7222

Szczegóły
Tytuł 7222
Rozszerzenie: PDF
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres [email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.

7222 PDF - Pobierz:

Pobierz PDF

 

Zobacz podgląd pliku o nazwie 7222 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.

7222 - podejrzyj 20 pierwszych stron:

DAN BROWN Kod Leonarda da Vinci The da Vinci Code Prze�o�y�: Krzysztof Mazurek Wydanie polskie: 2004 Wydanie oryginalne: 2003 PO�WI�CAM BLYTHE... ZNOWU. BARDZIEJ NI� KIEDYKOLWIEK. Podzi�kowania Przede wszystkim chcia�bym podzi�kowa� mojemu przyjacielowi i wydawcy, Jasonowi Kaufmannowi, za ogrom pracy, kt�r� po�wi�ci� temu zamierzeniu, materii tej powie�ci. R�wnie� niezr�wnanej Heide Lange � niestrudzonej promotorce Kodu Leonarda da Vinci, znakomitej agentce i zaufanej przyjaci�ce. Nie zdo�am wyrazi� wdzi�czno�ci, jak� jestem winien wyj�tkowemu zespo�owi redakcyjnemu wydawnictwa Doubleday za zaufanie, kt�rym mnie obdarzono, szczodro�� rad i przenikliwo��. Szczeg�lnie dzi�kuj� Billowi Thomasowi i Steve�owi Rubinowi, kt�rzy wierzyli w t� ksi��k� od samego pocz�tku. Serdeczne dzi�ki r�wnie� tym wszystkim w redakcji, kt�rzy podtrzymywali mnie na duchu od pierwszych dni pisania, a zw�aszcza Michaelowi Palgonowi, kt�rego entuzjazm udziela� si� innym, Suzanne Herz, Janelle Moburg, Jackie Everly oraz Adrienne Sparks, dzi�kuj� r�wnie� utalentowanej ekipie dzia�u sprzeda�y wydawnictwa Doubleday oraz Michaelowi Windsorowi za �wietn� obwolut�. Za wszechstronn� pomoc przy zbieraniu materia��w do ksi��ki chcia�bym podzi�kowa� dyrekcji Muzeum Luwru, francuskiemu Ministerstwu Kultury i Bibliotece Narodowej, fundacji Project Gutenberg, Bibliotece Towarzystwa Gnostycznego, Dzia�owi Opracowa� Obraz�w i Dokument�w w Luwrze, Catholic World News, Kr�lewskiemu Obserwatorium Astronomicznemu w Greenwich, stowarzyszeniu London Record Society, Muniment Collection w Opactwie Westminsterskim, Johnowi Pike�owi i Federacji Naukowc�w Ameryka�skich oraz pi�ciu cz�onkom Opus Dei (dw�m czynnym i trzem by�ym), kt�rzy opowiedzieli mi swoje prze�ycia, pozytywne i negatywne, zwi�zane z przynale�no�ci�. Jestem r�wnie� winien wdzi�czno�� ksi�garni Water Street Bookstore za wyszukiwanie opracowa�, na kt�rych mog�em si� oprze�, mojemu ojcu � Richardowi Brownowi � nauczycielowi matematyki i pisarzowi, za pomoc przy z�otej proporcji i ci�gu Fibonacciego, Stanowi Plantonowi, Sylvie Baudeloque, Peterowi McGuiganowi, Francisowi McInerneyowi, Margie Wachtel, Andr� Vernetowi, Kenowi Kelleherowi z Anchorball Web Media, Carze Sottak, Karyn Popham, Esther Sung, Miriam Abramowitz, Williamowi Tunstall-Pedoe oraz Griffinowi Woodenowi Brownowi. I wreszcie, skoro ta powie�� tak obficie posi�kuje si� koncepcj� sakralno�ci kobiecej, zgrzeszy�bym zaniedbaniem, gdybym nie wspomnia� o dw�ch absolutnie niezwyk�ych kobietach, z kt�rymi zetkn�� mnie los. Pierwsza z nich to moja matka, Connie Brown, opiekunka, pisarka, muzyk i wz�r do na�ladowania. A druga � moja �ona Blythe, historyk sztuki, malarka, pierwszorz�dny redaktor i bez w�tpienia najbardziej utalentowana osoba, jak� kiedykolwiek mia�em szcz�cie pozna�. FAKTY Zakon Syjonu � Prieur� de Sion � tajne stowarzyszenie dzia�aj�ce w Europie, za�o�one w roku 1099, naprawd� istnieje. W 1975 w Bibliotece Narodowej w Pary�u odkryto zwoje pergaminu, Les Dossiers Secrets, ujawniaj�ce to�samo�� wielu cz�onk�w Prieur� de Sion, m.in. sir Isaaca Newtona, Botticellego, Victora Hugo oraz Leonarda da Vinci. Opus Dei, papieska pra�atura personalna, to �arliwie religijne stowarzyszenie katolik�w, kt�re niedawno by�o na cenzurowanym po doniesieniach prasowych o indoktrynacji, stosowaniu przymusu oraz niebezpiecznych praktyk umartwiania cia�a. Niedawno, kosztem 47 milion�w dolar�w, uko�czono budow� siedziby Opus Dei przy Lexington Avenue 243 w Nowym Jorku. Wszystkie opisy dzie� sztuki, obiekt�w architektonicznych, dokument�w oraz tajnych rytua��w zamieszczone w tej powie�ci odpowiadaj� rzeczywisto�ci. PROLOG Muzeum Luwru w Pary�u, 22.46. Mecenas sztuki i kustosz, Jacques Sauniere, przeszed� chwiejnym krokiem pod przypominaj�cym wej�cie do skarbca �ukowatym sklepieniem Wielkiej Galerii Luwru. Po kilku krokach rzuci� si� do przodu, staraj�c si� z�apa� w r�ce najbli�szy obraz, kt�ry pojawi� si� w jego polu widzenia � p��tno Caravaggia. Chwyci� mocno d�o�mi poz�acan� ram�, poci�gn�� dzie�o wielkiego mistrza ku sobie i zerwa� je ze �ciany. Siedemdziesi�ciosze�cioletni Sauniere upad� bez si� na pod�og�, przykryty olejnym obrazem. Tak jak si� spodziewa�, tu� obok z hukiem opad�a stalowa krata, barykaduj�c wej�cie do sali. Parkiet zatrz�s� si� od impetu uderzenia. Gdzie� daleko rozleg� si� dzwonek alarmu. Kustosz le�a� tak przez chwil�, pr�buj�c z�apa� oddech i oceni� sytuacj�. Jeszcze �yj�. Wyczo�ga� si� spod p��tna i potoczy� wzrokiem po ogromnej przestrzeni sali, szukaj�c miejsca, gdzie m�g�by si� ukry�. Nagle zmrozi� go dochodz�cy z bliska g�os. � Nie ruszaj si�. Stoj�c na czworakach, kustosz zamar� w miejscu i powoli odwr�ci� g�ow�. Zaledwie par� metr�w dalej, za �elaznymi sztabami opuszczonej kraty majaczy�a g�ruj�ca nad wszystkim sylwetka napastnika. By� szeroki w barach i wysoki, sk�r� mia� bia�� jak duch i rzedn�ce bia�e w�osy. R�owe t�cz�wki oczu naznaczone by�y po�rodku czerwieni�. Albinos wyci�gn�� z marynarki pistolet i wymierzy� w starca przez kraty, celuj�c wprost i bez wahania. � Nie powiniene� by� ucieka�. � Mia� trudny do rozpoznania akcent. � Teraz m�w, gdzie to jest. � Ju� m�wi�em � wymamrota� kustosz, kl�cz�c bezbronny na pod�odze Wielkiej Galerii. � Nie mam poj�cia, o czym m�wisz! � ��esz. � M�czyzna patrzy� na niego bez ruchu, tylko jego niesamowite oczy rzuca�y gro�ne b�yski. � Ty i tw�j zakon jeste�cie w posiadaniu czego�, co nie nale�y do was. Kustosz poczu� przyp�yw adrenaliny. Sk�d on mo�e to wiedzie�? � Dzisiaj prawowici stra�nicy przejm� nad tym piecz�. Powiedz, gdzie to jest ukryte, a ocalisz �ycie. � M�czyzna wycelowa� bro� w g�ow� kustosza. � Czy jest to tajemnica, za kt�r� jeste� got�w umrze�? Sauniere�owi zabrak�o powietrza. M�czyzna przekr�ci� g�ow� w bok, patrz�c na niego przez muszk� pistoletu. Sauniere uni�s� r�ce w ge�cie obrony. � Czekaj � powiedzia� powoli. � Powiem ci to, co chcesz wiedzie�. � Kilka nast�pnych s��w kustosz wypowiedzia� bardzo starannie. �wiczy� to k�amstwo tyle razy, zawsze modl�c si�, �eby nie musia� go nigdy wypowiedzie�. Kiedy sko�czy�, jego dr�czyciel u�miechn�� si� chytrze. � Tak. To samo powiedzieli mi pozostali. Sauniere skuli� si� w sobie. Pozostali? � Ich te� znalaz�em � pochwali� si� olbrzym. � Ca�� tr�jk�. Potwierdzili to, co mi w�a�nie powiedzia�e�. To niemo�liwe! Prawdziwa to�samo�� kustosza, jak i to�samo�� jego trzech seneszal�w, by�a tajemnic� niemal tak �wi�t� jak odwieczny sekret, kt�rego strzegli. Sauniere zda� sobie teraz spraw� z tego, �e jego seneszale, trzymaj�c si� ustalonej procedury, wypowiedzieli przed �mierci� to samo k�amstwo. To by�a cz�� uzgodnionego protoko�u. Napastnik zn�w wymierzy� w niego bro�. � Kiedy ciebie ju� nie b�dzie, ja zostan� jedynym cz�owiekiem na �wiecie, kt�ry zna prawd�. Prawda. W jednej chwili kustosz zrozumia� prawdziw� groz� sytuacji. Je�eli ja umr�, prawda odejdzie wraz ze mn� na zawsze. Instynktownie pr�bowa� podnie�� si� i uciec. Rozleg� si� huk wystrza�u i kustosz poczu� rozchodz�ce si� po ciele fale gor�ca, kiedy kula utkwi�a gdzie� w jego brzuchu. Upad� do przodu... Walczy� z b�lem. Powoli przetoczy� si� na plecy i spojrza� przez kraty na cz�owieka, kt�ry na niego napad�. M�czyzna mierzy� teraz w jego g�ow�. Sauniere zamkn�� oczy, my�li mu wirowa�y, w sercu miesza� si� strach i �al. T�pe uderzenie iglicy pistoletu przetoczy�o si� echem przez korytarz. Kustosz otworzy� oczy. M�czyzna spojrza� na swoj� bro� z niemal rozbawionym wyrazem twarzy. Si�gn�� po kolejny nab�j, ale potem jakby si� nad czym� zastanowi� i u�miechn�� si� spokojnie, patrz�c na brzuch Sauniere�a. � Nie mam tu ju� nic do roboty. Kustosz spojrza� w d� i zobaczy� otw�r po kuli w swojej bia�ej lnianej koszuli. Otacza� go niewielki kr�g krwi kilka centymetr�w poni�ej mostka. M�j �o��dek. Okrutnym zrz�dzeniem losu kula omin�a serce. Jako weteran la guerre d�Algerie kustosz widzia� ju� cierpienie ludzi, kt�rzy umieraj� powoli. B�dzie to trwa�o jakie� pi�tna�cie minut. Kwasy �o��dkowe przedostan� si� do wn�trza klatki piersiowej, powoli z�eraj�c cia�o od �rodka. � B�l jest dobry, monsieur � powiedzia� m�czyzna. I oddali� si�. Jacques Sauniere, teraz sam w wielkiej sali, raz jeszcze obr�ci� g�ow� w kierunku �elaznej bramy. By� w pu�apce, a krata nie podniesie si� jeszcze co najmniej przez dwadzie�cia minut. Zanim kto� do niego dotrze, b�dzie martwy. Mimo to strach, kt�ry go teraz opanowa�, by� silniejszy ni� strach przed �mierci�. Musz� przekaza� tajemnic�. Podni�s� si� z trudem, maj�c w oczach postaci trzech zamordowanych braci. My�la� o pokoleniach, kt�re by�y przed nimi... O misji, kt�r� im powierzono. Nieprzerwany �a�cuch wiedzy. I nagle, mimo wszystkich �rodk�w ostro�no�ci... Mimo zabezpiecze�... Jacques Sauniere zosta� jedynym ��cznikiem, samotnym stra�nikiem jednej z najwi�kszych tajemnic w historii ludzko�ci. Dr��cy, zdo�a� stan�� na nogach. Musz� znale�� jaki� spos�b... By� uwi�ziony we wn�trzu Wielkiej Galerii i wiedzia�, �e na ca�ym �wiecie jest tylko jedna, jedyna osoba, kt�rej mo�e przekaza� kaganiec wiedzy. Spojrza� w g�r� i powi�d� wzrokiem po �cianach swojego wspaniale wyposa�onego wi�zienia. Kolekcja najs�ynniejszych obraz�w �wiata � postacie na obrazach u�miecha�y si� do niego jak starzy przyjaciele. Zaciskaj�c powieki z b�lu, zebra� wszystkie si�y i my�li. Mia� przed sob� dramatyczne zadanie, kt�remu musi po�wi�ci� ka�d� pozosta�� sekund� �ycia. ROZDZIA� 1 Robert Langdon budzi� si� powoli. W ciemno�ci dzwoni� telefon � d�wi�k dzwonka by� przyt�umiony i obcy. Pomaca� r�k� w ciemno�ci, szukaj�c lampy przy ��ku, i nacisn�� w��cznik. Mru��c oczy, rozejrza� si� dooko�a i zobaczy�, �e jest w wype�nionej mi�kkimi pluszami renesansowej sypialni umeblowanej fotelami i kanapami w stylu Ludwika XVI, �ciany zdobi� r�cznie malowane freski, a po�rodku stoi gigantyczne mahoniowe �o�e z czterema filarami. Gdzie ja jestem? Na �akardowym szlafroku zwisaj�cym z filara ��ka by�y wyhaftowane s�owa: HOTEL RITZ PARIS. Powoli mg�a zacz�a opada�. Langdon podni�s� s�uchawk�. � Halo? � Monsieur Langdon? � odezwa� si� g�os w s�uchawce. � Mam nadziej�, �e pana nie obudzi�em. Sko�owany Langdon spojrza� na budzik stoj�cy przy ��ku. By�o wp� do pierwszej w nocy. Spa� od godziny, ale czu� si� tak, jakby rok le�a� w trumnie. � Tu recepcja, monsieur. Przepraszam, �e o tej porze zawracam panu g�ow�, ale ma pan go�cia. Twierdzi stanowczo, �e sprawa jest bardzo pilna. Langdonowi kr�ci�o si� w g�owie i wci�� nie m�g� si� dobudzi�. Jakiego go�cia? Skupi� teraz wzrok na pogniecionym druku le��cym na nocnym stoliku. AMERYKA�SKI UNIWERSYTET W PARY�U ma zaszczyt zaprosi� Pa�stwa na SPOTKANIE Z ROBERTEM LANGDONEM PROFESOREM SYMBOLIKI RELIGIJNEJ Z UNIWERSYTETU HARVARDA Langdon j�kn��. Ilustrowany slajdami wyk�ad na temat symboliki poga�skiej ukrytej w kamieniach katedry w Chartres, kt�ry wyg�osi� tego wieczoru, chyba poruszy� jakie� konserwatywne struny w�r�d s�uchaczy. Pewnie jaki� naukowiec religioznawca poszed� za nim do hotelu, a teraz pr�buje rzuci� mu r�kawic�. � Bardzo mi przykro � powiedzia� Langdon � ale jestem bardzo zm�czony i... � Mais, monsieur � m�wi� dalej recepcjonista z naciskiem, obni�aj�c g�os do nerwowego szeptu. � Pa�ski go�� to kto� bardzo wa�ny. Langdon nie mia� co do tego w�tpliwo�ci. Jego ksi��ki po�wi�cone obrazom o tre�ci religijnej i symbolice kultu uczyni�y z niego, bez jego udzia�u, posta� dobrze znan� w �wiecie sztuki, a w zesz�ym roku jego obecno�� w mediach wzros�a stokrotnie, po tym jak zaanga�owa� si� w szeroko komentowany incydent w Watykanie. Od tej pory pod jego drzwiami sta�a nieko�cz�ca si� kolejka wa�nych w swoim mniemaniu historyk�w i tak zwanych znawc�w sztuki. � Prosz� �askawie powiedzie� tej osobie � powiedzia� Langdon, staraj�c si� nie da� wyprowadzi� z r�wnowagi � �eby zostawi�a sw�j numer telefonu i nazwisko, a ja oddzwoni�, zanim we wtorek wyjad� z Pary�a, dobrze? Dzi�kuj� bardzo. Od�o�y� s�uchawk�, zanim recepcjonista zdo�a� zaprotestowa�. Langdon usiad� na ��ku i spojrza� na le��cy na stoliku przewodnik dla go�ci hotelowych, na kt�rego ok�adce widnia� slogan: ZA�NIJ JAK DZIECKO W MIE�CIE �WIATE�. SP�D� NOC W PARYSKIM HOTELU RITZ. Odwr�ci� si� i rzuci� zm�czone spojrzenie w olbrzymie lustro po drugiej stronie pokoju. Z kryszta�owej ramy patrzy� na niego obcy m�czyzna � wymi�ty i znu�ony. Potrzebujesz wakacji, Robercie. Mia� bardzo ci�ki rok, i nie musia� potwierdza� tego w lustrze. Jego zazwyczaj przenikliwe niebieskie oczy by�y dzi� rozkojarzone i zapadni�te. Mocno zarysowan� szcz�k� i podbr�dek z do�kiem pokrywa� ciemny twardy zarost. Na skroniach by�o wida� pierwsze przeb�yski siwizny, kt�ra coraz g��biej wcina�a si� w jego g�ste czarne w�osy. Chocia� kole�anki na uniwersytecie twierdzi�y, �e siwizna �adnie akcentuje jego profesorski wygl�d, Langdon mia� o tym w�asne zdanie. Niechby tak teraz zobaczy� mnie redaktor Boston Magazine... W ubieg�ym miesi�cu, ku wielkiej konsternacji Langdona, Boston Magazine umie�ci� go na li�cie dziesi�ciu najbardziej intryguj�cych os�b w mie�cie � w�tpliwy zaszczyt, kt�ry jego uniwersyteccy koledzy poczytali za okazj�, by da� mu kuksa�ca w bok. Dzisiaj, pi�� tysi�cy kilometr�w od domu, ta w�tpliwa s�awa zn�w go dopad�a. � Panie i panowie, nie musz� przedstawia� naszego dzisiejszego go�cia... � obwie�ci�a prowadz�ca spotkanie w wype�nionej po brzegi sali na Ameryka�skim Uniwersytecie w Pary�u w Pavillon Dauphin. � Jest autorem licznych ksi��ek: Symbolika tajnych sekt, Sztuka illuminist�w, Zaginiony j�zyk ideogram�w czy Ikonografia w religii. Wymieniam tylko ze wzgl�d�w formalnych, bo wielu z was korzysta z jego podr�cznik�w podczas zaj��. Obecni na sali studenci z entuzjazmem kiwali g�owami. � Mia�am zamiar przedstawi� go dzisiaj, opowiadaj�c o jego frapuj�cym �yciorysie zawodowym. Tymczasem... � spojrza�a rozbawiona na Langdona, kt�ry siedzia� po�rodku podium. � Kto� z widowni podrzuci� mi w�a�nie, by tak rzec... znacznie bardziej intryguj�c� prezentacj�. Podnios�a do g�ry egzemplarz Boston Magazine. Langdon a� si� wzdrygn��. Sk�d ta baba to wzi�a? Prowadz�ca zacz�a czyta� wyj�tki z tego niedorzecznego artyku�u, a Langdon czu�, �e zapada si� coraz g��biej w krzes�o. P� minuty p�niej cz�� widowni �mia�a si� bez �enady, a nie wygl�da�o na to, �e ta kobieta zamierza sko�czy�. � �A to, �e pan Langdon odmawia publicznych wypowiedzi na temat swojej niezwyk�ej roli w zesz�orocznym watyka�skim konklawe, na pewno dodaje mu punkt�w na naszym urz�dzeniu do oceny intryguj�cych osobowo�ci�. � Kobieta podpuszcza�a widowni�. � Chcieliby�cie pa�stwo us�ysze� co� jeszcze? Rozleg� si� aplauz s�uchaczy. Niech kto� j� powstrzyma, Langdon modli� si� w duchu, kiedy prowadz�ca zn�w si�gn�a do artyku�u. � �Chocia� profesor Langdon nie jest mo�e typem hollywoodzkim, tak jak niekt�rzy nasi m�odsi nominowani, ten czterdziestokilkuletni nauczyciel akademicki to nie tylko naukowiec i wyk�adowca. Jego zniewalaj�c� obecno�� podkre�la g�os � niezwykle niski baryton, o kt�rym studentki m�wi� �aksamit dla uszu��. Widownia wybuch�a �miechem. Langdon zmusi� si� do niezr�cznego u�miechu. Wiedzia�, co zaraz us�yszy � jaki� �mieszny kawa�ek o �Harrisonie Fordzie w tweedach od Harrisa� � a poniewa� tego wieczoru uzna�, �e w ko�cu mo�e w�o�y� tweedowy garnitur od Harrisa i golf od Burberry�ego, postanowi� wkroczy� do akcji. � Dzi�kuj� pani, Monique � powiedzia�, wstaj�c troch� za wcze�nie i powolutku wypychaj�c j� delikatnie z podium. � Redaktorzy Boston Magazine maj� niezwyk�y talent literacki. � Zwr�ci� si� do s�uchaczy, wzdychaj�c z za�enowaniem. � A je�eli znajd� osob�, kt�ra przynios�a tutaj ten artyku�, postaram si� w konsulacie, aby j� deportowano. W�r�d s�uchaczy zn�w rozleg�y si� �miechy. � C�, prosz� pa�stwa, jak wiecie, mam tu dzi� m�wi� o sile symboli... D�wi�k telefonu hotelowego zn�w zak��ci� cisz�. Langdon j�kn��, nie dowierzaj�c, �e to prawda, i podni�s� s�uchawk�. � Tak? Tak jak si� tego spodziewa�, to zn�w by� recepcjonista. � Jeszcze raz prosz� o wybaczenie, panie Langdon. Dzwoni�, �eby pana poinformowa�, �e pa�ski go�� jest ju� w drodze do pokoju. Pomy�la�em, �e lepiej pana uprzedzi�. Langdon by� ju� teraz zupe�nie rozbudzony. � Pos�a� pan kogo� do mojego pokoju? � Przepraszam, monsieur, ale taki cz�owiek jak ten pan... Moje kompetencje nie si�gaj� a� tak daleko, �eby go powstrzyma�. � Kto to taki? Recepcjonista ju� si� roz��czy�. Niemal natychmiast kto� zacz�� wali� ci�k� pi�ci� w drzwi. Langdon niepewnie zsun�� si� z ��ka, poczu�, �e jego stopy ton� g��boko w pluszowym dywanie. W�o�y� szlafrok hotelowy i podszed� do drzwi. � Kto tam? � Pan Langdon? Musz� z panem porozmawia�. � W angielszczy�nie cz�owieka stoj�cego za drzwiami s�ycha� by�o silny akcent francuski, g�os by� zdecydowany, w�adczy. � Jestem porucznik J�r�me Collet. Direction Centrale Police Judiciaire. Langdon stan�� jak wryty. Centralne Biuro �ledcze? DCPJ by�o mniej wi�cej tym, czym w Stanach Zjednoczonych FBI. Nie zdejmuj�c �a�cucha, Langdon uchyli� lekko drzwi. Twarz patrz�ca na niego z drugiej strony nale�a�a do szczup�ego m�czyzny o nieokre�lonych rysach. By� wysoki, chudy, mia� na sobie wygl�daj�cy na s�u�bowy mundur. � Mog� wej��? � spyta� agent. Langdon waha� si� chwil�, niepewny, co ma zrobi�, podczas gdy nieruchome oczy nieznajomego przygl�da�y mu si� badawczo. � A o co w�a�ciwie chodzi? � M�j prze�o�ony prosi, by u�yczy� nam pan swojej prywatnej wiedzy. � Teraz? � wydusi� z siebie Langdon. � Jest ju� po p�nocy. � Czy to prawda, �e dzi� wiecz�r mia� pan um�wione spotkanie z kustoszem Muzeum Luwru? Langdon poczu� nag�� fal� niepokoju. Rzeczywi�cie, mia� si� spotka� z niezwykle cenionym w �wiecie historyk�w sztuki Jacques�em Sauniere�em, um�wili si� na drinka wieczorem po wyk�adzie, ale Sauniere si� nie pojawi�. � Tak. Sk�d pan o tym wie? � Znale�li�my pa�skie nazwisko w jego kalendarzu. � Mam nadziej�, �e nie sta�o si� nic z�ego. Agent westchn�� z�owieszczo i wsun�� przez uchylone drzwi zdj�cie zrobione polaroidem. Kiedy Langdon zobaczy� zdj�cie, poczu�, �e ca�y sztywnieje. � Zrobiono je mniej ni� godzin� temu. W Luwrze. Kiedy Langdon przygl�da� si� temu dziwacznemu obrazowi, jego pierwsze uczucia � wstr�t i wstrz�s � ust�pi�y miejsca nag�ej wzbieraj�cej fali gniewu. � Kto m�g� to zrobi�?! � Mieli�my nadziej�, �e pan nam pomo�e odpowiedzie� na to pytanie, zwa�ywszy na pa�sk� wiedz� z dziedziny symboli i na planowane na dzi� wiecz�r spotkanie. Langdon przygl�da� si� zdj�ciu, jego przera�enie miesza�o si� ze strachem. To by�o odra�aj�ce i dziwaczne, mia� nieprzyjemne uczucie, �e ju� to kiedy� widzia�. Ponad rok temu Langdon otrzyma� fotografi� cia�a i podobn� pro�b� o pomoc. Dwadzie�cia cztery godziny p�niej omal nie straci� �ycia w murach Watykanu. To zdj�cie by�o zupe�nie inne, a jednak w scenariuszu wydarze� wyczuwa� co� niepokoj�co podobnego. Agent spojrza� na zegarek. � M�j capitaine czeka, prosz� pana. Langdon prawie go nie s�ysza�. Oczy mia� wci�� utkwione w zdj�ciu. � Ten symbol i spos�b, w jaki cia�o jest tak dziwnie... � U�o�one � podsun�� mu agent. Langdon przytakn�� i oderwawszy oczy od fotografii, poczu� ch��d na ca�ym ciele. � Nie potrafi� sobie wyobrazi�, kto m�g� mu zrobi� co� takiego. � Pan nie rozumie, panie Langdon � powiedzia� agent z ponurym wyrazem twarzy. � To, co wida� na zdj�ciu... � Przerwa�. � Monsieur Sauniere sam to sobie zrobi�. ROZDZIA� 2 Nieca�e dwa kilometry dalej olbrzymi albinos o imieniu Sylas, kulej�c, wchodzi� do frontowej bramy luksusowej rezydencji z piaskowca przy rue la Bruyere. Kolczasty pas cilice, kt�ry nosi� zaci�ni�ty na udzie, wpina� mu si� w mi�nie, ale jego dusza �piewa�a z rado�ci, �e przys�u�y� si� Panu. B�l jest dobry. Wszed�szy do rezydencji, zlustrowa� korytarz swoimi czerwonymi oczami. Pusto. Wszed� cicho po schodach, nie chc�c obudzi� �adnego ze wsp�braci. Drzwi do jego sypialni by�y otwarte � tutaj nie u�ywa si� kluczy. Wszed� do �rodka i zamkn�� za sob� drzwi. Pok�j mia� sparta�ski wystr�j � zwyk�a drewniana pod�oga, sosnowa toaletka, w rogu materac, kt�ry s�u�y� mu za ��ko. W tym tygodniu by� tu go�ciem, ale przez wiele lat, dzi�ki b�ogos�awie�stwu Pana, mia� sw�j k�t w podobnym sanktuarium w Nowym Jorku. Pan da� mi schronienie i cel w �yciu. Dzi� wiecz�r Sylas nareszcie poczu�, �e zacz�� sp�aca� sw�j d�ug. Pospiesznie podszed� do toaletki, znalaz� telefon kom�rkowy w dolnej szufladzie i wybra� numer. � Tak? � odezwa� si� w s�uchawce m�ski g�os. � Wr�ci�em, Nauczycielu. � M�w � rozkaza� g�os, w kt�rym by�o s�ycha� zadowolenie, �e s� jakie� wiadomo�ci. � Ca�ej czw�rki ju� nie ma. Trzech seneszal�w... i wielkiego mistrza. Nast�pi�a chwila ciszy, jakby na modlitw�. � W takim razie rozumiem, �e masz t� informacj�? � Ca�a czw�rka by�a zgodna. Niezale�nie od siebie. � I uwierzy�e� im? � Taka zbie�no�� nie mo�e by� przypadkowa. Po drugiej stronie s�uchawki s�ycha� by�o pe�en ekscytacji oddech. � Doskonale. Ba�em si�, �e przywi�zanie bractwa do tajemnic, z kt�rego s�ynie, we�mie g�r�. � Perspektywa �mierci to bardzo silna motywacja. � A wi�c, m�j uczniu, powiedz mi to, co musz� wiedzie�. Sylas zdawa� sobie spraw�, �e informacja, kt�r� wydoby� ze swoich ofiar, b�dzie zaskoczeniem. � Ca�a czw�rka potwierdzi�a istnienie clef de voute... Legendarnego zwornika, klucza sklepienia. Us�ysza� w telefonie, �e rozm�wca na chwil� wstrzyma� oddech, a kiedy zn�w si� odezwa�, w jego g�osie wyczuwa�o si� oczekiwanie. � Klucz sklepienia. W�a�nie tak, jak przewidywali�my. Zgodnie z legend� bractwo jest w posiadaniu kamiennej mapy � clef de voute... czyli zwornika lub klucza sklepienia. Jest to rze�biona kamienna tablica, kt�ra wskazuje ostatnie miejsce ukrycia najwi�kszej tajemnicy bractwa... Informacji o takim znaczeniu, �e dla jej ochrony istnieje ca�e bractwo. � Kiedy ju� zdob�dziemy klucz � powiedzia� Nauczyciel � b�dziemy tylko o krok od sukcesu. � Jeste�my bli�ej, ni� si� wydaje, Nauczycielu. Klucz jest tutaj, w Pary�u. � W Pary�u? To nie do wiary. To by�oby zbyt proste. Sylas opowiedzia� o wydarzeniach tego wieczoru... O tym, jak jego cztery ofiary na chwil� przed �mierci� w desperackim wysi�ku odkupienia swojego bezbo�nego �ycia wyzna�y mu tajemnic�. Wszyscy powiedzieli dok�adnie to samo � �e klucz jest przemy�lnie ukryty w pewnym konkretnym miejscu w jednym z najstarszych ko�cio��w Pary�a � w ko�ciele du Saint-Sulpice. � Po�r�d mur�w domu Bo�ego � oburzy� si� Nauczyciel. � Jak�e nas przedrze�niaj�. � I tak by�o przez wieki. Nauczyciel umilk�, jakby chcia� si� przez chwil� nacieszy� momentem triumfu. W ko�cu odezwa� si� znowu. � Odda�e� wielk� pos�ug� Bogu. Czekali�my na t� chwil� wieki. Teraz musisz zdoby� ten klucz. Natychmiast. Dzi� w nocy. Chyba rozumiesz, o jak� stawk� gramy. Sylas wiedzia�, �e jest to stawka zawrotna, ale to, co poleca� mu Nauczyciel, wydawa�o si� niewykonalne. � Ale ko�ci�... przecie� to jest forteca. Zw�aszcza w nocy. Jak tam wejd�? Pewnym tonem cz�owieka o ogromnych wp�ywach Nauczyciel wyja�ni�, co trzeba zrobi�. Kiedy Sylas od�o�y� s�uchawk�, przeszed� go dreszcz oczekiwania. Godzina � powiedzia� do siebie, wdzi�czny, �e Nauczyciel da� mu czas, by odby� niezb�dn� pokut�, zanim wejdzie do domu Bo�ego. Musz� oczy�ci� dusz� z moich dzisiejszych grzech�w. Grzechy, kt�re pope�ni� dzisiaj, u�wi�ca� cel. Dzia�ania wojenne skierowane przeciwko wrogom Boga prowadzono od wiek�w. Odkupienie by�o pewne. Mimo to Sylas wiedzia�, �e odpuszczenie grzech�w wymaga po�wi�ce�. Zaci�gn�� zas�ony na oknach, rozebra� si� do naga i ukl�k� na �rodku pokoju. Spojrza� w d�, na cilice � kolczasty pas zaci�ni�ty wok� uda. Wszyscy prawdziwi wyznawcy Drogi nosili ten sk�rzany pasek nabity ostrymi metalowymi kolcami, wrzynaj�cymi si� w cia�o, jako codzienne przypomnienie cierpie� Chrystusa. B�l, kt�ry sprawia� kolczasty pas, pomaga� r�wnie� powstrzymywa� pokusy cielesne. Chocia� Sylas mia� dzi� na sobie cilice d�u�ej ni� przepisane dwie godziny, wiedzia�, �e dzisiejszy dzie� nie jest dniem zwyk�ym. Uj�� w d�onie pas i zapi�� go o jedn� dziurk� dalej, krzywi�c si�, kiedy kolce wbija�y mu si� w sk�r�. Powoli wypu�ci� powietrze i cieszy� si� ka�d� sekund� oczyszczaj�cego rytua�u b�lu. � B�l jest dobry � szepta�, powtarzaj�c �wi�t� mantr� ojca Jos� Marii Escrivy, Nauczyciela wszystkich Nauczycieli. Chocia� Escriva zmar� w 1975 roku, jego m�dro�� �y�a, a jego s�owa wci�� szepta�o tysi�ce wiernych s�ug na ca�ym �wiecie, kiedy kl�czeli na pod�odze i odprawiali u�wi�con� praktyk� umartwiania cia�a. Sylas przeni�s� teraz uwag� na kawa�ek ci�kiej liny z w�z�ami, zwini�tej w s�oneczko na pod�odze tu� obok niego. Dyscyplina. Na w�z�ach wida� by�o zakrzep�� krew. Sylas chcia� szybko dozna� oczyszczaj�cych skutk�w b�lu cielesnego i zm�wi� kr�tk� modlitw�. Potem chwyci� koniec liny, zamkn�� oczy i uderzy� si� mocno ponad ramieniem, czuj�c, jak w�z�y przecinaj� mu sk�r� na plecach. Zn�w uderzy� si� biczem po plecach i w�z�y przeci�y sk�r� do krwi. Dalej smaga� si� biczem, i jeszcze, i jeszcze. Castigo corpus meum. W ko�cu poczu�, �e krew p�ynie ciep�ym strumieniem. ROZDZIA� 3 Rze�kie kwietniowe powietrze wpada�o z �opotem przez otwarte okno citroena ZX, kiedy samoch�d przeje�d�a� obok budynku Opery Paryskiej i przecina� na ukos plac Vend�me. Robert Langdon, siedz�c na fotelu pasa�era, czu�, jak miasto przemyka obok niego, a on pr�bowa� zebra� my�li. Dzi�ki szybkiemu prysznicowi i goleniu zdo�a� odzyska� jako taki wygl�d, ale nie uda�o mu si� uciszy� l�k�w. Mia� wci�� w pami�ci przera�aj�cy obraz cia�a kustosza Luwru. Jacques Sauniere nie �yje. Langdon nie potrafi� si� wyzby� g��bokiego poczucia straty po �mierci kustosza. Sauniere mia� wprawdzie opini� odludka, ale i powszechne uznanie, i szacunek za bezgraniczne oddanie sztuce. Jego ksi��ki na temat tajnych kod�w ukrytych w p��tnach Poussina i Teniersa by�y ulubionymi lekturami Langdona, z kt�rych cz�sto korzysta� na zaj�ciach ze studentami. Cieszy� si� na dzisiejsze spotkanie i by� g��boko rozczarowany, �e kustosz si� nie zjawi�. Raz jeszcze przemkn�� mu przez g�ow� obraz jego cia�a. Jacques Sauniere sam to sobie zrobi�? Langdon odwr�ci� si� i wyjrza� przez okno, pr�buj�c wyprze� ten obraz z pami�ci. Za oknami miasto k�ad�o si� spa� � uliczni sprzedawcy popychali w�zki z kandyzowanymi owocami, kelnerzy ci�gn�li worki ze �mieciami po kraw�nikach, para sp�nionych kochank�w obejmowa�a si� i przytula�a, �eby nie zmarzn�� w podmuchach wiatru, w kt�rych czu�o si� zapach kwitn�cego ja�minu. Citroen w�adczo przep�ywa� przez ten chaos, a podw�jny d�wi�k syreny przecina� ruch uliczny jak ostry n�. � Le capitaine by� zadowolony, kiedy si� dowiedzia�, �e jest pan wci�� jeszcze w Pary�u � powiedzia� agent, przerywaj�c milczenie po raz pierwszy od chwili, kiedy wyszli z hotelu. � Szcz�liwy zbieg okoliczno�ci. Langdon by� daleki od poczucia szcz�cia, a koncepcja zbiegu okoliczno�ci nie budzi�a jego zaufania. B�d�c cz�owiekiem, kt�ry sp�dzi� ca�e �ycie na badaniu ukrytych powi�za� bardzo odr�bnych znak�w i ideologii, postrzega� �wiat jako sie� g��boko powi�zanych ze sob� historii i wydarze�. Powi�zania mog� by� niewidoczne � m�wi� cz�sto podczas zaj�� uniwersyteckich z wiedzy o symbolach � ale zawsze gdzie� s�, ukryte pod powierzchni� zjawisk. � Przypuszczam � powiedzia� Langdon � �e na uniwersytecie powiedziano panu, gdzie si� zatrzyma�em. Kieruj�cy samochodem potrz�sn�� g�ow�. � Nie, dowiedzieli�my si� z Interpolu. Z Interpolu � pomy�la� Langdon. Oczywi�cie. Zapomnia� o tej z pozoru niewinnej pro�bie, kt�r� musi spe�ni� ka�dy go�� hotelowy w Europie � musi pokaza� paszport podczas meldowania si� w hotelu. By�o to co� wi�cej ni� tylko prosta formalno�� � takie by�y przepisy prawa. Ka�dego wieczoru, w ca�ej Europie, funkcjonariusze Interpolu mog� wskaza� dok�adnie i bez cienia w�tpliwo�ci, kto gdzie dzisiaj �pi. Znalezienie Langdona w Ritzu prawdopodobnie zaj�o im jakie� pi�� sekund. Kiedy citroen przyspiesza�, przecinaj�c miasto w kierunku po�udniowym, za oknami pojawi�a si� nagle o�wietlona wie�a Eiffla, strzelaj�c ku niebu gdzie� daleko po prawej stronie. Patrz�c na ni�, Langdon pomy�la� o Vittorii, przypomnia� sobie rzucon� rok temu �artem obietnic�, �e co p� roku b�d� si� zn�w spotyka� w jakim� romantycznym miejscu na ziemi. Wie�a Eiffla, jak podejrzewa�, pewnie by si� znalaz�a na jej li�cie. Smutno mu si� zrobi�o na my�l, �e ostatni raz poca�owa� Vittori� na gwarnym lotnisku w Rzymie ponad rok temu. � Wspi�� si� pan na ni�? � zapyta� agent, rzucaj�c mu spojrzenie przez rami�. Langdon podni�s� g�ow�, pewien, �e si� przes�ysza�. � Przepraszam pana? � Jest �liczna, prawda? � Agent wskaza� r�k� przez przedni� szyb� na wie�� Eiffla. � Wspi�� si� pan na ni�? Langdon wzni�s� oczy do g�ry. � Nie, nie by�em na wie�y. � Jest symbolem Francji. Uwa�am, �e jest doskona�a. Langdon kiwn�� g�ow�, ale my�lami wci�� by� nieobecny. Specjali�ci od symboli cz�sto podkre�laj�, �e Francuzi � znani z postawy macho, flirtowania i s�yn�cy z niewielkich wzrostem, niepewnych siebie przyw�dc�w, takich jak Napoleon i Pepin Ma�y � nie mogliby wybra� trafniejszego symbolu narodowego ni� trzystumetrowy fallus. Kiedy dotarli do skrzy�owania przy rue de Rivoli, by�o czerwone �wiat�o, ale citroen ani na sekund� nie zwolni�. Agent nacisn�� gaz i przemkn�� jak burza przez skrzy�owanie, a potem przyspieszy� w kierunku obsadzonej drzewami cz�ci rue Castiglione, kt�ra s�u�y�a jako p�nocny wjazd do s�ynnych ogrod�w Tuileries � paryskiej wersji nowojorskiego Central Parku. Wi�kszo�� turyst�w b��dnie t�umaczy nazw� Jardines de Tuileries, my�l�c, �e pochodzi od tysi�cy kwitn�cych tu tulipan�w, a tymczasem jest to dos�owne odniesienie do czego� znacznie mniej romantycznego. Na terenie parku znajdowa�a si� kiedy� ogromna zanieczyszczona kopalnia odkrywkowa, kt�ra dla paryskich przedsi�biorc�w budowlanych by�a �r�d�em gliny do wyrobu s�ynnych paryskich czerwonych dach�wek, czyli tuiles. Wjechawszy do opuszczonego parku, agent si�gn�� d�oni� pod desk� rozdzielcz� samochodu i wy��czy� syren�. Langdon wypu�ci� z p�uc powietrze, rozkoszuj�c si� cisz�. Strumie� przyt�umionych lamp halogenowych przesuwa� si� przed samochodem, nad wysypan� bia�ym �wirem drog� prowadz�c� przez park, a opony obracaj�ce si� na �wirze intonowa�y hipnotyczny rytm. Langdon zawsze uwa�a� Tuileries za ziemi� u�wi�con�. By�y to ogrody, w kt�rych Claude Monet eksperymentowa� z form� i z kolorem i zainspirowa� narodziny impresjonizmu. Dzi� w nocy jednak panowa�a tu aura niesamowito�ci. Citroen skr�ci� teraz ostro w lewo, zmierzaj�c w kierunku zachodnim, ku g��wnemu bulwarowi parku. Objecha� okr�g�y staw, a potem przejecha� na ukos przez opuszczon� drog� i wyjecha� na szeroki prostok�t trawy tu� za ni�. Langdon widzia� teraz koniec ogrod�w Tuileries, wyjazd z nich akcentowa� ogromny kamienny �uk. Arc du Carrousel. Wprawdzie nie z powodu orgiastycznych rytua��w, kt�re kiedy� odbywa�y si� przy Arc du Carrousel, ale fanatycy sztuki oddawali cze�� temu miejscu. Z esplanady na ko�cu Tuileries mo�na by�o zobaczy� cztery najwi�ksze muzea sztuki... jedno w ka�dym punkcie wyznaczonym przez kompas. Z prawych okien samochodu, wygl�daj�c na po�udnie przez Sekwan� i Quai Voltaire, Langdon widzia� ostro o�wietlon� fasad� starej stacji kolejowej � teraz czcigodne Mus�e d�Orsay. Spojrza� w lewo i zobaczy� szczyt dachu ultramodernistycznego Centrum Pompidou, w kt�rym mie�ci�o si� muzeum sztuki nowoczesnej. Langdon wiedzia�, �e z ty�u za nim, na zach�d, wyrasta nad lini� drzew staro�ytny obelisk Ramzesa, kt�ry wskazuje na Mus�e du Jeu de Paume. A jednak to w�a�nie na wprost, ku wschodowi, pod kamiennym �ukiem, Langdon widzia� teraz monolit renesansowego pa�acu, kt�ry sta� si� najbardziej s�ynnym muzeum sztuki w �wiecie. Mus�e du Louvre. Langdon po raz kolejny poczu� zachwyt, kiedy jego wzrok na pr�no pr�bowa� ogarn�� ca�� pot�n� bry�� i fasad� Luwru. Po drugiej stronie zapieraj�cego dech w piersiach ogromnego placu imponuj�cy fronton muzeum wyrasta� w g�r� jak cytadela na tle paryskiego nieba. Luwr, kt�ry ma kszta�t ogromnej podkowy, jest najd�u�szym budynkiem w Europie, d�u�szym ni� trzy wie�e Eiffla, gdyby je po�o�y� na ziemi jedn� za drug�. Nawet ponad dziewi�� kilometr�w kwadratowych otwartej przestrzeni mi�dzy skrzyd�ami budowli nie robi�o takiego wra�enia jak majestat szeroko�ci jej fasady. Langdon kiedy� przeszed� wzd�u� ca�ej d�ugo�ci mur�w Luwru, pokonuj�c pi�� kilometr�w. Mimo �e wed�ug szacunk�w tury�cie, kt�ry chcia�by dok�adnie obejrze� wszystkie sze��dziesi�t pi�� tysi�cy trzysta dzie� sztuki znajduj�cych si� w tym budynku, zaj�oby to jakie� pi�� tygodni, wi�kszo�� zwiedzaj�cych wybiera skr�con� wersj�, kt�r� Langdon nazywa� �Sprintem przez Luwr� � biegiem przez muzeum, �eby zobaczy� trzy najs�ynniejsze dzie�a � Mona Liz�, Wenus z Milo i Nike. Art Buchwald chwali� si� kiedy�, �e uda�o mu si� zobaczy� wszystkie trzy w pi�� minut i pi��dziesi�t sze�� sekund. Kierowca podjecha� i trzymaj�c w d�oni ma�� kr�tkofal�wk�, wypowiedzia� kilka s��w po francusku, co brzmia�o jak wystrza�y z karabinu maszynowego. � Monsieur Langdon est arriv�. Deux minutes. Z g�o�nika kr�tkofal�wki przez trzaski dobieg�o nieczytelne potwierdzenie jego meldunku. Agent schowa� aparat i teraz zwr�ci� si� do Langdona. � Spotka si� pan z kapitanem przy g��wnym wej�ciu. Kierowca zignorowa� znaki zakazu wjazdu samochod�w na plac przed Luwrem, rykn�� silnikiem i przejecha� citroenem przez kraw�nik. G��wne wej�cie do Luwru g�rowa�o w oddali, otoczone siedmioma tr�jk�tnymi fontannami, z kt�rych tryska�y pod�wietlane strumienie wody. La pyramide. Nowe wej�cie do paryskiego Luwru zyska�o niemal tak wielk� s�aw� jak samo muzeum. Kontrowersyjna, modernistyczna szklana piramida, zaprojektowana przez urodzonego w Ameryce chi�skiego architekta I. M. Pei, wci�� wywo�ywa�a niepochlebne opinie tradycjonalist�w, kt�rzy mieli poczucie, �e niszczy dostoje�stwo renesansowego podw�rca. Goethe pisa�, �e architektura to zamro�ona muzyka, a krytycy dzie�a Pei m�wili, �e piramida to jak zgrzytanie paznokciami o tablic�. Post�powi wielbiciele utrzymywali, �e przezroczysta piramida wysoko�ci dwudziestu jeden metr�w jest imponuj�cym po��czeniem staro�ytnej formy i wsp�czesnej metody � symbolicznym ��cznikiem mi�dzy tym, co nowe, a tym, co stare � pomaga Luwrowi przekroczy� pr�g nowego tysi�clecia. � Podoba si� panu nasza piramida? � spyta� agent. Langdon zmarszczy� czo�o. Przez ca�y pobyt w Pary�u wydawa�o mu si�, �e Francuzi uwielbiaj� pyta� o to Amerykan�w. By�o to oczywi�cie podchwytliwe pytanie. Je�eli si� powiedzia�o, �e piramida si� podoba, zyskiwa�o si� opini� Amerykanina bez odrobiny gustu, a je�eli si� m�wi�o, �e si� nie podoba, Francuzi czuli si� dotkni�ci. � Mitterrand by� bardzo odwa�nym cz�owiekiem � odpar� Langdon wymijaj�co. Nie�yj�cy ju� prezydent Francji, kt�ry zam�wi� budowl�, jak m�wiono, cierpia� na �kompleks faraona�. By� osobi�cie odpowiedzialny za zape�nienie Pary�a egipskimi obeliskami, sztuk� staro�ytn� i dzie�ami sztuki znad Nilu. Fran�ois Mitterrand przejawia� upodobanie do egipskiej kultury, kt�re by�o tak przemo�ne, �e Francuzi m�wili o nim Sfinks. � Jak si� nazywa kapitan? � spyta� Langdon, zmieniaj�c temat. � Bezu Fache � odpar� kierowca, podje�d�aj�c do g��wnego wej�cia do piramidy. � My nazywamy go le Taureau. Langdon spojrza� na niego przez rami�, zastanawiaj�c si�, czy ka�dy Francuz nosi przedziwne przezwisko wzi�te ze �wiata zwierz�t. � Nazywacie waszego zwierzchnika Byk? Agent, zdziwiony, uni�s� brwi. � M�wi pan po francusku lepiej, ni� si� pan do tego przyznaje, monsieur Langdon. M�j francuski jest do niczego � pomy�la� Langdon � ale moja wiedza zodiakalna jest ca�kiem niez�a. Taurus zawsze by� Bykiem. Astrologia jest wsz�dzie taka sama. Agent zatrzyma� samoch�d mi�dzy dwoma fontannami przed olbrzymimi drzwiami z boku piramidy. � Tam jest wej�cie. Powodzenia, monsieur. � Pan nie wchodzi? � Mia�em rozkaz zostawi� pana tutaj. Mam inne sprawy do za�atwienia. Langdon westchn�� ci�ko i wyszed� z samochodu. To nie m�j cyrk. Agent doda� gazu i samoch�d odjecha�. Langdon sta� przed wej�ciem do piramidy i patrzy� w kierunku oddalaj�cych si� tylnych �wiate� citroena. W tej chwili zda� sobie spraw�, �e m�g�by jeszcze zmieni� decyzj�, wyj�� z dziedzi�ca, z�apa� taks�wk� i pojecha� do hotelu, prosto do ��ka. Co� mu jednak m�wi�o, �e to chyba g�upi pomys�. Kiedy szed� w kierunku roz�wietlonych mgie� unosz�cych si� z fontanny, mia� dziwne uczucie, �e wchodzi przez wyimaginowany pr�g do innego �wiata. Ca�y wiecz�r wyda� mu si� jak ze snu. Dwadzie�cia minut temu le�a� w ��ku w pokoju hotelowym. Teraz sta� naprzeciw przezroczystej piramidy wybudowanej przez Sfinksa, czekaj�c na policjanta, kt�rego nazywano Bykiem. Tkwi� we wn�trzu obrazu Salvadora Dali i nie mog� si� ruszy� � pomy�la�. Podszed� do g��wnego wej�cia, do ogromnych drzwi obrotowych. Korytarz za nimi by� s�abo o�wietlony i pusty. Mam zapuka�? Zastanawia� si�, czy kt�ry� z powa�anych harwardzkich egiptolog�w puka� kiedykolwiek do frontowych drzwi piramidy i oczekiwa� odpowiedzi. Podni�s� d�o�, �eby uderzy� w szk�o, ale gdzie� z ciemno�ci poni�ej wy�oni�a si� sylwetka cz�owieka, kt�ry zacz�� wspina� si� po kr�conych schodach. M�czyzna by� pot�nie zbudowany, zwalisty, ciemnow�osy, wygl�da� niemal jak neandertalczyk, mia� na sobie dwurz�dowy garnitur, kt�ry ciasno opina� jego szerokie ramiona. Porusza� si� na troch� krzywych, pot�nie umi�nionych nogach, maj�c wyra�ne poczucie w�adzy. M�wi� co� do telefonu kom�rkowego, ale kiedy si� pojawi� na g�rze, wy��czy� telefon. Da� Langdonowi znak, �eby wszed� do �rodka. � Nazywam si� Bezu Fache � oznajmi�, kiedy Langdon przepchn�� si� przez obrotowe drzwi. � Jestem kapitanem policji i pracuj� w Centralnym Biurze �ledczym. � Jego gard�owy, niski g�os wsp�gra� z sylwetk�... przypomina� pomruki nadci�gaj�cej burzy. Langdon wyci�gn�� r�k� w ge�cie powitania. � Robert Langdon. Olbrzymia d�o� Fache�a owin�a si� wok� d�oni Langdona i �cisn�a j� z si�� imad�a. � Widzia�em fotografi� � powiedzia� Langdon. � Pa�ski agent powiedzia�, �e Jacques Sauniere sam to zrobi�... � Panie Langdon � powiedzia� Fache, a jego hebanowe oczy zawis�y na oczach Langdona. � To, co pan widzia� na fotografii, to tylko pocz�tek tego, co zrobi� Sauniere. ROZDZIA� 4 Kiedy kapitan Bezu Fache szed�, wygl�da� jak rozw�cieczony w� � szerokie ramiona odchyla� do ty�u, a podbr�dek mocno przyciska� do klatki piersiowej. Ciemne w�osy mia� g�adko przyczesane i posmarowane brylantyn�, co uwydatnia�o jeszcze zro�ni�te krzaczaste brwi i nos, kt�ry zdawa� si� go wyprzedza�, jak bukszpryt wyprzedza okr�t wojenny. Jego ciemne oczy ognistym spojrzeniem jakby wypala�y ziemi�, po kt�rej kroczy�, a bij�ca z nich inteligencja zapowiada�a nieust�pliwo�� we wszystkim, czego si� tkn��. Langdon schodzi� za kapitanem w d� po s�ynnych marmurowych stopniach do g��boko w ziemi zatopionego atrium pod szklan� piramid�. U st�p schod�w przeszli mi�dzy dwoma uzbrojonymi policjantami z karabinami maszynowymi. Sygna� by� jasny � tej nocy nikt tu nie wchodzi ani st�d nie wychodzi bez b�ogos�awie�stwa kapitana Fache�a. Langdon, schodz�c pod poziom ulicy, czu� rosn�cy niepok�j. Obecno�� Fache�a nie by�a ani mi�a, ani przyjazna, a atmosfera panuj�ca w samym Luwrze o tej porze przypomina�a atmosfer� poga�skiej �wi�tyni. Schody, jak wej�cie do kina, by�y o�wietlone ma�ymi punktowymi lampkami zatopionymi po bokach stopni. Langdon s�ysza� echo swoich krok�w odbijaj�ce si� od szk�a nad g�ow�. Kiedy spojrza� w g�r�, zobaczy� prze�wituj�ce przez szk�o o�wietlone strumienie wody bij�cej z fontanny po przezroczystym dachu. � Podoba si� to panu? � spyta� Fache, wskazuj�c w g�r� gestem szerokiego podbr�dka. Langdon westchn��, zbyt zm�czony, �eby podj�� gr�. � Tak, wasza piramida jest wspania�a. � Blizna na twarzy Pary�a � j�kn�� Fache. Pierwsze starcie. Langdon wyczu�, �e jego dzisiejszego gospodarza trudno b�dzie zadowoli�. Zastanawia� si�, czy Fache mia� poj�cie o tym, �e ta piramida, na wyra�ne �yczenie prezydenta Mitterranda, zosta�a zbudowana z sze�ciuset sze��dziesi�ciu sze�ciu blok�w szk�a � a to dziwne ��danie by�o sta�ym gor�cym tematem rozm�w ludzi rozkochanych w konspiracji, kt�rzy utrzymywali, �e 666 to liczba szatana. Langdon postanowi� nie podejmowa� tego tematu. Kiedy schodzili coraz ni�ej do podziemnego foyer, z p�cieni zacz�a si� wy�ania� pot�niej�ca podziemna przestrze�. Zlokalizowana dziewi�tna�cie metr�w pod poziomem ulicy, nowa sala Luwru o powierzchni ponad sze�ciu kilometr�w kwadratowych rozci�ga�a si� we wszystkie strony jak nieko�cz�ca si� grota. Zbudowana z marmuru o ciep�ym kolorze ochry, wsp�graj�cym kolorystycznie z miodowym odcieniem kamiennej fasady Luwru, ta podziemna sala zazwyczaj wibrowa�a �wiat�em s�o�ca i g�osami turyst�w. Tej nocy jednak by�a opuszczona i ciemna, a ca�a przestrze� emanowa�a atmosfer� podziemnej krypty i ch�odu. � Gdzie s� stra�nicy muzeum? � spyta� Langdon. � En quarantaine � odburkn�� Fache takim tonem, jakby Langdon chcia� swoim pytaniem zakwestionowa� wiarygodno�� jego ekipy dochodzeniowej. � Rzecz jasna, pozwolenie na wej�cie uzyska� tu kto�, kto nie powinien by� si� tu znale��. Wszyscy nocni stra�nicy Luwru s� w skrzydle Sully�ego, gdzie ich przes�uchujemy. Teraz a� do rana za bezpiecze�stwo muzeum odpowiadaj� moi agenci. Langdon skin�� g�ow�, przyspieszaj�c kroku, �eby nie zostawa� w tyle za Fache�em. � Czy zna� pan dobrze Jacques�a Sauniere�a? � spyta� kapitan. � W�a�ciwie wcale go nie zna�em. Nigdy si� nie spotkali�my. Fache wygl�da� na zdziwionego. � Mieli�cie si� pierwszy raz spotka� dzisiaj wieczorem? � Tak. Zaplanowali�my spotkanie w recepcji Ameryka�skiego Uniwersytetu zaraz po moim wyk�adzie, ale si� nie pojawi�. Fache zapisa� co� w notesie. Kiedy szli dalej, Langdon k�tem oka zobaczy� mniej znan� piramid� Luwru � la pyramide invers�e � ogromne, odwr�cone do g�ry nogami okno dachowe, kt�re zwisa�o z sufitu jak stalaktyt. Fache poprowadzi� Langdona kr�tkimi schodami w g�r� a� do wej�cia do �ukowatego tunelu, nad kt�rym widnia� napis: DENON. Skrzyd�o Denona by�o najs�ynniejsze z trzech g��wnych cz�ci Muzeum Luwru. � Kto poprosi� o spotkanie? � spyta� nagle Fache. � Pan czy on? Pytanie wydawa�o si� dziwne. � Poprosi� pan Sauniere � odpar� Langdon, kiedy wchodzili do tunelu. � Kilka tygodni temu jego sekretarka skontaktowa�a si� ze mn� przez e-mail. Napisa�a, �e kustosz dowiedzia� si�, �e w tym miesi�cu b�d� mia� wyk�ad w Pary�u, i chce ze mn� co� om�wi�. � Co? � Nie wiem. Przypuszczam, �e kwestie zwi�zane ze sztuk�. Mieli�my wsp�lne zainteresowania. Fache spojrza� na niego sceptycznie. � Nie przypuszcza� pan, o czym b�dzie rozmowa? Nie. Kiedy go poproszono o spotkanie, by� ciekaw, ale nie czu� si� na tyle swobodnie, �eby ��da� szczeg��w. Powszechnie uwielbiany Jacques Sauniere bardzo pilnie strzeg� swojej prywatno�ci i spotyka� si� z lud�mi rzadko; Langdon by� wdzi�czny za sam� mo�liwo�� poznania go. � Panie Langdon, czy m�g�by pan przynajmniej spr�bowa� zgadn��, na czym ofierze morderstwa mog�o zale�e�, co Sauniere chcia� z panem om�wi� tego wieczoru, kiedy go zabito? To mo�e nam pom�c. Obcesowo�� tego pytania by�a dla Langdona dosy� kr�puj�ca. � Naprawd� nie potrafi� sobie wyobrazi�. Nie pyta�em. Czu�em si� zaszczycony, �e w og�le si� ze mn� skontaktowa�. Zawsze podziwia�em prace pana Sauniere�a. Cz�sto korzystam z jego tekst�w podczas zaj�� na uczelni. Fache odnotowa� to w swoim notesie. Byli ju� w po�owie drogi przez tunel wej�ciowy do skrzyd�a Denona, gdzie� na ko�cu Langdon widzia� dwie stoj�ce obok siebie windy, teraz nieruchome. � Mieli�cie panowie wsp�lne zainteresowania? � spyta� Fache. � Tak. Szczerze m�wi�c, prawie ca�y ubieg�y rok po�wi�ci�em na opracowanie ksi��ki pokrewnej dziedzinie wiedzy, w kt�rej pan Sauniere by� niezaprzeczalnie ekspertem. Spodziewa�em si�, �e b�d� m�g� zasi�gn�� u niego j�zyka. Fache podni�s� wzrok. � Przepraszam? Wida� zwrot, kt�rego Langdon u�y�, by� niezrozumia�y. � Cieszy�em si�, �e b�d� si� m�g� dowiedzie�, co my�li na ten temat. � Rozumiem. A c� to za temat? Langdon zawaha� si�, niepewny, jak to uj��. � W zasadzie rzecz jest po�wi�cona artystycznym wyobra�eniom Wielkiej Bogini � poj�ciu �wi�to�ci kobiecej oraz zwi�zanej z nim sztuce i symbolice. Fache przyg�adzi� swoje czarne w�osy wielk� jak kotlet d�oni�. � A Sauniere by� bieg�y w tej materii? � Jak nikt na �wiecie. � Rozumiem. Langdon wyczu�, �e Fache nie rozumie, o czym mowa. Jacques Sauniere by� uwa�any za najpowa�niejszego znawc� wyobra�e� Wielkiej Bogini. Nie tylko mia� osobiste zaci�cie i pasj� do znalezisk archeologicznych zwi�zanych z kultem p�odno�ci i Wielk� Bogini�, z Wicca i sakralno�ci� kobiec�, ale w ci�gu dwudziestu lat pracy na stanowisku kustosza Luwru pom�g� muzeum w zgromadzeniu najwi�kszej na �wiecie kolekcji sztuki zwi�zanej z kultem Wielkiej Bogini: labrys�w � topor�w z najstarszej greckiej �wi�tyni kap�anek delfickich, setek egipskich zapinek Angh, przypominaj�cych stoj�ce anio�y, grzechotek sistrum, u�ywanych w staro�ytnym Egipcie do odp�dzania z�ych duch�w, niezwyk�ego zbioru statuetek boga Horusa piel�gnowanego przez bogini� Izyd�. � Mo�e Jacques Sauniere wiedzia� o istnieniu pa�skiej pracy? � zasugerowa� Fache. � I poprosi� pana na spotkanie, �eby zaproponowa� pomoc? Langdon potrz�sn�� g�ow�. � Prawd� m�wi�c, nikt jeszcze nie wie o mojej ksi��ce. Nie jest sko�czona i nie pokazywa�em jej nikomu opr�cz mojego wydawcy. Fache zamilk�. Langdon nie wspomnia�, dlaczego nie pokaza� jeszcze r�kopisu nikomu innemu. W trzystustronicowym szkicu pod roboczym tytu�em Symbole zatraconej �wi�to�ci �e�skiej proponowa� doprawdy niekonwencjonalne uj�cia ikonografii religijnej, kt�re zapewne wzbudz� spory. Teraz, kiedy Langdon zbli�a� si� do nieczynnych w tej chwili ruchomych schod�w, przystan��, zdaj�c sobie spraw�, �e Fache�a nie ma przy nim. Obr�ci� si� i zobaczy�, �e stoi kilka metr�w dalej, ko�o windy technicznej. � Pojedziemy t� wind� � powiedzia� Fache, kiedy otworzy�y si� jej drzwi. � Na pewno pan wie, �e galeria jest dosy� daleko. Chocia� Langdon zdawa� sobie spraw�, �e podr� wind� przyspieszy d�ug� drog� na drugie pi�tro do skrzyd�a Denona, nie rusza� si� z miejsca. � Co� nie tak? � Fache przytrzymywa� drzwi lekko zniecierpliwiony. Langdon wypu�ci� powietrze z p�uc i spojrza� t�sknym wzrokiem na ruchome schody. Nie, wszystko w porz�dku � sk�ama� sam przed sob� i podrepta� do windy. Jako ch�opak Langdon kiedy� wpad� do nieczynnej studni i omal nie straci� �ycia w p�ytkiej wodzie, zanim go kto� uratowa�. Od tego czasu cierpia� na dr�cz�c� fobi� zamkni�tych przestrzeni � wind, metra, kort�w do gry w squasha. Winda to zupe�nie bezpieczne urz�dzenie � powtarza� sobie, ale nie m�g� w to uwierzy�. To male�kie, metalowe pud�o wisz�ce w zamkni�tym szybie! Wstrzyma� oddech i wszed� do windy, czuj�c dobrze znane uczucie przyp�ywu adrenaliny, kiedy drzwi si� za nim zamkn�y. Dwa pi�tra. Dziesi�� sekund. � Wi�c pan i Sauniere � powiedzia� Fache, kiedy winda ruszy�a � nigdy si� nie spotkali�cie? Nigdy z sob� nie rozmawiali�cie i nie korespondowali�cie? Nie wymieniali�cie poczty elektronicznej? Kolejne dziwne pytanie. Langdon potrz�sn�� przecz�co g�ow�. � Nie. Nigdy. Fache przekrzywi� g�ow�, jakby odnotowuj�c ten fakt w pami�ci. Milcz�c, patrzy� wprost przed siebie na chromowane drzwi. Kiedy jechali do g�ry, Langdon stara� si� skupi� my�li na czymkolwiek, byle nie na czterech �cianach, kt�re go otacza�y. W odbiciu b�yszcz�cych drzwi windy ujrza� spink� do krawata kapitana policji � srebrny krzy�yk z trzynastoma wtopionymi w niego kawa�kami czarnego onyksu. Zauwa�y� to z niejakim zdziwieniem. Ten symbol znany by� jako crux gemmata � krzy� z trzynastoma klejnotami � ideogram chrze�cija�ski, symbolizuj�cy Chrystusa i jego dwunastu aposto��w. Langdon jako� nie spodziewa� si�, �e kapitan francuskiej policji b�dzie tak otwarcie manifestowa� swoje przywi�zanie do Ko�cio�a. Z drugiej jednak strony byli we Francji, a chrze�cija�stwo w tym kraju to religia tak powszechna, jak powszechne jest prawo do narodzin. � To crux gemmata � powiedzia� nagle Fache. Zdziwiony Langdon podni�s� wzrok i zobaczy�, �e Fache patrzy na niego w odbiciu chromowanych drzwi windy. Winda zatrzyma�a si� i drzwi si� otworzy�y. Langdon szybko wyszed� do holu, chc�c jak najszybciej znale�� si� w szerszej przestrzeni, kt�r� tworzy�y s�ynne wysokie sufity galerii Luwru. �wiat,