726
Szczegóły |
Tytuł |
726 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
726 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 726 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
726 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
JAN BASZKIEWICZ
HISTORIA FRANCJI
WROC�AW. WARSZAWA. KRAK�W. GDA�SK 1974
OD AUTORA
�nisi troch od o rzed-
oM ten r � � p
nich wydawnictw ossoli�skiego cyklu historii kraj�w �wiata. Nie zamyka
opisu na r. 1945, lecz prowadzi narracj� a� do progu V Republiki, kt�ra
nale�y do �ywej, jeszcze p�ynnej francuskiej #wsp�czesno�ci. Jest tak�e
obszerniejszy od poprzednich tom�w. Oczywi#cie, to nie przesuni�cie daty
granicznej wyk�adu poza 1945 r. spowodowa�o �w wzrost obj�to�ci. Uspra-
wiedliwia go, po pierwsze, historyczna rola Francji, po drugie za� ch��
zastosowania nieco odmiennej konwencji pisarskiej.
Dziejowe znaczenie Francji nie wymaga uzasadnie�. Uznaj�c, �e to
rzecz oczywista, nale�a�o zapewni� odpowiednie miejsce nie tylko jej
historii politycznej, jak�e fascynuj�cej, ale r�wnie� dziejomjej spo�ecze�stwa,
kt�rych poznawczy walor tak wysoko ceni� Marks. Wypada�o uwa�nie
pochyli� si� nad dorobkiem francuskiej kultury. Nale�a�o wreszcie pami�ta�
o barwnej historii zwi�zk�w Francji z Polsk� i Polakami. Rozwini�cie
wszystkich tych w�tk�w ogromnie zwi�kszy�o obj�to�� tekstu, zmuszaj�c
autora (i sk�aniaj�c Wydawc� : pragn� mu za to podzi�kowa�) do rezygnacji
z wcze�niej zaplanowanych limit�w. Pewn� oszcz�dno�� mo�na by�o
natomiast uzyska� przez redukcj� do niezb�dnego minimum opisu tego,
co by�o przed Francj�, a wi�c Galii celtyckiej, rzymskiej i frankijskiej.
Napisa� histori� Francji dla polskiego czytelnika nie jest �atwo. Wiedza
o francuskiej historii i kulturze w�r�d Polak�w zawsze byla rozleg�a.
Mamy do nich stosunek bardzo osobisty, nieraz r�nimy si� w opiniach
na, niekt�re sprawy (nasz stosunek do Bonapartego stanowi tu przyk�ad
klasyczny, ale wcale nie jedyny). Dzieje i tradycje Francji potrafi� porusza�
nasze emocje zbiorowe. Trudno zapomnie� wstrz�s, jaki w okupowanej
Warszawie, w czerwcu 1940 r., wywo�a� upadek Pary�a. Pami�tamy, jak
5
dwadzie�cia siedem lat p�niej przyjmowano w polskich miastach prezy-
denta Republiki Francuskiej. Doprawdy, trudno pisa� o historii Francji
w spos�b ch�odny i bezosobowy.
Nie znaczy to, i� mo�na t� histori� ocenia� bezkrytycznie. W r. 1625
s�awny Holender, Hugo Grocjusz, twierdzi�, i� tylko kr�lestwo niebieskie
jest lepsze od kr�lestwa Francji: z retoryczn� przesad� wyra�a� pogl�d
nader rozpowszechniony. W zgrabn� formu�� identyczny pogl�d ubra�
Wiktor Hugo : hiszpa�ski bohater jego dramatu Hernani powiada, �e gdyby
by� Bogiem Ojcem i mia� dw�ch syn�w, starszego uczyni�by Bogiem,
m�odszego kr�lem Francji. �atwo mno�y� podobne opinie. Nie mam �ad-
nego powodu, by ukrywa� tak�e moj� sympati� i m�j podziw dla kraju,
o kt�rym pisz�. Tym trudniejsze zadanie: pogodzi� je z trze�w�, krytyczn�
ocen� procesu historycznego.
Stara�em si� znale�� dla tej ksi��ki konwencj� pisarsk� mniej mo�e
akademick�, bardziej osobist�. A przede wszystkim chcia�em napisa�
tekst, kt�ry s�u�y�by do czytania, a nie tylko do sprawdzania nazwisk i dat:
po to istniej� doskona�e encyklopedie. Nie mam pewno�ci, czy uda�o mi
si� to osi�gn�� tak, jak zamierza�em.
Warszawa, w kwietniu 1972 r
PRZED FRANCJ�
Przed Francj� byia Galia
(Augustin Thierry)
OSOBOWO�C FRANCJI
OHATER Wspomnie� mojego przy
jaciela Anatola France'a zaczyna� sw� edukacj� historyczn� od recytowania
rymowanej historu Francji pi�ra ksi�dza Gauthier. Na samym pocz�tku
wiersza zawiera� znajomo�� z Faramundem, pierwszym z kr�l�w, "kt�-
rych na tron francuski w Galii wyniesiono". Tak uczy� si� dziej�w ojczys-
tych m�ody Francuz w po�owie XIX w. Ale jeszcze kilkana�cie lat temu
mediewista francuski Robert Latouche wspominaj�c swe szkolne lata
cytowa� inny wierszyk o Faramundzie, pierwszym w�adcy Francji, kt�ry
panowat w latach 420-428.
Nie szanuj�ca szkolnej wiedzy historiografia krytyczna ujawni�a ju�
dawno, �e �w dzielny Faramund istnia� jedynie w legendzie. Ale dla trady-
cjonalist�w odkrycie to skr�ci�o tylko nieznacznie dzieje Francji. Wystarczy
odnale�� we wsp�czesnej francuskiej encyklopedu tablic� chronologiczn�
kr�l�w Francji, by si� przekona�, i� dhxgi ich poczet dzieli si� na trzy
"rasy", tj. dynastie, a otwiera go kr�l Meroweusz (448-458), dziad s�yn-
nego Chlodwiga.
Merowingowie, potomkowie Meroweusza, s� wi�c w tym schemacie
pierwszymi kr�lami Francji. Zarazem od czas�w romantycznej historiografii
niemieccy badacze zacz�li traktowa� Merowing�w jako pierwszych w�adc�w
niemieckich. Chyba jednak nie b�dziemy pr�bowali rozstrzyga�, kto ma
lepsze prawa do Merowing�w, a kto ich sobie tylko przyw�aszcza: wdawa-
nie si� w te dawne spory by�oby zaj�ciem ja�owym. Narodziny pa�stwa
i narodowo�ci s� procesem �atwym i nieskomplikowanym tylko w kolo-
rowych albumach z wizerunkami w�adc�w. Francja nie jest oczywi�cie
tworemjednego kr�la ani nawetjednej dynastii. Jej pojawienie si� na mapie
Europy poprzedza� d�ugi, spl�tany ci�g proces�w i zdarze�.
Je�li jednak mamy wystawi� Francji metryk� urodzenia, to zgodnie
z rozpowszechnion� opini� wypiszmy j� na czterdzieste lata IX w.,
a zatem cztery stulecia po kr�lu Meroweuszu. Dwa wydarzenia maj� tu
7
wag� symbolu. W r. 842 tzw. przysi�ga sztrasburska da�a okazj� do pierw-
szej solennej manifestacji r�nic j�zykowych mi�dzy Francuzami i Niem-
cami. W nast�pnym, 843 r. uk�ad w Verdun przyni�s� podzia� wielkiej
spu�cizny po Karolu Wielkim pomi�dzy trzech jego wnuk�w. Zachodnia
cz�� imperium karoli�skiego sta�a si� trzonem pa�stwa francuskiego,
a jej w�adca Karol �ysy mo�e ju� bez �adnych w�tg?iwo�ci uchodzi� za
francuskiego kr�la.
Mylne by�oby jednak mniemanie, �e te cztery setki lat pomi�dzy Mero-
weuszem i Karolem �ysym stanowi� historyczny fundament, na kt�rym
uformowa�a si� Francja. Historia tego, co by�o przed Francj�, jest znacznie
dh#�sza. "Przed Francj� by�a Galia" - pisa� p�tora wieku temu historyk
francuski Augustin Thierry. By�a przed Francj� Galia celtycka, by�a Galia
rzymska, by�a te� Galia frazikijska. Nie mo�na wi�c zaczyna� opisu dziej�w
Francji od lat czterdziestych IX w.
Gdy spogl�damy na map� Francji, uderza wyrazisto�� jej geograficz-
nego oblicza: dostrzegali to ju� staro�ytni. Geograf antyczny Strabon
zwraca� uwag� na naturaln� jedno�� kraju Gal�w, jego harmonijn� struk-
tur�, korzystne warunki do obrony od zewn�trz i komunikacji wewn�trz
tego obszaru. Galia, zamkni�ta od wschodu Alpami i Renem, od po�udnio-
wego zachodu Pirenejami, poza tym za� granicami morskimi - uj�ta
by�a jakby w naturalne fortyfikacje. Jak prawdziwe dzie�o sztuki podziwia�
naturalne granice Galii p�norzymski historyk Ammianus Marcellinus.
A w XIX stuleciu to w�a�nie mia� na my�li Juliusz Michelet, gdy pisa� o oso-
bowo�ci Francji.
Jednak�e naturalne granice nie uchroni�y kraju przed wojnami, najaz-
dami i zaborami. Tak pi�knie ukszta�towana struktura ziemi by�a tyglem,
w kt�rym si� stapia�y bardzo niejednorodne elementy etniczne. Trzy spo�r�d
nich mia�y znaczenie pierwszorz�dne: Francja to amalgamat Celt�w,
Rzymian i Frank�w.
W XVIII i XIX w. historycy francuscy lubili pisa� o nie daj�cych si�
przezwyci�y� sprzeczno�ciach mi�dzy "ras�" celtyckich Gal�w i "ras�"
germa�skich Frank�w. Pr�bowano w walkach klasowych bur�uazji i szlach-
ty francuskiej szuka� przed�u�enia konflikt�w celtyckiej rasy podbitej
i frankijskiej rasy zdobywc�w. Dopiero Michelet stwierdzi�, �e nie ma sensu
m�wi� o "walce ras" u progu dziej�w Francji, oraz ujawni� polityczny sens
takich rozwa�a� ("Strze�cie si�, m�wi�c o rasie, by s�owo to nie by�o pre-
tekstem dla usprawiedliwiania w przesz�o�ci i kontynuowania w przysz�o�ci
obecnych nienawi�ci, zazdro�ci i spor�w"). Ale i po Michelecie zajmowano
si� cz�sto rol� Gal�w i Frank�w w dziejach Francji. Konserwatywny histo-
ryk drugiej po�owy XIX w., Fustel de Coulanges, zas�yn�� jako wr�g
8
"kultu rasy" w tej specyficznie niemieckiej wersji, kt�ra przypisywa�a
nadnaturalne talenty "rasie germa�skiej". Polemika z nauk� niemieck�
nie pozosta�a bez wp�ywu na warto�ciowanie sk�adnik�w, z kt�rych rodzi�a
si� Francja.
Fustel de Coulanges i jego uczniowie wysoko cenili warto�� i ci�g�o��
cywilizacji galijskiej i rzymskiej na ziemiach przysz�ej Francji. Trzeci sk�ad-
nik, germa�skich Frank�w, Fustel ocenia� jako "zbrojne bandy", "szcz�tki
rasy pozbawionej si�y", kt�rych wtargni�cie do Galii rzymskiej przynios�o
tylko "ruiny, okrucie�stwo i nie�ad". Fundamentem cywilizacji �rednio-
wiecznej, tak�e francuskiej, by�aby wi�c trwaj�ca mimo zniszcze� spu�cizna
rzymska. Wszystkie bowiem tw�rcze zapowiedzi �redniowiecza tkwi�y ju�
w p�nym cesarstwie rzymskim. Dobrodziejstwa cywilizacji rzymskiej
w Galii Fustel przeciwstawia� apokaliptycznej wizji rozpasanego barba-
rzy�stwa po wtargni�ciu na ten obszar Frank�w.
Spory Fustela i jego zwolennik�w - tak zwanych romanist�w - z rzecz-
nikami "germanizmu", kt�rzy podstawy Europy �redniowiecznej przypi-
sywali genialnym w�a�ciwo�ciom "rasy germa�skiej", z biegiem lat traci�y
na gwa�towno�ci i jadowito�ci. Nauka niemiecka zacz�a si� godzi� z ide�
Fustela o ci�g�o�ci rozwoju dziejowego od antyku do �redniowiecza,
akcentuj�c zreszt� nadal szczeg�ln� rol� German�w w tej ewolucji. Idea
ci�g�o�ci cywilizacyjnej by�a tym bardziej atrakcyjna dla nauki mieszcza�-
skiej XX w., im mniej sympatii budzi�a my�l o roli rewolucji na granicy
wielkich epok historycznych. Z drugiej strony nauka francuska �agodzi�a
skrajne s�dy na temat negatywnej roli German�w w kszta�towaniu si�
podstaw pa�stwa, narodowo�ci i cywilizacji �redniowiecznej Francji.
A przecie� wp�yw dawnych konflikt�w mi�dzy romanistami i germanistami
mo�na dostrzec po dzie� dzisiejszy w interpretacji tego, co by�o przed
Francj�.
GALIA CELTYCKA
Na pocz�tku IV w. p. n. e. Celtowie zajmowali nie tylko obszar dzisiej
szej Francji, ale tak�e Wielk� Brytani� i Irlandi�, Belgi� i Holandi�, cz��
p�nocnej Italii, po�udniowo-zachodni obszar dzisiejszych Niemiec, ziemie
p�niejszych Czech. Na zachodzie, w Hiszpanii, zmieszani byli z Iberami;
na wschodzie siedziby Celt�w si�gn�y po dzisiejsz� �rodkow� Turcj�.
U schy�ku V w. p. n. e. niekt�re plemiona celtyckich Gal�w przesz�y
Alpy, lokuj�c si� w dolinie Padu. W r. 387 najazd Gal�w - by�o ich oko�o
30 tys. - dotar� a� po Rzym, zdobyty i z�upiony z wyj�tkiem Kapitolu,
ocalonego alarmem legendarnych g�si. Najazd Gal�w by� wielkim zasko-
9
czeniem i pot�n� kl�sk�, d�ugo przez Rzymian pami�tan�. Ale od tej pory
Rzym bra� stopniowo na Galach srogi odwet. P�niejsze ataki Gal�w
by�y w IV i 111 w. p. n. e. odpierane z powodzeniem, a dolina Padu, zagar-
niana przez Rzymian, ulega�a powolnej romanizacji. Wojna przeciw
Galom podj�ta przez Rzym w r. 125 p. n. e. pozwoli�a Rzymianom prze-
nikn�� za Alpy. Wyzyskuj�c nieustanne wa�nie pomi�dzy plemionami
galijskimi, umocnili si� oni w pasie Galii po�udniowej, nadmorskiej. Tak
powsta�a prowincja Rzymu, Galia Narbo�ska, ��cz�ca Itali� pomostem
l�dowym z podbit� wcze�niej przez Rzym Hiszpani�. W I w. p. n. e. istnia�y
zatem ju� dwie Galie: Gallia togata, odziana w rzymsk� tog�, romanizo-
wana, i Gallia comata, "d�ugow�osa", celtycka. T� drug� podbi� dla Rzymu
w latach pi��dziesi�tych I w. p. n. e. ambitny i utalentowany w�dz - Gajusz
Juliusz Cezar.
Do�� banalne jest twierdzenie, �e podb�j. rzymski u�atwi�y konflikty
mi�dzy licznymi a sk��conymi plemionami Gal�w. Wiadomo, �e niekt�re
spo�r�d tych plemion - np. Eduowie, Remowie - jawnie sprzyja�y Rzy-
mianom, �e galijska arystokracja cz�sto R�ymianom stawia�a tylko mi�kki
op�r, �e komplikowa� po�o�enie Gal�w nacisk germa�skich Swew�w pod
wodz� Ariowista. Niekiedy jednak podb�j rzymski starano si� t�umaczy�
wy��cznie domowym sk��ceniem Gal�w - tak jak gdyby nie istnia� mo-
tyw rzymskiej przewagi. Przewagi potencja�u i techniki wojennej, bo nie
wy�szo�ci cywilizacyjnej. W czasach Cezara Galowie byli ludem o wy-
sokiej cywilizacji materialnej i kulturze duchowej. Sam Cezar z uznaniem
wypowiada� si� na temat ich zmys�u inwencji. Ich kraj by� g�sto za
mieszka�y, pola zbo�owe i winnice przynosi�y produkcj� obfit� i wysokiej
jako�ci. Liczne osady miejskie by�y nie tylko o�rodkami �ycia publi-
cznego, ale tak�e handlu i produkcji. Metalurgia, ceramika, emalier-
stwo galijskie ujawniaj� �wietn� sprawno�� techniczn� i smak rzemie�lni-
k�w. Zdumiewa znakomita umiej�tno�� pracy w szkle oraz drewnie; las
u Gal�w nie by� wrogim ludziom ost�pem, by� oswojony i �wietnie wy-
korzystywany. Jednak�e Galia to przede wszystkim kraj wysokiej kultury
agrarnej; Galowie mogliby "udziela� lekcji najs�awniejszym agronomom
�wiata �aci�skiego" (R. Pernoud).
Pami�tniki Cezara o wojnie galijskiej ukazuj� spo�ecze�stwo Gal�w
niezmiernie zr�nicowane. "Ca�a Galia dzieli si� na trzy cz�ci" - tym
zdaniem zaczyna� Cezar sw�j opis wojny z Galami. Na p�nocnym wscho-
dzie - Belgowie; centraln� cz�� kraju zajmowali najliczniejsi Galowie
(w w�szym znaczeniu); najmniejsza by�a cz�� trzecia Galii, na po�udnio-
wym zachodzie, zamieszka�a przez Akwitan�w. Ale w ka�dej spo�r�d
tych trzech cz�ci siedzia�y bardzo liczne plemiona galijskie o do�� nier�wno-
IO
miernym poziomie spo�ecznej ewolucji. Na og� rozk�ad dawnych wsp�lnot
by� mocno zaawansowany. Podstawowy trzon ludno�ci znajdowa� si�
w wyra�nej zale�no�ci od plemiennej arystokracji.
Religia Gal�w, nie pozbawiona poetyckiego wdzi�ku, jest jednak wci��
nader tajemnicza. "W miar� post�p�w bada� nad celtyck� religi� ma si�
wra�enie studiowania przedmiotu, kt�ry wci�� nam si� wymyka" (J. Ven-
dryes). Ostoj� tej religii by�a pot�na korporacja kap�a�ska. Galijscy
kap�ani, druidowie, mieli w r�ku wa�ne ogniwa organizacji spo�e"znej.
Tak jak i u innych spo�ecze�stw antycznych, w�asno�ci� kap�an�w by�y
u Gal�w nie tylko wtajemniczenia
religijne, ale r�wnie� sekretne for-
mu�y, wyrocznie i przepowiednie,
recepty medyczne, plemienne legen-
dy. Ich zadaniem by�a wyk�adnia
regu� post�powania, s##izenie wykrocze�, wychowywanie m�odzie�y
z arystokratycznych rod�w, kulty-
wowanie pisma (ale podstawy kul-
tury duchowej Gal�w przekazywa�a
tradycja ustna, pismo odgrywa�o
niedu�� rol�). Rzymianie nie bez
racji upatrywali w druidach ostoj�
rodzimych tradycji i galijskiej nie-
zale�no�ci, tote� t�pili druidyzm
bezlito�nie.
Wojny galijskie Cezara (od r. 58
p. n. e.) obfitowa�y w epizody drama-
tyczne. Mimo pot�gi wojskowej
Rzymian i geniuszu ich wodza nie
brak w tej historll bolesnych kl�sk Wereyngetoryks
rzymskich legion�w. Rzymianie
m�cili si� morduj�c i sprzedaj�c w niewol� dziesi�tki tysi�cy ludzi. Podbiw-
szy Gal�w (r. 56) Rzymianie rozlokowali w kraju swoje wojska, na�o�yli na
ludno�� wysoki roczny podatek, obowi�zek pomocy zbrojnej i utrzymywania
okupacyjnych garnizon�w. Umiej�tnie wykorzystywali podzia�y plemienne,
popieraj�c niekt�re plemiona i upokarzaj�c inne. Rzymskie represje i zdzier-
stwa skupi�y liczne plemiona galijskie w powsta�czej koalicji (r. 52), do
kt�rej przyst�pi�y nawet grupy tradycyjnie Rzymianom przychylne. Na
czele zwi�zku stan�� dwudziestoletni w�dz z plemienia Arwern�w, Wer-
cyngetoryks. Szans� powstania by�o rozproszenie si� rzymskich w Galii,
Il
a tak�e zam�t polityczny w Rzymie, gdzie w�a�nie dope�nia�a si� agonia
ustroju republika�skiego. Wercyngetoryks, �wietny taktyk, odni�s� sukces
obronny pod Gergowi�; ale obl�ony w Alezji, blisko �r�de� Sekwany,
wzi�ty zosta� przez Cezara g�odem.
Operacja pod Alezj�, w kt�rej Cezar
oblega� warowni� i sam odpiera�
atak Gal�w id�cych z pomoc� Wer-
cyngetoryksowi, przesz�a do historii
' a
### wielkich czyn�w militarnych. Wer-
# cyngetoryks zosta� przewieziony do
Rzymu i potem stracony, powstanie
# Gal�w utopiono we krwi.
Rzymski podb�j Galii budzi�
w �wiadomo�ci historycznej Fran-
cuz�w uczucia mieszane. Wercyn-
getoryks stawa� si� niekiedy patro-
nem francuskiego nacjonalizmu ;
z upadku galijskiej niepodleg�o�ci
pr�bowano wyci�ga� aktualne kon-
kluzje polityczne. "Wojna domowa,
ta wielka przywara galijska, wyda�a
kraj Rzymianom" - pisa� prawi-
cowy historyk Jacques Bainville.
B�stwo celtyckie, III w. p.n.e. Mo�na by�o st�d wywie�� kla-
syczny wniosek ideologii prawi-
cowej : wojna domowa (a to znaczy: konflikty klasowe) os�abia kraj w obli-
czu zewn�trznego wroga.
Ale jednocze�nie ocena rzymskiego podboju na og� nie jest negatywna.
"Jeste�my do dzi� dumni z Wercyngetoryksa - pisa� dalej Bainville-
lecz by�oby nieszcz�ciem, gdyby zatriumfowa�". Ferdinand Lot, autor
fundamentalnego dzie�a o Galii, ubolewa� nad upadkiem Alezji ("naj-
wi�ksza katastrofa w naszej historii"), ale twierdzi�, i� podb�j rzymski
by� dla kraju zbawieniem i dobrodziejstwem. Opinie takie wynika�y cz�sto
z prze�wiadczenia, �e lepsze jest przyj�cie obcych wzor�w ustrojowych
i kulturalnych ni� stan, w kt�rym kraj "by� ofiar� rewolucji spo�ecznych
i politycznych" (F. Lot). Ceni�c dobrodziejstwa rzymskiego podboju nie-
raz jednak zbyt nisko szacowano biedn� cywilizacj� galijsk� wobec prze-
pychu kultury rzymskiej. Galia celtycka mia�a wszak kultur� wielkiej
klasy. Legitymowa�a si� �wietn� cywilizacj� materialn� w sferze rolnictwa
i rzemie�lniczej inwencji (cho� nie dor�wnywa�a Rzymowi w dziedzinie
I2
architektury i urbanizmu). Mia�a rozwini�ty i zr�nicowany ustr�j spo�eczny.
Reprezentowa�a tak�e niema�y poziom kultury duchowej: respekt dla
wiedzy i poezji, religi� bynajmniej nie prymitywn�, efektown� kultur�
artystyczn�. Fa�szywe by�oby mniemanie, i� Galia to kraj analfabet�w,
cho� ust�powa�a �wiatu rzymsko-hellenistycznemu poziomem pi�mienno�ci
(st�d szczeg�lna rola wykopalisk archeologicznych dla odtworzenia dziej�w
Galii; prace wykopaliskowe podj�to na wielk� skal� po r. 1860 i przynios�y
one �wietne rezultaty). Ustr�j polityczny by� s�abo�ci� kraju, trudno jednak
wierzy� w trwa�� niezdolno�� Gal�w do stworzenia silnych form politycz-
nych spo�ecznej egzystencji.
GALIA RZYMSKA
Romanizacja podbitej Galii post�powa�a nier�wnomiernie. Silniejsza
by�a na po�udniu i wschodzie, s�ab�a ku p�nocnemu zachodowi, gdzie
ze znaczn� si�� utrzymywa�y si� celtyckie obyczaje i instytucje. Wie� s�abiej
ulega�a romanizacji ni� miasta. Instrumentami wp�ywu rzymskiego by�y
administracja i armia. W niekt�rych dziedzinach (j�zyk, budownictwo)
romanizacja osi�gn�a du�e sukcesy, w innych kszta�towa� si� stop rzymsko-
-galijski lub trwa�a tradycja celtycka. Wp�yw rzymski s�abo tylko dotkn��
galijski styl ubierania si�; w plastyce utrzymywa� si� mocno gust celtycki;
religia stworzy�a swoisty amalgamat: panteon bog�w powsta� z przemie-
szania b�stw rzymskich i celtyckich. Prawda, �e politeizm rzymski we
wszystkich krajach podbitych wch�ania� kulty lokalne, jednak�e w Galu
udzia� religii celtyckiej by� szczeg�lnie znaczny.
Romanizacja Galii nie dokonywa�a si� poprzez masowy nap�yw rzym-
skiej ludno�ci. Rzymskich �o�nierzy, kolonist�w, urz�dnik�w czy kupc�w
nie by�o a� tylu, by mogli decydowa� o obliczu kraju. Zreszt� wielk� cz��
imigrant�w stanowili nie Rzymianie, lecz przybysze z prowincji cesarstwa.
Romanizacja by�a w Galii faktem kulturowym, a nie demograficznym.
Niezale�nie od nier�wnomierno�ci jej rytmu w r�nych regionach i w r�-
nych sferach cywilizacji - tak�e w uk�adzie klasowym przebiega�a ona
rozmaicie. Wy�sze warstwy spo�eczne najszybciej przyjmowa�y obyczaj
�r�dziemnomorski. I tak np. �acin� - j�zyk administracji, wojska, szko�y,
potem tak�e ko�cio�a - przyswajali sobie naj�atwiej Galowie zamo�ni
i wp�ywowi, podczas gdy lud d�ugo m�wi� po celtycku lub celtycko-�aci�-
skim volapukiem. Jeszcze przed edyktem cesarza Karakalli (r. 212), upow-
szechniaj�cym obywatelstwo rzymskie, w Galii udost�pniano jego nabycie
galijskim bogaczom, urz�dnikom, wojskowym. W�r�d galijskiej arysto-
kracji �ywe by�y rzymskie snobizmy, nierzadkie za� i rzymskie kariery.
13
Galijska elita wchodzi�a stopniowo do rzymskiego senatu i do kr�g�w
najwy�szego towarzystwa. Prawda, �e dotyczy�o to przede wszystkim Galii
po�udniowej, najd�u�ej z Rzymem zwi�zanej i najmocniej zromanizowanej.
Ju� w po�owie II w. cesarzem Rzymu zosta� Galijczyk z pochodzenia
Antoninus Pius: jego przodkowie pochodzili w�a�nie z Galii po�udniowej,
z Nimes. Trzeba przyzna�, �e cesarzem by� doskona�ym.
Historiografia francuska od wielu dziesi�cioleci zwyk�a ocenia� okres
galo-rzymski jako czas wyj�tkowej r�wnowagi, dobrowolnego i spon-
tanicznego po��czenia dw�ch cywilizacji (tak np. niedawno Paul-Marie
Duval). Mo�na jednak zadawa� sobie pytanie, czy badacze tamtych czas�w
nie patrz� na nie troch� oczami galo-rzymskiej elity, dobrze zadomowionej
w systemie rzymskiego imperium. A przecie� nieliczna tylko mniejszo��
mia�a tak wygodne miejsce w owym systemie. Optymistyczna wizja czas�w
galo-rzymskich wynika mo�e z tradycji spor�w romanist�w z germanistami.
Tym ja�niejsza wydaje si� przesz�o�� Galii rzymskiej, im bardziej z ni�
kontrastuje przeczerniony obraz zam�tu po najazdach germa�skich.
Chyba zbyt optymistycznie wyobra�a�a sobie nieraz historiografia
obraz pokoju wewn�trznego, kt�ry przynios�o Galii rzymskie panowanie.
Przejawy niezadowolenia tli�y si� przez ca�y czas, by w III w. wybuchn��
gwa�townym po�arem porusze� spo�ecznych, kt�rym towarzyszy�y sepa-
ratyzmy polityczne. Przyczyny tych niepokoj�w i star� kry�y si� w post�pu-
j�cym kryzysie ca�ego systemu socjalnego.
Wspomnie� tu wypada przede wszystkim o zjawiskach politycznych
i militarnych. Posiad�o�ci imperium rzymskiego w II w. obj�y kolosalne
rozmiary - od Mezopotamii do Atlantyku, od doliny Nilu po Wielk�
Brytani�. Cesarstwo broni raczej tego stanu posiadania, ni� szuka nowych
zdobyczy. Kurczy� si� dop�yw niewolnej si�y roboczej, a pr�by wzmo�onej
eksploatacji pracy niewolnej nie mog�y da� innego rezultatu, jak kryzys
demograficzny (spadek liczby niewolnych) i bunty niewolnicze, id�ce
w parz# z poruszeniami wolnych n�dzarzy. Galijskie powstania bagaud�w
(od schy�ku III w.) by�y sk�adnikiem znacznie powszechniejszego ruchu;
to samo mo�na powiedzie� o separatyzmie politycznym w Galii, kt�ry
si� wyra�a� m. in. w dzia�aniaeh "galijskich cesarzy", Aelianusa i Amandusa.
Rozpaczliwy wysi�ek obrony nieprawdopodobnie wyd�u�onych granic
imperium przed atakami obcych lud�w wyczerpywa� si�y cesarstwa i k�ad�
si� brzemieniem potwornego ucisku fiskalnego na ludzio�ci, a mimo to nie
dawa� oczekiwanego rezultatu. W�r�d ekonomicznego regresu i politycznego
zam�tu narasta�y zjawiska niech�ci do rzymskiej w�adzy, obywatelskiej
apatii, nienawi�ci klasowych. #Odradza�y si� dawne tradycje prowincji;
tak�e w Galii wraz ze s�abni�ciem rzymskiego wp�ywu odnawia�y si� liczne
I4
sk�adniki celtyckiej cywilizacji. "�wiat ca�y miota si� w swych posadach-
pisa� �w. Augustyn - jak cz�owiek �miertelnie chory w swym
��ku".
Jednak to, co ludzie oceniali wtedy jako spo�eczn� patologi�, przejaw
gniewu bo�ego lub zapowied� ko�ca �wiata - by�o w istocie trudnym
i dhxgim fermentowaniem, z kt�rego wy�oni� si� mia� nowy system spo�eczny.
Na wsi rozk�ada�y si� latyfundia, operuj�ce zmasowan� prac� niewoln�.
Powolne i zawi�e przemiany ujawnia�y ju� kierunek ewolucji: podstaw�
nowego systemu sta� si� mia�a wielka w�asno��, z�o�ona z wielu zale�nych
gospodarstw ch�opskich. W miastach kryzys by� szczeg�lnie ostry: nast�-
powa�o ich kurczenie si�, upadek miejskiej ekonomiki i kultury. Przyczyn�
tych zjawisk by�o nie tylko i nie tyle zniszczenie powodowane przez obce
najazdy, ile og�lny rozk�ad starego systemu. Powszechny kryzys ekono-
miczny i polityczny wyp�dza� spor� cz�� ludno�ci miejskiej na wie�, gdzie
mimo wszystko �atwiej si� by�o utrzyma�, cho�by za cen� zale�no�ci od
wielkich w�a�cicieli ziemskich. Bystry �wiadek epoki, Salvianus z Marsylii,
pisa�, �e jak w Odysei Circe zmienia�a ludzi w wieprze, tak migracja na wie�
zamienia ludzi wolnych w niewolnik�w.
Rezultatem tych przemian by�a post�puj�ca agraryzacja �ycia. Niewolni-
cza cywilizacja grecko-rzymska naj�ci�lej by�a zwi�zana z miastem:
ono stanowi�o tam o�rodek polityki i kultury. Post�py agraryzacji u schy�ku
cesarstwa rzymskiego to ju� zapowied� feudalnego �redniowiecza.
W�DR�WKI "BARBARZY�C�W"
Wszystkie te przeobra�enia zosta�y przy�pieszone przez migracje i in-
wazje lud�w nazywanych barbarzy�skimi, German�w i S�owian. Nie tylko
zreszt� przy�pieszone: w�dr�wki barbarzy�c�w skomplikowa�y i wzboga-
ci�y przebieg tych proces�w. Dzieje Galii naj�ci�lej s� zwi�zane z inwazjami
germa�skimi.
Podobnie jak do S�owian, tak i do German�w nie najlepiej pasuje
okre�lenie "barbarzy�cy". W lV i V stuleciu nie byli to ju� prymitywni
koczownicy. Germa�skie plemiona i szczepy mia�y w�wczas za sob� d�ugie
migracje i marsze, kt�re trudno oceni� jako bez�adne i bezowocne w��cz�-
gostwo. Ludy te, m�ode, inteligentne, ch�onne, nie by�y niewra�liwe na po
��czone z owymi migracjami kontakty cywilizacyjne. Od dawna zna�y ju�
rolnictwo, hodowl� i w�asno�� prywatn�. Drobna, wolna w�asno�� ziemi
wyr�nia� b�dzie przez d�ugi czas osadnik�w germa�skich na ziemiach
cesarstwa od niewolnej lub zale�nej ludno�ci miejscowej, cho� i w�r�d
15
German�w zarysowa�y si� wcze�nie spo�eczne zr�nicowania. Rozw�j
wielkiej w�asno�ci stopniowo obejmowa� b�dzie germa�sk� elit�, gdy pro-
ces podda�czego uzale�niania ogarnie mas� wolnej ludno�ci germa�-
skiej.
Pokojowa penetracja "barbarzy�c�w" przeplata�a si� w IV i V w.
z najazdami grabie�czymi, zagarnianiem ludzi, ziemi i �upu. Tak samo
przeplata�y si� w p�nej Galii rzymskiej dwie postawy wobec German�w.
Nie brak przejaw�w przera�enia i obrzydzenia do "dzikus�w", troski
o los cywilizacji, refleksu rzymskiego patriotyzmu i ch�ci obrony imperium.
Ale w �rodowisku galo-rzymskim nie brakowa�o te� satysfakcji z germa�-
skiego osadnictwa: "barbarzy�cy", kt�rzy dawniej tylko �upili kraj, teraz-
w IV stuleciu - wzbogacaj� go ju� sw� prac�, trudz� si� nad upraw� roli,
nad zagospodarowaniem ziem, kt�rych uprawy zaniechano w�r�d ekono-
micznego regresu i kt�re szybko porasta�y lasem. Naje�d�ca stawa� si�
ch�opem, posy�aj�cym na rynek produkty swej zapobiegliwo�ci rolniczej
i hodowlanej. Wci�� jeszcze �ywe by�y antypatie do ludzi, kt�rzy nie znali
rzymskiej kultury i mowy, a zatem bliscy byli zwierz�tom (brak im ratio
et oratio, a wi�c tego, co wedle Cycerona stanowi�o istot� cz�owiecze�stwa).
Jednak�e w�r�d tych uprzedze� pojawia�y si� pr�by dowodzenia, i� "bar-
barzy�cy" nie s� wcale tak bardzo barbarzy�scy. Szczeg�lnie przenikliwy
by� s�d cytowanego ju� Salvianusa z Marsylii. Oto - pisa� �w duchowny
w V w. - porz�dek rzymski sta� si� znacznie gorszy od najgorszego nie�adu.
Rzymianie po�erali si� w walkach domowych i demoralizowali, barbarzy�cy
natomiast zwyci�ali, bo wspiera�y ich rzesze n�dzarzy. Przewa�aj�ca cz��
ludno�ci wola�a barbarzy�skie rz�dy ni� ucisk Rzymu. "Wol� bowiem mimo
pozor�w niewoli �y� swobodnie ani�eli cierpie� niewol� mimo pozor�w
wolno�ci". Obywatele rzymscy od�egnywali si� od swego obywatelstwa,
uciekali do "barbarzy�c�w" lub sami si� barbaryzowali jeszcze przed
przybyciem German�w.
Dzieje inwazji barbarzy�skich w Galii w V stuleciu s� zawi�e. Wizygoci
po d�ugich w�dr�wkach zainstalowali si� na po�udniowym zachodzie,
w Akwitanii (r. 416); potem rozszerzyli swe terytoria o nadmorski pas
Galii po�udniowej. Od lat czterdziestych V w. Burgundowie tworzyli sobie
pa�stwo w Galii po�udniowo-wschodniej, nad Rodanem i Saon�. Po na-
je�dzie anglosaskim na Wielk� Brytani� (44I r.) ccltyccy Brytowie migrowali
stamt�d do Galii p�nocno-zachodniej (Armoryka), daj�c pocz�tek cel-
tyckiej Bretanii. Mniejsze znaczenie mia�y ataki Sas�w czy Alaman�w;
gro�ny najazd na Gali� mongolskich Hun�w Attyli powstrzymany zosta�
w r. 451 zwyci�stwem na Polach Katalaunijskich, odniesionym pod wodz�
Aecjusza, "ostatniego Rzymianina". Dalsze losy Galii zawis�y g��wnie
16
od poczyna� plemion germa�skich, kt�re znalaz�y si� nad dolnym Renem
oraz na p�nocno-wschodnich terytoriach galijskich. W�a�nie te plemiona
nada� mia�y swe imi� ca�emu krajowi: nosi�y one nazw� Frank�w.
GALIA MEROWI�SKA
U schy�ku V w. plemiona frankijskie skupi� i poprowadzi� wybitny
w�dz i w�adca, Chlodwig. Z jego imieniem z��czy�y si� pocz�tki niezwyk�ej
kariery Frank�w, kt�rzy poprzednio niczym si� nie wyr�niali. Kariera
ta zacz�a si� od zaj�cia ca�ej p�nocnej Galii : w dorzeczu Sekwany trwa�y
dot�d resztki Galii rzymskiej pod w�adz� rzymskiego dygnitarza Sjagriusza.
Zwyci�stwo Chlodwiga nad Sjagriuszem pod Soissons (r. 486) oceniano
dawniej jako sukces si� germanizmu nad ide� cesarstwa rzymskiego; mo�e
jednak trafniej b�dzie dostrzega� w tym konflikt dw�ch rywali, konkuru-
j�cych do w�adzy w Galii. Panowanie nad ca�� Gali� n�ci�o zreszt� tak�e
i innych konkurent�w: Wizygot�w na po�udniowym zachodzie kraju,
Alaman�w z siedzibami nad g�rnym Renem i Dunajen i. Tych ostatnich
Frankowie pobili pod Tolbiac w r. 496; w tym�e roku Chlodwig zdecydo-
wa� si� przyj�� chrzest z r�k katolickiego biskupa �w. Remigiusza.
Motywy religijne odegra�y spor� rol� w przebiegu �wczesnych zdarze�.
Galia rzymska - podobnie jak potem celtycka Irlandia - przyj�a chrys-
tianizm stosunkowo �atwo. Propagowali t� wiar� w Galii ju� w II i IlI w.
duchowni przewa�nie pochodz�cy z Grecji i Azji Mniejszej. Wizygoci
i Burgundowie, w�adaj�cy wi�ksz� cz�ci� Galii u schy�ku V w., przyj�li
chrystianizm wcze�niej ni� Frankowie, jednak�e w wersji aria�skiej, pot�-
pionej przez ko�ci� rzymski. Katolicyzm Frank�w, jakkolwiek �wie�y
i powierzchowny, sta� si� w tej sytuacji wa�nym elementem gry politycznej.
Konwersja Chlodwiga na wiar� katolick� zapewni�a mu nie tylko poparcie
biskup�w i katolik�w w zasi�gu jego wp�yw�w, tj. w p�nocnej Galii.
Da�a mu tak�e argument obrony katolik�w na po�udniu, gdzie byli oni
rz�dzeni przez "heretyckich", aria�skich w�adc�w wizygockich i bur-
gundzkich. Biskupi pa�stwa wizygockiego prosili Chlodwiga o pomoc
dla katolickich Galo-Rzymian "j�cz�cych w jarzmie heretyk�w". Kato-
licyzm u�atwi� wi�c Frankom dzia�anie w�r�d ludno�ci galo-rzymskiej,
kt�rej poparcie by�o nieb�ahym elementem gry o w�adz� nad Gali�. O jej
wzgl�dy zabiegali zreszt� tak�e w�adcy wizygoccy i burgundzcy.
Jednak�e w VI w. Frankowie zwyci�yli. W r. 507 Wizygoci zostali
wyrugowani z Akwitanii. Zachowali tylko (opr�cz w�adzy w Hiszpanii)
posiad�o�ci w cz�ci dawnej Galii Narbo�skiej, od Pirenej�w do Rodanu
(tzw. Septymania). Frankowie otworzyli sobie natomiast dost�p do Morza
2 -.T. RaSzkiewicz, Historia Franc#.l#
�r�dziemnego dalej na wschodzie, zdobywaj�c w 536 r. Prowansj�, w kt�rej
na kr�tko tylko zdo�ali si� usadowi� Ostrogoci. Jeszcze wcze�niej (534 r.)
Frankowie ostatecznie podbili pa�stwo Burgund�w nad Rodanem. Wresz-
cie w sk�ad pa�stwa frankijskiego wesz�y terytoria Alaman�w, Turyng�w
i Bawar�w. Bawarowie rozlu�nili potem swe zwi�zki z pa�stwem Frank�w
pod rz�dami lokalnej dynastii Agilulfing�w, zapewne burgundzkiego po
chodzenia. Ale i tak rola elementu germa�skiego w pa�stwie frankijskim
by�a bardzo znaczna.
W Galii ludno�� galo-rzymska mia�a jednak ogromn� przewag� liczebn� :
w VI w. by�o tu od 7 do 10 mln Galo-Rzymian, gdy Frank�w salickich
oko�o 100 tys., a Burgund�w nie wi�cej ni� 50 tys. Jednak�e to nie liczby
decydowa�y. Podb�j Galii scementowa� jedno�� Frank�w, tworz�cych
przedtem lu�ny zwi�zek plemienny pod wodz� Chlodwiga. Ten ostatni
potrafi� ze zr�czno�ci� nie pozbawion� okrucie�stwa pozby� si� potencjal-
nych rywali. R�d Chlodwiga - Merowingowie - sta� si� nie kwestionowan�
dynasti� rz�dz�c�. W�adza kr�l�w merowi�skich wyros�a z dow�dztwa
wojskowego: toj� ogranicza�o tradycj� demokracji wojennej, ale te� dawa�o
jej si��, wynikaj�c� z wojskowej dyscypliny. Historia wazy z Soissons,
opisana przez kronikarza VI w., biskupa Grzegorza z Tours, jest dosko-
na�� tego ilustracj�. Chlodwig pragn�� arbitralnie zadecydowa� o wspa-
nia�ym naczyniu ko�cielnym, kt�re znalaz�o si� w�r�d �up�w jego wojska
i kt�re obieca� odda� biskupowi. Gdy jeden z wojownik�w sprzeciwi� si�
temu ("dostaniesz tylko to, co ci los przeznaczy"), kr�l ugi�� si� przed
star� tradycj� podzia�u zdobyczy w drodze losowania. Ale nikt nie zapro-
testowa�, gdy po roku podczas przegl�du wojskowego Chlodwig wzi��
odwet na hardym Franku: pod pretekstem, �e �le utrzymuje bro�, roz-
p�ata� mu g�ow� siekier�.
Grzegorz z Tours, Galo-Rzymianin, wspomina, i� rozs�dniejsi Fran-
kowie chcieli podda� si� woli Chlodwiga w kwestii podzia�u �up�w, apro-
bowali bowiem zasad� bezwzgl�dnego pos�usze�stwa kr�lowi. Ale to chyba
wymys� kronikarza, naginaj�cego sytuacj� do romanistycznych schemat�w
w�adzy absolutnej. Przenoszenie na Merowing�w takich rzymskich wyobra-
�e� mog�o zreszt� mie� istotne znaczenie polityczne, wspieraj�c autorytet
nowych w�adc�w w�r�d Galo-Rzymian. Frankowie byli wszak sukceso-
rami w�adzy rzymskich Cezar�w. Niemniej jednak w poj�ciach frankijskich
kr�lestwo by�o czym� zupe�nie innym ni� absolutna w�adza rzymska.
Nie pasuj� do� antyczne poj�cia publicznoprawne. Kr�lestwo Frank�w
to w�asno�� rodzinna Merowing�w, dzielona wedle regu� prawa spadkowego.
Ju� Chlodwig (zm. w r. 511) podzieli� swe paristwo mi�dzy czterech syn�w.
W nast�pnych pokoleniach rodziny panuj�cej podzia�y kontynuowano.
18
Historia tych nieustannych dzia��w rodzinnych jest tak powik�ana,
jak libretto romantycznej opery. Wci�� nowym i coraz to innym podzia�om towarzyszy�y nieustanne intrygi, rywalizacje rodzinne i walki o w�adz�
(np. mi�dzy stryjami i bratankami: gdy jeden z dziedzic�w umiera�, jego
synowie wyst�powali z roszczeniami o swoje cz�ci przy podziale spadku).
Pretendent�w do w�adzy wspiera�y r�tne partie mo�now�adcze, kt�re
umia�y wykorzysta� wyczerpywanie si� dynastii w rodzinnych konflik-
tach. Rosn�ca rola polityczna mo�nych pan�w w r. 614 znalaz�a wyraz
w tzw. edykcie paryskim kr�la Chlotara II, nazywanym czasem w nauce
Wielk� Kart� Wolno�ci frankijskich wielmo��w. Ka�dy nowy przywilej
by� cen� poparcia mo�now�adczego dla tego lub innego cz�onka dynastii
w toku rodzinnych rozgrywek mi�dzy Merowingami.
Kr�lowie merowi�scy to reges criniti, monarchowie d�ugow�osi. W�osy,
spadaj�ce w d�ugich puklach na plecy, by�y symbolem w�adzy (tym si�
kr�l r�ni od poddanych) i wyrazem si�y magicznej. Tak jak biblijny
Samson, kr�l kry� w swej czuprynie nadnaturalne w�a�ciwo�ci. Tote� po
konanym pretendentom zwyci�ski rywal kaza� zawsze obcina� w�osy.
�cinanie w�os�w zbli�a�o si� do tonsury duchownej, bo zdetronizowani
Merowingowie w�drowali zwykle do klasztoru, co oznacza�o wyrzeczenie
si� �wiata. Czasem jednak obci�cie w�os�w nie pomaga�o: wtedy zbyt
ambitnym i upartym rywalom w walce o tron �cinano g�owy.
W�r�d zmiennych i p�ynnych podzia��w Galii zarysowa�y si� wszak�e
pewne zr�nicowania trwalsze. P�nocno-wschodnie obszary pa�stwa
Frank�w to Austrazja (nazw� t� zna� ju� w VI w. Grzegorz z Tours). Tu
przewa�aj� �ywio�y germa�skie: Frankowie, Alamanowie, Turyngowie
i inni. Zachodni� cz�� pa�stwa Frank�w, Neustri�, cechuje szybkie wymie-
szanie elementu germa�skiego z ludno�ci� galo-rzymsk�. Dawne pa�stwo
burgundzkie w po�udniowo-wschodniej cz�ci Galii stanowi trzeci du�y
sk�adnik pa�stwa frankijskiego. Bawaria usamodzielni�a si�; to samo do-
tyczy marchii akwita�skiej. Tak�e celtycka Bretania �y�a w�asnym �yciem.
Najwa�niejsze sk�adniki tej lu�nej struktury, Austrazj� i Neustri�, zwyk�o
si� w nauce traktowa� jako kolebki p�niejszych Niemiec i Francji. Ale
d�uga jeszcze do nich droga.
Wiek VII to stulecie politycznego kryzysu: w starciach dynastycznych
degenerowa�a si� rodzina panuj�ca. Ostatni Merowingowie to ju� tylko
fikcyjni, "gnu�ni" kr�lowie, rois faineants. Ale zapowiedzi� odnowienia
pot�gi pa�stwa Frank�w by�a kariera rodu Arnulfing�w. Zdobyli oni prawo
dziedziczenia wysokiej godno�ci austrazyjskich majordom�w; z�amali
rywalizacj� majordom�w Neustrii; narzucili sw� przewag� "gnu�nym"
Merowingom. Arnulfingowie z tytu�em ksi���t Heristalu od schy�ku VII w.
19
byli ju� na drodze wiod�cej ku jedno�ci pa�stwa frankijskiego. Ten w�a�nie
r�d, pod nazw� Karoling�w, zapisze si� potem trwale w dziejach Europy.
SPO�ECZE�STWO CZAS6W MEROWI�SKICH
Na szczycie struktury spo�ecznej sytuowa�a si� frankijska arystokracja
i stapiaj�ca si� z ni� elita galo-rzymska. To wielcy w�a�ciciele ziemi i dygni-
tarze pa�stwowi. Dygnitarstwo by�o �r�d�em bogacenia si�: rzymskie
domeny pa�stwowe przypad�y frankijskim w�adcom, kt�rzy hojn� r�k�
rozdawali je swym dostojnikom i oficerom, a w wi�kszym jeszcze wymiarze
instytutom ko�cielnym. Spory dynastyczne zmusza�y w�adc�w do wzmo-
�onego rozdawnictwa, by kaptowa� sobie stronnik�w. Dobra nadane
wielmo�om (najpierw duchownym) zachowywa�y przywilej dawnych domen
pa�stwowych: wyj�cie spod kompetencji s�dzi�w i urz�dnik�w kr�la
(immunitet, upowszechniony dopiero p�niej, za Karoling�w).
Klasa wielkich w�a�cicieli ziemskieh nie by�a jeszcze zamkni�ta. Trwa�a
fermentacja spo�eczna, w kt�rej wyniku mo�na straci� status arystokraty
i mo�na do tej grupy spo�eeznej awansowa�. Niemniej istnia�a pewna
ci�g�o�� rozwoju: trudno przyj�� opini�, i� arystokracja czas�w frankij-
skich sk�ada�a si� z ludzi nowych. Ci�g�o�� ta trwa� b�dzie i w dalszej
ewolucji. Opinia znakomitego francuskiego historyka Marka Blocha,
wedle kt�rej arystokracja galo-frankijska wygas�a najdalej w X w. i zast�-
piona zosta�a przez nowe mo�ne rody, dzi� jest powa�nie kwestionowana.
Gwa�towne fermentowanie spo�ecze�stwa nie przekre�li�o trwania pewnych
linii mo�now�adczych od pierwszych wiek�w epoki feudalnej a� po rok
tysi�czny.
Mo�now�adztwo prze�arte by�o rywalizacjami wewn�trznymi i kon-
fliktami z dynasti�; panowa�y w�r�d wielmo��w prywata, samowola
i �upiestwo. Mo�ni monopolizowali coraz wyra�niej obsad� wysokich
godno�ci duchownych, nieraz po prostu kupowali je sobie. Ignorancja
i prostactwo niekt�rych biskup�w VI i VII w. tym si� m. in. t�umacz�.
Tendencje ekonomiczne i spo�eczne, zarysowane ju� w p�nym okresie
rz�d�w rzymskich, trwa�y i nasila�y si� w Galii merowi�skiej. Miasta nadal
kurczy�y si� i traci�y dotychczasowe znaczenie produkcyjne, zachowuj�c
rol� o�rodk�w administracji i kultu. Im mniejsza by�a waga ekonomicz-
nych zwi�zk�w wsi z miastem, tym wi�ksza samowystarczalno�� w�o�ci
monarszych, ko�cielnych i prywatnych. Wielka w�asno�� rozbudowuje
zatem r�ne zak�ady i warsztaty, maj�ce zaspokoi� elementarne potrzeby
(m�yny, stolarnie, ku�nie itd.). System latyfundialny wci��jeszcze by� silny:
wielkie obszary ziemi zarz�dzane by�y przez pa�skich ekonom�w, a upra-
20
wiane przez niewolnych. Niewolnik�w jest ci�gle bardzo wielu, zwycza-
jowe za� prawo frankijskie (lex Salica) traktuje ich bardzo surowo. Pod-
daje si� w niewol� je�c�w, branych w cz�stych wojnach, kwitnie te� handel
niewolnikami. Poprawa losu niewolnych, powolna lecz sta�a, stanowi�a
rezultat przemian w systemie produkcji. Coraz wa�niejszym sk�adnikiem
tego systemu stawa� si� niewolnik osadzony na ma�ym gospodarstwie
rolnym, kolon zwi�zany z ziemi�, wolny ch�op popadaj�cy w zale�no��
od wielmo�y.
"Pomi�dzy rzymskim kolonem a nowym ch�opem pa�szczy�nianym
sta� wolny ch�op frankijski". To znane zdanie Fryderyka Engelsa ukazuje,
i� rozk�ad produkcji niewolniczej przy�pieszony zosta� przez wej�cie na
scen� lud�w "barbarzy�skich". Przynios�o ono wzrost liczby gospodarstw
ch�opskich, najpierw wolnych, potem w��czanych w system zale�no�ci
podda�czej. W Galii dla rozwoju spo�ecznego kapitalne znaczenie mia�
�ywio� germa�ski : nie ze wzgl�du na metafizyezne cechy "rasy germa�skiej,
lecz po prostu z racji nasyconej realiami historycznymi struktury spo�ecznej
German�w. Frankowie zas�u�yli si� dziejom Francji nie tylko tym, �e dali
jej swe imi�, ale tym tak�e, �e odm�odzili sklerotyczny system spo�eczny
Galii na prze�omie od antyku do �redniowiecza, �e przy�pieszyli formo-
wanie si� nowych stosunk�w ludzkich.
R�nice etniczne w Galii rodzi�y splot wzajemnych niech�ci mi�dzy
Galo-Rzymianami i Frankami, zw�aszcza tam, gdzie liczba "barbarzy�c�w"
by�a znaczna (na po�udniowy zach�d od Sekwany osadnictwo germa�skie
by�o s�abe). Nie nale�y jednak przecenia� tej wrogo�ci. Dla wielu ludzi
rz�dy Frank�w by�y przecie� lepsze ni� zdzierstwa Rzymian i ni� perspek-
tywa w�adzy innych "barbarzy�c�w". W po�udniowych regionach kraju
etniczne i kulturalne wymieszanie si� elementu germa�skiego i galo-rzym-
skiego przebiega�o nader szybko. "Frankowie zromanizowali si� przynaj-
mniej w tej mierze, w jakiej Galo-Rzymianie si� zbarbaryzowali" (Ch. Le-
long). Dla Grzegorza z Tours w VI w. (a mocniej jeszcze dla kronikarzy
VII w.) Fruncus to ka�dy mieszkaniec Galii, je�li jest wolny, bez wzgl�du
na etniczne pochodzenie. Grzegorz niewiele ma do powiedzenia o Ger-
manach, ich j�zyku, obyczajach czy poezji (wcale bogatej). Jako dobry
chrze�cijanin odezwie si� niekiedy z przek�sem o zabobonach "barbar�w",
o reliktach poganizmu; nie ma jednak w jego kronice wrogo�ci wobec
Frank�w. Zreszt� tylko frankijska "g�ra" - kr�lowie, dwory, wielmo�e-
jest obecna w dziele Grzegorza z Tours, ta g�ra spo�eczna Frank�w, kt�ra
stapia�a si� z arystokracj� galo-rzymsk�. Ju� w VI w. imiona nie stanowi�
kryterium rozpoznawczego: od czas�w Chlodwiga galo-rzymska elita
lubi�a nadawa� dzieciom imiona germa�skie (brak natomiast �lad�w
21
odwrotnego zwyczaju). Niez�e to �wiadectwo presti�u zdobywc�w w�r�d
elity miejscowej.
Chyba trafna jest opinia, �e Frankom zawdzi�cza�a arystokracja galo-
-rzymska sw� odnowion� �wiadomo�� pa�stwow�. Grzegorz z Tours
by� g��boko zwi�zany z pa�stwem, kt�re Frankowie stworzyli, a kt�re
jego klasie zapewni�o znaczn� rol� spo�eczn�. Oczywi�cie Grzegorz nie czuje
si� Germaninem, ale czuje si� obywatelem pa�stwa frankijskiego. Prawda,
�e Merowingowie - mimo rzymskich tytu��w i dekoracji, kt�rymi si�
zdobili - zatracili wiele z tradycji pa�stwowych Rzymu. �cie�ni�a si� sfera
dzia�a� w�adzy pa�stwowej, upad�y inwestycje publiczne antycznego ce-
sarstwa, zatracono dawn� zawodow� organizacj� armii. Dra�ni�y �upiestwa
dygnitarzy, coraz silniej powi�zanych z lokalnym mo�now�adztwem
coraz bardziej wymykaj�cych si� kr�lom. Konflikty dynastyczne Mero-
wing�w rodzi�y nie�ad i brak stabilizacji. Has�o po�o�enia kresu tym kon-
fliktom formu�owa� ju� Grzegorz z Tours, cho� w jego czasach nie by�y
one tak dokuczliwe, jak p�niej, w VII w. Pot�pienie wojen domowych
na pocz�tku pi�tej ksi�gi Historu Frank�w Grzegorza brzmi ze szlachet-
nym patosem; motyw ten wraca nieustannie w tek�cie kroniki. Gani�c to,
co jest, autor zwraca si� ku temu, co by�o: ale nie ku umar�ej tradycji
cesarskiej, lecz ku dzie�om Chlodwiga, kt�ry pod sw� w�adz� zapewni�
jedno�� "wszystkich Galii" ("bi� wrogie ludy, podporz�dkowa� sobie
rodzime ziemie [patriasJ, a w�adz� nad nimi przekaza� wam [nast�pcom]
nienaruszon� i nieos�abion�").
Pogl�d o barbaryzmie ludzi �wieckich w merowi�skiej Galii i o du-
chownej uczono�ci, jak r�wnie� o ratowaniu przez ko�ci� szcz�tk�w
antycznej kultury jest nazbyt schematyczny. Najwa�niejszy �wiadek tamtej
epoki, Grzegorz z Tours, nale��cy do elity duchownych, by� wykszta�cony
nader powierzchownie (do czego si� zreszt� przyznawa�). Pobotny biskup
Domnolus wyznawa� szczerze swe prostactwo (simplicitas) i obawy, �e
czekaj� go upokorzenia w�r�d wykszta�conych �wieckich dostojnik�w
z po�udnia Galii. Prawd� jest, �e przeci�tny poziom kulturalny kleru prze-
wy�sza� poziom ludzi �wieckich. Jednak�e solidny podk�ad kultury celtyc-
kiej, odnawiaj�cej si� w miar� s�abni�cia wp�ywu rzymskiego, zapewnia�
trwa�o�� pewnych tradycji kulturalnych w�r�d mas. Z kolei w�r�d galo-
-rzymskiej i frankijskiej elity, na dworach kr�l�w i wielmo��w, nie brako-
wa�o zainteresowania i respektu dla wiedzy oraz sztuki. Kr�l Dagobert
s�yn�� z humanistycznej kultury i artystycznego smaku. Kr�l Chilperyk I
pisa� wiersze, a nawet traktaty teologiczne (kt�re zreszt� kler pot�pia�
jako b��dne). �wiecka elita stwarza�a szanse kariery ludziom uczonym,
cho�by byli -- jak Andarchus, bieg�y w literaturze, matematyce i prawie-
22
niewolnego pochodzenia lub - jak Asteriolus i Secundinus - niezno�nego
charakteru.
Chrystianizacja spo�ecze�stwa by�a wci�� nader powierzchowna, a ludzie
przesi�kni�ci wyobra�eniami poga�sko-magicznymi. Si�� magiczn� przy
pisywano kr�lom: dobry w�adca dysponuje nadnaturaln� moc�, kt�r�
wyzyskuje dla dobra swego ludu (zwyci�a wrog�w, zapewnia dobr� po
god�, urodzaje, chroni przed kl�skami �ywio�owymi itd.). Relikty tych
wyobra�e� trwa� mia�y d�ugo w �redniowiecznej Francji. Ale i biskup
Grzegorz z Tours t�umaczy�, i� bo�ki poga�skie to ludzie obdarzeni ma-
giczn� pot�g�, kt�ra spowodowa�a ich uznanie za bog�w. �wi�tobliwym
biskupom kronikarze r�wnie� przypisywali si�� magiczn�, tyle �e z bo�ej,
a nie w�asnej mocy (znakiem krzy�a biskupi obalaj� poga�skie pos�gi,
gasz� po�ary, oddalaj� morowe powietrze). Szeroki zasi�g relikt�w po
ga�stwa i zabieg�w magicznych w�r�d ludu Galii merowi�skiej potwier-
dzi�y gruntowne studia Edwarda Salina.
Cech� merowi�skiego spo�ecze�stwa by�a wreszcie wieloj�zyczno��.
Frankowie przyswoili sobie stopniowo znajomo�� �aciny i stali si� dwuj�-
zyczni. �acina arystokracji galo-rzymskiej traci�a wytworno��, ale wzbo-
gaca�a si� nowymi, �ywymi sk�adnikami. W�r�d prostego ludu Galo-
-Rzymian obok �aciny wulgarnej trwa�y ci�gle dialekty galijskie. Droga
do j�zyka francuskiego by�a jeszcze daleka, ale obserwowa� mo�na tw�rcze
procesy wsp�istnienia i wsp�przenikania r�nych oddzia�ywa� j�zyko-
wych. Niekiedy pr�bowano pomaga� tym procesom: kr�l Chilperyk I do-
da� do �aci�skiego alfabetu 4 nowe litery potrzebne ze wzgl�du na fonetyczne
cechy j�zyka Frank�w.
Wymownym symbolem stapiania si� r�nych tradycji by�o w��czanie
legendarnych dziej�w Frank�w do nurtu historii grecko-rzymskiej. Mit
troja�skiego pochodzenia s�u�y� ju� dawniej Rzymianom i niekt�rym
plemionom galijskim. W VII w. w tzw. Kronice Pseudo-Fredegara pojawi�
si� z kolei zapis mitu o troja�skim pochodzeniu dzielnego i niezwyci�o-
nego ludu Frank�w. Wywodzenie Frank�w od Trojan zdejmowa�o z ger-
ma�skich zdobywc�w znami� m�odszo�ci cywilizacyjnej, dawa�o im uprzy-
wilejowan� pozycj� w historii spo�ecze�stw ludzkich. Wystarczy mo�e
stwierdzi� to stapianie si� tradycji, oddzia�ywa�, wp�yw�w; nie warto
natomiast wdawa� si� w trwaj�ce od lat spory, czy dzieje Galii merowi�-
skiej oznaczaj� raczej barbaryzacj� Galo-Rzymian, czy te� romanizacj�
"barbarzy�c�w". Trudno jedynie by�oby traktowa� t� epok� jako schy�-
kow�. To nie koniec starego spo�ecze�stwa, to ju� pocz�tek nowego.
Os�abienie t�tna kultury i w pewnych sferach wyra�ny jej regres towa-
rzyszy�y tym przemianom, stanowi�c cen� spo�ecznego post�pu.
23
PA�STWO KAROLING�W
Pocz�tkiem ol�niewaj�cej kariery Karoling�w by�o odnowienie powagi
i jedno�ci w�adzy pa�stwowej. Jeszcze jako majordomowie przy "gnu�-
nych" Merowingach dokonali oni niema�o. Skupili w swych r�kach spory
zakres w�adzy i zdo�ali szcz�liwie unikn�� jej roztrwonienia i podzia�u.
Karol Martel �wietnym zwyci�stwem pod Poitiers (732 r.) odwr�ci� od Galii
gro�b� arabskiego podboju, kt�rej nie unikn�a s�siednia, wizygocka
Hiszpania. Ten sam w�adca zapocz�tkowa� wa�n� dla pa�stwa reform�
ko�cieln�, kt�r� kontynuowa�jego syn Pepin Kr�tki w sojuszu z papiestwem,
szukaj�cym protekcji u Frank�w. Formalne bowiem zwierzchnictwo cesarzy
Bizancjum nie dawa�o papie�om ochrony; Rzym i znaczna cz�� Italii
by�y wtedy pod w�adz� germa�skich Longobard�w, z kt�rymi papie�e
�yli w niedobrej komitywie. Papieskie poparcie dla frankijskiego sojusz-
nika pozwoli�o Pepinowi za zgod� wielmo��w zlikwidowa� ostatecznie
fikcj� rz�d�w merowi�skich i przyj�� tytu� kr�lewski (751 r.). Kr�lewskie
namaszczenie udzielone Pepinowi Kr�tkiemu przez papie�a Stefana I1
w Saint-Denis pod Pary�em (r. 754) umocni�o �wie�y autorytet monarszy
by�ego majordoma i jego zwierzchnictwo nad ko�cio�em Galii. Kr�l, bo�y-
namiestnik i pomazaniec, reformowa� stosunki ko�cielne, mianowa� bisku-
p�w, wydawa� ustawy dla kleru (s�ynny kapitularz z Verneuil, r. 755).
Te ko�cielne powi�zania Karoling�w sprzyja�y formu�owaniu idei o szcze-
g�lnym pos�annictwie Frank�w jako ludu bo�ego: to oni (a nie Bizantyj-
czycy i ich cesarze) maj� zatem przewodzi� Zachodowi. Motyw ten roz-
wijano w VIII w. na dworze papieskim, maj�cym powody, by schlebia�
Frankom i ich w�adcom. Ale pojawia� si� on tak�e na dworze fran-
kijskim: to ju� zapowied� p�niejszej formu�y o dzia�aniu Boga przez
Frank�w.
Mo�na jednak �w frankijski mesjanizm uzna� za co� wi�cej ni� za
przejaw politycznego wyrachowania papie�y i dworskich propagandyst�w.
Jest w nim pewnie i refleks niezwyk�ych sukces�w pa�stwa karoli�skiego.
Wsch�d, po�udnie i po�udniowy zach�d stanowi�y kierunki karoli�skie,j
ekspansji. Na po�udniowym zachodzie po sukcesie pod Poitiers Fran-
kowie odebrali Arabom Narbonne, reszt� dawnej wizygockiej Septymanii,
co rozszerzy�o dost�p pa�stwa Frank�w do Morza �r�dziemnego (r. 759).
Karolowi Wielkiemu, synowi Pepina Kr�lkiego, uda�o si� przekroczy�
Pireneje i stworzy� do r. 811 marchi� hiszpa�sk� ze stolic� w Barcelonie.
Na tym froncie nie oby�o si� jednak bez kl�sk: podczas wyprawy z r. 778
Baskowie wyci�li