie 39 os�b. Jednym z pierwszych
by� Polak, dr Antoni
Jakubski, pracownik Instytutu Zoologicznego Wszechnicy Lwowskiej, kt�ry w latach
1909-10 bada� Tan-
ganik�. 13 marca 1910 r., pozostawiwszy ni�ej w obozie zm�czonych i wyl�k�ych
tragarzy, samotnie osi�-
gn�� szczyt Kibo. W okresie drugiej wojny �wiatowej wyczynu tego dokona�o dw�ch
Polak�w, cz�onk�w
Polskiego Klubu Wysokog�rskiego: w 1944 r. na szczyt Kibo wspi�� si� Jerzy
Golcz, a w 1945 r. in�. Wik-
tor Ostrowski wraz z angielskim dziennikarzem A. W. Parsonem.
lsSerpentarius secretarius.
19
te, kt�re po�era razem z gruczo�ami jadowymi. Jest tak po�yteczny w t�pieniu
p�az�w
i gad�w, �e znajduje si� pod ochron�.
Tomek urozmaica� sobie d�ug� podr� przegl�daniem podr�cznej torby. Mia� w niej
r�ne drobiazgi. Pokaza� bosmanowi szklan� kul� z tr�jmasztowym statkiem w
�rodku,
nowy n� my�liwski, kilka fotografii Sally i spory zapas r�nych �wiecide�ek tak
po��-
danych zawsze przez Murzyn�w. �owcy toczyli d�ugie dysputy, kt�re przerwano
wtedy
dopiero, gdy poci�g zbli�a� si� do Nairobi.
Po dwudziestu godzinach od chwili opuszczenia Mombasy poci�g zatrzyma� si�
w Nairobi. Tutaj nasi �owcy wysiedli, zabieraj�c z sob� tylko najniezb�dniejszy
ekwipu-
nek. Reszt� baga�y mieli odebra� p�niej na stacji w Kisumu. Przed dworcem
oczeki-
wa� na nich ma�y dwuko�owy w�zek z o�lim zaprz�giem. Powozi� Murzyn zatrudnion