7286

Szczegóły
Tytuł 7286
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7286 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7286 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7286 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Judith Mc Naught Szepty w �wietle ksi�yca T�um Danuta Petsch 2003 Nicholasowi Michaelowi SheUeyowi Drogi Nicky, Poniewa� zbli�aj� si� twoje pierwsze urodziny, nadszed� czas, by przekaza� ci kilka rad, kt�re przydadz� ci si� w �yciu. Strona w tej ksi��ce przeznaczona na dedykacj� wydaje mi si� odpowiednim miejscem. Stawiaj sobie wysokie cele - jak twoja mama. Zmierzaj prosto do nich - jak tw�j tata. Walcz wytrwale o to, w co wierzysz - jak twoi wujowie. Po ka�dym sukcesie zatrzymaj si� na chwil�, by przyj�� serdeczne s�owa uznania. Us�yszysz je w twoim sercu. Czy s�yszysz je teraz? To ja, m�j skarbie. Bez wzgl�du na to, gdzie ja b�d�, a gdzie ty, zawsze b�d� gotowa przekaza� ci serdeczno�ci. Zawsze. Bez ko�ca. Rozdzia� pierwszy Od trzech dni chodzi� za ni� i obserwuj�c, czeka�. Pozna� jej przyzwyczajenia i rozk�ad dnia. Wiedzia�, o kt�rej rano wstaje, z kim spotyka si� w dzie� i kiedy idzie spa�. Wiedzia�, �e przed za�ni�ciem oparta na poduszkach czyta w ��ku. Zna� tytu� ksi��ki, kt�r� czyta, i wiedzia�, �e przed zgaszeniem �wiat�a k�adzie j� grzbietem do g�ry na nocnym stoliku. Wiedzia�, �e jej bujne jasne w�osy maj� naturalny kolor, a fascynuj�ce oczy nie zawdzi�czaj� b��kitnofio�kowej barwy soczewkom. A tak�e �e kupuje kosmetyki w drogerii i rano potrzebuje dok�adnie dwudziestu pi�ciu minut, aby gotowa wyj�� do pracy. Niew�tpliwie wi�ksz� wag� przywi�zywa�a do schludno�ci i gustownego wygl�du ni� do podkre�lania swoich atut�w fizycznych. On jednak�e bardziej interesowa� si� jej urod�. Ale nie natarczywie i nie ze �zwyk�ych powod�w�. Pocz�tkowo dba� g��wnie o to, by nie traci� jej z oczu, jednocze�nie staraj�c si� nie dopu�ci�, by go zauwa�y�a. �rodki ostro�no�ci wynika�y bardziej z nawyku ni� z poczucia konieczno�ci. W niewielkim, po�o�onym na wschodnim wybrze�u Florydy mie�cie Beli Harbor, licz�cym sto pi��dziesi�t tysi�cy mieszka�c�w, w tym pi�tna�cie tysi�cy student�w, panowa� dostatecznie du�y ruch, by obcy m�g� nie zwraca� na siebie uwagi; r�wnocze�nie miasto nie by�o tak rozleg�e, by �atwo straci� �lad swej ofiary, jak by to mog�o sta� si� w wi�kszej aglomeracji, w pl�taninie dr�g i autostrad. Dzisiaj przyszed� za ni� do parku miejskiego, gdzie sp�dzi� orze�wiaj�ce, ale ma�o ciekawe popo�udnie lutowe w�r�d rozbawionych piwoszy i wrzeszcz�cych dzieci, przyby�ych tu na piknik i festyn z okazji Dnia Prezydenta. Nie lubi� kr�c�cych si� ko�o niego dzieci, szczeg�lnie takich z lepkimi r�koma i umorusanymi twarzami, kt�re goni�c si�, potyka�y si� o jego nogi. Wo�a�y do niego �prosz� pana�, prosz�c o odrzucenie pi�ki baseballowej. Ich weso�e zabawy zacz�y go dra�ni�, tak �e zrezygnowa� z wygodnych �awek parkowych i poszuka� schronienia i anonimowo�ci za drzewem, kt�rego pie� by� zbyt szeroki, �eby si� da�o o niego oprze�, a grube, roz�o�yste korzenie nie pozwala�y tak�e na usadowienie si� na ziemi. Wszystko zaczyna�o go denerwowa�, a� zda� sobie spraw�, �e jego cierpliwo�� jest bliska kresu. Podobnie jak chodzenie za ni� i czekanie. Aby pohamowa� rozdra�nienie, zacz�� rozwa�a� zwi�zane z ni� plany, jednocze�nie nie spuszczaj�c jej z oka. Sloan schodzi�a w�a�nie z konaru wielkiego drzewa, z kt�rego usi�owa�a zdj�� latawiec, wygl�daj�cy jak czarny sok� z rozpostartymi skrzyd�ami w jasno��te kropki. Pod drzewem grupa pi�cio - i sze�ciolatk�w zach�ca�a j� okrzykami. Za nimi sta�o kilkoro starszej m�odzie�y, sami ch�opcy. Dzieci interesowa�y si� odzyskaniem latawca, ch�opcy byli poch�oni�ci patrzeniem na opalone, kszta�tne nogi Sloan Reynolds, schodz�cej bez po�piechu z wy�szych ga��zi drzewa. Rzucaj�c �akome spojrzenia, tr�cali si� �okciami, a on rozumia� ich m�skie zainteresowanie. Gdyby by�a dwudziestoletni� studentk�, jej zgrabne nogi mog�yby frapowa� koleg�w, ale w przypadku trzydziestoletniej policjantki by� to fenomen. Na og� poci�ga�y go kobiety wysokie, zmys�owe, podczas gdy ta dziewczyna mia�a zaledwie pi�� st�p, cztery cale, niewielki biust i szczup�� sylwetk�, ale porusza�a si� zwinnie i z wdzi�kiem, dalekim jednak od zmys�owo�ci., Nie nadawa�a si� na rozk�ad�wk� magazynu, lecz w kr�tkich szortach w kolorze khaki i czystym bia�ym podkoszulku, z jasnymi w�osami zwi�zanymi w ko�ski ogon stanowi�a okaz zdrowia i schludno�ci - co nagle okaza�o si� niezwykle atrakcyjne. Okrzyki z boiska baseballowego sprawi�y, �e dwaj starsi ch�opcy odwr�cili si� i spojrzeli w jego stron�, uni�s� wi�c do ust papierowy kubek z lemoniad�, aby zas�oni� twarz; by� to gest wynikaj�cy raczej z przyzwyczajenia ni� z potrzeby. Nie zauwa�y�a go w czasie ostatnich trzech dni, gdy �ledzi� j� nieustannie, kiedy tylko opuszcza�a dom; tak wi�c je�li teraz go dostrzeg�a, nie mog�a przecie� doszuka� si� niczego gro�nego w samotnym m�czy�nie, w parku pe�nym praworz�dnych obywateli, korzystaj�cych z darmowych przek�sek i pokaz�w. Z wewn�trznym rozbawieniem pomy�la�, �e bywa nieprawdopodobnie g�upio nieostro�na, gdy nie jest na s�u�bie. Nawet nie obejrza�a si� za siebie, gdy us�ysza�a tamtego wieczoru jego kroki. Po zaparkowaniu samochodu nie zadawa�a sobie trudu, by go zamkn��. Jak wi�kszo�� policjant�w w ma�ym mie�cie czu�a si� bezpieczna, ufaj�c, �e ochroni j� oznaka policyjna i bro�, kt�r� nosi, a tak �e znajomo�� drobnych sekret�w obywateli. Jednak�e jemu uda�o si� pozna�, i to do�� szybko, jej sekrety. Zanim min�y siedemdziesi�t dwie godziny obserwacji, zna� jej wszystkie dane - wiek, wzrost, numer prawa jazdy, saldo bankowe, roczny doch�d, adres domowy - informacje �atwo osi�galne w Internecie dla ka�dego, kto wiedzia�, gdzie ich szuka�. W kieszeni mia� jej fotografi�, ale wszystkie te dane by�y niczym w por�wnaniu z tym, co teraz o niej wiedzia�. Wypi� jeszcze jeden �yk letniej oran�ady, t�umi�c now� fal� zniecierpliwienia. Chwilami wydawa�a mu si� tak otwarta, tak prostolinijna, a jej zachowanie �atwe do przewidzenia, �e go to bawi�o. Innym razem nieoczekiwanie stawa�a si� porywcza, co sprawia�o, �e jej post�pki by�y trudne do przewidzenia, a zatem dla niego ryzykowne i niebezpieczne. Musia� wi�c nadal czeka� i �ledzi� j�. W ci�gu ostatnich trzech dni zebra� liczne sekretne drobiazgi, kt�re dope�niaj� obrazu kobiety, ale w przypadku Sloan Reynolds wszystko by�o zamazane, niejednoznaczne i myl�ce. Trzymaj�c latawiec lew� r�k�, Sloan ostro�nie zesz�a na najni�sz� ga���, a potem zeskoczy�a na ziemi� i odda�a go w�a�cicielowi. Wok� rozbrzmiewa�y okrzyki i o�ywione oklaski ma�ych r�czek. - Hej, Sloan! Dzi�ki! - powiedzia� Kenny Landry, rumieni�c si� z podziwu i rado�ci z odzyskania latawca. Wypad�y mu dwa przed nie z�by, wi�c nieco sepleni�. Sloan za�, kt�ra z jego matk� chodzi �a do liceum, wyda�o si� to szczeg�lnie urocze. - Mama obawia�a si�, �e zrobisz sobie co� z�ego, ale mog� si� za�o�y�, �e ty nigdy si� nie boisz. Tymczasem Sloan naprawd� si� ba�a z�a��c z drzewa w�r�d stercz�cych ga��zi, kt�re zaczepia�y o jej szorty i podci�ga�y je w g�r�. - Ka�dy si� czego� boi - odrzek�a Sloan, t�umi�c ch�� u�ciskania ch�opca w obawie, �e takie publiczne czu�o�ci mog�yby go zawstydzi�. Poprzesta�a tylko na zburzeniu jego w�os�w w kolorze br�zowego piasku. - Spad�am kiedy� z drzewa - zwierzy�a si� ma�a dziewczynka w r�owych szortach i bialo-r�owej bawe�nianej koszulce, patrz�c na Sloan z trwo�nym podziwem. - A ja zrani�am si� w �okie� - powiedzia�a nie�mia�o Emma. Mia�a kr�tko obci�te rude w�osy, piegi na ma�ym nosku, a w r�ku ga�gankow� lalk�. Jedynie Butch Ingersoll nie chcia� pokaza�, �e by� pod wra�eniem wyczyn�w Sloan. - Dziewczynki powinny si� bawi� lalkami - oznajmi� Emmie. - To ch�opcy chodz� po drzewach. - Moja nauczycielka powiedzia�a, �e Sloan jest prawdziw� bohaterk� - oznajmi�a Emma, mocniej �ciskaj�c lalk�, jakby to mia�o doda� jej odwagi. Spojrza�a na Sloan i wykrzykn�a: - Moja nauczycielka m�wi�a, �e ryzykowa�a� �ycie, aby uratowa� ma�ego ch�opca, kt�ry wpad� do studni. - Twoja nauczycielka by�a bardzo uprzejma - stwierdzi�a Sloan, podnosz�c z trawy sznurek od latawca i zwijaj�c go na palcach. Matka Emmy tak�e by�a dawn� kole�ank� Sloan, patrz�c wi�c na Kenny�ego i Emm�, nie mog�a rozstrzygn��, kt�re dziecko jest milsze. Chodzi�a do szko�y z wi�kszo�ci� rodzic�w tych malc�w, i kiedy teraz u�miechaj�c si� patrzy�a na otaczaj�ce j� woko�o twarzyczki, ze wzruszeniem zobaczy�a zadziwiaj�ce podobie�stwo do przyjaci� z lat m�odo�ci. Otoczona przez latoro�le dawnych kole�anek i koleg�w Sloan poczu�a ostre uk�ucie t�sknoty za w�asnym dzieckiem. W ostatnim roku to pragnienie posiadania ch�opczyka czy dziewczynki, ma�ej istotki, kt�r� mog�aby kocha�, tuli� w ramionach i odprowadza� do szko�y, zmieni�o si� w potrzeb� i nabiera�o si�y z zatrwa�aj�ca szybko�ci�. Marzy�a o w�asnym dziecku, takim jak Emma albo Kenny, by je kocha�, pie�ci� i uczy�. Nie marzy�a natomiast o m�u i nie chcia�a podporz�dkowa� swego �ycia �adnemu m�czy�nie. Dzieci patrzy�y na Sloan z otwartym podziwem, ale Butch Ingersoll postanowi�, �e si� temu nie podda. Jego ojciec i dziadek byli gwiazdami szkolnego futbolu. Sze�cioletni Butch odziedziczy� po nich nie tylko kr�p� budow�, ale tak�e kanciast� szcz�k� i m�sk� pewno�� siebie. Jego dziadek by� komisarzem policji oraz szefem Sloan. Wysuni�ta szcz�ka Butcha przypomina�a Sloan komisarza Ingersolla. - Dziadek powiedzia�, �e pierwszy z brzegu policjant m�g�by uratowa� tego dzieciaka, ale faceci z telewizji postanowili zrobi� z tego sensacj�, poniewa� jeste� kobiet�. Przed tygodniem Sloan przydzielono do grupy poszukuj�cej zagubionego ch�opca. Sko�czy�o si� na tym, �e musia�a spu�ci� si� na dno studni, aby wyci�gn�� stamt�d malca. Miejscowe stacje telewizyjne natychmiast zaj�y si� t� spraw�, a potem temat uratowanego dziecka podj�y media ca�ej Florydy. W trzy godziny po tym, jak zesz�a do studni i sp�dzi�a tam przera�aj�ce chwile, Sloan sta�a si� bohaterk�. Ubrudzon� i wyczerpan� po wyj�ciu na powierzchni� wita�y og�uszaj�ce wiwaty mieszka�c�w Beli Harbor, kt�rzy zebrali si�, by modli� si� o uratowanie dziecka. Do��czyli do nich reporterzy, modl�cy si� o wystarczaj�co frapuj�ce wiadomo�ci, kt�re by podnios�y ich pozycj� zawodow�. Po tygodniu rozg�os i s�awa bohaterki wreszcie zacz�y s�abn��, ale nie tak szybko, jakby Sloan sobie tego �yczy�a. Uwa�a�a, �e rola gwiazdy medi�w i miejscowej bohaterki nie tylko jest humorystyczna, niew�a�ciwa, lecz tak�e rujnuje jej spok�j. Z jednej strony musia�a robi� dobr� min� wobec mieszka�c�w Beli Harbor, kt�rzy obecnie uwa�ali j� za bohaterk� i niemal�e wz�r kobiety. Z drugiej strony mia�a do czynienia z kapitanem Ingersollem, pi��dziesi�ciopi�cioletnim dziadkiem Kenny�ego, kt�ry uwa�a� sprowokowane przez przypadek bohaterstwo Sloan za �rozmy�lne poszukiwanie rozg�osu�, jej prac� w policji za� za afront wymierzony w jego godno��, wyzwanie wobec jego autorytetu i ci�ar, kt�ry musi d�wiga�, dop�ki nie znajdzie sposobu pozbycia si� jej. Gdy Sloan sko�czy�a zwija� sznurek od latawca i z u�miechem odda�a zgub�, nadesz�a jej najlepsza przyjaci�ka Sara Gibbon. - S�ysza�am wiwaty i oklaski - powiedzia�a Sara, patrz�c na Sloan, potem na grup� dzieci, a wreszcie na latawiec - soko�a w ��te kropki ze z�amanym jednym skrzyd�em. - Co si� sta�o z twoim latawcem, Kenny? - spyta�a. U�miechn�a si� do niego, a twarz ch�opca natychmiast si� rozja�ni�a. Sara robi�a takie wra�enie na m�czyznach, bez wzgl�du na wiek. Z l�ni�cymi, kr�tko przystrzy�onymi kasztanowatymi w�osami, b�yszcz�cymi zielonymi oczyma i �licznymi rysami Sara jednym zach�caj�cym spojrzeniem mog�a przyci�gn�� ka�dego m�czyzn�. - Zaczepi� si� na drzewie. - Tak, ale Sloan zdj�a go - wtr�ci�a si� podniecona Emma, grubym paluszkiem pokazuj�c koron� drzewa. - Wesz�a na sam szczyt - doda� Kenny - i wcale si� nie ba�a, bo jest odwa�na. Sloan, jako przysz�a matka, uzna�a, �e musi skorygowa� takie wra�enie dzieci. - By� odwa�nym nie znaczy, �e si� nie boimy. Ale nawet przera�eni robimy to, co nale�y. Na przyk�ad - wskaza�a palcami ma�� grup� - odwa�ni m�wi� prawd�, cho� obawiaj� si�, �e mog� popa�� w k�opoty. To jest w�a�nie odwaga, prawdziwa odwaga. Tymczasem przybycie klowna Clarence�a z p�kiem olbrzymich balonik�w sprawi�o, �e dzieci odwr�ci�y si� i cz�� z nich natychmiast pop�dzi�a za nim. Pozostali tylko Emma, Kenny i Butch. - Dzi�ki za �ci�gni�cie mego latawca - powiedzia� Kenny z uroczym u�miechem ukazuj�cym braki w uz�bieniu. - Nie ma za co - odrzek�a Sloan, walcz�c z nieodpart� ch�ci� przytulenia go, mimo jego poplamionej koszulki i umorusanej bu zi. Weso�a tr�jka odesz�a, k��c�c si� o to, jak bardzo Sloan by�a od wa�na. - Panna McMullin ma racj�. Sloan to prawdziwa bohaterka - o�wiadczy�a Emma. - Rzeczywi�cie jest odwa�na - doda� Kenny. Natomiast Butch Ingersoll poczu�, �e musi jako� os�abi� pochwa��. - Jest odwa�na jak na dziewczyn� - o�wiadczy� zdecydowanie, jeszcze bardziej przypominaj�c rozbawionej Sloan komisarza Ingersolla. Nieoczekiwanie ma�a Emma wyczu�a w tym o�wiadczeniu obelg�. - Dziewczyny s� tak samo odwa�ne jak ch�opcy. - Wcale nie! Ona nawet nie powinna by� policjantk�. To zaj�cie dla m�czyzny - upiera� si� Butch. Taka obraza jej bohaterki mocno dotkn�a Emm�. - Moja mama powiedzia�a, �e Sloan Reynolds powinna by� komisarzem policji - o�wiadczy�a dobitnie. - Doprawdy? - �achn�� si� Butch Ingersoll. - M�j dziadek jest komisarzem i m�wi, �e Sloan jest g�upia! Dziadek twierdzi, �e powinna znale�� sobie m�a i rodzi� dzieci. To w�a�ciwe zadanie dla dziewczyn. Emma otworzy�a usta, aby zaprotestowa�, ale nic jej nie przysz�o na my�l. Zamiast tego �wie�o upieczona feministka krzykn�a ze �zami w oczach, �ciskaj�c swoj� lalk�: - Nienawidz� ci�, Butchu Ingersoll! - Nie powiniene� tego m�wi� - odezwa� si� Kenny. - Przez ciebie si� rozp�aka�a. - Kto by si� tym przejmowa�? - powiedzia� Butch, �wie�o upieczony fanatyk wyznaj�cy pogl�dy swego dziadka. - Je�li jutro b�dziesz dla niej bardzo mi�y, to by� mo�e przebaczy ci twoje s�owa - o�wiadczy� Kenny, �wie�o upieczony polityk, jak jego ojciec. Rozdzia� drugi Kiedy dzieci nie mog�y ju� us�ysze�, Sloan odwr�ci�a si� do Sary z niepewnym u�miechem: - Do tej pory nie mog�am si� zdecydowa�, czy chcia�abym mie� ma�� dziewczynk�, czy ch�opca. Teraz jestem pewna. Zdecydowanie wol� dziewczynk�. - Tak jakby mo�na by�o wybiera� - za�mia�a si� Sara, przyzwyczajona do tego typu rozm�w, kt�re ostatnio zdarza�y si� coraz cz�ciej. - Skoro jednak chcesz decydowa� o p�ci twego jeszcze nie pocz�tego dziecka, proponuj�, aby� po�wi�ci�a troch� wi�cej czasu na poszukiwanie przysz�ego ojca i m�a. Sara ci�gle chodzi�a na randki, a kiedy poznawa�a kogo� nowego - co zdarza�o si� cz�sto - robi�a systematyczny przegl�d jego znajomych, usi�uj�c znale�� kogo� odpowiedniego tak�e dla Sloan. Gdy tylko zdawa�o jej si�, �e znalaz�a w�a�ciwego kandydata, rozpoczyna�y si� zabiegi, by pozna� go ze Sloan. Bez wzgl�du na to jak wiele razy jej pr�by swatania sz�y na mam�, nie rezygnowa�a. Nie mog�a zrozumie�, dlaczego Sloan woli samotne wieczory w domu zamiast towarzystwa stosunkowo poci�gaj�cego m�odego m�czyzny, nawet je�eli niewiele maj� ze sob� wsp�lnego. - Kogo tym razem wybra�a�? - spyta�a ostro�nie Sloan, gdy wyruszy�y w stron� namiot�w i kiosk�w ustawionych przez miejscowych handlowc�w. - Ten tam to nowa twarz - powiedzia�a Sara, wskazuj�c opartego o pie� drzewa wysokiego m�czyzn� w br�zowych spodniach i ��tej kurtce. Obserwowa� dzieci zgromadzone wok� klowna Clarence�a, kt�ry szybko obraca� dwoma czerwonymi balonikami umieszczonymi na rogach czerwonego �osia. Przys�oni�t� cieniem twarz m�czyzny wida� by�o z profilu. Pi� co� z du�ego papierowego kubka. Sloan ju� przed chwil� zwr�ci�a na niego uwag�, gdy rozmawia�a z dzie�mi po �ci�gni�ciu na ziemi� latawca. Poniewa� teraz przygl�da� si� tej samej grupie dzieci, uzna�a, �e to ojciec kt�rego� z nich, pilnuj�cy swojej latoro�li. - Jest ju� ojcem - powiedzia�a. - Sk�d wiesz? - Bo obserwuje od p� godziny t� sam� grup� dzieci. Sara nie dawa�a za wygran�. - To, �e obserwuje dzieci, nie musi oznacza�, �e jedno z nich nale�y do niego. - Dlaczego wi�c si� im przygl�da? - Mo�e... - ...jest pedofilem? - sucho podsun�a Sloan. M�czyzna jakby si� domy�li�, �e jest tematem rozmowy, wrzuci� kubek do kosza stoj�cego za drzewem i odszed� wolno w stron� nowego wozu stra�y po�arnej, wok� kt�rego gromadzi� si� spory t�um. Sara spojrza�a na zegarek. - Masz szcz�cie. Dzisiaj nie mam czasu, aby bawi� si� w swatk�. Musz� by� w naszym stoisku przez nast�pne trzy godziny. - Sara mia�a dy�ur w stoisku swojej firmy zajmuj�cej si� architektur� wn�trz. Rozdawano tutaj broszury wraz z bezp�atnymi poradami. - Przez ca�y dzie� �aden poci�gaj�cy m�czyzna nie zatrzyma� si�, by wzi�� broszur� albo zada� jakie� pytanie. - Masz pecha - za�artowa�a Sloan. - Istotnie - zgodzi�a si� powa�nie Sara, gdy sz�y alejk�. - Zdecydowa�am jednak�e, �e zamkn� kiosk na dwadzie�cia minut, gdyby� chcia�a ze mn� co� zje��. Sloan szybko spojrza�a na zegarek. - Za pi�� minut przejmuj� na godzin� dy�ur w naszym namiocie. Jedzenie musi poczeka�, a� b�d� wolna. - Trudno. Ale unikaj chili, bez wzgl�du na okoliczno�ci. Wczoraj wiecz�r by� konkurs, kto przygotuje najostrzejsze chili i wygra� Pete Salinas. W jego kiosku jest pe�no reklam, g�osz�cych, �e podaj� tam najostrzejsze chili na Florydzie, a wok� stoj� m�czy�ni usi�uj�cy je�� to danie, cho� w po�owie jest to jalapa, reszta fasola. To potrawa dla m�czyzn. - Sara powiedzia�a to z pewno�ci� siebie kobiety, kt�ra na wylot pozna�a m�czyzn i wobec tego �mia�o mo�e uchodzi� za znawczyni� w tej materii. - Dowie��, �e mog� je�� ostre chili, jest niew�tpliwie kwesti� m�skiej ambicji. Mimo kwalifikacji Sary Sloan mia�a w�tpliwo�ci co do jej wniosk�w. - Prawdopodobnie to chili nie jest tak ostre, jak my�lisz. - Ale� tak. Prawd� m�wi�c, jest nie tylko ostre, ale nawet zab�jcze. Shirley Morrison dy�uruje w kiosku pierwszej pomocy. Powiedzia�a mi, �e przez ostatni� godzin� zg�aszaj� si� ofiary chili Petera, narzekaj�c na r�ne dolegliwo�ci, pocz�wszy od b�lu brzucha, do kurczy i biegunki. Namiot policji zainstalowano w p�nocnej stronie parku, niedaleko parkingu, podczas gdy namiot Sary znajdowa� si� tak�e od strony p�nocnej w odleg�o�ci oko�o trzydziestu jard�w. Sloan chcia�a co� powiedzie� na temat tego s�siedztwa, gdy zobaczy�a zatrzymuj�cy si� nieoczekiwanie ko�o policyjnego namiotu patrolowy samoch�d Ingersolla. Kapitan d�wign�� swoje oci�a�e cia�o z przedniego fotela, zatrzasn�� drzwi i wolno skierowa� si� do namiotu. Odby� kr�tk� rozmow� z porucznikiem Caruso i ze zmarszczonym czo�em zacz�� rozgl�da� si� wko�o. - Je�li mo�na s�dzi� z wyrazu twarzy, powiedzia�abym, �e rozgl�da si� za mn� - Sloan westchn�a. - M�wi�a�, �e masz jeszcze pi�� minut do obj�cia s�u�by. - Oczywi�cie, ale to nie ma znaczenia... - przerwa�a nagle ogromnie poruszona, chwytaj�c r�k� Sary. - Sp�jrz, Saro, kto czeka przed twoim stoiskiem! To pani Peale, z dwoma kotami na r�kach. Pani Clifford Harrison Peale ni by�a wdow� po jednym z za�o�ycieli Beli Harbor i nale�a�a do najbogatszych obywatelek miasta. - Na twoj� bezcenn� rad� czeka wspania�a potencjalna klientka. Cho� jest stukni�ta. I bardzo wymagaj�ca. - Na szcz�cie ja jestem bardzo cierpliwa i uk�adna - powiedzia�a Sara i ruszy�a galopem w stron� swego stoiska. Sloan zdusi�a �miech, uczesa�a i zwi�za�a w�osy w ko�ski ogon; sprawdzi�a, czy bia�� bluzk� i szorty w kolorze khaki dok�adnie opina pas i skierowa�a si� na prawo w stron� namiotu policji. Rozdzia� trzeci Kapitan Roy Ingersoll, stoj�c za sto�em przed namiotem policyjnym, rozmawia� z Mattem Caruso i Jessem Jessupem, kt�rych Sloan mia�a zast�pi� w czasie lunchu. Jess u�miechn�� si� na jej widok, Ingersoll utkwi� w niej piorunuj�cy wzrok, Caruso za�, etatowy konformista, odruchowo na�ladowa� u�miech Jessy�ego, potem za� zobaczywszy reakcj� Ingersolla, poprzesta� na wlepieniu w ni� oczu. Sloan zazwyczaj stara�a si� znale�� powody, aby czu� sympati� do ludzi, z kt�rymi przebywa�a, jednak�e w wypadku Carusa nie przychodzi�o jej to �atwo, bo nie tylko by� fa�szywy, ale tak�e donosi� kapitanowi. W wieku trzydziestu trzech lat Caruso mia� ju� sze��dziesi�t funt�w nadwagi, ziemist� cer�, przerzedzone w�osy i sk�onno�� do pocenia si�, zw�aszcza gdy Ingersoll zmarszczy� brwi w jego obecno�ci. Gdy tylko Sloan dotar�a do namiotu, Ingersoll wycedzi� z�o�liwie: - Zdaj� sobie spraw�, �e s�u�ba tutaj nie jest dla ciebie tak wa�na, jak dokonywanie bohaterskich czyn�w na oczach zachwyconego t�umu - zakpi� - ale porucznik Caruso i ja czekamy, aby p�j�� na lunch. Czy s�dzisz, �e b�dziesz mog�a posiedzie� tu przez p� godziny, pod nasz� nieobecno��? Czasami Sloan odczuwa�a jego docinki bole�nie, cz�sto by�o jej tylko przykro, ale ta ostatnia uwaga by�a tak g�upia i niesprawiedliwa, �e wyda� jej si� bardziej rozkapryszonym dzieckiem z siwymi w�osami i brzuchem piwosza ni� tyranem bez serca, kt�rym cz�sto si� okazywa�. - Prosz� si� nie spieszy� - powiedzia�a Sloan wielkodusznie. - Jestem na s�u�bie przez nast�pn� godzin�. Poniewa� jego zaczepki nie wywo�a�y oczekiwanej reakcji Sloan, obr�ci� si� na pi�cie, ale odchodz�c rzuci� przez rami�: - Postaraj si� nie zepsu� wszystkiego w czasie naszej nieobecno�ci, Reynolds. Tym razem jego z�o�liwo�� wprawi�a j� w zak�opotanie i zdenerwowanie, gdy� us�yszeli to przechodnie, a Caruso u�miechn�� si� g�upkowato. Zaczeka�a, a� si� oddalili, i zawo�a�a weso�o: - Spr�bujcie dania z chili. Wszyscy m�wi�, �e jest wspania�e. Pami�ta�a, co powiedzia�a Sara o konkursie potraw z chili, a cho� przedtem uwaga ta wyda�a jej si� ca�kiem bez znaczenia, to jednak Sara by�a niew�tpliwym autorytetem w sprawie m�czyzn i ich post�powania. - Lepiej jednak powstrzyma� si�, je�li nie znosicie jalapy - doda�a, troch� podnosz�c g�os, by j� us�yszeli. Obaj m�czy�ni odwr�cili si� nieco, a na ich twarzach ukaza�y si� identyczne u�miechy, pe�ne prze�wiadczenia o wy�szo�ci rodzaju m�skiego, i skierowali si� prosto do kiosku Pete�a Saliny. Sloan spu�ci�a g�ow�, by ukry� u�miech, i zacz�a uk�ada� rozrzucone broszury o s�siedzkich grupach wzajemnej pomocy, warunkach zatrudnienia w administracji i nowych kursach samoobrony dla kobiet, kt�re odbywa�y si� w ratuszu. Obok niej Jess Jessup tak�e obserwowa� Ingersolla i Carusa, dop�ki nie znikn�li w t�umie. - Ale� to dobrana para - powiedzia� - egocentryk Ingersoll i pochlebca Caruso. Sloan zgadza�a si� z nim w g��bi ducha, lecz usi�owa�a raczej z�agodzi� sytuacj�, ni� j� rozj�trzy�. - A jednak Ingersoll jest dobrym glin�. Trzeba mu odda� sprawiedliwo��. - Ty te� jeste� diabelnie dobrym glin�, a on nie oddaje ci sprawiedliwo�ci - odpar� Jess. - Nikomu nie oddaje sprawiedliwo�ci - zauwa�y�a Sloan, niedopuszczaj�c, aby ta rozmowa zm�ci�a spokojn� atmosfer� rze�kiego popo�udnia. - Chyba �e przypadkiem kogo� lubi - dalej z�o�ci� si� Jess. Sloan przes�a�a mu niewymuszony u�miech, m�wi�c: - A kog� on lubi? Jess zamy�li� si� chwil�, potem zachichota�. - Nikogo - zgodzi� si�. - Nie lubi nikogo. Zamilkli, obserwuj�c t�um. Od czasu do czasu odpowiadali na uk�ony i przyjazne u�miechy ludzi, kt�rych znali albo kt�rzy ich znali, a tak�e spaceruj�cych nieznajomych. Sloan za�artowa�a, �e wiele kobiet przechodzi ko�o nich ponownie, a ich u�miechy skierowane wprost do Jessa staj� si� coraz wymowniejsze. �mieszy�o to Sloan, ale nie dziwi�o. Jess Jessup tak w�a�nie dzia�a� na kobiety, bez wzgl�du na to czy nosi� mundur, czy cywilne ubranie. Jednak w mundurze wygl�da� jak gwiazdor hollywoodzkiego filmu, graj�cy rol� przystojnego, charyzmatycznego policjanta. Mia� czarne wij�ce si� w�osy, promienny u�miech, blizna nad brwi� sprawia�a, �e wygl�da� troch� gro�nie; przy tym na jednym jego policzku tworzy� si� zupe�nie nieoczekiwany do�ek, nadaj�c jego twarzy niemal ch�opi�cy wyraz. Przyby� do Beli Harbor przed rokiem, po siedmiu latach sp�dzonych w Miami, gdzie pracowa� w wydziale policji hrabstwa Dade. Zm�czony zbrodniami wielkiego miasta i korkami na drogach, pod koniec kt�rego� tygodnia wrzuci� �piw�r i zmian� ubrania do jeepa i pojecha� na p�noc od Miami. Trzymaj�c si� jedynie szerokiego pasa pla�y, jecha� bez okre�lonego celu, a� znalaz� si� w Beli Harbor. Po dw�ch dniach zdecydowa�, �e miasteczko b�dzie prawdziwym �domem�. Znalaz� prac� w policji Beli Harbor i bez wahania rozsta� si� z Miami, rezygnuj�c z pozycji i wynagrodzenia, jakie tam osi�gn��. Kompetentny, dowcipny i energiczny zyska� prawie tak� sam� popularno�� w�r�d koleg�w jak w�r�d �e�skiej populacji miasteczka. Koledzy �artowali z powodu zwi�kszonej liczby wezwa� od �zrozpaczonych panienek�, kt�re nap�ywa�y z terenu jego patroli. Rozk�ad patroli zmienia� si� co trzy miesi�ce i niezale�nie od tego, gdzie przypada� przydzia� Jessa, zawsze niezmienny pozostawa� wzrost wezwa� od pa�. Wszyscy w wydziale, pocz�wszy od sekretarek, a sko�czywszy na policjantach przy biurkach, �artowali na temat jego powodzenia u kobiet, ale on nie okazywa� z tego powodu ani rozdra�nienia, ani oznak pr�no�ci. Gdyby nie fakt, �e kobiety, z kt�rymi si� umawia�, by�y wysokie, szczup�e i pi�kne, Sloan uwa�a�aby, �e jest nieczu�y na wygl�d zewn�trzny w�asny i innych. W�a�nie w tej chwili rudow�osa dziewczyna i dwie jej przyjaci�ki zdo�a�y przepcha� si� przez t�um i sz�y prosto do ich stolika. Sloan od razu je zauwa�y�a, Jess tak�e. - Zbli�aj� si� twoje fanki - za�artowa�a. - Realizuj� sw�j plan. Rozbawiona spostrzeg�a, �e Jess usi�uje je powstrzyma�, odwracaj�c g�ow� w stron� namiotu Sary. - Mam wra�enie, �e Sara ma klientk� - powiedzia� z niepotrzebnym naciskiem, wpatruj�c si� w namiot Sary. - Czy to nie przypadkiem pani Peale? Powinienem pewnie tam p�j�� i przywita� si�. - Nie�le pomy�lane - zauwa�y�a Sloan. - Je�li jednak odejdziesz, to albo p�jd� za tob�, albo b�d� tutaj czeka�. Maj� takie pe�ne determinacji, b�yszcz�ce oczy, jak zwykle kobiety w twojej obecno�ci. - Nie ple�! - rzuci� ze zdenerwowaniem w g�osie, ale ona tylko si� roze�mia�a. Wszystkie trzy panie by�y pod trzydziestk�, mia�y atrakcyjne, szczup�e, opalone cia�a, tak doskona�e i promieniuj�ce zmys�owo�ci�, �e Sloan nie mog�a wyj�� z podziwu. Rudow�osa by�a rzeczniczk� tr�jki i pierwsze jej s�owa wskazywa�y, �e znaj� Jessa. - Cze��, Jess - powiedzia�a - uzna�y�my, �e wygl�dasz na osamotnionego. - Doprawdy? - rzek� z pe�nym rezerwy u�miechem. Z bliska okaza�o si�, �e wszystkie trzy mia�y zbyt silny makija�, a Sloan uzna�a, �e jednak przekroczy�y ju� trzydziestk�. - Z ca�� pewno�ci� - weso�o odpowiedzia�a rudow�osa, rzucaj�c mu d�ugie, znacz�ce spojrzenie, kt�re wywo�a�oby rumieniec na twarzy Sloan, gdyby si� na nie odwa�y�a. Gdy nie zareagowa� na zach�t� w spojrzeniu dziewczyny, spr�bowa�a bardziej praktycznej taktyki. - To wielka ulga, �e obecnie patrolujesz w naszym s�siedztwie. - Niby dlaczego? - spyta� z ch�odnym u�miechem, jaki Sloan ju� u niego widzia�a, gdy chcia� zniech�ci� kobiety. Dziewczyny wygl�da�y na zaskoczone, ale nie zrezygnowa�y. - Przecie� szaleniec ci�gle jest na wolno�ci - niepotrzebnie przypomnia�a mu jedna z nich, maj�c na my�li liczne przypadki w�ama� do dom�w, w kt�rych wyniku znaleziono ci�ko, niemal �miertelnie pobite starsze kobiety. - Kobiety w mie�cie s� przera�one, szczeg�lnie osoby samotne - doda�a rudow�osa. - Zw�aszcza w nocy - podkre�li�a z zalotnym spojrzeniem. W odpowiedzi Jess nieoczekiwanie si� roze�mia�. - Mog� wam pom�c - powiedzia� z przekonuj�c� powag� w g�osie. - Doprawdy? - Jasne! - Odwr�ci� si� w stron� Sloan, pozbawiaj�c j� wygodnej pozycji obserwatorki i wci�gaj�c w akcj�. - Podaj mi, prosz�, notatnik i trzy broszury. Sloan wykona�a polecenie, on za� wr�czy� ka�dej z kobiet broszur�, a podaj�c notatnik rudow�osej powiedzia�: - Wpiszcie swoje nazwiska na list�! Tak by�y nastawione na wykonanie wszystkich jego polece�, �e bez sprzeciwu wpisa�y swoje nazwiska i telefony. - Do czego si� zobowi�za�am? - spyta�a rudow�osa, oddaj�c mu notatnik. - Do ucz�szczania na kurs samoobrony - wyja�ni� z radosnym u�miechem. - Cztery takie wyk�ady odb�d� si� w ratuszu, a pierwszy ju� jutro po po�udniu - doda�, zr�cznie omijaj�c informacj�, �e wi�kszo�� zaj�� poprowadzi Sloan, on za� b�dzie tylko demonstrowa� pewne chwyty, kt�re kobiety mog� stosowa� w walce z napastnikiem. - Przyjdziemy - zapewni�a go brunetka, przerywaj�c milczenie. - Nie zawied�cie mnie - powiedzia� dobrodusznie. - Jasne! - przyrzek�y przed odej�ciem. Wygl�daj� jak dziewcz�ta z rewii w Las Vegas - pomy�la�a Sloan, oceniaj�c taneczne ruchy zgrabnych po�ladk�w, d�ugie nogi i sanda�y na wysokich obcasach. W k�cikach jej warg pojawi� si� lekki u�miech na my�l o sobie samej w roli femme fatale. - Powiedz wreszcie! - sucho teraz odezwa� si� Jess. - Co mam powiedzie�? - zareagowa�a, zaskoczona, �e zamiast obserwowa� trzy kobiety, obr�ci� si� na krze�le i patrzy� na ni�. - Co pomy�la�a�? - Pomy�la�am, �e wygl�daj� jak z rewii w Las Vegas - odpar�a zdumiona i zaskoczona jego uporczywym wzrokiem. Ju� nieraz w przesz�o�ci �apa�a go na takim przenikliwym, powa�nym spojrzeniu i sama nie wiedzia�a, dlaczego nie chcia�a go pyta� o przyczyn�. W komisariacie Jess mia� opini�, �e potrafi jak nikt inny wydoby� z podejrzanych zeznania. Po prostu rzuca� pytanie, a potem siedz�c naprzeciw nich wnikliwie im si� przygl�da�, dop�ki nie zaczynali m�wi�. Teraz jego spojrzenie nie by�o tak gro�ne, ale wystarczaj� co uporczywe, aby wyprowadzi� jaz r�wnowagi. - Naprawd� w�a�nie to pomy�la�am - upiera�a si� troch� rozpaczliwie. - Ale to nie wszystko - nalega� �agodnie. - Ten tw�j u�miech... - Ach, u�miech... - Sloan poczu�a nieoczekiwan� ulg�. - Usi�owa�am sobie wyobrazi� siebie spaceruj�c� w parku na wysokich obcasach i w obcis�ych, sk�pych szortach. - Chcia�bym ci� tak zobaczy� - rzek� szybko i zanim Sloan znalaz�a odpowied�, wsta�, wsun�� r�ce do kieszeni i powiedzia� co�, co j� zdumia�o: - Kiedy ju� o tym m�wimy, mog�aby� na�o�y� odrobin� makija�u na t� promienn� cer�? U�yj tak�e troch� farby na te miodowoblond w�osy i zlikwiduj s�oneczne pasemka. - Co takiego? - zakrztusi�a si� �miechem. Spojrza� na ni� i dorzuci� z osza�amiaj�c� ekspresj�: - Zr�b co�, aby� nie przypomina�a mi ro�k�w z lodami i ciastek z truskawkami. �miech kipia� w niej, ta�czy� w jej oczach i dr�a� w s�owach. - Przysmaki? Kojarz� ci si� z przysmakami? - Przypominasz mi w ten spos�b to, co czu�em maj�c trzyna�cie lat. - Jaki wtedy by�e�? - spyta�a, st�umiwszy �miech. - By�em ministrantem. - Co� podobnego! - Rzeczywi�cie, by�em. Jednak�e w czasie mszy nie mog�em przesta� my�le� o dziewczynce, kt�r� lubi�em, a ona zawsze siadywa�a w trzecim rz�dzie �awek na mszy o dziesi�tej. To mnie parali�owa�o. - Jak sobie z tym poradzi�e�? - Najpierw usi�owa�em zrobi� na niej wra�enie, sprawniej kl�kaj�c i pr�buj�c by� lepszy od innych ministrant�w. - Czy to pomog�o? - Nie tak jak chcia�em. By�em tak dobry, �e musia�em s�u�y� do dwu mszy w ka�d� niedziel�, ale Mary Sue Bonner nadal mnie lekcewa�y�a. - Trudno mi sobie wyobrazi� dziewczyn�, kt�ra ci� lekcewa�y, nawet w tamtych czasach. - To mnie troch� niepokoi�o. - Wiesz przecie�: fortuna ko�em si� toczy. - Nie zna�em tego wtedy. Wiedzia�em tylko, �e chc� sympatii Mary Sue Bonner. Jess rzadko kiedy m�wi� o przesz�o�ci, wi�c Sloan zdziwi�o nie oczekiwane wyznanie z okresu dzieci�stwa. Zmarszczy� brwi. - Skoro pobo�no�� i religijno�� nie robi�y na niej wra�enia, podszed�em do niej po mszy o dziesi�tej i nam�wi�em j� na p�j�cie na lody do Sandera. Ona wzi�a ro�ek z czekoladowymi lodami, a ja kruche ciasto z truskawkami... Czeka�, a� zapyta, co sta�o si� potem, i Sloan nie mog�a unikn�� ryzykownego pytania: - I wtedy zdoby�e� sympati� Mary Sue? - Jeszcze nie. Pr�bowa�em przez nast�pne dwa lata, ale ci�gle by�a nieczu�a na te pr�by. Zupe�nie jak teraz ty. By� tak piekielnie przystojny i tak wymagaj�cy w sprawach urody, �e Sloan troch� to pochlebia�o. - Kiedy ju� m�wimy o tobie, to nie s�dz�, aby� chcia�a p�j�� ze mn� jutro wieczorem na przyj�cie Pete�a. - Mam jutro dy�ur, ale mam zamiar przyj�� tam p�niej. - A gdyby� nie mia�a dy�uru, posz�aby� ze mn�? - Nie - rzek�a Sloan z lekkim u�miechem, aby z�agodzi� szorstko�� odpowiedzi, cho� w�tpi�a, czy on j� odczu�. - Po pierwsze, jak ju� wyja�ni�am, pracujemy razem. - Nie ogl�dasz telewizji? - zachichota�. - Podobno gliny ulegaj� romantycznym zwi�zkom. - Po drugie - ko�czy�a pogodnie, ignoruj�c t� uwag� - jak ci ju� powiedzia�am, trzymam si� zasady, �e nie chodz� z m�czyzn� sto razy atrakcyjniejszym ode mnie. To za bardzo rani moje delikatne ego. Jess przyj�� jej odmow� z takim samym humorem jak przedtem, zapewne chc�c dowie��, �e jest mu to oboj�tne. - W takim razie mog� wyj�� na obiad. - Tym razem nie pozw�l, aby dziewczyny walczy�y, kt�ra b�dzie mog�a zap�aci� - za�artowa�a Sloan i zacz�a porz�dkowa� papiery na stole. - Bo bardzo przykro na to patrze�. - Kiedy m�wimy o wielbicielach - powiedzia� - to Sara niew�tpliwie ma nowego. Kr�ci� si� w pobli�u, dop�ki go tu nie przyprowadzi�a i nie przedstawi�a. Ma na imi� Jonathan. - Biedaczysko - doda�. - Je�li nie ma kilku milion�w dolar�w w banku, traci tylko czas. Sara jest flirciar�. - Przeszed� nad linkami przytrzymuj�cymi s�upki namiotu. - Chyba spr�buj� chili, kt�re poleca�a�. - Nie radz� - ostrzeg�a Sloan ze z�o�liwym u�miechem. - Dlaczego niby nie? - S�ysza�am, �e jest tak ostre, �e ambulans pierwszej pomocy wydaje leki na dolegliwo�ci �o��dkowe. - M�wisz powa�nie? Wolno skin�a g�ow�, jeszcze szerzej si� u�miechaj�c. - Ca�kowicie powa�nie. Jess wybuchn�� �miechem i skierowa� si� w przeciwnym kierunku ni� budka z chili, ku kioskom z pizz� i hot dogami. Zatrzyma� si�, by pozdrowi� Sar� ci�gle zatopion� w rozmowie z pani� Peale i trzymaj�c� jednego z jej kot�w. Potem zatrzyma� si� przy gromadce dzieci. Pochyli� si� ku nim i m�wi� co�, co wywo�a�o wybuchy �miechu. Sloan obserwowa�a go, �a�uj�c troch�, �e nie posz�a z nim, nie troszcz�c si� o nast�pstwa. Znaj�c jego sk�onno�ci do wysokich, wspania�ych kobiet, Sloan by�a zaskoczona, gdy przed paru tygodniami zaprosi� j� na kolacj�, a jeszcze bardziej si� zdziwi�a, gdy poprosi� j� ponownie. Mia�a wielk� ochot� zgodzi� si�. Ogromnie go lubi�a, a mia� wszystkie cechy, kt�rych szuka�a u m�czyzn. Ale Jess Jessup by� za przystojny, by nie budzi� jej obaw. W przeciwie�stwie do Sary, kt�ra w ma��e�stwie szuka�a przyjemno�ci i rozrywki i zdecydowanie chcia�a znale�� m�czyzn�, kt�ry by�by przystojny, czaruj�cy i bogaty, Sloan pragn�a nieomal zupe�nego przeciwie�stwa. Marzy�a o �normalnym� m�czy�nie, uprzejmym, czu�ym, inteligentnym, i takim, na kt�rym mo�na polega�. Jednym s�owem, pragn�a �ycia r�ni�cego si� od tego, jakie zna�a, ale podobnie wolnego od trosk. My�la�a o prostym �yciu, takim jakie wiod�a obecnie w Beli Harbor, ale z dzie�mi i m�em, kt�ry by�by kochaj�cym, wiernym, odpowiedzialnym ojcem. Chcia�a, aby jej dzieci mog�y polega� na mi�o�ci ojca i jego pomocy i �eby ona sama mog�a mu zaufa�. Jess Jessup w du�ym stopniu odpowiada� temu obrazowi, z wyj�tkiem tego, �e przyci�ga� kobiety jak �ywy magnes, co zdaniem Sloan nie dawa�o nadziei, by sta� si� dobrym m�em do ko�ca �ycia. Fakt za�, �e mia� tyle innych pozytywnych cech, sprawia�, �e jakkolwiek kusz�cy, wyb�r jego by�by zbyt ryzykowny. Tak wi�c z �alem postanowi�a unika� wszelkich osobistych z nim zwi�zk�w. A to obejmowa�o tak�e zaproszenia na kolacj�. Poza tym wszelkie bli�sze zwi�zki z Jessem czy innym oficerem policji przeszkadza�yby w pracy, a Sloan nie chcia�a dopu�ci�, aby cokolwiek zak��ca�o jej wype�nianie obowi�zk�w s�u�bowych. Kocha�a sw�j zaw�d i lubi�a wsp�prac� z dziewi��dziesi�tk� funkcjonariuszy wchodz�cych w sk�ad si� policyjnych Beli Harbor. Podobnie jak Jess, byli przyjacielscy i pomocni, ponadto wiedzia�a, �e j� naprawd� lubi�. Oko�o czwartej po po�udniu Sloan by�a ca�kowicie gotowa do zako�czenia s�u�by. Caruso i Ingersoll zaraz po lunchu poszli do domu, narzekaj�c na �gryp� �o��dkow�, co oznacza�o, �e ona z Jessem musz� pozosta� na posterunku, zanim nadejdzie zast�pstwo. By�a na s�u�bie od �smej rano i t�skni�a za odpr�aj�c� k�piel�, lekk� kolacj� i ksi��k�, kt�r� czyta�a w ��ku. Sara odesz�a ju� przed godzin�. Przystan�a jeszcze przy namiocie Sloan, by powiedzie�, �e pani Peale zaprosi�a j� na wtorek wiecz�r, by pokaza� jej sw�j dom i porozmawia� o zmianie umeblowania i wystroju pierwszego pi�tra. Z jakich� wzgl�d�w starsza pani chcia�a, aby przysz�a tak�e Sloan. Sara, uzyskawszy zgod� Sloan, pobieg�a na spotkanie z niedawno poznanym obiecuj�cym prawnikiem o imieniu Jonathan. Zbli�aj�ca si� pora kolacji sprawi�a, �e park opustosza� i Sloan siedzia�a obok Jessa przy stoliku, z �okciami na stole, obejmuj�c d�o�mi twarz. - Wygl�dasz na zgubion� dziewczynk� - zauwa�y� Jess. Siedzia� na metalowym krze�le i obserwowa� t�um posuwaj�cy si� leniwie w stron� parkingu. - Jeste� zm�czona czy tylko znudzona? - Czuj� si� winna wobec Ingersolla i Carusa - wyzna�a. - A ja nie - powiedzia� Jess z u�miechem, kt�ry to potwierdza�. - Ch�opcy znowu uznaj� ci� za bohaterk�, jak si� dowiedz�. - Nie opowiadaj o tym - ostrzeg�a go Sloan. - W Beli Harbor nie utrzyma si� �aden sekret, nawet w wydziale - Spokojnie, Reynolds, to by� �art. - G�os jego przybra� ciep��, g��bok� barw�, kt�rej u niego dot�d nie s�ysza�a. - Powinna� wiedzie�, �e zrobi�bym wiele, aby ci pom�c, a nie zaszkodzi�. Opu�ciwszy r�ce, dziewczyna obr�ci�a si� do niego, patrz�c w jego przystojn�, u�miechni�t� twarz z wyrazem zabawnego niedowierzania. - Czy�by� flirtowa� ze mn�, Jess? Spojrza� nad jej g�ow�. - Nadchodz� nasi zmiennicy - wsta�, rozgl�daj�c si� wok�, czy czego� nie zapomnia�. - Co robisz dzi� wieczorem? - spyta�, patrz�c na zbli�aj�cych si� Reagana i Burnby�ego. - P�jd� do ��ka z dobr� ksi��k�. A ty? - Mam obiecuj�c� randk�. - Chcia� zatrze� wra�enie, �e z ni� flirtuje. Roze�mia�a si�. - Podrywacz - powiedzia�a mi�kko, szybko wchodz�c do namiotu, by zabra� swoj� torebk�. Gdy wysz�a stamt�d, policjanci Reagan i Burnby stali ju� przy stole, gotowi przej�� s�u�b�. Obaj mieli po nad czterdziestk�; odpowiedzialni i przystojni policjanci Beli Harbor, kt�rzy pami�taj� czasy, gdy jedynymi przest�pstwami w mie�cie by�y wykroczenia drogowe i rodzinne k��tnie; obaj mieli rodziny, ich �ony nale�a�y do Stowarzyszenia Rodzic�w i Dzieci, a dzieci do Ma�ej Ligi. - Dzieje si� co�? - spyta� j� Ted Burnby. Sloan przewiesi�a sw� br�zow� torebk� przez rami�. - Nie - odpowiedzia�a. - Tak - zg�osi� sprzeciw Jess. - Sloan nazwa�a mnie podrywaczem. - Wygl�da, �e robisz post�py - mrugn�� do Sloan Burnby. - Sloan ma racj�, jeste� podrywaczem - zgodzi� si� Reagan z u�miechem. - Przy okazji spr�buj chili - z szelmowskim b�yskiem rzuci� Jess, przechodz�c nad linkami namiotu. Sloan odwr�ci�a si� tak gwa�townie, �e wpad�a na Jessa, kt�ry musia� schwyci� link�, by utrzyma� r�wnowag�. - Nie zbli�ajcie si� do tego chili - ostrzeg�a ich. - Ingersoll i Caruso ju� si� przez nie pochorowali. - Ale� potrafisz zepsu� zabaw� - narzeka� Jess, obracaj�c j� w kierunku wyj�cia w stron� parkingu. - Psuj�! Ramiona Sloan dr�a�y od �miechu. - Wariat - odpali�a. - Sloan! - zawo�a� jeszcze za ni� Bumy. - Znowu by�a� w telewizji. Kana� sz�sty wykorzysta� wczoraj reporta� w lokalnej stacji. Dobrze wypad�a�, ma�a! Sloan przytakn�a, ale wcale jej to nie ucieszy�o. Widzia�a fragment wiadomo�ci wczoraj o sz�stej wieczorem i zapomnia�a o tym, ale to niew�tpliwie by�o powodem wyj�tkowego z�ego humoru kapitana Ingersolla dzisiaj. Kiedy Sloan i Jess oddalali si�, obaj policjanci przygl�dali si� im z niezwyk�ym zainteresowaniem. - Jak my�lisz? - spyta� Regan, nawi�zuj�c do zak�ad�w w biurze wydzia�u. - Czy Jessowi uda si� wci�gn�� j� do ��ka? Postawi�em pi�� dok�w, �e Sloan da mu kosza. - Ja postawi�em dziesi�� na Jessa. Burnby zmru�y� oczy, patrz�c za oddalaj�c� si� par�, kt�ra w�a�nie zatrzyma�a si� na kra�cu parku, by porozmawia� z jakimi� lud�mi. - Je�li Sloan dowie si� o zak�adach, b�dzie piek�o. - Powiem ci co�. - Reagan by� wyra�nie rozbawiony. - S�dz�, �e Sloan ju� o tym wie i dlatego nie da mu �adnej szansy. Wie, ale nie p�jdzie na to, bo jest bystra i ma klas�. W�z Sloan, przydzielony jej przez w�adze samorz�dowe Beli Harbor bia�y chevrolet, sta� ko�o wozu Jessa. Skin�wszy r�k� do Jessa, chwil� siedzia�a bez ruchu z otwartymi drzwiami i praw� nog� opar�a na pod�odze. Z przyzwyczajenia, a cz�ciowo z poczucia bli�ej nieokre�lonej obawy, rozejrza�a si�, by upewni� si�, �e wok� jest spokojnie i normalnie. Beli Harbor rozwija�o si� tak szybko, �e codziennie pojawia�y si� tuziny nowych twarzy. Nie zna�a tej nastolatki ci�gn�cej za r�k� dzieciaka, ani babci z bli�niakami goni�cymi si� wok� niej, ani brodacza czytaj�cego gazet� za drzewem. Nap�yw nowych mieszka�c�w wywo�a� wyra�ne o�ywienie w interesach i wzbogaci� kas� miejsk� o wp�ywy z podatk�w, ale spowodowa� tak�e znacz�cy wzrost przest�pczo�ci, gdy z sennej nadmorskiej miejscowo�ci Beli Harbor zacz�o rozwija� si� w ma�� metropoli�. W parku pozosta�o nie wi�cej ni� sto pi��dziesi�t os�b. Klown Clarence zrobi� sobie przerw� na obiad, tak samo �onglerzy. Wi�kszo�� kiosk�w i namiot�w opustosza�a, zostali tylko pilnuj�cy ich ludzie. Nigdzie te� nie dostrzeg�a starannie ogolonego nieznajome go w ��tej bawe�nianej kurtce, kt�ra wyda�a si� jej nieodpowiednia na taki s�oneczny dzie�. Uspokojona, Sloan usadowi�a si� w samochodzie i zapali�a sil nik, rzucaj�c okiem w lusterko wsteczne. Nikogo za ni� nie by�o, wrzuci�a wi�c wsteczny bieg i wycofa�a si� z parkingu, nast�pnie wolno pojecha�a wzd�u� kr�tych, o�wietlonych gazem ulic, kt�re przecina�y park. Wcze�niej, gdy Bumby gratulowa� jej, mia� na my�li jej skuteczn� interwencj� poprzedniego wieczoru, kiedy to Sloan �agodnie przekona�a rozw�cieczonego i pijanego porzuconego m�a, aby odda� pistolet, kt�rym zamierza� zabi� przyjaciela by�ej �ony. Gdy prowadzony do wi�zienia za �usi�owanie� zab�jstwa stawia� op�r, Sloan przekona�a go, �e czas w wi�zieniu to dla niego szansa, da mu �odpr�enie� i pozwoli przemy�le� mo�liwo�� znalezienia w�a�ciwej kobiety, kt�ra doceni jego �prawdziw� warto��. Nikt by si� o tym nie dowiedzia�, gdyby oskar�ony nie udzieli� wywiadu w lokalnej telewizji i nie powiedzia� reporterowi, co doradzi�a mu Sloan, sk�aniaj�c do z�o�enia broni. Cho� oskar�ony nie dostrzeg� czarnego humoru w s�owach Sloan, media natychmiast to odkry�y i tego poranka znowu mimowolnie sta�a si� bohaterk�. Tym razem wszak�e chwalono j� nie za odwag�, ale za dowcip w niesprzyjaj�cych okoliczno�ciach. Wieczorem kapitan Ingersoll niech�tnie udzieli� jej pochwa�y za spos�b za�atwienia trudnej sprawy, ale poranne sprawozdanie telewizyjne niew�tpliwie znowu go poruszy�o. Poniek�d mog�a go zrozumie�. Uwa�a�, �e ona wzbudza wi�ksze zainteresowanie, poniewa� jest kobiet�. Mijaj�c skrzy�owanie przy g��wnym wej�ciu do parku, celowo skierowa�a my�li ku czemu� przyjemniejszemu, jak na przyk�ad odpr�aj�ca k�piel z b�belkami, kt�r� zamierza�a wzi�� za par� minut. Skr�ci�a na lewo w Blythe Lane, szerok� brukowan� alej� z eleganckimi sklepami i wykwintnymi magazynami, kt�rych szykowne wej�cia wyr�nia�y koliste, zielone baldachimy i olbrzymie palmy w donicach przy kraw�niku. Podczas niecz�stych przejazd�w przez centrum handlowe za ka�dym razem zaskakiwa�y j� zmiany, jakie zasz�y tu podczas kilku ostatnich lat. Pocz�tkowo gwa�towny rozw�j miasta wywo�ywa� ze strony starych mieszka�c�w gorzkie narzekania, kt�re nagle ucich�y, gdy ceny nieruchomo�ci posz�y w g�r� i walcz�ce dotychczas o utrzymanie si� firmy sta�y si� niemal przez jedn� noc kwitn�cymi przedsi�biorstwami. Chc�c przyci�ga� dalszych potencjalnych p�atnik�w podatk�w, zarz�d miejski wykorzysta� przychylne nastawienie obywateli, wydaj�c serie licz�cych si� obligacji, przeznaczonych na modernizacj� i upi�kszanie miasta. Za namow� ambitnej, wp�ywowej �ony burmistrza Blumenthala wynaj�to zesp� architekt�w z Palm Beach i rozpocz�a si� przebudowa. Kiedy j� uko�czono, w nast�pstwie rozs�dnie pomy�lanego planu, Beli Harbor sta�o si� podobne do Palm Beach. Tego w�a�nie chcia�a pani Blumenthal. Wykorzystuj�c swoje wp�ywy i pieni�dze podatnik�w, przenios�a teraz sw� uwag� z budynk�w handlowych na budowle publiczne, zaczynaj�c od ratusza. Ruch tego �wi�tecznego dnia by� tak uci��liwy, �e Sloan straci�a prawie pi�tna�cie minut, zanim skr�ci�a w swoj� ulic� i wjecha�a na podjazd prowadz�cy do szarobia�ego, pe�nego stiukowych ozd�b domku w miejscu, kt�re kocha�a. Z drugiej strony ulicy by�a pla�a i mog�a s�ysze� rozbijaj�ce si� o brzeg fale, �miech dzieci i nawo�ywania rodzic�w. W niewielkiej odleg�o�ci za minivanem wjecha�a na parking ciemnob��kitna limuzyna, ale nie by�o w tym nic nadzwyczajnego. Tak by�o zawsze pod koniec tygodnia. Sloan wsun�a klucz do zamka frontowych drzwi, marz�c ju� o zanurzeniu si� w ciep�ej wannie i sp�dzeniu reszty wieczoru z sensacyjn� powie�ci�, kt�r� czyta�a w ��ku. Sara nie mog�a poj��, dla czego Sloan woli sp�dzi� sobotni wiecz�r z dobr� ksi��k� ni� na randce, ale Sara nie znosi�a samotno�ci. Dla Sloan wyb�r mi�dzy randk� z kim�, kto nie by� w stanie jej zainteresowa�, a czasem sp�dzonym z ksi��k� by� �atwy. Zdecydowanie wola�a ksi��k�. U�miechn�a si� na my�l, �e musi i�� do pracy dopiero nast�pnego dnia po po�udniu, gdy b�dzie prowadzi�a wyk�ad z samoobrony Rozdzia� czwarty Wydzia� policji mie�ci� si� w nowym budynku ratusza, �adnym, trzykondygnacyjnym bia�ym domu z dachem z czerwonych dach�wek, otoczonym du��, harmonijnie zako�czon� �ukami loggi�. Wok� znajdowa� si� bujny zielony trawnik z drzewami palmowymi i starymi latarniami gazowymi. Ratusz Beli Harbor by� nie tylko �adny, ale tak�e funkcjonalny. Wy�o�one boazeri� d�bow� sale s�dowe i sala konferencyjna, u�ywana g��wnie do zebra� miejskich, znajdowa�y si� na drugim pi�trze. Gabinet burmistrza, biura urz�dnik�w i archiwum zajmowa�y pierwsze pi�tro, natomiast wi�ksz� cz�� parteru przeznaczono dla wydzia�u policji. Projekt urz�dzenia wn�trz powierzono firmie, kt�r� prowadzi�a Sara, i jej talent da� si� pozna� w przestronnym gabinecie burmistrza i w salach s�dowych z mi�kkimi krzes�ami, obitymi gustown� materi� w granatowo-be�owe paski, dopasowane barw� do wyk�adzin pod�ogowych i dywan�w. Je�li chodzi o wystr�j pomieszcze� przeznaczonych dla wydzia�u policji, Sara i jej partnerzy mieli do dyspozycji stosunkowo ma�y bud�et, okre�lone wymagania za� nie pozwala�y na zbytni� do wolno�� czy fantazje projektant�w. Na �rodku tej znacznej przestrzeni stan�o ustawionych w trzy rz�dy trzydzie�ci biurek, ka�de wyposa�one w komputer, szafk� z dwoma szufladami na dokumenty, obrotowe krzes�o i dodatkowe krzes�o obok. Gabinety ze szklanymi �cianami frontowymi, przeznaczone dla wy�szych rang� funkcjonariuszy, zajmowa�y prz�d obszernego pomieszczenia. Z prawej i lewej strony znajdowa�y si� sale konferencyjne. W g��bi, za zawsze zamkni�tymi ci�kimi drzwiami, by� areszt dla tymczasowo zatrzymanych. Projektanci z firmy Sary podj�li wysi�ek stonowania ostro�ci linoleum w kolorze morskiej zieleni, be�owych metalowych biurek i be�owych monitor�w komputer�w, zakrywaj�c �rodek pomieszczenia wyk�adzin� w granatowy i be�owy wz�r i zawieszaj�c odpowiednie zas�ony w oknach. Niestety, dywan ci�gle by� pe�en plam z jedzenia, napoj�w i �lad�w but�w dziewi��dziesi�ciu funkcjonariuszy, pracuj�cych na trzy zmiany. Sloan nale�a�a do nielicznych funkcjonariuszy, kt�rzy docenili wysi�ki Sary, ale cho� zwykle dostrzega�a je, tego dnia by�a oboj�tna jak wszyscy inni. �wi�ta by�y zawsze czasem wzmo�onej pracy dla policji, ale ostatnio wydawa�y si� jeszcze bardziej ha�a�liwe i gor�czkowe. Telefony dzwoni�y nieustannie, a g�o�ne krzyki zmieszane z wybuchami nerwowego �miechu dochodzi�y z sali, gdzie zebra�o si� czterdzie�ci kobiet, by wys�ucha� wyk�adu Sloan na temat samoobrony. Wszystkie pokoje konferencyjne by�y zaj�te przez funkcjonariuszy przes�uchuj�cych �wiadk�w i rozmawiaj�cych z podejrzanymi zamieszanymi w bandyckie napady gangu m�odocianych. Cz�onk�w gangu schwytano dzi�ki zorganizowaniu wielkiego po�cigu, przekraczaj�cego granice tego stanu. Rodzice nastolatk�w i adwokaci reprezentuj�cy rodziny nie odst�powali od telefon�w i przemierzali wzd�u� i wszerz korytarz. Piekielny rozgardiasz dokucza� Royowi Ingersollowi, kt�ry nie czu� si� dobrze i miota� si� mi�dzy rz�dami biurek, �ykaj�c pigu�ki na na