7222
Szczegóły |
Tytuł |
7222 |
Rozszerzenie: |
PDF |
Jesteś autorem/wydawcą tego dokumentu/książki i zauważyłeś że ktoś wgrał ją bez Twojej zgody? Nie życzysz sobie, aby podgląd był dostępny w naszym serwisie? Napisz na adres
[email protected] a my odpowiemy na skargę i usuniemy zabroniony dokument w ciągu 24 godzin.
7222 PDF - Pobierz:
Pobierz PDF
Zobacz podgląd pliku o nazwie 7222 PDF poniżej lub pobierz go na swoje urządzenie za darmo bez rejestracji. Możesz również pozostać na naszej stronie i czytać dokument online bez limitów.
7222 - podejrzyj 20 pierwszych stron:
DAN BROWN
Kod Leonarda da Vinci
The da Vinci Code
Prze�o�y�: Krzysztof Mazurek
Wydanie polskie: 2004
Wydanie oryginalne: 2003
PO�WI�CAM BLYTHE... ZNOWU.
BARDZIEJ NI� KIEDYKOLWIEK.
Podzi�kowania
Przede wszystkim chcia�bym podzi�kowa� mojemu przyjacielowi i wydawcy, Jasonowi
Kaufmannowi, za ogrom pracy, kt�r� po�wi�ci� temu zamierzeniu, materii tej
powie�ci.
R�wnie� niezr�wnanej Heide Lange � niestrudzonej promotorce Kodu Leonarda da
Vinci,
znakomitej agentce i zaufanej przyjaci�ce.
Nie zdo�am wyrazi� wdzi�czno�ci, jak� jestem winien wyj�tkowemu zespo�owi
redakcyjnemu wydawnictwa Doubleday za zaufanie, kt�rym mnie obdarzono,
szczodro�� rad
i przenikliwo��. Szczeg�lnie dzi�kuj� Billowi Thomasowi i Steve�owi Rubinowi,
kt�rzy
wierzyli w t� ksi��k� od samego pocz�tku. Serdeczne dzi�ki r�wnie� tym wszystkim
w
redakcji, kt�rzy podtrzymywali mnie na duchu od pierwszych dni pisania, a
zw�aszcza
Michaelowi Palgonowi, kt�rego entuzjazm udziela� si� innym, Suzanne Herz,
Janelle
Moburg, Jackie Everly oraz Adrienne Sparks, dzi�kuj� r�wnie� utalentowanej
ekipie dzia�u
sprzeda�y wydawnictwa Doubleday oraz Michaelowi Windsorowi za �wietn� obwolut�.
Za wszechstronn� pomoc przy zbieraniu materia��w do ksi��ki chcia�bym
podzi�kowa�
dyrekcji Muzeum Luwru, francuskiemu Ministerstwu Kultury i Bibliotece Narodowej,
fundacji Project Gutenberg, Bibliotece Towarzystwa Gnostycznego, Dzia�owi
Opracowa�
Obraz�w i Dokument�w w Luwrze, Catholic World News, Kr�lewskiemu Obserwatorium
Astronomicznemu w Greenwich, stowarzyszeniu London Record Society, Muniment
Collection w Opactwie Westminsterskim, Johnowi Pike�owi i Federacji Naukowc�w
Ameryka�skich oraz pi�ciu cz�onkom Opus Dei (dw�m czynnym i trzem by�ym), kt�rzy
opowiedzieli mi swoje prze�ycia, pozytywne i negatywne, zwi�zane z
przynale�no�ci�.
Jestem r�wnie� winien wdzi�czno�� ksi�garni Water Street Bookstore za
wyszukiwanie
opracowa�, na kt�rych mog�em si� oprze�, mojemu ojcu � Richardowi Brownowi �
nauczycielowi matematyki i pisarzowi, za pomoc przy z�otej proporcji i ci�gu
Fibonacciego,
Stanowi Plantonowi, Sylvie Baudeloque, Peterowi McGuiganowi, Francisowi
McInerneyowi,
Margie Wachtel, Andr� Vernetowi, Kenowi Kelleherowi z Anchorball Web Media,
Carze
Sottak, Karyn Popham, Esther Sung, Miriam Abramowitz, Williamowi Tunstall-Pedoe
oraz
Griffinowi Woodenowi Brownowi.
I wreszcie, skoro ta powie�� tak obficie posi�kuje si� koncepcj� sakralno�ci
kobiecej,
zgrzeszy�bym zaniedbaniem, gdybym nie wspomnia� o dw�ch absolutnie niezwyk�ych
kobietach, z kt�rymi zetkn�� mnie los. Pierwsza z nich to moja matka, Connie
Brown,
opiekunka, pisarka, muzyk i wz�r do na�ladowania. A druga � moja �ona Blythe,
historyk
sztuki, malarka, pierwszorz�dny redaktor i bez w�tpienia najbardziej
utalentowana osoba,
jak� kiedykolwiek mia�em szcz�cie pozna�.
FAKTY
Zakon Syjonu � Prieur� de Sion � tajne stowarzyszenie dzia�aj�ce w Europie,
za�o�one w
roku 1099, naprawd� istnieje. W 1975 w Bibliotece Narodowej w Pary�u odkryto
zwoje
pergaminu, Les Dossiers Secrets, ujawniaj�ce to�samo�� wielu cz�onk�w Prieur� de
Sion,
m.in. sir Isaaca Newtona, Botticellego, Victora Hugo oraz Leonarda da Vinci.
Opus Dei, papieska pra�atura personalna, to �arliwie religijne stowarzyszenie
katolik�w,
kt�re niedawno by�o na cenzurowanym po doniesieniach prasowych o indoktrynacji,
stosowaniu przymusu oraz niebezpiecznych praktyk umartwiania cia�a. Niedawno,
kosztem 47 milion�w dolar�w, uko�czono budow� siedziby Opus Dei przy Lexington
Avenue 243 w Nowym Jorku.
Wszystkie opisy dzie� sztuki, obiekt�w architektonicznych, dokument�w oraz
tajnych
rytua��w zamieszczone w tej powie�ci odpowiadaj� rzeczywisto�ci.
PROLOG
Muzeum Luwru w Pary�u, 22.46.
Mecenas sztuki i kustosz, Jacques Sauniere, przeszed� chwiejnym krokiem pod
przypominaj�cym wej�cie do skarbca �ukowatym sklepieniem Wielkiej Galerii Luwru.
Po
kilku krokach rzuci� si� do przodu, staraj�c si� z�apa� w r�ce najbli�szy obraz,
kt�ry pojawi�
si� w jego polu widzenia � p��tno Caravaggia. Chwyci� mocno d�o�mi poz�acan�
ram�,
poci�gn�� dzie�o wielkiego mistrza ku sobie i zerwa� je ze �ciany.
Siedemdziesi�ciosze�cioletni Sauniere upad� bez si� na pod�og�, przykryty
olejnym obrazem.
Tak jak si� spodziewa�, tu� obok z hukiem opad�a stalowa krata, barykaduj�c
wej�cie do
sali. Parkiet zatrz�s� si� od impetu uderzenia. Gdzie� daleko rozleg� si�
dzwonek alarmu.
Kustosz le�a� tak przez chwil�, pr�buj�c z�apa� oddech i oceni� sytuacj�.
Jeszcze �yj�.
Wyczo�ga� si� spod p��tna i potoczy� wzrokiem po ogromnej przestrzeni sali,
szukaj�c
miejsca, gdzie m�g�by si� ukry�.
Nagle zmrozi� go dochodz�cy z bliska g�os.
� Nie ruszaj si�.
Stoj�c na czworakach, kustosz zamar� w miejscu i powoli odwr�ci� g�ow�.
Zaledwie par� metr�w dalej, za �elaznymi sztabami opuszczonej kraty majaczy�a
g�ruj�ca nad wszystkim sylwetka napastnika. By� szeroki w barach i wysoki, sk�r�
mia� bia��
jak duch i rzedn�ce bia�e w�osy. R�owe t�cz�wki oczu naznaczone by�y po�rodku
czerwieni�. Albinos wyci�gn�� z marynarki pistolet i wymierzy� w starca przez
kraty, celuj�c
wprost i bez wahania.
� Nie powiniene� by� ucieka�. � Mia� trudny do rozpoznania akcent. � Teraz m�w,
gdzie
to jest.
� Ju� m�wi�em � wymamrota� kustosz, kl�cz�c bezbronny na pod�odze Wielkiej
Galerii.
� Nie mam poj�cia, o czym m�wisz!
� ��esz. � M�czyzna patrzy� na niego bez ruchu, tylko jego niesamowite oczy
rzuca�y
gro�ne b�yski. � Ty i tw�j zakon jeste�cie w posiadaniu czego�, co nie nale�y do
was.
Kustosz poczu� przyp�yw adrenaliny. Sk�d on mo�e to wiedzie�?
� Dzisiaj prawowici stra�nicy przejm� nad tym piecz�. Powiedz, gdzie to jest
ukryte, a
ocalisz �ycie. � M�czyzna wycelowa� bro� w g�ow� kustosza. � Czy jest to
tajemnica, za
kt�r� jeste� got�w umrze�?
Sauniere�owi zabrak�o powietrza.
M�czyzna przekr�ci� g�ow� w bok, patrz�c na niego przez muszk� pistoletu.
Sauniere uni�s� r�ce w ge�cie obrony.
� Czekaj � powiedzia� powoli. � Powiem ci to, co chcesz wiedzie�. � Kilka
nast�pnych
s��w kustosz wypowiedzia� bardzo starannie. �wiczy� to k�amstwo tyle razy,
zawsze modl�c
si�, �eby nie musia� go nigdy wypowiedzie�.
Kiedy sko�czy�, jego dr�czyciel u�miechn�� si� chytrze.
� Tak. To samo powiedzieli mi pozostali.
Sauniere skuli� si� w sobie. Pozostali?
� Ich te� znalaz�em � pochwali� si� olbrzym. � Ca�� tr�jk�. Potwierdzili to, co
mi w�a�nie
powiedzia�e�.
To niemo�liwe! Prawdziwa to�samo�� kustosza, jak i to�samo�� jego trzech
seneszal�w,
by�a tajemnic� niemal tak �wi�t� jak odwieczny sekret, kt�rego strzegli.
Sauniere zda� sobie
teraz spraw� z tego, �e jego seneszale, trzymaj�c si� ustalonej procedury,
wypowiedzieli
przed �mierci� to samo k�amstwo. To by�a cz�� uzgodnionego protoko�u.
Napastnik zn�w wymierzy� w niego bro�.
� Kiedy ciebie ju� nie b�dzie, ja zostan� jedynym cz�owiekiem na �wiecie, kt�ry
zna
prawd�.
Prawda. W jednej chwili kustosz zrozumia� prawdziw� groz� sytuacji. Je�eli ja
umr�,
prawda odejdzie wraz ze mn� na zawsze. Instynktownie pr�bowa� podnie�� si� i
uciec.
Rozleg� si� huk wystrza�u i kustosz poczu� rozchodz�ce si� po ciele fale gor�ca,
kiedy
kula utkwi�a gdzie� w jego brzuchu. Upad� do przodu... Walczy� z b�lem. Powoli
przetoczy�
si� na plecy i spojrza� przez kraty na cz�owieka, kt�ry na niego napad�.
M�czyzna mierzy� teraz w jego g�ow�.
Sauniere zamkn�� oczy, my�li mu wirowa�y, w sercu miesza� si� strach i �al.
T�pe uderzenie iglicy pistoletu przetoczy�o si� echem przez korytarz.
Kustosz otworzy� oczy.
M�czyzna spojrza� na swoj� bro� z niemal rozbawionym wyrazem twarzy. Si�gn�� po
kolejny nab�j, ale potem jakby si� nad czym� zastanowi� i u�miechn�� si�
spokojnie, patrz�c
na brzuch Sauniere�a.
� Nie mam tu ju� nic do roboty.
Kustosz spojrza� w d� i zobaczy� otw�r po kuli w swojej bia�ej lnianej koszuli.
Otacza�
go niewielki kr�g krwi kilka centymetr�w poni�ej mostka. M�j �o��dek. Okrutnym
zrz�dzeniem losu kula omin�a serce. Jako weteran la guerre d�Algerie kustosz
widzia� ju�
cierpienie ludzi, kt�rzy umieraj� powoli. B�dzie to trwa�o jakie� pi�tna�cie
minut. Kwasy
�o��dkowe przedostan� si� do wn�trza klatki piersiowej, powoli z�eraj�c cia�o od
�rodka.
� B�l jest dobry, monsieur � powiedzia� m�czyzna.
I oddali� si�.
Jacques Sauniere, teraz sam w wielkiej sali, raz jeszcze obr�ci� g�ow� w
kierunku
�elaznej bramy. By� w pu�apce, a krata nie podniesie si� jeszcze co najmniej
przez
dwadzie�cia minut. Zanim kto� do niego dotrze, b�dzie martwy. Mimo to strach,
kt�ry go
teraz opanowa�, by� silniejszy ni� strach przed �mierci�.
Musz� przekaza� tajemnic�.
Podni�s� si� z trudem, maj�c w oczach postaci trzech zamordowanych braci. My�la�
o
pokoleniach, kt�re by�y przed nimi... O misji, kt�r� im powierzono.
Nieprzerwany �a�cuch wiedzy.
I nagle, mimo wszystkich �rodk�w ostro�no�ci... Mimo zabezpiecze�... Jacques
Sauniere
zosta� jedynym ��cznikiem, samotnym stra�nikiem jednej z najwi�kszych tajemnic w
historii
ludzko�ci.
Dr��cy, zdo�a� stan�� na nogach.
Musz� znale�� jaki� spos�b...
By� uwi�ziony we wn�trzu Wielkiej Galerii i wiedzia�, �e na ca�ym �wiecie jest
tylko
jedna, jedyna osoba, kt�rej mo�e przekaza� kaganiec wiedzy. Spojrza� w g�r� i
powi�d�
wzrokiem po �cianach swojego wspaniale wyposa�onego wi�zienia. Kolekcja
najs�ynniejszych obraz�w �wiata � postacie na obrazach u�miecha�y si� do niego
jak starzy
przyjaciele.
Zaciskaj�c powieki z b�lu, zebra� wszystkie si�y i my�li. Mia� przed sob�
dramatyczne
zadanie, kt�remu musi po�wi�ci� ka�d� pozosta�� sekund� �ycia.
ROZDZIA� 1
Robert Langdon budzi� si� powoli.
W ciemno�ci dzwoni� telefon � d�wi�k dzwonka by� przyt�umiony i obcy. Pomaca�
r�k�
w ciemno�ci, szukaj�c lampy przy ��ku, i nacisn�� w��cznik. Mru��c oczy,
rozejrza� si�
dooko�a i zobaczy�, �e jest w wype�nionej mi�kkimi pluszami renesansowej
sypialni
umeblowanej fotelami i kanapami w stylu Ludwika XVI, �ciany zdobi� r�cznie
malowane
freski, a po�rodku stoi gigantyczne mahoniowe �o�e z czterema filarami.
Gdzie ja jestem?
Na �akardowym szlafroku zwisaj�cym z filara ��ka by�y wyhaftowane s�owa: HOTEL
RITZ PARIS.
Powoli mg�a zacz�a opada�.
Langdon podni�s� s�uchawk�.
� Halo?
� Monsieur Langdon? � odezwa� si� g�os w s�uchawce. � Mam nadziej�, �e pana nie
obudzi�em.
Sko�owany Langdon spojrza� na budzik stoj�cy przy ��ku. By�o wp� do pierwszej
w
nocy. Spa� od godziny, ale czu� si� tak, jakby rok le�a� w trumnie.
� Tu recepcja, monsieur. Przepraszam, �e o tej porze zawracam panu g�ow�, ale ma
pan
go�cia. Twierdzi stanowczo, �e sprawa jest bardzo pilna.
Langdonowi kr�ci�o si� w g�owie i wci�� nie m�g� si� dobudzi�. Jakiego go�cia?
Skupi�
teraz wzrok na pogniecionym druku le��cym na nocnym stoliku.
AMERYKA�SKI UNIWERSYTET W PARY�U
ma zaszczyt zaprosi� Pa�stwa na
SPOTKANIE Z ROBERTEM LANGDONEM
PROFESOREM SYMBOLIKI RELIGIJNEJ
Z UNIWERSYTETU HARVARDA
Langdon j�kn��. Ilustrowany slajdami wyk�ad na temat symboliki poga�skiej
ukrytej w
kamieniach katedry w Chartres, kt�ry wyg�osi� tego wieczoru, chyba poruszy�
jakie�
konserwatywne struny w�r�d s�uchaczy. Pewnie jaki� naukowiec religioznawca
poszed� za
nim do hotelu, a teraz pr�buje rzuci� mu r�kawic�.
� Bardzo mi przykro � powiedzia� Langdon � ale jestem bardzo zm�czony i...
� Mais, monsieur � m�wi� dalej recepcjonista z naciskiem, obni�aj�c g�os do
nerwowego
szeptu. � Pa�ski go�� to kto� bardzo wa�ny.
Langdon nie mia� co do tego w�tpliwo�ci. Jego ksi��ki po�wi�cone obrazom o
tre�ci
religijnej i symbolice kultu uczyni�y z niego, bez jego udzia�u, posta� dobrze
znan� w �wiecie
sztuki, a w zesz�ym roku jego obecno�� w mediach wzros�a stokrotnie, po tym jak
zaanga�owa� si� w szeroko komentowany incydent w Watykanie. Od tej pory pod jego
drzwiami sta�a nieko�cz�ca si� kolejka wa�nych w swoim mniemaniu historyk�w i
tak
zwanych znawc�w sztuki.
� Prosz� �askawie powiedzie� tej osobie � powiedzia� Langdon, staraj�c si� nie
da�
wyprowadzi� z r�wnowagi � �eby zostawi�a sw�j numer telefonu i nazwisko, a ja
oddzwoni�,
zanim we wtorek wyjad� z Pary�a, dobrze? Dzi�kuj� bardzo.
Od�o�y� s�uchawk�, zanim recepcjonista zdo�a� zaprotestowa�.
Langdon usiad� na ��ku i spojrza� na le��cy na stoliku przewodnik dla go�ci
hotelowych,
na kt�rego ok�adce widnia� slogan: ZA�NIJ JAK DZIECKO W MIE�CIE �WIATE�.
SP�D� NOC W PARYSKIM HOTELU RITZ. Odwr�ci� si� i rzuci� zm�czone spojrzenie w
olbrzymie lustro po drugiej stronie pokoju. Z kryszta�owej ramy patrzy� na niego
obcy
m�czyzna � wymi�ty i znu�ony.
Potrzebujesz wakacji, Robercie.
Mia� bardzo ci�ki rok, i nie musia� potwierdza� tego w lustrze. Jego zazwyczaj
przenikliwe niebieskie oczy by�y dzi� rozkojarzone i zapadni�te. Mocno
zarysowan� szcz�k� i
podbr�dek z do�kiem pokrywa� ciemny twardy zarost. Na skroniach by�o wida�
pierwsze
przeb�yski siwizny, kt�ra coraz g��biej wcina�a si� w jego g�ste czarne w�osy.
Chocia�
kole�anki na uniwersytecie twierdzi�y, �e siwizna �adnie akcentuje jego
profesorski wygl�d,
Langdon mia� o tym w�asne zdanie.
Niechby tak teraz zobaczy� mnie redaktor Boston Magazine...
W ubieg�ym miesi�cu, ku wielkiej konsternacji Langdona, Boston Magazine umie�ci�
go
na li�cie dziesi�ciu najbardziej intryguj�cych os�b w mie�cie � w�tpliwy
zaszczyt, kt�ry jego
uniwersyteccy koledzy poczytali za okazj�, by da� mu kuksa�ca w bok. Dzisiaj,
pi�� tysi�cy
kilometr�w od domu, ta w�tpliwa s�awa zn�w go dopad�a.
� Panie i panowie, nie musz� przedstawia� naszego dzisiejszego go�cia... �
obwie�ci�a
prowadz�ca spotkanie w wype�nionej po brzegi sali na Ameryka�skim Uniwersytecie
w
Pary�u w Pavillon Dauphin. � Jest autorem licznych ksi��ek: Symbolika tajnych
sekt, Sztuka
illuminist�w, Zaginiony j�zyk ideogram�w czy Ikonografia w religii. Wymieniam
tylko ze
wzgl�d�w formalnych, bo wielu z was korzysta z jego podr�cznik�w podczas zaj��.
Obecni na sali studenci z entuzjazmem kiwali g�owami.
� Mia�am zamiar przedstawi� go dzisiaj, opowiadaj�c o jego frapuj�cym �yciorysie
zawodowym. Tymczasem... � spojrza�a rozbawiona na Langdona, kt�ry siedzia�
po�rodku
podium. � Kto� z widowni podrzuci� mi w�a�nie, by tak rzec... znacznie bardziej
intryguj�c�
prezentacj�.
Podnios�a do g�ry egzemplarz Boston Magazine.
Langdon a� si� wzdrygn��. Sk�d ta baba to wzi�a?
Prowadz�ca zacz�a czyta� wyj�tki z tego niedorzecznego artyku�u, a Langdon
czu�, �e
zapada si� coraz g��biej w krzes�o. P� minuty p�niej cz�� widowni �mia�a si�
bez �enady, a
nie wygl�da�o na to, �e ta kobieta zamierza sko�czy�.
� �A to, �e pan Langdon odmawia publicznych wypowiedzi na temat swojej
niezwyk�ej
roli w zesz�orocznym watyka�skim konklawe, na pewno dodaje mu punkt�w na naszym
urz�dzeniu do oceny intryguj�cych osobowo�ci�. � Kobieta podpuszcza�a widowni�.
�
Chcieliby�cie pa�stwo us�ysze� co� jeszcze?
Rozleg� si� aplauz s�uchaczy. Niech kto� j� powstrzyma, Langdon modli� si� w
duchu,
kiedy prowadz�ca zn�w si�gn�a do artyku�u.
� �Chocia� profesor Langdon nie jest mo�e typem hollywoodzkim, tak jak niekt�rzy
nasi
m�odsi nominowani, ten czterdziestokilkuletni nauczyciel akademicki to nie tylko
naukowiec
i wyk�adowca. Jego zniewalaj�c� obecno�� podkre�la g�os � niezwykle niski
baryton, o
kt�rym studentki m�wi� �aksamit dla uszu��.
Widownia wybuch�a �miechem.
Langdon zmusi� si� do niezr�cznego u�miechu. Wiedzia�, co zaraz us�yszy � jaki�
�mieszny kawa�ek o �Harrisonie Fordzie w tweedach od Harrisa� � a poniewa� tego
wieczoru
uzna�, �e w ko�cu mo�e w�o�y� tweedowy garnitur od Harrisa i golf od
Burberry�ego,
postanowi� wkroczy� do akcji.
� Dzi�kuj� pani, Monique � powiedzia�, wstaj�c troch� za wcze�nie i powolutku
wypychaj�c j� delikatnie z podium. � Redaktorzy Boston Magazine maj� niezwyk�y
talent
literacki. � Zwr�ci� si� do s�uchaczy, wzdychaj�c z za�enowaniem. � A je�eli
znajd� osob�,
kt�ra przynios�a tutaj ten artyku�, postaram si� w konsulacie, aby j�
deportowano.
W�r�d s�uchaczy zn�w rozleg�y si� �miechy.
� C�, prosz� pa�stwa, jak wiecie, mam tu dzi� m�wi� o sile symboli...
D�wi�k telefonu hotelowego zn�w zak��ci� cisz�.
Langdon j�kn��, nie dowierzaj�c, �e to prawda, i podni�s� s�uchawk�.
� Tak?
Tak jak si� tego spodziewa�, to zn�w by� recepcjonista.
� Jeszcze raz prosz� o wybaczenie, panie Langdon. Dzwoni�, �eby pana
poinformowa�,
�e pa�ski go�� jest ju� w drodze do pokoju. Pomy�la�em, �e lepiej pana
uprzedzi�.
Langdon by� ju� teraz zupe�nie rozbudzony.
� Pos�a� pan kogo� do mojego pokoju?
� Przepraszam, monsieur, ale taki cz�owiek jak ten pan... Moje kompetencje nie
si�gaj� a�
tak daleko, �eby go powstrzyma�.
� Kto to taki?
Recepcjonista ju� si� roz��czy�.
Niemal natychmiast kto� zacz�� wali� ci�k� pi�ci� w drzwi.
Langdon niepewnie zsun�� si� z ��ka, poczu�, �e jego stopy ton� g��boko w
pluszowym
dywanie. W�o�y� szlafrok hotelowy i podszed� do drzwi.
� Kto tam?
� Pan Langdon? Musz� z panem porozmawia�. � W angielszczy�nie cz�owieka
stoj�cego
za drzwiami s�ycha� by�o silny akcent francuski, g�os by� zdecydowany, w�adczy.
� Jestem
porucznik J�r�me Collet. Direction Centrale Police Judiciaire.
Langdon stan�� jak wryty. Centralne Biuro �ledcze? DCPJ by�o mniej wi�cej tym,
czym
w Stanach Zjednoczonych FBI.
Nie zdejmuj�c �a�cucha, Langdon uchyli� lekko drzwi. Twarz patrz�ca na niego z
drugiej
strony nale�a�a do szczup�ego m�czyzny o nieokre�lonych rysach. By� wysoki,
chudy, mia�
na sobie wygl�daj�cy na s�u�bowy mundur.
� Mog� wej��? � spyta� agent.
Langdon waha� si� chwil�, niepewny, co ma zrobi�, podczas gdy nieruchome oczy
nieznajomego przygl�da�y mu si� badawczo.
� A o co w�a�ciwie chodzi?
� M�j prze�o�ony prosi, by u�yczy� nam pan swojej prywatnej wiedzy.
� Teraz? � wydusi� z siebie Langdon. � Jest ju� po p�nocy.
� Czy to prawda, �e dzi� wiecz�r mia� pan um�wione spotkanie z kustoszem Muzeum
Luwru?
Langdon poczu� nag�� fal� niepokoju. Rzeczywi�cie, mia� si� spotka� z niezwykle
cenionym w �wiecie historyk�w sztuki Jacques�em Sauniere�em, um�wili si� na
drinka
wieczorem po wyk�adzie, ale Sauniere si� nie pojawi�.
� Tak. Sk�d pan o tym wie?
� Znale�li�my pa�skie nazwisko w jego kalendarzu.
� Mam nadziej�, �e nie sta�o si� nic z�ego.
Agent westchn�� z�owieszczo i wsun�� przez uchylone drzwi zdj�cie zrobione
polaroidem.
Kiedy Langdon zobaczy� zdj�cie, poczu�, �e ca�y sztywnieje.
� Zrobiono je mniej ni� godzin� temu. W Luwrze.
Kiedy Langdon przygl�da� si� temu dziwacznemu obrazowi, jego pierwsze uczucia �
wstr�t i wstrz�s � ust�pi�y miejsca nag�ej wzbieraj�cej fali gniewu.
� Kto m�g� to zrobi�?!
� Mieli�my nadziej�, �e pan nam pomo�e odpowiedzie� na to pytanie, zwa�ywszy na
pa�sk� wiedz� z dziedziny symboli i na planowane na dzi� wiecz�r spotkanie.
Langdon przygl�da� si� zdj�ciu, jego przera�enie miesza�o si� ze strachem. To
by�o
odra�aj�ce i dziwaczne, mia� nieprzyjemne uczucie, �e ju� to kiedy� widzia�.
Ponad rok temu
Langdon otrzyma� fotografi� cia�a i podobn� pro�b� o pomoc. Dwadzie�cia cztery
godziny
p�niej omal nie straci� �ycia w murach Watykanu. To zdj�cie by�o zupe�nie inne,
a jednak w
scenariuszu wydarze� wyczuwa� co� niepokoj�co podobnego.
Agent spojrza� na zegarek.
� M�j capitaine czeka, prosz� pana.
Langdon prawie go nie s�ysza�. Oczy mia� wci�� utkwione w zdj�ciu.
� Ten symbol i spos�b, w jaki cia�o jest tak dziwnie...
� U�o�one � podsun�� mu agent.
Langdon przytakn�� i oderwawszy oczy od fotografii, poczu� ch��d na ca�ym ciele.
� Nie potrafi� sobie wyobrazi�, kto m�g� mu zrobi� co� takiego.
� Pan nie rozumie, panie Langdon � powiedzia� agent z ponurym wyrazem twarzy. �
To,
co wida� na zdj�ciu... � Przerwa�. � Monsieur Sauniere sam to sobie zrobi�.
ROZDZIA� 2
Nieca�e dwa kilometry dalej olbrzymi albinos o imieniu Sylas, kulej�c, wchodzi�
do
frontowej bramy luksusowej rezydencji z piaskowca przy rue la Bruyere. Kolczasty
pas cilice,
kt�ry nosi� zaci�ni�ty na udzie, wpina� mu si� w mi�nie, ale jego dusza
�piewa�a z rado�ci, �e
przys�u�y� si� Panu.
B�l jest dobry.
Wszed�szy do rezydencji, zlustrowa� korytarz swoimi czerwonymi oczami. Pusto.
Wszed�
cicho po schodach, nie chc�c obudzi� �adnego ze wsp�braci. Drzwi do jego
sypialni by�y
otwarte � tutaj nie u�ywa si� kluczy. Wszed� do �rodka i zamkn�� za sob� drzwi.
Pok�j mia� sparta�ski wystr�j � zwyk�a drewniana pod�oga, sosnowa toaletka, w
rogu
materac, kt�ry s�u�y� mu za ��ko. W tym tygodniu by� tu go�ciem, ale przez
wiele lat, dzi�ki
b�ogos�awie�stwu Pana, mia� sw�j k�t w podobnym sanktuarium w Nowym Jorku.
Pan da� mi schronienie i cel w �yciu.
Dzi� wiecz�r Sylas nareszcie poczu�, �e zacz�� sp�aca� sw�j d�ug. Pospiesznie
podszed�
do toaletki, znalaz� telefon kom�rkowy w dolnej szufladzie i wybra� numer.
� Tak? � odezwa� si� w s�uchawce m�ski g�os.
� Wr�ci�em, Nauczycielu.
� M�w � rozkaza� g�os, w kt�rym by�o s�ycha� zadowolenie, �e s� jakie�
wiadomo�ci.
� Ca�ej czw�rki ju� nie ma. Trzech seneszal�w... i wielkiego mistrza.
Nast�pi�a chwila ciszy, jakby na modlitw�.
� W takim razie rozumiem, �e masz t� informacj�?
� Ca�a czw�rka by�a zgodna. Niezale�nie od siebie.
� I uwierzy�e� im?
� Taka zbie�no�� nie mo�e by� przypadkowa.
Po drugiej stronie s�uchawki s�ycha� by�o pe�en ekscytacji oddech.
� Doskonale. Ba�em si�, �e przywi�zanie bractwa do tajemnic, z kt�rego s�ynie,
we�mie
g�r�.
� Perspektywa �mierci to bardzo silna motywacja.
� A wi�c, m�j uczniu, powiedz mi to, co musz� wiedzie�.
Sylas zdawa� sobie spraw�, �e informacja, kt�r� wydoby� ze swoich ofiar, b�dzie
zaskoczeniem.
� Ca�a czw�rka potwierdzi�a istnienie clef de voute... Legendarnego zwornika,
klucza
sklepienia.
Us�ysza� w telefonie, �e rozm�wca na chwil� wstrzyma� oddech, a kiedy zn�w si�
odezwa�, w jego g�osie wyczuwa�o si� oczekiwanie.
� Klucz sklepienia. W�a�nie tak, jak przewidywali�my.
Zgodnie z legend� bractwo jest w posiadaniu kamiennej mapy � clef de voute...
czyli
zwornika lub klucza sklepienia. Jest to rze�biona kamienna tablica, kt�ra
wskazuje ostatnie
miejsce ukrycia najwi�kszej tajemnicy bractwa... Informacji o takim znaczeniu,
�e dla jej
ochrony istnieje ca�e bractwo.
� Kiedy ju� zdob�dziemy klucz � powiedzia� Nauczyciel � b�dziemy tylko o krok od
sukcesu.
� Jeste�my bli�ej, ni� si� wydaje, Nauczycielu. Klucz jest tutaj, w Pary�u.
� W Pary�u? To nie do wiary. To by�oby zbyt proste.
Sylas opowiedzia� o wydarzeniach tego wieczoru... O tym, jak jego cztery ofiary
na
chwil� przed �mierci� w desperackim wysi�ku odkupienia swojego bezbo�nego �ycia
wyzna�y
mu tajemnic�. Wszyscy powiedzieli dok�adnie to samo � �e klucz jest przemy�lnie
ukryty w
pewnym konkretnym miejscu w jednym z najstarszych ko�cio��w Pary�a � w ko�ciele
du
Saint-Sulpice.
� Po�r�d mur�w domu Bo�ego � oburzy� si� Nauczyciel. � Jak�e nas przedrze�niaj�.
� I tak by�o przez wieki.
Nauczyciel umilk�, jakby chcia� si� przez chwil� nacieszy� momentem triumfu. W
ko�cu
odezwa� si� znowu.
� Odda�e� wielk� pos�ug� Bogu. Czekali�my na t� chwil� wieki. Teraz musisz
zdoby� ten
klucz. Natychmiast. Dzi� w nocy. Chyba rozumiesz, o jak� stawk� gramy.
Sylas wiedzia�, �e jest to stawka zawrotna, ale to, co poleca� mu Nauczyciel,
wydawa�o
si� niewykonalne.
� Ale ko�ci�... przecie� to jest forteca. Zw�aszcza w nocy. Jak tam wejd�?
Pewnym tonem cz�owieka o ogromnych wp�ywach Nauczyciel wyja�ni�, co trzeba
zrobi�.
Kiedy Sylas od�o�y� s�uchawk�, przeszed� go dreszcz oczekiwania.
Godzina � powiedzia� do siebie, wdzi�czny, �e Nauczyciel da� mu czas, by odby�
niezb�dn� pokut�, zanim wejdzie do domu Bo�ego. Musz� oczy�ci� dusz� z moich
dzisiejszych grzech�w. Grzechy, kt�re pope�ni� dzisiaj, u�wi�ca� cel. Dzia�ania
wojenne
skierowane przeciwko wrogom Boga prowadzono od wiek�w. Odkupienie by�o pewne.
Mimo to Sylas wiedzia�, �e odpuszczenie grzech�w wymaga po�wi�ce�.
Zaci�gn�� zas�ony na oknach, rozebra� si� do naga i ukl�k� na �rodku pokoju.
Spojrza� w
d�, na cilice � kolczasty pas zaci�ni�ty wok� uda. Wszyscy prawdziwi wyznawcy
Drogi
nosili ten sk�rzany pasek nabity ostrymi metalowymi kolcami, wrzynaj�cymi si� w
cia�o, jako
codzienne przypomnienie cierpie� Chrystusa. B�l, kt�ry sprawia� kolczasty pas,
pomaga�
r�wnie� powstrzymywa� pokusy cielesne.
Chocia� Sylas mia� dzi� na sobie cilice d�u�ej ni� przepisane dwie godziny,
wiedzia�, �e
dzisiejszy dzie� nie jest dniem zwyk�ym. Uj�� w d�onie pas i zapi�� go o jedn�
dziurk� dalej,
krzywi�c si�, kiedy kolce wbija�y mu si� w sk�r�. Powoli wypu�ci� powietrze i
cieszy� si�
ka�d� sekund� oczyszczaj�cego rytua�u b�lu.
� B�l jest dobry � szepta�, powtarzaj�c �wi�t� mantr� ojca Jos� Marii Escrivy,
Nauczyciela wszystkich Nauczycieli. Chocia� Escriva zmar� w 1975 roku, jego
m�dro�� �y�a,
a jego s�owa wci�� szepta�o tysi�ce wiernych s�ug na ca�ym �wiecie, kiedy
kl�czeli na
pod�odze i odprawiali u�wi�con� praktyk� umartwiania cia�a.
Sylas przeni�s� teraz uwag� na kawa�ek ci�kiej liny z w�z�ami, zwini�tej w
s�oneczko na
pod�odze tu� obok niego. Dyscyplina. Na w�z�ach wida� by�o zakrzep�� krew. Sylas
chcia�
szybko dozna� oczyszczaj�cych skutk�w b�lu cielesnego i zm�wi� kr�tk� modlitw�.
Potem
chwyci� koniec liny, zamkn�� oczy i uderzy� si� mocno ponad ramieniem, czuj�c,
jak w�z�y
przecinaj� mu sk�r� na plecach. Zn�w uderzy� si� biczem po plecach i w�z�y
przeci�y sk�r�
do krwi. Dalej smaga� si� biczem, i jeszcze, i jeszcze.
Castigo corpus meum.
W ko�cu poczu�, �e krew p�ynie ciep�ym strumieniem.
ROZDZIA� 3
Rze�kie kwietniowe powietrze wpada�o z �opotem przez otwarte okno citroena ZX,
kiedy
samoch�d przeje�d�a� obok budynku Opery Paryskiej i przecina� na ukos plac
Vend�me.
Robert Langdon, siedz�c na fotelu pasa�era, czu�, jak miasto przemyka obok
niego, a on
pr�bowa� zebra� my�li. Dzi�ki szybkiemu prysznicowi i goleniu zdo�a� odzyska�
jako taki
wygl�d, ale nie uda�o mu si� uciszy� l�k�w. Mia� wci�� w pami�ci przera�aj�cy
obraz cia�a
kustosza Luwru.
Jacques Sauniere nie �yje.
Langdon nie potrafi� si� wyzby� g��bokiego poczucia straty po �mierci kustosza.
Sauniere
mia� wprawdzie opini� odludka, ale i powszechne uznanie, i szacunek za
bezgraniczne
oddanie sztuce. Jego ksi��ki na temat tajnych kod�w ukrytych w p��tnach Poussina
i Teniersa
by�y ulubionymi lekturami Langdona, z kt�rych cz�sto korzysta� na zaj�ciach ze
studentami.
Cieszy� si� na dzisiejsze spotkanie i by� g��boko rozczarowany, �e kustosz si�
nie zjawi�.
Raz jeszcze przemkn�� mu przez g�ow� obraz jego cia�a. Jacques Sauniere sam to
sobie
zrobi�? Langdon odwr�ci� si� i wyjrza� przez okno, pr�buj�c wyprze� ten obraz z
pami�ci.
Za oknami miasto k�ad�o si� spa� � uliczni sprzedawcy popychali w�zki z
kandyzowanymi owocami, kelnerzy ci�gn�li worki ze �mieciami po kraw�nikach,
para
sp�nionych kochank�w obejmowa�a si� i przytula�a, �eby nie zmarzn�� w
podmuchach
wiatru, w kt�rych czu�o si� zapach kwitn�cego ja�minu. Citroen w�adczo
przep�ywa� przez
ten chaos, a podw�jny d�wi�k syreny przecina� ruch uliczny jak ostry n�.
� Le capitaine by� zadowolony, kiedy si� dowiedzia�, �e jest pan wci�� jeszcze w
Pary�u
� powiedzia� agent, przerywaj�c milczenie po raz pierwszy od chwili, kiedy
wyszli z hotelu. �
Szcz�liwy zbieg okoliczno�ci.
Langdon by� daleki od poczucia szcz�cia, a koncepcja zbiegu okoliczno�ci nie
budzi�a
jego zaufania. B�d�c cz�owiekiem, kt�ry sp�dzi� ca�e �ycie na badaniu ukrytych
powi�za�
bardzo odr�bnych znak�w i ideologii, postrzega� �wiat jako sie� g��boko
powi�zanych ze
sob� historii i wydarze�. Powi�zania mog� by� niewidoczne � m�wi� cz�sto podczas
zaj��
uniwersyteckich z wiedzy o symbolach � ale zawsze gdzie� s�, ukryte pod
powierzchni�
zjawisk.
� Przypuszczam � powiedzia� Langdon � �e na uniwersytecie powiedziano panu,
gdzie
si� zatrzyma�em.
Kieruj�cy samochodem potrz�sn�� g�ow�.
� Nie, dowiedzieli�my si� z Interpolu.
Z Interpolu � pomy�la� Langdon. Oczywi�cie. Zapomnia� o tej z pozoru niewinnej
pro�bie, kt�r� musi spe�ni� ka�dy go�� hotelowy w Europie � musi pokaza�
paszport podczas
meldowania si� w hotelu. By�o to co� wi�cej ni� tylko prosta formalno�� � takie
by�y przepisy
prawa. Ka�dego wieczoru, w ca�ej Europie, funkcjonariusze Interpolu mog� wskaza�
dok�adnie i bez cienia w�tpliwo�ci, kto gdzie dzisiaj �pi. Znalezienie Langdona
w Ritzu
prawdopodobnie zaj�o im jakie� pi�� sekund.
Kiedy citroen przyspiesza�, przecinaj�c miasto w kierunku po�udniowym, za oknami
pojawi�a si� nagle o�wietlona wie�a Eiffla, strzelaj�c ku niebu gdzie� daleko po
prawej
stronie. Patrz�c na ni�, Langdon pomy�la� o Vittorii, przypomnia� sobie rzucon�
rok temu
�artem obietnic�, �e co p� roku b�d� si� zn�w spotyka� w jakim� romantycznym
miejscu na
ziemi. Wie�a Eiffla, jak podejrzewa�, pewnie by si� znalaz�a na jej li�cie.
Smutno mu si�
zrobi�o na my�l, �e ostatni raz poca�owa� Vittori� na gwarnym lotnisku w Rzymie
ponad rok
temu.
� Wspi�� si� pan na ni�? � zapyta� agent, rzucaj�c mu spojrzenie przez rami�.
Langdon podni�s� g�ow�, pewien, �e si� przes�ysza�.
� Przepraszam pana?
� Jest �liczna, prawda? � Agent wskaza� r�k� przez przedni� szyb� na wie��
Eiffla. �
Wspi�� si� pan na ni�?
Langdon wzni�s� oczy do g�ry.
� Nie, nie by�em na wie�y.
� Jest symbolem Francji. Uwa�am, �e jest doskona�a.
Langdon kiwn�� g�ow�, ale my�lami wci�� by� nieobecny. Specjali�ci od symboli
cz�sto
podkre�laj�, �e Francuzi � znani z postawy macho, flirtowania i s�yn�cy z
niewielkich
wzrostem, niepewnych siebie przyw�dc�w, takich jak Napoleon i Pepin Ma�y � nie
mogliby
wybra� trafniejszego symbolu narodowego ni� trzystumetrowy fallus.
Kiedy dotarli do skrzy�owania przy rue de Rivoli, by�o czerwone �wiat�o, ale
citroen ani
na sekund� nie zwolni�. Agent nacisn�� gaz i przemkn�� jak burza przez
skrzy�owanie, a
potem przyspieszy� w kierunku obsadzonej drzewami cz�ci rue Castiglione, kt�ra
s�u�y�a
jako p�nocny wjazd do s�ynnych ogrod�w Tuileries � paryskiej wersji
nowojorskiego Central
Parku. Wi�kszo�� turyst�w b��dnie t�umaczy nazw� Jardines de Tuileries, my�l�c,
�e
pochodzi od tysi�cy kwitn�cych tu tulipan�w, a tymczasem jest to dos�owne
odniesienie do
czego� znacznie mniej romantycznego. Na terenie parku znajdowa�a si� kiedy�
ogromna
zanieczyszczona kopalnia odkrywkowa, kt�ra dla paryskich przedsi�biorc�w
budowlanych
by�a �r�d�em gliny do wyrobu s�ynnych paryskich czerwonych dach�wek, czyli
tuiles.
Wjechawszy do opuszczonego parku, agent si�gn�� d�oni� pod desk� rozdzielcz�
samochodu i wy��czy� syren�. Langdon wypu�ci� z p�uc powietrze, rozkoszuj�c si�
cisz�.
Strumie� przyt�umionych lamp halogenowych przesuwa� si� przed samochodem, nad
wysypan� bia�ym �wirem drog� prowadz�c� przez park, a opony obracaj�ce si� na
�wirze
intonowa�y hipnotyczny rytm. Langdon zawsze uwa�a� Tuileries za ziemi�
u�wi�con�. By�y
to ogrody, w kt�rych Claude Monet eksperymentowa� z form� i z kolorem i
zainspirowa�
narodziny impresjonizmu. Dzi� w nocy jednak panowa�a tu aura niesamowito�ci.
Citroen skr�ci� teraz ostro w lewo, zmierzaj�c w kierunku zachodnim, ku g��wnemu
bulwarowi parku. Objecha� okr�g�y staw, a potem przejecha� na ukos przez
opuszczon� drog�
i wyjecha� na szeroki prostok�t trawy tu� za ni�. Langdon widzia� teraz koniec
ogrod�w
Tuileries, wyjazd z nich akcentowa� ogromny kamienny �uk.
Arc du Carrousel.
Wprawdzie nie z powodu orgiastycznych rytua��w, kt�re kiedy� odbywa�y si� przy
Arc
du Carrousel, ale fanatycy sztuki oddawali cze�� temu miejscu. Z esplanady na
ko�cu
Tuileries mo�na by�o zobaczy� cztery najwi�ksze muzea sztuki... jedno w ka�dym
punkcie
wyznaczonym przez kompas.
Z prawych okien samochodu, wygl�daj�c na po�udnie przez Sekwan� i Quai Voltaire,
Langdon widzia� ostro o�wietlon� fasad� starej stacji kolejowej � teraz
czcigodne Mus�e
d�Orsay. Spojrza� w lewo i zobaczy� szczyt dachu ultramodernistycznego Centrum
Pompidou,
w kt�rym mie�ci�o si� muzeum sztuki nowoczesnej. Langdon wiedzia�, �e z ty�u za
nim, na
zach�d, wyrasta nad lini� drzew staro�ytny obelisk Ramzesa, kt�ry wskazuje na
Mus�e du Jeu
de Paume.
A jednak to w�a�nie na wprost, ku wschodowi, pod kamiennym �ukiem, Langdon
widzia�
teraz monolit renesansowego pa�acu, kt�ry sta� si� najbardziej s�ynnym muzeum
sztuki w
�wiecie.
Mus�e du Louvre.
Langdon po raz kolejny poczu� zachwyt, kiedy jego wzrok na pr�no pr�bowa�
ogarn��
ca�� pot�n� bry�� i fasad� Luwru. Po drugiej stronie zapieraj�cego dech w
piersiach
ogromnego placu imponuj�cy fronton muzeum wyrasta� w g�r� jak cytadela na tle
paryskiego
nieba. Luwr, kt�ry ma kszta�t ogromnej podkowy, jest najd�u�szym budynkiem w
Europie,
d�u�szym ni� trzy wie�e Eiffla, gdyby je po�o�y� na ziemi jedn� za drug�. Nawet
ponad
dziewi�� kilometr�w kwadratowych otwartej przestrzeni mi�dzy skrzyd�ami budowli
nie
robi�o takiego wra�enia jak majestat szeroko�ci jej fasady. Langdon kiedy�
przeszed� wzd�u�
ca�ej d�ugo�ci mur�w Luwru, pokonuj�c pi�� kilometr�w.
Mimo �e wed�ug szacunk�w tury�cie, kt�ry chcia�by dok�adnie obejrze� wszystkie
sze��dziesi�t pi�� tysi�cy trzysta dzie� sztuki znajduj�cych si� w tym budynku,
zaj�oby to
jakie� pi�� tygodni, wi�kszo�� zwiedzaj�cych wybiera skr�con� wersj�, kt�r�
Langdon
nazywa� �Sprintem przez Luwr� � biegiem przez muzeum, �eby zobaczy� trzy
najs�ynniejsze
dzie�a � Mona Liz�, Wenus z Milo i Nike. Art Buchwald chwali� si� kiedy�, �e
uda�o mu si�
zobaczy� wszystkie trzy w pi�� minut i pi��dziesi�t sze�� sekund.
Kierowca podjecha� i trzymaj�c w d�oni ma�� kr�tkofal�wk�, wypowiedzia� kilka
s��w po
francusku, co brzmia�o jak wystrza�y z karabinu maszynowego.
� Monsieur Langdon est arriv�. Deux minutes.
Z g�o�nika kr�tkofal�wki przez trzaski dobieg�o nieczytelne potwierdzenie jego
meldunku.
Agent schowa� aparat i teraz zwr�ci� si� do Langdona.
� Spotka si� pan z kapitanem przy g��wnym wej�ciu.
Kierowca zignorowa� znaki zakazu wjazdu samochod�w na plac przed Luwrem, rykn��
silnikiem i przejecha� citroenem przez kraw�nik. G��wne wej�cie do Luwru
g�rowa�o w
oddali, otoczone siedmioma tr�jk�tnymi fontannami, z kt�rych tryska�y
pod�wietlane
strumienie wody.
La pyramide.
Nowe wej�cie do paryskiego Luwru zyska�o niemal tak wielk� s�aw� jak samo
muzeum.
Kontrowersyjna, modernistyczna szklana piramida, zaprojektowana przez urodzonego
w
Ameryce chi�skiego architekta I. M. Pei, wci�� wywo�ywa�a niepochlebne opinie
tradycjonalist�w, kt�rzy mieli poczucie, �e niszczy dostoje�stwo renesansowego
podw�rca.
Goethe pisa�, �e architektura to zamro�ona muzyka, a krytycy dzie�a Pei m�wili,
�e piramida
to jak zgrzytanie paznokciami o tablic�. Post�powi wielbiciele utrzymywali, �e
przezroczysta
piramida wysoko�ci dwudziestu jeden metr�w jest imponuj�cym po��czeniem
staro�ytnej
formy i wsp�czesnej metody � symbolicznym ��cznikiem mi�dzy tym, co nowe, a
tym, co
stare � pomaga Luwrowi przekroczy� pr�g nowego tysi�clecia.
� Podoba si� panu nasza piramida? � spyta� agent.
Langdon zmarszczy� czo�o. Przez ca�y pobyt w Pary�u wydawa�o mu si�, �e Francuzi
uwielbiaj� pyta� o to Amerykan�w. By�o to oczywi�cie podchwytliwe pytanie.
Je�eli si�
powiedzia�o, �e piramida si� podoba, zyskiwa�o si� opini� Amerykanina bez
odrobiny gustu,
a je�eli si� m�wi�o, �e si� nie podoba, Francuzi czuli si� dotkni�ci.
� Mitterrand by� bardzo odwa�nym cz�owiekiem � odpar� Langdon wymijaj�co.
Nie�yj�cy ju� prezydent Francji, kt�ry zam�wi� budowl�, jak m�wiono, cierpia� na
�kompleks faraona�. By� osobi�cie odpowiedzialny za zape�nienie Pary�a egipskimi
obeliskami, sztuk� staro�ytn� i dzie�ami sztuki znad Nilu. Fran�ois Mitterrand
przejawia�
upodobanie do egipskiej kultury, kt�re by�o tak przemo�ne, �e Francuzi m�wili o
nim Sfinks.
� Jak si� nazywa kapitan? � spyta� Langdon, zmieniaj�c temat.
� Bezu Fache � odpar� kierowca, podje�d�aj�c do g��wnego wej�cia do piramidy. �
My
nazywamy go le Taureau.
Langdon spojrza� na niego przez rami�, zastanawiaj�c si�, czy ka�dy Francuz nosi
przedziwne przezwisko wzi�te ze �wiata zwierz�t.
� Nazywacie waszego zwierzchnika Byk?
Agent, zdziwiony, uni�s� brwi.
� M�wi pan po francusku lepiej, ni� si� pan do tego przyznaje, monsieur Langdon.
M�j francuski jest do niczego � pomy�la� Langdon � ale moja wiedza zodiakalna
jest
ca�kiem niez�a. Taurus zawsze by� Bykiem. Astrologia jest wsz�dzie taka sama.
Agent zatrzyma� samoch�d mi�dzy dwoma fontannami przed olbrzymimi drzwiami z
boku piramidy.
� Tam jest wej�cie. Powodzenia, monsieur.
� Pan nie wchodzi?
� Mia�em rozkaz zostawi� pana tutaj. Mam inne sprawy do za�atwienia.
Langdon westchn�� ci�ko i wyszed� z samochodu. To nie m�j cyrk.
Agent doda� gazu i samoch�d odjecha�.
Langdon sta� przed wej�ciem do piramidy i patrzy� w kierunku oddalaj�cych si�
tylnych
�wiate� citroena. W tej chwili zda� sobie spraw�, �e m�g�by jeszcze zmieni�
decyzj�, wyj�� z
dziedzi�ca, z�apa� taks�wk� i pojecha� do hotelu, prosto do ��ka. Co� mu jednak
m�wi�o, �e
to chyba g�upi pomys�.
Kiedy szed� w kierunku roz�wietlonych mgie� unosz�cych si� z fontanny, mia�
dziwne
uczucie, �e wchodzi przez wyimaginowany pr�g do innego �wiata. Ca�y wiecz�r
wyda� mu
si� jak ze snu. Dwadzie�cia minut temu le�a� w ��ku w pokoju hotelowym. Teraz
sta�
naprzeciw przezroczystej piramidy wybudowanej przez Sfinksa, czekaj�c na
policjanta,
kt�rego nazywano Bykiem.
Tkwi� we wn�trzu obrazu Salvadora Dali i nie mog� si� ruszy� � pomy�la�.
Podszed� do g��wnego wej�cia, do ogromnych drzwi obrotowych. Korytarz za nimi
by�
s�abo o�wietlony i pusty.
Mam zapuka�?
Zastanawia� si�, czy kt�ry� z powa�anych harwardzkich egiptolog�w puka�
kiedykolwiek
do frontowych drzwi piramidy i oczekiwa� odpowiedzi. Podni�s� d�o�, �eby uderzy�
w szk�o,
ale gdzie� z ciemno�ci poni�ej wy�oni�a si� sylwetka cz�owieka, kt�ry zacz��
wspina� si� po
kr�conych schodach. M�czyzna by� pot�nie zbudowany, zwalisty, ciemnow�osy,
wygl�da�
niemal jak neandertalczyk, mia� na sobie dwurz�dowy garnitur, kt�ry ciasno
opina� jego
szerokie ramiona. Porusza� si� na troch� krzywych, pot�nie umi�nionych nogach,
maj�c
wyra�ne poczucie w�adzy. M�wi� co� do telefonu kom�rkowego, ale kiedy si�
pojawi� na
g�rze, wy��czy� telefon. Da� Langdonowi znak, �eby wszed� do �rodka.
� Nazywam si� Bezu Fache � oznajmi�, kiedy Langdon przepchn�� si� przez obrotowe
drzwi. � Jestem kapitanem policji i pracuj� w Centralnym Biurze �ledczym. � Jego
gard�owy,
niski g�os wsp�gra� z sylwetk�... przypomina� pomruki nadci�gaj�cej burzy.
Langdon wyci�gn�� r�k� w ge�cie powitania.
� Robert Langdon.
Olbrzymia d�o� Fache�a owin�a si� wok� d�oni Langdona i �cisn�a j� z si��
imad�a.
� Widzia�em fotografi� � powiedzia� Langdon. � Pa�ski agent powiedzia�, �e
Jacques
Sauniere sam to zrobi�...
� Panie Langdon � powiedzia� Fache, a jego hebanowe oczy zawis�y na oczach
Langdona. � To, co pan widzia� na fotografii, to tylko pocz�tek tego, co zrobi�
Sauniere.
ROZDZIA� 4
Kiedy kapitan Bezu Fache szed�, wygl�da� jak rozw�cieczony w� � szerokie
ramiona
odchyla� do ty�u, a podbr�dek mocno przyciska� do klatki piersiowej. Ciemne
w�osy mia�
g�adko przyczesane i posmarowane brylantyn�, co uwydatnia�o jeszcze zro�ni�te
krzaczaste
brwi i nos, kt�ry zdawa� si� go wyprzedza�, jak bukszpryt wyprzedza okr�t
wojenny. Jego
ciemne oczy ognistym spojrzeniem jakby wypala�y ziemi�, po kt�rej kroczy�, a
bij�ca z nich
inteligencja zapowiada�a nieust�pliwo�� we wszystkim, czego si� tkn��.
Langdon schodzi� za kapitanem w d� po s�ynnych marmurowych stopniach do g��boko
w ziemi zatopionego atrium pod szklan� piramid�. U st�p schod�w przeszli mi�dzy
dwoma
uzbrojonymi policjantami z karabinami maszynowymi. Sygna� by� jasny � tej nocy
nikt tu nie
wchodzi ani st�d nie wychodzi bez b�ogos�awie�stwa kapitana Fache�a.
Langdon, schodz�c pod poziom ulicy, czu� rosn�cy niepok�j. Obecno�� Fache�a nie
by�a
ani mi�a, ani przyjazna, a atmosfera panuj�ca w samym Luwrze o tej porze
przypomina�a
atmosfer� poga�skiej �wi�tyni. Schody, jak wej�cie do kina, by�y o�wietlone
ma�ymi
punktowymi lampkami zatopionymi po bokach stopni. Langdon s�ysza� echo swoich
krok�w
odbijaj�ce si� od szk�a nad g�ow�. Kiedy spojrza� w g�r�, zobaczy� prze�wituj�ce
przez szk�o
o�wietlone strumienie wody bij�cej z fontanny po przezroczystym dachu.
� Podoba si� to panu? � spyta� Fache, wskazuj�c w g�r� gestem szerokiego
podbr�dka.
Langdon westchn��, zbyt zm�czony, �eby podj�� gr�.
� Tak, wasza piramida jest wspania�a.
� Blizna na twarzy Pary�a � j�kn�� Fache.
Pierwsze starcie. Langdon wyczu�, �e jego dzisiejszego gospodarza trudno b�dzie
zadowoli�. Zastanawia� si�, czy Fache mia� poj�cie o tym, �e ta piramida, na
wyra�ne
�yczenie prezydenta Mitterranda, zosta�a zbudowana z sze�ciuset sze��dziesi�ciu
sze�ciu
blok�w szk�a � a to dziwne ��danie by�o sta�ym gor�cym tematem rozm�w ludzi
rozkochanych w konspiracji, kt�rzy utrzymywali, �e 666 to liczba szatana.
Langdon postanowi� nie podejmowa� tego tematu.
Kiedy schodzili coraz ni�ej do podziemnego foyer, z p�cieni zacz�a si�
wy�ania�
pot�niej�ca podziemna przestrze�. Zlokalizowana dziewi�tna�cie metr�w pod
poziomem
ulicy, nowa sala Luwru o powierzchni ponad sze�ciu kilometr�w kwadratowych
rozci�ga�a
si� we wszystkie strony jak nieko�cz�ca si� grota. Zbudowana z marmuru o ciep�ym
kolorze
ochry, wsp�graj�cym kolorystycznie z miodowym odcieniem kamiennej fasady Luwru,
ta
podziemna sala zazwyczaj wibrowa�a �wiat�em s�o�ca i g�osami turyst�w. Tej nocy
jednak
by�a opuszczona i ciemna, a ca�a przestrze� emanowa�a atmosfer� podziemnej
krypty i
ch�odu.
� Gdzie s� stra�nicy muzeum? � spyta� Langdon.
� En quarantaine � odburkn�� Fache takim tonem, jakby Langdon chcia� swoim
pytaniem
zakwestionowa� wiarygodno�� jego ekipy dochodzeniowej. � Rzecz jasna, pozwolenie
na
wej�cie uzyska� tu kto�, kto nie powinien by� si� tu znale��. Wszyscy nocni
stra�nicy Luwru
s� w skrzydle Sully�ego, gdzie ich przes�uchujemy. Teraz a� do rana za
bezpiecze�stwo
muzeum odpowiadaj� moi agenci.
Langdon skin�� g�ow�, przyspieszaj�c kroku, �eby nie zostawa� w tyle za
Fache�em.
� Czy zna� pan dobrze Jacques�a Sauniere�a? � spyta� kapitan.
� W�a�ciwie wcale go nie zna�em. Nigdy si� nie spotkali�my.
Fache wygl�da� na zdziwionego.
� Mieli�cie si� pierwszy raz spotka� dzisiaj wieczorem?
� Tak. Zaplanowali�my spotkanie w recepcji Ameryka�skiego Uniwersytetu zaraz po
moim wyk�adzie, ale si� nie pojawi�.
Fache zapisa� co� w notesie. Kiedy szli dalej, Langdon k�tem oka zobaczy� mniej
znan�
piramid� Luwru � la pyramide invers�e � ogromne, odwr�cone do g�ry nogami okno
dachowe, kt�re zwisa�o z sufitu jak stalaktyt. Fache poprowadzi� Langdona
kr�tkimi
schodami w g�r� a� do wej�cia do �ukowatego tunelu, nad kt�rym widnia� napis:
DENON.
Skrzyd�o Denona by�o najs�ynniejsze z trzech g��wnych cz�ci Muzeum Luwru.
� Kto poprosi� o spotkanie? � spyta� nagle Fache. � Pan czy on?
Pytanie wydawa�o si� dziwne.
� Poprosi� pan Sauniere � odpar� Langdon, kiedy wchodzili do tunelu. � Kilka
tygodni
temu jego sekretarka skontaktowa�a si� ze mn� przez e-mail. Napisa�a, �e kustosz
dowiedzia�
si�, �e w tym miesi�cu b�d� mia� wyk�ad w Pary�u, i chce ze mn� co� om�wi�.
� Co?
� Nie wiem. Przypuszczam, �e kwestie zwi�zane ze sztuk�. Mieli�my wsp�lne
zainteresowania.
Fache spojrza� na niego sceptycznie.
� Nie przypuszcza� pan, o czym b�dzie rozmowa?
Nie. Kiedy go poproszono o spotkanie, by� ciekaw, ale nie czu� si� na tyle
swobodnie,
�eby ��da� szczeg��w. Powszechnie uwielbiany Jacques Sauniere bardzo pilnie
strzeg�
swojej prywatno�ci i spotyka� si� z lud�mi rzadko; Langdon by� wdzi�czny za sam�
mo�liwo�� poznania go.
� Panie Langdon, czy m�g�by pan przynajmniej spr�bowa� zgadn��, na czym ofierze
morderstwa mog�o zale�e�, co Sauniere chcia� z panem om�wi� tego wieczoru, kiedy
go
zabito? To mo�e nam pom�c.
Obcesowo�� tego pytania by�a dla Langdona dosy� kr�puj�ca.
� Naprawd� nie potrafi� sobie wyobrazi�. Nie pyta�em. Czu�em si� zaszczycony, �e
w
og�le si� ze mn� skontaktowa�. Zawsze podziwia�em prace pana Sauniere�a. Cz�sto
korzystam z jego tekst�w podczas zaj�� na uczelni.
Fache odnotowa� to w swoim notesie.
Byli ju� w po�owie drogi przez tunel wej�ciowy do skrzyd�a Denona, gdzie� na
ko�cu
Langdon widzia� dwie stoj�ce obok siebie windy, teraz nieruchome.
� Mieli�cie panowie wsp�lne zainteresowania? � spyta� Fache.
� Tak. Szczerze m�wi�c, prawie ca�y ubieg�y rok po�wi�ci�em na opracowanie
ksi��ki
pokrewnej dziedzinie wiedzy, w kt�rej pan Sauniere by� niezaprzeczalnie
ekspertem.
Spodziewa�em si�, �e b�d� m�g� zasi�gn�� u niego j�zyka.
Fache podni�s� wzrok.
� Przepraszam?
Wida� zwrot, kt�rego Langdon u�y�, by� niezrozumia�y.
� Cieszy�em si�, �e b�d� si� m�g� dowiedzie�, co my�li na ten temat.
� Rozumiem. A c� to za temat?
Langdon zawaha� si�, niepewny, jak to uj��.
� W zasadzie rzecz jest po�wi�cona artystycznym wyobra�eniom Wielkiej Bogini �
poj�ciu �wi�to�ci kobiecej oraz zwi�zanej z nim sztuce i symbolice.
Fache przyg�adzi� swoje czarne w�osy wielk� jak kotlet d�oni�.
� A Sauniere by� bieg�y w tej materii?
� Jak nikt na �wiecie.
� Rozumiem.
Langdon wyczu�, �e Fache nie rozumie, o czym mowa. Jacques Sauniere by� uwa�any
za
najpowa�niejszego znawc� wyobra�e� Wielkiej Bogini. Nie tylko mia� osobiste
zaci�cie i
pasj� do znalezisk archeologicznych zwi�zanych z kultem p�odno�ci i Wielk�
Bogini�, z
Wicca i sakralno�ci� kobiec�, ale w ci�gu dwudziestu lat pracy na stanowisku
kustosza Luwru
pom�g� muzeum w zgromadzeniu najwi�kszej na �wiecie kolekcji sztuki zwi�zanej z
kultem
Wielkiej Bogini: labrys�w � topor�w z najstarszej greckiej �wi�tyni kap�anek
delfickich,
setek egipskich zapinek Angh, przypominaj�cych stoj�ce anio�y, grzechotek
sistrum,
u�ywanych w staro�ytnym Egipcie do odp�dzania z�ych duch�w, niezwyk�ego zbioru
statuetek boga Horusa piel�gnowanego przez bogini� Izyd�.
� Mo�e Jacques Sauniere wiedzia� o istnieniu pa�skiej pracy? � zasugerowa�
Fache. � I
poprosi� pana na spotkanie, �eby zaproponowa� pomoc?
Langdon potrz�sn�� g�ow�.
� Prawd� m�wi�c, nikt jeszcze nie wie o mojej ksi��ce. Nie jest sko�czona i nie
pokazywa�em jej nikomu opr�cz mojego wydawcy.
Fache zamilk�. Langdon nie wspomnia�, dlaczego nie pokaza� jeszcze r�kopisu
nikomu
innemu. W trzystustronicowym szkicu pod roboczym tytu�em Symbole zatraconej
�wi�to�ci
�e�skiej proponowa� doprawdy niekonwencjonalne uj�cia ikonografii religijnej,
kt�re
zapewne wzbudz� spory.
Teraz, kiedy Langdon zbli�a� si� do nieczynnych w tej chwili ruchomych schod�w,
przystan��, zdaj�c sobie spraw�, �e Fache�a nie ma przy nim. Obr�ci� si� i
zobaczy�, �e stoi
kilka metr�w dalej, ko�o windy technicznej.
� Pojedziemy t� wind� � powiedzia� Fache, kiedy otworzy�y si� jej drzwi. � Na
pewno
pan wie, �e galeria jest dosy� daleko.
Chocia� Langdon zdawa� sobie spraw�, �e podr� wind� przyspieszy d�ug� drog� na
drugie pi�tro do skrzyd�a Denona, nie rusza� si� z miejsca.
� Co� nie tak? � Fache przytrzymywa� drzwi lekko zniecierpliwiony.
Langdon wypu�ci� powietrze z p�uc i spojrza� t�sknym wzrokiem na ruchome schody.
Nie, wszystko w porz�dku � sk�ama� sam przed sob� i podrepta� do windy. Jako
ch�opak
Langdon kiedy� wpad� do nieczynnej studni i omal nie straci� �ycia w p�ytkiej
wodzie, zanim
go kto� uratowa�. Od tego czasu cierpia� na dr�cz�c� fobi� zamkni�tych
przestrzeni � wind,
metra, kort�w do gry w squasha. Winda to zupe�nie bezpieczne urz�dzenie �
powtarza� sobie,
ale nie m�g� w to uwierzy�. To male�kie, metalowe pud�o wisz�ce w zamkni�tym
szybie!
Wstrzyma� oddech i wszed� do windy, czuj�c dobrze znane uczucie przyp�ywu
adrenaliny,
kiedy drzwi si� za nim zamkn�y.
Dwa pi�tra. Dziesi�� sekund.
� Wi�c pan i Sauniere � powiedzia� Fache, kiedy winda ruszy�a � nigdy si� nie
spotkali�cie? Nigdy z sob� nie rozmawiali�cie i nie korespondowali�cie? Nie
wymieniali�cie
poczty elektronicznej?
Kolejne dziwne pytanie. Langdon potrz�sn�� przecz�co g�ow�.
� Nie. Nigdy.
Fache przekrzywi� g�ow�, jakby odnotowuj�c ten fakt w pami�ci. Milcz�c, patrzy�
wprost
przed siebie na chromowane drzwi.
Kiedy jechali do g�ry, Langdon stara� si� skupi� my�li na czymkolwiek, byle nie
na
czterech �cianach, kt�re go otacza�y. W odbiciu b�yszcz�cych drzwi windy ujrza�
spink� do
krawata kapitana policji � srebrny krzy�yk z trzynastoma wtopionymi w niego
kawa�kami
czarnego onyksu. Zauwa�y� to z niejakim zdziwieniem. Ten symbol znany by� jako
crux
gemmata � krzy� z trzynastoma klejnotami � ideogram chrze�cija�ski,
symbolizuj�cy
Chrystusa i jego dwunastu aposto��w. Langdon jako� nie spodziewa� si�, �e
kapitan
francuskiej policji b�dzie tak otwarcie manifestowa� swoje przywi�zanie do
Ko�cio�a. Z
drugiej jednak strony byli we Francji, a chrze�cija�stwo w tym kraju to religia
tak
powszechna, jak powszechne jest prawo do narodzin.
� To crux gemmata � powiedzia� nagle Fache.
Zdziwiony Langdon podni�s� wzrok i zobaczy�, �e Fache patrzy na niego w odbiciu
chromowanych drzwi windy.
Winda zatrzyma�a si� i drzwi si� otworzy�y.
Langdon szybko wyszed� do holu, chc�c jak najszybciej znale�� si� w szerszej
przestrzeni, kt�r� tworzy�y s�ynne wysokie sufity galerii Luwru. �wiat,