7251

Szczegóły
Tytuł 7251
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7251 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7251 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7251 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

Stanis�aw Lem Maszyna Trurla Konstruktor Trurl zbudowa� raz o�miopi�trowa maszyn�. rozumn�, kt�r�, kiedy sko�czy� najwa�niejsz� prac�, poci�gn�� najpierw bia�ym lakierem; potem naro�niki pomalowa� liliowo, przypatrzy� si� z daleka i dorobi� jeszcze ma�y dese� na froncie, a tam, gdzie mo�na sobie by�o wyobrazi� jej czo�o, po�o�y� lekki pomara�czowy rzucik i, bardzo zadowolony z siebie, pogwizduj�c od niechcenia, niejako z czczego obowi�zku rzuci� sakramentalne pytanie: ile jest dwa razy dwa? Maszyna ruszy�a. Najpierw zapali�y si� jej lampy, zaja�nia�y obwody, zahucza�y pr�dy jak wodospady, zagra�y sprz�enia, potem roz�arzy�y si� cewki, zawirowa�o w niej, roz�omota�o si�, zadudni�o i tak szed� na ca�� r�wnin� ha�as, a� Trurl pomy�la�, �e trzeba b�dzie sporz�dzi� jej specjalny t�umik my�lowy. Tymczasem maszyna wci�� pracowa�a, jakby przychodzi�o jej rozstrzyga� najtrudniejszy problem w ca�ym Kosmosie; ziemia dygota�a, piasek usuwa� si� spod st�p od wibracji, bezpieczniki strzela�y jak korki z flaszek, a przeka�niki a� nadrywa�y si� z wysi�ku. Nareszcie, kiedy Trurla porz�dnie ju� zniesmaczy� taki rwetes, maszyna zahamowa�a gwa�townie i rzek�a gromowym g�osem: SIEDEM! � No no, moja droga! � rzek� od niechcenia Trurl. � Nic podobnego, jest cztery, b�d� tak dobra, popraw si�! Ile jest dwa a dwa? � SIEDEM! � odpar�a maszyna niezw�ocznie. Chc�c nie chc�c, Trurl � westchn�wszy � na�o�y� roboczy fartuch, kt�ry by� ju� zdj��, zakasa� wysoko r�kawy, otworzy� spodni� klap� i wlaz� do �rodka. Nie wychodzi� z niej d�ugo, s�ycha� by�o, jak wali m�otem, jak odkr�ca co�, spawa, lutuje, jak wbiega, dudni�c po blaszanych stopniach, raz na sz�ste pi�tro, raz na �sme, i zaraz w te p�dy gna na d�. Pu�ci� pr�d, a� zaskwiercza�o w �rodku i fioletowe w�sy wyros�y iskiernikom. Mozoli� si� tak dwie godziny, a� wyszed� na �wie�e powietrze zakopcony, lecz zadowolony, z�o�y� wszystkie narz�dzia, rzuci� fartuch na ziemi�, wytar� twarz i r�ce, i ju� na odchodnym, ot, tak, dla �wi�tego spokoju, spyta�: � Ile� to jest: dwa a dwa? � SIEDEM! � odpar�a maszyna. Trurl zakl�� okropnie, ale nie by�o rady � zn�w j�� w niej d�uba�, poprawia�, ��czy�, rozlutowywa�, przestawia�, a kiedy po raz trzeci dowiedzia� si�, �e dwa a dwa jest siedem, usiad� zrozpaczony na najni�szym stopniu maszyny i siedzia� tak, a� nadszed� na to Klapaucjusz. Spyta� Trurla, co mu si� sta�o, �e wygl�da, jakby w�a�nie wr�ci� z pogrzebu, a ten wyjawi� mu sw�j k�opot. Klapaucjusz sam par� razy wchodzi� do wn�trza maszyny, pr�bowa� poprawi� to i owo, pyta� j� te�, ile jest dwa a jeden, odpar�a, �e sze��; jeden a jeden wynosi�o wed�ug niej zero. Klapaucjusz podrapa� si� w g�ow�, odchrz�kn�� i rzek�: � Przyjacielu, nie ma co, trzeba spojrze� prawdzie w oczy. Sporz�dzi�e� inn� maszyn�, ni� chcia�e�. Wszelako ka�de zjawisko ujemne ma te� swoje strony dodatnie, ta maszyna na przyk�ad te�. � Ciekawym, jakie � odpar� Trurl i kopn�� fundament, na kt�rym siedzia�. � Przesta� � powiedzia�a maszyna. � Ot, widzisz, jest wra�liwa. Wi�c... co chcia�em powiedzie�? Jest to, nie ulega w�tpliwo�ci, maszyna g�upia, i to nie tak� sobie zwyk��, przeci�tn� g�upot�, bynajmniej! Jest to, o ile si� orientuj�, a jestem, jak wiesz, znakomitym specjalist�, jest to najg�upsza maszyna rozumna na ca�ym �wiecie, a to ju� nie byle co! Zbudowa� j� umy�lnie nie by�oby �atwe, wprost przeciwnie, s�dz�, �e to by si� nikomu nie uda�o. Nie tylko g�upia jest bowiem, ale i uparta jak kloc, czyli ma charakter, zreszt� w�a�ciwy idiotom, bo oni zwykle s� szalenie uparci. � Po diabla mi taka maszyna?! � rzek� Trurl i kopn�� j� drugi raz. � Ostrzegam ci� powa�nie, przesta�! � rzek�a maszyna. � Prosz�, ju� masz powa�ne ostrze�enie � skomentowa� oschle Klapaucjusz. � Widzisz, jest nie tylko wra�liwa i t�pa, i uparta, ale tak�e obra�liwa, a z tak� ilo�ci� cech mo�na ju� dopi�� niejednego, ho ho, ja ci to m�wi�! No dobrze, ale co w�a�ciwie mam z ni� pocz��? � spyta� Trurl. � Ba, w tej chwili trudno mi odpowiedzie�. M�g�by� na przyk�ad zrobi� wystaw�, ze wst�pem, z biletami, aby ka�dy, kto zechce, m�g� obejrze� najg�upsz� maszyn� rozumn� na �wiecie; ile ona ma � osiem pi�ter? Prosz� ci�, ale� tak wielkiego idioty nikt dot�d nie widzia�. Ta wystawa zwr�ci ci nie tylko poniesione koszty, ale... � Daj mi spok�j, nie b�d� robi� �adnej wystawy! � odpar� Trurl, wsta� i �e nie m�g� si� powstrzyma�, kopn�� maszyn� jeszcze raz. � Udzielam ci trzeciego powa�nego ostrze�enia � rzek�a maszyna. � Bo co?! � krzykn�� rozjuszony jej maje statyczno�ci� Trurl. � Jeste�... jeste�... � tu nie znalaz� s��w, wi�c kopn�� j� kilka razy, wrzeszcz�c: � Nadajesz si� tylko do kopania, wiesz?! � Obrazi�e� mnie po raz czwarty, pi�ty, sz�sty i �smy � rzek�a maszyna � dlatego wi�cej nie b�d� liczy�a. Odmawiam odpowiedzi na dalsze pytania dotycz�ce zada� z zakresu matematyki. � Ona odmawia! Patrzcie j�! � �o��dkowa� si� dotkni�ty do �ywego Trurl. � Po sz�stce wypada jej osiem, uwa�asz, Klapaucjuszu, nie siedem, lecz osiem! I ona ma czelno�� odmawia� TAKIEGO wykonywania zada� matematycznych. A masz! masz! masz! Mo�e jeszcze? Na to maszyna zadygota�a, zatrz�s�a si� i bez jednego s�owa zacz�a ze wszech si� wydobywa� si� z fundament�w. By�y g��bokie, wi�c pogi�y si� liczne d�wigary, lecz w ko�cu wylaz�a z do�u, w kt�rym zosta�y tylko pokruszone kloce betonowe z wystaj�cymi pr�tami zbroje�, i ruszy�a jak forteca krocz�ca na Klapaucjusza i Trurla. Ten ostatni tak os�upia� od niepoj�tego wydarzenia, �e nie pr�bowa� nawet skry� si� przed maszyn�, kt�ra zmierza�a najoczywi�ciej do tego, aby go zmia�d�y�. Dopiero przytomniejszy Klapaucjusz, porwawszy go za r�k�, poci�gn�� przemoc� i obaj odbiegli spory kawa�ek. Kiedy si� odwr�cili, maszyna, chwiej�c si� jak wysoka wie�a, sz�a powoli, przy ka�dym kroku zapada�a si� prawie po pierwsze pi�tro, ale uparcie, niezmordowanie wynurza�a si� z piasku i par�a wprost na nich. � No, tego jeszcze na �wiecie nie by�o! � rzek� Trurl, kt�rego a� zatchne�o ze zdumienia. � Maszyna si� zbuntowa�a! Co teraz robi�? � Czeka� i obserwowa� � odpar� roztropny Klapaucjusz. � Mo�e si� co� wyklaruje. Nic na to na razie nie wskazywa�o. Maszyna, wydostawszy si� na twardszy grunt, ruszy�a szybciej. W �rodku jej gwizda�o, sycza�o i pobrz�kiwa�o. � Zaraz si� rozlutuje nastawnia i programowanie � mrukn�� Trurl. � Wtedy si� rozleci i stanie... � Nie � odpar� Klapaucjusz � to szczeg�lny wypadek. Ona jest tak g�upia, �e nawet zatrzymanie si� ca�ego rozrz�du jej nie zaszkodzi. Uwa�aj, ona... Uciekajmy!! Maszyna najwyra�niej rozp�dza�a si�, aby ich stratowa�. Gnali wi�c co tchu, s�ysz�c za plecami rytmiczny �oskot straszliwego tupania. I biegli tak, bo c� mogli zrobi� innego? Chcieli wr�ci� do rodzinnej miejscowo�ci, ale maszyna udaremni�a to, spychaj�c ich przez flankowanie z upatrzonej drogi, i nieub�aganie zmusza�a ich do zag��biania si� w kraj coraz bardziej pustynny. Powoli wy�oni�y si� z przyziemnych mgie� g�ry, pos�pne i skaliste; Trurl, dysz�c ci�ko, zawo�a� do Klapaucjusza: � S�uchaj! Uciekajmy w jaki� ciasny w�w�z... gdzie nie b�dzie mog�a za nami wej��... przekl�ta... co?! � Lepiej biegnijmy... prosto � wydysza� Klapaucjusz. � Niedaleko jest ma�a miejscowo��... nie pami�tam, jak si� nazywa... w ka�dym razie znajdziemy tam... uf!!! schronienie... Pop�dzili zatem prosto i rych�o ujrzeli przed sob� pierwsze domostwa. O tej porze dnia ulice by�y niemal puste. Przebiegli dobry kawa� drogi, nie napotykaj�c �ywego ducha, gdy przera�liwy rumor, taki, jakby na skraj osiedla zwali�a si� kamienna lawina, za�wiadczy� o tym, �e �cigaj�ca ich maszyna ju� tam dotar�a. Trurl obejrza� si� i a� j�kn��. � Wielkie nieba! Popatrz, Klapaucjuszu, ona burzy domy!! � Jako� maszyna, pr�c uparcie za nimi, sz�a przez mury dom�w jak stalowa g�ra, a drog� jej znaczy�y ceglane rumowiska wype�nione bia�ymi k��bami wapiennego kurzu. Rozleg�y si� przera�liwe krzyki zasypanych, zaroi�o si� na ulicach, Trurl za� i Klapaucjusz p�dzili, ledwo dysz�c, przed siebie, a� dopadli wielkiego gmachu ratuszowego, gdzie w mig zbiegli po schodach do g��bokiej piwnicy. � No, tu nas nie dosi�gnie, �eby mia�a nam nawet ca�y ten ratusz na g�ow� zwali�! � wysapa� Klapaucjusz. � Ale diabli skusili mnie z�o�y� ci dzisiaj wizyt�... By�em ciekaw, jak ci idzie robota, no i prosz� � dowiedzia�em si�... � B�d� cicho � odpar� mu Trurl. � Kto� tu idzie... Rzeczywi�cie, drzwi podziemia uchyli�y si� i wszed� sam burmistrz wraz z kilkoma radnymi. Trurl wstydzi� si� wyjawi�, co spowodowa�o niezwyk�� i przera�liw� zarazem histori�, wi�c wyr�czy� go Klapaucjusz. Burmistrz przys�uchiwa� mu si� w milczeniu. Naraz �ciany drgn�y, zako�ysa�a si� ziemia i do g��boko pod jej powierzchni� ukrytej piwnicy dotar� przeci�g�y �oskot wal�cych si� mur�w. � Ona ju� jest tu?! � krzykn�� Trurl. � Tak � odpar� burmistrz. � I ��da, aby�my was wydali, w przeciwnym razie zburzy ca�e miasto... Zarazem dobieg�y ich wypowiedziane gdzie�, na wysoko�ci, nosowo brzmi�ce, do stalowego g�gania podobne s�owa: � Tu jest gdzie� Trurl... Czuj� Trurla... � Ale chyba nas nie wydacie? � spyta� dr��cym g�osem ten, kt�rego tak natarczywie domaga�a si� maszyna. � Ten z was, kt�ry nazywa si� Trurl, musi st�d wyj��. Drugi mo�e zosta�, gdy� jego wydanie nie jest koniecznym warunkiem... � Ale� lito�ci! � Jeste�my bezsilni � rzek� burmistrz. � Gdyby� zreszt� mia� tu zosta�, Trurlu, odpowiada� by� musia� za wyrz�dzone miastu i jego mieszka�com szkody, bo to przez ciebie maszyna zburzy�a szesna�cie dom�w i pogrzeba�a pod ich ruinami wielu tutejszych obywateli. Tylko to, �e znajdujesz si� w obliczu �mierci, pozwala mi pu�ci� ci� wolno. Id� i nie wracaj. Trurl spojrza� na twarze radnych, a widz�c na nich wypisany na siebie wyrok, powoli skierowa� si� ku drzwiom. � Czekaj! Id� z tob�! � wykrzykn�� impulsywnie Klapaucjusz. � Ty? � ze s�ab� nadziej� w g�osie rzek� Trurl. � Nie... � rzek� po chwili. � Zosta�, tak b�dzie lepiej... Po co mia�by� niepotrzebnie gin��?... � Idiotyzm! � zawo�a� energicznie Klapaucjusz. � C� to, dlaczego mamy gin��, czy mo�e za spraw� tej �elaznej kretynki? Te� mi co�! To za ma�o, aby zetrze� z powierzchni globu dw�ch najwybitniejszych konstruktor�w! Chod�, m�j Trurlu! �mia�o! Podniesiony tymi s�owami na duchu Trurl pobieg� po schodach za Klapaucjuszem. Na rynku nie by�o �ywego ducha. W�r�d k��b�w py�u i kurzawy, z kt�rych wy�ania�y si� stercz�ce szkielety poburzonych dom�w, sta�a, wydzielaj�c k��by pary, maszyna, wy�sza nad wie�e ratusza, ca�a zbroczona ceglan� krwi� mur�w i umazana bia�ym prochem. � Uwa�aj! � szepn�� Klapaucjusz. � Ona nas nie widzi. P�dzimy t� pierwsz� uliczk� w lewo, potem w prawo, i prosto jak strzeli�, niedaleko ju� zaczynaj� si� g�ry. Tam si� schronimy i obmy�limy co� takiego, �eby raz na zawsze odechcia�o si� jej... W nogi! � krzykn��, bo maszyna dostrzeg�a ich w tym momencie i natar�a na nich, a� grunt zatrz�s� si� w posadach. P�dz�c bez tchu, wybiegli za miasteczko. Jak�� mil� galopowali tak, s�ysz�c za sob� gromowe st�pania kolosa, kt�ry nieust�pliwie ich �ciga�. � Znam ten w�w�z! � zawo�a� nagle Klapaucjusz. � Jest tam koryto wysch�ego potoku, kt�re prowadzi w g��b ska�, tam s� liczne jaskinie, biegnijmy szybciej, zaraz b�dzie musia�a stan��!... Gnali wi�c pod g�r�, potykaj�c si� i wymachuj�c r�kami dla odzyskania r�wnowagi, ale maszyna wci�� znajdowa�a si� w jednakiej za nimi odleg�o�ci. Po chybocz�cych g�azach wysch�ego strumienia dobiegli do szczeliny w pionowych ska�ach, a ujrzawszy dosy� wysoko w g�rze czerniej�cy wylot jaskini, j�li si� co si� pi�� ku niemu, nie zwa�aj�c na umykaj�ce spod st�p, lu�ne kamienie. Wielki otw�r w skale zia� ch�odem i ciemno�ci�. Skoczyli czym pr�dzej do �rodka, przebiegli jeszcze kilka krok�w i zatrzymali si�. � No, tu jeste�my bezpieczni � rzek� Trurl, kt�ry odzyska� spok�j. � Wyjrz�, �eby zobaczy�, gdzie utkn�a... � Uwa�aj � przestrzeg� go Klapaucjusz. Trurl podszed� ostro�nie do otworu jaskini, wychyli� si� i nagle skoczy� z przestrachem w ty�. � Ona w�azi na g�r�!! � krzykn��. � Uspok�j si�, tutaj na pewno nie wejdzie � rzek� niezupe�nie stanowczym g�osem Klapaucjusz. � Co to? Jakby pociemnia�o... Och! W tej chwili wielki cie� przes�oni� niebo, widoczne dot�d przez wylot pieczary, i ukaza�a si� w nim na mgnienie stalowa, g�adka, nitami wybijana raz ko�o razu �ciana maszyny, kt�ra przywar�a powoli do ska�y. W ten spos�b jaskinia zosta�a jak gdyby stalow� przykryw� szczelnie zamkni�ta od zewn�trz. � Jeste�my uwi�zieni... � wyszepta� Trurl, a g�os jego dr�a� tym mocniej, �e zapad�a ca�kowita ciemno��. � To by�o z naszej strony idiotyczne! � ze wzburzeniem zawo�a� Klapaucjusz. � Pcha� si� do jaskini, kt�r� mog�a zabarykadowa�! Jak mogli�my zrobi� co� takiego? � Jak my�lisz, na co ona liczy? � spyta� po d�ugiej chwili milczenia Trurl. � Na to, �e b�dziemy chcieli st�d wyj��, do tego nie trzeba specjalnego rozumu. Znowu zapad�o milczenie. Trurl podszed� w czarnym mroku na palcach, wyci�gaj�c przed siebie r�ce, w stron�, w kt�rej znajdowa� si� otw�r jaskini, i wodzi� po skale r�kami, a� dotkn�� g��bokiej stali, kt�ra by�a ciep�a, jakby nagrzana od �rodka... � Czuj� ci�, Trurlu... � zahucza� w zamkni�tej przestrzeni �elazny g�os. Trurl cofn�� si�, usiad� na g�azie obok przyjaciela i jaki� czas spoczywali bez ruchu. Wreszcie Klapaucjusz szepn�� mu: � Niczego tu nie wysiedzimy, nie ma rady. Spr�buj� z ni� paktowa�... � To beznadziejne � rzek� Trurl. � Ale pr�buj, mo�e chocia� ciebie wypu�ci ca�o... � Ale� nie, nie tak! � rzek� mu krzepi�co Klapaucjusz i podszed�szy do niewidzialnego w ciemno�ci otworu skalnego, zawo�a�: � Halo, czy s�yszysz nas?! � S�ysz� � odpar�a maszyna. � S�uchaj, chcia�bym ci� przeprosi�. Wiesz... wynik�o mi�dzy nami ma�e nieporozumienie, ale to przecie� drobiazg w gruncie rzeczy. Trurl nie mia� zamiaru... � Zniszcz� Trurla! � rzek�a maszyna. � Ale przedtem odpowie mi na pytanie, ile jest dwa a dwa. � Ach, odpowie ci, i to tak, �e b�dziesz zadowolona i na pewno si� z nim pogodzisz, nieprawda�, Trurlu? � uspokajaj�co rzek� mediator. � No, zapewne... � rzek� �w s�abym g�osem. � Tak? � powiedzia�a maszyna. � To ile jest dwa a dwa? � Czte... to jest siedem... � jeszcze ciszej powiedzia� Trurl. � Ha ha! Nie cztery wi�c, tylko siedem, co? � zahucza�a maszyna. � A widzisz! � Siedem, naturalnie, �e siedem, zawsze by�o siedem! � gorliwie przytakn�� Klapaucjusz. � Czy wypu�cisz nas ju�? � doda� ostro�nie. � Nie. Niech Trurl jeszcze raz powie, �e mu bardzo przykro i ile jest dwa razy dwa... � A czy pu�cisz nas, je�li powiem? � spyta� Trurl. � Nie wiem. Zastanowi� si�. Nie b�dziesz mi stawia� warunk�w. M�w, ile jest dwa razy dwa! � Ale prawdopodobnie nas wypu�cisz? � powiedzia� Trurl, chocia� Klapaucjusz szarpa� go za r�k�, szepcz�c do ucha: � To idiotka, idiotka, nie sprzeczaj si� z ni�, b�agam! � Nie wypuszcz�, je�li mi si� nie zechce � odpar�a maszyna. � Ale ty i tak powiesz mi, ile jest dwa razy dwa... Nag�a w�ciek�o�� zatrz�s�a Trurlem. � O! Powiem ci, powiem! � zakrzykn��. � Dwa a dwa jest cztery i dwa razy dwa jest cztery, cho�by� si� na g�owie postawi�a, cho�by� ca�e te g�ry w proch obr�ci�a, morzem si� ud�awi�a, niebo wypi�a, s�yszysz? Dwa a dwa jest cztery!! � Trurl! Ty� zwariowa�! Co ty m�wisz? Dwa a dwa jest siedem, prosz� pani! Kochana maszyno, siedem! Siedem!!! � wo�a� Klapaucjusz, usi�uj�c przekrzycze� przyjaciela. � Nieprawda! Cztery jest! Tylko cztery, od pocz�tku a� do ko�ca �wiata CZTERY!! � do utraty g�osu rycza� Trurl. Nagle ska�y pod ich stopami przeszy� febryczny dreszcz. Maszyna odsun�a si� od wylotu jaskini, �e w jej g��b pad� szarawy pobrzask, a zarazem wyda�a przeci�g�y krzyk: � Nieprawda! Siedem! Powiesz zaraz, jak ci� chwyc�! � Nie powiem nigdy! � odparowa� Trurl, jakby mu ju� by�o wszystko jedno, a wtedy ze stropu na ich g�owy sypn�� si� kamienny grad, bo maszyna j�a ca�ym swoim o�miopi�trowym cielskiem raz za razem taranowa� skalny wiszar i wali�a sob� w pionowe zbocze, a� ogromne g�azy odpryskiwa�y od litych ska� i z hukiem toczy�y si� w dolin�. Grzmot wraz z woni� krzemionkowego dymu nape�nia� jaskini� pospo�u z krzesanymi stal� o g�az iskrami, lecz poprzez te piekielne odg�osy szturmu chwilami dawa� si� s�ysze� g�os Trurla, wo�aj�cego bez ustanku: � Dwa a dwa jest cztery! Cztery!!! Klapaucjusz pr�bowa� zamkn�� mu przemoc� usta, lecz, odtr�cony gwa�townie, zamilk� i usiad�, okrywaj�c g�ow� r�kami. Maszyna wci�� nie ustawa�a w piekielnych wysi�kach i zdawa�o si�, �e lada chwila strop jaskini runie na uwi�zionych, mia�d��c ich i grzebi�c na wieki. Lecz kiedy stracili ju� wszelk� nadziej�, kiedy gryz�cy py� wype�ni� powietrze, co� naraz straszliwie zazgrzyta�o, da� si� s�ysze� powolny grom, silniejszy od wszystkich odg�os�w zaciek�ego kucia i dobijania si�, potem powietrze zawy�o, czarna �ciana, zas�aniaj�ca otw�r, znik�a jak zdmuchni�ta przez wicher, w d� posz�a lawina olbrzymich z�om�w skalnych. Echo grzmot�w toczy�o si� jeszcze przez dolin�, odbijane od g�r, kiedy obaj przyjaciele dopadli wyj�cia jaskini i wychyliwszy si� do po�owy cia�, ujrzeli maszyn�, jak le�a�a pogruchotana i sp�aszczona wywo�anym przez siebie skalnym obwa�em, z olbrzymim g�azem po�rodku swych o�miu pi�ter, kt�ry prze�ama� j� niemal na p�. Zeszli ostro�nie po kurz�cym si� m�k� skaln� rumowisku. Aby dotrze� do koryta wysch�ego potoku, musieli przej�� tu� obok zew�oku le��cej na p�ask maszyny, wielkiego jak okr�t wyrzucony na brzeg. Nic nie m�wi�c, zatrzymali si� obaj jednocze�nie pod jej wgniecion� stalow� flank�. Maszyna rusza�a si� jeszcze s�abo i s�ycha� by�o, jak w jej wn�trzu z gasn�cym hurkotem co� kr��y. � A wi�c taki tw�j nies�awny koniec i dwa a dwa jest dalej � zacz�� Trurl, lecz w tej�e chwili maszyna zaszumia�a s�abo i niewyra�nie, ledwo s�yszalnie, po raz ostatni wybe�kota�a: � SIEDEM. Potem co� cienko zgrzytn�o w jej wn�trzu, kamienie posypa�y si� z wierzchu i zamar�a, przeistoczona w bry�� martwego �elastwa. Obaj konstruktorzy spojrzeli na siebie, a potem, bez jednego s�owa, j�li, nie odzywaj�c si� do siebie, wraca� korytem wysch�ego strumienia. ?????????? �????????� � http://artefact.lib.ru 1 ?????????? �????????� � http://artefact.lib.ru