7264
Szczegóły |
Tytuł |
7264 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7264 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7264 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7264 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
ANDRE NORTON
SASHA MILLER
SOKOLA MAGIA
PRZE�O�Y�A EWA WITECKA
TYTU� ORYGINA�U ON WINGS OF MAGIC
SCAN-DAL
ROZDZIA� PIERWSZY
I
Eirran zawi�za�a czyst� chust� wok� kompresu na czole Beldy. Zacisn�a usta z
dezaprobat�. Tym razem Rofan przekroczy� wszelkie granice przyzwoito�ci. Uderzy� �on�
pi�ci� i teraz nie mog�a otworzy� spuchni�tego oka. Eirran wzdrygn�a si� na my�l o tym, z
jakiego powodu guz wyskoczy� na czole nieszcz�snej. W ci�gu dw�ch tygodni po odje�dzie
Yaretha ju� po raz trzeci wezwano j� do chaty Beldy, by udzieli�a jej pomocy. Teraz, pod
koniec zimy, kiedy pozosta�o niewiele po�ywienia, wszyscy z trudem powstrzymywali
rozdra�nienie. Wszyscy � to znaczy ci, kt�rzy nie byli na tyle przezorni, �eby zrobi� na zim�
zapasy zbo�a, suszonego lub solonego mi�sa oraz suszonych owoc�w i jarzyn. Albo ci, kt�rzy
jak Rofan ob�erali si�, kiedy jedzenia by�o pod dostatkiem, i musieli go sk�pi�, kiedy si�
ko�czy�o. Rozw�cieczony Rofan zwyk� bija� �on�, gdy nie mia�a mu co da� je��.
Czy ten g�upiec nie zdawa� sobie sprawy, �e Belda i jego dzieci s� jeszcze bardziej g�odne
od niego? �e odejmuj� sobie od ust, �eby si� tylko najad� i ich nie bi�? Eirran pokr�ci�a g�ow�
i z niech�ci� mlasn�a j�zykiem. Nie, widocznie nic o tym nie wiedzia�. Tym razem wr�ci� do
domu bardzo p�no z destylarni, kt�r� wraz z kompanami urz�dzi� poza wiosk�. Rzuci� si� na
�on� z pi�ciami, bo nie tylko poda�a mu zup� cienk�, ale i nie do�� gor�c�. Dobrze si� sta�o,
�e wypad� potem z chaty i pewnie pobieg� do swego kocio�ka, by upi� si� do
nieprzytomno�ci. Gdyby pozosta�, Eirran sama by mu powiedzia�a, co o nim my�li, a wtedy i
jej by si� dosta�o.
Powinnam raczej wezwa� na pomoc kilku m�czyzn z wioski, pomy�la�a. Chocia� i tak na
nic to by si� zda�o, by� bowiem tak pijany, �e nic nie pami�ta�.
� On nie chcia� tego zrobi� � wstawi�a si� za m�em Belda. � P�niej zawsze jest mu
przykro.
� To nic nie zmienia � odpar�a Eirran. I tak to trwa. Kiedy wytrze�wieje, ogarnia go �al.
Prawie zawsze uchodzi mu to na sucho, chyba �e Yareth jest we wsi, pomy�la�a. Wyj�a
szczypt� suszonych zi� z woreczka w podr�cznej sakwie i owin�a je w skrawek tkaniny. �
A ty i tak jeste� pobita. To prawdziwy cud, �e ci� nie zabi�. Jeden z�b ci si� rusza. Ka�dego
ranka przez pi�� dni parz herbatk� z tych li�ci i pij j� tak gor�c�, jak mo�esz wytrzyma�. �
Wyj�a z sakwy miseczk�, t�uczek oraz dzbanuszek ze starannie oczyszczonym prawie bia�ym
zakrzep�ym baranim �ojem. U�ywa�a go do sporz�dzania wszystkich lekarstw na dolegliwo�ci
sk�rne. Jej mikstury na odmro�enie cieszy�y si� tak� popularno�ci�, �e cz�sto brakowa�o jej
�oju. Ale Belda potrzebowa�a leczniczej ma�ci, a nie jak inne kobiety krem�w do cery. Eirran
odmierzy�a odpowiednie dozy innych zi� i j�a t�uc w miseczce suszone li�cie i kwiaty. Po
izbie rozszed� si� przyjemny zio�owy zapach. � Czy masz co�, do czego mog�abym w�o�y�
ma�� po przygotowaniu? � zapyta�a.
� Tak. � Belda da�a znak r�k� Ermanowi, swojemu najstarszemu synowi. Ch�opiec
podszed� do Eirran, by� troch� wystraszony, ale ciekawo�� przewa�y�a. � Przynie� s�oik,
kt�ry pozosta� po ostatnich odwiedzinach tej M�drej Kobiety. Wiesz, gdzie jest.
Erman skin�� g�ow� i znikn�� za postrz�pion� zas�on�, kt�ra s�u�y�a jednocze�nie za drzwi
i za �cian� oddzielaj�c sypialni� jego rodzic�w od reszty niewielkiej izby.
� Nie jestem M�dr� Kobiet� � sprostowa�a z westchnieniem Eirran. Zacz�a miesza� z
�ojem sproszkowane zio�a. � W Karstenie, sk�d pochodz�, stara Juwa nie nauczy�a mnie
nawet po�owy tego, co powinnam wiedzie�, �eby dobrze opiekowa� si� garstk� mieszka�c�w
Blagden.
� Jeste� jedyn� uzdrawiaczk�, jak� mamy, i ka�dego dnia zdobywasz coraz wi�cej
wiedzy. Nie wiem, co my� co ja zrobi�abym bez ciebie.
Eirran zarumieni�a si� s�ysz�c pochwa��. A przecie� dobrze wiedzia�a, �e Belda ma racj�.
Gdyby nie to, �e cz�sto by�a w pobli�u, poturbowana przez m�a kobieta mog�aby umrze�
kt�rego� dnia.
Zbyt dobrze zna�a t� histori�. Blagden by�o ma�� wiosk�, a wi�kszo�� jego mieszka�c�w to
uczciwi ludzie, kt�rzy potrafili prze�y� od jednej zimy do drugiej, je�eli zachowywali
ostro�no�� i skromnie si� od�ywiali. Najbardziej dawa� im si� we znaki brak dobrej
uzdrowicielki i musieli si� zadowala� nie douczon� Eirran. Ale nie brakowa�o w�r�d nich
m�czyzn takich jak Rofan, kt�rzy zmieniali dobre czasy w z�e, z�e za� w jeszcze gorsze.
Zastanowi�a si�, jak dawali sobie rad� przed przybyciem jej i Yaretha.
� Oto s�oik � powiedzia� nie�mia�o Erman i postawi� go na stole obok r�ki Eirran. Od
ch�opca bi� ostry zapach jak od fretki. Zaraz potem oddali� si� p�ochliwie, jakby ba� si�
podej�� za blisko.
Mo�liwe, �e nauczy� si� tego w kontaktach ze swoim ojcem, kt�ry zupe�nie nie nadawa�
si� do tej roli. Eirran westchn�a. W izbie by�y te� inne dzieci � od pe�zaj�cego i bawi�cego
si� na zarzuconej r�nymi rzeczami pod�odze niemowl�cia do prawie doros�ego Ermana,
niemal wszystkie r�wnie umorusane i �mierdz�ce. Ustawi�y si� szeregiem, patrz�c na ni�
czujnie szeroko otwartymi oczami. Przypomina�y jej na po�y oswojone zwierz�ta. W�osy
mia�y brudne i skudlone, na ich twarzach malowa�a si� podejrzliwo��. M�odsza o nieca�y rok
od Ermana dziewczyna obserwowa�a uzdrowicielk� spoza stosu nie wypranej odzie�y. Eirran
pomy�la�a o swoim czystym domu. Belda nawet w najlepszych czasach nie zalicza�a si� do
wzorowych gospody�, gdy� mia�a za du�o dzieci. A kiedy by�a chora albo zdrowia�a z ran,
sytuacja stawa�a si� jeszcze gorsza. Jednak starsze dzieci mog�yby pom�c matce, gdyby
chcia�y. Mo�e nie powinnam tak pochopnie wydawa� s�d�w, powiedzia�a sobie w duchu
uzdrowicielka. Mo�e Rofan biciem oduczy� samodzielno�ci wszystkich mieszka�c�w tej
chaty.
� Chod� tutaj � zwr�ci�a si� do dziewczyny. Ta wpatrzy�a si� w ni� tak, jakby by�a
niedorozwini�ta umys�owo albo jakby Rofan kiedy�, uderzaj�c zbyt mocno, uszkodzi� jej
m�zg. Eirran nie wiedzia�a, czy powinna u�y� rozkazuj�cego, czy zach�caj�cego tonu. �
Chod� tutaj � powt�rzy�a �agodnie. C�rka Beldy bardzo ostro�nie zrobi�a krok do przodu.
Eirran wyci�gn�a do niej r�k�. Dziewczyna wzdrygn�a si�, ale podesz�a do m�odej
uzdrowicielki. Eirran w�o�y�a jej do r�ki s�oik z ma�ci� i dziewczyna musia�a zacisn�� palce,
�eby nie upad� na ziemi�.
� Jak masz na imi�? � zapyta�a.
� Rawfa � szepn�a tamta.
� A wiec Rawfo, czy b�dziesz mog�a pom�c matce zmieni� banda�e i posmarowa� jej
rany ma�ci�?
� O tak, pani, mog�. � Rawfa rozpromieni�a si�. � Przygl�da�am ci si� za ka�dym
razem, kiedy przychodzi�a�, by piel�gnowa� mam�, i wiem, jak to si� robi.
� Bardzo dobrze. Czy wiesz, �e jest jeszcze co�, w czym mog�aby� jej pom�c?
� Co takiego? � zapyta�a dziewczyna. W jej smutnych oczach zab�ys�a iskierka
zainteresowania.
Eirran szerokim gestem wskaza�a na brudn� izb�. Powietrze w niej by�o ci�kie i st�ch�e,
gdy� za wiele nie myj�cych si� os�b przebywa�o na zbyt ma�ej przestrzeni.
� Mog�aby� podnie�� rzeczy z pod�ogi i po�o�y� je na miejsce. Ty i twoje rodze�stwo
mogliby�cie nawet pom�c przy praniu. Mog�aby� te� wyk�pa� swoich m�odszych braci i
siostry, i sama wzi�� k�piel. Mog�aby� te� zamie�� pod�og�.
Iskierka zainteresowania zgas�a i Rawfa ponownie si� zgarbi�a.
� To na nic si� nie zda. Tata wraca do domu i rozwala wszystko od nowa. Czasami
wymiotuje. Mama m�wi, �e to od w�dki.
Eirran wyczu�a to zaraz po wej�ciu, gdy� obrzydliwy smr�d wymiocin ledwie startych z
pod�ogi g�rowa� nad innymi zapachami.
� Musisz spr�bowa� � powiedzia�a stanowczo. � To, co robi� inni ludzie, to ich
sprawa. Ale to, co ty robisz, to jedynie twoja sprawa. Nie mo�esz sobie folgowa�, sta� si�
brudasem i pogr��y� si� w rozpaczy. Czasem tw�j ojciec nie jest sob�. Jest wtedy chory i
dlatego post�puje tak, jak nigdy by nie post�powa�, gdyby czu� si� dobrze. � Eirran
przegna�a my�l, �e k�amie temu dziecku. Nawet gdyby Rofan nigdy nie tyka� trunku, kt�ry on
sam i kilku podobnych mu m�czyzn wyrabiali z ziarna, cho� mog�yby po�ywi� si� nim ich
rodziny, zachowywa�by si� tak samo.
Eirran zna�a si� na trunkach. Doros�a us�uguj�c przy sto�ach w karczmie swojego wuja w
Karstenie przy g��wnej drodze ��cz�cej Kars i Yerlaine. Umia�a odr�ni� z�y trunek od
dobrego, wiedzia�a te�, jacy m�czy�ni go nadu�ywali, a jacy pili wy��cznie po to, by
zapomnie� o trudno�ciach dnia codziennego. Rofan by� brutalem i gorza�ka pozwala�a mu
tylko na ujawnienie wrodzonego okrucie�stwa.
Westchn�a. Przynajmniej tyle dobrego, �e Rofan i jego kompani nie wytwarzali trunku,
kt�ry m�g�by o�lepi� albo nawet zabi� pij�cego. Sama trzyma�a dzbanek napitku Rofana na
g�rnej p�ce w szafce za sto�em, przy kt�rym pracowa�a. By� doskona�y jako �rodek
pobudzaj�cy, gdy u�ywa�o si� go w niewielkich ilo�ciach. Kiedy wla�o si� go nieco do rany
lub dra�ni�cia, nie dopuszcza� do zaka�enia. Wci�� zdumiewa�o j�, �e mo�na nadu�ywa�
czego�, co mia�o tak dobroczynne skutki.
� Chod� � powiedzia�a energicznie. � I wy te�. Zrobimy z tego zabaw�. Ka�de z was
co� podniesie i po�o�y na miejsce. Szybciutko zrobimy tu porz�dek.
Dzieci pos�ucha�y jej, aczkolwiek niech�tnie lub ze z�o�ci�, w zale�no�ci od swojej natury.
� Tak dobrze sobie radzisz z dzie�mi � powiedzia�a Belda. � Ja niestety nie. To
dziwne, �e ja mam nowe dziecko co rok, a ty tylko jedno.
� Nie chcesz chyba powiedzie�, �e� �Eirran uwa�niej przyjrza�a si� Beldzie.
� Tak. Znowu jestem w ci��y. My�l�, �e tym razem to perspektywa wykarmienia jeszcze
jednej g�by wyprowadzi�a Rofana z r�wnowagi.
� Jak gdyby karmi� te, kt�re ju� sp�odzi�. � Eirran ugryz�a si� w j�zyk, ale nie mog�a
cofn�� wypowiedzianych ju� s��w. Powinna odej�� st�d jak najszybciej, zanim powie co�
jeszcze gorszego. � Rawfo, ty tu rz�dzisz, dop�ki twoja matka nie wyzdrowieje � rzek�a z
o�ywieniem. � Dopilnujesz, �eby panowa� tu porz�dek. I b�dziesz pomaga�a swojej matce w
opiece nad najm�odszymi dzie�mi. Wszyscy musicie razem pracowa�.
� Tak, pani � odpar�a dziewczyna.
Eirran w g��bi duszy wiedzia�a jednak, �e s�owa Rawfy by�y tylko s�owami. Mieszka�cy
tej chatynki na skraju wioski przyszli na �wiat ju� na wst�pie pokonani przez �ycie. Zrobi�o
si� jej �al tego najm�odszego, tak male�kiego, �e jeszcze nie wyd�o brzucha swojej matki.
Z ca�ego serca zapragn�a, �eby Yareth ju� wr�ci� z wiosennego polowania. Surowy
Sokolnik, kt�ry teraz by� jej ma��onkiem, nie tolerowa� nonsensownego zachowania u nikogo,
zar�wno u m�czyzn, jak i u kobiet. Kiedy pierwszy raz opatrywa�a pobit� przez m�a Beld�,
Yareth odnalaz� Rofana i st�uk� go na kwa�ne jab�ko. Teraz Rofan bi� �on� tylko wtedy, gdy
Sokolnika nie by�o w wiosce, i wydawa�o si� w�wczas, i� pragnie powetowa� sobie za ten
czas, kiedy nie m�g� tego robi�.
W�o�y�a swoje rzeczy do sakwy i odesz�a, odm�wiwszy wypicia kubka wodnistego roso�u.
� Zachowaj go dla dzieci � poradzi�a Beldzie. � Albo dla Rofana, kiedy wr�ci. Przyjd�
jutro i przynios� ci mikstur� pomocn� dla ci�arnych kobiet. Przynios� te� troch� m�ki, je�li
b�d� mog�a si� bez niej oby�. Zr�b z niej co� dla dzieci.
� Dzi�kuj� ci, pani � powiedzia�a pokornie Belda. � Dzi�kuj� ci, M�dra Kobieto.
II
�ciemnia�o si� ju�, kiedy Eirran wlok�a si� �cie�k� prowadz�c� do jej ciep�ej i czystej
chaty. Serce jej si� �cisn�o, gdy u�wiadomi�a sobie, �e nie zastanie w niej Yaretha.
Po�lizgn�a si� i z trudem utrzyma�a r�wnowag�. O zmroku b�oto zamarz�o i cienki l�d pokry�
ka�u�e. Pomy�la�a o talerzu ciep�ego gulaszu, z kt�rym Jenys z pewno�ci� na ni� czeka.
Wprawdzie Jenys mia�a tylko sze�� lat, ale nale�a�a do tych dzieci, kt�re sprawiaj� wra�enie,
�e urodzi�y si� doros�e. Od czasu gdy zacz�a chodzi�, cieszy�a si�, �e mo�e pomaga� mamie.
Eirran kocha�a j� tak bardzo jak Yaretha. Tych dwoje by�o jej ca�ym �yciem.
Niekiedy Eirran musia�a opu�ci� sw�j ciep�y, zaciszny dom, �eby udzieli� pomocy w
nag�ej potrzebie, najcz�ciej z powodu Rofana, niemniej jednak Blagden by�o wiosk�
spokojn� i m�oda uzdrowicielka cieszy�a si�, �e tu mieszka. Przez wi�ksz� cz�� roku
powodzi�o im si� nie�le. Dawa� si� we znaki tylko przedn�wek, gdy zapasy �ywno�ci topnia�y
i mro�ne noce ust�powa�y miejsca ch�odnym, d�d�ystym dniom.
Przebyli z Yarethem dalek� drog� od czasu wyprawy do G�r Granicznych w poszukiwaniu
Gniazda Sokolnik�w. Kiedy spotkali si� po raz pierwszy, Yareth zamierza� odbudowa�
staro�ytn� twierdz� swego ludu i porwa� Eirran, kt�ra mia�a sta� si� matk� nowego pokolenia
Ptasich Wojownik�w.
Pocz�tkowo go nienawidzi�a i czu�a do niego pogard�, gdy� porwa� j�, gdy spa�a, nigdy
jednak si� go nie obawia�a. M�czyzna, kt�ry poprzedniego wieczoru siedzia� w ciemnej izbie
wujowskiej karczmy i obserwowa� j� podczas pracy, zainteresowa� j�. I by�o to uczucie
obop�lne. Ale Eirran nigdy pokornie nie godzi�a si� z losem. Stwierdzi�a, �e zosta�a porwana,
zwi�zana, zakneblowana i oczy ma zawi�zane w�asn� chust�. Kiedy wyj�to jej knebel,
wrzasn�a tak g�o�no, i� porywacz omal nie og�uch�. Nawet jego sok�, �mia�y Wojownik,
uciek� przed tym ha�asem. Zamilk�a dopiero wtedy, gdy dosta�a czkawki, a dzia�o si� tak
zawsze, kiedy by�a zdenerwowana albo rozgniewana. W�wczas pok��cili si� po raz pierwszy.
Sokolnik oczekiwa�, i� branka zajmie si� przyrz�dzaniem posi�ku, lecz ta gniewnie odrzek�a,
�e skoro wzi�� j� do niewoli, sam powinien si� teraz o wszystko troszczy�. Wreszcie, po dniu
milczenia, zawarli niepewny rozejm. Podczas dalszej podr�y w pe�ni wykorzystywali t�
trudn� sytuacj�, dop�ki nie dotarli do G�r Granicznych i nie zostali zaatakowani przez tak
okropnego stwora, �e Eirran ucieszy�a si�, i� napastnik powali� j� na ziemi� i og�uszy�, zanim
zd��y�a mu si� przyjrze�.
Wszyscy czworo schronili si� w w�skiej jaskini � Eirran, Yareth, �mia�y Wojownik i
torgia�ski wierzchowiec � Rangin. W tej prowizorycznej kryj�wce � Eirran zrobi�o si�
ciep�o na samo wspomnienie, mimo zimnego wieczornego wiatru � Yareth obna�y� j�, �eby
obejrze� posiniaczone rami� branki. Dotkn�li si�, zbli�yli do siebie i, mimo �e �adne z nich
tego nie chcia�o, zacz�li si� kocha�. P�niej nieznany potw�r odnalaz� ich trop i jaj szarpa�
pazurami skaln� �cian�, pr�buj�c ich dosi�gn��. Kulili si� w ciemno�ciach, pewni, �e nie
prze�yj� tej nocy. Yareth da� jej sw�j n� my�liwski. Chocia� �adne nawet o tym nie
wspomnia�o, oboje wiedzieli, jak powinni umrze�, by nie wpa�� w �apy drapie�nika. Eirran
mia�a zabi� torgia�czyka, Yareth za� soko�a. P�niej m�oda Karstenka mia�a zgin�� z r�ki
Sokolnika, kt�ry zamierza� zabi� si� t� sam� broni�. Na szcz�cie wsta� ranek i przep�dzi�
straszliw� besti�, zanim zdo�ali wprowadzi� ten plan w �ycie.
Wiedz�c, jaki potw�r zamieszkiwa� teraz g�ry, w kt�rych kiedy� wznosi�o si� Gniazdo,
musieli je opu�ci�. Nie mogli walczy� z nim sami, a reszta Sokolnik�w rozproszy�a si� po
�wiecie.
Takie prze�ycie tworzy g��bok� wi� mi�dzy m�czyzn� i kobiet�. Nawet �mia�y
Wojownik pogodzi� si� z jej obecno�ci� i usiad� na ��ku siod�a, na kt�rym siedzia�a w
ramionach Yaretha, ko� za� pozwoli� si� jej nakarmi� i wyczesa�. M�oda Karstenka i
Sokolnik wiedzieli, �e ju� si� nie rozstan�, jakkolwiek marzenie Yaretha o odbudowie
Gniazda rozwia�o si� jak sen. A Eirran nie chcia�a wraca� do karczmy, gdy� wuj od pewnego
czasu nak�ania� j�, �eby by�a �milsza� dla jego go�ci. Zawsze marzy�a o czystej, zacisznej
chacie, dziecku w kolebce i kocie mrucz�cym przy ognisku. Wydawa�o si�, �e jej marzenie
mo�e si� zi�ci� w�a�nie tu, w Blagden.
Wyruszyli do Estcarpu, odrzucaj�c mijane osady jedna za drug�. Albo by� to zapomniany
przez wszystkich zak�tek w g�rach, gdzie Eirran nie czu�aby si� dobrze, albo miasteczko na
r�wninie, w kt�rym Yareth nie znalaz�by dla siebie miejsca. W ko�cu natkn�li si�
przypadkiem na male�k� wiosk� Blagden po�o�on� o kilka mil na po�udnie od Lormtu.
Blagden le�a�o poni�ej prze��czy mi�dzy G�rami Granicznymi a Wielkimi G�rami na
wschodzie. Spodoba�o si� tu Yarethowi. Tutaj w ko�cu Eirran otworzy�a sakiewk� z
uzbieranymi z takim trudem przez lata pieni�dzmi (Yareth j� zabra� razem z m�od�
Karstenka). Kupili chat� oraz tyle ziemi, �eby mogli si� wy�ywi�. Za reszt� oszcz�dno�ci
Eirran kupi�a �agodnego wa�acha do p�uga, gdy� torgia�czyk nadawa� si� tylko pod siod�o.
I tak si� tutaj osiedlili. A niewiele brakowa�o, by Eirran wpad�a w rozpacz, gdy� ju�
zw�tpi�a, �e znajd� z czasem odpowiednie dla siebie miejsce. Wiedzia�a bowiem, �e dziecko
rosn�ce w jej brzuchu mia�o si� niebawem urodzi�.
Pierwsza zima by�a ci�ka, gdy� zabrak�o im czasu na zrobienie zapas�w. Yareth wszak�e
polowa� na kr�liki, wiewi�rki i ptaki, i wymienia� je na potrzebny prowiant oraz ziarno
siewne. Eirran wyda�a ostatnie pieni�dze na wyposa�enie chaty � �o�e, st�, �awki i kocio�.
Yareth nieoczekiwanie odkry� w sobie talent, gdy zabra� si� do strugania drewnianych �y�ek i
misek na w�asny u�ytek. P�niej w�asnor�cznie wykona� ko�ysk� dla swej c�reczki. Eirran
r�wnie� nie pr�nowa�a. Ora�a, sadzi�a, pra�a, gotowa�a. I wsz�dzie, dok�dkolwiek sz�a,
nios�a na plecach male�k� Jenys. Jej chata dos�ownie l�ni�a czysto�ci�, ogr�d warzywny
dawa� niezwyk�e plony, a zio�a a� kipia�y przekraczaj�c granice grz�dek. A p�niej, jakby po
to, by marzenie Eirran zi�ci�o si� w ca�ej pe�ni, m�ody, pr�gowany jak tygrys kot zjawi� si�
pewnego ranka na progu chaty. Pocz�tkowo �mia�y Wojownik podejrzliwie przygl�da� si�
intruzowi, a kot, kt�rego nazwali �owc�, st�pa� cicho i ostro�nie w jego pobli�u, gdy sok�
zasiada� na swojej grz�dzie. P�niej jednak jako� si� ze sob� pogodzili, tak jak przedtem
Eirran i Yareth. Miejsce �mia�ego Wojownika by�o w lesie, z Yarethem, a �owcy z Eirran w
chacie i pobli�u.
Sok� i kot tak skutecznie wsp�zawodniczyli ze sob� w polowaniu na szkodniki, �e w
ca�ym Blagden me by�o chaty, w kt�rej znalaz�oby si� cho� jedn� mysz. Oba zwierzaki tak
dobrze sobie radzi�y, �e musia�y rozszerzy� swoje tereny �owieckie na inne domostwa, ku
wdzi�czno�ci ich mieszka�c�w i, czasami, rozbawieniu.
� Wygl�da to tak, jakby ka�de chcia�o pokaza�, ile myszy mo�e upolowa� � powiedzia�a
kiedy� Aidine, najbli�sza s�siadka Eirran. � To zadziwiaj�ce, wprost nie do wiary!
Je�eli by� jaki� cie� w �yciu Eirran i Yarteha, to tylko jeden: Sokolnik nie nadawa� si� na
rolnika. Wyrusza� jednak w g�ry na polowanie i dostarcza� do wsi �wie�e mi�so. Z czasem
sta� si� g��wnym my�liwym w Blagden. Nie mia� miecza, tylko d�ugi sztylet, jego pistolet
strza�kowy nie by� broni� my�liwsk�, nawet gdyby zdo�a� zdoby� amunicje do niego. M�g�
wszak�e rozwiesza� sieci, zak�ada� wnyki i bardzo celnie strzela� z procy. Jeden z
wie�niak�w, kt�ry nie by� �ucznikiem, podarowa� mu wyj�ty z jakiej� kryj�wki �uk i Yareth
u�ywa� go, dop�ki sam nie zrobi� sobie lepszego. Wieczorami, kiedy nie mia� nic innego do
roboty, struga� strza�y i okleja� pi�rami lotki.
Eirran i Yareth bardzo si� kochali. Chocia� m�ody Sokolnik nie wyzby� si� wpojonych w
dzieci�stwie przekona�, kocha� swoj� ma��onk�. Od czasu do czasu pojawia�a si� mi�dzy
nimi ostra r�nica pogl�d�w � sprzeczali si� wtedy g�o�no i zawzi�cie (Eirran nigdy nie
ukrywa�a swojego zdania pod pozorami uleg�o�ci), a� Yareth wychodzi� z domu, �eby
och�on�� � lecz Sokolnik nigdy nie podni�s� na �on� r�ki.
Jest po stokro� bardziej m�ski ni� ten �ajdak Rofan, pomy�la�a Eirran skr�caj�c na dr�k�
prowadz�c� do domostwa. Nie chcia�o jej si� wierzy�, jakie mia�a szcz�cie, �e go spotka�a.
Eirran by�a tak g��boko zamy�lona, i� dopiero po chwili zda�a sobie spraw�, �e co� jest nie
w porz�dku. Ma�a chatka prawie przy samym ko�cu wygodnej dr�ki wydawa�a si� dziwnie
opuszczona. W oknie nie wida� by�o �wiat�a lampy, z komina nie unosi� si� dym. �owca nie
czeka� przy drzwiach na jej powr�t. Aidine widz�c j� wybieg�a z s�siedniej chaty.
� Och, Eirran, nie ma jej, nie ma! � krzykn�a i wybuchn�a p�aczem.
Eirran opanowa�a si� ca�ym wysi�kiem woli.
� Uspok�j si�, Aidine � powiedzia�a. � Nie mog� ci w niczym pom�c, dop�ki mi nie
powiesz, co si� sta�o. Kogo nie ma?
� Jenys! � Aidine z trudem prze�kn�a �lin�, staraj�c si� uspokoi�. � Nie ma jej!
� Jenys?! Nie ma jej? Dok�d posz�a? Co si� sta�o? Czy jest ranna? � Eirran wpad�a w
panik�.
� Nie, nie, nic podobnego. Prosz�, wejd� do �rodka. Ogrzej si�. Musisz by� zmarzni�ta�
� Nie ma czasu! Musz� jej szuka�
� Nie, Eirran. Zabrali j�.
� Kto?!
� Pi�ciu uzbrojonych je�d�c�w i jaka� dama w szarym stroju. Obok niej jecha�o na
kucykach pi�cioro dzieci. Mia�a te� sz�stego kucyka.
� I Jenys odjecha�a z nimi? Czy to w�a�nie chcesz mi powiedzie�? Moja Jenys nigdy by
czego� podobnego nie zrobi�a! � Eirran wymin�a s�siadk� i wbieg�a do pustego domu.
�owca wyszed� ze swojej kryj�wki i zacz�� ociera� si� o jej nogi miaucz�c �a�o�nie.
Przeszuka�a chat� z nadziej�, �e Jenys schowa�a si� dla �artu. Ale ogie� w piecu wygas�, a
z zapomnianego garnka z zup� jarzynow� wydobywa� si� zapach spalenizny. Po Jenys nie
pozosta� �aden �lad.
Eirran odruchowo podnios�a kota i przytuli�a do siebie. Szturchn�� zimnym nosem jej
podbr�dek, jak robi� zawsze, gdy by� g�odny lub chcia� zwr�ci� na siebie jej uwag�.
Pog�aska�a go za uszami.
� Jej naprawd� nie ma � powiedzia�a do niego dr�two. � Mojej Jenys naprawd� nie ma.
Och, co mam zrobi�?
III
Eirran czeka�a i denerwowa�a si� przez p�tora dnia. Targana niepokojem omal si� nie
rozchorowa�a. Zanios�a zio�a i ma�y woreczek m�ki do Beldy; wybra�a por�, kiedy Rofana nie
by�o w domu i zmusi�a si� do spokojnego
zachowania. Nic nie zyska niepokoj�c Beld�. P�niej to obsypywa�a pieszczotami �owc�,
to bra�a si� do ci�kich wiosennych rob�t, robi�a wszystko, �eby nie my�le�. Wieczorami
spr�bowa�a naprawi� jedn� z sukienek Jenys i zrosi�a �zami szwy. Jad�a tylko wtedy, kiedy
�owca przypomnia� jej o tym. Yareth wr�ci� po po�udniu nast�pnego dnia. Eirran zacz�a
w�a�nie wykopywa� korze� drzewa, kt�ry przeszkadza� jej w uprawie ogrodu warzywnego.
Zaj�ta usuwaniem zag��bionego w ziemi k��bowiska nie us�ysza�a poruszenia, kt�re wywo�a�
w�r�d mieszka�c�w wioski powr�t my�liwych. Podnios�a wzrok dopiero wtedy, gdy Rangin
parskn�� witaj�c wa�acha. Yareth klepn�� torgia�czyka po zadzie i odes�a� go do stajni.
P�niej zdejmie siod�o i go oporz�dzi. Sokolnik u�miechn�� si� i podszed� do Eirran z
wyci�gni�tymi ramionami.
� Prosi�em ci�, �eby� poczeka�a z tym do mojego powrotu. Razem mieli�my to zrobi�! �
rzek� z wyrzutem w g�osie. � Jeste� brudna i wcale nie przypominasz kobiety, kt�r� chcia�em
zn�w wzi�� w obj�cia�.
Eirran podskoczy�a i p�acz�c rzuci�a mu si� gwa�townie w ramiona, omal go nie
przewracaj�c.
� Eirran, Eirran, opanuj si�! � powiedzia� ze �miechem, obejmuj�c j� i spogl�daj�c w
twarz. Spowa�nia�. �ona nie p�aka�a z rado�ci.
� O co chodzi? Co si� sta�o?
� Jenys�
Nie tak chcia�a mu o tym opowiedzie�, ale spokojnie, bez strachu i paniki, nie tak jak
wtedy, gdy Aidine wysz�a jej na spotkanie. Kiedy rozpocz�a opowie��, Yareth zadr�a� z
gniewu. Opadli na kolana, tul�c si� do siebie, gdy Eirran opowiada�a mu o wszystkim, czego
si� dowiedzia�a od tamtej strasznej nocy.
Wreszcie Sokolnik powsta�, poci�gaj�c za sob� �on�, i weszli do domu. Yareth usiad� przy
stole, a Eirran si�� nawyku zacz�a parzy� dla niego herbat�. �mia�y Wojownik siedzia� ju� na
swojej grz�dzie i powita� j� skwirz�c i machaj�c skrzyd�ami.
� Ilu by�o zbrojnych? � spyta� zimno Yareth.
� Aidine powiedzia�a, �e pi�ciu, a tak�e jedna kobieta i sze�cioro dzieci.
� Czy kobieta mia�a na sobie szary str�j? Czy jeste� tego pewna?
� Aidine tak m�wi�a. Ja ich nie widzia�am. By�am� by�am gdzie indziej.
� I zostawi�a� Jenys sam�? � Zmarszczy� brwi.
� Zawsze tak robi�am, kiedy musia�am komu� pom�c. Jenys mia�a pilnowa� domu do
mojego powrotu.
� U kogo by�a�?
� Belda by�a ranna
� Ten przekl�ty �ajdak! � Yareth waln�� pi�ci� w st�. � Opatrywa�a� rany, kt�re zada�
swojej g�upiej �onie, podczas gdy wied�my z Estcarpu porwa�y moj� c�rk�. � Zacz�� si�
podnosi�. � Zabij� go�
� Nie! � Eirran pchn�a go z powrotem na zydel. � To nic nie da! Co mia�e� na my�li
m�wi�c o wied�mach z Estcarpu?
Sokolnik spojrza� spode �ba. Nieznacznie zadrga� mu jaki� musku� w policzku.
� To nie m�g� by� nikt inny. Kobieta w szarym stroju, uzbrojeni m�czy�ni, dzieci � czy
wszystkie by�y dziewczynkami?
� Aidine m�wi�a, �e tak.
� Wi�c to pewne. Wied�my z Estcarpu prawie si� same unicestwi�y i to swoje z�owrogie
plemi� podczas Wielkiego Poruszenia, kiedy zniszczy�y Gniazdo. Wielu mieszka�c�w
Estcarpu mia�o przynajmniej tak� nadziej�. Teraz pr�buj� uzupe�ni� swoje szeregi,
przybywaj�c ukradkiem i kradn�c c�rki niczego nie podejrzewaj�cym�
� Na pewno nie ukradli ca�ej sz�stki, nie czekali, a� ich rodzic�w nie b�dzie w domu�
Yareth wsta�. Wida� by�o, �e podj�� ju� decyzje.
� �lady ju� si� zatar�y. Ale to nie ma znaczenia. Wiem, dok�d j� zabra�y. Jad� do Es,
odbior� moj� c�rk�.
� Nie pojedziesz sam.
� A dlaczego nie?
� Poniewa� jest moj� c�rk� w takim samym stopniu jak twoj�! � Eirran spojrza�a na
niego z gniewem, nie zdaj�c sobie sprawy, �e po�o�y�a r�ce na brzuchu. � A nawet jeszcze
bardziej. Nosi�am j� w brzuchu przez tyle miesi�cy. To ja j� urodzi�am. To ja cierpia�am
wydaj�c j� na �wiat. Czy nie s�dzisz, �e posz�abym za nimi jeszcze tej samej nocy, gdybym
nie uzna�a, �e powinnam poczeka� na ciebie?! A teraz chcesz mnie zostawi�? Nigdy! Jad� z
tob� i nie zmieni� zdania.
Yareth spiorunowa� j� wzrokiem. Oczy mia� piwne tak jak jego sok�. Ka�dy inny
cz�owiek, nawet wojownik, zadr�a�by pod tym gro�nym spojrzeniem. Eirran domy�li�a si�, �e
Sokolnicy w�a�nie tak si� zachowywali wobec mieszkanek g�rskich wiosek. Zwyczajnych
kobiet. Ale ona by�a kim� wi�cej. By�a �on� Yaretha i matk� Jenys. Wyruszy razem z nim i
za��da zwrotu c�rki od tych, kt�re j� zabra�y.
� Nie zgadzam si�, �eby Rangin d�wiga� podw�jny ci�ar przez ca�� drog� do Es �
o�wiadczy� Sokolnik.
Kolana ugi�y si� pod Eirran, kiedy zrozumia�a, �e boi si�, by nie znalaz� sposobu na
pozostawienie jej w wiosce.
� Zapomnia�e� o Dornym. Za kilka minut b�d� gotowa.
� Czekaj�c na ciebie trac� czas. � Yareth odwr�ci� wzrok.
� Godzina oczekiwania nic nie zmieni. Wr�ci�e� po tygodniowym pobycie w g�rach. Na
pewno jest co�, co musisz zrobi�, zanim zn�w wyruszysz w drog�.
� Dobrze � powiedzia� niech�tnie. � Daj� ci godzin�.
Eirran ju� dawno spakowa�a sw�j �piw�r i �ywno��, kt�ra jeszcze im pozosta�a,
przygotowa�a te� do drogi sw�j kaftan, spodnie oraz opo�cz�. Po�piesznie umy�a si� i
przebra�a. P�niej wzi�a na r�ce �owc� i posz�a do s�siadki.
� Czy mo�esz si� nim zaj��? � zapyta�a Aidine. � Jedziemy szuka� Jenys i nie wiem,
jak d�ugo nas nie b�dzie�
� Oczywi�cie � odrzek�a Aidine. Wzi�a od Eirran kota, kt�ry przytuli� si� do niej. �
Ka�� Hefin obsia� tw�j ogr�d i b�d� go dogl�da�a. Nie martw si� o nic. B�d�cie ostro�ni. O
tej porze roku drogi s� niebezpieczne.
� Wiem, wiem. Ale wr�cimy.
� Wi�c �ycz� wam szcz�cia.
� Dzi�kuj�. Czuj�, �e b�dzie nam potrzebne.
Eirran pobieg�a do ich niewielkiej stajni. Yareth ju� nakarmi� i po�piesznie oporz�dzi�
Rangina. �mia�y Wojownik czeka� na krokwi. Sokolnik gwizdn��. Na ten znak jego
skrzydlaty brat sfrun�� na ��k siod�a w tej samej chwili, gdy Yareth dosiad� konia.
� Zaczekaj� � powiedzia�a Eirran.
� Musisz si� po�pieszy�, je�li chcesz ze mn� jecha�. � Yareth tr�ci� �ydk� torgia�czyka,
kt�ry wybieg� ze stajni. Kiedy� Rangin ta�czy�by w miejscu, podrzucaj�c g�ow� i parskaj�c,
jakby chcia� pokaza�, �e d�uga i ci�ka podr� to dla niego b�ahostka. Wiek jednak zacz�� si�
ju� dawa� we znaki zar�wno rumakowi, jak i soko�owi. �mia�y Wojownik sp�dza� wi�cej
czasu siedz�c na grz�dzie w domu ni� wzlatuj�c ku niebu przy lada okazji.
Eirran szybko zarzuci�a na rami� podr�n� sakw�, za�o�y�a Dorny�emu uzd� i wdrapa�a
mu si� na grzbiet. �a�owa�a, �e nie mieli drugiego siod�a. Kiedy wyprowadzi�a �agodnego, o
p�askich kopytach wa�acha na dr�k�, Yareth by� ju� daleko; zrozumia�a wtedy, �e przez
wi�ksz� cz�� drogi do Es b�dzie widzia�a tylko jego plecy.
Jenys by�a bardzo zaj�ta przez ca�y dzie�. Wsta�a o �wicie razem z mam� i obie pracowa�y
w ogrodzie przez wi�ksz� cz�� poranka, przygotowuj�c ziemi� do wiosennego siewu.
� Ka�dego roku jest wi�cej zielska i to coraz gorszego � powiedzia�a mama. Poci�gn�a
du��, brzydk� ro�lin�, kt�r� dziewczynka chcia�a wyrwa�, ale nawet nie mog�a ruszy� jej z
miejsca. Wreszcie wyrwa�y j� wsp�lnymi si�ami. Jenys by�a przekonana, �e zielsko warcza�o i
rycza�o, kiedy wyci�ga�y je z ziemi. Mama dorzuci�a je na stos do innych, przeznaczonych na
spalenie.
� W tym roku poszerzymy ogr�d i obsiejemy ten kawa�ek ziemi. � Wskaza�a na miejsce,
gdzie z ziemi wystawa� rosochaty pie�.
� Ale� mamo, tata powiedzia�, �eby go nie rusza� a� do jego powrotu, kiedy b�dzie m�g�
nam pom�c � zaoponowa�a dziewczynka.
� Pods�uchiwa�a� nas, co? No c�, ja nie zamierzam czeka� na tat�. Co o tym s�dzisz?
My�l�, �e wiem, jak zrobi� to samej. I tak musimy zaprz�c Dorny�ego do p�uga. Okopi�
g��boko ten pniak i obluzuj�. Wtedy przywi�zany Dorny�ego do tego paskudztwa i
pozwolimy mu je wyci�gn��. P�niej tata b�dzie m�g� por�ba� go na szczapy.
ROZDZIA� DRUGI
I
� To bardzo dobry plan � stwierdzi�a z powag� Jenys.
Mama roze�mia�a si�.
� Ty moja ma�a staruszko � powiedzia�a, nie wiadomo kt�ry ju� raz. � Masz dopiero
sze�� lat, a wydaje si�, jakby� dobiega�a czterdziestki.
Jenys nigdy nie mog�a zrozumie�, dlaczego mama tak m�wi�a i czemu nazywa�a j� ma��
staruszk�. Wiedzia�a, ile ma lat. Sze��, zacz�a si�dmy rok. Zreszt� powiedzia�a to, co
podyktowa� jej rozs�dek.
Wyrywa�y zielsko, a� s�o�ce stan�o w zenicie. Wtedy wesz�y do domu, �eby odpocz�� i
co� przegry��. Mama robi�a bardzo dobry ser. Od czasu do czasu przyjmowa�a za swoj�
pomoc zap�at� w mleku i Jenys z rado�ci� pomaga�a jej przy odcedzaniu i wyciskaniu
twarogu. Lubi�a te� zanosi� pozosta�� serwatk� Dorny�emu i Ranginowi. Tak dziwnie wtedy
sapa�y. Mama m�wi�a, �e to dobrze im robi. I zdawa�y si� bardzo lubi� serwatk�, prawie tak
samo jak kawa�ki j�czmiennego cukru, kt�rymi czasem mama je cz�stowa�a.
Po obiedzie mama zaprz�g�a Dorny�ego i zacz�a ora�. Gleba by�a jeszcze mokra i
b�otnista, i kopyta wa�acha wydawa�y mlaszcz�ce d�wi�ki, kiedy ci�ko st�pa� wzd�u�
bruzdy. �wie�o zaorana ziemia by�a czarna i wygl�da�a na bardzo �yzn�, dziewczynka lubi�a
jej zapach.
� Zaorz potem ogr�d, mamo � powiedzia�a � a ja obsiej� go dla ciebie.
� Dobrze. Dorny potrzebuje odpoczynku � odrzek�a z u�miechem. � Przynie� mi
�opat�. � Na ko�cu bruzdy przywi�za�a lejce do trzonka p�uga. Wa�ach opu�ci� z
westchnieniem g�ow� i j�� szczypa� wczesn� traw�.
Jenys pobieg�a do stajni i zaraz wr�ci�a z �opat�. Ona i jej mama mia�y trzy ogr�dki,
kwietny przed chat� oraz warzywny i zielny z ty�u domostwa. Ogr�dek zielny by�
najmniejszy. Lecz mama nie potrzebowa�a du�ego ogrodu, skoro mia�a c�rk�, kt�ra obsiewa�a
go dla niej. Nawet kiedy Jenys by�a jeszcze bardzo ma�� dziewczynk�, sprawia�a, �e mamine
zio�a ros�y du�e, mocne i zdrowe. C�rka Eirran nie mia�a poj�cia, jak to si� dzieje: po prostu
�piewa�a wrzucaj�c ziarno do ziemi w spos�b, kt�ry wydawa� si� jej ca�kiem naturalny, a
zio�a same robi�y reszt�. I chocia� nigdy o tym z mam� nie rozmawia�y, zachowywa�y to
wszystko w tajemnicy. Czu�y, �e tacie by si� to nie spodoba�o.
Tata nie by�by zadowolony te� z tego, �e Erman mieszkaj�cy z drugiej strony wioski
przyszed� do mamy wczesnym popo�udniem. Nie lubi�a Ermana. Zawsze tak brzydko
pachnia�.
� Prosz� � powiedzia� ch�opiec. � Chodzi o mam�. �le z ni�.
Ale mama nawet si� nie zawaha�a, bez wzgl�du na to, co powiedzia�by o tym tata i mimo
�e Erman tak cuchn��. Po prostu otrzepa�a si� i wyprz�g�a Dorny�ego. P�niej wesz�a do
chaty, �eby umy� r�ce i twarz.
� Wr�c�, jak tylko b�d� mog�a � powiedzia�a do Jenys.
� Wiem � odrzek�a dziewczynka. � B�d� czeka�a na ciebie z kolacj�, kiedy wr�cisz do
domu.
� Tak, rzeczywi�cie zbli�asz si� do czterdziestki �matka o�wiadczy�a z rozbawieniem i
czule uszczypn�a c�rk� w policzek. P�niej wzi�a swoj� sakw� z lekami i odesz�a z
Ermanem.
Jenys wiedzia�a, cho� nikt jej o tym nie powiedzia�, �e Rofan zn�w pobi� Beld�. Zawsze
czeka�, a� tata opu�ci wiosk�; Erman ju� po raz trzeci przyszed� po mam�, odk�d tata
wyruszy� na wielkie wiosenne �owy. Mo�e tata st�ucze Rofana tak, jak to ju� raz zrobi�. W
wiosce szeptano o tym po k�tach ca�ymi tygodniami. Jenys uwa�a�a to za bardzo
podniecaj�ce. Tata nie cierpi Rofana i bardzo si� rozgniewa, gdy si� dowie, �e zn�w zn�ca�
si� nad Beld� podczas jego nieobecno�ci. Nie podoba�o jej si� tylko to, �e tata i mama
gniewali si� na siebie przez jaki� czas.
Nie mia�a wszak�e nic przeciwko temu, �e powierzono jej opiece dom i ogr�d.
Sko�czywszy �piewa� nasionom, kt�re mama wrzuci�a do ziemi, poczu�a si� bardzo doros�a.
Postanowi�a teraz zaj�� si� pozosta�� cz�ci� ogrodu. Wprawdzie zagon by� tylko cz�ciowo
zaorany, ale ju� mog�a zasia� b�b, rzep� i mo�e marchewk�. Nigdy dot�d nie �piewa�a nad
warzywami. Teraz przekona si�, czy potrzebuj� innej pie�ni ni� zio�a.
O dziwo, dziewczynka odkry�a, �e tak jest w istocie i ka�de warzywo wymaga innej
piosenki. Wszystko to zaabsorbowa�o j� tak bardzo, �e jako� niezauwa�alnie sko�czy�a jeden
rz�dek i mog�a zaj�� si� drugim. Przysz�o jej na my�l, �e wola�aby sia� miodne jagody
zamiast zwyk�ych warzyw. Lecz mama ci�gle m�wi�a, �e warzywa s� bardziej po�yteczne,
gdy� zawsze mo�na ususzy� ich nadmiar i od�o�y� na zapas. A miodowe jagody s� dobre
tylko przez kilka kr�tkich tygodni dojrzewania. Co gorsza, nie nadawa�y si� nawet na dobre
konfitury. Mama cz�sto pr�bowa�a robi� konfitury, ale nigdy jej si� nie udawa�y. Tata zawsze
�mia� si� i m�wi�, �e po prostu nie ma do nich talentu, lecz Jenys nie chcia�a w to wierzy�.
Mama przecie� mog�a zrobi� wszystko!
Dziewczynka sko�czy�a sia� marchewk�. Potem znalaz�a p�askie listewki, kt�rych mama
u�ywa�a jako tabliczek, i narysowa�a na nich b�b, rzep�, marchewk� i wsadzi�a je do ziemi na
ko�cu rz�dk�w � Jenys umia�a napisa� tylko swoje imi�.
� To jest w�a�nie to � powiedzia�a g�o�no. Na�laduj�c matk� otrzepa�a ziemi� z r�k i z
ubrania, wesz�a do domu i umy�a si� dok�adnie.
Zajrza�a do spi�arni i zdj�a z p�ki suszone warzywa w woreczkach. B�dzie z nich dobra
zupa, je�li nale�ycie przyprawi je dzikim czosnkiem, a k�pa czosnku ros�a nie opodal
rosochatego pnia. Wzi�a trzy pe�ne garstki r�nych warzyw � mama wyj�aby tylko jedn�,
ale Jenys musia�a trzykrotnie po nie si�ga�, poniewa� jej d�onie by�y bardzo ma�e � i
w�o�y�a je do wody, �eby namok�y, sama za� posz�a po czosnek. Narwa�a te� wczesnych
krokus�w z ogr�dka przed domem. Tymczasem warzywa ju� zmi�k�y i Jenys mog�a je
pokroi�. Najpierw jednak nala�a wody do dzbanka i w�o�y�a do niego krokusy. P�niej
zacz�a szykowa� obiad, pod�piewuj�c pod nosem. Odrobina mi�sa na pewno doda�aby zupie
smaku, nale�a�o jednak oszcz�dnie gospodarowa� ostatkiem suszonej dziczyzny.
Przynajmniej do powrotu taty, chocia� Jenys wiedzia�a, i� polowanie na pewno si� uda.
Przecie� jej tata by� najwspanialszym cz�owiekiem na �wiecie i najwi�kszym my�liwym, jaki
�y� kiedykolwiek.
W�o�y�a jarzyny do garnka, dola�a wody i zawiesi�a nad paleniskiem, odsuwaj�c na bok
�pi�cego �owc�, �eby nie osmali� sobie futra i w�s�w. Ten stary le� nawet okiem nie
mrugn��, kiedy to robi�a. Za jaki� czas obudzi si� i si�dzie na werandzie czekaj�c na mam�;
zawsze tak robi�, kiedy wychodzi�a z domu za dnia. P�niej Jenys wyj�a wyrze�bione przez
tat� drewniane miski i �y�ki i postawi�a krokusy na stole. Zawsze lubi�a �adnie ozdobiony st�.
Nagle us�ysza�a t�tent ko�skich kopyt i m�skie g�osy. Podbieg�a do drzwi i otworzy�a je z
bij�cym sercem, pewna, �e to tata wr�ci� wcze�nie do domu. Ale na progu sta�a jaka� pani w
szarym stroju z podniesion� r�k�, jakby chcia�a zapuka�. Jenys i nieznajoma sta�y tak patrz�c
na siebie i nie wiadomo, kt�ra z nich by�a bardziej zaskoczona.
� Ach, to pani! � odezwa�a si� dziewczynka.
� Tak � odrzek�a nieznajoma. � Czeka�a� na mnie.
� Czeka�am? � zapyta�a Jenys mrugaj�c ze zdziwienia. Zastanowi�a si�. W nieznajomej
by�o co� znajomego, chocia� Jenys by�a pewna, �e nigdy dot�d nie widzia�a ani jej, ani
nikogo do niej podobnego. Przypomnia�a sobie wszak�e pewien ranek sprzed kilku tygodni,
gdy obudzi�a si� z g��bokiego snu, my�l�c, �e to mama wo�a j� po imieniu, ale mama spa�a.
� Kiedy� wyda�o mi si�, �e us�ysza�am co��
� To by�o Wezwanie. A teraz przyby�am do ciebie. Dzieci, kt�re s� ze mn�, r�wnie�
us�ysza�y Wezwanie.
Dopiero teraz Jenys oderwa�a wzrok od twarzy nieznajomej. Zobaczy�a pi�� ma�ych
dziewczynek, mniej wi�cej r�wie�niczek. Jedne patrzy�y na ni� �mia�o, drugie za� ukry�y si�
za sp�dnicami nowo przyby�ej i tylko wygl�da�y zza nich chichocz�c. Jedna trzyma�a palec w
ustach i Jenys pomy�la�a, �e przesta�a to robi� ju� dawno temu. Wszystkie te dziewczynki
wygl�da�y prawie tak samo jak nieznajoma. Z zaskoczeniem dostrzeg�a, �e s� bardzo podobne
tak�e i do niej samej � mia�y ostre rysy i wielkie szare oczy, kt�re a� �wieci�y w tr�jk�tnych
jak u kota twarzyczkach. Emanowa�y aur� opanowania i spokoju, dziwn� w tym wieku, i
Jenys nagle zrozumia�a, co jej mama mia�a na my�li m�wi�c, �e cho� ma sze�� lat, zbli�a si�
do czterdziestki.
Na dr�ce, nieco na uboczu, czeka�o pi�ciu m�czyzn na koniach. Nosili kolczugi i
wysokie he�my, spod kt�rych sp�ywa�a metalowa siatka os�aniaj�ca szyj�. Jeden z nich mia�
soko�a, zupe�nie jak tata. I mimo �e damie w szarym stroju towarzyszy�o tylko pi��
dziewczynek, sze�� kucyk�w leniwie szczypa�o �wie�� traw�.
Jenys przenios�a zn�w wzrok na nieznajom�. Ta za� pog�aska�a bia�oszary owalny klejnot
zawieszony na srebrnym �a�cuszku na szyi. C�rka Eirran nagle zapragn�a mie� taki sam
klejnot bardziej ni� cokolwiek innego na �wiecie.
� Jeste�my gotowi do odjazdu � o�wiadczy�a dama w szarym, jakby to by�a
najzwyklejsza rzecz. � Jed� z nami.
� Tak, pani � odrzek�a dziewczynka. Pomy�la�a, �e by�oby niegrzecznie, gdyby
zamkn�a drzwi przed nosem nieznajomej, wi�c zostawi�a je otwarte, a sama pobieg�a po
swoj� brunatn� opo�cz�. Chcia�a po�egna� si� z �owc�, ale ten akurat gdzie� si� zapodzia�.
Zawi�za�a opo�cz� pod szyj�, tak jak nauczy�a j� tego mama, i wysz�a z domu, po czym
starannie zamkn�a za sob� drzwi.
� Jaka jeste� porz�dna i schludna! � wykrzykn�a dama w szarym stroju. � Zupe�nie jak
ma�a myszka.
Jenys nie mog�a powstrzyma� chichotu. Zapomnia�a o dobrym wychowaniu na my�l o
myszce, na kt�r� polowaliby zgodnie �owca i �mia�y Wojownik, gdyby tylko odwa�y�a si�
wysun�� g�ow� z norki.
� Czemu si� �miejesz? Co w tym �miesznego? � zapyta�a nieznajoma. A gdy Jenys
wyja�ni�a jej, o co chodzi, tamta r�wnie� si� roze�mia�a. � Mo�e w�a�nie tak b�dziemy ci�
odt�d nazywali: Myszka. Czy ci si� podoba?
� O tak, pani, bardzo mi si� podoba! � Jenys � Myszka � spojrza�a na ni� nie kryj�c
podziwu. � Czy mog�aby� mi powiedzie�, dok�d jedziemy?
� Jedziemy tam, gdzie ty i tobie podobne dziewczynki mog� chodzi� do specjalnej
szko�y.
Myszka zmarszczy�a czo�o.
� Do szko�y? � powt�rzy�a z pow�tpiewaniem. Dama w szarym stroju zn�w si�
roze�mia�a.
� Och, to jest szko�a i jeszcze co� wi�cej. To tam powinna� przebywa�. � Odwr�ci�a si�
do pozosta�ych dziewczynek. � Chod�cie, dzieci. Przyprowad�cie kucyka Myszki. Ona
jeszcze nie wie, kt�ry jest jej. Czy zdo�asz sama si� na niego wdrapa�?
� Tak, �dzi�kuj� ci, pani � odrzek�a Myszka. Wiele razy patrzy�a, jaka tata wsiada� na
Rangina, wiedzia�a wi�c, jak si� to robi. By�a za ma�a, �eby dosi�gn�� strzemion torgia�czyka
i tata podnosi� j� i sadza� przed sob� w kulbace. Ale ten kucyk by� w sam raz dla niej i bez
pomocy wdrapa�a si� na siod�o.
A p�niej bez najmniejszego wahania Jenys, nieznajoma szara dama, pozosta�e
dziewczynki i pi�ciu zbrojnych wyjechali z Blagden.
II
Myszka dowiedzia�a si�, �e dama w szarym stroju ma na imi� Pszczo�a. Odjechali drog�
prowadz�c� na pomoc. Dziewczynki pod��a�y dw�jkami tu� za koniem Pszczo�y, gwardzi�ci
za� z przodu i z ty�u. Rhinfar, ich dow�dca, towarzyszy� damie. Mia� przywi�zan� do siod�a
zwini�t� chor�giew.
Myszka dowiedzia�a si�, �e jad� drog�, kt�ra zaprowadzi�aby ich a� do Lormtu, gdyby na
niej pozostali i skr�cili na Wielkim Rozdro�u. S�ysza�a ju� o Lormcie. Mama od czasu do
czasu m�wi�a, �e pojedzie tam na nauk�, ale nigdy nie mia�a na to czasu. Lormt wydawa� si�
interesuj�cym miejscem ze swoimi uczonymi i zwojami, w kt�rych ukryta by�a wiedza.
Nawet kamienie w jego murach musia�y by� ni� przesi�kni�te. Zw�aszcza teraz, kiedy dwie z
czterech wie� zawali�y si�, ods�aniaj�c mn�stwo nowych dokument�w, kt�re dostarcz�
zaj�cia kilku pokoleniom badaczy. Myszka i pozosta�e dziewczynki pragn�y to zobaczy�.
Pszczo�a jednak wydawa�a si� zupe�nie nie interesowa� Lormtem i ignorowa�a wszystkie
wzmianki o tym miejscu. Wola�a go unika� tak samo jak Wielkiego Rozdro�a, jad�c na
prze�aj, by dotrze� do g��wnego traktu. Eskorta jecha�a za ni� bez s�owa.
G��wny trakt by� szeroki i dobrze ubity, po obu jego stronach ci�gn�� si� niski murek z
kamiennych blok�w, szarozielonych jak rzeka, wzd�u� kt�rej podr�owali. Myszka nigdy w
�yciu nie widzia�a takiego wspania�ego koloru. Wok� Blagden kamienie by�y
czerwonobr�zowe i nawet ziemia mia�a czerwonawy odcie�, je�li nie by�a �wie�o zaorana
albo wilgotna. W�wczas stawa�a si� ciemnobr�zowa, prawie czarna.
Dziewczynka by�a pewna, �e wszyscy b�d� si� z niej �mia�, gdy� tak cz�sto si� rozgl�da�a
podczas jazdy. Nigdy dot�d nie opuszcza�a Blagden i �wiat zewn�trzny wyda� jej si�
niezwyk�y, podniecaj�cy, a jednocze�nie budzi� w niej strach. Niebawem jednak zauwa�y�a,
�e pozosta�e dziewczynki zachowywa�y si� tak samo, z wyj�tkiem Gwiazdki, kt�ra najlepiej
nad sob� panowa�a. Wszystkie rozgada�y si� i Myszka odnios�a wra�enie, �e Gwiazdka by�a
wsz�dzie i wszystko widzia�a. To ona najcz�ciej m�wi�a im, gdzie si� znajduj� i co zobacz�
za nast�pnym zakr�tem g��wnego traktu czy za nast�pnym wzniesieniem.
Pierwsze wra�enie, jakie odnios�a Myszka, okaza�o si� prawdziwe: jej towarzyszki
rzeczywi�cie by�y bardzo do siebie podobne. Wszystkie, nawet Pszczo�a, mia�y smuk��
budow� cia�a, tr�jk�tne kocie twarze, ciemne oczy i w�osy oraz blad� cer�. Wygl�da�y jak
kuzynki podr�uj�ce w towarzystwie ciotki. Wszystkie te� mia�y teraz nowe imiona. Myszka
nie mia�a poj�cia, jak si� przedtem nazywa�y, zreszt� wcale jej to nie obchodzi�o. Wydawa�o
jej si� te�, �e zawsze by�a Myszk� i nikim innym. Po raz pierwszy w �yciu mia�a przyjaci�ki,
prawdziwe przyjaci�ki, tak do niej podobne, �e wreszcie zrozumia�a, dlaczego czu�a sw�
inno�� i obco��. Dowiedzia�a si�, �e i one tak samo czu�y si� w swoim otoczeniu. Teraz
dobrze im by�o ze sob�, a przedtem zawsze by�y bardzo samotne w spos�b, kt�ry tylko one
potrafi�y zrozumie�. Teraz mia�y wra�enie, jakby ka�da odnalaz�a pi�� nowych si�str.
Towarzyszki Myszki nazywa�y si�: Ptaszynka, P�omyk, Gwiazdka, �wierszczyk i Seplenisia,
kt�ra nie umia�a wym�wi� litery �s�. To w�a�nie ona ssa�a kciuk, kiedy czu�a si� niepewnie.
Nazywa�a Myszk� �Myfk�� i s�ysz�c to pozosta�e dziewczynki p�ka�y ze �miechu. Niebawem
Myszka zrozumia�a, dlaczego Pszczo�a nada�a im takie imiona.
Ptaszynka by�a bystra i w�cibska. Przechyla�a g�ow�, przys�uchuj�c si� rozmowie, a potem
gdy nowa my�l przysz�a jej do g�owy, skupia�a uwag� zupe�nie na czym� innym. P�omyk
zdawa�a si� �wieci� wewn�trznym ogniem i kiedy si� odzywa�a, m�wi�a �ywo i z g��bokim
przekonaniem. �wierszczyk by�a niezmiennie weso�a, podczas gdy Gwiazdka okaza�a si�
najm�drzejsz� osob�, jak� Myszka kiedykolwiek spotka�a � oczywi�cie poza mam� i tat�.
Co si� za� tyczy Seplenisi � no c�, jej przezwisko by�o dla wszystkich zrozumia�e.
Myszka dowiedzia�a si�, �e Pszczo�a wyruszy�a z zamku Es i zatoczy�a olbrzymi kr�g
przez ca�y Estcarp. Najpierw skierowa�a si� na po�udnie, potem na wsch�d, a nast�pnie na
pomoc. Zako�czy�a poszukiwania w Blagden i teraz mia�a pod opiek� wszystkie dziewczynki.
Ptaszynka, P�omyk i �wierszczyk, tak jak Myszka, pochodzi�y ze zwyk�ych rodzin
mieszkaj�cych w ma�ych wioskach. Seplenisia by�a c�rk� mo�nego rodu, kt�rego zamek
wznosi� si� w pobli�u zniszczonych przez Wielkie Poruszenie G�r Granicznych. Gwiazdka
urodzi�a si� w rodzinie w�drownych handlarzy, sprzedawc�w �wiecide�ek, ca�e �ycie
sp�dzaj�cych na swoich wozach. Jej matka i m�czyzna, kt�ry w�a�nie dzieli� jej pos�anie,
przestraszeni widokiem odzianej na szaro kobiety w eskorcie zbrojnych gwardzist�w, kt�ra
bez trudu ich odnalaz�a, pozwolili zabra� sobie Gwiazdk� bez s�owa protestu. Poza tym
oznacza�o to jedn� g�b� mniej do wykarmienia. Gwiazdka opowiedzia�a im t� histori�
beznami�tnym g�osem. Myszka zrozumia�a, �e albo wcale si� tym nie przej�a, albo �e tak
bardzo j� to zabola�o, i� postanowi�a nie da� nic po sobie pozna�. Postanowi�a zosta�
najlepsz� przyjaci�k� biednej Gwiazdki. Jej mama i tata�
Z zaskoczenia otworzy�a szeroko oczy. Po raz pierwszy po opuszczeniu domu pomy�la�a o
swoich rodzicach! Prawie o nich zapomnia�a i wcale za nimi nie t�skni�a. Czy zmartwi ich jej
odjazd? Czy b�d� si� niepokoi�, co si� z ni� sta�o?
Owej nocy Myszka nie usn�a od razu, ale p�aka�a cicho, okryta ciep�ym kocem. Us�ysza�a
odg�osy p�aczu i poci�gania nosem. Usiad�a i rozejrza�a si� � wi�kszo�� jej towarzyszek
r�wnie� p�aka�a.
� Ja chc� do mamy � powiedzia�a p�aczliwie �wierszczyk.
� Ja te� � doda�a P�omyk. Seplenisia ssa�a kciuk, jakby nigdy nie mia�a tego zaprzesta�.
Myszka zapragn�a czego� wi�cej, chcia�a, by jej mama j� us�ysza�a, tak jak to si� czasem
zdarza�o w Blagden. Ale jako� ba�a si� to zrobi�, gdy Pszczo�a by�a w pobli�u.
� Lepiej si� uspok�j � powiedzia�a Gwiazdka. Tylko ona nie p�aka�a. � Pszczo�a ci�
us�yszy.
� Ju� us�ysza�am � odezwa�a si� Pszczo�a. Wesz�a w �rodek grupy, usiad�a i wzi�a
Seplenisi� na kolana. �wierszczyk skuli�a si� w zgi�ciu jej drugiego ramienia, a reszta dzieci
podpe�z�a najbli�ej jak mog�a, nawet niezale�na Gwiazdka.
� Prosz� ci�, pani � odezwa�a si� Myszka. � Zapomnia�y�my powiedzie� moim
rodzicom, dok�d jedziemy. Oni nawet nie wiedz�, gdzie jestem!
� I to ci� niepokoi, prawda? � zapyta�a Pszczo�a. � No wi�c nie musisz si� martwi�.
Teraz ju� wiedz�, co si� sta�o.
Seplenisia wyj�a palec z ust i zd��y�a rzec:
� Brak mi mamy i taty. � W�o�y�a zn�w palec i poci�gn�a �a�o�nie nosem.
� To minie. Jeste�cie bezpieczne i jeste�cie tam, gdzie powinny�cie by�. Pami�tajcie o
tym. A teraz �pijcie, wszystkie. � Pszczo�a zap�dzi�a je z powrotem na ich miejsca i otuli�a
kocami. Poca�owa�a wszystkie, zatrzymuj�c si� nieco d�u�ej przy Seplenisi.
Dziewczynki znalaz�y wi�cej pociechy w tym, co ich opiekunka mia�a na my�li ni� w tym,
co powiedzia�a.
� Dzi�kuj� ci, pani � powiedzia�a Myszka. � Teraz b�dziemy spokojne. � A potem
zasn�a.
III
Myszka czu�a si� wspaniale w towarzystwie Pszczo�y tak jak jej towarzyszki. Wydawa�o
si� im, �e zyska�y ciotk�, m�od� ciotk�, z kt�r� mog�y si� droczy� i �mia�, i kt�ra by�a bardzo
weso�a. Nigdy dot�d nie spotka�y kogo� r�wnie weso�ego. Jednocze�nie jednak wiedzia�y, �e
musz� jej s�ucha� we wszystkim. �piewa�y piosenki i Pszczo�a opowiada�a im r�ne historie.
� W ten spos�b droga mniej si� d�u�y � powiedzia�a. I mia�y wra�enie, �e pomaga im
czarodziejski wiatr, kt�ry d�� im w plecy.
Pocz�tkowo Myszka nieufnie przygl�da�a si� pi�tce zbrojnych. Oczywi�cie ju� widzia�a
kolczug�. Tata mia� kolczug�, jakkolwiek prawie nigdy jej nie wk�ada�. I jego he�m, cho� nie
nowy, onie�miela� tak samo jak te, kt�re widzia�a u towarzysz�cych Pszczole stra�nik�w. Ci
nosili jednak d�ugie miecze i mieli zapasy amunicji do pistolet�w strza�kowych. Tata za� ju�
dawno zu�y� wszystkie strza�ki i powiesi� pistolet na �cianie, ot, tak tylko, na pokaz. Pilnuj�cy
Pszczo�y i dziewczynek gwardzi�ci niewiele ze sob� rozmawiali, a je�li ju�, to cicho. Myszka
odkry�a ze zdumieniem, �e to ich opiekunka wydaje im rozkazy.
Zacz�a si� nad tym zastanawia�. Tata nigdy nie pos�ucha�by rozkaz�w kobiety, a przecie�
jeden z pi�tki zbrojnych wygl�da� jak daleki krewny taty. Co� j� jednak powstrzymywa�o
przed pr�b� spoufalenia si� z nim. Jego czarno�bia�y sok� jecha� na ��ku siod�a zupe�nie tak
samo jak �mia�y Wojownik. Lecz ten ptak bardzo r�ni� si� od jej skrzydlatego przyjaciela.
Skrzecza� i skwirzy� za ka�dym razem, gdy tylko pr�bowa�a si� do niego zbli�y�, pozostawi�a
go wi�c w spokoju. Wiedzia�a jednak, i� nieznajomy gwardzista musia� by� jednym z owych
wspania�ych Sokolnik�w, do kt�rych nale�a� jej tata do czasu, kiedy o�eni� si� z mam�.
Bardzo chcia�a, �eby kiedy� porozmawia� z ni�.
Ka�dej nocy przed za�ni�ciem Pszczo�a udziela�a lekcji swoim podopiecznym. Przede
wszystkim dotyczy�y one natury magii, ale pewnego razu zacz�a je poucza�, jak maj� si�
zachowywa�, gdy dotr� do miasta Es.
� B�dziemy tam ju� wkr�tce. Musicie zachowywa� si� jak najlepiej �m�wi�a Pszczo�a.
� Najwy�sza Stra�niczka rz�dzi nami wszystkimi � tak, r�wnie� i wami, chocia� nigdy
nawet jej nie spotka�y�cie. Jest teraz wasz� matk�, wasz� jedyn� krewn�, tak jak jest moj�.
Nie wolno wam krzycze�, podskakiwa� ani biega�. W jej obecno�ci musicie i�� spokojnie i
m�wi� tylko wtedy, gdy kto� si� do was zwr�ci.
� Czy zbije nas, je�li b�dziemy niegrzeczne? � zapyta�a chichocz�c �wierszczyk. � A
mo�e po�le do ��ka bez kolacji?
� Oczywi�cie, �e nie! � Pszczo�a usi�owa�a zachowa� powag�, ale k�ciki jej ust drgn�y
podejrzanie. � Och, ty hultajko. Dasz si� im nie�le we znaki w Przybytku M�dr