7285

Szczegóły
Tytuł 7285
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7285 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7285 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7285 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

CHRISTIANE F. �My, dzieci z dworca ZOO� Serdecznie dzi�kuj� wszystkim, kt�rzy �wiadomie b�d� nie�wiadomie wp�yn�li na ostateczny kszta�t j�zykowy tej ksi��ki. T�umacz Z zapisu magnetofonowego podali do druku Kai Hermann i Horst Rieck Prze�o�y� Ryszard Turczyn Tytu� orygina�u WIR KINDER VOMBAHNHOF 200 Pi�tnastoletni� w�wczas Christiane F. spotkali�my w pocz�tkach roku 1978 w Berlinie, gdzie wyst�powa�a jako �wiadek w pewnym procesie. Um�wili�my si� z ni� na wywiad, kt�ry mia� by� uzupe�nieniem naszych bada� nad sytuacj� m�odzie�y. Na rozmow� przewidywali�my dwie godziny. Z dw�ch godzin zrobi�y si� dwa miesi�ce. Bardzo szybko z prowadz�cych wywiad dziennikarzy stali�my si� przej�tymi s�uchaczami. Z zapisu magnetofonowego tych rozm�w powsta�a niniejsza ksi��ka. Byli�my zdania, �e historia Christiane F. wi�cej m�wi o sytuacji wielkiej cz�ci m�odzie�y w naszym kraju ni� najbardziej nawet starannie udokumentowany raport. Christiane F. chcia�a tej ksi��ki, poniewa� jak niemal wszyscy narkomani odczuwa przemo�n� ch�� prze�amania wstydliwej zmowy milczenia wok� plagi tego na�ogu w�r�d dorastaj�cej m�odzie�y. Wszyscy jej przyjaciele narkomani, kt�rzy prze�yli, oraz rodzice poparli ten pomys�. Wyrazili gotowo�� udost�pnienia swoich nazwisk oraz fotografii, aby podkre�li� dokumentarny charakter tej ksi��ki. Ze wzgl�du na dobro rodzin podali�my jednak w pe�nym brzmieniu tylko imiona. Za��czone wypowiedzi matki Christiane oraz innych os�b, z kt�rymi si� kontaktowa�a, maj� s�u�y� rozszerzeniu perspektywy i pom�c g��bie zrozumie� istot� problemu narkomanii. Kai Hermann, Horst Rieck Wyj�tki z aktu oskar�enia S�du Krajowego w Berlinie Zachodnim z dnia 27 lipca 1977 roku Oskar�a si� uczennic� Christiane F o to, �e jako nieletnia, w pe�ni zdolna do odpowiedzialno�ci prawnej, w okresie po 20 maja 1976 roku nabywa�a w Berlinie w spos�b ci�g�y i �wiadomy �rodki oraz preparaty, podlegaj�ce rozporz�dzeniom ustawy federalnej o �rodkach odurzaj�cych, nie posiadaj�c koniecznego zezwolenia Federalnego Ministerstwa Zdrowia Obwiniona jest od lutego 1976 roku konsumentk� heroiny. Wstrzykiwa�a sobie do�ylnie - pocz�tkowo w d�u�szych odst�pach czasu, potem codziennie - oko�o 1/4 grama heroiny 20 maja 1976 roku obwiniona osi�gn�a wiek odpowiedzialno�ci karnej. Podczas dw�ch kontroli, przeprowadzonych 1 i 13 marca 1977 roku, obwiniona zatrzymana zosta�a w hali dworca Zoo oraz dworca Kurf�rstendamm i przeszukana. Znaleziono przy niej odpowiednio 18 oraz 140,7 mg substancji zawieraj�cej heroin�. Ponadto 12 maja 1977 stwierdzono, i� jest w posiadaniu opakowania ze staniolu z 62,4 mg substancji zawieraj�cej heroin�. Znaleziono te� przy niej przybory, u�ywane przez narkoman�w do iniekcji. Analiza wykaza�a na nich pozosta�o�ci substancji z zawarto�ci� heroiny. R�wnie� analiza moczu obwinionej wykaza�a �lady morfiny. 12 maja 1977 matka obwinionej, U.F., znalaz�a w osobistych rzeczach c�rki 62,4 mg substancji z zawarto�ci� heroiny i przes�a�a j� policji kryminalnej. W toku sk�adania wyja�nie� obwiniona poda�a, �e jest konsumentk� heroiny od lutego 1976 roku. Ponadto zim� 1976 roku zacz�a uprawia� nierz�d, aby w ten spos�b zdoby� pieni�dze na zakup heroiny. Rozpatruj�c niniejsz� spraw� nale�y uwzgl�dni� fakt, �e obwiniona w dalszym ci�gu jest konsumentk� heroiny. WYROK Wyci�g z sentencji wyroku wydanego przez s�d w Neum�nster dnia 14 czerwca 1978 roku Wyrok w imieniu ludu w sprawie karnej przeciwko Christiane F., oskar�onej o przest�pstwo przeciwko federalnej ustawie o �rodkach odurzaj�cych. Oskar�on� uznaje si� winn� ci�g�ego nabywania �rodk�w odurzaj�cych oraz przest�pstwa przeciwko ustawie podatkowej. Jednocze�nie s�d orzeka warunkowe zawieszenie wykonania. Uzasadnienie: Oskar�ona do 13 roku �ycia nie wchodzi�a w konflikt z prawem. Wy�szy od przeci�tnej poziom inteligencji pozwala� oskar�onej rozumie�, �e nabywanie heroiny jest dzia�aniem zagro�onym kar� s�dow�. Istniej� wyra�ne dowody na to, �e oskar�ona by�a na�ogow� narkomank� ju� przed 20 maja 1976 roku (to jest przed osi�gni�ciem wieku odpowiedzialno�ci karnej), nie wy��cza�o to jednak ani jej zdolno�ci rozpoznania czynu, ani odpowiedzialno�ci karnej. Oskar�ona rozumia�a swoj� sytuacj� i sama pr�bowa�a kuracji odwykowej. Wynika st�d, �e by�a w stanie rozpozna� przest�pczy charakter swojego post�powania i dzia�a� zgodnie z tym rozpoznaniem, Prognoza na przysz�o�� jest w obecnej chwili korzystna, jakkolwiek trudno twierdzi� z ca�� pewno�ci�, �e nie nast�pi recydywa. Dalsze poczynania oskar�onej nale�y uwa�nie �ledzi� przynajmniej przez najbli�sze miesi�ce. To wszystko byto niesamowicie podniecaj�ce. Mama ca�ymi dniami pakowa�a walizki i pud�a. Zrozumia�am, �e zaczyna si� dla nas nowe �ycie. Mia�am wtedy sze�� lat i po przeprowadzce mia�am i�� do szko�y. Kiedy mama bez przerwy pakowa�a i robi�a si� coraz bardziej zdenerwowana, ja prawie ca�y dzie� siedzia�am u Y�lkel�w. Czeka�am, a� przyprowadz� krowy do obory na dojenie. Karmi�am �winie i kury i wariowa�am z innymi dzieciakami na sianie. Albo nosi�am na r�kach ma�e kotki. To by�o pi�kne lato, pierwsze, jakie prze�y�am �wiadomie. Wiedzia�am, �e wkr�tce pojedziemy daleko st�d, do wielkiego miasta, kt�re nazywa si� Berlin. Najpierw mama polecia�a sama do Berlina. Chcia�a troch� urz�dzi� to mieszkanie. Moja m�odsza siostra, ojciec i ja polecieli�my dopiero w par� tygodni p�niej. Dla nas, dzieci, by�a to pierwsza podr� samolotem Wszystko by�o niesamowicie ciekawe. Rodzice opowiadali wspania�e rzeczy o wielkim sze�ciopokojowym mieszkaniu, w kt�rym b�dziemy teraz mieszka�. Mieli te� zarabia� du�o pieni�dzy. Mama m�wi�a, �e b�dziemy mia�y dla siebie osobny, du�y pok�j. Mieli kupi� bombowe meble. Mama opisywa�a dok�adnie, jak b�dzie wygl�da� ten nasz pok�j. Pami�tam to do dzi�, bo jako dziecko nigdy nie przesta�am go sobie wyobra�a�. W mojej wyobra�ni robi� si� tym pi�kniejszy, im by�am starsza. Jak wygl�da�o mieszkanie, w kt�rym si� znale�li�my, te� nigdy nie zapomn�. Prawdopodobnie dlatego, �e na pocz�tku mia�am pot�nego pietra przed tym mieszkaniem. By�o takie wielkie i puste, �e ba�am si�, �e w nim zab��dz�. Kiedy si� g�o�no m�wi�o, by�o niesamowite echo. Tylko w trzech pokojach sta�o par� mebli. W pokoju dziecinnym by�y dwa ��ka i stary kredens z naszymi zabawkami. W drugim pokoju sta�o ��ko rodzic�w, a w najwi�kszym stara wersalka i par� krzese�. Takie mieli�my warunki w berli�skiej dzielnicy Kreuzberg przy Paul-Lincke-Ufer. Po paru dniach odwa�y�am si� wyj�� na rower na ulic�, bo tam bawi�y si� dzieci troch� starsze ode mnie. U nas na wsi starsze dzieci zawsze bawi�y si� razem z m�odszymi i uwa�a�y na nie. Dzieci pod naszym blokiem od razu powiedzia�y: A ta tu czego? Potem zabra�y mi rower. Kiedy go dosta�am z powrotem, mia� przebite ko�o i pogi�ty b�otnik. Ojciec spu�ci� mi lanie za popsuty rower. Potem je�dzi�am ju� na nim tylko po naszych sze�ciu pokojach. W trzech pokojach mia�o by� w�a�ciwie biuro. Moi rodzice chcieli za�o�y� biuro matrymonialne. Ale biurka i fotele, o kt�rych tyle m�wili, nigdy nie nadesz�y. Kredens zosta� w pokoju dziecinnym. Pewnego dnia wersalka, ��ka i kredens zosta�y za�adowane na ci�ar�wk� i przewiezione do jednego z wie�owc�w w dzielnicy Gropiusstadt. Zaj�li�my tam dwuip�pokojowe mieszkanie na jedenastym pi�trze. Wszystkie te wspania�e meble, o kt�rych m�wi�a moja mama, nawet by si� nie zmie�ci�y w tej po��wce pokoju dziecinnego. Gropiusstadt to wie�owce na czterdzie�ci pi�� tysi�cy ludzi, mi�dzy nimi trawniki i centra handlowe. Z daleka wszystko wygl�da�o na nowe i zadbane. Ale kiedy si� wesz�o mi�dzy bloki, wsz�dzie �mierdzia�o szczynami i g�wnem. A to z powodu wielkiej liczby ps�w i dzieci mieszkaj�cych na tym osiedlu. Najbardziej �mierdzia�o na klatce schodowej. Moi rodzice kl�li na dzieci robotnik�w, �e zanieczyszczaj� klatk�. Ale one przewa�nie wcale nie by�y temu winne. Zrozumia�am to, jak tylko posz�am pierwszy raz bawi� si� na podw�rko i nagle mi si� zachcia�o. Zanim wreszcie zjecha�a winda i dosta�am si� na to jedenaste pi�tro, zd��y�am zrobi� w majtki. Ojciec zbi� mnie za to. Kiedy par� razy nie zd��y�am z do�u na czas do �azienki i dosta�am baty, te� zacz�am kuca� gdzie popadnie, byle mnie tylko nikt nie widzia�. A, �e z wie�owc�w zajrze� mo�na niemal w ka�dy k�t, klatka schodowa by�a najbezpieczniejsza. Na podw�rku w Gropiusstadt te� by�am pocz�tkowo g�upim dzieckiem ze wsi. Nie mia�am takich zabawek, jak inni. Nawet pistoletu na wod�. By�am inaczej ubrana. Inaczej m�wi�am, i nie zna�am zabaw, w jakie bawi�y si� inne dzieci. Nie za bardzo je te� lubi�am. U nas na wsi cz�sto je�dzili�my rowerami do lasu nad strumie� z mostkiem. Tam budowali�my tamy i zamki otoczone wod�. Czasem wsp�lnie, czasem ka�dy sobie. A kiedy je patem burzyli�my, to wszyscy wyra�ali na to zgod� i by�a to dla wszystkich wielka frajda. Tam, na wsi, nie by�o te� najwa�niejszych. Ka�dy m�g� zaproponowa�, w co si� bawi�. Potem tak d�ugo spierali�my si�, a� jaki� pomys� zwyci�a�. Nie by�o �adnej sprawy, je�li starsi ust�powali czasem m�odszym. To by�a prawdziwa dzieci�ca demokracja. W Gropiusstadt, w naszym bloku, szefem by� taki jeden ch�opak. By� najsilniejszy i mia� naj�adniejszy pistolet na wod�. Cz�sto bawili�my si� w pirat�w. On oczywi�cie by� hersztem. A najwa�niejsz� zasad� w tej zabawie by�o to, �e mieli�my wykonywa� wszystko, co rozkaza�. Poza tym bawili�my si�, bardziej przeciwko sobie ni� ze sob�. W�a�ciwie zawsze chodzi�o o to, �eby jako� dokuczy� temu drugiemu. Na przyk�ad zabra� mu now� zabawk� i zepsu� j�. Ca�a zabawa polega�a na tym, �eby tego drugiego za�atwi�, a dla siebie wyci�gn�� korzy��, zdoby� w�adz� i t� w�adz� demonstrowa�. Najs�absi dostawali najwi�ksze ci�gi. Moja m�odsza siostra nie by�a za bardzo silna, a na dodatek by�a troch� boja�liwa. Ci�gle j� lali, a ja nie mog�am jej pom�c. Posz�am do szko�y. Cieszy�am si�, �e id� do szko�y. Rodzice powiedzieli mi, �e musz� si� tam zawsze grzecznie zachowywa� i robi� wszystko, co ka�e pan nauczyciel. Uwa�a�am to za oczywiste. Na wsi my, dzieci, mia�y�my szacunek dla ka�dego doros�ego. Cieszy�am si� te� chyba, �e teraz w szkole b�dzie taki pan nauczyciel, kt�rego b�d� musia�y s�ucha� tak�e tamte dzieci. Ale w szkole by�o ca�kiem inaczej. Ju� po paru dniach dzieci biega�y po klasie w czasie lekcji bawi�c si� w wojn�. Nasza nauczycielka by�a kompletnie bezradna. Krzycza�a tylko ci�gle �siada� na miejsca�. Ale wtedy one wariowa�y jeszcze bardziej, a reszta si� �mia�a. Zwierz�ta kocha�am ju� jako ca�kiem ma�e dziecko. W naszej rodzinie wszyscy niesamowicie lubili zwierz�ta. Dlatego by�am dumna z takiej rodziny. Nie zna�am drugiej, co by tak lubi�a zwierzaki, i zawsze �al m i by�o dzieci, kt�rych rodzice nie znosili zwierz�t i kt�re nigdy nie dostawa�y ich w prezencie. Z czasem nasze dwuip�pokojowe mieszkanie zmieni�o si� w ma�e zoo. Mia�am w ko�cu cztery myszki, dwa koty, dwa kr�liczki, papu�k� i Ajaksa, naszego br�zowego doga, kt�rego mieli�my ju� przed przyjazdem do Berlina. Ajaks zawsze spa� przy moim ��ku. Zasypiaj�c zwiesza�am zawsze z ��ka jedn� r�k�, �eby go ca�y czas dotyka�. Pozna�am inne dzieci, kt�re te� mia�y psy. Z tymi rozumia�am si� ca�kiem nie�le. Odkry�am, �e poza osiedlem Gropiusstadt, w Rudow, zosta�y jeszcze resztki prawdziwej przyrody. Tam w�a�nie zacz�li�my je�dzi� z naszymi psami. Bawili�my si� na starych wysypiskach �mieci przykrytych warstw� ziemi. Nasze psy zawsze bawi�y si� razem z nami. �Pies my�liwski� to by�a nasza ulubiona zabawa. Trzeba si� by�o gdzie� schowa�, podczas gdy inni przytrzymywali naszego psa. Potem pies mia� znale�� swojego pana. M�j Ajaks mia� najlepszego nosa. Inne zwierz�ta zabiera�am czasem do piaskownicy, a nawet do szko�y. Nasza nauczycielka wykorzystywa�a je jako materia� pogl�dowy na lekcjach biologii. Paru nauczycieli pozwoli�o, �eby Ajaks by� ze mn� w klasie w czasie lekcji. Nigdy nie przeszkadza�. A� do dzwonka le�a� bez ruchu obok mojego krzes�a. By�abym ca�kiem szcz�liwa, maj�c te swoje zwierz�ta, gdyby z ojcem nie robi�o si� coraz gorzej. Mama chodzi�a do pracy, a on siedzia� w domu. Z tego biura matrymonialnego nic przecie� nie wysz�o. Teraz ojciec czeka� na jak�� inn� prac�, kt�ra by mu si� spodoba�a. Siedzia� na zdezelowanej wersalce i czeka�. Jego wariackie napady sza�u zdarza�y si� coraz cz�ciej. Lekcje mama odrabia�a ze mn�, jak tylko wraca�a z pracy. Przez pewien czas mia�am trudno�ci z rozr�nianiem liter H i K. Kt�rego� wieczora mama wyja�nia�a mi to z anielsk� cierpliwo�ci�. Nie mog�am si� jednak wcale skupi�, bo widzia�am, jak ro�nie w�ciek�o�� ojca. Zawsze wiedzia�am, kiedy mia�o si� zacz��: przyni�s� z kuchni ma�� szczotk� do zamiatania i zacz�� mnie wali� gdzie popadnie. Potem kaza�, �ebym mu wyja�ni�a r�nic� mi�dzy H i K. Oczywi�cie ja ju� kompletnie nie kontaktowa�am, dosta�am znowu r�ni�cie i - marsz do ��ka. Tak w�a�nie odrabia� ze mn� lekcje. Chcia�, �ebym by�a pilna i wyros�a na kogo� lepszego. W ko�cu przecie� jeszcze jego dziadek mia� niesamowit� fors� By� nawet mi�dzy innymi w�a�cicielem drukarni i gazety gdzie� na terenie wschodnich Niemiec. Po wojnie NRD go wyw�aszczy�a. Dlatego ojciec dostawa� �wira, kiedy pomy�la�, �e mog� sobie nie da� z czym� rady w szkole. By�y takie wieczory, kt�re pami�tam jeszcze ze wszystkimi szczeg�ami. Raz mia�am rysowa� domy w zeszycie do rachunk�w. Mia�y by� szerokie na sze�� kratek i wysokie na cztery. Jeden dom ju� sko�czy�am i wiedzia�am dok�adnie, jak to trzeba robi�, kiedy nagle ojciec usiad� obok. Zapyta�, dok�d trzeba narysowa� nast�pny domek. Ze strachu nie liczy�am kratek, tylko zacz�am zgadywa�. Za ka�dym razem, kiedy pokaza�am z�� kratk�, dostawa�am w �eb. Kiedy ju� tylko becza�am i w og�le nie potrafi�am nic odpowiedzie�, podszed� do fikusa. Wiedzia�am ju�, co to znaczy. Wyci�gn�� z doniczki bambusowy kij podtrzymuj�cy fikus. Potem wali� mnie tym bambusem po ty�ku tak d�ugo, �e a� dos�ownie mo�na by�o warstwami �ci�ga� sk�r�. Strach zaczyna� si� ju� przy jedzeniu. Je�li mi co� skapn�o, od razu dostawa�am w �eb. Je�li co� przewr�ci�am, pra� mnie po ty�ku. Ledwie mia�am odwag� si�gn�� po szklank� z mlekiem. Ze strachu niemal przy ka�dym posi�ku przytrafia�o mi si� jakie� nieszcz�cie. � Wieczorem zawsze bardzo przymilnie pyta�am ojca, czy nie wychodzi. Wychodzi� dosy� cz�sto i my, trzy kobiety, dopiero wtedy mog�y�my swobodniej odetchn��. Te wieczory by�y tak bosko spokojne. Ale kiedy potem wraca� do domu w nocy, zn�w mog�o by� nieszcz�cie. Przewa�nie przychodzi� lekko podci�ty. Wystarczy� byle drobiazg i dostawa� kompletnego �wira. Mog�y to by� zabawki albo jakie� rzeczy z ubrania le��ce nie tam, gdzie trzeba. Ojciec wci�� powtarza�, �e porz�dek jest w �yciu najwa�niejszy, i kiedy w nocy zobaczy� jaki� nie�ad, zrywa� mnie z ��ka i spuszcza� lanie. Mojej m�odszej siostrze te� si� co� przy tym dostawa�o. Potem ojciec wyrzuca� nasze rzeczy na pod�og� i kaza� w ci�gu pi�ciu minut wszystko posprz�ta�. Najcz�ciej nam si� nie udawa�o i znowu dostawa�y�my r�ni�cie. Mama sta�a wtedy przewa�nie w drzwiach i p�aka�a. Rzadko kiedy odwa�y�a si� nas broni�, bo wtedy bi� tak�e i j�. Tylko Ajaks, m�j dog, cz�sto wskakiwa� mi�dzy nas. Skowycza� cienko i mia� bardzo smutne oczy, kiedy zaczyna�o si� lanie. Jemu naj�atwiej przychodzi�o doprowadzi� ojca do opami�tania, bo ojciec, tak jak my wszyscy, bardzo kocha� psy. Czasem krzycza� na Ajaksa, ale nigdy go nie uderzy�. Mimo wszystko czu�am do ojca co� jak mi�o�� i szacunek. My�la�am sobie, �e o niebo przewy�sza innych ojc�w. Ale przede wszystkim ba�am si� go. W dodatku uwa�a�am za ca�kiem normalne, �e tak cz�sto bra� si� do bicia. Nie inaczej by�o w domach u innych dzieci z Gropiusstadt. Czasami mia�y nawet formalnie si�ce na twarzy, tak jak i ich matki. Byli ojcowie, co le�eli pijani na ulicy albo na naszym placu zabaw. Tak bardzo m�j ojciec nie upija� si� nigdy. Zdarza�o si� te� na naszej ulicy, �e z okien lecia�y meble, kobiety wo�a�y ratunku i przychodzi�a policja. A wi�c tak �le znowu u nas nie by�o. Ojciec ci�gle czepia� si� mamy, �e za du�o wydaje. A przecie� to ona zarabia�a. Wi�c czasem mu m�wi�a, �e wi�kszo�� idzie na jego pijackie eskapady, jego panienki i samoch�d. Wtedy awantura by�a gotowa. Samoch�d, porsche, to by�o z pewno�ci� to, co ojciec kocha� najbardziej. Pucowa� go niemal codziennie, chyba, �e w�z sta� akurat w warsztacie. Drugiego porscha chyba w Gropiusstadt nie by�o. W ka�dym razie na pewno drugiego bezrobotnego z porschem. Oczywi�cie nie mia�am wtedy poj�cia, co jest z moim ojcem i dlaczego bez przerwy mu tak odbija. Za�wita�o mi to dopiero p�niej, kiedy zacz�am ju� z mam� cz�ciej o nim rozmawia�. Stopniowo zrozumia�am to i owo. Po prostu nie dawa� rady. Ci�gle chcia� si� wspi�� wysoko i za ka�dym razem spada� na pysk. Jego ojciec gardzi� nim za to. Dziadek ostrzega� moj� mam� przed ma��e�stwem z takim nieudacznikiem. Bo m�j dziadek mia� zawsze jakie� wielkie plany w zwi�zku z ojcem. Rodzina mia�a zn�w tak �wietnie prosperowa� jak dawniej, zanim wyw�aszczono ich w NRD z ca�ego maj�tku. Gdyby nie spotka� mojej mamy, zosta�by mo�e zarz�dc� d�br i mia� w�asn� hodowl� dog�w. W�a�nie uczy� si� na zarz�dc�, kiedy spotka� moj� mam�. Potem by�a w ci��y ze mn�, on przerwa� nauk� i o�eni� si� z ni�. Pewnie w kt�rym� tam momencie przysz�o mu do g�owy, �e to mama i ja jeste�my przyczyn� jego pora�ek. Ze wszystkich marze� zosta� mu tylko porsche i paru zadzieraj�cych nosa koleg�w. Nie tylko, �e nienawidzi� rodziny, on j� po prostu skre�li�. Dosz�o do tego, �e �aden z jego koleg�w nie m�g� si� dowiedzie�, �e on jest �onaty i ma dzieci. Je�li spotykali�my gdzie� jego koleg�w albo jacy� znajomi odprowadzali go do domu, zawsze musia�am m�wi� do niego �wujku�. Biciem tak mnie zaprogramowa�, �e nigdy si� nie pomyli�am. Gdy tylko zjawiali si� obcy ludzie, on by� dla mnie wujkiem. Z mam� by�o to samo. Nie wolno jej by�o powiedzie� przy jego kolegach, �e jest jego �on�, a ju� w �adnym wypadku zachowywa� si� jak �ona. On j� chyba podawa� za siostr�. Koledzy ojca byli m�odsi od niego. Mieli �ycie przed sob�, w ka�dym razie na pewno tak twierdzili. Ojciec chcia� by� jednym z nich. Takim, dla kt�rego wszystko dopiero si� zaczyna. A nie takim, co ma ju� na g�owie rodzin�, kt�rej nie mo�e nawet wy�ywi�. Mniej wi�cej tak to by�o z moim ojcem. Oczywi�cie maj�c te sze��, osiem lat kompletnie nie wiedzia�am, co tu jest grane. Ojciec potwierdza� tylko �yciow� zasad�, kt�rej nauczy�am si� ju� na ulicy i w szkole: bi� albo by� bitym. Moja mama, kt�ra w swoim �yciu dosta�a ju� wystarczaj�ce ci�gi, dosz�a do takich samych wniosk�w. Nieraz wbija�a mi do g�owy: Nigdy nie zaczynaj. Ale je�li kto� ci co� zrobi, oddaj mu. Bij tak mocno i d�ugo, jak potrafisz. Bo ona nie mog�a ju� odda�. Powoli opanowa�am zabaw� pod tytu�em: albo masz w�adz� nad innymi, albo ci� st�amsz�. W szkole zacz�am od najs�abszego nauczyciela. Ci�gle przerywa�am mu na lekcji dogadywaniem. Reszta �mia�a si� teraz ze mnie. Kiedy zacz�am tak robi� tak�e u surowych nauczycieli, zdoby�am w ko�cu prawdziwe uznanie w oczach ca�ej klasy. Nauczy�am si�, jak mo�na si� przebi� w Berlinie: zawsze umie� odpyskowa�. Najlepiej tak, jak nikt inny. Wtedy mo�na by� szefem. Kiedy ju� tyle osi�gn�am niewyparzon� g�b�, odwa�y�am si� te� wypr�bowa� musku�y. W�a�ciwie nie by�am za silna. Ale potrafi�am si� w�ciec. A wtedy mog�am urz�dzi� i silniejszego. Potem to si� niemal cieszy�am, kiedy kto� mi podpad� w szkole i potem spotyka�am go po lekcjach. Ale najcz�ciej nie potrzebowa�am nawet podnosi� r�ki. Zwyczajnie, czuli przede mn� respekt. Sko�czy�am osiem lat. Moim najskrytszym marzeniem by�o szybciej dorosn��, by� doros�a tak jak ojciec, mie� prawdziw� w�adz� nad innymi lud�mi. Tymczasem wypr�bowywa�am w�adz�, jak� mia�am na razie. Kiedy� tam ojciec znalaz� prac�. Nie tak�, co by go uszcz�liwia�a, ale tak�, kt�ra dawa�a mu pieni�dze na eskapady i porscha. Z tego powodu popo�udniami zostawa�am w domu sama z m�odsz� o rok siostr�. Zaprzyja�ni�am si� ze starsz� o dwa lata dziewczynk�. By�am dumna, �e mam starsz� od siebie przyjaci�k�. Z ni� czu�am si� jeszcze silniejsza. Razem z moj� m�odsz� siostr� niemal codziennie bawi�y�my si� w co�, czego si� w�a�nie nauczy�y�my. Wracaj�c ze szko�y wybiera�y�my pety z popielniczek i koszy na �mieci. Wyr�wnywa�y�my je, wsadza�y�my sobie do ust i pali�y�my. Kiedy moja siostra te� chcia�a peta, dostawa�a po �apach. Kaza�y�my jej robi� wszystko w domu, czyli zmywa�, odkurza� i tak dalej, co tam rodzice nam kazali. Bra�y�my nasze w�zki z lalkami, zamyka�y�my drzwi na klucz i sz�y�my na spacer. Zamyka�y�my j� na tak d�ugo, a� zrobi�a wszystko, co trzeba. W tym czasie, to znaczy kiedy mia�am z osiem, dziewi�� lat, w Rudow otworzyli szk�k� je�dzieck�. Najpierw byli�my wszyscy wkurzeni, bo zagrodzili i wykarczowali przy tym w�a�ciwie ostatni kawa�ek prawdziwej natury, gdzie mogli�my ucieka� z naszymi psami. Ale potem zupe�nie nie�le dogadywa�am si� z tymi lud�mi ze szk�ki i zacz�am pomaga� w stajni i przy koniach. Za to wolno mi by�o par� kwadrans�w na tydzie� je�dzi� za darmo. Uwa�a�am, �e to genialnie. Uwielbia�am te konie i os�a, kt�rego mieli. Ale w je�dzie konnej fascynowa�o mnie raczej co� innego. Znowu mog�am udowodni�, �e mam si�� i w�adz�. Ko�, na kt�rym jecha�am, by� silniejszy ode mnie. Ale mog�am podporz�dkowa� go swojej woli. Je�li zdarzy�o mi si� spa�� z konia, zaraz dosiada�am go z powrotem. Tak d�ugo, a� ko� znowu mnie s�ucha�. Z t� robot� w stajni nie zawsze wychodzi�o i wtedy musia�am mie� pieni�dze, �eby poje�dzi� chocia� z pi�tna�cie minut. Kieszonkowe dostawa�y�my rzadko, wi�c zacz�am troch� oszukiwa�. Podw�dza�am mamie drobniaki i wynosi�am ojcu butelki od piwa, �eby dosta� zastaw. Maj�c gdzie� tak dziesi�� lat zacz�am te� kra��. Krad�am w supermarketach. Rzeczy, jakich normalnie nie dostawa�y�my. Przede wszystkim s�odycze. Prawie wszystkie inne dzieci mog�y je�� s�odycze. M�j ojciec m�wi�, �e od s�odyczy psuj� si� z�by. W Gropiusstadt cz�owiek uczy� si� po prostu automatycznie robi� to, co zabronione. Na przyk�ad zabroniona by�a zabawa we wszystko, co byto fajne. W�a�ciwie wszystko by�o zabronione. W Gropiusstadt co krok stoj� tabliczki. Te tak zwane tereny parkowe mi�dzy wie�owcami to przecie� parki tabliczek. Wi�kszo�� z nich zabrania oczywi�cie czego� tam dzieciom. Potem przepisywa�am sobie napisy z tabliczek do pami�tnika. Pierwsza tabliczka by�a od razu na drzwiach klatki schodowej. Po klatce i w najbli�szym otoczeniu domu dzieciom wolno by�o w�a�ciwie chodzi� tylko na paluszkach. Zabawa, bieganie, jazda na wrotkach i na rowerze - zabronione. Dalej trawniki i w ka�dym rogu tabliczka �Nie depta� trawnik�w�. Takie tabliczki sta�y przy byle kawa�ku zieleni. Nawet z lalkami nie wolno nam by�o roz�o�y� si� na trawniku. By�a te� taka maciupe�ka grz�dka z r�ami i obok wielka tabliczka: �Teren zielony pod ochron��. Pod tym od razu numer paragrafu, z kt�rego cz�owieka ukarz�, jak za blisko podejdzie do tych n�dznych r�yczek. Mogli�my wi�c chodzi� tylko na plac zabaw. Ka�de par� blok�w mia�o sw�j plac zabaw. Sk�ada� si� on z zasikanej piaskownicy, paru rozwalonych drabinek do wspinania si� i oczywi�cie wielkiej tablicy. Tablica by�a w prawdziwej, �elaznej gablocie ze szk�em, a przed szyb� mia�a kraty, �eby�my nie mogli nic z tymi idiotyzmami zrobi�. Na tablicy by�o napisane �Regulamin placu zabaw�, a pod spodem, �e dzieci powinny �wykorzystywa� go do wypoczynku i zabawy�. Z tym, �e nie wolno nam by�o �wypoczywa� wtedy, kiedy mamy na to ochot�. Bo nast�pne zdanie by�o grubo podkre�lone �...w godzinach od8��do1300i od 15�� do 19���. Wi�c po powrocie ze szko�y nici z wypoczynku. Mnie i siostrze w�a�ciwie w og�le nie wolno by�o tam by�, bo wed�ug tablicy dzieci mog�y si� bawi� �wy��cznie za zgod� i pod nadzorem osoby uprawnionej do opieki nad dzieckiem�, i to te� mo�liwie cichutko: �szczeg�lnie nale�y uwa�a�, aby nie zak��ca� spokoju innym mieszka�com osiedla�. Grzecznie rzuca� do siebie gumow� pi�k�, to jeszcze od biedy by�o wolno, bo poza tym: �Gry typu sportowego s� niedozwolone�. �adne tam dwa ognie czy pi�ka no�na. Ch�opakom by�o z tym szczeg�lnie ci�ko. Wy�adowywali rozpieraj�c� ich energi� na urz�dzeniach do zabaw, �awkach i oczywi�cie tablicach z zakazami. Sporo forsy musia�o i�� na odnawianie poniszczonych tablic. Nad przestrzeganiem zakaz�w czuwaj� dozorcy. Do�� szybko mia�am przechlapane u naszego ciecia. Po przeprowadzce do Gropiusstadt piero�sko nudzi� mnie ten plac zabaw z betonu i piachu z malute�k� blaszan� �lizgawk�. Ale jednak znalaz�am co� ciekawego. Studzienki w betonie, przez kt�re sp�ywa� mia�a woda po deszczu. Wtedy kratki studzienek dawa�y si� jeszcze podnie��. Potem przymocowali je na sta�e. Wi�c podnosi�am tak� kratk� i razem z siostr� wrzuca�am do studzienki wszelkie mo�liwe �miecie. Przyszed� dozorca i si�� zaci�gn�� nas do administracji. Tam musia�y�my obie, ja mia�am sze��, siostra pi�� lat, poda� nasze personalia. Tak jak umiemy. Zawiadomiono rodzic�w i ojciec mia� dobry pow�d do lania. Nie bardzo nawet rozumia�am, dlaczego to �le, jak si� zapycha odp�yw. U nas na wsi nad strumieniem nie takie rzeczy si� robi�o i jako� nikomu z doros�ych to nie przeszkadza�o. Ale rozumia�am ju� mniej wi�cej, �e w Gropiusstadt wolno si� bawi� w to, co przewidzieli dla nas doro�li. Czyli �lizgawka i babki w piaskownicy, i, �e niebezpiecznie jest mie� w�asne pomys�y przy zabawie. Nast�pne spotkanie z dozorc�, jakie pami�tam, to by�a ju� gorsza sprawa. Mianowicie wysz�am na spacer z Ajaksem, moim dogiem, i wpad�am na pomys�, �eby nazrywa� troch� kwiatk�w dla mamy. Tak jak to robi�am na wsi prawi� na ka�dym spacerze. Ale mi�dzy blokami by�y tylko te n�dzne r�yczki. Pokrwawi�am sobie ca�kiem palce, �eby od�ama� par� kwiatk�w z krzaczka. Tabliczki �Teren zielony pod ochron�� nie umia�am jeszcze przeczyta�, a mo�e po prostu nie chwyci�am, o co chodzi. Zrozumia�am jednak natychmiast, kiedy zobaczy�am dozorc�, jak kln�c i wrzeszcz�c biegnie w moj� stron� przez trawnik, kt�rego nie wolno depta�. Panicznie zl�k�am si� tego faceta i zawo�a�am - Ajaks, uwa�aj� Ajaks oczywi�cie natychmiast nastawi� uszy, zje�y�a mu si� sier�� na karku, ca�y zesztywnia� i spojrza� na faceta najgro�niej, jak tylko potrafi�. Dozorca wycofa� si� zaraz ty�em przez trawnik i odwa�y� si� znowu wrzeszcze� dopiero pod wej�ciem do bloku. By�am zadowolona, ale kwiatki schowa�am, bo czu�am przecie�, �e znowu zrobi�am co� zabronionego. Kiedy wr�ci�am do domu, by� ju� telefon z administracji. Powiedzieli, �e poszczu�am dozorc� psem. Zamiast buziaka od mamusi, kt�rego chcia�am Wycygani� kwiatkami, dosta�am r�ni�cie od ojca. Latem upa� by� u nas czasem nie do zniesienia. Beton, asfalt i kamienie formalnie magazynowa�y gor�co i wypromieniowywa�y je potem z siebie. Te par� anemicznych drzewek nie dawa�o najmniejszego cienia. A bloki doskonale os�ania�y od wiatru. Nie by�o ani basenu, ani brodzika. Tylko fontanna po�rodku naszego betonowego placu zabaw. Czasem chlapali�my si� w niej. Oczywi�cie by�o to zabronione i zawsze szybko nas przep�dzali. Kiedy pada�o, hall wej�ciowy w bloku by� fantastycznym torem wrotkowym. Te wielkie korytarze w blokach te� fantastycznie si� nadawa�y. Poniewa� na samym dole nie by�o mieszka�, to ha�as nikomu nie przeszkadza�. Spr�bowali�my par� razy i faktycznie nikt si� nie skar�y�. Z wyj�tkiem dozorczyni. Powiedzia�a, �e od je�d�enia na wrotkach robi� si� rysy w posadzce. Wi�c znowu nic. Z wyj�tkiem r�ni�cia od ojca. Przy brzydkiej pogodzie my, dzieci, mia�y�my w Gropiusstadt fatalnie W�a�ciwie �adne z nas nie mog�o zaprasza� do domu kole�anek i koleg�w. Zreszt�, pokoje dziecinne by�y na to o wiele za ma�e. Prawie wszystkie dzieci dosta�y, tak jak my, ten najmniejszy pok�j, kt�ry by� w�a�ciwie po�ow� pokoju. Kiedy pada�o, siada�am nieraz przy oknie i przypomina�am sobie, co si� dawniej robi�o w czasie deszczu. Na przyk�ad struga�o si� co� z drewna. Mo�na powiedzie�, �e byli�my normalnie przygotowani na niepogod�. Przynosili�my sobie z lasu grube kawa�y d�bowej kory i w czasie deszczu strugali�my z tego ma�e ��deczki. A kiedy pada�o za d�ugo i nie mo�na ju� by�o wysiedzie�, to wk�ada�o si� co� od deszczu i sz�o si� nad strumyk, �eby wypr�bowa� ��deczki. Budowali�my porty i robili�my prawdziwe wy�cigi naszych ��dek z kory. W��czy� si� mi�dzy blokami w czasie deszczu to naprawd� �adna radocha. Wi�c trzeba by�o co� wykombinowa�. Co�, co by�oby zabronione, �e ho! i by�o co� takiego: zabawa windami. Oczywi�cie przede wszystkim chodzi�o o to, �eby dokuczy� jakiemu� innemu dziecku. �apa�o si� takiego, zamyka�o w windzie i naciska�o wszystkie musia� wlec si� a� na sam� g�r� z przystankiem na ka�dym pi�trze. Ze mn� te� cz�sto tak robili. Akurat kiedy wraca�am z psem i spieszy�am si�, �eby zd��y� na kolacj�. Naciskali wszystkie guziki i cholernie d�ugo trwa�o, zanim dojecha�am na jedenaste pi�tro, a Ajaks strasznie si� wtedy denerwowa�. Fatalnie by�o, jak robi�o si� to komu�, kto si� spieszy�, bo mu si� chcia�o siusiu. Biedak la� w ko�cu do windy. Ale jeszcze gorzej by�o, jak zabra�o si� dzieciakowi �y�k�. Wszystkie ma�e dzieci wychodzi�y zawsze na podw�rko z �y�k�. Bo tylko d�ug�, drewnian� �y�k� mogli�my dosi�gn�� guzik�w w windzie. Wi�c bez �y�ki cz�owiek by� kompletnie za�atwiony. Je�li si� j� zgubi�o albo inne dzieciaki j� zabra�y, trzeba by�o zasuwa� na jedenaste pi�tro na piechot�. Bo inni oczywi�cie nie mieli zamiaru pom�c, a doro�li my�leli, �e chcemy si� dosta� do windy tylko po to, �eby si� ni� bawi� i j� zepsu�. Windy psu�y si� cz�sto i nie byli�my tu bez winy. Robili�my sobie prawdziwe wy�cigi wind Wprawdzie je�dzi�y jednakowo szybko, ale by�o kilka sposob�w, �eby zaoszcz�dzi� par� sekund. Drzwi zewn�trzne trzeba by�o zamkn�� szybko, ale z du�ym wyczuciem. Bo jak si� je zatrzasn�o za gwa�townie, to zamiast si� zamkn�� odskakiwa�y na par� milimetr�w. Drzwi w �rodku zasuwa�y si� automatycznie, ale je�li pomog�o si� r�kami, to zamyka�y si� szybciej. Albo si� psu�y. By�am do�� dobra w tych wy�cigach. Wkr�tce te nasze 13 pi�ter przesta�o nam wystarcza�. Poza tym dozorca bez przerwy depta� nam po pi�tach. Wi�c w naszym bloku grunt coraz bardziej pali� nam si� pod nogami. Ale wchodzenie do innych blok�w by�o dzieciom surowo zabronione. Nie by�o si� zreszt� jak dosta�, bo nie mieli�my klucza od drzwi do klatki. Ale by�o te� drugie wej�cie. Na meble i inne du�e przedmioty. Zawsze by�o zamkni�te krat�. Odkry�am, jak mo�na si� przez ni� przecisn��. Najpierw g�owa. Naprawd� trzeba by�o mie� sposoby, �eby tak kr�ci� g�ow�, a� si� j� wreszcie przepchn�o. Reszt� zawsze da�o si� jako� przecisn��. Tylko grubasy nie dawa�y rady. W ten spos�b otworzy�am drog� do prawdziwego windowego raju. Do takiego trzydziestodwupi�trowca z niesamowicie sprytnymi windami. Dopiero tam zobaczyli�my, co tak naprawd� mo�na robi� z wind�. Szczeg�lnie lubili�my zabaw� w �hopki�. Je�li w czasie jazdy wszyscy naraz podskoczyli�my do g�ry, winda stawa�a. Drzwi wewn�trzne si� otwiera�y. Albo nawet od pocz�tku zostawa�y otwarte. W ka�dym razie taka zabawa w czasie jazdy by�a niesamowicie emocjonuj�ca. Wreszcie sensacyjny trick. Kiedy wy��cznik hamulca bezpiecze�stwa nacisn�o si� nie na d�, ale w bok, drzwi wewn�trzne by�y otwarte nawet w czasie jazdy. Dopiero wtedy by�o wida�, jak szybko te windy je�d��. Beton i drzwi mija�y nas na przemian jak szalone. Prawdziw� pr�b� odwagi by�o nacisn�� guzik alarmu. Zaczyna� wtedy dzwoni� dzwonek, a z g�o�nika odzywa� si� g�os dozorcy. Wtedy trzeba si� by�o zmywa�. W takim trzydziestodwupi�trowym bloku cz�owiek ma du�e szans� uciec dozorcy. Bez przerwy na nas czatowa�, ale rzadko kiedy udawa�o mu si� nas dorwa�. Najbardziej emocjonuj�c� zabaw� w czasie deszczu by�a zabawa w piwnicach. Tego te� nie wolno nam by�o robi� pod �adnym pozorem. Jako� tam odkryli�my drog� do piwnic w bloku. Ka�dy lokator mia� tam sw�j boks z drucianej siatki. Siatka nie dochodzi�a do sufitu. G�r� mo�na wi�c by�o przele��. Zacz�li�my bawi� si� tam w chowanego. Nazywa�o si� to �chowany na ca�ego�. Czyli, �e mo�na by�o wsz�dzie w�azi�, �eby si� schowa�. Mieli�my przy tym niesamowitego cykora. Niesamowicie by�o ju� przez samo siedzenie w�r�d nieznanych przedmiot�w w niezbyt jasnym �wietle. Do tego strach, �e kto� mo�e przyj��. Czuli�my przecie�, �e robimy co� najbardziej zabronionego ze wszystkich rzeczy. Potem zacz�li�my si� bawi�, kto znajdzie najfajniejsz� rzecz w tych boksach. Zabawki, stare klamoty czy ubrania, kt�re zaraz na siebie zak�adali�my. Oczywi�cie potem nie pami�tali�my dok�adnie, co sk�d zabrali�my, wi�c wrzuca�o si� to z powrotem gdziekolwiek. Nikt nas nigdy nie przy�apa�. W ten spos�b cz�owiek automatycznie si� uczy�, �e wszystko, co wolno, jest potwornie nudne, a ciekawe tylko to, co zabronione. Centrum handlowe naprzeciwko naszego bloku te� by�o czym� w rodzaju mniej lub bardziej zakazanego terenu. Mieli tam zupe�nie w�ciek�ego dozorc�, kt�ry nas ci�gle przegania�. Najbardziej si� w�cieka�, kiedy przechodzi�am z psem. Twierdzi�, �e to przez nas ten brud na jego terenie. Rzeczywi�cie by�o tam obrzydliwie, jak si� tak dok�adniej przyjrze� i poci�gn�� nosem. Je�li idzie o sklepy, to jeden by� elegantszy, przyjemniejszy i nowocze�niejszy od drugiego. Ale pojemniki na �mieci na ty�ach zawsze by�y przepe�nione i �mierdzia�y. Co chwila cz�owiek w�azi� w roztopione lody albo psie g�wno, potyka� si� o puszki po coli i piwie Dozorca musia� to wszystko wieczorem sprz�tn��. Nic dziwnego, �e przez ca�y dzie� czatowa�, �eby przy�apa� kogo� na �mieceniu. Ale tym ze sklepu, co wysypywali �miecie obok pojemnik�w, nie m�g� nic zrobi�. Do podpitych chuligan�w, kt�rzy rzucali na ziemi� puszki po piwie, nie mia� odwagi podej��. A babcie z pieskami te� nie da�y sobie nic powiedzie�. No wi�c ca�� t� swoj� w�ciek�o�� wy�adowywa� na dzieciach. W sklepach te� nas nie lubili. Kiedy kt�re� z nas dosta�o jakie� kieszonkowe albo w og�le wykombinowa�o sk�d� pieni�dze, zaraz sz�o do sklepu kawowego, gdzie by�y s�odycze. A reszta oczywi�cie za nim, bo by�a to ma�a sensacja. Sprzedawczynie okropnie si� denerwowa�y, kiedy do sklepu w�azi�a gromada dzieci i zaczyna�y si� narady, co bytu kupi� za te par� groszy. Zacz�li�my przez to nienawidzi� tych ze sklepu i byli�my zadowoleni, je�li kt�remu� z nas uda�o si� im co� podw�dzi�. W centrum handlowym by�o te� biuro podr�y, cz�sto stali�my tam z nosami przyci�ni�tymi do szyby, dop�ki nas kto� nie przep�dzi�. Na wystawie by�y �liczne obrazki z palmami, pla��, Murzynami i dzik� zwierzyn�. Pomi�dzy nimi wisia� model samolotu. Wyobra�ali�my sobie, �e siedzimy w tym samolocie i lecimy na t� pla�� z obrazka, i wspinamy si� na palmy, z kt�rych wida� lwy i nosoro�ce. Obok biura podr�y by� Bank Handlowo-Przemys�owy. Wtedy nas jeszcze nie dziwi�o, sk�d taki bank wzi�� si� akurat w Gropiusstadt, gdzie mieszkaj� ludzie, kt�rzy wszyscy co do jednego pracuj� dla handlu i dla przemys�u. Lubili�my ten bank. Eleganccy panowie w nienagannych garniturach nigdy nie byli wobec nas niemili. Nie byli te� tak zaj�ci jak te panie w sklepie z kaw�. U nich mog�am zmieni� na troch� grubsze te drobniaki, kt�re podw�dza�am mamie ze skarbonki. Bo sprzedawczynie w sklepie z kaw� dostawa�y bia�ej gor�czki, kiedy p�acili�my drobniakami. A jak si� grzecznie poprosi�o, to za ka�dym razem mo�na by�o dosta� w banku jakie� zwierz�tko-skarbonk�. Mo�e ci mili panowie my�leli, �e potrzeba nam tyle skarbonek, bo tak pilnie oszcz�dzamy. Ja w ka�dym razie nie wrzuci�am do �adnej ani feniga. Wykorzystywali�my te skarbonki w kszta�cie s�oni i �winek do zabawy w zoo w piaskownicy. Kiedy zacz�li�my coraz bardziej rozrabia�, zbudowali nam tak zwany �plac przyg�d�. Nie mam poj�cia, co tacy ludzie, kt�rzy to planuj�, rozumiej� przez przygod�. Ale widocznie nie nazywa�o si� to tak dlatego, �e dzieci mog� tam robi� co�, co jest dla nich przygod�, tylko po to, �eby doro�li sobie my�leli, �e ich dzieci robi� tam jakie� zupe�nie nadzwyczajne rzeczy. Wszystko to musia�o kosztowa� z pewno�ci� mas� forsy. W ka�dym razie d�ugo budowali. A kiedy wreszcie nas wpu�cili, to zostali�my przywitani przez mi�ych pracownik�w socjalnych: No, co by�cie mieli ochot� robi�? i takie tam. Przygoda polega�a na tym, �e by�o si� ca�y czas pod nadzorem. By�y tam prawdziwe narz�dzia, g�adko heblowane deski i gwo�dzie. Mo�na wi�c by�o sobie budowa�. A pracownik socjalny uwa�a�, �eby �adne z nas nie przydzwoni�o sobie m�otkiem w palec. Jak ju� si� wbi�o gw�d�, to koniec. Nic nie da�o si� ju� zmieni�. A przecie� zanim jeszcze co� by�o gotowe, cz�owiek chcia�, �eby to wygl�da�o zupe�nie inaczej. Jednemu z tych pracownik�w socjalnych opowiada�am raz, jak to dawniej budowali�my jamy i prawdziwe drewniane chatki. Bez m�otka, bez jednego gwo�dzia. Z jakich� tam desek i ga��zi, kt�re si� gdzie� znalaz�o, i ka�dego dnia, kiedy tam przychodzili�my, zaczyna�o si� od nowa co� majstrowa� i przerabia�. To dopiero by�o fajne. Na pewno mnie zrozumia�. Ale mia� przecie� swoje obowi�zki i przepisy. Na pocz�tku mieli�my jeszcze jakie� pomys�y, w co by si� tam bawi�. Raz chcieli�my si� bawi� w rodzin� z epoki kamiennej i ugotowa� na ognisku prawdziw� zup� z groszku. Pracownik socjalny uzna� pomys� za wspania�y. Ale niestety, powiedzia�, gotowa� zup�, nie, nie da rady. Mo�e mieliby�my ch�� zbudowa� sobie chatk�. Za pomoc� m�otka i gwo�dzi - w epoce kamiennej. Nied�ugo potem plac zabaw znowu zamkn�li. Powiedzieli, �e chc� go przebudowa�, �eby�my mogli si� tam bawi� tak�e przy z�ej pogodzie. Przywie�li, �elazne s�upy, przyjecha�y betoniarki i ekipa budowlana. Wybudowali betonowy bunkier z oknami. Powa�nie, normalny betonowy silos. �aden tam domek, czy co� w tym rodzaju, tylko betonowy grzmot. Ju� po paru dniach szyby by�y powybijane. Nie wiem, czy ch�opaki powybijali te szyby dlatego, �e to betonowe monstrum wywo�ywa�o w nich agresj�. A mo�e to nasze miejsce do zabawy zbudowano od razu w formie bunkra, bo wiadomo by�o, �e w Gropiusstadt wszystko zostanie natychmiast zniszczone, co nie b�dzie z betonu i, �elaza Pot�ny betonowy silos zajmowa� wi�c teraz spor� cz�� naszego placu przyg�d. Potem tu� obok zbudowali jeszcze szko�� i ona mia�a sw�j w�asny plac zabaw, taki z blaszan� �lizgawk�, drabinkami i kilkoma pionowo wkopanymi drewnianymi palami, za kt�rymi ca�kiem fajnie mo�na si� by�o wysiusia�. Szkolny plac zabaw zajmowa� wi�c cz�� placu przyg�d i by� oddzielony drucian� siatk�. Z placu przyg�d niewiele ju� wi�c w�a�ciwie zosta�o. Na tej resztce placu przyg�d coraz bardziej panoszyli si� starsi ch�opcy, kt�rych nazywali�my rockerami. Przy�azili zaraz po po�udniu ju� troch� podpruci, terroryzowali dzieci i po prostu niszczyli. W�a�ciwie niszczenie by�o ich jedynym zaj�ciem. Pracownicy socjalni nie bardzo si� do nich palili. No wi�c tak czy siak plac przyg�d by� przewa�nie zamkni�ty. Za to przyby�a dzieciom prawdziwa atrakcja. Zrobiono mianowicie g�rk� do zje�d�ania na sankach. Pierwszej zimy by�o idealnie. Sami mogli�my wybiera� sobie trasy do zje�d�ania. Mieli�my swoj� tras� �mierci i �atwiejsze odcinki. Ci ch�opcy, kt�rych nazywali�my rockerami, zacz�li si� niebezpiecznie zabawia�. Robili �a�cuch z sanek i formalnie umy�lnie starali si� nas rozjecha�. Ale mo�na by�o zawsze zboczy� na inn� tras�. Te dni, kiedy by� �nieg, nale�� do moich najpi�kniejszych chwil w Gropiusstadt. Wiosn� by�o na g�rce prawie tak samo fajnie. Wariowali�my tam ze swoimi psami i staczali�my si� w d� po zboczach. Najfajniej by�o zasuwa� z g�ry na rowerze Te zjazdy by�y bombowe. Wygl�da�o to gro�niej, ni� by�o naprawd�. Bo nawet jak si� cz�owiek wywali�, to upada� mi�kko na traw�. Nied�ugo potem zakazali nam zabaw na g�rce. Powiedzieli, �e to g�rka do zje�d�ania na sankach, a nie miejsce na wyg�upy czy zw�aszcza jazd� na rowerze. Trawa musi odpoczywa� i tak dalej. Byli�my ju� w tym wieku, �e kompletnie nic nie robili�my sobie z zakaz�w i dalej chodzili�my na g�rk�. Wi�c pewnego pi�knego dnia przyszli panowie z zieleni miejskiej i postawili wok� niej prawdziwe zasieki z drutu kolczastego. Dali�my za wygran� tylko na par� dni. Potem kto� skombinowa� no�yce do drutu i wyci�li�my dziur�, wystarczaj�co du��, �eby�my mogli przej�� z psami i rowerami. Kiedy j� za�atali, wyci�li�my znowu. Par� tygodni p�niej znowu zjawili si� budowla�cy. Zacz�li obmurowywa�, cementowa� i asfaltowa� nasz� g�rk�, z naszej trasy �mierci zrobili schody. Prawie wszystkie zbocza przecina�y asfaltowe dr�ki. Na p�aski wierzcho�ek po�o�yli betonowe p�yty. Na tor saneczkowy zosta� jeden pas trawy. W lecie nie by�o ju� tu czego szuka�. Zim� na tym jednym jedynym torze by�o normalnie niebezpiecznie. Najgorzej by�o z wchodzeniem. Trzeba by�o zasuwa� po kamiennych p�ytach i schodkach. Bez przerwy oblodzone. Rozbijali�my kolana, nabijali�my sobie guzy, zdarza� si� i wstrz�s m�zgu. Po prostu wszystko w Gropiusstadt stawa�o si� z czasem doskonalsze. Kiedy si� wprowadzali�my, to wzorcowe osiedle nie by�o jeszcze gotowe. Zw�aszcza poza terenem wielkich blok�w nie wszystko by�o sko�czone. W czasie niewielkich wycieczek, kt�re mogli�my robi� sami nawet jako ma�e dzieci, trafiali�my czasem na wr�cz bajeczne miejsca do zabawy. Najlepsze by�o pod murem, kt�ry stoi przecie� niedaleko Gropiusstadt. By� tam taki pas zieleni, nazywali�my go laskiem albo ziemi� niczyj�. M�g� mie� jakie� 20 metr�w szeroko�ci i co najmniej p�tora kilometra d�ugo�ci. Drzewa, krzaki, trawa taka, �e nas zakrywa�a, porozrzucane deski, do�y z wod�. Tam �azili�my po drzewach, bawili�my si� w chowanego, czuli�my si� jak badacze, kt�rzy ka�dego dnia odkrywaj� nowy, nieznany kawa�ek d�ungli. Mogli�my tam nawet pali� ogniska, piec kartofle i wysy�a� sygna�y dymne. W ko�cu jednak zauwa�yli, �e bawi� si� tam dzieciaki z Gropiusstadt i, �e im fajnie. Wi�c znowu zjawi�y si� ekipy i uprz�tn�y teren. Potem ustawili tablice z zakazami. Nic ju� nie by�o wolno, autentycznie wszystko wzbronione: jazda na rowerze, wdrapywanie si� na drzewa, puszczanie ps�w bez smyczy. Policjanci, kt�rzy ze wzgl�du na mur ci�gle si� tam kr�cili, sprawdzali, czy nikt nie �amie zakaz�w. Nasza �ziemia niczyja� by�a teraz rzekomo rezerwatem ptak�w. Nied�ugo potem zrobili tam wysypisko �mieci. By�a jeszcze taka stara g�ra �mieci, przysypana ziemi� i piaskiem, na kt�rej cz�sto bawili�my si� z psami. J� te� zagrodzono przed nami najpierw drutem kolczastym, a potem wysokim parkanem, zanim zacz�li tam budowa� restauracj� z tarasem widokowym. Fajnie by�o te� na paru polach, kt�rych ch�opi ju� nie uprawiali. Ros�o na nich jeszcze zbo�e, chabry, maki, trawa i pokrzywy, wszystko takie wysokie, �e zakrywa�o cz�owieka prawie z g�ow�. Pola wykupi�o pa�stwo, �eby zrobi� tam w�a�nie prawdziwe tereny wypoczynkowe. Odgradzano kawa�ek po kawa�ku. Na jednej cz�ci dawnych p�l roz�o�y�a si� szk�ka jazdy konnej, na drugiej zbudowano korty tenisowe. Wtedy ju� w�a�ciwie w og�le nie mieli�my gdzie p�j��, �eby wyrwa� si� z Gropiusstadt. Moja siostra i ja pomaga�y�my przynajmniej w szk�ce i mog�y�my poje�dzi� konno. Pocz�tkowo wolno by�o jecha�, dok�d si� chcia�o. Potem na wszystkich ulicach i �cie�kach zabroniono konnej jazdy. Bo zrobili specjaln� tras�. Tak� �adniutk�, z piaseczkiem, wszystko jak si� nale�y. Musia�o to mas� kosztowa�. Trasa bieg�a akurat wzd�u� tor�w kolejowych. Od p�otu do szyn by�o akurat tyle miejsca co na dwa konie. Tam si� teraz je�dzi�o, a obok z �oskotem przelatywa�y poci�gi z w�glem. Nie ma chyba konia, kt�ry by nie zacz�� wariowa�, kiedy par� metr�w od niego z �oskotem przelatuje poci�g z w�glem. Nasze konie w ka�dym razie ponosi�y. Cz�owiek mia� tylko s�odk� nadziej�, �e szkapa nie pogna pod poci�g, i tak by�o mi o wiele �atwiej ni� innym dzieciom, mia�am swoje zwierzaki. Czasami zabiera�am do piaskownicy moje trzy myszki. W regulaminie placu zabaw nie by�o przynajmniej nic, �e �myszy wzbronione�. Kopali�my dla nich korytarze i jamy i wpuszczali�my je tam, �eby biega�y. Kt�rego� popo�udnia jedna z myszy uciek�a w traw�, kt�rej nie wolno by�o depta�. Nie znale�li�my jej ju�. By�o mi troch� smutno, ale pociesza�am si� my�l�, �e na pewno bardziej si� jej tam spodoba ni� w klatce. Akurat wieczorem tego dnia ojciec wszed� do pokoju dziecinnego, zajrza� do klatki z myszkami i zapyta� tak jako� �miesznie: Czemu tylko dwie? A gdzie trzecia myszka? Nie spodziewa�am si� niczego strasznego, kiedy tak �miesznie zapyta�. Ojciec nigdy nie lubi� myszek i wci�� mi m�wi�, �ebym je komu� odda�a. Opowiedzia�am mu, jak to myszka uciek�a mi na podw�rku. Ojciec spojrza� na mnie jak wariat. Zrozumia�am, �e kompletnie mu odbi�o. Zacz�� wrzeszcze� i od razu si� na mnie rzuci�. Bi� mnie, a ja by�am unieruchomiona w ��ku i nie mia�am jak uciec. Jeszcze nigdy mnie tak nie bi�, i my�la�am, �e teraz zat�ucze mnie na �mier�. Kiedy potem zacz�� t�uc moj� siostr�, mia�am par� sekund luzu i instynktownie stara�am si� podej�� do okna. Chybabym wyskoczy�a z tego jedenastego pi�tra. Ale ojciec z�apa� mnie i z powrotem rzuci� na ��ko. Mama pewnie znowu sta�a z p�aczem w drzwiach, ale nawet jej nie widzia�am. Zobaczy�am j� dopiero wtedy, kiedy rzuci�a si� mi�dzy ojca a mnie. Zacz�a go ok�ada� pi�ciami. A on kompletnie postrada� zmys�y. Bij�c mam� wypchn�� j� na korytarz. Nagle bardziej zacz�am ba� si� o ni� ni� o siebie. Posz�am za nimi. Mama pr�bowa�a uciec do �azienki i zamkn�� przed nim drzwi. Ale ojciec z�apa� j� za w�osy. W wannie jak co wiecz�r moczy�o si� pranie. Bo jak dot�d nie sta� nas by�o na pralk�. Ojciec wsadzi� mamie g�ow� do pe�nej wanny. Jako� si� wyrwa�a. Nie mam poj�cia, czy ojciec j� pu�ci�, czy sama si� wyrwa�a. Ojciec blady jak trup znikn�� w du�ym pokoju. Mama wzi�a z szafy p�aszcz, za�o�y�a go na siebie i bez s�owa wysz�a z mieszkania. Mama zaprosi�a go do �rodka. By� o wiele m�odszy ni� m�j ojciec, troch� ponad dwadzie�cia lat. i ni st�d, ni zow�d Klaus zapyta� mam�, czy nie posz�aby z nim gdzie� na kolacj� Mama z miejsca odpowiedzia�a: - Dobrze, czemu nie. - Przebra�a si� i wysz�a z tym cz�owiekiem zostawiaj�c nas same. Inne dzieci by�yby mo�e niezadowolone, mo�e by si� ba�y o swoj� mam�. Ja te� chyba co� takiego czu�am przez chwil�. Ale potem szczerze si� cieszy�am. Mama wygl�da�a naprawd� na zadowolon�, kiedy wychodzi�a, chocia� stara�a si� tego nie okazywa�. Moja siostra czu�a podobnie i powiedzia�a: - Mama naprawd� si� ucieszy�a. - Klaus zacz�� teraz wpada� cz�ciej, kiedy ojca nie by�o. By�a niedziela, pami�tam dok�adnie, i mama wys�a�a mnie na d� ze �mieciami. Wracaj�c na g�r� zachowywa�em si� bardzo cicho. Mo�e umy�lnie by�am cicho. Kiedy zajrza�am do du�ego pokoju, zobaczy�am, �e Klaus ca�uje moj� mam�. By�o mi dziwnie. Przekrad�am si� do swojego pokoju. Tych dwoje nawet mnie nie widzia�o, i z nikim nie rozmawia�am o tym, co zobaczy�am. Nawet z siostr�, przed kt�r� normalnie nie mia�am tajemnic. Przy Klausie, kt�ry przychodzi� teraz bez przerwy, czu�am si� nieswojo. Ale by� dla nas mi�y. Przede wszystkim by� mi�y dla mamy. Znowu zacz�a si� �mia� i w og�le ju� nie p�aka�a. Zacz�a te� na nowo marzy�. Opowiada�a o pokoju, jaki ja i moja siostra b�dziemy mia�y, kiedy przeprowadzimy si� z Klausem do nowego mieszkania. Ale na razie mieszkania nie by�o. A ojciec si� nie wyprowadza�. Nie zrobi� tego nawet, kiedy byli ju� po rozwodzie. Rodzice spali w ma��e�skim ��ku i nienawidzili si�. i nadal nie mieli�my pieni�dzy. A kiedy w ko�cu dostali�my mieszkanie, przystanek dalej metrem, w Rudow, to te� nie wszystko by�o idealnie. Klaus by� teraz niemal bez przerwy w domu i jako� tak zawadza�. W�a�ciwie dalej by� mi�y. Ale po prostu sta� pomi�dzy mam� a mn�. Wewn�trznie nie zaakceptowa�am go. Nie da�am sobie nic powiedzie� temu dwudziestolatkowi. Zawsze reagowa�am na niego agresywnie. Potem zacz�y si� mi�dzy nami spi�cia. O drobiazgi. Czasem sama te spi�cia prowokowa�am. Najcz�ciej chodzi�o o gramofon. Na jedenaste urodziny mama kupi�a mi gramofon, takiego mikruska, mia�am par� p�yt, disco i taka tam muzyka dla smarkaczy. No wi�c wieczorem nastawia�am jak�� p�yt� i dawa�am g�os do oporu, a� b�benki p�ka�y. Kt�rego� wieczora Klaus wszed� do mnie do pokoju i powiedzia�, �ebym troch� przyciszy�a. Ja nic. Przyszed� drugi raz i wy��czy�. Natychmiast w��czy�am z powrotem i stan�am tak, �e Klaus nie m�g� si�gn�� do gramofonu. Wtedy chwyci� mnie i odepchn��. Kiedy mnie chwyci�, dosta�am jakiego� sza�u. W czasie takich spi�� mama stawa�a najcz�ciej ostro�nie po mojej stronie, i znowu by�o g�upio, bo robi�a si� z tego sprzeczka mi�dzy Klausem a mam�, a ja czu�am si� jako� winna. Najwyra�niej by�o o kogo� za du�o. To, �e od czasu do czasu by�y spi�cia, nie by�o jeszcze najgorsze. Gorzej by�o, kiedy panowa� spok�j, kiedy siedzieli�my wszyscy w du�ym pokoju, Klaus przegl�da� jaki� magazyn ilustrowany albo kr�ci� przy telewizorze, a mama pr�bowa�a rozmawia� to z nami, to z nim i