7319
Szczegóły |
Tytuł |
7319 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7319 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7319 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7319 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
JOANNA SZYMCZYK
EWA I Z�OTY KOT
2004
Podzi�kowania
Niekt�re rzeczy zwyczajnie nie mog� si� wydarzy� bez udzia�u os�b trzecich.
Nale�� do
nich morderstwa i ksi��ki. Ta, dla przyk�adu, nie powsta�aby, gdyby nie �wi�ta
cierpliwo��
Piotra, fachowe rady mojej Mamy, krytyczny wk�ad Agnieszki Gozdek oraz doping
Joasi
Leszczy�skiej, Kasi Pra�nowskiej, Marty, Krystyny i reszty moich przyjaci�, w
tym kota
B�a�eja.
Pod paragraf wsp�udzia�u podpada niew�tpliwie m�j Wydawca. Dzi�kuj� Beacie
Stasi�skiej i ca�emu zespo�owi W.A.B. za �yczliwo�� i zaanga�owanie.
Specjalne podzi�kowania dla Maurycego, z kt�rym mam nadziej� pope�ni� jeszcze
niejedn� fantazj�.
Autorka
Czwartek, 14 lutego
� ...Bojkotuj�! � wrzeszcza�a Ewa Wi�niewska, przyciskaj�c kom�rk� do ucha i
staraj�c
si� nie wpa�� pod samoch�d. � To wszystko nakr�cona marketingiem psychoza!
Chodzi tylko
o to, �eby popycha� na kilogramy badziewne gad�ety!
� Nie musisz krzycze�, tak tylko pytam � odpar�a zdziwiona Mariola, asystentka
naczelnego �Bazaru Warszawskiego�. � A dzwoni�, bo szef chce wiedzie�, kiedy
oddasz tekst
o Rydzowej. Zd��ysz do jutra?... Wysz�a� tak nagle...
� Tekst b�dzie na jutro! A wysz�am, bo lecia�am na poci�g! Teraz jestem w �odzi!
Powiedzia�am ju� Bo�ence, �e to wa�na sprawa rodzinna! Czekaj, dosta�am SMS-a,
musz�
ko�czy�...
�Nieznany wielbiciel... albo ten barman z �Aurory�... W ostateczno�ci Adam...� �
Ewa
przystan�a, gor�czkowo naciskaj�c guziki telefonu. Pech chcia�, �e znajdowa�a
si� akurat na
�rodku ulicy. Zab�ocony van w ostatniej chwili wyhamowa� na �liskiej
nawierzchni. Ignoruj�c
w�ciek�� pantomim� kierowcy, z godno�ci� przemie�ci�a si� na chodnik. Tam
ostatecznie
stwierdzi�a, �e has�o �nowa wiadomo�� kryje jedynie informacj� o zaleganiu z
rachunkiem
za telefon i gro�b� od��czenia tego�.
�A nie m�wi�am? � podj�a marsz, omiataj�c nienawistnym spojrzeniem bab� w
sztucznym futrze tryumfalnie dzier��c� balonik w kszta�cie serca. � To
beznadziejne �wi�to,
wymy�lone tylko po to, by single czu�y si� gorsze. Normalni ludzie nie wysy�aj�
sobie
durnych SMS-�w. W�a�ciwie... � zirytowana przedar�a si� przez dziki t�um
k��bi�cy si� pod
kwiaciarni� na rogu ulicy Kopci�skiego � ...by�abym wr�cz rozczarowana, gdyby
kt�ry� z
moich licznych absztyfikant�w zni�y� si� do �wi�towania walentynek...�
Przeci�a jezdni� i skr�ci�a mi�dzy budynki, zag��biaj�c si� w willow� cz��
dzielnicy
Radiostacja. �Uczucia winny by� wyra�ane spontanicznie!� � surowo podsumowa�a
rozwa�ania. Jakby w odpowiedzi czarno-bia�y kundel strzeg�cy kt�rej� posesji
w�ciekle si�
rozszczeka�. Ujadanie podj�� basem jego s�siad bernardyn i przekaza� dalej
krzywonogiej
krzy��wce par�wki z terierem. Ewa przyspieszy�a. Serdelterier nie odpuszcza�,
dyrdaj�c
wzd�u� chodnika i ha�asuj�c za trzech. �cigana psim jazgotem dopad�a z ulg�
furtki domu
przy Zelwerowicza 8.
U progu przedwio�nia willa przes�oni�ta od ulicy �wierkiem wygl�da�a raczej
ponuro.
C� � tego typu masywnych domostw nie budowano gwoli estetycznych wzrusze�.
Ewaryst
Wi�niewski, kt�ry kupi� dom na pocz�tku lat trzydziestych, poczucia pi�kna nie
posiada�
zreszt� za grosz. Mia� za to �wietnie prosperuj�c� kancelari� adwokack�, dzieci
i
konserwatywne pogl�dy. Wszystko to znakomicie pomie�ci�o si� na czterech
kondygnacjach
obszernego domostwa.
Ewa pchn�a drzwi wej�ciowe po�yskuj�ce mosi�nymi tabliczkami: �Studio
Architektury. Piotr Dubois� i �Marianna Wi�niewska-Dubois. Kancelaria prawna�.
Biura na
parterze by�y ju� zamkni�te. Po klatce schodowej snu� si� szlachetny zapach
gor�cego ciasta.
W�sz�c, ruszy�a po schodach. Mieszkanie na pierwszym pi�trze zajmowa�a jej
babcia, Elwira.
Czy�by?... Nie. Zapach stanowczo zaprasza� wy�ej. Na drugim pi�trze kiedy�, w
odleg�ej
epoce, mieszka�a z rodzicami; obecnie pokoje wynajmowa�o ma��e�stwo z c�rk�.
Aromat by�
tu wyra�niejszy, ale jego epicentrum szcz�liwie znajdowa�o si� gdzie indziej.
Bliska
omdlenia z �akomstwa dotar�a do ozdobionych witra�em drzwi poddasza. Zanim
dotkn�a
dzwonka, otwar�y si� na o�cie�. Zapach ciasta buchn�� z si�� uwertury do
Tannhausera. W
jego oparach objawi�a si� kruczow�osa kobieta okutana kaszmirowym szalem.
� Ewunia! � zawy�a. � P�jd� w me ramiona, dziecinko!
� Oj, dobrze ci� widzie�, Marianna � zast�ka�a Ewa, gdy tylko progresywnym
nied�wiadkiem wturla�y si� obie do przedpokoju. � Ale m�w mi zaraz, co to za
wa�na
sprawa, o kt�rej nie mo�na rozmawia� przez telefon... � nagle zamar�a. � Rany,
chyba nic
z�ego z babci�?
� Co� ty, Elwira jest w Krynicy � uspokoi�a j� ciotka. � Zwyczajnie uzna�a, �e
potrzeba
jej odmiany i towarzyskiego o�ywienia. Jakby nie wystarcza�y jej cosobotnie
bryd�yki w
zaufanym gronie, przewodniczenie Towarzystwu Szachisty Seniora, wolontariat w
tutejszej
szkole specjalnej oraz oko�o setki innych sprawek, kt�rym oddaje si� z zapa�em
godnym
podziwu...
� Zw�aszcza �e rok temu stukn�a jej siedemdziesi�tka � doda�a Ewa, wysup�uj�c
si� z
kurtki. � Mam nadziej�, �e to dziedziczne.
� D�ugowieczno�� czy dziwactwa?
� Jedno pozwala cieszy� si� drugim � odrzek�a sentencjonalnie, rozgl�daj�c si�
po hallu.
� A to co? � z obrzydzeniem wskaza�a brod� spory stosik r�owo-czerwonych
ohydztw
pi�trz�cy si� na stoliku pod lustrem.
� Walentynki, robaczku. My�lisz, �e jak mam dwie doros�e c�rki, to ju� ze mnie
stare
pr�chno, na kt�rym nikt oka nie zawiesi? � Marianna z godno�ci� przerzuci�a
przez rami�
koniec szala.
Ewa westchn�a. Uroda jej ciotki znacz�co podwy�sza�a statystyki zgon�w na serce
w�r�d cz�onk�w ��dzkiej palestry, o czym Marianna �wietnie wiedzia�a. Faluj�ce
w�osy,
pe�na figura, profil kr�lowej, oczy i usta nieustannie gotowe do u�miechu, cera,
kt�rej
pozazdro�ci�aby jej dziewczyna o dwadzie�cia lat m�odsza... W ka�dym razie Ewa
zazdro�ci�a.
� Uwa�am, �e obyczaj wysy�ania sobie tandetnych poczt�wek i g�upawych SMS-�w to
czyste krety�stwo � zadeklarowa�a twardo.
� Ha, znowu nic nie dosta�a�? � ciotka pokiwa�a ze zrozumieniem g�ow�. � Nie
martw
si�, moja �liczna. M�wi�am ci: onie�mielasz m�czyzn. Chod� do salonu,
rozpali�am w
kominku. Nalej sobie koniaczku na rozgrzewk�, a ja sprawdz�, co z ciastem.
Popchn�a bratanic� w g��b mieszkania, zanim ta zd��y�a wyrzuci� z siebie
przem�wienie
na temat spontanicznych dowod�w uczucia i przywi�zania, o ile� cenniejszych
ni�... Widok
p�on�cych szczap i ledwo napocz�tej butelki zacnego trunku odebra� jej wrodzony
dar
wymowy.
� Nie ma g�upich, id� z tob�. I zabieram butelczyn�! � krzykn�a w stron�
kuchni.
Mieszkanie Marianny Wi�niewskiej-Dubois by�o ogromne i bardzo pi�kne. Zdaniem
kochaj�cej rupiecie Ewy, zyskiwa�o na urodzie z ka�dym rokiem up�ywaj�cym od
rozwodu
jego w�a�cicielki. Nad obsesyjnym minimalizmem projektu Piotra Dubois zaczyna�o
wreszcie
g�rowa� swojskie ba�aganiarstwo. Ewa przypomnia�a sobie wieczne awantury z
przybranym
tat�: o nieporz�dek, o rozsypane kredki, o pobazgran� kred� �cian�. U�miechn�a
si� na
widok porozrzucanych teraz swobodnie po salonie papier�w i gazet, maroka�skich i
wschodnich poduszek, amatorskich � niezbyt dobrych, za to kolorowych � obraz�w
wisz�cych i stoj�cych pod �cianami.
� Widz�, �e stworzy�a� nowe arcydzie�o � zagadn�a ciep�o, wchodz�c do kuchni. �
Widzia�am co� jakby kota ton�cego w budyniu malinowym.
� To Pajetka na r�owej sofie � warkn�a Marianna, nie odwracaj�c si� od
piekarnika. �
Pies, nie kot, nawet �lepy to widzi. Malowa�am na zam�wienie, ale Madzia
powiedzia�a, �e u
mnie ten obraz b�dzie si� czu� lepiej.
� Pewnie, pewnie � przytakn�a skwapliwie Ewa, rozlewaj�c martel do dw�ch
koniak�wek. � Nawet �lepy to widzi. Powiedz lepiej, czemu musia�am si� urwa� z
kolegium
w �rodku tygodnia. Co to za sprawa?
Marianna usiad�a przy stole i uj�a w d�o� kieliszek.
� Ano widzisz, kochana, smutne jest �ycie starzej�cej si� rozw�dki � westchn�a.
� Nie
ma do kogo ust otworzy�, ciastem ucz�stowa�. Agnieszka dzwoni z Ameryki raz w
miesi�cu,
moja matka, a wasza babcia samolubnie zajmuje si� sob�, a ciebie nie spos�b
wyrwa� ze
szpon�w imperium prasowego...
� Rozumiem. Odkry�a� u siebie pierwsze objawy rozmi�kczenia m�zgu i postanowi�a�
niezw�ocznie wezwa� pomoc � przerwa�a Ewa. � Bardzo s�usznie, doktor jest ju� na
miejscu.
Masz, �yknij sobie. I zacznij m�wi� do rzeczy albo spadam.
� Uch, przedni ten koniak. Prezent od wdzi�cznego klienta, wiesz, pana Jasia...
� Ach, pana Jasia. To mi�e z jego strony, prawda? W�a�nie szykuj� tekst o
spekulacji
gruntami, mo�e mnie z nim wreszcie poznasz, zrobi� wywiad?
� Cicho, idiotko � zdenerwowa�a si� Marianna. � Ja zajmuj� si� sprawami
cywilnymi, nic
mi nie wiadomo o �adnych spekulacjach.
Ewa spojrza�a na ni� spod oka, ale powstrzyma�a si� od z�o�liwostki.
� Mniejsza zreszt� o Jasia � pani Dubois postanowi�a opu�ci� grz�ski teren. �
Mam do
ciebie pro�b�. A rzecz jest skomplikowana, postanowi�am wi�c ci� tu zwabi� i
wszystko ci
wy�uszczy� w cztery oczy � wzi�a g��boki wdech. � Ot� s� pewne sprawy
finansowe, kt�re
��cz� mnie z by�ym m�em. Po rozwodzie nie chcieli�my dzieli� maj�tku, g��wnie
ze
wzgl�du na ciebie i Agnieszk�. Kapita�em zawiaduje przyjaciel rodziny, Henryk
Gagosian.
To g�wnie dzi�ki niemu babcia mo�e robi� mniej wi�cej, co chce (a wiesz, �e ma
fantazj�),
Agnieszka studiowa� w Ameryce, a ty zarabia� grosze w tej twojej redakcji.
Wiesz, interesy
nie id� tak dobrze jak kiedy�. Firma Piotra jest na skraju bankructwa...
� Bo on sam zajmuje si� renowacj� ko�cio�a w jakiej� dziurze w Szwajcarii,
zamiast
dopieszcza� klient�w � wtr�ci�a Ewa. � Tak, tak, kryzys... � zahucza�a w lampk�
koniaku. �
A w og�le to nie zarabiam wcale groszy, pisz� coraz wi�cej i, wybacz
nieskromno��, coraz
lepiej. A jak dostan� Nagrod� M�odych Dziennikarzy, to kupi� sobie samoch�d i...
� Jasne, kochanie. Nie chcia�am ci� urazi� � Marianna pog�adzi�a Ew� po
policzku. �
Wiesz, �e jestem z ciebie dumna. Ale czekaj, o czym to ja...?
� O bankructwie.
� Jakim znowu bankructwie? O dziurze! W tej szwajcarskiej dziurze le�y pies
pogrzebany. Piotr napisa� do mnie par� dni temu. Wiesz, to dla niego sprawa
sentymentalna,
jeszcze jego ojciec rozpocz�� te prace, zreszt� opowiada� ci o tym tysi�c
razy...
� Powa�nie si� w to zaanga�owa�, prawda? � zauwa�y�a Ewa.
Istotnie. Piotr Dubois w�a�ciwie wyprowadzi� si� z Polski; ostatnio widzieli si�
zesz�ej
Wielkanocy. M�wi� w�wczas wy��cznie o absydach i transeptach.
� O wiele za bardzo � potwierdzi�a Marianna. � I rzek�abym, �e to jego problem,
gdyby
nie to, �e sko�czy�a mu si� forsa. Kanton obieca� dofinansowanie, ale na razie
musi wzi��
kredyt pod zastaw naszego kapita�u. Nie mog� mu odm�wi�, to ostatecznie tak�e
jego
pieni�dze. I tu dochodzimy do sedna. Piotr potrzebuje moich pe�nomocnictw.
Skontaktowa�am si� z Gagosianem, �eby mi poradzi�, jak to za�atwi�. Henryk na
sta�e
mieszka w Amsterdamie, a papiery najlepiej przekaza� z r�ki do r�ki. I nie
uwierzysz!
Okaza�o si�, �e b�dzie w najbli�szy weekend w Berlinie! Dlatego chcia�am ci�
prosi�, �eby�
tam pojecha�a i...
Ew� zatka�o. Odstawi�a kieliszek.
� Nie ma mowy. Przykro mi, ale nie. Czy ty w og�le masz poj�cie, ile ja mam
pracy? Nie
mam czasu i�� do fryzjera, a co dopiero kula� si� za granic�! A poza tym...
Zaraz. Przecie� ty
uwielbiasz Berlin! Dlaczego sama nie pojedziesz? A, chodzi o Jasia, tak?
Romantyczny
weekend? Na jego gruncie?
� Dla ciebie pana Jasia, smarkulo � Marianna przesz�a do kontrataku. � A poza
tym w
�wietle prawa jeste� moj� c�rk� i powinna� mnie s�ucha�. Jak m�wi�, �e masz
jecha� i zadba�
o rodzinne interesy, to odpowiadasz: �tak jest!� i wskakujesz w poci�g, jasne?
Jutro jest
pi�tek, w niedziel� b�dziesz z powrotem. Hotel masz op�acony. A tu... � Marianna
pogrzeba�a
chwil� w torebce i wyci�gn�a z niej ��ty kartonik � ...tw�j bilet. Voila �
opar�a si�
wygodnie, bardzo z siebie zadowolona.
� No wiesz, stosujesz argumenty poni�ej pasa... � zaprotestowa�a s�abo Ewa. � To
nie
s�d! Zlituj si�, Marianna! Ja naprawd� nie mog�! A gdybym mia�a randk� w sobot�?
� Ale nie masz � uci�a ciotka bezlito�nie.
� Malwa wyjecha�a! A B�a�ej musi je�� � marudzi�a Ewa.
� O kota zadba ten tw�j kolega, jak mu tam � Ry�? �bik?
� Komisarz Adam Wilczek, je�li �aska. O ile alergia go nie zabije, jak ostatnim
razem.
� Prze�yje. Kochanie, nie owijajmy w bawe�n�. To oczywiste, �e mog� to za�atwi�
w
inny spos�b. Ale to �wietny pretekst, �eby troch� odpocz��. Nale�y ci si�
weekend z dala od
szefa! To taki m�j walentynkowy prezent.
Ewa nie wiedzia�a, co odpowiedzie�. Szczerze m�wi�c, nagle nabra�a strasznej
ochoty na
wyjazd. W Berlinie nawet w lutym jest milej ni� w Warszawie, przekl�tym mie�cie
przeci�g�w. No i czeka go�cinna �Murena Cafe�... i wspomnienia praktyk... i Paul
o
aksamitnym g�osie... i aksamitnych ustach... Ale jednak tekst na poniedzia�ek...
� Po�ycz� ci laptopa � Marianna jakby czyta�a w jej my�lach.
Aby przypiecz�towa� zwyci�stwo, postanowi�a u�y� ostatecznego argumentu:
mia�d��cego, nieodwo�alnego jak przeznaczenie i zab�jczego jak kurara.
Przysun�a si� nieco
do pogr��onej w my�lach bratanicy i zni�y�a g�os do szeptu:
� Wyprzeda�e... � tchn�a niemal niedos�yszalnie.
Ewa otworzy�a oczy niczym wzbudzony elektryczno�ci� Frankenstein.
� Jad� � oznajmi�a z determinacj�.
* * *
W zaciemnionej sali s�ycha� by�o jedynie cichy szum rzutnika i spokojny g�os
komentuj�cego pokaz m�czyzny. Z zewn�trz nie dochodzi�y �adne d�wi�ki. A
zebrani
widzowie jakby wstrzymali oddech.
� To Berlin. A przedtem Amsterdam, Marsylia, Hamburg.
Slajdy przedstawia�y zrujnowane wybuchami budynki, kupy poskr�canego �elastwa i
niezidentyfikowane zw�glone obiekty.
� Na pierwszy rzut oka nie zwi�zane ze sob� przest�pcze porachunki. R�ne
miasta, ba,
kraje, ofiary dzia�a�y w r�nych bran�ach... A jednak... � kolejny slajd
przedstawia� u�o�one
obok siebie dziwne metalowe elementy � ...��czy je to. Poznajesz, Theo?
� Wygl�da na jaki� rodzaj miny przeciwpiechotnej, panie Aston... sir �
odpowiedzia�a
ciemno��.
� Nie inaczej. To zmodyfikowany �skoczek� wyposa�ony w zapalnik zegarowy. Panom
mniej obeznanym z zagadnieniem wyja�ni�, �e to �wi�stwo opr�cz �adunku
wybuchowego
zawiera du�� ilo�� stalowych kulek. Odpalona bomba skacze na wysoko�� mniej
wi�cej metra
i eksploduje, siej�c nimi na spor� odleg�o��. Przechodz� przez ludzkie cia�o jak
przez
marcepan. Zwi�ksza to kilkakrotnie si�� ra�enia takiej bomby. I daje o, takie
skutki. Nast�pna
seria slajd�w przedstawia�a potwornie zmasakrowane zw�oki.
� Zefara �Hoss� zidentyfikowano dopiero na podstawie badania DNA � oznajmi�
rzeczowo g�os. � S�dzimy, �e te bomby s� jakby... rodzajem podpisu.
Sala w milczeniu kontemplowa�a obrazy.
� Naszym zdaniem to zaplanowany terror. Zwracam wasz� uwag� na precyzj� w
doborze
cel�w. Gin� spekulanci, przemytnicy, handlarze rusk� amunicj�, w�a�ciciele
burdeli. Ale w�os
z g�owy nie spad� niemieckim rezydentom chi�skiej triady, japo�skiej jakuzy czy
rosyjskiej
mafii. Na celowniku znalaz�y si� wy��cznie p�otki.
Uj�cia trup�w zast�pi�a seria portret�w.
� Fritz �Dum-Dum�... Horelek... Jean La Fayette... Zefara ju� poznali�cie...
Lokalne, cho�
dobrze prosperuj�ce gangi. D�afer Horn, kr�l przemytnik�w... Taak...
G�os umilk� na chwil�, jakby jego w�a�ciciel zapatrzy� si� w wy�wietlane w�a�nie
dziobate oblicze Horna.
� W�a�nie to zwr�ci�o nasz� uwag� � podj�� po chwili. � W wydziale ukuli�my na
ten
temat pewn� teori�. Nieoficjalnie nazywamy j� teori� wielkiej ryby. A wiecie
dlaczego? �
zaciemniona sala odpowiedzia�a cisz�. � Ot� wygl�da na to, �e w p�wiatku
niewielkich,
cz�sto etnicznych organizacji przest�pczych o w�skich specjalizacjach pojawi�
si� naprawd�
du�y gracz. Kimkolwiek jest, zacz�� po�yka� ma�e przedsi�wzi�cia � jak du�a ryba
po�yka
p�otki, stale rosn�c w si��. Wymusza, grozi, morduje � ma swoje metody. Naszym
zdaniem,
przez ostatnie p� roku podporz�dkowa� sobie ju� kilkadziesi�t grup
przest�pczych w ca�ej
Europie. Prosz� o �wiat�o.
Pokaz dobieg� ko�ca. Pi�ciu mrugaj�cych w nag�ej jasno�ci widz�w spogl�da�o bez
s�owa
to na siebie, to na szpakowatego m�czyzn� przy rzutniku.
� Nie wiemy, kim jest ten gracz � powiedzia� cicho szpakowaty. � Znakomicie si�
kamufluje. Przypuszczamy, �e to osoba o nieprzeci�tnych zdolno�ciach
przyw�dczych i
organizacyjnych, wyedukowana w zakresie nowoczesnego zarz�dzania oraz makro � i
mikroekonomii, z du�ym sta�em w kt�rej� z istniej�cych organizacji
przest�pczych. Nie
wykluczamy, �e pochodzi z Europy Wschodniej lub �rodkowej. Dla wygody nazywamy
go
Der Hai � Rekin.
M�czyzna wspar� si� o st�.
� Szczerze m�wi�c, centrala uwa�a, �e Der Hai nie istnieje. Ha, mo�e faktycznie
przest�pcy wariuj� od nadmiaru rt�ci w wodzie pitnej i wyrzynaj� si� nawzajem
bez
wyra�nego powodu? A mo�e skomplikowana sytuacja mi�dzynarodowa wywo�uje u
odci�tych od korzeni gangster�w zesp� maniakalno-depresyjny? A mo�e sami si�
wysadzaj�
bombami i dusz� drutem kolczastym? Mo�e chc� zaprotestowa� przeciwko
ostracyzmowi i
nietolerancji zachodnich spo�ecze�stw?
M�wca zrobi� efektown� pauz�.
� Osobi�cie uwa�am, �e jeste�my �wiadkami narodzin nowej, ponadnarodowej
przest�pczej korporacji � podj�� po chwili. � Ta organizacja jest szczeg�lna, bo
budowana od
podstaw wed�ug sprawdzonych biznesowych zasad. Dzia�ania Rekina mo�na por�wna�
do
dzia�a� ka�dego monopolisty: przejmuje s�absze przedsi�biorstwa, a jak nie mo�e
przej�� �
niszczy. Jakie� pytania? � Szpakowaty rozejrza� si� po sali.
� Z ca�ym szacunkiem, dlaczego w�a�nie my, panie Aston? � zapyta� wreszcie z
oci�ganiem m�ody, najwy�ej dwudziestoletni ch�opak z dziewiczym rumie�cem na
policzkach.
� Jeste�cie m�odzi, bystrzy, utalentowani, po prostu elita naszej organizacji...
� Sir! � rumieniec na twarzy ch�opaka jeszcze si� pog��bi�.
� ...g�wno prawda � ci�gn�� Martin Aston, szef Wydzia�u Wywiadu Kryminalnego
Interpolu. � Fakty s� takie, �e z r�nych wzgl�d�w zale�li�cie za sk�r� swoim
prze�o�onym.
Niesubordynacja, lekcewa�enie procedur, molestowanie wsp�pracownik�w... sami
zreszt�
wiecie, co tam kt�ry ma za uszami. Wypo�yczy�em wi�c was do tego hm... projektu
pilota�owego bez najmniejszego k�opotu. Aha, ka�dy z was mia� te� par� tygodni
zaleg�ego
urlopu. Ju� nie macie. Firma funduje wam wakacje.
Miny zebranych wyra�a�y r�ne stopnie niezadowolenia.
� Jeszcze co�? � Aston przewierci� ich kolejno wzrokiem.
� Je�li dobrze rozumiem, sir, nie uczestniczymy w oficjalnym dochodzeniu
Interpolu �
odezwa� si� smag�y, ubrany na czarno m�czyzna siedz�cy najbli�ej Astona.
� Nie, Mahir. Powtarzam, �e mimo jak�e interesuj�cych poszlak centrala nie
znalaz�a
wystarczaj�cych przes�anek dla wszcz�cia �ledztwa � odrzek� zapytany z lekkim
przek�sem. �
Taka akcja, zakrojona na szerok� skal�, wymaga�aby przecie� ogromnych nak�ad�w
finansowych, uruchomienia zasob�w ludzkich, kt�rymi w obecnej chwili nie
dysponujemy.
Wobec priorytetu walki z terroryzmem inne kwestie schodz� na plan dalszy.
� Ale� sir, je�li pa�skie podejrzenia s� s�uszne, je�li Der Hai rzeczywi�cie
istnieje, to za
kolejne p� roku b�dziemy mieli do czynienia z mi�dzynarodow� organizacj�
przest�pcz�
dzia�aj�c� sprawniej ni� sycylijska mafia. I to na du�o wi�ksz� skal� � zauwa�y�
spokojnie
zwalisty, czarnosk�ry m�czyzna siedz�cy obok Mahira. � Trudno sobie wyobrazi�,
by�my w
pi�ciu byli w stanie skutecznie temu przeciwdzia�a�.
� Nikt tego od was nie oczekuje. Potrzebuj� danych do uzupe�nienia raportu,
kt�ry
przekona central� do podj�cia dzia�a�. Wy macie mi tych danych dostarczy�. Nic
wi�cej. Przy
okazji wypr�bujemy w akcji nowy system komunikacji i wymiany informacji.
Oficjalnie
jeste�cie grup� testuj�c� ICIS.
� Zintegrowany System Informacyjno-Komunikacyjny osadzony w �rodowisku
internetowym � wtr�ci�, uprzedzaj�c pytania, Mahir.
� Mahir wprowadzi was p�niej w szczeg�y. Jest wsp�autorem tego programu. Ale
do
rzeczy... � Aston otworzy� staro�wieck� akt�wk� z szyfrowym zamkiem i wyj�� z
niej plik
bilet�w lotniczych. � Theo Klein... � odczyta� nazwisko na pierwszym z nich �
...pojedziesz
odwiedzi� babci� w Hamburgu � wyci�gn�� bilet w stron� czarnosk�rego agenta. �
Przy
okazji wyci�gniesz od miejscowej policji szczeg�y w sprawie zab�jstwa Horelka,
Kaspara
Sauera i Fritza �Dum-Dum�. Troch� si� rozejrzysz. Tylko dyskretnie. Zapomnij o
swoich
typowych metodach �ledczych. Pan Gerd Traki... � kolejny bilet wyl�dowa� przed
m�odzieniaszkiem w p�sach � Amsterdam. Spacery nad kana�ami i tajemnicza �mier�
handlarza broni�, Norayana.
M�odzieniec przygryz� wargi.
� Ty, Kaminsky, pojedziesz tropem bomby, kt�ra zmasakrowa�a panienki w �R�owej
Pralince�, likwiduj�c przy okazji starego Zefara, do niedawna w�a�ciciela
wi�kszo�ci
nielegalnych burdeli w naszym go�cinnym Berlinie � Aston wr�czy� bilet do Mi�ska
trzeciemu cz�onkowi grupy.
Czwarty, ostatni bilet skierowa� chudego jak szczapa Bernarda Meiera do
Warszawy.
� Tam najprawdopodobniej uda� si� m�j typ. Zidentyfikowano go na zdj�ciach z
kamery
przemys�owej dzie� przed wybuchem w �R�owej Pralince�. Widziano go te� w
towarzystwie Kaspara Sauera na par� dni przed jego �mierci�. Tajemniczy go��. Ma
paszport
na nazwisko Schmidt.
� My�li pan, �e to Rekin, sir? � zapyta� ostro�nie Meier.
� C�. Powiedzmy, �e tego nie wykluczam � wzruszy� ramionami Aston. � Na tym
etapie
nie mamy nic poza domys�ami, panowie. A ko�cz�c spraw� przydzia��w... Ty, Mahir,
zostaniesz tutaj. Zakr�cisz si� przy sierotkach po Zefarze. Zw�aszcza interesuje
mnie
Poczdam i alfons Kufi. Po �mierci starego podejrzanie obr�s� w pi�rka. Tylko
uwa�aj,
wymy�l sobie jakie� przyzwoite incognito czy co�.
Martin Aston zamkn�� teczk� i omi�t� zebranych spojrzeniem gospodarza.
� Na mnie ju� czas. Jem dzi� lunch z burmistrzem, nie chc� si� sp�ni�. Na
odwrocie
bilet�w jest numer skrytek na lotnisku. Znajdziecie w nich szczeg�owe
wskaz�wki.
Wylatujecie jutro. C�. �ycz� powodzenia. Zostawiam was w r�kach Mahira � ruszy�
spr�ystym krokiem w stron� drzwi. � Do zobaczenia w... hm... ICIS � doda� ju� z
r�k� na
klamce.
Wyszed� i atmosfera w salce stanowczo si� rozlu�ni�a. Klein odsun�� si� z
krzes�em i
po�o�y� nogi na stole.
� No, to szcz�liwych walentynek � chudy Meier rozprostowa� z trzaskiem ramiona.
�
Warszawa! Co za zadupie. By� tam mo�e kt�ry�?
� Ja by�em. Mam tam kumpla � odezwa� si� Mahir, manipuluj�cy przy laptopie. �
Pi�kne
dziewczyny, w�da do oporu, jak kto� lubi... Nie masz co narzeka�.
� To ja mam przechlapane! � rzek� ponuro Peter Kaminsky. � Musia�em nie�le sobie
zasra� akta. Mi�sk! Co powiecie na Mi�sk!?
� To samo co Warszawa, tylko w�dka i dziewczyny ta�sze � zarechota� Meier. �
Trakl, ty
cwaniaku, w por�wnaniu z nami z�apa�e� Pana Boga za nogi! � szturchn�� w bok
blondynka.
� Jak spotkam by�� �on�, to jestem trupem � odezwa� si� ku zdumieniu zebranych
rumiany Gerd. � A spotkam na pewno, bo ten g�wniany Amsterdam da si� czapk�
nakry�.
� Panowie, nie ma co narzeka�. Ka�demu z nas grozi�o wydalenie z naszej kochanej
firmy. A tak � odp�kamy karne zadanie i dalsza kariera stanie przed nami
przys�owiowym
otworem � podsumowa� Klein. � Jak podejrzenia Astona si� potwierdz�... Przed
nami chwa�a
i awanse.
� Je�li w tej teorii wielkiej ryby tkwi cho�by ziarno prawdy, to pr�dzej nas
czeka pogrzeb
z honorami � zaprotestowa� kwa�no Meier. � Rekin po�era ma�e rybki, zak�sza
w�cibskimi
agentami.
� Koledzy, gotowi? � przerwa� Mahir, uruchamiaj�c multimedialny rzutnik. �
Przedstawiam wam ICIS, a raczej Ultima Thule.
* * *
Naczelnik Bia�ecki mia� si� za cz�owieka post�powego i otwartego na nowe pr�dy.
Przeczytawszy niegdy� w biuletynie �wiatowego wi�ziennictwa �Penitenziagite� o
dobroczynnym wp�ywie kolor�w na psychik� osadzonych, zleci� przemalowanie
korytarzy i
cel jednego z blok�w na zielono. Wyb�r pad� na blok D, przeznaczony dla
szczeg�lnie
niebezpiecznych, a wi�c najbardziej agresywnych przest�pc�w. Eksperyment da�
zaskakuj�cy
rezultat. Uzyskana nieodp�atnie od wojska ciemnooliwkowa farba spatynowa�a
�ciany
dziwnym, jakby zbutwia�ym mrokiem, znakomicie podkre�laj�c depresyjn� z natury
atmosfer� miejsca przymusowego odosobnienia. Cho� statystyki zab�jstw, okalecze�
i
gwa�t�w w�r�d wi�ni�w nie drgn�y ani na jot�, a komendant bloku D wyst�pi� o
wcze�niejsz� emerytur�, naczelnik Bia�ecki tryumfowa�. Stwierdzi�, �e osadzeni
stali si�
jakby milsi i bardziej serdeczni. Przela� nawet swoje spostrze�enia na papier,
nadaj�c im
form� b�yskotliwego eseju. Niestety, redakcja �Penitenziagite� do dzi� nie
wypowiedzia�a si�
w kwestii jego publikacji. Z czasem zreszt� �ycie wi�zienia wr�ci�o do normy:
naczelnika
poch�on�o zagadnienie resocjalizacji przez hippik�, a jego podw�adni oswoili na
w�asny
u�ytek kolorystyk� bloku D, nadaj�c mu d�wi�czn� i trafn� nazw� �Gnoj�wka�.
Mimo obostrze� w kwestii widze� Dzie� Zakochanych, jak co roku, przywi�d� do
rozm�wnicy �Gnoj�wki� t�um wystrojonych kobiet � elit� w�r�d odwiedzaj�cych.
Nieliczne z
nich, elit� elity, sta� by�o nawet na op�acenie klawiszom nieoficjalnego sam na
sam z
odsiaduj�cym wyrok ukochanym. Sam na sam � co nie znaczy bez �wiadk�w.
� Ale z niej d�aga � wypowiedzia� si� dy�urny stra�nik, zagl�daj�c przez
uzbrojon�
szybk� do pokoju wyposa�onego w st�, dwa krzes�a i kozetk�.
� I przy kasie � doda� jego starszy kolega, dyskretnie dziel�c plik stuz�ot�wek.
� Masz,
cztery dla ciebie i sze�� dla mnie... � banknoty zdematerializowa�y si� w
kieszeniach
granatowych mundur�w.
� No co, za buzi-buzi z m�ulkiem trzeba zabuli�. Ten to ma farta... Taki
towar... �
rozmarzy� si� M�odszy.
� Tobie to chyba �eb z dup� zamienili � os�dzi� Starszy. � To ona go wystawi�a!
Gazet nie
czytasz? Dosta� dziesi�� lat, bo ona mu alibi nie da�a! Stary wpad� jak �liwka w
g�wno. Ech,
ja bym takiej...
� No co ty, a to kurew! � zdziwi� si� uprzejmie M�odszy i jeszcze raz zapu�ci�
�urawia
przez judasz.
Kobieta rzeczywi�cie by�a pi�kna. Elegancka i ubrana jak z telewizji. Jej urod�
dodatkowo podkre�la�o paskudne otoczenie i towarzystwo oty�ego m�czyzny w
drelichu.
Cho� drelich by� starannie wyprasowany, a spod niego wygl�da�a �nie�na koszula i
krawat,
jego w�a�ciciel prezentowa� si� nieszczeg�lnie. Raczej nigdy nie by� przystojny,
ale teraz
niezdrowa, wi�zienna blado�� upodobni�a jego twarz do p�askiej gom�y sera. Na
czole l�ni�y
mu kropelki potu. Nagle M�odszy napotka� jego zimny wzrok i odklei� si� od
szybki.
� Chyba ci� pogi�o � wycedzi� wi�zie�, nie patrz�c na �on�. � Podpisa�em
papiery,
dostaniesz rozw�d. Ale teraz bredzisz, kobieto, i lepiej, �eby� mia�a gor�czk�.
Bo je�li
m�wisz serio, to chyba zmieni� zdanie i przy�l� do ciebie kt�rego� z moich
ch�opc�w. Z
wizyt�.
� A co, posuwasz tu kogo�? � kobieta poprawi�a kapelusz. � Masz tu ch�opca? To
co�
nowego. Ale w og�le du�o ostatnio nowinek. No, gdzie twoja wierna gwardia, gdzie
twoje
interesy, twoi kurierzy... Gdzie tw�j adwokat?
� Je�li mia�a� z tym co� wsp�lnego... � charkn�� m�czyzna.
� Misiu-pysiu, ja tu nie przysz�am ci si� zwierza�, i b�agam, sko�cz z
pogr�kami.
U�wiadom sobie: twoje rz�dy si� sko�czy�y. Nie istniejesz, rozumiesz? Wydasz te
ostatnie
dolary z ko�nierza, a potem czeka ci� lot na dno. Zabior� ci telewizor, ksi��ki,
kosmetyki,
koszule od Armaniego... B�dziesz zwyk�ym �mieciem, takim samym jak reszta. Tak
b�dzie.
Potem trafisz do wsp�lnej celi... I zobaczymy, mo�e komu� si� spodoba twoja
obwis�a dupa.
Kto wie? Gusta s� r�ne. � Kobieta zaj�a si� kontemplowaniem w�asnego
manikiuru.
M�czyzna patrzy� na ni� z bezbrze�n� nienawi�ci�.
� Czego ty chcesz, suko?
� Ju� m�wi�am. Paru informacji. Nazwiska i co na kogo masz. Je�li b�dziesz m�wi�
szybko i wyczerpuj�co... mo�e zadbam o jakie� minimum wyg�d dla ciebie.
� Kiedy st�d wyjd�...
� ...je�li st�d wyjdziesz � przerwa�a z naciskiem kobieta. � Mam ma�o czasu.
S�ucham.
Tymczasem na korytarzu trwa�y roztrz�sania zawi�ej natury kobiety.
� Te kobitki... � zacz�� M�odszy � ...jedna z drug� zdradziecka, jak ta, no...
Desdemona.
Jego kolega pracowicie czy�ci� paznokcie za pomoc� wyka�aczki.
� �wi�te s�owa, Maniu� � pokiwa� g�ow� i z zadowoleniem wetkn�� wyka�aczk� do
ust.
Poniedzia�ek, 18 lutego
Sun�c mostem w stron� Pragi, pan Zbyszek ju� z daleka pie�ci� wzrokiem jasny
biurowiec. Po�r�d byle jakiej zabudowy pyszni�o si� dwana�cie pi�ter redakcji
pe�nych
zaganianych, zapracowanych, g�odnych dziennikarzy. Pan Zbyszek, znany redakcjom
jako
Pan Kanapkowy, uwa�a� te pracowite pszcz�ki poniek�d za swoj� w�asno��. I jak
na
prawdziwego hodowc� przysta�o, darzy� je serdecznym uczuciem. Oczy zachodzi�y mu
�zami
na widok lataj�cych po schodach wychudzonych dziewczyn oraz chuchrowatych
m�odzie�c�w wci�ni�tych w ubrania po m�odszym rodze�stwie. Ratowanie tej
odbia�czonej
m�odzie�y uwa�a� za sw�j patriotyczny obowi�zek. Or�em by�y mu grube plastry
salami,
centymetrowa warstwa margaryny i przednie bia�e pieczywko. A tak�e brat
ochroniarz, kt�ry
regularnie posy�a� na bambus roznosicieli ja�owych samos�w i handlarzy
bezt�uszczowych
sa�atek. Oraz innych przedstawicieli pozbawionej sumienia i poczucia misji
konkurencji pana
Zbyszka.
Zr�cznie manewruj�c na ciasnym parkingu, wcisn�� swoje cinquecento mi�dzy
obdrapanego kadetta i srebrnego jaguara (�pewnie kt�rego� z trzynastego pi�tra�
� pomy�la�
nieuwa�nie). Troszk� nieostro�nie otworzy� drzwiczki, ale na szcz�cie nie od
dzi� wiadomo,
�e na srebrnym lakierze drobnych wgniece� prawie nie zna�. Uj�� krzepko dwie
turystyczne
lod�wki pe�ne smako�yk�w i ruszy� w stron� szklanych drzwi wie�owca.
Dwana�cie pi�ter wy�ej odlepi�a nos od szyby ma�a blondynka, Asia, sta�ystka w
�Bazarze Warszawskim�.
� Idzie Pan Kanapkowy � zaraportowa�a g�o�no, odwracaj�c si� w stron�
porozsiadanych
na biurkach i krzes�ach dziennikarzy.
Po dw�ch tygodniach praktyk przemog�a nieco wrodzon� nie�mia�o�� i przyj�a do
wiadomo�ci, �e na terenie hali redakcyjnej, czyli newsroomu, nie szepcze si�, a
krzyczy.
Kiedy trafi�a tu pierwszego dnia, s�dzi�a, �e jest mimowolnym �wiadkiem jakiego�
wypadku,
�e mo�e dokonano tu zuchwa�ej kradzie�y albo, kto wie, pope�niono morderstwo?
Znalaz�a
si� w �rodku t�umu os�b w r�nym wieku i r�nej p�ci, lawiruj�cych z lepszym lub
gorszym
efektem w g�stwie biurek i komputer�w, z nar�czami papier�w lub bez,
pokrzykuj�cych w
niezrozumia�ym dialekcie co� o �szpiglach� i zrzucaniu na jutro... Kiedy
pierwszy szok min��,
nauczy�a si� dostrzega� w tej mr�wczej bieganinie pewn� celowo��, a w og�lnym
ba�aganie �
porz�dek zorganizowany wok� wydawania kolejnych i kolejnych numer�w gazety.
� Ty pisz, A�ka, a nie wygl�daj przez okno � jak spod ziemi wyr�s� przed ni�
szef dzia�u
miejskiego, Andrzej (�Po prostu J�drek� dla wi�kszo�ci kobiet jak biurowiec
d�ugi i szeroki).
� Co� ci ostatnio siad� zapa�, ja mam na ciebie oko!
Asia poblad�a.
� B�j si�, Asia, bo ten tu pan to nie tylko policyjna osobowo��, ale i
seksoholik �
wkroczy�a z niespodziewan� odsiecz� sekretarz redakcji, rudow�osa Bo�ena. � Jak
ma na
kogo� oko, to lepiej przygotowa� si� na o�lizg�e komplementy albo pomy�le� o
zmianie
bran�y...
Zmieszana sta�ystka na wszelki wypadek schowa�a si� za monitorem komputera.
� Bo�enko, per�o moja, mo�e zajmiesz si� swoj� odpowiedzialn� prac� i
przestaniesz
rozprasza� mi personel! � jadowite spojrzenie spocz�o teraz na siedz�cej na
biurku Bo�eny
Ewie. Andrzej przez chwil� szuka� w my�lach czego� superb�yskotliwego. � A
ciebie, Ewa,
poprosz� o to samo. Chyba �e te twoje zagraniczne podr�e to przymiarka do
przenosin dwa
pi�tra ni�ej, do �Woja�y�. � Zakr�ci� si� na pi�cie i tryumfalnie oddali�.
Trzy dziewczyny odprowadzi�y go dyskretnymi brawami.
� Jaki on kochany � rozrzewni�a si� Ewa. � Surowy, ale dla pracownik�w jak
ojciec.
� A jaki bystry! � Bo�enka dusi�a si� ze �miechu.
� Opowiadaj dalej...
� Kiciu, a sk�d on wiedzia� o mojej rajzie?
Bo�enie nie drgn�a powieka.
� Poj�cia nie mam. Pewnie, �winia, czyta nasze maile! Opowiadaj wreszcie!
Ewa wr�ci�a do relacji z jednoosobowego szturmu na Berlin.
� No wi�c, kupi�am ten oto szal oraz nie najbrzydsz� ma�� czarn� u Tuzziego... I
tam�e
kozaki za kolano... Nie by�y mo�e tanie, ale wiesz, przylegaj� do �ydki jak
druga sk�ra,
bardzo sexy...
� Suka. M�w dalej, ju� prawie szczytuj�. Nie s�uchaj, Asia.
Asia na dobre wyjrza�a zza swojego bastionu i wsparta na �okciach ani my�la�a
stosowa�
si� do polecenia.
� I t� torb� � ci�gn�a Ewa leniwie, z ledwo s�yszaln� nutk� sadyzmu w g�osie �
pojemn�
jak samo piek�o...
� Och ty w �yciu.
� A w torbie... Prosz� � przed nosem Bo�enki wyl�dowa�a p�aska paczuszka. �
Prezencik.
Pani sekretarz redakcji drapie�nie rozerwa�a opakowanie.
� Po�czochy z Presleyem! � �elazny u�cisk odci�� ofiarodawczyni dop�yw tlenu do
p�uc.
� Kocham ci�!
� A to dla ciebie, Asik � Ewa rzuci�a blondyneczce niedu�e pude�ko. � Pralinki w
kszta�cie penisk�w! Niezawodny lek na nie�mia�o��!
Asia z�apa�a paczuszk�, parskn�a cichym �miechem, szepn�a: � �Dzi�kuj�!� � i
znowu
schowa�a si� za monitor.
Bo�enka dyskretnie rozejrza�a si� po okolicy. Teren by� czysty.
� A powiedz, spotka�a� si�... wiesz z kim? � zni�y�a g�os do szeptu.
� Nie. Nie by�o... nie by�o go w mie�cie � uci�a Ewa. � Ale pozna�am kogo�
znacznie
bardziej interesuj�cego.
� Niemiec? Brunet? Blondyn? Bogaty!? � Bo�ena podskoczy�a z ekscytacji,
zapominaj�c
o dyskrecji i tym samym przyci�gaj�c pe�ne nadziei spojrzenia kole�anek z
odleg�ego dzia�u
rozmaito�ci.
Zakry�a r�k� usta. Ewa podrzuci�a fr�dzelki barwnego szala.
� Holender o polskoormia�skich korzeniach. Niegdy� brunet, obecnie siwy. I ma
tak ze
75 lat!!! � s�dz�c po zawiedzionych minach, ostatnia informacja dotar�a do
adresatek z
przeciwleg�ego ko�ca biura.
� �Trzy czwarte wieku, to daje dziewczynie do my�lenia�, �e zacytuj� kwesti� z
mojego
ulubionego filmu... � dzielnie zwalczy�a w�asne rozczarowanie Bo�enka.
� Naprawd� bardzo fajny starszy pan � Ewa zapatrzy�a si� w szare niebo za oknem.
�
Dobrze mi si� z nim gada�o. Nawet nie zauwa�y�am, jak opowiedzia�am mu po�ow�
�yciorysu.
� Jakiemu� obcemu staruchowi? � Bo�enka z niesmakiem spojrza�a na przyjaci�k�.
� Do
reszty ci odbi�o.
� No, no. Pan Henryk Gagosian by� przyjacielem mojego dziadka. Od lat zajmuje
si�
finansami mojej rodziny. Oczywi�cie s�ysza� o mnie, porz�dkowa� sprawy po
�mierci moich
rodzic�w. By� ciekaw, jak sobie radz�.
� Dobry wujcio, co? � zachichota�a mi�o�niczka ekscentrycznej bielizny. � A nie
pr�bowa� ci� po wujowsku przytula�?
Ewa zeskoczy�a z biurka.
� Wyobra� sobie, �e w cywilizowanym �wiecie istnieje co� takiego jak
bezinteresowno��.
Zaimponowa� mi. Opowiada� mi, jak dzia�a jego firma. Czy wiesz, �e on zna z
imienia
ka�dego swojego pracownika, nawet tych, kt�rzy dawno s� na emeryturze? Wysy�a im
paczki, �yczenia. Kiedy dowiedzia� si�, �e mieszkam w Warszawie, poprosi� mnie,
�ebym
przy okazji przekaza�a kartk� c�rce jego dawnej pracownicy. Tysi�c razy pyta�,
czy to nie
k�opot. Ale to, jak mniemam, przekracza twoje zdolno�ci pojmowania, pani
Egoistko �
naindyczy�a si�. � A teraz �egnam! Robota czeka. Adieu!
Po chwili z szybko�ci� karabinu maszynowego klepa�a w klawiatur�. Niestety,
wypowied� by�ej �ony radnego Micha�ka nie nadawa�a si� do druku w ca�o�ci. Nawet
w
pi�mie o opinii skandalizuj�cego, czyli w dzienniku �Bazar Warszawski� alias
�Brukowiec�.
� W�saty tego nie kupi... � mrukn�a Ewa do komputera � ...ale spr�bowa� nie
zawadzi.
Troch� to ubarwia ten kawa�ek o zamkni�ciu targowiska. Ale sukinsyn z tego
Micha�ka, jak
rany.
W�saty, czyli redaktor naczelny Jan Matysiak, rz�dzi� �Bazarem� �elazn� r�k�.
By�
fetyszyst� fakt�w i sprawdzonych informacji, co troch� kolidowa�o z og�lnie
plotkarskim
profilem pisma, ale � o dziwo � dawa�o efekt rosn�cej sprzeda�y. Od roku �Bazar�
skutecznie
konkurowa� z plag� bezp�atnych dziennik�w.
Tekst Bez przebaczenia pomkn�� po sieci ku swemu przeznaczeniu. �Swoj� drog�,
ciekawe, dlaczego W�saty mnie lubi � jego autorka wyci�gn�a si� na ca�� d�ugo��
na
biurowym krze�le. � Przewa�nie odwala moje teksty... Ewentualnie poprzestaje na
brutalnych
ci�ciach. Nie ulega jednak w�tpliwo�ci, �e mnie lubi, dostaj� bowiem ochrzan
cz�ciej ni�
inni, a nad moimi tekstami zn�ca si� sam, osobi�cie. Z pomoc� wielkich,
gestapowskich
no�yc � Ewa rozdzieraj�co ziewn�a. � Jeszcze go kiedy� zastrzel�, spokojna
g�owa. Jako
przysz�a laureatka Nagrody M�odych Dziennikarzy nie ul�kn� si� byle krytyki�!
�widruj�cy d�wi�k telefonu rozproszy� Ewie wcale udan� wizualizacj� balu M�odych
Dziennikarzy z sob� w roli zdobywczyni g��wnego trofeum. �Matysiak w smokingu?
Okropno�� � pomy�la�a, rzucaj�c do s�uchawki:
� �Bazar Warszawski�, dzia� miejski, Ewa Wi�niewska, s�ucham?
� Ewuniu, wy�wietla ci si� przecie� m�j numer na twoim �licznym telefoniku �
us�ysza�a
w s�uchawce �agodny g�os asystentki W�satego. � A ja wiem, gdzie pracujesz i jak
si�
nazywasz. Szef ci� prosi. Wpadnij za pi�� minut, dobrze?
Jak ka�dy cz�onek redakcji Ewa wiedzia�a, �e telefon od sympatycznej i zawsze
wsp�czuj�cej Marioli stanowi� wst�p do bardzo niesympatycznej rozmowy u
pozbawionego
wsp�czucia naczelnego. Na rozmowy mi�e W�saty rzadko traci� czas. �No i nie
kupi�
Micha�kowej� � westchn�a do siebie i powlok�a si� w stron� przeszklonego biura
szefa.
� �adny szal, kupi�a� w Berlinie? � zagadn�a przyja�nie Mariola.
� Owszem, w Berlinie � odpar�a wrogo Ewa. �Czy w tym zakichanym biurze nie mo�na
mie� odrobiny prywatno�ci?�
� A powiedz, spotka�a� si�... � Mariola zni�y�a g�os do szeptu.
� Nie, nie spotka�am si�! Sk�d ty wiesz, �e mia�am... Zabij� Bo�enk�, udusz� j�
po�czochami z Presleyem.
� Cicho, cicho, to mi�dzy nami. Wiesz, Paul podbi� wiele serc, jak tu prowadzi�
seminarium w zesz�ym roku. Mi�dzy innymi serce Bo�enki, tylko o tym sza.
Ew� zatka�o. Na szcz�cie zza przepierzenia dobieg�o rozg�o�ne �Prosz�!� i
przysz�a
laureatka Nagrody M�odych Dziennikarzy stan�a oko w oko z w�asnym szefem.
� Co masz taki wyraz twarzy? Chcesz wody? Chryste, ludzie, �eby ten strach was
chocia�
motywowa� do lepszej pracy! � Jan Matysiak mylnie zinterpretowa� min� Ewy.
Szarpn�� swe
s�ynne w�sy. � Siadaj, Ewka. I s�uchaj uwa�nie. W�a�ciwie nie powinienem traci�
na ciebie
czasu, bo to, co ci usi�uj� wbi� do g�owy, najwyra�niej wylatuje z niej
natychmiast � zapewne
przez te tak uroczo niedomkni�te usteczka.
Ewa opanowa�a si� wreszcie, zamkn�a usta i przywo�a�a na oblicze wyraz pokory i
zas�uchania.
� Dziewczyno, nie wyba�uszaj si� na mnie, jakbym ci w�a�nie podpisywa� roczn�
delegacj� do Nowosybirska. S�uchaj, co do ciebie m�wi�. A powiem ci to samo, co
zawsze:
fakty � naczelny zrobi� dramatyczn� pauz�, pozwalaj�c wybrzmie� swemu ulubionemu
s�owu. � Zweryfikowane, obiektywne, swojskie fakty � podj��. � Wielokrotnie
zwraca�em ci
uwag�, �e czytelnika nie obchodzi twoje zdanie, nie obchodz� go emocje. Jego
interesuj�
fakty. Ile razy dziennie to powtarzam?
� Ze dwie�cie � mrukn�a specjalistka od w�asnego zdania.
� Dwadzie�cia. W�a�nie. Ale b�d� powtarza� cho�by dwie�cie, byle tylko odnios�o
to
jaki� skutek. Skoro mowa o faktach... Mam tu oto przed sob� tekst m�odej
dziennikarki
traktuj�cy o likwidowaniu nielegalnego targowiska. Oto jego pocz�tek: ��e w�adza
jest
bezlitosna, a prawo okrutne dla s�abych, przekonali si� nieszcz�nicy usi�uj�cy
dorobi� par�
groszy do g�odowych rent i emerytur. Targowisko przy ulicy Rydzowej od lat
cieszy�o si�
popularno�ci� w�r�d okolicznych mieszka�c�w. Niestety, decyzja bezdusznych
urz�dnik�w...
� tadadada, pomin� akapit � ...W ten zimowy poranek 76-letnia pani Maria N., od
trzydziestu
lat sprzedaj�ca tu kwiaty, eskortowana przez milcz�cych, muskularnych
mundurowych
musia�a... � Pi�kna aliteracja. Wspania�a � ...na zawsze opu�ci� sw�j zaciszny
zakamarek przy
murze...� � Do��. Ewa, napisz to od nowa, zanim mnie krew zaleje. Za kar�. Bo i
tak tego nie
puszcz�.
� Rozumiem � Ewa wsta�a.
� Nic nie rozumiesz. Zostawi� tytu� i drug� cz�� o kowbojach z rady miejskiej,
kt�rzy
chc� w tym miejscu zbudowa� �liczn� myjni� bez przetargu na inwestycj�. Jak ci
si� uda�o
wyci�gn�� takie informacje od tej krowy Micha�kowej? Naprawd� mocne. No, co tak
patrzysz? Do roboty! A, prawda. Masz do dyspozycji dwie kolumny na reporta� w
sobotnim
wydaniu. Do jutra wymy�lisz, czym mnie zastrzeli�. Mam tu le�e� i kona� z
zachwytu, jasne?
� Jasne! � wrzasn�a. � Natychmiast!
�Wariatka. Ale b�d� z niej ludzie� � pomy�la� ciep�o.
Ewa mia�a ochot� wyca�owa� Pana Kanapkowego w oba policzki.
� Reporta�! Mam trzasn�� reporta�! Nie jakie� bzdety do kolumny �Humor i
satyra�. Z
salami, prosz� � Ewa wr�czy�a Panu Kanapkowemu pi�cioz�ot�wk�.
� Pani Ewuniu, gratuluj�. A jak tam podr�? � uprzejmie zagadn�� pan Zbyszek. �
Ja te�
lubi� podr�e, ale wie pani, powtarzam zawsze: �Wsz�dzie dobrze, ale w domu
najlepiej�. O,
i to b�dzie pi�� pi��dziesi�t. No przykro mi strasznie, ale koszta rosn�, sama
pani rozumie...
Ewa wzi�a g��boki oddech, po czym oddali�a si� bez s�owa w stron� swego biurka.
� Nie ma sprawy, jutro si� rozliczymy � krzykn�� za ni� weso�o pan Zbyszek. �
Mi�ego
dnia!
� Co tak �ciskasz t� bagietk�? � pod wp�ywem w�a�nie wch�oni�tej porcji kalorii
Bo�enka
wyra�nie powesela�a.
� Trenujesz? �le to robisz, trzeba z wyczuciem! � zwini�ta w kulk� serwetka
zgrabnie
pstrykn�a w stron� Ewy.
� �ciskam j� zast�pczo, to prawda � odrzek�a Ewa zimno. � Nie mam zamiaru i�� do
wi�zienia za uduszenie najwi�kszej papli w mie�cie. Cho� po prawdzie, miasto
wystawi�oby
mi pewnie pomnik. Kto wie, mo�e zosta�abym radn�... Nied�ugo b�dzie wakat.
� A, Pan Kanapkowy? Rzeczywi�cie, jest si� o co z�o�ci�. Pogadali�my chwil�,
pyta�, co
s�ycha�, no to mu powiedzia�am. I tak ju� wszyscy wiedz�, �e si� rozbijasz w
weekendy po
europejskich stolicach. Ale ty jeste� czasem dziwna... Trzeba zabawi� biedaka
rozmow�, tak
ci�ko haruje od �witu do nocy...
� Poza tym wiem o tobie i o Paulu.
Bo�enka na chwil� straci�a rezon.
� Mariola? A to plotkara. Udusz� j� chyba moimi nowymi po�czochami. Nie, szkoda
po�czoch � na chwil� zamilk�a. � Wiesz, do niczego nie dosz�o... � podj�a
smutno. � Zreszt�,
kiedy� si� upijemy, to ci opowiem. Wybacz, �e ci nie powiedzia�am.
Ewie �cisn�o si� serce.
� Daj spok�j, staruszko. Ju� wszystko OK. A z Paulem przesz�o mi definitywnie i
dawno
temu. Lepiej pogratuluj mi reporta�u!
� Daj czadu, Ewciu! Uwaga! �Po prostu J�drek� na horyzoncie!
� No, gratuluj�! Aspirujemy! � Andrzej wygl�da�, jakby �u� co� niesmacznego. �
Czyta�em tw�j tek�cik o kowbojach z rady miejskiej, wcale zgrabny! Widz�, �e si�
wyrabiasz.
Masz podobno zabawi� si� w reporterk� z prawdziwego zdarzenia? Tylko dobrze ci
radz�, nie
spieprz tego, bo szef ci urwie jaja.
� Zapewne m�wisz z w�asnego do�wiadczenia � u�miechn�a si� uroczo Bo�enka. � O,
czekoladki! Dzi�kuj�, Asiu!
� Dla mnie? Dzi�ki... � Andrzej nie zaszczyci� Asi spojrzeniem i wypcha�
policzki
pralink�. � Pami�taj, Ewa, czujno��! Mog� jeszcze jedn�? � wyci�gn�� r�k� w
stron� pude�ka
i nagle dostrzeg� szczeg�lny kszta�t czekoladek. � Fuj, co to jest? Jeste�cie
wszystkie chore!
Ewka wysz�a zza biurka i z szacunkiem u�cisn�a d�o� pok�adaj�cej si� ze �miechu
sta�ystki.
� Czy� zemsta nie jest s�odka? � wykrztusi�a A�ka.
* * *
� Ty nie patrz na to w ten spos�b, Jaro � zwalisty m�czyzna potar� policzek. Na
ma�ym
palcu b�ysn�� mu sygnet � Jaka zemsta? Przecie� tu chodzi o biznes! My�la�by
kto, �e si�
zakocha�e�.
Pi�ciu z siedmiu st�oczonych przy stoliku m�czyzn zarechota�o. Nie �mia� si�
osobnik
nazwany Jarem oraz ubrany w elegancki garnitur p�owow�osy przystojniak siedz�cy
u szczytu
sto�u. Nie do �miechu by�o tak�e sp�oszonej obs�udze kawiarni �Coffee Paradise�,
mieszcz�cej si� w jednym z centr�w handlowych na obrze�ach Warszawy.
� Jaro m�wi, �e jego nowa ma�a si� narowi i chyba chce z nim zerwa� �
poinformowa�
blondyna po angielsku w�a�ciciel sygnetu.
Zaczepi� stop� o bia�y sk�rzany fotel i przysun�� go w swoj� stron�.
Niespiesznie
umie�ci� na nim nogi. Zar�wno nieliczni o tej porze go�cie, jak i kelnerki
starannie udawali,
�e niczego nie widz�.
� Naprawd�? � b�ysn�� okularami elegancki m�czyzna, upijaj�c �yk cappuccino. �
Jaro
zawsze �wietnie sobie dawa� rad� z kobietami, czy� nie? Mog� wiedzie�, na czym
polega
problem?
Jaro rzuci� zwalistemu w�ciek�e spojrzenie.
� Keine problem, Herr Schmidt � zakraka� parodi� niemczyzny. � Po prostu dzidzi
si�
przyda ma�a nauczka. A w pi�tek i tak pojedzie na wczasy, transport i wszystko
ju�
przygotowane.
� Dosta�a jaki� list i przewr�ci�o jej si� w g�owie � w�a�ciciel sygnetu z
satysfakcj�
obserwowa� zmieszanie Jaro.
Potar� niebieski od mocnego zarostu policzek.
� List? � pan Schmidt przeszed� na niemiecki i uprzejmie przekrzywi� g�ow�. � O
ile
sobie przypominam, nasze kandydatki zasadniczo nie maj� od kogo otrzymywa�
list�w,
prawda?
� Naturalnie, Herr Schmidt. Dziewczyna jest sierot�, spe�nia wszystkie warunki,
a przy
tym jest wci�� dziewic�!
M�czy�ni znowu zarechotali.
� Darujmy sobie specyfikacj� towaru � Schmidt nieznacznie skrzywi� usta. � Ja
si� tym
nie zajmuj� ani si� na tym nie znam. Moj� spraw� jest natomiast bezpiecze�stwo
transakcji, a
tym samym bezpiecze�stwo organizacji � zetkn�� d�onie opuszkami, tworz�c zgrabn�
piramidk�. � No wi�c? Co to za list i czemu tak poruszy� t� dziewczyn�?
� To podobno list od jednego go�cia z Holandii. Od jakiego� czasu ze sob�
koresponduj�.
Powiedzia�a mi, �e to dawny znajomy jej matki i �e chce pom�c jej ustawi� si� za
granic�.
Ona sobie wbi�a do �ba, �e b�dzie studiowa�! Go�� zgrywa nie wiadomo kogo, bawi
si� w jej
tatusia!
� Fe, jakie to melodramatyczne � cudzoziemiec wyj�� z kieszeni srebrn� tutk� i
niespiesznie odkr�ci� jej korek. Wysun�� na d�o� pi�kne, mocno skr�cone cygaro i
zabra� si�
do celebrowania czynno�ci prowadz�cych do jego zapalenia. � A sprowadza si� do
tego, �e
dziewczyna ma jakiego� protektora, kt�ry zaniepokoi si�, jak ona nagle zniknie.
Kto wie,
mo�e nawet zacznie jej szuka�? � potar� zapa�k� o drask� i chwil� odczeka�. � I
ja si� o tym
dowiaduj� z przypadkowej pogaw�dki przy kawce, tak? � Otoczy� si� chmur� dymu.
Niewtajemniczonym kojarzy� si� z odorem w�dzonego guana.
Przy stoliku zapad�a niemi�a cisza, przerwana pokas�ywaniem siedz�cego najbli�ej
palacza � pryszczatego osi�ka w podrobionej koszulce CK. Zwalisty zdj�� nogi z
fotela.
� Wystarczy mu odpisa� w jej imieniu, �e nigdzie nie jedzie i �e nie �yczy sobie
dalszych
kontakt�w � zauwa�y� spokojnie. Znad cygara strzeli�o ku niemu przychylne
spojrzenie. �
Masz ten list, Jaro?
� Pewnie. Ja o wszystkim my�l�, Herr Schmidt. � Jaro u�miechn�� si� nerwowo w
stron�
chmury dymu, b�ogos�awi�c dziwne przeczucie, kt�re kaza�o mu przyw�aszczy� sobie
korespondencj� dziewczyny.
Poruszy� ramionami. Kropelka potu z karku sp�yn�a mu, �askocz�c, w d� plec�w.
Wyj��
z kieszeni sk�rzanej marynarki plik papier�w, a spo�r�d nich wy�owi� ten
w�a�ciwy. Przez
moment zawaha� si�.
� No no, dawaj! � zwalisty b�yskawicznym ruchem wyrwa� mu kopert� z palc�w. �
Czytam w tobie jak w otwartej ksi�dze, Jaro. Mi�o�� to rzecz pi�kna, szlachetna,
ale trzeba
odr�ni� j� od chwilowego zauroczenia. �Moja droga...� � zacz�� czyta� na g�os,
a po chwili
przeszed� na mamrotanie. � Tak, proponuje jej spotkanie. Z tre�ci wynika, �e ju�
od jakiego�
czasu koresponduj�, ale jeszcze si� nie widzieli. Pyta j�, czy nie mia�aby
ochoty przyjecha�
do Amsterdamu. Pisze, �e rozmawia� ze znajomymi w sprawie pracy dla niej...
� Hmmm. Moje rodzinne miasto! � Schmidt wyci�gn�� r�k� po list i zatrzyma� wzrok
na
jednym z nielicznych zrozumia�ych dla siebie s��w � podpisie.
Przewr�ci� stron� i nagle zamar� z cygarem w po�owie drogi do ust. Potem
powiedzia�
kilka s��w w chrapliwym, niezrozumia�ym dla �adnego z obecnych j�zyku, spojrza�
gdzie�
daleko, ponad ich g�owami i zacz�� si� �mia�.
Towarzysz�cy mu m�czy�ni os�upieli, nie wy��czaj�c najbardziej z nich
zimnokrwistego
Marka. Schmidt �mia� si� serdecznie i g�o�no, mo�e nawet zbyt g�o�no, a przez to
nieco
teatralnie. Trwa�o to dobr� chwil�. Dziewczyny za kontuarem kafejki zbi�y si� w
gromadk�.
Ostatnia dw�jka go�ci poderwa�a si� z krzese� i spiesznie wysz�a. Wreszcie
�miech urwa� si�
� r�wnie gwa�townie, jak si� zacz��. W oczach pana Schmidta nie by�o �ladu
weso�o�ci.
� Jak to si� m�wi w Polsce? Szcz�cie pocz�tkuj�cego? � zapyta�.
� G�upi ma szcz�cie? � pryszczaty odezwa� si� ludzkim g�osem, budz�c zdumienie
zebranych. Zw�aszcza �e przem�wi� w obcym j�zyku.
� Oooo, w�a�nie � Schmidt z zadowoleniem possa� cygaro, wbijaj�c oczy w Jaro. �
G�upi
ma szcz�cie. Panowie, je�li si� nie myl�, moja inspekcja w Polsce przez
przypadek
przyniesie organizacji wielk� korzy��. Sp�jrzcie wszyscy, jak tu siedzimy. Ka�dy
z nas zna
fragment uk�adanki. Jaro zna dziewczyn�. Marek zna Jara i zna mnie. A ja wiem
co�, czego
wy nie wiecie.
Jaro przyrzek� sobie w duchu niczemu si� nie