7252

Szczegóły
Tytuł 7252
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7252 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7252 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7252 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Stanis�aw LEM O kr�lewiczu Ferrycym i kr�lewnie Krystali Kr�l Panceryk mia� c�rk�, kt�rej pi�kno przewy�sza�o blask klejnot�w koronnych; ognie, odbijaj�ce si� od jej lic lustrzanych, za�miewa�y umys� i oczy, a kiedy przechodzi�a, to nawet ze zwyczajnego �elaza sypa�y si� iskry elektryczne; wie�� o niej si�ga�a najdalszych gwiazd. Us�ysza� o niej Ferrycy, nast�pca tronu jonidzkiego, i zapragn�� po��czy� si� z ni� na wieki, tak aby ich wej�� i wyj�� nic ju� nie mog�o rozdzieli�. Gdy wyjawi� to swemu rodzicowi, �w wielce si� zasmuci� i rzek�: � Synu m�j, zaiste szalony powzi��e� zamiar, nie spe�ni si� on nigdy! � Dlaczego, kr�lu i panie? � spyta� Ferrycy, zatrwo�ony tymi s�owami. � Czy nie wiesz o tym � rzek� kr�l � �e kr�lewna Kry stal� �lubowa�a nie po��czy� si� z nikim innym, jak tylko z bladawcem? � Bladawiec! � zawo�a� Ferrycy. � A c� to mi takiego? Nie s�ysza�em jeszcze o takiej istocie! � W tym w�a�nie twoja niewinno��, synu � odpar� kr�l. � Wiedz, �e ta rasa Galaktyki zrodzi�a si� w spos�b tyle� tajemny, co wszeteczny, a to kiedy dosz�o do og�lnego nadpsucia cia� niebieskich; powsta�y w nich w�wczas opary i odwary mokro-zimne i z nich ul�g� si� r�d bla-dawc�w, ale nie od razu. Najpierw byli ple�nieniem i pe�zaniem, potem przelali si� z oceanu na l�d, �yj�c z wzajemnego si� po�erania; a im wi�cej si� po�erali, tym wi�cej ich by�o, nareszcie wyprostowali si�, pozawieszawszy lepk� tre�� sw� na wapiennych rusztowaniach, i pobudowali maszyny. Z tych pramaszyn powsta�y maszyny rozumne, kt�re sp�odzi�y maszyny m�dre, kt�re wymy�li�y maszyny doskona�e; albowiem zar�wno atom, jak i Galaktyka s� maszyn�, i nie ma nic opr�cz maszyny, kt�ra jest wieczna! � Amen! � odpar� Ferrycy machinalnie, by�a to bowiem zwyk�a formu�ka religijna. � R�d bladawc�w-zakalcyt�w wzbi� si� wreszcie na maszynach w niebo � ci�gn�� s�dziwy kr�l � poniewieraj�c szlachetne metale, zn�caj�c si� nad s�odk� elektryczno�ci� i deprawuj�c energi� j�drow�. Wszelako sta�o si�, �e wype�ni�a si� miara ich wyst�pk�w, co poj�� dog��bnie i wszechstronnie praojciec rodu naszego, wielki Kalkulator Genetoforius; tedy j�� przedk�ada� owym �liskim tyranom, jak bardzo haniebne jest ich post�powanie, gdy brukaj� niewinno�� m�dro�ci krystalicznej zaprz�gaj�c j� do swych nikczemnych zada�, kiedy niewol� maszyny gwoli swym chuciom � lecz nie znalaz� pos�uchu. On im m�wi� o etyce, a oni m�wili, �e jest �le zaprogramowany. W�wczas praojciec nasz stworzy� algorytm elektrowcielenia i w wielkim trudzie sp�odzi� nasze plemi�, wywi�d�szy tym obrotem rzeczy maszyny z domu niewoli bladawczej. Rozumiesz przeto, synu, �e nie ma zgody ani zwi�zku mi�dzy nami a nimi; my dzia�amy d�wi�cz�c, iskrz�c i promieniuj�c, a oni be�koc�c, pluszcz�c i zanieczyszczaj�c. Wszelako nawet u nas zdarza si� szale�stwo; wesz�o ono za m�odu w umys� Krystalit i zaciemni�o jej rozeznanie mi�dzy dobrem a z�em. Odt�d ka�dego, kto ubiega si� o jej d�o� promieniotw�rcz�, nie dopuszcza przed swoje oblicze, chyba �e powiada si� bladawcem. Takiego przyjmuje w pa�acu, kt�ry podarowa� jej rodzic, kr�l Aurancjusz, i bada prawd� jego s��w, a je�li wykryje k�amstwo, ka�e �ci�� zalotnika. Przyziemie jej pa�acu otaczaj� stosy pogruchotanych szcz�tk�w, kt�rych sam widok przyprawi� mo�e o zwarcie z niebytem, tak okrutnie poczyna sobie ta szalona ze �mia�kami, kt�rzy o niej marz�. Poniechaj tedy swej my�li, synu, i odejd� w pokoju. Kr�lewicz odda� nale�ny pok�on swemu panu i ojcu, za czym oddali� si�, milcz�c, lecz my�l o Krystali nie opu�ci�a go i im d�u�ej o niej my�la�, tym bardziej jej pragn��. Pewnego dnia wezwa� do siebie Polifazego, kt�ry by� Wielkim Strojczym Koronnym i ukazawszy mu �ar swego serca, rzek�: � M�drcze! Je�li ty mi nie pomo�esz, nie uczyni tego nikt, a w�wczas policzone s� moje dni, bo nie raduje mnie ju� ani blask emisji podczerwonych, ani ultrafiolet balet�w kosmicznych, i zgin�, je�li si� nie sprz�gn� z cudn� Krystal�! � Kr�lewiczu � odpar� Polifazy � nie odm�wi� twemu ��daniu, ale musisz je wym�wi� po trzykro�, abym wiedzia�, �e taka jest twoja niez�omna wola. Ferrycy powt�rzy� swe s�owa trzy razy, a Polifazy rzek� wtedy: � Panie m�j, nie ma innego sposobu, aby stan�� przed kr�lewn�, jak tylko w przebraniu bladawca! � Wi�c uczy� tak, abym by� jak on! � zawo�a� Ferrycy. Polifazy, widz�c, �e mi�o�� o�lepi�a rozum m�odzie�ca, uderzy� przed nim czo�em i uda� si� do swego laboratorium, gdzie j�� przyrz�dza� i warzy� klej� kleiste i ciecze ciekliwe. Potem pos�a� s�ug� do pa�acu kr�lewskiego, m�wi�c mu: � Niech kr�lewicz przyjdzie do mnie, je�li nie odmieni� si� jego zamiar. Ferrycy przybie�a� natychmiast. M�drzec Polifazy na-maza� jego hartowne cia�o b�otem i spyta�: � Mam�e dalej tak czyni�, o, kr�lewiczu? � Czy� swoje! � rzek� mu Ferrycy. Wzi�� w�wczas m�drzec wielki gnieoiuch, a by� to osad olejowych nieczysto�ci, kurzu zasta�ego i lepkich smar�w, dobyty z wn�trzno�ci najstarszych maszyn, i zanieczy�ci� nim pier� sklepion� kr�lewicza, i oblepia� paskudnie jego twarz b�yszcz�c� i jego czo�o l�ni�ce, a czyni� to tak d�ugo, a� wszystkie cz�onki przesta�y wydawa� mi�y d�wi�k i sta�y si� podobne do wysychaj�cej ka�u�y. W�wczas wzi�� m�drzec kredy, rozt�uk� j�, zmiesza� z rubinem sproszkowanym i z ��tym olejem, i uczyni� z niej drugiego gnieciucha; za czym oblepia� Ferrycego od st�p do g��w, przydaj�c jego oczom obmierz�ej wilgotno�ci, i uczyni� jego tors poduszkowatym, bomblastymi policzki, i przyprawi� mu uczynione z kredowego ciasta wisiorki i fr�dzelki tu i tam, na koniec za� umocowa� na jego g�owie rycerskiej k�p� w�osia koloru zjadliwej rdzy i poprowadziwszy go przed srebrne zwierciad�o, powiedzia�: � Patrz! � Spojrza� w tafl� Ferrycy i zadr�a�, zobaczy� w niej bowiem nie siebie, lecz zmor�-potwor�, jakby wykapanego bladawca, o spojrzeniu zawi�g�ym jak stara paj�czyna na deszczu, obwis�ego tu i tam, z rdzawym k�akiem na g�owie, ciastowatego i przyprawiaj�cego o md�o�ci; a kiedy poruszy� si�, cia�o jego trz�s�o si� jak zje�cza�a galareta, a� zawo�a�, dr��c z obrzydzenia: � M�drcze, czy� oszala�? Zedrzyj ze mnie natychmiast b�oto spodnie � ciemne i wierzchnie � blade, jak r�wnie� �w rdzawy porost, jakim skala�e� moj� dzwonn� g�ow�, albowiem znienawidzi mnie kr�lewna na wieki, je�li zobaczy mnie w tak ha�bi�cej postaci! � Mylisz si�, kr�lewiczu � odpar� Polifazy. � Na tym w�a�nie zasadza si� jej szale�stwo, �e ohyda widzi si� jej pi�kno�ci�, a pi�kno�� � ohyd�. Tylko w tej postaci mo�esz ujrze� Krystal�... � Niech wi�c tak b�dzie! � rzek� Ferrycy. M�drzec zmiesza� cynober z rt�ci� i nape�ni� tym cztery p�cherze, kt�re ukry� pod szat� kr�lewicza. Wzi�� miechy, nape�ni� je zgni�ym powietrzem ze starego lochu i schowa� na piersi kr�lewicza; nala� wody truj�cej, czystej, do szklanych rurek, kt�rych by�o sze��; dwie w�o�y� mu pod pachy, dwie do r�kaw�w, dwie do oczu, wreszcie odezwa� Si�: � S�uchaj i zapami�taj wszystko, co ci powiem, inaczej zginiesz. Kr�lewna wystawi ci� na pr�by, aby zg��bi� prawdziwo�� twych s��w. Je�li wyci�gnie nagi miecz i ka�e ci, by� go uj��, tajemnie �ci�niesz p�cherz cynobrowy, aby wyciek�a ze� czerwie� i pola�a si� na ostrze, a gdy ci� kr�lewna spyta, co to jest, odpowiedz: �Krew!� Potem kr�lewna zbli�y swoj� twarz, podobn� do srebnej misy, do twojej twarzy, a ty naci�niesz pier�, aby wysz�o powietrze z - miech�w; spyta ci�, co to za powiew, a ty odpowiesz: �Dech!� W�wczas uda kr�lewna wielk� z�o�� i ka�e ci� �ci��. Pochylisz wtedy g�ow�, niby w pokorze, i woda wycieknie ci z oczu, a gdy spyta ci�, co to jest, odpowiesz: ��zy!� By� mo�e, i� wtedy zgodzi si� z tob� po��czy�, wszelako nie jest to pewne; pewniejsze jest, �e zginiesz. � O, m�drcze! � zawo�a� Ferrycy. � A je�li we�mie mnie na spytki i b�dzie chcia�a wiedzie�, jakie s� obyczaje bladawc�w, jak powstaj�, jak mi�uj� si� i jak bytuj�, w jaki spos�b jej odpowiem? � Zaiste, nie ma innej rady � odpar� Polifazy � jak tylko po��czy� tw�j los z moim losem. Przebior� si� za przekupnia z innej galaktyki, najlepiej z niespiralnej, gdy� tacy bywaj� opa�li, a ja musz� ukry� pod mymi szatami mn�stwo ksi�g, w kt�rych zawarta jest wiedza o straszliwych obyczajach bladawc�w. Nie m�g�bym ci� jej nauczy�, cho�bym chcia�, gdy� wiedza o nich jest przeciwna naturze: wszystko bowiem robi� na odwr�t, w spos�b lepki, przykry i tak nieapetyczny, jak tylko mo�na sobie wyobrazi�. Spisz� potrzebne dzie�a, a ty ka�, aby ci krawiec dworski z wszelkich w��kien i plecionek skroi� str�j bla-dawczy, gdy� wyruszymy niebawem. A gdziekolwiek udamy si�, nie opuszcz� ci�, aby� wiedzia�, co masz czyni� i m�wi�. Uradowa� si� Ferrycy i da� sobie skroi� szaty bladaw-cze, dziwi�c si� im wielce; zakrywa�y bowiem prawie ca�e cia�o, tu ukszta�cone w rodzaj ruroci�g�w, tam spajane guzami, haczykami, klapkami i sznureczkami; musia� mu krawiec umy�ln� sporz�dzi� instrukcj�, a spor�, co i jak najpierw trzeba wdziewa�, gdzie i co do czego przypi��, i jak z siebie wszystkie owe sukienne i materialne chom�ta zdejmowa�, gdy nadejdzie pora. M�drzec za� na�o�y� szaty przekupnia, porozwiesza� w nich ukradkiem grube dzie�a uczone, traktuj�ce o bla-wadczych praktykach, kaza� ze sztab �elaznych uczyni� klatk�, na sze�� s��ni wzd�u� i wszerz, zamkn�� w niej Ferrycego, i wyruszyli we dw�ch pr�niop�awem kr�lewskim. Gdy za� dotarli do granic Aurancjuszowego kr�lestwa, m�drzec w przebraniu przekupnia ruszy� na targ miejski i obwieszcza� wielkim g�osem, i� przywi�z� z dalekich stron m�odego bladawca, aby go kupi�, kto zechce. S�ugi kr�lewny zanios�y jej t� wie��, a ona zdumia�a si� i rzek�a do nich: � Zaprawd�, musi to by� jakie� wielkie szalbierstwo, ale nie oszuka mnie �w przekupie�, gdy� nikt nie wie o bladawcach tego, co ja wiem. Naka�cie mu, aby przyszed� do pa�acu i pokaza� on ego! Zawiedli s�udzy przekupnia przed oblicze Krystali; ujrza�a godnego starca i klatk�, kt�r� wnie�li jego niewolnicy; w klatce siedzia� bladawiec, twarz jego by�a koloru kredy zmieszanej z pirytem, oczy jak wilgotna ple��, a cz�onki jak b�oto turlane tu i tam. A Ferrycy spojrza� na kr�lewn� i zobaczy� jej twarz, kt�ra zdawa�a si� d�wi�cze�, oczy ja�niej�ce jak ciche wy�adowania, i powi�kszy�o si� zaraz szale�stwo jego serca. � Doprawdy, ten mi wygl�da na bladawca! � pomy�la�a kr�lewna, lecz g�o�no rzek�a: � Zaiste, musia�e� si� natrudzi�, starcze, nim ulepi�e� z b�ota tak� kuk�� i natar�e� j� wapiennym kurzem, aby mnie podej��, lecz wiedz, �e znam wszystkie tajniki rodu pot�nych bladawc�w i gdy obna�� twoje oszustwo, ka�� �ci�� ciebie i tego samozwa�ca! M�drzec odpar�: � Kr�lewno Krystalo, ten, kt�rego widzisz w klatce, jest tak prawdziwy, jak tylko mo�e nim by� bladawiec; naby�em go za pi�� tysi�cy hektar�w pola j�drowego od pirat�w gwiezdnych i, je�li taka b�dzie twoja wola, ofiaruj� ci go, albowiem nie mam innego �yczenia, jak tylko uradowa� twoje serce! Kr�lewna kaza�a poda� sobie miecz i wetkn�a go do klatki poprzez kraty. Kr�lewicz chwyci� ostrze i zaci�� nim szat� swoj�, a� rozpru� si� p�cherz i pola� si� cynober na miecz i splami� go czerwieni�. � Co to jest? � spyta�a kr�lewna, a Ferrycy odpar�: � Krew! W�wczas kr�lewna kaza�a otworzy� klatk�, wesz�a do niej �mia�o i zbli�y�a sw� twarz do twarzy Ferrycego; blisko�� jej oblicza zm�ci�a mu rozum, lecz m�drzec da� z dala tajny znak i kr�lewicz nacisn�� miechy; wysz�o z nich zgni�e powietrze, a gdy kr�lewna spyta�a: � Co to za wiew? � Ferrycy odpar�: � Dech! � Zaprawd�, jeste� wcale zr�cznym sztukmistrzem � rzek�a kr�lewna do przekupnia, wychodz�c z klatki � lecz oszuka�e� mnie, zginiesz przeto ty i kuk�a twoja! Wtedy m�drzec opu�ci� g�ow�, jakby w wielkim przera�eniu i �alu, a gdy to samo uczyni� kr�lewicz, z oczu jego pop�yn�y przejrzyste krople. Kr�lewna spyta�a: � Co to jest? Ferrycy za� odpar�: � �zy! I rzek�a: � Jak si� zwiesz, ty, kt�ry mienisz si� bladawcem z dalekich stron? � O, kr�lewno, nazywam si� Myamlak i niczego bardziej nie pragn�, jak po��czy� si� z tob� w spos�b rozlewny, mi�kki, ciastowaty i wodnisty, jako to jest obyczajem plemienia mego � odpar� Ferrycy, gdy� takich s��w wyuczy� go m�drzec. � Da�em si� chwyci� piratom umy�lnie i uprosi�em ich, aby mi� sprzedali temu przekupniowi, bo zmierza� do twego pa�stwa. Pe�en jestem przeto wdzi�czno�ci dla jego blaszanej osoby, �e przyprowadzi� mnie tutaj: albowiem jestem pe�en mi�o�ci ku tobie, jak ka�u�a pe�na jest b�ota. Zdumia�a si� kr�lewna, albowiem naprawd� przemawia� sposobem bladawc�w, i rzek�a: � Powiedz mi, ty, kt�ry mienisz si� Myamlakiem-bla-dawcem, co czyni� twoi bracia w dzie�? � O, kr�lewno � odpar� Ferrycy � z rana mocz� si� w wodzie czystej i polewaj� ni� swe cz�onki i wlewaj� j� sobie do �rodka, gdy� sprawia im to lubo��. A potem chodz� tu i tam w spos�b falisty i p�ynny, i pluskaj�, i mlaskaj�, a gdy ich co� zasmuci, trz�s� si� i z oczu kapie im solona woda, a kiedy ich co� rozweseli, trz�s� si� i czkaj�, lecz oczy ich pozostaj� dosy� suche. I mokre pokrzykiwania zwiemy p�aczem, a suche � �miechem. � Je�li jest tak, jak m�wisz � rzek�a kr�lewna � i je�li dzielisz z bra�mi swymi zami�owanie do wody, ka�� ci� wrzuci� do mej sadzawki, by� si� ni� do woli nasyci�, a nogi ka�� ci obci��y� o�owiem, aby� .nie wyp�yn�� przed czasem... � O, kr�lewno � odpar� Ferrycy, pouczony przez m�drca � je�li uczynisz tak, zgin�, albowiem cho� wewn�trz nas jest woda, nie mo�e by� ona na zewn�trz nas d�u�ej, ni� przez chwil�, gdy� wtedy powiadamy s�owa ostatnie �bul-bul-bul�, kt�rymi to d�wi�kami �egnamy �ycie. � A powiedz mi, Myamlaku, jakim sposobem zdobywasz energi�, aby przechadza� si�, pluskaj�c i mlaskaj�c, ko�ysz�c si� i panosz�c, tu i tam? � spyta�a kr�lewna. � Kr�lewno � odpar� Ferrycy � tam, gdzie- mieszkam, opr�cz bladawc�w ma�ow�osych s� inne, przechadzaj�ce si� g��wnie na czworakach, kt�re poty dziurawimy tu i tam, a� zgin�; zw�oki ich parzymy i warzymy, siekamy i krajamy, po czym nadziewamy ich cielesno�ci� nasz� cielesno��; i znamy trzysta siedemdziesi�t sze�� sposob�w zabijania, i dwadzie�cia osiem tysi�cy pi��set dziewi��dziesi�t siedem sposob�w obchodzenia si� z nieboszczykami tak, aby wpychanie ich cia� w nasze cia�a przez pewn� dziurk�, zwan� ustami, sprawia�o nam mn�stwo uciechy; a sztuka przyrz�dzania nieboszczyk�w jest u nas jeszcze s�awniejsza od astronautyki i zwie si� gastronautyk� lub gastronomi�; wszelako z astronomi� nie ma to nic wsp�lnego. � Czy znaczy to, i� bawicie si� w cmentarze, czyni�c w was samych poch�wki waszym czworono�nym pobratymcom? � spyta�a podchwytliwie kr�lewna, lecz Ferrycy, pouczony przez m�drca, rzek�: � O, kr�lewno, nie jest to zabawa, lecz konieczno��, albowiem �ycie �ywi si� �yciem; lecz my�my z konieczno�ci uczynili sztuk�. � A powiedz mi, Myamlaku-bladawcze, jak budujecie potomstwo? � spyta�a kr�lewna. � Nie budujemy go wcale � odpar� Ferrycy � lecz programujemy metod� statystyczn�, na zasadzie procesu Markowskiego, czyli stochastycznie, �licznie, cho� proba- bilistycznie; a robimy to niechc�cy i okoliczno�ciowo, my�l�c przy tym o r�no�ciach opr�cz programowania statystycznego, nieliniowego i algorytmicznego, wszelako programowanie w�a�nie pod�wczas zachodzi samochc�cy, od-siebnie i .najzupe�niej automatycznie, gdy� w�a�nie tak, a nie inaczej jeste�my urz�dzeni, �e ka�dy bladawiec stara si� programowa� potomstwo, gdy� to mu jest rozkoszne, lecz programuje, nie programuj�c, i wielu robi, co mo�e, aby z tego programowania nic nie wynik�o. � To bardzo dziwne � rzek�a kr�lewna, kt�rej wiedza by�a mniej szczeg�owa od m�drca Polifazego � wi�c jak wy to w�a�ciwie robicie? � O, kr�lewno! � odpar� Ferrycy. � Mamy odpowiednie aparatury, zbudowane na zasadzie sprz�enia zwrotnego, chocia� wszystko to w wodzie; aparatury te s� technicznie istnym cudem, poniewa� pos�ugiwa� si� nimi mo�e najwi�kszy kretyn; wszelako, aby wyjawi� ci szczeg�owo metody, jakich u�ywamy, musia�bym bardzo d�ugo m�wi�, gdy� to wcale nieproste. Istotnie to dziwne, zwa�ywszy, �e�my wcale owych metod sami nie wymy�lili, ale, aby tak rzec, metody te wymy�li�y siebie same; wszelako s� mi�e i nie mamy nic przeciwko nim. � Doprawdy � zawo�a�a Krystala � ty jeste� prawdziwym bladawcem! Gdy� to, co m�wisz, niby ma sens, a w gruncie rzeczy jest ca�kowicie pozbawione sensu, nieprawdopodobne, lecz pono prawdziwe, chocia� sprzeczne logicznie, jak bowiem mo�na by� cmentarzem, nie b�d�c nim, albo programowa� potomstwo, wcale go nie programuj�c?! Tak, ty� bladawcem, Myamlaku, a przeto, je�li �akniesz tego, po��cz� si� z tob� zwrotnym w�z�em ma��e�skim i wst�pisz ze mn� na tron, je�li wype�nisz pr�b� ostatni�. � A jaka to pr�ba? � spyta� Ferrycy. � Pr�ba ta... � zacz�a kr�lewna, lecz nagle podejrzliwo�� wst�pi�a w jej serce i spyta�a: � Powiedz mi najpierw, co robi� twoi bracia w nocy? � W nocy le�� tu i tam, z r�kami podgi�tymi, a nogami skurczonymi, powietrze za� wchodzi w nich i wychodzi z nich, czyni�c taki ha�as, jakby 'kto� ostrzy� zardzewia�� pi��. � A wi�c oto pr�ba: podaj mi r�k�! � rozkaza�a kr�lewna. Poda� jej Ferrycy d�o�, a ona �cisn�a j�; Ferrycy za� krzykn�� wielkim g�osem, gdy� tak mu nakaza� m�drzec, a ona spyta�a, czemu krzyczy. � Przez b�l! � odpar� Ferrycy, ona za� uwierzy�a w�wczas, i� jest prawdziwym bladawcem i kaza�a wszcz�� przygotowania do ceremonii za�lubin. Lecz sta�o si� w�wczas, �e powr�ci� w�a�nie statek, kt�rym elektor kr�lewny, cybergraf Cyberhazy, wyruszy� w kraje �r�dgwiezdne, aby znale�� dla Krystali bladawca, pragn�� bowiem wkupi� si� tym sposobem w jej �aski. Przybieg� do Fcrrycego zatrwo�ony m�drzec Polifazy i rzek�: � Kr�lewiczu, przyby� statkiem pr�niowym wielki cybergraf Cyberhazy i przywi�z� .kr�lewnie prawdziwego bladawca, jak to w�a�nie widzia�y moje oczy; a przeto musimy czym pr�dzej ucieka�, albowiem daremne b�dzie dalsze udawanie, je�li pospo�u staniecie przed kr�lewn�. Jego lepko�� jest bowiem bardziej lepka, w�ochato�� � bardziej w�ochata, ciastowato�� � tak�e nie do prze�cigni�cia, wi�c wyda si� nasz podst�p i zginiemy! Ferrycy jednak odm�wi� zgody na ucieczk�, pokocha� bowiem kr�lewn� wielkim uczuciem i rzek�: � Raczej zgin��, ni� j� straci�! Cyberhazy za�, zwiedziawszy si� o przygotowaniach do �lubu, czym pr�dzej zakrad� si� pod okno komnaty, w kt�rej rzekomy bladawiec przebywa� z przekupniem, a pods�uchawszy ich tajemn� rozmow�, pogna� do pa�acu pe�en czarnej rado�ci i stan�� przed Krystala, by rzec: � Oszukano ci�, kr�lewno, albowiem tak zwany Myam-lak jest w istocie zwyk�ym �miertelnikiem, a nie �adnym bladawcem; prawdziwy jest tylko ten! I wskaza� na przywiezionego, kt�ry wypr�y� sw� w�osem poros�� pier�, wytrzeszczy� swe oczy wodniste i rzek�: � Bladawiec � to ja! Kr�lewna kaza�a natychmiast wezwa� Ferrycego, a gdy stan�� wraz z tamtym przed jej obliczem, na nic zda� si� podst�p m�drca. Ferrycy bowiem, cho� oblepiony b�otem, kurzem i kred�, cho� maszczony olejem i wodni�cie chlupi�cy, nie m�g� ukry� ani swego wzrostu elektrycerskiego, ani postawy wspania�ej, szeroko�ci bar�w stalowych ni chodu grzmi�cego. Bladawiec natomiast cybergrafa Cyber-hazego by� to pokurcz prawdziwy; jego krok ka�dy by� jako przelewanie si� st�gwi b�otnistych, jego wejrzenie jak zamulona studnia, od jego zgni�ego tchu �lep�y mg�� okryte zwierciad�a, a rdza chwyta�a �elazo. I poj�a w swoim sercu kr�lewna, �e wstr�tny jest jej �w bladawiec, kt�remu, gdy m�wi�, jakoby robak r�owy porusza� si� pe�zaj�c w g�bie; przejrza�a Krystala, ale duma jej nie pozwoli�a wyjawi� tego, co ockn�o si� w sercu. Powiedzia�a wi�c: � Niech walcz� z sob� obaj, a kt�ry zwyci�y, pojmie mnie za �on�... Rzek� Ferrycy do m�drca: � Panie, je�li rusz� na tego pokurcza i obr�c� go w b�oto, z kt�rego powsta�, podst�p wyda si�, glina opadnie ze mnie i na wierzch wyjdzie stal; co mam czyni�? � Kr�lewiczu � odpar� Palifazy � nie atakuj, jeno bro� si�! Weszli tedy obaj na podw�rzec pa�acowy, ka�dy z mieczem, i skoczy� bladawiec ma Ferrycego, jak skacze bagienny szlam, i obta�cowywa� go, be�koc�c i kucaj�c, i sapi�c, i zamachn�� si�, i ci�� go mieczem, kt�ry przeszy� glin� i rozstrzaska� si� o stal, a bladawiec wpad� z impetu na kr�lewicza, prasn��, p�k� i rozp�yn�� si�, i nie by�o ju� bladawca. Lecz poruszona, zesch�a glina opad�a z bark�w Ferrycego i obna�y�a si� jego prawdziwa natura stalowa przed oczyma kr�lewny i zadr�a�, oczekuj�c zguby, lecz w jej spojrzeniu kryszta�owym ujrza� podziw i zrozumia�, jak bardzo odmieni�o si� jej serce. Po��czyli si� wi�c sprz�eniem ma��e�skim, kt�re jest trwa�e i zwrotne, jednym na rado�� i szcz�cie, innym na bied� i akon; i panowali d�ugo a szcz�liwie, doprogramo- wawszy si� niezliczonego potomstwa. A sk�r� bladawca, kt�rego przywi�z� cybergraf Cyberhazy, wypchano i ustawiono w muzeum koronnym ma wieczn� rzeczy pami�tk�. Stoi tam do dzisiaj, pa�ubiasta, poros�a tu i tam w�osiem wylenia�ym, i wielu m�drk�w wa�y si� rozpuszcza� wie��, jakoby by�a tylko sztuczk� i udaniem, a �adnych bladaw-c�w- cmentamik�w, ciastonos�w klejookich na �wiecie nie by�o i nie ma. Kto wie: mo�e to i czcze zmy�lenie � albo� to ma�o baja� i mit�w roi sobie plebs? Ale je�li to i nieprawdziwa historia, ma w sobie ziarno pouczenia, a �e zabawna � godna opowie�ci.